Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

czwartek, 31 października 2013

Jeden dzień z życia Shizuo i Izayi - Cukierek albo psikus

 Hejo ludziska, dziś jest swego rodzaju święto, o którym trują mi na Religii od 2 tygodni. No więc z tej okazji mamy dla was MEGA długą notkę (nie wiem, czemu wyszło tego tak dużo). Na serio jak to skopiowałam do word'a, to miało dobrze ponad 35 stron... Więc mam nadzieję, że trochę wam to ubarwi to święto... A tak, wiem, że jest mało straszne.

Ale~! Starałyśmy się jak się dało~! X3 A betowanie~... Nic mi o tym nie mówcie. >.< (Dla was nie poszłam do szkoły, żeby skończyć betować jeszcze dziś~... X33)
W każdym bądź razie~!
Chciałam tylko dodać, że to teraz to jest Shizaya~... Izuo, które obiecałam, że też się pojawi w wykonaniu nas obu, właśnie się pisze~! (Dosłownie, skończyłam betować i idę dopisać kwestię Shizu~. ;3 Wen oznajmił, że niedługo wraca z urlopu, więc zapał już robi swoje~! :33)

A teraz~... Wesołego Halloween~! X3

...Enjoy~! ;3




     Shizuo ostatni raz podszedł do szafy, jedynej w jego domu zamykanej na klucz. Upewnił się tylko, poraz ostatni przed przyjściem jego chłopaka, że wszystkie słodycze są na miejscu, czekolada nie stopniała, a cukierki nie spadną z hukiem i nie zwrócą na siebie absolutnie żadnej uwagi aż do wieczora, kiedy to miał zamiar zrobić Izayi niespodziankę.
- Dobra, wszystko gotowe. - Mruknął z zadowoleniem, zamykając szafę. Usłyszał otwierające się drzwi i szybko się odsunął, starając się sprawiać wrażenie, że zajmował się czymś innym.
- Ohayou~! Shizu-chan wiesz jaki wspaniały mamy dzisiaj dzień~? - Zapytał podekscytowany brunet, wesoło podskakując wchodząc do środka. Później zrobił piruet, machając torbą w dłoni. Uderzył nią w ścianę i framugę drzwi. - Jak to dobrze, że lakier do paznokci i puder mam w kieszeni, jeszcze by mi pobrudziły sukienkę~! - Uśmiechnął się do chłopaka~!
- Lakier do paznokci? Puder? - Shizuo podniósł na niego wzrok i zmarszczył brwi. - Zaraz, sukienka??? - Podniósł głos, autentycznie zaskoczony. - Izaya, co ty tak właściwie planujesz? - Zapytał, o dziwo, spokojnie. Musiał przywyknąć do dziwactw bruneta, skoro byli razem już tyle czasu.
- No a ty nie wiesz, co dzisiaj za wspaniałe święto~? - Zapytał, trochę zdziwiony. - No dobrze, może przesadziłem z ta sukienką, powiedzmy że to taki fajny długi płaszcz~! I wysokie buty i pasek... Myślisz, że potrzebuję torebki~? - Zapytał, przeglądając zawartość przyniesionej reklamówki.
- Wiem, jakie... - Westchnął, wstał i podszedł, również zalądając do reklamówki. - To za co tak właściwie się przebierasz? - Już wolał zaakceptować, że Izaya jednak będzie przebrany, mimo, że sam nie miał zamiaru bawić się w przebieranki. Tego tylko mu brakowało... To było trochę nie na miejscu w jego wieku, nie? Chociaż do jego chłopaka zaskakująco pasowało.
- W co JA się przebieram? - Zapytał zdziwiony. - Chyba raczej "To w co się przbieraMY kochanie~!", bo wiesz, jak nie masz pomysłu to wcisnę cię w kostium różowego kucyka, albo we wróżkę, ponoć to popularne przebranie w tym roku~! - Chichotał.
- CO?! - Wziął głęboki oddech, powtarzając sobie, że to przecież tylko żart. - Izaya, nie mam zamiaru przebierać się za jakieś kucykowe wróżki... Wogóle nie chcę się przebierać, w końcu po co, to tyko jeden wieczór... Ale ty się przebieraj, proszę cię bardzo. - Niestety boleśnie zdawał sobie sprawę, że Izaya tak po prostu nie odpuści...
- Kucykowa wróżka~! - Krzyknął radośnie, ignorując resztę wypowiedzi. - Jak myślisz, lepiej doczepić do kostiumu rózowego jednorożca, skrzydełka wróżki z takim fajnym futerkiem i brokatem, czy może lepiej będzie ci w sukieneczce wróżki z rogiem jednorożca i futerkowymi elementami tu i tam~? - Zaczął się zastanawiać, pukając palcem w brodę.
- Dobra, dobra, tylko wybierz coś poważnego. - Poddał się, zdecydowanie za łatwo. - To masz już coś w zanadrzu i tylko czekasz na zgodę, czy czeka mnie jeszcze wizyta w sklepie? - Westchnął cierpiętniczo.
- Wiesz, nie sądziłem, że zgodzisz się tak szybko~! Ale nie, nie mam nic w zanadrzu... Wiesz, głupio mi się przyznać jako informatorowi, ale nie wiem jaki nosisz rozmiar... - Zachichotał nerwowo. - Ale czeka nas wizyta w sklepie tak czy siak, muszę sobie dokupić jeszcze naszyjnik i kolczyki~! - Uśmiechnął się, rzucając torbę z kostiumem na łózko blondyna i odkładając puder i lakier do paznokci na jego szafkę. - Jestem pewien, że o czymś jeszcze zapomniałem... Tylko o czym... - Mruczał do siebie. - Shizu-chan~!!! - Wydarł się głośno, a gdy usłyszał warknięcie "Co?!", kontynuował. - Jak myślisz, czego tak genialny informator jak ja mógł zapomnieć~!!!
- Zależy... Za co ty się w końcu przebierasz, bo wciąż nie powiedziałeś? Za kobietę? Fakt, trochę straszne, ale nie aż tak, żeby na halloween... - Parsknął krótkim śmiechem. - Buty już masz?
- No wiesz~? - Fuknął, udając złość. - Jasne, że nie za kobietę... Zresztą zobaczysz, będę fajnie wyglądał~! A teraz rusz się, musimy iść po kredkę do oczu i koczyki... I naszyjnik, i torebkę... O czymś jeszcze... A tak, kostium dla mojego potworka~!
- Sukienka, lakier do paznokci, puder, kolczyki, naszyki, naszyjnik, torebka - i ty twierdzisz, że nie za kobietę? - Prychnął Shizuo. - No jak wolisz... To chodźmy. - Chwycił tylko klucze i portfel, nie przejmując się telefonem czy czymkolwiek inym. - Miejmy to z głowy.
- No nie, Shizuś to podejście jest złe~! Uśmiechnij się, potraktuj to jak zabawę~! Będzie fajnie~! - Uśmiechnął się, przytulając do tyłu blondyna. - Wiesz, jeśli zakupy z twoim ukochanym cię nie bawią to mogę ci coś obiecać w zamian za przebranie się za potwora~!
- Coś obiecać? - Powtórzył niby z zamyśleniem, jednak zdradzał go lekki uśmiech. - Coś ciekawego? Muszę wiedzieć, czy mi się opłaca... - Mruknął już nieco weselej.
- No powiedzmy, że... Zabawimy się zgodnie z definicją Halloween, najpierw po mojemu, potem po twojemu. Co ty na taki układ, ne, Shizu-chan~? - Zapytał rozweselony tym, że blondyn się choć trochę zainteresował.
- No dobra... Może być. - Od razu przyszły mu na myśl słodycze z szafy. W sumie, to ten układ był dla niego idealny. - To idźmy po ten kostium. - Złapał go za rękę i już dużo weselej poszedł do drzwi.
- No i takie podejście to ja rozumiem~! - Uśmiechnął się, również chwytając rękę blondyna. - To w końcu święto potworów, a więc i twoje Shizu-chan, a przecież to nie ładnie być smutnym w swoje urodziny, prawda~?
- Nie żadne urodziny. - Przewrócił oczami i zamknął drzwi na klucz. - Urodziny mam za kilka miesięcy i ty dobrze o tym wiesz. - Uśmiechnął się lekko. - Lepiej prowadź do tego sklepu, bo pojęcia nie mam, gdzie to. - Wyszli przed dom.
- Oi, Shizu-chan, nigdy nie kupowałeś sobie kostiumu~? - Zapytał zdziwiony. - Przecież to taka świetna zabawa, zobaczysz~! - Uśmiechnął się i pociągnął swojego chłopaka w stronę wielkiego magazynu, z wielkim pająkiem tuż przy wejściu i porozwieszanymi na ścianach gigantycznymi atrapami duchów, dyń i nietoperzy.
- Kupowałem, ale byłem wtedy mały... - Mruknął bez przekonania. - Czuję się na to trochę za stary. - Uśmiechnął się raczej nerwowo.
- Przesadzasz~! Każdy wiek jest dobry na zabawę~! I uśmiechnij się, sam mi mówiłeś, że oglądałeś program z którego wynikało, że szczęśliwi ludzie żyją dłużej~! A ja jednak nie chcę zostać na starość bez Shizusia~! - Zasmucił się. - Kto by mnie zabawiał, kto by ze mną wytrzymywał~? I co najważniejsze, kogo bym wcisnął w wielki kostium dyni~?
- No chyba nie dyni. - Chciał zabrzmieć poważnie, ale mimo wszystko już się rozluźnił. - Dobra, dobra, dopóki mnie nie wkurzysz będę się dobrze bawił. - Zażartował. - A tak poza tym, jak planujesz, że będę wytrzymywał z tobą do końca swoich dni, to chyba powinienem ci się oświadczyć. - Mruknął bardziej do siebie, odwracając wzrok w zamyśleniu.
- No właśnie POWINIENEŚ, ale tego jeszcze nie zrobiłeś, więc nadal czekam~! - Uśmiechnął się, wciągając blondyna do środka sklepu i oglądając zdziwione spojrzenia przechodniów i stróża sklepu. Jaki ten biedaczek miał przerażony wzrok~! Gdyby coś się stało musiałby powstrzymać Heiwajimę, a przecież wchodzi do tego budynku razem z Oriharą, a to według ludzi nie wskazywało nic dobrego. Izaya mimowolnie uśmiechnął się, widząc tak przeróżne i ciekawe emocje malujące się na twarzach jego ludzi. - No więc kiedy zamierzasz to zrobić~? - Zapytał zaciekawiony. - Bo wiesz, ślubu raczej nie weźmiemy. - Zachichotał. - To wbrew prawu, a Shizuś stara się być przykładnym obywatelem, prawda~? Nawet ograniczyłeś szkody do 20 znaków tygodniowo i 4 automatów, kiedyś to były straty za 1 dzień, prawda~? - Spytał, podchodząc do jakiegoś stojaka i zaczynając przeglądać kostiumy. - Nos Rudolfa możemy odrzucić, rogi też... Shizu-chan, chciałbyś może dzwoneczek na szyję~? Zawsze bym wiedział kiedy wychodzisz zapalić, co ty na to~? - Zapytał, machając obrożą z dzwoneczkami.
- Ze ślubem można pojechać do Vegas, co znając ciebie nie stanowiłoby problemu. - Odparł półpoważnie, podchodząc. Wziął od niego obrożę z dzwoneczkami. - I nie licz na to przebranie, nie jestem twoim psem, żebyś musiał wiedzieć zawsze gdzie jestem. - Odłożył ją na miejsce. - Poza tym to Halloween, nie święta Bożego Narodzenia. Może tak coś, bo ja wiem, straszniejszego? - Przez przypadek jego wzrok padł na wystraszonego strażnika, który oczywiście stał blisko "w razie czego", choć tak naprawdę "w razie czego" nie dałby rady nic zrobić. Spokojnie Heiwajima, on tylko pracuje, tylko pracuje, żeby go nie wywalono, na pewno musi wykarmić dzieci i bardzo mu zależy, nie zwracaj uwagi, nie denerwuj się - powtarzał sobie w myślach. - A może jednak coś, co nie będzie straszyło... - Mruknął, nieco zniechęcony. Na co mu przebranie, ludzie i tak się go boją.
- No wiesz Shizuś, przecież nie będziesz paradował jako ty... To by było nieśmieszne~! Poszukaj czegoś, no~! - Westchnął uśmiechnięty, wsadzając blondynowi na głowę kapelusz czarownicy. - Na pewno jest jakieś straszydło za które chciałbyś się przebrać, tylko musimy znaleźć, co to jest~!
- Wiesz... - Ściągnął z siebie kapelusz i podszedł do czegoś, co jak mu się wydawało, było płaszczem. - To trochę głupie. Może wybierz coś, przy czym nie będę wyglądał jak ja?
- Ale Shizu-chan to zabawa, masz się bawić~! Jak ja~! Więc... Może cię przebierzemy za wampira, albo egzorcystę, albo za... Mówię ci, ta wielka dynia i ty świetnie byście do siebie pasowali~! - Zachichotał, wskazując kostium.
- No, może tak... - Wpatrzył się intensywnie w przeglądane kostiumy, jakby chcial zbadać każdy ścieg, jakim zostały uszyte. - Jak byłem mały, chciałem być pogromcą wampirów. Tylko, że wtedy i tak nie mogłem kupić tego stroju. A potem czułem się na to za stary. - Odetchnął, oglądając inny kostium. Fakt, że był dla dziewczyny wcale mu nie przeszkadzał, bo nie skupiał się nawet na tym, co trzyma. - Podobnie było z samym strojem wampira, jakoś nigdy go nie dostałem. - Odetchnął. - To zabrzmiało głupio, nie? - W końcu zerknął na bruneta.
- Nie, wcale nie głupio~! Shizuś mi się zwierzył, to słodkie~! A teraz poszukajmy kostiumu pogromcy wampirów~! Tylko w dziale dla dorosłych i mężczyzn, a nie dla kobiet! - Zachichotał, ciągnąc blondyna dalej.
- Jasne, jasne. - Uśmiechnął się, bo w gruncie rzeczy ulżyło mu, że Izaya go nie wyśmiał. - To ja poszukam tutaj... - Mruknął, podchodząc do jednego z wieszaków, gdy już dotarli do działu męskiego.
- Mhm~! Może powinienem dokupić sobie zęby wampira... - Zaczął się zastanawiać. - Co myślisz Shizu-chan, w końcu jeśli z ciebie zrobimy pogromcę wampirów to powinienem być wampirem, nie~? Bo w końcu to mnie "tępisz"~!
- A ty przypadkiem nie miałeś jakiejś płaszczo-sukienki? To nie był jakiś inny kostium? Właściwie wciąż nie wiem, czym chciałeś być. - Westchnął, sięgając po kolejny wieszak. - Jeśli ci to pasuje, to możesz być wampirem. - Uśmiechnął się szeroko. W końcu znalazł odpowiedni płaszcz. Długi, popielaty, z masą kieszeni i zamków w kształcie krzyżyków. - To by nawet pasowało, w końcu ładnych parę lat próbowałem cię wytępić. - Dodał wesoło.
- Wiem, ale te zęby będą pasować~! I będę dzięki nim jeszcze straszniejszy~! - Chichotał. - No, Shizu-chan wreszcie wziąłeś się za to na poważnie~! - Zauważył wesoło. - Fajny płaszcz~!
- Też tak uważam. - Parsknął i wziął spodnie z wieszaka obok. Ponoć jego rozmiar... - Muszę to teraz przymierzyć, nie? - Westchnął, rozglądając się za przebieralnią.
- Tak, prosto i na lewo~! - Uśmiechnął się wiedząc, o czym myśli jego chłopak. Sam przeglądał zęby szukając takich w których mógłby swobodnie mówić... i oczywiście on swoich nie mógł przymierzyć, to byłoby niehigieniczne.
- Dzięki. - Poszedł przymierzyć ciuchy. Okazały się w sam raz. Czyżby to szczęście w nagrodę za lata niespełnionych marzeń?...Jak to idiotycznie brzmi. - Dobra Izaya, jest w sam raz. Sądzisz, że brakuje mi czegoś jeszcze? Masz już wszystko dla siebie?
- Nie, jeszcze kredka do oczu... Myślisz, że czarna szminka to przesada...? - Zastanowił się. - Ne Shizu-chan, jak jesteś pogromcą wampirów to musisz mieć krzyżyk~! I kolczyki~!
- Kolczyki?! - Popatrzył na niego z niedowierzaniem. - Chyba żartujesz... - Mruknął niepewnie, mrużąc oczy. - Możesz się malować nawet szminką, proszę bardzo, ale ja nie mam zamiaru zakładać nic z działu dla kobiet...
- A kto powiedział, że dla kobiet~? - Spytał, pokazując obszerne stoisko w dziale męskim. - Na pewno znajdziesz tam jakieś kolczyki, naszyjniki, pierścionki~! Dopełnisz sobie kostium~! I będzie świetny~! - Uśmiechnął się Izaya, biorąc znalezione już kły i idąc w stronę stoiska.
     Blondyn zawahał się, chwilę mierząc stoisko zabójczym wzrokiem, jakby dzięki temu te wszystkie akcesoria mogły zniknąć. Jednak wiedział, że Izaya tak czy inaczej w coś go zaopatrzy, więc wolał już mieć na to jakiś wpływ.
- A po co akurat kolczyki? Nie mogą być same pierścionki, ewentualnie krzyżyk do tego? - Marudził, oglądając te wszystkie ozdóbki.
- Nie, bo chcę zobaczyć Shizusia w kolczykach~! - Uśmiechnął się. - I nie przepuszczę tego widoku jak mam okazję, na to nie licz. - Fuknął, wsadzając blondynowi na szyję metalowy, rzeźbiony krzyż. - No a teraz poszukajmy co by tu jeszcze...
- Trochę to duże. - Zauważył, ale się nie kłócił. To już było normą, że szedł na pewne ustępstwa... - Ale nie trzeba przekłuwać uszu, nie? Wolałbym tego uniknąć. - Skrzywił się i oczekiwał dalej, co takiego wybierze mu Izaya.
- Nie, nie, jasne że nie~! Tak byś chodził przez cały dzień za mną i marudził, że cię bolą uszy~! - Śmiał się. - O, może te, co~? Albo te...
- Nie zakładam żadnych wielkich ani krzykliwych. - Stwierdził stanowczo. - Mogą być małe, najlepiej srebrne... O, te pasują. - Wskazał małe kolczyki na zasadzie magnesu - z jednej strony ucha przykładasz srebrnawy krążek, z drugiej pomalowany na srebrno drugi magnesik i się trzyma. - Nie są zbyt widoczne, ale lekko błyszczą przez ten kryształek. - Nie wiadomo na co on komu - dodał w myślach. - Na tyle się zgodzę. To wszystko? - Spytał, licząc, że uniknie wyboru pierścionków.
- Nie, jeszcze pierścionek, chociaż jeden~! - Zaskomlał prosząco.
- Znając życie skończę z jednym na każdy palec. - Westchnął ciężko i przez chwilę miał minę wyrażającą "całkowite nie", jednak po chwili uległ. - Coś czuję, że będę żałował... No dobra, to co proponujesz? - Nie miał cierpliwości do wyborów takich pierdółek. Już wolał, żeby jego chłopak się tym zajął. Ten to miał talent do detali...
- Yay~! No to... Ten, ten, ten, ten i ten... O może jeszcze tamten i o ten jeszcze fajny~!
- A nie miał być jeden? - Niemal warknął, zirytowany. - Izaya, chwila, moment... Poczekaj! - Podniósł głos, zwracając na siebie uwagę chyba połowy klientów. - Mają być bez ozdób, albo chociaż widocznych ozdób. I nie 10, mniej. - Dodał już spokojniej.
- Powiedziałeś 1 na każdy palec, ale skoro ma być mniej niż dziesięć to dobrze~! - Uśmiechnął się. - Ten jeden zabieram, zostało 9 więc spełniam ten warunek~! - Zachichotał. - Masz nie ubierać pierścionka na ten palec do czasu ślubu~! - Zachichotał, wskazując serdeczny palec blondyna.
- Eh... - Westchnął i potrząsnął głową, starając się jednak nie zniszczyć sklepu. - Nie zapędzaj się. - Mruknął tylko. Wziął tę masę bezsensownych ozdóbek i odwrócił się do kasy. - Przez ciebie się wkurzyłem, więc módl się, żebym niczego nie rozwalił do czasu wyjścia. - Odetchnął. - Idziemy już do kasy, tak? Czy coś jeszcze? Wziąłeś kosmetyki dla siebie?
- Mam~! - Uśmiechnął się i pomachał czarną kredką przed nosem blondyna. - Możemy iść~!
- Co z tą czarną szminką? - Ruszył przed siebie. - To już wszystko, tak? - Tak bardzo chciał usłyszeć, że tak, i móc spokojnie wrócić do domu...
- Rozmyśliłem się~! Jakby co zabiorę Namie~! I tak, wszystko, możemy wracać~! Potem się przebrać i postraszyć znajomych~! - Cieszył się jak dzieciak już widząc, jak to będą sobie obaj biegali po mieście w kostiumach i odstawiali halloween'owy cosplay wampira i jego pogromcy.
     Rozumiem. - Pomyślał Shizuś poważnie, chociaż nie bez nutki ironii. - Czyli, że będziemy tak biegać po mieście. No jasne. - Pokiwał głową. - Chyba ten raz zrobię wyjątek. Wygląda na to, że Izaya świetnie się bawi. No chyba nie zrobię z siebie... aż takiego idioty... nie? - Zamyślił się całkowicie.
- Nom a po co tak się staram żeby kostiumy były idealne~? Przecież po ciemku nie będzie ich widać, a tak zakomunikujemy całemu Tokio jaki to dziś piękny dzień~!
- Czytasz mi w myślach? - Zdziwił się Shizuo. Czyżby aż tak dobrze widać było, o czym myśli? No to już jakaś przesada. Zero prywatności... - Dobra, nieważne, czyli, że mamy iść do Shinry, Celty... Simona ewentualnie... W tych strojach? I to jest twoja część zabawy, czy masz jeszcze jakieś plany? - Zapytał z czystej ciekawości.
- Jestem obserwatorem, muszę wiedzieć co moja ukochana zabaweczka myśli~! I cieszę się, że wreszcie zaczynam rozumieć~! - Uśmiechnął się, podając kasjerce kartę kredytową. - I musimy jeszcze odwiedzić Mikado i Kidę, ja chcę zobaczyć ich miny~! A no i Kadotę, o nim nie wolno zapominać. - Zaczął sobie planować, odbierając kartę i reklamówkę z przebraniem swoim i blondyna. - Ja płaciłem to ty niesiesz~! - Zarządził, podając pakunek chłopakowi.
- Jasne, tylko że Kadota równa się spotkanie z Eriką. - Naburmuszył się nieco. - Mam już dość tej wariatki. Co powiesz na to, żeby jej uniknąć, co? Za to na innych się zgadzam. - Zaproponował.
- Ale chciałem przestraszyć Dota-chin'a~... - Posmutniał. - Ne Shizu-chan, a jakbyśmy zaczepili mangę na haczyk i ten haczyk przywiązali do wędki, i tym sposobem odciągnęli Erikę~? - Zapytał z dziecięcą wręcz naiwnością.
- Odciągnęli ją od nas? - Prychnął, wyjmując papierosa i go podpalając. - Pozwól, że wskażę ci dwa minusy tego planu. Po pierwsze, ona woli wykańczać mnie nerwowo niż gonić za mangą. Po drugie - zapewne ten tom już i tak będzie miała. - Wydmuchnął dym z dala od bruneta. - Jej się nie da ominąć, trzeba jakoś wyciągnąć Kadotę bez pokazywania się jej.
- No to co, przypiąć na tę wędkę frytki i liczyć, że Dota-chin jest głodny~?
- Coś ty się tak czepił tej wędki? Może lepiej pomyśl o telefonie, co?
- I co każemy mu przyjść gdzieś, bo mamy frytki? - Zapytał, nie rozumiejąc. - Przecież to nie ma sensu jak nie jest głodny, Shizuś no, myśl logicznie...
- ... - Shizuo pacnął się dłonią w czoło, starając powstrzymać napływającą irytację. Gdyby teraz postanowił za nim gonić, wszystkie zakupy zostałyby na ulicy... - Izaya, ogarnij się w końcu. - Warknął dość spokojnie, znów się zaciągając. - Żadnej wędki. Żadnych frytek. Zadzwonisz, żeby przyszedł, jak będziemy w bezpiecznej odległości od Eriki. A teraz lepiej skup się na dotarciu do domu i przebraniu. Właściwie, to ile zajmie ci przebranie w te wszystkie ciuchy? - Skręcił w lewo. Byli już tylko kawałek od mieszkania blondyna.
     Izaya przekrzywił głowę w bok jak kotek, gdy tylko usłyszał o ogarnięciu się. Ale szedł dalej, trochę smutny, że nie może użyć swojej wędki, a tak chciał ją wypróbować.
- No nie wiem, raczej nie długo~! A co~? - Zapytał, ciekawy.
- Właściwie to pytam, bo chciałeś pokazać się wszystkim jeszcze przed zmierzchem... W trakcie wypadałoby zjeść obiad, żebyś mi nie zasłabł... A potem muszę mieć czas na mój halloween'owy plan. - Otworzył drzwi wejściowe i wszedł do środka, a Izaya za nim.
- O, czyli masz plan~! - Uśmiechnął się po swojemu. - Co do zasłabnięcia... Shizu-chan tym się nie przejmuj, często bawiłem się z tobą w berka i zdarzało się, że wcześniej nic nie jadłem, nie masz się czym martwić, podobno złego diabeł nie bierze~! A boga to już na pewno, prawda~?
- Jasne, boga. - Wymownie zerknął w sufit. Izaya dobrze wiedział, co on o tym myśli, więc nie miał potrzeby dodawać nic więcej. - A plan... To ja coś mówiłem o planie? Chodziło mi po prostu o moją część dnia. - Wzruszył ramionami, jakby w sumie nie do końca wiedział, co chce zrobić. Chociaż wiedział doskonale. - Już się przebieramy, nie? - Położył rzeczy na kanapie i zabrał te swoje. Miał jeszcze jedne ciężkie buty, były w sam raz do tego stroju... No i jeszcze te ozdóbki, nie wiadomo po co i na co...
 - Nom, ale będziesz musiał mi pomalować oczy i paznokcie~! - Zachichotał. - Sam nie dam rady~! - Powiedział, znikając za drzwiami sypialni blondyna.
     Heiwajima zamarł, patrząc na zamknięte drzwi.
 - A wyglądam ci na kogoś, kto umie nakładać kobiecie makijaż?! - Warknął nieco głośniej. Miał nadzieję, że Izaya sam zajmie się sobą...
- Może w sumie i racja... Jeszcze byś mi tę kredką oko wydłubał w złości~! - Zaśmiał się przyjaźnie. - Nie martw się i się przebierz, potem jakoś rozwiążemy ten problem... Albo pójdziemy do Celty~!
- To sam nie umiesz? - No, jeszcze nikomu nic nie zrobił kredką do oczu, chociaż malowanie kogoś było naprawdę irytującym zajęciem. Nie miał zamiaru choćby wspominać swoich prób, kiedy to poszedł za kulisy filmu i Kasuka poprosił, żeby pomógł charakteryzatorce... To był koszmar. Chociaż nikt na tym nie ucierpiał, prócz niego samego. - Jak wolisz, bezgłowy jeździec na pewno ci pomoże. - Zironizował i sam zaczął się przebierać. A co, jego dom, drzwi zamknięte, dlaczego nie?
- Wiesz, liczyłem na to, że jak dam ci do zrozumienia że nie ma kto mi pomóc to się zlitujesz i to zrobisz, ale jak widać ty w myślach nie czytasz. - Westchnął.
- A skąd niby wiesz, że to potrafię? - Warknął, patrząc ze złością na drzwi.
- Bo pomagałeś kiedyś charakteryzatorce na planie swojego brata, to normalne, że się czegoś nauczyłeś. - Westchnął, zapinając płaszcz. - Chyba go ubiorę potem, w tym jest na razie za gorąco.
- Czy ty nie mógłbyś choć udawać, że czegoś nie wiesz? - Odezwał\się, wciąż zirytowany. - Mam wrażenie, że siedziałeś kilka tygodni wkuwając mój życiorys, wzięty nie wiadomo skąd. - Dopiął guziki od koszuli, zostawiając parę niezapiętych na górze i narzucił na siebie swój płaszcz. - Dobra, niech ci będzie... - Miał wrażenie, że dziś to już setna uległość, a nie, że było ich ledwie kilka. Wolał, jak było po jego myśli.
- Mógłbym, ale po co~? - Spytał, otwierając drzwi. - Przecież wtedy ciężko by mi było ciebie nakłonić do pomagania~! - Ucieszył się, słysząc zgodę. - Świetnie, trzymaj~! - Uśmiechnął się po swojemu.
- Już, już... - Położył kosmetyki na kanapie i złapał Izayę, sadzając go szybko tuż obok nich. Wolał się nie rozmyślić w ostatniej chwili. Przysiadł obok niego, na początek biorąc pomadkę. - To trochę zajmie. - Ostrzegł.
- Spoko, mamy czas~! - Uśmiechnął się. - Wiesz Shizu-chan, nie mogę się doczekać miny ludzi jak mnie tak zobaczą~!
- Jasne, o ile nie uciekną, widząc mnie tuż za tobą. A teraz bądź tak miły i się nie odzywaj. - Zaczął dokładnie nakładać szminkę. Już po chwili miał to za sobą. Teraz puder, a potem oczy, czyli chyba najgorsze, co może być. Zabrał się jednak do roboty bez słowa, jedynie zaciskając usta. Jednak coś do niego właśnie doszło. - Izaya, masz zamiar nosić ze sobą tą szminkę, prawda?
- Nie wiem, a co? - Zapytał, starając się jak najmniej ruszać twarzą.
- Tak tylko pytałem. - Skupił się uważniej na robieniu kreski. To co go irytowało w tych wytapetowanych dziewczynach, to właśnie to, że po każdym pocałunku nie dość, że zostawiały ślad, to jeszcze ciągle czuły potrzebę poprawienia szminki. Czyli, że prawdopodobnie aż do wieczora nie mógł na nic liczyć. No cóż...
- Mhm. - Odpowiedział, nawet nie otwierając ust i zmierzył blondyna skonsternowanym spojrzeniem. - Już wiem, o co chodzi~! - Uśmiechnął się. - Nie martw się Shizu-chan, wieczorem sobie odbijesz~!
 - Mhm... - Mruknął Shizuś, wracając do malowania. - A skąd wiesz, o czym myślę? Może myślimy o dwóch różnych rzeczach?
- Oi, to jest chyba oczywiste~! Shizuś myśli tylko o jednym... No może o 3 rzeczach, a nie zaraz, jeszcze to, no to o 4 rzeczach~!
- Wcale nie. Według ciebie co to za cztery rzeczy? - Prychnął.
- Ja, mleko, Kasuka i żeby nikogo nie skrzywdzić jak się zdenerwujesz~! - Odparł wesoło. - Głównie myślisz właśnie o tym~!
- Głównie a zawsze to duża różnica. - Miał ochotę zapalić. Ten kleszcz zaczynał go wkurzać. - Ty, Kasuka, powstrzymywanie agresji, codzienne obowiązki, praca, przyjaciele, plany na przyszłość, rozważania... W gruncie rzeczy myślę o tym, o czym myśli kazdy przeciętny człowiek, wiesz? - Ten cały makijaż był męczący. Przynajmniej oczy już kończył... - Nie ruszaj się...
     Chciał kiwnąć głową na znak zgody... Ale wtedy to by się chyba sprzeciwił... Prawda? A widać było, że już i tak zezłościł Shizusia. Usiadł wiec jak posąg i siedział.
- No dobra, skończone. - Shizuo głośno wypuścił powietrze, które, jak sobie uświadomił, wstrzymywał ostatnich paręnaście sekund. - Już tylko paznokcie i gotowe. Możesz się ruszać, tylko nie ruszaj palcami, jasne? - Złapał najpierw za bezbarwny lakier i zaczął uważnie malować jego paznokcie. - Mam nadzieję, że masz pod ręką zmywacz, co?
- Eeee...
- Jasne. - Stwierdził, nie wiedząc już czy westchnąć, czy niepotrzebnie się denerwować. - Najwyżej będę musiał wyjść na chwilę. - Kontynuował robienie tego, co robił. - Naprawdę tego nie przewidziałeś? - Oczywiście teraz już potrzebował zmywacza.
- Właśnie po to wołałem Shizu-chan'a~! Sam bym nie pomalował dokładnie, a czarny lakier ciężko schodzi... Więc sądziłem, że jak ty pomalujesz to nie będzie potrzeba zmywacza~!
- No ta, jasne... - Mruknął niezadowolony Shizuś. - Chwilowo jesteśmy na etapie rozmazanego bezbarwnego. - Prychnął sam do siebie. - Jednak muszę iść po ten zmywacz. Cudotwórcą nie jestem. - Zdenerwował się. A wszystko zaczynało iść naprawdę gładko... I oczywiście w tej chwili coś musiał spaprać. - Zaraz wrócę. - Westchnął, wstając.
- Nooo~! - Jęknął prosząco. - Wracaj szybko Shizu-chan, nie mamy całego dnia na malowanie paznokci, ja chcę jeszcze się zabawić na mieście zanim przyjdzie twoja kolej na zabawę~! - Krzyknął.
- Jasne, jasne. - Przewrócił oczami i wyszedł. Przebiegł się kawałek do sklepu nieopodal i w końcu wrócił ze zmywaczem oraz wacikami nawet nie zasapany. W końcu nie takie odległości gonił Izayę i to jeszcze z obciążeniem... - Wróciłem! - Mruknął, wchodząc do pokoju.
- I fajnie, bo chcę już wychodzić, a kostium mam niepełny, no Shizu-chan~! Szybciej, chcę postraszyć ludzi~! To takie fajne uczucie~!
- Już, już. - Westchnął. Starał się uspokoić, żeby nic się nie stało ani Izayi ani zmywaczowi. Zmył to co mu się rozmazało i kontynuował nakładanie bezbarwnego, szybkoschnącego lakieru. W końcu zabrał się też za ten czarny. - Jeszcze parę chwil, będzie musiało wyschnąć.
- Dobrze~! Dzięki, Shizu-chan~! - Uśmiechnął się Izaya, wesoło majtając nogami i oglądając pomalowane chwilę temu paznokcie. - I jak~? - Przyłożył rękę do twarzy. - Jak wyglądam~?
- Jak dziewczyna. - Parsknął Shizuś. Nie mógł się powstrzymać. - Bardzo ładnie. - Dodał w woli wyjaśnień. Normalnie by go pocałował, ale... Głupia szminka... Więc z niewyraźną miną skończył malować te paznokcie i zakręcił lakier.
- Mimo, że się poprawiłeś jakoś mnie nie przekonałeś że to był komplemrnt~! - Uśmiechnął się zadziornie, przyciągając do siebie Shizusia. - No to może spróbujesz jakoś inaczej~? - Zapytał, przekrzywiając głowę w jedną stronę.
     ...A co tam, przecież makijaż można mu jeszcze poprawić...
- Na przykład tak? - Też się uśmiechnął i przysunął jeszcze bliżej, wpijając się w jego usta. Próbował choć częściowo wynagrodzić sobie następnych parę godzin bez tego, więc jak się można domyślić pocałunek był bardzo głęboki. Oderwał się od niego dopiero po dłuższej chwili. - To cię przekonuje, że mi się podoba? - Spytał, uśmiechnięty.
- Tak i bardzo się cieszę, że ci się podoba, bo zostaniesz z czarną szminką na ustach do końca dnia~! - Uśmiechnął się wrednie, pstrykając Shizuo w nos.
- Mowy nie ma. - Odparł blondyn ze śmiechem, szukając chusteczki. - Za to ty musisz poprawić pomadkę, a może najlepiej zabrać ją jeszcze ze sobą. Bo w końcu nic z niej nie zostanie
- Wredny~! - Fuknął, wyrywając mu z ręki chusteczki zanim jeszcze blondyn wytarł twarz. - Wyglądałbyś świetnie, no daj~! - Poprosił, otwierając szminkę i patrząc na Shizuo.
     Shizuo uniósł brwi i zrobił wielkie oczy.
- Mam na sobie masę pierścionków i kolczyki, a ty chcesz, żebym jeszcze szminki używał??? Może od razu ubiorę sukienkę? - Przypatrzył się szmince, jakby chciał ją zdematerializować wzrokiem. - Mowy nie ma... Siebie popraw. I oddaj chusteczki, albo pójdę po inne. - Wyciągnął dłoń czekając, aż Izaya ulegnie.
- Shizuś i sukienka~? Hahaha Shizu-chan wyglądałbyś przekomicznie~! ... Ale wiesz, to tyko tak na teraz, no umaluj się daj popatrzeć i oddam chusteczki, co ty na to~? - Zachęcał z iście anielskim wzrokiem.
- ... - Shizuo prychnął i przewrócił oczami. Po chwili namysłu nachylił się bliżej w stronę bruneta. - Ty to zrób. - Mruknął.
     Izaya uśmiechnął się zwycięsko i pomalował usta Shizuo na czarno. Jedną ręką sięgnął do kieszeni, ukradkiem wyjął telefon i... Pstryknął zdjęcie Shizusiowi robiącemu dzióbek. Następnie domalował blondynowi tą samą szminką wąsy. - No już, pięknie~! - Ledwie powstrzymywał śmiech. - Możesz zmywać~!
- Izaaayaaa... - Warknął Shizuo, pospiesznie ścierając z siebie ślady szminki. - ODDAWAJ TELEFON!!! - Wydarł się, kiedy już skończył.
- Nie, nie ma mowy, to najcudowniejsze zdjęcie jakie zrobiłem~! - Bronił się. - Przecież nic z nim nie zrobię~! - Może tylko ustawię sobie na tapetę, na tapetę w komputerze i na tło do mojej strony... Tego mu chyba lepiej nie mówić.
- BO CI UWIERZĘ! - Podszedł, starając się zabrać mu telefon. - Oddawaj go, już!
- Nie, nie no Shizuś, zlituj się no~!- Chichotał, uciekając przed rękami blondyna. - A jeśli obiecam, że zostanie tylko u mnie~? - Starał się negocjować.
- Mowy nie ma! - Uparł się. - Nie negocjuj, bo i tak się nie zgodzę! Za dużo tego, dawaj. - Warknął, stając spokojnie i wyciągając rękę po telefon. Jeśli to by nie zadziałao... Oczywiście miał zamiar się wkurzyć.
     Izaya popatrzył na niego jeszcze raz prosząco.
- A jeśli obiecam, że nie będę tego nigdzie umieszczał, ani publikował, ani nic nie zrobię z tym zdjęciem ale będę je mieć, to mogę~?
- Nie. - Odparł z naciskiem. Na za dużo już dziś się zgodził. - Oddaj, usunę i wychodzimy.
- No ale... - Izaya próbował już słodkich oczek, słodkiej postawy i nic nie podziałało, czyżby Shizuś się uodpornił? Tak nie może być! - Ale ja chcę to zdjęcie, jest świetne, no~!
- Ale NIE! - Warknął, zaciskając pięść. - Izaya, albo oddasz po dobroci albo przestanę być miły! - Że też do niego trzeba jak do dziecka... - Mówię to ostatni raz! - Ten jeden raz dziś nie miał zamiaru ulec. Jeśli chodzi o Izayę nigdy nie można być pewnym, jak wykorzysta jakieś krępujące zdjęcie. Zwłaszcza, jeśli zapomni o przyrzeczeniu, dzięki ktoremu miałby tego nikomu nie pokazywać. Nie, kleszczowi nie można tak po prostu uwierzyć. - Mam odliczać do trzech, czy co?
- To mogę chciaż przesłać to sobie na e-mail zanim usunę~? - Spytał, spuszczając głowę i udając smutek. - Shizuś naprawdę nic nie zarobię z tym zdjęciem, chcę je po prostu mieć~! A wąsy domalowałem ci już po zrobieniu fotki~! - Zapewnił, uśmiechając się delikatnie.
- ... - Shizuo zmarszczył brwi. - Zawsze musisz tak robić? - Wydał z siebie coś pomiędzy prychnięciem a westchnięciem. - Skoro musi być po twojemu, to zabawmy się po twojemu. - Złożył ramiona na piersi. - Co będę z tego miał? - Oczywiście, że nie chciał zostawić tego zdjęcia. Oczywiście, że nie chciał żadnych negocjacji, to nie było w tego stylu. Ale był ciekaw, jak ważne to zdjęcie było dla Izayi. W zależności od tego, co by zaproponował w zamian, blondyn mógł stwierdzić, czy naprawdę tak mu na tym zależy.
- A masz na myśli coś konkretnego, Shizu-chan~? - Zapytał, dostrzegając szanse na manipulacje. Jednak po chwili doszło do niego, że rozmawia z Shizusiem, a nie z człowiekiem.
- Nie, nic konkretnego. - Pokręcił głową. - Ty masz coś wymyślić. Więc? - Zrobił minę, jakby zaczynał się naprawdę wkurzać, choć tak naprawdę był coraz bardziej ciekawy.
- Ale Shizu-chan, skąd mam wiedzieć co będzie dla ciebie tak cennego żebyś pozwolił mi zatrzymać zdjęcie~? Twojego brata nie porwę i cie nie zaszantażuję, bo wtedy to na pewno zabierzesz mi zdjęcie. Mleko to za mało... No podpowiedz mi jakoś~! - Poprosił, dalej oglądając fotkę.
- Co byłbyś w stanie zrobić za to zdjęcie? - Przewrócił oczami. Właściwie to wolałby już je usunąć i wrócić do normalnych planów. Tymczasem spierali się o głupie zdjęcie! Ileż można?
- Mówię, że nie wiem, poddaj pomysł to to zrobię~! Naprawdę je chcę~! Z informacjami u normalnych ludzi jest prościej. - Westchnął.
- Eh... - Shizuś westchnął, poddając się. - Obiecaj, że dziś wieczór nie będziesz narzekał. - Bardziej poprosił, niż nakazał. - Tyle mi wystarczy. I zatrzymaj sobie to głupie zdjęcie, byleby nikt inny go nie widział. - Niemal odruchowo jego ręka powędrowała po papierosa, jednak nie zapalił. W zamkniętych pomieszczeniach trudniej jest wywietrzyć powstający w ten sposób smród. - Zgoda?
- ... - Izaya uśmiechnął się po swojemu i podszedł do blondyna przytulając go. - Obiecuję~! Wiesz, tak się cieszę, że jednak mam na ciebie nadal jakiś wpływ~! - Pocałował go w policzek. - A teraz wreszcie skoro jesteśmy zgodni i gotowi, chodźmy nastraszyć Shinrę~! - Uśmiechnął się i pociągnął Shizuo do wyjścia.
- Jasne, jasne. - Przewrócił oczami i starł szminkę z policzka. - Moment, zamknę drzwi. - Zdążył zakluczyć drzwi i został pociągnięty dalej. - Jesteś pewien, że on się w ogóle wystraszy?
- Nie wiem, ale będzie fajnie~! - Uśmiechnął się. - Nic mu nie mówiłeś o NAS prawda~?
- No nie... - Westchnął, choć tak naprawdę był poddenerwowany. I co teraz, jeśli Shinra się dowie?! Pomyśli, że to źle, stwierdzi, że to nie problem, a może nie będzie chciał więcej ich widzieć? Oczywiście, że zacznie patrzyć na nich inaczej. Cholera. Cholera, cholera... Może lepiej gdyby kazać Iayi przysiąc, żeby nic nie mówił? Shizuo mimowolnie zaczął się spinać z nerwów.
- No to fajnie, niech tak zostanie~! - Uśmiechnął się, czując jak jego ręka zaczyna boleć. W końcu to nic dziwnego, że Shizuś z nerwów zwiększa siłę nacisku, ale czy musi tak bardzo?
- Mhm. - Mruknął, rozluźniając nieświadomie zaciśnięte dłonie. Zapalił papierosa, starając się już nad sobą panować. - Sądzisz, że Celty też tam będzie? Żeby jakoś go pocieszyć, jeśli się wystraszy? - Zapytał z zamyśleniem.
- Tak naprawdę chciałbym zobaczyć przerażoną Celty... Ale do tego to chyba potrzebujemy stroju kosmity~! Shizu-chan co byś powiedział, jakbym cię przemalował na zielono~? - Zapytał zaciekawiony Izaya, wpatrując się w witrynę sklepu z farbami.
- Powiedziałbym, że zaraz będziesz sino-czerwony. - Prychnął ze śmiechem i pociągnął bruneta dalej. - Niestety, strojem kosmity pochwalisz jej się innego dnia. I zapewne któreś z was tego dnia zginie, tak na marginesie. Sądzisz, że ona może dostac zawału? - Zaciekawił się.
- Wiesz to Celty, nie jest człowiekiem. Ty się bardziej znasz na potworach niż ja, a pytasz się mnie~? - Zapytał, zaciekawiony. - Raczej nie może, ciało ginie gdy ginie mózg, a ona nie ma głowy, nie~?
- Więc to nie tylko ja jestem dla ciebie potworem? - Popatrzył na niego z niezrozumieniem. - Zdecyduj się, Izaya. Poza tym sądzę, że ona jest zbyt silna żeby zginąć z powodu głupiego zawału. - Wydmuchnął dym i zaciągnął się kolejny raz. Uspokajające.
- Shizu-chan jest potworem, tylko i wyłącznie Shizu-chan jest moim potworem~! - Uśmiechnął się po swojemu. - Celty identyfikuję jako mistyczne stworzenie, a skoro ma trochę wspólnego z potworem, bo w końcu nie jest człowiekiem to sadzę, że bliżej jej do ciebie niż do ludzi, nie uważasz~? - Zapytał. - A wracając do sprawy zawału to nie wiem. Mówię ci, Shinra może wiedzieć, ale nie ja~!
- Jak go spytam to i tak mi nie powie. A co do Celty... Nie musisz od razu używać nazwy "potwór". Chociaż na nią mów "mistyczne stworzenie" i zero wspominania o potworach, ok? - Zaciągnął się. - Swoją drogą miło pomyśleć, że w jakiś sposób jestem powiązany z Celty. - Mruknął pod nosem niewyraźnie. Miło pomyśleć, że jego najlepsza przyjaciółka ma z nim coś wspólnego. Tak w sumie wiele ich dzieliło, ale też wiele łączyło i dzięki temu mógł mieć przyjaciółkę. Naprawdę miłe uczucie biorąc pod uwagę, że ludzie zawsze go unikali.
- To zabawne, że akurat w Halloween, w dzień w który na ulicach jest pełno sztucznych potworów, ty zakazujesz mi używania tego słowa~! - Uśmiechnął się po swojemu. - I nawet tak nie myśl, ona ma Shinrę gdybyś zapomniał~! - Założył ręce na piersi. - Poza tym Shizu-chan jest tylko mój, nie oddałym go nikomu~!
- Tylko w stosunku do niej. I w ramach wyjaśnień, nigdy nie myślałem o niej w ten sposób. - Uśmiechnął się na samą myśl, że Izaya mógłby być zazdrosny jeśli chodzi o Celty. I że on miałby myśleć o rozdzielaniu jej i Shinry! Hahaha, w życiu! Ta dwójka była jak zapalony papieros - wiadomo, że sam papieros czuje się niespełniony bez swojego dymu, prawda? A może to złe porównanie? No cóż, Shizuo nigdy nie czuł się dobrym poetą. - Poza tym, czyżbyś był zazdrosny, Izaya?
- Jasne, że jestem zazdrosny~! - Zrobił nadąsaną minkę i przytulił się do swojego chłopaka, wtedy się rozweselił. - Myślisz, że to nie byłoby dziwne gdybym nie był zazdrosny~? Tak przynajmniej wiemy, że moje uczucie jest prawdziwe, nie~?
- Hmmm... Mhm... - Mruknął, zastanawiając się nad tym. Izaya i prawdziwe uczucie. Niby miał tego świadomość, lecz głośne sformułowanie tego wciąż było zaskakujące. - Racja. - Skinął głową zarówno do swoich myśli jak i do Izayi. Odruchowo przyciągnął go do siebie i rozczochrał nieco włosy. - Hej, Izaya, do Simona też wpadniemy, co nie?
- Tak~! Jasne, że tak~! - Ucieszył się jak dzieciak. - Tylko jestem ciekaw, czy bardziej zdziwią go kostiumy czy to, że będziemy razem~! No to co Shizu-chan, idziemy~? - Izaya z nową energią odklepił się od blondyna i zaczął skakać naokoło licząc, że Shizuś będzie miał go dość i że w końcu pójdą na sushi.
- Dobrze, dobrze... Więc zdecyduj się, najpierw Shinra i Celty, czy sushi? - Uśmiechnął się, pewien, że wie, co wybierze jego chłopak. Chociaż martwił się trochę reakcją Simona, to wiedział, że Rosjanin wolałby już chyba, żeby byli parą, niż demolowali całe Ikebukuro.
- Ale przecież Simon jest po drodze~! - Uśmiechnął się, przyspieszając kroku. - Pospiesz się, no~! Może mają jakieś promocyjne halloweenowe sushi~!
- Wiedziałem. - Zaśmiał się krótko, rzucając papierosa i depcząc go. Pospieszył za Izayą, starając się go nie zgubić na kolejnych rozwidleniach. - Idę, spieszę się, ale może nie pędź tak, martwa ryba ci przecież nie ucieknie. To już wygląda, jakbym cię gonił! - Prychnął, przyspieszając jeszcze bardziej. Miał nadzieję, że tym razem Izaya nie zacznie łazić po dachach twierdząc, że to znakomity skrót...
- Hmmm... - Izaya momentalnie stanął i zaczął się zastanawiać, po czym krzyknął do biegnącego Shizusia: - Ale czy nie powinniśmy odstawić jakiegoś przedstawienia z cyklu "zaraz cię zabiję gnido"~? W takiej fajnej odsłonie wampir i łowca~! To... Robimy to teraz, czy po obiedzie~? - Zapytał, zaciekawiony.
- Nie powinieneś zapytać, czy w ogóle to robimy??? - Zapytał, choć tak naprawdę podobała mu się taka szopka. Ciekawie było czasem coś odegrać. Kasuka mógł tak zawsze na planie, jednak on sam nie miał okazji na codzień... Czemu by nie? - Teraz, po obiedzie nie będzie mi się chciało biegać. - Odpowiedział, jakby wcześniejszego pytania nie było.
- No i to jest dobra postawa~! - Uśmiechnął się brunet. - Więc jak by tu zacząć... Chyba robić ci malinki na środku ulicy nie powinienem, co nie~?
- Raczej po tym byłbyś już martwy, wiesz? - Uśmiechnął się jednym ze swoich "niebezpiecznych" uśmiechów. - Zresztą, ty robiący malinki mnie, no już to widzę. - Prychnął ze śmiechem, czekając na reakcję bruneta. Czuł, jak w jego żyłach instynktownie zaczyna płynąć adrenalina. Myślał już tylko o tej szaleńczej pogoni. Czasem naprawdę mu tego brakowało...
- No wiesz? - Fuknął. - Nie wierzysz we mnie~? Ale skoro to nic nie da, to może powinienem wypić krew twojej ukochanej, a wtedy ty byś próbował mnie zabić w zemście...? Jest problem, nie wypiję krwi samemu sobie... Shizuś, podrzuć jakiś fajny pomysł~!
- Pomysł jest taki, - złapał za najbliżej stojący znak i wyrwal go z ziemi jednym ruchem, na co niemal wszyscy przechodnie obejrzeli się na nich z przestrachem - że jesteś podłym krwiopijcą i moją misją jest cię zabić. - Niemal zamruczał na końcu, uśmiechając się z dziką wręcz satysfakcją. Miło było gonić go wiedząc, że nie użyje przemocy więcej niż to potrzebne i że będzie nad sobą panował. W ten sposób to było nawet przyjemne. - Co ty na to? Wybacz, że nie mam krzyża. - Napomknął lekceważącym tonem.
- No może ci kiedyś wybaczę~! Ale w takim wypadku mam przewagę~! - Uśmiechnął się wrednie i chwycił stojącą nieopodal dynię ze świeczką w środku. - To co Shizu-chan, zabawimy się ostrzej~? - Podbiegł do blondyna i nim ten zdążył go czymś uderzyć, wpakował mu na głowę dynię. - Wiesz, ponoć wampiry nienawidzą dyń~! W takim razie skoro cały nią pachniesz nasze szanse są wyrównane~! - Uśmiechnął się. - A teraz Shizuś masz zakryte oczy, policz do 10 i mnie szukaj~!
- TYYYY... - Rozwalił dynię i czując się (tak dla odmiany) jak ostatni debil umazany dynią, zaczął gonić bruneta. Jednak nad sobą nie panował. Był wkurzony. Potwornie wkurzony... - ZABIJĘ CIĘ PODŁY KRWIOPIJCO! - Zawył, zgniatając znak w dłoni. Cholera, upadł. Do niczego się nie nadawał. Trzeba było znaleźć coś innego... W biegu miał raczej mały wybór... A może by go zabić gołymi rękami? Czy naprędce skołować jakis kołek i wbić mu go w serce? Tak, śmierć w sam raz dla Izayi...
- Hahaha Shizu-chan, teraz to wyglądasz fajnie, masz pomarańczową czapeczkę~! - Śmiał się dalej, uciekając w kierunku Russia Sushi.
- Ugh... - Potrząsnął głową i złapał za najbliższą dynię jaką napotkał na drodze. - Skoro wampiry ich nie lubią, to może sprawdźmy! - Zamierzył się i rzucił. W biegu znalazł kolejną i nią też rzucił. Fakt, że pozbawia ludzi ich Halloween'owych ozdób jakoś mu umknął. Zbyt zajęty był celowaniem w Izayę.
- Ne, Shizu-chan opanuj się trochę, bo mi zniszczysz kostium~! - Izaya unikał dyń, dalej biegnąc w poszukiwaniu Simona. O dziwo Rosjanina nie było nigdzie widać, a taki wielkolud z reguły wyróżnia się z tłumu Japończyków.
     Czyżby miał przerwę? - przemknęło mu przez myśl.
- Za późno, odkąd ty zniszczyłeś mój! - Warknął, rzucając kolejny "pocisk". Nie skupiał się na niczym poza tym, więc nie zauważył wcale braku Simona ani nawet tego, że byli teraz pod Russia Sushi.
- Ale Shizu-chaaa~... - Izaya krzyknął, potykając się i lądując na ziemi. - Co do... - Zdziwił się, widząc kulącego się na ziemi Rosjanina o którego kończynę właśnie się potknął. - Simon, wszystko ok~? - Zapytał, chichocząc i trącając butem znajomego.
- Hę? - Shizuo zatrzymał się, mierząc to Izayę, to wielkiego, skulonego rosjanina mało inteligentnym wzrokiem. - SIMON?! Ej, Izaya, nie tykaj go tak. - Fuknął na bruneta, skupiając się jednak na swoim przyjacielu. - Simon, co jest? - Przecież on się nigdy niczego nie bał! W życiu!!! CO JEST?!
- Shizuo Izaya wy ŻYĆ!!! - Simon przytulił skołowanego bruneta. - Ja się tak bać!!! Wy wyglądać jak jedni z nich, oni atakować od samo rano, to być okropne!!! Wy mnie ratować, to być tragedia, cała Tokio być potwór, my musieć się chować! - Chwycił skołowanych znajomych i wciągnął ich do lokalu. Shował się pod ladą, szukając czegoś. - Tu być!!! - Założył na głowę rondel. - My tu być bezpieczni jakiś czas i opracować plan, mieć sushi, nie umrzeć z głodu...
- Hahaha Shizu-chan zobacz, cóż to za cudny dzień~! - Izaya leżąc na podłodze pokładał się ze śmiechu, widząc panikę w oczach Rosjanina.
- Izaya... - Przewrócił oczami, siadając spokojnie na podłodze obok Simona. Odetchnął głęboko. Nie sądził, że kiedykolwiek nadejdzie dzień w którym to on będzie uspokajał wielkiego murzyna, a nie na odwrót... - Simon, słuchaj... Nie słyszałes nigdy o Halloween? Wiesz, ludzie się przebierają, tylko przebierają, za potwory i chodzą pukając do drzwi, żeby dostać cukierki... Najczęściej dzieci się przebierają, chociaż starsi też, mnie na przykład zmusił Izaya. To tylko zabawa... - Spojrzał na niego upewniając się, że rozumie. - Izaya, nie śmiej się, bo później porozmawiam sobie i z tobą! - Fuknął. Czuł się skołowany. jak można było nie słyszeć o Halloween? A może w Rosji nikt o tym nie słyszał...?
- Ja wiedzieć!!! - Zaprotestował Rosjanin. - Ale tam być prawdziwe demony, was też opętać, ja nie chcieć być następny ja się bać! Odejść, odejść złe demony, wy nie tykać sushi, wy je zarazić a my zarazić klienci! - To ostatnie wrzasnął przerażony do Izayi, który bezczelnie zjadał ze stołu pozostawione same sobie maki. Chociaż zjadał to chyba złe słowo, dopiero miał spróbować pierwszego.

- Ne Simon, nie przejmuj się~! To zabawa, jak nasze gonitwy, nie Shizu-chan~?
- Mhm... Simon, dlaczego niby mielibyśmy być opętani? - Zapytał poważnie. - Jak ktoś ma być opętany to ten krwiopijca, ale dlaczego ja? - Uśmiechnął się mimowolnie. - No dobra, poważnie nic nas nie opętało, to tylko zabawa. A Izaya ma zamiar zapłacić za wszystko co zje. - Stwierdzil pewnie. No bo dlaczego miałoby być inaczej...?
- No wiesz? - Fuknął, podchodząc do blondyna i przytulając się do niego od tyłu. - A teraz powiedz aaa~!- Uśmiechnął się, przystawiając kawałek sushi do ust blondyna.
- Aaa... - Zjadł dziwnie słodkie sushi i zerknął na Simona. O mało co, a zakrztusiłby się przełykaną porcją. - Khe, khe... Eeem, no więc Simon... Naprawdę nas nic nie opętało... - Uniósł ręce w obronnym geście. - Po prostu tak jakby się pogodziliśmy... - Podrapał się po głowie. -To co dodaliście do tego sushi na dziś, co? Dziwnie smakowało... - Starał się zmienić temat na coś mniej niezręcznego i nie wymagającego zbytnich wyjaśnień.
- Ja się tak cieszyć~!!! - Simon automatycznie rozpromienił się i przytulił przytulającą się dwójkę. - Koniec walk, wy się pogodzić, to być cud, teraz obaj mi pomóc uratować się przed te potwory, to wspaniale!!!
- Si... Simon, ściskasz, za mocno, dusisz... - Próbował wysłowić się Izaya.
- Simon... - Wykrztusił Shizuo, odciągając jego ramiona od nich obu. - Co cię wzięło z tymi potworami? To tylko ludzie w przebraniach, poważnie... Izaya, dasz jeszcze jedno sushi? - Zasmakowało mu. No ale on na ogół lubił słodkie rzeczy.
- Mhm, ale aż się dziwię, że ci zasmakowało, według mnie smakuje okropnie~... Słodkie mdłe i jakieś takie ble. - Wykrzywił się, ale podał kolejną porcję blondynowi. - No jeszcze raz, aaa~!
- Ne pławźiwe... - Blondyn przełknął i popatrzył na murzyna uważnie. - Nie prawdziwe, to przebrania, Simon, no naprawdę... W bajki wierzysz? - Otworzył usta czekając na kolejną porcję. - Dobre... - Cieszył się, że Simon tak łatwo zaakceptował ich obecny związek. W sumie to mu ulżyło.
     Izaya, dalej uśmiechnięty, przesiadł się na kolana blondyna i postawił obok siebie cała tackę tego paskudnego, słodkiego sushi. Znów podał jedno blondynowi, wsłuchując się w jego "aaa~!". To było zabawne~!
- Ja móc ci wierzyć Shizuo? W końcu ty zachowywać się dziwnie i mieć na sobie strój, a co jak ty być jednym z nich? - Spytał zszokowany.
- Mmmhmm... Simon, słuchaj uważnie, ok? - Odetchnął głęboko, nie patrząc na niego tym razem. - Powiem to tylko raz. W jakiś sposób nasza nienawiść przeszła w... w... Związek. Tak jakby jesteśmy ze sobą, myślałem, że zauważyłeś. - Mruknął wyjaśniająco. - No i to że jestem z Izayą powinno ci chyba wyjaśnić ten strój i dziwne zachowanie, co? Izaya namówił mnie na przebranie, a co do dziwnego zachowania... Tak jakoś... - Żeby się uspokoić zaczął głaskać Izayę po plecach. Nie chciał patrzyć na swojego przyjaciela. Może uzna taki związek za coś okropnego? Co wtedy??? - Tylko proszę nie mów nic Shinrze i Celty, to właściwie tajemnica.
- SHIZUO, IZAYA!!! JA SIĘ TAK CIESZYĆ, JA WAM GRATULOWAĆ~!!! - Murzyn zaczął ściskać dwójkę ex wrogów.
- Si... Simon du... dusisz mnie! - Wydyszał Izaya, ledwie łapiąc oddech.
- Simon... Dusisz kleszcza! - Bez nadużywania siły, ale też stanowczo poluzował uścisk Simona. Uśmiechał się. Cieszył się, że Simon aż tak dobrze przyjął tę wiadomość. - Dzięki. Więc wierzysz już, że nie jesteśmy żadnymi potworami? Że potwory nie istnieją? - Poprawił się.
- Wy nie być potwory. - Potwierdził, kiwając energicznie głową. - Ale one nadal istnieć, one być wszędzie, one bać się tylko czekoladowe sushi, to być jedyna broń!!!
- Simon~! - Mruknął niepocieszony brunet. - Przecież... Jak mogłeś zbezcześcić sushi dodając słodkie? - Skrzywił się. - Lepiej dla ciebie, żeby mojego ootoro nie dosięgnęła ta zbrodnia.
- Hej, Izaya, to wcale nie jest takie złe... - Shizuś uśmiechnął się nieco szerzej. - Dobry pomysł Simon, chociaż kleszcz chyba się obrazi, jeśli nie dostanie swojego przysmaku... - Przestał na chwilę głaskać swojego chłopaka po plecach. Włożył rękę pod jego pelerynę i bluzkę i dopiero wtedy ponowił swoje ruchy. - Dasz jeszcze jedno, Izaya? - Zapytał, jakby nigdy nic.
- T... tak. - Westchnął, zdziwiony tą czułością Izaya. Zaraz jednak pozbierał się. W końcu to obraza dla informaotra nie przewidzieć czegoś, prawda? - Proszę~! Powiedz aaa~! - Chichotał, wkładając do ust blondyna kolejną porcję tego... według niego świństwa.
- Mmm... - Siedział przez chwilę, przeżuwając. Z jednej strony robił minę jakby nigdy nic, z drugiej jednak gładził plecy bruneta opuszkami palców, by po chwili przyłożyć do nich chłodny metal pierścionków, a po chwili znów robić to jakoś inaczej. Odwiedzili już Simona, nudziło mu się trochę.
- Ne Shizu-chan~! Musimy się zbierać, zanim zechcesz zrobić TO ze mną na podłodze Simona~! - Westchnął, nawet się nie przejmując Rosjaninem. Znając szybkość trawienia informacji u Simona i jego zdolność rozumienia podtekstów, nawet tych oklepanych, mógł przypuszczać, że Rosjanin nigdy się nie domyśli, o co chodziło. - Skoro reakcja Simona była tak wspaniała to pomyśl, co powiedzą inni~!
- Izaya. - Fuknął, zerkając kątem oka na Simona. - Wcale, że nie zrobiłbym czegoś takiego... Tutaj... I tylko tobie aktualnie takie myśli chodzą po głowie. - Wpatrzył się w tackę z sushi. - Ja się tylko trochę nudzę... - Westchnął cicho.
- Dlatego idziemy do Shinry~! Czy może lepiej najpierw odwiedzić Mikado i Kidę, jak myślisz? A no i Kadotę, jestem ciekaw jak zareaguje Erika~! No już, szybciej Shizu-chan, chodź, no już chodź~! - Wstał i zaczął ciągnąć blondyna za rękę. Wiedział, że zachowuje się jak mały dzieciak, ale w końcu im udawało się dostać to czego chcą, prawda~?
- Ej, mieliśmy ominąć Erikę. - Shizuo stał w miejscu,, nie próbując nawet się ruszać. - Nigdzie nie idę, jeśli mamy się zobaczyć z Eriką. - Stwierdził stanowczo. - Poza tym... Jak chcesz koniecznie widzieć się z jakimiś licealistami to proszę bardzo, niech już idą na pierwszy ogień. - Prychnął, nadal czekając na decyzję w sprawie Eriki.
- No~! Ale musimy odwiedzić Kadotę, a zakazałeś używać wędki... No to~? - Zapytał z nadzieją.
- Telefon... Zresztą, sam to załatwię. Byle bez Eriki. - Wyciągnął pieniądze i podał Simonowi. - Dzięki za słodkie sushi, Simon. Powinniście dodać je na stałe do menu. - Dał się pociągnąć do drzwi. - To cześć!
- Na razie Simon~! - Uśmiechnął się Izaya, wychodząc już na ulicę. - No to gdzie teraz? - Zapytał zaciekawiony, oglądając jak Shizuś wybiera w komórce numer Dota-chin'a.
- Do Kadoty... - Wybrał numer i oczekiwał na połączenie. - Kadota...? Gdzie jesteście? Ta, nie ruszajcie się. Jak będę blisko to zadzwonię, że masz podejść... Nie zadawaj pytań, po prostu podejdziesz, tak żeby cię Erika nie widziała, jasne? Ta... Kleszcz też... Gia na. - Rozłączył się. - Idziemy do tej dużej fontanny, to dwie ulice stąd.
- Dobrze~! Poza tym Shizu-chan, mógłbyś mnie przestać nazywać kleszczem skoro jesteśmy razem. - Fuknął i wyprzedził chłopaka.
- Ale inni się przyzwyczaili. - Uśmiechnął się i przyspieszył, żeby dotrzymać mu kroku. - Poza tym lepiej jak tak mówię, wtedy Shinra i Celty nie domyślą się, że jesteśmy parą. Tak samo Dota-chin, prawda? - Szkoda mu było, że się ukrywają, ale z drugiej strony... Nie wiadomo, kto jest równie tolerancyjny co Simon, a kto nie, co nie?
- Dobrze~! - Westchnął, uśmiechając się. - To jakie kłamstwo im wciśniemy~? Bo skoro się nienawidzimy a teraz idziemy koło siebie... To będzie dziwnie wyglądać~!
- Powiedzmy... - Przystanął, marszcząc brwi i zawieszając wzrok w przestrzeni. - Kadota wcale się nie zdziwił jak powiedzialem, że jestem z tobą. - Mruknął nieco zmienionym głosem.
- Wiesz, pewnie uznał, że nie warto dociekać i się dziwić, i tak nigdy nie wpadnie jakie to pokręcone przeciwności losu sprawiły, że jesteśmy razem~!
- Możliwe... - Westchnął i ruszył dalej. - Więc... Nie mam pojęcia, jak to załatwić, żeby się nie skapnęli... Myślałem raczej, że będę cię gonił, ale po tym jak ostatnio mnie wkurzyłeś, wolałbym nie tracić znów nad soba kontroli. - Skrzywił się lekko.
- Dobrze~!- Uśmiechnął się i uwiesił na ramieniu blondyna. - Myślisz, że będzie się nas o coś pytał, jako że przyszliśmy razem~?
- Nie sądzę. Ale skoro już go nie zaskoczysz tym, że jesteśmy razem, po co chcesz do niego iść?
- No bo to fajne~! Nie mogę sobie pochodzić i postraszyć ludzi wieczorem, bo wtedy Shizu-chan'a kolej, żeby doświadczyć bycia sam na sam ze mną~! Ale póki trwa dzień chcę poodwiedzać ludzi~!
- Jasne. - Wyciągnął papierosa. - W końcu to twoja kolej, więc nie mam zastrzeżeń. - Podpalił końcówkę i zaciągnął się. - Wiesz co, chyba już muszę do niego zadzwonić, jak chcemy, żeby przyszedł bez niej... - Wyciągnął telefon i zadzwonił, żeby Kadota wyszedł do nich bez zabierania ze sobą znajomych.
- Mhm. - Izaya nawet nie za bardzo słuchał. Zajął się wtulaniem w ramie blondyna, bo przecież przy Dota-chin'ie mu nie było wolno, a tak jeszcze trochę sobie skorzysta, że widzą ich tylko... Wszyscy przebywający na głównej ulicy Tokijczycy.
- Dobra. Cześć. - Shizuś rozłączył się i spojrzał na bruneta z uśmiechem. - Co, kleszczu? - Zaśmiał się cicho i znów zaciągnął papierosem.
- Hej, Togusa, zobacz! Wiedziałem! Wisisz mi 200 jenów! - Zaśmiał się Kadota.
- O, szybko przyszli, to jak ty z nimi rozmawiałeś Shizu-chan~? - Zapytał, dalej się przytulając. Skoro już wiedzą to co im szkodziło, prawda?
- Czekaliśmy tu od kilku minut. Domyśliłem się, gdzie będziecie się chcieli spotkać. - Odpowiedział spokojnie szatyn, odbierając od niezadowolonego Togusy należne mu pieniądze.
- Coś dobrze idzie ci przewidywanie. - Rzucił Shizuo. Skoro Kadota zgadł i jak widać nie miał nic przeciwko... To czego miałby się wypierać? Dota-chin był na tyle szczerą i prostą w komunikacji osobą, że rozmowy z nim były naprawdę przyjemne. O ile się wogóle zdarzały.
- Yay, Dota-chin dostaje złotą gwiazdkę za ukończenie kursu "bądź jak Izaya" wersja light, brawo~! - Zaśmiał się Izaya. - Ale Togusa musi się niestety jeszcze trochę podszkolić~! - Zrobił zawiedzioną minkę.
- Tobie nie udaje się przewidywanie moich ruchów, kleszczu. - Zaśmiał się, choć wiedział, że może tym trochę rozdrażnić swojego chłopaka. - Więc teoretycznie Kadota jest lepszy...
     Szatyn wraz z Togusą przysłuchiwali się tej wymianie zdań z zaciekawieniem, ale też dystansem. Obaj zdawali sobie sprawę z tego, że nawet jeśli ta dwójka jest razem, mogą się całkiem poważnie pokłócić... A to oznaczałoby, że widzowie stoją w potencjalnym polu rażenia.
- Phi, ciebie nie da się przewidzieć, bo jesteś potworem~! To nie żaden dowód. - Pokazał swojemu chłopakowi język. - Ale ja nie wierzę, że po tych 7 latach nadal wierzysz, że nie potrafię przewidzieć żadnego twojego ruchu~! Ja nie potafię przewidzieć tylko niektórych, inne są proste~!
- Jasne, ale wciąż nie wszystkie. - Prychnął Shizuś ze śmiechem.
- Nie chciałbym wam przerywać, ale Erika tu idzie. Więc... Chcieliście czegoś konkretnego? - Odezwał się dość wesoło Dotachin. Wiedział, jak zareaguje Erika i sama myśl o tym nieco go irytowała, ale był coraz bardziej ciekaw, co na to Shizuo i Izaya.
- Erika??? - Blondyn popatrzył na swojego chłopaka, na szybko podejmując decyzję. - Izaya, jak chcesz to sobie gadaj, ale ja idę...
- No wiesz? - Fuknął, chwytając go za rękę i starając się zatrzymać. - Nie, Shizu-chan, no... Wieczorem jest twoja kolej, teraz moja, więc daj mi chociaż im coś jeszcze powiedzieć...
- Ale tylko póki tej wariatki tu nie ma. - Mruknął niechętnie. Sam nie wierzył, że to robi. - Izaya, sprężaj się...
     ...Dotachin z Togusą tylko czekali, przy czym ten drugi wypatrywał Eriki. Wolał zwiać, niż słuchać jej paplaniny... Poza tym musiał sprawdzić, co z jego wan'em... Jeszcze mu tapicerkę czymś uświnią...
- Cukierek albo psikus~! W końcu mamy halloween co wybieracie~?
- No tak... Mogłem się tego spodziewać. - Westchnął Dotachin, przetrzepując kieszenie. - Togusa, powiedz, że masz cukierki. - Mruknął, sprawdzając ostatnią kieszeń.
- Nie... Ostatnie musiałem oddać tym dzieciakom, ktore zagroziły, że inaczej porysują mi lakier. - Odparł przez zaciśnięte zębu Togusa. To wspomnienie nie należało do miłych.
- No to psikus. - Kadota rozłożył ręce.
- Byle szybko, Izaya... - Heiwajima w napięciu obserwował szukającą ich otaku-maniaczkę.
- No to psikus~! - Izaya uśmiechnął się złowieszczo i krzyknął: - Dota-chin, Togusa, wykasujcie to zdjęcie, to nie tak, że my się całujemy, oddawajcie telefon, to nie tak, no~!!! - W tym właśnie momencie Erika usłyszała o co chodzi i nie dość, że zlokalizowała przyjaciół, to szybko zaczęła biec w tamtą stronę. - A teraz Shizu-chan... Spadamy~! - I pociągnął blondyna w jak największy tłum. Cały czas chichotał. Z oddali usłyszał jeszcze Erikę i jej żądania oddania telefonu.
- Hahahahahahahaha... - Shizuo pochylił się, starając się złapać oddech i jeszcze jakoś ciszej śmiać. - Dobre... Świetne... - W końcu się ogarnął i teraz to on zaczął ciągnąć Izayę. - Dobra, gdzie teraz? - Zapytał w dużo lepszym humorze. Te psikusy, dopoki nie dotyczyły jego bezpośrednio, były przezabawne.
- Aż dziw że ci się podobało i że nie krzyczysz~! - Uśmiechnął się Izaya, dając się prowadzić. - To może... Wybierz, Kida i Mikado, czy Celty i Shinra~?
- Celty z Shinrą zostawmy sobie na koniec. Przynajmniej sobie z nią pogadam... Nadal ciekawi mnie, czy ona może umrzeć na zawał. - Odetchnął głęboko miejskim powietrzem. - To teraz ci twoi licealiści... Prowadź.
- Na pewno będą u Kidy~! Ten dzieciak pewnie zrobił imprezę i ich zaprosił~! Ale będzie przerażony, może on zejdzie na zawał~! I to chyba będą pierwsze osoby, które się dziś nie dowiedzą pewnej niewygodnej dla Shizusia rzeczy~!
- Dlaczego przerażony? - Zapytał, w gruncie rzeczy teraz myśląc bardziej o słodyczach schowanych w szafce. Od których zacznie, jak wrócą...?
- Bo Shizuś nie chciał nikomu mówić, że spotyka się ze mną, a wszyscy to i tak wiedzą~!
- Przynajmniej Shinra z Celty się nie dowiedzą. Prawda? - Spytał z naciskiem. - Dużo osób się dowiedziało, ale lepiej, żeby ta dwójka tego nie wiedziała. - Mruknął pod nosem. - Ci twoi... Kida i Mikado, tak? Ich to w ogóle obchodzi?
- Nie~! Kida mnie nie cierpi... W sumie to mnie nienawidzi, ale i tak chcę mu zrobić niespodziankę~!
- Aha... Przeczuwam wesołe spotkanie. - Przewrócił oczami. - Co takiego zrobiłeś zwykłemu licealiście, co?
- Tylko wejdziemy zrobimy "bu~!" i wyjdziemy~! - Uśmiechnął się przekonująco. - Am... Wolisz nie wiedzieć~! - Zachichotał złowieszczo.
- Czasem trudno uwierzyć, że zapominam o twojej mendowatości. - Westchnął. - Fakt, wolę nie wiedzieć. Po prostu chodźmy... Tak w ogóle daleko jeszcze? - Zaczął marudzić jak małe dziecko.
- No Shizu-chan nie marudź, w domu zrobimy babeczki~! Czekoladowe~! - Zachęcał.
- ...Mhm... - Mruknął. W zasadzie słodycze już miał, ale to była niespodzianka. Nie mógł się wygadać. - Ale założysz fartuszek, nie? - Tym razem to on uśmiechnął się złowieszczo i zaśmiał się cicho.
- Jeśli Shizuś będzie tego chciał, to włożę~! Ale ten różowy. - Dodał. - Niebieski jest w praniu, więc dostaniesz chłopaka w biało-różowym fartuszku z falbankami~! I jak, taka opcja ci się podoba~?
- Hmmm... Różowy... - Mruknął, udając, że się zastanawia. - No dobrze, niech będzie różowy. - Wolał niebieski, ale w tym różowym Izaya wyglądał... Słodko. W sam raz na halloween... Stop, to miał być miły wieczór, a nie "wieczór dobierania się do Izayi", na to musiał zaczekać. - Taka opcja też mi się podoba. - Uśmiechnął się, tym razem po prostu wesoło. W sumie to już i tak większość miasta widziała ich razem, więc co mu szkodziło? Złapał Izayę za rękę, splatając ich palce razem. Oczywiście udawał, że to nic takiego.
- No, Shizu-chan robi postępy~! - Ucieszył się Izaya, ale widząc spojrzenie blondyna dodał: - Mam nie komentować, prawda? Bo zabierzesz rękę?
- Tak, lepiej nie komentuj. - Uśmiechnął się niemal niezauważalnie. No, Izaya też robił postępy... Nie chciał zabierać tej ręki, więc lepiej, że go nie prowokował.
- Dobrze~! Zaraz i tak dojdziemy~!
- Więc wpadasz i wypadasz, tak? Czy masz jeszcze jakieś szczególne plany? - Spytał zaciekawiony.
- Chcę usłyszeć ten jego pisk~! A Shizuś stojący za mną byłby nawet fajnym tłem~! Co ty na to, potworku~? - Popatrzył na niego prosząco.
- Eeh... - Westchnął. - Naprawdę nie możesz załatwić tego beze mnie? Jak dobrze rozumiem już ciebie dostatecznie się boi, chyba nie chciałbym mieć na sumieniu zawału u jakiegoś licealisty... - Próbował się wykręcić.
- To ten którego oskarżono o postrzelenie ciebie~! - "Zachęcał" dalej informator.
- Chyba sobie żarty stroisz. - Mruknął. - Jak już ktoś kogoś na mnie nasyłał, to ty, nie jacyś durni licealiści... Poza tym! - Nakręcał się. - Jakim prawem ciebie się boi, a mnie próbuje zabić?! - Warknął poirytowany. - To się kupy nie trzyma, Izaya.
     Izaya nic sobie nie robiąc, a nawet będąc zadowolonym z takiego obrotu sprawy, nacisnął dzwonek do drzwi. Poczekał chwilę, słysząc wściekle dyszącego za sobą Shizu-chan'a i poczekał aż drzwi się otworzą.
- Cukierek albo psikus~! - Powiedział wesoło.
- AAAAA!!! - Wrzasnął blondyn i padł na ziemię.
- Kida-kun? - Mruknął niepocieszony informator. - Tak się nie traktuje gości~!
- Trochę strachliwy, jak na twój opis. - Prychnął Shizuo, rozglądając się obojętnie po wystroju korytarza. Musiał się uspokoić. - Zresztą, nic mnie to nie obchodzi, to już wszystko? - Mruknął ciszej.
- No właśnie nie wiem. - Podrapał się po głowie. - Zwykle bardziej pyskuje, albo się drze... No cóż, rozczarował mnie... Chociaż długo się nie budzi, co Shizu-chan~?
- Ta, trochę długo... I chyba nie miał imprezy, skoro nikt nie przyszedł na jego... - W tej chwili na korytarzu pokazała się czyjaś głowa, przyglądająca się im i Kidzie zdumiona. - A to kto? - Szepnął do Izayi.
- Izaya-san... - Mruknął Mikado i przeniósł wzrok na blondyna stojącego obok Izayi. - Sh-shizuo-san??? - Wybałuszył oczy i zakłopotany wyszedł zza drzwi. - Anri-chan, zostań tam. - Rzucił do zdezorientowanej brunetki. - Czego chcesz, Izaya-san...? - Zauważył leżącego blondyna. - Kida-kun! - Krzyknął i podbiegł. - Co się stało?!
- Zemdlał... - Shizuś podrapał się po głowie. - Właściwie, to jeszcze nic się nie stało...
- Co...? Jak?... Mikado? - Spytał zdezorientowany blondyn, patrząc na przyjaciela. Chwilę potem spojrzał na drzwi i znów wrzasnął.
- Nie tak głośno Kida-kun~! - Westchnął Izaya, zatykając sobie uszy. - Przyszliśmy tylko złożyć życzenia~! Ne, Kida-kun~! - Szepnął konspiracyjnie. - Co wybieracie? Liczę na psikusa~!
- Hee? - Mikado popatrzył na nich wszystkich, zdezorientowany. No co jak co, ale... Izaya, Shizuo i Kida, żaden z nich nie walczy...? Co tu się dzieje?! - Kida-kun, co jest??? - Szepnął do przyjaciela. - Co tu się dzieje?
- Eee... Chwilę... Oni weszli i... - Blondyn podrapał się po głowie zastanawiając, co się właściwie stało.
- Pisnąłeś jak baba i zemdlałeś~! - Poinformował wesoło Izaya, kucając tuż koło nastolatków. - A teraz odpowiedź~! Psikus~? Czy cukierek~?
- Słodycze zniknęły... - Poinformował Mikado Kidę i popatrzył nieufnie na bruneta. - A musimy coś wybierać?
- ... - Shizuś prawie zachichotał. Już widział, jak Izaya odpuszcza i odchodzi bez żadnego psikusa. Wogóle co to za sprawa ze znikającymi słodyczami? Nikt ich nie miał... No może prócz Simona... - Chyba musicie, kleszcz jeszcze nikomu nie odpuścił. - Poinformowal, uprzedzając Izayę. - I zróbcie to szybko, bo chciałbym już iść dalej... - Dodał znudzonym tonem.
- No to decyduj Mikado. - Pisnął Kida, zakrywając sobie uszy i zamykając oczy. - Byle było bezboleśnie. - Poprosił.
- Psikus. - Powiedział Ryuugamine tonem, jakby podejmował wyzwanie na śmierć i życie. Miał zamiar załatwić to szybko i wrócić do Anri. Szkoda, że w święta trzeba się dostosowywać do świątecznych zasad, inaczej zamknąłby im drzwi przed nosem. Choć nie był pewien, czy po chwili nie wyleciałyby z zawiasów.
- No ale otwórzcie oczy, inaczej nie będzie tak fajnie~! - Mruknął Izaya, oblizując wargi. - No takie zasady~! Otwierać, już~! - Zarządził wesoło, podchodząc do blondyna.
     Kida niepewnie otworzył jedno oko, jednak to co zobaczył sprawiło, że skamieniał. Siedział na ziemi z szeroko otwartymi ustami i gapił się na dwójkę "wrogów".
- Chyba będę miał traumę. - Pisnął cicho. Chwilę później słychać było "łup" kolejnego ciała o podłogę... Nie, tym razem to nie Kida a biedny Mikado nie wytrzymał.
- No widać tegorocznie Halloween zbiera ogromne żniwo, ne Shizuś~! - Uśmiechnął się cwanie Izaya, jednocześnie odsuwając od kochanka.
- Izaya, coś mi obiecałeś! - Warknął, patrząc na niego zirytowany. - Jak powtórzysz to samo przy Celty, uduszę cię własnymi rękami... Albo gorzej. - Zagroził. - To wszystko, co miałeś do zrobienia, czy będziesz pastwił się nad nimi dalej? - Prychnął, wyciągając papierosa. - Bo jak to drugie, to ja sobie idę, nie będę tak stał w progu cały wieczór.
- Noo~... Shizu-chan, nie chcieli cukierka, a na inne psikusy nie miałem pomysłu~! Już się nie gniewaj... - Poprosił, przytulając się do blondyna. - Więcej tego nie zrobię, obiecuję nie przy Celty~!
- Jasne kleszczu, może załatwię sobie jakiś krzyż, żebyś się nie zbliżał... Albo czosnek... To drugie powinno zadziałać. - Przewrócił oczami, po czym spojrzał na zszokowanego Kidę leżącego na korytarzu, nieprzytomnego Mikado, i wyglądającą zza progu, zaskoczoną Anri. - Już go zabieram, bawcie się dobrze. - Rzucił obojętnie, otaczając bruneta ramieniem i powoli odwracając się, żeby odejść.
- Wiesz, że właśnie się pogrążasz~? - Zapytał brunet, z chęcią wtulając się w ramię Shizusia. - Mógłbyś jeszcze jakoś wyjaśnić tę niezręczną dla ciebie sytuację... Ale teraz to już trochę za późno~!
- Mniejsza z tym. - Skrzywił się. - Przecież nie będę zaprzeczać, skoro sami widzieli. Poza tym nie znam ich, więc mało mnie obchodzą. Gorzej, jeśli chlapniesz coś przy Shinrze i Celty. - Zastanowił się. W sumie to nie wiedział, jak to załatwić, żeby pójść do nich razem i udawać śmiertelnych wrogów. Może lepiej, gdyby Izaya poszedł tam sam...?
- Oi no już Shizu-chan, nie przejmuj się tak~! Przecież nawet jak się dowiedzą, to co~? - Spytał, uśmiechając się nadal.
- Hmmm... - Mruknął i westchnął. - A co, jak nie akceptują takich związków? Jak stwierdzą, że to nienormalne? - Wbił wzrok w ziemię. Poraz pierwszy powiedział swoje obawy na głos.
- Mówisz o kolesiu który flirtuje z mityczną istotą... W dodatku bez głowy. Myślisz, że będzie się przejmował NAMI~? - Zapytał Izaya, starając się uspokoić blondyna. - Chociaż wiesz, mogę nie mówić i nie pokazywać, że cię lubię, nie martw się~!
- No... Bez głowy, ale to wciąż dziewczyna. - Wzruszył ramionami. - Nie wiem, przyzwyczaiłem się. Albo wiesz co? Może... Dziś wszyscy jakoś to akceptują... No dobra, Simon jakoś to akceptuje. Może oni też...? - Zamyślił się, analizując wszystkie za i przeciw.
- Jeśli nie chcesz to nie powiem~!
- A może lepiej jednak im powiedzieć... - Mruknął, wkładając ręce do kieszeni i wpatrując się w bloki przed sobą. Dzieci latały po ulicach w różnych przebraniach, ganiane przez starsze rodzeństwo, matki, a czasem nawet ojców. Nastolatkowie też dobrze się bawili. Wyglądało na to, że ulice tętnią życiem i zabawą... To wszystko znacznie polepszało blondynowi humor.
- To zależy tylko od ciebie, ja nie mam takich problemów~! - Westchnął i mocniej chwycił rękę blondyna. - Tylko się pospieszmy~! Już zaczęło zachodzić słońce, a mieliśmy jeszcze upiec babeczki~!
- Dobra, po prostu mnie nie puszczaj. - Uśmiechnął się.
     W końcu jak mogę nie przyznawać się do własnego chłopaka przed przyjaciółmi? - Zganił się w myślach.
- Oki~! - Uśmiechnął się wesoło. - Ne Shizu-chan, wiem, że się czepiam ale powinniśmy skręcić przecznicę temu~! - Zachichotał.
- Hę? - Odwrócił się. - To czego nic nie mówisz? - Przewrócił oczami i zawrócił. - Może wyścig?
- Czemu nie~! Nawet za tym tęsknię~! - Uśmiechnął się i puszczając rękę blondyna wybiegł w przód, przy okazji podskakując.
- Iiizaaayaaa! - Zawołał, uśmiechając się. - Zaraz cię wyprzedzę! - Parsknął i też zaczął biec.
- Chciałbym to zobaczyć~! - Zachichotał, przyspieszając.
- Zobaczysz, moje plecy! - Zaśmiał się, czemu sam nie dowierzał. On... Tak po prostu cieszył się z biegu za Izayą? To był... Chyba pierwszy raz, kiedy się przy tym śmiał.
- Phie, tyłek jest ciekawszym widokiem~! - Odgryzł mu się.
- Och doprawdy? Myślisz, że dlaczego cię jeszcze nie wyprzedziłem? - Rzucił złośliwie, na razie nie przyspieszając. Nie czuł się aż tak zmęczony, żeby nie móc tego zrobić, po prostu wolał wygrać pod sam koniec.
- No nie wiem, nie wiem, nie sądziłem że Shizu-chan może się mnie bać~! - Wyszczerzył się po swojemu.
- Nie mam czego się bać! - Prychnął i przyspieszył. Byli już tak blisko domu Shinry i Celty...
     Izaya ze śmiechem biegł po kladce schodowej. Jakoś nie chciało mu się czekać na windę, poza tym nie czuł zmęczenia. Otworzył z hukiem drzwi i wpadł do mieskania lekarza.
- Jest, pierwszy~! - Zacisnął łapkę, po czym wykonał piękny piruet, obracając się o 180 stopni i krzyknął na cały blok: - Widzisz Shizu-chan, ja zawsze jestem lepszy~!
- Niech cię... - W końcu dobiegł na górę. Oddychał głęboko. - To przez te cholerne schody! Poza tym gdybym się wkurzył na pewno bym cię wyprzedził. - Prychnął. W końcu unormował oddech. I rozejrzał się dookoła. - Cicho tu, nie sądzisz?
- Może się bawią w chowanego~! - Zaśmiał się Izaya. - No to ich poszukajmy~! - Odparł wesoło, idąc w stronę sypialni.
- Cz-czekaj, nie zaczynaj od tego pokoju! - Odwrócił się szybko. - Może kuchnia, co? Może się nie odzywają, bo są zajęci?
- Shinra gada cały czas, nie ważne co robi~! - Westchnął. - Myślałem, że może biedaczek jest zmęczony po pracy i sobie zasnął, ale nie ty już coś dziwnego insynuujesz. To, że ty masz tak wielkie potrzeby w tej materii nie znaczy, że inni też. - Westchnął, naciskając klamkę.
- Jak mam zbyt wygórowane potrzeby, to mogłeś mi o tym powiedzieć wcześniej. - Prychnął. - I wolę zakładać najgorszy scenariusz na wszelki wypadek. - Zerknął mu przez ramię. - Pusto. Może jednak kuchnia? - Ruszył do wyżej wymienionego pomieszczenia.
- Nie twierdzę, że to źle i nie wypominam. - Westchnął, idąc za swoim chłopakiem.
- Czyli tak jak jest ci się podoba? Czy ci to obojętne? - Zauważył kartkę na lodówce, więc podszedł przeczytać. O dziwo, zaadresowana była do nich...
- Jeśli Shizu-chan jest szczęśliwy, to ja też~! - Uśmiechnął się i przeszedł pod ręką swojego kochanka, wciskając się między tors blondyna a kartkę.
- Jasne... - Westchnął w odpowiedzi i zaczął czytać na głos. - Shizuo, Izaya. Wyjechaliśmy odpocząć. Jeśli znów się pobiliście, jedźcie do szpitala, nie dzwońcie. Shinra z Celty. Sądzisz, że to prawda, czy są gdzieś na mieście? - Mruknął, dalej wpatrując się w kartkę.
- Nie wiem, ale i tak nie mamy czasu, żeby to sprawdzić. - Zrobił zasmuconą minkę. - Wracamy. - Zarządził. - Ale najpierw chwycił karteczkę i długopis. - Napiszmy im coś na psikusa, co proponujesz Shizu-chan~?
- O, spieszy ci się? - Uśmiechnął się lekko, ale zaraz spoważniał. - Nie wiem, co im napisać... Może, że umarłem? Shinra pewnie chciałby mnie nawet pośmiertnie zbadać. - Wzruszył ramionami i parsknął śmiechem. - Wybacz, czarny humor. Co proponujesz?
- Nawet fajne~! Chociaż chyba nie byłoby śmieszne. - Zamyślił się. - Shizu-chan powiedz mi, nadal jesteś gotów im powiedzieć, że jesteśmy razem...? Albo nie, to głupie... Ale ja chcę zrobić jakiś żart~! - Jęknął.
- A jakie żarty zazwyczaj robi się na Halloween? Wiesz, jakie psikusy? I tak, raczej jestem gotów, tyle, że ich nie ma. A co planowałeś? - Zapytał, zaciekawiony.
- Napisać, że mnie tyłek boli. - Burknął. - Przecież nie obrzucimy im domu jajkami... Chociaż... - Popatrzył zaciekawiony na lodówkę.
- Jajka to raczej w szafce. - Uśmiechnął się lekko i otworzył właściwą szafkę. - Sądzisz, że dadzą radę to sprzątnąć? - Spytał, jakby mowa była o fakcie dokonanym.
- Czyli się zgadzasz na jajeczną wojnę~! - Uśmiechnął się. - To jajka, czego nie mogą sprzątnąć? - Prychnął, chwytając długopis i karteczkę.
 "Oto kara za to, że was nie było... A tak chciałem wam zrobić psikusa ;'c ~! Izaya (i Shizu-chan, ale raczej nie ucieszy się, że go wpisałem~!)"
- No, no, ładnie się zaopatrzyli... Mamy w sumie 23 jajka. - Wyjął jedno. - Wojna? Rzucać w ciebie? Nie przeżyłbyś! - Zaśmiał się. Nawet nie zainteresował się kartką, zbyt zajęty był perspektywą halloweenowego demolowania domu. Jak jacyś uczniacy... Ale Izaya już tak miał, że był jak dziecko i Shizuś będąc z nim też częściej się bawił.
- Zawsze mogę zrobić unik~!- Uśmiechnął się, chwytając szmatę i zdejmując kurtkę. - Ja nie chcę się tak pobrudzić, ty rób co chcesz~! - Uśmiechnął się, zabierając część jajek i stając po drugiej stronie kuchni. - Gotowy~? Już ci daję fory pytając~!
- No to zaczynaj. Nie potrzebuję forów. - Też się uśmiechał. Mógł się pobrudzić, dla niego żadna różnica. Lepsze to niż podarte czy poobcierane ciuchy.
- Więc~! - Uśmiechnął się perfidnie, zamachnął i rzucił, ale nie w Shizusia, o nie, to było by zbyt proste. Wcelował tuż koło jego twarzy tak, by rozbryzgujące się jajko ubrudziło nie tylko szafkę, ale też spory kawałek blondyna. - Fajne~!
- Niech cię... - On z kolei rzucił w bruneta. A dokładniej w jego brzuch. Na tyle pośrodku, by trudniej było tego uniknąć, jednak na tyle wolno i delikatnie, żeby nie zrobić mu krzywdy. Wiedział, że jego chłopak i tak tego uniknie. Zaatakował więc kolejnym jajkiem też ścianę obok, żeby miał tylko jedną drogę ucieczki.
- No wiesz? - Fuknął Izaya schylając się, bo pierwsze z jajek przeleciało tuż nad nim. Drugie go nie interesowało, bo przecież był na dole. - Aż tak mnie nie doceniasz, że zastawiasz tak proste pułapki~? Czuję się urażony~! - Krzyknął, rzucając jednym jajkiem w buta blondyna, a drugim tuż przed nim.
     Shizuo podskoczył i obrócił się, jednocześnie odskakując w bok, unikając jajka. I rzucił trzy naraz, tak żeby poleciały w byle którą stronę, tyle tylko, że w Izayę.
- I kto tu zastawia proste pułapki? - Parsknął.
- Wiesz, to nie była pułapka, nawet nie starałem się ciebie przewidzieć to i tak niemożliwe~! - Westchnął, uciekając przed jajkami i chichocząc. - Wiesz co, to świetna zabawa. - Westchnął, celując kolejnym w lodówkę, przy której stał Shizuś. - Ciekawe, czy... - Rzucił kolejne jajko.
     Odsunął się od lodówki instynktownie, od razu rzucając następne dwa jajka.
- Szkoda, że amunicja tak szybko się kończy. - Z uśmiechem patrzył na uniki Orihary. - Ciekawe czy co?
- Czy zauważysz to jajko, na którym właśnie stoisz. - Westchnął, rzucając kolejnym.
- Hę? - Spojrzał w dół i właśnie w tej chwili oberwał jajkiem. - Ej, to nie fair! - Zirytował się, jednocześnie nadal wesoły. Dziwne uczucie.
     Rzucił trzy jajka jedno po drugim, starając się też trafić, choć wiedział, że to raczej niemożliwe.
- Widzisz~! Dlatego ja mogę stosować prymitywne sztuczki~! Bo ty i tak się nabierasz~! - Zaśmiał się, poraz kolejny unikając jajek. Oczywiście też próboweał trafić blondyna... Ale chwilowo miał trochę inną misję, konkretniej trafić w żyrandol. Już sobie wyobrażał jak Celty i Shinra próbują ściągnąć stamtąd to jajko~!
     Zostały mu tylko dwa jajka. Schował jedno w swojej dłoni, a drugie podrzucił i wycelował w nogę Izayi, wiedząc, że i tak nie trafi.
- Jasne, jestem pierwotniakiem, wiem, wiem. - Westchnął z ironią, przewracając oczami. - To co, dużo ci jeszcze zostało?
- Izaya spojrzał na stojącą niedaleko kupkę i zaraz znów na blondyna, nie potrzebował więcej czasu. - Sześć, a co~? - Zapytał szczęśliwy, że udało mu się trafić w lampę.
- To rzucaj, moje się skończyły. - Rzucił tylko, oglądając zniszczenia.
- Nie wierzę~! - Fuknął, jednak rzucił jajkiem, potem drugim. - Ne, Shizu-chan nie udawaj~! Nie chcę, żebyś mi rozpłaszczył jajko na włosach...
     Odepchnął jedno jajko, a drugie złapał, przez przypadek zgniatając.
- Przecież nie rozpłaszczyłbym ci go na włosach. - Wzruszył ramionami.
     Tylko na plecach. - dodał w myślach.
- To gdzieś indziej. - Westchnął. - Plecy, brzuch... Nie wiem, tyłek, gdziekolwiek. Liczyłem, powinno ci jeszcze jedno zostać. - Upierał się, nadal wyrzucając jajka. - Dobra, moich koniec~! - Szczęśliwie powiadomił chłopaka. Tym razem nie kłamał.
- Na tyłku byłoby śmiesznie. - Parsknął, ale po chwili spoważniał. - Nie, już nie ma. Idziemy? - Spytał, jakby nigdy nic. - W końcu teraz moja część wieczoru, nie? - Rozpogodził się.
- Najpierw wyrzuć to jajko. - Westchnął, zakładając ręce na piersi.
- Jakie jajko? - Spytał spokojnie, wychodząc z kuchni. - Przecież amunicja mi się skończyła, mówiłem już.
- Nie wierzę. - Westchnął, ale zaraz się rozpromienił. - Dobrze, jeśli jakimś cudem jedno się ostało masz dziś zakaz sexu, rozumiemy się~?
- Co? - Odwrócił się, patrząc na Izayę z jawnym szokiem. - No daj spokój... Mówiłem już, to nie amunicja... Chciałem je rozbić na drzwiach, żeby wiedzieli, czego się spodziewać... - Spojrzał na niego z miną zbitego psa. - Przyznałem się, niczego mi nie zakażesz, nie?
- Haha, jasne, że nie~! - Pogłaskał go po włosach. - Za słodko na to wyglądasz~!
- To się cieszę. - Nachylił się i cmoknął go w policzek. - No, chodź już. - Chwycił go za rękę i ruszył do drzwi. - Moja kolej. - Oznajmił wesoło.
- Tak, tak, twoja kolej~! - Uśmiechnął się. - Ciągałem cię po mieście cały dzień... To chyba uczciwa wymiana~!
- Mhm. - Prawie się oblizał na myśl o czekających na nich słodyczach. Rozbił jajko na drzwiach, zamknął je (swoją drogą że też nie mogli ich porządnie zamknąć przed wyjazdem) i pociągnął go do windy. Mieli jeszcze kawałek do przejścia... - Izaya, lubisz słodycze, nie? - Zmarszczył brwi. A co, jeśli Izaya jakichś słodyczy nie lubi?
- Nie cierpię. - Zachichotał. - Wszystko co słodkie jest ohydne~! Ale ponieważ to ty wybierasz co mamy robić nie będę narzekał~! Choćbyś kazał mi się wykąpać w mlecznej czekoladzie~!
- ... - Zacisnął usta i oparł głowę o ścianę. Właściwie, to miał ochotę walnąć się kilka razy, tak na poprawę myślenia, czy coś. Co z tego, że nie będzie narzekał?! Przyjemności mu to nie sprawi... Cholera... I co teraz? Gotować coś...? Rety, jakie to było beznadziejne. Może... Może lepiej jeszcze się przejść...? W trakcie wymyśli się, co dalej.
     Oderwał głowę od ściany. Winda przyjechała. Otworzył drzwi przed Izayą.
- Przestań, Shizu-chan~! - Rozweselił się. - Przecież żartowałem~! Nie panikuj aż tak bardzo... I nie niszcz windy kiedy jesteśmy w środku, bo musisz przyznać, że to by było najdziwniej spędzone Halloween w naszym życiu... Albo wiesz co, mogłeś walnąć, byłoby ciekawie~!
- Żartowałeś? - Spytał spokojnie. - W sensie? - Drzwi się zamknęły i zaczęli jechać w dół. - I ja nie panikuję. Widziałeś kiedyś, żebym panikował? - Prychnął.
- Przed chwilą na przykład. - Westchnął. - Albo jak Kasuka przyjeżdżał i jak skakałeś po całym mieszkaniu z jedną skarpetką, próbując znaleźć drugą i przy okazji ubrać spodnie~! - Zachichotał na to fajne wspomnienie. - A no i miałeś jeszcze kanapkę w zębach~! Pamiętasz to, Shizu-chan~?
- Pf. - Prychnął, ale też trochę się uśmiechnął. - To nie była panika... To był pośpiech. A to przed chwilą... Ludzie panikują jak się boją, to było co innego. - Otworzył drzwi i wysiadł, przytrzymując drzwi swojemu chłopakowi. - Idziemy przez park? - Nie zrezygnował ze spaceru. Nadal usilnie myślał, czym zastąpić te słodycze.
- Myślałem, że raczej będziemy się spieszyć do domu, no ale skoro tak wolisz~! Ale mówię ci, słodycze mi nie przeszkadzają, nie musisz tym się zamartwiać~!
- Nie przeszkadzają wcale nie znaczy, że nagle je polubiłeś. - Mruknął obojętnie. - I chyba nie ma potrzeby się spieszyć, zaczniemy jak dotrzemy, nie?
     Zaczniemy. Tylko co? - W myślach zrobił facepalm'a.
- No jasne, upieczemy babeczki~! - Uśmiechnął się słodko. - Shizu-chan, no... Nie zamęczaj się tymi słodyczami, wiem, że je masz, tak powiedziałem żeby zobaczyć twoją minę, na początku było zabawnie, ale... Taki martwiący się o błahostki Shizuś nie jest Shizusiem~!
- Super, nawet niespodzianki by nie było. - Już mimowolnie powiedział to na głos. No nie, znów musiał coś spaprać. Miał tego serdecznie dość. Najchętniej wyrwałby to drzewo i nim rzucił. Chociaż w sumie dlaczego by nie? ...No tak, miał ultimatum, jeśli chodzi o niszczenie mienia publicznego. - Dobra, nieważne. Po prostu się przejdźmy... - Westchnął. Miał mętlik w głowie. Musiał to sobie poukładać, potrzebował tylko chwili.
- Shizu-chan, jesteś na mnie zły? - Zapytał smutno, przytulając się do jego ramienia.
- Nie, nie jestem. - Odparł zgodnie z prawdą. Był zły na siebie. Znowu. Miał wrażenie, że to już właściwie nieodłączna część jego życia. Nie przemyślał tego, że Izaya może nie lubić słodyczy. Nadal zbyt słabo go znał. Jak mógł być tak bezmyślny, żeby nawet nie zapytać, no?! - Po prostu się zamyśliłem. - Dodał, żeby jakoś usprawiedliwić to, że zamilkł.
- Przestań Shizu-chan, wiem, że jesteś zły, że wiem o tych słodyczach... Naprawdę nie chciałem, ale to trudne powstrzymać się przed czymś, co robiło się przez 7 lat... No już nie złość się, proszę, miało być miło a my znów się martwimy... Shizuś no, zrozum lubię słodycze, nie ma problemu, myślisz, że po co innego chodziłem po całej dzielnicy z "CUKIEREK albo psikus"~? No już, rozwesel się~!
- Dla robienia psikusów. - Mruknął, ale zaraz odetchnął i spojrzał swojemu chłopakowi prosto w oczy. - Nie przeszkadza mi, że o nich wiesz. Interesuje mnie tylko, czy na pewno nie masz nic przeciwko słodyczom.
- Nie mam nic przeciwko. - Rozpromienił się Izaya, patrząc swojemu chłopakowi w oczy. - No, zarzucam im tylko to, że psują zęby~! - Zachichotał, żeby jakoś rozluźnić atmosferę.
- To dobrze. - Uśmiechnął się z ulgą i przyciągnął bruneta do siebie. W końcu już i tak tyle osób ich widziało, co mu szkodziło? Poza tym, teraz tego potrzebował. - Więc idziemy do domu? - Zapytał weselej.
- Tak, idziemy do domu... Tylko wiesz co, nadal nie ustaliliśmy do czyjego... Choć jak słodycze są u ciebie, to... Będę u ciebie nocować~! - Uśmiechnął się.
- Hmmm? Jestem za. - Uśmiechnął się, lekko przyspieszając kroku. Starał się pozbyć resztek nieprzyjemnych wrażeń i skupić na liście słodkości, jakie miał przygotować.
- Świetnie~! - Uśmiechnął się, też przyspieszając kroku.
- Więc to straszenie ludzi to był cały twój plan? - Zapytał, wyciągając papierosa. Słońce zniżało się ku zachodowi, ale ludzi na ulicach nie ubywało. Najwidoczniej wszyscy dobrze się bawili.
- Pomyślmy... Chciałem się przebrać... Chciałem przebrać Shizu-chan'a... I pożartować z ludzi... Tak, to było wszystko~! Wiedziałem przecież, że wieczór i noc zaplanuje mi Shizu-chan~!
- Ja raczej idę na żywioł. - Zaśmiał się, zaciągając się dymem. Uspokajające... - Jak zawsze. - Wzruszył ramionami. - Tylko te słodycze miałem jakoś zaplanowane... - Nagle coś go tknęło. Roześmiał się cicho. - Hej, Izaya? Powiedziałeś, że wykąpalbyś się w czekoladzie, nie? - Wyszczerzył się.
- Powiedziałem, że tego NIE zrobię. - Podkreślił dobitnie. - Shizu-chan, nie zmienię się w ogromną czekoladkę tylko żebyś się śmiał... i mnie lizał/gryzł do rana, bo ja jednak chciałbym móc się ruszać, wiesz?
- No eej... - Zaśmiał się. - Powiedziałeś, że nie miałbyś nic przeciwko, nie zaprzeczaj teraz... Jako czekoladka byłbyś bardzo słodki. Chociaż... Już jesteś, więc myślalem o tylko odrobinie czekolady, nie o całej kąpieli. - Znów zaciągnął się dymem. - A jak obiecam być delikatny?
- To twój wieczór... Na troszeczkę się zgodzę... Ale jak nie chcesz mnie dziś widzieć w fartuszku to pamiętaj, że nie włożę go na siebie do świąt~!
- Chcę cię widzieć w fartuszku. - Uśmiechnął się, już naprawdę się odprężając. - Na święta też go ubierzesz? - Zapytał z nadzieją. - Szkoda, że tak rzadko masz go na sobie...
- Tak rzadko, bo napalasz się wtedy jak zwierzak... Jutro mam wolne, więc sobie mogę pozwolić. - Westchnął. - Na święta też w sumie mogę ubrać... Jak chcesz~!
- Hmmm... - Wyobraził sobie Izayę w fartuszku i mimowolnie zrobiło mu się goręcej. - Haha... Być może... - Przeczesał palcami włosy. - No, w każdym bądź razie... Cieszę się, że dziś się zgodziłeś. - Zdeptał papierosa i złapał Izayę za rękę. - Jeszcze tylko kawałek... - Mruknął wesoło.
- Tak, wiedziałem... Ale to i tak miło, że cię interesuję~! - Uśmiechnął się, splatając ich palce.
- ... - Rozciągnął usta w mimowolnym szerszym uśmiechu. Słodycze, słodycze~! I Izaya do tego. Czego chcieć więcej? - Najpierw się przebierzesz, czy najpierw zaczniemy piec? - Spytał, choć znał odpowiedź. Otworzył drzwi i weszli do środka.
- A jak mam piec bez fartuszka~? - Zapytał, wbiegając do kuchni i zaczynając przeszukiwać szafki. - Gdzie to... Tu chyba... A już mam~! - Krzyknął uradowany. Przebiegł przez korytarz do łazienki, wkładając po drodze na głowę blondyna wielką, białą czapkę kucharską. - Poczekaj, chcę coś sprawdzić~!
- Mam w tym zostać...? - Westchnął, czując się odrobinę nieswojo, jednak w końcu tylko wzruszył ramionami. W końcu Izaya miał założyć fartuszek, to było warte każdego poświęcenia. - Dobra, czekam! - Ruszył do pokoju, żeby wyciągnąć słodycze.
     Izaya w łazience rozebrał się do bokserek i rzucił swój kostium na pralkę. Shizuo zajmował się praniem, więc też Shizuo pogłówkuje nad tym, czy to prać, a jeśli tak to jak i z czym, on się w to nie mieszał. Ubrał się szybko w fartuszek i wyszedł z łazienki. Stanął przed Shizuo ze słodką minką i od razu widział efekt, jaki wywarł na blondynie. Uśmiechnął się po swojemu.
- Bokserki zostają, bo nie zdążymy nawet zrobić ciasta a ja już będę zmęczony~! - Zakomunikował wesoło.
     Shizuś zamarł i opuścił rękę ze słodyczami. Chyba lekko rozdziawił usta, nie wiedział, nie skupiał się na tym. Lustrował wzrokiem swojego chłopaka, starając się zapamiętać ten widok jak najlepiej. Cieszył oczy i przy okazji... Ach, no pewnie wyglądał jak pedofil patrzący na swą przyszłą ofiarę, ale co mógł poradzić? Tak dawno nie widział go w tym stroju... Tylko te bokserki tak jakoś mu przeszkadzały. Ale fakt, gdyby je ściągnął, słodycze zostałyby nietknięte, a tego nie chciał. Już i tak było mu gorąco.
- Hmmm... To... Ten... Ja ściągnę płaszcz... I weźmiemy się za babeczki i czekoladę... I... Tego, wiesz... Te słodycze, całą resztę. - Wykrztusił jakoś. W myślach wymierzył sobie mentalnego kopa, siarczysty policzek, i w końcu się ogarnął.
- To miło, że tak ci się podobam, kochanie~! - Uśmiechnął się słodko podchodząc do blondyna i pocałował go w policzek. - Nadal uważasz, że to czekolada jest teraz najważniejsza~? - Zapytał, zaciekawiony.
- Nie, nie uważam. - Uśmiechnął się, nadal lustrując go wzrokiem, chociaż nieco przytomniejszym. - Ale nie będę się na ciebie teraz rzucał, bo będziesz mi wypominał, że jestem niewyżyty. - Parsknął, po czym, nie mogąc się powstrzymać, pocałował go. Krótko i delikatnie, ale jednak. - Mmmm... Jesteś słodszy niż czekolada. - Zauważył, po czym chwycił go za rękę i zaciągnął do kuchni. Położył torbę na stół. Za co by się zabrać najpierw...?
- A już miałem taki piękny plan~! - Zażartował sobie, pozwalając się pocałować, a później pociągnąć do kuchni. - No więc miały być babeczki, co nie~? No to Shizu-chan, masz tu jakąś książkę kucharską~?
- Jakaś była... Kasuka mi kupował ostatnio... Hmmm, w tamtej szafce? - Przeszedł tych kilka kroków, otworzył szafkę, pogrzebał w niej, i... - Jest. - Oznajmił z triumfem. - Desery... Tutaj. - Rozłożył na odpowiedniej stronie. - No więc olej, woda, mąka... Jajka... - Wymruczał.
     Izaya w tym czasie podszedł do lodówki i wyjął jajka.
- Wiesz, tak się zastanawiam... Shinra się nie wścieknie~? Jeśli naprawdę pojechali? Bo zaschnięte jajko ciężko doczyścić...
- Może i się zdenerwuje... No ale mógł nie zostawiać drzwi w takim stanie, to byśmy nie weszli... - Westchnął. - Najwyżej każe nam to czyścić, nie? - Prześledził listę składników jeszcze raz i dołożył te, o których zapomnieli. - Dobra... Trzeba wyciągnąć miskę i mikser, łyżkę... - Zerknął na Izayę, taksując go wzrokiem jeszcze raz. Że też musieli tak po prostu gotować, zamiast... Objąłby go teraz, oparł o blat i zaczął go całować, ignorując wszelkie protesty, jeśli jakieś miałyby miejsce. Potem powoli ściągnął te bokserki... I dopiero kontynuował. Tak, tak wyglądałby lepiej... - Hymkhym... - Odchrząknął, skupiając się znów na przygotowaniach do pieczenia.
- No co?- Izaya perfekcyjnie udał zdziwienie i niezrozumienie po czym odwrócił się i "nieświadomie" wyeksponował swój tył, sięgając po mikser do jednej z dolnych szafek.
- Hmmm... Nic...? - Kurczę, dlaczego on miał na sobie te bokserki! Gdyby je ściągnął... Być może Shizuś nie zdołałby się powstrzymać, ale o ile lepiej by było!
     Wrzucił wszystkie składniki, wyciągnął foremki i rozłożył je na blaszce. Zostało je zmiksować i nałożyć ciasto... Włączył jeszcze piekarnik, żeby się nagrzał. Chciał skończyć jak najszybciej i wziąć się już za roztapianie czekolady.
- Wow, chyba znalazłem sposób jak zmusić Shizusia, żeby robił wszystko co zechcę i  to do tego z taką szybkością~! - Izaya uśmiechał się oglądając tylko, jak szybko porusza się jego chłopak. Że też bokserki potrafiły tyle zdziałać~!
- Skąd... To wcale nie dlatego... - Skłamał słabo. - No dobra, miksuj, ja się zajmę czekoladą. - Wyjął garnuszek, nalał trochę wody i wyciągnął kilka tabliczek czekolady.
- Ta, już ci wierzę... - Westchnął, miksując. - A tak z ciekawości, nie polejesz mnie gorącą czekoladą, prawda?
- Niee... - Uśmiechnął się pod nosem. - Poczekam aż trochę ostygnie. - Mruknął niewyraźnie do siebie. - No więc... - Zaczął mieszać czekoladę. - Izaya, lubisz cukierki?
- Przecież już ci mówiłem~! Czy musimy wracać do tego tematu~? Lepiej mi powiedz jakie ty najbardziej lubisz słodycze, Shizu-chan~!
- Czekoladę. - Odpowiedział bez zastanowienia. - Czekolada jest w sam raz. - Prawie połowa się roztopiła. - Nakładasz już to ciasto? Czy ja mam to zrobić? - Zmniejszył gaz i podszedł do bruneta, obejmując go od tyłu i opierając brodę na jego ramieniu. Już nie mógł się powstrzymać... Chociaż tyle...
     Zahaczył palcami o gumkę od jego bokserek i zaczął się nimi bawić.
- Spróbuj, czy dobre~! - Uśmiechnął się Izaya, czując tę jawną prowokację i przysunął łyżkę z czekoladową masą do buzi blondyna.
- Mmmm... - Zlizał ciasto z łyżki. - Pycha. - Zsunął gumkę od jego bielizny nieco niżej i bawił się nią dalej. - Będą za jakieś pół godziny... - Westchnął i wyciągnął rękę, żeby pomieszać czekoladę, jednak nadal go nie puszczał. - Do tego czasu napcham cię słodyczami, co ty na to? - Zaśmiał się cicho, tuż koło jego ucha.
- A może lepiej spożytkujesz te słodycze w jakiś inny sposób~? - Zaproponował, wkładając sobie do ust kostkę czekolady tak, by odrobinka wystawała. Jednak jej nie gryzł a czekał, aż Shizuo zrozumie o co chodzi.
- Mhmm... - Mruknął, zbliżając się i całując go, jednocześnie pogłębiając szybko pocałunek i trącając językiem szybko rozpuszczającą się czekoladę. To było takie pyszne... Na oślep sięgnął do palnika i wyłączył gaz pod bulgoczącą czekoladą. Jeszcze chwila do wystygnięcia... - Hmmm... - Westchnął, wracając do powolnego ściagania z niego bielizny. Podniecenie powoli narastało, Shizuś czuł się jednocześnie spięty i rozluźniony. To było dziwne uczucie, ale i przyjemne... - Wstawiamy już te babeczki? - Spytał lekko zachrypniętym głosem.
- Co?... - Zdziwił się Izaya, dopiero ogarniając, co się dzieje. - A tak, babeczki. - Westchnął, szybko chwytając blaszkę i wstawiając ją do już nagrzanego piekarnika. - No to... Masz pół godziny, Shizu-chan~! Zobaczymy, czy się wyrobisz~!
- Wyrobię? - Zaśmiał się. - No jasne, że się wyrobię... - Uciążliwe bokserki w końcu spadły na podłogę. Blondyn polizał platek ucha swojego kochanka i dłonią przejechał po jego klatce piersiowej, pocierając twardniejące sutki. - Wątpisz we mnie, Izaya? - Szepnął mu cicho do ucha, jednocześnie owiewając je swoim oddechem.
- A gdzież bym śmiał~! - Zażartował sobie Izaya. Mimo, że sam czuł narastające podniecenie, nie mógł sobie odmówić tej małej złośliwości.
- To dobrze. - Pocałował jego szyję, a następnie przejechał po niej językiem. Dłońmi zjechał na brzuch Izayi i przejeżdżał po nim opuszkami palców, wcale się nie spiesząc, chociaż miał na to ogromną ochotę. Westchnął cicho.
- No i nie mam jak odpyskować~! - Fuknął, udając, że się dąsa. - Ne, Shizu-chan~! - Otarł się o niego. - Tak planowałeś ten wieczór~?
- Hmmm... Właściwie, to całkiem inaczej. - Westchnął. - Miało być miło bez wykorzystywania cię... Ale w tym stroju... Tak się nie da... - Znów sięgnął po trzepaczkę, którą mieszał czekoladę. Nabrał trochę płynnej słodyczy i podsunął Izayi pod nos. - Sprawdź, czy już ostygło, dobrze? - Drugą ręką rozwiązywał supeł od fartuszka na szyi swojego chłopaka.
- No patrz, niepotrzebnie się wychylałem~! - Zachichotał. - Hę? - Zezował na trzepaczkę tuż przy jego nosie, po czym wysunął język i polizał czekoladę. - Ciepława, ale nie gorąca~! - Wiedział, że Shizu-chan ledwie wytrzymuje, ale cieszył się też, że jednak słodycz nie jest zbyt gorąca, przynajmniej go nie poparzy.
- To dobrze. - Uśmiechał się szeroko. Węzeł w końcu odpuścił i teraz fartuszek zasłaniał Izayę tylko od pasa w dół. Zanużył urządzenie w czekoladzie jeszcze raz i przeniósł je przed Izayę tak, że skapująca czekolada lądowała na jego klatce piersiowej i brzuchu. - Weź jeszcze trochę. - Poprosił. Drugą rękę znów wsunął pod fartuszek Izayi, tym razem wodząc palcami po wewnętrznej stronie jego uda. Niesamowite, jak dobrze się dziś kontrolował.
     Izaya sięgnął po garnuszek czekoladą i podał blondynowi.
- Shizu-chan, ćwiczyłeś kontrolę nad sobą~? - Zapytał, zaciekawiony. W końcu normalnie Shizuo już by się zadowalał, a on jednak cały czas czekał.
     Zanużył trzepaczkę w czekoladzie i znów zachlapał całego bruneta skapującą stróżką brązowej cieczy. W końcu podsunął ją też do ust Orihary.
- Nie... Dziś po prostu mam ochotę na jak najwięcej słodyczy. - Zaśmiał się cicho. Czuł, że mu mało, ale i tak celowo spowalniał to wszystko. W końcu oczekiwanie tylko wzmaga apetyt, prawda?
- Mhm... I mam rozumieć, że jednak zostałem twoją czekoladką~?
- Tak, tak to możesz rozumieć. - Odłożył trzepaczkę do garnka i odsunął go z powrotem na palnik. Chwycił Izayę za nadgarstek i odwrócił przodem do siebie, schylając się i od razu zaczynając zlizywać jeszcze ciepłą czekoladę. Mruknął z przyjemności, zsuwając się troszkę niżej, na brzuch.
- Mrrr~... - Izaya mruknął z przyjemnością, czując język Shizuo. Byli ze sobą dłuższy czas i pozwalał blondynowi na naprawdę sporo, ale ten z reguły był zbyt niecierpliwy by wysilić się na takie przyjemności. Teraz niezmiernie ciszył się z tego fartuszka, przynajmniej nie było widać, jak bardzo mu się podoba.
     Shizuś dojechał do podbrzusza i z wymownym uśmiechem zerknął na lekko uniesiony w pewnym miejscu fartuszek.
     Ach skąd, wcale nie było widać~...
     Cieszył się, że Izayi się tak podoba. Kiedy zaczynał szybciej, w dni w które musiał się po prostu wyładować, podniecenie go było nieco trudniejsze. Odnotował więc w myślach, żeby od tej pory zaczynać właśnie od tego i kontrolować się jak najdłużej. W końcu co to za przyjemność, jeśli jemu jest dobrze, a jego chłopakowi nie tak, jak trzeba?
     Sięgnął do garnka z czekoladą i zanużył palec we wciąż ciepłej słodyczy. Wyprostował się nieco. Narysował palcem jakiś szlaczek na szyi Izayi, a potem znów nabrał czekolady i obrysował oba jego sutki. Nachylił się, znów zaczynając zlizywać słodycz.
     Izaya i słodycze w jednym. Czego chcieć więcej?
     Izaya w sumie mógł tylko mruczeć i starać się nie jęczeć. Podniecenie już opanopwało jego ciało. Było przyjemnie a jednak w jakiś sposób nieznośne. Zdziwił się trochę, gdy Shizuś zamiast zdjąc ten fartuszek i zacząc coś robić ze sobą zaczął obrysowywać jego szyję.
     Kiedy już pozbył się resztek czekolady z jego szyi, zbliżył się do następnych czekoladowych śladów. Miał nadzieję, że teraz Izaya trochę dla niego pojęczy. W końcu wywołanie u niego jakiejś reakcji było dowodem, że dobrze mu idzie. Chociaż... Patrząc na dotychczasową reakcję jego ciała widać było, że faktycznie idzie mu nawet lepiej, niż dobrze. Uśmiechnął się kącikami ust, nie przestając wodzić językiem po ciele swojego chłopaka.
     Musiał się jeszcze pozbyć ciuchów... Ale w sumie mógł to odłożyć na za chwilę. Mieli jeszcze ponad dwadzieścia minut, a może nawet więcej, prawda?
- Ne Shizu-chan, nie za gorąco ci - Otworzył usta i zapytał się. W końcu jego chłopak wciąż był w kostiumie, jednak samo otworzenie buzi to był jego błąd - w tyyyyyymm~! - Głośny, niczym nie powstrzymywany jęk wyszedł z jego ust, gdy Shizuo polizał go po sutku. Brunet zarumienił się i odwrócił wzrok. To było poniżające, tak jęczeć... Mimo, iż było przyjemnie.
- Trochę... - Przygryzł to miejsce i przyssał się na chwilę, robiąc malinkę. Dopiero wtedy trochę się odsunął, wyprostował i położył sobie ręce Izayi na torsie. - Pomożesz mi z tym? - Spytał nieco niższym niż zwykle głosem. Aż sam się dziwił, że wogóle pozwolił na kolejną przerwę. Chciał już, teraz, akurat kiedy Izaya zaczął tak słodko jęczeć... No, ale skoro już dziś zdołał się opanować na tyle, by tak długo czekać, co mogła mu zaszkodzić jeszcze chwila? Miał zamiar sprawić, żeby jego chłopak jak najwięcej z tego wyniósł, nawet jeśli oznaczałoby to oddanie mu na moment dominacji.
     Izaya uśmiechnął się po swojemu i zaczął rozbierać blondyna. Płaszcz spadł na ziemie, chwile później koszulka była już rozpinana. Izaya otworzył delikatnie usta, nawet nie wiedział czemu, ale... Jakoś tak lubił patrzeć na tors swojego kochanka. Zreflektował się dopiero w momencie w którym doszło do niego, że jęczy.
     Shizuś czuł, że z każdą chwilą traci samokontrolę. Pozwolił się rozbierać i przestał nawet dotykać bruneta, co powinno pozwolić mu się uspokoić, jednak spod półotwartych warg jego kochanka wydostały się kolejne niesamowite jęki, przez co w spodniach Shizusia zaczęło być zbyt ciasno. Blondyn uśmiechnął się z fascynacją i właśnie w tej chwili Izaya zreflektował się i zamknął usta. Heiwajima nie mógł tak dłużej. Już nie. Chciał więcej, teraz, zaraz!
     Jednak tylko nachylił się, zaczynając namiętnie całować bruneta. Nie wiedział, ile jeszcze wytrzyma. To mogła być już jedynie chwila...
- Shzu... Już możesz... - Westchnął, odrywając się od ust blondyna. Wiedział, że ten długo już nie wytrzyma, a liczył jeszcze na jako takie przygotowanie
- Mhm... - Mruknął, odrywając się od jego ust. Obrócił go od siebie tyłem i oparł o blat, tak, że brunet wypinał się teraz w jego stronę. Umoczył palce w już letniej czekoladzie i włożył w niego pierwszy. Poruszył nim nieco, tak, żeby nie zrobić mu krzywdy, a jak najlepiej przygotować go na następny krok.
- A ty masz pojęcie jak ja to później wyczyszczę? - Zapytał, niezadowolony z tego, że jego tyłek od środka też został oblepiony czekoladą.
- Hmmm... - Dołożył drugi palec i ledwie powstrzymał się od śmiechu. - Pomogę ci. - Oznajmił spokojnie. Skoro Izaya sobie tego życzył... W sumie, to mógł tego spróbować... - Tylko stój spokojnie. - Porozciągał go jeszcze chwilę i wyjął palce. Przykucnął i złapał jego pośladki, rozsuwając je trochę. Nawet nie zastanawiał się nad tym, co robi, bał się wątpliwości.
     Przysunął się i polizał jego wejście, a chwilę potem wsunął trochę języka do środka.
- Co? Co ty~!!! - Pisnął zaskoczony, ale się nie wyrywał. Jeśli Shizuo chciał sobie tak pożartować, no cóż, było nawet przyjemnie.
- ... - Nie mogł przecież odpowiedzieć. Za to mógł mu pokazać, co aktualnie ma na myśli. Włożył język na tyle, na ile tylko się dało i poruszył nim trochę. Nie było tak źle, choć słabo się orientował, czy to dla jego kochanka jest w ogóle przyjemne.
     Izaya zacisnął ręce na stole żeby nie jęczeć. Niestety nie sprawdziło się to i już po chwili w całym pokoju słychać było jakież to przyjemne jest to, co robi jego kochanek. Oczywiście gdyby był w pełni władz umysłowych na pewno pomyślałby o tym, że jest już późno, a u Shizusia są cienkie ściany i że jego sąsiedzi niekoniecznie chcą słuchać jego "koncertów", jednak w tej chwili nawet nie zaprzątał sobie tym głowy, miał to gdzieś.
     Shizuś chciał już skończyć, ale słysząc, jak cudowne odgłosy wydaje z siebie jego chłopak, poruszył językiem jeszcze trochę, zanim go wyciągnął. Oblizał się. Dziwny posmak...
     Westchnął, czując już wyraźnie, że od tych jęków zrobił się całkiem twardy. Rozpiął więc spodnie i ściągnął bieliznę na tyle, na ile to było potrzebne. Bez większych ceregieli wszedł niemal do końca i stęknął z przyjemności. Zaczął się poruszać, najpierw powoli, stopniowo przyspieszając. Było mu taaak dobrze...
- Shizuoooo~!- mruczał z przyjemności wypinając biodra w stronę Shizuo
- Już... Izaya... - Westchnął, wchodząc do końca i rozpaczliwie starając się utrzymać rytm. Już nie zastanawiał się, czy Izayę to boli. Starał się jakoś się opanować, ale to było wszystko. Chciał jeszcze i jeszcze... Po kilku chwilach zaczął dyszeć z przyjemności. - Już... Chyba... Nie mogę...
     Izaya nie za bardzo mógł odpowiedzieć. W tej chwili dyszał, już nawet nie opierając się o stół, a wprost na nim leżąc. Zmysły przyćmiła mu przyjemność rozlewająca się po jego ciele z każdym ruchem blondyna.
     Shizuś stęknął z przyjemności czując, jak jego chłopak się na nim zaciska. Doszedł razem z nim i został tak jeszcze przez chwilę, opanowywując oddech i jednocześnie obsypując plecy bruneta delikatnymi pocałunkami.
     Zerknął na piekarnik. Zostało im jeszcze trochę czasu...
- Izaya, jesteś zmęczony, nie? - Szepnął, opierając policzek o jego ramię i wychodząc z niego powoli. - Może chodź wziąć prysznic? Mamy jeszcze trochę czasu.
- Może trochę, ale wspólny prysznic możemy wziąć zawsze i wszędzie~! - Rozpromienił się, normując oddech. Rozejrzał się po kuchni. - Gdzieś ty rzucił mój fartuszek~?
- Hmmm? - Mruknął i odsunął się trochę. Zaczął się śmiać. - Jednak bardzo zmęczony... Jeszcze się na tobie trzyma. - Zauważył, rozwiązując supeł z jego pleców, po czym złapał go w pasie i wziął na ręce niczym pannę młodą. - No, idziemy. - Zarządził z uśmiechem.
- No tak... Jak komuś o tym powiesz, masz murowany pobyt u Shinry. - Zagroził, również śmiejąc się z własnego gapiostwa. Pozwolił się nieść. Nie był pewien czy w tej chwili chodziłby samodzielnie, więc taki środek transportu był mu bardzo na rękę.
- Chcesz mnie zostawić wykrwawiającego się w jego pustym mieszkaniu? - Zapytał, nie mogąc zamaskować zadowolonego uśmiechu. W końcu doszedł do łazienki. Otworzył drzwi stopą i wniósł swojego kochanka do środka, po czym postawił go na dywaniku i zamknął drzwi. - Jaka szkoda, że nie mamy czasu na kąpiel... - Westchnął, ściągając spodnie. Patrzył sobie przy tym cały czas na rozebranego już Izayę. W fartuszku wyglądał słodko, ale bez... No cóż, tak też mu się baaardzo podobał...
- No przecież mówię, że wybierzesz się do Shinry~! Nikt nie mówił o okaleczaniu... Myslałem o kastracji~! - Zachichotał, widząc minę blondyna.
- Kas... Ej, nie pozwalaj sobie na zbyt dużo! - Zmarszczył nos i przechylił głowę, patrząc na niego poważnie. - Nie uciekłbyś przed karą, uwierz. - Fuknął, kończąc się rozbierać. Podszedł i złapał go za rękę, ciągnąc pod prysznic. - A teraz koniec pogróżek, bo babeczki nam się przypalą nim skończymy.
- No przecież żartowałem~! - Zaśmiał się. - Au, ale nie szarp tak mocno. - Poskarżył się, gdy Shizuś zacisnął rękę na jego nadgarstku. - Uspokój się, przecież ci nie ucieknę~! I w życiu bym ci czegoś takiego nie zrobił, nie wybaczyłbyś mi, a ja nie mam ochoty ginąć~!
- To dobrze. - Uśmiechnął się, wchodząc do kabiny, a następnie zamykając ją za nimi. Włączył wodę. Teraz to dopiero miał problem... Dopasować temperaturę do ciała Izayi jest naprawdę ciężko.
- No ja myślę... Pospiesz się, jestem ciekawy jak babeczi wyszły~! - Ponaglił wesoło, opierając się o lodowatą ścianę. Nie było to zbyt przyjemne ale w tej chwili nie miał wyboru, albo to, albo upadłby na podłogę.
- Już, już... - Mruknął, podkręcając ciepłą, a po chwili włączając chłodniejszą. W końcu była w miarę. - Pasuje taka temperatura? - Zapytał, odwracając się i spieniając gąbkę.
- Ta... - Mruknął, zamykając oczy. W sumie Shizuś wyjątkowo trafił w odpowiedznią temperatuję. Aż dziw, że taki gruboskórny potwór miał tak czułą skórę. Niestety był zbyt zmęczony by mu podogryzać.
- To dobrze.
     Uśmiechnął się i zbliżył na tyle, na ile było to możliwe w ciasnej kabinie. Jedną ręką objął go w biodrach, przyciągając do siebie i przylegając do niego ściśle swoim ciałem. Gąbką zaczął myć jego plecy i ramiona, a po chwili spłukał pianę i już samą umył też jego uda i między pośladkami.
- Śpisz już?
- Nie, jeszcze nie, czekam na babeczki~! - Uśmiechnął się słabo. - Jak to jest, Shizu-chan do niedawna brzydził się mnie przy ludziach trzymać za rękę, a teraz nie przeszkadza mu, że jesteśmy cali spoceni a się przytulamy...
- Do niedawna? Czyli kiedy? - Przerwał mycie i objął go obiema rękami. - Ja po prostu nie chcę, żeby dziwnie na nas patrzyli... Gdyby patrzyli tak na ciebie, pewnie zrobiłbym z nich miazgę na środku ulicy. - Westchnął. - Wiesz, że lepiej, gdybym tego nie robił, nie? - Przejechał opuszkami palców wzdłuż jego kręgosłupa.
     Mimo zmęczenia przytulił się do swojego chłopaka i zamruczał, czując palce na kręgosłupie.
- Wiesz, że na mnie ludzie i bez tego się dziwnie patrzą~! A krwawej paćki z nich robić nie musisz~! Przecież mój potworek nie jest mordercą~! - Uśmiechnął się, bardziej wtulając w niego. - Poza tym sam robię takie głupie rzeczy żeby się na mnie patrzyli, robią wtedy takie fajne miny~!
- No, kiedy to zamierzone, to nie mogę mieć do nich pretensji. - Odpowiedział weselej. Zjechał palcami aż do kości ogonowej i westchnął. Powinni się szybko umyć, ale z drugiej strony... Nie chciał go puszczać... - Izaya? Chciałbyś, żeby wszyscy o nas wiedzieli? Tak oficjalnie? - Mruknął. Był autentycznie ciekawy.
     Izaya odsunął się trochę i spojrzał Shizuo w oczy. Nie był pewien czy to nie był tylko jakiś żart. Ale nie, spojrzenie miał poważne.
- Shizu-chan... - Zamyślił się. - Wiesz, że jakoś nigdy o tym nie myślałem~? - Uśmiechnął się przepraszająco. - Nie sądziłem, że Shizuo zdobyłby się na taki gest, ale mnie to nie przeszkadza~! Byłoby nawet fajnie~!... Ale wiesz, nie musimy jak nie chcesz~!
- Pytam o zdanie ciebie. - Stwierdził poważnie. - Nie chodzi tu o moją opinię. Jeśli nie będę czegoś chciał, to mnie nie zmusisz, wiesz o tym. - Znów uniósł kąciki ust. - Nazwałeś mnie pełnym imieniem. - Zauważył. Może nie było widać, ale dla niego to było dużo.
- Moje zdanie to: Byłoby fajnie, ale nie ma takiej potrzeby jeśli to by ci w czymś przeszkadzało... A pewnie tylko byś się bardziej denerwował, bo ludzie by żartowali... Prawda~? - Uśmiechnął się raz jeszcze, wtulając w tors blondyna. Specjalnie nie wyjaśniał dlaczego użył Shizuo zamiast Shizu-chan, nie widział takiej potrzeby. W końcu chciał tylko zasygnalizować, że mówi poważnie.
- Izaya... - Westchnął i wplótł palce w jego włosy. - Chcę, żeby od teraz wszyscy wiedzieli, że jesteś tylko mój. Niech wiedzą. Nikt nie ma prawa cię tknąć ani się z ciebie naśmiewać, gdy tego nie chcesz. Naprawdę sądzisz, że ktoś będzie żartował? Przy mnie? - Nachylił się i musnął jego usta. - A nawet jeśli, nie muszę się tym przejmować. Mogę się zemścić lub to olać. Nieważne. Ogłosimy to oficjalnie, dobrze?
     Izaya spojrzał na niego ze zdziwieniem. W końcu jego chłopak nie zachowywał sie normalnie.
- Co ty~? Czekoladki ci zaszkodziły, czy co? Shizu-chan, nigdy nie byłeś aż tak spokojny... I to jeszcze jeśli chodzi o taką... No cóż, raczej dla ciebie niewygodną kwestię~! Przemyśl to i na spokojnie mi jutro powiesz~! Ja się bardzo chętnie zgodzę, ale... - Przyłożył mu rękę do czoła. - Nie masz gorączki... Na pewno nic ci nie jest? - Zmartwił się.
- Na pewno. - Rozbawiło go niedowierzanie bruneta. - Przemyślałem to na spokojnie. Chcę to ogłosić. Poza tym, dlaczego czekolada miałaby mi zaszkodzić? To chyba najzdrowsza słodycz, jaką znam...
- Mówisz jak nie ty, to chyba mam prawo się martwić. - Burknął obrażony, że jego troska została tak chamsko zbyta. - Poza tym Shiuś jest potworem, na niego nie działają normalne zasady zdrowego żywienia, skąd mam wiedzieć, że czekolada ci nie zaszkodzi... W końcu psy mogą od niej umrzeć...
- Porównujesz mnie do psa? - Uniósł brew, dając mu do zrozumienia, że to raczej głupi pomysł. - Jestem człowiekiem Izaya. Człowiekiem. I bardzo lubię czekoladę. Poza tym nie martw się, ja po prostu jestem zmęczony. I jakoś tak... Dziś było nawet przyjemniej niż zawsze... - Policzki lekko go zapiekły, więc zmienił temat. - Zaraz nam się babeczki przypalą. Skończmy prysznic, co? - Chwycił znów za gąbkę i odsunął się, żeby umyć go też z przodu.
- Mhm~! - Zachichotał, widząc rumieniącego się blondyna. Pozwolił się dalej myć. - Wiesz, nie porównuję cię do psa, ale nie jesteś też człowiekiem~! Shizuś nie może być człowiekiem, - ziewnął - bo gdyby był, musiałbym go kochać jak każdego innego człowieka, a to by znaczyło, że - znów ziewnął - w życiu nie bylibyśmy parą~!
- Więc jestem potworem, tak? - Skończył z jego brzuchem i zjechał niżej, a potem na uda. Opłukał go dokładnie. - W takim bądź razie jak mnie kochasz? Jeśli mnie kochasz? - Szepnął, czego być może nawet nie było słychać przez uderzające krople wody.
- Kocham, jasne, że kocham. - Oburzył się. - Tylko że... Tak... Inaczej. Wiesz... Nigdy nie nakłaniałbym cię do samobójstwa i raczej nie bawiłbym się twoim życiem w taki sposób, byś stracił wszystko~! Tak samo takie rzeczy jak przed chwilą w kuchni też robię tylko z tobą~! Muszę cię darzyć inną miłością, bo inaczej musiałbym to zrobić z każdym na planecie, wyobrażasz to sobie~? No, więc Shizu-chan jest po prostu jedyny~! - Uśmiechnął się radośnie. - Shizu-chan, węch mnie myli, czy to pachną babeczki~? - Zapytał zaciekawiony.
- Babeczki? - Opłukał się szybko i wyłączył wodę. Zaczął węszyć, skupiając się. - Tak jakby trochę za długo tam były... Ale jeszcze się nie palą. - Odetchnął. Wyszedł z kabiny i wytarł się błyskawicznie, na koniec zawiązując sobie ręcznik na biodrach i wychodząc. Wpadł do kuchni i szybko otworzył piekarnik. Sprawdził jedną babeczkę. - Tylko trochę przypalił się spód. - Poinformował.
- To fajnie~! - Westchnął. - Zobaczymy, jak bardzo nie wyszły... Chociaż nie, ty też je robiłeś to może jednak będą jadalne~! - Uśmiechnął się, wchodząc do kuchni. Zdążył się już wytrzeć i założyć bokserki, teraz wycierał ręcznikiem mokrawe włosy.
- Nie są złe... Przynajmniej na oko. - Zostawił otwarty piekarnik. - Hej, Izaya... Ubierz się cieplej, dobrze? - Poprosił. - Przeziębisz się.
- A ty to możesz sobie paradować w samym ręczniku~? - Zażartował sobie, ale posłusznie ruszył na poszukiwanie jakichś spodni i sweterka. Ta kąpiel nico go orzeźwiła i przynajmniej nie był już taki śpiący.
- Skoro jestem potworem, to nie powinno mi zaszkodzić! - Zawołał za nim. Widział, że Izaya pójdzie do sypialni, ewentualnie swojego gabinetu. Sam ruszył do swojego pokoju. Narzucił na siebie jedynie jakieś luźne spodnie od dresu i wrócił szybko do kuchni. Z reklamówki wyjął torebeczkę z lukrowymi pisakami. Złapał szybko za dwie babeczki. Nadal były zbyt gorące, więc pewnym było, że lukier się nadtopi, ale innego wyboru nie miał. Chwycił dwie z nich i postawił na stole. Najpierw wyciągnął czerwony pisak i napisał "miłość", a następnie wyjątkowy czarny i dopisał "do śmierci".
     Zjedzenie będzie jak obietnica. - Pomyślał, a zaraz: - Skąd taki poetycki humor? Starzeję się, czy jak?
- Ne, Shizu-chan~!... O, widzę, że jednak się ubrałeś~! - Rozpromienił się, podchodząc do niego. - Co tam malujez~? - Zapytał zaciekawiony, próbując zajrzeć przez ramię blondyna.
- Ubrałem tylko spodnie. - Mruknął, kończąc. - To pisałem... - Odwrócił się i pociągnął go sobie na kolana. - Te babeczki to przysięga. Nie musisz ich jeść, nie obrażę się, ale jeśli chcesz, musisz to potraktować jako przyżeczenie. Podać ci którąś z tamtych? - Spytał, wskazując te na blaszce. Naprawdę nie miał zamiaru go zmuszać.
- Ale będę mógł drugą połową nakarmić Shizu-chan'a~? - Wolał się upewnić. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby odmawiać.
- Oczywiście. - Wzruszył ramionami. - To którą chcesz? Nadal nie powiedziałeś...
- Oi mówię, że obie, ale po połowie~! - Uśmiechnął się. - Zobacz. - Chwycił jedną z babeczek i przerwał/przełamał na pół. - A teraz powiedz "aaaa"~! - Poprosił.
- Aaa... - Otworzył usta, czekając. Gdy dostał swoją część babeczki, zabrał Izayi drugą połowę i wskazał na nią porozumiewawczo. "Teraz ty" - mówiło jego spojrzenie.
     Izaya usmiechnłą się raz jeszcze i otworzył usta. Szybko przegryzł i połknął babeczkę. Tak samo zrobili z drugą. Gdy już skończył, odetchnął.
- I widzisz jak ja się dla ciebie poświęcam Shizuś~!
- Widzę. - Pocałował go w policzek. - I teraz coś mi przysięgłeś. - Uśmiechnął się szeroko. - To najlepsze Halloween w moim życiu.
- A jak dla mnie najdziwniejsze~! - Zaśmiał się. - Nigdy nie pomyślałbym, że z Shizusia taki romantyk~! Naprawdę się martwiłem, że coś ci się stało~! - Uśmiechnął się pogodnie. - Ale obiecałem, więc słowa dotrzymam~! Teraz będziesz musiał ze mną wytrzymać aż do śmierci~! - Postraszył go.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz. - Zauważył. - Poza tym... - Nachylił się, tym razem całując go na poważnie. Smakował strasznie słodko. Choć Shizuo jeszcze od tego nie mdliło, wręcz przeciwnie, smakowało podwójnie. - Kocham cię. Nawet jeśli zamęczysz mnie na śmierć, to się cieszę. - Objął go ciaśniej. Teraz było mu naprawdę dobrze. Mógłby tak zasnąć i obudzić się rano, choć dla Izayi to pewnie byłoby niewygodne przeżycie.
- Cieszę się~! - Uśmiechnął się, wtulając w swojego chłopaka. Posiedzieli tak chwilkę, dopóki Izaya nie zauważył, jak spokojny jest oddech blondyna. - Shizuś! Ale nie zasypiaj, jesteśmy na krześle w KUCHNI!!! Jak jesteś zmęczony to przejdź te kilka kroków do sypialni, rany~... - Burknął, zakładając ręce na piersi.
- Dobrze, dobrze. - Ziewnął, ale nie przestawał się uśmiechać. Wstał, nadal trzymając Izayę na rękach i przeszedł do sypialni. Ułożył go delikatnie pod pościelą i jakoś wgramolił się obok, łapiąc go jak ulubioną przytulankę. - Dobranoc. - Schował twarz w jego włosach i zamknął oczy. Faktycznie odlatywał.
- Dobranoc Shizu-chan~! Szczęśliwego Halloween~!
- Jest szczęśliwe. Tobie też szczęśliwego Halloween. - Odpowiedział i zasnął.

 Następnego dnia, Shizuo obudził się dość późno. W łóżku poza nim nikogo nie było. Nie do końca rozumiejąc całą sytuację wstał z łóżka i pomaszerował do kuchni. Na stole znalazł dwie babeczki, lukrem ktoś napisał na nich "cukierek" a na drugiej "psikus". Stały na karteczce tak, by pomiędzy nimi było słowo "albo", a pod spodem "napisz mi SMS'em co wybrałeś ( tylko jedno, Shizu-chan~!) wieczorem to dostaniesz~!
Izaya.
     Shizuo przeczytał to raz jeszcze całą wiadomość:

CUKIEREK    albo    PSIKUS
napisz mi SMS'em co wybrałeś ( tylko jedno, Shizu-chan~!) wieczorem to dostaniesz~! 
Izaya.




***
Jak sądzicie, co wybrał~? I jak to się dla niego skończyło~?