Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 4 października 2014

Rp - Kocham go - część 2

Pisany z Heroine




     Daiki obudził się pierwszy. Nieśpiesznie zaczął otwierać oczy, machinalnie je przecierając. Postanowił zostać tymczasowo w pozycji, w jakiej był. Od Kise biło przyjemne ciepło. Słodki zapach słońca i męskich perfum miło łaskotał go w nos. Spojrzał na spokojną twarz chłopaka. Musiało mu się śnić coś miłego, delikatnie się uśmiechał. Pochylił się nad nim i pocałował w lekko rozchylone usta.
- Wstawaj, księżniczko. - Mruknął mu do ucha.
- Hmmm...? - zapytał ospale, przeciągając się i ziewając na dobry początek dnia. - Aominecchi... - Objął jego szyję ramionami i obrócił głowę, nie otwierając oczu. - Jeszcze chwilę... Jeszcze sobie pośpię, daj mi minutę... - Było mu tak przyjemnie i błogo... Tak ciepło... I pachniało Aominecchi'm... Bał się, że jeśli się obudzi, ten cudowny sen, w którym ich usta w końcu się złączyły, zniknie... Znów zostanie niespełniona miłość... Już wolał śnić... Jeszcze chociaż chwilę...
- Księżniczka Ryota-chan. - Tym razem dosłownie wymruczał to zdanie prosto do jego ucha, po chwili zaczynając maltretować je zębami. Objął go w pasie, przyciągając bliżej siebie. Nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić. Będzie go molestował póki się nie obudzi. Odbiegł myślami gdzieś daleko, tym samym ściskając go jeszcze mocniej.
- A-Aominecchi~! - pisnął, budząc się. Oparł dłonie na jego klatce piersiowej i wygiął lekko plecy, żeby choć trochę się od niego odsunąć. Nie był przyzwyczajony do aż takiej bliskości... A przynajmniej odsuwał się odruchowo... Tyle, że bioder nie dał rady odsunąć. Otarł się o niego i zarumienił się lekko. Było tu tak gorąco... A może tylko mu się wydawało? Ale... No, otarł się o niego...! - A-Aominecchi, co ty robisz...?
- Budzę cie. - Odparł monotonnym głosem schodząc z niego. Oparł się na łokciach, uważnie mu się przyglądając. Cholera, on na prawdę przypominał mu babę. Tylko decha z niego. I ma co innego między nogami. Ale ma za to klatę... Kurna, chyba zrobił się z niego pełnoprawny pedał. Ta wychuchana modelowa ciota go spedaliła jakąś czarną magią. Ot co.
- Aominecchi, tak się nie powinno budzić ludzi... - pufnął i zerknął na sufit. Były na nim piękne szlaczki... Biało-białe. Mhm. Piękne. Chyba jednak się nie obudził tak do końca... - Tooo~... - Ziewnął, zasłaniając usta dłonią, po czym się przeciągnął. Znowu robił się senny. - To co dziś robimy...? Ja chyba miałem iść do cioci... A twoje plany, Aominecchi? - Przekręcił lekko głowę, patrząc na niego.
- Pieprzenie, budzę jak chcę. Idę z tooo...Oo..bą. - Ziewnął, przeciągając się. - Właśnie. Obiecałeś robić śniadanie... Czekam na mój bekon. - Skomentował swoje ciche burczenie żołądka. Taaak... jajecznica na bekonie to plan idealny. Trzeba będzie wcielić go w życie.
- Dobrze... - westchnął i zdjął jedną nogę z łóżka. Potem przesunął cały tułów. A potem chciał wyjąć drugą nogę, ale... Sturlał się z brzegu materaca i łupnął o ziemię. - Uhhh... Ała. - jęknął, niezadowolony. Teraz się obudził... Większy problem, jeśli będzie miał siniaki... W końcu niedługo czeka go kolejna sesja, a zasłanianie siniaków jest długie i męczące... - Jajecznica na bekonie, tak? - mruknął, zbierając się z ziemi. - A dlaczego chcesz iść ze mną, Aominecchi...? Przecież sobie poradzę... Masz wolne popołudnie.
- Jezu... uważaj trochę na siebie. - Westchnął. Do szczęścia wcale mu nie brakowało jęczenia Kise jak to go wszystko boli... - Bo mi się nudzi. - Wzruszył ramionami. Dręczenie go publicznie było dużo bardziej ciekawe niż siedzenie na tyłu... No chyba, że miałby porno. Tak. Porno nic nie przebije.
- No... Jak wolisz. - poddał się szybko. Nie zamierzał się spierać tak z rana... - To teraz idę zrobić to śniadanie... - oznajmił i ruszył do kuchni. Po drodze zajrzał do swojej siostry. Wciąż spała... I dobrze. ostatnio chyba nie spała zbyt wiele.
     W końcu dotarł do lodówki. Wyjął jajka, ale bekonu nie widział... Nie było?
- Aominecchi~! Gdzie trzymasz bekon???
Powiódł wzrokiem za oddalającym się chłopakiem. Wstał z łóżka i powlókł się za nim do kuchni. Podszedł do niego, zaglądając mu przez ramie - Powinien być w lodówce. - Stwierdził, po czym zaśmiał się cicho na jego. Daiki ninja znowu w akcji. Strzeżcie się biedne serca w stanie przedzawałowym.
- Aa! - pisnął jak rasowa dziewica. Nie spodziewał się, że Aominecchi będzie tuż za jego ramieniem... Hę? Zaraz, skąd to porównanie...? A nieważne. - Aominecchi, nie ma się z czego śmiać! - burknął, sięgając raz jeszcze do lodówki. - Nie ma. Skończył ci się. Musisz iść do sklepu.
- Nie chce mi się. Zrób coś innego... - O nie. Nigdzie się stąd nie ruszy. Może i jest leniwym leniwcem ale żadna siła nie zmusi go do porannego wyjścia z domu. Co z tego, że jest już południe. Rano kończy się o szesnastej. - Chcesz kawy? - Zapytał podchodząc do szafki.
- No to... Umm... Chcesz kanapki? Albo płatki...? Ewentualnie odgrzeję ci wczorajszą kolację... - przeglądał mu lodówkę w poszukiwaniu czegoś zdatnego do spożycia. - Mogę jeszcze zrobić omlety... A co do kawy... Mhm, dzięki, Aominecchi. - Nie odwrócił nawet głowy od lodówki. Coś trzeba było wybrać... - To co byś chciał?
- Zrób co chcesz. - Mruknął skupiając się na przetrząsaniu szafki. Cholera... gdzie on to włożył? Herbata, leki, leki, leki, gumki, herbata, leki, gumki, pudełko, kolejna herbata , jest! Zasypał w końcu kubki i wstawił wodę. - Co robisz? - Odwrócił się w końcu i spojrzał na Kise.
- Aominecchi... - Kise zaglądał mu przez ramię, szukając szafki, w której znajdowałaby się mąka. - Czy ty w szafce z herbatą trzymasz... Gumki? - Z wrażenia nie mógł zamknąć ust. Dopiero po chwili dotarło do niego, co powiedział i zrobił się czerwony ze wstydu. - Eee... No nieważne zresztą, masz tu gdzieś mąkę, nie? - Zaczął nerwowo przeszukiwać pozostałe szafki, byle na niego nie patrzeć. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, jak często Aominecchi korzystał z tego... Arsenału...
Daiki zaliczył mentalnego facepalma. Nie jego pieprzona wina, że Platynowe Dziecko Szczęścia wbiło mu na chatę. - Tsa.. Haizaki. - Wyjaśnił krótko. - Nie wiem... poszukaj. Gdzieś na lewo chyba to matka wkładała. - Nigdy sam niczego nie piekł. Prędzej wszystko by szlag trafił, niżeli on by coś upichcił, więc się nawet tego wszystkiego nie tykał.
- Aha. - skinął tylko, nie dając po sobie poznać ulgi, jaką odczuł. - Mam mąkę! - oznajmił, wyciągając kilogramową paczkę. - Zrobię omlety~! Aominecchi, masz jakiś fartuszek? Żebym się nie pobrudził... Bo to
twoja koszulka... - zauważył.
- Mama musiała coś zostawić... Powinien być tam. - Wskazał na szafkę obok lodówki. - Poszukaj czegoś w wiklinowym koszyku. - Dodał kontynuując zaparzanie kawy. - Masz. - Postawił kubek Kise na stole, siadając na krześle i popijając swoją.
 - Dzięki, Aominecchi. - Uśmiechnął się i podszedł do koszyka. Jednak mina szybko mu zrzedła... - Dlaczego różowy? - wyrwało mu się. - Czy naprawdę nie ma innych kolorów...? - Zajrzał jeszcze pod stos, ale nie, był tylko falbaniasty, różowy fartuszek. Niech to... Ale jaki miał wybór? Albo to, albo poplamić koszulkę Aominecchi'ego... Ewentualnie szukać swojej bluzki na przebranie... Jednak to by długo zajęło... Ubrał więc to, co było, rumieniąc się przy tym lekko.
Podniósł wzrok znad swojej kawy i spojrzał na Kise. Parsknął śmiechem widząc go w różowym fartuchu swojej mamy... No tak. Przecież zawsze w nim chodziła. - Pedalsko. - Zsumował. Próbując powstrzymać cichy rechot upił łyka z kubka. Zakończyło się to parsknięciem prosto do niego na widok miny blondyna. No jacież pierdzielę, on tutaj przy nim sobie coś zrobi... na przykład trafi na ostry dyżur z napadem niekontrolowanego śmiechu i pękniętej przepony.
  - Aominecchi! - syknął, zmieniając wzrok na morderczo-fochnięty. Jeśli taki w ogóle istniał. - Przestań się śmiać, bo ci pornosy spalę! - Założył ręce na biodra. Poświęcał się tak dla jego koszulki, założył nawet ten głupi strój... - Albo nie! - zmienił szybko zdanie, widząc minę Daiki'ego. - Zrobiłem to, żeby nie pobrudzić twojej koszulki, ale mogę to zrobić też inaczej... Tylko wyjdź. No, idź sobie... - fuknął, wyganiając go. Nawet nie czekał, aż Aomine do końca wyjdzie z kuchni, zaczął się mocować z supłem fartuszka. Nie pobrudzi jej na pewno, jak nie będzie jej na sobie miał... Ale za żadne skarby nie da się molestować wzrokiem będąc bez niej! Niech mu lepiej Aominecchi przyniesie jakąś jego...
Daiki słysząc jego groźbę zmrużył niebezpiecznie oczy i zmroził go wzrokiem. O nie. Nikt nie będzie mu bezkarnie pornosów palił! On mu się za to jeszcze odpłaci. Takie groźby nie mogą zostać zignorowane! Dzielnie wyszedł z kuchni, transportując się do sypialni. Przetrząsnął całą szafkę w poszukiwaniu pewnej rzeczy. Uśmiechnął się sam do siebie gdy w końcu ją znalazł. Ściągnął z siebie koszulkę, zmienił bokserki na najbardziej opiłe jaki udało mu się znaleźć, popsikał się perfumami po czym z najwyższą premedytacją wrócił z powrotem do kuchni. Oparł się ręką o framugę drzwi, napinając mięśnie. Już bardziej seksowny stać się nie może. - Ryota... - Mruknął najbardziej ponętnym głosem na jaki udało mu się zdobyć.
     Kise odwrócił się i otworzył usta ze zdziwienia. Nie wiedział, czy ma się roześmiać, czy zacząć ślinić... Więc wybrał to pierwsze. Trząsł się ze śmiechu tak, że mikser wypadł mu z dłoni na blat. Zatkał usta dłonią i zbliżył się od Aomine.
- Aominecchi... Wyglądasz jak zawodowy playboy~! - zachichotał. Nagle coś mu wpadło do głowy. - Ale~! Jeśli chcesz udawać playboya, musisz się zachowywać jak on... - Ukrył ręce za plecami i przekrzywił głowę. - Więc? Co zrobisz? - Z tego wszystkiego Kise nie przejmował się nawet, że ma na sobie same bokserki. Jego przynajmniej były luźne...
Aomine zachował swoją seksowną mimikę, po prostu olewając jego chwilowy napad śmiechu. Na komentarz o playboyu zabawnie poruszył brwiami, pokonując dzielącą ich odległość. - A na co mi pozwolisz? - Wymruczał mu prosto do ucha, opuszkami palców jeżdżąc po gumce bokserek oraz jego biodrach. Czekając na odpowiedź, zaczął mu robić malinkę na szyi. Przynajmniej oznaczył co jego.
- Umm... - zaciął się, automatycznie wciągając głośniej powietrze i rumieniąc się. - A-Aominecchi, nie żartuj tak... - Czuł, że troszkę się podniecił. Mimo wszystko Aomine na niego działał... A ta malinka... Wyobrażał sobie za wiele... - Dobrze wiem, że nic mi nie zrobisz. - stwierdził, próbując zachować pewność siebie.
- Mhm... - Skomentował krótko, przechodząc z malinkami na jego bark. Jedną rękę wsunął lekko pod bokserki, zatrzymując się na prawym pośladku. Przycisnął go do chłodnych drzwi lodówki. Drugą rękę oparł na nich, teraz ewidentnie nad nim wisząc. 
- Nn... Aominecchi... N-nie baw się mną w ten sposób... - poprosił. Jeśli miał tylko się z nim tak droczyć, to lepiej, żeby przestał... Czy on tego nie rozumiał...? - P-przecież ty i tak wolisz dziewczyny... - wymamrotał. Podniecał się coraz bardziej, jak ostatni idiota, a przecież to na pewno nie było na poważnie... Co on sobie myślał...?
Że. Kurwa. Co? - Ty chyba dzisiaj nie szczałeś. - Wkurzył się. To on nie po to, do cholery, mówił mu to wszystko wczoraj, nie po to się mu, kurna, przyglądał i nie po to się tak droczył. Porno pornem. To ta ciota jest tutaj magikiem, który go spedalił. Jego postawa wyrażała stu procentowy bulwers. Popatrzył na niego jak na skretyniałego kretyna oczekując jakiejkolwiek normalnej reakcji. Dlaczego nie mógł mu się rzucić na szyję, by później krzyczeć w ekstazie jego imię, tylko wszystko utrudniał?! Nawet by go grzecznie jakimś super-hiper-odjechanym-żelem-do-dupy potraktował, a ten, kurwa, z takim tekstem.
- N-no bo... - Teraz już całkowicie spalił cegłę i wbił wzrok w podłogę. - No bo dlaczego ja...? A-Aominecchi, bo... - Potrząsnął głową. Nie mógł kompletnie znaleźć słów. - Po pierwsze za długo tylko o tym marzyłem, żeby teraz uwierzyć, że tak po prostu... P-po prostu... A po drugie ja jeszcze nigdy nie... Wiesz... I-i trochę się wstydzę... - Zrobiło mu się już totalnie gorąco. Miał wrażenie, że jest tak gorąco, że zaraz się stopi. A zresztą wolał już być mokrą plamą na podłodze, niż musieć spojrzeć w oczy Aominecchi'emu po takim wyznaniu...
... - Westchnął i pokręcił głową. Ja pitole, jaki dzieciak. Czy on nie rozumiał, że nic by nie zrobił bez jego woli? - Głupek. - Dał mu pstryka w czoło, po czym go w to miejsce pocałował. - Nic bym nie zrobił, mała śpi w salonie... chyba. - Burknął najwyraźniej niezadowolony z tego faktu. - Chociaż twoje chęci zmieniają postać rzeczy... - Dodał szczerząc się do niego perwersyjnie. A niech sobie wyobraża. On już widzi te jego zbereźne myśli...
- Umm... - zacisnął uda łudząc się, że to cośkolwiek da. - Aominecchi no baka... Wszystko przez ciebie. - burknął ledwo dosłyszalnie pod nosem. Jak mógł dać się tak po prostu podniecić? Samym tym, że był obok... I... O rany, oby te malinki zniknęły do najbliższej sesji! - D-dobra, ubierz się już... A ja zrobię to śniadanie... - Zerknął na niego. - Chociaż chyba najpierw musisz mnie puścić do łazienki. - burknął, niby obrażony.
Daki zaśmiał się pod nosem. W sumie, to podobało mu się jak Kise na niego reaguje. Kiedyś to dobrze wykorzysta... Tylko najpierw wyprowadzą stąd małą. - Nic nie muszę. - Zablokował mu przejście. Nadal perwersyjnie się szczerzył, drocząc się z nim.
- Aominecchi~! - fuknął z pretensją. - Kiedy ja muszę... Zanim onee-chan się obudzi... Bo wtedy usłyszy... Noo... - Popatrzył na niego wzrokiem szczeniaczka. W końcu on musiał...
- Idź. - Puścił go. Usiadł przy stole z zamiarem dokończenia swojej kawy.
- Dzięki... - burknął i ruszył do wyjścia. - Aominecchi, tylko ubierz się, bo onee-chan niedługo wstanie... - dodał i szybkim krokiem ruszył do łazienki. Tu już bardziej pachniało detergentami, już nie było aż tak czuć Aominecchi'ego... Kise odetchnął świeżym zapachem mydła i rozluźnił się trochę. Gdy przestawał myśleć i próbował nie wspominać jego wyglądu, gdy nie czuł jego zapachu, nie czuł na sobie jego dotyku... Rozluźniał się. Podniecenie opadało, a jemu było już tylko coraz bardziej wstyd. Znowu zrobił z siebie głupka... Na miejscu Aominecchi'ego już dawno stwierdziłby, że on sam jest za trudny do jakiegokolwiek poderwania, czy coś i zachowuje się zbyt idiotycznie. Tak powinien stwierdzić... A mimo wszystko z nim był...
     Na myśl o tym, że to wyznanie było prawdziwe i wcale mu się nie przyśniło, zrobiło mu się jakoś weselej. Dobra, powinien się brać do pracy! Powinien zrobić śniadanie i zająć się zapewnianiem lepszego bytu sobie i swojej siostrze!
     Z tym nastawieniem wyszedł z łazienki, by w końcu dokończyć śniadanie.
- Ta, zaraz. - Daiki wstał i powędrował do sypialni. Znalazł luźne, szare dresowe spodnie i zarzucił je na siebie. Glebnął się na łóżko i sięgnął do szafki nocnej. Wyciągnął z niej swoją ulubioną gazetę i zaczął w spokoju wertować strony. Kise tak szybko nie wyjdzie z tej łazienki więc ma chwilę dla siebie. Przynajmniej tak mu się zdawało. Po kilku minutach usłyszał ciche:
- Ohayo, Onji-chan. - Siostra chłopaka wybudziła się ze swojego jakże długiego snu. W jakże zajebistym momencie no ale cóż.
- Ohayo. - Przywitał się odkładając gazetę z powrotem na swoje zacne miejsce.
- Gdzie jest Onii-chan?
- W łazience.
Podreptała do łóżka, kładąc się obok Daikiego. Przetarła piąsteczką zmęczone oczka i ziewnęła. Szybko wskoczyła pod kołdrę, wtulając się w poduszkę i zwijając w kłębek. "Jak kot." Pomyślał.
- Aominecchi? Onee-chan? - Nie zastawszy ich w kuchni ani salonie, zaciekawiony zajrzał do sypialni. Jego onee-chan zasnęła na jego miejscu... Uśmiechnął się do niej. Musiała być naprawdę zmęczona. Poza tym rozumiał ją. Zapach Aominecchi'ego uspokajał i pozwalał zasnąć... A może to tylko on tak miał? - Miłego leżenia. Idę zrobić śniadanie. - oznajmił i wrócił do kuchni. Zerknął na lodówkę i przeszedł go delikatny dreszcz.
     Jaka szkoda, że nie mogliśmy... - pomyślał, ale zaraz się za to skarcił. Umył ręce i wrócił do omletów.
 - Śpi. - Mruknął do zdziwionego Kise. W sumie był ciekawy jakim cudem tak szybko zasnęła. A przecież spała wcześniej tyle godzin. Z braku laku osunął się na swoją poduszkę. Chwilę popatrzył na małą - była strasznie podobna do blondyna. Mieli praktycznie takie same rysy twarzy, włosy i oczy pomimo tego, że teraz ich nie widział. To wszystko utwierdziło go w przekonaniu, że ten jest wesołym transem. 
     Kise mruczał pod nosem jakąś pioseneczkę Hatsune Miku. Jak na złość chodziła mu po głowie, więc musiał ją z siebie wyrzucić... Przy tym robił omlety. Dokładniej, już je smażył i przekładał na talerz.
Powoli rósł mały stosik. Potem tylko je zawinąć i zjeść... A może powinien coś jeszcze do nich dołożyć?...
     Rany, myślał jak kura domowa! Dosyć tego, na pewno tyle im starczy. - zadecydował ostatecznie i wrócił do smarzenia. W sumie, to mogli już jeść...
- Aominecchi! - zawołał, rolując te zrobione już omlety i kładąc je na talerz. - Jedzenie!
- Mpfh.... - Mruknął przez sen. Zasnął wtulony w poduszkę, obok śpiącej królewny.
Śniło mu się, że Kise był wesołym transem. Miał różową spódniczkę, tęczę nad głową i kucykowe skrzydełka. Cała akcja toczyła się w Pony Vill, które zostało ogłoszone między narodowym miastem pedałów, transów i tym podobnych ludzi i kuców. Daiki biegał w szpilkach i przykrótkawej kiecce, obwiązany szalem z lisa. Na ustach miał czerwoną szminkę i pozdrawiał przechodniów chusteczką. W tle leciał Justin Bieber. To był jeden z najgorszych koszmarów jakie mu się dotąd przyśniły.
- Aominecchi! - Potrząsnął nim. No naprawdę, żeby tak zasypiać po południu... Wczesnym południem, ale... No tak nie można! - Aominecchi, obudź się! - jęknął. Wyglądali słodko razem, Daiki i jego siostra, ale mimo wszystko... Zadzwoniła do niego ciocia. Rodzice pytali, gdzie ich córka. Musiał iść do niej i wszystko jej wyjaśnić... Póki co ciocia miała szczątkowe dane od każdego, więc musiał tam dotrzeć przed rodzicami... - Ej, Aominecchi! Twoje gazetki porwał huragan! - krzyknął w końcu.
- Nie! - Poderwał się tak gwałtownie, że z całej siły rąbną swoim czołem w czoło Kise. - Auu, cholera, przecież nie śpię! Nie skradaj się tak. - Rozmasował sobie bolące miejsce. - Czekaj... Czyli nie jesteś transem? - Zapytał patrząc na niego niepewnym wzrokiem. W sumie... nie miał spódniczki, ani tęczy nad głową, ale cholera go wie.
- Aaa... - jęknął głucho, trzymając się za głowę. - Jak będę mieć siniaka zamorduję cię we śnie, Aominecchi... I wcale się nie skradałem, budzę cię od długiego czasu... - Słysząc wzmiankę o transach popatrzył na niego jak na totalnego idiotę. - Aominecchi... Ty coś sugerujesz? - Zrobił minę w stylu "zaraz będzie foch z przytupem".
- Będę cie za to nawiedzał w nocy. - Burknął. - Nie ważne... chyba nie chcesz wiedzieć. - Skomentował to pokrótce. Rany... o czym on śni? Jego mózg chyba na serio potrzebuje jakiegoś specjalisty. - I nie rób takiej miny bo ci tak zostanie.
- No chyba nie chcę. - fuknął i rozmasował czoło. - Śniadanie na stole. - dodał i przeszedł na drugą stronę łóżka. - Onee-chan... Nie śpij. Wstawaj, jedzenie na stole. - potrząsnął nią lekko za ramię. Ją powinno być łatwiej obudzić. Na Aominecchi'ego się fochnął. Nie jest transem... Bycie gejem i bycie transem to dwie różne rzeczy!!! Czuł się co najmniej obrażony.
- Dobry wybór. - Wstał i przeciągnął się... co prawda długo sobie nie pospał ale jego mózg i tak działał teraz na zupełnie innych obrotach. - Co mamy? - Zapytał patrząc na niego lekko przymulonym wzrokiem.
- Onee-chan... - mruknął, ignorując Daiki'ego.
- Hmm...? - Popatrzyła na niego i przeciągnęła się. - Onii-chan, czego chcesz?
- Śniadanie. A potem musimy iść do cioci.
- Hee? Dlaczego do cioci? - spytała, zdumiona.
- Musimy jej wyjaśnić, dlaczego jesteś ze mną... Ale to później. Teraz ruchy, pod prysznic i ubrać się. - zarządził, a mała niechętnie zwlokła się z łóżka.
- Onii-chan, chyba masz siniaka na czole. - zauważyła jeszcze, zanim zniknęła.
     Kise jęknął głucho w myślach. Teraz nie dość, że malinki, to siniak... Bez słowa skierował się do wyjścia z sypialni.
Daiki spojrzał na jego czoło. Parsknął zduszonym śmiechem gdy zobaczył przepięknego, fioletowego siniaka, który zapewne za niedługo nabierze zarówno na kolorze jak i wielkości. - Ślicznie. - Wyrwało mu się kpiąco. Powędrował za Kise do stołu. Jego brzuch głośnym burczeniem domagał się porządnego posiłku. - Kise... czy ty masz PMS? - Zapytał w pełni poważnie.
  - Aominecchi! - fuknął już naprawdę groźnie. On się stresował sprawą z rodzicami, a ten mu wyskakuje z takimi głupimi tekstami od rana! W dodatku... Teraz to musiał coś zrobić z tą śliwą! Nie będzie tak chodził niczym wiśnia po mieście... Zaraz... Co??? Jakim cudem od siniaka przeszedł do chodzących drzewek sakury...? - NIE JESTEM kobietą! - warknął. - Transem też nie! Jeśli zamierzasz tak sobie żartować, możesz mnie uprzedzić od razu, zamieszkam w jakimś tanim hotelu, gdzie przynajmniej będę miał ciszę i spokój. - Odwrócił wzrok. Ostatnio był bardzo wyczulony na wszelkie porównywanie go do kobiety. Aomine powinien był to już dawno zauważyć. Z niektórymi zachowaniami po prostu się urodził, co miał na to poradzić??? Już i tak przez to był właśnie "tym na dole", a przecież nie narzekał. Nie chciał tylko takich głupich żartów...
Powiało, kurwa, chłodem. 
- Ale to ty się zachowujesz jak jakaś baba. Jesteś na dole, ciągle się foch, masz kobiecą urodę, ładne oczy, do tego masz zachcianki, niańczysz dzieci, jesteś modelem, nie tkniesz niczego z poza diety, trzeba cie uspokajać, tupiesz nogą - Wyliczał na palcach. - Na domiar tego dobrze gotujesz, wyglądasz seksownie w fartuszku, nosisz moje koszulki i jesteś przylepą. - Dokończył. Kurna, to chyba nie było dobre posunięcie. A z resztą, raz ludziom śmierć, czy jakoś tak. - A historię o wesołych transach wymyślił mój mózg we śnie. - Dodał jakby na swoją obronę.
     Kise spiorunował go wzrokiem.
- I to ma cię usprawiedliwić, Aominecchi? Nie moja wina, że tak wyglądam. Nie moja wina, że w taki sposób zarabiam na życie i to mi się podoba. Nie moja wina, że pożyczyłeś mi koszulkę, bo nie mogłem znaleźć swojej. I nie moja wina, że tak się denerwuję. Poza tym... - Zbliżył się i spojrzał mu w oczy wyzywająco. Już olać, że musiał patrzeć trochę do góry! - A może wcale nie chcę być na dole? Może wcale nie będę się do ciebie lepił! I z całą pewności wcale nie będę zakładał więcej fartuszka. - zakończył ze złością. Teraz to już naprawdę przegiął... - To aż tak źle, że mam coś z dziewczyny?! - wybuchnął i go wyminął. Jednak się nie powstrzymał, a miał tego przy nim nie mówić... Ale co mu przeszkadzało, że taki był? Myślał, że akurat Aominecchi'emu wszystko w nim pasuje... Tymczasem wiecznie coś z nim było nie tak...
No i się wkopał. Matko... dlaczego on nie potrafi się ugryźć z język? 
- Chwila, ale ja nie powiedziałem, że to mi się nie podoba. - Złapał go za rękę i przycisnął do ściany. Popatrzył mu w oczy szukając czegokolwiek prócz złości i... smutku? Cholera... Czemu on musi być aż tak delikatny? Nie żeby go to nie rajcowało...
- Bo... Aominecchi, ty sobie ze mnie kpisz! Nie kpi się z tego, co ci się podoba! - Kise pokręcił gwałtownie głową. - Wiesz, że nie lubię być porównywany do kobiety... Nie cierpię tego! Za każdym razem kiedy wychodzi moja orientacja nazywa się mnie babą... - burknął już ciszej. Normalnie nie obchodziło go zdanie innych, ale to... Miał złe wspomnienia.
- Nie kpię. - Pocałował go w usta najdelikatniej jak potrafił. - Ja tam to w tobie w sumie lubię... - Dokończył. Ta sytuacja jest tak do niego nie podobna, że ciężko mu w to wszystko uwierzyć. No ale czego się nie robi dla... No właśnie, dla kogo?
- A-Aominecchi, ja... - wydukał, lekko się rumieniąc. Jak miał mu tego nie wybaczyć, skoro Daiki przeszedł samego siebie i był... delikatny. Stanął na palcach, zarzucając mu ręce na szyję i już prawie sam go pocałował... Był dosłownie milimetry od jego ust...
- Onii-chan, co robicie?
- Nosz kurwa. - Wyrwało mu się pod nosem. Nie chętnie odsunął się od Kise i spojrzał na małą - Eeee... Miałem coś we włosach. - Wyjaśnił. - Dlaczego nie jesz? - Spytał zrezygnowany. Jak porno kocha odda ją do tej ciotki i będzie święty spokój.
- Aominecchi, nie przeklinaj przy niej. - Kise mimowolnie się uśmiechnął. A do niedawna tak się lubili... Aominecchi jak zawsze tak szybko zmieniał nastawienie do dzieci. - Onee-chan, na stole w salonie są omlety, talerze i pałeczki, idź jeść, musimy się pospieszyć.
- Naprawdę Onii-chan miał coś we włosach? - spytała, przekręcając główkę.
- Tak. Ale to wyjąłem. A teraz idziemy jeść. - Podszedł do niej i wziął ją za łapkę, po czym doprowadził do stołu, usadził i sam usiadł obok. - Itadakimasu.
- Itadakimasu. - mruknęła dziewczynka, nakładając sobie omlet.
Od Daikiego biła aura wkurzenia. Nadąsany usiadł do stołu - Itadakimasu - Mruknął i zaczął pałaszować w ciszy jedzenie. A było tak blisko...
     Kise przez cały czas ukradkowo przyglądał się Daiki'emu. Naprawdę tak się zdenerwował tym, że im przerwano...? Aż tak liczył na jego pocałunek? Ale to chyba... Nic niezwykłego, nie? Przynajmniej co do Aominecchi'ego zawsze sądził, że dla niego pocałunek to nic wielkiego.
Czyżby jednak go nie znał tak dobrze, jak myślał...?
- Onii-chan, rozchmurz się~! - poprosiła siostra Kise. Wbiła swój proszący wzrok szczeniaczka w Aominecchi'ego. No, to jedno było u nich rodzinne...
- Przecież ja nie jestem wkurzony. - Poczochrał jej włosy, nie za bardzo zmieniając wyraz twarzy. - Jedz póki ciepłe, twój braciszek się natrudził. - Napomknął i sam zabrał się za kontynuowanie jedzenia. Gdy już skończył swoją porcję dzielnie przyglądał się Kise... No, przynajmniej ponad sześć sekund - przez ten czas utrzymywał z nim kontakt wzrokowy.
  - Wyglądasz, jakbyś był. - napomknęła i gapiła się na nich obu dalej, zamiast jeść.
     Kise też patrzył mu w oczy, ale po jakimś czasie odwrócił się, speszony. Miał wrażenie, że spojrzenie Aominecchi'ego przewierca go na wylot, przechodząc nawet przez ubrania...
     Zadrżał lekko, wracając do jedzenia.
- Nie, wcale nie. - Odpowiedział. - Chcecie coś do picia? - Zapytał. Wstał i podszedł do lodówki, wyjmując z niej maślankę. Wziął łyka z kartonu, po czym lubieżnie oblizał usta patrząc na Kise. Nie jego wina, że lubił go dręczyć. Jedna z lepszych rozrywek. Na wspomnienie ranka uśmiechnął się sam do siebie. Zdecydowanie musi to kiedyś powtórzyć. Ale najpierw wyprowadzą stąd małą.
     Ryouta mimowolnie zerknął w jego stronę i zaraz pożałował. To było takie... Sygestywne. Aominecchi znowu go dręczył! No tego już było za wiele!
- Tak, Aominecchi. Mleka, jeśli można... - spuścił wzrok. Ale mimo wszystko... On mu jeszcze pokaże kuszenie!
- A wieczorem nakarmię cię owsianką, co ty na to? - Zapytał "niby ot tak", rzucając mu karton mleka. Nagle coś go wzięło na anegdoty. - Wiesz, że jak byłem mały ciągle bawiłem się w policjantów i złodziei? Ciągle byłem policjantem... Miałem kajdanki i zakuwałem ludzi. Fajnie, nie? Jak kiedyś skończę z koszykówką to zostanę policjantem. Wróce wtedy do domu i przykuję cie do czegoś za złe sprawowanie. - Posłał mu perwersyjny uśmieszek. Oho, czyżby 6:0 dla niego? Gramy dalej!
- Nie dam się do niczego przykuć! - zaprotestował i otworzył sobie mleko. - Nawet, jakbyś był policjantem... - burknął. Niestety wyobraził to sobie... A niech go! Blondyn szybko zatkał się mlekiem. Celowo szybko... Troszkę wyciekło mu stróżką z ust. Jak tak Aominecchi chciał się bawić~... Szybko zebrał białą ciecz palcem z buzi i go oblizał, po czym spojrzał na Aomine niby "nieświadomym" swojego zachowania wzrokiem. - Ty tak serio z tą owsianką? - spytał, jakby nigdy nic.
- Ale to chyba nie byłoby zależne od ciebie... Ta, serio. - Daikiego właśnie olśniło. Przypomniało mu się, że jest bez koszulki. Miał zamiar to dobrze wykorzystać. Obserwując poczynania Kise niby to przypadkiem wylał na siebie trochę maślanki. Jeśli przepiękne białe stróżki tak działające na wyobraźnię, spływające sobie w powolnej wędrówce po jego mięśniach nie wywrą na nim jakiegoś wrażenia to on się poddaje.
- No chyba byłoby zależne, bo byłem... Znaczy nic złego nie zrobiłe... - Zapatrzył się na wolno spływające po jego klatce piersiowej kropelki. Dobra, przyznawał się - przegrał. - Nn... Aominecchi, robisz to celowo! - nadąsał się.
- O co chodzi, onii-chan? - spytała mała, nic nie rozumiejąc. - Ojej, onii-chan, trzeba to wytrzeć! - wstała i pobiegła po ręcznik. Chciała go wytrzeć, ale... skakała, a i tak niewiele mogła dosięgnąć. Za sobą słyszała chichot swojego braciszka. - Co się stało, onii-chan? - spytała, odwracając się.
- Nie, nic... - parsknął. Udaremniła plan Aominecchi'ego... Poniekąd...
- Daj ręcznik braciszkowi, on dosięgnie. - Zaśmiał się Daiki.
- Onii-chan~ - Grzecznie podała mu je do ręki. - Ja nie sięgam. - Zrobiła smutną minkę i spojrzała na niego wyczekująco.
- No właśnie... ona nie sięga. - Dodał. Kropelki cieczy nadal wędrowały po jego ciele.  
     Popatrzył na Aomine jakby ten spadł z księżyca.
- Aominecchi, dlaczego nie wytrzesz się sam? - Wyszczerzył się jak ostatni debil. No ale... Ale w sumie to prawda! To, co sobie wyobrażał go przerastało, jeszcze zrobiłby to, o czym myślał, a przecież przy swojej siostrze nie mógł... Wróć, w ogóle nie mógł, to było przecież poniżające! - Trzymaj, już masz czym. - Rzucił w niego ręcznikiem. A niech się już wytrze i przestanie tak działać na jego niewyżytą wyobraźnię!
- W takim razie idę do łazienki... Chodź, włączę ci bajki. - Powiedział do dziewczynki. Ta natychmiast się rozradowała i pobiegła do salonu, czekając na kanapie. Odpalił jakiś pierwszy-lepszy kanał, schował pilot na najwyższej szafce, przymknął drzwi pokoju i skierował się do łazienki. Zdjął z siebie wszystko co miał, ochlapał wodą oraz przełożył luźno krótki ręcznik, który niepewnie trzymał się na jego biodrach, ukazując część seksownych, męskich pośladów. - Zajebiście. - Skomentował swój wygląd, przeglądając się w lustrze. Najbardziej pociągającym krokiem na jaki było go stać, pomaszerował do kuchni.
     Blondyn odniósł talerze do kuchni i był w trakcie mycia pałeczek, gdy Daiki wkroczył do kuchni. Zupełnie przez przypadek Ryouta zacisnął rękę na pałeczce tak, jakby miał zamiar go nią zaraz zadźgać.
- Aominecchi... - szepnął, bo gardło mu się ścisnęło. Albo zaschło. Nie wiedział, nie zastanawiał się nad tym... - Ty to robisz specjalnie. - Mimowolnie zaczął ssać własną wargę i jeździć po niej zębami. Spora część jego umysłu powtarzała tylko "niech mu ten ręcznik spadnie" i nie była w stanie zrobić nic poza tym...
- Ja? Skądże. - Zaprzeczył. Ponownie oparł się o framugę drzwi, przekrzywiając głowę w wyrazie zainteresowania. Dziś to nie on ocieka zajebistością, lecz zajebistość ocieka nim. Uśmiechnął się widząc pożądliwe spojrzenie Kise na ręczniku. - Coś nie tak z nim?
- Nie... Nic z nim. - Spróbował się na niego nie gapić, ale to było silniejsze od niego. - Skoro nie celowo... To po co przyszedłeś, Aominecchi???
     No chyba nie po płyn do kąpieli... - zironizował w myślach. - Aominecchi, nie masz uzasadnienia, prawda? Więc jak się wykręcisz, hę~???
- Po mleko. - Wzruszył ramionami. Ruszył w kierunku lodówki, a gdy się już przy niej znalazł wyjął kartonik. Oparł się ramieniem o chłodną powierzchnię przedmiotu, popijając napój i nie spuszczając wzroku z blondyna. Ręcznik powoli zsuwał się z jego bioder - udał, że tego nie zauważył.
- To nie mogłeś się wytrzeć i ubrać, zanim przyszedłeś??? - spytał, lekko panikując. Co zrobi, jak ręcznik mu zleci??? Już się zsuwał... Jak na życzenie... Awwww, chciał go zobaczy... Wróć!!! Nie chciał! - Idź i się wytrzyj, a potem wróć. Albo nawet zabierz sobie to mleko ze sobą, ale nie stój tu tak, Aominecchi! - wygonił go, zamykając oczy. Woda leciała, zapomniał o tym...
- Nie, zaraz wracam pod prysznic. - Odłożył mleko i przeciągnął się. - Umyj się ze mną. - Zaproponował.
 - C-co? - Instynktownie odsunął się o krok. Co on proponował?! Zresztą... Nie! Po prostu nie i już, tu nawet nie ma co wyliczać argumentów! Na pewno do czegoś by doszło, czegokolwiek, a wtedy jego siostra by usłyszała!!! - N-nie, nie ma mowy! - Zakręcił wodę cieknącą z kranu i wytarł ręce, próbując na niego nie patrzeć. - Aominecchi, idź i dokończ, a potem wychodzimy. - zarządził na tyle stanowczo, na ile mógł.
Daiki  podszedł do niego, uniósł podbródek i pocałował. Niech ma wyrzuty sumienia i wewnętrzną batalię za tę odmowę. - Mhm. Jak sobie życzysz. - Gdy przywarł do niego ręcznik puścił i zleciał w dół. Stanął przed nim tak, jak go bozia stworzyła. W duchu pogratulował sobie zwycięstwa.
- Nnh... - wydał z siebie niezrozumiały dźwięk. Gdy zobaczył Aominecchi'ego... Jak go natura stworzyła... Już w ogóle nic z siebie nie wydał. Przyglądał mu się w ciszy, która aż piszczała w uszach. Zagryzł wargę. Nie jego wina, że się gapił, każdy by się gapił, widząc... No, bądź co bądź... Nie znajdował na to słowa, które by go nie krępowało. W ogóle nie znajdował słów... A nie powinien się tak gapić... Z kolei Daiki powinien był się ubrać...
Jak gdyby nigdy nic podniósł ręcznik z podłogi, przewiesił go sobie przez ramię i powędrował pod prysznic. Niech cierpi. Przynajmniej na razie... Oddadzą małą to sobie odbije. Odkręcił kurek do połowy i wszedł w strumień chłodnej wody. Nucąc pod nosem "it my life" ogarnął się w dość szybkim tempie. Po 15 minutach był już gotowy do wyjścia z łazienki w swoich jakże zajebistych, nieśmiertelnych dresach.
     On się nad nim znęcał. Na pewno się nad nim znęcał... - Z tym przekonaniem powoli wypił kubek zimnej wody, nim wrócił do zmywania. A po skończonym zmywaniu poszedł ubrać się jak człowiek...
- Onee-chan, gotowa do wyjścia???
- Haai~! - dobiegł go uradowany głosik jego młodszej siostry. Teraz musiał o nią zadbać, potem będzie myślał o swoich rozterkach miłosnych...
Po wyjściu z łazienki skierował się do sypialni. Założył swoje ciemne jeansy, biały t-shirt, narzucił szarą, rozpinaną bluzę z kapturem i popsikał się jakimiś perfumami. - Gotowy? - Zapytał wychodząc z pokoju. W sumie ta "wycieczka" do cioci mogła być ciekawa... Pod względem droczenia i podtekstów oczywiście. Właśnie zdał sobie sprawę, że będzie musiał pogadać z ich wujostwem... "O ja pierdolę." - Podsumował w myślach, jakże elokwentnie.  
- Gotowy. - potwierdził, poprawiając fryzurę. - Onee-chan? Będziesz grzeczna, tak?
- Hai~! - Zasalutowała radośnie.
- Dobra. To idziemy. - zadecydował i skierował się do wyjścia. Musiał opowiedzieć wujostwu o wszystkim... Nie musiał opowiadać o swojej orientacji, wystarczyło, żeby powiedział o całej reszcie. Żeby jakoś ich podburzyć i najlepiej zabrać jego siostrę od rodziców... Jeśli się uda, to będzie jakiś cud...
Aomine założył szybko swoje wojskowe buty i skórzaną kurtkę, po czym wyszedł z nimi z mieszkania. Zamknął drzwi i ruszył schodami w dół. Gdy dotarli już bezpiecznie na dwór, a po sąsiadce nie było śladu, popatrzył się wyczekująco na Kise. Nie miał pojęcia, w którą stronę iść.
     Ryota instynktownie już skierował się w stronę swojego domu. Tak było najszybciej... W trakcie tylko skręcić. Byleby nie spotkali jego rodziców, bo będą musieli ratować się ucieczką...
- Aominecchi, ty też nie będziesz przeszkadzał, prawda? - chciał się upewnić. W końcu to była poważna rozmowa... O ile jego samego nie zje strach i nikt mu nie przeszkodzi, wszystko będzie dobrze... Musi się udać... Musi, prawda???
- Nie, kurna, idę tam tylko po to, żeby cie udupić. Nie ironizuj. - W końcu szedł tam, żeby mu pomóc. A jak ten znowu nie będzie umiał się wysłowić to powie za niego.  
- Ja się tylko martwię, Aominecchi. - burknął, kopiąc jakiś kamyk leżący na jego drodze. Fakt, stres zżerał go od środka. I chyba nic by tego nie rozładowało. Jak zacznie się trząść, to będzie wyglądał realistycznie, ale za cholerę się nie wysłowi. Już wolałby dar mowy...
Szliby w całkowitej ciszy gdyby nie skoczna piosenka, którą nuciła pod nosem mała.
- Daleko jeszcze? - Zapytał po dwudziestu minutach przechadzki.
- Nie. - Kise skręcił i stanął przed drzwiami domku jednorodzinnego. Byli na miejscu... Zadzwonił do drzwi, starając się nie wyglądać na zbyt zestresowanego... Co nie do końca mu się udawało.
- Ara? Ryouta! - Ciocia popatrzyła na niego, zdumiona, po czym
porządnie go wyściskała. Wyglądała na młodą kobietę, choć była starsza od jego matki. Jej długie blond włosy łaskotały go w nos, kiedy go tuliła. Jednak po chwili odsunęła się i dokładnie zlustrowała go spojrzeniem swoich orzechowych tęczówek. - Wyglądasz mizernie. Wchodź do środka. - Spojrzała mu przez ramię i jej oczy znacznie się powiększyły. - Oy, Ryouta, kto to jest~? - Przekręciła lekko głowę.
- Aominecchi. Mój przyjaciel, ciociu.
- Nie postarzaj mnie tą "ciocią". Witaj, Aomine-kun~! - Uśmiechnęła się do niego.
- Dzień dobry. - Pocałował kobietę w dłoń. Wystarczy zachowywać się tak jak uczyła go mama i będzie z górki... Jakoś to przetrwa. Chyba... Cholera, w co on się wpakował.
- Ciociaaaa~! - Mała rzuciła się jej na szyję mocno przytulając. A właściwie to objęła kurczowo jej nogi, gdyż wyżej nie sięgała. - Onii-chan mnie tu przyprowadził~! - Popatrzyła z dumą na Kise. - A Onii-chan mu pomagał~! - Wlepiła rozradowany wzrok w Daikiego.
- Och, poważnie? To musisz mi powiedzieć, gdzie byłaś! - Kobieta uśmiechnęła się do niej łagodnie. - Rodzice cię szukali... Wchodźcie, wchodźcie. - zwróciła się do chłopaków i poprowadziła małą wgłąb domu.
- Wujek jest w pracy, więc nie będzie nam przeszkadzał. Siadajcie i rozgośćcie się. Chcecie coś do picia?
- Kawy. - Poprosił Daiki. Co z tego, że rano pił, najwyżej zejdzie na serce i Kise będzie czuł się winny.
- Kompot~! - Zawołała radosna.
- Ja też kompotu! - zawołał i przekroczył próg. - Zamknij drzwi, Aominecchi i chodź. - Ruszył w stronę salonu. Stresował się... Bardzo... Ręka mu nieco drżała, więc zacisnął ją w pięść. Teraz MUSI się wszystko udać...
Zakmnął drzwi tak jak prosił. Gdy mała zniknęła w kuchni na końcu korytarza razem z ciocią podszedł do Kise.
- Będzie ok. - Powiedział na tyle cicho by tylko blondyn go usłyszał. Usiadł na kanapie i założył nogę na nogę. Poklepał zachęcająco miejsce obok wyczekując aż ten obok niego usiądzie.
     Usiadł obok niego, nadal ukrywając zdenerwowanie. Fakt, że był tu Aominecchi dawał mu nieco poczucia bezpieczeństwa, ale też nie sprawiał magicznie, że przestawał się stresować. Jego ciocia była miłą osobą, ale by sprawdzić, czy mówi prawdę mogła doszukiwać się dziur tak długo, aż zwątpi się w nią. Nie bez powodu została adwokatem. Ale też miała ten plus, że jeśli zdołało się ją przekonać, potrafiła zrobić wszystko, żeby doprowadzić sprawę do końca...
- Więc, Ryouta - zwróciła się do niego, wychodząc z kuchni - chyba masz mi coś do powiedzenia?
     Kise zadrżał. Co jego siostra mogła powiedzieć...?
Daiki milczał. Czekał aż Kise zdobędzie się na odwagę. Poklepał kolana, a mała zaraz mu na nich usiadła, popijając kompot i majtając nóżkami. Zadowolona ze swojego wysokiego tronu, który okazał się być całkiem miękki wbiła wzrok w braciszka, plecami wtulając się w jego bluzę.
- Widzę, że jesteście całkiem zżyci. - Ciocia uśmiechnęła się, patrząc na Aomine i siostrę Kise. Też czekała, aż ten się ośmieli.
- Ciociu...
- Tylko nie ciociu. - przerwała mu. - Kontynuuj.
- Mm... Więc... Chodzi o to, że rodzice... Nie chcę, żeby nee-chan tam wracała. - Odetchnął. Wyrzucił to z siebie... - Nie opiekują się nią najlepiej... Odkąd właściwie wyprowadziłem się z domu i zostałem "wyklęty", jestem tematem tabu w domu, ale żeby ją bić za wspominanie, że wcale nie jestem zły...? - Oczy mu się lekko zaszkliły, ale je powstrzymał. W końcu to nie był odpowiedni moment, musiał wziąć się w garść...
- Rozumiem. Widziałam siniaki. Mów dalej. - Skinęła głową, zachęcając. Jej mina była poważna, a głos suchy. Miał do czynienia z profesjonalistką...
- No więc chciałbym, żebyś zajęła się siostrą... Wiem, że jeśli rodzice nie będą nic o tym wiedzieli to będzie podchodziło pod porwanie. Chodzi o zabranie im praw i adopcję, ale to by oznaczało więzienie dla nich... Tego też nie chcę. Dlatego, czy mogłabyś to ałatwić ugodowo i zająć się nią? Proszę... Ja się sobą zajmę, ale chcę, żeby onee-chan była lepiej traktowana. - zdawał sobie sprawę, że przy dziecku, którego dotyczyła ta sprawa nie powinien o tym mówić, ale jego siostra doskonale rozumiała sprawę i nie była osobą, która opowiedziałaby o wszystkim tak po prostu rodzicom. Teraz czekał na wyrok cioci.
- Daj mi się zastanowić... - mruknęła bez cienia emocji w głosie.
- Kise będzie mieszkał u mnie, chodzi tylko o opiekę nad małą. Przynajmniej do jego pełnoletności... Potem możemy się nią zająć. - Wtrącił się Daiki.
Dziewczynka z najwyższym skupieniem przysłuchiwała się rozmowie. Przestała majtać nogami dzielnie wpatrując się w każdego kto zabierał głos.
- Dokładnie. - potwierdził gorliwie blondyn. Czekał...
- Dobrze. - Nie wypuściła powietrza, nie uśmiechnęła się, nadal była całkiem poważna. - Spróbuję dojść z nimi do porozumienia. Jeśli nie pójdą na ugodę, nadszarpnę nasze relacje i coś na nich wymuszę. Moim zdaniem też nie powinno tak być. Chociaż kilka siniaków niestety nie jest dowodem, więc jeśli się nie zgodzą naprawdę niewiele będę mogła zrobić. Nie zamierzam też robić czegokolwiek na siłę. Rozumiesz, Ryouta? - Kise skinął poważnie głową, więc kontynuowała. - Jak dobrze wiesz, nie mam własnych dzieci, więc mała nie będzie mi przeszkadzać.
- Uśmiechnęła się, patrząc na dziewczynkę. - Prawda? Urobimy wujka, nie będzie miał nic przeciwko, żebyś została na dłużej. Oczywiście, jeśli chcesz na razie zostać z ciocią. Jeśli wolisz wrócić do rodziców, nie będę cię zatrzymywać. - oznajmiła poważnie.
- Yhm. - Pokręciła główką.
Daiki odetchnął w duchu z ulgą. To oznaczało, że dziś żegnają się z małą, czyli mniej kłopotów. Więcej wolności... a on tą wolność dobrze wykorzysta.
- Dobrze więc. - Kobieta klasnęła w dłonie. - Nie zakłada się niepisemnych umów, ale tobie dość ufam, Ryouta. Mamy umowę. - Wyciągnęła do niego rękę, a on ją uściskał.
- Dziękuję bardzo... - westchnął z ulgą i uściskał swoją siostrzyczkę. - Onee-chan, zostań tutaj i bądź grzeczna.
- Rodzicom opowiemy jakąś historyjkę. A na razie... Masz ochotę na jakąś grę? A, zaraz! - zreflektowała się. - Zapomniałam o waszym piciu... - Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Nie trzeba! - Kise szybko pokręcił głową. - Muszę załatwić jeszcze jedną sprawę w agencji, poza tym nie chcemy sprawiać już więcej kłopotu. - Nadal bał się, że nagle wpadną jego rodzice i pod wpływem wściekłości nie zgodzą się na żadną umowę... - Pójdziemy już. Prawda, Aominecchi? - Spojrzał na niego wyczekująco.
Pokiwał twierdząco głową. - My już będziemy się zbierać. - Zsadził dziewczynkę z kolan i wstał poprawiając bluzę. - Masz być grzeczna. - Powiedział do małej wyciągając rękę w geście brofista.
- Okey~! - Zasalutowała i przybiła piąsteczkę. - Ale wrócicie tu, prawda? - Przytuliła się do jego nogi, smutno patrząc na brata.
- Oczywiście, że tak. - odpowiedział jej i poczochrał lekko włosy. - Wrócimy niedługo. Ciocia da mi znak, jak już teren będzie "czysty". - Zerknął na ciocię. - Tak?
- Jasne. Miłej zabawy chłopcy. A ja zaraz wyciągnę jakąś grę... - obiecała małej, odciągając ją od nogi Daiki'ego. - Odprowadzić was do drzwi?
- Nie trzeba. - Ryouta pokręcił głową. - Dzięki... - Jeszcze raz uścisnął swoją siostrę i skierował się do wyjścia. - Wrócimy niedługo. Chodź, Aominecchi.
- Idę, idę. - Wyszedł za nim z salonu.  Zerknął jeszcze raz na małą i wyszedł z domu razem z Kise. - Kierunek: chata? - Zapytał. Był ciekawy czy chce gdzieś jeszcze iść czy może woli wrócić do domu.
- Obojętnie... - odpowiedział, przeczesując włosy palcami. - Powinniśmy jeszcze kupić coś do zrobienia na obiad, Aominecchi. Może wpadniemy do spożywczego, albo do jakiegoś marketu, co?
- Nie daleko jest market. - Wskazał na zakręt. - Chcesz coś oprócz tego? Możemy zjeść na mieście, a jutro zrobić coś w domu... - Zaproponował.
- Mm... Właściwie, to nie chce mi się gotować~... Możemy zjeść coś na mieście~? Tylko ewakuujmy się z tej drogi, Aominecchi... Nie chcę spotkać rodziców tutaj. - Pociągnął go za rękaw w stronę mniej zaludnionej uliczki. - To gdzie jemy?
 - Chodź. - Włożył ręce w kieszenie i ruszył przed siebie. Nagle wpadł na genialny pomysł. - Chyba, że wolisz iść do baru... Wpuszczą nas. - Popatrzył na niego wyszczerzony.
 - Umm... No nie wiem, Aominecchi... - mruknął niepewnie, patrząc na niego. - I że niby dasz mi się napić? Tak, że być może nie dojdę do domu? - W sumie nie czuł aż takiej potrzeby zapominania... Ale z chęcią po prostu by się napił i zapomniał o stresie... Ciocia na pewno dziś nie zadzwoni, więc mogli wypić... On mógł wypić... Raz na jakiś czas, dlaczego by nie?... - Jak będę mógł się upić, to możemy iść.
- Napić, nie upić. Jak mam cie znowu najebanego po mieście szukać to ja spasuję. - Zaznaczył. Nie miał ochoty na kolejne poszukiwania zaginionego menela, co to, to nie. - To jak? Zostały nam tylko dwie uliczki do baru i pięć do restauracji. Wybieraj... Kurwa! - Przeklnął gdy omal nie wywrócił się o dziurę w chodniki. Przetoczył pod nosem wiązankę przekleństw wyczekując odpowiedzi.
- Aominechi, skąd ci przyszło do głowy, że miałbym się upić...? - Wyszczerzył się jak debil. I tak nie zauważy, jak Kise lekko się wstawi. Lekko, no przecież, że nie tak, jak ostatnio. Tak na lepszy humor. Bardziej nie miał ochoty. - Żartowałem tylko~! Do baru mamy bliżej, to możemy iść... Ja najpierw coś przekąszę.
 - To zamówimy pizzę w barze. Nie pytaj dlaczego ją mają bo nie wiem, po prostu zjedzmy. - Odparł idąc dalej, jednak tym razem uważając na przeszkody. W końcu usłyszeli głośną, klubową muzykę. - Jesteśmy. - Wkręcili się w kolejkę, jako jedyni nie zostali zapytani o dowód przez goryla.. - Znajomy znajomego, nie pytaj. - Dodał widząc zdziwioną minę chłopaka. Usiedli przy barze. Daiki kątem oka obserwował wijącą się na nim tancerkę. - Co bierzesz?
- Umm... - mruknął, odwracając wzrok od kobiety. TAKIEGO baru się nie spodziewał... Chciał spokojnie zjeść i się napić... Rany... Poczekał tylko, aż kelner przyjdzie. - Whisky. - rzucił. Później polecą dolewki. Świństwo, ale tego ukradkowego wzroku Aominecchi'ego nie będzie znosił na trzeźwo. Może sobie robić takie rzeczy, ale nie na jego oczach... Poza tym, na pusty żołądek ponoć lepiej się upić. Nie będzie jadł. I do tego taka oszczędność pieniędzy... Czysty geniusz.
Odwrócił się plecami do tancerki i spojrzał na Kise. - To samo. - Rzucił do barmana. Przekrzywił głowę w wyrazie zainteresowania i utkwił w chłopaku swoje spojrzenie. Gdy barman nalał trunek wypił go jednym haustem prosząc o dolewkę. Nadal uważnie mu się przypatrywał.
- Co jest, Aominecchi? - burknął, wypijając pół szklanki. Paliło wręcz... Ale to dobrze, bo wypalało smutne myśli...poniekąd. - Czemu tak na mnie patrzysz? - Lekko się skrzywił i wypił resztę trunku. Poprosił o dolewkę. Ten smak był w pewnym stopniu... odpychający. No ale czego się nie robi dla wesołego humoru... Miał tylko nadzieję, że Aomine nie porównuje go do tej cycatej lafiryndy, bo jak tak, to mógł iść i się z nią przespać, a jego zostawić w spokoju. Zaraz, czy on był zazdrosny...?
- Masz ładne oczy. Lubię takie. - Powiedział prosto i bezpośrednio. Skończył drugą szklankę. - Teenesy, pure i blended, dwa razy. - Zamówił dla nich obu. Na whisky znał się po dziadku, jak widać wyszło mu to na dobre bo przynajmniej nie siedział w barach jak jakaś ciota.
- Mhm.- mruknął tylko. Bo i co miał powiedzieć...? Podziękować? Tak to jest, u dziewczyny patrzy się na oczy i na to, że się ją "kocha", u kochanki patrzy się na piersi i na to, jak dobra jest w łóżku... Czyli w tym sensie Kise bardziej nadawał się na typ "dziewczyny" niż kochanki? Zaraz, moment, dlaczego on myśli o tym w kategorii dziewczyn??? Chwycił za trunek, zamknął oczy i wziął duży łyk. I tak dziś do niczego nie dojdzie, jak Aominecchi się upije... Albo raczej, jak Ryouta się upije... Więc nie miał co się ograniczać. Chwila wytchnienia dla mózgu.
- Miałeś się nie upić. - Zaznaczył. - Więcej niż te nie pijesz. - Wskazał na szklanki stojące w szeregu.
- Czy to nie Kise-kun i Aomine-kun?
- Tak, tak to chyba oni! O boże,o boże, o boże, to oni! - Usłyszeli za swoimi plecami rozentuzjazmowane piski i szepty.
- W co ta twoja ładna morda nas wpakowała... 
- Będę się upijał jak chcę. - burknął. Nikt mu nie zabroni... Nie tyle chciał się upić, co walczył o swoją wolność. Nie było czasu na odpowiedzi, bo z tyłu dobiegły ich piski i źle ukryte szepty. - MOJA twarz~? - spytał z niedowierzaniem. Czy to... Czemu... Co kobiety robiły w tym barze...? - To nie ja poszedłem na ten układ z sesją dla yaoistek... Jak sądzisz, czego one chcą? - spytał, nawet się nie odwracając.
- Ja pierdole. - Skomentował pod nosem. Jeszcze tego mu tylko brakowało. Napalonych lasek na yaoi na żywo. Zajebiście. Wypił duszkiem kolejną szklankę. W głowie zaczynało mu przyjemnie huczeć, a zbędne myśli jakby zeszły na drugi plan zastępując wszystko czymś w rodzaju pustki. Powoli się upijał. - Twojej. To ty masz ładną mordę na którą lecą wszystkie dupy. I przypominam, że była i zwykła sesja. 
- Ale też z tobą! Aominecchi, ja nie potrzebuję, żeby one na mnie leciały... - jęknął i złapał za najbliżej stojącą szklankę. Łyknął trochę. Tak na odwagę... Chociaż może teraz nie powinien. To nieprofesjonalne. No ale do jasnej, miał prawo! Nie był w pracy! - Aominecchi, to do ciebie. Na pewno do ciebie. - Oparł głowę na ręce, a rękę na blacie. - Idź zagadaj. Ja i tak się upiję. - prychnął. Chyba znów czuł ten "ławkowy" stan. Nie, koniec z tym, od dziś będzie startował od przechodniów. Tym razem w ten niezawodny sposób sam trafi do domu.
- K-Kise-kun, Aomine-k-kun, można prosić o autograf? - Jedna z dziewczyn w końcu niepewnie podeszła. Wyglądała jak piwonia i ciągle miętoliła w rękach skrawek swojej spódniczki. Daiki zlustrował ją wzrokiem.
- Hę? - Zdziwił się. - Kise, to do ciebie. Czy ja już ci, kurwa, czegoś trzy razy nie powiedziałem? - Popatrzył się na niego jak na idiotę. Cholera, ile razy można mu powtarzać - NIE schlej się. Na następne urodziny kupi mu aparat słucowy i będzie kurna święty spokój, jak pornosy kocha.
- Nie tylko do mnie! - zaprzeczył, naburmuszony. - Słyszałeś, do ciebie też! - Odwrócił się do dziewczyny. - Wybacz, ale troszkę wypiłem i moje pismo może być dość niewyraźne... - Podrapał się w kark, nieco zakłopotany. - Ale możesz mi wyświadczyć przysługę~? - spytał, a jego wzrok ożył. - Powiedz mi, gdybyś miała wybierać, który z nas jest przystojniejszy? Nie martw się, nie obrażę się jak coś, i tak liczę na to, że wskażesz jego~! - Wyszczerzył się radośnie. Problem rozwiąże się sam! Wszystko dzięki kochanym fankom... Tak jak myślał, teraz Aominecchi będzie oblegany przez dziewczyny... Jego Aominecchi... Tak jak mówił. A jednak aż tak nie lubi tych dziewczyn...
- Ano... ano... ano... Ja nie wiem! Aiko-chan~! Chodź~! - Zawołała swoją koleżankę. - Oni chcą wiedzieć, który z nich jest przystojniejszy! Ne, który~?
- Jak dla mnie Aomine-kun. - Odpowiedziała bez zawahania.
- A dla mnie Kise-Kun. - Odparła zaraz za nią.
- No i jesteś w kropce. - Zadrwił Daiki.
- Pff... - prychnął i z szelmowskim uśmiechem sięgnął po szklankę. - A może jak obleję ci koszulkę, będziesz musiał ją ściągnąć i obie zagłosują na ciebie~? - Wpadł na genialny plan. Tylko... Powiedział go na głos! A niech to! - No bo Aominecchi~! One nie widziały twojej klaty... Jakby zobaczyły to by zeszły... Więc muszą ją zobaczyć i wtedy wygram! - opowiedział mu mało składnie i zamiast go oblać, pociągnął łyk. Teraz zaczynało smakować... Dlaczego akurat teraz? I czemu w tym barze było tak gorąco? Tak w ogóle... Ups, chyba się wygadał, że Aominecchi podoba mi się bez koszulki... Zresztą, bez bielizny też, cholera! Ale czy to jego wina, że gdy go sobie tak wyobrażał, przychodziły mu na myśl tak zboczone fantazje?! Nie! To wszystko wina Aominecchi'ego! Mógł mu się tak nie pokazywać... Nie rzucać podtekstami... I nie być dla niego takim miłym. Wtedy by się nie zakochał! - Aominecchi, to twoja wina. - podsumował na głos, choć kompletnie od tematu.
- To moja fina, że mam klatę. Dzięki. - Podsumował. Wypił kolejną szklankę. Przeszyło go nagłe uczucie przyjemnego ciepła. Większość alkoholu została już strawiona więc i zaczął myśleć inaczej. Po chwili wybełkotał - To nie moa pierdolona fina. Akbym cie rosebrau to agłsowały by na ciebiee.
Dziewczynyn w ciszy przyglądały się im zarumienionym od alkoholu twarzom.
Nagle Daiki wpadł na pewien genialny, pijacki pomysł. Wstał z krzesełka, wspiął się na nie i wlazł na miejsce gdzie dopiero co tańczyła striptizerka. Seksownym ruchem zdjął z siebie koszulkę (bluza i kurtka już dawno były na krześle) zaczynając wić się w erotycznym tańcu, którego żadna z pracujących tu kobiet by się nie powstydziła.
- A-Aominecchi! - pisnął, zbulwersowany. Wypicie całej szklanki duszkiem było idiotycznym pomysłem. Cała damska część towarzystwa, a jak zauważył było ich w barze niezwykle dużo, zaczęła gapić się na Aomine, jakby był dodatkową atrakcją. Ktoś nawet zagwizdał! - Aominecchi ty głupku! - syknął i zaczerwienił się ze złości. - Sam się spiłeś, idioto! Wychodzę! - zdenerwował się i chwiejnie ruszył do wyjścia. Chce się rozbierać do gaci publicznie - proszę bardzo! A niech je sobie nawet zdejmuje! Co z tego, że miał być tylko jego... Że nikt poza nim miał go nie widzieć... No, co z tego?! W oczach blondyna zbierały się łzy, ale dzielnie szedł dalej, byle dotrzeć do drzwi. Szlag by to, nie miał kluczy. Ale to nic. I tak wyszedł na zewnątrz i szedł przed siebie, nie widząc nawet rozmazującej się drogi. Prześpi się w krzakach. Albo na ławce, jak menel. Trudno. Nie było nawet ludzi, od których mógłby startować do hotelu.
Daiki kątem oka zarejestrował, że blond czupryna opuszcza lokal. Znajomy barman pociągnął go za nogawkę wakazując puste miejsce na którym dopiero co siedział.
Cholera, cholera, cholera, cholera!!
Zeskoczył z niego i wziął szybko swoje rzeczy. Przy jęku zawodu obserwujących, na chwiejnych nogach wybiegł z baru. Na zewnątrz zarzucił na szybkiego kurtkę i bluzę. Za zakrętem mignęły mu jasne włosy więc szybko poszedł w tamtą stronę.
- Kise, kurwa! - Teraz był jakoś pięćdziesiąt procent trzeźwiejszy.
     O szlag. Znalazł go. Normalnie wyszedł... Jak goni go w samych gaciach, to największy palant na świecie!!!
     Ale to nie było takie znowu ważne dla Ryouty. W końcu on miał iść. Nie będzie go pytał o klucze, bo ona same zaczną mu odpowiadać. Najważniejsze to dojść... gdzieś... Gdyby jeszcze tycko tamten facet nie gapił się na niego tak łakomym wzrokiem... Ale nieważne, bo nie podszedł. Kise szedł przed siebie.
Jak go dorwie to mu najebie. - Daiki przysiągł sobie w duchu.
- Kise, do jasnej cholery, czekaj! - Dogonił go i złapał za ramię.
- Nie chcę! - krzyknął i wyrwał mu z ręki swoje ramie. - Idź sobie, Aominecchi, sensację wzbudzasz. - prychnął. - To ja się miałem nie napić, a to ty zacząłeś tańczyć na stole. No naprawdę... Idę sobie! - krzyknął mało składnie i zaczął iść przed siebie. Teraz to chyba zupełnie w przeciwną stronę, niż dom Aominecchi'ego, ale kto by się tym przejmował? Tylko kurczę... Jak będzie całe życie szedł prosto i okrąży glob, to wróci do domu Aominecchi'ego. Dobra... W Afryce skręci!
- Oi, stój. - Ponownie złapał go za ręce. - Stój. Ja... Eeee... Ja... - Podrapał się nerwowo po karku. Nadal szumiło mu w głowie i zataczał się. - Sorry, kurwa, no. - Wykrztusił w końcu.
- To wszystko, Aominecchi?! - Stanął przodem do niego z naburmuszoną miną, a po chwili nie wytrzymał. Po policzkach spłynęły mu nie całkiem uzasadnione łzy. - Wszyscy się na ciebie gapili! Wszyscy! A to powinienem być tylko ja! - Zaczerwienił się, w głowie mu się zakręciło. Wszystko szumiało... - I może teraz mam wrócić z tobą do domu i "nie fochać się jak baba", co??? - spytał przez ściśnięte gardło. Zrobił krok w jego stronę, chcąc go walnąć, ale po prostu się zatoczył i wpadł na niego, łapiąc się go, żeby nie upaść. Stanął tak, objął go, a po chwili po prostu wypłakiwał się w jego tors, drżąc od spazmów płaczu. - Aominecchi... Ja się boję...
- Przepraszam. - Nie pewnie objął jego ramiona. No i co on miał mu teraz powiedzieć? To wszystko przez alkohol, wybacz jestem tylko twój? Cholera... - Chodź stąd... - Mruknął w końcu. 
- M-mhm... Ale wezwij taksówkę... Tak się nie dotoczymy do domu... - powiedział cicho, dalej kurczowo się w niego wtulając. Jego ciepło dawało uczucie bezpieczeństwa... Uspokojenie...
Daiki zamówił taksówkę. Jakoś się do niej wtoczyli i dojechali do domu. Wtargali się chwiejnie na 3 piętro bloku. Jakimś fartem udało mu się otworzyć mieszkanie, ledwo trafiał kluczem w zamek, i wejść do środka. Gdy już się w nim znaleźli, ściągnął buty i poszedł do sypialni. Nie zwracając uwagi praktycznie na nic, położył się w łóżku plecami do ściany, ewanując złym humorem.
Nikt i nic nie miało prawa doprowadzać Kise do płaczu. Nawet on sam. Od dawna go to wkurwiało. Teraz to on przegiął.
- Aominecchi... - Zdjął buty, upewnił się, że drzwi wejściowe są zamknięte i poszedł w stronę sypialni. A raczej próbował iść, bo nogi mu się pokręciły i upadł. - Uhhh... Aominecchi... - jęknął. Gdzie on poszedł...? Nie miał teraz podpory, nie miał tego przyjemnego ciepła... Już nic go nie ogrzewało... Kurokocchi miał rację, Aominecchi był słońcem... Tylko że dla Kise w inny sposób. Ogrzewał go niezależnie od deszczu wiatru i chmur. Nie ważne co się działo, on zawsze był. Szkoda tylko, że nie zawsze osiągalny i ciepły... - Aominecchi, ja cię potrzebuję... - burknął pod nosem i zaczął się zbierać z podłogi. Musiał tam iść i go przytulić... Chociaż... A może Aominecchi po prostu go nie chciał i dlatego się schował...?
Głęboko pogrążony w swoich ponurych myślach nie słyszał hałasu na korytarzu. Miał sobie za złe całą tą sytuację. Po cholerę zamówił tyle szklanek tak mocnego alkoholu? A on na cholerę wyleciał z tym pytaniem do tych lasek. To ON tu jest modelem więc to ON ma tu być przystojny. Nie żeby gardził swoją urodą bo ona jest zajebista no ale... Miał już tych całych rozmyślań dość.
     Blondyn podniósł się w końcu z podłogi. Normalnie zostawiłby Daiki'ego i pewnie jeszcze znów sfochany wyszedłby z domu, ale nie tym razem. Tym razem musiał iść i się dowiedzieć, jak to jest.
     Ruszył do sypialni i w końcu walnął się na łóżku obok Aomine. Najpierw w ciszy, po chwili przysunął się do niego i wtulił się w jego plecy.
- Aominecchi... Czy ty mnie tak naprawdę chcesz?
Daiki przewrócił się na drugi bok, przytulając go do siebie. Nic nie mówił. Uznał, że nie ma po co. Wtulił się w jego włosy, pachniały ostrym alkoholem, potem i zmęczeniem.
- Głupek. - Burknął w końcu, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. 
- Aominecchi... - Schował twarz w jego koszuli. - Więc powiedz mi, co do mnie czujesz... Chcę to od ciebie wyraźnie usłyszeć... Dobrze? - poprosił. Potrzebował jasnej, jednoznacznej odpowiedzi...
Daiki dalej milczał. Przez dobrą chwilę nie odezwał się ani słowem.
- ...kocham cie. - Mruknął. Nie lubił zbytnio okazywać swoich uczuć. Nie lubił o nich mówić. Zdecydowanie bardziej wolał je w jakiś sposób pokazać, udowodnić. Wypowiedzenie czegokolwiek w tym stylu wcale nie zależało do jego ulubionych czynności. Jedną rękę wplótł w jego włosy, delikatnie je przeczesując, w drugą chwycił delikatną odpowiedniczkę blondyna, splatając ich palce.
- Ja ciebie też, Aominecchi... - mruknął. Czegoś mu brakowało... Już wiedział, czego. - Aominecchi, pocałuj mnie... Proszę? - Otarł się policzkiem o jego skórę i wyciągnął szyję po pocałunek. Chyba mu tego nie odmówi, nie? W końcu to Aominecchi... On mu nawet dość rzadko odmawiał... Właściwie, prawie nigdy...
Skinął głową i delikatnie go pocałował. Nadal był na siebie zły, a jego słowa obijały mu się o czaszkę. Chciał go w ten sposób przeprosić. W inny nie potrafił.
     Kise czuł się już spokojny. Po ostatnich kłótniach, trosce o swoją siostrę, masie problemów... Teraz wszystko mogło się ułożyć, a Aominecchi był z nim... Bo byli razem... Prawda? W jakimś sensie ze sobą byli...
- Aominecchi, co się stało? Wyglądasz na zmartwionego. Jakbyś nie był sobą. - zauważył cicho, ale i tak było go doskonale słychać. Wyciągnął szyję jeszcze trochę i sam go pocałował. - Jeśli chodzi o to, że się na ciebie zezłościłem, to już w porządku. Jesteś tylko mój... prawda...? - dodał niepewnie. A może to nie było tak...?
 - Nie martwię się. - Odparł wymijając się z prawdą. Alkohol wprawił go w stan dziwnej nostalgii. - Cały. - Dodał w końcu. Pocałował go, teraz jednak w swój standardowy sposób. Dość szybko pogłębił pieszczotę, penetrując podniebienie Kise. 
      Ryouta nie miał siły się sprzeczać, po prostu cieszył się, że są razem...
- Nnn... - mruknął, czując pieszczotę. Wolną dłoń wplótł w jego włosy, próbując przyciągnąć go jeszcze odrobinę bliżej. Odwzajemnił pocałunek, ocierając się o niego nieco nogą. Tak, żeby było mu przyjemnie... Żeby Aominecchi czuł się jak najlepiej.
Szalejące od kilku dni libido dało się we znaki. Jedna ręka Daikiego zawędrowała pod bluzkę blondyna, druga natomiast spoczęła na jego pośladkach. Przelecieć. Teraz. Zaraz. Natychmiast. Pocałunek stał się bardziej władczy. Kiedy zabrakło im oddechu, przeniósł się na jego odsłonięta szyję, robiąc na niej soczyste malinki. Przyspieszony, ciężki oddech rozwiewał kosmyki włosów, dając jego ustom większe pole do manewru.
- Mmnn, A-Aominecchi... - mruknął, czując, że ten powoli się do niego dobiera. Teraz już nie było jego siostry, nie było wymówki... A on w sumie... Chyba nie chciał wymówek... Chociaż się bał. Tak trochę bał się bólu... Ale to przecież nic takiego...
     Otarł się o niego na tyle, na ile mógł i objął go obiema rękami za szyję. Zagryzł wargę czując, że ten już na niego działa.
- Drżysz. - Wydyszał Daiki. Teraz ledwo się powstrzymywał. Odsunął się kawałek od niego i spojrzał na jego rozognione policzki. Nie był sadystą, nie chciał przysporzyć mu bólu. - Nie muszę. - Chyba ma jakiś dzień dobroci dla zwierząt.
- A-ale ja chcę, Aominecchi... Chcę cię... - Przez jego ciało przebiegł kolejny dreszcz. - Tylko nie waż mi się jutro o tym zapominać... Bo więcej nie tkniesz kieliszka... Jeśli nie zapomnisz... T-to możesz... M-możesz nawet... - Język mu się zaplątał i uciekł gdzieś wzrokiem. - Jeśli o tym nie zapomnisz, możesz na-nawet we mnie wejść... - Zaczerwienił się już cały. - D-dobrze? - spytał i sam lekko się uniósł, wpijając się w jego usta. Miał zerowe doświadczenie, ale nie zamierzał tego mówić... Niech Aominecchi robi, co uważa za słuszne...
Gdyby miał jak skinąłby głową. Odwzajemnił pocałunek jednak zaraz przejął nad nim dominację. Rozpiął jego pasek od spodni i uniósł koszulkę, na chwilę przerywając pieszczotę. Gdy ta już wylądowała w bliżej nieokreślonym dla nich miejscu, zszedł z nimi niżej, pozostawiając malinki na jego klatce piersiowej.
     Blondyn westchnął, spinając się nieco. To wszystko go krępowało... Zupełnie nie wiedział, jak się zachować...
- Nn, Aominecchi... - jęknął, czując jego ciepły oddech coraz niżej. Co on sobie wyobrażał... Zacisnął uda, żeby choć trochę ukryć swoje podniecenie.
     Wplótł mu palce we włosy, melikatnie masując skórę głowy. Może niewiele miało to wspólnego z seksem, ale tak jakby na swój sposób pokazywał mu, że mu dobrze... Z kolei zgiętym kolanem ocierał się o jego krocze, żeby on też miał z tego jakąś przyjemność.
Aomine językiem narysował mokre ślady na jego torsie. Gdy już dotarł wyżej, delikatnie wgryzł się w jego bark.  Włożył rękę w jego bokserki, zajmując się naprężoną już męskością.
- Aaach~! - jęknął, automatycznie rozstawiając nieco nogi. Ręką zjechał do jego rozporka i rozpiął jego spodnie, próbując je nieco opuścić. Jednak nie dał rady, ręka opadła i zacisnęła się na pościeli przy pierwszym dreszczu przyjemności. Aominecchi... Dotykał go... W takim miejcu... Nie mógł w to uwierzyć... - Aominecchi...! Ściągnij moje spodnie, to sam się przygotuję... Będzie... Nhhaaa~! - pisnął. - B-będzie... Aaa~! Będzie szybciej... I będziesz mógł popatrzeć... Jeśli chcesz...
     Zdjął jego spodnie jednym, szybkim ruchem. Po chwili dołączyły do nich bokserki blondyna. 
Daiki wolną ręką naprowadził go na swój pasek, dając do zrozumienia, żeby je z niego ściągnął.  Zaprzestał poruszania dłonią. Przesuwał po jego podnieceniu opuszkami palców zjeżdżając na uda i z powrotem. Zaborczo go pocałował, tłumiąc jego jęki przyjemności. Zamierzał go doprowadzić do takiego stanu, w którym sam będzie błagał o więcej.
- Aominecchi, szybciej! - jęknął, próbując jak najszybciej zdjąć pasek i opuścić rozpięte wcześniej spodnie. Gdy już mu się udało, złapał za jego dłoń i wsadził sobie kilka jego palców do ust, oblizując je dokładnie i ssąc, jakby sugerował, że mógłby to samo zrobić z jego męskością. W końcu wyjął je sobie z ust. - Aominecchi, rozmyśliłem się... Ty to zrób... - poprosił. - Zrób to JUŻ... - podkreślił i szarpnął nieco biodrami, bo jego podniecenie zaczęło pulsować od niedoboru pieszczot.
     Zdziwił się widząc chęci Kise. Przywarł do jego ust, wkładając w niego dwa palce. Rozciągał przez chwilę jego ścianki po czym dołożył trzeci. Pochylił się nad nim, teraz ewidentnie górując. Wyszedł z niego i chwycił go za biodra, ułatwiając sobie dostęp. Palce zastąpił swoją męskością wchodząc w niego powoli, uważając by nie zrobić mu przy tym krzywdy.
     Kise jęknął głośno i wygiął ciało w łuk czując, że Aomine zaczyna od dwóch palców. Przecież on jeszcze nigdy nie był rozciągany... I teraz do tego zacisnął się z bólu... To bolało, okropnie bolało... W oczach pojawiły mu się łzy, ale spłynęły dopiero, gdy doszedł trzeci palec. Szarpnął się lekko i jęknął. Musiał się przyzwyczaić... To wszystko i tak było zbyt szybkie...
- Aominecchiii! A... AACH! B-boli... P-powoli... Nnnh... - Daiki zaczekał nieco, rozciągając wolniej, więc zdołał się nieco przyzwyczaić. Dopiero wtedy jego palce zastąpiło coś większego... Zdecydowanie mniej wygodnego... Ale przynajmniej Aominecchi robił to powoli, więc Kise z każdą chwilą zaciskał się i rozluźniał, starając się być naprawdę luźnym, żeby tak nie bolało... Po chwili to zaczęło nawet przynosić tak długo oczekiwaną przyjemność... - Aominecchi, teraz już możesz przyspieszyć... - mruknął, czerwieniejąc. To było dziwne uczucie... A zarazem przyjemne... - Ch-chcę cię już w sobie całego... - dodał, zamykając oczy z zażenowania. Nie przypuszczał, że to będzie aż tak zawstydzające...
      Uśmiechnął się pobłażliwie, przeczesując jego blond kosmyki. Przyspieszył i wszedł do końca. Zatrzymał się, żeby chłopak mógł się przyzwyczaić. Chciał się zacząć w nim poruszać, jednak wolał tego na razie nie robić. Czekał aż oddech Kise trochę się uspokoi. Scałował łzy cieknące po jego zarumienionych policzkach, po chwili przenosząc się na płatek ucha, przygryzając go. Ręką sprawiał mu przyjemność, chcąc w jakiś sposób wynagrodzić ból jaki mu zadawał. 
     Po jego pchnięciu, Kise zacisnął się tak mocno, że jakikolwiek ruch pewnie by go uszkodził. Dlatego Ryouta w myślach dziękował mu, że zamiast tego sprawia mu przyjemność, czekając. Za to na głos tylko jęczał i głośno łapał powietrze. Powoli rozprostowywał palce, niedawno zaciśnięte na pościeli i już chwilę potem znów zarzucił mu je na szyję.
- Aominecchi... - jęknął. - P-przestań... Bo do-dojdę... J-już możesz się rusza-aać~! - jęknął głośniej. Już dawno zrobił się twardy...
Słysząc jego wyznanie ponowił ruchy. Szybko narzucił rytm pchnięciom nie zaprzestając pieszczot dłonią. Zaczął ciężko dyszeć czując, że zaraz dojdzie. Przyspieszył, napastliwie całując szyję Kise.  
- A... Aomin... Nnn... Ach! Gh... Aaa~! A-Aominecchi... Haaaa~! Ja... Ja już... - Było mu tak przyjemnie, że tylko wił się pod nim z rozkoszy czując, że zaraz zabrudzi mu całą dłoń. I faktycznie, chwilę później spiął się cały, zaciskając się na nim i brudząc mu przy tym rękę lepką, białawą cieczą. Nie mógł dłużej... Mimo, że już był po przebytym orgazmie, zacisnął się jeszcze, żeby Aominecchi mógł doprowadzić to do końca. Po krótkiej chwili poczuł, jak wybucha w nim gorąca ciecz.
      Aominecchi... W nim...? Zacisnął mocno oczy, nie chcąc na niego patrzeć. Na razie zbyt się wstydził... Nie tylko tego, że pobrudził mu rękę, ale też swojej propozycji... Tego, że to zrobili... Tego, że mu się spodobało...
     Przyjemność zawładnęła jego ciałem, odbierając zdolność trzeźwego myślenia. Opadł zdyszany na klatkę piersiową blondyna. Wyszedł dopiero po dobrych kilku chwilach, kładąc się obok. Obserwował jego zarumienioną twarz. Kciukiem starł samotną łzę spływającą po policzku i delikatnie się do niego uśmiechnął.  
     Nie otwierał oczu, po prostu znalazł Aominecchi'ego i się w niego wtulił. Czuł, że coś wycieka spomiędzy jego pośladków i jest mu teraz naprawdę dobrze... Czuł się bezpieczny przy swoim Aominechi'm... W końcu z nim...
- Aominecchi, przytul... - poprosił cicho. Możliwe, że jego... Przyjaciel? Kochanek? ...nawet go nie dosłyszał...
Machinalnie objął go, przyciskając do siebie. Pogłaskał uspokajająco po plecach i mruknął:
- Śpij. - Sam wtulił się wygodniej w poduszkę. Znowu zaczął odczuwać działanie alkoholu. Szumienie w głowie powróciło, podobnie jak spowolnione reakcje.
- M-mhm... - otworzył w końcu oczy i zerknął na niego. Wyglądał cudownie, kiedy był taki rozluźniony... - Miłych snów, Aominecchi... - mruknął i wtulił się w niego całym ciałem, zarzucając na nich kołdrę. On sam czuł się wymęczony, ale nie do końca senny... Jednak ciepło Aominecchi'ego skutecznie tuliło go do snu...
- Branoc. - Rozluźnił nieco uścisk, szybko zapadając w głęboki sen. Wtulił nos w jego kosmyki, a oddech stopniowo stawał się coraz spokojniejszy.
- Branoc... - szepnął półprzytomnie i zasnął. A końcu spał spokojnie po tak wyczerpującym dniu..
******

Obudził się koło 4 nad ranem. Głowa bolała go niemiłosiernie. Syknął cicho z bólu i podniósł się na łokcie. Przetarł dłonią twarz i zaspanym wzrokiem spojrzał na Kise. Powoli zaczynało do niego docierać co się stało raptem kilka godzin temu. Uśmiechnął się asymetrycznie na wspomnienia rozognionej twarzy chłopaka pod nim. Od kiedy zaczęły go podniecać penisy między nogami i totalny brak cycków?
     Ryouta przewrócił się na drugi bok. Był naprawdę zmęczony po wczorajszych wydarzeniach... Tak zmęczony, że nic mu się nie śniło. Czuł się cudownie rozluźniony, a sen zdawał się tak przyjemny jak nigdy.
     Uniósł rękę, szukając przez sen ciepła Aominecchi'ego. To było już nawet podświadome... Chciał wtulić się w jego rozgrzane ciało, bez tego nie spałby tak spokojnie.
     Widząc jak blondyn szuka go po omacku przysunął się do niego. Ten zaraz wtulił się w jego tors, zakładając jedną nogę na jego. Jak dziecko... Albo jakiś zwierzak. Tylko mu uszy i ogon dorobić. Nawet mazga się jak szczeniak. Nakrył go szczelniej kołdrą, kładąc głowę blisko jego.
     Kise znów zapadł w mocny sen. Było mu przyjemnie i tyle wystarczyło, by przez następne godziny w ogóle nie liczyć się ze światem.
- Aominecchi... - mruknął, gdy w końcu przyszły sny. Przyjemne sny...
- Mmmm? - Zapytał. Nie usłyszał odpowiedzi, spojrzał na niego i zorientował się, że nadal śpi. Nie ukrył uśmieszku satysfakcji na myśl, że blondyn wymawia jego imię nawet przez sen. Nadal szczerząc się sam do siebie oplótł go ramieniem.
- Nnn... - westchnął jeszcze tylko i zamilkł. Nie wiedział, że gada przez sen. Zwykle działo się to późno w nocy, czy też wcześnie nad ranem, jak kto woli, dlatego nikt go nie słyszał. Wszystko wina Daiki'ego, że obudził się o tak nieludzkiej godzinie i akurat trafił na jeden z takich nielicznych momentów. - Nie tutaj... - westchnął ledwie dosłyszalnie w jego tors.
     Zatrzęsły mu się ramiona słysząc o czym plecie Kise. Zmienił wyszczerz na pobłażliwy, gładząc jego plecy. Jedno wie na pewno - nie powie mu o jego sennych fantazjach. Niech żyje w niewiedzy~. Kiedyś, gdy przyjdzie odpowiedni moment, opowie mu o tym, obserwując jak zamienia się w piwonie, heheszki.
- Tylko z tobą... - mruknął jak rozpieszczony kociak, uśmiechnął się i spał dalej. Już więcej się nie odezwał, aż do swojej pobudki... A ta miała nastąpić dopiero za kilka spokojnych godzin, gdy słońce już dawno wzeszło... 
 Daiki zasnął jakiś czas później. Nie chciało mu się tak siedzieć bezczynnie i gapić w sufit. Śliniąc poduszkę śnił o Kise, dużych cyckach i wszechogarniającej tęczy.


********

     Blondyn otworzył oczy już wczesnym południem. Przetarł oczy pięścią i popatrzył na leżącego obok niego Aomine. Tyłek go piekł... Sięgnął dłonią między pośladki i wytrzeszczył oczy. Czy to była Aominecchi'ego... Czyli to była PRAWDA?! - krzyknął w myślach. Więc... To mu się nie tylko śniło... I teraz...
     Delikatnie się zarumienił, patrząc na śpiącego Daiki'ego.
     Przewrócił się na drugi bok, mamrocząc coś pod nosem. Wtulił nos w poduszkę, chrapiąc cicho.
- Aominecchi... Oy, Aominecchi... O-obudź się... - mruknął. W końcu nachylił się i zaczął go całować. Z początku delikatnie, potem coraz mocniej, aż rozchylił jego wargi i sam zaczął pogłębiać pocałunek. Tak jakby dominował nad Aominecchim... To było takie niesamowite uczucie! Zupełnie, jakby miał kontrolę... Cudowne, a jednocześnie tak wręcz... niedorzeczne...
     Przez sen zaczął odwzajemniać pocałunek. W końcu wróciła do niego reszta jego świadomości. Obudził się, spoglądając w oczy nachylonego blondyna.
- Możesz mnie tak budzić częściej. - Stwierdził nieco sennym głosem, po chwili wracając do pocałunku. Nie wie skąd on się takiej wprawy w całowaniu nabawił, ale nie jest najgorszy. 
- M-mhm... - mruknął, rumieniąc się. Czuł już, że Aomine przejmuje kontrolę nad pocałunkiem... Nie, żeby to mu się nie podobało... Podobało, chociaż pewnie normalnie by tego nie przyznał... No i wciąż go obejmował, a byli nadzy... Zaraz, NADZY?! - Aominecchi! - pisnął, odpychając go lekko. - P-puść, bo ja... Ja jestem nagi i wesz, to ja się może pójdę umyć atyjużsięubierz! - wyrzucił z siebie szybko. Tak szybko, że końcówka zlała się w jeden ciąg wyrazowy, niekoniecznie zrozumiały. Kise zaczerwienił się cały. Znów jak ostatni debil...
- Głupek. - Podsumował. - Jakbym cie wcześniej nagiego nie widział. - Przeciągnął się, wstał i podszedł do komody w poszukiwaniu jakiejś bielizny. - Wiesz co. Na urodziny kupię ci taką zajebistą doniczkę. Będziesz idealnie prezentował się jako piwonia.
- To nie śmieszne, Aominecchi~! - jęknął, zakrywając się kołdrą. Po chwili wyskoczył z niej i pognał do łazienki. Serce mu szybciej biło... Musiał się opłukać, bo to wciąż nie dawało mu spokoju... Cały czas czuł go w sobie... Ugh, nie mógł się teraz podniecić! Czym szybciej wszedł pod prysznic.
- Jest, jak dla mnie byłbyś seksownym chwastem. - Skomplementował go. Widząc jak spieprza do łazienki poszedł za nim. - Mogę wejść? Jak tak to wchodzę, jak nie to też wchodzę. - Oznajmił, po czym nie czekając na odpowiedź wszedł do środka, wbijając mu pod prysznic. - Bu. - Ułożył usta w tradycyjne "O" strasząc go. 
- Aaa! - pisnął, zakrywając, co jego.  - Aominecchi! Tak nie wolno! - kucnął, kontynuując spinanie na sobie płynu do kąpieli. Jak on mógł mu tak wbijać pod prysznic bez pozwolenia??? A gdyby... A gdyby... No a gdyby się kąpał?! ...Nie, zły przykład. A gdyby akurat był na toalecie?! - Aominecchi, a jakbym akurat musiał do toalety??? - spytał z wyrzutem.
- Słychać dźwięk prysznica, ciołku. Umyć cie? - Zapytał w pełni wyluzowany. Podszedł do niego, stając w ciepłym strumieniu wody.  
- Mhm, no racja... - mruknął zawiedziony, że jego pytanie retoryczne było nietrafione. - C-co? Aominecchi, a-ale... - burknął, ale w ostateczności nie zaprzeczył, tylko wstał i podał mu płyn do mycia ciała. - Dobra, możesz pomóc. Pleców nie sięgnę... - mruknął dość cicho.
- Mhm... - Mruknął biorąc od niego płyn. Namydlił sobie dłonie, zaczynając myć mu plecy. Delikatnie zaczął je masować.
     Blondyn uśmiechnął się delikatnie. Ręce Aominecchi'ego też potrafiły cuda... A przynajmniej... Jakoś samoistnie się rozluźniał pod ich dotykiem. Nie spodziewał się, że Daiki tak potrafi... Było mu... Miło... Tak po prostu...
 Zjechał na jego ramiona. Po porządnym namydleniu ich, przytulił się do niego, starannie gładząc brzuch. Położył głowę na obojczyku, delikatnie całując go w szyję. 
     Ryouta zadrżał lekko, czując pocałunek. Skąd nagle w Aominecchim tyle czułości... dla niego...?
- Aominecchi... C-co robisz...? Jesteś taki... delikatny... - wydukał. Nie, żeby to mu się nie podobało... Po prostu czuł się aż... Dziwnie. Dziwnie, ale przyjemnie. Serce mu przyspieszało i robiło się słodko...
- Nie muszę. - Stwierdził, dalej go dotykając. Ponowił pocałunki, robiąc mu serię malinek na szyi i barkach. Przysunął się bliżej niego, starannie obejmując ramionami. Uwolnił go na moment z uścisku, sięgając po gąbkę leżącą na półce. Napienił  ją żelem zaczynając obmywać mu uda, po wczorajszych wydarzeniach.
- Hmm... Ale to przyjemne... - dodał ciszej. W ciszy dał się myć, czując, jak od czasu do czasu po plecach przebiega mu niekontrolowany dreszcz. - Aominecchi, czy ty chcesz... Mmm, poczekaj chwilę... - Delikatnie odtrącił jego rękę i odwrócił się przodem do niego, wtulając się w jego tors. - Czy masz ochotę...? Bo jak tak, to ja nie mam nic przeciwko... - Zerknął na niego, a po chwili sam stanął na palcach, żeby sięgnąć jego ust. Chciał powtórzyć te niesamowite uczucia z wczoraj... Po prostu miał taką ochotę...
     Pocałował go na znak zgody. Pogłębił pieszczotę, wypuszczając gąbkę z rąk. Przeniósł rękę na jego podbrzusze, drugą wplatając we włosy. Kto by pomyślał, że Kise to taka niewyżyta bestia. Nie żeby narzekał, co to, to nie... Jak będzie grzecznie rozkładał przed nim nóżki kiedy będzie chciał, to może kiedyś pomyśli o jakimś pierścionku czy coś w ten deseń. Najwyżej wyjadą po ślub do vegas, najebią się w trupa i spędzą najzajebistszą noc poślubną jaką świat miałby przyjemność słuchać.
- Jesteś strasznie niewyżyty. - Mruknął z perwersyjnym uśmieszkiem na twarzy. - Lubię to.
- Mmm.. W-wcale nie! - zaczerwienił się, ale też jęknął. Bądź co bądź... Aominecchi się zgodził.
     Ładnych kilkanaście minut później Kise przysiadł w brodziku prysznica, zmęczony. Tyłek go bolał... Ale nie było jak się położyć, więc zamiast tego przykucnął. Było mu teraz tak nieziemsko, że mógłby znów się położyć i nie wstawać do wieczora... Jednak miał jeszcze pracę... A właśnie, pracę!!! A on był cały w malinkach... O nie, dziś przebiera się sam... I najlepiej w jakieś porządne koszule... Albo wykorzysta cały puder, jaki tam składują...
- Aominecchi, ja muszę do pracy... - jęknął.
- Weź wolne. - Wzruszył ramionami. Ale w sumie chciał z nim iść... Zobaczyć miny tych wszystkich nadętych dupków gdy go zobaczą z bolącym tyłkiem, przez który ledwo chodzi i pokaźnym wianuszkiem malinek na całym ciele, na brzuchu nie kończąc. Zakręcił wodę, zarzucając na niego suchy ręcznik, samemu owijając sobie jeden w pasie. Pobieżnie go wytarł, wychodząc z nim do głównej części łazienki. - No chyba, że chcesz powtórzyć. - Spojrzał na niego z ukosa, zabawnie poruszając brwiami.
- Nie mogę tak po prostu wziąć wolnego... - poskarżył się. - Sesje są ściśle powiązane z terminem wydawania gazet... Ja dam radę, tylko nie mogą mi dać jakichś krótkich bluzek, czy coś... - burknął. - Tak poza tym, to mogę na to iść... Właściwie muszę. - Podrapał się po głowie. - Więc... Aominecchi, idę się ubrać... - westchnął i wyszedł z łazienki. Koniec sielskiego życia, praca czeka...
- Gdzie twój telefon? - Zapytał obojętnym głosem. Wyszedł z łazienki i powędrował za nim do sypialni. Omiótł pokój wzrokiem i wyszukał komórki. - Łap. - Rzucił mu ją. - I wykręć mi do nich numer. - Usadowił się wygodnie na łóżku, zakładając ręce za głowę.
- Mh... - "pufnął", patrząc na niego nieufnie. - Tylko nie mów nic, co by mnie mogło pogrążyć, Aominecchi... - uprzedził, wykręcając numer. - Trzymaj. - Podał mu telefon i usiadł obok niego. Ciekaw był, co takiego ten ma zamiar powiedzieć...
Wcisnął przycisk połączenia. Nie minął choćby sygnał, gdy w słuchawce rozległo się krótkie, standardowe: "halo?"
- Kise dzisiaj nie przyjdzie do pracy. Ma randkę z bolącym tyłkiem i nie jest w stanie wstać z łóżka, po zdradzie z asfaltem. Odezwie się jak już wróci do normy. - Rozłączył się i wyłączył komórkę. Rzucił blondynowi telefon i obdarował go znudzonym spojrzeniem. Nie będzie się z tymi arogantami bawił w jakieś srete-tete i tłumaczenia. Dupa Ryoty zostaje z nim i nigdzie się nie rusza. Wyciągnął z szuflady gazetkę, zaczynając się edukować.
- Aominecchi! - wziął telefon i szybko go włączył. Jeśli nie manager, to ciocia mogła zaraz zadzwonić... - Można to było milej załatwić. - nadąsał się. Położył telefon na szafce i podszedł do swojej torby, próbując znaleźć bieliznę. W końcu się udało! Założył więc na siebie bokserki i zajął się kompletowaniem reszty ubrań. Bądź co bądź były trochę wymiętoszone...
- A po co. - Przewrócił stronę czasopisma. Ukosem spojrzał na ubierającego się blondyna. - Tak właściwie, to czemu nie mówisz mi Daiki?
- Dlatego, że mogę stracić tę pracę, Aominecchi! - fuknął i naciągnął spodnie. - Nie mówię... Bo normalnie mówi się Aomine, a przecież wiesz, że dla mnie jesteś Aominecchim... Bo cię szanuję... - wymamrotał. - Ty też nie mówisz mi Ryouta, prawda?
- To dodaj to swoje "-cchi" do Daiki. - Odpowiedział. - Mogę mówić. - Odłożył Mai-chan na półkę i przeciągnął się. Podszedł do komody i wyjął pierwsze-lepsze bokserki, zaraz je na siebie zakładając i rzucając ręcznikiem w kąt.  
- Daikicchi...? A właściwie dlaczego zależy ci, żebym mówił "Daiki"~? - Uśmiechnął się, pojawiając się tuż przed jego twarzą. - Aominecchi, powiedz~!
- Bo ja jestem twój, a ty jesteś mój. Proste. - Oznajmił. Obdarował go tym samym, monotonnym spojrzeniem co zawsze kierując się z powrotem na łóżko. Dziś ma romans z poduszką, nawet Kise ich nie rozdzieli. 
- Ty... Mój...? - Uśmiechnął się pod nosem, po czym poweselał jeszcze bardziej i wskoczył na łóżko tuż obok Daiki'ego. - Daikicchi~! A więc... Khem... Jesteśmy parą, tak...? Tak... Oficjalnie? - spytał wesoło, maskując lekkie zażenowanie. No bo chyba... Chyba byli razem, no więc byli parą... Nie?
- Mhm. - Mruknął i objął go ramieniem. - Ale powiedź o tym Satsuki, a twoje kosmetyki długo nie pożyją. - Zaznaczył. Tylko tego mu brakowało. Zagorzałej yaoistki, łaknącej gej-porno na żywo. Gdyby się o tym dowiedziała pewnie podłożyła by tu jakieś kamery i truła dupę do usranej śmierci.
- Dobrze, nie powiem~! - Wtulił się w niego. I tak nie miał dziś już żadnego zajęcia, więc mógł tak leżeć~... Chociaż obejrzałby jakiś film~... Poszedłby do kina~... Cokolwiek, byle znów czuć się jak normalny nastolatek... Pewnie zaraz wstanie... Ale zaraz, bo teraz chciał trochę ciepła od swojego  Aominecchi'ego~... Od Daiki'ego...  
- Nie za wygodnie ci? - Zapytał z lekkim, asymetrycznym uśmiechem. Ostatnio dość często się uśmiechał... A to wina tylko tej jednej osóbki. Chociaż jakby pomyśleć to zawsze się z nim dobrze dogadywał, żartował i droczył... Ten gej spedalił go już wcześniej! Ciekawe co powie jego droga rodzicielka na jego nową, jakże tęczową orientację.
- Nie może mi być "zbyt" wygodnie, Daikicchi~! - Uśmiechnął się, zamykając oczy. "Daikicchi" tak dziwnie brzmiało... - Zresztą i tak zaraz idę przed telewizor, więc nie poleżę sobie za długo... - dodał spokojnie. Wygodnie było, co racja to racja, ale pewnie zaraz by zasnął...
- Obejrzymy razem mecz, co ty na to? - Zapytał. I tak miał go oglądać, w sumie w towarzystwie byłoby ciekawiej. Ułożył wygodniej głowę, kładąc ją na blond hełmie. Jak porno kocha, te włosy muszą być tlenione.
- Mecz? Uhm, no dobra~... To musisz wstać. - Ziewnął. Tak bardzo chciało mu się spać. Jak... Jakby... Jak to porównać? Jak bardzo sennym grzybkom z krainy fatamorgan... Co? Dobra, nieważne. To przez ten prysznic z rana. - Umm, wstajemy. - Otworzył oczy i uniósł lekko głowę. - A co chcesz na śniadanie?
- Wybieraj. - Nic sensownego nie przychodziło mu na myśl. - Jeszcze chwile tak zostańmy. Zaczyna się dopiero za godzinę. Mamy jeszcze trochę czasu.
- Mmm... - Przyłożył głowę do poduszki. - Ale ja zasnę Daikicchi... Obudź mnie na mecz, dobrze...? - Wtulił się w niego ufnie. - Kocham cię... - Uśmiechnął się. Chciał mu to powiedzieć i w końcu znalazł się odpowiedni moment... Chociaż może każdy moment był odpowiedni...? Nie wiedział... Nie chciał myśleć... Jakimś cudem to go wykończyło... Musiał się chociaż zdrzemnąć.
- A mnie to nikt nie obudzi... wygodny się robisz. - Mruknął w jego włosy. Na jego wyznanie jedynie pocałował go w głowę.  
- To pośpijmy razem... Nie mamy dziś nic do roboty, prawda...? - mruknął już nie do końca przytomnie. Ledwo poruszał ustami. Prawie spał...
- Nie. Dziś można się opierdalać do woli. - Odpowiedział. - Śpij... - Dodał, nie oczekując komentarza do poprzedniego zdania.
     Kise zasnął głębokim snem na zregenerowanie sił. Przez co najmniej godzinę chyba nie miałoby żadnego sensu go budzić. Od czasu do czasu tylko z głębokim westchnieniem łapał powietrze. Nie zauważyłby, gdyby im nawet sąsiadka wparowała do domu...
Daiki obserwował spokojny sen Ryoty. Rozpamiętywał ostatnie wydarzenia i zastanawiał się jakim cudem do tego doprowadził. W końcu doszedł do wniosku, że jego zajebistość jest tak wspaniała, że omamiła blondyna, który chce stać się taki jak on. Tak. Tak właśnie było.
     Blondyn spał jak zabity, aż do chwili, w której do jego świadomości zaczęła przebijać się złośliwa melodyjka. Coraz głośniejsza, wdzierała się w jego przyjemny sen. Odrywała od ciepła... Jego telefon. Musiał znaleźć telefon. Ale tu, czy tam...? Która jawa była prawdziwa...? Jak miał z niej wyjść? 
- Halo? - Daiki odebrał telefon. Zdezorientowany głosem rozmówca nie odzywał się jeszcze przez chwilę.
     Na dźwięk głosu Aominecchi'ego w końcu wyrwał się ze snu. Jeszcze nawet nie myśląc, sięgnął po telefon.
- Moshi moshi? - mruknął sennie. W słuchawce usłyszał ciche westchnienie.
- No tak, to musiał być Aomine-kun, prawda? Przeproś go ode mnie... Poza tym... Obudziłam cię? Myślę, że jestem usprawiedliwiona, mam dobrą wiadomość~! Gadałam z twoimi rodzicami, przystali na moje warunki! Twoja siostra pomieszka ze mną jakiś czas~! Cieszysz się~??? - spytała wesoło.
- N-no jasne, że tak! - prawie krzyknął, oszołomiony. - Możemy przyjść???
- Jasne~!
- Ok, dziś będziemy, tylko musimy się ogarnąć~... To nam zajmie do dwóch godzin, może być?
- Jasne, do mnie wpadajcie kiedy chcecie! - zaśmiała się. - To paa! - rozłączyła się przy wtórze wesołych śmiechów jego siostry.
- Aominecchiii~!!! - krzyknął wesoło, rzucając się na niego, nie zważając na to, że prawdopodobnie jest mu niewygodnie pod jego ciężarem. - Znaczy, Daikicchi~!!!  - zaśmiał się. - Udało się~!
- Hę? Co się udało? Urlop z podwyżką dostałeś, że się tak zęby suszysz? - Odwołaj jednak samemu w myślach tą opcję widząc jego zarumienioną ze szczęścia mordę. - Zgaduję, że wygrałeś życie.
- Wygraaałem żyyycieee~! - zaśmiał się, oplatając go rękami i nogami. - Daikicchi jest moim chłopakiem~! A moja siostra i ja nie będziemy już mieli problemów z rodzicami~! ...Daikicchi, kocham cię... - westchnął, a z jego oczu mimowolnie popłynęły łzy szczęścia.
- Brałeś coś? Chociaż to chyba u ciebie standard... - Zaśmiał się obejmując go mocniej. - Uczcimy to? - Zapytał, po chwili wpijając się w jego usta. Ręka powędrowała w okolice bokserek, a Kise nadal był taki radosny jak wcześniej.
     Jak będzie mu jeszcze robił pranie i kupował pornole to zacznie poważnie myśleć o jakimś pierścionku.
- M-mhm... - mruknął, rumieniąc się lekko, ale już powoli ściągając z niego koszulkę i dołączając do pocałunku. Nie ważne, ile miało trwać ich szczęście... Teraz byli szczęśliwi.      
Kochał go.

~End~

2 komentarze:

  1. No rzesz kurwa, padło mi połączenie i zjebało cały komentarz. A tyle go pisałam. Aż płakać się normalnie chce. Nie wiem czy drugi raz uda mi się napisać to, co chciałam. Ale, spróbuję.
    "O święty yaoizmie!" Na pewno tak się zaczynało xd Jestem absolutnie zakochana. Chociaż jestem stosunkowo nową czytelniczką, to Jezioro i Kocham go pochłonęłam w ciągu jednego dnia, udało mi się też ogarnąć część Shizayi z tego drugiego bloga. Dokończę ją może dziś w nocy, o ile wcześniej nie padnę. W końcu jutro muszę wstać 3,5 godziny wcześniej niż normalnie.
    Komentarz (zbiorczy) zostawiam pod tym postem, bo nie wiem czy czytacie komentarze pod starszymi, a chciałabym żebyście koniecznie wiedziały jak duże wywarłyście na mnie wrażenie.
    No to jedźmy z tym koksem!
    Po pierwsze - genialne opisy. No po prostu wszystko mogę sobie wyobrazić, dosłownie wszystko, każdy gest, ruch, rumieniec, uśmiech. Cuuudo! Obrazy zostają w mojej głowie na długo po przeczytaniu i wprawiają w bardzo hmmm dobry nastrój xd
    Po drugie - styl. A, idźcie się utopcie. Żeby tak pisać. Głowa mała. Świetnie wychodzi Wam łączenie ze sobą japońskich zwrotów, slangu i przekleństw z resztą tekstu. Styl jest oryginalny i ciekawy, czyta się bardzo przyjemnie.
    Po trzeci - fabuła. Czy Wy doznajecie oświecenia podczas snu? No bo skąd biorą się Wam takie świetne pomysły? Sama ostatnio zaczęłam pisać AkaKuro i choć z początku pomysł wydawał mi się dobry, to blednie przy Waszych pracach. ZAZDROŚĆ!
    Po czwarte - stylistyka i ortografia. No cóż drobne błędy są. Ale czyta się dobrze. Poza tym wiem, że sprawdzając taką długą pracę nie sposób ogarnąć całości. Po minucie wzrok przyzwyczaja ci się do liter, a ty czytasz już to, co zapamiętałeś, nie dostrzegając błędów. Ale nie ma ich wiele, jakieś tam pojedyncze literówki, powtórzenia, przecinki nie tam, gdzie trzeba, poza tym kompletnie nie wpływają one na czytanie pracy. Wyłapałam je raczej spontanicznie.
    Po piąte - napięcie. Może i to nie jest żadne yaoi akcji, ale napięcie jest i kropka. Świetnie wystopniowane, wprost idealne. Jeśli ktoś powie, że jest inaczej, to serdecznie zapraszam na solo.
    Po szóste - to już tak raczej ogólnie - po prostu bardzo dobry blog. Wszystkie prace świetnie dopracowane, widać, że włożyłyście w nie kupe wysiłku i serca. Poza tym to się czyta po prostu z rozkoszą. Uśmiech wykwita ci na twarzy, oczy iskrzą, a w dolnych partiach brzucha zaczynają dziać się bliżej nieokreślone rzeczy. REWELACJA!
    Ah, no i po siódme - humor. Genialne, zabawne momenty, bawiące (nie kłamię) do łez. Nie będę przytaczać wszystkich ulubionych, bo zajęłoby to wieki - ale te najlepsze po prostu muszę! Momoi yaoiska i jej chęć darmowego gej-porna na żywo - nie pamiętam już dokładnie jak to szło, ale ten tekst Aomine powalił mnie na kolona. Zresztą jak i reszta krwotocznonosowych scen z sesji, kapelusznik yaoiska i te sprawy, no jednym słowem bajka. Ah, no i oczywiście wywody pijanego Kise i jego życiowe rozkminy, dla których motywem przewodnim powinno być moim zdaniem to: "I jeszcze jestem chłopakiem" - to mówi naprawdę wszystko. Śmiech, ból policzków, leżę i nie wstaję xd
    Ah no i "Glon i Menda lubią w dupę". Tak, tak kocham tego bloga, teraz to już oficjalnie.
    A i jeszcze jedno mi się przypomniało, Aomine z rana i "Wypierdalajcie stąd w podskokach" ktoś tu chyba Wiedźmina się naczytał huehue. Bardzo dobrze, uwielbiam twórczość Sapkowskiego, a spotkać się z czymś takim na blogu yaoi wprawiła w bardzo dobry nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  2. *Z mordem w oczach przygląda się długości poprzedniego komentarza i zastanawia się, dlaczego ona nie potrafi napisać nic sensownego* Witaj! Tegoż oto dnia, udało mi się skończyć czytać tę drugą część tego mojego ukochanego AoKise (To zdanie jest chyba trochę, a nawet bardzo, bez sensu) *jest z siebie dumna, gdyż nie użyła jeszcze ani jednej kropki* Jednym słowem jestem zakochana w tym opowiadaniu*, gdyż jest takie urocze i w ogóle. #StwierdzenieNaPoziomie Nie mam nic więcej do dodania~
    Pozdrawiam i nie wiem czy życzyła już wesołych świąt? Jeżeli nie życzyła to życzę teraz, a jeżeli życzyłam to też życzę teraz.

    OdpowiedzUsuń