Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

wtorek, 7 października 2014

Boku no Stalker - część 1

Hejoooo~! :33
Dziś prezentujemy coś, co miało być dawno, a z czym się makabrycznie spóźniłam~... Dlatego ten~... Potraktujcie to jako mega spóźniony prezent. X3 Nie powiem, z jakiej okazji, bo wyśmiejecie moje spóźnienie~... X33
To dopiero pierwsza część - było za długie, więc zostało podzielone na części~! Za trzy dni spodziewajcie się końca~! ;3
Tak w ogóle to Kiasarin-san poszła spać i zapomniała o wstępie, więc ewentualnie jutro spodziewajcie się jakiejś edycji ogłoszeń od niej... X3""
Wyręczę ją w jednym, przypomnę wam o bannerze tu obok, w imieniu wszystkich inu~! :3 -->
A teraz~...
EDIT Kiasarin: Piszę coś od siebie coby nie było. 
To nasze kolejne wspólne opowiadanko/ two-shot
I tak na chama skompromituję Inu-chan było no 100.000 wyświetleń :P
i ze swojej strony napisze, że zostało napisane i skopiowane (ta, moja rola to kopiować kwestia po kwestii) jeszcze zanim dodałysmy dj'a "Wish of Vampire"
Zagryź mnie szczeniaku jestem gotowa XD
Teraz po czasie powiem wam, że bardzo się cieszę że mój Izaya się wam spodobał
Może byłabym dobrym stalkerem =w= 
Enjoy~!  
Enjoy~! ;3






     Heiwajima Shizuo ukrywał się właśnie za szkołą, w kącie boiska, paląc powoli papierosa. Wpatrywał się w mecz rozgrywany podczas przerwy obiadowej przez jakichś pierwszoroczniaków. Nikt nie zwracał na niego uwagi, więc miał błogi spokój i ciszę. Nareszcie...
     Zaciągnął się zbawienną nikotyną i wypuścił z ust siwy obłoczek dymu, który powędrował w górę i rozmył się na lekkim wietrze, jaki się zerwał. Nie był głodny, toteż nigdzie mu się nie spieszyło. Miał nadzieję w spokoju dopalić papierosa, nim zjawi się nauczyciel lub Shinra. Ani jednego, ani drugiego jego uszy by nie zniosły.
     Izaya dzisiejszego dnia postanowił zrobić coś wbrew swojej manii wielkości i boskości. Zamiast obserwować świat z dachu szkoły wybrał miejsce pod trybunami. Oglądał sobie mecz pomiędzy nogami blondyna tylko czekając, aż ten spali papierosa i wyrzuci gdzieś niedopałek. Już samo to, że Shizu-chan jest w tym miejscu było dla Izayi zaskoczeniem, w końcu według planu który stworzył chodząc za Shizuo krok w krok od kilku tygodni blondyn powinien być właśnie na dachu. No cóż taki mały dreszczyk emocji im nie zaszkodzi. Korzystając z okazji, że blondyn się zamyślił, Izaya ostrożnie nieznacznie podniósł nogawkę jego spodni. - Białe z niebieskim paskiem... - zamruczał, wyjmując zza ucha długopis i zapisując w zeszycie. - No cóż, takich skarpetek u niego jeszcze nie widziałem. Wypada to zanotować~... - mruczał do siebie cicho.
     Shizuo ocknął się delikatnie i wstał, rzucając niedopałek na ziemię. W powietrzu unosił się mocny zapach nikotyny, w końcu był to już drugi papieros. Nie to jednak wyczuł, był pewien. Izaya!
- Iiiizayaaaa... - warknął, kierując wzrok w stronę dachu. Nie było go tam, choć powinien tam być jeśli chciał iść go denerwować. Odkrył jego kryjówkę?
     Szybkim krokiem oddalił się stamtąd, byle jak najdalej. Zaraz miał mieć lekcję i choć zwykle punktualność go nie obchodziła, tym razem usprawiedliwi się sam sobie, że nie chce się spóźnić. Ani znów
rozwalić szkoły. Izaya szybko złapał niedopałek nim jeszcze dotknął ziemi. Poczekał aż blondyn odejdzie i dokładnie obejrzał znalezisko. Uśmiechnął się wesoło i cmoknął papierosa w filtr który wcześniej Shizuo dotykał ustami. Ponieważ papieros był wypalony dmuchnął na niego kilka razy, strącając resztki popiołu i zabrawszy go ze sobą skierował się na lekcje. Liczył, że może Shinra znów mu coś opowie o Shizuo... Cóż, od kiedy go poznał ten chłopak stał się jego małą obsesją i nie mógł już nic na to poradzić.
     Gdy blondyn znalazł się w sali z ulgą stwierdził, że Shinry nie ma. Był za to Kadota, który dosiadł się, gdy usiadł na swoim miejscu.
- Yo. - rzucił do przyjaciela, na co Shizuo skinął do niego głową. - Stało się coś? Jesteś jakiś nieobecny. - zwrócił mu uwagę.
- Hę? Nie, skąd... - westchnął tylko i rozparł się na krześle.
- No co jest, Shizuo! Rozchmurz się! - Szatyn szturchnął go lekko, po czym sprawdził mu gorączkę.  A może chcesz iść do pielęgniarki...?
     Po stanowczej odmowie próbował go jeszcze rozweselić, co udało się dopiero pod koniec przerwy. Dzwonek zadzwonił dość szybko i wszyscy zaczęli pospiesznie zawracać do klas. Tylko Shizuo to w ogóle
nie obeszło. Zaczynał coraz częściej czuć na sobie czyjś wzrok, jakby był śledzony...
- Co jest łączymy klasy~? - Do sali wpadł Izaya z torbą na ramieniu. - To mi nawet na rękę~... - stwierdził, wzruszając ramionami. - Chcę miejsce za Shizu-chan'em, na szczęście jest wolne~... prawda? - Spojrzał na siedzącego tam chłopaka wzrokiem mówiącym "Wynoś się albo nie doczekasz końca dnia". Gdy przerażony uczeń się ewakuował na przeciwległą stronę sali wesoło rzucił torbę na ławkę i wyciągnął telefon, na dobry początek pstrykając zdjęcie plecom Shizuo. Miał sporo takich zdjęć, ale jedno więcej mu nie zaszkodzi, a wręcz go ucieszy. Wyładował z torby zeszyt i piórnik. W oczekiwaniu na nauczyciela zaczął zwijać małe kuleczki z kartki wyrwanej z zeszytu. Brunet postanowił sobie, że do końca tej lekcji będzie też mieć zdjęcie blondyna od przodu.
  - Jakie. Kurna. Łączone. Klasy...? - wywarczał Shizuo, sztywniejąc ze złości. Byle nie wybuchnąć, tylko nie wybuchnąć, w końcu jeśli coś jeszcze zrobi, jedno wykroczenie i czeka go poważna kara, każą mu płacić za zniszczenia, wezwą rodziców, komisję... Zawieszą go. Tak. Musiał być spokojny i zostawić go w spokoju... Taaak...
     Do klasy wszedł sensei, więc tylko zacisnął pięści na kolanach i wpatrzył się w tablicę, starając się skupić. Olać zdjęcie, olać szelest papieru, da radę...
- Heiwajima-kun, możesz nam powiedzieć, czyj to cytat? - Z zamyślenia wyrwał go głos nauczyciela. Przyjrzał się dokładnie cytatowi na tablicy i wstał, by odpowiedzieć. Choć właściwie wygodniej byłoby sobie najpierw przypomnieć, bo nie miał zielonego pojęcia, czyj to był cytat.
     Izaya słysząc tylko pytanie nauczyciela szybko otworzył telefon i ustawił go tak, by migawka aparatu idealnie łapała w środek kadru tyłek blondyna. Włączył nagrywanie akurat w momencie w którym drgnęło krzesełko. Młody informator zacisnął dłoń w pięść powstrzymując swój wybuch wesołości. Wrócił do skręcania z papieru kuleczek nie wyłączając aparatu, w końcu gdy Shizuo będzie siadał ujęcie będzie równie dobre jeśli nawet nie lepsze. Zamruczał cicho.
- Basiou Matsuo Oku no hosomichi (Ścieżki północy) twórca haiku - szepnął cicho licząc, że blondyn skorzysta z podpowiedzi. Może w ten sposób zarobiłby u niego jakiś punkt? W końcu chciał się do niego zbliżyć, a niestety ich pierwsze spotkanie nie wypadło pomyślnie...
- Yym... Przepraszam, ale nie wiem. - odparł grzecznie, jednak ledwo hamując wkurzenie. Chociaż ba! Wkurzenie to mało powiedziane! Był wściekły. Podpowiedź Izayi kusiła, ale zdawał sobie sprawę, że brunet mógł go zwyczajnie podpuszczać. W końcu to nie byłoby nic niezwykłego! W końcu był podłą mendą...
     Dostał pełne niezadowolenia pozwolenie na to, by usiąść z powrotem, więc posłuchał.
     Izayi radość z nagrania Shizusiowego zadka trochę przygasła gdy ten nie posłuchał jego podpowiedzi... No cóż, wszystkiego mieć nie można.
- Orihara-san ratuj tę klasę od kartkówki i chociaż ty jeden i powiedz, że wiesz co to za cytat. - mruknął niechętnie nauczyciel. Izaya słysząc o kartkówce uśmiechnął się, kolejna szansa żeby Shizuo zmienił o nim zdanie.
- Tak się składa że wiem~... - odparł, uśmiechając się wrednie. Oparł rękę w łokciu i położył na niego głowę uśmiechając się do nauczyciela.
- Czy w takim razie możesz oświecić i innych? - Nauczyciel aż zazgrzytał zębami na tę niesubordynację bruneta, ale cierpliwie czekał.
     Izaya niechętnie wstał i jeszcze raz powtórzył wcześniej wyszeptaną podpowiedź:
- Basiou Matsuo z pamiętnika podróży pod tytułem "Oku no hosomichi". - powiedział głośno, no cóż nie ukrywał że z premedytacją, chciał by jeden siedzący przed nim blondyn doskonale to usłyszał. 
     Shizuo znów zacisnął dłonie w pięści, tym razem wbijając w nie paznokcie. Ten cholerny dupek... Znów się popisywał! Ledwo powstrzymał się, by się nie odwrócić i nie przyłożyć mu raz a porządnie. Po prostu zgarbił się i czekał na koniec lekcji. Byleby skończyła się jak najszybciej...!
     Izaya usiadł uśmiechając się do Shizuo wesoło, choć w jego oczach dało się wyczytać słowa "A nie mówiłem?". Oczywiście nauczyciel zgodził się z jego opinią i zaczął dalej prowadzić swój wykład. Po kilku minutach kręcenia kuleczek Izaya miał ich już sporty stosik a sensei rozgadał się na tyle, by nie zwracać na niego uwagi. Brunet ustawił jedną z kulek na blacie i pstryknął w nią, strzelając w Shizuo. Odbiła się od bluzki, więc wziął następną. Miał 3 główne punkty, które chciał trafić: za kołnierz do ucha i do nosa, gdy już się odwróci w jego stronę. Oczywiście jego telefon nadal zawzięcie nagrywał wszystko. Chciał mieć Shizuo kipiącego złością, zdenerwowanego, zdziwionego, zagubionego, szczęśliwego, chciał uwiecznić wszystkie jego odsłony~!
     Shizuo ani drgnął, uparcie modląc się, by to była jakaś natrętna mucha, czy cokolwiek. Na kolejny strzał kuleczką zadrżał lekko i skupił się jeszcze bardziej. Zagryzł wargę. Jego nerwy trzymały się jak postronki. Na kolejną zareagował złamaniem długopisu, którym właśnie próbował coś napisać.
- Co ty właściwie planujesz? - syknął na tyle cicho, by nauczyciel nie dosłyszał.

 - Nic~... - mruknął, strzelając kolejną kuleczką, tym razem mu we włosy. Cierpliwie czekał, aż Shizuo się odwróci i Izaya będzie mógł nagrać jego twarz. No cóż, cierpiał na deficyt nagrań z tak bliska zwłaszcza jeśli chodzi o przód Shizuo.
   Shizuo dyskretnie i szybko przesunął nogę obok krzesła i kopnął jego ławkę. Tak tylko, żeby wyładować wściekłość. Jednak ta skrzypnęła, zwracając uwagę całej klasy. Popatrzył na nich bez zrozumienia. W końcu nic nie zniszczył, nie? No to co ich to do cholery obchodziło? I czemu do cholery to znów on był podejrzanym, no?
     Izaya uśmiechnął się niewinnie machając go patrzących na nich ludzi.
- To nic takiego, po prostu Shizu-chan już nie może dłużej wytrzymać siedząc spokojnie w moim towarzystwie. - Uśmiechnął się wrednie. - Musiał sobie ulżyć, sami chyba rozumiecie, jedyne o czym teraz myśli to pewnie to by się na mnie rzucić~!
   Heiwajima zmarszczył nos i wstał, starając się jak najusilniej powstrzymać przed rozszarpaniem go, póki był w zasięgu jego rąk.
- Sensei, źle się czuję, pójdę do pielęgniarki. - Skłonił się lekko i ruszył do drzwi. Nie wytrzymałby ani chwili dłużej, nie próbując go zabić, to po prostu było niewykonalne.
- Sensei! - Izaya natychmiast podniósł rękę. Cieszył się co prawda, że nagrało się drugie podniesienie się z krzesełka zadka blondyna, ale chciał o wiele więcej. - Jeśli Shizu-chan źle się czuje nie powinien chodzić sam, proszę mnie wysłać z nim~! - poprosił, a gdy nauczyciel kiwnął głową informator szybko zabrał telefon i podbiegł do idącego do drzwi Shizuo.
- Wracaj do siebie. - warknął blondyn cicho, by tylko brunet go dosłyszał. - Bo porachuję ci kości. - ostrzegł. Naprawdę nie chciał wylecieć ze szkoły, więc go ostrzegł... Wyszedł z sali i szybkim krokiem zaczął zmierzać w stronę gabinetu pielęgniarki. Byle jak najdalej.
- Tak, tak musisz mieć wysoką gorączkę skoro szepczesz do siebie Shizu-chan... - mruknął, wyprowadzając go na korytarz i zamykając za nimi drzwi. - Hej, ale dokąd idziesz! - krzyknął, biegnąc za nim. - Osoba chora nie powinna chodzić sama~!!!
- Odwal się! - ryknął na niego gdzieś w połowie korytarza, po czym dotarło do niego, co zrobił. Z najbliższych klas wyjrzały głowy, a z tej najbliższej wyszła tęga sensei i złapała go za ucho, na co policzki nabiegły mu krwią z wściekłości.
- Idziemy do dyrektora. - oznajmiła kobieta, ciągnąc go za sobą. Ledwo się powstrzymał przed wyrwaniem się i rozwaleniem czegoś. Znowu.
     Izaya tylko uśmiechnął się dobrodusznie i pomachał oddalającej się nauczycielce i blondynowi. No cóż, nie na takie nagranie liczył, ale... rumiany Shizu-chan jest wart każdego poświęcenia. Uśmiechnął się oglądając nagranie, gdy wracał do klasy. Zapauzował je na ulubionym momencie i cmoknął lekko. Obiecał sobie, że zmieni je w nową tapetę na komórkę... albo wydrukuje i powiesi sobie w szafce obok innych.
- Ech... I znów ma mnie za tego złego... - westchnął, wchodząc do klasy. W męczarniach odsiedział pozostałe 30 minut lekcji i gdy wreszcie zabrzmiał dzwonek zabrał się za pakowanie Shizuo... przy okazji przeglądając jego książki i zeszyty... później plecak. Znalazł dezodorant i... no cóż, tu nie mógł się powstrzymać. Zabrał go i schował do swojej torby, napisał jeszcze Shizuo na karteczce co mają zadane i zabrawszy jego plecak ruszył przez szkołę.
     Po wysłuchaniu reprymendy tworzącej cały wykład, a w końcu westchnienia, że "na całe szczęście to tylko takie wydarcie się" oraz nakazie, by więcej nie zachowywał się w tak obsceniczny sposób, został
wypuszczony. Akurat skończyła się lekcja, więc skierował się do klasy, w której zostawił plecak. Napotkał jednak zamiast tego Izayę, który niósł jego torbę. Popatrzył na niego uważnie i wściekle.
- Można wiedzieć, co z nią robisz? - wysyczał.
- Miałem zamiar ci ją oddać~! - Uśmiechnął się wesoło, pokazując swoje białe ząbki. - Czyż nie jestem miłą osobą~? Nawet nic za to nie chcę~! - pochwalił się, podając plecak blondynowi. - Żałuję, że nie mamy razem następnych lekcji Shizu-chan~... - Machnął do niego na pożegnanie i odszedł w kierunku łazienek.
     Blondyn nie miał pojęcia, o co mogło chodzić i skąd ta bezinteresowność, ale miał pewne podejrzenia. Ostrożnie otworzył plecak i przejrzał pobieżnie rzeczy. Nie było niczego uszkodzonego, przynajmniej na pierwszy rzut oka... Nie rozumiał tego, jednak nadal spodziewał się niespodzianek.
     Z tą myślą ruszył na zajęcia z wf'u, pozostawiając sobie dokładniejszą rewizję plecaka na później.
     Izaya całkiem zadowolony wszedł do męskiej łazienki. Zatrzasnął się w jednej z kabin i otworzył swoje znalezisko. Oblizał się i odkręcił zatyczkę. Powąchał zakrętkę raz potem drugi... pachniało Shizusiem, tak bardzo nim. Postanowił już tego nie oddawać. Szybko wyszedł z kabiny, umył ręce by nie budzić podejrzeń, oczywiście swój cenny łup zabunkrował głęboko w torbie. Poszedł do swojej szafki. Rozejrzał się wokoło dla pewności, ale był sam. Ostrożnie otworzył szafkę i spojrzał na drzwiczki z przyklejonym planem dnia i planem lekcji Shizuo.
- Jutro dokleję tu to zdjęcie~! - zamruczał do siebie, odstawiając dezodorant do szafki. Miał teraz biologię, choć tak bardzo chciałby wychowanie fizyczne...
     Tymczasem pewna "bestia" zajęła się przygotowaniami do zajęć. Wszystko było dobrze do momentu, gdy zaczął szukać swojego dezodorantu. Wywalił nawet wszystko z torby - nie było go tam. W myśl zasady "jak dzieje się coś złego bądź pewien, że to przez Izayę" warknął gardłowo. Shinra, zainteresowany, zaproponował mu zastrzyk uspokajający, za co został potraktowany zabójczym spojrzeniem.
- Dzięki Shinra, wolałbym dezodorant. Ta menda zabrała mój! - Zaczął wściekle pakować książki z powrotem do torby.
- A, trzeba było tak od razu~... - Początkujący doktorek podał mu swój dezodorant. Biedna puszka prawie została zniszczona... Shizuo za bardzo skupił się na tym, po co Izayi właściwie jego dezodorant. Co on
knuł...?
     Izaya nie mógł się powstrzymać i po chwili wrócił do szafki otwierając ją ponownie. Odkorkował zatyczkę i znów ją powąchał. Nie, on nie mógł tak funkcjonować. Delikatnie psiknął dezodorantem sobie na wewnętrzną część rękawa i z drugiej strony też. Szybko schował swój mały skarb i wrócił pod klasę wąchając co chwila rękaw. No, tak to on mógł wytrzymać nawet i całą lekcję.
     W końcu nadeszła pora na wf, czyli sprawdzian z biegów i skoków. Dla Shizuo nic wielkiego, w tym akurat miał ogromne doświadczenie. Nie mógł pozbyć się jednak wrażenia, że ktoś go śledzi. Było irytujące, denerwujące... Tak bardzo, jak to wywyższające się spojrzenie Izayi pierwszego dnia w szkole, gdy stał na balkonie. Dokładnie tak upierdliwe.
     Nawet zajęcia sportowe nie wyładowały nadmiaru jego energii, dlatego po powrocie przebrał się natychmiast i poleciał do najbliższego sklepu, póki była przerwa. Chociaż na tyle miał czasu, zwłaszcza biegnąc tak szybko. Wrócił zziajany i wciąż spocony, coraz bardziej zły na Izayę. Naprawdę tak go śmieszyło, że mu go zabrał, czy jak?! Jakoś nie mógł mu tego wybaczyć... Po prostu miał go dość na dziś. Zupełnie, jakby Orihara był wszędzie!
     Na szczęście pracownia biologiczna miała wprost idealny widok na całą bieżnię na której właśnie ćwiczyła klasa Shizuo... a no i Shinry też. Izaya więc oddał wszystkie swoje zadania Kadocie licząc, że poczciwy Dota-chin nie chce żeby dostał 1 i je za niego zrobi. Sam przysunął swoje rękawy do nosa i upajając się tym zapachem z rozmarzonym wzrokiem oglądał Shizuo. Wyjął swój specjalny zeszycik i zaczął zapisywać wszystkie drobne gesty, które zauważał u blondyna, łącznie z godziną. Nerwowe rozglądania się, drgająca brew. Te świadczyły o jego złości i Izaya znał je doskonale. Skupiał się teraz na innych. Na nerwowym przeczesywaniu włosów i tym uśmiechu gdy ktoś go chwalił, patrzył jak Shizuo się rozgrzewa, jak rozciąga sobie mięśnie w nogach, jak strzela kręgami w szyi, jak kopie ze złości kamień gdy coś mu nie wyszło. Tak, zanotował wszystko, a telefonem porobił dodatkowe zdjęcia. Dobrze, że zaopatrzył się w nowy ze świetną kamerą i aparatem, dzięki temu nawet zdjęcia z tak daleka były w miarę czytelne.  
     Następną lekcję blondyn postanowił olać. Nie cierpiał nauczycielki, więc z góry wiedział, że i ona nie cierpiała jego. Jednak czymże jest pomoc przyjaciół, jeśli nie zaciągnięciem na lekcję ze znienawidzoną nauczycielką, by go odpytała na wstępie. No, oczywiście, że z głupotą Shinry nie mógł wygrać. Uparcie starał się skończyć denerwować, choć jego nerwy były już mocno zszargane. Od tygodni, jak nie miesięcy, czuł się prześladowany. Przez Izayę oczywiście. Do tego czuł się irracjonalnie obserwowany, jakby ktoś cały czas go śledził... Naprawdę miał dość. Chyba powinien iść się leczyć.
     Z ponownego zamyślenia wyrwał go dzwonek. Zwinął się z klasy najprędzej jak mógł, byle tylko wrócić już do domu. Nie ma to jak upragniony koniec lekcji...
     Izaya był dumny ze swojej sztuczki na ostatniej lekcji blondyna... A także tego, że nikt nie przyuważył małej kamerki wiszącej na żyłce wędkarskiej za oknem. Miał lekcje centralnie nad klasą blondyna, nie mógł tego nie wykorzystać. Skoro sam nie mógł obserwować, zrobiła to za niego kamera. Później chciał obejrzeć dokładnie film, teraz tylko szedł trzymając ją w dłoniach i pobieżnie przeglądał film. A więc Shizuo był odpytywany i dostał złą ocenę~... Może udałoby się go nakłonić do wspólnej nauki? Jeśli nie we dwóch to chociaż w czwórkę razem z Shinrą i Kadotą... Musi spróbować. Wyłączył nagranie i schował kamerę do torby. Postanowił zostawić sobie dezodorant w szafce, do domu kupi taki drugi skoro znał już zapach i firmę. Przyuważył, że Shizuo też właśnie skończył lekcje.
- Shizu-chan~!!! - Zamachał do niego, podbiegając wesoło. - Też skończyłeś, to fajnie~... - zaczął gadać starając się, by blondyn mu nie przerwał. Tak mógł być koło niego... choć chwilkę. - Wiesz, ja też skończyłem, może wrócimy razem do domu? Dota-chin ma spotkanie klubu i mnie zostawia~... - Udał smutną minkę. - Ale ty nic teraz nie masz więc wrócimy razem~?
- Chyba żartujesz. - wycedził. Pociągnął nosem i spojrzał na niego wzrokiem, jakby już uważał go za martwego. - Wiedziałem. - Stał niczym posąg, jednak gotów w każdej chwili złapać go i raz na zawsze zakończyć jego żywot. - Można wiedzieć, po co ci mój dezodorant, Iiizaaayaaa-kuuun...? - warknął, zniżając głos i nie spuszczając z niego wzroku. Najchętniej skończyłby tę farsę raz na zawsze.
- Jaki dezodorant? - Uśmiechnął się niewinnie, chowając poperfumowane ręce za plecami. Uśmiechnął się niewinnie. - Po prostu zmieniłem swój, czy teraz nadal brzydzi cię mój zapach~...? - zapytał, uśmiechając się wrednie. No cóż, załatwił blondyna. Niezależnie czy ten powie tak czy nie, Izaya tym razem wygrał.
- Nie odwracaj kota ogonem! - warknął i podszedł bliżej, stając z nim twarzą w twarz. - Kiedyś za te wszystkie numery urwę ci łeb przy samym tyłku. - prychnął i odszedł, idąc jak najszybciej do wyjścia. Gdyby spotkał go poza szkołą nic by go nie hamowało, tak mógł rzucać tylko pogróżkami.
     Izaya westchnął i nadal szczęśliwy ruszył za blondynem. Szedł trzy kroki za nim a więc technicznie Shizuo nie mógł się przyczepić. Zawsze mogli iść w tym samym kierumku po prostu prawda?
      Shizuo przez długi czas był cierpliwy. Bardzo długi, biorąc pod uwagę jego cierpliwość, ostatnimi czasy i tak już bardzo nadwyrężoną. Był cierpliwy całe cztery przecznice, aż do jakiejś mniejszej uliczki. W końcu zatrzymał się, naprawdę poirytowany. Odwrócił się do Izayi na pięcie i popatrzył na niego ze ściągniętymi brwiami.
- Można wiedzieć, dlaczego za mną łazisz?! - warknął głośno, dając upust irytacji. Tu nic Izayi nie chroniło. Mógł co najwyżej uciekać.
- Idę tam gdzie mam iść, to ty jakimś cudem zawsze skręcasz tam gdzie ja.  - mruknął mijając blondyna. - Nie denerwuj się tak... Może poproś Shinrę żeby ci dał coś na uspokojenie... Strasznie się nerwowy zrobiłeś~! - Pomachł mu i zniknął w jednym z zaułków. Oczywiście zaraz wchodząc na drabinkę przeciwpożarową i dach. Tak będzie śledził Shizuo dalej. I tak był pod wrażeniem ile blondyn z nim wytrzymał.
       Ten tylko popatrzył za nim, po czym chwycił za najbliższy słupek, wyrwał go i cisnął nim o ziemię w kierunku, w którym Izaya do niedawna szedł. Warknął zwierzęco, po czym ruszył w przeciwną stronę. Byle nie natknąć się na niego raz jeszcze i byle gdzieś się odstresować. Zamierzał pójść do jakiejś kawiarni albo chociaż cukierni i zafundować sobie coś dobrego do zjedzenia. Tak na ogólną wesołość, czy coś. A potem dłuższą drogą do domu, ale to go nie obchodziło. Wszystko, byle móc pobyć przez chwilę samemu...
     Izaya trochę się zdziwił widzą latającą lampę uliczną, ale tylko wzruszył ramionami. Ruszył po niskich dachach w ślad za Shizuo. Bardzo się ucieszył widząc, że blondyn wchodzi do cukierni. Rozsiadł się na dachu na przeciwko i wyjął lornetkę. Chciał podpatrzeć i zanotować co Shizuo kupi. Miał już kilkadziesiąt wpisów z cukierni z ostatnich kilku miesięcy i zaczynał dostrzegać co blondyn lubi najbardziej.  
     Shizuo zamówił trochę bezów i dwa kawałki sernika. Tymi drugimi akurat zamierzał poczęstować swojego brata, gdy tylko ten go odwiedzi.Nie mieszkał już z rodzicami, dlatego jego brat mógł go co najwyżej odwiedzać... Ale dziś zamierzał to zrobić, już się zapowiedział i to nieco poprawiło blondynowi humor.
     Ruszył do domu, podjadając po drodze słodycze i rozglądając się już odruchowo dookoła.
- Bezy~... - Izaya dopisał w odpowiedniej rubryce razem z datą. - O i sernik... Dwa kawałki ale na razie go nie je czyli... - Przejrzał swoje zapiski, nadal idąc za blondynem. - Kasuka-kun go dziś odwiedzi~! - Uśmiechnął się do siebie. - Może to dziś, może to dziś Shizu-chan~... - zanucił do siebie. - Może to dziś zobaczę cię szczęśliwego i ubranego odświętenie~...
     Nieświadomy tych rozważań, Shizuo uśmiechnął się kącikiem ust. Zawsze miło mu się spędzało czas z bratem, dlatego miał zamiar się postarać. Nadal zadowolony z siebie wszedł do bloku, otworzył drzwi i zamknął je za sobą, po czym odłożył wszystkie swoje rzeczy. Miał zamiar się odświeżyć jeszcze dopóki miał czas. A potem zrobić obiad i inne takie... Dlatego dość szybko ogarnął się i poszedł do łazienki.
- Piąte piętro mieszkanie 6b~! - mruknął do siebie, wchodząc na odpowiednią kondygnację drabinki przeciwpożarowej. Spojrzał przez okno. Łazienka... No cóż, nie było to najbardziej pożądane do obserwacji pomieszczenie. Zobaczył jednak jakiś ruch przy drzwiach więc szybko się chował. Shizuo chciał się teraz kąpać? Izaya pokręcił głową odganiając co bardziej zboczone myśli. Postanowił się wsłuchać. Wysunął telefon, by w jego ekraniku oglądać wszystko jak w lustrze. Rzeczywiście Shizuo przyniósł sobie nawet rzeczy do przebrania. Brunet rozejrzał się w końcu dostrzegając wygięty kawałek rynny nad oknem w łazience. Podczepił tam za linkę kamerę. Tyle cennego materiału który dziś zdobędzie, nie miał z nim do czynienia od tak dawna... Mimo iż załatwił sobie dyskretnie film i to z idealnym widokiem na kabinę prysznicową postanowił zostać. Przeszedł na przeciwległy budynek i położył się dachu tak by było go jak najmniej widać. Przysunął sobie lornetkę do oczu i zaczął oglądać.  
     Heiwajima, któremu nawet przez myśl nie przeszło, że w jego oknie mogłoby być cokolwiek widać prócz nieba, nie spoglądał w tamtą stronę. Ściągnął z siebie ciuchy, wszedł pod prysznic i oblał się wodą, z przyjemnością odnotowywując, że jego skóra zaróżowiła się od gorącej wody. Namydlił się dokładnie i opłukał, z prawdziwą przyjemnością zmywając z siebie trudy wf'u. Tego mu brakowało. Szkoda tylko, że w szkole już nie mógł tego zrobić... Choć w sumie tam nie był bezpieczny od żartów Izayi.
- Och Shizu-chan jesteś dla mnie za dobry~! - Zamruczał do siebie Izaya kręcąc pokrętłem i przybliżając jeszcze trochę obraz w lornetce. Oglądał siebie fakturę mięśni blondyna i świeżą choć już wygojoną bliznę której był autorem. Przez chwilę po głowie chodziła mu myśl żeby zjechać lornetką niżej niż tors ale w porę się powstrzymał. - Na to będzie czas wieczorem~... Duuużo czasu~... - mruknął do siebie, na chwilę zjeżdżając lornetką w bok. I wtedy to zobaczył! Koszyk z rzeczami na przebranie Shizuo, a na samej górze... Nie może być. Przyjrzał się jeszcze raz... A jednak! Bokserki Shizusia tam leżały, piękne, w serduszka i tylko czekały aż ktoś je zabierze. Hamulce Izayi puściły dopiero gdy zobaczył, że okno jest otwarte a Shizuo własnie myje włosy i mydło dostało mu się do oka przez co nie widział dobrze. Zakradł się więc szybko i wsunął rękę przez szparę w otwartym oknie. Zręcznie zabrał bokserki i wrócił na swoje miejsce dzielnie ściskając je w dłoni. Przyjrzał się im raz jeszcze. Nie były fabrycznie nowe, ale świeżo wyprane... Przytulił je sobie do piersi i znów przysunął lornetkę do oczu oglądając, jak blondyn kończy się myć. Ah! Mógłby to oglądać częściej i teraz może! Ma przecież filmik~! A Shizuo sam się podstawiał gdy nieświadomy kamery za oknem wycierał brzuch i plecy, a potem wypiął się grzebiąc szukając czegoś w szafkach. Izaya spojrzał na niego z niedowierzaniem. - Shizu-chan chcesz żebym dostał krwotoku z nosa? - westchnął do siebie rozbawiony.
     Shizuo kichnął i odruchowo potarł nos i głowę jednocześnie, bo przez to kichnięcie uderzył się o kant szafki. Szukał ręcznika na włosy, ale najwidoczniej go nie wyprał. Zaczesał więc po prostu opadające kosmyki do tyłu, osuszył je pobieżnie małym ręcznikiem do rąk i podszedł do koszyczka z rzeczami. Dziwne, przysiągłby, że bieliznę kładł na samym wierzchu... Rozejrzał się, rozkojarzony, po czym przeczesał resztę ciuchów w poszukwaniu bokserek, ale ich nie było. Westchnął do siebie i poszedł na chwilę do swojego pokoju, zastanawiając się, jak to możliwe, by być tak zakręconym.
     Po jakimś kwadransie w końcu był gotowy. W czystych ciuchach poszedł do kuchni. Zawiązał sobie fartuch na szyi i biodrach, by nie pobrudzić świeżych rzeczy i zabrał się za gotowanie obiadu swojemu bratu i sobie. Co chwila zerkał na zegarek, uśmiechając się wesoło i mrucząc pod nosem jakieś melodie.
- Ubrałeś się tak ładnie do gotowania? Rozczarowujesz mnie trochę~... - westchnął. - Mogłeś przecież ubrać ten fartuszek tylko na bokserki. - mruczał, jednak był zadowolony, że może takiego Shizusia oglądać. Nie mógł podejść i przewiesić kamery, bo Shizuo mógłby go zobaczyć, więc tylko patrzył i chłonął ten widok... I cóż, nie powstrzymał się i pstryknął kilka fotek.
     W końcu Shizuo wyprodukował zupę miso i ryż z warzywami na parze. Nareszcie ściągnął fartuszek i zerknął na telefon. Cóż, czekał. I to czekał jeszcze dobre piętnaście minut, nim dzwonek do drzwi zadzwonił, a on pobiegł otworzyć drzwi. Zaprosił swojego brata do domu, do stołu, a ponieważ ten oczywiście nie był zbyt rozmowny, po prostu posadził go, wstawił wodę na herbatę i nałożył jedzenia, zadowolony z cichego i spokojnego towarzysza.
- Jestem zawiedziony Shizu-chan... To dla mnie powinieneś gotować, to dla mnie powinieneś tak się starać, to dla mnie powinieneś ubierać fartuszek, to z mojego przyjęcia powinieneś się tak ciszyć, to dla mnie powinieneś podbiegać do drzwi... nie dla swojego brata. - Spojrzał na niego zły. - Co on takiego ma Shizu-chan? Jestem pewien, że nawet on nie wie jakie skarpetki nosisz którego dnia, nie wie, że od wczoraj męczysz się pewnym uporczywym kosmykiem, nie wie, że masz jutro kartkówkę z chemii, nie wie, że dostałeś dziś jedynkę gdy nauczycielka cię z niej odpytywała. To ze mną powinieneś siedzieć i marnować czas na naukę nie z nim! - fuknął, jednak dalej obserwował jak rozwinie się sytuacja.
- Jak ci idą występy? - zagadnął Shizuo, przerywając ciszę, choć ta wcale nie była niezręczna. - Słyszałem, że dostajesz coraz więcej ofert?
     Brunet skinął głową, zapatrzony w swoją zupę. Zjadł trochę i uniósł na niego swój enigmatyczny wzrok.
- Z tą ofertą filmową mama nie przesadzała? - dopytywał dalej, zaciekawiony. W końcu ciekawiła go kariera brata. Zawsze miał talent do tego rodzaju rzeczy.
- Odsunąłem ją w czasie. - Kasuka pokręcił głową i popatrzył na podsunięte mu drugie danie. - Dziękuję. - Skinął uprzejmie.
     Jego brat pokiwał głową i kontynuował spokojną rozmowę, a gdy dowiedział się wszystkiego powrócił do jedzenia. Uśmiechnął się wesoło, po czym wspokojnie wskazał brunetowi, że ma ryż na twarzy. Ogółem takie trwanie wspólnie w ciszy mu nie przeszkadzało. Dokończyli posiłek, podał ciasto i porozmawiali jeszcze chwilę. Jednak i ta wizyta musiała się w końcu skończyć, bo ich obu czekało dużo nauki. Przy czym Shizuo oczywiście wziął się za nią wyjątkowo niechętnie. Nie cierpiał tego, naprawdę... Tyle niepotrzebnych dat, wzorów i kto wie, czego jeszcze...
     Izaya jakoś ścierpiał wizytę Kasuki... Co prawda cały czas zgrzytając zębami a już najbardziej przy tym ryżu na twarzy, jednak... Shizuo był szczęśliwy i to liczyło się najbardziej, prawda?
     Zmierzchało już, gdy blondyn brał się do nauki i parę minut później rzucił książka o ziemię. Izaya zebrał się z zimnego już dachu. Zdjął kamerę z łazienki i oczywiście wcześniej schował ukradzione bokserki głęboko do torby. Podszedł do pokoju Shizuo i zapukał w szybę by później mu pomachać. Chętnie by mu pomógł w tych lekcjach.
- Shizu-chan~!!!
     Shizuo jak rażony spojrzał w okno i w pierwszym odruchu pomyślał, że to podręcznik, zbiór zaklęć czarnej magii jak by nie było, zesłał mu jako karę za rzucenie nim omamy w postaci tej podłej mendy za oknem. Ogarnął się dopiero po paru sekundach. Otworzył okno z rozmachem, jednak uważając, by go nie uszkodzić i wbił w niego pełen wątpliwości co do jego trzeźwości wzrok.
- Idź skoczyć z tego dachu. - zaproponował mu na wstępie.
- Niestety Shizu-chan tego nie mogę zrobić~... Mam swoje sprawy, poza tym... tęskniłbyś prawda? - zachichotał uśmiechając się słodko. Podszedł do otwartego okna i usiadł na parapecie zaraz przerzucając przez niego nogi aby zwisały już w pokoju blondyna. - Ale w zamian mogę pomóc ci z nauką co ty na to~?
- Nie tęskniłbym i wynocha! - zaprzeczył gwałtownie. - Bo jeszcze mi dom skazisz... Wracaj skąd przyszedłeś. - nakazał, nadal stojąc przy oknie. Był tak blisko niego, że najchętniej wyrzuciłby go przez to okno sam.
- Heeee... - Jęknął niepocieszony. - A ja przeszedłem taki kawał drogi żeby ci pomóc~... I tak mnie traktujesz? Zmarzłem a nawet herbatki nie dostanę... - burknął. O mało nie poskarżył się "w przeciwieństwie do twojego brata" ale od tego już się powstrzymał. - Ne Shizu-chan~... Co tak ładnie pachnie? - Zaczął węszyć, doskonale wiedząc,  że to pozostałości po obiedzie. Zeskoczył z parapetu i ruszył w stronę drzwi. No cóż jego brzuch się odezwał... Chciał spróbować specjałów kuchni Shizuo, a dobrze widział, że jeszcze sporo Shizuo zostało...
- Oi, mendo! - warknął i chwycił go za koszulę, wcale niedelikatnie odciągając od drzwi. Żyłka na jego skroni zapulsowała. - Nigdzie nie idziesz! Gdzie myślisz, że jesteś?! - wkurzył się i to poważnie. Był w końcu jakiś limit oglądania jego twarzy!!! - Skaczesz mi po dachu i wpraszasz mi się do domu, jakbyś był nie wiadomo kim! Nie prosiłem cię o pomoc i nie kazałem marznąć, a teraz wracaj do siebie, zanim z tobą skończę i to tak szybko, że nikt się nawet nie zorientuje, jasne??? - Wskazał mu okno. O nie, nawet nie wypuści go drzwiami, jak dla niego mógł spadać! Wcale nie kazał mu się spraszać w tak niekonwencjonalny sposób.
- Jestem w twoim domu i jestem głodny~! - odparł lekko. - Więc okaż mi miłosierdzie potworku i mnie nakarm, a potem chętnie ci pomogę w tej nauce~! Wiem, że ci nie idzie z chemii~... - mruknął i pogłaskał go po włosach. Odwrócił się wesoło idąc w stronę drzwi. Znalzał między palcami złoty włosek i już wiedział, że przenigdy go nie odda.  
- Ile razy mam powtórzyć, że nie karmię pasożytów i wynoś się!!! - warknął, już czerwony ze złości. Co on sobie do jasnej cholery wyobrażał niby?! - Liczę do trzech. Potem odkupujesz mi meble, które rozwalę.
- O i znowu się dla mnie rumienisz, jak uroczo~! - mruknął wyjmując telefon i pstrykając mu fotkę. - Chyba jest nawet lepsza od poprzedniego~! - Ucieszył się przytulając telefon. - Ne Shizu-chan to może umówmy się tak, na pewno zostało ci coś z obiadu ty mi to dasz a ja się wyniosę co ty na to~? - No na większy kompromis już nie mógł pójść! I tak dużo poświęcał więc niech Shizuo okaże trochę inicjatywy!
   Shizuo odetchnął głęboko. Niszczenie swoich mebli nie byłoby rozsądne. Nie, z pewnością nie było. Dorwie go jutro. Jeszcze przed szkołą, albo po niej, żadna różnica. Dorwie go i zabije. Skręci kark, tak, z pewnością.
- Nie wierzę, że to robię. - mruknął do siebie i wyszedł do kuchni. - Ryż z warzywami, czy zupa miso? Tylko decyduj się szybko, zanim się rozmyślę. - Właściwie dlaczego on w ogóle dawał mu wybór...?
- Naptawdę się zgadzasz Shizu-chan~? Co za odmiana, nie spodziewałem się tego po tobie~! - mówił wesoło, idąc i rozglądając się po mieszkaniu blondyna. Nie żeby wcześniej go nie widział... - Miso czy ryż, miso czy ryż, wiesz Shizu-chan ciężko się zdecydować. Wolałbym coś sycącego jak ryż, ale chcę wiedzieć jak gotujesz a tu chyba lepszym popisem byłaby zupa miso. - Usiadł wesoło na krześle. Oparł dłoń na blacie stołu i położył na niej brodę. - Ne Shizu-chan a włożysz dla mnie fartuszek do gotowania~?- Uśmiechnął się trochę wrednie.  
- Jeszcze jedno słowo, a cię wywalę. - warknął na nieo wściekle, po czym nałożył mu ryżu, trochę warzyw (zdecydowanie mało) i postawił przed nim, nie dając pałeczek. Cóż, to była największa zniewaga, na jaką mógł sobie pozwolić bez używania przemocy. Sobie za to poszedł zaparzyć wodę na melisę. - Pamiętaj, że jak zjesz masz się stąd zmyć. - rzucił do niego przez ramię.
- Tak, tak....- Izaya stał i podszedł do szuflady w której Shizuo trzymał sztućce. Wyjął jakieś pałeczki i przy okazji zabrał te którymi jadł blondyn. Wsunął je sobie w rękaw udając ze ich tam nie ma. Shizuo i tak nie zauważy. Wrócił do stołu i zaczął jeść to co dał mu blondyn. Trochę żałował, że nie wziął zupy miso ale i to było bardzo dobre. - Ne Shizu-chan jakbyś mi podał zupę i nie zapomniał o  sztućcach powiedziałbym, że jesteś wyśmienitym kucharzem~! - mruknął między kolejnymi kęsami.
- Na twojej opinii mi akurat nie zależy. - prychnął, stawiając sobie kubek i słodząc niezalane jeszcze trzy torebki melisy. Starał się na niego nie patrzeć, byle tylko się nie denerwować bardziej. Żałował, że nie miał jakichś tabletek na agresję, jednak zażycie ich mogłoby zmniejszyć jego czujność. Dość mu było jednej blizny, nie potrzebował więcej przez nieuwagę. - Spiesz się, długo nie będę czekał.
- No przecież się spieszę~... - zachichotał. - Tak na nie patrzysz jakbyś chciał mi zaraz to zabrać, jak mógłbym jeść powoli? Nie oddam ci tego, za dobre~... - zachichotał, łapiąc pałeczkami kawałek marynowanej marchewki. Druga para pałeczek była ukryta bezpiecznie w rękawie drugiej ręki. Nie było nic widać, idealnie. - Ne Shizu-chan, a zrobiłbyś mi takie obento? - zapytał raczej nie spodziewając się pozytywnej odpowiedzi. - ...Na jutro? - dodał, patrząc się na niego prosząco.  
- Jeśli nie chcesz wylecieć przez okno, to lepiej się zamknij. - warknął nieprzyjemnie. Głowa go bolała przez tę wymianę zdań i hamowanie złości. Gdyby kubek z wrzątkiem, którym właśnie zalewał herbatę, nie był prezentem od brata, rzuciłby nim w niego i oglądał, jak brunet krzyczy z bólu. To była całkiem kusząca wizja.
- Hai! - Izaya przytaknął i uśmiechając się wesoło wrócił do jedzenia. To w końcu była jedyna okazja żeby tego posmakować, pewnie już nigdy, o ile nie podkradnie Shizuo śniadania, nie będzie mógł zjeść czegoś co on zrobił. - Um... Z czego masz sprawdzian z chemii? - spróbował zacząć jakąś naturalniejszą rozmowę. - Tak dokładnie z czego... - dorzucił, żeby uniknąć odpowiedzi "z ostatniego działu" lub jakiejś jej pochodnej.
- Nie twoja sprawa. - stwierdził tylko, znów przypominając sobie o rzuconym w kąt podręczniku. Jakby nie miał dość problemów. Te głupie kwasy, nie kwasy, wiązania i jeszcze... Bóg jeden wie, co jeszcze! Nie było szans, żeby z tego wyszedł!
     Ostrożnie odłożył kubek z melisą, ucząc się powoli, że nie powinien nic niszczyć. A już zwłaszcza nie ważne dla siebie rzeczy.
     I w ogóle co z tą mendą! Chciał sprawdziany podmienić, czy co?! Bo akurat w szczere chęci pomocy w nauce wierzył tak bardzo jak w to, że jutro jego twarz pojawi się nagle na księżycu, niczym dzidziuś na
słońcu w teletubisiach. Nie żeby to kiedykolwiek oglądał.
     Izaya tylko westchnął i pokręcił głową zrezygnowany.
- Ale z ciebie uparciuch... - mruknął, odstawiając pałeczki do pustej już miski, w której niegdyś znajdował się jego obiad. - Jeszcze raz dziękuję za posiłek. - mruknął i wstał, żeby odłożyć rzeczy do zlewu. Choć może lepiej będzie,  jak ja umyje...?
 - Zostaw to po prostu tam gdzie stoi i zmywaj się. - mruknął blondyn, łapiąc znów za szklankę i upijając łyk melisy. Popatrzył na niego spod groźnie zmarszczonych brwi. Naprawdę chciał mu coś zrobić, choć to było nierozsądne, próbować czegoś we własnym domu. - Byle szybko. - dodał, odsuwając się od blatu. Miał zamiar odprowadzić go, by ten nic nie kombinował.
- Naprawdę cię to nie poparzyło? - Zdziwiony wskazał na kubek. - To niezwykłe, przecież to jeszcze wrzątek... - Mruknął i delikatnie dotknął palcem kubka. - Attt! - Pomachał nim i dmuchnął na niego delikatnie. - Gorące...
- Świetnie, a mnie on pasuje. Pójdziesz ty w końcu?! - spytał z irytacją. - Mam na głowie jeszcze naukę, jakby nie było. Obecność takiej wstrętnej mendy jak ty wcale mi nie pomaga. - prychnął.
- Obiecałem, że ci pomogę jeśli chcesz prawda~? - przypomniał mu. Co prawda umówili się, że ma zniknąć po jedzeniu, ale... Może jednak przekona Shizuo? Pobyć dłużej w jego pokoju, posiedzieć w jego łóżku, podotykać jego książek i zeszytów to byłby bardzo przyjemny wieczór~... - Więc, chcesz? - Przekrzywił zabawnie głowę licząc, że to doda mu uroku.
- Przedłużasz. - mruknął ostrzegawczo. - Obiecałeś wyjść, więc wyjdź, do cholery! - Żałował, że celowo wziął kubek od Kasuki. Zawsze jednak mógł wziąć inny. Tylko potem to posprzątać. - Nie wiem, co kombinujesz, ale ostatni raz mówię to spokojnie, wynoś się. - wywarczał powoli i zaczął się zbliżać do wyjścia z kuchni. Powoli, spacerkiem. W końcu był u siebie.
- Ale ja chciałem ci tylko pomóc~... Czy to źle, że chciałem być miły? Nie robię nic złego, więc czemu jesteś dla mnie taki niedobry? - westchnął idąc jednak powoli w stronę drzwi. Uwielbiał Shizusia i mógł ścierpieć drobne rany, ale w zamkniętej przestrzeni nie miał jak unikać szafek czy stołów więc mogłoby się nie skończyć na siniakach...
- Temu, że ci nie ufam i mam ku temu powody. - Przystanął w przedpokoju, czekając, aż wyjdzie. Nawet tej małej złośliwości, jaką było wypuszczenie go oknem, musiał się wyzbyć. Czekał więc po prostu, aż Izaya wyjdzie, znów wypijając malutki łyczek herbaty. Była już trochę chłodniejsza.
- Jesteś okrutny... - westchnął otwierając drzwi. - A może chciałem się zmienić a ty miałeś szansę być pierwszą osobą która mnie takim zobaczy? Ale zmarnowałeś ją~... szkoda. - mruknął, wychodząc. Machnął jeszcze Shizuo na do widzenia i zaczął wesoło zeskakiwać ze schodków.
- I tak ci nie wierzę. - mruknął za nim i zamknął drzwi z trzaskiem. Nie wierzył, po prostu nie wierzył w to, że wpuścił tu Izayę, nakarmił go i jeszcze nic mu nie zrobił. Chyba mógł uznać, że ostatni posiłek już mu oferował i może go zabić ze spokojnym sumieniem. Chociaż tyle.
     Izaya nic sobie nie robiąc z tonu blondyna wesoło schodził po schodach. Gdy się już upewnił, że blondyn go nie widzi, wyciągnął z rękawa pałeczki i cmoknął je natychmiast, chowając bezpiecznie do torby. To samo zrobił z blond włoskiem który został na jego ręce. Musiał pilnować żeby go nie zgubić, to dopiero trzeci jaki miał...
- Mogłem podwędzić mu grzebień. - westchnął, otwierając drzwi wejściowe. Ziewnął, rozbudzając się. W końcu czekała go droga do mieszkania a potem pracowita noc przy przeglądaniu, wycinaniu i sklejaniu filmików jakie dziś nagrał. Wymontuje z nich wszystkie sceny i zostawi tylko te z Shizu-chanem. O tak plan doskonały~!
      Shizuo sporo zdrowia kosztowało spokojne posadzenie tyłka i kolejna próba nauki w tym stanie. Końcowo jednak grzmotnął książką o blat biurka, wypił melisę duszkiem i poszedł do salonu, położyć się na
kanapie. Po tym niebywale długim dniu pozwolił sobie na długą drzemkę, która skończyła się wcześnie rano.
     Izaya wrócił do domu dumny z siebie. Włożył do słoiczka kolejny włosek który dzisiaj wykradł. Odłożył delikatnie bokserki blondyna na półkę obiecując sobie że w najbliższej wolnej chwili oprawi je i powiesi. Podłączył kamerę i aparat do komputera oglądając wszystkie filmy. Wyciął specjalnie scenę myjącego się blondyna i wypalił na płytce. Podpisał ją "Fanserwis Shizu-chana" i schował głęboko w pudełku z płytkami. Resztę zgrywał już normalnie. Skończył koło północy, ziewnął i wyjął z drukarki jeszcze ciepłe zdjęcia Shizusia. Niektóre chciał przyczepić sobie w szafce w szkole, inne powiesić w pokoju. Zgrał sobie też go rumianego na telefon i ustawił jako tapetę. Mimo, że był bardzo zmęczony wydrukował jeszcze kilka rzeczy, zapakował do torby taśmę klejącą i wpakował tam zdjęcia. Na koniec przebrał się w koszulkę do spania i wskoczył na łóżko. Zgasił światło i próbował zasnąć, jednak się nie udawało. Niezadowolony chwycił bluzę od mundurka i wtulił twarz w jej rękawy. Dopiero czując zapach Shizuo zasnął.
   Z samego rana, po przygotowaniach opierających się na zrobieniu sobie śniadania, zapakowaniu bentou, pozmywaniu po wczorajszym posiłku i zrobieniu sobie kolejnej herbaty, Shizuo usiadł z książką od chemii, ostatni raz próbując się uczyć. Miał jeszcze ze dwie godziny - naprawdę wcześnie się obudził i nie mógł zasnąć.
     Po owych dwóch godzinach, zmęczony jakby zupełnie nie spał, powlekł się do szkoły razem z Shinrą, który przyszedł przejść się razem z nim.
     Izaya szczęśliwy jeszcze bardziej niż zwykle wszedł do szkoły i skierował się do szafki. Otworzył ją szybko i wydobył z jej odmętów dezodorant Shizuo.
- Nareszcie. - westchnął, psikając swoje rękawy. - Już mi prawie wywietrzał~... - Później poświęcił dłuższą chwilę na przyklejanie w szafce zdjęć Shizuo z wczoraj. Wyjął też kartkę, którą napisał wczoraj. Zamknął szafkę i ruszył na poszukiwania szafki Shizuo. - 69 to musi być znak~! - zachichotał i wsunął mu przez otwór kartkę z rzeczami, które blondyn będzie miał na sprawdzianie z chemii razem z krótkim wyjaśnieniem, że to podziękowanie za obiad. - Teraz będziesz miał u mnie dług~! - zanucił i czmychnął czym predzej widząc zbliżającego się blondyna.
     Heiwajima, zmęczony jeszcze bardziej paplaniną Shinry, udał się do szafki. Już miał odłożyć tam bentou, ale zobaczył kartkę. Wyjął ją ostrożnie i zmarszczył brwi, czytając ją. Nie wierzył, żeby naprawdę Izaya szczerze chciał mu pomóc. Może i mógł poznać zagadnienia na sprawdzian, ale wypisywać mu rozwiązania? Za obiad? Po co?
     Przeczytał dopisek i z prychnięciem schował kartkę do kieszeni. Miał zamiar tylko się z nią zapoznać, na wszelki wypadek. Tylko tyle.
     Izaya uśmiechnął się obserwując z ukrycia tę scenkę. Jednak Shizuo nie był tak niedostępny.
- Dobrze Shizu-chan, dostań dobrą ocenę i pozwól mi uwiecznić twoje szczęście~! Nigdy się nie uśmiechnąłeś do mnie~... -  westchnął i powąchał swój rękaw. Tak, tak było mu dobrze. Chowając się za uczniami poszedł za Shizuo. Chciał zobaczyć jak czyta tę kartkę, tak bardzo chciał to widzieć.
     Odłożywszy swoje bentou, blondyn oddalił się korytarzem, głuchy na zaczepki popchniętych przez przypadek ludzi. Wyciągnął znów kartkę i zaczął czytać odpowiedzi, powoli wbijając je sobie do głowy. Nie sądził, by nauczycielka nie zdziwiła się, gdyby dostał dobrą ocenę. Mimo to jakoś łatwiej było mu  spamiętywać, gdy gnany ostrożną ciekawością wyobrażał sobie, że to naprawdę były te właściwe odpowiedzi.
     Podszedł w końcu do klasy na pierwszą lekcję. Do chemii było jeszcze trochę. Z nikim nie podzielił się swoją kartką, za to w końcu ją schował do kieszeni. Że też w ogóle rozważał, czy to prawdziwe odpowiedzi...
     Izaya wszedł do swojej klasy. Przywitał się z Kadotą i zajął swoje miejsce. Wyszczerzył się jak głupi myśląc o Shizuo i swoich odpowiedziach. Zapranował sobie, że na następnej przerwie też będzie śledził blondyna. Chciał zobaczyć, czy na pewno korzysta z kartki. Tak też zrobił.
     Shizuo aż do samej chemii co jakiś czas ukradkowo zerkał na kartkę z odpowiedziami. Marszczył brwi, na początku zapamiętując, potem tylko zastanawiając się, co Izaya zamierzał tym zyskać. Jego wdzięcznosć? I tak nie zamierzał być mu wdzięcznym, o nic nie prosił. To był podstęp? To już prędzej. Tylko jaki? Sposób pisania odpowiedzi miał go zdradzić? I tak zamierzał napisać to własnymi słowami. Więc co?
     Jeszcze przed lekcją spalił kartkę w kącie boiska, by nikt nie miał dowodów, że wyuczył się odpowiedzi. Spalił papierosa i poszedł na sprawdzian. No, ciekaw był tych odpowiedzi...
     Izaya schowany na pobliskim drzewie trochę zasmucił się widząc, że jego karteczka jest palona. No bo... Shizuo mógł ją tylko wyrzucić, wtedy zostałaby Izayi na pamiętkę a tak? Westchnął, blondyn dziś nie dawał mu tylu okazji żeby go obserwować mimo to Izaya skrupulatnie zapisywał to, czego się dowiedział. Doszedł do wniosku, że Sizuo zastanawiał się po co dał mu odpowiedzi, obawiał się że są złe, ale najważniejsze, że w pewnej chwili rozmarzył się i zaczął fantazjować prawdopodobnie o dobrej ocenie~... Oczywiście brunet natychmiast skorzystał z okazji i teraz miał w telefonie zdjęcie rozmarzonego blondyna. A takie było warte prawie tyle ile rumianego.
- Co za dzień~... - mruknął, zeskakując z drzewa. Szybko zszedł z boiska i ruszył do klasy, po drodze odciągając Kadotę od jakiejś dziewczyny. Niepotrzebne mu były romanse pod nosem, a Shizuo jeszcze by się zainspirował Dota-chinem i co wtedy?
      Blondyn wyszedł z klasy równie zaskoczony, co zadowolony. Odpowiedział na sporą część pytań, nie chcąc zdradzać się, że znał odpowiedzi z góry. Nieufnie rozglądał się za Izayą. Czuł jego wzrok, był pewien, że jest ciekaw, czy skorzystał.
     Izaya istotnie śledził go schowany za Kadotą którego popychal tam gdzie szedł Shizuo. No cóż może nie była to najlepsza kryjówka bo Dota-chin się wyrywał i krzyczał co chwila "Izaya!" ale nie miał czasu szukać lepszej i do tego ruchomej przykrywki.
- Ciii Dota-chin po prostu idź za Shizusiem~...
     Heiwajima zauważył go po krótkiej chwili, wszystko przez krzyczącego Kadotę. Jednak odwrócił się tylko i poszedł, byle dalej od niego. Niech zna jego dobroć ten raz, za pomoc.
     Nastała przerwa obiadowa, więc poszedł do szafki po swoje bentou. Miał zamiar zaszyć się na dachu i zjeść w spokoju...
     Izaya zdziwił się czymś takim... Nie liczył na podziękowania, czy coś... Ale myślał, że Shizuo się chociaż od niego nie odwróci i nie pójdzie sobie najnormalniej w świecie.
- Mógłby się chociaż uśmiechnąć głupi Shizu-chan... - burczał idąc do szafki. Rozpromienił się i zgubił swój zły humor gdy tylko ją otworzył. Cmoknął jedno ze zdjęć blondyna i spryskał sobie rękę dezodorantem.  W tym tempie szybko będzie musiał kupić drugi... Ale nie przejmował się tym. Zabrał kupione przed szkołą onigiri i ruszył na dach. Tam powinien być Shizuo~!
- Shizu-chan~!!! - wykrzyknął radośnie, wpadając na dach i zaraz zamykając od zewnątrz drzwi, tak żeby nikt nie mógł tu do nich wejść. - Masz śniadanko dla mnie~? - zapytał się, przysiadając obok blondyna.
- Nie. - burknął tylko i wrócił do jedzenia swojego bentou. Zerknął na niego podejrzliwie i zaraz wrócił do patrzenia na jedzenie. - Co to za akcja z tymi odpowiedziami? - spytał, bardzo ciekaw odpowiedzi.
- To daj mi trochę swojego~! - Przysunął się bliżej blondyna, na tyle by stykali się udami. - Ne Shizu-chan daj mi trochę~... - poprosił ignorując drugie pytanie. Próbował złapać to co podniósł na pałeczkach Shizuo, a ponieważ nie dawało to żadnego rezultatu w końcu przekręcił sobie jego nadgarstek tak że zjadł wszystko z pałeczek Shizuo. - Dobre~! Możesz mnie tak karmić~! - zaproponował.
      Shizuo zamurowało. Na terenie szkoły miał mu nic nie zrobić, więc go ignorował, gdy próbował przejąć jego jedzenie, ale dotknięcie JEGO pałeczek SWOIMI USTAMI, to było po prostu za wiele.
     Warknął zwierzęco, łamiąc pałeczki i odrzucając je gdzieś w kąt. Zerwał się na nogi, patrząc na niego ze złością.
- Co ty do cholery kombinujesz?! - warknął, wwiercając się w niego spojrzeniem. Co on niby planował, zachowując się w ten sposób?!
- Oi oi bo zniszczysz lunch~... - westchnął, łapiąc jedzenie w locie, na szczęście się nie wysypało. - I jeszcze połamałeś jedyne pałeczki... - poskarżył się, łapiąc za ich zmniejszoną dzięki sile Shizuo wersję. - W sumie da sie jeść... - mruknął, próbując złapać koktajowego pomidorka. - Postarałeś się, jest pyszne~!!! - westchnął zadowolony, że trafiło mu się coś tak dobrego.
- IZAYAAAAAAA!!! - wydarł się, przez co przycupnięte gdzieś niedaleko ptaki wzbiły się w niebo. - Odpowiadaj do cholery!!! - Złapał za pierwsze, co było w pobliżu, a była to mała ławeczka do siedzenia na przerwach i uniósł ją nad głowę.
- Już, już - Zamachał rękoma uspokajająco. - Przecież i tak byś to wywalił, a pałeczki połamałeś prawda? Uspokój się, usiądź i wyjaśnij o co się tak wkurzasz... - westchnął, jedząc tym razem jakąś rybę, nie wiedział co to, ale było naprawdę smaczne.
- Nie miałem zamiaru ich łamać! - warknął i wściekle rzucił ławeczką. - Łazisz za mną i mnie wkurzasz, do tego mógłbyś się odczepić od mojego jedzenia i odczepić ode mnie co ważniejsze!!! - wywarczał, zauważając, że nie ma więcej amunicji.
     Izaya uniknął ławeczki ratując przy tym jedzenie.
- Nie mogę Shizu-chan... - wyburczał z krewetką w ustach. - To jest smaczne~... A ty jesteś zabawny. - Mruknął, nie zaprzestając jeść. - A jak jesteś głodny i nie chcesz jeść z własnych pałeczek - pomachał mu woreczkiem kupnych onigiri - to mam jeszcze to, mogę ci dać~... - zaproponował. Myślał, że Shizuo odrzuci jak najprędzej jego ofertę, ale brzuch blondyna zaburczał i to pozwoliło Izayi wierzyć, że jednak nie musi się tak stać.
- Zabiję cię za to. - Popatrzył na niego zabójczym wzrokiem, po czym podszedł długimi krokami, próbując go złapać. - I nie będę nic od ciebie jeść, znając życie dorzuciłeś tam czegoś!
     Izaya z poważną miną odłożył podkradzione oobento i wstał. Podszedł do Shizuo i położył mu w dłoniach paczkę z onigiri. Fabrycznie zamkniętą paczkę z onigiri.
- Nic nie dosypałem, możesz spokojnie jeść~... Ja nie chcę ci zrobić nic złęgo, w przeciwieństwie do ciebie nie chcę, żeby ktoś tu zszedł... - mruknął na powrót wesoło i usiadł zeby dokończyć śniadanie. Nie oddałby go, za dobre. Wyszczerzył się wrednie. - Chyba, że Shzu-chan woli, żebym go nakarmił~?
- I co jeszcze... - prychnął. Zerknął na onigiri, po czym prychnął, oddał mu je i w milczeniu poszedł odkluczyć drzwi. Darowanie życia tej mendzie było tymczasowe. Z pewnością podpuszczał go celowo, był pewien.
 - Hę?- Izaya zdziwił się, złapał śniadanie i ruszył za Shizuo. - Co robisz Shizu-chan? Przecież jesteś głodny... Nie oczekuję niczego w zamian za onigiri, możesz je wziąć~! - zapewnił wesoło, idąc sobie za nim. - Chyba już się przekonałeś, że nie jestem taki najgorszy prawda~? Właśnie, jak tam ci poszło na teście~...
 - I tak znienacka mam uwierzyć? Nie uwierzę. A na teście dobrze. Dzięki. - burknął i przyspieszył kroku. - A teraz mnie zostaw, chyba, że znów mam ci czymś przyłożyć.
- Czekaj! - krzyknął za nim i podsunął mu pod nos telefon. - Mógłbyś powtórzyć to o teście? Bo chcę nagrać~!!!
 - Nie! - warknął i odsunął się od niego jak najdalej. - Skończ z tym, nie będę ci nic uwieczniał!!! - Ignorując zdziwionych ludzi poszedł sam przed siebie, mając wrażenie, że każdy mijany przedmiot to amunicja.
     Izaya trochę smutny szedł za nim, cały czas jedząc oobento Shizusia. Powinien mu przecież oddać pustą śniadaniówkę, a i blondyn powinien coś zjeść, bo jeszcze mu padnie na ich wspólnym wf'ie i to już na pewno będzie wina Izayi.
      Shizuo doszedł do przebieralni, zamykając za sobą drzwi z hukiem. Właśnie zadzwonił dzwonek, więc aż tak nie było słychać... Miał nadzieję. Chociaż w sumie nie, było mu to obojętne. Podszedł, wyciągnął swoje rzeczy i zabrał się za przebieranie. Chrzanić śniadaniówkę, pałeczki, Izayę, zaraz się wyżyje...
 - No-mniam-dalej Shizu-am-chan rozbieraj się bardziej-mniam kusząco~! - poprosił, gryząc onigiri. W drugiej ręce trzymał telefon i nagrywał Shizuo. No nie mógł przeciez przepuścić takiej okazji. - I powinieneś coś zjeść. - Podał mu drugie zapakowane onigiri. - Jak widzisz nic tam nie ma, a ty jesteś głodny~!
     Shizuo odwrócił się w połowie rozbierania spodni z wyrazem mordu na twarzy. Po chwili ku Izayi poszybował jego but, potem drugi, a potem jeszcze plecak.
- WYNOŚ SIĘ I NIE WRACAJ!!! - wydarł się, naciągając spodnie na tyłek. Chrzanić kary!!! Tego było za wiele!!!
 - Nie mogę Shizu-chan~... - wyjaśnił, unikając wszystkiego czym w niego rzucono. - Mamy razem wf i chłopacy mają jedną szatnię, wiesz~? - zachichotał. - A no czerwone, urocze bokserki blondynku, zapamiętam~... - Puścił mu oko. - Co dziś mamy, środę~?
 - WYJDŹ, NIE OBCHODZI MNIE, CZY MASZ TU ZAJĘCIA!!! - Rzucił w niego plecakiem jakiegoś sąsiada, który już wyszedł z szatni. Jeszcze miał czelność go nagrywać!!!
 - No nie wstydź się Shizu-chan~... - zamruczał rozbawiony. - Mogę przestać filmować jak zjesz onigiri co ty na to~? - W swoim plecaku i tak miał drugą kamerę i to lepszą niż ta z komórki, ale jeśli mógł nakłonić Shizuo do jedzenia to może wyłączyć jedną z nich. - Co ty na to~? - zamruczał,  zdejmując górę od mundurka. W końcu też musiał się przebrać w strój od wf'u.
- Nie wstydzę, wyłącz to!!! - Poleciał kolejny plecak. - I niczego od ciebie nie zjem!
     Drzwi od szatni otworzyły się i stanął w nich czerwony nauczyciel.
- Obydwaj, do dyrektora. - zakomenderował.
- Um... Ale czemu?- Poskarżył się Izaya zabierając swoją torbę i onigiri. - Co niby takiego zrobiliśmy sensei? - Może uda im się z tego jakoś wybrnąć.
- Wrzaski, niszczenie cudzego mienia. - rzucił nauczyciel. - Obaj zostaliście przyłapani, więc już! - nakazał, nie dopuszczając do siebie sprzeciwu.
- Znowu to samo... - wyburczał blondyn, patrząc na nauczyciela spod byka. Przecież od jojczenia dyrektorki aż uszy bolą...
- No to czemu ja też muszę iść~... Był sensei tak czerwony, że byłem skłonny uwierzyć, że to za "niemoralne propozycje" ale tak? To przecież nie moja wina...
- Niemoralne...? - Sensei chwilę stał jak zamurowany. - Nieważne! Wyjaśnicie to dyrektorce, ale już! - nakazał. Shizuo usiadł i wpatrzył się w ich sprzeczkę. Niech Izaya działa. To w końcu jego wina.
- No ale co ja takiego zawiniłem, nie odpowiedział mi pan! - Jęknął. - Jak mogę się bronić skoro nawet nie wiem o co jestem oskarżany~...
- O udział w bójce, będziesz zeznawał co się naprawdę stało chociażby jako ofiara! - warknął nauczyciel i wskazał im gestem ręki wyjście. Shizuo podniósł się niechętnie i wyszedł.
- Hffff~... - Izaya zaburczał niezadowolony i ruszył do drzwi. Liczył, że na wf poogląda sobie prawie nagiego Shizu-chan'a a tu takie coś... - Trzymaj. - Uśmiechnął sie pogodnie i wręczył Shizuo onigiri. - Naprawdę musisz coś zjeść, co chwila słyszę twój brzuch~! - dodał i przyspieszył wesoło.
- Jakby mnie to obchodziło. - prychnął i zwyczajnie trzymał onigiri, nie jedząc go. Nie miał takiego zamiaru, bo mu nie ufał i koniec. Poszedł za nauczycielem do gabinetu dyrektorki. Najpierw nauczyciel posadził ich i kazał czekać, a następnie, przedstawiwszy sprawę dyrektorce wyszedł i kazał wejść im.
     Izaya przysiadł się koło blondyna gdy czekali.
- Czemu nie jesz Shizu-chan...? Zjedz, naprawdę nic się nie stanie. - mruknął i wstał gdy nauczyciel ich zawołał. Wesołym krokiem ruszył do gabinetu. Przemyślał sprawę. Shizuo nie ma awersji do kupnego onigiri, nie jest też uczulony na wodorosty, na ryż tym bardziej, więc nie powinien mieć żadnych problemów ze zjedzeniem tego...
- Nie jestem głodny. - skłamał jawnie i wszedł do dyrektora, nawet nie siląc się na pukanie, skoro drzwi były otwarte. Zastał groźne spojrzenie, wbite w wejście do gabinetu, a konkretnie w niego.
- Znów, panie Heiwajima. Co tym razem cię stało? - Spojrzał na przejście i widząc Izayę zrobił minę "dobrze wiem, co znów zrobiliście".
     Izaya przekrzywił głowę i szedł do gabinetu pod ramieniem Shizuo.
- Co się stało dyrektorze~? Przecież nic nie zrobiliśmy prawda? Shizu-chan tylko spieszył się i szybko przebierał żeby zdążyć na wf... Stąd krzyki i rzucanie przedmiotami, nadmienię, jego własnymi butami. To tylko pośpiech i nic więcej, a skoro to było głupie nieporozumienie to może my już pójdziemy~... - Złapał Shizuo pod rękę wyciągając z gabinetu. Liczył ze im się uda, naprawdę na to liczył.
- Stać! - Dało się słyszeć trzaśnięcie w blat biurka i stanowczy głos. - Gdy ktoś próbuje się ubrać nie wrzeszczy i nie rzuca plecakami innych uczniów! Wracać mi tu natychmiast!
- Szukał spodenek. - Izaya odparł nad wyraz spokojnie. - Czy mają państwo do nas jeszcze jakieś pytania? - Uśmiechnął się tak słodko, że aż mdło.
- U innych...? - Dyrektor patrzył na nich chwilę podejrzliwie. No, ale skoro to Izaya usprawiedliwiał Shizuo, zamiast mu dopiekać... To była tak wielka zmiana, że wolał nie dociekać. - Dobrze, wracajcie na lekcję.
     Blondyn popatrzył na niego niedowierzająco, jednak po chwili spoważniał, podziękował i zwinął się stamtąd najprędzej jak mógł, nie budząc podejrzeń. Tego się nie spodziewał.



14 komentarzy:

  1. Izaya ty stalkerze XD ale takim prześladowcą bym nie pogardziła c:
    Świetny pomysł na serię~! Nie przepadam za Shizayą w czasch liceum, no ale po tym opowiadaniu chyba zmienię zdanie c;
    Weny, czasu i takich tam~ c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooooo! Ale zaje pomysł! Prześladowanie ta taka ciekawa spraw, super baza pod Shizaykę.
    Aww~ bokserki *-* Też bym pewnie podpitoliła, może bym jeszcze podłożyła za małe, lub ewentualnie koronkowe stringi *-* rozmażyłam się. Rany ten koniec... Izayasz tak zawzięcie broniący Shizu... o rety rety!
    Co dalej? Co zrobi Shizuo? Co jeszcze wymyśli Izaya?
    O rany... dawajta mi tu kontynuację!

    Weny~

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwww! Jeszcze nigdy nie czytałam niczego podobnego do tego opowiadania~ jest świetne.
    Nie dość, że w czasach Rairy- co kocham ponad życie- to jeszcze takie słodkie ♡♥
    Tylko po co Shizu się opiera? Każdy by chciał mieć takiego stalkera jak Izaya
    Najlepsze jest to, że Iza-iza jest strasznie kreatywny w tym całym podglądaniu, zapisywaniu, śledzeniu i ogólnie podbieraniu rzeczy swojej 'ofiary' hehehe~!
    Bardzo fajnie się czyta, ale to domaga się o szybką kontynuację. Ja tak samo jak koleżanka wyżej, chcę już znać odpowiedzi na pytania^^
    Życzę dużo weny i czasu :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Woooow, takie fajne ♥ Po prostu epickie! Kocham Twoje opowiadania, Twój blog to mój ulubiony jeśli chodzi o Shizayę *-* Nie mogę się doczekać dalszej części no i oczywiście wampirkaaa, awww *^*
    Pozdrawiam i życzę czasu, bo mam wrażenie, że weny masz duuuużo :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, źle napisałam x.x Bo przecież to Wasz blog, są dwie autorki~
      Więc * Wasze, *Wasz *macie
      XD

      Usuń
  5. Opowiadanie świetne (jak zawsze z resztą ^^) - Ze zniecierpliwością czekam na drugą część. :)
    I jeszcze pytanko do Inu-chan - kiedy dokończysz two-shot'a "Być "bogiem" nie znaczy mieć władzę"?
    Love
    ~Loveless

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Psychedelic smiles11 października 2014 19:06

    Yaaaay~ to było genialne!
    Izaya *stalker mode on* jest genialny! Akcja z bokserkami Shizu najlepsza~♡♥ kyyyyyaaaaaaa^^
    Kocham to <3
    Niecierpliwie będę czekać na kolejną część :3
    Jesteście boskie^^

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest ge~nia~lne!
    Kocham tego fanfika
    Stalker Izaya jest niesamowity
    A Shizu taki Tsundere^^
    Już nie mogę się doczekać kontynuacji!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham za długość notki~! *u* Izaya taki stalkeeeer XDDD Nie mogę XD Pfehee xp A akcja z bokserkami rozwaliła xD "Chyba mógł uznać, że ostatni posiłek już mu oferował i może go zabić ze spokojnym sumieniem. Chociaż tyle." JA PIERDOLĘ XDDDDD To rozwala system XD "Izaya nie mógł się powstrzymać i po chwili wrócił do szafki otwierając ją ponownie."
    to teeeż XDDDDDDDDDD "Odłożył delikatnie bokserki blondyna na półkę obiecując sobie że w najbliższej wolnej chwili oprawi je i powiesi." KURNA, SERIOO XDD
    Końcówka taka słodziutkaaa~ ciekawe, czego będzie chciał za usprawiedliwienie przed dyrkiem Izaya >D Ooooch~ Kiedy następny? XD
    A~! To to było na 100 000 wejść XD Pomieszałam xd No, ale mam nadzieję, że następna część nie będzie na 200 000? XD (hm~ jeśli tak, to mogę się pobawić i pospamię wejściami XDD o ile tak można to nazwać xd")
    <333333333

    OdpowiedzUsuń
  9. I po kiego kija ja odwlekam to dodawanie komentarzy D: Potem mam zaległości ;-;
    Od razu chcę zaznaczyć, że drugiej części nie mogłam się doczekać. Taka strasznie wielka była moja niecierpliwość ;_;
    Izaya jest tu tak strasznie natrętny, że aż mnie w pewnych momentach okropnie denerwował. Też bym mu wygarniała tak jak Shizuo!
    Zadziwia mnie strasznie ile on zauważa. okidoki, jest świetnym obserwatorem, ale teraz przechodzi sam siebie. Jaki on jest strasznie zdesperowany. To aż boli ;-; I męczy jednocześnie. Fajnie jest to przestawione, podoba mi się! Wyolbrzymione jest to, jaki jest Izaya. I fajnie zastosowane. nic dodać nic ująć.
    Shizuo jest za to taki kochany, nie dał się Izayi sie wpuścić w maliny i jeszcze go karmi *o*
    A Izaya taki nie do złamania, dalej walczy! :D
    Świetne ~ Podoba mi się ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Co za spoko pogdlądacz... Ale jako shizuo bym go zabił. Zabrał moje bento.
    Czemu on mnie bronił? Cos zapewne bedzie odmnie chcial w zamian za przysługe..
    Glupia menda, tak mnie wnerwia...
    A teraz inczej -
    Super opowiadanko, ide czytać dalej. Nie moge sie odciągnąc od twoich opowiadań, śa zbyt ciekawe..

    OdpowiedzUsuń
  11. Chwilka stop! Izaya jako podglądacz i prześladowca potworka? No tego jeszcze nie było XDD No nie mogę ze śmiechu. I to podkradanie, nagrywanie, robienie zdjęć. Co to za Izaya? XDD Po prostu nie wierzę, ale i tak mega śmieszne. Tego jeszcze nie było!

    OdpowiedzUsuń