Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

środa, 30 kwietnia 2014

Dzień z życia Shizuo i Izayi - Usagi-chan~!

Ohayo, ohayo~! >w<
Witam was ze spóźnioną notką wielkanocną~! Jak wiadomo, nasz blog nie może być zwyczajny ani oklepany, więc nie dość, że nie w święta to nawet nie typowo o dniu Wielkanocy, ale~... Z pewnością o króliczku~! X33 (Z pewnością bardzo was zaskoczyłam po tytule, nie~? ;33)
A teraz UWAGA~!
Notka ta zapewne pojawiłaby się w ogóle od czapy w maju, gdyby nie pewna kochana osóbka, która zbetowała ją za mnie~! A mianowicie Heroine-chan~! :33
POPROSZĘ O WIELKIE BRAWA, bo mimo wszystko mam wrażenie, że tekst przed zbetowaniem porządnie wypalał oczy. X33
Już nie nadaję więcej, chciałam tylko zapowiedzieć, tym, którzy w ogóle na to czekają (jeśli taki ktoś jest), że następny dzień z życia Shizuo i Izayi (Urlop, dzień 2) pojawi się, jak już te parędziesiąt stron w Wordzie przestanie mnie przerażać i zacznę betę. Wybaczcie, ale samo patrzenie na to sprawia, że mam ochotę uciec. Q.Q (W ogóle jest jeszcze od groma bety, więc jakby ktoś chciał~... X3""" *to tylko krzyk rozpaczy, nie przejmujcie się*)
Dobra, już nie przedłużam, miłego czytania~...

Tak ja wiem że mnie beznadziejny przypadek ._. Przepraszam za to... Mnie po prostu nie przeszkadzają te błędy... Jeszcze raz gomenne... Mam tylko nadzieję... Nie ja nawet nie mam nadziei xD Więc... Przepraszam Heroine, że ci wypaliło oczy ._.''' i dziękuję, że to zbetowałaś ;3 
Nie wiem co jeszcze napisać i staram się skracać wstępy więc:
Enjoy~!
Enjoy~!



     Blondyn chodził po mieście znerwicowany. To był ledwie czwarty dzień, a jego już skręcało.
     Durny odwyk. Durny Izaya. Wstrętna, podła, natrętna pchła.
     Wlał w siebie więcej lurowatego napoju, który miał być kawą. Nie lubił jej. Ale z nawyku w nawyk. Od 4 dni nie tknął papierosa... Izaya mu nie dawał, a dokładniej, po tym, jak ostatnio po krótkim biegu dostał ataku kaszlu i zadyszki, założył się z nim. 4 dni bez papierosów - szczerze, uczciwie - i będzie mógł kazać przebrać się Izayi w strój króliczka playboya. No cóż, Izaya fantazjował o swoim chłopaku w dobrej kondycji, a on o króliczku playboya w wykonaniu Izayi, co, nie można? W dodatku sam miał wybrać ogonek... Czyli mógł wybierać między przezroczystym paseczkiem zakładanym na biodrach, damskimi majtkami, stringami, a nawet... No, wyborów było sporo.
     Skąd, on się nie włóczył po takich sklepach. Kadota mu opowiadał. Nie, żeby on tam wchodził. Jemu też ktoś opowiedział.
     W każdym bądź razie, dziś nadchodził koniec mąk Shizuo. I dobrze, bo czuł, że zaraz nie wytrzyma...
     Izaya zadowolony, nucąc coś właśnie, wirował na swoim kochanym krzesełku. Właśnie odbył arcyciekawą rozmowę z Namie, przy okazji wprawiając ja w szał i sprawiając, że wyszła trzaskając drzwiami.
- I dobrze~... - mruknął do siebie, zatrzymując krzesło tak, by mógł spojrzeć przez ogromne okno. - On zaraz tu będzie~! - Uśmiechnął się bardziej, słysząc dźwięk przekręcanego zamka i otwieranych drzwi, bo przecież tylko Shizuo miał klucz zapasowy. Zeskoczył z fotela i poszedł do przedpokoju. Zachichotał cicho, słysząc wkurzone warknięcie. - Co jest... Niech zgadnę, upuściłeś klucz~? - Bawiło go, że od 4 dni Shizuo wściekał się nawet na takie rzeczy, ale z drugiej strony też fascynowało. Podszedł do blondyna, przytulając go i przy okazji obwąchując. - Nigdy nie sądziłem, że to ja będę wąchał ciebie, nie na odwrót~! - zachichotał poraz kolejny. - Ale wygląda na to, że dobrze się spisałeś i nie paliłeś... Więc słucham jakie masz życzenie~?
- Strój. Tak jak mówiłem, króliczka playboya. Może na następny raz odechce ci się mnie odzwyczajać... - mruknął niechętnie. Prawie zgniótł klucz, no bez takich! I jeszcze teraz... Nie, to obwąchiwanie... Tego było za wiele! Miał dosyć, czas się rozładować. - Przy czym ja sam wybieram ogon, jaki założysz, pamiętaj. Niedługo Wielkanoc, strój w sam raz, nie sądzisz? - parsknął.
- Nie żartowałeś z tym strojem~? - zdziwił się, naprawdę... No bo w końcu co mogło być takiego w uszach królika? I tak nie będzie wychodził na miasto. Nie rozumiał, cokolwiek Shizuo wymyślił na pewno nie było tak niewinne jak króliczek.
- Nie. Uszy i ogon. Sam ci je kupię, żebyś nie podglądał. - Wyszczerzył się. Jeśli Izaya sądził, że to będzie coś przyjemnego albo niewinnego, to się grubo mylił... Shizuo był zestresowany i potrzebował zapomnieć o tej cholernej chcicy na papierosy. Jego pierwsza miłość, ponoć ona nigdy nie rdzewieje, więc... Izaya ich bezczelnie rozdzielał, to odpłaci to w naturze. Króliczej naturze. Może to przez głód nikotynowy, Shizuo nasuwała się masa podtekstów.
- Um... Dobra... - Popatrzył na niego podejrzliwie. - Zaraz... Jeszcze ich nie kupiłeś? - zdziwił się. Skoro dziś kończyła się kara Shizuo to dlaczego jeszcze nie ma gotowego tego co chce z nim zrobić? - Dobra uznajmy, że masz te uszy i ogon, i co dalej, musi być coś jeszcze, więc? - Założył ręce na biodra, patrząc na Shizuo z miną mówiącą "nie wierzę ci, gadaj jaki jest haczyk?".
- Jakie "coś jeszcze"? - Rozłożył ręce. - Jestem niewinny, choć nie zaprzeczam, że coś mi chodzi po głowie. Wiesz, to, że zostaniesz króliczkiem PLAYBOYA zobowiązuje. - W myślach przytaknął sam sobie. To było dość oczywiste, co ma na myśli, nie? - A jako, że jestem tu prosto z prcy, muszę iść i ci kupić ten strój... Tylko się przebiorę, bo w takim stroju wszyscy mnie rozpoznają... - westchnął, wymijając go. No jasne, że w takim miejscu od razu zaczęłyby się plotki...
- Sex w uszach i z ogonkiem? - spojrzał na niego, unosząc jedną brew. To było w stylu Shizuo, było nieprzewidywalne, ale mimo wszystko Izayi coś nie pasowało. Ten plan był zbyt niewinny jak na karę za rozdzielenie płomiennych kochanków czyli Shizuo i papierosa. Za tym musiało się coś kryć. - Dobra~... Tylko zastrzegam, że zostaję w domu... Przynajmniej jak zostanę królikiem. - zastrzegł tylko tyle, bo w końcu co innego mógłby wymyślić blondyn jak nie podróż do sklepu zoologicznego i naśmiewanie się z niego... A nie, zaraz, to był plan dla kogoś takiego jak Orihara. Do Shizuo bardziej pasowało wzięcie Izayi w jakimś zaułku i stwierdzenie, że dziś będą się pieprzyć jak króliki. Ta opcja Izayi wydała się bardzo prawdopodobna, więc wolał zastrzec, że życzy sobie zostać w miłym, czystym i miękkim domu w którym będą to robić na łóżku, kanapie, opcjonalnie dywanie, stole lub ścianie, ale przynajmniej gdzieś gdzie jest czysto i miękko. Izaya wszak uwielbiał komfort... Gdyby mógł pewnie obiłby materacami jakąś ścianę i stół na właśnie okazje, gdy Shizuo ma ochotę robić to w ten sposób. - Wracaj szybko, Namie postawiła na gazie obiad zanim ją zdenerwowałem, więc nie wiem kiedy będzie gotowe i czy do czasu twojego powrotu garnek wytrzyma, jak ostatnio sprawdzałem syczał i buchał białą pianą. - mruknął, odwracając się i idąc do gabinetu. Skoro ma jeszcze trochę czasu to dokończy zlecenie... Bo jutro, coś tak czuł, że będzie obolały.
- Jak syczy i bucha to zaraz wystrzeli, głupku. Trochę jak ja, może jak to sobie skojarzysz, to w końcu do ciebie dotrze. - prychnął i poszedł wyłączyć gaz... Pod spalonym już jedzeniem. Trudno, zrobi coś później... Albo Izaya zrobi sobie kanapki, jak się nie zatnie...
     Niemo przystał na zostanie w domu. Były ważniejsze sprawy niż wychodzenie gdzieś... W końcu to był jego Izaya, dlaczego miałby go pokazywać jakimś napaleńcom? Chociaż w sumie fajnie by było... Hmm, nie tym razem.
     Przebrał się w jakiś wyciągnięty dres i wyszedł. Kupił to, co było mu potrzebne, czyli uszka i ogonek... Nie mógł powstrzymać uśmiechu, widząc nowe "zabawki". Pomijając, że czuł się jak rasowy perwers, nie było w tym chyba nic niezwykłego. Dokupił też nowy lubrykant, coby nie szukać poprzedniego... Zapach i smak marchewkowy, jak klimatycznie... I wrócił do Izayi. Przedmioty, które przyniósł, zostały ukryte w torbie, więc nie miał szans ich dojrzeć. Teraz to Shizuo miał zamiar się przebrać, tylko w co...? Chyba zwyczajnie w coś, czego mu nie szkoda pobrudzić.
- Hej Shizu-chan już wróciłeś?! - wrzasnął Izaya, odrywając się od pracy. Szybko zapisał pliki i przeciągnął się będąc pewnym, że Shizuo zaraz napalony wpadnie mu do gabinetu i "porwie" gdzieś. Ale o dziwo tak się nie stało. Trochę zaniepokojony Izaya wyszedł z pokoju cicho zamykając drzwi i na palcach przemierzył przedpokój. Poszedł do kuchni - pusto. Salon? To samo. W końcu sprawdził ich wspólną sypialnię, w której zastał... dość niecodzienny widok. Shizuo wypinał się do niego, a trzeba przyznać, że w samych bokserkach dość komicznie wyglądał. - Noo~... - gwizdnął Izaya. - Wiedziałem, że dziś jest wyjątkowy dzień, ale żeby zaraz zamieniać się rolami, nie spodziewałem się tego po tobie Shizuo~! - Pokręcił z rozbawieniem głową, opierając się o framugę drzwi. - Ale wiesz, jeśli chcesz... ja bardzo chętnie zostanę seme~! - dodał, cały czas chichocząc.
- Chyba cię coś mocno boli, Izaya. Ale najwidoczniej już się napaliłeś, szkoda, chciałem być pierwszy. - rzucił jakby od niechcenia i uśmiechnął się, kopiąc gdzieś pod ścianę właśnie ściągnięte spodnie. Zaraz je podniesie, ale skoro Izaya już przyszedł... Podszedł do torby i wyjął z niej na razie tylko uszka. - Dobra, możesz zacząć się rozbierać, z chęcią popatrzę. - Wbił w niego uważne spojrzenie. - Zagraj swoją rolę dobrze... - mruknął, machając jakby od niechcenia uszkami. Ogonek sam mu "założy"...
- Ja nie mam problemów, ja jestem idealny i wspaniały, jak bóg mógłby mieć kompleksy~? - zapytał retorycznie, bo przecież odpowiedź była oczywista. - Jak to rozbieraj~? Miałem ubrać uszy i ogonek, więc... - Odepchnął się od framugi i chwycił za uszy, ubierając je sobie na głowę. - To teraz jeszcze ogonek i jesteśmy kwita~! - Uśmiechnął się wesoło. Jeśli tak łatwo było zmusić go do niepalenia będzie musiał przedłużyć ten eksperyment.
- Tego wymaga ubranie ogonka, niestety. - warknął, przyciągając go do siebie. Objął go tak, że Izaya plecami przylegał do jego klatki piersiowej i natychmiastowo włożył rękę za jego spodnie, ugniatając materiał bokserek. - Przypuszczam, że spodziewałeś się tekstu "pieprzmy się jak króliki"? No więc, taka jest moja propozycja. Alternatywy nie masz, więc nie próbuj się wymigiwać. - zastrzegł. - Już cię upolowałem i koniec.
- Co to będzie za pokrętny ogonek? - zdziwił się, pierwszy raz słyszał żeby musiał zdejmować spodnie... Ale może Shizuo załatwił jakieś gatki z przyszytym ogonkiem? Nie było rady, w końcu obiecał. Nie zważając na to, jak bardzo Shizuo przesadza w chwili w której zaczął nachalnie wpychać łapy w jego bokserki. Postanowił ukrócić ten proceder... albo przynajmniej odwlec w czasie. - Dobra, już zdejmuję spodnie, ale na razie tak nie macaj~... - mruknął. To się zaczęło robić przyjemne... nawet.
- No to by ciekawie wyglądało... - przyznał. - Możesz zacząć od bluzki. Mnie się nie spieszy, żeby dobrać ci się do spodni. - rzucił, jednak ręki nie wyjął.
- Już to widzę jak ci się nie spieszy... A może raczej czuję~! - zachichotał. Już chciał zacząć zdejmować swój czarny sweterek, gdy poczuł ruch w spodniach. I nie, tym razem nie była to ręka Shizuo. Ze zdziwieniem odnotował fakt, że nie wyjął telefonu z kieszeni... Że w ogóle miał telefon w spodniach, a nie w swojej bluzie. No cóż, drobne niedopatrzenie. Odebrał i wsłuchał się w słowa rozmówcy, widział, że jego niedoszły kochanek się coraz bardziej denerwuje, ale póki co nic nie mówił... Może nie chciał wydać ich związku? Na pewno. Izaya dodał kilka złośliwych uwag i pokiwał kilka razy głową, ostatecznie kończąc połączenie. Wyswobodził się z objęć Shizuo. - Wybacz kochanie, ale muszę szybko pokicać do pracy, ogonek założymy później~!
- Chyba. Sobie. Żartujesz. - warknął z coraz szerszym uśmiechem. Tak to nie miało być... - A może założymy go jeszcze zanim wyjdziesz, co? -spytał niemal słodko, aż groźnie.
- W sumie czemu nie~! - Uśmiechnął się. - Muszę tylko iść do biura coś napisać... i wysłać, to nie potrwa długo Shizu-chan~! - Uśmiechnął się, mierzwiąc mu włosy. - To gdzie masz ten ogonek~? - Rozejrzał się po pokoju, nigdzie nie widział białej kuleczki na jakimś sznurku... Czy nawet przytwierdzonej do bokserek... Albo co gorsza stringów. I jak on miał w tym paradować przed tym wielkim oknem? Cały świat miał zobaczyć swojego boga w takiej chwili? Jednak Shizuo nawet ze światem się nie liczył, w końcu był potworem.
- Założę ci go tak, żebyś miał niespodziankę~... - zamruczał niemal melodyjnie. Podszedł do torby i wyjął opaskę na oczy. - Założysz to, jasne? - Podszedł, chcąc "po dobroci" założyć mu tę opaskę.
     Izaya westchnął, przewracjąc oczami. Zamknął je, a gdy ponownie otworzył widział tylko ciemność. Automatycznie wysunął ręce trochę w przód.
- Ale zaraz mi to odwiążesz, bo muszę coś napisać~...
- Jak będziesz miał ogonek. - Uśmiechnął się, rozpinając jego spodnie i zsuwając je z niego szybko. Następnie bokserki... - Grzecznie nie będziesz się sprzeciwiał zakładaniu go, prawda? - Wiedział, że to wymuszona podstępem obietnica i do niczego raczej nie zobowiązywała Izayi w ten sposób, ale zawsze... Mógł mu potem wytknąć niedotrzymywanie obietnic przy następnym zakazie palenia.
- Przecież się nie wyrywam~! - Uśmiechnął się kpiąco. Co było straszne w ogonku? Nawet jeśli Shizuo zdejmował mu spodnie? Najwyżej się czymś przykryje jak ktoś będzie chciał prowadzić wideokonferencję. Przestał być tak pewny swego, gdy poczuł ruch przy bokserkach. - Shizuś?
- Hmm? - mruknął pytająco. - Wypnij się lekko, co? - Wciąż stał przed nim i złapał za jego nadgarstek, żeby o tym wiedział. I wypiął się, nie czując zagrożenia... Drugą ręką sięgnął po torbę. Przyciągnął ją bliżej, wyjmując lubrykant. Ani mu było w głowie grzecznie się bawić... Ciekawe, jak Izaya będzie pracował z tym ogonkiem, no ciekawe. Prawie zaśmiał się na tę myśl. Tak, to była zemsta idealna~...
- Co ty chcesz zrobić? - Porządnie się zmartwił, ale czując dłoń na swoim nadgarstku wypiął się delikatnie. Bał się trochę, że Shizuo się zatrząsł... jakby się śmiał. - Wiedziałem, że tam jest jakiś haczyk~! - Uśmiechnął się triumfalnie starając się zabrzmieć pewnie i udawać, że wcale się nie martwi o to, co blondyn wymyślił.
- Haczyk... Tak w sensie dosłownym nie, przynajmniej to cię nie musi martwić. - parsknął. Już nie mógł... Po prostu nie mógł wytrzymać ze śmiechu. Przesunął palcami wzdłuż rowka Izayi i wycisnął trochę chłodnego żelu. Nie puszczał jego nadgarstka, nie miał zamiaru dać mu uciec. Powinien się cieszyć, że nie "założył" mu tego ogonka - który był tak właściwie bardziej wkładany, niż zakładany, albowiem był po prostu wibratorem zakończonym puszystym, króliczym ogonkiem - bez uprzedniego przygotowania.
     Izaya czując w sobie coś zimnego zatrząsnął się.
- Tylko mi nie mów, że przebierzesz się za wielką puszystą kulkę i to ty mi będziesz robił za ogonek~? - spróbował obrócić to w żart, bo sytuacja była nieciekawa, przynajmniej dla zadka Izayi. Sam Orihara skręcał się z ciekawości, co też jego chłopak wymyślił.
- Nie, aż tak to nie. - Parsknął śmiechem. Zadziwiające, że Izaya się nie wyrywał... No cóż, może jeszcze zacznie... Zaraz...
     Włożył w niego dwa palce, rozciągając go dość szybko. Skoro brunetowi spieszyło się do pracowania, to chciał to zobaczyć...
- C-co ty robisz? - wydyszał. Czuł jak palce blondyna go rozciągają i nie mógł powiedzieć, by robiły to delikatnie. - Shizu... Jeszcze nie~... - sapnął. - Muszę po-popracować z-zanim...
- O czym ty mówisz? Ja tylko nie chcę, żeby "zakładanie" ogonka bolało. - odezwał się, nie mogąc powstrzymać przebijającej satysfakcji w głosie. - Jak tylko go założę... Tak, żeby się trzymał i wiesz, wyglądał realnie, a nie podtrzymywany na jakimś sznurku... Dam ci pracować. Ba, nawet nie będę nalegał. Tylko chcę popatrzyć, jak z nim pracujesz... - Dołożył trzeci palec i zwolnił rozciąganie. Już było blisko do ostatecznej części... Której Izaya już się chyba domyślał, sądząc po jego minie.
- Nie mów, że... - Izaya na chwilę znieruchomiał. Shizuo chciał mu wsadzić... Zaczął się szarpać. On przecież nie mógł tak pracować... A zwłaszcza z kimś rozmawiać. - Puszczaj Shizu-chan, to nie jest zabawne~...
- Nie. - stwierdził krótko i jedną ręką przytrzymał go przy sobie, unieruchamiając ręce. - Sam wiedziałeś, że będzie "haczyk"... To moja nagroda. Poradzisz sobie, nie tak mi mówiłeś? - prychnął i sięgnął po ogonek. - Ty też sobie poradzisz, więc się nie sprzeciwiaj, okej? - mruknął, przystawiając wibrator do jego tyłka. W sumie to chyba był okropny dla Izayi... Ale też był naprawdę wściekły przez brak swojego nałogu... - Nie szarp się, bo będzie bolało, dobrze? - prawie poprosił.
    Izaya ponownie znieruchomiał słysząc prawie proszący ton. Naprawdę będzie bolało? Spiął się odruchowo, natychmiast karcąc się za to w myślach i starając się rozluźnić. Wypuścił głośno powietrze z płuc i czekał. Shizuo miał racje, też zmuszał go do czegoś za co był wściekły... więc to była dobra kara. Ale! Izaya to robił dla zdrowia Shizuo, a Shizuo tylko dla swojej zabawy... chociaż brunet też miał sporo frajdy widząc swojego potworka w takim stanie. Wtedy nawet strata kilku lamp, wazonów i stolika mu nie przeszkadzała, bo w końcu było wesoło.
     Zaczął powoli wkładać go do środka. Szło całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że Izaya co jakiś czas się spinał. W końcu "zabawka" weszła do końca i ogonek wyglądał niemalże naturalnie... Shizuo popatrzył na to z zadowoleniem i włączył wibracje na środkowy poziom.
- Nie wolno ci tykać tego ogonka, jasne? - mruknął z satysfakcją. - Teraz możesz iść pracować. - Uśmiechnął się. Aż miał na niego ochotę... Ale zabawniej było się przyglądać, jak się męczy, na przykład rozmawiając z klientami, mógł więc się powstrzymać.
     Izaya czując wibracje aż zachłysnął się powietrzem... Nie żeby się tego nie spodziewał.
-Shi-Shizu... Słabiej~! - jęknął prosząco. Poniżyłby się nawet patrząc na niego prosząco... ale na szczęście miał opaskę na oczach. - Pro-proszę... - dodał, gdy nie doczekał się odpowiedzi.
- Przyzwyczaisz się... Chyba. - mruknął i próbując mniej się uśmiechać, ściągnął mu opaskę z oczu. - Pozwolisz, że dziś pooglądam cię w pracy, prawda? - Uśmiechnął się znów, mimowolnie.
- Szczerzysz się jak zoofil. - warknął na niego. Zaraz jednak zagryzł wargę, próbując się jakoś przyzwyczaić. - Zmniejsz moc, nawet chodzić nie mogę. - mruknął jeszcze... może trochę władczo. Jak Shizuo nie chciał po dobroci mu tego zmniejszyć, to musiał "prosić" w ten sposób.
- Zoofil? O tym nie pomyślałem... - Udał, że się zastanawia. - No dobra, skoro aż tak... - parsknął w końcu i zmniejszył nieco moc wibracji. - Lepiej? Idziesz już pokazać się swoim klientom? - Przygryzł lekko wargę, rozbawiony.
- Na-na pewno chcesz, żeby ktoś inny mnie w-widział w takim stanie~? - mruknął. Może to zdoła zmienić nastawienie Shizuo do tego... ogonka. - Przecież n-nie lubisz gdy ktoś na nie patrzy... Z-zwłaszcza gdy jetem... po-pobudzony. - jeszcze się jąkał, czując wibrator w sobie, ale zmniejszona moc przynajmniej pozwalała mu chodzić... i w miarę trzeźwo myśleć.
- Sam chciałeś pracować. - Wzruszył ramionami. Oczywiście, że był podły dla niego w tej chwili, ale... On się męczył nie mogąc czegoś zrobić więc i Izaya musiał poczuć ten ból... - Mam nadzieję, że dobrze się zakryjesz. - Poklepał go po głowie i opasce z króliczymi uszami. - Byleby ogonek został na miejscu. Jestem ciekaw, jak sobie poradzisz z udawaniem, że nic się nie dzieje. - stwierdził po prostu.
- Jesteś po prostu wredny... I zaczynam się zastanawiać, czy byłeś taki od zawsze czy to mój wpływ~! - Uśmiechnął się wrednie, starając się iść do gabinetu... Nie było to najłatwiejsze zajęcie w tym stanie. Po drodze jeszcze zabrał jakiś czary koc. Położy go sobie na nogi i nie będzie widać, a przynajmniej miał taką nadzieję.
- Kto wie... - podsumował, idąc za nim. Bawiło go to... Dosyć mocno. Usiadł sobie na kanapie, tak by kamerka przy komputerze go nie łapała. Oparł się o oparcie kanapy i wpatrzył poczynania Izayi. Ciekawe, jak mu pójdzie... Byleby nie było nic widać, wtedy miał zamiar interweniować.
     Izaya podszedł pomału do biurka, odsunął krzesło, usiadł na nie i z syknięciem odskoczył w górę. Ogonek wbił się jeszcze głębiej.
- Ciekawe jak mam siedzieć... - westchnął, drapiąc się po głowie. Musiał coś wymyślić, nie było innej rady jak usiąść na krześle na kolanach.
     W sumie to nawet lepiej, będzie wygodniej się zakryć. - pomyślał.
     Heiwajima przekręcił lekko głowę i podparł ją na dłoni, przyglądając się uważnie. Mógł sobie zdecydowanie przyznać dziesięć punktów za pomysł... To będzie świetne przedstawienie - przeszło mu przez myśl.
Izaya zrobił między nogami małą szparkę żeby ogonek mu się już nigdzie nie wbijał. I tak mu to strasznie przeszkadzało ale starał się robić dobrą minę do złej gry. Spojrzał w dół na swoje "dzieło" i ledwie ugryzł się w język żeby nie przekląć. Może i jemu nie podobał się taki pomysł, ale jego ciało najwyraźniej myślało c innego. Warknął do siebie i szybko przykrył się kocem. Teraz było widać? Nie wiedział... potrzebował opinii. Niechętnie spojrzał na blondyna. Powie mu prawda? - widać?
- Jako-tako cię zasłania... - mruknął z delikatnym uśmieszkiem. - Koc jest dość gruby, więc jest dobrze. Nie będę zazdrosny. Pracuj w spokoju. - Wyszczerzył się wrednie na chwilę. A co... Niech wie,że to zemsta.?

- spokoju~?- uniósł jedną brew niedowierzając jak można być spokoinym gdy czuje się coś takiego?
- Tak, to było złośliwe. Miało być. - dodał i machnął ręką w stronę komputera. - No, jestem ciekaw, jak ci pójdzie...
- przygotuj się ze ktoś cię zadusi poduszką~...- mruknął jeszcze i prychając otworzył potrzebny plik. Zaczął czytać silą cię na spokój. jednak z chwili na chwile coraz trudniej było mu się skupić. Dzwoniło mu w uszach, miał wrażenie że słyszy ten przeklęty wibrator, do tego było gorąco i chciał się ruszyć, jakkolwiek. Oblizał się ze zdenerwowania. Jeśli teraz jest tak to co będzie potem?
- No, no, ktoś tu chyba chce, żeby podkręcić... - zamruczał dość głośno, żeby Izaya go usłyszał. Zmrużył nieco oczy, wpatrując się w niego. Widać było, jak z chwili na chwilę Izaya podnieca się coraz bardziej. Blondyn już wyobrażał sobie, jak prosi go, by go wziął... Chociaż Orihara zapewne by się do tego nie zniżył. No ale cóż, pomarzyć można...
- a niby na jakiej postawie tak myślisz?- spytał ostro ostentacyjnie głośno klikając spację na komputerze.
- Na podstawie tego, że jesteś zdenerwowany, na przykład. - parsknął, ale rozsiadł się jeszcze wygodniej. - Nie martw się, na razie nie mam zamiaru ci przeszkadzać. Jak aż tak ci to nie dokucza, to ja sobie poczekam...
     Izaya przewrócił oczyma- jeszcze trochę a będziesz siedział jakbyś do aktu pozował~!- dodał złośliwie, ale no cóż to była prawda. Niestety nie miał czasu nacieszyć się swoim zwycięstwem i drobną złośliwością gdy na ekranie komputera pojawiła się rozmowa przychodząca. Żeby bardziej pogrążyć Izayę dzwonił ważny klient i DOMAGAŁ się rozmowy przez wideochat. Normanie nie byłoby problemu... ale teraz. Brunet znieruchomiał zastanawiając się co zrobić. Spojrzał w stronę blondyna z niemym pytaniem. Oczywiście pytanie brzmiało "czy możesz do cholery chociaż na chwile wyłączyć tę zabawkę", ale jak to zrozumiał Shizuo to już inna sprawa.
- Hmm? - mruknął niewzruszenie. - Podkręcić? Na to liczysz? Bo jak na coś innego, to się nie zgadzam... - mruknął złośliwie. Słyszał rozmowę przychodzącą, ale trudno... Nerwowy Izaya starający się zachować spokój to niezapomniany widok. Korzystał, póki mógł.
Izaya tylko zamknął oczy próbując się uspokoić. Wredny Shizuo, nie rozumiał jak on cierpiał teraz... zwłaszcza ze był e pracy.... Z kolejnym głośnym westchnieniem odebrał rozmowę od razu uśmiechając się po swojemu. jedną rękę zacisnął na kocu starając się jakoś powstrzymać. - Moshi moshi, Orihara desu~!- zaczął radośnie, jakby nic się nie stało.
- Orihara Izaya. - mruknął gościu po czterdziestce, patrząc na niego uważnie. - Mam ważną sprawę. Oczywiście rozumiem przez to, że odmową podpiszesz na siebie wyrok, dlatego potraktuj mnie poważnie. To będzie dżentelmeńska propozycja.
     Shizuo z zaciekawiony przyglądał się zaciśniętej na kocu dłoni. Jednak mu dokuczało...?
     Izaya o mało się nie zaśmiał słysząc o potraktowaniu tego poważnie. Jak? Na pewno nie w takim stanie. Mimo wszystko uśmiechnął się po swojemu - A mogę chociaż wiedzieć z kim podpisuję ten wyrok w razie odmowy~?- zapytał wesoło. Bo przecież zawsze się może okazać że ty tylko jakaś płotka chcąca zgrywać ważniaka. Był dumny z siebie ze jako tako gra, zwłaszcza że się nie zająknął. Miał tylko nadzieję ze nie jest bardzo czerwony. Było mu gorąco, ale przecież nie mógł zdjąć z siebie koca...?
- Mówiłem, żebyś był poważny. - warknął srogo. - Pan Fukuda, którego przedstawiam, ma dla ciebie korzystną propozycję. Będziesz dostarczał informacje o firmie Hayashidy, a dokładniej, o ich najnowszym produkcie. Fazie jego rozwoju, zaawansowaniu technologii, wszystko. W zamian oczywiście zostaniesz sowicie nagrodzony. Przystajesz? Skup się i przemyśl to dobrze.
- Czy muszę odpowiadać teraz~?- zagadnął udając rozbawienie opierając rękę na blacie i kładąc podbródek na dłoni. Może jak trochę zmieni pozycje przestanie się tak podniecać. szczerze praca wydawała się co najmniej nudna. jakieś tam informacje o jakiejś tam firmie... Ale przecież coś musiało być na rzeczy, a skoro tak cóż takiego mogą tam robić? - Fu-ku-da-san~...- przeciągnął głoski w jego imieniu zastanawiając się nad czymś usilnie. Albo raczej udając że się zastanawia gdy tak naprawdę próbował się opanować?
     Shizuo niemałą uciechę czerpał z widzenia go takim. Powolne tortury, tak, dokładnie to, co czuł ostatnie cztery dni... Izaya chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo ciągnęło go przez ten czas, żeby zapalić, jak każdy zapach przypominający dym papierosowy drażnił i sprawiał, że od razu płuca boleśnie domagały się nikotyny...
- Oczywiście, że tak. - mruknął bieznesmen. - Pan Fukuda albo zatrudni cię dziś, albo możesz zapomnieć o jakiejkolwiek nagrodzie. Dlatego zastanów się już teraz, przemyśl to... Ja poczekam. Pomyśl, ile ty masz czasu, bo ja cały dzień. - Rozparł się wygodnie, uważnie obserwując Izayę. Czyżby miał gorączkę...? Był zarumieniony...?
- Ma pan bardzo czuły mikrofon. - zauważył sucho mężczyzna, po czym wytrzeszczył oczy i zbliżył nieco twarz do ekranu. Wcześniej nie było widać góry głowy Izayi, kamerka ją przycięła, ale teraz, jak trochę zniżył głowę... - Czy... To są różowe królicze uszy...? - spytał, zszokowany. Mimowolnie ujawnił swoją dezorientację, choć miał być jak skała.
     Shizuo wybuchnął tłumionym śmiechem. W końcu zauważył...?
     Izaya natomiast zaliczył spotkanie pierwszego kontaktu swojego czoła z blatem stołu. Nie mógł już wytrzymać. Przygryzł wargę żeby nie jęczeć... czy Shizuo zwiększył moc tego ogonka? Jak mi wyjaśni ze mu się palec omsknął tonie ręczę za siebie- pomyślał znów starając się uspokoić. Przychodziło mu to z trudem, ale starał się myśleć. Przypomniał sobie wszystko co wie o tej firmie... Nielegalna sprzedaż i pranie brudnych pieniędzy.. normalka. nie zwracając uwagi na swój stan podniósł głowę do góry z nową siłą i uśmiechem. Oczy mu płonęły z podniecenia i to nie tylko tego wywołanego przez wibrator.
- Muszę się dowiedzieć po co wam te informacje~! - oznajmił, jakoś panując nad głosem.
- Aa... - zaciął się. W końcu stwierdził, że to nie jego sprawa i właściwie... Miał tylko poprosić o współpracę... Chociaż bardzo go teraz ciekawiły te uszy. - No więc... - Odchrząknął. - Musisz? Nie mam pozwolenia na ujawnianie tej informacji. Albo sprzedajesz nam te informacje i bierzesz zapłatę, albo... Najwidoczniej nici z umowy. I to też będzie się wiązało z pewnymi konsekwencjami. - stwierdził twardo. Nie mógł przestać patrzyć na jego minę. Dosłownie, jakby... Nie, musiało mu się wydawać... No chociaż... Teraz mężczyzna był całkowicie zdezorientowany.
- To co w sumie możesz ujawnić~? Mam zdobyć informacje o jakiejś firnie, nie wiem komu nie wiem jak nie wiem za ile, nie wiem na czym się skupić~...- wymieniał starając się nie sapać i nie jąkać...
     Heiwajima patrzył na to coraz bardziej rozbawiony. Ciekaw, jak długo Izaya tak wytrzyma...
- Zdobyć informacje o najnowszym produkcie firmy pana Hayashidy. Pan Fukuda, szanowany w wyższych politycznych kręgach, chce zemsty za patent wcześniej skradziony przez firmę pana Hayashidy. Skup się na zdobyciu patentu tego, co teraz produkuje. A za ile... Cena do negocjacji. - Uśmiechnął się, jakby robił mu jakąś przysługę.
- Dobrze, dobrze rozumiem- podniósł ręce chcąc uspokoić rozmówcę, ale szybko je schował czując, że koc się zsuwa. - A z kim mam negocjować cenę~??
- Podam ci numer telefonu, pod który możesz dzwonić, jeśli będziesz pewien, że masz coś wartego zapłaty. Notuj. - Wyciągnął telefon, chcąc podać mu numer.
- Um...- Izaya rozejrzał się w poszukiwaniu kartki.... żadnej nie było! Telefon... ładował się w drugim pokoju, kolejny był w bluzie jeszcze jeden w spodniach... ale teraz nie miał przy sobie spodni. Zdenerwowany spojrzał na blondyna licząc że te zrozumie o co chodzi. No przecież się nie podniesie z krzesła i nie zacznie szukać jakiejś kartki...
- Nie bardzo chce mi się w to mieszać. - burknął pod nosem, ale wyjął telefon i pokazał go Izayi. Wbije na swoim, potem się to skasuje... Nie miał zamiaru wstawać i tracić świetnego przedstawienia.
- Masz zamiar to zapisać, czy zapamiętasz? - biznesmen zniecierpliwił się nieco.
- Chwilę- zniecierpliwił się - no przecież się nie ruszę to twoja wina teraz weź za to odpowiedzialność podejdź tu i mi podaj! - krzyknął na Shizuo. No co za debil, nawet podać nie może.
- Jakbym ja nie mógł zapisać, jeszcze mi się ruszać każesz... - westchnął ostentacyjnie i podszedł, podając mu swój telefon.
- Kto tam jest?! - obruszył się mężczyzna. To miała być rozmowa poufna...
- Spokojnie, ja tu tylko sprzątam. - parsknął Shizuo, stając za Izayą. Kamerka mogła załapać jedynie dresową bluzę, w którą był ubrany, więc niewiele go obchodziło, że znajduje się w jej kadrze. Jego obecność i tak została odkryta. - I po co ten krzyk? - szepnął do Izayi. - Miałeś chyba być spokojny...?
     Izaya prawie zazgrzytał zębami- to na serio jest takie śmieszne?!- syknął wyrywając mu z ręki telefon. Spojrzał na faceta w komputerze czekając aż poda numer.
     Facet po drugiej stronie łącza zacisnął pięści ze złości. Przekomarzali się, zamiast potraktować go poważnie...
- Nie powiedziałbym, że śmieszne, ale ciekawe. Wiesz już, jak się czułem te cztery dni, nie mogąc dostać tego, co chcę.
- Przestaniecie w końcu?! - zdenerwował się mężczyzna. - Podaję i lepiej, żebyś zapisał. - prychnął i zaczął dyktować.
- Ktoś tu jest bardziej drażliwy niż ja~!- zaśmiał się, chociaż już od paru minut walczył z pokusą bezceremonialnego rozłączenia się i wyjęcia tego ogonka... Mimo wszystko JAKOŚ wytrzymał, ba nawet zanotował! - coś jeszcze~?-zapytał gdy facet skończył.
- To wszystko. - zlekceważył przytyk. - Będę czekał na informacje. - Rozłączył się.
- I jak wrażenia po rozmowie? - mruknął Shizuś wprost do jego ucha, nachylając się. - Masz jeszcze jakieś plany? - spojrzał wymownie na papiery na biurku. Miał zamiar podkręcić działanie urodzenia, dlatego powoli opuścił jedną rękę niżej, poza zasięgiem wzroku Izayi. Tylko sięgnąć...
- Wyjmij to~... - poprosił. Nie wierzył, że tak się płaszczy, ale... to było silniejsze od niego. Skulił się, zasłaniając bardziej. Wypinając przy tym lekko i poruszając tyłkiem. Zaczął cicho pojękiwać, już nie mógł, rozmowa się skończyła a on już nie wytrzymywał, wreszcie może przynajmniej westchnąć, jęknąć... cokolwiek... choć nie wiedział w czym to może pomóc. Nawet nie zauważył ręki blondyna, nawet go ona nie zainteresowała.
- Jeśli to wyjmę, przestaniesz być króliczkiem. A obiecałeś przecież... - mruknął, delikatnie podkręcając moc. Na tyle minimalnie, by nie dało się zauważyć, a jednak na tyle mocno, by działało na Izayę. - Obiecałeś w zamian za to, że nie będę palił... Chcesz mi powiedzieć, że męczyłem się na nic???
-N-nie ale.... - sapnął po raz kolejny.... coś było nie tak... jakby przyspieszyło? - Shizu-chan co zr-zrobieś?- zapytał. czuł, po prostu czuł wibrowało mocniej... ale obiecał - mam tak siedzieć do północy! - wrzasnął uświadamiając sobie że miał być tym króliczkiem całe 'dzisiaj' czyli, że jeszcze- spojrzał na zegarek- zostało jeszcze ponad 10 godzin~... - burknął.
- No cóż... - westchnął, rozkładając ręce. Naprawdę dawno się tak nie ubawił, więc chyba mógł mu odpuścić... Ale nie tak prędko... - chyba mógłbym już to wyjąć... Ale tylko pod jednym warunkiem. I ty już raczej wiesz, jakim, nie?
- Tak, wyjmuj!- zażądał. Będzie musiał się jakoś pięknie za to Shizuo odwdzięczyć.... ale to później jak już go zaspokoi.
- Jak wolisz... - mruknął. - Tylko pamiętaj, że ten królik to konsekwencja twojej własnej propozycji... - powiedział wyraźnie. Zwiększył obroty urządzenia "przez przypadek" i wyjął je powoli. - I co, czujesz się lepiej? - parsknął.
Czując ze zabawka znów przyspiesza Izaya wciągnął szybko powietrze i zacisną ręce na biurku - nie... rób.... tak- wydyszał. Ciemniało mu przed oczami, był bliski spełnienia, a Shizuo jeszcze to podkręcał! Gdy wyjęto z niego zabawkę wcale nie odczuł ulgi jakiej się spodziewał, po kilku sekundach jego członek zaczął boleśnie pulsować domagając się zaspokojenia. Na pytanie czy już mu lepiej warknął i wypiął się w stronę blondyna - Tak, lepiej a teraz kończ!
- Hmm? Tak szybko? - Nie chciał, żeby jego chłopak zbyt szybko się zmęczył... W końcu to by oznaczało koniec zabawy... - No nie wiem, mamy się pieprzyć jak dwa króliki, byle szybciej...? - dodał, jakby nadal miał wątpliwości.
- Żartujesz sobie... - Nie wiedział już, czy się złościć, czy piszczeć z bezsilności. Wiedział, że w takim stanie nie jest możliwym udawać Izayę takiego, jakim znali go ludzie, ale Shizuo widział go tak dość często, więc chyba nie było to problemem. - Wymyśliłeś całą tę głupią zabawę, kazałeś mi rozmawiać z kimś, kto może mnie zabić, z wibratorem w zadku, a teraz nie chcesz skończyć!? - wydarł się na cały apartament. To było dla niego niemożliwe. Ten zwierzak (w domyśle Shizuo) ZAWSZE chciał się pieprzyć, a teraz akurat nie?!
- No już, spokojnie... Przypuszczam, że zmuszenie cię do zaspokajania się na moich oczach odpada, nie mylę się? - Uśmiechnął się lekko i zwyczajnie zdjął go z krzesła, zaczynając nieść do sypialni. - Jeśli tak, sam się tobą zajmę... Mam nadzieję, że jednak nie masz więcej pracy.
- Oczywiście, że mam więcej pracy, ale w tym stanie nic nie robię... - burknął. - No Shizu-chan, dokąd mnie niesiesz~? Przecież mamy tu kanapę i stół i ścianę~... Po co iść do łóżka~? - Korzystając z tego, że blondyn go niesie, Izaya przekręcił się tak by obejmować szyję Shizuo, jednocześnie nogi zaplatając mu na biodrach. Zaczął się też o niego ocierać, cicho pojękując.
- Izaya... No nie prowokuj bardziej... - wymruczał Shizuo. Już od pewnego czasu w jego spodniach tworzył się mały namiocik, a te jęki i ocieranie się niszczyły jego stoicki spokój... - Sam tego chciałeś. - warknął, przypierając go do najbliższej ściany. Jedną dłonią zaczął pobudzać jego podniecenie bardziej. - Tak chcesz to skończyć...? - mruknął, całując jego szyję.
- Może być... - wysapał, przyciągając blondyna do kolejnego pocałunku. Gdy się od siebie oderwali dłoń Izayi przesunęła się po wybrzuszeniu w spodniach blondyna, by zaraz zacząć rozpinać rozporek - No co~? Wydawało mi się, że jest tam trochę ciasno~... A może się mylę?
- Nie... Chociaż nie uśmiecha mi się kończyć tak szybko. Nie dam ci zasnąć, wiesz o tym? Nawet jeśli będziesz wykończony. - zagroził, przyspieszając ruchy dłonią. Nachylił się lekko, żeby muskać gorącym oddechem jego ucho. - Będziesz dziś moim zwierzaczkiem, nawet jeśli nie masz już ogonka.
- Nie szkodzi~! Możesz mnie dziś męczyć ile masz ochotę~... zobacz Shizu-chan nawet nie zgłoszę cie za znęcanie się nad zwierzętami - zachichotał. Rozpiął do końca spodnie blondyna i zaczął pobudzać go ręką przez materiał bokserek -  myślisz że tylko tobie się chce~?- uśmiechnął się po swojemu.
- Myślę, że nie wytrzymasz tak długo, jak ja. - Uśmiechnął się złośliwie. W końcu to miała być kara za znęcanie się nad nim, nie będzie tak łatwo... - Najpierw zrobisz to ustami. - zapowiedział i wpił się znów w jego usta, czując, że Izaya zaraz dojdzie w jego ręce.
- Cooo~...? - jęknął przerywając pocałunek- Shizu... potem. - sapnął wtulając nos w szyję blondyna. Czuł, że zaraz dojdzie, naprawdę, ale nie chciał być pierwszy więc znów starał się opanować. Dał radę tyle czasu podczas rozmawiania z tym kolesiem, którego imię jakoś mu umknęło w natłoku wrażeń, to miałby nie dać rady teraz?
- Nie, już, zaraz... - Przesunął kciukiem po samym czubku, drażniąc go, by już doszedł. Miał tę przewagę, że Izaya przesiedział dłuższy czas z wibratorem w tyłku, a jego dopiero zaczął stymulować... Nie dojdzie przed nim, nie ma takiej opcji...
- Shizu... no~... - jęknął, ale zrozumiał, że raczej tym nic nie wskóra. Poczekał jeszcze chwilę, aż Shizuo sprawi, że dojdzie... A niech się już cieszy. Drżał na całym ciele, gdy z głośnym jękiem wreszcie osiągnął spełnienie, brudząc tym samym ubranie blondyna. - Było się rozebrać~! - zachichotał, gdy tylko złapał oddech, widząc pokaźną białą plamę na bluzie blondyna.
- Nie zależy mi na tych ciuchach. - Wzruszył ramionami i ściągnął z siebie bluzę, po czym puścił Izayę na ziemię i przysunął się do ściany. - No, zajmij się mną... - mruknął.
-Au!... Idiota. - syknął, lądując na tyłku... Czy Shizuo nie mógł bardziej uważać? Spojrzał zły na blondyna, czekając na choćby przeprosiny. Nie miał zamiaru nic teraz robić... W końcu on już był zaspokojony, a Shizuo niech sobie cierpi.
     Shizuo założył ręce na piersi, patrząc na niego. No dobra, może tego nie przemyślał, że Izaya nie będzie mógł ustać... Nie był przyzwyczajony, że Izayi miękną nogi jeszcze zanim w niego wejdzie. Coś tu po prostu było nie tak.
     Z cichym westchnieniem schylił się i podniósł go do pionu, przytrzymując w pasie.
- Dasz radę stać, czy jednak lepiej, jak cię zaniosę do tej sypialni...? - spytał jakby nigdy nic.
- Czekam na przeprosiny za potraktowanie mnie jak worek marchewek, tylko tyle. - mruknął, stając normalnie. No bo niby czemu nie mógłby ustać, chodzić z wibratorem było ciężko, prawda ale teraz było prawie normalnie. Czy Shizuo naprawdę nie domyślał się, że jest zły o to zrzucenie na podłogę?
- Spadasz w łańcuchu pokarmowym, zauważyłeś? - Uśmiechnął się, ale zaraz nachylił się i cmoknął go w usta. - Przepraszam. - mruknął. - Nie fochaj się tak, tylko zamień z powrotem w króliczka, dobra? Z workiem marchewek tego nie zrobię. Zoofil może być, ale żeby robić ze mnie warzywofila, to trochę za dużo...
- Warzywo?- przekręcił głowę w bok- chyba dendrofila Shizu-chan~! - zachichotał. - Wolisz przy ścianie czy na łóżku~?- wcześniej ściana mu nie przeszkadzała, ale teraz gdy nie był tak podniecony łóżko wydało się o wiele ciekawszą perspektywą od szorstkiej wykładziny w biurze, na której najpewniej by klęczał.
- A dendrofil to nie od drzew...? Nieważne. - Machnął ręką. Jego podniecenie zaczynało dawać się porządnie we znaki. - Kicaj gdziekolwiek, bylebyś w końcu zaczął robić, co dziś do ciebie należy...
     Izaya wstał i ułożył łapki jak króliczek zaczął powoli kicać w stronę łóżka chichocząc przy tym jak dzieciak.
- Miałeś racje Shizu-chan~! Fajna zabawa~!
     Blondyn mimowolnie klepnął się w czoło i uśmiechnął niedowierzająco.
- Naprawdę... - westchnął, idąc w stronę łóżka normalnie. Usiadł i poczekał na bruneta. - No czekam, weź w końcu... - sapnął, zniecierpliwiony.
- No co Shizu chan? Kazałeś mi skakać prawda~?- uśmiechnął się rozbrajająco i w końcu wskoczył Shizuo na kolana- jak mniemam nie żartowałeś z robieniem tego ustami co~?- zapytał wpatrując się w stojącą już na baczność męskość blondyna. Niezbyt lubił to robić ale... Chociaż może uda mu się z tego wymigać - wiem, że duży Shizu chan tego chce, ale co myśli ten mniejszy~? - zachichotał trącając palcem czubek penisa blondyna
- Mały Shizu-chan? - Popatrzył na niego dziwnie i podparł się na rękach. - "On" myśli, że tego chce... Więc zrób to w końcu... - mruknął niecierpliwie. Co z tego, że Izaya tego nie lubił, dziś był dzień odgrywania się na nim za ten głupi odwyk...
- Będzie cię to kosztować kolejny tydzień bez papierosa~!- mruknął w żartach klękając przed blondynem. Rozłożył mu nogi i w końcu wziął do ust męskość Shizuo, choć w początku samą główkę. Wiedział ze dotykając go tam Shizuo odczuje najwięcej przyjemności, ale poza tym Izaya też się nie zadławi. Spojrzał na Shizuo... Cóż, póki co blondyn wyglądał na szczęśliwego tym, że w ogóle jakoś mu ulżył.
     Shizuo oczy lekko zamgliły się z przyjemności. Uwielbiał to uczucie, szkoda, że Izaya nie chciał robić tego częściej... Poruszył lekko biodrami, wpatrując się jak zaczarowany w poczynania bruneta. Nie skomentował nawet "kolejnego tygodnia bez papierosa" - po prostu nie chciało mu się skupiać na tak przyziemnych sprawach. To właśnie jedna z nielicznych chwil, gdy zapominał o paleniu...
     Izaya nie wierzył. Nie przeszkadzał mu TYDZIEŃ bez palenia? Tylko dla tego, że robi mu dobrze? ... No cóż widać będzie musiał to polubić, a zmusi blondyna do wszystkiego. Zassał lekko główkę jego członka masując przy okazji ręką po całej długości. Znów spojrzał na Shizuo, podobało mu się czy nie?
     Blondyn rozchylił delikatnie wargi, objęty przyjemnością. No cóż, nie był do tego przyzwyczajony, poza tym Izaya w tej chwili wyglądał tak... Tego się nawet nie dało opisać. Sam jego wygląd podniecał, nie mówiąc o tym, co robił i co dawał poczuć. Teraz Shizuo czuł, że warto było znieść tyle czasu... Teraz to się naprawdę opłacało.
- Naprawdę aż tak dobrze ~? -Zapytał na chwile zaprzestając sprawiania mu przyjemności. Po chwili wrócił do przerwanej czynności tym razem biorąc go głębiej. Miał nadzieję, że to spodoba się Shizuo.. widząc jego rozanieloną minę zaczął dodatkowo językiem kręcić kółeczka na całej długości przyrodzenia swojego kochanka.
- Mhmm... - wymruczał, wciągając mocniej powietrze i zatrzymując je na chwilę w płucach. Nie mógł się skupić nawet na oddychaniu... Było tak wilgotno i mocno... Nie porównywalne z czymkolwiek innym. Do tego powolne... Ale wiedział, że gdyby kazał mu nawet zrobić to głębiej i szybciej, Izaya mógłby go w ogóle pozbawić teraz tej przyjemności. Już wolał, żeby było wolniej... - Nie przestawaj... - prawie poprosił.
- Mghm~!- mruknął do niego Izaya, z czymś tak ogromnym w ustach dobrze, że chociaż tyle z siebie wydobył. Rozbawił go proszący ton potworka i nawet zaczął się zastanawia czy nie zemścic się na nim robiąc wszystko przeraźliwie wolno. Wiedział jednak jak nieprzyjemne jest coś takiego, więc postanowił być lepszy i przyspieszył.
     Shizuo mimowolnie stęknął cicho z przyjemności. Zaraz jednak zacisnął usta i przygryzł lekko policzek. To naprawdę było świetne uczucie... Może nawet dobrze by było zrobić tak kiedyś Izayi, żeby posłuchać jego jęków...? Czemu by nie...
     Izaya na chwile znieruchomiał... Czy Shizu-chan właśnie jęknął? Odnotował sobie w pamięci ten fakt i ponowił ruchy głową, starał się robić to jak najlepiej, stawiając sobie za punkt honory doprowadzić Shizuo do jakiegokolwiek kolejnego jęku.
     Blondyn zacisnął zęby. Dość już tych stęknięć...Normalnie przerwałby, żeby dać sobie spokój z powstrzymywaniem się, ale nie miał zamiaru rezygnować z przyjemności. Wplótł palce we włosy Izayi, głaszcząc go po głowie i przy okazji mierzwiąc mu włosy. Normalnie chyba pomyśli o zachęcaniu go do tego częściej, może to sprawi, że się przyzwyczai i jego reakcje przestaną być tak silne... Bo w końcu był już całkiem blisko dojścia.
     Izaya czując głaskanie dość mocno się zdziwił. Spodziewałby się brutalnego przyciągnięcia, a nie czegoś tak delikatnego... Zwłaszcza, że Shizuo był już blisko końca...  Brunet zaczął poruszać głową jeszcze szybciej celowo wkładając ją sobie coraz głębiej, prawie do gardła... 'dojdź już idioto' błagał w myślach.
     Shizuo spiął się, mimowolnie zaciskając dłoń odrobinę mocniej na jego włosach, jednak szybko go puścił i oparł się obiema rękami o łóżko. Stęknął z przyjemności, dochodząc obficie. Nie mógł się powstrzymać... Nawet nie uprzedził. Zabrakło mu słów, bo w głowie pozostał mętlik. Mimo wszystko nie miał zamiaru na tym kończyć. Izaya był jego i chciał go całego, teraz...
     Izaya szybko się odsunął jednak mimo wszystko Shizuo wylał mu się do ust i chcąc nie chcąc część z tego musiał połknąć, Jego grzywka i twarz też niestety nie uniknęły tego "ataku" spojrzał na Shizuo z pod ubrudzonej grzywki.
- Dobrze było? Króliczek się spisał~?
- Mhm... Bardzo. - Uśmiechnął się kącikiem ust, spoglądając na niego. Wyglądał naprawdę seksownie... Jak tu mu się oprzeć...? Przyciągnął go do siebie za podbródek, całując namiętnie. Objął go w pasie, przyciągając jego tułów bliżej swojego tułowia. Chciał, żeby był bliżej.
- To się cieszę~!- uśmiechnął się w końcu od niego odrywając. Oddychał głęboko łapiąc powietrze. - wspomnę tylko ze twojemu króliczkowi brakuje ogonka, a jako ruchliwe stworzonko miałby ochotę~...
- Zastąpię go czymś innym, co ty na to? - zamruczał, obracając się tak, że teraz Izaya leżał pod nim na łóżku. - Sprawię, żeby ci niczego nie brakowało, co ty na to?
     Przesunął dłonią wzdłuż jego boku w górę. W sumie to wypowiedź była dwuznaczna... I w obu przypadkach interpretacja była właściwa. Ale o tym Izaya nie musiał wiedzieć.
- I to mi się podoba~!- uśmiechnął się obejmując go za szyję. - choć nie wiem czy dorównasz ogonkowi Shizu-chan~...- dodał złośliwie udając, że naprawdę się nad tym zastanawia.
- Nie dorównam. - prychnął i nachylił się, patrząc na niego. - Będę dużo lepszy. - oznajmił z uśmiechem i przesunął językiem po jego sutku. Dłoń zsunął znów w dół, głaszcząc jego biodro, a w końcu zsuwając ją na udo i przyciągając sobie jego nogę za łydkę, założył ją na swoje biodro, by ułatwić sobie dostęp.
- No tak, ogonek mnie nie głaskał... co najwyżej łaskotał~!- zachichotał jakby na wspomnienie tego. - No pospiesz się~!!!- poruszył tyłkiem.
- Już, już... Muszę przyznać, że lubię, jak się niecierpliwisz. - parsknął, wsuwając się w niego szybkim, płynnym ruchem. To uczucie też nie dawało się zastąpić żadnym innym... - Będę to robił powoli, tak, żebyś mnie poczuł. - zapowiedział, zaczynając się poruszać. - Żebyś miał pełną świadomość, że to ja. I żebyś też miał z tego jakąś przyjemność. Chyba, że wolisz, jak robię to tak szybko, że aż boli? - mruknął powątpiewająco.
- Nie ważne~!!!- jęknął wyginając się w łuk. Jednak  Shizuo to był Shizuo i żaden wibrator go nie zastąpi... choć Izaya nie miał najmniejszego zamiaru mu tego mówić. Niech się blondynek trochę pomęczy i sprawi trochę przyjemności JEMU.- Swoją drogą...- wydyszał zaciskając jedną rękę na pościeli - Czy to nie ty jęczałeś chwilę temu~?
- Tsh. Wydawało ci się. - warknął i wszedł w niego agresywniej, do samego końca. Cóż, to musiało zaboleć, ale wkurzył go.
-Au!- syknął - A nie... miałeś robić tego po...woli!- wydyszał krzywiąc się z bólu. To nie tak miało wyglądać.. choć powinien przywyknąć jak się kończy denerwowanie Shizuo.
- Było nie wspominać... - warknął, ale zaraz zatrzymał się, puszczając go. Uparł głowę o jego ramię i odetchnął, żeby się uspokoić. - Wybacz. Więcej nie wspominaj o tym, że jęczałem. - mruknął, cmokając jego usta, a potem kącik ust, potem policzek, miejsce pod uchem, żuchwę, szyję... Wznowił poruszanie się jakby nigdy nic, tym razem jeszcze wolniej, delikatniej, ale nadal głęboko, próbując sprawić przyjemność im obu, nie tylko sobie...
- Dobrze. piszczałeś cicho jak mysz~! - zgodził się. Poczekał aż Shizuo będzie go całował w ucho i wykorzystując bliskość między nimi szepnął blondynowi do ucha - Ale i tak przyznałeś się, że jęczałeś~! - No co? To było jego małe prywatne zwycięstwo i wypadało się z kimś tym podzielić, więc czemu by nie teraz? I chyba dobrze że powiedział to Shizuo a nie każdemu w Ikebukuro, prawda?
- Przesłyszałeś się. - warknął, zatrzymując się. Nie panował nad złością, ona sama przychodziła. Chciał jak najlepiej, ale jak Izaya miał zamiar go prowokować... Nigdy nie skończą... - Nie jęczałem i nie piszczałem, jasne? - Spróbował wrócić do poprzedniej czynności, w tym samym rytmie.
- Dobrze Shizu-chan~! - zgodził łapiąc głowę blondyna w dłonie i przysuwając je do swojej twarzy. Uśmiechnął się słodko i miał wrażenie, że tak jakoś prawdziwie... choć mogło to wyglądać dziwnie przez zaczerwienione policzki i zamglony podnieceniem wzrok i przysunął usta blondyna do swoich. Na razie tylko przyłożył je jeszcze nie całując liczył, że Shizuo to zrobi.
- Cieszę się, że się zgadzasz.- wyszeptał, muskając jego usta przy wypowiadaniu każdego słowa. Przesunął językiem po jego dolnej wardze, a potem pomiędzy jego rozchylonymi ustami. Smakował słodko... A może tylko mu się wydawało... Może to byłą tylko iluzja? Szybsze bicie serca, przyspieszone oddechy, przyjemność płynąca z każdego pchnięcia. Kiedyś przecież się nienawidzili... A teraz? - Kocham cię. - mruknął zaskakująco niższym głosem. Tak pod wpływem chwili... Wpił się w jego usta, całując delikatnie, a potem coraz zachłanniej. Przyspieszył nieco swoje ruchy, zbliżając się do szczytu. Dłońmi badał całe jego ciało. Wyjątkowo to nie było czysto fizyczne. Faktycznie coś do niego czuł, choć zdecydowanie nie był typem osoby, która powtarzała to codziennie. Tym bardziej ta chwila była wyjątkowa...
Głos Shizuo taki chrapliwy i niski, a jednocześnie taki przyjemny wywołał strumień dreszczy wzdłuż kręgosłupa Izayi. Brunet nie mógł tego opanować, tak po prostu było... dodatkowo to co powiedział i ten pocałunek. To wszystko sprawiło, że Izayi kręciło się w głowie z przyjemności, o ile wcześniej mógł w miarę jasno myśleć teraz teraz ziemia wprost usuwała mu się z pod nóg a podniecenie przysłaniało cały świat. Pocałunki łapczywe, trochę zachłanne ale mimo wszystko takie... głębokie i namiętne sprawiały, że Izayi robiło się gorąco, czuł jak krew dudni mu w uszach, w przerwach gdy się od siebie oddychali słyszał ich mieszające się przyspieszone oddechy. Brunet i tak drżał na całym ciele starając się powstrzymać przed jękami, czując jak Shizuo raz po raz uderza w jego prostatę. Nie wytrzymał otworzył usta i zaczął jęczeć i mruczeć  przytulając mocniej blondyna.
- Dobrze... Ci? - sapnął, gorączkowo całując znów jego szyję, policzek, powieki, skronie... To zachowanie tak do niego nie pasowało, a jednocześnie w tej chwili wydawało się najwłaściwsze. Poruszył biodrami mocniej i spiął się cały, nie mogąc się powstrzymać. Doszedł, jednocześnie oddychając ciężko tuż obok jego ucha. Resztkami woli zmusił się do jeszcze dwóch pchnięć i poczuł, jak Izaya dochodzi. Opadł obok niego, obejmując go mocno i przytrzymując przy sobie. Obaj byli teraz rozgrzani i zmęczeni...
- Zmieniam zdanie...- wydyszał odnajdując gdzieś swoją świadomość - Ogonek nigdy nie będzie tak dobry jak to. - A teraz zrób tak jak byłeś mały i pocałuj pluszaka w policzek~!- zachichotał. Pamiętał jak czytał,  że Shizuo jak był małym chłopcem miał królika zabawkę którego zawsze całował w pyszczek życząc mu dobrej nocy. Wtedy Izayi wydawało się to śmieszne i bardzo głupie, wszak Shizuo był 5 latkiem, ale teraz nie miałby nic przeciwko.
- Skąd wiedziałeś...? - spytał, zdziwiony. Nie, żeby był zdenerwowany tym, że Izaya wiedział, w końcu nie użył tego, żeby się z niego naśmiewać... Cmoknął swojego chłopaka w usta. - Idziesz już spać? - mruknął, patrząc na niego spod przymrużonych powiek. W sumie mógł mu darować... Obaj byli zmęczeni... Ale też nie miałby nic przeciwko kolejnemu razowi. Wszystko zależało od tego, jak wielką Izaya miał teraz chcicę.
- Możemy coś porobić~! Chciałem tylko buziaka~!- uśmiechnął się siadając na łóżku i mierzwiąc włosy wciąż leżącemu blondynowi.- to co zrobisz kawusi a ja pokicam zakopać marchewki~?
- Zakopać marchewki? - zapytał, rozkładając się wygodniej na łóżku i patrząc na niego. - Mogę zrobić... Jak wyjaśnisz, co miałeś na myśli.
- Chciałem się umyć~! Kiedyś mówiłeś że nie lubisz brudnych zwierzaków, nie~?- uśmiechnął się wstając... aż się coś w nim przelało - to jak mogę liczyć na tę kawusię~?- przeciągnął się czując jak coś spływa mu po tyłku. Albo się pospieszy albo będzie musiał zmienić dywan... albo zmusi Shizuo żeby to szorował na kolanach. Trzecia opcja najbardziej mu się podobała, choć niestety była prawie niemożliwa.
- Racja. Leć się umyć, zanim wszystko będzie zabrudzone... - mruknął, podnosząc się do siadu. - Pójdę zrobić tej kawy. - Zapiął spodnie i ruszył w stronę kuchni, ściągając jeszcze bluzkę i rzucając ją na podłogę. Musiał to potem wyprać...
- A nie wolałbyś zadbać o swojego zwierzaczka jak dobry właściciel i umyć mu plecków~?- chichotał, raczej nie liczył, że Shizuo się zgodzi choć nie ukrywał, że byłoby to miłe.  Podszedł uśmiechnięty do blondyna patrząc na bluzkę - Wrzucić do prania~?
- Hmm... W sumie, to ja wrzucę, jak już obaj tam idziemy. - Uśmiechnął się szeroko, zbierając bluzkę z podłogi a następnie chwytając Izayę w pasie i podnosząc. Zaniósł go do łazienki, gdzie niedbale rzucił bluzkę do zlewu. Samego Izayę wsadził pod prysznic. Izaya niepewnie popatrzył na słuchawkę prysznicową.  Kompie się ze Shizuo czyli to Shizuo wybiera temperaturę wody... a co jak nie poczuje i włączy wrzątek? - Myślisz, że króliczki lubią wodę~?
- Może i niespecjalnie... Nie wiem, nie kąpałem prawdziwego królika. Pluszowego, jak już. Można powiedzieć, że lubił wodę. - parsknął na samo wspomnienie. - Ale ty i tak się musisz wykąpać.
     Ściągnąwszy spodnie, wszedł za nim pod prysznic i zamknął drzwiczki. Chwycił za słuchawkę prysznicową i włączył wodę. Lubił gorącą, choć czy gorący dla niego nie jest przypadkiem wrzątkiem dla Izayi...?
     Izaya skulił się odruchowo gdy Shizuo puścił wodę, na szczęście okazała się ciepła a nie "idealna temperatura na gulasz z królika" więc Izaya chętnie podszedł do Shizuo przytulając go od tyłu. Starał się połaskotać go króliczym uchem w szyję, ale albo blondyn nic nie poczuł albo skutecznie wytrzymywał te " królicze tortury"
- Sprawiłbym ci takie uszy na stałe... - mruknął, oblewając ich obu wodą. Nie za bardzo miał łaskotki, więc łaskotanie go uszami nie miało większego sensu, o ile było celowe. - No chodź tu, umyję cię. - Chciał się odwrócić, ale najpierw brunet musiał go puścić.
- Na stałe~? A co aż tak słodko wyglądam~...- zachichotał puszczając blondyna.
- Rezygnuję z pomysłu. Wtedy wszyscy by cię takim widzieli. - oznajmił, unikając odpowiedzi. Oblał Izayę wodą, a następnie odwiesił słuchawkę prysznicową i zaczął spieniać na nim płyn, myjąc go całego.
- Ale już więcej tych głupich pomysłów z rzucaniem nie będzie, prawda?
- Spytał jakby nigdy nic.
- Jakie pomysły z rzucaniem?- przekręcił głowę starając się w jakiś słodki sposób dać do zrozumienia Shizuo, że nie wie o co chodzi. Przecież... Izaya by go nigdy nie rzucił i choć nigdy tak szczerze tego nie powiedział na głos to... kochał Shizuo.
- Rzucaniem papierosów, oczywiście. - Puknął go lekko palcem w czoło. - Nigdy więcej. To katorga.
- A dla mnie katorgą będzie życie jak zejdziesz przedwcześnie z tego świata na raka płuc!- fuknął pozwalając się namydlić.- Hej Shizu-chan~...- oparł policzek na torsie blondyna przysuwając się bliżej niego - Zaplanowałeś na dziś coś jeszcze czy znów mam ubrać ogonek~?
- A co, już ci nie przeszkadza, że masz go nosić? - zaśmiał się. - Skoro już zasłużyłem sobie na twoje posłuszeństwo dzisiaj... Może skusisz się na kolację, która nie jest ootoro ani marchewką?
- Może trochę...- myknął... w sumie to było całkiem przyjemne, wolał mieć w sobie Shizuo, ale ogonek też był miłym urozmaiceniem- Ootoro z marchewką?- zapytał zdziwiony, jeśli to ani ootoro ani marchewka to mogło być tylko ich połączenie, przynajmniej według pokracznej logiki Izayi - Nie sądzę żeby takie połączenie było dobre ale chętnie spróbuję~!- uśmiechnął się, Shizuo dobrze gotuje, raczej nie zamierza go otruć - O ile to nie będzie pasztet z królika to chętnie zjem~!
     Heiwajima pacnął się w czoło, zostawiając ślad z piany, który zaraz otarł.
- Nie... Nie ootoro i nie marchewka. Kolacja. Taka po mojemu. - Pokręcił głową i włączył znów wodę. Opłukał ręce, po czym poklepał go po głowie. - Ciekawie wyglądasz z tym ogonkiem, więc będziesz go dziś nosił. - postanowił w końcu. To było jego życzeniem od dawna, dlatego miał zamiar korzystać ile się dało.
-Do~brze. - uśmiechnął się - Wytrzyj mnie i wkładaj~!
- Już, już... - Otworzył kabinę i do środka wpadło zadziwiająco zimne powietrze. Szybko poszedł po ręcznik i podszedł wytrzeć Izayę. Następnie wziął sobie drugi i otarł się niezbyt dokładnie ze ściekających kropelek wody. Przewiązał się ręcznikiem w pasie po czym podniósł Izayę. - Pamiętasz w ogóle, gdzie ja go zostawiłem...? W gabinecie, nie?
- Tak, w gabinecie~! Ale wytrzyj się bo wyglądasz jak zmokły pies... a jak wiesz psy i króliki się nie lubią~!- zachichotał zaczynając wycierać blondyna swoim ręcznikiem.- Ale kawę dostanę tak czy siak~! Nie ważne że jesteś strasznym psem~! - zachichotał po raz kolejny tykając blondyna w nos.
- Jednak jesteś śpiący? - Wziął od niego ręcznik i dotarł się do sucha, po czym ruszył do wyjścia z łazienki. - To najpierw ogonek, a potem króliczek zostanie, a ja pójdę zaparzyć kawę... - zdecydował. Choć najpierw wypadałoby wytrzeć tę zabawkę. Dlatego też posadził bruneta na kanapie, a samemu poszedł z ogonkiem, żeby go wytrzeć i znów nawilżyć lubrykantem. - Zaraz wrócę.
- Mhm...- mruknął posłusznie siadając na kanapie.  Nie mając co robić przejrzał się w ekranie wyłączonego telewizora, trochę pogładził uszka i doszedł nawet do wniosku, że gdyby poćwiczył słodkie minki na pewno udałoby mu się do czegoś przekonać blondyna- Wiesz Shizu-chan~...- zaczął widząc, że blondyn wchodzi do pokoju- jak tak dalej pójdzie będę miał uszka większości zwierzątek~! Mam już kocie, misie i teraz królicze~!- chichotał. Pamiętał jak wplątał się w przebierańców podczas jakiegoś święta w Ikebukuro i dali mu szare uszy misia... a od Shizuo któregoś razu dostał kocie uszy.... choć nie był to trafiony prezent bo tylko blondyn się cieszył.
- Nie. Uszu żaby nie dostaniesz nigdzie. - zażartował. - A tak poważnie... Kocie i królicze ci wystarczą. No chyba, że jeszcze psie. Chociaż... Pies nijak do ciebie nie pasuje... - zastanowił się. Przystanął przed nim. - Musisz się ustawić, żeby znów mieć ogon. - zauważył. W końcu sam go ustawiał nie będzie... Gdyby Izayi się już nie chciało, to może i nawet by nie nalegał... Tylko poszedłby sobie po papierosy. Tak, to zdecydowanie dobry pomysł... Kuszący... I to bardzo.
- Masz racje~! Uszy psa możemy kupić tobie, a mnie skombinujesz do tego czułki pchły~!!!- zachichotał- wtedy mógłbym cię bezkarnie gryźć...- udał, że się rozmarzył-  a tak~!- klęknął na kanapie tyłem do blondyna i oparł dłonie na oparciu mebla. - Tak będzie dobrze~?
     Blondyn nie wiedział właściwie dlaczego, ale zagapił się na tyłek Izayi. Na chwilę...
- Aa... Nie, nie sądzę, żeby sprzedawali gdzieś czułki. - Wyrwał się z transu i przystawił "ogonek" do jego wejścia, powoli wpychając go do środka do samego końca. Nie włączył wibracji, w końcu teraz już chodziło o sam ogonek. - Już. - oznajmił. - Możesz usiąść.
- Oczywiście mówisz to sarkastycznie?- upewnił się ze tak jest w końcu z czymś takim nie mógł usiąść. Położył się więc na plecach z poduszką pod głową- Shizu-chan nie żebym się skarżył ale wprost czuje jak pochłaniasz wzrokiem mój tyłek... nie krepuj się możesz dotknąć~!- zachichotał - Ale konsumpcja eksponatów jest niedozwolona, pamiętaj~!- pogroził mu w żartach palcem... no co Shizuo wyglądał jakby chciał go tam ugryźć... a Izaya potrzebował tyłka... jak inaczej wyrabiałby dzienną normę godzin siedzenia  przy komputerze i na krześle... i co najważniejsze jak kusiłby Shizuo?
- Będę dotykał czego chcę i kiedy chcę! - odpowiedział mu z kuchni. - I nie musisz się martwić, nie preferuję jedzenia dziczyzny! Chociaż ty chyba jesteś już udomowionym królikiem, co?
     Zabrał się za robienie kawy. Przy odrobinie szczęścia szybko skończy i będzie mógł wrócić się napatrzeć...
- Skoro pozwalam ci się macać po ogonku głaskać po futerku sądzę, że mnie udomowiłeś~! Choć mieszkanie jest moje więc to dość ciekawa opcja... Ne Shizu-chan jak to jest mieszkać z królikiem w jego norce~? - zachichotał. To był zabawny pomysł wciskać Shizuo do jakiejś norki... choć jego była bardzo przestronna i w niczym nie przypominała tych tradycyjnych... tak zdecydowanie był nowoczesnym królikiem.  Uśmiechnął się do siebie na tę myśl - Można chyba powiedzieć że należę do ciebie, nie~?- przekręcił się na plecy widząc wchodzącego do pokoju blondyna... a raczej wyczuwając zapach kawy niesionej przez niego. Szybko jednak syknął znów  obracając się na plecy... ogonek wbił się za mocno..
- Oczywiście. - Popatrzył na niego, wręcz zdziwiony. - Nawet nie myśl, że komuś cię oddam. - prychnął. Podszedł i usiadł obok, trzymając kawy. - Oy... Usiądziesz? Albo raczej klękniesz, przykucniesz, czy coś takiego?
-  A co z tym, że króliki tak krótko żyją~?- zapytał nie zmieniając pozycji -  Nie, Shizu-chan i tak muszę poczekać aż trochę wystygnie~..- jęknął - Połóż na stoliku, a do czasu ostygnięcia... masz ochotę pogłaskać swojego zwierzaczka~?- zachichotał nadstawiając łepek i puszka... choć nie miał nic przeciwko innym częściom ciała.
- Zrobiłbym to, jakbym miał wolne ręce... - Postawił oba kubki na stoliku. - Od razu lepiej. Co z tym, że żyją tak krótko... Zanim umrzesz przywrócę cię do stanu człowieka i pożyjesz dłużej. - Wzruszył swobodnie ramionami. Rozsiadł się wygodniej, na tyle, na ile to było możliwe na zajętej kanapie. Odruchowo pogłaskał go po włosach. - Ale i tak złego licho nie bierze, nie? - zażartował, zjeżdżając na plecy i przesuwając po nich palcami. - Więc nawet jeśli tyle osób życzy ci śmierci, jeszcze pożyjesz i się ze mną pomęczysz, nie?
- Tak naprawdę tylko ty~! - Przekręcił głowę tak żeby być przodem do Shizuo - Tylko ty jeden kiedykolwiek życzyłeś mi śmierci.... i jeszcze żyjesz - Dodał przewracając oczami jakby to nie było nic ważnego- może to i racja... kiedy zamierzasz mnie znów odmienić w człowieka~?- zapytał mrucząc z przyjemności... nie wiedział czy króliki mruczą.. to chyba bardziej koty, ale jak miał inaczej zakomunikować, że bardzo mu się podoba takie głaskanie.
- "I jeszcze żyję"... Chyba nie chcę wdawać się w szczegóły. - westchnął, żeby się uspokoić. - A kiedy znów zrobię z ciebie człowieka... Umowa kończy się jutro, nie? Więc po północy będziesz mógł zrobić, cokolwiek chcesz. - Wzruszył ramionami i przejechał palcem wskazującym wzdłuż jego kręgosłupa, aż do ogonka. Włączyłby go z czystej złośliwości, ale w sumie, to nie miał ochoty na kończenie tego. - Tak w ogóle, to jednak planujesz jeszcze się tak ze mną zakładać, że nie wytrzymam bez palenia? - spytał z czystej ciekawości.
- Oi no nie "jeszcze" nie zamierzam cię zabijać... z resztą czym? - Pokazał puste ręce- Jestem nagi, a ty dobrze wiesz gdzie trzymam nóż... z resztą nic bym ci niem nie zrobił, próbowałem bezskutecznie tyle lat...- pokręcił głową z niedowierzaniem, zmarnowali na walkach tyle czasu, który mogliby poświecić na o wiele przyjemniejsze... rzeczy. W tej właśnie chwili poczuł, że jego tyłek wibruje - Nie włączaj bez ostrzeżenia...- mruknął cicho sapiąc... dobrze ze Shizuo włączył na słabą moc, przynajmniej może mówić....- dodaj mi do kawy mleka i mi to podaj, ubiję pianę~!- zachichotał mając wrażenie, że jego całe ciało wibruje. - To zabawne~! Musisz kiedyś spróbować Shizu-chan~!!! A wracając do twojego pytania to tak będę się z tobą zakładał o niepalenie~!
- Nie przeszkadza ci to? - W sumie to włączył na na tyle małą moc, by go zbytnio nie podniecić, ale też... No, chciał popatrzeć, wcześniej nie miał okazji się przyjrzeć. To było zabawne. - Wiesz, że z braku papierosów też mogę umrzeć? - spytaj poważnym głosem. No co, naprawdę... Chociażby przez brak papierosów więcej jadł, a jak więcej jadł... Zawsze mógł umrzeć na choresterol, nie? A papierosy muliły płuca, ale nie w jego przypadku... Jego organizm jakoś wydalał toksyny z organizmu. Może przez to, ile biegał i przez wytrzymałość...?
- Nie umrzesz bez papierosów.... chyba że padniesz mi na zawał ze stresu, ale nie martw się twój króliczek skutecznie go rozładuje~!- zachichotał - ponoć głaskanie futerka powinno odprężać... i jak działa Shizu-chan~? - Izaya chciał wstaw jednak przekręcając się zauważył pewną ciekawą rzecz- czy jak włączyłeś wibrator zacząłem merdać ogonkiem~?- zachichotał patrząc na białą ruszającą się kuleczkę... to było całkiem zabawne.
- Tak. - prawie parsknął śmiechem. Te wibracje naprawdę były zabawne.
- Trochę rozładowuje. Ale i tak chce mi się zapalić. I to okrutnie mocno... Sugerujesz, że można to rozładować seksem...? To wcale nie jakie proste. - Pokręcił głową. Zdecydowanie nie. - To takie uczucie, że czegoś ci brakuje. Tak jakbyś nagle stracił rękę i coś byłoby nie tak. Rozumiesz choć trochę?
Izaya sapnął cicho.. chyba wibrator zrobił swoje bo było mu o wiele przyjemniej niż jeszcze kilka chwil temu - A co jakby... Mnie nie było obok, ale byłby papieros~? Nie czuł byś tej pustki~?- zapytał zaciekawiony siadając na kolanach blondyna, oczywiście tyłek lekko uniósł żeby mocniej się nie nabić - i gdyby nie miał kto ci robić tak...- mruknął uwodzicielsko do ucha Shizuo jednocześnie rękę zsuwając na jego krocze- brakowałoby ci czegokolwiek~?
- Hmm... Niech no się zastanowię... - mruknął, po czym parsknął śmiechem. - Tak. Tak, brakowałoby mi cię. Jak już jesteśmy przy wyznaniach. Coś czuję, że ten ogonek ci się spodobał. A może się mylę? - zaśmiał się, podkładając dłoń pod jego pośladek. Uścisnął go lekko, drugą ręką przyciągając bruneta do pocałunku. W końcu każdy spędza swój wolny czas inaczej... Oni lubili w ten sposób. Albo przynajmniej on... Ale wypadałoby też zrobić coś poza tym...
- Taak, jedna z lepiej trafionych kar~! - zachichotał. Pozwolił się przyciągnąć i zaczął oddawać pocałunki - ale ogonek i tak nie zastąpi ciebie~! - mruknął po chwili... I wcale nie uważał tego za jakieś wyznanie głupiej i wyidealizowanej miłości... Po prostu to była prawda. Ogonek może i był zabawny i wibrował ale całego Shizuo nie zastąpił by nigdy w życiu. - Musiałby jeszcze umieć gotować~! - dodał z przekąsem.
- Lepiej powiedz, że mnie kochasz. - mruknął odrobinę sarkastycznie. - W końcu przez żołądek do serca, więc już od dawno musisz mieć tam dla mnie miejsce. - parsknął beztrosko. - To mi przypomina... Miałem zabrać się za szykowanie jedzenia. Więc muszę iść do sklepu. - zauważył, czekając, aż Izaya zejdzie z niego. Było przyjemnie, ale mieli dla siebie jeszcze wiele czasu później... Na razie przy okazji sklepu mógł kupić papierosy. Tego mu brakowało do pełni szczęścia...
- Musisz teraz~?- Uwiesił się na szyi blondyna postanawiając go nie puszczać- z resztą Namie robiła zakupy... na pewno coś jeszcze zostało. Potarł noskiem szuję Shizuo - więc chyba nie musisz iść, nie~?
- No cóż... To może chociaż chodź ze mną do sklepu? - poddał się. Naprawdę chciał zapalić... Brakowało mu tego i czuł, że dłużej nie wytrzyma... Ani chwili. - Albo ja wyjdę... Na chwilę. - obiecał.
- Co ci tak spieszno do tego sklepu~?- zdziwił się, normalnie Shizuo nie był typem osoby która chodzi po mieście, to on uwielbiał chodzić... Shizuo preferował zostanie w domu i nic nie robienie... Opcjonalnie robienie, jak to sam określił, "nieprzyzwoitych rzeczy".- Chcesz kupić fajki prawda?! - domyślił się - naprawdę nie masz za grosz przyzwoitości! Twój chłopak zgodził się na zostanie królikiem i trzymanie w tyłku cały dzień wibratora, na głupie uszy a ty mimo wszystko i tak chcesz sobie ode mnie pójść żeby zapalić!?!? - Izaya nie wytrzymał... rzadko krzyczał, w sumie na nikogo poza Shizuo nigdy nie krzyknął. Mimo wszystko był naprawdę zły, olać go, bo fajki...
- No nie denerwuj się... - westchnął. - To tak, jakby ciebie przez takie cztery dni trzymali w domu, bez telefonu i internetu, zrozum... Ciężko jest się oprzeć. Poza tym to tylko chwila. Ja cię nie olewam, chcę tylko przestać się denerwować. - Zmarszczył brwi. Ciężko było wytrzymać, tak cholernie ciężko... - Na razie nie mamy co robić, więc chodź ze mną. Lubisz spacery, prawda? Przejdziemy się po mieście. Zajdziemy do centrum handlowego przy okazji. Chyba, że masz lepszy pomysł, jak mnie zająć? - Chwycił jego ogonek i lekko pociągnął, tak, że częściowo się wysunął. To od Izayi zależało, czy będzie go dalej męczył, czy zrobią coś, z czego sam brunet zapewne bardziej by się cieszył.
- Jakbym przez te cztery dni był z tobą pewnie bym wytrzymał...- westchnął rozluźniając uścisk... nie chciał go puścić, nie chciał go truć nikotyną i całą resztą wszystkiego co jest w papierosach, ale...- dobrze chodźmy do centrum... może zjemy sushi i nie trzeba by było robić obiadu~? Albo tayoyaki?- zastanawiał się na głos
- Zjadłbym ramen. - dodał, bawiąc się puszystym ogonkiem. - Więc, idziemy, tak? Wiem, że nie chcesz, żebym palił, ale tak czy inaczej to zrobię. Po tylu latach palenia nie dam rady się odzwyczaić. I tak tak jest dla mnie zdrowiej. - Podniósł go, kierując się do sypialni, gdzie były ich ubrania. - Chcesz, to Shinra może mi zrobić prześwietlenie płuc. - zaproponował.
- W sumie dobry pomysł z tym prześwietleniem... - zastanowił się, pozwalając nieść do sypialni. - Ne Shizu-chan zrobiłbyś to dla mnie~? - zapytał, siadając na łóżku i czekając aż Shizuo poda mu coś do ubrania.- to w końcu ramen czy sushi czy tayoyaki~?- zmienił temat na bardziej przyziemny, kładąc się na łóżku... jakoś nie mógł sobie znaleźć miejsca.
- Ramen dla mnie. Jasne, że zrobiłbym to prześwietlenie... Zobaczyłbyś, że palenie mi nie szkodzi. - Wzruszył ramionami i podszedł do niego z ciuchami z zamiarem ubrania go. - Idziesz z ogonkiem? Niewygodnie ci się będzie siedziało... - Uśmiechnął się.
- Czekam aż go wyjmiesz Shizu-chan~? Mam się wypiąć czy rozkraczyć~?- zachichotał. - Poza tym mógłbyś mnie też ubrać~! - zastanawiał się na głos- a wracając do prześwietlenia... jak my wytłumaczymy Shinrze, że to ja cię do tego zmuszam przy okazji nie mówiąc, że jesteśmy razem~?
- Powiem, że to badania do pracy. Że chcą nowych. A co do tego... - Przystanął nad nim. - Najpierw się wypnij, potem mogę cię ubrać. - zgodził się. Już niestety jego myśli zbyt pochłaniało palenie, żeby zajmować się sprzeczaniem się, żeby brunet sam się ubrał.
- Dobry pomysł~!- pochwalił go wypinając się... - Shizu-chan... aż tak ci zależy na papierosach?- spytał smutno, on naprawdę się martwił... dziwnie by mu było w świecie bez swojego potworka i nie zamierzał dopuścić do takiej sytuacji w której taki świat, stałby się jego światem- omijamy Simona... ach!- chciał zaproponować żeby poszli do centrum handlowego, ale wyjęcie przez blondyna ogonka z jego wnętrza przebiegło gwałtowniej niż się tego spodziewał.
- Wybacz. Bolało? - Pogłaskał po po plecach, wzdłuż kręgosłupa i schylił się po bokserki bruneta. - Możemy ominąć Simona, chyba, że chcesz wstąpić po ootoro. Pójdziemy jeszcze do tego centrum handlowego, nie?
- Nie, jest okej~! - uśmiechnął się - To był tylko szok~...- mruknął - omińmy Simona, bo znów pomyśli sobie coś dziwnego~! - poprosił, jak ostatnio Simon zauważył ich razem stwierdził "niby w Rosji zacieśniają przepisy o homoseksualistach ale tutaj w Japonii to byście mogli nawet wziąć ślub" W tym właśnie momencie czerwony jak burak Izaya dziękował bogom, tudzież samemu sobie że Shizuo nigdy nie uczęszczał na lekcje rosyjskiego i nic nie zrozumiał.  Oczywiście potem musiał się gęsto tłumaczyć i nie miał ochoty przeżywać tego po raz kolejny.
- Okej. Coś dziwnego? - Zmarszczył brwi. Ostatnio Izaya nie chciał mu przetłumaczyć, o co właściwie chodziło Simonowi, że aż tak zawstydził bruneta... - Właśnie, o czym on ostatnio mówił? Powiesz mi w końcu? Co to takiego dziwnego było?
- Nic ważnego- Izaya znów lekko się zarumienił - To ubierasz mnie czy nie~?- liczył, że blondyn zmieni temat.. tak bardzo głupio byłoby mu tłumaczyć o tym ślubie... zwłaszcza, że Shizuo twierdziłby, że Izaya zmyśla albo sobie żartuje... choć może tak byłoby lepiej?
- Zarumieniłeś się. Tym bardziej jestem ciekawy. O co mu chodziło? - Ustawił go odpowiednio i nałożył bokserki. Sięgnął po jego spodnie. Nie miał zamiaru odpuszczać tego tematu, co to to nie, nie teraz, jak Izaya był zażenowany na samo wspomnienie...
- Nie odpuścisz tego tematu, nie?- westchnął głośno wypuszczając powietrze- dobra... tak w skrócie Simon powiedział, że byłaby z nas świetna para i stwierdził że moglibyśmy się pobrać bo to w Japonii na pewno jest już możliwe... i coś tam potem gadał jaki to cudowny kraj. - Może zgodził się zbyt szybko jak na dawnego siebie... ale będąc ze Shizuo nauczył się że tak jest lepiej dla jego zadka... i żołądka bo blondyn w nagrodę często kupuje mu ootoro. - Zadowolony?- burknął nie słysząc salwy śmiechu blondyna.
- Ślub, powiadasz... - mruknął, wracając do naciągania na niego spodni. Zastanawiał się nad czymś usilnie... - A ty byś chciał? - Popatrzył na niego, zaciekawiony. W końcu co mu szkodziło zapytać... W Japonii śluby jeszcze nie były możliwe dla gejów, ale... No, był ciekaw, co Izaya na taką wizję. Bo czemu by nie?
- Może i bym chciał ale to i tak niemożliwe~! - przyznał się do tego.. tak otwarcie to chyba pierwszy raz. Myślał ze Shizuo go wyśmieje- zgodził bym się~!- uśmiechnąwszy się wrednie i dodał - Gdybyś to ty założył sukienkę~!
- Ahaha i co jeszcze. - ni to się zaśmiał, ni warknął. - W życiu nie założyłbym sukienki. Ale ty tak. - Uśmiechnął się wrednie i założył mu koszulkę na głowę. - Ale cieszę się, że byś się zgodził. Co powiesz na gromadkę dzieci? - spytał poważnym głosem.
      Izaya podniósł ręce umożliwiając blondynowi wciągnięcie koszulki na swój tors. - A ty masz pomysł jak to spłodzić, bo choćbym nie wiem jak chciał, wybacz ale nie dam rady~! - zachichotał. Już wiedział siebie z wielkim brzuchem skaczącego po budynkach i unikającego znaków... W końcu należy zachować pozory!
- Nie wiem. Tak tylko nad tym myślałem. - parsknął i wciągnął na niego koszulkę do końca, a w końcu założył mu bluzę na ramiona i podał skarpetki. - Dobra, ty skończ się ubierać, a ja znajdę sobie koszulkę i też skończę... - Odwrócił się i podszedł do szafy. Co by tu ubrać...
- Czemu~... - jęknął niepocieszony w samem ręczniku zrobiłbyś furorę~! - puścił mu oczko - A Shizu-chan widzę ze się u mnie zadomowiłeś~?- zachichotał widząc jak Shizuo wprawnie przeszukuje szafę - może się ty przeprowadzisz co~? Miejsca jest dość... i miałbyś więcej niż własną półeczkę na rzeczy~! -"zachęcał" go
- I miałbym obserwować cię w pracy oraz codziennie wychodzić stąd do pracy... Do tego zostawić Ikebukuro bez nadzoru? Tak łatwo to nie ma. - Pokręcił głową. Nie byli na tyle normalną parą, by mógł sądzić, że wytrzyma mieszkając z nim. Chyba raczej jeszcze nie... - To co, mam wyjść w ręczniku, tak? - Odwrócił się. No bo "czemu nie", mógł poudawać, że tak pójdzie...
- Mhm~! - potwierdził wesoło Izaya wstając z łóżka, już z założonymi skarpetkami, i podszedł do blondyna. Wsadził mu na głowę opaskę z króliczymi uszami i szybko odsunął się robiąc zdjęcie. - Ne... Niewyraźne~... - mruknął nieszczęśliwy i zaraz pstryknął kilka kolejnych.- Shizu-chan wyglądasz tak sło-dko~!- chichotał
- No i co jeszcze! - warknął, zdejmując opaskę jak najprędzej i rzucając ją na łóżko. Odwrócił się i wziął z szafy jakieś jeansy i bluzkę na długi rękaw. - Spróbuj założyć mi to jeszcze raz, a zabiję. - zagroził i zaczął się szybko ubierać. - Idź lepiej zakładaj buty, a nie... - prychnął.
- Oi, no nie złość się Shizu-chan~! - uśmiechnął się zabierając opaskę i obierając sobie na głowę - Jak chcesz się zemścić możesz mnie też cyknąć zdjęcie~! W końcu jeden klient już mnie tak widział... i będę mu wmawiał ze byłem chory, więc...~? Mam się w tym- wskazał na opaskę- pokazać ludziom czy to kolejny widok zarezerwowany dla ciebie~? ...Jak tak dalej pójdzie będę musiał mieć przyczepioną karteczkę "uwaga nie gapić się, bo znak nadleci z prawej"
- Znak może nadlecieć z każdej strony. Nie znasz dnia, godziny, kierunku ani zwrotu. - prychnął. - Ściągnij, założysz, jak wrócimy... A co do zdjęcia... Już zrobiłem. - Uśmiechnął się, zadowolony. - Jednak ja w uszkach to trochę za dużo. No, idź się ubrać. - pospieszył go.
- Czemu za dużo~? Masz moje gorsze zdjęcia~...- westchnął odkładając uszka na łóżko - I wcale nie narzekam... za bardzo - Dodał ciszej. Jasne słodkie zdjęcia to jedno ale niektóre jego zdjęcia były już po prostu przegięciem... zwłaszcza, że Shizuo nie dał sobie wmówić, że do telefonu łatwo się włamać i nie pozwolił Izayi odpowiednio zabezpieczyć zdjęć. - Dobrze już idę~! - ruszył w stronę butów.
- Nie mówiłem, że narzekasz za bardzo. - mruknął. Skończył się ubierać i poszedł za Izayą, zabierając telefon i pieniądze. - Od czego zaczniemy wizytę na mieście?
- Podejrzewam, że po ramen się rozleniwisz... i może jeszcze rozpijesz... więc najpierw pójdziemy po co tam chciałeś iść a dopiero potem coś zjeść... co ty na to~?
- Dobra. Zakupy... Nie, nie tylko o papierosach mówię... Trochę pochodzimy po sklepach, czy coś i pójdziemy coś zjeść. Naprawdę sądzisz, że będę się upijał? A co, jak zapomnę o posiadaniu zwierzaka i przez to o niego nie zadbam należycie? Wolę nie. - Uśmiechnął się i złapał za klucze. - Zabierasz coś jeszcze?
- Portfel?- zapytał widząc, że Shizuo go nie wziął. Sam wpakował do kurtki telefon i portfel, o klucze do JEGO mieszkania Shizuo zadba chyba należycie - Zadomowiłeś się tu, nawet mi klucze zabierasz~!- napomniał- a co do tego picia... taka jest tradycja, ramen przed po albo w trakcie żeby rano nie mieć kaca~!
- Wziąłem pieniądze. A i nie ważne ile się napijesz, kaca nie zwalczysz, jak przesadzisz z sake. Ja nie zwalczę. - Zamknął za nimi drzwi i oddał mu klucze. - Przyzwyczajenie z tymi kluczami. - Wzruszył ramionami i ruszył do windy.
- Jak tam sobie uważasz ja tylko mówię że jest taki zwyczaj...- mruknął idąc za nim. - Wiesz jest jeden problem gdy jeżdżę z tobą windami - westchnął usilnie wgapiając się w srebrne przyciski- Nie mogę wygrywać na nich melodyjki, bo byś mnie wyrzucił z tej windy..
- I tego się trzymajmy. - mruknął, wchodząc do windy. - Nie wiem, jak ty wytrzymujesz zjeżdżanie z ciągłym wciskaniem przycisków... Przecież przy najwyżej dziesięciu winda się zacina.
- I własnie to jest zabawne Shizu-chan~... w ogóle się nie znasz- mruknął walcząc z wewnętrzną pokusą klikania - I przy 17 nie przy 10 - poprawił go.
- Nie wiem ilu dokładnie, ale przy piątym się zdenerwuję i dolecimy na dół szybciej, niż myślisz. - skomentował. Poczekał, aż dojadą na dół.
- Nie było tak źle, nie?
     Skierował się do wyjścia. Kiosk, kiosk by wystarczył...
- Mów co chcesz, to było straszne!!! - Izaya udawał ze jest przerażony, schował się nawet za blondynem i szedł trzymając go za tył bluzy - Zero przycisków, ZERO rozumiesz to? - Zatrząsł się, obejmując ramiona rękoma. miał nadzieję ze ta mała improwizacja jakoś rozśmieszy blondyna bo ten wydawał się dziwnie spięty.
     Shizuo parsknął chwilowym śmiechem.
- Jasne, jasne... Tak to tobą wstrząsnęło... Przykro mi, nie dam ci się przejechać jeszcze raz, zdradzać mnie z windą będziesz kiedy indziej, jak nie będzie mnie w pobliżu.
- Ja cię nie zdradzam z windą... prędzej ty mnie z papierosem - fuknął udając ze jest zły. Wyszedł przed budynek i zaciągnął się świeżym smogiem tokijskich ulic - To omijamy Shizuo i idziemy do centrum, tak~?- upewnił się. Jako że był bogaty i mógł sobie pozwolić na drogi apartament przy samym centrum Shinjuku nie mieli daleko do stacji - chyba lepiej by było przejechać do Ikebukuro..- zastanawiał się na głos. Shinjuku było znane z ambasad rządów i innych politycznych miejsc, natomiast Ikebukuro to nigdy nie śpiąca dzielnica rozrywki... i jednego z najbardziej znanych Love Hoteli ale tego Shizuo już nie wspomni. Nigdy, a nóż blondyn nie wie kto jest jego sąsiadem z całkiem niedaleka.
- Omijamy Simona i idziemy do centrum, dokładnie. Ale nie do Ikebukuro... Nie, raczej nie. - mruknął. Fakt, że w jego dzielnicy dużo się działo... Nie potrzebowała dodatkowo Izayi. - Prędzej do jakiejś naturalnej dzielnicy. - Skręcił do najbliższego kiosku. "Zdradę" z papierosem postanowił przemilczeć.
- Czemu~...- podreptał za Shizuo by pojęczeć mu nad uchem, a przynajmniej tak wydawało się ludziom uciekającym w popłochu widząc ich razem.- Ja uwielbiam Ikebukuro~! - rozmarzył się robiąc piruet i zakładając sobie ręce na głowę- to najzabawniejsza dzielnica i zawsze coś fajnego się dzieje.. no proszę Shizu-chan~! ...A jak obiecam, że będę grzecznym króliczkiem~...? - poprosił.
- No nie wiem, czy bycie grzecznym króliczkiem wystarczy... - mruknął dość melodyjnie. - Zależy, co rozumiesz przez "grzecznego króliczka"...
     Podszedł do kiosku i kupił paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Dawno się tak nie cieszył z dotyku paczki w dłoni... Z zapachu samego tytoniu. Uspokajająca trucizna...
- Nie zniszczę ci tej paczki ani zapalniczki chociaż mnie bardzo kusi... to wystarczy?- zapytał przekornie. Shizuo musiał się zgodzić... a jak nie to Izaya go tak wmanewruje że metrem i tak pojadą do Ikebukuro. Dawno tam nie był... no chyba, że w godzinach niesprzyjających szaleńczej zabawie (o dziwo takie istnieją) - I jak dodam proszę~?
- I jak skupisz się tylko na mnie. Wtedy okej. - poddał się. W końcu... Pod jego opieką chyba było bezpiecznie. Wyciągnął papierosa i zapalił. Pierwsze zaciągnięcie wywołało wesoły uśmiech na jego twarzy.
- Chyba nawet nie będę chodził taki  wkurzony, to powinno pomóc, nie? - Spytał, patrząc na niego weselej. Schował paczkę na później, znów się zaciągając. Nawet tak nie muliło, jak przypuszczał, że będzie. - Jedziemy metrem?
- Jasne, że metrem... a co chcesz iść?- zdziwił się... nie żeby miał coś przeciwko, ale to było ponad pół godziny drogi...- jedziemy~! - pociągnął go w stronę stacji. Szybko kupując im obu bilety i wpakowując Shizuo do odpowiedniego metra. Sam wskoczył za nim tuż przed zamykającymi się drzwiami - O mało nie przycięło mi bluzy~!- odetchnął z ulgą wygodniej siadając na rozpłaszczonym na ziemi Shizuo na którego upadł wskakując do wagonu. - Wygodnie ci tam Shizu-chan~?- zachichotał
- Papieros mi wypadł. - westchnął cierpiętniczo. Boże, za co to... - A tak w ogóle to zejdź, bo mnie zadepczą, pchło. - W sytuacji takiej jak ta lepiej było dbać o pozory... A że był wkurzony to już inna sprawa.
- Haha aż tak cię boli, że jestem u góry~?- zachichotał i podskoczył na tyłku na Shizuo. Musiało to wyglądać komicznie...ale oczywiście większość struchlałych i trzęsących się ze strachu pasażerów nie zrozumiała tej aluzji.
- Nigdy nie byłeś i nie będziesz u góry. Taka smutna prawda. - prychnął i zdjął go z siebie, po czym oparł się o ścianę, stojąc. Dojechać do Ikebukuro, nie zwracać uwagi na ludzi i podteksty...
- Smutna~? Czyli jednak byś chciał... - Uśmiechnął się wrednie. Wstał z podłogi i wypatrzywszy ciekawą rurkę zaczął się na niej kręcić. - Łiiiii~! - zapiszczał, kręcąc się w koło.
- Nie, nie chciałbym. To ty właśnie tańczysz przy rurze, tak poza tym... - Zaśmiał się mimowolnie.
- Poza tym co~?- Zatrzymał się tyłem do Shizuo złapał rękoma za rurę i wykręcił głowę w tył chcąc na niego spojrzeć. To przecież wcale nie był taniec na róże... on po prostu się bawił~! Nie mógł zmuszać ludzi do majestatycznych skoków z budynków i obserwować pięknych czerwonych plam które tworzą na brudnej ziemi więc znalazł sobie taką zabawę, czy to źle?
- Poza tym, że w życiu nie będziesz na górze. Pogódź się z tym.
     Zaczynał się poważnie zastanawiać, czy nie odciągnąć go od tej rurki. W takiej sytuacji zaczynał być zazdrosny...
     Izaya zrobił smutną minkę, ale uświadomiwszy się, że ponieważ odwrócił głowę wygląda to na uśmiech sam się uśmiechnął... później znów zmienił zdanie stwierdzając, że Shizuo się domyśli o co mu chodziło... i tak jeszcze kilka razy - Nie wiem jak ci pokazać że to mnie zasmuciło Shizu-chan~!- zachichotał widząc jego zdziwienie. Wrócił go normalnej pozycji i jak najmocniej objął rurkę - Ne, Shizu-chan czemu marszczysz brwi, jesteś o coś zły~? - zapytał ocierając się nieświadomie o przytulaną rurkę... No cóż może był trochę niewyżyty... Może nawet bardzo, ale ostatnio miał tyle pracy, że nie miał czasu się... uspokoić.
- Odsuń się od tego. - warknął w końcu, widząc, jak Izaya ociera się o rurkę. Stłoczeni ludzie stłoczyli się już na tyle, na ile to było możliwe, słysząc jego zdenerwowany ton. - Natychmiast. - dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jasne, że był wkurzony. Zazdrość to uczucie chyba najbardziej psujące nerwy. Tak, był zazdrosny, bardzo zazdrosny, tylko dla niego Izaya miał prawo odwalać takie przedstawienia. TYLKO dla niego, kiedy byli sami. I KROPKA.
- A co, Shizu-chan~? Boisz się, że moje pchły przejdą na rurkę, potem na całe metro jadące do twojej ukochanej dzielnicy~? - zachichotał porzucając swoją zabawkę (rurkę) i podchodząc do siedzącego na krzesełku blondyna. Uśmiechnął się wrednie zmierzwił mu włosy i z głośnym westchnieniem usiadł obok niego. - Ne, Shizu- chan, a o siebie się nie boisz~? Co jak na takiego potworka jak ty przejdą pchły~? Zadrapiesz się na śmierć~!!! - chichotał. Schlebiało mu to, że Shizuo jest zazdrosny... Podobało mu się, choć nie powinien rozkazywać... Ale tego go jeszcze Izaya nauczy.
- Nieważne. - prychnął. - Jakby coś miało przejść, przeszłoby już dawno. Zresztą to ty tu jesteś pchłą, więc już coś załapałem. - Rozejrzał się po ludziach. Miał ochotę się wyładować, ale nie mógł... W takiej chwili na szczęście już miał pod ręką nikotynę. Zapali jak tylko wysiądą, najważniejsze, to się uspokoić... - Poza tym, teraz już tylko moją pchłą, jasne? - dodał ciszej, tak żeby tylko brunet usłyszał. Nie będzie się nim dzielił, trudno. To już był jego Izaya. Raz zdobytej rzeczy ani osoby Shizuo nie porzucał tak łatwo.
- Jasne, że twoją~! - odszepnął równie cicho - Ale to nie znaczy że musisz być zazdrosny o pierwszą lepszą rurkę~... aż tak się nisko cenisz? Nie żeby mi to nie schlebiało- uśmiechnął się po swojemu. To była satysfakcjonująca myśl, że Shizuo na nim zależy.
- Nie. Wiem, że jesteś mój. - prychnął, jakby wiedział od początku. - Ale nie chcesz chyba, żebym rozwalił jadące metro chociażby przez to, że ktoś się na ten widok podniecił, prawda? Dlatego siedź grzecznie, aż wysiądziemy. - bardziej nawet poprosił, niż nakazał. Już się nieco uspokoił... Najważniejsze, to żeby Izaya pilnował się jego. I żeby nikt się jego pchły nie tykał.
- Jasne Shizu-chan już będę grzeczny~! - Uśmiechnął się słodko. - Wiesz... Trochę mnie musisz jednak lubić skoro tak ci zależy~!- Cieszył się, naprawdę się cieszył. Tyle lat słyszał ze jest gnidą i najlepiej by było żeby zniknął, a teraz jest kimś ważnym - No nasza stacja wysiadamy~!- Uśmiechnął się przeciągając i wstając z fotelika.
- Jakbyś jeszcze nie zauważył. - mruknął pod nosem. - Dobra, chodź szybciej. - Złapał go za rękaw i pociągnął do wyjścia. Gdy już stanęli na stacji, odruchowo dotknął paczki ukrytej w kieszeni. - Gdzie mieliśmy iść najpierw?
- Skoro masz już papierosy to... kupić marchewki bo jestem głodny~! - zaproponował. Shizuo i tak pewnie zrozumie że chodziło o coś do jedzenia.
- Marchewki mówisz... Ok. - Pociągnął go ze sobą do centrum handlowego. A dokładniej szedł, a Izaya musiał iść za nim. W końcu znów chwycił go za rękaw i doprowadził jakoś do zoologicznego. Starając się nie uśmiechać za bardzo, rozejrzał się po półkach. - No, pomóż mi szukać karmy dla królika.
- Chyba żartujesz- fuknął - chcesz mnie karmić czymś takim? A co z normalnym jedzeniem, nie ma mowy żebym coś takiego zjadł!- fukną na niego- mogę być królikiem, ale bez przesady.- Shizuo nie mógł tego wymyślić to było po prostu... zbyt wredne jak na niego. Chciał Izayę odciąć od swojego gotowania i faszerując jakąś ohydną papką? - To poniżej godności królika! - zaprotestował.
- Nie, zobacz, im się podoba, nie narzekają. - zaśmiał się, podchodząc do małych króliczków w terrarium. Zawsze lubił króliki, to się w sumie nie zmieniało na przestrzeni lat... - No patrzcie, mój króliczek jest wybredny... Może wezmę sobie któregoś z was do domu...? - zastanawiał się na głos, głaszcząc delikatnie jakiegoś wyjątkowo puszystego, słodkiego, czarnego króliczka. Uwielbiał takie puchate kuleczki... Chociaż nikomu by się nie przyznał publicznie, że ma słabość do tych zwierzaczków.
     Tak poza tym, chciał się trochę podroczyć z Izayą... Oczywiście, że miał zamiar zrobić mu zwyczajną kolację. Albo kupić.
- To sobie go bierz!- wrzasnął czerwony ze złości i pacnął go w głowę. Przerażone króliczki rozbiegły się na wszystkie strony- nie wiem po co się na to wszystko godzę jak ty i tak wolisz byle futrzaka- fuknął wychodząc. Był zły, naprawdę. Tylko Shizuo umiał go tak bardzo zdenerwować. Co jak co, ale nie powinien mówić czegoś takiego. - Idiota, po co mu pozwalałem... - burknął do siebie siadając na ławce. Dał Shizuo 5 minut a potem go zostawi.
    Nie było sensu dłużej próbować zaprzyjaźniać się z królikami, bo te były zbyt przerażone. Jako, że po drodze do centrum Shizuo wypalił już jednego papierosa, nie wkurzył się a tylko westchnął ciężko, wychodząc ze sklepu. Schował ręce do kieszeni, wystawiając jedynie kciuki i usiadł obok Izayi na ławce.
- Na serio uważasz, że po tym wszystkim bym cię zostawił?
- Z takim potworem jak ty nigdy nic nie wiadomo...- burknął chowając ręce w kieszenie bluzy.- wracamy, odechciało mi się jeść- zakomunikował wstając z ławeczki i ze spuszczoną głową idąc do stacji metra. Normalnie skakałby jak dzieciak, ale nie miał na to siły. Shizuo nie powinien tak żartować, zwłaszcza że on się starał, zawsze się starał, ale Shizuo był na to ślepy. Trudno, takiego sobie wybrał chłopaka.
- Głupek. - warknął na niego, łapiąc go od tyłu w pasie i przyciągając do siebie. To co z tego, gdzie byli? Shizuo nie obchodzili ludzie. W ogóle nie obchodziło go, co gadali o nim obcy. - Tylko żartowałem do królików. I chciałem jakiegoś przygarnąć, a nie cię zamieniać, jasne? Nie mógłbym cię zostawić, bo jesteś mój, jak ci to wielokrotnie powtarzałem. Nie ludzi, czy w cokolwiek tam sobie wierzysz. MÓJ. - zaakcentował, całując go lekko w kark na oczach wszystkich. Niech wiedzą... Niech widzą, że są razem, jeśli to w końcu dotrze do Izayi.
- Bardzo się cieszę Shizuś, ale chciałeś to ukrywać przed wszystkimi, a teraz całe centrum się na ciebie gapi więc puść - spróbował się wyrwać. Co prawda cieszył się, nawet bardzo ale... Shizuo potem będzie zły, że wiedzą... tak jest zawsze i Izaya nawet do tego przywykł. - Choć kupmy tego królika i wracajmy~! - uśmiechnął się obracając w stronę Shizuo- mam ochotę na pasztet króliczy~!- zaśmiał się wrednie targając mu włosy. - No tylko żartuję, choć już~!
- A ja mam ochotę na mojego króliczka... - mruknął, nie zwracając uwagi na jego pośpiech. - Już, teraz... Ale też szkoda wracać do domu, jak już wyszliśmy... - Zaczął się zastanawiać na głos, nadal stojąc w tej samej pozycji. Nie wstydził się go. Nie chciał tylko, żeby jego znajomi i przyjaciele wiedzieli, nic poza tym.
- Na mnie?- wskazał zdziwiony palcem swoją nieskromną osobę - Czy tego malucha ze sklepu, bo jak chcesz go zjeść to.... nie pozwolę! To moja rodzina~!- zachichotał
     Heiwajima z zadowoleniem odnotował jego lepszy nastrój.
- Na ciebie... To chyba jasne, że na ciebie? - Zjechał dłonią odrobinę niżej i włożył ją pod jego koszulkę. Taak, dobierał się do niego na środku centrum handlowego... I chyba w sumie podobał mu się ten typ adrenaliny. Miał tylko nadzieję, że Izaya nie ma przy sobie jakiegoś nożyka i nic mu za to nie zrobi... Przecież tylko się droczył. - Mam na ciebie ogromną ochotę, więc... Decyduj, gdzie idziemy?
- Jak chcesz wejść z królikiem do rabu hotelu...? - westchnął i puścił go, łapiąc jednak za rękaw i ciągnąc do sklepu. Podszedł do sprzedawczyni i poprosił o tego czarnego króliczka oraz klatkę dla niego, jedzenie i parę akcesoriów takich jak poidełko. Po chwili pokazał się Izayi z królikiem w klatce. - Masz towarzysza. A teraz idziemy do domu. - Uśmiechnął się. Tak naprawdę to jemu samemu spodobał się pomysł posiadania prawdziwego królika... Choć Izaya mu wystarczył.
- I już wiesz po co mi królik~!- zachichotał dostając klatkę w łapki - Teraz MUSIMY iść do domu~! - uśmiechnął się dumnie. Podniósł sobie kładkę do twarzy i spojrzał uważnie na malucha - No już się mnie nie bój~!- mruknął do przerażonego zwierzaczka - O ile nie będziesz podrywał mojego potworka będzie ci u mnie dobrze~!- zapewnił. Na co królik zastrzygł uszami i podszedł bliżej - Widzę, że się zgadzasz... dobrze jak przyjdziemy do domu zagonimy Shizusia do kuchni to nam obu obiad zrobi... choć ty pewnie wolałbyś samą marchewkę, nie~?
- Już się zaprzyjaźniliście...? Króliczy język, co...? - westchnął, przystając na stacji metra. - Dam wam obu marchewkę, ale najpierw zajmę się tobą. - Puknął Izayę w czoło palcem wskazującym. Naprawdę miał na niego ochotę i nie miał zamiaru rezygnować, bo królik.
- Jak rozumiem króliczkowi dasz taką normalną a mnie .... taką bardziej podobną do ogonka, co~! - zachichotał. Wiedział co Shizuo chodzi po głowie, ale ma nowego przyjaciela i teraz, ponieważ króliki głosu nie mają, to on musi wywalczyć dla niego coś smacznego. - Króliczy obrońca Izaya~!!!- zachichotał pod nosem
- Hmm... Być może. - Uśmiechnął się dość wesoło. - Ciekawa wizja.  W przebraniu króliczka może... Chcesz zostać "super króliczkiem", tak? - parsknął. Bawiło go to i to bardzo...
- Nie śmiej się tak - puknął go łokciem w ramie - Dla niego mogę być bogiem~!!!- zachichotał robiąc piruet z klatką w dłoniach - Ups... przepraszam malutki, ale popatrz masz darmową karuzelę~ podobało ci się~?
- Jak będzie miotał po tej "karuzeli" ty to sprzątasz. - zastrzegł, jednak dalej się uśmiechał. - No a teraz... - Zabrał mu klatkę z rąk.
- Nie skupiaj się na nim, dobrze? Jak ja będę zazdrosny nie będzie ci tak łatwo. - Jego uśmiech stał się nieco groźny.
- Będzie się miotał? Sprzątasz?- zastanowił się... po chwili połączył fakty i z niedowierzaniem spojrzał na nowego przyjaciela- wiesz musisz się wprawiać, przy Shizuo trzeba mieć silny żołądek~!- zachichotał i pomachał klatce na pożegnanie gdy blondyn ją zabrał- widzisz jak to miło gdy ktoś cię zdradza z królikiem? - Nadął policzki. - Ja przynajmniej z kimś swojego gatunku, nie to co ty~...
- Nie zmyślaj, jesteś człowiekiem, a królikiem tylko dla mnie. - mruknął. - Poza tym nie zdradzałem cię, tylko raz sobie zażartowałem. To tylko królik, nic nie zmieni, jak będziesz z nim gadał. A teraz chodź. - Pociągnął go do wyjścia z metra. Ich stacja.
- Oi, skąd możesz wiedzieć Shizu-chan na świecie istnieje Celty i ktoś tak silny jak ty, czemu nie miałby istnieć gadający królik~? - zaciekawił się... to było możliwe, nie podobało mu się ale było możliwe - Lepiej, że jesteś zwyczajny - szepnął konspiracyjnie do zwierzaka.
- Czemu lepiej? - zaciekawił się Shizuo. - Chyba lepiej, jak można z nim pogadać, nie? Byłoby ciekawiej. Zresztą znając mój fart... - Spojrzał na królika. - Ty gadasz, prawda? - spytał dość groźnie. Przez chwilę był niemal pewien...
- Nie strasz go! - szybko zabrał od blondyna klatkę zasłaniając ją ramieniem - Jeszcze będziesz go płoszył... gdzie ten twój dar do zwierząt, co~? Wiesz... - popatrzył niepewnie na królika - Przywykłem do świata bez bestii i potworów, nagle one się pojawiły, nie chce mi się kolejny raz zmieniać całej koncepcji świata bo królik gada... - burknął - Ale jeśli by gadał byłoby zabawnie~!- uśmiechnął się wrednie- pomyśl jakby opowiadał wszystko cośmy robili we nocy moim klientom... albo Shinrze gdy ten zszywa któregoś z nas~! - zachichotał - Doktorek upuściłby skalpel podczas operacji na otwartym sercu~!!!
- I co jeszcze. - Przewrócił oczyma. Otworzył drzwi apartamentu Izayi, a następnie poszedł zawołać windę. - To ten maluch zostaje u ciebie, czy w sumie jak? - zaczął się zastanawiać.
- Oboje zostajecie u mnie~!- poprawił go szybko. - Nie wypuszczę cię... będziesz się dzisiaj musiał opiekować dwoma króliczkami gdyż ten pierwszy nie będzie się mógł ruszyć~! - uśmiechnął się - Poza tym nie dam ci się szwendać po nocy... a wiem, że skończysz ze mną późno, więc ty też zostajesz na noc~! - postanowił wesoło wchodząc za nim do windy, która przyjechała podczas jego wywodu. - No choć króliczku pokarzę ci twój nowy dom~!
- Tak, tak, ale ja pytam na stałe... - parsknął. - Nie tylko dziś, ale ogółem u kogo on ma mieszkać. - Popatrzył na królika, jakby mu coś zrobił i oznajmił bez ogródek: - Wiesz co, przez ciebie uświadomiłem sobie, że nawet dobierać się do własnego chłopaka nie mogę w windzie.
     No jak to tak... Miał chcicę i nic...? Bo królik???
- Właśnie dobrze! - fuknął Izaya- moja tajna królicza broń przeciwko perwersom takim jak ty~! - uniósł klatkę do góry - Patrz i podziwiaj to małe puchate cudo potrafi cię tak skutecznie powstrzymać~! - zachichotał - może postawimy jego klatkę w sypialni, co~? - Znów przystawił sobie mieszkanko królika do twarzy -  Wiesz co koleżko chyba zamieszkasz ze mną na stałe.... a ponieważ nie umiem zbytnio gotować musisz mi pomóc zrobić słodkie oczka to może ten wielkolud też zostanie... albo przynajmniej będzie codziennie przychodził żebyśmy nie pomarli z głodu... No to gotowy? - zapytał, jakby królik miał zrozumieć. - 3..2...1... Słodkie oczka~! - przystawił klatkę z niewiarygodnie słodko patrzącą kulką do blondyna, a gdy ten chciał się jakoś uchylić od widoku tych proszących czarnych oczek, napotkał drugie brązowe, należące do jego chłopaka - Bez uszu to tak nie wygląda.... - westchnął cicho Izaya cały czas nie zaprzestając starań.
- O rany... - Shizuo z wrażenia przyłożył dłoń do oczu. - Chyba coś jest nie tak, bo zaczynacie wyglądać podobnie... Ale to nic, skoro króliki mają wielką chcicę to może tobie się udzieli... - napomknął, wzruszając ramionami. Znów napotkał wzrok puchatej kuleczki. - Ta pchła prędzej wyssie z ciebie życiowe soki niż cię nakarmi... Zażartowałbym, że cię zabiorę żebyś z nim nie pomarł, ale znów się obrazi... - westchnął ciężko. Gadał do królika. Uświadomiwszy to sobie zwrócił się do Izayi. - I co, mam może z tobą zamieszkać?
- Zamieszkać powiadasz... Byłoby miło nie powiem... Ale pewnie byś nie chciał więc masz codziennie przychodzić co nie? - spytał zwierzaka - W sumie...jak go nazwijmy Shizu-chan~?
- Codziennie... Zgadzam się, ale nie bezinteresownie. - Parsknął cicho. - A imię... Taki mały, czarny, puszysty... Kukimaru. - zdecydował. - Nie wiem, dlaczego, ale podoba mi się.
- Przynajmniej nie coś tak głupiego jak wibrator-maru... - westchnął, patrząc współczująco na zwierzaka. - Jak nie bezinteresownie to czego chcesz w zamian? - zapytał dla pewności. Dobrze wiedział, że Shizuo może życzyć sobie tylko jednego.
- Że... Jakie imię...? - Popatrzył na niego niedowierzająco. - Nie rób ze mnie takiego zboczeńca, to tylko niewinny, słodki królik... - westchnął i zabrał mu klatkę. - Otwieraj drzwi. - Przystanął przed drzwiami jego apartamentu.
     Z wyjaśnieniami co do życzenia postanowił poczekać.
- A czego mogłem się spodziewać po kimś kto kupił mi wibrujący ogon? - zapytał retorycznie i wyciągnął klisze. Otworzył drzwi i wszedł.do środka, nie przepuścił swojego chłopaka, co to, to nie. - I nadal czekam na wyjaśnienia~!- dodał.
- Jak to czego... Potem to ty będziesz z nim do mnie przychodził. - rzucił, jakby nigdy nic. - A teraz mnie przepuść. Dzisiejszym moim życzeniem było co innego i tym się zajmiemy... Nie masz nic przeciwko, prawda? - Nachylił się, żeby go pocałować. Co z tego, że w progu drzwi...
- Nie, ale...- pocałunek blondyna uniemożliwił mu wypowiedź. W sumie... Izaya mógł jeszcze poczekać więc z przyjemnością oddał pocałunek. Chyba naprawę miał coś z królika skoro złapała go taka chcica... w końcu prosił żeby Shizuo przychodził codziennie! A to oznacza że codziennie lądowaliby w łóżku... zadek Izayi nie był by zadowolony z takiego rozwiązania. Oderwał się w końcu od blondyna dysząc. Gdy otworzył usta chcąc coś powiedzieć zaburczało mu w brzuchu - On ma coś do powiedzenia!- wydyszał. Odstawił klatkę z króliczkiem na jakąś szafkę - I pewnie Kukimaru też więc... najpierw obiad potem nagroda~!
- No chyba żartujesz... - mruknął, jednak wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Jeszcze miał czekać...? Wciąż i wciąż czekać... Na papierosy, na powrót do domu, na swoją nagrodę... Złapał Izayę za nadgarstek i odwrócił przodem do siebie, po czym drugą ręką przytrzymał go w pasie. - Chcę cię. Teraz. - burknął wręcz zaborczo, zaraz nachylając się, by znów zacząć go całować. Nie będzie czekał... Nie teraz... Jedzenie może zrobić zaraz, paręnaście minut ich nie zbawi.
      Izayi zaburczało w brzuchu... on naprawdę był głodny. Gdy poczuł jak Shizuo wpycha mu język do ust szybko go ugryzł - Właśnie piętnaście minut cię nie zbawi, więc zrób coś szybko do zjedzenia - stwierdził coś co dla niego było oczywistością i zabrał klatkę - Może położymy cię w salonie... będziesz straszył złych ludzi który tam wchodzą, co~?
     Blondyn warknął i zacisnął dłonie w pięści. Jak to tak... Odmawiał mu...? TERAZ mu odmawiał??? Właśnie tego tak w nim nienawidził... Nigdy nie mógł się zachować jak normalny człowiek i ani ulec, ani nawet choć trochę się przestraszyć czegokolwiek, pójść na ustępstwo... Nic takiego, nigdy.
- Niech cię szlag. - prychnął i udał się do kuchni. Zrobi mu coś najprostszego, jak jajecznica. Normalnie już by nawet wyszedł, ale nie miał zamiaru tracić możliwości dostania swojej nagrody ten raz w życiu.
Izaya uśmiechnął się wrednie pod nosem obrócony do królika. Gdy zobaczył jak maluch boi się wściekłego Shizu wyjął go z klatki i pogłaskał - No wszystko będzie dobrze... ta nieokrzesana bestia tylko sobie chwile pokrzyczy, a potem dostanie czego chce~! Nie martw się maluchu przecież tylko załatwiam nam jedzonko~ inaczej Shizuś by o tym zapomniał, wiesz~? - pocieszył królika i znów schował do klatki - Nie zapomnij o marchewce Shizu-chan~!!!
- Nie ma o czym zapominać, po prostu wkładasz marchewkę do klatki! - warknął, zirytowany. Boże, tego nawet nie trzeba było obierać, o czym on go niby pouczał???
Zaczął wkrajać pomidora do jajecznicy i doprawił z myślą, że tyle powinno wystarczyć. Wystarczyło to tylko podsmażyć... Już tylko!
Izaya zostawił króliczka i przyszedł do kuchni. Gdy wkurzony Shizuo spojrzał na niego uśmiechnął się niewinnie - Ja tu tylko po marchewce~!- uśmiechnął się schylając do szafki z warzywami. A to, że Shizuo stanął tak żeby centralnie patrzeć na jego wypięty tyłek to wcale nie jego wina... tylko tego jak zaplanował kuchnię.
- Wkurzasz mnie. - wyrzucił z siebie. Zaczął gwałtowniej mieszać jajecznicę, nie wiadomo po co, bo powinna poleżeć. Już parę sekund... Paręnaście... - Zaraz będzie gotowe, więc wracaj szybko. - wywarczał.
- Dobrze, spokojnie~! - Uśmiechnął się unosząc w górę marchewkę wraz z rękoma. - Już sobie idę~! - Uśmiechnął się po swojemu i wyszedł z kuchni. Podszedł do klatki. - Trzymaj maluchu~! A teraz mi pomożesz, co? Pokaż mi jak słodki może być króliczek~! - zapowiedział szybko znajdując uszy i ogonek porzucone wcześniej na kanapie. A był pewien, że były w sypialni... No cóż, może Shizuo je przeniósł. Ubrał opaskę, spojrzał na Kukimaru, postarał się powtórzyć jego słodką minkę proszącą o marchewkę mając nadzieję, że zadziała też na inne rzeczy. Usiadł na kanapie. - No dobra~... - westchnął, zdejmując spodnie i bokserki. - Jak ja się dla niego poświęcam. - syknął i zamknął oczy, gdy włożył w siebie ogonek. - Chyba powinien jeszcze... - zastanowił się, włączając na średnią moc. Jak na zawołanie policzki go zapiekły i delikatnie rozłożył nogi. Podkręcił moc. Teraz Shizuo zastanie przed sobą wymarzony obrazek... A przynajmniej taką nadzieję miał Izaya.
- Izaya, mówiłem, żebyś przyszedł, już go... - Wszedł do pokoju i zamarł, widząc przed sobą takiego Izayę. Poczuł nawet, jak jakaś fala gorąca wędruje od jego podbrzusza aż na policzki. Odstawił talerz na stolik, nawet na niego nie patrząc. - Potem ci to odgrzeję... - mruknął wymijająco, mając irracjonalną nadzieję, że Izaya po prostu zapomni teraz o jedzeniu. Zbliżył się do niego i nachylił się, ujmując jego policzek w dłoń, a potem łącząc ich usta i całując go namiętnie... Drugą dłoń oparł o jego biodro, głaszcząc go delikatnie. - Jednak będziesz musiał częściej zostawać moim króliczkiem... - westchnął, zsuwając się z pocałunkami na szyję i układając go wygodniej na kanapie. Tego widoku nie miał dosyć... Mógł go oglądać codziennie, nie tylko od święta. I taki miał zamiar...