hej~ Obiecałam tego one-shota już od groma czasu temu i wreszcie go dodam XD
Umm... nie mam pojęcia czy inu się wyrobi z kartką na sobotę, więc nie wiem jak planować notki...
Na trzydziestego postaram się ja coś napisać ^^""
Właśnie, tak myślałam, że nie wyrabiamy się z notkami (braki czasu) więc... wolelibyście notkę co tydzień ( no 5/6 dni powiedzmy) czy tak jak do teraz tylko (czyli co 3/4 dni) ale byłoby jeszcze trochę tłumaczeń ^^""" oczywiście w tej pierwszej opcji tłumaczenia też będą! Ale troszkę rzadziej... za to postaramy się z opowiadaniami...
No to ja wam zostawiam ankietkę po prawej -> a właśnie gdzieś tam obok jest banerek jak już w ankietę to w niego też kliknijcie dobrze :3
Umm... nie mam pojęcia czy inu się wyrobi z kartką na sobotę, więc nie wiem jak planować notki...
Na trzydziestego postaram się ja coś napisać ^^""
Właśnie, tak myślałam, że nie wyrabiamy się z notkami (braki czasu) więc... wolelibyście notkę co tydzień ( no 5/6 dni powiedzmy) czy tak jak do teraz tylko (czyli co 3/4 dni) ale byłoby jeszcze trochę tłumaczeń ^^""" oczywiście w tej pierwszej opcji tłumaczenia też będą! Ale troszkę rzadziej... za to postaramy się z opowiadaniami...
No to ja wam zostawiam ankietkę po prawej -> a właśnie gdzieś tam obok jest banerek jak już w ankietę to w niego też kliknijcie dobrze :3
Papier ożywa w twoich rękach,
Składając z niego najróżniejsze kształty,
nadając mu formę nadajesz sens jego istnienia.
Tworząc papierowe figurki przenikające
świat duchów i żywych….
Tsuki zauroczony wpatrywał się w tekst książki, którą czytał
mu Roppi. Nie rozumiał wszystkich słów, ale czuł, że była ona niezwykła.
Zaciekawiony spoglądał przez ramię czytającemu brunetowi chcąc śledzić czytany
tekst. Rozdziawił lekko usta, dalej z zapartym tchem czekając na dalszą część.
Brunet zauważył to i rozbawiony postępowaniem przyjaciela uśmiechnął się i
głośno wypuścił powietrze przez nos. Tsuki zmieszał się, mimo to nie zamierzał
rezygnować z tak niezwykłej historii.
- P-Proszę nie prze-przerywaj Ropi-kun. – Brunet zobaczył proszący
wzrok siedmiolatka i nie mógł nie przystać na jego propozycje. Odchrząknął i
odwrócił wzrok w stronę zapisanych kartek, kątem oka rejestrując jeszcze, jak
Tsuki uśmiechnął się szczęśliwy, rumieniąc się przy tym mocno. Nie przeszkadzała
mu dość widoczna ekspresja twarzy blondynka, przywykł do niej i nawet w pewien
sposób ją polubił. Dziwił się, jak szczerą osobą jest Tsukishima.
…
Żuraw jest niezwykłą figurą
Znakiem długowieczności, zdrowia i szczęścia.
...
Tsuki nie mogąc bliżej przyjrzeć się rysunkom wsunął głowę
pod ramieniem Roppi'ego. Rozbawiony brunet musiał znów na chwilę przerwać.
- Tsuki, co ty robisz? - zapytał, unosząc wyżej rękę, by
uświadomić swojemu przyjacielowi jak niewygodna będzie taka pozycja. Poza tym
mógłby przypadkiem uderzyć blondyna łokciem. Martwił się, że Tsuki mógłby zacząć
płakać. Mimo, że nigdy wcześniej nie widział go płaczącego, wydawało się to
prawdopodobne zważywszy na to, że rumienił się przy każdej okazji. Tym razem
również.
- Prze-przepraszam R-Roppi-kun… - mruknął, natychmiast się
wycofując. - Ch-Chciałem tylko zo-zobaczyć obrazek… - Zmieszał się, wracając na
swoje miejsce. Spuścił głowę, wpatrując się we wzorzysty dywan na którym
siedzieli. Zdziwił się, gdy w którymś momencie zamiast niego zobaczył książkę.
- Wystarczyło powiedzieć, pokazałbym ci. - mruknął brunet. Tsuki
dokładnie przyjrzał się obrazkowi i kiwnął głową na znak, że może już czytać
dalej.
…
„Legenda o Senbazuru”
Tysiąc żurawi, które wzbiły się w niebo
Mające zapewnić długowieczność i szczęście
obdarowującemu i obdarowanemu
…
Tuki zaciekawiony otworzył szerzej oczy i powiercił się
trochę wyginając szyję, aby lepiej widzieć książkę. Starał się tym nie
przeszkodzić znów swojemu przyjacielowi.
- Te niezwykłe ptaki w
tak pokaźnej liczbie wedle legendy spełniają jedno życzenie, wiesz Tsuki?
Blondyn zdezorientowany spoglądał na bruneta który zamknął
książkę i odłożył ją na ziemię.
- S-Spełnią życzenie? -
Blondynek poderwał się z ziemi na te słowa. Chwycił Roppi'ego za nadgarstek i
pociągnął w stronę kącika plastycznego, zapominając już o książce. -
S-Spróbujemy Ro-Roppi-kun? - zapytał z nadzieją, wyszukując coraz to więcej
kartek.
***
Tsuki uśmiechnął się do swojego
wspomnienia z dzieciństwa i dmuchnął, strzepując tym kurz ze starej książki.
Skoro to ona powiedziała mu o legendzie tysiąca żurawi, mogła mu też pomóc je
teraz zrobić. Bardzo ich teraz potrzebował.
Blondyn przekartkował książkę i
znalazłszy instrukcję „jak zrobić żurawia orgiami” rozłożył się na stoliku razem
ze stosikiem kartek.
Składając papier jak najdokładniej, postępował krok w krok za instrukcją. Musiał złożyć calutki tysiąc
i to jak najszybciej, i wszystkie musiały być idealne. Potrzebował ich tak
bardzo… Nie dla siebie, dla Roppiego.
Martwił się o bruneta. Nie był
tak wesoły jak kiedyś, nie był taki rozmowny. Ale to Tsukiemu wcale nie
przeszkadzało. Bardziej bał się tego, co jego przyjaciel chce zrobić, albo co
już zrobił. Okularnik na chwilę przerwał, wycierając łezkę z kącika oka.
Przetarł jeszcze okulary i zabrał się z powrotem do roboty.
Roppi, jego Roppi leżał w
szpitalu, prawie umarł, ale lekarze go odratowali. Problem w tym, że Tsuki nie
widział na jak długo brunet pozostanie w świecie żywych.
Chłopak ostatni raz wyprostował
skrzydła i rozłożył żurawia, chcąc zobaczyć efekt końcowy. Jedno skrzydło
zaginało się bardziej, drugie mniej. Taki był zły, nie mógł takim obdarować
Roppiego, bo życzenie mogłoby się nie spełnić.
Wyrzucił więc papierowego ptaka
do śmietnika zaczynając powoli składać następnego.
Kolejny wyszedł koślawy więc i
on wylądował w śmieciach.
Następnemu naderwał się kawałek
skrzydełka.
- Nie, mu-muszą być idealne… - mruknął, ciskając kolejną zwitkę papieru do kosza. I kolejną, i jeszcze jedną.
Nie wiedział, w którym momencie
zasnął.
Ocknął się rano i zaspanym
wzrokiem spoglądając przed siebie dostrzegł, że zrobił tylko jednego dość
ładnego żurawia. Chwycił go w ręce i obejrzał dokładnie. Ten też nie wydawał mu
się najlepszy.
- Wtedy t-ty dla mnie
s-składałeś żurawie. - mruknął, przypominając sobie czasy gdy byli dziećmi. Brunet
składał już piątego, gdy Tsuki nadal męczył się z pierwszym. Zamiast orgiami
wychodziły mu zwykłe kulki zwiniętego papieru. Nawet nie przypominały kształtem
ptaka. Nie wiedział dlaczego. Przecież postępował zgodnie z instrukcją! Na to
pytanie nie potrafił mu odpowiedzieć nawet ktoś tak mądry jak Roppi, więc dla
nich obu pozostało ono zagadką. Blondyn miał jednak swojego żurawia, Roppi
zrobił go specjalnie dla niego. Dlatego teraz orgiami stało na szafce w
honorowym miejscu. Kolor co prawda trochę wyblakł, jednak Tsukiemu to nie
przeszkadzało.
Wpatrywał się on przez chwilę w
prezent od przyjaciela. Z melancholii wyrwał go dopiero zegarek, na który
przypadkiem zjechał na chwilę wzrokiem.
Za 10 minut rozpoczynała się
pora odwiedzin w szpitalu, a on obiecał przyjść tam jeszcze przed pracą!
Szybko pobiegł do łazienki, o
mało się przy tym nie przewracając. Umył twarz, uczesał włosy, przebrał się w
czyste rzeczy, wyczyścił okulary i wymył zęby.
Podszedł do drzwi ubierając
swój kremowy szalik i brązowy płaszcz. Jesienne poranki nie należały do
najcieplejszych, więc opatulił się szczelnie i jeszcze raz sprawdzając, czy
niczego nie zapomniał, wyszedł z domu i zamknął go na klucz. Zrobił kilka kroków
w stronę schodów, po czym zawrócił, przypominając sobie o czymś ważnym. Na stole
w kuchni leżała reklamówka, a w niej książka, którą Roppi chciał przeczytać.
Złapał więc zawiniątko i pobiegł w stronę stacji metra.
- N-Nie zgubię się… - Zacisnął
dłonie w piąstki, rozluźnił je zaraz przypominając sobie że w jednej z nich
trzyma żurawia dla Roppiego, i z tym postanowieniem podszedł do tablicy z
rozrysowaną mapą tuneli i peronów metra. Od mnogości strzałek i kolorów
zakręciło mu się w głowie. Wpatrywał się niepewnie w tablicę klika minut.
Wiedział, że tym razem nie może liczyć na pomoc i sam musi trafić.
Niczym zbawienie wypatrzył w
plątaninie linii czerwony plus oznaczający szpital. Obok wypisane były numery
metro, które tam jeździły. Odszukał jeden z tych numerów na tablicy peronów
ostatecznie stwierdzając, że powinien iść na ten z numerem cztery.
Trochę niepewny i skulony
poszedł w stronę peronu. Odetchnął z ulgą gdy zobaczył, że jest tu sam. Usiadł, nadal przerażony, na jednym z niebieskich krzesełek. Czujnie rozejrzał się w
około i odetchnął z ulgą w swój szalik widząc, że naprawdę nikogo nie ma i że
nikt nie wchodzi na peron.
Wydobył schowanego wcześniej do
kieszeni żurawia i zaczął go oglądać, oceniając szkody powstałe w wyniku
zaciśnięcia pięści. Jęknął cichutko, starając się naprostować połamane
skrzydełka.
- I j-jak on ma wzle-wzlecieć by
za-zanieść życzenie R-Roppiego? - burknął w swój szalik.
- Może poleci tam samolotem~! -
Usłyszał wesoły, choć sarkastyczny głosik, a chwilę później głośne westchnienie
i dźwięk plastikowego krzesła na które siadł ktoś bardzo zmęczony.
- I-Izaya-san? – Brunet
wyglądał na zmęczonego. Oddychał ciężko, a policzki miał przyjemnie
zaróżowione. W oczach czaiły się zadziorne i wesołe iskierki. Dzięki nim Tsuki w
pełni zrozumiał co się stało.
- Twój kuzynek nieźle mnie
wymęczył~… - Izaya wyszczerzył się dwuznacznie, na co blondyn nieznacznie się
zarumienił. Chcąc ukryć swoje zmieszanie wetknął nos jeszcze mocniej w szalik. -
A jak tam mój kuzynek? Nadal w szpitalu? - Tsuki potwierdził lekkim kiwnięciem głowy.
– I idziesz do niego?
- Po-powinienem… - przyznał lekko
zasmucony. - O-Obiecałem go o-odwiedzić prze-przed pójściem do pra-pracy, ale… -
Zaciął się, spoglądając na zrobionego przez siebie żurawia. - Bra-brakuje mi
dzie-dziewięciuset dziewięćdziesięciu dzi-dziewięciu.
Izaya spojrzał na zawiniątko i roześmiał się wesoło. Wstał z krzesełka i włożył sobie ręce do kieszeni bluzy, wypychając biodra w przód. Przeniósł ciężar swojego ciała z palców na pięty i odwrotnie, po czym podszedł do Tsuki'ego. Wyjął jedną rękę z kieszeni i wyciągnął rękę. Blondyn skulił się, nie wiedząc czego ma oczekiwać. Po chwili jednak poczuł, że jego włosy są czochrane, a sekundę później do jego uszu dotarł perłowy śmiech Izayi.
Izaya spojrzał na zawiniątko i roześmiał się wesoło. Wstał z krzesełka i włożył sobie ręce do kieszeni bluzy, wypychając biodra w przód. Przeniósł ciężar swojego ciała z palców na pięty i odwrotnie, po czym podszedł do Tsuki'ego. Wyjął jedną rękę z kieszeni i wyciągnął rękę. Blondyn skulił się, nie wiedząc czego ma oczekiwać. Po chwili jednak poczuł, że jego włosy są czochrane, a sekundę później do jego uszu dotarł perłowy śmiech Izayi.
- Szkoda, że twój kuzynek nie
jest taki uroczy. - Blondyn na dźwięk tych słów zarumienił się nieznacznie, wtulając nos w szalik, na co Izaya odpowiedział kolejnym wybuchem śmiechu. -
Dbaj o mojego krewniaka, dobrze? - Ukucnął, patrząc w oczy Tsukiego, które pod
wpływem szoku lekko się rozszerzyły. – Co się dziwisz? - zachichotał wesoło
brunet. – Niby nic, ale to jednak rodzina, nie?
Po tych słowach Izaya podniósł
się z kucek i odwrócił się na pięcie, idąc w stronę torów. Podniósł prawą rękę, żegnając się z blondynem. Informator niczym zjawa delikatnie zeskoczył na tory,
wylądował miękko, kamienie pod jego stopami prawie nie wydawały dźwięku gdy
szedł.
Tsukishima patrzył na niego
zdziwiony, obserwując, jak odchodzi w ciemność. W momencie gdy Izaya był na
torach blondyn usłyszał głośny skrzyp metalu, a zanikającą już w ciemności
sylwetkę bruneta oświetliło światło nadjeżdżającego pociągu. Tsuki podniósł
się, lecz nim zdążył krzyknąć, metro z piskiem zatrzymało się przed nim, otwierając swe drzwi. Jak najszybciej wbiegł do niego i przepychając się między
ludźmi dotarł do okna z którego widać było drugą część torów. Odetchnął z ulgą, gdy zobaczył stojącego ledwie dwa kroki od pociągu Izayę machającego do niego
wesoło. Uśmiechał się cynicznie, ale to teraz nie było ważne dla blondyna.
Wydał z siebie głośne westchnienie i odwrócił się.
Gdy jego spojrzenie spotkało
się z zadziwionymi oczami ludzi w przedziale zarumienił się mocno i naciągnął
swój szalik bardziej na policzki. Niepewnie podszedł do kasownika, o mało nie
potykając się przy tym o walizkę jednego z pasażerów, i skasował bilet.
Wpatrywał się uparcie w kasownik, nie chcąc nawet patrzeć na karcący wzrok
wszystkich naokoło. Szybko uciekł stamtąd na jedno z miejsc na końcu wagonu i
przycupnął sobie w kącie, patrząc na swój bilecik.
Przyszła mu do głowy pewna
myśl. Zaczął giąć bilet i składać go. Nim się spostrzegł usłyszał jak z
głośnika nad jego głową wydobywają się słowa sugerujące, że powinien wysiadać
na przystanku na którym właśnie stoją. Szybko złapał za torbę i wybiegł,
wyskakując przez drzwi w ostatniej chwili.
Spojrzał się za siebie i
zobaczył że żuraw którego złożył z biletu został w pociągu. Chciał wrócić i go
zabrać, ale drzwi zatrzasnęły się, a skład odjechał na następną stację.
- Mo-może to i do-dobrze… K-kto
chciałby żu-żurawia z brzy-brzydkiego biletu... N-Nie zasłu-sługuje na
Ro-Roppiego… - I poprawiwszy szalik i torbę na ramieniu ruszył ku wyjściu ze
stacji. Na szczęście pociągnął go tłum wysiadających ludzi, inaczej
najprawdopodobniej by znów się zgubił.
Stanął przed szpitalem i
westchnął głośno. Poprawił zmierzwione przez wiatr włosy i zarzuciwszy sobie na
ramiona swój biały szalik pchnął szklano-plastikowe drzwi i wszedł do środka.
Wyjaśnił, kogo szuka i poprosił, by zaprowadzono go do odpowiedniej sali. Oczywiście nie obyło się to bez
rumieńców.
Stanął przed drzwiami pokoju
273 i podziękował pielęgniarce, która to go przyprowadziła. Gdy odeszła spojrzał
przez szybę na Roppiego oglądającego drzwi i ściany beznamiętnym wzrokiem.
Poczekał, aż oczy bruneta osiądą na jego postaci w oknie, uśmiechnął się do
niego szczerze i pomachał. Jego serce zabiło mocniej gdy zobaczył błysk w
ciemnoczerwonych oczach i lekkie drgnięcie drobnego ciałka swojego przyjaciela.
Blondyn pchnął drzwi i wszedł
do pokoju. Podszedł i niepewnie przycupnął na stołku koło łóżka bruneta. Zaraz
zaczął grzebać w torbie zaczynając się rumienić i mówić coś do Roppirgo,
oczywiście znów się jąkając.
- Przy-przyniosłem
poma-marańcze… G-gdzieś by-były… O, ma-mam też książkę o któ-którą
pro-prosiłeś, proszę. – Blondyn zdenerwowany wykładał rzeczy na stolik nocny. –
Mu-musisz je-jeść. A! M-mam te-też… - Znów wsadził nos do torby.
- „Tsuki” - Usłyszał cichy szept i poczuł, jak chłodne palce dotykają
jego dłoni. Zdziwiony poniósł wzrok znad torby, przy czym zsunęły mu się
okulary. Brunet nic nie mówiąc podniósł rękę i zdjął okulary z nosa
przyjaciela. Przetarł je o brzeg szpitalnej kołdry i z powrotem umieścił na
nosie blondyna. Ten uśmiechnął się z wdzięcznością cały czerwony.
- Dzię-dziękuję…
Chwilę posiedzieli w ciszy,
która żadnego z nich nie krępowała. Była dobra. Tsuki najwyraźniej podczas jej
trwania coś sobie przypomniał, bo zaczął przeszukiwać kieszenie swojego
płaszcza. Z jednej z kieszeni wydobył pogniecionego już lekko papierowego
żurawia i położył go koło książek, które przyniósł dla bruneta, opierając orgiami
na jednej z pomarańczy.
- Pro-proszę, ponoć ty-tysiąc
takich spełni ż-życzenie… - wyjaśnił, znów się czerwieniąc.
- Czego sobie życzyłeś Tsuki? – zapytał słaby głos.
- Ni-niczego! Przy-przyniosłem
go że-żeby Roppi mógł spe-spełnić swoje. Mu-muszę się już zbie-zbierać…
o-odwiedzę cię po p-pracy. – Dodał szybko ubierając się i wkładając torbę
przez ramię.
Stojąc w drzwiach odwrócił się jeszcze i dodał:
- Przepraszam, ż-że ty-tylko
je-jednego… Po pra-pracy p-przyniosę wi-więcej. – obiecał.
Roppi usłyszał dźwięk
zamykających się drzwi, a później szybkie kroki biegnącego Tsukiego.
Dopiero wtedy pozwolił sobie na
delikatny uśmiech.
- Jeden zupełnie wystarczy. – mruknął, patrząc na czerwonego żurawia z
pomiętymi skrzydłami i ogonem. – I tak nie
może latać tak jak ja, ale to chyba dobrze. Bo przenigdy cię nie opuścimy Tsuki.
– Zamknął oczy i zasnął.
Ojoj to było takie słodziachne, że chyba skoczył mi poziom cukru we krwi c: ale to cudownie, bo tego mi trzeba było w ten okropny listopadowy dzień c:
OdpowiedzUsuńSzczerze? Wolałabym opowiadanka raz w tygodniu c:
Czasu, weny i takich tam,
~Shade
" Papier ożywa w twoich rękach,
OdpowiedzUsuńSkładając z niego najróżniejsze kształty,
nadając mu formę nadajesz sens jego istnienia.
Tworząc papierowe figurki przenikające
świat duchów i żywych…."
O mój boże zakochałam się w tym. O ile ostatnio mam dość przesłodzonych tekstów, to jakoś te u Was, mnie nie odpychają, a wręcz odwrotnie. To było tak cholernie urocze, że zastanawiam się, jak to możliwe, że jeszcze się nie rozpłynęłam. I dlaczego podoba mi się do uczucie. Przecież ja jestem z tych co to "krew, krew i fruwające flaczki". Eh, co Wy ze mną robicie, jeszcze najdzie mnie przez Was ochota, na napisanie czegoś "kawaii". Póki co wolę pisanie tego typu tekstów pozostawić Wam. Bo Wam to wychodzi, a ja pewnie i tak przerobiłabym to ostatecznie na krwawą sieczkę.
Weny!
A co do częstotliwości i długości wrzucanych postów, wydaje mi się, że najlepiej żebyście wrzucały dowolne w zależności od czasu i weny.
Urocze. Niesamowicie podniosło mnie na duchu. Jesteście magiczne jak te żurawie.
OdpowiedzUsuńPierwsze zdania urzekły mnie i to bardzo. Na wstępie mnie zachęciło.
Izayasz skacze pod pociąg! Wow.
Ogólnie cud, miód i porno. Chodź raczej nie przepadam za yaoi cukiernią (co pewnie wiecie) u was to takie kawaii czytam z chęcią.
Dupa, nie umiem pisać komentarzy. Wybaczcie.
Weny.
Takie kawaii o////o Kocham ten paring ~♥ A Tobie świetnie wyszło przedstawienie ich, Kiasarin-san. Izaya włazi pod pociąg? O.o Chociaż on byłby do tego zdolny xD
OdpowiedzUsuńJa ne~
No, skoro dzisiaj wyjątkowo nie odsypiam nocy, nadszedł czas na nadrobieni zaległości w czytaniu~=w=
OdpowiedzUsuńJak tylko zobaczyłam tytuł, już wiedziałam, że na pewno będzie świetnie. W Japonii krąży tyle legend, a ta o żurawiach jest jedną z moich ulubionych, więc wielbię wszystko co z nią związane (gdybym mogła, to przytuliłaby się do tego oneshota, bo do autorki nie wypada xD) Gdzieś tam w spisie planowanych opowiadań nawet mam ff, gdzie też są nawiązania do tych papierowych ptaszków, ale mam nadzieję, że jeżeli za milion lat w końcu je napiszę, nikt nie oskarży mnie o zgapialstwo x3
Co do samego fanficka, wszyscy tak się fajnie wpasowali, że ojejku. Nawet ten dupek, Izaya w moim odczuciu nie popsuł klimatu, a wręcz przeciwnie - sprawił, że zrobiło się jeszcze bardziej uroczo.
Na początku miałam takie małe(maciupkie) wątpliwości co do Tsukiego, bo jakoś ostatnio stwierdziłam, że wolę go w... mniej ciotowatej wersji? xD Ale później przeczytałam, że to czasy dziecięce i wszelkie "ale" zniknęły C: Później zresztą też bardzo pozytywnie odebrałam jego osobę, bo nie został przedstawiony jako "niby dorosły, ale nie do końca, pięciolatek, co to nie umie sobie sznurowadła zawiązać i dlatego Roppi musi za niego wszystko robić" x.x to brzmi jakbym marudziła, ale niektórzy przedstawiają go, jakby był co najmniej niepełnosprawny umysłowo, a u ciebie jest taki fajny, Tsukisiowy, ale nadal widać, że to facet. Naiwny i nieśmiały, ale jednak. *kciuki w górze*. *myśli* Nie mam pojęcia czy da się coś z tego zrozumieć...
Co jeszcze... uhm... zawsze podczas czytania jakoś wiem co chcę napisać, a jak przychodzi co do czego, to zdania skleić nie umiem x.x
A, wiem! Końcówka i same odwiedziny wyszły bardzo fajnie. Kiedy Tsuki powiedział, że ten żuraw ma spełnić życzenie Roppiego, myślałam, że chodzi o samobójstwo, bo no... dla mnie to logiczne xD Cieszę się, że nie skończyło się jakimś dramatem, rozlewem krwi i łez, tylko takie spokojne, urocze zakończenie, gdzie Roppi na szczęście porzuca swoje plany.
Bardzo podoba mi się ten oneshot i naprawdę chętnie przeczytałabym u was coś dłuższego z tą parą :3
Pozdrawiam i weny, czasu, zdrowia...
Dziękuję :3 też uwielbiam te japońskie legendy... choć tu jest chyba tylko tłem T^T *chlip*
UsuńZrozumiałam o Tsukim :3 Cieszę się, że choć trochę spełnił twoje oczekiwania.
Ekhm to w pierwotnej wersji miało być tak Roppi próbuje się zabić -> Nie wychodzi->trafia na oddział-> Tsuki zmartwiony chce coś zrobić-> Ostatecznie postanawia przypomnieć Roppi'emu radość z życia i jakoś wyrazić swoje uczucia (nie nie o wyznaniu miłości tu mówię)-> postanawia do tego wykorzystać żurawie (patrz. epizod z dzieciństwa) -> Właściwa akcja one-shot'a -> Okazuje się (w kocówce), że przedawkowanie/upadek/próba samobójcza/whatever naprostowało Roppi'emu we łbie i już nie chce się ciąć i zabijać, bo świat jest bee...
... Choć jak teraz spojrzałam na końcówkę to to "nigdy" wydało mi się jakieś takie lekko straszne... jak stalker albo jakiś psychol... ale tak być nie miało XD
Umm... mam 3.. albo nie wróć 4 pomysły na opowiadania z nimi. Nawet jakiś czas temu się pytałam czy chcecie (w ankiecie), ale było sporo głosów na nie, więc odwlekłam to w czasie :3
Dziękuję za życzenia, nawzajem~
Kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńTylko jeden szczegół... co Roppi sobie zrobił? ;-; Całe opowiadanie chodziło mi to po głowie. ;-;
No chyba że gdzieś było, a ja jestem po prostu ślepa ;)
Weny~
Dzisiaj w radiu mówili o życzeniu tysiąca żurawi...
OdpowiedzUsuńTak sobie siedzę i jem, mama słucha radia, a tu gadają o tych żurawiach O.O Nawet nie wiem co dokładnie... Ale mówili i to mnie zdziwiło do tego stopnia, że komętuję.
Notkę czytałam dawno, dawno temu, więc teraz co do jej treści, komentarza nie napiszę ale bardzo mi się podobała.
Powoli zaczynam się przekonywać do paringu z tego alterego. Choć nadal nie trawię Tsukiego(bo Shizu-chan nie może być na dole! >.< a on wygląda jak Shizuś) a Roppiego kocham od pierwszego wejrzenia to opowiadania z tego paringu zawsze czytałam z niechęcią, chociaż były fajnie napisane i ciekawe.