Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

piątek, 31 października 2014

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 10

Komban-wa kochani~...
Tak, jednak nie miałam internetu a nawet laptopa pod ręką, więc nie mogłam dodać tego wcześniej (nawet nie było mnie w domu) ani nawet skończyć porządnej bety, wiec~...To macie na dziś, postaram się jutro dodać coś więcej... Wybaczcie. >.>""
To ten, tylko tyle, bo zaraz zabiorą mi znów internet... Q.Q"""
Wesołej końcówki Halloween, mam nadzieję, że ten dzień był dla was obfity w imprezy i słodycze~!
Enjoy~!
Inu powiedziała chyba wszystko XD no więc ja tylko przypominam o kliknięciu w banerek -> i na Halloween dodam wam obrazki :3






     Szybko zasnął, nie zmieniając pozycji, dłoń Izayi tylko spotęgowała senność. Wtulił się w niego nieświadom tego, co sam robi. Mruknął coś i przesunął policzkiem po jego ciele. Tak mu tu było wygodnie...
- A wmawiałeś mi, że to ja zaczynam~! - zachichotał cicho, nie przestawiając go głaskać.
     W tej chwili nic nie mogło zakłócić snu Heiwajimy. Nie nie mogło mu przeszkodzić, poniekąd był w nim uwięziony jak w pułapce.
- Hnnn...
     Co jakiś czas wydawał z siebie stłumione mruknięcia, które mogły wyglądać po prostu jak głośny, pijacki, nieświadomy sen. Ale nim nie był...
- Mruczysz jakby było ci bardzo przyjemnie~... - mruknął, dalej gładząc blondyna po włosach. - To dobrze~!
     Shizuo przesunął się trochę wyżej i pokręcił się, końcowo kończąc z twarzą w zagłębieniu jego szyi, leżąc na boku, ale przyciągając go do siebie. Po ostatnich nocach zadziwiająco szybko przyzwyczaił się do jego towarzystwa i traktował go niemal jak przytulankę.
- Żebyś ty chciał tak zawsze~... - rozmarzył się Izaya. Rękoma objął blondyna. Zrobił to na tyle delikatnie, by go nie obudzić. Zachichotał cicho, gdy Shizuo wydychając powietrze połaskotał go w szyję.
     Po tym już spał spokojnie, w bezruchu. Przespał może ze dwie godziny, nim tak naprawdę wstał. Nie najlepiej się czuł, gardło go bolało, co zrzucił po prostu na wstępie na głód i podrażnienie alkoholem. Minęła chwila, nim dotarło do niego, że kogoś obejmuje. Jednak tym razem nie zareagował tak gwałtownie. Leżał, udając sen i zastanawiając się wciąż otępiale, co właściwie powinien zrobić. Nie kojarzył jeszcze za dobrze...
- O już się obudziłeś~... Ale nadal się ukrywasz... To jakiś twój zwyczaj Shizuś? - zachichotał Izaya, głaszcząc blondyna po włosach. - Zdradzę ci pewną tajemnicę przez którą twoja sztuczka nie wypala, co? - Puścił mu oczko. - Gdy jesteś przytomny szybciej oddychasz niż we śnie~!
- Cicho bądź, pijawko... - mruknął, w końcu przypomniawszy sobie kim jest i co powinien zrobić w takiej sytuacji. Odsunął się i go puścił. Skrzywił się. - Może o tym zapomniałeś, ale jak ktoś wstaje przez pewien czas nie zdaje sobie sprawy gdzie jest i co się dzieje... Więc się nie ukrywam. - Potarł oczy, a potem skronie, odwróciwszy się na plecy już w bezpiecznej odległości od Orihary. - Jak dużo musiałem wypić...? - spytał sam siebie, przypominając sobie, że sam wniósł Izayę do łóżka i tak zasnął. - Zaraz. - Ocknął się i popatrzył na niego już całkiem przytomny. - Robiłem coś, czego teraz bym żałował...? - spytał ostrożnie. Dotąd mu się nie zdarzyło, ale w razie gdyby o czymś jednak zapomniał... Wolał wiedzieć.
- Nie sądzę, żebyś musiał tego żałować~... - Wyszczerzył się głupio. - Ale gadałeś coś o tym, że podjąłeś decyzję i że chcesz żebym został na zawsze twoim kochankiem~!!! Słodko Shizuś~... - dodał wesoło. Odruchowo spojrzał na swoją dłoń i wpadł na nowy pomysł. - O, nawet dałeś mi pierścionek na znak, że to prawda, a nie pijacka gadanina~! - Uśmiechnął się, pokazując go blondynowi. - Ale uparłeś się, żeby założyć go na palec wskazujący, nie na serdeczny bo to by było pogwałcenie świętego aktu małżeństwa... czy coś~... - mruknął. Nie wiedział czy dobrze kłamie... Nie był nigdy na ślubie, wiedział tylko, że mąż i żona wymieniają się pierścionkami..
    Najpierw popatrzył na niego z niedowierzaniem, a po chwili zaczął się śmiać. To kłamstwo było tak nieudolne, że naprawdę go rozbawiło...
- Głupek. Nie zrobiłbym tego, a pierścionek nosisz od dawna. Przecież zauważyłem. - Znów parsknął krótkim śmiechem. Gdy się uspokoił, postanowił w końcu zwlec się z łóżka. - To wszystko, co "mówiłem"? - spytał, rozbawiony.
- No... Jeszcze jęczałeś i mruczałeś jak ci dobrze, ale pewnie nie chcesz o tym słuchać~! - mruknął. - No cóż~...
- Jakie jak mi... - Popatrzył na niego palącym wzrokiem. - Nie żartuj na takie tematy, dobra? - niemal warknął. Nie, to już nie było śmieszne... Ani trochę.
- Ale to akurat prawda~... - jęknął smutny. Zrobił słodką minkę chcąc, by Shizuo przestał tak na niego patrzeć. - Mruczałeś i wtulałeś się we mnie... Nawet nie wiesz jak słodk... zabawnie wyglądałeś~!
- Wcale nie jęczałem. - warknął, już bardziej podenerwowany. To nie było możliwe... - Poza tym ja spałem, Izaya. Na pewno tylko spałem.
- Ale wiem, że gdybym cię dotknął tam gdzie trzeba jęknąłbyś! - Uparł się i nic na świecie nie zmieniłoby teraz jego zdania. - Może i spałeś ale spać też można słodko~!
- Wcale, że nie. - syknął z zaciętą miną. - Nie ma w ogóle o tym mowy. Poza tym ja śpię całkiem zwyczajnie. Tego brakowało, żebym ja wyglądał "słodko". - prychnął.
- Ale wyglądałeś! - upierał się dalej. - I w nocy też będziesz wyglądał słodko~! Myślisz, że dlaczego tak lubię z tobą spać~?
- Nie, nie i nie. - odparł już niemal z rezygnacją. - A zresztą, myśl sobie co chcesz... Ja idę się napić. Mamy mleko? - Nawet nie zauważył, że użył sformułowania, jakby już całkowicie czuł się jak u siebie.
- O czyli w końcu się zadomowiłeś~? - Ucieszył się brunet wyskakując z łóżka. - Mamy, mamy, w wiaderku powinno zostać~!
- Zadomowiłem...? - Uświadomił sobie swoje słowa. - Odruch. - wytłumaczył się. - Jak w wiadrze to pójdę poszukać... - Szybko skierował się do wyjścia z pokoju, a potem do kuchni. Faktycznie coraz
bardziej czuł się jak u siebie... A minęło dopiero parę dni...
- Ale ja się z tego bardzo cieszę~! - zapewnił blondyna, nim zamknęły się drzwi. - Uparty jak osioł~... - westchnął do siebie.
    Egzorcysta przeszedł przez salon i obrzucił butelkę z winem obojętnym spojrzeniem. Ogień w kominku już się wypalił, ale ciepło nadal się utrzymywało. Poszedł dalej, do kuchni i znalazł wiadro z mlekiem. Napił się, po czym przypomniał sobie o czymś. Szybko wrócił do sypialni.
- Izaya, gdzie chowają się koty? - spytał, ledwo przestępując próg.
- Co? - Izaya spojrzał na Shizuo tępym wzrokiem. Zamyślił się zbyt mocno... - Eeee... No pewnie gdzieś pod dachem, taka ulewa a co?
- Nic, wpuściłbym je... Nad czym tak myślisz? - spytał, starając się nie okazywać zainteresowania. Jednak był wybitnie ciekawy...
- Nad niczym~! Ale jeśli masz ochotę się nad nimi zlitować i uważasz, że nie będą ci przeszkadzały to ich poszukam~! - Uśmiechnął się i skierował do wyjścia.
- Nie będą... - Zagrodził mu wyjście. - Ale najpierw powiedz, o czym myślałeś. - Zadziałał całkiem impulsywnie. Niby wiedział, że nie powinien wymagać od innych ujawniania swoich myśli, zwłaszcza, jeśli nie chciał wyjawiać swoich... Ale to było silniejsze od niego. Wręcz niczym nawyk z zakonu. Jednak to była inna sytuacja niż tam... Szybko poprawił się i go przepuścił. - Wybacz. To idź ich poszukać.
- Um.... Dobrze...? - Zdziwił się i przesunął bokiem przez drzwi. - Naprawdę o niczym ważnym~... Tylko o tym, jak beznadziejnie się zakochałem i że cię tym zamęczam~! - Uśmiechnął się wesoło. Nawet jeśli nie musiał, to chciał mu powiedzieć, w końcu Shizuo może się martwić o swoje bezpieczeństwo... Izaya jakby nie patrzeć był wampirem i Shizuo miał prawo mieć podejrzenia. Skinął głową do swoich myśli upewniając się, że dobrze zrobił i ruszył do drzwi. Koty pewnie siedzą w wędzarni, bo tam jest daszek i ciepło więc zacznie szukać tam.
     Shizuo już chciał coś powiedzieć, ale tylko zagryzł wargę. Miał tego dosyć... Nie dość, że mieli konflikt interesów, to jeszcze musiał się z tym cały czas gryźć, niekiedy mając dosyć własnej upartości. Ale po prostu nie chciał robić mu krzywdy... Izaya sam nie wiedział, w co się pakuje.
     Pozwolił mu iść bez słowa i podszedł do swojego tobołka. Powinien mieć tam ze dwie kartki, ale atramentu i pióra nie brał... Potrzebował ich, ale nie miał ochoty grzebać Izayi po szafkach. Wiedział, że czas, który się znali nie wystarczył, by Izaya choćby się domyślał jego prawdziwych motywów. Pewnie by uznał, że szuka pieniędzy, jakichś dokumentów, czy coś. A on potrzebował atramentu...
     Schował kartki do kieszeni i poszedł do kuchni w zamyśleniu.
     Izaya faktycznie znalazł przemoknięte koty w wędzarni. Złapał oba i zaniósł do domu. Nie mógł się ochronić przed wciąż zacinającym deszczem, więc cała trójka weszła do domu ociekająca wodą. - Shizuś~... Przyniósłbyś nam dwa ręczniki~? - poprosił. Nie chciał pomoczyć dywanów, a koty ociekające wodą też nie wyglądały na za szczęśliwe.
- Yyyym... Aha. Czekaj. - Wyszedł szybko, znalazł łazienkę i otworzył kilka szafek w poszukiwaniu ręczników. Po chwili wrócił do kuchni. - To... Od którego z was zacząć? - spytał, rozbawiony.
     Hibya prychnął i stuknął łapką Izayę.
- Wychodzi, że od księciunia~... - mruknął brunet, wyciągając rękę w stronę Shizuo. - Daj mi jeden to go powycieram~!
- Proszę. - Podał mu jeden ręcznik, drugim przykrył Psyche. - Nie chcę ich przypadkiem zgnieść, więc lepiej, jak ty je wytrzesz... - westchnął i jemu też położył ręcznik na głowie. - Tylko zrób to szybko, bo teraz to już musisz cały się przebrać.
- Nie przebierzesz mnie, co~? - zapytał bez nadziei, aczkolwiek wesoło. Wytarł kociego księcia i odstawił napuszoną kulkę na podłogę. Zdjął z niego ręcznik i zaczął się śmiać. - Wy-wygląda przekomicznie~!!! -wykrztusił, próbując opanować śmiech.
     Shizuo sam parsknął śmiechem, odwracając wzrok. Oho, atak wściekłego kota za 3... 2...
     Nawet prędzej. Obrażony Hibiya pacnął najpierw Izayę, potem drapnął blondyna, szarpiąc za nogawkę i zwiał gdzieś do pokojów. Za to Psyche sam tarzał się po podłodze, próbując wytrzeć się o ręcznik.
- Wygląda na to, że tylko ty dostaniesz mleka, Psyche... - napomknął Heiwajima, po czym zerknął na bruneta. - Mógłbym pomóc ci się ubrać, ale chyba prędzej, gdybyś był dzieckiem... Inaczej to nie ma sensu, nie? - spytał, jakby nigdy nic. Nadal nie chciał się z tym męczyć... Te myśli nie dawały mu spokoju...
     Izaya nadął naburmuszony policzki.
- Um... przepraszam, że nie zostałem wampirem jako pięciolatek... - Ukucnął i pomógł wytrzeć się Psyche. Gdy kotek również stał się puchową kulką wyplątał go z ręcznika i pozwolił położyć się przy kominku. Hibiya zajął miejsce na najwygodniejszym fotelu, do tego na poduszce.
- Wybaczam. - stwierdził, nadal dość rozbawiony. - A tak serio, po prostu sądzę, że sam sobie poradzisz. - Tak naprawdę zwyczajnie nie chciał dezorientować się bardziej... Już wystarczyło, że podjął decyzję o napisaniu tego... - A tak swoją drogą, masz może pióro i atrament?
- Jasne~! - Uśmiech Izayi pojawił się pod ręcznikiem i brunet zaczął wycierać swoje włosy. - A co, postanowiłeś napisać do brata~? - Zsunął ręcznik na ramiona i nadal cały mokry poszedł do pokoju sąsiadującego z salonikiem w którym siedziały koty. - Chodź~... - Pomachał do Shizuo.
- Coś w tym rodzaju. - mruknął wymijająco. - Będę potrzebował pióra, atramentu i ciszy, więc zamknę się w jakimś pokoju na jakiś czas, dobra? - spytał. Nie był pewien, czy Izayi to odpowiada... No ale w końcu prosił o maximum dwie godziny, to nie tak wiele...
- Jasne zajmuj gabinet ile chcesz~! - Uśmiechnął się i otworzył przed Shizuo drzwi. Wszedł za nim do pokoju i z szuflad masywnego biurka wyjął kartki, tusz i pióro. - Proszę~! Jakby co to wołaj, a ja się będę suszył~!
- Dzięki. Przyjdę później. - Wyjął swoje kartki, w dość sfatygowanym stanie, ale uspokajająco działała na niego myśl o tym, jak często pisał na takim tanim papierze. Niemal odruchowo napisał datę i zwrot do swojego brata.
     Nie miał zamiaru mu tego wysyłać, ale chciał mu się wygadać. Dlatego zaczął pisać. Zaczynając od pozdrowienia, szybkiego objaśnienia sytuacji, przechodząc przez sytuację w lesie i dochodząc aż do konfliktu ich interesów. Shizuo chciał spokoju i niezależności, Izaya za to chciał jego uczucia.
     "Nie sądzę, żebym mógł to odwzajemnić. Znasz mnie przecież i wiesz, że ja tak po prostu nie umiem. Jednak..."
     Zastanowił się. Jednak Izayi ufał. Izayę polubił. Nie miał nic do stracenia? To zły argument. Nie chciał nic zepsuć. A może gdyby spróbował... Jednak wciąż coś ich dzieliło... Coś, przez co nie wiedział do końca, czy warto trwać w impasie, czy lepiej chociaż upewnić się, czy to wypali, w ostateczności zrażając do siebie Izayę.
     Chyba problem w tym, że nie chciał go do siebie zrażać.
     Po ponad godzinie wyszedł z gabinetu i tylko wrzucił list do ognia. Jedno zrozumiał. Musiał najpierw lepiej poznać bruneta.
     Izaya w czasie nieobecności blondyna przebrał się, a teraz zaczajony za fotelem chciał zrobić Hibiyi psikusa. Widząc nadchodzącego blondyna przycisnął palec do ust prosząc go, by był cicho. Wyczekał moment aż książątko leniwie otworzy jedno z oczek i strzygnie uchem na blondyna i w tym własnie momencie... Izaya wylał na kota szklankę wody. Zwierzak z głośnym miauknięciem zeskoczył z fotela a Izaya zaśmiewając się w najlepsze zajął jego miejsce. Odłożył tylko mokrą poduszkę.
- Ha! Czaiłem się na to miejsce od pół godziny~! - zachichotał. -  Ne Shizu-chan, udało ci się napisać~? Jak przestanie padać mam ci wypożyczyć Stefana żebyś mógł zawieźć list?
- Nie. Nie trzeba. - Wykonał krótki ruch nadgarstkiem i patrzył chwilę, jak tego przydługi list płonie. - Nie wyślę mu czegoś takiego. - wyjaśnił jedynie. Fakt faktem, listy do Kasuki mógł pisać jedynie szyfrem, nie tak dosłownie... Ale nie było sensu szyfrować tego czy wysyłać. Porozmawia z nim jak się spotkają. Zerknął na Izayę. Dziwnie było myśleć, że powinien celowo przekierować rozmowę. To poznawanie się powinno jednak wyjść bardziej naturalnie.
- Co się tak patrzysz? Stało się coś? - Izaya oparł łokieć na fotelu i podparł na ręce brodę. - A może miałeś ochotę usiąść co~?
- Nie, nic. I na pewno nie muszę ci do tego celu zabierać fotela. - Siadł na kanapie i spróbował się odprężyć. Niezbyt mu się udało. Za to w ciszy wpatrywał się w kominek. Dopiero do niego dotarło, że Izaya musiał rozpalać od nowa ogień.
- Aha~... - westchnął i tez wpatrzył się w ogień. Przytuliłby się do blondyna, w jego obecności fotel przestawał być atrakcyjnym siedziskiem....
     Przypominał sobie powoli o tym, co się działo ledwie parę godzin temu. Miał wrażenie, że to inny dzień, właściwie nawet inny tydzień, coś zupełnie oderwanego od rzeczywistości. Coś go poniosło, ale towarzystwo Izayi nie było takie złe. Tylko on się złościł. Było... naturalne. Byłoby, gdyby na nie pozwolił. Ale bał się tego, co mogło się stać w konsekwencji. Albo i nie tyle bał, co raczej nie chciał na to pozwolić. Zbyt lubił Izayę, by pokazać mu, że go lubi.
     Nie wiedział, jak zacząć, więc po prostu siedział w ciszy. Nie przeszkadzała mu, ale też go nie zadowalała. Chciał zacząć jakiś temat, ale nie wiedział, jaki, więc po prostu siedział w ciszy.
- Ne Shizu~....- Izaya złaknionym wzrokiem obserwował uda blondyna, jego brzuch i klatkę piersiową- Hibiya zaraz pojawi się z wojskiem aby odbić swój tron, więc może mógłbym...
- ...Siąść obok? - spytał, przyglądając mu się z lekkim uśmiechem. Nic nie mógł na to poradzić, wizja Hibiyi dumnie kroczącego w orszaku małych myszek była zbyt zabawna. - Ta, siadaj jak chcesz, przecież ci nie zabronię. - Lekko poruszył ramionami, jakby to było oczywiste. Nadal nie wiedział, o czym mówić, ale przestał już o tym myśleć. Wymyślanie tematu na siłę nie było miłą czynnością.
- Dzięki~! - Podskoczył wesoło na fotelu, po czym zeskoczył z niego i podszedł do kanapy na której siedział blondyn. Izaya schylił się cmokając Shizuo szybko w policzek - Jesteś kochany~! - i usiadł na kolanach blondynowi.
- Izaya? - Nawet nie skomentował tego cmoknięcia, za to zaczął się nad czymś zastanawiać. W tej sytuacji to było uzasadnione, by zapytać wprost... - Ile właściwie o mnie wiesz?
-Hm?... Trochę wiem~... - Uśmiechnął się, przytulając do blondyna. - A co? Boisz się że jak wampir pocałuje cię w policzek twoja kura zacznie się topić~? Nie martw się, to mit~... - puścił oczko blondynowi.
- Nie, nie. - Pokręcił głową. - Zresztą ja nawet nie mam kur. Zastanawia mnie, za co tak bardzo mnie lubisz. W końcu musisz mieć jakieś podstawy, skoro coś do mnie czujesz. Ale to nie miałoby sensu, gdybyś mnie ani trochę nie znał. Dlatego zastanawiam się, co o mnie wiesz. - wyjaśnił.
- Wiem, że nazywasz się Heiwajima Shizuo, wiem, że masz brata, że wychował cię zakon, że jesteś byłym egzorcystą a chwilowo mieszasz ze mną... ale co mi po tym? - zapytał wesoło. - Kocham cię, tak po prostu, bo jesteś~! Uwielbiam jak się uśmiechasz, jak się śmiejesz, jak głaszczesz mnie po głowie, jak zabawnie kręcisz nosem gdy w śnie coś cię łaskocze, jak wtulasz twarz gdy śpisz. Mówisz, że zwierzęta cię nie lubią, ale tak wcale nie jest, A no i nie lubisz dziewczyn w spódniczkach o ile mnie znają~! - dodał wesoło na końcu.
- Więc wcześniej nie wiedziałeś praktycznie nic. - Nie zdając sobie z tego nawet sprawy, nachmurzył się. Poczuł coś jakby... rozczarowanie? - Zresztą widywałeś mnie czasem i tylko na chwilę, więc nic dziwnego. Nie miałeś powodów, żeby mi choćby ufać, wiesz o tym? - Popatrzył na niego poważnie.
- Wiem~... - westchnął. - Ale przecież nie musiałem ci ufać~! Nie wierzyłem, że kiedykolwiek porozmawiamy~! Na co mi było zaufanie tobie skoro miałeś mnie tylko zabić i wyraźnie pokazywałeś, że tego chcesz~? - Uśmiechnął się. - Ty jesteś ciekawszym przypadkiem, wiesz~? Zaufałeś mi od tak - pstryknął - i nie zabiłeś mimo, że jestem straaasznym wampirem.
- Miałem podstawy. Nie zabijałeś ludzi, nie chciałeś się napić nawet mojej krwi, wyglądałeś szczerze i gotów byłeś dać się zabić, nawet jeśli wiedziałeś, że faktycznie miałem zamiar to zrobić. To chyba nie jest ciekawsze od tego, jakim cudem wyznałeś miłość osobie, o której nic nie wiedziałeś, a którą spotykałeś tylko, gdy miała zlecenie cię zabić, co? - prychnął. Coraz bardziej widział, że to wszystko jest jednym, wielkim absurdem. Niepotrzebnie dawał się w to wplątać... To nie mogło być prawdziwe uczucie, oczywiście... Na co on liczył? No właśnie... sam nie wiedział.
     Izaya zaśmiał się odrobinę histerycznie.
- A co mnie obchodziło jak to odbierzesz, miałem zginąć~! Ale mimo to moje uczucie nie jest nieszczere~... Możesz je mieszać z błotem, śmiać się z niego, ale ja się go nie wyrzeknę~... A nawet jeśli byś mnie do tego zmusił, nie przestanę tego czuć, wiesz~? - Uśmiechnął się spokojnie i pogłaskał go po głowie. - A, zapomniałem powiedzieć, że masz też fajne włoski~!
     Blondyn spojrzał gdzieś dalej, zawieszając wzrok między kanapą a dywanem. Poczuł coś jakby ulgę... ale też wyrzuty sumienia. Znał ich źródło.
- Nie rozumiem cię... - westchnął, kręcąc lekko głową. - Zupełnie nie rozumiem. Nie możesz kochać kogoś, kogo nie znasz, nie? Bo niby skąd o tym wiesz? Że to na pewno to uczucie? - Nadal na niego nie patrzył, za to zacisnął lekko wargi. Niby mu uwierzył... Ale czy to nie była zwykła oznaka łatwowierności? Chociaż, co dziwne, tak naprawdę nigdy nie wierzył nikomu poza Kasuką. A teraz nagle wierzył Izayi. Gubił się w tym, ale próbował w końcu ostatecznie to zrozumieć.
- Nie wiem jak ci to wyjaśnić~... - mruknął. - To tak jakbym ja kwestionował to, że mnie nie kochasz... Albo to, że kochasz swojego brata, a jako dowód miałbyś mi to wyjaśnić... Co byś powiedział?
- Lubię go, bo jest moim bratem. Spędziliśmy razem wiele czasu, wspierał mnie, ja wspierałem jego, wybudowaliśmy razem więź i od wielu lat wiemy, że możemy sobie ufać... Znamy swoje tajemnice i spędziliśmy razem wiele czasu. To chyba jest powód? - wyjaśnił na podstawie swojego brata, nie wiedząc za bardzo, jak odpowiedzieć na zadany pierwszy przykład. Dlaczego go nie lubi...? No właśnie w tym czaił się problem, Izaya nic złego mu nie zrobił i nie miał powodu, by go nie lubić...
     Izaya przecząco pokręcił głową
- Nie, to się czuje tutaj~! - Uśmiechnął się, dotykając dłonią miejsca, w którym Shizuo miał serce. - Wow, jak szybko bije~... - zdziwił się.
- Wcale nie! - zaprzeczył od razu. Dopiero po sekundzie dotarło do niego, że to TYLKO przyspieszony puls. - Nie no, mam tak zawsze... I to wcale nie tak, że to się tylko czuje... Czuć to sobie można cokolwiek w każdym miejscu na ciele. - prychnął. - Tak to długo nie potrwa.
- Może~... - Wzruszył ramionami. - Nie oddycham Shizu, nie mam pulsu, bo krew jest moim jedzeniem rozumiesz? A twój wydał mi się w takim momencie wyjątkowo szybki~... Uspokój się. - mruknął widząc, że blondyn naprawdę się zezłościł. - Ty też tu czujesz coś do brata. - uparł się. - Na pewno. Nie musiałeś z nim spędzać wielu lat, jako dzieci ufaliście sobie, a wtedy jeszcze dobrze się nie znaliście. Mimo to kochałeś go tak jak teraz, twoja miłość się nie zwiększyła wraz ze stopniem jego poznania, była równie wielka. - dalej trzymał się swojej racji.
- Ale to... Wciąż to rodzina, poza tym tak jak mówisz byliśmy mali. Wtedy łatwiej jest zaufać. Ty jesteś dorosłym wampirem. Dorośli już nie ufają bez przyczyny. - Chociaż to by miało sens. Izaya był czasami jak duży dzieciak... Ale tego już nie dodał. - Szczególnie, jak ktoś próbuje ich zabić. Zauważyłeś, żeby ktokolwiek inny zaufał komuś bez przyczyny? - zapytał spokojnie.
- Ale ja jestem dzieciakiem wśród wampirów~... - fuknął na niego. - Mam 200 lat, niektóre wampiry po 2 tysiące... - westchnął. - Poza tym nie zapominaj,  że młodo zginąłem, mogę uważać jak dzieciak i ufać innym bez przyczyny~... Nie chcę wierzyć, że ludzie są źli, zbyt ich lubię~...
- Ale ja jestem zabójcą. - Uśmiechnął się ironicznie. - Poza tym nie będę wykorzystywał kogoś, kto myśli jak dzieciak, bo tak mi się chce. - Nienaumyślnie wyjawił, że w ogóle to rozważał, co uświadomił sobie dopiero po chwili. - W każdym bądź razie minie ci pewnie niedługo. - westchnął.
     Izaya z duchu odnotował sobie że udało mu się skłonić blondyna do takich przemyśleń, co już stanowiło spory plus... teraz tylko go przekonać.
- Shizuś ile my się znamy? 4 lata 5, 7?
     Shizuo przekrzywił głowę, patrząc na niego.
- Skąd to pytanie...? Dokładnie to będzie... Pięć lat i trzy miesiące... oraz jakieś szesnaście dni, coś koło tego. Po co ci to?
- Awww~... Liczysz co do dnia~! Naprawdę mnie lu~bisz. - Uśmiechnął się szczęśliwy, ale wiedząc, że swoją wypowiedzią tylko bardziej zdenerwuje Shizuo postanowił przejść do rzeczy. - No więc przykro mi, tak łatwo się nie odkocham... A już na pewno nie szybko... Ne Shizu, dla człowieka pięć lat to długo nie? - upewnił się.
- Nie, po prostu pamiętam... - Ciężko mu było wyjaśniać, że ma dobrą pamięć. - I tak, pięć lat to dużo. Ale widocznie nie dla ciebie. Więc tak czy inaczej, kiedyś ci minie... - mruknął, choć już z mniejszą zawziętością. - Dobra. Skoro mamy inne pojęcie czasu, to może... Jak inaczej byś mi udowodnił, że to tak szybko nie minie? - rzucił mu jawne wyzwanie.
- Chyba musisz uwierzyć mi na słowo, że wiem co czuję~... - westchnął. - Nie da się tego w żaden sposób udowodnić... Chyba, że... - Izaya zamyślił się w trakcie wypowiedzi, rozważając po cichu wszystkie za i przeciw.
- Chyba, że...? - zachęcił go. Ciekaw był, co wymyślił, by udowodnić mu, że to nie chwilowe zauroczenie. Powinien mu wierzyć, ale wolał się upewnić... Żeby być pewnym, czy też... To zbyt skomplikowane. A raczej tak proste, że aż skomplikowane.
- Nie, nie, to głupie. - Pokręcił przecząco głową. - Nie będę cię narażał na kolejną utratę krwi... To zbyt niebezpieczne! Nawet jeśli nie mogę ci tego pokazać, mówię ci że tak jest! Nie będę cię niepotrzebnie narażał...
- Mam jeszcze dość dużo krwi, jakbyś jeszcze nie wiedział. - Musiał w końcu przyznać, że po prostu chciał potwierdzenia... A Izaya zwlekał! To było tak irytujące... - No, słucham. Może ja zadecyduję, czy chcę ryzykować. Mów.
- Um... Wiesz, że mogę wymazać wspomnienia nie? No... Teoretycznie mogę też przekazać komuś moje albo zdobyte od kogoś wcześniej... Ale do tego potrzebuję krwi... Ludzkiej, więc nigdy tego nie próbowałem... Nie dość, że straciłbyś litr krwi, to jeszcze nie wiadomo czy uda się to zrobić. To zły pomysł! - stwierdził pewnie, patrząc prosząco na blondyna. Niech on nie nalega... Co Shizuo obchodzi jego miłość? Blondyn przecież i tak go nie kocha, po co mu jakieś potwierdzenie, że Izaya go kocha?
- Mam jeszcze dość dużo krwi, jakbyś jeszcze nie wiedział. - Musiał w końcu przyznać, że po prostu chciał potwierdzenia... A Izaya zwlekał! To było tak irytujące... - No, słucham. Może ja zadecyduję, czy chcę ryzykować. Mów.
     Heiwajima zmarszczył brwi. Izaya raczej nie blefował, bo jak by się z tego wytłumaczył, gdyby nie mógł...? Poza tym wyglądał szczerze... Może... Może warto mu było zaufać... W końcu od początku nalegał i chciał go przekonać... Za wszelką cenę. Prawda...?
- Dobra. - poddał się, rozmasowując skronie. - Niech ci będzie, że ci wierzę... - Zamknął oczy. Był jeszcze jeden powód... Nie chciał tak daleko wtargiwać w jego prywatność. - Jeśli... - Zamilkł. Spojrzał na niego poważnym, ciężkim spojrzeniem, jakby go oceniając, choć tak naprawdę tego nie robił. - A co, gdybym chciał spróbować przekonać się inaczej?
- Jak Shizu-chan~? Znasz jakiś bezpieczniejszy dla ciebie sposób? Jaki~... Powiedz mi~... - jęknął prosząco. - Zrobię wszystko~!!! - zapewnił, uwieszając się na szyi blondyna.
- Możemy po prostu ze sobą być... - wyjaśnił,odwracając wzrok i odruchowo łapiąc go w pasie. Jednak tym razem zamiast kazać mu się odsunąć, przyciągnął go odrobinę do siebie. Chyba dopiero zauważył, jak delikatny i lekki wydaje się Izaya... - Co ty na taki sposób?
- M-Możesz powtórzyć? - Izaya patrzył na Shizuo szeroko otwartymi oczyma... Czy on się przesłyszał? Ale jeśli tak, to po co Shizuo go przyciągnął do siebie? - To jakiś żart, tak? Albo sen? - dopytywał się. - Albo chcesz mi udowodnić, że cię nie kocham tak jak próbowałeś wcześniej... Ale jeśli to to ostatnie to mogę się na to zgodzić~!
- Nie. - odparł kategorycznie. - Po prostu chcę spróbować. - W jego głowie kłębiła się masa wyjaśnień, ale uznał, że najlepiej po prostu na tym stwierdzeniu zakończyć. Tłumaczenie było zbędne... - Poważnie. W takim wypadku będę zachowywał się jak w poważnym związku... Dlatego lepiej dobrze się zastanów, nim odpowiesz, dobra? - Może nie było widać, ale ta propozycja trochę go krępowała... Była tak... Nienaturalna, bo tyle się zarzekał, że nie...
     Izaya szybko poukładał sobie całe zdarzenie w głowie i uśmiechnął się z satysfakcją. Mocno przytulił blondyna.
- Głuptas z ciebie, jasne, że się zgadzam~! Ale~... Nie można było wcześniej?
- Nie, nie można było... Tak naprawdę poważnie rozmawiam z tobą od paru dni... Wcześniej to by nie było nic nawet połowicznie poważnego, nie uważasz? - mruknął. W co on się tak właściwie wpakował... Tego nie dało się przewidzieć, niestety.
- Ale proponowałem ci to kiedy tylko postanowiłeś mnie oszczędzić i tu zamieszkać~! - Uśmiechnął się wesoło. - Ne Shizuś, to znaczy, że mogę cię teraz całować kiedy i gdzie zechcę~? - zapytał przeszczęśliwy. Shizuo oczywiście nie mógłby być tak romantyczny i przypieczętować ich umowy buziakiem, więc Izaya postanowił sam o to zadbać jeśli będzie trzeba.
- Ale wtedy nawet dobrze cię nie znałem... To teraz to i tak próba, bo przecież nie musi nam się udać. - mruknął, lekko podenerwowany. Jak się nie uda, to wszystko zniszczy... Na to wychodziło. - Mhm, na to wygląda, że możesz.
     "Ja też mogę" - dodał w myślach, ale na razie wolał tego nie robić. Po prostu wycofywał się, czując niebezpieczeństwo, że coś może się nie udać. Jeszcze się oswajał z konsekwencjami swojej decyzji...
- Uda się, na pewno!- Dodał pewnie Izaya i złapał blondyna za szyję. Przysunął się do niego bardzo blisko. - Na pewno~... - szepnął łącząc ich wargi.
     Heiwajima zawahał się przez chwilę, po czym uniósł dłoń, głaszcząc go po policzku. Przejął kontrolę nad pocałunkiem, jednak tym razem nie był ani trochę brutalny czy agresywny. Zadziwiająco delikatnie jak na niego próbował wykrzesać z siebie jakieś uczucie przy tym pocałunku. I musiał przyznać, chociażby przed sobą, że nawet uważał, że to miłe... A może i był w tym jakiś prąd... Coś niezwykłego, przez co chciał więcej. Jednak oczywiście, nie pozwolił sobie na to.
     Pierwszy raz też miał szansę zastanowić się, co czuje, całując Izayę. I było to odkrycie dość oszałamiające, ale i tego nie przyznałby głośno...
     Izaya w oderwał się od blondyna widząc, że ten mimo przejęcia kontroli nie chce pogłębić pocałunku.
- Chyba więcej z ciebie na razie nie wycisnę, ale i tak miło czuć postęp~! Naprawdę świetnie całujesz Shizuś~! - Puścił mu oczko i zachichotał.
- Mhmm... - mruknął, zamyślony. Odruchowo oblizał usta. Spojrzał na Izayę. - Więcej...? Czego więcej byś chciał? - zdziwił się. Jak dopiero zaczęli, to czego on się spodziewał...?
- Jak na nasze... - Spojrzał na zegarek. - pierwsze dziesięć minut związku to i tak jestem pod wrażeniem~! - Uśmiechnął się wesoło. - Choć przyznaję, że jakaś część mnie myślała, że od razu mnie wykorzystasz... W końcu czuję, że tego potrzebujesz~! - dodał beztrosko.
- Nie potrzebuję, Izaya. W ogóle tego nie potrzebuję i tego się trzymajmy, jasne? - burknął. - Nie jestem zboczeńcem, który rzuci się na ciebie jak tylko uspokoi swoje sumienie.
- Dobrze~! - zgodził się wesoło. - Powiedz, jak będziesz na to gotowy~! To co teraz zrobimy?
- Mhm... Teraz... - Zamyślił się. Zwykłe życie wydawało się tak nierealne... Odległe. - Deszcz już ustał, ale chyba nie ma sensu wychodzić, nie? Może chociaż moglibyśmy... Nie, chyba też nie. - Odetchnął głęboko. - W gruncie rzeczy powinienem naostrzyć miecz, ale to chyba nie należy do zajęć grupowych. Nie wiem, co moglibyśmy robić. - przyznał.
- Ale z ciebie niezdecydowany człowiek Shizuś~... - westchnął Izaya, schodząc z Shizuo i przy okazji z kanapy. Podał blondynowi rękę. - Chodź moja księżniczko, obiecałem ci kiedyś nauczyć cię tańczyć~! - Zachichotał, choć propozycja była realna.

poniedziałek, 27 października 2014

Shizaya - Chat: 6

Ohayooo~...
Nawet nie wiem, o czym jest ta część, (*jest z telefonu*) także ten,
nie wiem, o czym mówić~... A, już wiem~! Ogłoszenia fandomowe~!
Wampirek powinien być na Halloween, o ile mama odda mi internet. X33""
To wszystko~!
Enjoy~! X3
 Hejo~...
Przeczytałam to jest TEN rozdział XDDDD mój ulubiony swoją drogą. Ten "fan" na końcu to ja jakby ktoś nie poznał xDDDD
Nawiązując do "burzy"w komentarzach XD (*gapa zapomniała o tym napisać ostatnio*) ja się tam bardzo cieszę, że wyrażacie swoje zdanie, nawet odmienne :3 Co nie zmienia faktu, że i tak was nie posłucham *muahahaha X3* i napiszę kiedyś jakąś Kizayę w sumie... to jedną na stanie mam, ale niedokończoną. Czyli ją dokończę ^^ Obiecuję, że nie będzie tam Yaoi... prawdę mówiąc nawet wielkiego Shounen-ai nie przewiduję XD Więc myślę, że możecie to czytać spokojnie jak się pojawi :""D A teraz:
Klikać w banerek po prawej i karmić małe Inu bo zdechną z głodu!!!! Ploooosssseeee *kocie oczy* :3
 i Enjoy~!





     Blondyn postukiwał palcami w blat. Coraz bardziej nerwowy w ostatnich dniach, teraz zaczynał sięgać zenitu, czy też bardziej dna. Zerknął na odłamany brzeg biurka. Taak, jak się nie pohamuje, to się powtórzy... Ale do cholery...

__________ Napalona bestia jest online____________

Napalona bestia: Pchłooooo, wejdź w końcu na ten cholerny chat albo coś rozwalę!!!
Napalona bestia: ILE MOŻNA CZEKAĆ...
Napalona bestia: Zaraz zacznę wydzwaniac, masz pięć minut...
___________ Kami-sama jest online_____________

Kami-sama: Hahahaha widzę Shizu-chan że wreszcie uzewnętrzniłeś całą swoją frustrację~! I co? Już się z cb wylewa? XDD‏
Napalona bestia: SKĄD.
Napalona bestia: NIC SIĘ ZE MNIE NIE WYLEWA. NIC A NIC.‏
Kami-sama: Jesteś pewien? *unosi jedną brew* A ja jestem pewien, że coś bardzo by się chciało wylać~... Niestety jeśli nie przekonasz się do ręcznej roboty jeszcze dłuuuuugo będzie się zbierać~... XDDD‏
Napalona bestia: ...Nie przeczę, że by chciało. Ale ty nawet nie chcesz mi ani trochę pomóc!!! ><""""""""""""
Kami-sama: Ostatnio jak chciałem wszechświat był nam przeciwny i wyłączył serwer. Nie chcę być znów odcięty od ciebie na tydzień... Tęsknię :C XD‏
Napalona bestia: Ta, jasne, akurat ty wierzysz, że to sprowadza nieszczęście, bo ci kurna uwierzę!!! Zrób to ze mną póki masz czas Izaya, do cholery!‏
Kami-sama: Ech... Za dobrze mnie znasz żebym cię oszukał co~? Więc teraz powiem ci prawdę~! Nie zasłużyłeś sobie na to >3<‏
Napalona bestia: JAK TO NIE ZASŁUŻYŁEM?! CO SUGERUJESZ?!?!?! NIE MA CIĘ OD TYGODNI, ZARAZ COŚ CHYBA ROZWALĘ... I ZA TO CZEKANIE NIBY NIE ZASŁUGUJĘ NA N I C?!‏
Kami-sama: Wcale nie myślisz o moich potrzebach :( Ilekroć rozmawiamy czytam tylko o tym, że chcesz żebym to z tobą zrobił bo masz chcicę. To tak nie działa Shizuś! Dobrze wiesz, że nie będę spełniał twoich zachcianek, zaznaczyłem to na początku naszego "związku". Raz myślałem, że się zmieniłeś. Wtedy kiedy do mnie zadzwoniłeś i uszanowałeś moje zmęczenie. I za to była nagroda. Myślisz, że mnie jakoś bardzo obchodzi to, że ci się chce... Twój nick jest idealny! Bo ostatnio zachowujesz się jak napalona bestia i nikt więcej...‏
Napalona bestia: ...Ugh... No przepraszam... *bije głową w biurko* Ja w ogóle chcę, żebyś wrócił... Ileż można, w łóżku jest zimno, pogadać sie nie da, robię wciąż za dużo jedzenia... W ogóle jakoś tak cicho i pusto i wracaj już do cholery... Chcę cię mieć tak blisko, jak tylko się da.‏
Kami-sama: Oooo Shizu-chan~<333 XDDD Wiesz że żartuję, prawda~? Widać jak chcesz to potrafisz się postarać i coś słodkiego wymyślić... No jak już cię przyciśniemy ;) ja i twoja... wiesz. X3‏
Napalona bestia: .................................
Napalona bestia: TY PRZEBRZYDŁA MENDO, JESZCZE RAZ ZAŻARTUJ W TEN SPOSÓB A CHYBA CIĘ ZMIAŻDŻĘ!!! ><"""""""""""""""""‏
Kami-sama: A co zrobiło ci się głupio, że mnie wykorzystujesz~? Zarumieniłeś się może? Byłoby zabawnie~... Ach szkoda że teraz mnie przy tobie nie ma. X3 Choć tu mój zadek czuje się bezpieczniejszy~!!!‏
Napalona bestia: JA CI DAM ZABAWNIE......‏
Kami-sama: A co, ty tak nie uważasz~?
Napalona bestia: WCALE. I naprawdę jesteś winny tego, że muszę wytrzymywać tyle czasu... nie będzie ci tak do śmiechu, jak wrócisz. -.-""‏
Kami-sama: Zdaję sobie z tego sprawę. :D Dlatego korzystam z życia póki mogę i siedzę ile tylko się da, bo później to będzie zbyt bolesne~!‏
Napalona bestia: No raczej..‏
Kami-sama: Widzisz! Takimi tekstami nie skłaniasz mnie do szybszego powrotu.‏
Napalona bestia: Jak to nie...? Będzie ci przyjemnie, mogę obiecać...‏
Kami-sama: Tak~? *zaciekawiony* To obiecaj~! Ale tak porządnie ^^‏
Napalona bestia: Sprawię, że będzie ci tak dobrze, że sam będziesz prosił o więcej...
Napalona bestia: Pasuje? ^^‏
Kami-sama: Opowiedz mi więcej~... *mruczy* Co d o k ł a d n i e zrobisz~...?‏
Napalona bestia: Huuh~? Zależy, co będziesz chciał... Mogę cię wziąć mocno, a mogę przedłużać przyjemność w nieskończoność... Co byś wolał...? *uśmiecha się*‏
Kami-sama: Cięźko mi się zdecydować~... Opisz mi dokładnie każdy wariant~...‏
Napalona bestia: Hmm, jak wolisz... ^^ Przy pierwszej opcji... Przygotuję cię, żeby cię tak nie bolało, a potem będę brał tak długo, aż zaśniesz z wykończenia.
Kami-sama: Mhm~... A ta druga~? Ale opisz dokładniej *mruczy* W końcu chciałeś pisać to swoje głupie RP więc teraz się postaraj~!‏
Napalona bestia: Ta pierwsza była po prostu prostsza... Co do drugiej opcji... Hmm... Powoli ściągnąłbym z ciebie ciuchy, całując... A potem zaczął dotykać i powoli schodzić z pocałunkami coraz niżej... Najpierw pobudziłbym cię ustami, potem ostrożnie rozciągnął i zaczął się w tobie poruszać powoli, ale wszedłbym w ciebie cały... Mm, co myślisz o tej opcji? ;)
Kami-sama: Nieco ciekawsza~... Co tam jeszcze masz w repertuarze bestyjko~?‏
Napalona bestia: Mógłbym jeszcze zastanowić się nad przetrzymaniem cię... Przywiązałbym cię do łóżka i nastroił wibratorem, tylko musiałbym go kupić... A potem wypróbowałbym tę twoją kamasutrę. To też kusząca opcja...‏
Kami-sama: Jak rozumiem to najbardziej perwersyjna opcja na jaką cię stać~? Opisz mi to dokładnie, krok po kroku, a w nagrodę nawet sam ci kupię ten wibrator. ;3 Tylko się postaraj~‏
Napalona bestia: Dokładnie dokładnie...? Cóż... Najpierw zaprowadziłbym się do łóżka i związał ręce tak, żebyś nie mógł się uwolnić... Potem ściągnąłbym z ciebie spodnie i pobudziłbym ciętrochę... A potem włożył wibrator i stopniowo zwiększałbym moc, tak żebyś w którymś momencie zaczął prosić, żebym w ciebie wszedł. I wytrzymałbym jak najdłużej, żebyś ładnie poprosił.
Napalona bestia: A później wyciągnąłbym go i sam w ciebie wszedł, żeby robić to całą noc, w kazdej pozycji, jaka mi się przypomni.
Napalona bestia: Tak dokładny opis cie zadowala? ;) Mnie aż trochę za bardzo... Cholera by to. -.-""‏
Kami-sama: Podoba...? A jak myślisz co bym robił poza proszeniem cię o wejście? Wyobraź to sobie dokładnie~... i mi napisz *oblizuje się prowokacyjnie*
Napalona bestia: Bardzo prowokujesz... Bardzo... Sądzę, że prosiłbyś, a gdybym nie reagował, próbowałbyś sam skończyć... Ale miałbyś związane ręce, więc mówiłbyś coraz bardziej zbereźne rzeczy, żebym nie wytrzymał... Ewentualnie próbowłbyś mnei pobudzić... Może zacząłbyś jęczeć...?
Napalona bestia: ...Izaya... Cholera...‏
Kami-sama: Cóż~... Pewnie spróbowałbym cię pobudzić stopą, mówiłeś, że zawiążesz mi tylko ręce. Ale... Jakie zbereźne rzeczy miałbym ci mówić~? Może to lepsza opcja~!‏
Napalona bestia: ...Coś w stylu... ...Nie, nie napiszę ci tego... Cholera, obiecaj, że teraz nie wybrniesz z tego wrednie... dobra?‏
Kami-sama: Obiecuję że nie wybrnę z tego wrednie ^^ A teraz powiedz. Może kiedyś się pokuszę o wykorzystanie tego w łóżku. ;)
Napalona bestia: Coś w rodzaju "weź mnie mocno" albo "włóż go we mnie całego"... Albo "chcę, żebyś się we mnie rozlał"...
Napalona bestia: ...Możemy w końcu zacząć to pisać wspólnie...?
Napalona bestia: ...Stoi mi...‏
Kami-sama: To słodko kochanie, ale muszę lecieć. Praca wzywa~....‏
Napalona bestia: NIE ŻARTUJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Napalona bestia: Obiecałeś, że nie wybrniesz z tego wrednie, zajmij się mną w końcu wiedziałeś że tak się skończy zachęcanie mnie do takich wyobrażeń WEŹ ZA TO ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!!!!!! ><""""""""""""""
Kami-sama: A co ja poradę, że właśnie zadzwonił klient i musze się czymś bezzwłocznie zająć?‏
Napalona bestia: No nie żartuj... Raz go olej... Nie każ mi tyle czekać do cholery, czemu niby zadzwonił akurat teraz!!!!!!!!!!‏
Kami-sama: Mówiłem ci coś o wszechświecie na początku tej rozmowy? No widzisz wzywa swojego boga~... Ale skoro chcesz... *wzrusza ramionami* Dobra, ale szybko 8===D *O* *Q* *q* - Mam nadzieję że tak ci wystarczy~~

________ anonimowy-fan-yaoi jest online________

anonimowy-fan-yaoi: No tak coś sądziłam, że dobrze trafię~!!!! *scrolluje myszką* AWWWWW *Q* Piszcie dalej ja już znikam nie przeszkadzam wam~!!!!
anonimowy-fan-yaoi: ....piszcie X3
Napalona bestia: ...Co...? IZAYA DO CHOLERYYYYY!!!!!!!
Napalona bestia: ...E...? Nie zamierzam nic pisać... W ogóle jak tu trafiłaś, przecież pokój powinien być prywatny... nie zaznaczyłem...?! X.x""""""""""""""""""‏‏
anonimowy-fan-yaoi: Nie =w= I bardzo się cieszę, nie przeszkadzajcie sobie.
Kami-sama: Hahahahahahaha Shizu ty pierwotniaku XDDDDDD‏
Napalona bestia: No... Nie...
Napalona bestia: Mogłabyś wyjść...? Wybacz, ale muszę rozwiązać dość powazny problem. :')‏
Kami-sama: Nie poważny Shizuś... Tylko wielki i nie cierpiący zwłoki. XDDDD Bardzo niecierpliwy i denerwująco pulsujący problem~!
anonimowy-fan-yaoi: Yay~!!!! Po takich wyznaniach nie wyjdę, nie ma mowy =w=‏
Napalona bestia: Zabiję cię pchło....... Albo inaczej, więcej nei wypuszczę z domu i większość moich problemów zostanie rozwiązana zanim się pojawi, co ty na to...? *perfidny uśmiech*
Napalona bestia: Przenieśmy się chociaż... No kurwa, chwilę ci to zajmie, mógłbyś wziąć za to odpowiedzialność!!! ><""""‏
Kami-sama: No cóż~... Nawet mi to pasuje~! Czuję się bez ciebie jakiś taki niedopieszczony~....
anonimowy-fan-yaoi: to gdzie się przenosimy???
anonimowy-fan-yaoi: Awww *w* Muszę o tym powiedzieć Erice.‏
Napalona bestia: TY się nie przenosisz!!! ><"""""""""
Napalona bestia: No i dobrze. Szykuj się na ograniczenie do zostania kurą domową, nie obchodzi mnie, że wolisz wychodzić. -.-"""""""""""""""""""""‏
Kami-sama: Jak zdegradujesz mnie do roli kury, skaczę na najbliższą niedzielę do rosołu i tyle mnie zobaczysz zoofilu jeden :P
Napalona bestia: Ja ci dam zoofila... Do rosołu możesz się co najwyżej rozbierać. *prycha*
Napalona bestia: No to chodź się przenieść i skończyć... To wciąż trochę boli... >.>"""""‏
Kami-sama: Tylko trochę? :C Myślałem, że bardziej cię podniecam... Ale jak tylko trochę to dasz radę sobie sam. Powodzenia ;)

____________ Kami-sama jest offline__________

anonimowy-fan-yaoi: Nie martw się Shizuo-san ja chętnie z tobą napiszę RP *W*‏
Napalona bestia: ...KLESZCZUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Napalona bestia: Co. Nie. Zabiję go a potem spalę zwłoki. Zdecydowanie... Możesz mu kupić kwiaty na pogrzeb.

__________Napalona bestia jest offline___________

piątek, 24 października 2014

mini dj Tsuki x Roppi - webcam by Roppi-Orihara

Hejo~!
Nie mam kontaktu z Inu od... kilku godzin. Ustalałyśmy, że dziś coś dodamy a nie wiem co jest gotowe... i nie mam pojęcia co z jej wstępem jeśli to byłoby coś wspólnego, tak więc dam coś co miało być... we wtorek następny chyba :)
Standardowo klikamy w banerek po boku :3 ->
Kilka dni temu Kanra-san na swoim blogu "Jesteś jedynym, który może zatrzymać bicie mojego serca - Shizaya" opublikowała one-shota na podstawie mini dj'ów. Po krótkich pertraktacjach zdobyłam pozwolenie na wykorzystanie tłumaczenia (yay~!) dlatego też przedstawiam wam
"webcam" by Roppi-Orihara [profil na DA]
Tak jak ktoś pod ostatnim mini-dj's napisał podzieliłam całość na strony... i jak? Lepiej się czyta mam nadzieję :3 Przepraszam, że strony tak trochę różnych rozmiarów XD Ale nie chciałam dzielić obrazków więc już niech zostanie tak. 
Enjoy~!

Wersja angielska <Klik>
Tłumaczenie: Kanra-chan
Korekta: Lizzy
Edycja: Kisarin
Wersja do pobrania [ MF ]








wtorek, 21 października 2014

Shizaya: Chat 5

Hejo wszystkim~!
Pamiętajcie o kliknięciu banerka po boku -> miseczka czeka aż ją napełnicie :3
Widzę, że Kizaya wywołała małą burzę XD I pewnie wywoła jeszcze nie jedną, bo to mój ulubiony paring (ta... Shizaya jest na 2 miejscu błagam nie zabijcie mnie za to XDD) *chowa się za krzesłem*
 Ale nie umiem "nimi" pisać więc raczej za dużo Kizayi nie będzie :3 nie martwcie się ":]

Ekhem... Komban-wa...
Kiasarin-san, ja ci dam "nie umiem nimi pisać"... =3= Właśnie, że umiesz, czekaj no na betę tego wszystkiego co jest napisane a wtedy będę cię przyciskać, a co~... Chociaż u mnie Kizaya jest dalej, bo na 1 są Izuo i KasuShizu, na 2 Shizaya a na 3 Kizaya~... Z tych oryginalnych, niealterowych postaci, oczywiście... No ale i tak będę cię zmuszać. ^w^
Wracając do informacji. Chciałabym dać wam wspaniały rozdział Wampirka, z którego byście się cieszyli, ale wybaczcie mi, jestem w tej chwili tak wycofana z życia, że nie chce mi się nawet wchodzić na bloga. Ani mail'a, czy ask'a, czy cokolwiek poza pisaniem rp... To okropne uczucie, a za jego skutki mogę tylko przepraszać. Q.Q""" Więc przepraszam. Q.Q Za to obiecuję ładne bety rozdziałów już niedługo~... Tym bardziej, że szykuje się pewna niespodzianka...
Ekhem, no to ten...
Enjoy!
Enjoy~!







______________ boski kociak jest online____________

boski kociak: Jesteś może~? Mam chwilkę możemy porozmawiać. ;3


__________Postrach dróg jest online___________

Postrach dróg: Pchło...? Te nicki są coraz dziwniejsze.
Postrach dróg: Jak długa ta chwila?‏
boski kociak: Ty za to przynajmniej masz fajny nick... Choć nie mogę powiedzieć, że nierozpoznawalny... Kojarzy mi się z piratem drogowym. X3‏
boski kociak: Chwilka jak chwilka ;3‏
Postrach dróg: Dzięki. Mi też. Wracając, jak długa ta chwila, bo wolałbym wiedzieć...? Tyle, co chwila, czy masz więcej czasu?‏
boski kociak: Ach Shizu-chan mi podziękował Awww~... *w* Dobrze, może źle się wyraziłem - kilkanaście minut. :3
Postrach dróg: I mam rozumieć, że tak przez następny miesiąc...?‏
boski kociak: Czasem krócej, czasem dłużej. I już postanowione... dwa miesiące -.-
boski kociak: A teraz nie narzekaj tylko ciesz się wspaniałym, boskim mną póki jestem~!‏
Postrach dróg: ...DWA MIESIĄCE.
Postrach dróg: Chyba żartujesz.
Postrach dróg: ...Nie, zdecydowanie żartujesz. tak żeby mnie wkurzyć, nie?‏
boski kociak: Tym razem to prawda... Dwie łapki na sercu :3
Postrach dróg: Aha...‏
boski kociak: Co jest... Znów mi wpadasz w depresję? To do ciebie nie podobne Shizzy~...‏
Postrach dróg: NIE WPADAM W DEPRESJĘ, STARAM SIE NIE WRZESZCZEĆ, ALE WYOBRAŹ SOBIE, ŻE TO TRUDNE!!!!!!!!!!‏
boski kociak: To krzycz ile wlezie. ^^ Lubię jak jesteś szczery~... I mniej się wtedy martwię ;3‏
Postrach dróg: TY SIĘ MARTW, ALE O SWÓJ TYŁEK JAK WRÓCISZ.
Postrach dróg: W OGÓLE SIĘ O SIEBIE BÓJ.
Postrach dróg: WIDZĘ CIE W DOMU ZA MIESIĄC, ALBO ZA DWA MIESIĄCE ZROBIĘ CI PIEKŁO NA ZIEMI I KONIEC -.-‏
boski kociak: Ale ja jestem tylko biednym kotkiem.... Mój tyłek już się trzęsie razem z ogonkiem... Nie strasz go tak bo nie wróci nawet za 3 miesiące...‏
Postrach dróg: Spróbuj kazać mi tyle czekać, a nie przeżyjesz i koniec. -.-‏
boski kociak: I jak sobie beze mnie poradzisz? Zostaniesz nekrofilem Shizu-chan~?‏
Postrach dróg: Coś się wymyśli. W ostateczności przywiążę cię do łóżka jakąś metalowym prętem... jakby go wygiąć... I nie puszczę już nigdy. Albo przynajmniej dopóki się nie przestanę złościć, a to trochę potrwa.‏
boski kociak: Jakiś ty zaborczy~... =w= Podoba mi się. Choć musisz wymyslić coś innego... nie lubię kajdanek ;/‏
Postrach dróg: MAM TO GDZIEŚ. Właśnie dlatego to będzie kara, jeli nie zobaczę cię tu za miesiąc.‏
boski kociak: Naprawdę nie mogę... Shizu-chan przecież wiesz... Jeśli tylko by się dało przyjechałbym do ciebie już teraz i przez tydzień nie wychodził z twojego łózka... Ale mam tu coś do zrobienia. Musisz być cierpliwy... W końcu wiedziałeś, że wyjeżdżam prawda?‏
Postrach dróg: Ale nie że na tak długo. :/‏
Postrach dróg: Czemu aż tyle...?‏
boski kociak: Kiedyś nie było mnie 6 miesięcy i się cieszyłeś! Nawet narzekałeś że tak krótko. Q.Q‏
boski kociak: Bo muszę wszystko dokończyć, to spore zlecenia Shizu-chan. Przy tobie nie mógłbym się skupić ;-;
Postrach dróg: To było K I E D Y Ś. jak jeszcze mnie wkurzałeś łażąc do Ikebukuro, pamiętasz?
Postrach dróg: Cholernie duże. Nie będę ci często przeszkadzał, pozwolę ci się skupić, no to co ci przeszkadza...?‏
boski kociak: Jeśli w grę wchodzą Rosjanie lepiej pracować na miejscu. Poza tym... Shizu-chan odciągałby moją uwagę bo jest ciekawszy niż wszystkie zlecenia. ^^‏‏
Postrach dróg: Czyli, że nie wrócisz, bo jestem zbyt ciekawy...? Och, cholerny urok osobisty. XD ...A tak poważnie, serio nie da się tego przyspieszyć???‏
boski kociak: Staram się jak mogę Shizuś :** Ale to naprawdę wymaga czasu. :c Rosjanie to wyjątkowo staromodny naród... Jak w tych filmach o Mafiozach... Tylko w grubych czapkach i szalikach... Tu jest wiecznie zimno~... Chciałbym, żebyś mnie rozgrzał. ;3‏
Postrach dróg: Rozumiem... Wiesz, mogę przez internet, tylko ty powtarzasz, że nie masz czasu... A tak na pewno chociaż trochę by ci skoczyło ciśnienie... Nie sądzisz? ;)
boski kociak: Przez internet mnie nie kręci. >3<‏
Postrach dróg: Serio? Założę się, że chociaż trochę tak. =.=‏
boski kociak: O co się zakładamy~? :3
Postrach dróg: Zakład zakłada, że możemy spróbować pisać, żeby sprawdzić, czy cię to rozgrzeje...? Świetnie! Prawie o cokolwiek chcesz! ^^‏
boski kociak. Nie-e już próbowaliśmy i nie wyszło... Coś takiego kręci tylko zboczeńców wielkich jak Shizu-chan~...‏
Postrach dróg: Nie jestem zboczeńcem. -.-""""""""""
Postrach dróg: Jak to, ani trochę nie wyszło...?‏
boski kociak: Nic~... Ale jestem pewien, że Shizu-chan już był bardzo chętny... Albo nawet szczytował *chichot* jesteś zboczeńcem i nic tego nie zmeni!‏
Postrach dróg: Nie zdążyłem...
Postrach dróg: O CZYM TY W OGÓLE MÓWISZ DO CHOLERY!!! ><""""""" NIE JESTEM ZBOCZEŃCEM I ODWAL SIĘ OD TEGO OKREŚLENIA W KOŃCU!!! ><"""""""""""""""""‏
boski kociak: To jak mam mówić~? Perwers? Pan chodząca chcica?‏
Postrach dróg: NIE. Mam imię pchło, więc go używaj!!! -.-"""""‏
boski kociak: Shizusiek - świntuszek chciałem, ale się nie rymuje :c‏
Postrach dróg: JASNE, ŻE NIE. ><"""""""""" SKOŃCZ Z TYM!!! Nie jestem perwersem... Po prostu tak długo tutaj bez ciebie nie wytrzymam, a jak mówiłem sam się nie będę zaspokajał, więc mógłbyś to ze mną napisać i byłby spokój! -.-‏
boski kociak: Jak raz napiszę to się potem nie opędzę. :/ Zgodziłem się na to raz~ w nagrodę... Teraz nie zasłużyłeś!‏
Postrach dróg: Ale wtedy nie skończyliśmy... Więc teoretycznie nadal się liczy, nie...? >.> POZA TYM JESTEŚ WINNY TEGO, ŻE CIE TU NEI MA. ><"""‏
boski kociak: Shizu-chan słuchaj idź do mnie do biura wejdź na piętro, 5 regał z lewej 4 półka od góry minw. po środku będzie książka "Zrób to sam", weź przykład z tytułu i przestań o to żebrać!‏
Postrach dróg: ...Wiesz co? Nie mam zamiaru nawet sprawdzać, czy ona faktycznie tam leży. Ani jakim cudem to zapamiętałeś. ...I NIE BĘDĘ ROBIŁ TEGO SAM!!! ><""""""""""""""""‏
boski kociak: Obok leży Kamasutra. ;) Miłej zabawy.‏
Postrach dróg: To działa jak osoby są dwie, wiesz? -.-'‏
boski kociak: No to sobie mnie wyobrazisz... A teraz bądź grzecznym potworkiem i nie zdemoluj niczego. Pobawimy się jak wrócę *paca go po głowie*‏
Postrach dróg: Nie będę tego robił z samym sobą. -.-
Postrach dróg: Ta. jasne. mam rozumieć, że już znikasz?‏
boski kociak: Wybacz Shizuś praca wzywa~! Obiecuję że pogadamy za kilka dni~... Zostawiam cię z nową zabawką. ;)

___________ boski kociak wylogowany___________

Postrach dróg: Dni. TY SOBIE CHYBA KPISZ.

___________Postrach dróg jest offline___________

sobota, 18 października 2014

Kizaya tłumaczenie (z japońskiego) obrazka

Hejo~
Mam ten obrazek (poniżej) na komputerze od chyba roku XD jak nie dłużej i zawsze mnie zastanawiało co też on tam tak dokładnie mówi~ Cóż dowiedziałam się parę dni temu i po krótkim zredagowaniu mojego tłumaczenia w miarę po polsku wy też możecie >w< 
Tłumaczenie z japońskiego.
!!! Kizaya ALARM !!! - Ostrzegam żeby nikt się nie rozczarował XD Ale no wybaczcie po prostu musiałam~! Ja tam Kizayę uwielbiam... choć po polsku nie ma ani jednego dobrego ff z nimi ;_;
Standardowo - ładnie wszyscy klikamy w banerek po boku :3 ->

Oryginalna wersja: Brak danych
Tłumaczenie: Kiasarin
Korekta: (jednoprzecinkowa XD) - Inu-chan
Edycja: Kiasarin

* na dole - jeśli się nie rozczytujecie - Oryginalnie Kida krzyczy "Kiya" czyli coś w stylu odgłosów protestu i wyrywania się. Ale to brzmi jak dogłos "fangirlu" dlatego to zmieniłam na coś innego XD



dop. tłum - Kida ma seksi bokserki >w< rozumiem Izayę XDDDDD

środa, 15 października 2014

Boku no stalker (część 2) - END

Hejooo~...
Wybaczcie, że tak późno ta część~... Byłam naprawdę ciekawa, ile osób się odezwie, by dodać kolejną. X3"" Przy tym miałam takiego lenia, by powtarzać codziennie, że to skończę, a skończyłam dopiero co. Wybaczycie mi~?
No, ale dziś już jest~! Jest i możecie zasiąść spokojnie i doczytać ostatnią część Boku no Stalker~... Tymczasem wypadałoby zadbać o kontynuację reszty opowiadań, zatem niedługo postaram się wrócić do bety i pisania. Wybaczcie mi, proszę. Mam tyle lekcji, że sama myśl o nich mnie paraliżuje i uciekam w pisanie, lecz zupełnie nie Shizayowatych rzeczy. To odpręża, choć tylko na chwilę.
Nie przedłużając już, oddaję głos Kiasarin-san~!
Hejo... właśnie się dowiedziałam że mam na jutro coś a'la wypracowanie X.x także ten ja tu tylko na chwilkę dodaję notkę XD
Przy okazji bardzo się ciesze, że mój Izaya i jego pomysły się wam podobają :3
I kolejne BANEREK!!!! Tak, wszyscy klikamy ładnie w banerek po prawej =3= ->
Przy okazji za kilka dni pojawi się mały "specjal" a potem najprawdopodobniej chat :3
Um a teraz Enjoy~!
Enjoy~!




     Izaya wyszedł za blondynem i szedł za nim uśmiechając się wesoło. Wsadził ręce do kieszeni i obserwował go. Nucąc coś pod nosem szybko szedł do szatni i przebrał się. Zniknął nie mówiąc Shizuo ani jednego słowa. A kamera w jego torbie, którą na powrót umieścił w  szatni, nadal w najlepsze nagrywała przebierającego się blondyna.
     Starając się nie zwracać na niego uwagi, Shizuo przebrał się niespiesznie i poszedł na ćwiczenia. Nienawidził zajęć z nim, ale skoro musiał... Miał zamiar się rozładować.
     Swoją drogą, Izaya zachowywał się dziwnie... Ostatnimi czasy jakby złagodniał. To go bardzo zastanawiało. Za dużo się przy nim kręcił...
     Włożył mu pozostałą onigiri do plecaka i wyszedł.
     Izaya odczekał na Shizuo przed salą i weszli razem.
- Sumimasen! - krzyknął tak, by wszyscy zwrócili na nich uwagę. - Nauczyciel nas przyłapał gdy próbowałem nagrać striptiz Shizu-chan'a w szatni i musieliśmy iść do dyrektorki~!!! Ale już wszystko dobrze! - uspokoił uczniów, jakby się ktoś o to martwił.
      Heiwajima stanął jak zamurowany, po czym rzucił się na Izayę z chęcią mordu.
- TY PRZEBRZYDŁA WSZO...! - warczał, ganiając go po całej sali i rzucając w niego tym, co było pod ręką.
- Hahaha~... No co ty Shizu-chan~? Nie znasz mnie? I tak bym wrzucił to do internetu, a tak przynajmniej wiedzą wcześniej~! - Śmiał się w najlepsze biegnąc i po bieżni, potem przez płotki, by na końcu obiegać boisko po trasie do sztafety. - Sensei, mam nadzieję, że za taki wyczyn zaliczysz mi semestr na A~!!! - krzyknął, robiąc czwarte okrążenie. - I Shizusiowi też, choć za płotki powinien dostać 0, większość ominął resztę połamał~... - krzyczał chichocząc. A Shizuo dalej biegł tuż za nim.
- ZABIJĘ CIĘĘĘĘ! - Nie zważając na krzyki nauczyciela i piski uczniów, a nawet omdlenia, Shizuo biegł za swoim wrogiem, naprawdę zamierzając go zabić. Rzucił w niego płotkiem i biegł dalej, tym razem naprawdę zdeterminowany, by go dopaść i zmiażdżyć.
- No nie złość się tak, nie złość~!!! Złość piękności szkodzi... Choć tobie to by i kultura Zen nie pomogła~... - zachichotał oczywiście kłamiąc jak najęty. - Poza tym zapłaciłem ci, więc się teraz nie wymiguj~... I zobacz jaki byłem miły nawet ciebie i twoje dziwne fetysze kryłem przed dyrektorem~!!!
- TYYYYYYY!!! - zawył blondyn, przyspieszając biegu. Wykończyć go. Tylko to łaziło mu po głowie. - ZABIJĘ CIĘ. WYSZARPIĘ FLAKI, TYLKO SIĘ ZATRZYMAJ!!! - wrzeszczał, podbiegając to bliżej, to będąc dalej.
- Nie ma mowy Shizu-chan, wyglądasz strasznie~... - jęknął pretensjonalnie nadal uciekając. - Do tego krzyczysz niemiłe rzeczy!!! Co innego gdybyś zaprosił mnie na ootoro a krzyczał coś w stylu "TAK BARDZO CIĘ KOCHAM IZAYA-KUN, ZOSTAŃMY PRZYJACIÓŁMI"~!
- I CO TY SOBIE DO CHOLERY WYOBRAŻASZ?! - Przerwał mu dzwonek, jednak zaraz kontynuował. - SKOŃCZ ALBO CIĘ POĆWIARTUJĘ!!! - warczał, dysząc już, ale nadal go goniąc.
- Powiedzcie nauczycielom, że spóźnimy się na kolejna lekcję~!!! - Izaya krzyknął do oddalających się uczniów a sam pobiegł na boisko wiedząc, że blondyn jest tuż za nim. - Ne Shizu-chan zastanawiam się czemu mnie tak nie lubisz~? Przecież nie zrobiłem ci nic złego prawda~!!! - zachichotał dalej biegnąc.
- WSZYSTKO!!! WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE!!! - Gonił za nim przez bieżnię, między drzewami i wszędzie. To była prawda, cała jego zła reputacja, nerwowe zachowania, to wszystko przez jego prowokacje!!!
- Ale to ty mnie zaatakowałeś na początku... - poskarżył się, zwalniając. Zahamował i stanął w odległym kącie boiska, między drzewami. - Naprawdę aż tak mnie nie lubisz? - Spojrzał na niego bez szczególnego smutku czy szczęścia, tak po prostu. Odczekał aż blondyn stanie i spojrzy na niego zdziwiony. Szybko wtedy wyjął telefon i pstryknął zdjęcie jego minie. - A mam cię, zdziwiony mi jeszcze nie pozowałeś~! - zachichotał.
- Ych, tyy... Mendo... - wysyczał, zwężając oczy i patrząc na niego z wściekłością. - Jeszcze mi za to zapłacisz... - warknął, zaciskając pięści. - I w ogóle... NA CHOLERĘ ROBISZ MI TE ZDJĘCIA! - wybuchnął, zbliżając się do niego powoli.
- Bo chcę je mieć~... - wyjaśnił mu wesoło. Podciągnął się i przysiadł na niższej gałęzi drzewa przy którym obaj stali. - Co w tym dziwnego Shizu-chan~? Zbieram o tobie informacje, jak każdy, tylko ja bardziej dogłębne~! - zamruczał.
- Odwal się do cholery!!! - warknął, patrząc na jego wspinaczkę. - Skończ ze zdjęciami... Dezodorantem i całą resztą też, bo w końcu zniszczę ci ten aparat i będziesz cierpiał, zobaczysz!!! - wywarczał.
- Oho!- Izaya obrócił się tak że zaczepił się nogami na gałęzi a on sam zwisał z drzewa do góry nogami twarzą wprost przed blondynem. - Więc jednak nie uwierzysz, że ten dezodorant to nie moja sprawka~? A onigiri chociaż zjadłeś~? - zapytał uśmiechnięty.
- Przyznałeś się. - oznajmił, próbując go uderzyć, ale Izaya się podciągnął. - I nie, nie zjadłem. - Wzruszył ramionami. No co? Niech wie, że mu nie ufa!
- Cóż.... Smutno mi Shizu-chan~... - westchnął, opierając się o pień, a nogi kładąc na gałęzi. - Jedno onigiri to nie utrata dumy, a przynajmniej nie będziesz głodny. - westchnął. Dlaczego blondyn nic nie rozumiał? Nie mógł po prostu zapchać się tym głupim ciastkiem? (onigiri) I dać Izayi w spokoju siebie obserwować i denerować? - Jeśli uważasz, że to co ci do tej pory robiłem jest wredne to mogę naprawdę się taki stać. - zagroził mu. - Chcesz tego?
- Już taki jesteś, a ja nie wierzę, że jest ci smutno. - prychnął i podszedł do pnia drzewa, zaczynając nim trząść, by Izaya spadł. - Możesz to uznać za co chcesz. Nie wierzę ci. Nie lubię cię. Nie ufam ci. I tyle. - Potrząsnął mocniej, chcąc zachwiać Izayą.
- No wiesz Shizu-chan~? Takim żałosnym występem kpisz sobie z mojej boskiej równowagi~... - zachichotał wstając. - Popatrz, popatrz, na jednej nodze~! - Zachichotał stojąc i nawet sie nie chwiejąc. - I co teraz zrobisz? Wyrwiesz drzewko~?
- Żebyś wiedział! - warknął, obejmując drzewo i ciągnąc w górę z całej siły. Niech czuje, jaki to ból, spaść z drzewa jak ten dojrzały owoc w lato! Wyrwie to drzewo i w końcu zobaczy poturbowanego Izayę. Ta możliwość dodała mu sił.
- Oi oi bo się przedźwigniesz Shizuś~! - zakpił, zeskakując z drzewa wprost na jego ramiona by później wejść na ziemię. - Widzisz, zbędny wysiłek~! - dodał, zaczynając znów uciekać.
- Do jasnej cholery mógłbyś kiedyś stanąć?! Tak w miejscu, żebym mógł cię dopaść i rozwalić na miazgę!!! - Nie przejmując się rozpoczynającą kolejną lekcją biegł za nim, byle tylko móc mu przywalić.
- Nie stanę kiedy jesteś dla nie tak okrutny~!!! Poproś ładnie to może cię posłucham~! A i musisz przestać krzyczeć o śmierci, jeśli będziesz tak robił nikt się nie zatrzyma... - Westchnął wbiegając do budynku szkoły.
- Ja cię tylko uczciwie ostrzegam!!! - warknął, wbiegając do budynku za nim. Dopiero tu dotarło do niego, że ma jakieś ograniczenia i jak zaraz się nie ulotni, czeka go niewymigiwalna kara od dyrektora... Znowu...
     Izaya zziajany wpadł do swojej klasy.
- Przepraszam za spóźnienie, to moja wymówka~! - Wskazał na wpadającego tuż za nim Shizuo. Objął go za rękę i uśmiechnął się rozbawiony. - Troszkę się zasiedzieliśmy~!!!
- Chyba żartujesz! - warknął blondyn, próbując walnąć go pod żebra, ale ten w porę zwiał. Orientując się, że został w klasie sam, bez towarzystwa czy usprawiedliwienia, skłonił się lekko nauczycielce i spojrzał nienawistnie na Izayę, jakby chciał powiedzieć "jeszcze cię znajdę". - Przepraszam. - mruknął i wyszedł czym prędzej, by pójść na swoje lekcje, a najlepiej jeszcze przed tym się przebrać.
- Nie ma za co Shizu-chan~! - Izaya wyszczerzył się wrednie i zasalutował mu rozbawiony na pożegnanie. Na lekcji nie skupiał się za bardzo, przeglądając galerie zdjęć i filmiki z Shizu-chan'em. W końcu miał ich kilka z dzisiaj i mógł się tym cieszyć do kolejnej przerwy. - A wtedy znów go zobaczę~... - Potarł z rozmarzeniem kciukiem ekran komórki. - Choć on nie musi widzieć mnie~! - szepnął, spoglądając na zarumienionego blondyna na wyświetlaczu.
    Wkurzony coraz bardziej Heiwajima przebrał się i poszedł na lekcję, za co do końca godziny lekcyjnej był objeżdżany przy każdej nadarzającej się okazji. Nie pomagało mu to w uspokojeniu się. Uspokajał się tylko tym, że to była przedostatnia lekcja, później już mógł w spokoju wrócić do domu i do tego zabić Izayę, albo chociaż spróbować to zrobić. Tak, jego entuzjazm do tego nie słabł, bo co chwila przypominały mu się jego prowokacje i wkurzał się jeszcze bardziej.
     Izaya naprawdę cieszył się z końca lekcji. Nauczyciel był mu wyjątkowo nieprzychylny, więc nie mógł wyjąć kamery i obejrzeć nagrań... Musiał zadowolić się zdjęciami w telefonie. Toteż z ulgą powitał dzwonek i wybiegł z klasy pierwszy krzycząc do Kadoty by ten napisał mu później co jest zadane. Pobiegł pod klasę blondyna. Jeszcze nie skończyli, więc Izaya oparł się o ścianę tuż przy drzwiach i czekał tam ze swoim niezawodnym uśmiechem. - Shizu-chan, Shizu-chan uśmiechnij się dla mnie proszę~! - zanucił, nadstawiając aparat i gdy tylko blondyn został uchwycony w kadr zrobił mu zdjęcie. I kolejne, i następne. - Dziś mam je ochotę popstrykać na widoku, ciesz się, że pozwalam ci pozować~!
- Na widoku...? - mruknął ten niechętnie. Po całej wkurzającej lekcji naprawdę nie miał na to humoru. - A co, zwykle robisz je z ukrycia, co? Do jakiegoś tajnego katalogu? - prychnął, po czym błyskawicznie sięgnął po jego telefon.
- A żebyś wiedział~! - Puścił mu oczko, zamykając telefon z trzaskiem i szybko odsuwając rękę tak by Shizuo go nie złapał. - Mojego prywatnego~!
- Jesteś chory! - wytknął mu warkliwie, lecz koniec końców by nie wywoływać znów problemów poszedł do wyjścia, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu.
- Może, może. - polemizował. - Nie wykluczam tego~! - Uśmiechnął się wesoło i rozłożył ręce. Gdy Shizuo go minął obrócił się o 180 stopni i krzyknął do blondyna. - Hej, a ty dokąd~? Jeszcze jedna lekcja~... zapomniałeś? Po japońskim masz jeszcze matematykę~!
- A ja wykluczyłbym, że jesteś zdrowy! Idę do domu. - oznajmił po prostu, kierując się do wyjścia. Zaraz jednak coś go tknęło i stanął w miejscu. - Znasz mój plan lekcji na pamięć...? - spytał niedowierzająco.
- Jestem informatorem, to część mojej pracy~! - Izaya uśmiechnął się szeroko pokazując białe zęby. Zmyślił kłamstwo na poczekaniu no ale cóż, było wiarygodne. - A jeśli idziesz do domu, to idziemy razem~... - Uśmiechnął się poprawiając swoją torbę. - Mam sprawę niedaleko ciebie~! - dodał, podchodząc do blondyna.
- Tsaa... Nie ma mowy. Nie idź za mną. - prychnął i poszedł do wyjścia, a następnie ruszył w swoją stronę. Nie będzie z nim szedł, chyba, że w celu przyłożenia mu znakiem drogowym i zakopaniu w ogródku jakiejś niedowidzącej i głuchej pani... na odludziu. Izaya mimo nakazu ruszył za nim, chwilę potem nawet zrównując się z nim krokiem. Założył sobie ręce za głowę i szedł obok. - Ne Shizu-chan, co masz dziś na obiad~? - zagadnął. - Bo chciałbym się wprosić~!!!
- Nic. Nie mówiłem przypadkiem, żebyś spadał?! - warknął, nawet na niego nie patrząc. Uczepił się jak rzep psiego ogona! - Za dużo cię ostatnio oglądam. - prychnął.
- To chyba dobrze~! Ponoć jestem całkiem ładny~... - zachichotał, nadal idąc obok. Nie odpuści mu, nie ma mowy, to zabawne a prowokując go może zebrać więcej informacji. A przecież tego właśnie chciał, chciał wiedzieć wszystko o Shizuo, chciał, żeby Shizuo nie był nikogo innego tylko jego.
- Chyba w snach. - fuknął i szturchnął go w ramię tak, by odepchnąć go jak najdalej od siebie. - Idź sobie. - warknął i dłuższymi krokami ruszył w inną stronę.
- No w snach wielu ludzi na pewno się pojawiam~!- Dodał trochę zdziwiony lekkim szturchnięciem i spojrzał na Shizuo. A więc potrafi być delikatny nawet w stosunku do mnie... ciekawe~! - I nie, nie pójdę, tak najszybciej dotrę na miejsce spotkania... No może nie najszybciej ale najzabawniej~!
- Wkurwiasz mnie. - syknął i spojrzał na niego wilkiem. Dobra... Jak tak, to pójdzie inną drogą. Nie będzie szedł z nim i narażał się na dożywocie za morderstwo! Zabije go dopiero, gdy nie będzie świadków na to, że gdzieś szli razem! - Jak tak, to idź sobie na to swoje zebranie i nie zawracaj mi tyłka. - Skręcił w kompletnie inną uliczkę. - Spotkamy się jak będę miał cię zabić. - wymruczał pod nosem.
     Izaya cofnął się i skręcił za Shizuo po czym podbiegł do niego. Szedł tuż za nim więc skorzystał z okazji i z zaciekawieniem odpiął mu plecak.
- CO TY DO JASNEJ CHOLERY ROBISZ?! - wybuchnął, odwracając się gwałtownie. Złapał plecak w jedną dłoń, drugą wymierzając mu szybki cios w żebra. - Miałeś iść na to swoje spotkanie, więc spadaj, jak najdalej stąd!!! - warczał, dalej próbując go walnąć. Buty Izayi zaszurały o ziemię a on sam odleciał na kilka kroków. Uśmiechnął się, krzywiąc nieznacznie. Trzymał się jedną ręką za brzuch, w drugiej miał kulkę ryżową - Shizu-chan, dałem ci to po to żebyś zjadł drugie śniadanie... - mruknął. - Więc zjedz to tak jak proszę. - Podszedł i wręczył blondynowi jedzenie. - Nie jest zatruta, widziałeś, że jadłem drugą, więc co ci przeszkadza? - zapytał. Wyprostował się powoli, od czasu do czasu się krzywiąc. - Chyba nic mi poważnie nie uszkodziłeś... - mruknął, unosząc koszulkę. - No pięknie, i już mój brzuch nie jest tak ładny jak mówią... - skwitował, siląc się na dramatyczny ton. - Będę miał wielkiego siniaka...
     Shizuo na chwilę zamurowało, po czym zirytowany spojrzał na Izayę.
- Serio? Ciekawa próba wywołania współczucia. Mówiłem, że nie chcę. Zjedz ją sobie, w końcu jest twoja. - mruknął i włożył ją do jego ręki. Włożył ręce do kieszeni i zgarbił się lekko, odchodząc. Wyciągnął papierosa i podpaliwszy, po prostu ruszył przed siebie. Cholerny Izaya... Próba wzbudzenia współczucia w taki sposób była po prostu...
     Izaya znów do niego podszedł. O nie on nie da się tak łatwo...
- Skoro jest moja to chcę ci ją dać. Shizu-chan burczy ci w brzuchu, więc... - Przemyślał wszystko przez krótką chwilę. - Jeśli uważasz, że to ze współczucia, to się mylisz, ja też mam interes w tym żebyś ją zjadł. Najlepiej teraz~! - Minął go i stanął przed nim, zagradzając drogę. Wysunął przed siebie paczuszkę i czekał.
- Masz w tym interes? Tym bardziej nie zjem. - Wzruszył ramionami, coraz bardziej wkurzony tym, że Izaya przeszkadza mu w drodze do domu. - Idę do domu. Zjeść coś. A ty. Mi. Zagradzasz. Drogę. - wycedził ostatnie słowa.
- No nie taki interes, jak myślisz! - zaprotestował, nadal trzymając wyciągniętą kulkę. - To nic strasznego, nic ci się nie stanie, a obiad ugotujesz sobie najwcześniej za pół godziny. Co ci tak bardzo przeszkadza ją zjeść? - fuknął na niego. Zaczynał być naprawdę lekko zirytowany, w końcu to tylko ryżowa kulka prawda? No cóż dla niego nie, ale Shizuo pewnie tak o niej myśli.
- Jak już mówiłem nie ufam ci. - prychnął. - I nie zaufam. Nie zamierzam jeść nic od ciebie. Kiedy to w końcu zrozumiesz...? - Odsunął go na bok i przeszedł obok. - Zresztą jakby nic z nią nie było, to czemu zależałoby ci na tym, żebym ją zjadł... - prychnął pod nosem.
- A odpowiedzi na chemię wziąłeś....- Burknął, idąc za nim. - Naprawdę nic tam nie ma, przecież było fabrycznie zamknięte! Do tego zjadłem jedną, nic mi się nie stało, jakiego jeszcze dowodu potrzebujesz! - krzyknął, znów za nim biegnąc. - Ja mam powód ale to wcale nie znaczy, że czymś nafaszerowałem ta kuleczkę!
- Wziąłem z ciekawości. - mruknął, niezadowolony, że mu to wypomina. - A jak nie to, to jaki masz interes w tym, żebym to zjadł, co?
     Izaya uśmiechnął się cwanie, wyjął komórkę otworzył ją i koniuszek klapki przysunął do ust. - Chcę zdjęcie Shizu-chan, tylko tyle~! - wyszczerzył się wesoło. - Zdjęcie jak jesz, nic prywatnego, to jak, umowa stoi? Kulka za tak niską cenę~?
- Nie. - zgasił go, nie przerywając chodzenia. - I nie rób takiej miny, jak jakiś stalker... I w ogóle skończ  z tymi zdjęciami!!! Wykasuj najpierw tamto! - prychnął. Co on miał za głupie pomysły?!
- To zabawne Shizu-chan i nie wykasuję go nigdy, nigdy, nigdy! - zachichotał rozbawiony. - A może... chcesz mi zapozować? - zaproponował znienacka. W sumie pozowana sesja z Shizu-chan'em nie była złym pomysłem, mógłby z nim spędzić trochę czasu i nikt inny by mu go w tej chwili nie zabrał. Żaden dzwonek na lekcje, żaden Kasuka czy Shinra. Byłby tylko jego.
- Nie. Mówiłem, wykasuj to i skończ ze zdjęciami. - warknął na niego. - SKOŃCZ. - powtórzył, widząc, że Izaya już otwiera usta. - Nie lubię zdjęć. Nie lubię ciebie. Nie lubię gadaniny. Jasne? To idź już sobie. - fuknął. Może i był niemiły, ale Izaya nie dość, że go irytował i prowokował, to jeszcze zachowywał się jakoś dziwnie.
- Ne Shizu-chan, w takim razie dobijmy innego targu~! - zaproponował od razu. Nie zrażał się odmową czy ostrymi słowami. W sumie były nawet zabawne gdy się do nich przywyknie. - Dasz mi zrobić zdjęcie jak jesz tę kulkę a ja w zamian zniknę ci z oczu dobra~?
- NIE. - Wiedział, że pójście na jedną ugodę znaczy, że Izaya będzie chciał czegoś od niego rządać za każdym razem. - Nie chcę żadnego zdjęcia. A ty masz się zmyć!!! - denerwował się. No nie zrobi tego, nie będzie jadł jedzenia od Izayi i koniec! I nie da sobie zrobić zdjęcia. To chore, by robić mu zdjęcia na każdym kroku.
- Ale to JA chcę zdjęcie. - doprecyzował. - Jak wolisz, zgoda, bez zdjęcia, tylko pamiętaj nie możesz już zmienić decyzji. - mruknął niewzruszony i wyjął z poakowania ryzową kulkę. Ugryzł ją, potem drugi raz, przeżuł i połknął. Dalej szedł za blondynem. - No to cóż, co mamy dziś na obiad Shizu-chan~? - Wyszczerzył się wrednie. O nie, teraz sobie nie pójdzie, będzie z nim siedział ile tylko się da.
- MY nic nie mamy. TY idziesz na to swoje spotkanie. Tak? - Zaczął go przewiercać spojrzeniem.
- Nie~e, moje spotkanie jest za parę godzin~! Więc mam czas, żeby zjeść z tobą obiad. Co mi dziś zaserwujesz Shizu-chan~? W sumie nawet odgrzana miso z wczoraj byłaby cudna~! - zapewnił go. Musiał jakoś ukryć że jego "spotkanie" to bliska znajomość z dachem naprzeciwko Shizuo, którą zawarł wczoraj podczas kąpieli blondyna i późniejszej wizyty brata.
- Nic nie zaserwuję. Idę odnieść plecak, złapię kanapkę i wychodzę, więc na nic nie licz. - mruknął niechętnie. - Nie wiem, gdzie chcesz się podziać, ale znajdź sobie inne miejsce.
- Hoooo~... - jęknął niezadowolony. - A dokąd idziesz~? Mogę z tobą? - Przysunął się bliżej blondyna, nadal jedząc kulkę.
- Jasne, że nie możesz. Idę do rodziców i Kasuki. - Zmarszczył nos. W sumie to czemu on w ogóle z nim gadał?! - I nie interesuj się, to do cholery w ogóle nie jest twoja sprawa! - prychnął.
- No to rodzicom przedstawisz mnie jako swojego chłopaka. - Wzruszył ramionami, nie widząc w tym żadnego problemu. - Coooo~o??? - Dalsza część była gorsza. - Czemu znów Kasuka, przecież był u ciebie wczoraj~...
      Shizuo zatrzymał się nagle i wwiercił się w niego spojrzeniem. Nie wyglądało na to, by prędko miał odpuścić.
- TY. Moim chłopakiem? - Sam nie wiedział, co do tego dodać, bo go zatkało. - Idź się lecz. I poza tym... Skąd wiesz, kto wczoraj u mnie był? Śledzisz mnie, czy co? MÓW, do cholery!!! - warknął mu prosto w twarz.
     Izaya wykorzystując, że Shizuo jest tak blisko, cmoknął go w nos.
- Ciesz się, to mogły być usta~... - zachichotał. - Choć po twojej reakcji wnoszę, że wcale nie jesteś w 100% hetero~! To dobrze~!!! - dodał jeszcze wesoło. Jakoś nie spieszył się z odpowiedzią na inne pytania.
     Shizuo zamknął uchylone z szoku usta, ale krew i tak masą napłynęła mu do twarzy wraz z napływającą furią.
- SPADAJ ZANIM CIĘ ZABIJĘ. - wywarczał tylko, po czym odepchnął go mocno. Nie ważne, że byli w mieście, nie ważne, że ktoś na to patrzył. Naprawdę miał go dość.
- Jakiś tu uroczy~... Troszczysz się żebym za bardzo nie ucierpiał przy twoim wybuchu furii~? Niepotrzebnie~! - zapewnił go. - Wystarczy, że się trochę uspokoisz, nie? A może... za bardzo ci się spodobało i jesteś za to na siebie zły... Albo~! - Klasnął w dłonie. - Już wiem, to napięcie seksualne, albo frustracja, że jesteś inny~!!! Zgadłem? Ne, zgadłem Shizu-chan~?
- NIE ZGADŁES! - ryknął tak, że najbliżsi ludzie się rozpierzchli. - I zgadnij co?! TERAZ cię zabiję!!! - Z niemal szaleństwem w oczach złapał za najbliższy słupek i rzucił w niego, po chwili biegnąc po następną amunicję. Śmietniki, słupy, znaki drogowe, cokolwiek.
 - Tsyk. - Zacmokał niezadowolony. - A byłem taki pewny~... - mruknął, odskakując od pocisku. - Skoro nie to to co cię wkurzyło~... Przecież byłbym dobrym materiałem na kochanka, na pewno bym cię zadowolił! - powiedział dumnie. - W końcu taka bestia nie może mieć bardziej wygórowanych wymagań niż ostry seks, prawda~?
 - Jesteś... - Zabrakło mu słów, więc po prostu rzucił w niego kolejnym znakiem. - Odwal się!!! Nie znasz mnie mendo!!! - warczał za nim, rozrzucając kosze na śmieci, kopiąc nimi w jego stronę.
 - Ale chciałbym poznać~... - mruknął, unikając kolejnych przedmiotów. - To twoja wina, że cię nie znam, nie pozwalasz mi się zbliżyć, jesteś zbyt oziębły Shizu-chan!!! - Zaśmiał się i nadal unikając przedmiotów podbiegł do blondyna. - Z twojej winy nie mogę cię poznać, więc nie zarzucaj mi, że cię nie znam. Możesz wierzyć lub nie ale bardzo staram się zmienić ten stan rzeczy~!
 - Mam to gdzieś, po prostu się ode mnie odwal!!! - warknął głosem pełnym furii i zamachnął się znakiem w niego. - Nie chcę cię znać, nie chcę cię poznawać, nie chcę twojego zbliżania się!!! - warczał dalej, zamierzając się na niego. - Niczego się o mnie nie dowiesz!!!
 - No to mamy konflikt interesów Shizu-chan~... - westchnął. - Bo ja chcę wiedzieć o tobie wszystko, być zawsze koło ciebie, tylko ja~! - jęknął rozmarzony. - Żadnego głupiego brata, żadnych rodziców, żadnych uczniów, żadnych nauczycieli byłbyś tylko MÓJ~!!!
 - Chyba cię powaliło mendo!!! - warknął głośno, zamierzając się na niego znakiem od góry. - Żaden twój, nie jestem zwierzęciem!!! Jestem, kurwa, żywą osobą, więc się odczep!!! - krzyknął na niego, już nie tyle wściekły, co jednocześnie zdumiony jego zachowaniem. O czym on mówił???
- "Jestem kurwa" to chyba źle brzmi, prawda Shizu-chan~...? - odparł zmartwionym głosem, odsuwając się minimalnie w lewo i unikając tym samym ciosu. - A może chcesz żebym tak właśnie pomyślał~? To jakaś propozycja? - Spojrzał na niego z fascynacją. - Tak bardzo ekspresyjny, tak bardzo prawdziwy, aż chce się dotknąć.. .-mrucząc do siebie cicho podszedł i wyciągnął rękę w kierunku policzka blondyna.
 - CHYBA ŻARTUJESZ! - Z braku amunicji, pacnął jego dłoń swoją, nie bacząc na siłę. - Idź stąd. - Zatrząsł się z tłumionej furii. JUŻ! Bo naprawdę się postaram i coś ci zrobię!
     Izaya z fascynacją patrzył na to jak jego ręka odskoczyła. Przysunął ją do siebie i zauważył, że się zaczerwieniła.
- Niewiarygodne... - Znów ją uniósł, próbując dotknąć Shizuo. - Taka siła, tak po prostu... Nie wierzę... - Przysunął się blisko, a rękę uniósł przed twarz blondyna, żeby mógł zobaczyć, co zrobił. - Nie wierzę~... - Uśmiechnął się chytrze i strzelił Shizuo palcami w nos. - Że dałeś się tak po prostu nabrać~!!! - Drugą ręką wyjął telefon i pstryknął zaskoczonemu blondynowi fotkę. - Nie jest tak dobra jak byłaby ta z ryżową kulką, ale może być~! - stwierdził wesoło
 - Już ci mówiłem, idź się lecz!!! - warknął, wymierzając mu ponownie cios pod żebra. Jeszcze chyba w życiu nie miał go tak dość jak teraz, to się w nim wręcz kumulowało...
 - Jak będziesz mi dalej serwował ciosy w żebra to chyba pójdę... - przyznał słabo, krzywiąc się. - Obyś mi tylko płuc nie przebił... - dodał, prostując się po ciosie i odsłaniając swój wysportowany w gonitwach i ucieczkach brzuch. - Zaczyna już mi się robić siniak? - zapytał blondyna. Sam nie mógł ocenić. Podwinął koszulkę jak najwyżej się dało. - Jak ja się tak pokarzę na wf'ie?
 - Nie obchodzi mnie to. - Wzruszył ramionami i odsunął się od niego, jakby roznosił zarazę. - Naprawdę miło by było spróbować ci przebić to płuco, ale może innym razem. Spieszę się do brata i rodziców. - przypomniał sucho, po czym odszedł jak najszybciej, licząc, że brunet da spokój.
     Informator zacisnął dłoń w pięść, spuścił wzrok i zazgrzytał zębami. Naprawdę nie był w stanie go zatrzymać? Czy Shizuo musiał potrzebować kogokolwiek poza nim? W takiej sytuacji nie pozostawało mu nic innego jak go śledzić. Szybko odbiegł w przeciwnym kierunku, dla podtrzymania pozorów. Wspiął się z gracją na dach i przebiegł po nim, zaraz skacząc na następny. Patrzył na Shizuo z góry.
      Blondyn zerknął za siebie i upewniwszy się, że Izaya przynajmniej za nim nie idzie, wypuścił z płuc nagromadzone powietrze. Pozostawał czujny, ale też szybko zwijał się do domu, żeby uniknąć służb porządkowych.
     W końcu dotarł, otworzył drzwi, zmienił ciuchy i zmył z rąk smród śmietników. Po czym wyszedł na spotkanie ze swoją rodziną. Naprawdę się na nie cieszył...
     A Izaya dla odmiany był zirytowany. Nie podobało mu się, że Shizuo spędza czas z kimś innym. W końcu mógł go spędzić razem z nim prawda?
- Głupi pierwotniak, pewnie się nawet przed nimi nie przyznał do swojej orientacji. - burknął, siedząc na dachu i obserwując to rodzinne, pełne czułości, aż do mdłości, spotkanie. -  No przynajmniej MI nie zaprzeczył, a więc jestem lepszy~! - Uśmiechnął się dumnie, poprawiając sobie nastrój.
- Zbyt dawno nas nie odwiedzałeś...
- Mamo, dusisz...
- Gotujesz sobie codziennie, czy tylko, kiedy Kasuka do ciebie przychodzi? - Wwierciło się w niego surowe spojrzenie, na co nie potrafił się nie rozchmurzyć.
- Jasne, codziennie.
- Może zrobiłabym ci bentou na jutro...
- Mamo, nii-san dobrze sobie radzi.
- Widzisz kochanie, siadajmy do stołu...
     W towarzystwie najbliższych Heiwajimie znacznie polepszył się humor. Rozmawiał z nimi normalnie, prawie zapominając o Izayi i uczuciu obserwowania, które go prześladowało. Mógł tam siedzieć jeszcze długo...
- Nie tul go tak... - warczał. - Nie klep go przyjacielsko po ramieniu... Nie róbcie rzeczy, których ja nigdy nie mogłem! - Omal nie rzucił czymś w okno. Na szczęście on nie był Shizuo i umiał się pohamować. - I co się szczerzysz? - warknął na blondyna. - Aż tak ci z nimi fajnie? To po co się wyprowadzałeś co? Sam pewnie mówiłeś, że już ich nie potrzebujesz, bo jesteś niezależny a teraz wracasz i masz czelność się cieszyć! Przecież mówiłeś im że ich nie potrzebujesz, prawda? Ja jestem jedynym którego potrzebuje Shizu-chan!
     Shizuo, nieświadom niczego, dalej śmiał się z rodziną. Wiele przegapiał, mieszkając samotnie - a to przesłuchania Kasuki, a to awans mamy w pracy, a to wyjątkowo intrygujące wydarzenie z życia ojca. Normalnie na co dzień go to nie interesowało, ale jak widział ich raz na jakiś czas, stawało się ciekawe...
- Ne nii-san, a ty kogoś masz?
     Blondyn na chwilę zmarszczył brwi na wspomnienie głupich przekomarzań Izayi.
- Nie. Wolę to niż takie końskie zaloty, jak u mamy w pracy. - Uśmiechnął się lekko do swej rodzicielki, na to ta parsknęła śmiechem. A Shizuo wraz z nią, choć nie było w tym nic szczególnie śmiesznego.
     Izaya spojrzał na Shizuo zdziwiony. Pytanie o to czy ma kogoś zbiło go na chwilę z tropu... Czyżby jednak rozważał ofertę Izayi? Brunet uśmiechnął się wrednie, przyjmując tę wersję za pewnik.
- Ale mogłeś im powiedzieć, a nie kłamać~... - fuknął, choć blondyn na pewno tego nie dosłyszał. Wkurzały go śmiechy i wesołość, ale... w ten sposób mógł się czegoś dowiedzieć od Shizuo.
     Odrzucił połączenie od Dota-china... pewnie z lekcjami... i wrócił do oglądania blondyna przez lornetkę i czytania z jego warg. Był w tym mistrzem, co powiedzieć.
     Uśmiech Kasuki to już była przesada. Naprawdę miał ochotę rzucić czymś w nich. Najlepiej tak żeby zniknęli wszyscy, a Shizuo został sam. Nie mógł się też nic nowego o nim dowiedzieć. Ale był cierpliwy i czekał dalej.
     Jednakże Shizuo bawił się dalej. Po wszystkich swoich opowieściach przyszedł czas na opowieści z pracy ojca, a potem Kasuka krótko opowiedział, jak mu idzie w szkole i w końcu oznajmił wszystkim, że dostał małą rólkę w jakimś filmie. Oczywiście wszyscy byli tą wiadomością naprawdę zachwyceni, więc otworzono szampana. Shizuo mimo, że miał lekcje, postanowił zostać jeszcze trochę. Sam wzniósł toast jako pierwszy.
     W końcu jednak "impreza" rodzinna się skończyła, więc zadowolony pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł, by wrócić do siebie. Był pełen i w dobrym humorze. Coś czuł, że tym razem sam się wszystkiego nauczy i cokolwiek by się jutro działo, to wyjątkowo udane spotkanie może powstrzyma choć trochę jego agresję. Byłoby wspaniale...
- Przeklęty pijak... Ja tu usycham! - krzyknął w przestrzeń, zaraz chowając się przed złością jakiegoś sąsiada, który próbował się zdrzemnąć o tej godzinie. Nie zauważył Izayi... Uff~... Brunet uśmiechnął się, widząc wychodzącego Shizuo. Był dziwnie szczęśliwy i trochę się kiwał. Izaya uznał, że do dobry moment, by wykorzystać okazję. Zbiegł z dachów i po chwili jakby nigdy nic wyszedł z jednego z zaułków wprost na blondyna.
- Shizuś??? - perfekcyjnie udał zdziwienie.
- Hę? - Odwrócił się do niego, przestając nucić pod nosem. Przypatrzył mu się przez chwilę, a potem tylko mentalnie machnął na to wszystko ręką. Przypadek. Na pewno Izaya wracał z tego swojego spotkania. - Cześć, mendo. - Odwrócił się i ruszył w stronę swojego mieszkania, machając mu przez ramię jakby nigdy nic. A co. Nie będzie sobie psuł humoru czymś takim.
     Izaya wyszczerzył się wrednie.
- Cześć potworku~! - odparł, podbiegając do Shizuo i łapiąc go pod ramię. - Tak się chwiejesz, że zaraz mi upadniesz~... A oszpecić betonem taką ładną buźkę to grzech~!!! - mówił licząc, że Shizuo jutro o wszystkim zapomni, albo lepiej, będzie udawał, że zapomniał. - Szkoda, że nie upijasz się na smutno~... Nie mam cię jeszcze płaczącego~!
- Chyba żartujesz? - Zabrał rękę z jego uścisku i uniósł jedną brew w niedowierzaniu. - Właśnie wypiłem dwa kieliszki szampana. Jeśli od tego da się upić, to jestem owocówką. Rodzice by mnie nie puścili. - Schował ręce w kieszeniach i ruszył przed siebie, ponownie zadowolony. - Kiwam się do muzyki, tylko właśnie mi przerwałeś. A teraz żegnaj. - pożegnał się i przeszedł przez ulicę razem z małym tłumkiem ludzi, wracając do nucenia.
- No to trzeba to zmienić~! - Izaya pojawił się po drugiej stronie blondyna i zaczął go wyciągać z małych uliczek na jakąś główną arterię. - Znajdziemy jakiś fajny bar i wieczór będzie jeszcze lepszy~! - zapewnił go, skrycie licząc na wciągnięcie go do baru dla gejów albo chociaż normalnego i dolanie mu takiej ilości alkoholu, by nie wiedział jak to się stało, że jest bezpiecznie we własnym łóżku, oczywiście z Izaya.
- Hę? Masz mnie za pijaka? - Popatrzył na niego pobłażliwie. - Lepiej daj sobie spokój. Idę do domu, więc nie psuj nastroju, tylko wracaj do siebie. - Wyprostował się, z lekkim uśmiechem, zamyślając się już nad własnymi sprawami. Kasuka miał grać poboczną rolę w filmie... Ciekawe, kiedy to będzie w kinach. Na pewno pójdzie na premierę, by móc to zobaczyć...
- Możemy się napić u ciebie w domu~! - Informator wzruszył ramionami i dalej szedł koło blondyna. Spojrzał na niego, a widząc uśmiech na jego twarzy stwierdził, że nie może być gorszy. Sam uśmiechnął się szeroko i spojrzał w niebo. Przez światła i neony prawie nie widać było gwiazd.
     Blondyn najzwyczajniej w świecie go zignorował. Nie żeby jego obecność mu nie przeszkadzała... Przeszkadzała, tylko nie chciał denerwować się bardziej. Zresztą milej było wyobrażać sobie miłe rzeczy, niż skupiać się na tym.
     W końcu przystanął pod swoim blokiem i wyjął klucz do klatki schodowej.
- Ty nigdzie nie wchodzisz. - zastrzegł. - Nie jesteś mile widziany. - Otworzył drzwi tylko na tyle, by móc przejść samemu.
- No cóż spróbować było warto~! - mruknął wesoło i odbiegając pomachał blondynowi na papa. Uśmiechnął się wrednie i poraz kolejny wszedł na dach. Pamiętał, że Shizuo zostawił otwarte oko w kuchni i postanowił z niego skorzystać. Szybko wszedł do mieszkania, wyjął kieliszki i ruszył na poszukiwanie jakiegoś barku.
     Blondyn uspokojony pokojowym odprawieniem bruneta wszedł na górę i do domu. Jednak po otwarciu drzwi usłyszał jakieś szuranie i odgłos otwieranych szafek. Zdenerwowany, wyszedł na spotkanie domniemanemu złodziejowi z zamiarem obezwładnienia go, kimkolwiek by nie był.
     Izaya nie zapalał światła, a na dworze była już noc, więc było naprawdę ciemno. Usłyszał skrzypnięcie drzwi i jakieś kroki. Chciał już odpowiedzieć "cześć Shizu-chan", ale ktoś załapał go od tyłu za ręce i zmusił do klęknięcia przed sobą. Z tą siłą zmusić mógł tylko Shizuo.
- No, no~... - zagwizdał informator. - Wiedziałem, że masz ochotę się ze mną zabawić, ale wystarczyło powiedzieć, a nie grać sadystę~! Choć może tak lubisz?
- To ty?! - warknął, zirytowany. Ze złością popchnął go na ziemię. - Jak się tu do cholery dostałeś??? Wynoś się stąd i to już. - nakazał, po czym poszedł zapalić światło. Co on, do cholery sobie wyobrażał?! Mógł go obezwładnić a potem pytać, nie?! Ciekawe, co wtedy by zrobił. - Mówiłem, że nie jesteś tu mile widziany. - Jak tak dalej pójdzie, jego dobry nastrój wyparuje... Wszystko przez tę mendę.
     Izaya nie przejął się popchnięciem. Rozłożył się na dywanie w całej okazałości prezentując, oczywiście pod ubraniem, swoje zwinne ciałko. Koszulka trochę podjechała do góry odsłaniając brzuch i kawałek już pojawiającego się fioletowego siniaka, którego brunet nabył parę godzin temu. - No wiesz~... Po "takim" przywitaniu liczyłem na miły i upojny wieczór~!
- Idź marzyć gdzie indziej. - rzucił, idąc po plecak. Pouczy się, tak jak zapowiadał. Czas najwyższy... I nikt nie zepsuje jego cierpliwości... Izaya się wyniesie... Tak, z pewnością...
 - Ne... To co masz zamiar zrobić? - Izaya poderwał się do siadu, a widząc plecak i blondyna siadającego z nim przy niskim stoliku podszedł  do niego na czworakach i usiadł obok, zaraz układając głowę na ramieniu swojego obiektu stalkingu. Popatrzył na książki zastanawiając się, czy zaproponować pomoc, czy trwać w ciszy i delektować się bliskością Shizuo.
- Masz trzy sekundy na odsunięcie się. - Shizuo zastygł w obojętnej pozycji ze stronicą podręcznika między palcami. - Jeden... Dwa...
- Już, już...- Zamachał rękoma, odrywając głowę od wygodnego sybstytutu poduszki. - Mogę ci pomóc jeśli chcesz~ !- zaproponował. - Nie koniecznie ściągą tym razem~!
- Nadrabiam tylko materiał, nie musisz w niczym pomagać. Nie chcę ci być cokolwiek winny. I nie zapraszałem cię tu, więc ostatni raz mówię grzecznie, wyjdź. - odezwał się, przewracając strony. A naprawdę tak dobrze się czuł...
- Przecież nie będziesz~... - Izaya zamruczał kusząco. - Nie będziesz mi nic dłużny, po prostu się poddaj i pozwól mi działać~...
- Mówiłem skończ! - warknął, natychmiast łapiąc go w mocnym uścisku za szyję. - Jeśli się stąd nie wyniesiesz w dziesięć sekund, mój dobry humor, czy raczej jego wątłe resztki w niczym już nie pomogą i zabiję cię na martwiąc się nawet, że będę za to siedział! - Puścił go. - Skończ z zachowywaniem się jak zboczeniec i wyjdź. - warknął gardłowo.
- Lubisz podduszanie? - Zachichotał trochę słabo przez brak możliwości zaczerpnięcia normalnego oddechu. - Nie skończę, mówię co myślę~! Ale mogę się opanować jeśli zgodzisz się, żebym ci pomógł~!
- Trzy... - warknął, skupiając się na nie podarciu podręcznika. - Cztery... Nie będę długo czekał, aż wyjdziesz...
- Oi no Shizu-chan... - westchnął. - Przecież jestem grzeczny, co ci szkodzi~?
- To grzecznie wyjdź do cholery! Nie chcę cię tu widzieć. - Popatrzył na niego wilkiem. Miał dosyć ciągłego bezskutecznego wywalania go, no... - Siedem...
- Tego jednego nie mogę zrobić, chcę spędzić z tobą trochę czasu, Shizu-chan nie odczepisz mnie tak łatwo~!
- Osiem... Wywalę cię za drzwi i zrzucę ze schodów... - wymamrotał.
- To nadal spędzanie z tobą czasu. - Wzruszył ramionami. - Nabijesz mi tylko kilka nowych siniaków~! To co takiego ciekawego powiesz, żeby jakoś wykorzystać pozostałe nam sekundki? - Puścił mu oko.
- DZIEWIĘĆ... - Ramiona mu zadrżały z tłumionej złości. W jego wzroku czaiło się tylko ostrzeżenie, nic poza tym. Naprawdę miał ochotę zrzucić go ze schodów i uznać to za bardzo przykry wypadek... Czemu by nie! Naprawdę go nienawidził i nie zamierzał tak z nim siedzieć!!!
- Oi oi spięty jesteś~!- Izaya stwierdził i przesiadł się za blondyna. Położył mu ręce na ramionach i zaczął go delikatnie masować. - No już, będzie lepiej, musisz się tylko odprężyć~... - zamruczał mu do ucha.
     Wręcz przeciwnie, blondyn cały się spiął.
- Izayaaaa... - Chwycił go pod ramiona i wstał, trzymając na wyciągnięcie ramion jak wyjątkowo śmierdzącą pieluchę. Postawił go tylko na chwilę, wciąż jednak przytrzymując za koszulkę, żeby nie wrócił do jego domu. Otworzył drzwi i wypchnął go szybko na zewnątrz, od razu je przymykając, tak by nie mógł wejść. - Dziesięć. I nie wracaj. - mruknął, po czym zamknął drzwi z trzaskiem, tak by Izaya nie włożył tam stopy.
- CZEEEMU!!! - Izaya wydarł się na klatce schodowej i zaczął dobijać do drzwi. Liczył, że zdenerwuje Shizuo na tyle, by ten otworzył drzwi na oścież i krzyknął, a Izaya w tym czasie prześliznąłby mu się pod ramieniem. Plan idealny, tylko jeszcze trzeba go wprowadzić w życie.
- BO TAK! - odwarknął zza drzwi, przytrzymując je swoim ciężarem na wypadek, gdyby Izaya miał jakiś sposób na dostanie się do niego bez klucza. Nie miał zamiaru otwierać mu przypadkiem drzwi, byle tylko Izaya nie właził mu do domu... Ach, cholera, z tego wszystkiego nie zepchnął go ze schodów! No, może tylko to by poprawił... - IDŹ STĄD zanim przyjdą jakieś skargi!!!
- Niech przychodzą! Wpuść mnie i daj ze sobą posiedzieć! Z rodzicami mogłeś gadać kilka godzin, nie możesz ze mną posiedzieć choć godzinki!!! - darł się jak najgłośniej mógł, z premedytacją, a niech przychodzą i go zaskarżają proszę bardzo, Shizuo będzie miał problem, nie on.
- SKĄD DO CHOLERY WIESZ, CO ROBIŁEM CAŁY TEN CZAS! - Ledwo powstrzymał się od rąbnięcia w drzwi, bo najpewniej by je połamał. Odetchnął głęboko. Ten mały... Popsuł mu całą radość z życia na dziś!!! - Nie będę z tobą siedział. Jesteś chory i niezrównoważony i mam cię kurwa dość, idź sobie! - Walnął pięścią lekko w drzwi i odszedł do salonu. A niech się dzieje co chce. Izaya i tak nie wejdzie.
     Za to brunet pojawił się na balkonie i zapukał w szybę.
- Shizu-chan~!!! - Zawołał zwracając na siebie uwagę. Chuchnął na szybę i narysował na niej serduszko. Cóż, nie było przymrozków i było całkiem ciepło, ale to naprawdę było zabawne. Uśmiechnął się wesoło i złożył dłonie w serduszko. Ułożył je na szybie gdyby Shizuo nie zauważył co rysuje.
     Blondyn tylko gapił się na to, zszokowany. Zaraz podszedł, upewnił się, że drzwi od balkonu są zamknięte i przeszedł się po pokojach, zamykając wszystkie okna. W końcu się dowiedział, jak ten czubek się tu dostał... Naprawdę musiał? Nie tylko w szkole, ale i napastować go we własnym domu?!
     Wrócił do pokoju i zabrał swoje podręczniki do innego pokoju. Tam go chyba nie będzie prześladował...
     Izaya lekko zasmucony zmianą miejsca przeszedł do pokoju blondyna i usiadł na parapecie. Shizuo zamknął mu okno, no cóż... będzie się na niego patrzył i tyle. Uśmiechnął się do siebie wrednie. Shizuo nie miał żaluzji ani zasłon w pokoju, więc nie mógł schować się od jego wzroku.
     Shizuo spiorunował go wzrokiem.
- Zwalę cię z parapetu pięć pięter w dół. Odejdź stąd w końcu! - warknął, naprawdę mając dosyć ciągłego obserwowania, zwłaszcza przez niego. Ciągle i ciągle... Nie mógł być sam!!!
- Nie-e nie chciałeś grzecznie zjeść kulki, nie chciałeś ze mną posiedzieć, więc teraz "cierp". - odparł pewny siebie, bardziej rozsiadając się na parapecie.
- MAM CIĘ DOSYĆ. - Z rozmachem zabrał podręcznik i poszedł zaszyć się w łazience. Tam miał zasłony do okien, więc w końcu mógł się osłonić... W końcu.
     Izaya jednak był szybszy dotarł do łazienki i zastał okno otwarte na tak zwany lufcik. Delikatnie manewrując palcami udało mu się zabrać sznurek którym można by zasunąć roletę. Wyciągnął go na zewnątrz i zacisną na nim mocno dłoń. Nie odda go.  
- IZAYA! - warknął, niemal doprowadzony do szaleństwa. - Co ty do jasnej myślisz, że robisz, co?! - Podszedł do okienka i otworzył je. Było za małe, by mógł dostać się nim człowiek, więc... - Oddawaj ten sznurek do cholery! - Wyciągnął rękę, choć to mogło być niebezpieczne.
- Nie! - Pokazał mu język, rozbawiony, a gdy pojawiła się ręka blondyna ugryzł go w palec wskazujący. Oblizał się ze smakiem. - Masz dobrą krew Shizu-chan~! Myślałeś, że tylko ty jesteś sadystą~? - Spojrzał na niego rozbawiony.
 - Ty już w ogóle przekraczasz jakieś normy! - zignorował lekko krwawiący palec i złapał za sznureczek, wyrywając mu go z ręki. Zamknął szybko okno i spuścił zasłonkę. To się robiło straszne, ile Izaya o nim wiedział, w dodatku ostatnio jakby nie odpuszczał go na krok... - A co jak od tego wda się jakieś mendowate zakażenie? - Popatrzył na swój palec wskazujący. - Pójdę to lepiej odkazić...
     Po tych słowach zza okna dobiegł dźwięczny śmiech. Shizuo ruszył do kuchni a Izaya oknami w krok za nim. Pojawił się na parapecie. - Ne Shizu-chan, masz grupę krwi 0 nie~? - zagadnął.
      Ten nic mu nie odpowiedział. Wziął tylko apteczkę, polał palec wodą utlenioną i stwierdził, że wystarczy, po czym odłożył apteczkę i wrócił do łazienki.
- Co nic nie mówisz~? - zdziwił się. - Wiesz~... Ja też mam 0 dlatego uważam, że jesteśmy podobni~!!!
     Nie mówiąc nic, tylko prychnął pod nosem i zignorował Oriharę. Wrócił do łazienki, gdzie przynajmniej mógł pozbyć się jego natrętnego spojrzenia. Gdyby nie był pewien, że Izaya zaraz by zwiał, wezwałby policję... A może powinien...? W końcu by odpuścił...
     Wyciągną telefon i udał, że wybiera numer, tak naprawdę nie wciskając mocno guzików.
 - Shizu-chan! - Izaya zapukał w zasłonięte okno. - Otwórz, bo jeszcze pomyślę, że robisz coś zboczonego napawając się świadomością, że jestem obok!
- W marzeniach... Myśląc o tobie mógłbym tylko wymiotować. - burczał pod nosem, opierając się o chłodne kafelki i czytając podręcznik. Czy ten idiota nie mógł sam spaść...?
- Hoo~... Milczysz, czyli naprawdę wstyd ci odpowiedzieć~? Uroczo... A nie, czekaj, może właśnie sobie robisz dobrze i wstyd ci, że cię przejrzałem a jedyne co możesz to odpowiedzieć jęcząc~?
- Zabiję go... Zabiję... - warczał, nie wytrzymując tego ciągłego nerwowego napięcia. Prawie rozerwał książkę. Znowu. Odłożył książkę i wziął kij od mopa, po czym otworzył okienko tylko po to, by od razu dźgnąć Izayę kijem z rozmachu. Najlepiej, gdyby spadł...
- Au! - Izaya zachwiał się lekko, ale nie spadł. - Już skończyłeś Shizu-chan~? Czy może ten kijek ma ci pomóc w zaspokojeniu się~? - chichotał złośliwe.
- Nie. Ale jak chcesz mogę go wsadzić w tyłek tobie. - prychnął, łapiąc za kij mocniej i znów próbując dźgnąć nim Izayę tak, by stracił równowagę.
- No wreszcie zrozumiałeś~! - Rozweselił się unikając "broni" Shizu-chan'a. - Choć jak miałbym wybierać wolałbym mieć co innego nie kijek od szczotki~... - westchnął.
- Jesteś chory i zboczony, a teraz spadaj! - warknął, mierząc dokładnie w jego żebra, żeby go zaskoczyć. Już i tak był pełen furii, nie przeszkadzało mu zabicie go...
- Nie jestem chory, nie kicham ani nie kaszlę prawda? - zwrócił mu uwagę. - A zboczony jestem tak jak ty. - Pokazał mu język. - Wiem, że to ci się podoba~!
- Widziałeś, żebym kiedykolwiek zachowywał się jak zboczeniec?! - warknął na niego, dalej perfidnie próbując wcelować. Kiedyś przecież musi się udać!!! - A chory jesteś psychicznie i na to już nic nie poradzisz! - prychnął, uparcie dźgając kijem powietrze i próbując trafić bruneta.
- Swój gen zboczeńca pokazałeś na "włamywaczu"~! - zachichotał znów omijając kijek. - A teraz starasz się mnie nabić z taką pasją i systematycznością jakbyś robił co innego~... - zamuczał zadowolony.
- To tylko twoje głupie skojarzenia! - Zamierzył się mocno, trafiając na tyle, że chociaż zahaczył kijem o jego bok. W końcu!
     Izaya skrzywił się z bólu i złapał za uderzone miejsce.
- Kolejny siniak? Nie masz litości~... - jęknął. - Jak ja to niby mam potem wytłumaczyć jak nie tym, że jesteś sadystycznym zboczeńcem lubującym się w podduszaniu i biciu takich kruchych istotek (pod tobą) jak ja~...?
- Nie waż się nawet! - warknął i wciągnął kij do środka, patrząc na niego z nienawiścią w oczach. - Już? Zejdziesz i wrócisz do siebie w końcu?!
- Heeee? - Spojrzał na blondyna. Odpuścił mu? Im dłużej przebywał z Shizuo tym bardziej ten go zadziwiał. - Co to ma być, akt łaski? - prychnął. - Jeśli tak to wyjątkowo nieudolny Shizu-chan!
- Jasne, że nieudolny, bo to nie jest akt łaski. Wynoś się. - nakazał raz jeszcze i zamknął mu okienko przed nosem. Jeszcze raz i chyba osobiście go zepchnie, własnymi rękoma...
- To chociaż daj mi obiad. - Zastukał w okienko. - Tę zupę miso z wczoraj,  jestem głodny!!! - Wrzasnął licząc, że kogoś obudzi i narobi Shizuo problemów. Wiedział, że się zasiedział ale... nie miał ochoty jeszcze wracać do domu.
- A mówiłem idź do domu! - W obliczu tego, jak go wkurzył po tym, jaki wspaniały miał humor oraz jak go prześladował, nie zamierzał dawać mu niczego. Zresztą zawsze mógł sobie coś kupić po drodze, nie? No więc Shizuo nie było go szkoda.
- Shizu-chan przecież i tak ją wyrzucisz. Zrobimy jak wczoraj, daj mi obiadek i już cię zostawiam~... - Pukał dalej w szybę. Cóż miał powiedzieć. Polubił kuchnię Shizuo i chciał jej więcej.
- Nie. Znikaj teraz, a szybciej zjesz coś gdzieś indziej. To z twojej winy nie poszedłeś do domu. - mruknął i po cichu wyszedł z łazienki. W końcu Izaya przez zasłonkę nie mógł zobaczyć, że wychodzi i go nie słucha.
    Izaya westchnął.
- Przecież słyszę kroki pierwotniaku... - burknął, przechodząc znów do salonu w którym zastał Shizuo. - W domu nic nie mam! A jestem głodny Shizu-chan, zlituj się nade mną po tym całym biciu... - Zrobił smutną minkę. Jak on się musiał dla niego wysilać to przechodziło ludzkie pojęcie.
- To zrób zakupy. Nie prosiłem się o odprowadzanie, ani o nawiedzanie mnie w domu, ani nic takiego. Możesz iść gdzieś indziej i będę wręcz bardzo zadowolony. - zapewnił.
- Dobrze, jak wolisz. - Naburmuszony Izaya usiadł na parapecie i zaczął denerwująco pukać w szybkę. Wiedział, że Shizuo parę dni temu zniszczył swoje jedyne słuchawki więc nie mógł w żaden sposób wyciszyć irytującego dźwięku.
- Po prostu IDŹ DO SKLEPU! - wybuchnął, rzucając w ścianę poduszką, koło której siedział. Gdyby rzucił w szkło, rozbiłoby się... - Aż tak bez grosza nie jesteś, więc po prostu idź sobie po coś, zjedz sobie sushi, czy coś! - fuknął wściekle. Jutro wszystko zawali, jak tak dalej pójdzie...
- A postawisz mi~? - Zapytał rozochocony - I dotrzymasz towarzystwa~? - dodał, by wyjaśnić możliwe niedomówienia.
     Blondyn już nawet na niego nie spojrzał. To chyba było oczywiste, że nie? Co on, żebrak jakiś, żeby prosić o stawianie mu jedzenia...? I jeszcze siedzenia z nim. Jakby naprawdę chciał go nakarmić, już odgrzałby mu tę zupę.
- Nie zamierzam iść na żadne ugody. Idź sobie w końcu, nie jesteś przecież biednym żebrakiem... - burknął, otwierając podręcznik. Szczerze mu się odechciało. Już i tak miał za dużo nieprzyjemnych wrażeń na dziś.
- Może na co dzień nie, ale chwilowo jestem bez portfela~... - wyjaśnił. - Jak chcesz możesz mnie przeszukać. - Przemyślał wszystko, tak... Miał kamerę w szkole, ale wszystkie filmiki usunięte a dziś nic szczególnego nie nagrał... niestety. - To jak? Nakarmisz mnie~?
- Serio? - burknął, zerkając na niego. - A co jak znajdę portfel? Co wtedy zrobisz?
- Um... - Izaya zastanowił się porządnie. - Zaproponowałby coś, ale dostałbym za to w pysk, a jestem przyzwyczajony do mojej ładnej buźki więc chyba będziemy musieli umówić się tak. Jeśli znajdziesz mój portfel przestanę cię nachodzić w domu... ALE! Jeśli go nie znajdziesz będziesz mi przez tydzień robił obento do szkoły~! Albo nie, lepiej~! - Zaklaskał w dłonie. - Będę do ciebie codziennie na obiadki przychodził~!
- Nie. Wpuszczę cię, bo nie masz pieniędzy a włóczyłeś się za mną jak ostatni idiota i ponoć zdychasz z głodu. Ale jeśli je masz i skłamałeś, to i tak dostaniesz w pysk i wyjdziesz. - Podszedł do szyby. - Tak? - Spojrzał na niego surowo z ręką na klamce od drzwi balkonowych.
     Shizuo chyba jeszcze nigdy nie widział tak szczęśliwego uśmiechu na twarzy Izayi. Brumet pokiwał głową i potwierdził że rozumie i się zgadza. Czekał tylko aż okno się otworzy. Powstrzymał się też od jakiegoś wrednego komentarza... no przynajmniej do kiedy nie wejdzie Shizuo do mieszkania.
- Nadal ci nie ufam... - wymamrotał blondyn, po czym westchnął w duchu i wpuścił go do mieszkania. - A teraz poproszę twój bagaż, najpierw sprawdzimy twoją prawdomówność. - mruknął, powstrzymując Izayę przed udaniem się od razu do kuchni.
     Izaya bez gadania podał mu torbę.
- Tylko nią nie rzucaj proszę... - dodał. - Ne Shizu-chan, mam zdjąć buty~? - zagadnął. Zawsze zdejmuje się i zostawia je przy wejściu, ale on wszedł oknem czyli, że zgodnie z zasadami japońskiego wychowania powinien je zostawić obok okna, ale... przecież nie zostawi ich w salonie. Mógłby iść do przedpokoju ale wtedy i tak przejdzie w nich przez cały dom.
- Jakoś wcześniej się nie kłopotałeś. - mruknął niechętnie, bezpardonowo otwierając i przeszkując jego torbę. - Usiądź lepiej tutaj na widoku... Albo nie. Stój i się obróć. - Zarządził. Wykluczy schowanie portfela w kieszeniach.
- Bo wtedy zostawałem tylko chwilkę a dziś liczę, że troszkę dłużej~... - mruknął rozcierając ramiona. - Chciałbym się jeszcze troszkę ogrzać~... - Odwrócił się do niego tyłem. - Ne Shizu-chan, co chcesz sobie popatrzeć na mój tyłek? - Zakręcił nim delikatnie. Ale Shizuo tylko prychnął i go zignorował, spróbował go znowu. - Po kieszeniach też sprawdzasz~?
- Nie będę cię dotykał poniżej pasa, bo to poniżej mojej godności. - prychnął. Podszedł i klepnął go po jednym razie w kieszenie bluzy. - Dobra, przeszukany. - Wrócił do plecaka, zaczynając powoli przesiewać rzeczy.
     Izaya wzruszył ramionami i podszedł do blondyna, zaglądając mu przez ramię. Nie był pewien co ma w tej torbie, ale chyba nic dziwnego prawda? Tylko kamerę z nagranym meczem klasy Shizuo... z niepokojąco dużą ilością ujęć samego blondyna. No i korytarz pełen ludzi, na którym jakimś cudem jest też blondyn i to w centralnej części.
- Ne, jestem czysty...~?
     Shizuś, pobladły, wpatrywał się w całą tę kolekcję zdjęć. Odsunął je i szukał dalej. W końcu za coś Izaya kupował te onigiri z rana, tak...?
- Nawet nie spytam o to... - Wskazał zdjęcia i kamerę. W końcu to, że Izaya jest szurnięty to już wiedział, chociaż nie, że aż tak... - Powiedz mi lepiej, skoro portfela tu ne ma, to za co kupowałeś kulki ryżowe z rana?
- I prawidłowo~! - Zachichotał. Wsunął ręce do kieszeni i wyjął z nich monetę 5-jenową. - O tyle mi zostało z tych onigiri... Nawet gumy za to nie kupię, o ciepłym obiedzie nie mówiąc. - westchnął. - Jak chcesz możesz wziąć za tę zupę~! - zapewnił.
- Bez przesady. - westchnął. - Za to wezmę sobie zdjęcia, co ty na to? I tak ja na nich jestem. - Uśmiechnął się kącikiem ust i położył dłoń na stosiku zdjęć. Miał zamiar je sobie przejrzeć... - Zupa jest w lodówce, więc odgrzej sobie za ten czas.
- O nie! - zaprotestował. Niby miał kopie ale... to i tak było zbyt ważne. - Nie umawialiśmy się, że cokolwiek ci oddam. Sprawdziłeś mnie, jestem czysty, w takim razie poproszę o WSZYSTKIE moje rzeczy i zupę. - Założył ręce na piersi. No odda mu, nie ma mowy, te zdjęcia był za dużo warte... - Widzę tylko jedną możliwość żebyś dostał te zdjęcia. - mruknął, uśmiechając się. O tak, to był nawet dobry pomysł.
- No ciekawe... W sumie mogę ci je oddać, chociaż zastanawia mnie, po co ci one. - Wzruszył ramionami i popatrzył na niego uważnie. W sumie to wiedział, że to mu się nie spodoba, ale musiał zapytać... - Niby co chciałbyś w zamian?
- Całusa w policzek - odparł pewnie. - Ale zejdź na ziemię kochanie~... - Puścił mu całusa w powietrzu. - Nie takiego prawdziwego, możesz udawać. Ale chcę zdjęcie tego jak to robisz~! I masz mi pozwolić zachować to zdjęcie. Za jedno takie oddam ci wszystkie te~! - zapewnił.
     Blondyn przesunął ręką zdjęcia, zerkając na nie. Nic szczególnego.
- Nie. - prychnął. - Pójdę po tę zupę, a potem masz się wynieść. - Wstał i poszedł podgrzać miso.
- Hai hai~! - odkrzyknął mu wesoło ciesząc się, że zdjęcia zostały nietknięte. Ułożył je tak jak były poprzednio i schował do torby. Sprawdził też co z kamerą, na szczęście była cała. Na wszelki wypadek wyjął baterie, żeby Shizuo nie mógł jej włączyć... Dopiero dotarło do niego, że ma tam nagranie kąpiącego się blondyna, bo nie miał serca go wczoraj usuwać.
     Po kilku chwilach Shizuo zawołał bruneta do jedzenia. Wrócił do salonu, upewniając się, że ten spakował co jego.
- No, idź już zjeść i wynoś się. Nie zniosę tego dłużej... - Oparł się o framugę, rozmasowując skroń.
- Bo do tej pory uprzejmie znosiłeś. - sarknął, mijając go w progu. - A garnek wygiął się przypadkiem. - dodał, widząc coś, co bardziej przypominało nowoczesną rzeźbę niż jakiegokolwiek z przyborów kuchennych czy naczyń. Z garnka chyba miało najmniej. Brunet usiał na krześle przed parującą miseczką. Powąchał ją uśmiechając się i krzyknął wesoło: - Itadakimasu~!!! - po czym klasnął w ręce i rozejrzał się za łyżką lub choćby pałeczkami. - Ne Shizu-chan, a sztućce?
- Albo ją wypijesz albo skombinuj. - westchnął i wyszedł z kuchni. Wszędzie, byle nie z nim... Zaczynał się wyżywać na własnym mieniu, to już było kosztowne... Zbyt kosztowne jak na niego... W końcu z czegoś musiał żyć, a nie uzupełniać zniszczone rzeczy. - Byle szybko.
     Izaya westchnął wstał od stołu i poszedł poszukać choćby łyżeczki do herbaty. Jak miał niby wypić zupę z warzywami? Do tego Shizuo pokroił to tak grubo, jakby nigdy noża nie używał. Informator znalazł na szczęście łyżkę stołową i zabrał się do jedzenia. Martwił się, czy Shizuo nic nie robi z jego zdjęciami czy kamerą, ale nie chciał jeść szybciej, bo wtedy musiałby już znikać.
     Heiwajima za ten czas poszedł opłukać twarz zimną wodą. Spakował podręczniki na następny dzień, bo ich widok już go denerwował. Przez kogo? Przez Oriharę. A kogo właśnie gościł? Tak, Oriharę. Z kim poszedł na układ? Z Oriharą. Gdyby mógł wywaliłby jego plecak przez okno, a jego samego w końcu zrzucił ze schodów. Gdyby nie to, że jeszcze miał się za człowieka, który nie chce iść do więzienia...
- Shizu-chan~!!! - krzyknął wesoło, na chwilę przerywając dmuchanie na gorącą zupę. Na razie była za ciepła, by jeść. - Chodź się uczyć do kuchni,  nudno mi tu samemu~...
- Nie będę się uczył ani znosił twojego towarzystwa, po prostu zjedz jak taki jesteś głodny i idź sobie! - warknął z łazienki i przyjrzał się swojemu odbiciu. Potarmoszone blond włosy, usta wykrzywione ze złością... Uczesał się, ale grymasu nie potrafił zmienić.
- Nie mogę, jest za gorące. - odkrzyknął. - Ale możemy wykorzystać nasz wspólny czas i pomóc ci z nauką, co ty na to~? Mogę ci obiecać nie być zboczonym psycholem jeśli jakoś cię to przekona~... - dodał rozbawiony. W końcu tak nazwał go jeszcze niedawno blondyn.
- Byłeś nim i będziesz. - prychnął dość głośno, by go usłyszał. - I teraz nie gadaj mi o nauce, bo przerwałeś mi ją tyle razy, że mi się odechciało. - Nawet nie hamował gniewu, wydobywał się wraz z głosem. Dlaczego, do cholery, podgrzał tę zupę tak mocno...
- A mogłeś mnie wpuścić od razu~... Zobacz ile byśmy obaj czasu zaoszczędzili~! - zachichotał wesoło. - Ale skoro to "przeze mnie" ci się odechciało to ja postaram się, żeby znów ci się chciało. Więc bierz książkę i siadaj~! - poprosił na swój Izayowaty sposób.
- Mowy nie ma. Zjedz i wyjdź. - stanął w progu, patrząc na niego wilkiem. - Na pewno już dość ostygło, a tobie jeszcze zaraz zachce się spać czy coś i skończysz na wycieraczce. - zagroził. Nie kłamał, miał zamiar to zrobić gdyby Izaya zamierzał zostać.
- No to liczę, że jest wygodna~! - Puścił mu oczko. - Bo to jest nadal wrzątek~! - Puknął palcami w łyżeczkę w misce. - Musimy poczekać, więc~!!! Co ciekawego powiesz Shizu-chan~?
- Nie wierzę. - Podszedł i złapał za łyżeczkę. Ciepła, ale nie gorąca.
- Nie jest tak gorąca jak ci się wydaje, możesz już jeść. - Wyszedł z kuchni, byle tylko się nie denerwować jego obecnością.
- Dla ciebie~... - jęknął. - Dla mnie to wrzątek, nie ma mowy żebym to teraz zjadł... Mam delikatny język Shizu-chan~... - marudził dalej, choć faktycznie było jeszcze zbyt gorące. Izaya lubił letnie rzeczy, jedyne co mogło być gorące to kawa.
- Trzeba mi było od razu powiedzieć, że wolisz zimne jedzenie. - prychnął, włączając telewizor. Przynajmniej jakoś się zajmie za ten czas...
     Izaya poddał się. Wziął łapkę kota, która robiła za rękawice kucharską i ostrożnie przeniósł miseczkę do salonu. Ułożył ja na niskim stoliku a sam przysiadł się koło blondyna.
- Fajna rękawica~! - Zamachał kocią łapką. - Skąd masz~?
- Od Kasuki. Bardzo lubi koty, więc byłbym wdzięczny, gdybyś jej nie zniszczył przypadkiem. - Odwrócił się z powrotem do telewizora. Akurat leciały reklamy, więc nie miał w co się wciągać...
- Dobrze, dobrze już odkładam. - Szybko zdjął rękawice i odłożył na stolik. - Zadowolony~? Kupić ci kocie uszka, albo ogonek do kompletu~? - Pomyślał chwilę i to... w sumie nie był taki zły pomysł. Albo fartuszek z jakimś zabawnym napisem w typie "Muszę nakarmić mojego kocurka". Gdyby Shizuo w tym gotował Izaya byłby stałym bywalcem nie tylko na obiad ale też na kolacje śniadania i podwieczorki.
- Nie, nie mam takich dziwnych zachcianek... - mruknął, leniwie przeskakując po kanałach. - Potrzebowałem rękawicy kuchennej, więc dostała mi się akurat taka. - Wzruszył ramionami. - Tak w ogóle kiedy ty się uczysz, jak ciągle gdzieś biegasz...?
- Nie uczę~! - mruknął przeciągając się. W końcu zrobiło się już późno. Wcześniej brunet nie czuł zmęczenia, bo siedział na dworze gdzie było zimno. Teraz w ciepełku przy Shizuo jakoś tak zachciało mu się spać~... Chcąc się jakoś rozbudzić chwycił za zupę i podmuchawszy 20 razy na łyżeczkę jakoś spił jej zawartość.
- Jak to "nie uczysz"? Chyba zdajesz z dobrymi ocenami, nie? - burknął, zatrzymując na jakimś programie przyrodniczym. Natura uspokaja i tak dalej. To on się próbuje uczyć i nie dość, że jego chęci są niweczone, to jeszcze ledwo zdaje, a Izaya się nie uczy a ma dobre oceny? Przekupuje nauczycieli?
- Mam fotograficzną pamięć Shizu-chan~... Wystarczy, że raz na coś spojrzę i już to pamiętam. Więc wertuję tylko książkę i zeszyt i przypominam to sobie na sprawdzianie~! - Uśmiechnął się wesoło. - Ja ci powiedziałem coś o sobie, teraz ty~... Tylko postaraj się żeby to było coś czego nie wiem~! - poprosił.
- Nie zgadzałem się na wymianę informacji. - mruknął sucho i zerknął na jego miskę. - Nadal nie jesz? Pewnie już zimne.
     Życie było niesprawiedliwe. Dlaczego on tak łatwo nie zapamiętywał, tylko ta menda...?
- No Shizu-chan~... Jeden, malutki nawet nie musi być sekrecik~... - jęknął prosząco. Chwycił ostrożnie za miskę z zupą i zaczął ją powoli siorbać z łyżeczki. Tak żeby napawać się jej smakiem dłużej. - Ach~! - westchnął na chwilę przerywając. - Pyszna~... - Uśmiechnął się do miseczki.
- Nic ci nie potrzeba o mnie wiedzieć. - Oparł się wygodniej o oparcie. - Nie jestem dla ciebie nikim prócz wroga, a to tym bardziej powód, żeby nie mówić, prawda? - Poczuł lekką ulgę widząc, że Izaya zaraz skończy jeść w tym tempie. Naprawdę tego mu brakowało. Ciszy, spokoju i samotności. I najlepiej snu.
- Shizu-chan... - Izaya odstawił na stolik wypitą w 1/4 zupę i spojrzał na blondyna. Wytarł rękawem brodę. - Tak się nie bawimy~! - naburmuszył się. - Powiedz chociaż jaki masz dziś kolor bokserek. - rzucił mimochodem. - Choć pewnie skoro wczoraj miałeś te w serduszka to dziś masz niebieskie, nie~?
- Wczoraj... - Patrzył na niego, zaskoczony, dopóki nie zdał sobie sprawy, jak wygląda. - Odczep się od moich bokserek, co?! - prychnął. Co on sobie wyobrażał...? To jego PRYWATNA, INTYMNA poniekąd sfera!!! - Mam jakie mam i nie próbuj nawet sprawdzać, zboczeńcu. - Naciągnął i tak już luźną koszulkę. - Kończ jedzenie, skoro dobre i jak już mówiłem wynoś się. Chce mi się spać.
- Oi no nie złość się, w końcu sam mi je pokazałeś, prawda~? Ja tylko zapamiętałem. - Puknął się lekko 3 razy palcem wskazującym w skroń. - Ne zacznę jeść ponownie póki nie powiesz mi czegoś ciekawego... Nie chcesz o bokserkach dobrze, nie naciskam~...  Ale chcę się czegoś dowiedzieć~... - mruknął prawie prosząco. Naprawdę chciał~! - A właśnie,  możesz sobie spać, wyjdę oknem nie martw się. -Uśmiechnął się ciepło. - Jak chcesz udostępnię ci nawet kolana jako poduszkę. - zaoferował się.
- Nie zamierzam zasnąć, dopóki jesteś w moim domu. A co do ciekawostek... Nie ma we mnie nic ciekawego, więc nie wiem, o co ci chodzi. - stwierdził obojętnie. - Chciałeś tylko zjeść, więc po jaką cholerę wypytujesz mnie jeszcze i denerwujesz??? To aż tak przyjemne, że nie możesz się oprzeć, czy jak?
- Przyjemne. - zgodził się. - Przyjemnie jest wiedzieć wszystko o Shizu-chanie a skoro uważasz że nie jesteś ciekawy odpowiedz mi tylko na jedno, małe pytanko i więcej cię o to nie męczę~! - Uśmiechnął się i zanim blondyn coś dodał: - I skończę jeść zupę. Chcę tylko wiedzieć czy kiedykolwiek chodziłeś na siłownię albo robiłeś coś żeby mieć taką kondycję i siłę. Nic osobistego nie~?
- Skoro już zadałeś konkretne pytanie... - Co mu szkodziło... Jeśli miał przestać go irytować... - Nie, nie chodziłem na siłownię. Zresztą miałbym bardziej umięśnioną figurę, nie? A nie mam aż tak. Taka siła przyszła sama. Shinra wie dokładniej w jaki sposób, a jak nie on, to nikt. No a teraz zbieraj się już... - Ziewnął, zakrywając usta ręką. - Muszę się jeszcze wykąpać.
- No ale przecież jesteś umięśniony. - Szturchnął go kilka razy palcem w biceps. - Czujesz mięśnie~? - Zachichotał. - Już już sobie idę tylko zjem, jak chcesz idź się kąpać~! - zapewnił go, oblizując się lekko. Dziurka od klucza musi mu pomóc dziś sobie też to obejrzeć. O tak,  nie przepuści takiej okazji. Oblizał się wesoło zaraz łapiąc za zupę i udając, że to prze nią.
- Mam mięśnie, ale nie jak u kogoś chodzącego regularnie na siłownię. - Pokręcił głową. Nie rozumiał, czemu nagle normalnie z nim rozmawia... Ale było mu wszystko jedno. Byle odpocząć od tego męczącego dnia... - Oblizałeś się jak rasowy zboczeniec. - parsknął. - Nie, nie pójdę, wolę mieć cię na oku aż wyjdziesz.
- To nie moja wina. - odburknął, pochlipując zupę. - Ne,  Shizuś~... - Oblizał zupowego wąsa nad wargą. Jeszcze nie skończył obiadu,  połowa jeszcze została. - Pokaż mi się bez koszulki~... - poprosił. - To ocenię, czy jak z siłowni czy nie~...
- Nie, nie będę się rozbierał. Widziałeś wiele razy w szatni, a twój limit życzeń na dziś się wyczerpał. Nie wywalam cię za drzwi tylko dlatego, że wolałbym odzyskać tę miseczkę po zupie, wiesz? - mruknął, mając nadzieję, że brunet załapie aluzję, że już go męczy i przegiął. Zawsze mógł go obezwładnić i gdzieś wyrzucić, ale to by było nie w jego stylu...
- Czyli że jutro mam nowy limit i rozebranie ciebie się w nim mieści? Wspaniale~! - Uśmiechnął się dopijając zupę. Wyjadł warzywa które zostały na dnie. - Umyć ci miseczkę?- Uśmiechnął się idąc do kuchni tanecznym krokiem.
- Nie dam się rozebrać, a już na pewno nie tobie. Limitu masz na tyle, żebym cię nie zabił przez kilka chwil. - Podszedł i odebrał od niego miseczkę. - Sam umyję. Zmywaj się już. - burknął. Włożył naczynie do zlewu, mając nadzieję, że Izaya zniknie jak tylko się obejrzy.
- A co jeśli... sam zdejmiesz sobie koszulkę, ja popatrzę a w zamian za to jutro mnie nie zobaczysz na oczy~? - zaproponował, opierając się o framugę drzwi. Cóż, spróbować zawsze mógł a Shizu-chan rozbierający się dla niego to uczciwa wymiana.
- Co jeśli nie będę się dla ciebie rozbierał? - warknął. Choć nie widzenie go na oczy byłoby wspaniałe... Ale jednak jakąś godność miał i nie miał zamiaru słuchać jego życzeń, tak...? - Nie ma mowy... Idź już. - Wskazał mu drzwi.
- Hmm... Jeśli się nie rozbierzesz będę cię nawiedzał tak jak dziś... Tyko będę efektywniejszy, bo mam już klucze~! - Pomachał pęczkiem kluczy... Dla wyjaśnienia pęczkiem kluczy z przyczepionym breloczkiem z uśmiechniętym budyniem co znaczyło, że to MUSZĄ być klucze Shizuo. - Oddam ci je jak się rozbierzesz~!
- Chyba żartujesz! - warknął, od razu rzucając się za kluczami. W końcu czym on będzie drzwi zamykał?! - Oddawaj to! Ty podła mendo, to ja cię wpuszczam do domu, a ty...?! - Z całej tej irytacji stracił zdolność mowy, skupił się tylko na złapaniu kluczy.
- No, już już uspokój się~... - Izaya chichotał podrzucając i łapiąc klucze uciekał przed Shizuo. Nie odda mu ich, to jego bilet do nagiego blondyna. - Wyglądasz jak kotek goniący za światłem laserka~... - zachichotał. - Ale jest sposób na odzyskanie kluczy więc co podejmujesz się~?
- Dopiero jak je oddasz. - Zacisnął zęby i stanął z wyciągniętą dłonią. - A w zamian nie zobaczę cię przez tydzień. - Cholerne ugody, dogadywać się z Izayą to był chyba najgorszy interes w jego życiu... Obiecał sobie już nigdy w życiu nie wpuszczać go do domu.
- Nie, nie zobaczysz mnie jutro, masz ściągnąć koszulę, za oddanie kluczy jeszcze spodnie~! - Uśmiechnął się jeszcze weselej o ile to możliwe. - Cóż mogę ostatecznie pójść na ugodę i nie zobaczysz mnie przez dwa dni co ty na to~?
- Przez dwa dni i tylko koszulę! - warknął, oburzony. To już i tak była ogromna ugoda, striptizu robił nie będzie! Nawet za te cholerne klucze, prędzej zaśnie, biegając za nim po mieście!
- Przez trzy dni, ale spodnie też! - Wykłócał się. Jak już wpadł na tak genialny pomysł to nie będzie z niego rezygnował. - Albo tylko koszulę i dasz mi buziaka! - Uśmiechnął się perfidnie. No tego Shizuo na pewno nie zrobi nie ma mowy. - W usta! - doprecyzował.
- MOWY NIE MA! - Wzdrygnął się. - Koszula i dwa dni, to moje ostatnie słowo. - W gruncie rzeczy nie miał zamiaru robić czegoś tak bardzo upokarzającego. Za ŻADNE skarby!
- Koszula, spodnie, dwa dni i oddam ci dezodorant to moja ostatnia oferta albo pożegnasz się z kluczami i będziesz musiał przywyknąć, że pojawiam się zawsze, przesiaduję tu godzinami, wyjadam ci jedzenie, zabieram rzeczy, denerwuję cię i może nawet któregoś dnia znajdziesz mnie pod prysznicem albo z tobą w łóżku. - wyliczył. No po takiej terapii szokowej MUSI się udać... Bo cóż, nie miał już chyba innych argumentów.
     Heiwajima warknął gardłowo i zagryzł wargę aż popłynęła kropelka krwi. Nie żeby zdawał sobie z tego sprawę, zbyt ciężko się zastanawiał...
- Więc to jednak twoja sprawka z tym dezodorantem. - warknął w końcu. - Nie zależy mi na nim. - Popatrzył na niego uważnie. Wiedział, że Izaya jest nieobliczalny, ale żeby aż tak...? Najwidoczniej... - Zgodzę się, jeśli najpierw oddasz klucze. I TYLKO koszula. Nie ściągnę przy tobie spodni. - prychnął. - W życiu.
- Na wf ściągasz a skoro się nie zgadzasz to~... - Odwrócił się na pięcie i złapał za swoją torbę. - W takim razie przygotuj się że przyjdę gdzieś koło 3 w nocy i zafunduję ci bardzo niemiłą pobudkę~! - wymruczał. - Oczywiście dorobię klucze i dogadam się ze wszystkimi, którzy mogą wymienić drzwi lub zamki żeby nie przyjmowali od ciebie zgłoszenia... Hm... Mogę też nas zamknąć od środka i wyrzucić klucz przez okno, mieszkasz tak wysoko, że nawet zdesperowany nie skoczysz~... - rozważał na głos, tanecznym krokiem idąc do drzwi. Cóż, bez spodni nie odda kluczy, koszula nie jest tego warta... Choć może jakby dostał ją na zawsze...? Nie, chyba nawet nie to, w końcu jedną mu już kiedyś podkradł.
     Blondyn rzucił się za nim z furią w oczach, ale brunet akurat jak chciał, to potrafił tego uniknąć. Zagrodził mu więc drogę.
- Koszula. Spodnie. W zamian klucze, trzy dni i zakaz robienia mi w tym stanie zdjęć, rozumiesz?! Na inną umowę nie pójdę! - warknął głośno, nie zważając na późną godzinę. Już i tak wstyd palił go od środka, nie zamierzał poddawać się za łatwo.
     Izaya odwrócił się do niego z uśmiechem jaki tylko on potrafił wykonać, w oczach tańczyło mu szczęście i podniecone iskierki. Oddał Shizuo grzecznie klucze i pociągnął go do salonu. Usiadł sobie wesoło na kanapę torbę rzucając obok. - Możesz zaczynać Shizu-chan~!!!
- A miałeś wyjść. - warknął pod nosem i pokręcił głową, jak najszybciej rozpinając guziki koszuli. Miejmy to za sobą, powtarzał w myślach. - To nie żaden striptiz, więc weź tak na mnie nie patrz z łaski swojej, dobra? - warknął na niego i ściągnął z siebie koszulę. Tu już wolniej... Bo teraz miały być spodnie... To chyba nie dziwne, że czuł się jak idiota, nie?! Zaraz znów Izaya wyciągnie jakiegoś asa z rękawa i tyle będzie z jego negocjacji, co nie? Albo w ogóle go nie posłucha... Na cholerę on miał ściągać te spodnie?! Nie lepiej było go zabić, teraz?! A on się potem dziwił, że go nienawidzi!!!
     Ręce mu zadrżały z gniewu, gdy sięgał, by odpiąć guzik od spodni. On mu jeszcze za to zapłaci... Dla własnego interesu nie powinien się zbliżać najbliższy miesiąc... Nie, całe życie.
 - Strasznie wolno ci to idzie~...- Izaya jęknął i zszedł z kanapy. Klęknął przed Shizuo, szybko i sprawnie odpiął pasek od spodni a chwilę później guzik i rozpiął mu rozporek. Zsunął z blondyna zbędny w tym momencie materiał. Przez chwilę walczył ze sobą czy nie ściągnąć z niego też bokserek nie zrobić mu nagiemu zdjęcia i nie ewakuować się szybko przez okno, no ale... ale. Zsuwając spodnie przyłożył policzek do bokserek w miejscu w którym ukrywało się przyrodzenie blondyna. Ze zdziwieniem stwierdził, że jest jeszcze cieplejsze niż powinno być. Wyszczerzył się wrednie. - Odprowadzisz mnie jeszcze do wyjścia nie~? W tym stroju~... - zamruczał, powoli się podnosząc. Spojrzał na blondyna. W sumie to dziwne, że tak mu na to pozwolił... Shizuo stał jak skamieniały nie mogąc się zdecydować czy ma się wstydzić czy złościć. Izaya wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. - Masz super minę! - Pisnął prawie, pokładając się ze śmiechu.
- Wynoś się. - zdołał wykrztusić, czując, że krew napływa mu do twarzy, a skóra na plecach robi chłodna. Zacisnął pięści. Gotów był zabić go jednym walnięciem, gdyby tylko go nie wmurowało. - JUŻ. - pospieszył go. W głowie miał chaos, wiec to było ostatnie ostrzeżenie. Wręcz mechanicznie podciągnął i zapiął spodnie. Zabić. Już, teraz. Tego się nie spodziewał. Nie, to był totalny absurd... Zabiłby go. Najlepiej by było, gdyby zginął.
     Izaya szybko złapał za torbę i nim Shizuo zdążył zapiąć spodnie wyjął telefon i pstryknął mu fotkę.
- Reszty umowy dotrzymam~! - Obiecał, biegnąc do wyjścia. - A teraz cię zostawiam, będziesz się mógł zaspokoić w spokoju~!!! - Zaśmiał się, zeskakując po kilka schodków.
- ZABIJĘ CIĘ!!! - wybuchnął, biegnąc za nim. Zerwał się do biegu tak szybko, że sam nie wierzył, że nie spadł ze schodów. Wszystko jedno, jak on nie skasuje tego zdjęcia, to może trafić wszędzie!!! NIGDY W ŻYCIU!!! Teraz go dorwie i zmiażdży, przegiął!!!
- Uważaj bo jeszcze ci spadną spodnie~!!! - Śmiał się wesoło biegnąc ulicą. - O co się tak złościsz~... Mam przecież dużo twoich zdjęć~! Zachowam je dla siebie i powieszę nad łóżkiem~! - obiecał mu,  nadal uciekając.
- LEPIEJ DLA CIEBIE, ŻEBY COŚ CIE ROZJECHAŁO! - wydarł się, rzucając w niego tym, co było pod ręką, a to akurat był przydrożny słupek. - W NIC CI JUŻ NIE UWIERZĘ!!! - warczał dalej, ale nagle Izaya jakby rozpłynął się w ciemności. Czuł, że jest blisko, ale nie mógł go wyśledzić. Dopiero teraz przypomniało mu się, że nie ma koszuli i do tego zostawił otwarty dom. - Jak cię znajdę to zabiję! - obiecał, zawracając do domu. Naprawdę miał zamiar go zabić... Tym razem naprawdę!!!
- Na pewno Shizu-chan~... - Izaya stał na pobliskim dachu i z lornetką w ręku i patrzył na blondyna. Uśmiechał się kpiąco. Ale cóż, umowa to umowa,  nie pokaże się Shizuo na oczy przez 3 dni. Co nie znaczy, że spuści z niego wzrok. - I trzeba będzie zacząć podkradać jedzenie Kadocie. - westchnął. - I znów chodzić na sushi nie ciepły obiadek u Shizu-chana. - westchnął i otworzył telefon. Obejrzał zdjęcia które zrobił,  bo cóż... Zaprogramował sobie serię 32 i jeśli szybko je przewinął miał teraz animacje dezorientacji, zdenerwowania i chęci mordu, później wyciągnięcie pięści i ruszenie do biegu. Ostatnie zdjęcie to jego roześmiana twarz, a z tyłu w kadrze za ramieniem informatora widać było wkurzonego i rumianego blondyna. - O taaak~... - zamruczał rozochocony, wpatrując się w prawie nagiego blondyna. - Trzy dni jedzenia kupnych i zimnych rzeczy i śledzenia cię z ukrycia są tego warte~!
     Heiwajima wrócił do domu, wściekły i padnięty. Ciepły prysznic nie odprężył go tak bardzo, jak by tego chciał. Naprawdę był tak wykończony, że zdołał zasnąć dopiero poło drugiej w nocy... Co poskutkowało niewyspaniem następnego ranka.
     Zjawił się w szkole, podejrzliwie rozglądając się na boki. Coraz bardziej zirytowany i mrukliwy, zniechęcił nawet Shinrę. Cały czas czuł się obserwowany. Przez Izayę. Jakby był wszędzie. Jakby każda kamera, wszystkie oczy, wszystko skierowane było na niego przez Izayę i w ten sposób rejestrowane. Miał obsesję? Ale to nie zdarzało się pierwszy raz! Już od dłuższego czasu... Czuł się po prostu śledzony na każdym kroku, a Izaya tylko go w tym upewniał... To było wręcz niezdrowe...
I cóż, blondyn się nie mylił. Izaya siedział w pokoju kontrolnym kamer bezpieczeństwa szkoły i popijał kawę. Szczególnie skupiał się na drodze do szafki z butami. Przyszedł do szkoły wcześniej właśnie po to, by zostawić tam dla Shizuo prezencik. Nie mógł mu się pokazać ale mógł coś napisać, prawda? Przyjrzał sie jeszcze dokładniej małemu ekranikowi, chciał zobaczyć minę blondyna gdy ten przeczyta karteczkę... Tak samo jak Shinra zaglądający mu przez ramię.

"Wczoraj było cudnie, musimy to szybko powtórzyć Shizu-chan~...
P.S. miałeś urocze bokserki z uśmiechniętymi budyniami załóż je jeszcze kiedyś dla mnie ;)
Izaya aka pchła"

     Dołączył do tego oczywiście sześciopak budyniów wraz z łyżeczką. Na każdym ''serku'' markerem narysował uśmiechniętą buźkę.
     W końcu dotarł do swojej szafki. Otworzył ją, zamknął, spojrzał na numer i powtórzył raz jeszcze. Nie, faktycznie skoro jego nume... Zaraz, a kto inny mu to tu włożył, skoro nikt normalny nie odważyłby się tknąć jego szafki?
     ...No i co za głupie pytanie...
     Nie czytając liściku, zgniótł go i wywalił do kosza. Budyń po prostu postawił na szafkach trochę dalej. Może kto inny się otruje.
     Zmienił buty na szkolne i w spokoju zamknął szafkę.
     Zabije go jak nic, jeśli się na niego natknie...
     Izaya westchnął niepocieszony. Przecież budyń był dobry... Cóż, przynajmniej widział, że Shinra przeczytał liścik i nawet złapał go, zanim Shizuo go wywalił, żeby się upewnić, czy dobrze zrozumiał. Przyszły lekarz otworzył szerzej oczy i poprawił okulary. Ustawił się z listem przodem do Shizuo w pozycji, która aż zbyt dobitnie pokazywała, że chce powiedzieć "Shizuo, chcesz ze mną o czymś porozmawiać?".
- Co? - Popatrzył na doktorka, nie rozumiejąc, o co chodzi. - Że odłożyłem budyń? Nie, nie jestem chory, to tylko kolejny podstęp tej podłej mendy... - Wzruszył ramionami i uznając, że to wszystko, spróbował przejść koło szatyna.
     Izaya z wielkim uśmiechem na twarzy oglądał ich kłótnię, a potem to, że Shinra zabrał budyń i pobiegł za Shizuo.
- Dobry pionek~... - westchnął, szczęśliwy. - I jaki domyślny~!
- ODCZEP SIĘ SHINRA! - warknął na niego, już dobitnie pokazując, że nie ma zamiaru go wysłuchiwać dalej. - Nie tknę nic, co zostawiła ta menda, nie będę czytać tego listu, chcę od niego ODPOCZĄĆ, czy ty wiesz, co to wyczerpanie psychiczne?! - Nie zważając na wmurowanych ludzi przepchnął się między nimi, byle dalej od jakichkolwiek wzmianek o Izayi. Gowa go od nich bolała.
    Na szczęście było to tak blisko pokoju kontrolnego, że Izaya usłyszał krzyk. Shizuo szedł w tę stronę, to chyba dobry moment, by podsłuchiwać dalej. Podszedł do drzwi i słuchał:
- Ale Shizuo-kun, nie możesz go tak traktować! Wczoraj w nocy... W-wiesz co mu zrobiłeś... - Na ostatnim głos Shinry stracił całą pewność. Słychać było,  że się rumieni. - Nie możesz go dziś traktować tak okropnie! Nawet dał ci prezent, Shizuo powinieneś go wysłuchać, Izaya naprawdę nie jest tak zły jak myślisz! - Głos zaczął się oddalać, więc brunet po cichu i niezauważenie wymknął się z pokoju i ruszył w ślad za blondynem.
- I że niby co mu zrobiłem...? - syknął Shizuo jadowicie przez ramię. - Nakarmiłem, znosiłem, nie zabiłem i do tego mnie zaszantażował... I to JA okropnie go traktuję...? - sarknął i zaśmiał się, jednak nie wesoło. Ten śmiech co wrażliwszym osobom powinien zmrozić krew w żyłach i zmusić do ucieczki. - Jeśli nie powiedział ci CO DOKŁADNIE się stało, to nie próbuj mi wmawiać, że to ja jestem tym najgorszym...
- Ale to wynika z liściku! Dobrze widać co mu zrobiłeś. Chociaż mu to wyjaśnij! Shizuo tak nie można, zrobiłeś sobie z niego zabawkę na jedną noc i nawet tego nie wyjaśnisz...? - Izaya w duchu skręcał się ze śmiechu ale jego ciało wytrwale dalej śledziło parkę przyjaciół. Cóż,  napisał ten liścik tylko żeby zdenerwować troszkę Shizuo, choć Shinra może wziął go zbyt poważnie? Cóż, w oczach okularnika to Izaya był bym pokrzywdzonym a Shizuo winowajcą. Informator nie miał zamiaru wyprowadzać go z błędu czy mówić, że jest dokładnie na odwrót.
- Nic. Mu. Nie. Zrobiłem. - Spojrzał na niego palącym spojrzeniem. - Nie tknąłbym tej zawszonej mendy choćby małym palcem, jeszcze bym się czymś zaraził. Jak tak ci zależy to idź go szukaj i sprawdź, czy płacze. - prychnął, rozbawiony. Izaya z pewnością wywołałby płacz na zawołanie, gdyby tylko wiedział, co on właśnie... Nie, cały czas czuł jego obecność. Uświadomiwszy to sobie, sztywnym krokiem zaczął się oddalać, byle na jakąś bardziej otwartą przestrzeń.
- Okrutny jesteś Shizuś~... - westchnął, chowając się bardziej by obrażony Shinra go nie zauważył. Doktorek minął go i ruszył w stronę klasy od japońskiego gdzie Izaya powinien mieć pierwszą lekcję. Brunet pobiegł w przeciwną. Do Shizuo. Chciał zobaczyć co wymyśli tym razem. Jaką rozrywkę mu sprawi.
     Blondyn oddalił się z dala od ludzi, by móc w spokoju zapalić. Cóż, póki to był teren poza boiskiem... Potem mógł pójść do klasy... Tylko mrowiło go od czyjegoś wzroku...
     Odwrócił się nagle, ale nikogo nie zauważył. Przystanął więc i zapalił, mając nadzieję, że to go jakoś rozluźni. Dobrze by było...
     Izaya musiał wdrapać się na dach i stamtąd w ukryciu obserwować Shizuo.
- Ech, jak ja się dla ciebie poświęcam... - westchnął, trzymając lornetkę i obserwując go jak pali. Widział to tyle razy, a nadal mu się podobało. - Nigdy nie będę miał cię dość~...
     Shizuo zdążył spalić dwa papierosy, co nieco go uspokoiło. Zdeptał ostatniego butem i pobiegł do szkoły, słysząc dzwonek. Zdążył na lekcję w ostatniej chwili. Ignorując szepty, powstałe zapewne po dzisiejszym wybuchu, wyjął podręcznik i zeszyt i czekał na zwyczajowo przeprowadzoną lekcję. Już nie czuł się aż tak obserwowany... A może...? Mignęły mu czarne włosy i podobna postura, i w ostatniej chwili zorientował się, że to nie Izaya, bo już miał wstać. Paranoja...
     Izaya wbiegł do klasy tuż po dzwonku na szczęście nauczyciel też się spóźnił więc nie dostał nagany. Usiadł sobie na krzesełku i zaczął coś wesoło nucić. Kątem oka widział Dota-china który o coś się martwił tylko nie wiedział, jak to powiedzieć. W końcu chłopak podrapał się po głowie i niepewnie zaczął.
- Czy coś... się stało?
- Nie~... A skąd wiesz?
- Od Shinry. - przyznał niechętnie, na co Izaya wybuchnął śmiechem.
- Nie przejmuj się Dota-chin, Shinra gada dużo, ale nie koniecznie prawdziwie. W tej kwestii strzelił kulą w płot~!
     Wyraźnie już uspokojony Kadota odetchnął.
- Miałeś mnie nie nazywać Dota-chin! - dodał cicho, bo nauczyciel właśnie wpadł do klasy.
- Jasne Dota-chin. - odparł Izaya i już oboje skupili się na lekcji.
     Shizuo prawie zasnął na lekcji. Trzymała go nieufność do otoczenia - wszelkie doniczki, kwiaty, ludzie, nauczyciel, miał wrażenie, że w każdej chwili może się stać coś nieoczekiwanego. Dobrze, że jakimś cudem doczekał końca lekcji... Z kolei na przerwie kręcił się w tę i z powrotem, unikając ludzi jak najbardziej się dało. Shinry szczególnie.
     Izaya rozbawiony też całą przerwę chodził w kółko za blondynem. Nie rozumiał czemu aż tak się kręci... Czyżby go wyczuwał? No cóż o tym w umowie nie było.
     Blondynem aż trzęsło. Zupełnie, jakby nie mógł zostać sam. Przez chwilę rozważał nawet, czy nie rozwalić kamery w korytarzu pudełkiem z oobento, ale zrezygnował. W końcu jedzenie... Wrócił do klasy i usiadł sobie, próbując zjeść w spokoju. Tak, tym razem ZJE W SPOKOJU. Nikt nie będzie mu przeszkadzał, podjadał, ani nic...
     Izaya westchnął i wrócił do pokoju kontrolnego. No cóż nie mógł popatrzeć jak je na żywo to chociaż z kamery.
     Nadeszła kolejna lekcja i tym razem Shizuo nie mógł się powstrzymać - zasnął. Po ciężkim wieczorze i nocy należało mu się... Wydawało się, że nauczyciel, całkiem zajęty tablicą, nie zauważył...
- Oho, zmęczony po aktywnej nocy~... - zachichotał Izaya,  oglądając na na telefonie transmisję z jednej z kamerek. Poprosił Shinrę,  żeby ta nagrywała Shizuo podczas lekcji. Nie mógł go bezpośrednio obserwować, bo był po drugiej stronie budynku. Kadota spoglądał mu raz po raz przez ramię pewnie coraz bardziej wierząc w wersję Shinry, nie Izayi, ale brunetowi to nie przeszkadzało, z Kadotą też miałby sporo zabawy.
    Blondyn obudził się dopiero na podniesiony głos nauczyciela. Na szczęście nie było to skierowane do niego... Nikt nie zauważył...?
     Otarł kącik ust i wpatrzył się w tablice, by jak najszybciej spisać to, co było tam napisane. Odetchnął, gdy w ostatniej chwili tablica została zmyta. Zdążył...
     Izaya po cichu fangirlował... fanboyował? Zapisał sobie w myślach, żeby wyciąć ujęcie śliniącego się blondyna. Na pewno barwnie wzbogaci jego kolekcję. Kadota chyba nic nie zauważył, tylko spisywał do zeszytu cytaty z tablicy. Ach, tak się zaoglądał, że nie wiedział co robią...
- Ne Dota-chin. - Szturchnął go. - Co robimy?
     Z kolei ofiara jego prześladowań zajęta była skupianiem się na lekcji. Miał wrażenie, że nie może się skupić, ale dzielnie trzymał się dalej. W końcu jak nie teraz, to kiedy będzie się uczył...? Tak przynajmniej mógł coś z tego wynieść...
     Izaya zdychał na ławce mrucząc pod nosem "Przerwa... Przerwa... Przerwa." Nawet Kadota dał sobie spokój i zaczął normalnie notować i dla siebie i dla Izayi, no bo oczywiście ten będzie chciał jego notatki.
     W końcu zadzwonił upragniony dzwonek. Shizuo próbował się rozluźnić i w spokoju przetrwać przerwę, bez tej głupiej manii prześladowczej. W tym celu udając, że nic się nie dzieje, podszedł do dziewczyn z klasy, poprosić je o notatki z lekcji, bo "czegoś chyba nie zanotował". Nie chciał prosić Shinry, bo ten nie dość, że bazgrał jak większość lekarzy, to jeszcze wciąż uważał go za winnego jakiejś szkody u Izayi... A notatek z tego, co przespał, to akurat potrzebował.
     Izaya słysząc dzwonek wyleciał z sali jak najszybciej.  Pobiegł do klasy blondyna i delikatnie wyjrzał przez drzwi. Shizuo gadał z jakimiś dziewczynami... Izaya aż się najeżył. No nie, tak to nie będzie! Złapał za piłeczkę którą podrzucała właśnie jakaś przechodząca osoba. Pewnie szli grać w tenisa bo mieli tez rakiety i stroje sportowe. Zamachnął się i rzucił piłka trafiając wprost w głowę Shizuo. Zaraz oczywiście czmychnął, chowając się za jakąś grupką. Shizuo się wkurzył, ale przynajmniej wystraszył dziewczyny.
- CO JEST? - warknął, oglądając się dookoła. Shinra? Nie... Więc... Izaya...? Oj, lepiej dla niego, żeby nie... Miał się trzymać z dala od niego, do cholery!!! Dlaczego miałby tu być?! - Wybaczcie... - mruknął do dziewczyn, masując lekko uderzone miejsce. Ta, taka precyzja, kto inny, jak nie Izaya...? - Czy mógłbym te notatki...? Za chwilę je oddam... - Spróbował grzeczniej niż wcześniej. Rany, dlaczego one tak się bały... Nic mu nie zawiniły, więc chyba oczywiste, że nic by im nie zrobił, nie...? A jednak wyglądało na to, ze notatki dostał tylko ze strachu.
     Izaya uśmiechnął się triumfalnie. Shizuo wyszedł na chuligana zastraszającego biedne uczennice...
- I prawidłowo~! - zamruczał do siebie,  zadowolony. Jeszcze by którejś się spodobał a wtedy naprawdę by były problemy... dla dziewczyny oczywiście.
     Biedny blondyn przepisał tych kilka zdań, które przespał i oddał dziewczynie zeszyt, uśmiechając się i dziękując, tak by chociaż trochę załagodzić wcześniejszy efekt. Nie chciał uchodzić za potwora nawet wśród dziewczyn z własnej klasy, to już byłaby porażka... Chociaż one mogłyby znać go jako spokojnego człowieka, byłoby miło.
     Usiadł z powrotem w swojej ławce, kątem oka dostrzegając czarne włosy za drzwiami. Nie, o czym on myślał... Nie, to na pewno przypadek. Znów mu się przywidziało. Lepiej zostać w miejscu.
- Dajcie mi piłkę a go walnę! - warczał, chowając się za ludźmi. Co za potwór, nie powinien się tak uśmiechać jeszcze popsuje swoje przerażające wrażenie! Mimo, że zaciskał mocno ręce na nogawce Kadoty za którym się schował, wcale nie był mniej zły. Tak ON był ZŁY przez Shizu-chan'a.
     Heiwajima odetchnął głęboko, starając się uspokoić. Zmusił się do zamknięcia oczu i pomyślał o czymś przyjemnym. Odwzajemniony uśmiech, spokojny wieczór z telewizorem, dobrze napisany sprawdzian, Kasuka grający w filmie... Tak, to były przyjemne myśli. Szczególnie relaksująca była ta o braku podglądacza za oknem dziś i jutro i jeszcze później. Cisza i święty spokój. Aż się do siebie uśmiechnął, marząc dalej.
- Nie mówcie mi że tak się uśmiecha fantazjując o tym babsztylu! - Izaya wbił w Kadotę paznokcie tak mocno ze chłopak syknął. - Dota-chin~! - zanucił, uśmiechając się wesoło. - Idź do Shizu-chana i go czymś zajmij~! Rozmową, żeby nie myślał o tej lafiryndzie~! - poprosił, uśmiechając się obrzydliwie. Kadota po prostu westchnął i poszedł.
- Shizuo? - mruknął niepewnie Kadota.
     Shizuo początkowo nie zareagował. Wydaje mu się. To wszystko mu się wydaje, nie ma potrzeby reagować na cokolwiek, bo przecież będzie miał ciszę i spokój... A przynajmniej w to kazał sobie wierzyć...
- SHIZUO. - Kadota szturchnął go lekko, powtarzając to samo głośniej.
- Hę? - Blondyn popatrzył na niego niechętnie wzrokiem podkrążonych oczu wściekłego człowieka. Dotachin otworzył lekko usta ze zdziwienia. - Co chcesz?
- No, tego... Izaya coś chciał, więc może byś poszedł z nim pogadać? - Wzruszył ramionami i odsunął się, widząc początki wybuchu. Jednak Shizuo się opanował.
- To idź mu powiedz, żeby się odwalił, bo ma się trzymać z daleka ode mnie, tak daleko, jak to możliwe przez te trzy dni. - warknął tylko i znów zamknął oczy. Chciał być tylko spokojnym, szczęśliwym człowiekiem, to tak wiele?
- Nie tylko ty wariujesz, on też już zachowuje się jak wariat...
- To idź i ty również trzymaj się od niego jak najdalej. A co ważniejsze, nie dawaj się do mnie wysyłać. Bo mam zamiar mieć SPOKÓJ przez najbliższe dni. - zaakcentował, poniekąd z groźbą "jeśli mi przeszkodzisz, wywalę przez okno".
     Cóż było robić? Kadota wyszedł z klasy.
     Izaya pokiwał głową na znak , że zrozumiał.
- Etto... - zastanowił się i wyjął z plecaka Kadoty kartkę i długopis.  Napisał na karteczce "Właśnie dlatego Shizu-chan wysyłam Dota-chin'a, bo nie mogę się z tobą zobaczyć. A jeśli nie chcesz też rozmawiać możemy pisać :)" - Przekaż mu proooooszę~... To już ostatnia wiadomość. - Złożył prosząco rączki i wpatrzył się w przyjaciela z miną aniołka. Kadota tylko westchnął i zabrał kartkę, znów wkraczając do klasy Shizuo. Niepewnie wkraczając, co trzeba dodać.
- Co? - warknął, już tym razem nawet na Kadotę patrząc z chęcią mordu w oczach.
- Kazał ci to przekazać. Rób co chcesz... - Podał mu kartkę i odsunął się o kilka kroków. Blondyn musiał powstrzymać się przed chęcią zgniecenia karteczki. Przeczytał, zgniótł, wrzucił do kosza i założył ręce za głowę, znów próbując odpocząć. 
- Nie. Możesz już iść. - Zresztą w tej chwili zadzwonił dzwonek... Shizuo znów uśmiechnął się lekko do swoich myśli. Spokój, cisza, luz~...
     Izaya na sekundkę wychylił się zza rogu i rzucił w Kadotę kulką zmiętego papieru. Szatyn nie wiedząc co zrobić rozprostował ją. "Do Dota-chna: Przekaż tę karteczkę Shizusiowi, proszę~ Do Shizusia: Tęsknię Shizu-chan :c"
     Kadota z westchnieniem zrobił efektowny obrót o 180 stopni i odchrząknął po raz trzeci zwracając uwagę blondyna. Pokazał mu rozprostowaną kartkę.
- Powiedz mu niecenzuralnie, że mam go gdzieś. - wywarczał, nie otwierając oczu. - Sensei zaraz tu będzie, wiec tobie radzę lecieć tym bardziej. - mruknął, rozprostowując się na krześle.
 - Co konkretnie mam mu powtórzyć? W sensie "niecenzuralnie" jakim słowem? Jak będzie niedokładnie to mi zarzuci, że ty byś tak nie powiedział i każe wracać, więc?
- Mam go w... - Zamilkł. Musiał chwilę trawić, co zamierzał powiedzieć temu zboczeńcowi. - Niech spada na drzewo i to jak najdalej ode mnie, bo flaki wypruję. Niech się nie zbliża, nie odzywa, nie patrzy na mnie. To za wczoraj. To mu możesz przekazać. I znikaj lepiej! - syknął, prostując się, gdy zobaczył nauczyciela.
 - Ale w tym nie ma nic niecenzuralnego. - syknął, zaczynając wybrzydzać. Nauczyciel przeszedł po korytarzu, ale nie wszedł jeszcze do klasy.
- No przekaż to po prostu! Albo powiedz mu, żeby poszedł się pieprzyć, mnie nic do tego! - warknął, już poważnie rozzłoszczony. Naprawdę prostego przekazu nie mógł powtórzyć?! Miał mu to rozpisać?!
     Widząc czarnowłosą głowę za drzwiami klasy tylko bardziej się nachmurzył. Wciąż i wciąż czuł na sobie jego wzrok, ileż można?! Czuł ogarniającą go potrzebę, by po prostu się stamtąd wynieść...
     Izaya uśmiechnął się perfidnie. Złożył ręce w tubę i krzyknął.
- Dota-chin nie przyniesie ci pewnie odpowiedzi bo się będzie wstydził więc ten jeden raz mnie posłuchaj~!!! Wolę z tobą!!!
      Shizuo cały się spiął, nakazując sobie nie odzywania się. Musiał sobie przypomnieć, że jak to zrobi go wywalą i że zabójstwo jest karalne i że Izaya wykorzysta to przeciw niemu... Dopiero wtedy w ogóle jakoś zdołał się opanować. Nauczyciel wszedł do klasy, więc Shizuo mógł tylko rzucić w myślach pocieszeniem, że pewnie przynajmniej ta dwójka się spóźni.
     Izayi już nie było, więc nawet nie usłyszałby ewentualnej odpowiedzi. Na lekcję on zdążył, Kadota niestety nie, choć Izaya postanowił bronić swojego cennego posłańca i wyjaśnił nauczycielowi, że Kadotę przycisnęło po starym jogurcie który wypił na przerwie i może się troszkę spóźnić. Co prawda nauczyciel na Dota-china patrzył trochę niepewnie, ale nic nie powiedział i nie wpisał spóźnienia.
     Shizuo za to we względnym spokoju dotrwał do kolejnej przerwy. Nie powiedziałby, że "ukrył" się... Po prostu poszedł do toalety. Na całą przerwę. Odetchnąć od uczucia obserwowania... A potem musiał przetrwać kolejną lekcję... Strasznie mu się dłużyły.
     Izaya uśmiechnięty zajął kabinę obok. Teraz mogą rozmawiać nie widząc się więc nie łapał obietnicy.
- Tak cię podnieciła nasza wymiana zdań na ostatniej przerwie, że musisz sobie ulżyć~? Shizu-chan~...
     Blondyn niekontrolowanie warknął z oburzenia.
- Miałeś trzymać się z dala! - przypomniał mu. No co z nim było nie tak?! Rany... Nawet na toalecie nie dawał mu się skupić...? I co on w ogóle insynuował?!
 - Miałem nie pokazać ci się na oczy. - Doprecyzował, siadając po turecku na zamkniętym sedesie. - Na czym się tak skupiasz~? Ponoć chodzisz dziś niewyspany, miałeś wczoraj bardzo przyjemny wieczór sam ze sobą~? A mówiłem, że mogę zostać i się tym zająć~... - westchnął niby rozżalony.
- Żadne sam ze sobą. - prychnął tylko i spłukał po sobie. Skoro Izaya miał mu się nie pokazywać na oczy nie mógł wyjść, póki on nie wyjdzie z łazienki... Zabrał się więc szybko za mycie rąk.
- Och... - Jego głos zabrzmiał dziwnie smutno. - A więc... był ktoś u ciebie~? - Teraz jakby silił się na szczęście. Izaya wiedział jak to brzmi, ale nie potrafił nic z tym zrobić. Zwyczajnie było mu źle. Ktoś był u jego Shizu-chana. Ktoś zabawiał się z jego blondynkiem... I to nie był on!
 - Ta, akurat. - sarknął. - Albo jesteś głupi, albo świetnie grasz. Twoja wizyta nie była w stanie wywołać nic prócz zmęczenia, pogódź się z tym. I najlepiej nie zbliżaj się. - dodał jeszcze, po czym nie czekając na odpowiedź wyszedł i podążył do klasy. Serio, co on sobie wyobrażał... On chciał tylko świętego spokoju...
- Ale... - Izaya uśmiechnął się do zamkniętych drzwi kabiny. - 'To' miejsce było takie cieplutkie~... - dodał wesoło, ale jakoś tak... rozmarzony. - Miałem wrażenie, że zaraz ożyje~...
      Shizuo najchętniej zakryłby się jakąś płachtą. Nawet, jeśli Izaya się nie zbliżył, czuł, że na niego patrzy. Po prostu czuł, że go obserwuje. Przeczuwał. Nawet powrót do domu nie był tak właściwie spokojny. Po prostu widział wszędzie jego włosy, słyszał śmiech, czuł spojrzenie. Miał wrażenie, że w całym tym tłumie słyszy wesoły rytm wybijany przez jego buty. Jakby był obserwowany bez przerwy. Ani chwili spokoju...
     Izaya szedł za Shizuo trochę zmartwiony, jakim kłębkiem nerwów jest blondyn. Cóż, nie mógł z nim pogadać jeszcze przez dwa dni chyba, że zawiąże mu oczy. Ale naprawdę się o niego martwił, więc szedł powoli do przodu, zawsze za Shizuo.
      Gdyby go teraz zobaczył, zgniótłby go na miazgę. A przynajmniej tak sobie powtarzał. I tak to sobie wyobrażał. Gdy dotarł do domu, położył się na kanapie i przykrył kocem tak, że tylko głowa wystawała, a i ją przykrył częściowo poduszką. Włączył sobie film tylko po to, by nie słyszeć żadnych innych odgłosów. W końcu chwila przerwy od bycia obserwowanym... A przynajmniej tego uczucia... Aż się zdrzemnął.
    I tak było przez następne dni. W szkole starał się chować i trzymać jak najdalej, choć cały czas czuł na sobie czyjś wzrok. Wszędzie widział i słyszał Izayę - jego ubranie, jego fryzurę, jego
kroki, jego głos. Czuł, że powoli wariuje. A w domu siedział z zasłoniętymi oknami i włączonym telewizorem. Niby go nie widział, a jego obecność była coraz bardziej wyczuwalna. Nie mógł tak dłużej...
     Izaya ziewnął, siorbiąc kawę z puszki. Od paru dni Shizuo zaczął się wręcz barykadować, w szkole śledził go i to wychodziło, ale w domu... Przesiadywał parę godzin na dachu tylko po to, żeby zobaczyć skrawek bond czupryny. A czasem nawet i nawet nie tyle. Nie mógł, już nie wytrzymywał, przeglądał zdjęcia, filmiki znał na pamięć i nie mógł się nasycić, a Shizuo umyślenie utrudniał mu dostęp. I jeszcze nie mógł go dzisiaj zobaczyć w szkole, bo było święto. Nic nie mógł, po prostu tak siedział. Chciał Shizuo, tylko jego. Nie widział go na żywo już od... Trzydziestu godzin... Wczoraj koło 17 blondyn wychylił się na chwilę zabrać do domu kwiatka i więcej go nie było. Była 23, a on nadal czekał. Zastanawiał się, czy nie dotrwać jeszcze godziny i nie wpaść do niego minutę po północy... No cóż, formalnie by mógł.
     Shizuo naprawę zaczynał się już dusić w swoim domu. W kółko te same ściany, te same podłogi, te same meble. Izaya chyba dał sobie spokój o tej godzinie, prawda? Miał taką nadzieję. Już o tej godzinie chyba go nie śledził. W związku z tym postanowił iść na spacer. Przejść się do jakiegoś parku, czy coś, odetchnąć świeżym powietrzem.
     Chwilę mu zajęło przygotowanie się, a potem ubranie. A w końcu wyciągnął klucze i zamknął za sobą drzwi.
- Na pewno nie widzi. - rzucił sobie cicho pod nosem, dla większej odwagi i mniejszej czujności.
     Izaya przyglądał się z nudów drzwiom. Gdy nagle pięć minut przez północą coś się poruszyło. Klamka! Brunet szybko dał nura i położył się płasko na dachu. Chciał zobaczyć, czy Shizuo gdzieś idzie, jeszcze 5 minut - upewnił się, spoglądając na telefon. Tak, za pięć minut zaskoczy Shizuo w mieście~! A póki co ruszył za nim. Niestety chodzenie po budynkach gdy jest ciemno może być niebezpieczne, więc Izaya zszedł i podążył drogą i chodnikami jak zwykli śmiertelnicy.
     Shizuo był niemal pewien, że to zwykła mania, że czuje na sobie jego wzrok. Że jeśli tylko go zobaczy, to i tak ma nad nim przewagę siłową i wystarczy go odprawić. Tyle wystarczy, powtarzał sobie. Postanowił pójść do tego bardziej oddalonego parku, nie patrząc na zegarek. No przecież się nie bał! Chciał go tylko zatłuc, dla świętego spokoju i czystej satysfakcji!
     Izaya podążał za nim jak cień. Widział, że blondyn czymś się denerwuje. Ale nadal nie wiedział czym... Był na siebie zły. NIE WIEDZIAŁ, nie wiedział czegoś o swoim Shizusiu.
- Wszystko przez tę umowę... - westchnął. - A może... mój widok poprawi mu humor? - Uśmiechnął się do siebie, odliczając sekundy... Jeszcze 136... 135... 134 i wybije ostatnia godzina~! Oczywiście tego dnia, bo następnego znów będzie ich dwadzieścia cztery.
     Shizuo w końcu dotarł do parku. Odetchnął głęboko, mając wrażenie, że tym razem czuje jego zapach i słyszy oddech gdzieś w pobliżu. Ale to przecież był absurd... Przecież był na pewno w swoim domu...
     Chciał usiąść na ławce, ale zamiast tego nerwowo zmierzał dalej. Czuł na sobie wzrok, który tak go męczył, wzrok istoty kompletnie nieuchwytnej...
     Zegar na pobliskiej wierzy zaczął wybijać północ. Nim przebrzmiało ostatnie uderzenie przed Shizuo pojawił się Izaya. Brunet uśmiechał się szeroko, miał czerwone policzki i rozbiegany wzrok łaknący całego blondyna.
- Shizu-chan~~!!! - Miał ochotę się na niego rzucić, rzucić i nigdy go nie oddać. - Tak długo cię nie widziałem~!!! - krzyknął, uśmiechając się chciwie. Zaczął biec w stronę Shizuo chcąc go złapać.
     Shizuo momentalnie rozszerzył oczy z szoku. Cofnął się chwiejnie krok, potem drugi... By w końcu odwrócić się i zacząć uciekać przed szaleństwem, jakim był Izaya.
     Tak oto poraz pierwszy jego dzielnica miała okazję oglądać, jak to Shizuo ucieka przed Izayą.



/KONIEC/