Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

piątek, 28 czerwca 2013

Shizaya - God's Game 3

Hej witam was wszystkich :) Chciałam wam bardzo serdecznie podziękować za komentarze, strasznie się cieszę, że podoba wam się taki Izaya :) Nawet nie wiecie jak się cieszyłam z waszych komentarzy~! A teraz... Nie wiem czy wam się spodoba nowy rozdział... Bo w sumie kończyłam/pisałam go dzisiaj i trochę ciężko jest być szczęśliwą z potwornym bólem brzucha. Ale wstawiam to, oceńcie sami, jak by co to go zmienię, nie ma problemu.
Hmm.... jeszcze coś miałam napisać, a już wiem:
 DZIŚ OFICJALNIE ZACZYNAJĄ SIĘ WAKACJE, YAY!!! Cieszycie się?
No dobra nie przedłużam :)


- Dobra po prostu wyładujcie towar, na kupca poczekamy. - No i jak widać ja też musiałem czekać z nimi, a nóż zdarzy się coś ciekawego~? A może odbiorcą okaże się ktoś ważny, może jakiś polityk, albo premier, wtedy to dopiero byłaby zabawa~! Już widzę te liściki, jak w starych filmach z motywem porwania dla okupu~! Och, musiałbym znaleźć sporo gazet i powycinać z nich literki i tak napisać tę wiadomość~! Jako dziecko uwielbiałem się tak bawić, hahaha to takie fajne~! Poczuj się jak porywacz, złodziej, przemytnik~! Taka zabawa nie dość, że kształtuje wyobraźnię, to jeszcze można się "wczuć" w postawę takiego przestępcy, a potem wykorzystać go i zwiać. Przecież ja w gruncie rzeczy jestem tylko niewinnym informatorem, tylko sprzedaję informacje, nie param się zabijaniem, okaleczaniem czy rujnowaniem życia, ludzie sami tak postępują, ja nie mam z tym nic wspólnego. Zrobiłem smutną minkę. Ta, jasne, "nic wspólnego", a kto niby włada połową Tokio~? Kto by sprostał temu jakże trudnemu zadaniu jeśli nie ja~!
Walczyłem z nudą, miałem wielką ochotę wyjąć komórkę i pograć w "tetris", ale zwalczyłem tę pokusę - nic nie może być silniejsze od woli boskiej, prawda~?
Nuda automatycznie zniknęła, a mój umysł zalała fala szczęścia i ekscytacji,  gdy podjechał czarny samochód. Wysiadł z niego szofer i szybko, ale i elegancko, otworzył drzwi po stronie pasażera. Ktoś wyjątkowo ważny się pofatygował, jeśli ma takiego grzecznego służącego. Szkoda, że tu maniery zdają się na niewiele. By przetrwać w tym interesie potrzebna jest siła, władza, lub spryt. Na szczęście mam dwa z trzech wymienionych, a i ten ostatni nie stanowi problemu. Zawsze mogę nakłonić jakąś masę mięśni i testosteronu by wykonała za mnie brudną robotę~!
Kakuei Tanaka* - no nieźle sam minister finansów co~? Grubsza sprawa, japoński rząd i przemyt~? W tej chwili 99% społeczeństwa powiedziałoby "Nie, to niemożliwe, to jakiś żart, to musi być kłamstwo!" pozostały procent to po prostu politycy, ludzie im podlegli, ludzie z "ciemnej strony miasta" no i oczywiście ja - bo ja przecież wiem wszystko a nie identyfikuję się z żadną ze stron. Bóg przecież nie może być przeciwko swoim kochanym ludziom, prawda~? Zacząłem słuchać. Jednak opłacało się tu przyjść,  rozmowa była doprawdy interesująca~!
- Wszystko tak jak mówiłem? Nie ma jakichś niechcianych gości?
- Nie, sprawdzaliśmy wszystko dokładnie.
- Dobra, pokażcie ładunek, muszę być pewny, że wszystko jest tak jak należy.
- Ej, zaraz zaraz, a gdzie kasa?
- Umował była, że dostaniecie 10% od sprzedaży i ochronę przed władzami i aparatem sprawiedliwości. Wiecie, że ten bajzel prędzej czy później wyjdzie na jaw, tylko pytanie kogo za to osadzą.
- Właśnie, kogo niby chcesz wrobić, przeciwników politycznych?
- Nie, nie mam zamiaru zwierzać się takim prostakom jak wy, nie macie dość finezji by poruszać się po scenie politycznej. Tacy jak wy nie potrafią prowadzić otwartej gry.
- Nie pozwalaj sobie na za dużo, może i masz władzę i wpływy, ale my mamy w tym wypadku przewagę. Myślisz, że możesz się nam stwaiać na naszym terenie? - Zapytał z kpiną w głosie, a kilku jego goryli wyciągnęło z kabur pistolety.- Chyba nie jesteś aż tak głupi, prawda? - Uśmiechnął się raz jeszcze, tym razem dumnie, wierząc, że to on kontroluje całą sytuację. Zaraz też podniósł rękę, aby jego ludzie nie strzelali. Po wymienieniu jeszcze kilku takich uprzejmości przeszli do sedna. Przeładunek nastąpił bez problemów, a ja dowiedziałem się, że to co przeworzą to zanieczyszczona [...] od której "przypadkiem" zależy kariera jednego z przeciwników pana ministra. Ach~! Odkąd Japonia zaczęła walczyć z przemytem narkotyków ta nisza mrocznego handlu bardzo dynamicznie sie rozwija, w sumie można by powiedzieć, że zyskuje siłę~! Choć jakość jest kiepska, ale co poradzić, sam nie używam, ale inni mają z tego tytułu olbrzymie problemy~! A problemy to frajda~! No może nie dla wszystkich, ale dla mnie to wprost niezwykłe. Płacz, łzy, załamanie, szaleńczy śmiech, a na dłuższą metę apatia, wpadanie w długi, a może nawet samobójstwo~? Ciekawe, wszystkie opcje są takie interesujące~! Tylko którą wybierze dany człowiek~? Chciałem posłuchać dalszej części rozmowy, ale niestety takowej nie było, wymienili się tylko zwykłymi uprzejmościami i odjechali każdy w swoją stronę. Uprzednio jeszcze wymieniając się metalowymi walizeczkami, które tu ze sobą przywieźli. A spróbujcie zgadnąć co jest w środku~! Tak~! Macie rację~! Pieniądze, forsa, mamona, łapówka. Jakkolwiek to nazwiesz - trafiłeś~! Ach, takie nudne~! I przewidywalne, ale czego można się po kimś takim spodziewać. Metoda z walizką jest prosta, efektowna i tak do bólu oklepana, że stosują ją wszyscy, choć niektórzy w tańszej wersji - torby sportowej.
Poczekałem, aż parking zupełnie opustoszeje. Zdemontowałem szybko podsłuchy i kamerki. Tak, będzie super materiał na szantaż~! Albo gdy wielka "frakcja pięciu" wejdzie mi na głowę, albo gdy będę chciał ich usadzić, tyle opcji daje jedno nagranie~! A mówi się, że w dzisiejszych czasach słowa nic nie znaczą, "najważniejsza jest umowa". Dobre sobie~!
Skacząc po dachach odetchnąłem świeżym powietrzem. Orzeźwiło mnie, rozbudziło, nie żebym był zmęczony~! Noc to moje godziny pracy, przecież w dzień Japonia jest tak cywilizowanym krajem, że nikt nie śmie ukraść nawet jednej taniej mangi ze stojaka przed sklepem, przy którym na dodatek nie ma ochrony~! No, ale dzień to świetna pora. Świetna na zabawy, szantaże i denerwowanie Shizusia~! A'propos, może zajrzę do niego, to w sumie po drodze. :) Muszę tylko przejść jeszcze parę domów, potem w lewo i kolejnych parę przecznic, a z powrotem... Nie no, nadkładam sobie drogi, ale co tam, dla Shizu-chan'a warto~! Nawet jeśli tylko popatrzę sobie jak śpi~! Hahaha jak w jakimś "Zmierzchu"~! Może na następne Halloween przebiorę się za wampira i nastraszę Shizu-chan'a~? Ale by miał fajną minę~! Znalazłbym kostium taki, jaki miał jego braciszek w jednym z filmów... A co jak nie ma kopii...? Hmm, to nie problem, załatwię oryginał~! Co to dla mnie~! A mina Shizu-chan'a byłaby bezcenna, taak~!
Na szczęście okazało się, że blondynek wcale nie śpi, a kopci sobie spokojnie na balkonie, podziwiając panoramę miasta. Akurat coś stąd widzi, bo mu uwierzę, wielki billboard i bloki zasłaniają skutecznie większość pobliskiego krajobrazu. W ogóle nie widać ludzi, tylko jakieś odległe światła za siedmioma pagórkami. Czasem sobie myślę, że Tokio jest za duże, a potem wybucham śmiechem, bo przecież to tylko jedno miasto na jednej małej wysepce, wręcz minimalnej w skali świata~! Ale za to bardzo ważnej wysepce, bo przecież Japonia ze swoją stolicą na czele to jedne z najbardziej nowoczesnych, uprzemysłowionych krajów na świecie. No i oczywiście jeden z najważniejszych graczy, jeśli chodzi o rynek samochodowy i elektroniczny. Ciekawe tylko skąd ja to wiem~? Ach, no tak, miałem kiedyś pogrążyć jednego kolesia który twierdził, że wie wszystko o Japonii. W tym miejscu muszę z "przykrością" zawiadomić o jego śmierci, biedaczek nie zniósł przegranej ze mną. No ale co się dziwić, każdy by się załamał gdyby pokonał go koleś, który uczył się o tym jeden dzień, prawda~? No, ale co poradzić, było nie stawać ze mną do boskiej gry. Każdy wie, że bóg zawsze wygrywa~!!! Tak się stało i teraz~!
Zeskoczyłem z dachu i cicho niczym kot podszedłem do Shizu-chan'a. Że też mnie do tej pory nie wyczuł, chyba się zamyślił~!
- Ne, Shizu-chan, próbujesz mnie naśladować~? Wiesz, jeśli tak, to coś ci nie wychodzi. A może liczysz, że przez zachowywanie się jak JA sprawisz sobie chociaż namiastkę mózgu, co~? - Prowokowałem go, denerwowałem i szczerze to kłamałem bo jakiś mózg mieć musi, inaczej by nie żył. Choć z taką bestią to nigdy nic nie wiadomo~!
- I...Izaya? - Zapytał tępo, dopiero orientując się, że nie jest sam. Uśmiechnąłem się po swojemu i pokiwałem głową na tak. Teraz tylko czekać aż dostanę barierką, albo krzesłem, on ma w końcu duży wybór~! I jego "broń" jest zawsze pod ręką~! Ach, jak ja czasem zazdroszczę mu tej siły~! Jest niesamowita~! Bo kto inny bez wieloletnich ćwiczeń, ot, tak podniósłby samochód, albo wyrwał latarnię, no słucham, podajcie jakiś przykład~! Nie ma kogo~?
- Nie, twój kochany braciszek. - Sarknąłem, już mentalnie przygotowując się na dziki ryk blondyna. O dziwo nic nie usłyszałem, poza spokojnym, miarowym oddechem tej bestii i od czasu do czasu odgłosem wypuszczanego z płuc dymu. Mówiłem, że palił papierosa, prawda~?
- A, to dobrze. - Skwitował tylko, dalej patrząc w dal. Moja mina w tym momencie wyglądała tak - O.O - Wiesz co Kasuka, spotkałem dziś znowu tego gno... Izayę. - Uśmiechnął się lekko. I czemu, co ważniejsze, nazwał mnie po imieniu??? I co chyba jeszcze bardziej istotne, CZY TEN DEBIL NIE WIDZI ŻE TO JA!!!
- Shizu-chan, czy ty coś brałeś? - Zapytałem, podchodząc trochę bliżej. Przy tym nikłym świetle księżyca zdołałem dojrzeć jego oczy skryte za woalem czarnych rzęs. Złote kosmyki delikatnie opadały na twarz, która... ths hahahahaha już nie mogę, jak ktokolwiek może wymyślać te brednie hahahaha~! A tak serio, to widziałem, że ma nieobecny wzrok, tak jakby nie kontaktował. Spojrzałem mu na ręce. Nie, nie wierzyłem, że Shizu-chan to narkoman, ale wiedziałem, że Shinra mógł opracować nową metodę uspokajania jego "wewnętrznego demona" i dał mu do przetestowania... Jest! Rękawy miał podwinięte, toteż moje bystre oczka bez trudu, mimo otaczającej nas ciemności, zdołały dostrzec ślad po igle, jednej igle.
- No, doktorek dał mi jakieś świństwo. A ciebie braciszku co tu sprowadza? Nie masz teraz jakichś zdjęć do filmu?- Spytał, dalej nie orientując się, z kim rozmawia.
- No w sumie ma. - Odparłem szybko. Jasne, że śledziłem jego braciszka. On kichnąć nie mógł, tak żebym się o tym nie dowiedział. I nie, ja wcale nie jestem psycho-fanem~! Szybko się jednak poprawiłem: - Mam, ale wiesz, chcieli nakręcić coś w takiej wiosce, tu przy Tokio, więc przyjechałem tu, żeby zobaczyć jak się miewasz. - Z trudem powstrzymałem swoje zwyczajowe "~!" na końcu wypowiedzi. Może Shizuo by nic nie zauważył, ale rola musi być pełna, jak Kasuka to zero emocji. On i tak cały czas zamulony chodzi. No gdy gra wraca do niego życie, inaczej byłby zupełnie jak zombie~! Rany, ale rodzina~! Shizu-chan - potwór, jego brat - zombie, ciekawe kim byli rodzice? Matka - Czarna Annis**, a ojciec Dracula~? Chociaż nie, Dracula jest zbyt mało straszny, no to może Frankenstein~? Tak, pasuje jak ulał. Głupi, silny - wykapany Shizuś~! No może nie tak ładny jak Shizu-chan~! Ale to nie ma za bardzo znaczenia~! Mógł sobie zrobić operację plastyczną, w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe~!
- Aha, w takim razie wybacz, że nie jestem w najlepszej formie. Ale może jutro się gdzieś wybierzemy? - Zapytał, chwiejąc się trochę na nogach.
- Możemy, chociaż nie wiem, kiedy konkretnie zaczynamy zdjęcia w plenerze. - Odparłem, niemal siłą powstrzymując się przed zapytaniem "Shizu-chan~! Zapraszasz mnie na randkę~?". Ale powstrzymałem się. - Ale wiesz, możemy porozmawiać, chyba że jesteś śpiący? -Wiem że nie jest, dla braciszka zawsze masz czas, nie, Shizu-chan~?
- W takim razie zrobię ci herbaty. - Stwierdził i ruszył chwiejnym krokiem do kuchni. Ja ruszyłem za nim, tańcząc sobie "Konga". Wiecie, ten taniec co jest hitem na statkach wycieczkowych. Ludzie ustawiają się w rządku i robią wężyka, z przodu jedna osoba gra na marakasach, wiele osób nosi sombrero (ten fajny meksykański kapelusz~!), cały czas się kręci biodrami i ogólnie jest fajne~! Niestety, marakasów nie posiadałem przy sobie, bo w moim mieszkanku zajmują zaszczytne miejsce koło perkusji. Ach~! Jak ja kocham denerwować jej dźwiękiem Namie i sąsiadów~! To jest takie zabawne~!
Usiadłem sobie na kanapie, pierwszy raz zajmując tyle miejsca ile każda normalna osoba i czekałem na blondyna. Ciekawe, co fajnego mi powie~!

------------------------------------------------------------------------------------------------

* Kakuei Tanaka (jap. 田中角栄 Tanaka Kakuei, ur. 4 maja 1918, zm. 16 grudnia 1993) japoński polityk - był przedstawicielem partii liberalno-demokratycznej oraz ministrem finansów. Nie jest nigdzie napisane, że miał jakiekolwiek powiązania z tym co dzieje się w moim opowiadaniu. Nie neguję tej postaci a jedynie użyłam jego imienia i nazwiska by dodać opowieści nieco realizmu. Tak wiem, że skoro akcja dzieje się w czasach współczesnych to nie ma możliwości alby ta osoba żyła lub sprawowała swoje stanowisko, ale uznałam, że użycie danych personalnych obecnego ministra byłoby przegięciem.
**  Wyobrażano ją sobie jako niebieskolicą staruchę posiadającą pazury z żelaza, którymi rozrywała ciała swoich ofiar. Zamieszkiwała okolice Leicestershire, konkretnie jaskinie na Dane Hills. Wychodzia na żer nocą, polując na jagnięta, lub małe dzieci - które były jej „przysmakiem”, choć nie pogardzila także dorosłą osobą. Skóry swoich ofiar owijała sobie wokół pasa. 

 << poprzedni rozdział         następny rozdział >>               

środa, 26 czerwca 2013

Poskromić bestię - rozdział 8.

Ummm~... Witajcie~! :3 (Kończą mi się pomysły na powitania~... X3)
Dziś chyba nie będę się zbytnio rozpisywać~... Miałam powiedzieć o tylu rzeczach, ale połowy zapomniałam, a druga połowa to rozczulanie się~... Dopada mnie jakaś dziwna melancholia. X3" Dlatego dziś niestety wstęp będzie krótki~!
 Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Ja mam wrażenie, że pogmatwałam, ale autor zawsze postrzega wszystko subiektywnie~... Więc oceńcie sami~!
(Krytyka też mile widziana~!!!)
Enjoy~! ;3




Shinra:

     Kishitani wyszedł z łazienki jedynie zasłonięty w pasie ręcznikiem, wycierając wciąż ociekające wodą włosy. Skierował swoje kroki w stronę pokoju z komputerem, w którym, jak się spodziewał, przebywała jego dziewczyna. Celty siedziała, "patrząc" w ekran małego, mobilnego telewizorka. Trzęsła się nieco, nie wiadomo czy w niemym śmiechu czy raczej w niemym przerażeniu.
- Znowu to robisz, Celty~? - Westchnął lekarz. Nie gniewał się i nie zwracał się do niej z wyrzutem. Jedynie miał wyrzuty sumienia, że to robią.
- "Ale Shinra! On znów to zrobił. Tym razem Shizuo jest przytomny, a do tego stracił pamięć, więc co się stanie jeśli Izaya nie obudzi się w porę???"
- Boisz się tego~? - Zapytał doktorek, robiąc zdziwioną minę. Zaraz jednak uśmiechnął się wesoło. - To takie słodkie, Celty~! - Zawołał i rzucił się, by ją uściskać. Ona jednak szybko powstrzymała go jednym strzałem z cienia.
- "Shinra, sądzisz, że on to robi na poważnie?" - Podstawiła mu wyświetlacz pod nos.
     Okularnik wzruszył związanymi ramionami, znów przywołując na twarz wyraz zdziwienia.
- Kto wie, Celty~... - Popatrzył na ekran mobilnego telewizorka, przyglądając się obrazowi do góry nogami. Widać było na nim bardzo swojski i wręcz nierealny obraz: śpiących razem Shizuo i Izayę. - Może rzeczywiście on tylko udaje. A może i coś z tego będzie~... - Mruknął, próbując oswobodzić się z cienistych więzów.

Shizuo:

     Po kilku godzinach solidnego, regenerującego snu, blondyn powoli podniósł wciąż zmęczone powieki. Zamrugał parokrotnie i zaciągnął się głęboko dziwnie chłodnym powietrzem. Przeanalizował swoje położenie. Spał, wciąż w nieznanym mu miejscu. Nadal nic nie pamiętał, poza wydarzeniami tego dnia. Pamiętał tylko doktora zakrawającego na psychopatę, swoje nikłe wiadomości o jakiejś kobiecie bez głowy imieniem Celty i tego bruneta, który mimo nadzwyczajnej cierpliwości, uprzejmego zachowania i opiekowania się nim, wciąż wzbudzał w nim jakieś mieszane emocje. Pamiętał też, że jest aktualnie uziemiony z powodu wypadku samochodowego i muszą mu się zrosnąć kości nim zacznie odkrywać swoją przeszłość. Do tego czasu musi się zadowolić opowieściami swoich przyjaciół, których właściwie, jak by to powiedzieć...? Nie znał. Przez daremne wysilanie mózgu, a może jako skutek uboczny amnezji, dostał gorączki i ogółem czuł się paskudnie. Cały czas czuł niemiłosierne gorąco. Nawet teraz. Chociaż... Z drugiej strony... DOSŁOWNIE z drugiej strony, było mu goręcej i zdążył się spocić bardziej niż w każdym innym miejscu. Był czymś przykryty. A może raczej, coś obok niego leżało. COŚ go obejmowało. I tym CZYMŚ na pewno był człowiek.
     Shizuś odwrócił głowę w stronę owego CZEGOŚ. Jego twarz znalazła się o kilka centymetrów od spokojnej twarzy opiekującego się nim bruneta.
     CO on tu robi?! Nie powinien przypadkiem znajdować się w swoim łóżku, pokoju, albo nawet domu??? GDZIEKOLWIEK indziej??? Dlaczego położył się obok mnie? Sądził, że się nie obudzę, czy może zrobił to z przyzwyczajenia??? Czy to możliwe, że dotąd spaliśmy razem...? Ale to oznaczałoby... Że... Ja... I on... Przecież to chyba nienormalne??! Chore, nienaturalne, zbrodnia przeciw naturze?!! Jestem kimś takim?! Czy to możliwe...? Muszę wiedzieć. Już, teraz! Nie, moment, nie mogę przecież ot, tak go obudzić. A jeśli nie powie mi prawdy? Może jeśli spróbuję udawać że śpię, powie, co dzieje się tak naprawdę? A może po jego zachowaniu poznam, jak odnosił się do mnie wcześniej? Tak, to dobry pomysł. Niech ta wesz po prostu... Wesz? Moment... Skąd taka nazwa? Nieważne. Teraz najważniejsze, to dowiedzieć się, co się dzieje. Jeśli obudzi się i zauważy, że nie śpię, to nic z tego planu nie wyniknie.
     Heiwajima odwrócił głowę i zamknął oczy, starając się uspokoić oddech. Starał się, choć nie za bardzo mu się to udawało. Za każdym razem, gdy tylko względnie się wyciszył, skupiał się na cieple swojego prawego boku i wyobrażał śpiącego obok niego Izayę. Zaczynał rozmyślać nad tym, od jak dawna mogą być razem i co oznaczałby fakt, że są razem. Czy się całowali? Czy już robili „to”, co robi każda normalna para? Niby jak?! I kto w tym związku byłby chłopakiem, a kto spełniałby rolę dziewczyny? Bo chyba, gdyby jego przypuszczenia okazały się prawdą, jeśli rzeczywiście przed utratą wspomnień był... nienormalny... To przynajmniej grał rolę chłopaka, prawda??? Przecież brunet troszczył się o niego i dbał... Tak robiłaby dziewczyna, nie??? Chociaż w sumie każdy chłopak o swoją dziewczynę w tym stanie dbałby tak samo... Nie, nie, oni nie mogli być razem, prawda??! Przecież to nie było normalne, był tego pewien. – Te myśli zaprzątały jego głowę aż do czasu, gdy znów zrobiła się ociężała i obolała. Nie miał siły myśleć. Nie chciał myśleć. Chciał spokojnie odpłynąć, z daleka od rozważań na temat przyzwoitości i jego życia, którego nie pamiętał. I już dałby odpocząć swojej świadomości, gdyby nie to, że nagle ciepłe ciało obok niego się poruszyło. Brunet przestał go tulić, zabrał ręce. Przeciągnął się. Shizuo automatycznie się rozluźnił. Orihara usiadł, odetchnął, odgarnął mu grzywkę z czoła i wstał. Shizuś zadrżał, czując dotyk swojego opiekuna. To było tylko przyjacielskie, czy może wcale się nie mylił...?
- Shizu-chan~! Śpisz jeszcze~? - Szepnął cicho brunet.
- ... – Shizuo nie odezwał się ani słowem.
- Szkoda~! – Westchnął Izaya. Dało się słyszeć brzęknięcie szklanki i plusk nalewanej wody. Heiwajima właśnie uświadomił sobie, że znów musi do toalety. – Shizu-chan, mógłbyś w końcu coś zrobić~.. Pobawilibyśmy się~... – Niemal zanucił. – Ale nie chcesz to nie~! Poczekam aż się obudzisz~... – Dało się słyszeć, jak usiadł na fotelu. Po chwili po pokoju roznosił się tylko dźwięk stukania w klawiaturę.
     Blondyn starał się nie ruszać, rozluźnić mięśnie i oddychać głęboko, jakby spał. Jednak jakoś mu się to nie udawało. Znów się denerwował. Bolała go głowa, jakby ktoś walił w nią śrubokrętem od środka. Do tego wciąż widział „chore” sceny tego, jak mogło wyglądać jego życie. I, o dziwo, coraz bardziej mu się to podobało. Jednak to było tak sprzeczne z jego poczuciem „normalności”, że wszystkie jego nastroje sprowadzały się do czegoś w rodzaju walki z samym sobą. W końcu nie wytrzymał. Ból i myśli, które rozsadzały jego głowę, przeciążyły jego opanowanie. Zacisnął dłonie w pięści. Po chwili zacisnął też powieki i wykrzywił twarz w grymasie ukazującym czystą wściekłość. Po prostu nie mógł się powstrzymać. Był wściekły i nie kontrolował tego. Chciał coś rozwalić. Byle co. Nie przeszkadzało mu nawet, że wciąż regenerujące się kości protestują, wysyłając impulsy bólu do głowy, co, nawiasem mówiąc, tylko potęgowało jego wściekłość.
- Shizu-chan~?! – W głosie bruneta dało się słyszeć zarówno radość jak i niepokój. – Co jest? Przypomina ci się coś~?
     Shizuś w nagłym odruchu warknął, głośno i wściekle, wyrażając w tym cały swój nastrój. Zabrzmiało to dość... Zwierzęco. Dziwne. Miał nadzieję, że przynajmniej dzięki temu Izaya się nie zbliży.
- Shizu-chan...? – Orihara jednak podszedł. Położył zewnętrzną stronę dłoni na jego czole, sprawdzając temperaturę. – Masz koszmar? – Zapytał z troską, ale i jakąś ledwo wyczuwalną nutką zawodu w głosie. A może to tylko złudzenie? Shizuś i tak nie odpowiedział. – Oy, Shizu-chan! – Potrząsnął nim. – Obudź się!!! No, wstawaj!
     Blondyn otworzył oczy, przypatrując się Izayi niepewnie. Zdenerwowanie zaczęło z niego ulatywać. Czuł jakby nagłe otworzenie oczu i odsunięcie się od przestrzeni wyłącznie swojego umysłu sprawiło, że zamiast dzikiej bestii staje się znów sobą. Nie rozumiał tego, co się przed chwilą stało. Skąd wziął w sobie tyle złości???
     Nie chciał, żeby Orihara znajdował się teraz koło niego. Nie, kiedy miał tyle do przemyślenia w związku z nim i ze sobą. Musiał dokładnie przemyśleć, jakim człowiekiem mógł być wcześniej. Z drugiej strony gdyby go wygonił byłoby tam jakoś tak pusto i nienaturalnie...
- Co? – Zapytał blondyn tępo, wciąż utrzymując zmarszczone brwi i nieco zezłoszczony głos.
- Shizu-chan, wystraszyłeś mnie~! – Brunet zrobił zatroskaną minę. – Śniło ci się coś? Koszmar? A może coś cię boli? – Zrobił pauzę, żeby Heiwajima mógł odpowiedzieć.
- Nie. – Mruknął Shizuo, patrząc gdzieś ponad jego ramieniem. – Po co aż tak się o mnie troszczysz? – Zapytał nieufnie, tym razem patrząc mu prosto w oczy.

Izaya:

     Po co tak się o niego troszczę~? Co za głupie pytanie~! Przecież jest moją najlepszą zabawką~!
- Martwię się o ciebie, Shizu-chan. – Westchnął, nie odwracając wzroku. Najważniejsze było patrzenie prosto w oczy. Inaczej jego podopieczny by mu nie uwierzył. Izaya udał nieco zasmuconego faktem, że Shizuo nic nie pamięta i wypytuje go o tak „oczywiste” rzeczy. Świetnie się bawił.
- Dlaczego? – Shizuo wypytywał go z jakąś nadzwyczajną zawziętością, nie spuszczając z niego wzroku. – Dlaczego aż tak ci na mnie zależy? Może i jesteśmy przyjaciółmi, dobra, mogę przyjąć tę wersję. Ale masz też swoje życie, swoją rodzinę czy coś takiego, a wciąż przesiadujesz przy mnie! Jak to wyjaśnisz??? – Wzrokiem niemal przewiercał go na wylot.
- Shizu-chan... – Izaya zrobił coś pomiędzy zszokowaną a niedowierzającą miną. Musiał powstrzymywać się przed parsknięciem śmiechem. Kto by pomyślał, że manipulowanie jego zabawką za pomocą rozmowy może być równie zabawne, co wkurzanie go i uciekanie przed nim~! Ach, Shizu-chan, jesteś naprawdę fascynującym potworem~!!! Nawet po stracie pamięci znów zaczynasz być sobą~! – Nie mów mi, że... – Powiedział, ledwo poruszając ustami. Odwrócił wzrok gdzieś na ścianę obok i zagryzł wargę. Zadrżała lekko, ale nie od tłumionych emocji tylko z tłumionego śmiechu. Niemniej efekt wywołał ten sam. Wyglądał, jakby miał się rozpłakać. Jednak po krótkiej chwili odetchnął, „ogarnął się” i wbił wzrok w ścianę koło głowy blondyna, wciąż unikając jego wzroku. – No tak, zapomniałem. – Mruknął nieco beznamiętnie. – Nieważne. Ja po prostu... Zawsze się tobą opiekowałem. Tak jakoś. – Nie zaszkodzi dodać czegoś takiego. Może dzięki temu Shizu-chan będzie czuł się jakoś bardziej z nim związany? To przyspieszyłoby proces, dzięki któremu by mu zaufał. – Nie muszę stąd wychodzić, póki co. Może jak już wyzdrowiejesz i pójdziesz w swoją stronę... zapomnisz o mnie. – Dodał, niemal szepcząc. – Wtedy dam ci spokój, Shizu-chan. A teraz po prostu się martwię. – Zerknął na niego i udał, że „próbuje się uśmiechnąć”. Wzruszył ramionami.
     O czym teraz myślisz, Shizu-chan~? Jest ci przykro, że spytałeś~? Masz wyrzuty sumienia~? Zaczniesz mnie przekonywać, że nie muszę cię opuszczać, bądź też że o mnie nie zapomnisz~? Hmmm~??? To byłoby takie ludzkie~! Nie, ty musisz zrobić coś innego, prawda~? Więc, co to będzie, co~??? To takie fascynujące, Shizu-chan~!
- Izaya... – Shizuo uniósł głowę i przyglądał mu się uważnie, jakby nie wiedział, co powiedzieć. No, wysłów się wreszcie, Shizu-chan~! Czekam~! – Izaya, czy my... – Wziął głęboki wdech, a jego policzki stały się jeszcze czerwieńsze niż dotąd. Przybrały kolor w pełni dojrzałej truskawki. Ciekawe, czego mógł się aż tak wsty... – Izaya, czy my jesteśmy, znaczy byliśmy parą??? – Wystrzelił prosto z mostu.
     Odbiło ci, Shizuo??? MY, parą??? Co się kryje pod tą tlenioną blond czupryną??? Jest tam wogóle mózg?! Z drugiej strony... Hmmm, to ciekawe~... Gdyby tak było, gdybym potwierdził, zaufałbyś mi, prawda~? Gdybyśmy byli parą, miałbyś dużo pytań... Dużo wątpliwości... Mógłbym cię obserwować... Cały czas w rozterce, denerwującego się, bez wystawiania się na straty... No, chyba, że nagle by ci odbiło i chciałbyś się ze mną kochać... Uhh... Ale nie jesteś taki, prawda, Shizu-chan~? Nie, wróć, całkiem możliwe, że taki jesteś. W końcu jesteś Bestią z Ikebukuro... Czego można się po tobie spodziewać~? Nie ważne... A właściwie, ważne~!!! Ale jeśli coś ci odbije, to ja tu jestem górą~! Mam wspomnienia, wiedzę o tobie, z każdą chwilą coraz więcej~! To ja sprawuję kontrolę nad tym, jak teraz potoczy się twoje życie~! Więc dlaczego nie~? Jeśli otwiera to tyle możliwości~... Jeśli to ja będę cię kontrolował~... To może być ciekawe~!!!

Shizuo:

     Ledwo zdobył się na wypowiedzenie tego pytania głośno. Facet w jego wieku pyta innego faceta, prawdopodobnie tylko przyjaciela, czy są parą. Co za idiotyzm!!! Właściwie, nie powinien był tego mówić. Mógł jednak tylko obserwować. Ale pragnienie, żeby dowiedzieć się tego od razu zwyciężyło. Zbyt się niecierpliwił. Jakoś tak samo wyszło.
     Zerknął na Izayę, patrzącego na niego z wyraźnym zaskoczeniem. Odwrócił wzrok.
     Trzeba było nie pytać... Po cholerę mu to było?! I jak miał teraz liczyć na prawdziwą odpowiedź?! Orihara mógł zwyczajnie skłamać, a nic by się nie wydało... Shizuo i tak nie potrafił wyczuć u niego kłamstwa. Zawsze gdy postawa bruneta wydawała się szczera, podświadomie robił się podejrzliwy. Więc, gdyby powiedział, że nie to i tak...
- Skąd... – Odezwał się Orihara. – Skąd ty to... – Zająknął się, nadal patrząc na niego z niedowierzaniem.
- No bo... Ciągle tak się o mnie martwisz... No i spałeś koło mnie...
     Nagle wyraz twarzy bruneta się zmienił. Uspokoił się i uniósł kąciki ust w górę. Wciąż niepewnie, ale się uśmiechnął.
- Zauważyłeś, Shizu-chan... – Szepnął, ale dobrze go było słychać w niemal pustym pomieszczeniu. – Tak, masz rację, byliśmy ze sobą. – Skinął głową, patrząc mu uważnie prosto w oczy. Chyba oczekiwał na jakąś jego reakcję. – Myślałem, że będziesz o tym pamiętał, ale... – Zawahał się. – Teraz, kiedy nie pamiętasz... Jeśli nie chcesz... – Znów odwrócił lekko wzrok. Widać było, że trochę się skrzywił. – To twoja decyzja, Shizu-chan~... Jeśli robisz coś wbrew sobie...
- Nie. – Heiwajima odezwał się niepewnie. Poliki go piekły, stawały się niemiłosiernie gorące i znów czuł narastające brzęczenie gdzieś u podstawy czaszki. Coś w jego głowie jakby krzyczało „Słuchaj swoich przeczuć do cholery!!!”, ale on nie zwracał na to uwagi, nie w takim stanie. Nie wiedział, co powiedzieć. – Chcę żeby wszystko było jak przed wypadkiem, ale... To nie jest normalne. Znaczy się, nie obraź się, nie potrafię pogodzić się z myślą, że to coś normalnego. Muszę się przyzwyczaić... – Zamotał się. Był zmęczony. Potarł oczy. Bolały... Wszystko znów go bolało. I do tego czuł znów tę nadludzką siłę. Bał się tego, co jeszcze przed nim. Nic nie pamiętał. Z niczym nie czuł się naturalnie. Wszystko wydawało się być nie w jego stylu, choć przecież nie znał swoich wcześniejszych upodobań. Nie wiedział, co lubił jeść, nie znał swojego hobby, nie wiedział, czy ma rodzinę i nie miał pojęcia, że jest homo. O wszystkim musiał się dowiadywać od innych. To zdecydowanie sprawiało, że czuł się bezradny i zdenerwowany. Co mógł zrobić? Tylko poddać się wskazówkom, które dostał. Jeśli wcześniej był z Izayą... To może, jeśli jego życie będzie takie jak przedtem, odzyska wspomnienia???

Izaya:

- Spokojnie, Shizu-chan. – Informator usiadł na brzegu jego łóżka i delikatnie pogłaskał go po policzku. Blondyn wzdrygnął się, ale go nie odtrącił. – Możesz się przyzwyczajać, ile chcesz. Ja poczekam. – Zapewnił go.
     Shizu-chan~! Nie sądziłem, że to stanie się tak szybko~! Zaufałeś mi~!!! No, przynajmniej zaczynasz mi ufać~... Cudownie~! Ach, to dopiero będzie zabawa~! A jaki będziesz wkurzony, kiedy w końcu wróci ci pamięć~! Nie mogę się doczekać... Shizu-chan, jesteś naprawdę wspaniałym potworem... Czy może powinienem powiedzieć, wystraszonym zwierzaczkiem~? Hahahahaha~! Teraz jesteś mój, Shizu-chan~!!!
- Dzięki. – Mruknął nieco zażenowany Heiwajima, kładąc głowę z powrotem na poduszkę i zamykając oczy. – To wszystko jest dla mnie nienormalne. Nic nie rozumiem. – Westchnął cicho, jakby do siebie.
     Izaya znów przyłożył dłoń do jego czoła. Grzało jak jakiś piecyk. Trzeba przyłożyć kolejny okład... I podać mu lekarstwa, już chyba ta godzina. Każdy wspaniały plan wymaga poświęceń, czyż nie~? A to może być jedyna szansa w jego życiu, by tak dobrze poznać swoją najlepszą zabawkę~!
- Spokojnie, Shizu-chan. Pomogę ci. A teraz śpij. – Mruknął brunet, chwytając za miskę z zimną wodą i okład do zbijania gorączki. Zamoczył szmatkę, wykręcił ją i położył na czole swojego potworka. Już miał się podnieść, ale zmienił zdanie. Zawisł twarzą nad głową Shizuo, czując jego gorący, miarowy oddech na skórze. – Słodkich snów, Shizu-chan~... – Szepnął i cmoknął go w usta.
     Ciekawe, jak będziesz na to reagował, Shizu-chan~!



piątek, 21 czerwca 2013

Shizaya- God's Game 2

No hej, wiem że trochę późno, ale oto jest nowa notka :) Tak wiem prawie nikt tego nie czyta, ale dla tych nielicznych osób które czytają i komentują bardzo dziękuję~!
No to teraz zapraszam ( a no i radzę zajrzeć na końcówkę rozdziału 1 bo rozmow była urwana a to jest jej dalsza część)


- Czego rżysz mendo?
- Bo życie jest zbyt krótkie na smutki Shizu-chan~! Całe powinno być jedną wielką radością, jak nasza zabawa~! Wspaniałe i niebezpieczne, zabawne i denerwujące, takie właśnie jest życie! - Coś mnie wzięło na metafory~! Ale niech Shizu-chan się pogłowi, zastanowi, a ja będę mieć idealny moment by... zwiać.
     Wskoczyłem zwinnie na drabinkę przeciwpożarową, by po chwili pogrążyć się w ciemności nocy.  W uszach Shizusia jeszcze przez długi czas pewnie dzwonił mój perlisty śmiech. Ale ja byłem już daleko. Niczym upiór nocy, przemieszczałem się po czarnym już niebie. Skacząc z dachu na dach, pojawiając się na moment i za chwilę znikając, pozostawiałem po sobie wszystko niby tak samo, a jednak inaczej. Musiałem napawać napotykających mnie ludzi przerażeniem, ale przecież lgnęli do mnie niczym ćmy do ognia, więc musiało być we mnie coś hipnotyzującego~! Coś co ich przyciągnie, zwabi, uwięzi, a potem sprawi by zrozumieli jakimi są głupcami, jak nie doceniają życia cały czas pierdoląc a jakichś ideałach, o "walce o lepszy byt" i innych równie nieistotnych rzeczach.
     Zjechałem po jednej z rynien w dzielnicy "magazynowej" a konkretniej Hiragashi Shinagawa 8-chome. To tu mieli się spotkać wszyscy liczący się w japońskim przemycie gracze. Rozejrzałem się. Jeszcze nikogo nie było, opłacało się przyjść trochę szybciej. Mogę sobie znaleźć jakiś ciekawy punkt informacyjny i posłuchać. Może ewentualnie wtrącić się w tym lub innym momencie. Najgorsze jest jednak to, że muszę uważać. Ta dzielnica jest naprawdę nieprzyjemna. "Frakcja pięciu" na pewno będzie mieć obstawę i to sporą, jak zawsze. Dodatkowo ilość "goryli" jest wprost proporcjonalna do niebezpieczeństwa miejsca w którym się znajdują. A to jest szczególnie groźne. W końcu krwawe walki na śmierć i życie, walki na ringu ze sforą wygłodniałych psów na mocnych sterydach, trenowanych tylko jako pupilki do zabawiania widowni. Walczą najtwardsi z najtwardszych, byli gangsterzy, mafiozi, zabójcy, byli zawodowi bokserzy. Każdy kto potrafi i chce zdobyć trochę grosza w szybkim czasie. Stawki są wysokie, parę milionów jenów za walkę - na początku, ale wytrawni zawodnicy dochodzą do miliardów za jedną walkę. Jak rosyjska ruletka~! Wygrasz, zgarniasz całą pulę, przegrasz, masz pogrzeb na koszt firmy. Yakuza to ma chwytliwe hasła, prawda~? Nie no kocham tę ich bezpośredniość i czarny humor. Chciałbym poznać gościa który taki slogan wymyślił. Oczywiście gdyby jeszcze żył. Zapewne zastanawiacie się, czemu zacząłem od przemytu i przez nielegalne walki doszedłem do najgroźniejszej mafii w Japonii. Otóż~! Może jeszcze tego nie wiecie, ale jeśli w grę wchodzi kasa i nielegalna rozrywka to Yakuza jest królem w organizowaniu tego typu widowisk. Oczywiście już na wejściu za taką walkę płaci się kilkaset tysięcy jenów, na te lepsze nawet więcej, potem po odliczeniu lwiego procentu na pośredników, szefów i oczywiście ekipę sprzątającą (No bo który wielki i wspaniały pobrudzi sobie rączki krwią? Oczywiście żaden - od tego jest cały szereg ludzi.) To co zostaje idzie na "gażę" dla wygranego. A no i oczywiście są jeszcze zakłady, przecież to najfajniejsza część tej zabawy, no może poza oglądaniem jak się piorą po mordach i walą gdzie popadnie. Mówiłem sport bez reguł~! Tu nie ma chwytów poniżej pasa, bo tego pasa zwyczajnie nie ma. W sumie to jak by tak Shizu-chana wkręcić w taką walkę~? Nie, pewnie wybiłby wszystkich, i przeciwnika i organizatorów i widownię i pewnie nawet policję która łaskawie by się tu pofatygowała by zobaczyć kto puszcza z dymem magazyn.
Schowałem się gdzieś. Jak ninja, byłem wszędzie a jednocześnie nigdzie. Cień w czystej postaci. To szeleściłem w koronie drzewa niczym listek, to znów chowałem się na dachu magazynu, potem w kontenerze gdzieś jeszcze bliżej portu. Jednym słowem nie mogłem sobie wybrać miejsca. To nie tak, że mi nie odpowiadały, po prostu one nie były dość dobre. Chcę mieć rzetelne i sprawdzone informacje, a żaden z tej piątki kolegów nie sypnie. Może i istnieją wewnętrzne spory, ale oni nie są aż tak głupi by nie wiedzieć, że każdy dobry detektyw po nitce dotrze do kłębka. Tak jak ja ze strzępków informacji tworzyłem klarowną całość, tak oni wsypując jednego wydawali pośrednio samych siebie. Mógłbym przekonać ochroniarzy, ale no bez jaj, oni nie słuchają tych rozmów. Poza tym często im większe mięśnie tym mniejszy mózg. Wystarczy popatrzeć na mnie, nie jestem kulturystą, mimo że wysportowany jestem. A teraz porównajmy mój wspaniały genialny i wielki mózg z mózgiem, przepraszam, pseudo protoplastą móżdżku malutkiej ameby jaką posiada przykładowy goryl pan G (G jak goryl albo głupek - pan X brzmi zbyt szpanersko by dać im ten zaszczyt). No i kto jest mądrzejszy? No właśnie~!
     W końcu udało mi się znaleźć przytulną kryjóweczkę w pobliskiej opuszczonej wieżyczce. Świetny widok na port i magazyny, poza  tym na wielki parking. Najwyższe miejsce w okolicy, więc nikt mnie nie zauważy, a do tego założyłem system kamer i głośników były mieć idealny podgląd na sytuację. Na całym terenie zamontowałem podsłuchy i kamerki,  żeby wszystko dokładniej widzieć. Tak, znam się dobrze na komputerach, a jak inaczej zdobyłbym tyle nielegalnych, ale jakże pomocnych danych? Co prawda maszyny mnie nie interesowały, są jeszcze bardziej logiczne i przewidywalne niż ludzie. Nawet gorsze od nich, maszynę łatwiej zaprogramować. Ale w sumie wyłączając kilka ciekawych przypadków można stwierdzić, że ludzie i maszyny tak bardzo się nie różnią. Ludzie myślą dzięki impulsom elektrycznym w mózgu, komputery też działają dzięki elektryczności. Ale jak by tak pomyśleć, wszystko o czym myślimy, jacy jesteśmy, to po prostu kilka odpowiednio dobranych kombinacji kodów. Ach jakże prosto jest "hackować" takiego człowieka~! Wcisnąć parę guziczków, zamieszać parę razy w jego światopoglądzie, zachwiać trochę samooceną i proszę, piękny przeprogramowany samobójca~!
- Kurde, było się nie spotykać w tak badziewnym miejscu, gliny nas namierzą.
- Nawet jeśli, to co? Mamy forsę, mamy wpływy, mamy plecy, co nam mogą zrobić?
- Zauważ, mamy też siłę, możemy im wklepać jak będą chętni do bójki. - Ziewnąłem. Czekam na interesy, a nie przekomarzanki.
- Ty mi lepiej nie podskakuj, po twoim ostatnim "genialnym" planie miałem niemałe kłopoty z glinami.
- Oi tam, jedna fabryka, to przecież nic wielkiego, masz ich z piętnaście. A zawiesili działalność tylko na tydzień. Poza tym nie płaciłeś żadnych kar.
- Ale wiesz ile musiałem się nadzwonić i nazałatwiać, bo ktoś nie dopilnował dokładnie ładunku, a inny ktoś niedokładnie zabezpieczył miejsce transferu? Wiecie że mogłem stracić grube miliony?!
- Ty to znowu taki święty, a kto odstawił fuszerkę przy organizacji statku do przemytu?
- Nie odwracaj kota ogonem, ty też miałeś w tym swój udział.
- Akurat. Chcesz żebym zamknął interes, bo dzięki temu rozszerzysz wpływy, a w konsekwencji będziesz dążył do wyłączności!!!
     A to złe dla gospodarki~! Choć jakby jakiś mafiozo się nad tym zastanawiał... Niemniej jednak, w Japonii znaczna część budżetu państwa z sektora usług to są to pieniądze od różnego rodzaju wątpliwego pochodzenia firm, więc może jednak się przejmują interesem państwa. - Ziewnąłem. - Jacy z nich patrioci~! - Westchnąłem, z uśmiechem przysłuchując się dalszej rozmowie.
- Dobra, skończcie te bezpodstawne insynuacje. - Na "szachownicę" wszedł nowy pionek. Wybuchnąłem śmiechem. Yūrei yoru wysłali swojego przedstawiciela. W sumie to całkiem dobra strategia. Załatwiają przemyt, zdobywają informacje i jeszcze dostają za to sporo kasy. Może sam też powinienem spróbować~? W końcu mam kilku "znajomych" na morzach i oceanach świata. Nie ograniczam się tylko do Tokio. Cóż był by ze mnie za bóg gdybym zostawił resztę ludzkości w spokoju, a "zajmował się" tylko Tokijczykami lub tylko Japończykami. Jako bóg muszę być zwierzchnikiem wszystkich ludzi. - Załatwiajcie to szybko i zmywamy się stąd, może i to miejsce jest bezpieczne i obstawione przez naszych ludzi, ale zawsze może się ktoś pojawić. Ponoć ten gnojek Orihara bierze się za przemyt. Lepiej uważać. - Oi, oi, oi, biedny człowieku chyba zdarzy ci się nieprzyjemny wypadek co~? Trafisz do szpitala z poważnymi ranami, och ten twój brak szczęścia. W tym przypadku nawet taki bóg jak ja nie może nic poradzić~!
- Torazo-sama, nie ma się czym przejmować, tym razem nawet on nic nie może wiedzieć o tym spotkaniu.
     Założymy się~? Torazo, muszę zapamiętać by sprawdzić w jak opłakanym stanie znajdą go ludzie po jego niefortunnym wypadku.
- Lepiej dmuchać na zimne Isobe-san, a teraz do rzeczy. - No tak, za szybko gasi kolesia, a mógł coś ciekawego wygadać. Ludzie ogólnie bardzo dużo mówią, wystarczy ich posłuchać. Kochają wręcz gadać, kochają być słuchani i za to ja ich kocham. Bo sami podają mi wszystkie informacje, wystarczy ich tylko odpowiednio do tego namówić, jakoś skłonić i powiedzą wiele rzeczy. Choć oczywiście zdarzają się wyjątki. I to jest niezwykłe w ludziach, jakkolwiek nie starałbym się ich zrozumieć zawsze znajdzie się ktoś inny. Ktoś kto wychodzi poza kanon jak mój kochany Shizu-chan~! Ale teraz do rzeczy, mam tu zadanie do wykonania, nie powinienem zajmować się w takich chwilach moją zabaweczką. Ona przeciez całkiem dobrze radzi sobie sama i gardzi moją pomocą, a nawet nie wie ile cennych mysli mi wypełnia. Tak Shizu-chan, a teraz do rzeczy. Przemyt, drogą morską do Japonii przybyły ogromne ilości, ach no właśnie co oni tam takiego ciekawego mają? W Japonii przemyca się wiele rzeczy, niektóre przybywają tu z polecenia polityków, mimo że ich rozpowszechnianie i sprowadzanie jest surowo zakazane przez prawo, które przecież oni sami ustanowili. Może chcą osiągnąć monopol i zachwiać zasadami wolnego rynku, a może po prostu chcą uszczknąć coś z gałęzi fortuny? No oczywiście mogą również planować przewrót w kraju i przejęcie władzy, jednak to chyba nie jest możliwe przy Japońskim społeczeństwie. Jest zbyt zdyscyplinowane i jednocześnie skorumpowane, biurokracja się szerzy, łapówki są na porządku dziennym, a mimo to Japonia to kraj mlekiem i miodem a raczej sake i ootoro płynący~! Nikt nie widzi zepsucia Japońskich elit. I właśnie dlatego potrzebny jest bóg, taki jak ja~! Ktoś, kto zmieni ten świat, zrozumie mechanizmy jakimi działa, zrozumie ludzi w nim żyjących i zacznie sądzić, zaprowadzajac względny porządek. Nie da się tego zmienić walką zbrojną w zorganizowanej armii, tak naprawdę trzeba tak pokierować ludźmi, by robili to czego chcesz, tylko w taki sposób można wygrać. Rozkazywać im jak pionkom, ustawiać tak jak się chce, bez ich wiedzy, bez współczucia, bez litości dla słabych. Tak powinno się sądzić. Tak będzie się działo, gdy nastąpi czas nowego boga Orihary Izayi.
- Na kogo my w sumie jeszcze czekamy?
- Na odbiorcę, miał się pojawić z małym opóźnieniem, a ja pomyślałem że to idealna okazja do reorganizacji "frakcji pięciu". - Ach, przewrót, no tak. I tak co chwilę dochodzi do jakichś bójek i walk o władzę, ale tym razem to mnie zaskoczyli. Chcecie się dogadać, załatwić to pokojowo i polubownie~? To działa tylko na japoński system sprawiedliwości, w świecie w którym żyjecie nie ma niczego takiego jak przyjaźń, każdy okaże się wrogiem, chyba że należy do tych "przykładnych japońskich obywateli". Milczących, głuchych i ślepych ludzi, którzy nawet już nie dostrzegają wspaniałej gry naokoło nich. Tak, to miasto jest planszą a wszyscy pionkami, jednak istnieją tam przecież również przeszkody, ściany i karty, bonusy i utrudnienia. To jest gra bez zasad, jedna karta może przeważyć w starciu z brutalną siłą armii pionków. Wystarczy tylko jedna karta, jedna informacja, aby ich sobie na chwilę podporządkować. Ale już niedługo, jeszcze tylko trochę, a wszystkie pionki ułożą się na miejscu i moja gra wreszcie się rozpocznie. Wciągnę w nią wszystkich, całe miasto na mojej gigantycznej szachownicy, czy to nie cudowne~?


środa, 19 czerwca 2013

Poskromić bestię - rozdział 7

Witajcie~!
Zacznę może od ogłoszeń~... Wiem, a raczej wiemy, przedwczoraj miała się pojawić niespodzianka, tak, racja~... Przepraszam w imieniu nas obu, choć to raczej moja wina~... Po prostu niespodzianka nadal się pisze~! :c Nie mogłyśmy dojść do ładu z akcją, w połowie zabrakło wena i jest co jest~... Już zbliża się do końca, choć zaczynam być nastawiona do tego tak pesymistycznie jak tylko się da. Ale nie zwracajcie uwagi na moje humorki, po prostu zbliża się koniec roku i atmosfera przytłacza~...
A teraz już co do weselszych spraw~!
Cieszę się, że poprzedni rozdział nie okazał się aż takim naśladownictwem jak myślałam~! (Nawet jeśli to rzeczywiście wygląda na ściąganie fabuły z Shizayi~...) Przepraszam za straszenie was, widzicie, jak mam zły humor to potrafię wszystko wyolbrzymiać~... Nie panuję nad tym. X3"
Co do tego, że Shizuś pamięta jedynie Celty~... Hmmm, w moich opowiadaniach postacie żyją własnym życiem, chodzą własnymi drogami jak koty, a ja to tylko spisuję~... Jednak wszystko ma jakiś głębszy sens jak się przyjrzeć, więc i powodów, dla których Shizuś pamięta Celty nie powinno zabraknąć~! (Mam nadzieję~... X3)
Jeszcze raz przepraszam za opóźnienia, no i za to, że nie odpisuję na późniejsze komentarze~... Jestem chyba pierwszym szczeniakiem cierpiącym na chroniczny brak czasu. X3""

No dobrze, ja tu szczekam i skamlę, a na was czeka nowy rozdział~! ;3
Enjoy~!




     Izaya położył świeżo schłodzony okład na czole blondyna. Robił to już chyba setny raz, odkąd wyszedł Shinra. A minęło dopiero nieco ponad godzinę czasu.
     Chwilę później poraz kolejny zadzwonił telefon. Brunet rzucił krótkie spojrzenie na Shizusia i wyszedł z pokoju. Amnezja tego drugiego stanowiła teraz więcej kłopotu niż zabawy. Informator starał się ukryć swoją prawdziwą tożsamość, nakładając na siebie jedną ze swoich masek, ale to nie było takie proste podczas pracy.
- Moshi, moshi, Ryuu-chan~? – Niemal zanucił do telefonu.
- Z kim rozmawiam? – Rozległ się słodki głosik po drugiej stronie łącza. No tak, dziewczyna zawsze była na tyle inteligentna by nie mówić od razu do kogo dzwoni. Choć taka wprawa była normalna, skoro była córką narkotykowego magnata i całe życie musiała stwarzać pozory zwykłej, grzecznej dziewczynki.
- Tu Orihara. – Izaya uśmiechnął się do siebie. – Masz do mnie jakąś sprawę, Ryuu-chan~?
- Możesz jakoś potwierdzić, że jesteś Orihara-sama? – Zapytała nadal tonem słodkiej dziewczynki.
     Informator westchnął, ale nie przestał się uśmiechać.
- Wczoraj ktoś widział cię na randce z synem Kato. Powinnaś bardziej uważać, wczoraj widział cię mój człowiek, a kto wie, kto może się o tym dowiedzieć następnym razem~?
- Zapamiętam. – Słodki głosik gdzieś zniknął. „Dziewczynka” nagle jakby stała się o kilkanaście lat starsza. – A teraz, Orihara-sama, czy możesz mnie zapewnić, że jesteś na bezpiecznej linii?
     Izaya parsknął niepohamowanym śmiechem.
- Oczywiście, Ryuu-chan, ja zawsze jestem na bezpiecznej linii~! A teraz mów, mam mało czasu. – Zerknął na drzwi, za którymi znajdował się półprzytomny Shizuś. Na pewno już nagrzał mu się okład. I trzeba by zmienić wodę.
- Potrzebuję przykrywki. – Westchnęła. – Dobrze wiem, że ktoś mnie wczoraj widział. Nie ma dowodów, ale ja nie mam alibi. Orihara-sama, ojciec bardzo pana szanuje, więc jeśli mógłby pan powiedzieć, że w tym czasie byłam u pana...
- I co niby robiliśmy~? – Brunet czuł, że wspaniale się bawi. Dziewczyny potrafiły być takie naiwne, kiedy tylko tego chciały~... Choć niektóre wpadały w taki stan naprawdę rzadko,  w końcu każdy człowiek jest inny, prawda~?
- No... – Córka magnata narkotykowego zająknęła się. – A nie mógłby pan czegoś wymyślić? – Spytała nieśmiało.
- Hmmm~... Więc, powiedzmy, że są dwie opcje~! – Tak, zaczynała się świetna zabawa. Najważniejsze jednak było zaproponowanie później alternatywnego rozwiązania, przecież nie chciał stracić tak ważnej wtyczki w świecie dealerów. – Pierwsza, przyszłaś do mnie w interesach~! Twój ojciec od razu zacznie podejrzewać, że coś przeciw niemu knujesz, przecież wiesz~! Druga opcja, przyszłaś do mnie prywatnie~... Prywatnie, oznaczałoby to, że się znamy i rozmawiamy o prywatnych sprawach. I ta opcja jest dla ciebie jeszcze gorsza~! – Zawołał radośnie. – Twój ojciec zacząłby podejrzewać, że się spotykamy, przecież wiesz jaki jest~! A moi wrogowie, gdyby tylko o tym usłyszeli, chcieliby cię zapytać o kilka spraw~. Ciekawe, ile stopni tortur byś wytrzymała, zanim wyśpiewałabyś tajemnice swoje, swojego ojca i te nieliczne fakty o mnie, które znasz~? – Wiedział, że jeszcze nie posunął się za daleko. Ryuu miała bardzo mocne nerwy, nawet jeśli wyglądała na słabą, drobną blondynkę, która ledwo osiągnęła pełnoletniość. – A potem już nie mielibyście życia wśród swoich, zatem czekałaby was pewna śmierć. Z powodu głupiej, niepewnej randki~? Nie mieszam się do takich spraw bezpośrednio~... – Przyszedł czas na przejście do sedna. - Mogę ci za to przedstawić bardzo miłą dziewczynę, która z chęcią opowie o wspaniałej imprezie, na której oczywiście się pojawiłaś~! Co ty na to~?
     W słuchawce coś zaszumiało. Blondynka najwyraźniej właśnie wypuściła długo wstrzymywany oddech. Informator mógłby przysiąc, że ma łzy w oczach i najchętniej wykrzyczałaby, że mógł powiedzieć wcześniej. Ach, ludzie byli tacy przewidywalni~... I właśnie dlatego ich prowokował. To było naprawdę odprężające zajęcie. Chociaż ten okład Shizusia... Przecież nie chciał, żeby mózg zaczął mu się przegrzewać, prawda?
- Jest godna zaufania? Nie chcę wpaść w kłopoty, Orihara-sama.
- I właśnie dlatego dzwonisz do mnie~! Oczywiście, że jest godna zaufania. Tylko wiesz, oczywiście ma to swoją cenę~...
- Zapłacę jak chcesz. Jak zawsze, prawda? – Widać ulga zwyciężyła nad rozdrażnieniem. Niesamowite, gdyby naprawdę była zwykłą dziewczynką nie potrafiłaby nad sobą tak szybko zapanować.
- Twojemu bratu zdarzyło się zapaść w śpiączkę, a potem obudzić się z amnezją, prawda~? – Zapytał spokojnie, nie okazując jak bardzo zależy mu na tej informacji. Naprawdę cieszył się, że akurat ona, spośród kilkudziesięciu otrzymanych dziś telefonów, mogła mu się przydać.
- Tak, zgadza się. – Zaciekawiła się.
- Jak dokładnie się zmienił~? Jego charakter uległ przemianie, czy zachowywał się tak samo bez wyraźnych podstaw~? No i jak dokładnie przebiegł proces powracania pamięci~? – Brzmiało to jak pytania podczas przyjacielskiej pogawędki, choć na pewno takowymi nie były.
- Hmmm... To bardzo dokładne pytania, Orihara-sama. – Mógłby przysiąc, że Ryuu się uśmiechała. Możliwe, że się rozczuliła, a przynajmniej tak to brzmiało... – Jak się zmienił... To była przemiana z wściekłego na cały świat faceta w zagubionego w świecie chłopca. Chciał informacji o sobie, chciał wiedzieć kim jest, kim ja jestem i dlaczego tak o niego dbam. Byłam pierwszą osobą której zaufał w tym stanie, dlatego wszystkie późniejsze decyzje były podejmowane z moją pomocą. Stanowiłam dla niego przenośny bank pamięci. Aa, no tak, dość o mnie. Jego charakter stracił podstawy o których by pamiętał, dlatego zachowanie uległo znacznej przemianie. Wie pan, zagubiony, niewinny, taki trochę nieporadny... Pytaliśmy najlepszych znanych nam psychologów i okazało się, że tak jest właściwie niemal w każdym przypadku. – Westchnęła ciężko. – Niestety pamięć wróciła dość szybko. Nagle wrócił do domu odmieniony i był tym samym buntownikiem, którego znałam. Zarzekał się, że nic z tego okresu nie pamięta, choć ja po prostu widzę, że o niczym nie zapomniał. Zachowuje się niemal tak samo jak wcześniej, chociaż te wydarzenia miały na niego wpływ. Jednak ponoć w części przypadków ludzie nie pamiętają co się z nimi działo. Czy to wyczerpujące informacje dla pana, Orihara-sama? Wystarczyło zapytać jakiegoś psychologa-specjalistę, wie pan? – Ta dziewczyna była naprawdę niesamowita. Wcale się go nie bała i traktowała nawet nieco jakby partnera w interesach, choć dużo mniej formalnie. Izaya jeszcze nigdy nie dał jej bezpośrednio powodu do bania się go, za to ona z wielką chęcią przekazywała mu każdą informację, która mogła mu pomóc. Jeden z ciekawszych przypadków wrażliwej i skrytej dziewczyny w przestępczym świecie. W końcu takie przypadki nie zdarzały się często... Normalnie takie osoby powinny ulegać presji i do końca życia musieć leczyć się z depresji. Informator obiecał sobie, że jeszcze raz przeanalizuje jej życiorys, gdy tylko będzie miał wolną chwilę.
- Wolę informacje z pierwszej ręki. – Wyjaśnił życzliwie. – Przyślę do ciebie tę dziewczynę, która ma dać ci alibi. Wystarczy ci, jeśli będzie za trzy godziny? – Zmienił temat. Zyskał informacje, sprawa była już praktycznie zakończona.
- Za cztery, idę do fryzjera.
- Za cztery godziny u ciebie. – Rozłączył się.
     Teraz zostało tylko podesłać do niej Mai Inoue i po sprawie... Mai powinny wystarczyć 2 godziny na zapoznanie się z potrzebnymi faktami o Ryuu i zapamiętanie ich. Potem mogą się śmiało zaprzyjaźnić. To już nie była jego sprawa, jego sprawą była teraz zmiana okładu blondynowi i nalanie zimnej wody do miski. Poza tym przyszedł czas na lekarstwo... Kto by pomyślał, że opieka nad nieprzytomnym Shizusiem jest o tyle razy lepsza od opiekowania się nim, gdy jest półprzytomny? Dobrze jednak, że teraz Izaya wiedział, jak może się bawić swoją zabawką. Informacje od Ryuu były jak instrukcja obsługi. Wystarczyło zyskać zaufanie Heiwajimy, a wówczas blondyn zacząłby mu wierzyć w większości spraw, tak jak uwierzył w „przyjaciół”, którymi ponoć mieli być. Hahaha, Shizu-chan, który mu ufa~! Nadal będzie taki nieprzewidywalny, czy może okaże się, że da się go łatwiej rozszyfrować~? I co zrobi jego zabaweczka, gdy już przypomni sobie, kim jest~? Będzie miał pustkę w pamięci, czy może rozwali połowę swojego miasta w swoim dzikim szale~? Shizu-chan, czym mnie jeszcze zaskoczysz~???
     Izaya w wyśmienitym humorze, tanecznym krokiem wrócił do pokoju swojej chorowitej bestii.

Shizuo:

     Brunet wszedł do pokoju zupełnie odmieniony. Zamiast zmęczenia czy znudzenia, okazywał pełne zadowolenie. Na jego ustach błądził jakby niebezpieczny uśmiech. Gdyby Shizuś miał jakiś wybór i przede wszystkim swoje wspomnienia, nie przebywałby tu ani chwili dłużej. Jednak teraz był jak przyśrubowany do łóżka. Kręciło mu się w głowie, robiło ciemno przed oczami, było na przemian gorąco i zimno i nawet nie mógł niczego chwycić, bo ogarnął go całkowity bezwład rąk. Jednym słowem, było mu niedobrze. Czuł się źle. Potwornie. I jakby tego było mało, musiał do toalety.
- Izaya. – Mruknął cicho przez wysuszone gardło, dokładnie w chwili, gdy brunet podszedł zmienić mu okład.
- Tak, Shizu-chan~? Potrzebujesz czegoś~?
- Toaleta. – Warknął blondyn. Naprawdę głupio czuł się z tym, że musi kogoś prosić o coś takiego. Ale nie miał praktycznie żadnego wyboru, więc co miał zrobić???
- Dobrze, Shizu-chan~! – Izaya uśmiechał się teraz jakoś tak... Nieprzyzwoicie. A może to był tylko jego wymysł? W końcu miał gorączkę, mógł widzieć rzeczy których nie ma, prawda? To tylko zbieg okoliczności, że facet co do którego ma złe przeczucia został z nim, przykutym do łóżka, sam na sam i uśmiecha się w ten sposób. Nie, to niemożliwe, żeby brunet był zły... Więc skąd to ciągłe przekonanie???
     Orihara bez żadnego skrępowania ściągnął z Shizusia bieliznę. Co ten facet sobie wyobrażał? Skąd Heiwajima miał to wiedzieć? Dlaczego w ogóle mu pomagał? A może to była jego praca? Skąd przeczucie, że blondyn tak strasznie się myli? Ałłł, znowu głowa... Było tak gorąco... O czym on właściwie myślał, przecież to nie przyniosło skutku jeszcze ani razu. Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi...
- Już? – Z zamyślenia wyrwał go głos jego obecnego „opiekuna”.
- Mhm. – Mruknął Shizuś. Dobrze, że już i tak był czerwony przez tę temperaturę. Kto wie, może jeszcze zacząłby się rumienić dlatego, że dotyka go drugi facet? To w jakiś sposób wydawało mu się chore. Dlaczego niby dotyk bruneta miałby tak na niego działać? Chyba nie byli... parą... co nie? Nie był kimś takim? Przecież to nienormalne...
- Shizu-chan, chcesz pić?
     Skinął głową. Ledwo. Miał już tylko ochotę odpłynąć.
     Izaya podał mu picie razem z lekarstwem od Shinry. Uniósł go delikatnie, choć nie bez wysiłku i przytknął szklankę do ust, każąc wypić do końca. Heiwajima posłusznie wypił wszystko. Nie miał zielonego pojęcia, jak zdziwiony był w tej chwili Orihara. Kiedyś przecież nie wypiłby nawet herbaty w kawiarni bez uprzedniego sprawdzenia, czy kelnerka niczego przy niej nie majstrowała. A teraz pił to, co informator mu podał, nawet nie upewniając się, czy to lekarstwo, czy trucizna. Zasady gry zdecydowanie się zmieniły. Ale Shizuś nie mógł mieć o tym zielonego pojęcia.
- Dzięki. – Mruknął, patrząc gdzieś jakby przez Izayę. Położył się i zamknął oczy. Odpływał.

Izaya:

     Kilka godzin później, po załatwieniu interesów i paru manipulacjach szarymi ludźmi w tym mieście, Orihara Izaya, czołowy manipulator całego Tokio i samozwańczy bóg, oglądał spokojnie twarz śpiącego Shizusia. Rozważał, czy jeśli się koło niego położy, zdoła zaraz wstać i czy coś by mu zaszkodziło, gdyby jego zabaweczka obudziła się i odkryła go koło siebie. W końcu doszedł do wniosku, że nie. To nawet byłoby ciekawe. Jak zareagowałby blondyn w tym momencie? Zwaliłby go, obudził, czy może uznał, że tak ma być? Zaczęłyby się pytania, na które brunet musiałby odpowiadać. A to stanowiłoby swojego rodzaju rozrywkę. W końcu człowiek zamknięty w czterech ścianach zaczyna się interesować bardziej tym co jest w środku niż całym światem na zewnątrz, ale wtedy też trzeba mieć coś, czym można się zająć. No i byłoby mu ciepło, bo jak dotąd w pokoju panowała obniżona temperatura. Zarażenia nie musiał się bać, Shinra dał proszki na odporność także jemu.
     Można więc uznać, że wszystkie argumenty przemawiają za. – Skwitował informator.
     Ściągnął buty, zmienił okład blondynowi, odchylił kołdrę i położył się obok, obejmując Shizusia. Nie minęła minuta, a już podróżował po krainie własnych złudnych snów.





sobota, 15 czerwca 2013

Nowy potworek - rozdział 5.

Ohayo minna~! :3
Wybaczcie proszę, że ostatnio nie miałam nawet czasu tu wejść~... Nie odpowiedziałam na komentarze, no i spóźniłam się z "Nowym potworkiem"~... Pozwólcie, że nadrobię to wszystko tu i teraz~!

Bardzo się cieszę, że nie macie nic przeciwko mojemu pomysłowi na "Poskromić bestię" i że mimo wszystko czekacie na ciąg dalszy~! :3 Wasze opinie to dla mnie naprawdę duża motywacja, dlatego dziękuję za każde słowo~. :33 Dziękuję też tym, którzy nie mówią nic, ale czytają te moje szczenięce opowiadania~. ;3 Wiem, że czasem strasznie trudno przemóc się, by coś skomentować~... Sama tak mam, niestety.

A teraz, już nie przedłużając, życzę wam miłego czytania~!
Enjoy~!

UWAGA: Historia może zawierać dość szczegółowe opisy "tych" scen. Jeśli ich nie lubisz, omiń je~!


     Izaya, Shizuo i Midori spacerowali sobie ulicą, przyglądają się różnym straganom i ludziom dookoła. Pozdrawiali ich sklepikarze i niektórzy ludzie. A dokładniej, pozdrawiali małą, już dobrze im znaną czerwonowłosą dziewczynkę, idącą w tej grupce i zajadającą ze smakiem lody czekoladowo-miętowe. Kupili je dopiero chwilę temu, więc jeszcze nie zdążyła zjeść nawet połowy gałki. Shizuś pochłaniał już jednak drugą spośród trzech gałek o smaku kawowym. Jednak z nich wszystkich najbardziej ociągał się Izaya. Bardzo dokładnie i powoli oblizywał wszystkie gałki dookoła, ssał je i mimo upału nie dbał o to, czy lody zaczną się roztapiać. Heiwajima starał się nie zwracać uwagi na poczynania bruneta i stróżki roztopionego loda skapujące na jego palce, lecz z marnym skutkiem. Tak w sumie zastanawiało go, dlaczego jego chłopak je w tak niechlujny sposób. Jeszcze nigdy dotąd tak się nie działo...
     Wszystko wydało się w momencie, gdy Izaya, porzucając dotychczasowy, dość niejednoznaczny sposób jedzenia swojego deseru (od którego Shizuś nie mógł oderwać wzroku) skupił się na swojej dłoni, oblanej stróżkami białej cieczy. Oblizał usta i ochoczo wziął się za oczyszczanie palców i całej reszty za pomocą języka. Shizuo, teraz już czepiający się wyłącznie resztek swojej samokontroli, wpatrywał się w to jak urzeczony. Dopiero gdy Orihara skończył, rzucając mu zadowolone spojrzenie spod przymrużonych powiek, ocknął się z tego transu.
     Cholera! To było tak sugestywne, że... Aaaa!!! No nie... Jak to dobrze, że mam ciasne spodnie. Nic nie widać. Uspokój się, przecież nikt nie widzi... - Rozejrzał się dookoła nieco gniewnym wzrokiem. Kilka ostrożniejszych osób odsunęło się od niego, ale nikt nie był jakoś specjalnie zdumiony, zdegustowany, czy też zmieszany. Nikt go nie wyśmiewał. - Jest ok... Muszę się tylko rozluźnić. Cholerna menda społeczna! Oczywistym było, że nie chciał słuchać jego próśb, gróźb, ani rozkazów. Jednak przynajmniej w miejscu publicznym mógłby przestać wykonywać tak perwersyjnie kojarzące się rzeczy!!!
- Shizu-chan, czy coś się stało~? - Spytał informator niewinnym głosem.
     Uważaj bo uwierzę, Izaya!
- Nie. - Uciął krótko i przyspieszył kroku.
     Tylko się uspokoić... Jeszcze tylko trochę... Jeszcze muszę się powstrzymać. Byle jak najdłużej.

     Następny poranek był nadzwyczaj spokojny. Midori spakowała się przy pomocy Izayi i dała się uścisnąć Shizusiowi na pożegnanie. Wkraczała w niepewną przyszłość, ale czuła się bezpieczna. I wiedziała, że to wszystko zawdzięcza właśnie im. Dwójce tak znajomych, a jednak nieznajomych ludzi...
- Dziękuję wam. - Powiedziała z uczuciem, wpatrując się w ich twarze. Chciała dokładnie je zapamiętać i wyryć w mózgu już na zawsze. Zbierało jej się na płacz, ale nie czuła potrzeby płakać. W końcu będą mogli zostać sami ze sobą... I żyć jak dawniej.
- Nie ma za co, mała. - Mruknął Shizuo. Nienawidził pożegnań. Uczucie, że już nigdy więcej nie spotkasz jakiejś osoby to jedno z największych nieszczęść, jakie może spotkać człowieka. Mimo to jednak wiedział, że smutek jest bezsensowny. Mała przecież będzie teraz żyła jak normalna dziewczynka, szczęśliwa w swojej małej rodzinie. - Może kiedyś się jeszcze spotkamy.
- Mi-chan~! Będzie nam cię brakowało~! - Izaya uśmiechnął się i dziewczynka odwzajemniła jego uśmiech. - Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa z nową mamą~. - Powiedział, analizując w myślach, czy to odpowiednia formuła na tego typu pożegnanie. W końcu i tak będzie obserwował jej życie, gdy tylko stanie się kimś ciekawym. A zostanie kimś takim na pewno, po jego naukach~...
- Do zobaczenia w przyszłości. - Powiedziała przez ściśnięte gardło i uściskała ich obydwu. Następnie odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia, ciągnąc za sobą jedną z dwóch swoich walizek, w które została zaopatrzona przez informatora. Odwróciła się tylko raz. Pomachała i zniknęła.
- Dziękuję, że się nią zaopiekowaliście. Mam u was ogromny dług. - Piosenkarka otarła łzę z kącika oka i uśmiechnęła się lekko. - Szczególnie u pana, Orihara-sama. Jeśli czegoś będzie pan potrzebował, niech się pan nie waha. Jeszcze raz dziękuję. - Spojrzała na obu z wdzięcznością i wyszła, ciągnąc drugą walizkę swojej córki.
    Nie mam zamiaru się wahać. - Pomyślał Izaya, zamykając drzwi. - Choć z drugiej strony, mój plan już się powiódł~! Jakiekolwiek manipulacje ich życiem będą musiały zaczekać dobrych kilka lat~...
- Więc, Shizu-chan, co chciałbyś teraz porobić~? - Uśmiechnął się nieco diabolicznie, wiedząc, że z całą pewnością nie będzie to coś, czego oczekiwał. Shizuś był ostatnią sprawą, którą musiał koniecznie załatwić w tym momencie. W końcu, jakby nie było, jakkolwiek dziwna była choćby nazwa tego w jego ustach, zależało mu na tej bestii~...
- Może pooglądam telewizję. - Mruknął obojętnie Heiwajima, odwracając się w stronę salonu. Teraz było tam tak pusto... Było mu trudniej zapanować nad swoimi emocjami niż dotychczas.
- Ale Shizu-chan, moglibyśmy zrobić coś razem~! - Zaproponował melodyjnym głosem brunet.
- Możesz pooglądać ze mną, jak już koniecznie chcesz. Tylko bez żadnych sztuczek. - Ostrzegł Shizuś, zmierzając w stronę telewizora.
- Shizu-chan~... Dlaczego nie chcesz się zabawić~? - Informator rozsiadł się na kanapie i oparł nogi o stół. Skoro jego plan dobiegł końca miał tyle czasu~... A jego ukochany oczywiście musiał nadal zgrywać obrażonego! Trzeba koniecznie jakoś go sprowokować...
- Bawię się znakomicie, Izaya. - Odparł, ledwo nad sobą panując, blondyn. - Nie muszę grać na twoich zasadach, żeby mieć z tego dobrą zabawę. Telewizja to świetny zapychacz czasu. Spędziłem przed nią tyle czasu gdy mnie ignorowałeś, że nie widzę powodu, by zmieniać plany. - Powiedział, pozwalając sobie na kilka nut ironii.
     Świetnie wiedzieć, że jest się tylko sposobem na nudę!
- Oy, Shizu-chan... - Izaya westchnął i wpatrzył się w zmarszczone ze złości czoło swojego chłopaka. Znów przestawał rozumieć, skąd ta zmiana w zachowaniu, a jednocześnie doskonale zdawał sobie sprawę, za co blondyn się na niego zdenerwował. A na początku naprawdę sądził, że Shizuś przetrwa tę próbę i zrozumie, że to dla dobra jego planu... Czyżby naprawdę przeliczył się, sądząc, że Shizu-chan cierpliwie poczeka na jego uwagę...? Rzeczywiście, jak teraz się nad tym zastanawiał, zbytnio przyzwyczaił się do potulnego kochanka, który prosi, zamiast brać. Przyzwyczaił się, że Shizuś w pierwszej kolejności dba o jego dobro. - Nee, Shizu-chan, no nie denerwuj się tak~! - Zrobiłby coś, żeby blondyn się odobraził, ale to nie było tak proste, jak się wydaje. Shizuś mógł zareagować w każdy sposób nawet na najmilsze traktowanie. Z nim nigdy nic nie było wiadomo... - Co mam zrobić, żebyś nie był zły, co, Shizu-chan~? - Informator postanowił uderzyć w potulny ton. Najczęściej gdy tak robił, jego kochanek stawał się dla niego łagodniejszy...
- Rób cokolwiek chcesz. Jestem zajęty. - Shizuo najchętniej przystałby teraz na propozycję Izayi, wybaczyłby mu i dał sobie spokój z wkurzaniem się. Ale on jak to on - kiedy już się wkurzy, nie potrafi tego powstrzymać. Tak samo z każdym innym uczuciem. Teraz czuł się co najmniej rozdrażniony, a do tego próbował powstrzymać się przed chęcią pocałowania bruneta. Bynajmniej nie ułatwiał mu tego fakt, że Izaya oparł się o niego i ocierał się o jego bok niczym kot, nie zważając wcale na jego szorstką wypowiedź. - Co ty wyprawiasz, pchło? - Heiwajima silił się na wewnętrzny spokój.
- Powiedziałeś, że mogę robić cokolwiek chcę, Shizu-chan~! - Mruknął wesoło Orihara.
     Chciałbym ci wybaczyć... Ale nie pozwolę na to, żebyś jeszcze chociaż raz tak po prostu odstawił mnie w kąt jak coś pewnego.
- A co mówiłem o swojej tolerancji na twoje sztuczki?
- Jakie sztuczki, Shizu-chan~? Ja chcę tylko posiedzieć obok ciebie~!
     Shizuś warknął cicho. Usta Izayi znalazły się tak blisko jego szyi, owiewając ją delikatnym, lekko przyspieszonym oddechem... Nie, nie nie!!! To nie może zajść dalej!
- Izaya? - Rzucił jakby od niechcenia. - Może przyniósłbyś coś do przekąszenia? Trochę zgłodniałem.
- Jasne, Shizu-chan~! Zaraz wracam~!
     Brunet wyprostował swoje szczupłe, wysportowane ciało, przeciągnął się wiedząc, że jego partner cały czas go obserwuje i błyskawicznie ruszył w stronę kuchni. Doskonale wiedział, co nada się na tę okazję. Truskawki~! I jeszcze sos czekoladowy~! Mmm, słodkie jak jego potwór. W końcu to była ich ulubiona przekąska jeszcze do niedawna~! Shizusiowi na pewno się spodoba~... Dobrze, mam już wszystko. Ciekawe, co na ten widok zrobi Shizuś~... Przypomni sobie, prawda~?
     Według oczekiwań informatora, blondyn, gdy zobaczył przyniesioną przekąskę, od razu zorientował się, że ten deser to zły pomysł. Pamiętał doskonale, jak jeszcze niedawno karmił swojego kochanka truskawkami... i to były wspomnienia o tyle przyjemne, że na same wspomnienia jego organizm zalała fala zadowolenia i tęsknoty. A stąd już tylko krok to puszczenia samokontroli na tyle, by zdążyła gdzieś sobie uciec...
- Itadakimasu~! - Zawołał brunet, oblewając truskawkę sosem czekoladowym i wkładając do ust. Oczywiście nie wrzucił jej do ust ot, tak po prostu. Najpierw zlizał nadmiar sosu końcówką języka, a potem powoli włożył ją między wargi, sprawiając, że kropelka soku z dojrzałej truskawki stoczyła się po jego brodzie i skończyła popełniając samobójczy skok na koszulkę. Doskonale widział wzrok Shizuo w tym momencie. Ach, był tak blisko~! Wystarczy jeszcze kilka chwil i blondyn już z pewnością będzie jego~...
- Itadakimasu. - Mruknął Heiwajima bez przekonania i nawet na nie nie patrząc, wepchnął garść truskawek do buzi. Zamierzał skupić się na reportażu o "potworze na motocyklu prosto z Ikebukuro"...
- Shizu-chan, a co z sosem czekoladowym~? Nie chcesz go?
- Nie.
- Skoro tak wolisz~... - Orihara sięgnął po sos i udając, że to z nudów, zaczął wlewać go do ust. Na koniec jeszcze, udając, że "nie trafił", sprawił, że trochę czekolady spłynęło po jego brodzie. Zebrał ją palcem i oblizał, sprawdzając efekt, jaki to wywarło na Shizusiu. Czy też jaki próbował na nim wywrzeć, bo Shizuś wcale a wcale nie zwracał na niego uwagi. Po prostu ignorował wszystko dookoła, skupiając się na ekranie telewizora.
     No jak on mógł?! W geście przeprosin oblewam się nawet czekoladą, robię wszystko, żeby... mnie zauważył... A on absolutnie nie zwraca uwagi, zajęty czymś innym. No nie, Shizu-chan, przecież zrozumiałem! Już tak nie będę, noo~! Daj spokój i weź mnie, cholera! Nie masz pojęcia, jak sam się za tym stęskniłem...
- Shizu-chan! Długo tak jeszcze~? - Zrobił absolutnie zasmuconą minkę i oparł głowę o ramie blondyna. - Ile czasu będziesz się tak zachowywał~? Ile jeszcze mam czekać?!
- Kto wie... - Westchnął Heiwajima, nie odrywając wzroku od telewizora. - Może najpierw poczekam, aż zrozumiesz, jak ja się czułem i to przemyślisz.
     No nie wierzę! Shizu-chan, prawisz mi morały jak młodszemu bratu!
- Ale ja już wiem, Shizu-chan~! - Otarł się o bok blondyna, starając się jak najlepiej naśladować bezbronnego zwierzaka i przy okazji chcąc poczuć ciepło ciała swojego kochanka. - Już rozumiem, przemyślałem to, noo~! Wróćmy do normalności, prooszę~... - Popatrzył na Heiwajimę prosząco, ale ten dalej gapił się w ekran. To zaczynało być frustrujące. Człowiek tak się poświęca dla planu i wychowania ich maleństwa, a ten jeszcze się obraża za to poświęcenie! Czy on nie rozumie, że on też musiał sobie tego wszystkiego odmawiać?
- Skąd mam wiedzieć, czy nie udajesz? Daj spokój. Lepiej zajmij się czymś, pchło. Ja tu oglądam.
     O nie, tak się nie będziemy bawić, Shizu-chan~...
- Jak wolisz, Shizu-chan. - Izaya z prychnięciem zerwał się z kanapy i przesiadł na fotel obok telewizora. Uśmiechnął się nieco prowokacyjnie, patrząc blondynowi prosto w oczy i nie spuszczając wzroku ani na chwilę. - Nie będę nalegał. Zresztą, nie musisz mi pomagać~! Mogę zająć się sobą sam, co ty na to~? - Oblizał usta w bardzo zachęcający sposób i oparł się wygodniej na oparciu fotela.
     Zaczął od dokładnego oblizania palca wskazującego i środkowego lewej ręki. Następnie sięgnął nimi pod dolny brzeg koszulki i podwijając ją coraz bardziej, błądził wilgotnymi palcami po swoim torsie. Powoli prześledził linię od pępka do mostka, pod żebrami, potarł oba obojczyki i nie spuszczając z Shizusia spojrzenia spod przymrużonych powiek, zjechał na sutek, zaczynając go pocierać. Uśmiechnął się wrednie do blondyna, który gapił się na niego niedowierzająco. Dla efektu (i z racji tego, że naprawdę miał na to ochotę) jęknął cicho, przymykając oczy jeszcze bardziej, choć tylko na chwilę. Najbardziej na świecie pragnął teraz oglądać minę swojego kochanka. Kiedy pocierane miejsce zaczęło piec i najwidoczniej zrobiło się czerwone, nie przerwał, za to zwiększył intensywność pieszczot, pojękując od czasu do czasu. Po paru chwilach zbliżył prawą dłoń do ust. Leniwie przesunął palcem wskazującym po łuku swojej dolnej wargi, a następnie rozchylił lekko usta, powoli wsuwając palec do środka. Blondyn patrzył na to z lekko rozdziawionymi ustami. Widać było, że nie wierzy w to, co widzi. Informator nie zredukował uśmiechu, lecz wciąż jawnie ukazywał swoją satysfakcję. W końcu po co miał się powstrzymywać? Włożył palec do ust całkowicie i zaczął go na przemian ssać i oblizywać. Co innego, jak nie to, pobudziłoby bardziej tą upartą bestię~? Dłonią, którą jak dotąd wciąż pocierał już bolący sutek, zjechał do linii bioder. Odpiął guzik od spodni i zaraz po tym poszedł zamek. Szybkim ruchem podniósł się trochę, zsunął spodnie do kolan i usiadł, odchylając głowę na krześle. Nie spuszczał wzroku z Heiwajimy, aktualnie podnoszącego brwi ze zdumienia. Gapił się na jego rosnące (i dobrze już widoczne przez bokserki) podniecenie. Orihara, nie przestając bawić się palcem w ustach, drugą dłonią przejechał od mostka przez drugi sutek, pocierając go tylko przelotnie, zjeżdżając powoli między swoje uda.
- Przestań. - Shizuo odezwał się poraz pierwszy od początku przedstawienia. Zmarszczył brwi, wpatrując się z jakąś desperacją w swojego kochanka. Jego głos brzmiał stanowczo, niemal jak rozkaz. Jednak nie do końca jak rozkaz...
- Mmm... - Izaya westchnął, wyciągając palec z ust i zjeżdżając nim po brodzie i szyi. Miejsca których dotknął pokryte były teraz błyszczącą stróżką śliny. - Dlaczego miałbym~? - Odetchnął głęboko, odchylając gumkę bokserek i powoli lecz zwinnie ściągając je z siebie. Shizusiowi ukazał się widok, jakiego już dawno nie miał szans oglądać... - Nie przerwę Shizu-chan, tak jest mi przyjemnie~... - Uśmiechnął się szeroko, wsuwając czubek mokrego palca do ust, wyjmując go i tak jeszcze kilka razy. Drugą ręką przesunął po swojej obnażonej męskości. W końcu w nadzwyczaj sugestywny sposób objął palec ustami i postępował z nim całkiem, jak postępowałby... z pewną częścią ciała swojego partnera, gdyby ten akurat zechciał włączyć się do gry. Jednak Shizu-chan wyglądał, jakby chciał coś zrobić, ale jeszcze nie ruszył się z miejsca. Więc informator już ostatecznie zaczął sobie sam sprawiać przyjemność, przesuwając zaciśnięta dłonią po swoim podnieceniu, jęcząc i oddychając coraz ciężej. Wystarczyłoby mu jeszcze kilka chwil i by doszedł. Jednak w tej chwili spod przymkniętych powiek zobaczył, jak Shizu-chan zbliża się do niego, zdejmując pasek od spodni. Zanim zorientował się o co chodzi (myślał już odrobinę wolniej, skupiając się głównie na sprawianej sobie przyjemności) jego ręce zostały brutalnie odciągnięte od obecnie wykonywanych czynności i związane paskiem Shizusia. Blondyn bez zbędnych grzeczności zmusił go do pochylenia się i drugą końcówkę paska przywiązał do nogi stołu.
- Shizu-chaan~??? - Jęknął rozpaczliwie Orihara, starając się uwolnić ręce. Przechylał się przez oparcie fotela, aż dotykając podłokietnika klatką piersiową. Było mu niewygodnie, poza tym jego podniecenie pulsowało nieznośnie. Tak strasznie potrzebował teraz spełnienia!!! - Co ty wyprawiasz?! - Rzucił z pretensją i rozpaczą do swojego chłopaka. - Jeśli nie chcesz to możesz wyjść, ale nie przerywaj mi!
     Odwrócił twarz w stronę Heiwajimy napotykając jego zdeterminowane, jednocześnie chłodne i palące spojrzenie.
- Jesteś mój. - Warknął Shizuo, wyłączając telewizor i nachylając się bliżej twarzy swojego partnera. - I tylko, TYLKO ja mogę doprowadzać cię do takiego stanu. Rozumiesz?!
- Ale Shizu-chan... Ty mnie nie chcesz~! - Izaya zrobił smutną minkę. Połowicznie cieszył się, że jego plan wypalił chociaż do tego stopnia, ale z drugiej strony... Tak nieznośnie bolało!!!
- Kto ci do cholery wmówił, że cię nie chcę?! - Shizuś wyglądał na naprawdę wkurzonego. Aż szok, że hamował się przed zrobieniem mu krzywdy. - To ty mnie nie chciałeś, więc nie wciskaj mi takich bzdur!!! Na zbyt dużo ci ostatnio pozwoliłem! - Wydał z siebie odgłos przypominający prychnięcie i wciąż błądził wściekłym wzrokiem po twarzy bruneta, oczekując chyba śladów skruchy czy czegoś podobnego.
     Izaya tylko się skrzywił, ale dzielnie popatrzył w oczy swojemu partnerowi.
- Musiałem, Shizu-chan... Ale naprawdę chciałem, żebyś był blisko, a do tego najlepiej wziął mnie od razu! Wiesz, jak trudno hamować się, kiedy chodzisz obok i wciąż pokazujesz, że jesteś na to chętny??? Ale musiałem Shizu-chan~! Rozumiem, że jesteś teraz zły, ale zrozum, ja już dłużej nie mogę! Boli! - Skrzywił się, zamykając oczy. Nie marzył już o niczym prócz tego, by ktoś pozwolił mu dokończyć. Te męczarnie miały chyba trwać w nieskończoność! Jeszcze nigdy nie musiał czekać tak długo i to stawało się nie do zniesienia.
- Było się nie pieprzyć na moich oczach! - Warknął blondyn. Jednak wyraz jego oczu zaraz złagodniał. Mimo niezadowolonej miny na zewnątrz czuł się dużo lepiej. To nie tak, że Izaya go nie chciał... Wprost przeciwnie, on go teraz bardzo potrzebował...
     Zanim Izaya zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Shizuś nachylił się nad brunetem i brutalnie zawładnął jego ustami, miażdżąc je w zachłannej pieszczocie. Jedną dłoń wplótł w jego włosy, drugą natomiast wodził po ciele Orihary, jednak dla kontrastu tylko delikatnie muskając jego skórę. Skupiając się w większości na truskawkowo-czekoladowym smaku ust swojego chłopaka, dłonią tworzył fantastyczne wzorki na jego ciele. Prześledził linie jego obojczyków, okrążył kilka razy sutki, dotknął linii wzdłuż żeber, przejechał przez brzuch, podbrzusze... dokładnym kołem ominął najbardziej dopominający się o uwagę fragment ciała Izayi i zaczął powoli i delikatnie muskać wewnętrzną stronę ud i jego biodra. Brunet jęknął w jego usta, doprowadzany do szału tym dwojakim zachowaniem, ale nie mógł nic zrobić. W końcu kto wie, jaką karę mógłby wymyślić Shizuś, gdyby informator dalej próbował sam doprowadzić do szybszego zaspokojenia swoich potrzeb? Na razie musiał skupić się na tym władczym pocałunku, zmysłowych pieszczotach... Przerwanym pocałunku, gorącym języku kreślącym mokre wzory na jego szyi...
- Aaaa~! - Jęknął, czując niedelikatne wykonanie malinki na swojej szyi. Naprawdę zabolało... I jednocześnie było tak przyjemne...
     Język pod obojczykiem, zjeżdżający coraz niżej, aż do tego zmaltretowanego, piekącego sutka... Nie wiedzieć czemu, Shizuś tam też postanowił poznęcać się nad brunetem.
- ACH!!! Shizu-chaan, booli~! - Pisnął Izaya. Nie mógł nic z tym zrobić, leżał obrócony na plecach na podłokietniku fotela i był właściwie zdany na łaskę Heiwajimy, a ten właśnie postanowił zabawić się wybitnie niedelikatnie ciałem bruneta.
     Były barman nic nie odpowiedział. Polizał potraktowane nieco za mocno miejsce i kontynuował powolne pokrywanie torsu informatora dziesiątkami czerwonych plamek po ugryzieniach i malinkach. Gdy już zbliżył się do jego podbrzusza, gwałtownie znów wpił się w wargi jęczącego Izayi. Szybko wsunął między nie język, zmuszając Oriharę do odwzajemnienia gestu. Dłonią, którą jeszcze chwilę temu dotykał jego biodra przeniósł znów na uda, przybliżając ją i oddalając coraz bardziej od czułego punktu swojego kochanka. Za każdym razem, gdy Izaya czuł się już gotowy na spełnienie, blondyn zabierał rękę i pozwalał swojemu chłopakowi na lekkie ochłonięcie. Teraz też po kilku chwilach zrobił przerwę. Tym razem nieco dłuższą, tak dla samej pewności. Zajął się szyją bruneta, a dokładniej krótkimi, namiętnymi pocałunkami i liźnięciami na jego odkrytej, bladej skórze. Dopiero gdy Izaya zaczął niecierpliwie domagać się więcej, zjechał ustami w dół jego torsu, aż zrównał się poziomem z najbardziej spragnionym dotyku miejscem. Z pomrukiem zadowolenia nachylił się bardziej i zajął się już twardym podnieceniem kochanka.
- Shiiizu-chaan~!!! - Jęczał brunet, machając bezskutecznie wciąż związanymi dłońmi i starając się je uwolnić. Nic z tego. - A-aach~! Nnie tak... Mm... - Izaya wbrew wszelkim chęciom nie był w stanie sformułować prostego zdania. Nie był w stanie powiedzieć, że to takie cudowne uczucie, nie mógł nawet krzyknąć, że to już. Po prostu doszedł, wykrzykując swoje ulubione zdrobnienie imienia Shizuo. Kiedy już otworzył oczy starając się uspokoić oddech, pierwszym, co zobaczył, była satysfakcja na twarzy Heiwajimy i kropelka białego płynu spływająca na brodę blondyna.
- Shizu-chan~... - Powtórzył brunet, widząc cienką stróżkę białawej cieczy wypływającą spomiędzy warg Heiwajimy i spływającą na brodę. Ta część jego ciała, która odpowiadała za reakcje na tego typu sprawy, drgnęła znacząco. Shizuś wyglądał tak... dziko, ze swoim drapieżnym uśmiechem. Jak prawdziwa bestia. - Wyglądasz naprawdę... - Nie dokończył, bo blondyn z cichym mruknięciem znów połączył ich usta, oblizując wargi Izayi i najwidoczniej oczekując na to, by informator włączył się do gry. Izaya dołączył na ile tylko mógł, lecz nawet nie nadążał z oddawaniem pieszczot.
     Dłoń blondyna wślizgnęła się pod jego koszulkę na plecach, drapiąc i zapewne zostawiając po sobie ślady. Drugą ręką rozpiął szybko swoje spodnie i ściągnął bokserki, a następnie przeniósł ją na biodra swojego kochanka, zmierzając nią powoli w stronę głowy. Kiedy w końcu oderwał swoje usta od jego ust, przerywając nitkę śliny łączącej ich języki, podłożył Izayi swoje palce do oblizania. Informator possał je przez chwilę i wypuścił, a ledwie moment później poczuł, jak poruszają się wewnątrz niego, przygotowując go na coś jeszcze przyjemniejszego. I nie pomylił się. Shizuo po chwili odwrócił go na plecy, ustawiając w jak najbardziej wygodnej dla siebie pozycji, czyli wypiętego w swoją stronę. Izayi trudno było utrzymać się na klęczkach z rękami wciąż przywiązanymi paskiem do stołu, ale i tak zamiast jakoś zmienić pozycję, tylko pokręcił ochoczo tyłeczkiem, dając znać, że jest gotowy. Blondyn szybko to wykorzystał. Już po chwili wsunął się do środka od razu, jakby nie zauważając jęków bólu bruneta. Skoro nie prosił by przestać, był w stanie to znieść, prawda?
     Shizuo początkowo poruszał się dość powoli, by przyzwyczaić bruneta do tego uczucia i by zdołał oswoić się z bólem. Jednak z każdą chwilą przyspieszał, posuwając go coraz mocniej i szybciej, wysłuchując tych rozkosznych jęków i ciesząc się, że Izaya akceptuje jego warunki bez szemrania. W trakcie pochylał się, składając chaotyczne pocałunki na plecach swojego partnera. Nie trwało to długo, już w kilka chwil później Orihara nie wytrzymał i zacisnął wszystkie mięśnie, dochodząc. Shizuś, czując dodatkową ciasność, doszedł ledwie parę sekund po nim.
     Obaj półleżeli na niewygodnym fotelu, dysząc ciężko. Shizuo odwrócił do siebie twarz Izayi i wpił się w jego wargi w namiętnym pocałunku. Oderwali się od siebie dopiero, gdy już naprawdę zabrakło im powietrza.
- Shizu-chan~... Rozwiąż mnie w końcu...
- Bez żadnych sztuczek? Nie wstaniesz zaraz do pracy, czy coś takiego? - Zapytał wciąż odrobinę nieufnie Heiwajima.
- Nie. Nie mam na to ochoty. - Powiedział, o dziwo szczerze, Izaya.
- Dobrze. - Blondyn wychylił się nieco i odpiął pasek tak, że jego chłopak mógł w końcu zabrać ręce. Izaya z westchnieniem zaczął rozcierać mocno zaczerwienione nadgarstki. - Boli? - Shizuś złapał bruneta za rękę i ucałował go delikatnie w wystającą kostkę nadgarstka. Przemknęło mu przez myśl, że teraz Izaya będzie musiał nosić wyłącznie długi rękaw, dopóki czerwone obręcze nie znikną. Ale w tej chwili jakoś nie bardzo tego żałował.
- Bywało gorzej. - Zbagatelizował informator, zabierając rękę.
- Izaya? - Mruknął zamyślony Heiwajima.
- Tak, Shizu-chan~? Coś ci nie daje spokoju, prawda~? - Choć blondyn nie mógł tego zobaczyć, brunet uśmiechnął się szeroko. Przewidział, że Shizu-chan będzie się domagał więcej wyjaśnień. Więc jednak potrafił go czasem przejrzeć~!
- Dlaczego ją zabraliśmy...? - Mruknął cicho blondyn. - Skoro mogłeś tak po prostu odnaleźć jej matkę i kazać jej zabrać Midori z sierocińca? I czy to wogóle była jej prawdziwa matka? Wiem, że była podobna, ale... z tobą nigdy nic nie wiadomo.
- Opowiem ci o wszystkim, Shizu-chan~. Choć już właściwie większość wiesz~! - Odwrócił głowę w stronę blondyna i popatrzył mu prosto w oczy. W jego własnych błysnęły iskierki ekscytacji. Mógł zdradzić wszystkie detale swojego planu~! - Cały czas miałem przeczucie, że muszę kogoś szukać. Takie przeczucia informatora, rozumiesz~... No i natrafiłem na nią~! Od razu z kimś mi się skojarzyła~. Zapewne dlatego, że miesiąc temu śledziłem dokładnie rysopis jej mamy~... I od razu okazało się, że jest zupełnie jak połączenie nas dwóch~! Jak można zaprzepaścić taką szansę??? Zabrałem ją do nas, oswoiłem ze światem jakim my go widzimy, wyszkoliłem w twojej sztuce agresji i moich umiejętnościach informatora~... A teraz pozostało jej samej to rozwijać~! - Uśmiechnął się szeroko z jakąś nadzwyczajną fascynacją. - Rozumiesz to, Shizu-chan~? Rozumiesz, kim teraz będzie się stawała~?
- Chcesz powiedzieć, że przygarnąłeś ją i wychowywałeś, załatwiłeś normalne życie, tylko po to, żeby kiedyś stała się taka jak my? - Shizuś nie miał pretensji. Starał się sobie to wszystko dokładnie poukładać.
- Tak, Shizu-chan. Pamiętaj, że prawdopodobnie nie będziemy mieli dzieci. Musimy mieć kogoś, kto zastąpi nas, gdy będziemy już starzy~! A ona jest idealna~... Jest zupełnie jak połączenie nas dwóch~! Midori to nasz nowy potworek.
- Więc to tak, jakbyśmy jednak mieli dziecko. - Podsumował Shizuo, uśmiechając się. Kto by pomyślał, że dzięki takiemu przypadkowi mieli okazję wychować sobie potomka?
- Tak, Shizu-chan~! Teraz możemy zestarzeć się spokojnie, wiedząc, że jest ktoś, kto nas zastąpi~! - Izaya, zadowolony z siebie i powodzenia swoich planów, pocałował Shizuo. - Teraz możemy zająć się wyłącznie sobą~...

Więc, jak widać, tym razem historia oparła się bardziej na Shizuo i Izayi niż Mi-chan~... Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza, bo praktycznie to miało być tylko przedłużenie 4 rozdziału~.
To już koniec~!!! :3
THE END

<< poprzedni rozdział