Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

niedziela, 28 września 2014

Shizaya: Chat 2

Konnichiwa~!
W końcu znalazłam nowe powitanie, żebyście wy widzieli, jak mnie to cieszy~... X33 Jak już mówiłam, na razie Wampirkiem was nie rozpieszczę, no i żadną kontynuacją też nie, w sumie czasu mam niesamowicie mało na bloga w najbliższym czasie... Jak sobie przypominam to miałam skomentować 2 osoby, też cuś nie pykło, że tak powiem... Jeszcze wrócę do blogowego życia kochani, tylko nie teraz, no. Q.Q"""""" Potem się przyłożę~! No więc dziś kolejna część mojego kochanego chat'u. Mam nadzieję, że będzie wam się czytało równie miło, co nam się pisało~! X33

Pisanie tego było świetne XD A właśnie widzieliście nasz bardzo kreatywny obrazek do tego opka XDDDD Nom ja też mam cuś mało czasu więc pewnie dodamy chat.... się jeszcze zobaczy a puki co: Po prawej jest tkai fajny banerek z zieloną miseczką kliknijcie tam bardzo proszę :3
A teraz już Enjoy~! 
  Enjoy~!




     Shizuo od dwóch dni czekał, aż Izaya wejdzie na chat. Od ostatniego rozłączenia się nie odbierał telefonów tylko odpisywał czasem na sms'y, jakby był zbyt zajęty, by choć dwie minuty poświęcić na rozmowę. Oczywiście irytacja Shizuo tylko narastała. To nie mogła być prawda, by Izaya był zajęty aż tak bez przerwy. I tej myśli się trzymał, chcąc nie chcąc.
     Wytrwale czekał. Tego dnia postanowił zasypać go sms'ami a potem czekać, aż w końcu się zjawi. Zdenerwowany popijał colę z puszki i stukał nerwowo w klawiaturę. Zalogowany od dwóch godzin. Kiedy ta menda wejdzie...?

______________ śpiąca pchła jest online_________________

śpiąca pchła: Czego Shizu-chan? Pisałem, że jestem zajęty *ziew*
Wkurzony potwór: Na tyle, by nie mieć pięciu minut na odebranie telefonu...?
śpiąca pchła: Jestem zapracowaną pchełką kochanie ;* Oya, oya widzę, że dobraliśmy się nickami~! To chyba coś znaczy~~ Shizu-chan‏
Wkurzony potwór: Tak bardzo, że aż wcale. Twoja praca polega na zbieraniu informacji, ale chyba nie zbierasz ich 24 na dobę, nie?
śpiąca pchła: No, nie oczywiście~.... Powiedzmy, że tak 23 godziny i 58 minut na dobę ;]
Wkurzony potwór: Aha i dwie minuty śpisz!!! Mam w to niby uwierzyć?! *wkurzony wgap* I niby co tak zawzięcie obserwujesz?!
śpiąca pchła: *pociera zaspane oczka* Od dwóch dni nie spałem... nie licząc tego w metrze, ale konduktor był tak miły że mnie obudził na końcowym~...‏
Wkurzony potwór: Tak, tak. Ty i twoje przemęczanie się. Nie wierzę, że można tak o siebie nie dbać. *prycha*
śpiąca pchła: Brakuje mi tu ciebie~... nie ma kto wywalać nadmiaru klientów i organizować mi wieczorów w domu~! A jak tam ty sobie radzisz samotnie~?‏
Wkurzony potwór: To wracaj...
Wkurzony potwór: Nijak sobie radzę. Już o frustracji nie mówiąc. Twoja ostatnia ucieczka była chamska, zdajesz sobie sprawę? Prościej by było, jakbyś się zgodził.
śpiąca pchła: Dobrze wiesz, że nie mogę :c
śpiąca pchła: A ostatnio to nie była ucieczka... Gościu z obsługi powiedział, że mój komputer jest obserwowany i wszystko co wysyłam do internetu też, więc nici z twojego cyberka~... Jak wypłyną takie informacje będzie po mnie... a chyba tego nie chcesz *słodka zapłakana minka*
Wkurzony potwór: ...Żartujesz... :/
śpiąca pchła: Skąd wiedziałeś? :( Myślałem, że przynajmniej na chwilę się o mnie zaczniesz martwić~...
Wkurzony potwór: IZAYAAAAAAAAAAAAA!!! nie żartuj tak! Na serio jak będziesz mnie tak unikał sam coś zrobię! A po twoim powrocie i tak tak cię urzadzę, że na tyłku nie siądziesz!!! ><""""""""""
śpiąca pchła: Jestem pewien że i tak to zrobisz po moim powrocie :"3 nawet jeśli spełniałbym wszystkie twoje zachcianki.
Wkurzony potwór: ...Ale jak zrobimy to teraz, potem nie będę tak napalony i postaram się, żeby nie bolało, dobra? ^^‏
śpiąca pchła: Nie ma mowy... Zasnę nad klawiaturą X.x
śpiąca pchła: I jakie "Postaram się jak zrobimy"!!!!! Jak się nie postarasz nie dam ci się dotknąć choćby końcówką nosa!‏
Wkurzony potwór: No to trudno, obudzę cię!!! ...Huh, serio? -.- Ale nie będę taki delikatny. Więc wybieraj.‏
śpiąca pchła: Jak zamierzasz mnie obudzić~? Chat nawet nie wydaje dźwięków...
śpiąca pchła: wybieram opcję C. ^^ Jakakolwiek to jest. X3‏
Wkurzony potwór: Telefonem. Będę dzwonił, aż sie dobiję.
Wkurzony potwór: Opcję C...? Dobra. Gdzie teraz jesteś?‏
śpiąca pchła: w łózku....‏
Wkurzony potwór: Dokładniej... Adres. ^^
śpiąca pchła: http://www.dolars-chat.jp/room/Xxx‏
Wkurzony potwór: ...
Wkurzony potwór: Wkurwiasz mnie. ADRES. -.-"""""""""‏
śpiąca pchła: no przecież podaaaa~*ziew*łem... *wtula głowę w poduszkę*‏
Wkurzony potwor: NIE INTERNETOWY!!! X.x Miasto, ulicę, no adres no! Wybrałeś opcję C - więc pozwól, ze cię odwiedzę. ><"""‏
śpiąca pchła: Rosja, Владивосток góra hangaru nr 8 w porcie....‏
śpiąca pchła: Ps. Promy itp. zostały wstrzymane ponoć jakiś tajfun....‏
Wkurzony potwór: ...Chyba nie chcę wiedzieć.‏
śpiąca pchła: A co popłyniesz wpław? XD Ne Shizu nie ma rady zostajemy w związku na odległość... Jeszcze miesiąc... Może dwa?‏‏
Wkurzony potwór: ILE DO CIĘŻKIEJ CHOLERY?!?!?!?!?!?!?!?‏
śpiąca pchła: Miesiąc... może dwa *bawi się niezdarnie palcami* no cztery w najgorszym razie... Ale muszę jeszcze odwiedzić kilka miejsc... Nie myśl sobie, że siedzę sobie tylko w tej zimnej Rosji. ;)
Wkurzony potwór: JAK NIE WRÓCISZ W CIĄGU TYGODNIA ZNAJDĘ CIĘ CHOĆBY NA HIMALAJACH. ><""""""""""""""""‏
śpiąca pchła: Wolałbym Hawaje~... Wtedy zrobilibyśmy sobie urlop =w=
śpiąca pchła: No pomarzyć można, nie~?‏
Wkurzony potwór: Nie zmieniaj znowu tematu bo mnie krew zaleje. Tydzień. Dłużej nie wytrzymam. W dodatku odmawiasz zaspokojenia mnie chociażby pisząc, myślisz, że ile wytrzymam?! ><"""""""""‏
śpiąca pchła: Liczę, że długo.... Wybacz kochanie, taką mam pracę... Mogę ci wysłać internetowe całuski~!!!! :***************‏
Wkurzony potwór: ...Wytrzymalbym długo, jakbyś się zgodził zaspokajać mnie w ten sposób. Inaczej będę musiał szukać trudniejszych rozwiązań. -.-"" No chyba twoja praca nie wyklucza posiedzenia ze mną i spożytkowania tej godziny czy coś koło tego na coś takiego?‏
śpiąca pchła: Shizu-chan jesteś niewdzięczny, ciągle tylko marudzisz doceń to ze marnuję swój mocno okrojony czas na sen tylko po to żeby z tobą porozmawiać... to dla ciebie nić nie znaczy? :c
Wkurzony potwór: Znaczy, jasne, że znaczy. Tylko ja tak długo bez ciebie pod ręką nie wytrzymam...
śpiąca pchła: To zastap mnie te kilka razy ręką... to nie wielki problem skoro masz mnie pod nia prawda~? To będzie taka... wersja demo ;) A ja idę spać, dobranoc~~‏
śpiąca pchła: A i pamiętaj chcę filmik z tego widowiska!!!!‏
Wkurzony potwór: NIE MAM ZAMIARU!!!
Wkurzony potwór: jakie dobranoc, jeszcze z tobą nie skończyłęm! ><"""‏
śpiąca pchła: A co jest złego w zrobieniu tego raz sam? Aż tak cię kręci przez internet?‏
Wkurzony potwór: Wolę przez internet niż tak zupełnie sam. To już w jakiś sposób z tobą, a nie SAM. X.x‏
śpiąca pchła: Bo co? Bo będziesz wiedział, że to ""Izaya"? Jak chcesz Erika prowadzi bloga~... Jesteśmy główną parką wiec możesz się napalić i czytać. ^^‏
Wkurzony potwór: ...Podziękuję za jej wypociny. [Czy ja zjechałam fandom? XDDD - dop. Inu] Wolę prawdziwego ciebie i twoje naturalne reakcje... To co ona pisze zapewne wyłączyłbym po dziesieciu minutach. Nie zachowujesz się w ten sposób, więc to ni ma sensu. *prycha*‏
śpiąca pchła: n mkjjk,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,weopk p]‏
Wkurzony potwór: ...Izaya?
Wkurzony potwór: Halo?
Wkurzony potwór: No nie mów mi, że padłeś na klawiaturę!!!!!! @.@"""" X.x‏
Wkurzony potwór: Dobra... To ja idę... Ale się nei wyloguję, żeby nikt tu nie wszedł. -.-""‏
śpiąca pchła: 0gggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggg5tynnibg gggggg5yiux5thnityxffffffffffffffffffA#W3awhnb‏

     Shizuo sięgnął po telefon i od niechcenia patrzył na pojawiające się na ekranie znaki. Jak tak dalej pójdzie wywalą go za spam...
     Szybko zadzwonił, olewając, że to rozmowa międzynarodowa. Może przynajmniej w końcu odbierze...‏
     Izaya podniósł się na dźwięk telefonu, nie zważając, że ma na policzku cos na kształt gofra z klawiatury zamlaskał i odebrał telefon.
- Halo?‏
- Wyjdź z chatu zanim pójdziesz spać, dobra? - warknął tylko, wyjmując papierosa drugą ręką. Cóż... Dziś da mu spokój. Tylko dlatego, że zasnął naprawdę.‏
- Dziękuję kochanie....- mruknął zaspanym głosem zaczynając już wychodzić z internetu. - Kiedyś ci się odwdzięczę...

__________ śpiąca pchła jest offline_____________

- Dobranoc~....‏
- Dobra... Trzymam za słowo... - mruknął tylko. - Branoc. - I się rozłączył.

_________Wkurzony potwór jest offline_____________

czwartek, 25 września 2014

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 9

'hayoo kochani~!
Dziś się napracowałam z betą dla was, ale uważam, że było warto i mam nadzieję, że tym nieco długim rozdziałem wynagrodzę coniektórym, że nie wiem, kiedy pojawi się kolejny~... Chwilowo mam masę roboty i chcę się na niej skupić, chociaż chyba nie potrafię~! X33"
Niom~! Ale pomijając to~! Dziękuję za przecudne komentarze pod "Marzeniami", naprawdę jest mi po prostu słodko i tak miło i... i... Kocham was~! <33333 I dziękuję za życzenia~! :33
A co do komentarzy pod ostatnim Wampirkiem~! Szczerzę się jak głupia, jak je czytam. >w< Także ten, dziękuję wszystkim, którym chce się napisać coś od siebie po przeczytaniu~! >w<
Chyba sama muszę zacząć komentować u innych, tylko, że Roppi nie chce mi się zalogować na blogspota - i nie mam jak odpowiadać w komentarzach/komentować, to wszystko dlatego~! >3<""
No dobra, chyba dość z mojej strony~... X33 Gomenne, znów rozpisałam się troszkę za dużo~! Teraz oddaję głos Kiasarin-san~! :3
Wyjaśnij ludziom, że "Roppi" to twój telefon bo dziwnie brzmi... to tak primo
A sekundo X3 Hejo~!
Standardowo po prawej banerek -> wszyscy ładnie klikamy i karmimy psiaki :3
Poza tym jak ktoś jeszcze o tym nie wie to grupa skalacyjna AmaiAkuma na swojej stronce udostępniła tłumaczenie dj Durarara!! zatytułowanyego "Cinderella Akademy" - To jest część 2 przetłumaczonego przez nas Love Delic więc jak ktoś chce kontynuacji to tam może ją znaleźć ;) co prawda tylko w wersji do pobrania, ale zawsze ne? Jest jeszcze 3 część zatytułowana "End Station Eden" jednak puki co po angielsku niestety :c - to tak tylko informacyjnie.
Uhu to może je jeszcze powiem tak... Dziękuję za wszystkie głosy w ankiecie. Przemyślałam wszystko i w sumie na to żebym napisała coś z Roppim i Tsukim jest o 10 głosów więcej, ale nie chcę też dyskryminować mniejszości która jest przeciw więc~ 
Wymyśliłam to tak: 
- one-shot z nimi - jakoś niedługo
- krótkie (3 rozdziały max) opowiadanie, też z nimi, w jakiejś nieokreślonej przyszłości, o ile nie stracę chęci.
 - Rezygnuje z pomysłu na dłuuugie opowiadanie z nimi ;3 
Mam nadzieję, że wszyscy będą zadowoleni~!
A teraz już nasz kochany wampirek i Enjoy~!  
Enjoy~! ;3




    Powoli przetarł oczy wolną ręką. Zaczynał się budzić. Nie do końca jeszcze kojarzył, co się dzieje... A potem otworzył oczy i zobaczył przy sobie Izayę.
     Zmarszczył brwi, rzucając mu niemal palące spojrzenie.
- Można wiedzieć, co tu robisz? Ty raczej nie śpisz, szczególnie, że niedawno się pożywiałeś... Więc?
     Izaya westchnął, otwierając oczy.
- A było tak przyjemnie~...- mruknął. Podniósł się na łokciach z uśmiechem patrząc na blondyna. - Słuchaj Shizuś, miałeś jakiś koszmar i jak przyszedłem sprawdzić co u ciebie wciągnąłeś mnie do łóżka i nie chciałeś puścić. - No cóż, trochę podkoloryzował tę wersję, ale tak było!... No prawie. - I żebyś słyszał swoje zaborcze wyznania~! - zachichotał. - Nie ukrywam, sprawiłeś mi tym wielką przyjemność~...
- Tsh, ta, jasne. - mruknął niechętnie. On zachowałby się tak przez sen...? Nie sądził, że to możliwe. I tak akurat pod to, czego Izaya by chciał w tamtym momencie...? Bardzo wątpił. - Niemożliwe, żebym celowo cię wciągał do łóżka przez sen. - Spojrzał na niego poważnie, po czym wstał z łóżka. - Nieważne. Wychodzę. - wyburczał.
- Hej, hej dokąd idziesz~... - jęknął niepocieszony, przekręcając się na łóżku tak, by leżeć na brzuchu. - Uciekasz po takiej milusiej nocy... To okrutne Shizu-chan! - zaczął się awanturować, choć chyba każdy poznałby, że to żart, po jego zmienionym tonie głosu.
- Bez takich żartów. - mruknął tylko. - Idę się wykąpać. Wrócę za jakiś czas. - dodał i zabrał swój tobołek na plecy, po czym ruszył do wyjścia. Jeszcze powinien w końcu zabrać z wozu miecz... Dotąd zawsze trzymał go przy sobie poza klasztorem, nie powinien tego zmieniać. Poza tym już dawno nie wzmacniał jego właściwości do ezorcyzmowania... w sensie wykańczania wampirów.
     Izaya z głośnym westchnieniem klapnął na łóżko. Nie ukrywał, liczył na trochę milszy i czluszy poranek po takich nocnych wyznaniach, ale dobre i to. Może później odwiedzi Matyldę i da Stefanowi te obiecane marchewki... Tak za chwilę...
     Heiwajima wyszedł i ruszył najpierw po miecz, a potem nad wodę. Wyparł ze świadomości wszelkie rozważania na temat dzisiejszego poranka, jakby to była spowszedniała codzienność. No cóż, może
ostatnio codzienność, ale żeby spowszedniała... Nie, nie chciał myśleć o tym, jaki to niecodzienny obrazek stanowił wampir w jego łóżku. Nie chciał słyszeć ani kojarzyć tych słów... Po prostu chciał o tym zapomnieć. Dlatego gdy dotarł na miejsce, tylko rozebrał się całkowicie i wskoczył do wody, nie martwiąc się różnicą tempratur. W końcu on dałby sobie radę...
     Izaya w końcu zwlukł się z łóżka i trochę posmutniały zeszedł na dół. Nie ukrywał, że po takiej nocy liczył na o wiele inny pranek...
- Mógł mnie chociaż od niechcenia przytulić na dzień dobry~... - burknął, napełniając kotom miskę i wystawiając ją przed dom. Później wszedł z wiaderkiem na ogródek i wyrwawszy kilka dorodnych marchewek ruszył do stajni.
     Stefan zadowolony ze śniadania podziękował głośnym rżeniem. Izaya uśmiechnął sie lekko do niego i pogładził po grzywie życząc smacznego. 
     Później poszedł na łąkę do Matyldy. Chciał chwilę z nią pogadać, poza tym Shizuś pewnie cieszyłby się ze świeżego mleka do śniadania. 
     A blondyn przez ten czas nieustannie pływał. Przez głowę przelatywały mu dziesiątki myśli, od przeszłości przez zakon, a kończąc na Izayi. Miał dość myślenia o nim, rozpamiętywania...
     Zanużył się na jak najdłużej mógł. Woda była lodowata, ale już dziś lepiej mu szło przyzwyczajanie się...
     Nim wyszedł minęło mnóstwo czasu. Czuł, jaki zrobił się głodny, więc wyszedł i otrząsnął się, po czym ubrał się w nową (świeżą) bieliznę i wczorajsze ciuchy. Tak sobie myślał, że pewnie trzeba by zrobić pranie... Jednak chłodny wiaterek smagający jego mokre ciało pod zamokłymi ciuchami skutecznie zapędzał do domu...
     Izaya wracał szczęśliwy z łąki z całym wiaderkiem mleka. Zawsze był szczęśliwy po rozmowie z Matyldą i tak też było tym razem. Krowa, jakkolwiek dziwnie to brzmi, pocieszyła go i sprawiła, że Izaya postanowił się nie smucić tylko samemu postarać się o więcej przyjemności ze strony Shizuo. Wpadł więc do domu.
- Shizu-chan mam mleczko~!!!
     Usłyszał go aż na górze.
- Dobra, zaraz zejdę! - odkrzyknął. Przeczesał włosy palcami jeszcze raz, zaczesując je do tyłu. Z mokrą koszulą i całą resztą nie dało się nic zrobić, więc tylko założył na siebie płaszcz. Zszedł na dół. - Mogłeś powiedzieć, żebym w czymś pomógł... - mruknął, widząc, że wszystko gotowe.
- No, no~... - zagwizdał cicho Izaya, oglądając blondyna od stóp do głów. - Przyznam, byłem trochę zły o poranek i wczorajszy wieczór ale wynagrodziłeś mi to z nawiązką~! - zachichotał. - Choć lepiej byłoby bez koszulki niż z tak mokrą, że wszystko prześwituje~... Jeszcze złapiesz jakieś przeziębienie...
- Zły...? - Uśmiechnął się niewidocznie kącikiem ust. Nie wyobrażał sobie Izayi złego... Nie tak naprawdę. - Gorzej by mi było bez niej. Na mnie szybciej wyschnie. - Wzruszył ramionami.
- Daj spokój~... Nie bądź takim świętoszkiem~... - jęknął brunet, podchodząc do Shizuo i zaczynając rozpinać guziki jego koszuki. Po trzecim stwierdził - Widzisz, tak jest lepiej... - zamruczał i rozpinał je dalej.
- A może w ten sposób będzie mi zimno? - Uniósł brew w wyrazie chłodnego niedowierzania. - Pomyślałeś o tym? - Zabrał się za ponowne zapinanie guzików. Nie wiedział, o co dokładnie chodziło, ale wyglądało to podejrzanie... Ustępliwy zwykle Izaya nagle chciał "pomóc" mu się rozebrać...?
- Zawsze mogę cię rozgrzać~! - zachichotał, rozpinając ponownie zapięte przez blondyna guziki. Pewnie dla Shizuo cała ta akcja była dość niezwykła, ale przecież brunet postanowił sobie, że będzie im lepiej prawda?
- Z ciałem zimnym jak skała na pewno. - zakpił. - O co tak naprawdę chodzi, co? - mruknął, oczekując prawdomównej odpowiedzi. W końcu było widać jak na dłoni, że on coś kombinuje.
- Oi~... - westchnął, rozpinając do końca koszulę i przejeżdżając reką po zarysie mięśni. - O nic takiego~... Chcę, żeby było ci dobrze~... Gwarantuję ci, że się rozgrzejesz. - mruknął zadowolony.
- Taaa, bo o niczym innym nie marzę... - mruknął wyjątkowo ironicznie, spiąwszy się zupełnie. Po bardzo krótkim namyśle odsunął się i szybko usiadł przy stole. - Dziękuję za posiłek. - mruknął tylko, sięgając po chleb. Czymkolwiek była ta gierka Orihary, nie miał zamiaru dawać się wciągać...
- Smacznego~! - Uśmiechnął się tylko i postanowił nalać blondynowi mleka do szklanki. W końcu jakby to wyglądało gdyby pił z wiadra? Izaya starał sie nie zrażać postawą blondyna. W koncu to oczywiste, że nie bedzie tak łatwo... ale Shizuo w końcu się przełamie i ujdzie z niego cała frustracja. Postawił pełną szklaneczkę na stole, a że mleka było tak dużo, odrobina wylała mu się na palce. Nie przejmując się tym zbytnio zaczął to zlizywać.
     Blondyn odwrócił gniewnie wzrok. Może to i jego wina, ale to brunet zaczął, więc też nie do końca jego wina, że miał skojarzenia...
      Zaczął jeść, popił mleka i wrócił do jedzenia, wpatrując się i skupiając tylko na śniadaniu. Oczywiście, że nie miał zamiaru brać w tym udziału...
- Jak rozumiem znów jesteś o coś zły? - westchnął cicho, siadajac na siedzeniu. - I nadal nie chcesz się rozładować, żeby było ci trochę lepiej? - upewnił się, tym razem wprost.
- Nie jestem zły. - zaprzeczył. Irytowały go tylko te głupie próby pozbawienia go kontroli... - I nie mam zamiaru rozładowywać się w taki sposób, jeśli o tym mówisz. - dodał, po czym zapchał się kawałkiem sera.
- Wczoraj mówiłeś że masz ochotę. Pomyślałem, że ci pomogę. - burknął, odwracając wzrok i patrząc w szybę. - Chciałem dzisiaj pozbierać śliwek, pomożesz mi? - zagadnął, wymyślając jedyny neutralny temat jaki widział za oknem.
- Mówiłem też, że cię nie tknę w takim sensie. - dopowiedział spokojnie. - Jasne, możemy iść już teraz. - Wzruszył ramionami. Przed wiatrem ochroni go płaszcz jak się w końcu zapnie, a praca zawsze mogła uciec... Przynajmniej takie wrażenie odnosił w tym miejscu.
- Nie teraz, jak wyschniesz i dokończysz śniadanie. - pouczył blondyna trochę zbyt sucho i dalej wpatrywał się w okno.
     Blondyn zacisnął zęby i odłożył śniadanie na tyle delikatnie, by talerzowi nic się nie stało. Co znów było nie tak, w końcu ponoć to dla jego wygody mieliby robić "to" albo w ogóle... Gdyby miał coś z nim robić to dla swojej przyjemności, bo wampirowi ponoć na tym nie zależało. Więc o co on się teraz boczył???
     Odetchnął bardzo powoli, tłumiąc narastającą irytację.
- Więc za ten czas pozmywam. - zaproponował i od razu wstał, zabierając z sobą puste naczynia.
- Jak wolisz~... - mruknął, wpatrując się w delikatnie zachmurzone niebo. Wiał też wiatr. - Ech, śliwki same będą spadać~... - mruknął cicho. Uśmiechnął sie wrednie, zrozumiawszy wypowiedź blondyna. - Tylko bardziej się nie pochlap, bo pomyślę, że to propozycja~!
- Ty już i bez tego widzisz propozycje. - prychnął cicho. Przegapił fakt, że Izaya i tak go słyszy. - Może lepiej jak wyjdę je pozbierać zanim spadną same? - zaproponował nieco głośniej, kierując się do misy
z wodą. - Albo chociaż nabiorę nowej wody ze studni, zanim nadejdzie burza, ulewa, czy coś...
- Nie musisz zbierać, takie z ziemi też bedą dobre... Mamy zrobić powidła~! - Uśmiechnął się. - Ty to się lepiej przebierz ja mogę nabrać tej nowej wody~...
- Nie chce mi się. Wyschnę. - Wzruszył ramionami. - Powidła mówisz? To będzie potrzeba dużo wody. Masz jakieś wiadra? - Nagle nabrał energii. W końcu mógł coś zrobić i na coś się przydać...
- Jasne~! W schowku są~... - Uśmiechnął się, taszcząc wielką balię do wyjścia. Wyglądało to dość komicznie zważywszy na niewielką posturę bruneta. - Drzwi do schowka są koło wyjścia na ogród~... - dodał jeszcze domyślając się, że Shizuo nie będzie wiedział gdzie szukać.
- Dobra... A ta balia ci po co? - Popatrzył na niego dziwnie. To naprawdę wyglądało conajmniej komicznie... Izaya, to chuchro, dźwigał ogromną balię... Blondyn niemalże zapomniał, że on jest PRAWDZIWYM wampirem, ze wszystkimi jego mocami, nawet jeśli ich nie używał na codzień.
- Um... Mówiłeś, żeby wymienić wodę, to wymieniam, nie~? - Obrócił się energicznie, wylewając przy tym odrobinę wody. - Ups~... - Spojrzał na kałużę i wzruszył ramionami.
- Przecież wystarczy to wylać, a ja zniosę ci wodę wiadrami... Nie musisz dźwigać całej balii... Gdzie wylewasz brudną wodę? - Podszedł i stanął za nim, żeby w razie czego zabrać od niego balię. Albo złapać ją jakby spadała. Izaya nadal mimo wszystko wyglądał, jakby zaraz miał się załamać pod tym ciężarem. Przynajmniej w oczach Heiwajimy.
- Straszę nią koty~! - zachichotał. - A jak już zwieją a ja jeszcze nie wylałem wody to wylewam na kompostownik~! A ty co? - fuknął na blondyna. - Pomógłbyś, a nie sie gapisz...
- Taa, skoro taki masz plan... Mogę ją zanieść za ciebie? - spytał, wyciągając ręce i czekając, aż Izaya się zgodzi. No bo wyrywać mu jej nie będzie... - No chyba, że przez pomoc masz na myśli nalewanie wody do wiader.
- Ponieś balię, ciężko mi~... - westchnął. - Nie mam siły na używanie mocy wampira... - dodał ciszej, pozwalając Shizuo zabrać balię. - To może ja pójdę po te wiaderka~! - Uśmiechnął się i szybko pobiegł w stronę schowka.
- To dlatego im sprawniejszy wampir tym więcej miał ofiar na koncie... - westchnął i zabrał zbiornik z wodą na dwór, szukając kompostownika. - Te koty jak raz mogłyby pomóc to ich nie ma... - wyburczał.
- To normalne, wampiry żyją dzięki krwi ludzi~... - odmruknął idąc za Shizuo z siedmioma wiadrami. Choć zmieściły mu się po 3 w jednej ręce ostatnie wsadził sobie na głowę tak, że robiło za czapkę. - Pomożesz mi z nimi wrócić, nie~? - zagadnął, poprawiając się.
- Ta, pomogę. - Zlokalizował kompostownik i wylał wodę, po czym skierował się do studni. Jej położenie znał już od pierwszego dnia, bo była w drodze na łąkę. - Jak już mamy balię, to nalejemy do niej... Mogę ewentualnie wziąć jeszcze po wiaderku na rękę, powinno wystarczyć na dłuższy czas.
- Dzięki Shzuś, jesteś kochany~... Wiesz przytuliłbym cię, ale pewnie czułbyś się jak obejmowany przez wiadro~! - zachichotał. -  Pomożesz mi przy tych powidłach~?
- Jasne, przecież pracy nie odmówię. - parsknął. Przystanął przy studni i postawił pusty pojemnik. - Chyba trochę mi zajmie napełnianie tego... - mruknął i spojrzał w niebo. Chmurzyło się coraz bardziej. Ale wiatru aż tak nie czuł, mimo mokrej bluzki. No, już nie tak mokrej...
     Izaya odstawił wiaderka i westchnął.
- Może zostaw tę balię, na deszcz się zbiera to napełni ci całą wodą~! - zaproponował, siadając na jednym z wiaderek.
- Całą? Sądzisz, że będzie aż taka ulewa? - Znów zerknął w niebo. Nie wyglądało mu to aż tak poważnie... - Możesz zostawić wiaderka, ale balii będziemy pewnie potrzebować teraz. - zarządził w końcu i zaczął nabierać wody wiadrem w studni.
- No przecież tylko tak żartuję~... - westchnął, opierając łokcie na kolanach i brodę na rękach. Spojrzał na Shizuo. - Szkoda, że nie ma ostrego słońca i trzydziestu stopni~... - westchnął.
- Czemu? - Spojrzał na niego, zdziwiony. - Chyba niezbyt lubisz zbyt ostre słońce, czy mi się tylko wydawało? - zainteresował się, na oślep wyciągając kolejne wiadro.
- Nie lubię, ale wtedy miałbym pewność, ze wyschniesz~! - Uśmiechnął się. - A tak boję się, że moja ofiara się rozchoruje~... - Wyszczerzył się wrednie i jak na zawołanie obaj poczuli mocny podmuch zimnego wiatru. - Poza tym mógłbym pooglądać cię bez koszulki~... - rozmarzył się i zachichotał.
- Nawet gdybym zdjął ją teraz, nie robiłoby to różnicy. - westchnął. W końcu i tak kąpał się w lodowatej wodzie i na dworze było zimno i tak... Zacisnął zęby i skupił się na wywindowaniu wiaderka z wodą. Nie lubił stania na deszczu w taki wiatr.
     Izaya zamknął oczy i zamruczał, pozwalając się otulić wiatrowi. Lubił go... Jak jeszcze miał wampirzą siłę uwielbiał latać.
- Ne Shizu-chan, wzdrygnąłeś się! Mówiłem, że bedziesz chory~! - Podniósł się szybko z wiaderka, chcąc zaciągnąc blondyna do domu.
- Nie będę chory, dawno nie byłem i nie ma powodu, żeby się martwić. Nawet jeśli, moje choroby trwają jeden dzień. - dodał obojętnie. Wrócił do wiadra. - Przeżyję to jakoś. - zbagatelizował. - Tobie najwidoczniej podoba się wiatr? - spróbował odwrócić jego uwagę od siebie.
- Jasne~! Czego w nim nie lubić~! - zachichotał, gdy kolejny podmuch połaskotał go w nos. - Przynosi ze sobą tyle ciekawych zapachów, zmienia pogodę, a poza tym gdy cię owiewa czujesz taki zimny uscisk~! To miłe uczucie~... - Uśmiechnął się szczęśliwy. - Ne Shizu, a ty? Lubisz wiatr?
- Raz tak, raz nie. - Wylał wodę do balii. - Gdybyś wykrwawiał się po ciężkiej walce, spadłby na ciebie lodowaty deszcz i zaczął wiać potężny wiatr, raczej też byś go nie lubił. Ale tak na co dzień, kiedy nie jest zimno, jest przyjemny. - Zamilkł, oddając się mechanicznej pracy.
- Co~??? - Izaya jęknął z zawodem. - Tyle przepysznej krwi zmarnowanej~... - zasmucił się.
- Czy ty myślisz tylko o jednym??? - wydał z siebie coś pomiędzy jękiem a warknięciem. - Jakiś wampir prawie mnie zmasakrował a ty się zmarnowaną krwią martwisz... Mam jej jeszcze sporo, tym się nie martw. - prychnął.
- Wybacz Shizu-chan~... Jak to mówią głodnemu krew na myśli... To jest chleb~! - zachichotał. - Ne, powiedz mi~... Który wampir~? - Popatrzył podejrzliwie na Shizuo.
- To się trochę napij... - westchnął, wyjmując wiadro kolejny raz z głębin studni. - Taki jeden wampir... Problematyczny... - prychnął pogardliwie. On dobrze pamiętał każdego pokonanego krwiopijcę i ten należał do najbardziej wkurzających. Poza Izayą, bo ten przenosił wkurzenie na zupełnie inny poziom. - A co?
- Oi no powiedz który~... - fuknął, wstając z wiaderka. Podszedł do Shizuo i obiął go od tyłu dyskretnie zaciągając się zapachem szyi blondyna. - Wiesz, muszę dbać żeby żaden inny wampir nie wypił mojej "ofiary". - Pokazał cudzysłów palcami, uśmiechając się głupio. - Więc powiedz mi kto to~?
- Spokojnie, tego wampira już nie ma. - Uśmiechnął się mimowolnie pełnym samozadowolenia uśmiechem. - Poza tym jesteś trochę za blisko, biorąc pod uwagę, że raczej nie chodzi ci o obiad. - zauważył, choć w tej chwili to go nawet nie denerwowało. Jeszcze.
- Dobrze że go nie ma~!- Uśmiechnął się cmokając blondyna w szyję. - Nie martw się, nie zjem mojego "obiadu", odchudzam się~! - zaczął sobie zażartować. - Ale uśmiechnąłeś się tak dziwnie, że mam wrażenie, że liczysz na nagrodę za pobicie tamtego wampira~? Mam rację~? Chcesz~?
- Chyba żartujesz... - mruknął niedowierzająco, starając się na niego nie patrzeć. - To jest moja praca sama w sobie. Nie liczę na żadne nagrody, dopóki mam gdzie i jak żyć. A już szczególnie nie o "takie" nagrody mi chodzi. - O mało co a przewróciłby oczami. A nie robił tego od... Conajmniej zeszłego roku...
- A ja liczyłem na małego buziaczka~... - Izaya wygiął usta w podkówkę, jednak nie wytrzymał ze smutną minką nawet trzech sekund, bo od razu się uśmiechnął. Postanowił sam wprowadzić w życie swój plan. Znienacka cmoknął blondyna w usta.
- Co... Ty... - Shizuo zacisnął usta i spojrzał na niego niemal morderczym wzrokiem. Zastygł z wiadrem pełnym wody w dłoniach. - Mógłbyś. Do. Cholery. Się. Odsunąć? - wycedził. Miał wrażenie, że zaraz nie powstrzyma się i rzuci w niego tym wiadrem. Na co on sobie do ciężkiej... Na co on sobie pozwala?!
- Wczoraj mnie pocałowałeś i to o wiele mocniej~... - zaczął, posłusznie się odsuwając. Nie chciał denerowować blondyna, nie chciał żeby ten sobie poszedł, ale naprawdę chciał żeby Shizuo go pokochał. Na lubienie szans nie miał... - I pierwszego dnia też... - dodał jeszcze ciszej.
- Wczoraj byłem wkurzony. Mówiłem, że to się nie powtórzy. - Zmarszczył mocno brwi, słysząc resztę jego wypowiedzi. Opuścił wiadro, zamyślając się głęboko. - Pierwszego dnia...? - Nie mógł sobie przypomnieć...
     Izaya pokiwał głową, nie był pewien czy przez to nie wkurzy blondyna bardziej.
- Zanim spotkaliśmy się z Matyldą... Krzyczałeś na mnie, że w ogóle siebie nie szanuję i potem pocałowałeś... - Przebiegł mu przyjemny dreszcz po plechach na wspomnienie tego brutalnego pocałunku.
- Aha. - skwitował tylko, odwracając wzrok. Cholera... Zapomniał o tym. Bardziej skupił się na tym, że Izaya w ogóle się nie ceni. To było w końcu ważniejsze... Cholera! - W każdym bądź razie to się nie powtórzy. Jasne? - spytał, skupiając wzrok na wodzie. Zaczęło kropić.
- Dobrze~... - Izaya też spuścił wzrok... On naprawdę chciałby to powtórzyć... Powtarzać przez bardzo długi czas. Chwycił blondyna za rękaw i delikatnie pociągnął za prawie już suchą koszulkę. - Chodź do domu, zaraz zacznie padać. - mruknął i odwrócił się, chcąc pozabierać wiadra.
- Już jest prawie pełna... - mruknął z rezygnacją. Jednak w końcu się poddał. Tyle wystarczy. - Zostaw je, najwyżej naleje się deszczówka. - Wolał nie komentować jego smutku... Nie złamałby swoich postanowień, ale nie chciał poruszać tego tematu tak czy inaczej. - Zabiorę to i wracamy. - Zabrał rękę i podniósł balię.
- Dobrze~! - Spróbował się uśmiechnąć. Przecież Shizuo nie powinien widzieć go tak często smutnego... Powinien dla niego być tylko roześmianym idiotą. - Wiesz co... Umówmy się~... - zaproponował. - Ty bedziesz udawał, że tego co się zdarzyło między nami kiedykolwiek nie było, a ja bedę udawał, że zależy mi tylko na wgryzieniu się w twoją szyję i na stałych dostawach krwi, co ty na to~? - Zaproponował. Shizuo nie chciał jego przymilania się, a Izaya pamiętając wszystko co się stało wolałby trzymać w chwili śmierci buzię na kłódkę i nie mówić Shizuo co do niego czuje. Tam w tym lesie myślał, że umrze. Umrze i cały świat bedzie miał spokój, ale pojawił się Shizuo. Izaya stwierdził, że źle zinterpretował jego pojawienie się jako możliwość wyjaśnienia sobie wszystkiego. To tylko wszystko skomplikowało. Ale wiedział, że mimo tego wszystkiego w nocy znów przyjdzie i wtuli się w blondyna.
- Żartujesz? - Spojrzał na niego, uniósł brew i ruszył w stronę domu. - Nie mam zamiaru zapominać o jakimkolwiek fragmencie swojej przeszłości. A przynajmnej nie celowo. Poza tym zostawiłem cię przy życiu właśnie dlatego, że nie byłeś idiotą, któremu zależało na ludzkiej krwi. Zostałem tu raczej z tego samego powodu. Więc nie będę niczego udawał. - Wzruszył lekko ramionami. - Mówię tylko, że się w tobie nie zakocham i lepiej by było, gdybyś się poddał. Co ty z tym zrobisz to twoja sprawa, ale reguła pozostaje ta sama. Nie jestem w stanie odwzajemnić twoich uczuć.
     Wiedział, że najprawdopodobniej go rani, ale musiał przedstawić sprawę wprost. Takim typem człowieka był...
- Shizu-chan, nie poddam się i dobrze o tym wiesz... Po prostu nie potrafię... - Podreptał za nim. - Proponuję to, bo ja się do ciebie kleję ile tylko mogę a ty się czujesz niekomfortowo... A ja naprawdę uważam, że skoro znasz moje uczucia to mogę się do ciebie tulić. Dlatego proponowałem żebyś zapomniał... Nawet tak umownie~...
- Dobra, tul się ile chcesz. - westchnął z rezygnacją. Na jakiś kompromis widocznie iść musiał. - Ale nie będę cię całował. I nie zrobimy "tego". Tylko możesz się wtulać, jak tak potrzebujesz. Miałem rację, że wszystkie cholerne wampiry są cholernie uparte i się nie poddają. - dodał z irytacją właściwie do siebie.
     Izaya ze szczęściem wymalowanym na mordce wskoczył prawie przewracając blondyna. Wtulił się w niego mocno.
- Dzięki Shizuś~! - Przejechał zimnym noskiem po jego policzku a na końcu go delikatnie cmoknął. - Nie musisz mnie całować, sam o to zadbam~! - dodał w żartach. - Nie poddałbym się nigdy, nigdy, nigdy~! - Uśmiechał się dalej, uwieszając na blondynie. - W końcu jesteś pierwszą osobą, którą pokochałem~! - dodał, puszczając mu oczko. - Nie jako człowieka a jako Shizu-chana~!
- I tak mnie wkurzasz. - skwitował z irytacją. Taką miał osobowość, inaczej nie potrafił... - Jak rozleję wodę to ty będziesz ją nalewał od nowa... - zagroził. W końcu brunet zbytnio zachwiał jego równowagą. W każdym sensie. - Daj mi dojść do domu, co?
- Do~brze. - westchnął, poluzowując uścisk. Nie chciał jeszcze puszczać. Zdecydował się na to dopiero, gdy zobaczył jak wolno się poruszają i poczuł, że deszcz zaczyna padać coraz mocniej. Chcąc się jakoś przydać otworzył blondynowi drzwi.
- Dzięki. - mruknął, wchodząc do kuchni i stawiając tam balię z wodą. Był cały przemoczony... Nie żeby mu to przeszkadzało, bo w środku już nie wiało i nie robiło mu to różnicy. - Śliwki w tę pogodę chyba odpadają, więc co zamierzasz robić? - spytał. W sumie mógłby iść je zbierać, ale jaki w tym sens, jak się tak rozpadało...?
- Na początek? Rozebrać cię~! - zachichotał i pociągnął blondyna do salonu. Tam popchnął go na kanapę i usiadł na Shizuo okrakiem zaczynając rozpinać jego koszulę. Izaya dyskretnie się oblizał i przejechał dłonią po torsie blondyna. Shizuo był nabpawdę dobrze zbudowany... Brunet zapatrzył się i oderwał wzrok od wyrzeźbionego brzucha dopiero gdy zrozumiał, że Shizuo się na niego gapi. - Wybacz, syndrom wampira~... - Udał, że to wszystko wyjaśnia i wrócił do rozpinania koszuli.
- Aha. - skwitował tylko, wymownie unosząc brew. Fakt, że zrobiło mu się gorąco i nie mogło mu przejść tylko pogarszał sprawę. Ale od kiedy to, do cholery, pozwalał się rozbierać czy dotykać? Albo na sobie siadać?! Ale nie miał zamiaru go zwalać. Po pierwsze, bo Izaya znów by narzekał, po drugie dopiąłby swego wiedząc, że go sprowokował. Nie przyzna się, nie będzie nic sobie wyobrażał, na pewno będzie dobrze. Choć nadal Orihara był, do jasnej, za blisko!!!
    Izaya dokładnie odpiął wszystkie guziki, potem przejechał ręką po torsie blondyna.
- Nadal jesteś zimny. - stwierdził, usprawiedliwiając się. Przysunął się do niego tak, że stykali się torsami i bardzo powoli zaczął zdejmować mokry materiał z ramion blondyna. Cały czas gładząc palcami zarysy jego mięśni. Tak to oni mogli żyć~... Izaya nie miałby naprawdę nic przeciw temu. Na kolanach blondyna było wyjątkowo wygodnie. Odrzucił koszulkę na podłogę i przesunął się na uda Shizuo. - Wiesz Shizuś jesteś strasznie wygodny~! - Zachichotał, podskakując na blondynie delikatnie. - Widzisz, jakkolwiek nie wyląduję i tak mi wygodnie~! - Podskoczył jeszcze kilka razy. - Ne, nie boli cię to~? - Upewniał się.
     Heiwajima mimowolnie zacisnął zęby. Tylko sobie nic nie wyobrażać, tylko sobie nic nie wyobrażać... Tylko...
- Nie, nie bolą mnie takie rzeczy. A teraz zejdź. Muszę na chwilę... Zresztą nieważne co muszę, ale muszę. Jasne? - Miał wrażenie, że złość powoli barwi jego policzki. I ulatuje parą z uszu. Najlepiej by coś rozwalił na rozładowanie. Czy on to robił celowo...?!
- Jasne~! I tak musimy ci zmienić spodnie, bo pod tyłkiem czuję, że jesteś cały mokry~! - Uśmiechnął się, zsuwając z kolan blondyna. Delikatnie rozszerzył nogi Shizuo i uklęknął między nimi. Jak gdyby nigdy nic zaczął rozpinać pasek od jego spodni.
- Poradzę sobie. - wywarczał, dokładnie akcentując każde słowo. Teraz już Izaya przegiął... To było... Wkurzające i irytujące zarazem... Jego względne opanowanie poszło w las. - Zostaw mnie już samego, jasne? Jak się uspokoję dam ci znać. - prychnął, zabierając z jego rąk swój pasek.
     Izaya usiadł na własnych nogach i spojrzał zdziwiony na blondyna.
- Ale co się stało?- przekręcił główkę w bok. - Zrobiłem coś nie tak~? 
     Odetchnął w myślach. Izaya rzeczywiście wyglądał niewinnie, może faktycznie zupełnie nie był świadomy tego, co robi... Może powinien być dla niego milszy... Nie krzyczeć tylko dlatego, że to jemu perfidnie się kojarzy.
- Nie... - westchnął, opadając na oparcie kanapy i próbując się rozluźnić. - Nic nie tak... Ale chciałbym na chwilę zostać sam, dobra? Na chwilę. Potem cię zawołam.
- Um... Stało się coś? - zapytał, dotykając uda blondyna. - Coś cię boli? - Naprawdę się zmartwił... Czemu Shizuś chce zostać sam? A co jeśli coś mu się stanie? Może blondynek źle się czuje? W takim wypadku Izaya nie chciał go zostawiać, jeszcze coś by się stało. Musiał sie dowiedzieć.
     Zabrał nogę niemal równie szybko, co brunet jej dotknął.
- Mówiłem, że nic! - odparł szybko. - Daj sobie spokój i wyjdź w końcu. - mruknął szorstko. Ostatki cierpliwości...
     Izaya szybko zabrał rękę i zmrużył zdziwiony oczy. Shizuo reagował zbyt gwałtownie... Nawet jak na siebie...
- Na pewno nic ci nie jest? - Upewnił się po raz ostatni i wstał z kolan. - Jakby co... Zawołaj mnie~... - Uśmiechnął sie słabo, kierując do wyjścia z salonu.
- Tak, tak... - mruknął jakoś nieobecny. Pozwolił mu wyjść. Nie wierzył, że pozwalał na to tak długo... Ani, że podniecał się jak panienka przed pierwszym razem. Gdy Izaya wyszedł, mocno łupnął sam siebie w udo. Aż zacisnął zęby z bólu. Miało to dwie przyczyny. Nie mógł inaczej rozładować złości i chciał zniwelować nieprzyjemne skutki wypływającego z niego podniecenia. Wypełzało niczym wąż z jamy... Nie, on nie chciał pozwolić sobie na skuszenie się. Po prostu, nie. Nie mógł przeżyć, że dał się teraz tak łatwo. Jak tylko skończy się krzywić z bólu oznajmi, że wszystko w porządku, tak, plan genialny w swej prostocie...
     Izaya nie mógł usiedzieć na miejscu. Spacerował w tą i z powrotem po raz któryś przemierzając długości sąsiedniego pokoju. Martwił się, Shizuo naprawdę wyglądał na złego, choć brunet nie do końca wiedział dlaczego tak się dzieje. 
     W końcu blondyn złapał głęboki oddech i wstał. Było dobrze, noga tylko pobolewała, dawał radę nie kuśtykać ale przenosić na nią mniej ciężaru. Wyszedł z pokoju.
- Co jest, nie masz już co robić? - parsknął, zobaczywszy Izayę.
     Izaya przerwał w  pół kroku i odwrócił się w srtonę z której nadchodził głos. Wyszczerzył się jak głupek i podszedł do blondyna.
- Ano nie, obiecałem cię rozebrać, ale niestety musiałem wyjść~... Możemy dokończyć~? - Oblizał się... Coś było nie tak. Krew Shizuo inaczej krążyła... A w okolicy uda aż pulsowała. Czyżby coś zrobił dotykając go tam?
- Nie, nie możemy. - westchnął już spokojnym głosem. - Nawet nie miałbym w co się przebrać, bo moje ciuchy są brudne, więc to nie ma sensu. Nago nie będę tu chodził, nie? - Wzruszył ramionami niemal nonszalancko. - Może lepiej jak zajmiesz się czymś innym? - zaproponował. - Też nie pogardziłbym pracą.
- Czemu nie~? - zachichotał. - No żartuję~... - uspokoił blondyna. - Nie martw się, mam sporo ubrań, na pewno cię w coś wciśniemy, więc~! Nie daj się prosić~!!! - Zachichotał, podchodząc do blondyna. 
- Jak tak, to pójdę jakieś znaleźć. W tej garderobie z przebraniami, nie? - Odsunął się trochę, pod pretekstem pójścia w tamtą stronę.
- Shizuś? - Izaya zrobił krok w stronę blondyna, a gdy ten znów się cofnął zrobił kolejny krok w przód. - Co się stało? Dziwnie sie zachowujesz~...
- Wcale nie. - odparł tylko i zmusił się, by nie zrobić kolejnego kroku. Było ciężko... - Nic się nie stało. Więc, to w tamtej garderobie, czy szukać gdzieś indziej? - zmienił temat jakby nigdy nic.
     Izaya zmierzył blondyna wzrokiem mówiącym "wiem ze coś ukrywasz", ale nic nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko wesoło i chwycił blondyna za rękę, chcąc go pociągnąć w tylko sobie znanym kierunku.
     Heiwajima, choć odrobinę nieufnie, dał się pociągnąć Izayi. W końcu co miał zrobić...
- Ale wyjaśnić gdzie idziemy to byś mógł... - mruknął.
- Do garderoby rodziców~! Powinna być tak jakaś koszula i spodnie mojego ojca, myślę że się w nie zmieścisz, choć pewnie bedą niemodne~! - zachichotał. Nie rozumiał, czemu ludzie aż tak przejmują się modą. - A za kilka dni pojedziemy o takiego prawdziwego miasta i coś ci kupimy~! - postanowił.
- Jak tak... Nie wiem, co konkretnie teraz jest "modne". - skwitował. Wolał, żeby ciuchy były po prostu w jego stylu, czyli eleganckie... Ale i tak żyli na odludziu, więc nie przeszkadzałoby mu, gdyby musiał chodzić w czymś innym... Za bardzo by nie przeszkadzało. - Przydałoby się. Nadal mam sporo oszczędnoci, więc wystarczy na odnowienie zapasów tego, co zostawiłem w zakonie. - stwierdził obojętnie. Przystanęli w jakimś pokoju. W sumie to nie wiedział, czy ma sam szukać, czy Izaya wyręczy go w przeszukiwaniu szafy... I nie wiedział, co gorsze.
- Ja zapłacę, to przeze mnie jesteś zmuszony kupować nowe ubranie. - Stwierdził pewnie, otwierając drzwi i wciągając blondyna do pokoju. - No Shizuś, pomóż mi szukać~! Tu są ubrania służby~... - Otworzył ogromną szafę. - A tu przeniosłem te rodziców, żeby zwolnić jeden z pokoi~! - Dodał, otwierając drzwi do małego pomieszczenia, w całości zapełnionego przeróżnymi ubraniami.
- Służby? - Nie wyobrażał sobie, mimo wszystko, żeby po tym domu chodziła służba. Jakoś przyzwyczaił się, że jest tu tylko Izaya... Z zaciekawieniem podszedł do szafy. Stroje lokajów, pokojówek, kucharek... No, faktycznie, było to ciekawe, bo musiały pochodzić z dawien dawna, gdy jeszcze nosili je ludzie... Dziwnie mu było z myślą, że ktoś kiedyś nosząc je, być może usługiwał małemu Izayi i jego rodzinie...
     Zapatrzył się na stroje, tracąc poczucie rzeczywistości. Nie zauważył nawet drugiego pomieszczenia wypełnionego ciuchami.
- Hej Shizu~... Shizuo~! - Izaya próbował obudzić blondyna z dziwnego zamyślenia, jak widać bezskutecznie. Postanowił więc zastosować terapię szokową. Chwycił za czepek pokojówki i włożył go na głowę blondyna. - Słodko~! - skwitował ze śmiechem. - A teraz się rozbieraj, przebierzemy cię za pokojówkę~!
- No i co jeszcze. - warknął, ściągając czepek i odkładając go na miejsce. Nie jego wina, że ciężko mu było oderwać wzrok. Lubił przedmioty, które należały do historii... Ogółem lubił historię. - To lepiej znajdźmy ciuchy dla mnie. - Przemilczał, że pewnie będzie mu w nich nieswojo, skoro należały do ojca Izayi i poszedł do garderoby, która okazała się niczym oddzielny pokoik.
- A może ja mam się dla ciebie przebrac za pokojówkę? - zapytał, uśmiechając się słodko. Przytulił się do pleców blondyna, pocierajac znów nosem jego kark. - No Shizuś i jak, chciałbyś?
    W myślach Shizuo odliczył od pięciu w dół.
- Nie. - uciął po prostu. Nie chciał kontynuować tematu. - Pomożesz mi szukać czegoś w moim rozmiarze? - postanowił odwrócić jego uwagę.
- Mmmm... Jasne~! - Uśmiechnął się, dalej wtulając w plecy ukochanego. - Garnituru nie chcesz, nie? - zapytał. - Tylko białą koszulę od niego.
- Tak, samą koszulę. - potwierdził. - Jak mnie puścisz to i te spodnie znajdę. - parsknął. - Zresztą ciebie też deszcz trochę ochlapał, może chcesz się przebrać, co?
- Masz ochotę mnie przebrać~? Ale w co~... - zachichotał. - Za wodę podziękuję, ale jak znajdziesz mi jakiś fajny kostium to może pozwolę ci się przebrać~! - zachichotał. Puścił Shizuo i wszedł w głąb pokoiku po obiecaną koszulę. 
- Nie, serio mówię, nawet ktoś taki jak ty chyba nie lubi być przemoknięty... - westchnął i poszedł za nim. Przy okazji szukał jakichś dobrych na siebie spodni.
- Proszę~... Powinna być dobra, nie~? - Uśmiechnął się, podając blondynowi nowiutką koszulę. Jego ojciec kupił ją kilka dni przed śmiercią i nigdy nie zdążył założyć. - Powinna pasować~!!! - Rozejrzał się za jakimiś spodniami.
- Dziękuję. - mruknął, zakładajac koszulę. Pasowała jakoś. No może rękawy były odrobinę dłuższe. - Sądzisz, że te spodnie będą pasować? - Podniósł jedną z par i przyłożył do siebie. Nie chciał zbytnio tu buszować, bo wciąż czuł, że to rzeczy należące do drogich krewnych Izayi i nie powinien tego ruszać... Ale spodni potrzebował, więc wolał jakieś w końcu wybrać...
- Powinny, w razie czego trochę ci je podwinę~!- Uśmiechnął się zachęcająco. - zaskakująco dobrze ci w tych rzeczach. - skomentował mimowolnie.
- Dobra. - Zaczął ściągać spodnie, które miał na sobie. - Serio? Nie, wyglądam zwyczajnie... - Spojrzał na siebie. No, zwyczajnie. Ściągnął swoje i założył spodnie ojca Izayi na tyle szybko, na ile potrafił. Faktycznie były trochę dłuższe. - Powinny być w porządku dopóki nie pojadę kupić na miarę. - skomentował.
- Poczekaj~!- Zachichotał i ukucnął przed blondynem, podwijając mu nieco nogawki. - Teraz to przydałby się krawiec~... - westchnął brunet. Mógłby chyba zatrudnić jakąś służbę, skoro teraz miała ona dla kogo przyrządzać jedzenie i komu pomagać... Musiałby ich tylko zwalniać co kilka lat, żeby nikt niedowiedział się o tym, że Izaya się nie starzeje.
- Przydałby się, ale jak sam mówiłeś za parę dni do jakiegoś pójdziemy. - zbagatelizował. - Na razie mam w czym chodzić, na to wychodzi... Możemy już chyba iść. - Nie chciał przeszukiwać cudzych szaf czy w ogóle rzeczy, póki to nie było niezbędne. A może raczej to się tyczyło tylko szaf u Izayi...
- Ale mówiłeś, że coś dla mnie wybierzesz~... - naburmuszył się i tupnął nogą jednocześnie przytrzymując blondyna tak, by sobie nigdzie nie poszedł. - Wybierz dla mnie coś fajnego~...
     Shizuo mimowolnie parsknął śmiechem. Co za dziecinne zachowanie...
- A nie masz przypadkiem swojej garderoby? - spytał, rozbawiony. W końcu skądś brunet musiał brać ciuchy na przebranie...
- W sumie to mam~... Ale miałeś wybrać kostium, nie normalne ubranie~! Miałeś mnie ubrać tak żebym się tobie podobał, więc~... Znajdź coś, Shizu-chan~!
- Przebranie... W ciuchach swojego ojca chyba byś tonął... - Uśmiechnął się złośliwie i przeszedł na drugi koniec pokoiku. Złapał za jakąś sukienkę. - Twoja matka była drobniejsza, więc się zmieścisz, nie? - Zaśmiał się, pokazując mu czerwoną suknię. - No dobra, żartuję... - mruknął szybko, próbując odłożyć ją na miejsce. W końcu chciał sobie z niego pożartować, ale jeszcze Izaya uzna go za zboczeńca, który faktycznie lubi coś takiego... Lepiej nie...
- Shizu-chan~... Naprawdę chcesz, żebym to ubrał? - zapytał odrobinkę niepewnie. Nie miał nic przeciw sukienkom, jesli miałoby to sprawić, że Shizuo bedzie odrobinę szczęśliwszy. - Mam się w to przebrać? - wskazał na wieszak. 
- Nie, no przecież mówię, że żartowałem... - westchnął, ale uśmiechnął się kącikami ust. Może i momentami, a dokładniej bardzo często, denerwowało go, że Izaya jest taki naiwny. Ale momentami to bywało nawet zabawne... - Gdybyś to ubrał to pewnie do wieczora kombinowałbyś, jak to zdjąć. - spróbował zażartować. - O ile do tego czasu zdążyłbyś to założyć.
- Dałbym radę~! - fuknął. - I oczywiście musiałbyś mi pomóc zawiązać całą masę wstążeczek... Ale dałbym radę! - bronił się. - Ale skoro nie~... - wzruszył ramionami. - to pójdziemy do drugiej garderoby~!
- Jak kobiety mogą marnować tyle czasu na takie rzeczy... - Pokręcił głową. - Kolejna? To już będzie trzecia... Ile wy ich macie...? Znaczy... Ile ich masz?
- W sumie to dwie. Jedna z kostiumami, druga rodziców i służby... I mam jeszcze swoje własne ubrania w mojej prywatnej szafie~! Ale teraz zabieram cię go tej garderoby w której są przebrania~... Słowo kostium zobowiązuje~! - zachichotał.
- Byliśmy w niej przedwczoraj... - mruknął pod nosem. Nieszczególnie lubił kostiumy. - Nie chcę cię przebierać. - Przystanął i chwycił go za nadgarstek, tylko żeby go zatrzymać. - Wolałbym zrobić coś innego. Cokolwiek. Może najpierw rozpalić w kominku, bo zrobiło się zimno... - napomknął przy okazji.
- Cokolwiek mówisz~? - zamruczał, ocierając się o blondyna. - Hmmm. Nie~! Pewnie nie zrobiłbyś tego o co proszę, ale niech ci będzie Shizuś~! Ty rozpal w kominku a ja zmienię spodnie, bo przez ciebie są mokre na tyłku~!
- Nie myśl za dużo. - parsknął nerwowo i pokręcił głową. - Idź, idź. - Skierował się do salonu i zaczął rozpalać w kominku. Napiłby się wina... Ale pewnie go nie było. Westchnął w duchu.
- Ale burza~... - westchnął brunet schodząc do salonu, przebrany w suche spodnie. - Coś mi się wydaje, że dziś nigdzie nie wyjdziemy... Ani przez najbiższe dni~... - westchnął. - Ale mam świeczki~! - Dodał wesoło i pokazał, co trzyma w łapkach. - Nie używamy ich w sypialni to może chociaż tu, co~? - zachichotał.
- Ta, przynajniej coś będę widział. - parsknął Heiwajima, ironicznie spoglądając w ogień. Akurat jak pojawiła się możliwość pracy to zaczęła się burza... Niech to szlag. Może zaryzykuje pytanie... - Masz może jakieś wino, czy coś? - spytał z rezygnacją. Pewnie nie będzie. Poszedłby do karczmy. Jedzenie od karczmarza nie zawsze było dobre, ale wino już tak. Nie żeby był pijaczyną, jak większość karczmiennego plebsu. Po prostu w dni takie jak ten chciał wypić ze dwa kieliszki. Po tym łatwiej było myśleć i głowa tak nie bolała od huków burzy.
- Um... A jakie chcesz? - Zapytał zdziwiony. Nie wiedział, że Shizuo lubi sobie wypić... - Mam nadzieję, że lubisz takie z przed 200 lat, bo tylko takie jest~... - westchął.
- Jest? - Uniósł brwi w zdziwieniu, po czym je zmarszczył i odwrócił się do ognia. - Patrzysz na mnie, jakbym pił co najmniej co drugi dzień. - mruknął, nie patrząc na niego. - Nie jestem pijakiem. Nie musisz go wyciągać, jak masz tak na to patrzeć.
     Może i był trochę przewrażliwiony... Ale nie lubił tych kpiących spojrzeń innych z zakonu, gdy "świętoszkowaty Hewajima dotknął wina". No naprawdę... To nie było nic niezwykłego, poza tym nie pił na
umór...
- Nie patrzę się dziwnie, to przez ogień, rzuca dziwne cienie! - próbował się wybronić. Podszedł do blondyna. - I tak musisz ze mną pójść, nie wiem na jakie masz ochotę~! - Uśmiechnął się wesoło. - Chodź, piwniczka z winem jest blisko, a za ten czas ogień się dobrze rozpali~!
- Skąądże... - mruknął i wstał niechętnie, ociągając się. - Jakiekolwiek... Słodkie najlepiej... Po co ci cała piwniczka, jak nikt z tego nie korzysta...? - westchnął. Izaya równie dobrze mógł otworzyć najlepszą gospodę w okolicy.
- Mój ojciec był koneserem wina~! Dlatego się tak dziwnie spojrzałem... Przypominałeś mi go w tamtej chwili~! - zachichotał. - No dobrze, słodkie, więcej konkretów, poproszę~...
- To teraz będę wybitnym nie koneserem i powiem ci tylko, że ma być słodkie. - Uśmiechnął się mimowolnie. Dotąd nikt go o takie rzeczy nie pytał, a nawet jak pytał, nie chciało mu się wymyślać. - Krytykiem nie jestem, wybacz. Chodzi mi tylko o trochę rozluźnienia. - Jak tak teraz myślał, to może tego ostatniego nie powinien mówić... Nie miał zamiaru rozluźniać się aż tak, jak Izaya mógł sobie pomyśleć.
- Jasne~... - Izaya nie załapał omyłkowej dwuznaczności wypowiedzi Shizuo tylko z uśmiechem na mordce ruszył w stronę piwniczki z winem. - Słodkie, słodkie, słodziutkie jak ja~! - zachichotał, otwierając klapę do piwnicy.
- Och, Boże... - westchnął egzorcysta, widząc ten uśmiech. Teraz jedyne czym się martwił, to że jednak faktycznie rozluźni się za bardzo. Gdyby nie ufał swojej samokontroli, odwołałby to wino... - Może lepiej nie tak słodkie jak ty...? - parsknął pod nosem, tak żeby Izaya tego nie dosłyszał z dołu. - Nie będę szedł za tobą, wystarczy, że ty jesteś na dole nie? - chciał się upewnić.
- Czeeemu~... - Izaya zrobił nadąsaną minkę, po czym zniknął w ciemnościach piwnicy. - Nie jestem dla ciebie słodki~? - Echo poniosło jego głos. Brunet szybko dotarł do półki z winem i wyjął pierwsze lepsze słodkie jakie znalazł. Wrócił i pokazał je Shizuo. - To?
- Nie trafiłeś. Półwytrawne. - poinstruował go. Jak tak będzie szukał to w życiu nie znajdzie, coś tak czuł... A na poprzednie pytanie wolał nie odpowiadać, tak dla własnego bezpieczeństwa. Zaśmiał się na tę myśl.
- Ne~... To jakiego mam szukać? - westchnął. - Tu nie ma światła Shizuś... Westchnął, wracajac do półki i przynosząc inne. - A to?
- Półsłodkie... Dobra, zostaw, może być to. - machnął ręką. Przeboleje. - Nie wiem, jak u was poustawiane są półki, ale na pewno smakami. Tak sądzę. Pomóc ci wyjść?
- Nie... Shizu-chan słuchaj... Mogę użyć wampirzego wzroku i spróbować znaleźć w pełni słodkie... Ale musisz mi coś obiecać... - westchnął, zabierając butelkę w piwniczne czeluści.
- Nie no, nie musisz... - mruknął, jednak ciekawość zwyciężyła. - A co bym miał niby obiecać?
- Że "przypadkiem" rozetniesz sobie delikatnie palec żebym mógł uzupełnić krew... Jeśli tego nie zrobię będzie jej za mało i będę mógł się na ciebie w każdej chwili rzucić... A tego nie chcę... - dodał cicho, dalej na ślepo oglądając butelki z winem. - To jak? - Zapytał, przysuwając oko centymetr do etykietki... Chyba zaczynał widzieć litery... Choć to równie dobrze mogły być mroczki.
- To akurat żaden problem. - prychnął. - Możesz szukać, długo ci to chyba nie zajmie.
     Chciał dodać, że gdyby się na niego rzucił, to by go odepchnął a potem zabił albo chociaż przetrącił kark, ale nie był już tego taki pewny... Chyba zbyt go lubił... Dał się zaślepić na tyle, że chciał mu ciągle oddawać swoją krew. Zaraz, co mu się do cholery stało...?!
     Roztarł skronie. Nie rozumiał, dlaczego nadal nie widzi w Izayi wampira, tak jak powinien.
- Um... To będzie tylko kropelka, obiecuję~! - Zapewnił i włączył swoje oczy na dosłownie sekundkę by zobaczyć, gdzie znajduje się słodkie wino. Tak jak podejrzewał. Jego ojciec wcale nie klasyfikował wina po smaku/roczniku czy czymkolwiek innym. To byłoby zbyt normalne, a rodzina Izayi słynęła z niezwykłości i ekscentryczności. Jego ojciec zatem posegregował butelki... kształtem butelki. Izaya westchnął i zabrał trzy różne słodkie wina... Może któreś będzie dobre.
- Mhmmm... - mruknął, zamyślony. W końcu Izaya wyszedł, więc spojrzał na niesione przez niego butelki. - Po co aż trzy? - spytał, zdziwiony. Nie miał zamiaru wypić nawet jednej do końca...
- Bo może jak cię spiję będziesz łatwiejszy~? - zażartował. - A tak naprawdę to liczyłem na to, że może szczęśliwym trafem zdarzy się, że któreś wino bardziej ci posmakuje~! - Z usmiechem podał mu butelki. - A teraz bądź tak miły i mnie stąd wyjmij~! - dodał.
- Na pewno posmakuje. - skwitował, pomijając żart i położył butelki na podłodze, zajmując się bardziej wyjęciem Izayi z dołu i postawieniem na podłodze. - I tak otworzę tylko jedno, więc... Chyba najlepiej metodą wyliczanki, co? - parsknął. Dziecinne to było, ale jakoś wybrać musiał. - Chodź z nimi do salonu. - Podniósł wina i ruszył, patrząc, czy brunet za nim idzie.
- Yay~! - Izaya zaśmiał się, gdy Shizuo podniósł go i postawił na podłodze. - To ty znasz dziecięce wyliczanki Shizu-chan~? - spytał zaciekawiony, idąc za blondynem. - Ponoć wychowałeś się w klasztorze~...
- Tak. Ale mam brata. Poza tym dzieci na podwórku może i czasem się mnie bały, ale przecież wszystko słyszałem, w cokolwiek się bawiły. - Wzruszył obojętnie ramionami. - No i nikt nie mówił, że będę stosował te dziecięce wyliczanki... Chociaż faktycznie te przetaczające się przez zakon nie były zbyt cnotliwe... delikatnie mówiąc. - sarknął. Jak on nienawidził tego miejsca, momentami nie dało się tego opisać.
     Izaya przechylił zdziwiony głowę.
- Jak to nie były? To w końcu zakon, nie~? Powinni być jak najbardziej święci~... Asceza, pokuty i takie tam... - mruknął zdziwiony.
- Sam dobrze wiesz, że to chciwe małpy. - prychnął. - Chciwe, łakome i sprośne. Jeśli ktoś mnie tam uczył pokory, to po to, żeby samemu więcej dostać. Może i powinni być, ale nie byli święci, więc życie w takim przekonaniu to zwyczajne życie w kłamstwie. Sam sobie jestem świętym, a w porównaniu do nich to już powinienem potrafić czynić cuda. Zresztą tępienie wampirów i to, że jeszcze żyję to dla niektórych cud, ale to też życie w kłamstwie. - Zmarszczył brwi. Tak to mógł długo, więc lepiej przestać. - Czyhają na twój majątek, jakby było im mało tego, co już mają. Ani w tych ludziach pokuty, ani celibatu, ani niczego. - Rozsiadł się na kanapie.
- Efektowne zakończenie ognistej wypowiedzi~! - roześmiał się Izaya, widząc Shizuo rozsiadajacego się w najepsze na jego kanapie. - Ale rozumiem cię~! I dobrze wiem, że chodzi im o mój zamek... ale wolę żebyś dostał go ty niż oni~! - Uśmiechnął się do blondyna. - A jak już będziesz świętym~... Pozwolisz mi się z tobą czasem widywać~? - Poprosił siadajac na ziemi i opierając się o wewnętrzną część nogi blondyna. Rano przy ściąganiu spodni Shizuo odkrył, że to miejsce jest niesamowicie wygodne. 
- Ja też nie zrobię z nim nic pożytecznego. Poza tym umrę, bo jestem człowiekiem, z kolei ty nie. Ty pozostaniesz tutaj i więcej się nie potkamy. Taki porządek rzeczy. - Odłożył butelki na stolik i zerknął na opartego o jego nogę Izayę. - Nie lepiej ci usiąść na kanapie?
- Nie mów tak... - poprosił, wpatrując się w blask kominka. - Masz jeszcze przed sobą wiele lat życia~... Nie chce tego słuchać... - mruknął. - Tu mi wygodniej.
- Wiele lat, wiele lat, dla ciebie to tylko chwila. - mruknął, ale skończył temat. - Dziwne miejsce sobie wybrałeś do siedzenia... Myślałem, że będziesz wolał usiąść obok. - przyznał. A co, zrobi dzień dobroci dla wampirów, albo raczej dla samego Izayi... Oczywiście w granicach normy i ustalonych granic zachowań. - Ramię też mam wygodne.
- Naprawdę mogę~? - Spojrzał na niego figlarnie, a chwilę później już przytulał się do torsu Shizuo. - Tu też jest przyjemnie~... - wyjaśnił, zmuszając ramię blondyna by go otuliło. - Wiesz Shizu-chan, jak nie chcesz umierać zawsze możesz spróbować stać się wampirem~... - westchnął. Chciałby tego, naprawdę by chciał... Tylko, że pewnie Shizuo nienawidzi wampirów jeszcze bardziej niż kościoła i mniej boi się śmierci niż zostania jednym z nich.
- Ja wampirem? - Popatrzył na niego jak na wariata. Pozwolił, by jego ramię go otulało, ale miał co do tego mieszane uczucia. Czy nie pozwalał sobie ostatnio na zbyt wiele...? - Nie, nie ma mowy. Na to nigdy bym się nie zgodził. Prędzej sam bym się zabił. - odparł ostro. Były jakieś granice, których nigdy by nie przekroczył.
- Domyślam się, Shizu-chan~... - Uśmiechnął się do niego. - To jak, nalewasz sobie tego wina? Jak będziesz spity poproszę o nagrodę, nie masz nic przeciwno, nie~? - Upewnił się.
- Tak, tak... Masz jakieś kieliszki do wina? - Korek po prostu wepchnął do środka, po czym uświadomił sobie, co zrobił. Teraz jak tego nie zużyje, dwustuletnie wino będzie do wyrzucenia... Przyzwyczaił się, że resztkę zawsze ma komu oddać... - Cholera. - podsumował tylko. - A tak, wtedy możesz śmiało poprosić o nagrodę. - Nadal był rozdarty między wypiciem wszystkiego a zachowaniem trzeźwości. Wolał to drugie... Znajdzie się zapasowy korek i się go wciśnie... Nakłuty problem nie należał teraz nawet do jego zmartwień, kiedy musiał coś potem zrobić z tą butelką.
- Dzięki~... - sapnął i wstał, idąc do kuchni po kieliszki. Wrócił z dwoma i podał jeden blondynowi. Drugi ustawił na pobliskim stoliku. Z przyzwyczajenia brał dwa. Nie mógł pić, ale zawsze mógł przecież udawać, prawda? - Mam nadzieję, że będzie smaczne~! - Uśmiechnął się do blondyna.
- Mhmm... - Pokiwał powoli głową. Nalał sobie wina i upił łyk. Było mocne. Nie wypije całego dwustuletniego wina do jasnej... - Siadasz? - mruknął.
     Izaya uśmiechnął się w odpowiedzi i usadowił jak poprzednio.
- Ne Shizu... Powiedz, jak to smakuje? - poprosił.
- Ciężko ci to będzie wyjaśnić, jeśli nie piłeś wcześniej alkoholu... Jest mocne, gorzkawe... Ech, nigdy nie byłem smakoszem. Od spróbowania wina chyba nie umrzesz? - Zabijanie wampirów winem, tego jeszcze nie próbował... Podstawił mu swój kieliszek. - Jak nie umrzesz, to sam spróbuj.
     Izaya niepewnie popatrzył na kieliszek. Odetchnął i delikatnie umoczył usta. Było... Dziwne w smaku. Nie umiał tego określić. Gdy tylko przełknął i mlasnął językiem coś mu się w żołądku cofnęło, zabulgotało i zakrył rękoma usta. - Ubg... - mruknął, dalej trzymając tam dłoń... Spodziewał się takiej reakcji, choć nie tak silnej. Miał ochotę wymiotować... Ale nie miał czym, w końcu to był tylko mały łyczek.
- Co jest? - Odstawił kieliszek tak szybko, że aż się trochę rozlało. Odsunął go trochę od siebie. - Tylko mi nie wymiotuj, nie wiem, czy traktować poważnie wampira wymiotującego krwią... - mruknął nerwowo. Mógł mu przecież powiedzieć, że to tak zadziała... Chociaż może sam nie wiedział...
- Nie krwią... Nie mam czym wymiotować... - mruknął, starając się uspokoić. Oparł czoło o ramię blondyna. - Zaraz przejdzie, pij dalej~... - dodał, oddychając ciężko. Bolało, piekło od środka... Ale mimo tego było warto. Popatrzył jak blondyn bierze kolejnego łyka z kieliszka. Poczekał, aż przełknie alkohol i uśmiechnął się triumfalnie.
     Przełknął, mając nadzieję, że to go trochę uspokoi. Dlaczego on się tak do cholery przejął jakimś wampirem...? Dobra, Izayą, to nie "jakiś" wampir, fakt, ale... Nadal... Martwił s...
- Z czego się tak cieszysz!? - warknął, nieufnie spoglądając na kieliszek to na Izayę. Teraz to chyba jednak bardziej martwił się o siebie...
- Wiesz, ponoć jak się pije z jednego kieliszka to jest pośredni pocałunek~! - Uśmiechnął się wesoło, wpatrując znów w ogień. - Ale nie przejmuj się, nikomu nie powiem, to będzie nasza słodka tajemnica~! - Puścił mu oczko i zachichotał. No tak... Nie wspomniał Shizuo, że wampiry nie piją z dwóch powodów. Pierwszy to ta chcęć wymiotów, a drugi to ta dziwna wesołość po alkoholu.
- Taaak... - przeciągnął. - I tak nie mógłbyś nikomu powiedzieć... - mruknął. Upił jeszcze łyk. - Poza tym to żaden pocałunek, jak dla mnie... - Zerknął na kieliszek. Było na tyle mocne, że może po dwóch powinien przestać... Nie wiedział, na razie nie działało.
- Wystarczy, że dla mnie jest~! - Uśmiechnął się i wtulił policzek w tors blondyna.
- Dla ciebie... Tylko nie wyobrażaj sobie za dużo. - przypomniał mu i zapatrzył się w ogień. Było przyjemnie ciepło w całym pokoju... Ale mimo to... - Masz tu jakiś koc? - Rozejrzał się.
- Mhm... - mruknął. Nie chciało mu się po niego iść. - A co zimno ci? - Zdziwił się. Przecież Shizuo był zawsze gorący... a gdy teraz Izaya się do niego przytulał czuł bijące od blondyna ciepło.
- Trochę. Nie musisz wstawać. - uprzedził kolejne pytanie. Przez ten deszcz czuł, że znów robi się nieco senny. Racja, pod kocem tylko by zasnął... Żeby zająć czymś usta, upił kolejny mały łyk trunku. - Umrzemy  tu z nudów, jak nie przestanie padać... - westchnął.
- Mnie tam się podoba~! Mogłoby padać jeszcze długo. - zaśmiał się. - Deszcz to wspaniała sprawa, dzięki niemu mogę cię częściej tulić~ !
- To nie przez deszcz, to po prostu dzień dobroci dla wkurzającej pijawki o imieniu Izaya. - parsknął z rozbawieniem. - To nie tak, że zamierzam tak robić codziennie, pamiętaj.
- W takim razie powinniśmy ustalić takie święto co dwa dni! - zdecydował wesoło. - Jutro zrobimy dzień dobroci dla kochanych przez wampira blondynów eksegzorcystów co ty na to~?
- Coś mam wrażenie, że ty masz taki dzień codziennie... - parsknął. - I tak mogę robić co chcę, niezależnie od dnia, nie?
     Dzień dobroci dla niego, do tej pory raczej nie było ani jednego takiego... W sumie to było nawet ciekawe doświadczenie, wcześniej sobie tego nawet nie wyobrażał...
- Może i racja~... Ale gdyby taki był może byłbyś odważniejszy w próbach~? - spekulował.
- Jestem odważny i bez tego, a jak będę czegoś chciał, to poproszę. I nie myśl o tym, o czym pomyślałeś, bo ja myślę o czymś innym. - dodał. - Na przykład o dodatkowym mleku. O tego typu rzeczy będę prosił jak mi się zachce, spokojnie.
     Izaya zachichotał wtulając się jeszcze bardziej w blondyna.
- Wiesz, że też pomyślałem o tym mleku? Jak będziesz go chciał w takich ilościach pozostanie mi kupić drugą krowę~...
- Chyba Matylda nie obraziłaby się, jakby dostała przyjaciółkę do towarzystwa. - mruknął. - A ja bym się nawet ucieszył. Ale to nie jest konieczne, jakby co. - dodał na wszelki wypadek. Może i Izaya miał gdzieś tam forsy jak lodu, ale wykorzystywanie jego zasobów do swoich zachcianek raczej mu nie leżało.
- Kupię ci na urodziny małego cielaczka~! - zachichotał. - Chociaż nie... Musiałbym czekać pół roku zanim dałbym ci go obwiązanego kokardą... Może lepiej na jakąś ważną rocznicę~? Ne Shizu-chan masz jakąś teraz~? - Zaciekawił się, w sumie Shizo rzadko kiedy opowiadał mu o sobie, to była dobra okazja żeby czegoś się dowiedzieć.
- Ważną rocznicę, jakoś niedługo...? - zastanowił się. Wstąpienie do zakonu dla niego nie było powodem do świętowania. - Nie. Obchodzę tylko urodziny swoje i mojego młodszego brata. Ale to dopiero w zimie. - W sumie nie było żadnej ważniejszej rocznicy, którą chciałby obchodzić... - Izaya? Kiedy ty tak właściwie masz urodziny? - Zastanawiało go, czy brunet w ogóle to pamięta... Mając tyle lat...?
- Hm~... Czwartego maja~! - Uśmiechnął się wesoło. - Zawsze wtedy piekę taki wieeeelki tort~! - Pokazał rękoma jak ogromny rozkładając je na całą szerokość. - A potem staram się go zjeść przez tydzień~... - zachichotał. - Nigdy mi się nie udało zjeść nawet kawałka~... - przyznał, dalej chichocząc. - Może jak będziesz ze mną to w końcu się uda~? - Ale nie odpowiedziałeś na pytanie! - udał, że się nadąsał. - To kiedy mogę ci kupić prezent~? Bo pewnie bez okazji nie przyjmujesz, co?
- Nie wyobrażam sobie, jak jesz tort. - Blondyn zatrząsł się cały ze śmiechu. Minęła chwila, nim się uspokoił. - Hmm... Mówisz, że bez okazji bym nie przyjął? - Chyba faktycznie Izaya miał rację... - Więc najbliższą okazję masz na Boże Narodzenie. - nieomal znów się nie zaśmiał. No cóż, od jesieni do Bożego Narodzenia niedaleko... - W takim bądź razie ciekaw jestem, jaki prezent ja miałbym ci sprawić, co? - Prezentów bez odwdzięczania się też zbytnio nie lubił... No chyba, że to były zasłużone "prezenty".
- Za dłuuugo! - zaprotestował. - Może na Halloween co~? To za miesiąc... I tak długo. - westchnął, ale porzucił temat. Postanowił, że wydrąży dynię, mimo, że jako wampir nie cierpiał jej zapachu i wsadzi ją na głowę małemu ciekowi, którego podaruje Shizuo. - Chyba dobrze wiesz, jakiego prezentu bym chciał~! - Zaśmiał się. - Prawdziwe pytanie brzmi co ty chciałbyś dostać~?
- Halloween... - zmarszczył nos. - To pogańskie święto. Poza tym z jego okazji chyba tylko rozdawało się słodycze, nie...? W sumie nie pogardziłbym sezamem w miodzie... Hmm, nieważne. - zerknął na niego. - A nie masz jakichś bardziej realnych życzeń...? - spytał, starając się nie pokazywać swojej rezygnacji. No chyba musiał mieć jakieś poza tym, żeby się w nim zakochał...
- Ach tak~... - westchnął Izaya. - Ty przecież nadal wierzysz w Boga... No cóż... Widać od teraz będę musiał zrezygnować z jedynej imprezy jaka się tu odbywa~... - westchnął. - No trudno~! - Uśmiechnął się. - Możemy sobie zrobić imprezę we dwójkę, nie~? - Szturchnął blondyna delikatnie łokciem. - No ale~... - jęknął, znów trochę urażony. - Mały buziaczek pod jemiołą, nawet taki bez uczucia to chyba nie jest aż tak wygórowane pragnienie~...
- Nie, nie musisz rezygnować, nawet rozumiem, dlaczego to święto powstało. - Wzruszył ramionami. - Po prostu ja sam go nie obchodzę. - Na chwilę zastygł, słysząc o życzeniu Izayi. To było dziwne... Z jednej strony przez ułamek sekundy nie robiło mu różnicy pochylenie się i krótkie pocałowanie go, nawet wzdrygnął się i zatrzymał, bo prawie poruszył się, by to zrobić. Dobrze, że jeszcze jakaś cząstka jego umysłu dostrzegała w tym problem i go zahamowała... W końcu każdy związek niszczy przyjaźń, a szczerze mówiąc nawet tak dziwna jak ta ich... Wolał się z nim przyjaźnić, niż spróbować i zawieść ich obu. Nadal się tego trzymał... - Ta, może pod jemiołą. - mruknął bez przekonania.
- Naprawdę~? - Izayi zaświeciły się oczy. - W takim razie będę grzecznie czekał do gwiazdki~! To będą najlepsze święta~! - Zaśmiał się, siadając prawie na blondynie. - Choć raczej ciężko mi będzie tak długo czekać... - zamyślił się. - Ale dla ciebie dam radę~! - Puścił mu oczko. - A imprezy nie urządzę na Halloween, bo po pierwsze chyba byś zwariował, po drugie wszyscy goście unikają egzorcystów, wybacz~...
- Nie ciesz się tak, to dalekie święto... - burknął niechętnie. Może i był gburowaty, ale gdyby naprawdę nie dawał rady, nie zrobi tego... - A co, spraszasz wampiry? Jak tak, to faktycznie wszyscy by zwariowali, i ja i goście. - prychnął. - Zawsze mogę się wynieść na ten czas, chociaż nie powiem, że mógłbym siedzieć spokojnie, znając dokładnie ich lokalizację.
     Izaya energicznie pokręcił głową.
- I tak by nie przyszli w całym dworku tobą czuć~... I twoim mieczem~... - przyznał. - Po prostu wyjaśnię im, że nie możemy się spotkać u mnie albo jeszcze lepiej, że ja nie mogę~! - Uśmiechnął się, siadając okrakiem na blondynie i wtulając bark w zagłębienie szyi Shizuo. - Nie mogę się nadziwić jak to pięknie pachnie~! - westchnął z przyjemności.
    Heiwajima objął go odruchowo w pasie, po czym przeklął sam siebie.
- Krew jak każda inna... - rzucił obojętnie. - Jak tamte dziewczyny cię otaczały pewnie też śmierdziało krwią, jak widać nie ma się czym zachwycać. Poza tym, naprawdę musisz tak siedzieć? - dodał z lekką niechęcią w głosie.
     Izaya pokręcił przecząco głową.
- Krew Shizuo inaczej pachnie, jest bardziej... No, ładniej pachnie! - uparł się. - Właśnie~! - rozweselił się. - Obiecałeś mi kropelkę, ale z alkoholem więc~... - Izaya odwrócił się, dalej siedząc na kolanach blondynowi i podał mu kieliszek. Z uśmiechem przystawił mu go do ust i nakazał. - Pij~!
     Blondyn popatrzył na niego z lekką irytacją, ale wypił z kieliszka do dna. Normalnie to i tak na niego nie działało, więc... czym miał się przejmować? Chociaż właściwie nie przemyślał tego, że to około dwustuletnie wino, a on miał już niemal pusty żołądek.
- Tobie chyba niezbyt dobrze po alkoholu, więc może lepiej, jakbym więcej nie pił, nim ty się nie napijesz, co? - Oparł się mocniej o oparcie i podetknął mu swój palec do ust. - Pij, zanim będzie we mnie więcej wina niż krwi... - mruknął, niechcący dotykając ust Orihary opuszkiem. Przez lekkie otumanienie spowodowane powolnym przenikaniem procentów do krwioobiegu dotarło do niego jego własne zdziwienie. Usta bruneta były naprawdę miękkie.
     Izaya pozwolił by opuszek Shizuo przez chwilę gładził go po wardze. Później wampir cmoknął palec i delikatnie go zassał. Poślinił chwilę i puścił.
- Jeszcze za mało~... Musisz się jeszcze napić~! - poprosił.
- Nie ma mowy... Pij, to nie będzie bolało. - Nie miał zamiaru pić więcej, już i tak zaczynało mu się robić gorąco... A wiedział, że pod wpływem zbyt dużej ilości wina mógłby zupełnie stracić nad sobą panowanie. Nie było nawet takiej opcji...
- Przecież i tak nie będzie~... - westchnął. - Nie będę się wgryzał~? - dodał niepewną obietnicę. - Shizu proo~ooszę... - jęknął. - Zawsze chciałem spróbować takiej z alkoholem...
- Już jest dość alkoholu... - burknął. Nie no, nie żeby chciał niszczyć mu marzenia, ale tak nie powinien... nie? Poza tym... Kurna, ufał mu i wierzył, że naprawdę jakoś paskudnie go nie pogryzie. I to chyba było najgorsze. Zaufał całkiem wampirowi.
- Dobrze~! Jeśli tak uważasz~... - Uśmiechnął się wesoło i podniósł kciuk blondyna do ust. Wysunął kiełki i delikatnie jednym z nich ukłuł blondyna w palec. Cały czas patrzył, czy Shizuo nie krzywi się z bólu... Ale blondyn o dziwo był spokojny.
     Popatrzył na niego wręcz rozbawiony.
- Czekasz na coś? - spytał spokojnie. - No, pij, pij... - Nie takie obrażenia już miewał. W gruncie rzeczy nawet tego nie poczuł...
     Izaya zmrużył oczy i przeciął kiełkiem skórę na palcu blondyna. Zlizał delikatnie powstałą w ten sposób kropelkę krwi. Popatrzył tęsknie na ranę... Potrzebował więcej, ale kropelka to kropelka.
- Znowu się cackasz... - stwierdził, mimowolnie lekko się uśmiechając. Wyciągnął sztylet, który miał przy sobie zawsze i naciął lekko skórę na ręce niedaleko dłoni, ale tak, by nie było za głęboko. - Ale następnym razem upoluję ci jakiegoś zwierzaka, bo mam dosyć ciągłego gojenia się ran... - dodał, czekając, aż Izaya zabierze się za picie.
- Ale obiecałem kropelkę! - zaprotestował, choć za późno. Nie widząc innej możliwości zaczął dokładnie zlizywać krew z ostrza i z rany. - I tak potrzebuję ludzkiej krwi... - westchnął. -  Mogę ją rozcieńczać krwią zwierząt, żeby oszukać organizm, ale to i tak szybko się kończy...
- Ale jakoś przeżyłeś tyle lat... - Zmarszczył brwi. W takim bądź razie jak on tego dokonał...? Może jednak pił ludzką krew? A ta scena w lesie była kompletnie zagrana...? Nie... Jakoś w to nie mógł uwierzyć... Izaya miałby być tak wyrachowany...? Do tej pory nie nalegał na więcej krwi. Chociaż... Shizuo chyba sam jakby go ośmielił i uzależnił od swojej krwi. Tak to wyglądało... Zrobił z siebie ofiarę...? Zawsze mógł go zabić... Chociaż czy mógł na pewno...? W tym stanie na pewno nie. Ufając mu też nie...
- Nie patrz tak na mnie... - poprosił. Shizuo patrzył na niego oskarżycielsko,  jakby brunet zrobił coś złego. - Nie piłem ludzkiej krwi, bo miałem jej 5 litrów... Rozcieńczałem ją w nieskończoność krwią zwierząt, odsłaniając jej działanie. Teraz mam pewnie tylko kilka kropelek własnej krwi... to o wiele za mało. Od ciebie biorę tylko kilka kropel, dlatego tak często jej potrzebuję. -mruknął. - Jeśli mi nie wierzysz... możesz mnie zabić w każdej chwili... A nawet jeślibyś mnie zostawił na tydzień może dwa pewnie bym też zginął~...
- A, takim sposobem. - mruknął i odwrócił wzrok, chcąc ukryć ulgę, jaką odczuł. To by dużo tłumaczyło... - Jeszcze nic takiego nie zrobiłeś, więc nie mam po co cię zabijać. Wygląda na to, że jednak jest jakaś forma płatności za mieszkanie tutaj, co? - Uśmiechnął się lekko. Dopóki Izaya był niewinny i robił to tylko, by przetrwać, mógł się na to godzić.
- Izaya pokręcił przecząco głową. - Na pewno nie wystarczy... Krew jest o wiele droższa niż jakaś mała sypialnia i liche wyżywienie... Ne Shizu,  może przebrałbym się za lokaja i ci usługiwał~? - zaproponował licząc, że to choć trochę wyrówna ich rachunki. Wampir jeszcze raz przejechał językiem po ranie, by mieć pewność, że nie została tam krew.
- Bez przesady, miejsce do mieszkania i ubrania z wyżywieniem to jedyne rzeczy, na które pracowałem całe życie. Jak już to mi zapewniasz, to wystarczy. - W gruncie rzeczy musiał dbać tylko o siebie, bo jego brat miał się dobrze. A to była jak dotąd jedyna osoba, do której był przywiązany cały czas. No cóż, jedynie on wiedział o nim wszystko i zawsze był mu towarzyszem, może dlatego... Myśl o bracie sprawiła, że zechciał na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. - Jeszcze trochę wina mi nie zaszkodzi... Jak sądzisz? - spytał bruneta. Tak naprawdę rzadko kiedy pił po to, żeby przestać myśleć, zwykle naprawdę chodziło o lepsze trawienie, czy ból głowy... Ale teraz napiłby się i zasnął, tyle potrzebował do szczęścia.
- Proszę~! - Izaya uśmiechnął się usłużnie i podsunął kieliszek do ust blondyna. Cieszył się, że może sobie na nim siedzieć, ba, Shizuo nawet go przytulał. Izaya delikatnie przysunął się bliżej.
    Heiwajima napił się jeszcze i oblizał usta, gdy Izaya odstawił pusty kieliszek. Tym razem jakoś wytrzymywał i nie przeszkadzało mu, że Izaya był tak blisko... chociaż wiedział, że to niebezpieczna sytuacja. Nie odnotował nawet, że wciąż trzyma Izayę w pasie, Robił to całkiem odruchowo.
- Dzięki. Pewnie to wygląda, jakbym się na siłę upijał do nieprzytomnego, nie...? - spytał, tknięty nagłą myślą. Nie chciał wyglądać na pijaka.
- Nie martw się~... Mnie to nie przeszkadza. - zapewnił blondyna. Położył mu czoło na ramieniu i obrócił twarz w stronę szyi blondyna. - W końcu nikt nie chciałby pamiętać jak klei się do niego jakiś ohydny wampir~! - Uśmiechnął się do niego wesoło. W pełni to rozumiał. - Pij ile chcesz, na zdrowie~!
     Blondyn skrzywił się niechętnie. Orihara zupełnie nie rozumiał, o co mu chodzi... No cholera by to...
- A ty tylko o jednym. - mruknął niemal zawiedzionym głosem. - Kiedy się nauczysz... Nie piję, żeby o tym zapomnieć. Wcale nie o to mi chodzi.
- Więc o co?- Spytał wtulając policzek w koszulę blondyna. - Jeśli możesz mi powiedzieć~... - dodał szybko. Nie chciał go do niczego zmuszać.
- Wcale nie chcę zapominać o tobie, czy coś. Bo tu nie jest źle. Nawet wbrew moim oczekiwaniom jest dość przyjemnie, nie wiem dlaczego. - Mówił prawie jakby do siebie, odsłaniając swoje myśli. - Sądziłem, że będzie tu nudniej, że prędzej czy później będę miał cię dosyć, a tak się nie stało. Jeszcze nie do końca to rozumiem. Jedyne, czego żałuję, to że mój brat jest tak daleko. Kiedy mam podejmować jakieś ciężkie decyzje, najlepiej mi o tym z nim rozmawiać i sam wpadam na dobrą decyzję. Teraz mi się to jakoś, cholera, nie udaje.
     Najprawdopodobniej to przez alkohol rozwiązał mu się język, ale po prostu czuł potrzebę wyładowania frustracji i wyrzucenia z siebie części swoich myśli. Te nie wydawały mu się tak ważne, więc wypowiedział je na głos... Było mu trochę lżej.
- Miło mi Shizu-chan~! - Cieszył się, że jednak blondynowi się tu podoba. - Hej,  zawsze możemy do niego pojechać~! Może nie wiem jaki masz problem, ale jeśli tylko twój brat może ci pomóc to pojedziemy, co~?- zaproponował. - Mogę obiecać, że nikogo nie ugryzę~... - Uniósł lewą rękę na znak przysięgi. - A jeśli tak~... To masz prawo wyrwać mi kły~! - dodał wesoło i zachichotał.
- Nie... Nie sądzę, żeby to było możliwe. Musiałby znaleźć się gdzieś blisko, żebym go odnalazł. Teraz nawet nie wiem, gdzie jest. - Pokręcił głową powoli. - Poza tym nie lubuję się w torturach, więc takie obietnice wybij sobie z głowy. - Jednak lekko się uśmiechnął, wiedząc, że to bardziej zakrawało pod żart, bo Izaya i tak nie miał zamiaru łamać przysięgi. - Nikogo oprócz mnie nie będziesz gryzł, mam rozumieć? - zmienił temat.
- Jeśli tylko będziesz pozwalał się gryźć tylko mnie~! - pokiwał rozbawiony głową. - Shizuś, a może ja bym dał radę co~? - Pokazał na swój nos. - Masz coś co pachnie twoim bratem~? Jeśli chcesz z nim porozmawiać sam, nie będę się wtrącał~... Chcę tylko, żebyś rozwiązał swój problem...
- Raczej inne wampiry na miejscu bym zabił. - parsknął. - On może być nawet po drugiej stronie kraju... Sądzę, że i wampirze zmysły mają swoje granice. Na wszelki wypadek jednak... Będę czasem wychodził. Jest jedna karczma, do której przychodzą listy od niego do mnie. Nikt o tym nie wie prócz zaufanego karczmarza, więc są bezpieczne, ale i tak wolałbym je odbierać zanim się zawieruszą. - Westchnął w myślach. - Jednak do tego sporo czasu. Na razie skupmy się na teraz. - Przymknął oczy i spojrzał na bruneta zmęczonym wzrokiem. - Spać mi się chce.
- Mam nadzieję, w końcu należysz do mnie. - Spojrzał poważnie na blondyna. - No cóż~... - Rozluźnił się. - Jeśli tak ujmujesz sprawę to zgoda~! Jeśli naprawdę potrzebujesz udostępnię ci pióro, tusz i kartkę, i wyślesz ją bratu~! - Uśmiechnął się. - A skoro chcesz spać to musisz mnie zanieść... Nie chce mi się wstawać~! - zachichotał. - To twoja wina, jesteś zbyt wygodny~!
- Mhmm... - przytaknął cichym mruknięciem. Teraz póki co wszystko mu było obojętne. - Zanieść...? Dokąd? - spytał, niezbyt rozumiejąc. On był gotów zasnąć tu i teraz... Jakoś tak nagle...
- Do łóżka kochanie~! - Cmoknął go w nos. - Może mamy dopiero trzecią po południu, ale jeśli naprawdę masz ochotę, możemy już teraz pójść spać~! W końcu burza się szybko nie skończy~!
- Nie jestem twoim "kochaniem". - Wykrzywił lekko kąciki ust. - Poza tym... Ty nie sypiasz, nie?
- Ale trzymasz mnie zupełnie jakbym był twoim kochaniem~! - Uśmiechnął się wesoło. - Może nie śpię, ale lubię patrzeć jak ty śpisz~!
- Trzymam cię tak, bo tak wygodniej... - skrzywił się z niezadowoleniem. - Jak odczytujesz to inaczej, to możesz iść... sam... - Przystanął i schylił głowę, by ukryć ziewnięcie. - Cholerne wino... - mruknął jakby do siebie, idąc znów odrobinę zbyt sprężystym, jednak stabilnym krokiem. - Więcej tyle nie wypiję... - Zupełnie wyleciała mu z głowy rozmowa, skupił się na dojściu do łóżka. Gdyby był całkiem przytomny, pewnie irytował by się, że Izaya ogląda go jak śpi. Było w tym coś... niewłaściwego, jak dla niego.
- Nie nie, nic nie mówię~! - Szybko zaprzeczył. Widząc, że Shizuo lekko się chwieje Izaya oplótł nogi na jego biodrach, a ręce zarzucił na szyję. Tak powinno być im wygodniej. - Sam chciałeś~... - dogadał mu w kwestii wina.
- Taa, nie wiem, co mi strzeliło do głowy. - odezwał się mrukliwie. Wszedł do sypialni, nie zwracając w ogóle uwagi na pozycję Izayi, wszedł na łóżko i położył się wygodnie, z głową na klatce piersiowej Orihary. Tu rzeczywiście było wygodnie... Zaskoczył sam siebie. Jednak nie myślał o tym, co robi, tylko nie puszczając go zamknął oczy i spróbował zasnąć.
     Izaya widząc co się stało zarumienił się delikatnie, uśmiechnął spokojnie i zaczął głaskać Shizuo po włosach. Blondyn był momentami naprawdę słodki i to był jeden z właśnie takich momentów.
- Śpij ile chcesz~... - mruknął,  starając się nie zmącić panującej ciszy.