Hejo~!!! Wybaczcie, ale ja bardzo lubię Shizuo i Izayę w odsłonie Wampir i Egzorcysta x3 tylko imiona mają badziewne x.x (Pritzuo i Izetsuki - kto to wymyślał? x,x) więc zostają jako Shizuo i Izaya...
Ale wracając bardzo ich lubię i wyprosiłam u Inu tego oto Role play'a ^^ Do tego jest to Izuo ^^ Tylko przez to, że wolicie żeby shoty z nimi zostały w zwykłych one-shotach jest wielki problem gdzie to umieścić xD ale ok... jak tam wolicie *wybitnie jej się to nie podoba, ale jest w mniejszości więc siedzi cicho*
O-ha-yo~!
To ja "wyprosiłam", żeby było Izuo, więc mam nadzieje, że ci, którzy tego nie lubią jakoś to przeżyją~... X33 Po prostu mam ogromną fazę na Izuo, a za swoje nadal nie mogę się zabrać, tym bardziej, że teraz znów będę miała zabierany komputer (ciekawe, czy zdążę planowo z następną notką)~...
Ostatnio zrobiłyśmy ankietę, nie mogąc się pogodzić, gdzie powinni być... No właśnie, powinni być Shizuo i Izaya wampir i egzorcysta, czy może zwyczajnie Pritzuo i Izetsuki~... Opcja, by byli w one-shot'ach była moja. Teraz jednak zauważyłam,że opcja z alterami byłaby słuszna. W końcu jeśli damy to w one-shot'y ktoś, kto ich szuka w tej odsłonie, nie domyśli się po tytułach. Ponadto, gdyby nawet oddzielić shot'y z wampirem i egzorcystą, to wyglądałoby to jakoś nieładnie w spisie zwykłych one-shot'ów.
Dlatego mam nadzieję, że nikomu nie będzie to przeszkadzało, ale przeniesiemy ich jako altery.
No, za dużo informacji o nich, ale to już koniec dyskusji i więcej tego gadania nie będziecie musieli czytać. X33
A teraz (awu~!!! <33) role-play z naszą kochaną parką~...
(*Wybitnie wielbi tą notkę*)
(*Kiasarin też uwielbia te parkę i ma na nich fazę od zeszłego listopada*)
(*Kiasarin też uwielbia te parkę i ma na nich fazę od zeszłego listopada*)
Enjoy~! >w<
- Kilkaset metrów na zachód. - mruknął do siebie, uśmiechając się szerzej. Oczy znów zapłonęły czerwienią, a zęby wydłużyły się, przybierając postać kłów. - Shizu-chan~!
Młody, postawny blondyn przemierzał ulice
i uliczki wielkiego miasta. Nie wiedział, kiedy dokładnie minął granicę
poprzedniego, nie wiedział, jak wiele czasu minie, nim znajdzie się w kolejnym.
Tylko dwie rzeczy pozwalały mu orientować się w tym, gdzie jest. Ostatnio
minięta karczma i ten specyficzny smród... Smród ciała, które dawno powinno być
martwe, lecz nie było. Nadal kalało swoją bytnością ten świat. Miał zamiar
przywrócić je ziemi... Nie ważne, ile by to zajęło. Nienawidził go. Nienawidził
tej wstrętnej pijawki...
- Dopadnę
cię. - warknął w mrok, prostując się. Instynktownie dotknął pięknego,
inkrustowanego miecza w kształcie krzyża, przypiętego do jego pasa. Ludzie
naprawdę sądzili, że wampira da się zabić byle osikowym kołkiem. Nieprawda. Ten
jeden, święcony miecz był gwarancją jego prawdziwej śmierci.
Musiał tylko w końcu do niego dotrzeć...
Odnaleźć, dopaść, zabić...
- I po co
grozisz w przestrzeń Shizu-chan, gdy jestem tuż za tobą~!- Uśmiechnął się wesoło, lądując nieopodal. Bądź co bądź blondyn śmierdział na kilometr wodą święconą. - Smutno mi, że mnie nie lubisz, wiesz~? Ja chyba lubię cię bardziej niż
powinienem~... - zachichotał znów, obserwując jak Shizuo zaczyna orientować się
w sytuacji i jak na jego usta wstępuje mściwy uśmiech. - Czemu tak mnie
nienawidzisz~? Przecież nic nie zrobiłem~...
- Nic...? -
syknął, szybko wyciągając miecz z pochwy. - Nie pieprz, Izaya... - Jego uśmiech
tylko się poszerzył. - Jesteś wstrętną pijawką i tyle by wystarczyło! -
warknął, ustawiając się w odpowiedniej pozycji na wypadek ataku. Zresztą... Sam
miał zamiar zaatakować! Zakończyć to, teraz, natychmiast!
- Nic~! -
zgodził się wesoło. On dla odmiany stanął sobie beztrosko, a nawet podszedł
kilka kroków do blondyna. Na co mu była taka śmieszna postawa? - Może według
ciebie jestem pijawką, trudno~... Ale nic ci nie zrobiłem, żyjesz prawda~? A
mogłeś już dawno umrzeć...
- To, że
nie umieram od twoich ugryzień nie znaczy, że dam ci się znów pogryźć! -
wywarczał. - Powinieneś umrzeć... Mniej zapasów krwi stracimy. Mniej ludzi... -
Zmarszczył brwi i zamachnął się mieczem. Przy jego sile taki gwałtowny ruch był
możliwy, nawet z tak ciężką bronią. Jednak na Izayę i tak było to za mało,
dlatego skupiał się jak mógł, by w końcu go trafić.
-
Ro~zu~miem~! - Uśmiechnął się wesoło, schylając. - Nie musisz być zazdrosny
Shizu-chan~! - Wstał, obejmując rękoma jego szyję. Oblizał się delikatnie i miał
nadzieje, że niezauważalnie. - Tylko ty mnie obsługujesz, jeśli cię to pocieszy~!
Tylko twoją krew piję... Czy dzięki temu wpadam w lepszym świetle~? W końcu cię
nie zdradzam~! - zachichotał, przesuwając nosem po jego szyi. Może i było tam
mnóstwo wody święconej, ale krew pachniała tak cudnie~... - Pozwolisz mi~? - zapytał, wysuwając kiełki. Miał taką ochotę już go ugryźć, już teraz... Z siłą Shizusia nie
byłoby chyba problemu... Byłby bezbronny, ale... Przecież chodzić by mógł, byłby
tylko bezsilnym człowiekiem, więc może już teraz się napić? Chociaż kilka
kropelek...
- Nie. -
mruknął, jednak zamarł. Już dobrze przeczuwał, że cokolwiek powie, to i tak
nastąpi... Znów został pokonany. - I co, teraz mnie zostawisz i dasz się zabić?
Skoro już powiedziałem, że "nie"? - prychnął. Izaya nikogo nie
słuchał... Tego również w nim nienawidził.
- Wiesz
przecież, że pytam tylko z grzeczności. - Przewrócił oczyma. - Ale liczę, że może
jednak się zgodzisz co~? Wiesz... Potrafię sprawić, żeby było ci przyjemnie w
zamian za drobną przekąskę~... Co ty na to? - Polizał go po szyi. Czuł pod
językiem dziko pulsującą krew, chciał już zatopić w niej swoje kły, już się
napawać tym cudownym smakiem, ale nadal czekał. Nie wiedział na co, był pewien, że Shizuo znów się nie zgodzi, ale czuł się w ten sposób lepiej. Bardziej fair
w stosunku do niego.
- Aż tak ci
smakuję? - zaśmiał się ochryple. To nie zmieniało faktu, że go nienawidził... -
Nie. Nie chcę cię. Nawet, jeśli się "odwdzięczysz", to nie jest
przyjemne dla mnie. - prychnął. Chciał wywołać w nim złość, frustrację, zranić
go, chociaż tyle w zamian za to, że przegrał... Jednak wiedział, że Izaya jest
tylko wampirem. Kimś, kto od zewnątrz żył, ale od środka najprawdopodobniej był
martwy. Nie mógł go tym zranić. On nie czuł. Był tylko potworem, który nie powinien chodzić po tej ziemi.
- Rozumiem, że mnie nienawidzisz~... - zaczął znowu. Naprawdę nie rozumiał, po co się
starał... - Ale czy to sprawia, że nie możesz odczuwać przyjemności~? Powiedz mi
Shizu-chan... Kiedy to było ostatni raz, co~? Kiedy ostatni raz byłeś naprawdę
szczęśliwy, czułeś się błogo~? Nie chciałbyś się tak poczuć, wiem jak to
zrobić... Wystarczy mi jeden... mały... łyczek~. - mruczał, na przemian wąchając
i liżąc jego szyję. Ostatecznie przejechał po niej zębem. Na szczęście nie
przeciął skóry... Jeszcze mógł nad sobą panować, jakoś.
Heiwajima stał niewzruszenie, czekając na
jego następny krok.
- Daj
spokój. - prychnął. - Starasz się udawać, że masz sumienie? Czy przekonać mnie,
bym oddał ci całą moją krew? Wiem, jak się czuję po twoich ugryzieniach i nie
wmówisz mi, że to jest błogość. Wiem też, że i tak to zrobisz. - dodał niemal
beznamiętnie, chowając miecz, którego pewnie zaraz i tak nie mógłby
utrzymać. - Nie krępuj się, i tak tym
razem przegrałem. Uwolnij swoją prawdziwą naturę, żebym mógł w końcu zabić cię,
nienawidząc cię jeszcze bardziej.
Izaya
jeszcze przez chwilę pocierał nosem wybrane przez siebie miejsce, jakby próbując
się zmusić do ugryzienia. Jednak odsunął głowę, nic nie zrobiwszy.
- Nic nie rozumiesz Shizu-chan~... - westchnął spoglądając mu głęboko w oczy. Gdyby Shizuo też się przyjrzał, pewnie zobaczyłby smutek, ale przecież blondyna to nie interesowało. - Nie ugryzienie ma sprawić, że będzie ci dobrze... Po prostu ugryzę cię gdy będzie ci dobrze, tak żebyś nie poczuł, że boli... Zgadzasz się? - Próbował cokolwiek zobaczyć. Naprawdę choćby jedną nutkę niemego przyzwolenia w oczach blondyna. Tylko tyle.
- Nic nie rozumiesz Shizu-chan~... - westchnął spoglądając mu głęboko w oczy. Gdyby Shizuo też się przyjrzał, pewnie zobaczyłby smutek, ale przecież blondyna to nie interesowało. - Nie ugryzienie ma sprawić, że będzie ci dobrze... Po prostu ugryzę cię gdy będzie ci dobrze, tak żebyś nie poczuł, że boli... Zgadzasz się? - Próbował cokolwiek zobaczyć. Naprawdę choćby jedną nutkę niemego przyzwolenia w oczach blondyna. Tylko tyle.
Shizuo zmarszczył brwi. Miałby okazać
słabość...? Tej pijawce? POZWOLIĆ mu się ugryźć?
W życiu.
Mimowolnie jednak przypomniało mu się, jak
było ostatnim razem. Jego oczy tylko na parę sekund straciły groźny wyraz, gdy
dał się ponieść fali wspomnień. Zaraz jednak wrócił do rzeczywistości. To nie
miało prawa się dziać. Powinien był wykończyć go już dawno. Już dawno pozbawić go
tego sztucznego życia, już nigdy go nie usłyszeć.
- Mowy nie
ma. - warknął, starając się przywrócić do tu i teraz, z dala od swoich myśli.
Nawet na chwilę nie spojrzał w jego oczy.
- Widzę, że
jednak myślisz sobie co innego~! - Uśmiechnął się wesoło, chwytając go za rękę. -
Choć Shizu-chan~... Przecież nie będziemy się bawić na ulicy~! - Nadal
uśmiechnięty pociągnął blondyna w stronę jednego z lepszych apartamentów w
mieście, który wynajął na czas konferencji naukowej, przez którą w ogóle się tu
pojawił. - Cieszę się, że jednak uważasz to za przyjemne~! - dodał, idąc szybko.
- Nic
takiego nie mówiłem! - warknął. Walczył sam ze sobą między chęcią zgniecenia go
a jednak użyciem miecza, co byłoby dość nieporęczne. - Dokąd ty mnie tak
właściwie ciągniesz??? Czy kiedykolwiek mówiłem, że wygrana daje ci możliwość
ciągania mnie gdziekolwiek?! - Szedł za nim, sam nie wiedział, dlaczego. Nogi
niosły go całkiem wbrew jego woli.
- Do
domu~! - Uśmiechnął się wesoło, odwracając do blondyna. - Wiesz Shizu-chan, możesz
sobie mówić co chcesz, ale widziałem w twoich oczach, że jednak ci się podobało~!
- Ciągnął go dalej. Już byli prawie na miejscu. Jeszcze tylko jedna przecznica. - Nie rozumiem tych twoich dziwnych zasad. "Wygrałeś"
"przegrałem", co to znaczy~? - mruczał dalej. Nie potrafił tego pojąć.
Wystarczyło że uchylił się od miecza i dotknął jego szyi i wygrywał. Shizuo tak
łatwo mu ją dawał... Mimo, że się zapierał, to przecież pozwalał mu, prawda~? - Może ty faktycznie tego chcesz...
- Nie chcę!
- zaprzeczył, w końcu wyrywając rękę z jego uścisku. Było mu wręcz gorąco ze
złości. Jasne, że nie... Nienawidził tego plugastwa, jakim były wampiry!!! A
już szczególnie tej durnej pijawki... - Nie chcę. Nie chcę cię i już. Wcale...
Wcale a wcale mi się to nie podoba. Powinieneś dawno umrzeć. - wybuchnął w
końcu. Co on sobie myślał...? Shizuo był tu, by go zabić, nie by... Robić takie
rzeczy i do tego karmić go swoją krwią. Nienawidził go. - Nie waż się wmawiać
mi, że tego chcę. Następnym razem cię zabiję, jasne??? - Odwrócił się,
zaczynając iść w przeciwną stronę. Oczywiście, że miał zamiar go zabić. Tym
razem jednak został pokonany, co według zasad jego honoru oznaczało, że jeszcze
nie mógł go zabić. Dopiero po uczciwej wygranej.
- Więc
czemu nie zabijesz mnie teraz? - Spojrzał na niego poważnie. - Możesz mi nie
wierzyć, ale w ciągu całego życia nie skrzywdziłem ani jednego człowieka. Nie
wiem skąd twoja złość i czemu akurat uwziąłeś się na mnie, ale muszę przyznać, że mnie to cieszyło. Dobrze słyszałeś, cieszyło mnie, dopóki mogłem być blisko.
Sam chcesz, żebym to zrobił, pozwalasz mi na to, nawet idziesz tu za mną i nagle
mnie zostawiasz. Wygrałem tak? Więc chcę moją nagrodę... - Zachował się jak
dzieciak. - Przegrałem? To proszę, moja kara... Wybieraj.
Odwrócił się do niego, wściekły.
- Czego ty
tak właściwie chcesz?! - wydarł się. - Zostawiam cię na razie żywego, nie
wystarczy ci?!
Skąd te krępujące, obłudne słowa, skąd ten
ton...? Naprawdę nigdy nikogo poza nim nie tknął? Akurat...! Cieszyło go, że
mógł być blisko...? Chyba w snach!
- Ciebie. -
mruknął tylko cicho, znikając za drzwiami domu. Tak, już prawie go tu zaciągnął. Nie wierzył, aby Shizuo do niego przyszedł i nie winił go wcale za to, ale miał
jak każdy taką głupią nadzieję, że jednak się pomylił. - Pół tysiąclecia i się nie
nauczyłeś idioto? - zapytał sam siebie, wchodząc po schodach. Tak zaszalał. Jego
mieszkanie było w sumie całym dwupiętrowym budynkiem, a wszystko przez to, że
liczył na noc z Shizuo. Otworzył okno na piętrze i spojrzał na księżyc. - Za
kilka dni pełnia. - westchnął do siebie, dalej patrząc w niebo.
- Jakby cię
to obchodziło. Nie jesteś wilkołakiem. - mruknął, opierając się o framugę z
niezadowolonym wyrazem twarzy. Walczył z sobą długo, zupełnie jakby nie
wiedział, jaką decyzję podjąć. A w końcu i tak podjął tę złą. Nie wiedział,
dlaczego. To był impuls. Coś kazało mu za nim iść. Nienawidził go, a jednak nie
był w stanie się temu oprzeć. To było dziwne, wyjątkowe uczucie, któremu nie
potrafił się oprzeć, nie ważne do jakich głupot go prowadziło. I tak, po sporze
z samym sobą, i tak wspiął się na górę, podążając za tym znienawidzonym smrodem. Na jego usta wypłynął
szyderczy uśmiech. Nie wierzył w to, że popełnił taką głupotę...
-
Shizu-chan~!!! - Szczęśliwy zeskoczył z parapetu, na którym zdążył wcześniej
usiąść i z szybkością wampira wpadł na Shizuo, tuląc się do niego. - Nawet nie
wiesz jak się cieszę~! - szepnął mu na ucho i się odsunął. - A więc witam
egzorcystę w moich skromnych progach~! - Ukłonił się szarmancko. Chciał go
jeszcze pocałować w rękę, ale pewnie dostałoby mu się za to. - No i jak ci się
podoba~? - Zrobił piruet, patrząc na bogato zdobiony sufit. - Jeszcze przez dwa
dni jest mój~!
-
Przypominam, że mam imię, pijawko. - warknął i rozejrzał się obojętnie. Sam
spał w karczmach, na słomie, często gryziony przez pchły... Czasami na gołej
ziemi. - Nie ma to jak wykorzystywać nielegalnie zarobione pieniądze, co? -
prychnął, zakładając ręce na piersi. - Czy może używałeś tych swoich "sztuczek",
co?
- No
przecież wiem~! Nazywasz się Shizu-chan~... - Nie rozumiał o co chodzi,
przecież blondyn na zawsze pozostanie Shizu-chan'em, więc o co się czepia? - Gdybyś
chciał robić za przenośny pojemniczek z krwią mógłbyś mieszkać ze mną~! Ale ponieważ wiem, że się nie zgodzisz nawet ci tego nie proponuję~... - zachichotał, siadając na miękkim fotelu. - Siadaj~! Chcesz coś zjeść? Albo się napić? - Starał
się mu dogodzić... Nie chciał tak do razu przystępować do rzeczy. To nie było w
jego stylu, musiał się nacieszyć. - A odpowiadając na twoje pytanie, pieniądze
zdobyłem legalnie, choć używając moich "sztuczek" jak je sam
nazywasz~!
- Czyli
nielegalnie. - podsumował. - A na imię mam HEIWAJIMA SHIZUO - zaakcentował -
nie zapominaj... Bo wyjdę. - zagroził, choć czuł się z tym głupio. Też mu
groźba... - I nie, podziękuję. - Przez cały dzień zjadł tylko pieczonego
królika, a picia nie miał w ustach od paru godzin... Ale nie miał zamiaru brać
czegokolwiek od tej pijawki. Nawet, jeśli miał chęć na wino. Tym bardziej.
Izaya
parsknął.
- Piękna groźba. - pochwalił. - Shizu-chan~! - dodał już z premedytacją. - Pomogłem ludziom i dostałem za to pieniądze, czy to źle~? - Bo przecież... Skorzystał ze swoich mocy dla dobra ludzi, pomógł, może nawet ten morderca którego wydał dzięki swojemu wampirzemu słuchowi zostanie zabity przez jakiegoś kata? Albo powieszony? - Należy mi się pochwała nie uważasz~? - zapytał wesoło, przybliżając usta do szyi blondyna. Uśmiechnął się zadziornie, przerywając takie "straszenie" gościa. - A mnie się coś wydaje, że się napijesz~! Kawa, herbata, wino, whisky, piwo... - wyliczał. Jako gratis do apartamentu dostał całkiem pokaźny barek, a przecież on jako wampir nie potrzebował żadnego trunku, nie musiał nawet jeść. Jego najukochańszy trunek siedział sobie właśnie przed nim - Coś też na pewno chcesz zjeść~! - zastanowił się. A może Shizuo się martwi, że zatrute? - A jeśli nie ja przygotuję jedzenie, a poproszę o to człowieka w twojej obecności... Do tego sam wybierzesz sobie kto gotuje i co chcesz zjeść? - Nie wiedział na jakie większe ustępstwo mógłby pójść.
- Piękna groźba. - pochwalił. - Shizu-chan~! - dodał już z premedytacją. - Pomogłem ludziom i dostałem za to pieniądze, czy to źle~? - Bo przecież... Skorzystał ze swoich mocy dla dobra ludzi, pomógł, może nawet ten morderca którego wydał dzięki swojemu wampirzemu słuchowi zostanie zabity przez jakiegoś kata? Albo powieszony? - Należy mi się pochwała nie uważasz~? - zapytał wesoło, przybliżając usta do szyi blondyna. Uśmiechnął się zadziornie, przerywając takie "straszenie" gościa. - A mnie się coś wydaje, że się napijesz~! Kawa, herbata, wino, whisky, piwo... - wyliczał. Jako gratis do apartamentu dostał całkiem pokaźny barek, a przecież on jako wampir nie potrzebował żadnego trunku, nie musiał nawet jeść. Jego najukochańszy trunek siedział sobie właśnie przed nim - Coś też na pewno chcesz zjeść~! - zastanowił się. A może Shizuo się martwi, że zatrute? - A jeśli nie ja przygotuję jedzenie, a poproszę o to człowieka w twojej obecności... Do tego sam wybierzesz sobie kto gotuje i co chcesz zjeść? - Nie wiedział na jakie większe ustępstwo mógłby pójść.
- Z twoimi
umiejętnościami poprosiłbyś człowieka... No ciekawe. Jakoś w twoją dobroć nie
wierzę, wybacz. - dodał niemal ironicznie. W jego towarzystwie naprawdę miał
ochotę upić się i iść spać, chociażby na podłodze... To był nawet ciekawy pomysł.
- Wziąłbym jakieś wino, ale chyba nie wypada wierzyć, że nic w nim nie pływa,
nawet gdyby było wciąż zapieczętowane. - dodał. Nie, zaraz... On go
podpuszczał, a przecież wcale nie powinien przy nim pić. Nie, nie miał zamiaru
dawać mu tego, czego chciał, to mu w ogóle było nie na rękę... Fakt, przyszedł
tu, ale nie po to! Przyszedł, bo... Tak jakoś...
- Poproszę
przy tobie~! - zachęcał dalej. Naprawdę Shizuo powinien więcej jeść, sama z niego
skóra i kości... i wielka kupa mięśni. - Boję się, że coś i zrobię jak będziesz
taki niedożywiony. - dodał cicho. Podszedł do barku, wyjął dwa kieliszki i butelkę jakiegoś wina. Spojrzał na etykietkę i się uśmiechnął. - Wspomnienia~... - Tak, spojrzał na rok. - Trzymaj Shizu-chan, ponoć jest doskonałe~! - Wytarł kieliszek
bawełnianą szmatką... Choć nie wiedział po co, on nigdy nie czuł różnicy w smaku
wina, no ale cóż, może to dlatego, że wampiry mają inny zmysł smaku. - To co chcesz
zjeść~? - Uśmiechnął się wesoło.
- Nic mi
nie zrobisz. - warknął, patrząc na niego wściekłym wzrokiem. - Jasne? - Przyjął
wino i odkorkował jedynie dzięki swojej sile. Co prawda teraz zwietrzeje jak nie
wypije go do jutra... Po przemyśleniu, skoro było zakorkowane to mógł wypić.
Nie powinien też się upić, skoro jego ciało miało to do siebie, że było odporne
na większość trucizn i temu podobnych... Na alkohol też, no chyba, że już w
nieludzkich ilościach. - I nie musisz nikogo prosić. Jutro coś sobie upoluję i
zjem, najwyżej. - Wzruszył ramionami, pociągając łyk z butelki. Barbarzyński
sposób picia... dla niektórych. Jemu tak się piło najlepiej.
- Masz
kieliszek. - Pokazał szklaneczkę. - Są po to, żeby sączyć wino, a nie pić na litry~! -
pouczył go. - Poza tym słyszysz siebie~? "Upoluję i zjem", nawet wampiry
tak nie mówią... No a przynajmniej nie ja~! Jak zamówię pieczonego prosiaka
będzie dobrze? - upewnił się. Już stał w drzwiach, gotów zejść i najnormalniej w
świecie poprosić. Bądź co bądź używanie mocy go wykańczało a i tak miał mało
energii. Zwykłe proszenie było dla niego już naturalne... Po co miał
hipnotyzować ludzi, jego wrodzony urok zadziała. - Poza tym... - zaczął. - Jak
będziesz pić na pusty żołądek zaraz się upijesz~! - Nie wiedział czemu go tak
zachęca... Chociaż może lepiej było powiedzie, że nie wiedział po co to robi,
gdyż z pewnością blondyn i tak odmówi... a on i tak kupi mu tę kolację.
- Mnie nie
zdarza się upijać. - wzruszył ramionami. No dobra, zdarzało mu się, ale tylko
wtedy, gdy tego chciał... - I nie chcę jedzenia. Nie chcę ci być nic winny,
więc cokolwiek zamówisz, nie zjem tego, jasne? Moim celem jest cię zabić, nie
jeść za twoje pieniądze i się zaprzyjaźniać. Polowanie jest normalne. I
zdecydowanie lepsze od zabijania ludzi dla przedłużenia życia, kiedy powinno
się już nie żyć. Rozumiesz? - Nawet na niego nie spojrzał, tylko spokojnie upił
kolejny łyk. No cóż, ono nie liczyło się do jego wdzięczności... Akurat tyle
litrów krwi, ile Izaya go pozbawił, było warte dużo, dużo więcej.
- Nie jem
ludzi. - powtórzył stanowczo. - Myślisz, że czemu przychodzę prosić cię o krew? -
zapytał retorycznie. - I tak dobrze wiesz, że zamówię ci tego prosiaka. Mówisz, że
nie chcesz robić sobie u mnie długów, a pomyślałeś ile ja jestem winny za tę
całą krew? Jak nie zjesz dziś to sobie weźmiesz na drogę... Jeśli boisz się
trucizny... Pomyśl jaki sens dla mnie miałoby zabicie ciebie. Nawet jeśli
jestem dla ciebie tylko podłym krwiopijcą, co nawiasem mówiąc wcale nie jest
prawdą, jaki sens miałoby pozbawianie się źródła pokarmu? - Zakończywszy swój
mały wykład wyszedł z pokoju. - Zaraz wrócę~! - dodał weselej, zamykając drzwi od domu. Niedaleko była dobra restauracja i ludzie zawsze chwalili mięso w niej
podawane. Zamówił więc tam pieczonego prosiaka... Normalnie musiałby czekać
kilka godzin, ale fortunnie się złożyło, że ktoś zrezygnował z zamówienia i
prosiak czekał tylko na odbiór. Izaya zapłacił i wyniósł wonne mięsko z
restauracji, łowiąc zawistne spojrzenia gości i ich cieknące ślinki. Wrócił do
domu i postawił na stoliku przed blondynem dorodnego wieprzka. - Proszę~!!! Mam
nadzieję, że lubisz wypieczone~! - dodał wesoło, podając mu jeszcze talerz i
sztućce. Nie żeby łudził się, że blondyn ich użyje. Skoro z butelki wypił jakby
nigdy nic, to co dopiero taką potrawę. - Smacznego~!!! - dodał, szczęśliwy.
- I że niby
na pewno nie pijesz krwi innych ludzi...? - mruknął, jakby go nie zauważał.
Dopiero po chwili zerknął na niego. - Jesteś dziwny. - stwierdził, po czym z
westchnięciem usiadł do stołu. Właściwie czym on się martwił... Jakie było
prawdopodobieństwo, że ktoś dodał tam akurat tej trucizny, na którą nie byłby
odporny? - Ale w jednym przyznam ci rację. - Chwycił za nóż i widelec, sprawnie odkrajając spory kawałek mięsa. Dawno nie miał sztućców w rękach, ale jeszcze nie był takim prostakiem, by ich nie używać. Wina z kieliszka nie lubił, ale
jeść normalnie mógł, kiedy miał możliwość. - Wisisz mi sporo więcej niż to, za
to, co mi dotąd robiłeś. - prychnął, krojąc mięso i zaczynając jeść. Jeszcze
nie umarł...
- Czemu
dziwny~? - zachichotał, opierając się rękoma na jego głowie. - Najpierw się
złościsz, że jem ludzi, a teraz dziwny, bo nie jem~? Zdecyduj się kochanie~! - Poczochrał mu włosy i usiadł w fotelu naprzeciwko. - Dziwi mnie, że używasz
sztućców. - zagadnął. - Ponoć polujesz na króliki, nie mów mi, że w lesie dbają o
dobre wychowanie~!
- Nie
nazywaj mnie tak. - wywarczał między kęsami. - I nie pochodzę z dziczy. Jestem
egzorcystą, a więc księdzem, a więc pochodzę z rodziny szlacheckiej. To, że
radzę sobie w dziczy nie znaczy, że wychowałem się z wilkami. Dlaczego miałbym
jeść palcami, kiedy mam sztućce? - spytał retorycznie i jadł dalej. Wiedział
już, że to jak pułapka... Dał się zwabić i jakby się zadomowił... Wciąż jednak
nie czuł się niczego winny, więc nie miał zamiaru oddawać mu swojej krwi... Ani
czegokolwiek innego.
- Do~brze, zatem przepraszam, że uraziłem szlachcica~! Warczysz jak zwierzak, łatwo się
pomylić. - zachichotał. - Oi no nie złość się, tylko żartuję~! - Uniósł ręce w obronnym
geście. - Heiwajima... - powtórzył jego nazwisko. - He-i-wa-ji-ma. - przesylabizował. - Dziwne... - mruknął. - Ne Shizu-chan, skąd jesteś~? Na pewno to nie jest francuskie
nazwisko, więc~? - Był autentycznie ciekawy. Co prawda słyszał kiedyś o takim rodzie, ale... To było przeszło 300 lat temu, mógł coś pomylić. Wziął butelkę i
nalał sobie połowę kieliszka. Co z tego, że Shizuo pił wprost z butelki?
Poruszał kieliszkiem obserwując szkarłatny płyn. Ładnie się mienił w świetle
księżyca.
- Chyba
bardziej, skąd jest moja rodzina. Japonia. - wyjaśnił zwięźle. Tak się
składało... - Długie dzieje. Czemu cię to interesuje? To tylko nazwisko. -
zbagatelizował. - "Izaya" też nie jest z Francji, nie?
- Nie~! -
rozweselił się. - Czyli jednak pamięć mnie nie myliła~!!! - zachichotał. - Cóż, chyba jednak powinieneś się cieszyć, że zostałem wampirem~! - Uśmiechnął się do
niego przyjaźnie. - Ne Shizu-chan, a umiesz mówić po japońsku? I jeść pałeczkami? -
zadawał kolejne pytania... Już od tak dawna nie rozmawiał w tym języku... Stęsknił się trochę za nim, co poradzić.
- Niby
dlaczego miałbym się cieszyć, pijawko? - prychnął. - Ta, umiem, jeść pałeczkami
też, chociaż tradycja powoli wymiera, szczególnie w tych czasach... - westchnął
i pociągnął łyk wina. - Z reguły tego nie używam, chyba, że w rozmowach z
bratem.
- Wiesz... Tak mnie nie cierpisz, a gdybym jednak nie został wampirem pewnie byłbym twoim
pra, pra, pra, i jeszcze kilka razy pradziadkiem~! - zachichotał. - Ciekawe
jakbyś wyglądał gdyby mój gen przetrwał~! To dziwne mieć blond włosy gdy jest
się Japończykiem, jak wy to robicie~? - zaczął się zastanawiać, macając go po
fryzurze. Nic nie mógł poradzić, że włosy blondyna były takie fajne, mięciutkie
i do tego jeszcze działały jak sprężynka, czego Izaya mu zazdrościł. Niekończąca
się zabawa~! - Zaraz, we Francji rozmawiasz z bratem po japońsku? - zdziwił
się... Jak ci Francuzi musieli na niego patrzeć... Już wystarczy, że ten
krucyfiks, jak Izaya sobie nazwał miecz blondyna, ze sobą nosił jak jakiś
dziwak. - Poza tym... Chyba nie powinienem ci tego mówić, ale będę fair~! Zdradziłeś mi, że masz brata, nie boisz
się, że jako straszny wampir~... - Zrobił groźną, ale śmieszną minę. - Zaraz go
zjem~?
- Gdybyś spróbował,
zabiłbym cię wbrew wszystkim zasadom, zwyczajom i wbrew wszelkim przeszkodom. -
stwierdził poważnie, bez ogródek. - Poza tym moje włosy nie są dziwne. Były
brązowe po ojcu, ale z wiekiem pojaśniały na blond po matce... Zaraz, jakim pra
pra pra dziadkiem??? - zirytował się. - Przewracałbyś się w grobie, jasne???
Żadne powiązania z tobą... Nie wmówisz mi, że jakaś moja przodkami poleciałaby na kogoś takiego jak ty. - prychnął. Niewyżyty zboczeniec, wykorzystujący
wszystkich do własnych celów... - miał ochotę dodać, ale to jakoś przemilczał.
- Ej, ej, ja
tam nie chciałem~! - zaczął się bronić. - Wiesz, jak to w Japonii aranżowane
małżeństwo, ale nie musisz się martwić~! - zachichotał. - Do niczego nie doszło, jeśli o tym myślisz... I tak wolę ciebie niż jakąś tam dziewczynę~! - mruknął
może trochę uwodzicielsko obejmując go od tyłu i znów wąchając jego szyję - i
co cieszysz się, że jestem wampirem~?
- Ani
trochę. - Odkroił kolejny kawałek mięsa, ze stoickim spokojem krojąc go na
mniejsze kawałeczki. - I nie pozwoliłem ci dobierać się do mojej krwi, pamiętaj
o tym, jasne? - Upił kolejny łyk wina. Jego serce nieco przyspieszyło od
alkoholu, ale nic poza tym.
- Ale ja
jestem głodny~! - jęknął jak dzieciak. Jeszcze chwila i zacząłby tupać nogą,
ale pohamował się od takiego występu. Grzecznie wrócił na fotel. Upił łyk
wina... Nawet nie poczuł smaku. - Shizu-chan to może powiesz mi chociaż, czemu
mnie nienawidzisz... A może to nie tylko mnie a innych wampirów też, co~?
-
Oczywiście, że nienawidzę cię tak samo, jak innych wampirów. W końcu dawno
powinniście nie żyć, a niszczycie życia tym, którzy mają prawo, by dalej
chodzić po tej ziemi. Odbieracie życie i krew innym istotom, samolubnie
próbując przeżyć, choć dawno umarliście. Ty masz do tego inne rzeczy na
sumieniu, tak samo inne wampiry. Przegięliście z grzechami, więc czas najwyższy
poodsyłać was do piekła. - Odłożył sztućce i sięgnął po wino. Chyba tyle
wyjaśnień mu wystarczyło...?
- Ale co ja
takiego zrobiłem? - Nie wytrzymał i zabrał mu butelkę. - Nie oddam póki nie
odpowiesz. Nie zabijam ludzi, nie niszczę im życia, niby jakie "inne
występki" mam na sumieniu~... - Naprawdę nie rozumiał. On chciał tylko być
bliżej Shizuo... Może udałoby mu się go namówić na pokój między nimi... Albo
chociaż sprowokować blondyna do przemyśleń. Nie, aż w takie cuda nie wierzył. - Odpowiedz to oddam~! - Pomachał winem.
- Aż tak mi
na tym nie zależy. - prychnął. Nie był pijakiem gotowym powiedzieć wszystko za
kroplę alkoholu. - Jednak za to, co robiłeś ze mną, między innymi mam zamiar
cię zabić. Traktuj to jako zemstę, jeśli chcesz, lecz bardziej chodzi o bycie
wampirem. To wbrew naturze. Powinieneś być martwy. - uparł się. Nie, nie chodziło tylko o to, co mu robił...
- Do~brze,
dziękuję za odpowiedź. - Oddał mu butelkę, uśmiechając się smutno. Przecież
widział, że blondyn też go lubił... Albo przynajmniej w jakimś stopniu podobało
mu się to, co Izaya z nim robi... Inaczej by nie przychodził, nie zostawał. To, że jest wbrew naturze sam dobrze wiedział, ale bardziej ruszyło go to, że Shizuo
ma mu za złe to, co robi... Przecież zawsze się zgadzał, co się stało? Czyżby
naprawdę to na nim wymuszał? - Przyniosę ci jeszcze. - westchnął, wstając z
fotela. Musiał się uspokoić, by znów móc się normalnie uśmiechać, to była
chwila.
- Nie chcę.
- Oparł głowę na dłoni, wzdychając w myślach. Co mu się w tym właściwie nie
podobało...? Odpowiedź brzmiała : wszystko. Przyjemne i nieprzyjemne zarazem.
Wkurzające i uzależniające. Dlatego został...? Miał wrażenie, że zachowuje się
jak rozkapryszony dzieciak. Ale co mógł zrobić? No chyba nie prosić go... Poza
tym ta niemoc, brak siły po ugryzieniach... Nie cierpiał tego... - Siadaj tu,
jak już musisz koniecznie tak się czepiać przebywania ze mną.
Wiedział, że właściwie chodziło tylko o
wykorzystanie jego ciała, więc po co kazał mu zawracać...
Izaya miał zamiar wziąć sobie jego krew, przyjemność, a potem znikać, by w razie potrzeby znów go znajdować i wykorzystywać. Jakby Shizuo nie mógł wygrać głupiego pojedynku i tego zakończyć. To nie było normalne... On był tylko wampirem, jak wszystkie inne takie istoty...
Izaya miał zamiar wziąć sobie jego krew, przyjemność, a potem znikać, by w razie potrzeby znów go znajdować i wykorzystywać. Jakby Shizuo nie mógł wygrać głupiego pojedynku i tego zakończyć. To nie było normalne... On był tylko wampirem, jak wszystkie inne takie istoty...
- Naprawdę~? - Rozweselony, zbliżył się w podskokach. Ostatecznie objął blondyna od tyłu. - Pozwalasz mi~? - Cieszył się, znowu tak bardzo się cieszył.
Teraz Shizuo był odżywiony i rozluźniony... Więc chyba mógłby napić się dziś
troszkę... Tylko troszeczkę... Tak, jeden łyczek. Tak zawsze sobie obiecywał, jeden łyczek, a potem nie mógł przestać, wysysając go prawie do ostatniej
kropelki, choć wiedział, że przesadza. Cmoknął go szczęśliwy w szyję. Jeszcze nie
ugryzie, najpierw Shizuo ma być dobrze. - Powiedz mi, czy się zgadzasz~! - poprosił.
- Jakbyś
nie wiedział... - prychnął wymijająco. To nie tak, że miał na to ochotę.
Wcale... Po prostu... Izaya już wiedział, że się nie zgadzał. Powinien odpuścić
i tyle. Na co on się tak cieszył. Idiota... Jasne, że nie...
- Czyli, że
tak~!!! - ucieszył się jeszcze bardziej. On wiedział swoje, a skoro Shizuo mówił
"sam wiesz" no to cóż, musiał się zgadzać. - A przejdziesz kilka kroków
do łóżka~? Wiesz, jest takie wielkie, fajne i mięciutkie~! - zachęcał.
- Coś ci
się przesłyszało. - mruknął niechętnie. Miał mu to jeszcze wyjaśniać...?
Uśmiechnął się kpiąco pod nosem. Jeszcze czego. - Ta, zmuś mnie.
- Będzie ci
przyjemniej i wygodniej? - zapytał, jakby samo to było dobrym powodem... No bo
przecież było. - I nic mi się nie przesłyszało, mam super czuły słych,
pamiętasz~? Powiedziałeś: jakbyś nie wiedział...", a ja dobrze wiem, że ty
tego chcesz~!
- Nic nie
chcę. - westchnął ciężko. Chciał tylko stamtąd wyjść... - Przyjemniej... Jakbyś
się do mnie jeszcze nie dobierał... Ale w to nie uwierzę.
- A nie
jest ci lepiej jak gryzę, gdy tego nie czujesz~? - mruknął mu do ucha
zachęcająco. - Gdy jesteś tak podniecony, że prawie szalejesz~? Wtedy jest
naprawdę dobrze, nie Shizu-chan~? - Objął go rękoma od tyłu, wciąż mu mrucząc do
ucha. Oblizał się też może ze dwa razy, patrząc na szyję blondyna, ale dalej dzielnie się powstrzymywał.
Heiwajima zacisnął lekko uda. Nie, nie
było przyjemnie... Nie było... Było okropnie, on powinien o tym wiedzieć. W
końcu... To nie tak, że go to podniecało... No może trochę, ale nadal był zdania,
że to przez jakieś sztuczki Izayi... Nawet nie odezwał się słowem, to było zbyt
oczywiste. Nie chciał.
-
Shizuś~... - mruczał uwodzicielsko, jedną rękę kładąc na udzie blondyna i
zaczynając nią jeździć coraz wyżej. Nie minęło dużo czasu, gdy dotarł do miejsca, w
którym chowała się męskość blondyna. Szybko potarł materiał, i drugi raz... - Widzisz, tej części ciebie się to podoba, więc... Może zaczniesz być ze mną
szczery, co~? - Nadal przyjaźnie go zapraszał do zabawy. Gdyby był podłym i
wrednym wampirem wykorzystałby go i wyssał, porzucając na ulicy, a on przecież
proponował mu kolację i łóżko, i nawet nie miałby nic przeciwko dłuższym
odwiedzinom blondyna... Choć pełnia trochę psuła jego plany. - To jak będzie~? - Owiał jego kark ciepłym oddechem, nadal poruszając dłonią.
- Nie... -
powtórzył nieco mniej pewnie. Za szybko się podniecał, nie powinno tak być...
Może jednak nie powinien był pić tego wina... Może... Nie dopuszczał nawet
myśli, że to mogłoby być przez Izayę. - Jestem szczery... Zostaw. - warknął,
choć brzmiało to mniej pewnie niż przedtem. Cholera, nie, nie chciał...
Przecież nie chciał...! Dlaczego przez tę cholerną pijawkę nie mógł się
uspokoić...? Dlaczego akurat przy nim przestawał myśleć logicznie??? Dlaczego
działy się z nim takie dziwne rzeczy... Przecież nawet tego nie chciał!!! - No
zostaw...
- Czy ja
słyszę niepewność w twoim głosie~? - szepnął mu do ucha, następnie je całując i
przygryzając, na tyle delikatnie, by nie polała się krew. - Czyli magiczny
guziczek uległości Shizusia jest tu~? - mruczał dalej, ściskając coraz mocniej
jego męskość. - Może jak jeszcze trochę cię tam podotykam to się zgodzisz, co~???
- Nie...
Nie żadna niepewność. Zostaw to, do cholery! - warknął, jednak nie odtrącił jego
ręki. Niby jako ksiądz powinien opierać się wszelkim przyjemnościom... Ale...
Dotąd z nikim tego nie robił, w sumie to tylko Izaya zadowalał go w ten
sposób... Nawet, jeśli bolało... Nie, o czym on myślał!!! Nie chciał tego, nie
chciał i już!
- Może uda
mi się ciebie jeszcze przekonać~! - Uśmiechnął się, puszczając blondyna. Obszedł
fotel na którym siedziała jego "ofiara" i spojrzał szczęśliwy na wybrzuszenie. - Nie
martw się, będzie przyjemnie~! - mruknął, klękając przed nim i zaczynając
rozpinać pasek od spodni Shizuo. Cieszył się, że blondyn go nie odtrąca, choć
jego wzrok mógłby być bardziej... pożądliwy? O tak, tego właśnie chciałby Izaya. - No nie patrz się tak~... Przecież cię TAM nie ugryzę~!
- No nie
wiem... - prychnął trochę nerwowo. No chyba... Chyba tego nie zrobi... -
Mógłbyś w końcu... przestać...? - Mimowolnie podniecał się bardziej, a wcale nie
chciał... - Dlaczego właściwie to robisz? - zapytał nieco gniewnie. W końcu...
Nie musiał tego robić, by dostać jego krew...
- Nie
przestanę teraz Shizu-chan~... Bo nie opanujesz podniecenia, a tak ci pomogę~! - Odpiął spodnie i włożył mu rękę do bokserek ( które nie mam pojęcia czy w tym
okresie już powstały tak btw. - dop. Kiasarin) - Dlaczego to robię~? - zapytał rozbawiony. - Żeby
ci sprawić przyjemność oczywiście~! - Uśmiechnął się szerzej, wyjmując dumę
blondyna z jego spodni. Oblizał się, jakby to była krew. - Spora... To jak
Shizu-chan, pozwolisz mi nie~? - Dalej się z nim droczył, poruszając ręką po
trzonku... Może to było perfidne z jego strony, ale przecież Shizuo chciał,
tylko nie wiedział jak to powiedzieć. Dmuchnął na sam czubek.
Zrobiło mu się gorąco, a puls zdecydowanie
przyspieszył. Mimowolnie przesunął trochę biodra, ale to było odruchowe... Nie
mógł nad tym zapanować, tak po prostu się stało. Zagryzł lekko wargę. Nie, nie
chciał... Musiał zaprzeczyć. Nie chciał mu się oddawać, wcale nie chciał... Nie
chciał tej "przyjemności"...
- Nie...
Zostaw... - zdobył się na kolejne zaprzeczenie. Jakoś musiał odmówić...
Przysięgał, że więcej na to nie pozwoli...
- A ja
sądzę, że jednak chcesz~! - mruknął zachęcająco i przejechał językiem po całej
długości. Zobaczył jak Shizuo wypycha biodra w przód i uśmiechnął się
mimowolnie. - Widzisz, twoje ciało tego chce, więc... Powinienem spełnić tę
prośbę~? - zastanawiał się na głos. - Widzę, że tak. - zdecydował w końcu, biorąc
główkę członka do ust.
- Uch... -
Zacisnął dłonie na podłokietnikach krzesła, niemal je miażdżąc. Ze złości, z
przyjemności... Po prostu nie mógł tego wytrzymać. Jak on mógł... Przecież nie
chciał... Kwestia chęci ciała a tego, co myślał... Przecież to było zupełnie co
innego...
Izaya
uśmiechnął się, widząc taką żywą reakcję. Postanowił pobawić się z nim trochę dłużej, najpierw wolno jeżdżąc językiem po całej długości przyrodzenia, potem
bawiąc się tylko główką. Cały czas obserwował emocje blondyna.
Blondyn powoli wypuścił powietrze,
starając się uspokoić. Co z tego, że dokuczało mu libido, to było wbrew jego
zasadom... Po prostu wbrew zasadom. Nie chciał się podniecać, nie mówiąc o
podniecaniu się na dotyk wampira.. Wampira, którego powinien zabić! Zacisnął
zęby, próbując nie dać mu tej satysfakcji i nie twardnieć. Gdyby tylko mógł...
Izaya czuł
jak męskość powiększa mu się w ustach i do tego twardniała. Zaczął kręcić
językiem kółeczka na trzonku czekając, aż blondyn pęknie.
Mimowolnie wyrwało mu się westchnienie.
Gdyby tak mocno nie trzymał się postanowień... Właściwie, to tracił swoją silną
wolę. Było tak przyjemnie, że tracił rozum... Zupełnie, jakby coś go opętało.
Dobre sobie... Wampir go opętał. Opętał go przyjemnością... Już zaczynał myśleć,
dlaczego wciąż się powstrzymuje. Przecież to zapewne i tak nastąpi, w końcu
Izaya go nie słuchał... A on był, mimo wszystko, wolnym człowiekiem. I miał
prawo do takiej przyjemności od czasu do czasu.
Tylko czy to nie sprawiało, że się do niego przywiązywał...? A nie chcąc go zabić, tracił cel w życiu...?
- No to
szybko decyzja Shizu-chan~! - Na chwilę się od niego oderwał, oblizując się. - Chcesz dojść dwa razy, czy raz~?
- Co...? -
spytał dość tępo, wyrywając się z funkcji wyłącznego odbioru. Kazał mu
myśleć...? Teraz? - Nie wiem... - westchnął, przymykając oczy. Czy już nie
postąpił wbrew sobie...? - Rób co chcesz... Ale to i tak nie daje ci gwarancji,
że cię nie zabiję. - dodał, niemal prychając. Chyba nawet nie chciał myśleć o
tym, na co się zgadzał...
- Do~brze
zrobimy tak, żeby było ci przyjemniej~! - Uśmiechnął się, nie komentując dziwnej
uległości blondyna. Cieszyło go to, że mu w końcu pozwolił. - Tak tak, możesz mnie
zabijać nawet przez wieczność~! - Uśmiechnął się wesoło, zabierając do pracy, tym
razem bardziej na poważnie. Chciał mu dostarczyć jak najwięcej rozkoszy.
Poruszał się szybko, pracując wargami i językiem. Sądząc po cichych sapnięciach, Shizuo czuł się dobrze.
Wplątał dłoń w jego włosy, próbując
narzucić nieco szybsze tempo. Był na skraju, nie skupiał się już nawet na
rozterkach moralnych. Może to było samolubne, ale chciał już tylko dojść. W
sumie z jego siłą mógł nawet wymusić, żeby Izaya za chwilę jęczał pod nim, tak
chociażby w ramach rewanżu, ale... Wystarczyło jedno jego ugryzienie i zamiast
umrzeć, Shizuo straciłby swoją nienaturalną siłę. A skoro chciał być
zaspokojony... Musiał godzić się na to, co oferował Izaya...
Za to też go nienawidził. I za to, że było
mu coraz lepiej. Nie mógł się oprzeć... Cały się spiął.
Izaya nawet nie przejął się tym, że blondyn nadaje mu tempo. Był szczęśliwy, że ten w ogóle wykazał jakiekolwiek chęci. Stosunkowo szybko Shizuo wytrysnął mu w usta. Przełknął gęstawą substancję najpierw mieszając ją trochę w ustach. - Nie robisz tego zbyt często, co Shizu~? - zagadnął, wstając z kolan. - Ale widzę, że ci się podobało, co~?
Izaya nawet nie przejął się tym, że blondyn nadaje mu tempo. Był szczęśliwy, że ten w ogóle wykazał jakiekolwiek chęci. Stosunkowo szybko Shizuo wytrysnął mu w usta. Przełknął gęstawą substancję najpierw mieszając ją trochę w ustach. - Nie robisz tego zbyt często, co Shizu~? - zagadnął, wstając z kolan. - Ale widzę, że ci się podobało, co~?
- Tsh.
Zamknij się. - prychnął, odwracając wzrok. Twarz go piekła, ale wszelkie
zaczerwienienie mógł zwalić na alkohol. Przypomniawszy sobie o nim, upił spory
łyk. Na uspokojenie... - Ta część mojego życia nie jest twoją sprawą, nawet,
jeśli tak ci się wydaje. - pouczył go. Fakt, że robił to tylko z nim... Nie
powinien w ogóle ujrzeć światła dziennego.
-
Shizu-chan, wiem, że z nikim innym tego nie robisz~! Czuję przecież... Ale nawet
sam? - zdziwił się. W końcu... Shizuo miał dość spore potrzeby w tej materii. - Chodź do łózka~! - poprosił. Może teraz zrobi to, czego Izaya chce?
- Tak po
prostu? - popatrzył na niego spod byka. To wcale nie tak, że na niego czekał...
Po prostu obiecał... że nawet sam... Więc dlaczego jemu w końcu zawsze ulegał, do cholery??? Czy nie miał dość silnej woli? Hipnotyzował go? Co on mu robił
takiego?! - I mówiłem, że to nie twoja sprawa. Może właśnie propozycji mam na
pęczki... - Fakt faktem, w tym jednym aspekcie kobiety bywały wręcz natarczywe,
nawet znieważając to, że jest duchownym...
- Propozycje może i masz, ale nie czuję, by ktoś to z tobą zrobił~! - Uśmiechnął się
przyjaźnie. - Co się tak dziwisz, masz przecież spore potrzeby~! - Uśmiechnął się i złapał go za rękę. - Wstawaj, przyjemniej będzie w łóżku~!
- Skąd
możesz wiedzieć... Może nie często, ale mi się zdarza, co? - prychnął, wstając.
Właściwie nadal nie wiedział, czemu się na to godzi... - Boże, czy ja się na
coś zgadzałem...?
- Tak~!
Chwilę temu dobitnie pokazałeś, na co masz ochotę~! - Dalej go ciągnął. - I nie
lekceważ wampirzego węchu~! - To, że wszystkie wampiry jakie napotkał Shizuo
wiedziały, że czuć od niego Izayę i raczej domyślały się czemu tak jest, jakoś
przemilczał. - Wiesz, że będzie ci przyjemnie a i tak się opierasz, nie mogę
tego zrozumieć Shizuś~! - westchnął, popychając blondyna na łóżko i korzystając z
chwili nieuwagi wszedł mu na kolana. Fakt, był mniejszy, ale starszy i silniejszy
więc będzie na górze, nie ważne jak to na razie wygląda, tak po prostu było
wygodniej.
-
Przyjemnie...? Ty chyba nie masz pojęcia jak to jest być na dole, nie? -
Jeszcze się, kurna, czuł poniżony. Tego tylko brakowało... Poniżenia przez
wampira. Zabije go, jak nic go zabije... - I nic nie mówiłem, że ten pomysł mi się podoba. O nic cię nie prosiłem. - podkreślił. - To tylko twoja zachcianka. -
prychnął, odwracając wzrok. Starał się sobie nie wyobrażać, co Izaya mu
zrobi... Nie chcieć tego uczucia. Wyolbrzymiać wrażenie bólu, zapominając o
przyjemności. Może tak przestanie chcieć tego absurdalnego czynu...
- Wiem
Shizu-chan, wiem~... - Uśmiechnął się, rozpinając sobie płaszcz. - Ale ty sam
dobrze wiesz, że ból szybko mija, a przyjemność jest nieziemska~! - zamruczał
zachęcająco, rozpinając płaszcz blondyna. Przejechał dłonią po jego torsie. - Nie
tylko moja, sam tego chcesz, chociaż się zapierasz... A szkoda, mogłoby być
jeszcze przyjemniej~! - zamruczał po raz kolejny wyobrażając to sobie. Shizuo, który chciałby z nim współpracować podczas seksu to chyba nieosiągalne
marzenie... Zaczął rozpinać koszulę blondyna i automatycznie się oblizał. - Czemu ty nigdy nie wykurujesz ran? - westchnął, patrząc na niedokładnie opatrzone
zranienie na ramieniu. Ślad po jakimś dziku czy innym zwierzaku. - Powinieneś się
bardziej troszczyć o swoje ciało~! - Zaczął delikatnie zdejmować opatrunek. Miał
zamiar go zmienić... Ale rana, nawet niedokładnie wyczyszczona pachniała tak
zachęcająco. Oblizał się tylko, przywracając sobie trzeźwość myślenia.
- Nie chcę.
- mruknął po raz kolejny. Ile razy jeszcze miał mu to powtarzać...? - Poza tym
dobrze wiesz, że moje rany goją się szybciej, niż wszystkich innych. Taki dar od
Boga, więc korzystam i nie wydaję fortuny na głupie opatrunki. Mógłbyś nie
patrzeć na to, jakbyś chciał zatopić w ranie swoje kły? To trochę wkurzające,
pijawko. To miejsce nadal trochę pobolewa, więc nie waż się tego tykać i zostaw
opatrunek, jasne? - Nie był jakimś smacznym kąskiem, jego pożywieniem czy
zabawką, nie powinien tak na niego patrzeć... Dlaczego wszystkie wampiry
musiały być tak zarozumiałe???
-
Zmienię... - mruknął, przestając patrzeć na ranę. Wiedział, że w apartamencie są
opatrunki, sam o nie poprosił, w końcu liczył, że Shizuo zostanie tu na noc, a
nigdy nie wiadomo czy rana po ugryzieniu zasklepi się szybko. Wstał i wyjął z
szafki pudełko, po czym wrócił na łóżko, siadając na nim. Kazał Shizuo przesiąść się tak, by opierał się o wezgłowie łóżka, a sam usiadł przed nim, zaczynając opatrywać
ranę. - Powinieneś to robić porządniej, a co jakby wdało się zakażenie? - zapytał
nawet nie licząc na to, że blondyn posłucha. Znów się oblizał... Tak, krew nawet
stara i zaschnięta pachniała tak pysznie... Zaburczało mu w brzuchu. - Już
kończę~. - mruknął do siebie, wygładzając bandaż.
- Może bym
umarł? - Wzruszył lekko ramionami. Raczej w to nie wierzył. W ogóle dziwiło go,
że Izaya jeszcze nie zabrał się za to, czego chciał... Dziwne, zachowywał się,
jakby się nim przejmował. To wszystko było tylko sprytnym blefem, prawda?
Wyskokiem, przez który miał się do niego przywiązać? Nie zabić go, za to
zaspokajać jego - chyba jedyne - dwie potrzeby? Dbał o niego jak o hodowlaną
zwierzynę... Dobre porównanie, według blondyna. - Zresztą, i tak co cię to obchodzi? Nawet
gdybym umarł, znajdziesz sobie inne jedzenie. Jednak i tak nie umrę póki cię
nie zabiję, więc tym bardziej nie musisz się troszczyć o takie małe zranienia.
- Przestań! - prychnął, odkładając niepotrzebne już bandaże. - Zależy mi, żebyś był
zdrowy i co ważniejsze żywy. I nawet nie waż się mówić, że możesz umrzeć. -
warknął, rozpinając swoją koszulę. - Bo nachodzi mnie ochota, żeby cię zmienić w
wampira... - burknął cicho do siebie i zrzucił koszulę na ziemię. Przysunął się
do blondyna, chcąc zdjąć z niego spodnie.
- Gdybym
miał zostać wampirem już wolałbym sam się zabić. - warknął, odsuwając się
trochę. Nie ułatwi mu zadania, niech nawet tak nie myśli... Że w jakiś sposób
magicznie całkowicie mu się podda. To nie było możliwe. Nawet, jeśli jego ciało
chciało czegoś innego niż rozum, to rozum powinien mieć przewagę. A on jeden
mówił mu, by mu się całkowicie nie poddawać... - A jako człowiek, i tak kiedyś
umrę. - Uśmiechnął się z satysfakcją. Taka była prawda... Kiedyś miał trafić za
to do nieba i to było jedne, o czym był święcie przekonany.
- W takim
razie sprawię, że będziesz kroczył po tej ziemi najdłużej jak to tylko możliwe. - Spojrzał na niego złośliwie, przysuwając się bliżej. - No Shizu-chan, rozkładamy
nóżki~! - zachichotał.
- Chyba w
snach. - warknął, nie przestając się lekko złośliwie uśmiechać. Nie był od
rozkładania przed kimkolwiek nóg, co to, to nie... Nie tak całkiem po dobroci.
- Mówiłem już, "zmuś mnie". - prychnął. - Jeśli dasz radę. - dodał.
- Dobrze, że
się zgadzasz~! - Uśmiechnął się wesoło, gwałtownie przysuwając i całując
zachłannie blondyna. Popchnął go w tył i
rękoma pociągnął za spodnie. Opornie, ale schodziły. Zaczął ssać i przygryzać
wargę blondyna, a gdy w końcu poleciała z niej krew zachłannie zaczął ją
zlizywać, cały czas rozbierając "ofiarę".
- Cze...
Khh... - Odepchnął go, łapiąc powietrze. Warknął cicho. - Tylko nie podrzyj
ciuchów... - wywarczał. Jeszcze miał tyle siły, by móc go odepchnąć, o tyle
dobrze... Przy pierwszej dawce miał stracić całą nadludzką siłę na parę godzin
lub nawet całą dobę, zatem wolał korzystać, póki mógł. A koszula była darem od
jego brata, tym bardziej, gdyby ją podarł... Już nie mówiąc o tym, co robił z
jego ciałem, byłby wściekły.
- Tak,
tak~! - zgodził się wiedząc, że chodzi głównie o koszulę. Zdjął więc ją z Shizuo
szybko acz delikatnie i odwiesił na krzesło, tam też odkładając spodnie. - Teraz
dobrze~? - Pogładził go po policzku, patrząc cały czas na małą rankę na wardze.
- Lepiej, nie dobrze. - Oblizał krwawiącą rankę. W tym metalicznym posmaku coś było, ale
żeby aż tak się tym fascynować...? Durne stworzenia nocy... - Czasami
zastanawia mnie, o czym ty tak właściwie myślisz... - Podłożył ręce pod głowę,
jakby nigdy nic. - Ale w końcowym efekcie dochodzę do wniosku, że jednak nie
chcę wiedzieć. - prychnął kpiąco. Stworzenia, które myślą tylko o jednym, lub o
dwóch rzeczach... Mordujące, wręcz marnujące powietrze... Nie, jego spojrzenie na to
nie zmieniało się ani odrobinę, nigdy.
- Chciałbym, żeby było jak dzisiaj~! - westchnął, zakładając ręce Shizuo za swoją szyję i
zachłannie go znów całując. Własną ręką zdejmował bokserki z jego pobudzonej
znów męskości. Przejechał po niej palcami i przerwał pocałunek, uśmiechając się
zadziornie. - Nie wiedziałem, że działam na ciebie aż tak mocno~! - mruknął, zadowolony.
- Nie ma
mowy. Następnym razem w końcu cię zabiję. - warknął. Nie komentował swojego
podniecenia... Nie było czego komentować. To się tak samo... No, może z drobną
pomocą wywołanych wspomnień ostatniego razu... Jednak poza tym trwał
niewzruszenie, splatając tylko dłonie na jego karku. Z taką łatwością mógłby go zabić... Gdyby Izaya był normalnym człowiekiem. Tak mógł to załatwić tylko miecz
leżący na podłodze...
- Wiesz
rozłożyłeś się jak jakiś król i nawet nie chcesz mi pomóc, co ja się z tobą
mam~... - westchnął, ale dalej się cieszył. Powinien go nawilżyć... i rozciągnąć, bo dawno tego nie robili, inaczej popłynie krew. Na tę myśl oczy Izayi na
chwile stały się czerwone, a kiełki wysunęły się, jednak się otrząsnął. Z zaciekawieniem
podsunął blondynowi swoje palce. Ciekawe, czy chociaż pomoże się nawilżyć...
- Bo jesteś
wkurzający z tym swoim pewnym siebie podejściem. Jakbyś nie sądził, bym mógł
odmówić.
Oczywiście, że mógł odmówić. Tak
przynajmniej sobie wmawiał. Z drugiej strony wiedział, że to i tak się stanie.
I tak to zrobią. Mógł sobie chociaż wmawiać, że nie jest do tego zmuszany... By
Izaya nie miał poczucia, że panuje nad nim do tego stopnia, że do czegoś go
zmusza. Złapał za jego dłoń i przesunął językiem po jego palcach. Popatrzył mu prosto w oczy znudzonym wzrokiem,
zaczynając je lekko ssać i jednocześnie nawilżać. Jak już mieli to zrobić, to
chciał przynajmniej, by było mu dobrze...
Twarz Izayi
rozjaśnił pogodny uśmiech, gdy jego palce zaczęły być nawilżane. Przejechał
drugą dłonią po włosach Shizuo, jakby go głaszcząc. - Przestań Shizu-chan,
pozwalam ci odmówić, nie robiłbym ci tego gdyby całe, absolutnie całe twoje
ciało tego nie chciało, nie robilibyśmy tego. Zastanów się tak poważnie, chcesz
tego? Wiesz, nie musisz mi odpowiadać~! - Uśmiechał się dalej. Zabrał rękę z jego włosów i zaczął znów poruszać nią na męskości blondyna.
Przerwał na chwilę nawilżanie, by wypuścić
powietrze. Nie czuł się w obowiązku odpowiadać. Może trochę mu się podobało...
Ale i tak miał zamiar go zabić. Zabić, bo był parszywą istotą zwaną wampirem. I
tyle, nie było o czym dyskutować.
Po jeszcze krótkiej chwili wypuścił jego
palce i odwrócił wzrok, nie chcąc patrzeć na jego minę. Co miał robić...? Nie
chciał pokazywać, że mu się podoba. Co by robił, gdyby tuż przed zabiciem go
Izaya wytknął mu, że TO mu się podobało? Miałby jeszcze mieć wyrzuty sumienia?
- Nie martw
się Shizu-chan, wiem, że chęć zabicia mnie jest silniejsza niż przyjemność
robienia "tego"~! - Uśmiechnął się smutno, całując go w policzek. - Zaczynam~... - mruknął, wsadzając w niego jeden palec i poruszając nim lekko.
Jako wampir nie czuł podniecenia... A przynajmniej nie było na tyle silne, by
musiał zdejmować spodnie, jeszcze nie teraz... To przecież miało być przyjemne
tylko dla Shizuo, miał się czuć dobrze przed i w trakcie ugryzienia. Choć
blondyn pewnie ma go za niewyżytego krwiopijcę i nic tego zdania nie zmieni. Po
chwili dołożył drugi palec i zaczął rozciągać swojego kochanka. - Boli?
- Mnie nie
boli. - przypomniał mu. - Nawet, gdybyś zrobił to bez przygotowania to by nie
bolało.
Nie mówił mu wcale, że to mu się podoba...
Nie mógł. Poza tym to wbrew jego dumie. Dziwiło go tylko, że wybrzuszenie w
spodniach Izayi nie rośnie... Nie pociągał go... Po co to robił? I dlaczego
tylko Heiwajima miał się ośmieszać i jęczeć?
- To dobrze... Dodaję trzeci. - ostrzegł. Może i Shizuo to nie boli, ale na pewno aż tak
przyjemne też nie jest. - Wiesz, miło, że przestałeś protestować~! - zwrócił mu
wesoło uwagę. Wcale nie napominając o tym, że Shizuo podoba się taka nocna
zabawa... To przecież było widać po samym blondynie.
- Wcale...
- Zdusił sapnięcie. - Nie miło, po prostu przestałem, bo i tak byś to
zrobił,wykręcając się reakcjami mojego ciała. - prychnął. Przez chwilę miał
ochotę nabić się mocniej, ale się powstrzymał. Może i lekko niekomfortowe, ale to
było przyjemne... Później miało boleć, choćby i się zapierał, że nic nie
czuł...
- Ech... Dobrze, nie będę się kłócił~! - Uśmiechnął się, wyjmując palce. - Już, czy mam cię
bardziej przygotować? - Wolał się upewnić... Nie chciał, żeby Shizuo to bolało.
- Mówiłem,
że to nie boli. - stwierdził jakby nigdy nic. W końcu nie narzekał, nawet jeśli
by bolało. Zwyczajnie nie miał zamiaru się poniżać. - Jednak nie wyglądasz na
podnieconego. - Zdecydowanie nie wyglądał, jakby już nie mógł się doczekać...
To naprawdę było wkurzające. Skoro mu się to nie podobało, to po co to robić? -
Więc po co to wszystko? - Potarł jego krocze nogą. Jeśli to nie zadziała, po
prostu powinien sobie darować.
- Nawet nie
wiesz, jak bardzo chcę... Szkoda, że nie tego. - mruknął, przysuwając się i cmokając
go w usta. - Chcę, żeby było ci przyjemnie, tylko tyle. - wyjaśnił, jednym, szybkim
ruchem odpinając i zsuwając spodnie, a następnym, jeszcze szybszym, wbijając się w
blondyna. Zamarł czekając, aż Shizuo przywyknie. - Czemu nie powiedziałeś... Mogłem cię bardziej przygotować... - mruknął, widząc grymas na twarzy kochanka. Naprawdę nie chciał, żeby go to bolało.
Zacisnął się na chwilę bardzo mocno, zaraz
jednak się rozluźnił. To był tylko jeden impuls bólu, nic poza tym. Wcale przez
niego nie cierpiał, czy coś. Żaden wampir nie skrzywdziłby go aż tak. Nie było
szans.
- Nie
miałem o czym mówić. - westchnął, przywracając swojej twarzy wyraz obojętności.
I tak go nienawidził. - Daj spokój z tym, chyba czegoś chciałeś? - dodał dość
kpiąco. Właściwie mógłby go teraz zabić... Gdyby nie te durne zasady zakazujące
mu walki po przegranej. Czy zdołałby go odepchnąć? Na to już chyba było za
późno... Poddał się kolejny raz, co tylko dodatkowo go wkurzało.
Izaya
nachylił się nad leżącym blondynem i znów go pocałował, trącając językiem rankę
na wardze. Nadal się nie poruszał, w końcu czuł, że Shizuo co chwilę zaciska się
i rozluźnia, jeszcze nie mógł... Naprawdę nie chciał mu nic zrobić.
- No? -
mruknął, ignorując jego "czułości". Na coś czekał, prawda? Więc chyba
lepiej, im szybciej Izaya się napije i sobie pójdzie. Potem i tak znajdzie go
jeszcze raz... A póki co poruszył się, samemu się nabijając. Sapnął cicho, ale
popatrzył mu prosto w oczy, czekając na jego ruch. Chyba nie zamierzał czekać,
jakby mu go było szkoda, nie?
- Już jest
dobrze Shizu-chan~? - Uśmiechnął się, lekko poruszając. - Mogę~? - Czekał na jakąś
odpowiedź. Wiedział, że Shizuo nie lubi być przez niego kontrolowany, więc za
każdym razem się go pytał... A to, że ciało i rozum blondyna się nie zgadzały to
inna sprawa. On wiedział, że Shizuo tego chce, nawet jeśli blondyn sam o tym nie
wiedział.
- Rób co
chcesz. - mruknął ze złością. Nie obchodziło go to. Oczywiście, że nie obchodziło. Przeżyje to jakoś. Tylko tyle. Przeżyć do następnego spotkania.
Przecież, że nie przychodził specjalnie po to. Wcale się z nim nie zżył.
Nadal... Izaya nadal był mu obojętny, a wręcz wrogiem. Tak, tego musiał się
trzymać.
- Mały, słodki idiota~! - Uśmiechnął się, całując go jeszcze raz, tym razem w nos i
zaczynając się poruszać stopniowo coraz szybciej. - Może będzie ci lepiej, jak... - zastanowił się, znów sięgając ręką do jego męskości... Shizuo chyba
zaczął się już przyzwyczajać, że Izaya to robi.
- Nie
jestem mały ani słodki! - warknął, naprawdę wkurzony. Musiał się jakoś wyżyć,
tylko nie miał warunków. Czy również wbrew zasadom byłoby, gdyby skręcił mu
kark...? Tak, niestety tak. Aż się w nim gotowało ze złości. - Nijak... -
Sapnął. - Nie będzie mi... Lepiej! - wywarczał. Wkurzał go, tak nieziemsko go
wkurzał, że byłby teraz w stanie dwie wioski wybić, nim by się uspokoił.
- A ja chcę
tylko usłyszeć ze ci się podoba~! - Poruszał się wolno, ale głęboko, starając się
utrafić w ten magiczny punkt. Wtedy Shizuo będzie jeszcze lepiej.
- Nie...
Nie podoba. Nigdy nie podoba. - warknął, instynktownie wypychając biodra. W tym
stanie nie chciał tak po prostu, spokojnie leżeć... Chciał gdzieś spożytkować
ten nadmiar energii. Jego serce przyspieszyło mocno od adrenaliny, której
normalnie użyłby do walki. Krew krążyła szybko, czyniąc wręcz całe jego ciało różowym.
- Mocniej...! - Zaprzeczał sam sobie, ale w tej chwili o to nie dbał. Krew
uderzała powoli do głowy, odbierając zdolność myślenia z każdą chwilą.
Izaya uśmiechnął się wrednie, znów całując Shizuo. Siłą otworzył mu usta i zaczął badać
je językiem. Biodra Shizuo wychodzące naprzeciw jego ruchom bardzo mu pomagały
i sprawiały, że wszystko było przyjemniejsze. Jego kochany blondynek jednak ma
ochotę nie ważne ile by zaprzeczał. Uderzył mocno w jedno miejsce. Już wyczuł, że
to tam jest ten słodki splot nerwów.
Heiwajima jęknął niekontrolowanie i wygiął ciało w łuk, zaraz wypychając
biodra po więcej. Na chwilę zapomniał o wściekłości, która jako jedyna kierowała
jego gwałtownością. Zapomniał o tym, z kim to robi, a przynajmniej jakby na
chwilę przestało go obchodzić ich wrogość. Skupił się tylko na tym, by dostać
więcej i więcej... nie rozumiał, dlaczego, tak było za każdym razem... Na
chwilę zapominał kim jest, by w końcu potem przebudzić się z transu i
nienawidzić go jeszcze bardziej.
- Słodko
jęczysz~! - zamruczał znów, całując blondyna. Czuł, że ten niedługo dojdzie... Postanowił więc sprawić mu jak najwięcej przyjemności, uderzając raz po raz w to
samo miejsce.
Blondyn zaczął wzdychać i wydawać z siebie urywane jęki, zupełnie tracąc
kontrolę nad swoimi odruchami. Czuł się zbyt dobrze... Co chwilę wzdłuż jego
kręgosłupa przechodziły regularne dreszcze i zaciskał się coraz mocniej. Jego
członek już drżał, będąc tak blisko. Jeszcze tylko jedno uderzenie...
Izaya
wysunął delikatnie kły, pocałunkami schodząc od ust blondyna przez linię szczęki
i gdy wyczuł, że Shizuo zaraz dojdzie, usta miał przy jego szyi. Mocniej wysunął
kły i pchnął poraz ostatni, wgryzając się równocześnie w szyję blondyna. Prosto
w tętnicę. Świeża krew popłynęła, racząc go swoim pysznym, metalicznym smakiem.
Całe jego ciało przeszła fala dreszczy, zmysły szalały owładnięte tym
niesamowitym zapachem. Wypił już sporo i nie mógł przestać. To była tylko
sekunda a on pił i pił, coraz bardziej osłabiając blondyna. Czuł, że sam nie
wytrzyma. Uwielbiał jego krew, przeładowaną adrenaliną, taką słodką a
jednocześnie gorzką i metaliczną, ciężko było mu określić ten smak. Jedyne
czego był pewien to to, że nie byłby w stanie pić nic innego. Westchnął głośno, odrywając się od Shizuo i samemu dochodząc... Równo z blondynem. Niewiarygodne, że wypił tak dużo w ciągu tej chwili.
Heiwajima westchnął ciężko. Jego oczy
pozostawały zasnute mgłą podniecenia i oszołomienia. Był osłabiony, nie tylko
przez dojście ale i sporą utratę krwi. To była chwila, ale i tak zawsze tak
piekielnie bolało...
Powoli wracał do realnego świata i realnej
sytuacji. Jego osłabienie wynikało też z powolnej utraty nadludzkich sił... Po
ugryzieniu zawsze tak było. Normalnych ludzi to zabijało... On tracił siły na
dłuższy czas, w zależności od utraty krwi. Tym razem Izaya musiał być naprawdę
spragniony...
Zwrócił wzrok na bruneta i wyciągnął rękę,
łapiąc go za szyję. Tak jak myślał, nie mógł go nawet choćby spróbować
udusić... Był za słaby.
Ignorując krew cieknącą z szyi, odwrócił
głowę i przymknął oczy. Nie miał siły na więcej... Widok szkarłatnej stróżki w
kąciku ust Izayi też nie była widokiem, który jakoś specjalnie chciał oglądać.
- Wytrzyj
usta. - mruknął jeszcze.
- Mhm...
zaraz... - Wpatrzył się w otwartą ranę. Powinien go opatrzyć, ale... nadal
obficie krwawiła, więc... Przysunął się blisko i polizał ją delikatnie, potem
drugi raz. Obiecał sobie, że już nie wysunie kłów, chciał tylko polizać... Po co
miało się marnować?
- Jesteś
wstrętną pijawką. - warknął niemiło. - Odczep się w końcu... Mało ci jeszcze???
- Nie chciało mu się go odganiać, był zbyt zmęczony na coś takiego. Jednak
Izaya i tak go wkurzał...
- Daj mi
tylko wylizać~! Obiecuję nie wbiję kiełków, tylko... Po co ma się marnować? - Spojrzał tęsknie na sporą kropelkę spływającą w dół szyi blondyna. Nie
wytrzymał, zlizał ze smakiem ją jak i cały ślad, który pozostawiła. - To była chyba
ostatnia... - mruknął, wstając z łóżka i idąc po jakiś bandaż.
- Nie
wierzę ci, pijawko. - chciał dodać, że żadna jego obietnica nie ma dla niego
mocy, ale już nie chciało mu się otwierać ust. Zaczął przysypiać, wykończony.
Izaya
starał się nad sobą panować, wzorowo założył opatrunek nawet się przy tym nie
śliniąc. Uśmiechnął się, widząc przysypiającego blondyna i pogłaskał go po
włosach.
- Słodkich snów, musisz być wykończony~! - mruknął. Z miejsca w którym siedział omiótł wzrokiem pokój. Zostało jeszcze sporo jedzenia... Może Shizuo rano będzie chciał dokończyć. Spojrzał za okno. Rano, czyli za jakieś 4 godziny. Spojrzał raz jeszcze na blondyna i rzuciwszy bandaż na szafkę, objął go od tyłu, przytulając się do jego pleców. Twarz oparł na jego barku, a policzek prawie dotyka bandaża, ale był już usatysfakcjonowany i najedzony. Może być pewny, że nie ugryzie go podczas snu. Sam przymknął oczy. Nie musiał spać, ale chciał spędzić trochę czasu z blondynem, nawet jeśli miałby udawać sen, leżąc nieruchomo w ten sposób.
- Słodkich snów, musisz być wykończony~! - mruknął. Z miejsca w którym siedział omiótł wzrokiem pokój. Zostało jeszcze sporo jedzenia... Może Shizuo rano będzie chciał dokończyć. Spojrzał za okno. Rano, czyli za jakieś 4 godziny. Spojrzał raz jeszcze na blondyna i rzuciwszy bandaż na szafkę, objął go od tyłu, przytulając się do jego pleców. Twarz oparł na jego barku, a policzek prawie dotyka bandaża, ale był już usatysfakcjonowany i najedzony. Może być pewny, że nie ugryzie go podczas snu. Sam przymknął oczy. Nie musiał spać, ale chciał spędzić trochę czasu z blondynem, nawet jeśli miałby udawać sen, leżąc nieruchomo w ten sposób.
Heiwajima na granicy snu poczuł jakby coś
miękkiego i ciepłego na plecach, ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać, bo
zasnął. Odleciał na długie godziny, regenerując całkiem utraconą energię. In
dłużej spał, tym więcej sił odzyskiwał, im więcej sił, tym szybciej mógł wyruszyć
dalszą podróż, tropiąc wampiry, a w szczególności po raz kolejny Izayę. Powoli
stawał się on jego obsesją. Obsesją, gdy chciał go zabić i obsesją, gdy coraz
bardziej, nawet wbrew własnej woli, zaczynał się do niego przywiązywać. Krok po
kroku, powtarzając, że go nienawidzi i nie chce się przywiązać... Wiedział, że
w takim wypadku musi wykończyć go jak najprędzej. To była walka z czasem i własną wolą...
Obudził się, gdy słońce stało już dość
wysoko na niebie. Dziwnej miękkiej rzeczy koło jego pleców nie było, możliwe,
że była tylko złudzeniem. Zamknął znów oczy, słysząc kroki na schodach. Nie
miał zamiaru z nim gadać. Chciał odejść, nim to miałoby się źle skończyć. Nim
jego dziwne myśli, zawsze pojawiające się po takich wydarzeniach, miałyby stać
się prawdą.
W końcu nienawidził wampirów.
Izaya
obudził się... a może raczej wstał, bo przecież jako wampir mógł spać, gdy
słońce było wysoko. Powinien iść na konferencję naukową, ale chciał poczekać, aż
blondyn się obudzi... Chciał zobaczyć, czy wszystko z nim w porządku. Jednak... Obiecał się stawić przynajmniej na główne ogłoszenia. Wstał więc, ubrał się i
wyszedł. Zastanawiał się przez chwilę i ostatecznie poszedł do sklepu.
Uśmiechnął się do swojego zakupu.
- Miło mu czasem sprawić niespodziankę~!- mruknął do siebie, wchodząc do domu. Wszedł, niemal wzleciał szybko po chodach. Aż tak roznosiła go energia. Już ciszej i spokojniej wszedł do pokoju. Spojrzał na łóżko i zakopanego w pościeli, wciąż nagiego blondyna, na którego padało światło dnia. Westchnął wiedząc, że nigdy nie będzie mógł być z nim. Podszedł cicho i usiadł na łóżku. Pogładził go po puszystych włosach i zachichotał cichutko. - Wiem, że nie śpisz~! - Ale nikt się nie odezwał. - Dobrze~... - Wstał, uśmiechając się do siebie. Położył pakunek na szafce obok łóżka. - Jak się obudzisz masz tu małe co nieco. Czekolada. Lubisz, nie~? ...Ponoć przyspiesza regenerację krwi~! - zachęcił go. - Wiesz~... Możesz tu zostać jak długo chcesz, śpij smacznie~! - Pocałował go jeszcze w czoło, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju. - Aha~! - Złapał się framugi, stając w progu. - Wrócę wieczorem, czuj się jak u siebie~!
Uśmiechnął się smutno i wyszedł. Wiedział, że nie ważne jak bardzo by tego chciał i jak bardzo by go o to prosił, wieczorem i tak zastanie tylko pusty dom.
- Miło mu czasem sprawić niespodziankę~!- mruknął do siebie, wchodząc do domu. Wszedł, niemal wzleciał szybko po chodach. Aż tak roznosiła go energia. Już ciszej i spokojniej wszedł do pokoju. Spojrzał na łóżko i zakopanego w pościeli, wciąż nagiego blondyna, na którego padało światło dnia. Westchnął wiedząc, że nigdy nie będzie mógł być z nim. Podszedł cicho i usiadł na łóżku. Pogładził go po puszystych włosach i zachichotał cichutko. - Wiem, że nie śpisz~! - Ale nikt się nie odezwał. - Dobrze~... - Wstał, uśmiechając się do siebie. Położył pakunek na szafce obok łóżka. - Jak się obudzisz masz tu małe co nieco. Czekolada. Lubisz, nie~? ...Ponoć przyspiesza regenerację krwi~! - zachęcił go. - Wiesz~... Możesz tu zostać jak długo chcesz, śpij smacznie~! - Pocałował go jeszcze w czoło, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju. - Aha~! - Złapał się framugi, stając w progu. - Wrócę wieczorem, czuj się jak u siebie~!
Uśmiechnął się smutno i wyszedł. Wiedział, że nie ważne jak bardzo by tego chciał i jak bardzo by go o to prosił, wieczorem i tak zastanie tylko pusty dom.
to było smutne......... :(..dlaczego oni nie mogą być razem?!ma być happy end! bo jak nie to...to nwm co ALE coś wymyśle! i to będzie straszne!hahaaha notka była cuudowna ale izaya ma być szczęścliwy z shizusiem no!a nie sie ranią nawzajem..nie lubie teog -.-
OdpowiedzUsuńczekam na więcej i wesołych świąt wam!
wyjebista
One shot na serio swietny. Zakochalam sie w nim. Bosssski <3
OdpowiedzUsuń~Fluffery
ej, ej a napisz drugą część~! prooszę:D no ja bym tak baardzo chciała, żeby Shizuś się jednak przekonał i żeby byli razem.. niech zostanie - taka niespodzianka;D
OdpowiedzUsuńuwielbiam te alterki [ale bez tego dziwnego przeinaczenia ich imion;P] XD
wybacz jeśli Cię wkurzam tymi prośbami, ale jakoś śmielej do tego podchodzę bo już trochę dziś za dużo wypiłam..
jeśli jednak będziesz miała ochotę to ja baaardzo czekam na part 2~! XD
pozdrawiam i nasyłam wena~! ;D
cholera, ani się z tego wszystkiego nie zalogowałam i tak bez podpisu zostało, gomenne~!
Usuńale chyba poznajesz spóźnialską dark_doom;P
ps: to pierwszy i ostatni raz kiedy się nie loguję, głupio mi tak z anonima pisać..:/
Ale to jest happy endo~... Q.Q No w końcu mu uległ, nie~??? X33
OdpowiedzUsuńNe, ne, dark_doom, jakżebym cię miała nie poznać~? X33 Poznałam~! Myślę, że Kiasarin-san też. X3 Pisałyśmy to wspólnymi siłami (co też dało nam sporo radości) ale drugiej części nie planujemy~... Tak by nie było co pisać i zepsułybyśmy shot'a. Q.Q" Zakończenie można sobie domyślić~! ;3 Jedni wierzą w jedną wersję, drudzy w drugą i niech tak zostanie~! X33
Ale te prośby wcale nie wkurzają. :33
Mogę za to obiecać, że jeszcze z nimi nie skończyłyśmy i na 100% ta parka w tym wydaniu pojawi się jeszcze na blogu, więc drugiej części nie będzie, ale jako wynagrodzenie na pewno będzie coś innego~! ;33
Może tak być~? X33
ahh~! no oczywiście, że może~! jeśli są plany na kolejne shoty/rozdziały to jestem jak najbardziej za~! XD
OdpowiedzUsuńcieszę się, że nie psuję wam nastroju i dziękuję za wytrzymywanie ze mną;P w takim razie czekam na kolejny wpis, cokolwiek to będzie~! XD yaay, nie mogę się doczekać~!!!!
pozdrawiam i nasyłam wena;D
Ciekawe~ .3. Mi tak dla odmiany jest wesoło, bo mimo wszystko jakoś wierzę, że jednak jeszcze się spotkają~.
OdpowiedzUsuńPritzuo i Izetsuki, są poniekąd w mojej czołówce alter (ta ich dramatyczna przeszłość xD). Chociaż średnio pasuje mi w ich wykonaniu taki podział na seme - uke - przyjemnie się czytało. Wiem, że tutaj zachowujecie ich oryginalne imiona, no ale .3. Nawyk~~ zwalam to na nawyk~Mimo, że z przerwami (ostatnio nie jestem w stanie pochłaniać na raz dłuższych tekstów) to się wciągnęłam. Od początku zastanawiałam się czy Shizuo da się przelecieć, no i no~~ Pisałam już, że lubię seksy w waszym wykonaniu? Nieważne, czy piszecie razem, czy nie. Cóż~~ Jeżeli nie, to piszę teraz~~ Lubię i to bardzo ^^
Chyba już nie mam nic do dodania ;3; Podobało mi się <3 (ogółem, nie tylko seksy xP)