Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

piątek, 27 września 2013

Przedstawienie cz. 2

Witajcie~!
Przepraszam, że dopiero teraz, naprawdę nie mam ostatnio czasu~... Nawet nie odpowiedziałam wam na komentarze~... >.< Więc pomyślałam, że odpowiem wam tutaj~!

Hiiro - Bardzo się cieszę, że ci się podobało~! I że nie masz mi za złe tego opisu~! Miło mi, że dla ciebie mogłoby zostać tak, jak było. :3 Jednak kontynuacja się pojawia, bo pomysły mnożyły się jeszcze przed ukończeniem pierwszej części, no i z powodu jeszcze paru ważnych dla mnie powodów~...
Casjel - Bo właśnie takich jest najwięcej! No niestety... :c Ja z założenia miałam wogóle nie pisać nic smutnego, ale tak jakoś mnie natchnęło, więc i tak wyszło~... Jednak jest ciąg dalszy~! Mam nadzieję, że to trochę poprawi sytuację~. ;3
Virus - Yay, dziękuję za odezwanie się~! X3 Co do tytułu, miałam niecałe pięć minut na wymyślenie i tak jakoś samo wpadło~... A w czym grasz~?
I przepraszam, nie chciałam doprowadzać cię do płaczu! Q.Q" Chociaż i tak jest lepiej, niż miało być~... Początkowo chciałam zrobić z Shizusia totalną świnię (tak dla odmiany), ale w końcu stwierdziłam, że lepiej zostawić sobie otwarte zakończenie na wszelki wypadek~... I teraz strasznie się z tego cieszę~! Mam nadzieję, że teraz jak płacz, to tylko ze szczęścia!
dark_doom - Gomennasai! Q.Q"" Nie wiem, jak mogłam napisać coś takiego... I to aż takiego, że poraz pierwszy nie mogłaś przeczytać... I jeszcze wpędziłam cię w dołek! o.o" Czuję, że zgrzeszyłam... >.< Przepraszam! Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że... Bez smutku nie ma radości, prawda? Chociaż sama nie cierpię ranić postaci, znam autorów, którzy robią to bardzo często i są dla mnie prawdziwymi wzorami~...
Jednak wszystko zawsze dobrze się kończy, więc także to opowiadanie musi mieć odpowiednie zakończenie~! Mam nadzieję, że w jakiś sposób to wam się jednak spodoba~... A jak nie, nie krępujcie się ochrzaniać do woli~! ;3
No dobra, chyba wystarczy tych odpowiedzi~... Czas na część drugą~!
Enjoy~!




     Podczas przemówienia Shizuo, Izaya siedział sztywno w fotelu, nie poruszając się ani odrobinę. Zamarł, skulony, patrząc na ekran z niedowierzaniem. Nawet gdy ekran zgasł, nie był w stanie się poruszyć.
      W głowie kłębiły mu się całe setki myśli. - Czy to mogła być prawda? Czy mógłbym mu uwierzyć? Dlaczego wogóle go słucham po tym, co zrobił? Jak mógł pieprzyć się z nim, choć wiedział, że to oglądam? Czy to nie jest oznaka tego, że chciał się wyłącznie zemścić? Czy rzeczywiście jestem takim idiotą, by uwierzyć w choć jedno jego słowo? Jak to mnie nie zdradzał? Więc po co takiego znikał na całe wieczory? W dodatku ponoć znikał w tym klubie dla mnie! Cóż takiego mógł tam knuć? Czy może rzeczywiście jego wymówka jest tak żałośnie słaba, że sprawdzanie jej gdziłoby w godność informatora? A może jednak, coś tam załatwiał? W takim bądź razie co? I jak miałoby to dowieść jego niewinności? Niewinności, którą stracił dziś na 100% i to na moich oczach? Czy dowodzenie, że mnie nie zdradzał ma w ogóle jakiś sens? W końcu nawet jeśli nie zrobił tego wcześniej, zrobił to teraz, urządzając w ten sposób "przedstawienie" dla mnie. Choć teraz już nie jesteśmy razem, zerwałem całe tygodnie temu. Czy Shizu nie miał przypadkiem prawa robić teraz co chce i z kim chce? Jeśli jednak zależało mu na mnie, to po co to robił? A może to pożegnanie było po to, by się odkochać? Może on też nie mógł o mnie zapomnieć...? Nie, zaraz! Shizuo mnie nie kocha i nie kochał. Tylko wykorzystywał do zaspokojenia się. Zdradzał mnie. Jest winny, dopóki nie udowodni, że jest inaczej. A by to udowodnić, będę musiał sprawdzić, co w rzeczywistości Shizuo robił w tym klubie wieczorami przez tyle czasu.
     Ocknął się dopiero po paru chwilach. Wracając do rzeczywistości miał już pełen obraz tego, co zrobi.
      Dopiero zorientował się, że bezgłośnie wciąż powtarza "to niemożliwe". Zacisnął usta, zawzięcie przypatrując się blatowi biurka. Widział w nim porządne drewno, lecz nie umknęło mu też parę starych rys na lakierze. Co zabawne, potrafił dokładnie powiedzieć, skąd się wzięły. Ta pierwsza, drobna i płytka, była po tym, jak Shizuo zbierał rozbite szkło z blatu. Ta druga, poszarpana, to po tym, jak Izaya opuścił nóż i przez przypadek przejechał nim po blacie. No i ta głębsza bruzda... To była dłuższa historia... Jednak nie dawała zapomnieć o Shizuo. Wszystkie jakoś się z nim wiązały. Tego było za wiele.
- Im szybciej tym lepiej. - Mruknął do siebie informator, zakładając bluzę i wychodząc czym prędzej z domu. Podjął decyzję. Ta sprawa nie da o sobie zapomnieć do momentu, aż upewni się co do winy Shizuo.
     Choćby miał zmasakrować w tym celu pół dzielnicy, Izaya miał zamiar dowiedzieć się o każdej chwili, jaką Shizuś spędził wtedy poza domem.
     Wywiad czas zacząć.

     Informator przybrał swoją profesjonalną postawę rasowej mendy społecznej. Przechadzał się pełnymi najróżniejszych ludzi ulicami, uśmiechając się szeroko. Zerkał z chłodną kpiną na zakochane pary, z politowaniem na dzieciaki pod wpływem, machał uzbrojonym typkom z ciemnych zaułków. Słowem - pełnia Izayowatości. Choć w środku ani trochę się tak nie czuł. Czuł złość, frustrację, rozpacz, ambicję, by odkryć całą prawdę. W dodatku czuł się tak paskudnie ludzki. Wiedział, że miłość jest słabością, a jednak zakochał się i pozwolił się porzucić. Czyż to nie było obrazą dla jego boskości? A jednak nie mógł się tego pozbyć. Musiał uznać swoją bezradność w tym temacie. A wszystko przez tego potwora. Gdyby nie on, jego świat pozostałby nienaruszony. Tymczasem on go poruszył, a następnie zburzył. ...A może to Izaya niesłusznie go osądzał? I tu pzostaje pytanie, w takim bądź razie po co dzisiejsze przedstawienie??? Dlaczego on to zrobił???
     Brunet jako pierwszy cel odwiedził jednego ze swoich informatorów. Hiruki był pierwszą stacją, jeśli chodziło o informacje dotyczące jakiegokolwiek baru w promieniu godziny na piechotę od Shinjuku. Całkiem niezła baza informacji, borąc pod uwagę, ile się w takich miejscach działo.

     Chłopak wykonał dwa telefony i porozmawiał swobodnie z paroma osobami. Uśmiechał się wesoło, informując Izayę, że rzeczywiście w barze o który dopytywał coś miało się dziać. Niestety to wydarzenie było informacją wysoce utajnioną i wiedziało o niej wyłącznie kilka osób. Na razie nie można było nawet stwierdzić, czy to wydarzenie wiązało się jakoś z nim bądź z Shizuo. Pozostawało mu więc poszukać informacji gdzie indziej  Po odwiedzeniu jeszcze kilku osób oraz zyskaniu kilku bezużytecznych informacji, postanowił w końcu dowiedzieć się czegoś na miejscu. Znał dokładnie lokalizację, nazwę, a nawet detale wystroju owego klubu. Nie mógł pomylić go z żadnym innym, doszedł więc tam bez przeszkód.
     Całą drogę przeszedł pewnym krokiem, choć z mętlikiem w głowie. Zatrzymał się przed wejściem. Nie był już tak pewien tego, czy chce tam wejść. Czuł wstręt na myśl o przekroczeniu tego progu i dowiedzeniu się, jak okropne rzeczy się tam wyprawiają. Jak okropnych rzeczy mógł się dopuścić Shizuo. Nie chciał upewniać się w przekonaniu że to, co zobaczył, powtarzało się, gdy byli jeszcze razem. Jednak chciał wierzyć w słowa Shizuo. Chciał, żeby to była jedyna zdrada. Chciał, żeby jego podejrzenia były bezpodstawne. Żeby to rozstanie okazało się jedynie skutkiem jego wybujałej wyobraźni. Były tylko dwie przeszkody - jego wyobraźnia rzadko kiedy dawała się ponieść, a szczęście uważał za głupawy wymysł osób pozbawionych sprytu. Jeśli sam o coś nie zadbał, jakie było prawdopodobieństwo, by jego marzenia okazały się prawdą?
     Przestąpił z nogi na nogę, jak zahipnotyzowany patrząc w drzwi. Jednak los podjął decyzję za niego. Po chwili takiego stania drzwi same się przed nim otworzyły. Ocknął się i wszedł, tamując wszelkie negatywne emocje. W końcu nie przyszedł tu wylewać swoich smutków, jedynie zdobyć informacje. Nie był zdradzonym kochankiem, tylko informatorem. Był bogiem tego miasta. Zachowywanie się jak słaby człowiek ciążyłoby mu do końca życia, nie dając spokoju, więc powstrzymywał się od tego, jak zawsze.
     Ominął go młody chłopak, mniej więcej w wieku tego, którego Shizuo sprowadził do swojego domu. Informator wszedł dalej, rozglądając się dookoła. Słońce zaszło już dość dawno temu, więc klub był pełen niemal po brzegi. Głównie przesiadywali tu młodzi ludzie. Nastolatkowie, trochę młodsi od Izayi, ludzie w jego wieku, nieco starsi, sporadycznie zdarzali się starsi może o dziesięć lat, czy coś koło tego.
     Brunet przemierzył większy kawałek sali, po czym podszedł do doskonale zamaskowanych drzwi od zaplecza. No, byłyby doskonale zamaskowane, gdyby nie stojący tam ochroniarze. Izaya nie miał zamiaru załatwiać niczego siłą, zatem podszedł do jednego z mięśniaków i spokojnie zapytał, czy któryś mógłby zawołać szefa. Obydwaj roześmiali się, słysząc jego wypowiedź i starali się przegonić go, trochę jak natrętną muchę przegania się ze stołu - czyli jednym, nie dość celnym uderzeniem. Jakie zdziwienie odmalowało się na obliczu atakującego, gdy jego ręka zaczęła krwawić, choć brunet nawet się zbytnio nie poruszył! Ochroniarz rzucił skonfundowane spojrzenie swojemu współpracownikowi, po czym wszedł za drzwi, żeby przemyć ranę. Chwilę później drugi strażnik siedział pod ścianą, ze spuszczoną głową, pogrążony we śnie pod wpływem środka nasennego z małej strzykawki w jego udzie. Dla informatora droga była wolna.
    Wszedł do środka bez pukania. Przemierzył korytarz cichym krokiem, aż dotarł do wyraźnie lepiej zabezpieczonych drzwi. Puknął dwa razy i wszedł, nie czekając na zgodę. W środku siedział mężczyzna, na oko mający ze 35 lat. Blond włosy zaczesał do tyłu, markowa koszula z eleganckim kołnierzykiem i cygaro zdradzały, że nie był wcale luzackim typem osoby. Jednak na specjalnie wyrachowanego Izayi nie wyglądał...
- Co cię tu sprowadza? - Zapytał spokojnie, jednak brunet widział wyraźnie, jak szuka czegoś pod stołem.
- Chciałem pana o coś zapytać. proszę nie męczyć się wyciąganiem pistoletu, to sprawa osobista, ale nie dotyczy niczego, co byłoby dla pana ważne. - Odezwał się dość arogancko Izaya.
- Pozwól, że ja ocenię, czy warto wyciągnąć broń. - Prychnął mężczyzna, celując w niego z poręcznego pistoletu małego kalibru.
- Dobrze... - Westchnął Izaya, niby od niechcenia. Uśmiechnął się jednak, utrzymując swój wyćwiczony styl bycia. - Więc najpierw się rozgoszczę, co pan na to? To sprawa osobista, nie mogę opowiadać z korytarza~! - Zamknął drzwi, nie czekając na odpowiedź. Następnie podszedł, nic sobie nie robiąc z wycelowanej w niego broni i usiadł nonszalancko na krześle, zakładając nogę na nogę i machając nią wesoło. - Więc~! Przejdźmy do rzeczy~!
     Izaya postanowił wyłożyć kilka kart na stół. Oczywiście nie prawdziwych kart. Udawał kogoś, kim nie był, używając do tego celu paru swoich kontaktów z przestępczego półświatka, ale opłaciło mu się. Zdobył nieco informacji, a także zapis z kamer, choć tylko na miejscu. Podczas gdy właściciel popijał nieco gin'u z kieliszka, przeglądał jakieś papiery, odprawiał ochroniarzy, dzwonił do różnych osób i załatwiał całą resztę swoich spraw, Izaya oglądał zapis z kamer. Majstrował przy nagraniach przez ponad godzinę, ale w końcu w przyspieszonym tempie przejrzał wszystkie wizyty Shizuo. Wyglądało na to, że przychodził, a następnie znikał, znów się pojawiał... Dokąd on ciągle chodził?
     ...A czy to nie oczywiste? - Podpowiadał natrętny głos w głowie Izayi. - Zgadnij, gdzie mógł chodzić? Kłamał, zdradzał cię... To takie oczywiste, Orihara... Dałeś się nabrać...
- Kim jest ten gość tutaj~? - Odwrócił ekran do właściciela i wskazał na obraz z kamery, pokazujący Shizuo w przybliżeniu.
- Zależy, co chcesz o nim wiedzieć. - Prychnął właściciel, dolewając sobie alkoholu. - Dla znajomego Yami'ego mogę wiele zrobić, ale nie powiem ci czegoś, czego sam nie wiem... - Westchnął, po czym podszedł do jednej z szafek i wyciągnął jedną z leżących tam teczek. - To tyle tego, co wiem. - Rzucił ją informatorowi pod nos.
     Brunet chwycił za teczkę opatrzoną imieniem "Kenji". Niemal prychnął. Czyżby Shizuo nauczył się czegoś od niego...? No to i tak słabo, bo akurat "Kenji" było imieniem pierwszej postaci granej przez Kasukę w filmie... To było aż zbyt oczywiste.
     Otworzył ją w skupieniu. Leżało tam zaledwie kilkanaście kartek. Przejrzał szybko pierwszą. Zmyślone dane. Dalej. Plany... przyjęcia? Co? Wczytał się dokładnie w tekst. Przyjęcie...  Utajnione...? Niespodzianka. Zamknąć lokal na czas dwóch dni... Temat "Rocznica"? ...RO... Rocznica?! MOMENT!!!
     Na obliczu bruneta musiało malować się niedowierzanie, bo szef lokalu zachichotał.
- Czyżby coś interesującego? - Pochylił się nad papierami. - Hmmm, ciekawe, to cię interesowało? - Parsknął śmiechem.
- Nie, zwyczajnie spodziewałem się po nim czegoś więcej~... - Informator uśmiechnął się i westchnął. - No cóż, mimo szczerych chęci, te informacje mi się nie przydadzą... Jednak dziękuję za udostępnienie, może jeszcze kiedyś tu wrócę. - Odłożył papiery, zamknął już bezużyteczną teczkę i zwrócił się do wyjścia. - Oczywiście, że opowiem Yami'emu o pańskiej życzliwości, nie musi się pan tym martwić~! - Uprzedził pytanie i wyszedł, nim jeszcze padła odpowiedź. Owszem, zachował się typowo ludzko. Ale nie miał teraz czasu na uprzejmości czy manipulacje. Skupiał się wyłącznie na tym, co przed chwilą przeczytał, reszta schodziła na dalszy plan.
      Przemierzył cały korytarz i otworzył drzwi. Oderzył go hałas muzyki i ludzkich krzyków. Na dobrą sprawę z tego miejsca nie było widać wyjścia, musiał więc przedżeć się przez zbitą masę ludzi, by zorientować się, gdzie jest. Jednak był tak otumaniony nowo zdobytą informacją, że wyjście było dla niego cięższe, niż mogłoby się zdawać. Ładnych kilka razy oberwał łokciem, nim w końcu dotarł choćby do baru, ale nie bronił się przed tym, ani nawet się tym nie przejął.
      Rozejrzał się wokół. Stał przy ladzie. Kilku gości gapiło się na niego, jakby już rozbierali go wzrokiem. Poczuł się nagi. Jakby każdy widział jego zagubienie i każdy mógł na tym skorzystać. Zdawał sobie sprawę, że w tym stanie prawdopodobnie nie obroniłby się dostatecznie.
      Kątem oka dostrzegł kogoś w stroju barmana. Zbliżał się. Shizu...? Żołądek Izayi fiknął koziołka, a serce podeszło do gardła. Nie chciał go widzieć. Nie tylko dlatego, że przypomniałoby mu to całe nagranie z dzisiaj. Też dlatego, że czuł się winny. Co za absurd, on winny? Ale tak. Miał swój powód, a nawet kilka powodów. Choć nawet nie był ich do końca pewien, sądził, że już wie, co to za rocznica. I zrobił tę szopkę z rozstaniem tylko dlatego, że Shizuo nie chciał mu powiedzieć. Jak mógłby spojrzeć mu teraz w oczy? Kiedykolwiek, byle nie teraz...
      Mężczyzna stanął w jego polu widzenia. To był tylko zwykły barman. To dość zrozumiałe, skoro stał przy barze. Odetchnął z ulgą, choć ucisk w brzuchu nie zmalał.
     Czy to wszystko było jego winą? Czy Shizuo naprawdę musiał go zdradzić, co formalnie nawt nie było zdradą, skoro już ze sobą nie byli, aby Izaya w końcu zrozumiał? Czy jego wyobraźnia nie zaszła za daleko? Zdarzało mu się to rzadko i głównie w przypadku Shizusia. A i tak ubzdurał sobie, że jego domysły, na które faktycznie nie miał bezpośrednich dowodów, są prawdą. Czuł się źle jako informator, a jeszcze gorzej jako były chłopak. Może Shizuo faktycznie go kochał? Może to wszystko było fantazją boga opętanego zazdrością?
     Opętany bóg. Jak to śmiesznie brzmi. Tak śmiesznie, że aż miał ochotę się rozpłakać.
     Poczuł, jak znowu pieką go oczy. Shizuo mówił, że wyobrażał sobie, że to z nim to robi, nie z tamtym chłopakiem. Gesty, których brunet wcale nie chciał pamiętać, lecz pamiętał dokładnie, wyraźnie o tym świadczyły. Mowa ciała też. Lecz może to było kłamstwo? Może już go nienawidził i to była tylko zemsta? By było mu z tym rozstaniem gorzej? Chwila, moment. Nie może znów wyciągać pochopnych wniosków. Muszą to sobie wyjaśnić. Jakkowiek Izaya tego nie chciał. Nawet jeśli miałoby to być ich ostatnie spotkanie. Musiał poznać odpowiedź.
      Zmusił się do odejścia od baru. Jak w transie zmierzał do drzwi, nie zwracając uwagi na szturchańce, ocierające się o niego ciała czy smród ludzkiego potu i parującego alkoholu.
      W końcu wyszedł na zewnątrz. Owionęło go zimne powietrze. Ulica była mu niedokładnie znana, jednak drogę do Shizuo znalazłby nawet na ślepo z każdego miejsca, więc po prostu ruszył przed siebie.
     Co mu powiedzieć? Co zrobi, gdy już znajdzie się przed jego drzwiami? Zapuka, tylko co wtedy? Może Shizuo będzie zły? Może popatrzy na niego z pogardą, myśląc, że przyszedł go pognębić, albo wygarnąć mu coś w stylu "miałem rację"? A może wcale nie otworzy? Może zamknie mu drzwi przed nosem? A może... Może otworzy mu tamten chłopak...? Nie, to by było za wiele.
     Ciałem informatora wstrząsnął dreszcz. I bynajmniej nie był on efektem zimna. Pierwszy raz w życiu Izaya aż tak się bał. W końcu, poniekąd, to była sprawa na którą nie miał wpływu, a decydowała o całym jego życiu.
     Nie, jego tam nie może być. A jeśli będzie... Jeśli będzie, odwrócę się i odejdę. I już więcej nie przekroczę granicy Ikebukuro. W końcu na tym zależało Shizusiowi, czyż nie? Ludzi jest wiele na tym świecie, ta jedna dzielnica robiła mi różnicę tylko dlatego, że on tam był. Nie chciałem przestać go widywać. Nie chciałem, by stał się spokojnym człowiekiem, jednym z wielu. Tworzyliśmy doskonałą parę... Bóg i bestia. Tak różni, a jednak idealnie do siebie dopasowani. Dlaczego to wszystko tak się pogmatwało? Dlaczego nie chciał mi zdradzić jednej, głupiej tajemnicy? Dlaczego przestałem mu ufać, choć tyle razy się zarzekał, że jestem tylko jego, a on tylko mój? Dlaczego trzymał to w sekrecie nawet w sytuacji, gdy jawnie go oskarżałem? Dlaczego z nim zerwałem, zamiast wcześniej wybrać się do tego klubu i zbadać sprawę porządnie? Dlaczego nie zdenerwował się słysząc, że to koniec? Zaraz, zdenerwował się. Tylko dlaczego musiałem mylnie to zinterpretować? Dlaczego mnie zdradził? Dlaczego kazałem mu czekać jak świętemu, dlaczego mimo rozstania go śledziłem? Skąd tyle pytań??? Jestem bogiem. Powinienem wiedzieć wszystko o wszystkim, kierować losem każdego, a już szczególnie swoim. A jednak mi się nie udało. Popełniłem tyle błędów, dałem się zaślepić emocjom... Jak zwykły, szary, przeciętny człowiek. Może ten związek był złym pomysłem. Może nie powinienem był wiązać swojego losu z potworem. Może i bym go olał, gdyby nie to, że nie mogę stłumić tego uczucia. Kto by pomyślał, że ten potwór obudzi we mnie człowieka? Czy to znaczy, że jest dla mnie kimś aż tak ważnym? Czy ja go... Kocham?
      Nie zorientował się nawet, kiedy dotarł pod drzwi Heiwajimy. Cała droga była dla niego czarną dziurą w pamięci. Dziwne. Jeszcze coś takiego mu się nie zdarzyło. Jednak teraz nie miał czasu ani chęci na myślenie o tym. Kierowanie się uczuciami zaczynało być irytujące. Teraz albo w końcu da sobie spokój, albo zapomni. Najważniejsze teraz, to przestać się tak czuć.
     Niepewnie wyciągnął przed siebie rękę. Zatrzymał ją tuż przed drzwiami. Mógł jeszcze zawrócić, ale chciał go zobaczyć. Nie czuł się gotów, choć przemyślał wszystko. Teraz chciał tylko móc jeszcze raz
spojrzeć w te złociste tęczówki. Wtedy mogło się z nim dziać wszystko.
     Zapukał i opuścił rękę. Wokół zrobiło się niesamowicie cicho. Izaya miał wrażenie, że słychać każde przyspieszone stuknięcie jego serca.
     Puk-puk. Puk-puk. Puk-puk.
     Czuł się, jakby stał tam całą wieczność. Chciał go zobaczyć, a jednocześnie się bał. Nie miał pojęcia, co zobaczy, widząc Shizusia. Swojego Shizu-chan'a? A może gościa, którego kochał, a który na jego oczach kochał się z kimś innym?
     Drzwi utworzyły się z cichym piskiem. Brunet niepewnie uniósł głowę. Spojrzał w jego oczy. Złociste tęczówki, przeszywające go niepewnym spojrzeniem. Jego serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Wiedział, że wygląda teraz aż nazbyt ludzko. Shizuo nie wyglądał lepiej. Miał lekko zarumienione policzki, pomiętą koszulę i zmęczone, podpuchnięte oczy. Patrząc na Izayę zacisnął nieco usta. Wyglądał, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić.
- Po co przyszedłeś? - Spytał cicho blondyn, odzywając się jako pierwszy.
- Shizu... Shizuo... - Wykrztusił brunet. Głos odmawiał mu posłuszeństwa. - J-ja... - Oczy go zapiekły. W jednej chwili zaczęły przelatywać mu przez myśl obrazy z kamery. Nie mógł się odezwać, wtedy na pewno by się rozpłakał. A ON nie płakał. To było stanowczo poniżej jego godności.
- ... - Shizuo nadal wyglądał, jakby nie wiedział, co powinien zrobić. Na przemian zaciskał i rozluźniał pięści, wbijając wzrok w twarz Izayi z jakimś dziwnym uporem. Po dłuższej chwili milczenia, w końcu otworzył usta. - Daj sobie spokój. Nie musisz się męczyć. Rozumiem sytuację. Dziś zakończyłem to ostatecznie. Widziałeś, nie? - Warknął, patrząc na niego z jeszcze większym ogniem niż wcześniej. Właściwie to wyglądał, jakby oszalał z gorączki.
- Widziałem... - Mruknął, starając się przybrać profesjonalniejszą minę i wciąż patrzyć Shizuo prosto w oczy. A więc to ludzie czują, gdy są zakłopotani...? - Shizu-chan... - Dodał, próbując nie myśleć o tym jak o zwrocie do ukochanej osoby, tylko zwykłym wyrażeniu, jakiego używał przez lata.
- Więc co ty tutaj robisz? - Spytał blondyn z jakąś... Rozpaczą? Zdenerwowaniem? - Przyszedłeś mi coś powiedzieć? A może jakoś mi to wypomnieć?! Nie trudź się, sam pamiętam doskonale. - Prychnął... Ze wstrętem? Ale do kogo? Dlaczego zachowywał się tak dziwnie? Dlaczego prowokował kolejne pytania?
- Nie, Shizu... Shizuo... - Westchnął. Jednak nie mógł się przemóc. Może Shizuo nie chciał już słyszeć tego zdrobnienia? - Chciałem zapytać cię o kilka rzeczy. Potem mogę odejść, jeśli chcesz. Już więcej nie pokażę ci się na oczy. - Czuł, jak na jego twarzy zastyga maska, sprawiając, że jego twarz była kompletnie pozbawiona emocji. Szkoda tylko, że głosu tak nie kontrolował...
- ... - Heiwajima popatrzył na niego dziwnie. Mimo, że dla Izayi zawsze miał być bestią, potworem, to teraz wyglądał wręcz nad wyraz ludzko. Zaciskał wargi, pięści, oddychał ciężko, a jego podpuchnięte oczy wyglądały, jakby nie pierwszy raz miały napełnić się łzami. Jak kupka nieszczęścia. Jak zwykły, szary człowiek. Dokładnie tak samo, jak Izaya, on też przejawiał więcej emocji niż kiedykowiek. - Izaya...
- Prawie szepnął. - Ja nie chcę, żebyś gdziekolwiek szedł. - Zagryzł dolną wargę, patrząc na niego już z jawną rozpaczą.
- ...Co? - Zapytał tępo Orihara. Zaczynał myśleć, że od nadmiaru wrażeń zaczyna mieć omamy. To wcale nie była miła perspektywa... - Co powiedziałeś, Shizuo?
- Że... Ja... Nie chcę, żebyś sobie szedł. - Powtórzył blondyn głośniej.
- Mam... Zo-stać? - Przełknął nerwowo ślinę. Nie chciał. Nie chciał zostawać tu na noc. Nie chciał być w żaden sposób wykorzystywany, ani potem cierpieć. Nie chciał chodzić po tych samych pokojach, w których tamten chłopak i Shizuo robili... "To"... Wolał sobie tego nie wyobrażać. Zresztą, nie musiał, cały czas miał to przed oczami. - Na noc? - Zapytał niepewnie.
- Nie o to mi chodziło. - Heiwajima wyraźnie się zmieszał. - Ja... Nie chcę, żebyś odchodził. - Popatrzył na niego, znów jakby miał gorączkę. Z tym dziwnym ogniem w oczach. - Chcę, żebyś ze mną został. - Nagle na jego twarz wstąpił jeszcze głębszy rumieniec, a usta wykrzywiły się w grymasie. - Próbuję zapomnieć, chociaż czuję, że to się nie uda. Nie powinieneś był przychodzić. Nie pomagasz. To tylko pogarsza obecny stan. Co to za pytania??? Chyba już wszystko jasne, nie? - Prawie warknął. - Zdradziłem cię. Widziałeś to wszystko. Powinieneś mieć mnie dość. Czego jeszcze nie rozumiesz???
- Shizu-chan... - Westchnął. Musiał to sobie poukładać. - Dlaczego nie powiedziałeś mi o przyjęciu, które urządzasz? Przecież wystarczyło, żebyś powiedział... - Dodał, zrezygnowany. Nie rozumiał.
- To była niespodzianka. - Odparł, jakby to wszystko wyjaśniało. - Miała być.
- Ale gdybyś powiedział, moje podejrzenia okazałyby się bezsensowne...
- Nigdy nie były sensowne. - Przerwał mu twardo. Zacisnął usta, jakby to wyrwało mu się przypadkiem, jednak zaraz postanowił kontynuować. - Mówiłem, że nie masz dowodów. Mówiłem, że jestem tylko twój. Ale nie chciałeś wierzyć. Wolałeś myśleć, że cię zdradzam. Potem zerwałeś. Myślałem, że to chwilowe, ale mijały tygodnie. Chciałem zapomnieć, wiesz? Sprawić, żebyśmy oboje zapomnieli. Znaleźć sobie kogoś, kto odwróciłby moją uwagę, a potem jakoś się odkochać. Dać ci spokój, pozwolić ci układać sobie życie według uznania. Ale nie umiem. - Przeczesał nerwowo włosy. - Nawet robiąc to z kimś innym myślałem o tobie. Pożegnałem się z tobą, żeby przypadkiem nie wparować ci kiedyś do domu. A ty się tak po prostu pojawiasz! Nie pomagasz mi w ten sposób, wiesz? - Skrzywił się. - Czy wszystko już dla ciebie jasne? Odejdź, póki możesz... - Westchnął ciężko, zamykając oczy.
- Shizu-chan... - Szepnął. Zamurowało go. Więc ta zdrada nie miała absolutnie nic... Więc... On to.... On zrobił to tylko przez niego? Dlatego, że zerwał? Podporządkował się pod niego? Przecież nigdy nie chciał robić tego, do czego Izaya próbował go zmusić... - Shizu-chan, ja... - Niepewnie wysunął nogę i zrobił kilka kroków. Czuł się oszołomiony. Wszystko nabierało nowego sensu. - Zostanę. Już cię nie opuszczę. - Obiecał. Objął go nieśmiało, ale na tyle mocno, by dokładnie poczuć jego ciało obok siebie. Głupio mu było czuć się tak... ludzko. Jednak dla Shizusia mógł teraz zrobić wszystko. - Pozwolisz mi wrócić?
- Izaya... - Shizuo położył dłonie na jego ramionach, dając znać, żeby się odsunął. Ale Izaya nie miał zamiaru go puszczać. Tęsknił... Teraz to sobie uświadomił. Tak potwornie tęsknił... - Izaya, daj spokój... Wiem, że teraz się mną brzydzisz. Po tym, co zrobiłem. Sam się siebie brzydzę. Nie musisz tego robić...
- Shizu-chan~! - Przytulił się do niego mocniej. - Nie puszczę cię. Jestem tylko twój, a ty tylko mój. Od teraz już o tym nie zapominajmy. - Odetchnął głęboko, szykując się na dużo poważniejsze słowa. - Zapomnij o swoim przedstawieniu. - Popatrzył mu w oczy poważnie i uśmiechnął się lekko. - Stare rany nigdy nie znikają. Ale nie możemy rozpamiętywać ich codziennie... Musimy zastąpić je przyjemniejszymi wspomnieniami. Zgadzasz się na to~?
- Chcesz... Izaya, chcesz zostać ze mną...? - Spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Obiecuję, że więcej cię nie zostawię, Shizu-chan. Nie oddam cię już nikomu. - Stanął na palcach i musnął jego usta. - Naprawdę.
- Ja ciebie też.


***

Ta dam~! Mam nadzieję, że się podobało~! Chociaż czuję, że ich charaktery trochę mi... Pozmieniało~...
Etto~... Więc, PB pojawi się jakoś w tygodniu~! I to tyle ogłoszeń~! ;3

wtorek, 24 września 2013

Przedstawienie

Witajcie~...
Więc tak~... Jako że od pewnego czasu nie udaje mi się usiąść na choćby pół godziny przed klawiaturą, i zbliżają się ciężkie dni szlabanu na komputer, które potrwają być może nawet do weekendu~... (A ja nie chcę zostawiać wszystkiego na barkach swojej pani, nie jestem aż tak leniwym szczeniakiem~!) No więc postanowiłam póki co wstawić wam takie coś, na co mnie ostatnio natchnęło~!
Może słyszeliście piosenkę "Narcyz" w wykonaniu zespołu "Łzy"~? No, kto nie słyszał~... ten niech poszuka koniecznie na YT~! W każdym bądź razie, tak mnie przez nią naszło na temat, jaki widzicie poniżej~... I do 1:30 w nocy pisałam swoim rannym kciukiem na mini klawiaturce telefonu, żeby wen się nie zmarnował~! X33
Tak więc wybaczcie mi brak PB, no i to, że ta notka jest taka, a nie inna~... >.<" Ale jest~! Może jak zacznę dokańczać to co zaczęłam zamiast wciąż zaczynać nowe, będzie lepiej~... X3"
I na dole pytanie do was~! Ale to już po przeczytaniu~!
Enjoy~!

Uwaga: Jak to u Inu-chan bywa, zawiera "opis"~! ;3



- Mam tego dosyć! Znowu to zrobiłeś. Sądzisz, że będę bezczynnie siedział i na to patrzył, a potem kolejny raz dam ci się wykorzystać? Chyba śnisz, jeśli tak to sobie wyobrażasz. - To była już chyba setna sprzeczka tego typu, a to tylko w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Ton jego głosu, z początku rozgoryczony, szybko zmienił się w ostry i oziębły. Nie zamierzał tolerować tego typu rzeczy. Jakkolwiek Shizuo by się tłumaczył, on wiedział swoje. - Mam dosyć, Shizuś. - Powtórzył.
- Izaya... Powtarzam ci to cały czas. NIE. Zdradzam. Cię. Ile jeszcze mam powtórzyć, zanim uwierzysz? - Odezwał się spokojnie.
  Zbyt spokojnie. Utrzymywał pokerową minę, żeby się nie zdradzić. Izaya to wiedział. Wiedział o tym doskonale.
- Nie uwierzę. - Odezwał się wręcz lodowato, niemal obcym głosem. - To już koniec, Shizu-chan. - Uśmiechnął się ozięble, kpiąco, z nienawiścią, zupełnie tak, jak dawniej. - Z nami koniec, rozumiesz pierwotniaku~?
- Izaya do cholery, nie masz na nic dowodów! - Blondyn zacisnął ręce w pięści, a na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości.
- Ojoj, Shizuś szuka ostatniej deski ratunku~? Tak się składa, że mam nagrania z miejskich kamer. Wchodziłeś do tego klubu dziesiątki razy, nie da się ciebie z nikim pomylić. - Jego ton zmienił się na drwiący, gdy zobaczył, jak Heiwajima zagryza wargę i powstrzymuje się przed walnięciem go, jednocześnie patrząc na niego jakby chciał coś mu zrobić. - Och, czyżby potworek smucił się, że teraz nie będzie miał dziwki na stałe~? - Brunet przechylił głowę lekko na bok. - Nie martw się, zawsze możesz znaleźć sobie taką jednorazową, tak jak to robiłeś dotąd~! Co, czyżbyś miał ochotę mnie uderzyć~? No cóż, nie każdy potrafi pogodzić się z tym, że jego plan nie wypala~! Ale cóż, mam jeszcze jakieś resztki godności, więc wybacz, nie dam się tak łatwo~! Ciesz się, że nie zadźgałem cię za to we śnie~! I nie patrz tak na mnie. Gia na~! Przeszedł parę kroków tyłem, a będąc już w bezpiecznej odległości od blondyna odwrócił się i zaczął biec. Nie zauważył jak Shizuo z agresywnego staje się załamany, zbyt zajęty był drogą przed sobą. Drogą rozmazaną przez łzy gromadzące się w jego oczach.

  Mijały dni, a z czasem tygodnie. Shizuo zajęty był powtarzającą się monotonią dnia. Nie wychodził poza żaden schemat, każdy dzień schodził mu tak samo. Praca, zakupy, przerwa, telefon do Kasuki, wyjście do klubu, powrót. Nie było już w jego życiu Izayi, a przynajmniej nie takiego z krwi i kości. Ten prawdziwy Izaya był z kolei codziennie zajęty śledzeniem Shizuo. Kamery w mieście, kamery w sklepach, kamerka zainstalowana w domu Heiwajimy, a dokładniej w jego sypialni. Izaya zainstalował ją w ukryciu już dawno, gdy jeszcze po prostu byli ze sobą. Wyglądało na to, że jego były aż dotąd jej nie odkrył, zatem śledzenie go było tylko prostsze. Jedyny pozytyw tej zdrady, o którym wiedział właśnie dzięki tej kamerce, to to, że Shizuo nie sprowadzał kochanków do tego samego łóżka, w którym kochał się z nim. I jak dotąd jeśli już coś robił, to tylko w klubie, w którym, a'propos, kamer nie było.
  Tak mijały im tygodnie. Blondyn żył ze swoją monotonią, informator żył obserwowaniem jego monotonii i swoimi zleceniami. Żaden nie odwiedził tego drugiego, by jakoś się sobie wytłumaczyć czy wybaczyć. Izaya nie miał zamiaru robić niczego takiego. Wiedział swoje. Zbyt dużo kłótni poszło właśnie o to. Zbyt dużo informacji o swoich pobytach poza domem blondyn utajniał. Orihara miał dość czucia się jak tania, naiwna zabawka. On był przecież bogiem, nie głupawą marionetką.
     ...A jednak cieszył się, że nie miał nagrań ze zdrad Shizuo. Nie chciałby tego zobaczyć. To trochę... Bolało.
     Powoli za oknem zaczynało robić się coraz ciemniej. Jednak Orihara Izaya nie spoglądał za okno. W zamyśleniu obserwował monitor swojego komputera. Podciągnął nogi pod brodę i objął je ramieniem. Drugą ręką złapał myszkę i przełączył kilka okienek. Miał obserwować pewnego seryjnego zabójcę, by stwierdzić, czy jest winny zarzucanych mu zbrodni, ale ciekawość i nawyk były silniejsze. Wyłączył głos w tamtej kamerze, za to włączył w podglądzie z kamery w sypialni Shizuo. Drgnął i znieruchomiał, słysząc niespodziewane stęknięcie. Przywołał obraz i zamrugał, zaskoczony. Nie wierzył temu, co widzi. A może raczej wolał, żeby jego wzrok się mylił.
     W progu sypialni stał Shizuś. Ale nie był sam. Przyciskał do ściany jakiegoś chłopaka, na oko młodszego od niego o góra trzy lata. Mimo niewielkiego rozmiaru kamery, rozdzielczość była wręcz niesamowita, więc dało się uważnie obserwować wszystko. Brunet wręcz bezwłasnowolnie przybliżył. Widział, jak jego, jakby nie było, były nachalnie całuje chłopca.
     Izaya przyjrzał się partnerowi Shizusia. Miał ciemnobrązowe, przydługie, roztrzepane włosy, delikatne rysy twarzy i był całkiem nieźle zbudowany. Na jego strój składały się czarne, wiązane buty, kremowe rurki i luźna bluzka w odcieniu czekolady. Ogółem był ładny. I to dodatkowo rozsadzało Izayę od środka.
  Heiwajima pogładził chłopca po brzuchu, a następnie chwycił za brzeg jego koszulki, podniósł ją do góry, zwijając nieco tak, by odsłonić brzuch i podłożył tę zwiniętą część szatynowi pod nos. Ten chwycił ją zębami i ustawił się wygodniej przy ścianie, gdy Shizuś zaczął gładzić jego klatkę piersiową opuszkami palców. Po chwili blondyn nachylił się, zaczynając już ssać i przygryzać jego skórę. Nie robił trwałych malinek, za to najwidoczniej sprawiał chłopcu przyjemność, bo ten westchnął jeszcze parę razy. Gdy Shizuś dotarł w końcu do jego sutków i intensywnie przyssał się do jednego z nich, jednocześnie masując i podszczypując drugi, szatyn wydał z siebie pełne podniecenia mruknięcie.
     Izaya nie mógł na to patrzeć. Na przemian zaciskał i otwierał usta, chciał krzyczeć i jednocześnie po prostu to wyłączyć, chciał im przerwać i chciał dać sobie spokój... To bolało. Znowu bolało. Wolał odciąć się od tego tak, jak to robił zawsze. W końcu on nie okazywał emocji. Nie czuł. To nie było mu potrzebne. Uczucia to słabość. Jednak nie mógł zaprzeczyć faktom. Kochał go. Kochał tego potwora, który właśnie, na jego oczach, zaczynał ściskać pośladki owego chłopaka, najwidoczniej planując go przelecieć. A on mógł tylko patrzeć. Nie mógł interweniować. Przecież Shizuo i tak go nie kochał, dla niego to sex był najważniejszy. Łatwo można to było stwierdzić sądząc po tym, jak czasem pogrywał sobie z nim samym. On dla niego był prywatną dziwką. Niby próbował sobie to uświadomić cały ten czas, a i tak wciąż go obserwował. Wciąż go kochał. Tyle tyko, że chciał być tym jedynym, a wszystko wskazywało na to, że nigdy nim nie był i nie będzie.
    Na ekranie wciąż widać było, jak ta dwójka prowadzi grę wstępną.
Teraz to dla odmiany chłopak, już rozebrany do bokserek i na łóżku, starał się rozpiąć rozporek blondyna. Jednak kiedy popatrzył na niego, oczekując zgody na sprawienie mu przyjemności, Heiwajima pokręcił lekko głową i zmienił pozycje tak, że teraz to młody leżał, a on pochylał się nad nim. Powoli pieścił jego szyję, jednocześnie pocierając wypukłość pod bielizną.
     Powiększającą się wypukłość.
     Chłopak jęczał i wzdychał, palce kurczowo uczepiając na ramionach Shizusia.
     Jego Shizusia.
     Z głośników płynęła cała kakofonia najrozmaitszych jęków. Ustały tylko na chwilę, gdy chłopak nawilżał palce blondyna, by ten go przygotował.
     Za ten czas Heiwajima muskał językiem i rozchylonymi wargami rozgrzane ciało młodego. Przymknął powieki, oddając się temu aż do momentu, w którym przyszedł czas na rozciąganie.
- Aaa... - Odezwał się delikatny głos z głośników. Izaya odwrócił piekące oczy od tego widoku, ale i tak wszystko słyszał. - Ach! Nnn... Nh... A... Haaa... B-boli... Shizuo... Mmmnn... Ach! Ach! Aaa... A! N...Nnnie... Nie, czekaj... Przestań... Aa~...  Jęki z przepełnionych bólem stawały się coraz rozkoszniejsze. Tyle, że nie dla Izayi. Jego napełniały wstrętem. Do Shizuo. Do tego chłopaka. Do siebie, przede wszystkim. Było mu niedobrze, jednak zmusił się, by patrzeć w ekran kamiennym wzrokiem. Odwrócił więc głowę i wpatrzył się w obrazy na monitorze. Patrzył, jak jego ukochany posuwa kogoś innego, starając się zachować swoje uczucia dla siebie. Nie spodziewał się, że to będzie wymagało tyle wysiłku.
    Jego oczy samoistnie chciały odwrócić się od tego widoku, ale po pewnym czasie wręcz nie mógł oderwać wzroku. Na jego oblicze wkradło się niedowierzanie, szok i ciężkie przygnębienie. Z każdą chwilą żołądek buntował mu się coraz bardziej, ale obiecał sobie wytrwać i się odkochać, zatem znosił to dalej.
- Nn... Ach... Ach! Aaach~! Nie przestawaj... Pro-... Ach! Proszę! Mocniej! Mocnieej~! - Wydobywało się z głośników. A dokładniej, z ust zaczerwienionego szatyna.
     Orihara obserwował każdy gest blondyna. To, jak całował chłopaka w szyję, jak gładził ręką po jego boku. To wszystko przypominało mu, jak to jego dotykał w ten sposób. Jak składał delikatne pocałunki między jego obojczykami i klatką piersiową. Jak powoli, krok po kroku, uczyli się na pamięć, jak sprawiać sobie przyjemność. Nawet teraz Shizuo dotykał tylko tych miejsc, w których to Izayi najbardziej się podobało.
     Wspominanie też nie było łatwe. Izaya uświadomił sobie, ile stracił i jak bardzo chciałby to odzyskać. Teraz brzydził się blondynem jeszcze bardziej, choćby za to, że gdyby nie on, nic by się nie zepsuło.
     Jednak jeszcze bardziej brzydził się siebie. Za to, że nie mógł temu zapobiec. Że nie mógł się z tym uporać. Że znosił to tak długo. Że musiał mieć tę cholerną dumę, przez którą z nim zerwał. Że ta zdrada zostawiła po sobie aż takie bruzdy. Że całkiem go to rozbiło.
     Gdyby nie to, że go zdradzał, życie nadal byłoby snem.
- Shi... Shizu-o ja zaraz... Haa... A... Aaa... Ach, ach, ach, ach... AAA... Aa... Ughm... Mmmnnn... Mmmm! Mm... ACH! - Biaława, lepka ciecz znalazła się na brzuchu Heiwajimy, a mięśnie chłopaka zacisnęły się na nim. Poruszył się kilka razy z oporem. W skupieniu poruszał się dalej, wzmagając spełnienie chłopaka, jednak samemu wciąż nie osiągając nic. Na jego twarzy malował się pozorny spokój. Zamknął oczy i najwidoczniej się rozluźnił. Znów zaczął intensywnie penetrować usta młodego. Zajęło mu to jeszcze trochę, ale w końcu i on doszedł.
     Izaya obserwował to wszystko, nie tłumiąc już samotnych łez spływających po policzkach. Czuł, jak osuwa się w jakąś bezuczuciową pustkę. Czyli dokładnie to, co chciał osiągnąć, tylko dlaczego dopiero jak już było po wszystkim? Czy los musiał być dla niego taki okrutny? Tak dobitnie pokazywać mu, jakiej władzy nie posiada?
     Ukrył twarz w dłoniach. Nie chciał pokazywać światu tego, że jego bóg płacze z tak ludzkiego powodu. Nie chciał patrzeć już na nic i na nikogo. Chciał pobyć sam.
 - Podobało się? - Tym razem odezwał się Shizuo.
     Ta, twojej kolejnej dziwce podobało się na pewno. - Pozwolił sobie na sarkastyczny komentarz. Uśmiechnął się złośliwie, ignorując zasychające łzy, i popatrzył w monitor. W pokoju nie było nikogo poza Shizuo. - Więc od kogo on oczekuje odpowiedzi?
     I nagle go olśniło.
 - Tak, Izaya. Odegrałem to całe przedstawienie właśnie dla ciebie. - Mruknął z jakąś... Rezygnacją? Skąd rezygnacja? Przecież właśnie miał mu niemal w twarz powiedzieć, jak "dobrej zabawy" był świadkiem, czyż nie? - Do tej pory nie zdradziłem cię ani razu. Chodziłem do tego klubu w całkiem innym celu, właściwie można powiedzieć, że dla ciebie. Nie zniszczyłem tej kamery, pozwalając ci się upewnić. Ale skoro nie masz zamiaru mi uwierzyć, już wolę chociaż być winnym tego, co mi zarzucasz. Mimo to i tak wyobrażałem sobie, że on, to ty. - Heiwajima zwrócił swój ponury wzrok w kamerę. - Pewne użyjesz tego przeciwko mnie, ale nie dbam o to. Teraz dopiero mogę powiedzieć ci "żegnaj", Izaya. - Zbliżył się do miejsca, w którym ukryta była kamera i z dziecinną łatwością ją wyciągnął. - A więc żegnaj, kleszczu.
     Po czym obraz z właśnie rozgniecionej kamery zgasł już na dobre.



***
 Więc właśnie~... Miałam wam dodać jeszcze bonus, ale nigdzie nie mogłam znaleźć odpowiedniego nagrania, więc~... Innym razem~!
A teraz do rzeczy~! Podobało się~? *nasłuchuje buczenia i gniewnych okrzyków* Etto~... o.o" Ja wiem, popełniłam ciężki grzech przeciwko Shizayi i bardzo tego żałuję~! X3"" Ale~! Właśnie dlatego daję wam wybór~! Chcecie, by był to one-shot, czy może mam pisać kolejną część, by zakończyć to opko jak należy~? Wybór należy do was~! I proszę o uzasadnienia - dlaczego tak i dlaczego nie - jeśli to dla was nie problem~! ;3

sobota, 21 września 2013

Shizaya- Zakazana miłość 1

Hejo~! Tak wiem mówiłam, że mamy plan dodawania i że teraz już będzie szybciej szło... no i szło przez tydzień, ale niestety Inu-chan ma mały zastój twórczy i nie może jakoś napisać niczego do końca, bo żebyście widzieli ile się tu w roboczych kurzy rzeczy rozpoczętych to byście chyba nas zabili... no ale co ja kończę co zaczęłam. Więc dziś ZM bo nie mam humoru pisać GG ale coś się ruszyło w tym opo~! A to spory plus~! A no i jeszcze one-shot'y, więc ja wiem, że macie ich na serio dość no bo... kto by nie miał? Ale ja tylko wczoraj rano miałam 3 nowe pomysły, więc sami rozumiecie, że te co fajniejsze ( mnie się wydaje że fajniejsze) to spisuję....
A tak btw. wie ktoś jak udowodnić że liczba 44 000 ma 48 dzielników nie zapisując tychże dzielników po kolei? Nie wiem czy to ja mam coś z głową czy po prostu jestem głupia ale byłabym wdzięczna za odpowiedź XD
A teraz zapraszam do czytania~!

- Ne, ne Shizu-chan, Shizu-chan~! Cieszysz się, że będziesz wykonywał misję z tak wspaniałą osóbką jak ja~? - Ten wredny kleszcz zasłonił mi całe pole widzenia swoimi czarnymi kudłami... Pachniały jak wiśnia, ale do rzeczy. Daimyo jakoś podstępem zmusił go do ustąpienia poduszki. Ale czy ta menda się smuciła? Nie, a gdzież by tam, ninja nie mają honoru. Postanowił, że znajdzie lepszą poduszkę i tak teraz...
- Shizu-chan nie ruszaj nogami, bo się robi niewygodnie~! - fuknął, znowu się układając na mnie.
Grrr jak ja gościa nienawidzę! Ale nie, spokojnie Shizuo, panuj nad sobą, jesteś w pałacu Shiki-sama'y musisz wytrzymać, jak tylko wyjdziecie będziesz mógł w niego cisnąć tym wielkim głazem co był przed wejściem. Albo nie, bo jeszcze zachwiałbyś feng-shui tego domu... No to proszę bardzo, kawałek dalej było całkiem obiecujące drzewo, o i chyba kamień tez tam stał...
- Shizuo-san słuchasz mnie w ogóle? Wyglądasz jakbyś odpłynął myślami na inne wody.
- Daruj Shiki-sama, to już się nie powtórzy. - Chciałem się skłonić i przeprosić.
- Shizu-chan stara się opanować w moim towarzystwie. Ne Shizu-chan, chciałbyś się na mnie rzucić~? - Może i sobie żartował, ale tym razem zaskakująco trafnie, ale ja nie chciałem się rzucać NA niego, a raczej W niego lub NIM w jakieś drzewo. - Wiesz, pochlebiasz mi~! - Zacisnąłem rękę, starając się powstrzymać złość. Muszę wytrzymać, muszę. - Au! Shizu-chan ale nie ściskaj mnie tak mocno, nie mam nic przeciwko ostrym numerkom, ale nie chcę mieć siniaków. - Z niezrozumieniem spojrzałem na swojego... Nie, to słowo nie przejdzie mi przez usta... p-p..partne-partnera. No uff, udało się jakoś. Później powiodłem wzrokiem na moją rękę, którą nieświadomie zaciskałem... na udzie tego kleszcza.
- Dobra, dość. - warknąłem. - Spadaj i nie denerwuj. - Strąciłem go sobie z kolan, po czym ukłoniłem się nisko. Te ukłony też denerwowały, ale co kultura to kultura, jak tego nie zrobisz to taki daimyo ma prawo odciąć ci głowę... Ciekawe co zrobi Izayi za te wszystkie obelgi. - Czcigodny Shiki-sama proszę kontynuować.
- Ależ oczywiście. Shizuo-san podziwiałeś w holu miecz, prawda? - Gdy potwierdziłem kontynuował. - Więc jest to Kogarasu Maru*, stary, lecz niezwykły miecz mający ogromną wartość kolekcjonerską. Jest częścią dziedzictwa Japonii, wykonał go legendarny płatnerz** Amakuni na przełomie okresów Nara i Heian. Ponoć w to niezwykłe ostrze Amakuni włożył swoje serce i duszę. Miecz nowatorski w tamtych czasach, dziś jest uznawany za wzorzec idealnego miecza. Doskonale wywarzony i...
- Tak, Shiki-kun jest specjalistą i pasjonatem katan~!- brunet właśnie odpowiedział na moje nieme pytanie - a to perełka jego kolekcji, po to właśnie mu taka obstawa. - westchnął Izaya, opierając się o drzwi. - Choć trzeba przyznać, zabaweczka jest fajna~! - Uśmiechnął się zadziornie i zaczął wymachiwać dość krótkim mieczem. - W sumie całkiem wygodny~! - Śmiał się dalej. Tylko mi nie mówicie, że ten gnojek ukradł tak cenną rzecz, przecież naokoło na pewno roiło się od strażników czy czegokolwiek, a on tak po prostu...
- Izaya!!! Odłóż to natychmiast! - Daimyo podniósł głos poraz drugi.
- Ale czemu, to fajna zabawa~! - Izaya dalej bawił się ostrzem, celując nim bezpośrenio w Shiki'ego. A ci strażnicy nadal nie bronią swojego pana!!! Przecież to ninja i miecz, tu się zdarzy tragedia!
- Odłóż to, zanim coś zrobisz.
- Nie, to fajne~! - Uśmiechnął się i wybił, przecinając ze świstem powietrze. Z gracją wylądował na ziemi i ukłonił się lekko. Kulminacją całości był zsuwający się z szelestem na ziemię pas Daimyo....
- IZAYA!!!!!
- A może to i racja, że lepiej go nie ruszać~! - Udał, że się zamyśla. - To cholerstwo jest strasznie ostre~! - Zachichotał. W odpowiedzi pan feudalny tylko zazgrzytał zębami i wyszedł na chwilę... Jak mniemam po nowe obi***. Czy tylko ja mam wrażenie, że trafiłem do cyrku?
- Ne, Shizu-chan, chcesz spróbować~? Ten mieczyk jest całkiem fajny~! A no pewnie nie tak fajny jak ten twój, co~?
- Hę? - zapytałem mało elokwentnie.
- Od kiedy tu wszedłeś cały czas kurczowo ściskasz katanę~! Rozluźnij się~! Shiki jest fajny, ma tylko dziwne hobby odnośnie broni~! A ostatnio jest zaaferowany niesamowitym wynalazkiem przywiezionym przez białych ludzi do Japonii~! Ale tego nie powie~! - Cieszył się jak głupi, albo może tylko ja to tak odbierałem, no bo byłem chyba jedyna osobą na świecie, która nie ogarniała co się dzieje. Ten parszywy ninja wiedział więcej niż powinien... O wiele więcej. A no i oczywiście jeszcze miał jakieś szczególne względy... Tyle to nawet ślepy by zauważył. - Mówiłem rozluźnij, a nie połam~! - westchnął szczęśliwy, przysiadając się obok mnie... Bardzo bardzo blisko mnie... W sumie to zepchnął mnie z poduszki!!!
- Co? A, tak... - westchnąłem, puszczając rękojeść. Jednak nie odłożyłem miecza, jeszcze czego, po tym dzieciaku można spodziewać się wszystkiego.
- Oi, odpręż się~! - mruknął, przesiadając się tak, bym miał go za plecami - kolejny błąd, zapamiętać, nie daj nigdy ninja okazji zbliżyć się do ciebie od tyłu, podstawowa zasada... Jeśli teraz zginę to tylko z własnej głupoty. - Ale jesteś spięty... - Poczułem, jak czyjeś zimne palce oplatają moją szyję, ale dalej siedziałem nieruchomo, nawet się nie wzdrygnąłem, to byłaby ujma na honorze. - No już, przecież ci nic nie zrobię~! - Uśmiechnął się. Mogłem przysiąc, że się uśmiecha, widząc jak delikatnie wzdrygnąłem się czując ciepły oddech na karku. Czy on musi aż tak bardzo starać się mnie ośmieszyć?! Jesteśmy w Japonii, to znaczy zero kontaktu dotykowego, zero używania imion, zero spoufalania się, a on co? Nic, absolutnie nic sobie z tego nie robił!!! Jak wepchnie swoje ohydne łapska tam gdzie nie wolno, to mu je połamię nie martwiąc się tym, że krew w pałacu to ciężki "grzech" przeciw Daimyo. (No przecież nikt nie lubi brudzić sobie sal takim ohydnym, czerwonym, niespieralnym czymś...)
- O, widzę Izaya, że już się zadomowiłeś... - westchnął Shiki, wchodząc do pokoju.
- Hai~! - odkrzyknął wesoło... Tylko czemu prosto do MOJEGO ucha?! - Shizu-chan jest świetny, wręcz idealny~!
- I jak mniemam wyjaśniłeś mu już cała misję? - zapytał rozbawiony Shiki.
- Chciałem, - zaczął się tłumaczyć - ale Shizu-chan mnie rozpraszał~! A wiesz Shiki, potem raczej nie bedę miał okazji... Więc czemu miałem nie skorzystać~?
- Tak, ładnie razem wyglądacie. - zachichotał pan feudalny.( I że WTF?!?!?! - sorry sama nie rozumiem po co to napisałam XD). Ale zaraz odchrząknął i opanował się. - Dobrze, więc tak pokrótce... bo jak mniemam chcecie już iść. - Tu spojrzał wymownie na Izayę oplatającego moją klatkę piersiową swoimi rękoma. Jakby tylko... Jakby tylko to nie był pałac i nie byłoby nikogo ważnego, to już by nie było tego kleszcza na świecie!
- ... - milczałem, starając się ignorować, że palce jednej ręki zaczęły bawić się moim kimonem, a konkretniej miejscem zakładania jednego końca na drugi... Czuję się niekomfortowo...
- Dobrze więc... Jak wiecie Toyotomi Hideyoshi**** chce zjednoczyć cały nasz kraj pod swoim berłem. Jako Daimyo powinienem wybrać jedną ze stron, zgadzając się z generałem lub pozostając w opozycji.  Postanowiłem coś, a wy macie dostarczyć tę wiadomość. Oczywiście po drodze chcę, abyście załatwili jeszcze jedną rzecz. W porcie dla cudzoziemców, w Nagasaki, przebywa obecnie człowiek posiadający niezwykłą broń stworzoną na zachodzie. Chcę, byście ją zdobyli, a następnie zanieśli wiadomość Toyotomi Hideyoshi'emu przebywającemu obecnie na Karafuto.
- Ale to jest kompletnie nie po drodze... - westchnął brunet, jednak zaraz, o dziwo, się rozpromienił. Sam byłem zły, że musimy tak krążyć, ciekaw byłem jaki wymyśli pozytyw tej sytuacji. - Już rozumiem~! Dzięki Shiki~! Będę mógł spędzić z Shizusiem więcej czasu~!
- Tak, - puścił mimo uszu uwagę bruneta - i co ważniejsze nie wolno wam korzystać z łodzi bardziej niż to potrzebne.
- Ale w ten sposób dystans pokonamy w kilka tygodni, a na pieszo to zajmie około roku. - westchnąłem licząc, że przebłagam Shiki'ego. Rok. ROK z tą mendą...
- Ależ zdaję sobie z tego sprawę Shizuo-san, jednak by moje plany się powiodły musicie dotrzeć na piechotę w każde miejsce, tak jak wam poleciłem. Proszę, nie rozdrabniaj się nad szczegółami... Zresztą gdybyś miał ochotę zgaduję, że Izaya i tak już wszystko wie. Następną rzeczą jest to. - Podał mi zwój papirusu. - Proszę przekażcie to generałowi, gdy wreszcie dotrzecie na miejsce.
- Ale czemu ja nie dostałem~!- zapytał zasmucony Izaya. - Ne Shizu-chan, pokaż~! - poprosił, wyciągając łapkę w moim kierunku.
- Nie Izaya, nie ma mowy, nie daję ci żadnych ważnych dokumentów od kiedy ostatnie pociąłeś.
- No ale co ja poradzę, że z rozliczeń i spisów z farmerami robi się najlepsze origami, zresztą zobacz, życzenie się spełniło~!
- Zmarnowałeś tyle stron kaligrafii, tyle pracy innych ludzi tylko po to, by ułożyć 1000 żurawi*****... Nie ma mowy, bym powtórzył ten błąd.
- Ale życzenie się spełniło, Shizu-chan tu siedzi~!
- Dobra, nie wnikam. - westchnął. - Shizuo-san uważaj na Izayę przy tym skrawku papieru. Izaya, prawdopodobnie już schowałeś bezpiecznie miecz, prawda? - zapytał, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, że chłopak wykradł coś z tak chronionej posiadłości.
- Oczywiście~! - Uśmiechnął się, wyjmując miecz. Skąd? Nie mam pojęcia...
- W takim razie powodzenia.
- Ne, Shiki, ale wiesz, że moje usługi są drogie, racja~? Więc... Czekamy jeszcze na coś... Chyba rozumiesz, prawda~? - Niebezpiecznie zmrużył oczy. Shiki zaklaskał, rozumiejąc słowa bruneta, a po chwili w pokoju pojawił się sługa niosący na tacy jakieś pakunki. Rozejrzał się po pokoju i przewrócił oczyma, widząc Izayę tulącego się do mnie. Chyba kleszcz jest tu częstym gościem, jeśli nawet ich nie denerwują jego zaczepki. Izaya uśmiechnął się promiennie, przeliczając woreczki.
- Tyle wystarczy~! - stwierdził, zgarniając je ze stolika. - Jeśli mnie okłamałeś wiesz, że czeka cię kara~! A teraz Shizu-chan, jesteś gotów do drogi~?
-Ta... - westchnąłem, wstając z poduszki. Ukłoniłem się Shiki'emu i ruszyłem w stronę wyjścia, nawet nie oglądając się na Izayę. I tak byłem pewien że gdzieś tam idzie albo skacze po ścianach... wyczuwałem jego obecność na kilometr.
 _______________________________
*Kogarasu Maru - Mały kruk, miecz stworzony około 700 roku, był to pierwszy miecz wygięty w
**charakterystyczne dla katan łuk ( reszta informacji w tekście jest prawdziwa)
***płatnerz- wytwórca mieczy
****obi- szeroki pas podtrzymujący kimono.
*****Toyotomi Hideyoshi - wybitny strateg i wojskowy, od niego wyszedł pomysł ponownego zjednoczenia państwa pod jednym berłem. Choć przywódcy nie widział w słabym i łatwym do zmanipulowania cesarzu a najwyższym dostojniku wojskowym (sobie), po jego śmierci inicjatywę przejął jego najlepszy przyjaciel. ostatecznie dzieło się powiodło a Japonia przeżywała 2 okres szogunatu, podczas którego radził ród Tokugawa. 
******tysiąc żurawi - w Japonii jest dość popularny przesąd że jeśli ktoś złoży 1000 żurawi z origami i pomyśli życzenia składając ostatniego ptaka, owe życzenie się spełni.


A i gdyby ktoś widział jakiś błąd to bardzo proszę i poinformowanie o tym w komentarzu~! A i nie chodzi mi tylko o ortograficzne błędy, to może byś jakaś nieścisłość historyczna bo przyznaję się, że większość( poza tym mieczem) pisałam z pamięci i byłabym bardzo wdzięczna gdyby ktoś to zauważając błąd napisał o tym, dobra~? Nawet jeśli te notkę przeczyta za rok to niech też napisze~!
No to tyle~! Do następnej notki~!

niedziela, 15 września 2013

Shizaya - Przedziwny sen

Hej ludzie wiecie że właśnie dodaję 49 notkę~? Następna będzie 50~! rany... nie wierzę ze było tego aż tyle... No cóż.
Tak jak pisała Inu-chan w poprzedniej notce "Zakazana Miłość" będzie kontynuowana, choć nie wiem z jaka częstotliwością. Teraz jeszcze jeden one-shot który kiedyś tam napisałam..... sorry za te wszystkie przerwy, po prostu jak mam blokadę na opowiadanie to piszę one-shota a potem mi sie walają po całym komputerze. Albo po prostu coś zobaczę i "o to będzie świetne na one-shota" no i z tym tekstem poniżej jest właśnie tak. Chciałam napisać to... coś. Wiecie, obstawiam ze zupełnie nie wyszło no ale co tam....
UWAGA dla czytających, tam gdzieś w środku notki pojawia się filmik, jak go nie obejrzycie to nie złapiecie o czym jest część dalsza... Ten filmik to jest sen. Tak, dokładnie sen o którym mowa w tytule. Przepraszam ze tak mącę ale taki właśnie miałam pomysł.... jeszcze raz sorry.
I zapraszam do czytania~!

Uwaga ( jeszcze jedna) pod tym postem 2 dni temu było dodane "poskromić bestię 13" więc gdyby ktoś jeszcze nie czytał to... odsyłam na dół albo do spisu rozdziałów~!

Heiwaima Shizuo właśnie padł zmęczony na łóżko, natychmiast wtulając się w poduszkę i zasypiając - a przynajmniej mając taki zamiar, gdyż wymarzony spoczynek nie chciał nadejść. Mimo wielkiego zmęczenia blondyn nie potrafił choćby na chwilę zasnąć, po prostu nie potrafił, czekał, czekał i nic.
- A chciałem się dzisiaj wcześniej położyć i wyspać.- warknął, zapalając lampkę koło łóżka. Warknął raz jeszcze, gdy tylko spojrzał na zegarek - 22:27, czyli stara się spać już od pół godziny i nadal nic. Zwykle zasypiał błyskawicznie, ale nie dziś. Nie wiedział czemu, czemu akurat dziś gdy był tak zmęczony i tak bardzo potrzebował snu, ten akurat postanowił nie przychodzić.
- No jasne, Izaya mnie dziś nie wkurzył a coś przecież musi to zrównoważyć, pieprzona karma.- Chwycił za papierosy, zgasił lampkę i wstał z łóżka, podszedł do oka i otworzył je. Mimo, że noc była letnia w powietrzu czuć było już jesień, przynajmniej on czuł, nie wiedział czemu, nie potrafił zidentyfikować tego uczucia ale po prostu wiedział, że już niedługo skończą się piękne słoneczne i gorące dni. Ustąpią na rzecz chłodnych i rześkich poranków, złotych liści i późniejszych deszczy.
- Taka przemijalność, nic nie jest trwałe, mimo, że wydaje się z pozoru mocne wszystko da się zmienić. – westchnął, wypuszczając z ust obłoczek dymu.- Choćby takie znaki drogowe, największa zmora kierowców a dla mnie nie znaczą absolutnie nic… Nie to co ta parszywa menda, mnie zajmuje wszystkie wolne myśli a żaden normalny człowiek nie zdaje sobie nawet sprawy, że może wcale nie być w tej chwili zabawką w rękach losu a w rękach tego pseudo boga. Bo przecież ten wariat kocha ludzi, tylko swoich ludzi, a ja jestem dla niego potworem, nikim więcej jak rozrywką, która umila mu dzień… No cóż dobre i to – westchnął i spojrzał tęsknie na miasto.- Teraz pewnie gdzieś się szlaja i nasłuchuje, by potem komuś zniszczyć życie. A mówi że ich kocha, że kocha wszystkich poza mną… - warknął, rozgryzając filtr papierosa. Wypluł go przed siebie nawet nie przejmując się tym, że w mieście nie wolno śmiecić, przecież nikt i tak nie zwróciłby mu uwagi.- Czemu ma mnie za takiego potwora? – westchnął, zakładając ręce na ramiona i opierając się o parapet.- Przecież jestem całkiem normalny, trochę silny ale normalny, nie mam kilku serc, nie jestem nieśmiertelny… Gdybym tylko nie był tak silny nawet by mnie nie zauważał, ale czy czułbym się z tym lepiej? A może nigdy bym go nie poznał… Ciekawe czy tak nie byłoby lepiej? – zapytał sam siebie, odsuwając się od okna i kładąc z powrotem do łóżka. Spojrzał po raz ostatni na zegarek - 23:05 - po czym zamknął oczy i wreszcie zasnął.

- Godzina 22:27, apartament boga i najlepszego informatora na planecie Orihary Izayi~! Zastanawiam się czy nie założyć nagrywanego dziennika~! Chociaż nie, to głupi pomysł, chyba jednak z niego zrezygnuję, po co miałbym to później odsłuchiwać, w tym nie byłoby żadnej zabawy, co innego gdybym dorwał pamiętniczek Shizu-chan’a~! Ciekawe co też takiego by tam pisał~! Może prowadzi tam szczegółowe wpisy dotyczące ilości zmarnowanych znaków drogowych, a może ma tam mapę miasta z zaznaczonymi miejscami naszych walk~! Albo moje zdjęcie w serduszku~! Ach, marzenia~! – Uśmiechnął się do siebie wyłączając dyktafon i kasując rozmowę. – Shizuś przecież mnie nie lubi~! No na pewno nie tak bardzo jak ja jego~! Ale przecież jako bóg nie mogę przyznać się do tak strasznej zbrodni jak pokochanie potwora, prawda~? Co innego gdyby był człowiekiem~! Choć nie wiem czy zainteresowałby mnie jako zwykła osoba, zupełnie taka jak inne… Nie to niemożliwe~! Tylko bóg może zmieniać przeznaczenie~! – westchnął. - Zaraz zaraz, czy ja zaakceptowałem kiedykolwiek innego boga poza samym sobą~? Nie przypominam sobie~! A więc… Tylko ja mogę zmienić Shizusia z potwora w szarego człowieka~! Ale to będzie raczej trudne, chciałbym tak po prostu mieć władze nad tym jaki jest, kim jest, stworzyć go ot, tak. – Pstryknął palcami. - Ale wtedy nie byłby moim potworkiem, nie byłby niezwykły~! Ciekawe co by się stało, jakbym po prostu zapytał~? Tak sobie myślę, że miasto zubożałoby o jeszcze kilka znaków i może jakiś automat… A tak poza tym powinienem przestać w końcu gadać do siebie~! – Uśmiechnął się, układając w łóżku. Spojrzał na zegarek - 23:05. - Coś dziś wcześnie chce mi się spać~!- stwierdził, gasząc światło. Zasnął natychmiast.






- Izaya!!! - wrzasnął, budząc się we własnym łóżku. Pokręcił głową z niedowierzaniem. - Cóż to był za porąbany sen. Izaya jako bóg tworzący takiego „potwora” jak ja? Nie powinno mnie brać na filozoficzne myśli przed snem, tak to się kończy- westchnął, chowając twarz w dłoniach. – Te wszystkie wspomnienia, to wszystko, nie wiedziałem, że tyle razem przeżyliśmy.- Spojrzał na zegarek. – 8:05, powinienem już dawno się ubierać, mam w końcu pracę, a i tak się nie wyspałem, i na co mi to było? To tylko sprawiło, że jestem zły, zmęczony i wariuję przez Izayę, a jego nawet tu nie ma. – westchnął, wstając z łóżka i zaczynając się szybko ubierać. "Nawet śniadania nie zdążę zjeść." - przeleciało mu przez myśl. Zapinając pasek od spodni usłyszał dzwonek telefon. Złapał go i położył sobie na barku, przyciskając do ucha. Rękoma zapinał guziki koszulki. "Czasem wolałbym mieć sweter jak Izaya, przynajmniej z ubieraniem męczyć się nie musi." - warknął mentalnie.
- No?- spytałem telefonu, a w sumie Toma, który był po 2 stronie słuchawki.
- Shizuo słucham, mamy dziś tylko jedno zlecenie, ale klient jest problematyczny, więc wpadnę do ciebie o 10 a po załatwieniu sprawy masz wolne.
- Jak jest problematyczny to po co pożyczacie mu forsę?
- To już pytanie do szefostwa- zaśmiał się przepraszająco. - To do dziesiątej. - Rozłączył się, a blondyn warknąłem raz jeszcze "Mam jeszcze 2 godziny, mogłem sobie pospać a nie… No już trudno, przynajmniej śniadanie zjem". westchnął idąc do kuchni i nucac pod nosem jakąś melodyjkę.
Chwycił za kubek i uświadomił sobie że zna ją ze snu. Ze złości zgniótł swój ulubiony kubek, następny stracił życie kilka chwil po tym pierwszym gdy blondyn chwycił go myśląc o brunecie którego tak nie znosił. Trzeci na szczęście ostał sie na półce, był ulubionym kubkiem Kasuki więc Shizuo wolał nie ryzykować zniszczenia go. Warknął tylko chwytając klucze i papierosy i wybiegł z mieszkania. Jak Shinra nie da mu czegoś na uspokojenie to chyba zwariuje.
Izaya zeskoczył z łóżka szczęśliwy i robiąc piruet oznajmił całemu blokowi, że dziś mają cudowny dzień oraz żeby się radowali. A następnie niewerbalnie przekazał, że zapomniał wrzucić do prania ubrań z wczoraj, bo poślizgnął się na spodniach i uderzył o ziemię, co wcale nie znaczy, że jego dobry humor zniknął. Wręcz przeciwnie, zaczął się głośno śmiać i mówiąc spodniom jakie to są nieposłuszne i niedobre kazał im przemyśleć swoje zachowanie, wrzucając je do kosza na brudy. Widział, że pranie się już z niego wysypuje, ale nie przeszkadzało mu to w dorzuceniu jeszcze jednego czarnego sweterka. Popatrzył na kosz i stwierdzając, że Namie to wypierze, ruszył do kuchni zrobić sobie kawy. Nie mógł liczyć, że dostanie ją od swojej sekretarki, gdyż ta wzięła sobie wolne by pokibicować swojemu braciszkowi na jakichś durnych zawodach. No cóż, chwilowo do go nie obchodziło, przecież było wspaniale. Nikt mu sie nie drze nad uchem, ludzie dalej są ciekawi i jeszcze miał wspaniały sen w którym był bogiem... No cóż, muzyczka ze snu też była ładna, choć śpiewała to osoba którą Izaya "budował" i nie do końca wiedział, jak tego dokonała, skoro w początkowej fazie snu nie miała nawet ust.
- Może Shizuś jest brzuchomówcą~! - Uśmiechnął się do siebie, odstawiając kawę i idąc się przebrać, gdy dotarło do niego o kim był ów wspaniały sen... Choć teraz to chyba bardziej koszmar. On sam stworzył tego potwora, którego ponoć aż tak nienawidził. Choć bardziej przeraził się tym, że nie rozumie swojego umysłu. Skoro to on wykreował blondynka ze snu, to czemu nie rozumiał jego wyborów, czemu gadał o chęci zostania życzliwą a nie silną osobą, czemu chciał tylko jedne usta? I co ważniejsze mógł mieć 2 serca, a zrezygnował z tego dla jakiejś durnej i ulotnej fantazji miłości nie wiadomo skąd - co za człowiek! Nie, nie człowiek, potwór. - prychnął w myślach, wciągając przez głowę swój ukochany czarny sweterek. Jednak zaraz ponownie się uśmiechnął. Ubrał bluzę, chwycił różową komórkę i wyszedł z apartamentu, oczwywiście uprzednio zamykając drzwi.
- Skoro moja podświadomość zrozumiała blondyna to mi też się uda~! Ale może powinienem pogadać z Shinrą, może ma jakąś książkę, albo najlepiej znajomego który zajmuje się podświadomością~! Wyciągnąłbym z niego wszystko co pomocne, nie tracąc czasu na wertowanie ponad 200 stron bezsensownej paplany~!
W podskokach udał się do mieszkania swojego znajomego i jego bezgłowej ukochanej. Przystanął przed drzwiami, zastanawiając się, czy lepiej będzie zacząć namolnie wydzwaniać do drzwi, czy może powinien im tam wparować bez skrupułów i nie zważając na to co w tej chwili robią. A może tak dla niepoznaki zapukać i grzecznie czekać jak przykładny obywatel? Jednak w porę zauważył, że drzwi trzymaja się ledwo w zawiasach, a przecież Shinra kilka dni temu je wymieniał. Czyżby Shizuś tak szybko potrzebował ponownego zszywania~?
- Przecież nic mu nie zrobiłem w tym czasie. - zastanawiał się na głos, przerażony, że ktoś poza nim był w stanie tak mocno zranić jego ukochaną zabaweczkę. Wiedział, że gdyby tak po prostu sobie wszedł do tego mieszkania, to prawdopodobnie i on i dom lekarza wymagałby gruntownej naprawy, więc po prostu przystawił ucho do drzwi. Niestety nie słyszał zbyt wyraźnie o czym rozmawiają, słowa sie mieszały, wychodziły zniekształcone niczym jakiś szyfr. Westchnął i najciszej jak potrafił otworzył drzwi. Nie skrzypnęły, czyli szczęście mu sprzyjało. Ukrył się w cieniu przedpokoju i słuchał. Stąd było o wiele wyraźniej.
- Rozumiesz Shinra, ten sen mnie prześla... Znowu czuję zapach tej pchły, jesteś pewien, że go tu dziś nie było? - zapytał, zaciskając dłonie w w pięści.
- Uspokój się Shizuo. - Doktorek zaczął chaotycznie machać rękoma, starając się jakoś uspokoić blondyna i odgonić zapach bruneta. - To pewnie przez ten sen. - Uśmiechnął się przyjaźnie. - Nie ma go tu, ale denerwujesz się na samo wspomnienie.
- Ta może, wiesz co było najdziwniejsze? - spytał, tracąc zainteresowanie wonią bruneta stojącego w korytarzu.
- No, co? - zapytał ciekaw.
- Że wszystko to co myślałem to była piosenka. Nie mogłem nic powiedzieć, ale ta durna pioseneczka sama mówiła wszystko tak jak ja bym chciał... Oczywiście zanim wiedziałem, że to Izaya mnie tworzy. W ogóle co to za idiotyczna wizja... I jeszcze ta melodyjka cały czas mi chodzi po głowie, to denerwujące. - westchnął.
- Zanuć~! - rozkazał Shinra, jakby mentalnie łącząc się z czekającym w napięciu Izayą. Jeśli to byłaby ta sama piosenka to byłoby naprawdę dziwne.
- "Jestem pewien, że kiedyś zostałem o to zapytany. Zanim jeszcze się urodziłem, przez kogoś, nie wiadomo gdzie." "Sprawię, że będziesz znać przeszłość lub przyszłość, więc powiedz co wolisz?" "Co wolisz?"
- Wow Shizuo, naprawdę ładnie śpiewasz~! - pochwalił go Shinra, z uznaniem klaszcząc w dłonie.
Izaya natomiast zakrył sobie usta dłonią. "Ten sam sen... Ten sam sen co Shizu-chan..." - myślał gorączkowo. "Nie, to przecież niemożliwe żeby..."
- Wiesz Shizuo, ciesz się że Izaya nie miał tego samego snu co ty. Gdzieś czytałem, że między ludźmi którzy mają ze sobą bardzo silną więź może wystąpić coś takiego i... Shizuo czy tobie podoba się Izaya? - zapytał prosto z mostu.
- Skąd wiesz? - wycedził, ledwie panując nad sobą. Nie przemyślał dobrze odpowiedzi, więc popełnił podstawowy błąd.
Izaya w tym czasie szybko wymknął się z mieszkania Shinry. Usiadł na ławce niedaleko jego bloku. Musiał sobie poukładać myśli.
"Podobał się Shizusiowi", to już było dostatecznie dziwne, choć bardzo się z tego cieszył. Nigdy nie brał pod uwagę, że jego uczucia będą odwzajemnione, ale przecież jego potworek kocha go zaskakiwać. Wbrew wszystkiemu nie potrafił uwierzyć, że to prawda. Kilka razy uszczypnął się, żeby sprawdzić, czy to aby przypadkiem nie jakiś przedziwny sen. Ale nie, rzeczywistość, piękna, wspaniała rzeczywistość z którą nie miał problemów. Nie to co ten sen, albo w sumie odpowiedzi Shizusia na pewne pytania.
Zaśpiewał sobie cichutko raz jeszcze, myśląc, że może coś przegapił:
"Ręce, nogi, usta, uszy, oczy,
serca, piersi i dziurki w nosie,
dostaniesz po dwa z każdego z nich,
czy to nie wspaniałe?"
"Myślę, że lepiej będzie, gdy będę miał tylko jedne usta,
wtedy nie będę kłócić się sam ze sobą
i będę mógł całować tylko jedną osobę"
...
"Serca są najważniejsze, więc umieszczę po jednym z nich
po obu stronach twej klatki piersiowej,
czy to nie wspaniałe?"
"Przepraszam, ale uważam, że
nie potrzebuję serca po prawej stronie."
Po prostu myślę, że gdy spotkam ważną dla mnie osobę
i gdy przytulę ją po raz pierwszy
dopiero wtedy będę w stanie poczuć
dwa serca bijące po obu stronach piersi"
- O co mu chodziło? - westchnął. - Chce być zależny od innych ludzi? Nie na pewno nie, więc czemu? Mógł znać przyszłość, żyć dłużej dzięki parze serc. Do tego wybrał łzy, po co? Na co komu one, to przecież tylko ból, czemu wybrał tak bezwartościową rzecz, a odrzucił coś co dałoby mu władzę?
- Zamiast stać się osobą silną mogłem zostać życzliwą osobą oraz mogłem zrozumieć czym są "wspomnienia". - Izaya wystraszony rozejrzał się wokół. Za nim stał Shizuo, uśmiechnięty. Podszedł i usiadł koło bruneta. - Miałeś ten sam sen, prawda? - zapytał. Gdy Izaya potwierdził to kiwnięciem głowy kontynuował. - I skoro tak się głowisz to zgaduję, że czegoś nie rozumiesz, więc co...
- Wyjaśnij czemu. O co ci chodziło? To nie ma sensu, żaden człowiek nie rezygnuje z siły, nie skazuje się sam na ból, a przecież masochistą nie jesteś Shizuś... - Jęknął prosząco, szarpiąc blondyna za marynarkę. Ten w odpowiedzi tylko przytulił do siebie bruneta.
- Te po lewej jest moje, a po prawej twoje - szepnął Izayi do ucha.
- Po lewej twoje, a po prawej moje - odpowiedział cicho zdziwiony i trochę zarumieniony brunet.
- Więc gdy będę sam, zawsze biedzie mi czegoś brakować - dodał, licząc, że brunet zrozumie o co chodzi.
- Więc nie będę w stanie żyć samotnie - dopowiedział, bezwiednie dalej wtulając się w to ciepłe ciało obok siebie. - A czemu : "Myślę, że lepiej będzie, gdy będę miał tylko jedne usta,"?
- Wtedy nie będę kłócić się sam ze sobą - odparł rzeczowo, uśmiechając się lekko i rozluźniając uścisk, choć nie wypuszczając z niego bruneta. Teraz mogli sobie bez problemu patrzeć w oczy, albo... - i będę mógł całować tylko jedną osobę. - Nachylił się i złożył na ustach bruneta delikatny pocałunek. Zdziwiła go uległość Izayi i to, że sam otworzył delikatnie usta pozwalając na więcej. Skorzystał z tego, oczywiście. W końcu nie miał pewności, czy to nie jedyny raz, gdy może sobie pozwolić na coś takiego. Izaya objął go rękoma za szyję, także nie chcąc przerywać.
Po kilku minutach przerwali pocałunek. Oboje dyszeli ze zmęczenia i łapczywie łapali powietrze, obaj byli uśmiechnięci.
- Izaya, skoro wiedziałeś, że... - wziął jeszcze chust powietrza - miałem ten sam sen co ty, byłeś u Shinry, prawda?- zapytał, patrząc poważnie na informatora. W odpowiedzi ten wyszczerzył się po swojemu i zeskoczył z ławki.
- Shizu-chan informacje nie są tanie, zwłaszcza te moje~! Zapłatą za nie będzie złapanie mnie~! - uśmiechnął się i pobiegł w kierunku Ikebukuro.
Blondyn popędził za nim. Z daleka to wyglądało tak jak zwykle, nikt nawet nie przypuszczał, ile może się zmienić, ile już się zmieniło przez jeden przedziwny sen. Niby nadal latały znaki i scyzoryki, umilając popołudniowy spacer wszystkim nastolatkom wracającym ze szkoły i wszelkim innym dziwactwom szwendającym się w tej chwili po ulicach. A najbardziej to już chyba kierowcom i drogowcom, właśnie kończącym fajrant i wznoszącym toast za pobyt wszystkich znaków na miejscu.
Jedyną zauważalną zmianą były krzyki blondyna. Zamiast "Zabiję cię pchło!" częściej dawało się słyszeć "Wracaj tu Izaya!" albo " I tak cię złapie!". O tym ostatnim wiedzieli obaj, Izaya nawet nie starał się zgubić blondyna, ciągnął go tylko do pustego zaułku. Shizuo po tym pocałunku na ławce też był pewien odpowiedzi bruneta, ale przecież być pewnym, a usłyszeć to, to dwie różne rzeczy. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z Oriharą Izayą.
Izaya czekał, opierając się o ceglaną ścianę. Shizuo puścił znak, który do tej pory trzymał w ręce i podszedł powoli do bruneta.
- Powiedz... - zaczął niepewnie. - Byłeś u Shinry, prawda?- Zdecydował się nie pytać, co brunet do niego czuje, po prostu nie potrafił. - Słyszałeś...
- Chciałbym zapomnieć, ale nie potrafię. - westchnął, uśmiechnięty, wciąż cytując tę wyśnioną przez nich piosenkę. - Jak się nazywa to uczucie?
- ... - Blondyn nie wiedział, co o tym myśleć. Izaya na pewno nie mówił o jego pytaniu, czyżby chodziło o...
- Wiesz to nie jest nienawiść, nie jest to też uczucie którym darzę ludzi, jest głębsze, prawdziwsze, takie inne, nigdy czegoś takiego nie czułem... - westchnął. - Nie wiem, co ci mam jeszcze powiedzieć... - westchnął, widząc, że blondyn nawet się nie poruszył. Chciał już odejść, będąc pewnym, że jego wyznanie zostało odrzucone, gdy to zobaczył. Jedna, samotna łza spłynęła po policzku barmana. Uśmiechnął się więc i zaśpiewał pasujący tu fragment: - Kwaśne, słone, ostre, słodkie. Wybierz, który ci się podoba. Więc który to będzie? - Na tę wypowiedź Shizuo podszedł bliżej, uśmiechając się. Uśmiechem, którego Izaya nigdy nie widział, ani u niego, ani u żadnego z ludzi. Był tak radosny, tak czysty, że niemożliwym byłoby podważyć jego autentyczność. - Wszystko zostało połączone tak, jak tego chciałeś, czyż nie? Więc pokaż mi tę twarz okrytą łzami Dalej, pokaż mi ją z dumą!" - Shizuo podszedł do bruneta. Schylił się trochę, by ich oczy były na równym poziomie. Izaya wytarł mu łzę, biorąc ja na palec i wsadził do buzi. - Dziwne, wcale nie jest słona, jaki smak wybrałeś Shizu-chan~? - zapytał, jednak nie dostał odpowiedzi. Blondyn ponownie połączył ich wargi, co dziwne wydawały się one teraz Izayi niezmiernie słodkie.
Wcześniej tak nie było. - zdziwił się w myślach.
- Więc wybrałeś słodki? - zapytał szczęśliwy, przytulając się do większego chłopaka.
- Mogę ci tylko zadać jeszcze jedno pytanie? - spytał, przytulając do siebie bruneta.
- Idziemy do ciebie czy do mnie?- zapytał Izaya, uśmiechając się zadziornie. - Do Shizu-chan'a jest bliżej~!- Pociągnął blondyna w kierunku wyjścia z uliczki.
Weszli do domu blondyna. Izaya zaciekawiony rozglądał się po całym pomieszczeniu. Shizuo w tym czasie przypomniał sobie o jednej ważnej rzeczy. Chwycił swój telefon.
- 10 sms'ów i 25 nieodebranych połączeń, pięknie, nie mam roboty. - warknął i zirytowany odłożył telefon na szafkę.
Izaya nie za bardzo wiedząc, co mógłby zrobić, przytulił się do zdenerwowanego blondyna. Pozwolił się głaskać, chwilę potem namówił Shizuo do przejścia do sypialni. Uspokoił go, oferując porozmawianie z Tomem i użycie na nim swojego niezwykłego daru przekonywania. A gdy jego ukochany stwierdził, że sam musi się zmierzyć z tym co zrobił, zaproponował mu masaż. Temu nawet Shizuo nie potrafił odmówić. Po 20 minutach zrelaksowany blondyn poszedł do kuchni, zrobić sobie herbaty, a Izayi kawy o którą prosił. Był trochę zdziwiony tym, że o dziewiętnastej brunet już jest zmęczony, ale przecież nie znał rozkładu dnia i godzin pracy Izayi. Gdy wszedł z kubkami do swojego pokoju zastał Izayę śpiącego w ubraniach na jego łóżku. Na początku chciał go obudzić, jednak gdy tylko zobaczył jego spokojny wyraz twarzy, lekko otworzone usteczka i ręce ściśnięte w piąstki na pościeli, natychmiast zaniechał tego zamiaru. Zamiast tego położył się koło bruneta i pogłaskał go po głowie.
- Wczoraj leżałem na tym miejscu myśląc, że on mnie nienawidzi, a dziś leżę tutaj z nim. - Uśmiechnął się do siebie.
 - Czy to nie wspaniałe? - mruknął brunet przez sen. Nawet nie był świadom tego, jak idealnie trafił.

 Czy to nie wspaniałe?

________________________________________________________________

żeby nie było to pytanie na końcu wcale nie jest napisane dlatego ze sama uważam to za wspaniałe ( co za niedorzeczność - to jest okropne) tylko tak jakoś mi tam pasowało, nie pytajcie żemu bo ten fick i tak jest mega dziwny...

piątek, 13 września 2013

Poskromić bestię - rozdział 13


Witajcie~!
...Wiem, że strasznie długo mi to zajęło. Chciałam, żeby ten rozdział był idealny, tak strasznie bałam się, że zawalę, w dodatku wen wolał wszystko, byle nie to~... Już jest i poraz kolejny przepraszam, że tak późno~! Postanawiam poprawę, choć nie musicie w to wierzyć - szkoła, 1200 pomysłów na wszystko, byle nie to, chyba żadne postanowienie mi nie pomoże~...
Poza tym mam jedno ogłoszenie od siebie~! dark_doom, twoja niespodzianka wyjdzie mi troszkę dłuższa, niż przewidywałam, poza tym też trochę utknęłam na domyślaniu akcji~... Nie podam żadnego konkretnego terminu ale wiedz, że piszę gdy tylko mogę~! Naprawdę, staram się~! No i chcę, żeby było jak najlepsze, a to trochę trwa~. ;3 Tak więc na raty, ale wciąż piszę~! Mam nadzieję, że okażesz cierpliwość biednemu szczeniakowi~... X3
I wiadomość od Kiasarin do wszystkich~! "Zakazana miłość" jednak będzie kontynuowana~! ;3
No dobra, to wszystko~! Wiem, że i tak większości nie interesuje mój wstęp, więc tym bardziej przechodzę do rzeczy~!
Enjoy~!



Shizuo:

     Pomimo wszelkich prób blondyn nie mógł się uspokoić. Co chwila przypominał sobie Izayę i jego stan się pogarszał. W końcu dał za wygraną i postanowił skończyć sam. Fakt, że po tym na pewno zostawi ślady wcale go nie pocieszał. Ale nie miał wyboru. Nie wiedział, w której chwili Izaya otworzy drzwi i wstyd będzie mu kontynuować. Musiał korzystać z czasu, który miał i jakoś powstrzymać podniecenie.
     Co to w ogóle za myśl, żeby podniecać się byle dotykiem czy spojrzeniem?! Dlaczego nie mógł jakoś tego ogarnąć...? Dlaczego tak nagle naszła go ochota, by po prostu czarnowłosy przyszedł tu i dokończył to, co zaczął??? Nie chciał tego... Nie chciał, prawda??? Nie był na to gotowy, jakkolwiek dziewiczo to brzmiało. Nie mógł sobie tego nawet wyobrazić... Tego momentu, w którym brunet miałby... Nie, bycie parą a coś takiego to dwie różne rzeczy. Musieli koniecznie zaczynać od samego początku. Co on sobie w ogóle myślał, zniżając się tak nagle i...
- Aach... – Jęknął niekontrolowanie i zrobiło mu się głupio. Co, jeśli ON to słyszał??? Musiał szybko to skończyć...
     Sapiąc i ciężko oddychając w końcu doszedł, zagryzając wargę, żeby nie krzyknąć. Czuł się... Głupio. Dennie wręcz. Żałośnie. To było dziwne. Miał chłopaka, ponoć od dawna, ale wcale nie odczuwał do niego tego szczególnego przywiązania. Izaya taksował go pożądliwym spojrzeniem, ale on nie potrafił dać mu się ani trochę zbliżyć. Mimo to nie potrafił się też opanować, bo brunet wywoływał w nim to dziwne podniecenie. Gdyby tylko potrafił sobie przypomnieć, jakoś potwierdzić, że byli parą, byli do siebie przywiązani... Że go kochał! Gdyby miał na to jakikolwiek dowód! Ale nic nie pamiętał i wszystko wydawało się żenujące, zupełnie jak przy obcej osobie! Czy oni naprawdę byli razem? Wszystko, o czym się dowiedział, było tylko suchymi faktami, nie wspomnieniami. A może to było jak pranie mózgu? Może to wszystko było kłamstwem? Tylko dlaczego w takim bądź razie zgadzało się z tym, co pamiętał?
     Poczuł zawroty głowy. Już i tak był wyczerpany, a po udanym dojściu siły odpłynęły z niego całkowicie. Odlatywał, widząc czarne plamki latające mu przed oczami.
- Shizu-chan, skończyłeś już~? Bo muszę...
     Oczy uciekły mu gdzieś w głąb czaszki, a powieki same mu opadły. Zemdlał z wyczerpania.

Izaya:

     Po kilku chwilach oczekiwania pod drzwiami Izaya postanowił w końcu wejść do środka. Od dłuższej chwili nie słyszał ciężkiego oddechu Shizuo i zdążył zacząć się martwić, że coś sobie zrobił...
- Shizu-chan, skończyłeś już~? – Wparował do środka bez pukania, udając swoją zwyczajową radość i beztroskę. – Bo muszę cię opłukać i wytrzeć, nie możesz tak leżeć mok~... – Przystanął, patrząc na blondyna ze zmarszczonymi brwiami. Przed chwilą był jeszcze przytomny... Teraz już oczy miał zamknięte, a skórę bladą, nie licząc lekkich różowych plam na policzkach. Wyglądał zadziwiająco uroczo... A może raczej... Jak to nazwać? – Shizu-chan, co ci jest~? – Zbliżył się. – Hej, Shizu-chan~? Nee, żartujesz? – Szturchnął go. Miał wilgotną, nieco chłodniejszą niż zwykle skórę. Różnica była minimalna, ale Orihara i tak ją wyczuł. – Cholera. – Warknął, przykładając dłoń do jego z kolei nieco cieplejszego niż zwykle czoła. Chwycił za słuchawkę prysznicową i szybko zmył ślady białawej cieszy z jego ciała. Wytarł go dokładnie, także na plecach. Ściągnął folię z gipsu, przeciągnął wyćwiczonym sposobem na nosze i przykrył suchym plażowym ręcznikiem znalezionym w jednej z szafek pod ścianą. – Idziemy, Shizu-chan... Zaraz położysz się do łóżka... – Mruczał bardziej do siebie, niż do niego. Wyciągnął go z łazienki dla pacjentów, z łazienki dla domowników, przeciągnął korytarzem i w końcu ściągnął z noszy na łóżko. Minęła chwila, nim przypomniał sobie, że powinien go ubrać. Otworzył szafkę z ubraniami i wyciągnął bluzkę oraz spodnie i oczywiście zaczął zmagać się z gipsem, żeby jakoś nałożyć na niego ciuchy. – Shizu-chan, odpoczywaj. – Szepnął, zapinając guziki od jego koszuli i przypatrując się jego twarzy. Widać było, jak bardzo był zmęczony. Spał kamiennym snem, jak dziecko, nawet otwierając nieco usta.
     Wyglądał tak zachęcająco... Wręcz jakby zapraszając do pocałunku. Izaya sam nie wiedział, skąd ta nagła ochota na powtórzenie tego. Zaczynał zastanawiać się, czy to, co zrobił raz, ten bajkowy, delikatny pocałunek, da się powtórzyć. Nachylił się, otworzył nieco usta... I w porę się powstrzymał. W końcu o czym on myślał?! To był Shizuo, Heiwajima Shizuo! Jego zabawka, nikt więcej! A akurat przy tej zabawie, całowanie go, gdy jest nieprzytomny, było kompletnie bez sensu! Na nic nie mogło się przydać, więc nie musiał tego robić. Skąd ten dziwny przebłysk, jakby CHCIAŁ to zrobić, tak po prostu???
     Shizu-chan, jak zwykle przy tobie wszystko idzie nie tak, jak trzeba~... Mam nadzieję, że chociaż przed przybyciem Kasuki wszystko pójdzie zgodnie z planem... W końcu od tego może zależeć, czy odzyskasz pamięć teraz, czy też dopiero później~! Jeśli brat jest dla ciebie tak ważny, a ty już tyle o nim wiesz, po uwierzeniu w jego wersję, że wcale ze sobą nie jesteśmy, wszystkie elementy mogłyby wskoczyć na swoje miejsce~! Jeśli zaufasz mi przed jego przybyciem, będziesz żył w świecie, w którym jesteśmy razem... A więc twój umysł nie przywróci ci wspomnień, bo wtedy miałbyś dwie, sprzeczne wizje swojego życia~! A organizm nie pozwoliłby ci na taką anomalię~! Sprytne, nie~? W ten sposób będziesz tylko mój~! Musisz mi tylko zaufać~... Tylko zaufać... Tylko jak to zrobić? Czy zaufasz mi w tak krótkim czasie~?
     Brunet odetchnął i opadł na kanapę. Trochę się zmęczył. Właściwie to miał ochotę przebrać się i położyć spać. Pytanie tylko – czy mógł to zrobić? Czy jego zabawka na pewno dobrze się czuła? Czy Shizuo nic się nie stało, nadal był zdrowy, czy może gorączka wróciła?
     Informator podniósł się znowu i podszedł do blondyna. Znalazł na szafce termometr i zmierzył swojemu podopiecznemu temperaturę. 37,1. Czyli normalna temperatura u Shizusia. A przynajmniej nie niebezpieczna.
     Mimowolnie odetchnął z ulgą. Wyszedł do łazienki, tym razem myjąc samego siebie i przebierając się w spodnie od piżamy. Był pewien, że przy takiej temperaturze Shizusia w życiu nie zasnąłby w bluzce. A nie zamierzał spać nigdzie indziej. Po pierwsze nawyk, po drugie ciepło, po trzecie... Musiał pilnować, czy temperatura mu się nie pogorszy i w razie czego szybko zareagować, prawda~?
     W końcu wrócił do pokoju, stawiając na szafce nocnej szklankę z wodą, tak na wszelki wypadek. Z cichym westchnięciem usiadł na łóżku, a następnie położył się obok Shizuo, obejmując go jedną ręką i kładąc głowę na poduszce, tuż obok niego.
- Słodkich snów, Shizu-chan. – Ziewnął, nakrywając się trochę kołdrą. – Nie choruj, potworku. – Zamknął oczy i odpłynął, przez sen przyciskając blondyna jeszcze bardziej do siebie.
     Otworzył oczy i spokojnie rozejrzał się po pokoju. Nadal czuł zmęczenie, ale przynajmniej wiedział, że jest zdolny wstać. Obejrzał pomieszczenie uważnie, wypatrując, czy nikogo tu nie było, gdy spali. Na szczęście nic takiego nie znalazł. Przeniósł spojrzenie zaspanych oczu na Shizusia. Dopiero zorientował się, że ściska w dłoni jego koszulę. Rozluźnił uścisk i pozwolił pogniecionemu materiałowi opaść na klatkę piersiową śpiącego blondyna.
     Co takiego mi się śniło...?
     Przeniósł wzrok na spokojną twarz swojego podopiecznego. Nadal spał z lekko rozchylonymi ustami, sapiąc cicho. Oddychał miarowo i głęboko. Musiał głęboko spać... Nie to, co brunet. Jego budził czasem byle szelest. Ułatwiało przeżycie w skrajnych sytuacjach, ale potwornie utrudniało wyspanie się.
     Wciąż przypatrywał się spokojnej twarzy blondyna. Niesamowite, jak bardzo zmieniał się, gdy jego twarz była spokojna. Gładka, blada skóra pozbawiona była jakichkolwiek zmarszczek. Zadrapania po ich walce i upadku zdążyły się już zagoić. Jedynym, co szpeciło teraz jego skórę, to drobne, połyskujące bielą blizny w okolicach linii szczęki. Oczywiście pamiątki po ich potyczkach. Jasne kosmyki opadały na jego czoło w nieładzie. Jasnoróżowe usta nieco się poruszały, co dało się zobaczyć tylko z tak bliskiej odległości. Poza tym z cichym odgłosem wciągały powietrze przez wysuszone już gardło.
     Orihara uśmiechnął się lekko, mimowolnie. Nie zdawał sobie dotąd sprawy, że tak uważne przyglądanie się jego wrogowi może być takie ciekawe. Jeszcze nigdy nie widział Shizusia z tak bliska, nawet ostatnio, gdy się nim opiekował. Wyglądał tak spokojnie, normalnie... Ludzko... Tak uroczo, kiedy spał.
     Wróć! To potwór! W środku, pod warstwą amnezji chowa się potwór! Potwór, który mógłby pokrzyżować każdy mój plan! Bestia, która w szale mogłaby mnie zabić! Niesamowicie silna, nadludzka istota... Błąd w fabryce moich zabawek! Ktoś, z kogo chcę zrobić moją najwspanialszą marionetkę! To tylko zabawka! W żadnym sensie nie jest uroczy! – Prychał w myślach, starając się stłamsić i najlepiej unicestwić tę myśl. Jak mogła mu w ogóle wpaść do głowy? Nie chciał mieszać się w jakiekolwiek prawdziwe relacje z tą nieprzewidywalną bestią, chyba, że chodziło o nienawiść. Nie dałby mu nad sobą tej przewagi. Zakochać się? To dla słabych, żałosnych idiotów, dających sobą manipulować! Ofiary losu, poszukujące oparcia w innych! Ja jestem silny. Jestem bogiem. Nie potrzebuję czegoś takiego. Nie dam sobą pomiatać, już zwłaszcza Shizusiowi, gdy nagle odzyska pamięć. Gdyby ją odzyskał i odkrył coś tak niedopuszczalnego, jak moje zaangażowanie w związek z NIM! Ha! Aż strach pomyśleć, jak by to wykorzystał! Nie, jest zbyt potężnym przeciwnikiem. A dla mnie uczucia do jednej osoby, nawet do mojej najlepszej zabawki i wroga zarazem, są niedopuszczalne. Nie jestem słaby. Nie pozwolę sobie na coś takiego. Nie zależy mi. On nie jest uroczy.
     Podparł głowę na dłoni, z góry przypatrując się Shizusiowi. Między jego brwiami powstała drobna zmarszczka.
     W tej chwili blondyn nagle otworzył oczy. Spojrzał na niego nieco mętnym wzrokiem, jednak po chwili jego spojrzenie nabrało inteligentnego wyrazu. Popatrzył na informatora, zaskoczony.

Shizuo:

     Hę? Dlaczego... Co on tu robi...? Znaczy chyba koło mnie spał... No tak... Ale po co mi się przygląda? To krępujące...
- Izaya...? – Zapytał ochrypłym szeptem i skrzywił się na własny głos.
- Co jest, Shizu-chan~? Wody?
- Dlaczego przypatrujesz mi się, jak śpię? – Zamruczał, ignorując  chwilowo wzmiankę o wodzie.
- Bo wyglądasz tak spokojnie, kiedy śpisz, Shizu-chan~! – Odparł Izaya radośnie. Po karku Heiwajimy przeszedł dreszcz. „On nie mówi całej prawdy”, twierdziło przeczucie.
     Może naprawdę moje przeczucia się nie mylą...?
- Nie mówisz całej prawdy. – Stwierdził bez ogródek.
- Huh? – Izaya popatrzył na niego zdziwiony. Wyglądał autentycznie, ale przeczucia nadal mówiły to samo... Miał rację, czy to po prostu takie dziwne uczucie...? – Shizu-chan, nie wierzysz mi? – Zapytał jakby naprawdę zdziwiony, a teraz na dodatek nieco zraniony.
- Nie. Znaczy... Ja po prostu wiem, że nie powiedziałeś mi wszystkiego. – Powtórzył, starając się mówić stanowczo, mimo, że nie do końca jeszcze wiedział, czy może opierać się na swoich przeczuciach. Jednak po swojej rozmowie z Shinrą postanowił zwracać na to zjawisko więcej uwagi i tak też teraz robił.
- A według ciebie dlaczego na ciebie patrzę~? – Zamruczał brunet, zbliżając się i tym samym dezorientując go. Shizusiowi serce zabiło szybciej, a mięśnie spięły się, jakby groziło mu niebezpieczeństwo. Nie wiedział o co chodzi, ale taka bliskość mu się nie podobała.
- Nie wiem, dlatego próbuję się dowiedzieć. – Mruknął cicho. – Wolałbym, żebyś po prostu odpowiedział. – Nawet jeśli nie chciał, automatycznie zacisnął pięść na pościeli i zmarszczył brwi. Nie potrafił się opanować, nie, czując ten silny impuls na karku, krzyczący wręcz, żeby się odsunął. Co niestety, ale było dość trudne w gipsie...
- Martwisz się czymś, Shizu-chan~? – Uśmiechnął się i odsunął się w końcu, żeby sięgnąć po kubek z wodą. – Po prostu myślałem o tym, jaki jesteś uroczy, kiedy śpisz z rozchylonymi ustami~... – Oblizał lekko wargi i znów się uśmiechnął, podnosząc Shizusia do siadu. Kiedy już mu się tu udało, nachylił się do jego ucha, łaskocząc go swoim oddechem. – Nie chciałem ci mówić, bo myślałem, że jeszcze nie chcesz tego słyszeć, ale skoro pytasz~... Tak swoją drogą, ślicznie się rumienisz~. – Odsunął się i popatrzył na lekko zaróżowionego blondyna spod przymrużonych powiek. Heiwajima zamarł, patrząc na niego niepewnie. Właściwie, jego przeczucia też powariowały. Chciał się zdenerwować, chciał go odepchnąć, czuł, że powinien. Nadal coś nie grało, ale nie miał pojęcia, co. To było męczące. Poza tym, brunet patrzył na niego... właśnie TAK, a nie inaczej i trudno mu było ukryć skrępowanie. Dziwnie się czuł. Dlaczego tak reagował?! Czy to jego „ja” sprzed amnezji nakazywało mu teraz wpatrywać się w nagi tors bruneta? Czy to przez nie rumienił się jak jakaś baba? W takim bądź razie efektem czego były te dziwne przeczucia, tak niepasujące do jego obecnych odczuć??? Co on wyprawiał?! Powinien chociaż patrzeć gdzieś indziej, może by mu przeszło... – Nee, Shizu-chan, ocknij się~! – Izaya zamachał mu dłonią przed nosem. Kącik jego ust rozciągał się w pewnym uśmiechu. – Podobam ci się~? – Wskazał na swój tors. – Tak patrzysz~... Nie mam nic przeciwko, ale powinieneś napić się wody. – Delikatnie przytknął chłodne szkło do jego ust.
- Mhm. – Wykrztusił zażenowany swoim zachowaniem blondyn. Skupił wzrok na szklance i pozwolił się napoić, mimo, że jedną rękę miał przecież wolną. Dopiero kiedy Izaya odstawił naczynie, skupił wzrok na czymkolwiek innym, co oczywiście nie byłoby Oriharą. Padło na drzwi.
- Masz dość, Shizu-chan~?
     Heiwajima popatrzył na niego z niezrozumieniem. I niemal natychmiast przeklął się za to. Tak szybko znów zwrócił na niego swój wzrok. Czuł jednocześnie niepokój, jakieś dziwne skrępowanie i podniecenie. A przecież mógł patrzyć na te drzwi...
- Chcesz jeszcze wody? – Informator przyłożył dłoń do jego czoła, sprawdzając temperaturę.
- Nie, wystarczy. – Mruknął, wbrew swoim postanowieniom spoglądając znów na klatkę piersiową bruneta. Miał ładnie wyrzeźbione mięśnie, jego skóra wyglądała na naprawdę delikatną... Zjechał jeszcze trochę niżej, na pępek, od którego ciągnął się nieco ciemniejszy meszek, prowadzący wprost pod materiał spodni i bielizny do...
     NIE! Nie myśl o tym... Nie myśl... Wystarczy... Cholera, co się ze mną dzieje?! Kiedy zacząłem tak o nim myśleć?! Przecież... Sądziłem, że to nienormalne! I co, nagle mi się odmieniło?! Tak po prostu?! Jak mogę myśleć w ten sposób?! Dlaczego nagle odbieram go w ten sposób, chociaż wcale tego nie chcę?! Chciałem powoli wszystko sobie przypominać, tymczasem... Wszystko jest zbyt pogmatwane... Lepiej byłoby, gdyby trzymał się z daleka...
- Więc, masz ochotę na coś innego, Shizu-chan~? – Izaya wyrwał go z zamyśleń. Wyglądał na rozbawionego. Shizuo oderwał wzrok od jego torsu i innych partii ciała, patrząc na jego twarz, jednak unikając oczu. – Czy wolisz, żebym się ubrał~?
- Możesz iść. – Westchnął, opadając na poduszkę. Teraz dla odmiany patrzył w sufit. Poraz pierwszy odkąd pamiętał chciał uwolnić się od otoczenia za pomocą snu, ale jego ciało nie czuło takiej potrzeby. Czuł się nadzwyczaj wypoczęty, a jednak zmęczony. Miał po prostu dość. Za dużo sprzeczności. – Ubierz się, czy coś... Zjedz śniadanie... A ja sobie poleżę. – Wymruczał, starając się nie skrzywić. Chciał, żeby Izaya wyszedł, a jednocześnie, żeby nie zostawiał go samego. Nic się nie zgadzało...
- Dobrze, Shizu-chan~! Wrócę szybko~! – Nie wiedzieć czemu, Shizuo mimowolnie się uśmiechnął, słysząc te słowa. Nie rozumiał swojej reakcji, albo raczej zwyczajnie nie chciał jej zrozumieć. Nagle po pokoju rozniósł się dzwonek telefonu. – Moshi moshi~? – Zapytał wesoło informator, odbierając. – Ohayo~! ...Dobrze, rozumiem~! Zostaw to mnie~! – Uśmiechał się wesoło, rozłączając się. – Shinra twierdzi, że mogę zrobić ci coś do jedzenia~! Na co masz ochotę~?
- Hmmm... – Zastanowił się, ale decyzja podjęła się sama. – Ryż z sosem truskawkowym.
- Dobrze~! Muszę tylko kupić truskawki~... Ale nie martw się, do tego nie trzeba wychodzić z domu~! – Wyszedł z łóżka, w którym nagle zrobiło się dziwnie pusto. – Zaraz wracam, Shizu-chan, czekaj na mnie~! – Zachichotał, wybierając jakiś numer w telefonie i wychodząc z pokoju.
     Ciekawe, kto zrobi za niego te zakupy. I czy poznam tego kogoś. Jak długo zajmie mu poranna toaleta...? ...Wróć! Nie interesuje mnie on. Powinienem choć przez chwilę od niego odpocząć. Ciekawe, gdzie jest mój brat? Shinra mówił, że za jakiś czas na pewno powinien się tu pojawić... Że na mnie czekał... Nie znam go tak naprawdę, nie pamiętam, a on pamięta mnie. Ciekawe, jak zareaguje... Chciałbym już wszystko pamiętać. Cholera, dlaczego to spotkało akurat mnie?! Dlaczego, prócz licznych obrażeń, musiała mi się trafić amnezja?! Dlaczego o swoim życiu dowiaduję się z ust obcych, którzy powinni być moimi bliskimi?! Dlaczego czuję tyle sprzecznych rzeczy?! Kim ja w końcu jestem...? Eh... Przy Izayi przynajmniej nie myślę o tym tyle... Mógłby już wrócić...

Izaya:

     Brunet z uśmiechem na ustach i skocznym krokiem, czyli jak niemal codzień, przemierzał drogę do kuchni. W międzyczasie zadzwonił do kilku osób, w tym do Namie, nakazując jej kupienie truskawek.
- Zwariowałeś, Izaya? Mam fatygować się trzy dzielnice, żeby przynieść ci koszyczek truskawek? A potem jeszcze wracać? – Głos miała beznamiętny jak zawsze.
- To przynieś kilogram~! Ten sam adres co ostatnio. Pospiesz się. Pa pa~! – Rozłączył się, nim zdążyła zaprotestować. Zachichotał i zaczął krzątanie się po kuchni. Zaparzył sobie wodę na kawę, przygotował ryż, garnek i wszystko na później. Jemu samemu na razie nie chciało się jeść, więc w sumie teraz musiał już tylko ubrać się i zalać fusy, gdy woda zagotuje się na wrzątek.
     Chociaż kusiło go, by jeszcze przez jakiś czas pozostać bez koszulki. Shizu-chan’owi najwidoczniej pomieszało się w głowie na ten widok~! Patrzył na niego w taki sposób, jakby czegoś oczekiwał~... Tak wnikliwie, a jednak z zażenowaniem~... Hahahaha, biedny, głupiutki Shizu-chan~! Sądził, że naprawdę coś ich łączy~! Głupi pierwotniak~... Tylko dlaczego Izaya czuł dreszcz na wspomnienie tego wzroku? Nie... Nie mógł nic czuć. A nawet jeśli, to z pewnością obrzydzenie. W końcu jego największy wróg dawał sobą teraz tak łatwo manipulować~! Był łatwowierny jak dziecko~! Phi, tak, to z pewnością nie było żadne nienaturalne uczucie. W końcu dla Orihary nadal był wrogiem, nieprawdaż~? To wszystko było grą, tylko jego planem, no i miało na celu rozwścieczenie jego potworka, gdy ten już odzyska wspomnienia. Nic w tym intymnego. A nawet jeśli, to przecież Shizuś był tylko JEGO potworkiem, prawda~? Mógł pozwolić sobie na co tylko miał ochotę~! Byle jego plan się spełnił. I byle nie polubił Shizusia~... Ale to było niemożliwe, prawda~?
     ...Tylko jeśli było niemożliwe, to dlaczego tak się tym martwił?
     Brunet otrząsnął się z rozmyślań i poszedł po swoje ciuchy, a następnie przebrał się i wszedł do kuchni. Z czajnika już leciał gęsty strumień pary, więc zalał swoją kawę i zaczął przygotowywać ryż, żeby zająć czymś ręce. Mógł też zająć się interesami, ale jakoś wyjątkowo nie miał na to ochoty. Rozmyślał nad Shizusiem i niechybnym przybyciem Kasuki. Shinra nie podał mu dokładniej, kiedy młodszy Heiwajima się u nich zjawi, a co za tym idzie Izaya nie wiedział, ile ma czasu. Jednak wspominając wzrok Shizuo dziś rano wiedział, że wszystko podąża w jak najlepszym kierunku i przy jeszcze paru dawkach szczęścia poszłoby tak łatwo, że to wręcz niemożliwe. Zresztą, nie mógł zignorować drobnej zmarszczki między brwiami Shizusia, która pojawiała się za każdym razem, gdy się do niego zbliżał. Blondyn musiał mieć jakieś wątpliwości. Był tego pewien. Ignorowanie tego mogłoby doprowadzić do fiasko na całej linii, musiał więc rozgryźć swojego podopiecznego i przekonać go do siebie bezwarunkowo. I miał na to nieokreślenie mało czasu.
     Rozgryźć Shizuo i bezwarunkowo przekonać go do siebie. Ha, ha. Śmieszne. Naprawdę... po prostu śmieszne. Niesamowite, jak bardzo zmienił się Shizu-chan po stracie pamięci. Po głupim upadku z dachu, który nie powinien mu nic zrobić. W końcu był silny... Gdzie podziała się jego siła? Gdzie podział się potwór, którego znałem i nienawidziłem? Czy on jeszcze potrafi się zdenerwować? Zapewne... Choć już nie na mnie, bo ma mnie za kogoś dla siebie ważnego. Czy nie za dużo się zmieniło? Czy Shizu-chan zdoła odzyskać pamięć, gdy cały mój plan zostanie zrealizowany? No tak, zapomniałbym. Choć czy o tym da się zapomnieć? Jestem przecież bogiem. Jeśli czegoś chcę, muszę to zrobić. Zmienię świat tak, by działał na moich zasadach, a potem osiągnę swój cel. Co to dla mnie~? W końcu zawsze i tak wyjdzie na moje, nie mam się czym martwić~!
     Informator skończył w końcu gotowanie ryżu, zdążył go odcedzić, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Oczywiście stała tam niezadowolona Namie. Wręczyła mu tylko truskawki i odeszła bez słowa.
- Pa pa, Namie-san~! – Zawołał i pomachał jej na pożegnanie.
     Zwrócił swoje kroki do Shizusia, żeby pochwalić mu się, że jego wymarzone śniadanie już niedługo będzie gotowe. Kiedy tylko otworzył drzwi, jego oczom ukazał się najwidoczniej zdenerwowany i głęboko zamyślony Heiwajima. Gniótł kołdrę, najwidoczniej zupełnie nieświadomie i wcale nie zwracał uwagi na uchylające się drzwi.
     Orihara podszedł kocim krokiem trochę bliżej. Nagle blondyn zwrócił na niego wściekły wzrok.
     Ach, zupełnie jak gdy byliśmy wrogami~! No proszę~! Shizu-chan, czy coś się stało~?
- Shizu-chan, stało się coś? – Zapytał z troską, udając, że niby odruchowo głaszcze go po głowie. Shizuo w jednej chwili z wściekłego zmienił się w zdezorientowanego. Jeszcze chyba nie do końca oprzytomniał. – Może zaparzę ci coś na uspokojenie~?
- Izaya? – Zmarszczył nos.
     Ten ton... – Orihara zamarł. – Pamięta?
- Tak, Shizu-chan?
- Eee... Nie, tylko coś mi się wydawało. – Mruknął blondyn, odwracając od niego wzrok. Widać było jak na dłoni, że coś ukrywa. – Gorąco mi. – Zmienił temat.
- Pomóc ci się rozebrać~? – Izaya w duchu odetchnął z ulgą, że jednak z Shizuo wszystko w porządku. Znaczy... Coś ukrywał, ale z całą pewnością nie wróciła mu pamięć. O tym, nad czym myślał, dowie się później.
- Nie... Chociaż, może bluzkę... – Westchnął cicho Heiwajima.
- Jasne, Shizu-chan~! – Z delikatnym uśmiechem odłożył truskawki na bok i zabrał się za ściąganie koszuli ze swojego podopiecznego. Trochę się przy tym napracował, ale w końcu osiągnął zamierzony efekt. – Coś jeszcze~?
- Papierosy... – Zdrową ręką poszukał paczki leżącej dotąd na szafce nocnej. Wyjął jednego i wsadził sobie do ust. – Podpal i otwórz okno, dobra? – Wciąż unikał kontaktu wzrokowego.
- Shizu-chan... – Mruknął z dezaprobatą brunet. Złapał go za brodę i odwrócił jego głowę tak, by ten na niego spojrzał. Po chwili, choć niechętnie, Shizuś zrobił, czego od niego oczekiwano. – Po pierwsze: patrz na mnie, kiedy do mnie mówisz. – Informator bez skrępowania patrzył w jego oczy, sprawiając wrażenie, że ma dość władzy, by go pouczać. – Po drugie, wypadałoby powiedzieć „proszę”~! Inaczej się obrażę. Dobra~? – Uśmiechnął się lekko.
- Dobra... Proszę, otworzysz okno i podpalisz papierosa? – Zapytał, jednak uciekając gdzieś wzrokiem.
- No dobrze~... – Westchnął informator, spełniając prośby blondyna. Był wyjątkowo ciepły dzień, jednak nie uśmiechało mu się, że Shizuś leży tak rozebrany i może wiać na niego wiatr. To na niemal 100% oznaczałoby kolejne przeziębienie... – Teraz idę zrobić ci śniadanie. I zaparzę ci melisy~... Zawołaj mnie, jeśli będzie ci już zbyt chłodno, dobrze?
- Mhm, jasne. – Blondyn najwyraźniej znów odpłynął gdzieś myślami.

Shizuo:

     Parę sekund później drzwi zatrzasnęły się za brunetem, zostawiając go znów samego. Uczucie strachu i ciągłego niebezpieczeństwa nieco osłabło. Nie wiedział dlaczego, ale tym razem od wejścia Izayi zawładnęły nim złe przeczucia i zupełnie nie potrafił się im oprzeć.
     „On ma jakieś złe zamiary!” „Uciekaj!” „Niech on się nie zbliża, nie pozwalaj mu na to!” „On coś ukrywa!” - i tak w kółko. Przeczucia mimowolnie formułowały się w zdania, a zdania tylko pogłębiały niepokój. Nie mógł się z tego otrząsnąć. Czuł się jak pogrążony w transie. Przynajmniej teraz nie był pełen sprzecznych odczuć. Był pełen złych przeczuć. Równie uciążliwe i również mieszało mu w głowie.
     A co, jeśli nie byliśmy razem? A co, jeśli jednak? Niby jakie mam na to potwierdzenie? Shinra chyba by mnie nie okłamał... Chociaż skąd mogę wiedzieć?! Nic nie wiem o żadnym z nich! A co, jeśli każdy mówi mi co innego? Co, jeśli nic nie jest prawdą??? Tu się coś nie zgadza... Nie, zaraz, jedyne, co się nie zgadza, to te idiotyczne przeczucia... Niby dlaczego ich słucham?! Ciągle mam wrażenie, że on coś ukrywa! Ale przecież... byliśmy... parą... Nie? Chcę już odpocząć... Ale dlaczego nie mogę mu zaufać??? Od początku mam wrażenie, że coś mi tu nie gra... Powinienem pójść spać. Nie, nie jestem w stanie zasnąć. Ciągle o nim myślę... Co nas łączyło??? Jak niby mam sprawdzić swoją pamięć?! Jak mam się upewnić, co jest prawdą??? Czy może jednak ktoś mnie okłamał??? A jeśli, to kto i w jakiej kwestii? Zaraz... Powinienem im zaufać. W końcu oni wiedzą lepiej, to jedynie z moim umysłem coś się stało. Z drugiej strony... Oparcie się tym przeczuciom wcale nie jest takie łatwe...
     Drzwi od pokoju się otworzyły i wszedł Orihara, niosąc miseczkę z ryżem w truskawkowej polewie i jakiś kubek w drugiej dłoni. Heiwajima nie miał pojęcia, że aż tyle czasu upłynęło mu na rozmyślaniach. Nie pamiętał nawet, kiedy spalił papierosa. Za bardzo się zamyślił.
- Proszę, Shizu-chan~! – Brunet postawił miseczkę na szafce nocnej, spychając przy okazji paczkę z papierosami, ale tym się nie przejął. Podał mu kubek. Blondyn odebrał go niepewnie. – Spokojnie Shizu-chan, dolałem trochę chłodnej, tak żeby to nie był wrzątek~... Jest tylko mocno ciepła. – Uśmiechnął się.
     Shizuo chwycił kubek obiema rękami i poczuł gorący dreszcz na plecach. Starał się patrzyć wszędzie, byle nie na bruneta. Uspokoić się... Ale nie mógł. Bał się. Nagle wszystko w nim zaczęło wydzierać się, że powinien się bać. Zadrżał, mocniej zacisnął ręce i... kubek pękł, pozostawiając płytkie rozcięcia na dłoniach i brzuchu, kawałki szkła wbite w skórę i herbatę rozlaną na jego brzuchu i łóżku.
- Cholera... – Warknął, oglądając wypływającą krew. O dziwo, wcale go nie bolało. To było nawet bardziej jak łaskotki...
     Brunet pochylił się powoli i złapał go za jeden nadgarstek, wywołując nową falę gorącego strachu.
- Denerwujesz się, Shizu-chan? – Izaya zmarszczył brwi, patrząc mu prosto w oczy z niezrozumieniem. – Boli?
- Nie... – Wypuścił powoli powietrze nosem. Popatrzył na bladą dłoń, trzymającą jego własną i powoli również pokrywającą się odrobiną czerwonej cieczy. Strach został jakby przytłumiony przez nowe uczucie, którego nie potrafił nazwać. – Trzeba wzywać Shinrę, zgadza się? - Zapytał niechętnie.
- Nie trzeba. – Izaya uśmiechnął się kącikiem ust i niemal błyskawicznie pochylił. Blondyn bardziej poczuł niż zobaczył dotyk ust na swojej skórze. Dopiero zorientował się, że tak właściwie już wcale nie czuje strachu. Jedynie zażenowanie.
- Izaya... Skaleczysz się, jak będziesz tak... – Poczuł coś nowego, a mianowicie język bruneta sunący po jego torsie i zlizujący tym samym kropelki herbaty. – Przecież tu jest szkło, Izaya... – Mruknął i zadrżał lekko, gdy Orihara językiem zahaczył lekko o jego sutek. – Poranisz się... – Kontynuował, czując teraz wilgoć na swoim obojczyku i szyi... – Nn...
     Delikatne wargi spoczęły na jego własnych. Nie napierały na niego, jednak miały w sobie coś takiego, że nawet nie próbował protestować. Leżał nieruchomo, zamknął oczy i biernie przyjmował pieszczoty. Coś mu to przypominało... Ciepły język rozchylił jego wargi, wślizgując się do środka i delikatnie badając jego wnętrze. I nagle przypomniało mu się. Pamiętał to. Było ciemno, niczego nie widział. Jego ciało zdawało się dziwnie ciężkie, nie poruszał się. I wtedy te same usta spoczęły na jego własnych, całując go tak samo, jak teraz. Był tego pewien bardziej, niż swojego imienia. Pamiętał to doskonale.
     Czyli, że Izaya już go całował, prawdopodobnie kiedy był półprzytomny. Czyli... że naprawdę byli parą. I wygląda na to, że każde jego słowo było prawdą. A wszystkie przeczucia się myliły.
     Jak mogłem o tym zapomnieć...?