Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

niedziela, 29 listopada 2015

Shizaya - Skarpetkowy fetysz

Hejoo~...
Oto kolejna notka specjalnie na niedzielne rozluźnienie i odmóżdżenie przed pójściem do szkoły~... Mnie osobiście strasznie się podoba ze względu na to, jak ładnie wyszły tu charaktery naszych potworków. :33 No i przez ten tęczowy cukier~! *rzuca w tłum tęczowymi kostkami cukru* Co mogę powiedzieć, miłej zabawy z czytaniem, nie~? x3
Ale zanim co~! Gdybym mogła mieć do was małą prośbę~... ANKIETA - GŁOSOWANIE stworzone przez yattę, trwające do 8 grudnia~... Bardzo bym chciała, żebyście zagłosowali na Gorzów. >3< Bardzo bardzo bardzo~! Także~... Szczeniak się ucieszy, no. ;3;
To tyle, już nie przedłużam~...
Enjoy! ;3

Hejo~...
Czy tylko mam jakiś nawał kartek które magicznym sposobem ma zrobić na jutro? T^T No ale nie ważne. Cieszę się, że notka jest gotowa i mam nadzieję, że taka niespodzianka wam się spodoba ;) 
Powiem tak... nie spodziewajcie się, żeby to było ambitnie fabularne XD
Pamiętajcie o nakarmieniu psiaków i enjoy~!



     Izaya zamknął klapkę swojego laptopa i zostawiając go wraz z kubkiem zimnej, niedopitej kawy, na stole ruszył do salonu, skąd dobiegały dźwięki jakiegoś filmu. Sądząc po śmiechu w tle mogła to być komedia.
     Informator podszedł do kanapy cichutko i uśmiechając się wesoło zasłonił oczy blondynowi okupującemu jego kanapę.
- Zgadnij kto to~...
- Hm... Takie zimne ręce ma tylko jedna osoba... Dziadek mróz? - rzucił Heiwajima i odsunął jego dłoń od swoich oczu, zaraz parskając cicho śmiechem, gdy tylko na niego spojrzał. Zanim Izaya się spostrzegł przeciągnął go przez oparcie i walnął na kanapę. - Kogoś tu trzeba rozgrzać? - rzucił jakby nigdy nic, już rozpinając pasek od jego spodni, choć nie dosłyszał jeszcze odpowiedzi.
- Rozgrzać niekoniecznie, ale schłodzenie mi się bardzo przyda... Gorąco dzisiaj. - westchnął rozkładając się wygodniej na skórzanej, czarnej kanapie. Tak się cieszył, że jego apartament miał okna na północ. Przynajmniej panował tu cień, a klimatyzacja dawała względny chłód. - Widzę, że czytasz mi w myślach i już rozbierasz? - zapytał wzdychając z ulgą gdy jego spodnie zostały rozpięte. Za gorąco mu było dzisiaj w końcu był ubrany jak zwykle - czyli na czarno.
- Może być, że schłodzenie. - Dla niego to zwał jak zwał... Jednak jeśli Izaya się upierał... Bo chyba aż tak naiwny nie był by sądzić, że rozbierze go i zostawi, nie? To się raczej... wykluczało. Po ściągnięciu z niego spodni i koszulki dalej jakby nigdy nic wstał i wziął go na ręce, by zanieść do sypialni. - Czekaj, zaraz ochłodzę cię jeszcze bardziej. - mruknął, mając na myśli rzecz jasna pozbycie się dalszej części garderoby.
- Dobrze, bo kanapa się już trochę ode mnie nagrzała. - mruknął spoglądając na zaparowany ślad. - Ne Shizzy jestem gorący? - zapytał gdy przechodzili przez próg.
- Nawet bardzo. - potwierdził, chociaż co prawda siadał tym na jego ego, wcale go tym nie miażdżąc, wprost przeciwnie. Wiedział o tym, ale... Co tam, jeśli powie mu kilka komplementów zanim co. Położył go na łóżku z chłodną kołdrą i zsunął z niego bokserki, zostawiając go praktycznie w samych skarpetkach, które akurat w niczym mu nie przeszkadzały. Nim brunet zdążył zaprotestować nachylił się i uniemożliwił mu całkiem odzywanie się swoimi ustami.
     Izaya zamruczał chętnie oddając pocałunek. Chłodna kołdra sprawiła, że było mu o wiele lepiej. Oplótł nogami Shizuo w pasie drapiąc go delikatnie po plecach skarpetkami które wciąż znajdowały się na jego nogach. Chciał mu pokazać przez co jest jeszcze gorąco. Shizuo jednak zupełnie nie przejmując się tymi znakami mruknął coś w jego usta i rozsunął jego wargi językiem, zaraz wdzierając się do środka. Jednocześnie zsunął dłoń na jego pośladki, masując je i ugniatając, muskając przy tym od czasu do czasu jego wejście. Miał na niego ogromną ochotę, w końcu trochę już minęło od ostatniego razu... A skoro Izaya tak mu się poddawał trzeba to było wykorzystać.
     Brunet zrezygnował z przytulania, było mu zbyt ciepło. Rozłożył się więc wygodniej na łóżku i zaczął dość szybko rozpinać koszulę Shizuo. Szusnął ją z jego ramion żałując w tej chwili, że jego chłopak jest taki ciepły. Choć zimą miało to woje plusy latem było kompletnie niepraktyczne.
- Trzeba było wyjąć wiatrak. - mruknął, jakby czytał mu w myślach. Cieszył się jednak, że to nie jego teraz Izaya używał. Byłoby dosyć boleśnie... dla samego Shizuo. Rzucił kozulę na krzesło niedaleko i korzystając z tego, że już i tak się od niego oderwał, nachylił się, zaraz obejmując jego sutek ciepłymi wargami i ssąc go lekko. Zaprzestał na moment ściskania jego pośladków, by drugą ręką uszczypnąć kilka razy drugi wypustek. Pewnego rodzaju przyjemność sprawiało mu patrzenie, jak ten powoli twardnieje i nabiera bardziej czerwonego koloru. Pierwszy musnął językiem w momencie, w którym zaczął okrążać jego wejście opuszkiem palca, by następnie podjechać nim do góry i zacząć masować powoli jego jądra.
- Przecież klimatyzacja działa. - jęknął Izaya zabierając się, po odpięciu koszuli, za rozporek w spodniach kochanka. - Shizu-chan zapomniałeś coś ze mnie ściągnąć~... - jęknął niezadowolony i poruszył stopami starając się zdjąć skarpetkę kostką.
- Nie przeszkadza. - mruknął, nie mając zamiaru się odrywać. Chociaż specjalnie po to podniósł głowę, jak by nie było... Za to nachylił się znowu i przygryzł lekko jeszcze bardziej niż wcześniej zarumieniony punkcik. Po tym zassał go mocniej, dłonią przesuwając już po przyrodzeniu Izayi i badając, na ile go dotąd podniecił. W końcu przesunął palce na sam czubek, obejmując go i zsuwając delikatną skórkę. Tak jakoś jeszcze bardziej go podniecał... Sam nie wiedział czemu, ale kto by w to wnikał w takiej chwili? Zaczął go pobudzać, przesuwając, z początku powoli, ręką po całej jego długości. Z ulgą odnotował, że teraz tylko bokserki krępują jego ruchy, jako podziękowanie przenosząc się na drugi różowy punkcik i jeszcze bardziej skupiając się na tych pozornych ugryzieniach.
     Izaya jęknął czując tak mocny ruch. Nie mógł nic poradzić na to, że tak szybko mu stawał, w końcu był z osobą która strasznie go pociągała, więc wydawało mu się to oczywiste.
- Przeszkadzają... - sapnął, uginając nogi w kolanach i podnoszą lekko tyłek czekał na przygotowanie.
- Potem je ściągnę... - mruknął niezadowolony, że musiałby jeszcze przerywać. Przyjrzał się jego twarzy i wolną dłoń podsunął bliżej jego twarzy, zaraz przesuwając palcami po jego lekko wilgotnych ustach. W zasadzie miał większą ochotę go pocałować, ale co najpierw, to najpierw... Czuł że i Izaya nie może się doczekać, bo wciąż go pobudzał, z każdą chwilą coraz szybciej. W końcu nie było chyba bardziej podniecającego widoku, niż napalony Izaya, który wręcz sam się prosi, żeby już w niego wejść...
     Izaya otworzył usta pozwalając by palce Shizuo wsunęły się do środka. Wylizał je dokładnie wiedząc, ze robi to tylko dla siebie. Na końcu ugryzł w nie Shizuo pokazując, na swój uroczy sposób, że można już je wyjąć.
- Shizu-chan gorąco~... - jęknął.
- Taka pora roku. - mruknął zbywająco, zbyt zajęty wsuwaniem w niego pierwszego palca. Wystarczyło tych kilka dni przerwy, żeby był taki ciasny... Rzecz jasna przeszkadzało to raczej samemu brunetowi niż jemu, on nawet się cieszył na zbliżającą się ciasnotę... Choć oczywiście póki co mógł sobie najwyżej pomarzyć. Żeby nie denerwować się za ten czas zbytnio powtarzającymi się narzekaniami Izayi nachylił się i znowu zaczął go całować, tym razem krótko, przesuwając się sukcesywnie coraz niżej, na jego tors, przez podrażnione sutki do podbrzusza. Przestał go pobudzać, skupiając się na rozciąganiu. Jednak nie zamierzał się spieszyć czekając, aż Izaya sam jakoś go nie zachęci.
     Izaya jęknął z niezadowoleniem czując, że jest ignorowany. Skarpetki wciąż uparcie pozostawały na miejscu. Brunet więc patrząc błagalnie na Shizuo rozłożył mocniej nogi pozawalając na większy dostęp do siebie. Oczywiście wciąż z podniesionym tyłkiem by na Shizuo to podziałało.
- Shizu-chan proszę...
     Blondyn uniósł na moment głowę, tylko po to by móc nacieszyć oczy tym wspaniałym widokiem. Zaraz jednak zgodnie z prośbą znów ją opuścił i cmoknął delikatnie odkryty czubek przyrodzenia swojego kochanka.
- Już się robi. - mruknął zapewniająco, zaraz chowając ucałowaną część w swoich ustach i ssąc lekko. Na tym jednak nie poprzestał, zaraz zagłębiając go w swoich ustach bardziej. Nieczęsto to robił, miał jednak jakąś tam wprawę, więc zdołał go zmieścić niemal w całości. Rzecz jasna cały czas starając się nie przerywać choćby lekkiego rozciągania go. Po chwili uniósł głowę, nie mogąc tak długo wytrzymać i zaczął nią poruszać, z początku powoli i już dość płytko, skupiony na dokładaniu trzeciego palca. W tej chwili żałował, nie nie pozostawił tego samemu Izayi.
     Izaya uśmiechnął się z ulgą słysząc zapewnienie, że zaraz zdejmą mu te gorące skarpetki, jednak Shizuo nawet nie miał zamiaru dotykać go poniżej kolan. Czując rozciąganie jęknął, nie kontrolując się. Był już mocno pobudzony, a język Shizuo wyprawiał cuda na jego przyrodzeniu.
- J-Jeszcze~... - jęknął. - Skarpetki...
     Blondyn tylko spojrzał na niego z dołu niedowierzająco, jakby chciał przekazać "Zgłupiałeś"? Po tym poruszył trochę mocniej palcami i je z niego wyjął. Żeby zrobić mu na złość po odsunięciu głowy od jego przyrodzenia jeszcze liznął sam czubek upewniając się, że patrzy. Wciąż nie przejmując się skarpetkami przysunął się bliżej między jego nogami i wszedł dość szybkim pchnięciem.
- Jeszcze myślisz o takich głupotach...? - mruknął, układając rękę na jego biodrze, z kolei drugą się podpierając i zawisając tuż nad nim. - Pozwól, że wybiję ci je z głowy.
- Shizu-chan ty potworze~... - Izaya jęknął zbolały. Był niezadowolony z szybkiego bolesnego wejścia jak i z tego, że nadal mu gorąco w stopy. - Obiecałeś! - zarzucił mu, patrząc na niego z wyrzutem. Przecież to była prosta prośba.- Co ci się tak podoba w tych skarpetkach co?
- Ty. - rzucił prosto, niezbyt zainteresowany odpowiadaniem. Skoro Izaya był w skarpetkach, to pewnie on mu się podobał w skarpetkach, nie? - Za rozwiązanie zadania liczę na bonus. - mruknął, nachylając się do niego. Przytrzymując jego szczupłe ciało za biodra poruszył się, tym razem wolniej, dokładniej, już twardy, upewniając się, że odczuwa go dokładnie. Choć widział po jego minie, że nadal ma jakieś obiekcje. Stłumił je więc tymczasowo kolejnym przeciągłym pocałunkiem.
     Izayę lekko wcięło. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. I cóż, musiał przyznać, że na swój dziwaczny Shizusiowy sposób była ona niezwykle urocza. Na pocałunek zareagował mechanicznie na niego odpowiadając.
- Skarpetkowy fetyszysta. - burknął nie do końca wiedząc jak miałby odpyskować.
- Nieprawda. - Shizuo uśmiechnął się cwanie, i czując, że Izaya powoli przyzwyczaja się do jego kształtu poruszył się mocniej. Pierwsze sapnięcie było zachęcające, więc powtórzył pchnięcie jeszcze raz, i jeszcze, sukcesywnie dążąc do równego tępa. W międzyczasie starał się jak tylko potrafił, żeby Izaya zapomniał o skarpetkach, pieszcząc jego ciało raz mocno, raz całkiem delikatnie. To na co faktycznie lubił patrzeć, to sam Izaya w takich momentach, i wszystkie jego reakcje.
- Izayo-skarpetkowy fetyszysta. - poprawił się przy jednym z sapnięć. Że też zwykłe skarpetki tak mu przeszkadzały. Mógł je zdjąć szybciej... - Gorącoooo~... - jęknął, gdy Shizuo postanowił znienacka uderzyć w jego prostatę.
- Tak. - mruknął, przyznając mu rację i z uśmiechem złapał za jego nogę pod kolanem, zginając ją mocniej, żeby mieć lepszy dostęp i jeszcze raz trafić w to samo miejsce. - Wytrzymaj jeszcze... - poprosił, w tym samym momencie zmuszając łóżko do protestującego jęku. Nic sobie jednak z tego nie robił. Słyszał gorący, przyspieszony oddech Izayi i widział kątem oka palce u stóp zaciskające się pod skarpetkami. Cały brunet był rozpalony, ale to nieprzytomne spojrzenie, jakby był bliski zemdlenia też mu się podobało. Tak długo, jak nie mdlał faktycznie.
     Izaya spiął się mocno i zamknął oczy starając się jakoś przetrzymać oszałamiającą falę przyjemności która przelewała się przez jego ciało. Był pewien, że mu się uda, dopóki Shizuo nie westchnął z przyjemności, prawdopodobnie czując jak mocno się zacisnął, i nie poruszył się gwałtowniej odruchowo. Brunet jęknął głośno dochodząc.
      Blondyn czując, jak ciasnota rozgrzanego wnętrza Izayi się pogłębia zamruczał pod nosem i poruszył się kilka razy chaotycznie, gwałtownie i mocno, wzmacniając erekcję Izayi, a samemu dochodząc chwilę po nim. W końcu zatrzymał się, dysząc ciężko i uspokoił, wychodząc z niego. Znowu rozciągnął usta w uśmiechu, widząc Izayę w tak seksownej pozie, z czerwienią wykwitającą na policzkach, być może z przyjemności, a może i gorąca oraz białymi kroplami gęstej substancji zdobiącymi teraz tors, twarz, a nawet kosmyk grzywki bruneta. W tej sytuacji faktycznie nawet te skarpetki wyglądały nieco perwersyjnie. Jakby wszystko składało się na Oriharę takim, jakim tylko on mógł go widzieć.
- Shizu-chan... Gorąco... - upomniał znów brunet, oddychając wciąż ciężko po przeżytym orgaźmie. - Teraz nie tylko na zewnątrz... W środku też. - zaważył sięgając palcami do swojego tyłka. - Pewnie jestem tam cały biały co? - mruknął.
- Mhm... - mruknął, przyglądając mu się uważnie. Gest Izayi wywołał niemal natychmiastową reakcję jego ciała. Zerknął w dół, na siebie, a potem znów na niego. Co mógł poradzić? - Wyglądasz zbyt seksownie. - skomentował bez wyrzutów, stwierdzając jedynie niepodważalny fakt, który sprawiał, że miał ochotę nie kończyć, aż któryś z nich padnie z wyczerpania. I coś mu się wydawało, że byłby to Izaya... Skoro aż tak działała na niego ta temperatura.
- To oczywiste Shizu-chan. - powiedział spokojnie, niezainteresowany tematem. Rozłożył nogi starając się palcami przeczyścić swój tyłek. Pościel i tak trzeba było przeprać, a on naprawdę nie lubił jak coś mu się przelewało. Do tego gdy było ciepłe. Ścisnął skórę wyciskając spermę. Westchnął cicho wsuwając w siebie palce i poszerzając dziurkę, żeby wszystko wyczyścić. - Co się tak gapisz? - spytał po dłuższej chwili czując, że Shizuo wciąż się gapi między jego nogi.
- Bo wyglądasz zbyt seksownie. - powtórzył się, unosząc wzrok na jego oczy. Jego erekcja była już całkiem widoczna, nie dało jej się schować czy tak po prostu uspokoić. Wychylił się, żeby znów przygwoździć go do łóżka. Bo w sumie co Izaya mógł mu za to zrobić? Najwyżej zagrozić, że więcej seksu nie będzie. Ale to była jego wina. To jak zadziała czyszczenie się na jego oczach było oczywiste, tak samo jak to, że będzie chciał go przez to brudzić jeszcze bardziej. No i... Zbyt mu się podobał żeby tak po prostu odpuścić.
- Ach rozumiem~... - Izaya nie mógł powstrzymać dumy i radości w swoim głosie. Cóż, Shizuo go kręcił jak żaden inny człowiek więc to chyba oczywiste, że zależało mu na tym, żeby go pożądał. Brunet spojrzał wymownie na stojącą znów na baczność dumę blondyna. Widać miał ochotę na jeszcze. - Mimo to, nie mogę ci odpuścić tych skarpetek. - postanowił siadając wygodniej. Podniósł nogi i poruszył palcami u stóp. - Teraz siadaj spokojnie i patrz, dlaczego bez skarpetek jest lepiej. - mruknął z wyższością i przysunął swoją stopę, wciąż odzianą w skarpetkę do męskości Shizuo. Rozbawiony zdziwieniem w oczach Shizuo uśmiechnął się kusząco i zaczął pobudzać go stopami. Nawet gruboskórny blondyn musiał poczuć, że w najwrażliwszym miejscu dotyka go materiał o dość grubych włóknach. To mógł polubić tylko prawdziwy zboczeniec, oczywiście według Izayi.
     Ledwie chwilowe zaskoczenie ustąpiło zaraz na dotyk Izayi. Co prawda przez skarpetki, ale nieco szorstki materiał i fakt, jak wprawne brunet miał stopy było raczej zaletą niż wadą. Czując pierwszy dreszcz podniecenia przechodzący mu wzdłuż kręgosłupa zamruczał i nachylił się do Izayi po pocałunek, oddychając szybciej. Nie przeszkadzał mu, jedynie pomrukując mu w usta, gdy już się do niech dostał. Izaya musiał czuć, jak jego podniecenie rośnie i grubieje jeszcze bardziej, co było chyba bardziej wymowne niż same słowa. Mimo to blondyn odsunął się na chwilę, tylko żeby wymruczeć:
- Czemu lepiej miało być bez nich...? - Nie rozumiał tego. Izaya całkiem temu zaprzeczał... I upewniał go w przekonaniu, że zdejmowanie tej części garderoby nigdy nie było i nie będzie potrzebne.
     Izaya zamrugał zaskoczony na chwilę przerywając dopieszczanie go stopami. Naprawdę... przyznał, że było lepiej.
- Coś takiego mogła powiedzieć tylko osoba ze skarpetkowym fetyszem. - stwierdził spoglądając na niego karcąco i jak gdyby nigdy nic powrócił do sprawiania mu przyjemności stopami. Obawiał się tylko, czy następnym razem Shizuo nie będzie kazał mu ubrać jakichś bardziej wymyślnych skarpet... Choćby damskich podkolanówek... Choć od czego są nożyki, jak nie od ratowania człowieka w takich sytuacjach.
- Nieprawda. Mam tylko fetysz Izayi. - mruknął Shizuo uśmiechając się szeroko i wreszcie znów układając go na łóżku. Bądź co bądź nic nie satysfakcjonowało go bardziej... od samego Orihary.





niedziela, 22 listopada 2015

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 19

Hej hej~~ 
Nie za bardzo wiem co wan dzisiaj powiedzieć... hmm
No także ten... pamiętajcie o nakarmieniu psiaków klikając w banerek po prawej i enjoy~!
Doobry~...
Też absolutnie nie mam pomysłu, więc dziś najkrótszy (chyba) wstęp w historii~...
Enjoy! ;3




     Zastał Izayę prowadzącego kury w rządku do ich nowego miejsca zamieszkania. Brunet ukłonił się szarmancko zapraszając ptaki do środka. Kury niepewnie jedna po drugiej wchodziły oglądać domek. Jedna czy druga pogdakała z uznaniem moszcząc się na zrobionym przez Izayę gnieździe. Rzodkiewki jakoś nie spotkały się z większym zdziwieniem, więc Izaya postanowił je zostawić. Zobaczymy, czy zadziała.‏
- Nieźle. - pochwalił Shizuo. - Chyba im się spodobało... Zamknij drzwi, na razie nie są przyzwyczajone do tego miejsca. Powinienem chyba zrobić im jakieś ogrodzenie, żeby nie uciekły... - zastanowił się na głos. Zabrał resztę słomy w ręce i zerknął zza niej na Izayę. - Może pomożesz mi to rozrzucić w stajni? - zaproponował. Izayi chyba też się nudziło, prawda...?
- Oczywiście~! Czego tylko sobie zażyczysz~! - dodał szczęśliwy. Powtarzał te słowa w nieskończoność, ale miał w tym swój cel. Wryć je do świadomości Shizuo tak mocno, by widział to. - Ale potem mogę cię wymasować~? - upewnił się.
- Potem... Rozrzucimy to, ty nalejesz wody, a ja zetnę krowie trochę trawy i wtedy będziemy mogli odpocząc przed jutrem, dobra? - zapytał. Wolał zapytać, choć i tak był pewien, że Izaya się zgodzi. Po skończonej pracy, a raczej jej początku, mogli iść odpocząć... Izaya mógł zrobić mu masaż, Shizuo mógł coś zjeść, albo umyć się, albo najlepiej pójść spać...
- Przecież dobrze wiesz, że się zgodzę~... - Uśmiechnął się wesoło, pomagając Shizuo. - Krowy mają jeszcze trawę. Poza tym Matylda nie lubi skoszonej, woli świeżą, a i Śnieżynce to na dobre wyjdzie. Więc możemy już odpocząć~! - mruknął, dokładając ostatnią kępę siana.
- Myślisz, że można je puścić tak wolno...? - Podrapał się po głowie. - Dobra... Poprowadzisz zwierzęta na miejsce? Ja odstawię wóz pod drzwi i schowam worki ze zbożem do schowka za ten czas. Potem już możemy odpocząc, skoro tak. - Wzruszył ramionami. W sumie co im szkodzi taka przerwa. Dziś trochę się zdarzyło.
- Tak, sa grzeczne, nie uciekną~! - zapewnił, już idąc zaprowadzić krowy na pastwisko i upewnić się, że z przyjacielem Stefana wszystko dobrze.
- Chyba się zmęczyłem... - stwierdził ze zdumieniem, gdy już brunet się oddalił. Przeciągnął się. Latanie po targu, przepędzanie szpiega, poznawanie nowych ludzi, ciągnięcie wozu a w końcu i walka... Ale mało wymagająca walka... A on już był zmęczony? Nienormalne jak na niego. Postanowił, że od dziś więcej się będzie poruszał. I z tym postanowieniem dźwignął raz jeszcze wory z ziarnami, do schowka tym razem. Po czym przestawił wóz i poszedł do domu. Obmył ręce, twarz, napił się wody... Poczuł się zdecydowanie lepiej.
- Już jestem~! - powiadomił Shizuo, wchodząc do domu. - Nasi nowi przyjaciele byli trochę zdziwieni możliwością bycia bez sznurka czy w ogóle wyjścia ze stajni, ale ostatecznie wszyscy zgodzili się nie uciekać w zamian za względną wolność~! A i dałem Stefanowi pęk marchewek~! Kochany podzielił się z kolegą~...
- To dobrze, że jakoś się z nimi dogadałeś. - Uśmiechnął się, nawet nie zauważył, kiedy. No bo... Dogadywanie się ze zwierzętami... Chyba tylko Izaya to potrafi. - Więc już mamy wolne, nie? Resztą zajmę się jutro. - obiecał nawet bardziej sobie, niż jemu.
- Do~brze. - Uśmiechnął się wesoło. - Zajmiesz się teraz swoim niewyżytym chłopakiem? - Zrobił proszącą minkę. Choć nadal niewinną.
- Niewyżytym? To się zastanowię. - Uśmiechnął się złośliwie. - Poza tym, to chyba ty obiecałeś mi masaż... Chyba, że ty też potrzebujesz? - W sumie, nie sądził, że Izaya też mógłby być spięty po dzisiejszym dniu, ale może był?
- No jak mam być wyżyty jak mi nie pomagasz~... Jasne, że niewyżyty, a teraz zdejmuj koszulkę~! - zażądał ze śmiechem.
- Ale czy aby jestem bezpieczny? - Nie wytrzymał i zgiął się ze śmiechu. - D-dobra, nie mogę... Sam mi ją ściągnij, jak tak. - zaproponował. W końcu teraz powinien mieć silną wolę. Poza tym, teraz to bardziej chciał się przyzwyczaić do bliskości Izayi, niż go odpychać.
- Do~brze. Usiądź sobie wygodnie na kanapie i pozwól Izayi działać~! - Zachichotał siadając mu na kolanach. Zwinne palce bruneta szybko poradziły sobie z guzikami koszuli, odsłaniając tors Shizuo. - Czemu ty zawsze nosisz koszulę~...
- Dlatego, że muszę się w coś ubierać? - spytał retorycznie. Uśmiechnął się głupio. Co według niego, miał chodzić nago może...? Cóż... Pewnie tak. Zboczony wampir.
- Ale dlaczego~? Po co to zakrywać?- Zamruczał wtulając się w tors Shizuo. Naprawdę nie rozumiał. O ileż przyjemniej byłoby widzieć go częściej...
     Blondyn zerknął na niego, przekrzywiając lekko głowę. Mógł tak chociaż nie mruczeć...
- Żeby się nie przeziębić. Ale jak wolisz, mogę tak chodzić częściej... - dodał rozbawionym tonem. Akurat wątpił, żeby Izaya wolał to od jego zdrowia... No cóż...
- A jeśli napalę w kominku i będzie tu cieplutko~? Wtedy chodzenie bez koszulki nie sprawi, że będziesz chory~! - Uśmiechał się dalej w niego wtulając. - Właśnie Shizu-chan, miałem ci zrobić masaż, ale cze~go?
- Jak napalisz w kominku i będzie dość gorąco to o tym pomyślę. - Zaśmiał się. - Masaż pleców, oczywiście... A czego by innego? - spytał niby nieświadomie. - Barków, karku... Masz wolne pole do popisu, po prostu czuję się trochę spięty po dzisiejszym używaniu takiej ilości siły. - wyjaśnił. Jak zdoła mu pomóc się rozluźnić to przynajmniej łatwiej będzie zasnąć...
- No to musisz się obrócić~... - westchnął niepocieszony faktem, że musi przestać się tulić. Nie złapał co mogło być dziwnego w jego pytaniu o to, co ma być masowane, więc gdy Shizuo odpowiedział z udawaną niewiedzą spojrzał na niego dziwnie.
     Heiwajima odwrócił wzrok. No cóż, skoro już zauważał podteksty tam, gdzie ich nie było, to musiało z nim być naprawdę źle...
     Gdy Izaya z niego zszedł, odwrócił się do niego plecami. Zaczynał mieć wyrzuty sumienia, że go wykorzystywał... Zawsze mógł położyć się bez masażu...
- Ale wiesz, że nie musisz tego robić, nie? Nie będę cię zmuszał.
- Ale chcę~... W końcu to sprawi że będzie ci przyjemnie, prawda? - Uśmiechnął się i bez skrepowania usadowił na zadku blondyna. - Tak będzie wygodniej... - mruknął. - Uważaj, mam zimne dłonie jeśli pamiętasz~... I przez chwilę może być nieprzyjemnie~! - ostrzegł i rozruszał palce.
- Ta, pamiętam... - Nawet się nie skrzywił, gdy zimne dłonie dotknęły jego nagrzanej skóry. Podłożył dłonie pod policzek. - Wiesz, że to, że mi jest przyjemnie to nie jest takie ważne? Po prostu... Na przyszłość jakbyś czegoś nie chciał, to powiedz, nie będę ci kazał robić czegoś, czego nie będziesz chciał. Nie ważne, czego by to dotyczyło. - zastrzegł. Wolał uprzedzić i to wyjaśnić na przyszłość.
- Wybacz Shizu-chan, ale to koliduje z moimi priorytetami~! - zachichotał, delikatnie rozmasowując blondynowi kark. - Jesteś przyjemnie cieplutki~! - zauważył wesoło. - I masz wygodny tyłek. - dodał z premedytacją i wrednym uśmieszkiem.
- A idź mi. - parsknął śmiechem. - Poza tym, co to za priorytety zabraniające ci robić tylko tego, na co masz ochotę? To głupota... Powinieneś się nie zmuszać do tego, czego nie chcesz, szczególnie, jeśli to dotyczy mnie. - stwierdził stanowczo. Mruknął, czując, jak jego kark boli, a potem mięśnie przyjemnie stopniowo się rozluźniają.
- Priorytetem jest Shizu-chan~! I właśnie bycie z nim sprawia mi przyjemność~... Nie zmuszam się, nie ma mowy bym zrobił coś czego nie chcę~! - zapewnił. - No chyba, że mam ważny powód~! - Dalej rozmasowywał mu kark. Czuł jak mięśnie blondyna powoli się rozluźniają, aż opór znikł zupełnie. - I jak, lepiej~?
- To dobrze... - westchnął. - Jest mi zdecydowanie lepiej. - potwierdził. Czuł się świetnie. Dawno nikt nie robił mu masażu, prawie zapomniał, jakie to odprężające uczucie... - Mógłbyś jeszcze koło kręgosłupa...? - Jezu, ile by dał za jeszcze więcej porządnego masażu... Pod chłodnymi palcami bruneta jego mięśnie się spinały, a potem rozluźniały i robiło mu się przez to naprawdę przyjemnie...
- Co tylko sobie zażyczysz~! - Uśmiechnął się, spełniając prośbę blondyna. - Dlaczego jesteś taki spięty? - Zaczął używać odrobinę więcej siły. W tym miejscu mięśnie Shizuo były naprawdę mocno napięte. - Coś nie tak? - zmartwił się
- Co...? - mruknął, zamyślony. - Nie, u mnie same się tak spinają... Odruch. - Wzruszył ledwo widocznie ramionami. No, może przypomniał sobie co nieco ze swojej przeszłości, to też mogło mieć jakiś wpływ... Postarał się rozluźnić. - Już lepiej, nie?
- Tak~... - zamruczał, prawie kładąc się na Shizuo, żeby dokładnie go wymasować. - Teraz możesz żałować, że nie jestem dziewczyną~... - zachichotał cicho. - Ale to aż nienaturalne mieć tak spięte mięśnie, naprawdę wszystko dobrze? A może jednak przeszkadza ci, że ja to robię? - Dalej się upewniał. Martwił się, że może Shizuo naprawdę tylko robi mu przyjemność pozwalając się dotykać. A przecież tego by nie chciał, najważniejsze było szczęście Shizu-chan'a. - Właśnie... - mruknął do siebie.
- Co "właśnie"? - mruknął. - Poza tym nie, nic mi nie przeszkadza... Dlaczego by miało? Nic takiego przecież nie robisz... - Zamruczał znów z zadowolenia. Opanował się, nie myślał już tyle, po prostu się poddał samemu odczuwaniu tego, co się dzieje dookoła. To, jak bardzo chciał teraz przyciągnąć bruneta do siebie też przemilczał, w końcu nikt nie musiał o tym wiedzieć, a on nie musiał tego realizować. Znów dokuczało mu libido, ale już się tym nie irytował, starał się zwalczać to jak zwykle, jakby tego w ogóle nie było. I dzięki temu czuł się lepiej. Tylko się trochę spinał, ale nic nie mógł na to poradzić...
- Nie, pomyślałem sobie, że możesz to wszystko robić z litości~... Ale jeśli masz taką ochotę to jestem bardzo szczęśliwy nawet z tego~! - powiadomił go rozmasowując jego plecy jeszcze niżej. - Ale miałeś mi wyjaśnić przez co jesteś taki spięty. Na pewno nie tylko przez pracę fizyczną~... Więc?- popatrzył na niego z zaciekawieniem, nie zaprzestając spełniania jego życzenia.
- Z litości...? Gdybym się nad tobą litował, nie zatrudniałbym cię jeszcze poza pracą do sprawiania mi tej drobnej przyjemności. - wymruczał niewyraźnie. - A powód... Powód jest taki, że o czymś myślę i trochę się spinam, ale to nic, minie. - dodał od razu lekceważącym tonem. - Więc wyjaśnij mi, dlaczego sądzisz, że dodawanie ci pracy to forma litości...? - zmienił temat.
- Sądzę, że pozwalanie mi się dotykać o forma litości. - poprawił go. - Ale jeśli dzięki temu byłoby ci lepiej możesz się nade mną litować, możesz robić co chcesz~... naprawdę. Jeśli tylko dzięki temu poczujesz się lepiej. - zapewniał znowu. - Jeśli myślisz o czymś kłopotliwym powiedz mi~... - poprosił. - Postaram ci się pomóc jak tylko będę potrafił. - obiecał. - Ale muszę wiedzieć, co to jest...
- Nie... Jeszcze wytrzymam... - mruknął, nie wiadomo czy do siebie, czy do niego. Schował twarz między rękami, próbując znów się rozluźnić. Mógł wszystko...? Ta wizja galopująca po jego głowie nie ułatwiała mu życia. Nie mógł zaprzeczyć, chciał go, po prostu go chciał, ale skoro nie mógł szczerze stwierdzić, że coś do niego czuje, to jaki to miało sens...? Nie mógł, obiecał sobie przecież, obiecywał tyle razy... Nie popełni znów tego samego błędu... Prawda...? Nie jego wina, że wyobrażał sobie takie rzeczy i nie mógł tak do końca przestać...
     Nie, nie mógł wszystkiego i koniec!
- Um... nie wiem co wytrzymasz, ale jeśli to coś poważnego powiedz mi. - poprosił. - Niewygodnie ci... albo coś się boli? - Nie miał pojęcia co innego niż ból można "wytrzymywać". - A może... - No cóż, była jeszcze jedna rzecz... - ledwie wytrzymujesz moją obecność? Jeśli mnie nienawidzisz to... - Rozejrzał się po pokoju. - Gdzieś tu był twój miecz~... - Podrapał się po głowie.
- Nie pleć głupstw... - fuknął na niego, jednocześnie oddychając głęboko i próbując opróżnić umysł. Uspokoi się, już się uspokoi... - To nie z twojej winy. Możesz już skończyć jak nie chcesz... Ja jeszcze sobie poleżę... Odpocznę trochę. - Nie mógł się ruszyć, miał pewien mały... duży problem, więc musiał chwilę odczekać. A potem się uspokoi. Gdyby tylko Izaya nie wspomniał po raz kolejny, że może robić, co chce, pewnie tego problemu by teraz w ogóle nie było. Co za dzień... Może praca ostudzi jego nadmiar energii? Może by jednak wrócił do pracy?
- Dobrze~! W takim razie, jeśli ci nie przeszkadzam to skończę~! - zapewnił, znów rękoma wracając na jego szyję. - Jesteś nadal taki spięty, niebywałe~... - westchnął, znów starając się rozluźnić blondyna. – Powiedz… Jakieś miejsce domaga się szczególnie mojej uwagi? - zapytał, mając na myśli tylko i wyłącznie masaż.
     Shizuo miał ochotę zaskamleć z bezsilności. Choć była to tylko głupia chęć odreagowania, doskonale oddawała jego stan. Po spełnieniu, jakie zafundował mu ostatnio Izaya, nie mógł oprzeć się pokusie powtórzenia tego jeszcze bardziej. Cały czas krążyła mu po głowie myśl, że wystarczyłoby jedno słowo, góra dwa i mógłby mieć wszystko, czego by zechciał. Cokolwiek. To było niebezpieczne. Taki dostatek był niebezpieczny. Nie mógł tak o tym myśleć. Nie chciał nawet, więc zawzięcie próbował tego nie robić. Znów ukrył twarz między rękami.
- Nie, już wszystko w porządku. - Był jak skała, wszystkie mięśnie zaczynały spinanie się od nowa. Nienawidził tego. - Tylko się zdenerwowałem. Ale nie na ciebie, na siebie. - dodał szybko. - Możesz
przestać, teraz to i tak nic nie da, nie w tym stanie...
- Dobrze... - Niepewnie odsunął ręce od blondyna. - Jeśli potem chciałbyś jeszcze raz po prostu powiedz~! - Uśmiechnął się wesoło. Mimo to nadal siedział na pośladkach blondyna. - To co teraz robimy Shizu-chan~? Mamy sporo czasu~...
- Nie wiem... - odezwał się przytłumionym głosem. - Nie mam pojęcia, co teraz będziemy robić... Ja mam zamiar sobie tak poleżeć. - stwierdził po prostu. Nie pokaże mu się tak, za żadne skarby nie teraz...
- No to... - Zastanowił się. - Poleżę na tobie~! - postanowił wesoło, kładąc się mu na plecach. - Tu też jest wygodnie~! - mruknął zdziwiony i wtulił się bardziej.
     Blondyn burknął coś niezrozumiale pod nosem. A może i tylko wydał z siebie jakiś słowopodobny dźwięk... Czuł na sobie całą anatomię Orihary i zdecydowanie nie było mu z tym łatwo tak, jak być powinno.
- Izaya... Czy ty wiesz, co w tej chwili robisz? Powiedz mi, że nie wiesz... - burknął, tym razem wyraźniej.
- No jakbyś zgadł~! - zachichotał. - Nie mam pojęcia co robić, a skoro i ty nie wiesz co moglibyśmy porobić uznałem, że możemy nic nie robić, aczkolwiek nic nie robić samemu jest nudno, we dwójkę przyjemniej, nie uważasz~? - Uśmiechnął się wesoło, wciąż przytulając blondyna. - No chyba, że chodziło ci dokładnie o czynność którą wykonuję w tej chwili, jeśli tak to przytulam cię~!
- Teraz... To ty mi się narażasz... - Odetchnął. - Jakbyś mógł na razie położyć się obok, a nie na mnie, to byłbym wdzięczny... - Nie mógł się uspokoić tak do końca, jak on był blisko... Już nie było z nim tak źle, opanowywał sytuację, problemem było to, że nadal nieco nad sobą nie panował i nadal myślał nie o tym, co trzeba. A to był tak udany dzień, i miał to teraz spartaczyć?!
- Do-brze~! Przesuń się, jak mam się położyć obok musisz mi zrobić miejsce. - postanowił, wciskając się tak by leżeć przodem do torsu Shizuo i móc się do niego dalej przytulać. - Tak też jest dobrze~... - westchnął z lubością wpychając nos w zagłębienie szyi blondyna- nie martw się, nie jestem głodny. - uprzedził od razu. - Po prostu miło pachniesz~...
- Mhmm... - mruknął, od razu odsuwając dolną połowę ciała tak, by Izaya za żadne skarby świata nie mógł go tam poczuć. No cóż... Dalej mógł się tylko modlić. Nie objął go, co zrobiłby normalnie. Położyłby się na brzuchu, ale Izaya uniemożliwił mu to, wtulając się, nim jeszcze się przesunął... - Już leż spokojnie. - poprosił, ukrywając nerwowość pod spokojnym tonem.
- Coś nie tak? - zdziwił się. Liczył, że chociaż zostanie przytulony... Choć nie wymagał od Shizuo by to robił jeśli nie chciał, jednak mimo to... - ...Zachowujesz się jakoś dziwnie~... Na pewno nic ci nie jest? - Spojrzał na niego, przekrzywiając delikatnie głowę. Nie wierzył, że Shizuo ma takie huśtawki nastrojów, coś się musiało stać.
- Ta... Ta, nic mi nie jest, nie masz czym się martwić. - Zmarszczył brwi i wpatrzył się w jakiś punkt inny, niż twarz Izayi. - Po prostu... - zaczął, ale nie skończył. Miał być samolubem? Miał może jednak wytrzymać? Co powinien zrobić... Niby Izayi wystarczyło do szczęścia, żeby był i nic nie chciał w zamian, ale może on sam wolałby, żeby to nie był nieszczęśliwy, jednostronny związek... Sam nie wiedział, motał się już... Lubił go, ale czy tylko to?
- Po prostu... co? - Nie mógł się doczekać. Jeśli Shizuo czegoś chce zrobi to. Blondyn już prawie mówił i nagle się zaciął... Nieładnie. - Nie kończy się w pół słowa, więc?
- Po prostu... - zaczął raz jeszcze, ale nie skończył. Odetchnął głośno i przysunął głowę do niego, a jego głowę do siebie, wplatając palce w jego włosy i zaczynając pocałunek. Początkowo delikatny i czuły, jednak szybko zmieniając go w żywszy, namiętniejszy, a wręcz pożądliwy. Miał poniekąd nadzieję, że na tym zakończą i dzięki temu się opanuje, rozładuje... Ale wciąż był nakręcony.
     Izaya zdziwiony ta nagłą demonstracją uczuć na początku nie zareagował. Przeszedł mu po plecach bardzo przyjemny dreszcz i dopiero wtedy uświadomił sobie co takiego się wokół dzieje. Szybko objął rękoma szyję blondyna i uchylił lekko wargi pozwalając by Shizuo pogłębił pocałunek.
     Blondyn z chęcią pogłębił pocałunek, odruchowo wyplątując dłoń z jego włosów, a zamiast tego ześlizgując się na jego policzek i głaszcząc go lekko. Drugą ręką powoli przyciągnął go bliżej siebie, chcąc zwyczajnie się do niego zbliżyć. Zupełnie zapomniał, że nadal jest pobudzony i tak łatwo to teraz zauważyć...
- Shizu? - wydyszał zdziwiony, na chwilę przerywając pocałunek. Spojrzał w dół. Spore wybrzuszenie w spodniach blondyna mówiło samo za siebie. - A, o to chodzi~... - Puknął się w głowę, pokazując dobitnie, że dopiero zaczął rozumieć. - Dobrze~! Mam to zrobić ręką, ustami,  czy chcesz go włożyć~? - zaproponował bez skrępowania i znów przysunął swoje usta do warg blondyna chwilę później namiętnie go całując.
     Heiwajima na chwilę zamarł, a przez jego ciało przeszedł ciepły dreszcz. Co on wyprawiał... Czemu Izaya był tak bezpośredni...?
     Przejął kontrolę nad pocałunkiem, głaszcząc go przy tym po policzku, mierzwiąc włosy, przesuwając dłonią po boku. Nie ma bezpośredniości. Jak już koniecznie nie mógł się powstrzymać i mieli to zrobić, to pokaże mu powoli, czego chce...
     Izaya zamruczał z aprobatą oddając pocałunki. Niekontrolowanie się trząsł a przez jego ciało przechodziły fale ciepła, co było dość dziwne z racji tego, że zawsze był zimny jak trup. Jęknął, co szybko stłumiły wagi blondyna, więc tylko przytulił się do niego mocniej i otarł udem o męskość Shizuo.
     Blondyn mruknął z zadowolenia i obrócił się tak, że teraz zawisnął nad nim. Nie przerywając pocałunku, kciukiem wolnej dłoni zahaczył o brzeg jego bluzki, unosząc ją do góry. Musnął palcem jego sutek, ale tylko przelotnie. Odsunął w końcu usta od jego ust, całując lekko jego dolną wargę, kącik ust, szczękę i muskając językiem bok szyi. Tak samo zatrzymał się na obojczykach. Powoli, choć sam się niecierpliwił. Tyle czekał i mógł poczekać jeszcze trochę...
     Wampir uśmiechnął się perwersyjnie i oblizał usta, rękoma już sięgając do spodni blondyna.
- Koszulki już cię pozbawiłem, jeszcze spodnie i będę w raju~! - zapowiedział z uśmiechem i zaczął je ściągać nie mogąc powstrzymać lekko zboczonego i chciwego uśmieszku jaki wykwitł na jego ustach.
- Dokąd się spieszysz...? - spytał ze śmiechem, nachylając się i delikatnie zębami muskając jego sutek. Jak powoli, to powoli... Chciał go najpierw rozkojarzyć, tak by Izaya mógł jedynie skupiać się na swoich odczuciach. Chciał, żeby to jemu było dobrze...
- Do nieba, chwilę temu ci mówiłem~! - Zachichotał i zsunął mu spodnie z bioder. - No a teraz pokaż co tam masz~... Chociaż już dobrze wiem~! - zachichotał. Naprawdę zaczęło go to wszystko bawić. A sama nienaturalna jak dla Izayi delikatność blondyna była co najmniej wymuszona. - No, trzeba cię rozkręcić~! - mruknął, pocierając zgiętym kolanem męskość blondyna. Już i tak miał chcicę to co mu szkodziło mieć większą?
     Heiwajima stęknął z podniecenia. Jak on mógł tak go nakręcać...
- Nie spiesz się tak, pijawko... - warknął. Nie chcesz chyba, żebym zrobił to bez niczego, nie? - zagroził.
- Będzie ci wtedy przyjemnie? - Spojrzał na niego wyrachowanym wzrokiem. Odpowiedź była dla niego raczej oczywista "tak". - No to masz swoją odpowiedź! - mruknął dalej starając się go pobudzić. Ręce przeniósł z szyi na tors blondyna, delikatnie opuszkami palców badając fakturę mięśni. - Jakim cudem jesteś tak dobrze zbudowany? - zmienił temat.
- Nie, nie będę. - warknął poważnie, pomijając jego zmianę tematu. - Nie będę zadowolony, jeśli ty nie będziesz zadowolony. Rozumiesz? - On chyba nie rozumiał, że Shizuo najbardziej zależało na jego przyjemności... Nie chciał pustego seksu. Chciał jego... Po prostu jego.
    Wampir zaśmiał się jak wariat i pocierając ręką skronie podniósł się na łokciach.
- No to się zgadzamy, bo ja chcę żeby tobie tyło jak najprzyjemniej i tylko wtedy mi będzie przyjemnie~! - zapewnił i cmoknął go szybko w usta. - To może tak, niech obu nam będzie przyjemnie co~? - Uśmiechnął się słodko patrząc z zaciekawieniem co postanowi Shizuo. W tym wypadku blondyn był na straconej pozycji, doskwierało mu libido i do tego nie umiał tego opanować, nie to co Izaya, który ćwiczył od dawna.
- Będzie mi przyjemnie, jak tylko tobie też będzie. - powtórzył zawzięcie, patrząc mu w oczy. - Więc może to ja powinienem zapytać, czego ty byś chciał? Czego chciałbyś tak naprawdę, więc nie kłam sądząc, że zaproponujesz coś, co spodoba się mi, dobra? - upewnił się.
     Izaya zupełnie nie znał jego gustu... Nie mógł go znać, wiedzieć, czego by chciał.
- Ale nie wiem Shizu-chan~... - westchnął. - Musisz coś sam wybrać, nie mam pojęcia co by mi się spodobało~! - zachichotał. Jak Shizuo mógł liczyć na to, że to ON, Izaya dokona wyboru. To Shizuo miał więcej takich przygód. - Przypominam ci, że nigdy tego nie robiłem, nie mam pojęcia co mogę lubić~!
- Widzisz? - mruknął niemal triumfalnie. - Skoro nie wiesz co, daj mi próbować aż trafię na to, co lubisz, zamiast czekać, aż po prostu się spuszczę. To dla mnie żadna przyjemność. - warknął. Coś mu zepsuło klimat... - Daj mi działać, dobrze? - Popatrzył mu prosto w oczy i nachylił się, by pocałować go krótko w usta. Albo się zgodzi, albo mogą przerwać...
- A na co ci moje szczęście? Lepiej jak dobrze jest tobie. - westchnął ale pokiwał głową na zgodę. Pozwolił się pocałować i nawet wspaniałomyślnie postanowił nie zdejmować z Shizuo na razie bokserek. Mimo to nie oparł się pokusie i nadal denerwował go tykając go kolanem w ten strategiczny punkt.
- Nie będzie mi dobrze, jeśli tobie się nie będzie podobało. - pouczył go kolejny raz. Sam nie wierzył we własną cierpliwość. - Nie potrzebuję marionetki, która będzie leżeć i czekać, aż skończę. To jest najgorsze. - fuknął. Nachylił się, całując znów krótko jego usta, po czym skupił się na szyi, sprawdzając, czy da się zrobić malinkę. Wolną dłoń zsunął na jego spodnie. Odpiął guzik i potarł jego wybrzuszenie w bokserkach. Chciał, żeby choć trochę się wczuł.
     Izaya już otwierał usta żeby coś powiedzieć jednak zamiast tego jęknął głośno czując rękę blondyna. Tego się nie spodziewał. Naprawdę nie liczył na jakąś przyjemność dla siebie, chyba, że przy okazji.
- Chyba naprawdę mnie lubisz~! - Uśmiechnął się wesoło i cmoknął go jeszcze raz w usta.
- Może i... - mruknął, zerkając na jego tors. Prześlizgnął się po nim wzrokiem. Koszulka zsunęła się na dół... Więc Shizuo odsunął się, zniżył głowę i podciągnął materiał czubkiem nosa, jednocześnie jadąc po jego torsie. Gdy już skończył, otarł się policzkiem o jego klatkę piersiową. Nie zaprzestając pocierania jego męskości, zsunął z niego spodnie, a w końcu i odsunął bokserki, ukazując jego już pobudzone podniecenie. - Nie ruszaj się... - poprosił, rozsuwając jego nogi dokładniej i nachylając się powoli. Chuchnął na niego, co najwidoczniej się spodobało męskości Izayi.
     Brunet na ten nagły gest spiął się i zacisnął dłonie na oparciu kanapy.
- A podobno robienie dobrze ustami jest poniżające? - Spojrzał na niego z cieniem dawnej złośliwej miny i aroganckiego uśmieszku. Teraz wystarczyło jedno dmuchnięcie, a już by jęknął.
- Zależy, dla ciebie czy dla mnie. - Uśmiechnął się, pewien siebie. Z premedytacją przytrzymał go dłonią, a jednocześnie liznął samą końcówkę czubkiem języka. Chciał wydobyć z niego jak najwięcej przekonania o tym, że powinien dbać o to, by również jemu było dobrze.
- Nie przeszkadza, ty mówiłeś, że to ciebie poniża. - wyjaśnił, patrząc się jak zahipnotyzowany na poczynania blondyna. - Więc jeśli tak to nie musisz~... - zaczął. Domyślił się, że Shizuo zrozumiał, więc zmienił temat. - Wolisz jak osoba z którą to robisz jęczy, czy raczej siedzi cicho?
- Raczej, że klęczenie na dole musi być dla ciebie poniżające. - poprawił go. - Słysząc ostatnie pytanie tylko zmrużył lekko oczy. - Nie rób nic na pokaz i nie powstrzymuj się. Tylko o tyle proszę. -
wymruczał, po czym już na poważnie wziął go do ust. Coraz głębiej, jak daleko się dało. Przesunął po nim językiem, tworząc różne wzorki i zamruczał, przesuwając palcami po wewnętrznej stronie jego uda. Po prostu chciał dowiedzieć się, co Izaya lubi najbardziej...
     Izaya wygiął się w tył nie hamując jęku. Było naprawdę przyjemnie
- Normalnie... - wysapał, dalej co jakiś czas nie kontrolowanie wzdychając z przyjemności. - mogę nie... jęczeć. Jeś-śli tak wolisz~... - zapewnił. Rozpływał się pod Shizuo i to było dobrze widać, ale może każdy tak reaguje na ten rodzaj przyjemności?
     Heiwajima tylko znów coś mruknął niezrozumiale. Bez słowa wyciągnął dłoń, dotykając najpierw jego policzka, potem ust. Podłożył mu dwa palce, mając nadzieję, że Izaya wie dość, by skojarzyć, po co to. Nie chciał się odrywać od tego, co robił teraz. Z tego co słyszał Izayi się to podobało, a na tym zależało mu najbardziej.
     Wampirek skonfundowany spojrzał na palce. Jeśli Shizuo chciał mu przekazać ze ma być cicho powinien położyć mu na ustach jeden palec, a tu są dwa... Chyba, że chodziło o drugą opcję, którą też było milczenie... Ale taki do końca pewny tego nie był. Widział jak Shizuo się uśmiecha gdy jęczał od czasu do czasu. Zagryzł wargę i spojrzał na swojego chłopaka.
     Blondyn zerknął na niego. Jednak Izaya miał skonfundowaną minę, więc musiał na chwilę przerwać. Odsunął się i zaczerpnął oddechu. Przesunął palcami po jego dolnej wardze.
- Musisz je poślinić. - pouczył go spokojnie. - Żebym mógł cię przygotować... Inaczej będzie bolało, jak będę wchodził. - wyjaśnił. W końcu jak inaczej dobrze to wyjaśnić, jeśli nie bezpośrednio? - Chyba, że nie chcesz, żebym wchodził, nie musisz. - dodał szybko. Tak czy inaczej nadal uważał, że Izaya powinien robić tylko to, czego naprawdę chce.
- Aaaa~... - Brunet pacnął się ręką w głowę. - Dobrze, myślałem, że chodzi ci o to że mam nie jęczeć~... - wyjaśnił i szybko wziął palce do buzi. Trochę głupio mu było że nie skojarzył ale... Shizuo zachowywał się zbyt wieloznacznie, ot co! Niezbyt wiedząc jak to ma wyglądać zaczął dokładnie pokrywać palce blondyna śliną. Co jakiś czas spoglądał na niego pytającym wzrokiem jakby chciał spytać "tak dobrze?".
     Shizuś tylko się uśmieniął kącikami ust. Cicho? Nigdy nie chciałby, żeby Izaya był w takim momencie cicho. Wręcz wolałby go słyszeć cały czas. Ale nie chciał też wymuszać na nim nic sztucznego, więc mu o tym nie mówił. Patrzył z zadowoleniem na jego poczynania, jednocześnie znów nachylając się między jego nogami. Poruszył palcami w jego ustach, szturchając lekko jego język. Tak dla samej zabawy. Drugą dłonią znów chwycił jego męskość, tym razem ujmując wargami sam czubek i ssąc lekko. Co mu szkodziło dać mu nieco przyjemności, nim będzie bardziej boleśnie...?
     Izayi dość ciężko było pohamować się od jęków, choć ułatwiały mu to palce blondyna. Za to mruczał jak kotek z przyjemności. Widząc że Shizuo się to podoba doszedł do wniosku, że nie powinien jednak starać się być cicho. Jęknął więc w miarę cicho, na próbę, patrząc co się stanie. Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał.
     Blondyn mimowolnie uśmiechnął się na tyle, na ile pozwalało to, co robił. Kontynuował, powoli biorąc do ust coraz więcej. Zabrał palce z jego buzi, przykładając je za to do jego wejścia. Przesunął wilgotnym palcem po zaciśniętym krążku mięśni i nacisnął, wchodząc powoli.
    Izaya rozszerzył mocniej nogi i ugiął kolana ułatwiając do siebie dostęp.
- Mów jak mam coś zrobić~... - poprosił.
     Blondyn tylko mruknął potwierdzająco i po jakimś czasie zaczął dokładać drugi palec, nie przerywając ruchów ustami. Po prostu nie chciał sprawiać mu bólu bez wynagradzania tego jakąś przyjemnością, ale i tak wiedział, że zaraz musi przestać.
     Obserwowował pilnie, czy Izayę to boli, by w razie czego przestać. Gdy drugi palec jakoś się wsunął, więc przestał pobudzać bruneta i odsunął głowę. Zawisnął nad nim, oddychając nieco ciężej przez nos.
- Boli? - spytał z tak rzadko spotykaną u niego troską. Poruszył lekko palcami. Było strasznie ciasno... Ciężko mu było określić, czy Izaya zaciska się z bólu, czy taki jego urok.
- Shizu~... - jęknął, nabijając się bardziej na jego palce. To było przyjemne. Wampiry nigdy nie odczuwały przez to bólu. Tak po prostu było. - No, m-możesz dalej~! - poprosił sapiąc.
- Dobra... - mruknął, dokładając ostrożnie trzeci. Martwił się, że go uszkodzi, ale skoro tak mu się to podobało... I najwyraźniej nie udawał... Dopchnął tam jakoś trzeci i poruszył nimi, by zrobić tam sobie więcej miejsca. Bądź co bądź, on raczej mały nie był i na pewno to nie miało należeć do przyjemnych odczuć... - Jakby coś cię bolało od razu mów. - nakazał.
- Shizu-chan~... - westchnął, postanawiając go oświecić. - Nie wiem co musiałbyś zrobić żeby zabolało. - przyznał. - Chyba polać wodą święconą~! - Uśmiechnął się do niego. - Wampiry są odporne, myślisz, że czemu obie strony są chętne i to zawsze? - spytał uśmiechając się zapraszająco. - No Shizu nie musisz być taki dobry, wchodź~! - zaprosił go.
- Naprawdę...? Ale będzie ciasno... - mruknął pod nosem. No cóż, że czuł się jak dureń, bo tego nie uwzględnił. Tak czy inaczej nie wiedział, jak właściwie ma w niego wejść, skoro tak...
     Wyciągnął palce, ściągając za to swoją bieliznę. Nachylił się nad nim, sięgając jego ust. Dziwnie było nie musieć uspokajać wystraszonej istoty pod sobą. Czuł jakiś... Brak? Pustkę? Spokój? Zadowolenie? Chyba po prostu brakowało mu czegoś, ale nie szczególnie przyjemnego.
     Przesunął swoim podnieceniem wzdłuż jego rowka i zatrzymał się w odpowiednim miejscu. Pchnął nieco gwałtowniej niż zamierzał, ale nie słyszał sprzeciwu, więc wchodził dalej.
- Nie lubisz jak ciasno?- zdziwił się, przecież... powinno być mu tak o wiele przyjemniej, prawda? Izaya jęknął a po kręgosłupie przeszedł mu przyjemny dreszcz gdy Shizuo zaczął działać. - Wi-widzisz~? J-jest dobrze~... - wydyszał, wypychając biodra, by nabić się jeszcze mocniej.
- D-dobrze... Nie, tak jest dobrze... - wydyszał. Było świetnie, na tyle ciasno, że przyjemnie, a nie bolało jego samego. I nie musiał przestawać, bo Izayi to nie bolało...
     Stęknął z przyjemności, wpijając się jeszcze mocniej w usta Izayi i wchodząc do końca. Odczekał ledwie krótką chwilę, po czym zaczął się poruszać, powoli, ale wbijając się jak najgłębiej, w swoim ulubionym rytmie.
     Izaya sapał z przyjemności. Jedną rękął przyciągnął do ciebie szyję blondyna i pocałował go zachłannie. Sam wypinał biodra chcąc, by Shizuo wszedł jak najgłębiej.
     Egzorcysta pogłębił pocałunek, badając dokładnie i zachłannie wnętrze jego ust. Jednocześnie sam wbijał się do samego końca, gwałtownie i bez przerwy. Normalnie osoba pod nim piszczałaby z bólu, ale w przypadku Izayi to wyglądało zupełnie inaczej. Chętne ciałko jakby było stworzone do jego zachcianek. Idealnie przystosowane do jego siły i zachłanności.
     Po kilku chwilach na jego ciało wystąpiły drobne kropelki potu, ale kontynuował, nie zwalniając. Już sapał, gdy się od niego odrywał, by zaczerpnąć powietrza. Jednak dla kontrastu jego dłonie błądziły po ciele Izayi obdarzając go delikatnym dotykiem, poznając każdą wystającą kostkę czy miękkość skóry. Zapamiętywał każdy fragment jego ciała, skupiając się tylko na brunecie. W końcu oddał mu się, a to było dla niego czymś ważnym...
     Izaya nie mógł powstrzymać wielkiego uśmiechu i rozmarzonego wzroku. Shizuo był idealny, od kiedy dowiedział się, że wampirów nie boli seks stało się o niebo przyjemniej. Shizuo po prostu przestał sie kontrolować i to właśnie sprawiało, że Izaya odczuwał jeszcze więcej przyjemności.
- M-Mogłeś... Szy-szybciej... - wyjęczał. - Mó-wiłem n-nie jestem taaaa~ki delikatny... - Nie mógł się zdecydować czy jęczeć, czy piszczeć, czy sapać, więc zaczął wszystkiego po trochu cały czas chętnie wychodząc biodrami na przeciw Shizuo.
- Nie wiedziałem, że mogę a-aż tak mocno... - wysapał. Zmieniłby pozycję, ale nie chciał gubić rytmu, było mu zbyt przyjemnie, zbyt dobrze, cały już był twardy i z każdą chwilą czuł, że jest coraz bliżej spełnienia. Dźwięki wydobywające się z ust Orihary tylko potęgowały efekt. W końcu masując jedną dłonią jego pośladek, drugą zaczął pobudzać podniecenie bruneta w rytm swoich pchnięć, by spotęgować także jego przyjemność.
- Cz-czy ty c-chcesz żebym z-za szybko~... - wyjęczał, czując to wszystko. On mimo wszystko naprawde był blisko spełnienia. Shizuo serwował mu największą przyjemność w dość długim życiu Orihary, nawet jeśli o tym nie wiedział. Naprawdę nie musiał go dodatkowo pobudzać i tak zaraz dojdzie...
     Heiwajima spiął się lekko, czując, że już cały boleśnie pulsuje.
- Nie będzie za szybko... - zapewnił, po czym stęknął głucho. - Będzie... dobrze... - zapewnił krótko, łapiąc oddech i starając się go unormować. Czuł coraz częstsze dreszcze przyjemności i wiedział, że długo tak nie pociągnie. Już nawet jego ruchy stawały się chaotyczne, to wolniejsze, bo bardzo szybkie...
- Shizu-chan~!!! - jęknął głośno wyginając się w łuk. - J-ja z-zaraz... - Próbował mu wyjaśnić ale nie mógł logicznie dobrać słów.
- Spokojnie... - mruknął głosem niższym niż zazwyczaj od tego ciągłego sapania. Pochylił się nad jego uchem. - Już możesz... - Sam czuł, że jest na krawędzi. Wystarczyło kilka pchnięć, nie mógł już nad sobą zapanować.
     Słysząc ten niski pomruk Izayę przeszły dreszcze. No cóż tego się nie spodziewał. Wygiął się w łuk nie mogąc się już dłużej powstrzymać.
     Shizuo wykonał jeszcze trzy pchnięcia, choć było ciężko i doszedł w nim, zamieniając zduszony krzyk w niski pomruk. Opadł ciężko na drobne ciało bruneta pod sobą, a po chwili obrócił się na bok, tak, by go nie przyduszać. Wyszedł z niego i obejrzał dłoń zabrudzoną lepką, bardzo gęstą, białą cieczą. Dopiero z pełną mocą sobie uświadomił, że przecież dla Izayi to był właśnie jego pierwszy raz...
     Czystą dłonią pogłaskał go po policzku.
- I jak wrażenia...? - zamruczał mu do ucha, obejmując go w pasie i przyciągając do siebie.
- Chcesz może jeszcze raz?- Zapytał, gdy tylko złapał oddech i z bezwstydnym uśmiechem obrócił się do blondyna. Oparł głowę na dłoni i wpatrywał się w zdziwione oczy Shizuo. - No~? Co się dziwisz~... - zachichotał
- Hmm... - chrząknął. - Czyli mam rozumieć, że się spodobało, tak? - parsknął w końcu. No tak, Izaya był wampirem, czyli Shizuo się męczył, a on nie... Powinien był się tego domyślić wcześniej... - No nie wiem, czy to dobrze tak po pierwszym razie jeszcze raz...
- Jeśli tak wolisz~... - Wzruszył ramionami. - Ale i tak było świetnie, nie rozumiem czemu tyle się opierałeś~... - westchnął i wtulił się w Shizuo. - Ne Shizu-chan, powiedz mi, nie czujesz nic niezwykłego... takiego dziwnego? Zapytał. Już od jakiegoś czasu czuł jakby... Jakby w pobliżu było więcej święconej wody, choć póki co uznawał, że to zmęczony Shizuo intensywniej pachnie. Teraz jednak nie był taki pewien. Ten zapach był daleko, na zewnątrz...
- Dziwnego...? - Nic nie czuł, wszystko było normalnie... No może był troszkę zmęczony... - Nie... A co takiego czujesz? - Może go nie zrozumiał i to było coś odnośnie... No czegoś innego, niż myślał...?
- Wodę święconą... Wcześniej myślałem, że to od ciebie. - przyznał. - Ale to gdzieś dalej... Poza zamkiem. - mruknął. - I dziwnie silny ten zapach jakby tabun księży przyjechał nagle...- mruknął bardziej wtulając się w blondyna. - Głupie, prawda?
- Wody święconej...? - Shizuo zesztywniał, wytężając nagle wszystkie zmysły. Słyszał oddech Izayi, szybkie bicie serc zwierząt gdzieś koło zamku wyczuwał instynktownie. Dalej nie sięgał. Ale czuł niebezpieczeństwo. Gdy już nie otumaniała go przyjemność, czuł niebezpieczeństwo wyraźnie. Coś się na nich czaiło. Mogło tu nawet wpaść, gdy nie uważał, a on byłby bezbronny... - Potrafisz powiedzieć, jak dużo ich jest? - To już nie pozostawało wątpliwości. Niedaleko kręcili się duchowni, egzorcyści, albo chociaż ich najemnicy.
- Um... Poczekaj. - poprosił i przymknął oczy. Starał się ich policzyć, ale ściany zbyt mocno tłumiły zapach. - Chwilkę... - mruknął i chwycił leżącą pobliskim krześle koszulę Shizuo. Włożył ją na siebie i korzystając z faktu, że jest na tyle długa by go zasłonić zapiął dwa ostatnie guziki, i podreptał do okna. Wystawił głowę i przymknął oczy. - Kilka tysięcy metrów od zamku? Pięciu. - mruknął. - W mieście w którym byliśmy kolejnych dziesię... Nie, jedenastu. - mruknął i spojrzał na Shizuo. Blondyn był naprawdę zły.
     Heiwajima wstał i ubrał porzucone gdzieś wcześniej spodnie bez słowa. Morderczy wzrok wbity przed siebie chyba mówił wszystko.
     Postarali się. W cholerę się postarali, żeby tylko niszczyć im życie. Zachłanne, wstrętne, niedoegzorcyzmowane prosiaki. Żeby nie powiedzieć gorzej. Do diabła z nimi! Pośle ich wszystkich przed sądy Lucyfera, najlepiej już teraz. Ta, z chęcią by poszedł, ale nie będzie zdradzał ich pozycji. A jak znajdzie tego paskudnego szpiega, powyrywa mu zęby i wbije miecz w tyłek, żeby kwiczał z bólu i miał nauczkę.
     Naprawdę miotała nim teraz żądza mordu. Zepsuli mu spokojne życie. Zapewne niedługo ich zaatakują, a wtedy za to zapłacą.
     Izaya zawahał się, jednak ostatecznie dotknął ramienia blondyna.
- Spokojnie Shizuo. - mruknął pewnie. - Wiedzieliśmy przecież jak to będzie~... Uspokój się, musimy stąd zniknąć. - mruknął i spojrzał na blondyna niepewnie. W końcu nie wiedział co mu siedzi w głowie i czy nie weźmie tego swojego miecza i nie poleci na oddział egzorcystów. Po Shizuo można się tego było jak najbardziej spodziewać. - Szkoda, że tak wcześnie... - westchnął. - Zwierzęta dopiero dostały nowy dom, a musimy je znów przenieść~... - westchnął. Nie chciał tego robić o ile byłoby to możliwe. W końcu koń nie należał na razie do najsilniejszych, a kury dopiero zapoznawały się z nowym domem.
- Konia ani innych zwierząt raczej by nie tknęli, chyba, że chcieliby zjeść pieczonego kurczaka albo mieć konia do jazdy... Może i znajdzie się jakiś idiota, który będzie chciał dosiadać tego wychudzonego. Wolałbym nie ryzykować. Poza tym trzeba by było przychodzić i je dokarmiać, chociażby kury. - Zatrzymał swój monolog na chwilę i odwrócił wściekły wzrok. - Nie chcę stąd znikać. Cholera, nie chcę wcale stąd iść! - Walnął dłonią w stolik, a ten się rozsypał. Przeczesał włosy palcami, starając się opanować. - Wybacz. Cholera. Pójdę się przejść. - Ruszył do drzwi. Ochlapie się w wiadrze z deszczówką, może ochłonie... Drzew już nie mógł rozwalać, lepiej było nie zdradzać ich lokalizacji bardziej...
     Izaya popatrzył za odchodzącym chłopakiem. Nie chciał żeby był smutny, to wszystko i tak było, z mniemaniu Izayi, winą wampira. To on sprawił, że przyszli tu egzorcyści, żeby go zabić. - Właśnie~!!! - Uśmiechnął się i nie kłopocząc ubraniem spodni pobiegł do sypialni. Wyjął ze skrytki miecz blondyna i mimo, że bardo palił go w rękę, przyciągnął to żelastwo aż do salonu. Uśmiechając się wesoło odczekał, aż blondyn wróci.
     Heiwajima wyszedł na dwór, mająć w głębokim poważaniu, że jest zimno, a on jest w samych spodniach. Podszedł do beczki z deszczówką i najpierw umył lepki tors, a następnie wsadził głowę do lodowatej wody i odczekał dobre pół minuty. Gdy ją wyjął, czuł się wyraźnie otrzeźwiały. Zaczesał włosy palcami do tyłu, by mokre kosmyki nie właziły mu na twarz i przetarł oczy. Teraz było lepiej. Musiał myśleć logicznie, szybko, a działać powoli i rozważnie. W ten sposób dadzą im do zrozumienia, że egzorcyści pod władzą kościoła nie są mile widziani na tych terenach. I będą mieli święty spokój. Będzie mógł żyć po swojemu. Tak, wystarczy być cierpliwym...
     Z tą myślą wrócił do domu, do Izayi. Jednak widząc go uśmiechniętego z mieczem przystanął przy framudze i spojrzał na niego wyczekująco.
- Co, sugerujesz, że mam iść już teraz?
- Jasne że nie~! Znalazłem sposób dzięki któremu będziesz mógł tu zostać na zawsze, tak jak chciałeś~! - Podał Shizuo miecz. - Domyślasz się już~...?
- Ciebie trzeba by naprawdę zdrowo trzepnąć, żeby ci mózg myślał poprawnie. - warknął, marszcząc brwi i patrząc na niego gniewnie. Oparł miecz o podłogę i podparł się nim jak laską. - Pozwól, że ci wyjaśnię. Gdybyś umarł, to by cię nie było, mam rację? No i to jest pierwszy powód, da którego cię nie zabiję. Po drugie, nawet gdybyś mi oddał ten zamek, to i tak bym tu nie mieszkał, bo mieszkanie tu bez ciebie nie ma żadnego sensu. I po trzecie, jakbym nawet tu został, to chyba nie sądzisz, że zakon spokojnie dałby mi tu mieszkać do końca moich dni? Szczerze mówiąc, przyznam się, sam mogę nie mieć szans z tymi wszystkimi egzorcystami. Wyjaśnię ci to bardziej obrazowo: - nakręcił się - jak teraz cię zabiję, czego oczywiście nie mógłbym zrobić, oni tu przyjdą i albo zabiją mnie, albo będą mnie torturować, wydłubując oczy, nacinając skórę, przypalając i inne takie, bo będą chcieli, żebym im powiedział, gdzie ty schowałeś swoje złoto. Chcesz tego? - Spojrzał na niego obojętnie. Jak to do niego nie przemówi, to już sam nie wiedział, co.
- Nie!!! - pisnął przerażony od razu podbiegając i wtulając się w blondyna. - A jakbym... - Zamyślił się. - oddał się im w zamian za to, że będzesz mógł tu sobie na zawsze mieszkać w spokoju?
- No chyba żartujesz. - znów warknął. Czy ten głupek był niereformowalny, naprawdę??? - I może sądzisz, że oni są uczciwi i tak to wszystko zostawią?! - Podniósł głos, spoglądając na niego ostro. - Jesteś mój. Mam ci to przeliterować? MÓJ. I albo mieszkasz tu ze mną w spokoju, albo ja tu nie mieszkam i i tak mogą sobie wszystko tutaj rozgrabić w cholerę. - Cóż, to jedno do niego dotarło. Od teraz, jeśli nie wcześniej, uważał Izayę za swoją własność i miał zamiar zarówno go chronić jak i zawsze trzymać przy sobie, no chyba, że dla dobra bruneta mieliby się rozdzielić. Nie odda go tak łatwo, a już szczególnie nie żeby ratować siebie.
- Dziękuję Shizu-chan. - Uśmiechnął się wtulając w niego bardziej. - Więc co proponujesz? - zaczął, po jakimś czasie przerywając panującą do tej pory ciszę. - Bo... Ja mam jeden pomysł, ale ci się nie spodoba~... - burknął.
- Mów... - westchnął, starając się już panować nad sobą. - O ile to nie wymaga poświęcania ciebie, każdy plan jest wart rozpatrzenia...
- No bo... Pamiętasz jak darłeś te listy?
- Mhm, pamiętam. - Pociągnął go na kanapę i usadził sobie na kolanach. - No, mów.
- I tak miałem im odpisać, pamiętasz? - zapytał niepewnie, spoglądając na blondyna. - Mógłbym poprosić o pomoc... Tylko, że... - Zagryzł wargę. - Nie ma nic za darmo... - Spuścił głowę, obawiając się kolejnego wybuchu złości Shizuo.
- Masz na myśli...? - spytał, siląc się na spokój. Nie był pewien, czy dobrze rozumie, a jak dobrze rozumiał... To musiał kontrolować swoje nerwy jeszcze mocniej, bo chyba mu puszczały.
- To co oddałem ci parę chwil temu. - westchnął. - A skoro już nie mogą być pierwsi to pewnie będę musiał... - Przewrócił oczyma. Chyba Shizuo zrozumie, a lepiej o tym nie wspominać, gdy zacisnął ręce tak mocno, że prawie dusił Izayę.
- Jestem... Spokojny... - wykrztusił i powoli go puścił. - Nie. - odparł stanowczo. I tylko tyle. Nie będzie siedział obok i patrzył. Ani sobie nie pójdzie i nie będzie czekał. Albo da sobie radę, albo nie. - Słuchaj... Albo ich pokonam, albo zginę i na tym zakończmy. - westchnął i rozmasował skroń jedną ręką. Tak, nie będzie się zgadzał na takie rzeczy...
- Nie ma mowy! - warknął słysząc "albo zginę". - Lepiej mnie tam wpuść, mniejsza strata. - burknął. - Ale tak naprawdę jeśli nie chcesz uciekać i nie chcesz takiej pomocy, to co możemy zrobić? - zamyślił się, szukając rozwiązania.
- Większość z nich jest przekupna. - westchnął. - Ale to śmiecie. Nie opłaca się... Jeszcze nie znamy ich sił, nie wiemy, kiedy tu dotrą. - Próbował się skupić. - Najpierw potrzebuję wywiadu, potem możemy szacować szanse i co trzeba zrobić. - zadecydował w końcu.
- Jeśli potrzebujesz to cały skarbiec jest twój~! - mruknął wesoło słysząc, że to może jakoś pomóc. Jeśli mógł jakoś pomóc chętnie by to zrobił. - Mów co mam zrobić na tym "zwiadzie" rzucił beztrosko. w końcu co w tym trudnego? Pewnie podsłuchać księży albo ich policzyć, proste.
- Nie ty, tylko ja. - poprawił go. - Nie tylko ja wyczuwam wampiry na odległość... Najpierw wskarzesz mi ich lokalizację, dokładną lokalizację, a ja będę musiał określić ich umiejętności. - Zastanowił się. - Bardzo tego nie lubię, ale... Ile dokładnie mógłbym pożyczyć?
- Wszystko~! Ile tylko potrzebujesz~!!! - zapewnił wstając z kolan blondyna i wyciągnął do Shizuo rękę. - Chodź pokażę ci ile to "wszystko". - zachichotał. Pociągnął blondyna do podziemi. Otworzył ciężkie, metalowe drzwi i wpuścił Shizuo do komnaty pełnej złota. - Jeśli to za mało mógłbym postarać się o jeszcze więcej. - zapewnił. W końcu parę...dziesiąt osób ma u niego długi i może w każdej chwili upominać się o zwrot, jeśli nie pełnej sumy to choć części. - Tylko powiedz ile jeszcze potrzeba~!
     Blondyn przystanął, oszołomiony. Zaniemówił. Tyle, to faktycznie już JAKIŚ powód do napadania jest... I to jakiś konkretny...
- Wystarczy... Kilka sztuk złota, tak sądzę... - wykrztusił. Izaya, który żyje tak długo i nie musi jeść, ani spać, ani nie jest mu zimno... To miało sens, że jest tego tyle... Ale nadal nie wierzył. Przez chwilę dopadła go ochota, by po prostu wziąć chociaż mały woreczek, który nie uszczknąłby nawet setnej części tego skarbca... Ale zaraz się otrząsnął. Co zabierze musi i tak oddać, bo to nie jego własność, nie zasłużył sobie na nią i koniec. - Ta, wystarczy trochę. Myślę, że przekupienie ich z woreczkiem złotych monet to żaden problem, o ile nie są fanatykami i nie trzeba ich zabić. Ale jak zyskamy pomoc to i tak nie będzie to takie trudne.
- Dobrze, weź ile potrzebujesz~! - Uśmiechnął się wesoło. Widział jak Shizuo reagował, jak w sumie każdy człowiek. Choć nawet gdyby blondyn okradł Izayę wampir nie miałby nic przeciwko. - Jakby jednak trzeba było więcej to wystarczy powiedzieć~! - zapewnił. - Choć jak dużo więcej to pewnie też poczekać kilka dni~... - mruknął siadając na jednej skrzyni, uprzednio zwalając rozłożone na niej worki z monetami na ziemię. - Pomóc ci jakoś?
     Shizuo podrapał się po głowie, dalej gapiąc się na złoto. Głupio mu było podejść, w głowie wciąż miał absurdalną wizję, jak bierze jakiś worek i wychodzi... A przecież nie chciał tego zrobić, ba, gdyby nie musiał, w ogóle by tych monet nie dotykał. Nie to, że go kusiły. Nie chciał zabierać cudzej własności, wogóle nie miał na to ochoty. Może Izaya myślał, że teraz go okradnie? Ale nie zrobiłby tego, nie ma mowy...
- Nie, na pewno nie więcej... - westchnął. Myśl o zabraniu choć jednej monety odstręczała go tak silnie, jakby od tego niebo miało zawalić mu się na głowę. - Może jednak lepiej, jak poradzę sobie bez tego. - Odwrócił się niby obojętnie i zrobił kilka kroków. Im dalej, tym lepiej, nie miał zamiaru dotykać się cudzych skarbów, a już szczególnie nie bez poczucia winy.
- Shizuo? - Izaya spojrzał zanim zdziwiony. - No co ty robisz? Chciałeś ich przekupić, bez pieniędzy się nie uda~... - zachichotał. - Bo za względy wampira raczej ci nie zapłacą, to tylko wśród wampirów~! - Puścił Shizuo oczko. - No to teraz bierz. - Wcisnął mu w rękę kilka monet. - I wtajemnicz mnie w resztę tego swojego planu~! - Uśmiechał się wesoło, starając się jakoś przekonać Shizuo. Nie rozumiał go, potrzebował pieniędzy, nawet tylko po to żeby uratować TYLKO Izayę, a mimo to nie chciał wziąć ani miedziaka, którego tu tak prawdę mówiąc nie było, bo wszystkie monety były złote.
- A no... - mruknął niechętnie. Przeliczył monety. - Jestem ci winny dziewięć złotych monet. - To tak pomijając część za zwierzęta, dodał w myślach. - Przypomnij mi o tym, jak będę miał ci z czego oddać... - wyburczał. Wsadził pieniądze do mieszka przy pasie. - Tylko zamknij te drzwi. - przypomniał. - Plan jest taki, by część z nich przekupić... Kto się da ten się da i w razie czego pomoże. Resztę postaram się dopadać oddzielnie, a jak się nie uda i przypuszczą zmasowany atak to spróbuję ich pokonać, sam, ewentualnie z tym, kto da się kupić. Tyle. Ale zacznę od rozpoznania ich umiejętności i charakterów, więc musisz mi wskazać ich dokładną lokalizajcę. Najlepiej w nocy... - Był zmęczony, ale i tak adrenalina działała i mógł zacząć ich załatwiać już teraz, we śnie... We śnie najlepiej. Nawet, jeśli to nieuczciwe.
- Dziewięć to za mało. - Pokręcił z politowaniem głową. - Już teraz jest ich dwudziestu, a przyjadą kolejni. - przypomniał. - Weź ile potrzebujesz, n a p r a w d ę - podkreślił dobitnie - nie musisz oddawać, w sumie i tak ich nie przyjmę. - Wzruszył ramionami. - Poza tym zmasowany atak w pojedynkę, albo z ludźmi tak przekupnymi, że zdradzą dla bryłki złota? - prychnął. - To nie ma szans na powodzenie nawet z twoją siłą. Chyba, że ci pomogę~! - zaproponował. - Ale teraz i tak musisz się przespać~!
- Nie chcę przekupywać każdego, jedynie tych, którzy się do tego nadają. - mruknął, niezadowolony. - Nie tylko ja miewam dość kościoła i za inną pracę bym odszedł... Znaczy odszedłem. - Oparł się o ścianę. - A nawet takie mięso armatnie się przyda, jeśli byłbym zmuszony wystawić do walki paru najemników pewnie bym się nie wahał... - Zamknął oczy. Cholerne walki z przewagą liczebną. Początkowo chciał wystawić Izayę, ale w przypadku takiej ilości egzorcystów, gdyby któryś poważnie go ciachnął... Nie. Nie i koniec. - Nie możesz też walczyć i koniec. Potrzebuję kogoś, kto przejdzie na naszą stronę i tyle. - mruknął z zamkniętymi oczyma. Denerwował się i tylko dlatego jeszcze nie spał. - A pieniądze i tak ci oddam, kiedyś, nie narzekaj.
- To nie mów "naszą" stronę. - burknął. - Prawdopodobnie nawet ci twoi "najemnicy" nie cierpią wampirów. Poza tym nie chciałem ich atakować tak otwarcie jak ty, tylko nastraszyć~! - Uśmiechnął się złośliwie. Po czym wcisnął Shizuo w dłoń kilka kolejnych monet. - Będę ich dokładał aż uznam, że wystarczy. - mruknął do blondyna, nawet nie przejmując się jego miną.
- Ta, prawdopodobnie. Ale za to uwielbiają pieniądze. - Spojrzał na swoją dłoń. - W przeciwieństwie do mnie. Tyle wystarczy, jestem pewien. - zapewnił go. Nie chciał cudzego złota, było mu z nim za ciężko, to było nieuczciwe i nie wiedział, kiedy miałby to oddać... - I niby jak chciałeś ich nastraszyć??? - Popatrzył na niego uważnie, w końcu bardzo ciekawiła go ta kwestia.
     Izaya uśmiechnął się nieco diabolicznie i wysunął kiełki.
- No wiesz po wampirzemu~... Zakradnę się, zostawię karteczkę i ich postraszę~!!! - zachichotał. - Takie dodatkowe Halloween~! A pieniądze uznaj za prezent~... Prezentów się nie oddaje, pamiętaj! - Pogroził mu zabawnie palcem.
- W twoim myśleniu jest mankament - ja w ogóle nie przyjmuję prezentów. - Uśmiechnął się lekko, bynajmniej nie wesoło. - A tak poza tym, nie pomyślałeś, że gdyby któryś się obudził, od razu przebiłby cię mieczem? Nie ma tak. - Pokręcił głową. - Na nich straszenie działa jak płachta na byka. Nie robią pod siebie ze strachu, chcą zdobyć nagrodę, jaką na pewno... - Zająknął się. Na pewno wyznaczono nagrody za ich głowy. - Chyba nie mam co liczyć na przekupienie ich. Trzeba
ich wybić we śnie.
- Co? - zdziwił się patrząc na blondyna. Po jego wzroku doszedł do podobnych wniosków. - No to ci się przydam~! - zapewnił uśmiechając się. - Poza tym najem się na zapas~! - dodał wesoło. Nie chciał jeść ludzi, nadal czuł się z tym nieswojo, ale jeśli Shizuo chciał żeby to zrobił, wszelkie opory prawie natychmiast znikały.
- Jasne. Tobie się to nawet nie uśmiecha, zresztą mi też nie uśmiecha się, żebyś walczył. Będziesz mógł dołączyć... - mruknął z namysłem, odpychając się od ściany. - Ale tylko, jeśli stanie mi się coś poważnego, jasne? Wtedy i tylko wtedy. - zastrzegł poważnie.
- Hmm... - Izaya zamyślił się. W sumie wybór był prosty, ale może udałoby mu się coś ugrać. - Jeśli cokolwiek poważniejszego niż mała ranka ci się stanie. - zgodził się w końcu. - Ale tylko pod warunkiem, że pójdziesz teraz grzecznie spać.
- Nie, mała ranka mnie nie uśmierci, płytkie nacięcie czy coś takiego też nie. - Pokręcił głową. - Jeśli coś POWAŻNEGO mi się stanie, naprawdę poważnego. - uparł się. Powoli ruszył do wyjścia z piwnicy. - Pamiętaj. I zamknij drzwi od skarbca. - przypomniał raz jeszcze.
- Dobrze, dobrze czego się tak boisz~? Przecież nikt nie wie gdzie chowam złoto... - Pokręcił głową z niedowierzaniem, ale posłusznie zamknął drzwi. - A teraz do łóżka, spać... Chyba że jesteś tak zestresowany że potrzebujesz kolejnego "masażu"~? - zaproponował.
- Nie, dziś już nie potrzebuję... Muszę się obudzić wcześnie rano. - mruknął zmęczonym głosem. Poszedł do łóżka, przemilczawszy resztę. Gdyby ktoś tu czegoś szukał... Wyczułby go?
     Izaya niepewnie wsunął głowę przez szparę w drzwiach sypialni.
- Shizu-chan~... Mogę spać z tobą? - zapytał z niepewną miną. Wcześniej Shizuo mu pozwalał, ale może jak już go wykorzystał nie będzie chciał z nim spać?
- Tak... No chyba po dzisiejszym już nie musisz nawet pytać... - mruknął, chcąc poklepać miejsce koło siebie. Jednak nie zrobił tego, nie panował zbytnio nad swoim ciałem. Nagle zrobił się strasznie
senny... - Chodź spać... - wymruczał.
     Izaya uśmiechnął się wesoło i wszedł do pokoju. Przytaszczył ze sobą kocyk i jakąś książkę. Szybko wszedł do łóżka i wtulił się w blondyna.
- Będę cię pilnował całą noc~! - zapewnił, układając się wygodniej.
- Mhmm... - zamruczał. Zmusił się do poruszenia się i przytulił go lekko do siebie. Mógł mu jeszcze powiedzieć, żeby ubrał coś poza jego koszulą... A w sumie to nie mógł, bo już zasnął. Jednak starał się czekać w stanie gotowości nawet we śnie i w razie choćby najlżejszego hałasu się obudzić. No i nie krępować ruchów Izayi w razie czego...
- Ech... Nawet pogadać z tobą normalnie nie można~... - westchnął, otwierając książkę na założonej stronie. - Wiesz Shizu-chan~... - westchnął głaszcząc blondyna po głowie. - Ludzie są dziwni~! Nie dość, że jedzą, muszą jeszcze spać żeby dostarczać sobie energii~! Niezwykłe, że nie mogą przeżyć tylko na jednym~... Ciekawe po co. - mruknął, ale zamilkł zauważając, że Shizuo się wierci. Czyżby go przypadkiem obudził?
     Blondyn ponownie otworzył oczy i popatrzył półprzytomnym wzrokiem na Izayę. Obudził go. Tak, to jego gadanie... Nie pomyliłby go z nikim innym.
- Izaya... Słyszę wszystko. - burknął mało składnie. - Staram się słuchać, to daj odpocząć zanim nie będę mógł słuchać, jak śpię. - Przymknął znów oczy. Miał nadzieję, że brunet zrozumie o czym mówił. W końcu on musiał spać... Sam nie pamiętał, jak to jest, bo był wampirem, ale Shizuo nim nie był!
- Um... Dobrze, przepraszam Shizu-chan~... - mruknął. - Już jestem cicho. - dodał i otworzył książkę.
- Mhm, dobrze. - mruknął gardłowym głosem i znów zapadł w sen.


środa, 18 listopada 2015

#10 Na psa urok i kocią łapę - Horror

Hejo~...
Wracam do życia po wyjątkowo ciężkich czasach xD
 W sumie to nie wiem co wam powiedzieć, bo mój szczeniak zarezerwował sobie wyjaśnienia >3< tak więc życzę miłego czytania, pamiętajcie o nakarmieniu psiaków i enjoy~!
Z łapki wjeżdżam~! >3<
Bry~!
Tak, czas najwyższy chyba coś wyjaśnić~... Otóż, kochani~! Jako szczeniak czuję się w obowiązku uświadomić wam, że seks między kotem a psem jest niemożliwy. >3<"" Dla tych, którzy chcą się tak zatraumić, polecam "śmieszne koty" na yt. Na pewno traficie na nagranie gdzie królik pieprzy kota - co kto lubi, ale chciałam zaręczyć, że nas to nie kręci, tak samo jak pies pieprzący kota.
W skrócie~... Nie wszystko na tym blogu będzie zawierało opisy. To tutaj to po prostu urocze/śmieszne epizody z życia psa i kota. Nie mniej, ni więcej~... Przepraszam tych którzy oczekiwali czegoś więcej, ale nie jesteśmy fankami takich zboczeń. >.>"
To wszystko~... Tych którzy zostali zapraszam do czytania. :3
Enjoy~







     Shinra spał w najlepsze w fotelu pochrapując od czasu do czasu i śliniąc poduszkę mrucząc co raz "Celty~~". Na podłodze niedaleko fotela zwinięte w dwukolorowy kłębek leżały zwierzaki. Oba nie za bardzo chciały oglądać nadawany właśnie w telewizji horror, jednak żadne z nich nie mogło zmienić kanału. Gdy Shizuo próbował ostatnio zrobić to pyskiem... połamał pilota. Tak więc przerażonemu kotu nie pozostało nic jak tylko wproszenie się między łapy blondyna, co też uczynił.
     Shizuo trochę jakby od niechcenia patrzył w ekran. No co? Tylko to tu przywoływało uwagę... No i wiedział, skąd te dźwięki przynajmniej. Nie było co się bać... Czemu akurat jako pies bał się bardziej? Zamruczał i musnął ucho Izayi nosem. Może i się bał, ale ten kot bał się bardziej... Co było dosyć zabawne.
     Wystraszony nagłym dotknięciem kot wciągnął powietrze i przypadkiem wyciągnął pazurki przerażony wbił się w łapę Shizuo. Dobrze, że nie za głęboko.
- Przestań! - prychnął zły, gdy zorientował się co się stało. - I odwróć się! - zarządził. - Połóż się jak pies bokiem, tak, żebym mógł wejść ci na kark i w razie czego schować się za tobą... Ten straszny potwór najpierw dorwie ciebie. - miauknął przerażony.
- Au. - warknął, po czym znów trącił jego ucho. -  Mnie nie dorwie, pchlarzu. - zamruczał i fuknął na niego powietrzem, jakby nigdy nic. Po tym zamilkł, dając mu znów oglądać. Było się przenieść, jak nie chciał patrzeć... Bliżej wejścia.
     Izaya zwinął się w kłębek na łapach Shizuo, jak najbliżej psiego torsu. By nie patrzeć na przerażający film przekręcił się na plecy i zaczął bawić znaczkiem przy obroży blondyna łapiąc ją łapkami i pukając w nią delikatnie.
- Czemu ty nie jesteś spanielem? - westchnął, słysząc jakieś straszne odgłosy na filmie. - Tak mógłbym się zasłonić twoim uchem a tak? Co mi po goldenie? Takie to małe, że nawet oka nie schowam... - poskarżył się.
- Zawsze możesz przeczekać przy drzwiach. - odparł Shizuo cichym warknięciem. Poczuł się nieco urażony, co zamaskował, choć jego ogon przestał szurać po podłodze. Wyglądał całkiem dobrze jako golden... Za to czułby się idiotycznie jako spaniel. Położył się wygodniej na boku, chociaż tak dziwacznie było oglądać. Pomacał podłogę łapą i w końcu ułożył ją na Izayi, żeby zaraz się w niego rozpaczliwie nie wtulał.
     Izaya zamruczał i z aprobatą wtulił się w blondyna usadawiając wygodnie w jego miękkim futerku. Naprawdę je lubił, choć nieznośnie pachniało psem. Tam mu było wygodnie, ciepło i przyjemnie. Tak mu było idealnie. Mruknął cicho do siebie ziewając. "To był genialny plan", pomyślał. Wtulanie się w Shizuo, parodiowanie strachu, a wszystko, żeby dostać ciepłą poduszkę... W końcu jaki pierwotniak poza psem-Shizuo tak bałby się programu o weterynarzu?

środa, 11 listopada 2015

Teach me, sensei - "Studencki kwadrans"

Hejo~... Witamy was w ten lekko wietrzny i deszczowy dzień. Niestety nie wyrobiłyśmy się z kartką z kalendarza na dzisiaj, ale nie martwcie się ^^ będzie za rok :P 
Za to startujemy z nową serią (bo Komar się skończył to wreszcie możemy) i z tego co widzę po komentarzach powinniście się z niej cieszyć. Od razu napiszę, że nie jest zbyt ambitna fabularnie... łagodnie mówiąc....
Pochwalę się wam jeszcze, że dzięki dniu wolnemu Kessho wzbogaciło się nowy szablon, który powisi tam, mam nadzieję, dość długi czas.
Pamiętajcie o nakarmieniu psiaków i enjoy~!
Yahooo~! Kto tęsknił~? X3
Niezbyt ambitna fabularnie to łagodne określenie~... X3 No ale TEN brak fabuły też wymagał pomysłów, uwierzcie mi~! Moje niewyżyte potworki się ucieszą~ X33 (Nie obrażacie się, nie~? Shizu-chan to też niewyżyty potworek swoją drogą~!)
No więc nie przedłużając, panie i panowie~!
Enjoy! ;3






   Izaya nudził się dziś w szkole, a słysząc, że cała jego klasa nie chce sprawdzianu z literatury postanowił skorzystać podwójnie.
- Ne, ne Dota-chin założę się o 10.000 yenów, że Shizu-chan'a dzisiaj nie będzie na lekcji.
- Izaya zwariowałeś, on nigdy nie opuszcza lekcji! - Jakiś uczeń nie mogąc uwierzyć w słowa Izayi, jak również licząc na łatwą wygraną postanowił się z nim założyć, a w ślad za nim poszli pozostali. Takim oto sposobem Izaya zgarnie ponad 100.000 yenów, jeśli tylko blondyna nie będzie na lekcji. Dumny z siebie brunet usiadł na ławce rozkoszując się przerwą i patrząc na zestresowanych kolegów z klasy, w pocie czoła uczących się na sprawdzian.
- Nikt nie wierzy bogu. - westchnął tylko, podnosząc swój tyłek z krzesełka i ruszył w stronę klasy.
     Cicho wsunął się do pomieszczenia, zamykając zaraz za sobą drzwi. Nie widząc blondyna ruszył wgłąb klasy sąsiadującej z biblioteką. Było to bardzo wygodne rozwiązanie, by nie musieć co chwila biegać wypożyczać słowników lub lektur.
     Izaya był pewien, że Shizuo-sensei będzie tu jak co przerwę. I nie pomylił się. Widząc nauczyciela między regałami uśmiechnął się weselej i podbiegł do niego. Wskoczył mu na plecy, obejmując go za szyję i przez ramię spoglądnął na czytaną przez Shizuo książkę.
- Co tam czytasz Shizu-chan? Świerszczyki? Nieładnie, nieładnie~...
     Shizuo zajęty był mentalnym przygotowaniem się do lekcji. Co prawda tym razem był to tylko test i wiedział, że po wstępnym odrzuceniu próśb o przełożenie nie będzie miał problemów, ale rozluźnienie się rzecz ważna. Słysząc charakterystyczne, kocie kroki nie odwrócił głowy. Czuł już nawet zapach... Podtrzymał osobę, która wskoczyła mu na plecy. Oczywistym było, że to Izaya, więc nie odrywał wzroku od lektury w drugiej ręce.
- Nie, nie wyobrażaj sobie... - mruknął, trochę nieobecny myślami. Za bardzo zainteresował się tą historią, by tak po prostu ją odłożyć i poświęcić mu czas. Zwłaszcza, że na tym cholernym sprawdzianie nie będzie mógł czytać, bo ludzie zaczną normalnie ściągać... Znał uczniów aż za dobrze. Nie zmienili się od jego czasów. Jedynie metody na ściąganie ewoluowały... No i w tej grupie był Izaya. A Izaya uwielbiał go rozpraszać... I... - Nie powinieneś robić ściąg, jak reszta twoich kolegów teraz? - Spojrzał na niego przez ramię. Czyżby wszystko potrafił?
- Jakich ściąg Shizu-chan?! - Rozbawiony udał oburzenie nadymając policzki. - Wszyscy bardzo sumiennie się uczymy! - zapewniał blondyna. - Ale, ale~... Mamy ważniejsze sprawy~! Skoro to nie świerszczyk, w co oczywiście nie wierzę, to MUSI być coś równie zboczonego jak ty! - Pokazał Shizuo język kontynuując swoją wypowiedź. - Więc jeśli to nie to... to co? - Zainteresowany wlazł mu bardziej na plecy chcąc zobaczyć okładkę. - Nie mów mi, że wolisz harlequiny? - jęknął cierpiętniczo. Nie widział co to, ale to musiało być coś z seksem, a jeśli nie to, to to, prawda?
- Bardzo, bardzo... - parsknął, ściskając jego pośladek, który podtrzymywał. - I niby po co mi świerszczyki przed lekcją z tobą...? Żebym się nakręcał na twoje prowokacje? Chciałbyś. - stwierdził, rozbawiony, po czym zamknął książkę ukazując mu jedynie tylną okładkę bez tytułu, po czym wrzucił to między książki. On to znajdzie, Izaya nie... Raczej nie. A gdyby już, to się zawiedzie, bo seksu tam nie było. ...No, niewiele, ale to zapewne dalej... - Zwłaszcza przed waszym testem nie zamierzam dać się rozproszyć, jak ostatnio. - Wykręcił nieco szyję do tyłu i przyciągnął go za podbródek wolną dłonią, żeby go pocałować. Bo chciał. Bo nikogo nie było. Bo nikt nie mógł zobaczyć. No i tyle musiało mu starczyć... Oderwał się od niego, po czym spojrzał na zegarek. - Zaraz koniec przerwy. - mruknął. Jeszcze tak z pięć minut, niecałe... O ile jego zegarek dobrze działał.
- Bardzo, bardzo, bardzo ciężko się uczymy. - zapewnił go, przytulając mocniej jego szyję. - Zresztą ostatnio dostałem bardzo ładne cztery plus prawda~? Pomyśl Shizu-chan, czy miałbym aż tyle gdybym się nie uczył? - Spojrzał na niego przymilnie. Cóż, prawda była taka, że się uczył... Bardzo intensywnie się uczył, jak odciągać uwagę Shizuo od tego, że oszukuje. - Zobacz jak mi się tyłek zastał od tej nauki~... - mruknął mu do ucha kusząco ocierając się przy tym o niego kroczem. - On cierpi... trzeba by go rozruszać troszeczkę, nie sądzisz~?
- Mówisz...? I że niby ja, jako odpowiedzialny za waszą wiedzę, na tym nie ucierpię...? - Uniósł lekko brew, jednocześnie jednak masując powoli dłonią jego pośladek. Tak mu było niewygodnie... Czy on zamierzał może się przemieścić, jak już go tak kusił...? - Mamy pięć minut, ewentualnie siedem, dam im się pouczyć bonusowe dwie minuty... - zaczął obliczać. Tylko, cholera, w tyle czasu to naprawdę będzie szybki numerek... Ale jak przyjemnie by było potem siedzieć na sprawdzianie. - Może na nich to nie wpłynie tak bardzo, jak na twój tyłek, ale jeśli potrzebuje szybkiej gimnastyki... Jak mogę odmówić mojemu ulubionemu uczniowi, co...? - mruknął, coraz bardziej niecierpliwie zastanawiając się, czy zejdzie z jego pleców. W ten sposób to marnowali czas...
- Ulubionemu uczniowi~? No w takim razie gimnastyka musi być nieco dłuższa~... - zapewnił go wesoło i zeskoczył z jego pleców. Zastanowił się nad czymś zagryzając wargę, a potem chwycił nauczyciela za rękę ciągnąc go z powrotem do gabinetu. Wesoły ustawił Shizuo przy biurku, a sam zamknął na zamek drzwi i uśmiechnął się wesoło. Odwrócił się do nauczyciela z szatańskim uśmiechem na ustach. - Robimy to na biurku? Tylko zabierz swoje cenne karteczki, żebym ich nie zachlapał~...
     Blondyn z uwagą wpatrzył się w jego przygryzioną wargę, poddając całkiem jego manipulacji. Skoro oznaczała ona dla niego przyjemność... Popatrzył za nim, jak zamyka drzwi. No to dodatkowo mógł być spokojny... Ale dłużej?
- Aż tak długo mi to nie zajmie... - zapewnił, odgarniając swoje notatki. No tak, tego pobrudzić nie chciał... Tak, racja... Zerknął na Izayę, czując, że już coś poniekąd dzieje się w jego spodniach. Cholerny manipulator... Da im nawet do pięciu minut, niech będzie. - No chodź tu. - Pokazał, żeby się zbliżył.
Izaya uśmiechając się wesoło do powiększającej się zawartość spodni nauczyciela przybliżył się, po drodze odpinając sobie guzik od spodni. On też miał ciasno. Wesoło się uśmiechając objął blondyna za szyję i pocałował mocno. Nigdy nie przeszkadzała mu różnica wieku między nimi, natomiast w tej konkretnej chwili przeszkadzało mu parę centymetrów za dużo, jakie posiadał jego sensei.
     Nauczyciel specjalnie dla niego nachylił się nieco. Złapał go też w pasie i posadził na biurku. W ten sposób Izaya miał nieco wygodniej... Natomiast on sam przysunął się bliżej biurka, nachylając się tak, by nie przerywać pocałunku, który pogłębił, smakując jego ust z właściwą sobie zachłannością. Otarł się o niego, nie mogąc jednak powstrzymać odruchu zerknął kątem oka na zegarek. Minuty się liczyły. Ludzie na zewnątrz czekali. Oby nikt nie otwierał drzwi... O ile on wykorzystywania Izayi nie uważał za nic nadzwyczaj niewłaściwego, inni mogli mieć inne zdanie.
- Mhm~... - zamruczał rozanielony brunet odruchowo rozkładając nogi i obejmując nimi swojego sensei'a w pasie. Oderwał się od niego by nabrać powietrza, po czym uśmiechając się wesoło wpił się niego z nową zachłannością. Przerwa już się kończyła, a oni jeszcze nawet nie zaczęli. Chcąc jakoś zachęcić blondyna Izaya otarł się swoim kroczem o jego.
     W tej właśnie chwili zadzwonił dzwonek na lekcje, a przed klasą zaczęli niechętnie ustawiać się uczniowie wciąż powtarzając materiał...
- Mhh... - mruknął, czy bardziej prychnął pod nosem, opierając się bardziej o biurko i popychając go na nie, żeby się bardziej położył. Paroma sprawnymi ruchami dokończył rozpinanie jego zamka i ściągnął z niego spodnie, a potem już mniej ostrożnie bokserki. Dźwięk nadpruwanej nitki wyraźnie wskazywał na jego zniecierpliwienie, jednak nie przejął się nim. W końcu sama bielizna jeszcze się trzymała. Oderwał się od niego i sięgnął po swoją teczkę, grzebiąc tam pospiesznie i wyciągając coś z mniejszej kieszonki. Po chwili przyłożył owo coś między jego pośladki. Izaya mógł poczuć, jak w jego wnętrzu rozlewa się jakaś chłodna ciecz. Blondyn znów nerwowo zerknął na zegarek. Już minuta po... Najwyżej pozwoli im skreślić jedno zadanie... Jedno... Albo i nie, za wysyłanie do niego Izayi... Od razu wsunął w chłopaka dwa palce, poruszając jednak dość powoli, żeby nie krzyczał i żeby aż tak nie bolało.
     Izaya uśmiechając się niewinnie z wciąż rozłożonymi nogami zaciekawiony spoglądał co chwila na grzebiącego w torbie Shizuo. Wspaniale ukrywał zniecierpliwienie. Spojrzał szybko na zegarek. Jeszcze troszkę powinien to przedłużyć.
- Ne Shizu-chan... - mruknął dość cicho z uwagi na czekającą przed drzwiami klasę. - Mam nadzieję, że szukasz igły i nici aby grzecznie zacerować moje bokserki praw... ugh! - przerwał, czując w sobie żel, a chwilę później palce. Czasem... Shizuo mógłby uprzedzać.

     Shinra poprawił okulary patrząc jak zły Kadota zwija w rękach zeszyt.
- Spóźnia się... - westchnął jeden z uczniów.
- Nawet tak nie mów, Shizuo-sensei nigdy się nie spóźnia! Jak go nie ma będę musiał zapłacić Oriharze 10.000... - panikował ktoś inny.
- Co ten Izaya sobie myśli? - warknął Dota-chin. - Jak raz się uczyłem do sprawdzianu no to musiał jakieś głupstwa wymyślać.
- Tak w ogóle gdzie jest Izaya? - zagadnął Shinra i nagle oczy wszystkich uczniów zwróciły się na niego.

- Narzekasz... - mruknął nauczyciel, wsuwając w niego palce mocniej i rozciągając go niecierpliwie. Normalnie się nawet nie spóźniał... Ale nie o tym teraz myślał. Raczej o pulsującej potrzebie w przyciasnych spodniach i o tym, że w każdej chwili Izaya mógłby zacząć jęczeć, przez co mogliby zostać odkryci... To tylko dodatkowo go napędzało. Wolną dłonią podsunął do góry koszulkę swojego ucznia, nachylając się, by bez zbędnych podchodów zassać mocno wrażliwy różowy punkcik na jego klatce piersiowej.
     Izaya nabrał głośno powietrza, odruchowo przyciskając Shizuo głową do swojej klatki piersiowej. Było go tam nie łapać bez uprzedzenia.
- Jesteś okropny... - wymruczał mu do ucha i przygryzł je lekko, sugestywnie poruszając przy tym biodrami. Shizuo wciąż miał na sobie spodnie, co niezbyt podobało się Izayi. Na razie jednak nic o tym nie mówił. Ułożył się wygodniej na biurku zaczynając oddychać nieco szybciej. Pamiętał jednak o tym, że nie może jęknąć, by nie wzbudzić podejrzeń ludzi z jego klasy.

     Na korytarzu panowało nerwowe podniecenie. Shizuo-sensei spóźniał się pierwszy raz w swojej karierze nauczycielskiej. Kadota usiadł pod ścianą zaczynając warczeć na cały świat, w tym najbardziej na starającego się go pocieszyć i poklepującego go po ramieniu Shinrę.

     Shizuo mruknął, na jego przyciągnięcie tylko lekko szczypiąc stwardniały sutek zębami. Dołożył trzeci palec, ostrożnie, szybko jednak przyspieszając, w międzyczasie rozpinając swój rozporek, bo było mu wybitnie niewygodnie. Miał wciąż mgliste przeczucie, że mija czas, że musi się spieszyć... Odsunął głowę od jego klatki piersiowej, by zaczerpnąć powietrza, po czym wpił się w jego usta, żeby stłumić jego jęki. Zabrał palce, zsuwając z siebie bokserki. Jego męskość już jakby salutowała, wyprężona na baczność i tak boleśnie gotowa do pracy. Całował bruneta chaotycznie, rękoma wodząc po jego ciele. Jedną z jego nóg uniósł i oparł o swoje ramię, dając sobie dogodniejszą pozycję do wejścia. Słyszał jakieś szmery za drzwiami, jakieś hałasy... Ale przecież mógł to na razie olać. Chyba, że ktoś pójdzie po dyrektora... Nie, nie pójdzie, miał być test... Zaraz, MA być test!
     Znów pospieszony przez czas przysunął się do jego wejścia i jak zwykle nie ostrzegając - bo i miał zajęte usta - wsunął w niego sam czubek, a moment później kontunuował dalsze wsuwanie się, powoli, ale sukcesywnie, do samego końca.
    Izaya przytrzymał swoje nogi pozwalając Shizuo zagłębić się w sobie. Odetchnął głęboko odchylając głowę w tył. Spojrzał na zegar... Minęło już 10 minut... Wygra... Na pewno wygra. Uśmiechnął się wesoło do blondyna szczerząc ząbki i sam poruszył biodrami sprawiając, że biurko zatrzeszczało.
- Jeszcze 5 minut i nie mamy sprawdzianu! - ekscytował się jeden z głosów za drzwiami.
- Jeszcze 5 minut i wiszę Oriharze 10 000 yenów. - zawtórowało mu kilka kolejnych, smutnych głosów.

     Słysząc narastające szmery Shizuo pchnął ostatni raz by wejść i zaczął się poruszać. Z początku jeszcze odrobinę się powstrzymywał, szybko jednak dzięki dobremu poślizgowi przyspieszając. Zawisnął nad nim, jedną ręką go podtrzymując, a drugą zaczynając go pobudzać, żeby nie wyszło na to, że po tak szybkim akcie Izaya zajmie mu dodatkowy czas... Czas, czas, tak mało czasu, tak bardzo go pragnął, nie byłby w stanie się oderwać tak po prostu... Popatrzył prosto w jego oczy, a potem i zsunął wzrok na jego kuszące, nabrzmiałe czerwienią od pocałunków usta. Poruszał się jak w amoku, próbując jeszcze się pilnować na tyle, by to biurko tak nie skrzypiało. Starczyłby moment nieuwagi... Znów skrzypnęło...
     Izaya spojrzał na niego trochę urażony. Naprawdę aż tak mu się spieszyło, jednak Shizuo najpewniej tego nie zauważył zajęty wpatrywaniem się w jego usta. Brunet postanowił więc spróbować raz jeszcze. Objął Shizuo za szyję i cmoknął go delikatniej w policzek. - Hej, hej~... - zaczął ciepło, cmokając go w rozchylone wargi. - Troszkę wolniej Shizzy...

- Jeszcze dwie minuty i możemy zgodnie z prawem iść! - szeptokrzyknął jeden z podekscytowanych wizją braku sprawdzianu głosów. Kadota słysząc to warknął, wstał, rzucił zeszytem o ziemię. Założył ręce na piersi w geście obrażenia.
- Nie będę się więcej uczył! - warknął zezłoszczony.
- Hej... A nie... wydawało się wam, że ktoś jest w gabinecie? - zapytał inny głos. - Słyszałem jakby ruch biurka... - mruknął ów głos zaraz podnosząc rękę by pociągnąć za klamkę.

- Uhm... Wybacz... - mruknął cicho mężczyzna, zwalniając nieco. Ucałował jego wargi w geście przeprosin. Znów całkiem się rozkojarzył i zapomniał o bożym świecie, skupiając się za to tylko na Izayi. Miał być szybki numerek, owszem, ale jeśli go to bolało, co mógł poradzić...? Teraz już kochał go powolniej, jednocześnie z ust schodząc z delikatnymi, ale znaczącymi pocałunkami wzdłuż szyi chłopaka, aż między jego obojczyki. Chyba jednak nie umiał się z nim a tak spieszyć, czy mu w takiej chwili odmówić. Wpadł całkiem w jego pułapkę.
Izaya zamruczał jak kot odchylając się w tył, by dać Shizuo większy dostęp do swojej szyi. Już dawno zauważył, ze nauczyciel ją lubi dlatego też chętnie mu ją podstawiał.
     Odwrócił na chwilę wzrok od złotej czupryny i spojrzał na zegar. Sekundowa wskazówka miała dziesięć ostatnich skoków, by minęło równe 15 minut. Brunet uśmiechnął się do siebie wtulając, na tyle na ile było to możliwe, w Shizuo. Cmoknął go w grzywkę szczerząc się wesoło. Wiedział, że zaskoczony tym zachowaniem Shizuo popatrzy na niego. A gdy tak się stało obaj usłyszeli z za drzwi entuzjastyczne odgłosy.

- Yatta! Nie ma sprawdzianu! Hurra! - cieszyli się uczniowie zgrabnie przemilczawszy fakt, że mają u Izayi niemały dług. Wkurzony Kadota natomiast wsadził ręce do kieszeni i ruszył do kawiarenki. Nie będzie się już uczył... Nie ma mowy. Albo zanim zacznie spyta się Izayi czy znów ma zamiar coś robić ze sprawdzianem.
     Schodząc po schodach kilkoro uczniów rozmawiało z ożywieniem, przekrzykując się swoimi teoriami na temat tego co też stało się z ich sensei i jakim cudem Izaya wiedział, że go nie będzie.

     Blondyn patrzył przez chwilę na drzwi, zaprzestając gwałtownych ruchów biodrami. Dopiero teraz wróciła do niego pełna orientacja w tym, co robi i gdzie jest. Albo i co powinien robić...
- Doigrałeś się, wszo. - prychnął, wchodząc mocniej. Skoro nie mogli ich już i tak usłyszeć przez ten hałas, a on nie mógł wyskoczyć z pełną erekcją i ich zatrzymać... - Jako jedyny uczeń, który został, dostaniesz porządną lekcję... - oznajmił z uśmiechem. Nie miał mu tego za złe, skoro już raz się stało... Da radę wyjaśnić to dyrektorowi. I do tego to będzie pierwszy raz, kiedy poszedł na wagary, specjalnie dla takiej przyjemności.
    Izaya wyszczerzył się wrednie rozkładając szerzej nogi.
- Na to czekałem Shizzy~... - zapewnił go wesoło. - Teraz mamy całe pół godziny więcej~... - Uśmiechnął się zdejmując ręce z szyi blondyna, zamiast tego łapiąc nimi za kanty biurka. Musiał się mocniej trzymać. - Dodatkowe lekcje są bardzo wyczerpujące, nie? - zagadnął rozweselony. Postawi potem Shizuo loda... Albo budyń z tej kasy którą zgarnie. - Może tego nie widzisz, ale nieprzyjście na tą lekcję to była jedna z lepszych decyzji w twoim życiu. - zapewnił go.
- Wyczerpujące. - przytaknął. - Jeszcze w życiu nie zmęczyłeś się tak na żadnej lekcji, jak zmęczysz się na tej. - przyrzekł. Tak, tak czy inaczej to była świetna decyzja, by poświęcić mu ten czas.
     Nachylił się, znów go całując, tym razem brutalniej, oznajmiając tym samym, że jest już całkiem blisko i zaraz czeka go powtórka. Palcami masował jego jądra, jednocześnie pomagając mu z wygięciem pleców w odpowieni łuk przytrzymał go przy sobie, ocierając się o niego z każdym ruchem. Kwadrans. Może powinien poświczyć, żeby poprawić swój czas? Wszystko przed nimi...
- Przestań... - sapnął, jedną ręką odpychając blondyna od swojego przyrodzenia. - Zaraz dojdę, a chcesz potem zrobić jeszcze szybką powtóreczkę prawda? - zaproponował uśmiechając się kusząco. - Tylko wtedy już przekręcisz mnie na brzuch, bo kości mi się wżynają od tego biurka... - poskarżył się.
     W spodniach Izayi porzuconych gdzieś na podłodze zawibrował telefon.
- Mhm... Ciesz się, że tu mogę cię przepytać co najwyżej z niektórych zagadnień, nie z całego działu... - wymruczał, zastanawiając się, czy nie lepiej przenieść tę powtórkę na bardziej przyjazne nauce tereny. I nie dać mu chwili wytchnienia... - Cicho, ja też zaraz... - dodał bełkotliwie, wchodząc raz po raz bardziej chaotycznie, ale tak, że było mu z całą pewnością dobrze i szybko.
- Możesz mnie przepytać z czego chcesz, o ile pula odpowiedzi ogranicza się do "och" "ach" "mmmm" "tak, tak tak tu!" i ostatniej "ooo~o jak mi dobrze". - wymruczał, jęcząc przy tym wszystkie odpowiedzi. Chętnie nabijał się na Shizuo coraz mocniej już dając sobie spokój z gadaniem. Przyciągnął blondyna za włosy i pocałował go łapczywie.
- Mhmm... - wymruczał nauczyciel, co miało być jedyną odpowiedzią. Przygryzł lekko jego wargę, czując, jak jego członek znów pulsuje. Nie założył gumki, ale już nie mógł tego zmienić... Całując intensywnie doszedł w Izayi, w ostatniej chwili znów go pobudzając, żeby nie dojść samemu. Wszystko było w porządku, tylko ten jego telefon pobrzękujący gdzieś na podłodze go wnerwiał... Odsunął głowę od Izayi, by móc go obejrzeć. Może powinien czuć się jak zboczeniec... Jaki inny sensei podniecałby się tak bardzo na widok swojego ucznia skąpanego w tym, czym doszedł? ...Ale zapewne gdyby chodziło o kogo innego wcale by to tak nie zadziałało. Tylko widok Izayi z tym jego uśmieszkiem mógł tak na niego zadziałać.
     Izaya skrzywił się nieco, czując jak jest wypełniany. Naprawdę liczył, że Shizuo wyjdzie. Jak on miał niby teraz siedzieć na lekcjach cały mokry?
Chciał spojrzeć na swojego sensei z wyrzutem jednak widząc jego chciwy wzrok tylko uśmiechnął się figlarnie lekko opuszczając nogi, jednak nadal trzymając je na tyle rozłożone, by było widać jak blondyn doszedł. Sam brunet rozłożył się na ławce i wpatrując się prosto w Shizuo zebrał trochę spermy ze swojego brzucha i zaczął się nią bawić.
- Masz zamiar w końcu odebrać?
- Nie mam. - Pokręcił głową i uśmiechnął się lekko na to, co robił. Złapał za jego nadgarstek, by móc przysunąć jego palce bliżej. Przesunął po nich parę razy językiem, zbierając białawe smugi. Po tym zerknął na zegarek i złapał go tak, by móc go ściągnąć z biurka i odwrócił go zręcznie tyłem do siebie. Nachylił się, wyciągając telefon ze spodni Izayi. - No proszę... "Dotachin". - Spojrzał na Izayę, obejmując go ramionami i uniemożliwiając odebranie sobie telefonu. Podczas gdy lewą ręką złapał jego nadgarstki, przyszpilając je do biurka, prawą przysunął wibrujący wciąż telefon do jego podbrzusza, zaczynając zjeżdżać niżej. - A może jednak mam odebrać...? Powiedzieć, że jesteś teraz zajęty? - dopytywał z nutą śmiechu w głosie.
- Perwers. Perwers i tyle. - Na twarzy Izayi jaśniał uśmiech. Brunet rozstawił szerzej nogi licząc na troszeczkę więcej zabawy. - Ne, nie~... Od czasu do czasu Dotachin też powinien sprawić mi przyjemność~... Oczywiście z pomocą Shizu-chan'a~... - Zapewnił go wesoło, wypychając tyłek. - To co z powtóreczką? A może Shizu-chan uznał, że jestem tak zdolnym uczniem, że przedstawi mi dodatkowy materiał~?
- Mhm, zmienimy nieco scenariusz lekcji... Skoro Kadota postanowił być z nami duchem... - Cmoknął bruneta w odkryty kark i zrobił mu maleńką malinkę za uchem, ukrytą za włosami, zjeżdżając akurat znów zaczynającym wibrować telefonem na męskość Izayi. Przesunął urządzeniem po całej jego długości, a potem i po prostu przytrzymał go przy nim, uważając jednak bardzo, by nie odebrać rozmowy. Niepotrzebych świadków nie chciał... Swoim twardniejącym przyrodzeniem zaczął tykać jego wejście, po chwili znów wchodząc w niego, tym razem szybszym ruchem. Skoro sam zapraszał... Nie było z tym wielkich trudności.
- Izaya z zadowoleniem odnotował fakt, że Shizuo się pilnuje. Robienie malinki w widocznym miejscu zmusiłoby go do zakładania szalika lub golfu. Zimą nie było z tym większego problemu, ale teraz wydałoby się to podejrzane z racji ponad dwudziestu stopni na dworze.
- Oi dostanie mi się od Dotachina~... Najpierw przekładanie sprawdzianu, a teraz nieodbieranie komórki... Jaki jestem niedobry... - westchnął, wypinając chętnie biodra. Cóż fakt faktem chwilowo Shizuo dostarczał mu z pomocą Kadoty naprawdę dużej dozy przyjemności. Nie mogąc wytrzymać już tych niby wejść Shizu-chana Izaya postanowił wzięć sprawy w swoje... swój tyłek. Wypiął się kusząco i wypchnął w tył chcąc by Shizuo się w niem znów zagłębił i raczej szybko nie wyszedł.
- Zapewne... Ale teraz skup się lepiej na mnie. - mruknął, a czując
jak ten specjalnie się wypina zadbał, żeby wejść do końca. Zesztą nie pozostał tak długo. Odłożył przestający wibrować telefon na biurko, za to złapał za jego dumnie wyprostowaną męskość, obejmując ją nagrzaną dłonią. Ścisnął ją lekko, jednocześnie puszczając jego nadgarstki. Nie zamierzał się już nadmiernie spieszyć, skoro mieli czas, mimo to zadbał o to, by jego tyłek też czuł się usatysfakcjonowany.
- Ugh... Wiesz co Shizzy? - westchnął brunet, odchylając się w tył z przyjemności. - Chyba pobrudziliśmy twój nauczycielski dywanik nie? - Obrócił głowę tak by spojrzeć na blondyna i uśmiechnął się cwanie. - I jak my to wyczyścimy? Sprzątaczki będą miały ubaw~... - mruczał dalej zaczynając pomału ruszać biodrami. Czuł jak po udach i nogach ścieka mu sperma i był pewien, że trochę już skapnęło na podłogę.
- Wywalę... - mruknął mało składnie, zbyt zajęty ponowną falą otępiającej przyjemności. - Nawet biurko wymienię... Skrzypi. - Pociągnął palcami za jego drugi sutek, ten mniej dopieszczony... W końcu musiał zadbać o niego całego, nie? Nie żałował wcale straconej lekcji. Chyba jeszcze nigdy nie była tak nie stracona. Przesunął nosem, a potem językiem po jego rozgrzanym karku, chcąc wyczuć dreszcze na jego całym ciele.
     Izaya drżał z przyjemności... Zresztą zawsze drżał. Shizuo był wielki, ciepły i sprawiał mu niewiarygodną przyjemność za każdym razem gdy tylko zgadzał się z nim pobawić.
- Wywalisz. - zgodził się, wzdychając. Znów poruszył biodrami i uderzył w biurko poruszając nim mocniej niż dotychczas. - Faktycznie, strasznie skrzypi. - zgodził się rozbawiony.
- Ćśś, bo ktoś przerwie. - warknął niezadowolony i złapał lekko zębami za jego ucho, zaraz jednak puszczając i tylko posapując obok niego. Mimo to nie odsunął jego bioder i tylko popychał szybciej, starając się nie uderzyć w niego zbyt gwałtownie, żeby nie miał siniaków od biurka. Objął go jedną ręką, drugą gładząc jego ciało i pobudzając od czasu do czasu jakmś drobnym gestem. Od pierwszego razu wiedział, że mało kto byłby w stanie zadowolić go równie mocno. W tej chwili sądził wręcz, że nikt z wyjątkiem Orihary nie zadowoliłby go równie dobrze. Brakowało ledwie chwili, by znów doszedł, co Izaya musiał dobrze odczuwać.
- Przecież zamknąłem drzwi, kto miałby przerwać~... - mruknął i skrzywił się lekko, gdy jego biodra mocno zderzyły się z kantem blatu. Naprawdę Shizuo powinien mieć stół obity poduszkami do takich celów. - Poza tym nikogo nie ma~... - dodał sapiąc przy tym głośno. Długo już nie wytrzyma, ale pocieszało go, że Shizuo też nie.
- Mhm... Tylko uważam... - mruknął, nie chcąc się kłócić i wymieniać, kto mógłby po prostu otworzyć drzwi zapasowym kluczem, czy zawołać go do drzwi. A wtedy zobaczyłby Izayę w takim stanie, w jakim tylko on miał go widzieć... Wsunął rękę pod jego biodra, na wypadek, gdyby go poniosło i zbyt go poobijał, i zostawił jego męskość, łapiąc za to za jego rękę i przybliżając do tego miejsca, żeby sam się pobudzał. Ostatnia rzecz. Nakręcając się z każdą chwilą wchodził mocniej, opierając głowę o jego bark. Chciał usłyszeć jego jęk... Ale nie chciał zostać nakrytym... Chciał mieć go dla siebie na resztę dnia, nawet po lekcjach. Chociaż to pewnie nie było nawet możliwe, pogrążony w swoich wizjach niedługo potem ponownie go wypełnił.
- Ugh nigdy się nie nauczysz co? - Niezadowolony z ponownie brudnego tyłka Izaya siedział na biurku starając się jakoś powycierać. - A co jakbym miał potem w-f co? Albo gdyby nagle się okazało, że mamy okresowe badania? - zapytał nadal się czyszcząc. Przez chwilę było względnie cicho, dopóki Izaya nie wytrzymał. - Tak w ogóle to jestem lepszy od tego świerszczyka co czytałeś przed moim przyjściem?- zapytał zaczepnie.
- Zwolniłbym cię. - odparł szczerze. Ba, mógłby się nawet wysilić i go odwieźć do domu. Równie dobrze mógłby pozwolić wstawić mu wagary, a potem usprawiedliwić go... na swoje sposoby. Wiedział jak, jego wychowawczyni nie była trudną kobietą. Ale nie zamierzał mu tego mówić, jeszcze by go o coś zaczął podejrzewać... - Chociaż chyba powinieneś mnie uprzedzić. I nie czytałem żadnego świerszczyka. - podkreślił, patrząc na niego. Bezsensowny zarzut... Po co mu to? Teraz nawet tamta zwykła książka będzie mu się kojarzyła z tym, czego "uczył" teraz Izayę... - Więc... Co właściwie masz teraz w planie? - Spojrzał na zegar. Czas... Szkoła to ciągłe granice czasu.
- Teraz? - Spojrzał na niego wyrzucając poklejoną chusteczkę do śmietniczka przy biurku sensei'a.- Umyć się na tyle, na ile mogę, a później odebrać wygraną i dumnie iść na kolejną lekcję~... Choć chętnie byłbym zwolniony przez mojego sensei. - mruknął przymilnie do Shizuo licząc, że dostanie mu się jeszcze coś ekstra.
- ...Wygraną? - Zmarszczył brwi. Dziś żadnego apelu nie mieli. Konkursów... Wiedziałby. Jaką wygraną? Zamiast zwrócić uwagę na wzmiankę o zwolnieniu patrzył na niego uważnie. - Jaką wygraną? - powtórzył, nie rozumiejąc nic z tego. Chyba, że...
     Izaya spojrzał na niego naburmuszony.
- Czy to naprawdę takie ważne? - zapytał nadymając policzki. - Odpalę ci 20.000 yenów więc w czym problem? - Założył sobie ręce na ramiona siadając prosto na biurku. Niespecjalnie kłopotał się swoją nagością.
- ...Zrobiłeś to, żeby odwołać sprawdzian, za pieniądze...? - Zmarszczył brwi jeszcze bardziej, wwiercając w niego spojrzenie. Robiło się gorąco... Albo to jemu się tak zdawało... Sam nie był przekupny, więc normalnie nie mieściło mu się to w głowie. Choć samo to, że Izaya mógłby to zrobić już się mieściło...
- Oczywiście, że nie~... - zachichotał machając rękoma i wachlując delikatnie Shizuo. - Aż się czerwony zrobiłeś~... Planowałem do ciebie pójść już wczoraj wiesz? - zapytał zarzucając mu ręce za szyję. - Wieczorem zrobiło mi się tak pusto, a mój tyłek czuł, że potrzebuje - przewrócił oczyma - wiesz czego. A dziś usłyszałem, że moja klasa oddałaby wszystko w zamian za to, żeby nie pisać sprawdzianu. Założyłem się więc z nimi~... Co mi szkodziło skoro i tak do ciebie szedłem~? - zapytał uśmiechając się przymilnie do nauczyciela.
- No... - mruknął, nie do końca pewien, czy powinien coś z tym zrobić. Nie uwierzyć mu? A może uwierzyć? Cholera, ale chciał wierzyć, że faktycznie chciał do niego przyjść, to był ten problem... W końcu zrobił powolny wydech, obserwując go. - No dobra... Powiedzmy, że ci wierzę. - Pokiwał powoli głową. Objął go ramionami i wsunął nos w jego włosy. Wciąż pachniał trochę podnieceniem zmieszanym z zapachem wysiłku i tym swoim charakterystycznym zapachem kawy... - Może jednak zwolnię cię z reszty lekcji? - mruknął. Chciał z nim wyjechać, tak po prostu... Dla niego to i tak była ostatnia lekcja. - I tak byś się spóźnił na kolejną...
- Zrobiłbyś to~? - zapytał chętnie przytulając się do ciepłego ciała. Naprawdę był zmęczony po tej zabawie. - Fajnie~... Bo została mi jeszcze tylko jedna lekcja. Matematyka... - mruknął wtulając nos w szyję sensei'a. - Zamkniesz szybciej bibliotekę? Czy chcesz tam zostać i jeszcze się pobawić?
- Już bez zabawy... Odpoczniesz trochę. - mruknął koło jego ucha i wtulił go w siebie, po czym pogłaskał go powoli po plecach. - Potem nadrobisz matematykę, dla ciebie to chyba nic takiego? - upewnił się. W końcu Izaya miał pewne talenty, w tym do nauki. I wiele innych, musiał to przyznać, choć nie na głos. Puścił go w końcu i podał mu ciuchy. - To ubieraj się, zamykam i wychodzimy.
Nie będziemy się bawić? - zdziwił się przekręcając głowę w bok. - To po co mnie chcesz... - mruknął, posłusznie jednak zaczynając się ubierać. "Może sensei tylko tak mówi. Kto go tam wie." stwierdził w myślach, naciągając spodnie na tyłek. - Gotowy. - Kiwnął Shizuo głową.
     Blondyn upewnił się, że sam jest w porządnym stanie i poszedł upewnić się, że biblioteka zamknięta. Potem zamknął drzwi od biblioteki do sali i spojrzał na Izayę. Tak, głupstwo zrobił, mówiąc, że nie chodzi o męczenie go. Przecież brunet wcale nie musiał się domyślić, że mógłby z nim posiedzieć i spędzić czas bez żadnego interesu, bo ktoś taki jak on się w nim zakochał... Po co? Nic mu nie powie. Nie teraz. Uśmiechnął się kącikami ust do bruneta.
- No to chodź. Chyba winien ci jestem odpoczynek za takie wymęczenie cię, nie? - stwierdził, już prowadząc go do drzwi, które miał zaraz po nich zamknąć. - Możemy pojechać do mnie, o ile masz ochotę.
- Ale w twoim mieszkaniu nie czeka mnie przykra niespodzianka w postaci twojej żony prawda? - dopytał się, chętnie łapiąc go za rękę. Uśmiechnął się przy tym wesoło. - Racja, jesteś winien mi odpoczynek, i dużą kawę. - dorzucił. - Jeśli mam nie zasnąć, a chyba nie chcesz tego prawda~?
- ...Jakbym miał żonę, robiłbym to co robię? - spytał jeszcze przed wyjściem z klasy, unosząc brwi. Zaraz oswobodził dłoń z jego uścisku, bo w końcu mieli przejść przez szkołę. - A co do odpoczynku... Nikt nie mówił, że nie możesz pospać. To na pewno dobrze ci zrobi. - zapewnił, po czym już milknąc wyszedł na korytarz, gdzie wiadome było, że rozmawiać nie można. Z chęcią zrobiłby mu nawet za poduszkę, przeszło mu przez myśl, ale zamilkł i po zamknięciu klasy, oglądając się na niego zszedł na schody. To już mu wyjaśni później. Czas najwyższy zacząć mu pokazywać, że nie tylko o seks mu chodzi. ...Chociaż oczywiście, że o niego również.
- A skąd mam wiedzieć, że mnie z żoną nie zdradzasz? - szepnął na tyle głośno by blondyn go usłyszał. Grzecznie pomaszerował obok niego licząc, że nikt ich nie przyłapie. Jakby nie było zrywał się z lekcji ze swoim sensei...
     Shizuo zaśmiał się bezgłośnie, zaczynając się zastanawiać, czy faktycznie coś takiego byłoby zdradą. Byłoby zapewne, i zdradą żony i zdradą kochanka. Akurat na szczęście posiadaniem żony nigdy nie musiał się martwić. Bądź co bądź nigdy nie ciągnęło go do ślubów.
     Pociągnął go do samochodu, na szczęście zaparkowanego dość blisko szkoły, a nie w jakimś odległym zakątku parkingu. Wsunął kluczyk do stacyjki i rozruszał silnik.
- Już możesz odpocząć. - oznajmił, uchylając lekko szybę i prędko, choć przepisowo i nie tak, by wywołać podejrzenia wyjechał z parkingu.
-Od-po-cząć? - przesylabizował, przekrzywiając głowę w bok. Shizuo naprawdę dziwnie się zachowywał. - Nie martw się, mam jeszcze sporo energii. - zapewnił go, uśmiechając się. - Starczy na długie godziny zabawy. - Ochoczo pokiwał głową. Oparł się wygodniej na siedzeniu i stłumił ziewnięcie.
- Tak, tak. - mruknął z uśmiechem, spoglądając na niego. Przecież widział. Nawet całkiem wyraźnie widział. - Tylko, że nie lubię, jak ktoś ziewa podczas seksu, więc lepiej chociaż się zdrzemnij. - Uśmiechnął się lekko, włączając radio. Przełączył na jakieś spokojne melodie, żeby zagłuszyć trochę przeszkadzający ryk silnika. Mógł się zdrzemnąć nawet teraz. Przeniesie go w razie czego.
- Ech... No dobrze, jeśli tego chcesz, to może na chwilkę... - Ziewnął, zasłaniając usta rękoma. Ułożył się wygodniej na fotelu przekręcając w stronę Shizuo. Podłożył sobie rękę pod policzek.
- Może zanim usnę powiesz mi co takiego czytałeś, jeśli to nie był świerszczyk~... - mruknął, uśmiechając się po swojemu. Nie odpuści tego tematu, nie ma mowy.
- Kryminał. - odpowiedział bez większego namysłu. Co innego trzymałoby go tak w napięciu? Najgorsze jednak było to, że zapomniał tej książki zabrać. ...Choć na samotny wieczór się nie zapowiadało, jeśli Izaya się zdrzemnie. Jego towarzystwo zawsze było ciekawsze, niż książka. Wyciągnął rękę, ale zamiast poczochrać mu włosy tylko pogłaskał go krótkim ruchem dłoni na boki po głowie. - A teraz śpij. Jeszcze mam dla ciebie sporo planów na dziś, o ile zechcesz na trochę zostać.
     Izaya słysząc że mają plany kiwnął głową z uśmiechem i zaraz wtulił się w swoją rękę starając się zdrzemnąć. Nie potrafił jednak myśleć o niczym innym jak o tych planach, które miał jego sensei. O co mogło chodzić? Po chwili nie mogąc już wytrzymać otworzył jedno oko i spojrzał na spokojnie prowadzącego samochód nauczyciela.
- Ne Shizzy~... Te plany to... Lubisz zabawki? - Nie mógł się zdecydować które pytanie chciał zadać.
- ... - Zamiast odpowiedzieć posłał mu krótkie, pytające spojrzenie. Nie, pytał poważnie... Jednak. - Hm... Nie to rozumiałem przez "plany". - wyjaśnił, omijając odpowiedź dokładnie na to pytanie. - A teraz się zdrzemnij. Zobaczysz. - mruknął. Nie planował nic złego... Właściwie mogło się to wydawać dziwne, ale raz chciał podać mu obiad i trochę go ugościć, nim miałby znów się z nim "zabawiać". Bo do tego był pewien, że też dojdzie...
- Dobrze~... - ziewnął układając się jeszcze wygodniej. Przymknął oczy- jestem ciekaw co... - mruknął pomału odpływając. Skoro Shizuo sam tego chciał, to czemu miałby z tego nie skorzystać?
     Sensei już w ciszy dojechał do domu. Widząc, że ten śpi, tylko wysiadł, otworzył ostrożnie drzwi, przytrzymał go i podniósł, śpiącego. Po zatrzaśnięciu samochodu zaniósł go do domu, jakby nigdy nic. Planował już w głowie cały scenariusz, który i tak ten nieprzewidywalny chłopak mu zburzy. Miał wrażenie, że gdy gdzieś tam na górze przed zejściem na ziemię rozdawano szaleństwo, on o swojej odrobinie zapomniał. I właśnie Izayę zesłano, żeby mu ją wniósł w życie.
...No tak, nie był jeszcze stary, a zdarzały mu się takie beznadziejnie starcze rozmyślania. Omal nie parsknął śmiechem z samego siebie. Po krótkim namyśle ściągnął buty i ruszył do sypialni. Tam ułożył nadal śpiącego chłopaka, jego głowę układając sobie za to na nogach, by móc w spokoju mu się przypatrywać.
     Zresztą, nawet gdyby miał przespać tych parę godzin, przecież nic się takiego nie stanie.