Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

niedziela, 30 listopada 2014

Shizaya: Chat 8

 Ohayo, czy też komban-wa...
Jak się nie mylę (a mogę się mylić, gdyż spisu roboczych nie widziałam
chyba od miesiąca) to ostatnia część "Chat'u"~... Tak przyjemnie się
tę serię pisało, że chętnie napisałabym jeszcze raz. Szkoda, że dany
pomysł można wykorzystać tylko raz.
Tak z ogłoszeń fandomowych~... "Urlop" jest już gotowy, ale oczywiście
nadal Multimedia mają mniej więcej tam gdzie Izaya Shizuo, że ja to
muszę podzielić i ładnie dodać~ I mojego internetu jak nie było, tak
nie ma... Mam tylko telefon, na którym pisanie momentami jest tak
irytujące, że po 2 zdaniach się męczę~... Dlatego też ani Urlopu ani
moich notek na razie nie ma. Nie będę wyliczać, czego jeszcze nie ma.
=3="""""" Bardzo przepraszam, wiem, jak badziewnie brzmią te
wytłumaczenia, ale nic nie poradzę... No przepraszam. Q.Q"""
Módlmy się, coby mi zwrócili internet. Amen.
Przepraszam za przynudzanie, a dla was już...
Enjoy.

 Hejo~
 Tak to ostatnia część chat'u
Mam nadzieję że nam wybaczycie brak kartek T^T bez bety internetu i czasu się nie da Q.Q a 2/3 każdej z ns brakuje....
Także ten -.-""" chyba przejdziemy na system notki co tydzień...
Dziękuję za udzielanie się w ankiecie :3 
BANEREK WSZYSCY KLIKAMY W BANEREK
P.S. Mam jeszcze 'protoplastę' całego Chat'a czyli króciutki coś co napisałam żeby przedstawić pomysł. Może wstawię w środę ;)
Enjoy~!



____________Wrak potwora jest online___________

Wrak potwora: Ohayo...
_________Kanra-chan jest online__________

Kanra-chan: Shizuś? Co się stało że aż wrak~?‏
Wrak potwora: No bo ILE JESZCZE...? X.x Nie było cię półtora miesiąca... -.-"""‏
Kanra-chan: Właśnie pakuję się do powrotu~... Mam jutro o 6 rano wylot. ^^ Przyjedziesz po mnie na lotnisko~?‏
Wrak potwora: JUTRO??? o.o
Wrak potwora: jasne, że przyjadę! O której dokładnie będziesz?‏
Kanra-chan: O 8:05 mam planowany przylot~!‏
Wrak potwora: Dobra. Będę. Skończyłeś ze wszystkimi zadaniami na dziś i tylko się pakujesz, nie?‏
Kanra-chan: Hai~Shizu-chan~!!! Ale muszę się jeszcze wyspać~.... Prawdę mówiąc chciałem ci zrobić jutro niespodziankę, ale bałem się, że będziesz w pracy i mi się nie uda. :c‏
Wrak potwora: Jaką niespodziankę?
Wrak potwora: Myslę, że nie wyobrażam sobie jutra bez dnia wolnego, szczerze mówiąc... Zadzwonię zaraz do Toma.‏
Kanra-chan: Chciałem ci wejść do łóżeczka~... Ale i tak musiałbyś iść do pracy i nici z zabawy. :c Ne, po drodze zajrzymy do sex-shopu bo tu nie mają niczego fajnego. :c A przecież obiecałem ci kupić co nieco, nie~? ^^

_________Wrak potwora zmienił nazwę na Zadowolony potworek_________

Zadowolony potworek: Zdecydowanie. ^^ Po drodze trzeba tam zajrzeć. Możemy ewentualnie kupić coś do jedzenia jak się nie najesz w samolocie, bo nie wiem, jak szybko wypuszczę cię z rąk do kuchni. ^w^‏
Kanra-chan: Jesteś kochany <3 I cieszę się, że już nie jesteś wrakiem. XD Bądź co bądź to zła wróżba gdy się leci samolotem nie~? X3‏
Zadowolony potworek: Tak. Nie waż się rozbijać, nie będę stał na dole i czekał, żeby to wszystko złapać, pamiętaj. @.@"""‏
Kanra-chan: Hai Shizu-chan~!!! Ne a tak w sumie to co chciał Kasu-chan jak u cb ostatno był~? Jakoś nie zdążyłem się zapytać~...‏
Zadowolony potworek: Znalazł kota, ale jedzie nagrywać do innego miasta i nie może go zostawiać samego na tak długo, więc chciał mi pokazać wszystko co i jak. ^^‏
Kanra-chan: HĘĘĘĘĘĘ???? Mam się tobą dzielić z jakimś kotem Q.Q On się nabawi traumy od patrzenia na nas...‏
Zadowolony potworek: Dopiero za tydzień mam go zabrać do siebie... Do tego czasu będziesz mnie miał aż dość, zaręczam ci to. ;)
Kanra-chan: Rozumiem, że nie dane mi będzie iść pojutrze do pracy? X3 Dobrze, przynajmniej na razie będę twoim jedynym kotkiem~!‏
Zadowolony potworek: Oczywiście!!! X.x Co ci w ogóle strzeliło do głowy, że myślałeś, że cię puszczę? Pracowałeś tak długo, że naprawdę nei wiem, kiedy cię wypuszczę. *prycha*‏
Kanra-chan: Ro-zu-miem. *kiwa uśmiechnięty główką* Chyba nawet mi tym trochę schlebiasz, wiesz? XD‏
Zadowolony potworek: No, to się cieszę. Poniekąd. XD‏
Kanra-chan: ^^ będziesz na lotnisku ne? Mam sporą torbę~...‏
Zadowolony potworek: Mam się czuć wykorzystywany? To cię będzie kosztowało. XDD‏
Kanra-chan: Jeden raz więcej czy mniej chyba wielkiej różnicy nie zrobi~! Poza tym i tak będziemy to robić aż wszystko z ciebie wypłynie, nie? :)
Zadowolony potworek: Ej, to jest nieczysta zagrywka... nie mów o tym dopóki nie przylecisz!!! ><""" Poza tym miałem na myśli całusa na powitanie x2, w zamian za niesienie torby, zboczeńcu. XD‏
Kanra-chan: Dam ci ich nawet 5. X3 Widać rozłąka mi też nie służy... Stałem się tak zboczony jak ty. XD‏
Zadowolony potworek: tym lepiej dla mnie. ;) To co, może dam ci się wyspać? Musisz mieć dużo sił. XD‏
Kanra-chan: Aż tak ci zależy? Uła... Będziemy mieć bardzo aktywną noc... i dzień... i pewnie kolejną noc... X3‏
Zadowolony potworek: ...Możliwe... XDD A zdziwiłbyś się, gdyby nie była aż tak wyczerpująca, nie? ;)
Kanra-chan: Prawdę mówiąc tak... Choć ty mnie zawsze czymś zaskakujesz więc powinienem przywyknąć~!‏
Zadowolony potworek: Zobaczymy, czym cię zaskoczę, zobaczymy... ^^ Widać będę musiał przyspieszyć przygotowania... Więc tego... Mamy góra pół godziny na gadanie. ^^‏
Kanra-chan: Mam się bać? XD‏
Zadowolony potworek: Nie masz czego. ^^ To taka moja niespodzianka... =w=
Kanra-chan: Um... Jakoś zniosę tę niewiedzę. *wzdycha*‏
Zadowolony potworek: To dobrze, przynajmniej będziesz zaskoczony. ;) No dobra, leć kończyć się pakować i do spania... Jutro się zobaczymy.‏
Kanra-chan: ... No dobrze... *nastawia policzek czekając na buziaka na dobranoc*‏
Zadowolony potworek: *cmoka w policzek i w nos* Dobranoc. ^^‏
Kanra-chan: Liczyłem na :* ale tak jest nawet lepiej <3 Dobranoc~!!! Śpij dobrze potworku~!‏
Zadowolony potworek: Dobranoc, ty też śpij dobrze. I do jutra. ^^


_________Zadowolony potworek jest offline_________‏
_________Kanra-chan jest offline_________‏

wtorek, 25 listopada 2014

Tsuki x Roppi - Życzenie tysiąca żurawi

hej~ Obiecałam tego one-shota już od groma czasu temu i wreszcie go dodam XD
Umm... nie mam pojęcia czy inu się wyrobi z kartką na sobotę, więc nie wiem jak planować notki...
Na trzydziestego postaram się ja coś napisać ^^"" 
Właśnie, tak myślałam, że nie wyrabiamy się z notkami (braki czasu) więc... wolelibyście notkę co tydzień ( no 5/6 dni powiedzmy) czy tak jak do teraz tylko (czyli co 3/4 dni) ale byłoby jeszcze trochę tłumaczeń ^^""" oczywiście w tej pierwszej opcji tłumaczenia też będą! Ale troszkę rzadziej... za to postaramy się z opowiadaniami... 
No to ja wam zostawiam ankietkę po prawej -> a właśnie gdzieś tam obok jest banerek jak już w ankietę to w niego też kliknijcie dobrze :3






Papier ożywa w twoich rękach,
Składając z niego najróżniejsze kształty,
nadając mu formę nadajesz sens jego istnienia.
Tworząc papierowe figurki przenikające
świat duchów i żywych….

     Tsuki zauroczony wpatrywał się w tekst książki, którą czytał mu Roppi. Nie rozumiał wszystkich słów, ale czuł, że była ona niezwykła. Zaciekawiony spoglądał przez ramię czytającemu brunetowi chcąc śledzić czytany tekst. Rozdziawił lekko usta, dalej z zapartym tchem czekając na dalszą część. Brunet zauważył to i rozbawiony postępowaniem przyjaciela uśmiechnął się i głośno wypuścił powietrze przez nos. Tsuki zmieszał się, mimo to nie zamierzał rezygnować z tak niezwykłej historii.
- P-Proszę nie prze-przerywaj Ropi-kun. – Brunet zobaczył proszący wzrok siedmiolatka i nie mógł nie przystać na jego propozycje. Odchrząknął i odwrócił wzrok w stronę zapisanych kartek, kątem oka rejestrując jeszcze, jak Tsuki uśmiechnął się szczęśliwy, rumieniąc się przy tym mocno. Nie przeszkadzała mu dość widoczna ekspresja twarzy blondynka, przywykł do niej i nawet w pewien sposób ją polubił. Dziwił się, jak szczerą osobą jest Tsukishima.

Żuraw jest niezwykłą figurą
Znakiem długowieczności, zdrowia i szczęścia.
...

     Tsuki nie mogąc bliżej przyjrzeć się rysunkom wsunął głowę pod ramieniem Roppi'ego. Rozbawiony brunet musiał znów na chwilę przerwać.
- Tsuki, co ty robisz? - zapytał, unosząc wyżej rękę, by uświadomić swojemu przyjacielowi jak niewygodna będzie taka pozycja. Poza tym mógłby przypadkiem uderzyć blondyna łokciem. Martwił się, że Tsuki mógłby zacząć płakać. Mimo, że nigdy wcześniej nie widział go płaczącego, wydawało się to prawdopodobne zważywszy na to, że rumienił się przy każdej okazji. Tym razem również.
- Prze-przepraszam R-Roppi-kun… - mruknął, natychmiast się wycofując. - Ch-Chciałem tylko zo-zobaczyć obrazek… - Zmieszał się, wracając na swoje miejsce. Spuścił głowę, wpatrując się we wzorzysty dywan na którym siedzieli. Zdziwił się, gdy w którymś momencie zamiast niego zobaczył książkę.
- Wystarczyło powiedzieć, pokazałbym ci. - mruknął brunet. Tsuki dokładnie przyjrzał się obrazkowi i kiwnął głową na znak, że może już czytać dalej.

„Legenda o Senbazuru”
Tysiąc żurawi, które wzbiły się w niebo
Mające zapewnić długowieczność i szczęście
obdarowującemu i obdarowanemu

     Tuki zaciekawiony otworzył szerzej oczy i powiercił się trochę wyginając szyję, aby lepiej widzieć książkę. Starał się tym nie przeszkodzić znów swojemu przyjacielowi.
- Te niezwykłe ptaki w tak pokaźnej liczbie wedle legendy spełniają jedno życzenie, wiesz Tsuki?
     Blondyn zdezorientowany spoglądał na bruneta który zamknął książkę i odłożył ją na ziemię.
- S-Spełnią życzenie? - Blondynek poderwał się z ziemi na te słowa. Chwycił Roppi'ego za nadgarstek i pociągnął w stronę kącika plastycznego, zapominając już o książce. - S-Spróbujemy Ro-Roppi-kun? - zapytał z nadzieją, wyszukując coraz to więcej kartek.

***

     Tsuki uśmiechnął się do swojego wspomnienia z dzieciństwa i dmuchnął, strzepując tym kurz ze starej książki. Skoro to ona powiedziała mu o legendzie tysiąca żurawi, mogła mu też pomóc je teraz zrobić. Bardzo ich teraz potrzebował.
     Blondyn przekartkował książkę i znalazłszy instrukcję „jak zrobić żurawia orgiami” rozłożył się na stoliku razem ze stosikiem kartek.
     Składając papier jak najdokładniej, postępował krok w krok za instrukcją. Musiał złożyć calutki tysiąc i to jak najszybciej, i wszystkie musiały być idealne. Potrzebował ich tak bardzo… Nie dla siebie, dla Roppiego.
     Martwił się o bruneta. Nie był tak wesoły jak kiedyś, nie był taki rozmowny. Ale to Tsukiemu wcale nie przeszkadzało. Bardziej bał się tego, co jego przyjaciel chce zrobić, albo co już zrobił. Okularnik na chwilę przerwał, wycierając łezkę z kącika oka. Przetarł jeszcze okulary i zabrał się z powrotem do roboty.
     Roppi, jego Roppi leżał w szpitalu, prawie umarł, ale lekarze go odratowali. Problem w tym, że Tsuki nie widział na jak długo brunet pozostanie w świecie żywych.
     Chłopak ostatni raz wyprostował skrzydła i rozłożył żurawia, chcąc zobaczyć efekt końcowy. Jedno skrzydło zaginało się bardziej, drugie mniej. Taki był zły, nie mógł takim obdarować Roppiego, bo życzenie mogłoby się nie spełnić.
     Wyrzucił więc papierowego ptaka do śmietnika zaczynając powoli składać następnego.
     Kolejny wyszedł koślawy więc i on wylądował w śmieciach.
     Następnemu naderwał się kawałek skrzydełka.
- Nie, mu-muszą być idealne… - mruknął, ciskając kolejną zwitkę papieru do kosza. I kolejną, i jeszcze jedną.
     Nie wiedział, w którym momencie zasnął.
     Ocknął się rano i zaspanym wzrokiem spoglądając przed siebie dostrzegł, że zrobił tylko jednego dość ładnego żurawia. Chwycił go w ręce i obejrzał dokładnie. Ten też nie wydawał mu się najlepszy.
- Wtedy t-ty dla mnie s-składałeś żurawie. - mruknął, przypominając sobie czasy gdy byli dziećmi. Brunet składał już piątego, gdy Tsuki nadal męczył się z pierwszym. Zamiast orgiami wychodziły mu zwykłe kulki zwiniętego papieru. Nawet nie przypominały kształtem ptaka. Nie wiedział dlaczego. Przecież postępował zgodnie z instrukcją! Na to pytanie nie potrafił mu odpowiedzieć nawet ktoś tak mądry jak Roppi, więc dla nich obu pozostało ono zagadką. Blondyn miał jednak swojego żurawia, Roppi zrobił go specjalnie dla niego. Dlatego teraz orgiami stało na szafce w honorowym miejscu. Kolor co prawda trochę wyblakł, jednak Tsukiemu to nie przeszkadzało.
     Wpatrywał się on przez chwilę w prezent od przyjaciela. Z melancholii wyrwał go dopiero zegarek, na który przypadkiem zjechał na chwilę wzrokiem.
     Za 10 minut rozpoczynała się pora odwiedzin w szpitalu, a on obiecał przyjść tam jeszcze przed pracą!
     Szybko pobiegł do łazienki, o mało się przy tym nie przewracając. Umył twarz, uczesał włosy, przebrał się w czyste rzeczy, wyczyścił okulary i wymył zęby.
     Podszedł do drzwi ubierając swój kremowy szalik i brązowy płaszcz. Jesienne poranki nie należały do najcieplejszych, więc opatulił się szczelnie i jeszcze raz sprawdzając, czy niczego nie zapomniał, wyszedł z domu i zamknął go na klucz. Zrobił kilka kroków w stronę schodów, po czym zawrócił, przypominając sobie o czymś ważnym. Na stole w kuchni leżała reklamówka, a w niej książka, którą Roppi chciał przeczytać. Złapał więc zawiniątko i pobiegł w stronę stacji metra.
- N-Nie zgubię się… - Zacisnął dłonie w piąstki, rozluźnił je zaraz przypominając sobie że w jednej z nich trzyma żurawia dla Roppiego, i z tym postanowieniem podszedł do tablicy z rozrysowaną mapą tuneli i peronów metra. Od mnogości strzałek i kolorów zakręciło mu się w głowie. Wpatrywał się niepewnie w tablicę klika minut. Wiedział, że tym razem nie może liczyć na pomoc i sam musi trafić.
Niczym zbawienie wypatrzył w plątaninie linii czerwony plus oznaczający szpital. Obok wypisane były numery metro, które tam jeździły. Odszukał jeden z tych numerów na tablicy peronów ostatecznie stwierdzając, że powinien iść na ten z numerem cztery.
     Trochę niepewny i skulony poszedł w stronę peronu. Odetchnął z ulgą gdy zobaczył, że jest tu sam. Usiadł, nadal przerażony, na jednym z niebieskich krzesełek. Czujnie rozejrzał się w około i odetchnął z ulgą w swój szalik widząc, że naprawdę nikogo nie ma i że nikt nie wchodzi na peron.
Wydobył schowanego wcześniej do kieszeni żurawia i zaczął go oglądać, oceniając szkody powstałe w wyniku zaciśnięcia pięści. Jęknął cichutko, starając się naprostować połamane skrzydełka.
- I j-jak on ma wzle-wzlecieć by za-zanieść życzenie R-Roppiego? - burknął w swój szalik.
- Może poleci tam samolotem~! - Usłyszał wesoły, choć sarkastyczny głosik, a chwilę później głośne westchnienie i dźwięk plastikowego krzesła na które siadł ktoś bardzo zmęczony.
- I-Izaya-san? – Brunet wyglądał na zmęczonego. Oddychał ciężko, a policzki miał przyjemnie zaróżowione. W oczach czaiły się zadziorne i wesołe iskierki. Dzięki nim Tsuki w pełni zrozumiał co się stało.
- Twój kuzynek nieźle mnie wymęczył~… - Izaya wyszczerzył się dwuznacznie, na co blondyn nieznacznie się zarumienił. Chcąc ukryć swoje zmieszanie wetknął nos jeszcze mocniej w szalik. - A jak tam mój kuzynek? Nadal w szpitalu? - Tsuki potwierdził lekkim kiwnięciem głowy. – I idziesz do niego?
- Po-powinienem… - przyznał lekko zasmucony. - O-Obiecałem go o-odwiedzić prze-przed pójściem do pra-pracy, ale… - Zaciął się, spoglądając na zrobionego przez siebie żurawia. - Bra-brakuje mi dzie-dziewięciuset dziewięćdziesięciu dzi-dziewięciu.
     Izaya spojrzał na zawiniątko i roześmiał się wesoło. Wstał z krzesełka i włożył sobie ręce do kieszeni bluzy, wypychając biodra w przód. Przeniósł ciężar swojego ciała z palców na pięty i odwrotnie, po czym podszedł do Tsuki'ego. Wyjął jedną rękę z kieszeni i wyciągnął rękę. Blondyn skulił się, nie wiedząc czego ma oczekiwać. Po chwili jednak poczuł, że jego włosy są czochrane, a sekundę później do jego uszu dotarł perłowy śmiech Izayi.
- Szkoda, że twój kuzynek nie jest taki uroczy. - Blondyn na dźwięk tych słów zarumienił się nieznacznie, wtulając nos w szalik, na co Izaya odpowiedział kolejnym wybuchem śmiechu. - Dbaj o mojego krewniaka, dobrze? - Ukucnął, patrząc w oczy Tsukiego, które pod wpływem szoku lekko się rozszerzyły. – Co się dziwisz? - zachichotał wesoło brunet. – Niby nic, ale to jednak rodzina, nie?
     Po tych słowach Izaya podniósł się z kucek i odwrócił się na pięcie, idąc w stronę torów. Podniósł prawą rękę, żegnając się z blondynem. Informator niczym zjawa delikatnie zeskoczył na tory, wylądował miękko, kamienie pod jego stopami prawie nie wydawały dźwięku gdy szedł.
     Tsukishima patrzył na niego zdziwiony, obserwując, jak odchodzi w ciemność. W momencie gdy Izaya był na torach blondyn usłyszał głośny skrzyp metalu, a zanikającą już w ciemności sylwetkę bruneta oświetliło światło nadjeżdżającego pociągu. Tsuki podniósł się, lecz nim zdążył krzyknąć, metro z piskiem zatrzymało się przed nim, otwierając swe drzwi. Jak najszybciej wbiegł do niego i przepychając się między ludźmi dotarł do okna z którego widać było drugą część torów. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył stojącego ledwie dwa kroki od pociągu Izayę machającego do niego wesoło. Uśmiechał się cynicznie, ale to teraz nie było ważne dla blondyna. Wydał z siebie głośne westchnienie i odwrócił się.
     Gdy jego spojrzenie spotkało się z zadziwionymi oczami ludzi w przedziale zarumienił się mocno i naciągnął swój szalik bardziej na policzki. Niepewnie podszedł do kasownika, o mało nie potykając się przy tym o walizkę jednego z pasażerów, i skasował bilet. Wpatrywał się uparcie w kasownik, nie chcąc nawet patrzeć na karcący wzrok wszystkich naokoło. Szybko uciekł stamtąd na jedno z miejsc na końcu wagonu i przycupnął sobie w kącie, patrząc na swój bilecik.
     Przyszła mu do głowy pewna myśl. Zaczął giąć bilet i składać go. Nim się spostrzegł usłyszał jak z głośnika nad jego głową wydobywają się słowa sugerujące, że powinien wysiadać na przystanku na którym właśnie stoją. Szybko złapał za torbę i wybiegł, wyskakując przez drzwi w ostatniej chwili.
Spojrzał się za siebie i zobaczył że żuraw którego złożył z biletu został w pociągu. Chciał wrócić i go zabrać, ale drzwi zatrzasnęły się, a skład odjechał na następną stację.
- Mo-może to i do-dobrze… K-kto chciałby żu-żurawia z brzy-brzydkiego biletu... N-Nie zasłu-sługuje na Ro-Roppiego… - I poprawiwszy szalik i torbę na ramieniu ruszył ku wyjściu ze stacji. Na szczęście pociągnął go tłum wysiadających ludzi, inaczej najprawdopodobniej by znów się zgubił.
     Stanął przed szpitalem i westchnął głośno. Poprawił zmierzwione przez wiatr włosy i zarzuciwszy sobie na ramiona swój biały szalik pchnął szklano-plastikowe drzwi i wszedł do środka.
     Wyjaśnił, kogo szuka i poprosił, by zaprowadzono go do odpowiedniej sali. Oczywiście nie obyło się to bez rumieńców.
     Stanął przed drzwiami pokoju 273 i podziękował pielęgniarce, która to go przyprowadziła. Gdy odeszła spojrzał przez szybę na Roppiego oglądającego drzwi i ściany beznamiętnym wzrokiem. Poczekał, aż oczy bruneta osiądą na jego postaci w oknie, uśmiechnął się do niego szczerze i pomachał. Jego serce zabiło mocniej gdy zobaczył błysk w ciemnoczerwonych oczach i lekkie drgnięcie drobnego ciałka swojego przyjaciela.
     Blondyn pchnął drzwi i wszedł do pokoju. Podszedł i niepewnie przycupnął na stołku koło łóżka bruneta. Zaraz zaczął grzebać w torbie zaczynając się rumienić i mówić coś do Roppirgo, oczywiście znów się jąkając.
- Przy-przyniosłem poma-marańcze… G-gdzieś by-były… O, ma-mam też książkę o któ-którą pro-prosiłeś, proszę. – Blondyn zdenerwowany wykładał rzeczy na stolik nocny. – Mu-musisz je-jeść. A! M-mam te-też… - Znów wsadził nos do torby.
- „Tsuki” - Usłyszał cichy szept i poczuł, jak chłodne palce dotykają jego dłoni. Zdziwiony poniósł wzrok znad torby, przy czym zsunęły mu się okulary. Brunet nic nie mówiąc podniósł rękę i zdjął okulary z nosa przyjaciela. Przetarł je o brzeg szpitalnej kołdry i z powrotem umieścił na nosie blondyna. Ten uśmiechnął się z wdzięcznością cały czerwony.
- Dzię-dziękuję…
     Chwilę posiedzieli w ciszy, która żadnego z nich nie krępowała. Była dobra. Tsuki najwyraźniej podczas jej trwania coś sobie przypomniał, bo zaczął przeszukiwać kieszenie swojego płaszcza. Z jednej z kieszeni wydobył pogniecionego już lekko papierowego żurawia i położył go koło książek, które przyniósł dla bruneta, opierając orgiami na jednej z pomarańczy.
- Pro-proszę, ponoć ty-tysiąc takich spełni ż-życzenie… - wyjaśnił, znów się czerwieniąc.
- Czego sobie życzyłeś Tsuki? – zapytał słaby głos.
- Ni-niczego! Przy-przyniosłem go że-żeby Roppi mógł spe-spełnić swoje. Mu-muszę się już zbie-zbierać… o-odwiedzę cię po p-pracy. – Dodał szybko ubierając się i wkładając torbę przez ramię.
     Stojąc w drzwiach odwrócił się jeszcze i dodał:
- Przepraszam, ż-że ty-tylko je-jednego… Po pra-pracy p-przyniosę wi-więcej. – obiecał.
     Roppi usłyszał dźwięk zamykających się drzwi, a później szybkie kroki biegnącego Tsukiego.
Dopiero wtedy pozwolił sobie na delikatny uśmiech.
- Jeden zupełnie wystarczy. – mruknął, patrząc na czerwonego żurawia z pomiętymi skrzydłami i ogonem. – I tak nie może latać tak jak ja, ale to chyba dobrze. Bo przenigdy cię nie opuścimy Tsuki. – Zamknął oczy i zasnął.

sobota, 22 listopada 2014

Chat 7

Ohayo gozaimasu minna~
No więc ten... Nie wiem, po co mam dawać wstęp, jak ciągle wylatuje mi, co mam powiedzieć. Nadal nie mam internetu mobilnego w laptopie, a komputera nie chcą mi dać, bo mam laptop. Logika~ No więc zostałam trochę w kropce i chwilowo nie ma mnie na blogu... Staram się coś pisać w zeszytach, ale średnio wychodzi, bo życie się dzieje~ Mam nadzieję, że psów za to na mnie nie wieszacie gdzieś w duchu i jakoś ujdzie mi to płazem... Gomennasai.
To tyle z mojej strony, ta część chatu jest chyba moją ulubioną, więc ten~..,
Enjoy~!
Jest ulubioną bo tu jest Kasuka ne? *podnosi brew do góry*
BENEREK WSZYSCY KLIKAMY W BANEREK PUSTAMISKA 
a no i Hej standardowo X3 Miałam wam napisać to co zapomniałam w poprzednim wstępie ale... już mi się sprawy rozwiązały więc nieważne xD Mam tylko pytanko czy Kaori która mnie dodała do kręgów kilka dni temu to ta sama Kaori co pisała nam komentarz ze 2 notki temu XD ale chyba ta... nie zawracam już wam głowy. Pamiętajcie wszyscy o banerku.
Ten chat jest na prośbę CLD i jest to już przedostatnia część. Następny chyba będzie one-shot lub dj z Roppim i Tsukim na prośbę innej osóbki a potem już Kartki z kalendarza
Enjoy ^^ 




____________ rozbawiona pchełka jest online ___________

rozbawiona pchełka: Hej kochanie :* Już nie mogłem się doczekać żeby z tobą popisać~! I jak tam wczoraj? Miałeś pracowity wieczór? *unosi do góry jedną brew* A może twój nowy znajomy ci pomógł? Jeśli tak zmuszony będę coś z tym zrobić ;)

______________Wkurzony potwór jest online_____________

Wkurzony potwór: ...Owszem, pomógł. I co?‏
rozbawiona pchełka: :CCC QQQ.QQQ TTTTTTTTTT^TTTTTTTTTTT Zdradziłeś mnie ty potworze!!!! Koniec z nami! *FOCH*‏
Wkurzony potwór: POMOGŁA ZROZUMIEĆ, ŻE DAWNO POWINIENEM CIĘ ZABIĆ.
Wkurzony potwór: ALBO CHOCIAŻ PRZYWIĄZAĆ DO KRZESŁA I NAUCZYĆ ODROBINY POSŁUSZEŃSTWA.
Wkurzony potwór: JAK TAK DALEJ PÓJDZIE BĘDĘ SIE ZADOWALAŁ SAM NAWET JAK WRÓCISZ.‏
rozbawiona pchełka: To dobrze :)
rozbawiona pchełka: Miło, że chcesz mnie odciążyć nawet po powrocie~! Jesteś kochany :*
Wkurzony potwór: ...Wyjdę. normalnie zaraz stąd wyjdę. Albo wyjdę z siebie i zrobię z ciebie miazgę.‏
rozbawiona pchełka: Niestety nie widzę sensu w twojej wypowiedzi~... Jak wyjdziesz z chata, albo też z siebie i tak nie będzie cię przy mnie. :c Chociaż bym chciał. ^^‏
Wkurzony potwór: Jasne... -.-‏
rozbawiona pchełka: Naprawde bym chciał! Smutno mi, że nie wierzysz w moje dobre intencje. :(
Wkurzony potwór: Raczej, że w nie nie wierzę po tym, jak zostawiłeś mnie z pełnym wzwodem i z jakąś yaoistką na karku!!!!!!!!!! *warczy* ><"""""""""""""‏
rozbawiona pchełka: Ale to było konieczne Shizu-chan!.... Zresztą też miałem wtedy przez cb ochotę >.>""" Ale tylko taką malutką...‏
Wkurzony potwór: Jakbyś raz nie mógł przełożyć o te pół godziny zlecenia! *prycha* Skoro miałeś ochotę było zostać i chociaż dokończyć. =.=‏
rozbawiona pchełka: Ten jeden raz nie mogłem Q.Q
rozbawiona pchełka: No chciałem tylko trochę... Liczyłem, że mi przejdzie. :c Ale... Skoro się w końcu zaspokoiłeś to nie będziesz teraz naciskał ne? ^^
Wkurzony potwór: KTO POWIEDZIAŁ, ŻE ZASPOKOIŁEM?!?!?!?! PIEPRZONE PÓŁ GODZINY MUSIAŁEM SIĘ USPOKAJAĆ A I TAK NIE MINĘŁO DO KOŃCA!!!!!!!!!! ><""""""""""""""""""""‏
rozbawiona pchełka: Oj no Shizu-chan~... *przytula go* Nie musiałeś... *głaszcze po głowie* Przecież o rękę nie jestem zazdrosny, nie odciąłbym ci jej... W sumie to jedyna rzecz z którą się tobą dzielę!‏
Wkurzony potwór: ...raczej nie polepszasz swojej sytuacji. -.-"‏
rozbawiona pchełka: Niby czemu? I po co mam ją polepszać i tak mnie kochasz nie~?‏
Wkurzony potwór: TAK BARDZO, ŻE KIEDYŚ CIĘ TĄ MIŁOŚCIĄ ZABIJĘ, ZOBACZYSZ. X.x‏
rozbawiona pchełka: AWWW~~<3 Dzięki Shizu-chan~! Shizu-chan mnie kocha, Shizuś mnie kocha~! Muszę o tym powiedzieć całemu Tokio~!!! X3‏
Wkurzony potwór: NAWET NIE PRÓBUJ.
Wkurzony potwór: Spróbuj, a więcej cięTokio nie zobaczy.‏
rozbawiona pchełka: Uwwaaa~... Shizu-chan jest straszny Q~Q *trzęsie się w kątku*‏
Wkurzony potwór: Żeby to jeszcze była prawda, huh... -.-"""""
Wkurzony potwór: jeszcze raz zostawisz mnie w takim stanie a naprawdę ci coś zrobię, pamiętaj! ><""""‏
rozbawiona pchełka: Do-brze~! Ale dzięki temu, że wczoraj wyszedłem nie wracam za miesiąc tylko za 3 tygodnie~! Cieszysz się~?‏
Wkurzony potwór: Zawsze to tydzień mniej...‏
rozbawiona pchełka: Prawda. :3 Jesteś ze mnie dumny~? :3
Wkurzony potwór: Ta...‏
rozbawiona pchełka: No co tak bez entuzjazmu? :C Już za 3 tygodnie i 2 dni się zobaczymy~!‏
Wkurzony potwór: Po prostu wolałbym już. >.>‏
rozbawiona pchełka: Uwierz mi, ja też -.-""" Każdy dzień zwłoki to większy ból dla mojego tyłka.‏
Wkurzony potwór: Ten raz sie zgodzę. ^w^‏
rozbawiona pchełka: Wiedziałam Q.Q Zależy ci tylko na moim tyle T^T Co ja z tobą mam... Jak zwierzak~... *kręci łepkiem* Do tej pory nie wiem jakim cudem udało ci się ukrywać tak wielkie potrzeby przed rodziną i bratem jak jeszcze chodziliśmy do liceum... Kolejna zagadka Shizu-chan'a~!‏
Wkurzony potwór: Wcale nie jak zwierzak... A jak to ukrywałem... Nie chcesz wiedzieć. -.-""‏
rozbawiona pchełka: A właśnie, że chcę. ^w^ Powiedz mi Shizu-chan~~... *prosi* Jestem bardzo ciekawy~!‏
Wkurzony potwór: Może inaczej, ja nie chcę o tym mówić... -.-"""‏
rozbawiona pchełka: Jak mi powiesz dam ci nagrodę~... Co ty na to?‏
Wkurzony potwór: ...Jaką nagrodę...? -.-‏
rozbawiona pchełka: Nie wyśmieję cię, a to na pewno coś ^^ Ale pewnie ci to nie wystarcza więc... obiecuję ci zrealizować 3 opcję o której wczoraj pisałeś. :) I nawet z tym twoim "może nawet zaczniesz jęczeć" co ty na to~?‏
rozbawiona pchełka: Nawet wibrator sam kupię!‏
Wkurzony potwór: O, to mi się podoba... =w= Hmm, więc, co robiłem... Czekalem, aż rodzice wyjdą z domu, żeby zrobić to sam, ale że byłem dość głośny, musiałem wgryzać się w poduszkę... Kasuka nie wychodził, więc... >.>""""""" Jeśli kiedykolwiek będziesz mnie szantarzował, że mu powiesz... Nie, nawet nie próbuj, bo cię zabiję... =.=""" Jasne?‏
rozbawiona pchełka: Więc Kasu-chan nic nie podejrzewał~? O.o Myślałem, że jest bardziej domyślny~... Ne, ne, on nie umie tak zagrać żeby cię oszukać? To może jednak już wie~...?‏
Wkurzony potwór: NIE MÓGŁ się domyślać...

- Tak naprawdę domyślałem. Nie tłumiłeś tego do końca, nii-san.
     Blondyn odskoczył jak oparzony, patrząc na Kasukę jak na upiora.
- Czy-czy-tałeś...? - wykrztusił. - Wi... Ty... Wiedziałeś...? - dukał dalej, pobladły i zszokowany. Jak to, Kasuka wiedział...? Co za wstyd... I w ogóle... - Jak długo tu jesteś...? - Wpatrzył się w nieprzeniknioną twarz swojego brata. Teraz to mu musiał to wszystko wyjaśnić... Chociaż może nie chciał znać odpowiedzi...‏

rozbawiona pchełka: Nie wierzę Shizu-chan~~... Nawet jak robisz to teraz, ze mną jesteś całkiem głośny~! Jako nastolatek musiałeś pewnie jęczeć tak, że sąsiedzi słyszeli~! X3‏
Wkurzony potwór: Izaya-san, tutaj Kasuka. Shizuo jest chwilowo niezdolny, by z tobą rozmawiać, bo dowiedział się, że wszystko słyszałem i o wszystkim wiem od dawna. Jednak myślę, że twój rewanż za tę informację częściowo wynagrodzi mu ten szok.‏
rozbawiona pchełka: Yatta~!!! Wiedziałem że tego przed tobą nie dał rady ukryć, Kasu-chan~! ;3
rozbawiona pchełka: Też tak myślę. X3 Choć jak przesadzi obudzi się z bardzo zabawną rzeczą w tyłku~!!! Możesz mu to przekazać? Chyba, że do czytania jest jeszcze zdolny~...‏
Wkurzony potwór: Mogę przekazać...
Wkurzony potwór: IZAYAAAAAAAA!!! WIEDZĄC, ŻE KASUKA TU JEST, CO TY SOBIE KURWA MYŚLISZ PISZĄC TO?!?!?!?!?‏
rozbawiona pchełka: Co się wkurzasz kochanie :* przecież i tak wie... Jest na tyle inteligentną osobą, że dodał 2 do 2 i wyszło mu, że jego brat ma chłopaka~... Rany.‏
Wkurzony potwór: ALE. TO. NIE. UPOWAŻNIA. CIĘ. DO PISANIA MU TAKICH RZECZY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! NIE INFORMUJ GO O TYM ANI MNEI PRZEZ NIEGO...!!!!!!‏
rozbawiona pchełka: Ale to była sytuacja kryzysowa! *dąsa się* Skąd miałem wiedzieć, że nie zmieniłeś się w kamień... Chociaż... Jako kamień byś mnie tak bez przerwy nie napastował więc może to i dobrze... Ne Kasu-chan, czy Shizu-chan ma jakieś objawy petryfikacji?‏
rozbawiona pchełka: No poza tym, że jest twardy, bo tak ma zawsze jak ze mną gada~...‏
Wkurzony potwór: DOŚĆ TEGO. ><""""""""""""""" SKOŃCZ.
Wkurzony potwór: Izaya-san, mam sprzwdzić, czy jest twardy...?
Wkurzony potwór: Kasuka, co ty do cholery próbujesz zrobić?! ><""""""""""""
Wkurzony potwór: Czemu ja to tu piszę... @.@""""""""""""""‏
rozbawiona pchełka: Nie wiem Shizu-chan, ale dzięki wam mój nick absolutnie pasuje do tego jak się czuję. ;)
rozbawiona pchełka: Ne Kasu-chan nie wiem czy Shizu-chan ci się da tam dotknąć. :C Nawet sobie nie pozwala. X3‏
Wkurzony potwór: Pozwala.
Wkurzony potwór: OBYDWAJ PRZESTAŃCIE!!!!!!!!!!!!!!!!! ><""""""""""""""""""""" Nie życzę sobie być tam wiecej dotykany!!!‏
rozbawiona pchełka: Jak sobie życzysz Shizu-chan ^^ Nie dotknę cię tam już nigdy. ;)
rozbawiona pchełka: Ne Kasu-chan, ale nie dotykaj zbyt intensywnie... Bo jeszcze się obrażę~.... X3
rozbawiona pchełka: A i dzięki Kasu-chan ^^ Uratowałeś mój tyłek... Przynajmniej na jakiś czas. Skoro Shizuś nie chce być tam dotykany to mój tyłek też go nie dotknie~...‏
Wkurzony potwór: NIE TO MIAŁEM NA MYŚLI!!!!!!!!!!!!!!!!! JAK CIĘ DORWĘ, TWÓJ TYŁEK NIE ODPOCZNIE ANI CHWILI!!!!!!!!!
Wkurzony potwór: ...Nie chciałem tego pisać przy Kasuce... -.-"""""""
Wkurzony potwór: Spokojnie nii-san... A co do ciebie, Izaya-san, to mogę potwierdzić, nii-san reaguje dość gwałtownie. Nie będziesz miał życia, jak przyjedziesz, jak go znam.‏
rozbawiona pchełka: Um... Shizu-chan ja wiem, że masz chcicę, ale może nie wyładowuj się na Kasu-chan'ie. O.O On ciebie nie przeżyje... Zwłaszcza, że woli dziewczyny... Z tego co wiem ma nawet narzeczoną, prawda Kasu-chan?‏
Wkurzony potwór: Wkurwiasz mnie, skończ lepiej. Nie mam zamiaru wyładowywać się na swoim bracie, chyba ci się coś bardzo poprzekręcało w głowie. -.-"""""""""" Wystarczy. Wychodzę, pogadamy kiedy indziej. A wtedy cię zabiję.

___________Wkurzony potwór jest offline_____________
rozbawiona pchełka: Tak, tak... tylko uważaj żebym sobie czegoś nie pomyślał!

___________ rozbawiona pchełka jest offline_____________

środa, 19 listopada 2014

Dj Shizaya - Teacher and Student

Hejo~!
Zanim zapomnę BANEREK PO PRAWEJ WSZYSCY KLIKAMY W BANEREK -> 
Dzisiaj króciutki dj... w sumie klasyfikowałabym go jako mini-dj, ale angielski tłumacz twierdził, że to dj więc ja też przy tym obstaję >w< Tłumaczem jest - niecodziennie - Desire, której z tego miejsca chcę jeszcze raz bardzo podziękować za spełnianie moich tłumaczeniowych zachcianek XD Polecam też jej bloga (gdyby ktoś nie znał -w co osobiście nie wierzę- bo świetnie pisze *w*) -> http://opowiadania-slash-desire.blogspot.com
To jest tak bardzo Awwww *w* Uwielbiam tego dj'a choć niestety króciutki TT^TT
W ogóle kocham Rairę, a w relacji uczeń nauczyciel to już najbardziej <3
Wgl. pokusiłam się o zrobienie "logo" bardziej ambitnego niż wycięty kawałek obrazka i jak wam się podoba? ^^ Wiem, że technicznie to nadal wycięty kawałek obrazka (XD) ale tytuł paring i odsłona dodane zamiast tekstu. Mnie się tam tak podoba, przynajmniej wszyscy wiedza o czym będą czytać, ne? ^^
O powiem jeszcze, że w sobotę pojawi się Chat na prośbę CLD i postaram się wyrobić w kartką z kalendarza na 28 lub 30 ^^ Z Inu prawie nie mam kontaktu więc ten >.>""" nie mam pojęcia co i jak... Ale już was nie zanudzam Enjoy :3


angielska wersja z  <klik>
Tłumaczenie: Desire
Edycja Kiasarin

Dj znajdziesz na Hotaru-nai Yami

sobota, 15 listopada 2014

16 listopada - Dzień tolerancji

 Ohayo~!!! Jednak się udało i dodam kartkę z kalendarza <3 Myślałam, że się już nie uda serio XD Wczoraj dopiero skończyłam pisać, dziś Inu-chan cudem zbetowała i jak już byłam cała szczęśliwa to... nie mogłam wejść na notkę przez 5 minut TT^TT "Kochany" wolny internet.
Ale jest! X3
I teraz powiem tak: Mimo że temat oklepany jak diabli i mnie już szczerze bokiem wychodzi całe to paplanie o tolerancji (nie żeby nie była ważna, ale ileż można o tym samym x.x) to one-shot mi się podoba. A czemu spytacie? Bo zmieniłam temat ^^ Nadal jest o tolerancji ale... z resztą zobaczycie XD
Acha... nie miałam pomysły jak lepiej przedstawić więc tak "***" oddzielają poszczególne scenki, które dzieją się co jakiś czas. Ciąg przyczynowo skutkowy zachowany też jest, jakby co ^^

A teraz  BANEREK WSZYSCY KLIKAMY W BANEREK!!! LUB LINKA
Enjoy :3




     Smród fajek był jedną z niewielu rzeczy jakie denerwowały wspaniałego informatora z Shinjuku. Po całym dniu wąchania dymu tytoniowego w najróżniejszych barach, biurach czy choćby ulicach miał zwyczajnie dość. Dlatego też zaopatrzył swoje biuro w tabliczkę z napisem "Zakaz palenia" i mocny odświeżacz powietrza. Sposób ten sprawdzał się dość długo. Do czasu aż.... z Oriharą Izayą nie zamieszkał Shizuo Heiwajima.
     Tytoniowa bestia - taki to przydomek nadał brunet Heiwajimie potrafiącemu wypalić kilka paczek dziennie swojego nałogu, zmieniając tym samym dobrze pachnące biuro w palarnię uniwersytecką.
***
- Shizuo! Słuchaj... - Poddenerwowany informator chodził w kółko przed kanapą, na której siedział blondyn. Chwilę wcześniej zabrał mu paczkę z jego świństwem, więc Shizuo chcąc nie chcąc podążał wzrokiem za paczką, a co za tym idzie i za informatorem.
     Izaya stuknął palcem w tabliczkę "ZAKAZ PALENIA".
- Widzisz co tu jest napisane? - Shizuo potwierdził, kiwając głową. - Przeczytaj...
- Zakaz palenia. - mruknął od niechcenia.
- Dobrze, więc zrób użytek z tej tabliczki. Rozumiemy się? - Shizuo znów kiwną głową. - Odpowiedz.
- Rozumiemy się.
***
     Kilkadziesiąt minut później
- A to zagwostka... - mruknął informator, drapiąc się po głowie i wpatrując w miejsce, w którym wisiała tabliczka.
- Co tak się drapiesz? Pchła ma pchły? - warknął blondyn, przekręcając się na kanapie. Po czym odetchnął głęboko, wypuszczając strużkę dymu.
- Tak... Wiesz może, gdzie jest tabliczk... Dlaczego palisz pierwotniaku!
- No co? Robię z niej użytek, tak jak chciałeś. - Odparł, gasząc papierosa o leżącą na stoliku tabliczkę i uśmiechnął się do Orihary. Ten tylko zazgrzytał zębami.
***
     Wieczorem, Gdy Shizuo wreszcie udało się ugłaskać Izayę i namówić go na szybki numerek na rozluźnienie, wydawało się, że konflikt jest zażegnany. Izaya, spełniony już, z lubością wtulił się w ciepłe ciało, chcąc już zasnąć. Poleżał spokojnie kilka minut, unosząc się i opadając na klatce piersiowej blondyna. To kołysanie wprowadzało go w błogi stan letargu. Do czasu... Informator poczuł jak blondyn się porusza, sięga po paczkę. Usłyszał charakterystyczny dźwięk zapalniczki. Podniósł się wkurzony do siadu, zadziwiając tym Shizuo.
- Miałeś nie palić!
- Myślałem, że śpisz...
- To nie ma nic do rzeczy, pierwotniaku...
- No daj spokój... To ostatni...
- Na pewno?
- Tak...
     Po takim zapewnieniu Izaya znów się ułożył i zasnął czując, jak Shizuo głaszcze go po włosach. Szkoda tylko, że brunet nie widział cwanego uśmieszku, ani nie usłyszał szeptu blondyna " ostatni dzisiaj".
     Kilka minut później, gdy Shizuo dopalał papierosa, usłyszał dwanaście głośnych uderzeń zegara.
***
     Izaya obudził się i od razu zmarszczył niechętnie nos. Czuł ten ohydny smród papierosów. Otworzył ze złością oczy i już chciał nakrzyczeć na Shizuo, gdy... okazało się, że informator jest w sypialni zupełnie sam. Brunet sprawdził czy na łóżku jest popiół - nie było. Później powąchał poduszkę i aż się wzdrygnął. Wyszedł z łóżka i zabrawszy poduszkę ruszył na poszukiwanie Shizuo. Znalazł go w kuchni. Przymierzył się poduszką i rzucił nią w blondyna.
- Won mi z tym świństwem na balkon! - zarządził. Gdy Shizuo zdziwiony zaczął oglądać poduszkę a jego mina mówiła "No co chcesz... czysta jest." dodał: - Nie poduszką tylko fajką! - Po czym prychnął i odszedł.
***
     Izaya siedział w swoim gabinecie od dwudziestu minut. Widząc, że prośby nie działają, postanowił wziąć sprawy we własne łapki. Minę miał poważną, na rękach gumowe rękawiczki. Przygryzając język starał się najlepiej jak tylko umiał. Wyprostował spinacz i wsunął go powoli i delikatnie w papieros Shizuo, którego zapach tak bardzo mu dokuczał. Odetchnął z ulgą gdy zobaczył, że spinacz nie przebił filtra. Odłożył 12 już papierosa do podkradzionej Shizuo paczki. Delikatnie, na paluszkach, trzymając paczkę w łapkach z jakimś nabożeństwem, delikatnie przeszedł przez pokój i położył paczkę na szafce. Odetchnął z ulgą jakby właśnie rozbroił bombę atomową... a przecież teraz to on ją dopiero uzbroił. (czyt. Shizu bez papierosów wpada w szał i jest gorszy niż bomba atomowa XD. dop. Kias) Namie widząc to strzeliła sobie ręką w czoło, ale nie skomentowała zachowania pracodawcy. Mimo to zgarnęła swój płaszcz i wyszła z pracy jeszcze zanim pojawił się blondyn szukający swoich fajek.
     Kilka minut później zadowolony z siebie informator wylegiwał się na kanapie. Usłyszał trzask zamykanych drzwi od łazienki, a następnie głos Shizuo.
- Izaya wychodzę! Zaraz wracam, papierosy mi nie działają! - Po tych słowa brunet tylko jęknął w poduszkę. "Znowu to samo".
***
     Izaya próbował jeszcze kilka razy schować papierosy przed blondynem, jednak ten zawsze je znajdował. Znalazł paczki schowane w: piekarniku, lodówce, szafce, brytfance, za brokułami, w garnku, pod zlewem, w ściereczkach, pod telewizorem, w pudełku na DVD, za kanapą, na lampie, za przedmiotami do czyszczenia zębów, za płynami żrącymi, pod szmatą do podłogi, przy worku do odkurzacza, pod dywanem, w wentylacji, za lustrem, w swoich ubraniach, w Izayi ubraniach, na biurku i w szufladach Namie, w spłuczce od kibla, w puszce z kawą, w bieliźnie Izayi, na balkonie, w koszu na brudy, w poduszce, za ramkami na zdjęcia, w pustym kartonie po soku, za książkami w bibliotece Izayi, za ich wspólnym łóżkiem. Znalazł nawet paczkę którą Izaya zakopał w doniczce z jakimiś kwiatkami. Zmęczony informator pacnął na dywan.
- Poddaję się, tu nie ma więcej kryjówek... Czemu go zawsze wyzywałem od psa, chciałem to mam, ot, cudowny węch... - westchnął, czując smród papierosów. No nie! Dywan prześmierdł tym zapachem!
***
     Izaya delektował się kawą czekając, aż włączy się jego komputer. Nadstawił nos, by powąchać cudny napar. Cmoknął zirytowany, a jego brew zadrgała.
- SHIZUO WON Z MOJEGO BIURA! - wrzasnął, wkurzony tym smrodem.
     Zdziwiony blondyn popatrzył na informatora jeszcze większymi oczyma, po czym grzecznie odwrócił się i wyszedł z gabinetu mucząc do siebie tylko "PMS czy co?".
***
     Blondyn zmartwiony stanem swojego partnera postanowił wziąć dzień wolny i wyciągnąć go do Shinry.

                 - w mieszkaniu okularnika - 

- No więc Shinra... Chodzi o to że...
- No spokojnie Shizuo-kun, jesteśmy starymi znajomymi, możesz mi powiedzieć wszystko, więc? - Lekarz poprawił swoje okulary wpatrując się z zaciekawieniem na poddenerwowanego blondyna.
- No... em... Kurwa, nie powiem tego. - Podrapał się po karku. - Muszę zapalić. - westchnął, wyjmując papierosa z kiszeni w spodniach. Odpalił go i właśnie miał wsadzić do ust, gdy do pokoju wparował Izaya. Nucąc coś pod nosem przeszedł obok blondyna, zabrał mu papierosa i zgasił w kawie Shinry. Gdy Shizuo zacisnął pięść, ale odetchnął tylko i przymknął oczy. Wyjął paczkę, by wziąć kolejną fajkę. Izaya tak samo wesoło jak wcześniej przeszedł obok blondyna i zabrał mu całe pudełko. Wyszedł bez słowa.
     Zdziwiony całym zajściem okularnik poprawił patrzałki zjeżdżające mu z nosa i pochwalił blondyna, próbując go przy tym jakoś pocieszyć.
- Może to i lepiej, papierosy szkodzą na płuca, i zobacz, jaki jesteś spokojny bez nich! - pochwalił przyjaciela. Chwilę później omal nie przekonał się, jak to jest lecieć z 4 piętra na bruk... Choć musiał przyznać, że podziwianie panoramy Tokio ze swojego okna, wisząc jedynie na niepewnym kitlu też nie było najprzyjemniejsze.

***

     Skoro wizyta u Shinry nie pomogła Shizuo postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
- Izaya...?
- Co?
- Co? To ja się pytam co! Co ci ostatnio jest?
- W całym domu wali papierosami, nie zniosę więcej tego smrodu! Wywal je!
- Nigdy. - Shizuo uśmiechnął się uradowany, jego chłopak nie zmienia się w dziewczynę, nie ma okresu,  ani nie jest w ciąży. - Czyli to nic poważnego i nie należy się tym martwić.

***

- Shizu-cha~n... - jęknął Izaya, wchodząc do zadymionego pokoju. Pomachał ręką, chcąc oczyścić powietrze i zatkał sobie nos, ale mimo to rozkaszlał się. - Przestań już z tymi fajkami. Nie wytrzymam. Albo koniec z nimi, albo z nami. 
- A nie słyszałeś nigdy o kochaniu pomimo wad? - warknął. Izaya nie powinien uzależniać ich związku od fajek. - Uznaj, że to jedna z moich. Poza tym... dziś dzień tolerancji. - Uśmiechnął się cwanie. - Od wpadki z prezerwatywą obiecałeś mi słuchać kalendarza. - Wstał z kanapy i podszedł do krzywiącego się Izayi. Cmoknął naburmuszonego bruneta, sprawiając, że ten skrzywił się jeszcze bardziej. - Więc od dziś zaczynasz tolerować moje papierosy. - Powiedział triumfalnie, a gdy Izaya otworzył usta by zaprotestować - Zaczynasz je tolerować i tyle. - mruknął, po czym dmuchnął dymem prosto w otwarte usta Izayi. Uśmiechając się z satysfakcją odszedł. Słyszał, jak Izaya kasła za nim dymem.
     Nagle obaj usłyszeli głośne pikanie. Shizuo rozejrzał się zdezorientowany, a Izaya czym prędzej chwycił za parasolkę i ją otworzył. W tej chwili włączyły się spryskiwacze. Fajka blondyna zgasła. Izaya roześmiał się, widząc klapnięte włosy blondyna i jego mokrą koszulę.
- Masz za swoje Shizu-chan~! Zadymiłeś dom i włączyłeś alarm przeciwpożarowy~!!!

środa, 12 listopada 2014

Egzorcysta x Wampir - "Death is Different for the Proceeding Two Men"

Hej~... Witajcie wszyscy. Dziś jak obiecałyśmy druga część prezentu na 70 obserwatorów. Choć po ostatniej notce jest was aż 74 Yay~! Dziękujemy :3 Tak sobie żartowałyśmy z Inu-chan, że jeszcze jeden i drugiej części prezentu na 70 to byłby prezent na 75 XD
Informacyjnie powiem ze w niedzielę spodziewajcie się "Kartki z Kalendarza" a jeśli nie uda nam się napisać (ostatnio na nic nie mamy czasu -.-"") to jakiegoś one-shota lub kolejny rozdział opowiadania - "Chat". Zapowiada się też że w tym miesiącu dodane zostaną również jeszcze 1 mini-dj (Shizaya w czasach Rairy) i jeden króciutki, choć pełnoprawny dj ^^  zwykłą Shizayą
A teraz najważniejsze! KLIKAĆ W BANEREK PUSTAMISKA PO PRAWEJ -> Ładnie proszę :3
Enjoy~!
Komban-wa drodzy czytelnicy~...
Witam was kolejny raz z telefonu~... Nie mam zielonego pojęcia o czym pisać i dziś wybitnie chce mi się spać, tak więc najkrócej jak się da - zapraszamy na drugiego dj'a z okazji 70 obserwatorów, których obecnie jest bodajże 74~... Kocham was za to, jak bardzo mnie zaskakujecie. X33
No to enjoy~! ;3



Wersja angielska z <klik>
Tłumaczenie: Inu-chan
Edycja & Typesetting: Kiasarin
Wersja do pobrania

UWAGA DJ został przeniesiony na
>> Horatu-nai yami <<
zapraszamy tam ;)














niedziela, 9 listopada 2014

Egzorcysta!Shizuo x Wampir!Izaya mini-dj - 1/2 prezentu na 70 obserwatorów~!!!

Dzień dobry wieczór kochani~...
Witam was z telefonu (gdyż mój komputer działa z prędkością tych, co to były 20 lat temu, a w laptopie skończył się limit internetu, o którym nie wiedziałam), leżąc w łóżku, w którym umieram. T^T Miałam dziś dać coś swojego, ale tak się nie da pisać, dlatego przepraszam... Ale nie zawiedziecie się~! Poniżej mamy drobny prezent z okazji 70 obserwatorów (choć teraz jest już 71, w tym tempie ten blog będzie żył samymi prezentami na takie okazje X33) a raczej jak się nie mylę jedną jego część, następna za bodajże 3 dni~! (Jeśli się mylę to mnie popraw, Kiasarin-san X3)
To tyle ode mnie, dziękuję za uwagę, wracam do umierania~... A dla was...
Enjoy!
Hejo~...
Prawdopodobnie Inu-chan się nie myli... bo bez bety to ja już widzę jak my dodajemy coś normalnego =3=  w sensie opowiadanie...
Myślę, że możecie się przygotować na miesiąc pod znakiem dj'ów albo przynajmniej na kilka w tym miesiącu. Poza tym na chat... i może jedną miniaturkę z wampirkiem >.>""" Choć uprzedzam średnią. (moja więc mogę tak o niej mówić :P)
Ale teraz cieszcie się i radujcie bo oto wygrzebałam z otchłani internetów mini dj z naszym kochanym wampirkiem i egzorcystą. Niestety jest bez nazwowy TT-TT
Przypominam o kliknięciu banerka po prawej~~>>
A teraz Enjoy~!
P.S. Różo jeśli to czytasz odpowiedziałam pod twoim komentarzem ;)

Tułaczenie: Inu-chan
Edycja: Kiasarin
Wersja do pobrania [ MF ]









środa, 5 listopada 2014

mini dj Roppi x Tsuki

Ohayou~! 
Mam mały problem z nazwaniem tego oto dj poniżej xD bo link dostałam z zerochan XD
Więc zostanie tak bez nazwy, mam nadzieję, że jakoś to przebaczycie ":3
Tak to ten "drugi" dj, który był jako notka na blogu Kanry-chan [ link ]
Wgl. jakby ktoś był chętny do tłumaczenia, abo chociaż chciał przetłumaczyć choć jeden mini dj, ale nie ma zdolności do edycji i twierdzi, że moje skromne by wystarczyły to zawsze możecie napisać na e-maila :3
A teraz: a nie jeszcze nie XD PO 1 Banerek po boku -> Wszyscy ładnie klikamy <klik>
PS. Dobiłyśmy do 70 obserwatorów, bardzo wam dziękujemy ^^ niestety prezent dostaniecie nieco później~...

Angielska wersja pobrana z <klik>
Tłumaczenie : Kanra-chan
Korekta: Lizzy
Edycja: Kiasarin
Wersja do pobrania: [ MF ]






















niedziela, 2 listopada 2014

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 11

Witajcie~!
Zapowiadałam ciąg dalszy na wczoraj, ale jakoś się nie udało - znów brak komputera~... Co najlepsze teraz formalnie też go nie mam, już od godziny 15, ale cii~... X3""
Chciałam tylko powiedzieć, że to dopiero początek był. Q.Q"" Spokojnie, nie jesteśmy... nawet w połowie... X3"""""" Jak widać Shizuś jeszcze się nie zakochał i to "bycie razem" to tylko taki wstęp, więc... Zdążycie się znudzić. Ja tam dążę do mojego kochanego epilogu. X33
No więc chciałam powiedzieć, że jestem wyczerpana tą betą, także pewnie następne dodamy coś z naszego małego zapasiku~! Niestety nauka w 2 liceum to nie przelewki, nawet na humanie, dlatego nie mam za wiele czasu. :'3 Ale staram się coś dla was ciągle robić...
To tyle ode mnie kochani~...
Enjoy~!
Przynajmniej dążysz do epilogu czyli nie zaniecha bety gdzieś w połowie opko QwQ
Jak na humanie to nie przelewki to ja się aż boję mojego rozszerzenia Q.Q Jeszcze nie uważam na fizyce bo wymyślałam wtedy nową mini serię x.x zastrzelcie mnie... a zapasik jest na wykończeniu Q.Q *przerażenie* jeszcze 2 miesiące
Standardowo w tej chwili wszyscy klikają w banerek Pusta Miska tam po boku ->
I korzystając z okazji że większość z was czyta wampirka chciałabym wam polecić pewnego bloga. Standardowo ze Shizayą :3 "ShizuoxIzaya, czyli idealne odzwierciedlenie Yin Yang"
A teraz już Enjoy~!



- Tylko nie księżniczko. - warknął i sam wstał. - Ciekawe, jak masz zamiar mnie uczyć tańca, skoro jesteś o tyle niższy... I bez muzyki. - Szczególnie ciekawił go brak muzyki...
- Robię za dziewczynę~! - bronił się. - Chociaż skoro nie ma muzyka to albo~... - Spojrzał na siedzącego i przyglądającego im się z zaciekawieniem Psyche. - Albo tańczysz z miotłą~! - zachichotał.
- No to tu przyznam ci rację. - Uniósł kąciki ust w mimowolnym, rozbawionym uśmiechu. - Nie powiesz mi chyba jednak, że Psyche umie grać...? Zresztą, z muzyką czy bez, nie sądzę, żeby próba nauczenia mnie tańca coś ci dała... Cokolwiek.
- Najpierw pokażę ci kroki~! Do tego nie trzeba muzyki~! Później postaramy się żeby Psyche zagrał jakąś prostą melodyjkę, co~? - Uśmiechnął się do blondyna. - Ale mam jeden warunek~! - Zastygł z dziwnym uśmiechem na ustach. Po efektownej pauzie postanowił kontynuować. - Przebieramy się w stroje balowe~! Zawsze chciałem cię zobaczyć w rajstopach~! - Zachichotał.
- No. Chyba. Nie. - zaprotestował gwałtownie. - Mowy nie ma. Nie lubię balów z tymi ich całymi ozdobami. Nie lubię przebieranek. Już prędzej nauczę twojego kota grać na fortepianie niż się przebiorę jak ci idioci z francuskiej szlachty w jakieś absurdalne stroje. Nie. - Tak to on nie zamierzał się bawić. Równie dobrze mogli sobie odpuścić... Nie będzie się ubierał jak błazen!
- To chociaż koszulę~... W spodniach możesz zostać ale koszulę no~... - prosił dalej, ciągnąc swojego chłopaka. - Też się przebiorę, chodź~!!!
- Nie... Izaya, cholera, nie, ja się nie chcę przebierać. - Stanęli przed garderobą. - Ty możesz, ale ja nie widzę powodu do zakładania tych absurdalnie pstrokatych strojów... No po prostu nie. - mruknął, patrząc z niechęcią na ogromny kapelusz z pawimi piórami. Zupełnie do niego takie rzeczy nie pasowały...
- Narzekasz~... Nie każę ci ubierać ozdób tylko koszulę. - Podał Shizuo w miarę prostą koszulę bez udziwnień i apaszkę z klejnotem jako spinką. - To chyba możesz ubrać co? - mruknął, samemu sobie wyjmując balową suknię. - Tylko się nie śmiej. Robię to po to, żebyś się raz na zawsze nauczył jak bardzo boli oberwanie obcasem gdy źle poprowadzisz partnerkę! - fuknął, zabierając też buty.
- Jasne, jasne. - Uśmiechnął się. - I to ja mam jakieś zboczenia... - wymruczał z zadowoleniem. Zerknął na koszulę i apaszkę. Jak brunet ubierał suknię, to on mógł ubrać coś tak prostego... Szybko ściągnął koszulę i ubrał się w podaną mu, po czym bez przekonania założył apaszkę. - Pomóc ci z tą suknią?
- Tak! Chodź tu i to zawiąż~!!! - poprosił, męcząc się z wszytym w suknię gorsetem.
- Już... - Podszedł i zacisnął lekko sznurki, po czym związał je porządnie. Postanowił nie komentować swojego wyobrażenia o tym, jak Izaya będzie wyglądał kompletnie bez biustu w sukience. O ile nie parsknie śmiechem, raczej powinno być dobrze...
     Izaya wstał i okręcił się w okół własnej osi, chichocząc wesoło.
- I jak~? - Wpadł w ramiona blondyna. - Ładną masz dziewczynę~? Jak to dobrze, że u mnie w rodzinie nikt nie miał wielkiego biustu, nie widać że nic nie mam~! - Uśmiechał się, przytulając blondyna.
- Ładną... Ładnego chłopaka. - Pokręcił głową z niedowierzaniem. - Chyba nie wiem, w co się wpakowałem, co...? - zażartował. - Dobra, to teraz kroki, a potem trzeba nauczyć Psyche grać... Albo lepiej, jak wyobrazimy sobie melodię, nie? - dodał bez przekonania. Grający kot. Chyba nic go już nie zdziwi.
- Nie wierzysz w moją siłę perswazji~? - Spojrzał na niego zdziwiony, po czym parsknął śmiechem. - Dobrze, dobrze najpierw kroki~! - Pociągnął blondyna do salki tanecznej. - Tak poza tym ładnie ci w tej koszuli~! - Uśmiechnął się wesoło. - Już wiem czego będziemy szukać w sklepie~!
- O nie, wolę coś prostego, jak już tam trafimy... - Ustawił się w pozycji do tańca. Problem tkwił chyba w tym, że nie potrafił nic więcej... Ułożył dłoń na biodrze Izayi i chwycił jego dłoń. - Nigdy nie zrozumiem, po co ludziom taniec... Co w tym takiego fajnego.
- To~... - mruknął Izaya, przylegając torsem do blondyna. - Mogę się o ciebie bezkarnie ocierać, a większość tańców kończy się buziakiem~! A te egzotyczne jakąś dziwną pozą~!
- No to to można i bez tańca... - odparł, odrobinę podenerwowany. Po co on się właściwie zgadzał...? A tak, z nudów. - Dobra, mów, co z tymi krokami...
- Tego się nie mówi, to się czuje~! - Uśmiechnął się. - Popatrz~! Raz. - Poszedł krok do przodu przez co Shizuo się cofnął. - Dwa. - Izaya dostawił drugą nogę jeszcze bardziej popychając blondyna. - Trzy. - dodał, sam się cofając i pociągając za sobą blondyna. - Ale Shizuo nie stój jak worek ziemniaków~... - westchnął. - Jeszcze raz~! - zarządził wesoło. - Raz, dwa, trzy~...
- Tsh... Łatwo ci mówić. - Spróbował nadążyć za jego krokami i jakoś się wyluzować, chociaż to było wbrew jego naturze. W końcu jednak odetchnął głęboko w myślach, powtarzając sobie, że to nic trudnego i jako arystokrata, jak by nie było, powinien to umieć... - Dobra, dobra, już sobie poradzę... - Zaczął pewniej stawiać kroki, starając się niczego nie pomylić.
- Mhm~... - Izaya postanowił zaufać blondynowi i położył głowę na jego ramieniu pozwalając, by to Shizuo nimi kierował. W końcu to Shizuo jest facetem w tej parze. Normalnie Izaya by się kłócił... Wszak jest starszy... Ale w sukience jakoś ten argument nie wydawał się zbyt dobry. - Au! Nie depcz po butach! - pisnął, gdy Shizuo pomylił kroki i nadepnął na jego pantofelek. - Jak te kobiety muszą cierpieć przy nieudolnych tancerzach~... - westchnął.
- Przepraszam, przepraszam. - Zatrzymał się szybko. Tego wolał uniknąć... Przy jego sile pewnie już mu coś połamał... Odsunął się szybko, zerkając na jego stopy. - Nie nadepnąłem cię za mocno, czy coś...?
- Nie, nie po prostu zabolało~... - Uśmiechnął się kwaśno i spróbował poruszyć nogą. - Nic mi nie jest. Wracajmy do kroków co~? - Uśmiechnął się, tym razem łagodnie. - Inaczej nie będę ci się mógł odwdzięczyć obcasem~! - zażartował sobie.
- Jakoś wątpię, żebyś ty tak mylił kroki... - Podszedł znów, ustawiając się właściwie. Zaczął powoli odtwarzać kroki. Może jak zrobi to wolniej, więcej się nie pomyli...?
- Ja nie muszę się mylić~! Wystarczy, że postawisz stopę na moim miejscu~! - Zaśmiał się. - No no Shizu, już ci wychodzi~!
- Ta, mam nadzieję, że uniknę zdeptania... - Mimowolnie się spiął, prowadząc go. Może trochę za sztywno, ale stawiał stopy gdzie trzeba... W końcu każdy taniec polega na tym samym, prawda...?
- Jeśli chodzi ci o trzymanie partnera i poruszanie się w takt to tak, tym samym... Jeśli chodzi o kroki to już gorzej~... - westchnął. - Uczę cię tego klasycznego, najprostszego z prostych, który tańczy się na balach... Opanuj to, to spróbujemy coś trudniejszego~!
- Mhm. - mruknął, niezadowolony. Nie mógł nawet porządnie najprostszego opanować... Przyspieszył nieco, próbując już opanowane kroki w innym tempie. Choć zaczynał się przyzwyczajać, dla niego było trudno.
- Chyba jednak wynajmiemy ci miotło-partnerkę albo nauczymy Psyche grać~! - zachichotał. - Już łapiesz kroki i takt jak liczę, zobaczymy co z muzyką, co~?
- Dobra. - Puścił go. - Wystarczy, jak zagrasz, ja to potem odtworzę w myślach... O ile nie będzie zbyt skomplikowane. Psyche chyba nie stanie się nagle mistrzem pianina, nie? - rzucił z powątpiewaniem.
- Zawsze możemy spróbować~! - Zachichotał. - No chodź Psyche~! - Poklepał swoje kolana na które chwilę później wskoczył kotek, zaczynając się tulić. - Nie, nie, teraz teraz nauczymy cię grać~! - Izaya chwycił łapki kota w swoje i zaczął nimi uderzać w klawisze, na początku wolno, potem coraz szybciej - I jak myślisz Shizu-chan~... Dobrze mu idzie~? - zachichotał.
- Nie wiem, czy mam zatkać uszy, czy rozwalić fortepian. - stwierdził ironicznie. Podsunął sobie stołek i usiadł obok. - Dobra, dobra, stop... Co ty tak właściwie chcesz zagrać, co?
- Ach~... Wybacz Psyche, nie doceniają twojego artyzmu~... - westchnął i podniósł kota. - Potrzymaj. - Podał go blondynowi. - Chcę zagrać~... - Uśmiechnął się i zaczął płynnie grać, bez nut, z pamięci, w końcu słyszał to tyle razy. Po kilku minutach przerwał. - I jak, kojarzysz~?
     Zasłuchał się zupełnie. Brunet świetnie grał... Dlatego przerwanie melodii zupełnie wytrąciło go z jego myśli.
- Co...? Nie, nie kojarzę. - Pokręcił głową. - Ale jak zagrasz jeszcze raz, to powinienem pamiętać... Tylko spróbuj zagrać do końca, co? - Liczył na to, że tym sposobem wysłucha całego utworu.
- Jasne~! Chyba, że wolisz na skrzypcach~... - Uśmiechnął się i znów zaczął grać. Shizuo delikatnie kołysał się w takt, ale Izaya przypisał to po prostu temu, że blondyn stara się wczuć w muzykę. - Naprawdę nie zna walca? - mruknął do siebie zdziwiony, mimo to nie przestawał grać, nuta po nucie, takt po takcie ważył delikatnie melodię odpływając myślami zupełnie.
     Zamknął oczy i zasłuchał się w graną melodię. Jakby kiedyś to słyszał, ale tak naprawdę nie pamiętał, kiedy. Shizuo niezbyt obcował z muzyką czy z balami na co dzień. W zakonie było cicho. Zawsze. Ta melodia strasznie mu się podobała... Wolał, by Izaya nie przestawał. Powoli zapamiętywał każdy takt.
     Izaya jednak prędzej czy później musiał skończyć.
- I jak, zapamiętałeś~? Czy mam oddawać moja sukienkę koleżance miotle~? - zagadnął wesoło.
- Umm... Pamiętam. - przyznał niechętnie. Wolał posłuchać jeszcze raz, ale nie mówił tego głośno. - Więc możemy zaczynać. - zaproponował i wstał.
     Izaya pokiwał głową na znak, że rozumie i wstał od instrumentu. Podszedł do blondyna i pozwolił się złapać, samemu też łapiąc blondyna. - Jestem ciekaw co by było jakbyś nie złapał mnie w talii a za tyłek... - mruknął cicho. - I raz... dwa... trzy. - liczył kroki.
- Też jestem ciekaw, jak byś zareagował. - mruknął, jednak ściśle trzymał się rytmu, a jego dłoń nie zmieniła położenia. Skupiał się na tańcu, próbując nie skupiać się na bliskości Izayi. Libido i bez tego codziennie mu skakało, a im bardziej, tym bardziej trzymał się ścisłych zasad.
- Shizuo przecież czuję co się dzieje~... - westchnął i przełożył dłoń blondyna tak jak sam mówił. - No już ulżyj sobie chociaż trochę... Trzy... Raz... Mam na sobie sukienkę, więc powinno być ci wygodnie... Dwa... Trzy... Nie słyszałem o nikim kto robiłby to na fortepianie~...! Trzy...
- Skup się lepiej na liczeniu. - burknął, próbując utrzymać tempo i nadal prowadzić. Jego dłoń z powrotem spoczęła na jego talii. Minęła chwila, nim się uspokoił. - Nie słyszałeś o nikim, kto...? A jak często słuchasz o życiu łóżkowym innych ludzi? - spytał z lekkim rozbawieniem, przy okazji zmieniając nieco temat.
- Wampiry raczej się z tym nie kryją~! Dwa... Trzy... Poza tym mają różne dziwne potrzeby... Raz... Dwa... Seks na fortepianie to dobry przykład~! Trzy... Raz... Chodzi o to żeby było... dwa... nietypowo i zabawnie... Dwa... Trzy... Rozumiesz? Poza tym są raczej niewyżyte~... - zachichotał. - Ou... Wybacz. - Zauważył, że przestał liczyć. - Raz... Dwa... Trzy... Raz... Dwa...
     Prawie pogubił się z krokami, a w końcu nawet liczenie nie pomogło, całkiem pomylił kroki. Tylko cudem nie podeptał znów bruneta.
- To z was robi bardziej sukkuby niż wampiry, wiesz o tym...? - westchnął ciężko, przystając. Następnego pytania nawet nie chciał zadawać... Chociaż go męczyło. Zwyczajnie je przemilczał. - Tylko, że do waszej listy grzechów można by dopisać konsumowanie ofiary.
- Nie, bo sukkuby zamrażają ludzi pocałunkiem... My tylko korzystamy z okazji żeby się zabawić... Poza tym ponoć krew jest smaczniejsza zaraz po seksie z tą osobą... - dodał ciszej. - Nie wiem, czy to prawda, ale wszystkie wampiry to potwierdzają~... - Zatrzymali się, ale Izaya nie miał zamiaru puszczać blondyna i tak strasznie się cieszył, że nie został znów podeptany. - Widać, że coś cię gryzie~... Masz jeszcze jakieś pytanie?
- Mmh... - Wypuścił powietrze nosem, niepewny, czy w ogóle chce pytać. - Nie, nie mam pytań. Możemy tańczyć dalej. - Znów go złapał, odmierzając takty w głowie. Wolał tego nie komentować. Bo... Czy Izaya też był tak "niewyżyty" jak reszta wampirów...? To by nawet sporo wyjaśniało... Ale też sprowadzało ten akt do samej cielesnej przyjemności, jakiej mógł chcieć wampir. czyli... Nic wyjątkowego. Pozostawało tylko pytanie, czy Izaya robił to kiedyś z kimś innym...? Bo w końcu nie wyglądało na to, nawet, kiedy go wypytywał... Przez przypadek Shizuo znów pomylił kroki.
     Izaya skrzywił się i zacisnął wargi ale mimo wszystko tańczyli dalej.
- Winien mi jesteś masaż nogi. - szepnął do Shizuo. - I w ramach rekompensaty powiedz mi jakiego to pytania nie chcesz zadać~! - postanowił.
- Przepraszam... - westchnął. Był zmęczony tymi niepowodzeniami... - Obrazisz się, jak tego nie zrobię...? - Szczerze w to wątpił, ale widząc minę Izayi, wolał nie ryzykować. - Dobra, w sumie to nic wielkiego... Izaya... - Przyciągnął go bliżej siebie, żeby nie musiał patrzeć mu prosto w oczy. - Ty też masz takie potrzeby jak reszta wampirów? - wymruczał, ukrywając swoje osobiste odczucia.
- Nie wiem... Wampiry chcą się tylko zabawić a później wyssać krew ofierze~... Nigdy żaden nie mówił żeby coś czuł do takiej osoby... Ja coś do ciebie czuję i nie ma mowy żebym cię tak po prostu wyssał po tym wszystkim. - Zatrząsł się, obrzydzony tą wizją. - Ja... Ja naprawdę tego nie wiem... -mruknął niepewny. - Nigdy tego nie robiłem~... - przyznał się.
- Rozumiem. - Trochę mu ulżyło. - Nie możesz chcieć czegoś nie wiedząc, czym to jest... A czasem nawet jak już próbujesz, to może ci się nie spodobać. - Podsumował obojętnie. Z satysfakcją odnotował, że zaczyna łapać rytm niesłyszalnej muzyki. - Chyba już mniej więcej umiem to tańczyć, nie...? Mniej więcej. - dodał. Wiedział, że do ideału to mu jeszcze daleko...
- Tak myślę, że jak na jedną lekcję to jest całkiem spory postęp~! Możemy sobie podarować na dzisiaj... W końcu masz mi jeszcze zrobić masaż~! - Uśmiechnął się wrednie. O nie, on nie odpuści, w końcu jak często mógłby Shizuo mu robić masaż?
- Więc to było serio...? - zdziwił się, ale zaraz zobojętniał. - Dobra, chyba ci się należy. - Przyklęknął i zaczął ściągać mu te dziewczęce buty. Z pewnością wygodniej musiało być bez nich...
- Czuję się odwrotnie niż kopciuszek~... - zachichotał. - Ne, Shizu, a ty mi nie powiedziałeś... Miałeś już kiedyś kogoś? Ale tak... miałeś miałeś~?
      Blondyn poniekąd cieszył się, że gdy się pochyla, nie widać jego twarzy. No bo co miał mu powiedzieć... W gruncie rzeczy, to... Mógł powiedzieć albo skłamać, co mogłoby a nie musiało wyjść na jaw...
- W sensie chłopaka albo dziewczynę? - upewnił się, ściągając jego drugi but. Wstał i poprowadził go do stołka przy fortepianie, po czym znów kucnął i zaczął rozmasowywać jego stopy. Nawet nie skupiał się na tym, jakie to poniżające, tak się zamyślił... Normalnie by się tak nie poniżył...
- Mhm... Miałeś kogoś takiego~? - spytał, pokonując na boso kilka kroków po podłodze. Usiadł na krzesełku przy fortepianie i jęknął przeciągle. - Aaaach~... Shizu-chan~! Tu... tu... ach!... Mmmm~~... Jak dobrze... Mo-mocniej~! - sapał, jęczał i mruczał z przyjemności. - O tu, tu, taaaak~... Ideaaalnie~!
     Egzorcysta wytrzymywał to ładną chwilę, ale w końcu wybuchnął.
- Przestań jęczeć idioto! - podniósł głos i spojrzał na niego z czymś na kształt wyrzutu. - Nie wiem, czy ty słyszysz sam siebie... Ale to nie brzmi normalnie... Przestań. - mruknął i wrócił do masażu. Przynajmniej tyle, że ten wybuch przerwał niewygodny dla niego temat...
- Przepraszam Shizu ach! To przyjeeeeemne~... -mruknął. Zrozumiał chyba o co chodziło Shizuo, bo przyłożył rękę do ust, tamując wydostające się stamtąd dźwięki... Nie mógł się jednak do końca powstrzymać ani od tych reakcji, ani od ciekawości. - N-nie odpoooowiedziałeś na pyta-ach!-nie~... Miałeś kiedyś kochankę/kochanka~?
- I pytasz o coś takiego, jęcząc... - westchnął, zrezygnowany. Potarł skroń i pochylił głowę, kontynuując masaż. - No powiedzmy... Taaak... Coś w tym stylu. - przyznał. Wcale nie wspominał tego miło... - Czemu właściwie chcesz wiedzieć...? - Nie podnosząc głowy, zabrał się za rozmasowywanie jego drugiej stopy.
     Izaya wgryzł się w nadgarstek drugiej ręki starając się nie jęczeć... Chciał jednak odpowiedzieć na pytanie.
- Bo jestem ciekaw czy-ach!- odddaaaję siebie w rę-ręce prawiczka czy kogoś ach~... Doświadczonego~! - Uśmiechnął się znów starając się powstrzymać jęki.
- Poruszasz tematy, z których nie jestem zbyt dumny, wiesz? - Uśmiechnął się sarkastycznie. - Poza tym, co ci za różnica, czy mam w tym doświadczenie... - wyburczał. Niby mieli wiedzieć o sobie więcej, ale jakby miał mu wymieniać wszystko... Dziwnie się z tym czuł. Z jednej strony wolał być szczery, z drugiej wcale nie chciał, żeby to wychodziło na światło dzienne...
     Izaya westchnął i zabrał drugą nogę z rąk Shizuo. Uklęknął koło blondyna i przytulił go.
- Powiedz~... Będę wiedział co cię cieszy a co denerwuje~! A jeśli chodzi o doświadczenie to... Będę mógł cię poprosić o różne dziwne rzeczy... Wampiry tak lubią, a co jeśli ja też?
- Taa... - Dość niezręcznie się czuł, ale go objął. Tyle niezręczności w jednej chwili... I za to również nienawidził związków. - No to możesz prosić... Znaczy, później... Mam trochę doświadczenia. - Odetchnął w myślach. - Trochę. Więc też nie spodziewaj się za dużo. Masz jeszcze jakieś pytania...? - "Wolałbym mniej osobiste" miał ochotę dodać, ale nic nie powiedział.
- Shizuś, a opowiesz mi o tym swoim związku~? Bo jestem ciekaw jak to wyglądało... - poprosił niepewnie. Powinien się wypytywać o takie rzeczy czy nie?
- Mój Boże... Czy ty naprawdę nie mógłbyś czasem spytać zwyczajnie o ulubiony kolor, czy coś...? - westchnął. - Opowiedzieć... Jakby to było takie proste. - Co właściwie chcesz wiedzieć? Zaczęło się zwyczajnie na jednej z misji... Dokładnie to po niej. Poszedłem nad rzekę, żeby obmyć rany... Dziewczyna, która się tam kąpała zauważyła mnie i zamiast krzyczeć, postanowiła mi pomóc opatrzyć rany. - Uśmiechnął się dość gorzko. - Nie spodziewałeś się, że to dziewczyna? W każdym bądź razie mówiłem, że nie trzeba, ale się uparła, opatrzyła mnie i powiedziała, że mieszka niedaleko. Z tego, co się dowiedziałem później, niedawno uciekła z domu. W każdym bądź razie złapałem kólika na kolację, upiekłem go, zjedliśmy, rozmawiając... A wieczorem jakoś sama zaproponowała, żebym się do niej przytulił, bo noc była dość chłodna. Nie odmówiłem... A dalej jakoś tak samo poszło. - zakończył, ucinając historię. - Potem okazało się, że myślała, że będzie mogła iść ze mną... Ale ja musiałem wracać do zakonu. Już wcześniej zresztą widziała, że z niego pochodzę. Rozczarowałem ją po prostu. - Dla niego to nie było zwykłe "po prostu"... - Potem zdarzyły mi się jeszcze dwa romanse... Że tak to nazwę. Były dłuższe, niż ten pierwszy. Chłopak z wioski w której się zatrzymałem, i... No, w każdym bądź razie końcowo zawsze wywoływałem jakieś rozczarowanie... Więzi utworzone na szybko, czy nawet... te z dawnych lat pękały. Wolałem z tym skończyć, zanim zacznę szukać jednonocnych przygód. - Wzruszył ramionami. - Nie wierzę, że w ogóle ci o tym opowiadam. - parsknął z tłumioną irytacją.
     Izaya mniej więcej od połowy wypowiedzi mierzył blondyna naburmuszonym spojrzeniem. Nawet policzki nadął!
- A ja się od ciebie kleiłem tyle dni i nic! Ale dobrze~... Przynajmniej wiem, że kręcą cię też faceci... Już się zastanawiałem, czy nie zostać w sukience~... - zachichotał. - Nie martw się, postaram się żeby nie było żadnych rozczarowań~! Zresztą jakie mogłyby zaistnieć u nas, co Shizu~? No ale skoro nie chcesz mi opowiadać o swoich romansach więcej to zmieńmy temat~! - zaproponował. - Hmmmm... Już wiem, twój ulubiony kolor to~?
- Robienie "tego" zawsze źle się kończy, wiec się nie dziw. - Spiorunował go wzrokiem. Słysząc ostatni temat z rozeźlonego zmienił minę na niedowierzającą. - Ty tak serio...? Błękitny.
- Wiedziałem~! - Pstryknął palcami. - Może i nie lubisz egzorcystów ale dalej wybierasz takie boskie kolory~!
- Nie egzorcystów, a duchownych... Oni nie mają nic wspólnego z niebem. - prychnął. - A w takim bądź razie twój kolor to...? - miał ochotę zapytać go o coś poważniejszego, ale czuł, że może sobie darować ten temat. O dziwo odkąd nie było męczenia tematu tego, czy Izaya mu się podoba, czy nie, w ogóle mniej było do dyskutowania...
- A no pomyśl Shizu-chan jaki kolor podobałby się wampirowi? Kolor ognia czeluści piekielnych i krwi~?
- Serio? Nie podejrzewałbym cię o to. - mruknął. Niewygodnie było tak siedzieć jak teraz, więc usiadł zwyczajnie, wyciągając przed siebie nogi i posadził go sobie na kolanach. - Ta suknia musi być kłopotliwa... Zawsze zastanawiałem się, po co kobiety noszą coś tak niewygodnego...
- Pewnie żeby ładnie wyglądać~! - zachichotał. - A może chcesz zobaczyć co noszą POD spodem co~? Nie uwierzysz ile to ma warstw~... - westchnął.
- Pod tak szeroką spódnicą... Pewnie jakbym zajrzał to bym się utopił. - zażartował. - Wygląd nie wygląd, już bym wolał normalnie się poruszać, niż obwieszać się niczym wieszak... Chyba nigdy tego nie zrozumiem. - Wygładził materiał sukni. - Jak ci się udało w to ubrać za pierwszym razem?
- Przez głowę... Nie mam pojęcia jak to się wkłada ale jedyna sensowna dziura to była dziura na głowę... potem jakoś poszło. - westchnął. - Ja już się topię, popatrz. - Uniósł wysoko spódnicę pokazując, że pod nią są jeszcze dwie halki. - A one jeszcze do tego jakieś rajstopy noszą~... - Izaya popatrzył na swoje nogi ze współczuciem. Ile on dziś wycierpiały!
- Materiału też dużo na to idzie. - Pokiwał głową. - Dobra, to koniec tańca na dziś, teraz główną atrakcją będzie to z ciebie ściągnąć... Może za godzinę damy radę, nie? - Wstał i podniósł go, biorąc go na ręce. Ciężko go było schwycić przez tyle fałd materiału, ale dał radę. Zaczął go znów nieść do przebieralni. Teraz ubiorą się normalnie, a potem... coś się wymyśli.
- Mmmm... Shizuś, nie spodziewałem się tego po tobie~! - zachichotał. - Ale sypialnia jest gdzie in... A rozumiem, chcesz zrobić "to" na kuferku~?
- Co...? - Spojrzał na niego tępo. - Nie! - zaprzeczył szybko. - Izaya, czy ty myślisz tylko o jednym...? Chodziło mi o przebranie się w normalne ciuchy, nic innego...
- Hahahaha, przecież wiem głuptasie~! - Uśmiechnął się figlarnie. - Ale chciałem ci zrobić kawał... Wyszedł~? - zapytał z nadzieją. - To mój pierwszy... - dodał, pozwalając się usadzić na kuferku w przebieralni.
     Blondyn popatrzył na niego chwilę i w końcu mentalnie się poddał.
- Taaa... Wyszedł. - mruknął, po czym zabrał się za rozwiązywanie gorsetu. Chwilę to zajęło, ale udało się. Poluzował sznurki i schwycił dłońmi wszystkie warstwy spódnicy. - Wstań, spróbujemy to ściągnąć przez górę...
- Hej Shizu-chan nie ściskaj mnie tak za tyłek bo jeszcze pomyśle, że mój żart z numerkiem na kuferku ci się spodobał i zamierzasz go wcielić w życie~! - zagroził, chichocząc. To było naprawdę zabawne, że Shizuo cały czas go prowokował do takich żartów.
- Nie ściskam... - Spróbował nie dać się wyprowadzić z równowagi. - Nieważne. Zdejmuj to. - Zaczął ściągać z niego suknię przez górę, co na pewno nie udałoby się brunetowi, gdyby próbował sam, nie przy tej ilości materiału... - Mów jakby coś bolało... - ostrzegł. Cholera. Musiało boleć...​
- J-Jest dobrze~... Jak mnie z tego wy-wyjmiesz będę ci ba-bardzo wdzięczny... - Czuł, że jest szarpany na wszystkie strony i podnoszony do góry za materiał, ale przynajmniej sukienka ustępowała pod siłą blondyna.
- Gdybym miał gorszy dzień to bym to porwał... Naprawdę bym to  porwał... - mruczał, w końcu wygrzebując Izayę spod materiału. Suknię odłożył, a jego dokładnie obejrzał. Pomijając dziwną bieliznę, to wszystko było w porządku... - Boli cię coś teraz? - upewnił się.
- Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku~... - zapewnił go, delikatnie układając rękę między nogami, starając się ukryć swoją goliznę... Zaczynało mu być trochę głupio, gdy Shizuo go oglądał, a Izaya nie należał do najlepiej umięśnionych... Nie to co Shizuś .- Ne, rozbierz się~... - Popatrzył prosząco na egzorcystę. - Czuję się niezręcznie... - dodał po chwili i cicho zachichotał.
- Po tobie to już wszystkiego bym się spodziewał, ale nie niezręczności w tym, że jesteś nagi. - Pokręcił głową. - Prędzej ty się ubierz, bo ja się rozbierać nie będę. Z bielizną już sobie poradzisz, nie? - Nie skomentował, że zawstydzając się w obecności drugiego mężczyzny, pewnie niezbyt pewny siebie byłby... w "takiej" chwili.
- Wredny~.... Chciałem sobie popatrzeć~!!! - burknął i zaczął się ubierać. Co innego mógł zrobić w takiej chwili? - To chociaż mnie ubierz~! - postanowił, podając blondynowi koszulę.
- Jesteś pewien, że nic ci nie uszkodzę...? Wiesz, wyczucia w ubieraniu raczej nie mam... - Spróbował wciągnąć mu koszulę przez głowę. Miał dziwne poczucie, jakby był niańką... Na ile jeszcze rzeczy się zgodzi tylko dlatego, że Izaya został jego chłopakiem? Pewnie na wiele... Jednak nie wszystko mu tak do końca przeszkadzało. W sumie to nawet był zadowolony, że Izaya się cieszył... Jakoś tak po prostu.
- Jasne że nie~! A nawet jeśli~... - Wzruszył ramionami. - Wampiry szybko się regenerują, potrzebują tylko odrobinki krwi~... Jakby to było złamanie albo coś poważnego dałbyś mi kilka kropelek nie~? Jeśli coś małego, nie prosiłbym nawet. - Uśmiechnął się. Siedział teraz w samej koszuli i było mu nawet wygodnie. - Ne Shizu-chan, a to nie jest przypadkiem twoja koszula? - spytał więc, pokazując, że rękawy są trochę przydługie.
- Tak, pewnie dałbym ci parę kropel... - potwierdził, wybierając dla niego spodnie. - I nie, to nie moja... Nie pamiętam jej. Ale wyglądasz w niej.. - zawahał się, ale po sekundzie już udawał, że nic się nie stało. - fajnie. - dokończył po prostu i położył obok bruneta spodnie. - Nie mam pojęcia skąd ci właściwie wytrzasnąć bieliznę. Trochę tu tego za dużo.
- Jak wygadam~...? - Izaya nadstawił ucho. - No chciałeś powiedzieć coś innego, więc~? - Zupełnie zlekceważył sprawę bielizny... w końcu on mógł chodzić bez, ot tak żeby zdenerwować Shizuo.
- No przecież powiedziałem, fajnie. - spróbował grać obojętnego. - Nie wiem czemu uważasz, że miałbym powiedzieć coś innego... - Nie powie mu przecież, żeby Izaya znów go do czegoś nakłaniał... - To co, pomożesz mi znaleźć tę bieliznę dla ciebie, czy nie?
- Eh... - Izaya westchnął głośno. - Widać, że miałeś na myśli coś innego, jestem ciekaw co~... Nadal. czekam na odpowiedz~! A bielizna jest w szufladzie...- dodał ciszej.
- Świetnie. Słodko. Wystarczy ci już. - odmruknął, pochylając się już nad szufladą. Wyciągnął dla niego bieliznę i podał mu ją. - A teraz się ubieraj. - dodał, jakby nigdy nic.
- Naprawdę uważasz ze wyglądałem słodko~? To po co mam się ubrać~! - Zachichotał i uśmiechnął się słodko.
- Po to, że jak tak zostaniesz, to mi ten widok spowszednieje. - spróbował lekkiej perswazji. - Więc ubieraj się już... - Nie oglądał od dawien dawna rozebranego człowieka, i nawet, jeśli ten "człowiek" był wampirem, nie zmieniało to faktu, że wyglądał cholernie uroczo i niewinnie, a to sprawiało, że miał ochotę chociaż go pocałować. Chociaż tyle. Chciał szybko odegnać od siebie tę myśl i dlatego też próbował z całych sił. Jednak jakaś drobna jego część wciąż mimowolnie zerkała na usta Izayi.
- Hęęęę... - jęknął zdziwiony. - Przyznaj, ja ci się nigdy nie znudzę~! - Zaśmiał się, wstając. - Nie będę nosił bielizny mojego ojca~... - zwrócił uwagę Shizuo. No tak, blondyn nie wiedział, czyja szafka jest kogo. Izaya otworzył szufladę i wypiął się w stronę blondyna szukając bielizny. Pokręcił trochę tyłkiem, nieświadomie kusząc blondyna. - No gdzie ona jest~... - westchnął, nie zaprzestając poszukiwań.
- Nie wiedziałem. - wytłumaczył się. Obserwował Izayę aż do momentu, w którym się do niego wypiął. Wówczas odwrócił się tyłem i założył ręce na piersi. Nie był zboczeńcem, to nie tak, że napalał się na sam taki widok... Tylko jakoś nieswojo mu było to oglądać. Zupełnie jak jakieś zaproszenie, czy coś. Nie cierpiał się nawet za myśli, że to, co zapewne znów było nieświadome, odebrał jako zachętę bruneta. Nie myślał trzeźwo i tego nienawidził.
     Izaya w końcu z triumfem podniósł to, czego szukał. Uśmiechnięty odwrócił się, by sobie zażartować. Zdziwił się widząc odwróconego blondyna. Szybko podszedł i przytulił się do jego pleców.
- Co jest Shizuś~...- ciekaw był o co też może chodzić.
     Spiął się mimowolnie, czując bruneta tak blisko. Ledwie się powstrzymał przed gwałtowniejszą reakcją.
- Nic... Ale może się ubierz zanim będziesz się tak zbliżał, co...?
- Coś się stało? Shizuś powiedz~... - mruknął, przytulając go odrobinę mocniej. - Musisz mi wyjaśniać takie rzeczy, no~!!! - jęknął sfrustrowany, że znów coś robi źle.
- Jesteś nagi! - nie wytrzymał. - I przytulasz mnie od tyłu... Czuję cię, jakbyś nie skojarzył... - warknął.
- Um... Przepraszam... - mruknął, odsuwając się. - To nie tak~... - zaczął tłumaczyć. - Nie musisz się martwić, wiem, że będę na dole~!
     Zacisnął zęby. Shizuo wiedział, że powinien coś powiedzieć, czy coś. Jednak miotały nim nieco zbyt sprzeczne emocje, jak na tę chwilę...
     W końcu tylko odetchnął i poddając się, przyciągnął go do siebie.
     Niech się dzieje wola nieba. - pomyślał z ponurą ironią i nachylił się, łącząc ich usta.
     Potrzebował chwili na myślenie, ale paradoksalnie na chwilę zupełnie przestał myśleć... Jedyne, co chodziło mu po głowie to nakaz, by nie zniżać dłoni bardziej, niż do linii jego bioder.
     Izaya był zdziwiony takim "atakiem" ale chętnie oddał pocałunek i pozwolił blondynowi objąć się. Delikatnie, nie rozłączając z nim ust popchnął blondyna i usiadł na kuferku. Pociągnął blondyna tak, by się nad nim pochylił i wciąż się z nim całując oplótł go nogami.
     Heiwajima pozwolił sobie na jeszcze chwilkę zapomnienia, ale czując nogi bruneta zdecydowanie się spiął i odsunął się od niego. Przynajmniej nie był gwałtowny.
- Nie, Izaya. - Popatrzył mu poważnie w oczy. - Aż tak daleko nie... - Zdjął z siebie powoli jego nogi. - Rozumiesz, nie?
- Um... dobrze~! - Uśmiechnął się, siadając. - Po prostu myślałem, że będziesz miał ochotę~! - wytłumaczył się i spojrzał Shizuo w oczy. - Wiesz, jeśli byś kiedyś tego potrzebował, po prostu powiedz~! To, że stałeś się moim chłopakiem wcale nie znaczy, że moja propozycja jest nieaktualna~... - Jeszcze raz uśmiechnął się i zaczął ubierać jakby nigdy nic.
- Ta... Ale nie zamierzam korzystać. - Uśmiechnął się cierpko i odwrócił. No cóż, jego wyobraźnia zadziałała bardziej, niż powinna... I już nie wiedział, z której strony do cholery co czuje. - To ty się ubieraj... Za jakiś czas przyjdę. - Nadal dość zdezorientowany poszedł do wyjścia.
- Ale... - zaczął, ale nie wiedział co powiedzieć. - Shizu-chan... Przepraszam... - burknął tylko i zapiął spodnie. - Naprawdę chcę tylko pomóc...
- Ta... Tak, wiem... - Machnął ręką za siebie. Przecież to absurdalne, poczuć coś więcej tylko dlatego, że trochę się podniecił... To na pewno nie o to chodziło... Nawet nie wiedział skąd... Nie, nie to czuł... - Nie masz za co przepraszać... Ja zaraz wrócę. - Machnął znów ręką i wyszedł, kierując się po prostu przed siebie, jak najdalej od garderoby, Izayi... Potrzebował chwili zastanowienia.
- Ale to przecież nic nie zmieni~... - westchnął, wychodząc przebrany już z garderoby. Shizuo biegł jakby się paliło... Jak najszybciej i jak najdalej od niego.
     Nie dbał o to, czy zamyka za sobą drzwi. Nawet się nad tym nie zastanawiał. Dał się ponieść, bo tak, ale czy to miało się skończyć jak w poprzednich przypadkach??? Chwila poznania się, polubił go, prześpią się i co...? Jego też okaże się, że jednak nie kocha, albo będzie musiał odejść, zawiedzie go i zostawi... A Izaya nadal upierał się, że zrobi cokolwiek, co da mu szczęście? I zapomni? Albo, że jest mu obojętne, czy będzie cierpiał? Akurat! Problem w tym, że nie chciał go ranić. I gdyby zrobił to, o co Izaya go prosił, pewnie wcale nie byłoby tak kolorowo, jak Orihara sobie wyobrażał.
     Dotarł do jakiejś innej sypialni, usiadł na łóżku i zaczął mocno pocierać skronie.
- Przecież to niemożliwe... - wywarczał.
     Wszyscy, którzy mu się podobali w końcu się do niego zrażali. Co on w ogóle robił, próbując stworzyć normalny związek...? On i związek, dobre sobie!
     Izaya podszedł do pokoju w którym zamknął się Shizuo i delikatnie zapukał do drzwi.
- Shizuś... Wiem, że mnie słyszysz~... Dziękuję, że się starałeś, nie musisz się już męczyć. - Przełknął ślinę. - Jeśli nie chcesz... Nie musimy być parą, nic nie musisz robić, a przynajmniej nie po to żeby mnie uszczęśliwić. Tylko powiedz mi co mam zrobić żebyś tu został... Możemy się nawet nie widywać jeśli tak wolisz, ale masz być bezpieczny, dobrze? - Westchnął cicho i obrócił się na palcach. Shizuo pewnie go nienawidził, pewnie nie chciał nawet z nim być, chciał po prostu podziękować, czy coś, a Izaya wyobrażał sobie nie wiadomo co...
     Blondyn popatrzył z niedowierzaniem na drzwi, a potem w ciężkim milczeniu bił się z myślami.
     Cholera.
- To wcale nie tak! - wybuchnął, z rozmachem otwierając drzwi. - Nie tak... - dodał spokojniej. - Właśnie... Cholera... Chcę z tobą być... - przyznał, patrząc gdzieś w bok. - Tylko, do cholery... To chyba źle, że chcę. - warknął. Miał trudności ze złożeniem swoich myśli w logiczną wypowiedź, a jeszcze większą z formułowaniem swoich uczuć. Poetą na pewno nie był...
- Wcale nie, to bardzo dobrze, że chcesz~! - Postarał się go uspokoić. Powoli podszedł do blondyna, złapał go za nadgarstek i pociągnął na łóżko. Zmusił, by Shizuo usiadł. Izaya przysiadł się obok i uśmiechnął zachęcająco. - Po kolei~... Wyjaśnij co, po co i dlaczego, dobrze~?
- No chyba żartujesz... - Odwrócił wzrok. Miał mu wszystko powiedzieć...? Wszystko??? - To źle... Chyba źle, że mi się spodobało. Skrzywdzę cię. - oznajmił, jakby to było już przesądzone. - I nie mów mi do cholery, że to nic takiego! - zastrzegł. - To zły pomysł, jeśli mam cię skrzywdzić. To źle, jeśli potem mi się odwidzi, czy coś, akurat jak to zajdzie za daleko. Chyba już zaszło, skoro dałem się ponieść. - Wyrzucał to wszystko bardziej sobie, niż jemu. Nie chciał go zranić, to wszystko... Polubił go, nawet, jeśli nie chciał tego przyznać na początku.
- W porządku, nic nie szkodzi~... - spróbował jakoś... pocieszyć?... blondyna. - Już rozumiem... Nie musimy tego robić... Po prostu wiem, że libido ci skacze, pomyślałem, że będzie ci przyjemnie. - Spojrzał na blondyna. - Wybacz, jeśli zrobiłem coś nie tak, nie chciałem... Chciałem tylko, żeby ci było przyjemnie~! - Uśmiechnął się. - No, a skoro mamy już prawie wieczór to możemy zjeść przynajmniej kolację we dwoje, co ty na to~? Chociaż... może raczej w czwórkę~! - Szybko zmienił temat. Jeśli Shizuo zechce mu coś wyjaśnić to to zrobi. Ten temat był widać ciężki dla Shizuo skoro tak ciężko mu było mówić.
- ... - Heiwajima zmarszczył brwi i westchnął ciężko. Cholera... Wszystko pogmatwał, prawda...? - Izaya... Wiem, wiem, że chciałeś dobrze. Mógłbyś jednak... - Oblizał usta. - Możemy po prostu się tu położyć i chwilę poleżeć? - westchnął. Związki były jednak zbyt skomplikowane jak na niego...
- Jasne~! - Uśmiechnął się wesoło i poczekał aż blondyn się położy. Sam wtulił się w tors Shizuo.- Tak jest dobrze, tak? - upewnił się jeszcze.
- Tak, dobrze. - mruknął, wtulając go w siebie i otulając na tyle delikatnie, by nie zrobić mu krzywdy. Teraz, kiedy do siebie to dopuszczał i starał się tego nie wypierać... Może faktycznie coś czuł... A może to wcale nie żadne zauroczenie, czy coś...? Zależało mu na jego dobrze, ale równie dobrze to mógł być skutek tego, że po prostu o niego dbał... Chciał się nim opiekować, ale to w wyniku jego nieporadności... I naiwności... Przecież mógł źle to zinterpretować, wcale nie musiało być tak, że się w nim zakochał. Nadal nie był tego pewien.
- Miałeś ciężki dzień, możemy tu dzisiaj spać, nie~? Odpocznij sobie~... - poprosił brunet. - Tylko się nie przestrasz rano... - dodał.
- Nie, jeszcze nie idę spać... Czego się nie przestraszyć? - zainteresował się. Potrzebował oderwania się od tego tematu... Potrzebował myśleć o czymkolwiek innym, byle nie o problemach nie do rozwiązania.
- Bo jesteśmy w mojej sypialni... A to nie jest miejsce... Zbytnio... No po prostu nie ma tu "boskich" rzeczy~... - mruknął niepewnie. Wiedział, że tu jest dość upiornie dla duchownego, nie podejrzewał, że Shizuo kiedykolwiek tu wejdzie. Mu te wszystkie książki były potrzebne żeby utrzymać się przy życiu, notatki też... Starał się jak tylko mógł by jak najdłużej wytrzymać bez krwi, nawet jeśli przez to pokój stał się... upiorny.
- "Boskich" rzeczy...? - spytał bez zrozumienia. - A dosłowniej...? - Marszczył brwi, ale to nie pomagało w skupieniu się. - Wiesz, że niczego się nie boję... Może jednej rzeczy, ale tak ogółem, to nie... Więc się nie przestraszę. Najwyżej się wkurzę. Pytanie tylko - na co?
- No bo... - Nie wiedział jak to wyjaśnić Shizuo. - Tu nie ma żadnego krzyża, żadnego świętego obrazka... Za to są... Rzeczy, które kościół... raczej potępia... - mówił coraz ciszej. - Nie żeby jakieś demony, ale... - Popatrzył Shizuo w oczy. - Rozumiesz, prawda? A zmieniając temat~! Czym jest ta jedna rzecz której się boisz~? Powiesz mi~? Proszę, proszę, proszę~... - Zaczął nalegać.
- Hmm... Chyba rozumiem. Ale jeśli miałbym być opętany, to już bym był, więc co za różnica... - Rozumiał, że mogą tu być rzeczy, których nie chciałby zobaczyć i zamierzał sobie tłumaczyć, że nie należą do Izayi. - Jedna rzecz... Proste. Że tym, którzy coś dla mnie znaczą, coś się stanie. - To było na tyle oczywiste, że mógł mówić o tym bez skrępowania.
- Mnie też? - zdziwił się. - W końcu mnie nie zabiłeś~? Chociaż... Nie, ty mnie wtedy nienawidziłeś... Prawda Shizuś~? To czemu mnie uratowałeś~...?
- Nie nienawidziłem. - zaprzeczył, nachmurzony. - Właśnie... Wiesz już, dlaczego wtedy zwaliłem drzewo, idąc do ciebie? Dlaczego zwlekałem? Dałem ci ostatnie życzenie, żebyś uciekł. A w końcu dałem ci nawet krwi, pod pretekstem... Rozumiesz? Nie nienawidziłem cię, bo bym tego nie zrobił.
- Więc co do mnie wtedy czułeś? - mruknął - Skoro mnie nie nienawidziłeś to co? Domyśliłem się tego ostatniego życzenia... Ale powiedziałeś, że jeśli mnie nie zabijesz coś ci zrobią... A ja tego naprawdę nie chciałem~!
- Że mogę nie wracać, jeśli tego nie zrobię. Ale też, że znajdę sobie inną pracę. - Zamyślił się. - Co wtedy... Zwyczajnie cię lubiłem. Szkoda mi było cię zabijać, skoro nic nie przewiniłeś. - wyjaśnił. To była prawda...
- Tylko tyle? - upewnił się i wtulił bardziej policzek. - Normalnie człowiek zabiłby mnie bez mrugnięcia okiem, zwłaszcza jak byłem tak słaby...
- Tyle... Ta... Jakbyś nie zauważył, to nie jestem zwykłym człowiekiem. - parsknął. - Staram się raczej nie zachowywać tak, jak oni... - Zakołysał nimi lekko. - Zauważyłeś?
- Zauważyłem~! Możliwe, że za to cię polubiłem~... - westchnął, wtulając się mocniej w blondyna. - Właściwie to po co się położyliśmy jak nie chcesz spać~?
- To już jest jakiś konkretny powód. - Uśmiechnął się nikle. - Nie chcę spać, ale chcę odpocząć... No chyba, że masz coś lepszego do roboty? Albo nie chce ci się leżeć? - spytał spokojnie. Jednak on sam teraz by nie wstał. Przyzwyczajanie się do dotyku Izayi było teraz dla niego dość ważną rzeczą, tak samo, jak dowiedzenie się o nim czegoś więcej.
- Nie-e zostajemy tu~! - Uśmiechnął się. - Chyba jest tylko jedna rzecz którą chciałbym zrobić bardziej~...
- I dobrze... A konkretnie myślisz o...? - spytał, choć wiedział, że to może być ryzykowne pytanie.
-O tym~! - Izaya położył się całym ciałem na blondynie. Oparł ramiona na jego torsie i oparł się na nich. Cmoknął szybko Shizusia w nos. - O ten wyraz twarzy mi chodziło~... - zachichotał, widząc zdziwione spojrzenie chłopaka.
- Tylko o to ci chodziło? - parsknął w końcu, znów go obejmując i się odprężając. - Dobra, możemy tak leżeć jeszcze długo... Ale potem kolacja... Ewentualnie kąpiel, co ty na to...?
- Chcesz się ze mną wykąpać~? - ucieszył się. - I nie będziesz się martwił o nic? - dopytał.
- Z tobą...? - spytał, zdezorientowany. - Nikt nie mówił, że z tobą... - wyburczał. No, nie chciał, żeby Izaya go tak widział...
- A nie chciałbyś~... - Posmutniał trochę. - Liczyłem, że skoro zaproponowałeś to masz ochotę... - wyjaśnił, przygotowując się już na kategoryczną odmowę blondyna. To nie była jego wina... Izaya naprawdę nie chciałby tak bardzo nalegać na stosunek... ale wampiry mają duże potrzeby w tej materii... To było silniejsze od niego. Jak nie sam stosunek to chociaż chęć popatrzenia na Shizuo.
     Czy miał ochotę... Jasne, że miał, chyba jak każdy człowiek, ale... Nie.
- Nie... - Pokręcił głową. Nie mógł przecież... - Izaya, wyglądasz, jakby cię to smuciło. - zauważył. Nie chciał sprawiać mu przykrości, ale też wiedział, że sprawiłby większą, gdyby to zrobił... - Nie rób takiej miny... - poprosił, pozwalając sobie na pogłaskanie go po policzku. Jednak to był aż zbyt osobisty, poufały gest i po chwili zabrał dłoń. Otwierał się przed Izayą? Okazywał swoją drugą stronę? Co się z nim działo...
     Zamruczał z aprobatą gdy Shizuo pogłaskał do po policzku. To było naprawdę przyjemne że blondyn wykazał minimum inicjatywy.
- Dobrze, jeśli tak wolisz~... - zgodził się niechętnie. - Jak mam się nie smucić... Własny chłopak się mnie wstydzi do czego to doszło? - Pokręcił z rozbawieniem głową.
- Jak to "się wstydzi"? - spytał twardo. - Nic takiego nie powiedziałem... Więc po czym wnioskujesz?
- Bo nie chcesz~! - wyjaśnił rozśmieszony tym wybuchem złości.- Jaki inny powód mógłbyś mieć~?
- Taki, że... - podniósł głos, ale umilkł. Co ma mu powtarzać, że nie chce go zranić? - Taki, że nie mam ochoty. - zakończył spokojniej. - To na pewno nie żaden efekt wstydu. Czego miałbym się niby wstydzić?
- Nie wiem, ale skoro sam proponowałeś kąpiel a teraz "nie masz ochoty" to tylko potwierdza moją teorię~! Shizu-chan ma jakiś wstydliwy sekrecik~!
- Nie proponowałem WSPÓLNEJ kąpieli. - wzburzył się. Nic mu nie obiecywał przecież... - I nie mam żadnych sekretów... Znaczy... Aargh, cholera, ty się ze mną droczysz! - Nie wiedział, czy się wkurzać, czy śmiać. - Dobra... Wstawaj... - Puścił go.
- Hahaha wreszcie się domyśliłeś Shizu-chan~?- Zachichotał ale posłusznie wstał z łózka. - Dobrze w takim razie gdzie masz ochotę pójść na tę nie-wspólną kąpiel ze mną~?
- Najpierw podgrzać wodę, a potem do balii w łazience... Na dworze jest za zimno tym razem. - Niechętnie wstał. Odechciewało mu się wstawania... Ale jak mus, to mus. - Więc najpierw do kuchni.
- Do~brze~! - zachichotał. - Dobrze, że przynieśliśmy tyle wody do śliwek~! - Wesoły podreptał za blondynem.
- Jutro nalejemy kolejną. Ewentualnie pojutrze... Kto wie, kiedy na dworze zrobi się sucho. - Ruszył do kuchni. Nalał wody do wielkiego garnka i zaczął rozpalać ogień pod nim. - Chwilę to potrwa...
- Nie ma problemu~! Może trwać wieczność~... - zamruczał znów tuląc się do blondyna. Zdziwienie Shizuo skwitował słowami: - No co~? Mówiłem, że wampirom jest zawsze zimno~!
- Nie, nie mówiłeś... - mruknął, ale nie odepchnął go w ogóle. Pogłaskał go po włosach w zamyśleniu.
- Mówiłem! - Upierał się dalej. - Pierwszego dnia w łóżku~... Mówiłem, że wampirom jest zawsze zimno... i żebyś się przesunął~! Pamiętasz~?
- Aa, coś takiego... Faktycznie. - przyznał. - Bardziej się zająłem tym, że wpakowałeś się obok mnie.
- A co~? Spodobało ci się i nie mogłeś się opanować~... - zachichotał. - Miło wiedzieć, że tak na ciebie działam~... - zamruczał mu do ucha. Stali przytuleni więc miał blisko, co, miał nie skorzystać? Zmarnować okazję? Shizuo i tak powinien się cieszyć, że potrzymał się od polizania go w to ucho.
- Skąd, wtedy tak nie działa... łeś. - Prawie puknął się w głowę. Co on właśnie przyznał...? Myśl, Shizuo, MYŚL zanim coś powiesz... Irytował się na samego siebie. - W każdym bądź razie to wcale nie tak, że napalam się jak kogoś widzę, więc nie waż się tak nawet myśleć...
- Nie ważę, nie ważę~... Nie mam nawet wagi Shizu-chan~! - pouczył go wesoło. - Ale miło, że teraz na ciebie działam~! Dobrze, że to w końcu przyznałeś~... Już myślałem, że moje wysiłki są daremne~...
- Nic nie przyznałem... - Poczuł, że robi mu się trochę za gorąco. - Nie mówiłem wcale, że tak działasz.
     Wystarczy, jeśli nie zrobią nic poważniejszego i go nie skrzywdzi... Nawet, jeśli go kusił, to nie mógł mu ulec. I tyle póki co wystarczyło... Nie dać się skusić. Skoro już to ustalił, czuł się lekko spokojniejszy.
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak długo zajmuje ci dojście do tak prostych rzeczy~... - westchnął. - Ale zgoda, jak kocha to poczeka, nie~? W takim razie ja też poczekam~! - Zachichotał. Shizuo mógł sobie mówić co chciał, ale i tak zawsze w końcu robił to, co chciał Izaya. Na początku tak się zapierał przed byciem parą, teraz są, więc wszystko było możliwe~!
- Rany, jakiś ty upierdliwy... - parsknął. - Nawet jakbym to przyznał, to co wtedy? - spytał, ciekawy. W końcu co Izayi po tym, że się przyzna...
- Jak się przyznasz to nic~! Jak się przyznasz i zastosujesz w praktyce to czego się domyśliłeś będę miał obolały ale szczęśliwy tyłek~! - Zachichotał. - Ne Shizu, woda chyba już~!
- No nie wiem, czy taki szczęśliwy... - Wpadł na coś, ale nie zapytał głośno. Izaya miał jakieś granice prywatności, prawda? Mimo wszystko, o co mógł pytać... A zresztą, kiedyś go spyta. - Mhm, chyba już. - Podszedł go garnka, uprzednio się od niego odsuwając. Teraz tylko musiał go zdjąć. Chwycił za dwie ścierki i położył na uchwytach. Szybko się nagrzały, ale już na to nie patrzył, tylko podniósł gar i zaniósł go do łazienki i nalał wody do ogromnej balii.
- Chyba będziemy potrzebować dużo więcej wody~... - Westchnął, spoglądając w niewypełnioną nawet w połowie balię. Podrapał się po głowie. - Wiesz Shizuś~... Mam takie dziwne wrażenie, że chcesz mnie o coś zapytać, chcesz~?
- Nie, nie chcę... - zaprzeczył, kręcąc lekko głową. - Muszę zagrzać więcej wody... - Zawrócił do kuchni, ale pierwsze, co zrobił, to wsadził zaczerwienione dłonie do balii z zimną wodą. Od razu poczuł ulgę...
- Może ja zaniosę następne? - Izaya chwycił za garnek i nalał do niego nowej wody. Postawił gar nad ogniem. - Pójdzie szybciej, co~? - Uśmiechnął się. - A no i szybciej mi się ręce zagoją niż tobie... Nic ci nie jest tak w ogóle~?
- Nie, jest w porządku. - Wyjął ręce i otarł je o spodnie, co skończyło się lekkim pieczeniem, na które nawet nie zwrócił uwagi. - Ja zaniosę, nie ma problemu. Zresztą, nie za ciężko ci tak dźwigać...?
- Może normalnie byłoby za ciężko~... - potwierdził. - Ale mogę użyć mocy wampira, prawda~? Jeśli dzięki temu więcej się nie sparzysz to sądzę, że to będzie dobrze wykorzystana energia~!-  Uśmiechał się wesoło, patrząc jak małe bąbelki wypływają na powierzchnię. Woda zaraz zacznie się gotować.
- Taa... - Przysiadł w końcu i wpatrzył się w płomienie. - Ale to zużywałoby krew, którą dostałeś, prawda? A mnie to nie kosztuje wiele wysiłku. Więc lepiej, jak ja zaniosę... Chcesz się kąpać pierwszy? - spytał nagle. Zapomniał, że Izaya w sumie też by pewnie chciał, skoro nie razem, bo nie mogli, to sam.
- Jak wolisz~... - mruknął. - Mogę się kapać pierwszy z tobą~! - zadeklarował się, chichocząc. - Ale poważnie~! Chciałeś mnie o coś zapytać, nie~... To pytaj~!
- Rany, ale męczysz temat... - mruknął, zaprzestając śledzenia rysy w stole. - Nie, nie możemy kąpać się razem... I nie, nie powiem. - Potrząsnął głową. - To raczej krępujące pytanie, i tak byś nie odpowiedział. - Wzruszył ramionami.
- A jeśli obiecam, że odpowiem bez względu na o jak krępujące jest~? W końcu co może być tak wstydliwe~? - Wzruszył ramionami. - No więc?... Tylko szybko, bo woda zaraz się zagotuje. - ponaglił blondyna.
- Nie odpowiadaj jeśli nie chcesz... - mruknął i oparł głowę na dłoni, a łokieć na stole. - Skoro tak bardzo ci skacze libido... W ogóle kiedykolwiek robiłeś to sam? - spytał z ciekawości, ale w sumie to nawet jego krępowało zadawanie tak głupich i absurdalnych pytań. No ale... Nie potępiałby go, gdyby tak robił, jeśli to cokolwiek zmienia.
- Nie~... Wiesz, wcześniej nigdy mi się nie chciało~! U wampirów to jest tak: jak wypiją ludzką krew stają się pełnymi wampirami... Coś jak dorosłymi ludźmi, od wtedy im się zaczyna chcieć... wiesz. - Wyjaśnił niepewny, czy Shizuo rozumie. - A skoro tutaj ze mną jesteś to nie potrzebuję sobie tego sam robić~.. .- Uśmiechnął się wesoło. - Shizuś, woda się gotuje~... - zwrócił uwagę.
- Aha... - Starał się nie dać po sobie poznać, jakie wrażenie wywarła na nim ta wiedza. Czyli, że pierwszą porządną dawką krwi wywołał u niego... Serio...? - Już... - Podszedł, zabrał garnek i wlał wodę do kąpieli, po czym wrócił go odstawić. - To wskakuj i się kąp, zanim co... Pójdę drugi. - zadecydował. Przynajmniej Izaya będzie na tyle zajęty, by nie musieć oglądać, jak on zastanawia się nad nowo zdobytą wiedzą. Nie mógł uwierzyć, że to przez niego Izayi sie chciało...
- Do~brze. - Izaya zauważył, że stał się bardzo uległy odkąd blondyn z nim zamieszkał. Mimo to nie narzekał, uwielbiał przebywać z Shizuo. - Zaraz wrócę~! - Uśmiechnął się i pocałował blondyna szybko w policzek. Zabrał z sobą ręcznik i zniknął w łazience. Szybko zdjął ubrania, przypominając sobie, że założył mu je Shizuo. Zrobiło mu się trochę smutno, ale przecież zawsze mógł zawołać Shizuo, żeby znów go ubrał, prawda~? Wszedł pomału do gorącej wody, stopniowo coraz bardziej się rozluźniając.