Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Zabawa w wywoływanie duchów 3

Ohayo kochani~!  :33

W-wybaczcie, że tak długo~... >.> Ale jest~! Jeszcze przed nowym rokiem~!!! :33 Sukces~! :33
Tak więc~...
OSTATNIA część "Zabawy w wywoływanie duchów"~... :33

Chciałabym ją zadedykować Heroine-chan~... Gdyby nie ona, to pewnie pojawiłoby się za kolejny miesiąc~... ;3 Chociaż miała pojawić się na jej urodziny, w listopadzie, ale ćśś~... X33
Dziękuję za pomoc z analizą zachowań Izayi~... Za przywrócenie mi jego "Shizayowatej" logiki~... Nie wiem, jak to nazwać. X3 Za przywrócenie mi wiary w niego~!!! :33
(Swoją drogą, ona też pisze bloga yaoi i pojawiają się tam dzieła zarówno z Shizayi jak i Kuroko no Basket, i to moim zdaniem bardzo dobre~! Więc Wam go polecam~!
 http://fuck-yeah-yaoi.blogspot.com/ :33)

Poza tym mam jeszcze jedną sprawę, bo koniecznie musiałam wspomnieć, a ostatnio nie mam dość czasu by odpisać chociażby na wasze przecudowne komentarze~... (Przy których się wzruszam, tak swoją drogą~... Q.Q)
Guitarist, ogromnie się cieszę, że wróciłaś~! :33 Nie ważne, czy komentujesz, chciałam tylko, żebyś chociaż to wszystko czytała~... :33


I to na razie wszystkie sprawy~... Zawczasu życzymy Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku~! :33
Wiecie, wybuchów, smacznego szampana i świetnej zabawy~... ;33

Enjoy~! <3




     Izaya zamknął za sobą drzwi i na tyle szybko, na ile pozwalał mu bolący przy każdym kroku tyłek, pokonał dystans dzielący go od linii drzew.
     Co to wszystko miało znaczyć...?
     To niemożliwe. Po prostu niemożliwe.
     Fakt, że za pierwszym razem udawał tak bezbronnego i nieświadomego obecności ducha, by wywołać w prawdziwym Shizuo jakieś emocje i sprawdzić tym samym, czy w takiej sytuacji będzie w stanie przejąć władzę nad swoim ciałem. To wszystko było planem, przeprowadzonym od początku do końca tak, jak miało być. Jednak jego zachowanie teraz... NIE! Nie tak miało być! Fakt, bolało go, cholernie bolało, ale od kiedy to on pokazuje swoje słabe punkty!? Niech szlag trafi tego ducha! A właściwie... Oczywiście, że trafi. Dzięki niemu. Porządnie odpłaci mu się za całe to upokorzenie... Żeby nawet jego największy wróg się nad nim litował! Jak żałośnie musiał wyglądać???
     A co z jego bestią...? Co to miało być? Shizu-chan, wytłumacz mi, co to było za traktowanie~? Nie jestem twoim kochankiem. Nie okazuj słabości, szczególnie wobec wroga! Zapomniałeś już~? Chociaż z drugiej strony, w porównaniu do tego przebrzydłego, podłego sadysty jego dotyk był... Tak inny, delikatny, czuły... Dlaczego to takie przyjemne? Dlaczego nie mógł mu się oprzeć? Jak ten potwór zdołał wywołać w nim tę niemoc??? Skąd... ON czuł się podniecony? Przez... tego potwora? Tę nieludzką bestię?! Wróć! Właśnie, to przecież tylko bestia! Zwierzę, nie człowiek! Oczywiście, że to wyłącznie potwór! Jednak... Nie pomijając żadnych faktów, bardziej ludzki niż ten przebrzydły duch. Czy to się liczy? Nie jest lepszy od ludzi, ale od martwych jak najbardziej. Nie jest człowiekiem, jest... Jaki? Ciekawszy, zabawniejszy, delikatniejszy... Tak, delikatniejszy... Hahaha~!!! Bestia delikatniejsza od ludzi~! Co za ironia~!
     Shizu-chan... Poważnie, dlaczego tak się zachowujesz? Przecież to zupełnie do ciebie niepodobne... Nie możesz być osobą, która tak na mnie działa... To zmieniłoby wszystko...
     Wszedł między drzewa i schował się za jednym z licznych krzaków. Wyjął telefon. Na całe szczęście był zasięg.
- Moshi moshi~? - odezwał się spokojnym, nieco rozbawionym tonem głosu. Tak naprawdę ta sytuacja go przytłaczała. Denerwowało go, że nie ma żadnych argumentów, którymi można by teraz logicznie wyjaśnić, że wcale mu się nie podobało i wcale nic nie poczuł. To wszystko całkowicie odbiegało od jego planów! Ale czego mógł się spodziewać? W końcu to był plan dotyczący Shizuo...
- Orihara-san? - odezwał się podirytowany kobiecy głos. - Słucham?
- Hai~! Boku desu~! Masz już wszystko~?
- Tak, ale nadal nie rozumiem, po co mi...
- Oya, nie udawaj~! Niewiniątkiem jesteś do czasu, gdy ja tego chcę. Twoja demoniczna natura może się pokazać w każdej chwili~... - rzucił chłodno, czym najwyraźniej tylko ją bardziej zestresował. W słuchawce słychać było jej głośny, pełen gniewu oddech. - Więc~! Masz już wszystko, czas najwyższy to wykorzystać...
- Co mam zrobić? - mruknęła niechętnie.
- Na początek, zbierz jak najwięcej danych, upewnij się, że wiesz, co robisz. Będziemy w kontakcie. - Rozłączył się, nie czekając na odpowiedź. Co jak co, ale drażnienie ludzi poprawiało mu nastrój. Jeszcze lepiej po chwili do nich zadzwonić i nasłuchiwać wybuchów wściekłości~... Jednak teraz nie miał na to czasu. Shizuo już zapewne zaraz uwolni tego ducha, a wówczas wypadałoby zniknąć. W końcu nie chciał powtórki z rozrywki...
- Moshi moshi. Coś się stało, Izaya???
- Shinra, schowaj dla mnie trochę jedzenia, co?
- Co planujesz? Dlaczego nie przyszedłeś na obiad???
- Byłem zajęty. - zbył go krótko. - Schowaj jedzenie i pozwól, że zacznę poważnie pracować.
- Ale dlaczego nie w domku...?
- Bo ON tam jest. Jeszcze wrócę, tylko najpierw skończę załatwiać swoje sprawy~! Gia na~! - Rozłączył się, pozostawiając Shinrę osłupiałego po drugiej stronie słuchawki. Wyciszył telefon.
     Zupełnie tak, jak się tego spodziewał, spory kawałek dalej ktoś przedzierał się przez las. Najprawdopodobniej jeszcze go nie widział, co dawało Oriharze przewagę.
     Druga rzecz, której się spodziewał, jego telefon zawibrował słabo. Niestety osoba w ciele Shizusia chyba wyczuła ten odgłos, bo ostrożnie przyspieszył kroku. Izaya zaklął w myślach i dzwonienie ustało. Korzystając z ułamka sekundy, póki mógł sobie na to pozwolić, wyłączył telefon. Następnie szybko i zwinnie wdrapał się na pobliskie drzewo.  Na szczęście konary były dość blisko, mógł więc przechodzić z jednego drzewa na drugie bez większego problemu. Jedynym kłopotem był hałas szeleszczących liści, jaki przy tym wywoływał. Jednak teraz nie mógł wybrzydzać - nie chciał dać się złapać. Był wykończony, poza tym miał mętlik w głowie, a kto wie, do jakiego stopnia byłby skatowany po kolejnej napaści Takumy.
     Orihara nienawidził duchów, zjaw i upiorów. Zdecydowanie nienawidził takich stworzeń. Wredne, wstrętne, podstępne, niemające nic do stracenia. Nie skutkują gierki psychologiczne. Zupełnie nie ma ich czym szantażować.
     No, chyba, że odesłaniem w zaświaty. A to miał zamiar zrobić~... Maszyna ruszyła, on musiał tylko poczekać, starając się nie dać za bardzo uszkodzić.
     Takuma rzucał soczyste wiązanki pod jego adresem, szukając go. Orihara przykucnął na jednym z konarów, tylko go obserwując i próbując nawet nie oddychać za głośno. Zastanawiał się, dlaczego jeszcze nie wyrywa drzew, lub chociaż nimi nie potrząsa, jak zrobiłby to Shizuś. Zapewne wcale nie był przyzwyczajony do tej siły, więc nawet nie próbował jej używać. Cóż, jego wybór. I jego strata.
     Brunet niemal bezszelestnie zwiesił nogi z gałęzi i oparł głowę o pień drzewa. Dało się tak przysnąć, zwłaszcza, że miał lekki sen i na wypadek spadania zawsze mógł się w ostatniej sekundzie uratować.
     Przymknął oczy. Powoli odpływał i budził się po niecałej minucie. Nie był to sen, ale regenerował siły na tyle, by móc funkcjonować, lub w razie potrzeby zauważyć lecące w jego stronę meble, czy inne takie.
     Intrygowało go tylko jedno - dlaczego, skoro Shizuo zawsze powtarzał, że śmierdzi, Takuma wcale nie zwracał na to uwagi, będąc w jego ciele? Czyżby Shizuo jako jedyny reagował na jego zapach?

     Takuma chodził po lesie w tę i z powrotem, ignorując ogarniające go zmęczenie. Ciało Shizuo reagowało na wyczerpanie całkiem inaczej, niż większość organizmów. Zmęczenie ogarniało go dość często, szczególnie po dużym wysiłku, ale nie poddawało mu się całkowicie. Produkowało adrenalinę bądź mimo sennego nastroju funkcjonowało dalej, bez konieczności pójścia spać. Było naprawdę wytrzymałe nawet w tym przypadku.
     Mógłby tak szukać Orihary choćby w nieskończoność. Chciał zrobić cokolwiek, wyładować jakoś wściekłość za to, że Shizuo sprzeciwił się jego planom i zachciankom. Ale nie był na tyle głupi, żeby sądzić, że brunet da się znaleźć. Mimo, że kilka razy już go namierzył, teraz zapadła całkowita cisza i tylko nieliczne zwierzęta biegały po leśnej ściółce, kompletnie ignorując jego obecność.
     Rzucił jeszcze jedną wiązanką przekleństw, pogroził bardziej drzewom niż Izayi i odwrócił się na pięcie, po czym wrócił do domku.

     Izaya przysnął na trochę dłużej i obudził go dopiero ptak przelatujący mu koło głowy. Otworzył oczy, przetarł je i przez chwilę nasłuchiwał. Droga była wolna. Włączył z powrotem telefon i sprawdził nieodebrane. Odrzucone połączenie od Shinry, dwie wiadomości od Ao... Czyli od jego kontaktu zajmującego się sprawą Takumy. Ciekawe...
     Otworzył pierwszą wiadomość. "Załatwione. Teraz podaj mi adres." "Gdzie ty się podziewasz?! Potrzebuję tego adresu, już teraz! Mam wszystkie dowody, chcę zacząć jak najprędzej."
     Uśmiechnął się pod nosem, wstukując potrzebny Ao adres. Wszystko szło tak, jak tego oczekiwał. Pozostało mu poczekać co najwyżej parę dni... Jeszcze tyle mógł przeczekać.
     W końcu się nie bał. Był tylko ostrożny.

     Po pewnym czasie Izaya wrócił do domu. Już najedzony, dzięki jedzeniu schowanemu przez Shinrę i już po załatwieniu paru spraw z Ao. Przekroczył próg drzwi i pierwsze co, napotkał groźne spojrzenie oczu Shizusia.
     Jednak to wciąż nie były oczy Shizuo. Szkoda.
- Co jest, duszku~? Chciałbyś się na mnie rzucić, ale nie możesz~? - zapytał, szczerząc się kpiąco. Właściwie, dlaczego by nie mógł? Oczywiście, że mógł. Nikogo poza nimi nie było w domku... - Gdzie Shinra i Dota-chin~? - Spytał, rozglądając się głupkowato.
- Nie ma. Musieli wziąć zastępstwo, bo jakimś cudem ci, którzy powinni robić dziś kolację, jutro śniadanie i obiad, nie mogli wypełnić swoich obowiązków...
- Hee~? Kiedy? Jak widziałem Shinrę to nic mi o tym nie mówił~!
- Pff, a co ja jestem, informacja publiczna? - prychnął Takuma po czym zaczął się do niego zbliżać. Brunet w jednej ręce trzymał klamkę, a w drugiej swój nieśmiertelny nożyk, choć na Takumie pewnie nie robiło to wielkiego wrażenia.
- Nie, to było pytanie retoryczne półgłówku. - rzucił Orihara kpiąco, po czym otworzył drzwi i odsunął się, przez co Takuma, który właśnie próbował go złapać wpadł na pustkę. Izaya wykorzystał ten moment dezorientacji, by zacząć uciekać. I to nie tak, że gnał co sił, jak przy Shizusiu. Takuma miał może jego ciało i poniekąd umiejętności, ale jak informator zdążył się zorientować, kompletnie nie potrafił z nich korzystać. Był równie ludzki jak wszyscy inni. A zatem Izaya musiał z nim wygrać. Innej opcji nie było.
     Wspiął się po cichu na jeden z najbliższych dachów i rozłożył się wygodnie. Tu nie było tak cicho jak w lesie, nie mógł go więc wyśledzić głosem, nie było też tak pusto, więc jakby coś mieli świadków - co w skrajnym przypadku mogło się przysłużyć do zamknięcia ciała Shizusia w areszcie, a poza tym... Tylko ktoś jego postury mógłby się tam wspiąć~!
     Poczuł wibracje w kieszeni. Znów sms. "PIERWSZY CEL ZAKOŃCZONY SUKCESEM." Uśmiechnął się, zadowolony, odłożył telefon i przymknął oczy. Miał nadzieję na jeszcze trochę odpoczynku.

     Takuma pochodził chwilę po placu, zerkając na wszystko i wszystkich mocno zirytowanym wzrokiem, na co ludzie reagowali przyspieszeniem kroku lub po prostu schodzeniem mu z drogi. Pokrążył tak chwilę, by wszędzie dotarła wiadomość, że zirytowany Heiwajima szuka Izayi, po czym wrócił do domku.
     Coś tak czuł, że ten brunet na zbyt wiele sobie pozwalał. Stanowczo zbyt wiele. Trzeba było z tym skończyć i to jak najszybciej. Nie używał zbyt wiele potęgi tego silnego ciała, ale skoro to było konieczne...
     Czekał. Oczywiście, że czekał. A potem wyszedł. Akurat była pora zbiórki, ale to żadna nowość, że oni nie stosowali się do reguł i na nią nie szli. Zaczął przechadzać się po wyjątkowo pustym polu. Musiało być słychać choćby szmer.
     Początkowo nie słyszał nic. Ale przy którymś domku z kolei dobiegło go ciche posapywanie i zduszony jęk. Uniósł kącik ut w górę. Przyjrzał się domkowi. Wysoki, naprawdę ciężko byłoby się wdrapać... Ale z tą siłą? Wystarczyłoby wyłamać zamek... Ale nie po to był przez epizod swojego życia włamywaczem, żeby teraz robić huk.
     Jesteś już mój.
     Uspokój się, idioto! To wcale nie musi być on! A nawet jeśli, nic ci do tego! Dość mam tej twojej samowolki.
     MOJEJ samowolki?! To TY popsułeś mi plany!!! Może jeszcze mi powiesz, że to, ze się z nim peprzyłeś nic dla ciebie nie znaczy??? Nie chrzań. Ale mam gdzieś wasze relacje. Ja go jeszcze dziś nie przeleciałem, a mam ochotę, więc się zamknij.
     TY SIĘ ZAMKNIJ!!! Nic do niego nie czuję!!! Nienawidzę tej mendy! Tyle tylko, że jesteś dla nas obu wrogiem, nic więcej.
     Och, ależ skąd. - Syknął Takuma przesłodzonym głosem. - Ty tylko chciałeś "zapewnić mu dobre wspomnienia", prawda~? - Jego ton zmienił się na drwiący. - Tyyle cukru, uważaj, bo cukrzycy dostaniesz. - Prychnął.
     Zamknij się, idioto! Jesteś kompletnym popaprańcem. Nie chcę cię słyszeć. Nie chcę cię tu widzieć. Wynoś się!!!
     Było mnie nie wpuszczać~... - zadrwił Takuma.
     Otworzył drzwi i szybko wspiął się po schodkach, a potem przez okienko na dach. Ze wspomnień Shizuo już wiedział, że z tej wysokości może nawet spaść i pewnie nic poważnego by mu się nie stało.
     Rozejrzał się. Faktycznie na górze leżał Izaya. Takuma uśmiechnął się z zadowoleniem i wspiął się na dach. Izaya nie otwierał oczu. Wziął go na ręce i zeskoczył z dachu na ziemię. O dziwo brunet wciąż się nie budził. A ponoć miał lekki sen... Musiał więc być bardzo zmęczony.
     Jednak co go to obchodziło? Interesowało go tylko jego ciało, bo tylko w nim miał jakiś interes.
     Zaniósł go do domku. Niestety, na ściółce w lesie byłoby niewygodnie, a do plaży zbyt daleko i zbyt widocznie. Musiał skorzystać z tak przewidywalnego miejsca.
     Otworzył drzwi i pierwszym, co zauważył, była kartka pozostawiona przez Shinrę, że mają się zgłosić na zbiórkę, zajęcia lub do kuchni, bo oni już ich szukają, a za godzinę zaangażują w to całą grupę.
     Zerknął na dopisaną godzinę i na zegarek. Zostało mu około 41 minut. Zdąży~...
     Położył Izayę na łóżku. Brunet złapał go za rękaw, szepcząc "Shizuo!", na co duch tylko zdusił śmiech. Czyżby już zaczynały mu się koszmary? Szybko... Większości jego ofiar przytrafiało się to po dłuższym czasie...
     Odczepił jego rękę i poszedł zamknąć drzwi na klucz. Prawdziwą zabawę czas zacząć. I lepiej, żeby ten blond idiota nie przeszkadzał...
     Sam jesteś idiotą! Przestań, to chore! On śpi do jasnej cholery!!!
     I co mnie to obchodzi?
     Powoli rozpiął spodnie Izayi i ściągnął je z niego. Orihara pokręcił głową i podkurczył nogi, ale Takuma i tak zdołał zdjąć z niego bieliznę. Izaya westchnął przez sen. Wyglądał na wyjątkowo rozluźnionego... Cóż, już niedługo.
     Duch rozpiął też spodnie Shizuo i opuścił szybko bieliznę.
     NIE!!! - Warknął Shizuo, czując znów przypływ wściekłości. Ledwo co go przed tym obronił... Cholera, Izaya miał sam teraz dbać o swoje bezpieczeństwo i nie dać się złapać!!! Czy ta głupia pchła nie mogła zadbać o siebie, jak zawsze?! Dlaczego zamiast dbać o siebie, nagle jego celem stało się odzyskanie ciała Shizuo dla jego właściciela??? Dlaczego w trakcie swojego planu zapomniał o sobie??? I co najważniejsze, dlaczego to Shizuo musiał się teraz o niego troszczyć?!
     DOSYĆ!!! - Był zły na Izayę, zły na swój natłok myśli i zły na siebie.
     Jakimś cudem znów stał się sobą.
- Mógłbyś chociaż pilnować swojego tyłka... - Warknął niechętnie, naciągając na siebie bieliznę i zapinając spodnie. - I co z tobą zrobić, mendo? Wygląda na to, że muszę cię chronić, tak? - Znów zawarczał, jednak zaraz westchnął ciężko, zamieniając złość na irytację.
     Przykrył bruneta kołdrą, a ciuchy położył na podłodze tuż obok. Nie miał czasu ani ochoty go ubierać. Podszedł do stolika i na kartce Shinry nabazgrał szybko "Kleszcz musi się wyspać. A ja postaram się odejść jak najdalej, żeby ten cholerny umarlak wracał tu jak najdłużej. Liczę, że macie plan."
     Ścisnął długopis tak mocno, że przez przypadek połamał go na maleńkie kawałeczki. Wyszedł z domku i zaczął biec, odnajdując coraz to nowe powody do złości, by utrzymać Takumę w ryzach i pobiec jak najdalej.
     No cóż, musiał się poświęcić. Teraz musiał robić wszystko, byle pozbyć się Takumy. I tylko na tym zadaniu się skupiał.

     Izaya przeciągnął się mocno. Nie chciał otwierać oczu, tak strasznie bolały go przemęczone gałki oczne. Jednak musiał wstać. Gdy był? Na dachu. Musiał stamtąd zejść, bo miał obowiązki i...
     Zacisnął dłoń na miękkim prześcieradle.
     Na... Dachu...? Gdzie on tak właściwie był?!
     Otworzył oczy i rozejrzał się szybko, oceniając sytuację. Był w swoim domku, sam. Leżał w łóżku. Nagi. Jednak nic nie bolało go bardziej niż wcześniej, biaława ciecz nie wypływała spomiędzy pośladków. Czuł się przemęczony i osłabiony, ale nic poza tym.
     Kto był w stanie znieść go z dachu? Szybko przeanalizował wszystkie możliwości. Nikt. Tylko Shizuo, jeśli już. Jeśli by go znalazł i się wspiął... Kto by go rozebrał? Tylko Takuma, jeśli już. Tylko dlaczego miałby zostawiać go w spokoju? W żadnym wypadku nie wydawał się być osobą, której wystarczyłby sam jego widok.
     Kto byłby w stanie powstrzymać Takumę? Tylko Shizuś. Ale z obserwacji Izayi wynikało, że udawało mu się to tylko wtedy, gdy naprawdę bardzo się zdenerwował...
     Czyżby Shizuo do tego stopnia zdenerwował się, że Takuma znów chce go zgwałcić?
     W dodatku nikogo nie było w pobliżu. Czyżby Shizuo próbował go... ochronić? Co za absurdalna myśl. Musiał mieć inny powód... Tylko jaki? Aktualnie brunetowi w ogóle nie przychodziło do głowy, dlaczego Shizuo miałby tak się zdenerwować, powstrzymując jednocześnie Takumę, a potem sobie wyjść? Izaya już chciał zapewnić się, że poprzednie wydarzenie było spowodowane tym, że jego bestyjka też była niewyżyta, choć miało to mało sensu, biorąc pod uwagę jego delikatność... A teraz ta teoria straciła sens całkowicie. Jedynym, najprostszym, najbardziej prawdopodobnym, a jednocześnie absurdalnym i irracjonalnym wyjaśnieniem było to, że Shizuo dbał o jego bezpieczeństwo. Jego dobro.
     Hahahahaha~!!! Dobre, potworku~! Uznałeś może, że skoro ja staram się wyciągnąć z ciebie tego ducha, to coś do ciebie czuję? Że ci pomagam i musisz się odwdzięczyć?! Dobrze! Odwdzięczaj się, spłacaj swój dług, właśnie tak powinno być!
     Choć jego wesołość była nieco wymuszona, wstał i tanecznym krokiem powędrował do szafy. Wyjął z niej trochę kosmetyków oraz ręcznik i na razie nie przejmując się niczym poszedł się odświeżyć.
     Wyszedł z łazienki w już dużo lepszym nastroju. Ubrał się w nowe ciuchy i chwycił za telefon. Znów nieodebrane wiadomości i połączenia. Westchnął cicho.
     od: Shinra: "GDZIE JESTEŚCIE?!"
     od: Shinra: "Widziałem kartkę od Shizuo. Na stoliku. Izaya, mam nadzieję, że jak się obudzisz skontaktujesz się ze mną i powiesz w końcu, na czym polega twój plan. >.<"
     od: Shinra: "Nie mamy pojęcia, gdzie jest Shizuo. Wychowawca myśli, że jest chory i leży w łóżku. Szukamy go."
     od: Ao: "Przekonałam ją. Będzie potrzebowała 3000$, moje wynagrodzenie już znasz. Teraz muszę załatwić część 3. Ty lepiej załatw pieniądze."
     Wziął się za odpisywanie. Gdy skończył, przeczytał list leżący na stoliku.
     Dziwne. Shizuo zauważył, że potrzebuje snu i specjalnie odszedł, by Takuma go nie skrzywdził? Ale... Po co? Przecież Izaya nie przestałby wcale realizować swojego planu... A no tak~! Z wdzięczności. Poczucia winy. Hahaha~! Kto by pomyślał, że ten potworek je ma~?!
     Izaya skrzywił się, zamiast uśmiechnąć. Nie, wcale nie było mu wesoło. Stracił zabawkę, był przemęczony... Wszystko się gmatwało i szło nie po jego myśli. To wcale nie było zabawne. Zamierzał być poważny. Już, od teraz, jeszcze kilka dni...
     Złapał za laptop i zatracił się w pracy. W końcu musiał teraz zdobyć pieniądze i ułatwić Ao zdobycie... TEJ rzeczy.

     Shinra chodził nerwowo w kółko po placu. Nie podobało mu się, że gra rolę poboczną i nie może nic zrobić, choć przecież chciałby jakoś pomóc. Denerwował się. Oczywiście, że Izaya wie, co robi. Oczywiście, że Shizuo pomaga im, jak może. Nawet poskromił na jakiś czas ducha! Więc dlaczego nie mógł zdominować go zupełnie i wyrzucić~? Czy to była jedynie naiwna nadzieja okularnika, czy może naprawdę dało się to zrobić??? Dlaczego Izaya nie chciał mu przekazać żadnych danych i kazał jemu i Kadocie zająć się kompletnie niepotrzebną pracą na marne? Czy miał ich za tak głupich, czy to część jego egoistycznego planu???
     Kadota przysiadł obok w trawie. On się po prostu martwił. Co się działo, czy Shizuo zupełnie już zwariował? A jeśli uciekł i duch w zemście nie wróci? Czy stracili przyjaciela na zawsze?
     Obaj zaczynali powoli wariować z niepokoju. Jedna głupia zabawa, a tak zmieniła ich życie...

     Takuma rozglądał się wściekle. Pamiętał drogę powrotną, a jakże. Jednak denerwowało go, że musi przebyć ją całą z powrotem. Dobrze, że w kieszeni miał jakieś pieniądze, inaczej pewnie zdechłby z głodu i pragnienia... Druga śmierć, tym razem nawet nie jego ciała. Uhh...
     Ruszył powoli przez ulice miasteczka w którym się znajdował. Wstąpił
do spożywczego, kupując jakieś przekąski, butlę wody i loda. Tego nie
dawali na obozie, już nie mówiąc o lodzie, którego jadł chyba z pół
roku przed śmiercią.
     Mimo całej przyjemności, przyspieszył kroku. W końcu wiedział, co to wyprowadzenie go w pole miało za cel. Trzymać go jak najdalej od Orihary. Głupi, niedoświadczony szczeniak coraz częściej przejmował nad nim władzę. Nie podobało mu się to. Musiał silniej go związać, żeby się tak nie wyrywał. Wbrew pozorom ta dwójka jakoś specjalnie się nie kochała, więc powinno być łatwo opanować emocje blondyna, żeby im nie przeszkadzał. Żeby nie przeszkadzał JEMU w zabawie.
     Chyba żartujesz!
     Nie, wcale. Będę robił na co mam ochotę.
     Nie, dopóki jesteś w moim ciele.
     Zakład~?
     Odwal się!
     To ty się odwal. Będę siedział w tym ciele ile chcę, robił co chcę i pieprzył kogo chcę. Nic na to nie poradzisz! Hahaha!
     Zakład? Już mam nad tobą władzę. Nie tkniesz NIKOGO, będąc w moim ciele. Koniec, kropka!
     W takim bądź razie szykuj się, bo twoja walka będzie ciężka~...

     Po wielu godzinach, już koło wieczora, dotarł z powrotem do obozu. Zapewnił nauczyciela, którego spotkał po drodze, że "tak, już wyszedł z choroby, czuje się lepiej" i po cichu wszedł do domku.
     Nikogo nie było.
     Czekał.
     W końcu Izaya wrócił - czy to z warty, czy z odwiedzin u kogoś, nieważne - wrócił sam.
     Takuma uśmiechnął się w mroku i zaszedł go od tyłu - skutek był natychmiastowy, nóż przy gardle i cichy chichot.
- Sądziłeś, że dam się zaskoczyć~?
- Nie, ani trochę. - Odepchnął go, tak po prostu, jednym, szybkim ruchem uderzając w brzuch. Brunet zgiął się w pół, a wówczas wykręcił mu rękę z nożem. - Sądziłem, że dasz się złapać. - Zmusił go do klęknięcia przed sobą. - Czekałem na to cały dzień. Nie każ mi czekać dłużej.
     W Shizuo wezbrała irytacja - nie tylko z powodu Takumy, Izayi także. Na co on czekał? Na prośbę, by zaczął się bronić???
- Izaya! - Westchnął z irytacją i uchylił się przed lecącym skalpelem. - Jest jakieś miejsce gdzie mógłbym przenocować, a ten idiotyczny duch by mi nie przeszkadzał???
     W ciemności nie było widać, lecz brunet wyszarpnął rękę z uścisku, otrzepał kolana i prawdopodobnie spojrzał na niego. Jak, tego już nie mógł stwierdzić...
- Znajdzie się. Chodź za mną, Shizu-chan~... Znajdę ci jakiś bezpieczny schowek na miotły. - Zachichotał.
- Nie pozwalaj sobie, mendo.

- Zostaw mnie! - Izaya szarpał się z ciałem Shizuo i duchem Takumy, ale niewiele to dawało. Został pozbawiony nożyków i nie zostało mu nic w zanadrzu...
- Hahahaha, uważaj, bo posłucham! - Takuma ściągnął z niego szybko spodnie i rozpiął swoje iście błyskawicznie. - Jesteś teraz mój, bo tak właśnie chcę. Więc bądź tak miły i się nie ruszaj.
- Nie!!! Nie chcę! - Zamachnął się i uderzył go. Na Takumie to jednak nie robiło wrażenia. Nie w tym ciele. Wszelkie bicie, kopanie... nic nie znaczyło.
     Złapał go za biodra i wszedł szybko w ciasne wnętrze.
     NIE SŁYSZAŁEŚ NIE?!
     Shizuo przejął władzę nad swoim ciałem. Popatrzył karcąco na Izayę i wyszedł.
- Tym razem to ty gdzieś zwiewaj.

- Chyba śnisz, jeśli sądzisz, że pozwolę ci tak po prostu zwiać! - warknął duch, rzucając nim o ziemię. Twardą, wilgotną ziemię pokrytą gałęziami.
- Odczep się w końcu! - Izaya zadrasnął jego policzek, jednak szybko został pozbawiony amunicji, podobnie jak ubrań.
     Chwilę później jego okrzyki bólu tamowały jedynie strzępy pozostałe po jego bluzce, które akurat miał w ustach.
     Dość tego, do jasnej cholery!!! Odwal się od niego, ty głupi, ohydny, zboczony...

- Przyniosę ci ubrania, Izaya. Leż tutaj.
- Odkąd to tak się o mnie troszczysz, Shizu-chan~?
- Od nigdy. A teraz leż tu, i nie daj się znów zgwałcić idioto. Pilnowałbyś lepiej swojego tyłka! Masochistą jesteś, czy co?! Rany... - Pokręcił głową, odchodząc w poszukiwaniu zapasowej koszulki dla Izayi.

- Bierz go mocniej! Ogłuchłeś?! - rozległo się nieprzyjemne plaśnięcie i Izaya legł na podłodze. Jego twarz zaczął szybko pokrywać siniak.
- WYSTARCZY!!! - Shizuo ryknął już na głos. Zaraz znalazł się przy Izayi. - Co ja ci mówiłem, debilu?! Żebyś zwiewał, czy nie tak?! Zidiociałeś do reszty?! ...Trzeba wezwać Shinrę.
- Shizu-chan... Ty głupia bestio... Jak mógł przejąć nad tobą kontrolę? - wybełkotał Izaya, nim stracił przytomność.
- SHINRAAA!!!

- Tch, jeśli jeszcze raz tkniesz Izayę...
- Dota-chin, chyba się nie rozumiemy. - Takuma zaśmiał mu się prosto w twarz. - Wy mnie tu sprowadziliście. I już nie możecie mnie odesłać. Będę robił co chcę. Nie czuję bólu i cierpienia, mogę przeżyć w tym ciele długie lata i na niczym mi nie zależy...
- Shizu-chan cię wygoni. - warknął brunet dla utrzymania pozorów.
- Ogłupieliście do reszty! - Duch zaśmiał się głośno. - Może zyskać sobie chwilę i koniec! Jest mój~!
- Nieprawda. Ty nigdy nie będziesz jak Shizu-chan. - O dziwo, Izaya w to wierzył.

- Shizu-chan! Shizu-chan, nie...!!!
- Jego tu nie ma. - parsknął Takuma głosem Shizusia, wbijając się w niego głęboko.
- Aaaaa! - Brunet wydał z siebie krzyk, o jaki sam by się nie podejrzewał. Był zmęczony, niewyspany, obolały w każdym miejscu. Zupełnie nie był sobą. Jeszcze nigdy nikt nie zburzył tak jego pewności siebie i nie zbliżył się do jego ciała tak bardzo. Ba, to nawet nie było zbliżenie! To był po prostu chamski gwałt, brutalne, szybkie rozpieprzanie wszystkiego wewnątrz niego. Nie tylko jeśli chodziło o ciało. Nawet jego pewność siebie została zachwiana... Choć wiedział, że musi to wytrzymać tylko do pewnego czasu, i tak miało to na niego wpływ.
     Wiedział, że Shizuo jest od niego silniejszy i nawet gdyby walczyli ostatecznie, Shizuo przetrwa wszystko i niczym ogromny głaz, nieuchronnie spadnie na niego, zgniatając choćby jakąś jego część. Miał nad nim przewagę. Zawsze.
     Ale ten pieprzony duch nie będzie miał! Może i miał ciało Shizuo i jego bezwzględność, ale był tylko zwykłym, słabym człowiekiem. Kiedyś nim był! I zarówno Shizuo jak i Izaya byli od niego silniejsi. Co dopiero w duecie! Razem z Shizuo mógł osiągnąć wszystko! Każdy swój cel! Nawet przewagę nad zjawiskami nadprzyrodzonymi! By to zrobić, brakowało mu tylko Shizuo...
- Izaya? Izaya, idioto, dlaczego ty się do diabła nie bronisz?! Miałeś o siebie dbać, ile razy mam ci to wypominać?! ZACZNIJ COŚ ROBIĆ, BEZNADZIEJNA PCHŁO!!!
- Shizu... Chan...! - Jęknął i skrzywił się z bólu. Znów nad tym nie panował. Z jego oka mimowolnie spłynęła łza i nie miał jak jej ukryć. - Proszę... Zrób to ze mną jeszcze raz...
- ODBIŁO CI DO RESZTY?! Jesteś cały poraniony... Znowu!
- Więc postaraj się chociaż nie być brutalny... Ale zrób to... Przypomnij mi, jak to jest normalnie... - westchnął, nadal leżąc bez ruchu pomimo, że blondyn uwolnił już jego nadgarstki.
     Shizuo mimo wszystko zastanowił się. Nienawidził go, szczerze go nienawidził. Gdyby nie był taką mendą, być może byłoby inaczej. Ale jak miał przestać go nienawidzić, gdy ten tak niszczył życia ludzi dookoła siebie? Choć fakt, gorszy od Takumy nie był. Był zły, nawet bardzo, pozbawiony skrupułów drań. A jednak miał swoją inną stronę. Tą, która właśnie prosiła go, by obszedł się z nią delikatnie i zrobił coś, co powinno łączyć wyłącznie dwójkę zakochanych ludzi. ...O czym on gadał? Sam jeszcze nigdy nie robił tego z miłości. Dawał przyjemność, starał się, ale nie zależało mu. Jak mógł truć komukolwiek o "szukaniu odpowiedniej osoby"?
- Dlaczego chcesz, żebym to zrobił?
- Jesteś osobą, której nie kocham. Nawet jeśli to zrobimy, nie uzależni mnie to od ciebie, ani nie zobowiąże żadnym uczuciem... To proste. - odpowiedział instynktownie.
     Naprawdę jest trochę inaczej. - Przez głowę Izayi przeszła myśl, której w życiu nie wypowiedziałby na głos. - Jesteś... delikatny. Nie wiem dlaczego, twój dotyk jest najdelikatniejszym, jaki znam. Odkąd się o tym dowiedziałem, nie mogę być pewnym, co o tobie sądzę. Chcę się tego w końcu dowiedzieć, zadecydować ostatecznie... I przy okazji, chcę poczuć to jeszcze raz. Nie mogę cię nienawidzić, nie znając wszystkich faktów, potworku. Chociaż chciałbym po prostu zapomnieć o tej sytuacji i walczyć z tobą tak jak zawsze~...
- Tylko tyle? - spytał Shizuś w skupieniu patrząc w jego oczy. Mierzyli się tak chwilę wzrokiem. - Wezmę odpowiedzialność za to, co ten duch wyprawia za pomocą mojego ciała, ale nie dziś. Dziś to będzie bolało. - stwierdził w końcu.
- Nie obchodzi mnie to. Aż tak delikatny nie jestem. - fuknął brunet. Wracał już do normalności, jakby ta chwila słabości nigdy się nie zdarzyła.
- Nie chcę sprawiać ci więcej bólu niż to konieczne.
- Shizu-chan! Jesteś potworem, więc dlaczego się tak zachowujesz??? - zirytował się Izaya.
- Mówiłem ci, że nim nie jestem! I mam imię, jakbyś nie wiedział! - Blondyn zdenerwował się jeszcze bardziej.
- Wiem o tym. Ale nie przestanę cię tak nazywać. Poza tym powiedziałem już, masz tylko zrobić to ze mną raz, tego oczekuję!
- Nie mam zamiaru robić tego, czego oczekujesz! - stwierdził jak coś oczywistego. - Mam zamiar robić tylko to, co uważam za bezpieczne!
- Aha, więc rzucanie automatami gdzie popadnie zaliczasz pod bezpieczne? - zakpił.
- To zupełnie co innego! - warknął.
- Nie krępuj się, tym razem nie uszkodzisz mnie tak, jak zrobiłbyś to automatem. - prychnął.
- Jesteś pewien, że jesteś na to gotów?
- Jak najbardziej. Po prostu to zrób, póki możesz.
- Nie martw się... Chwilowo jestem tak wkurzony, że mam kontrolę nad ciałem. - mruknął niechętnie.
- Śmiało Shizu chan~! - Izaya uśmiechnął się na swój irytujący, pewny siebie sposób. - Wyżyj się~! I tak uważam, że nie jesteś człowiekiem, to nic nie zmieni... - oznajmił, choć mijał się z prawdą. To miał być test. Test tego, jaki Shizuo jest naprawdę. W perspektywie wydarzeń ostatnich dni Izaya nie był pewien niczego, co dotyczyłoby tej bestii.
- Zamknij się, pchło. - warknął blondyn, podkładając mu swoje palce. - Jak wkurzysz mnie jeszcze bardziej, będzie bolało gorzej, niż z tym cholernym duchem. - Oczywiście skłamał. Jemu gwałty wcale nie sprawiały przyjemności... Gdyby go uszkodził to raczej tracąc nad sobą kontrolę, nieświadomie, jak podczas bójki.
- Oya, a czy nie na tym ci zależy, Shizu-chan~? - ujął jego nadgarstek swoimi smukłymi palcami i zaczął obśliniać dokładnie jego palce. Spojrzał mu przy tym w oczy i uśmiechnął się złośliwie. Chciał go sprowokować, a jednak był ciekaw, czy Shizuo wytrzyma jego prowokację i będzie tak delikatny jak przedtem.
     Po chwili poczuł w sobie wilgotny palec blondyna. Nie protestował, choć poranione wejście bolało. To był ból, do którego był już przyzwyczajony. Zaraz potem doszedł drugi palec. Mimo wszystko w jego uśmiechu pojawił się triumf. Ale nie dlatego, że jakoś "zapanował nad Shizusiem" - tego nigdy nie spodziewał się osiągnąć. Triumfował nad tym, że tym razem nawet jeśli Shizuo był wkurzony, obszedł się z nim delikatnie i tak naprawdę zaczęła się pojawiać tak długo oczekiwana przyjemność. Nie doczekał się nadal swojej odpowiedzi. Widział za to lekko karcący wzrok Shizuo. Ale też w jego wzroku widać było dominację i całkowite skupienie. To był naprawdę rzadki widok i Izaya przypatrywał mu się z równie wielką uwagą.
     Czyżby uważał, że ma władzę~?
     Obserwował dokładnie sposób, w jaki marszczy brwi, wykrzywia kąciki ust i w jaki błyszczą jego oczy. Nawet przyjrzał się dokładniej ich kolorowi. Z tej perspektywy wyglądały zupełnie inaczej... Z zaskoczeniem stwierdził, że tak dokładnie przygląda mu się pierwszy raz. I że pierwszy raz z własnej woli poprosił go, by to z nim zrobił. Choć to był tylko test, to uczucie było... Niezwykłe.
     Blondyn nie wszedł w niego od razu. Najpierw długo i dokładnie go rozciągał, nie przestając mu się przyglądać. On też obserwował dokładnie twarz Izayi. Nagle wydała mu się bledsza niż zwykle, oczy bardziej podkrążone. Wiedział, że nie powinien dostarczać materiałów do knowań Takumie, ale nie mógł się oprzeć, gnany czystą ciekawością. Okazało się, że Izaya, mimo maski opanowania, też zdradza pewne gesty świadczące o jego myślach. W tej chwili chyba się lekko zdziwił...
     Shizuś wyjął z niego palce i schylił się. Ale nie do sutków, czy innych, najwrażliwszych i przewidywalnych miejsc. Nachylił się tak, by gorącym oddechem muskać jego szyję. Dał się ponieść instynktowi - nie myślał już, że to Izaya, po prostu chciał sprawić mu jak najwięcej przyjemności. Drobny skurcz mięśni twarzy i już wiedział - Izayi się to podobało. Zbliżył się i powiódł końcówką języka po jego skórze, tworząc mu na szyi wilgotny wzorek. Z premedytacją chuchnął w to miejsce. Teraz już Izaya spojrzał na niego z ledwo krytym szokiem. Zaraz jednak zamienił to na kpiący uśmiech.
- Shizu-chan~... Potworku, miałeś się za mnie zabrać, a nie się bawić~... Nie jesteśmy kochankami~! - Roześmiał się. - To tylko seks~!
     Heiwajima prychnął, tym razem do złości dodając jeszcze lekkie zażenowanie. Jakby o tym zapomniał. Zwyczajnie dał się ponieść. Ale jemu też to sprawiało przyjemność. I chyba Orihara sam nie miał zamiaru pozbawiać się takiej przyjemności?
     Z zaskoczeniem blondyn odnotował jeszcze jedną rzecz - tak naprawdę Izaya lubił być delikatnie traktowanym.
- Ale podoba ci się, więc nie zrzędź. - mruknął nakazująco i znów się nad nim pochylił. Tym razem chciał coś sprawdzić. Przesunął ustami po jego wystającym obojczyku.
     Izaya otworzył usta ze zdziwienia i choć szybko się opanował, Shizuo to zauważył. Jednak swój triumfalny uśmiech ukrył dla siebie.
- No wejdź we mnie w końcu! - pufnął Izaya ze zniecierpliwieniem. W odpowiedzi Shizuo tylko się zaśmiał. Jednak postanowił spełnić jego prośbę. Przesunął już nieco stwardniałą męskością wokół jego wejścia i powoli zaczął się wsuwać do środka.
- Nnh... - stęknął brunet, skupiając się już wyłącznie na odczuwaniu tego, jak sporej wielkości męskość Shizuo ociera się o jego wejście i wypełnia go, stopniowo rozciągając jego ścianki. Bolało, jednak ból mieszał się z podnieceniem.
     Pod sam koniec Shizuś wykonał gwałtowne pchnięcie, wchodząc dokładnie do samego końca, przez co Orihara wygiął plecy w delikatny łuk i odchylił głowę. To było mimowolne... Po prostu zalała go nagła fala bólu i przyjemności.
- Nie cackaj się tak... Shizu-chan... Bierz mnie~! Całego...
     Jego usta zajęły inne usta, ciepłe, miękkie i spragnione. Przy okazji po chwili zajmował się też jego językiem. Nie wierzył, że to robi, czuł się, jakby całkowicie zapominał, gdzie jest i co robi. Nie lubił tego stanu, choć dziś tak wyjątkowo go kusił... Chciał czuć przyjemność, oderwać się na trochę od zmartwień. To chyba nie było tak wiele...
     Zadziwiająco ciepłe dłonie zaczęły gładzić jego brzuch, boki, plecy... Męskość ich właściciela wysunęła się z niego trochę i zaraz wróciła, co nagrodził cichym westchnieniem. Zamknął oczy. Mógł sobie
wyobrażać cokolwiek.
     Ruchy stały się szybsze, pocałunki namiętniejsze, a dłonie podjechały do jego nabrzmiałych już sutków, pocierając je samymi opuszkami palców.
  Wydał z siebie stłumione jęknięcie.
- Patrz na mnie, Izaya. - prawie nakazał mu Shizuś, ledwo co się od niego odrywając.
     Brunet otworzył oczy i napotkał jego wzrok tuż przy swojej twarzy. Już miał rzucić jakąś złośliwą uwagę, chociażby dla zasady, ale właśnie w tej chwili Heiwajima trafił w ten wyjątkowo unerwiony punkt. Przymknął oczy i jęknął. Przyłożył do ust nadgarstek i zagryzł lekko skórę, żeby więcej tego nie robić, jednak Shizuo zaraz złapał obie jego ręce i przytrzymał je po jego bokach.
- Shizu-chan, puść! - Spróbował je wyrwać, ale nic to nie dało. Shizuo jeszcze raz uderzył w jego magiczny punkt, przez co podkurczył nogi i jęknął przeciągle. Znów został obdarowany pocałunkiem, tym razem bardziej przeciągłym i bardziej pożądliwym. Zaciskał się mocniej, ale blondyn przestał się w nim poruszać. Sam poruszył biodrami, jednak niewiele mu to dało. Jęknął prosząco i przeklął się w myślach gdy poczuł, że Shizuo się uśmiecha. Zaraz jednak został nagrodzony kolejnym mocnym pchnięciem. Rozkosz na chwilę odebrała mu rozsądek. Zacisnął się, dochodząc i czując, jak Shizuo w nim dochodzi. Jego oddech stał się urywany. Usta Shizuo w końcu się od niego oderwały. On też wyglądał na spełnionego...
- Może być? - spytał blondyn, starając się ukryć uśmiech, choć kącik jego ust niemalże sam się unosił.
- Mm... Na pewno lepiej niż ten duch... - Brunet uśmiechnął się kpiąco, chowając za tym zadowolenie i tę dziwną radość, jaka go ogarnęła.
- To dobrze. W takim bądź razie teraz muszę chyba znów się trochę przejść... A potem, z łaski swojej, zacznij się w końcu bronić, jasne?
     Oriharę zdziwił jego spokojny ton głosu, ale nie skomentował tego. ...Odkąd Shizuo był spokojny...?
- Niestety, nie mogę, Shizu-chan. Też bywam zmęczony, wiesz~? A teraz to jestem wykończony~! - Poczekał, aż Shizuo z niego zejdzie, po czym wstał i złapał za ręcznik, który leżał na jego łóżku. - Jak ten obóz się skończy i będę z dala od ciebie, odetchnę~... - westchnął złośliwie i udał się do łazienki.
- A co z odganianiem tego ducha?! - prawie warknął, podirytowany. On też chciał od tego odpocząć...
- To nie moja sprawa~! Shizu-chan, kiedyś się go pozbędziesz~!
     Shizuo podświadomie dobrze wiedział, że to tylko po to, by Takuma się nie dowiedział, jednak nie chciał dopuścić tego do świadomości, więc zwyczajnie się wściekł.
- Jasne! A teraz uważaj, mam nadzieję, że wziąłeś ten swój nożyk, bo wycho... - Poziomu wściekłości i irytacji nie wystarczyło na dłuższe trzymanie Takumy w ryzach. Uwolnił się.
- Mam mój nożyk i nie zawaham się go użyć~! - zawołał wesoło, po czym dało się słyszeć głośny odgłos spadających kropel. Takuma czekał, choć dziś już nie miał szans, by go tknąć. Niedługo potem wrócili Shinra z Kadotą.

     Izaya wciąż zastanawiał się nad delikatnością Shizuo. Wyglądało na to, że był jednak najdelikatniejszą znaną mu osobą. Że jednak lubi jego dotyk. Że jednak... w jego ramionach czuł się bardziej sobą, niż gdziekolwiek indziej.
     Z kolei Shizuo wiedział już, że różnica między tym, co Izaya pokazuje i tym, co naprawdę czuje jest ogromna. Że jednak czuje jak człowiek i też dysponuje tak podstawowymi uczuciami jak strach, ból, przyjemność i zaskoczenie. Że jednak nie jest tylko mendą społeczną... Że potrafi być zwyczajnym człowiekiem. I że wtedy jakoś tak po prostu... Podoba mu się. Po prostu mu się podoba... Chciał odkryć tego więcej.

     Jeszcze kilka następnych dni obozu Shizuo bronił Izayi. I coraz częściej Izaya prosił go, by z nim był... To była taka irracjonalna potrzeba poczucia jego delikatności, dokładnego zaprzeczenia chamskiego i brutalnego traktowania Takumy. Z każdym dniem brunet przekonywał się, że Shizuo ma coś z człowieka... Więcej z człowieka, niż przeciętny człowiek... Że słowo "bestia" nie znaczyło już tego, co dawniej. Oznaczała stworzenie ponad ludzi... Stworzenia, które dawało mu ciepło i co najgorsze i najbardziej absurdalne - podobało mu się to. Miał słabość do tego potwora... Tylko co zrobi, gdy Takuma przestanie być wymówką? Będzie musiał być szczery i ze sobą i z Shizuo...
     Shizuś przestał już nawet krzyczeć, żeby Orihara zaczął się bronić. Po prostu coraz lepiej wychodziło mu tłumienie Takumy w takich chwilach. Izaya był tylko jego i nie zamierzał się nim dzielić nawet z tym czymś, co zamieszkiwało jego ciało. Tylko jego przywilejem było wywoływać coraz to nowe emocje na jego twarzy. Nigdy nie sądził, że obserwowanie czyichś odczuć może mu sprawić tyle przyjemności, a jednak. Kiedy chodziło o Izayę, z ogromnym zadowoleniem odkrywał, że jest tylko zwykłym, czującym człowiekiem. Im trudniej było, tym bardziej się starał. Coraz częściej powtarzał sobie, że taki Izaya nie jest wcale gorszy od Takumy i że tak naprawdę nie zrobiłby nic złego zwykłym ludziom, którzy na to nie zasłużyli. Przynajmniej nigdy tego nie widział. Szkolnym gangom, jakimś typkom z różnych miejsc... Ale nie zwykłym uczniom, prawda? Niechęć Heiwajimy powoli znikała, a zastępowała ją chęć poznania go lepiej. Chciał wiedzieć o nim więcej, chciał, by mu zaufał, chciał być przy nim, widzieć go słabym, a jednocześnie silniejszym niż jakikolwiek człowiek. Tak dumnym dla innych, a ufnym w jego ramionach. Czy to była miłość? Chyba nie mógł tego inaczej nazwać... Chciało mu się śmiać, gdy o tym myślał, ale faktycznie - zakochał się w swoim byłym największym wrogu. Tymczasowym sojuszniku. Co zrobi, jak wszystko wróci do normy?

  Rano, nim Takuma w ogóle zdążył wstać, Izaya już zerwał się z łóżka, założył na siebie jedne z ostatnich czystych ciuchów, jakie mu zostały i wyszedł z domku. Przeszedł ładnych parędziesiąt metrów, by dojść w umówione miejsce. Chciał się upewnić, że wszystko jest gotowe. Dopiero gdy to zrobił, wrócił do obozu. Pozostało poczekać, aż Takuma się obudzi... I choć to było najbardziej nieprzyjemną częścią, sprowokować Shizuo do tego, by się ujawnił.
- Hej, duchu! Dziś jestem pewien, że Shizu-chan cię pokona~!
- Pff, jasne, a teraz odwal się, przeszkadzasz.
- Ooo~? W czym~?
- W skupianiu się, idioto... - prychnął Takuma, wywracając oczami.
- I to niby ja jestem idiotą~? To ty potrzebujesz całkowitego spokoju, żeby w ogóle się skupić~! A miałem ci zaproponować grę o mój tyłek~... Jak już nie mam nic do stracenia~!
- Jak to - nie masz nic do stracenia? - warknął Takuma nieufnie. - Pieprzenie się z tobą to chyba najtrudniejsza rzecz w moim życiu po życiu, więc czego nagle wyskakujesz, że mogę cię wykorzystać ot, tak jak coś wygram, co?!
- Oya~... To Shizu-chan przejmuje nad tobą władzę, czy ja ostatnio mówiłem coś, że chcę, żeby to robił~? - uśmiechnął się nieco złośliwie. - Nie obchodzi mnie, czy z tobą czy z nim, chciałem to po prostu zrobić...
- Hahahahaha! - Takuma wybuchnął głośnym śmiechem, z tego wszystkiego wręcz trzymając się za brzuch. - Och poważnie?! - spytał, rozbawiony. - Żebyś ty słyszał jego niedowierzanie~! I ten zawód! Hahahaha! - Zwinął się ze śmiechu. - No to proszę~! Zabawmy się o twój tyłek! Przypuszczam, że tym razem nie przejmie nade mną kontroli... - Otarł łzę z oka.
     Niedowierzanie? Zawód? Nie żartuj sobie~... Shizu-chan w życiu nie odczułby czegoś takiego po zwykłym kłamstwie typu "wcale nie chcę, żebyś ze mną spał"... To po prostu nierealne!
- Zasady są proste~! Ja uciekam, a ty próbujesz mnie złapać~! Możesz rzucać czym popadnie, próbować sztuczek... Biec i korzystać z siły Shizusia~!  Meta znajduje się koło starego, zabytkowego młyna~... Kiedy tam dotrę, już nie masz szans mnie przelecieć, żeby to była dla ciebie motywacja~!
- Zgoda. - Wstał z łóżka. - Dam ci trochę forów, policzę do pięciu i startuję. Zaczynamy od teraz, tak?
- Hai~!
- W takim bądź razie jeden... - Takuma uśmiechnął się groźnie.
     Izaya wybiegł przez otwarte drzwi. Tej gonitwy mu brakowało... Choć pewnie nie będzie tak jak z Shizusiem, to jednak od teraz wszystko miało być czystą przyjemnością~! Gonitwa, adrenalina, plan~... Ten duch dał się nabrać jak dziecko~! Nie mógł go jednak nie doceniać~... Musiał przewidzieć każdy jego ruch i doprowadzić plan do końca, skoro byli już tak blisko...
- Nie złapiesz mnie, zobaczysz~! - zaśmiał się.
- Dwa, trzy, cztery, pięć. - niemal wyrecytował i wybiegł za nim.
     Miał w pamięci blondyna wszystkie ich gonitwy i wiedział, co dokładnie może zrobić, by go złapać, ale nie zabić przy okazji. A dokładniej, mógł zrobić wszystko... I rzucić w niego wszystkim... Grunt, to odpowiednio wcelować. Dlatego więc wyrwał jakieś młode drzewko z korzeniami, zamierzył się i rzucił. Brunet ominął je w biegu. Takuma przyspieszył więc, ale niewiele to dało. Rzucał już chyba wszystkim, co się nawinęło, włączając w to wielką kłodę, która mu się nawinęła. Izaya tylko ją przeskoczył, śmiejąc się niemal do rozpuku. Duch zaczynał się wściekać. Jednak nie na wiele się to zdało - w tym tempie już po chwili Orihara stał koło młyna. Oczywiście Takuma nie miał zamiaru grać fair i nawet gdy już podszedł, zwieszając ramiona jak człowiek przegrany, po chwili z morderczym błyskiem w oku spróbował go chwycić.
     Nie na wiele się to zdało. Izaya uchylił się, odskoczył i wycofał. Zza starego młyna wyszły dwie dziewczyny i stanęły koło niego. Jedna miała niebieskie, krótkie włosy jedynie z dłuższymi pasemkami grzywki po bokach, stalowoszare oczy i wyraz permanentnego znudzenia na twarzy. Ubrana była w jasne jeansy, białą bluzkę i szare, letnie bolerko. Wyglądała na może 20 lat... Druga najwyraźniej była europejką. Miała burzę rudych loków, związanych w koński ogon, ciemnozielone oczy i trochę piegów wokół nosa. Ubrana była w czarne jeansy i jasnoniebieską, nieco obcisłą bluzeczkę na krótki rękaw. Na jej twarzy malował się upór i zdecydowanie. Ona mimo wszystko wyglądała na jakieś niecałe trzydzieści lat...
     Takuma zatrzymał się jak wryty na ich widok. A dokładnie, patrząc na rudą.
- Ty... - wyszeptał, po czym zrobił nienawistną minę. - TY!
- Ooo~? Pamiętasz swoją byłą? Jak miło. - Uśmiechnęła się, a dokładniej kąciki jej ust uniosły się w górę na całą sekundę i opadły. - Dobra, przejdźmy do interesów, chcę wrócić do domu. - Westchnęła i wyciągnęła miecz z pochwy przypiętej do pasa, od razu celując w Takumę.
- COO?! Jakich interesów?! - duch był już całkiem nieźle wkurzony. Zaciskał pięści i rzucał jej mordercze spojrzenia, ale na niej to tak jakby nie robiło wrażenia. - Parę lat temu pozbawiłaś mnie życia, teraz zabijesz ciało, w które wszedłem?! A ty - zwrócił się do Izayi - pozwolisz jej na to?!
- Na dłuższą metę mogę się pozbyć ciebie i Shizusia~... Dlaczego by nie~? - Brunet uśmiechnął się asymetrycznie i znudzony, oparł się o pień pobliskiego drzewa. - I tak chciałem pozbyć się was obu~... Jestem znakomitym aktorem, prawda~? - Roześmiał się. - Oszukałem was obu~! Tina, możesz zaczynać~... W właściwie skończyć~! - Popatrzył Takumie/Shizuo prosto w oczy.
     Jak on... To wszystko... To nie mogło być kłamstwo... I teraz zginę? Przez niego i tego durnego ducha? Na tym polegał jego plan?! - W głowie Shizuo kotłowały się tysiące niedowierzających myśli. - To nie może być prawda. On zwyczajnie kłamie. Kłamie jak zawsze.
- Izayaaaa! - warknął, odzyskując kontrolę nad swoim ciałem. Podświadomie nie wierzył w jego słowa, jak zawsze. Jednak świadomie obawiał się tego... Obawiał się, że okazał się idiotą, który się zakochał. Jak ostatni imbecyl wierząc w jego uczucia. W to, że udało mu się pozbyć jego maski.
- Teraz! - Mina Orihary stała się poważna. Rudowłosa kobieta ruszyła, zatapiając miecz w ciele Shizuo po rękojeść. Koszulę blondyna naznaczyły mokre kropelki substancji, na którą nie chciał patrzeć. Jego ciało ogarnęło gorąco i zimno, naraz, jakby mieszając się wewnątrz niego i bijąc o dominację. Jednak szybko się to skończyło, zabierając też część jego sił. Był zmęczony, senny... - Shizuo, nie mdlej! - krzyknął Izaya, stając koło niego. - Tina, to już.
     Kobieta wyciągnęła miecz i odgarnęła zbłąkany kosmyk z twarzy. Wyglądała na zmęczoną.
- Żebym musiała go zabijać dwa razy, to jakaś przesada... - mruknęła i usiadła na trawie.
     Shizuo spojrzał na bruneta nieprzytomnie.
- No nie mdlej mi tu! Już po wszystkim, duch został zapieczętowany. - mruknął, marszcząc brwi i klepiąc go w policzek. - Teraz już nie będziesz musiał się z nim zmagać... - westchnął.
- Koniec? - mruknął. Zmobilizował jeszcze trochę sił i zerknął na swoją koszulę. Cała pokryta była jasnoniebieskimi plamkami. - Cholera... To koszula od Kasuki. - fuknął półprzytomnie.
- Hahaha, Shizu-chan~! Ty zawsze o tym samym... - Izayi trochę ulżyło. Plan się powiódł. No, musiał się powieść, skoro to on go przeprowadzał i nawet tak się poświęcił... Przez tego głupiego ducha tyle się zmieniło...
- Co to był za miecz? - Blondyn puścił mimo uszu jego uwagę i podciągnął koszulkę nieco do góry. Żadnego śladu.
- Zaklęty miecz. Między innymi dlatego dopiero teraz zapieczętowaliśmy Takumę... Wiesz, trzeba było znaleźć tego, kto go wcześniej zabił i jeszcze zyskać ten właśnie miecz~! Taka zabawka jest jedna na całym świecie, tak samo, jak Tina~!
- To jednak dość szybko sobie poradziłeś... - mruknął i przysiadł na trawie. Powoli wracała do niego całą stracona energia. - Jak ci się to udało?
- Kontakty, Shizu-chan, kontakty~... - Orihara nie wspomniał, ile go to kosztowało. Jakoś tak... Zrobił to dla siebie.
- Aha. - podsumował Shizuo, dziwiąc się, że rozmawiają, jakby nigdy nie byli wrogami. Sądził już, że Izaya będzie chciał wrócić do codzienności, ale jakoś do tej pory o tym nie wspomniał... - Wracamy już do obozu?
- Aha~! Pomóc ci wstać~? - Izaya też udał, że nie zauważa, że nagle zwracają się do siebie całkiem inaczej. I nawet wyciągnął do niego pomocna rękę, co przyprawiło Shizuo o niemały szok.
- Poradzę sobie... - wstał dość chwiejnie, a Izaya od razu chwycił go za ramię i przełożył sobie przez szyję. -Co ty...? A to przypadkiem nie było tak, że "robiłeś to ze mną, bo ja ci się napatoczyłem"? - spytał, ściszając głos.
- Hmm... Wiesz, Shizu-chan~? ...Wygląda na to, że sporo się zmieniło... Tak jakby~... - poraz pierwszy nie umiał znaleźć słów. Sytuacja była dość niezręczna...
- Zauważyłem. Ale na razie nie musimy o tym mówić. - zaproponował i jakby nigdy nic zaczął iść do obozu.
- Mhm... Ao! - Brunet odwrócił się na chwilę do obu kobiet. - Wracajcie z Tiną, jest już wolna... - odwrócił się, by pomóc blondynowi iść dalej i już go nie zatrzymywać. Łączyła ich więź, której nie rozumiał, ale której nie dało się ot, tak olać... Nie było już odwrotu. Nie patrzył na niego jak na bestię, która mu zagraża, ani wyłącznie jak na zabawkę. Teraz jakby... Coś ich łączyło. Tylko czy będą to ciągnąć dalej...? Chyba... Nie przeszkadzałoby mu to... Prawda?
- Jasne, jasne Orihara, jak zawsze skończyłeś co miałeś skończyć, a mnie się olewa... Lepiej, żeby zapłata była w terminie! - zawołała jeszcze za nim niebieskowłosa, pomagając wstać Tinie. Jednak już więcej mu nie przeszkadzała. W końcu jego życie to nie jej sprawa... Ważne, że dobrze płacił i dawał jej wolną rękę.
- Będzie na czas! - odkrzyknął i nie zwracając uwagi na zdziwienie blondyna, szedł dalej. Resztę drogi przebyli w ciszy.
     Gdy dotarli do domku, budząc przy okazji zainteresowanie całego obozu i zapewniając wychowawców, że to nic takiego, Izaya bezpiecznie posadził Shizuo na łóżku.
- Izaya! Shizuo!!! - Shinra wpadł do domku z całkowitym nieładem na głowie i w źle zapiętej bluzce. Kadota zaraz za nim, zaciskając pięści i przyglądając się blondynowi w napięciu.
- Cześć Shinra. Cześć Kadota... - mruknął Heiwajima, uśmiechając się szeroko mimo zmęczenia. - To ja.
- Ja - Takuma, czy ja - Shizuo? - spytał podejrzliwie Dota-chin. - I dlaczego jesteś taki zmęczony?
- Ja, Shizuo... I Izaya właściwie... Załatwił zapieczętowanie Takumy. Nie ma go. Już nie tutaj... Prawda? - Zerknął na bruneta.
- Nie~! Jest w~... Bezpiecznym miejscu~! - Izaya klasnął wesoło w ręce. - To kto się pakuje~? Jutro koniec wycieczki~!!!
- Naprawdę... Koniec? - Shinra uśmiechnął się szeroko, ale zaraz spochmurniał. - Shizuo, nawet nie miałeś szansy się pobawić na tej wycieczce... Przepraszam, to był mój głupi pomysł... - Zwiesił głowę.
- Nie ma sprawy. Wszyscy mamy nauczkę... - Zerknął na Izayę. - A może nawet wyszło nam to na dobre?
- Na dobre? - Kadota patrzył na nich obu, zdumiony, ale w końcu doszedł do wniosku, że lepiej nie pytać. Już po wszystkim...
- Tak, mamy nauczkę~! - Shinra podniósł głowę i skinął już weselej. Nie widział tego zerknięcia Shizuo... I nie miał się o nim nawet dowiedzieć. - To teraz czas na pakowanie! Chyba, że chcecie w coś jeszcze zagrać...?

     Nazajutrz wcześnie rano wszyscy wpakowywali swoje torby do autokaru. ...Zaraz, wszyscy? Nie! Shizuo i Izaya ukryli się przed wzrokiem ciekawskich na skraju lasu...
- Czego chciałeś, Shizu-chan~? - Na twarzy Izayi malował się lekko kpiący uśmiech, choć tak naprawdę dobrze wiedział, że może usłyszeć tylko dwie rzeczy. Teraz musieli to rozstrzygnąć...
- Izaya... Wygląda na to, że sporo razem przeżyliśmy na tym obozie, nie? - spytał Shizuo, jakby nigdy nic.
- Być może, Shizu-chan, być może~... Dla ciebie to sporo~? - zerknął na niego, nie dając poznać, że bada go spojrzeniem. Jednak Shizuo już rozgryzł jego mimikę... Poniekąd.
- Dla mnie to sporo. I dla ciebie też. - oznajmił pewnym siebie tonem. - Nie udawaj, bo widzę.
- Do czego zmierzasz, Shizu-chan~? - zmarszczył lekko brwi, opierając się nonszalancko o drzewo.
- Koniec z próbami zabicia się.
- Hęęę~? Ale ja tak to lubię~! - udał, że się dąsa.
- Nie wkurzaj mnie, kleszczu. - warknął.
- Dlaczego nie, Shizu-chan~? - zakpił. - Tupniesz nogą~?
- Tyyy... Poważnie mówię, więc raz bądź poważny! - zezłościł się. Stare nawyki brały górę...
- Jestem poważny, Shizu-chan~... - westchnął i zbliżył się do niego. - To co planujesz? Tylko bez unicestwiania gonitw, bo bardzo je lubię...
- Wygląda na to, że nasze stosunki do siebie się zmieniły, więc... Mogę czasem próbować cię zabić, ale skoro wiemy, że i tak nic z tego i będziesz żył dalej, to może przynajmniej spróbujmy się zakumplować?
- Tylko zakumplować, Shizu-chan? - zdziwił się, choć nie do końca było to po nim widać. - Myślałem, że polubiłeś mój tyłek~... - zaśmiał się.
- Co...? To wcale nie znaczy, że tylko na nim mi zależy! - stwierdził twardo, czym zaskoczył ich obu. Przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy, po czym Izaya zbliżył się i stanął na palcach, by go pocałować, a zaraz potem pociągnąć za sobą, tak że w końcu Shizuś całował go, przyciskając go do drzewa.
- To właściwie na co liczysz, Shizu-chan~? - mruknął z wyraźnie dosłyszalną satysfakcją w głosie.
- Kleszczu... Możemy robić to częściej?
- To jedyny warunek? - prawie się zaśmiał.
- Nie... Zostań moim chłopakiem. - zaproponował całkiem poważnie.
- To nie była prośba, to był rozkaz, prawda, Shizu-chan~? - teraz już naprawdę prawie zachichotał.
- Pytanie! - warknął.
- Więc tak~! - Znów przyciągnął go do pocałunku, tym razem krótkiego i delikatnego. - Ale tak masz mnie całować i dotykać jako mój chłopak, jasne~?
- Shizuo!!! Izaya!!!
- Shinra nas szuka~! Odpowiedz szybciej, Shizu-chan~! - Brunet jakby trochę się zniecierpliwił.
- Mhm... Skoro tak chcesz... - Shizuo nie wiedział, czy się uśmiechnąć, czy zachować obojętność, więc po prostu się odwrócił i pociągnął Izayę za sobą. - Ale tylko w łóżku. - zastrzegł i wyszedł zza linii drzew, puszczając jego rękaw. Nie chcieli wzbudzać zbytniej sensacji, prawda?




wtorek, 24 grudnia 2013

Jeden dzień z życia Shizuo i Izayi - Gwiazdka

Hejo ludzie~! 
Nie wierzę w to co widzę ale licznik pokazuje że w niedzielę weszło tu 303 osób O.O nie wiem jak opisać to co widziałam, no do to wielki sukces zwłaszcza że na bogu puchy i ogólny letarg... Ale co jak co, święta obchodzić trzeba, więc i świąteczna notka jest na czas... Myślałam, że się nie wyrobimy (serio mówię) ale jest, udało się~! 
Możecie sobie poczytać~!... Mam wam sporo do powiedzenia ale to może... jak napiszę cokolwiek co można wstawić to wtedy, póki co cieszcie się z prezentów i wolnego~! I proście mikołaja o śnieg jak chcecie białe święta, bo w tej kwestii nawet Egipt nas wyprzedził XD


Ohayo ohayooo~!!! :33
Szczeniak tak się cieszy, że może Wam coś wstawić na święta~! QwQ
Po wielkim kanionie i wielkim dole (Może się wydawać, że to to samo, ale wcale, że nie~! X3) powracam do was ze świąteczną siłą~! :33 Kiasarin-san chyba też idzie coraz lepiej, więc myślę, że od dziś będziemy pracować nad prezentami dla Was~! Moim świątecznym marzeniem jest Was tymi prezentami zasypać zamiast śniegu~! X33 Chociaż nie jestem pewna, na ile to się uda~... Zresztą, zobaczymy, ważne, że teraz Inu Was wszystkich tuli i bardzo dziękuje za wsparcie w tych trudnych czasach~! ;33 Już dzięki Wam jest dużo dużo lepiej~! :33
A teraz świątecznie~! Życzymy Wam, coby zasypał Was śnieg, ale byście nie marzli~... Oby stół świąteczny zastawiony był Waszymi ulubionymi daniami, oby prezenty świąteczne się mnożyły pod choinką i, co najważniejsze - oby w Waszych rodzinach zapanowała ta niepowtarzalna świąteczna atmosfera~! Bo po przedświątecznych kłótniach (Podejrzewam, że większość z was musiała przez nie przebrnąć~? Czy tylko szczeniak tak zwykle ma~?) dobrze jest odpocząć w rodzinnej atmosferze~! ;33
A no i druga najważniejsza rzecz - życzymy Wam DUUUUŻO YAOI~!!! X33 Shizayi i wszystkich innych ulubionych paringów~! ;33
A teraz, po chyba najdłuższym wstępie jaki Inu napisała~...
Enjoy~! :33




     Shizuo odetchnął przyjemnie ciepłym powietrzem. Odłożył siatki z zakupami i ściągnął z siebie płaszcz oraz buty. Z zadowolonym uśmiechem zaczął rozpakowywać zakupy. Zerknął na zegarek. Zaraz miał pojawić się jego chłopak... I wielkie przygotowania! Zapowiadała się świetna zabawa...
     Pozytywnie nastrojony skończył rozpakowywanie i zabrał się za wyciąganie choinki bardziej na środek pokoju.
 - Shizu-chan~! - krzyknął uradowany brunet, wpadając do mieszkania. Trzasnął drzwiami i nawet nie martwiąc się tym, że wnosi do domu ogromne ilości śniegu podszedł i przytulił się do blondyna. Pocałował go szybko w usta i... rozpłaszczył na głowie śnieżkę, którą do tej pory ukrywał w ręce. - Hahaha~! Jak wreszcie zmuszę cię do wyjścia na dwór to będziesz wyglądał jak bałwanek~! - śmiał się wesoło. - Wiem, że potworki nie lubią zimy, ale nie zrobisz wyjątku~? Dla mnie~! - zapytał słodko.
- Chyba żartujesz. - Otrząsnął się i wzdrygnął z zimna. Przy spotkaniu z temperaturą jego ciała śnieżka szybko się roztapiała. I teraz rozpaćkał ją na ścianach, otrząsając się... - A teraz sio do przedpokoju i się rozbierz, bo śnieg wnosisz! - warknął, udając, że się wścieka. Tak naprawdę nie miał nastroju do denerwowania się.
- Tak naprawdę nie potrafisz się na mnie złościć, prawda~? - Uśmiechnął się wesoło i cmoknął go w policzek. Skocznym krokiem ruszył na przedpokój. Zdjął kurtkę i rzucił ją byle jak na wieszak. Buty też odrzucił w kąt, i tak będzie tu dość czasu by wyschły, w końcu jutro święta~! - Ne Shizu-chan, oczywiście kupiłeś i przytargałeś tu choinkę, co nie~?
- Tak, tak, jest w salonie. - westchnął, wracając do obierania pomarańczy. Były mu potrzebne do ciasta... - I nie łudź się, że cały czas będę taki spokojny! - ostrzegł. - To tylko pozory! Więc połóż swoje rzeczy porządnie, bo nie będę poprawiał! A są święta, niech raz tu będzie porządek...
- Porządek zabił już niejednego geniusza~! (moje motto ja mama karze mi sprzątać XD - dop. Kiasarin) - westchnął i niechętnie wrócił się poprawić kurtkę. Spojrzał z ukosa na komodę i... - Właśnie Shizu-chan, mam dla ciebie taki przedświąteczny prezent~! - zachichotał, podchodząc do chłopaka z reklamówką za plecami.
- Hmm? Przedświąteczny? Ciekawe, wrzucisz mi tarantulę za koszulkę? - Uśmiechnął się jednak, pokazując, że tylko się przekomarza. - Swoją drogą, to ciekawe, co dostanę wieczorem, skoro prezenty są dwa...
- Przecież już dawno obiecałem ci się przebrać w fartuszek na święta~! - fuknął, przypominając, że parę miesięcy temu coś takiego powiedział. - No ale żeby dostać ten masz się rozebrać~! - zachichotał.
- Eee... - Przez chwilę ogłupiał. - Ale... fartuszek będzie, tak? - Zmrużył oczy. - I po co mam się rozbierać?
- Tak, będzie... Nie musisz się cały rozbierać, tylko zdejmij chociaż kamizelkę~! - zaproponował. - No nie daj się prosić, chcę zobaczyć jak będziesz wyglądał~!
- Dobra... - Rozpiął kamizelkę i rzucił ją na kanapę. - Więc?
- Zamknij oczy~! - Cieszył się, że blondyn go posłuchał - I wyciągnij ręce przed siebie~!
- Mam się bać? - Mruknął niechętnie, ale zrobił, o co prosił go jego chłopak.
     Izaya tylko zachichotał i wyjął prezent z reklamówki. Szybko ubrał na blondyna paskowany czerwono-zielony sweter z wielkim brązowym reniferem. Wsadził też Shizusiowi na głowę różki do kompletu. Nacisnął brzuch blondyna, a ze swetra poleciała jakaś świąteczna muzyczka. Z kolei nos zaczął mrugać na czerwono. Izaya zaczął się śmiać, to chyba był najlepszy prezent... dla niego. - Cze-czekaj Shi-Shizu-chan~! Muszę, muszę zdjęcie~! - chichotał, zginając się ze śmiechu w pół. Szukał po kieszeniach telefonu.
- Tylko dlatego, że to święta... Masz pięć sekund i to ściągam. - Postanowił być nadzwyczaj litościwy i odczekać te 5 sekund, a w końcu nawet zdjąć, a nie rozerwać sweter. Świetnie, że Izaya miał się z czego pośmiać, po prostu znakomicie... A jemu się nawet ten sweter podobał. Tylko nos i różki nie...
- Jakiś ty litościwy. - prychnął brunet, cykając fotkę. - I teraz jeszcze ze mną~! - zachichotał, podchodząc do blondyna i robiąc im wspólne zdjęcie. - No to już wiem, co będzie moim profilowym przez najbliższy miesiąc~! - uśmiechnął się szczęśliwy, oglądając zdjęcia.
- Ale dlaczego nos...? - Jęknął, ściągając z siebie nos Rudolfa i różki. Sweter zostawił. W końcu nie robiło mu różnicy, czy będzie jeszcze trochę cieplej. - Nie lepiej, jakbyś dał jakieś normalniejsze? - Pochylił się lekko i cmoknął go w usta, po czym wrócił do obierania pomarańczy.
- Jakie normalniejsze Shizu-chan~? Jak mnie całujesz czy jak trzymasz w dłoni mój nożyk i obierasz nim owoce~? Już nawet się nie czepiam, że go używasz, zobacz jaki miły jestem~!
- Był mi potrzebny i był pod ręką... I normalniejsze, czyli jakieś na których wyglądam jak człowiek, nie rogacz. Nie chodzi o sytuację, tylko mój wygląd. - Dodał, odkładając obraną pomarańczę i nożyk. Poszedł umyć ręce.
- Hahaha, no wiesz, Shizu-chan~? Nie nazywaj się rogaczem, mogę zapewnić ja cię nie zdradzam~! A nikogo innego nie miałeś, więc to niemożliwe~! - dodał, z uśmiechem przyglądając się reakcji blondyna.
 - Możesz zagwarantować, że nikogo nie miałem? - Uśmiechnął się, znów się przekomarzając.
- Mogę, jestem informatorem~! Mogę nie rozumieć do końca ciebie, ale jeśli chodzi o interakcje międzyludzkie mam tę przewagę, że wiem, jak oni się zachowają~! Poza tym Shizu-chan to jest Tokio, gdybyś kogoś miał zostałoby cokolwiek, choćby filmik z kamery w spożywczaku jak się za ręce trzymacie~!
- Jak się nie mylę, jeśli chodzi o mnie, to niczego nie możesz być pewien. - Mruknął. Izaya nie mógł wiedzieć o nim wszystkiego, był tego pewien. Uważanie, że wie o wszystkim było... irytujące, bądź co bądź. Ale kłócić się nie chciał... Podszedł do bruneta i go objął. - No dobra, nikogo nie miałem. Ale nie przechwalaj się tak. - Bruknął, niby naburmuszony.
- Przestań Shizu-chan, i tak jesteś na uprzywilejowanej pozycji, bo nie mogę zrozumieć ciebie~! - Tyknął go palcem w pierś. - Więc nie bądź naburmuszony, naprawdę jesteś dla mnie wyjątkowy~! - Zachichotał. - Nie tylko pod względem informacyjnym~! - zapewnił szybko.
- A pod jakim jeszcze? - spytał, zaciekawiony. - Wymień chociaż jeden. - zażądał, odrobinę zacieśniając uścisk. - Inaczej cię nie puszczę. - dodał, uśmiechając się odrobinę.
- Oi przecież wiesz~! - westchnął. Miał to powtarzać? -ale jedno muszę ci przynac znó mnie zaskoczyłeś~!- westchnął uśmiechnięty. To już chyba było oczywiste że Shizuo zrobi coś inaczej niż każdy, ale Izaya dalej nie rozumiał w jaki sposób blondyn to robi.
 - Wiem... Może i wiem... Ale chcę to usłyszeć. Jest gwiazdka, zrób mi ten mały prezent... - Poprosił, nie puszczając go. Wiedział, że nie zachowuje się jak przeciętny człowiek, ale on po prostu żył tak, jak chciał, nie tak, jak mu narzucano.
- Nie za dużo tych prezentów~? - zachichotał. - Jesteś niezwykły, bo jesteś jedynym, którego kocham jako jednostkę~! Za to jaki jesteś~! - powiedział uśmiechnięty, choć był pewien, że lekko się zarumienił. A co, jak prezent to na całego.
- Też cię kocham. - mruknął i pocałował go w czółko, po czym puścił i złapał za rękę, idąc do salonu. - A teraz czas ubrać choinkę, co ty na to? - spytał wesoło.
- Wreszcie~! Ne Shizu-chan, mamy sporo ozdób~? - zapytał, szukając kolejnej okazji do robienia zdjęcia, a blondyn owinięte w czerwone i złote łańcuchy, i przypominający coś na kształt kolorowego robaczka z blond czupryną był bardzo pożądanym obiektem do sfotografowania.
- No, całkiem całkiem. - Podszedł do szafy i wyjął ogromne pudło pełne bombek, gwiazdek i łańcuchów. - Do wyboru, do koloru. Wybierz w jakich kolorach ma być w tym roku. - Otworzył pudło i popatrzył wyczekująco na Izayę.
- Mhm~! - Podszedł i zaczął oglądać. - Ne Shizu-chan, jaką miałeś w tamtym roku~? - zapytał, zastanawiając się, czy lepsze będą złote czy czerwone ozdoby.
- Zielono-złote. A dlaczego pytasz? - Wyciągnął srebrny łańcuch i zaczął go miętosić między palcami.
- No to robimy czerwono-srebrną~! - zakomunikował, chwytając łańcuch z dłoni blondyna i okręcając go wokół jego szyi, ale nie za mocno. - Masz teraz fajny srebrny szaliczek Shizu-chan~! - ogłosił i... pstryknął mu fotkę.
- Czyżbyś miał zamiar zrobić mi najbardziej żenującą sesję w życiu? - spytał, uśmiechając się odrobinę groźnie. Zdjął łańcuch i rzucił go obok choinki. Wyciągnął z pudła czerwony i rzucił nim w Izayę. - Lepiej bierz się za ozdoby.
- W kwestii najbardziej żenującego przebrania mojego fartuszka nie pobijesz~! - powiedział z dumą i chwycił lecący łańcuch. - Ne Shizu-chan, najpierw lampki potem bombki, łańcuchy na końcu~!... Tylko nie rzucaj bombkami~!!!
- Nie będę, dopóki mnie nie wkurzysz... - Zaczął szperać w poszukiwaniu lampek. - To tak właściwie... Kiedy przebierzesz się w fartuszek? Teraz, na kolację... Czy może po kolacji? - W końcu znalazł lampki i zaczął je wieszać na choince.
- Po kolacji. - zadecydował szybko. -Inaczej nie mógłbym nawet dotknąć jedzenia... - westchnął. - A muszę ci przyznać jesteś świetnym kucharzem Shizu-chan~!
- Dziękuję... Chociaż na kolację równie dobrze mógłbym ciebie... No dobra, nieważne. - Póki co musiało mu wystarczyć samo wyobrażenie sobie Izayi w fartuszku... - To bierz się za te bombki. - Wskazał pudło, samemu nadal męcząc się ze światełkami.
- No nie, dokończ~! - poprosił, podnosząc pudło. Nie było zbyt ciężkie. - Jak zacząłeś to mów, co mógłbyś mnie~? - zapytał zaciekawiony.
- Mógłbym ciebie schrupać na kolację. - Zaśmiał się krótko. - Nie martw się, nie dosłownie... - Wziął od Izayi bombki i też zaczął je rozwieszać.
- Aha. - zamyślił się. - Wybacz Shizu-chan, święta maja to do siebie, że mogę się przebrać tylko za dziadka z białą broda i pokaźnym brzuszkiem~! - zachichotał, wyobrażając sobie siebie takiego. - Ne Shizu-chan, znasz jakieś inne świąteczne przebrania~?
- Za śnieżynkę. Ale myślę, że fartuszek w zupełności ci wystarczy. - dodał szybko. - A skąd to pytanie?
- Bo bym się dla ciebie przebrał~! - powiedział szczęśliwy, podając mu kolejne bombki. - To co za śnieżynkę~?
 - Ponoć wnuczka świętego Mikołaja... Z tego, co słyszałem, nosi czerwoną sukienkę przed kolana, taką obszytą białym futerkiem... Ale i tak najlepiej ci w fartuszku. - uparł się.
- Em... Poczekaj minutkę~! - mruknął, wciskając mu w ręce karton i chwytając komórkę. Pogadał chwilkę i uśmiechnął się przebiegle. Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Co...? - Popatrzył na Izayę i na drzwi. Co on właśnie zrobił...? I skąd tak szybko? Mówił tak cicho i szybko, że nawet Shizuś miał trudność z rozróżnieniem słów, dlatego nie miał pojęcia, czego się spodziewać... - Otworzysz? - W końcu rzucił jedyne, co mu przychodziło do głowy. Tylko, że Izaya już stał przy drzwiach.
- Nie, poczekam aż zaśnie i ukradnę pudło. - westchnął, otwierając drzwi.
- Izaya... - wydyszał facet w drzwiach. - Mogłeś chociaż powiadomić... wcześniej.
- A gomenne, gomenne, nagła potrzeba. - Doręczyciel zdziwił się dość mocno na wieść o tym i chciał nawet zajrzeć kto jest w środku razem z brunetem, jednak ten skutecznie zablokował mu drogę. - Ne Tanaka-kun, to wszystko, dzięki~! - Uśmiechnął się i trzasnął mu drzwiami przed nosem. - Ne Shizu-chan, daj mi momencik~!
- No... - Mruknął tępo, nadal stojąc z tym pudłem z bombkami w ręku. Znając Izayę, albo lepiej uciekać już teraz... Albo to wyjątkowa okazja i jeśli zostanie, będzie się świetnie bawił... Biorąc pod uwagę, że to święta, a on sam był jego chłopakiem, stwierdził, że najlepiej zostać. Tym bardziej, że to w końcu jego mieszkanie... - Poczekam. - Przyklęknął i zaczął rozwieszać bombki dalej, nie zastanawiając się nawet nad tym, gdzie je wiesza. Chciał wiedzieć, co jest w tym pudle...
     Izaya chwycił swój, do niedawna maltretowany przy obieraniu pomarańczy nożyk i razem z kartonem pobiegł do łazienki - otworzył go, wyjął zawartość, zachichotał i się przebrał. - I jak ci się podobam Shizu-chan~? Przypominam tę cała śnieżynkę~? - zapytał, robiąc słodką minkę i przykładając palec do kącika ust, dodatkowo przekrzywiając głowę nieco w bok.
     Blondyn uśmiechnął się, patrząc na niego. Zlustrował go wzrokiem uważnie od stóp do głowy i ukradkiem wyjął aparat, robiąc zdjęcie.
- Bardzo. - Uśmiechnął się wesoło. Właściwie, to był naprawdę świetny strój Śnieżynki, więc mógłby w nim nawet zostać... - Bardzo mi się podobasz. - Poklepał miejsce obok siebie. - A teraz chodź tu.
- Na pewno~? - zapytał, nie wiedząc, czy Shizuo nie postanowił zabawić się z nim wcześniej na dywanie. Mimo to wzruszył ramionami i podszedł. Ukucnął i natychmiast usiadł, bo sukienka była przykrótka, a dziewczęce majtki się wpijały (w końcu przywykł do luźniejszych bokserek).
- Na pewno, na pewno. - Cmoknął go krótko i wręczył pudełko z bombkami. - Jeszcze kilka i wieszamy łańcuchy, a potem bierzemy się za ciasto. - oznajmił. Chciał go dotknąć, ale kto wiedział, czy nie poszłoby to za daleko... Więc się powstrzymał.
     Izaya zachichotał.
- Wiesz Shizu-chan, to że się przebrałem nie znaczy, że jestem żywym eksponatem i nie możesz mnie dotykać~! Przebrałem się żebyś był szczęśliwy i  się ponapawał moim widokiem~! Pomyśl Shizu-chan~! - westchnął, obejmując jego ramię własnymi rękoma i się o nie delikatnie ocierając. - Naprawdę nie masz ochoty choćby dotknąć~?
- Choćby dotknąć... co? - Uśmiechnął się lekko, zaciskając i rozluźniając dłoń. Właściwie... Nie, nie mógł... Jeszcze nie, bo jak Izaya będzie chodził przez resztę wieczoru? - Jasne, że mam ochotę. Wielką. Ale na razie się powstrzymam, bo wiesz, że mogę nie wytrzymać. - westchnął i pogłaskał go po policzku. Zbliżył się do niego i pocałował go namiętnie.
- A jednak dotykasz~! - Uśmiechnął się, gdy tylko przestali. - Shizu-chan, stało się coś~? - zapytał beztrosko, obejmując go. - Nie, więc nie powinieneś się tak męczyć z tą kontrolą, dasz radę~!
- Dam radę? - Uśmiechnął się lekko i położył mu dłoń na biodrze, powoli przesuwając się niżej. - A co, jak zacznę za wcześnie? Jak byś mnie powstrzymał? - spytał, ciekawy.
- Powiedział bym tak: "Uważaj niegrzeczny chłopczyku, bo śnieżynka nie da ci mleka, które podkradła dziadkowi... o ciastkach nie wspominając~!" - Zachichotał przypominając sobie, że dla mikołaja zawsze się zostawia mleko i ciastka. To była dziwna tradycja... Jakby zjadł tyle ciastek to pewnie by zwymiotował do worka... Chociaż taka ilość cukrów wyjaśniłaby dlaczego JEST GRUBY...
- Hahaha! A nie mówiłem ci przypadkiem, że wolałbym schrupać ciebie? - Ześlizgnął się dłonią na jego udo i pochylił się, by pocałować go w szyję. Jednak zatrzymał się i... tak dla przekory zaczął mu robić malinkę.
- Co nie zmienia faktu, że jak zrobisz coś czego nie powinieneś wcześniej niż potrzeba to nie dostaniesz mleka~! - zakomunikował wesoło, pozwalając na robienie malinki. W końcu miał już niejedną, a teraz była zima, założy szalik i nikt nawet nie zauważy.
- Mmm... Nie obchodzi mnie to. - poinformował go wesoło, odsuwając się kawałek. - Ale wolałbym, żebyś mógł chodzić, dlatego... - Chwycił w dwa palce rąbek dołu sukienki i położył go z powrotem. - Zostawię sobie ciebie na deser. - Uśmiechnął się wesoło.
- Widzisz, twoja samokontrola ma się dobrze nawet jak ją poluźniasz~! - Roztrzepał mu włosy, uśmiechnął się wesoło i wszedł na drabinę. - Ne Shizu-chan zamieniamy się~! Podaj bombki~!
- Dobra, trzymaj. - Podał mu pudełko. - Jeszcze tylko trochę i łańcuchy... A potem pomożesz mi w kuchni, bo trzeba ciasto zrobić. - zakomunikował.
- Mhm~! - Uśmiechnął się i powiesił bombkę. Chwycił kolejną i wychylił się bardzo mocno, by przypiąć kolejną. Wiedział, że wystawia Shizusia na próbę, bo kostium był naprawdę bardzo krótki, ale co miał poradzić? Chciał ją zawiesić akurat tam.
     W pierwszym odruchu Shizuo chciał ostrzec go, żeby uważał i nie wychylał się tak, bo spadnie... Ale w tym momencie zauważył coś, przez co jego myśli skierowały się na kompletnie inne tory.
     Czy to była... Damska bielizna?
     Chyba rozdziawił lekko usta, nie wiedział, nie panował nad tym. Wpatrywał się jak urzeczony czując, że Izaya prawdopodobnie celowo wystawia go na taką próbę. A przecież mieli tyle do zrobienia! I mieli jeszcze iść do centrum, zobaczyć, jak zapalają światełka na wielkiej choince... Przecież nie mógł tego zaprzepaścić przez swoją zachciankę... Ale wyglądał tak kusząco!
- Wreszcie~! - Uśmiechnął się z dumą, zawieszając bombkę. Był kompletnie nieświadom batalii, jaką Shizuo ze sobą toczył. - Ne Shizu-chan, mamy chyba problem~! - westchnął i podrapał się z zastanowieniem po głowie.
- Aha, całkiem spory. - mruknął, nawet się nad tym nie zastanawiając. Dopiero po paru sekundach dotarło do niego, że powiedział go na głos. - Eee, jaki??? - spytał, udając, że to wcześniej wcale mu się nie wymsknęło.
- No przecież widzisz, że spory. - westchnął. - Shizu-chan wiesz... Mam nadzieję, że jednak wytrzymasz... - popatrzył przepraszająco. - Weź mnie na barana~! - powiedział.
- Hee? Po co? - Chciał cofnąć się o krok, ale w porę odłożył stopę tam, gdzie była. - Masz drabinę... - Starał się nie patrzyć w górę, żeby Izaya nic nie wyczytał z jego twarzy.
- No... Właśnie nie dosięgam... Shizu-chan pomóż, to przecież nic takiego. - fuknął. - Wytrzymasz~!
- Ta, no jasne. - westchnął i podszedł pod drabinę tak, żeby Izaya mógł usiąść mu na barana. - Wskoczysz? Tylko ostrożnie.
     Izaya uśmiechnął się dumnie, że udało mu się przekonać blondyna i z gracją kota wskoczył mu na barana. - Tylko teraz ostrożnie, nie chcę dostać sufitem w głowę. - westchnął. Jedną ręką złapał się Shizuo, a w drugiej trzymał gwiazdkę na czubek choinki. - Uwaga~! - Zachwiał się. - Ne Shizu-chan, podejdź bliżej choinki~! - poprosił.
- Ok... - Podszedł bliżej drzewka, zamykając oczy, by gałęzie mu ich nie wykoliły. Przytrzymywał nogi Izayi starając się sprawić, żeby się nie chwiał. - Dajesz radę?
- Haha jasne~! - zaśmiał się wesoło. Poraz pierwszy podziwiał swój apartament z tak wysoka... A jakby tak poprosić Shizusia żeby wyszli na dach i żeby wtedy go podniósł~? Spojrzał przez okno. Padał śnieg~! Normalnie by się cieszył, ale to popsuło mu dachowe plany. Przyczepił gwiazdę na czubek choinki. - Gotowe~! - zaśmiał się. - Jak ci tak ciężko możesz mnie już z siebie zdjąć~!
- Nie jest mi ciężko. - Odsunął się od choinki i skierował w stronę kuchni bardzo uważając, żeby Izaya nie zarył głową o sufit. Nie chciał go przecież zabić... Już nie. - Więc jak myślisz, co teraz powinniśmy zrobić? - Spytał jakby nigdy nic.
     Izaya zachichotał i podparł ręce na głowie blondyna, na nich położył własną głowę.
- No nie wiem Shizu-chan~! Może by tak to ciasto~? Choinkę zawsze można dokończyć ubierać potem~!
- Dobry wybór. - potwierdził i podszedł do zlewu umyć ręce. Niby czuł Izayę na sobie, ale... To w żadnym stopniu nie było irytujące. Aż dziwne. Czy to można zaliczyć do magii świąt? - Nie wpija ci się nic, jak tak siedzisz? - zapytał niby mimochodem. Wytarł ręce i podszedł do rozłożonych składników. Od czego to się zaczynało...?
- Shizu-chan, co miałoby mi się "wpijać"~? No bo chyba nie twoja głowa~? Ne Shizu-chan co za ciasto robisz~? - zapytał ciekawy, przyglądając się ogromnej ilości składników na stole.
- O twojej bieliźnie... - mruknął. - Właśnie nie jestem pewien, co zrobić. A co byś chciał? - Chwycił za pierwsze co mu przyszło do głowy, czyli mąkę. Jednak miał jeszcze ser na sernik... Co by tu wybrać?
- Nie, radzę sobie~! - zachichotał. - Choć sukienka mogła być dłuższa~! Ciasto... Ciasto... Shizu-chan ty to będziesz jadł i może jak ktoś jutro do nas przyjdzie, więc zadecyduj na co masz największą ochotę~!
 - Mi pasuje taka, jaka jest. I skoro tak, to... sernik. - zadecydował, łapiąc za ser do sernika i pierwsze co, kładąc go obok miski. Do naczynia za to wsypał mąkę, wbił jajka, dodał olej... Takie tam podstawowe składniki i zaczął ugniatać ciasto na jednolitą masę.
- Na pewno ci nie za ciężko~? - upewniał się. W końcu nie chciał potem słuchać jak to blondyna boli szyja... Wieczorem mieli ważniejsze rzeczy do zrobienia.
- Nie, na pewno nie. - Uśmiechnął się, odchylając głowę nieco w tył, by spojrzeć na bruneta. Ręce miał całe w cieście, a szkoda, pogłaskałby go chociaż po policzku... Chociaż właściwie, skąd mu się na te czułości wzięło??? Nagle usłyszał stukot otwieranych drzwi i szelest... Odwrócił się w stronę wejścia do kuchni. Kto to mógł być?
- Ne Shizu-chan, spodziewasz się może kogoś~? - zapytał zaciekawiony, nic sobie nie robiąc z ich dziwnego położenia.
- Nie, nikogo się nie spodziewałem... - mruknął, spinając się. Z drugiego pokoju wyłonił się... Kasuka.
- Ohayo, onii-san. - mruknął aktor, nic sobie nie robiąc z tego, w jakiej sytuacji ich zastał.
     Shizuo zmartwiał. W końcu.... Boże, jak to musiało wyglądać~? Aaaaa! A ręce miał w cieście, jak miał niby zdjąć Izayę!? I jak go ukryć?! Czy coś?! Co miał zrobić?!  - W głowie tłukły mu się tysiące myśli, ale ciało było niezdolne do ruchu.
- Ohayo Kasuka-kun~! - uśmiechnął się brunet, nic sobie nie robiąc z dziwnej sytuacji. - ...Shizuś jest chyba czasowo nieosiągalny. - westchnął, machając mu ręką przed twarzą. - Zero reakcji...
- Aeemmhmmm... - Shizuś wydobył z siebie jedynie ten zduszony odgłos, po czym poczuł się naprawdę głupio. - Ee, Kasuka, co ty tu...?
- Przyszedłem dać wam prezent... Jestem z Setsuko. - Oznajmił swoim monotonnym głosem.
     Jak to... Ze swoją dziewczyną?! O nie, o nie, o nie... Przecież... Co ona zrobi, jak ich zobaczy? Był starszym bratem jej chłopaka, zastanie go w takiej sytuacji było... Krępujące conajmniej, prawda???
- Ne, Setsuko-chan jest z tobą~?- zapytał zaciekawiony Izaya. - W sumie to miałem do niej sprawę, ale uznałem, że nie będę wam zawracał głowy w święta... Ale może skoro tu jest to... Przynajmniej się zapytam~! - Uśmiechnął się szczęśliwy, że może załatwić choć jedną z niezliczonych spraw, które odłożył na po świętach. - Kasuka-kun siadajcie, zaraz wam Shizuś zrobi kawy... Jak dojdzie do siebie~! - Uśmiechnął się promiennie i zaczął klepać blondyna w policzek.
- Ee... CO?! - Warknął na Izayę. Szybko umył ręce i wytarł je byle jak, po czym zdjął sobie swojego chłopaka z barków i posadził na krześle. - Nigdzie się nie ruszaj, dopóki nie przyniosę ci normalnego ubrania. - fuknął i popatrzył mu w oczy, żeby się upewnić, czy go posłucha.
- No weź przestań Shizu-chan i tak nas już widział... - westchnął, nie mając ochoty się przebierać. W domu było przyjemnie i ciepło. - W swetrze jest za gorąco~! - westchnął, starając się go jeszcze jakoś przebłagać.
- Ale nie będziesz tak chyba chodził przy Setsuko-chan, prawda? - warknął, lekko spanikowany. Nie chciał zaszkodzić Kasuce, naprawdę nie chciał...
     Aktor przypatrywał im się spokojnie, czekając, aż skończą.
- Ano~... - Do kuchni zajrzała dziewczyna. Uśmiechnęła się z lekkim zażenowaniem i popatrzyła po wszystkich, gdyż ich spojrzenia właśnie bez wyjątku skierowały się na nią. - Nie ma sprawy... Mi to nie przeszkadza... Izaya-san może się nie przebierać, ja nie mam nic przeciwko... Mogę wejść?
- Dziękuję Setsuko-chan, ty jedna mnie ratujesz~! - Uśmiechnął się przeszczęśliwy i ją przytulił nie zważając na to, że była cała w roztapiającym się śniegu z dworu. - Ne Shizu-chan, ale mi też zrobisz kawki, nie~?
     Blondyn stanął jak wryty, patrząc z niezrozumieniem na wszystkich.
     Kasuka zabrał się za przygotowywanie kawy, żeby czymś się zająć. Gdy już wstawił wodę złapał swojego zagubionego brata za rękaw i zaprowadził go do salonu.
- Mają swoje sprawy do załatwienia. - wyjaśnił. - Gniewasz się. - bardziej stwierdził, niż zapytał.
     Faktycznie, w Shizuo wzbierała złość. A może bardziej irytacja... W końcu co tu się działo? I dlaczego wszyscy tak akceptowali Izayę w tym stroju? Nic nie rozumiał. Nie lubił tego stanu.
- Muszę zapalić. - oznajmił i wstał, mimo, że przed chwilą został posadzony na kanapie.
- Idziemy na dwór?
- Dobry pomysł. - stwierdził i wyszedł, nie zwracając nawet uwagi na to, że idzie bez kurtki. Jego brat wziął kurtkę za niego i wyszedł razem z nim, zostawiając Izayę i Setsuko na chwilę samych.
- No i sobie poszedł. - westchnął, patrząc na zamykające się drzwi. - Ne, Setsuko-chan, naprawdę ci nie przeszkadza taki strój~? - zapytał zaciekawiony, siadając na stole.
- Nic a nic. - zachichotała, siadając grzecznie na stołku. - Przepraszam, że tak zdenerwowałam Shizuo... Bo to moja wina, prawda? Gdybym tu nie przychodziła i się nie wtrącała... - Zagapiła się na okno, zagłębiając się we własne myśli. Co by się stało, gdyby się nie wtrąciła~?
- Gdybyś się nie wtrąciła nic by to nie zmieniło, Shizuś już taki jest~! No może bym musiał ubrać te spodnie...~! - Uśmiechnął się. - Wyszedł a kawy nie zrobił. - westchnął, patrząc na wciąż gotującą się wodę.
- Nie znam go zbyt dobrze, spotkaliśmy się w przelocie ledwie kilka razy. Jednak... To brat Kasuki, więc dużo o nim słyszałam. - Zachichotała i wstała, wyłączając wodę. Na podstawie intuicji trafiła do szafki ze szklankami i w ten sam sposób znalazła kawę. Zrobiła trzy i jedną zieloną herbatę. Pomijając, że to gospodarz powinien robić jakieś napoje, czuła, że dobrze postępuje.
- No pewnie tak~! Co Kasuka o nim mówił~? - zapytał zaciekawiony. Może to coś, o czym nie wie~? - Wiesz, że straszne mnie ciekawi ta bestia~!
- Domyślam się. Jednak czy nie powinieneś wiedzieć o nim więcej, skoro jesteście razem~? - Podała mu jego kawę i popatrzyła na niego z zaciekawieniem. - No i jako informator~...?
- Ale zawsze warto szukać nowych źródeł~! - Uśmiechnął się przyjmując kawę i zaraz odstawiając na blat, była strasznie gorąca. - Ne Setsuko-chan, powiesz mi, prawda~? - Zrobił maślane oczy licząc, że to zadziała.
- Ale o czym~? - Zaśmiała się. Był zabawny. Taki w sam raz dla Shizuo, jak to mówił jej chłopak. Zabawny, momentami niebezpieczny... Nieprzewidywalny. Niby powinna się bać, ale... Nie potrafiła.
- O Shizu-chan'ie... W sumie o Kasuce też mogę posłuchać~! - zakomunikował wesoło. - Em... Jestem pewien, że miałem ci coś ważnego powiedzieć... Ale to potem~! - Uśmiechnął się, udając, że zapomniał o sprawie.
- A tak, coś wspominałeś~... - Upiła łyk gorącej kawy i się skrzywiła. Za gorąca. - Nie wiem o nim nic szczególnego. A o Kasuce~... Nie powiem~! - Zaśmiała się. - To przejdź do tej sprawy. - zaproponowała.
- No wiesz~? - żachnął się. - Coś za coś~! Nie jestem fundacją charytatywną, żeby sprzedawać informacje za darmo~!
- Nie sprzedaje się za darmo, tylko się oddaje. - poprawiła go, dmuchając lekko na swoją kawę. - I nie proszę cię o tę informację, bo chcę ją usłyszeć, tylko dlatego, że chciałeś mi ją przekazać~!  - zauważyła wesoło. - Jeśli nie chcesz, nie mów. Ja ci o tej dwójce nie mogę opowiadać~... - dodała tajemniczo, zajmując się przede wszystkim ogrzewaniem dłoni o ciepły kubek. Zamarzała na dworze... Miała nadzieję, że Kasuka i Shizuo się nie przeziębią, jak tak wyszli...
- Wredna~! - fuknął udając, że ma focha. No co? Był już w sukience, nie może strzelić focha jak baba? - Szkoda, bo to ważne. - westchnął.
- Ważne, żebym ci powiedziała, czy ważne, żebyś ty mi powiedział? - Uniosła jeden kącik ust. Była aktorką, mogła udawać doskonale niezainteresowaną, ale na razie jej to nie pasowało. Była ciekawa.
- Oczywiście, że to, żebyś mi powiedziała~!- dodał, uśmiechając się zadziornie. - Ciebie można zastąpić, Shizusia nie~!
- Ciekawe... - Uśmiechnęła się odrobinę. - Może dla ciebie nie jestem nikim ważnym, ale są osoby, dla których jestem niezastąpiona, wiesz~? Powiem tylko tyle, ile mogę powiedzieć, i tylko wtedy gdy powiesz mi, co dokładnie chcesz wiedzieć~! - Miała ochotę klasnąć w ręce z radości.
- Może i niezastąpiona, ale co im po twojej śmierci~?- zapytał zaciekawiony, opuszczając resztę pytania. - Setsuko-chan zastanów się, trupa też można kochać ale raczej nikt nie potrafi mu pomóc~!- mruknął uradowany tym, że kawa wreszcie przestała być tak gorąca i można ją było pomału pić.
- Schodzisz z tematu. - westchnęła. A zapowiadała się taka fajna zabawa~... - Pozwól, że ci wyjaśnię. Jestem dziewczyną Kasuki, prawda? - Zerknęła na niego, żeby się upewnić, czy słucha. - A Kasuka ma ogromny wpływ na Shizuo-san'a, prawda~? Sądzisz, że nic ci się nie stanie, jeśli MNIE coś się stanie~?
     Westchnął niechętnie nie rozumiejąc, jak taka dobra aktorka może być jednocześnie taką idiotką. Co za stracony talent i potencjał.
- A ktoś mówił, że to ja ci coś zrobię~? Ja tylko coś wiem, a w twoim interesie jest zdobycie tej informacji~!
- Ranyy~! - naburmuszyła się. - No to było tak od razu! - Postawiła kubek na stole. - Izaya-san, bawisz się półsłówkami, podczas kiedy nasi chłopacy nie wracają! Najpierw zajmę się ich zdrowiem, potem swoim życiem, dobra? - Nie odwracając się nawet weszła do salonu i znalazła swoją kurtkę. Zaczęła szukać telefonu.
- Oi, nic im się nie stanie, jak znam Shizusia to będą przed blokiem i blondyn będzie się nieporadnie tłumaczył... Zajmie im to jeszcze z... 5 minut, akurat tyle, żebyś mi powiedziała coś ciekawego~!
- Mówiłam, żebyś najpierw sprecyzował, co to ma być. Inaczej powiem ci pewnie coś, co już wiesz. - mruknęła i w końcu znalazła telefon. Wystawiła koniuszek języka wstukując "Nie przeziębcie się!!!" i wysyłając do Kasuki. Tyle wystarczyło, wiedziała o tym. Wróciła do kuchni, chowając telefon do kieszeni.
- No to powiedz mi coś czego nie wiem.... Hmmm... Co Kasuka ci opowiadał o moim Shizusiu~!- zażądał znów rozsiadając się na blacie. Wszyscy w około chodzili w swetrach, nawet w domu, ale mu było zadziwiająco ciepło.
- Dużo. Doprecyzuj jeszcze. - Upiła łyk kawy, ze spokojem wpatrując się w bruneta. Wyglądał tak niepozornie w tym stroju~...
- A skąd ja mam wiedzieć co on ci opowiada~! Powiedz co wiesz, w sumie nie liczę za bardzo na wiele nowych rzeczy, ale może coś się znajdzie~! - uśmiechnął się dając do zrozumienia, że ma powiedzieć wszystko a jednak nie wkurzy się, jak nie będzie tam nic nowego. Był przygotowany na taka opcję.
- Dobra~... Ale to zostaje między nami~! - Upiła jeszcze łyka zastanawiając się, co może powiedzieć. - Wiesz, że jak był mały, jego ulubionym kolorem był żółty? Albo, że odkąd cię poznał wcale się nie zmienił, tylko lepiej panuje nad złością, bo jak to określa "jego problem znikł"? Hmmm, nie wiem, o czym w sumie mogłabym ci opowiadać~... - Wyciągnęła telefon i przeczytała odpowiedź "Jesteśmy w sklepie, niedługo wracamy". Czyli, że byli w cieple... Hmm, ale to niezdrowo ciągle przechodzić z ciepła do zimna... Odłożyła telefon.
- Żółty powiadasz~?- zachichotał. - Coś jeszcze~? Może o jego kontaktach z innymi ludźmi~?
- Kontakty...? A, tak. Tego miałam nie mówić~! - Zachichotała wiedząc, że tylko zaostrzy tym jego ciekawość. No, ale też skracała czas, jaki mieli na konwersację, dzięki czemu nie mógł wypytać ją o zbyt wiele...
- No wiesz~?- żachnął się. - Co ci szkodzi powiedzieć, nawet jeśli to jakaś gra ze mną to nie fajna~... Proste pytanie, prosta odpowiedź, jakbyś się pytała to mógłbym ci wyliczyć z iloma dziewczynami przespał się twój chłopak, a ty mi nie możesz powiedzieć, czy Shizuś miał jakiegoś kolegę poza tomem Shinrą i Dota-chin'em~? - Udał że znów się focha.
     Setsuko spąsowiała momentalnie i zerknęła na niego spod byka.
- Z ŻADNĄ. - warknęła, po czym odetchnęła, starając się pozbyć złego nastroju, albo chociaż go stłumić. Kurczę, a miała nie dać sobą manipulować~... - Co do "kolegów" Shizuo-san'a, mogę ci powiedzieć tylko tyle, że... Miał kilka dziewczyn, kiedyś. Ale nie bardzo im się układało, poza tym z żadną się nie przespał. Potem doszedł do wniosku, że akurat kobiety go nie pociągają. Wiesz, mógłbyś go sam spytać, czy był z kimś przed tobą~! - dodała wesoło, odstawiając kubek z kawą na stół. Dziwne, że jeszcze cokolwiek się na nim mieściło...
- Ale mnie chodziło o kolegów, nie o dziewczyny. - westchnął rozżalony jej nierozumnością. - I nie, nie o to czy miał chłopaka, to można sprawdzić bardzo łatwo, chcę wiedzieć czy miał kolegów~! - powiedział uśmiechnięty. - A wracając do jego braciszka... No cóż, nie będę ci psuł świątecznego prezentu~! - zakomunikował wesoło.
- Kiego prezentu??? - prawie krzyknęła, po czym zakryła sobie usta rękami. Z tego wszystkiego przestała się gramatycznie wyrażać... Odetchnęła głęboko. - Izaya-san, przestań w końcu... Musisz się wyrażać bardzo precyzyjnie, bo źle zinterpretuję to, co mówisz... Japoński jest skomplikowany. - Skrzywiła się lekko, patrząc w okno. Chciała już tylko, żeby Kasuka-kun wrócił... Była zbyt nerwowa, gdy temat dotyczył jego... - Poza tym dwie rzeczy - wcale nie sprawdzisz tak łatwo, czy miał kiedyś chłopaka, a po drugie... Oczywiście, że miał kolegów. - prychnęła. - To akurat łatwiej zauważyć...
- Matko... - westchnął, nie rozumiejąc jak ktoś może być tak głupi. Chciał się jej zaśmiać prosto w twarz i zmieszać ją z błotem, tak jak zawsze to robił, tak jak lubił... Ale nie powinien, Shizuś by się wkurzył. - Odpowiedz na moje pytanie najdokładniej jak umiesz, a jeśli tylko to zrobisz, odpowiem na twoje 3 dowolne pytania, więc~? - zapytał, czekając. - ...W sumie jestem pod wrażeniem, że zaczęłaś od tego, że mogę grać słowami, a nie od razu zaczęłaś się denerwować, że cię zdradza~! - pochwalił ją.
- Przywykłam, że muszę uważać na rozumienie Japończyków. Może nie sprawdzałeś jeszcze, ale nie jestem z Japonii... Z Ameryki. Mój tata był Japończykiem, stąd japońskie imię i nazwisko. A teraz co do twojego pytania... Tak, miał kolegów. Całkiem sporo, głównie takich nietrwałych. Poznawał ich w pracy, na zajęciach dodatkowych... Wiesz, że chodził na korepetycje? ...No więc było ich całkiem sporo. Jeszcze jakieś pytania? - Zerknęła na telefon. "Wracamy". Czyli już niedługo...
- Nie, tyle mi wystarczy~! - Uśmiechnął się wiedząc już, co dalej robić. - Możesz zadać swoje pytania~!
- Zadałabym je, ale po co~? - Dopiła kawę do końca i poszła umyć kubek. - Jeśli spytam o coś błahego, równie dobrze mogłabym spytać kogokolwiek innego~... A jak spytam o coś poważnego, niekoniecznie musisz powiedzieć mi prawdę. Nie ma sensu o cokolwiek pytać. - Westchnęła. Czuła się trochę senna. Niewiele spała przez ostatnie świąteczne nagrania...
- Matko. - westchnął. No naprawdę, co za idiotka. - Ale dobra, nie interesuje cię kto chce cię "sprzątnąć" to nie, nie ma problemu. Miłego, aczkolwiek krótkiego życia. - westchnął. No jeśli to jej nie przekona to jest spisana na straty i mimo usilnych chęci nawet bóg jej nie pomoże. - Poza tym możesz być pewna, odpowiem zgodnie z prawdą~!
- Ta, jasne, wierzę ci. - odpowiedziała spokojnie, aczkolwiek sarkastycznie. Miała dość. Kim on myśli, że jest?! Bogiem jakimś?! Była zmęczona, dziś były święta, a on tak psuł jej humor! Ugh! Jak w ogóle mogła twierdzić, że go lubi??? Miała serdecznie dość tej jego zarozumiałości!!! Jakim cudem Shizuo-san z nim wytrzymywał, skoro ponoć miał tak niską kontrolę nad swoim gniewem??? - Dobra, kto, kiedy i dlaczego? Spiesz się, nasi chłopacy zaraz wracają. - Odłożyła kubek na miejsce i umyła ręce. Żeby robić coś z rękami zajęłaby się nawet tym ciastem, ale nie chciała zabierać pracy Shizuo-san'owi...
- No jako informator nie mogę kłamać, to by obniżyło moje noty jako najlepszego~! - zakomunikował wesoło, widząc irytację dziewczyny. - Więc może powiem tak, radzę ci zmienić firmę ochroniarską w twoim apartamencie albo gwarantuję ci, nie dożyjesz nowego roku~!
- Dziękuję. - podziękowała grzecznie i wyciągnęła telefon, by zadzwonić pod jeden numer, do jednej z bardzo nielicznych zaufanych dla niej osób. - Moshi moshi? Ohayo, Kyo-chan. Słuchaj, zrobiłabyś dla mnie przysługę? Eee, wykonała~? Wybacz, zapomniałam, jak to się poprawnie mówi~! - Zachichotała. - Saa~! Wiesz, że wynajęłaś jakichś strasznych... Jak to się mówi~? Napaleńców! - Skrzywiła się do telefonu. - Tak, firma ochroniarska~... Noo, wywal ich jeszcze dziś, onegaii~! Nie przeżyję tak dłużej! Kto ci ich w ogóle polecił~? ...Haa, sokka...? Okey, zwolnij ich, wyprowadzam się. ...Jasne, że jestem pewna~! Mam gdzie mieszkać. ...Mhm, przenocuje mnie~! Dziękuję, Kyo-chan, mam u ciebie dług~! - Rozłączyła się i uśmiechnęła wesoło. Jak zwykle, nie potrafiła długo się gniewać. To nie miało sensu. Uśmiechnęła się wesoło również do Izayi, słysząc otwierające się drzwi.

     Shizuo i Kasuka wyszli najpierw, tak jak to Shizuo zapowiedział, na papierosa. Okrążyli dom, wybrali się na krótki spacer... Tymczasem Shizuś wygadał wszystko, co mu leżało na sercu i wypalił z trzy papierosy. Dopiero gdy skończył, Kasuka opowiedział mu trochę o swoich planach na najbliższe dni, odnośnie Setsuko. Na tym zeszło im jeszcze trochę czasu. W końcu weszli też do sklepu, bo Shizuś przypomniał sobie, że brakuje mleka. I wrócili.
     Kasuka martwił się o cierpliwość swojej dziewczyny, z kolei Shizuo martwił się, o czym oni mogą rozmawiać. Tak więc obaj, starając się w mniejszym lub większym stopniu nie okazywać swoich obaw, przekroczyli próg i zaczęli ściągać z siebie zimowe ubrania.

     Izaya uśmiechnął się, że ego plan dalej działa. Setsuko była jego integralną częścią, ciężko byłoby ją zastąpić, nawet dla boga jakim był Izaya. Mimo, że była strasznie denerwująca to przyspieszała jego plan.
- Ne Shizu-chan~! WRESZCIE WRÓCIŁEŚ~! Nie zostawiaj mnie tak bez słowa~!- poprosił słodko i się przytulił do blondyna.
- Jak bez słowa? ...A faktycznie. - mruknął, oglądając się na Setsuko. Czuł, że jej uśmiech jest trochę wymuszony. Kasuka też to zauważył. Obaj zastanawiali się, o co chodzi. Shizuś westchnął cicho. Co się dzieje w te święta? Przecież miało być przyjemnie... Tymczasem wszyscy chodzili jacyś zdenerwowani... Jak zwykle, to na pewno sprawka tego kleszcza.
     Blondynka uśmiechnęła się do niego uspokajająco i podeszła do Kasuki, przytulając się do niego.
     Aktor objął ją i pocałował. Podczas pocałunku da się dokładnie rozpoznać każdą emocję targającą drugą osobą, dzięki napięciu szczęk i języka. To był jego doskonały sposób na upewnienie się, że jednak jego dziewczyna z jakiegoś powodu jest w tej chwili rozdrażniona, zirytowana... spięta, po prostu.
     Blondyn popatrzył na nich, nieco zdziwiony i zaraz odwrócił wzrok, zażenowany. Izaya nadal był w sukience... Ale... Nie mógł go pocałować przecież, nawet gdyby chciał... Poza tym, musiał się dowiedzieć, co tu się działo... Ale i tak na razie nie mógł się uspokoić, oni się całowali, a jego chłopak stał tuż obok niego, nadal wyglądający tak kusząco... Był rozdarty.
- Co się tak gapisz Shizu-chan~? Daj im tę chwilę prywatności~!- zaśmiał się brunet i pstryknął swojego chłopaka w nos, idąc do salonu. Po drodze wstąpił też do kuchni skąd zabrał kawę, jak gdyby nigdy nic minął miziającą się na środku przedpokoju parę i za rękaw pociągnął blondyna do choinki. - Tu mieliby lepszą atmosferę~!- westchnął. - Oczywiście gdyby KOMUŚ chciało się ubrać ją do końca~!
- Mhm... - mruknął dość niechętnie. Czuł w powietrzu jakieś napięcie, chociaż nie wiedział skąd i dlaczego... Czy teraz, czy wcześniej... Nawet jeśli to była Setsuko... Nie, nie ogarniał tego. Miał nadzieję, że Izaya wszystko mu opowie, jak już jego brat i jego dziewczyna sobie pójdą... Nie, żeby chciał ich wyganiać. Po prostu... Patrzenie na nich... No jakby nie miał dość bodźców na dziś!!! - A to nie ty miałeś dokończyć? - Zerknął na choinkę. - Zresztą, jak dla mnie jest już dość dobrze... Tylko łańcuchy jeszcze...
- Nie, mieliśmy dokończyć RAZEM, ale ktoś mnie zaniósł do kuchni żeby zrobić ciasto~! - Uśmiechnął się, podchodząc do pudła z ozdobami. - Trochę im to zajmie, zobaczysz, więc... - Zastanowił się i wziął łańcuchy, wrzucił kilka na Shizuo, kilka sobie zarzucił na szuję i wskazał blondynowi drabinę. - No wchodź i zawieszaj~!
- Właśnie, ciasto! - ożywił się trochę i spojrzał w stronę kuchni... Kasuka tulił Setsuko, choć już, albo póki co, się nie całowali. Nie chciał im przeszkadzać... - Dobra, to później... - Podszedł do choinki i olewając drabinkę zaczął wieszać łańcuchy.
- Ale od góry Shizu-chan~... - westchnął widząc, co blondyn wyrabia. - Co ześ się tak ożywił na to ciasto~?- Zapytał jakby od niechcenia. - Nie było w piecu, nic mu się nie mogło stać, więc~?
- Chciałem je po prostu dokończyć... - mruknął i jakby nie zauważając swojego błędu, rozwieszał łańcuch swoim sposobem. Jakoś taki miał zwyczaj i koniec.
- A ja chciałem dokończyć choinkę, ale nie darłem się jak mnie wziąłeś do kuchni... Więc co jest takiego niezwykłego w cieście~?- zapytał zaciekawiony, przyglądając się choince. - Wiesz, że to nie będzie ładnie wyglądać jak w wysokości 3/4 choinki dopiero zaczną się łańcuchy? Będzie wyglądać jakby miała sweter~! - fuknął niepocieszony.
- Po pierwsze, jesteś upierdliwą marudą. - mruknął zirytowany, ściągając łańcuchy. - Po drugie, ciasto jest o tyle niezwykłe, że później napełnię nim sobie brzuch. Poza tym z pieczeniem trzeba się wyrobić w odpowiednim czasie, bo nie zdążę do kolacji. - Wszedł na pierwszy stopień drabinki i zaczął wieszać łańcuch tak, jak Izaya sobie tego życzył. Nie umiał się rozluźnić. Cholerne przeczucia.
- To zjesz sobie jutro. - westchnął, nie przejmując się epitetem jakim obdarzył go blondyn. - Albo w nocy, kto wie czy ci się nie zachce o 2 nad ranem przejść do kuchni, bo tam jest twoje ukochane ciasto~! Poza tym, popatrz, choinką też nacieszysz, nie żołądek ale przynajmniej oczy~!
 - Jakoś w tej chwili wcale mnie to nie cieszy. - westchnął, kończąc z łańcuchami, które dotąd miał na sobie. Odwrócił wzrok i ciężko powlókł się do toalety, zamykając za sobą drzwi na zamek. To nie tak, że musiał iść akurat do tego pomieszczenia, ale chciał być sam, a co innego mu to zagwarantuje, jak nie zamknięte na zamek drzwi???
- No i mnie samego zostawiasz~? - zapytał zdziwiony. - No nie fochaj się jak baba przed okresem i mi pomóż... - westchnął, patrząc na zamknięte drzwi. Chciał być bardziej złośliwy, ale obecność Kasuki mu to uniemożliwiała. Gdyby obraził Shizusia przy bracie, ten pewnie by się wściekł i nici ze świątecznej atmosfery... choćby się na łóżku położył i obwiązał kokardką.
- Pomóc w czym? - mruknął, podnosząc zmęczony wzrok na drzwi. Chciał chwilę posiedzieć sam. Czy to naprawdę tak dużo?! W całym ich domu cuchnęło napięciem, nie ważne, czy ktoś był spięty teraz, czy wcześniej, takie miał przeczucie i mu się udzielało. No tak miał od czasu do czasu. Nie chciał wychodzić. Potrzebował się uspokoić. W jakikolwiek sposób... - Poza tym, ja się nie focham, jestem wkurzony i próbuję to ogarnąć, a co za tym idzie potrzebuję chwili spokoju. - wyjaśnił.
- To może chcesz melisy~...? - zapytał już nie tak wesoło. Miał jakieś niejasne przeczucia że być może, ale czysto hipotetycznie, zły humor Shizusia mógł być, ale w bardzo małej części, mimo to jednak również jego zasługą.
- Nie. Potrzebuję pobyć sam. Tak przez parę minut. - westchnął, przyciągając kolana do siebie i oplatając je ramionami. Zapaliłby teraz... Musiałby tylko włączyć wentylację...
- Amm... Chciałbym wejść i cię przytulić, ale pewnie samotność we 2 ci nie odpowiada~? - uśmiechnął się po swojemu, dalej stojąc przy drzwiach.
- ... - Shizuo nic nie odpowiedział, bo i nie było po co. Izaya sam sobie odpowiedział.
- Izaya-san, wybacz mi na chwilę - Kasuka stanął obok z jak zwykle obojętną miną, trzymając w ręce ten ogromny nóż do kurczaków - ale muszę porozmawiać z Shizuo. - oznajmił.
- No ej, ej ale z nożem na niego to mogę tylko ja`! - fuknął, stając między niedoszłym mordercą a drzwiami.
- Nie o to mi chodzi. - Kasuka przewrócił oczami, najwyraźniej jednak trochę się niecierpliwiąc. - Wybacz, ale to dość ważne. - Wyminął go jakoś i przyłożył tępą stronę noża do mechanizmu zamka. Wystarczyło przekręcić, coś pstryknęło i było otwarte. - Shizuo, to ja. - Opuścił nóż i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Kucnął koło swojego brata. "Napięcie ci się udzieliło?" - zdawało się mówić jego spojrzenie.
Shizuo popatrzył na niego, zmęczony i skinął głową.
- Mhm...
- To Setsuko-chan... Nie przejmuj się, już wiem o co chodzi. jest w porządku. Nie muszę przekładać naszych planów na wieczór.
- To dobrze. - Shizuś uśmiechnął się z ulgą. Emocje powoli z niego opadały. Skoro Kasuka twierdził, że już w porządku... On znał się na tym lepiej.
- Jasne. Mam jeszcze jedno pytanie. - Kasuka sam leciutko się uśmiechnął. To był naprawdę niezwykły widok!
- Jakie??? - również szepnął blondyn.
- Zadam ci je dopiero, jeśli się zgodzi. - Puścił mu oko i wstał szybko, idąc do drzwi i otwierając je na oścież. - To my już idziemy. - oznajmił.
 - I co, już ci lepiej~? - Uśmiechnięta głowa Izayi wystawała z za framugi drzwi.
 - Taak, teraz lepiej. - Podszedł do Kasuki i odebrał od niego nóż. Uśmiechnął się do ubierającej właśnie kurtkę Setsuko. - Jak się nie mylę, zaraz będą włączać światełka na choince w centrum. Mieliśmy to zobaczyć... - Przekrzywił lekko głowę, dając tym samym znać Izayi, że czeka na jego decyzję.
- Jasne, na naszą choinkę nie liczę... - westchnął, chwytając kurtkę. - Ale i tak nie pozwolę skończyć ciasta póki nie pomożesz z choinką~!- zakomunikował wrednie i cmoknął go w policzek.
- Jak wolisz. - Uśmiechnął się, ale zaraz uniósł brew, patrząc na bruneta. - Ekhem... Nie możesz wyjść jako śnieżynka, Izaya. - zwrócił mu uwagę.
- A ty znów o tym samym... - westchnął i poszedł do pokoju. - Łapy precz od ciasta, zaraz wracam.
- Nie miałem zamiaru go tykać. Wracaj szybko, bo zapalą bez nas... - Uśmiechnął się pod nosem. Chciałby patrzyć na niego w tym przebraniu przez cały czas, ale... Inni nie powinni takim widzieć jego chłopaka. - Co ci przeszkadza w tym, że jestem zazdrosny?
- Powiedziałbym ci coś, ale przy twoich kochanych gościach się powstrzymam~! - uśmiechnął się wrednie wychodząc z pokoju w pełni ubrany.
- Nie no, mów. - Pomachał Kasuce i Setsuko, którzy akurat wychodzili.
- Pa pa, Shizuo-san~! - Dziewczyna jego brata zamknęła drzwi.
- Jestem ciekawy. - dokończył. - Skoro już ich nie ma? - Przekrzywił głowę. Naprawdę chciał wiedzieć, co takiego chodzi mu po tej czarnowłosej główce.
- To słodkie gdy jesteś zazdrosny, ale ci przeszkadza bo pewnie być chętnie pooglądał sobie jak się przebieram~! Gdybyś nie był zazdrosny aż tak bardzo przez to, że mogą mnie ludzie zobaczyć... W ogóle Shizu-chan, wiesz ile razy robiliśmy TO przy odsłoniętych oknach~? - zastanowił się, gdy doszło do niego, że jakoś szczególnie... Nigdy nie zasłaniają firanek.
- No chyba... Nikt nie patrzy przez okna, nie??? - mruknął, lekko spanikowany. Zaraz jednak odetchnął. - Jak wrócimy i tak zmuszę cię, żebyś przebrał się na moich oczach. - mruknął zadziornie, podchodząc i całując go. - A teraz idziemy, nie? - dodał, kiedy już się od niego oderwał.
 - I puentą tej całej paniki o okna było to, że będziesz sobie urządzał darmowy striptiz moim kosztem, tak~? - zapytał zaciekawiony, ubierając kurtkę, szalik i buty, a następnie chwytając czapkę Mikołaja i wkładając ją na głowę Shizuo. - Idziemy~!
- Tym razem zasłonię okna. - wyjaśnił wesoło i otworzył drzwi. - No to chodźmy. - Wypuścił Izayę, wyszedł i zamknął.
- aaa robisz klimat~? - Uniósł jedną brew, uśmiechając się tajemniczo.
- Oczywiście. - Zaśmiał się i złapał go za rękę. - Możemy tak iść, nie? - spytał, stawiając spokojne kroki w stronę centrum.
 - To ty masz problemy z publicznym okazywaniem uczyć, nie ja~! - Uśmiechnął się pogodnie, idąc bliżej blondyna.
 - Nie zawsze. - mruknął i odetchnął mroźnym powietrzem. - Przecież często robię coś publicznie i wcale się tak nie wstydzę... Nie pamiętasz? Obiecałem, że mogę nawet oznajmić światu, że jesteśmy razem, jeśli tego chcesz. - wspomniał. To było ledwie parę miesięcy temu...
 - Czasem ci się zdarza~! - Uśmiechnął się, już widząc tę choinkę. - Ne, ne Shizu-chan, zaraz zaczną odliczanie~!
 - O, faktycznie. - Przyspieszył lekko, wiedząc, że Izaya i tak nadąży. - Nie ma wielu osób... - zdziwił się.
 - Dobrze, nie będziesz narzekał na tłumy... Choć w Tokio to naprawdę osobliwe...
 - Pewnie wolą świętować w domach w tym roku. - Wzruszył ramionami, nie mogąc oderwać oczu od choinki. Była naprawdę imponująca... Jeszcze tylko światełka.
 - Może... - westchnął, starając się powstrzymać swoją dociekliwość przed ingerencją w ich święta. Póki co się udawało.
 - Coś ci jest, Izaya? - Zmarszczył brwi i w końcu na niego spojrzał. - Wyjątkowo mało mówisz... - Wzruszył ramionami. A może tylko mu się wydawało?
 - Nie... Tylko się zastanawiam... Naprawdę, może coś się stało ma mieście i dlatego ich nie ma, albo... Nie, nieważne, to miał być tylko nasz wieczór, prawda~? - Na ekranie powyżej pojawiło się 10. - Dziesięć~!
- Myślałem, że ty wiesz o wszystkim bez zastanawiania się... - Uśmiechnął się lekko i zerknął na odliczanie. - Ale dowiesz się jutro, zobaczysz... Sześć!
- No czyli ty wiesz~... - naburmuszył się.
- Skąd. - westchnął z tajemniczym uśmiechem. Mógł się tylko domyślać... - Trzy...
- Nie, wcale, i ten uśmieszek ma mi nic nie sugerować. - Dwa....
- Później. - Pojawiło się jeden. - Już! - Lampki się zapaliły, a on nachylił się nad Izayą, złączając ich usta. Jako, że było zimno, a nie chciał, by jego chłopakowi pękały później wargi, nie pogłębił pocałunku. Obiecał sobie, że odbije to sobie dopiero w domu.
- Hahaha, za karę miałem cię nie pocałować~! - zachichotał gdy się od niego oderwał. - Dobra Shizu-chan~! ...Nie słuchasz mnie, bo napawasz się widokiem choinki, prawda?
- Za późno. - Uśmiechnął się, chociaż szkoda mu było, że tak szybko nastąpił koniec. Zapatrzył się na choinkę, gdy padło pytanie. - Ymmm, co? - Zerknął na bruneta. Przed chwilką nie słuchał... - Coś o choince?
- Nie ważne... - Pokręcił głową z uśmiechem, nie wierząc, że tak łatwo było rozproszyć blondyna. - Przytul mnie chociaż, zimno....
- A ty chciałeś iść jako Śnieżynka. - Uśmiechnął się zupełnie bez złośliwości i objął go, przyciągając do siebie. - Skoro ci zimno to może wracajmy, co? - Mruknął mu do ucha. - Chociaż nie mam nic przeciwko staniu tak tutaj...
- Gdybym poszedł jako śnieżynka mógłbym się wcisnąć miedzy ciebie a kurtkę, byłoby wesoło~! - zachichotał. - Ne Shizu-chan, jak ci zimno to możemy wracać, mnie tam teraz już dobrze~!
- Nie, mnie nie jest zimno. A pod moją kurtkę możesz się wcisnąć i tak. - zaproponował wesoło, zerkając od czasu do czasu na choinkę. Ile to godzin ją przygotowywano...
- W sumie... - zastanowił się Izaya i bezceremonialnie rozpiął kurtkę blondyna, po czym wcisnął się do środka i ją zapiął. - Shizu-chan, kiedyś ci mówiłem, że uwielbiam te twoją ogromną kurtkę w której każdy normalny człowiek by się utopił~?
- Hmmm... Nie sądziłem, że jednak to zrobisz. - zdziwił się pozytywnie i objął go ramionami, mimo, że bliżej już mieć go nie mógł. - Ale to przyjemne. - dodał. - Ciepło ci?
- Taaak~! Mój kaloryferek~! - zachichotał.
- To może... Wrócimy jakoś do domu? Dokończymy ubierać choinkę, pomożesz mi przy cieście... A potem będziemy mieli cały wieczór dla siebie? - prawie wyszeptał mu prosto do ucha. - Co ty na to?
- Możemy wrócić do domu~! - uśmiechnął się. - Ale nie chce mi się zmieniać pozycji... Tu jest cieplutko~!
- To... - Chwycił go jakoś pod tyłek, prowizorycznie go sadzając. - Robię to pierwszy i ostatni raz, więc lepiej szybko jakoś się usadów... - mruknął, lekko zażenowany. Nie wiedział nawet, czy Izaya chce, żeby go tak niósł...
     Izaya zachichotał, obejmując rękoma jego szyję.
- Wiesz Shizu-chan, zaręczam ci, że nie pierwszy i nie ostatni raz złapałeś mnie za tyłek~!
 - No... Akurat taką mam nadzieję. - Uśmiechnął się lekko. - A teraz weź coś zrób z nogami, bo jeszcze mi spadniesz... - Odwrócił się do domu i ruszył przed siebie. Dopiero teraz uświadomił sobie, że... Izaya właśnie się o niego ociera i to właśnie w TYM miejscu... Coś czuł, że to będzie ciężka podróż...
     Izaya wzruszył lekko ramionami i objął nogami biodra blondyna. No cóż, Shizuo sam kazał...
- Ne Shizu-chan, też ci wygodniej~? - zapytał ze złośliwym uśmiechem.
- I-Izaya, widzę ten uśmiech. - mruknął, zawzięcie idąc przed siebie. Zaklął w myślach, słysząc własne zająknięcie. No bo co mógł poradzić, najpierw ten strój, teraz to... To było dostatecznie dużo dla niego...
 - Spokojnie Shizu-chan~! Jest gwiazdka, przecież wiesz, że prędzej czy później wylądujemy w łóżku~! - uśmiechnął się, szepcząc mu do ucha. -  Poza tym jeszcze fartuszek~! - dodał i dmuchnął mu w ucho ciepłym powietrzem.
- Ale lepiej dla ciebie, gdyby to było później niż prędzej, nie? - mruknął, otwierając już drzwi od domu. - A teraz... - wszedł do ciepłego pomieszczenia - fartuszek, tak? - Uśmiechnął się lekko. Czy da radę dłużej się powstrzymywać?
- Hahaha~! Już widzę jak kończymy robić to ciasto... - westchnął. - Dobra ubiorę, ALE... Najpierw wieszasz łańcuchy na choinkę~! - Uśmiechnął się złośliwie. - Marsz~! - Wskazał salon. - Jak uznam, że jest dobrze to dam ci popatrzeć~!
 - Hmmm... Wiesz, że to nieuczciwe? - zapytał, wyrwany ze swoich myśli. Jednak mimo wszystko zdjął z siebie buty i kurtkę, już wcześniej rozpiętą przez Izayę, po czym powlókł się do salonu, ubrać tę nieszczęsną choinkę PORZĄDNIE. - Ale skoro tak... Tylko nie zapomnij o bieliźnie... Najlepiej tej od stroju śnieżynki. - burknął, wiedząc, że jego chłopak i tak go usłyszy. Nie chciał na niego patrzeć, mówiąc tak żenujące rzeczy...
 - Mógłbyś chociaż spojrzeć na mnie mówiąc mi coś takiego~! - westchnął wiedząc, że słowa i tak odbiją się jak od ściany, i poszedł się przebrać. Ponieważ była wigilia postanowił łaskawie posłuchać życzenia swojego chłopaka.
 - Właśnie nie mógłbym. - dodał pod nosem i chwycił za łańcuch. Czas go porządnie ułożyć... A gdy Izaya wyjdzie... No cóż... Kto wie, co się stanie.
     Zdążył powiesić łańcuchy i umyć ręce, i właśnie wyciągał dania z lodówki na stół, żeby nie były lodowato zimne, gdy będą je jedli, gdy usłyszał w końcu, jak drzwi łazienki się otwierają i Izaya wychodzi.
- I~? - zapytał szczęśliwie, stając przed Shizusiem. Uśmiechnął się słodko i spojrzał na niego niewinnie, omal nie wybuchając śmiechem przez to, w jaki sposób działał na chłopaka. Oczywiście się powstrzymał i podtrzymał grę chcąc, by Shizuś jeszcze przynajmniej się zarumienił.
     Blondyn poczuł, jak jego policzki stają się jeszcze cieplejsze, niż były dotąd. Zagapił się na swojego kochanka, nie mogąc oderwać wzroku. Wyglądał tak... Niewinnie, a zarazem kusząco... Do tego w takiej bieliźnie...
- B-bardzo... - Nie wiedział jak to wyrazić. Bardzo jak? - Bardzo, bardzo mi się podoba. - Podszedł mimowolnie, po prostu nie mogąc się opanować i objął go w pasie, pochylając się, by go pocałować. Miękkie, ciepłe wargi, których po prostu w tej chwili potrzebował.
     Izaya zachichotał i uśmiechnął się z satysfakcją, widząc powiększające się rumieńce blondyna. Pozwolił się pocałować, w końcu wiedział, że jak się przebierze Shizuo nie będzie już mógł nad sobą tak panować... Choć on nigdy nad sobą nie panował, więc co za różnica~? - Niewyżyta bestia. - wydyszał, gdy wreszcie udało mu się złapać oddech po pocałunku. A po kolejnej chwili dodał: - Skoro jestem już ubrany i choinka też, możemy zrobić ciasto~! Cieszysz się~?
- Teraz? - Spytał wyjątkowo niechętnie. Widząc go w takim stroju gotów był dostać najgorszej amnezji i zapomnieć o bożym świecie. Mógłby delikatnie badać jego ciało kawałek po kawałku, zapominając zupełnie o tym, że przecież jest wigilia... Co tam ciasto! W takiej chwili?!
- Przecież cały dzień zrzędziłeś o cieście, wreszcie możemy je zrobić, mam nawet fartuszek, więc~? - zapytał, napawając się dezorientacją blondyna. Może teraz byli razem, jednak nadal uwielbiał go sprawdzać i denerwować, i to była jedna z właśnie takich wybornych okazji.
- Hmmm... No ale... - mruknął, po czym strzelił sobie mentalnie kopa. - No tak, chciałem zrobić ciasto. - Skinął poważnie głową i puścił bruneta, jednak chwytając go za rękę. - A ty miałeś mi w tym pomóc. - dodał i pociągnął go do kuchni. Ciekawe co Izaya na to, że jednak na razie nie będzie się nim interesował i zajmie się tym przeklętym ciastem?
- Heh? - zdziwił się, takiej odpowiedzi nie planował... Czyżby Shizuś uodpornił się na jego... "wdzięki"??? Nie, to niemożliwe. - Wiesz Shizu-chan, nawet w święta nie dajesz mi się przewidzieć... Mógłbyś mi dać choć taki prezent~...
- Nie panuję nad tym. - oświadczył wesoło, znów myjąc ręce. Gdy tylko skończył i je wytarł, stanął za Izayą, obejmując go w pasie. Położył głowę na jego ramieniu, lekko przekręcając głowę tak, by móc wdychać jego zapach. Wiedział, że jego chłopaka będzie to łaskotać. - Więc co, mam jednak dla ciebie rzucić to ciasto? - mruknął mu do ucha, po czym otarł się nosem o jego szyję.
- Shizu-chan łaskoczesz~! - zachichotał. - No nie wiem... Na pewno ciasto nie jest ważniejsze? A co jak w nocy zgłodniejsz~?
- Jakbym zgłodniał, leżysz tuż obok. - zażartował, po czym cmoknął go w szyję. - Prawda?
- Shizu-chan, specjalnie nie przebrałem się za czekoladę a ubrałem w fartuszek, właśnie po to, żebyś nie brał mnie za jedzenie...- Westchnął, przylegając bardziej do blondyna.
 - Jeszcze możemy cię przebrać za czekoladę. Albo za sernik, co ty na to? Będę miał ciasto i ciebie w jednym. - stwierdził jakby nigdy nic, nawet nie myśląc, by się od niego oderwać. Na razie tak mu było wygodnie...
- Nie, bo jeszcze twój móżdżek się pomyli i mnie zjesz... - Mruknął. - Myślisz, że się nie boję~? Ty we śnie zawsze widzisz tylko jedzenie... Raz gryzłeś poduszkę gadając, że to wielka, biała, pieczona pianka... Nie ufam ci pod tym względem~!
- Hahaha, no jasne. - Jednak się od niego oderwał. Ech... A szkoda, było tak ciepło, miękko i wygodnie... Zaraz, nie mówił o łóżku, tylko o Izayi... Chociaż i owa rzecz i jego chłopak jak najbardziej mu się kojarzyły. - To musimy zrobić ciasto. - postanowił i podszedł do miski. Zaczął znów ugniatać ciasto, co z jego siłą nie było ani trochę trudnym zajęciem. - Wyciągnij blachę i masło, poza tym opróżnij piekarnik i włącz gaz. - poinstruował go, choć dobrze wiedział, że on to wszystko wie.
- Hah jednak głód wygrywa nawet z pożądaniem... Ciekawa informacja, zapiszę to sobie~! - Uśmiechnął się robiąc to, o co blondyn poprosił.
- Bo głód to potrzeba, którą trzeba zaspokajać nie ważne o której godzinie i w jakich warunkach, pożądanie nie. - odpowiedział, choć sam o pożądaniu miał podobne zdanie. No, o ile Izaya nie trzymał go akurat w ryzach, hamując całe pożądanie, albo przynajmniej każąc mu się wstrzymać...
- No tak, typowo Shizusiowe myślenie. - westchnął, siadając sobie na stole koło blondyna. - Ne Shizu-chan~! Powiedz, co takiego lubisz w cieście~?
- To, że jest słodkie i sycące... Do tego najlepsze jest ciepłe i kruche... I tak ładnie pachnie. - dodał po krótkim namyśle. - A dlaczego to typowo moje myślenie? - Zaczął wykładać ciasto na blaszkę i zalał to serem do serników. Taki prymitywny sposób, może się uda, może nie... Nie chciało mu się wkładać w to dużo wysiłku, nie teraz.
- Mhm. - mruknął, dokładnie notując to w myślach. - Bo tylko Shizu-chan zrobi inaczej niż przewiduję~! - Uśmiechnął się. - Dlatego tak cię lubię~!
- Tylko lubisz? - Uśmiechnął się kącikami ust i przerwał wykonywaną czynność, by wbić w niego uważne spojrzenie.
- Zachowanie lubię, potworka kocham~! - uśmiechnął się, przytulając go. - Ne Shizu-chan, a co ty o mnie myślisz~?
- Myślę, że cię kocham... - westchnął. - Za wszystko.
- To się cieszę~!- Uśmiechnął się patrząc, jak blondyn wkłada blaszkę wysmarowaną ciastem do piekarnika. - Ne Shizu-chan~! - Zeskoczył z szafki. - Mamy trochę czasu, co robimy~?
- Hmm... Stół przygotowany... Ciasto jest praktycznie na później, czyli na noc, ewentualnie rano, bo nie będziemy na nie czekać z kolacją... nie? - Uśmiechnął się lekko. - Więc chyba możemy iść do stołu. - Obejrzał się dokładnie. - Chyba jestem odpowiednio ubrany... Więc to wszystko. Czy jeszcze czegoś potrzebujemy? - Zerknął na Izayę, starając się ukryć, że właśnie pochłania go wzrokiem. Właściwie mogłoby już być po kolacji...
- ...Hm... Nie, chyba nie. - Zastanowił się, udając, że wcale a wcale nie jest zdziwiony tym, że jeszcze nie jęczy na stole lub w łóżku. No cóż Shizuo panował nad podnieceniem lepiej, niż nad złością. - W sumie to... Nie będzie ci przeszkadzać, że jem wigilijną kolację w tym stroju~? - zapytał, okręcając się lekko.
- Wcale. - odpowiedział, nawet się nie zastanawiając. Chciał go w tym stroju tak bardzo... A on jeszcze dodatkowo go prowokował. - Jeśli ktoś ma to z ciebie ściągnąć, to tylko ja, pamiętaj. - Cmoknął go lekko w czółko. - A teraz możemy iść już jeść. - oznajmił wesoło.
- Możemy jeść. - przytaknął stwierdzając, że w sumie da mu chwilę wytchnienia od hamowania podniecenia... Zawsze może się jeszcze polać jakimś smacznym sosem z kolacji, który blondynek najpewniej zliże, prawda~?
- Ok! - Mruknął i złapał go za rękę, prowadząc do salonu. Zerknął na krzesła. Właściwie, to chciałby, żeby Izaya usiadł mu na kolanach, ale wtedy... No tak, zapewne nici z kolacji... Dlatego posadził go na jednym krześle, samemu siadając naprzeciwko. - Umm... Itadakimasu. - Mruknął, sięgając najpierw po ryż.
- Shizu-chan czemu dziś ciągle mnie od siebie odpychasz... - westchnął, rozdzielając pałeczki. - Im bardziej się staram, tym bardziej masz mnie gdzieś.
- Odpycham? - zdziwił się. Starał się dziś ze wszystkim czekać na odpowiednią porę, ten raz się postarać... Dla niego... A wychodziło na to, że go odpycha? - Dlaczego tak sądzisz? - Zmarszczył brwi. Chciał znać jego punkt widzenia.
- Em... Bo jak się przebrałem nawet nie miałeś ochoty, olałeś mnie dla brata, potem... Teraz... Wiesz, zgodziłbym się nawet żebyśmy zrobili to pod tamtą wielką choinką jeśli sprawiłoby ci to przyjemność, ale najwidoczniej mnie nie chcesz. - Uśmiechnął się smutno, wstając z krzesła. Świetnie, pierwsze święta na które się tak cieszył, pierwsze które spędziłby z KIMŚ, ba, z chłopakiem, ale nie, on musiał wszystko zniszczyć przez jakieś irracjonalne obawy.
- C-co...? CZEKAJ! - Wstał, wywracając krzesło i podszedł szybko, przyciągając go do siebie i obejmując ramionami. - Ty... Przecież... - Westchnął i zebrał myśli. - Przecież to nie tak, że cię odtrąciłem, próbowałem zaczekać... Żeby chociaż na gwiazdkę tak cię nie bolało... - Wypuścił głośno powietrze. Co za idiota. Żeby tylko wiedział, że Izaya jest tak przyzwyczajony do jego wybuchów... Zrobiłby to jak już za pierwszym razem miał ochotę. Chociaż... Wtedy nie byłoby niespodzianki. - Chcę cię, odkąd przyszedłeś ledwo się powstrzymuję. - mruknął, zjeżdżając dłońmi na jego bieliznę. Tą samą, na którą patrzył cały dzień, a która tak strasznie mu się podobała. Ta sama, którą miał ochotę ściągnąć, żeby całkowicie go przed sobą odkryć. I tak długo się powstrzymywał... - Myślałem, że to właśnie to, czego byś chciał... - dodał, zaczynając masować jego pośladki. - A okazuje się, że mogłem to zrobić cały ten czas? - mruknął mu do ucha. - Chyba trochę przyspieszę dawanie ci prezentu na gwiazdkę. - zdecydował, uśmiechając się do niego lekko.
- Przecież tak jest zawsze, gdybym tego nie chciał powiedziałbym... Shizu-chan~! - jęknął cicho, czując, co robi blondyn. - Naprawdę lubię, gdy się powstrzymujesz... Ale dziś to była po prostu przesada, już myślałem, że ci się nie podobam. - westchnął, przytulając się. - Ale już mnie uspokoiłeś~! Prezent czy kolacja, wybieraj~! - Uśmiechnął się po swojemu.
- Jeśli czujesz się na siłach... Prezent. - Uśmiechnął się tajemniczo i wyciągnął z kieszeni czarny kawałek materiału, by zakryć Izayi oczy. - Poczekasz grzecznie na krześle, tak? - upewnił się.
- T-tak - mruknął zdziwiony, pozwalając się poprowadzić i usadzić na krześle. Był pewien, że przez prezent Shizuo rozumiał sex.
- To dobrze. Tylko się nie ruszaj! - zastrzegł jeszcze i wyszedł do swojej sypialni. Sięgnął do szafy i wyciągnął z niej potrzebne rzeczy. Porozkładał wszystko na tyle szybko, na ile mógł, w trakcie śmiejąc się z własnej głupoty i zażenowania. Boże, on romantykiem. Jeszcze czego. Ale... Wiedział, że Izaya lubi być tak traktowany, więc raz chyba mógł zrobić to w ten sposób. Wrócił do salonu i zobaczył Izayę siedzącego niemal tak samo, jak przedtem. Bez słowa podniósł go do góry i zaprowadził tuż za drzwi sypialni. Stanął za nim i odwiązał chustkę z jego oczu, chowając ją do kieszeni. Odsłonił przed nim widok dziesiątek zapalonych świeczek, poustawianych w różnych, najbezpieczniejszych do tego miejscach. Na łóżku leżała jedna róża. W szafce nocnej znajdowało się coś, co powinno mu pomóc... Teraz miał ochotę zapaść się pod ziemię.
     Izaya zachichotał cicho i uśmiechnął się pogodnie.
- Jednak sporo się nie pomyliłem~!- zakomunikował, odwracając się do blondyna i cmoknął go lekko w policzek. - Cudny prezent, choć jakbym nie wiedział ze z ciebie taki romantyk podejrzewałbym, że chcesz mnie pokłuć różą i poprzypalać świecą. - westchnął. - Tylko gdzie szampan z lodem~?
- Hmm... Ty i szampan? - Uniósł brew powątpiewająco. - Niby mam, ale... Serio chcesz? - Nie dowierzał, że Izaya dałby się upić. To dopiero musiałby stać się cud! Zawsze, gdy tego próbował, brunet jakoś się wymigiwał...
- To może być twój prezent... Lepsze to niż prywatna krowa, nie~? - zapytał, uśmiechając się lekko.
- Czyli napijesz się ze mną szampana... w ramach prezentu? - Na jego twarz wpełzł uśmiech. - Jak tak, to już po niego idę. Poczekaj. - Skierował się do drzwi.
- I od razu taki szczęśliwy~... - Pokręcił głową z niedowierzaniem. Usiadł na skraju łóżka. - Aż się boję co zamierzasz mi zrobić, jak mnie już upijesz... - mruknął, starając się sobie coś wyobrazić, ale jakoś tak nic mu nie przychodziło do głowy. Nigdy nie był pijany i miał nigdy nie być... No ale cóż, potwora miał nigdy nie pokochać i nigdy nie być niczyim chłopakiem. Życie rzeczą zmienną, jak to mówią.
     Heiwajima szybkim krokiem wszedł do kuchni i wyciągnął szampana z lodówki. Miał być na nowy rok, ale... Co tam. Kupi się nowy. Znalazł też dwa kieliszki, choć na dłuższą metę nie zamierzał z nich pić. Wiaderka z lodem nie miał, ale myślał, że jakoś przetrwają. Wrócił do sypialni i zastał Izayę pogrążonego w rozmyślaniach.
- Izaya... - mruknął i wyciągnął do niego rękę, żeby złapał go i wstał. - Otworzyć, czy ty chcesz to zrobić? - zapytał, to już krok do sukcesu. Zwyczajnie pewnie po prostu wyciągnąłby korek, ale tak było uprzejmiej.
- Hę? Co? Jak? - Izaya wyrwany z rozmyślań rozejrzał się po pokoju, dopiero po chwili ogarniając sytuację. Przyjął rękę Shizuo i wstał. - Otwieraj~! - rzucił dziarsko.
- Dobra. - Otworzył szampana, wykręcając korek, dzięki czemu szampan sam nie buchnął. Nadmiar rozlał do kieliszków i podał jeden Izayi. - Pierwszy tak na próbę. - Uśmiechnął się lekko i uniósł drugi kieliszek.
Izaya popatrzył niemrawo i popatrzył na płyn. Westchnął i wziął swój kieliszek od blondyna. - Masz się nie wyśmiewać ze bzdur, jakie będę potem plótł... I nie brać do siebie. - dodał, dalej niepewny, czy powinien.
- Zależ... - Ugryzł się w język, zastanowił i zaczął od nowa. - Zależy. Jeśli powiesz, że mnie nie kochasz, może się obrażę. Cokolwiek innego miałbyś powiedzieć... Nie wezmę tego do siebie. - Uśmiechnął się zachęcająco. - I nie będę się śmiał. No, to... Toast za nas! - zarządził i wziął porządnego łyka, mając nadzieję, że brunet zrobi to samo.
- Em... - Westchnął, ostatni raz popatrzył na płyn i jednym szybkim haustem wypił całość. Przełyk dziwnie go zapiekł i poczuł na języku ten dziwny smak alkoholu. - Ne Shizu-chan, będziemy tak stać~? - zapytał. Nie wiedział czy ma być szczęśliwy, że jeszcze się nie upił, czy być zrozpaczony, że musi wypić tego więcej.
- Nie, nie będziemy tak stali. - Odłożył swój opróżniony w połowie kieliszek i pusty kieliszek Izayi. Butelkę położył obok łóżka. Podszedł do swojego chłopaka i objął go w pasie, po czym przyciągnął do siebie i zaczął jeździć nosem po jego szyi. Przez chwilkę przyzwyczajał się do ciszy, w której było słychać oddech i bicie serca Izayi. A może to tylko on miał tak rozwinięte zmysły? - Izaya, słyszysz to? - Położył sobie jego rękę na piersi w miejscu serca. Jeśli nie słyszał, to musiał chociaż poczuć...
- Słyszę. - Uśmiechnął się, zaczynając jeździć palcami po prosie blondyna. - Mogę ci zdjąć koszulkę, prawda~?
- Hmmm? Jasne, po co pytasz? - powiedział z uśmiechem. - Możesz wszystko, Izaya. - Cmoknął go w policzek i zbliżył się do ust, po czym dotknął ich tak delikatnie jak mógł. Przez to tylko bardziej się nakręcał. Chciał więcej, dużo, dużo więcej...
- Bo nie wiem, czy nie masz jeszcze jakichś planów... Albo nie chcesz być ochlapany szampanem. - zastanawiał się, odpinając guziki jego koszuli. - Wiesz, zdałem sobie sprawę, że po raz pierwszy musisz uważać, gdzie rzucasz rzeczy. - Uśmiechnął się. - Nie chcesz chyba podpalić ubrań ani domu, prawda~?
- Jasne, że nie. Więc rzuć je na podłogę niedaleko. - poprosił. Namyślał się, co zrobić jako pierwsze. Zazwyczaj robił to spontanicznie, ale teraz... Chciał, żeby to było coś wyjątkowego. I już chyba wiedział, co...
- To nie ja ciskam rzeczami po całym pokoju. Dopiero ostatnio znalazłem mój sweterek który zaginął mi jakieś 3 tygodnie temu... - westchnął, znów mu to wypominając. Bardzo lubił ten sweterek, a Shizuo go gdzieś bezceremonialnie wyrzucił... Jak się okazało wyrzucił go idealnie przez okno i jego biedny ubiór zawisł sobie na antenie telewizyjnej kilka bloków dalej...
- Ech... - westchnął, przyklękając przed nim. - Nie skupiaj się na tym sweterku. - mruknął i ignorując minę bruneta, zsunął dłonie po jego udach. Nosem przejechał po delikatnym wybrzuszeniu w bieliźnie, po czym złapał zębami za gumkę od jego majtek i zaczął je z niego powoli ściągać. Jak coś wyjątkowego, to coś wyjątkowego...
- Muszę czymś zająć usta żeby nie zwariować~!- burknął, rumieniąc się już trochę. Stał tu przecież w samym fartuszku i damskich majtkach.... Nie, już nawet bez tych majtek...
     Blondyn ściągnął je całkowicie, pozwalając, by opadły. Jedną dłonią przytrzymał ten fartuszek tak, by Izaya widział, co się dzieje. Drugą, nawet na to nie patrząc, podał szampana brunetowi.
- Tylko na razie nie wypijaj zbyt dużo. Zajmiesz usta małymi łyczkami, co? - Uśmiechnął się do niego i zabrał w końcu za robienie... Tego, co miał w planach zrobić. Choć nie miał zbyt dużej wprawy, czy doświadczenia. Zwykle to Izaya robił to jemu...
     Izaya przewrócił oczyma, słysząc o piciu małymi łykami. Nawet w takiej chwili dalej chciał go upijać... Chciał się odezwać i coś mu o tym powiedzieć, ale gdy otworzył usta, całe jego ciało poczuło tak przyjemną falę gorąca, że z wnętrza siebie wydobył tylko głośny jęk aprobaty.
     Shizuś uśmiechnął się kącikami ust, bo tylko to na razie było możliwe. Robił to tak, jak on sam najbardziej lubił... Może dlatego Izayi się tak podobało. Choć nie sądził, by miał wprawę. Dlatego bardzo się skupiał, by sprawić swojemu kochankowi jak największą przyjemność.
     Izaya przechylił butelkę i pił duszkiem licząc, że może to sprawi, że nie będzie jęczał... tak głośno. Jednak nie skutkowało, z każdą kolejną porcją alkoholu było mu coraz bardziej gorąco, głowa przyjemnie szumiała sprawiając, że tracił kontakt z otaczającym do światem jednocześnie ze zdwojoną siłą odczuwał każdy dotyk. Wplątał swoje szczupłe palce w złote kosmyki kochanka. Były teraz tak przyjemnie chłodne i tak kontrastowały z jego rozpaloną skórą. Jęknął jeszcze z przyjemności.
     Shizuo bardzo podobały się jęki kochanka, jednak zastanawiał się, skąd ich nagle tak dużo. Gdy zobaczył butelkę, uświadomił to sobie w końcu - Izaya nie pił, więc też nie wiedział, kiedy przestać... Zabrał mu butelkę z ręki, stawiając dalej. Sam nie chciał się upijać. Chciał czuć wszystko wyraźnie, bez zbędnego szumu w głowie, nadmiernej radości czy upiększeń.
     Wziął go głębiej, czując już, jak męskość Izayi pulsuje z podniecenia. Miał nadzieję, że szybko doprowadzi go do granicy. Te jęki poważnie go podniecały, poza tym chciał się upewnić, że z Izayą wszystko ok. I miał nadzieję, że nie pił na całkowicie pusty żołądek, bo przed przyjściem musiał coś zjeść, prawda?
- Ne Shizu-chan, już wystarczy~! - westchnął, jakoś bardziej szczęśliwy niż normalnie (co jak na niego było sporym wyczynem) i usiadł na łóżku. - Mam ci zrobić tak samo~? - Uśmiechnął się, przechylając głowę. Dopiero poczuł, że była jakby dziwnie ciężka.
     Blondyn warknął w myślach. Izaya naprawdę wypił chyba za dużo, skoro już nawet siadał w takim momencie. Nogi mu zmiękły? Czy po prostu wyłączył myślenie? Cholera, że też pozwolił mu tyle wypić... Sądził, że Izaya w ogóle nie da się zachęcić do picia...
- Nie musisz. - Westchnął. Wstał i pochylił się nad nim. - Eh... Musiałeś tyle pić? - spytał, jakby lekko zasmucony i pochylił się nad nim, po czym popchnął go trochę, przewracając na plecy i wciągając dalej na łóżko, by rozłożył się wygodnie. - Jak się czujesz? - spytał, odgarniając mu włosy z czoła.
- Jestem w miarę trzeźwy~! Tylko zabawnie mi szumi w głowie~! Ne Shizu-chan, zawsze lubiłeś ustami, czemu nie chcesz~? - zapytał trochę weselej niż zamierzał i przysunął się bliżej blondyna. Usadowił się wygodnie między jego nogami. No cóż, nawet przez spodnie wyczuwał spore wybrzuszenie.
- Ponieważ... - westchnął. - Dziś to ty miałeś być traktowany specjalnie, nie ja. - wyjaśnił. Chciał ten raz doprowadzić go do szczytu w ten sposób, a ten nawet tego nie zauważył... W tym stanie mógłby go wziąć bez przygotowania, a pewnie nawet by nie zaprotestował. Normalnie twierdził, że na trzeźwo też by nie protestował, ale Shizuo wiedział, że to nie prawda - miałby mu za złe chociażby brak komfortu.
- Oi przestań się tak smucić~! Mamy święta, powinieneś się bawić... przynajmniej chciałem, żebyś dzisiaj dostał to tak, jak tylko sobie wymarzysz, więc~! Powiedz, co mam zrobić. - Uśmiechnął się i szepnął mu do ucha: - Możesz to zrobić jak tylko chcesz, nie będę przecież protestował, choćby bardzo bolało~!
- Nie jestem sadystą. - mruknął, chwytając Izayę za nadgarstki i przytrzymując je nad jego głową, gdy już go położył z powrotem na łóżku. Przyczepił się do jego szyi, robiąc tam trwałą malinkę, tak na początek. Wiedział, czego by chciał... Lecz czy mógł to otrzymać od pijanego Izayi? - Izaya... - Wymruczał, po czym puścił jego nadgarstki i odsunął się trochę. - Mógłbyś jakoś sam mnie rozgrzać? - Przekrzywił lekko głowę. Jak zareaguje?
- Pytałem się, czy chcesz ustami... Jestem w fartuszku, więc rozbieranie się odpada... Shizu-chan, naprawdę chcesz, żebym to ja coś zrobił~? Zawsze lubiłeś kontrolę~! - Podrapał się po głowie. - Jeśli na pewno to, ok, coś wymyślę~! - Uśmiechnął się raz jeszcze, przybliżając bardziej do blondyna... Ich usta dzieliło może... 5 centymetrów... Pewnie mniej.
- Mhm, chcę. - mruknął, po czym pochylił się, łącząc ich usta do końca.
     Izaya zamruczał, zadowolony i przylgnął do blondyna. Nie przerywając pocałunku wsunął jednął rękę do jego spodni, uprzednio je rozpinając.
     Shizuo pozwolił przejąć kontrolę nad pocałunkiem Izayi. Poczuł przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa, gdy dłoń bruneta znalazła się w jego bieliźnie. Izaya smakował szampanem. Ale nie przeszkadzało mu to tak bardzo jak wcześniej. Wolałby po prostu, gdyby jego chłopak pamiętał, co robili i nie miał potem czarnej dziury w pamięci...
     W tej pozycji było mu trochę niewygodnie, więc objął Izayę w pasie i podniósł do siadu. Zaczął wodzić opuszkami palców po jego nagiej skórze i mruknął cicho. Dziś miało być powoli... Tylko tak, nie było innej opcji.
     Izaya zachichotał, nie przestając poruszać dłonią w bokserkach blondyna.
- Shizu-chan po prostu za bardzo kocha kontrolę~! - westchnął, czując jak się do niego dobiera... Choć i tak było bardzo wolno, zwłaszcza jak na blondyna.
- Nie martw się, ona jest na drugim miejscu, na pierwszym jesteś ty. - Zaśmiał się i zaraz odczuł lekkie zażenowanie. Takie wyznania były zupełnie nie w jego stylu...
     Wplótł palce w jego włosy, przejmując kontrolę nad pocałunkiem. Drugą ręką opuścił jedno ramiączko fartuszka, by było mu wygodniej. Po chwili położył Izayę na materacu i wyciągnął jego dłoń zza swojej bielizny.
- Poczekaj teraz... - Sięgnął znów po czarną opaskę i zaczął zawiązywać mu ją na oczach.
- Mhm... - Izaya mruknął, choć trochę się zdziwił znów widząc znajoma opaskę. Mimo to się nie wyrywał i pozwolił zawiązać sobie oczy. Normalnie mógłby się jeszcze kłócić, ale przecież powiedział mu, że dziś zrobią wszystko tak, jak Shizuo chce. W tej sytuacji żeby nie wyjść na hipokrytę musiał się zgodzić. Zwyczajnie on, wielki Orihara Izaya, nie miał argumentów.
     Blondyn zawiązał w końcu tę opaskę i chwycił za różę leżącą niedaleko. Mało obchodziły go kolce, bardziej skupił się na pąku. Przyłożył czerwony kwiat do ust Izayi, gładząc je delikatnymi płatkami. Ciekaw był reakcji swojego chłopaka...
     Izaya poczuł coś dziwnego na swoich ustach. Było przyjemnie chłodne,wiec to nie mogły być usta blondyna... I bardzo delikatne, co znów przemawiało za tym, że to nie Shizuo... Może to jego ręka...? Nie, to jest o wiele lżejsze niż nawet same opuszki palców blondyna. W końcu Izaya postanowił zebrać w sobie odwagę i ugryźć owo dziwne coś. Zamierzył się, oblizał niepewnie, po czym szybko chwycił zębami. "Coś" okazało się bardzo miękkie w dotyku i w dziwny sposób chrupnęło... Brunet nie mógł tego zidentyfikować ani dokładnie zdefiniować. Usłyszał cichy chichot blondyna.
     Shizuo zupełnie nie spodziewał się takiej reakcji. Jednak mógł przewidzieć, że Izaya nie zrobi nic przewidywalnego...
- Rozgryzłeś co to? - zaśmiał się i zabrał różę. Obrócił tą nieugryzioną stroną i zaczął przesuwać kwiatem po odsłoniętej skórze jego torsu. - Nie próbuj nawet tego łapać... - ostrzegł.
     Izaya przeżuł to co miał w buzi i niepewnie połknął.
- Smakuje jak róża~! - oświadczył, uśmiechając się. - A teraz mów co to było~! - Uśmiechnął się mimo opaski. Ach, chciałby zobaczyć minę blondyna. Poczuł łaskotanie na torsie. Shizuo pewnie smyrał go tym czymś... Znowu się z nim bawił... Najwyraźniej lubił, co poradzić.
 - Róża. - odparł po prostu. Izayę zbytnio to nie ruszało, więc znów zmienił położenie kwiata. Tym razem gładził nim wewnętrzną stronę uda Izayi... Był ciekaw, czy to podziała.
- Shizuo. - Izaya zagryzł wargę. - Przestań się w takim razie nim bawić. Albo zrobisz to mocniej albo wcale, ale nie rób tego w ten sposób~! - ostatnie prawie jęknął, czując jakie to wszystko było delikatne... A on jakby nie patrzeć potrzebował czegoś trochę mocniejszego, to doprowadzało go tylko do nerwów.
     Shizuo westchnął ciężko, odrzucił kwiat na podłogę i objął Izayę, po czym przeturlał się na plecy, tak, że brunet leżał na nim.
- Jak to jest, że jak raz próbuję być delikatny, na ciebie to w ogóle nie działa? - mruknął. - Skoro wolisz mocniej i obiecałeś, że będzie jak chcę... Sam to zrób. - Zerknął na niego wymownie i puścił go, dając mu wolną rękę do robienia czegokolwiek. Nie chciał dać się zdominować, chciał, żeby Izaya sam się nim zadowolił... Miał nadzieję, że przekaz jest jasny, nawet dla podpitego nieco Orihary.
 - Shizu-chan~... - jęknął, patrząc na niego. - Przestań się boczyć o nie wiem co, babą nie jesteś~! - westchnął. - Bądź potworkiem jakiego uwielbiam~! Takiego, który nie bawi się w czułości, które wszystko komplikują... Takiego, który nie stara się na siłę powstrzymać, kiedy może działać no~! Wiesz, że ja to rozumiem, nawet lubię~... - westchnął, wtulając nos w tors blondyna. Miał nadzieję, że nie było widać, że się zarumienił. Orihara nie bawi się w jakieś głupie czułości czy wyznania miłości. Myślał, że Shizuo nie musi tego robić, no ale cóż... - Łóżko to twoja działka, masz ochotę to to zrób. Nie, to przestań udawać że chcesz i mi powiedz, że masz mnie gdzieś... - fuknął, mając już dość. Naprawdę go nie rozumiał, a ten idiota mu wcale nie ułatwiał. To miała być przecież zabawa, ale co? Wpadł po uszy, zakochał się i na dodatek w kimś, kogo nie potrafił zrozumieć... A no i nie zapominajmy o tym, że przecież skoro nie mógł go zrozumieć to cały czas się martwił, czy jemu jest dobrze... Wcześniej nie posądziłby się o martwienie o ludzi... A teraz troszczy się o potwora. - Co ta miłość robi z człowiekiem... - westchnął cichutko, dalej leżąc w poprzedniej pozycji. Zamierzał sobie tak poleżeć aż blondyn podejmie jakąś decyzję.
- Mam ochotę. - westchnął i wplątał mu palce we włosy. Jasne, że chciał, tylko ten jeden raz miało być po jego myśli... A brunet przecież zawsze narzekał, jak to go boli i żeby był delikatniejszy... Czuł się po prostu głupio, bo próbował zrobić coś tak idiotycznie romantycznego... Romantyka była dla licealnych uczniaków, niepewnych swoich uczuć. To takie oczywiste, czyż nie? - No, Izaya... Nie boczę się już. Chcę cię zobaczyć, jak sam to robisz, jasne? Chyba, że nie jesteś na to dość pijany... - Uśmiechnął się lekko i poczochrał mu włosy. - To mógłbyś chociaż... Zrobić to ustami, jak nie chcesz... - zaproponował. Na razie nie miał ochoty nad nim górować, chciał jakiegoś urozmaicenia, jakiegokolwiek... No raz w życiu może mu się zdarzyć taka zachcianka, prawda?
     Izaya uśmiechnął się i kiwnął głową zsuwając się w dół blondyna. No cóż jeśli tak chciał, to Izaya nie miał nic przeciwko.
     Shizuo rozluźnił się nieco i odetchnął głębiej, po czym uniósł się na łokciach, by móc cały czas obserwować Izayę. Właściwie, to zaczynał się zastanawiać, czy nie upić go trochę bardziej, ale też naprawdę nie chciał, by brunet miał potem dziurę w pamięci. Więc sięgnął po butelkę, ale tylko po to, by samemu się napić...
     Izaya kątem oka spojrzał na ruch, który wykonał blondyn. Przewrócił oczami i spojrzał na niego wzrokiem "I to niby ja się miałem nie upić? Martw się o siebie!" i wrócił do tego, co robił. Naszła go pewna bardzo ciekawa myśl z serii "Co by było gdyby...", więc postanowił ją wprowadzić w życie. Delikatnie ugryzł to, co miał w ustach i z wyczekiwaniem wpatrywał się w blondyna, oczekując jakiejś reakcji.
    Shizuo zmarszczył brwi i odłożył butelkę. Westchnął cicho i wyciągnął dłoń w stronę Izayi, co mogło wyglądać trochę jakby chciał mu coś zrobić. Jednak tak nie było. Znów wplątał mu palce we włosy i przyciągnął bliżej, choć nie na tyle, by się krztusił. Nie pozwoli się gryźć... Jeszcze raz i da mu nauczkę. Póki co... Niech po prostu robi dalej to, co miał robić. - Mentalnie westchnął.
     Izaya niezadowolony z braku reakcji chciał ugryźć jeszcze raz, jednak ręka Shizuo skutecznie mu to uniemożliwiła. Czyli jednak poczuł~! - Uśmiechnął się mentalnie, bo fizyczne nie dałby rady i wrócił do wykonywanej czynności.
    Blondyn wypuścił powoli powietrze, mrużąc oczy z przyjemności. Sprawne usta Orihary jak zwykle wywoływały w nim niesamowite podniecenie... Taki jakby jeden z licznych talentów bruneta...
     Już stwardniał i czuł, że niewiele mu brakuje. Dziś szło wyjątkowo szybko i to bynajmniej nie za sprawą alkoholu. A może i za sprawą alkoholu, ale tego wypitego przez Izayę. Postanowił mu się odwdzięczyć. Sięgnął stopą także do jego pobudzonego podniecenia i zaczął ją o nie ocierać.
- Nie rób tak~! - pisnął, na chwilę przerywając i zaraz wracając do poprzedniej czynności. Czuł, jak powiększa mu się w ustach, był tylko ciekawy, czy Shizuo postanowi go łaskawie wyjąc zanim dojdzie, czy też nie.
     Blondyn uśmiechnął się lekko i wznowił przerwaną przez Izayę czynność. Ocierał się o niego intensywniej, chociażby, żeby zrobić mu na złość. Ale też sprawić mu przyjemność...
     Zaraz jednak przestał się uśmiechać, a na jego ustach zagościło tłumione zadowolenie. Jeszcze trochę i... Czy już powinien kazać mu przestać? Chyba, że nie miał nic przeciwko, żeby doszedł w jego ustach...
- Shizuś, coś mówiłem. - westchnął, znowu przerywając. Widząc w jakim stanie jest blondyn postanowił się nad nim popastwić i zamiast wracać do roboty zaczął znów gadać. - Bo przestanę, a tego chyba nie chcesz, prawda~? - Uniósł powątpiewająco brew. - Więc~? - Czekał na odpowiedź, ciągle go nie dotykając.
- Hmm... - mruknął, zerkając na niego spod delikatnej mgiełki zadowolenia. - Dlaczego nie chcesz, żeby było ci dobrze? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Nurtowało go to... Co z tego, że chciał, żeby brunet szybciej się nim zajął. W tej chwili najpewniej gdyby już nie mógł wytrzymać, wziąłby po prostu co jego. No, umownie jego...
- Bo nie chcę... Przeszkadza mi to w tym konkretnym momencie, w tej konkretnej czynności, rozumiesz?- starał się mu wytłumaczyć jak dziecku. W ten sposób było zabawniej~! Ale też... Mógł sobie bez przeszkód oglądać rosnące podniecenie Shizusia. Poza tym powinien mu zafundować karę za to niesłuchanie go, prawda?
- O nie nie~! - Pomachał mu palcem przed nosem. - Najpierw kara~! Zobaczysz, jak to miło~! - zachichotał i zeskoczył z łózka. Wziął leżącego na podłodze kwiatka i wrócił na poprzednie miejsce. Starał się zrobić to tak delikatnie jak wcześniej Shizuś, niestety niepohamowany śmiech sprawiał, że róża kiwał się na wszystkie strony. No ale cóż, efekt był podobny jak delikatne smyranie do kwiatkiem - tylko denerwowało.
- No dobra, dość tego! - warknął, łapiąc Izayę w pasie i przewracając go tak, że teraz to on leżał na dole. Odebrał mu kwiat i położył na szafce nocnej. Usadowił się wygodnie na jego udach, jednak nie całym ciężarem. Złączył oba jego nadgarstki i przytrzymał je jedną ręką nad jego głową. Wychylił się kawałek z łóżka i drugą ręką sięgnął do szuflady z szafki nocnej. Wyjął z niej tubkę ze specjalnym żelem. - Jesteś upierdliwą mendą i przez ciebie wszystko zrobię za szybko. - Popatrzył na niego spod byka, po czym zębami oderwał nakrętkę. Przyłożył żel do jego wejścia i wycisnął chyba połowę naraz. Co z tego, że było zimne i mokre, posprząta potem...
     Izaya uśmiechnął się zwycięsko widząc to rozgorączkowanie w oczach blondyna.
- Nie szkodzi~! Lubię, gdy jesteś sobą~! - Uśmiechnął się raz jeszcze, po czym gwałtownie wciągnął powietrze czując, jak zimny jest żel. - Shizuś co ty, w lodówce to trzymałeś~?
- Niee... - mruknął nie do końca szczerze i pochylił się, by zacząć robić kolejną malinkę na jego szyi, ssąc i kąsając wrażliwą skórę. Zszedł z niego, rozchylił jego nogi bardziej i klęknął między nimi. Palce wolnej ręki nawilżył w nadmiarze lubrykantu i wepchnął oba naraz do środka. W końcu jakoś musiał go przygotować... Byle szybko...
- Wiesz, jesteś straaasznie niecierpliwy~! - zachichotał, obejmując go i przytulając się mocno. Odetchnął głęboko czując palce. No cóż, on chyba nigdy do tego nie przywyknie.
     Shizuo nie zauważył nawet, kiedy puścił jego ręce. Był zbyt zajęty gwałtownym rozpychaniem jego wnętrza. Właśnie dlatego chciał to robić powoli, od początku, całkiem opanowany. Żeby nie zrobić mu krzywdy. Teraz nie miał aż takich oporów. Starał się, ale mimo wszystko jego ruchy były nieco zbyt niecierpliwe. Wpił się w usta Izayi, pogłębiając pocałunek i szybko penetrując jego usta. Jego cierpliwość powoli gasła. Ile jeszcze mógł wytrzymywać?
     Izaya zamruczał z radością, pozwalając Shizuo na więcej. Otworzył szerzej usta szybko pogłębiając pocałunek. Chciał się z nim trochę podroczyć, ale nie był pewien, czy w takim stanie Shizuo uzna to za zabawę, czy może za kolejną próbę wystawiania jego cierpliwości na próbę.
     Blondyn dołożył trzeci palec. Nie wiedział, czy to zaboli, nawet się zbytnio nie skupiał. Jego męskość pulsowała, niespełniona. Zaczął ciężej i wolniej oddychać.
     Mmmm... Jeszcze chwila. Jeszcze tylko chwila...
- Ej no Shizu-chan, tylko mi nie dojdź teraz jak mnie pobudziłeś!!! Nie waż się, rozumiesz? - zapytał, widząc stan chłopaka. Nawet nie przejął się kolejnym palcem, w sumie robili to tak często, że już przestało boleć.
- Mmhmm... Spróbuję... - Wydał z siebie coś pomiędzy stęknięciem a westchnięciem i wyjął palce. Wysmarował swoje przyrodzenie resztką żelu i nakierował się odpowiednio. Dotknął jego wejścia samym czubkiem i przesunął nim lekko, żeby Izaya troszkę się zniecierpliwił i chciał tego bardziej. Jednak nie mógł tego wytrzymać zbyt długo i chwilę potem wszedł w niego jednym pchnięciem do końca. Westchnął z ulgą, po czym popatrzył swojemu chłopakowi w oczy ze skruchą. Coś takiego bolało, nawet mimo najlepszego przygotowania... - Przepraszam...
     Informator uśmiechnął się, widząc skruszoną minkę blondyna. Cmoknął go w usta przytulając się do niego.
- Ale za co?
- Musiało boleć... Nie udawaj. - westchnął, ale mimo wszystko kontynuował. Wszedł już i nie mógł się dłużej powstrzymywać... Po prostu zaczął się poruszać, ustami i nosem jeżdżąc po delikatnej skórze jego szyi, policzku czy wokół ucha. Wolną, nadal nieco wilgotną od lubrykantu dłonią zaczął dogadzać jego męskości. Chciał, żeby doszli razem... A jemu przecież niewiele brakowało...
- Nie bolało. - szepnął uśmiechnięty, przytulając go mocniej. Tak powinno być Shizusiowi wygodniej, prawda? Westchnął cichutko, czując dłoń na pulsującej męskości. Teraz już nie miał zamiaru go powstrzymywać.
     Shizuo zbliżył usta do jego ust, muskając go nimi lekko. Czuł, że jego ciało zaczynają pokrywać kropelki potu, a jego oddech przyspiesza i staje się jeszcze cięższy. Ledwo się powstrzymywał. Było mu tak przyjemnie ciasno... Kosmyki tlenionych włosów przylgnęły mu do czoła. Pocałował Izayę krótko i popatrzył mu w oczy, jakby niemo sprawdzając, czy to już, czy jeszcze długo będzie się musiał powstrzymywać.
     Izaya też ciężko oddychał, będąc pewnym że zaraz dojdzie. On w sumie nigdy nie potrzebował żeby Shizuś go tam dotykał. I tak się łatwo podniecał, dlatego zawsze powstrzymywał blondyna przed sprawianiem mu wcześniejszej przyjemności. Tak przynajmniej jego chłopak nie wiedział, że ON nie potrafi się powstrzymać~! No bo przecież teraz nic nie zauważy, będąc tak skupionym na sobie. Jęknął głośno, spinając się i zaciskając mięśnie.
     Blondyn czując, jak Izaya się na nim zaciska, nie wytrzymał. Doszedł obficie, wzdychając z ulgą. Przeczesał brunetowi włosy palcami i poruszył się jeszcze parę razy. Czuł się tak bardzo odprężony...
- Shizuś, chcesz jeszcze raz~? - zapytał się, oddychając ciężko po przebytym orgazmie. Nie sądził, że blondyn będzie aż tak niezaspokojony....
- Mmm... - mruknął i zastanowił się poważnie, wychodząc i pozwalając, by biała ciecz wypłynęła z Izayi, brudząc pościel. - Nie jedliśmy jeszcze... Zmęczysz się za bardzo i nie będziesz mógł nic zjeść, więc wszystko się zmarnuje... - mruczał na głos. - Więc najpierw muszę cię nakarmić. - zadecydował. - A potem... Jeszcze cała noc przed nami, nie? - Uśmiechnął się lekko. Wolał Izayę od jakiegokolwiek jedzenia na świecie, ale tego nie miał zamiaru mówić na głos.
- Aha. - skwitował jeszcze mało przytomnie, uspokajając oddech. - Jak ty mnie masz zamiar usadzić przy stole? Nie dość, że będzie mnie wszystko boleć, to jeszcze siedzenie pobrudzę. - burknął po chwili.
- Hmmm... Usiąść mi na kolanach? - Mruknął, cmokając go w usta. - Mówiłem, żeby poczekać, to się uparłeś... - mruknął jeszcze, mimo wszystko się uśmiechając.
- Przynajmniej teraz nie boisz się mnie dotknąć, więc poskutkowało~! - Uśmiechnął się, wciąż leżąc. - A teraz mnie podnieś, bo nie mam siły~!
- Sukces takim kosztem? - zaśmiał się i podniósł go, po czym wziął go właściwie na ręce i zaniósł do stołu. Posadził go sobie na kolanach, przyciągając miseczkę z ryżem. - Ee... Właściwie, to nie umyłem rąk... - westchnął, odrobinę zażenowany. - Więc jednak może ty nas nakarmisz?
- Jeśli tak wolisz~! Tylko nie drzyj się, że wsadziłem ci pałeczkę w oko. - Zastrzegł, chwytając pałeczki blondyna.
- Hahaha, dobra, nie będę... Postaraj się tego jednak nie robić. - parsknął i poczekał, aż Izaya zacznie karmić ich obu. To był naprawdę miły wieczór... A on czuł się cudownie rozluźniony i szczęśliwy. To nie zdarzało się przecież aż tak często, dlatego cieszyło go podwójnie...
- No to "am", Shizu-chan~!- zachichotał, podstawiając mu pałeczki przed nos i czekając, aż ten otworzy usta.
     Bez słowa sięgnął po podane mu jedzenie. Zjadł tak parę porcji i poczekał, aż Izaya też się naje. Myślał teraz o spokojnym skończeniu posiłku, a potem musiał jeszcze zaciągnąć Izayę do łazienki, może na wspólną kąpiel i jeszcze...
     Całkowicie odleciał myślami.
-Shizuś... Ne, Shizuś~!!! - krzyknął widząc, że blondyn odpłynął gdzieś myślami.
- Co? - Popatrzył na niego półprzytomnie. - Zjadłeś już? - Zerknął na półpełną miskę. Złapał ją i odłożył na stół. - To dobrze, bo chyba znów się nakręciłem. - Wstał, trzymając go mocno przy sobie zaniósł go znów do sypialni. - Mam nadzieję, że masz siłę na dłuugą noc... - westchnął, uśmiechając się wesoło. Jeszcze nawet nie pozbawił go fartuszka...
- Ale Shizuś... Sernik ci się chyba przypala~!


THE END