Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

wtorek, 28 kwietnia 2015

IzaKida (Kizaya) - Sponsor

Hejo~!!!
Awwu >w< myślałam, że mam to dodać jutro a tu taka niespodzianka bo dzisiaj (Yay~!)
PROSZĘ O KLIKNIĘCIE W BANEREK PUSTA MISKA I NAKARMIENIE PSIAKÓW nawet jeśli nie czytacie notki... bo szczerze nie nastawiam się na dużą frekwencję ^^"" Mimo to ja po prostu kocham tę parkę <3 jeśli tylko Izaya nie jest w niej zakochaną nastoletnią ciotą to wszystko jest wspaniale >3< 
To moja pierwsza opublikowana miniaturka IzaKida czy też Kizaya, bo obie nazwy, z tego co widzę, funkcjonują równolegle.... 
Jak ktoś się wacha przeczytać to nie bójcie się, nie ma tam nic ostrego X3 nawet delikatnego nie ma ale no wiecie xD
Przy okazji po prawej od teraz będą pojawiać się informacje kiedy kolejne notki, mam nadzieję, że wam się przyda~....
Eto co ja miałam jeszcze.... a! UWAGA IZAYA X KIDA
Uwaga 2 : Do pełnego zrozumienia tej miniaturki wymagana jest znajomość 11 odcinka Durarara!! x2 Shou!
Enjoy~!





   O trzeciej nad ranem w małym pokoju hotelowym panowała cisza. Na podwójnym fuutonie, rozłożonym w centralnej części pomieszczenia, spały dwie osoby. Leżały daleko od siebie, jakby były sobie zupełnie obce. Spały śniąc o dwóch różnych światach. Wydawałoby się, że tej nocy po prostu spotkały się przypadkiem i postanowiły zasnąć w tym samym miejscu. Jednak tak wcale nie było, za dnia obie te osoby utrzymywały, że są parą. Jednak w nocy, gdy kurtyna opadała a wszystko otulał mrok, w czającej się ciemności widać było jak obce są sobie te osoby.
   Zawibrował telefon leżący po jednej stronie łóżka swoją wesołą melodyjką i migającym skocznie światełkiem przełamał letarg uśpionego pokoju. Bo przecież Ikebukuro nigdy nie śpi, więc czemu tych dwoje sobie na to pozwoliło?
   Blondwłosy chłopak słysząc uporczywe dzwonienie zamruczał coś pod nosem i obrócił się w pierwszej chwili chcąc po prostu ‘pacnąć’ telefon, licząc, że ta bezsensowna rzecz coś zmieni. Dopiero gdy twarz chłopaka utonęła w poduszce do uśpionego jeszcze umysłu przedarła się wiadomość, która zmieniła wszystko. Skoczna melodyjka wciąż rozbrzmiewająca w prawie pustym ciemnym pokoju nie była zwykłą muzyczką. Była sygnałem od kogoś, kogo niebezpiecznie jest ignorować, choć równie niebezpiecznie jest się z nim spoufalać. Wiedząc o tym doskonale chłopak odebrał telefon, mrużąc oczy, gdy usłyszał wesoły głos po drugiej stronie słuchawki. Osoba z którą rozmawiał nigdy nie spała w noc.
- Hej, hej~ Kida-kuuun. – W głosie słychać było wesołą nutkę, jak również coś mrocznego. Masaomi zmarszczył brwi. Podniósł się na łokciach i ziewnął cicho sądząc, że jego rozmówca ma przygotowaną dłuższą wypowiedź. – Oya, oya czyżbym cię obudził Kida-kuun~? - Charakterystyczne przedłużenie końcówki ‘kun’ było stałe w ich rozmowach. Na początku blondyn nienawidził tej końcówki równie mocno jak rozmawiającego z nim bruneta. To była specjalna końcówka zarezerwowana dla jego przyjaciół i znajomych, ale w słowach Izayi była czystą ironią i bolesnym przypomnieniem o tym, że kiedyś zaufał informatorowi.
- Tak. To oczywiste skoro jest… - Masaomi na chwilę odsunął słuchawkę od ucha, by sprawdzić na telefonie godzinę. Syknął mrużąc jeszcze mocniej oczy, gdy dotarła do nich zbyt duża ilość światła emitowana przez ekran. – Trzecia piętnaście.- Ziewnął zasłaniając usta ręką.- Jaką masz do mnie sprawę Izaya-san? - zapytał. Choć obaj dobrze wiedzieli, że chciał zapytać „Czy to nie może poczekać do południa?”.
   Oczami wyobraźni Masaomi widział, jak Izaya uśmiecha się perfidnie.
- Och, to w sumie nic istotnego~… - zapewnił lekko Izaya. Brzmiało to na beztroską przyjacielską pogawędkę i prawdopodobnie, ku nieszczęściu zaspanego Kidy, dla Izayi właśnie nią było. – Tak się zastanawiałem~… - Kida nie mógł określić dlaczego, ale był pewien, że informator właśnie kręci się na swoim krześle. Blondyn przetarł twarz ręką. Jeśli miał rację Izaya bawi się wspaniale, co jest dla niego złą opcją. – Kim ja właściwie dla ciebie jestem Kida-kuuun~?
   Pierwszym co pojawiło się w głowie Masaomiego była seria przekleństw i bluzgów, które o niebo przewyższały pogróżki Shizuo. Jednak z racji obecnego układu z Izayą była to odpowiedź niemożliwa do wyartykułowania.
- Sponsorem.- odpowiedział poważnie Kida, licząc, że taka odpowiedź zadowoli Izayę, na tyle by się rozłączyć. Usłyszał powietrze wypuszczane przez nos przez Informatora. Najwyraźniej się uśmiechnął. Masaomi musiał udzielić dobrej odpowiedzi. W cokolwiek właśnie grał brunet, nie pozbędzie się z tej gry Kidy... przynajmniej na razie.
- Uwielbiam te twoje dwuznaczne teksty. - rzucił beztrosko informator i życząc jeszcze nastolatkowi przyjemnych snów rozłączył się.
     Kida słysząc dźwięk przerwanego połączenia za złością uderzył pięścią w podłogę.
- Nie ma mowy. - rzucił do telefonu, wiedząc, że brunet tego już nie usłyszy. – 'Dobranoc' z twoich ust brzmi jak najgorszy koszmar. – wysyczał, zaciskając ze złości zęby w dziwnej parodii wykrzywionego uśmiechu. Odrzuciwszy telefon na bok przykrył się kołdrą po czubek nosa.
   Tak jak przewidywał, już nie zasnął tej nocy.

piątek, 24 kwietnia 2015

Shizaya - Urlop 2 - część 1

 Ohayo wszystkim~!
Dziś zgodnie z obietnicą pojawia się "Urlop"~! Jednak wprowadzone zostały pewne istotne zmiany odnośnie... jak to nazwać~? Zakwalifikowania tego opowiadania w spisie treści. Nie będzie to już "Dzień z życia" (Nie miałoby to sensu, bo to kilka dni, nie~? Co to za urlop mający jeden dzień~?) a będzie oddzielne opowiadanie~! W tym samym tonie, ale po prostu dzielimy to na części i zakładam, że dzięki temu będzie wam dużo łatwiej czytać oraz sprawdzać, na czym skończyliście. :3 Nie męczy tak oczu~...
Teraz kolejna bardzo, bardzo ważna rzecz! Cały drugi dzień został zbetowany przez Reivi-chan, której, przyznaję się, jak zauważyłam na mail'u nie podziękowałam jeszcze i jest mi okropnie, okropnie głupio się odezwać. Dlatego chciałam podziękować tu i... Bardzo przepraszam. Q.Q Strasznie mi głupio... Straszniej niż strasznie, dlatego piszę tu, a nie tam.
Przy okazji zbetowane zostało już dawno, wiec cała wina za nie podzielenie tekstu na rozdziały i nie dodanie spada na mnie, tu przepraszam czytelników... Ale wiecie co~? Teraz się cieszę, że nie dodałyśmy tego wcześniej. X'3 Przynajmniej jedno z trzech wybranych w ankiecie opowiadań nie jest moje. X''3 Szczeniak już zrozumiał przekaz, weźmie się do pisania jak wypadnie mu weekend wolny~... Musieliście się na to naczekać. X'33 Gome.
Ojej, jaki długi wstęp! No nic, to już pozostaje mi oddać głos Kiasarin-san~...
Enjoy~!
No fajnie tylko ja już nie mam co powiedzieć xDDD
Zaraz lecę oddzielić Urlop od normalnego dnia z życia, ogarnąć do tego jakiś obrazek i nie wiem... robić lekcje XD
Wiecie jak się cieszę, że W KOŃCU dodajemy Urlop~? Tylko z tego co się dowiedziałam od szczeniaka to on nie będzie miał 3 części w sumie ^^"" a przynajmniej 5 XD oczywiście będzie dodawany razem z Wkurzającym Komarem i innymi rzeczami które się napiszą X3
Enjoy~!
I pamiętajcie o kliknięciu banerka po prawej i nakarmieniu psiaków :3


Link do części pierwszej URLOPU 




     Izaya przez sen czuł, że jest macany, czasami w bardzo dziwnych miejscach. Ale póki nie robiło się to natrętne, nie przeszkadzało mu, a jeśli już się takie stawało, odganiał rękę blondyna niczym muchę, wtulał się w powierzchnię pod sobą i starał się spać dalej.
     Shizuo spał mocnym, odprężającym snem. Albo w sumie, to nie do końca odprężającym... Właściwie, nie potrafił określić, jaki to był sen. Nie wiedział też, że po części przekłada się na jawę, obłapianiem prawdziwego Izayi. Nie było różnicy miedzy Izayą ze snu, a tym na jawie...
     Jedno było pewne - rano z pewnością będzie się cieszył, że nie zdjął spodni...
     Gdy ręce blondyna dobrały się do najwrażliwszej części ciała Izayi i dodatkowo nie chciały przestać, Izaya zmuszony był jakoś zareagować.
- Shizuś zboczeńcu, daj mi jeszcze pospać~! - jęknął, nawet nie otwierając oczu.
- Khmm... - wymruczał niewyraźnie przez sen. Na chwilę zrobił niezadowoloną minę, ale zaraz kontynuował. Tyle, że we śnie. W rzeczywistości już go nie tykał. Przynajmniej na razie.
     Izaya zadowolony z reakcji blondyna, ułożył się wygodniej i znów zasnął.
     Shizuo przewrócił się na bok i otworzył usta, oddychając nieco szybciej. To była już jedna z ostatnich reakcji na jego sen... Jedna z ostatnich, bo ostatnią było, jakżeby inaczej, zabrudzenie spodni, w których spał. Chwilę potem otworzył oczy i rozejrzał się dookoła, oszołomiony.
     Sen...? To był tylko sen...?
     Izaya czując, że źródło ciepła się przesunęło, również zmienił pozycję. Chwilę później znalazł ciało blondyna i wtulił się w nie. W pierwszej chwili wcale nie przejął się tym, co poczuł. Dopiero po chwili do tego otumanionego przez sen umysłu przedarła się świadomość, że Shizu-chan...
- Znów miałeś mokry sen ze mną~! - wykrzyknął ze złośliwym uśmiechem, i wyszczerzył się do blondyna.
- Ee... Hę? - mruknął, nie do końca jeszcze kontaktując. Zaraz jednak faktycznie poczuł, że coś mu mokro. - Skąd, wydawało ci się. - mruknął, odrobinę zezłoszczony i odsunął się od niego, zaraz schodząc z łóżka. - Przykryj się i śpij. - rzucił, kierując się do łazienki. Cholera, teraz to musiał się umyć. I oby Izaya o tym zapomniał...
- Hahaha, wiedziałem, wiedziałem~! - cieszył się. Z chichotem wpakował się ponownie pod kołdrę i zasnął.
- Głupi kleszcz... - wywarczał, odkręcając wodę w wannie i ściągając spodnie razem z bokserkami. No jasne... Za mało dostał naprawdę, więc zdarzyło mu się we śnie, jasne. No, ale dlaczego Izaya musiał to zauważyć?!
     Warknął, zdenerwowany i poszedł wyciągnąć wszelkiego rodzaju kosmetyki ze swojej walizki. Izaya spał. I dobrze. Potem wmówi mu, że to był sen.
     Wrócił do łazienki, umył zęby, zrobił sobie dłuuugą kąpiel, wyprał pobrudzone ciuchy i założył nowe bokserki. To wszystko zajęło mu ładne półtora godziny, więc w końcowym efekcie wziął sobie też szlafrok i poszedł do innego pokoju. I tak czuł się już dość wypoczęty. Włączył telewizor i poszukał sobie jakiegoś filmu akcji. Tak sobie poczeka, aż Izaya wstanie. Najwyżej będzie co jakąś godzinę wracał do ich pokoju.
- Shizu-chan... Mmm... Shizu... - mruczał Izaya przez sen. Brakowało mu tego ciepła które do teraz czuł, przy którym przespał prawie całą noc, a bez którego nie mógł normalnie spać. Cały czas się wiercił i przekręcał szukając sobie miejsca.
     Po skończeniu jednego filmu, Shizuo zajrzał do ich pokoju. Izaya dalej spał... Ale nie wyglądał, jakby było mu wygodnie. Wrócił więc do telewizora, wyłączył go i z cichym westchnięciem położył się obok Izayi. Pewnie jak już tak leży, to zaraz zaśnie. Naładuje energię na zapas.
     Jak pomyślał, tak też po chwili się stało. Zwyczajnie zasnął, czując przy sobie ciepłe ciałko Izayi. Obudził się po kolejnych dwóch godzinach. Było już od dawna jasno. Musiało być około dwunastej. Tak strasznie późno...
     A Izaya dalej spał. Od kiedy ciepło powróciło już ani razu się nie przesunął, ani nie obudził. Było mu po prostu dobrze. Jedyne co, to coraz bardziej wtulał się w blondyna.
- Kleszczu... Śpisz? - mruknął, a nie widząc reakcji, odetchnął głębiej i spróbował delikatnie oderwać od siebie jego ręce. Może przynajmniej wstanie coś zjeść...
     Izaya mruknął coś niewyraźnie przez sen, gdy blondyn próbował go odepchnąć i wczepił się w ciepłe ciało ze zdwojoną siłą. Nie odda go, nie teraz. On chciał jeszcze pospać.
- Ej no... Głodny jestem... - mruknął, niezadowolony. Jak na zawołanie jego brzuch zaburczał. Żeby mógł chociaż sięgnąć po ciastka... Ale nie. - A co ty na to, jak cię podniosę i zaniosę na śniada... Czekaj, przecież śniadanie można zamówić... - pacnął się dłonią w czoło i wyciągnął się po słuchawkę telefonu hotelowego, który stał niedaleko. Zamówił tacę pod ich pokój, mleko, górę tostów i kilka innych przekąsek, tak żeby Izaya też mógł coś sobie wybrać. Czy miał zamiar wszystko to zjeść? Oczywiście. Czemu by nie? Podziękował i kazał zostawić pod drzwiami. Odłożył słuchawkę z pełnym zadowoleniem. Nawet nie musiał sobie gotować...
- Jakie śniadanie, przecież jest jeszcze noc~!- jęknął Izaya, powoli się budząc.
- Jest południe, Izaya. - mruknął, czując kolejne burknięcie brzucha. Okropność... - Po dwunastej.
- Co? - Izaya podniósł się do siadu, przecierając zaspane oczy. - Dwunasta? - powtórzył, zabawnie przekręcając głowę. Miał nadzieję, że blondyn zrozumiał, iż to było pytanie.
- No, dwunasta. To właśnie powiedziałem. - mruknął i się przeciągnął. - A co? - popatrzył na niego, nie podnosząc się nawet.
- To ile ja spałem...? - zastanowił się. - A 10 godzin to nie tak dużo~! - uśmiechnął się. - Ne, Shizu-chan, to dzisiaj ty mnie porywasz, co~?
- No, nie tak dużo... - mruknął, przecierając oczy. - Porywam cię zaraz po śniadaniu, więc bądź na to gotów, jasne? Nie będzie mnie obchodziło, czy jesteś już ubrany, wykąpany, czy co tam jeszcze. - ostrzegł.
- Cooo~. - jęknął. Jednak zaraz wyszczerzył się wrednie i dźgnął blondyna w ramię. - No jasne, że nie będzie ci przeszkadzać, że jestem nagi. W końcu już nawet twój sen cię wydał~! Ale no wiesz, Shizu-chan. Takie sny w tym wieku. - zacmokał z udawaną dezaprobatą. - Zwłaszcza, że byłem obok~! - westchnął teatralnie, zeskakując z łóżka i idąc do łazienki.
- O jakim śnie mówisz? - warknął dość zezłoszczony. Jasne, nic mu się nie śniło... Czy on naprawdę musiał o tym pamiętać?! - Nic takiego mi się dziś nie śniło, jasne? - warknął i wstał, słysząc pojedyncze puknięcie w drzwi. Poszedł otworzyć. Pokojówka najwidoczniej była troszkę zbyt ciekawska, albo po prostu ją zamurowało, bo popatrzyła na niego zdziwiona, dalej stojąc przed drzwiami. A no tak, był w samej bieliźnie. Tu niedaleko była plaża, człowieka w bieliźnie nie widziała? Mniejsza z tym, przyniosła mu jedzenie. - Dziękuję. - mruknął w miarę uprzejmie i wciągnął wózek do środka.
     Izaya ziewnął raz jeszcze i rozciągnął zesztywniałe mięśnie, idąc do łazienki.
- Wmawiaj sobie wmawiaj. Ja tam wiem swoje~! Nigdy nie mieszam snów z prawdą. Co byłby ze mnie wtedy za informator~? - pokręcił głową z politowaniem i zniknął za drzwiami.
     Shizuo prychnął tylko i obejrzał się na zamykające się drzwi. Niech on lepiej o tym zapomni, bo sam prosi się o problemy.
     Lekko zawstydzona pokojówka skłoniła się delikatnie i poszła do windy. Shizuo zamknął drzwi i usiadł na łóżku, biorąc się za tosty i mleko, zapychając nimi usta. Pochłaniał jeden tost po drugim. Był niesamowicie głodny, a one niesamowicie smaczne.
     Izaya wyszedł z łazienki po 20 minutach, nucąc jakąś skoczną melodyjkę.
- Żarłoku, zostawiłeś coś dla mnie~? - zaśmiał się, widząc pochłaniającego jedzenie Shizuo. - Zupełnie jak tamte ciastka. - pokręcił głową z politowaniem. - Nie masz umiaru Shizuś.
- Jestem głodny, a nie, że nie mam umiaru. - Wskazał na stolik. - Wybieraj co chcesz. - sam już skończył z tostami, teraz jadł drugą kulkę ryżową. Chyba mu wystarczyło... - A co do ciastek, to nawet jak je zjem zrobię sobie nowe, więc nie muszę narze... - zaciął się. Przepis był w spodniach... A on je zapierał... - Tylko nie to! - wydarł się, odkładając kulkę byle jak i biegnąc do łazienki. Kieszeń... Kieszeń... Kartka... Jest! Troszkę wilgotna i w niektórych miejscach podmokła, ale jest... Ten składnik pamiętał, bo wczoraj to czytał, o tym też... A to powinno się pokazać, jak wysuszy.
Odetchnął z ulgą i zaczął się rozglądać, czy nie ma tu przypadkiem jakiejś suszarki.
- Hahaha, tylko ktoś taki jak ty zapiera cenne papierowe rzeczy, wcześniej ich nie laminując~!- chichotał. Popatrzył na stolik. No cóż, co nieco wyglądało naprawdę przepysznie~! Nałożył sobie trochę na talerz i usiadł na łóżku, powoli jedząc śniadanie.
- Cicho bądź, to twoja wina. - burknął, w ostateczności nie znajdując żadnej suszarki, więc odłożył papier na stolik, żeby wysechł w miarę wyprostowany, po czym położył na nim złożoną koszulę. Tak było lepiej... W miarę zadowolony, poszedł się ubrać.
- Hę?! - krzyknął Izaya. - No jasne, oczywiście! Przecież to, że wsadziłeś kartkę do kieszeni i potem wrzuciłeś spodnie do prania na pewno jest moją winą~! - ironizował. - A właśnie, Shizu-chan. Jesteś pewien, że nie zniszczysz kartki, kładąc na niej koszulę~? W końcu jest mokra i może się łatwo porwać. Albo litery mogą się odbić na koszuli. Ne, Shizu-chan, czemu ty sobie nigdy nie zrobiłeś tatuażu~? Wyglądałbyś fajnie~!
- Twoja wina, że musiałem prać te spodnie. - mruknął prawie niedosłyszalnie. - A co do kartki to nie, nie porwie się, a koszula... Na tej mi nie zależy. - wzruszył ramionami. - Serio, tylko ty potrafisz przejść do takich tematów... - westchnął ciężko. - Wyobrażasz sobie mnie za trzydzieści lat, nadal z tatuażem, tylko że starym i wyblakłym? Zresztą, mnie to nie kręci. Nie widzę w tym nic fajnego. - podszedł i zabrał swoją niedokończoną onigiri. Popił resztką mleka. Teraz jeszcze pieniądze i może go porwać na resztę dnia.
- Za to tylko ty potrafisz popić onigiri mlekiem. - westchnął. - A z tatuażem wyglądałbyś fajnie... Hej, Shizu-chan, to może taki zmywalny?
- Łączenie smaków nie jest takie złe, jak myślisz. - parsknął wiedząc, że go nie przekona. - Zmywalny? Taa, może kiedyś. Tu chyba nie ma go kto zrobić... - mruknął, starając się nawet nie myśleć o całym zespole charakteryzatorów i charakteryzatorek, oraz pominąć, że on sam raz uczył się takie robić. Jaka była szansa, że Izaya o tym nie pomyśli? Chyba marna. - W każdym razie szykuj się, bo zaraz wychodzimy. - spróbował zmienić temat.
- Buuu, naprawdę nie chcesz Shizu-chan~? - nadął policzki. Wiedział, że tu było mnóstwo osób, które umiałyby to zrobić. No ale nic. Nie będzie go przekonywał. - Jestem gotowy~!- uśmiechnął się. - Tylko... Może weź drugie śniadanie jeśli zabierasz mnie gdzieś dalej~!
- Hmm, racja.- zerknął na jego nadęte policzki. - A niby gdzie i jaki tatuaż powinien sobie zrobić według ciebie? - uniósł brwi. No, był ciekawy jego propozycji.
- Smoka~! - Izayi zalśniły się oczy. Świetnie by wyglądał jakby narysować takiego wielkiego oplatającego jego ramię albo może gdzieś na piersi? Mimo wszystko opanował się i uśmiechnął wrednie. - Wiesz, zawsze możesz sobie zrobić serduszko i napisać w środku Izaya!
- Ta, któregoś dnia zrobię sobie ogromny tatuaż na plecach tylko po to, żeby zobaczyć, jak to wygląda. Ale nie dziś, bo dziś nie mamy czasu, poza tym będziemy pływać, a skoro to ma być zmywalne... To wiesz. - pogrzebał w swojej walizce. Nie miał żadnych pudełek, ani nic... - Zszedłbyś do recepcji po jakieś pudełka na bentou? Inaczej nie mamy jak czegokolwiek zabrać. - schował do kieszeni telefon i portfel. Plecaka taż nie miał. Do bani.
- No to nie bierz drugiego śniadania.- westchnął. Wiedział, że jeśli zejdzie do recepcji, zaraz usłyszy, że ma się nie oddalać, bo wieczorem znów będą chcieli zaciągnąć go na to zebranie.
- Hmm? No ale... Dobra, już wiem. - wziął chustę, którą wczoraj dostał od staruszki z lasu i do ciastek dołożył kilka dango i owoców, które zamówił na śniadanie. Izayi wręczył dużą butlę z wodą. - Teraz jesteśmy gotowi. - oznajmił i szerokim gestem otworzył drzwi.
- Świetnie~! A zdradzisz mi gdzie mnie porywasz~? - zachichotał. - W sumie jako, że to porwanie, powinieneś mi zawiązać oczy i mnie nieść, ale daruję ci to.
- Zawiązałbym ci oczy, ale wtedy musiałbym cię nieść, czyli w sumie musiałbyś trzymać też jedzenie. - zastanowił się i wrócił na chwilę po coś jeszcze, co schował w kieszeni. - Nieważne, idziemy. A gdzie, to się okaże. - uśmiechnął się pewnie, zakluczając drzwi.
- Po co wracałeś~? Nie mów, że po opaskę na oczy, ne Shizu-chan, ja chcę cię widzieć jak będziemy to robić~! - zaczął protestować, jakoś nic sobie nie robiąc z tego, że na korytarzu były pokojówki. W tym ta, która przynosiła im śniadanie w południe.
- Nie protestuj, tylko wołaj windę. - fuknął, patrząc na niego karcąco. Ile jeszcze osób ma się dowiedzieć o tym, co on, brat Kasuki i Izaya robią, jak są sami?
- Oj, no już już. Nie denerwuj się tak~! Przecież to tylko żarty~! Nigdy się o to nie wściekałeś. - wcisnął odpowiedni przycisk. - Więc co się stało~? Przecież każdy kto ma oczy zauważy, że jesteśmy tylko znajomymi... No może przyjaciółmi, którzy spędzają sobie razem czas, więc co w tym dziwnego~? - wzruszył ramionami. Wszedł do windy, gdy ta otworzyła drzwi i czekał na Shizusia.
- Te twoje żarty mogą zostać źle odebrane. - burknął, wchodząc za nim do windy. - Co się już niejednokrotnie zdarzało, więc chociaż tu byś się mógł powstrzymać. - dodał, zgrywając obrażonego, ale gdy tylko drzwi się zamknęły i winda ruszyła, odetchnął głęboko i uśmiechnął się kącikami ust. Ulżyło mu... Chociaż trochę... Ci biznesmeni z wczoraj, w takiej sytuacji, wystarczyli mu do (nie)szczęścia. - I tak, to jest kawałek materiału, który od biedy można uznać za opaskę. Ale nie po to mi to teraz. - dodał.
- Oj, no nie przesadzaj i nie fochaj się tak~! - westchnął jeszcze nim winda się zamknęła. - Widzę, że jednak coś cię cieszy Shizu-chan! Czyżby to były znów jakieś zboczone fantazje z moim udziałem? - zażartował sobie.
- Nie... Po prostu cieszę się, że nie wszyscy o nas wiedzą. I niewielu ludzi mogłoby zrobić problem Kasuce w związku z nami. A nawet jeśli... Nie mają dowodów. - uśmiechnął się do siebie. Już prawie dojechali na dół. - Teraz tak: Idziemy drogą przez łąkę, podobnie jak wczoraj, ale nie skręcamy. Jasne? I nikt cię nie porywa poza mną. - oznajmił. Niech tylko ktoś spróbuje...
- A czy ja mam na to jakikolwiek wpływ~? - zachichotał i obrócił się wokół własnej osi, tym samym wychodząc z windy, która otworzyła się sekundę wcześniej. Stanął przodem do Shizuo. - Myślisz, że planowałem porwanie? No cóż, to by nie było takie dziwne, gdyby nie porwali mnie prawda~?
- Oznajmiam tylko, że nie dam cię porwać. - wzruszył ramionami i wyszedł normalnie, ruszając od razu do drzwi wyjściowych. - Czy oni to planowali, czy ty musiałeś się tam pojawić, nieważne. Dziś to się nie powtórzy.
- Więc Shizu-chan będzie robił za mojego ochroniarza tak~? - upewnił się. - Szkoda... Nawet w czasie urlopu musisz pracować~.
- Pffhahaha! - parsknął śmiechem, przez co niestety zwrócił na nich uwagę. - Tak jak ty, jakbyś nie zauważył. - dodał, po czym szepnął: - Tyle, że tym razem ochraniam tak jakby swoją własność, więc to się nie liczy. - otworzył drzwi i wyszedł, po czym przytrzymał je tak, żeby brunet też mógł wyjść.
- Fajnie~! - podsumował. Jakoś w duchu cieszył się, że jest własnością Shizuo. Przechodząc przez drzwi, podskoczył i zabrał Shizuo okulary. Założył je sobie na nos i powędrował sobie dalej. W końcu wiedział gdzie, a Shizuo zaraz go dogoni, aby odzyskać okulary.
- Ej, wracaj, kleszczu! - przymrużył oczy. Bez tych okularów nie mógł jakoś normalnie funkcjonować. Przyzwyczaił się do przyciemnionej wizji. Dogonił go po chwili i zabrał mu okulary, zakładając je sobie na nos. Bez słowa wyprzedził go o jakieś dwa kroki, prowadząc.
- No wiesz... - fuknął. - Skoro jestem twoją własnością to powinieneś o mnie dbać, a chcesz mnie oślepić słońcem~!- zaczął się awanturować. Jasne, że dla żartu, bo nie uśmiechało mu się chodzenie w ciszy.
- To ty mnie oślepiłeś. - prychnął z rozbawieniem i wyciągnął papierosa. Tak, tym razem miał zapalniczkę... - Ty jesteś przyzwyczajony do słońca, ja nie... - mruknął i zaciągnął się. Pierwszy papieros z rana... - To jakiś kawałek stąd, ale po drodze jest kilka sklepików, a nawet jakaś świątynia. W sumie to może będą tam mieli jakieś plecaki, albo chociaż reklamówki... Przydałoby się. - zamyślił się.
- A co ty potwór mieszkający w jaskini, że słońca nie lubisz~? Ach wybacz, wybacz zapomniałem~! - zachichotał. - Ne, potworku, a na co ci plecak~?
- Jesteś złośliwym kleszczem, wiesz? - podsumował, przewracając oczami. - A z plecakiem byłoby wygodniej nieść jedzenie i wodę, nie sądzisz?
- Przecież ty ją niesiesz~! - zachichotał. Mu tam plecak nie robił różnicy. - A i jestem kleszczem, prawda, za to twoim i się od ciebie nie odczepię, więc przyzwyczaj się Shizuś w końcu do tego~!
- Może i mam dość siły, ale i tak jest niewygodnie. Zwłaszcza odkąd wcisnąłeś mi tę butelkę. - mruknął. Szli przez tę łąkę... Teraz jeszcze kawałek do drogi... - A do kleszcza mogę się przyzwyczaić, dopóki nie jest nazbyt złośliwy. - uśmiechnął się. Miał nadzieję, że Izaya rozumie, że to żart.
- O, więc jednak zauważyłeś~! - Izaya uśmiechnął się, słysząc o butelce. Tak podłożył mu ją, przecież nie będzie nosił czegoś takiego, nie po to ma chłopaka siłacza. - Myślałem, że dwa litry nie zrobią ci różnicy~! - zachichotał. - Dobrze, dobrze, ale wiesz, nie jestem złośliwy, staram się ciebie tylko rozśmieszyć!
- Robią, gdy trzeba zmienić uchwyt. Chociaż w pierwszym odruchu nie zauważyłem. - przyznał się szczerze. - A po co chcesz mnie rozśmieszać? - zdziwił się. - Nie mam przecież złego humoru.
- Może i nie, ale lubię kiedy się uśmiechasz! - uśmiechnął się do blondyna, zakładajac ręce za głowę. - No, ale to pewnie było głupie wyznanie, więc zapominamy o tym, okej? Może lepiej powiedz czy jutro też mnie gdzieś porwiesz.
- Nie głupie, miłe. - mruknął i przyciągnął go do siebie, całując lekko, całkiem spontanicznie. - Jutro też. Gdybyśmy nie zostawili tam walizek, pewnie znalazłby się jakiś hotel, albo opuszczona chatka... - mruknął, idąc dalej.
- Co ty masz do chatek na odludziu~? - westchnął, kręcąc głową. - Naprawdę je tak lubisz~?
- Lubię... Bo są z dala od ludzi i zazwyczaj wyglądają na stare oraz tajemnicze. - wzruszył ramionami. - Po prostu mają swój urok.
- Zapamiętam... - mruknął. W sumie mógłby im zaplanować jakieś wakacje na odludziu... Tylko nie za długie, bo on by zwariował bez dostępu do kogokolwiek kogo można poobserwować. A Shizuo miałby pewnie dość tego wiecznego gapienia się na jego osobę.
- Zapamiętasz? - spytał, zaciekawiony. - Planujesz coś? - zaśmiał się. W sumie byłoby ciekawie, chociaż po pewnym czasie im obu by się znudziło.
- Może~! - uśmiechnął się. - Ale raczej jeszcze nie teraz. - westchnął ciężko. Po powrocie do domu czeka go góra papierów i pewnie jeszcze tabun rozeźlonych klientów... A, no i Namie. Ta kobieta będzie najgorsza.
- Zapamiętam. - powtórzył po nim. Dotarli już do drogi. Zaraz miał być sklepik, za nim świątynia... - Czeka nas trochę drogi. Jesteś zmęczony?
- Nie, ale jeśli mnie poniesiesz to padam z nóg~!
- Hahaha, no jasne, chciałbyś! - zawołał wesoło. - Ok, ale musiałbyś trzymać jedzenie i picie, bo ciebie i prowiantu naraz nie dam rady nieść.
- No~... - zastanowił się, przekrzywiając głowę. - Dobra~! - wyszczerzył się i podniósł w górę ręce. - Hej, Shizu-chan, podnieś mnie~!
- To trzymaj. - zatrzymał się i podał mu prowiant. Gdy Izaya zabrał je z jego rąk, podniósł go i zaczął nieść jak pannę młodą. - Tak ci wygodnie? - parsknął.
- Tak~, bardzo!- zachichotał, kładąc sobie zawiniątko na brzuchu. - No i w gruncie rzeczy niesiesz wszystko~! - zachichotał.
- Ale i tak jest wygodniej. - uśmiechnął się. Ludzie siedzieli w swoich domkach, porozmieszczanych gdzieniegdzie po drodze i nawet nie zwracali na nich zbytniej uwagi. Shizuo to pasowało. Mógłby tu mieszkać...
- Ne, Shizu-chan, wiem, że podoba ci się to miejsce, ale... Nie przeprowadzisz się z Tokio prawda~?
- Hmm... Przypuszczam, że mnie nie stać. - mruknął, nieco zażenowany. Szkoda... - Poza tym kto wie, czy nie byłoby tak odrobinę nudno... Tu chyba nie mają kina ani nic takiego.
- Gdyby to było coś innego, to bym kupił, ale... Nie chcę mieć chłopaka po drugiej stronie Japonii. - westchnął, zaczynając bawić się supełkiem na chuście. - Ne, Shizu-chan, nie lubię nudy, ale myślałem, że ty wolisz spokój~, więc jak to jest~?- przeniósł na niego zaciekawiony wzrok.
- Spokojnie... Ktoś musi chronić Ikebukuro przed tobą. - parsknął. - A więc... To jest tak, że ja lubię spokój, ale kiedy wiem, że w znajomym miejscu wszystko jest w porządku. W Ikebukuro zapuściłem korzenie i tam pewnie zostanę. - westchnął.
- Dobrze, że tam zostajesz~! - uśmiechnął się. - Zawsze miło do ciebie wpaść, jak ktoś mnie goni~!
     Heiwajima pokręcił głową z rozbawieniem. Do tej pory to on go gonił, a nie Izaya do niego wpadał, jak ktoś go gonił...
- Nie mógłbyś załatwić ich na miejscu? A co, jak kiedyś ktoś mnie akurat odwiedzi?
- A kto miałby cię odwiedzić, Shizu-chan~? Albo Shinra, albo Kasuka. Prawdopodobieństwo, że ktoś się dowie, że jesteśmy razem jest bliskie zeru~!- uśmiechnął się. - Poza tym nie ma lepszej kryjówki niż twoje mieszkanie. - nadął zabawnie policzki. - Nie ważne kto nie goni, nigdy mnie tutaj nie szukają, bo po co~! - wzruszył ramionami. - Dla niech jesteśmy przecież wrogami!
- Też racja. Chociaż to wykorzystywanie mnie. - zauważył półżartem. - A jakbym kogoś teoretycznie poznał i zaprosił do siebie? I nie byłby to Kasuka ani Shinra? - to była dość nieprawdopodobna możliwość, ale zawsze. Był ciekaw, co Izaya na to.
- Gdybyś kogoś poznał i zaprosił do domu to tylko oszczędziłbym sobie kłopotu wpadając do ciebie i niszcząc twój hipotetyczny związek~! Wiesz, że cię nie oddam, o nie~!
- Nikt nic nie mówił o związku. - mruknął niechętnie. - Dajmy na to... Koleżanka z pracy wpadłaby pogadać, albo się napić. Jak byś się zachował, wchodząc do mojego domu? - liczył na jakąś grzeczną odpowiedź.
- Hej misiaczku, przepraszam, że przeszkadzam w upijaniu twojej nowej zdobyczy~! - uśmiechnął się wrednie. - No co? "Przepraszam, że przeszkadzam" było chyba grzeczne, nie~? - wyszczerzył się, widząc niezadowoloną minę blondyna
- Ale z tą zdobyczą to przegiąłeś. - prychnął. - Grzeczniej, bo cię wywalę. Jeszcze raz. Siedzę z koleżanką z pracy przy piwie. Co robisz? - powtórzył.
- Wkurzam się, to oczywiste~! - mruknął zadowolony. - Nie lubię, gdy Shizu-chan jest z kimś komu może się podobać.
- Rany, Izaya... - warknął. - I co z tego komu ja się podobam, jak ten ktoś mnie się nie podoba?
- Jak Shizu-chan się upije pewnie zerżnąłby nawet kwiatka. - burknął niechętnie, wtulając policzek w jego tors. - Poza tym wolę dmuchać na zimne.
- To jak rozumiem położyłbyś się na łóżku i ładnie przebrał, żeby bardziej kusić niż ona, tak? - parsknął. - A tak poważnie, aż tak się przecież nie upiję. I wcale nie jestem taki po alkoholu. Tylko kiedy ty jesteś w pobliżu. - poinformował go.
- Nie zrozum mnie źle, Shizu-chan. Nie oddam cię, nie pozwolę cię nikomu mieć. Ale to nie znaczy, że będę się zachowywał jak opisałeś.
- Przecież żartowałem. - odpowiedział i postawił go na ziemi przed sklepem. - Dobra, teraz sprawdzimy, czy jest tu coś dobrego... - mruknął i otworzył drzwi.
- Wiem, mimo wszystko ostrzegam. - mruknął groźnie i wszedł za nim.
- Dzień dobry. - przywitał się grzecznie, olewając słowa Izayi. Też nie miał po co go ostrzegać... Rozejrzał się po sklepie. Jak w przeciętnym sklepie... Ciekawe, czy po drugiej stronie wyspy też takie są.
- No i co Shizu-chan, wypatrzyłeś coś dobrego~? - zachichotał, przytulając się do jego pleców. I tak byli za regałem więc kasjerka ich nie widziała.
- Nic specjalnego... Może weźmiemy chleb i coś do niego? Albo słodkie bułeczki i mleko? - rozejrzał się. Tak, mleko z chęcią by teraz kupił...
- Taaa... Shizu-chan tylko o jednym. W sumie o dwóch rzeczach~! - zachichotał. - No bierz to mleko i bułeczki, i jak dobrze myślę, to czekoladę, co nie~?
- O, świetny pomysł. - poparł i złapał za wymienione produkty, idąc z nimi do kasy. Wziął jeszcze słodkie bułeczki i kupił jakąś płócienną torbę, po czym zapłacił i podziękował. - No dobra, pakuj to wszystko tutaj. Otworzył torbę z zakupami. Tak będzie wygodniej.
- Tak, tak...- westchnął Izaya, wrzucając zawiniątko do torby. - No dobra~! To weźmiesz mnie na ręce. Albo może na barana, co Shizu-chan~?
- Jak ci wygodniej. - wzruszył ramionami i stał czekając, aż Izaya na coś się zdecyduje.
- Hmm.... - Izaya obszedł blondyna, zastanawiając się, po czym wskoczył mu w ramiona. - Złap mnie~!- zachichotał.
- Ej! - złapał go tak szybko, że zakupy podskoczyły. - Dobra, weź chociaż tę torbę. - westchnął i zaczął go nieść dalej. Stąd już tylko kawałek.
- Hah, no przecież biorę, biorę, Shizu-chan, nie złość się tak, tak się fajnie siedzi na tobie, na barana już mi się znudziło. - westchnął, układając zakupy jak poprzednio. - I przypominam, że nadal nie znam miejsca mojego przetrzymywania!
- Nie znasz, bo jeszcze tam nie dopłynęliśmy. Jeszcze zobaczymy, gdzie wylądujemy... - sam nie wiedział. Po prostu chciał popłynąć w inne miejsce wyspy.
- Okej~! Przynajmniej wiem, że mamy płynąć. To już coś~! - uśmiechnął się do siebie. - Ne, Shizu-chan, masz lęk wysokości, nie chorobę lokomocyjną, nie~? - upewnił się, w sumie jak będą w łódce.
- Nie chorobę morską. To akurat na pewno nie. Lokomocyjnej zresztą też nie. - skręcił nad zatoczkę, do wypożyczalni łódek. - Inaczej nie porywałbym cię łodzią.
- No tak, w sumie to ma sens... Wymiotujący porywacz to kiepski pomysł~! - skrzywił się trochę. - Ne, Shizu-chan, mam zejść prawda~?
- Tak. - postawił go na ziemi i zabrał od niego siatkę. Wyciągnął portfel i poszedł wypożyczyć łódź. Trochę go to kosztowało, ale wynajął motorówkę. Tak było szybciej...
     Izaya zagwizdał z podziwem.
- Shizu-chan, ale się wykosztowałeś... Wiesz, że nie było potrzeby, prawda~? Jak bym cię wkurzył pewnie wiosłowałbyś równie szybko~! - zachichotał.
- Nie lubię wiosłowania. - uśmiechnął się. - I nie zaglądaj mi przez ramię. Będę wydawał na co chcę. - zostali zaprowadzeni do motorówki i na wszelki wypadek dostali butlę z benzyną. Facet od łodzi życzył im przyjemnej podróży i poszedł. - Wsiadaj. - przytrzymał łódź.
- Dzięki, ale naprawdę nie trzeba było! - Izaya uśmiechnął się i wsiadł. Gdzieś w głębi ducha cieszył się i to bardzo, że Shizuo na nim zależy, bo cały czas nie wierzył, że to może być prawda. - No to... Wiesz jak się tym steruje~?
- Tak, zdarzyło mi się parę razy. - skinął głową i wsiadł z nim. Położył zapasy koło miejsca kierowcy i odpalił silnik. - Usiądź trochę bliżej, bo zamoczysz cały tyłek, jak będziemy płynąć. - poradził mu i siadł za sterem.
- Hahaha, no popatrz Shizu-chan, cokolwiek nie robisz i tak ta część mojego ciała obrywa~! - zachichotał i stanął za nim, wtulając się w jego plecy. - A tak mogę stać? - mruknął mu na ucho.
- Możesz, możesz... - sięgnął za siebie i potargał mu włosy palcami, śmiejąc się. - Tylko nie wiem, ile będziemy płynąć, może ci być niewygodnie. - ostrzegł.
- E tam niewygodnie~! - uśmiechnął się wesoło. - Najwyżej wtedy sobie usiądę~! - spojrzał pod ramieniem blondyna. Widział teraz piękny błękitny ocean i zachciało mu się popływać. No tak, przecież wczoraj nie mógł.
- Dobra. Uwaga, ruszam. - poprzestawiał wszystko, co było do poprzestawiania, żeby nie zamęczać technicznymi szczegółami najprościej mówiąc i ruszył. Wiatr potargał mu włosy, ale pędził przed siebie, potem skręcił i obserwując brzeg, płynął wzdłuż niego. Wyspa nie była taka znów wielka.
- Ładnie tu, prawda, Shizu-chan~!? - zagadnął, jakoś przekrzykując ryk silnika.
- Mhm, ładnie! - odkrzyknął. Woda błyszczała od słońca, promienie aż raziły w oczy, widok na wyspę był wspaniały... W sumie mogliby tu zostać, ale ciasno było.
     Izaya westchnął. W tym hałasie nie dało się rozmawiać. Wtulił tylko nos w plecy Shizuo i wdychał jego przyjemny zapach. Nie wiedział czemu tak mu się on podobał, skoro blondyn pachniał papierosami, no i czymś słodkim, wiec powinno to go odrzucać, a jednak...
- Mmm~...
- Co jest? - parsknął ze śmiechem, zwalniając, żeby dało się pogadać. - Wolisz gadać, czy szybciej dotrzeć na miejsce? - zapytał.
- Gadać! Nie znoszę ciszy, przecież wiesz.
- Nie ma ciszy, jest ryk silnika. - zaśmiał się. - Masz ochotę zrobić coś specjalnego, gdy już dotrzemy na miejsce? Coś konkretnego?
- Hm... Nie wiem co to za miejsce, ale jak dowieziesz mnie tam w jednym kawałku to mogę cię pocałować!- wyszczerzył się. - A ty co masz zamiar robić Shi~zu~chan~?
- Dobry plan. - pochwalił wesoło. - Ja... Jak już dojedziemy, mam zamiar trochę popływać. - W sumie więcej planów nie miał.
- Super~! Tym razem popływam z tobą~. Mam nadzieję, że nam nie przeszkodzą. - westchnął, wtulając się w niego bardziej.
- Nie będą za nami gonić aż tak daleko, nie? - odparł beztrosko. A nawet gdyby się aż tak wysilili, nie miał zamiaru go oddawać. - Dobra, to mamy plany. Co potem, to się zobaczy. Ja jestem za jedzeniem. - dodał. nie wzięli ręczników... Ale wyschną i tak.
- Dobrze, jedzenie... Powiedz mi tylko, czy wracamy wieczorem do hotelu czy może wolisz nocować na plaży?
- Nocować na plaży... Ciekawy pomysł. Ale chyba lepiej wrócić, bo inaczej już naprawdę wyślą ekipę poszukiwawczą. - zauważył i przyspieszył na chwilę. Jeszcze parę minut i będą daleeeko od zatoczki. Musiał tylko dopłynąć do tej ładnej plaży...
- Może i masz rację~! - zachichotał. - Choć raczej twój brat by ich uspokoił, nie?
- Albo i sam się martwił... Tak sądzę. - wzruszył ramionami. - Poza tym on a producenci... On nie ma przy nich wielkiego prawa głosu. Jak chcą nas szukać, to będą nas szukać. Grunt, to się dobrze ukryć. - przyspieszył nieco.
- No wiesz, twój brat dobrze gra~! Pewnie nie byłoby problemu, gdyby udawał, że kochasz to robić w nocy w jakimś plenerze~! Myślę, że daliby nam spokój. - uśmiechnął się wrednie, patrząc na Shizuo spod jego ramienia.
- A co tu udawać? - prychnął, ale zaraz tylko się wyszczerzył. - Nie sądzę, żeby opowiadał takie rzeczy o mnie, nawet, żeby dać nam trochę prywatności. O ile to zapewniłoby nam prywatność, bo ostatnio i tak nam przerwali. - dodał mrukliwie, przestając się uśmiechać. To wcale nie tak, że libido mu teraz nie skakało, nic bardziej mylnego... Skąd...
- Oj, no już się tak nie złość~! Może niechcący... Z resztą, co nas to obchodzi... Ne, Shizu-chan, wpływamy tam~? - wskazał jakąś zatoczkę. Nawet była ładna i co najważniejsze dla Izayi, w tym momencie wyglądała na bezludną i niezbyt widoczną, więc nie powinni im przeszkadzać. - Nie sądziłem, że nadejdzie dzień, gdy Orihara Izaya zechce unikać ludzi~. - westchnął, dziwiąc się, jak to Shizuo potrafi mu zmienić priorytety już samym tym, że jest.
- Mnie obchodzi. - burknął pod nosem. Zerknął na zatoczkę. Właśnie tam się kierował... - Tak, tam. A cóż to cię skłoniło, żeby unikać ludzi? - spytał, odrobinę rozbawiony. W końcu to naprawdę rzadkie, żeby Izaya unikał ludzi, no chyba, że naprawdę mieli spędzić ten dzień tylko we dwójkę.
- To chyba oczywiste. - burknął, chowając policzki w koszuli Shizuo. Jakoś się tak nienaturalnie zaróżowiły.
- No, nie chowaj się, chcę cię widzieć. - zażądał, odrobinę zmieniając kurs na zatoczkę. Jeszcze kawałek... Zwolnił, żeby nie wpłynąć za daleko i nie zniszczyć śruby. - Zaraz będziemy... - mruknął, skupiając się na prowadzeniu.
- Nie, będę się chował ile mam ochotę~! - odpowiedział krzykliwie i znów wtulił nos w koszulę.
- Wcale nie. - zaparkował i zdjął buty, po czym podwinął nogawki. Nie było tu jakiegoś mola, więc musiał się zatrzymać trochę od brzegu, a co za tym idzie dojść na ląd po wodzie... Chwycił za linę, a potem odwrócił się do Izayi i bez pytania wziął go na ręce. - Jak będę chciał na ciebie patrzeć, to będę patrzył. - oznajmił i wyszedł z łodzi, idąc do brzegu.
- Cholerny egoista. A może ja wcale nie chcę! Pomyślałeś o tym? Jasne, że nie... - zaczął się wykłócać. - H-hej co ty robisz, Shizu-chan~! - zaczął piszczeć czując, że jest niesiony jak panna młoda. To było jeszcze bardziej upokarzające, poza tym... Nie miał jak ukryć rumieńców.
- Po co ty się kłócisz, Izaya? - westchnął. Te jego humorki były zaskakujące, a momentami denerwujące... - Nie chcesz, żebym widział, jak się rumienisz? To się nie rumień. A to, co właśnie robię, to niesienie cię. Przynajmniej nie zamoczysz butów, nie? - skierował swój wzrok na brzeg. Jeszcze kawałek i musiał do czegoś przymocować linę...
- Żeby to było takie proste... Jakbym stanął z megafonem na centrum dzielnicy i wykrzyczał "10 najbardziej żenujących faktów z życia Shizuo Heiwajimy" też byś się rumienił!
- Nie sądzę. - uśmiechnął się odrobinę groźnie. - Nie sądzę, żebyś to zrobił i nie sądzę, żebym się zarumienił. - wyszedł na ląd i postawił go na piasku. - Poza tym skąd to porównanie? Czy ja kiedykolwiek zrobiłem coś takiego? - spytał retorycznie.
- Dobrze wiesz, że byłbym zdolny. - fuknął. - Myślisz, że co? Jak jestem twoim chłopakiem to przestałem zbierać fakty z twojego życia? Choć może faktycznie byłaby to strata cennych informacji... - zamyślił się, przykładając wskazujący palec do kącika ust.
- Możesz próbować. Dziesięć najbardziej żenujących faktów o mnie, no, proszę. - mruknął i skierował się w stronę młodego drzewka w pobliżu wody. Dałoby się tę motorówkę do niego przywiązać... A może lepiej, jak własnoręcznie ją przytarga na brzeg, a potem postawi na wodzie, jak będą wracać?
- A po co mam się zdradzać~? Niektóre z tych rzeczy są słodkie~! Poza tym lubię na ciebie wtedy patrzeć~! - zachichotał. - Nie mów mi, że zastanawiasz się, czy to liche drzewko utrzyma łódkę... Ja chce mieć czym wrócić, Shizu-chan~!
- Kontynuuj, to może domyślę się, co we mnie takiego "słodkiego". - prychnął z rozbawieniem. Nie wierzył, żeby ON miał cokolwiek słodkiego w sobie... Po prostu to określenie nijak do niego nie pasowało, nie? - Skąd, wcale się nie zastanawiałem. - mruknął i wrócił do wody. Przyniesie tu tę łódź... Trudno.
- Nie powiem, bo przestaniesz~! - pokazał mu język i zachichotał. - To co z łódką?
- I tak się dowiem. - zagroził i chwycił za brzeg łódki, po czym zwyczajnie ją podniósł. - Z plaży jej nic nie zmyje, nie? - ignorując jej ciężar, przeniósł ją i położył na piasku, po chwili zastanowienia wyjmując stamtąd swoje zapasy i kładąc je obok.
- Raczej nie~! I nie dowiesz się, gdy to robisz jesteś nieświadomy~! - cieszył się dalej. - Właśnie, Shizu-chan, dowiozłeś mnie tu cało, więc chyba jestem ci coś winien, nie? - uśmiechnął się znacząco i podszedł do blondyna. Liczył, że Shizuo zrozumie o co chodzi.
- Śpię...? A, no właśnie. - nachylił się lekko, czekając na obiecany pocałunek. Gdyby sam go zaczął, pewnie w jego obecnym stanie nie skończyłoby się dobrze dla bruneta... Osiągnął już jakieś granice i dziś zamierzał panować nad sobą tylko tyle, ile to było konieczne.
     Izaya westchnął rozumiejąc, że jego nadzieja była nic nie warta. Przysunął się i pocałował blondyna. Zarzucił mu ręce na szyję i przysunął się bliżej. Czekał cierpliwie aż Shizuo będzie chciał pogłębić pocałunek. Nie wiedział na ile sobie może pozwolić, w końcu Shizuo i tak się dziś hamuje.
     Shizuo szybko zrobiło się jakoś cieplej. Miał ochotę po prostu go wziąć, ale mimo to po prostu oparł dłonie na jego biodrach i pogłębił pocałunek na ledwie chwilę. Zaraz potem się od niego oderwał.
- Chcesz coś zjeść, czy najpierw idziemy popływać? - zapytał, jakby nigdy nic.
- Co jest, Shizu-chan~? - Izaya zdziwił się, gdy został odepchnięty. Shizuo go już nie chciał czy co? - Wybieraj~! - uśmiechnął się mimo smutku. W końcu czym on się będzie przejmował...
- Zaczniemy od kąpieli. - uśmiechnął się samymi kącikami ust i zaczął ściągać z siebie koszulkę, patrząc na wodę. Teraz zdecydowanie potrzebował ochłonąć... Bo wystarczyła chwila, żeby zaczął się podniecać samym tym, że byli sam na sam.
- Do~bra~!- uśmiechnął się, rozbierając. W sumie nie mają kąpielówek, ale są tu tylko we dwóch, więc chyba nie będzie problemu jeśli zostawi bokserki na brzegu, żeby nie zamokły, prawda? Z resztą czym on się przejmuje? Prychnął cicho. Shizuo już tyle razy widział go nago, co mu zaszkodzi jeden raz więcej?
     Blondyn rozebrał się aż do bokserek i zerknął na Izayę. Był nagi... Tak całkiem. Pozwolił sobie na odrobinę stęsknione spojrzenie, po czym zaczął wchodzić do wody. Był naprawdę chłodna... Pomagała na rosnącą temperaturę jego ciała.
- Ne, Shizu-chan, nie słyszałeś, że najlepiej jest szybko oswoić się z chłodem~? - zachichotał, wskakując do wody obok blondyna, ochlapując go całego przy tym. Zachichotał wesoło jeszcze chlapiąc na niego rękoma.
- Ej, tak to nie ma!- zawołał, ochlapując go także. W sumie to jemu trudniej było oswoić się z chłodem, bo zawsze miał cieplejsze ciało... Hmm, no właśnie, tak nie mógł odwrócić wzroku od ciała Izayi... On go jawnie prowokował!
- Co jest Shizu-chan~? Wpatrujesz się we mnie jak w obrazek! - uśmiechnięty zbliżył się na niebezpieczną odległość. Wiedział, że go prowokuje, ale co w tym złego? - Podobam ci się, co nie~? Masz ochotę i to wielką~!!! - cieszył się. Tak bardzo się cieszył, że przysunął się jeszcze bliżej, z zaciekawieniem oglądając zmiany malujące się na twarzy blondyna.
- No i co z tego? - mruknął, przyglądając mu się i ledwo się hamując. Nie chciał już teraz go wykorzystywać, a brunet zamiast to docenić, prowokował go jeszcze bardziej... Zmarszczył brwi, wpatrując się w niego. Coraz mniej mu się podobało to przybliżanie się... On coś planował, zdecydowanie coś planował. - Dość długo czekałem, więc mi się chce, co w tym takiego interesującego? - naburmuszył się nieco.
- Oj, no nie złość się, Shizu-chan~! - przytulił się do niego. - Po prostu się cieszę, rozumiesz, nie~? - popatrzył na niego, przyklejony do mokrego torsu blondyna. Na brzuchu już czuł, że jego chłopak się podniecił. To też było fascynujące.
     Jak na złość blondyn nie mógł opanować podniecenia. Pobudzał go byle gest... Taki, jak na przykład sam dotyk Izayi... Już pobudzał mnóstwo niestosownych myśli.
- Rozumiem, rozumiem, ale to chyba raczej powinno cię martwić niż cieszyć, rozumiesz? - mruknął niechętnie. Nie odciągał go od siebie, ale miał nadzieję, że dla Izayi to dostateczny sygnał, że jeśli się nie odsunie, on nie wytrzyma.
- Czemu ma mnie martwić? - zapytał zdziwiony. Znów został odsunięty co wcale nie było miłe.
- Bo będzie bolało... Już dłużej nie wytrzymam, jasne? - westchnął z rezygnacją. - Chyba nawet nie dam rady cię przygotować... - mruknął, obejmując go. Nie chciał zachowywać się jak zwierzę, ale miał chcicę i to ogromną.
- Nie szkodzi~! - uśmiechnął się, odwzajemniając uścisk. - Wiesz Shizu-chan, myślę, że czekałeś i tak już zbyt długo... Ponieważ to moja wina, powinienem wziąć za to odpowiedzialność i mimo, że uwielbiam ją zrzucać na kogoś innego to w tym akurat wypadku zrobię wyjątek~!- zachichotał, przytrzymując się blondyna i oplatając go nogami w pasie. - Tak może być~?
- Ale będzie bolało... - mruknął, wychodząc z wody i kierując się do drzew. Przytrzymał go rękami w pasie. - Izaya, ja naprawdę więcej nie wytrzymam, wiesz, co to znaczy? - wolał się upewnić. Przystanął, opierając go plecami o jakieś stabilniejsze drzewo. Nie mógł się powstrzymać i poruszył biodrami, ocierając się o niego. - Jesteś pewien? - zapytał jeszcze.
- Jasne~! W sumie chyba dawno nie mieliśmy ostrego seksu, ne Shizu-chan~? Więc tym razem potratuję to jako takie... Urozmaicenie, żebyś mi się do tego nie przyzwyczaił~! - zażartował sobie, przytulając się do niego mocniej. Kora drzewa drapała go w plecy, ale jakoś nie specjalnie narzekał. Choć wolałby zrobić to w wodzie... Słyszał że działa podobnie jak nawilżenie, choć nie wiedział czy tyczyło się to tylko wody słodkiej czy słonej też.
- Skąd, to wyjątek. - mruknął ugodowo i wpił się w jego usta. Jedną ręką zrzucił z siebie bokserki i znów się o niego otarł. Objął jego plecy ramionami, żeby aż tak nie drapała go kora, jak już, to żeby opierał się o jego ręce. Szybko pogłębił pocałunek i nakierował się na jego wejście. Choć w sumie po tak długim czasie... Zraniłby go. Więc mimo wszystko zabrał jedną rękę i naślinił przelotnie swoje palce, wpychając w niego jeden. Miał zamiar przygotować go choć odrobinę, żeby niczego mu nie rozerwać. - Nie patrz tak na wodę... Słona prędzej by cię podrażniała. - mruknął, skupiając się na szybkim rozciąganiu go.
     Izaya przytulił się mocniej do blondyna, starając się skupić na pocałunku. Szczerze mówiąc bał się trochę tego czy wytrzyma, skoro Shizu chce ostro. Zdziwił się więc czując w sobie palce. Popatrzył na blondyna z niezrozumieniem, w końcu nie mógł się powstrzymać, a przynajmniej tak mówił.
- No co...? - mruknął z delikatnym uśmiechem, widząc jego wzrok. - Jeśli cię skaleczę resztę tego wolnego będziesz leczył rany, a ja nie chcę wykorzystać cię tylko raz... - mruknął, jakby się usprawiedliwiając. Tak naprawdę nie chciał zrobić mu krzywdy przez samą głupią chcicę.
     Dość powoli, jak na jego stan, dodał drugi palec. Dłużej nie mógł czekać, jeszcze chwila... Normalnie zacząłby już teraz, ale naprawdę nie chciał chociaż, żeby to wyglądało jak gwałt.
- Dziękuję. - Izaya szepnął cicho, wtulając się bardziej w blondyna. Nie wierzył, że Shizuo zdobył się na taki gest, w końcu bestia nigdy nie czeka, prawda? Nawet nie pisnął, gdy Shizuo dołożył kolejny palec, mimo że czuł, że ma tam ciasno... W końcu dawno tego nie robili.
     Shizuo mruknął cicho, opierając brodę na jego ramieniu i rozciągając go delikatnie. Rozsuwał palce w jego wnętrzu, poruszał nimi i zginał lekko. Każda chwila dłużej doprowadzała go do szaleństwa... Dlatego odrobinę za szybko dołożył trzeci palec i dość szybko z nim skończył. Wysunął z niego palce, włożył rękę między jego ciało a korę drzewa i nakierował się, po czym wszedł w niego szybkim ruchem. Już nie mógł... Pewnie później miało mu być przez to głupio, ale teraz nie mógł się powstrzymać...
     Izaya zagryzł wargi, by nie jęknąć przy trzecim palcu, w końcu jego chłopak tak się starał. Gdy poczuł że Shizuo zaraz w niego wejdzie, wtulił się w niego jeszcze bardziej. Udało mu się zdusić w sobie krzyk i z cichym westchnieniem pozwolił żeby męskość blondyna się w nim zagłębiała.
     Heiwajima wsunął się w niego do samego końca i stęknął dość cicho, czując przyjemną ciasnotę. Dla niego było idealnie...
- Boli? - spytał, dając mu chwilę na przyzwyczajenie się, choć chciał się już ruszać. Jego samokontrola jednak dużo dawała... Przysunął się do niego mocniej, otulającego ramionami i przytrzymując przy sobie. Czuł, że chyba na jednym się nie skończy...
- Nie... Jest... Okej. - mruknął i uśmiechnął się krzywo. Bolało, jednak nie było tak źle jak bez przygotowania, ale mimo to bolało. Wziął głębszy oddech i zacisnął wargi kiwając głową, że Shizuo już może się poruszać.
     Shizuo odczekał jeszcze chwilę, uparcie czekając, aż się przyzwyczai. Poruszył się delikatnie i zaraz znów znieruchomiał. Nie mógł tak przecież... Nie, kiedy Izayę to bolało i robił to tylko dla jego przyjemności...
     Izaya powoli się uspokajał, rozumiejąc, że Shizuo nie ruszy póki nie będzie mieć pewności, ze nic brunetowi się nie stanie. Odetchnął głęboko. - Już naprawdę możesz. - sapnął, czując nadal męskość blondyna w sobie.
- To trzymaj się mnie mocno... - mruknął, wychodząc kawałek i wchodząc w niego ponownie, gwałtownie i mocno. Prawie jęknął, czując, jak się zaciska. Zrobiło mu się jeszcze goręcej niż wcześniej. Po prostu teraz już by się nie zatrzymał... Było mu aż za dobrze.
- Shizu-chan~... - jęknął mu wprost do ucha. Poczuł jak duma blondyna pulsuje w nim i zrobiło mu się jeszcze goręcej. Przytulił się mocniej, tak jak mu kazano. I zaczął cicho pojękiwać, z każdym silniejszym pchnięciem blondyna.
     Shizuo zaczął poruszać się coraz mocniej i głębiej, nie przestając mimo tego, że przyjemność go oszałamiała. Zaczął gorączkowo całować Izayę po szyi, twarzy, ramionach, wzdychając od czasu do czasu. Było mu tak dobrze, że nie zauważyłby nawet, gdyby Izayę to bolało... Niestety, nie w tym stanie. Teraz po prostu wchodził w niego dla własnego zaspokojenia, nie mógł inaczej.
     Izaya mimo, że trochę przerażała go szybkość tego stosunku, na swój sposób się cieszył. Dopiero teraz zobaczył jak bardzo Shizuo był spragniony. A tak przynajmniej sobie ulży i będzie szczęśliwszy. Poza tym dziwiło go to, że... Nie czuł bólu, co więcej, sam miał ochotę na więcej. Jęczał Shizuo prosto do ucha, choć nie wiedział czy w obecnym stanie blondyn to zauważa.
     Męskość blondyna już pulsowała boleśnie, ale i na swój sposób przyjemnie. Oddech Shizuo był płytszy, wciągał powietrze przez usta. Jęki Izayi, które odnotowywał tylko cząstką swojej świadomości, tylko dodatkowo go pobudzały. Serce pracowało szybko i miarowo, jak podczas biegu, obijając się o klatkę piersiową. Był cały twardy i spinał się jeszcze bardziej. Już tylko chwila dzieliła go od dojścia.
- Izaya... - wydyszał. - Mogę dojść w tobie...?
- Nie pytaj się, tylko dochodź! - prawie krzyknął. On tu już prawie nie wytrzymuje, a Shizuo się jeszcze o takie głupie rzeczy pyta. - Pośpiesz się~... - jęknął i ugryzł Shizuo w ramię. Musiał się powstrzymać, jeszcze tylko chwilka...
     Heiwajima nawet nie poczuł ugryzienia, wykonał kilka równie szybkich i głębokich ruchów i doszedł w nim, skamląc cicho z przyjemności. Naprawdę mu tego brakowało... A to szaleńcze tempo, jakie teraz narzucił, było wyjątkowo przyjemne...
     Odetchnął jeszcze i chwilę uspokajał oddech, nim z niego wyszedł i usiadł, sadzając go sobie na udach. Popatrzył mu w oczy.
- Jeszcze raz. - poprosił, choć jego ton nie był do końca proszący, bardziej, jakby mu to oznajmił.
     Izayi pociemniało przed oczami i gdy tylko poczuł, że Shizuo dochodzi, zrobił to samo i wytrysnął między ich brzuchy. Uspokajał oddech, gdy Shizuo zmienił ich pozycję. - Shizuś... - dalej ciężko oddychał. - Daj mi chwilę odsapnąć. - poprosił. Wiedział, że to wszystko jego wina i nie miał zamiaru się awanturować, musiał tylko złapać oddech, to wszystko.
- Dobrze. - mruknął i pogłaskał go po policzku, a potem wplótł palce w jego włosy. Były niesamowicie lekkie i przyjemne w dotyku... Czarne, aksamitne kosmyki. Ustami zaczął wodzić po jego szyi. Musnął jego delikatną skórę czubkiem nosa, całując go lekko. Drugą dłonią złapał za obie ich męskości, pobudzając je i jednocześnie ocierając o siebie. Chwila odpoczynku minęła... Jeśli już zacznie to nic się nie stanie, nie?
     Nie lubił, gdy Shizuo zaczynał tak szybko drugi raz, miał ochotę złączyć nogi i na niego nakrzyczeć, ale to przecież on nie miał czasu, a Shizuo był na tyle wyrozumiały, by go nie zmuszać, gdy był zmęczony. Należało mu się. Spojrzał na blondyna.
- Nic nie umiesz ukryć, Shizu-chan. Już na pierwszy rzut oka widać jaką wielką masz chcicę~! - uśmiechnął się i pocałował go.
- Wczoraj nie było widać, a miałem podobną. - mruknął i złączył ich usta ponownie, tym razem pogłębiając pocałunek. Miał wrażenie, że wszystko to wyszło jakoś spontanicznie i dziwił się, że Izaya jeszcze go nie zatrzymał. Jednak mimo wszystko nadal niekoniecznie chciał przestawać... W dość spokojnym, miarowym tempie pobudzał ich obu. Tym razem nie było w tym takiej gwałtowności...
- Ale wczoraj jeszcze potrafiłeś się powstrzymać~. - Uśmiechnął się i jęknął cicho. - Ne, Shizu-chan, zrobić ci dobrze ustami~?
- Dziś osiągnąłem limit. - dopowiedział i uśmiechnął się lekko. Słysząc jego propozycję, przestał na chwilę poruszać dłonią. - Hmm... Nie musisz. - zadecydował w końcu. Wolał nie prosić go o to w tej chwili... Albo inaczej - zostawiał mu wolną rękę. Nie chciał go już do niczego zmuszać, póki co. Robił tylko to, na co Izaya dawał mu choćby nieme przyzwolenie.
- Ale chcę~! Tylko musisz mi powiedzieć, że ty też masz ochotę, więc~? - Uśmiechnął się zachęcająco.
- Więc... - westchnął, patrząc prosto w jego oczy. Na chwilę, żeby przetrzymać go w tej "niepewności", wpił się w jego usta. Powoli, spokojnie, przejeżdżając tylko językiem po łuku jego wargi. - Mhm, jeśli się zgadzasz, to chcę... - mruknął w końcu i puścił go, podpierając się rękami po bokach.
     Izaya zsunął się, opierając się rękoma na nogach blondyna tak, by patrzeć wprost na jego męskość. Uśmiechnął się wrednie i chuchnął na nią.
- Ej, co to ma być za droczenie się? - parsknął, choć po plecach przeszedł mu delikatny dreszcz. Nadal nie zaspokoił się do końca, dlatego Izaya powinien uważać... Wciąż mógł po prostu wybuchnąć, choć już teraz lepiej nad sobą panował.
- Oj, no już już Shizu-chan~! - zachichotał, biorąc już bez przeciągania czubek jego penisa do ust. W sumie to zależało mu żeby Shizuo czuł się jak najlepiej, więc powinien się postarać. Jeździł językiem po czubku, denerwując tym chyba trochę blondyna, ale tak strasznie podobały mu się jego reakcje... Shizuo rzadko kiedy się rumienił, a to była jedna z tych nielicznych okazji.
     Znów zrobiło mu się gorąco, jednak tym razem bardziej na plecach i jakoś dziwnie jakby głowa stała się cieplejsza... Jednak nie zwracał na to uwagi. Nie był świadom swoich rumieńców, zbyt wiele uwagi poświęcał obserwowaniu Izayi i jego poczynań. Może to nadal było odrobinę żenujące, ale też przyjemne, dlatego tak często prosił go, by to robił. Tym razem jednak Izaya najwidoczniej chciał się trochę zabawić, nim zacznie na poważnie, co było naprawdę denerwujące, ale też poniekąd przyjemne... Dość, żeby zaczął znów twardnieć.
- No cóż za zbereźne rzeczy sobie wyobrażasz, co Shizuś~? Już jesteś twardy~! - zażartował sobie, na chwile wyjmując go z ust. Postanowił się wziąć za to na poważnie, więc wziął go głęboko. Tak głęboko jak tylko się dało, by się nie zakrztusić. Jak to go nie zadowoli to on już nie wiedział co. Czuł jak członek blondyna powiększa mu się w ustach.
    Shizuś odetchnął cicho, czując narastającą przyjemność. Jego chłopak naprawdę się dla niego starał... Toteż blondyn znów się podniecił. Położył mu dłoń na włosach, zaczynając go po nich głaskać. Chciał jakoś go nagrodzić, ale na razie nie bardzo wiedział, jak.
     Izaya poczuł głaskanie i trochę się zdziwił. Był wręcz pewien, że blondyn przyciągnie go bliżej siebie. Może się powstrzymuje? Pomyślał, starając wepchnąć jego męskość jeszcze głębiej. Miał ją już prawie w gardle przez co ciężko mu się oddychało, ale Shizuo był zadowolony, a to było najważniejsze.
      Heiwajima niemal zadrżał z przyjemności. Czy Izaya naprawdę aż tak chciał mu wynagrodzić ten czas oczekiwania...? Ale nie powinien chyba starać się aż tak... W końcu będzie mu niedobrze...
Zjechał dłonią na jego policzek, dalej go głaszcząc. Rozłożył się wygodniej na piasku. Był już niemal cały twardy... Westchnął z przyjemności. Dość dawno nie czuł się tak dobrze, a teraz jeszcze, gdy libido tak mu dokuczało, chyba nie mógł czuć się lepiej.
- Dziękuję... - mruknął z aprobatą, po czym odetchnął głębiej, przymykając powieki. Naprawdę musiał mu się jakoś odwdzięczyć, więc zadecydował już, że zaoferuje mu potem spełnienie dowolnego życzenia. Ciekawe, czego Izaya by sobie zażyczył...
     Izaya widząc, że jego chłopakowi jest dobrze, zrobiło się tak jakoś miło... Nigdy nie lubił robić tego ustami, bo miał wrażenie, że się poniża, ale teraz to nie był chyba problem. Poruszał głową miarowo w przód i w tył, cały czas patrząc czy jego potworkowi jest dobrze. A sądząc po jego cichych westchnieniach i zarumienionych policzkach, musiało być naprawdę nieźle.
     Po paru dłuższych chwilach Shizuo nie wytrzymał. Wypchnął lekko biodra i doszedł z niemym jękiem na ustach. Zapomniał nawet wspomnieć, że będzie dochodził, żeby Izaya zdążył się odsunąć... Spojrzał na niego, zamroczony przyjemnością. Nie będzie teraz przepraszał. Zupełnie nie miał na to ochoty. Za to pociągnął bruneta do góry i uniósł jego podbródek, wpijając się zaraz w jego usta. Delikatnie, ale też namiętnie, żeby pokazać mu, jak dobrze mu było i jak zadowolony jest teraz. Nie umiał ubrać tego w słowa, więc przekazywał mu to tak.
     Izaya czuł, że Shizuo będzie dochodził, ale nie odsunął się. Połknął wszystko co wypłynęło z jego chłopaka i uśmiechnął się delikatnie. Poczuł, że jest ciągnięty w górę, a chwile później już oddawał pocałunki blondyna. Bo oczywiście na jednym nie poprzestali.
     Heiwajima długo badał wnętrze jego ust i bawił się, jednocześnie poważnie go całując. Oderwał się dopiero, gdy im obu brakowało już powietrza. Oparł czoło o jego ramię i uśmiechnął się kącikami ust.
- Izaya... Jest coś, co chciałbyś teraz dostać? - zapytał go znienacka. W końcu sam dostał wszystko, czego chciał - spokój i swojego chłopaka tylko dla siebie... Dlaczego Izaya nie miałby dostać czegoś,czego chce?
- Hę? - Izaya zdziwił się, spoglądając na swojego chłopaka, no w tym momencie na jego włosy - W sumie to zjadłbym coś... To się liczy? Bo wiesz, jak chcesz to możemy później coś zjeść, ale zabrałeś tego sporo, więc chyba nie byłoby problemu nie~?
     Shizuo zaśmiał się cicho.
- Dobra, dobra, jedzenie to nie problem... Pytam o takie mniej przyziemne rzeczy. Jest coś, co chciałbyś dostać ode mnie? - Teraz to już zaczynało go to naprawdę ciekawić. - Tak konkretnie ode mnie? - sprecyzował. - Zakładając, że miałbyś jedno, dowolne życzenie?
- Twierdzisz, że jedzenie nie jest przyjemne? - zdziwił się, przecież Shizuo zawsze tyle jadł, czyżby nie było to dla niego przyjemne? - A próbowałeś może tutejszego ootoro~? - zaproponował. Nie chciał się dzielić swoją ulubioną potrawą, ale... Skoro to Shizuo, to jednego może mu w ostateczności dać. W końcu przemycił do torby blondyna z dziesięć.
     Shizuo uniósł głowę i spojrzał na niego, chcąc się upewnić, czy tylko udaje, czy on tak naprawdę. Nie, chyba jednak naprawdę...
- Jedzenie jest przyjemne... I nie próbowałem, ale nie o to mi chodzi. - uważnie spojrzał prosto w jego oczy. - Masz jedno, dowolne życzenie. Żebym zrobił cokolwiek. Co byś wybrał?
      Izaya był mile zaskoczony, że Shizuo coś chce dla niego zrobić, ale niczego specjalnego w tej chwili nie potrzebował.
- Jak przyjdą wieczorem znów mnie zabrać na jakieś debilne spotkanie to mnie im nie oddawaj~! - poprosił.
- To masz jak w banku. - Skinął głową z uśmiechem i wstał, po czym podniósł go i zaniósł na rękach w miejsce koło łódki. Tam zostało ich jedzenie... Posadził go i otworzył torbę. - Zakładam, że ty chcesz to ootoro, tak? - spytał, ukrywając niedowierzanie na widok przysmaku bruneta. Jak on to przemycił?
- Jakbyś mi w myślach czytał~!- uśmiechnął się. - Ne, Shizu-chan, robimy sobie piknik~?
- Dobra. - zaczął wyjmować jedzenie i kłaść na piasku. Właściwie było dobrze, póki było opakowane, ale tak... - Może w łódce? Inaczej będzie całe zapiaszczone.
- Może być w łódce~!- przytaknął, wstając z pisaku. No cóż, chyba powinien chociaż się spłukać w wodzie. - Jak byśmy zostali na plaży może ludzie by myśleli, że ta jest specjalnie dla nudystów~! - zachichotał.
- Nie wiem, co by myśleli, ale mam nadzieję, że jeszcze długo się tu żadni nie zjawią... - zastanawiał się przez chwilę, czy wrócić po swoją bieliznę. Leżała gdzieś pod tamtym drzewem... - To zjemy i się wykąpiemy, nie? - zerknął wymownie na swój brzuch, upaprany pewną białą cieczą. Zaraz jednak wstał i chwycił za łódkę, żeby przenieść ją na wodę. Jak mieli jeść na niej, to musiała stać stabilnie.
- A może na odwrót, bo jeszcze mi się utopisz~! A ja cię nie wyratuję, jesteś za ciężki!
- Ej, tylko nie za ciężki! - parsknął. - Po zjedzeniu tych wszystkich ciastek wczoraj pływałem i żyję, więc się tak nie martw. - wzruszył ramionami i poszedł odłożyć łódkę. Miał dziwne wrażenie, że ktoś gapi się na jego tyłek... Ale może to tylko wrażenie... - Izaya, gdzie teraz patrzysz? - krzyknął, nie odwracając się.
- Na twój tyłek a co~? - odpowiedział, przytulając go od tyłu. - Nie mogę~? - zrobił smutną minkę, kładąc głowę na ramieniu blondyna.
- Nie strasz!- wzdrygnął się. Myślał, że brunet został na plaży... - Takie miałem przeczucie, że ktoś patrzy. - westchnął i zerknął na niego znad ramienia. - Możesz, możesz, chociaż... I kto tu jest perwersem? - parsknął, po czym zaczął się cicho śmiać, stawiając kroki wolniej, żeby Izaya mógł iść za nim.
- Swój swego pozna, nie~? - zachichotał, wieszając się na blondynie. Tyłek go bolał, nie miał ochoty chodzić, ale powisieć na nim to już inna sprawa. Przez te wszystkie lata ćwiczenia parkour'a miał dość silne ręce by wisieć tak godzinami.
- Też racja... Izaya, trochę mnie dusisz. - mruknął i postawił łódkę na wodzie, po czym złapał Izayę, przyciągając go do swojego boku i trzymając jedną ręką. Nie było to najwygodniejsze, ale zawsze... - A jedzenie zostało na plaży. - westchnął. Tak samo jego bokserki... Kto teraz po to pójdzie? No jasne, że on... Chwycił za linę i oddalił się w stronę brzegu, tak, że łódka nie mogła odpłynąć za daleko, a on mógł zabrać jeszcze jedzenie. Do swoich gatek nie sięgał... Potem po nie wróci, bo Izaya chyba nie był zbyt chętny do chodzenia i nie dziwił mu się.
- Jakby coś tak błahego mogło cię zabić. - prychnął.
- Jestem tylko człowiekiem. - przypomniał, choć Izaya zapewne i tak nie będzie chciał przyjąć tego do wiadomości. No cóż, dla niego kleszcz też pozostanie tylko kleszczem, nie ważne, jak słodko się rumieni, jęczy, czy uśmiecha...
     Zawrócił do łódki.
- Nie możesz być człowiekiem, Shizu-chan, bo wtedy bym się w tobie nie zakochał! - wykłócał się dalej. W końcu on kochał ludzi jednakowo, a swojego potworka w ten specjalny sposób.
- Ale można mnie zabić jak zwykłego człowieka. - dodał. Chociaż tyle było prawdą... Można go było nawet udusić, czemu by nie? Choć pewnie większość ludzi nie uwierzyłaby, że on w ogóle może umrzeć...
- Ne, Shizu-chan nie może umrzeć... Nie pozwalam ci~! -zakomunikował i cmoknął go w policzek.
- Tak, tak, postaram się posłuchać. - uśmiechnął się. - A na wypadek, gdyby mi się nie udało, pochowaj mnie z zapasem ciastek. - zażartował. - Nie no, a poważnie... Myślę, że obudzisz mnie wtedy pocałunkiem, nie? W końcu jesteś moim księciem. - zastanowił się pół żartem, pół serio. - Tak, od dziś będziesz księciem. Tylko się nie wywyższaj, bo zostaniesz księżniczką, jasne? - wsadził go do łódki.
- Jasne~! Ale powiedz mi jedno, Shizu-chan~!
- No? - zapytał, samemu pakując się do łodzi i odkładając jedzenie w suche miejsce.
- Czy ty się dobrze czujesz? Żeby mnie awansować z pchły na księcia w ciągu jednej chwili...
- A no tak. - udał, że się głęboko zamyśla, a po chwili zerknął na niego wesoło. - Książę pcheł mi nie pasuje, więc będę używał tego zamiennie. - stwierdził w końcu i uśmiechnął się, wręczając mu ootoro. Sam wyjął dla siebie ciastko, bo to pierwsze, co mu się napatoczyło.
- No tak. - westchnął i już chciał mu coś odpowiedzieć, jednak gdy przed nim znalazł się jego ukochany tuńczyk, postanawiał się nie wykłócać, tylko jeść. - Będziesz gruby od tych ciastek. - mruknął jeszcze, pakując sobie pierwszy kawałek do buzi.
- Pomożesz mi spalić. - jego uśmiech stał się odrobinę perwersyjny. A co, mógł to żartował...
- Tak... Będziesz miał na to jeszcze całą noc... Ale warunkiem jest użyczenie mi twych kolan w drodze powrotnej!
- W nocy też mogę? - spytał, zdumiony. Wyciągnął z torby mleko i otworzył. Popił trochę, a potem wyobraził sobie coś i prawie się zakrztusił. Tego to się po swojej głowie nie spodziewał...
- No mów co żeś pomyślał... - uśmiechnął się wrednie, widząc jak blondyn się zakrztusił. Nawet odłożył swoje ukochane jedzonko i podszedł do niego ,szturchając go palcem w ramię. - Mów, mów, mów.
- Hmm? Mowy nie ma. - wyszczerzył się. Co jak co, ale to było zbyt głupie... Może nawet Izaya by się obraził? No cóż, nie chciał próbować. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - zmienił temat.
- A ty na moje~! Ne, Shizu-chan, powiedz prooosze~~! - jęczał mu nad uchem.
- Zapytałem pierwszy. - mruknął. Nie miał zamiaru mu mówić.
- No Shizuo proszę, obiecuję, że potem ci odpowiem, ale ty też masz powiedzieć~! - zażądał, wręcz zabierając blondynowi ciastko, które chyba chciał właśnie zjeść. - Bo jak nie, to będzie szantaż... - zagroził.
- Po co ci to wiedzieć? - burknął, nieco urażony brakiem swojego ciastka. - Ej no, co za szantaż...?
- Bo tak chcę~! A szantaż... W sumie to chyba bardziej porwanie, ale jak mi nie powiesz tego co chce wiedzieć, to twój koleżka wyląduje w oceanie, rozumiemy się Shizu-chan~?
     Shizuo przez chwilę patrzył na niego poważnie, a potem parsknął śmiechem. Przyciągnął go do siebie szybko, sadzając bokiem do siebie na kolanach.
- Ok... - wykrztusił. - Rozumiem. To pozwól, że ci to zobrazuję. - napił się trochę mleka, nie połykając go. Zbliżył usta do jego sutka i wylał na niego trochę mleka, które spłynęło po jego torsie. - Tak się zastanawiałem, jak by to wyglądało, gdybyś był kobietą. - mruknął, poważniejąc. No cóż, teraz Izaya się będzie boczył... Nie? Albo wyśmieje jego głupie fantazjowanie... Ale to jego głowa, nie on, no! Tak samo przyszło, przez to mleko...
- Mam się przebrać na wieczór? - nie zrozumiał, no bo jak chciał to przecież wystarczyło poprosić. On już przecież nie w takich rzeczach paradował. Aż dziw bierze, że Shizuo nie zauważył ogromnego kurczaka śledzącego go dzień w dzień przez dwa tygodnie... A potem zamienił się w różowego króliczka, czy on myślał, że sukienka to taki wielki problem?
- Co? - Shizuo popatrzył na niego bez zrozumienia. Nie gniewał się...? - Nie, nie o to mi... W ogóle, to wziąłeś ze sobą takie przebrania? - wytrzeszczył oczy. Tego się nie spodziewał. - W sumie... - Rozmarzył się, ale zaraz otrząsnął. - Ee, nie, to mi się tylko skojarzyło z tym mlekiem i tak pomyślałem o tobie, jakoś... - zamotał się. Westchnął. Jakby go Kasuka słyszał, pękłby ze śmiechu nawet on. Zamotany Shizuo. Jak jakieś tsundere, tylko rumieńców brakuje... - Nie chodzi o sukienkę. - podsumował z lekkim uśmiechem. To mu się kojarzyło z tym strojem pokojówki... Stop.
- Strój pokojówki? - proponował dalej. - W sumie nie wziąłem sukienki, ale pokojówka byłaby chętna użyczyć~! - uśmiechnął się oddając ciastko.
- Czy ty mnie kusisz? - spytał retorycznie. - Już wczoraj mówiłem, że musiałbyś się wtedy zachowywać jak prawdziwa pokojówka. Poza tym, jak pobrudzimy to co zrobisz?
- Mogę kusić~! Jak pobrudzimy to oddamy do pralni, nie przejmuj się, myślę, że jakbyśmy poprosili to by nam nawet jeden na własność oddali~! - zachichotał. Byłoby zabawnie.
- Hmm... Ale ty tak serio? - mruknął ciszej. W sumie to by mu się podobało. Nie byłoby tak zwyczajnie. No i... Dobra, jego fantazje chyba przekraczały wszelkie granice...
- A chciałbyś~? To mogę czasem tak dla odmiany się przebrać, korona mi z głowy nie spadnie, nie~?
- Hmm... Ale... Wiesz co, to zły pomysł, aż tak byś się nie poniżył. - podrapał się w kark. - W każdym razie dzięki za propozycję. - dopił swoje mleko.
- Shizuo, naprawdę jeśli masz ochotę to się przebiorę, mi to nie przeszkadza~! Jak nie chcesz to powiedz, też nie będę zły. Po prostu pomyślałem, że może byś chciał. - dodał, wracając do swojego tuńczyka.
- Chciałbym, ale... No, jak na co dzień masz mnie za perwersa, to jak by było po tym? - prychnął i oparł brodę na jego ramieniu, łaskocząc go swoim oddechem w szyję. Zapatrzył się na ocean... Powoli niosły ich drobne fale. Mieli ciszę i spokój... Mógł tak cały dzień. A mieli jeszcze popływać.
- I tak bym cię miał, to co ci szkodzi~! - zachichotał, oddech blondyna łaskotał w kark. Dokończył jeść swoje ootoro i głęboko odetchnął morskim powietrzem. - Zupełnie inaczej pachnie niż w Tokio, nie~?
- Hmm... To załatw sobie strój pokojówki wieczorem. - mruknął mu prosto do ucha i też zaciągnął się powietrzem. - Jest świeżo, brak zanieczyszczeń, lekka bryza... - zamruczał, obejmując go mocniej. - Nie ma co porównywać.
- Dziękuję ci, moja pogodynko. - sarknął. - Jest co porównywać, jakbyś nie wiedział Tokio też leży nad oceanem.
- Co z tą pogodynką? Jak chcesz po mojemu, proszę cię bardzo - mnie się tu podoba, bo jest świeżo. Chociaż Tokio też lubię. I tyle w temacie. - westchnął. Zsadził go ze swoich kolan i posadził obok. - To ja się trochę zamoczę. - oznajmił, jedną stopę wkładając do wody. Była zimna...
- I co, ja może nie chce się umyć~? Przecież nie będę tak wracał~... - westchnął, też wsadzając stopy do wody. Dla niego jakoś szczególnie zimna nie była.
- Chcesz to wskakuj, tylko... - złapał za sznur od łodzi. - Myślisz, że jak to przywiążę sobie do nogi, to pójdę na dno? - zaczął się zastanawiać na głos.
- Zaraz, jak? Przecież łódka pływa i ty pływasz to jak masz zamiar "pójść na dno"~?
- No jakoś tak... Dobra, nieważne. - przywiązał sobie mocno koniec sznura do nogi, tak, żeby móc jeszcze pływać. - To wchodzisz? - sam lekko zatrząsł się z zimna.
- Shizu-chan co ty wyrabiasz, przestań się wygłupiać z tym sznurkiem~. - westchnął, wchodząc do wody jakby nigdy nic.
- No co? Jakby ci łódź odpłynęła to chyba byś się nie cieszył, nie? - westchnął. Że też jemu nie było tak zimno... - No chyba, że mam ją znowu zanieść na brzeg?
- Nie, nie, ale musisz przyznać, że to dość głupi sposób... A co jak się gdzieś zahaczysz i utkniesz~?
- Bo ja wiem... Zacznę się topić? - spytał obojętnie. Wątpił w to, najwyżej rozerwałby jakoś sznur...
- No nie uśmiecha mi się żebyś się utopił. - westchnął. - Ale już dobra, nie filozofuj tylko wskakuj, chyba że się wody boisz~? - zachichotał.
- Nie boję. - prychnął i wskoczył. Teraz to już całemu mu było zimno... - Mi też się nie uśmiecha, nie martw się... Postaram się nie topić. - wzruszył ramionami. Naprawdę teraz czuł się dziwnie, jakby cały odrętwiał na chwilę...
- No i to jest dobra postawa~! - uśmiechnął się, podpływając do blondyna. - I tak będziemy musieli się jeszcze raz wykąpać~!
- Dlaczego? - odwrócił się do niego i podpłynął. - Jak dłużej popływamy, to wszystko samo się zmyje. - Przejechał dłonią po brzuchu. Już się wszystko z niego zmywało...
- Może, ale będziemy i tak pachnieli oceanem~... - westchnął też się opłukując.
- Mi tam ten zapach nie przeszkadza... - westchnął i położył się na brzuchu na wodzie. Zaraz jednak wróciło do niego, że jest nagi i może to wyglądać trochę dziwnie, więc wrócił do poprzedniej pozycji. Jakoś w dużych zbiornikach wodnych, jak i tych nieco większych od wanny było mu dziwnie bez kąpielówek... Nie był nauczony pływać nago przy kimkolwiek.
- Co jest, Shizu-chan, czyżbyś się wstydził~? - zachichotał. - W końcu jesteśmy sami~!
- No... - mruknął. - Skąd, wcale. Tylko... Dziwnie tak. - westchnął i dał się ponieść prądom wody nieco w bok i przed siebie... To było nawet zabawne.
- Dziwne~? A w wannie to siedzieć uwielbiasz jak mało kto~! - zachichotał. - Czasem to nawet w niej zasypiasz~!
- Wanna a ocean, Izaya, wanna a ocean, porównaj sobie. - parsknął śmiechem. - Zwyczajnie przyzwyczaiłem się, że na plaży muszę być zakryty i tak jakoś nie umiem inaczej. - Spróbował się przemóc i popłynął kawałek na plecach, cały czas powtarzając sobie, że patrzy tylko Izaya. Nikogo nie było na brzegu, sprawdzał przed chwilą. Tylko Izaya, który widział go nago tyle razy, że już musiał się przyzwyczaić.
- Oj no dobra... Taka bardzo duża wanna~! - poszedł na kompromis, dalej chichocząc pod nosem.
- Ogrooomna... - mruknął, przymykając oczy i dając się ponieść wodzie. Było tak przyjemnie... Gdyby nie ciągły napływ adrenaliny, mógłby zasnąć... - Nie pływasz?
- Pływam Shizu-chan, ale... Nudno, jak ty znów śpisz w wodzie~... - westchnął. - A ponoć to ja miałem być tym zmęczonym...
- W wodzie śpi się najlepiej. - mruknął i otworzył oczy, po czym spojrzał na niego. Już czuł się swobodniej, nawet pływając w tym stanie. - To co chcesz porobić? Wyścig, czy co?
- Możemy się ścigać, będzie zabawnie~! - zaklaskał. - Tylko, że... Wyścig dla wyścigu jest... Nudny. Zagrajmy w coś~!
- Dobra. - zgodził się i popatrzył na niego, zaciekawiony. Chciał chociaż dreszczyku emocji w tej chwili... - Coś proponujesz?
- Możemy się ścigać, ale o coś~! - zaśmiał się. - Jaka nagroda byłaby dobra, jak myślisz~?
- Hmm... Ciebie w stroju pokojówki już mam, ciastka już mam... Czego chcieć więcej...? - mruczał do siebie. - Może ty byś sobie zrobił tatuaż, taki z moim imieniem, co? - parsknął. - Żartowałem... Właściwie to nie chciałbym, żeby coś zasłaniało twoją skórę... Hmm... - zastanawiał się dalej. - Jak sądzisz, czego mógłbym chcieć? - parsknął. To było naprawdę zabawne, było tyle rzeczy, ale nie nadawały się na zakład przy zwykłym pływaniu, były zbyt poważne...
- Nie, Shizu-chan, ty masz wybrać, nie ważne co to, chcę mieć jakieś wyzwanie, więc~?
- Co powiesz na to, że będziesz przychodził chociażby co drugi dzień, żeby mnie odwiedzić, jak przegrasz? - zaproponował. No może wolałby zamieszkać razem z nim, byłoby prościej... Chociaż przeszkadzaliby sobie, prawda? On nie chciał wiedzieć o interesach Izayi, a Izaya... Cóż, pewnie nie chciał mieć postrachu miasta w domu. Zresztą, pewnie nie wprowadziłby się do Shizuo, tylko Shizuo poszedłby do niego, a nie chciał się wpraszać... Więc chociaż dłuższe spotkania co 2 dni. Może nie będzie to kolidowało z jego pracą...
- Dobra... ale jak wygram to ty zamieszkasz ze mną~! - uśmiechnął się. To bedzie zabawne mieć Shzuo w domu. - No chyba, że będzie ci przeszkadzać w pracy~! To wtedy masz się ze mną widywać~!
     Heiwajima popatrzył na niego, zaskoczony. Czyli, że w sumie osiągnie swój cel... Ale... Nie chciał wpraszać mu się do mieszkania...
- Izaya... A w TWOJEJ pracy to nie będzie przeszkadzało? - zapytał poważnie. - Wiesz, w końcu to twój dom i twoje interesy... - dodał, unosząc lekko brew. Chciał mieć w domu kogoś, kto będzie mu odganiał klientów? Niweczył jego plany?
- A w czym by przeszkadzało~? - spytał zdziwiony.
- W interesach? Odstraszałbym klientów, nie sądzisz?
- Nie no co ty~! Miałbym najlepszego ochroniarza w mieście~! - zachichotał. - Nikt by mi nie podskoczył, poza tym, kto by do mnie przy chodził gdyby się bał~?
- Jak wolisz... - wzruszył ramionami. Wszystkiego trzeba spróbować, najwyżej wróci do siebie... Nie? - To dokąd? - rozejrzał się. Zero punktów orientacyjnych...
- Czyli się zgadzasz~! - zaklaskał zadowolony. - Hmm.... Może do tamtej palmy~? - wskazał.
- Mówisz...? Dobra. Zgadzam się. - odetchnął i nabrał powietrza na zapas. - Mów, kiedy start.
- Dobra... 3...2...1... Start~! - krzyknął, płynąc w stronę wyspy.

sobota, 18 kwietnia 2015

mini dj - AkaKuro - (bez tytułu)

Dobry~...
Wiem, że dawno nic tu nie było, przepraszam~... Miałam betować shota!AkaKise, ale tak jakoś wyszło, że nie skończyłam i nie mogłam się znów skupić na żadnym blogu. Nie wiem czemu, po prostu pisanie ostatnio mi nie wychodzi, podobnie beta.
Aktualnie jednak tamto będzie dalej betowane, przewiduję też (tak, nareszcie) AoKise... O ile to rp zostanie dokończone i nie utnie się gdzieś w połowie (Pozwólcie mi uprzedzić o pesymistycznej wersji, tak na wszelki wypadek, nie chcę nikogo nakręcać >.>)
No więc to na razie tyle ogłoszeń. Zapraszam na pewnego uroczego mini dj'a~...
Enjoy~!

 

tłumaczenie: Inu_chan
edycja: Kiasarin








piątek, 17 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 2 - Wkurzający Komar

Ohayo gozaimasu~!
Witam was w ten cudowny dzień, dokładnie na tydzień przed Pyrkonem, który stał się całym moim życiem i mam nadzieję, że wszyscy mają równie przyjemny humor, co ja. ;33 Dziś kolejna część Komara, którego mam już prawie całkiem zbetowanego więc pojawiać się będzie regularnie~... No i jeszcze rzeczy z głosowania, też będą się musiały pojawić. X3 No to ja już tylko życzę miłego dnia~.... Czy raczej wieczora.
Enjoy~!
Konbanwa~...
Zanim zapomnę proszę o kliknięcie w banerek pusta miska i nakarmienie psiaków ^^
A no i bardzo się cieszę, ze w ankiecie królują PsyVi i Urlop~! bo szczerze też bardzo czekam na drugą część PsyVi >w< Spełniacie moje marzenia~! 
Enjoy~...



     Izaya bardzo chętnie pozwalał się głaskać. Nadstawiał główkę i mruczał zadowolony. W tej formie był widać bardzo podatny na pieszczoty. 
- Tak to możesz zawsze~ ... - przyznał.
- Ale się z ciebie pieszczoch zrobił maluchu... - mruknął, rozbawiony i wydmuchnął dym z fajki daleko w stronę okiennicy. Po chwili usłyszał krzyki na korytarzu. - Oho. Ktoś się obudził bez włosów. - parsknął i wziął Izayę do kieszeni płaszcza, wyjmując z niej pismo święte. Zebrał szybko zwęglone resztki z podłogi i podsunął do kątów. Tak nikt nie rozpozna popiołów.
     Izaya pisnął uczepiając się kieszeni i kuląc nogi tak, by nie dotknąć przypadkiem biblii. Poczekał aż Shizuo ją wyjmie i dopiero wtedy bezpiecznie opadł do kieszeni.
- Shizu-chan musimy znaleźć dla mnie jakąś kieszeń w której nic mnie nie zabije. - poskarżył się. - Może w koszuli?
- Jak wcześniej...? Jak wolisz. - mruknął i wyjął go, by zaraz wsunąć do kieszeni w koszuli. Złapał za swój krzyż i otworzył drzwi zanim jeszcze ktoś zaczął się do niego dobijać.
- Heiwajima Shizuo, przełożony cię wzywa.
- I po co od razu taka formalność... - mruknął, wygaszając i odkładając fajkę na blat, a zaraz potem wyszedł do przełożonego z krzyżem na ramieniu.
     Izaya schował się cały do kieszeni gdy Shizuo otworzył drzwi i tak też został w ukryciu  przez całą drogę. Nie chciał jednak przegapić rozmowy egzorcysty z przełożonym, zrobił więc użytek ze swoich kiełków i wyciął w koszuli dwie malutkie dziurki na swoje ślepka.
- Kto tam? - odezwał się głos zza drzwi słysząc pukanie.
- Heiwajima Shizuo.
- Który?
- Jest tylko jeden, nie sądzę, by przez czas mojej misji jakiś przybył...
- WEJŚĆ! - warknął przełożony. Najwidoczniej wściekły... No i na to Shizuo ten krzyż. Wszedł więc do środka.
     Izaya zachichotał cichutko widząc czerwonego ze złości księdza.
- Bez peruki wygląda jak świnia gotowa na ubój, ne Shizzy? -  zauważył.
     Blondyn ledwo powstrzymał śmiech, choć niestety w jego oczach pozostała iskra rozbawienia.
- Co cię tak śmieszy?! - zagrzmiał przełożony. - Pozbyłeś się tego wampira, że już wróciłeś?
- Owszem... Inaczej nie byłbym tak wesół, co więcej, nie byłoby mnie tutaj.
- Niektórzy obibocy mówią to samo...
- Czy ja kiedykolwiek się obijałem? - spytał, tym razem groźniej, stukając krzyżem o podłogę.
- Nie kłam Shizzy~ Obibok z ciebie. - przypomniał mu Izaya. - A kto to śpi po gospodach do dwunastej, a potem jeszcze sobie urządza poobiednie drzemki w sadach co? Nie wiesz jak nudne jest śledzenie ciebie w takich momentach~... - Izaya westchnął cicho poruszając się w kieszeni.
- Na pewno? - spytał przełożony.
- Hę...? Nie! - burknął Shizuo, zasłuchany w Izayę, ale zaraz się poprawił. - Kto jak kto, ale ja ciężko pracuję jak dostaję misję... - Był bliski warknięcia. Szturchnął kieszeń, niby to sięgając po krzyż drugą ręką. Oparł się na nim, patrząc na przełożonego. - Czy to wszystko?
- Nie, w zasadzie przejdźmy do sprawy właściwej... Widziałeś moje włosy? - spytał wprost. Shizuo zachował kamienną minę, jak to nauczony był przy przełożonym.
- Ostatnio na głowie ojca, a w tej chwili... Nadal tam są, choć jest ich jakby mniej... - starał się nie okazywać rozbawienia.
     Izaya natomiast nie był tak dobrze wychowany i roześmiał się w najlepsze.
- Ne Shizu-chan, a widziałeś moje właściwe rozmiary? Bo też ostatnio jakby mnie mniej~...
- Grunt, że jakieś w ogóle są, prawda? - dodał, choć bardziej do Izayi, niż przełożonego. Mężczyzna z kolei popatrzył na niego morderczym wzrokiem.
- Jeśli nie znajdzie się winny... Będę wyciągał konsekwencje.
- Wobec niewinnych. Jak ojciec chce.
- Pamiętaj... - mruknął ten i machnął dłonią, by Shizuo wyszedł. Więc wyszedł, a widząc, że na korytarzu czeka kolejny oskarżony, skinął mu głową i odszedł do siebie.
- Ne Shizu-chan może lepiej było zostawić perukę w spokoju? A co jak w ramach kary zarządzą sprawdzenie twojego pokoju? Obronisz mnie, jak nas odkryją Shizzy? - Shizuo mógł poczuć jak drobne ciałko Izayi przytula się do niego przez materiał koszuli.
- A myślisz, że ktokolwiek będzie mnie dokładnie sprawdzał? – Stuknął krzyżem o posadzkę, odkładając go w róg pokoju. - Jak ktoś ma te włosy, to ich nie odda i się nie przyzna, a jak to byłem ja, tym lepiej nie sprawdzać niepotrzebnie, taka ich logika. Więc spokojnie. - Sięgnął do kieszeni i kciukiem poczochrał mu znów łepek. Ech... Co on wyprawiał? Przecież to Izaya. Z drugiej strony... Ciężko w to było uwierzyć. Ani nie śmierdział, ani nie był złośliwy - no więc czy to naprawdę w ogóle mógł być prawdziwy Izaya? Może nazywać go będzie komarem i potraktuje jako oddzielny byt? Nie będzie miał wyrzutów potem...
- Nie rozumiem... - przyznał łapiąc się łapkami krawędzi kieszonki i wystawił  z niej główkę. - Ale jeśli jesteś pewien, że jestem tu bezpieczny to ci zaufam~... - zgodził się. - Swoją drogą jesteś dla mnie bardzo miły ostatnio~... Czemu wcześniej tak nie mogłeś? - rzucił z wyrzutem.
- Ha? - Popatrzył na niego z niedowierzaniem i pretensją w oczach. Czemu wcześniej nie mógł??? - Jak niby miałem być miły dla kogoś, kto śmierdział wampirem i do tego wkurwiał mnie i zachowaniem i słowami? Może miałem cię czochrać po włosach za żarty z mojej osoby? Nie żartuj. - prychnął. No co jak co, ale Izaya do przykładów dobrego wychowania wcześniej nie należał. Teraz tylko tyle, że zmienił się w tego głupiego małego komara z tym swoim malutkim uśmieszkiem, który nawet nie wyglądał groźnie a śmiesznie. Choćby go próbował pokąsać to by się chyba prędzej zmachał i padł z wyczerpania nim Shizuo w ogóle by to poczuł. I to też było zabawne. Na takie stworzenie dużo ciężej było się gniewać, poza tym pomagał mu zamiast głupio żartować, więc nawet go w tej formie polubił...
- Chciałem tylko żebyś się uśmiechał... - przyznał. - Jakbyś się postarał to normalnie też bym się tak zachowywał. Ale pewnie jakbym tylko przyszedł zostałbym nadziany na krzyż. Jak miałeś w takim czasie poznać moją słodką, puchatą i przyjazną stronę?
- Chyba raczej wściekał. - wypomniał mu. Nawet gdy robił coś miłego i Shizuo zaczynał w to wierzyć, na początku, to Izaya i tak twierdził zaraz, że jest głupi że się nabrał. I niby jak miał mu uwierzyć? - Jesteś pewien, że miałeś wcześniej tę stronę? Bo ja jej ani razu nie widziałem. - zapewnił i postawił go tym razem na biurku, siadając przed nim na krześle.
- Jestem pewien - potwierdził przysiadając sobie na jednej z książek, z której zaraz jednak z piskiem zeskoczył masując sobie zadek. - Musisz mieć tu wszędzie porozkładane świętości? Dobrze! ale apokryfy mogłeś sobie darować! - fuknął. Znalazł sobie inną książkę, tym razem dokładnie ją obejrzał i stwierdzając, że to dziennik blondyna pozwolił sobie na nim usiąść.
- To nie moja wina, że nie patrzysz, gdzie siadasz... - parsknął, kręcąc głową. Przyjrzał mu się uważnie, zastanawiając się nad tym, jaki Izaya był wcześniej. Nadal nie zauważał w tym tej dobrej strony Izayi. - Tak czy inaczej ta strona twojej natury musiała być nieźle schowana, skoro wyszła dopiero teraz... - Podłożył dłonie pod głowę i rozciągnął się.
- Ona nigdy nie była schowana - fuknął zakładając ręce i nadymając policzki. - Zapraszałem cię do poznania jej wiele razy, ale zawsze odmawiałeś. - westchnął. - A teraz mówisz, że to niby moja wina...
- Że niby jak odmawiałem? - Uniósł brew i wpatrzył się w niego uważnie. No nie pamiętał, żeby coś mu o tym mówił, jakoś w ogóle nie odebrał tego sygnału... - I niby tak mnie zapraszałeś, bo nie załapałem? - Podpalił znów fajkę, zaraz wydychając dym w stronę okna.
- "Shizu-chan może pójdziemy coś jeść" "Ne Shizzy powinieneś częściej przebywać z ludźmi, na przykład ze mną, jesteś strasznym ponurakiem" "Shizu-chan chcesz wypróbować tego potwora?" "Shizuś a może dziś prześpimy się razem? Będzie cieplej". - mówił jedną frazę za drugą coraz mocniej wpatrując się w egzorcystę. Raczył go przecież takimi tekstami na każdym spotkaniu więc jak mógł nie zauważyć? Powitania brzmiące jak propozycje, żarty, będące perswazją Izayi, odnośnie spędzania razem czasu, wciskane między zboczone żarty frazy... Naprawdę Shizuo mógł być tak niedomyślny?
- I chcesz mi powiedzieć, że to nie były złośliwości? - spytał już nie niedowierzająco, a poważnie. W tym kontekście dla niego to brzmiało jak żarty... Od czego mogło się zacząć takie myślenie? Może od tego, że nie wierzył, by wampir proponował cokolwiek takiego egzorcyście? No zdecydowanie nadal ciężko mu było uwierzyć w coś takiego. Popatrzył na
niego, marszcząc lekko brwi i zaciągnął się tytoniem. - Ale nie patrz na mnie jak na idiotę, poważnie pytam... Niby czemu miałbyś mi proponować coś takiego? - Wzruszył ramionami. - Nie było powodu to nie wierzyłem.
- Wiesz, że przyjacielskie ze mnie stworzonko. - mruknął Izaya kuląc się lekko, mimo to uśmiechał się niepewnie. - Złościłeś się na mnie za to, a to też było zabawne. Myślałem że po prostu nie masz na to ochoty, ale pamiętaj ja się nie poddaję!
- Przyjacielskie... - powtórzył i pokręcił głową, zaraz z zaskoczenia sięgając do niego dłonią i głaszcząc go po plecach. Śmieszne stworzonko... - Jak wolisz. Tylko uprzedzam, że jak wrócisz do normalności i spróbujesz mnie wkurzać, dalej będę próbował zdzielić cię krzyżem. - Przynajmniej uprzedził, nie? No to nie powinno być nieporozumień.
- Dobrze, będę nadal próbował. - obiecał układając się na ręce blondyna. Zamrugał sennymi oczkami i powstrzymał się od ziewnięcia. - Co teraz masz w planach Shizu-chan~? Jakaś modlitwa, masz celibat, post... Nie wiem co tam jeszcze robicie...
- Teoretycznie to teraz się modlę... - Wydmuchnął dym w stronę okna i popatrzył na niego. - Potem pewnie trafi mi się praca przy zwierzętach... Nie spodziewali się, że wrócę dziś, ale nie zwalnia mnie to z obowiązków. Jak karmienie świń, czy coś takiego... Wiesz, swojej służby nie mamy. W ostateczności dadzą mnie do kuchni. - Wzruszył ramionami. - Będziesz siedział tutaj, czy pójdziesz ze mną?
- Bardzo dobry sposób na kontemplację. - pochwalił blondyna, obserwując ulatniający się dym. - Oczywiście pójdę z tobą, czegokolwiek byś nie robił... No z kilkoma wyjątkami... Ale uważam, że jako egzorcysta nie powinieneś tak harować. - mruknął, rozkładając się wygodniej na dłoni. - Właśnie... Ne Shizu-chan umiesz szyć?
- Ja nawet nie haruję... Mam całkiem łatwo w porównaniu do zakonników, którzy nie są egzorcystami. - Wzruszył ramionami. - A co to za wyjątki, tak swoją drogą? Miałem wrażenie, że pójdziesz za mną wszędzie, skoro dziś nawet załatwić się w spokoju nie mogłem...
- Na egzorcyzm, rytuał święcenia wody, święcenie ludzi wodą... - wyliczał na paluszkach jak małe dziecko. - I to chyba tyle... No chyba, że coś mi się przypomni. - Wzruszył drobnymi ramionkami. - Wiesz... Wbrew pozorom klasztor to najgorsze miejsce dla wampira. - przyznał. - Tyle tu świętości... - Zatrząsł się.
- Hmm, tak... To przed jedzeniem będę cię zostawiał w pokoju... Grupowa modlitwa przed posiłkiem to raczej nie raj dla ciebie. - Skończył palić i odłożył fajkę na blat.
- Przepraszam Shizu-chan... - burknął. - Możesz mnie tam zabierać, nic mi się raczej nie powinno stać... Chyba, że dotknę krzyża, albo Pisma Świętego... Albo wody święconej. Oczywiście jeśli nie chcesz mnie nosić to wcale nie musisz. - Zamachał rączkami starając się pokazać, że nic mu nie będzie. - Jak nie chcesz mnie gdzieś zabierać to po prostu powiedz, dobra?
- Nie no... Jak ci to nie zaszkodzi i nie staniesz się od tego nietoperzem, to z chęcią cię zabiorę. - Podniósł go na ręce bliżej swoich oczu. - A tak swoją drogą... - zaczął, ale przerwało mu pukanie do drzwi. Popatrzył na nie i schował go do kieszeni bluzki, po czym otworzył. - Tak?
- Ym... Rewizja na polecenie przełożonego... - Jego rówieśnik rozejrzał się po korytarzu i spojrzał na niego. - Mogę?
- Właź. - mruknął i wskazał mu stołek, zamykając drzwi. - Ale za pięć minut wychodzisz, nie?
- Tak. - Z westchnieniem mężczyzna rozsiadł się już swobodnie. - Wiesz, kto je zabrał? - spytał, zaciekawiony.
- Kto wie... Ale tak mu nawet lepiej. Ktokolwiek to zrobił wyrządził nam przysługę, nie trzeba powstrzymywać śmiechu.
- Mówiłem, że będzie rewizja. - burknął zawiedziony wampir, chowając się w kieszeni. Szkoda, że akurat w tym momencie... Teraz to pewnie nie dowie się co chciał powiedzieć blondyn.
- Oczywiście rewizji nie będzie. - stwierdził, nie zapytał, informując tym samym Izayę. - Przynajmniej nie tutaj. Szukanie włosów... Uśmiałbym się, jakby skończyły jako peruka jakiejś świni.
- Taaa, byłoby zabawnie! - prychnął jego znajomy z zakonu, nie podejrzewając nawet obecności wampirka. - Tylko ciekawe, co by ojciec wymyślił...
- Ech? Karę. Wybyłoby się na misję i spokój.
     Zaczynał się dziwnie niecierpliwić, aż to 5 minut minie...
- A tak w ogóle po rewizji masz iść do koni.
- Koni? Może jeszcze mam słomę przerzucać...?
     Odpowiedziało mu wymowne milczenie.
- Mówiłem że egzorcyści nie powinni robić takich rzeczy. Od tego są chłopi! - Stwierdził Izaya testując wytrzymałość kieszeni opierając się na niej, czy też może kładąc nawet na materiale. Nudziło mu się takie czekanie. Chciał usłyszeć co miał do powiedzenia blondyn.
- Chłopi są od podatków... - mruknął pod nosem, odpowiadając Izayi. - Tym się żywimy...
- Hę? - Chłopak z krzesła popatrzył na niego zdziwiony. - Co mruczysz?
- Przerwałeś mi modlitwę, więc kończę zanim będę musiał iść.
- Aha. To już chyba mogę iść... Nie będę ci przeszkadzać. – Uśmiechnął się lekko do Shizuo.
- W porządku. - Otworzył mu drzwi. - A nie mówiłem że nic tu nie mam? - warknął pokazowo.
- To był mój obowiązek. - odparł tamten, wychodząc. - Z Bogiem.
- Z Bogiem. - odparł i zamknął drzwi. - W końcu...
- Żywicie się końmi?- Zdziwił się. - No to musicie mieć końskie zdrowie. - zachichotał i poruszył sugestywnie brwiami gdy Shizuo wyciągał go z kieszeni. - Ale lubię zwierzęta, więc idę tam z tobą~!
- Nie, to akurat na wyjazdy... Ale ja nie biorę koni, nawet mi nie zależy... - Pokręcił głową i postawił go na łóżku, a sam zdjął płaszcz i koszulę, by ubrać się w coś, w czym mógłby przerzucać siano. Inni tak na to nie naciskali, ale on na misję ubierał się inaczej niż do siana i tyle...
- Jednak dobrze się stało, ze jestem malutki. - Uśmiechnął się patrząc na prężącego się przed nim blondyna. - Normalnie musiałem polować na takie widoki, a teraz? - Rozłożył się wygodnie- Shizu-chan sam się przede mną rozbiera~... Pełen luksus! - Pokazał Shizuo okejkę.
- Nie ciesz się za bardzo, bo jeszcze szybko się to skończy. - zauważył i naciągnął na siebie biedniejszą koszulę, a na to brązowy płaszcz. No i nowe spodnie... To by było na tyle. - Zresztą mówi to ktoś, kto sam się przede mną obnażał... - Wyciągnął rękę do niego. - No chodź tu komarku. Chyba, że jednak zostajesz?
- Ja to co innego. - Przewrócił oczyma. - Jakbyś mnie o to poprosił to pewnie nawet w normalnej formie dałbym ci się rozebrać i pewnie cieszyłbym się jak głupi, że się do mnie odezwałeś nie wyzywając mnie i nie chcąc zabić. - przyznał. - I nie nazywaj mnie komarem! Jestem wampirem!
- Jasne, jasne... Jesteś teraz komarem, bo w tej formie pijawa ci nie pasuje i koniec. - Złapał go sam i wsadził do kieszeni. - Nie żeby coś, nadal nie widzę powodu, czemu miałbyś to robić. A teraz... Idziemy, nim dadzą mi gorszą robotę. - stwierdził w końcu i skierował się do wyjścia.