Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

środa, 30 marca 2016

Dzień z życia Shizuo i Izayi - Urlop - dzień 3 część 1



Uwagi: Podziękowania za betę należą się Desire-chan~! [ link do jej bloga ]
 Dziękujemy, gdyby nie ty to by tu tak leżało... I leżało. >.>

Enjoy~!






     Izaya zmarszczył nos i oczy gdy coś ciepłego zaczęło go grzać w twarz. Przecież zasłonili wczoraj okna, więc co to? Westchnął i otworzył pomału ślepka. No tak, żaluzje przepuściły odrobinkę słońca, która akurat grzała w oczy swojego boga... Cóż za niesubordynacja! Słońca co prawda nie mógł ukarać, ale ktoś musiał za to odpowiedzieć, więc Izaya ze złośliwym uśmiechem skierował wzrok na pochrapującego obok niego blondyna. Wziął do ręki poduszkę i z dziecinną wręcz fascynacją uderzył go nią raz, potem drugi.
- Boże, daj mi spać, bo cię ukatrupię - warknął nieprzytomnie Shizuo, próbując odgonić złośliwą poduszkę leniwym ruchem dłoni. Nie otwierał oczu, nie chciało mu się. Zbyt się rozleniwił.
- No, no Shizu-chan jesteś strasznie milutki, coś przeskrobałeś~? Najpierw nazywasz mnie kochaniem potem bogiem, co to za zmiana w moim potworku~? - zachichotał. - Wybacz, nie dam ci dłużej spać... Pokutujesz za słońce, które mnie obudziło~! - Uśmiechnął się wrednie, czego Shizuo oczywiście nie zobaczył i cmoknął go w policzek. - Wstajemy, to ostatni dzień urlopu, chce go jakoś aktywnie spędzić~!
- To takie powiedzenie, nie zwrot do ciebie- warknął i otworzył jedno oko.- Jak aktywnie? Planujesz coś?
- Mówiłem ci~!!! - zachichotał szczęśliwy stając na łóżku.- Nic nie planuję, pełna swoboda~!- Rozłożył ręce i zrobił piruet, kończąc to efektownym zeskokiem na podłogę. - A teraz chodźmy na śniadanko~!- Nie odniósł się do słów "to takie powiedzenie", gdyż on został nazwany bogiem i to nie przez byle kogo~! Przez swojego Shizu-chan'a~!!! I tylko to się teraz liczyło.
- To skąd wiesz, że będzie aktywny...? - wymruczał, schodząc z łóżka. Przeciągnął się i podszedł do walizki. Musiał wymyślić w co tu się przebrać...- To ty na razie się szykuj, a ja jeszcze pójdę na plan- oznajmił, wybierając jakieś ciemne spodnie 3/4 i bluzkę na krótki rękaw. I tak było gorąco.
- Ach Shizu-chan, mówiłeś, że nie jesteś zboczony, a kto tu myśli o takich zbereźnych rzeczach od rana~! - zachichotał targając mu włosy.- Chociaż w sumie...- Poruszał trochę tyłkiem, nic go nie bolało... aż tak.- Może później~!- zachichotał.- Po co mam się szykować, w koszuli Shizusia jest wygodnie~!- Zakręcił się jeszcze raz wokół własnej osi.- Ale widzę, że Shizuś zmienia garderobę~! Może lepiej ja się nie będę przebierał bo jeszcze wszyscy przeżyją szok~! Shizuś bez stroju barmana, a to ci heca~!!! - Chichotał dalej. Taka wyśmienita pobudka zapowiadała piękny dzień.
- Wczoraj też nie byłem w stroju barmana...- mruknął, po czym przymknął leniwie jedno oko. Tryb oszczędzania energii mu się włączył. Znaczy jeszcze się nie wyspał.- Poza tym nie jestem zboczony... aż tak. Spokojnie, nie taką aktywność miałem na myśli- naciągnął na siebie koszulkę. Była trochę luźna...- A teraz się przebieraj, no chyba, że wolisz najpierw zamówić sobie jedzenie. Ja będę czekał na planie.
- Co, zostawiasz mnie~?... - jęknął smutny. To przecież były ICH wakacje, a Shizuo zostawiał go po raz kolejny. - Dobra, jak wolisz to idź- mruknął nagle bardzo smutno. Cały jego nastrój gdzieś wyparował. - Przyjdę po śniadaniu...
- Ej, coś się tak zasmucił?- zdziwił się. - Chcę spędzić chwilę ze swoim bratem, ale jak się go spytam o parę rzeczy mogę wrócić... Daj spokój, mamy jeszcze cały dzień dla siebie- uśmiechnął się lekko. No bo w końcu chwila z Kasuką ich nie zbawi.
- Uważaj Shizu-chan, bo jeszcze pomyślę, że masz romans z Kasuką~! - zachichotał wyjmując jakąś koszulkę i spodnie. W już trochę lepszym nastroju chwycił za telefon i zamówił sobie ootoro, by jeszcze trochę poprawić sobie humor.
     Heiwajima przez chwilę popatrzył na niego jak na kompletnego idiotę. Nie dowierzał temu, co usłyszał. Normalnie poczułby się urażony.
- Tak, oczywiście. Wreszcie zauważyłeś?- prychnął ironicznie. No naprawdę... Że niby ze swoim bratem? No... To było... Nie miał na to słów. Izaya nie powinien tak nawet żartować.
- Nie, zauważyłem już wcześniej, po prostu liczyłem, że sam się przyznasz~!- zachichotał zabierając ręcznik. - Idę się wykąpać, nie zamykaj drzwi jak będziesz wychodził~! - powiadomił go wesoło i pomachał ręką na papa. Zamknął się w łazience, a chwilę później dało się z niej usłyszeć prysznic i śpiew. Tak, Izaya uwielbiał śpiewać pod prysznicem. Choć dziwnym sposobem tylko jak gdzieś niedaleko był Shizuo, inaczej mył się w ciszy.
- Ale śmieszne. - warknął i popatrzył morderczym wzrokiem na drzwi od łazienki. Nie ma to jak zniszczyć mu humor z rana. A miał być dla niego miły...
     Ubrał buty i wyszedł z pokoju, a w końcu i z hotelu, by dotrzeć na plan swojego brata. Musiał go teraz znaleźć.
     Izaya skończył poranny prysznic i radosny wyszedł spod niego. Przebrał się w błękitny t-shirt i jasne spodenki do kolan.
- Nie wierzyłem, że kiedyś przyjdzie ten dzień, a jednak... I pokonało mnie gorąco- westchnął odstawiając swoje normalne czarne buty, a ubierając sandały. W chwili gdy skończył przeglądać się w lustrze właśnie dostarczono jego śniadanie. Czy ten dzień mógłby być cudowniejszy? Jasne. Tylko żeby Shizuo tu był.
     Blondyn za ten czas odnalazł Kasukę. Co prawda nie mógł podejść, bo akurat kręcili jakąś scenę, ale mógł obserwować nagrania. Poniekąd go to cieszyło. Kasuka był świetnym aktorem i przed kamerą był w swoim żywiole. Film zapowiadał się naprawdę świetnie. Jak zresztą każdy z nim w roli głównej. Blondyn uśmiechnął się lekko, gdy  jego brat, zmęczony usiadł na ławce i skinął na niego gestem. Podszedł, zakładając ręce za głowę.
- Świetny dzień na spacer. - mruknął Shizuo, siadając obok. Otworzył paczkę papierosów i podpalił jednego.
- Nie jesteś z Izayą, nii-san? - zagadnął Kasuka, wpatrując się w aktorkę ćwiczącą tekst parę metrów przed nimi.
- Jestem, ale chwila spokoju bardzo się przydaje. A w ogóle... On tu jest na polecenie szefostwa, tak?
- Nie mogę ci powiedzieć. - Spojrzał na niego, a Shizuo wyczytał z jego oczu nieme "tak".
- Jak zwykle macza palce w nieswoje sprawy... Ale skoro dzięki temu grasz, to raczej dobrze.
- Przekaż mu moje podziękowania.
- Przy premierze.
     Brunet skinął głową.
- Okey, będę się zbierał. - Zaciągnął się papierosem i wydmuchnął dym w drugą stronę. - Trzymaj się. -  Machnął krótko ręką, a jego brat skinął lekko głową, z tym samym wyrazem twarzy wpatrując się w technicznych sprawdzających napiętość lin.
     Shizuo skierował się do najbliższej piekarni. Miał ochotę jeszcze zjeść coś porządnego przed powrotem do hotelu.
     Izaya postanowił, że jest dość ładnie, by wyjść ze śniadaniem na taras. Na początku pomysł sprawdzał się idealnie, było ciepło, przyjemnie, wiał lekki wiatr, a krzyki mordowanych ludzi, jakieś efekty specjalne i inne bajery tylko dodawały smaczku całemu krajobrazowi. Istna sielanka dla Izayi. Do czasu aż jakaś wredna mewa nie zakosiła mu jednego ootoro z talerzyka. Oczywiście chwilę później padła przeszyta scyzorykiem Izayi jednak brunet swojego przysmaku już nie odzyskał. Zauważył jednak drugiego ptaka zamierzającego się na jego śniadanie, więc szybko schował się w pokoju, kończąc jedzenie na łóżku.
     Shizuś za ten czas kupił sobie kilka różnych wypieków. Wrócił do hotelu przegryzając jeden za drugim. Nim dojechał na górę, trzech już nie było. Z resztą wrócił do pokoju.
- Jestem... - mruknął. - Już gotowy do wyjścia?
- Tak~! - Uśmiechnął się zadowolony, wywalając zdechłego ptaka z balkonu. Oczywiście wcześniej zjadł śniadanie i wydobył z truchła nożyk. Wytrzepał ręce i podszedł do Shizuo. - To gdzie idziemy ko~cha~nie?
- Widzę poranek udany - westchnął. - Co powiesz na zwykły spacer?
- Oi, no czemu wzdychasz~? Gdybyś tylko widział ten rzut~! - chichotał wymachując nożykiem. - A tak, jasne, może być zwykł spacer~! - Uśmiechnął się, od razu odkładając na szafkę ostre narzędzie. - Tylko... Jak zobaczysz atakujące mewy to masz przyjąć cios na siebie~!
- Mewy prędzej chciały twojego ootoro niż ciebie- Uśmiechnął się lekko i starł kawałeczek ryby z kącika jego ust. - No chyba, że chcesz pachnieć ootoro jak teraz, to będziesz tylko kusił... - Złapał go za rękę, wyciągając z pokoju. Spacer jak najdalej... W zupełnie nieznane rejony wyspy. Czemu by nie?
- Chcę kusić tylko ciebie~! - zachichotał. - Wtedy powinienem zjeść chyba cysternę budyniu co~?
- Jakbyś zjadł cysternę budyniu... Zresztą, nie zmieściłbyś tyle. Ale możemy stworzyć tradycję jedzenia posiłków z ciebie, co ty na to? Mnie się ten pomysł podoba- zamruczał, przyciągając go do siebie. Winda cichym dźwiękiem oznajmiła swój przyjazd.
- Nie dość, że za poduszkę, to jeszcze za stół i talerz mam ci robić~? - prychnął rozbawiony. - No może czasem... - dodał po chwili.
- No... Serio? - spytał, zaskoczony. Sądził, że Izaya się nie zgodzi. Że to poniżej jego godności... Uśmiechnął się, zadowolony. - Świetnie. To "czasami" skorzystam- zapewnił.
- Spodziewam się, że "czasami" zmieni się w bardzo często... Twój uśmiech jest zbyt wymowny~! - Uśmiechnął się wzdychając. Lubił jak Shizuo jest szczęśliwy, mimo wszystko lubił go też wkurzać, więc musiał się godzić na takie rzeczy, chociaż ta odrobina szaleństwa mu się bardzo podobała. - Tylko... Nie zrobisz mi wtedy zdjęć prawda? - Uniósł jedną brew.
- Co ty tak z tymi zdjęciami? - burknął. Naprawdę lubił je robić, Izaya wyglądał tak słodko... - Może być często, a może być czasami... Ale czemu mam nie robić zdjęć? - naburmuszył się lekko. No naprawdę chciał mieć choć ze dwa takie. Fajnie by było.
- Bo... Shizu-chan, a gdybym ja ci robił zdjęcia w każdej najbardziej krępującej sytuacji i je sobie przeglądał ot tak, dla zabawy... nie byłoby ci choć trochę głupio? - bąknął, spoglądając w dół. No tak, jego sandały... Już się pobrudziły od tego wszędobylskiego piachu.
- Wcale nie dla zabawy- zaoponował, nadal naburmuszony. - To wcale nie tak, że mnie to bawi- zatrzymał się i pociągnął Izayę tak, by ten też stanął. Zmusił go do patrzenia prosto na twarz Shizuo. - Skoro już musisz wiedzieć, moim zdaniem wyglądasz naprawdę słodko, szczególnie, kiedy się rumienisz. Nigdy się nie spodziewałem, że to właśnie polubię w twoim wyglądzie, ale... Wtedy zdecydowanie nie wyglądasz jak ta menda od ciemnych interesów. Wtedy po prostu jesteś moim chłopakiem. I naprawdę widzę, że nie udajesz. No wiesz... - Miał wrażenie, że sam się rumieni, ale też gorąco modlił się, by było to zwyczajne wrażenie wywołane słońcem. - Rozumiesz? Kiedy potrzebuję się upewnić, po prostu oglądam cię jeszcze raz. I nie robię tego dla śmiechu, bo to nie śmieszne, jasne?
     Przynajmniej tyle mu wyjaśnił... Jakkolwiek głupio się czuł. Mieli to za sobą.
- Um... dobrze...- burknął cicho szybko się odwracając. Był cały czerwony! - To... Shizu-chan chodź na plaże~!- nie patrząc chwycił go za rękę i pociągnął w tamtym kierunku. Oby w wodzie te rumieńce zniknęły.
- Właśnie, mieliśmy dziś jeszcze iść do sauny, nie? - postanowił zmienić temat. W sumie to nie potrzebowali do tego wracać. - Może po kąpieli?
 - Jasne Shizu-chan, świetny pomysł~! - Obrócił się do niego uśmiechając. Zaraz przypomniał sobie że jest czerwony i szybko odwrócił twarz, miał nadzieję że Shizuo go nie widział albo uznał za efekt działania słońca.
- Hm... - mruknął, idąc za nim powoli. Miał do tego nie wracać, ale... - Co jest, speszyłeś się? Zawstydziłeś? - Uśmiechnął się lekko. W sumie to faktycznie był ciekaw, dlaczego tak to wpłynęło na Izayę.
- Nawet tak nie mów- warknął. Nie cierpiał swoich rumieńców... akceptował je gdy jęczał pod Shizuo, bo wtedy było mu po prostu gorąco... ale czemu niby teraz... czemu to on musiał się rumienić?- Nie po prostu jest gorąco, chcę się ochłodzić, chodź. - Ciągnął go dalej. - Może odwiedzimy tę twoją starszą panią od ciastek, co~?
- Kiedy to ciekawe. Ty obserwujesz moje emocje, to przyznaj się do swoich- wzruszył ramionami. W końcu to miało sens. - Poza tym sądzę, że nie ma więcej ciastek ani rzeczy do przeniesienia... A tobie się nawet nie chce jej naprawdę odwiedzać, co nie?
- Jasne, ale obiecałeś że ją kiedyś odwiedzimy... a już wyjeżdżamy i pewnie nie wrócimy tu już z twoim lękiem przed samolotem, więc... co nam szkodzi~?- uśmiechnął się. Liczył, że Shizuo podchwyci temat i zapomni o jego rumieńcach, nie chciał mu wyjaśniać, zwłaszcza po tym jak wyśmiewał się z tego, że może nie lubić swojej siły... Ale siła jest przydatna a rumieńce nie! No chyba, że chce się wyglądać jak znak drogowy. - Jeszcze tego by brakowało, żeby pokochał mnie bo przypominam mu znak stopu... - burknął do siebie.
- No tak, w sumie wypadałoby... Co? - Shizuo ledwo powstrzymał się przed wybuchem śmiechu. W myślach odliczył od pięciu w dół. - Ale ty wiesz, że znaki drogowe mnie nie kręcą, tak? - Nie wytrzymał i jednak parsknął śmiechem, jednak nie pozwalając Izayi zrazić się jego śmiechem i odejść, trzymał go cały czas za rękę.
- Wiem. To tylko takie skojarzenie...- burknął czekając aż Shizuo się wyśmieje.
- Wiem. No ale... Głupek- bąknął z uśmiechem. Tak głupio jak przed paroma chwilami to mu jeszcze nie było, a ten mu wyjeżdża z zakochaniem przez podobieństwo do znaku drogowego... - Wcale nie za to cię polubiłem... I mógłbyś w końcu powiedzieć skąd te rumieńce, skoro ja już wyjechałem z tą "szczerą gadką",co? - spróbował go zachęcić.
- Właśnie dla tego, że wyskoczyłeś z tą "szczerą gadką"~!!!- pisnął - A teraz chodź, jak mamy pójść do tej pani, na plaże i do sauny to musimy się pospieszyć. - Chciał odejść jak najszybciej.
- Och... Czyli jednak się speszyłeś? - Wolał nie pytać, czy może ich nie usuwać, na wypadek, gdyby odpowiedź była odmowna. Poszedł za Izayą. - Chcę wiedzieć jak najwięcej, czego się niby wstydzisz…? - mruknął, próbując grać lekko zasmuconego.
- Przestań Shizuo, nie mówmy o tym... - poprosił. Naprawdę chciał ukryć teraz twarz w dłoniach, ale przecież nie mógł, gdyby Shizuo to zobaczył dopiero zaczęłoby się wypytywanie o wszystko.
- Podsumowując, ty wiesz o moim lęku przed samolotami i o tym, jak mi się podobają twoje rumieńce... Ale ty nie chcesz mi zdradzić jednego sekretu, czyli jak się poczułeś. Ok- podsumował względnie spokojnie i wzruszył ramionami, udając obojętność. Tak coś mu się widziało, że to dość bardzo nie fair. Ale skoro tak, to jasne, mogą o tym nie mówić... Nie, żeby się zdenerwował, skądże.
- No ale się nie denerwuj...- westchnął, idąc obok. Widząc, że jego prośba nie przyniosła żadnego skutku, chwycił blondyna za rękę i pociągnął w krzaki. No bo przecież nie będą się kłócić na środku drogi.
- Gdzie ty mnie znowu... - rozejrzał się, wytrącony ze względnej równowagi. Tym razem żadnych dziwnych facetów z aktówkami nie było. - Czego mnie ciągniesz w krzaki, zamiast gadać jak normalny człowiek? - mruknął, krzywiąc się lekko ze złości. - Ja rozumiem, nie chcesz mówić, no jasne, to idźmy dalej, a nie...
Izaya popchnął go tak by Shizuo usiadł oparty o drzewo. Brunet wszedł mu na kolana i położył głowę na jego ramieniu.
- Dobra... Słuchaj. - wziął głęboki oddech. - Nie lubię jak się rumienię, jasne, to mnie denerwuje, jest upokarzające i sprawia, że wyglądam jakbym był... jakbym był...
- Jakbyś był co? - spytał spokojniej. Chociażby przez zaskoczenie trochę się uspokoił.
- Jakbym był nastolatką na hormonach... - burknął. - Do tego uwielbiasz mnie upokarzać i sprawiać, że rumienie się częściej niż normalnie... To nie jest miłe rozumiesz... Nie lubię tego więc... Ogranicz to, albo chociaż nie mów... - mówił coraz ciszej.
- Hmm... - mruknął, zastanawiając się. Z jednej strony to powinien niby uszanować to, że Izaya tego nie lubi, ale z drugiej... Tak ciężko było zrezygnować z tego, co tak strasznie lubił, prawda? - Ale to wcale nie wygląda jak u nastolatki na hormonach... Rumienisz się z zawstydzenia, zażenowania, podniecenia i to tylko dla mnie... Dlatego tak to lubię. Masz wtedy najlepszy wyraz twarzy. Dlaczego upokarza cię to, że wyglądasz słodko? Przecież widzę to tylko ja, nie?
- Bo ja nie powinienem wyglądać słodko. - syknął przystawiając mu zapasowy nożyk do gardła. Szybko wstał i okręcił się w okół własnej osi. - Pamiętasz Shizu-chan~? - Skierował nożyk prosto w jego stronę. - Jestem Izaya, ten skurwiel z manią boga, którego chcesz zabić, choć nikt nie wie właściwie co ci zrobiłem~! Pamiętasz jeszcze? - Uśmiechnął się sarkastycznie nachylając nad blondynem i popukał go delikatnie piąstką w czoło.
- Pamiętam. - odparł spokojnie. Wyciągnął paczkę papierosów i odpalił jednego. - Ale aktualnie masz wakacje i spędzasz je ze mną, więc bądź tak miły i schowaj tę wykałaczkę. - Uśmiechnął się, podnosząc się z ziemi i otrzepując spodnie. - Nadal uważam, że z rumieńcami lubię cię najbardziej. Ale jak chcesz, mogę spróbować to ograniczyć. - stwierdził w końcu i zaczął iść przed siebie. Ta wyspa nauczyła go jednego - idź przed siebie, a trafisz.
- Świetnie~! - Uśmiechnął się, chowając scyzoryk i idąc za Shizuo. Nie, patrzenie na jego plecy przestało być ciekawe. Zaczął biec i wyminął go zaczynając iść tyłem. - Ne Shizu-chan, nie nazywaj mojego scyzoryka wykałaczką, bo ta wykałaczka już nie raz ci coś zrobiła~!
- Parę blizn, a nawet trochę więcej. Masz szczęście, że nic więcej, bo zabiłbym cię już dawno. No i patrz, nawet byśmy się nie polubili.
     Nie wiedział, skąd ta obojętność w jego głosie. Chyba musiał odreagować nadmiar "szczerości".
- Czemu byśmy się nie polubili~? Ja tam cię lubiłem od kiedy cię poznałem, z resztą mówiłem ci~! - Uśmiechnął się, zakładając sobie ręce za głowę. - Powiedz jak będzie drzewo. - mruknął, w końcu nadal szedł tyłem.
- Tu, jak na razie, wszędzie są drzewa, idź normalnie. - Mimo wszystko uśmiechnął się lekko. - Tak, ty mnie może tak, ale ja bym cię zdecydowanie nie polubił, jakbyś zrobił mi coś więcej... Zdecydowanie nie.
- Czemu~? - Zrobił smutną minkę. - Gdzieś słyszałem, że miłość wszystko wybacza~! - Uśmiechnął się obracając i idąc już przodem koło blondyna. - A ty co o tym myślisz~?
- Tak, ale żeby powstała "miłość" trzeba się najpierw polubić. Nie polubisz chyba kogoś, nie zagłębiając się w jakieś dane o nim. No przynajmniej normalni, przeciętni ludzie tak nie potrafią- dodał odrobinę sarkastycznie.
- Ale ty wcale nie jesteś normalnym człowiekiem~! Jesteś moim potworkiem, dla ciebie to może wcale nie mieć znaczenia~! Może lepiej powiedz jak ci się spodobałem, co? Do tej pory wiem tylko, że to było wtedy kiedy "potworek złagodniał" ale co ja ci niby wtedy zrobiłem co~?
- Mówiłem... To nie było tak z dnia na dzień. Po prostu ty jeden potrafiłeś wywołać we mnie ten specyficzny rodzaj złości. Na to, że ładujesz się w ciemne interesy, potem że jesteś miły dla wszystkich dookoła, a dla mnie nie... To chyba była zazdrość. Tak jakoś... Nie wiem, skąd. To się po prostu stało- Zaciągnął się głębiej papierosem. Skąd to się tak dokładniej wzięło? Tego nie potrafił powiedzieć.
- Niezwykłe~! Twój rozum wymyka się logice, a w kwestii miłości rozumujesz jak każda nastolatka~! - zachichotał. - Wiesz, nie spodziewałem się że to może być coś tak prostego, a jednak~!
- Jak jeszcze raz usłyszę, że jestem jak nastolatka, to nie wiem, co ci zrobię, ale na pewno nie będzie to przyjemne- prychnął. Co on sobie wyobrażał, porównując go w taki sposób... Sam pytał!
- Ale czasem się tak zachowujesz~... - Izaya postanowił bronić swojego stanowiska. - Ty nie lubisz jak cię tak nazywam, ja nie lubię rumieńców, a i tak je wywołujesz~! Od teraz za każdą taką akcję będę cię przezywał nastolatką~!
- Co...? Nie ma tak! - zbuntował się. - Więc albo będziesz mi mówił "Shizuo" albo będę kontynuował. - stwierdził, pewny, że brunet nie przestanie go tak nazywać. - Lubię twoje rumieńce i kropka. - Pociągnął go na bok, w stronę stawu z łódką. Tam było ciekawie. Chciał mu pokazać to miejsce, żeby mogli tam posiedzieć i się zrelaksować.
- Kontynuował co? Shizu-chan~! - dodał z premedytacją. - Swój marsz w stronę jeziora? Ne Shizu, zaoszczędzę ci czasu, nie jesteś ninja, nie staniesz na wodzie, pójdziesz na dno jak kamień grubasie~! - klepnął go lekko w brzuch i ruszył przodem.
- Nie, zawstydzanie cię przy każdej okazji. - Przystanął i założył ręce na piersi. - Jeszcze raz, kto tu niby jest grubasem...?
     Izaya uśmiechnął się najwredniej jak tylko potrafił i z wielka radością wykrzyknął:
- Shizu-chan jest grubasem~! - Po czym zaczął się śmiać... No cóż, Shizuo boi się samolotów więc jego tyłek nie ucierpi w drodze powrotnej, a na noc nie zostają, o!
- Świetnie. - sarknął. - Więc zwały tłuszczu przeszkadzają mi iść, wracam do domu. - Wzruszył ramionami. Chciał, żeby było miło, a nie pełno złośliwości. Jeszcze że niby był gruby, co to w ogóle za głupota?
- Ej no, ale nie obrażaj się jak dzieciak... - westchnął chwytając się pnia i starając przejść na łódkę. - Shizu-chan~... Obrażam cię tylko dlatego, że liczę na karę. Osobiście mam nadzieję, że będzie to seks w łódce na środku jeziora, ale pozostawiam ci dowolność wyboru jak mnie ukarzesz~!
     Blondyn nie wytrzymał i parsknął śmiechem, zatrzymując się. Zerknął na niego przez ramię z uśmiechem.
- Wystarczyło ładnie poprosić, albo napomknąć, wiesz? - zauważył, po czym zawrócił do łódki i też do niej wszedł. Była dość prymitywna, drewniana, podniszczona i na wiosła. Wziął oba w ręce i zaczął ich odpychać od brzegu. - Może tak najpierw nie siedźmy tak na widoku... - zaproponował, nie mogąc ukryć uniesienia kącika ust. Rozbawił go po prostu.
- Cóż... powiedziałeś, że mnie ukarzesz za nazywanie cię Shizu-chan, więc pomyślałem, że nie będę prosił~... - uśmiechnął się, rozsiadając po drugiej stronie łódki. Shizuo odwalał za niego cała robotę. - Jadnak dobrze mieć chłopaka mięśniaka~... - westchnął zadowolony. Delektował się świeżym powietrzem i cichnącymi w dźwiękach lasu, przerażonymi krzykami kaskaderów. - A jeśli nie chcesz być na widoku możemy to zrobić bliżej drzew... Tylko potem nie śmiej się jak mnie jakiś komar ugryzie w tyłek~!
- Będę się śmiał. - zapewnił, szczerząc się wesoło. - No chyba, że będziesz zbyt uroczy i odbierze mi mowę, to by było co innego... - Skierował się do drzew. - Jesteś pewien, że nie będzie ci przeszkadzać? Właściciela jeszcze nie ma, ale co jak wróci i nas przyłapie? - spytał z lekkim błyskiem w oku. Jemu wydawało się to całkiem interesującą perspektywą, dzięki której mógł to zrobić szybko.
- Jak potrafię cię skusić do wszystkiego rumieńcami, to zacznę sobie malować policzki! - fuknął na niego. Odwrócił się tyłkiem do blondyna i wpatrywał w drzewa szukając dogodnego miejsca. - Ne Shizu-chan, troszkę na prawo jest zatoczka~! I nie, jestem pewien że właściciel nas nie znajdzie, no bo jak~?
- Domalowane nie mają takiego efektu. Chodzi o wyraz twojej twarzy. - poprawił go cierpliwie i popłynął we wskazane przez Izayę miejsce. Byli zakryci przed ciekawskimi spojrzeniami, chyba, że ktoś by wypłynął ich drogą. - Być może nikt nas nie znajdzie... - przyciągnął go tak, by usiadł mu na kolanach. - Nie z tego miejsca... - mruknął i cmoknął go w odsłonięty kark. - Powinno być dobrze.
- To dobrze~... - Uśmiechnął się, przytrzymując się Shizuo, żeby nie spaść. Łódka się zachybotała. - Oho, mówiłem, że jesteś ciężki. Przesiądźmy się na środek Shizu-chan~! - zaproponował. - A jeśli chodzi o rumieńce - pokazał mu język - zmuś mnie do tego. Ale tylko teraz~!
- Och, zmuszę, tym się nie martw... - zmrużył oczy i przesunął się na środek łodzi, sadzając go na swoich biodrach, by nie zmoczyła go ta odrobina pływającej tam wody. Wsunął dłoń pod jego bluzkę, głaszcząc lekko jego brzuch. - Tak ci pasuje? - spytał, po czym cmoknął go lekko w usta. Izayi chyba nie podobało się to chybotanie tak jak jemu.
- Może być~... - Uśmiechnął się wesoło. - Cóż~... Póki co nawet nie próbujesz mnie zmusić, ale jest przyjemnie. - przyznał.
- Sądziłem, że ciebie nie da się zmusić niczym innym, jak przyjemnością? - zauważył wesoło i podciągnął jego koszulkę do góry, by ją z niego ściągnąć. Gdy już się udało, wrócił do całowania go. Zamruczał cicho, pogłębiając pocałunek i zsunął się z rękami na jego pośladki, masując je lekko. Takiego urlopu mu brakowało.
- W sumie racja~... - zamruczał mu do ucha. Położył mu głowę na ramieniu, by po chwili zacząć tam robić malinkę. Niecodzienne to było, ale nie mógł się już doczekać min ludzi, kiedy będą wracać. Szyja to naprawdę widoczne miejsce i specjalnie je wybrał.
- Czuję to. - parsknął, ale mu nie przerwał. Wytłumaczy się komarami, nikt nie zwróci uwagi, a Izaya niech ten raz ma swoją przyjemność. - Naprawdę jesteś jak krwiopijca... - przesunął palcami po jego podbrzuszu, a w końcu zjechał na spodnie, które rozpiął. Przesunął po wypukłości pod bokserkami i zaczął ją intensywnie pocierać przez odrobinę szorstki materiał.
- Ale nie gryzę go krwi~... - dodał trochę krzywiąc się gdy Shizuo zjechał w intymne rejony. Teraz nie może z nim porozmawiać bez jęczenia. Wgryzł się mocniej w jego kark chcąc coś po sobie tym razem zostawić. Choćby to i był ślad zębów. Co z tego ze wychodził na hipokrytę? Jeszcze nie przegryzł do krwi.
- Rozumiem, że niedługo dopiero zaczniesz? - Nie kłopocząc się na razie odpędzaniem go, pogłaskał go po włosach, drugą ręką sięgając do jego sutków. Po chwili drugą rękę zajął tym samym. Byle sprawić mu przyjemność i jednocześnie go zawstydzić. Masował, ugniatał, a w międzyczasie całował fragmenty szyi, do których sięgał w takiej pozycji. Konsekwencjami mógł się martwić później. - Co jest, nie porozmawiasz ze mną nawet? - mruknął cicho, czując, jak dopieszczane fragmenty jego ciała twardnieją.
     Izaya cały czas trzymał mu głowę na barku. Nie mógł się podnieś, czuł że zaczyna się czerwienić. Odchrząknął, żeby jego głos brzmiał w miarę normalnie.
- Pogadam~... - Odetchnął głęboko. - Zależy ci na jakimś szczególnym temacie~? Rękoma zaczął powoli odpinać koszulę blondyna.
- Podoba ci się ten urlop? - spytał cicho, zsuwając dłonie na jego biodra i podnosząc go lekko, tak by zsunąć jego spodnie i bokserki tylko do ud, po czym posadził go z powrotem. Znów zaczął masować jego pośladki, tym razem też przesuwając palcami wokół jego wejścia.
- Jest dość... aktywny~! - uśmiechnął się gładząc rękoma brzuch Shizuo. - Ale wypocząłem, więc jest dobrze~! - zapewnił. - A no i oczywiście mam ciebie, bo jak mniemam właśnie to chciałeś usłyszeć. - Zachichotał cicho. Chciał jeszcze cmoknąć go w nos, ale był zajęty ukrywaniem rumieńców, które pojawiły się na jego twarzy z lekkiego podniecenia.
- Cieszę się, że ci się podoba. - uśmiechnął się i odsunął od siebie nagle jego głowę, by pocałować go mocno. Wplótł dłoń w jego włosy, drugą zamaczając za burtą i znów wsuwając między jego pośladki. Tym razem, by wsunąć w niego powoli jeden palec.
     Izaya zadrżał. nieprzygotowany na zimną wodę. Zaskomlał raz cicho, ale się pohamował. Wpił się w usta blondyna, starając się ograniczyć jęki i rumieńce.
     Blondyn całował go dalej, coraz namiętniej, z zadowoleniem wyczuwając ciepło jego policzków. Rozciągał go powoli i uważnie, po chwili dokładając drugi palec. Dał mu chwilę na odetchnięcie powietrzem, w międzyczasie zerkając na jego słodki rumieniec.
- Cudownie wyglądasz... - mruknął z zadowoleniem.
- Agrh!- Izaya schował znów twarz w jego szyi. Zapomniał o rumieńcu... A miał się postarać.
- Nie chowaj się... - Musnął ustami jego ucho. - Chcę cię widzieć. - Wsunął powoli trzeci palec. - Boli? - spytał, mając nadzieję, że jednak jest dość łagodny.
- A ja nie chcę! - zaprotestował wczepiając się w niego niemal desperacko. - Nie. - burknął odnośnie bólu. Przywykł już do rozciągania, jedyne co było niemiłe to zimno wody na początku.
- Ale chcę cię widzieć. - Drugą dłonią zaczął poruszać na jego męskości. - Wyglądasz słodko... I bardzo seksownie... - szeptał mu dalej do ucha.
     Izaya jeszcze przez chwilę odsuwał się i zagryzał wargi, jednak nie wytrzymał.
- Masz wakacje. - wydyszał.- Ten jeden raz...- westchnął odsuwając się na tyle, na ile było to możliwe. - I nie komentuj! - dodał sam nabijając się na palce blondyna.
- Dobrze. - Uśmiechnął się pobłażliwie. Jaki on czasem potrafił być uparty. Shizuo nic już nie komentował, po prostu uwolnił swoje, nieźle już pobudzone podniecenie i przybliżył go do siebie. - Zrobisz to sam?
     Izaya wywrócił oczyma i uśmiechnął się zadziornie.
- Za dobrze masz ze mną. - skomentował, po czym powoli opuścił się na blondyna, zagłębiając go w sobie powoli.
- Bardzo możliwe. - Uśmiechnął się lekko, po czym sam sapnął z przyjemności. Nachylił się lekko, całując jego obojczyki i szyję, jego tors... W międzyczasie przesuwał dłońmi po jego bokach i pośladkach, starając się pomóc mu się rozluźnić. Jego wnętrze jak zwykle nie mogło być lepsze.
     Izaya czuł, że ma w sobie całego blondyna. To było takie dziwne uczucie wypełnienia... niby przyjemne i gorące, ale... trochę bolało jak zawsze. Odetchnął chwilę, może trochę zbyt małą, i podniósł się, zaraz znów opuszczając.
     Shizuo popatrzył na niego podnieconym wzrokiem. Uwielbiał oglądać go w tym stanie. Zarumienionego, z odrobinę nieprzytomnym spojrzeniem, z zagryzioną wargą i męskością stwardniałą od tego, co z nim robił. Najchętniej tylko by się przyglądał, ale chciał, by było mu jak najlepiej, chciał się odwdzięczyć za to, co dla niego robił. Dlatego obcałowywał go całego, jednocześnie chwytając dłonią za jego podniecenie, by mu ulżyć jak najszybciej. Ciężko było się skupić, jego chłopak był tak ciasny...
- Shizu... puść... bo zaraz...- Izaya sapał poruszając się coraz szybciej. Miał nadzieję, że blondyn go zrozumiał i go puści bo jak nie, skończy za szybko, a tego chyba Shizuo by nie chciał.
     Shizuo jednak nie przestał, samemu będąc na skraju przyjemności. Pozwolił, by Izaya doszedł szybciej, a słysząc jego jęk, sam się w nim spuścił. Zdjął go z siebie ostrożnie i pocałował powoli, dając ujście przyjemności.
- Byłeś wspaniały... Wybacz, że znów w tobie... - zdawał sobie sprawę, że woda jest bardzo zimna, a Izaya teraz pewnie chciałby to wypłukać.
     Izaya mocno go przytulił zmęczony po wszystkim.
- Cicho bądź... - szepnął znów go całując. Później się umyje, albo Shizuo wrzuci go do jeziora... Ale najpierw odpocznie, tak musi przez chwilę... Na ciepłym torsie Shizuo...
     Blondyn zamilkł i jedyne, co robił, to głaskanie go po plecach. Izaya zasnął... Tak po prostu na nim zasnął. Aż go to zdziwiło. Jednak uśmiechnął się lekko. Podniósł go lekko, naciągnął na niego bieliznę i spodnie, po czym nie chcąc go budzić, jedynie przykrył go jego koszulką. Dla pewności, że się nie przeziębi, ściągnął też swoją i go okrył, przytulając do siebie. Pozwolił mu spać, a sam zapatrzył się w taflę wody. Widok na wyspie był niesamowity... Ciekawe, jakby to było, móc widzieć go codziennie. Spowszedniałby mu? A może gdyby mógł, zachwycałby się nim codziennie? Ale Izaya nie chciałby pewnie mieszkać na odludziu.
     Izaya zamruczał coś, a gdy dostał koszulę zaraz złapał ją zaborczo, powąchał i wtulił w siebie. Przysunął się bliżej źródła ciepła i po prostu spał odpoczywając.
    Heiwajima zaczął miarowo głaskać go po plecach, nie spuszczając wzroku z wody i linii brzegu. Horyzont też wyglądał świetnie. Zupełnie jak na krańcu świata. To był niesamowicie uspokajający widok. W ogóle czuł się teraz odprężony. Wtulające się w niego ciepłe ciało Izayi, jako jedyne powstrzymywało go od zdrzemnięcia się. Siedział tak jeszcze długo, nie patrząc na upływ czasu. Ten odpoczynek naprawdę był najlepszy.




piątek, 25 marca 2016

#16 - Na psa urok i kocią łapę - Wylinka

Enjoy!






     Izaya z rozbawieniem przyglądał się wygiętemu jak w jakiejś wyjątkowo zaawansowanej pozycji yogi Goldenowi. Pies powarkiwał do siebie, nerwowo pobrzękując co rusz gdy tylną łapą trafił w swoją obrożę. Zaciekawiony kot nadstawił uszu przysuwając się bliżej krawędzi blatu szafki na której sobie leżał.
- Shizu-chan planujesz zostać yoginem, czy może zaplątałeś się ćwicząc rano yogę z Celty i twój psi móżdżek nie może wymyślić jak się odplątać?
- Cicho bądź! - zawarczał na niego, zaraz wywieszając radośnie język i wyginając plecy bardziej do tyłu, nogą znów poruszając bliżej szyi. Pofrunęła wydrapana sierść, jednak odczuł znaczną ulgę. W końcu trafił... Trafił na to cholernie swędzące miejsce, wreszcie. - Jak dobrze... - Zamruczał niemalże, zaraz za to zmieniając miejsce i drapiąc się po boku. W takich okolicznościach olał nawet Izayę.
     Zaciekawiony kot zeskoczył z mebla i z gracją podszedł do futrzastej kępki leżącej na dywanie. Stanął przed nią i schylił głowę. Powąchał sierść a gdy stwierdził, że jej zapach nie różni się od zapachu Shizuo trącił ją kilka razy nosem.
- Ne, ne co to? - zapytał zaciekawiony siadając przed kłaczkiem i pacając go kilka razy łapką. - Pączkujesz i z tego wyrosną małe Shizu-chan'y? - zaciekawił się. Gdy kolejny kawałek futerka poleciał w jego stronę złapał je na wąsiki, poruszając zabawnie noskiem.
- Niee... - Pies wydał z siebie ciche warczenie i przewrócił się na bok, by zacząć się gryźć między klatką piersiową a brzuchem. Prychnął na małe kłaczki sierści, odsyłając je nieco dalej po podłodze za pomocą powietrza. Zerknąwszy na Izayę parsknął cicho śmiechem, który przeszedł w psi jęk, gdy w końcu udało mu się położyć na moment bez tego drażniącego swędzenia. Większość rozsianych mini kłębków przez ruch powietrza wywołany kładącym się psem tylko się odsunęła.
- To może powiesz mi co się stało, że się tak namiętnie drapiesz~? - zaproponował, wciąż bawiąc się futerkiem, które wylądowało na jego nosie. - Wiesz~... Jeśli mnie zainteresujesz użyczę ci moich pazurków. - zaproponował, wstając ostrożnie, by nie strącić kłaczka i podszedł do blondyna patrząc na niego z góry. Pies wyglądał na co najmniej zdesperowanego.
- Linieję. - burknął na niego, spoglądając spod oka w jego stronę. Miał jego kłaki na nosie a się nie domyślał? Co za głupi kot... Jednak miał ostre pazury. Ostre i zapewne dobre na taką wypadającą sierść. Prawie jak szczotka... - Tymczasowo łysieję. - wyjaśnił, wiedząc, że co jak na co, ale do pomocy w tym pewnie Izaya byłby chętny. - I wypadają mi takie dziwne kłębki które łaskoczą... - dodał oczekując, że ten sam stwierdzi, że go podrapie. Przecież nie będzie się prosił.
- Liniejesz? Jak jaszczurka? - zapytał patrząc na niego rozbawiony. Oczywiście, że się domyślał o co chodzi, jednak ciągnąć Shizuo za język było o wiele zabawniej... Słysząc doprecyzowanie o łysieniu na jego mordce pojawiło się źle ukrywane rozbawienie. - Jak stary dziadek po czterdziestce~... - zaśmiał się nie mogąc się powstrzymać. Shizuo jako starszy człowiek z brzuszkiem w poplamionym podkoszulku i bez włosów na głowie wyglądał w jego wyobraźni przekomicznie. - Więc~... Zgoda, pomogę ci z twoim swędzącym problemem. - zgodził się wyjmując pazurki. - Gdzie mam drapać?
- A gadaj co chcesz... - warknął Golden, wskazując tylną łapą trudno dostępne miejsce. - Tu. Tu mnie podrap. - Tylko na tym mu teraz zależało.
     Teraz, z najlepszą drapaczką na jaką było go stać, rozwalił się nieprzyzwoicie wręcz rozluźniony na plecach i pomrukiwał ze szczęścia. Odruchowo mruczał, szczerzył się i ogółem wyglądał na tak zadowolonego, jak tylko pies odczuwający ulgę mógł być. W obliczu takiej przyjemności mógł nawet na chwilę stracić całą swą dumę. Taki więc widok zastał doktorek, gdy wszedł do salonu. Rozwalonego, merdającego szybko ogonem i machającego tylną nogą ze szczęścia Shizuo, pomrukującego "Tak, tak, właśnie tam!" i czarnego kota, Izayę, drapiącego psa to po boku, to po plecach. Zaszokowany, wycofał się cicho, wierząc w swoją niewidoczność, byle tylko nie przeszkadzać w tej niespodziewanej scenie.
     Miał wrażenie, że zobaczył coś, czego zdecydowanie widzieć nie powinien.

sobota, 19 marca 2016

Teach me, sensei! - "Zostań po lekcjach"

Yo.
Aha. Dobra... to to. Oto nasz pierwszy Sensei x Student (jeśli chodzi o pisanie) wyszedł... średnio jeśli brać pod uwagę wszystkie pwp z tej serii... Osobiście powiem, że od niego, a raczej na niego spłynęła moja powstrzymywana od naprawdę dawna chęć wciskania Kadoty w tego typu sytuacje >.> wiem jestem zła... ale ten gościu jest za dobry!
No nic... przypominam o kliknięciu banerka, wyczaiłam też ostatnio takiego linka http://www.psiklik.pl/ możecie kliknąć, pomóc, na górze jest też opcja na przełączenie się na pomoc kotu i dziecku. No a teraz Enjoy~
Bry!
Ja nie mam dziś nic do dodania, więc tylko się przywitam i nie odciągam dłużej.
Enjoy~! ;3






     Kolejny dzień szkoły. Można by dodać, że kolejny nudny dzień bardzo monotonnych zajęć, od których człowiek najchętniej by uciekł, byleby znaleźć jakąś odskocznię. Dla Shizuo szkoła nie oznaczała już wcale uczenia się, ale wciąż musiał w niej tkwić. W dwóch słowach? "Ale bagno." Jednak praca to praca. Więc jak niemal co dzień wyszedł z pokoju wf'isty i wyszedł na salę, gdzie stała już cała klasa. Albo i nie cała... To właśnie należało sprawdzić.
- Orihara? - spytał, kontynuując odznaczanie nieobecnych. Rozejrzał się, nie słysząc głosu. - Nie ma. - Zaznaczył. I kontynuował sprawdzanie.
- Zaraz przyjdzie. - westchnął Kadota i podrapał się po głowie. - Nie chce Sensei wiedzieć co teraz robi... - dodał trochę ciszej i mniej pewnie. - Ale mówił, że jak skończy to się "pofatyguje". - dodał i ziewnął zakrywając usta ręką.
     Shizuo przerwał na chwilę czytanie listy, poszedł do drzwi sali, zamknął je i wrócił, mierząc uczniów zmęczonym i trochę poirytowanym wzrokiem. Skupił go w końcu na Kadocie.
- Dowiem się. - zapewnił, po czym wrócił do listy, przejeżdżając wzrokiem po tabelce i kładąc palec na ostatnim odczytanym nazwisku. - Ja mu pokażę fatygę... - warknął jakby do siebie dużo ciszej i wrócił do odczytywania. Wkrótce skończył czytanie. - Zaczynamy rozgrzewkę. - Gwizdnął w gwizdek i oddalił się kawałek, żeby odłożyć dziennik. Na początek standardowe ćwiczenia, które drużyna chłopaków dobrze znała.
     Izaya stwierdziwszy, że wejście na salę jest zamknięte i najprawdopodobniej to jego "ulubiony" nauczyciel postanowił tak sobie z niego zażartować wzruszył tylko ramionami i nadłożył sobie drogi wchodząc przez boisko, akurat na gwizdek oznajmiający początek rozgrzewki. Podszedł do nauczyciela i szarpnął go delikatnie za tył sportowej buzy. - Chyba Shizu-chan powinien nosić okulary, bo nie wpisał mnie na listę obecności. - stwierdził udając niewiniątko. - Poza tym drzwi na salę są zamknięte, to sprzeczne z przepisami BHP... A co gdyby wybuchł pożar? Nie miałby kto i jak nas powiadomić. Chyba dyrekcja nie powinna się dowiedzieć, że nasz sensei umyślnie zagroził życiu i zdrowiu swoich uczniów chcąc po prostu się na kimś odegrać prawda? - Uśmiechnął się wesoło. - Jak to dobrze, że nie wiemy na kim, bo przecież wszyscy byli na zbiórce, prawda sensei?
- Kłamstwo. - odpowiedział prosto, jakby nie ruszony tą próbą manipulacji. Spojrzał za to na niego gniewnie. - A za spóźnienie zostajesz po lekcjach zbierać piłki. - Spojrzał na swój zeszyt, to na niego. - Jak to się dobrze, że mamy dziś koszykówkę, a to twoja ostatnia lekcja, prawda? - Uśmiechnął się złośliwie i wskazał rozciągających się chłopaków ruchem podbródka. - Przy okazji wyjaśnisz mi, co takiego robiłeś, że wymagało to aż spóźnienia się na lekcję. A teraz idź się rozciągać. - nakazał i ostatecznie poszedł po kosz z piłkami.
     Izaya uśmiechnął się po swojemu co znaczyło tyle, ze przyjmował wyzwanie Shizuo. Podszedł do swojej klasy uśmiechając się już normalniej.
- Dota-chin~... Będziesz ze mną w parze prawda? - mruknął wesoło, choć groźba czaiła się w jego głosie. Jak gdyby nigdy nic przysiadł się obok chłopaka i zaczął się rozciągać. - Ne Shizu-chan mówił o jakichś konkretnych ćwiczeniach? - Wyszczerzył się ciekaw. Jeśli nie, to już wiedział jak jeszcze bardziej zirytować swojego sensei~...
     Blondyn jakby nigdy nic przyniósł kosz z piłkami w rękach i postawił po boku sali, tak żeby nikomu nie przeszkadzał, a był pod ręką. Po tym spojrzał na ćwiczących. Rozejrzał się, wyszukując Izayę. Jakby nigdy nic wyciągnął jedną z piłek, zważył ją w dłoni, podrzucił. Na samo wspomnienie tego, że ponoć nie chciałby wiedzieć, co Izaya robił przed lekcją, czy też w jej trakcie, warknął coś pod nosem i wycelował piłką w Izayę, po czym rzucił.
- Zaraz zaczynacie ćwiczenia z piłkami! - odezwał się głośno i gwizdnął, po czym już spokojniej zaczął rozdawać je reszcie.
     Izaya złapał lecącą piłkę i uśmiechnął się do niej.
- Dzięki Shizu-chan~... - Pomachał nauczycielowi.
- No to nie musisz się fatygować po piłkę Dota-chin bo już mamy~... - Uśmiechnął się wesoło do przyjaciela
- Kadota nie ma. - poprawił go Shizuo i podał piłkę Kyouhei'owi. Te ćwiczenia wymagały dotyku, a to nie było coś, na co pozwoliłby Izayi, szczególnie w swojej obecności. - Pokazujesz ćwiczenia ze mną, więc ustaw się porządnie, Orihara. - Przywołał go gestem dłoni, nakazując innym się ustawić.
Izaya westchnął tylko i pomachał "papa" Kadocie. Zaraz jednak uśmiechając się wesoło pobiegł do Shizuo.
- Sensei chyba lubi ze mną pokazywać ćwiczenia~... - zaśmiał się wesoło. - Szczególnie te dwuznaczne, co Shizzy? - mruknął, jednak na tyle cicho, by nikt poza blondynem go nie usłyszał.
- Uważaj, bo jeszcze się podniecisz jak za dużo będziesz myślał. - prychnął, uśmiechając się nieco złośliwie. Chociaż wyszedł trochę grymas... To on był tym, który nie powinien o tym myśleć. Po tym podniósł nieco głos. - Na razie to wciąż część rozgrzewki, nie olewajcie ćwiczeń! - zwrócił się szczególnie do chłopaków z końca. Po tym zaczął ćwiczenia z odbijaniem piłki w parach do końca sali. Po prostu nie lubił monotonnych zajęć... Trochę rozciągania, trochę rozgrzewania... A zresztą wszystko jedno, byleby nic sobie nie połamali potem w trakcie gry.
     Izaya westchnął tylko i pokręcił głową zezując na krocze Shizuo.
- Przemyślałeś to. - zaczął cicho, gdy oddalili się już od pozostałych. - Luźne dresy dobrze maskują chcicę co? Zboczony sensei. - Pokazał mu język.
- Było założyć takie same. - zauważył, zerkając na jego spodnie, chociaż już dawno wiedział, co ma na sobie. Mimo rozkojarzenia odbił piłkę i zaraz ją przechwycił, zawracając. - To teraz ćwiczenia w zwarciu na koordynację! - rzucił i widząc, że wszyscy skończyli znów się ustawił i pokazał Izayi, jak trzymać piłkę między ich plecami, żeby się przemieszczać.
     Izaya przewrócił oczyma i westchnął cichutko gdy Shizuo po raz kolejny pokazywał na jego palcach jak trzymać piłkę. Robił to co zajęcia, mimo, że wszyscy dobrze wiedzieli jak to się robi... I dziwnym trafem za każdym razem Shizuo był bliżej i trzymał ręce na dłoniach bruneta dłużej niż poprzednio.
     Izaya kiwnął głową na znak, że mogą zaczynać i wyrwał ręce z uścisku blondyna, na tyle niezauważalnie, żeby nikt tego nie przyuważył.
- Jakbym ubrał takie luźne nie mógłbyś się za mną oglądać i nie byłoby na o popatrzeć. - Pokazał mu znów język gdy znów troszkę się oddalili wykonując ćwiczenie. - Choć jeśli były mocno ZA luźne może by mi spadły, a tego byś chciał, nie~...?
- Jak nie spadną będę mógł sam je ściągnąć. - mruknął, niezadowolony dosyć, że Izaya rozpatruje akurat ten temat. Chyba za bardzo przełączał jego myślenie... Celowo? Szedł o zakład, że celowo. Skończyli ćwiczenie, więc zmienił układ ćwiczenia, tym razem przy okazji pokazując mu, że źle trzyma ramiona i powinien się bardziej wyprostować. Po tym znów zaczęli pokazówkę.
     Izaya już nawet nie komentował tych wszystkich dotknięć. Na początku go to bawiło, ale tych gestów było po prostu zbyt dużo.
- Wymyśl jeszcze coś, żeby mnie po nogach zmacać. - rzucił cicho. - Brzuszki albo co... - fuknął i skrzywił się. Nie lubił brzuszków, zawsze kości wbijały mu się w parkiet.
- Tak, bo przecież dotykanie twoich kolan byłoby bardzo podniecającym "macaniem", jak to nazywasz. - odezwał się cicho, zirytowany. Nie jego wina, że tylko poprawiał jego postawę... Na wzór dla innych. Skończył z ćwiczeniem i odsunął się, z piłką pod pachą. - Dobra. Teraz jeszcze poćwiczcie trochę sami. - Rozejrzał się. - Oshiro, dokończ prowadzenie rozciągania. Po tym zagramy kilka meczy. - Spojrzał na zegarek i oddalił się, zostawiając skłony i inne takie do prowadzenia uczniowi. Sam przystanął koło kosza do którego teraz wszyscy wrzucali niepotrzebne piłki i przyglądał się uczniom.
     Izaya grzecznie, bo już raz dostało mu się za to od Shizuo, ustawił się centralnie plecami do blondyna i rozpoczął bardzo... wypinające tyłek ćwiczenia chcąc jeszcze trochę podenerwować sensei'a. Taki wf mu się podobał. Nawet jeśli większy wycisk dostanie po niż na lekcji.
Gdy usłyszał, że mają zrobić coś w stylu treningu filmowego karateki... czyli stanie z wypiętym tyłkiem w pozycji podobnej do tej, gdy ktoś siada na krzesło napinając wszystkie mięśnie o mało nie wybuchnął z powstrzymywanego z śmiechu. Shizuo musiał mieć naprawdę fajny widok. Prężące się w jego stronę tyłki.
     I mimo tych wszystkich komicznie wypiętych tyłków, Shizuo coraz bardziej zirytowanym wzrokiem przyglądał się tyłkowi Izayi. Założył ręce na ramiona, wyciągając z kieszeni lizaka.
     No i co ten uczniak miał takiego w sobie, co? Wkurzał go, irytował, prowokował... A tyłkowi dalej nie można się było oprzeć. I mimo to w jakiś sposób go nie znosił, ale i lubił. Wyróżniał się z tłumu, dość mocno, można powiedzieć...
     Mruknął coś pod nosem, że więcej nie da prowadzić takiej rozgrzewki i przygryzł patyczek, oglądając to co się działo.
     Shizuo widział jak Izaya rozmawia przez chwilę z chłopakami po czym brunet kiwnął głową, wyprostował się i w wesołych podskokach ruszył w jego kierunku.
- I jaki ty przykład dajesz innym Shizu-chan? - zapytał podchodząc blisko blondyna i puknął palcem w patyczek w taki sposób, aby ten zaczął drżeć. - Nauczyciel a nie dość, że je na lekcji to jeszcze słodycze, jako nauczyciel wf powinieneś propagować zdrowe żywienie! A ja dobrze wiem, że całą lodówkę w kantorku masz zapchaną budyniami~... - dodał wesoło, kładąc ręce na biodrach.
     Dopiero czując brzdęknięcie patyczka wyrwał się z zamyślenia i popatrzył na niego zdenerwowanym wzrokiem.
     "Cholera, prawie mi stanął" warknął w myślach, naprawdę wkurwiony na swoje myśli.
- Hę? Mogę jeść co chcę, zużywam więcej energii niż te parszywe lenie... - mruknął, po czym zerknął w stronę najtłustszego z nich. Pokręcił głową i oderwał się od ściany, po czym podał mu piłkę, którą dotąd trzymał pod pachą. Gwizdnął przeciągle w gwizdek, żeby zwrócić na siebie uwagę. - Ustawcie się w trzy drużyny! - rzucił już tak, żeby wszyscy usłyszeli.
     Izaya zatkał uszy, jednak przenikliwy, bolesny dźwięki i tak przebił się przez tę słabą zaporę i podrażnił jego bębenki.
- Jesteś okrutny. Nie musiałeś gwizdać mi do ucha~... - poskarżył się. Spojrzał na piłkę która właśnie została mu wepchnięta w dłonie. - To jakaś forma przeprosin? Zamiast kwiatów dajesz mi piłki? To już drugi raz dzisiaj~... Zero romantyzmu, naprawdę Shizzy~... - zachichotał kręcąc głową. Uśmiechnął się do blondyna patrząc na niego jak na dziecko, które właśnie zarobiło coś naprawdę głupiego, ale uroczego. Nie ważne, że Shizuo był starszy o kilka lat. Czasem zachowywał się jak dzieciak. Na przykład gdy wyżerał w tajemnicy batoniki z automatu, albo gdy wciskał sprośne gazetki za kanapę gdy Izaya wchodził do kantorka bez pytania. To było naprawdę w stylu blondyna.
     Shizuo popatrzył na niego jakby zdegustowany i nadąsany naraz. Naprawdę ciężko było określić tę minę. Izaya za często traktował go, jakby miał jakąś przewagę... żeby w końcu i tak całkiem świadomie być zmuszonym do poddawania się jego rozkazom.
- Idź zbierać drużynę, Orihara. - rzucił niby to rozkazująco. W końcu był nauczycielem, on miał rozkazywać i koniec. ...Ach, cholera, ale miał przez niego ochotę na budyń... Złapał za jedną z piłek, kozłując do jednego z koszy, żeby do końca lekcji myśleć o czymś innym.
     Izaya tylko uśmiechnął się wesoło po raz kolejny i odbiegł w stronę Kadoty. Widział koło niego już kilka osób, więc się dołączy. W ostateczności może siedzieć na ławce koło Shizuo~... Ku jego zdziwieniu jednak pozwolono mu grać w pierwszym składzie. Na ataku rzecz jasna, bo do obrony się nie nadawał, był zbyt delikatnie zbudowany. A tak z Kadotą mieli szansę wygrać.
- Shizu-chan masz nam rzucić piłkę! - krzyknął do sensei'a gdy wszyscy czekali już na swoich pozycjach, nie mogąc rozpocząć gry. - Obijasz się jak zwykle!
- Skończ z tym Shizu-chan, jestem twoim sensei do cholery! - warknął, odwracając się i od razu miotając w niego piłką. Odetchnął, podchodząc i zabierając tą, którą trzymał brunet. Na szczęście poprzednią nikogo nie walnął... Wyrzucił ich piłkę w górę i odsunął się, dając im grać, a samemu idąc po to, co rzucił.
     Brunet zachichotał, rozbawiony tym wybuchem. Kolejna zabawna rzecz. To jak Shizuo się złościł.
- Czasem przecież mówię "sensei" prawda? - westchnął łapiąc podaną mu piłkę i zaczął kozłować ją w stronę kosza.
- To mów tak cały czas. - warknął i ze swoją piłką poszedł znów do kosza z piłkami, gdzie podparł się o ścianę, obserwując próbę wyrzutu, przejęcie w powietrzu i kozłowanie w stronę przeciwnej bramki. Wiedział, że Izaya i tak nie posłucha i będzie go traktował na równi albo i jak młodszego kolegę... Ale i tak go tego kiedyś, cholera nauczy, że jest starszy...
     Cóż, Izaya potrafił powtarzać "sensei" do znudzenia tylko w jednej sytuacji, niestety nie możliwej do zaistnienia dopóki trwała lekcja i byli naokoło nich ludzie. Rzucił piłką trafiając do kosza i uśmiechnął się do siebie natychmiast wracając na pozycję, starając się kryć przeciwnika.
     Mimowolnie blondyn uśmiechnął się, obserwując grę. Gryzł i mełł w ustach patyczek, zastanawiając się nad czymś. Co by to było, gdyby nie został nauczycielem... Przychodzenie tutaj miało swoje dobre strony. No i nazywanie go "sensei" też było całkiem fajne, bądź co bądź. Zabrał znów jedną z piłek, kozłując ją powoli bez patrzenia na nią. Obserwował grę. W pewnym momencie zagwizdał na zmianę drużyn.
     Brunet odetchnął, ścierając sobie pot z czoła. Obejrzał się przy tym na Shizuo. Naprawdę czy on nie mógł zacząć pracować jak nauczyciel, a nie ich olewać? Póki Shizuo na niego nie patrzył nie mógł robić głupich żartów. Nie mógł prowokować blondyna, nie mógł nic. Jego tyłek nie czuł na sobie tylu pożądliwych spojrzeń ile powinien był czuć!
     Jakby nic sobie z tego nie robiąc sensei zaczął rozmyślać ponownie nad powodem, dla którego Izaya tak się spóźnił i jego czoło całkiem się zachmurzyło, gdy przesuwał wzrokiem po uczniach.
- Drużyna z Oriharą siadać, zamiana. - zarządził, widząc, jak są zmachani. Nie żeby druga drużyna nie była. Po prostu trochę samolubnie wolał oszczędzać siły Izayi... Ten idiota sam się nie oszczędzał w tej chwili... Nie mógł nawet przyglądać mu się jak by chciał i wychwycić czegokolwiek w jego zachowaniu, żeby móc coś wywnioskować, bo inni uczniowie w końcu by to wychwycili. Jakby nigdy nic więc zwrócił znów uwagę na mecz, podchodząc, by rzucić piłkę.
     Izaya z głośnym zmęczonym westchnieniem opadł na ławkę i oparł się o siedzącego obok Dota-chin'a. Naprawdę był już trochę zmęczony... a Kadota na tyle wygodny by na nim usnąć.
- Dota-chin jeśli opowiesz mi bajkę będziesz najlepszą poduszką świata~... - mruknął.
     Wszystko było dobrze z rozmyślaniem i obserwowaniem meczu, nie było nawet żadnych rzutów z boku, spornych, błędów w kozłowaniu, nic, póki co... Dlatego dopiero gdy Shizuo zerknął na Izayę przestał kozłować piłką, którą dopiero co wziął. Ten wyraz ulgi na twarzy, kiedy opierał się o Kadotę... Nagle Shizuo poczuł niezidentyfikowane gorąco w środku, na wskroś nieznośne. Co on sobie myślał, robiąc to tak dosłownie przed nim...? Chciał go wkurzyć? Czy co?
     Bez nawet większego namysłu rzucił piłką jednym niezbyt wymagającym ruchem dłoni. Nikt nawet nie zauważył, kiedy przedmiot świsnął obok głowy Izayi i z hałaśliwym łomotem odbił się od ściany. Blondyn już szedł po piłkę, czym prędzej, żeby nie przeszkadzać zawodnikom.
- Ach, wybacz... Wyślizgnęła mi się z rąk. - oznajmił beztrosko i przysiadł obok, ale w pewnej odległości, łapiąc palcami za resztkę patyczka wystającą mu z ust i znów przypatrując się grze jakby nic się nie stało.
- Błędy w technice, czy może zwykłe niedouczenie co Shizu-chan? - Pokazał mu język szczęśliwy, że w końcu zwrócono na niego uwagę. Uśmiechnął się wrednie i dźwignął głowę z ramienia Kadoty. Naprawdę na kimś zawsze było wygodniej.
- Są rzeczy, których nigdy nie da się nauczyć, najwidoczniej. - zauważył, nawet na niego nie zerkając. Wiedział, że Izaya lubi, jak się na niego zwraca uwagę... To była jego kara na ten moment. Nie będzie zwracał na niego większej uwagi, dopóki nie przestanie... i nie powie mu, o czym takim nie chciałby wiedzieć, co robił. Ciekawość wręcz pożerała go teraz od środka... Co on znów wykombinował...
     Izaya znudzony brakiem rozwoju akcji szturchnął delikatnie Shizuo kolanem i dyskretnie się rozejrzał. Siedzieli na uboczu, tylko Kadota był obok.
- Dota-chin przynieś mi wody z szatni~... - poprosił jęcząc, by wydać się bardziej wiarygodnym. - Shizu-chan da ci klucze, prawda~...? - zapytał spoglądając na blondyna. - W końcu nie chciałby, żeby jego uczeń odwodnił się, zemdlał, żeby trzeba go było nieść do pielęgniarki prawda? Choć wtedy nie musiałbym sprzątać piłek~... - To ostatnie miało zmotywować Shizuo.
- Tylko dlatego, że ci ufam, Kadota. - westchnął i podał Kyouhei'owi klucz. - A ten znając życie nie przestanie... - mruknął, zerkając na Izayę jakby niechętnie. Znów coś kombinował... Piłki będzie sprzątać i tak, choćby wieczorem... Widząc, że Kadota odchodzi, zagwizdał i kazał każdemu wziąć po piłce poćwiczyć celność. Cokolwiek chciał zrobić, dopiero teraz wszyscy byli zajęci i teraz mógł zrobić to bez świadków... Wolał nie mieć świadków na pomysły Izayi... Co nieco już o nich wiedział.
     Izaya spojrzał na niego niechętnie. To już drugi gwizdek przy jego uchu dzisiaj...
- Zmienny jak baba w ciąży... - westchnął brunet, nie wiedząc czy powinien też wstać i wykonywać ćwiczenie. Chociaż... był "poszkodowany", chciało mu się pić, więc chyba mógł posiedzieć prawda?
Otarł się kolanem o nogę Shizuo czekając na reakcje.
- No, żebym ja cię nie porównał... - Przymknął oczy, żeby ułatwić sobie "nie zwracanie na niego uwagi", jak to dziś zaplanował. Na razie nie, nie przy ludziach... Niech sobie poczeka na jego podchody. Potem będzie je robił z całą stanowczością. - Jak się napijesz bierzesz się do ćwiczenia? - Bardziej zapytał niż oznajmił. W końcu on powinien oszczędzać na niego siły, ale też to nie tak, że miał taryfę ulgową... Nie do końca.
- Nie mam siły~... - jęknął i oparł się na ramieniu Shizuo. - Może dałbyś dziś chłopakom taryfę ulgową co? Piątek jest~... Ostatnia lekcja, a my szybciej moglibyśmy się pobawić na osobności. W końcu należy mi się "kara" za spóźnienie, nie sądzisz~...? - zamruczał mu do ucha kusząco.
- Jasne, że się należy... - Pokiwał głową i uśmiechnął się kącikiem ust, tak by Izaya tego nie widział. - Ale jestem nauczycielem i prowadzę lekcję... - zauważył, po czym dodał. - Twoja woda idzie. – Po czym odsunął go od swojego ramienia. Wolał, żeby nie wywalono go z pracy przez skaczące libido. Za dużo tu było świadków. Jeszcze.
     Popatrzył na zegarek, kiedy Kadota podszedł.
- Proszę. - odezwał się szatyn, a Shizuo odebrał swoje klucze.
- Kiedyś cię na mówię do robienia tego w miejscach publicznych. - Stwierdził pewnie, nim jeszcze Kadota mógł ich usłyszeć.  Dostawszy butelkę wody przyssał się do niej pijąc łapczywie. oczywiście Izaya jak to Izaya nie mógł pić normalnie.  Zaczął wiec prowokować Shizuo starając się zmusić go do jednoznacznych skojarzeń.  Pozwolił nawet kropelce płynu uciec z jego ust i stoczyć się po policzku, szyi, by w końcu zniknąć pod koszulką.
     Zerknął na Izayę, gdy siadał koło niego Kadota, nie mogąc mu odpowiedzieć. Przy okazji spojrzał w końcu na drugą stronę sali, gdzie niektórzy się obijali. Kątem oka widział prowokacje Izayi i nieświadomie oblizał wargę, ale zaraz, tym bardziej wytrącony z równowagi wstał i zagwizdał, pokazując chłopakom, żeby wracali do ćwiczeń. Te spodnie to był zdecydowanie dobry pomysł na wypadek wszelkich skojarzeń...
     Izaya uśmiechnął się dumnie widząc nieświadome oblizanie się. Jego cel został osiągnięty. Spojrzał w drugą stronę, na spiętego wpatrzonego w dal Kadotę... Chyba udało mu się nawet za bardzo...
- Dota-chin~... - zaczął wesoło, uwieszając się chłopakowi na ramieniu. Ten drgnął poddenerwowany. Izaya wyszczerzył się wrednie. - Lepiej idź do toalety. - stwierdził sucho i wymownie spojrzał na krocze przyjaciela.
     Szatyn szybko wstał i zniknął tłumacząc się pilną potrzebą. Izaya uśmiechnięty pomachał mu wesoło.
     Shizuo zmarszczył brwi, patrząc na oddalającego się ucznia, ale nie skomentował tego. Cóż. Trzeba było przyznać, że Izaya jest wstrętnym manipulatorem i po prostu tak działa na ludzi. Chociaż nie podobało mu się to... To by mogło oznaczać, że poczuje coś więcej do Izayi, a ten niestety był JEGO. Nawet, jeśli był nauczycielem... Podenerwowany spojrzał na zegarek i zagwizdał. Drzwi od sali były już wcześniej otwarte przez Kadotę, więc nie było problemu...
- Idźcie się przebrać. - zarządził, wstając.
     Na trzecie dziś gwizdnięcie wprost do ucha Izaya zazgrzytał zębami. No naprawdę ile można? Zabierze mu kiedyś ten gwizdek... zabierze i wepchnie w tyłek, nie ważne ile po tym nie będzie mógł chodzić!
     Wstał z ławki i przeciągnął się.
- Ale dziś wyczerpujący wf~... - westchnął i jakby nigdy nic ruszył do wyjścia.
     Blondyn momentalnie wyciągnął rękę i złapał go za koszulkę, zaciskając na niej palce.
- Ty dokąd? - warknął. - Nie ćwiczyłeś pod koniec, jesteś dość wypoczęty... W końcu sala czeka na ciebie. - Uśmiechnął się złośliwie, pokazując porozwalane piłki.
     Izaya westchnął tylko omiatając niezadowolonym spojrzeniem salę i wszędzie porozwalane piłki.
- I pewnie mi nie pomożesz co Shizu-chan? - zapytał. Cóż był pewien, że blondyn jednak "pomoże", ale zamiast zbierać przylepi się do co rusz kucającego Izayi ocierając się o niego, albo wkładając mu ręce pod spodnie.
- Ciesz się, że nie kazał ci jeszcze biegać trzech kółeczek w ramach kary. - pocieszył go jeden z uczniów klepiąc go po ramieniu.
- Widzisz? Nie pomogę, ale ciesz się, że nie wymagam od ciebie takiego wysiłku, jak od innych... - Uśmiechnął się pod nosem, ruszając do wyjścia za ostatnim (poza Izayą) uczniem. Zamknął drzwi, wymyślając na poczekaniu, że nie chce po prostu, by Izaya zwiał. Nie do końca o to chodziło... Ale też prawda. Po tym zamknął te od dworu. W szkole naprawdę trzeba było dbać o dyskrecję, prawda? Najlepiej, gdyby nikt nic nie podejrzewał... Odwrócił się w stronę Izayi, obserwując już, jak się zgina, żeby podnieść piłkę. Przecież on sam go podpuszczał... cały czas.
     Izaya nadal schylony obrócił głowę i spojrzał na Shizuo. Widząc jak ten się na niego gapi pokręcił zachęcająco tyłkiem.
- No~... Chodź sobie ulżyć, jak już zadbałeś o alibi~.. .- zaproponował.
     Nauczyciel zerknął nerwowo na drzwi i znów na Izayę, po czym podszedł i klepnął go w tyłek.
- Usłyszą cię. - rzucił, jeszcze się powstrzymując. Względnie powstrzymując, bo mimo, że patrzył na drzwi, zaczął już ugniatać jego pośladek w dłoni. Trochę w końcu przyjemności i zgrabnych pośladków w spodenkach na wf mu się należało. ...Nie, nie każdych. Oczywiście chodziło o te Izayi. - Poza tym nie zgarnąłeś wszystkich piłek... To część kary za spóźnienie. - upomniał, spoglądając w końcu na niego.
     Izaya wypiął się dając nauczycielowi egzekwować karę. Nie mogąc jednak dłużej być pochylonym podniósł się i ruszył w stronę kolejnej piłki. Na jego biodrach spoczęły ręce Shizuo nadal sobie korzystając. Brunet uśmiechnął się wrednie
- Tęskniłeś? - mruknął rozbawiony czując jak policzek blondyna się o niego otarł. - Może powinienem dać wam chwilę sam na sam? Niestety~ Jestem przywiązany do mojego zadka.
- Dobrze, że jesteś przywiązany do niego, bo lubię was w komplecie. - mruknął, zatrzymując go jeszcze przy sobie. Objął go w pasie, przyciągając do siebie, by cmoknąć go lekko w kark. Stopniowo schodził niżej po jego szyi, jednak wraz z brzegiem koszulki przyszło mu się od niego oderwać. Westchnął i zabrał dłoń przesuwającą się już po jego brzuchu. Zamiast tego znów go klepnął, tym razem w drugi pośladek. - Dobra, pracuj dalej... - mruknął. Przecież nie będzie potem sam tych piłek sprzątał. Zresztą... To jeszcze nie była kara za spóźnienie. Ten rodzaj "kary" miał być później. Teraz to było za brak usprawiedliwienia... Nic mu nie wyjaśnił.
- He? - Spojrzał zdziwiony na blondyna. Już lekko odleciał i teraz każe mu sprzątać? - A to nie była tylko wymówka żebym został? - zapytał niewinnie przykładając sobie palec do ust. Naprawdę Shizuo miał go całego i wolał żeby pozbierał piłki zamiast się z nim pobawić? - A nie wolał byś żebym w kantorku wypolerował pewne dwie kule i kij baseballowy?
     Nauczyciel mimowolnie uśmiechnął się na to porównanie. Przeciętny człowiek by się nie domyślił, o co mu teraz chodziło... Rozejrzał się dookoła po piłkach, po czym westchnął pod nosem i spojrzał na niego złośliwie.
- A czemu by nie tu? To już prawie miejsce publiczne, tylko bez publiki... - zauważył, z pewnym rozbawieniem patrząc, czy faktycznie to zrobi.
     Izaya szybko przeanalizowawszy sytuacje wzruszył tylko ramionami i odwrócił się do Shizuo obejmując go.
- Wszędzie, ale nie karz mi zbierać piłek. - jęknął błagalnie. Kto to widział kazać sprzątać swojemu specjalnemu uczniowi. Zwłaszcza jeśli mogą robić ciekawsze rzeczy.
- Jesteś leniwy... - mruknął, obejmując go i wsuwając dłonie pod jego spodnie, znów ściskając nieco jego jędrne pośladki. Co poradzić, że mu się podobały...? - Ani ćwiczyć, ani zbierać piłek... I jeszcze się spóźniłeś. - mruknął, nachylając się do jego kuszących ust. Zatrzymał się jednak milimetry od nich, patrząc mu poważnie w oczy. - Więc czemu "nie chciałbym wiedzieć" co cię zatrzymało przy docieraniu na lekcję...?
- Jak to leniwy?  Moje ciało jest bardzo aktywne. Tylko nie jeśli chodzi o taki zwykły wf~... Chyba będę potrzebował osobistych korepetycji co ty na to Shizu-chan? -  wymruczał mu w usta chcąc go  już pocałować.
     Fuknął niezadowolony patrząc na blondyna z wyrzutem. Uśmiechnął się chytrze.
- Urządziliśmy sobie dziką orgie więc musiałem się umyć i dokładnie wyczyścić~...
     Heiwajima zacisnął usta na chwilę z zaborczym błyskiem w oku. Moment później zmienił swoje plany ze zwyczajnej "kary". Wpił się zaborczo w jego usta, przyciągając go do siebie tak, by przylegał do niego całym ciałem i otarł się o niego sugestywnie. Orgie...? Tak sobie pogrywał...?
- Tak~... Zrobiłem coś nie tak? - zapytał niewinnie, opierając ręce na torsie blondyna. - Nie pasuje ci to? Jesteś... za-zdro-sny? - dopytał z satysfakcją.
- I co, jeśli tak...? - warknął, nachylając się i przygryzając jego szyję. Jasne, że był zazdrosny... - Przeszkadza mi to. - Zsunął z niego spodenki, które z cichym szurnięciem opadły na podłogę. - Jasne, że mi przeszkadza! - dodał warkliwie, znów patrząc mu w oczy i jednocześnie wsuwając dłoń pod jego koszulę, wodząc nią po jego torsie.
     Izaya uśmiechnął się i objął blondyna za szyję. Przysunął się do niego, nie zważając na to, że traci swoje odzienie. Przysunął się do niego i zadowolony cmoknął go w nos - To bardzo się cieszę. Czasem naprawdę jesteś uroczym głupkiem sensei~...
- Nie jestem głupkiem... - zaprotestował i znów go pocałował, tym razem nie pogłębiając pocałunku, tak po prostu... Przygryzł lekko jego wargę, zanim się nieco odsunął. - Co robiłeś przed lekcją? - powtórzył, łapiąc powoli kciukami za gumkę jego bokserek i zsuwając je w dół.
     Izaya leniwie zsunął jedną rękę z szyi blondyna i przesunął ją na dłoń Shizuo głaszcząc ją delikatnie kciukiem.
- Druga część zdania była prawdziwa~... Naprawdę się myłem, choć nie po zabawie a przed nią. - Puścił mu oczko.
- Specjalnie...? - Popatrzył z lekko uniesionymi brwiami nie kończąc, po czym nachylił się znów i pocałował go jeszcze namiętniej, pozwalając jego bokserkom opaść. No, jak tak, to sprzątanie piłek nie było odpowiednią karą... Położył dłoń na jego kości ogonowej i przesunął opuszkami w górę po jego kręgosłupie. Uczeń zamruczał zadowolony opierając się o Shizuo całym ciężarem ciała.
- Chcesz robić to na stojąco? Bo jeśli nie to możemy się przenieść na materace w składziku~... Albo na tę starą kanapę w twoim pokoju wuefisty... Choć tam sprężyny wchodzą w tyłek... A ja wolałbym, żeby mi weszło coś innego~... - zamruczał zadowolony z pocałunków.
- Materace. - zdecydował krótko i podniósł go, całując w międzyczasie kącik jego ust, policzek, linię szczęki, szyję... Zabrał jakoś jego porzucone ciuchy, żeby ich potem nie szukać i skierował się do składziku, wpijając się w jego usta. Dopiero dotarło do niego, że skoro mył się przed, to musiał zawczasu przewidzieć swoją "karę"... Uśmiechnął się na ile mógł, nie odrywając się od niego i szybko otwierając składzik kluczem.
- Mhm~... - Izaya westchnął oplótłszy znów szyję Shizuo rękoma zaczął go całować. Nogami oplótł go delikatnie w pasie.
     Shizuo chwilę mocował się z zamkiem z Izayą na rękach, jednak gdy w końcu udało mu się ujarzmić niegrzeczny przedmiot dostał w nagrodę od Izayi całusa.
     Blondyn zadowolony z siebie zamknął za nimi drzwi i przykucnął przy najbliższym materacu. Pocałował go znów, smakując jeszcze powoli jego ust. Po tym poluzował uścisk wokół niego, pozwalając mu się odsunąć.
- Przewróć się na brzuch i wypnij. - poprosił.
- Dlaczego zawsze tak... - burknął niechętnie robiąc to o co poprosił Shizuo. - Co by ci zaszkodziło gdybym od czasu do czasu widział twoją twarz co? Nie podobam ci się i nie chcesz na mnie patrzeć? - dopytał się. To było jedyne logiczne rozwiązanie jakie przychodziło mu do głowy.
- Nie. - mruknął i cmoknął go w pośladek, zerkając na niego z psotnymi iskrami w oczach, czego ten mógł jednak nie zauważyć. - Po pierwsze... - Znów cmoknięcie. - Jasne, że mi się podobasz. - Powtórzył wcześniejszy gest nieco niżej. - Po drugie... - kontynuował. - Zamierzam dziś "ukarać cię" większą dawką przyjemności. - Już prawie dotarł do właściwego punktu. Rozsunął nieco jego pośladki dłońmi.- Więc pozwól, że twój sensei się tobą zajmie. - dokończył i liznął lekko jego otwór. Nie chciał palcami, po lekcji i piłkach były całkiem brudne, a skoro mył się przed lekcją... To nie było problemu.
- Czyli sensei da mi nagrodę~...- Ucieszył się wiercąc się lekko z niecierpliwości. Chciałby widzieć co to za nagroda. Poczuł jak dotknęło go coś ciepłego i mokrego.... Shizuo całował jego tyłek? - Ne Shizzy... Wyjaśnisz mi co robisz?- Zapytał niepewnie czując kolejne pocałunki bliżej swojego otworu. - Po~ah! - westchnął czując jak coś się w nim zagłębia... Ale było zbyt giętkie i mokre jak na mniejszego Shizusia. Zatrzęsły mu się nogi, więc rozsunął bardziej kolana starając się utrzymać w tej pozycji.
     I jak tu wyjaśniać cokolwiek brunetowi w tym stanie? Sądził zresztą, że ten zrozumiał... Wsłuchując się w jego jęki i wyczuwając lekkie drżenie ciała postarał się, żeby język wszedł jak najgłębiej. Wyciągnął go, zaraz znów wkładając i nawilżył go dobrze w ten sposób. Zsunął dłoń po jego udzie i złapał za powoli stającą na baczność męskość swojego ucznia, zaczynając poruszać po niej dłonią. W ten sposób dużo szybciej go podniecał.
     Izaya nie wytrzymując już wypiął tyłek wyżej. Wyglądało to jakby się kłaniał z podniesionym tyłkiem i założonymi rękoma. Zatkał sobie usta jednym z przedramion żeby nie krzyczeć i posapywał cicho z przyjemności. Za takie coś będzie musiał się naprawdę porządnie odwdzięczyć Shizuo.
     Wuefista przerwał na chwilę i otarł kąciki ust wierzchem dłoni. Uśmiechnął się pod nosem, wracając do pobudzania jego męskości.
- Jesteśmy tu sami, dalej jest tylko sala i pusta szkoła... Możesz krzyczeć. - zachęcił go. Wyjątkowo musiał sobie odbić ostatni czas... Kończenie wpół drogi bo ktoś idzie, sprawdziany Izayi, kompletny brak czasu... Nachylił się i raz jeszcze wsunął końcówkę języka, rozciągając już tylko ten konkretny krążek mięśni. Zaraz potem przysunął do niego swoją męskość, pocierając o jego wejście. Od tego wszystkiego jemu już prawie stał...
     Izaya niepewnie odsunął rękę od buzi pozwalając sobie przynajmniej odrobinę głośniej pojękiwać. Nie miał w zwyczaju być głośny, zawsze musiał być jak najciszej, ze zrozumiałych względów. Gdyby nie robili tego tylko w szkole, to może...
- Zabierzesz mnie kiedyś do domu? - zapytał i w tej samej chwili coś ogromnego w niego weszło. Sapnął zaskoczony czując, że mięśnie mimo rozciągania i tak napięte są mocno. Odetchnął i wypchnął mocniej tyłek wiedząc, że tak im będzie łatwiej.
- Przepraszam. - rzucił od razu, czując, jak bardzo ciasny się zrobił przez zaskoczenie. Powinien był uprzedzić...? Kontynuował bardzo powoli, ale sukcesywnie i nieustępliwie posuwając się wciąż naprzód. - Do domu... mówisz... - mruknął. Nikt nie powinien widzieć ich razem, nim Izaya skończy szkołę... Ale przecież gdyby go przemycił... Uśmiechnął się pod nosem z pewnym rozczuleniem. Taki stary dziad, a będzie sobie młodego kochanka sprowadzał... Świat nie widział po prostu... - Jasne, że kiedyś cię zabiorę. - odparł, nachylając się, by pocałować go w rozpalony kark. Przesunął po nim chłodniejszymi nieco palcami, moment później, z kolejnym pocałunkiem wykonując ostatnie pchnięcie, przez które wszedł do końca. - Wybacz... - powtórzył i pogłaskał go po biodrze, żeby się nieco uspokoił.
     Izaya lekko się zdziwił słysząc przeprosiny. Przecież zawsze był ciasny, to nic takiego. Uśmiechnął się natomiast uradowany gdy usłyszał, że jednak blondyn go zabierze.
- I właśnie to jest wada tej pozycji... - Westchnął niechętnie nadal w niej trwając. - Nie mogę cię teraz przytulić, pocałować i powiedzieć "A może dzisiaj?" bo wyjdzie dziwnie... - westchnął, poruszając delikatnie biodrami. - Możesz zaczynać, wiem, że nie lubisz czekać~...
- No tak... Chociaż ja mogę... - Uśmiechnął się pod nosem i cmoknął go w skroń, obejmując go w pasie. Po tym jednak wyszedł z niego i pomógł mu się obrócić. Znów wszedł, już szybciej, bo jego uczeń był już trochę przyzwyczajony. Było... niżej, ale przynajmniej widoki miał naprawdę zachęcające. Nachylił się, by go pocałować, jednocześnie łapiąc go za biodra i poruszając się powoli. Obserwował spod półprzymkniętych powiek wyraz jego oczu i ślady koloru na policzkach. Wyglądał naprawdę seksownie...
     Izaya chętnie oddał pocałunek obejmując Shizuo. Sam zaczął się delikatnie poruszać, żeby sprawić blondynowi przyjemność.
- To może dzisiaj? - rzucił zdyszany, gdy tylko oderwał się od nauczyciela by zaczerpnąć powietrza.
- Dzisiaj. - potwierdził, całując go zaraz potem w skroń i zaczynając się poruszać. Nie było problemów z dzisiaj... Jeśli bardzo chciał. Zszedł z pocałunkami po linii jego szczęki, jednocześnie wciąż wpasowując się w nadany przez siebie rytm. Zazwyczaj wolał robić to tak, jak wcześniej... Izaya nie zauważał wtedy chyba, jak bardzo mu się podoba. Tak mógł widzieć wszystko.
     Izaya słysząc te słowa uśmiechnął się wesoło i zaczął się szybciej poruszać jednocześnie po raz kolejny mocno całując blondyna. Tak, żeby podziękować. Nie sądził, że normalne podziękowanie by tu zadziałało. Chciał go jeszcze prosić o przenocowanie, albo raczej o wieczne przenocowanie, ale... to już by chyba było za dużo. Na razie wystarczy raz. Jak skończy szkołę wymusi jakoś na blondynie wspólne mieszkanie.
     Shizuo z chęcią oddał pocałunek, dostosowując się teraz jednocześnie do ruchów Izayi. Objął go przy tym w miarę wygodnie, żeby móc trzymać go przy sobie. Zawsze go obejmował, czemu teraz by nie miał...? Chciał kochać się z nim w ramionach, chociaż osobiście nie ująłby tego tak górnolotnymi słowami. Dalsze słowa musiały na jakiś czas ustąpić jękom i sapnięciom. Dopiero gdy Shizuo poczuł, że obaj są już blisko, wyciągnął jedną z rąk, zaczynając dodatkowo pobudzać Izayę, żeby dojść razem.
     Izaya wtulił się jak najmocniej w blondyna powstrzymując tym co głośniejsze jęki. Posapywał czując, jak blisko już jest. Nagle puścił Shizuo starając się od niego odsunąć, co wcale nie było takie proste gdy nauczyciel go obejmował.
- Puść... - wysapał. - Ja zaraz... Pobrudzę cię...
- Przebiorę się. - mruknął, ani myśląc go puścić. To był tylko dres do pracy. I tak miał go prać w weekend... Nie puści go. Pocałował jego usta, zaraz wzmacniając pieszczoty. Sam się spiął i zamiast wyjść jak powinien... doszedł w środku.
     Izaya też dłużej nie protestował chętnie wtulając się w Shizuo i dochodząc na jego brzuch. Odetchnął głęboko i pocałował szybko blondyna w usta uśmiechając się. - Sensei powinien częściej mi robić takie intensywne treningi~... Jestem taki spocony, że chyba musimy się wykąpać prawda~?
- Powinniśmy... - przytaknął, zaraz z niechęcią przypominając sobie jeszcze salę z piłkami. - Tutaj, czy u mnie? - spytał, wychodząc i natychmiast chowając się za bielizną i spodniami.
- Możemy dwa razy~... Tutaj i u ciebie~... - zaproponował uśmiechając się cwanie. Oczywiście po środku byłby jeszcze jeden numerek, ale to się rozumie samo przez się. - Chyba, ze nie chcesz korzystać z tych łazienek to możemy u ciebie~... - zapewnił. - Choć będę chodził w brudnych bokserkach i tak~...
- Może ty skorzystaj tutaj... Nie powinno nikogo być. Ja skorzystam w domu, na wypadek gdyby ktoś jednak był... - Podał mu jego spodenki i bokserki, żeby się ubrał i cmoknął go jeszcze w kącik ust. - Leć się myć, a ja pozbieram piłki i wychodzimy. - mruknął, ściągając zabrudzoną koszulę. Chciał się pospieszyć, w końcu będzie miał wyjątkowego gościa...
     Izaya złapał go za rękę pociągając za nią prosząco.
- Wykąp się ze mną~... - mruknął chętny do wspólnej kąpieli. - Przecież nic się nie stanie~...
- Nic...? - Uniósł lekko brew, zwijając koszulę w dłoniach i składając ją jeszcze na pół. - Jakoś ciężko mi uwierzyć, że z tobą nic się nie stanie. - zauważył, rozbawiony nieco tym stwierdzeniem. Jeśliby się coś stało, to on musiałby za to odpowiadać... Bądź co bądź wolałby tu dalej pracować i przynajmniej móc utrzymywać z nim jakiś kontakt. Pokręcił powoli głową. - Posprzątam piłki za ten czas... - mruknął, uparcie obstawiając przy swoim. Co prawda w takich kwestiach Izayi często udawało się nim manipulować, ale teraz...
- Jak ci coś stanie to to opuszczę. - zapewnił tuląc się do niego przymilnie. - Spuszczę ciśnienie i sam opadnie prawda? - Popatrzył na nauczyciela z nadzieją, a widząc, że Shizuo się waha jęknął jeszcze - Sensei~... - wiedząc, że na to słowo powinien zareagować.
- ...Nie wymawiaj nazwy sensei'a swego nadaremno... - mruknął, krzywiąc lekko kąciki ust w niezadowoleniu. Przyciągnął go jednak do siebie i otworzył drzwi składziku, ciągnąc go za sobą przez salę. Jeśli ktoś ich nakryje będą mieli prawdziwe problemy... Ale jak mógł mu się oprzeć?
Izaya uśmiechnięty poszedł za nim, jedną ręką łapiąc blondyna za brzeg koszuli a drugą przytrzymując bokserki, żeby nie spadały.
- Ne jak na daremno~? Przecież sensei się zgodził~...
- Oj cicho. - mruknął, przystając. Pocałował go krótko i zaraz otworzył drzwi od sali, ciągnąc go pod prysznic. - Tylko sobie nie myśl, że możesz tak zawsze... - dodał, zbaczając jeszcze do swojego kantorka, żeby zabrać ręcznik.
     Izaya tylko wzruszył ramionami i za Shizuo poszedł do jego kantorka. Wykorzystał chwilę  przez którą blondyn szukał ręczników i klękając na kanapie sięgnął za nią wydobywając gazetki Shizuo. - Ha ha~... A mówiłeś, że już ich nie czytasz. - Rozbawiony pomachał papierem. - A z tego co widzę, to są nowe numery~... - Zaczął kartkować niecenzuralną gazetkę. - Masz jakieś ukryte aspiracje, żebym tak robił? - Zapytał autentycznie ciekawy pokazując Shizuo jedną z rozkładówek.
- Co... To... - Nauczyciel popatrzył na niego, w końcu zdenerwowany zamykając usta i wyrywając mu gazetki z ręki. - Nawet gdyby to było moje... A nie jest... To jest do patrzenia a nie... - burkął i odetchnął wolniej, żeby przestać tak urywać idiotycznie zdania. - Zresztą i tak byś tego nie zrobił. - uciął wyjaśnienia i schował gazetki tam gdzie były przedtem. Po tym narzucił mu ręcznik na głowę.
- Chodź się kąpać. - zmienił temat, czując, że wreszcie jego twarz się ochładza. Miał już wszystko, ręcznik, ciuchy... Mogli iść. Skierował się z nim więc do przebieralni.
- Zrobiłbym, gdybyś mnie ładnie poprosił Shizu-chan~... - zachichotał wesoło.
- A jak poproszę... - mruknął z namysłem, nie do końca pewien, czy faktycznie chce to powiedzieć. - ...to to zrobisz? - Położył swoje ciuchy na ławce w przebieralni i przyciągnął go bliżej, żeby pomóc mu ściągnąć to co miał na sobie, od koszulki zaczynając.
- Mhm~... - mruknął pomagając zdjąć z siebie rzeczy. - Pozwolę ci na wszystko~... - zapewnił go wesoło, przytulając się do niego. Wspiął się na palce i pocałował nauczyciela.
     Zadowolony Kadota właśnie wracał z kibelka. Czekał na Izayę... Coś mu długo zeszło przy tych piłkach. Usłyszał jakieś dźwięki z przebieralni, więc domyślił się, że to jego przyjaciel i wesoły otworzył drzwi chcąc coś powiedzieć. Jednak widok całującego się z brunetem Senseia, był dla niego na tyle szokujący, że zaniemówił. Cicho zamknął drzwi i wrócił do toalety. Siadł na muszli klozetowej i schował twarz w rękę.
- Nie powinienem był tego widzieć... - wydukał.
     Izaya oderwał się od swojego kochanka i rozejrzał w około.
- Ne Shizzy ty też coś słyszałeś?
- Mmm...? - mruknął, zbyt pochłonięty jak dotąd całowaniem go. Ale chyba słyszał jakiś szmer... Spojrzał na drzwi, nawet podszedł i spojrzał za nie, ale nikogo nie było... Wrócił więc do Izayi, żeby go objąć i pomóc ściągnąć całkiem bokserki. - Nikogo nie ma. - zapewnił, chociaż sam czuł pewien niepokój.
     Izaya uśmiechnął się uspokajająco i już całkiem nagi wtulił się w blondyna.
- Dobrze~... No to chodź. Na uspokojenie zrobię ci pod prysznicem to co masz w tych swoich zboczonych gazetkach~... - zachęcił go łapiąc za dłoń i ciągnąc w stronę natrysków.
     W toalecie Kadota zacisnął zęby na swojej czapce. "DEBILE ja wszystko słyszę!!!" krzyczał cały czerwony w myślach.
- Tak...? - mruknął, mimowolnie się uśmiechając. Dał się zaciągnąć za nim pod prysznic i włączył wodę, zerkając zaciekawionym wzrokiem w jego stronę. - A co konkretnie...? - mruknął z rozbawieniem, znów przyciągając go do pocałunku. O ile nikt ich nie widział i nie mógł im przerwać... Czemu by się tak nie zabawić? Chociaż wciąż utrzymywał, że to nie jego gazetki, w razie czego.
     Izaya oparł się całym ciężarem ciała o tors blondyna zachłannie chłonąc kolejny pocałunek.
- Co chcesz~... Wybierz jedną rzecz, tylko powiedz mi co, a to zrobię~! Co ty na taki układ Shizzy?- zapytał zaciekawiony przekręcając główkę w bok. Złapie haczyk czy...
- Hmh... - mruknął nieartykuowanie, zaciekawiony tą propozycją. W sumie nie wymagał nic w zamian, tylko musiał coś wybrać... Co wybrać...? - Jasne, że tak... - mruknął, zaraz oblizując lubieżnie wargę, nawet niezbyt świadom tego gestu. Co wybrać...? Miał w końcu jedyną taką szansę. Tylko czemu musiał mówić mu wprost co mu się podoba? Przesunął dłonią po jego pośladku, zastanawiając się i jednocześnie myjąc go powoli. W głowie miał mnóstwo perwersji, ale przecież nie powie mu tak po prostu... - Daj się zastanowić... - mruknął w końcu, nachylając się do jego szyi i przygryzając ją lekko. Przesunął po niej czubkiem nosa, zastanawiając się. Właściwie nie miał aż tak wielkich potrzeb... - Ta strona, na której otworzyłeś... - wymruczał w końcu średnio głośno. Miał nadzieję, że zrozumie, o co mu chodziło...
- Mhm~... - zamruczał zabierając żel pod prysznic i zaczął namydlać blondyna powolnymi ruchami dłoni mrucząc przy tym zachęcająco. - Pamiętam~... Ale i tak chcę, żebyś mi to powiedział~...
     Szum wody może i trochę zagłuszał ich głosy, jednak mimo to Kadota siedząc tuż za cienką ścianką działową i tak wszystko słyszał.
- Nie mów, nie mów, nie mów, błagam, nie mów... - mamrotał pod nosem, kiwając się lekko w przód i w tył. Jak tak dalej pójdzie nie będzie mógł normalnie spojrzeć na sensei'a, i na swojego przyjaciela... On po prostu wiedział, że coś między nimi jest nie tak... Już przed wf, gdy Izaya kazał mu powiedzieć coś tak dziwnego, i później gdy brunet szturchał Shizuo nogą... Kadota po prostu wiedział.
- Och...? - mruknął niby to zdziwiony, myjąc go wciąż powolnymi ruchami póki co samą wodą. - W takim razie... Stań pod ścianą. - poinstruował go, czekając, aż to zrobi. Coraz bardziej wczuwał się w wf'istę ustawiającego ucznia do odpowiedniego ćwiczenia... - Zrób lekki rozkrok... Jedną rękę połóż na karku, drugą ułóż na torsie... I wypchnij lekko biodra. - Dobrze, że woda wciąż była dość gorąca, usprawiedliwiało to z pewnością jego lekko zaczerwienione policzki... Choć mniej usprawiedliwiało, że pewna część jego ciała zaczęła budzić się do życia, gdy lustrował go nieco pożądliwym wzrokiem. I jeszcze ta przygryziona warga i to spojrzenie... Tego mu brakowało do pełni szczęścia. Izaya był o miliard razy lepszy, niż jakieś zdjęcie w gazecie, trzeba to było przyznać.
     Izaya lekko rozbawiony wykonywał grzecznie wszystkie polecenia.
- Tak dobrze? Sensei~... - mruknął zachęcająco Izaya. Poprawianie ćwiczących było najlepsze, więc Shizuo pewnie będzie zadowolony.
     Dota-chin zakrył usta dłonią przerażony tym, że zaraz usłyszy jeszcze więcej. Jednocześnie zapaliła mu się w głowie lampka. "To o to mu chodziło z tym "w pewnych sytuacjach nazywam cię sensei"...".
- Mhm, dobrze... Pojętny z ciebie uczeń, czasami. - mruknął, kładąc dłoń na dole jego pleców i wyginając jego ciało w jeszcze mocniejszy łuk. Znów przypatrzył mu się lekko zamglonym wzrokiem. On chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo go kusi... Nie, moment, na pewno zawał sobie sprawę. Shizuo nachylił się jeszcze trochę, by zacząć składać drobne pocałunki, błądząc ustami po jego klatce piersiowej. Nie mogli tu... Ale przecież tak do domu nie wytrzyma...
     Izaya zamruczał głośniej, zadowolony z pieszczot. Uśmiechnął się kusząco.
- Jeszcze jakieś ćwiczenia sensei~? Może mam uklęknąć? Albo się obrócić? - zaproponował.
- Mhm... - zamruczał, niesamowicie zadowolony z takiego wyboru. O co poprosić... Czy raczej co mu "nakazać"? - Klęknij. - zarządził w końcu, puszczając go, żeby mógł w spokoju wykonać "ćwiczenie". W końcu prowokował go dziś z tą wodą, więc mógł zrobić i to... – Poćwiczysz sobie gimnastykę szczęki i szyi. - zażartował, całując go jeszcze przelotnie w kącik ust. - Ktoś musi zadbać, żebyś ćwiczył...
     Izaya wyszczerzył się wrednie wykonując polecenie.
- Załapałeś, co? - zagadnął, opierając się rękoma o biodra blondyna. - Trochę źle zrobiłem namydlając cię~... Teraz nie będzie zbyt smaczne, chyba, że się już spłukałeś~... - mruknął przejeżdżając językiem po podbrzuszu nauczyciela. - No, nie czuć~... - stwierdził wesoło.
- Umm... To dobrze. - Skinął lekko głową, zadowolony, że nie czuć mydła. Choć nie aż tak zadowolony jak z tego, co zrobił Izaya. Zresztą efekty było widać... - Wyłączę wodę, będzie ci lepiej, co? - mruknął i sięgnął po pokrętło, robiąc to o czym mówił. Tak powinno być wygodniej... I nie wyczerpią całej ciepłej wody. Wyprostował się i wydał z siebie coś na kształt zduszonego mruknięcio-jęku na kolejne poczynania Izayi, którym się przyglądał. Jedno co było pewne, to że z każdym razem był lepszy. - Gdzie ty się tak wprawiasz...? - mruknął, pytając oczywiście retorycznie.
- Mam przecież najlepszego korepetytora~... Shizu-chan byłby rozczarowany gdybym nie był był najlepszy dla mojego sensei~... - zachichotał biorąc go do znów do ust.
     Kadota cały czerwony na twarzy przesunął się do ściany przy której z drugiej strony byli jego sensei i przyjaciel. Szczerze Dota-chin był przerażony. "To nie był pierwszy raz" cały czas kołatało mu w głowie. Przerażony własną ciekawością dalej wsłuchiwał jęknięć, sapnięć i mlaśnięć.
- No jasne... - Uśmiechnął się szerzej, ale całkiem zmienił minę, czując ciepłe i wilgotne wnętrze jego ust. Mimowolnie rozchylił nieco wargi, oglądając go w tej sytuacji. Sapał, a nawet jęczał krótko co jakiś czas. O ile normalnie mógł się powstrzymać, tak teraz nie mógł... - Mocniej... - westchnął, wplatając dłoń w jego włosy i nie odrywał od niego wzroku. Brunet wyglądał cholernie podniecająco... - Gdyby to nie była szkoła... Zafundowałbym ci naprawdę intensywny trening... - wysapał, czując, że wiele mu dziś nie trzeba, żeby dojść. – W domu... - obiecał jeszcze. Może uda mu się go zatrzymać na noc... To wtedy.
- Mhm~... - zamruczał wsuwając go sobie aż do gardła. Shizuo raczej nie zależało na delikatnych pieszczotach.
     Kadota zagryzł wargę. Naprawdę wyobrażając ich sobie nagich, w strugach wody. Izaya robiący loda sensei'owi, jego mokre, oklapnięte włosy, roziskrzone spojrzenie, chętne usta, zwinny język. Szatyn jęknął cichutko. Musiał się uspokoić! A nie... Spojrzał na dół, a ponieważ było zbyt ciemno ścisnął go ręką.
- Kurde drugi raz... - warknął.
     Shizuo drgnął w przeczuciu, ale zaraz się uspokoił i oddychając szybciej przypatrzył się Izayi. Jeszcze kilka chwil i wydając z siebie jęko-stęknięcie powstrzymał się od przyciągnięcia go bliżej i doszedł w jego usta. Może powinien był się powstrzymać jeszcze, ale póki co czuł się wręcz błogo...
     Kadota resztkami silnej woli powstrzymywał się od zrobienia sobie dobrze. Słysząc tak szybko jęk spełnienia sensei'a tylko bardziej zaczął zastanawiać się, jak dobry był Izaya skoro sensei tak szybko odszedł... Albo jak bardzo Shizuo był napalony.
     Brunet oblizał się, połykając spermę.
- Ne jaka ocena Shizuo-sensei? - zapytał uśmiechając się zadziornie.
- Szóstka... - wymruczał odrobinę schrypniętym głosem i opadł na kolana obok niego, zaraz wpijając się w jego usta, całując zachłannie, wciąż z ręką w jego włosach. Otrząsnął się dopiero po paru chwilach, trzeźwiejąc dostatecznie. To wciąż miejsce publiczne, przez co buzowała w nim łagodnie adrenalina. Zawsze mogli zostać nakryci... - Idziemy zaraz po prysznicu. - oznajmił, w końcu podnosząc się i ocierając łagodnie kciukiem kącik jego ust. Zawiesił na nich na chwilę wzrok. Wydawały mu się w tej chwili bardziej czerwone i jeszcze
bardziej kuszące...
- Później dostanę jeszcze, prawda? - zapytał otumaniony odruchowo wtulając policzek w ciepłą dłonią. Uśmiechnął się leniwie i objął szyję blondyna rękoma.
- Ile będziesz chciał. - wymruczał z uśmiechem, wtulając go w swoje wciąż rozpalone ciało. Sięgnął przy tym po żel pod prysznic i zaczął wmasowywać go w jego ciało, spieniając powoli. Musieli przecież zaraz iść. Puścił powolny strumień wody i dalej masował jego plecy, a potem uda i boki. Jeszcze brzuch... Będą mogli iść.
- Mhm~... - zamruczał lekko nieprzytomnie, wtulając się w Shizuo. - Czeka mnie bardzo aktywny trening~... Pewnie przeciągnie się, aż do wieczora prawda~? - zapytał wypinając lekko tyłek. Shizuo musiał go umyć też w środku... Chyba, że w domu będzie chciał wejść do brudnego...
- Może się przeciągnąć aż do nocy, o ile będziesz mógł zostać... - zaproponował, opłukując dłoń. Chwilę potem zsunął palce na jego wypięte pośladki i zaraz wsunął je w niego, by wymyć resztki po ich zabawie. - Będę cię nadzorował z poranną gimnastyką. - Uśmiechnął się mimowolnie, cmokając go zaraz w szczękę. Spieszyło mu się, ale akurat z tym myciem nie mógł się spieszyć.
- Zostanę, aż mnie nie wyrzucisz~... - zapewnił chichocząc i sam nabił się na palce blondyna. - Słyszałem, że dla zdrowia dobre są nie tylko ćwiczenia poranne, ale też wieczorne... Myślę, że i północne by nie zaszkodziły co~? - zaproponował poruszając się lekko i czyszcząc tym samym. - W końcu dawno tego nie robiliśmy prawda? Będę musiał z ciebie sporo spuścić~... Ale dasz mi nadprogramowe zwolnienie z wf po tym nie?
- To mi odpowiada. - Zaśmiał się cicho i zsynchronizował z jego samowolnymi ruchami. Zapowiadało się naprawdę aktywnie... I dobrze, dawno nie miał okazji się rozruszać, a to doskonała okazja! - Wymęczę cię aż będziesz miał dosyć. - dodał mu na ucho i przygryzł je lekko, zaraz odpuszczając, bo skupiał się na myciu. - Zwolnienie już masz załatwione. - przyznał. W końcu zasłużył sobie. Zabrał dłoń i opłukał ich obu.
- To dobrze... - mruknął, pozwalając się opłukać.
     Shizuo zakręcił wodę i zaczął go wycierać.
- Ne Shizzy... - mruknął brunet pozwalając się wycierać. - Właśnie sobie uświadomiłem co mi nie pasowało w przebieralni... - mruknął od razu trzeźwiejąc.
     Kadota nadal siedząc w łazience wstrzymał oddech. Warknął pod nosem. On tu miał dość spory stojący problem a oni się tak guzdrali! Jednak... To, że Izaya jednak podejrzewał jego obecność była na tyle niepokojąca, że nadstawił uszu.
- Na wieszaku wisiał ręcznik Dota-chin'a, a pod ławką mam wrażenie, że była jego torba...
     Kadota zdenerwowany burknął pod nosem "Nie mów na mnie Dota-chin".
- ... - Popatrzył na niego nagle spięty. Przestał go wycierać, zamierając i nasłuchując. - Może... Zapomniał zabrać. - warknął​, podenerwowany. - Gdzie by był? Chyba nas nie słyszał? - Otulił go ręcznikiem i zaczął się błyskawicznie wycierać, żeby czym prędzej wyjść. - Cholera...
     Izaya okrywając się ręcznikiem podreptał za zaglądającym w każdą szparę blondynem. Był naprawdę poddenerwowany.
- Shizu-chan... - zaczął niepewnie, gdy sensei wpadł do pomieszczenia z toaletami.
     "Zaraz mnie nakryją, cholera, cholera, cholera!" panikował szatyn. Podkurczył nogi siadając na zamkniętym klozecie licząc, że będzie wyglądało to jak pusta kabina.... Choć zamknięta.
- Co? - Przystanął na moment, obracając się do niego. Miał na sobie bokserki, szukał podglądacza, co jeszcze było nie tak? Może oprócz zdenerwowania, ale to było całkiem na miejscu...
- Nie złość się... - poprosił podchodząc do blondyna powoli. Wiedział, że ten może być naprawdę zły. - Zadzwonię do Dota-china jak wyjdziemy i mu jakoś to wyjaśnię... Nie wyda nas, na pewno więc już się nie złość dobra? - poprosił niepewnie, dotykając Shizuo za ramię.
     "Cholera, komórka!". Kadota przerażony złapał się za kieszeń... Miał ją przy sobie... Nie było dobrze.
- ...Na pewno? - spytał wciąż warkliwie. Dalej był podejrzliwy... Spojrzał na Izayę, dopiero po chwili układając lekko ręce na jego biodrach. - A jak go przekonasz...? - spytał wciąż niechętnie, choć już nie tak złym tonem. Wolał, żeby się nie wysilał, gdyby Kadota wymagał czegoś wielkiego... Chociaż Kyouhei raczej nie był taki, ale zawsze wolał się upe... Dobra, po prostu był zazdrosny i się martwił. Po tym, jak Kadota dziś się podniecił przez gest skierowany DO NIEGO... Wolał uważać.
- Jeszcze nie wiem... - mruknął, podchodząc jeszcze bliżej. Starał się jakoś udobruchać Shizuo. - Ale mogę ci obiecać, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyś nie stracił pracy, więc się nie martw... - Pogłaskał go delikatnie po ramieniu. - Mo-mogę do niego teraz zadzwonić... - burknął naprawdę nie wiedząc, jak uspokoić Shizuo bardziej...
- Tylko nie wszystko... - mruknął nadal niechętnie, wręcz przeszywając go wzrokiem, próbując mu przekazać, że pewnych rzeczy nie pozwoli mu zrobić choćby za cenę swojej pracy. Po tym nachylił się, całując go przeciągle. Na chwilę więc zaległa cisza, przerywana typowymi cichymi cmoknięciami​ i mlaskami. Po tym oderwał się od niego, spokojniejszy. - Nawet gdybym stracił pracę zawsze mogę cię jakoś przemycać do siebie... - mruknął jakby pocieszająco. Odetchnął i złapał go za rękę, żeby pociągnąć go do wyjścia. - A teraz chodź. Później będziemy się nad tym głowili...
- Nie ma mowy, zostaniesz w tej pracy - Zapewnił go samemu się też utwierdzając w tym przekonaniu.
     Izaya dał się pociągnąć do szatni. Jednak zamiast się przebierać wyciągnął spod ławki plecak Kadoty i wyjął z niego długopis i kartkę.
    "Wiem, że nas słyszałeś Dota-chin... Zadzwoń do mnie później to ustalimy jaka jest cena twojego milczenia. Zrobię wszystko."
     Widząc, że sensei zagląda mu przez ramię poprawił się i napisał "prawie wszystko".
- No. - burknął blondyn, sądząc jednak, że to trochę nieodpowiednie, żeby to Izaya coś robił. W końcu to on zostawił go po lekcjach i... No... - Zbieramy się czym prędzej, dobra? - Narzucił mu na ramiona bluzę żeby go pospieszyć i sam zajął się naciąganiem potrzebnych ubrań. Jeśli Kadota go wyda mimo starań Izayi na pewno bardzo, ale to bardzo się wkurzy. To nie pozostawiało wątpliwości.
- Nie martw się, w najgorszym wypadku zrobię mu loda i tyle~... Widziałeś jak mu na lekcji stanął nie? - Uśmiechnął się do Shizuo, zakładając ręce za głowę. - Na pewno go przekonam~...
     Nauczyciel wyprostował się, patrząc na niego wzrokiem świadczącym dobitnie, że właśnie powiedział coś, czego w żadnym wypadku nie powinien był mówić. Poważne, ciężkie spojrzenie spoczęło na jego twarzy, ciężarem układając się na jego barkach.
- Będziesz na to zbyt zmęczony. - stwierdził fakt, jakby to było przesądzone. Bo i faktycznie właśnie takie było. Nie będzie mógł się schylić przynajmniej przez tydzień... Może i był nauczycielem wykorzystującym swojego ucznia i tylko tyle, ale i tak nie zamierzał dopuścić do tego, żeby Izaya traktował tak kogokolwiek innego... Nie musiał mówić mu tego wprost, Izaya nie musiał wiedzieć, ale był zazdrosnym typem i traktował go już poniekąd jak swojego partnera, więc nie było na to szans. Już prędzej sam się zwolni...
- Jeśli od tego będzie zależeć posada Shizu-chana nigdy nie będę "zbyt zmęczony", - zapewnił go drepcząc obok blondyna. Niepewnie ścisnął pasek torby, którą miał na swoim ramieniu. - Nadal mnie u siebie chcesz? - zapytał słabo.
     Kadota jeszcze przez chwilę postanowił posiedzieć w toalecie... Tak na wszelki wypadek... I żeby doprowadzić się do porządku.
- Będziesz zbyt zmęczony. - powtórzył uparcie, mając nadzieję, że zrozumie aluzję i nie zrobi tego z byle kim tylko dlatego, żeby zachował posadę. Ale wybór tego, czy zrobiłby coś takiego pozostawiał już jemu... On musiał zdecydować... Pokręcił głową do siebie. - Co? - spytał, otrząsnąwszy się z myśli. Potrzebował chwili, by dotarł do niego sens jego kolejnych słów. - Jasne, że chcę. - Skinął delikatnie głową, kierując się do wyjścia. - Przecież chciałeś pójść do mnie - ściszył głos - więc idziemy.
- Przestań tak mówić i mnie nie kuś Shizu-chan... - fuknął na niego gniewnie Izaya. - To moja wina, więc powinienem za to odpowiedzieć... A twoja posada jest chyba ważniejsza ode mnie prawda? Więc przestań się wygłupiać z tym zmęczeniem. Nawet gdybym padał, to gdybyś tego chciał robiłbym to, więc się już nie martw dobra?
- Ja się nie martwię. - Pokręcił głową. Przynajmniej nie tym się martwił... - Ta posada nie jest aż tak fascynująca, żebym musiał ją zatrzymywać, więc zachowaj swoje poświęcenie dla siebie. - dodał dosyć szorstko, chociaż nie takie miał zamiary. Cieszył się z jednej strony, że Izaya poświęciłby się tak dla niego... A z drugiej to właśnie go martwiło. Jak daleko mógł zajść dla niego? Przystanął przy samochodzie i otworzył dla niego drzwi.
     Izaya niepewnie wsiadł na miejsce pasażera ściskając torbę na kolanach. Nigdy tu nie był... Ze zdenerwowania zaczął maltretować guziczek podnoszący i opuszczający szybę. Wpatrywał się jak zafascynowany w ten proces, dopóki Shizuo nie obudził go z transu trzaskając swoimi drzwiami i przekręcając kluczyk w stacyjce.
     Nauczyciel powoli wycofał auto i skierował je w odpowiednią stronę, kierując się prosto do swojego domu. Zerknął na Izayę trzymającego wciąż palec na guziczku.
- Zamknij, przeciąg... - mruknął, nie wiedząc, jaki temat kontynuować. Na pewno nie chciał tego o Kadocie. Do żartów nie był teraz skory, sytuacja była zbyt poważna... Przynajmniej jak dla niego. I co się stało z tym wygadanym szczeniakiem z lekcji...? Odetchnął powoli nosem, skręcając z nadmierną uwagą skupioną na drodze. - Nie jest ci za zimno? Nie dosuszyłeś włosów, nie chciałbym żebyś się przeziębił. - zauważył pozornie błahą rzecz.
     Izaya natychmiast przestał maltretować guziczek.
- Dobrze... Nie, nie zimno... - mruknął bardziej wtulając się w plecak który trzymał na kolanach.
Nie wiedział co miałby powiedzieć i czy Shizuo w ogóle chce podtrzymać rozmowę.  Może był na tyle zły, że pytał tylko z grzeczności? Brunet wyciągnął telefon chcąc napisać do Kadoty i jak najszybciej rozwiązać sprawę. Jednak w jego skrzynce SMS czekała na niego mała niespodzianka - wiadomość od Dota-chin'a. Izaya szybko ją otworzył i przeczytał. "Tak widziałem was, nie nikomu nie powiem jeśli przestaniesz mnie nazywać "Dota-chin"."
     Izaya z uśmiechem na mordce odpisał "Ciężkie warunki ale się zgadzam~ (dzięki Kadota-chin)".
Uśmiechnięty brunet odwrócił się do swojego sensei'a.
- Shizzy, obiecał, że nic nie powie, wiec nie złość się już, dobra? - poprosił.
- Mhm... - Mimowolnie zmarszczył nieco brwi. Zgodził się... I co? - A czego chce w zamian? - spytał ostrożnie na tyle, na ile się dało. Bądź co bądź zależało mu na odpowiedziach, na tej jednej odpowiedzi. Od tego zależało dopiero, jak się wkurzy. Przycisnął odrobinę mocniej nogą gaz, przyspieszając i robiąc zaraz kolejny zakręt, tym razem na rondzie.
- Więc... - Izaya natychmiast posmutniał i zapatrzył się na swoją torbę. Zaczął bawić się zamkiem. - Rządania były bardzo trudne, ale jednak znośne... - Spojrzał na Shizuo z bólem. - Mam przestać nazywać go Dota-chin rozumiesz?
- ... - Minęła chwila, nim Shizuo połączył fakty i zrozumiał, że to naprawdę zaprzestanie nazywania Kadoty Dota-chin jest takie trudne ale jednak znośne. Minęła kolejna chwila nim w to uwierzył i parsknął niepohamowanym śmiechem, zakrywając usta wolną dłonią, żeby pamiętać, że musi się szybko uspokoić i ich nie roztrzaskać. Samochodem lekko szarpnęło na boki, ale nic poza tym.
- Nie śmiej się! To poważna sprawa Shizzy! - fuknął, patrząc na niego z ogniem w oczach. - Jak ja mam go niby teraz nazywać co? Kadota-chin jest za długie! I nie brzmi fajnie... - dorzucił szturchając blondyna palcem w ramię, nadymając przy tym obrażony policzki.
- Jasne, jasne... - rzucił, rozbawiony. - I jakie Shizzy, jak ty się w ogóle zwracasz do swojego nauczyciela,co??? - spytał niby to groźnie, szturchając go pod żebrami. Nie mocno, ale na tyle, żeby poczuł się szturchnięty. - Możesz go nazywać Kadota, ucieszy się.
- Dziękuję za pozwolenie Shizu-chan-sensei~... - mruknął zakładając sobie ręce na ramiona i pufkając niby zły. Spojrzał za okno a widząc, że wjeżdżają na osiedle rozpromienił się i przysunął prawie rozpłaszczając sobie nos na szybie. - Ne, ne Shizzy to już niedaleko prawda~?
- Nie Shizzy. - upomniał go jeszcze, pstrykając go lekko palcem w głowę. - I tak, to blisko... Zajechał do garażu i tam przystanął, żeby wyjść i go otworzyć. Po tym znów wsiadł, żeby wjechać do środka i wysiadł. - No, wysiadka... - pospieszył go, uśmiechając się lekko. To podniecenie na obliczu Orihary było nie do zastąpienia. A​ w końcu tylko pojechali do jego domu...
- Yay~! - wykrzyknął uradowany brunet. Gdy tylko nauczyciel otworzył mu drzwi od samochodu, żeby mógł wyjść, Izaya rzucił mu się na szyję. - Naprawdę tu jesteśmy, naprawdę~... - Cieszył się nadal go tuląc. Nie spodziewałem się, że Shizzy naprawdę mnie kiedyś tu zabierze~...
- Jeszcze nie dotarliśmy do samego mieszkania, wiesz? - parsknął, odruchowo otaczając go ramionami. Ale zaraz, nie spodziewał się...? - A co, spodziewałeś się, że szkoła i jakaś kafejka to wszystko na co mnie stać, czy co...? - parsknął znów. Zawsze był jeszcze hotel, ale nie tym razem...
- Wiesz~... Zawsze mógłbyś mnie wywieźć gdzieś do lasu i wykorzystać~... - stwierdził nadal się do niego tuląc. - Zawsze mówiłeś, że twoje mieszkanie to taki azyl do którego mogą wchodzić tylko ważne dla ciebie osoby~... Nie sądziłem, że wpuścisz tam mnie... - dodał cmokając go lekko w policzek.
- Jasne, jasne, za kogoś takiego mnie masz? - zażartował. Teraz było mu całkiem do śmiechu. W końcu był niemal stuprocentowo pewien, że wszystko jest w porządku z ich tajemnicą. Być może się łudził... Załatwi to jeszcze potem... Teraz nie było sensu się tym przejmować, prawda? - Też jesteś ważny. - przyznał, czochrając mu włosy wolną ręką. Zakrył tym gestem spojrzenie, jakie mu rzucił. Po tym spojrzał przed siebie, wyjął klucz i otworzył drzwi od klatki schodowej, ciągnąc go zaraz bez słowa wgłąb korytarza.
     Izaya zaśmiał się wesoło będąc czochranym i dał się porwać magii chwili, to jest grzecznie poszedł za Shizuo. Z zaciekawieniem przyjrzał się klatce schodowej, a następnie szybko wbiegł po schodkach licząc je. Chciał jak najdokładniej zapamiętać to miejsce. W końcu jak dobrze je zapamięta będzie mógł tu kiedyś przyjść i wymusić na swoim sensei wiele ciekawych rzeczy... No bo przecież Shizuo nie miałby serca gdyby biednego, pijanego, rozochoconego Izayę wyrzucić na ciemną zimna sobotnią noc, a nie zabrać do swojego łózka prawda? A blondyn oczywiście miał serce! Ogromne i bardzo wydolne sądząc po niektórych ekscesach. Izaya słyszał je już wiele razy gdy leżał wtulony w Shizuo i się uspakajał.
     Shizuo z kolei aż tak nie skupiał się na podchodzeniu do mieszkania. Praktycznie nawet nie wiedział, kiedy znalazł się przed odpowiednimi drzwiami, ale cały ten czas liczył kroki Izayi, bo słyszał je wyraźnie. Jak zawsze brunet bawił się nawet podczas wspinania się po schodach, czy raczej wbiegania na nie... Rzadko kiedy widział go tak zwyczajnie wesołego jak teraz. Po prostu... szczęśliwego? Cóż, chciał żeby był tak szczęśliwy dłużej, więc nie pozostawało mu nic innego, jak o to zadbać... Otworzył mieszkanie, pchnął drzwi i wpuścił Izayę przodem, widząc tylko przelotnie jego uśmiech, nim wpadł do środka. Uśmiechnął się pod nosem, wchodząc za nim. Tego tu brakowało... Narwanego ucznia, w którym się zakochał.