Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

środa, 12 października 2016

Egzorcysta x Wampir - Inny niż wszystkie - rozdział 23

No hejo hejo~
Wreszcie ruszyłam się do bety~... Podziękujcie mojej współloka... Albo nie dziękujcie. Gdyby nie ona, mogłabym odespać niedobór snu T^T
Ale tak jednak macie notę, więc yey~
W ogóle zorientowałam się, że poprzednia notka była 22, jak dzień moich urodzin, i teraz mi szkoda, że dodałam przed a nie w ten dzień. x'3 Ale to tam osobiste żale.
Skoro wszyscy zdrowi i weseli... Weseli? Ne, szkoła was nie zasmuca~? x'D Inu troszeczkę .3. Nie macie pojęcia, jakie to smutne, kiedy przedmiot dotyczący betowania jest najtrudniejszy. Tak nagle sobie uświadomić, że nie umie się pisać poprawnie. 19 lat życia w błędach Q^Q"""
Ale nieważne! Zanudzam was, gome~ To już teraz tylko...
Enjoy!
Yo. Miłego wampirka. W sumie nie wiem co pisać :/ Tak, dalej trwa urlop od Aosia, pewnie jeszcze sporo czasu upłynie, ale na razie Enjoy~
I gdyby ktoś tu jeszcze zaglądam to pamiętajcie o banerku i karmieniu psiaków kliknięciem~





- Skoro się nie wstydziłeś i miałeś jakiś pomysł to czemu go nie wykonałeś~? - zagadnął biorąc karty. Izaya liczył, że zdobywając koszulę będzie z siebie dumny, że to będzie spektakularny sukces, a nie coś takiego. Przytulił się do koszuli i na chwilę zamknął oczy. - Ne Shizu-chan... - mruknął otwierając je. - A gdybyśmy anulowali moje życzenie i wymyśliłbym inne? Wtedy będziesz trochę szczęśliwszy~?
- Nie. - odparł prosto i wymienił cztery karty. Izaya wygrał sprawiedliwie, więc czemu niby mieliby to anulować...? Teraz chciał się tylko odegrać.
- No ale... - Popatrzył na niego niepewny. Przecież Shizuo był zły więc... jak on ma niby sprawić, że będzie dobrze? Spojrzał na karty. Para. - Sprawdzam. - mruknął.
- Co "ale"? - spytał spokojnie, wykładając karty. Para królów.
- Po prostu. - Wzruszył ramionami. - Para szóstek, para królów i co teraz~?
- Wygrałem. Zadanie czy fant?
- Zadanie, potem fant~! - mruknął uśmiechając się trochę bardziej widząc cień uśmiechu na twarzy Shizuo.
- Spróbuj sprawić tą twoją słodką pozą, żebym się zarumienił, tak jak mówiłeś. - Jakoś wątpił, żeby w jego obecnym humorze to się stało, więc czuł się bezpiecznie, tym razem.
- To już wykracza poza wachlarz rzeczy możliwych~... - zaprotestował. - Ale zgoda~! - Przesiadł się na kanapę i zdjął spodnie. - Powiedzmy, że to mój fant jeśli mi się nie uda~! - Rzucił je na stolik. Położył się na kanapie i pokazał Shizuo żeby podszedł do niego.
- Matko jakiś ty niedomyślny~! - Zachichotał pociągając go za rękę zmuszając tym samym żeby Shizuo uklęknął nad Izayą na kanapie. - Dobrze i jeszcze ręce tu~! - Uśmiechnął się do niego ustawiając je po obu stronach swojej głowy. - Gotowy~?
- Aha. - przytaknął. Normalnie czułby większe zaciekawienie, czy coś, ale tym razem to tłumił, jak przed bitwą. Po prostu nie pozwoliłby sobie na rumieńce, nie miał zamiaru. Dlatego tylko czekał.
- Oi no rozluźnij się trochę~... - westchnął. - Jak nie masz ochoty na żarty i zabawy to to nie ma sensu~! Pomyliłeś wrogów Shizu-chan, teraz przy mnie masz być wesoły, przy zakonie takim smutasem jak teraz~! - mruknął próbując go jakoś rozweselić. Jeszcze nic nie zrobił... I w tym stanie raczej nie zrobi.
- Przecież nie uważam cię za wroga... - mruknął niechętnie. No dobra, może i Izaya miał rację... Może zbyt skupił się na jakiejś bezsensownej walce, chyba jedynie z samym sobą, a to miała być tylko gra... Może po prostu nie potrafił przegrywać? Trudno, jeśli przegra, to zwali na to, że Izaya oszukiwał i ze swoimi umiejętnościami i tak mógł wszystko. Tak, tylko tyle. Bo w sumie ważniejszym było dobrze się bawić, po to grali... Zapędził się. - Wybacz. - westchnął i nachylił się, żeby cmoknąć go w usta. - Już się bawię. - Uśmiechnął się lekko. - A teraz pokaż mi, co chciałeś zrobić, bo naprawdę jestem ciekawy...
     Izaya uśmiechnął się lekko i objął go cmokając raz jeszcze w usta. Odsunął się od niego. Zrobił słodką minę jedną ręką niepewnie naciągając koszulę niżej. Palec wskazujący drugiej ręki miał wyprostowany w kąciku ust, głowę lekko przechylił w lewo. Nie był pewien czy to zadziała, ale co mu zostawało, takie dostał zadanie.
- Shizu-chan~... - szepnął.
     Blondyn uśmiechnął się przez to, ale z całej siły starał się myśleć o czymś innym i udało mu się nie zarumienić. Wiedział to, bo jego policzki nie stały się ani trochę cieplejsze. Uśmiechnął się triumfalnie i za to nachylił się, zaczynając całować bruneta. Chwila minęła, nim się od niego oderwał.
- Zostajesz bez spodni. - oznajmił, chyba całkiem przypadkowo wlepiając w niego perwersyjny wzrok.
- Wiem o tym~! - zachichotał. - Ale pamiętaj, mam trzy szanse~! - powiadomił go popychając tak by to Shizuo teraz leżał pod nim. - To jak, do trzech razy sztuka~?
- A nie mówiłem tylko o jednej takiej minie...? - spytał, choć był pewien, że tak mówił. - No cóż... Próbuj, próbuj... Zobaczymy. - Uśmiechnął się raz jeszcze, czekając, co zaserwuje mu jego chłopak.
- Nie~! Zacząłeś, że mam trzy próby na wywołanie rumieńca więc i teraz mam trzy próby~! - Usiadł blondynowi na udach, ale zaraz zrezygnował z tego i przesiadł się na brzuch. Obciągnął znów bluzkę blondyna i spojrzał na niego tym razem może trochę bardziej pożądliwie niż poprzednio.
- Shizu-chan~! - jęknął podskakując lekko na samym tyłku.
     Heiwajima odruchowo zagryzł wargę, jednak wziął głęboki wdech i uspokoił się, powtarzając sobie, że to go nie ruszy. Podniecenie zależy od stanu umysłu, wiec jeśli uważa, że to nic takiego, to go to nie ruszy...
- Trzecia próba. - mruknął, nadal powstrzymując się przed zwyczajnym przyciągnięciem go do siebie i zakończeniem tego przedstawienia.
- Ne~... Ale podoba ci się, a cały czas się zapierasz. - westchnął. - Co jest? - Stanął na czworakach przysuwając się do niego jak najbliżej.
- Nic nie jest... Ciekaw jestem, co wymyślisz dalej. - prawie parsknął śmiechem. No cóż... Nie jego wina, natura tak go stworzyła, że podobało mu się to, co robi Izaya...
- W sumie też jestem ciekaw~... - Podrapał się z zastanowieniem po głowie i uśmiechając się głupio usiadł na brzuchu blondyna. - Chyba zostanę bez spodni, ale podoba ci się to co nie~? - Wypiął się do niego na chwilę tyłkiem.
- Uhm... - Szybko odwrócił wzrok, byle nie dać się sprowokować. No nie chciał, żeby Izaya je zakładał, co to to nie, dlatego wygra! - To chyba musisz zostać bez nich. - Znów spojrzał na niego.
- Widziałem~! Zarumieniłeś się~!!! - Zaklaskał uradowany w dłonie. Przysunął się prawie na szyję Shizuo i spojrzał mu na twarz. - Jeszcze trochę widać~! - dalej się cieszył. Spojrzał na swoje spodnie. - Ale... uznajmy że wcale nie~! - Puścił mu oczko schodząc z niego. - To teraz ja tasuję, nie~?
     Egzorcysta skinął głową, zgadzając się na oba. No, tak to mógł grać! Przynajmniej miał ładne widoki...
- Tasuj, tasuj. - Wrócił na swoje siedzenie. Szkoda, że mleka mu zabrakło.
- Ha ha od razu lepszy humor~! - Uśmiechnął się tasując karty. - Zboczeniec z ciebie wychodzi Shizu-chan~! - mruknął rozdając je. Nie mógł się opanować i od czasu do czasu gdy Shizuo na niego spoglądał dla żartu mocniej kręcił tyłkiem. Skoro Shizuo to się aż tak podobało.
- Uważaj, bo wyjdzie całkiem i będziesz miał problemy. - parsknął. - Na przyszłość chyba przytargam sobie całe wiaderko tego mleka... - mruknął ciszej do siebie, oblizując się lekko na samą myśl. Mógł go nie pić w trakcie gry...
- Co wyjdzie całkiem~? - zdziwił się spoglądając na Shizuo. Podał mu karty. - To jak, przynieść ci jeszcze mleka~?
- Zboczeniec ze mnie wyjdzie. - poinformował go. Wymienił dwie karty. - Po mleko pójdę sobie już po pokazaniu kart, tym się nie przejmuj.
- Rozumiem~! Choć nie przeszkadza mi to~! - spojrzał na karty. - Oi widzę, że twoja koszula robi ze mnie pechowca. - zachichotał. - Wymieniam trzy. - mruknął.
- Po dwóch pokerach pech ci się całkiem należy. - parsknął. Sam nie miał najlepszych kart, raczej takie, jak zwykle. Gdyby jedna karta była inna... Ale nie była i już nie mógł jej wymienić. - Sprawdzam. - Położył karty na stół. Dwie pary.
- Nic~... - mruknął niby zawiedziony. - No więc, kolejne zadanie~!
- Och, serio? - Popatrzył na jego karty. No serio... Jak można nie mieć nawet pary...? Straszny układ. - Hmm... Tak w sumie... - Wydawał się rozbawiony własnym pomysłem. - A jakbym kazał ci udawać kobietę? W sensie zachowania? Podołałbyś? - W sumie, to ciekawiło go to, bo nie wiedział, jak Izaya pokazałby takie zachowanie...
- W jakim sensie~? - zainteresował się. - Mam się przebrać? Pomalować? Czy co~?
- Nie, przebieranie trwa za długo. W sensie zachowania. - W sumie nie wygląd, a zachowanie pokazuje kobietę, więc na to czekał.
- Um... Ale już narzekałem na buty na dywanie~... - poskarżył się. - Co jeszcze mógłbym zrobić~? - No bo... co miał udawać. Samo bycie byłoby dziwne. A on i tak co chwila kusił Shizuo jak tylko mógł. - W sumie to już od jakiegoś czasu zachowuję się jak kobieta~... - zachichotał.
- Hmm... Może faktycznie wymagam zbyt wiele, zachowanie jest podobne. - przyznał i zamyślił się raz jeszcze. - No więc...Sam nie mam zbytnio pomysłu. - Rozłożył ręce. - Może wykorzystam cię do zrobienia mi więcej kanapek? - Popatrzył na talerz. Pozostały tylko dwie. Sam nie wiedział na razie, co miałby mu wymyślić... Jego pomysły z nudnych robiły się zboczone, a to też nie było dobre rozwiązanie.
- Kanapki mogę ci zrobić tak czy siak~! Ale Shizu-chan~... - Uczepił się jego szyi. - Powiedz mi co ci chodzi po głowie, nawet jeśli to jest zboczone~... - poprosił. - W razie czego po prostu odmówię, więc~?
- O nie, lepiej nie... - Zaśmiał się cicho i podparł głowę na dłoni. - Moje zboczenia lepiej, żeby nijak nie przekładały się na życie. - Pokręcił głową. - Poczekaj chwilę, to wymyślę coś innego...
- Nie, Powiedz~... - zaprotestował. - Przecież jestem tu między innymi po to żeby spełniać twoje zboczone fantazje, więc~? - Uśmiechnął się szczęśliwie. - Pomyśl, jako wampir moje są pewnie bardziej zboczone od twoich~! Nie ma się czym martwić~... - zapewnił.
- No ciekawe... Więc zadaniem jest wymienić choć trzy twoje fantazje. - zmienił temat. W sumie od zawsze chciał je usłyszeć, brunet tylko podsunął mu ten pomysł ponownie. Albo je usłyszy, albo odzyska koszulę, albo i nawet jego bokserki, więc przegrany nie był w żadnym wypadku... Tak, to było zadanie idealne.
- Hm... Pomyślmy~... - Udał, że się zastanawia. - Chcę być na górze, chcę zrobić to z tobą gdzieś bardzo, bardzo wysoko i jak te wszystkie wampiry z listów będą patrzeć~! To są trzy~... - Uśmiechnął się wesoło. - Oczywiście mam jeszcze kilka... dziesiąt pomniejszych ale niech już będą te~! - Uśmiechał się szczęśliwie znów tasując karty. - Zobaczymy co za zadanie dasz mi tym razem~! - zachichotał wesoło.
- Serio, jak będą patrzeć? - Cień rozedrganego uśmiechu pojawił się na jego ustach. Prawie się zaśmiał. No miny z pewnością mieliby bezcenne, ale Izaya straciłby u nich punkty, a poza tym w takiej chwili byliby bezbronni... Ach, marzenia... A już chciał mu je spełnić. Zresztą. To było jeszcze w miarę do spełnienia, a to, żeby Izaya był na górze...? Już nie. Nigdy. - Wyobrażasz mnie sobie na dole? - spytał uprzejmie, blisko wybuchu śmiechu. Wziął karty. - Aha, tylko nie dawaj mi wygrywać... - upomniał go. Kto wie, Izaya chyba byłby do tego zdolny...
- Oczywiście~! Byłbyś cudnym rumieniącym się i jęczącym pode mną uke~! - Uśmiechnął się złośliwie, choć wszystko co powiedział to były żarty. - Jeśli chodzi o patrzenie to tak~... Musieliby mieć świetne miny~! - Rozmarzył się na chwilę. - Nie daję ci wygrać, po prostu jestem strasznie kiepski w karty, zwłaszcza w pokera~... Nie mam szczęścia. - westchnął rozbawiony. - No jak zwykle. - zachichotał patrząc na swoje karty. - Wymieniam czte... W sumie wszystkie wymieniam~... - Wzruszył ramionami.
- "Jestem kiepski w karty" powiedział ktoś, kto wygrał tyle partii. - Nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Chwilę trwało, nim się uspokoił. Wizja jego jako uke była... No, nie była! - Serio, Izaya? Serio? Może lepiej ściągnij tę koszulkę, to przestaniesz mieć pecha... - Wymienił dwie. Para. Passa szczęścia się skończyła.
- Ale ja chciałem mieć tylko koszulę. - Objął się tuląc do materiału. Tym razem miał tylko parę. Westchnął. - Sprawdzamy czy starasz się mieć lepszą figurę? - zagadnął.
- Więc pozostanie w samej koszuli ci nie przeszkadza? - parsknął, wykładając karty. - Wymieniłem już, czas sprawdzać. Para ósemek.
- Para dziewiątek~... - Pokazał swoje karty - Zostanie w samej koszuli... Nie, nie przeszkadza mi o ile jest twoja~! - mruknął znów wąchając materiał. Chyba się uzależni od tego zapachu, był niesamowicie przyjemny.
- Zadanie. - mruknął. Jedna liczba wyżej, niech to... - A co w niej takiego niezwykłego? - Uniósł brwi, ciekawy. W końcu to tylko jego koszula, co więcej, kilkudniowa...
- Cudnie pachnie~...- mruknął znów siadając Shizuo na kolanach. - Powąchaj zobaczysz jak przyjemnie~... - westchnął, dalej wdychając ten zapach. Nie wiedział jeszcze jakie może dać Shizuo zadanie.
- Mam nadzieję, że wąchanie własnego zapachu nie jest zadaniem. Spasuję. - Objął go ręką w pasie i oparł sobie jego głowę na ramieniu. Wpatrzył się w szafę na przeciwległej ścianie. Ciekawe, na co mu tyle szafek w domu. Ile rzeczy zostało tam schowanych przed laty... No dobra, zamyślił się. - I niby co takiego fajnego w moim zapachu...? - zainteresował się.
- Nie, to nie było zadanie~... - zachichotał. - Po prostu lubię ten zapach~... Wiesz, wampiry mają czuły węch, a dla mnie to jest jak... - zastanowił się przez chwilę. Czy Shizuo w ogóle coś tak bardzo lubił? - Jak mleko dla ciebie. - mruknął w końcu.
- A, to. Uzależniające. - Zmarszczył nos, bo Izaya przypomniał mu o mleku. No tak, miał ochotę na mleko... - Bo ja wolę smak. - dodał. nachylił się i musnął ustami jego ucho. - Na przykład ty masz w jakiś sposób słodkawy smak. - poinformował go.
- Nie wiem czy to komplement bo powiedziałeś, że jestem słodki czy powinienem się obrazić, że porównałeś mnie do wydzieliny krowy~... - mruknął wtulając się plecami w tors Shizuo.
- Nie porównałem cię, stwierdziłem tylko, że twoja skóra słodko smakuje. - poprawił go. - Poza tym nadal czekam na moje zadanie. - przypomniał mu, machinalnie głaszcząc go obejmującą go ręką. Zadziwiające, że w tak krótkim czasie zamiast po prostu nie chcieć go zabić nagle zaczął mu w ogóle okazywać jakąś czułość... Czy coś. W sumie nie wiedział nawet, dlaczego to robi. Odruch?
- Um... Może... Nie mam żadnego pomysłu? - Spojrzał na blondyna niepewnie. - Chcesz mi coś podpowiedzieć~?
- Nie mam zielonego pojęcia. - Pokręcił głową. - Więc idziemy po mleko, a ty się namyśl.
     Podniósł go jakby nic nie ważył i zaniósł do kuchni. Tam posadził go na stole i nalał sobie znów szklankę mleka. Był tak spragniony, że wypił duszkiem, a dwie kropelki skapnęły z kącika jego ust i spłynęły po torsie.
- Cholera... - Otarł krople, które dotarły już do podbrzusza. - Masz jakąś ścierkę...? - spytał, zerkając na bruneta. Koszuli nie miał, w rękaw tego nie wytrze...
- Nie potrzeba~! - zapewnił, pochodząc do blondyna i cmokając w usta. Zaczął zlizywać ślad pozostawiony przez mleko powoli przesuwając się na tors i brzuch blondyna. Uklęknął gdy dotarł do podbrzusza. W razie czego wytłumaczy się niewygodą~...
     Ciężko było dwuznacznie wytłumaczyć ciepło, które rozlało się po plecach blondyna. I po podbrzuszu. Szczególnie po podbrzuszu.
- Ekhem... Wstań lepiej, to na pewno niewygodne... Wystarczyła ścierka, serio... - burknął. Co, nie jego wina, że Izaya wyglądał w tej chwili jak wyglądał, robiąc to... A jemu kontrola ostatnio coraz bardziej puszczała, więc chyba lepiej, jak na przyszłość nie pozwoli Izayi robić takich rzeczy...
- Co jest?- Zdziwił się wyczuwając, że Shizuo znów napiął mięśnie. Nieświadomy niczego oparł się polikiem o krocze Shizuo i spojrzał na niego niepewnie. - Coś się stało?
- No. - Przeczesał mu włosy palcami, jednocześnie odciągając od swojego rosnącego podniecenia. - Po prostu wstań... - Popatrzył mu w oczy, ukrywając niezręczność. - To wygląda, jakbyś się poniżał, jak tak przede mną klęczysz. - Wyciągnął drugą rękę, żeby pomóc mu wstać.
- Nie, nie poniżam~....- mruknął nie ruszając się z klęczek. Przejechał dłonią po kroczu Shizuo i uśmiechnął się delikatnie. - O to chodzi, nie? Mogę się tym zająć~... Jeśli tylko chcesz~!
- No nie mów, że to tak specjalnie... - mruknął, mając nadzieję, że się myli. Chociaż Izaya był zdolny do wszystkiego, to trzeba mu było przyznać. - Właśnie, że poniżające, przede mną się nie klęczy... - burknął. Kwestię swojego "małego" problemu pominął, poradzi sobie przecież...
- Nie~! W końcu to ty polałeś się mlekiem, nie~? - Uśmiechnął się wesoło. - Ale czemu nie chcesz żebym klęczał~? Przecież widać, że to lubisz~... - westchnął odpinając pasek i spodnie Shizuo.
- No i co... Własnie dlatego nie... - wymruczał, zmuszając się siłą swojej niemal wyczerpanej silnej woli, żeby zabrać mu swój pasek z rąk. A co z jakąś kontrolą, czymkolwiek? Poza tym znowu go pobrudzi...
- Dobra~... - westchnął zabierając blondynowi pasek. - Zmieniam zasady. Moje zadanie, masz stać i pozwolić mi to zrobić. Co więcej dobrze się bawić i nie migać więcej. - mruknął pozbawiając go bielizny. Oblizał się.
- Na takie zadania powinien być zakaz. - burknął, starając się nie patrzeć, a jednocześnie nie mogąc oderwać wzroku. Oparł się o stół,  jednocześnie zaciskając palce na jego brzegu. Musiał bardzo uważać, żeby nic nie uszkodzić, w końcu to stuletnie drewno... Co najmniej...
- Ale czemu~? Podoba ci się~! - mruknął. Przełożył jedną z dłoni Shizuo na swoją głowę i uśmiechnął się zachęcająco, po czym wziął go do buzi.
     Shizuo wyrwało się zduszone sapnięcie. Zaczął powoli głaskać go po włosach, patrząc na jego poczynania. Nie żeby zapomniał jaka to przyjemność, ale zupełnie co innego pamiętać, a to czuć. Dlatego już nie oponował, za to oddał się przyjemności, szybko podniecając się bardziej.
     Izaya co jakiś czas spoglądał na Shizuo by dowiedzieć się, czy mu dobrze. Słysząc ciche sapnięcia miał ochotę uśmiechnąć się, co było nie możliwe mając coś tak dużego w ustach. Ręka na włosach była czymś niezwykłym, w końcu Izaya położył ją tam by się dowiedzieć kiedy Shizuo chce przyspieszyć, no ale... głaskanie też było bardzo przyjemne.
     W pewnym momencie Heiwajima przymknął oczy, starając się z całych sił powtarzać sobie, że miał go chociaż nie pospieszać ani nie przyciągać. Jednak zaprzestał głaskania, zaciskając drugą dłoń w pięść już nie na brzegu stołu, żeby go nie zmiażdżyć. Z każdą chwilą spinał się coraz bardziej, co Izaya chyba mógł wyczuć. Zabrał dłoń, by brunet mógł się odsunąć, jeśli tego chciał.
     Wampir przez zabraną dłoń zrozumiał, że ma przyspieszyć, tylko Shizuo nie chce po sobie tego pokazać. Tak też zrobił. Chyba Shizuo był już blisko końca, był niesamowicie twardy i gorący.
     Egzorcysta zacisnął obie pięści i nieświadomie nawet wypchnął lekko biodra. Nie minęła chwila, a doszedł z głośnym westchnięciem ulgi.
- Sporo. - mruknął Izaya, oblizując się. Już przełknął to, co miał w ustach i teraz zbierał pozostałości ze swojej twarzy i włosów. - Ty się upierałeś, że nie chcesz~? - Spojrzał na niego z niezrozumieniem. - No ale cóż~... Zaliczyłeś zadanie, nie mogę zabrać ci spodni~... - westchnął niby to smutny i wstał z kolan.
- Nie dość, że sprawiasz mi przyjemność to jeszcze wygrałem... - Pokręcił głową. Przyciągnął go do siebie i cmoknął w usta.  - Jednak teraz potrzebujemy ścierki, żebyś mógł przemyć twarz, nie...? - Uśmiechnął się kącikami ust, widząc resztki na jego włosach.
- Przynajmniej cię to cieszy~! - Uśmiechnął się i podszedł do miski z wodą. - Zaraz się umyję, nie martw się... Możesz potasować karty~! - rzucił wesoło, namaczając ściereczkę.
- Akurat. Nie widzisz się w lustrze i nawet nie wiesz, gdzie jesteś brudny. - Podszedł i zabrał mu ściereczkę, zapiąwszy już spodnie. - Daj, ja to zrobię. - Zaczął powoli, lecz dokładnie wycierać wszystkie ślady, włączając te na włosach. W końcu musiał wziąć odpowiedzialność za to, że go tak pobrudził, nie?
- No... Przecież bym sobie poradził~... - westchnął, pozwalając jednak się wycierać. - Chociaż powiedz mi, czy jesteś zadowolony z tego co zrobiłem~... - poprosił.
- Tak, tak, wiem, że byś sobie poradził. - zbył jego uwagę. Słysząc jego prośbę tylko uniósł lekko brwi. - Jasne, że mi się podobało... Nie było słychać? - Uniósł kąciki ust do góry i skończył wycieranie go. - No, już możemy iść.
- No... było. - przyznał, spuszczając wzrok. - Ale byłeś wcześniej zły...
- Nie byłem zły... Nie chciałem cię zmuszać... Ani sobie pozwolić... Wiesz, z przyzwyczajenia. - Ukrywając lekkie zażenowanie odłożył ściereczkę i znów podniósł go jak pannę młodą. - No, a teraz idziemy dokończyć grę. - zarządził, wychodząc z kuchni.
- Ale musisz się oduczyć tego, że nie chcesz~... - burknął. - Pamiętaj, że wampiry mają zawsze ochotę~... - przypomniał mu po raz kolejny. - Jeśli tylko masz ochotę to powiedz~...
- No i tu mamy problem, bo skoro masz ochotę, to wychodzi na to, że ja ci nie sprawiłem przyjemności... - westchnął teatralnie. - Ale zawsze możemy to zmienić. - Usiadł i cmoknął go w szyję, a potem zszedł na kark. - Także pamiętaj o tym, że jestem ci coś winien, jak będziesz bardzo chciał. - Chyba znalazł na siebie sposób. Skoro miał się nie opierać i Izayi tak bardzo to przeszkadzało... To to przyrzeczenie następnym razem powinno zrobić swoje, nie? Powinno. Choć pewnie i tak będzie miał jakieś "ale". Znał się lepiej, niż ktokolwiek inny, to i wiedział.
- Nie potrzebuję obietnic. - Pokręcił głową z rozbawieniem. - Sam powinieneś wiedzieć kiedy chcesz i w końcu przyzwyczaić się, że możesz to brać, nie~? Do tego czasu będę ci to pokazywał~! - zapewnił.
- Ale nie jestem napalonym zwierzakiem. - ostrzegł. - A przynajmniej bardzo staram się nim nie być, więc to nie wypali. - Po prostu i tak miał zamiar się hamować za każdym razem. Nie mógł się ot tak przemóc i robić to z nim jak dwa króliki... - Jednak dzięki za chęci. - dodał, bo chociaż tyle mógł.
- Jasne, że nie jesteś Shizu-chan~... - zachichotał. - Takie są wampiry nie duchowni... No, byli duchowni też~! - Uśmiechnął się wesoło przytulając go. - Nie martw się, ja wytrzymam ile tylko potrzebujesz~! - zapewnił. - Jeśli chcesz czekać, nawet długo, to nie ma problemu, o ile przy tym sobie nie zadajesz bólu... Albo nie udajesz, że ci się nie chce mimo, że jest inaczej! - fuknął. - Jak jeszcze raz cię na tym przyłapię nie wyjdziesz z łóżka przez tydzień! - zagroził mu pół żartem pół serio. Naprawdę by go tyle tam trzymał, za karę.
- I tak nie wierzę w przetrzymywanie mnie tydzień w łóżku, ale dzięki. - zaśmiał się. - Może i to coś da. - Sięgnął po karty. - A teraz tasuj. - Podał mu je.
- Oi damy radę~! - zapewnił. - Po prostu nie mogłeś wytrzymać tam dnia, to jaką karą będzie cały tydzień~! - zapewnił, zabierając karty i tasując je. - No chyba, że pomyślałeś o czymś innym~... Zboczeniec. - Uśmiechnął się wesoło zaczynając rozdawać.
- Być może. - Też się uśmiechnął. Dobra, niech już mu będzie, że zboczeniec. Grunt, że on jego zboczenia jeszcze nawet w 1/10 nie poznał. - A przez tydzień umrę. Może jeszcze nie dasz mi nawet sobie gotować, co? - Zerknął na rozdawane karty. Tak, na pewno dadzą radę z tą rozgrywką, gdy siedzieli praktycznie w tym samym miejscu...
- Jak to chcesz mi gotować? - zdziwił się, oddając Shizuo karty. Nie przejmując się tym, że grają, usiadł mu na kolanach.
- Nie tobie, sobie... Tobie to ja mogę co najwyżej zregenerować krew. - Skoro już tak siedzieli to wziął swoje karty, ale odkrył je tak, żeby Izaya nie widział. Jedną ręką odłożył trzy karty i dobrał trzy nowe. Ciężko było robić to wszystko, obejmując jedną ręką Izayę w pasie, ale się nie skarżył.
- Przecież ja ci mogę gotować~!- zaproponował czekając, aż Shizuo wykona jakiś ruch. Sam raczej nie spodziewał się wygranej, poza tym miał co chciał - koszulę blondyna. Więc co mu szkodziło? - Wymienił dwie karty.
- Zanudziłbym się... - mruknął, sprawdzając karty. Dwie pary... - I co byś zrobił, jakbym ci tak umierał z nudów? - spytał, będąc ciekawym jego rozwiązania.
- Och no wiesz, na pewno wymyśliłbyś jakieś ciekawe rozwiązanie~! - zachichotał. - Sprawdzamy~?
- Nie licz na moją kreatywność. - parsknął i położył karty na stół. - Sprawdzamy.
- Znów wygrałeś~! - Uśmiechnął się. Izaya nie miał kompletnie nic. - No to jakie jest moje zadanie~?- Spojrzał na niego słodko. - Widzisz, są plusy siedzenia na tobie~! Nie muszę się przesiadać co chwila~!
- Tak, to faktycznie plus... - Pokręcił głową, opierając się o zagłówek fotela. - Hmm... - parsknął na swój pomysł. - Co powiesz na to? Spróbuj złapać jedną kurę i wspiąć się z nią na drzewo. - Chyba potrzebowali odpoczynku od zboczonych wyzwań... Chociaż... Dopiero spojrzał na Izayę, ubranego tylko w jego koszulę i bieliznę i zmienił zdanie. - Dobra, zły pomysł. - Naburmuszył się. Musiał wymyślić coś na miejscu... - Hmmm... Co innego można by wymyślić...
- Hahaha~... No tak, nie chcesz żebym świecił tyłkiem do tych wszystkich duchownych~? - zagadnął go po przyjacielsku trącając w bok. - Sprytna i zaborcza z ciebie bestia Shizu-chan~! To jakie w końcu jest wyzwanie~?
- Czekaj no, zastanowię się. - Oparł znów głowę o zagłówek fotela. - Może tak spróbuj mnie wystraszyć, co? - Wiedział, że to raczej niewykonalne, ale może Izayi się uda?
- Ne Shizu-chan aż tak chcesz się pozbyć mojej bielizny~? To niewykonalne przestraszyć egzorcystę... No chyba, że ci powiem, że od jutra pijesz różowe mleko~...
- Różowe...? - zdziwił się. Fakt, że to było niewykonalne, no raczej nawet za pomocą różowego mleka... Ale to tak, jak sprawić, by wampirowi zabrakło tchu.
- Mhm~... Potrzeba tylko krowy i fury marchewek~! - zapewnił. - No ale skoro nie boisz się różowego mleka to chyba... Moja bielizna jest twoja~... - zachichotał.
- Nie no, możesz próbować dalej. - zaśmiał się. - Ale to różowe mleko pewnie byłoby dla mnie mocnym szokiem, nie powiem... - parsknął śmiechem.
- Hmm... dobra~! - Uśmiechnął się i zaczął coś wesoło nucić. A po kilku sekundach... - BU! - krzyknął popychając Shizuo bardziej na oparcie fotela. - Eeee... Nie udało się~... No cóż... - westchnął, przymierzając się do zdjęcia tego co trzeba.
      Shizuo parsknął tak gwałtownym śmiechem, że aż musiał zakryć usta dłonią.
- Wy-wybacz... To było silniejsze ode mnie... - parsknął raz jeszcze i powoli się uspokoił. - Yhm... To chyba możemy uznać, że jesteś rozebrany, nie mam po co pozbawiać cię koszuli, nie...? - Stwierdził, żeby już z tym dać mu spokój.
- Nie! - zaprotestował gwałtownie, wtulając się w koszulę. - Wygrałeś, ale koszula moja! - zastrzegł.
- Spokojnie, spokojnie, to było pytanie retoryczne. - Uśmiechnął się z rozbawieniem. Przesunął dłonią po jego miękkich włosach, traktując go jak dużą przytulankę na swoich kolanach. - Więc wygrałem, tak? - Przekrzywił lekko głowę. No na to wyglądało... Nie licząc koszuli Izaya był nagi.
- Mhm~...- mruknął zadowolony. - Tylko jaka była nagroda? - zaciekawił się. Może wymyśliłeś coś... interesującego~? - zamruczał, wtulając się w blondyna jak najmocniej.
- To, że jesteś mój jest dość oczywiste i nie może stanowić nagrody... - mruknął, nachylając się i trącając ustami jego ucho. - Więc może by wykorzystać jeden z tych niewykorzystanych w grze pomysłów...? - Uśmiechnął się lekko, zsuwając usta na jego szyję. To nie tak, że miał za dużo energii... A może i miał, bo wygrana sprawiła, że czuł się, jakby miał siłę na wszystko. Po prostu lubił go prowokować w taki sposób, a że miał dobry humor, może i mógł nawet skończyć... W końcu miał się nie powstrzymywać, nie? Objął drobne ciałko Izayi, wsuwając dłoń pod koszulkę.
     Izaya uśmiechnął się szczerzej pozwalając, by ręka blondyna błądziła po jego torsie.
Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Niezadowolony zacmokał i wstał.
- Powiesz mi co to za ciekawy pomysł jak tylko odprawię tego kto nam przeszkadza~... - Puścił mu oczko i ruszył do drzwi.
     Heiwajima patrzył za nim, skonfundowany. Nie podejrzewał ani trochę, że do tego domu ktoś mógł zapukać... Bo i kto, krowa? Kto mógł wiedzieć, gdzie się znajdują? Pełen złych przeczuć otrząsnął się w końcu. Wpatrzony w gołe nogi Izayi. No tak, przecież brunet nie miał nawet bielizny na sobie! Uświadomiwszy to sobie z pełną mocą, wstał i popędził na nim, zabierając po drodze swój miecz i przypinając go na szybko do pasa. W końcu kto wie, kogo tu przywiało... A właściwie, to chyba już wiedział, kogo... Stracił  czujność i nie wyczuł ich od razu.