Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

środa, 25 czerwca 2014

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 3

Hejo~! Szczerze mówiąc to jestem zdziwiona w ciągu mniej niż tygodnia przybyło nam 4 obserwatorów.... i przekroczyliśmy magiczną liczbę 50~! Bardzo wam za to dziękujemy *hug* właśnie... przepraszam, że nie było miniaturki na dzień przytulania, bo to była moja działka, ale nie potrafię nic napisać... jakaś taka przedwakacyjna blokada chyba~...
Um a właśnie prezent na 50 obserwatora pojawi się, ale musicie dać nam trochę czasu~....

Komban-wa~!
Tak, prezent się pojawi jak tylko go skończymy, póki co to spoczywa w łapkach nas obu. X33 A na razie~! Cieszę się, że " Inny niż wszystkie" tak zyskał na popularności i że aż doszło tylu obserwatorów i ogólem to jesteście kochani, a blog się rozrasta i... I... O rany, ta presja. X33 W końcu chcę, żebyście byli zadowolonymi czytelnikami~! ;3 To ja popracuję nad pisaniem, skoro już zaczynają się wakacje~... X33
No a teraz nie przedłużając! 
Enjoy~! :33



- Shizu-chan, Shizu-chan! Shizuo!!! - Izaya wrzeszczał potrząsając blondynem. Koty zdziwione wpatrywały się w niego, ale to nie było ważne. Shizuo... Izaya zbyt się o niego martwił.‏
- Hmm...? - mruknął, krzywiąc się. - Spać... - szepnął, po czym ziewnął lekko. Głowa opadła mu na bok. Naprawdę potrzebował spać...‏
- Dobrze... odpoczywaj. - zgodził się, głaszcząc blondyna po włosach. Ruchem ręki przywołał koty i kazał im się położyć na Shizuo. - Tak będzie ci cieplej~! - Sam się do niego przytulił, choć miał świadomość, że jest zimny.‏
- Mhm... - Faktycznie było mu zimno, najchętniej otuliłby się kołdrą i zasnął, jednak... Takie warunki mu się przecież zdarzały, zaśnie i tak.
     Zadrżał, gdy powiał lekki wiatr, ale i tak powoli odpływał.‏
- Przyniosę ci koc...- stwierdził cicho Izaya, szybko podnosząc się z blondyna. Pobiegł do domu po chwili wracając z poduszką i dwoma kocami. Jeden pościelił pod Shizuo drugim go przykrył. Poduszkę wepchnął mu pod głowę. - Tak bardzo przepraszam... - Pogłaskał go po policzku.‏
     Heiwaima tylko przysunął głowę bliżej poduszki i z błogością zapadł w sen. Teraz już było mu cieplej, słońce miło przygrzewało i ocieplało go bardziej, ogółem było w sam raz... Po chwili już wciągał powietrze między lekko otwartymi ustami. Regenerował się...‏
     Izaya przutulił się do niego, czekając aż blondyn wypocznie dostatecznie, by przynajmniej przenieść go do łóżka. Miał sobie za złe, że wypił jego krew, że się zgodził... Przez niego Shizuo omal nie... Nie, nawet nie chciał o tym myśleć. - Widzisz idioto, było mnie zabić jak miałeś okazję, sprawiam ci same problemy... - mruknął cicho.‏
     Nie odezwał się, tylko spał dalej. Dopiero po dobrej godzinie tego wypoczynku otworzył lekko oczy.
- Hnnn... Izaya? - mruknął zachrypniętym głosem. Czuł go obok... - Co ja tu robię...? - mruknął mało przytomnie. Nie pamiętał...‏
- Obudziłeś się~!!! - krzyknął uradowany, płosząc przy tym kota. Rzucił mu się na szyję. Tak bardzo się cieszył... - Nic ci nie jest... Jak dobrze~! - Tulił się do niego nie powstrzymując wielkiego uśmiechu jaki wykwitł na jego mordce, tak bardzo się cieszył.‏
- A co by mi miało... Aaa... - jęknął, przypominając sobie. Szyja go bolała... - Naprawdę nie macie w tym umiaru, nie...? Cholera, nawet cię trzepnąć nie mogłem... - Przeczesał włosy palcami. Niby wiedział, że on nie zrobił tego celowo, ale jednak go tym zdenerwował... - Mi z reguły nic nie jest, ale tobie by mogli dodać do tego wampiryzmu jakiś licznik wypitej krwi, czy coś...‏
- Prze-przepraszam... - wyjąkał, odsuwając się od niego. Gdy Shizuo spał Izaya przytargał pod drzewo miecz i teraz wręczył go Shizuo wraz z karteczką. - Tam jest napisane że po mojej śmierci wszystko co mam będzie twoje. - wyjaśnił. - Będziesz mógł wrócić do zakonu albo się "wykupić" i będziesz bogaty~! - Uśmiechnął się, klękając. - Teraz chcesz mnie zabić, prawda? W końcu jestem podłym krwiopijcą - uśmiechnął się cierpko - który nie zna umiaru.‏
- Oszalałeś. - prychnął. - Ja się tymi kotami nie będę zajmował po twojej śmierci, więc niestety musisz to zrobić za mnie. Z czego wynika, że będziesz żył. - Poklepał go po głowie i wstał, podpierając się drzewa. Nadal był osłabiony, nogi się pod nim uginały. - Mógłbyś zabrać te rzeczy do zamku? Nie dam rady ich zanieść. - przyznał niechętnie. Naprawdę nie chciał go zabijać, czy ten głupek jeszcze tego nie zauważył, czy jak...?‏
- Dobrze Shizu-chan~...! - Uśmiechnął się, Shizuo nie zabił go już poraz któryś... i to dawało Izayi tę złudną nadzieję, że może jednak go lubi. - ...Dziękuję. - dodał po namyśle. Chwycił i rozłożył jeden koc, włożył do niego drugi i poduszkę chcąc zrobić prowizoryczny worek. - Miecz też zabrać? - Spojrzał niepewnie na broń.‏
- Przecież go nie zostawię... - westchnął. - A co, za ciężko ci z nim? - mruknął. Wolałby go jednak nie zostawiać...‏
- Nie, nie już biorę~! - Uśmiechnął się i go zabrał. Gdy chwycił broń za rękojeść, mina mu zrzedła i syknął cicho, zaciskając zęby. Zapomniał, żeby nie dotykać go bez osłony dłoni. Szybko odrzucił miecz na koc i zawinął szczelnie. Miecz był poświęcony, bolała go cała dłoń... Pewnie była poparzona... Później się tym zajmie. Zabrał tobołek i podszedł do Shizuo. - Idziemy~~?‏
- Poparzyłeś się, nie? - mruknął niechętnie. I po co on się tykał tego miecza... Przecież to oczywiste, że to była broń na wampiry... - Idź, idź przede mną i zajmij się tą ręką... Ja spokojnie przyjdę później. - Nie chciał,żeby Izaya widział go tak słabego, mimo wszystko...‏
- E tam, to nic~! - Machnął lekceważąco zdrową ręką. - Nie trzeba, zaraz zniknie... Shizu-chan pomogę ci... Pozwolisz mi? - Zapytał, niepewnie do niego podchodząc. Skąd miał wiedzieć, czy Shizuo po prostu się nad nim nie zlitował, ale tak naprawdę ma go dość... Cóż, każdy by miał... Przecież go wykorzystał...‏
- Nie potrzebuję pomocy. - mruknął mało przyjaźnie. Nie był słaby, nie potrzebował tego... Nie dał się przecież AŻ TAK osłabić wampirowi! Poza tym gdyby pokazał jak go to osłabiło Izaya nigdy więcej nie wziąłby od niego krwi nawet w przypadku umierania z głodu... A w takim wypadku jednak wolał, żeby się tego nie bał. Nie rozumiał do końca, bo to powinno mu przeszkadzać, a on się dalej martwił... No ale tak było i już. - Idź i to opatrz, jasne??? - Denerwowały go te cholerne zawroty głowy...‏
- Shizu-chan nie zostawię cię prze... - zaczął tłumaczyć. Miał już w głowie piękną przemowę odnośnie tego, że musi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i powinien teraz pomóc Shizuo, ale widział, że to i tak nic nie da. Wpadł na o wiele lepszy pomysł. - Ne Shizu-chan, a może urządzimy sobie piknik~? - zapytał wesoło. - Poczekaj tu na mnie, usiądź sobie, rozściel kocyk a ja zaraz wrócę z jedzeniem, co~? - Tak, to był idealny plan. Shizuo nigdy by nie pokazał, że jest słaby, a tak będzie mógł jeszcze trochę odpocząć i Izaya wmusi w niego trochę jedzenia, będzie dobrze. Wyjął drugi koc z prowizorycznego worka znów sycząc z bólu gdy dotknął miecza. - Trzymaj~!!! - Uśmiechnął się wesoło jakby jego ręka właśnie nie paliła żywym ogniem.‏
- Nie jestem głodny. - burknął, łapiąc jego rękę zamiast koca. Przyciągnął go do siebie i zabrał mu jego "worek". Wyciągnął miecz, choć był ciężki, i wbił go w ziemię. - A ty jesteś już najedzony, tak przypuszczam. Idź i to opatrz. - uparł się. No przecież oparzył się dość mocno, teraz musi cośkolwiek z tym zrobić, nie?‏
- Nie. - stwierdził po prostu popychając Shizuo na najbliższe drzewo, a później zmuszając go do tego, by pod nim usiadł. - Poczekaj tu, rozłóż koc, przyniosę drugie śniadanie. - powtórzył z naciskiem. Odwrócił się i zabrał "worek". Ruszył w stronę wejścia do zamku. Teraz najważniejszy był Shizuo, jego rana i tak zaraz zniknie. - Psyche-chan pilnuj go. - Kot miałknął w odpowiedzi. - Jak tu zostanie dostaniecie w nagrodę mleka.‏
- Tsh, stanowczy się zrobił. - warknął pod nosem i popatrzył podejrzliwie na kota. No chyba mu nic nie zrobi? Zresztą, to tylko kot. Z kotem poradziłby sobie nawet w tym stanie. - Serio zaczynam wierzyć, że rozumiecie, co on do was mówi. - prychnął. - Jak jakieś majaki. Nie zostanę tu i koniec. Chcę do łóżka. - oznajmił pewnie. - Mogę się z wami podzielić jak ja jutro dostanę mleka. Ale nie waż się za mną iść. Ty i ten drugi. - Podniósł się, zabrał miecz i zaczął iść do zamku‏
     Kot zagrodził mu drogę i zaczął na niego syczeć. Może i był tylko białą, futrzastą kulką, ale białą futrzastą kulką walczącą o dodatkowy przydział MLEKA, nie odpuści tak łatwo nawet jeśli blondyn by go kopnął.‏
- No bez jaj. - jęknął Shizuo, patrząc na kota jakby ten nagle zaczął przed nim sambę tańczyć. - Serio oddam ci swoje mleko jutro, tylko weź mnie przepuść... Nie dam się uziemić, je jestem kurde niepełnosprawny i co ważniejsze nie chcę jeść, jasne? - Gadał z kotem, a raczej do kota, do czego to doszło...‏
     Izaya krzątał się jak tylko mógł żeby zdążyć, wiedział, że Shizuo pewnie nie ma zamiaru czekać. Zabrał wszystko i wybiegł z kuchni, przebiegł korytarzem, po schodach, otworzył drzwi i był na zewnątrz... Widząc dość osobliwą rzecz jaką był Shizuo kłócący się z kotem.
- Miauuu~!!! - zamiauczał głośno, zwracając tym uwagę wygrzewającego się obok na trawie czarnego kota. Ten gdy zrozumiał, że musi pomóc "służbie", żeby dostać przysmak, prychnął wyniośle, niechętnie wstał i przeciągnął się. Podszedł do blondyna, usiadł i pokazał łapką żeby blondyn zrobił to samo.‏
- No chyba żartujesz! - warknął blondyn, z niedowierzaniem dotykajać swojego czoła. Miał gorączkę...? Tak to wyglądało. - Nie siądę, tylko sobie pójdę. A spróbujcie mi przeszkadzać to naprawdę się wkurzę. - prychnął i zaczął iść przed siebie. On ich nawet nie lubił, po co jeszcze dyskutował...? Właściwie to o czym on mówił, to były KOTY! Z kotami się nie gada i już!‏
- Shizuo siadaj, jesteś osłabiony nasz się nie ruszać i wypocząć co ci szkodzi? - zapytał Izaya. Tym razem on zagrodził drogę blondynowi. Koty przyjęły to z uspokajającym miauknięciem podobnym do "uff~...". Chyba zrozumiały, że dostaną mleko.‏
- To, że czuję się lepiej. - burknął. - Dotrę do domu i wtedy najwyżej jeszcze chwilę się zdrzemnę czy coś, jak będę potrzebował. Ale nie potrzebuję, więc równie dobrze mogę się przejść. - dodał. Nie chciał tu siedzieć, bo ktoś mu tak kazał, po prostu nie i już...‏
- Shizu-chan... Proszę... - mruknął cicho, patrząc na niego z miną zbitego psa. - Po prostu się martwię, nie mógłbyś mi zrobić tej przyjemności i chwilę ze mną posiedzieć na dworze? Przecież jest taki piękny dzień~! - Uśmiechnął się, chcąc złapać Shizuo za rękę. Koty grzecznie przysiadły się przy jego nogach czekając na rozwój wydarzeń.‏
- Tsh... - prychnął i popatrzył na niego podejrzliwie. - Serio tak wygląda twoja codzienność?‏
- Nie, niecodziennie krzywdzę osobę którą kocham. - mruknął tylko, zaczynając rozścielać koc na trawie. - Co w tym złego, że się martwię, to moja wina, muszę wziąć za to odpowiedzialność. - A jednak jego piękna przemowa o odpowiedzialności się przyda, jeśli Shizuo dalej będzie się zapierał.‏
- Powstrzymałeś się, więc jest okey. Nie narzekaj tyle. - prychnął i usiadł w końcu. I tak pewnie nigdzie by go nie puścił, miał tego dosyć... Czuł się jak ubezwłasnowolniony. Nie mógł nawet iść przed siebie, kiedy tego chciał. Kompletna klapa...‏
- Dziękuję Shizu-chan~! - Uśmiechnął się widząc, że blondyn usiadł. Szybko rozłożył jedzenie. Usiadł po boku Shizuo, przytulił go i cmoknął policzek. - Tylko się o ciebie martwię...‏
- Niepotrzebnie. - dopowiedział. - Przecież mówiłem, że nic mi nie jest. No... Chce mi się spać, co najwyżej. - dodał po namyśle. - Ale nic poza tym. W końcu mogę nawet chodzić.‏
- To możesz się przespać~!!! - Uśmiechnął się, puszczając go. Shizuo nie wrzasnął na niego za ten pocałunek... Może naprawdę nie był aż tak zły o to ugryzienie... - Mam wygodne kolana~! - zachichotał. - O i możesz się napić mleczka~! Koty już dostały swój przydział. - Spiorunował wzrokiem miauczącego o dokładkę Hibiyę. Oczywiście miałczącego "Dawaj, ja chcę." a nie "Proszę Izaya-san daj mleczka słodkiemu kotkowi.".‏
- Przy tym pchlarzu to ja nie zasnę. - parsknął niemalże śmiechem. Mimo wszystko... Skorzystałby chyba... Znów zamykały mu się oczy.‏
- Tak, tak Shizu-chan~! Hibi-chan będzie cicho~... - obiecał, pomagając blondynowi się położyć. - Śpij sobie smacznie~! - dodał głaskając go po włoskach‏.
     Miał zamiar powiedzieć mu, by przestał się tak spoufalać, bo przecież nie są parą, ale darował sobie. Mimo, że mąciło mu to myśli to też dziwnie uspokajało. Po chwili pozwolił sobie na rozluźnienie się i jeszcze jedną drzemkę. Był naprawdę zmęczony w tym stanie...‏
     Pod drugą ręką Izayi przysiadł się Psyche, domagając się głaskania. Szantażował miauczeniem, więc aby nie obudzić Shizu-chana Izaya zaczął go głaskać, drugą ręką przesuwając po złotych włosach blondyna. Porównywał z nimi futerko kota i doszedł do wniosku, że są bardziej sztywne ale i w jakiś dziwny sposób milsze w dotyku.‏
- Mleka, tępoto... - wyrwało się Shizusiowi przez sen, po czym mruknął coś jeszcze niezrozumiale i obrócił głowę, marszcząc nos z niezadowoleniem. Spało mu się wyjątkowo dobrze, nie licząc tego głupiego snu...‏
     Izaya zdziwił się i spojrzał na Shizuo... Naprawdę prosił o mleko? Ale nie, miał zamknięte oczy... Nadal spał. Izaya uśmiechnął się do siebie i zarumienił lekko czując jak blondyn przekręca głowę i wtula nos w jego uda. Odetchnął głęboko ponawiając głaskanie, które przerwał gdy blondyn się kręcił i spojrzał w niebo. Słonko świeciło, a on, wampir, się opalał... Jak dobrze, że tylko zabobonni ludzie myślą, że wampiry mają światłowstręt, inaczej Izaya nie mógłby ich obserwować.‏
     Minęło jeszcze sporo czasu, nim Shizuo się obudził. Dokładniej coś koło kolejnej godziny. Odetchnął głęboko i przetarł oczy. Położył dłoń na swojej dziwnie miękkiej ale i twardej poduszce, uśmiechając się delikatnie. Zwykle za poduszkę robiły mu ciuchy, co to mogło być...? Właściwie to nie chciało mu się otwierać oczu, by się upewnić...‏
     Izaya uśmiechnął się bardziej widząc, że Shizuo się obudził, jednak nie blondyn nie otwierał oczu... Może to tylko chwilowe przebudzenie i jeszcze będzie chciał trochę pospać? Izaya pogłaskał go jeszcze chwilę po głowie po czym mruknął cicho tak by niż zburzyć atmosfery.
- Jak chcesz to sobie jeszcze śpij Shizuś~...
- Hmm...? - Zmarszczył brwi. Dlaczego słyszał Izayę...? A taak... Nie, zaraz!!! - Co? - Wstał gwałtownie i poczekał chwilę, aż miną mu zawroty głowy. - Ychh... - stęknął, patrząc na swoją "poduszkę" z przed chwili. Uda Izayi... Co mu odbiło, żeby na nich spać...? - Zasnąłem...? Tak, zasnąłem. - odpowiedział sam sobie. - Już mi lepiej, możemy iść. - oznajmił, próbując wstać na tyle szybko, by wyglądać poważnie ale i na tyle wolno, by nie kręciło mu się w głowie.‏
- Shizuś no~... - jęknął, łapiąc go za rękę. - Poczekaj trochę~... - prosił dalej - Co ci odbiło, wcześniej było dobrze, chodź usiądź...‏
- Po co... Przecież lepiej się czuję, co mam tutaj robić...? - spytał, zdezorientowany. Co prawda, jeszcze się do końca nie obudził...‏
- Zjeść drugie śniadanie... Pogłaskać kota.... Musisz odpoczywać... Zakręci ci się w głowie od takiego pośpiechu~! Ne Shizu-chan czy tu nie jest ładnie~? - Pokazał sad naokoło.‏
- Nie jestem stworzony do kontemplowania natury, zdajesz sobie sprawę? - Nie mógł tak siedzieć cały dzień, zwykle coś robił, miał jakiś cel, zajęcia... To po prostu nie było dla niego. Mimo to usiadł niechętnie. - Mogę się napić mleka, jak już. Jeśli masz jeszcze.- dodał. Z kotami się nie podzieli, o nie, wredne pchlarze...‏
- Jasne że zostało, proszę~! - nalał mu do kubka.- smacznego~! - Uśmiechnął się chwytając go pod ramię. Oparł też o nie głowę uśmiechając się lekko. On dla odmiany bardzo lubił patrzeć, jak nie na ludzi to na zwierzęta. Uczył się ich wzorców zachowań, a później je rozumiał. Tym razem patrzył na goniącego za motylkiem Psyche.‏
- Coś się bardzo do mnie kleisz dzisiaj. - zauważył jakby nigdy nic. Zastanawiało go po prostu, skąd ta nagła śmiałość i poufałość u niego...‏
- Wczoraj też się kleiłem... I w nocy~... - mruknął zadowolony. - Możesz mnie częściej przytulać, może za tysiąc lat mi się znudzi~! - zachichotał.‏
- Mhm. A czy ja przypadkiem jeszcze się na nic nie zgodziłem? - burknął. Naprawdę uważał go za jakąś przytulankę? A potem jeszcze się przywiąże i bedzie czegoś oczekiwał... Nie, na nic takiego się przecież nie zgadzał. Nic mu nie mówił. Nie chciał nikogo mieć i koniec.‏
- Zgodziłeś się ze mną zamieszkać, to wystarczy żebym się cieszył~! - Uśmiechnął się do niego wesoło. - Ne Shizu-chan powiedz~... Poznałeś już Matyldę, Psyche, Hibię... A z żadnym z nich normalnie nie rozmawiałeś... No poza Matyldą ale i tak sądzę, że to było po to żeby mnie zdenerwować! - naburmuszył się, ale zaraz znów rozpromienił. - ...No więc czy to znaczy że Shizu-chan nie lubi zwierząt~?‏
- Lubię... Co nie znaczy, że będę rozmawiał ze stworzeniami, które mi przecież nie odpowiedzą. - Spojrzał w niebo. Coś czuł, że zbiera się na deszcz... Jeszcze daleko, ale się zbierało. - Poza tym zmieniasz temat. Tulisz się do mnie, nawet pocałowałeś mnie w policzek... Nie zgadzam się na bycie parą, czy coś takiego. - Uznał, że lepiej powiedzieć to od razu, prosto mostu. W końcu miał swoje powody... - Nie znasz mnie nawet dość dobrze. - Wzruszył lekko ramionami.‏
- Nie szkodzi Shizu-chan~! Wystarczy mi, że będziesz obok~!!! - powtórzył z uporem maniaka, uśmiechając się do słońca. - Poza tym ty też zmieniasz temat... Dobrze, nie lubisz moich zwierząt, nie winię cię~! - stwierdził wesoło. - Ne Shizu-chan mówisz, że nie znam cię dobrze... To może opowiesz mi coś o sobie, co~? - zaproponował wesoło.‏
- Krowa była całkiem w porządku. - mruknął, patrząc gdzieś w dal. Miał mu o sobie opowiadać...? Niby co dokładnie? - Dość dużo nieciekawych rzeczy możnaby opowiedzieć. Moje życie ogółem nie było ciekawe. Co konkretnie chciałbyś wiedzieć? - Nie obchodziło go, czy Izaya pozna parę faktów z jego życia. I tak nie miał co ukrywać.‏
- Coś żebym mógł cię poznać, to chyba jasne~!!! Nie przejmuj się, dla mnie nie ma czegoś takiego jak "nieistotne fakty", możesz powiedzieć cokolwiek ci przyjdzie na myśl a ja i tak będę się cieszył~!!! Na przykład... - zamyslił się, pukając palcem w brodę. - Ile masz guzików w płaszczu, co nosisz w tej wypchanej prawej kieszeni, ile razy dziennie polerujesz ten swój mieczyk żeby tak błyszczał... Jak ty utrzymujesz to wielkie stalowe coś, to w ogóle jest wygodne~?‏
- Serio, takie błache rzeczy? - parsknął mimowolnie. Spodziewał się pytań z grubej rury, jakie zawsze zadawali ludzie... - Guzików nie liczyłem, ale ponad dziesięć, w kieszeni noszę mniejszy poświęcony krzyż i parę kamyków z miejsc, które chciałem jeszcze odwiedzić, żeby o nich nie zapomnieć, a miecza nie trzeba polerować... Przynajmniej nie codziennie, bo nie korzystam z niego aż tak często. I dla mnie to jest wygodne, już się przyzwyczaiłem do jego dotyku i wagi. Stał się przedłużeniem mojej ręki, to chyba najważniejsze. Następny zestaw pytań?‏
- Ooo... - Izayi zaświeciły się oczy. - Zapamiętam, żeby nie dotykać prawej kieszeni~! - Uśmiechnął się. - Pokażesz mi kiedyś kamyki Shizu-chan~? I oczywiście opowiesz skąd są~! - dodał, no bo przecież... Same kamyki nie chciały mówić. - Jeszcze nie rozgryzłem jak mogę zrozumieć kamyki, ale może dzięki tobie mi się uda~! - zachichotał.‏
- One tym bardziej nie mówią. - parsknął, rozbawiony. - Krzyżyk jest zawinięty w bodajże pięć chusteczek, więc nawet gdybyś dotknął ich przez przypadek, nic ci się nie powinno stać. A co do kamieni... Mój dom, kryjówka koło szkoły klasztornej, pewna karczma, w której spotkałem się po długim czasie z moim bratem i jedna łąka, na którą uciekłem po rozwaleniu sali w klasztorze. Brakuje mi kamyka z domu mojego brata, ale o tym miejscu nic nie musi mi przypominać. Teraz moje pytanie. Ty nie masz miejsc, do których chciałbyś wracać?‏
- Do czego miałbym wracać Shizu-chan~? - Zdziwiony spojrzał na blondyna. - Ale ty masz sporo takich miejsc... Ummm... - Izaya rozejrzał się po trawie. - Jest~! - Uśmiechnął się i chwycił leżący niedaleko nich kamyczek. - Ne Shizu-chan, chcę, żeby coś ci przypominało o mnie, więc proszę~!!! - Podał mu kamyczek. - Może dołączyć do kolekcji~? - Uśmiechnął się radośnie.‏
- Jak na osobę, która żyje tak długo, powinieneś mieć chyba jakieś miejsca wiążące sięz przyjemnymi wspomnieniami, nie? - Odebrał od niego kamyczek i obejrzał go uważnie, zamyślony. Czy chciałby tu wrócić...? Nie był tego do końca pewien. Jeszcze wszystko mogło pójść nie tak, a ich znajomość lec w gruzach. Ale póki co... Mimo całej tej irytacji i niezręczności, było coś takiego co sprawiało, że nie myślał o odejściu stąd... - A tego nie potrzebuję. - Odłożył kamień spokojnie obok siebie. - Jeszcze nigdzie stąd nie idę, nie? Nie zapraszałeś mnie przypadkiem na stałe?‏
- Oczywiście że na stałe~! Ale czy kamyczek nie mógłby ci przypominać o MNIE? - zapytał trochę smutno. - Wybacz Shizu-chan, nie jestem sentymentalną osobą, ty najwyraźniej tak... Pamiętam osoby które poznałem, z którymi rozmawiałem... Miejsca, w których to się działo... Gdybym miał z każdego zabierać kamyk miałbym drugi zameczek tylko żeby gdzieś wpychać te kamyki~! - zachichotał. Taaak rozmawiał z ogromną ilością ludzi...‏
- Ale ty też jesteś obok... - Mimo wszystko podniósł znów kamyczek i wepchnął go szybko do kieszeni. No cóż... Skoro to miało mu sprawić przyjemność... Tylko dlatego, prawda?‏
- Ale mogę nie być~! Mogę na przykład wybrać się do miasta po nową koszulę dla ciebie... - zamyślił się. - Nie, chociaż nie, przydasz mi się, w końcu ktoś ją musiałby zmierzyć... Ale... Jeszcze nie teraz, pewnie zaczęli cię szukać, bo nie wróciłeś. - mruknął, wtulając głowę w Shizuo. Przejechał ręką po prawej kieszeni blondyna, uśmiechając się lekko. Tam był jego kamyczek, Shizuo naprawdę go wziął, czyli że... - Shizu-chan lubisz mnie~?‏
- Jeszcze mnie pewnie nie szukają. Nadal mógłbym na ciebie polować. Mam czas... - Słysząc drugie pytanie zamilkł. Czy go lubił...? Nie wiedział... - Na pewno w jakiś sposób wolę, kiedy się cieszysz, niż smucisz. I nie chcę cię zabić. Nie nielubię cię, to na pewno, ale czy lubię... Hmm. Tego do końca nie wiem. - odparł wymijająco. Nie umiał określić swoich uczuć. - Wciąż nie jestem pewien...‏
     Izaya uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile to możliwe, i zalśniły mu oczy.
- Dzięki Shizu-chan~!!! - Przytulił go mocniej. Gdy się trochę opamiętał puścił go i odchrząknął. - No to ten... - Był lekko rumiany. - Następne pytanie~?‏
- Ale... Za co ty mi dziękujesz...? - niemal jęknął, podłamany. Nie wiedział, co do niego czuje, a ten się nakręcał. Może i go nie nielubił, ale lubił też nie do końca... - Taa, uznaj to za następne pytanie... - mruknął.‏
- Dziękuję, że mnie nie nie lubisz~! Za to że mnie tolerujesz, to miłe Shizu-chan~!- Uśmiechnął się wesoło. - Ne Shizu-chan, a to następne pytanie może być trochę bardziej osobiste, czy wolisz żeby było jak te poprzednie~? Nie chcę cie do niczego zmuszać, wiesz~!‏
- Nie uważaj tego za coś szczególnego... - mruknął. Chociaż prawdą było, że sporej ilości osób nie lubił. - Może być. Ale to by oznaczało, że ja też mogę pytać cię o osobiste rzeczy, pamiętaj. - zastrzegł.‏
- Dobrze więc... Chcę się tylko upewnić, masz brata Shizu-chan, nie~? Kim on jest? Zawsze mnie ciekawiło, bo nikt nie znał osoby podobnej do ciebie, a jako bracia powinniście być podobni, prawda~? - zapytał, chwytając za dłoń blondyna. Obejrzał ją... Miała paskudną szramę... Czyli to stąd wczoraj Shizuo dał mu się napić krwi. - Boli? - zapytał, dotykając obok nacięcia. Wszystko ładnie wylizał więc raczej nie wdało się zakażenie, ale... Nie może być tego taki pewny.‏
- Mam brata... Występuje w teatrze. Nie jesteśmy do siebie podobni, on jest młodszy i kompletnie różny ode mnie. - Zerknął na swoją dłoń. Dziwne, przyjemny był dotyk jego chłodnych palców... - Nie czuję bólu tak jak inni. To dla mnie nic poważnego. - Wzruszył ramionami. - A ty miałeś jakieś rodzeństwo? - wrócił do tematu.‏
- W teatrze... - zamyślił się... Nie chadzał często do teatrów i nie znał aktora nazwiskiem Heiwajima. - Ne Shizu-chan, ty też masz talent aktorski~? - zaciekawił się. - Dobrze, że nie boli. - Przyłożył swoją dłoń do Shizusiowego odpowiednika. - Um... Nie, jestem jedynakiem... Moi rodzice bardzo starali się o dziecko, ale przez długie lata im to nie wychodziło, w konsekwencji czego gdy wreszcie się pojawiłem cały czas na mnie dmuchali...‏
- Nie mam. Jestem całkiem inny. Wolę mówić wszystko wprost, teatr nie jest dla mnie. A wracając do twojej rodziny... Więc byłeś dziedzicem? Wychowywanym tak, by przejąć spadek, tak? I nie miałeś narzeczonej? Dzieci?‏
     Izaya się zaśmiał... Nie chciał wyśmiewać pytania, ale po prostu zabawne, że o to pytał.
- Wiesz Shizu-chan... Nie gustuję w dziewczynach więc odrzucałem wszystkie kandydatki~! - Uśmiechnął się wesoło. - Liczyłem, że zostanę kawalerem... Ale coś poszło nie tak~! - westchnął. - Chociaż ojciec pewnie się cieszy... I ja też nie powinienem narzekać... Ostatecznie nie mam żony i nigdy nie miałem, zostałem kawalerem tak jak chciałem~! Rodzice mówili, że jak nikogo nie znajdę to nie przedłużę linii rodu i zostanę wiecznym kawalerem~! Nie wierzyłem im... Nie sądziłem że aż tak dosłownie "wiecznym", rozumiesz~? - zachichotał. Ojciec narzekał, że Izaya nie utrzyma linii rodu bez dziedzica, podczas gdy on "wieczny" kawaler nadal trzymał w garści majątek... choć nie zarządzał nim tak jak ojciec.‏
- Więc... Jak to się stało, że zostałeś wampirem? - Wiedział, że w sumie pyta być może również o sam rytuał zostania wampirem, ale to również bardzo go ciekawiło... Choć bardziej sama historia tego zdarzenia u Izayi.
- Tajemnica Shizu-chan~! - zachichotał, uśmiechając się tajemniczo. Jeśli Shizuo będzie drążył temat odpowie, jak nie to nie. - Jestem wampirem, chyba muszę mieć swoje tajemnice, nie~?‏
- Taa... Ale historię tego, jak to się stało mógłbyś mi opowiedzieć. W końcu nie zdradzam tajemnic. - Wzruszył ramionami. Jak nie o rytuale, to chociaż o tym chciał się dowiedzieć... Naprawdę chciał.‏
- Do-brze Shizu-chan~! Chętnie bym ci powiedział, ale... nie pamiętam. - westchnął. - Po prostu któregoś dnia obudziłem się w pustym dworku, poszedłem do łazienki, spojrzałem w lustro i pomyślałem "po co ja to robię, przecież jestem wampirem, nie odbijam się w lustrze" i tyle~! - Wzruszył ramionami. - Pewnie sądziłeś, że to będzie jakaś bardziej porywajaca opowieść... wybacz.‏
- Huh? Serio? - zaskoczony, zamilkł na chwilę. - Zupełnie nic?‏
- Zupełnie... - przyznał, spuszczając wzrok. - Może ktoś kto mnie zmienił w wampira wymazał mi pamięć... Nie wiem.‏
- To wy możecie wymazywać pamięć? - O tym jeszcze nie wiedział... Przydatna informacja po tylu latach, nie ma co. - A wiesz, jak zmienić kogoś w wampira? - zamyślił się.‏
- Mhm... Bardzo stary i doświadczony wampir nie miałby z tym problemu. - potwierdził wymazywanie pamięci. - Nie martw się nic ci nie zrobię~!!! - Od razu zaczął machać rękoma, chcąc uspokoić, i tak spokojnego, blondyna. - Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił... Obiecuję... Naprawdę...‏
- Tyle to wiem. - westchnął. - I tak nie zrobiłbyś tego bez mojej zgody. Tak mnie tylko zastanawia... Dlaczego ktoś to zrobił z tobą. Przecież z ciebie nawet typowy wampir nie jest... - Zamknął się, zauważając, że powiedział być może trochę za dużo. W końcu to, co o nim myślał, wiązało się właśnie z tym, że Izaya nie był jak typowy wampir.‏
- Może po prostu przemiana w wampira nie przebiegła pomyślnie, bo nie stałem się bezwolnym krwiopijcą. - zastanowił się. - Tak mi się wydaje... Może ten ktoś stwierdził, że wstyd nie potrafił nawet zmienić dzieciaka w wampira i mnie zostawił wymazawszy wspomnienia. - Wzruszył ramionami. - Ale czy tak nie jest lepiej~? - Przytulił się do ramienia blondyna.‏
- Mmm... Mhm. - mruknął. Co miał mu powiedzieć? Że cieszy się, że jest normalny? Że właśnie za to w jakiś sposób go lubi? Czy mógł powiedzieć coś więcej? Nie wiedział, w jakim stopniu go lubi, a po wyznaniu bruneta nie chciał dawać mu choćby cienia nadziei, gdyby nie lubił go jednak naprawdę tak bardzo. To wszystko było zagmatwane... Może gdyby stąd odszedł byłoby lepiej... Ale też nie chciał, żeby ktoś go skrzywdził, a jak on tego nie zrobi, przyślą kolejnego egzorcystę... Shizuo zamyślił się nad tym, kompletnie odpływając. No bo w końcu co miał zrobić...? Nie wiedział. Zostać i pozostać obojętnym...? Chyba nie do końca tak potrafił...‏
     Izaya widząc, że blondyn kompletnie odpłynął pogrążając się w rozmyślaniach postanowił skorzystać z okazji i położył głowę na jego kolanach. Milej by było gdybym mógł na nich usiąść, ale... Jeszcze mnie zrzuci i na mnie nakrzyczy... tak jest lepiej - stwierdził w myślach. Puknął kilka razy delikatnie w ziemię, przywołując Psyche. Chciał coś robić, nawet jeśli byłoby to tylko głaskanie kota‏
     Blondyn zaczął coś nucić, byle tylko zająć myśli. Natrętne opcje nie dawały mu spokoju, ale też żadna nie zadowalała... Może jednak powinien chociaż udawać obojętność... W końcu był w tym dobry? Ale Izaya wolał jego zainteresowanie, nawet bez zobowiązań... Nie, przecież każdy cierpiałby przez to dwa razy bardziej, neimożliwe, żeby wolał to... Ale obojętność też mogła go zranić...
- Izaya, czego tak właściwie byś chciał? - spytał w końcu, nie przestając wpatrywać sie gdzieś w przestrzeń. Musiał mieć jakiś punkt oparcia w rozmyślaniu... Jego zdanie.‏
- Hę? - spojrzał na niego zdziwiony dalej głaskając kota. - Chciałbym żebyś tu był...? Tak mi się wydaje... Nie musisz nic do mnie czuć ale chciałbym, żebyś był przy mnie... Zrozumiem jeśli będziesz potrzebował odreagować bez zobowiązań, więc... Po prostu zostań, dobrze? - poprosił, usilnie się w niego wpatrując. Bał się, że źle odpowiedział i niezadowolony Shizuo go zostawi, ale... Powiedział to co myślał, więc chyba powinno być dobrze...‏
- Mhm... Rozumiem. - Skinął głową, wpatrując się nieruchomo w jakiś punkt w przestrzeni. Więc Izayi zależało po prostu, żeby był... Miał więc zamiar zostać... Skoro mu nie przeszkadzało, nawet gdyby "odreagowywał"... Czego nie miał zamiaru robić... To nie mógł być obojętny... Ale też nie miał zamiaru się zbliżać, bo to zawsze kończyło się źle... Przynajmniej takie miał wrażenie. A może zwyczajnie bał się, że coś pójdzie nie tak... Tyle, że tego by nie przyznał.‏
- Ne, ne Shizu-chan... Dobrze odpowiedziałem~? - Odwrócił się na plecy. - O czym tak myślisz?‏
- Czy dobrze? - Otrząsnął się i zwrócil na niego wzrok. Cóż, chyba pora przywyknąć, że brunet tak się do neigo klei... Czemu by nie? To jak test ile wytrzyma... A oczywiście, że mógł tak długo i jeszcze dłużej. -Dlaczego pytasz o dobrą odpowiedź, skoro prosiłem o twoją prawdziwą opinię... Tak sobie myślałem o tym, co będę robił w przyszłości, zaczynając od dziś. - stwierdził obojętnie.‏
- Po prostu... zostaniesz tu, prawda? - spytał, wtulając się w blondyna. - Jeśli tak, to była to dobra odpowiedź. - stwierdził pewnie.‏
- Mhm, wygląda na to, że zostanę. - Pokiwał głową. - A można wiedzieć, dlaczego tak bardzo się do mnie dziś kleisz? Bardziej nawet, niż wcześnej... - Może i miał zamiar to znosić, ale dziwnie by wyglądało, gdyby nagle zaczął to akceptować...‏
- Tak po prostu... To mi sprawia przyjemność~. - Uśmiechnął się, obracając znów na plecy i wpatrując w niebo. Odetchnął świeżym powietrzem. - Przez te wszystkie lata nauczyłem się, że jeśli nie będę robił tego co chcę, potem będę tylko żałował~!‏
- Patrz, ja z reguły mam na odwrót. - prychnął na tyle cicho, by nie dało się tego dosłyszeć będąc zwykłym człowiekiem. Położył się na trawie. Takie chwile odpoczynku, kiedy nie musiał się niczym martwić, zdarzały się niezwykle rzadko...‏
- Jak to na odwrót~? - Zdziwił się, przesuwając na klatkę piersiową blondyna. Bądź co bądź kiedy Shizuo się położył Izaya zjechał na... dość intymne rejony, a nie chciał żeby blondynowi było bardziej niekomfortowo. - Tak będzie dobrze? - mruknął opierając głowę na rękach.‏
- Mhm, rób co chcesz... - westchnął. Zastanowił się chwilę... Jak miał mu to wytłumaczyć? - Normalnie na odwrót. Jeśli robię to, co chcę, z reguły może mi to przynieść więcej kłopotów niż pożytku. - Podłożył ręce pod głowę. - Dlatego zanim coś zrobię muszę znaleźć najlepszą opcję. - Powiedział być może za dużo, ale i tak Izaya nie miał jak się domyślić, o co chodziło tym razem...
- Najlepszą opcją będzie zostanie przy mnie i spróbowanie poczuć tego samego co ja. - Udał, że jest naburmuszony. - To chyba oczywiste, Shizu-chan~...‏
- A jak tego nie poczuję? - spytał. - Czysto retorycznie, gdybym cię wykorzystał tylko tak, bo miałbym taką zachciankę, a potem odszedł lub cię zabił?‏
- I tak byłbym bardzo szczęśliwy~! - Uśmiechnął się szczerze do blondyna. - W końcu sprawiłbym, że Shizu-chan miał chociaż chwilę przyjemności~!!! - wyszczerzył się głupio. Chociaż mówił prawdę, nie przeszkadzałoby mu to, byłby szczęśliwy. - I tak miałem przecież umrzeć, prawda~? - przypomniał mu.‏
- Jezu, czy ty nie masz choć odrobiny, ODROBINY szacunku do siebie??? - warknął, wkurzony. Wykorzystałby go, ograbił i zabił, a ten jeszcze by się cieszył?! Chyba naprawdę nie wiedział, co mówi!!! - Naprawdę mam ci to uświadamiać? Nie powinieneś umrzeć, ani tym bardziej dawać się tak wykorzystywać! Pomyśl trochę! - Ile razy miał to powtarzać, ile razy miał mu to uświadamiać, jak, żeby do niego dotarło...?‏
- A co mi zostało? Jestem wampirem, osoba którą kocham mnie nienawidzi, jeśli mogę zrobić cokolwiek żeby sprawić jej radość zrobię to! Musisz tylko powiedzieć czego chcesz! - wrzasnął, podrywając się z blondyna. Usiadł tyłem do niego. - Wszystko... Wszystko... Tylko powiedz, czego byś chciał.‏
- Żebyś w końcu zaczął dostrzegć swoją wartość. - odezwał się, przymykając oczy. Poza tym nawet się nie ruszył. - To wkurzające, kiedy mówisz o sobie tak, jak teraz.‏
- Dobrze... - Nachylił się nad nim i cmoknął go w usta. - Teraz możesz przez pół godziny robić ze mną wszystko... Nie widzę powodu, dla którego miałbym się cenić wyżej. - westchnął.‏
- Pomagasz ludziom, dbasz o zwierzęta, masz opory przed piciem ludzkiej krwi a nawet zwierząt, które polubiłeś... Mimo, że jesteś wampirem. A jeszcze masz problem z własną wartością? - westchnął. Naprawdę go nie rozumiał... - Mogę robić z tobą wszystko? Świetnie. - Zamknął oczy. Słońce grzało tak przyjemnie, że jego siły od razu wracały... - To połóż się obok.‏
     Izaya trochę się zarumienił, ale z uśmiechem spełnił prośbę blondyna. Wtulił się delikatnie w jego ramię i odetchnął tym przyjemnym zapachem jaki zawsze było czuć od blondyna. Zamruczał cichutko z aprobatą... To po prostu było zbyt przyjemne‏
- Mamy pół godziny na robienie czegoś razem, tak? Więc poleżymy sobie w słońcu. - oznajmił i uśmiechnął się lekko w myślach, nie otwierając oczu. - Przyjemne, nie? - Uwielbiał to uczucie. Ciepłe promienie głaszczące skórę... Wręcz upał. A od trawy wilgotny chłód...‏
- Mhym~... - westchnął, zadowolony. - Dobrze, że wampiry nie boją się słońca i to tylko przesąd.‏
- Za pierwszym razem to mnie nawet dziwiło... - mruknął, ledwo otwierając usta. - Ale tak jest przyjemniej.‏
- Taak... Mnie chyba też~! - zachichotał.‏
     Heiwajima zamknął usta, nie odzywając się. Spytałby jeszcze o powód, dla którego Izaya uważa, że ma tak małą wartość, ale się nie odezwał. Nie było sensu drążyć tematu... Zamiast tego po prostu leżał, skupiajac się na ogarniającym go cieple.‏
     Psyche wskoczył na Izayę, znów domagając się pieszczot.
- A ty dla odmiany jesteś niewyżyty... - fuknął na kota, zaczynając go drapać za uchem.‏
- Co? - Shizuo otworzył oczy, a widząc kota aż mimowolnie się uśmiechnął. - Złe miejsce wybrałeś na zrobienie pikniku i tyle. - zauważył ze śmiechem.‏
- Nie zrobiłbym pikniku gdybym... Wcześniej się nie najadł... Przepraszam Shizu-chan. - mruknął, dalej drapiąc kota. - Naprawdę nie chciałem tyle wypić...‏
- Daj mi już z tym spokój. Pozwoliłem, to mam za swoje. - westchnął. Izaya męczył ten temat niepotrzebnie... - Grunt, że ci starczy na najbliższy czas, nie? - podsumował, omijając już wyjaśnienia, dlaczego dał mu się napić. Tak do końca sam nie wiedział.‏
- Wystarczy. - potwierdził. - Może... Potrzebujesz czegoś Shizu-chan~? Głupio mi tak brać sobie twoją krew i nic ci nie dać w w zamian...‏
- Nie. Nudzi mi się tylko. Normalnie ciągle miałem coś do roboty, a tu nie mam zajęć... Chociażby budowa, czy coś... No nic, chyba będę musiał to przeżyć. - westchnął. Tak, nuda była dla niego najgorsza... Nie miał gdzie zużyć nowo zregenerowanych sił.‏
- Ne Shizu-chan, a może jutro pojedziemy do wioski, co~? Dawno tam nie byłem przez... No wiesz... A mam sporo przetworów do oddania... Co ty na to~?‏
- Dopiero jutro... - westchnął. - Dobra. Mogę ci pomóc, choć na ogół odstraszam ludzi. Właśnie... Masz pomysł, w co mógłbym się przebrać? - Właśnie zdał sobie sprawę, że w stroju egzorcysty nie powinien się raczej pojawiać wśród ludzi, zwłaszcza z wampirem...‏
- Hmm... Masz rację, ludzie z tej wioski nie lubią księży... Shizu-chan mam pomysł~!!! - Zaklaskał w ręce. - Chodź~! - Wstał i pociągnął blondyna za rękę. - Przebierzemy cię w coś fajnego~!‏
- Lubią wampira nie lubią księży... Ciekawe dlaczego ja się nie dziwię... - westchnął. Przemilczał kwestię "jego pół godziny" i wstał, idąc za nim. Był już na tyle silny, że mógł iść sam. - Coś fajnego czyli? - spytał podejrzliwie.‏
- Nie wiedzą, że jestem wampirem~! Bali by się mnie wiec im nie powiedziałem~... - Uśmiechnął się wesoło, idąc w stronę zamku. - Nie wiem w co, ale na pewno będzie fajne~! Mam całą szafę kostiumów~!!!‏
- Zamiast kostiumów wolałbym zwykłą koszulę i płaszcz, ewentualnie nowe spodnie... - westchnął, idąc za nim do zameczku, aż do garderoby.‏
- To też się znajdzie~! - zapewnił go, otwierając drzwi. Na wieszaku wisiał wielki, fioletowy kapelusz z zielonymi piórami i czerwona chusta. Izaya chwycił kapelusz ubrał go i spojrzał w lustro. - I tak wyglądam Shizu-chan~? - zachichotał.‏
- Jak błazen. - parsknął. - Z jakiegoś karnawału, czy jak?‏
- Moja rodzina uwielbiała karnawał~! Kiedyś z tej okazji była tu zabawa na cały tydzień~! Zjeżdżali się wszyscy z całej okolicy i przebierali w kostiumy~! Na pewno znajdziesz coś dla siebie Shizu-chan~!‏
- Byle normalnego... - Zagłębił się w stroje. W końcu skompletował jakąś koszulę, kamizelkę, granatową pelerynę i proste, czarne spodnie, które cudem na niego pasowały. - Dobra, mam! - oznajmił w końcu, z niemałym triumfem w oczach. No i poniekąd z ulgą. - Mogę się przebrać tutaj, nie?‏
- Jasne~!!! - Uśmiechnął się Izaya w kobiecym czepku na głowie i jakiejś dziwnie wystawnej francuskiej koszuli. Podszedł do blondyna, nucąc coś wesoło i założył mu na twarz fioletową maskę. - Teraz strój jest kompletny~!‏
- Nigdy nie uczestniczyłem w zabawie karnawałowej i zapewne nie będę. - prychnął i ściągnął maskę. - Nie lubię masek. Nie potrafię tańczyć. Nie lubię przechadzać się w towarzystwie. - wymienił spokojnie. - Myślę, że same ciuchy wystarczą mi na odwiedzenie tej wioski. Daj mi się tylko przebrać, żebym zobaczył, czy to faktycznie będzie na mnie pasować. - Odłożył maskę i ciuchy i zaczął rozpinać koszulę.‏
     Izaya usiadł na pobliskiej skrzyni i zastanowił się chwilkę.
- Mogę nauczyć cię tańczyć~! - Uśmiechnął się wesoło, patrząc na blondyna. Miał prawo! Czekał na odpowiedź. To nie tak, że podoba mu się tors Shizuo...‏
- A skąd wytrzaśniesz muzykę? Poza tym... Nie ma takiej potrzeby. Mówiłem już, że nie mam zamiaru uczestniczyć w zabawach. - Wzruszył ramionami. Położył bluzkę na wcześniej zdjętej pelerynie i zaczął rozpinać spodnie. Dziwnie mu było ze świadomością, że Izaya patrzy...‏
- Muzykę załatwię bez problemu~! - Puścił mu oczko. - Poza tym i tak najpierw trzeba to przećwiczyć "na sucho"~!!! Najwyżej będziesz tańczył z miotłą a ja będę grał~! W trzecim saloniku jest fortepian... - Uśmiechnął się wesoło.‏
- Naprawdę nie mam zamiaru tańczyć. - Pokręcił głową i rozwiązał buty, po czym je ściągnął. Izaya go rozkojarzał... Ściągnął spodnie i chwycił za nowe ciuchy jakby nigdy nic.‏
- Szkoda~! Jestem ciekaw jak to by było zatańczyć z tobą~! - Uśmiechał się wesoło, machając nogami.‏
- Nogi by cię rozbolały. - skwitował. Do skoordynowanych w tańcu to on nie należał. Próbował dwa razy... Nie, to naprawdę nie był dobry pomysł... Zaczął się ubierać, próbując nie przypominać sobie wcześniejszych prób.‏
- No jak wolisz... - w końcu się poddał. - Jak chcesz jakąś pracę to musisz mi pomóc jeszcze załadować wszystkie rzeczy na wózek... - zastanowił się. Zawsze męczył się z tym cały dzień, ale z siłą blondyna nie powinno być problemu.‏
- Nie ma sprawy. - zgodził się od razu. Zdążył już zapiąć spodnie i założyć bluzkę. Założył jeszcze kamizelkę i pelerynę... - Jak to wygląda? - mruknął, oglądając się. Nie było takie złe, dość wygodne...‏
- Ubierz jeszcze maskę i bierz szpadę~! - Wyjął ją ze stojaka i rzucił w kierunku blondyna. - Będziesz bardzo ładnym muszkieterem~! - zachichotał.‏
- Mówię ci, że nie lubię przebieranek. - Mimo to wziął maskę i przyłożył do twarzy, po czym uniósł szpadę i skrzywił się lekko. - To jest tak lekkie, że nie idzie tego wyczuć... - Zamachnął się szpadą, rozcinając powietrze.‏
- Hahaha Shizu-chan szpadą się nie tnie~! Nią się kłuje... Daj pokarzę ci~! - Zeskoczył z kuferka i podszedł do blondyna. Wziął do ręki broń. Podrzucił ją kilka razy, sprawdzając ciężar. - Gotowy~? - Stanął w lekkim rozkroku, jedna noga z przodu, druga z tyłu. Jedną rękę trzymał za plecami. Drugą miał z przodu trzymając szpadę. - Wypad~! - Przesunął rękę w przód, kłując blondyna końcem broni. - I powrót~! - zachichotał, wracając do poprzedniej pozycji.‏
- Och, serio? Tym się nawet nie zabija? - Popatrzył na swój tors. - W sumie to nic emocjonującego. - Popatrzył na niego z lekkim wyzwaniem. - Ale i tak bym cię pokonał.‏
- Bo to jest broń francuskiej szlachty, oni walczą nimi dla zabawy, nie żeby się pozabijać~... - westchnął. - Poza tym pokazałem ci tylko najbardziej podstawowy ruch żebyś miał pojęcie jak to wygląda... Zresztą byliśmy we Francji... Czy też może raczej wytropiłeś mnie kiedyś we Francji, nie widziałeś tego~?‏
- Ale w tej ich zabawie też liczy się wygrana, prawda? - Ściągnął pelerynę, żeby znów się rozebrać do poprzedniego stroju. - Choć nudna gra, to i tak ciekawsza, niż nie robienie nic.‏
- Dobrze, możemy spróbować~! - zachichotał, odkładając na bok szpadę. - Gdzieś tu była druga... O jest~! Ne Shizu-chan ale nie chcesz się przebierać jak oni prawda? - Miał trochę czerwone policzki. - Ja nie ubiorę czegoś takiego... - Pokazał mu białe rajtuzy. - I ty chyba też nie, prawda? Chociaż... - Uśmiechnął się diabolicznie. - Byłoby zabawnie, nie~? - A tym razem wesoło.‏
- Bez przesady. Francuska szlachta już dawno powinna zginąć z taką bronią i w tych strojach. - prychnął. Odebrał od niego drugą szpadę i ustawił się. - Co nieco jeszcze z tego pamiętam... Zaczynaj.‏
- A jeśli chcesz powalczyć to przejdźmy gdzieś, gdzie jest więcej miejsca~! - zaproponował wesoło, chwytając drugą szpadę. - Daj spokój, przecież nie walczą tym~! - Z niesmakiem spojrzał na broń. - Mają miecze i armaty i strzelby, puf puf~!!! - Złożył ręce w pistolet i udawał, że strzela w blondyna.‏
- Ee tam, pistolet... - mruknął i posłusznie wyszedł z pokoju. - To gdzie właściwie mamy walczyć?‏
- Tutaj jest... - Otworzył jedne z drzwi. - Sala taneczna, ale myślę, że się nada, prawda~? - Uśmiechał się wesoło, kłaniając się przed blondynem jak odźwierny. - Zapraszam pana~!

sobota, 21 czerwca 2014

21 czerwiec 2014 - Dzień masturbacji

Panie i panowie~! X33
Witam was w tym "wyjątkowym" dniu, znanym również jako pewne "święto", choć nie wszyscy je obchodzą~... X33
Cóż tu dużo gadać, macie, nacieszcie się, jeśli chcecie~... X33
Ale tylko jeśli chcecie~! Moim zdaniem i tak to badziewna notka i nie dla wszystkich, przepraszam. Q.Q
UWAGA UWAGA, następny pojawi się rozdział "Inny niż wszystkie"~!
Enjoy~!
UWAGA: Nie tylko zawiera opis, ale właściwie~... Nie liczcie na fabułę. Q.Q"""


     Była ciemna, deszczowa noc. Izaya nadal siedział przed komputerem. Zegar na monitorze wskazywał dokładnie 2:16, ale dla niego noc również była porą pracy.
     Jednak jak wiadomo, od każdej pracy trzeba czasem odpocząć. I jemu po pewnym czasie zaczęło się trochę nudzić uzupełnianie akt. Miał to wszystko w głowie a i tak musiał spisywać, na wszelki wypadek...
     Dokładnie o 2:17, znudzony, zapisał dokument i przesunął kursorem po ekranie. Tylko jedna osoba była dość ciekawa, by jakoś oderwać go od monotonii... I miał nadzieję, że ta osoba bynajmniej teraz nie śpi...
     Kliknął kilka okienek, aż doszedł do folderu ze specjalnie napisanym przez siebie programem do monitoringu. Zainstalowanie u niego kamer było dość trudne, ale opłacało się - miał doskonały widok na cały jego dom.
     Orihara włączył więc program, poczekał aż się załaduje i zlustrował monitor, obecnie podzielony na dziesięć małych okienek, uważnym wzrokiem. Wychwycił ruch na jednej z nich, więc powiększył i włączył głos.
     Na początku nic nie widział, jednak podczas grzebania przy ustawieniach kamerki stopniowo zaczynał widzieć wszystko mimo braku światła.
     Byli w sypialni. Delikatne ruchy pod kołdrą świadczyły o tym, że... Jedna osoba była pod nią zdecydowanie schowana. Drugą z kolei był Shizuo, którego głowa i część nagiego torsu były odkryte.
- Nnh... Starczy na razie... - wymruczał blondyn, najwidoczniej głaszcząc tego kogoś po głowie.
     Postać chłopaka, odrobinę tylko młodsza od Heiwajimy, z krótkimi, raczej ciemnymi włosami i łagodnymi rysami twarzy, wynurzyła się spod kołdry, oddychając nieco ciężej przez usta.
     Izaya znał tego chłopaka, a przynajmniej posiadał o nim informacje. Chłopak Shizu-chan'a...
     Heiwajima przewrócił go na plecy, po czym nachylił się nad nim, z wyjątkową jak na niego czułością całując szyję swojego chłopaka. W międzyczasie przesunął opuszkami palców od jego żeber przez talię i biodro, w końcu zginając jego nogę w kolanie.
- Na pewno wytrzymasz jeszcze raz? - upewnił się, z tego co widział Izaya, muskając przy tym płatek jego ucha wargami.
- Tak... - westchnął czarnowłosy. - Nie musisz się tak cackać...
- Ale chcę. - odparł na to Shizuo, zaczynając powoli całować jego szyję. Zatrzymał się na chwilę na dłużej w jednym miejscu, najwidoczniej robiąc mu malinkę.
     Izaya odruchowo dotknął palcami wolnej dłoni swojej szyi w miejscu, w którym ta malinka właśnie powstawała.
- Mmm... - Chłopak zagryzł dolną wargę, gdy blondyn się o niego otarł. Sam wyprężył lekko ciało, by stykać się z nim dokładniej. Gdy Shizuo uniósł głowę informator spostrzegł, że chłopak Heiwajimy głaszcze go po policzku. Spojrzeli sobie krótko w oczy, po czym zaczęli się całować.
     Orihara zagryzł wargę i przesunął po niej językiem. Zapatrzył się na tyle, by nie zwracać uwagi na to, co sam robi, a ponieważ nikt nie mógł go podejrzeć, nawet nie próbował nad sobą zapanować. Oglądał dalej, jak Shizuo palcami wolnej dłoni sięga do  jednego z sutków chłopaka, trącając go lekko palcem.
- Shou... - westchnął blondyn, słysząc, jak chłopak cicho jęknął. Najwidoczniej znów się o niego otarł.
     Brunet przed komputerem przygryzł wargę mocniej, sięgając do brzegu swojej koszulki i  wsuwając pod nią palce. Shizuo okrążył sutek chłopaka, a Izaya już zaczynał robić to samo sobie. Usiadł wygodniej na krześle, opierając się o oparcie i puszczając myszkę. Jego palce były lżejsze, zapewne delikatniejsze od tych Shizuo... jednak przymykając oczy i spoglądając na ekran usilnie wyobrażał sobie, że to właśnie on.
     Blondyn przesuwał wargami po szyi swojego chłopaka, a następnie zsunął się na jego klatkę piersiową, palce zastępując swoimi ustami.
     Izaya przesunął palcami po języku, śliniąc je lekko i wrócił do dopieszczania samego siebie. Poruszył się niespokojnie na krześle i wsunął także drugą dłoń pod koszulkę, czując, że to nadal zdecydowanie za mało.
     Shizuo na ekranie ucałował lekko oba różowe punkciki na klatce piersiowej Shou, nim został przyciągnięty do kolejnego, namiętniejszego pocałunku.
- Chcę cię... - wysapał chłopak blondyna, gdy w końcu się do siebie oderwali. - Proszę... - Popatrzył mu w oczy. Heiwajima najwidoczniej znalazł w nich to, czego szukał, bo uśmiechnął się lekko i mruknął mu coś do ucha. Chłopak poruszył zachęcająco biodrami i po chwili znów jęknął, tyle, że głośniej niż poprzednim razem.
     Jednak Shizuo odsunął się od niego i odrzucił kołdrę, tak, że teraz wszystko było widać. Nadal w skali szarości, bo kamerka w nocy nie widziała inaczej, ale zawsze...
     Orihara widział dokładnie, jak podniecony jest blondyn. A mimo tego Heiwajima odsunął się i zniżył głowę między nogami swojego chłopaka, jedną nadal trzymając zgiętą w kolanie. Przysunął usta koło kolana chłopaka i dało się słyszeć ciche cmoknięcie. Jeden pocałunek, drugi, trzeci, lekkie uszczypnięcie skóry zębami i podniecone jęknięcie chłopaka.
     Izaya sapnął niecierpliwie, rozpinając i zsuwając spodnie. Czuł się przez to żałosny, ale tak długo, jak nikt tego nie widział, było dobrze. Przesunął dłonią po swoim udzie, powoli, lecz to i tak sprawiło, że dostał gęsiej skórki. Jęknął niecierpliwie, widząc, że Shizuo zawraca w stronę kolana. Ile jeszcze miał na niego czekać...? Na szczęście chłopak Shizuo miał podobne zdanie chociaż w tej kwestii... Podniósł się na łokciu, próbując zmusić Shizuo, by zniżył głowę i w końcu przeszedł do rzeczy. By zaspokoił go jakkolwiek.
- Zaczekałbyś chwilę... - zaśmiał się blondyn, schodząc niżej. Jeszcze raz przygryzł jego skórę, za karę, po czym sam wziął go do ust.
     Z ust Izayi wydostał się kolejny jęk, gdy wpatrując się w ekran sięgnął pod swoje bokserki, dotykając najbardziej potrzebującego tego miejsca. Nie chciał zabrudzić fotela, więc ich nie zdjął...
     Gdy z głośników popłynęła cała kakofonia westchnień, jęków i co chwilowych mokrych odgłosów, przyspieszył, poruszając biodrami i wyobrażając sobie jedynie, że jest w tej chwili z Shizuo, że blondyn jest tuż obok, jego ciepła dłoń pomaga mu w dopieszczaniu siebie, gorące usta szepczą do ucha... Sam nie zorientował się, kiedy zaczął jęczeć. Obserwował, jak Shizuo unosi głowę, jakby nasłuchiwał chwilę i dopiero wtedy przestraszył się, całkiem irracjonalnie, że może właśnie go usłyszał. Jednak to było niemożliwe. Heiwajima oblizał się perwersyjnie i dotknął czubka pobudzonego członka swojego partnera, na co ten wygiął się chętnie, jęcząc prośby i błagania by w końcu w niego wszedł.
     Płynnym ruchem Shizuo przesunął się wyżej i poraz kolejny łącząc ich usta, zaczął powoli w niego wchodzić.
     Orihara jęknął żałośnie, zaraz wkładając palce wolnej dłoni do ust, by nie było go słychać. Przyspieszył poruszanie ręką niemal boleśnie, czując już dreszcze rozchodzące się wzdłuż kręgosłupa. Oparł się podbródkiem o blat biurka, wpatrując się nadal w poczynania Shizuo. Tak bardzo chciał zasmakować jego gorących ust na swoich ustach...
     Naślinionymi palcami sięgnął znów pod swoje bokserki, tym razem z tyłu. Wypiął się mocniej i odnalazł palcem swoje wejście. Pulsowało z pragnienia, by ktoś je wykorzystał. Nacisnął więc, wsuwając palec powoli. Jeden nie był problemem, nawet zbytnio go nie poczuł. Jednak nim jeszcze pierwszy wszedł do końca, już zaczął dokładać drugi. To było trudniejsze. Pulsowanie mięśni nasiliło się, ruchy dłoni nieco zwolniły. Sapał z przyjemności, próbował nawet przymknąć oczy, ale straciłby z pola widzenia Shizu-chan'a.
     Z głośników wydobywała się cała kakofonia jęków i pomrukiwań.
     Wiedział, że Shizuo najbardziej lubi mruczeć coś podczas sexu. Zresztą ten odgłos, ale tylko wydany głosem Shizu, sprawiał, że nogi mu drżały.
     Zaczął sapać urywanie, dokładając trzeci palec i rozciągając się nim powoli. Im bardziej próbował się zaspokoić, tym silniejsze czuł pragnienie.
     Jeszcze chwila...
     Postacie na ekranie przyspieszyły i jęki przerodziły się już w krzyki, a mruczenie w sapanie. Po chwili Shou przyciągnął do siebie mocno tors Shizuo, samemu wyginając się w łuk, i krzycząc. Shizuo poruszył się ostatnio raz i również objął go mocniej, a jednak delikatnie i opadł wraz z nim, nie puszczając go.
- Kocham cię... - wymruczał, jednak na tyle wyraźnie, by głośniki Izayi to wychwyciły.
     Orihara doszedł właśnie w tym momencie.
     Spojrzał tęsknym wzrokiem na wtuloną w siebie, zasypiającą dwójkę. Na Shizuo.
     Nigdy nie miał szans. Blondyn od początku nie lubił jego osobowości... Bycie Bogiem wymagało więc od niego jednej z najwyższych ofiar. Nie, żeby mu to przeszkadzało... zazwyczaj. Jednak czasem poddawał się całkowicie tej słabości...
- Nie, to ja cię kocham, Shizuo.

wtorek, 17 czerwca 2014

Shizaya - Songfick - "Zgniła herezja i czekolada"

Um... Hej~...
Wybaczcie, wampirek będzie jak Inu-chan go zbetuje
Dobra wiadomość: Jutro jest ostateczne wystawienie ocen ^^
Potem bierzemy się już normalnie do pisania. 
Dobrze bo skończyły się notki na zapas~... prawdę mówiąc nie chcę tego dodawać q.q uważam ze jest błeeee... ale... nie umiem tego poprawić XD
Wybaczcie, enjoy~...


Songfick:
Hatsune Miku -  Kusare gedou to chokorewito / Zgniła Herezja i Czekolada
tłumaczenie - Piniakorin - blog /  kanał na yt



     Wkręcić się w ten świat wcale nie jest trudno. Kilka plotek, parę kłamstw... i kilka zniszczonych przy tym istnień, ale czy kogoś to obchodzi? Jasne, że nie~! Przecież nikt nawet o tobie nie wie. Gdy plotka przestaje interesować, momentalnie znikasz~! Przestajesz istnieć, czy to nie cudowne? Wraz z tobą znika plotka, więc~? Może ty też skoczysz lub strzelisz? Tylko pamiętaj, nie możesz chybić, bo kula plotek przeszyje cię o wiele mocniej~!
     W końcu to tylko nasz wspaniały świat, jeśli już nie wytrzymujesz może spraw mi przyjemność i jeszcze bardziej ubarwij moje cudowne życie swoim żałosnym skokiem. Może uda ci się zatrzymać mnie na chwilę lub dwie, ale pamiętaj ty sam to zacząłeś~!
- "Było nie dać wykluć się plotce, a skoro nie powstrzymałaś tego za w czasu płać za swoją głupotę~!" - mówię zapłakanej dziewczynie na krawędzi wieżowca. Nie mija chwila, a jej ciało spada w przepaść. Przyglądam się temu i spokojnie odchodzę dbając, by nie pozostawić po sobie śladów.
     Ale przecież to wcale nie koniec~! Moja wspaniała zabawa trwa cały czas. Wystarczy przespać się kilka godzin i jutro w szkole na nowo rozpocząć zabawę~!
- Nie mów o tym nikomu! - Szepczę do jakiejś dziewczyny, odchylając się na moim krzesełku. Wpatrując się w czysty sufit i zgaszoną teraz lampę, na poczekaniu łączę fakty dając początek nowej plotce. - Ale nauczyciel klasy obok i A z mojej klasy - Przenoszę swój wzrok w oczy dziewczyny pochłaniającej mnie wzrokiem. Tak, właśnie tak głupia istotko, słuchaj mnie, słuchaj i rozpowiadaj ciesząc się swoją popularnością i swoim życiem w sławie, bo gdy rozsieję stosowną plotkę wnet wszystko się odmieni. Ale na razie słuchaj, słuchaj mnie uważnie i spijaj każde słowo, zapamiętuj je i powtarzaj. - robią coś, czego nie powinni, coś niemoralnego.  - nawet nie powiedziałem co, ale wyobraźnia zadziałała, co~? Twoje oczy świecą podniecone i już widzę, że jesteś w mojej mocy. Zakrywasz sobie usta dłonią i wstajesz od stolika. Nawet nie zwracając uwagi, że przewróciłaś krzesło wybiegasz z pustej klasy. Ach no tak, mamy kwiecień, wszyscy spędzają przerwy na dworze. Pobiegłaś im to powiedzieć, grzeczna dziewczynka. Dzięki tobie nowa plotka wykluła się z jaja.

     Już wszyscy o tym mówią. O najnowszej plotce powstałej zaledwie dwie przerwy temu. Nauczyciel i wychowawca palą się ze wstydu, próbując doszukać się winnego. Jednak nikt nic nie powie, jak zwykle. Przecież nikt nie chce zostać wykluczony, odcięty od tych smakowitych pół-kłamstewek, którymi was karmię. Nie wiedziałem, że aż tak się od tego uzależnicie, ale cóż~! Teraz to widzę, dziś dziwna tajemnica, która wcześniej uwięziona była gdzieś głęboko w podziemiach, teraz tańczy zupełnie naga przez stacją w Shibuyi. Ale to właśnie jest kwintesencją plotkowania~! Chęć poznania dziwnych sekretów, które inni skrywają przed nami i zamykają głęboko w sobie. Teraz rozpowiadają je wszyscy, wszędzie naokoło, wszędzie słychać szepty a ty, o którym plotkujemy nic nie możesz poradzić. Musisz odziać się w plotki na swój temat i żyć dalej, czyż to nie godne~? Co z tego, że moje słowa wydają ci się próżne, gdy jesteś pogrążony w goryczy i tak się nad nimi nie zastanowisz. Łatwiej po prostu skoczyć~! I właśnie to kocham u ludzi~! Na światło dzienne wyjdzie wszystko. W tej szkole, nie, w tym mieście, nic się przede mną nie ukryje~! Nie ważne, że to złe, dziwne i obrzydliwe. Im dziwniej tym lepiej, plotka jest ciekawsza, gdy robisz coś co do ciebie nie pasuje, coś czego nikt się nie spodziewa, więc nie zasmucaj mnie i rób właśnie takie rzeczy. Cała prawda skryta gdzieś w mroku, rzeczy, o których chcesz zapomnieć. Sprawię, że wszyscy poznają twoja tajemnicę, słodką jak czekoladka. Dziś wszyscy ją poznają, a ja będę rozkoszował się smakiem twojego wstydu i porażki. Ach, ta gorycz to jedyna słodycz jakiej pożądam~! Twoje szkaradne uczucia, twoja psychika nie ma już przede mną sekretów, więc jesteś mi zbędna~! Dziś wszyscy poznają twój sekret, a ty zagrasz dziś ostatnie skrzypce. Jeśli twój żałosny krzyk przetnie noc, będzie to najpiękniejszy z dźwięków, jakie mogę usłyszeć~! Bo przecież co jest ciekawsze od chwilowej przyjemności, którą później można zmienić w plotkę~!

     "Wpuśćcie mnie między siebie" choć wiem, że nie jestem taki jak wy, choć wiem, że jestem od was lepszy cały czas będę żyć przy was, z wami, między wami, będę wysłuchiwać wszystkich waszych słów i myśleć jak co ciekawsze rozpropagować~! Plotki utworzą się tak czy siak, ja im tylko pomagam i sprawiam, żebyście ciągle mieli czym żyć. Małe słodkie istotki dostarczające mi rozrywki~!  "Dajcie razem pogadać”,  bo przecież tylko tyle musicie zrobić, pozwolić mi porozmawiać i zmienić wasze słowa w słodziutki czekoladowy syrop złożony z pół-prawd. Plotki wszystkich was, uszczęśliwią, więc po prostu pozwólcie mi słuchać. Przecież wszyscy dobrze wiemy, że szkolny korytarz to wylęgarnia plotek, ja tylko chce sprawić, że będą ciekawsze, więc?

     Moja codzienność jest jak z dawien dawna znana zabawa "głuchy telefon".  Właśnie, dokładnie tak, szepczcie, kręćcie, zmyślajcie, mieszajcie ludzi z błotem przeinaczając pogłoski i prawdy, których nigdy nie mieliście mi powiedzieć. Bo przecież tak właśnie działa mój urok. Ja rozpowiem ją dalej i tak właśnie powstanie plotka. Ja tylko słucham i ubarwiam nieco waszą szarą rzeczywistość, a wiadomość rozchodzi się samoczynnie. Czyż to nie piękne, wy sami niszczycie innych, swoje grzechy zrzucając na mnie. Ale dla mnie to nawet duma, wywyższacie mnie sprawiając, że jestem dla was bogiem. I chciałbym aby tak już pozostało, nawet jeśli pozostanę samotny to i tak jest lepiej. Ze mnie zrobiliście boga, a sami zredukowaliście się do roli podrzędnych istot złożonych z samych cieni. Mimo wszystko potrzebujecie zła, potrzebujecie kogoś jeszcze gorszego od was, prawda? Więc skoro chcecie wasz Bóg wam to da~!
     O, czy tamten chłopak się nada? Blond czupryna siedzącego w kącie ucznia, do którego każdy z was boi się zbliżyć, a którego jakimś cudem nie zdążyłem jeszcze poznać. Jest interesujący…
     Nie podoba mi się, nie plotkuje, trzeba z nim coś zrobić, byle szybciej~!
     Jaa, lali-pappara, pappa-para! Dźwięk telefonu, przerywany przez szumy rozmów, zagłuszający tyle plotek szmerów i szumów, tyle słów, których Bóg nie może wysłuchać... (Najprościej rzecz biorąc te dźwięki się mieszały wzajemnie - dop. Kiasarin) Czyż to nie smutne~?
     Nieważne. Rozmawiam z kimś przez telefon, nadal wyłapując plotki, dodatkowo zapisując je w czystym notesie mojej pamięci. Tyle razy przerabiany i kreślony tekst wychodzi płynnie z moich ust, namawiając kolejne osoby, by pomogły mi w czymkolwiek zechcę. Przyjaciel z gimnazjum prosi o przysługę, jednak szybko zmieniam temat rozmowy nakierowując go na odpowiednie dla mnie tory.
     Chłopak, który opiera się moim plotkom, który nie plotkuje i nie słucha plotek, a jedynie popija czekoladowe mleko jest tak spokojny jak jego imię. Niedoczekanie wasze, wyciągnę z niego potwora, pokażę wam, jaki jest. Shizuo... Shizu-chan, już mi świta~! Od dziś będziesz grać główną rolę w moim małym przedstawieniu. Chyba wybaczysz mi ten mały test na próbie generalnej, której sceną jest szkoła, prawa~?
     Pokażę im wszystkim twoją prawdziwą naturę i doprowadzę do czegoś niewyobrażalnego~! Na ich oczach stworzę potwora, którego mit rozrośnie się wraz z moją chwałą~! Będziesz pierwszym, którego utrzymam przy sobie mimo niszczących plotek, zobaczymy czy temu podołasz czy może jak reszta załamiesz się i skoczysz~? Zaczynajmy Shizu-chan~!

     Wszyscy wtranżalają najnowsze ploteczki, pochłaniając każde moje słowo. Odpowiednio przyprawione słowa zmieszane z kłamstwem, które wywracają wam w głowach, w rzeczywistości są tylko tanim, nic nie wartym brudem, który i tak pochłaniacie cali upaprani przy tym śliną. Czy wiecie jak wyglądacie? Czy wiecie, co jecie, co wam tak smakuje, co jest waszym całym światem? Nie~! To przecież oczywiste, wystarczy, że zostaniecie w tej słodkiej iluzji, którą dla was stworzyłem. Wy nawet nie zauważacie, że w uzależniliście się od mojej słodkiej przyprawy - goryczki płaczu mojej ofiary, którą sami do tego doprowadziliście popychając nad skraj przepaści... A może lepiej powiedzieć dachu~? Wasze małe główki mgnieniu oka uzależniają się od płaczu innych, ale nadal tego nie widzicie, bo gdy raz zasmakujecie nie będziecie już mogli uwolnić się od słodyczy moich kłamstw, dlatego dalej będziecie słuchać i potulnie pożerać wszystko co powiem, poruszeni przez tę zgniłą herezję.

    Poliżę sobie słodziutką czekoladę złożoną z półprawd, aa... Mogę całymi dniami rozkoszować się jej cudnym smakiem, prawie tak cudownym jak spektakularny skok z dachu lub podcięte żyły~! Ach, wisielec zawisł na drzewie i dzisiejszej wiosny stał się pierwszym płatkiem sakury, który padł z tego cudnego świata. Opadł w nicość zdeptany przez ludzi, którzy podziwiali go zaledwie kilka dni temu. Teraz wcale dla nich nie jest ładny blady róż, nad którym rozmyślali, stał się tylko wspomnieniem. Dziś biel skóry nie miesza się już z czerwienią cieczy, wypływającej na policzki. Nie tworząc różu nie zachwyca ludzi, jest więc szkaradny i musiał spaść, bo przecież kogo obchodzi autentyczność?
      Dam cię trochę tej uzależniającej słodkości. A ty musisz tylko deptać kolejne kwiatki i cieszyć się życiem, a tego właśnie pragniesz, czyż nie~? Czy w takim razie jest to jakiekolwiek wyrzeczenie~? Oczywiście ty nic nie wiesz, że układ ma swoją druga stronę, gdy już włączysz się w moją wspaniałą grę istnieje obawa, że przegrasz i stoczysz się w nicość, ale czymże jest taka kara w obliczu tylu przepysznych plotek. Grzeczna gadka mnie nie interesuje, dla mnie prawdą jest soczysty miodek pogłosek. Sama tak mówisz, więc musisz być gotowa zginąć. Rozumiesz to doskonale i mimo wszystko wciąż mi ufasz~? Czy nie widzisz jaki jesteś łatwowierny? Chłopaku załamany przez plotkę, która wyciekła już dawno temu. Czy ty nadal się nią przejmujesz~?
- Myślę, że powinienem ze sobą skończyć. - mówisz mi załamanym głosem, zaciągnąwszy mnie do jednej z łazienek. Nie mam pojąca na co liczysz, ale to chyba nieważne, bo ty też tego nie wiesz, prawda? Przecież po prostu musisz się komuś wyżalić~!
- Ty też? Bo ja też tak sądzę. - Uśmiecham się wrednie, wręczając ci scyzoryk. Mam dziś ochotę popatrzeć jak ktoś wykrawania się czując ból, którym świat obdarzył wszystkich, każdego oprócz waszego Boga, czyli mnie. Na twoje głupie pytanie, co masz z tym zrobić odpowiadam tylko: - To całkiem proste. - i wykonuje płytkie cięcie wzdłuż twojego nadgarstka. Jesteś na tak silnych lekach, że nawet nie czujesz bólu, więc jest dobrze, nie~?
     Zdenerwowany wychodzę z łazienki, mój scyzoryk leży gdzieś na piasku. Wyrzucony przez okno wylądował na boisku. Nie sądziłem, że okażesz się na tyle silny… A może to raczej zwykły strach~? Bo przecież chciałeś tylko uwagi, a gdy ktoś ci jej nie okazał… Czy teraz myśl i pragnienie śmierci stało się większe~?
     Uśmiecham się widząc na korytarzu chłopaka o złotych włosach. Odwraca się ode mnie, prychając… Wydaje mi się, że on coś wie. Nie mam pojęcia co. Jakie to denerwujące. Krzywię się do niego pokazując język i jak dzieciak odbiegam z tego miejsca. Chyba nikt z obecnych nie wiedział, co się stało. Jak moja maska opadła, a zdenerwowanie wypłynęło na moją twarz. Bo przecież gdyby ktoś poznał moją tajemnicę byłbym skończony. Tajemnice są cudne, jeśli nie są twoje, a ty tylko z ich pomocą niszczysz innych. Wcześniej myślałem, że nie mam nawet jednej, ale od kiedy spotkałem tego chłopaka wszystko jakby zmieniło się. Mimo, że mnie nie zna, wie o mnie coś. Patrzy tak jakby wiedział. Chcę szybko zapomnieć o tym nieprzyjemnym incydencie. Szybko więc zaczynam rozmowę z napotkanym przyjacielem. Tym razem bez plotek, co go trochę dziwi. Ta rozmowa jest inna, taka, jakiej nie przeprowadziłem od dawna. Zwracam się odebrać mój dług za udzieloną mu pomoc. To dziwne dla niego, ale czemu nie? Przecież go zna, wie… Ten wybuchowy chłopak intryguje mnie jak nikt inny. Umawiam spotkanie i odchodzę, starając się wymyślić, jak zatuszować całą sprawę. Jak zawsze plotka jest najlepsza, więc~...
     Podchodzę do dziewczyny siedzącej samotnie na schodach. Zwierza mi się od razu, równie szybko wpadając w moje sidła. Biedna, słaba istotka pragnąca sławy, przydasz mi się dzisiaj, więc żyj~!.
- Wiesz, to tajemnica. – zaczynam mówić i spoglądam z pewnością na zainteresowany wzrok mojej towarzyszki. - Ale ta popularna gwiazda i ten przystojny uczony, - ściszam głos prawie szepcząc jej do ucha - i my wszyscy, jak inni udający zauroczenie nimi, - niedowierzająco spogląda na mnie -  śpiewają…?
     Zdziwiona nieprawdopodobną informacją zakrywa usta, chce się czegoś dopytać, gdy  "jaa, dan-dan di-dan dan-dan di-dan!" przerywa jej dźwięk telefonu. Nie czekając aż skończę rozmawiać, znika. Ale to nieważne, spotkanie jest ustalone. Shinra przedstawi mnie dziś Shizu-chan’owi, może dowiem się, jaka jest jego tajemnica, alby spróbować go zniszczyć.
     Ale zanim się spotkamy muszę chwile popracować. Wmieszałem się między ludzi, znów chłonąc ich kłamstwa i plotki, napawając się słodkim zapachem czekolady przykrywającym zgniliznę tych wszystkich istot. Mój mózg gotuje się. Ciężko już mi wytrzymać taką ilość plotek. Staram się nie zaśmiać, nie zacząć plotkować razem z nimi. Staram się nie pokazywać, jak bardzo jestem od nich lepszy. Mój mózg pozwalający mi kierować ludźmi i uzależniać ich od siebie, w jego wnętrzu kręcą się egoizm i zazdrość. Nawet jeśli uważam te cechy za złe, to przecież taki właśnie jestem. Egoizm znam od dawna i napawając się nim cały, na wskroś przesiąknięty jego zapachem  zatraciłem dawno wszelkie przyświecające mi idee. Świat rządzony przez takiego Boga jak ja może odpowiadać tylko za moją rozrywkę i zabawę. Ale hej~! Jestem dobrym Bogiem, dając ci wybór. Słuchaj mnie i plotkuj razem z nami, lub stań się ofiarą dostarczając mi więcej zabawy~! Ustawiam was, pionki, dopasowując do was pozycje i pola. To jest tylko gra, a ja poszukuję miejsca, gdzie mogłabym użyć swojego asa, a może raczej tylko sprawdzić jego skuteczność... Cudowny pomysł kiełkujący w mojej głowie już niedługo stanie się rzeczywistością. Postaram się stworzyć bestię, by móc trzymać ją na łańcuchu. Dowiedziałem się dość, by dzisiaj zagrać moją specjalną kartą i pozyskać ten wyjątkowy pionek. Z taką cudowną szachownicą mógłbym zawładnąć całym miastem… Hej, a czemu nie~? Widzę siebie w przyszłości stojącego na dachu ogromnego budynku, czującego jak smaga go wiatr, jak Bóg patrzącego na przewijających się w dole ludzi i tulę do siebie bombę, uśmiechając się.

     Zacznijmy wprowadzać w życie mój nowy plan. Przygotujmy idealne pole pod przedstawienie światu mojego asa. W jaki sposób tego dokonam? Tak jak umożliwiłem sobie wszystko - plotką. To bardzo prosty mechanizm. Kiedy rozdziera się sreberko, wnet zbierają się ludzie - to oczywiste. Bawiąc się z nimi, udając, że jest się jednym z nich zyskujesz niepowtarzalną okazję, by nimi manipulować. Gdy się już w tym trochę wprawiasz  kłamstwa staną się lekkie i wręcz niewykrywalne, zauważasz coś ciekawego. Ci wszyscy ludzie, nie chcą się przyznać, ale dobrze wiem, że widzą jak za kulisami ktoś w sekrecie sprawia, że pada czarny deszcz. Nie wiedzą tylko kto, kto sprawia, że cierpią okryci bólem i bezradnością i dopiero wtedy dochodzi do ciebie, że jedyne co musisz zrobić, to sprawić żeby nie zobaczyli jak powstaje czarny deszcz. Bo ja tworzę tylko chmury, prawda? A to nic złego~! Ja tylko zaspokajam potrzeby innych i sprzedaję im to, czego chcą. A to że z ich życzeń pada deszcz rozpaczy nie jest już moją winą, to tylko efekt uboczny, tak samo dziwny posmak zgnilizny w mojej słodziutkiej czekoladzie. Niezauważalny dla innych.
     Plotki są niezwykłe, dają tak ogromną władzę, zdolne manipulować ludźmi. Ugłaskają tę szarą masę i pokażą MOJĄ sprawiedliwość buntującym się jednostkom. Jak mój Shizu-chan~! Jeśli dziś okażesz się zbyt słaby, podobny do innych, nigdy nie zdołasz mnie pokonać. Hej Shizu-chan, a może ty jesteś wyjątkowy~? Podobny do mnie. Niedługo się przekonamy, co~? Powiedz mi mój potworku, zastraszasz ludzi, boją się ciebie, czy można więc powiedzieć, że manipulujesz swoim otoczeniem, choćby nawet nieświadomie~? Więc jesteśmy podobni. Manipulujesz i bawisz się jak ja. Ach, jak bym chciał usłyszeć od ciebie „Ty też? Bo ja też tak robię.”        Szkoda, że nigdy cię go tego nie przekonam. Stworzylibyśmy świetną parę i razem rządzilibyśmy miastem wiesz Shizuś? Nie rozumiem czemu się opierasz, przecież tworzenie plotek jest takie proste. Wystarczy powiedzieć formułkę zmieniając w niej kilka słów. Na przykład, jeśli XXXX należący do XXXXX XX by XXXXXX to okazałoby się, że XXXX. Ale to już XXXX, a XXX to XXXXX!!
     Shinra coś mówi, gestykulując żywo. Siedzę na trybunach szkolnego boiska. Jesteś tak blisko, widzę cię i twoje oczy przepełnione gniewem. Poprawiam swój zadziorny usmieszczek starając się wytrzymać i nie zadać ci pytania. Bo przecież zapytać cię teraz byłoby tak prosto. - A ty co zakopałbyś w ruinach wyjedzonych przez robaki? - Nawet jeśli nie zrozumiałbyś co mam na myśli… Nie musisz zrozumieć. Bo przecież możesz być jedynym, który pojmie mój pokraczny sposób myślenia. Gdzieś w środku czuję, że muszę się z kimś podzielić tymi plotkami. Słodka czekolada przestała mi już dawno smakować a jej miejsce zajął smród zgniłej herezji jaką wszystkich karmię. Pośród tej szarej masy jesteś jedynym, który może być inny, który może mi pomóc więc pozwolę ci złapać mnie za ogon, który wyrósł mi z poczucia winy. Ale pamiętaj chcę ci się zwierzyć tylko tyle, nie oczekuję nic więcej i nie licz, że znów ci pokażę co we mnie siedzi. Mój ogon jest dla ciebie osiągalny tylko ten jeden raz.
     Nie spojrzę na to, bo jest już widoczne. Mój przewrotny charakter, który może zrozumieć tylko ktoś niezwykły. Dziwna pasja i chęć do czegoś zakazanego. Czy to źle, że dobro mnie nie kręci, ale chcę zobaczyć to, co widocznie nie jest!
     Dopiero teraz, przy tobie to zauważam. Cóż za zagadka, która kłębi się w mojej głowie, właśnie teraz przyjmując kształt. Jakie jest jej rozwiązanie? Zastanawiam się, jednak nie mogę wymyślić, moja głowa przepełniona kłamstwami i plotkami nie potrafi już logicznie myśleć. Co się ze mną stało?

     "Nie wiem!"  To jedyne słowa rozbrzmiewające mi w głowie. Nie zwracam uwagi na ławkę połamaną od siły twojego ciosu, Shizu-chan. Dopiero teraz widzę jak bezbronny jestem, bez moich kłamstw. Jak mało wiem. Doszło do mnie, że plotki to za mało, by nad nimi panować. Moje małe pionki zbuntują się, jeśli ich od siebie nie uzależnię… Muszę wymyślić coś lepszego.

     Kiedyś to było takie proste: „Poliżę sobie słodziutką czekoladę złożoną z półprawd, aa.” Cały czas wmawiałem sobie, powtarzając „Kogo obchodzi autentyczność?”. Starałem się mówić do moich kochanych ludzi jak do małych dzieci. „Dam cię trochę tej uzależniającej słodkości.” Czyż nie byłem sam dzieckiem wierząc, że „Kiedy rozdziera się sreberko, wnet zbierają się ludzie”? Byłem głupi „ - to oczywiste.” Powtarzałem, wyśmiewając się z ludzi, nie zauważając, jak bardzo się myliłem. Byłem pewien, że to ja jestem bogiem, że to ja sprawiam, że ludzie szepczą i myślą że „Za kulisami ktoś w sekrecie sprawia, że pada czarny deszcz.” I może faktycznie byłem tą osobą, to jedno może być prawdą… Ale czy naprawdę chciałem, by wszyscy ginęli, by zabawki znikały gdy tylko na chwilę upuściłem je z rąk? Często myślałem „Grzeczna gadka mnie nie interesuje, dla mnie prawdą jest soczysty miodek pogłosek.” Uważając całe życie za zabawę, a nie grę. Gra to o wiele lepsze słowo, opisuje pełniej mój wspaniały plan jaki kiełkował od dawna w mojej głowie. Może to banalne porównanie Shizusia do aktora ćwiczącego rolę a całą szkołę za próbę generalną wcale nie było takie błędne? Chyba zaczynam myśleć, że postąpiłem niewłaściwie, że plotki to zbyt mało, by sięgnąć po władzę. „Ty też? Bo ja też tak sądzę.” Uśmiecham się do głosiku w mojej głowie. Może i racja, mówiłem tak do was, moich małych pionków, a sam do końca nie rozumiałem, czym się bawię.
     Przystanąłem widząc jak Shizuo potrąca ciężarówka. Nasza pierwsza sprzeczka, a po tym do jakich przemyśleń mnie sprowokował sądzę, że nie ostatnia. No cóż mój mały potworku, chyba nie dane ci będzie zostać moją wspaniałą zabawką… Może umieszczę cię jako białego króla stojącego naprzeciw mnie? Tak chyba będzie zabawniej~! Więc co powiesz Shizu-chan na następną partyjkę? Zagramy?
     Podchodzę do ciebie i szturcham butem twoje ramię. Leniwie otwierasz oczy i wtedy słowa uciekają mi z gardła. Lekko uchylam usta i powiedziawszy - „Chyba mi z tym źle." – znikam jak najszybciej wśród cieni. Tak, chyba przesadziłem. Sparaliżowałeś mnie... Twoje oczy. Czy to możliwe, że mając tak ciepłą brązową barwę mogą aż tak mrozić serce? Aż boli... Jakkolwiek chciałem ci o tym powiedzieć strach, że zrozumiałeś te słowa jest zbyt wielki. Z łomoczącym sercem wbiegłem do domu. Na stole leżał dzwoniący telefon. Odruchowo spojrzałem kto to… Nowe ploteczki? Uśmiechnąłem się słabo, gdy mój wzrok padł na czekoladę leżąca na stole. Zrobiło mi się niedobrze…
     Gdzie się podziała moja słodka czekolada? Czyżby zastąpiła ją zgniła herezja? Jak mogłem jeść kiedykolwiek to paskudztwo? Nigdy już więcej słodkich, czekoladowych plotek. Od dziś będę żył przyjemną goryczką codzienności i prawdy…
     Prawda. Od teraz tylko ona będzie gościć na moich ustach. Choć... To będzie nudne. Zbyt nudne jak dla mnie...
     Goryczka codzienności i prawdy, hej czy nie tak właśnie smakuje kawa?
     Ale to nadal zbyt nudne... Jeśli podkoloruję nieco prawdę będzie o wiele zabawniej, prawda Shizu-chan~? 
Nie wiem czy o tym wiesz, ale zostałeś moją zabaweczką i nie znudzisz mi się tak łatwo... Będziemy się bawić jeszcze bardzo długo~!



piątek, 13 czerwca 2014

Shizaya- Egzorcysta x Wampir "Inny niż wszystkie" rozdział 2

Ohayo gozaimasu~! ...Czy cośtam takiego. X33
Wybaczcie słabą jakość powitań, słabo się znam, a po roku wyczerpałam chyba wszystkie, jakie znałam~... Mmm, może następnym razem spróbuję z "szanowne panie i panowie", co~? X33
No, ale do sedna~... Wybaczcie, nota później niż po zwyczajowych 4 dniach, ale chyba i tak macie dobrze, nie~? Miałyśmy zawiesić działalność do końca roku, a tu tyyyle not~! =3= I to mimo mojej kompletnej blokady na pisanie~...
No, ta notka by się nie pojawiła oczywiście bez pomocy Reivi-chan~! :33 Któregoś dnia się za to odwdzięczę~... Mam nadzieję~... Q3Q
Dobrze, nie wiem, co więcej dodać, więc przekazuję głos mojej pani~! >w<

A ja standardowo- Hejo ludzie~!
Inu-chan jeszcze nie próbowałaś 'lejdis end dźentelmens'
Tak bardzo dziękujemy Reivi i życzymy miłej wycieczki ^w^ 
Też nie wiem co pisać... wybaczcie miałam jakoś dodać "Dzien zdeptanych na śmierć podczas tańca" i naprawdę chciałam Q.Q ale okazało się ze tu mi przesunęli kartkówkę tam poprawę i miałam w środę 3 sprawdziany :c (dowiedziałam się o 2 z nich we wtorek więc czasu na pisanie jakby nie było X.x)
No to chyba tyle... "Inny niż wszystkie" robi się meeeega długo XD Ale to chyba dobrze, nie?
Enjoy~!





     Heiwajima szybko zapadł w sen. Po jakichś parunastu minutach odruchowo obrócił się i wtulił w już cieplejsze ciało obok siebie. Zazwyczaj ściskał swój tobołek, śpiąc w karczmie, więc już z przyzwyczajenia trzymał go, nie chcąc puścić. Rozchylił lekko wargi, zapadając w coraz głębszy sen. Mimo tego, że miał się tylko "zdrzemnąć", to mogło jednak to potrwać nieco dłużej.
     Izaya zdziwił się czując, że jest przyciągany, jednak poddał się. Pozwolił się w siebie wtulić, samemu zadowalając się przytulaniem blondyna. Spojrzał na lekko otwarte usta Shizusia.
- Nie obudzi się...? - mruknął niepewnie, przybliżając się do nich. To był tylko niewinny całus, nie dowie się. Cmoknął lekko jego wargi. Nic więcej.
     Westchnął lekko przez sen, jednak nie obudził się. Nadal śnił. I tak jeszcze długi czas, nie puszczając bruneta.
     Izaya uśmiechnął się, gdy w odpowiedzi na pocałunek został przytulony trochę mocniej. Było całkiem miło. Wplątał rękę w złote kosmyki i zaczął się nimi bawić.
     Shizuś był niezwykły. Nie bał się spać koło głodnego wampira, nawet go przytulał... Mimo to Izaya musiał zginąć... Wiedział o tym. Zakon prędzej czy później ich znajdzie. Może jak Shizuo odpocznie, to w końcu zrozumie.
     Ale Izaya wcale nie chciał, aby to co się dzisiaj zaczęło skończyło się tak szybko... W końcu miał przy sobie blondyna, a on nie chciał niczego więcej. Gotów byłby nawet oddać zameczek, gdyby tylko Shizuo z nim został, ale... Nie mógł i to z kilku ważnych powodów.
     Powinien się chyba trochę zdrzemnąć, zaoszczędzić siły. Wtulił się jeszcze bardziej w blondyna, zasypiając.
     Shizuo otworzył oczy dopiero rano, czując promień słońca perfidnie padający mu na powieki. Schylił się i zasłonił czymś miękkim.
     Dopiero po chwili dotarło do niego, że to "coś miękkiego" to właściwie Izaya. I że on go z własnej inicjatywy tuli.
     Puścił go i zabrał ręce. Miał nadzieję, że zrobił to kiedy brunet spał i ten nie był niczego świadom. Tak byłoby najlepiej. Bo mimo wszystko gdyby okazało się, że go lubi... Albo kocha... Izaya tym bardziej chciałby dla niego zginąć. Czy coś takiego. Ale on nawet nie był pewien swoich uczuć! Nie mógł tak po prostu leżeć z nim, jakby byli już parą po ślubie. To było... Dziwne.
     Przeciągnął się i ziewnął. Był głodny. Zdecydowanie. Musiał wyjąć chociaż trochę czerstwego chleba ze swojego tobołka.
- Shizu-chan... Czemu puściłeś? Było przyjemnie... Tak ciepło... - mruczał Izaya, wyrwany ze słodkiego letargu. Rozejrzał się stwierdzając poranek, przetarł oczy i ziewnął.
- Hmm...? - mruknął, odwracając wzrok od swojego właśnie rozwiązywanego tobołka. - Ty... Eem... Spałem. Wybacz użycie cię jako przytulanki. Śpij sobie dalej, ja tylko zjem... - wymruczał, wyciągając kawałek chleba i resztkę zakorkowanego wina. Pewnie smak miało już nie taki, ale zmiękczało chleb, co najważniejsze.
- Nieee~... - ziewnął raz jeszcze, podnosząc ręce. - Bycie twoją przytulanką jest przyjemne, Shizu-chan~! - Uśmiechnął się wesoło, spoglądając na blondyna. - Musisz się lepiej odżywiać Shizu-chan.. .- Uklęknął na łóżku mierzwiąc mu włosy, po czym oparł się łokciami na jego ramionach, a podbródkiem na głowie. - Powinieneś jeść więcej warzyw~...
- Mhm. - mruknął tylko niemrawo w odpowiedzi. - Upoluję sobie coś po drodze... Odżywiam się zdrowo, tylko teraz nie mam pod ręką karczmy. - wzruszył lekko ramionami. Niewygodnie było, ale w sumie to brunet nawet mało ważył. - A jak kończą mi się pieniądze to żywię się tym, co znajdę w lesie, więc nie zasłabnę. - dodał obojętnie, pochłaniając kolejny kęs chleba i w zamyśleniu popijając alkoholem.
- A warzywa, Shizu-chan~? Powinieneś naprawdę teraz się postarać... Zwłaszcza, że przeze mnie straciłeś trochę krwi... - napomniał, chowając nos w jego włosach. Chciał jakoś przeprosić za to blondyna, ale niezbyt wiedział jak. - Mogę ci zrobić jakieś śniadanie~! - zaproponował wesoło. - No na pewno będzie lepsze niż czerstwy chleb jedzony w łóżku, co ty na to~?
- Nie kruszę ci w łóżku. - odparował szybko. - A taka utrata krwi to nic. - prychnął. - Zdarzało mi się naprawdę wiele obrażeń, jestem przyzwyczajony. To jak dla ciebie zadrapanie. Nie musisz się fatygować ze śniadaniem, poradzę sobie.
     Przecież nie chciał wyjadać mu zapasów, nawet jeśli Izaya sam by ich nie zjadł. Po prostu... Czuł się z tym nie fair. Skąd on nagle taki miły? Zawsze droczył się jak dzieciak, ale teraz?
- Chcę ci po prostu podziękować~ Shizu-chan... Wiesz, że i tak je zrobię~! - zachichotał, schodząc z łóżka. - Przyjdź zaraz do jadalni, dobrze? - mruknął wesoło, schodząc już po schodach. - Co by mu to zrobić, co by mu tu zrobić... - mruczał do siebie.
- No... Dobra. - poddał się z westchnieniem. W końcu co innego mógł zrobić? Ubrał się i skończył kawałek chleba oraz dopił wino. Dopiero wtedy zszedł na dół. - W czymś ci pomóc? - spytał na tyle głośno, by go usłyszał, gdziekolwiek był.
- Nie trzeba~! Usiądź sobie~! - Cieszył się dzisiaj i to nawet bardzo.
     Przyszedł chwilę później z kubkiem ciepłego mleka, kluskami na mleku, chciał mu jeszcze zrobić kanapki, ale to zaraz.
- Słyszałem, że lubisz mleko, smacznego~! Zaraz wracam~! - I znów zniknął w kuchni.
- Mhm... Skąd mleko? - Przekrzywił lekko głowę, ale nie mógł się oprzeć i szybko zaczął jeść. Było pyszne... Od tak dawna nie pił zwykłego mleka i nie jadł klusek na mleku, smakowały pysznie... Szybko też zniknęły z talerza. Nie wiedział w sumie skąd to mleko, ale nie mógł się powstrzymać na jego widok.
- O, szybko zjadłeś~! - Uśmiechnął się, przynosząc mu świeży chleb, biały ser, żółty i warzywa. Nie wiedział na co Shizuo ma ochotę, więc przyniósł mu wszystko. - Chciesz jeszcze mleka~?- zapytał, patrząc w pustą miseczkę.
- Mmm... Nie trzeba... Skąd to wszystko masz? - zmarszczył brwi. W końcu... Izaya był wampirem, nie jadł takich rzeczy, no nie? Popatrzył na niego pytająco. Chciał się dowiedzieć. Jakoś tak z czystej ciekawości.
- Matylda jest na łące~! - Uśmiechnął się wesoło. - Wiesz, od niedawna jest mleczna, więc... Powiedzmy, że dzisiaj zabrałeś kotom śniadanie~! - zachichotał.
- Matylda...? - Popatrzył na niego, ledwo hamując większe zdziwienie. - Myślałem, że zwierzęta potrzebne ci są tylko do pożywiania się... Ale krwią. Po co ci mleczna koza? - zadał najbardziej nurtujące go pytanie. No bo... Naprawdę tego nie rozumiał. Do niedawna Izaya prawie umierał z głodu, a tu koza na podwórku i... nic?
- Krowa. - poprawił go. - Nie chcę jej jeść. Przywiązałem się... - usiadł przy stole. Trochę posmutniał, ale zaraz wrócił mu humorek. - Ona się mnie nie boi i nawet mnie lubi~! Nie mógłbym jej po prostu zjeść...
- Ale sam umierałeś z głodu... - westchnął, jednak zaraz zatkał się kawałkiem chleba z serem. To było zdecydowanie przepyszne... Szczególnie w porównaniu z tym, co jadł do niedawna. Mimo to nie czuł się fair, jedząc jego zapasy... Tylko nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest głodny i nie mógł się powstrzymać, to był problem.
- Ale bym jej nie zjadł! - Postanowił to już dawno, znał te zwierzęta od kilku lat, nie mógłby ich... Tak po prostu... - Jedz spokojnie Shizu-chan~. Mam tego jeszcze sporo... Hej, chciałbyś później poznać Matyldę~?
- Dlaczego miałbym poznawać krowę? - spytał, zaskoczony. Zaraz jednak widząc minę bruneta zreflektował się. - Hmm, w sumie, to skoro tak ci na niej zależy, to chyba nawet chciałbym ją zobaczyć... - Ugryzł kawałek sera. A potem jakieś warzywo, nawet nie patrzył, jakie. Właściwie dlaczego tak uważał, żeby go nie zranić? Naprawdę zachowywał się, jakby coś do niego czuł, ale przecież nawet dobrze się nie znali...
- Cieszę się Shizu-chan~! - Uśmiechnął się, opierając ręce na stole. Nogami wesoło majtał patrząc na blondyna. - Mógłbym cię oprowadzić po okolicy, co ty na to~? Zobaczysz, tu jest naprawdę ładnie~...
- Powinienem chyba jak najprędzej znaleźć pracę. - odpowiedział rzeczowo. - Poza tym, nie przeszkadza ci, że zajmuję ci dom? W końcu nie znasz mnie nawet dobrze. Nie wiesz, co mógłbym zrobić. Jaki jestem. - czynił aluzje, mając nadzieję, że dowie się, co tak konkretnie sprawiło, że brunet lubi go aż tak bardzo.
- Nie szukaj pracy~. Po prostu tu ze mną zostań, co~? - Uśmiechnął się zapraszająco. Shizuo mu nie przeszkadzał, nie ważne co by robił, Izaya cieszył się, że ktoś w tym domu w końcu mieszka, żyje. - Nie będziesz mi wcale przeszkadzał~!
- Jak wolisz, ale mimo wszystko nie mam w zwyczaju pasożytować na innych. Zamierzam pracować i płacić za siebie. Nowe ciuchy, jedzenie i tak dalej jednak kosztuje, więc muszę mieć skądś pieniądze. - westchnął, podpierając głowę na ręce. - Powiedz mi jeszcze tylko... Dlaczego właściwie chcesz, abym z tobą został? - Wbił w niego uważne spojrzenie. Musiał wiedzieć, zrozumieć, poukładać sobie w końcu ten mętlik w głowie... I w końcu znaleźć odpowiedź na pytanie, czy on też go lubi. Nie chciał nigdy robić komuś złudnych nadziei, nie ważne, czy to kobieta, czy mężczyzna.
- Wolałbym żebyś mnie zabił... - przyznał smutno. - Nie mam pewności, że znów nie oszaleję i cię nie zaatakuję, dlatego... Lepiej dla ciebie... Byłoby... Gdybyś... No wiesz. - Wymusił uśmiech. - Byłbyś wtedy bezpieczny, Shizu-chan~! - Miał wrażenie, że przekonuje go na próżno, ale nie zamierzał przestać próbować. - Nigdy nie sądziłem, że chciałbyś ze mną zostać, nie ważne co musiałbym zrobić. Jeśli już mam żyć, to chcę żebyś ty był tutaj przy mnie. O nic więcej nie proszę... Zgodzisz się Shizu-chan? - Popatrzył na niego prosząco. - Nie musisz nic robić, mam pieniądze, nie potrzeba żebyś pracował, albo jakkolwiek się narażał... Boję się, że cię znajdą. - Uśmiechnął się krzywo, zbierając puste talerze i idąc do kuchni. Wiedział, że nie odpowiedział na drugie pytanie... Albo raczej odpowiedział wymijająco, ale on naprawdę nie wiedział dlaczego tak chce. Po prostu go kochał, czy to nie wystarczało?
- Jestem bezpieczny tak czy inaczej. - warknął. Czy do niego naprawdę nie docierało, że nie musi się dla niego poświęcać? Ile jeszcze miał to powtórzyć? - Poczekaj. - Wstał i podszedł, zatrzymując go. - Nadal uważam, że lepiej byłoby, gdybym zarabiał na siebie... Jesteś dziwny. - wyrzucił w końcu, zwieszając głowę. - Dlaczego ja w ogóle nie uważam cię za niebezpiecznego? To takie zagmatwane, cholera! - warknął. Mimo wszystko musiał dokończyć to, co zaczął. - Jesteś wampirem, ale w jakiś sposób nawet... Znaczy... Nie przeszkadzasz mi. Ale chcę być samodzielny w jakiś sposób. Nie jestem już związany z kościołem, muszę znaleźć dom i nową drogę w życiu. Powiedzmy, że tu zostanę. Ale musisz mi dać robotę, bo w końcu wybuchnę i wszystko rozwalę. Jasne? Zostanę. Na pewno tego chcesz? - chciał się upewnić. Izaya chyba nawet nie wiedział, w co się pakuje... - Jestem wybuchowy i nieprzewidywalny, pamiętaj i przemyśl to jeszcze. - odwrócił się, puścił go i wrócił do stołu.
     Izaya odstawił miski na pierwsza lepszą szafkę jaką znalazł i szybko przytulił się do Shizuo od tyłu.
- Jasne Shizu-chan~! Tak się cieszę, że zostajesz~! A co chciałbyś robić~? - uśmiechał się wesoło. Shizuo się zgodził, jego blondynek zgodził się na tak szaloną propozycję. Nie zamierzał go puszczać, jeszcze nie... A skoro Shizuo chciał pracować to... Zostanie osobistą przytulanką. Chyba też zalicza się do pracy, prawda~?
- Nie wiem... - westchnął. Nadal nie wiedział, jakim cudem dotyk Izayi go nie odrzuca. Zwykły człowiek nie miał prawa go dotknąć, a on? - Cokolwiek. Przypuszczam, że nawet gotować bym potrafił, jakbyś mnie nauczył. Swoją drogą, co ty się dziś tak tulisz? - zagadnął jak gdyby nigdy nic.
- Pierwszy raz pozwalasz mi się przytulić, myślisz, że nie skorzystam~?- spytał zdziwiony. - W nocy dobitnie mi pokazałeś, że tego chcesz... Albo przynajmniej, że ci to nie przeszkadza, więc~... Mogę się tym nacieszyć~! - uśmiechnął się wesoło.
     Odsunął się od Shizuo, chwytając znów za brudne talerze.
- Dokończ śniadanie i przedstawię cię Matyldzie~! Musisz poznać wszystkich "domowników"~!
- Domowników... Z bydłem się wychował. - parsknął, mimo to jednak uśmiechnął się lekko. Naprawdę mimowolnie... - Poza tym nic nie mówiłem, że tego chcę! To w nocy to było przyzwyczajenie! - zawołał. W końcu nie da się podejrzewać o coś takiego... Jeszcze by się okazało, że Izaya uważa jego uczucia za odwzajemnione, a okazałoby się, że nie...
- Dobrze~. A słyszałeś, że przyzwyczajenia trzeba pielęgnować~? Więc od dziś śpimy razem~! - zachichotał szczęśliwy.Wiedział, że to głupi pomysł, ale... No przecież mogliby spać razem?
- Na to się nie zgadzałem. - odparł poważnie. Nie da mu złudnej nadziei, przecież nie był taki. Nie będzie się zbliżał cieleśnie, nawet śpiąc znów razem, dopóki go nie pozna. - Poza tym, tak teraz myślę... Ty serio sypiasz w nocy?
- Jak jestem wycieńczony. Śpiąc mogę oszczędzić trochę energii~!- Uśmiechnął się wesoło. - A co jeśli dałbym ci pracę mojej prywatnej przytulanki, co~? - zagadnął zaciekawiony. Może to by odpowiadało Shizuo... Bo Izayi bardzo.
- Nie istnieje taki typ pracy. No chyba, że... wśród kobiet. Ale na to się nie zgadzam. - mruknął, nadal poważny. - Mogę pomagać w ogrodzie, kuchni, czy coś. Bycie przytulanką to żadna praca. Ja nawet nie nadaję się na przytulankę. - prychnął. - Dlaczego tak ci na tym zależy? Nadal uważam, że nie znamy się dość dobrze.
- Dlaczego~... Jak do tej pory spisałeś się świetnie~! - zapewnił go. - Rozumiem, że nigdy mnie nie pokochasz Shizu-chan i nie martw się, wcale tego od ciebie nie oczekuję... Po prostu pozwól mi się cieszyć tym, że jesteś, dobrze~?- zaproponował. Umył talerze i otworzył drzwi na ogród. - No to chodź, pokażę ci okolicę~! - zaproponował.
- Czekaj no. - złapał go za łokieć i przyciągnął do siebie. Musiał mu coś udowodnić... Niemożliwe, żeby Izaya tak po prostu godził się na to, że on nie odwzajemnia jego uczuć. To było niemożliwe i już. Nawet, jeśli tym miał go zasmucić, to tyle musiał mu pokazać. - Naprawdę nie przeszkadzałoby ci, gdybym na przykład znów cię pocałował? - spytał, patrząc mu prosto w oczy. - Nie oczekiwałbyś niczego? Tak po prostu mam być obok i nic do ciebie nie czuć i to z pewnością ci wystarczy, tak?
- Wystarczy~ .- potwierdził, kiwając głową. - To i tak więcej niż to, o czym marzyłem~! Ale jakbyś chciał mnie kiedykolwiek pocałować, nie krępuj się~! Byłbym przeszczęśliwy, nawet jeśli nic by to nie znaczyło~! - Uśmiechnął się wesoło, ciągnąc blondyna na dwór. - Zobacz jak jest pięknie, słonko świeci, ptaszki śpiewają, a Shizu-chan zgodził się ze mną zamieszkać, czy może być lepiej~? - zachichotał, gdy motyl wylądował mu na nosie. Jakoś to tak dziwnie było, że niektóre zwierzęta się go nie bały, nie przeszkadzało im to, że jest wampirem i właśnie to lubił najbardziej.
- Nie przeszkadzałoby ci, gdybym cię wykorzystał dla własnej zachcianki... - westchnął, rozmasowując skroń. - Chyba w życiu tego nie zrozumiem. - pokręcił głową. Popatrzył na motylka, a ten od razu odleciał. No tak, jakoś wampira to się nie bał, a on tylko na niego spojrzał... W sumie to nawet było uzasadnione, nie miał co się dziwić.
- Miałbyś ochotę mnie wykorzystać? - Spojrzał na niego zdziwiony. Motylek odleciał... szkoda. Podszedł do blondyna uśmiechając się niepewnie... chyba był trochę rumiany... ale tak tylko troszeczkę! - Um... Jeśli naprawdę miałbyś ochotę to nie mam z tym problemu. - przyznał. - Wystarczy, że powiesz "to nic nie znaczyło" i będę się zachowywał jakby nic się nie stało~! - Uśmiechnął się do niego uspokajająco. - Chodź Shizu-chan Matylda jest za górką~!
- Jesteś nienormalny. - burknął. Naprawdę nie wytrzymywał... On... On tak po prostu godził się na wszystkie jego zachcianki! I jeszcze twierdził, że da mu spokój jakby co i będzie jakby nigdy nic! Jakby to było możliwe! - Idę, idę... Duża ta twoja krowa? - mruknął, próbując nieudolnie zmienić temat.
     Izaya zachichotał. Shizuo zawsze twierdził, że jest nienormalny, ale to po prostu było zabawne.- A jak wampir mógłby być normalny Shizu-chan~?- zagadnął. - Krowa jak krowa.- wzruszył ramionami - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Matylda jest gruba? To kobieta, jeszcze się obrazi~! - Izaya fuknął na niego.
- Ta, krowa się nie obrazi, bo nie zrozumie... - burknął. On naprawdę nie rozumiał, czy żartował sobie z niego. - Izaya, czy ty rozumiesz, że mówisz, że mogę cię wykorzystać i niczego nie będziesz chciał w zamian?! Że mogę robić co zechcę, a ty jeszcze będziesz robił dla mnie wszystko?! A co gdybym stwierdził, że naprawdę tak zrobię?! - nie wytrzymywał, po prostu nie wytrzymywał, przecież tak nie można, a gdyby to był ktoś, kto naprawdę by go tak chamsko wykorzystał?!
- Wolisz teraz czy zaczekasz z tym do wieczora Shizu-chan~? - Uśmiechnął się zapraszająco. Jeśli Shizuo naprawdę miał na to ochotę Izaya był szczęśliwy, że może mu w ten sposób pomóc, jakkolwiek i tak niedługo umrze... Albo Shizuo go zabije gdy zechce skrócić swoje małe "wakacje" i wrócić do zakonu. Izaya nie miał nic przeciwko czemuś takiemu. Nawet jeśli trochę by go to bolało. - Szybko decyduj Shizu-chan bo przy Matyldzie tego nie zrobię~!- zastrzegł.
      Blondyn przez chwilę myślał, że zaraz trafi go grom z jasnego nieba. Naprawdę... Jak on... Mógł... Tak po prostu...
     Odetchnął głęboko dwa razy i bez słowa przyciągnął go, całując władczo. Tym razem w ramach nauczki nie dawał mu ani trochę swobody, po prostu całował zachłannie, Otaczając go rękoma, sunąc po plecach, zjeżdżając na pośladki i szybko wkładając dłonie pod jego koszulę. Był pewien, że brunet sam to przerwie, albo chociaż jakoś sprawi tym, że Izayi zrobi się przykro i będzie wiedział, o czym Shizuo mówił... Jakkolwiek, Shizuo był tak wkurzony, że wystarczyłoby mu, gdyby jakkolwiek osiągnął swój cel. Jednak nie naruszając granic przyzwoitości.
     Izaya zadrżał czując pocałunki. Drżał na całym ciele, ale wcale nie ze strachu. Tak się cieszył, że sprawi Shizuo trochę radości~! Jęknął, gdy tylko miał szansę na chwilę oderwać się od jego ust. Objął go za szyję ramionami i gdyby Shizuo nie bawił się jego pośladkami, najpewniej nogami owinąłby go teraz w pasie. Mógłby zrobić wszystko byle blondynowi było choć troszkę lepiej.
      Po plecach Heiwajimy przeszedł dreszcz na dźwięk jego jęku. Zatrzymał się natychmiast, zszokowany. Jeszcze nigdy... NIGDY nie odczuł czegoś takiego. To było niebezpieczne... Mógł mu coś zrobić. Naprawdę mógł mu coś zrobić...
     Puścił go, zwieszając ręce wzdłuż boków.
- I co? - mruknął, nieomal wzdychając ciężko. - Naprawdę nie chcesz odrobiny uczucia w tym...? Nie przeszkadza ci, że tak po prostu robię co chcę?
     Izaya spojrzał na niego zaszokowany. Puścił go? Nie chciał przypadkiem...?
- Jeśli sprawia ci to jakąkolwiek przyjemność to i tak będzie warto~! - Uśmiechnął się wesoło. - Chciałeś mi tylko dać nauczkę czy chcesz dokończyć~? - mruknął ocierając się o jego rękę. W sumie mógł mu pokazać okolicę później, jeśli tylko tak właśnie wolał Shizuo.
     Heiwajima znów poczuł lekki dreszcz na plecach. Zabrał szybko rękę. Gdyby go skrzywdził... Ten chłopak mimo tylu przeżytych lat wydawał się bardziej niewinny niż niejedno dziecko. To było wkurzające... Naprawdę wkurzające. Teraz nawet, gdyby chciał, nie potrafiłby mu nic zrobić.
- Naprawdę, nie masz poczucia własnej wartości, czy jak...? Co z ciebie za wampir? - Pokręcił głową, zrezygnowany i niedowierzający. Nie mógł w to uwierzyć... Zwyczajnie nie mógł. On tak po prostu by mu się oddał? I jakby to nie było dość, to... Czuł, że chciał go, co było już kompletnym absurdem! - Chodź dalej... - westchnął w końcu. - Matylda na nas czeka, nie?
- I tak masz mnie za śmiecia, ale jeśli bym ci się oddał, przez chwile byłbyś szczęśliwy~! I jak na to nie spojrzeć to ja bym sprawił, że jest ci przyjemnie~!- Uśmiechnął się wesoło, puszczając go i idąc kilka kroków do przodu. Już widział pasącą się na łące krowę. - Matylda~! - Pomachał jej radośnie ręką, a krowa w odpowiedzi podniosła łeb znad mleczy i kiwnęła nim.- Widzisz, rozumie, dlatego jej nie obrażaj... - fuknął na blondyna. Przecież mówił, że jest gruba, mogła usłyszeć, mogła się obrazić, a blondyn jeszcze chwile temu ze smakiem pił jej mleczko.
- Dzieciak. - rzucił, kręcąc znów głową. - Żadnego śmiecia. I nie pouczaj mnie. - rzucił, roztrzepując mu włosy i przechodząc obok. No cóż... Jedna krowa przed nim nie uciekła. Sukces. - Witaj. - stanął przed nią i pogłaskał ją lekko po łbie, a potem przeszedł na kark i kawałek grzbietu. Nie mówił nic więcej, chociaż gdyby był pewien, że naprawę go rozumie, może i by się odezwał... Ale to była tylko krowa. Mniej zwariowana, niż jej właściciel.
- Ne, Matylda. Może go nie znasz, ale to Shizu-chan~! Opowiadałem ci o nim pamiętasz? - upewnił się, a gdy krowa ze zrozumieniem pokiwała łbem, kontynuował.- No więc Shizu-chan od dziś będzie z nami mieszkał i po dzisiejszym poranku będzie stałym odbiorcom twojego mleczka~!- zachichotał.- Bardzo mu posmakowało, chociaż wstydzi się to powiedzieć~!- Puścił krowie oczko.- To głaskanie to taki jego sposób na powiedzenie "dziękuję było pyszne", wiesz~? Oj, no nie dziw się tak~! - żachnął się, gdy krowa spojrzała na niego ze zdziwieniem.- Trochę go już znam, to nie jest typ osoby wyrażającej uczucia~! Albo musisz je u niego zobaczyć albo...~ Samemu jakoś wyczuć. Ale ty jesteś mądrą krówką, na pewno sama dobrze to widzisz, nie~? - Pogłaskał zwierzę po mordzie.
- Wiesz co, obgadywanie mnie przy mnie to całkiem ciekawy sposób na dowiedzenie się, co o mnie myślisz. - stwierdził ironicznie, głaszcząc krowę po grzbiecie. Lubił zwierzęta, nawet jeśli większość nie lubiła jego. Mimo to nie miał zamiaru do niej gadać. Co to, to nie... Dlatego siedział cicho.
- Przecież mówię prawdę~! - zrobił niewinną minkę. - Matylda też ma prawo wiedzieć co zaobserwowałem~! - zachichotał, głaskając ją po nosie. Lubił tę krowę, zżył się z nią przez te dwa, może trzy lata...
- No nie wiem, czy ona rozumie... - Nachylił się do jej ucha, patrząc na niego z rozbawieniem, jakby coś knuł. Zasłonił dłonią usta, tak żeby Izaya nie usłyszał. - On naprawdę jest wielkim głupkiem. Ale wygląda na to, że jest miły, nie? - mruknął. Izaya nie mógł usłyszeć... Mówił to ledwie dosłyszalnym szeptem. - No, więc. - odsunął się i odezwał już normalnie. - Może pokażesz mi jeszcze inne zakątki twojej posiadłości? - spytał, jakby nigdy nic.
- Co jej powiedziałeś? - Izaya nadstawił ucho czekając na odpowiedź.- Ne, Shizu powiedz mi, o co chodzi... Ona się uśmiechnęła i przytaknęła, więc coś powiedział? Noo~~?
- Uśmiechnęła? - Spojrzał na krowę. Dla niego wyglądała tak samo. - No cóż... To moja i jej tajemnica. - Wzruszył ramionami i chwycił go za łokieć, ciągnąc dalej. - Do jutra! - zawołał jeszcze na złość Izayi do krowy i pociągnął go dalej. - Prowadź. - Puścił go w końcu, czekając, aż ten zaprowadzi go do następnego punktu wycieczki.
- Czyli jednak się przekonałeś~? - Uśmiechnął się obejmując ramię blondyna. tak było bardzo przyjemnie. Wtulił się policzkiem w jego rękę. - To... Może poznasz teraz koty, co~? Zobaczysz z kim walczysz o mleko Matyldy~! - zachichotał.
- Nie przekonałem... - mruknął. Jak miał to wyjaśnić, nie raniąc jakoś jego szczęścia? W ogóle dało się go zranić? Chyba zaczynał w to wątpić. - Koty mnie pewnie nie polubią. Ale chodź. - I tak było mu to obojętne.
- Shizu-chan jak nie chcesz ze mną przebywać, albo wolisz porobić coś innego to po prostu powiedz dobra? - Popatrzył na niego prosząco. Nie chciał, żeby Shizuo czuł się przy nim źle. - Na pewno cię polubią... A przynajmniej jeden~! - zachichotał. Tak, jego koty miały dwa zupełnie inne charaktery. Jeden z nich to ciągła przylepa, lubiąca wszystkich i wszystko łasząca się i domagająca pieszczot. A drugi to uwielbiające prychać oraz wyniośle siedzieć, małe książątko łaskawie pozwalające się od czasu do czasu pogłaskać. Ale Izaya i tak go lubił. Zawsze miał dzięki nim trochę zabawy. Drugi z kotków czasem starając się być oziębły i wyniosły chodził po krawędziach płotów i po napełnianej deszczówką bali, nie raz do niej wpadając gdy była pełna wody. Był po prostu zabawny. Izaya mimowolnie uśmiechał się na to wspomnienie... Ileż on się potem natrudził żeby wysuszyć kota...
- Przecież nie mówię, że mi źle, nie? - westchnął. - Tylko zupełnie nie wiem, co ja mam robić, jak przy tobie jestem. Jesteś zupełnie jak nie człowiek... Ani tym bardziej nie wampir. - zagryzł wargę na ułamek sekundy. - Po prostu chodź poznać te koty. - zadecydował. - Może zwierzęta masz tutaj normalniejsze... A przynajmniej przeciętne, co? - spytał, znów próbując zmienić temat.
- A wolałbyś żebym był typowym wampirem~? Mnie jest dobrze tak jak jest~! - uśmiechnął się wesoło, zaczynając nucić jakoś melodyjkę.- Nie powiedziałbym, aby były przeciętne~! Moje koty są kochane~!- Uśmiechał się wesoło.- Lubią się wylegiwać w sadzie, więc tam ich poszukamy~!- zaproponował.
- Jesteś naiwny. - skrzywił się lekko. - Zupełnie nie traktujesz się, jakbyś miał jakąś wartość... Jak możesz tak po prostu poddawać się mnie? Nie rozumiem tego. - oznajmił w końcu. - Zupełnie tego nie rozumiem. - ciągle go to męczyło.
- A co to ma wspólnego z charakterem moich kotów~? - zdziwił się.- No dobrze, Shizu-chan... Posłuchaj. Ja już nie żyję... Mogłeś mnie zabić... Nadal możesz. Zrozum, nie potrzebuję żyć, jeśli to przysparza ci problemów, a jeśli już się zdecydowałeś, że mnie nie uśmiercisz, pozostaje mi tylko sprawić ci choć trochę przyjemności jako podziękowanie... Za to, że tu ze mną jesteś... I za krew z wczoraj...- to ostatnie dodał niechętnie. Wstyd mu było, że nie zagrał na tyle dobrze, że chciał tej jego krwi, że się poddał... Tak Shizuo nie miałby problemów z kościołem.
- Karmisz mnie, dajesz spać we własnym domu i każesz się zabić, żebym nie miał kłopotów i jeszcze chcesz dziękować za to? - popatrzył na niego jak na wariata. - Izaya, posłuchaj sam siebie. Do tego w jaki sposób chcesz dziękować! Naprawdę uważasz, że jestem osobą, która mogłaby cię tak po prostu, bez skrupułów wykorzystać i jeszcze żyć na twój koszt? Ta krew to była zapłata za informacje. Nic nie jesteś mi winien. A jak będziesz się upierał, że jesteś, to sobie pójdę w cholerę i mnie nie znajdziesz. - dodał twardo. Naprawdę... Za kogo on go brał, pozwalając mu na wszystko? Może najpierw by go poznał zanim posądziłby go o bycie dobrym?
- NIE! - krzyknął przerażony. - Nie odejdziesz, prawda? - popatrzył na niego błagalnie. Jego Shizuo miałby odejść? Teraz, gdy wreszcie miał go obok?
- Dobrze, dobrze. - podniósł ręce pokazując, że się poddaje. - Rozumiem, nie będę mówił, że jestem ci to winien. Ale i tak uważam, że możesz tu mieszkać i nic nie robić~! Lubię cię, tylko tyle, dobrze~? - uśmiechnął się wrednie i pstryknął blondyna w nos.- Wiem, że byś mnie nie wykorzystał i nie zostawił, jesteś na to zbyt dobrą osobą Shizu-chan~! Ja ci tylko komunikuję, że możesz tak zrobić~! A teraz wypatruj białej pędzącej na nas kulki~!
- No i to rozumiem. - odetchnął w końcu. Więc jednak groźba była najlepszą metodą perswazji... - Jak to białej pędzącej kul...? - Nie zdążył skończyć, kiedy coś wczepiło się w jego koszulę na brzuchu z rozpędu. - C-co do...? - przytrzymał, cudem nie zgniótł, wiszącego na nim kota. - Boże i wszyscy święci, mogłem cię zgnieść, głupku! - fuknął odruchowo na kota.
- Haha, Psy-chan~! Poprawiłeś swój czas~!- chichotał, odczepiając kota od koszuli. Wziął go na ręce przytulając. - I co stęskniłeś się za mną~?- chichotał czując jak futerko go łaskocze.
- Ta... I naddarł mi koszulę... - mruknął. A tak o nią dbał... I jeden kot mu ją naddarł, no to trzeba mieć "szczęście"... - A nie mówiłeś o "kotach" na samym początku? W liczbie mnogiej?
- Oj kupię ci nową, zgoda~?- zachichotał. Usiadł na ziemi zaczynając bawić się z kotem trochę go podrapał za uchem, pogłaskał i teraz grał w "łapki" cały czas się uśmiechając lub chichocząc.- A tak, bo jest jeszcze Hibi-chan~! - obaj usłyszeli zezłoszczone miałknięcie.- Przepraszam...- Izaya z uśmiechem przewrócił oczyma.- To znaczy... Chciałbym ci bardzo serdecznie przedstawić, oto wspaniały i cudowny Hibiya-sama~!- na końcu nie wytrzymał i znów się roześmiał, mina blondyna była bezcenna.
- Czy żaden twój kot nie może być normaln... - nie skończył, bo coś zleciało mu na głowę. I to "coś" okazało się być kotem. Skończyło się na śladzie zadrapania na jego policzku... - Czy te koty naprawdę... Nie mogą... Być normalne? - wywarczał, patrząc z wściekłością na kota. Ten najeżył się jeszcze, przez co miał ochotę czymś go walnąć. Chyba jedyne, co go powstrzymywało to Izaya obok. - Dobra, leć, pókim dobry. - postawił kota na ziemi. Jak się nie odczepi to go trzepnie... Poważnie.
- Hibiya-sama~...- Brunet złożył ręce jak do modlitwy i uśmiechnął się zamykając jedno oko.- Wybacz mu, dobrze~? Shizu-chan jest nowy i jeszcze nie zrozumiał obyczajów panujących na twoim dworze~!- kot najwyraźniej uznał to za dobrą odpowiedź, bo uśmiechnął się z satysfakcją i usiadł na środku podwórka powoli zaczynając wylizywać sobie łapkę. Jakby była wybrudzona od kontaktu ze Shizuo. Izaya zachichotał, podchodząc do blondyna. Uśmiechnął się wesoło i starł odrobinę krwi z rozciętego policzka. Zlizał ją szybko z palca.- Powinienem spiłować mu pazurki, ale on na to nie pozwoli~.- wyjaśnił blondynowi.
- Taa... - mruknął blondyn. Zdecydowanie nie miał zamiaru płaszczyć się przed kotem... Co to był w ogóle za głupi pomysł?! Co on wyprawiał...? Coś czuł, że szczerze nienawidzi tego futrzaka. - Czyżby zasmakowała ci moja krew? - spytał, żeby przestać myśleć o kocurze. Jeszcze się z nim policzy, jak będą mieli czas.
     Izaya zarumienił się nieznacznie i odwrócił wzrok na wzmiankę o krwi. Oczywiście, że mu smakowała, to była najlepsza rzecz jaką jadł na świecie.
- To mój Hibi-chan~... Od zawsze taki był. - mruknął, chcąc zejść z niewygodnego tematu.
- Pytałem o krew. - puknął go lekko w głowę. - A tego kota jeszcze nie zadusiłem, bo jest twój, więc w sumie powiedzmy, że mało mnie obchodzi, czy to jakaś trauma czy był taki zawsze, po prostu niech sobie będzie. Więc? Odpowiesz w końcu na moje pytanie? - spytał, zainteresowany.
- Boje się na nie odpowiedzieć... - burknął, znów kucając i miziając Psyche za uchem... Ten kot tam bardzo lubił pieszczoty... A Izayi pozwalało się to przynajmniej odstresować... Chociaż trochę. Naprawdę nie chciał odpowiadać. A co jak Shizuo zezłości się, bo mu smakowało, jak uzna go za zwykłego krwiopijcę i odejdzie?
- Czyli smakowało. - wzruszył ramionami i otarł skaleczenie. Śmiesznie teraz musiał wyglądać, po tym drapnięciu...
- Przepraszam Shizu-chan....- mruknął, gdy tylko minął pierwszy szok. Shizuo się nie zezłościł? Tak spokojnie to stwierdził? To było co najmniej niespodziewane.
- Hmm? Za co? - Popatrzył na niego niedowierzająco. On go jeszcze przepraszał... Bo co, bo dał mu spróbować swojej krwi?
- Że mi smakowało... Nie bój się, nie będę prosił o więcej.... - jak na zawołanie zaburczało mu w brzuchu. - Ani nic ci nie zrobię~!- dodał wesoło. Przecież... To nie tak miało być... Shizuo miał nie wiedzieć, jak bardzo chce znów spróbować jego krwi... To musiało być dla niego okropne... Posmakował wampirowi, u którego mieszka. A co jak będzie chciał się jak najprędzej wynieść?
- Tak, tak, wiem. - przewrócił oczami i podstawił mu rękę. - Powiedzmy, że to część mojej zapłaty i będziemy kwita, tak? - nie wiedział, czemu nagle zmartwił się tak tym, że brunet znów mógłby zasłabnąć... Po prostu. Martwił się o niego od początku, a teraz tym bardziej... - Daję ci ją dobrowolnie, więc korzystaj. Nie chce mi się znów nacinać, więc musisz ugryźć.
Izaya spojrzał na niego przerażony i szybko pokręcił głową.
- Nic mi nie będzie... Nie musisz... Nie chcę... Coś ci zrobię.- próbował się wytłumaczyć, dalej uparcie kręcąc głową. Co z tego, że był głodny? Zdrowie Shizuo było o wiele ważniejsze.
-Oj, daj spokój. - warknął niemalże. - Póki daję to bierz. Jak będę próbował cię zabić, uciekaj. Tyle w temacie. Dwie reguły. Jasne?! A teraz pij. - jeszcze raz wyciągnął rękę. - Jak będzie coś nie tak to zwyczajnie cię odepchnę, więc po prostu pij. - nakazał stanowczo.
- Um... Dziękuję za posiłek Shizu-chan~!- uśmiechnął się niepewnie nakłuwając kiełkiem jeden z opuszków palców blondyna. Nacisnął poniżej i czekał aż wypłynie kropelka krwi. Zlizał ją ze smakiem.
- No ty chyba... - nie wiedział, czy się roześmiać, czy płakać nad jego głupotą. - Izaya... Proszę cię... Ugryź jak wampir moją rękę, dobrze? - prawie parsknął śmiechem. Nie, tego się nie spodziewał, to było tak niespodziewane, że aż głupie...
- Nie śmiej się~...- fuknął.- Jak ugryzę cię w rękę i wkłuję się w żyłę, a na pewno to zrobię, i za dużo wypiję możesz stracić rękę... Nie chcę tego... Dlatego wampiry gryzą ludzi w kark... Tam jest tak duża żyła, że jeśli upiłbym troszeczkę nie powinieneś stracić żadnej kończyny~.- znów nacisnął na palec czekając, aż pojawi się kropelka. Co innego miał zrobić? Nie chciał żeby Shizuo coś się stało... A ręka to ważna rzecz. Jak inaczej trzymałby swój miecz?
- No to zajmij się tym karkiem, przecież ja nie wiem, gdzie jest się najlepiej wkłuwać... - skrzywił się. Do tej pory nie myślał nawet o tym, że miałby komukolwiek dać się jakkolwiek skaleczyć... Co on z nim robił...
- Na pewno?- Izaya podniósł się z ziemi i stanął za Shizuo. Ponieważ blondyn klęknął dając mu rękę teraz Izaya mógł bez problemu objąć ramionami jego szyję, co też zaraz uczynił. Cmoknął lekko miejsce na karku blondyna - Tu będzie dobrze, prawda? - upewnił się. Nigdy nie używał tych kłów żeby gryźć ludzi. Trochę się bał, że zrobi Shizuo krzywdę.
- Ty mi to powiedz. - westchnął, próbując się rozluźnić. Wiedział niby, że Izaya nie jest typowym wampirem i nie chce mu nic zrobić, ale taki instynkt... - No gryź już, napij się raz a porządnie i spróbuj mnie nie zabić. - prychnął. Robił się taki ironiczny, bo się stresował, ale tego nie przyznałby na głos.
- Mhm...- przytaknął.- W razie czego mnie uderz~. - dodał jeszcze i wgryzł się w jego szyję. Pił, pił jak najwięcej. Krew pachniała tak słodko, tak zachęcająco a on był taki głodny... Nie mógł się prawie opanować. Najchętniej wypiłby wszystko co do kropelki... Ale to był Shizuś! Przerażony stwierdził, że już dosyć. Sporo wypił. Może nawet za dużo. Oderwał się od blondyna.- Shizuś nic ci nie jest?- upewnił się. Blondyn był jakby bledszy, ale chyba nic mu nie było?
- M-m... - pokręcił głową. Fakt, że uczucie było... Dziwne? Co najmniej. I chyba gdzieś po drodze odpłynął, nie mogąc go nawet uderzyć. Jednak... Żył, tak? No i tyle dobrego...
- Za dużo, stanowczo za dużo.- przerażony, pokręcił głową. Przesunął blondyna pod drzewo i dokładnie wylizał ranę, z której wciąż płynęła krew. Gdy w końcu przestała, Izaya odetchnął z ulgą. Przytulił blondyna. Był jakiś chłodniejszy niż w nocy... Naprawdę sporo musiał wypić... Dobrze, że na dworze było ciepło.
     Shizuo przymknął oczy, bo były jakieś ciężkie. Właściwie, to nie chciało mu się podnosić tych powiek... Więc po prostu zostawił je zamknięte. Powoli odpływał. To było tak błogie uczucie, jakby miał zasnąć... Dobrze. Było naprawdę dobrze.