Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 19 marca 2016

Teach me, sensei! - "Zostań po lekcjach"

Yo.
Aha. Dobra... to to. Oto nasz pierwszy Sensei x Student (jeśli chodzi o pisanie) wyszedł... średnio jeśli brać pod uwagę wszystkie pwp z tej serii... Osobiście powiem, że od niego, a raczej na niego spłynęła moja powstrzymywana od naprawdę dawna chęć wciskania Kadoty w tego typu sytuacje >.> wiem jestem zła... ale ten gościu jest za dobry!
No nic... przypominam o kliknięciu banerka, wyczaiłam też ostatnio takiego linka http://www.psiklik.pl/ możecie kliknąć, pomóc, na górze jest też opcja na przełączenie się na pomoc kotu i dziecku. No a teraz Enjoy~
Bry!
Ja nie mam dziś nic do dodania, więc tylko się przywitam i nie odciągam dłużej.
Enjoy~! ;3






     Kolejny dzień szkoły. Można by dodać, że kolejny nudny dzień bardzo monotonnych zajęć, od których człowiek najchętniej by uciekł, byleby znaleźć jakąś odskocznię. Dla Shizuo szkoła nie oznaczała już wcale uczenia się, ale wciąż musiał w niej tkwić. W dwóch słowach? "Ale bagno." Jednak praca to praca. Więc jak niemal co dzień wyszedł z pokoju wf'isty i wyszedł na salę, gdzie stała już cała klasa. Albo i nie cała... To właśnie należało sprawdzić.
- Orihara? - spytał, kontynuując odznaczanie nieobecnych. Rozejrzał się, nie słysząc głosu. - Nie ma. - Zaznaczył. I kontynuował sprawdzanie.
- Zaraz przyjdzie. - westchnął Kadota i podrapał się po głowie. - Nie chce Sensei wiedzieć co teraz robi... - dodał trochę ciszej i mniej pewnie. - Ale mówił, że jak skończy to się "pofatyguje". - dodał i ziewnął zakrywając usta ręką.
     Shizuo przerwał na chwilę czytanie listy, poszedł do drzwi sali, zamknął je i wrócił, mierząc uczniów zmęczonym i trochę poirytowanym wzrokiem. Skupił go w końcu na Kadocie.
- Dowiem się. - zapewnił, po czym wrócił do listy, przejeżdżając wzrokiem po tabelce i kładąc palec na ostatnim odczytanym nazwisku. - Ja mu pokażę fatygę... - warknął jakby do siebie dużo ciszej i wrócił do odczytywania. Wkrótce skończył czytanie. - Zaczynamy rozgrzewkę. - Gwizdnął w gwizdek i oddalił się kawałek, żeby odłożyć dziennik. Na początek standardowe ćwiczenia, które drużyna chłopaków dobrze znała.
     Izaya stwierdziwszy, że wejście na salę jest zamknięte i najprawdopodobniej to jego "ulubiony" nauczyciel postanowił tak sobie z niego zażartować wzruszył tylko ramionami i nadłożył sobie drogi wchodząc przez boisko, akurat na gwizdek oznajmiający początek rozgrzewki. Podszedł do nauczyciela i szarpnął go delikatnie za tył sportowej buzy. - Chyba Shizu-chan powinien nosić okulary, bo nie wpisał mnie na listę obecności. - stwierdził udając niewiniątko. - Poza tym drzwi na salę są zamknięte, to sprzeczne z przepisami BHP... A co gdyby wybuchł pożar? Nie miałby kto i jak nas powiadomić. Chyba dyrekcja nie powinna się dowiedzieć, że nasz sensei umyślnie zagroził życiu i zdrowiu swoich uczniów chcąc po prostu się na kimś odegrać prawda? - Uśmiechnął się wesoło. - Jak to dobrze, że nie wiemy na kim, bo przecież wszyscy byli na zbiórce, prawda sensei?
- Kłamstwo. - odpowiedział prosto, jakby nie ruszony tą próbą manipulacji. Spojrzał za to na niego gniewnie. - A za spóźnienie zostajesz po lekcjach zbierać piłki. - Spojrzał na swój zeszyt, to na niego. - Jak to się dobrze, że mamy dziś koszykówkę, a to twoja ostatnia lekcja, prawda? - Uśmiechnął się złośliwie i wskazał rozciągających się chłopaków ruchem podbródka. - Przy okazji wyjaśnisz mi, co takiego robiłeś, że wymagało to aż spóźnienia się na lekcję. A teraz idź się rozciągać. - nakazał i ostatecznie poszedł po kosz z piłkami.
     Izaya uśmiechnął się po swojemu co znaczyło tyle, ze przyjmował wyzwanie Shizuo. Podszedł do swojej klasy uśmiechając się już normalniej.
- Dota-chin~... Będziesz ze mną w parze prawda? - mruknął wesoło, choć groźba czaiła się w jego głosie. Jak gdyby nigdy nic przysiadł się obok chłopaka i zaczął się rozciągać. - Ne Shizu-chan mówił o jakichś konkretnych ćwiczeniach? - Wyszczerzył się ciekaw. Jeśli nie, to już wiedział jak jeszcze bardziej zirytować swojego sensei~...
     Blondyn jakby nigdy nic przyniósł kosz z piłkami w rękach i postawił po boku sali, tak żeby nikomu nie przeszkadzał, a był pod ręką. Po tym spojrzał na ćwiczących. Rozejrzał się, wyszukując Izayę. Jakby nigdy nic wyciągnął jedną z piłek, zważył ją w dłoni, podrzucił. Na samo wspomnienie tego, że ponoć nie chciałby wiedzieć, co Izaya robił przed lekcją, czy też w jej trakcie, warknął coś pod nosem i wycelował piłką w Izayę, po czym rzucił.
- Zaraz zaczynacie ćwiczenia z piłkami! - odezwał się głośno i gwizdnął, po czym już spokojniej zaczął rozdawać je reszcie.
     Izaya złapał lecącą piłkę i uśmiechnął się do niej.
- Dzięki Shizu-chan~... - Pomachał nauczycielowi.
- No to nie musisz się fatygować po piłkę Dota-chin bo już mamy~... - Uśmiechnął się wesoło do przyjaciela
- Kadota nie ma. - poprawił go Shizuo i podał piłkę Kyouhei'owi. Te ćwiczenia wymagały dotyku, a to nie było coś, na co pozwoliłby Izayi, szczególnie w swojej obecności. - Pokazujesz ćwiczenia ze mną, więc ustaw się porządnie, Orihara. - Przywołał go gestem dłoni, nakazując innym się ustawić.
Izaya westchnął tylko i pomachał "papa" Kadocie. Zaraz jednak uśmiechając się wesoło pobiegł do Shizuo.
- Sensei chyba lubi ze mną pokazywać ćwiczenia~... - zaśmiał się wesoło. - Szczególnie te dwuznaczne, co Shizzy? - mruknął, jednak na tyle cicho, by nikt poza blondynem go nie usłyszał.
- Uważaj, bo jeszcze się podniecisz jak za dużo będziesz myślał. - prychnął, uśmiechając się nieco złośliwie. Chociaż wyszedł trochę grymas... To on był tym, który nie powinien o tym myśleć. Po tym podniósł nieco głos. - Na razie to wciąż część rozgrzewki, nie olewajcie ćwiczeń! - zwrócił się szczególnie do chłopaków z końca. Po tym zaczął ćwiczenia z odbijaniem piłki w parach do końca sali. Po prostu nie lubił monotonnych zajęć... Trochę rozciągania, trochę rozgrzewania... A zresztą wszystko jedno, byleby nic sobie nie połamali potem w trakcie gry.
     Izaya westchnął tylko i pokręcił głową zezując na krocze Shizuo.
- Przemyślałeś to. - zaczął cicho, gdy oddalili się już od pozostałych. - Luźne dresy dobrze maskują chcicę co? Zboczony sensei. - Pokazał mu język.
- Było założyć takie same. - zauważył, zerkając na jego spodnie, chociaż już dawno wiedział, co ma na sobie. Mimo rozkojarzenia odbił piłkę i zaraz ją przechwycił, zawracając. - To teraz ćwiczenia w zwarciu na koordynację! - rzucił i widząc, że wszyscy skończyli znów się ustawił i pokazał Izayi, jak trzymać piłkę między ich plecami, żeby się przemieszczać.
     Izaya przewrócił oczyma i westchnął cichutko gdy Shizuo po raz kolejny pokazywał na jego palcach jak trzymać piłkę. Robił to co zajęcia, mimo, że wszyscy dobrze wiedzieli jak to się robi... I dziwnym trafem za każdym razem Shizuo był bliżej i trzymał ręce na dłoniach bruneta dłużej niż poprzednio.
     Izaya kiwnął głową na znak, że mogą zaczynać i wyrwał ręce z uścisku blondyna, na tyle niezauważalnie, żeby nikt tego nie przyuważył.
- Jakbym ubrał takie luźne nie mógłbyś się za mną oglądać i nie byłoby na o popatrzeć. - Pokazał mu znów język gdy znów troszkę się oddalili wykonując ćwiczenie. - Choć jeśli były mocno ZA luźne może by mi spadły, a tego byś chciał, nie~...?
- Jak nie spadną będę mógł sam je ściągnąć. - mruknął, niezadowolony dosyć, że Izaya rozpatruje akurat ten temat. Chyba za bardzo przełączał jego myślenie... Celowo? Szedł o zakład, że celowo. Skończyli ćwiczenie, więc zmienił układ ćwiczenia, tym razem przy okazji pokazując mu, że źle trzyma ramiona i powinien się bardziej wyprostować. Po tym znów zaczęli pokazówkę.
     Izaya już nawet nie komentował tych wszystkich dotknięć. Na początku go to bawiło, ale tych gestów było po prostu zbyt dużo.
- Wymyśl jeszcze coś, żeby mnie po nogach zmacać. - rzucił cicho. - Brzuszki albo co... - fuknął i skrzywił się. Nie lubił brzuszków, zawsze kości wbijały mu się w parkiet.
- Tak, bo przecież dotykanie twoich kolan byłoby bardzo podniecającym "macaniem", jak to nazywasz. - odezwał się cicho, zirytowany. Nie jego wina, że tylko poprawiał jego postawę... Na wzór dla innych. Skończył z ćwiczeniem i odsunął się, z piłką pod pachą. - Dobra. Teraz jeszcze poćwiczcie trochę sami. - Rozejrzał się. - Oshiro, dokończ prowadzenie rozciągania. Po tym zagramy kilka meczy. - Spojrzał na zegarek i oddalił się, zostawiając skłony i inne takie do prowadzenia uczniowi. Sam przystanął koło kosza do którego teraz wszyscy wrzucali niepotrzebne piłki i przyglądał się uczniom.
     Izaya grzecznie, bo już raz dostało mu się za to od Shizuo, ustawił się centralnie plecami do blondyna i rozpoczął bardzo... wypinające tyłek ćwiczenia chcąc jeszcze trochę podenerwować sensei'a. Taki wf mu się podobał. Nawet jeśli większy wycisk dostanie po niż na lekcji.
Gdy usłyszał, że mają zrobić coś w stylu treningu filmowego karateki... czyli stanie z wypiętym tyłkiem w pozycji podobnej do tej, gdy ktoś siada na krzesło napinając wszystkie mięśnie o mało nie wybuchnął z powstrzymywanego z śmiechu. Shizuo musiał mieć naprawdę fajny widok. Prężące się w jego stronę tyłki.
     I mimo tych wszystkich komicznie wypiętych tyłków, Shizuo coraz bardziej zirytowanym wzrokiem przyglądał się tyłkowi Izayi. Założył ręce na ramiona, wyciągając z kieszeni lizaka.
     No i co ten uczniak miał takiego w sobie, co? Wkurzał go, irytował, prowokował... A tyłkowi dalej nie można się było oprzeć. I mimo to w jakiś sposób go nie znosił, ale i lubił. Wyróżniał się z tłumu, dość mocno, można powiedzieć...
     Mruknął coś pod nosem, że więcej nie da prowadzić takiej rozgrzewki i przygryzł patyczek, oglądając to co się działo.
     Shizuo widział jak Izaya rozmawia przez chwilę z chłopakami po czym brunet kiwnął głową, wyprostował się i w wesołych podskokach ruszył w jego kierunku.
- I jaki ty przykład dajesz innym Shizu-chan? - zapytał podchodząc blisko blondyna i puknął palcem w patyczek w taki sposób, aby ten zaczął drżeć. - Nauczyciel a nie dość, że je na lekcji to jeszcze słodycze, jako nauczyciel wf powinieneś propagować zdrowe żywienie! A ja dobrze wiem, że całą lodówkę w kantorku masz zapchaną budyniami~... - dodał wesoło, kładąc ręce na biodrach.
     Dopiero czując brzdęknięcie patyczka wyrwał się z zamyślenia i popatrzył na niego zdenerwowanym wzrokiem.
     "Cholera, prawie mi stanął" warknął w myślach, naprawdę wkurwiony na swoje myśli.
- Hę? Mogę jeść co chcę, zużywam więcej energii niż te parszywe lenie... - mruknął, po czym zerknął w stronę najtłustszego z nich. Pokręcił głową i oderwał się od ściany, po czym podał mu piłkę, którą dotąd trzymał pod pachą. Gwizdnął przeciągle w gwizdek, żeby zwrócić na siebie uwagę. - Ustawcie się w trzy drużyny! - rzucił już tak, żeby wszyscy usłyszeli.
     Izaya zatkał uszy, jednak przenikliwy, bolesny dźwięki i tak przebił się przez tę słabą zaporę i podrażnił jego bębenki.
- Jesteś okrutny. Nie musiałeś gwizdać mi do ucha~... - poskarżył się. Spojrzał na piłkę która właśnie została mu wepchnięta w dłonie. - To jakaś forma przeprosin? Zamiast kwiatów dajesz mi piłki? To już drugi raz dzisiaj~... Zero romantyzmu, naprawdę Shizzy~... - zachichotał kręcąc głową. Uśmiechnął się do blondyna patrząc na niego jak na dziecko, które właśnie zarobiło coś naprawdę głupiego, ale uroczego. Nie ważne, że Shizuo był starszy o kilka lat. Czasem zachowywał się jak dzieciak. Na przykład gdy wyżerał w tajemnicy batoniki z automatu, albo gdy wciskał sprośne gazetki za kanapę gdy Izaya wchodził do kantorka bez pytania. To było naprawdę w stylu blondyna.
     Shizuo popatrzył na niego jakby zdegustowany i nadąsany naraz. Naprawdę ciężko było określić tę minę. Izaya za często traktował go, jakby miał jakąś przewagę... żeby w końcu i tak całkiem świadomie być zmuszonym do poddawania się jego rozkazom.
- Idź zbierać drużynę, Orihara. - rzucił niby to rozkazująco. W końcu był nauczycielem, on miał rozkazywać i koniec. ...Ach, cholera, ale miał przez niego ochotę na budyń... Złapał za jedną z piłek, kozłując do jednego z koszy, żeby do końca lekcji myśleć o czymś innym.
     Izaya tylko uśmiechnął się wesoło po raz kolejny i odbiegł w stronę Kadoty. Widział koło niego już kilka osób, więc się dołączy. W ostateczności może siedzieć na ławce koło Shizuo~... Ku jego zdziwieniu jednak pozwolono mu grać w pierwszym składzie. Na ataku rzecz jasna, bo do obrony się nie nadawał, był zbyt delikatnie zbudowany. A tak z Kadotą mieli szansę wygrać.
- Shizu-chan masz nam rzucić piłkę! - krzyknął do sensei'a gdy wszyscy czekali już na swoich pozycjach, nie mogąc rozpocząć gry. - Obijasz się jak zwykle!
- Skończ z tym Shizu-chan, jestem twoim sensei do cholery! - warknął, odwracając się i od razu miotając w niego piłką. Odetchnął, podchodząc i zabierając tą, którą trzymał brunet. Na szczęście poprzednią nikogo nie walnął... Wyrzucił ich piłkę w górę i odsunął się, dając im grać, a samemu idąc po to, co rzucił.
     Brunet zachichotał, rozbawiony tym wybuchem. Kolejna zabawna rzecz. To jak Shizuo się złościł.
- Czasem przecież mówię "sensei" prawda? - westchnął łapiąc podaną mu piłkę i zaczął kozłować ją w stronę kosza.
- To mów tak cały czas. - warknął i ze swoją piłką poszedł znów do kosza z piłkami, gdzie podparł się o ścianę, obserwując próbę wyrzutu, przejęcie w powietrzu i kozłowanie w stronę przeciwnej bramki. Wiedział, że Izaya i tak nie posłucha i będzie go traktował na równi albo i jak młodszego kolegę... Ale i tak go tego kiedyś, cholera nauczy, że jest starszy...
     Cóż, Izaya potrafił powtarzać "sensei" do znudzenia tylko w jednej sytuacji, niestety nie możliwej do zaistnienia dopóki trwała lekcja i byli naokoło nich ludzie. Rzucił piłką trafiając do kosza i uśmiechnął się do siebie natychmiast wracając na pozycję, starając się kryć przeciwnika.
     Mimowolnie blondyn uśmiechnął się, obserwując grę. Gryzł i mełł w ustach patyczek, zastanawiając się nad czymś. Co by to było, gdyby nie został nauczycielem... Przychodzenie tutaj miało swoje dobre strony. No i nazywanie go "sensei" też było całkiem fajne, bądź co bądź. Zabrał znów jedną z piłek, kozłując ją powoli bez patrzenia na nią. Obserwował grę. W pewnym momencie zagwizdał na zmianę drużyn.
     Brunet odetchnął, ścierając sobie pot z czoła. Obejrzał się przy tym na Shizuo. Naprawdę czy on nie mógł zacząć pracować jak nauczyciel, a nie ich olewać? Póki Shizuo na niego nie patrzył nie mógł robić głupich żartów. Nie mógł prowokować blondyna, nie mógł nic. Jego tyłek nie czuł na sobie tylu pożądliwych spojrzeń ile powinien był czuć!
     Jakby nic sobie z tego nie robiąc sensei zaczął rozmyślać ponownie nad powodem, dla którego Izaya tak się spóźnił i jego czoło całkiem się zachmurzyło, gdy przesuwał wzrokiem po uczniach.
- Drużyna z Oriharą siadać, zamiana. - zarządził, widząc, jak są zmachani. Nie żeby druga drużyna nie była. Po prostu trochę samolubnie wolał oszczędzać siły Izayi... Ten idiota sam się nie oszczędzał w tej chwili... Nie mógł nawet przyglądać mu się jak by chciał i wychwycić czegokolwiek w jego zachowaniu, żeby móc coś wywnioskować, bo inni uczniowie w końcu by to wychwycili. Jakby nigdy nic więc zwrócił znów uwagę na mecz, podchodząc, by rzucić piłkę.
     Izaya z głośnym zmęczonym westchnieniem opadł na ławkę i oparł się o siedzącego obok Dota-chin'a. Naprawdę był już trochę zmęczony... a Kadota na tyle wygodny by na nim usnąć.
- Dota-chin jeśli opowiesz mi bajkę będziesz najlepszą poduszką świata~... - mruknął.
     Wszystko było dobrze z rozmyślaniem i obserwowaniem meczu, nie było nawet żadnych rzutów z boku, spornych, błędów w kozłowaniu, nic, póki co... Dlatego dopiero gdy Shizuo zerknął na Izayę przestał kozłować piłką, którą dopiero co wziął. Ten wyraz ulgi na twarzy, kiedy opierał się o Kadotę... Nagle Shizuo poczuł niezidentyfikowane gorąco w środku, na wskroś nieznośne. Co on sobie myślał, robiąc to tak dosłownie przed nim...? Chciał go wkurzyć? Czy co?
     Bez nawet większego namysłu rzucił piłką jednym niezbyt wymagającym ruchem dłoni. Nikt nawet nie zauważył, kiedy przedmiot świsnął obok głowy Izayi i z hałaśliwym łomotem odbił się od ściany. Blondyn już szedł po piłkę, czym prędzej, żeby nie przeszkadzać zawodnikom.
- Ach, wybacz... Wyślizgnęła mi się z rąk. - oznajmił beztrosko i przysiadł obok, ale w pewnej odległości, łapiąc palcami za resztkę patyczka wystającą mu z ust i znów przypatrując się grze jakby nic się nie stało.
- Błędy w technice, czy może zwykłe niedouczenie co Shizu-chan? - Pokazał mu język szczęśliwy, że w końcu zwrócono na niego uwagę. Uśmiechnął się wrednie i dźwignął głowę z ramienia Kadoty. Naprawdę na kimś zawsze było wygodniej.
- Są rzeczy, których nigdy nie da się nauczyć, najwidoczniej. - zauważył, nawet na niego nie zerkając. Wiedział, że Izaya lubi, jak się na niego zwraca uwagę... To była jego kara na ten moment. Nie będzie zwracał na niego większej uwagi, dopóki nie przestanie... i nie powie mu, o czym takim nie chciałby wiedzieć, co robił. Ciekawość wręcz pożerała go teraz od środka... Co on znów wykombinował...
     Izaya znudzony brakiem rozwoju akcji szturchnął delikatnie Shizuo kolanem i dyskretnie się rozejrzał. Siedzieli na uboczu, tylko Kadota był obok.
- Dota-chin przynieś mi wody z szatni~... - poprosił jęcząc, by wydać się bardziej wiarygodnym. - Shizu-chan da ci klucze, prawda~...? - zapytał spoglądając na blondyna. - W końcu nie chciałby, żeby jego uczeń odwodnił się, zemdlał, żeby trzeba go było nieść do pielęgniarki prawda? Choć wtedy nie musiałbym sprzątać piłek~... - To ostatnie miało zmotywować Shizuo.
- Tylko dlatego, że ci ufam, Kadota. - westchnął i podał Kyouhei'owi klucz. - A ten znając życie nie przestanie... - mruknął, zerkając na Izayę jakby niechętnie. Znów coś kombinował... Piłki będzie sprzątać i tak, choćby wieczorem... Widząc, że Kadota odchodzi, zagwizdał i kazał każdemu wziąć po piłce poćwiczyć celność. Cokolwiek chciał zrobić, dopiero teraz wszyscy byli zajęci i teraz mógł zrobić to bez świadków... Wolał nie mieć świadków na pomysły Izayi... Co nieco już o nich wiedział.
     Izaya spojrzał na niego niechętnie. To już drugi gwizdek przy jego uchu dzisiaj...
- Zmienny jak baba w ciąży... - westchnął brunet, nie wiedząc czy powinien też wstać i wykonywać ćwiczenie. Chociaż... był "poszkodowany", chciało mu się pić, więc chyba mógł posiedzieć prawda?
Otarł się kolanem o nogę Shizuo czekając na reakcje.
- No, żebym ja cię nie porównał... - Przymknął oczy, żeby ułatwić sobie "nie zwracanie na niego uwagi", jak to dziś zaplanował. Na razie nie, nie przy ludziach... Niech sobie poczeka na jego podchody. Potem będzie je robił z całą stanowczością. - Jak się napijesz bierzesz się do ćwiczenia? - Bardziej zapytał niż oznajmił. W końcu on powinien oszczędzać na niego siły, ale też to nie tak, że miał taryfę ulgową... Nie do końca.
- Nie mam siły~... - jęknął i oparł się na ramieniu Shizuo. - Może dałbyś dziś chłopakom taryfę ulgową co? Piątek jest~... Ostatnia lekcja, a my szybciej moglibyśmy się pobawić na osobności. W końcu należy mi się "kara" za spóźnienie, nie sądzisz~...? - zamruczał mu do ucha kusząco.
- Jasne, że się należy... - Pokiwał głową i uśmiechnął się kącikiem ust, tak by Izaya tego nie widział. - Ale jestem nauczycielem i prowadzę lekcję... - zauważył, po czym dodał. - Twoja woda idzie. – Po czym odsunął go od swojego ramienia. Wolał, żeby nie wywalono go z pracy przez skaczące libido. Za dużo tu było świadków. Jeszcze.
     Popatrzył na zegarek, kiedy Kadota podszedł.
- Proszę. - odezwał się szatyn, a Shizuo odebrał swoje klucze.
- Kiedyś cię na mówię do robienia tego w miejscach publicznych. - Stwierdził pewnie, nim jeszcze Kadota mógł ich usłyszeć.  Dostawszy butelkę wody przyssał się do niej pijąc łapczywie. oczywiście Izaya jak to Izaya nie mógł pić normalnie.  Zaczął wiec prowokować Shizuo starając się zmusić go do jednoznacznych skojarzeń.  Pozwolił nawet kropelce płynu uciec z jego ust i stoczyć się po policzku, szyi, by w końcu zniknąć pod koszulką.
     Zerknął na Izayę, gdy siadał koło niego Kadota, nie mogąc mu odpowiedzieć. Przy okazji spojrzał w końcu na drugą stronę sali, gdzie niektórzy się obijali. Kątem oka widział prowokacje Izayi i nieświadomie oblizał wargę, ale zaraz, tym bardziej wytrącony z równowagi wstał i zagwizdał, pokazując chłopakom, żeby wracali do ćwiczeń. Te spodnie to był zdecydowanie dobry pomysł na wypadek wszelkich skojarzeń...
     Izaya uśmiechnął się dumnie widząc nieświadome oblizanie się. Jego cel został osiągnięty. Spojrzał w drugą stronę, na spiętego wpatrzonego w dal Kadotę... Chyba udało mu się nawet za bardzo...
- Dota-chin~... - zaczął wesoło, uwieszając się chłopakowi na ramieniu. Ten drgnął poddenerwowany. Izaya wyszczerzył się wrednie. - Lepiej idź do toalety. - stwierdził sucho i wymownie spojrzał na krocze przyjaciela.
     Szatyn szybko wstał i zniknął tłumacząc się pilną potrzebą. Izaya uśmiechnięty pomachał mu wesoło.
     Shizuo zmarszczył brwi, patrząc na oddalającego się ucznia, ale nie skomentował tego. Cóż. Trzeba było przyznać, że Izaya jest wstrętnym manipulatorem i po prostu tak działa na ludzi. Chociaż nie podobało mu się to... To by mogło oznaczać, że poczuje coś więcej do Izayi, a ten niestety był JEGO. Nawet, jeśli był nauczycielem... Podenerwowany spojrzał na zegarek i zagwizdał. Drzwi od sali były już wcześniej otwarte przez Kadotę, więc nie było problemu...
- Idźcie się przebrać. - zarządził, wstając.
     Na trzecie dziś gwizdnięcie wprost do ucha Izaya zazgrzytał zębami. No naprawdę ile można? Zabierze mu kiedyś ten gwizdek... zabierze i wepchnie w tyłek, nie ważne ile po tym nie będzie mógł chodzić!
     Wstał z ławki i przeciągnął się.
- Ale dziś wyczerpujący wf~... - westchnął i jakby nigdy nic ruszył do wyjścia.
     Blondyn momentalnie wyciągnął rękę i złapał go za koszulkę, zaciskając na niej palce.
- Ty dokąd? - warknął. - Nie ćwiczyłeś pod koniec, jesteś dość wypoczęty... W końcu sala czeka na ciebie. - Uśmiechnął się złośliwie, pokazując porozwalane piłki.
     Izaya westchnął tylko omiatając niezadowolonym spojrzeniem salę i wszędzie porozwalane piłki.
- I pewnie mi nie pomożesz co Shizu-chan? - zapytał. Cóż był pewien, że blondyn jednak "pomoże", ale zamiast zbierać przylepi się do co rusz kucającego Izayi ocierając się o niego, albo wkładając mu ręce pod spodnie.
- Ciesz się, że nie kazał ci jeszcze biegać trzech kółeczek w ramach kary. - pocieszył go jeden z uczniów klepiąc go po ramieniu.
- Widzisz? Nie pomogę, ale ciesz się, że nie wymagam od ciebie takiego wysiłku, jak od innych... - Uśmiechnął się pod nosem, ruszając do wyjścia za ostatnim (poza Izayą) uczniem. Zamknął drzwi, wymyślając na poczekaniu, że nie chce po prostu, by Izaya zwiał. Nie do końca o to chodziło... Ale też prawda. Po tym zamknął te od dworu. W szkole naprawdę trzeba było dbać o dyskrecję, prawda? Najlepiej, gdyby nikt nic nie podejrzewał... Odwrócił się w stronę Izayi, obserwując już, jak się zgina, żeby podnieść piłkę. Przecież on sam go podpuszczał... cały czas.
     Izaya nadal schylony obrócił głowę i spojrzał na Shizuo. Widząc jak ten się na niego gapi pokręcił zachęcająco tyłkiem.
- No~... Chodź sobie ulżyć, jak już zadbałeś o alibi~.. .- zaproponował.
     Nauczyciel zerknął nerwowo na drzwi i znów na Izayę, po czym podszedł i klepnął go w tyłek.
- Usłyszą cię. - rzucił, jeszcze się powstrzymując. Względnie powstrzymując, bo mimo, że patrzył na drzwi, zaczął już ugniatać jego pośladek w dłoni. Trochę w końcu przyjemności i zgrabnych pośladków w spodenkach na wf mu się należało. ...Nie, nie każdych. Oczywiście chodziło o te Izayi. - Poza tym nie zgarnąłeś wszystkich piłek... To część kary za spóźnienie. - upomniał, spoglądając w końcu na niego.
     Izaya wypiął się dając nauczycielowi egzekwować karę. Nie mogąc jednak dłużej być pochylonym podniósł się i ruszył w stronę kolejnej piłki. Na jego biodrach spoczęły ręce Shizuo nadal sobie korzystając. Brunet uśmiechnął się wrednie
- Tęskniłeś? - mruknął rozbawiony czując jak policzek blondyna się o niego otarł. - Może powinienem dać wam chwilę sam na sam? Niestety~ Jestem przywiązany do mojego zadka.
- Dobrze, że jesteś przywiązany do niego, bo lubię was w komplecie. - mruknął, zatrzymując go jeszcze przy sobie. Objął go w pasie, przyciągając do siebie, by cmoknąć go lekko w kark. Stopniowo schodził niżej po jego szyi, jednak wraz z brzegiem koszulki przyszło mu się od niego oderwać. Westchnął i zabrał dłoń przesuwającą się już po jego brzuchu. Zamiast tego znów go klepnął, tym razem w drugi pośladek. - Dobra, pracuj dalej... - mruknął. Przecież nie będzie potem sam tych piłek sprzątał. Zresztą... To jeszcze nie była kara za spóźnienie. Ten rodzaj "kary" miał być później. Teraz to było za brak usprawiedliwienia... Nic mu nie wyjaśnił.
- He? - Spojrzał zdziwiony na blondyna. Już lekko odleciał i teraz każe mu sprzątać? - A to nie była tylko wymówka żebym został? - zapytał niewinnie przykładając sobie palec do ust. Naprawdę Shizuo miał go całego i wolał żeby pozbierał piłki zamiast się z nim pobawić? - A nie wolał byś żebym w kantorku wypolerował pewne dwie kule i kij baseballowy?
     Nauczyciel mimowolnie uśmiechnął się na to porównanie. Przeciętny człowiek by się nie domyślił, o co mu teraz chodziło... Rozejrzał się dookoła po piłkach, po czym westchnął pod nosem i spojrzał na niego złośliwie.
- A czemu by nie tu? To już prawie miejsce publiczne, tylko bez publiki... - zauważył, z pewnym rozbawieniem patrząc, czy faktycznie to zrobi.
     Izaya szybko przeanalizowawszy sytuacje wzruszył tylko ramionami i odwrócił się do Shizuo obejmując go.
- Wszędzie, ale nie karz mi zbierać piłek. - jęknął błagalnie. Kto to widział kazać sprzątać swojemu specjalnemu uczniowi. Zwłaszcza jeśli mogą robić ciekawsze rzeczy.
- Jesteś leniwy... - mruknął, obejmując go i wsuwając dłonie pod jego spodnie, znów ściskając nieco jego jędrne pośladki. Co poradzić, że mu się podobały...? - Ani ćwiczyć, ani zbierać piłek... I jeszcze się spóźniłeś. - mruknął, nachylając się do jego kuszących ust. Zatrzymał się jednak milimetry od nich, patrząc mu poważnie w oczy. - Więc czemu "nie chciałbym wiedzieć" co cię zatrzymało przy docieraniu na lekcję...?
- Jak to leniwy?  Moje ciało jest bardzo aktywne. Tylko nie jeśli chodzi o taki zwykły wf~... Chyba będę potrzebował osobistych korepetycji co ty na to Shizu-chan? -  wymruczał mu w usta chcąc go  już pocałować.
     Fuknął niezadowolony patrząc na blondyna z wyrzutem. Uśmiechnął się chytrze.
- Urządziliśmy sobie dziką orgie więc musiałem się umyć i dokładnie wyczyścić~...
     Heiwajima zacisnął usta na chwilę z zaborczym błyskiem w oku. Moment później zmienił swoje plany ze zwyczajnej "kary". Wpił się zaborczo w jego usta, przyciągając go do siebie tak, by przylegał do niego całym ciałem i otarł się o niego sugestywnie. Orgie...? Tak sobie pogrywał...?
- Tak~... Zrobiłem coś nie tak? - zapytał niewinnie, opierając ręce na torsie blondyna. - Nie pasuje ci to? Jesteś... za-zdro-sny? - dopytał z satysfakcją.
- I co, jeśli tak...? - warknął, nachylając się i przygryzając jego szyję. Jasne, że był zazdrosny... - Przeszkadza mi to. - Zsunął z niego spodenki, które z cichym szurnięciem opadły na podłogę. - Jasne, że mi przeszkadza! - dodał warkliwie, znów patrząc mu w oczy i jednocześnie wsuwając dłoń pod jego koszulę, wodząc nią po jego torsie.
     Izaya uśmiechnął się i objął blondyna za szyję. Przysunął się do niego, nie zważając na to, że traci swoje odzienie. Przysunął się do niego i zadowolony cmoknął go w nos - To bardzo się cieszę. Czasem naprawdę jesteś uroczym głupkiem sensei~...
- Nie jestem głupkiem... - zaprotestował i znów go pocałował, tym razem nie pogłębiając pocałunku, tak po prostu... Przygryzł lekko jego wargę, zanim się nieco odsunął. - Co robiłeś przed lekcją? - powtórzył, łapiąc powoli kciukami za gumkę jego bokserek i zsuwając je w dół.
     Izaya leniwie zsunął jedną rękę z szyi blondyna i przesunął ją na dłoń Shizuo głaszcząc ją delikatnie kciukiem.
- Druga część zdania była prawdziwa~... Naprawdę się myłem, choć nie po zabawie a przed nią. - Puścił mu oczko.
- Specjalnie...? - Popatrzył z lekko uniesionymi brwiami nie kończąc, po czym nachylił się znów i pocałował go jeszcze namiętniej, pozwalając jego bokserkom opaść. No, jak tak, to sprzątanie piłek nie było odpowiednią karą... Położył dłoń na jego kości ogonowej i przesunął opuszkami w górę po jego kręgosłupie. Uczeń zamruczał zadowolony opierając się o Shizuo całym ciężarem ciała.
- Chcesz robić to na stojąco? Bo jeśli nie to możemy się przenieść na materace w składziku~... Albo na tę starą kanapę w twoim pokoju wuefisty... Choć tam sprężyny wchodzą w tyłek... A ja wolałbym, żeby mi weszło coś innego~... - zamruczał zadowolony z pocałunków.
- Materace. - zdecydował krótko i podniósł go, całując w międzyczasie kącik jego ust, policzek, linię szczęki, szyję... Zabrał jakoś jego porzucone ciuchy, żeby ich potem nie szukać i skierował się do składziku, wpijając się w jego usta. Dopiero dotarło do niego, że skoro mył się przed, to musiał zawczasu przewidzieć swoją "karę"... Uśmiechnął się na ile mógł, nie odrywając się od niego i szybko otwierając składzik kluczem.
- Mhm~... - Izaya westchnął oplótłszy znów szyję Shizuo rękoma zaczął go całować. Nogami oplótł go delikatnie w pasie.
     Shizuo chwilę mocował się z zamkiem z Izayą na rękach, jednak gdy w końcu udało mu się ujarzmić niegrzeczny przedmiot dostał w nagrodę od Izayi całusa.
     Blondyn zadowolony z siebie zamknął za nimi drzwi i przykucnął przy najbliższym materacu. Pocałował go znów, smakując jeszcze powoli jego ust. Po tym poluzował uścisk wokół niego, pozwalając mu się odsunąć.
- Przewróć się na brzuch i wypnij. - poprosił.
- Dlaczego zawsze tak... - burknął niechętnie robiąc to o co poprosił Shizuo. - Co by ci zaszkodziło gdybym od czasu do czasu widział twoją twarz co? Nie podobam ci się i nie chcesz na mnie patrzeć? - dopytał się. To było jedyne logiczne rozwiązanie jakie przychodziło mu do głowy.
- Nie. - mruknął i cmoknął go w pośladek, zerkając na niego z psotnymi iskrami w oczach, czego ten mógł jednak nie zauważyć. - Po pierwsze... - Znów cmoknięcie. - Jasne, że mi się podobasz. - Powtórzył wcześniejszy gest nieco niżej. - Po drugie... - kontynuował. - Zamierzam dziś "ukarać cię" większą dawką przyjemności. - Już prawie dotarł do właściwego punktu. Rozsunął nieco jego pośladki dłońmi.- Więc pozwól, że twój sensei się tobą zajmie. - dokończył i liznął lekko jego otwór. Nie chciał palcami, po lekcji i piłkach były całkiem brudne, a skoro mył się przed lekcją... To nie było problemu.
- Czyli sensei da mi nagrodę~...- Ucieszył się wiercąc się lekko z niecierpliwości. Chciałby widzieć co to za nagroda. Poczuł jak dotknęło go coś ciepłego i mokrego.... Shizuo całował jego tyłek? - Ne Shizzy... Wyjaśnisz mi co robisz?- Zapytał niepewnie czując kolejne pocałunki bliżej swojego otworu. - Po~ah! - westchnął czując jak coś się w nim zagłębia... Ale było zbyt giętkie i mokre jak na mniejszego Shizusia. Zatrzęsły mu się nogi, więc rozsunął bardziej kolana starając się utrzymać w tej pozycji.
     I jak tu wyjaśniać cokolwiek brunetowi w tym stanie? Sądził zresztą, że ten zrozumiał... Wsłuchując się w jego jęki i wyczuwając lekkie drżenie ciała postarał się, żeby język wszedł jak najgłębiej. Wyciągnął go, zaraz znów wkładając i nawilżył go dobrze w ten sposób. Zsunął dłoń po jego udzie i złapał za powoli stającą na baczność męskość swojego ucznia, zaczynając poruszać po niej dłonią. W ten sposób dużo szybciej go podniecał.
     Izaya nie wytrzymując już wypiął tyłek wyżej. Wyglądało to jakby się kłaniał z podniesionym tyłkiem i założonymi rękoma. Zatkał sobie usta jednym z przedramion żeby nie krzyczeć i posapywał cicho z przyjemności. Za takie coś będzie musiał się naprawdę porządnie odwdzięczyć Shizuo.
     Wuefista przerwał na chwilę i otarł kąciki ust wierzchem dłoni. Uśmiechnął się pod nosem, wracając do pobudzania jego męskości.
- Jesteśmy tu sami, dalej jest tylko sala i pusta szkoła... Możesz krzyczeć. - zachęcił go. Wyjątkowo musiał sobie odbić ostatni czas... Kończenie wpół drogi bo ktoś idzie, sprawdziany Izayi, kompletny brak czasu... Nachylił się i raz jeszcze wsunął końcówkę języka, rozciągając już tylko ten konkretny krążek mięśni. Zaraz potem przysunął do niego swoją męskość, pocierając o jego wejście. Od tego wszystkiego jemu już prawie stał...
     Izaya niepewnie odsunął rękę od buzi pozwalając sobie przynajmniej odrobinę głośniej pojękiwać. Nie miał w zwyczaju być głośny, zawsze musiał być jak najciszej, ze zrozumiałych względów. Gdyby nie robili tego tylko w szkole, to może...
- Zabierzesz mnie kiedyś do domu? - zapytał i w tej samej chwili coś ogromnego w niego weszło. Sapnął zaskoczony czując, że mięśnie mimo rozciągania i tak napięte są mocno. Odetchnął i wypchnął mocniej tyłek wiedząc, że tak im będzie łatwiej.
- Przepraszam. - rzucił od razu, czując, jak bardzo ciasny się zrobił przez zaskoczenie. Powinien był uprzedzić...? Kontynuował bardzo powoli, ale sukcesywnie i nieustępliwie posuwając się wciąż naprzód. - Do domu... mówisz... - mruknął. Nikt nie powinien widzieć ich razem, nim Izaya skończy szkołę... Ale przecież gdyby go przemycił... Uśmiechnął się pod nosem z pewnym rozczuleniem. Taki stary dziad, a będzie sobie młodego kochanka sprowadzał... Świat nie widział po prostu... - Jasne, że kiedyś cię zabiorę. - odparł, nachylając się, by pocałować go w rozpalony kark. Przesunął po nim chłodniejszymi nieco palcami, moment później, z kolejnym pocałunkiem wykonując ostatnie pchnięcie, przez które wszedł do końca. - Wybacz... - powtórzył i pogłaskał go po biodrze, żeby się nieco uspokoił.
     Izaya lekko się zdziwił słysząc przeprosiny. Przecież zawsze był ciasny, to nic takiego. Uśmiechnął się natomiast uradowany gdy usłyszał, że jednak blondyn go zabierze.
- I właśnie to jest wada tej pozycji... - Westchnął niechętnie nadal w niej trwając. - Nie mogę cię teraz przytulić, pocałować i powiedzieć "A może dzisiaj?" bo wyjdzie dziwnie... - westchnął, poruszając delikatnie biodrami. - Możesz zaczynać, wiem, że nie lubisz czekać~...
- No tak... Chociaż ja mogę... - Uśmiechnął się pod nosem i cmoknął go w skroń, obejmując go w pasie. Po tym jednak wyszedł z niego i pomógł mu się obrócić. Znów wszedł, już szybciej, bo jego uczeń był już trochę przyzwyczajony. Było... niżej, ale przynajmniej widoki miał naprawdę zachęcające. Nachylił się, by go pocałować, jednocześnie łapiąc go za biodra i poruszając się powoli. Obserwował spod półprzymkniętych powiek wyraz jego oczu i ślady koloru na policzkach. Wyglądał naprawdę seksownie...
     Izaya chętnie oddał pocałunek obejmując Shizuo. Sam zaczął się delikatnie poruszać, żeby sprawić blondynowi przyjemność.
- To może dzisiaj? - rzucił zdyszany, gdy tylko oderwał się od nauczyciela by zaczerpnąć powietrza.
- Dzisiaj. - potwierdził, całując go zaraz potem w skroń i zaczynając się poruszać. Nie było problemów z dzisiaj... Jeśli bardzo chciał. Zszedł z pocałunkami po linii jego szczęki, jednocześnie wciąż wpasowując się w nadany przez siebie rytm. Zazwyczaj wolał robić to tak, jak wcześniej... Izaya nie zauważał wtedy chyba, jak bardzo mu się podoba. Tak mógł widzieć wszystko.
     Izaya słysząc te słowa uśmiechnął się wesoło i zaczął się szybciej poruszać jednocześnie po raz kolejny mocno całując blondyna. Tak, żeby podziękować. Nie sądził, że normalne podziękowanie by tu zadziałało. Chciał go jeszcze prosić o przenocowanie, albo raczej o wieczne przenocowanie, ale... to już by chyba było za dużo. Na razie wystarczy raz. Jak skończy szkołę wymusi jakoś na blondynie wspólne mieszkanie.
     Shizuo z chęcią oddał pocałunek, dostosowując się teraz jednocześnie do ruchów Izayi. Objął go przy tym w miarę wygodnie, żeby móc trzymać go przy sobie. Zawsze go obejmował, czemu teraz by nie miał...? Chciał kochać się z nim w ramionach, chociaż osobiście nie ująłby tego tak górnolotnymi słowami. Dalsze słowa musiały na jakiś czas ustąpić jękom i sapnięciom. Dopiero gdy Shizuo poczuł, że obaj są już blisko, wyciągnął jedną z rąk, zaczynając dodatkowo pobudzać Izayę, żeby dojść razem.
     Izaya wtulił się jak najmocniej w blondyna powstrzymując tym co głośniejsze jęki. Posapywał czując, jak blisko już jest. Nagle puścił Shizuo starając się od niego odsunąć, co wcale nie było takie proste gdy nauczyciel go obejmował.
- Puść... - wysapał. - Ja zaraz... Pobrudzę cię...
- Przebiorę się. - mruknął, ani myśląc go puścić. To był tylko dres do pracy. I tak miał go prać w weekend... Nie puści go. Pocałował jego usta, zaraz wzmacniając pieszczoty. Sam się spiął i zamiast wyjść jak powinien... doszedł w środku.
     Izaya też dłużej nie protestował chętnie wtulając się w Shizuo i dochodząc na jego brzuch. Odetchnął głęboko i pocałował szybko blondyna w usta uśmiechając się. - Sensei powinien częściej mi robić takie intensywne treningi~... Jestem taki spocony, że chyba musimy się wykąpać prawda~?
- Powinniśmy... - przytaknął, zaraz z niechęcią przypominając sobie jeszcze salę z piłkami. - Tutaj, czy u mnie? - spytał, wychodząc i natychmiast chowając się za bielizną i spodniami.
- Możemy dwa razy~... Tutaj i u ciebie~... - zaproponował uśmiechając się cwanie. Oczywiście po środku byłby jeszcze jeden numerek, ale to się rozumie samo przez się. - Chyba, ze nie chcesz korzystać z tych łazienek to możemy u ciebie~... - zapewnił. - Choć będę chodził w brudnych bokserkach i tak~...
- Może ty skorzystaj tutaj... Nie powinno nikogo być. Ja skorzystam w domu, na wypadek gdyby ktoś jednak był... - Podał mu jego spodenki i bokserki, żeby się ubrał i cmoknął go jeszcze w kącik ust. - Leć się myć, a ja pozbieram piłki i wychodzimy. - mruknął, ściągając zabrudzoną koszulę. Chciał się pospieszyć, w końcu będzie miał wyjątkowego gościa...
     Izaya złapał go za rękę pociągając za nią prosząco.
- Wykąp się ze mną~... - mruknął chętny do wspólnej kąpieli. - Przecież nic się nie stanie~...
- Nic...? - Uniósł lekko brew, zwijając koszulę w dłoniach i składając ją jeszcze na pół. - Jakoś ciężko mi uwierzyć, że z tobą nic się nie stanie. - zauważył, rozbawiony nieco tym stwierdzeniem. Jeśliby się coś stało, to on musiałby za to odpowiadać... Bądź co bądź wolałby tu dalej pracować i przynajmniej móc utrzymywać z nim jakiś kontakt. Pokręcił powoli głową. - Posprzątam piłki za ten czas... - mruknął, uparcie obstawiając przy swoim. Co prawda w takich kwestiach Izayi często udawało się nim manipulować, ale teraz...
- Jak ci coś stanie to to opuszczę. - zapewnił tuląc się do niego przymilnie. - Spuszczę ciśnienie i sam opadnie prawda? - Popatrzył na nauczyciela z nadzieją, a widząc, że Shizuo się waha jęknął jeszcze - Sensei~... - wiedząc, że na to słowo powinien zareagować.
- ...Nie wymawiaj nazwy sensei'a swego nadaremno... - mruknął, krzywiąc lekko kąciki ust w niezadowoleniu. Przyciągnął go jednak do siebie i otworzył drzwi składziku, ciągnąc go za sobą przez salę. Jeśli ktoś ich nakryje będą mieli prawdziwe problemy... Ale jak mógł mu się oprzeć?
Izaya uśmiechnięty poszedł za nim, jedną ręką łapiąc blondyna za brzeg koszuli a drugą przytrzymując bokserki, żeby nie spadały.
- Ne jak na daremno~? Przecież sensei się zgodził~...
- Oj cicho. - mruknął, przystając. Pocałował go krótko i zaraz otworzył drzwi od sali, ciągnąc go pod prysznic. - Tylko sobie nie myśl, że możesz tak zawsze... - dodał, zbaczając jeszcze do swojego kantorka, żeby zabrać ręcznik.
     Izaya tylko wzruszył ramionami i za Shizuo poszedł do jego kantorka. Wykorzystał chwilę  przez którą blondyn szukał ręczników i klękając na kanapie sięgnął za nią wydobywając gazetki Shizuo. - Ha ha~... A mówiłeś, że już ich nie czytasz. - Rozbawiony pomachał papierem. - A z tego co widzę, to są nowe numery~... - Zaczął kartkować niecenzuralną gazetkę. - Masz jakieś ukryte aspiracje, żebym tak robił? - Zapytał autentycznie ciekawy pokazując Shizuo jedną z rozkładówek.
- Co... To... - Nauczyciel popatrzył na niego, w końcu zdenerwowany zamykając usta i wyrywając mu gazetki z ręki. - Nawet gdyby to było moje... A nie jest... To jest do patrzenia a nie... - burkął i odetchnął wolniej, żeby przestać tak urywać idiotycznie zdania. - Zresztą i tak byś tego nie zrobił. - uciął wyjaśnienia i schował gazetki tam gdzie były przedtem. Po tym narzucił mu ręcznik na głowę.
- Chodź się kąpać. - zmienił temat, czując, że wreszcie jego twarz się ochładza. Miał już wszystko, ręcznik, ciuchy... Mogli iść. Skierował się z nim więc do przebieralni.
- Zrobiłbym, gdybyś mnie ładnie poprosił Shizu-chan~... - zachichotał wesoło.
- A jak poproszę... - mruknął z namysłem, nie do końca pewien, czy faktycznie chce to powiedzieć. - ...to to zrobisz? - Położył swoje ciuchy na ławce w przebieralni i przyciągnął go bliżej, żeby pomóc mu ściągnąć to co miał na sobie, od koszulki zaczynając.
- Mhm~... - mruknął pomagając zdjąć z siebie rzeczy. - Pozwolę ci na wszystko~... - zapewnił go wesoło, przytulając się do niego. Wspiął się na palce i pocałował nauczyciela.
     Zadowolony Kadota właśnie wracał z kibelka. Czekał na Izayę... Coś mu długo zeszło przy tych piłkach. Usłyszał jakieś dźwięki z przebieralni, więc domyślił się, że to jego przyjaciel i wesoły otworzył drzwi chcąc coś powiedzieć. Jednak widok całującego się z brunetem Senseia, był dla niego na tyle szokujący, że zaniemówił. Cicho zamknął drzwi i wrócił do toalety. Siadł na muszli klozetowej i schował twarz w rękę.
- Nie powinienem był tego widzieć... - wydukał.
     Izaya oderwał się od swojego kochanka i rozejrzał w około.
- Ne Shizzy ty też coś słyszałeś?
- Mmm...? - mruknął, zbyt pochłonięty jak dotąd całowaniem go. Ale chyba słyszał jakiś szmer... Spojrzał na drzwi, nawet podszedł i spojrzał za nie, ale nikogo nie było... Wrócił więc do Izayi, żeby go objąć i pomóc ściągnąć całkiem bokserki. - Nikogo nie ma. - zapewnił, chociaż sam czuł pewien niepokój.
     Izaya uśmiechnął się uspokajająco i już całkiem nagi wtulił się w blondyna.
- Dobrze~... No to chodź. Na uspokojenie zrobię ci pod prysznicem to co masz w tych swoich zboczonych gazetkach~... - zachęcił go łapiąc za dłoń i ciągnąc w stronę natrysków.
     W toalecie Kadota zacisnął zęby na swojej czapce. "DEBILE ja wszystko słyszę!!!" krzyczał cały czerwony w myślach.
- Tak...? - mruknął, mimowolnie się uśmiechając. Dał się zaciągnąć za nim pod prysznic i włączył wodę, zerkając zaciekawionym wzrokiem w jego stronę. - A co konkretnie...? - mruknął z rozbawieniem, znów przyciągając go do pocałunku. O ile nikt ich nie widział i nie mógł im przerwać... Czemu by się tak nie zabawić? Chociaż wciąż utrzymywał, że to nie jego gazetki, w razie czego.
     Izaya oparł się całym ciężarem ciała o tors blondyna zachłannie chłonąc kolejny pocałunek.
- Co chcesz~... Wybierz jedną rzecz, tylko powiedz mi co, a to zrobię~! Co ty na taki układ Shizzy?- zapytał zaciekawiony przekręcając główkę w bok. Złapie haczyk czy...
- Hmh... - mruknął nieartykuowanie, zaciekawiony tą propozycją. W sumie nie wymagał nic w zamian, tylko musiał coś wybrać... Co wybrać...? - Jasne, że tak... - mruknął, zaraz oblizując lubieżnie wargę, nawet niezbyt świadom tego gestu. Co wybrać...? Miał w końcu jedyną taką szansę. Tylko czemu musiał mówić mu wprost co mu się podoba? Przesunął dłonią po jego pośladku, zastanawiając się i jednocześnie myjąc go powoli. W głowie miał mnóstwo perwersji, ale przecież nie powie mu tak po prostu... - Daj się zastanowić... - mruknął w końcu, nachylając się do jego szyi i przygryzając ją lekko. Przesunął po niej czubkiem nosa, zastanawiając się. Właściwie nie miał aż tak wielkich potrzeb... - Ta strona, na której otworzyłeś... - wymruczał w końcu średnio głośno. Miał nadzieję, że zrozumie, o co mu chodziło...
- Mhm~... - zamruczał zabierając żel pod prysznic i zaczął namydlać blondyna powolnymi ruchami dłoni mrucząc przy tym zachęcająco. - Pamiętam~... Ale i tak chcę, żebyś mi to powiedział~...
     Szum wody może i trochę zagłuszał ich głosy, jednak mimo to Kadota siedząc tuż za cienką ścianką działową i tak wszystko słyszał.
- Nie mów, nie mów, nie mów, błagam, nie mów... - mamrotał pod nosem, kiwając się lekko w przód i w tył. Jak tak dalej pójdzie nie będzie mógł normalnie spojrzeć na sensei'a, i na swojego przyjaciela... On po prostu wiedział, że coś między nimi jest nie tak... Już przed wf, gdy Izaya kazał mu powiedzieć coś tak dziwnego, i później gdy brunet szturchał Shizuo nogą... Kadota po prostu wiedział.
- Och...? - mruknął niby to zdziwiony, myjąc go wciąż powolnymi ruchami póki co samą wodą. - W takim razie... Stań pod ścianą. - poinstruował go, czekając, aż to zrobi. Coraz bardziej wczuwał się w wf'istę ustawiającego ucznia do odpowiedniego ćwiczenia... - Zrób lekki rozkrok... Jedną rękę połóż na karku, drugą ułóż na torsie... I wypchnij lekko biodra. - Dobrze, że woda wciąż była dość gorąca, usprawiedliwiało to z pewnością jego lekko zaczerwienione policzki... Choć mniej usprawiedliwiało, że pewna część jego ciała zaczęła budzić się do życia, gdy lustrował go nieco pożądliwym wzrokiem. I jeszcze ta przygryziona warga i to spojrzenie... Tego mu brakowało do pełni szczęścia. Izaya był o miliard razy lepszy, niż jakieś zdjęcie w gazecie, trzeba to było przyznać.
     Izaya lekko rozbawiony wykonywał grzecznie wszystkie polecenia.
- Tak dobrze? Sensei~... - mruknął zachęcająco Izaya. Poprawianie ćwiczących było najlepsze, więc Shizuo pewnie będzie zadowolony.
     Dota-chin zakrył usta dłonią przerażony tym, że zaraz usłyszy jeszcze więcej. Jednocześnie zapaliła mu się w głowie lampka. "To o to mu chodziło z tym "w pewnych sytuacjach nazywam cię sensei"...".
- Mhm, dobrze... Pojętny z ciebie uczeń, czasami. - mruknął, kładąc dłoń na dole jego pleców i wyginając jego ciało w jeszcze mocniejszy łuk. Znów przypatrzył mu się lekko zamglonym wzrokiem. On chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo go kusi... Nie, moment, na pewno zawał sobie sprawę. Shizuo nachylił się jeszcze trochę, by zacząć składać drobne pocałunki, błądząc ustami po jego klatce piersiowej. Nie mogli tu... Ale przecież tak do domu nie wytrzyma...
     Izaya zamruczał głośniej, zadowolony z pieszczot. Uśmiechnął się kusząco.
- Jeszcze jakieś ćwiczenia sensei~? Może mam uklęknąć? Albo się obrócić? - zaproponował.
- Mhm... - zamruczał, niesamowicie zadowolony z takiego wyboru. O co poprosić... Czy raczej co mu "nakazać"? - Klęknij. - zarządził w końcu, puszczając go, żeby mógł w spokoju wykonać "ćwiczenie". W końcu prowokował go dziś z tą wodą, więc mógł zrobić i to... – Poćwiczysz sobie gimnastykę szczęki i szyi. - zażartował, całując go jeszcze przelotnie w kącik ust. - Ktoś musi zadbać, żebyś ćwiczył...
     Izaya wyszczerzył się wrednie wykonując polecenie.
- Załapałeś, co? - zagadnął, opierając się rękoma o biodra blondyna. - Trochę źle zrobiłem namydlając cię~... Teraz nie będzie zbyt smaczne, chyba, że się już spłukałeś~... - mruknął przejeżdżając językiem po podbrzuszu nauczyciela. - No, nie czuć~... - stwierdził wesoło.
- Umm... To dobrze. - Skinął lekko głową, zadowolony, że nie czuć mydła. Choć nie aż tak zadowolony jak z tego, co zrobił Izaya. Zresztą efekty było widać... - Wyłączę wodę, będzie ci lepiej, co? - mruknął i sięgnął po pokrętło, robiąc to o czym mówił. Tak powinno być wygodniej... I nie wyczerpią całej ciepłej wody. Wyprostował się i wydał z siebie coś na kształt zduszonego mruknięcio-jęku na kolejne poczynania Izayi, którym się przyglądał. Jedno co było pewne, to że z każdym razem był lepszy. - Gdzie ty się tak wprawiasz...? - mruknął, pytając oczywiście retorycznie.
- Mam przecież najlepszego korepetytora~... Shizu-chan byłby rozczarowany gdybym nie był był najlepszy dla mojego sensei~... - zachichotał biorąc go do znów do ust.
     Kadota cały czerwony na twarzy przesunął się do ściany przy której z drugiej strony byli jego sensei i przyjaciel. Szczerze Dota-chin był przerażony. "To nie był pierwszy raz" cały czas kołatało mu w głowie. Przerażony własną ciekawością dalej wsłuchiwał jęknięć, sapnięć i mlaśnięć.
- No jasne... - Uśmiechnął się szerzej, ale całkiem zmienił minę, czując ciepłe i wilgotne wnętrze jego ust. Mimowolnie rozchylił nieco wargi, oglądając go w tej sytuacji. Sapał, a nawet jęczał krótko co jakiś czas. O ile normalnie mógł się powstrzymać, tak teraz nie mógł... - Mocniej... - westchnął, wplatając dłoń w jego włosy i nie odrywał od niego wzroku. Brunet wyglądał cholernie podniecająco... - Gdyby to nie była szkoła... Zafundowałbym ci naprawdę intensywny trening... - wysapał, czując, że wiele mu dziś nie trzeba, żeby dojść. – W domu... - obiecał jeszcze. Może uda mu się go zatrzymać na noc... To wtedy.
- Mhm~... - zamruczał wsuwając go sobie aż do gardła. Shizuo raczej nie zależało na delikatnych pieszczotach.
     Kadota zagryzł wargę. Naprawdę wyobrażając ich sobie nagich, w strugach wody. Izaya robiący loda sensei'owi, jego mokre, oklapnięte włosy, roziskrzone spojrzenie, chętne usta, zwinny język. Szatyn jęknął cichutko. Musiał się uspokoić! A nie... Spojrzał na dół, a ponieważ było zbyt ciemno ścisnął go ręką.
- Kurde drugi raz... - warknął.
     Shizuo drgnął w przeczuciu, ale zaraz się uspokoił i oddychając szybciej przypatrzył się Izayi. Jeszcze kilka chwil i wydając z siebie jęko-stęknięcie powstrzymał się od przyciągnięcia go bliżej i doszedł w jego usta. Może powinien był się powstrzymać jeszcze, ale póki co czuł się wręcz błogo...
     Kadota resztkami silnej woli powstrzymywał się od zrobienia sobie dobrze. Słysząc tak szybko jęk spełnienia sensei'a tylko bardziej zaczął zastanawiać się, jak dobry był Izaya skoro sensei tak szybko odszedł... Albo jak bardzo Shizuo był napalony.
     Brunet oblizał się, połykając spermę.
- Ne jaka ocena Shizuo-sensei? - zapytał uśmiechając się zadziornie.
- Szóstka... - wymruczał odrobinę schrypniętym głosem i opadł na kolana obok niego, zaraz wpijając się w jego usta, całując zachłannie, wciąż z ręką w jego włosach. Otrząsnął się dopiero po paru chwilach, trzeźwiejąc dostatecznie. To wciąż miejsce publiczne, przez co buzowała w nim łagodnie adrenalina. Zawsze mogli zostać nakryci... - Idziemy zaraz po prysznicu. - oznajmił, w końcu podnosząc się i ocierając łagodnie kciukiem kącik jego ust. Zawiesił na nich na chwilę wzrok. Wydawały mu się w tej chwili bardziej czerwone i jeszcze
bardziej kuszące...
- Później dostanę jeszcze, prawda? - zapytał otumaniony odruchowo wtulając policzek w ciepłą dłonią. Uśmiechnął się leniwie i objął szyję blondyna rękoma.
- Ile będziesz chciał. - wymruczał z uśmiechem, wtulając go w swoje wciąż rozpalone ciało. Sięgnął przy tym po żel pod prysznic i zaczął wmasowywać go w jego ciało, spieniając powoli. Musieli przecież zaraz iść. Puścił powolny strumień wody i dalej masował jego plecy, a potem uda i boki. Jeszcze brzuch... Będą mogli iść.
- Mhm~... - zamruczał lekko nieprzytomnie, wtulając się w Shizuo. - Czeka mnie bardzo aktywny trening~... Pewnie przeciągnie się, aż do wieczora prawda~? - zapytał wypinając lekko tyłek. Shizuo musiał go umyć też w środku... Chyba, że w domu będzie chciał wejść do brudnego...
- Może się przeciągnąć aż do nocy, o ile będziesz mógł zostać... - zaproponował, opłukując dłoń. Chwilę potem zsunął palce na jego wypięte pośladki i zaraz wsunął je w niego, by wymyć resztki po ich zabawie. - Będę cię nadzorował z poranną gimnastyką. - Uśmiechnął się mimowolnie, cmokając go zaraz w szczękę. Spieszyło mu się, ale akurat z tym myciem nie mógł się spieszyć.
- Zostanę, aż mnie nie wyrzucisz~... - zapewnił chichocząc i sam nabił się na palce blondyna. - Słyszałem, że dla zdrowia dobre są nie tylko ćwiczenia poranne, ale też wieczorne... Myślę, że i północne by nie zaszkodziły co~? - zaproponował poruszając się lekko i czyszcząc tym samym. - W końcu dawno tego nie robiliśmy prawda? Będę musiał z ciebie sporo spuścić~... Ale dasz mi nadprogramowe zwolnienie z wf po tym nie?
- To mi odpowiada. - Zaśmiał się cicho i zsynchronizował z jego samowolnymi ruchami. Zapowiadało się naprawdę aktywnie... I dobrze, dawno nie miał okazji się rozruszać, a to doskonała okazja! - Wymęczę cię aż będziesz miał dosyć. - dodał mu na ucho i przygryzł je lekko, zaraz odpuszczając, bo skupiał się na myciu. - Zwolnienie już masz załatwione. - przyznał. W końcu zasłużył sobie. Zabrał dłoń i opłukał ich obu.
- To dobrze... - mruknął, pozwalając się opłukać.
     Shizuo zakręcił wodę i zaczął go wycierać.
- Ne Shizzy... - mruknął brunet pozwalając się wycierać. - Właśnie sobie uświadomiłem co mi nie pasowało w przebieralni... - mruknął od razu trzeźwiejąc.
     Kadota nadal siedząc w łazience wstrzymał oddech. Warknął pod nosem. On tu miał dość spory stojący problem a oni się tak guzdrali! Jednak... To, że Izaya jednak podejrzewał jego obecność była na tyle niepokojąca, że nadstawił uszu.
- Na wieszaku wisiał ręcznik Dota-chin'a, a pod ławką mam wrażenie, że była jego torba...
     Kadota zdenerwowany burknął pod nosem "Nie mów na mnie Dota-chin".
- ... - Popatrzył na niego nagle spięty. Przestał go wycierać, zamierając i nasłuchując. - Może... Zapomniał zabrać. - warknął​, podenerwowany. - Gdzie by był? Chyba nas nie słyszał? - Otulił go ręcznikiem i zaczął się błyskawicznie wycierać, żeby czym prędzej wyjść. - Cholera...
     Izaya okrywając się ręcznikiem podreptał za zaglądającym w każdą szparę blondynem. Był naprawdę poddenerwowany.
- Shizu-chan... - zaczął niepewnie, gdy sensei wpadł do pomieszczenia z toaletami.
     "Zaraz mnie nakryją, cholera, cholera, cholera!" panikował szatyn. Podkurczył nogi siadając na zamkniętym klozecie licząc, że będzie wyglądało to jak pusta kabina.... Choć zamknięta.
- Co? - Przystanął na moment, obracając się do niego. Miał na sobie bokserki, szukał podglądacza, co jeszcze było nie tak? Może oprócz zdenerwowania, ale to było całkiem na miejscu...
- Nie złość się... - poprosił podchodząc do blondyna powoli. Wiedział, że ten może być naprawdę zły. - Zadzwonię do Dota-china jak wyjdziemy i mu jakoś to wyjaśnię... Nie wyda nas, na pewno więc już się nie złość dobra? - poprosił niepewnie, dotykając Shizuo za ramię.
     "Cholera, komórka!". Kadota przerażony złapał się za kieszeń... Miał ją przy sobie... Nie było dobrze.
- ...Na pewno? - spytał wciąż warkliwie. Dalej był podejrzliwy... Spojrzał na Izayę, dopiero po chwili układając lekko ręce na jego biodrach. - A jak go przekonasz...? - spytał wciąż niechętnie, choć już nie tak złym tonem. Wolał, żeby się nie wysilał, gdyby Kadota wymagał czegoś wielkiego... Chociaż Kyouhei raczej nie był taki, ale zawsze wolał się upe... Dobra, po prostu był zazdrosny i się martwił. Po tym, jak Kadota dziś się podniecił przez gest skierowany DO NIEGO... Wolał uważać.
- Jeszcze nie wiem... - mruknął, podchodząc jeszcze bliżej. Starał się jakoś udobruchać Shizuo. - Ale mogę ci obiecać, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyś nie stracił pracy, więc się nie martw... - Pogłaskał go delikatnie po ramieniu. - Mo-mogę do niego teraz zadzwonić... - burknął naprawdę nie wiedząc, jak uspokoić Shizuo bardziej...
- Tylko nie wszystko... - mruknął nadal niechętnie, wręcz przeszywając go wzrokiem, próbując mu przekazać, że pewnych rzeczy nie pozwoli mu zrobić choćby za cenę swojej pracy. Po tym nachylił się, całując go przeciągle. Na chwilę więc zaległa cisza, przerywana typowymi cichymi cmoknięciami​ i mlaskami. Po tym oderwał się od niego, spokojniejszy. - Nawet gdybym stracił pracę zawsze mogę cię jakoś przemycać do siebie... - mruknął jakby pocieszająco. Odetchnął i złapał go za rękę, żeby pociągnąć go do wyjścia. - A teraz chodź. Później będziemy się nad tym głowili...
- Nie ma mowy, zostaniesz w tej pracy - Zapewnił go samemu się też utwierdzając w tym przekonaniu.
     Izaya dał się pociągnąć do szatni. Jednak zamiast się przebierać wyciągnął spod ławki plecak Kadoty i wyjął z niego długopis i kartkę.
    "Wiem, że nas słyszałeś Dota-chin... Zadzwoń do mnie później to ustalimy jaka jest cena twojego milczenia. Zrobię wszystko."
     Widząc, że sensei zagląda mu przez ramię poprawił się i napisał "prawie wszystko".
- No. - burknął blondyn, sądząc jednak, że to trochę nieodpowiednie, żeby to Izaya coś robił. W końcu to on zostawił go po lekcjach i... No... - Zbieramy się czym prędzej, dobra? - Narzucił mu na ramiona bluzę żeby go pospieszyć i sam zajął się naciąganiem potrzebnych ubrań. Jeśli Kadota go wyda mimo starań Izayi na pewno bardzo, ale to bardzo się wkurzy. To nie pozostawiało wątpliwości.
- Nie martw się, w najgorszym wypadku zrobię mu loda i tyle~... Widziałeś jak mu na lekcji stanął nie? - Uśmiechnął się do Shizuo, zakładając ręce za głowę. - Na pewno go przekonam~...
     Nauczyciel wyprostował się, patrząc na niego wzrokiem świadczącym dobitnie, że właśnie powiedział coś, czego w żadnym wypadku nie powinien był mówić. Poważne, ciężkie spojrzenie spoczęło na jego twarzy, ciężarem układając się na jego barkach.
- Będziesz na to zbyt zmęczony. - stwierdził fakt, jakby to było przesądzone. Bo i faktycznie właśnie takie było. Nie będzie mógł się schylić przynajmniej przez tydzień... Może i był nauczycielem wykorzystującym swojego ucznia i tylko tyle, ale i tak nie zamierzał dopuścić do tego, żeby Izaya traktował tak kogokolwiek innego... Nie musiał mówić mu tego wprost, Izaya nie musiał wiedzieć, ale był zazdrosnym typem i traktował go już poniekąd jak swojego partnera, więc nie było na to szans. Już prędzej sam się zwolni...
- Jeśli od tego będzie zależeć posada Shizu-chana nigdy nie będę "zbyt zmęczony", - zapewnił go drepcząc obok blondyna. Niepewnie ścisnął pasek torby, którą miał na swoim ramieniu. - Nadal mnie u siebie chcesz? - zapytał słabo.
     Kadota jeszcze przez chwilę postanowił posiedzieć w toalecie... Tak na wszelki wypadek... I żeby doprowadzić się do porządku.
- Będziesz zbyt zmęczony. - powtórzył uparcie, mając nadzieję, że zrozumie aluzję i nie zrobi tego z byle kim tylko dlatego, żeby zachował posadę. Ale wybór tego, czy zrobiłby coś takiego pozostawiał już jemu... On musiał zdecydować... Pokręcił głową do siebie. - Co? - spytał, otrząsnąwszy się z myśli. Potrzebował chwili, by dotarł do niego sens jego kolejnych słów. - Jasne, że chcę. - Skinął delikatnie głową, kierując się do wyjścia. - Przecież chciałeś pójść do mnie - ściszył głos - więc idziemy.
- Przestań tak mówić i mnie nie kuś Shizu-chan... - fuknął na niego gniewnie Izaya. - To moja wina, więc powinienem za to odpowiedzieć... A twoja posada jest chyba ważniejsza ode mnie prawda? Więc przestań się wygłupiać z tym zmęczeniem. Nawet gdybym padał, to gdybyś tego chciał robiłbym to, więc się już nie martw dobra?
- Ja się nie martwię. - Pokręcił głową. Przynajmniej nie tym się martwił... - Ta posada nie jest aż tak fascynująca, żebym musiał ją zatrzymywać, więc zachowaj swoje poświęcenie dla siebie. - dodał dosyć szorstko, chociaż nie takie miał zamiary. Cieszył się z jednej strony, że Izaya poświęciłby się tak dla niego... A z drugiej to właśnie go martwiło. Jak daleko mógł zajść dla niego? Przystanął przy samochodzie i otworzył dla niego drzwi.
     Izaya niepewnie wsiadł na miejsce pasażera ściskając torbę na kolanach. Nigdy tu nie był... Ze zdenerwowania zaczął maltretować guziczek podnoszący i opuszczający szybę. Wpatrywał się jak zafascynowany w ten proces, dopóki Shizuo nie obudził go z transu trzaskając swoimi drzwiami i przekręcając kluczyk w stacyjce.
     Nauczyciel powoli wycofał auto i skierował je w odpowiednią stronę, kierując się prosto do swojego domu. Zerknął na Izayę trzymającego wciąż palec na guziczku.
- Zamknij, przeciąg... - mruknął, nie wiedząc, jaki temat kontynuować. Na pewno nie chciał tego o Kadocie. Do żartów nie był teraz skory, sytuacja była zbyt poważna... Przynajmniej jak dla niego. I co się stało z tym wygadanym szczeniakiem z lekcji...? Odetchnął powoli nosem, skręcając z nadmierną uwagą skupioną na drodze. - Nie jest ci za zimno? Nie dosuszyłeś włosów, nie chciałbym żebyś się przeziębił. - zauważył pozornie błahą rzecz.
     Izaya natychmiast przestał maltretować guziczek.
- Dobrze... Nie, nie zimno... - mruknął bardziej wtulając się w plecak który trzymał na kolanach.
Nie wiedział co miałby powiedzieć i czy Shizuo w ogóle chce podtrzymać rozmowę.  Może był na tyle zły, że pytał tylko z grzeczności? Brunet wyciągnął telefon chcąc napisać do Kadoty i jak najszybciej rozwiązać sprawę. Jednak w jego skrzynce SMS czekała na niego mała niespodzianka - wiadomość od Dota-chin'a. Izaya szybko ją otworzył i przeczytał. "Tak widziałem was, nie nikomu nie powiem jeśli przestaniesz mnie nazywać "Dota-chin"."
     Izaya z uśmiechem na mordce odpisał "Ciężkie warunki ale się zgadzam~ (dzięki Kadota-chin)".
Uśmiechnięty brunet odwrócił się do swojego sensei'a.
- Shizzy, obiecał, że nic nie powie, wiec nie złość się już, dobra? - poprosił.
- Mhm... - Mimowolnie zmarszczył nieco brwi. Zgodził się... I co? - A czego chce w zamian? - spytał ostrożnie na tyle, na ile się dało. Bądź co bądź zależało mu na odpowiedziach, na tej jednej odpowiedzi. Od tego zależało dopiero, jak się wkurzy. Przycisnął odrobinę mocniej nogą gaz, przyspieszając i robiąc zaraz kolejny zakręt, tym razem na rondzie.
- Więc... - Izaya natychmiast posmutniał i zapatrzył się na swoją torbę. Zaczął bawić się zamkiem. - Rządania były bardzo trudne, ale jednak znośne... - Spojrzał na Shizuo z bólem. - Mam przestać nazywać go Dota-chin rozumiesz?
- ... - Minęła chwila, nim Shizuo połączył fakty i zrozumiał, że to naprawdę zaprzestanie nazywania Kadoty Dota-chin jest takie trudne ale jednak znośne. Minęła kolejna chwila nim w to uwierzył i parsknął niepohamowanym śmiechem, zakrywając usta wolną dłonią, żeby pamiętać, że musi się szybko uspokoić i ich nie roztrzaskać. Samochodem lekko szarpnęło na boki, ale nic poza tym.
- Nie śmiej się! To poważna sprawa Shizzy! - fuknął, patrząc na niego z ogniem w oczach. - Jak ja mam go niby teraz nazywać co? Kadota-chin jest za długie! I nie brzmi fajnie... - dorzucił szturchając blondyna palcem w ramię, nadymając przy tym obrażony policzki.
- Jasne, jasne... - rzucił, rozbawiony. - I jakie Shizzy, jak ty się w ogóle zwracasz do swojego nauczyciela,co??? - spytał niby to groźnie, szturchając go pod żebrami. Nie mocno, ale na tyle, żeby poczuł się szturchnięty. - Możesz go nazywać Kadota, ucieszy się.
- Dziękuję za pozwolenie Shizu-chan-sensei~... - mruknął zakładając sobie ręce na ramiona i pufkając niby zły. Spojrzał za okno a widząc, że wjeżdżają na osiedle rozpromienił się i przysunął prawie rozpłaszczając sobie nos na szybie. - Ne, ne Shizzy to już niedaleko prawda~?
- Nie Shizzy. - upomniał go jeszcze, pstrykając go lekko palcem w głowę. - I tak, to blisko... Zajechał do garażu i tam przystanął, żeby wyjść i go otworzyć. Po tym znów wsiadł, żeby wjechać do środka i wysiadł. - No, wysiadka... - pospieszył go, uśmiechając się lekko. To podniecenie na obliczu Orihary było nie do zastąpienia. A​ w końcu tylko pojechali do jego domu...
- Yay~! - wykrzyknął uradowany brunet. Gdy tylko nauczyciel otworzył mu drzwi od samochodu, żeby mógł wyjść, Izaya rzucił mu się na szyję. - Naprawdę tu jesteśmy, naprawdę~... - Cieszył się nadal go tuląc. Nie spodziewałem się, że Shizzy naprawdę mnie kiedyś tu zabierze~...
- Jeszcze nie dotarliśmy do samego mieszkania, wiesz? - parsknął, odruchowo otaczając go ramionami. Ale zaraz, nie spodziewał się...? - A co, spodziewałeś się, że szkoła i jakaś kafejka to wszystko na co mnie stać, czy co...? - parsknął znów. Zawsze był jeszcze hotel, ale nie tym razem...
- Wiesz~... Zawsze mógłbyś mnie wywieźć gdzieś do lasu i wykorzystać~... - stwierdził nadal się do niego tuląc. - Zawsze mówiłeś, że twoje mieszkanie to taki azyl do którego mogą wchodzić tylko ważne dla ciebie osoby~... Nie sądziłem, że wpuścisz tam mnie... - dodał cmokając go lekko w policzek.
- Jasne, jasne, za kogoś takiego mnie masz? - zażartował. Teraz było mu całkiem do śmiechu. W końcu był niemal stuprocentowo pewien, że wszystko jest w porządku z ich tajemnicą. Być może się łudził... Załatwi to jeszcze potem... Teraz nie było sensu się tym przejmować, prawda? - Też jesteś ważny. - przyznał, czochrając mu włosy wolną ręką. Zakrył tym gestem spojrzenie, jakie mu rzucił. Po tym spojrzał przed siebie, wyjął klucz i otworzył drzwi od klatki schodowej, ciągnąc go zaraz bez słowa wgłąb korytarza.
     Izaya zaśmiał się wesoło będąc czochranym i dał się porwać magii chwili, to jest grzecznie poszedł za Shizuo. Z zaciekawieniem przyjrzał się klatce schodowej, a następnie szybko wbiegł po schodkach licząc je. Chciał jak najdokładniej zapamiętać to miejsce. W końcu jak dobrze je zapamięta będzie mógł tu kiedyś przyjść i wymusić na swoim sensei wiele ciekawych rzeczy... No bo przecież Shizuo nie miałby serca gdyby biednego, pijanego, rozochoconego Izayę wyrzucić na ciemną zimna sobotnią noc, a nie zabrać do swojego łózka prawda? A blondyn oczywiście miał serce! Ogromne i bardzo wydolne sądząc po niektórych ekscesach. Izaya słyszał je już wiele razy gdy leżał wtulony w Shizuo i się uspakajał.
     Shizuo z kolei aż tak nie skupiał się na podchodzeniu do mieszkania. Praktycznie nawet nie wiedział, kiedy znalazł się przed odpowiednimi drzwiami, ale cały ten czas liczył kroki Izayi, bo słyszał je wyraźnie. Jak zawsze brunet bawił się nawet podczas wspinania się po schodach, czy raczej wbiegania na nie... Rzadko kiedy widział go tak zwyczajnie wesołego jak teraz. Po prostu... szczęśliwego? Cóż, chciał żeby był tak szczęśliwy dłużej, więc nie pozostawało mu nic innego, jak o to zadbać... Otworzył mieszkanie, pchnął drzwi i wpuścił Izayę przodem, widząc tylko przelotnie jego uśmiech, nim wpadł do środka. Uśmiechnął się pod nosem, wchodząc za nim. Tego tu brakowało... Narwanego ucznia, w którym się zakochał.

1 komentarz:

  1. Awwwwww^^ to jest takie kochane <3
    Chyba moja ulubiona notka z tej serii^^ super swietna jest :3
    Shizu mi tak bardzo pasuje na nauczyciela wf :3 Awww rozplywam sie!
    No I te mysli Kadoty! Nieladnie sie tak podniecac przyjacielem swoim xDD I sama parsknelam smiechem jak on sie w kibelku ukrywal. Smieszek podgladacz :P
    Zajebiaszcza seria!
    Weny I czasu :*

    OdpowiedzUsuń