Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

piątek, 18 kwietnia 2014

Izuo - Nie chodzi tylko o twoją krew


Hejo~!!! Wybaczcie, ale ja bardzo lubię Shizuo i Izayę w odsłonie Wampir i Egzorcysta x3 tylko imiona mają badziewne x.x (Pritzuo i Izetsuki - kto to wymyślał? x,x) więc zostają jako Shizuo i Izaya... 
Ale wracając bardzo ich lubię i wyprosiłam u Inu tego oto Role play'a ^^ Do tego jest to Izuo ^^ Tylko przez to, że wolicie żeby shoty z nimi zostały w zwykłych one-shotach jest wielki problem gdzie to umieścić xD ale ok... jak tam wolicie *wybitnie jej się to nie podoba, ale jest w mniejszości więc siedzi cicho*


O-ha-yo~!
To ja "wyprosiłam", żeby było Izuo, więc mam nadzieje, że ci, którzy tego nie lubią jakoś to przeżyją~... X33 Po prostu mam ogromną fazę na Izuo, a za swoje nadal nie mogę się zabrać, tym bardziej, że teraz znów będę miała zabierany komputer (ciekawe, czy zdążę planowo z następną notką)~...

Ostatnio zrobiłyśmy ankietę, nie mogąc się pogodzić, gdzie powinni być... No właśnie, powinni być Shizuo i Izaya wampir i egzorcysta, czy może zwyczajnie Pritzuo i Izetsuki~... Opcja, by byli w one-shot'ach była moja. Teraz jednak zauważyłam,że opcja z alterami byłaby słuszna. W końcu jeśli damy to w one-shot'y ktoś, kto ich szuka w tej odsłonie, nie domyśli się po tytułach. Ponadto, gdyby nawet oddzielić shot'y z wampirem i egzorcystą, to wyglądałoby to jakoś nieładnie w spisie zwykłych one-shot'ów.
Dlatego mam nadzieję, że nikomu nie będzie to przeszkadzało, ale przeniesiemy ich jako altery.
No, za dużo informacji o nich, ale to już koniec dyskusji i więcej tego gadania nie będziecie musieli czytać. X33

A teraz (awu~!!! <33) role-play z naszą kochaną parką~...
(*Wybitnie wielbi tą notkę*)
(*Kiasarin też uwielbia te parkę i ma na nich fazę od zeszłego listopada*)
Enjoy~! >w<







     Izaya tanecznym krokiem przemierzał urokliwe, choć zupełnie pozbawione światła, uliczki francuskiego miasteczka. Być może gdyby ktoś go zobaczył uznałby go za dziwaka, jednak tak się nie mogło stać. Spacerujący wesoło dwudziestojednoletni brunet w długim, czarnym płaszczu idący ciemną uliczką jedynie przy nikłym świetle księżyca, wyglądał zbyt nieprawdopodobnie. Dumny z siebie i ciekaw kolejnego dnia rozmowy z nowo poznanymi ludźmi nie mógł się doczekać jutra. Cały dzień spędzony w słońcu był dla niego męczący, ale wytrzymywał to bez choćby grymasu niewygody. Te małe, kruche istotki interesowały go do tego stopnia. Ubolewał jedynie nad tym, że w ich obecności jego głód się wzmagał. Oczy płonęły czerwienią, jakkolwiek starał się to ukryć. Wiedział, że potrzebuje krwi, ale nie mógł przecież wykorzystać któregoś ze swoich kochanych pionków. Westchnął i głęboko zaciągnął się wieczornym powietrzem. Wiatr zawiał z innej strony sprawiając, że do nozdrzy Izayi wleciał lekko słodki i metaliczny zarazem zapach.
- Kilkaset metrów na zachód. - mruknął do siebie, uśmiechając się szerzej. Oczy znów zapłonęły czerwienią, a zęby wydłużyły się, przybierając postać kłów. - Shizu-chan~!
     Młody, postawny blondyn przemierzał ulice i uliczki wielkiego miasta. Nie wiedział, kiedy dokładnie minął granicę poprzedniego, nie wiedział, jak wiele czasu minie, nim znajdzie się w kolejnym. Tylko dwie rzeczy pozwalały mu orientować się w tym, gdzie jest. Ostatnio minięta karczma i ten specyficzny smród... Smród ciała, które dawno powinno być martwe, lecz nie było. Nadal kalało swoją bytnością ten świat. Miał zamiar przywrócić je ziemi... Nie ważne, ile by to zajęło. Nienawidził go. Nienawidził tej wstrętnej pijawki...
- Dopadnę cię. - warknął w mrok, prostując się. Instynktownie dotknął pięknego, inkrustowanego miecza w kształcie krzyża, przypiętego do jego pasa. Ludzie naprawdę sądzili, że wampira da się zabić byle osikowym kołkiem. Nieprawda. Ten jeden, święcony miecz był gwarancją jego prawdziwej śmierci.
     Musiał tylko w końcu do niego dotrzeć... Odnaleźć, dopaść, zabić...
- I po co grozisz w przestrzeń Shizu-chan, gdy jestem tuż za tobą~!- Uśmiechnął się wesoło, lądując nieopodal. Bądź co bądź blondyn śmierdział na kilometr wodą święconą. - Smutno mi, że mnie nie lubisz, wiesz~? Ja chyba lubię cię bardziej niż powinienem~... - zachichotał znów, obserwując jak Shizuo zaczyna orientować się w sytuacji i jak na jego usta wstępuje mściwy uśmiech. - Czemu tak mnie nienawidzisz~? Przecież nic nie zrobiłem~...
- Nic...? - syknął, szybko wyciągając miecz z pochwy. - Nie pieprz, Izaya... - Jego uśmiech tylko się poszerzył. - Jesteś wstrętną pijawką i tyle by wystarczyło! - warknął, ustawiając się w odpowiedniej pozycji na wypadek ataku. Zresztą... Sam miał zamiar zaatakować! Zakończyć to, teraz, natychmiast!
- Nic~! - zgodził się wesoło. On dla odmiany stanął sobie beztrosko, a nawet podszedł kilka kroków do blondyna. Na co mu była taka śmieszna postawa? - Może według ciebie jestem pijawką, trudno~... Ale nic ci nie zrobiłem, żyjesz prawda~? A mogłeś już dawno umrzeć...
- To, że nie umieram od twoich ugryzień nie znaczy, że dam ci się znów pogryźć! - wywarczał. - Powinieneś umrzeć... Mniej zapasów krwi stracimy. Mniej ludzi... - Zmarszczył brwi i zamachnął się mieczem. Przy jego sile taki gwałtowny ruch był możliwy, nawet z tak ciężką bronią. Jednak na Izayę i tak było to za mało, dlatego skupiał się jak mógł, by w końcu go trafić.
- Ro~zu~miem~! - Uśmiechnął się wesoło, schylając. - Nie musisz być zazdrosny Shizu-chan~! - Wstał, obejmując rękoma jego szyję. Oblizał się delikatnie i miał nadzieje, że niezauważalnie. - Tylko ty mnie obsługujesz, jeśli cię to pocieszy~! Tylko twoją krew piję... Czy dzięki temu wpadam w lepszym świetle~? W końcu cię nie zdradzam~! - zachichotał, przesuwając nosem po jego szyi. Może i było tam mnóstwo wody święconej, ale krew pachniała tak cudnie~... - Pozwolisz mi~? - zapytał, wysuwając kiełki. Miał taką ochotę już go ugryźć, już teraz... Z siłą Shizusia nie byłoby chyba problemu... Byłby bezbronny, ale... Przecież chodzić by mógł, byłby tylko bezsilnym człowiekiem, więc może już teraz się napić? Chociaż kilka kropelek...
- Nie. - mruknął, jednak zamarł. Już dobrze przeczuwał, że cokolwiek powie, to i tak nastąpi... Znów został pokonany. - I co, teraz mnie zostawisz i dasz się zabić? Skoro już powiedziałem, że "nie"? - prychnął. Izaya nikogo nie słuchał... Tego również w nim nienawidził.
- Wiesz przecież, że pytam tylko z grzeczności. - Przewrócił oczyma. - Ale liczę, że może jednak się zgodzisz co~? Wiesz... Potrafię sprawić, żeby było ci przyjemnie w zamian za drobną przekąskę~... Co ty na to? - Polizał go po szyi. Czuł pod językiem dziko pulsującą krew, chciał już zatopić w niej swoje kły, już się napawać tym cudownym smakiem, ale nadal czekał. Nie wiedział na co, był pewien, że Shizuo znów się nie zgodzi, ale czuł się w ten sposób lepiej. Bardziej fair w stosunku do niego.
- Aż tak ci smakuję? - zaśmiał się ochryple. To nie zmieniało faktu, że go nienawidził... - Nie. Nie chcę cię. Nawet, jeśli się "odwdzięczysz", to nie jest przyjemne dla mnie. - prychnął. Chciał wywołać w nim złość, frustrację, zranić go, chociaż tyle w zamian za to, że przegrał... Jednak wiedział, że Izaya jest tylko wampirem. Kimś, kto od zewnątrz żył, ale od środka najprawdopodobniej był martwy. Nie mógł go tym zranić. On nie czuł. Był tylko potworem, który nie powinien chodzić po tej ziemi.
- Rozumiem, że mnie nienawidzisz~... - zaczął znowu. Naprawdę nie rozumiał, po co się starał... - Ale czy to sprawia, że nie możesz odczuwać przyjemności~? Powiedz mi Shizu-chan... Kiedy to było ostatni raz, co~? Kiedy ostatni raz byłeś naprawdę szczęśliwy, czułeś się błogo~? Nie chciałbyś się tak poczuć, wiem jak to zrobić... Wystarczy mi jeden... mały... łyczek~. - mruczał, na przemian wąchając i liżąc jego szyję. Ostatecznie przejechał po niej zębem. Na szczęście nie przeciął skóry... Jeszcze mógł nad sobą panować, jakoś.
     Heiwajima stał niewzruszenie, czekając na jego następny krok.
- Daj spokój. - prychnął. - Starasz się udawać, że masz sumienie? Czy przekonać mnie, bym oddał ci całą moją krew? Wiem, jak się czuję po twoich ugryzieniach i nie wmówisz mi, że to jest błogość. Wiem też, że i tak to zrobisz. - dodał niemal beznamiętnie, chowając miecz, którego pewnie zaraz i tak nie mógłby utrzymać.  - Nie krępuj się, i tak tym razem przegrałem. Uwolnij swoją prawdziwą naturę, żebym mógł w końcu zabić cię, nienawidząc cię jeszcze bardziej.
     Izaya jeszcze przez chwilę pocierał nosem wybrane przez siebie miejsce, jakby próbując się zmusić do ugryzienia. Jednak odsunął głowę, nic nie zrobiwszy.
- Nic nie rozumiesz Shizu-chan~... - westchnął spoglądając mu głęboko w oczy. Gdyby Shizuo też się przyjrzał, pewnie zobaczyłby smutek, ale przecież blondyna to nie interesowało. - Nie ugryzienie ma sprawić, że będzie ci dobrze... Po prostu ugryzę cię gdy będzie ci dobrze, tak żebyś nie poczuł, że boli... Zgadzasz się? - Próbował cokolwiek zobaczyć. Naprawdę choćby jedną nutkę niemego przyzwolenia w oczach blondyna. Tylko tyle.
     Shizuo zmarszczył brwi. Miałby okazać słabość...? Tej pijawce? POZWOLIĆ mu się ugryźć?
     W życiu.
     Mimowolnie jednak przypomniało mu się, jak było ostatnim razem. Jego oczy tylko na parę sekund straciły groźny wyraz, gdy dał się ponieść fali wspomnień. Zaraz jednak wrócił do rzeczywistości. To nie miało prawa się dziać. Powinien był wykończyć go już dawno. Już dawno pozbawić go tego sztucznego życia, już nigdy go nie usłyszeć.
- Mowy nie ma. - warknął, starając się przywrócić do tu i teraz, z dala od swoich myśli. Nawet na chwilę nie spojrzał w jego oczy.
- Widzę, że jednak myślisz sobie co innego~! - Uśmiechnął się wesoło, chwytając go za rękę. - Choć Shizu-chan~... Przecież nie będziemy się bawić na ulicy~! - Nadal uśmiechnięty pociągnął blondyna w stronę jednego z lepszych apartamentów w mieście, który wynajął na czas konferencji naukowej, przez którą w ogóle się tu pojawił. - Cieszę się, że jednak uważasz to za przyjemne~! - dodał, idąc szybko.
- Nic takiego nie mówiłem! - warknął. Walczył sam ze sobą między chęcią zgniecenia go a jednak użyciem miecza, co byłoby dość nieporęczne. - Dokąd ty mnie tak właściwie ciągniesz??? Czy kiedykolwiek mówiłem, że wygrana daje ci możliwość ciągania mnie gdziekolwiek?! - Szedł za nim, sam nie wiedział, dlaczego. Nogi niosły go całkiem wbrew jego woli.
- Do domu~! - Uśmiechnął się wesoło, odwracając do blondyna. - Wiesz Shizu-chan, możesz sobie mówić co chcesz, ale widziałem w twoich oczach, że jednak ci się podobało~! - Ciągnął go dalej. Już byli prawie na miejscu. Jeszcze tylko jedna przecznica. - Nie rozumiem tych twoich dziwnych zasad. "Wygrałeś" "przegrałem", co to znaczy~? - mruczał dalej. Nie potrafił tego pojąć. Wystarczyło że uchylił się od miecza i dotknął jego szyi i wygrywał. Shizuo tak łatwo mu ją dawał... Mimo, że się zapierał, to przecież pozwalał mu, prawda~? - Może ty faktycznie tego chcesz...
- Nie chcę! - zaprzeczył, w końcu wyrywając rękę z jego uścisku. Było mu wręcz gorąco ze złości. Jasne, że nie... Nienawidził tego plugastwa, jakim były wampiry!!! A już szczególnie tej durnej pijawki... - Nie chcę. Nie chcę cię i już. Wcale... Wcale a wcale mi się to nie podoba. Powinieneś dawno umrzeć. - wybuchnął w końcu. Co on sobie myślał...? Shizuo był tu, by go zabić, nie by... Robić takie rzeczy i do tego karmić go swoją krwią. Nienawidził go. - Nie waż się wmawiać mi, że tego chcę. Następnym razem cię zabiję, jasne??? - Odwrócił się, zaczynając iść w przeciwną stronę. Oczywiście, że miał zamiar go zabić. Tym razem jednak został pokonany, co według zasad jego honoru oznaczało, że jeszcze nie mógł go zabić. Dopiero po uczciwej wygranej.
- Więc czemu nie zabijesz mnie teraz? - Spojrzał na niego poważnie. - Możesz mi nie wierzyć, ale w ciągu całego życia nie skrzywdziłem ani jednego człowieka. Nie wiem skąd twoja złość i czemu akurat uwziąłeś się na mnie, ale muszę przyznać, że mnie to cieszyło. Dobrze słyszałeś, cieszyło mnie, dopóki mogłem być blisko. Sam chcesz, żebym to zrobił, pozwalasz mi na to, nawet idziesz tu za mną i nagle mnie zostawiasz. Wygrałem tak? Więc chcę moją nagrodę... - Zachował się jak dzieciak. - Przegrałem? To proszę, moja kara... Wybieraj.
     Odwrócił się do niego, wściekły.
- Czego ty tak właściwie chcesz?! - wydarł się. - Zostawiam cię na razie żywego, nie wystarczy ci?!
     Skąd te krępujące, obłudne słowa, skąd ten ton...? Naprawdę nigdy nikogo poza nim nie tknął? Akurat...! Cieszyło go, że mógł być blisko...? Chyba w snach!
- Ciebie. - mruknął tylko cicho, znikając za drzwiami domu. Tak, już prawie go tu zaciągnął. Nie wierzył, aby Shizuo do niego przyszedł i nie winił go wcale za to, ale miał jak każdy taką głupią nadzieję, że jednak się pomylił. - Pół tysiąclecia i się nie nauczyłeś idioto? - zapytał sam siebie, wchodząc po schodach. Tak zaszalał. Jego mieszkanie było w sumie całym dwupiętrowym budynkiem, a wszystko przez to, że liczył na noc z Shizuo. Otworzył okno na piętrze i spojrzał na księżyc. - Za kilka dni pełnia. - westchnął do siebie, dalej patrząc w niebo.
- Jakby cię to obchodziło. Nie jesteś wilkołakiem. - mruknął, opierając się o framugę z niezadowolonym wyrazem twarzy. Walczył z sobą długo, zupełnie jakby nie wiedział, jaką decyzję podjąć. A w końcu i tak podjął tę złą. Nie wiedział, dlaczego. To był impuls. Coś kazało mu za nim iść. Nienawidził go, a jednak nie był w stanie się temu oprzeć. To było dziwne, wyjątkowe uczucie, któremu nie potrafił się oprzeć, nie ważne do jakich głupot go prowadziło. I tak, po sporze z samym sobą, i tak wspiął się na górę, podążając za tym  znienawidzonym smrodem. Na jego usta wypłynął szyderczy uśmiech. Nie wierzył w to, że popełnił taką głupotę...
- Shizu-chan~!!! - Szczęśliwy zeskoczył z parapetu, na którym zdążył wcześniej usiąść i z szybkością wampira wpadł na Shizuo, tuląc się do niego. - Nawet nie wiesz jak się cieszę~! - szepnął mu na ucho i się odsunął. - A więc witam egzorcystę w moich skromnych progach~! - Ukłonił się szarmancko. Chciał go jeszcze pocałować w rękę, ale pewnie dostałoby mu się za to. - No i jak ci się podoba~? - Zrobił piruet, patrząc na bogato zdobiony sufit. - Jeszcze przez dwa dni jest mój~!
- Przypominam, że mam imię, pijawko. - warknął i rozejrzał się obojętnie. Sam spał w karczmach, na słomie, często gryziony przez pchły... Czasami na gołej ziemi. - Nie ma to jak wykorzystywać nielegalnie zarobione pieniądze, co? - prychnął, zakładając ręce na piersi. - Czy może używałeś tych swoich "sztuczek", co?
- No przecież wiem~! Nazywasz się Shizu-chan~... - Nie rozumiał o co chodzi, przecież blondyn na zawsze pozostanie Shizu-chan'em, więc o co się czepia? - Gdybyś chciał robić za przenośny pojemniczek z krwią mógłbyś mieszkać ze mną~! Ale ponieważ wiem, że się nie zgodzisz nawet ci tego nie proponuję~... - zachichotał, siadając na miękkim fotelu. - Siadaj~! Chcesz coś zjeść? Albo się napić? - Starał się mu dogodzić... Nie chciał tak do razu przystępować do rzeczy. To nie było w jego stylu, musiał się nacieszyć. - A odpowiadając na twoje pytanie, pieniądze zdobyłem legalnie, choć używając moich "sztuczek" jak je sam nazywasz~!
- Czyli nielegalnie. - podsumował. - A na imię mam HEIWAJIMA SHIZUO - zaakcentował - nie zapominaj... Bo wyjdę. - zagroził, choć czuł się z tym głupio. Też mu groźba... - I nie, podziękuję. - Przez cały dzień zjadł tylko pieczonego królika, a picia nie miał w ustach od paru godzin... Ale nie miał zamiaru brać czegokolwiek od tej pijawki. Nawet, jeśli miał chęć na wino. Tym bardziej.
     Izaya parsknął.
- Piękna groźba. - pochwalił. - Shizu-chan~! - dodał już z premedytacją. - Pomogłem ludziom i dostałem za to pieniądze, czy to źle~? - Bo przecież... Skorzystał ze swoich mocy dla dobra ludzi, pomógł, może nawet ten morderca którego wydał dzięki swojemu wampirzemu słuchowi zostanie zabity przez jakiegoś kata? Albo powieszony? - Należy mi się pochwała nie uważasz~? - zapytał wesoło, przybliżając usta do szyi blondyna. Uśmiechnął się zadziornie, przerywając takie "straszenie" gościa. - A mnie się coś wydaje, że się napijesz~! Kawa, herbata, wino, whisky, piwo... - wyliczał. Jako gratis do apartamentu dostał całkiem pokaźny barek, a przecież on jako wampir nie potrzebował żadnego trunku, nie musiał nawet jeść. Jego najukochańszy trunek siedział sobie właśnie przed nim - Coś też na pewno chcesz zjeść~! - zastanowił się. A może Shizuo się martwi, że zatrute? - A jeśli nie ja przygotuję jedzenie, a poproszę o to człowieka w twojej obecności... Do tego sam wybierzesz sobie kto gotuje i co chcesz zjeść? - Nie wiedział na jakie większe ustępstwo mógłby pójść.
- Z twoimi umiejętnościami poprosiłbyś człowieka... No ciekawe. Jakoś w twoją dobroć nie wierzę, wybacz. - dodał niemal ironicznie. W jego towarzystwie naprawdę miał ochotę upić się i iść spać, chociażby na podłodze... To był nawet ciekawy pomysł. - Wziąłbym jakieś wino, ale chyba nie wypada wierzyć, że nic w nim nie pływa, nawet gdyby było wciąż zapieczętowane. - dodał. Nie, zaraz... On go podpuszczał, a przecież wcale nie powinien przy nim pić. Nie, nie miał zamiaru dawać mu tego, czego chciał, to mu w ogóle było nie na rękę... Fakt, przyszedł tu, ale nie po to! Przyszedł, bo... Tak jakoś...
- Poproszę przy tobie~! - zachęcał dalej. Naprawdę Shizuo powinien więcej jeść, sama z niego skóra i kości... i wielka kupa mięśni. - Boję się, że coś i zrobię jak będziesz taki niedożywiony. - dodał cicho. Podszedł do barku, wyjął dwa kieliszki i butelkę jakiegoś wina. Spojrzał na etykietkę i się uśmiechnął. - Wspomnienia~... - Tak, spojrzał na rok. - Trzymaj Shizu-chan, ponoć jest doskonałe~! - Wytarł kieliszek bawełnianą szmatką... Choć nie wiedział po co, on nigdy nie czuł różnicy w smaku wina, no ale cóż, może to dlatego, że wampiry mają inny zmysł smaku. - To co chcesz zjeść~? - Uśmiechnął się wesoło.
- Nic mi nie zrobisz. - warknął, patrząc na niego wściekłym wzrokiem. - Jasne? - Przyjął wino i odkorkował jedynie dzięki swojej sile. Co prawda teraz zwietrzeje jak nie wypije go do jutra... Po przemyśleniu, skoro było zakorkowane to mógł wypić. Nie powinien też się upić, skoro jego ciało miało to do siebie, że było odporne na większość trucizn i temu podobnych... Na alkohol też, no chyba, że już w nieludzkich ilościach. - I nie musisz nikogo prosić. Jutro coś sobie upoluję i zjem, najwyżej. - Wzruszył ramionami, pociągając łyk z butelki. Barbarzyński sposób picia... dla niektórych. Jemu tak się piło najlepiej.
- Masz kieliszek. - Pokazał szklaneczkę. - Są po to, żeby sączyć wino, a nie pić na litry~! - pouczył go. - Poza tym słyszysz siebie~? "Upoluję i zjem", nawet wampiry tak nie mówią... No a przynajmniej nie ja~! Jak zamówię pieczonego prosiaka będzie dobrze? - upewnił się. Już stał w drzwiach, gotów zejść i najnormalniej w świecie poprosić. Bądź co bądź używanie mocy go wykańczało a i tak miał mało energii. Zwykłe proszenie było dla niego już naturalne... Po co miał hipnotyzować ludzi, jego wrodzony urok zadziała. - Poza tym... - zaczął. - Jak będziesz pić na pusty żołądek zaraz się upijesz~! - Nie wiedział czemu go tak zachęca... Chociaż może lepiej było powiedzie, że nie wiedział po co to robi, gdyż z pewnością blondyn i tak odmówi... a on i tak kupi mu tę kolację.
- Mnie nie zdarza się upijać. - wzruszył ramionami. No dobra, zdarzało mu się, ale tylko wtedy, gdy tego chciał... - I nie chcę jedzenia. Nie chcę ci być nic winny, więc cokolwiek zamówisz, nie zjem tego, jasne? Moim celem jest cię zabić, nie jeść za twoje pieniądze i się zaprzyjaźniać. Polowanie jest normalne. I zdecydowanie lepsze od zabijania ludzi dla przedłużenia życia, kiedy powinno się już nie żyć. Rozumiesz? - Nawet na niego nie spojrzał, tylko spokojnie upił kolejny łyk. No cóż, ono nie liczyło się do jego wdzięczności... Akurat tyle litrów krwi, ile Izaya go pozbawił, było warte dużo, dużo więcej.
- Nie jem ludzi. - powtórzył stanowczo. - Myślisz, że czemu przychodzę prosić cię o krew? - zapytał retorycznie. - I tak dobrze wiesz, że zamówię ci tego prosiaka. Mówisz, że nie chcesz robić sobie u mnie długów, a pomyślałeś ile ja jestem winny za tę całą krew? Jak nie zjesz dziś to sobie weźmiesz na drogę... Jeśli boisz się trucizny... Pomyśl jaki sens dla mnie miałoby zabicie ciebie. Nawet jeśli jestem dla ciebie tylko podłym krwiopijcą, co nawiasem mówiąc wcale nie jest prawdą, jaki sens miałoby pozbawianie się źródła pokarmu? - Zakończywszy swój mały wykład wyszedł z pokoju. - Zaraz wrócę~! - dodał weselej, zamykając drzwi od domu. Niedaleko była dobra restauracja i ludzie zawsze chwalili mięso w niej podawane. Zamówił więc tam pieczonego prosiaka... Normalnie musiałby czekać kilka godzin, ale fortunnie się złożyło, że ktoś zrezygnował z zamówienia i prosiak czekał tylko na odbiór. Izaya zapłacił i wyniósł wonne mięsko z restauracji, łowiąc zawistne spojrzenia gości i ich cieknące ślinki. Wrócił do domu i postawił na stoliku przed blondynem dorodnego wieprzka. - Proszę~!!! Mam nadzieję, że lubisz wypieczone~! - dodał wesoło, podając mu jeszcze talerz i sztućce. Nie żeby łudził się, że blondyn ich użyje. Skoro z butelki wypił jakby nigdy nic, to co dopiero taką potrawę. - Smacznego~!!! - dodał, szczęśliwy.
- I że niby na pewno nie pijesz krwi innych ludzi...? - mruknął, jakby go nie zauważał. Dopiero po chwili zerknął na niego. - Jesteś dziwny. - stwierdził, po czym z westchnięciem usiadł do stołu. Właściwie czym on się martwił... Jakie było prawdopodobieństwo, że ktoś dodał tam akurat tej trucizny, na którą nie byłby odporny? - Ale w jednym przyznam ci rację. - Chwycił za nóż i widelec, sprawnie odkrajając spory kawałek mięsa. Dawno nie miał sztućców w rękach, ale jeszcze nie był takim prostakiem, by ich nie używać. Wina z kieliszka nie lubił, ale jeść normalnie mógł, kiedy miał możliwość. - Wisisz mi sporo więcej niż to, za to, co mi dotąd robiłeś. - prychnął, krojąc mięso i zaczynając jeść. Jeszcze nie umarł...
- Czemu dziwny~? - zachichotał, opierając się rękoma na jego głowie. - Najpierw się złościsz, że jem ludzi, a teraz dziwny, bo nie jem~? Zdecyduj się kochanie~! - Poczochrał mu włosy i usiadł w fotelu naprzeciwko. - Dziwi mnie, że używasz sztućców. - zagadnął. - Ponoć polujesz na króliki, nie mów mi, że w lesie dbają o dobre wychowanie~!
- Nie nazywaj mnie tak. - wywarczał między kęsami. - I nie pochodzę z dziczy. Jestem egzorcystą, a więc księdzem, a więc pochodzę z rodziny szlacheckiej. To, że radzę sobie w dziczy nie znaczy, że wychowałem się z wilkami. Dlaczego miałbym jeść palcami, kiedy mam sztućce? - spytał retorycznie i jadł dalej. Wiedział już, że to jak pułapka... Dał się zwabić i jakby się zadomowił... Wciąż jednak nie czuł się niczego winny, więc nie miał zamiaru oddawać mu swojej krwi... Ani czegokolwiek innego.
- Do~brze, zatem przepraszam, że uraziłem szlachcica~! Warczysz jak zwierzak, łatwo się pomylić. - zachichotał. - Oi no nie złość się, tylko żartuję~! - Uniósł ręce w obronnym geście. - Heiwajima... - powtórzył jego nazwisko. - He-i-wa-ji-ma. - przesylabizował. - Dziwne... - mruknął. - Ne Shizu-chan, skąd jesteś~? Na pewno to nie jest francuskie nazwisko, więc~? - Był autentycznie ciekawy. Co prawda słyszał kiedyś o takim rodzie, ale... To było przeszło 300 lat temu, mógł coś pomylić. Wziął butelkę i nalał sobie połowę kieliszka. Co z tego, że Shizuo pił wprost z butelki? Poruszał kieliszkiem obserwując szkarłatny płyn. Ładnie się mienił w świetle księżyca.
- Chyba bardziej, skąd jest moja rodzina. Japonia. - wyjaśnił zwięźle. Tak się składało... - Długie dzieje. Czemu cię to interesuje? To tylko nazwisko. - zbagatelizował. - "Izaya" też nie jest z Francji, nie?
- Nie~! - rozweselił się. - Czyli jednak pamięć mnie nie myliła~!!! - zachichotał. - Cóż, chyba jednak powinieneś się cieszyć, że zostałem wampirem~! - Uśmiechnął się do niego przyjaźnie. - Ne Shizu-chan, a umiesz mówić po japońsku? I jeść pałeczkami? - zadawał kolejne pytania... Już od tak dawna nie rozmawiał w tym języku... Stęsknił się trochę za nim, co poradzić.
- Niby dlaczego miałbym się cieszyć, pijawko? - prychnął. - Ta, umiem, jeść pałeczkami też, chociaż tradycja powoli wymiera, szczególnie w tych czasach... - westchnął i pociągnął łyk wina. - Z reguły tego nie używam, chyba, że w rozmowach z bratem.
- Wiesz... Tak mnie nie cierpisz, a gdybym jednak nie został wampirem pewnie byłbym twoim pra, pra, pra, i jeszcze kilka razy pradziadkiem~! - zachichotał. - Ciekawe jakbyś wyglądał gdyby mój gen przetrwał~! To dziwne mieć blond włosy gdy jest się Japończykiem, jak wy to robicie~? - zaczął się zastanawiać, macając go po fryzurze. Nic nie mógł poradzić, że włosy blondyna były takie fajne, mięciutkie i do tego jeszcze działały jak sprężynka, czego Izaya mu zazdrościł. Niekończąca się zabawa~! - Zaraz, we Francji rozmawiasz z bratem po japońsku? - zdziwił się... Jak ci Francuzi musieli na niego patrzeć... Już wystarczy, że ten krucyfiks, jak Izaya sobie nazwał miecz blondyna, ze sobą nosił jak jakiś dziwak. - Poza tym... Chyba nie powinienem ci tego mówić, ale będę fair~! Zdradziłeś mi, że masz brata, nie boisz się, że jako straszny wampir~... - Zrobił groźną, ale śmieszną minę. - Zaraz go zjem~?
- Gdybyś spróbował, zabiłbym cię wbrew wszystkim zasadom, zwyczajom i wbrew wszelkim przeszkodom. - stwierdził poważnie, bez ogródek. - Poza tym moje włosy nie są dziwne. Były brązowe po ojcu, ale z wiekiem pojaśniały na blond po matce... Zaraz, jakim pra pra pra dziadkiem??? - zirytował się. - Przewracałbyś się w grobie, jasne??? Żadne powiązania z tobą... Nie wmówisz mi, że jakaś moja przodkami poleciałaby na kogoś takiego jak ty. - prychnął. Niewyżyty zboczeniec, wykorzystujący wszystkich do własnych celów... - miał ochotę dodać, ale to jakoś przemilczał.
- Ej, ej, ja tam nie chciałem~! - zaczął się bronić. - Wiesz, jak to w Japonii aranżowane małżeństwo, ale nie musisz się martwić~! - zachichotał. - Do niczego nie doszło, jeśli o tym myślisz... I tak wolę ciebie niż jakąś tam dziewczynę~! - mruknął może trochę uwodzicielsko obejmując go od tyłu i znów wąchając jego szyję - i co cieszysz się, że jestem wampirem~?
- Ani trochę. - Odkroił kolejny kawałek mięsa, ze stoickim spokojem krojąc go na mniejsze kawałeczki. - I nie pozwoliłem ci dobierać się do mojej krwi, pamiętaj o tym, jasne? - Upił kolejny łyk wina. Jego serce nieco przyspieszyło od alkoholu, ale nic poza tym.
- Ale ja jestem głodny~! - jęknął jak dzieciak. Jeszcze chwila i zacząłby tupać nogą, ale pohamował się od takiego występu. Grzecznie wrócił na fotel. Upił łyk wina... Nawet nie poczuł smaku. - Shizu-chan to może powiesz mi chociaż, czemu mnie nienawidzisz... A może to nie tylko mnie a innych wampirów też, co~?
- Oczywiście, że nienawidzę cię tak samo, jak innych wampirów. W końcu dawno powinniście nie żyć, a niszczycie życia tym, którzy mają prawo, by dalej chodzić po tej ziemi. Odbieracie życie i krew innym istotom, samolubnie próbując przeżyć, choć dawno umarliście. Ty masz do tego inne rzeczy na sumieniu, tak samo inne wampiry. Przegięliście z grzechami, więc czas najwyższy poodsyłać was do piekła. - Odłożył sztućce i sięgnął po wino. Chyba tyle wyjaśnień mu wystarczyło...?
- Ale co ja takiego zrobiłem? - Nie wytrzymał i zabrał mu butelkę. - Nie oddam póki nie odpowiesz. Nie zabijam ludzi, nie niszczę im życia, niby jakie "inne występki" mam na sumieniu~... - Naprawdę nie rozumiał. On chciał tylko być bliżej Shizuo... Może udałoby mu się go namówić na pokój między nimi... Albo chociaż sprowokować blondyna do przemyśleń. Nie, aż w takie cuda nie wierzył. - Odpowiedz to oddam~! - Pomachał winem.
- Aż tak mi na tym nie zależy. - prychnął. Nie był pijakiem gotowym powiedzieć wszystko za kroplę alkoholu. - Jednak za to, co robiłeś ze mną, między innymi mam zamiar cię zabić. Traktuj to jako zemstę, jeśli chcesz, lecz bardziej chodzi o bycie wampirem. To wbrew naturze. Powinieneś być martwy. - uparł się. Nie, nie chodziło tylko o to, co mu robił...
- Do~brze, dziękuję za odpowiedź. - Oddał mu butelkę, uśmiechając się smutno. Przecież widział, że blondyn też go lubił... Albo przynajmniej w jakimś stopniu podobało mu się to, co Izaya z nim robi... Inaczej by nie przychodził, nie zostawał. To, że jest wbrew naturze sam dobrze wiedział, ale bardziej ruszyło go to, że Shizuo ma mu za złe to, co robi... Przecież zawsze się zgadzał, co się stało? Czyżby naprawdę to na nim wymuszał? - Przyniosę ci jeszcze. - westchnął, wstając z fotela. Musiał się uspokoić, by znów móc się normalnie uśmiechać, to była chwila.
- Nie chcę. - Oparł głowę na dłoni, wzdychając w myślach. Co mu się w tym właściwie nie podobało...? Odpowiedź brzmiała : wszystko. Przyjemne i nieprzyjemne zarazem. Wkurzające i uzależniające. Dlatego został...? Miał wrażenie, że zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak. Ale co mógł zrobić? No chyba nie prosić go... Poza tym ta niemoc, brak siły po ugryzieniach... Nie cierpiał tego... - Siadaj tu, jak już musisz koniecznie tak się czepiać przebywania ze mną.
     Wiedział, że właściwie chodziło tylko o wykorzystanie jego ciała, więc po co kazał mu zawracać... 
Izaya miał zamiar wziąć sobie jego krew, przyjemność, a potem znikać, by w razie potrzeby znów go znajdować i wykorzystywać. Jakby Shizuo nie mógł wygrać głupiego pojedynku i tego zakończyć. To nie było normalne... On był tylko wampirem, jak wszystkie inne takie istoty...
- Naprawdę~? - Rozweselony, zbliżył się w podskokach. Ostatecznie objął blondyna od tyłu. - Pozwalasz mi~? - Cieszył się, znowu tak bardzo się cieszył. Teraz Shizuo był odżywiony i rozluźniony... Więc chyba mógłby napić się dziś troszkę... Tylko troszeczkę... Tak, jeden łyczek. Tak zawsze sobie obiecywał, jeden łyczek, a potem nie mógł przestać, wysysając go prawie do ostatniej kropelki, choć wiedział, że przesadza. Cmoknął go szczęśliwy w szyję. Jeszcze nie ugryzie, najpierw Shizuo ma być dobrze. - Powiedz mi, czy się zgadzasz~! - poprosił.
- Jakbyś nie wiedział... - prychnął wymijająco. To nie tak, że miał na to ochotę. Wcale... Po prostu... Izaya już wiedział, że się nie zgadzał. Powinien odpuścić i tyle. Na co on się tak cieszył. Idiota... Jasne, że nie...
- Czyli, że tak~!!! - ucieszył się jeszcze bardziej. On wiedział swoje, a skoro Shizuo mówił "sam wiesz" no to cóż, musiał się zgadzać. - A przejdziesz kilka kroków do łóżka~? Wiesz, jest takie wielkie, fajne i mięciutkie~! - zachęcał.
- Coś ci się przesłyszało. - mruknął niechętnie. Miał mu to jeszcze wyjaśniać...? Uśmiechnął się kpiąco pod nosem. Jeszcze czego. - Ta, zmuś mnie.
- Będzie ci przyjemniej i wygodniej? - zapytał, jakby samo to było dobrym powodem... No bo przecież było. - I nic mi się nie przesłyszało, mam super czuły słych, pamiętasz~? Powiedziałeś: jakbyś nie wiedział...", a ja dobrze wiem, że ty tego chcesz~!
- Nic nie chcę. - westchnął ciężko. Chciał tylko stamtąd wyjść... - Przyjemniej... Jakbyś się do mnie jeszcze nie dobierał... Ale w to nie uwierzę.
- A nie jest ci lepiej jak gryzę, gdy tego nie czujesz~? - mruknął mu do ucha zachęcająco. - Gdy jesteś tak podniecony, że prawie szalejesz~? Wtedy jest naprawdę dobrze, nie Shizu-chan~? - Objął go rękoma od tyłu, wciąż mu mrucząc do ucha. Oblizał się też może ze dwa razy, patrząc na szyję blondyna, ale dalej dzielnie się powstrzymywał.
     Heiwajima zacisnął lekko uda. Nie, nie było przyjemnie... Nie było... Było okropnie, on powinien o tym wiedzieć. W końcu... To nie tak, że go to podniecało... No może trochę, ale nadal był zdania, że to przez jakieś sztuczki Izayi... Nawet nie odezwał się słowem, to było zbyt oczywiste. Nie chciał.
- Shizuś~... - mruczał uwodzicielsko, jedną rękę kładąc na udzie blondyna i zaczynając nią jeździć coraz wyżej. Nie minęło dużo czasu, gdy dotarł do miejsca, w którym chowała się męskość blondyna. Szybko potarł materiał, i drugi raz... - Widzisz, tej części ciebie się to podoba, więc... Może zaczniesz być ze mną szczery, co~? - Nadal przyjaźnie go zapraszał do zabawy. Gdyby był podłym i wrednym wampirem wykorzystałby go i wyssał, porzucając na ulicy, a on przecież proponował mu kolację i łóżko, i nawet nie miałby nic przeciwko dłuższym odwiedzinom blondyna... Choć pełnia trochę psuła jego plany. - To jak będzie~? - Owiał jego kark ciepłym oddechem, nadal poruszając dłonią.
- Nie... - powtórzył nieco mniej pewnie. Za szybko się podniecał, nie powinno tak być... Może jednak nie powinien był pić tego wina... Może... Nie dopuszczał nawet myśli, że to mogłoby być przez Izayę. - Jestem szczery... Zostaw. - warknął, choć brzmiało to mniej pewnie niż przedtem. Cholera, nie, nie chciał... Przecież nie chciał...! Dlaczego przez tę cholerną pijawkę nie mógł się uspokoić...? Dlaczego akurat przy nim przestawał myśleć logicznie??? Dlaczego działy się z nim takie dziwne rzeczy... Przecież nawet tego nie chciał!!! - No zostaw...
- Czy ja słyszę niepewność w twoim głosie~? - szepnął mu do ucha, następnie je całując i przygryzając, na tyle delikatnie, by nie polała się krew. - Czyli magiczny guziczek uległości Shizusia jest tu~? - mruczał dalej, ściskając coraz mocniej jego męskość. - Może jak jeszcze trochę cię tam podotykam to się zgodzisz, co~???
- Nie... Nie żadna niepewność. Zostaw to, do cholery! - warknął, jednak nie odtrącił jego ręki. Niby jako ksiądz powinien opierać się wszelkim przyjemnościom... Ale... Dotąd z nikim tego nie robił, w sumie to tylko Izaya zadowalał go w ten sposób... Nawet, jeśli bolało... Nie, o czym on myślał!!! Nie chciał tego, nie chciał i już!
- Może uda mi się ciebie jeszcze przekonać~! - Uśmiechnął się, puszczając blondyna. Obszedł fotel na którym siedziała jego "ofiara" i spojrzał szczęśliwy na wybrzuszenie. - Nie martw się, będzie przyjemnie~! - mruknął, klękając przed nim i zaczynając rozpinać pasek od spodni Shizuo. Cieszył się, że blondyn go nie odtrąca, choć jego wzrok mógłby być bardziej... pożądliwy? O tak, tego właśnie chciałby Izaya. - No nie patrz się tak~... Przecież cię TAM nie ugryzę~!
- No nie wiem... - prychnął trochę nerwowo. No chyba... Chyba tego nie zrobi... - Mógłbyś w końcu... przestać...? - Mimowolnie podniecał się bardziej, a wcale nie chciał... - Dlaczego właściwie to robisz? - zapytał nieco gniewnie. W końcu... Nie musiał tego robić, by dostać jego krew...
- Nie przestanę teraz Shizu-chan~... Bo nie opanujesz podniecenia, a tak ci pomogę~! - Odpiął spodnie i włożył mu rękę do bokserek ( które nie mam pojęcia czy w tym okresie już powstały tak btw. - dop. Kiasarin) - Dlaczego to robię~? - zapytał rozbawiony. - Żeby ci sprawić przyjemność oczywiście~! - Uśmiechnął się szerzej, wyjmując dumę blondyna z jego spodni. Oblizał się, jakby to była krew. - Spora... To jak Shizu-chan, pozwolisz mi nie~? - Dalej się z nim droczył, poruszając ręką po trzonku... Może to było perfidne z jego strony, ale przecież Shizuo chciał, tylko nie wiedział jak to powiedzieć. Dmuchnął na sam czubek.
     Zrobiło mu się gorąco, a puls zdecydowanie przyspieszył. Mimowolnie przesunął trochę biodra, ale to było odruchowe... Nie mógł nad tym zapanować, tak po prostu się stało. Zagryzł lekko wargę. Nie, nie chciał... Musiał zaprzeczyć. Nie chciał mu się oddawać, wcale nie chciał... Nie chciał tej "przyjemności"...
- Nie... Zostaw... - zdobył się na kolejne zaprzeczenie. Jakoś musiał odmówić... Przysięgał, że więcej na to nie pozwoli...
- A ja sądzę, że jednak chcesz~! - mruknął zachęcająco i przejechał językiem po całej długości. Zobaczył jak Shizuo wypycha biodra w przód i uśmiechnął się mimowolnie. - Widzisz, twoje ciało tego chce, więc... Powinienem spełnić tę prośbę~? - zastanawiał się na głos. - Widzę, że tak. - zdecydował w końcu, biorąc główkę członka do ust.
- Uch... - Zacisnął dłonie na podłokietnikach krzesła, niemal je miażdżąc. Ze złości, z przyjemności... Po prostu nie mógł tego wytrzymać. Jak on mógł... Przecież nie chciał... Kwestia chęci ciała a tego, co myślał... Przecież to było zupełnie co innego...
     Izaya uśmiechnął się, widząc taką żywą reakcję. Postanowił pobawić się z nim trochę dłużej, najpierw wolno jeżdżąc językiem po całej długości przyrodzenia, potem bawiąc się tylko główką. Cały czas obserwował emocje blondyna.
     Blondyn powoli wypuścił powietrze, starając się uspokoić. Co z tego, że dokuczało mu libido, to było wbrew jego zasadom... Po prostu wbrew zasadom. Nie chciał się podniecać, nie mówiąc o podniecaniu się na dotyk wampira.. Wampira, którego powinien zabić! Zacisnął zęby, próbując nie dać mu tej satysfakcji i nie twardnieć. Gdyby tylko mógł...
     Izaya czuł jak męskość powiększa mu się w ustach i do tego twardniała. Zaczął kręcić językiem kółeczka na trzonku czekając, aż blondyn pęknie.
     Mimowolnie wyrwało mu się westchnienie. Gdyby tak mocno nie trzymał się postanowień... Właściwie, to tracił swoją silną wolę. Było tak przyjemnie, że tracił rozum... Zupełnie, jakby coś go opętało. Dobre sobie... Wampir go opętał. Opętał go przyjemnością... Już zaczynał myśleć, dlaczego wciąż się powstrzymuje. Przecież to zapewne i tak nastąpi, w końcu Izaya go nie słuchał... A on był, mimo wszystko, wolnym człowiekiem. I miał prawo do takiej przyjemności od czasu do czasu.
     Tylko czy to nie sprawiało, że się do niego przywiązywał...? A nie chcąc go zabić, tracił cel w życiu...?
- No to szybko decyzja Shizu-chan~! - Na chwilę się od niego oderwał, oblizując się. - Chcesz dojść dwa razy, czy raz~?
- Co...? - spytał dość tępo, wyrywając się z funkcji wyłącznego odbioru. Kazał mu myśleć...? Teraz? - Nie wiem... - westchnął, przymykając oczy. Czy już nie postąpił wbrew sobie...? - Rób co chcesz... Ale to i tak nie daje ci gwarancji, że cię nie zabiję. - dodał, niemal prychając. Chyba nawet nie chciał myśleć o tym, na co się zgadzał...
- Do~brze zrobimy tak, żeby było ci przyjemniej~! - Uśmiechnął się, nie komentując dziwnej uległości blondyna. Cieszyło go to, że mu w końcu pozwolił. - Tak tak, możesz mnie zabijać nawet przez wieczność~! - Uśmiechnął się wesoło, zabierając do pracy, tym razem bardziej na poważnie. Chciał mu dostarczyć jak najwięcej rozkoszy. Poruszał się szybko, pracując wargami i językiem. Sądząc po cichych sapnięciach, Shizuo czuł się dobrze.
     Wplątał dłoń w jego włosy, próbując narzucić nieco szybsze tempo. Był na skraju, nie skupiał się już nawet na rozterkach moralnych. Może to było samolubne, ale chciał już tylko dojść. W sumie z jego siłą mógł nawet wymusić, żeby Izaya za chwilę jęczał pod nim, tak chociażby w ramach rewanżu, ale... Wystarczyło jedno jego ugryzienie i zamiast umrzeć, Shizuo straciłby swoją nienaturalną siłę. A skoro chciał być zaspokojony... Musiał godzić się na to, co oferował Izaya...
     Za to też go nienawidził. I za to, że było mu coraz lepiej. Nie mógł się oprzeć... Cały się spiął.
     Izaya nawet nie przejął się tym, że blondyn nadaje mu tempo. Był szczęśliwy, że ten w ogóle wykazał jakiekolwiek chęci. Stosunkowo szybko Shizuo wytrysnął mu w usta. Przełknął gęstawą substancję najpierw mieszając ją trochę w ustach. - Nie robisz tego zbyt często, co Shizu~? - zagadnął, wstając z kolan. - Ale widzę, że ci się podobało, co~?
- Tsh. Zamknij się. - prychnął, odwracając wzrok. Twarz go piekła, ale wszelkie zaczerwienienie mógł zwalić na alkohol. Przypomniawszy sobie o nim, upił spory łyk. Na uspokojenie... - Ta część mojego życia nie jest twoją sprawą, nawet, jeśli tak ci się wydaje. - pouczył go. Fakt, że robił to tylko z nim... Nie powinien w ogóle ujrzeć światła dziennego.
- Shizu-chan, wiem, że z nikim innym tego nie robisz~! Czuję przecież... Ale nawet sam? - zdziwił się. W końcu... Shizuo miał dość spore potrzeby w tej materii. - Chodź do łózka~! - poprosił. Może teraz zrobi to, czego Izaya chce?
- Tak po prostu? - popatrzył na niego spod byka. To wcale nie tak, że na niego czekał... Po prostu obiecał... że nawet sam... Więc dlaczego jemu w końcu zawsze ulegał, do cholery??? Czy nie miał dość silnej woli? Hipnotyzował go? Co on mu robił takiego?! - I mówiłem, że to nie twoja sprawa. Może właśnie propozycji mam na pęczki... - Fakt faktem, w tym jednym aspekcie kobiety bywały wręcz natarczywe, nawet znieważając to, że jest duchownym...
- Propozycje może i masz, ale nie czuję, by ktoś to z tobą zrobił~! - Uśmiechnął się przyjaźnie. - Co się tak dziwisz, masz przecież spore potrzeby~! - Uśmiechnął się i złapał go za rękę. - Wstawaj, przyjemniej będzie w łóżku~!
- Skąd możesz wiedzieć... Może nie często, ale mi się zdarza, co? - prychnął, wstając. Właściwie nadal nie wiedział, czemu się na to godzi... - Boże, czy ja się na coś zgadzałem...?
- Tak~! Chwilę temu dobitnie pokazałeś, na co masz ochotę~! - Dalej go ciągnął. - I nie lekceważ wampirzego węchu~! - To, że wszystkie wampiry jakie napotkał Shizuo wiedziały, że czuć od niego Izayę i raczej domyślały się czemu tak jest, jakoś przemilczał. - Wiesz, że będzie ci przyjemnie a i tak się opierasz, nie mogę tego zrozumieć Shizuś~! - westchnął, popychając blondyna na łóżko i korzystając z chwili nieuwagi wszedł mu na kolana. Fakt, był mniejszy, ale starszy i silniejszy więc będzie na górze, nie ważne jak to na razie wygląda, tak po prostu było wygodniej.
- Przyjemnie...? Ty chyba nie masz pojęcia jak to jest być na dole, nie? - Jeszcze się, kurna, czuł poniżony. Tego tylko brakowało... Poniżenia przez wampira. Zabije go, jak nic go zabije... - I nic nie mówiłem, że ten pomysł mi się podoba. O nic cię nie prosiłem. - podkreślił. - To tylko twoja zachcianka. - prychnął, odwracając wzrok. Starał się sobie nie wyobrażać, co Izaya mu zrobi... Nie chcieć tego uczucia. Wyolbrzymiać wrażenie bólu, zapominając o przyjemności. Może tak przestanie chcieć tego absurdalnego czynu...
- Wiem Shizu-chan, wiem~... - Uśmiechnął się, rozpinając sobie płaszcz. - Ale ty sam dobrze wiesz, że ból szybko mija, a przyjemność jest nieziemska~! - zamruczał zachęcająco, rozpinając płaszcz blondyna. Przejechał dłonią po jego torsie. - Nie tylko moja, sam tego chcesz, chociaż się zapierasz... A szkoda, mogłoby być jeszcze przyjemniej~! - zamruczał po raz kolejny wyobrażając to sobie. Shizuo, który chciałby z nim współpracować podczas seksu to chyba nieosiągalne marzenie... Zaczął rozpinać koszulę blondyna i automatycznie się oblizał. - Czemu ty nigdy nie wykurujesz ran? - westchnął, patrząc na niedokładnie opatrzone zranienie na ramieniu. Ślad po jakimś dziku czy innym zwierzaku. - Powinieneś się bardziej troszczyć o swoje ciało~! - Zaczął delikatnie zdejmować opatrunek. Miał zamiar go zmienić... Ale rana, nawet niedokładnie wyczyszczona pachniała tak zachęcająco. Oblizał się tylko, przywracając sobie trzeźwość myślenia.
- Nie chcę. - mruknął po raz kolejny. Ile razy jeszcze miał mu to powtarzać...? - Poza tym dobrze wiesz, że moje rany goją się szybciej, niż wszystkich innych. Taki dar od Boga, więc korzystam i nie wydaję fortuny na głupie opatrunki. Mógłbyś nie patrzeć na to, jakbyś chciał zatopić w ranie swoje kły? To trochę wkurzające, pijawko. To miejsce nadal trochę pobolewa, więc nie waż się tego tykać i zostaw opatrunek, jasne? - Nie był jakimś smacznym kąskiem, jego pożywieniem czy zabawką, nie powinien tak na niego patrzeć... Dlaczego wszystkie wampiry musiały być tak zarozumiałe???
- Zmienię... - mruknął, przestając patrzeć na ranę. Wiedział, że w apartamencie są opatrunki, sam o nie poprosił, w końcu liczył, że Shizuo zostanie tu na noc, a nigdy nie wiadomo czy rana po ugryzieniu zasklepi się szybko. Wstał i wyjął z szafki pudełko, po czym wrócił na łóżko, siadając na nim. Kazał Shizuo przesiąść się tak, by opierał się o wezgłowie łóżka, a sam usiadł przed nim, zaczynając opatrywać ranę. - Powinieneś to robić porządniej, a co jakby wdało się zakażenie? - zapytał nawet nie licząc na to, że blondyn posłucha. Znów się oblizał... Tak, krew nawet stara i zaschnięta pachniała tak pysznie... Zaburczało mu w brzuchu. - Już kończę~. - mruknął do siebie, wygładzając bandaż.
- Może bym umarł? - Wzruszył lekko ramionami. Raczej w to nie wierzył. W ogóle dziwiło go, że Izaya jeszcze nie zabrał się za to, czego chciał... Dziwne, zachowywał się, jakby się nim przejmował. To wszystko było tylko sprytnym blefem, prawda? Wyskokiem, przez który miał się do niego przywiązać? Nie zabić go, za to zaspokajać jego - chyba jedyne - dwie potrzeby? Dbał o niego jak o hodowlaną zwierzynę... Dobre porównanie, według blondyna. -  Zresztą, i tak co cię to obchodzi? Nawet gdybym umarł, znajdziesz sobie inne jedzenie. Jednak i tak nie umrę póki cię nie zabiję, więc tym bardziej nie musisz się troszczyć o takie małe zranienia.
- Przestań! - prychnął, odkładając niepotrzebne już bandaże. - Zależy mi, żebyś był zdrowy i co ważniejsze żywy. I nawet nie waż się mówić, że możesz umrzeć. - warknął, rozpinając swoją koszulę. - Bo nachodzi mnie ochota, żeby cię zmienić w wampira... - burknął cicho do siebie i zrzucił koszulę na ziemię. Przysunął się do blondyna, chcąc zdjąć z niego spodnie.
- Gdybym miał zostać wampirem już wolałbym sam się zabić. - warknął, odsuwając się trochę. Nie ułatwi mu zadania, niech nawet tak nie myśli... Że w jakiś sposób magicznie całkowicie mu się podda. To nie było możliwe. Nawet, jeśli jego ciało chciało czegoś innego niż rozum, to rozum powinien mieć przewagę. A on jeden mówił mu, by mu się całkowicie nie poddawać... - A jako człowiek, i tak kiedyś umrę. - Uśmiechnął się z satysfakcją. Taka była prawda... Kiedyś miał trafić za to do nieba i to było jedne, o czym był święcie przekonany.
- W takim razie sprawię, że będziesz kroczył po tej ziemi najdłużej jak to tylko możliwe. - Spojrzał na niego złośliwie, przysuwając się bliżej. - No Shizu-chan, rozkładamy nóżki~! - zachichotał.
- Chyba w snach. - warknął, nie przestając się lekko złośliwie uśmiechać. Nie był od rozkładania przed kimkolwiek nóg, co to, to nie... Nie tak całkiem po dobroci. - Mówiłem już, "zmuś mnie". - prychnął. - Jeśli dasz radę. - dodał.
- Dobrze, że się zgadzasz~! - Uśmiechnął się wesoło, gwałtownie przysuwając i całując zachłannie blondyna. Popchnął go w tył i rękoma pociągnął za spodnie. Opornie, ale schodziły. Zaczął ssać i przygryzać wargę blondyna, a gdy w końcu poleciała z niej krew zachłannie zaczął ją zlizywać, cały czas rozbierając "ofiarę".
- Cze... Khh... - Odepchnął go, łapiąc powietrze. Warknął cicho. - Tylko nie podrzyj ciuchów... - wywarczał. Jeszcze miał tyle siły, by móc go odepchnąć, o tyle dobrze... Przy pierwszej dawce miał stracić całą nadludzką siłę na parę godzin lub nawet całą dobę, zatem wolał korzystać, póki mógł. A koszula była darem od jego brata, tym bardziej, gdyby ją podarł... Już nie mówiąc o tym, co robił z jego ciałem, byłby wściekły.
- Tak, tak~! - zgodził się wiedząc, że chodzi głównie o koszulę. Zdjął więc ją z Shizuo szybko acz delikatnie i odwiesił na krzesło, tam też odkładając spodnie. - Teraz dobrze~? - Pogładził go po policzku, patrząc cały czas na małą rankę na wardze.
- Lepiej, nie dobrze. - Oblizał krwawiącą rankę. W tym metalicznym posmaku coś było, ale żeby aż tak się tym fascynować...? Durne stworzenia nocy... - Czasami zastanawia mnie, o czym ty tak właściwie myślisz... - Podłożył ręce pod głowę, jakby nigdy nic. - Ale w końcowym efekcie dochodzę do wniosku, że jednak nie chcę wiedzieć. - prychnął kpiąco. Stworzenia, które myślą tylko o jednym, lub o dwóch rzeczach... Mordujące, wręcz marnujące powietrze... Nie, jego spojrzenie na to nie zmieniało się ani odrobinę, nigdy.
- Chciałbym, żeby było jak dzisiaj~! - westchnął, zakładając ręce Shizuo za swoją szyję i zachłannie go znów całując. Własną ręką zdejmował bokserki z jego pobudzonej znów męskości. Przejechał po niej palcami i przerwał pocałunek, uśmiechając się zadziornie. - Nie wiedziałem, że działam na ciebie aż tak mocno~! - mruknął, zadowolony.
- Nie ma mowy. Następnym razem w końcu cię zabiję. - warknął. Nie komentował swojego podniecenia... Nie było czego komentować. To się tak samo... No, może z drobną pomocą wywołanych wspomnień ostatniego razu... Jednak poza tym trwał niewzruszenie, splatając tylko dłonie na jego karku. Z taką łatwością mógłby go zabić... Gdyby Izaya był normalnym człowiekiem. Tak mógł to załatwić tylko miecz leżący na podłodze...
- Wiesz rozłożyłeś się jak jakiś król i nawet nie chcesz mi pomóc, co ja się z tobą mam~... - westchnął, ale dalej się cieszył. Powinien go nawilżyć... i rozciągnąć, bo dawno tego nie robili, inaczej popłynie krew. Na tę myśl oczy Izayi na chwile stały się czerwone, a kiełki wysunęły się, jednak się otrząsnął. Z zaciekawieniem podsunął blondynowi swoje palce. Ciekawe, czy chociaż pomoże się nawilżyć...
- Bo jesteś wkurzający z tym swoim pewnym siebie podejściem. Jakbyś nie sądził, bym mógł odmówić.
    Oczywiście, że mógł odmówić. Tak przynajmniej sobie wmawiał. Z drugiej strony wiedział, że to i tak się stanie. I tak to zrobią. Mógł sobie chociaż wmawiać, że nie jest do tego zmuszany... By Izaya nie miał poczucia, że panuje nad nim do tego stopnia, że do czegoś go zmusza. Złapał za jego dłoń i przesunął językiem po jego palcach.  Popatrzył mu prosto w oczy znudzonym wzrokiem, zaczynając je lekko ssać i jednocześnie nawilżać. Jak już mieli to zrobić, to chciał przynajmniej, by było mu dobrze...
     Twarz Izayi rozjaśnił pogodny uśmiech, gdy jego palce zaczęły być nawilżane. Przejechał drugą dłonią po włosach Shizuo, jakby go głaszcząc. - Przestań Shizu-chan, pozwalam ci odmówić, nie robiłbym ci tego gdyby całe, absolutnie całe twoje ciało tego nie chciało, nie robilibyśmy tego. Zastanów się tak poważnie, chcesz tego? Wiesz, nie musisz mi odpowiadać~! - Uśmiechał się dalej. Zabrał rękę z jego włosów i zaczął znów poruszać nią na męskości blondyna.
     Przerwał na chwilę nawilżanie, by wypuścić powietrze. Nie czuł się w obowiązku odpowiadać. Może trochę mu się podobało... Ale i tak miał zamiar go zabić. Zabić, bo był parszywą istotą zwaną wampirem. I tyle, nie było o czym dyskutować.
     Po jeszcze krótkiej chwili wypuścił jego palce i odwrócił wzrok, nie chcąc patrzeć na jego minę. Co miał robić...? Nie chciał pokazywać, że mu się podoba. Co by robił, gdyby tuż przed zabiciem go Izaya wytknął mu, że TO mu się podobało? Miałby jeszcze mieć wyrzuty sumienia?
- Nie martw się Shizu-chan, wiem, że chęć zabicia mnie jest silniejsza niż przyjemność robienia "tego"~! - Uśmiechnął się smutno, całując go w policzek. - Zaczynam~... - mruknął, wsadzając w niego jeden palec i poruszając nim lekko. Jako wampir nie czuł podniecenia... A przynajmniej nie było na tyle silne, by musiał zdejmować spodnie, jeszcze nie teraz... To przecież miało być przyjemne tylko dla Shizuo, miał się czuć dobrze przed i w trakcie ugryzienia. Choć blondyn pewnie ma go za niewyżytego krwiopijcę i nic tego zdania nie zmieni. Po chwili dołożył drugi palec i zaczął rozciągać swojego kochanka. - Boli?
- Mnie nie boli. - przypomniał mu. - Nawet, gdybyś zrobił to bez przygotowania to by nie bolało.
     Nie mówił mu wcale, że to mu się podoba... Nie mógł. Poza tym to wbrew jego dumie. Dziwiło go tylko, że wybrzuszenie w spodniach Izayi nie rośnie... Nie pociągał go... Po co to robił? I dlaczego tylko Heiwajima miał się ośmieszać i jęczeć?
- To dobrze... Dodaję trzeci. - ostrzegł. Może i Shizuo to nie boli, ale na pewno aż tak przyjemne też nie jest. - Wiesz, miło, że przestałeś protestować~! - zwrócił mu wesoło uwagę. Wcale nie napominając o tym, że Shizuo podoba się taka nocna zabawa... To przecież było widać po samym blondynie.
- Wcale... - Zdusił sapnięcie. - Nie miło, po prostu przestałem, bo i tak byś to zrobił,wykręcając się reakcjami mojego ciała. - prychnął. Przez chwilę miał ochotę nabić się mocniej, ale się powstrzymał. Może i lekko niekomfortowe, ale to było przyjemne... Później miało boleć, choćby i się zapierał, że nic nie czuł...
- Ech... Dobrze, nie będę się kłócił~! - Uśmiechnął się, wyjmując palce. - Już, czy mam cię bardziej przygotować? - Wolał się upewnić... Nie chciał, żeby Shizuo to bolało.
- Mówiłem, że to nie boli. - stwierdził jakby nigdy nic. W końcu nie narzekał, nawet jeśli by bolało. Zwyczajnie nie miał zamiaru się poniżać. - Jednak nie wyglądasz na podnieconego. - Zdecydowanie nie wyglądał, jakby już nie mógł się doczekać... To naprawdę było wkurzające. Skoro mu się to nie podobało, to po co to robić? - Więc po co to wszystko? - Potarł jego krocze nogą. Jeśli to nie zadziała, po prostu powinien sobie darować.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę... Szkoda, że nie tego. - mruknął, przysuwając się i cmokając go w usta. - Chcę, żeby było ci przyjemnie, tylko tyle. - wyjaśnił, jednym, szybkim ruchem odpinając i zsuwając spodnie, a następnym, jeszcze szybszym, wbijając się w blondyna. Zamarł czekając, aż Shizuo przywyknie. - Czemu nie powiedziałeś... Mogłem cię bardziej przygotować... - mruknął, widząc grymas na twarzy kochanka. Naprawdę nie chciał, żeby go to bolało.
     Zacisnął się na chwilę bardzo mocno, zaraz jednak się rozluźnił. To był tylko jeden impuls bólu, nic poza tym. Wcale przez niego nie cierpiał, czy coś. Żaden wampir nie skrzywdziłby go aż tak. Nie było szans.
- Nie miałem o czym mówić. - westchnął, przywracając swojej twarzy wyraz obojętności. I tak go nienawidził. - Daj spokój z tym, chyba czegoś chciałeś? - dodał dość kpiąco. Właściwie mógłby go teraz zabić... Gdyby nie te durne zasady zakazujące mu walki po przegranej. Czy zdołałby go odepchnąć? Na to już chyba było za późno... Poddał się kolejny raz, co tylko dodatkowo go wkurzało.
     Izaya nachylił się nad leżącym blondynem i znów go pocałował, trącając językiem rankę na wardze. Nadal się nie poruszał, w końcu czuł, że Shizuo co chwilę zaciska się i rozluźnia, jeszcze nie mógł... Naprawdę nie chciał mu nic zrobić.
- No? - mruknął, ignorując jego "czułości". Na coś czekał, prawda? Więc chyba lepiej, im szybciej Izaya się napije i sobie pójdzie. Potem i tak znajdzie go jeszcze raz... A póki co poruszył się, samemu się nabijając. Sapnął cicho, ale popatrzył mu prosto w oczy, czekając na jego ruch. Chyba nie zamierzał czekać, jakby mu go było szkoda, nie?
- Już jest dobrze Shizu-chan~? - Uśmiechnął się, lekko poruszając. - Mogę~? - Czekał na jakąś odpowiedź. Wiedział, że Shizuo nie lubi być przez niego kontrolowany, więc za każdym razem się go pytał... A to, że ciało i rozum blondyna się nie zgadzały to inna sprawa. On wiedział, że Shizuo tego chce, nawet jeśli blondyn sam o tym nie wiedział.
- Rób co chcesz. - mruknął ze złością. Nie obchodziło go to. Oczywiście, że nie obchodziło. Przeżyje to jakoś. Tylko tyle. Przeżyć do następnego spotkania. Przecież, że nie przychodził specjalnie po to. Wcale się z nim nie zżył. Nadal... Izaya nadal był mu obojętny, a wręcz wrogiem. Tak, tego musiał się trzymać.‏
- Mały, słodki idiota~! - Uśmiechnął się, całując go jeszcze raz, tym razem w nos i zaczynając się poruszać stopniowo coraz szybciej. - Może będzie ci lepiej, jak... - zastanowił się, znów sięgając ręką do jego męskości... Shizuo chyba zaczął się już przyzwyczajać, że Izaya to robi.‏
- Nie jestem mały ani słodki! - warknął, naprawdę wkurzony. Musiał się jakoś wyżyć, tylko nie miał warunków. Czy również wbrew zasadom byłoby, gdyby skręcił mu kark...? Tak, niestety tak. Aż się w nim gotowało ze złości. - Nijak... - Sapnął. - Nie będzie mi... Lepiej! - wywarczał. Wkurzał go, tak nieziemsko go wkurzał, że byłby teraz w stanie dwie wioski wybić, nim by się uspokoił.‏
- A ja chcę tylko usłyszeć ze ci się podoba~! - Poruszał się wolno, ale głęboko, starając się utrafić w ten magiczny punkt. Wtedy Shizuo będzie jeszcze lepiej.‏
- Nie... Nie podoba. Nigdy nie podoba. - warknął, instynktownie wypychając biodra. W tym stanie nie chciał tak po prostu, spokojnie leżeć... Chciał gdzieś spożytkować ten nadmiar energii. Jego serce przyspieszyło mocno od adrenaliny, której normalnie użyłby do walki. Krew krążyła szybko, czyniąc wręcz całe jego ciało różowym. - Mocniej...! - Zaprzeczał sam sobie, ale w tej chwili o to nie dbał. Krew uderzała powoli do głowy, odbierając zdolność myślenia z każdą chwilą.‏
     Izaya uśmiechnął się wrednie, znów całując Shizuo. Siłą otworzył mu usta i zaczął badać je językiem. Biodra Shizuo wychodzące naprzeciw jego ruchom bardzo mu pomagały i sprawiały, że wszystko było przyjemniejsze. Jego kochany blondynek jednak ma ochotę nie ważne ile by zaprzeczał. Uderzył mocno w jedno miejsce. Już wyczuł, że to tam jest ten słodki splot nerwów.
     Heiwajima jęknął niekontrolowanie i wygiął ciało w łuk, zaraz wypychając biodra po więcej. Na chwilę zapomniał o wściekłości, która jako jedyna kierowała jego gwałtownością. Zapomniał o tym, z kim to robi, a przynajmniej jakby na chwilę przestało go obchodzić ich wrogość. Skupił się tylko na tym, by dostać więcej i więcej... nie rozumiał, dlaczego, tak było za każdym razem... Na chwilę zapominał kim jest, by w końcu potem przebudzić się z transu i nienawidzić go jeszcze bardziej.
- Słodko jęczysz~! - zamruczał znów, całując blondyna. Czuł, że ten niedługo dojdzie... Postanowił więc sprawić mu jak najwięcej przyjemności, uderzając raz po raz w to samo miejsce.
     Blondyn zaczął wzdychać i wydawać z siebie urywane jęki, zupełnie tracąc kontrolę nad swoimi odruchami. Czuł się zbyt dobrze... Co chwilę wzdłuż jego kręgosłupa przechodziły regularne dreszcze i zaciskał się coraz mocniej. Jego członek już drżał, będąc tak blisko. Jeszcze tylko jedno uderzenie...
     Izaya wysunął delikatnie kły, pocałunkami schodząc od ust blondyna przez linię szczęki i gdy wyczuł, że Shizuo zaraz dojdzie, usta miał przy jego szyi. Mocniej wysunął kły i pchnął poraz ostatni, wgryzając się równocześnie w szyję blondyna. Prosto w tętnicę. Świeża krew popłynęła, racząc go swoim pysznym, metalicznym smakiem. Całe jego ciało przeszła fala dreszczy, zmysły szalały owładnięte tym niesamowitym zapachem. Wypił już sporo i nie mógł przestać. To była tylko sekunda a on pił i pił, coraz bardziej osłabiając blondyna. Czuł, że sam nie wytrzyma. Uwielbiał jego krew, przeładowaną adrenaliną, taką słodką a jednocześnie gorzką i metaliczną, ciężko było mu określić ten smak. Jedyne czego był pewien to to, że nie byłby w stanie pić nic innego. Westchnął głośno, odrywając się od Shizuo i samemu dochodząc... Równo z blondynem. Niewiarygodne, że wypił tak dużo w ciągu tej chwili.‏
     Heiwajima westchnął ciężko. Jego oczy pozostawały zasnute mgłą podniecenia i oszołomienia. Był osłabiony, nie tylko przez dojście ale i sporą utratę krwi. To była chwila, ale i tak zawsze tak piekielnie bolało...
     Powoli wracał do realnego świata i realnej sytuacji. Jego osłabienie wynikało też z powolnej utraty nadludzkich sił... Po ugryzieniu zawsze tak było. Normalnych ludzi to zabijało... On tracił siły na dłuższy czas, w zależności od utraty krwi. Tym razem Izaya musiał być naprawdę spragniony...
     Zwrócił wzrok na bruneta i wyciągnął rękę, łapiąc go za szyję. Tak jak myślał, nie mógł go nawet choćby spróbować udusić... Był za słaby.
     Ignorując krew cieknącą z szyi, odwrócił głowę i przymknął oczy. Nie miał siły na więcej... Widok szkarłatnej stróżki w kąciku ust Izayi też nie była widokiem, który jakoś specjalnie chciał oglądać.
- Wytrzyj usta. - mruknął jeszcze.
- Mhm... zaraz... - Wpatrzył się w otwartą ranę. Powinien go opatrzyć, ale... nadal obficie krwawiła, więc... Przysunął się blisko i polizał ją delikatnie, potem drugi raz. Obiecał sobie, że już nie wysunie kłów, chciał tylko polizać... Po co miało się marnować?
- Jesteś wstrętną pijawką. - warknął niemiło. - Odczep się w końcu... Mało ci jeszcze??? - Nie chciało mu się go odganiać, był zbyt zmęczony na coś takiego. Jednak Izaya i tak go wkurzał...
- Daj mi tylko wylizać~! Obiecuję nie wbiję kiełków, tylko... Po co ma się marnować? - Spojrzał tęsknie na sporą kropelkę spływającą w dół szyi blondyna. Nie wytrzymał, zlizał ze smakiem ją jak i cały ślad, który pozostawiła. - To była chyba ostatnia... - mruknął, wstając z łóżka i idąc po jakiś bandaż.
- Nie wierzę ci, pijawko. - chciał dodać, że żadna jego obietnica nie ma dla niego mocy, ale już nie chciało mu się otwierać ust. Zaczął przysypiać, wykończony.‏
     Izaya starał się nad sobą panować, wzorowo założył opatrunek nawet się przy tym nie śliniąc. Uśmiechnął się, widząc przysypiającego blondyna i pogłaskał go po włosach.
- Słodkich snów, musisz być wykończony~! - mruknął. Z miejsca w którym siedział omiótł wzrokiem pokój. Zostało jeszcze sporo jedzenia... Może Shizuo rano będzie chciał dokończyć. Spojrzał za okno. Rano, czyli za jakieś 4 godziny. Spojrzał raz jeszcze na blondyna i rzuciwszy bandaż na szafkę, objął go od tyłu, przytulając się do jego pleców. Twarz oparł na jego barku, a policzek prawie dotyka bandaża, ale był już usatysfakcjonowany i najedzony. Może być pewny, że nie ugryzie go podczas snu. Sam przymknął oczy. Nie musiał spać, ale chciał spędzić trochę czasu z blondynem, nawet jeśli miałby udawać sen, leżąc nieruchomo w ten sposób.‏
     Heiwajima na granicy snu poczuł jakby coś miękkiego i ciepłego na plecach, ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać, bo zasnął. Odleciał na długie godziny, regenerując całkiem utraconą energię. In dłużej spał, tym więcej sił odzyskiwał, im więcej sił, tym szybciej mógł wyruszyć dalszą podróż, tropiąc wampiry, a w szczególności po raz kolejny Izayę. Powoli stawał się on jego obsesją. Obsesją, gdy chciał go zabić i obsesją, gdy coraz bardziej, nawet wbrew własnej woli, zaczynał się do niego przywiązywać. Krok po kroku, powtarzając, że go nienawidzi i nie chce się przywiązać... Wiedział, że w takim wypadku musi wykończyć go jak najprędzej. To była walka z czasem i własną wolą...
     Obudził się, gdy słońce stało już dość wysoko na niebie. Dziwnej miękkiej rzeczy koło jego pleców nie było, możliwe, że była tylko złudzeniem. Zamknął znów oczy, słysząc kroki na schodach. Nie miał zamiaru z nim gadać. Chciał odejść, nim to miałoby się źle skończyć. Nim jego dziwne myśli, zawsze pojawiające się po takich wydarzeniach, miałyby stać się prawdą.
     W końcu nienawidził wampirów.
     Izaya obudził się... a może raczej wstał, bo przecież jako wampir mógł spać, gdy słońce było wysoko. Powinien iść na konferencję naukową, ale chciał poczekać, aż blondyn się obudzi... Chciał zobaczyć, czy wszystko z nim w porządku. Jednak... Obiecał się stawić przynajmniej na główne ogłoszenia. Wstał więc, ubrał się i wyszedł. Zastanawiał się przez chwilę i ostatecznie poszedł do sklepu. Uśmiechnął się do swojego zakupu.
- Miło mu czasem sprawić niespodziankę~!- mruknął do siebie, wchodząc do domu. Wszedł, niemal wzleciał szybko po chodach. Aż tak roznosiła go energia. Już ciszej i spokojniej wszedł do pokoju. Spojrzał na łóżko i zakopanego w pościeli, wciąż nagiego blondyna, na którego padało światło dnia. Westchnął wiedząc, że nigdy nie będzie mógł być z nim. Podszedł cicho i usiadł na łóżku. Pogładził go po puszystych włosach i zachichotał cichutko. - Wiem, że nie śpisz~! - Ale nikt się nie odezwał. - Dobrze~... - Wstał, uśmiechając się do siebie. Położył pakunek na szafce obok łóżka. - Jak się obudzisz masz tu małe co nieco. Czekolada. Lubisz, nie~? ...Ponoć przyspiesza regenerację krwi~! - zachęcił go. - Wiesz~... Możesz tu zostać jak długo chcesz, śpij smacznie~! - Pocałował go jeszcze w czoło, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju. - Aha~! - Złapał się framugi, stając w progu. - Wrócę wieczorem, czuj się jak u siebie~!
     Uśmiechnął się smutno i wyszedł. Wiedział, że nie ważne jak bardzo by tego chciał i jak bardzo by go o to prosił, wieczorem i tak zastanie tylko pusty dom.



7 komentarzy:

  1. to było smutne......... :(..dlaczego oni nie mogą być razem?!ma być happy end! bo jak nie to...to nwm co ALE coś wymyśle! i to będzie straszne!hahaaha notka była cuudowna ale izaya ma być szczęścliwy z shizusiem no!a nie sie ranią nawzajem..nie lubie teog -.-
    czekam na więcej i wesołych świąt wam!
    wyjebista

    OdpowiedzUsuń
  2. One shot na serio swietny. Zakochalam sie w nim. Bosssski <3
    ~Fluffery

    OdpowiedzUsuń
  3. ej, ej a napisz drugą część~! prooszę:D no ja bym tak baardzo chciała, żeby Shizuś się jednak przekonał i żeby byli razem.. niech zostanie - taka niespodzianka;D
    uwielbiam te alterki [ale bez tego dziwnego przeinaczenia ich imion;P] XD
    wybacz jeśli Cię wkurzam tymi prośbami, ale jakoś śmielej do tego podchodzę bo już trochę dziś za dużo wypiłam..
    jeśli jednak będziesz miała ochotę to ja baaardzo czekam na part 2~! XD
    pozdrawiam i nasyłam wena~! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cholera, ani się z tego wszystkiego nie zalogowałam i tak bez podpisu zostało, gomenne~!
      ale chyba poznajesz spóźnialską dark_doom;P
      ps: to pierwszy i ostatni raz kiedy się nie loguję, głupio mi tak z anonima pisać..:/

      Usuń
  4. Ale to jest happy endo~... Q.Q No w końcu mu uległ, nie~??? X33

    Ne, ne, dark_doom, jakżebym cię miała nie poznać~? X33 Poznałam~! Myślę, że Kiasarin-san też. X3 Pisałyśmy to wspólnymi siłami (co też dało nam sporo radości) ale drugiej części nie planujemy~... Tak by nie było co pisać i zepsułybyśmy shot'a. Q.Q" Zakończenie można sobie domyślić~! ;3 Jedni wierzą w jedną wersję, drudzy w drugą i niech tak zostanie~! X33
    Ale te prośby wcale nie wkurzają. :33
    Mogę za to obiecać, że jeszcze z nimi nie skończyłyśmy i na 100% ta parka w tym wydaniu pojawi się jeszcze na blogu, więc drugiej części nie będzie, ale jako wynagrodzenie na pewno będzie coś innego~! ;33
    Może tak być~? X33

    OdpowiedzUsuń
  5. ahh~! no oczywiście, że może~! jeśli są plany na kolejne shoty/rozdziały to jestem jak najbardziej za~! XD
    cieszę się, że nie psuję wam nastroju i dziękuję za wytrzymywanie ze mną;P w takim razie czekam na kolejny wpis, cokolwiek to będzie~! XD yaay, nie mogę się doczekać~!!!!
    pozdrawiam i nasyłam wena;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe~ .3. Mi tak dla odmiany jest wesoło, bo mimo wszystko jakoś wierzę, że jednak jeszcze się spotkają~.
    Pritzuo i Izetsuki, są poniekąd w mojej czołówce alter (ta ich dramatyczna przeszłość xD). Chociaż średnio pasuje mi w ich wykonaniu taki podział na seme - uke - przyjemnie się czytało. Wiem, że tutaj zachowujecie ich oryginalne imiona, no ale .3. Nawyk~~ zwalam to na nawyk~Mimo, że z przerwami (ostatnio nie jestem w stanie pochłaniać na raz dłuższych tekstów) to się wciągnęłam. Od początku zastanawiałam się czy Shizuo da się przelecieć, no i no~~ Pisałam już, że lubię seksy w waszym wykonaniu? Nieważne, czy piszecie razem, czy nie. Cóż~~ Jeżeli nie, to piszę teraz~~ Lubię i to bardzo ^^
    Chyba już nie mam nic do dodania ;3; Podobało mi się <3 (ogółem, nie tylko seksy xP)

    OdpowiedzUsuń