Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

wtorek, 1 października 2013

Jeden dzień z życia Shizuo i Izayi - Karaoke i Kawiarenka


Kiasarin: Hejo~! Dziś mamy wspaniałe święto czyli: Półrocznicę założenia bloga~! *fanfary*. Tak, też nie wierzę ze aż tyle już wytrzymałam, z reguły rzucam coś po miesiącu XD Ale nie tu wytrzymałam... Choć ostatnio nic nie dodaję, to po prostu... No, czeka na swoją kolej i tyle. :) Ale wracając do 6 miesięcznicy bloga, mamy dla was niespodziankę~! Kolejne coś z serii "Dzień z życia Shizuo i Izayi~!" tym razem takie... 2 w jednym... Zresztą zobaczycie~!
A teraz niech szczeniak przemówi XD
Inu-chan: Yay~!!! :33 I pomyśleć, że 6 miesięcy i 1 dzień temu tego bloga nie było~... X33
Ummmm~... Nie macie pojęcia jak się cieszę, że zdążyłam z betowaniem~... :3 Jednakże mogły zostać gdzieniegdzie błędy i za to was strasznie przepraszam~! Nie jestem ideałem, wciąż się uczę. ;3
Ale wracając do weselszych tematów~... Zawsze miałam ochotę to napisać~... X3 Kocham was, ludzie~!!! :33 Dziękuję, że tu jesteście, że komentujecie, że czytacie~... Jesteście niesamowici, no~! :3
*rozrzuca kolorowe serpentyny* Dobra, teraz wszyscy wyciągają szampana i świętują razem z nami~! X3
A żeby szampan nie był jedyną atrakcją~...
Enjoy~! ;3





- Ne Shizu-chan, nudno mi, co robimy~? - Zapytał, skacząc po łóżku blondyna.
- Siedź spokojnie, Izaya. - Mruknął, nawet się do niego nie odwracając. - Ja szukam zeszytu. A ty rób co chcesz. - Przewrócił oczami i sięgnął dalej pod stertę papierów w szufladzie.
- No weź zajmij się swoim chłopakiem. - Fuknął. - Wiesz, że nie cierpię nudy... Powiedz chociaż jak wyglądał ten zeszyt. - Westchnął, wstając z łózka.
- Zielony w czarne linie tworzące kwadraty. I wiem, że nie cierpisz nudy, ale próbuję zadbać o to, żebyś zjadł coś jadalnego, więc potrzebuję przepisu. - Westchnął.
- A no chyba że tak~! - Odparł szczęśliwy, wyciągając przedmiot spod łóżka. Po czym wszedł na nie i pomachał znalezionym zeszytem. - Shizu-chan zobacz, co mam~! Ale jak chcesz to odzyskać chcę coś w zamian~!
- Skąd?! - Uderzył pięścią w blat biurka, robią lekkie pęknięcie. - Uh... No dobra, to czego chcesz? - Popatrzył na niego wyraźnie zainteresowany.
- Zabierz mnie gdzieś po obiedzie~! Na randkę czy gdzieś... To ty jesteś facetem w tym związku, wykaż się trochę~! - Uśmiechnął się.
- To ty jesteś dziewczyną, tak? - Parsknął śmiechem. - Dobra, dobra, jest jakieś miejsce, które szczególnie chciałbyś odwiedzić? - Wyciągnął rękę po zeszyt.
- A kto używa mojego tyłka~? Poza tym jak chcesz się zamienić to... droga wolna~! - Zachichotał, widząc minę swojego chłopaka. - Nie wiem, wymyśl, ma nie być nudno~!
- Dobra, wymyślę coś. - Westchnął i zabrał ten zeszyt sam. - A teraz obiad. - Odwrócił się i wyszedł z pokoju, nie czekając na bruneta.
- A wymyśliłeś chociaż co zrobisz~? Albo ile to potrwa~? Rany~... Tu jest tak strasznie nudno i na mieście nic ciekawego się nie dzieje~! Liczyłem, że chociaż Shizuś mnie zajmie, a tu klops. - Gadał, idąc za blondynem.
- Robię sushi. Ile to potrwa zależy od tego, czy mi pomożesz. - Uśmiechnął się lekko. - A potem randka. Nie podoba ci się taki plan? - Zapytał kpiąco.
- Pomogę... Tylko zabierz ode mnie rybie głowy. - Zatrząsł się. - Poza tym mogę pomóc... I pomyśleć, że w takiej Ameryce jest danie, gdzie uważa się rybie oczy za przysmak. - Popatrzył z niesmakiem na stół.
- Jasne, jasne, przecież wiem. - Uśmiechnął się szerzej i pozbawił ryby głów, po czym szybko je wyrzucił. - Chyba zacznę nosić rybią głowę jako talizman. Chociaż strasznie by to śmierdziało. - Zaczął zabierać się za robienie sushi. - No dobra, ty zajmij się ryżem, co?
- Wredny~! - Fuknął. - Chociaż nie, cierpiałbyś głównie ty~! - Pokazał mu język. Wyjął z szafki ryż i zaczął szukać w szafce z garnkami tego specjalnego do ryżu na sushi. Gdy wreszcie go znalazł, zabrał się za robienie ryżu. (Nie będę opisywać bo każdy wie jak to wygląda.) - Shizu-chan, ale oczywiście zrobisz też ootoro no nie~?
- Jasne... Spróbuję. Tylko tym razem nie narzekaj cały dzień, jak mi się nie uda. - Kontynuował oporządzanie ryby. - Najwyżej weźmiesz sobie jakieś u Simona. - Namyślił się chwilę. - Izaya, co byś powiedział na wyjście na karaoke?
- To ty umiesz śpiewać~? - Zdziwił się. - Nigdy tego nie robisz, nawet muzyki rzadko słuchasz... No nie spodziewałem się, Shizuś~! Ale chętnie cię posłucham, więc może być karaoke~!
- Nigdy nie twierdziłem, że umiem. - Zaśmiał się w duchu. - Dlatego lepiej, że będziemy tylko my. Spróbować mi nie zaszkodzi, nie? Najwyżej zatkasz uszy. - Wzruszył ramionami.
- No nie wiem, nie wiem, mam bardzo czuły słuch~! - Zachichotał. - A masz już wybrane jakieś miejsce, czy mam do kogoś zadzwonić~? Wiesz, ciężko znaleźć pustą, dźwiękoszczelną salę zwłaszcza, że nastolatki mają teraz szał na karaoke~! To co~? - Pomachał mu przed nosem telefonem.
- To dzwoń... Wiesz, to był spontaniczny pomysł, chyba jasne, że jeszcze niczego nie zarezerwowałem. - Westchnął. - Wogóle jest jakieś miejsce, którego nie mógłbyś załatwić przez znajomości???
- Em... Poczekaj, pomyślę... Może gabinet owalny w USA w Waszyngtonie... A nie, Jake by mnie wpuścił... To może... Nie, tam jest Ida... Strefa 51... A nie, przecież tam mi wiszą... No to może... Co powiesz na laboratorium 4 stopnia, gdzie pracuje się nad tak groźnymi wirusami, że jak bym jakiegoś wyniósł to większość ludzi by zginęła...? Myślę, że tam raczej nie mógłbym się dostać... Choć jakbym podzwonił... - Zaczął się zastanawiać, idąc do salonu i wybierając numer.
- Innymi słowy... Jakim cudem wogóle interesuje cię moje życie, skoro masz tyle ciekawych miejsc do zwiedzenia? - Pokręcił głową, podchodząc do zlewu, żeby umyć ręce. Teraz musiał wziąć się za krojenie warzyw, nakładanie wasabi i innych takich...
     I pomyśleć, że jego interesowało jedynie zwyczajne, spokojne życie, przy czym Izaya miał kontakty wszędzie, interesowało go wszystko i nie cierpiał nudy. JAK to się wogóle stało, że z logicznej nienawiści przeszli w związek???
- Bo nigdzie nie znajdę takiego potworka jak ty~! Jesteś bardziej interesujący niż jakiś nic nie warty marionetkowy prezydent albo zwłoki ufoludka, nie uważasz~? - Zapytał. - A teraz nie przeszkadzaj, proszę~! - Odwrócił głowę w stronę okna i zaczął z kimś rozmawiać, co jakiś czas wybuchając śmiechem, jednak załatwił co miał załatwić. - Ne Shizu-chan, gotowe~! - Uśmiechnął się, pojawiając w kuchni i uwieszając od tyłu na blondynie. - To po obiedzie jeszcze trochę odpoczniemy a potem idziemy, nie~?
- Jasne, jasne. - Mruknął tylko, dalej przygotowywując obiad i odlatując myślami do momentu, w którym zostali parą. Wszystko wydawało się takie logiczne, ale nierealne... - Chyba ryż już jest gotowy, co?
- Tak ale ja ci tego nie podam, za gorące. - Westchnął, otwierając garnek. - Tak w sumie to czemu pytałeś się o moje znajomości~? Załatwić ci coś~? - Zapytał, zaciekawiony.
- Nie, tylko trochę się zirytowałem. - Odpowiedział szczerze, wracając do rzeczywistości. - Zresztą nawet gdybym czegoś potrzebował, załatwiłbym to sam, wiesz o tym, nie? - Podszedł i zabrał garnek z ryżem, odcedzając jego zawartość.
- Ale czemu Shizu-chan, co cię może irytować w moich kontaktach~? - Zdziwił się, zupełnie nie rozumiejąc myśli blondyna. - Przecież wiesz, że Shizu-chan zawsze jest najważniejszy, gdyby mnie obchodziły jakieś dalekie wycieczki to bym pojechał, a nie czekał na ciebie w twoim łóżku, prawda~? - Zapytał uśmiechnięty, patrząc na tuńczyka.
- Prawda. - Uśmiechnął się jednym kącikiem ust i zabrał się za "lepienie" sushi. - Więc na którą mamy być w klubie karaoke? Żebyśmy się nie spóźnili... - Dodał.
- Na którą chcesz~! - Westchnął. - Mamy załatwiony pokój na cały dzień i całą noc, do własnej dyspozycji~! Dobrze się spisałem~? - Zapytał, nadstawiając głowę by blondyn go pogłaskał. Zawsze śmieszył go ten gest, ale z biegiem czasu nawet go polubił.
- Jasne. - Uśmiechnął się na swój własny, nieco rozczulony sposób i pogłaskał Izayę po głowie. - Całą noc, powiadasz? Masz jakieś szczególne plany? - Omal nie parsknął śmiechem, ale się powstrzymał.
- Nie, nic z tych rzeczy... Chyba, że Shizuś ma o mnie jakieś zbereźne myśli, ale w takim wypadku nic na to nie poradzę~! Będę musiał się poświęcić~! - Zachichotał, czując dłoń na włosach. - Właśnie, kończ to sushi, jestem głodny~! I nie przesadź z wasabi~!... Chociaż wiesz, może ja lepiej zrobię coś do picia, co chcesz~? - Zapytał, wyjmując z szafki szklanki.
- Zieloną herbatę. - Rzucił i wrócił do robienia obiadu. - A co do tych zbereźnych myśli... Jak coś mi przyjdzie do głowy pierwszy się o tym dowiesz. - Położył pierwszą porcję na tacce. - Izaya, nie lubisz wasabi, czy po prostu nie masz na nie dzisiaj ochoty? - Zastanowił się. W sumie on lubił wasabi, no i dodawał tak na oko... No, najwyżej mu nie zasmakuje i będzie trzeba zrobić więcej sushi, nieważne.
- Nie że nie lubię, mam po prostu delikatniejszy smak niż ty, twoje "troszeczkę" to dla mnie jak "całkiem sporo", rozumiesz? Dobra, więc zielona herbata. - Wstawił czajniczek z wodą i zamienił szklanki na kubki, nie wiedział konkretnie czemu, ot tak, bo nie miał co robić. - A właśnie Shizu-chan, czytałeś już ten list od Kasuki~? - Zapytał od niechcenia, siadając na stołku.
- List? - Zastanawianie się nad ilością wasabi całkiem mu przeszło. - Jaki list?
- No był rano w skrzynce. - Westchnął. - O zobacz, nawet położyłem ci go na widoku. - Wskazał ręką na kopertę pod pudełkiem papierosów i okularami. - Nie mów, że nie zauważyłeś, w żadne miejsce nie spoglądasz tak często jak w tamto. - Usłyszał gwizd znaczący, że woda się zagotowała, więc włożył rękawice kuchenne i zdjął czajniczek z palnika, dosypał zielonej herbaty i czekał, aż się zaparzy.
- Dzięki. - Mruknął Shizuś i chwycił list, otwierając go jednym ruchem. Zaczytał się tak, że nie widział świata poza tym. Co chwila kiwał głową i mruczał pod nosem. - Jutro... Mhm. Sara, jasne... Dwa?... Tylko... Za miesiąc... Paczka? Kiedy? ...Aha... Mhm... Hmmm... Powodzenia... - Zmarszczył brwi. - Odpowiedz... Mmm...
- Ne Shizu-chan, banda różowych słoni przebiegła ci przez salon~! - Nic, dalej czytał, to może... - Shizu-chan, bawiłem się nożykiem i pociąłem ci wszystkie koszule, ale przynajmniej mają teraz ładne wzorki~! Słuchasz mnie pierwotniaku!!!
- Ćśś, czekaj... Gdzie ja miałem czyste kartki? - Ruszył do swojego pokoju, skupiając się jedynie na odpisaniu na list. - No i jakiś długopis...
- Masz. - Podał mu. Siedział oparty o łokieć i nudził się jeszcze bardziej niż chwilę temu. Shizuś jeśli tylko chodzi o jego brata nie widzi świata, to było frustrujące gdy chciało się z nim pożartować.
- Mhm, dzięki. - Skinął głową i usiadł, odgarniając ze stołu przeszkadzające mu warzywo. Natychmiast zabrał się za odpisywanie. - Za miesiąc nie mam nic do roboty, nie? Chyba mogę wyjechać na jakiś czas, Tom powinien dać mi wolne... - Zmarszczył brwi. - Izaya, masz jakieś plany na za miesiąc?
- Nie. - Odparł smutno. - Przecież wiesz, że nie bawię się teraz miastem, to co mógłbym robić? Może przez braciszka pamięć ci też zanikła? - Mruknął smutno. Nie lubił tych listów i tego jak Shizuś go przez nie ignoruje. Nie zabraniał mu się widywać z Kasuką, on po prostu chciał, żeby jego też zauważał nawet jeśli chodzi o ukochanego braciszka.
- Izaya? - Wplótł dłoń w jego włosy i podniósł jego głowę trochę do góry. - No daj spokój... To niespodzianka, dlatego nic ci nie powiem. Ale nie rób takiej miny... Dobra? - Przekrzywił lekko głowę, czekając na odpowiedź.
- Nie lubię czegoś nie wiedzieć. - Burknął, ale zaraz się uśmiechnął. - No odpisuj szybciej braciszkowi, głodny jestem, a obiecałeś mi ootoro~! Więc na nie grzecznie czekam, o nawet herbaty ci zrobiłem, a ty co~?
- Już, już... - Zabrał rękę i wrócił do odpisywania. Po chwili udało mu się skończyć krótką odpowiedź. - Dobra, wyślę to po drodze. - Włożył notatkę pod okulary. - I nie czytaj, i tak jest zaszyfrowane. - Mruknął, wstając i sprzątając niepotrzebne składniki ze stołu. - Chociaż pewnie byś to rozgryzł. - Dodał z westchnieniem. - Jemy tu czy w salonie?
- Obojętnie. - Westchnął, puszczając mimo uszu jakże kuszącą informację odnośnie szyfru i odszyfrowania jakiegoś sekretu. To był jedyny defekt bycia z Shizusiem, musiał jakoś powstrzymać tę część siebie której blondyn nie znosił. Ale to nie było trudne, wszak jako bóg mógł zrobić wszystko.
     Chwycił tackę, położył na niej 2 kubki i czajniczek i ruszył za Shizusiem do salonu.
- No... Mam nadzieję, że nie jest takie złe. - Odetchnął Shizuo, stawiając tacki z jedzeniem, kładąc pałeczki i przygotowywując wszystko do jedzenia. - Itadakimasu. - Mruknął, zabierając się za jedzenie.
-Itadakimasu~~! - Odparł, chwytając pałeczki. Wziął jeden kawałek sushi, zamoczył go w sosie sojowym i niepewnie wsadził do ust. - Ale ostre!!! - Pisnął, wymachując rękoma jakby wachlował sobie buzię. - Shizuś miałeś uważać!
- ... - Shizuo nachylił się i złączył ich usta, wlewając w ten sposób do jego buzi już ochłodzoną herbatę. - Lepiej? - Zapytał, ocierając usta rękawem. - Sorki, nie chciałem przesadzić... Zrobię nowe. - Sięgnął po tackę z ootoro Izayi.
     Izaya chwilę pokaszlał, nie spodziewał się takiego "ataku" na swoją osobę.
- Dobra... Wiesz co, może po prostu nie dodawaj wasabi... Albo ja dodam, szkoda tylko, że tyle się zmarnuje~... - Zrobił smutną minkę.
- Mówi się trudno, nie? - Wstał i wrócił do kuchni, robiąc nową porcję, tym razem zupełnie bez wasabi. Westchnął ciężko. Że też nigdy nie mógł trafić w jego gust, zawsze z czymś przesadzał... Widocznie marny był z niego kucharz, no ale dotąd gotował tylko dla siebie, ewentualnie dla Kasuki, ale to było co innego... Rozmyślania i ponowne przygotowywanie jedzenia trochę mu zajęło, ale w końcu się udało i miał nadzieję, że nie okaże się to takie okropne jak zwykle. Przybijała go ta myśl, ale co mógł poradzić...?
     Izaya przyszedł do kuchni gdy blondyn kończył robić ootoro i podkradł jedno z talerza. Zjadł je od razu, nawet nie martwiąc się, czy będzie dobre. - Mmm~! Teraz jest pycha~! - Uśmiechnął się, pochłaniając kolejny kawałek.
- Czekaj! - Zabrał tackę tak, żeby brunet nie mógł jej dosięgnąć i sam wziął jedno ootoro. - Powoli... Powiedz "aaa". - Uśmiechnął się.
- No wiesz~? - Fuknął, gdy zabrano mu tackę, jednak gdy usłyszał co Shizuś zamierza zrobić zachichotał i posłusznie otworzył usta. - Aaaa~!
- Grzeczny kotek. - Zaśmiał się Shizuo, wkładając ootoro do jego ust.
- Mhuw mi hre kotreh. - Powiedział niewyraźnie delektując się swoim przysmakiem.
- Co mówisz? - Uniósł brew i sięgnął po kolejną porcję tłustego tuńczyka.
- Że... - Izaya przełknął to co miał w buzi. - Żebyś nie porównywał mnie do kota... Aaaa~! - Znów otworzył usta.
- Ale jesteś uroczy jak kociak, kiedy dajesz się karmić. - Uśmiechnął się przyjaźnie i nakarmił go kolejnym kawałkiem.
- Może chociaż chodź do salonu co~? - Zapytał, patrząc na tuńczyka. Miał tylko nadzieję, że nie ciekła mu po brodzie ślina. - Tam mnie nakarmisz, a potem posłuchasz mojego kociego wycia na karaoke~! - Zachichotał, ciągnąc Shizuo za rękaw.
- Wow, poczekaj, bo się wywalę... - Ostrzegł, ale w końcu sam przyspieszył. - Dobrze... - Mruknął przebiegle, gdy już dotarli do salonu. - A poprosisz mnie jakoś? - Właściwie to nie liczył na to, że brunet to zrobi, po prostu się droczył... Niemniej uważał, że byłoby śmiesznie, gdyby Izaya rzeczywiście poprosił.
     Izaya prychnął jak kot i posadził blondyna na sofie. Usiadł obok i zaczął się przymilać... A przynajmniej próbował, bo nie miał pojęcia jak to powinno wyglądać.
- No, ładnie. - Blondyn poklepał go delikatnie po głowie i podał mu kolejną porcję. - Wiesz co, mógłbyś tak codziennie... - Zachichotał.
- Nie licz na to- prychnął biorąc do ust tuńczyka- to zbytnie upokorzenie dla kogoś tak wspaniałego jak ja~! Aaa~!
- Ale jesteśmy sami... - Znów go karmił. - Myślałem, że przy mnie już nie martwisz się upokorzeniem. Nie po tych wszystkich nocach... Mylę się? - Zapytał, autentycznie ciekawy.
- Może. - Mruknął, czerwieniąc się trochę. - Ale i tak bym tego nie zniósł, nie zrozum mnie źle, w tej chwili robię to tylko dla ootoro~! - Zachichotał. - Poza tym mamy dzień dobroci dla potworów~!
- Dzień jak codzień. - Odparł swobodnie i podał mu tackę z jego obiadem. - Dobra, najedz się, ja też coś zjem... I wychodzimy. - Podszedł do stołu z zamiarem najedzenia się na przynajmniej następnych kilka godzin.
- No to będzie więcej dla mnie~! - Uśmiechnął się, siadając normalnie na kanapie i kładąc sobie tackę na kolanach.
- Tak, tak... Że też nigdy nie przygotowywujesz sobie ootoro sam, skoro tak je lubisz. W gruncie rzeczy... Izaya, czy ty wogóle umiesz gotować? Bo to chyba kobieta w związku powinna gotować, nie? - Powstrzymał śmiech.
- A masz ochotę jeść zielono-czerwony przypalony ryż z jajkiem?- Zapytał retorycznie. - No właśnie, więc nawet mnie do tego nie zmuszaj i nie pytaj czemu był takiego koloru~! - Odparł, pochłaniając kolejną porcję swojego przysmaku.
- Wolałbym wiedzieć, jakim cudem doprowadziłeś ryż do takiego stanu. - Ledwo przełknął resztkę sushi, które miał w buzi. - To jest wogóle możliwe, czy tylko blefujesz? - Mruknął z niedowierzaniem.
- Też nie wierzyłem... Chcesz zobaczyć zdjęcie~? - Wyjął telefon i poklikał nim parę razy, po czym rzucił go Shizusiowi. - Łap i się nie przestrasz. - Dodał, dalej spokojnie jedząc.
- Rety... - Pokręcił głową, z odrazą wpatrując się w zdjęcie. - Dobra... Zabierz to ode mnie. - Odrzucił telefon i popatrzył na sushi, które nagle wydało mu się jakieś mało apetyczne. - Jak skończysz to powiedz. - Wstał. - Idę się przebrać do wyjścia.
     Izaya złapał telefon i go schował.
- Wybacz Shizuś, mogłem pomyśleć zanim pokazałem ci to przy jedzeniu~! Chociaż może to i dobrze, więcej dla mnie~! - Uśmiechnął się i zaczął pałaszować sushi. - Tak w sumie zawsze chodzisz jako barman, to po co się przebierasz~? - Zapytał zaciekawiony.
- Przebiorę się w coś normalnego, a przynajmniej mniej zwracającego uwagę. - Uśmiechnął się lekko, przystając przy drzwiach. - Wiesz, jak pobrudzę kolejny strój barmana, nie będę miał co włożyć do pracy.
- Aha i wcale nie o to chodzi, że będziesz szedł koło MNIE i że będę cię trzymał za rękę~! - Zachichotał odnosząc tacki, miski i kubki do kuchni.
- Skąd... - Parsknął, idąc do sypialni. - Nie o tym myślałem. - Dodał tylko i zniknął za zamkniętymi drzwiami.
- Mhm oczywiście~! Ale wiesz, że mi to nie przeszkadza, prawda~? Jestem kleszczem, nie ważne co mi zrobisz i tak będę do ciebie przyklejony~! - Uśmiechnął się, siadając na kanapie. - Tylko nie przebieraj się za długo, bo jeszcze pomyślę, że to ty jesteś panienką~!
- Nie zabiorę ci tej zaszczytnej roli, nie martw się! - Odkrzyknął zaczepnie. Jego samego zdziwiło, w jak dobrym był humorze. Ale może to i lepiej... Przynajmniej nie zamieni randki w katastrofę, nie? Przynajmniej taką miał nadzieję.
     Zerknął na swoje ciuchy, wiszące w szafie. Strój barmana, strój barmana, jeszcze kilka strojów barmana... Jakiś dres, ciemne jeansy, biała bluzka na krótki rękaw z guzikami... Czarna bluzka z kołnierzykiem... Wróć, te jeansy i biała bluzka będą akurat. Przebrał się w kilka minut i zaczął szukać telefonu. Ostatnio miał go gdzieś koło łóżka...
- Shizuś, a mówiłeś że został ci ostatni strój barmana a ja tu widzę... - Wparował mu bez pukania do sypialni, w końcu też z niej dość często korzystał. - 4..5..6...7... Tak, jeszcze conajmniej 7 strojów, jesteś kłamcą, wiesz~? - Zapytał z udawanym oburzeniem na twarzy.
- Nie że ostatni... A zresztą. - Mentalnie olał sprawę. - Widziałeś gdzieś mój telefon? - Zmienił temat. - Miałem go wczoraj wieczorem... Co ja z nim potem zrobiłem? - Mruczał do siebie.
- Co potem robiłeś~... No nie wiem, zastanów się co też takiego mogłeś robić wieczorem, ze mną, w swoim łóżku~! - Westchnął uśmiechnięty, kładąc sobie ręce nad głowę i opadając na pościel. - Już wiesz~?
- Pytałem co z NIM robiłem, nie z tobą! - Zaśmiał się i jakby od niechcenia rzucił poduszką prosto w głowę Izayi. Oczywiście, nie tak, żeby bolało, tylko żeby zobaczyć, co zrobi. - Co robiłem z tobą pamiętam aż za dokładnie. A jakbym zapomniał... Powtórzymy to tak, żeby mi się przypomniało, nie? - Mruknął, rozbawiony miną bruneta.
- No wiesz co jak co ale zdradzać mnie z telefonem Shizu-chan, myślałem że jesteś inny~! -  Żartował sobie. Chwilę później złapał poduszkę i zaczął ją sobie podrzucać. - Wiesz, jestem pewien, że nie ważne ile razy bym ci się starał to przypomnieć i tak będziesz mi wmawiał że jest nie dość dokładnie~!
- Też racja. - Zanurkował pod łóżko i w końcu wyjął stamtąd ten telefon. - Już wiem, kiedy mi tam wpadł. - Mruknął triumfalnie i otarł go z pajęczyn. - Dobra, jestem gotowy. Potrzebujesz czegoś, czy możemy wychodzić?
- A może podzielisz się tą rewelacją kiedy twój telefon wpadł i co ważniejsze z kim~! - Zachichotał. - I czy zamierza mieć małe komórki czy może takie bardziej nowoczesne smartfoniki... Bo jak tak to zamawiam jednego~! - Chichotał dalej, podrzucając poduszkę.
     Blondyn sam się roześmiał, chowając telefon do kieszeni.
- No może niedokładnie wpadł... Uznajmy, że on też jest płci męskiej. - Parsknął. - Inaczej byśmy się tak nie lubili. Ale jakby znalazł sobie dziewczynę to myślę, że jakiś smartfonik ci wpadnie... Jak sądzisz, do najbliższych urodzin się wyrobią?
- Nie wiem, nie wiem~! - Chichotał. - Najpierw mu jakąś znajdź? Przynajmniej nie będziesz narzekał, że za długo wisi na telefonie~! - Westchnął, wstając z łóżka. - Możemy iść czy jeszcze coś chcesz zabrać~?
- A ja o to już przypadkiem nie pytałem? - Skierował się do drzwi. - Ja mogę iść. A ty?
- Mogę~! - Uśmiechnął się, zostawiając kurtkę na wieszaku. - Myślisz, że moje wszystkie komóreczki będą grzeczne i nic nie będą kombinować pod moją nieobecność~? - Zachichotał. - No ale trudno, najwyżej będę się martwił potem~! - Uśmiechnął się, chwytając Shizusia za rękę.
- Zostawiasz całą pracę? - Zdziwił się Heiwajima. - Łał, czyli mam uważać, że traktujesz tę randkę poważnie? - Przekrzywił lekko głowę i delikatnie zacieśnił uścisk, prowadząc go do wyjścia.
- No wiesz, jestem tak rozchwytywany, że nie miałbym 5 minut spokoju, a Shizuś by pewnie po 4 telefonie rozwaliłby cały klub~! - Uśmiechnął się. - Więc wolę je zostawić i spędzić czas tylko z moim potworkiem~!
- Taa... Też racja. - Zakluczył drzwi i ruszyli uliczkami Ikebukuro. - Więc tak właściwie to gdzie jest ten klub? Nie wiem, który konkretnie masz na myśli... - Na starcie wyciągnął papierosa.
- A ty już palisz~? - Westchnął. - Ten w centrum, wielki, neonowy i powszechnie znany, Shizu-chan przecież wiesz który. - Westchnął, widząc zdezorientowane spojrzenie chłopaka. - No ten obok którego jest ta budka telefoniczna... W sumie była budka telefoniczna, bo wyrwałeś ją tydzień temu i we mnie rzuciłeś~! Kojarzysz teraz~? - Zaśmiał się cicho.
- Aa tak... Wiesz, odkąd mniej się kłócimy nawet przypominają mi się niektóre z tych przedmiotów. - Wypuścił dym. - I tak, już palę. - Wzruszył ramionami. - Od tego trudno się odzwyczaić, niestety.
- Jak dostaniesz raka płuc to nie narzekaj, że nie ostrzegałem~! I możesz mieć też zadyszkę po 5 minutach i jak będziemy wtedy grać w berka~? - Zasmucił się. - No i oczywiście sex wtedy też odpada, bo możesz mieć atak. - Westchnął, nie przejmując się, jak wielu ludzi na nich dziwnie spojrzało.
- Ty... To ma być szantarz? - Shizuo spojrzał na niego zszokowany. Akurat spojrzenia ludzi mało go teraz obchodziły... Izaya chciał mu odmówić sexu, bo pali?! Czy on zwariował?!
- Nie, ja tylko stwierdzam fakty~! - Uśmiechnął się, wzruszając ramionami.
- Stwierdzasz fakty... Czy twierdzisz, że zaczniesz mi odmawiać, jeśli będę palił? - Zmrużył nieco oczy, wbijając w niego uważne spojrzenie.
- Możesz sobie palić ile chcesz, ale jak Shinra stwierdzi, że jesteś chory, to masz szlaban na mój tyłek~! - Zachichotał. - Ja się nie wtrącam w twoje życie dopóki nie chodzi o zdrowie... Albo życie, ale ty jesteś nieśmiertelny~! - Uśmiechnął się, dalej wesoło ciągnąc go przez miasto.
- Uff... Spodziewałem się gorszej groźby. - Prychnął, naprawdę jednak odczuwając ulgę. Był zdrowy, Shinra nie mógł się temu nadziwić, ale tak było. I tak miało pozostać. - No dobra, więc skoro kwestię mojego zdrowia mamy już omówioną, może pogadajmy o twoim zdrowiu? - Uśmiechnął się przebiegle.
- No to słucham~! - Przystawił sobie rekę do ucha. - Cóż takiego jest niewłaściwego w moim zdrowiu~?
- Twój tryb życia. - Zdeptał resztę papierosa. - Kto dziś wstawał w środku nocy odebrać telefon? Tydzień temu wstałeś zaraz po tym, kiedy sądziłeś, że zasnąłem ze zmęczenia i wyszedłeś na zlecenie. Może mi powiesz, że to nie jest wykaczanie się?
- E tam. - Mruknął. - Odsypiam w dzień, poza tym śpię wymagane 8 godzin~! I przy okazji dzięki temu dostaję śniadanko do łóżka~! Więc naprawdę nie wiem, czemu to miałoby mnie wykańczać~! - Uśmiechnął się. - Masz jeszcze jakieś zarzuty? Jeśli udowodnisz mi, że masz rację, mogę to zmienić~!
- Może i odsypiasz, ale o różnych porach i na urywki. - Odparł powoli. - Muszę o ciebie dbać, żebyś się nie wykończył, ale ty też o siebie zadbaj, dobra?
- Oi, Shizuś, jakie to urocze gdy się o mnie martwisz~! Nie przejmuj się tak, jak będę stary to będę mógł spać cały dzień, na razie daj mi się cieszyć młodością~! - Uśmiechnął się, idąc dalej.
- Tłumię twoją radość? - Zapytał, starając się nie uśmiechnąć. Wiedział, że nie o to chodziło.
- Jasne że nie, sprawiasz mi najwięcej frajdy~! To miasto bez ciebie jest takie nuuudnnne~! - Westchnął. - Ale z Shizusiem to co innego, od razu jest weselej~! - Uśmiechnął się. - Syreny policyjne wyją, drogowcy mają pracę przy stawianiu znaków, każdy strudzony wędrowiec może sobie zabrać darmową puszkę napoju z któregoś z rozwalonych automatów, wszystko pięknie~!
- Wychodzi na to, że beze mnie to miasto zgubiłoby rytm, a drogowcy pracę. - Parsknął, skręcając. - No dobra, odtąd ty prowadź. Chyba musisz podejść do konkretnej osoby i załatwić ten pokój do karaoke, nie? - Chciał się upewnić.
- Tak, bez Shizusia całą masa ludzi zostałaby bez pracy~! - Uśmiechnął się. - Wiesz, co do pokoju to raczej podejść do osoby w recepcji i powiedzieć, że rezerwacja~! A poza tym chcę zobaczyć spojrzenia tych wszystkich ludzi~! - Uśmiechnął się i zaczął podskakiwać, ciągnąc swojego chłopaka do wejścia.
- Ja wyjątkowo nie chcę zobaczyć ich spojrzeń... Dobrze, że te pokoje są dźwiękoszczelne. - Westchnął. - A tak poza tym, to normalne, że ktoś rezerwuje sobie pokoj od karaoke na 24 godziny? Jeszcze o czymś takim nie słyszałem...
- Może nie normalne, ale na pewno wygodne~! Poza tym dobrze wiesz, że dla Izayi nie ma rzeczy niemożliwych~! - Wyszczerzył się w uśmiechu. - No może poza gotowaniem. - Dodał po cichu tak, żeby usłyszał tylko Shizuś.
     Shizuo uśmiechnął się tylko, rozbawiony.
- Wiem, wiem. Tyle zdążyłem się przekonać... - Weszli do środka i podeszli do recepcji. Zerknął na bruneta czekając, aż zacznie.
- Ohayou~! Kumi-chan~! Twój szef mówił że przyjdę, prawda~? Więc... - Czekał uśmiechnięty, aż dziewczyna mu odpowie.
- Ach tak, racja Orihara-sama, proszę. - Podała mu kartę.
- Ne Kumi-chan, ile razy mówiłem, żebyś nie nazywała mnie panem, aż tak stary nie jestem~! - Zachichotał, opierając łokieć o blat biurka.
 - To pewnie z szacunku do ciebie, mendo. - Mruknął Shizuo, nie dając dziewczynie odpowiedzieć. Złapał Izayę za ramię i odciągnął od blatu. - To ja już go porywam. - Rzucił i ruszył dalej, nie oglądając się na bruneta.
- No tak, bo ty nie masz go w stosunku do mnie ani odrobiny~! - Udał focha, zakładając sobie ręce na ramiona i pozwalając się ciągnąć Shizusiowi, co wywołało śmiech pracowniczki i większości stojących w pomieszczeniu nastolatek. - Widzisz, im się podobam~! - Uśmiechnął się. - Więc Shizu-chan ma sporą konkurencję~!
- Nie zmuszaj mnie do zniechęcania konkurencji. - Prychnął ze śmiechem. - Poza tym... Szacunek? Jak mam się do ciebie zwracać, "wasza mendowatość"? - Dodał, rozbawiony.
- Nie, mógłbyś chociaż po imieniu... Jesteś moim chłopakiem, miło by było słyszeć "Izaya" nie tylko jak dochodzisz, albo chcesz już spać, a ja hałasuję. - Fuknął, dalej udając, że ma focha i śledząc jakież to miny robią ludzie naokoło. No cóż, kilka nastolatek zrobiło się czerwonych, jednej czy dwóm poszła krew z nosa, ze 2 albo 3 o słabszych nerwach zemdlało. Ogółem wyglądało to bardzo ciekawie, oczywiście dla Izayi.
- Więc wolisz "Izaya" od "Izaya-sama" w moim wykonaniu, tak? Poza tym... Mógłbyś ciszej? - Syknął, unikając spojrzeń dziewczyn i chłopaków z otoczenia.
- Prędzej doczekam się "Izaya", niż "Izaya mój panie", więc wiesz, lepiej prosić o coś realnego~! - Uśmiechnął się, odwieszając swojego focha. - Poza tym jak byś powiedział w ten 2 sposób chyba nie wyrobiłbym ze śmiechu~!
- Pomyślę o tej nazwie przy jakiejś innej okazji. - Odparł tajemniczo, przystając przed jakimś pokojem, jednym z mnóstwa dokoła. - To tutaj, nie?
- O, na jaką okazję~? - Zapytał zaciekawiony. - Planujesz odwrócić role~? - Zachichotał, przybliżając kartę do zamka, po czym nacisnął klamkę i wszedł do środka. Od razu usadowił się na kanapie skacząc sobie po niej.
- Musiałoby mnie coś uderzyć w głowę, żebym planował coś takiego. - Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. - Ok, to od razu mówię, że ty zaczynasz. - Zastrzegł, siadając po drugiej stronie stolika.
- Dobra, a chcesz coś do jedzenia, albo picia~? -  Zapytał zaciekawiony, chwytając kartę ze stolika.
- Dopiero co jedliśmy... Może colę? A co tam tak właściwie mam do wyboru? - Oparł łokieć na stole i ułożył wygodnie głowę, wpatrując się w czytającego bruneta.
- Am... Sporo, choć głównie lekkie przekąski i alkohol... No i jest spora oferta napoji bez procentowych więc się nie martw, te tabuny nastolatek jeśli wychodzą stąd pijane to tylko na własne życzenie~! - Uśmiechnął się, wracając do przeglądania karty.
- Mhm... - Westchnął ciężko. - Będziesz coś pił? Mam na myśli, z procentami?
- A co, masz ochotę mnie spić i wykorzystać~? - Zapytał, bo co do tego drugiego to był pewien że tak, pozostawała tylko kwestia jego trzeźwości podczas całości. - Bo obstawiam, że ty cokolwiek wypijesz, prawda~?
- Hmmm... Może? - Przekrzywił trochę głowę, nadal się na niego gapiąc. - Nie zdecydowałem jeszcze. A co do spicia i wykorzystania cię, to czemu nie? - Posłał mu swobodny uśmiech. - Wtedy ja też z pewnością "coś" bym wypił...
- Jasne, pij ile chcesz, tylko potem nie rozwal ścian, bo będzie zabawnie~! - Zachichotał. - Ciekawe ile osób wtedy by zemdlało? - Zaczął się zastanawiać.
- Wszyscy, włączając właściciela... - Mruknął poważnie. - Więc jak? Pijesz jakiegoś drinka, Izaya? Nie odpowiedziałeś jeszcze...
- Obojętnie, wybiesz co chcesz, powierzam się w twoje ręce i liczę, że się nie wkurzysz jak wypaplam jakiś sekret~! Wierzę w ciebie~! - Uśmiechnął się, zaczynając bawić pilotem, a kartę "dań" podał blondynowi.
- Hmmm... Ok, już wiem. - Uśmiechnął się, wskazując jedną z pozycji w karcie. - Postaram się nie obrazić. - Dodał.
- To co chcesz~? - Spytał, sięgając po telefon.
- Co powiesz na calvados z limonką? - Wiedział, że być może niewiele mu to powie, ale i tak zapytał. - Właśnie na ten mam ochotę. Ty też spróbujesz... - Dodał nieco wesoło.
- Dobra, dobra. - Westchnął, chwytając za telefon stojący na stoliku. - Hej, ta jesteśmy~! Fajnie tu masz~!
- Westchnął, rozsiadając się na kanapie. - A tak, calvados z limonką dwa razy... Em, poczekaj. - Zakrył ręką głośniczek od telefonu i spytał - Shizuś chcesz coś jeszcze~? Nie wiem, do jedzenia?
- Nie, nie mam ochoty. - Też rozparł się na kanapie i dla odmiany zerknął na listę piosenek. Dużo tego było...
- No to nie - Westchnął do telefonu. - Tylko te drinki... Jeśli ktoś tu chce kogoś upić to ten perwers mnie~! - Zachichotał słysząc "CO!?" po drugiej stronie słuchawki. - No to na razie~! - Uśmiechnął się i  rozłączył. - Pewnie miał świetną minę~! - Westchnął, przyglądając się blondynowi.
- Domyślam się. - Prychnął, dalej przeglądając piosenki. - Móglbyś nie rozpowiadać tak swobodnie wszystkim o naszych sprawach... O, ta by do ciebie pasowała. - Zmienił temat, widząc tytuł "World is mine". Oczywiście, że znał tylko tytuł... Nigdy nie wsłuchiwał się w tekst.
- A co, chciałbyś zostać moim sługą do tej piosenki~? - Zachichotał. - A wracając do rozpowiadania, przecież nic się nie stanie, rany Shizu-chan, najwyżej się trochę podziwi albo uzna to za żart~! - Uśmiechął się, wzruszając ramionami. - Ja już o wiele gorsze rzeczy mówiłem~! - A to, że okazywały się prawdą lepiej zachowam dla siebie. - Dopowiedział sobie w myślach.
- Nawet nie spytam, jakie rzeczy... - Odparł, przewracając stronę. - To faktycznie brzmi jak żart, biorąc pod uwagę to, że do niedawna byliśmy wrogami... No może nie do niedawna... Wybierz jakąś piosenkę, ty zaczynasz. - Odepchnął katalog w jego stronę.
- Może być to "World is mine"~! W sumie będzie ciekawie~! - Zaśmiał się, siadając na kolanach blondyna i sięgając po mikrofon. - Nie obrazisz się jeśli zrobię sobie z ciebie poduszkę, prawda~? - Zapytał retorycznie, włączając mikrofon.
- Jasne, że nie.. - Westchnął, instynktownie obejmując go w pasie, żeby nie spadł. - To włączaj, tylko żeby mnie nie ogłuszyło, jasne? - Zaśmiał się. Właściwie to jeszcze nie słyszał śpiewającego Izayi... Nie przypominał sobie, a takie przeżycie powinien pamiętać. Był za to i tak przekonany, że brunet ładnie śpiewa.
- Wredny, ogłuchnąć? To już nie lubisz jak ci jęczę... Mogę się zamknąć nie ma sprawy. - Fuknął, udając, że się obraża. Uwielbiał się w ten sposób bawić z Shizuo.
- Lubię jak jęczysz. - Nachylił się do jego ucha. - Nie wiem tylko, jak śpiewasz, ale chętnie się przekonam. - Wypuścił powietrze, uśmiechając się.
- No, wybroniłeś się jakoś. - Westchnął, włączając piosenkę. - Ale potem ty śpiewasz, chcę to w końcu usłyszeć. Na balladę pod oknem nie mam co liczyć, to chociaż tu się wykaż. - Zachichotał.
- Eh... - Mina mu zrzedła. Już nie był taki pewien, czy karaoke to dobry pomysł. Nie lubił występów przed jakąkolwiek publicznością, nawet jednoosobową, w przeciwieństwie do Kasuki. Jakoś tak... Czuł tremę. - No dobra już, zaczynaj.
     Izaya nacisnął "PLAY" i gdy tylko z głośników poleciała słodka muzyczka od razu spojrzał na Shizuo i... zaczął się śmiać z jego genialnej miny.
- Eem... - Nie spodziewał się czegoś tak cukierkowego po takim tytule. - No dobra, śpiewaj, śpiewaj. - Upomniał swojego chłopaka. Może i tytuł nie pasował mu do muzyki, więc i muzyka do Izayi, ale chciał to usłyszeć. Mogo być całkiem zabawnie...
 - Już... Już. - Izaya ledwo z siebie wydusił te dwa słowa. Płuca go bolały i brakowało mu powietrza, a miał teraz śpiewać przez kilka minut, nie miał bladego pojęcia jak tego dokonać. Głośno westchnął, uspokajając się i nabrał powietrza. [Kliknij]
     Blondyn siedział i obserował, jak Orihara powoli czaczyna śpiewać. Próbował się nie śmiać, bo w gruncie rzeczy Izaya miał zaskakujące wyczucie rytmu i melodyjny głos, jednak cukierkowa muzyczka była tak niewinna, że trudno było nie zatrząść się ze śmiechu chociaż raz.
     Izaya skończył piosenkę i rzucił mikrofonem w blondyna.
- Co się śmiejesz~?
- Bo masz uroczy głosik do takich piosenek. - Odparł z uśmiechem i zerknął na mikrofon, który trzymał w dłoni. - Więc... Mam coś zaśpiewać... Hmmm, to może coś mi wybierz. - Miał nadzieję, że będzie wybierał jak najdłużej.
- Dobra Shizu-chan z tym będzie zabawnie~! - Uśmiechnął się. Już chciał włączać, gdy przez drzwi weszła kelnerka z ich zamówieniem. - No, uratowało cię~! - Stwierdził, odsuwając się od panelu wybierania.
- Nie wybieraj nic dziwnego, dopóki nie zobaczę, co to. - Zastrzegł. - Dzięki... - Zwrócił się do kelnerki. - Za kwadrans poprosimy o to samo, z lodem. - Usmiechnął się i obserwował, jak wychodzi.
- Ej! - Pacnął swojego chłopaka w ramię. - Nie gap się na nią, czuje się zaniedbany. - Fuknął.
- Już, już. - Odwrócił się i spojrzał na Izayę. - To co za piosenkę chciałeś wybrać?
- Właśnie mi się odwidziało. - Odwrócił się w stronę kontrolera i puścił pierwszą mega słodką rzecz jaka mu wpadła pod rękę. - No, wykaż się~! - Uśmiechnął się chytrze.
- Eee? - Zerknął na tekst i wsłuchał się w muzykę. Serce mu przyspieszyło, a przełyk ścisnął tak, że niemal nie mógł nic wykrztusić. To było upokarzające... - Zmień to. - Mruknął tylko. - To jest... No wiesz, zmień.
- A nie będziesz się już gapił na nikogo poza mną~? - Zapytał, stopując piosenkę.
- Ok, obiecuję... - Poddał się. - Włączysz coś normalnego? - Sięgnął po drinka i upił mały łyk. Jego gardło nieco się rozluźniło.
- To co byś chciał, Shizu-chan~? - Zapytał, przytulając się do jego ramienia. - Ej no, nadal się gniewasz~? Ciesz się, że nie włączyłem "Just be frends", bo twój jednokomórkowy móżdżek mógłby to jeszcze odebrać jako zerwanie... A tego bym nie chciał~! - Uśmiechnął się jeszcze.
- Nie gniewam... - Westchnął. - A co bym chciał... Hmmm, może zaśpiewamy razem? - Usmiechnął się lekko. - Coś na dwie osoby. - Sięgnął po drugi mikrofon i podał go Izayi. - Chyba chwilowo nie wykonam niczego sam.
- Hai~! - Krzyknął wesoło. - No to co byś chciał~? Duetów też jest sporo~!
- "Awake Boku no Subete". Co ty na to? - Zapytał, zerkając niepewnie na tytuły. Coś czuł, że zchrzani, ale może powinien spróbować... Może na spółkę będzie łatwiej zacząć? [Kliknij]
- Twój wybór Shizu-chan~! - Uśmiechnął się włączając piosenkę i zabierając drugi mikrofon. - Tylko włącz swój mikrofon, a nie udawaj, że śpiewasz~! - Uśmiechnął się, siadając przy blondynie.
- Jasne. - Uśmiechnął się, choć wyglądało to raczej jak grymas, i włączył mikrofon, starając się rozluźnić. Po chwili popłynęła muzyka i zaczął śpiewać swoją część. Poszło zadziwiająco łatwo... Zaczął się nawet wczuwać.
- Brawo Shizu-chan~! - Izaya zaklaskał w dłonie i pocałował blondyna w policzek. - Nie wiedziałem, że bestia z Ikebukuro potrafi nie tylko się wydzierać ale też śpiewać~! - Dalej go przytulał.
- Taa... Też nie wiedziałem. - Parsknął śmiechem i lekko go objął. - To co, próbujesz? - Zmienił temat, podstawiając mu drinka pod nos. - Jest całkiem smaczny. - Westchnął, skupiając się na szukaniu następnej piosenki.
- Dobra jeden raz przeboleję, dla Shizu-chan'a~! - Uśmiechnął się i wziął łyka. Nie miał nic przeciw alkoholowi ale w nim nie gustował, stąd nie mógł określić, czy jest dobre czy nie. Przecież nie miał pełnego obrazu sytuacji, a jako informator nie powinien stwierdzać niczego czego nie może być pewien, więc nie określił się a'propos trunku. - Ne Shizu-chan, co tam dla mnie wybierasz~?
- Dobra... Może to? - Wskazał w gruncie rzeczy kolejną piosenkę, której nie znał. Ale co poradzić, on na ogół słuchał muzyki tylko tej puszczanej z telewizorów w centrum... - "Spice", brzmi ciekawie. - Podsumował, też biorąc łyka drinka. Nie, żeby pił nagminnie, ale razem z Izayą... Mógł sobie pozwolić, nie?
- Hahahaha, Shizu-chan, wybierasz genialne piosenki~! - Zaczął się śmiać, padając na kanapę. - Mówię ci, nie znać i trafić tak... Hahaha to tylko ty~! - Dopiero po chwili opanował śmiech. - Włączaj, będzie ciekawie... Tylko się nie obraź, nie robię jak w tej piosence~!
 - Dobra... - Przestawał być przekonany co do tego tytułu, ale mimo to włączył. - W końcu ci ufam. - Uśmiechnął się lekko, ale zaraz spoważniał i zasłuchał się w śpiew swojego chłopaka. [Kliknij] Tekst rzeczywiście był... Hmmm, no cóż, to tylko tekst, który ktoś wymyślił pod wpływem... Czegoś. Ciekawy. Ekhem... Ok, naprawdę nie trafił z wybieraniem mu tej piosenki... Ale brzmiało to ciekawie - takie słowa w ustach bruneta. To było w gruncie rzeczy nawet śmieszne...
- I co, podoba ci się~? - Zapytał w momencie, w którym leciała muzyka bez słów. - Bo wiesz, mina ci się zmienia co kilka sekund jakbyś się nie mógł zdecydować~!
- Bo to z jednej strony ciekawe, z drugiej zadziwiające, ale poza tym... śmieszne. - Dodał, w końcu decydując się na śmiech. - No, nie przejmuj się, śpiewaj dalej . - Dodał, słysząc, że zaczynają się słowa, a Izaya już otwierał usta, by mu odpowiedzieć.
     Izaya westchnął, pokręcił głową i zaczął na nowo śpiewać, w sumie ta piosenka była całkiem zabawna i w jakiś pokrętny sposób do niego pasowała. Mówił, że kocha wszystkich ludzi, a nie mół mieć jedynej osoby którą kochał naprawdę... No nie mógł do niedawna, bo teraz siedzi z nią w jednym pokoju.
- Brawo! - Heiwajima zdobył się nawet na zaklaskanie pod koniec. - Ładnie ci wyszło. - Cmoknął go w odsłonięty kawałek szyi i oderał mikrofon. - Teraz ty mi coś wybierz. - Uśmiechnął się. Po chwili sięgnął po drinka i pociągnął jeszcze łyk, żeby nie stchórzyć w ostatniej chwili.
- Wa, Shizu-chan się ośmielił~! - Cieszył się. - A liczyłem, że cię zmuszę do zaśmiewania "Magnet", szkoda~! - Zachichotał. - No to co by ci tu...
- Magnet? - Podchwycił. - A tak dokładniej? To chyba na dwie osoby, nie? - Nie miał nic przeciwko kolejnemu duetowi. Słuchanie tych tekstów stawało się coraz dziwniejsze a zarazem ciekawsze.
- No duet, chciałem zobaczyć twoją minę~! - Chichotał dalej. - Ale skoro nie chcesz~...- Wzruszył ramionami, dalej szukając piosenki dla blondyna.
- Nie mówiłem, że nie chcę. - Oddał mu mikrofon i sięgnął po drugi. - Po prostu nie zaproponowałeś od razu. To puść ten... Jestem ciekaw, o czym to. - Dodał wymijająco.
- Czy ty narawdę niczego nigdy nie słuchałeś~? - Westchnął, włączając piosenkę. - Chyba będę ci musiał w domu zrobić edukację muzyczną~!
- Zrób tutaj. - Wzruszył ramionami. - W końcu mamy na to cały dzień i całą noc, nie? - Udawał obojętność. Wiedział, że śpiewanie cały dzień i całą noc nie jest możliwe, poza tym wykluczałoby możliwą okazję na, jak to on ujął "spicie i wykorzystanie go". Ciekaw był, czy Izaya jakoś wykorzysta jego słowa. - A ja na ogół nie słucham piosenek, bo mnie nie ciekawią... Co innego jak wyobrażam sobie, że tekst dotyczy kogoś, kogo znam. - Wzruszył ramionami.
- To wyobraź sobie, że to jest o nas~! - Zaproponował. - Będzie zabawnie~! - Na razie puścił pomimo uszu uwagę o zrobieniu teraz lekcji muzyki. Był pewien, że Shizuś jakoś i tak przekabaci sytuację na swoją korzyść. Taki już był los Orihary, wszyscy go słuchają, tylko nie jego własny chłopak.
- Jasne, będzie ciekawie. - Skinął głową i poczekał, aż poleci muzyka. Co też zaraz będzie śpiewał i jak się miało do ich życia? To się robiło coraz bardziej wciągające...
- Nom~! - Włączył. - Zaczynasz pierwszy~! - Powiedział jeszcze i usadowił się koło swojego chłopaka, bardzo blisko, chciał zobaczyć każdą emocję malującą się na jego twarzy zwłaszcza, że przecież będzie śpierwał o czymś, czego nigdy by mu nie powiedział, prawda~? [Kliknij]
     Shizuo zaczął śpiewać pierwszą zwrotkę. Już na początku zaczął odczuwać jakieś nieprzyjemne mrowienie na plecach. Gdy zaczął się refren był już pewien, że zażenowania nie pozbędzie się... Przynajmniej w najbliższym czasie. Chociaż zawsze mógł udawać, że nic go to nie obchodzi i że po prostu śpiewa... A może nawet, że ten tekst mu się podoba? Dlaczego nie? W końcu wyrażał jego uczucia. Może w zbyt barwnych słowach, jednak odnosił się do nich. I nie miał powodu do zażenowania. Wyprostował się i śpiewał dalej, jakby tak naprawdę od początku sądził, że wyznanie miłosne w piosence nie jest dla niego niczym nieoczywistym. Uśmiechnął się nawet przy kolejnym refrenie. Nie ma co, ta piosenka miała coś w sobie... Coś, dzięki czemu najchętniej objąłby Izayę i po prostu... A zresztą.
     Odczekał tylko do końca piosenki i nim brunet zdążył powiedzieć cokolwiek, wpił się w jego usta, przyciągając go bliżej siebie.
     Izaya zamknął oczy i oddał pocałunek, w tym momencie obaj usłyszeli ciche "Khem to... To ja... Może..." Gdy Izaya otworzył oczy zobaczył czerwoną na twarzy i jąkającą się kelnerkę, odstawiającą tacę na stolik. W tym właśnie momencie wybuchnął śmiechem, potem spojrzał na Shizuo i nawiedziła go nowa fala radości, no bo w końcu jego chłopak rzadko robił się aż tak zażenowany jak przed chwilą.
- Eee... - Shizuo chyba mimowolnie zrobił jedną ze swoich najbardziej zażenowanych min. Wybuch śmiechu Izayi wcale mu nie pomagał! - To... Khem... - Nie wiedział, co powiedzieć.
- To nic... Ja już pójdę. - Zaczerwieniona dziewczyna wyszła, najwidoczniej nie wiedząc, gdzie podziać wzrok.
- Szlag... - Westchnął ciężko i oparł głowę na dłoniach. - Cholera...
     To wszystko przez tę piosenkę...!!! I Izayę... I teraz to już nie było takie zabawne... Cholera...
- Oi no Shizu-chan nie przejmuj się~! - Przytulił sę do niego. - Popatrz na to inaczej, przynajmniej teraz nie będzie nawet do ciebie startowała~! Więc nie muszę się martwić~! - Uśmiechnął się. - A co do piosenki to ci się pewnie spodobała co~? Aż takie emocje w tobie pobudziła, że chciałeś mnie pocałować w miejscu publicznym, nie spodziewałym się tego po tobie potworku~!
- Nie, to... - Chciał zaprzeczyć, ale się rozmyślił. - Tak jakoś miałem na to ochotę. - Mruknął z przekąsem. - Zapomniałem, że ona ma przyjść... I teraz będzie jej głupio przyjść, a mnie coś zamówić. - Westchnął, obejmując Izayę i pochylając się nad nim tak, że Orihara musiał się oprzeć na kanapie. - Przynajmniej wiem, że nikt mi nie przerwie, nie? - Dodał, znów go całując. Skoro już miał na to ochotę, a już wszystko co mogło się stać się stało, to dlaczego miałby tego nie powtórzyć bez przeszkadzających mu ludzi?
- Mhm. - Mruknął. Raczej nie mógł powiedzieć nic więcej, choć oczywiście chciał zaproponować, że on coś zamówi, w końcu jemu to wszystko jedno. Gdyby Shizu-chan mu nie zabronił mógłby się przejść przez całe miasto w bieliźnie, ale nie chciał narazać swoich kochanych ludzi na atak wściekłej bestii.
- No więc... Śpiewasz coś? - Oderwał się od niego i łyknął nieco drinka. Nie miał tego za jakiś sposób na zmartwienia, po prostu zaschło mu w gardle.
- A nie masz zamiaru jeszcze się mną trochę pobawić~? - Zapytał zaciekawiony. - Pozwoliłbym, ale skoro nie chcesz to mogę coś zaśmiewać~! - Udał, że wcale go nie obeszła ta oziębłość ze strony blondyna.
- Pobawić? - Odwrócił się i popatrzył na niego, uśmiechając się lekko. Już się tak nie spinał... Dziwne, szybko zadziałało. - A masz ochotę? - Przekrzywił lekko głowę i przybliżył się do niego. W końcu nie chciał robić nic wbrew jego woli.
- Hm...- Udał, że się zastanawia. - A po co niby tu przyszedłem~? Myślisz, że czemu pokoje są dźwiękoszczelne~? - Zapytał zaciekawiony, cicho chichocząc.
- Żeby nie było słychać wycia do mikrofonu ludzi z pokoju obok? - Parsknął i uśmiechnął się. - Zepsułoby to trochę nastrój... - Udał, że nie zauważył innych plusów dźwiękoszczelnego pokoju. - A tak swoją drogą może lepiej upewnić się, że nikt nie wejdzie w trakcie? - Wskazał na telefon.
- I co mam niby dzwonić żeby nam NIE przynosili picia~? Shizu-chan jak nie zamówisz to nie przyjdą, taka jest tu idea~! Inaczej telefony byłyby niepotrzebne~! - Uśmiechnął się, obejmując szyję blondyna.
- Wolałem się upewnić. - Ledwo zauważalnie wzruszył ramionami i objął bruneta w pasie, kładąc go na kanapie. Zaczął całować jego szyję i obojczyki, podwijając nieco bluzkę.
- Szybko zmieniasz zdanie~! - Westchnął, czując usta na swojej szyi. - Tylko nie rób mi malinek w widocznych miejscach, przypominam, że nie mam bluzy~!
- Postaram się... Co masz na myśli, mówiąc, że szybko zmieniam zdanie? - Zniżył się z pocałunkami na jego podbrzusze, podchodząc coraz wyżej, w ślad za podwijaną bluzką. Wpadł na pewien pomysł... Musiał tylko na oślep znaleźć tę szklankę na stole...
- Chwilę temu chciałeś śpiewać~! - Westchnął, układając się trochę wygodniej na kanapie. - A teraz masz już usta zajęte czymś zupełnie innym~! Choć nie twierdzę, że tak jest gorzej~! - Mruknął z przyjemności.
- To jest ciekawsze... - Mruknął, znajdując w końcu szklankę. Uśmiechnął się nieco diabelsko i uniósł się trochę. Zaczął wylewać drinka małą stróżką na klatkę piersiową Izayi. Nieco na brzuch, na mostek, dokładnie oblał okolice sutków i pochylił się, zaczynając zlizywać płyn z okolic pępka.
- Shizu-chan, zimne. - Poskarżył się czując, co się dzieje. - Jak będę potem pachniał jak pijak to twoja wina. - Fuknął. - Masz nie narzekać, rozumiesz~?
- Rozumiem. - Mruknął i wrócił do spijania płynu z jego brzucha. Dla czystej przekory lekko zassał jego skórę w tym miejscu, robiąc malinkę.
- Dobra, tam nie widać. - Westchnął. To było dziwne uczucie, czujesz jak przy każdym nawet najmniejszym ruchu, albo choćby oddechu ten alkohol się rusza i musisz jeszcze uważać, żeby go nie porozlewać na podłodze.
     Shizuo spił resztę alkoholu z mostka, robiąc jeszcze kilka malinek po drodze i dotarł do sutka. Przyssał się do niego, intensywnie pocierając drugi. Wiedział, że po polaniu alkoholem efekt powinien być nawet ze dwa razy mocniejszy, ale nie przeszkadzało mu to w zwiększaniu intensywności pieszczot.
- Shizuś~! - Jęknął, czując co wyczynia jego chłopak. Chwycił w ręce jego głowę i przyciągnął bliżej. Nie miał pojęcia co zrobić, czuł każdy nawet najdelikatniejszy ruch. Nie mógł prosić by blondyn przestał, bo jeśli ten zdecydowałby się z nim podrażnić i naprawdę przestałby robić to, co robi... Izaya by chyba zwariował.
- Mmm? - Spytał, nie odrywając się od niego. Drugą ręką zjechał na biodro bruneta i pogłaskał go po delikatnej, miękkiej skórze. Niby nic nie znaczący ruch, ale sprawił mu przyjemność. Izaya w takich chwilach zdawał się niesamowicie delikatny... - Chwilkę... - Oderwał się w końcu i polał go drinkiem jeszcze raz, tym razem zamiast przysysać się i robić malinki wyłącznie zlizując smakowity płyn. - Cicho tutaj... - Zauważył w przerwie, uśmiechając się.
- To pomieszczenie wygłuszające, czego się spodziewałeś~? - Zapytał ciekawy, dalej nieruchomo leżąc. - Wiesz, jak ci tak zależy to możemy włączyć muzyczkę~! - Uśmiechnął się i wskazał delikatnie reką na kontroler.
- Mhm, włącz coś... - Westchnął, znów zjeżdżając niżej. - Tylko cicho. - Dodał, rozpinając guzik jego spodni i zębami rozpinając rozporek. Szybko ściągnął z niego także bieliznę i westchnął, owiewając jego czułe miejsce gorącym oddechem. Miał pomysł, musiał tylko skutecznie odwrócić uwagę swojego chłopaka...
     Izaya sięgnął po pilota i nacisnął odtwarzaj, nie miał pojęcia co się włączy i w tym momencie nawet go to nie interesowało, bo coś, albo raczej ktoś zajmował całą jego uwagę. Zwłaszcza, że ów osobnik właśnie chuchnął na naprawdę czułe miejsce. Izaya zasłonił sobie buzię wewnętrzną stroną łokcia, żeby tylko nie jęczeć.
     Blondyn wsłuchał się w jakąś spokojniejszą piosenkę, tym razem śpiewaną przez człowieka, a nie program komputerowy. Nie znał tego, a raczej obiło mu się o uszy, ale tak naprawdę nie znał nawet tytułu. I mało go to obchodziło... Teraz zajął się odwracaniem uwagi Izayi, a dokładniej krótkimi liźnęciami w pewnym szczególnym miejscu... W końcu wziął sam czubek do ust, ale nie zrobił nic więcej. Szybko się odsunął, zostawiając go w takim stanie.
- Shizuś noo~! - Jęknął, albo warknął, albo jedno i drugie na raz. - Co, czemu przestałeś~? - Zapytał. Był czerwony na policzkach, nagi, a do tego jeszcze podniecony, wredny potwór tak go wykiwać.
- Chciałem cię zobaczyć. - Odparł wymijająco, pochylając się i całując go, szybko wsuwając język do jego ust. Wyciągnął rękę w poszukiwaniu nowo przyniesionych drinków. Z satysfakcją odkrył, że lód jeszcze się nie roztopił. Zanużył palce w alkoholu (i tak już by go nie wypił) i wsadził w Izayę jeden palec. Wyczuł, że Oriharze się podoba, w momencie, gdy ten zadrżał wręcz z przyjemności. Szybko dołożył też drugi palec i dokładnie go rozciągał. Trzeciego już nie dołożył. Wyjął palce i nie zwracając uwagi na niezadowolenie bruneta, sięgnął po ten lód. Przyłożył nadtopioną kostkę do jego wejścia. Za wszelką cenę nie miał zamiaru dać mu się wyrwać.
- Shizuś co ty wyrabiasz!!! - Wrzasnął, czując coś chłodnego przy tyłku. - Nie żartuj sobie co~? - Uśmiechnął się niepewnie. Nie wiedział, co jego kochanek teraz zrobi i o ile z reguły go to cieszyło, bo było niesamowite i nieprzewidywalne, tak teraz nagle ta zwykła monotonność nie wydawała mu się taka zła... No cóż, dla potworka to pewnie tylko żart, niepotrzebnie się przejmuje. W końcu Shizuś zawsze działał inaczej niż Izaya to zaplanował, inaczej niż Izaya sądził, że zrobi. Tylko teraz brunet nie był pewien, czy to niesamowita cząstka Shizusia kazała mu zacząć się bawić, czy może ujawni się dopiero teraz?
- Nie żartuję. - Mruknął Shizuo, całując go delikatnie w szyję, obojczyki i ramiona. - Spokojnie, zaraz się przyzwyczaisz... - Musnął znów jego usta, złożył pocałunek na jego policzku i znów wrócił do ust. Za wszelką cenę musiał przetrzymać go jeszcze chwilę, aż przestanie zwracać uwagę na chłód...
- Też ci tak powiem jak któregoś pięknego dnia w całym Tokio na miesiąc zabraknie papierosów, zobaczysz. - Fuknął podirytowany. - Jak mam niby przywyknąć do lodu w tyłku, sam sobie spróbuj jak chcesz. - Naburmuszył się.
- W tyłku jeszcze nie był. - Zauważył i bez uprzedzenia wcisnął kostkę zamarzniętej wody do środka, tak głęboko jak się dało.
- Iiik! - Izaya pisnął, wyginając się w łuk. Nabrał trochę powietrza przez zaciśnięte zęby. To było zimne, nieprzyjemne, mokre i było wewnątrz niego. Zaczął się niekontrolowanie lekko trząść, ale nic nie mógł na to poradzić, to było silniejsze od niego... Jedna durna kostka, a takie nieprzyjemne uczucie. - Zobaczysz, kiedyś ci się za to pięknie odwdzięczę. - Fuknął, próbując jakoś przywyknąć do natręta, w końcu co innego mógłby teraz zrobić? Shizu-chan na pewno postarał się, żeby nie dało się samodzielnie wyciągnąć tej kostki... Czuł, że była zbyt głęboko.
- Skoro pięknie, to nie mam nic przeciwko. - Wyłowił kolejną kostkę i jednym szybkim ruchem włożył ją, popychając tym samym tę pierwszą gębiej. - Ćśśś, Izaya... Spokojnie... - Mruczał uspokajająco. - Zaraz przejdzie, obiecuję. - Dodał spokojnie, starając się po cichu wyłowić trzecią z czterech dostępnych kostek. Ta miała być ostania...
- Co ja się z tobą mam. - Westchnął.
- Teraz to bardziej masz ze mną tortury... - Uśmiechnął się, głaszcząc go jedną dłonią po brzuchu i boku. W końcu znalazł tę kostkę... Teraz tylko musiał jej użyć, zanim Izaya stwierdzi, że ma dość... I zanim lód się roztopi... - To już ostatnia. Wytrzymaj... - Szepnął mu do ucha, liżąc je i w tym samym czasie przykładając lód do jego wejścia.
     Izaya jęknął żałośnie oznajmiając tym samym niewerbalnie "Jeszcze jedna?", ale jaskoś specjalnie nie protestował... No, może poza tym, że już drżał z zimna. - Sadysta jak nic. - Westchnął. - Nic tylko sprawia ból, czy to znakiem czy odmraża mi tyłek głupią kostką lodu.
- Pomyśl o plusach. - Zaśmiał się, wciskając trzecią kostkę tak głęboko jak mógł. W końcu z pomrukiem zadowolenia pochylił się, muskając usta swojego chłopaka. - Obrócisz się, czy wolisz tak? - Wolał zapytać, żeby już więcej nie robić wbrew jego woli.
- No wymyśl te plusy, bo ja ich nie widzę. - Westchnął. - No może poza uczuciem Antarktydy w tyłku, ale to raczej nie plus. - Przewrócił oczyma, słysząc następne pytanie. - Teraz nagle cię interesuje jak to chcę robić? Nieważne, może być tak. - Westchnął, nie chciało mu się wdawać w kłótnie, było na to za zimno.
     Zaraz poczujesz te plusy - pomyślal, ale nie powiedział tego głośno. Z westchnieniem nastawił się w odpowiedniej pozycji i wszedł. Teraz sam poczuł to zimno, ale to dodawało tylko dreszcz emocji. Wiedział, że mimo zimna, jeśli wepchnie te kostki dalej, dotkną prostaty, a to już powinno być niezłym wynagrodzeniem za Arktykę w tyłku... Zwłaszcza, że lód był zimny, w takim miejscu to zimno stawało się... No, Izaya sam już się o tym przekonywał.
- No dalej, jesem ciekaw tych plusów. - Powiedział dokładnie w chwili, gdy kostki lodu dotknęły owego magicznego miejsca. - Głośno jęknął, nie potrafiąc tego w sobie w żaden sposób stłumić.
- Och, w końcu poczułeś? - Shizuo w tym momencie zaczął się dodatkowo poruszać, co chwila wpychając szybko rozpuszczające się kostki nieco głębiej, a one ześlizgiwały się spowrotem. - No, pojęcz dla mnie, Izaya... - Westchnął, tworząc wilgotne wzorki językiem na jego szyi.
- Ty se chyba... Ach~!... Kpisz... - Zaczął poruszać biodrami, by bardziej nabijać się na Shizusia. To było taaak przyjemne~... Jednak zasłonił sobie reką usta. Nie chciał mu dać tyle satysfakcji, jak chce żeby jęczał, to niech się postara.
- Noo... - Mruknął prosząco, ale chwilę później uśmiechnął się nieco złośliwie i znów pochylił nad jego szyją, liżąc i przygryzając delikatną skórę.
 - ... - Izaya popatrzył na jego złośliwy uśmieszek. "Szybko się uczy", podsumował sobie w myślach i zasłonił sobie reką usta, by powstrzymać się od kolejnego westchnienia gdy poczuł usta na skórze.
     Blondyn zsunął się niżej, na jego klatkę piersiową, pokrywając ją malinkami i wilgotnymi śladami. Jedną z rąk zjechał na jego podbrzusze, aż w końcu zsunął ją na jego męskość, zaczynając go dodatkowo pobudzać, w rytm coraz szybszych pchnięć. Nie wiedział, co jeszcze mógłby zrobić... Ale jeśli to nie miało wystarczyć, postanowił zrobić cokolwiek, byle zmusić go do jęków i westchnięć na cały głos. Nie po to byli w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, żeby robić to w ciszy, nie?
- Ne Shizu-chaaan, naprawdę ci zależy, coo~? - Zapytał, zaczynając już cicho jęczeć. Po prostu nie mógł wytrzymać. Ale zawsze mógł sobie zakryć usta ręką, a żartowanie sobie z Shizusia w obecnej chwili było... Naprawdę kuszącą opcją.
- I co, jeśli tak? - Zapytał, starając się powstrzymać od gwałtowniejszych ruchów. Każdy, nawet cichy jęk doprowadzał go do szaleństwa.
- Bo tak się zastanawiam, czy dzisiaj nie było przypadkiem dnia dobroci dla potworów~! - Uśmiechnął się. - Ale nie paaamiętam dokładnie, a jak ty myślisz Shizu-chaaan~! - Jęknął kilka razy podczas wypowiadania tego, ale na tyle cicho i krótko, że mógł to sobie jeszcze wybaczyć.
- Myślę, że jeśli taki jest, to o nim zapomniałeś i jakoś musisz mi to wynagrodzić. - Odpowiedział, błądząc gorączkowo ustami w okolicach jego ust.
- No tak, właśnie sobie o tym pomyślałem~! - Westchnął. - Ale jak by tu uszczęśliwić takiego potworka? - Zastanawiał się. - No nic mi nie przychodzi do głowy. - Udawał, a wewnętrznie tarzał się ze smiechu. Biedny Shizu-chan i ta jego mina~!
- Uhh... No zrób cokolwiek! - Prychnął bezsilnie. - Jest tyle rzeczy... Zresztą sam wiesz najlepiej, co możesz zrobić! Po prostu... - Westchnął, nie mogąc się powstrzymać, pocałował go. Powstrzymywał się, żeby nie dojść, choć już czuł, że jest blisko. - Możemy robić to tak długo, aż na coś wpadniesz. - Mruknął, patrząc mu w oczy z determinacją, gdy już się od niego oderwał. - To mi nawet na rękę. - Uśmiechnął się.
- Ph... Hahahaha Shizu-chan~! - Izaya nie wytrzymał i zaczął się śmiać. - Dobrze, już dobrze, po prostu to rób, w sumie nie mam nic innego do roboty poza jeczeniem, nie~? - Zapytał się, dalej roześmiany.
- Nie.. Masz coś do robienia... - Prychnął ze śmiechem. - Możesz poprosić... Albo jeszcze lepiej... Co powiesz na powtórzenie tego z tobą na górze? - Zachichotal. Wiedział, że to, żeby Izaya poprosił było niemal równie prawdopodobne jak to, żeby Shizuo zgodzil się na bycie na dole... Wolał już zmienić to w żart.
 - Shizu-chan mógłbyś następnym razem nie używać lodu, to było nieprzypemne, proszę~! - Zrobił najsłodszą minke jaką tylko potrafił i delikatnie otworzył usta, pozwalając sobie zacząć jęczeć. W końcu mina totalnie skołowanego Shizusia jest warta chwili upokorzenia, zwłaszcza, że nikt poza nim nie usłyszy.
- Taka prośba... Też może być... - Uśmiechnął się i chwilę potem sapnął, nareszcie dochodząc. Mimo wszystko nie przestawał się poruszać. W końcu zostawienie Izayi teraz tak po prostu byłoby niewybaczalne... A przynajmniej brunet długo by mu nie wybaczył...
     Izaya już tylko jęczał, nie był pewien czy nawet myśli, otrzeźwiło go dopiero gdy poczuł, że coś się w nim rozlewa. Zastanowił się, czy przypadkiem nie będzie musiał kończyć sam, ale Shizuś szybko rozwiał jego wątpliwości dalej się poruszając.
     Shizuo zachłannie przyssał się do drugiego sutka, starając się skończyć, zanim znów się podnieci... Jednak nie udało się. Jego partner jeszcze dłuższą chwilę pozostawał bez spełnienia, a jemu samemu znów "coś" zaczęło się dziać...
- Ne Shizu-chan, możemy to zrobić jeszcze raz, nie ma sprawy~! - Uśmiechnął się, przytulając się do blondyna i zaczynając mu jęczeć wprost do ucha.
- ... - Blondyn stęknął tylko, odrywając się od jego skóry. Sam zaczął sapać. Czuł, że zwalnia tempo. Nie wiedział już, co zrobić, żeby w końcu doprowadzić Izayę do końca. Czuł się beznadziejnie. Doszedł przed nim, był beznadziejny... Nie potrafił nawet zadowolić swojego chłopaka. Mimo, że ten tak cudownie jęczał, blondyn nie był pewien, czy naprawdę mu się podoba... Przynajmniej, czy aż tak.
- Shiiiizuuu-cchhhaaaaann~! - Jęknął przeciągle, dochodząc. - Przepraszam, już nie mogłem wytrzymać. - Spuścił wzrok. Głupio mu było, on doszedł, a Shizuo nadal jest podniecony, chciał wytrzymać do samego końca a nie... Tak w połowie.
- To nic... Dobrze... - Mruknał Shizuś, wychodząc. - W końcu. - Odsapnął, starając się zapanować nad sobą. - Poczekaj, jakoś się uspokoję... - Zapewnił, siadając. - Nie musisz nic robić...
- Ale... ale.... - Nie wiedział za bardzo co powiedzieć, w końcu to była jego wina, prawda? A Orihara nigdy się nie przyznawał do winy. - Shizu-chan, może jednak mogę coś zrobić~! - Uśmiechnął się, klekając między nogami chłopaka. - Tylko powiedz, czy się zgadzasz~!
     Blondyn automatycznie rozważył swoją decyzję. To przez niego Izaya musiał tyle czekać na swoje spełnienie, to przez samego siebie znów się podniecił. A Izaya miałby jeszcze przez to dodatkowo się starać? Po co? To on był do bani... Chyba nie powinien zaznawać przyjemności, skoro to z jego winy...
- Izaya... Nie musisz, wiesz? Jakoś dam radę... - Mruknął niemrawo, próbując opanować to uczucie. To chyba nie było niemożliwe, nie?
- Nie chcesz? - Zmrużył oczy w niezrozumieniu i zrobił smutną minkę. Nie wiedział, czemu blondyn tak się zachowuje. Coś mu się stało? Izaya coś zrobił? - Czasem bym wolał żebyś jednak nie był tak nieprzewidywalny. - Westchnął. - Może wtedy rozumiałbym co robię źle i jak mam ci sprawić przyjemność. Ale skoro nie rozumiem to może mi powiesz co takiego się stało, że nie chcesz~?
- To nie tak, że nie chcę... - Westchnął i popatrzył na bruneta poważnie. - To wcale nie twoja wina. Sęk w tym, że gdybym się bardziej postarał nie trwałoby to tak długo i teraz nie byłbym w takim stanie... Czyli sam muszę sobie poradzić. - Stęknął z niechęcią w myślach. Dlaczego nie mógł się opanować??? - Nie będę cię do niczego zmuszał. - Dodał jeszcze, odwracając wzrok.
- Czyli to nie moja wina~! - Uśmiechnął się szczęśliwie. - Ale nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli to zrobię~? - Upewnił się jeszcze, przysuwając się do krocza kochanka.
- Przeciwko... Chyba nie... - Mruknął cicho. - Tylko nie czuj się winny, jasne? - Nie chciał na to pozwolić... Ale może Izaya poczułby się gorszy, nie mogąc nic zrobić? Kto go tam wie... Shizuo wolał, żeby po prostu robił to co chce, z własnej woli.
     Izaya uśmiechnął się po swojemu i wziął do ust męskość swojego kochanka. Od razu jak najwięcej i jak najgłębiej, pracował wargami i językiem chcąc zapewnić Shizusiowi jak najwięcej doznań. W pewnym momencie poczuł ze ktoś przyciąga go za włosy bliżej. Uśmiechnął się mentalnie i pozwolił, by Shizuś to zrobił. Poczuł jak coś słonego wlewa mu się do gardła, prawie się zakrztusił, ale dał radę. Odsunął się od swojego chłopaka i uśmiechnął. - Ne Shizu-chan, jak było~? - Zapytał ciekawy, przysuwając się bardzo blisko twarzy swojego kochanka.
- Cudownie. - Westchnął, przyciągając do do siebie i całując namiętnie, ponownie wplatając dłoń w jego włosy. Chciał mu się jakoś odwdzięczyć, ale nie mógł już nic więcej na obecną chwilę, więc tylko zapamiętale badał każdy zakątek jego ust i podniebienia, powoli uspokajając oddech.
- To się cieszę~! - Uśmiechnął się i do niego przytulił. - Wiesz Shizuś, cieszyłbym się jeszcze bardziej jakbyś mi powiedział, że masz chusteczki... Bo trzeba jeszcze jakoś wrócić... I ogarnąć pokój~! - Zachichotał, patrząc jak to wszystko wygląda.
 - Mam chusteczki... Tak przypadkiem. - Wyciągnął paczkę z kieszeni. - Ale tylko dziesięć. - Wyciągnął jedną z nich i pierwsze co przewrócił Izayę tak, żeby wytrzeć resztki białawej cieszy z jego ciała. - Teraz dziewięć. Wystarczy do ogarnięcia pokoju? - Zapytał z uśmiechem i ogarnął w końcu zapięcie od swoich spodni.
- Miejmy nadzieję, że tak, to będzie dziwnie dzwonić i prosić o chusteczki~! - Chichotał dalej. - Chociaż jak tak sobie myślę to ta dziewczyna co ostatnio przyniosła drinki pewnie by zemdlała na wieść o tym, że trzeba nam dać coś jeszcze~! Ale zabawniej by było jakby teraz weszła z przeprosinami~!
- Nawet nie kracz! - Prawie krzyknął, z przerażeniem odwracając wzrok na drzwi. Na szczęście nikt przez nie nie wszedł... - Dobra, po prostu jej nie wołaj, damy radę... - Wyciąnął kolejną chusteczkę, wycierając siedzenie z małych kropelek i smug po białej cieczy. - To tylko to i drinki na stole, czy coś jeszcze?
- Może byś mi powiedział gdzie są moje spodnie, bo to ty je ostatnio widziałeś~! - Westchnął, zagladająć za kanapę. - No chyba, że mam wracać w bokserkach~? - Zapytał, wyobrażając już sobie, jaką by wzbudził sensację.
- Pod stołem. No chyba, że za daleko rzuciłem, to pod kanapą naprzeciwko. - Wziął kolejną chusteczkę kontynuując "sprzątanie". - A nie wolałbyś wracać w bokserkach? - Zachichotał. Właściwie to tylko żartował, ale ta wizja, póki nierealna, wydawała mu się śmieszna.
- Nie ma ich pod stołem, kanapy nie odsunę, czyli jednak wracam w bokserkach~! - Uśmiechnął się. - Wiesz, to nawet nie taki zły pomysł, ludzie się będą gapić~! Ale cieszmy się, że znalazłem bokserki~! - Chichotał dalej.
- C-co? - Shizuo rozejrzał się. W końcu wstał z zamiarem podniesienia kanapy, ale na szczęście je wypatrzył. Były koło telewizora. Obiecał sobie, że od teraz zacznie uważać, gdzie rzuca ciuchy. - Łap i się w końcu ubierz. - Rzucił z uśmiechem.
- Hahaha, czyli jednak byłbyś zazdrosny gdyby całe miasto widziało mnie tak jak ty co wieczór~? - Zapytał zaciekawiony, ubierając spodnie. - Bo wiesz, ja tam nie mam nic przeciwko... Choć może jakaś babcia wydarłaby się, że jestem dzieckiem szatana... Co dla boga byłoby obrazą, ale i tak taka babcia by długo nie pożyła~!
- Ty może byś nie miał, ale ja bym miał. - Stwierdził stanowczo. - Nikt nie będzie cię widywał w takim stanie oprócz mnie. A w bokserkach tylko na basenie i na plaży... Albo i nie. - Uśmiechnął się szerzej.
- Co ty Shizuś, zakażesz mi chodzić na basen~? - Zapytał, niedowierzając. - Przecież mówiłeś, że nie chcesz mnie ograniczać. - Westchnął.
- No tak, przecież w kaftan cię nie zawinę. - Westchnął. - Jasne, że nie chcę cię ograniczać. Więc decyduj, co teraz robimy? - Zerknął na ekran telewizora z karaoke, z którego wciąż leciała ta sama, włączona przez Izayę na chybił-trafił piosenka. Wybór rzeczy do zrobienia był dość mały...
- Nie wiem jak ty, ale ja to bym się wody napił. - Westchnął, rozmasowując sobie skroń. - Tylko bez lodu! - Zastrzegł i udał, że trzęsie się z zimna. - A ty... No nie wiem, coś wymyślisz~! - Uśmiechnął się, kładąc się na kanapie. Był zmęczony i szumiało mu w głowie, jak on nie cierpiał nie mieć nad sobą kontroli.
- Zjadłbym coś. - Też westchnął, rozpierając się na oparciu. - Wygląda na to, że jednak trzeba coś zamówić... Myślisz, że mają tu tylko jedną kelnerkę, czy może przyjść inna?
- Nie wiem, ale chętnie się przekonam~! - Wstał z kanapy i chwycił telefon. - No to co chcesz~? Zaraz się przekonamy, czy przyjdzie ona czy jej koleżanka~! - Cieszył się, że mógł znowu sprawdzić zachowanie swoich kochanych ludzi w takiej sytuacji, to było ekscytujące~!
- To może... - Zerknął w kartę i odłożył ją niechętnie. - A zamów cokolwiek, bylebym się najadł. I jeszcze colę. - "Z lodem" pozostawił w domyśle, ale zaśmiał się pod nosem. Chyba wyrobił Izayi awersję do lodu na najbliższe dni... Ale było przyjemnie.
- No to może... Ja chce dango, ale... Na co masz ochotę? Shizuś, nie wiem, sam musisz coś wybrać. - Popatrzył na kartę i podrapał się po głowie.
 - To może ja wezmę takoyaki. Tyle mi wystarczy... Ale w takim bądź razie zamiast coli zieloną herbatę. - Skrrzywił się lekko i zmienił w końcu muzykę z karaoke. Zaczął szukać czegoś powolnego, zdając się raczej na przypadek.
- No i to mi się podoba~! - Uśmiechnął się. - Zero lodu~! - Chwycił za telefon i zamówił co trzeba. - Kelnerka się trochę jąkała, ale zamówienie przyjęła. - Chichotał. - Może jednak już się plotka rozniosła~!
- Ta... Może... - Prychnął. - A zresztą, niech sobie mówią, co chcą. - Wzruszył ramionami, w końcu znajdując jakąś piosenkę. - Przecież faktów tym nie zmienią... Chcesz teraz śpiewać? Czy wolisz poczekać na po jedzeniu? - Zmienił temat.
- Shizuś nie masz litości~! - Westchnął, kładąc się na kanapie. - Tyłek mnie boli, a ty mi każesz się ruszać~!
- Nie każę. - Uśmiechnął się do niego. - A tak poza tym, zauważyłeś kiedyś, żebym się nie zlitował, kiedy o to poprosiłeś? - Spytał, nieco rozbawiony. Hmmm, czy rzeczywiście mu się zdarzyło...?
- Jak sobie tak myślę, to chyba nie~! Shizuś jesteś dla mnie taki miły bo musisz odpokutować kilka lat jak rzucałeś znakami~! Wiesz, karma~! - Uśmiechnął się do niego.
- Rzucanie znakami było uzasadnione. - Przyjął to zadziwiająco spokojnie. No cóż, odkąd byli razem musiał się przyzwyczaić... Poza tym bez wkurzającej go "mendy" to było zadziwiająco łatwe. Odkąd poznał tę drugą stronę Orihary było już tylko z górki z uspokajaniem się. - I to była raczej twoja pokuta za wkurzanie mnie. Jestem miły, bo tak chcę. - Pochylił się odrobinę w jego stronę z chytrym uśmiechem. - Gdybym nie chciał, wciąż leżałbyś teraz zmaltretowany w łóżku, prawda? - Udał, że myśli o tym z przyjemnością, ale tak naprawdę jako osoba, która nienawidzi przemocy, brzydził się taką wizją.
- Ale ty przecież nie lubisz przemocy~! - Westchnął, patrząc na ten rozmarzony uśmieszek. - Jak naprawdę masz ochotę to robić w taki sposób, to musisz załatwić Shinrę na miejscu, bo inaczej wykrwawiłbym się zanim by się do nas pofatygował.
- I pod tym warunkiem byś się zgodził? - Uniósł brwi w zdziwieniu. - Serio?
- Jasne, że nie, liczyłem że jednak stwierdzisz, że to żart. - Westchnął. - Poza tym jakbyś naprawdę lubił robić to w ten sposób to byś mnie bez problemu zmusił. Złapał, związał i po sprawie, co nie? Nie obchodziłoby cię jak się czuję. - Westchnął, dalej patrząc się na blondyna.
- ... - Na twarzy Shizuo mimowolnie wykwitł grymas obrzydzenia. - Taa, nie obchodziłoby... Wiesz co, nienawidzę przemocy. - Westchnął, znów patrząc gdzieś indziej i rozpierając się na kanapie. - Chyba wyjdę na chwilę, zaraz wracam, co ty na to? - Zdecydował i wstał, zerkając przelotnie na leżącego bruneta.
- Nie~! - Jęknął. - Zostań, nudno tu samemu. - Zrobił smutną minkę.
- Ale muszę zapalić. To zajmie mi dosłownie tylko chwilę. Nie flirtuj z kelnerką. - Zastrzegł i podszedł do drzwi.
- No wiesz? - Fuknął. - Czemu ty musisz zawsze palić, zająłbyś się mną~! No nie denerwuj się, przecież wiem, że nie mówiłeś na poważnie, spokojnie~! - Uśmiechnął się.
- Naprawdę wracam za parę minut. - Westchnął i wyszedł z pokoju. Prawie wpadł na kelnerkę przy wyjściu. W ostatniej chwili przytrzymał chwiejącą się szklankę i odłożył ją na tackę. - Przepraszam. - Przytrzymał drzwi, żeby mogła wejść, a potem zwyczajnie ją ominął i poszedł do wyjścia, żeby ulżyć swojemu nałogowi.
- Wredny~! - Krzyknął za nim. Był zmęczony nie miał siły na żarty, więc tylko podziękował kelnerce, poprosił żeby odłożyła tackę na stolik i napomniał o bólu tyłka, a ta czerwona wybiegła z piskiem z pokoju po drodze łapiąc jedną z jej koleżanek i zaczynając już opowiadać co się takiego wspaniałego stało. Izaya mimowolnie się uśmiechnął. Ludzie to takie pocieszne stworzonka~!
      Shizuo spalił spokojnie dwa papierosy,w trakcie pozbywając się trzeciego na rzecz jakiegoś młodzika, który zapomniał swoich. W końcu uspokojony, wrócił do pokoju. Nie spodobał mu się za bardzo fakt, jak patrzą na niego głównie dziewczyny dookoła. Jedne z odrazą, inne z fascynacją... A przecież był sam. Co, że niby na niego tak patrzyły bo...? Jedyne co mu do głowy przychodziło, to że to oczywiście wina Izayi. Bo kogo innego???
- Iizaayaaa... - Warknął zaraz po wejściu do pokoju. - Dobra, tłumacz się, dlaczego większość dziewczyn patrzy na mnie z jakąś niezdrową fascynacją? O czym i komu się wygadałeś? - Zapytał w miarę spokojnie, ale z nutką groźby.
- Nie powiedziałem nikomu o niczym, co byłoby związane z tobą~! - Uśmiechnął się dumnie, w końcu mówił prawdę~!
 - Super... Więc mamy do wyboru dwie opcje - mówiłeś coś o sobie, albo wygadałeś coś o moim bracie. - Westchnął i opadł na kanapę po drugiej stronie stolika. - Która z nich jest prawdziwa?
- Usiądź przy mnie to ci powiem~! - Zaproponował z uśmiechem, obracając głowę w stronę blondyna.
- Po co akurat tam? - Zapytał z czystej ciekawości. - Nie możesz zwyczajnie powiedzieć?
- Nie, chcę poduszkę~! - Uśmiechnął się chytrze. - A twoje udo jest nawet miększe~!
- No jasne. - Przewrócił oczami, ale usiadł obok niego. - To powiesz w końcu, co wygadałeś?
    Izaya ułożył się wygodniej i uśmiechnął promiennie.
- Pytała się czemu jestem taki "zdechły", bo podobno zawsze mam mnóstwo energii, to jej powiedziałem, że mnie tyłek boli, a ona zaczęła świrować, nie wiem czemu. - Zrobił niewinną minkę.
- No jasne, wcale nie wiesz. - Uśmiechnął się i automatycznie zaczął głaskać go po włosach. - Co cię dziś wzięło na rozpowiadanie wszystkim o naszym związku, co? - Zapytał, zaciekawiony.
- Bo znalazłem wczoraj list zaadresowany do ciebie z wyznaniem miłości, a ja cię nie oddam, nie myśl sobie~! - Uśmiechnął się, czując rekę blondyna.
- Do mnie? Z wyznaniem miłości? - Nie wiedział, czy prychnąć, czy się zaśmiać. Ta jasne, wyznanie miłości do niego... - Żartujesz sobie? Po pierwsze, to nierealne, po drugie, nie zamierzam cię zostawiać. - Wyjaśnił cierpliwie.
- No to się cieszę~! - Uśmiechnął się bardziej, przytulając do niego. - Mówiłeś, że jesteś głodny, to wcinaj to swoje coś~! - Wskazał na stolik i tacki.
- A tak, racja. - Zaburczało mu w brzuchu. - Chyba najwyższy czas. A ty jesz swoje dango? Podać ci? - Sięgnął po takoyaki.
- Mhm~! - Potwierdził, kiwając głową z uśmiechem. Po czym otworzył buzię czekając, aż smkołyk trafi do jego ust.
     Shizuo zaśmiał się, ale drugą ręką chwycił patyczek z dango i nastawił tak, by Izaya mógł zjeść pierwszy kawałek.
- Smacznego. - Sam też zaczął jeść. W takich sytuacjach cieszył się, że jest oburęczny...
- Dobre im wyszło~! - Ucieszył się. - Właśnie Shizuś, co teraz robimy, w sumie nie jest jakoś późno, możemy jeszcze gdzieś pójść~!
- A gdzie byś chciał? - Zapytał, biorąc kolejny kęs.
- Nie wiem, ale na pewno nie na maraton~! Ani nie na siłownię... Ani nie bawimy się w berka w mieście. - Zastrzegł.
- Jasne, nic co nadwerężałoby twoje szanowne cztery litery. (Po japońsku chyba kilka znaków. X3) - Zaśmiał się. - W takim bądź razie namyśl się, bo ja nie mam pomysłów... - Westchnął.
- Nie wiem, tak tylko proponuję~! - Westchnął i znów otworzył buzię. - Aaa~!
- Mhm. - Ustawił dango tak, żeby Izaya znów mógł zjeść trochę. Sam miał zapchane usta. - Kino? A może jakiś salon gier? Czy lepiej pójść na spacer? Co byś wolał?
- Nie wiem Shizuś, naprawdę~! Chcę się nie nudzić... I nie wracać do domu, bo pewnie telefony się urywają. - Westchnął niechętnie.
- Hmmm... - Mruknął, myśląc intensywnie. - Ponoć miał być jakiś koncert... Ale to chyba odpada... Poza tym pewnie zawsze znajdą się jakieś stoiska z rozrywkami, gdybyś chciał... Ja osobiście poszedlbym do kina, ale pewnie byś się nudził... - Rozmyślał na głos. - Właściwie wszystko, co przychodzi mi do głowy wiąże się albo z ciągłym siedzeniem w miejscu, albo spacerowaniem, albo inną aktywnością... Ewentualnie poszedłbym do jakiejś kawiarenki, tak tylko, żeby powiedzieć i napić się kawy... Jeszcze ciekawiej byłoby w cosplayowej kawiarence, ale na to się nie zgodzisz, nie? Poza tym napić się zawsze możemy tutaj, tylko że już bez tej atmosfery, co wcześniej. - Zapchał się takoyaki i dalej myślał.
- Możemy iść do kina i tej twojej wymarzonej kawiarenki~! - Rozpromienił się. - Ale w kinie jak krzesła będą twarde to trzymasz mnie na kolanach. - Zastrzegł, zjadając kolejną kulkę dango.
- Może być. - Uśmiechnął się blondyn. - To na co idziemy? Jakaś komedia? Akcja? Horror? - Uniósł brew. Śmiesznie byłoby pójść na horror z Izayą. Ciekawe, jak by zareagował. Do tej pory nie oglądali horrorów razem... Ale akcją też by nie pogardził... Choć film z Kasuką miał być dopiero za pół roku... No i ostatecznie można było wybrać komedię, czy nawet głupawy film romantyczny...
- Ne Shizu-chan, chodźmy na jakiś horror~! - Uśmiechnął się, włażąc blondynowi na kolana. - Będzie zabawnie~! Zależy tylko, czy będzie o psychopacie z piłą łańcuchową czy o duchach, bo co do obu mam genialne pmysły~! - Uśmiechnął się po swojemu. - Ale chyba wolałbym, żeby to był duch, a nie morderca. - Zastanowił się. - Miałbym pretekst, żeby cię tulić przez całe 2 i pół godziny~!
- Zobaczymy, co będzie. - Zaśmiał się i podsunął mu dango poraz n'ty. - Dokończmy jeść i idziemy, tak? - Właściwie nie powiedział mu całej prawdy. Znał repertuar kina na pamięć. I owszem, miał być horror o jakimśtam duchu... O jakimś psychopacie też, ale skoro jego chłopak wolał ducha, niech mu będzie duch.
- Mógłbyś nie udawać. - Westchnął, zjadając pozostałą porcję smakołyku. - Wiem, że czytałeś wczoraj repertuar, nie wierzę, że nie pamiętasz~! - Uśmiechnął się, odkładając patyczek na stolik i dalej nie schodząc z kolan blondyna.
- Dobra już, dobra, idziemy na ten horror o duchu. - Wywrócił oczami, ale nie przestał się uśmiechać. - Że też ty wszystko musisz pamiętać... - Westchnął i zjadł ostatnią porcję swojego takoyaki.
- Gdybyś był normalnym człowiekiem wiedziałbym, że kłamiesz, bo potrafiłbym przewidzieć twoje ruchy, ale ponieważ jesteś Shizu-chan'em muszę sobie radzić inaczej~! - Puknął go delikatnie w nos, dalej się uśmiechając. - To kończ~! Ja już zjadłem~! A tak przy okazji masz tu sos~! - Uśmiechnął się, zlizując z policzka blondyna brązowy sosik. - O i tu. - Przeniósł się w kącik ust.
     Blondyn przełknął i przyciągnął Izayę nieco bliżej swoich ust, łącząc je w delikatnym pocałunku. Zdążył jeszcze przejechać językiem po jego dolnej wardze, nim się od niego odsunął.
- Za to ty smakujesz dango. - Uśmiechnął się. - Jeszcze gdzieś się pobrudziłem, czy możemy zapłacić i wyjść?
- Możemy wyjść~! - Uśmiechnął się. - Umówmy się, ja płacę za to, ty za kino i kawiarenkę, co~? - Zapytał, wstając z blondyna.
- Jak wolisz. - Skinął głową. - Dasz radę iść normalnie? - Zmartwił się.
- A co, gdybym nie dał to byś mnie wyniósł na rękach~? - Zapytał zaciekawiony.
- Na razie tylko pytam. - Odpowiedział ze śmiechem. Wiedział, że gdyby potwierdził, pewnie niósłby Izayę niezależnie od tego, czy go coś boli.
- Dobrze, nie będę aż tak wredny, nie zrobię ci większego obciachu niż masz teraz~! - Uśmiechnął się pogodnie. - Mogę chodzić, choć tyłek boli, wiesz już trochę przywykłem do zabawy w miejscach publicznych, albo do wychodzenia zaraz po tym gdy to zrobimy, więc nie jest źle~!
- ... - Blondyn westchnął cicho. - Trudno sprawić, żeby to wogóle nie bolało... - Mruknął pod nosem. Miał wręcz ochotę przeprosić i powiedzieć, że jakoś mu to wynagrodzi, ale w porę oprzytomniał. Nie zrobi tego, w końcu to nie jego wina, że matka natura zrobiła Izayę chłopakiem. - Chodź, później zadbamy, żeby twój tyłek jakoś odpoczął od wysiłku. - Niemal prychnął. Właściwie wiedział, że teraz to już może tylko pomarzyć o kolejnym razie, ale nie miałby nic przeciwko.
     Cholera, muszę przestać o tym myśleć. - Skarcił się w myślach. - Kino. Horror. Wychodzimy.
- Oi nie bądź taki sztywny~! - Westchnął, zakładając sobie ręce za głowę. - Przecież mieliśmy się zabawić, a ty wydajesz się bardziej spięty niż w domu~! - Zachichotał. - Może coś się stało? - Zapytał, poważniejąc.
- Ne, nic się nie stało. - Uśmiechnął się lekko, starając się nie myśleć więcej na niewygodne tematy. - Tak tylko o czymś pomyślałem. - Otworzył drzwi. - Ale to nieważne, chodź, zaraz trochę wyluzuję. - Zapewnił, wychodząc. O tym, że kelnerka dziwnym zbiegiem okoliczności stała za drzwiami wolał też nie myśleć, bo by się wkurzył. Czy ona znalazła się tam przez przypadek, czy coś słyszała? Nieważne, nie o tym teraz powinien myśleć...
- Ne Shizuś~! No ale powiedz co~! - Podbiegł do niego z proszącym wyrazem twarzy. Przy Shizusiu powiększył gamę emocji malujących się na jego twarzy, już nie tylko wredny uśmieszek i zimna obojętność, jego mimika wzbogaciła się o słodkie, proszące, przepraszające i kuszące minki, a wszystko by jakoś lepiej dogadać się z blondynem. - Może uda mi się coś na to poradzić~! - Prosił dalej, nawet nie przejmując się kelnerką.
- Nic. - Odparł po prostu. Co niby, miał mówić publicznie o swoich problemach sfery łóżkowej??? Choćby nie wiadomo ile Izaya go o to prosił, nie miał takiego zamiaru. Chociaż może nie powinien aż tak ostro traktować bruneta za każdym razem, gdy się wkurzy. W końcu to nie jego wina, że ma jakieś problemy ze sobą... - Znaczy się... Po prostu nie chcę o tym myśleć, tyle powinno wystarczyć, żebym poczuł się lepiej. - Mruknął, uspokajając swój głos. - To ty idź zapłacić, a ja wyjdę zapalić, co ty na to? - Zmienił temat.
- No to dobrze. - Odetchnął z ulgą. - Nie muszę płacić, to należy do mojego przyjaciela... - Widząc, że Shizuś nie rozumie, dodał: - Wisi mi przysługę. - Dalej nic. - Nie muszę płacić, bo to on ma u mnie spory dług~! - Uśmiechnął się i pociągnął go do wyjścia.
- A co dla niego zrobiłeś, jeśli można wiedzieć? - Zapytał z czystej ciekawości. No i żeby zmienić tor myśli, oczywiście.
- Informacje nie są tanie~! A on potrzebuje rzetelnych i sprawdzonych, poza tym mam na niego pewnego haka~! - Uśmiechnął się, machając jeszcze na odchodnym do kelnerki która przynosiła im napoje. Ta cała czerwona zakryła sobie usta dłonią i przytrzymała się ściany, żeby przypadkiem nie upaść. Izaya zaśmiał się cicho. - Widzisz Shizuś, nawet jak wiedzą że jestem zajęty to i tak mam wzięcie~!
- Bo ja wiem. - Zerknął do tyłu na kelnerkę. - Na mnie też tak reagowała. Myślisz, że to jakaś krewna Eriki? A wracając do właściciela... Nie wiedziałem, że właściciele barów karaoke też się babrają w twoich interesach. - Zmarszczył brwi.
- Oi Shizuś, ty jeszcze wielu rzeczy nie wiesz~! - Zachichotał. - Wiesz, mogę zadzwonić do Eriki i się zapytać~! Choć musiałbym pewnie opowiedzieć jej cała historię, a gdybym skłamał pewnie i tak by do niej zadzwoniła, żeby się wszystkiego dowiedzieć...
- Dopóki rzeczy o których nie wiem mnie nie dotyczą, nie są mi niezbędne do życia. - Wzruszył ramionami. - I lepiej do niej nie dzwoń... Jeśli jeszcze raz spróbuje się do mnie włamać, wyrzucę ją przez okno, jeszcze zanim je otworzę. - Prychnął, ale zaraz się uśmiechnął. - A ty nie miałeś ostatnio jakichś włamań?
- Skąd to dziwne pytanie~? Spodziewałeś się, że ktoś się do mnie włamie~? - Zapytał zaciekawiony. - Nie przejmuj się, system antywłamaniowy czuwa, a ja i tak siedzę albo na mieście albo u ciebie~!
- Tak tylko pytam... Chyba mi nie powiesz, że ta mała włamuje się tylko do mnie, co?
- Oi, przekupiłem ją i mam spokój~! - Uśmiechnął się. - Twoje bokserki z moim autografem to w jej kolekcji najcenniejsza rzecz~!- Zachichotał.
     Shizuo wykonał klasyczny "facepalm". To był niejaki odruch... Ale tylko wtedy, gdy się podłamywał, jak teraz.
- To dlatego próbuje podkradać MOJE rzeczy, tak?! - Wydarł się, nie zwracając uwagi na to, że jest niemalże w centrum miasta. No jak tak można?! A on się zastanawiał, po jaką cholerę jej jego bielizna!!!
    Izaya wybuchnął śmiechem.
- No już, już nie denerwuj się~! Nic więcej mi do podpisania nie dała. - Chichotał, próbując się jakoś tłumaczyć. - Skąd miałem wiedzieć, że zacznie podkradać ci bieliznę~! - Dalej się śmiał.
- To nie jest śmieszne! - Shizuo wyjął z paczki papierosa i natychmiast go podpalił. - Jak tak dalej pójdzie będę miał bokserki jednorazowego użycia. - Prychnął. - Nie masz pojęcia, jaki to kłopot... Kiedyś poprosiła mnie nawet, "czy może poszukać śladów na prześcieradle". Muszę się jej jakoś pozbyć, bo zwariuję... W dodatku przychodzi zawsze, kiedy ciebie nie ma! Zupełnie jakby to był jakiś spisek. - Mruknął to ostatnie.
- Wiesz, chyba wolałaby, żebyśmy byli razem w tym łóżku~! - Próbował opanować chichot, choć nie bardzo mu to wychodziło. - Ale spróbujemy coś na to poradzić~! - Rozweselił się. - Kadota mówił, że dziś będą jeździć po mangi dla Walkera i Eriki, więc wiem, gdzie ich znajdziemy~! I to niedaleko kina~!- Zachęcał. - Możemy ją poprosić, żeby przestała i będziesz miał spokój~! - Pociągnął Shizusia we wspomnianym kierunku, ciesząc się jak dzieciak z nowej zabawki. Był taki ciekawy czegóż to sobie zażyczy Erika i czy Shizuś to zrobi, choć był raczej pewien, że nie, ale w końcu to Shizuo, prawda?
- A nie możemy iść tam spokojnie? - Nie podobała mu się wizja spotkania tej wariatki poraz kolejny. Był pewien, że nie wystarczy jej tak po prostu poprosić. Na pewno zażąda czegoś w zamian. I aż strach pomyśleć, co takiego mogłoby to być... - Dobra, dobra, pójdziemy, spytamy... Poprosimy... Nie wierzysz, że to wystarczy, nie? - Miał nadzieję, że Izaya jest przygotowany na jakieś polecenia od otaku-maniaczki, ale też, że nie planuje czegoś wraz z nią.
- Nieee... - Izaya tak zmodulował głos, by dać do zrozumienia Shizuo, że był to sarkam. - Jestem pewien, że jak poprosimy to się uspokoi i nie będzie chciała, żebyśmy coś zrobili w zamian.
- Nie ironizuj mi tu... Już i tak jestem wkurzony. - Niechcący przełamał jednego papierosa i musiał wyciągnąć następnego. - Dobra. - Postanowił w końcu. - Zatwimy to szybko. - Sam przyspieszył nieco kroku. - Nie będzie mnie jakaś nastolatka stresować... - Mruknął bardziej do siebie niż do Orihary.
     Izaya tylko się uśmiechnął i też przyspieszył, żeby nie zostawać w tyle. Dalej trzymał rekę Shizuo i nie zamierzał jej puszczać, dopóki blondyn nie zauważy, że to może być problem, a na razie się na to nie zapowiadało. Najwyżej Erika będzie mieć jeszcze jeden powód do piszczenia ze szczęścia.
- Dota-chin~! - Krzyknął, podbiegając do wana.
- Mów do mnie Ka... A, nieważne. - Machnął ręką. - Cześć Izaya. Cześć Shizuo. - Przywitał się Kadota. Zerknął też na ich splecione ręce i popatrzył pytająco na Izayę.
- Hej Kadota. - Odpowiedział tylko blondyn, rozglądając się dookoła. - Erika, mam do ciebie sprawę, gdzie jesteś? - Starał się zawołać ją spokojnie. Bez warczenia, bez zbędnych krzyków... Nawet-nawet mu wyszło...
- Haha, Shizuś nie bierz się za aktorstwo, bo ci nie wychodzi, jesteś zbyt nerwowy~! - Chichotał. - Poza tym miażdżysz mi dłoń~! - Udał ból. Wtem oślepił go flesz aparatu, a chwilę później wszyscy usłyszeli usatysfakcjonowane "jest" z głębi wana. Chwilę później dziewczyna wypadła z auta, oglądając na własne oczy jej wyśnioną parkę. Piszczała podekscytowana i potrząsała Walkerem, żeby ten też zobaczył to co ona.
- Erika! - Shizuo puścił dłoń Izayi, żeby przez przypadek nie zrobić mu krzywdy, i warknął coś niezrozumiałego pod nosem. - Mamy do ciebie sprawę, więc bądź tak łaskawa się uspokoić i wysłuchać, co chcę ci powiedzieć, co?
- Chwila! - Walker zasłonił dziewczynę własnym ciałem, mimo, że ta usilnie starała się zza niego wyjść, bo "zasłaniał jej widok". - Macie jakieś złe zamiary?
- ... - Shizuo rozmasował skroń i westchnął głośno. - Nie, mam zamiar tylko z nią porozmawiać. A nawet pójść na kompromis. Tylko szybko, bo nam się trochę spieszy. - Dodał jeszcze.
- Shizu-chan zabiera mnie do kina~! - Pochwalił się, robiąc piruet i nie przejmując się, że takim wyznaniem tylko zwiększył ekscytację dziewczyny.
     Erika pisnęła podekscytowana, prawdopodobnie chwilowo ogłuszając Walkera.
- Shizuo-san, jak ja mam nie piszczeć, tak się cieszę~! Jesteście dla siebie w prost stworzeni~! To takie cudowne, że wreszcie jesteście razem~! I że ogłaszacie to światu~! - Ekscytowała się, machając rękoma na prawo i lewo. Jedną z nich przez przypadek pacnęła aparat, w tej chwili jej uśmiech zmienił się na trochę mroczny. - Shizuo-san, Izaya-san, dajcie mi zrobić zdjęcie w jakiejś słodkiej pozie, to całe miasto jutro będzie o was wiedzieć~!
 - Mowy nie ma! - Zaoponował Shizuo. - Miastu nie jest to potrzebne, więc przestań rozgłaszać na prawo i lewo o rzeczach, które dotyczą tylko nas! - Warknął. - Poza tym przestań mnie nachodzić w moim własnym mieszkaniu. W zamian mogę dać ci zrobić to zdjęcie... - Dodał nieco niechętnie. - Ale to tylko pod warunkiem, że nikt poza tobą nie będzie miał do niego dostępu. Zgadzasz się na takie warunki, czy chcesz negocjować? - Zapytał dość formalnie. Miał dość. Film miał się zacząć za jakieś pół godziny, czy coś koło tego... Trzeba to było załatwić szybko.
- Eee.... - Zastanowiła się. - Zdjęcie to za mało, chciałabym coś wiekszego~! - Rozmarzyła się. - Iza-iza wpłyń na swojego chłopaka, ty pewnie wiesz czego chcę~! - Uśmiechnęła się trochę szaleńczo.
- Em, wiesz Erika-chan, to raczej byłby problem, gdybym chciał zrobić coś takiego na pewno tyłek bolałby mnie przez kilka tygodni, a tego nadal bym nie miał~! - Zachichotał. - Shizuś na takie wiarunki w życiu się nie zgodzi.
- Ale o co wam chodzi?! - Wybuchnął w końcu Shizuo, wyrzucając niedopałek. Chciał sięgnąć po kolejnego, ale tylko by go złamał, więc dał sobie spokój. - Co za warunki???
- Wolałbyś nie wiedzieć... - Mruknął Kadota gdzieś z boku, ale blondyn go nie sluchał. Patrzył tylko to na Izayę, to na Erikę i starał się skojarzyć, na co by się nie zgodził, nawet gdyby Izaya go tak usilnie prosił.
- No bo... Erika chciała, żebyśmy... - Izaya spuścił głowę, udając zażenowanie. Chciał pójść do kina, a nie oglądać wybuch furii swojego chłopaka, więc wolał odwlec ujawnienie warunku.
- Wah~! Dajcie aparat, Izaya tak się słodko zawstydził, Shizuo leć pociesz swojego chłopaka~! - Piszczała podekscytowana, zupełnie zapominając o czym przed chwilą mieli rozmawiać.
- Izaya, no powiedz. - Shizuś trochę spuścił z tonu, ale wciąż był zdenerwowany. - Obiecuję, że na ciebie się nie wkurzę, dobra? - Chciał chociaż go objąć, ale nie dałby tej satysfakcji Erice, więc się powstrzymywał. - No, powiedz o co chodzi! - Zwrócił się do otaku-maniaczki.
- Chciała, żebyśmy nagrali naszą noc i dali jej na płycie. - Westchnął. chowając się za Kadotą. W razie furii miałby się jak osłonić.
- Kyaa~! Właśnie, rozmawialiśmy o tym, tak, mój cudowny warunek~! Zgodzisz się, prawda Shizu~? Izaya cię ładnie poprosi i się zgodzisz i będę miała najcudowniejsze i najrzadsze nagranie na całym świecie~! Będę mogła je sobie oglądać ile tylko dusza zapragnie, moja kolekcja będzie wtedy kompletna... Prawie~!
- Chyba śnisz. - Aż go zatkało z wrażenia. Jednak po chwili nieco się rozluźnił. Nie było sensu się denerwować, skoro tak naprawdę warunki dyktował on. W najgorszym bądź razie nie zgodzą się na nic i straci jeszcze trochę bielizny. - Nie ma mowy. Zresztą, jedno i to samo nagranie znudziłoby ci się po pewnym czasie. - Wzruszył ramionami i tym razem na spokojnie wyjął kolejnego papierosa. - Poza tym Izaya jest zbyt zmęczony na dziś. - Uśmiechnął się samymi kącikami warg. Rzeczywiście rzucanie podtekstami wydało mu się nagle zabawne. Jej reakcja była natychmiastowa. Seria męczących pisków, krzyków, potrząsania jej kolegą... Niesamowite, jak łatwo ją było sprowokować. Miała świra na ich punkcie. To byłoby wkurzające, gdyby nagle nie wydało mu się zabawne... - Więc wybierz sobie coś innego.
 - Ale... Ale czemu~?! - Jęknęła prosząco. - Przecież Izaya-san tryska energią, poza tym nie mówiłam, żebyście robili to dzisiaj~! - Prosiła dalej, licząc, że jednak jakoś da radę. - Albo chociaż powiedzcie kiedy i gdzie będziecie to robić~! I czy są tam okna, albo kryówki~!
- Nie tryska energią... To po pierwsze. - Wydmuchnął dym. - Po drugie... - Popatrzył na Izayę dając mu znać, żeby podszedł. - Nie mogę pozwolić na to, żebyś to widziała. Wymyśl coś innego.
     Izaya trochę niepewnie podszedł do blondyna i popatrzył na niego, jakby zmartwiony.
     Erika natomiast pisnęła niezadowolona i udała, że strzela focha. - To co ja mam wybrać, Shizuo no, to było jedyne warte nie nachodzenia cię i zabierania rzeczy... Chyba, że masz pomysł~? - Zapytała trochę weselej.
 - Dla mnie nie było warte pozostawienia kilku rzeczy z moich szafek tak, jak były. - Popatrzył na nią ostro, a następnie spokojnie zerknął na bruneta. - To może być cokolwiek, oprócz oglądania nas w łóżku, byle Izaya się na to zgodził. - Posłał swojemu chłopakowi pytanie samym wzrokiem. "Zgadzasz się na to?" i "Co cię martwi?" - Tylko szybko, bo naprawdę trochę nam się spieszy.
     Izaya kiwną głową i uśmiechnął się ciepło, przekazując Shizusiowi, że się zgadza i że martwi się o niego.
- No to chociaż pocałunek - Jęknęła prosząco.
- I to wystarczy, żebyś się odczepiła? - Shizuś wolał się upewnić.
- No tak. - Uśmiechnęła się upewniając blondyna, że jest tak, jak mówi. Ale skrzyżowała palce za plecami. - Obiecuję już więcej nie podkradać rzeczy...
- Ne Shizu-chan, to zgadzasz się zrobić to tak publicznie? - Zdziwił się trochę brunet. Był pewien, że blondyn nie lubi, gdy inni patrzą na nich jak na parę, a tu takie zaskoczenie.
- Zastanawiam się... - Zmarszczył brwi. - Przysięgnij, ale ręce masz trzymać przed sobą. Bez oszustw. - W porę zauważył rękę za plecami Eriki. - A ty nie masz nic przeciwko? - Popatrzył na niego, szukając wszelkich oznak oszustwa.
     Erika westchnęła i niechętnie wyjęła ręce zza pleców, szturchając Walkera żeby ją jakoś poratował.
- Nie, jasne, że nie~! - Uśmiechnął się. - Wiesz, że kocham ludzi i ich wszystkie emocje~! A przy tej sytuacji będę mógł ich zobaczyć aż tyle i do tego będą tak różnorodne, i tyle się będzie można po nich dowiedzieć~! - Nadal się ekscytował.
     Walker rozłożył tylko bezradnie ręce. Co on miał niby zrobić? Nie znał innego sposobu, prócz zaciskania palców... No i wolał nie narażać się dwóm najgroźniejszym postaciom w Tokio. Chociaż może tylko Shizuo byłby na niego zły. Ale i tak nie chciał się narażać! Nie jemu! Chociaż chciał pomóc Erice, to nie mógł...
- Lepiej, żeby jednak kto nie chce tego widzieć, zamknął oczy... - Westchnął Shizuo. Popatrzył na Erikę. - Obiecaj szczerze i miejmy to z głowy.
- Obiecuję... - Westchnęła smutno. - No więc... Mogę skandować "gorzko gorzko"? - Zapytała zaciekawiona.
- Rób co chcesz. - Mruknął i przyciągnął do siebie Izayę.
     Kadota i Togusa odwrócili wzrok, z kolei Walker zainteresował się swoimi butami. Wszyscy trzej niedowierzali, że oni tak po prostu, publicznie... I to w dodatku Shizuo, chyba najbardziej skryty człowiek jakiego znali, poza Simonem. Jak bardzo ich przyjaciółka musiała mu się naprzykrzyć, żeby zrobił takie coś? Publicznie, w dodatku?
     Heiwajima objął bruneta w pasie, ocierając się o niego nieco. W dodatku nachalnie otworzył mu usta językiem i oderwał się od niego dopiero po dłuższej czwili. Słyszał, że nie obeszło się bez pisków, skandów i zdjęć, ale był pewien, że w razie czego albo on dorwie aparat, albo Izaya kopie zdjęć w internecie. Pytanie tylko, dlaczego zamiast delikatnego pocałunku zrobił coś takiego? No cóż, wcale nie po to, żeby Erika NA PEWNO się od niego odczepiła. Po prostu miał na to ochotę i pretekst.
- No widzę, że Shizusiowi nie wystarczył raz~! - Uśmiechnął się, odsuwając się nieco. - To dla tego byłeś taki zły, chcesz jeszcze raz potworku~? - Dopytywał się uśmiechnięty. Dla niego to było oczywiste, Shizuo był tak nachalny, bo był spragniony, a czego~? Jego oczywiście, a co za tym idzie tyle ile zrobili w pokoju z karaoke mu nie wystarczało. - Ne Shizu-chan, zaraz będzie film~! - Uśmiechnął się, sprawdzając godzinę na komórce blondyna, oczywiście najpierw musiał go obszukać i obmacać po kieszeniach co skutkowało jeszcze większą ilością pisków.
- Hmmmmhh... - Mruknął coś pod nosem, nie patrząc na swojego chłopaka. "To aż tak widać?" - przeszło mu przez myśl. - Dobra, pamiętaj o naszej umowie Erika. I nie waż się publikowac tego zdjęcia, bo i tak je znajdę. - Chwycił Izayę za rękę i pociągnął za sobą, odchodząc. - Sorki. - Mruknął jeszcze do Kadoty, na co ten tylko pokręcił głową, że nic się nie stało. Sam wiedział, że z Eriką trudno się negocjuje. - To ile mamy do seansu? - Zapytał bruneta, udając, że nie słyszał pierwszego pytania.
- Jakieś 10 minut, ale trzeba jeszcze kupić bilety i przede wszystkim dojść~!- Uśmiechnął się.
- Tak, tak... Dojść i kupić wszystko w 10 minut. Dobra, odlicz reklamy, mamy conajmniej 15, a nawet ze 20 minut. Zdążymy. - Policzki go piekły. Nie mógł się skupić. Wciąż zastanawiało go, czy tak bardzo było widać, że mu nie wystarczyło. No ale przecież to był tylko pocałunek! Fakt, dość namiętny, ale... Żeby tak od razu stwierdzać na podstawie tego... Nie, to na pewno było tylko przypuszczenie. Nie powinien się tym tak przejmować... Nie powinien... A jednak nie mógł przestać. Jak nad tym zapanować?!
     Weszli do kina zamówili bilety kupili popcorn i weszli na salę, na szczęście nie było sporo osób. W końcu horrory w dzień są mniej atrakcyjne. Gdy zajęli swoje miejsca. Izaya cały czas obserwował ukradkiem blondyna. Był jakiś dziwnie zamyslony i smutny. Brunet odczekał, aż zgasnął światła, ale jeszcze zanim włączą reklamy i szepnął szybko do ucha swojemu chłopakowi. - W domu zrobimy to jeszcze raz. - Uśmiechnął się szczerze. - Albo dwa. - Dodał ciszej. Gdy Shizuś chciał coś powiedzieć, przyłożył palec do ust. - Ciiiii, film się zaczyna. - Pokazał palcem ekran i znów się uśmiechnął.
- ... - Shizuo popatrzył na niego, zdziwiony. Jedna jego strona myślała o tym, że chce już do domu, druga miała ochotę rozwalić tę pierwszą na kawałki. No bo co to miało znaczyć? Chciał tego, czy robił to tylko po to, żeby go rozweselić? Po dzisiejszym nieudolnym numerze Shizuo nie powinien chcieć już niczego. I miał zamiar się powstrzymywać tak czy inaczej. Niemniej cieszył się, że Izaya byłby zdolny poświęcić się dla niego. Uśmiechnął się lekko i odwrócił do ekranu, skupiając się na filmie. Początek nie wyglądał obiecująco... - Mhm. - Mruknął cicho, bardziej do siebie niż do kogoś innego. I bynajmniej, nie miało to ukrytych znaczeń. No, chyba, że "dziękuję".
     Izaya uśmiechnął się po kryjomu i poczekał aż wyskoczy 1 duch. W tym właśnie momencie w którym większość ludzi rozsypała ze strachu popcorn, on przywał do blondyna i przytulił się mocno do niego.
     Shizuo niewzruszenie oglądał film, który dzięki nazwie "horror" niczym nie mógł go już zaskoczyć. W momencie, kiedy pojawił się pierwszy duch, Izaya objął go mocno. Dopiero to w jakiś sposób zrobiło na nim wrażenie. Najpierw zesztywniał, zaskoczony, a po chwili rozluźnił się i pogłaskał go po głowie, nachylając się do jego ucha.
- Wiem przecież, że udajesz. - Szepnął najciszej jak umiał, uśmiechając się. Przemyślał sprawę. Izaya za nic nie bałby się jakiegoś ducha na ekranie, był na to zbyt... sobą.
- No i? - Zapytał, dalej się w niego wtulając.
- Nic. - Wzruszył lekko ramionami. - Wygodnie ci tak przechylać się przez oparcie?
     Izaya uśmiechnął się i przeszedł na krzesło blondyna, siadając mu na kolana. - Tak lepiej~? - Westchnął i uśmiechając się, wtulił w chłopaka i dalej oglądał ten straszny tylko z nazwy film.
- Lepiej... - Mruknął, choć spiął się trochę. Tym razem nie chciał pokazać po sobie, że ma jakieś ukryte pragnienia. Objął go lekko i zapatrzył w ekran, starając się skupić na filmie. Oczywiście nie bardzo mu się podobało, tak naprawdę wszystko było przewidywalne. Na trzy minuty przed sceną, która powinna zaskoczyć, czy wystraszyć widza, pokazane było wszystko - to, że duch skrada się do ofiary, to, że ta czeka nieświadoma, a obok nie leży nóż... Oczywistym było, że spróbuje się obronić, ale nic to nie da, będzie krzyczeć i takie tam... Nawet krew latała na wszystkie strony, jakby w realnym świecie to było możliwe.
     Izayi natomiast całkiem się podobało. Widział jak jego cudowni ludzie są nieporadni i ile jeszcze trzeba byłoby ich nauczyć. Wtulał się w blondyna za każdym razem, kiedy powinien się bać, w końcu takiej okazji nie powinno się marnować, prawda? Czuł, że blondyn się spina i stara nie myśleć o jego wcześniejszej obietnicy, ale no bądźmy szczerzy, pewna rzecz na której Izaya w chwili obecnej miał tyłek usilnie pokazywała, czego blondyn potrzebował.
      Heiwajima mimo woli nie panował nad swoim ciałem. Starał się jak mógł, ale film nie był aż tak interesujący, by odciągać jego uwagę, a Izaya był rzeczą/osobą która znajdowała się najbliżej. Miał ogromną nadzieję, że jego chłopak jednak nie zwróci na to uwagi, albo po prostu to zignoruje. Było mu tak strasznie głupio, ale nie mógł się powstrzymać... Nawet, jeśli próbował. Wgapiał się w ekran, normował oddech, starał się nawet myśleć o czymkolwiek innym. Zaczął się nawet zastanawiać, czy nie zniknąć w toalecie koło kina, ale to jak długo tam siedzi Izaya już pewnością by zauważył, a to byłoby tylko bardziej poniżające.
     W końcu sięgnął po butelkę z wodą i spróbował się uspokoić, pijąc małe łyczki. Jako tako mu się to udało. Przynajmniej na tyle, żeby skupic się na czymś, poza Izayą. Shizuo nie wiedział, dlaczego ten sposób na niego działał, ale cieszył się z tego. Niestety nie mógł tak przez cały seans, więc po pewnym czasie odstawił butelkę. Robił tak jeszcze parę razy, gdy jego myśli uciekały w niewłaściwym kierunku, i właśnie dzięki temu wiedział, że uda mu się wytrwać do końca. A potem... Potem Izaya znajdzie się trochę dalej i powinno być łatwiej. Na razie wolał o tym nie myśleć.
      Izaya uśmiechał się widząc, że Shizuo stara się uspokoić przez wzgląd na niego i jego komfort. Postanowił nie męczyć zbyt długo blondyna, ale przecież nie mógł tak po prostu pociągnąć do w kierunku domu, bo niby na jakiej podstawie? Postanowił więc jakoś zabawić się na co nudniejszych kawałkach. A że przed nim siedziała doprawdy wspaniała parka, którą bawił się już tyle razy a nadal mu się ona nie znudziła, postanowił spróbować. Wyczekał moment i szepnął "buu" do ucha dziewczynie. Ta z piskiem przytuliła się do blondyna, który był z nią. Chłopak nie do końca wiedział, co się stało, ale teraz się tym nie przejmował, w końcu miał przy sobie swoją miłość. Jednak ciekawość wzięła górę i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu źródła strachu. A to, w postaci głowy Izayi, pojawiło się kilka centymetrów koło niego.
- Ohayo Kida-kun~! - Wymruczał brunet, starając się nie przeszkadzać innym w seansie. No i mu się udało, niestety wrzask Kidy nie pozostał niedosłyszany.
- Izaya. - Syknął. - Nie strasz tak, co ty tu robisz, nie lubisz kina. - Warknął.
- No cóż, przyszedłem z kimś, kto jest dla mnie ważny, tak jak ty~! - Pstryknął go w nos i cofnął głowę, wgodniej moszcząc się na blondynie i starając się nie tykać tego wrażliwego punktu na jego ciele. Film już się kończył i nadchodził już kulminacyjny moment, podczas którego Izaya cały się trząsł w bezgłośnym śmiechu. No cóż, każdy by się śmiał, widząc minę zaszokowanego Kidy, który odwrócił się by sprawdzić co też wymyślił Izaya, i zobaczył bruneta siedzącego na kolanach kogoś łudząco podobnego do bestii z Ikebukuro.
     Shizuo nie wiedział, co wymyślił Izaya i co robił, jednak miał to gdzieś. Przez chwilę Orihara znajdował się dość daleko i blondyn mógł w spokoju odetchnąć i się rozluźnić. Poza tym bunet przesunął się na tyle, by nie dotykać jego wrażliwego, jakby nie było, miejsca. Z jednej strony go to martwiło, bo zapewne poczuł, co się z nim dzieje, z drugiej jednak strony miał nadzieję,że dzięki temu uspokoi się na tyle, że problem zniknie. Film się kończył. Blondyn, jakiś nastolatek, siedzący z dziewczyną rząd przed nimi, obejrzał się i spojrzał na niego jak na kosmitę.
     Co jest, Izaya coś mu nagadał? Czy może rozpoznał mnie mimo innych ciuchów? - Przeszło mu przez myśl.
- Izaya, może im nie przeszkadzaj, co? - Mruknął na ucho ciemnowłosemu.
     Izaya zachichotał i uśmiechał się szczęśliwy.
- Wiesz, ja ich znam, Kida przywykł, że tak się zachowuję, choć pewnie nie dowierza, że jestem tu z tobą~! - Uśmiechnął się i poraz ostatni w kinie przytulił się do niego. Później cmoknął go w policzek i wstał z jego kolan. - Ne Shizu-chan, napisów końcowych nie oglądamy, prawda~? - Zapytał, uśmiechając się.
      Teraz blondyn patrzył na niego już zupełnie jakby spadł z nieba, albo może jakby wyłonił się z piekieł, a chwilę potem nachylił się, mówiąc coś szybko do dziewczyny. Shizuo nie bardzo miał ochotę siedzieć tu i wystawiać się dalej na ich spojrzenia...
- Nie, są mi zupełnie niepotrzebne. - Odparł spokojnie, również wstając i idąc za informatorem do wyjścia. Rozważył jeszcze raz przejście się do toalety, ale zrezygnował, czując, że już się trochę uspokoił. W tym tępie mógł wrócić do normy w przeciągu następnych parunastu minut. Poczuł ogromną ulgę. - To idziemy do tej kawiarenki, nie? - Zapytał, starając się powstrzymać odruch trzymania Izayi za rękę.
- A na pewno nie wolisz do domu? - Upewnił się. W końcu Shizuś miał problem i był on po części winą Izayi. - Chyba, że chcesz to zrobić w toalecie~! - Uśmiechnął się, chwytając Shizuo za rekę. Widząc, że ten przejmuje się Kidą i Saki westchnął i szepnął do swojego partnera. - Shizuś spokojnie, nic nie powie, nie martw się tak, zaufaj mi~!
- Ufam ci, Izaya. - Przełknął ślinę. Ha, i pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu powiedzenie tego byłoby zupełnie niemożliwe dla niego... Ba, śmiałby się z tych słów! - Mieliśmy iść do kawiarenki, a nie martwić się dziwactwami mojego organizmu, więc chodź. - Mówił o tym zupełnie, jakby to go nie dotyczyło. Pominął fakt, że to tak właściwie jego wina, jego i jego myśli. Izaya juz raz czuł się winny, mimo, że to była jego wina. Nie chciał powtarzać tego znowu. Wcale by mu to nie polepszyło humoru. Zachowywał się głupio, a jego chłopak miałby za to płacić???
- Jak wolisz. - Westchnął. - Ale pamiętaj, że możemy to zrobić kiedy chcesz. - Uśmiechnął się spokojnie wtulając delikatnie w rekę blondyna, jednak na tyle, by nikt tego nie zauważył. Wyszli z kina i skierowali się w stronę wspomnianej już kawiarenki.- ...Dzięki. - Prawie powiedział "nie możemy", ale w porę się powstrzymał.
     Weź się w garść! - Zganił samego siebie w myślach. - Przestań się użalać nad sobą jak jakiś licealista po nieudanej randce! Po prostu kiedy już przestanie go boleć i będzie tego chciał, po prostu się postarasz! I to nie tak, że nie możesz się teraz powstrzymać! Ogarnij się! Teraz daj sobie spokój!
     Racja. - Przyznał sam sobie i postarał się wygonić natrętne myśli z głowy. Niestety, prościej było pomyśleć, niż zrobić... No, ale przynajmniej się starał.
Skierował się ku jednej z "maid coffe". Uśmiechnął się lekko. Niby był z Izayą, ale takie miejsca poprawiały mu humor. Nie, żeby często do nich wchodził. Jednak jeśli już, możliwe, że właśnie tu mógł się uspokoić.
    Izaya obserwował blondyna starając się zrozumieć, co też zrobił źle. Przecież obaj tego chcieli, więc czemu Shizu sie powstrzymuje? To była dla niego zagadka. Gdy zobaczył delikatny uśmiech na twarzy swojego kochanka zrozumiał, że już są prawie na miejscu. Wiedział od Kasuki, że takie miejsca działają na Shizusia kojąco, choć ani genialny informator, ani ukochany braciszek i gwiazda filmowa nie wiedzieli dlaczego tak właśnie jest. Izaya otworzył drzwi. Już od progu przywitała ich pokojówka
- Witaj w domu, panie. - Na te słowa Shizuś uśmiechnął się nieco szerzej.
     Zwyczajne dziewczyny, ze swoimi codzinnymi problemami o których być może właśnie rozmyślają, a jednak spokojne, uśmiechnięte i nie dające nic po sobie poznać. Ta z lewej wydawała się dobrze bawić, z kolei ta po prawej, przed Izayą, wydawała się poważna, ale niesamowicie wyciszona. Patrząc na nie Shizuo miał wrażenie, że sam się uspokaja, a uśmiech z wymuszonego staje się prawdziwy. Do tego miejsca nie docierały klopoty. A nawet jeśli, szybko sobie z nimi radzono. Raz Shizuo własnoręcznie pomagał usunąć ów "kłopot". Właśnie w tej kawiarence. To wspomnienie powodowało u niego jeszcze większe zadowolenie. To było pierwsze miejsce, w którym spędził miło czas, pierwsze w którym nikt się go nie bał, wszyscy byli dla niego mili, a jego siła nie podziałała destrukcyjnie, wręcz przeciwnie, wdzięczne pracownice szczerze dziękowały mu za pomoc. Uwielbiał tu przychodzić.
- Wróciłem. - Odparł spokojnie, na co jedna z pokojówek zaproponowała, że zaprowadzi ich do stolika. I nikt nie miał nic przeciwko temu, że Izaya nadal trzyma go za rękę, a on odwzajemnia ten gest.
- Shizuo-san, mogę być niedyskretna? - Zapytała dość wesoło Keiko.
- Oczywiście. - Wzruszył ramionami, żeby pokazać, że nie ma nic przeciwko.
- Kto to jest?
- Mój chłopak.
- Aha. - Zaróżowiła się lekko i zachichotała. - Co mogę państwu podać?
- Dla mnie zieloną herbatę. Co byś chciał, Izaya? - Blondyn usadowił się wygodniej i popatrzył zadowolony na swojego chłopaka.
- Ja chcę ciasto z zielonej herbaty. - Odpowiedział spokojnie, patrząc do karty. Wiedział, że Shizuo tu przychodzi, znał jego życie bardzo dokładnie, ale nadal czuł się trochę nieswojo w takim miejscu. Normalnie nic by mu nie przeszkadzało, ale skoro Shizuś lubi tu przebywać, to lepiej by było nikogo nie zniesmaczyć, czymkolwiek, bo inaczej jego chłopak mógłby być zły... Znaczy bardziej niż zwykle. Ponieważ starał się mu nie przynieść wstydu, bał się nawet różu na ścianach i wielkiej plastikowej babeczki stojącej w kącie. Nie, to głupie. - pomyślał, biorąc głęboki wdech i uśmiechając się po swojemu. - Ne, jesteś Keiko-chan, prawda? - Zapytał, a gdy dziewczyna potwierdziła, dodał: - Mogę mieć jedno pytanie na osobności~?
- Oczywiście, proszę pana. - Skłoniła się lekko z uśmiechem. Zaintrygował ją ten uśmiech. Nie raz widziała Shizuo gdzieś na ulicy i wiedziała, w jakim towarzystwie się obraca. To nigdy nie byli typowi ludzie. Ciekawe, czego ten chciał? Skoro był wybrankiem pana Shizuo, to nie mógł być zły... - Może przejdziemy do kuchni? Myślę, że szefowa nie powinna się złościć, jeśli dowie się, kim pan jest dla Shizuo-sama.
- Tylko wróćcie szybko, dobrze? - Blondyn popatrzył na bruneta, marszcząc lekko brwi. Nie wiedział, co ten miał zamiar tak właściwie zrobić. Wolałby, żeby nikogo nie zawstydzał, bo inaczej byłby na niego wściekły... A tego wolał uniknąć.
 *W kuchni*
     Izaya usiadł na krzesełku już nieco swobodniej. Nie było tego przerażającego różu na ścianach i tylu uśmiechających się dziewczyn... To było dla niego nienormalne bać się ludzi, ale teraz musiał tak wyjatkowo uważać, że wolał pogadać tylko z jedną osobą.
- Ne Keiko-chan, przepraszam, że wyciągnąłem cię aż do kuchni, ale Shizu-chan bardzo lubi to miejsce, prawda~? - Uśmiechnął się przyjaźnie pokazując, że chce tylko porozmawiać.
 - Oczywiście. Nie przychodzi tu za często, ale kiedy już to robi, zawsze się uśmiecha. To chyba dobrze, prawda? - Odpowiedziala, przekręcając nieco główkę, żeby uważniej mu się przyjrzeć. Uśmiechnęła się przy tym trochę dziecięco.
- Mhm. - Potwierdził Izaya. Również się uśmiechał. - Ale wiesz, Shizuś chyba się dziś na mnie trochę zdenerwował i chciałbym go przepościć. - Ciągnął dalej. - Wiem, że teoretycznie nie wolno, ale czy mógłbym na jakąś godzinkę pożyczyć taki kostium~? - Wskazał palcem na dziewczynę. - Oczywiście nie wyjdziemy nigdzie poza kawiarenkę~! - Uspokoił ją jeszcze, a następnie wbił w nią proszący wzrok. Tym razem nie manipulował i nie zbierał informacji... Czuł się z tym dziwnie, ale dla Shizusia się poświęci.
- Umm... - Dziewczyna spojrzała na niego zakłopotana. - Nie wiem, czy szefowa się zgodzi... W końcu pan to pan... - Zarumieniła się i wzruszyła ramionami. Następnie podeszła do Izayi i położyła mu rękę na włosach, odchylając nieco jego głowę, żeby mu się uważniej przyjrzeć. Zrobiła kolejną ze swoich dziecięcych minek, tym razem nadąsaną. - Na pewno dlatego Shizuo-sama się w panu zakochał. - Oznajmiła w końcu i go puściła. W tym momencie do kuchni weszła jedna z kelnerek. - Mei~! Leć po kierowniczkę~! - Uwiesiła się na niej. - Proszę, proszę, proszę~!
- Ale co się stało? - Zapytała zaskoczona dziewczyna.
- Musi się zgodzić~! Przygotowujemy niespodziankę panu Shizuo. - Wskazała dłonią w stronę Izayi. - Powiedz jej, że to poważne.
- Shizuo? - Spytała zaskoczona dziewczyna, po czym niemal przeskanowała bruneta wzrokiem i skinęła głową. - Już idę. - I wyleciała z kuchni jak z procy.
- Myślę, że szefowa się zgodzi~! Tylko że trzeba będzie was przesiedlić, bo pokojówki nie mogą spoufalać się z panami na terenie kawiarni~! Może w gabinecie szefowej~? Albo w kuchni~? - Zamyśliła się. - Pozwoli pan, żebyśmy pana przebrały za dziewczynę? - Jej rumieniec się pogłębił.
- Raczej inaczej się nie da~!- Uśmiechnął się słodko. - Dziękuję za pomoc~! - Dodał jeszcze, pozwalając się zaprowadzić dziewczynie do przebieralni. Cieszył się i to strasznie, że nie musi siedzieć przy tylu ludziach których mógłby urazić, albo zacząć nimi nieświadomie manipulować. No co, robił to przez 20 lat, jak mógłby nagle przestać? A tak będą sami, Shizuo się ucieszy i może nawet nie będzie tak bardzo starał się powstrzymywać. Bo Izayi w sumie nie przeszkadzały brutalne pocałunki czy sex bez przygotowania, zależało mu głównie na szczęściu blondyna.
     Po krótkiej chwili do przebieralni wpadła szefowa. Niska, dwudziestoparoletnia szatynka z włosami związanymi w koński ogon. Jej przebranie pokojówki sięgało tuż przed kolana i powiewało przy każdym kroku.
- Kieko-chan, słyszałam. - Uciszyła różowowłosą, nim ta zdążyła coś powiedzieć. - Spróbuj ze starym strojem Riki. - Przyjrzała się brunetowi. - Chodzi o przebranie, prawda? - Uśmiechnęła się z triumfem w oczach. Była tego pewna.
- Dziękuję bardzo~! - Izaya jeszcze raz podziękował, kłaniając się by okazać szacunek. Zaczynały go powoli denerwować te niewinne uśmieszki i ciągłe dziękowanie za nie wiadomo co, ale był dobrym aktorem musiał dać radę, dla Shizusia. Przebrał się w kostium, dostał wszelkiego rodzaju fartuszki, falbanki, opaski, a także rajstopy i buty. Trochę dziwnie mu się w tym wszystkim chodziło, ale w końcu się przyzwyczaił. - Tylko jak by tu przesiedlić Shizu-chan'a z sali do kuchni~? - Zastanowił się, siadając delikatnie, by nie zniszczyć przebrania, na krześle.
- Hmmm... - Szefowa przyjrzała mu się uważnie. - Keiko-chan, zawołaj Shizuo-sama do kuchni, dobrze?
- Hai! - Dziewczyna wyszła na salę, ciesząc się już na minę Shizusia, gdy zobaczy swojego chłopaka. One wszystkie dobrze wiedziały, że Shizuo nie interesuje się dziewczynami... To było niemożliwe. Nigdy, ale to nigdy, nie zwrócił uwagi na żadną z nich, nawet, gdy któraś próbowała do niego zagadać. Nigdy nie było to "w takim sensie" dla niego.
- Właściwie, to może lepiej, jeśli przejdziecie do specjalnego pokoju... - Westchnęła szefowa, nadal patrząc na Izayę. - Normalnie go nie używamy, ale pomyślałam, że na wszelki wypadek... - Wzruszyła ramionami. - Jeśli zamierzacie robić coś szczególnego, nie krępujcie się. Mam wobec pana Shizuo ogromny dług. Najwyżej pozmywam... - Westchnęła. Jej brat był taki sam... Dlatego akurat jej taka sytuacja nie zawstydziła. Zdążyła się przyzwyczaić. Musiała teraz tylko zapewnić Shizuo, że się na niego nie obrazi, najważniejsze jest, żeby jego niespodzianka była udana. To może być trudne... Sądząc po tych informacjach, jakie zdobyła, obserwując go. - Więc co pan zamawiał? - Podeszła do kuchni i pierwsze co, zaczęła robić zieloną herbatę dla Shizuo.
- Ciasto, ale... Może jakoś będę mógł pomóc~? - Zapytał. Nie miał pojęcia o grzecznościach, ale chyba tak wypadało, prawda? Puścił mimo uszu uwagę o sprzątaniu pokoju i nawet wolał nie mówić, że już to robili i Shizuo z jakiegoś powodu nie chce poraz 2. Ale cieszył się, że będzie mógł go chociaż przeprosić. - Przy czym lepiej nie dawać mi nic do gotowania. - Zastrzegł. - Wolę tego nie zepsuć. - Zaśmiał się nerwowo.
- Nie trzeba. Jakie ciasto? - Podeszła do różnych blaszek z przeróżnymi ciastami. Wyjęła talerzyk i czysty nóż.
- Izaya! - Shizuo stanął w drzwiach, wbijając zszokowany wzrok w bruneta. Nie wiedział, czy się uśmiechnąć, czy może raczej odwrócić wzrok. W dodatku była tu szefowa... Ale nie wyglądała na zdenerwowaną... Co on znowu wymyślił???
- Z zieloną herbatą. - Odpowiedział, chwilę później usłyszał krzyk swojego partnera. - No i zepsułeś niespodziankę, Shizu-chan. - Zrobił niepocieszoną minkę. - A miało być tak miło. - Udał, że się nadąsał, mając świadomość, że w tym kostiumie wygląda 1000 razy słodziej.
- Jaką... Niespodziankę...? - Zmieszał się. Normalnie uznałby, że Izaya wygląda słodko, no ale były tu szefowa i jeszcze Keiko... Co, jeśli mają to za dziwne?
- Izaya-san, tak? Zapomniałam spytać. - Keiko uśmiechnęła się i delikatnie szturchnęła Shizusia, żeby zbliżył się do swojego chłopaka. - Shizuo-sama, proszę się nie krępować. - Skłoniła się lekko i zaróżowiła. - Pomyśleliśmy, że Izaya-san wyglądałby ślicznie w stroju pokojówki. Nikomu to nie przeszkadza, jeśli chce go pan pocałować. - Skłoniła się jeszcze raz. - Gomennasai, za moją niedyskrecję. - Zaróżowiła się jeszcze bardziej.
- Ale... - Blondyn popatrzył niepewnie na szefową. - Na pewno...?
- Same pomagałyśmy mu się przebrać. To znaczy, podałyśmy mu ten kostium. - Skłoniła się rónież i uśmiechnęła. - Zupełnie nam to nie przeszkadza, Shizuo-sama. Poza tym, to nie koniec niespodzianek. Nie możecie siedzieć na sali, dopóki on jest tak ubrany. - Zerknęła na bruneta, dając mu znać, żeby sam powiedział, co i jak. Sama wróciła do krojenia ciasta.
- Chodź, Shizu-chan. - Uśmiechnął się szczęśliwy i pociągnął go do salki. - Twoje znajome są bardzo miłe, więc pozwoliły mi się tak przebrać dla ciebie na przeprosiny, ale ponieważ pokojówkom nie wolno spoufalać się z klientami, to... - Otworzył drzwi, wpychając blondyna do środka i słodko się uśmiechając. Wszedł za nim i zamknął drzwi na kluczyk. - Jesteśmy sami~! Możemy tu posiedzieć, a nawet coś zrobić~! - Uśmiechnął się podchodząc do blondyna. Zmusił go, by ten usiadł na krześle, a sam usiadł okrakiem na jego kolanach. - Shizuo-sama pewnie chciałbyś ukarać niegrzeczną pokojówkę, prawda~? - Zapytał zaciekawiony, obejmując rekoma jego szyję.
- C-co? - Shizuo natychmiast niemal spalił się ze wstydu. A przynajmniej chciał to zrobić. Cały czas miał wrażenie, że Izaya jest dziewczyną. W dodatku jedną z tych uroczych, miłych pokojówek z salki obok... Z drugiej strony nie zapominał, że to jednak Izaya. A Izaya, który jest Izayą, w dodatku w dość skąpym odzieniu pokojówki, to było coś zupełnie innego. Gdyby nie kojarzył się tak z dziewczynami z kawiarenki, Shizuo już dawno by się podniecił. - Dlaczego to robisz? - Zmarszczył brwi. Rozdarcie między "Shizuo-sama" kelnerek a "Shizuo-sama" przebranego Izayi nie dawało mu spokoju. - Przecież nie masz za co mnie przepraszać... - Westchnął.
- Ale... Ale coś zrobiłem, nie jesteś wesoły, poza tym chciałeś to zrobić jeszcze raz, masz przecież okazję. - Uśmiechnął się. - Oboje tego chcemy, prawda? - Upewnił się jeszcze.
- Ale... - Westchnął. Zrezygnował z tłumaczenia. Nachylił się i złożył delikatny pocałunek na jego ustach, a następnie na szyi. "Pachnie Izayą." Oblizał usta. "Smakuje Izayą." - Niczemu nie jesteś winny. Nic nie zrobiłeś. - Odpowiedział już spokojnie. - I nie musiałeś się wcale przebierać, żeby mnie przeprosić... - Dodał ciszej.
- Ale ci się podoba? - Upewnił się, odchylając głowę w tył i dając Shizuo większy dostęp do swojej szyi.
- Tak... - Westchnął, pochylając się tak, że wydychane powietrze podrażniło szyję bruneta. - Tylko nie mów do mnie Shizuo-sama. Nie chcę kojarzyć tego z nimi. - Mruknął, nagle zażenowany. Przyciągnął Izayę bliżej i zaczął delikatnie całować jego szyję od obojczyków przez grdykę coraz wyżej.
- Mhm, wrócę do Shizu-chan~! - Jęknął uśmiechnięty, zaczynając rękoma odpinać koszulę blondyna.
- Ćśśś... - Uciszył go. Mimo wszystko wolał, żeby nikt ich nie słyszał.
     Zaczął jeździć językiem swobodnie po skórze jego szyi. Rozluźnił się trochę, pomyślawszy, że skoro szefowa nie ma nic przeciwko, nikt nie powinien przestawać go akceptować. Zresztą, najprawdopodobniej nikt nie miał się dowiedzieć o tym, co się tu dzieje, do czasu aż Izaya nie zacznie mówić/piszczeć/jęczeć zbyt głośno. W tym miejscu każdy był dyskretny. Poza tym Shizuo skupiał się na głosie, zapachu i dotyku Izayi. Z jednej strony po prostu dlatego, że mu się to podobało, z drugiej dzięki temu nie zapominał, że to z nim ma do czynienia, a nie z jedną z dziewczyn. To wszystko bardzo mu się podobało. Jednak wciąż martwił się, czy tym razem tego nie spaprze. Czy tym razem wytrzyma. Zresztą, przysiągł sobie, że nie zawali i to Izayi będzie dobrze, jego osobiste odczucia były nieważne.
     Izaya posłusznie zamilkł, zagryzając się na dłoni. Drugą zdjął z blondyna koszulę i odłożył ją na stojący nieopodal stolik. Sięgnął ręką do jego spodni i ku swojemu zadowoleniu wyczuł spore wybrzyszenie. A jednak Shizu-chan ma na mnie ochotę, a już się martwiłem~! Uśmiechnął się, zaczynając rozpinać rozporek.
- Poczekaj... - Sięgnął po rękę Izayi i przytrzymał jego nadgarstek. Drugą ręką podniósł go z siebie i klęknął, kładąc go na dywanie. - Ty pierwszy. - Klękając, pochylił się tak, że obie ręce miał po bokach jego głowy. Nachylił się i zaczął go całować, natomiast kolano wsunął między jego nogi i podciągnął spódniczkę, dojeżdżając w końcu do krocza i zaczynając się o niego ocierać.
     Izaya jęknął, zaskoczony takim obrotem spraw, ale nie protestował, było mu całkiem przyjemnie. Tylko że nie za bardzo wiedział, co powinien zrobić w takiej chwili, oczywiście poza oddawaniem pocałunków, którymi zostały stłumione jego jeki.
- Gdzie to coś się rozwiązuje...? - Mruknął Shizuś, gładząc materiał gorsetu. Nie miał pojęcia, jak dostać się pod spód... Denerwowało go to. Nie mógł przerwać, a przecież zadowalanie Izayi tylko w jednym miejscu było raczej niemożliwe, chyba że... - Nieważne. - Mruknął Izayi na ucho gdy ten już próbował sięgnąć do jednego ze sznureczków. - Zrobię to inaczej. - Zsunął się na dół, podwijając przy tym jego spódnicę. W końcu znalazł się na poziomie bokserek bruneta. Wsunął nieco palec za gumkę od jego bielizny i zaczął bawić się materiałem, wciąż go jednak nie ściągając. Uśmiechnął się delikatnie. Nie chciał, żeby wszystko odbywało się aż tak szybko.
- Shizuś... - Jęknął, czując, jak to się będzie odbywało.
- Hmmm? - Mruknął, ściągając powolutku materiał.
     W końcu ściągnął bokserki całkowicie. Jego oczom ukazała się już nieco pobudzona męskość bruneta. Uśmiechnął się i bez skrępowania wziął ją w dłoń, zaczynając pobudzać bardziej. Za ten czas językiem zabrał się za rysowanie mokrych szlaczków na jego podbrzuszu. Wciąż czekał, aż Izaya coś powie.
- Aaah~! Shizu-chaan~! - Jęczał czując, jak ręka blondyna go pobudza.. Zamknął oczy, próbując się jakoś opanować, ale niewiele to dało.
- Ciszej... - Mruknął speszony Shizuo. Miał wrażenie, że słyszał pukanie do drzwi, ale może tylko mu się wydawało. Tak, musiało mu się wydawać. Nikt niczego nie słyszał.
     Zjechał głową niżej i liznął sam czubek. Miał nadzieję, że Izaya jakoś powstrzyma się od jęku, albo chociaż go stłumi. Nie mógł zacząć na poważnie, dopóki nie był pewien, że Izaya będzie cicho.
     Izaya pokiwał głową i znów zagryzł się na ręce. Czując, że blondyn polizał go w takim miejscu zacisnął zęby jeszcze mocniej, tłumiąc jęk.
- Wytrzymasz? - Zmartwił się Shizuś. - Nie zrób sobie krzywdy, jasne? - Widząc potakujące skinięcie głową, pochylił się ponownie, tym razem bez zbędnych wstępów biorąc go całego w usta. Nie robił tego często... Żeby nie powiedzieć, robił to niesamowicie rzadko, zapewne mniej niż człowiek ma palców u jednej ręki, zatem nie był pewien, czy mu to wyjdzie. Starał się jednak jak najlepiej mógł i po kilku chwilach poczuł efekty. Zachęcony, starał się jak mógł utrzymać rytm i zrobić to jak najlepiej. I chyba mu się udało, bo na efekty nie trzeba było długo czekać. Słodko-gorzka ciecz wypełniła jego usta. W pierwszej chwili miał ochotę wypluć wszystko na dywan, jednak w porę się opamiętał i odsunął, przełykając wszystko. Posmak oczywiście został... - Dobrze? - Zapytał bruneta, patrząc na niego niepewnie. Miał nadzieję, że nie okazał się poraz kolejny zupełnie niumiejętny w tych sprawach. W końcu dwa razy jednego dnia to za dużo, jak na niego... Jednak wciąż miał wrażenie, że Izaya zaraz zaśmieje się i powie, że mógłby się bardziej postarać.
     Izaya uśmiechnął się i skinął głową. Usiadł na dywanie i przytulił się do blondyna, chwilę później wpijając się w jego usta.- Ne Shizu-chan, teraz mogę~?- Zapytał, dotykając dłonią jego rozporka.
     Shizuo popatrzył na niego, ukrywając zdziwienie. Podobało mu się? Uśmiecha się? Czyli, że było dobrze? Ale jak tak, to po co chce więcej...? Po co chce akurat z nim to zrobić? Przecież jest mnóstwo innych sposobów i dzięki temu tak by go nie bolało.
- A jesteś pewien, że chcesz? - Zapytał poważnie.
     Izaya trochę zdziwił się pytaniem ale pokiwał twierdząco głową.
- Przecież nie po to prosiłem o strój i pokoik, i całą resztę, żebyś teraz nic z tego nie dostał. - Zdziwił się. - Shizuś, chyba, że ty ze mną nie chcesz tego robić... - Spojrzał na niego smutno. Nie widział innego wyjścia jak tylko to, że znudził się blondynowi.
- Nie, oczywiście, że nie. - Westchnął Heiwajima. - Chcę z tobą... Tylko... Jesteś pewien, że będziesz mógł wogóle chodzić? I że na pewno... No nie ważne, jesteś pewien, że chcesz to zrobić? Nie zrobię tego, jeśli nie chcesz. - Popatrzył na niego poważnie. Miał go tylko "nie ograniczać", ale tak naprawdę gdyby jego chłopak pozwalał mu na zabawianie się sobą wwbrew własnej woli, wcale nie byłoby to przyjemne.
- Chcę. - Odpowiedział. - Poważnie, gdyby tak nie było nie proponowałbym ci tego, Shizu-chan, przecież wiesz~! - Uśmiechnął się, przysiadając się bliżej blondyna.
- Skoro tak... -Westchnął blondyn, przyciągając go do siebie i całując namiętniej. Przeniósł dłoń Izayi na swoje krocze, dając do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko. W gruncie rzeczy nie tylko nie miał nic przeciwko, znów poczuł, jak sam dotyk Izayi wywołuje fale gorąca na jego ciele. Nie do końca mu się to podobało... Wolałby być dla niego delikatny, nie chciał stracić nad sobą kontroli.
     Izaya uśmiechnął się ledwie wyczuwalnie, nie odrywając się od ust blondyna. Odpiął szybko spodnie kochanka i wsadził rękę pod materiał bokserek, zaczynając go pobudzać. W międzyczasie zastanawiał się, czy aby nie zabrudzi za bardzo stroju pokojówki, ale nie mógł się na tym bytnio kupić przez język blondyna. Dał więc sobie spokój z wszelkim myśleniem i oddał się rozkoszy.
     Shizuś w końcu znalazł odpowiedni sznureczek i pociągnął go, rozplątując gorset i ściągając go z Izayi. Pochylił się, całując i liżąc gdzieniegdzie jego tors. Do poprzednich malinek dołączyły kolejne. Przez chwilę blondyn zastanawiał się, gdzie zniknęły ubrania Orihary i czy na pewno nie będzie musiał wracać w takim stanie, ale szybko przestał się tym martwić. W końcu byli w Maid Caffe. Te ubrania gdzieś tu były.
     Izaya cały czas pobudzając blondyna jedną ręką, drugą przyciągnął sobie dłoń blondyna do ust i zaczął ssać i ślinić palce. Przynajmniej zajął czymś usta i nie będzie aż tak jęczał, mimo, że to co robili było taaakie przyjemne...
        Shizuś sam sapnął z przyjemności, ale szybko zagryzł wargę i odsunął się od torsu Izayi, zabierając też naślinione palce z jego ust. Podniósł go z siadu tak, że brunet prawie klęczał teraz przed nim, z lekko wypiętymi pośladkami. Włożył w niego jeden palec, a już po krótkiej chwili też drugi i zaczął je zginać i rozczapierzać, rozciągając go jak najbardziej. Usta Orihary znajdowały się tak blisko jego ucha, że słyszał każde, nawet najcichsze sapnięcie, czy jęk i strasznie mu się to podobało. Dołożył też trzeci palec, ale chyba zbyt szybko, bo brunet cały się spiął.
- Boli? Rozluźnij się trochę... - Mruknął tak, żeby tylko on mógł go dosłyszeć.
     Izaya pokiwał głową na znak zgody i głośno wypuścił powietrze, starając się jakoś uspokoić.
- Łatwo ci mówić, nie wiesz jakie to uczucie, niby boli, a chcesz jak najszybciej. - Westchnął, starając się jak najprędzej rozluźnić.
- Mam podobnie, ale z inną częścią ciała. - Parsknął cicho. - No i to trochę na innych zasadach... - Westchnął. - Po prostu się uspokój.- Drugą ręką pogłaskał go po plecach, szczególnie wzdłuż kręgosłupa, starając się sprawić, żeby był zadowolony. Zaczął powoli poruszać palcami.
- Jaką? - Zapytał Izaya. Zdawał sobie sprawę, że już nie kontaktuje, ale to było takie przyjemne. Zaczął mruczeć, nabijając się samemu na palce blondyna.
     Shizuś miał ochotę pozwolić mu nabijać się dalej i zakończyć to w ten sposób, jednak myśl, że Izaya i tak uparłby się zadowolić jego, nie patrząc na swoje zmęczenie, a także to, że jego podniecenie nieznośnie domagało się uwagi, nie pozwolił mu na to.
- Jaką częścią ciała? - Zapytał, zdziwiony. - No wiesz, to dość oczywiste... - Westchnął, przygryzając płatek jego ucha. - Hej, Izaya... - Poruszył palcami wewnątrz niego mocniej. - Może sam to zrobisz? - Przemyślał całą sprawę i stwierdził w końcu, że z tak pilną potrzebą z pewnością nie będzie zbyt delikatny. Już lepiej, gdyby jego chłopak miał to załatwić sam... Z przyjemnością dla obojga i bez zmiany ról, oczywiście.
     Izaya uśmiechnął się i szybko zajął miejsce na blondynie, nabijając się na jego męskość. Wszedł do końca i poczekał chwilę, żeby się przyzwyczaić, po czym powoli zaczął podnosić się i opadać, początkowo zasłaniając sobie usta ręką, potem już tamując jęki używając warg blondyna.
     Shizuś z początku biernie czekał na pocałunki, a w końcu włączył się i zaczął oddawać pieszczoty czarnowłosego. Było mu tak przyjemnie... Oddech samoistnie mu przyspieszył, a krew zaczęła szybko pulsować. Objął go nieco nad pasem, tak, że teraz ocierali się o siebie klatkami piersiowymi. Przygryzł nieco jego wargę, uśmiechając się kącikami ust.
- Shizuś... Ja zaraz... - Jęknął, ostatkiem sił powstrzymując się przed orgazmem i bardziej wtulił się w blondyna.
 - Spokojnie, nie powstrzymuj się. - Westchnął, starając się usilnie nie przestawać myśleć. Też było mu przyjemnie, chociaż jeszcze nie aż tak... No ale przecież nie będzie go powstrzymywał. Dobrze, że Izaya chciał już. Przynajmniej tym razem było mu przyjemnie...
     Też objął go ciaśniej, powstrzymując tym samym przed poruszaniem się.
     Izaya spuścił się na brzuch blondyna, odetchnął chwilę i chciał wznowić ruchy, ale ręka blondyna w pasie uniemożliwiała mu to. - Shizuś no puść. - Westchnął. - Przecież jeszcze nie skończyliśmy.
- Przecież skończyłeś. - Zauważył blondyn, opierając głowę na ramieniu Izayi. - Nie powinieneś się przemęczać. - Puścił go i ściągnął z siebie, czując, że jego poliki lekko pieką. - Ja chyba sam dokończę... Tylko nie patrz, dobra?
- Ale... To przecież nic takiego... Mam jeszcze siłę, to moja wina, daj mi dokończyć. - Nie wierzył, że Shizuś tak po prostu chce skończyć sam, to było po prostu niemożliwe.
- Cały dzień powtarzasz tylko "moja wina, moja wina". - Mruknął Shizuo, patrząc na niego poważnie. - Nie ma w tym "winy", jedni robią to szybciej, inni wolniej. - Uświadomił sobie właśnie, że w sumie on też cały dzień obwiniał się o coś takiego. Zacisnął nieco pięść, zdenerwowany tym skojarzeniem, ale poza tym nie dał po sobie nic poznać. - Może gdybym to ja był pierwszy rzeczywiście byłaby to moja wina, ale ty nie możesz być niczemu winny. - To wytłumaczenie miało w sobie coś logicznego, przynajmniej dla niego. - Miało ci być przyjemnie i tyle mi wystarczy, naprawdę. Doszedłeś dziś trzy razy, Izaya. - Szepnął. - Nie przemęczaj się już bardziej. - Martwił się o niego. Może nie było to zbyt miłe, że nie pozwalał mu dokończyć, ale przecież nie chciał, żeby zaraz padł z wyczerpania gdzieś na środku drogi.
- Ale nic się nie stanie, a głupio się czuję, że zrobiłem to tak szybko. No, Shizu-chan, tobie też ma być przyjemnie, a nie ciągle się czymś martwisz i coś rozpamiętujesz, nie wiem nawet co... Nie wiem, co się stało, ale naprawdę chcę ci pomóc, a jeśli nie chcesz tego, to przynajmniej daj mi się zadowolić. - Popatrzył na niego prosząco. - Przecież ci nie zemdleję, gdyby było mi słabo powiedziałbym. - Uśmiechnął się.
- ... - Westchnął cicho i przyciągnął Izayę do siebie. Jasne, że nadal nie czuł się zadowolony w dostatecznym stopniu. W innym wypadku nie pozwoliłby na to. - Na pewno uprzedzisz, kiedy poczujesz się słabo? - Zapytał szczerze, przytulając go. - Cały dzień jestem do bani... Wciąż dbasz o moją przyjemność, chociaż to ja powinienem dbać o zadowalanie ciebie. Więc chociaż mi nie mdlej, jasne? - Odetchnął głęboko. Głupio było mu o tym mówić, ale wyrzucił to z siebie.
- Powiem. - Uśmiechnął się ciepło, oddając uścisk. - W sumie wyciągnąłem cię tu z nudów, więc to ja powinienem starać się o twoją przyjemność, co nie? - Zapytał, nadal uśmiechnięty.
- Nie, to tobie ma być przyjemnie. - Zaprzeczył poraz kolejny i wypuścił go z westchnięciem. - Więc, jak chcesz to zrobić?
- A jak wolisz? - Zapytał niewinnie. - Ale szczerze~!
- ...Naprawdę mam to powiedzieć na głos? - Zerknął w dół i znów na Izayę. - Jak chcesz, jakkolwiek będzie dobrze. Naprawdę. - Zapewnił i zamknął oczy, oddychając głęboko. Nie mógł dłużej go obserwować, nie powstrzymałby się i zrobiłby mu krzywdę, był tego pewien.
     Izaya znów usiadł na blondynie nabijając się na niego po raz kolejny, domyslił się, że chodziło o to. Uśmiechnął się do siebie i zaczął się poruszać.
     Shizuo oparł dłonie na dywanie za sobą, odchylając się nieco do tylu i wzdychając w myślach. Po krótkiej chwili uznał, że to był zły pomysł. Znów usadł, tym razem przyciągając do siebie Izayę i wpijając się pożądliwie w jego usta. Odderwał się od niego dopiero po dłuższej chwili, ciągnąc za sobą nitkę śliny. Wplótł palce w jego włosy i zaczął przygryzać i oblizywać skórę na jego szyi. W pewnym momencie Zacisnął nieco dłoń na włosach bruneta i doszedł z głośnym sapnięciem. Zaraz zatkał sobie usta dłonią, przypominając sobie, gdzie się znajduje. Uśmiechnął się do Izayi i objął go ramionami, zwracając tępe spojrzenie na spódniczkę od jego przebrania. Nadal był nieco oszołomiony, a jako że Izaya sam przejął inicjatywę, chwilowo nie musiał myśleć o niczym.
     Izaya odetchnął, schodząc z blondyna i przytulił się do niego. - I jak, fajnie było? - Zapytał zaciekawiony, gdy tylko unormował oddech.
- Tak, oczywiście, że tak. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Jednak rzeczywiście lubię pokojówki. - Westchnął. - Teraz tylko musisz się ubrać, żebyśmy mogli wyjść... Chyba, że masz jakieś plany? - Zmarszczył brwi. - Na pewno nie jesteś zmęczony? Podniecony? Pomóc ci z czymś? - Zasypał go pytaniami.
- Nie, spokojnie. - Uśmiechnął się cicho, chichocząc. - Choć byłbym wdzięczny, gdybyś przyniósł mi moje spodnie i sweterek.
- Jasne. - Skinął głową, powoli odzyskując normalne zdolności myślenia. Zaczął zakładać na siebie bieliznę i zapinać spodnie. - Tylko się ubiorę... A ty najlepiej schowaj się na tyle, żeby nie było cię widać, kiedy otworzę drzwi. Dopóki jesteś w tym stroju... A przynajmniej w jego części... Dobrze?
- Dobrze, dobrze~! - Uśmiechnął się, wstając i idąc po bieliznę. Chwycił bokserki, wciągnął je sobie na tyłek i schował się tuż za drzwiami. - Czekam tu, tylko nie otwieraj za mocno drzwi bo zarobię w nos...
- Jasne. - Dopiął koszulę do końca, przeczesał włosy palcami, zerknął jeszcze na swój ubiór i przekręcił klucz w drzwiach. Otworzył je ostrożnie, natychmiast wychodząc i zamykając je za sobą. W kuchni nadal stała szefowa. Tym razem wyglądało na to, że robiła dla kogoś deser lodowy z czekoladową polewą. - Sayuri-san, mogłabyś mi powiedzieć, gdzie są jego ubrania? - Zapytał uprzejmie.
- W przebieralni. Zobaczysz je, są na widoku. - Odwróciła się i uśmiechnęła się lekko. - Pogodziliście się, jak widzę.
     ...Czyżby coś słyszała?
- Tak, to znaczy... Nie, nie kłóciliśmy się, tylko miałem gorszy dzień... I chciał mi jakoś pomóc... - Mruknął Shizuś, nieco speszony.
- Więc widzę, że dzień ci się polepszył, tak~? - Zapytała z uśmiechem.
- Tak... To aż tak widać?
- Przydałaby ci się inna bluzka. - Nie powstrzymała się i zachichotała, zakrywając dłonią usta. - Shizuo-sama, mogłeś najpierw się wytrzeć...
     Shizuo zapiekły poliki. Jakimś cudem zapomniał, że Izaya doszedł właśnie na niego. A jego bluzka akurat tego dnia postanowiła to wchłonąć, przynajmniej częściowo...
- Masz może coś, w co mógłbym się przebrać...? - Zapytał niepewnie.
- Tak, zaraz przyniosę. Ty za ten czas daj się przebrać Izayi-san i poczekaj w pokoju. - Poinstruowała go. Heiwajima, z braku innych perspektyw, wykonał jej polecenie.
- Shizu-chan, dzięki~! - Uśmiechnął się Izaya, zabierając od blondyna swoje rzeczy i zaczynając się ubierać. - A właśnie, miałem powiedzieć ci, że jesteś brudny na brzuchu. - Mruknął, wciągając swój sweterek. - Ale chyba nic się nie stało, nie~?
- Dzięki. - Pufnął, wkurzony i zawstydzony. Nic więcej nie dodał, tylko przysiadł na krześle, na które wcześniej pchnął go Izaya i zapatrzył się na własne buty w oczekiwaniu na jakąś koszulkę na zmianę.
     Izaya podszedł do blondyna tyłem i objął go, kładąc głowę na jego ramieniu. - Ne, Shizu-chan - mruknął mu do ucha - jesteś nadal zły~? Przecież nie chciałem... No nie gniewaj się~!
- Przestań w końcu przepraszać... - Westchnął z rezygnacją. - Jest dobrze, szefowa niedługo coś mi przyniesie. Musimy tu chwilę poczekać. A ja chyba powinienem to wytrzeć, ale mi się nie chce... - Dodał ciszej. - Zrobię to później. Na razie musisz cierpliwie poczekać, dobra?
- Mhm. - Mruknął mu do ucha i przytulił się. - Wiesz, że chcę, żeby było dobrze, a nic poza pytaniem nie mogę zrobić~!... Mam cię wytrzeć~? - Zapytał weselej, uśmiechając się nawet.
- Jak nie masz nic przeciwko... Chusteczki są w lewej kieszeni. - Mruknął. - Chce mi się spać. - Dodał, nie wiadomo do kogo i przetarł oczy.
     Izaya uśmiechnął się i wydobył chusteczki. Usiadł na Shizuo po raz kolejny i zaczął go czyścić, chichocąc od czasu do czasu
- Co cię tak śmieszy, Izaya? - Blondyn zapytał sennie, patrząc na niego spod przymrużonych powiek. Stłumił ziewnięcie.
- Bo to ja powinienem być zmęczony, to ty mnie powinieneś wycierać i wyobrażam sobie jakby teraz weszła jakaś dziewczyna i uznała cię za uke~! Nie uważasz, że to śmieszne~? - Zapytał, dalej chichocząc. Wyrzucił chusteczkę na podłogę i wziął następną.
- Tak, o tyle śmieszne, że w życiu nie pozwoliłbym zrobić z siebie uke. - Prychnął, uśmiechając się w końcu. Wycierane miejsca na brzuchu przyjemnie go łaskotały. - Poza tym, nie jesteś zmęczony? Na pewno? - Otworzył szerzej oczy, starając się pozbyć senności. Dziwny dzień, jakiś deszcz się zbliżał, za mało adrenaliny, czy co...?
- Nawet na moje urodzinki~? - Zrobił proszącą minkę, choć wiedział, że i tak nic tym nie wskóra. - Nie, nie jestem senny, będę jak wrócimy i dowiem się ile mam zrobić~! - Uśmiechnął się. - No już gotowe~! - Odetchnął, zrzucając na podłogę chusteczkę, ale w dalszym ciągu siedząc na Shizusiu.
- Nawet na twoje urodzinki. A co jeszcze masz do zro... A no tak... Wiesz co, dziś nie pozwalam ci już na pracę. - Uśmiechnął się szerzej i objął go ramionami w pasie. - Idziesz spać, razem ze mną zresztą. I nie licz na to, że się wymkniesz. - Oznajmił z lekko wyczuwalnym tryumfem. - Tak to możesz wytlumaczyć, jakby kto pytał. I nie masz nic do gadania. - Dodał, widząc, jak Izaya otwiera usta, żeby coś odpowiedzieć.
     Izaya zamknął usta udając, że się naburmuszył, jednak po chwili uśmiechnął się szczęśliwy i przytulił do chłopaka. - No dobra, ale w razie co będzie na ciebie~! Choć pewnie i tak nikt mi nie uwierzy w takie tłumaczenie, co~?
- Dlaczego miałby... A no tak. - Powtórzył się i przewrócił oczami. - Niech będzie na mnie.
- Ano... Shizuo-sama, zostawiam koszulę tutaj, jakby co. - Kierowniczka położyła koszulę na podłodze koło wejścia, pomachała i odeszła, zamykając drzwi. Shizuś patrzył przez chwilę skołowany, ale zaraz odetchnął.
     W końcu ona nie wyglądała na zakłopotaną... Najwyżej jakoś to wyjaśni... Chyba nie ma mu za złe, skoro pozwoliła im tam zostać, prawda? Zresztą, wydawała się aż nadto tolerancyjną osobą. Tak, na pewno nie przeszkadza jej ich obecność. Tego się trzeba trzymać. Przecież nie mógłby tu już nigdy nie wrócić. To było jedyne miejsce, które do tego stopnia koiło jego nerwy. Choć pewnie od teraz będzie kojarzyło mu się również z Izayą, ale cóż... Takie są skutki zapraszania go w swoje ulubione miejsca, prawda?
- Ne Shizu-chan martwisz się, że widziała nas razem~? - Zapytał, wstając i podnosząc bluzkę. - Wiesz, nie martw się~! Mówiła, że jej to nie przeszkadza~! - Podał mu koszulę. - Gdybyś nie był tak zmęczony kazałbym ci mnie nieść, ale skoro tak się czujesz to znaj moją dobroć~!
- Mogę cię ponieść. - Uśmiechnął się lekko i poczochrał mu włosy. - Ale dopiero kawałek od kawiarenki, dobra? A tak, pytałeś, czy mi to przeszkadza... Wolałbym, żeby to co się zdarzyło, zdarzyło się gdzieś indziej, ale już tego nie cofnę. Nie przeszkadza jej to, więc mnie też nie.
- Shizuś, nie wytrzymałbyś aż do domu... Albo do jutra. - Westchnął. - Tylko nie mów, że ci się nie podobało. - Szturchnął go palcem w pierś. - Bo się obrażę~!
- Podobało. - Uśmiechnął się i przyciągnął go do siebie, sadzając sobie na kolanach. - I wiele wytrzymam... To jak, pomożesz mi się przebrać? - Wskazał na koszulkę, którą trzymał w dłoni, zmieniając temat.
- Jak dziecko. - Prychnął uśmiechnięty, pomagając mu włożyć i ubrać koszulę. - Wiesz Shizuś, widziałem co się działo w kinie, nie sądzę żeby było ci łatwo z tym wytrzymać~! - Uśmiechnął się, zapinając guziki. - A tak przynajmniej mogę sobie siedzieć przy tobie albo nawet na tobie i nie jesteś aż tak poddenerwowany~! Nie wiesz Shizuś, że nadmiar stresu szkodzi~?
- Mam tak tylko przy tobie, na szczęście. - Podsumował, nachylając się i całując go w szyję. - Więc jak, wychodzimy już i wracamy do domu, co?
- No NA SZCZĘŚCIE tylko przy mnie. -  Prychnął, schodząc mu z kolan. - Możemy iść... Chociaż nie wiem, czy chociaż dostałeś tę swoją zamówioną zieloną herbatę~!
- Racja, nie dostałem jeszcze... A ty swojego ciasta. - Położył dłoń na swoim karku. - To co... Chcesz usiąść i dokończyć? - Zapytał niepewnie.
- Hahaha, chyba nie wytrzymałbyś takiego zażenowania, co~? - Zapytał. - Wiesz, nie musimy jeśli nie chcesz, a w domu mogę ci zrobić zieloną herbatę~!
- Dziś pewnie nie. - Przyznał szczerze. - Ale jeszcze tu przecież wrócę. - Wzruszył ramionami, choć nie był tego taki pewny. Pewnie następnym razem będzie się czuł nieźle zażenowany... Ale grunt to to zwalczyć, prawda? Dziś już tylko porozmawia z kierowniczką... Podziękuje jej jakoś... A wróci innego dnia, posiedzieć i coś zamówić. - I mam nadzieję, że z tą herbatą to nie tylko taki żart. - Dodał ciszej. Podniósł chusteczki, które zostawił tam Izaya po wytarciu go, zabrał swoją koszulę i wyszedł.
     Izaya podszedł do drzwi, otworzył je, wyszedł i zamknął je z trzaskiem.
- A jak już jesteś spełniony to cię nie obchodzę, tak?! - Zapytał. Pierwszy raz od dawna nie udawał, był autentycznie zdenerwowany. - Zresztą, nie tłumacz się nawet. - Burknął, idąc do wyjścia.
- Hej, no czekaj! - Blondyn szybko złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie. - Czekaj, po prostu chciałem coś załatwić, no nie gniewaj się. - Wyrzucił z siebie, obejmując go i nie dając mu się wyrwać. - Proszę? - Dodał szybko, patrząc na niego autentycznie prosząco. Nie cierpiał się tak poniżać, ale tym razem zrobił to szczerze. Czuł, że Izaya jest naprawdę zdenerwowany. Nie chciał, żeby tak o tym myślał, ani się denerwował. Już wolał przeprosić, a nawet spełniać jego zachcianki do końca dnia... Tylko żeby się nie wkurzał w taki sposób. Dla niego olał nawet obecność różowowłosej i kierowniczki, a nawet ochrzan za mówienie takich rzeczy na głos... To jednak było dużo dla niego.
- Chyba już nie potrafię się na ciebie denerwować. - Westchnął, pozwalając się obejmować. - No idź załatwić to "coś", poczekam~! Ale potem mi to jeszcze jakoś wynagrodzisz. - Uśmiechnął się, wychodząc z jego objęć.
- Dobrze. - Odetchnął i pozwolił wyplątać mu się ze swoich objęć. - To idź już... - Zerknął ukradkiem w stronę szefowej i Keiko, które starały się sprawiać wrażenie, jakby ich tam nie było i dalej wykonywały swoje obowiązki. Choć kelnerka miała głębokie rumieńce na policzkach, a szefowa lekko się uśmiechała. - Ja zaraz dołączę, dobra?
- Tak, tak, już idę~! Rany, nie będziesz mnie widział przez 5 minut a i tak tak strasznie tęsknisz~! To miłe Shizu-chan~! - Zachichotał, wychodząc z kawiarenki, wcześniej jeszcze machając do kelerek i uśmiechając się w podziękowaniu.
- ... - Odetchnął w duchu, jednocześnie instynktownie się rozluźniając i spinając się z powodu zażenowania. Policzki znów zaczęły go piec. - Ano... Sayuri-san? - Zwrócił się, zwracając w końcu na siebie uwagę dziewczyn.
- Tak, Shizuo-sama? - Zapytała, uśmiechając się do niego wyrozumiale.
- Chciałem podziękować... Dziękuję za pozwolenie mu na urządzenie tej niespodzianki. Dziękuję za znoszenie nas przez ten czas. I dziękuję za pomoc. - Za każdym razem skłaniał się lekko.
- Znoszenie was? - Uniosła brwi w zaskoczeniu. Efekt zepsuł jej nieco ten nieznikający uśmiech. - Ależ my nic nie słyszałyśmy... A nikt inny tu nie wchodził przez ten czas. - Uśmiechnęła się nieco szerzej. - Keiko-chan, słyszałaś coś?
- Nic a nic. - Różowowłosa odwróciła się w końcu od przyrządzanego deseru. Mimo rumieńców uśmiechała się niewinnie. - Shizuo-sama, odwiedzi nas pan niedługo, prawda~?
- Eem... - Zająknął się. Był niemal pewien, że COŚ jednak było słychać. A one zrobiły dla niego naprawdę bardzo dużo, pozwalając na coś takiego we własnej kawiarence i do tego dbając, by nikt się o tym nie dowiedział...
- Prosimy, Shizuo-sama~! Jest pan bardzo ważnym klientem, prawda, szefowo~?
- Oczywiście. - Kobieta skinęła głową. - Proszę nie zadręczać się jakimiś wyrzutami. Cieszymy się, że mogłyśmy wam pomóc. - Obie jakby czytały mu w myślach.
- W takim bądź razie wrócę w najbliższej wolnej chwili. - Podziękował z uśmiechem i skierował się do wyjścia.
     Izaya stał sobie przed kawiarenką uśmiechając się wesoło i przysłychując ludzkim rozmowom. Chyba był zmęczony, bo gdy jakaś miłośniczka kotów mówiła, że chciałaby pogłaskać Puszka Izaya usłyszał, że chciałaby do łóżka... Tak, to był wyczerpujący dzień i nawet wielki Orihara Izaya miał mniej energi. Usłyszał, że ktoś otwiera drzwi i ucieszył się, widząc w nich blondyna.
- Izaya... - Mruknął zaniepokojony Shizuś. Zamknął drzwi i natychmiast podszedł, kładąc mu rękę na ramieniu i przyglądając mu się uważnie. - Dobrze się czujesz? Masz zamiar zemdleć albo zasnąć? - Dopytywał.
- Zasnąć może, ale najpierw chcę do łóża~! - Jęknął na tyle głośno, że usłyszała go całą najbliższa okolica. Kilka dziewczyn zarumieniło się i odwróciło, bo Izaya przechylając się to w jedną to w drugą wylądował w końcu w ramionach blondyna.
- Więc chyba najpierw muszę cię do niego zanieść... - Westchnął blondyn, ignorując otoczenie i podsadzając swojego chłopaka tak, żeby siedział mu na plecach. Upewnił się, że trzyma go dość mocno i ruszył w stronę domu. - Śpij, Izaya... - Mruknął cicho.
- Ne, ale nie mogę~! - Uśmiechnął się, mrucząc chłopakowi do ucha. - Wiesz, tu się dzieje tyle ciekawych rzeczy i ludzie tak ciekawie się na nas patrzą, nie potrafiłbym zasnąć - ziewnął - w takim miejscu.
- Więc zrób coś, żebym ja też nie zasnął. Potrafisz? - Zapytał badawczo, czując, jak jego powieki ciążą. Na całe szczęście spojrzenia wbite w niego prowokowało dość adrenaliny, by nogi mu nie miękły.
- Hmmm... A może podpowiesz mi w jaki sposób~! - Dalej mruczał mu do ucha, tak było o wiele wygodniej. - Bo wiesz~! - Otarł się o krocze blondyna. - Ja chyba inaczej nie potrafię cię zaciekawić. - Oparł brodę o bark blondyna, dalej obserwując swoich kochanych ludzi.
- Ten sposób na ogół bardzo mi się podoba... - Parsknął cicho. - Ale nie w środku miasta... Może spróbuj o czymś mówić, żebym musiał się skupić, co?
- Hmm, no to pomyślmy, może... Shizu-chan, będziesz miał jakoś niedługo wolne od pracy, prawda~? - Zapytał, ciekawy. Po tym jak zaczeli się spotykać obiecał nie wnikać w życie blondyna bardziej niż przeciętny człowiek zakochany w Shizusiu.
- Prawda... - Jednocześnie zastanawiał się, o co może chodzić i zastanawiał, dlaczego Izaya jeszcze tego nie sprawdził. Normalnie chyba nie dotrzymałby umowy... - Dlaczego pytasz?
- Może byśmy się gdzieś wybrali, co? - Zapytał, przekrzywiając głowę i uśmiechając się ciepło.
- Dokąd byś chciał? - Zastanowił się. Izaya chciał opuścić swoje miasto...? Niemożliwe! To pewnie gdzieś w Tokio, tak czy inaczej...
- Nie wiem, możemy sobie wybrać, gdzie Shizuś miałby ochotę~? - Zapytał, zaciekawiony.
- Gdzieś, żeby odpocząć... - Westchnął. - Może na plażę... Albo gdzieś... Indziej... Gdziekolwiek, byle z dala od Tokio. A ty?
- Dobrze, może być plaża. - Uśmiechnął się, dalej opierając się o bark blondyna, jednak tym razem nie brodą, a policzkiem.- Ale nadal pozostaje kwestia, gdzie~? - Zapytał. - Bo wiesz, gdzieś w Japonii~? Jak tak, to na której wyspie, albo w którym miejscu, a jak chcemy pojechać za granicę to może znajdziemy jakiś fajny, nadmorski kraj~?
- Najlepiej na taką bezludną wyspę. - Prychnął, rzucając groźne spojrzenie gapiącym się na nich ludziom. No bo co takiego niezwykłego w nich było?! ...Ok, głupie pytanie... - Ewentualnie Okinawa, co ty na to?
- Możemy nawet na bezludną wyspę, jakoś wytrzymam. - Zachichotał. - Choć nie obiecuję, że po tym urlopie ostaną się wszystkie palmy, ne Shizu-chan~?
- Dlaczego miałyby się nie ostać? - Nie zrozumiał.
- Shizu-chan, nie mów mi że wierzysz w takie cuda, że przebywanie 24 na dobę tylko ze mną cię nie zdenerwuje~? - Zapytał, zaciekawiony. - Zwłaszcza, że skoro nie miałbym kim manipulować pewnie zacząłbym w końcu starać się to zrobić z tobą, prawda~?
- ...Racja... - Westchnął w końcu. - Więc zostaje jakaś inna wyspa... Jakieś propozycje? - Przełożył go na chwilę tylko na jedną rękę i wyciągnął klucz, otwierając drzwi od domu. Powieki ciążyły mu mimo wszystko.
- Nie wiem Shizu-chan, musiałbym poszukać... Wolisz tropiki czy klimat umiarkowany?
- Normalny klimat. - Skrzywił się lekko. Zamknął drzwi i ruszył w stronę sypialni, nie zdejmując nawet butów. - W tropikach jest za dużo komarów. I narzekałbyś na gorąco, jak cię znam.
- Dobrze~! - Ziewnął raz jeszcze. - Poszukam czegoś... Juuutro~! - Ziewnął raz jeszcze. Nie schodząc z Shizusia chwycił swoją bluzę. - Ciekawe ile mam roboty. - Ze smutkiem spojrzał na wyświetlacz.
- Miałeś to zostawić. - Dotarł do łóżka i go na nim posadził, zabierając mu telefon i bluzę z rąk. - Spróbuj tknąć, a zamknę cię w schowku, jakkolwiek się tam zmieścisz. - Zagroził, odkładając jego rzeczy za próg. - I przypilnuję, żebyś tam został.
- No wiesz... - Fuknął. - Chociaż... - Rozłożył się na łóżku. - Rozbierz mnie Shizu-chan, nie mam siły. - Westchnął. - Jutro będę pracował, dziś chyba nawet nie wstałbym z łóżka... - Ziewnął. - Ale śpisz ze mną, prawda~?
- Ta... - Westchnął i podszedł. Zaczął podwijać jego koszulkę do góry. - Masz szczęście, że jestem zmęczony... - Wyburczał pod nosem.
- Bo co, wziąłbyś mnie poraz trzeci~? Nie masz serca Shizuś, przecież jestem twoim chłopakiem a nie dziwką, nie możesz tego robić kiedy ci się żywnie podoba niewyżyta bestio~!
- Zakład, że mogę? - Warknął. - Zresztą, nie mówiłem do ciebie! - Prychnął, wracając do ściągania mu koszulki przez głowę.
- Zrobisz? - Spytał ze zmęczoną miną. Nie wiedział w sumie, czy nie wpakował się poraz kolejny, w końcu Shizuś jest nieprzewidywalny.
- Nie. Mówiłem już, jestem zmęczony. - Prychnął ciszej i ściągnął z niego spodnie, a następnie rzucił je gdzieś w kąt. - Śpisz w bieliźnie, czy to też z ciebie ściągnąć? - Zaczął ściągać własną koszulę.
- Nie, zostaw bokserki, bo jeszcze ci coś nieprzyzwoitego przyjdzie w nocy do głowy~! - Zachichotał, opierając się na łokciach - Waa~! Shizu-chan robi darmowy strptiz. - Zaczął się śmiać, leżąc na łóżku.
- Masz dość siły, by się śmiać? - Burknął. Czuł się nieco urażony, ale miał wrażenie, że i tak przejdzie mu, jak się wyśpi. Nie zwracając uwagi na to, że Izaya nadal patrzy, wstał i zaczął rozpisać spodnie.
 - W-wybacz, to silniejsze ode mnie~! - Nadal chichocząc starł łezkę śmiechu z kącika oka. - Ale wiesz, Izaya na zawsze pozostanie Izayą~! - Wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu.
- Taa... Jedyny... Aaa... - Ziewnął, zakrywając usta dłonią. Pozwolił spodniom opaść i wyszedł z nich oraz z butów, wchodząc na łóżko. W końcu wrócił się jeszcze i rzucił butem we włącznik światła, o dziwo trafiając. Wrócił na łóżko. - Nie lubię spać w bieliźnie. - Poskarżył się jeszcze sennym głosem. Przysunął się do bruneta i objął go, przykrywając ich obu kołdrą.
- Shizuś wyrobił sobie cela poczas lat naszych pościgów~! - Rozpromienił się, widząc latający but. - O jasne, ty wolisz bez. - Uśmiechnął się Izaya, wtulając się w swojego chłopaka.
- Ale się nie rozbiorę, żebyś mnie nie miał za perwersa. - Już niemal szepnął. - No i nie mam siły. - Dodał, już niemal niesłyszalnie. - Śpij... - Objął go ciaśniej i powoli zaczął zapadać w sen.
- Dobrze, dobranoc~! - Ziewnął.

8 komentarzy:

  1. To było taaaakie słooodkie.... Nigdy bym nie pomyślała że Shizuo pójdzie na karaoke:)
    Mam taka samolubną prośbę ..... Może w którymś opku dzień z życia izayi i shizuo nasz kochany potworek pozwoliłby z siebie zrobić u.....k..e
    to oczywiscie moja samolubna sugestia :) życzze dużo dużo weny
    i chęci co do opka swietne zresztą jak wszystko na tym blogu
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje, ze mi wybaczycie ale na razie nie jestem w stanie napisac czegos wiecej jak: TO BYLO BOSKIE!!!
    <3<3<3<3<3 Uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewa - Też się tego nie spodziewałam~! ;3 Ale życie z Izayą zobowiązuje do podejmowania niezwykłych kroków jeśli chodzi o randki~... X3 A co do propozycji Izuo w tej serii~... To wcale nie jest samolubne~! ;33 Miałyśmy w planach jedno wspólne Izuo, tylko nie wiadomo jeszcze, kiedy je napiszemy~... Ale możesz być pewna, że kiedyś się pojawi~! :3 (Tylko ostrzegam, niekoniecznie nadaję się na uke~... X3")
    Anonim - Yay~! :3 To strasznie miłe~! :33 A te minki mówią same za siebie~. ;3 Dziękuję za odezwanie się~! Czasem naprawdę nie trzeba specjalnych słów, samo to że się odezwałaś strasznie poprawiło mi humor~! :33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay !(ma zaciesza) już nie moge sie doczekać wszego izuo!(skacze z radości)
      :3 oby było niedługo............. :)

      Usuń
  4. Moja przyjaciółka poleciła mi Waszego bloga i muszę przyznać, że nie zawiodłyście moich oczekiwań.
    Przeczytałam wszystko co zamieściłyście tutaj i jestem mile zaskoczona. Każde opowiadanie mnie pochłaniało do reszty. No i nie potrafiłam się już oderwać. Bardzo podoba mi sie seria 'Dzień z życia Shizuo i Izayi'.
    Tak, Wasze prace podbiły moje serducho i możecie (a właściwie to musicie ;P ) spodziewać się, że będę zaglądać tutaj, bo przy Was to chyba nie idzie inaczej ;)

    Co do tego konkretnego opowiadania to nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Błedów nie było, a jeśli już się pojawiły to nie rzucały się w oczy. Czytając to cudo śmiałam się jak jakaś wariatka xD rodzice chyba trochę się ździwili, bo nie często zdarza mi się śmiać do komputera...tiaaa~! <3
    Dobra, no to ja czekam (nie)cierpliwie na coś nowego na blogu :D
    Pozdrawiam~! /Rainbow Unicorn/ Dead Parade :33

    OdpowiedzUsuń
  5. aj kawaii, kawaii~! XD
    wybaczcie, że komentuję dopiero teraz, ale komputer ogłosił bunt:/ nie wiem co mu odwaliło ale przy włączaniu internetu po prostu się gasił O.o ale podrzuciłam kuzynowi i już jest ok, na następną notkę obiecuję, że się nie spóźnię~! słowo harcerza;P
    ach jak ja uwielbiam tę serię [a tak naprawdę to wszystkie je wielbię~! i shoty też;D]
    uuu, karaoke było świetne;D Shizuś się wspiął na wyżyny:D nie spodziewałam się, że w którymś z dni będzie śpiewał;D
    hahaha.. Erika podkradająca mu bieliznę;P no nieźle;D
    a do takiej knajpki sama chętnie bym poszła:D nie ma to jak chwila wyciszenia;D
    opisy były boskie~! i te kostki lodu:L i Izuś w gorsecie:9 i w ogóle wszystko@^_^@
    nie mogę się doczekać kolejnego dnia~! XD i czegoś jeszcze.. Inu;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako, że już od dawna zaczęłam tutaj czytać twe wasze piękne opowiadania w końcu postanowiłam się odezwać. xD

    No wie... to było takie mrrraśne~. =3= Podziwiam ich w ogóle, za taką ilość tego wszystkiego... Jak oni to robią?
    A karaoke to wspaniały był pomysł! ^^ A ta czerwonowłosa kelnerka, muach! xD Gdybym to ja ich tak zobaczyła... Zapewne piszczałabym, chichotała jak Erika, ale to już szczegół. xD
    Pogawędka Izayasza z Kidą w kinie. No, poważnie.. xD
    Za każdym razem w każdym momencie czytania tego opowiadania wprost chichrałam się do komputera, a mój inteligentny pies patrzył się na mnie jak na idiotkę. O.o Ciekawe czy umie czytać, dałabym jej do poczytania. xD
    Akcja w kawiarence... Znów powiem: mrrraśnie~! xD
    Tak samo jak dark_doom - też bym odwiedziła taką kawiarenkę. Ciekawa, nie powiem. ^^
    Wracając do opowiadania...
    Wpisałabym taki cny cytat, ale nie mogę go znaleźć. Za trudne to... T^T
    No ,ale oficjalnie zaraz będę obserwatorem i będę na bieżąco. ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeejuu, to było taaakiee... No, powiem tylko, że mrraśne. Miałyście pomysł z tym karaoke i kawiarenką ,,Maid Caffe" Aww... ^.^ Kocham Shizaye, a Wasz blog jest jednym z lepszych. :) Jedyne co się dopatrzyłam, a co mi się nie podobało, to ciągłe przepraszanie... To nie było kompletnie ani w stylu Izayi, ani w stylu Shizusia. Ale jako że dzięki temu było bardziej kawaii nie mam nic przeciwko ;) A ten pomysł, żeby Izaya przebrał się z pokojówkę - genialny. Na prawdę bardzo mi się podobało, i mam nadzieję, że opowiadania których jeszcze nie czytałam i te, które dopiero zamieścicie, będą równie wspaniałe. :D
    Póki co pozdrawiam, i życzę dużo weny twórczej~! ;)
    ~Psyche

    OdpowiedzUsuń