Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

niedziela, 22 listopada 2015

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 19

Hej hej~~ 
Nie za bardzo wiem co wan dzisiaj powiedzieć... hmm
No także ten... pamiętajcie o nakarmieniu psiaków klikając w banerek po prawej i enjoy~!
Doobry~...
Też absolutnie nie mam pomysłu, więc dziś najkrótszy (chyba) wstęp w historii~...
Enjoy! ;3




     Zastał Izayę prowadzącego kury w rządku do ich nowego miejsca zamieszkania. Brunet ukłonił się szarmancko zapraszając ptaki do środka. Kury niepewnie jedna po drugiej wchodziły oglądać domek. Jedna czy druga pogdakała z uznaniem moszcząc się na zrobionym przez Izayę gnieździe. Rzodkiewki jakoś nie spotkały się z większym zdziwieniem, więc Izaya postanowił je zostawić. Zobaczymy, czy zadziała.‏
- Nieźle. - pochwalił Shizuo. - Chyba im się spodobało... Zamknij drzwi, na razie nie są przyzwyczajone do tego miejsca. Powinienem chyba zrobić im jakieś ogrodzenie, żeby nie uciekły... - zastanowił się na głos. Zabrał resztę słomy w ręce i zerknął zza niej na Izayę. - Może pomożesz mi to rozrzucić w stajni? - zaproponował. Izayi chyba też się nudziło, prawda...?
- Oczywiście~! Czego tylko sobie zażyczysz~! - dodał szczęśliwy. Powtarzał te słowa w nieskończoność, ale miał w tym swój cel. Wryć je do świadomości Shizuo tak mocno, by widział to. - Ale potem mogę cię wymasować~? - upewnił się.
- Potem... Rozrzucimy to, ty nalejesz wody, a ja zetnę krowie trochę trawy i wtedy będziemy mogli odpocząc przed jutrem, dobra? - zapytał. Wolał zapytać, choć i tak był pewien, że Izaya się zgodzi. Po skończonej pracy, a raczej jej początku, mogli iść odpocząć... Izaya mógł zrobić mu masaż, Shizuo mógł coś zjeść, albo umyć się, albo najlepiej pójść spać...
- Przecież dobrze wiesz, że się zgodzę~... - Uśmiechnął się wesoło, pomagając Shizuo. - Krowy mają jeszcze trawę. Poza tym Matylda nie lubi skoszonej, woli świeżą, a i Śnieżynce to na dobre wyjdzie. Więc możemy już odpocząć~! - mruknął, dokładając ostatnią kępę siana.
- Myślisz, że można je puścić tak wolno...? - Podrapał się po głowie. - Dobra... Poprowadzisz zwierzęta na miejsce? Ja odstawię wóz pod drzwi i schowam worki ze zbożem do schowka za ten czas. Potem już możemy odpocząc, skoro tak. - Wzruszył ramionami. W sumie co im szkodzi taka przerwa. Dziś trochę się zdarzyło.
- Tak, sa grzeczne, nie uciekną~! - zapewnił, już idąc zaprowadzić krowy na pastwisko i upewnić się, że z przyjacielem Stefana wszystko dobrze.
- Chyba się zmęczyłem... - stwierdził ze zdumieniem, gdy już brunet się oddalił. Przeciągnął się. Latanie po targu, przepędzanie szpiega, poznawanie nowych ludzi, ciągnięcie wozu a w końcu i walka... Ale mało wymagająca walka... A on już był zmęczony? Nienormalne jak na niego. Postanowił, że od dziś więcej się będzie poruszał. I z tym postanowieniem dźwignął raz jeszcze wory z ziarnami, do schowka tym razem. Po czym przestawił wóz i poszedł do domu. Obmył ręce, twarz, napił się wody... Poczuł się zdecydowanie lepiej.
- Już jestem~! - powiadomił Shizuo, wchodząc do domu. - Nasi nowi przyjaciele byli trochę zdziwieni możliwością bycia bez sznurka czy w ogóle wyjścia ze stajni, ale ostatecznie wszyscy zgodzili się nie uciekać w zamian za względną wolność~! A i dałem Stefanowi pęk marchewek~! Kochany podzielił się z kolegą~...
- To dobrze, że jakoś się z nimi dogadałeś. - Uśmiechnął się, nawet nie zauważył, kiedy. No bo... Dogadywanie się ze zwierzętami... Chyba tylko Izaya to potrafi. - Więc już mamy wolne, nie? Resztą zajmę się jutro. - obiecał nawet bardziej sobie, niż jemu.
- Do~brze. - Uśmiechnął się wesoło. - Zajmiesz się teraz swoim niewyżytym chłopakiem? - Zrobił proszącą minkę. Choć nadal niewinną.
- Niewyżytym? To się zastanowię. - Uśmiechnął się złośliwie. - Poza tym, to chyba ty obiecałeś mi masaż... Chyba, że ty też potrzebujesz? - W sumie, nie sądził, że Izaya też mógłby być spięty po dzisiejszym dniu, ale może był?
- No jak mam być wyżyty jak mi nie pomagasz~... Jasne, że niewyżyty, a teraz zdejmuj koszulkę~! - zażądał ze śmiechem.
- Ale czy aby jestem bezpieczny? - Nie wytrzymał i zgiął się ze śmiechu. - D-dobra, nie mogę... Sam mi ją ściągnij, jak tak. - zaproponował. W końcu teraz powinien mieć silną wolę. Poza tym, teraz to bardziej chciał się przyzwyczaić do bliskości Izayi, niż go odpychać.
- Do~brze. Usiądź sobie wygodnie na kanapie i pozwól Izayi działać~! - Zachichotał siadając mu na kolanach. Zwinne palce bruneta szybko poradziły sobie z guzikami koszuli, odsłaniając tors Shizuo. - Czemu ty zawsze nosisz koszulę~...
- Dlatego, że muszę się w coś ubierać? - spytał retorycznie. Uśmiechnął się głupio. Co według niego, miał chodzić nago może...? Cóż... Pewnie tak. Zboczony wampir.
- Ale dlaczego~? Po co to zakrywać?- Zamruczał wtulając się w tors Shizuo. Naprawdę nie rozumiał. O ileż przyjemniej byłoby widzieć go częściej...
     Blondyn zerknął na niego, przekrzywiając lekko głowę. Mógł tak chociaż nie mruczeć...
- Żeby się nie przeziębić. Ale jak wolisz, mogę tak chodzić częściej... - dodał rozbawionym tonem. Akurat wątpił, żeby Izaya wolał to od jego zdrowia... No cóż...
- A jeśli napalę w kominku i będzie tu cieplutko~? Wtedy chodzenie bez koszulki nie sprawi, że będziesz chory~! - Uśmiechał się dalej w niego wtulając. - Właśnie Shizu-chan, miałem ci zrobić masaż, ale cze~go?
- Jak napalisz w kominku i będzie dość gorąco to o tym pomyślę. - Zaśmiał się. - Masaż pleców, oczywiście... A czego by innego? - spytał niby nieświadomie. - Barków, karku... Masz wolne pole do popisu, po prostu czuję się trochę spięty po dzisiejszym używaniu takiej ilości siły. - wyjaśnił. Jak zdoła mu pomóc się rozluźnić to przynajmniej łatwiej będzie zasnąć...
- No to musisz się obrócić~... - westchnął niepocieszony faktem, że musi przestać się tulić. Nie złapał co mogło być dziwnego w jego pytaniu o to, co ma być masowane, więc gdy Shizuo odpowiedział z udawaną niewiedzą spojrzał na niego dziwnie.
     Heiwajima odwrócił wzrok. No cóż, skoro już zauważał podteksty tam, gdzie ich nie było, to musiało z nim być naprawdę źle...
     Gdy Izaya z niego zszedł, odwrócił się do niego plecami. Zaczynał mieć wyrzuty sumienia, że go wykorzystywał... Zawsze mógł położyć się bez masażu...
- Ale wiesz, że nie musisz tego robić, nie? Nie będę cię zmuszał.
- Ale chcę~... W końcu to sprawi że będzie ci przyjemnie, prawda? - Uśmiechnął się i bez skrepowania usadowił na zadku blondyna. - Tak będzie wygodniej... - mruknął. - Uważaj, mam zimne dłonie jeśli pamiętasz~... I przez chwilę może być nieprzyjemnie~! - ostrzegł i rozruszał palce.
- Ta, pamiętam... - Nawet się nie skrzywił, gdy zimne dłonie dotknęły jego nagrzanej skóry. Podłożył dłonie pod policzek. - Wiesz, że to, że mi jest przyjemnie to nie jest takie ważne? Po prostu... Na przyszłość jakbyś czegoś nie chciał, to powiedz, nie będę ci kazał robić czegoś, czego nie będziesz chciał. Nie ważne, czego by to dotyczyło. - zastrzegł. Wolał uprzedzić i to wyjaśnić na przyszłość.
- Wybacz Shizu-chan, ale to koliduje z moimi priorytetami~! - zachichotał, delikatnie rozmasowując blondynowi kark. - Jesteś przyjemnie cieplutki~! - zauważył wesoło. - I masz wygodny tyłek. - dodał z premedytacją i wrednym uśmieszkiem.
- A idź mi. - parsknął śmiechem. - Poza tym, co to za priorytety zabraniające ci robić tylko tego, na co masz ochotę? To głupota... Powinieneś się nie zmuszać do tego, czego nie chcesz, szczególnie, jeśli to dotyczy mnie. - stwierdził stanowczo. Mruknął, czując, jak jego kark boli, a potem mięśnie przyjemnie stopniowo się rozluźniają.
- Priorytetem jest Shizu-chan~! I właśnie bycie z nim sprawia mi przyjemność~... Nie zmuszam się, nie ma mowy bym zrobił coś czego nie chcę~! - zapewnił. - No chyba, że mam ważny powód~! - Dalej rozmasowywał mu kark. Czuł jak mięśnie blondyna powoli się rozluźniają, aż opór znikł zupełnie. - I jak, lepiej~?
- To dobrze... - westchnął. - Jest mi zdecydowanie lepiej. - potwierdził. Czuł się świetnie. Dawno nikt nie robił mu masażu, prawie zapomniał, jakie to odprężające uczucie... - Mógłbyś jeszcze koło kręgosłupa...? - Jezu, ile by dał za jeszcze więcej porządnego masażu... Pod chłodnymi palcami bruneta jego mięśnie się spinały, a potem rozluźniały i robiło mu się przez to naprawdę przyjemnie...
- Co tylko sobie zażyczysz~! - Uśmiechnął się, spełniając prośbę blondyna. - Dlaczego jesteś taki spięty? - Zaczął używać odrobinę więcej siły. W tym miejscu mięśnie Shizuo były naprawdę mocno napięte. - Coś nie tak? - zmartwił się
- Co...? - mruknął, zamyślony. - Nie, u mnie same się tak spinają... Odruch. - Wzruszył ledwo widocznie ramionami. No, może przypomniał sobie co nieco ze swojej przeszłości, to też mogło mieć jakiś wpływ... Postarał się rozluźnić. - Już lepiej, nie?
- Tak~... - zamruczał, prawie kładąc się na Shizuo, żeby dokładnie go wymasować. - Teraz możesz żałować, że nie jestem dziewczyną~... - zachichotał cicho. - Ale to aż nienaturalne mieć tak spięte mięśnie, naprawdę wszystko dobrze? A może jednak przeszkadza ci, że ja to robię? - Dalej się upewniał. Martwił się, że może Shizuo naprawdę tylko robi mu przyjemność pozwalając się dotykać. A przecież tego by nie chciał, najważniejsze było szczęście Shizu-chan'a. - Właśnie... - mruknął do siebie.
- Co "właśnie"? - mruknął. - Poza tym nie, nic mi nie przeszkadza... Dlaczego by miało? Nic takiego przecież nie robisz... - Zamruczał znów z zadowolenia. Opanował się, nie myślał już tyle, po prostu się poddał samemu odczuwaniu tego, co się dzieje dookoła. To, jak bardzo chciał teraz przyciągnąć bruneta do siebie też przemilczał, w końcu nikt nie musiał o tym wiedzieć, a on nie musiał tego realizować. Znów dokuczało mu libido, ale już się tym nie irytował, starał się zwalczać to jak zwykle, jakby tego w ogóle nie było. I dzięki temu czuł się lepiej. Tylko się trochę spinał, ale nic nie mógł na to poradzić...
- Nie, pomyślałem sobie, że możesz to wszystko robić z litości~... Ale jeśli masz taką ochotę to jestem bardzo szczęśliwy nawet z tego~! - powiadomił go rozmasowując jego plecy jeszcze niżej. - Ale miałeś mi wyjaśnić przez co jesteś taki spięty. Na pewno nie tylko przez pracę fizyczną~... Więc?- popatrzył na niego z zaciekawieniem, nie zaprzestając spełniania jego życzenia.
- Z litości...? Gdybym się nad tobą litował, nie zatrudniałbym cię jeszcze poza pracą do sprawiania mi tej drobnej przyjemności. - wymruczał niewyraźnie. - A powód... Powód jest taki, że o czymś myślę i trochę się spinam, ale to nic, minie. - dodał od razu lekceważącym tonem. - Więc wyjaśnij mi, dlaczego sądzisz, że dodawanie ci pracy to forma litości...? - zmienił temat.
- Sądzę, że pozwalanie mi się dotykać o forma litości. - poprawił go. - Ale jeśli dzięki temu byłoby ci lepiej możesz się nade mną litować, możesz robić co chcesz~... naprawdę. Jeśli tylko dzięki temu poczujesz się lepiej. - zapewniał znowu. - Jeśli myślisz o czymś kłopotliwym powiedz mi~... - poprosił. - Postaram ci się pomóc jak tylko będę potrafił. - obiecał. - Ale muszę wiedzieć, co to jest...
- Nie... Jeszcze wytrzymam... - mruknął, nie wiadomo czy do siebie, czy do niego. Schował twarz między rękami, próbując znów się rozluźnić. Mógł wszystko...? Ta wizja galopująca po jego głowie nie ułatwiała mu życia. Nie mógł zaprzeczyć, chciał go, po prostu go chciał, ale skoro nie mógł szczerze stwierdzić, że coś do niego czuje, to jaki to miało sens...? Nie mógł, obiecał sobie przecież, obiecywał tyle razy... Nie popełni znów tego samego błędu... Prawda...? Nie jego wina, że wyobrażał sobie takie rzeczy i nie mógł tak do końca przestać...
     Nie, nie mógł wszystkiego i koniec!
- Um... nie wiem co wytrzymasz, ale jeśli to coś poważnego powiedz mi. - poprosił. - Niewygodnie ci... albo coś się boli? - Nie miał pojęcia co innego niż ból można "wytrzymywać". - A może... - No cóż, była jeszcze jedna rzecz... - ledwie wytrzymujesz moją obecność? Jeśli mnie nienawidzisz to... - Rozejrzał się po pokoju. - Gdzieś tu był twój miecz~... - Podrapał się po głowie.
- Nie pleć głupstw... - fuknął na niego, jednocześnie oddychając głęboko i próbując opróżnić umysł. Uspokoi się, już się uspokoi... - To nie z twojej winy. Możesz już skończyć jak nie chcesz... Ja jeszcze sobie poleżę... Odpocznę trochę. - Nie mógł się ruszyć, miał pewien mały... duży problem, więc musiał chwilę odczekać. A potem się uspokoi. Gdyby tylko Izaya nie wspomniał po raz kolejny, że może robić, co chce, pewnie tego problemu by teraz w ogóle nie było. Co za dzień... Może praca ostudzi jego nadmiar energii? Może by jednak wrócił do pracy?
- Dobrze~! W takim razie, jeśli ci nie przeszkadzam to skończę~! - zapewnił, znów rękoma wracając na jego szyję. - Jesteś nadal taki spięty, niebywałe~... - westchnął, znów starając się rozluźnić blondyna. – Powiedz… Jakieś miejsce domaga się szczególnie mojej uwagi? - zapytał, mając na myśli tylko i wyłącznie masaż.
     Shizuo miał ochotę zaskamleć z bezsilności. Choć była to tylko głupia chęć odreagowania, doskonale oddawała jego stan. Po spełnieniu, jakie zafundował mu ostatnio Izaya, nie mógł oprzeć się pokusie powtórzenia tego jeszcze bardziej. Cały czas krążyła mu po głowie myśl, że wystarczyłoby jedno słowo, góra dwa i mógłby mieć wszystko, czego by zechciał. Cokolwiek. To było niebezpieczne. Taki dostatek był niebezpieczny. Nie mógł tak o tym myśleć. Nie chciał nawet, więc zawzięcie próbował tego nie robić. Znów ukrył twarz między rękami.
- Nie, już wszystko w porządku. - Był jak skała, wszystkie mięśnie zaczynały spinanie się od nowa. Nienawidził tego. - Tylko się zdenerwowałem. Ale nie na ciebie, na siebie. - dodał szybko. - Możesz
przestać, teraz to i tak nic nie da, nie w tym stanie...
- Dobrze... - Niepewnie odsunął ręce od blondyna. - Jeśli potem chciałbyś jeszcze raz po prostu powiedz~! - Uśmiechnął się wesoło. Mimo to nadal siedział na pośladkach blondyna. - To co teraz robimy Shizu-chan~? Mamy sporo czasu~...
- Nie wiem... - odezwał się przytłumionym głosem. - Nie mam pojęcia, co teraz będziemy robić... Ja mam zamiar sobie tak poleżeć. - stwierdził po prostu. Nie pokaże mu się tak, za żadne skarby nie teraz...
- No to... - Zastanowił się. - Poleżę na tobie~! - postanowił wesoło, kładąc się mu na plecach. - Tu też jest wygodnie~! - mruknął zdziwiony i wtulił się bardziej.
     Blondyn burknął coś niezrozumiale pod nosem. A może i tylko wydał z siebie jakiś słowopodobny dźwięk... Czuł na sobie całą anatomię Orihary i zdecydowanie nie było mu z tym łatwo tak, jak być powinno.
- Izaya... Czy ty wiesz, co w tej chwili robisz? Powiedz mi, że nie wiesz... - burknął, tym razem wyraźniej.
- No jakbyś zgadł~! - zachichotał. - Nie mam pojęcia co robić, a skoro i ty nie wiesz co moglibyśmy porobić uznałem, że możemy nic nie robić, aczkolwiek nic nie robić samemu jest nudno, we dwójkę przyjemniej, nie uważasz~? - Uśmiechnął się wesoło, wciąż przytulając blondyna. - No chyba, że chodziło ci dokładnie o czynność którą wykonuję w tej chwili, jeśli tak to przytulam cię~!
- Teraz... To ty mi się narażasz... - Odetchnął. - Jakbyś mógł na razie położyć się obok, a nie na mnie, to byłbym wdzięczny... - Nie mógł się uspokoić tak do końca, jak on był blisko... Już nie było z nim tak źle, opanowywał sytuację, problemem było to, że nadal nieco nad sobą nie panował i nadal myślał nie o tym, co trzeba. A to był tak udany dzień, i miał to teraz spartaczyć?!
- Do-brze~! Przesuń się, jak mam się położyć obok musisz mi zrobić miejsce. - postanowił, wciskając się tak by leżeć przodem do torsu Shizuo i móc się do niego dalej przytulać. - Tak też jest dobrze~... - westchnął z lubością wpychając nos w zagłębienie szyi blondyna- nie martw się, nie jestem głodny. - uprzedził od razu. - Po prostu miło pachniesz~...
- Mhmm... - mruknął, od razu odsuwając dolną połowę ciała tak, by Izaya za żadne skarby świata nie mógł go tam poczuć. No cóż... Dalej mógł się tylko modlić. Nie objął go, co zrobiłby normalnie. Położyłby się na brzuchu, ale Izaya uniemożliwił mu to, wtulając się, nim jeszcze się przesunął... - Już leż spokojnie. - poprosił, ukrywając nerwowość pod spokojnym tonem.
- Coś nie tak? - zdziwił się. Liczył, że chociaż zostanie przytulony... Choć nie wymagał od Shizuo by to robił jeśli nie chciał, jednak mimo to... - ...Zachowujesz się jakoś dziwnie~... Na pewno nic ci nie jest? - Spojrzał na niego, przekrzywiając delikatnie głowę. Nie wierzył, że Shizuo ma takie huśtawki nastrojów, coś się musiało stać.
- Ta... Ta, nic mi nie jest, nie masz czym się martwić. - Zmarszczył brwi i wpatrzył się w jakiś punkt inny, niż twarz Izayi. - Po prostu... - zaczął, ale nie skończył. Miał być samolubem? Miał może jednak wytrzymać? Co powinien zrobić... Niby Izayi wystarczyło do szczęścia, żeby był i nic nie chciał w zamian, ale może on sam wolałby, żeby to nie był nieszczęśliwy, jednostronny związek... Sam nie wiedział, motał się już... Lubił go, ale czy tylko to?
- Po prostu... co? - Nie mógł się doczekać. Jeśli Shizuo czegoś chce zrobi to. Blondyn już prawie mówił i nagle się zaciął... Nieładnie. - Nie kończy się w pół słowa, więc?
- Po prostu... - zaczął raz jeszcze, ale nie skończył. Odetchnął głośno i przysunął głowę do niego, a jego głowę do siebie, wplatając palce w jego włosy i zaczynając pocałunek. Początkowo delikatny i czuły, jednak szybko zmieniając go w żywszy, namiętniejszy, a wręcz pożądliwy. Miał poniekąd nadzieję, że na tym zakończą i dzięki temu się opanuje, rozładuje... Ale wciąż był nakręcony.
     Izaya zdziwiony ta nagłą demonstracją uczuć na początku nie zareagował. Przeszedł mu po plecach bardzo przyjemny dreszcz i dopiero wtedy uświadomił sobie co takiego się wokół dzieje. Szybko objął rękoma szyję blondyna i uchylił lekko wargi pozwalając by Shizuo pogłębił pocałunek.
     Blondyn z chęcią pogłębił pocałunek, odruchowo wyplątując dłoń z jego włosów, a zamiast tego ześlizgując się na jego policzek i głaszcząc go lekko. Drugą ręką powoli przyciągnął go bliżej siebie, chcąc zwyczajnie się do niego zbliżyć. Zupełnie zapomniał, że nadal jest pobudzony i tak łatwo to teraz zauważyć...
- Shizu? - wydyszał zdziwiony, na chwilę przerywając pocałunek. Spojrzał w dół. Spore wybrzuszenie w spodniach blondyna mówiło samo za siebie. - A, o to chodzi~... - Puknął się w głowę, pokazując dobitnie, że dopiero zaczął rozumieć. - Dobrze~! Mam to zrobić ręką, ustami,  czy chcesz go włożyć~? - zaproponował bez skrępowania i znów przysunął swoje usta do warg blondyna chwilę później namiętnie go całując.
     Heiwajima na chwilę zamarł, a przez jego ciało przeszedł ciepły dreszcz. Co on wyprawiał... Czemu Izaya był tak bezpośredni...?
     Przejął kontrolę nad pocałunkiem, głaszcząc go przy tym po policzku, mierzwiąc włosy, przesuwając dłonią po boku. Nie ma bezpośredniości. Jak już koniecznie nie mógł się powstrzymać i mieli to zrobić, to pokaże mu powoli, czego chce...
     Izaya zamruczał z aprobatą oddając pocałunki. Niekontrolowanie się trząsł a przez jego ciało przechodziły fale ciepła, co było dość dziwne z racji tego, że zawsze był zimny jak trup. Jęknął, co szybko stłumiły wagi blondyna, więc tylko przytulił się do niego mocniej i otarł udem o męskość Shizuo.
     Blondyn mruknął z zadowolenia i obrócił się tak, że teraz zawisnął nad nim. Nie przerywając pocałunku, kciukiem wolnej dłoni zahaczył o brzeg jego bluzki, unosząc ją do góry. Musnął palcem jego sutek, ale tylko przelotnie. Odsunął w końcu usta od jego ust, całując lekko jego dolną wargę, kącik ust, szczękę i muskając językiem bok szyi. Tak samo zatrzymał się na obojczykach. Powoli, choć sam się niecierpliwił. Tyle czekał i mógł poczekać jeszcze trochę...
     Wampir uśmiechnął się perwersyjnie i oblizał usta, rękoma już sięgając do spodni blondyna.
- Koszulki już cię pozbawiłem, jeszcze spodnie i będę w raju~! - zapowiedział z uśmiechem i zaczął je ściągać nie mogąc powstrzymać lekko zboczonego i chciwego uśmieszku jaki wykwitł na jego ustach.
- Dokąd się spieszysz...? - spytał ze śmiechem, nachylając się i delikatnie zębami muskając jego sutek. Jak powoli, to powoli... Chciał go najpierw rozkojarzyć, tak by Izaya mógł jedynie skupiać się na swoich odczuciach. Chciał, żeby to jemu było dobrze...
- Do nieba, chwilę temu ci mówiłem~! - Zachichotał i zsunął mu spodnie z bioder. - No a teraz pokaż co tam masz~... Chociaż już dobrze wiem~! - zachichotał. Naprawdę zaczęło go to wszystko bawić. A sama nienaturalna jak dla Izayi delikatność blondyna była co najmniej wymuszona. - No, trzeba cię rozkręcić~! - mruknął, pocierając zgiętym kolanem męskość blondyna. Już i tak miał chcicę to co mu szkodziło mieć większą?
     Heiwajima stęknął z podniecenia. Jak on mógł tak go nakręcać...
- Nie spiesz się tak, pijawko... - warknął. Nie chcesz chyba, żebym zrobił to bez niczego, nie? - zagroził.
- Będzie ci wtedy przyjemnie? - Spojrzał na niego wyrachowanym wzrokiem. Odpowiedź była dla niego raczej oczywista "tak". - No to masz swoją odpowiedź! - mruknął dalej starając się go pobudzić. Ręce przeniósł z szyi na tors blondyna, delikatnie opuszkami palców badając fakturę mięśni. - Jakim cudem jesteś tak dobrze zbudowany? - zmienił temat.
- Nie, nie będę. - warknął poważnie, pomijając jego zmianę tematu. - Nie będę zadowolony, jeśli ty nie będziesz zadowolony. Rozumiesz? - On chyba nie rozumiał, że Shizuo najbardziej zależało na jego przyjemności... Nie chciał pustego seksu. Chciał jego... Po prostu jego.
    Wampir zaśmiał się jak wariat i pocierając ręką skronie podniósł się na łokciach.
- No to się zgadzamy, bo ja chcę żeby tobie tyło jak najprzyjemniej i tylko wtedy mi będzie przyjemnie~! - zapewnił i cmoknął go szybko w usta. - To może tak, niech obu nam będzie przyjemnie co~? - Uśmiechnął się słodko patrząc z zaciekawieniem co postanowi Shizuo. W tym wypadku blondyn był na straconej pozycji, doskwierało mu libido i do tego nie umiał tego opanować, nie to co Izaya, który ćwiczył od dawna.
- Będzie mi przyjemnie, jak tylko tobie też będzie. - powtórzył zawzięcie, patrząc mu w oczy. - Więc może to ja powinienem zapytać, czego ty byś chciał? Czego chciałbyś tak naprawdę, więc nie kłam sądząc, że zaproponujesz coś, co spodoba się mi, dobra? - upewnił się.
     Izaya zupełnie nie znał jego gustu... Nie mógł go znać, wiedzieć, czego by chciał.
- Ale nie wiem Shizu-chan~... - westchnął. - Musisz coś sam wybrać, nie mam pojęcia co by mi się spodobało~! - zachichotał. Jak Shizuo mógł liczyć na to, że to ON, Izaya dokona wyboru. To Shizuo miał więcej takich przygód. - Przypominam ci, że nigdy tego nie robiłem, nie mam pojęcia co mogę lubić~!
- Widzisz? - mruknął niemal triumfalnie. - Skoro nie wiesz co, daj mi próbować aż trafię na to, co lubisz, zamiast czekać, aż po prostu się spuszczę. To dla mnie żadna przyjemność. - warknął. Coś mu zepsuło klimat... - Daj mi działać, dobrze? - Popatrzył mu prosto w oczy i nachylił się, by pocałować go krótko w usta. Albo się zgodzi, albo mogą przerwać...
- A na co ci moje szczęście? Lepiej jak dobrze jest tobie. - westchnął ale pokiwał głową na zgodę. Pozwolił się pocałować i nawet wspaniałomyślnie postanowił nie zdejmować z Shizuo na razie bokserek. Mimo to nie oparł się pokusie i nadal denerwował go tykając go kolanem w ten strategiczny punkt.
- Nie będzie mi dobrze, jeśli tobie się nie będzie podobało. - pouczył go kolejny raz. Sam nie wierzył we własną cierpliwość. - Nie potrzebuję marionetki, która będzie leżeć i czekać, aż skończę. To jest najgorsze. - fuknął. Nachylił się, całując znów krótko jego usta, po czym skupił się na szyi, sprawdzając, czy da się zrobić malinkę. Wolną dłoń zsunął na jego spodnie. Odpiął guzik i potarł jego wybrzuszenie w bokserkach. Chciał, żeby choć trochę się wczuł.
     Izaya już otwierał usta żeby coś powiedzieć jednak zamiast tego jęknął głośno czując rękę blondyna. Tego się nie spodziewał. Naprawdę nie liczył na jakąś przyjemność dla siebie, chyba, że przy okazji.
- Chyba naprawdę mnie lubisz~! - Uśmiechnął się wesoło i cmoknął go jeszcze raz w usta.
- Może i... - mruknął, zerkając na jego tors. Prześlizgnął się po nim wzrokiem. Koszulka zsunęła się na dół... Więc Shizuo odsunął się, zniżył głowę i podciągnął materiał czubkiem nosa, jednocześnie jadąc po jego torsie. Gdy już skończył, otarł się policzkiem o jego klatkę piersiową. Nie zaprzestając pocierania jego męskości, zsunął z niego spodnie, a w końcu i odsunął bokserki, ukazując jego już pobudzone podniecenie. - Nie ruszaj się... - poprosił, rozsuwając jego nogi dokładniej i nachylając się powoli. Chuchnął na niego, co najwidoczniej się spodobało męskości Izayi.
     Brunet na ten nagły gest spiął się i zacisnął dłonie na oparciu kanapy.
- A podobno robienie dobrze ustami jest poniżające? - Spojrzał na niego z cieniem dawnej złośliwej miny i aroganckiego uśmieszku. Teraz wystarczyło jedno dmuchnięcie, a już by jęknął.
- Zależy, dla ciebie czy dla mnie. - Uśmiechnął się, pewien siebie. Z premedytacją przytrzymał go dłonią, a jednocześnie liznął samą końcówkę czubkiem języka. Chciał wydobyć z niego jak najwięcej przekonania o tym, że powinien dbać o to, by również jemu było dobrze.
- Nie przeszkadza, ty mówiłeś, że to ciebie poniża. - wyjaśnił, patrząc się jak zahipnotyzowany na poczynania blondyna. - Więc jeśli tak to nie musisz~... - zaczął. Domyślił się, że Shizuo zrozumiał, więc zmienił temat. - Wolisz jak osoba z którą to robisz jęczy, czy raczej siedzi cicho?
- Raczej, że klęczenie na dole musi być dla ciebie poniżające. - poprawił go. - Słysząc ostatnie pytanie tylko zmrużył lekko oczy. - Nie rób nic na pokaz i nie powstrzymuj się. Tylko o tyle proszę. -
wymruczał, po czym już na poważnie wziął go do ust. Coraz głębiej, jak daleko się dało. Przesunął po nim językiem, tworząc różne wzorki i zamruczał, przesuwając palcami po wewnętrznej stronie jego uda. Po prostu chciał dowiedzieć się, co Izaya lubi najbardziej...
     Izaya wygiął się w tył nie hamując jęku. Było naprawdę przyjemnie
- Normalnie... - wysapał, dalej co jakiś czas nie kontrolowanie wzdychając z przyjemności. - mogę nie... jęczeć. Jeś-śli tak wolisz~... - zapewnił. Rozpływał się pod Shizuo i to było dobrze widać, ale może każdy tak reaguje na ten rodzaj przyjemności?
     Heiwajima tylko znów coś mruknął niezrozumiale. Bez słowa wyciągnął dłoń, dotykając najpierw jego policzka, potem ust. Podłożył mu dwa palce, mając nadzieję, że Izaya wie dość, by skojarzyć, po co to. Nie chciał się odrywać od tego, co robił teraz. Z tego co słyszał Izayi się to podobało, a na tym zależało mu najbardziej.
     Wampirek skonfundowany spojrzał na palce. Jeśli Shizuo chciał mu przekazać ze ma być cicho powinien położyć mu na ustach jeden palec, a tu są dwa... Chyba, że chodziło o drugą opcję, którą też było milczenie... Ale taki do końca pewny tego nie był. Widział jak Shizuo się uśmiecha gdy jęczał od czasu do czasu. Zagryzł wargę i spojrzał na swojego chłopaka.
     Blondyn zerknął na niego. Jednak Izaya miał skonfundowaną minę, więc musiał na chwilę przerwać. Odsunął się i zaczerpnął oddechu. Przesunął palcami po jego dolnej wardze.
- Musisz je poślinić. - pouczył go spokojnie. - Żebym mógł cię przygotować... Inaczej będzie bolało, jak będę wchodził. - wyjaśnił. W końcu jak inaczej dobrze to wyjaśnić, jeśli nie bezpośrednio? - Chyba, że nie chcesz, żebym wchodził, nie musisz. - dodał szybko. Tak czy inaczej nadal uważał, że Izaya powinien robić tylko to, czego naprawdę chce.
- Aaaa~... - Brunet pacnął się ręką w głowę. - Dobrze, myślałem, że chodzi ci o to że mam nie jęczeć~... - wyjaśnił i szybko wziął palce do buzi. Trochę głupio mu było że nie skojarzył ale... Shizuo zachowywał się zbyt wieloznacznie, ot co! Niezbyt wiedząc jak to ma wyglądać zaczął dokładnie pokrywać palce blondyna śliną. Co jakiś czas spoglądał na niego pytającym wzrokiem jakby chciał spytać "tak dobrze?".
     Shizuś tylko się uśmieniął kącikami ust. Cicho? Nigdy nie chciałby, żeby Izaya był w takim momencie cicho. Wręcz wolałby go słyszeć cały czas. Ale nie chciał też wymuszać na nim nic sztucznego, więc mu o tym nie mówił. Patrzył z zadowoleniem na jego poczynania, jednocześnie znów nachylając się między jego nogami. Poruszył palcami w jego ustach, szturchając lekko jego język. Tak dla samej zabawy. Drugą dłonią znów chwycił jego męskość, tym razem ujmując wargami sam czubek i ssąc lekko. Co mu szkodziło dać mu nieco przyjemności, nim będzie bardziej boleśnie...?
     Izayi dość ciężko było pohamować się od jęków, choć ułatwiały mu to palce blondyna. Za to mruczał jak kotek z przyjemności. Widząc że Shizuo się to podoba doszedł do wniosku, że nie powinien jednak starać się być cicho. Jęknął więc w miarę cicho, na próbę, patrząc co się stanie. Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał.
     Blondyn mimowolnie uśmiechnął się na tyle, na ile pozwalało to, co robił. Kontynuował, powoli biorąc do ust coraz więcej. Zabrał palce z jego buzi, przykładając je za to do jego wejścia. Przesunął wilgotnym palcem po zaciśniętym krążku mięśni i nacisnął, wchodząc powoli.
    Izaya rozszerzył mocniej nogi i ugiął kolana ułatwiając do siebie dostęp.
- Mów jak mam coś zrobić~... - poprosił.
     Blondyn tylko mruknął potwierdzająco i po jakimś czasie zaczął dokładać drugi palec, nie przerywając ruchów ustami. Po prostu nie chciał sprawiać mu bólu bez wynagradzania tego jakąś przyjemnością, ale i tak wiedział, że zaraz musi przestać.
     Obserwowował pilnie, czy Izayę to boli, by w razie czego przestać. Gdy drugi palec jakoś się wsunął, więc przestał pobudzać bruneta i odsunął głowę. Zawisnął nad nim, oddychając nieco ciężej przez nos.
- Boli? - spytał z tak rzadko spotykaną u niego troską. Poruszył lekko palcami. Było strasznie ciasno... Ciężko mu było określić, czy Izaya zaciska się z bólu, czy taki jego urok.
- Shizu~... - jęknął, nabijając się bardziej na jego palce. To było przyjemne. Wampiry nigdy nie odczuwały przez to bólu. Tak po prostu było. - No, m-możesz dalej~! - poprosił sapiąc.
- Dobra... - mruknął, dokładając ostrożnie trzeci. Martwił się, że go uszkodzi, ale skoro tak mu się to podobało... I najwyraźniej nie udawał... Dopchnął tam jakoś trzeci i poruszył nimi, by zrobić tam sobie więcej miejsca. Bądź co bądź, on raczej mały nie był i na pewno to nie miało należeć do przyjemnych odczuć... - Jakby coś cię bolało od razu mów. - nakazał.
- Shizu-chan~... - westchnął, postanawiając go oświecić. - Nie wiem co musiałbyś zrobić żeby zabolało. - przyznał. - Chyba polać wodą święconą~! - Uśmiechnął się do niego. - Wampiry są odporne, myślisz, że czemu obie strony są chętne i to zawsze? - spytał uśmiechając się zapraszająco. - No Shizu nie musisz być taki dobry, wchodź~! - zaprosił go.
- Naprawdę...? Ale będzie ciasno... - mruknął pod nosem. No cóż, że czuł się jak dureń, bo tego nie uwzględnił. Tak czy inaczej nie wiedział, jak właściwie ma w niego wejść, skoro tak...
     Wyciągnął palce, ściągając za to swoją bieliznę. Nachylił się nad nim, sięgając jego ust. Dziwnie było nie musieć uspokajać wystraszonej istoty pod sobą. Czuł jakiś... Brak? Pustkę? Spokój? Zadowolenie? Chyba po prostu brakowało mu czegoś, ale nie szczególnie przyjemnego.
     Przesunął swoim podnieceniem wzdłuż jego rowka i zatrzymał się w odpowiednim miejscu. Pchnął nieco gwałtowniej niż zamierzał, ale nie słyszał sprzeciwu, więc wchodził dalej.
- Nie lubisz jak ciasno?- zdziwił się, przecież... powinno być mu tak o wiele przyjemniej, prawda? Izaya jęknął a po kręgosłupie przeszedł mu przyjemny dreszcz gdy Shizuo zaczął działać. - Wi-widzisz~? J-jest dobrze~... - wydyszał, wypychając biodra, by nabić się jeszcze mocniej.
- D-dobrze... Nie, tak jest dobrze... - wydyszał. Było świetnie, na tyle ciasno, że przyjemnie, a nie bolało jego samego. I nie musiał przestawać, bo Izayi to nie bolało...
     Stęknął z przyjemności, wpijając się jeszcze mocniej w usta Izayi i wchodząc do końca. Odczekał ledwie krótką chwilę, po czym zaczął się poruszać, powoli, ale wbijając się jak najgłębiej, w swoim ulubionym rytmie.
     Izaya sapał z przyjemności. Jedną rękął przyciągnął do ciebie szyję blondyna i pocałował go zachłannie. Sam wypinał biodra chcąc, by Shizuo wszedł jak najgłębiej.
     Egzorcysta pogłębił pocałunek, badając dokładnie i zachłannie wnętrze jego ust. Jednocześnie sam wbijał się do samego końca, gwałtownie i bez przerwy. Normalnie osoba pod nim piszczałaby z bólu, ale w przypadku Izayi to wyglądało zupełnie inaczej. Chętne ciałko jakby było stworzone do jego zachcianek. Idealnie przystosowane do jego siły i zachłanności.
     Po kilku chwilach na jego ciało wystąpiły drobne kropelki potu, ale kontynuował, nie zwalniając. Już sapał, gdy się od niego odrywał, by zaczerpnąć powietrza. Jednak dla kontrastu jego dłonie błądziły po ciele Izayi obdarzając go delikatnym dotykiem, poznając każdą wystającą kostkę czy miękkość skóry. Zapamiętywał każdy fragment jego ciała, skupiając się tylko na brunecie. W końcu oddał mu się, a to było dla niego czymś ważnym...
     Izaya nie mógł powstrzymać wielkiego uśmiechu i rozmarzonego wzroku. Shizuo był idealny, od kiedy dowiedział się, że wampirów nie boli seks stało się o niebo przyjemniej. Shizuo po prostu przestał sie kontrolować i to właśnie sprawiało, że Izaya odczuwał jeszcze więcej przyjemności.
- M-Mogłeś... Szy-szybciej... - wyjęczał. - Mó-wiłem n-nie jestem taaaa~ki delikatny... - Nie mógł się zdecydować czy jęczeć, czy piszczeć, czy sapać, więc zaczął wszystkiego po trochu cały czas chętnie wychodząc biodrami na przeciw Shizuo.
- Nie wiedziałem, że mogę a-aż tak mocno... - wysapał. Zmieniłby pozycję, ale nie chciał gubić rytmu, było mu zbyt przyjemnie, zbyt dobrze, cały już był twardy i z każdą chwilą czuł, że jest coraz bliżej spełnienia. Dźwięki wydobywające się z ust Orihary tylko potęgowały efekt. W końcu masując jedną dłonią jego pośladek, drugą zaczął pobudzać podniecenie bruneta w rytm swoich pchnięć, by spotęgować także jego przyjemność.
- Cz-czy ty c-chcesz żebym z-za szybko~... - wyjęczał, czując to wszystko. On mimo wszystko naprawde był blisko spełnienia. Shizuo serwował mu największą przyjemność w dość długim życiu Orihary, nawet jeśli o tym nie wiedział. Naprawdę nie musiał go dodatkowo pobudzać i tak zaraz dojdzie...
     Heiwajima spiął się lekko, czując, że już cały boleśnie pulsuje.
- Nie będzie za szybko... - zapewnił, po czym stęknął głucho. - Będzie... dobrze... - zapewnił krótko, łapiąc oddech i starając się go unormować. Czuł coraz częstsze dreszcze przyjemności i wiedział, że długo tak nie pociągnie. Już nawet jego ruchy stawały się chaotyczne, to wolniejsze, bo bardzo szybkie...
- Shizu-chan~!!! - jęknął głośno wyginając się w łuk. - J-ja z-zaraz... - Próbował mu wyjaśnić ale nie mógł logicznie dobrać słów.
- Spokojnie... - mruknął głosem niższym niż zazwyczaj od tego ciągłego sapania. Pochylił się nad jego uchem. - Już możesz... - Sam czuł, że jest na krawędzi. Wystarczyło kilka pchnięć, nie mógł już nad sobą zapanować.
     Słysząc ten niski pomruk Izayę przeszły dreszcze. No cóż tego się nie spodziewał. Wygiął się w łuk nie mogąc się już dłużej powstrzymać.
     Shizuo wykonał jeszcze trzy pchnięcia, choć było ciężko i doszedł w nim, zamieniając zduszony krzyk w niski pomruk. Opadł ciężko na drobne ciało bruneta pod sobą, a po chwili obrócił się na bok, tak, by go nie przyduszać. Wyszedł z niego i obejrzał dłoń zabrudzoną lepką, bardzo gęstą, białą cieczą. Dopiero z pełną mocą sobie uświadomił, że przecież dla Izayi to był właśnie jego pierwszy raz...
     Czystą dłonią pogłaskał go po policzku.
- I jak wrażenia...? - zamruczał mu do ucha, obejmując go w pasie i przyciągając do siebie.
- Chcesz może jeszcze raz?- Zapytał, gdy tylko złapał oddech i z bezwstydnym uśmiechem obrócił się do blondyna. Oparł głowę na dłoni i wpatrywał się w zdziwione oczy Shizuo. - No~? Co się dziwisz~... - zachichotał
- Hmm... - chrząknął. - Czyli mam rozumieć, że się spodobało, tak? - parsknął w końcu. No tak, Izaya był wampirem, czyli Shizuo się męczył, a on nie... Powinien był się tego domyślić wcześniej... - No nie wiem, czy to dobrze tak po pierwszym razie jeszcze raz...
- Jeśli tak wolisz~... - Wzruszył ramionami. - Ale i tak było świetnie, nie rozumiem czemu tyle się opierałeś~... - westchnął i wtulił się w Shizuo. - Ne Shizu-chan, powiedz mi, nie czujesz nic niezwykłego... takiego dziwnego? Zapytał. Już od jakiegoś czasu czuł jakby... Jakby w pobliżu było więcej święconej wody, choć póki co uznawał, że to zmęczony Shizuo intensywniej pachnie. Teraz jednak nie był taki pewien. Ten zapach był daleko, na zewnątrz...
- Dziwnego...? - Nic nie czuł, wszystko było normalnie... No może był troszkę zmęczony... - Nie... A co takiego czujesz? - Może go nie zrozumiał i to było coś odnośnie... No czegoś innego, niż myślał...?
- Wodę święconą... Wcześniej myślałem, że to od ciebie. - przyznał. - Ale to gdzieś dalej... Poza zamkiem. - mruknął. - I dziwnie silny ten zapach jakby tabun księży przyjechał nagle...- mruknął bardziej wtulając się w blondyna. - Głupie, prawda?
- Wody święconej...? - Shizuo zesztywniał, wytężając nagle wszystkie zmysły. Słyszał oddech Izayi, szybkie bicie serc zwierząt gdzieś koło zamku wyczuwał instynktownie. Dalej nie sięgał. Ale czuł niebezpieczeństwo. Gdy już nie otumaniała go przyjemność, czuł niebezpieczeństwo wyraźnie. Coś się na nich czaiło. Mogło tu nawet wpaść, gdy nie uważał, a on byłby bezbronny... - Potrafisz powiedzieć, jak dużo ich jest? - To już nie pozostawało wątpliwości. Niedaleko kręcili się duchowni, egzorcyści, albo chociaż ich najemnicy.
- Um... Poczekaj. - poprosił i przymknął oczy. Starał się ich policzyć, ale ściany zbyt mocno tłumiły zapach. - Chwilkę... - mruknął i chwycił leżącą pobliskim krześle koszulę Shizuo. Włożył ją na siebie i korzystając z faktu, że jest na tyle długa by go zasłonić zapiął dwa ostatnie guziki, i podreptał do okna. Wystawił głowę i przymknął oczy. - Kilka tysięcy metrów od zamku? Pięciu. - mruknął. - W mieście w którym byliśmy kolejnych dziesię... Nie, jedenastu. - mruknął i spojrzał na Shizuo. Blondyn był naprawdę zły.
     Heiwajima wstał i ubrał porzucone gdzieś wcześniej spodnie bez słowa. Morderczy wzrok wbity przed siebie chyba mówił wszystko.
     Postarali się. W cholerę się postarali, żeby tylko niszczyć im życie. Zachłanne, wstrętne, niedoegzorcyzmowane prosiaki. Żeby nie powiedzieć gorzej. Do diabła z nimi! Pośle ich wszystkich przed sądy Lucyfera, najlepiej już teraz. Ta, z chęcią by poszedł, ale nie będzie zdradzał ich pozycji. A jak znajdzie tego paskudnego szpiega, powyrywa mu zęby i wbije miecz w tyłek, żeby kwiczał z bólu i miał nauczkę.
     Naprawdę miotała nim teraz żądza mordu. Zepsuli mu spokojne życie. Zapewne niedługo ich zaatakują, a wtedy za to zapłacą.
     Izaya zawahał się, jednak ostatecznie dotknął ramienia blondyna.
- Spokojnie Shizuo. - mruknął pewnie. - Wiedzieliśmy przecież jak to będzie~... Uspokój się, musimy stąd zniknąć. - mruknął i spojrzał na blondyna niepewnie. W końcu nie wiedział co mu siedzi w głowie i czy nie weźmie tego swojego miecza i nie poleci na oddział egzorcystów. Po Shizuo można się tego było jak najbardziej spodziewać. - Szkoda, że tak wcześnie... - westchnął. - Zwierzęta dopiero dostały nowy dom, a musimy je znów przenieść~... - westchnął. Nie chciał tego robić o ile byłoby to możliwe. W końcu koń nie należał na razie do najsilniejszych, a kury dopiero zapoznawały się z nowym domem.
- Konia ani innych zwierząt raczej by nie tknęli, chyba, że chcieliby zjeść pieczonego kurczaka albo mieć konia do jazdy... Może i znajdzie się jakiś idiota, który będzie chciał dosiadać tego wychudzonego. Wolałbym nie ryzykować. Poza tym trzeba by było przychodzić i je dokarmiać, chociażby kury. - Zatrzymał swój monolog na chwilę i odwrócił wściekły wzrok. - Nie chcę stąd znikać. Cholera, nie chcę wcale stąd iść! - Walnął dłonią w stolik, a ten się rozsypał. Przeczesał włosy palcami, starając się opanować. - Wybacz. Cholera. Pójdę się przejść. - Ruszył do drzwi. Ochlapie się w wiadrze z deszczówką, może ochłonie... Drzew już nie mógł rozwalać, lepiej było nie zdradzać ich lokalizacji bardziej...
     Izaya popatrzył za odchodzącym chłopakiem. Nie chciał żeby był smutny, to wszystko i tak było, z mniemaniu Izayi, winą wampira. To on sprawił, że przyszli tu egzorcyści, żeby go zabić. - Właśnie~!!! - Uśmiechnął się i nie kłopocząc ubraniem spodni pobiegł do sypialni. Wyjął ze skrytki miecz blondyna i mimo, że bardo palił go w rękę, przyciągnął to żelastwo aż do salonu. Uśmiechając się wesoło odczekał, aż blondyn wróci.
     Heiwajima wyszedł na dwór, mająć w głębokim poważaniu, że jest zimno, a on jest w samych spodniach. Podszedł do beczki z deszczówką i najpierw umył lepki tors, a następnie wsadził głowę do lodowatej wody i odczekał dobre pół minuty. Gdy ją wyjął, czuł się wyraźnie otrzeźwiały. Zaczesał włosy palcami do tyłu, by mokre kosmyki nie właziły mu na twarz i przetarł oczy. Teraz było lepiej. Musiał myśleć logicznie, szybko, a działać powoli i rozważnie. W ten sposób dadzą im do zrozumienia, że egzorcyści pod władzą kościoła nie są mile widziani na tych terenach. I będą mieli święty spokój. Będzie mógł żyć po swojemu. Tak, wystarczy być cierpliwym...
     Z tą myślą wrócił do domu, do Izayi. Jednak widząc go uśmiechniętego z mieczem przystanął przy framudze i spojrzał na niego wyczekująco.
- Co, sugerujesz, że mam iść już teraz?
- Jasne że nie~! Znalazłem sposób dzięki któremu będziesz mógł tu zostać na zawsze, tak jak chciałeś~! - Podał Shizuo miecz. - Domyślasz się już~...?
- Ciebie trzeba by naprawdę zdrowo trzepnąć, żeby ci mózg myślał poprawnie. - warknął, marszcząc brwi i patrząc na niego gniewnie. Oparł miecz o podłogę i podparł się nim jak laską. - Pozwól, że ci wyjaśnię. Gdybyś umarł, to by cię nie było, mam rację? No i to jest pierwszy powód, da którego cię nie zabiję. Po drugie, nawet gdybyś mi oddał ten zamek, to i tak bym tu nie mieszkał, bo mieszkanie tu bez ciebie nie ma żadnego sensu. I po trzecie, jakbym nawet tu został, to chyba nie sądzisz, że zakon spokojnie dałby mi tu mieszkać do końca moich dni? Szczerze mówiąc, przyznam się, sam mogę nie mieć szans z tymi wszystkimi egzorcystami. Wyjaśnię ci to bardziej obrazowo: - nakręcił się - jak teraz cię zabiję, czego oczywiście nie mógłbym zrobić, oni tu przyjdą i albo zabiją mnie, albo będą mnie torturować, wydłubując oczy, nacinając skórę, przypalając i inne takie, bo będą chcieli, żebym im powiedział, gdzie ty schowałeś swoje złoto. Chcesz tego? - Spojrzał na niego obojętnie. Jak to do niego nie przemówi, to już sam nie wiedział, co.
- Nie!!! - pisnął przerażony od razu podbiegając i wtulając się w blondyna. - A jakbym... - Zamyślił się. - oddał się im w zamian za to, że będzesz mógł tu sobie na zawsze mieszkać w spokoju?
- No chyba żartujesz. - znów warknął. Czy ten głupek był niereformowalny, naprawdę??? - I może sądzisz, że oni są uczciwi i tak to wszystko zostawią?! - Podniósł głos, spoglądając na niego ostro. - Jesteś mój. Mam ci to przeliterować? MÓJ. I albo mieszkasz tu ze mną w spokoju, albo ja tu nie mieszkam i i tak mogą sobie wszystko tutaj rozgrabić w cholerę. - Cóż, to jedno do niego dotarło. Od teraz, jeśli nie wcześniej, uważał Izayę za swoją własność i miał zamiar zarówno go chronić jak i zawsze trzymać przy sobie, no chyba, że dla dobra bruneta mieliby się rozdzielić. Nie odda go tak łatwo, a już szczególnie nie żeby ratować siebie.
- Dziękuję Shizu-chan. - Uśmiechnął się wtulając w niego bardziej. - Więc co proponujesz? - zaczął, po jakimś czasie przerywając panującą do tej pory ciszę. - Bo... Ja mam jeden pomysł, ale ci się nie spodoba~... - burknął.
- Mów... - westchnął, starając się już panować nad sobą. - O ile to nie wymaga poświęcania ciebie, każdy plan jest wart rozpatrzenia...
- No bo... Pamiętasz jak darłeś te listy?
- Mhm, pamiętam. - Pociągnął go na kanapę i usadził sobie na kolanach. - No, mów.
- I tak miałem im odpisać, pamiętasz? - zapytał niepewnie, spoglądając na blondyna. - Mógłbym poprosić o pomoc... Tylko, że... - Zagryzł wargę. - Nie ma nic za darmo... - Spuścił głowę, obawiając się kolejnego wybuchu złości Shizuo.
- Masz na myśli...? - spytał, siląc się na spokój. Nie był pewien, czy dobrze rozumie, a jak dobrze rozumiał... To musiał kontrolować swoje nerwy jeszcze mocniej, bo chyba mu puszczały.
- To co oddałem ci parę chwil temu. - westchnął. - A skoro już nie mogą być pierwsi to pewnie będę musiał... - Przewrócił oczyma. Chyba Shizuo zrozumie, a lepiej o tym nie wspominać, gdy zacisnął ręce tak mocno, że prawie dusił Izayę.
- Jestem... Spokojny... - wykrztusił i powoli go puścił. - Nie. - odparł stanowczo. I tylko tyle. Nie będzie siedział obok i patrzył. Ani sobie nie pójdzie i nie będzie czekał. Albo da sobie radę, albo nie. - Słuchaj... Albo ich pokonam, albo zginę i na tym zakończmy. - westchnął i rozmasował skroń jedną ręką. Tak, nie będzie się zgadzał na takie rzeczy...
- Nie ma mowy! - warknął słysząc "albo zginę". - Lepiej mnie tam wpuść, mniejsza strata. - burknął. - Ale tak naprawdę jeśli nie chcesz uciekać i nie chcesz takiej pomocy, to co możemy zrobić? - zamyślił się, szukając rozwiązania.
- Większość z nich jest przekupna. - westchnął. - Ale to śmiecie. Nie opłaca się... Jeszcze nie znamy ich sił, nie wiemy, kiedy tu dotrą. - Próbował się skupić. - Najpierw potrzebuję wywiadu, potem możemy szacować szanse i co trzeba zrobić. - zadecydował w końcu.
- Jeśli potrzebujesz to cały skarbiec jest twój~! - mruknął wesoło słysząc, że to może jakoś pomóc. Jeśli mógł jakoś pomóc chętnie by to zrobił. - Mów co mam zrobić na tym "zwiadzie" rzucił beztrosko. w końcu co w tym trudnego? Pewnie podsłuchać księży albo ich policzyć, proste.
- Nie ty, tylko ja. - poprawił go. - Nie tylko ja wyczuwam wampiry na odległość... Najpierw wskarzesz mi ich lokalizację, dokładną lokalizację, a ja będę musiał określić ich umiejętności. - Zastanowił się. - Bardzo tego nie lubię, ale... Ile dokładnie mógłbym pożyczyć?
- Wszystko~! Ile tylko potrzebujesz~!!! - zapewnił wstając z kolan blondyna i wyciągnął do Shizuo rękę. - Chodź pokażę ci ile to "wszystko". - zachichotał. Pociągnął blondyna do podziemi. Otworzył ciężkie, metalowe drzwi i wpuścił Shizuo do komnaty pełnej złota. - Jeśli to za mało mógłbym postarać się o jeszcze więcej. - zapewnił. W końcu parę...dziesiąt osób ma u niego długi i może w każdej chwili upominać się o zwrot, jeśli nie pełnej sumy to choć części. - Tylko powiedz ile jeszcze potrzeba~!
     Blondyn przystanął, oszołomiony. Zaniemówił. Tyle, to faktycznie już JAKIŚ powód do napadania jest... I to jakiś konkretny...
- Wystarczy... Kilka sztuk złota, tak sądzę... - wykrztusił. Izaya, który żyje tak długo i nie musi jeść, ani spać, ani nie jest mu zimno... To miało sens, że jest tego tyle... Ale nadal nie wierzył. Przez chwilę dopadła go ochota, by po prostu wziąć chociaż mały woreczek, który nie uszczknąłby nawet setnej części tego skarbca... Ale zaraz się otrząsnął. Co zabierze musi i tak oddać, bo to nie jego własność, nie zasłużył sobie na nią i koniec. - Ta, wystarczy trochę. Myślę, że przekupienie ich z woreczkiem złotych monet to żaden problem, o ile nie są fanatykami i nie trzeba ich zabić. Ale jak zyskamy pomoc to i tak nie będzie to takie trudne.
- Dobrze, weź ile potrzebujesz~! - Uśmiechnął się wesoło. Widział jak Shizuo reagował, jak w sumie każdy człowiek. Choć nawet gdyby blondyn okradł Izayę wampir nie miałby nic przeciwko. - Jakby jednak trzeba było więcej to wystarczy powiedzieć~! - zapewnił. - Choć jak dużo więcej to pewnie też poczekać kilka dni~... - mruknął siadając na jednej skrzyni, uprzednio zwalając rozłożone na niej worki z monetami na ziemię. - Pomóc ci jakoś?
     Shizuo podrapał się po głowie, dalej gapiąc się na złoto. Głupio mu było podejść, w głowie wciąż miał absurdalną wizję, jak bierze jakiś worek i wychodzi... A przecież nie chciał tego zrobić, ba, gdyby nie musiał, w ogóle by tych monet nie dotykał. Nie to, że go kusiły. Nie chciał zabierać cudzej własności, wogóle nie miał na to ochoty. Może Izaya myślał, że teraz go okradnie? Ale nie zrobiłby tego, nie ma mowy...
- Nie, na pewno nie więcej... - westchnął. Myśl o zabraniu choć jednej monety odstręczała go tak silnie, jakby od tego niebo miało zawalić mu się na głowę. - Może jednak lepiej, jak poradzę sobie bez tego. - Odwrócił się niby obojętnie i zrobił kilka kroków. Im dalej, tym lepiej, nie miał zamiaru dotykać się cudzych skarbów, a już szczególnie nie bez poczucia winy.
- Shizuo? - Izaya spojrzał zanim zdziwiony. - No co ty robisz? Chciałeś ich przekupić, bez pieniędzy się nie uda~... - zachichotał. - Bo za względy wampira raczej ci nie zapłacą, to tylko wśród wampirów~! - Puścił Shizuo oczko. - No to teraz bierz. - Wcisnął mu w rękę kilka monet. - I wtajemnicz mnie w resztę tego swojego planu~! - Uśmiechał się wesoło, starając się jakoś przekonać Shizuo. Nie rozumiał go, potrzebował pieniędzy, nawet tylko po to żeby uratować TYLKO Izayę, a mimo to nie chciał wziąć ani miedziaka, którego tu tak prawdę mówiąc nie było, bo wszystkie monety były złote.
- A no... - mruknął niechętnie. Przeliczył monety. - Jestem ci winny dziewięć złotych monet. - To tak pomijając część za zwierzęta, dodał w myślach. - Przypomnij mi o tym, jak będę miał ci z czego oddać... - wyburczał. Wsadził pieniądze do mieszka przy pasie. - Tylko zamknij te drzwi. - przypomniał. - Plan jest taki, by część z nich przekupić... Kto się da ten się da i w razie czego pomoże. Resztę postaram się dopadać oddzielnie, a jak się nie uda i przypuszczą zmasowany atak to spróbuję ich pokonać, sam, ewentualnie z tym, kto da się kupić. Tyle. Ale zacznę od rozpoznania ich umiejętności i charakterów, więc musisz mi wskazać ich dokładną lokalizajcę. Najlepiej w nocy... - Był zmęczony, ale i tak adrenalina działała i mógł zacząć ich załatwiać już teraz, we śnie... We śnie najlepiej. Nawet, jeśli to nieuczciwe.
- Dziewięć to za mało. - Pokręcił z politowaniem głową. - Już teraz jest ich dwudziestu, a przyjadą kolejni. - przypomniał. - Weź ile potrzebujesz, n a p r a w d ę - podkreślił dobitnie - nie musisz oddawać, w sumie i tak ich nie przyjmę. - Wzruszył ramionami. - Poza tym zmasowany atak w pojedynkę, albo z ludźmi tak przekupnymi, że zdradzą dla bryłki złota? - prychnął. - To nie ma szans na powodzenie nawet z twoją siłą. Chyba, że ci pomogę~! - zaproponował. - Ale teraz i tak musisz się przespać~!
- Nie chcę przekupywać każdego, jedynie tych, którzy się do tego nadają. - mruknął, niezadowolony. - Nie tylko ja miewam dość kościoła i za inną pracę bym odszedł... Znaczy odszedłem. - Oparł się o ścianę. - A nawet takie mięso armatnie się przyda, jeśli byłbym zmuszony wystawić do walki paru najemników pewnie bym się nie wahał... - Zamknął oczy. Cholerne walki z przewagą liczebną. Początkowo chciał wystawić Izayę, ale w przypadku takiej ilości egzorcystów, gdyby któryś poważnie go ciachnął... Nie. Nie i koniec. - Nie możesz też walczyć i koniec. Potrzebuję kogoś, kto przejdzie na naszą stronę i tyle. - mruknął z zamkniętymi oczyma. Denerwował się i tylko dlatego jeszcze nie spał. - A pieniądze i tak ci oddam, kiedyś, nie narzekaj.
- To nie mów "naszą" stronę. - burknął. - Prawdopodobnie nawet ci twoi "najemnicy" nie cierpią wampirów. Poza tym nie chciałem ich atakować tak otwarcie jak ty, tylko nastraszyć~! - Uśmiechnął się złośliwie. Po czym wcisnął Shizuo w dłoń kilka kolejnych monet. - Będę ich dokładał aż uznam, że wystarczy. - mruknął do blondyna, nawet nie przejmując się jego miną.
- Ta, prawdopodobnie. Ale za to uwielbiają pieniądze. - Spojrzał na swoją dłoń. - W przeciwieństwie do mnie. Tyle wystarczy, jestem pewien. - zapewnił go. Nie chciał cudzego złota, było mu z nim za ciężko, to było nieuczciwe i nie wiedział, kiedy miałby to oddać... - I niby jak chciałeś ich nastraszyć??? - Popatrzył na niego uważnie, w końcu bardzo ciekawiła go ta kwestia.
     Izaya uśmiechnął się nieco diabolicznie i wysunął kiełki.
- No wiesz po wampirzemu~... Zakradnę się, zostawię karteczkę i ich postraszę~!!! - zachichotał. - Takie dodatkowe Halloween~! A pieniądze uznaj za prezent~... Prezentów się nie oddaje, pamiętaj! - Pogroził mu zabawnie palcem.
- W twoim myśleniu jest mankament - ja w ogóle nie przyjmuję prezentów. - Uśmiechnął się lekko, bynajmniej nie wesoło. - A tak poza tym, nie pomyślałeś, że gdyby któryś się obudził, od razu przebiłby cię mieczem? Nie ma tak. - Pokręcił głową. - Na nich straszenie działa jak płachta na byka. Nie robią pod siebie ze strachu, chcą zdobyć nagrodę, jaką na pewno... - Zająknął się. Na pewno wyznaczono nagrody za ich głowy. - Chyba nie mam co liczyć na przekupienie ich. Trzeba
ich wybić we śnie.
- Co? - zdziwił się patrząc na blondyna. Po jego wzroku doszedł do podobnych wniosków. - No to ci się przydam~! - zapewnił uśmiechając się. - Poza tym najem się na zapas~! - dodał wesoło. Nie chciał jeść ludzi, nadal czuł się z tym nieswojo, ale jeśli Shizuo chciał żeby to zrobił, wszelkie opory prawie natychmiast znikały.
- Jasne. Tobie się to nawet nie uśmiecha, zresztą mi też nie uśmiecha się, żebyś walczył. Będziesz mógł dołączyć... - mruknął z namysłem, odpychając się od ściany. - Ale tylko, jeśli stanie mi się coś poważnego, jasne? Wtedy i tylko wtedy. - zastrzegł poważnie.
- Hmm... - Izaya zamyślił się. W sumie wybór był prosty, ale może udałoby mu się coś ugrać. - Jeśli cokolwiek poważniejszego niż mała ranka ci się stanie. - zgodził się w końcu. - Ale tylko pod warunkiem, że pójdziesz teraz grzecznie spać.
- Nie, mała ranka mnie nie uśmierci, płytkie nacięcie czy coś takiego też nie. - Pokręcił głową. - Jeśli coś POWAŻNEGO mi się stanie, naprawdę poważnego. - uparł się. Powoli ruszył do wyjścia z piwnicy. - Pamiętaj. I zamknij drzwi od skarbca. - przypomniał raz jeszcze.
- Dobrze, dobrze czego się tak boisz~? Przecież nikt nie wie gdzie chowam złoto... - Pokręcił głową z niedowierzaniem, ale posłusznie zamknął drzwi. - A teraz do łóżka, spać... Chyba że jesteś tak zestresowany że potrzebujesz kolejnego "masażu"~? - zaproponował.
- Nie, dziś już nie potrzebuję... Muszę się obudzić wcześnie rano. - mruknął zmęczonym głosem. Poszedł do łóżka, przemilczawszy resztę. Gdyby ktoś tu czegoś szukał... Wyczułby go?
     Izaya niepewnie wsunął głowę przez szparę w drzwiach sypialni.
- Shizu-chan~... Mogę spać z tobą? - zapytał z niepewną miną. Wcześniej Shizuo mu pozwalał, ale może jak już go wykorzystał nie będzie chciał z nim spać?
- Tak... No chyba po dzisiejszym już nie musisz nawet pytać... - mruknął, chcąc poklepać miejsce koło siebie. Jednak nie zrobił tego, nie panował zbytnio nad swoim ciałem. Nagle zrobił się strasznie
senny... - Chodź spać... - wymruczał.
     Izaya uśmiechnął się wesoło i wszedł do pokoju. Przytaszczył ze sobą kocyk i jakąś książkę. Szybko wszedł do łóżka i wtulił się w blondyna.
- Będę cię pilnował całą noc~! - zapewnił, układając się wygodniej.
- Mhmm... - zamruczał. Zmusił się do poruszenia się i przytulił go lekko do siebie. Mógł mu jeszcze powiedzieć, żeby ubrał coś poza jego koszulą... A w sumie to nie mógł, bo już zasnął. Jednak starał się czekać w stanie gotowości nawet we śnie i w razie choćby najlżejszego hałasu się obudzić. No i nie krępować ruchów Izayi w razie czego...
- Ech... Nawet pogadać z tobą normalnie nie można~... - westchnął, otwierając książkę na założonej stronie. - Wiesz Shizu-chan~... - westchnął głaszcząc blondyna po głowie. - Ludzie są dziwni~! Nie dość, że jedzą, muszą jeszcze spać żeby dostarczać sobie energii~! Niezwykłe, że nie mogą przeżyć tylko na jednym~... Ciekawe po co. - mruknął, ale zamilkł zauważając, że Shizuo się wierci. Czyżby go przypadkiem obudził?
     Blondyn ponownie otworzył oczy i popatrzył półprzytomnym wzrokiem na Izayę. Obudził go. Tak, to jego gadanie... Nie pomyliłby go z nikim innym.
- Izaya... Słyszę wszystko. - burknął mało składnie. - Staram się słuchać, to daj odpocząć zanim nie będę mógł słuchać, jak śpię. - Przymknął znów oczy. Miał nadzieję, że brunet zrozumie o czym mówił. W końcu on musiał spać... Sam nie pamiętał, jak to jest, bo był wampirem, ale Shizuo nim nie był!
- Um... Dobrze, przepraszam Shizu-chan~... - mruknął. - Już jestem cicho. - dodał i otworzył książkę.
- Mhm, dobrze. - mruknął gardłowym głosem i znów zapadł w sen.


10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pierwsza?? O.O ja się tak nie bawię!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no jakby mi ktoś tak gadał cały czas pod czas stosunku to bym go chyba ukrzyżowała xD zawsze uważałam, że gadulstwo w takich sytuacjach jest oznaką zdenerwowania, no ale to co Izaya odpierdalał, to to wykracza po za dopuszczalne rejony. Normalnie myślałam, że go trzepnę, żeby się w końcu zamkną, no bo ileż można!!! No a później cały plan poszedł w pizdu, bo zamiast żeby odpocząć po stosunku i się nacieszyć bliskością drugiej osoby to ni z gruszki ni z pietruszki wszędzie woda święcona da się wyczuć, to tyle jeśli chodzi o przyjemności. Znowu przyczepię się do długości, połowa tego tekstu była by w sam raz. No ale cóż jakoś dałam radę choć łatwo nie było.
      Pozdrawiam i weny życzę
      Wasza Haru-chan :*

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ciesz się póki możesz :P widzę, że nam się tu gruba rywalizacja kroi xD

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. CO JA ZROBIŁAM ;-;
    przez przypadek zjechałam myszką na sam dół i przeczytałam "Shizu-chan, w końcu żeś rozdziewiczył Izayę~!" CZEEEMUUUUU, zaspojlerowałam sobie T-T
    po mimo to opowiadanie zajebiste jak zawsze, czytasz i się rozpływasz.... coś pięknego, oo taaaaak~
    weny życzę, kocham was ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu!
    Brawo Izaya, masaż dobra rzecz ^^
    Co do tych egzorcystów, to dlaczego oni nie mogą po prostu sobie umrzeć, no dlaczego jak się pytam?!
    Eh Shizuo nadal jest kochaną bestyjką, która grzecznie pilnuje swoją narwaną pijawkę.
    Zaś Izaya, no do niewinnego jako słodkiego, niewinnego i dobrodusznego wampirka ciężko mi się przekonać, ale nie mam większego wyboru.
    Chociaż te ich kłótnie momentami naprawdę są bezcelowe, no ale taki urok tego opowiadania.
    Weny i z niecierpliwością czekam na next! ><

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie tego kontynuacja? :c

    OdpowiedzUsuń