Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

poniedziałek, 1 września 2014

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 5

Ohayoooo~... *rozkłada się na biurku i ulatuje z niej duszek*
Witajcie pierwszego września~... Pierwszy dzień szkoły, pierwszy dzień miesiąca, któraśtam miesięcznica bloga i jeszcze kilka okazji się znajdzie~... No więc należy wam się notka~! *sama się cieszy na notkę, chociaż może tego nie widać*
Nie macie pojęcia jak uwielbiam to opowiadanie, więc cieszę się, że i wy je polubiliście i że komuś może umilić ten (jakby nie było troszkę żałobny) dzień~! (No chyba, że tylko dla mnie szkoła jest złem koniecznym~...)
*zwala postać Shizusia łażącą po ekranie* Co ja jeszcze miałam~... Ach, tak~!
Chciałam bardzo, bardzo podziękować ~Shade, ponieważ natchnęłaś mnie do pracy i przywróciłaś ostatecznie wiarę w PB, o którym prawie znów zapomniałam~! (Moje odrzucone dziecko... Q.Q *tuli porzucony szkic*) Mam zamiar bardzo się postarać i nakierować wena na myślenie nad tym~... Więc nie ma powodów, by wpadać w depresję~! >w< Nie wiem kiedy dokładnie będzie, ale będzie~!
Umm, a teraz już miłego czytania kochani~...
Nie tragizuj mi tak z tym dniem żałoby X.x może niektórzy się cieszą? Ja na przykład jakoś szczególnie smutna nie jestem~... Um co by tu jeszcze.... a tak miałam wam napisać "specjala" na 1 września... ale zgubiłam pewien bardzo ważny element (fragment książki ze wzmianką o rzeczy kluczowej w tym ficku) cóż... książka z biblioteki może jeszcze ją kiedyś dorwę~... a na razie cieszcie się (mam nadzieję) z "Inny niż wszystkie"
*scroll'uje myszką przez notkę* matko to 5 rozdział a my tak blisko poczatku X.x Widać faktycznie zapowiada się spore opowiadanie więc...
Enjoy~!
Enjoy~!




    Heiwajima ze złością walnął w ogromny pień drzewa przed sobą, a ono zachwiało się pod wpływem uderzenia. W pniu zostało ogromne wgniecenie. Walnął jeszcze raz, uderzał tak długo, aż pień wielowiekowego drzewa cały dookoła był powgniatany, a jego knykcie już mocno krwawiły. Oparł się czołem o jedno z wgnieceń i prychnął. Dyszał ciężko z wysiłku, ale przynajmniej nie miał siły na więcej tak spektakularnych ciosów.
     Za sobą usłyszał wściekłe kwiknięcie, czy coś w te gusta. Odwrócił się akurat w porę, by zobaczyć wściekłego dzika biegnącego w jego stronę. Za wiele nie myśląc wyjął sztylet i zranił zwierzę, a gdy to zatrzymało się, dobił je jak najszybciej. Nie miał jakoś szczególnych wyrzutów sumienia. Miał za to kolację.
     Uniósł zwierzę i zawrócił do dworku. Już był spokojny. A przynajmniej dużo spokojniejszy. Nie rozmyślał na tematy, o których nie chciał myśleć, zajął się mechanicznymi czynnościami.‏
     Izaya poczuł krew... Dużo krwi zwierzęcia, chyba dzika i o wiele słodszy aromat... Shizuo? Szybko wybiegł z pokoju pozostawiając poduszkę na łóżku,
- Shizuo! - Nie wierzył, nikt przecież nie mógł zabrać jego Shizuo, blondynowi nigdy nie powinno się nic stać obiecał to sobie!‏
- No co? - spytał spokojnie z kuchni. Miał nadzieję, że brunet nie obrazi się, że położył dzika na stole. Szukał czegoś do oprawienia go ze skóry, czy coś w ten deseń... Choć może powinien najpierw odczekać, aż krew spłynie... Ale po co, w końcu krew było lepiej oddać Izayi, nie? - Przyniosłem kolację, ale chyba masz pierwszeństwo. - stwierdził, wyjmując jakiś duży nóż. Może faktycznie lepiej, jak użyje swojego sztyletu...‏
- Jak dobrze~... - westchnął Izaya, wbiegając do kuchni i chcąc zobaczyć blondyna. Zatrzymał się gwałtownie, gdy zobaczył dzika z którego wyciekała krew... Ale nie, to na pewno nie zwierzak tak pięknie pachniał. Izaya zaczął obwąchiwać całe pomieszczenie, a w końcu samego blondyna. - Shizuś przyznaj, zraniłeś się... Gdzie? - Wiedział, że w jego oczach szalała rządza ale... To było od niego niezależne... Niedawno pił i to sporo, miał nawet siłę, ale ta krew pachniała nieziemsko.‏
- Ręce. Ale ty masz dzika na kolację. - zastrzegł na wszelki wypadek. - Ja też zresztą. Pij lepiej, zanim się za niego zabiorę. - Wyjął zakrwawiony sztylet i porównał go do noża. Sztylet był ostrzejszy... - Ta, jednak sztylet. - mruknął do siebie, odkładając nóż.‏
     Izaya kiwnął głową na znak, że zrozumiał i szybko wypił krew z martwego zwierzaka... Nie była nawet w jednej setnej tak dobra jak ta Shizuo, ale co miał zrobić? Zostawił dzikowi tyle krwi, żeby Shizuo mógł zjeść mięso a nie wióry z dzika i popatrzył na niego prosząco. - Shizu-chan pokaż ręce...‏
- Mam obie, nic nie straciłem. - Pomachał od niego obiema i trzymając sztylet, podszedł do dzika, unosząc go. - Lepiej jak oporządzę go na podwórku, jak sądzisz?‏
- A...- Izaya spuścił wzrok patrząc się w podłogę i bawiąc swoimi palcami. - A może... Nie miałbyś... Nic przeciwko... Gdybym... - Spuścił głowę jeszcze niżej. - Opatrzył ci te ręce...?‏
- Bandarze utrudniają poruszanie dłońmi, poza tym nie mógłbym pracować tak, żeby ich nie zabrudzić. Nie ma takiej potrzeby. - Wzruszył ramionami. - Za góra tydzień powinny sie już normalnie goić. Chyba faktycznie pójdę z nim na podwórko. - Odpowiedział sam sobie, wynosząc swoją zdobycz na zewnątrz.‏
- A chociaż wylizać... - mruknął jeszcze, zanim Shizuo opuścił progi kuchni.‏
- Nie, to są brudne rany. - odparł jeszcze zanim drzwi same się domknęły. Znalazł sobie jakiś w miarę wygodny kamień i położył przed sobą zwierzę. Zabrał się za jego oporządzanie. To była długa i satysfakcjonująca praca, więc mu się podobało. Przydałoby się jeszcze zrobić ognisko, ale nie miał pojęcia, czy Izaya jakoś mu pomoże, więc na wszelki wypadek zaplanował już sobie, że rozpali je później. Wiedział, gdzie leży dużo suchych gałęzi, więc to nie był problem.‏
- Tym bardziej trzeba odkazić. - stwierdził Izaya i zabrał z kuchni bandaż i wodę. W razie czego... ponoć ślina wampirów dobrze odkaża rany. - W końcu się przydasz do czegoś moja wampirza formo~! - stwierdził, wychodząc z domu.‏
- Przyszedłeś pomóc? - mruknął, zanim zdążył to przemyśleć. Nie, żeby to mu się nie podobało. Mówienie bez namysłu było przyjemne. Nie podnosił oczu znad swojej pracy. Chciał zjeść go jeszcze na kolację, a potem najwyżej resztę odda wieśniakom, bo sam tyle by tego nie zjadł...‏
- Mniej więcej... - westchnął widząc, że Shizuo nic sobie nie robi ze swoich ran. - Zdajesz sobie sprawę, że może się wdać zakażenie? Musisz umyć ręce. - stwierdził.‏
- Taa, zrobię to, ale najpierw daj mi je porządnie wybrudzić. Jak chcesz pomóc, możesz rozpalić ognisko, co ty na to? Nie musisz, tak tylko pytam. - dodał. W końcu zawsze mógł zrobić to sam.‏
- Dobrze, ale potem masz mi pozwolić dokładnie odkazić ci ręce~! - stwierdził pewnie i ruszył w stronę altanki z drewnem. - Wiesz gdzie jest wędzarnia, prawda? - upewnił się tylko.‏
- Wędzarnia? O niczym takim nie wiem. - To by mu oszczędziło konieczności stawiania rusztu, tak w sumie, więc był odrobinę zaciekawiony... A odkażania nie skomentował. To było nadopiekuńcze... Radził sobie tyle razy, dlaczego teraz miałby nie dać sobie rady?‏
- Nom.... zaraz ci pokarzę~! - Uśmiechnął się wesoło. W sumie wędzarnia była niedaleko, ale... Shizuo mógł poczekać i pójść tam z nim, jeszcze by się zgubił... Brunet szybko zabrał drewno i ułożył je na palenisku. Stał chwilę i przyglądał się wojemu dziełu ze skonsternowaną miną, po czym, najwidoczniej uzna,ł że wszystko jest w porządku, bo podpalił stos.‏
- Zaraz ci zgaśnie. Popilnuj go przez chwilę... - mruknął, widząc, że Izaya już jakby się zbierał do zaprowadzenia go. Jaki on był niecierpliwy... Najważniejsze przecież teraz było wykonać pracę...‏
- Przecież pilnuję~! Ogień ładnie się pali drewno trzaska a ruszt jest czyściutki jak łza~! Możesz nabijać tego wieprzka~...- Uśmiechnął się, uspokajając blondyna.‏
- Chwilę. - Skórę już zdjął, teraz tylko... - Możesz wsadzić ruszt w ogień na chwilę? - Wbił sztylet w brzuch dzika i rozpruł go, wyciągając środek. Tego nie potrzebował... Jeszcze tylko to i będzie mógł go piec.‏
- Do~brze~! - Izaya naprawdę cieszył się, że Shizuo nie jest już zły... Jednak mimo wszystko postanowił, że nie będzie więcej insynuował, że blondyn ma chcicę... Może bo był dla niego jakiś drażliwy temat? Albo usilnie starał się zachować czystość jako ksiądz... Mimo, że celibat nie był przestrzegany przez większość klechów.‏
- Fu. - Spróbował strząsnąć z dłoni resztki tego, czym się ubabrał, choć nie do końca wyszło. Zmarszczył nos i westchnął. Trudno... Wziął ruszt od Izayi i nabił dzika porządnie, po czym ustawił go nad ogniem na widełkach i usiadł obok, żeby powoli nim obracać. Miał zamiar umyć ręce, tylko na razie nie chciało mu się wstawać...‏
- Teraz pozwolisz mi się opatrzyć? - spytał, przynosząc kubełek z czystą wodą i ścierkę. Miał też bandaże.‏
- Jak bardzo ci zależy. - westchnął. - Ale mydło też przyniosłeś, prawda...? Mam tłuste ręce. - Zerknął na dosłownie uświnione dłonie.‏
- Jasne Shizu-chan. Proszę~... - Uśmiechnął się wesoło podając blondynowi to o co poprosił. - A potem masz mi pozwolić opatrzyć sobie ręce! - zażądał. - Nie wytrzymam w jednym domu z kimś, kto tak smakowicie krwawi... - westchnął.‏
- Tak, tak, rozumiem. - Umył ręce i porządnie je wytarł. No cóz, nadal wyglądało, jakby krwawiły, ale też powoli zasklepiały się rany, jak na jego punkt widzenia...‏
- Coś ty robił?- westchnął Izaya patrząc na rany. - Boksowałeś się z drzewem?‏
- Nie. - uciął krótko. Nie miał zamiaru mu o tym opowiadać. To chyba oczywiste, że się rozładowywał, prawda? W końcu był wściekły...‏
- Dobrze... A jak jutro spotkam jakieś powalone drzewko to mam rozumieć, że to robota tego oto dzika~? - Wskazał na piekące się mięsko. - A ty jako dobry człowiek postanowiłeś uratować ten okaz natury przed stratowaniem go przez zwierza~? - Zachichotał i złapał Shizuo za ręce, znów umieszczając je w wiadrze.‏
- Tsh, bardzo możliwe. - Uśmiechnął się lekko. Taka zmiana tematu w żart nawet mu się podobała... - Jak sądzisz, mieszkańcy wioski się ucieszą jak im zaniosę tego wieprza, nie? - zmienił temat.‏
- Jasne‏ Shizu-chan~! Ale najpierw ty się najedz do syta, dobrze~? - zaproponował wesoło.
- Nie przejem przecież wszystkiego. Zresztą, o mnie się nie martw. - Wzruszył ramionami. W sumie to dzik był dość duży... Ale może by złapał jeszcze jednego...? - Może by pójść na polowanie... - mruknął pod nosem, zamyślony. W ten sposób więcej osób by się najadło, a on miałby co robić...‏
- Shizu-chan przestań snuć swoje wielkie plany, zajmij się czymś bardziej przyziemnym~! Na przykład mną, co ty na to~? - Uśmiechnął się zaczepnie wskazując na siebie palcem. - Pomóż mi opatrywać siebie i przestań zaciskać rekę w pięść~! - Zachichotał, widząc skołowaną minę blondyna.‏
- Tsh, ja nie... Dobra, ale nie widzę problemu... Samo przemycie wystarczyło, mówiłem, że bandaże przeszkadzają w pracy. - Zmarszczył brwi. - Niby jak mam ci pomóc? - zainteresował się. Mógłby sam się opatrzyć, ale widocznie Izaya wyobrażał sobie opatrywanie inaczej, niż on...‏
- Po prostu rozprostuj palce~! - zachichotał, łapiąc zaciśniętą dłoń blondyna w swoje łapki i starając się ją otworzyć. - Coś tam urywasz czy co~?‏
- Nie... - mruknął niechętnie, prostując swobodnie palce. - Coś jeszcze?
- Nie bój się i nie wyrywaj, to wystarczy~! - mruknął i podniósł rekę do swoich ust. Przejechał językiem po kłykciach blondyna, spijając lekko rozwodnioną, ale pyszną krew. - No co, trzeba odkazić~! - Uśmiechnął się niewinnie.‏
- Ja się nie boję. - prychnął i spokojnie czekał, aż odkazi ranę. - Nie smakuje ci tym wieprzem...? - Skrzywił się.‏
- Nie ważne. - mruknął, dalej uparcie liżąc ranę. Było mu z tym źle, znów wykorzystuje blondyna i pewnie jeszcze Shizuo złości się, że znalazł sobie pijawkę żerującą na jego krwi... - Przepraszam Shizuo, obiecałem sobie cię nie gryźć, ale... Po prostu żal mi marnować coś tak pysznego, rozumiesz, prawda~?‏
- Nie ma sprawy. Mówiłem, że mogę cię karmić, o ile nie będę na to za słaby. I o ile nie przesadzisz. A skoro to ma odkazić ranę, to czemu nie. - westchnął. Niewygodnie mu już było tak siedzieć... Przeszedłby się... Ale jeszcze trochę tu sobie posiedzi. Drugą ręką obrócił wieprza.‏
- Dobrze... - I tak nie miał zamiaru wykorzystywać tak blondyna. - Daj drugą rękę... - polecił, ssąc jeszcze przez chwilę tę pierwszą. Wszystko powinno być ładnie odkażone i wylizane do czysta...‏
- Mhm. - mruknął, zabierając pierwszą rękę i nią obracając ruszt. Drugą mu podał.‏
- Coś taki zamyślony Shizuś~?- zagadnął i zaczął z zapałem oblizywać rękę. Krew mimo, że było jej tam dość mało, naprawdę przyjemnie pachniała i dobrze smakowała.‏
- Nadal myślę nad tym polowaniem. Ale pieczenie już nie jest tak ciekawe... - westchnął. Chyba to wyładowywanie się znów go zmęczyło... Poza tym robiło się powoli późno...‏
- Jak obiecasz nie przychodzić cały zakrwawiony to ja mogę ci upiec te dziki... Chociaż nie powinieneś przesadzać z ilością jaka chcesz zabić...‏
- Jeszcze tylko jednego. Wbrew pozorom nie lubię polować. - parsknął. - Za dużo szukania.‏
- Mogę ci pomóc wytropić~! - zaoferował się. - Wiesz, mój nos dość dobrze wyczuwa tak wielką kupę krwi~... - Zlizał już całą krew i teraz zabrał się za zakładanie opatrunku.‏
- Wystarczy jeden wieprz. I ktoś musi pilnować tego. Jesteś w stanie po prostu powiedzieć mi, w którą stronę i jak mniej więcej daleko mam iść...? - zainteresował się.‏
- Jasne~! Wiesz, wampirze zmysły, dam radę bez problemu~! - Uśmiechnął się. - Ale najpierw i tak musisz coś zjeść. - mruknął, kończąc bandażować dłoń blondyna. - I jak~? - zapytał, z czystej złośliwości zawiązując bandaż na kokardkę.‏
- Jak zmienisz tę kokardkę na coś normalnego to będzie ok. - mruknął. - A zjeść mogę potem. Na razie wolę polować, póki mam siłę. - uparł się. - Więc, gdzie to?‏
- Już już~! - zachichotał, rozwiązując bandaż i zawiązując go normalnie. - Na zachód jakieś 600 metrów. Jeśli dobrze pamiętam powinna tam być polanka na której dziki lubią szukać żołędzi. I masz szczęście to około półtora-roczny dzik. Powinien mieć dobre mięso~! - Uśmiechnął się.‏
- Skąd wiesz w jakim jest wieku...? Z tak daleka? - zdziwił się. Ale inforamcje były przydatne, musiał przyznać...‏
- Po prstu czuję, że młody. Ma sporo krwi, która krąży mu bardzo szybko po organizmie, żadnych zatorów czy nawet obrażeń wewnętrznych więc na pewno jest młody~! Ale nie jest też dzieciakiem, za dużo tej krwi. Stąd wiem~! - Uśmiechnął się. - Chociaż wróć szybko, bo ci się mięsko spali... - poprosił.
- Aha, rozumiem... Dobra, nie ma problemu, skoro już wiem, gdzie jest. - prychnął i wstał. - Idę. - oznajmił i ruszył w stronę tej polany.‏
- Dobrze, dobrze~! Tylko uważaj, żeby nie wpaść na żadne drzewko po drodze~! - zachichotał, obracając mięsko nad ogniem.‏
- Aż tak niezorientowany w terenie nie jestem! - zawołał jeszcze, idąc dalej. Parsknął cichym śmiechem. Teraz było mu lepiej. Nie musiał się zastanawiać nad zagmatwanymi rzeczami, mogli po prostu żyć ze sobą, obok i sobie pomagać, a dokładniej on mógł pracować i wszystko było w porządku. To mu się podobało...‏
     Izaya też zachichotał i radośnie się uśmiechnął. Wreszcie Shizuo był szczęśliwy. Odetchnął głęboko i spojrzał w niebo. Słońce już zachodziło... Niedługo zrobi się naprawdę ciemno. Jego rozmyslania o pogodzie przerwało wyniosłe miałknięcie. Izaya szybko zorientował się, że koło jego nogi siedzi Hibyia czekając na mięso. - Wybacz kotku to jest kolacja Shizusia~! - zachichotał widząc, jak kotek stara się robić słodkie oczka, a przy tym zachować swoja książęcą postawę.‏
     Heiwajima przyspieszył, starając się dotrzeć na polankę nim się ściemni. W końcu tam doszedł. Tak jak myślał, zaatakowało go kilka zwierząt, ale on polował na tego najlepszego...
     Jakoś udało mu sięgo ogłuszyć i nie zabić. Szybko przeniósł go do domu. Przystanął koło Izayi.
- Może lepiej jak zostawię go do jutra? Teraz nie dam rady zdążyć go oprawić...‏
- Chcesz trzymać zywego dzika? A mogę wiedzieć gdzie~? Bo w łóżku, wybacz ale się nie zmieści~! - zachichotał. - A właśnie, Hibiya chciałby cię bardzo o coś prosić, nie, kotek?‏
- Nie wiem... - westchnął. - Dobra, dobiję go. Zmieścisz jeszcze trochę jego krwi, czy mam go powiesić, żeby odciekła...? - Zerknął na Hibiyę. - Kot? O co chodzi, pchlarzu? - Uśmiechnął się lekko. Nie, nie lubił go. Nadal nie miał zamiaru sie godzić z tym jednym.‏
- Chyba żartujesz? Chcesz ją zmarnować? - Popatrzył na blondyna z wyrzutem. - Jasne, że zmieszczę, jestem tak głodny że zjadłbym i 10 takich~! - W tym czasie Hibiya na koci sposób próbował przekazać blondynowi, że jest głodny i chce trochę pieczonego mięska. Gdy żadna z jego prób się nie powiodła a blondyn tylko patrzył na niego dziwnie, małe kociątko westchnęło po swojemu i wskoczyło na głowę Izayi, pukając go w nią, po czym urażonym miałknięciem przekazał brunetowi, by ten przetłumaczył jego mowę na taką zrozumiałą dla Shizuo. - Dobrze już, dobrze~... - westchnął Izaya, czując uderzenie. - On prosi cię o kolację~! - Wskazał ręką na prawie upieczoną już dziczyznę.‏
- Aaa... A gdzie "przepraszam za drapnięcie cię dzisiaj"? - Uśmiechnął się lekko i uniósł brew. - Jak przeprosisz to z chęcią się podzielę. Byle szybko, bo dzik mi się obudzi i będzie bardziej cierpiał... - zastrzegł.‏
     Kot prychnął ostentacyjnie unosząc ogon i odwracając się od blondyna... jednak dzik okazał się zbyt łakomym kąskiem, więc Hibiya poraz kolejny trzepnął Izayę.
- No... Mówi, że przeprasza. - Brunet podrapał się po głowie. - Chyba.‏
- Nieładnie tak zmuszać Izayę, żeby mówił za ciebie... Grzecznie sam przeproś. Nie wymagam wiele. Zwykłe "przepraszam". A jak znów każesz mówić Izayi za siebie, to ci go zabiorę. - zagroził. - Więc? "Przepraszam" i dzik, czy brak Izayi i głód? - spytał poważnie. Taka metoda perswazji chyba nie posiadała niedomówień.‏
      Hibiya miałknął tylko coś pod nosem, urażony.
- Hej! Nie nazywaj mnie tak, niedobry kot, jak można nazywać swojego pana plebsem co~? - Udał, że jest obrażony na kota i podszedł do Shizuo. - Widać moje zwierzątko mnie nie chce, więc musisz się zaopiekować biednym, zagubionym wampirkiem z połamanym serduszkiem~... - Zrobił smutną minkę.‏
- No jak tak... - westchnął teatralnie, starając się dobrze grać i nie zaśmiać. - Idziemy do domu, jak tylko zabiorę z sobą moje mięso... - Wsadził ogłuszonego dzika pod pachę, drugą ręką zdjął ruszt. - Idziemy. - nakazał, zaczynając powoli zmierzać w stronę dworku.‏
- Tak tak... - westchnął Izaya, kierując się za blondynem. - Co z ciebie za człowiek, przytuli dzika a nie osobę ze złamanym sercem~... - wytknął mu, nadal starając się nie wybuchnąć śmiechem. Zdruzgotany Hibiya nadal stał na ścieżce i patrzył, jak jego mięso i jego drapaczka odchodzą.‏
- Może i bym przytulił, ale wtedy kot zabrałby sobie mięso, albo drugi dzik by mi zwiał... - mruknął. - Musisz się obyć bez tego. - Wzruszył ramionami. Przystanął przed drzwiami. - Mógłbym je wyważyć... Chyba, że ktoś je otworzy...‏
- Jak je potem wstawisz w zawiasy to je sobie wywarzaj~! - Izaya stanął udając, że naprawdę nie ma zamiaru ich otworzyć.‏
- Ej no... Otwórz, bo niewygodnie mi to tak trzymać... - niemal poprosił. Serio nie było mu wygodnie, zwłaszcza trzymać ten ruszt.‏
- No nie wiem, nie wiem~! - Izaya tanecznym krokiem podszedł i stanął na przeciw blondyna. - Musisz uiścić opłatę za wejście~! - zakomunikował mu i nadstawił policzek.‏
- Co... Serio? - mruknął, niezadowolony. - To może ja lepiej wejdę oknem? - zakpił. Nie miał zamiaru łamać swoich zasad, myślał, że z tą dyskusją już skończyli...‏
- Oi no przecież tylko żartuję~! - Przewrócił oczyma, uśmiechając się. - Byłem ciekaw, czy to zrobisz~! - dodał wesoło, otwierając drzwi. Uśmiechnął się jeszcze raz do blondyna, ale ten uśmiech nie objął oczu. Izayę w rzeczywistości bolało to, że blondyn wolał wejść przez okno niż go cmoknąć... Aż tak go obrzydzał...‏
- Nie tak to wyglądało. - skomentował tylko, przechodząc obok. Z ciężkim westchnieniem położył upieczonego dzika na stole a drugiego położył na podłodze. Jakoś źle mu było z tym, że znów go zasmucił... Nie chciał, ale też nie chciał łamać swoich zasad...‏
     Izaya podszedł do blondyna i pogłaskał upolowanego zwierza.
- Może go najpierw delikatnie zabij... Nie chcę sprawiać mu bólu... - poprosił.‏
- Nigdy nie sprawiam więcej bólu niż to potrzebne, mówiłem ci przecież... - westchnął. - To potrwa chwilę. Wyjdę, żebyś tego nie widział. - zaproponował, kierując się do wyjścia.‏
- Nie szkodzi, możesz to zrobić tutaj~! Z resztą przy kolejnym wejściu będę żądał nowej zapłaty jesteś na to gotów~? - zażartował sobie. - I tym razem nie przekonasz mnie tak łatwo~...‏
- Potem trzeba by to sprzątać. - zauważył. - Zobaczymy. Zaraz wrócę. - Wyszedł i  wyjął sztylet będąc już w lesie. Szybko załatwił swoją sprawę i wrócił do dworku.‏
- Zapłata~!- Izaya ze śmiechem otworzył mu drzwi. - I jak się teraz wymigasz Shizu-chan~?‏
- Świnią? - spytał głupio. - Może zakrwawionym bandarzem, jeśli cię to przekonuje... A Hibiya nadal nie przeprosił. - napomknął. No co miał mu powiedzieć...?‏
     Izaya zaśmiał się na wieść o Hibiyi.
- Wiesz, on jest z gatunku ludzi nie przepraszajacych~! - westchnął, wspominając różne fochy kociego księcia. - Jeśli chcesz mnie przekupić krwią dzika, to... - Izaya udał, że się zastanawia. - Wymyśl coś innego~! - Pokazał mu język.‏
- Ludzi? - parsknął. - Jak to cię nie przekonuje... Wolisz moją? - Uśmiechnął się wrednie.‏
- Jasne, że ludzi~! Hibi-chan jest zaklętym księciem, zmieniono go w kota bo był zły dla swego ludu, rozkapryszony i niemiły~! Jak widać proces resocjalizacji nie idzie po myśli tego kto go zmienił~! - zachichotał brunet. - Krew? Jasne, że wolę twoją~! - Przewrócił oczyma. - To chyba oczywiste, jest o wiele smaczniejsza~!‏
- Tak, tak, uwierzę... - prychnął. - No, to skoro jest taka dobra, to wolisz ją za przejście, nie? - spytał, już wyciągając sztylet. No, może to była poniekąd podpucha, ale jakby to było konieczne, to wolał już ją mu dać...‏
- Nie! - przerażony Izaya natychmiast otworzył drzwi na oścież. - Wchodź~! Tylko się więcej nie rań, krew dzika też mi odpowiada~! - zapewnił szybko.‏
- Jak wolisz. - skwitował tylko i odłożył dzika, po czym znalazł jakiś sznur i go związał za tylne nogi. - No to pij, ja się zajmę tym... - westchnął i zabrał go do spiżarni. Już wiedział, gdzie ona jest... Musiał zrobić coś, żeby przeleżał do rana i tyle. Odkroił sobie kawałek tylko na tyle, by się teraz najeść.‏
     Izaya za ten czas szybko wypił krew zwierzaka.
- Tyle powinno być dobrze... - stwierdził, chowając kiełki i wycierając usta.‏
- Dziwnie tak, jak jest cicho... - mruknął blondyn, gdy po plecach przeszedł mu nieprzyjemny dreszcz. Jakby był obserwowany, choć wiedział, że nie jest... Wrócił po niedawno zabitego zwierzaka i też go odniósł na właściwe miejsce. - Dobra, dosyć... Umyję ręce, zdejmę te bandaże, bo są całe zakrwawione i idziemy spać, dobra? - mruknął zmęczonym głosem. Tak dużo wrażeń jak na jeden dzień...‏
- Coś się stało? Zachowujesz się... inaczej. - zwrócił mu uwagę Izaya. Martwił się o blondyna.‏
- Zmęczyłem się... - Ziewnął, zakrywając usta dłonią. - O fu. - Zrzucił bandarz. Zaraz potem drugi. - Wybacz, śmierdziały...‏
- Założyłem je jakieś 3 godziny temu... Jak bardzo krwawią ci ręce? - zapytał zdziwiony, podchodząc do blondyna.‏
- To nie moje, to tego dzika. - mruknął. - Dlatego tak śmierdzi... Trzeba sprzątnąć tę krew, potem się umyć, znaczy umyć ręce i ja chcę się już położyć...‏
- Dobrze, posprzątam~... Umyj się, dobrze~? - zapytał, zbierając stare bandaże. Głupio mu było się przyznać, ale dla niego pachniały nawet dobrze... - Zresztą po umyciu się idź spać jak jesteś taki zmęczony, już wiesz gdzie masz pokój, nie~?‏
- Na pewno...? Dobra, jutro ci się jakoś odwdzięczę... Dzięki. - wymruczał i odwrócił się. W misce z wodą umył ręce i twarz, a potem poszedł do "swojego" pokoju. Rozebrał się i padł na łóżko. Nie chciało mu się nic... Szybko zaczął zasypiać.‏
     Izaya szybko sprzątnął bandaże i opłukał ręce. Miał już dość wąchania krwi, był tak bardzo głodny... Zjadł dwa dziki, wypił krew Shizuo i to w pokaźniej ilości, a mimo to wciąż było mu mało... Westchnął głośno i poszedł do pokoju. Chwilę się wahał, przestępując z nogi na nogę przed drzwiami sypialni rodziców, po czym uchylił delikatnie drzwi i wsadził głowę w powstałą szczelinę.
- Shizu śpisz~? - szepnął dość głośno. - Bo nie wiem, czy mogę z tobą spać czy nie~...‏
- Mhmmm... - mruknął przez sen. Nie miał sił na więcej, zwyczajnie odpłynął całkowicie.‏
- Uznam to za tak~! - Uśmiechnął się wrednie Izaya, wpakowując blondynowi pod kołdrę. - Ciep~ło~... - Uśmiechnął się do siebie, wtulając bardziej w blondyna. Mógłby tak spać całą wieczność.‏
     Shizuo wzdrygnął się przez sen i objął bruneta, przyciągając go do siebie. Mruknął coś jeszcze przez sen i spał dalej.‏
     Izaya zdziwił się nagłym ruchem blondyna, a jeszcze bardziej tym, że został objęty i przeciągnięty na klatkę piersiową Shizuo. Nie protestował jednak, ciesząc się, że przynajmniej we śnie Shizuo chce go przytulić.
- I nie mógłbyś być taki też w dzień~? - westchnął, wplątując palce we włosy blondyna.‏
- Nnn... - mruknął, obejmując go jak przytulankę obiema rękami. To akurat było powiązane z jego snem... Wtulił się policzkiem w jego włosy i odetchnął głęboko. Jak duże dziecko...‏
     Izaya zachichotał gdy włosy blondyna załaskotały go w nos.
- Jesteś czasem jak dzieciak. - stwierdził, głaskając Shizuo po głowie. - A to mnie nim nazywasz~! - zaśmiał się cichutko.‏
     Blondyn spokojnie oddychał przez sen. Nie wychwytywał słów bruneta, po prostu spał głęboko, jednak go nie puszczając.
     Izaya postanowił się nacieszyć bliskością blondyna i i wtulał się w niego jak najintensywniej. Zaplanował sobie, że rano będzie udawał, że śpi i poczeka aż blondyn odkryje kogo trzyma w ramionach. Tak też zrobił.


4 komentarze:

  1. Słłłooodziaśne~!
    ^ ^ Cuż tu durzo mówić - kocham to opowiadanie ♥~!
    Ale dla czego koooniec~? Ja chce dalszy ciąg~... ;-;
    I coś chyba ze mną nie tak, bo ostatnio zwracam uwagę na błędy o_O . Niestety tylko czyjeś bo na to co ja piszę źle nie zwracam uwagi ._.
    Będzie PB~???*-* ^ ^
    A co do końca wakacji to nawet mi już nie jest tak smutno jak wczoraj~... Mam nową wychowawczynię, która wygląda jak taka psyholożka z telewizji , która mnie zawsze wkurzaĺa XD
    Weny~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny, ja naprawdę nie mam pojęcia jak Wy to robicie, ale to opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam^^
    Uwielbiam jak ich relacja powoli się rozwija. Te drobne gesty, czyny czy słowa są naprawdę bardzo dobrze dobrane. Wszystko ze sobą świetnie współgra i nie ma tutaj chyba niczego do czego można by było się przyczepić.
    Kocham tą parkę i mam nadzieję, że Shizuś niedługo już się przekona do Izayi :3
    Życzę Wam baaardzo dużo weny i wolnego czasu do pisania ♡♥♡♥♡♥♡♥

    PS. W wolnej chwili zapraszam do mnie: opowiadania-slash-desire.blogspot
    Pojawił się pierwszy rozdział nowego opowiadania^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Sheną-san to opko jest tak slodziaśne *-* jak wy to robicie ze tak cudownie piszecie??? I czemu przerwałyście w takim momencie?? >< Ja chce znać dalszy ciag~ Już~! Teraz~!! Natychmiast~!!! *dziecinność Ayame* Bardzo ale to BARDZO NIECIERPLIWIE bede czekać na następny rozdział~! Weny i szczęścia na ten nowy rok szkolny~
    Ja ne~!
    Ayame~

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę mnie jedno zastanawia... Izaya jest strasznie zmienny. "Oki, Shizu, chcę być tylko blisko ciebie nigdy więcej cię nie dotknę'', a za moment Shizu musi sie i tak odpędzać XD
    Widać, że akcja się rozkręca i Shizu na coraz więcej pozwala Izayi~A to dobrze~ W ogóle to słodkie, że tak przez sen go tuli ;-; Poza tym podobno ludzie, którzy śpią ze sobą, są w bliskich kontaktach ze sobą. Wręcz prywatnych~
    Podoba mi się strasznie to opowiadanie. Izaya jest trochę mało Izayowaty, ale akurat w tym przypadku to plus... Chociaż... jego Izayowatość jest trochę na innym poziomie :D Więc też jest dobrze, bo jednak czymś tam wkurza Shizusia.
    nawet nie wiecie jak się cieszę, gdy widzę kolejne rozdziały. Bardzo polubiłam to opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń