Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

piątek, 27 września 2013

Przedstawienie cz. 2

Witajcie~!
Przepraszam, że dopiero teraz, naprawdę nie mam ostatnio czasu~... Nawet nie odpowiedziałam wam na komentarze~... >.< Więc pomyślałam, że odpowiem wam tutaj~!

Hiiro - Bardzo się cieszę, że ci się podobało~! I że nie masz mi za złe tego opisu~! Miło mi, że dla ciebie mogłoby zostać tak, jak było. :3 Jednak kontynuacja się pojawia, bo pomysły mnożyły się jeszcze przed ukończeniem pierwszej części, no i z powodu jeszcze paru ważnych dla mnie powodów~...
Casjel - Bo właśnie takich jest najwięcej! No niestety... :c Ja z założenia miałam wogóle nie pisać nic smutnego, ale tak jakoś mnie natchnęło, więc i tak wyszło~... Jednak jest ciąg dalszy~! Mam nadzieję, że to trochę poprawi sytuację~. ;3
Virus - Yay, dziękuję za odezwanie się~! X3 Co do tytułu, miałam niecałe pięć minut na wymyślenie i tak jakoś samo wpadło~... A w czym grasz~?
I przepraszam, nie chciałam doprowadzać cię do płaczu! Q.Q" Chociaż i tak jest lepiej, niż miało być~... Początkowo chciałam zrobić z Shizusia totalną świnię (tak dla odmiany), ale w końcu stwierdziłam, że lepiej zostawić sobie otwarte zakończenie na wszelki wypadek~... I teraz strasznie się z tego cieszę~! Mam nadzieję, że teraz jak płacz, to tylko ze szczęścia!
dark_doom - Gomennasai! Q.Q"" Nie wiem, jak mogłam napisać coś takiego... I to aż takiego, że poraz pierwszy nie mogłaś przeczytać... I jeszcze wpędziłam cię w dołek! o.o" Czuję, że zgrzeszyłam... >.< Przepraszam! Jedyne co mogę powiedzieć, to to, że... Bez smutku nie ma radości, prawda? Chociaż sama nie cierpię ranić postaci, znam autorów, którzy robią to bardzo często i są dla mnie prawdziwymi wzorami~...
Jednak wszystko zawsze dobrze się kończy, więc także to opowiadanie musi mieć odpowiednie zakończenie~! Mam nadzieję, że w jakiś sposób to wam się jednak spodoba~... A jak nie, nie krępujcie się ochrzaniać do woli~! ;3
No dobra, chyba wystarczy tych odpowiedzi~... Czas na część drugą~!
Enjoy~!




     Podczas przemówienia Shizuo, Izaya siedział sztywno w fotelu, nie poruszając się ani odrobinę. Zamarł, skulony, patrząc na ekran z niedowierzaniem. Nawet gdy ekran zgasł, nie był w stanie się poruszyć.
      W głowie kłębiły mu się całe setki myśli. - Czy to mogła być prawda? Czy mógłbym mu uwierzyć? Dlaczego wogóle go słucham po tym, co zrobił? Jak mógł pieprzyć się z nim, choć wiedział, że to oglądam? Czy to nie jest oznaka tego, że chciał się wyłącznie zemścić? Czy rzeczywiście jestem takim idiotą, by uwierzyć w choć jedno jego słowo? Jak to mnie nie zdradzał? Więc po co takiego znikał na całe wieczory? W dodatku ponoć znikał w tym klubie dla mnie! Cóż takiego mógł tam knuć? Czy może rzeczywiście jego wymówka jest tak żałośnie słaba, że sprawdzanie jej gdziłoby w godność informatora? A może jednak, coś tam załatwiał? W takim bądź razie co? I jak miałoby to dowieść jego niewinności? Niewinności, którą stracił dziś na 100% i to na moich oczach? Czy dowodzenie, że mnie nie zdradzał ma w ogóle jakiś sens? W końcu nawet jeśli nie zrobił tego wcześniej, zrobił to teraz, urządzając w ten sposób "przedstawienie" dla mnie. Choć teraz już nie jesteśmy razem, zerwałem całe tygodnie temu. Czy Shizu nie miał przypadkiem prawa robić teraz co chce i z kim chce? Jeśli jednak zależało mu na mnie, to po co to robił? A może to pożegnanie było po to, by się odkochać? Może on też nie mógł o mnie zapomnieć...? Nie, zaraz! Shizuo mnie nie kocha i nie kochał. Tylko wykorzystywał do zaspokojenia się. Zdradzał mnie. Jest winny, dopóki nie udowodni, że jest inaczej. A by to udowodnić, będę musiał sprawdzić, co w rzeczywistości Shizuo robił w tym klubie wieczorami przez tyle czasu.
     Ocknął się dopiero po paru chwilach. Wracając do rzeczywistości miał już pełen obraz tego, co zrobi.
      Dopiero zorientował się, że bezgłośnie wciąż powtarza "to niemożliwe". Zacisnął usta, zawzięcie przypatrując się blatowi biurka. Widział w nim porządne drewno, lecz nie umknęło mu też parę starych rys na lakierze. Co zabawne, potrafił dokładnie powiedzieć, skąd się wzięły. Ta pierwsza, drobna i płytka, była po tym, jak Shizuo zbierał rozbite szkło z blatu. Ta druga, poszarpana, to po tym, jak Izaya opuścił nóż i przez przypadek przejechał nim po blacie. No i ta głębsza bruzda... To była dłuższa historia... Jednak nie dawała zapomnieć o Shizuo. Wszystkie jakoś się z nim wiązały. Tego było za wiele.
- Im szybciej tym lepiej. - Mruknął do siebie informator, zakładając bluzę i wychodząc czym prędzej z domu. Podjął decyzję. Ta sprawa nie da o sobie zapomnieć do momentu, aż upewni się co do winy Shizuo.
     Choćby miał zmasakrować w tym celu pół dzielnicy, Izaya miał zamiar dowiedzieć się o każdej chwili, jaką Shizuś spędził wtedy poza domem.
     Wywiad czas zacząć.

     Informator przybrał swoją profesjonalną postawę rasowej mendy społecznej. Przechadzał się pełnymi najróżniejszych ludzi ulicami, uśmiechając się szeroko. Zerkał z chłodną kpiną na zakochane pary, z politowaniem na dzieciaki pod wpływem, machał uzbrojonym typkom z ciemnych zaułków. Słowem - pełnia Izayowatości. Choć w środku ani trochę się tak nie czuł. Czuł złość, frustrację, rozpacz, ambicję, by odkryć całą prawdę. W dodatku czuł się tak paskudnie ludzki. Wiedział, że miłość jest słabością, a jednak zakochał się i pozwolił się porzucić. Czyż to nie było obrazą dla jego boskości? A jednak nie mógł się tego pozbyć. Musiał uznać swoją bezradność w tym temacie. A wszystko przez tego potwora. Gdyby nie on, jego świat pozostałby nienaruszony. Tymczasem on go poruszył, a następnie zburzył. ...A może to Izaya niesłusznie go osądzał? I tu pzostaje pytanie, w takim bądź razie po co dzisiejsze przedstawienie??? Dlaczego on to zrobił???
     Brunet jako pierwszy cel odwiedził jednego ze swoich informatorów. Hiruki był pierwszą stacją, jeśli chodziło o informacje dotyczące jakiegokolwiek baru w promieniu godziny na piechotę od Shinjuku. Całkiem niezła baza informacji, borąc pod uwagę, ile się w takich miejscach działo.

     Chłopak wykonał dwa telefony i porozmawiał swobodnie z paroma osobami. Uśmiechał się wesoło, informując Izayę, że rzeczywiście w barze o który dopytywał coś miało się dziać. Niestety to wydarzenie było informacją wysoce utajnioną i wiedziało o niej wyłącznie kilka osób. Na razie nie można było nawet stwierdzić, czy to wydarzenie wiązało się jakoś z nim bądź z Shizuo. Pozostawało mu więc poszukać informacji gdzie indziej  Po odwiedzeniu jeszcze kilku osób oraz zyskaniu kilku bezużytecznych informacji, postanowił w końcu dowiedzieć się czegoś na miejscu. Znał dokładnie lokalizację, nazwę, a nawet detale wystroju owego klubu. Nie mógł pomylić go z żadnym innym, doszedł więc tam bez przeszkód.
     Całą drogę przeszedł pewnym krokiem, choć z mętlikiem w głowie. Zatrzymał się przed wejściem. Nie był już tak pewien tego, czy chce tam wejść. Czuł wstręt na myśl o przekroczeniu tego progu i dowiedzeniu się, jak okropne rzeczy się tam wyprawiają. Jak okropnych rzeczy mógł się dopuścić Shizuo. Nie chciał upewniać się w przekonaniu że to, co zobaczył, powtarzało się, gdy byli jeszcze razem. Jednak chciał wierzyć w słowa Shizuo. Chciał, żeby to była jedyna zdrada. Chciał, żeby jego podejrzenia były bezpodstawne. Żeby to rozstanie okazało się jedynie skutkiem jego wybujałej wyobraźni. Były tylko dwie przeszkody - jego wyobraźnia rzadko kiedy dawała się ponieść, a szczęście uważał za głupawy wymysł osób pozbawionych sprytu. Jeśli sam o coś nie zadbał, jakie było prawdopodobieństwo, by jego marzenia okazały się prawdą?
     Przestąpił z nogi na nogę, jak zahipnotyzowany patrząc w drzwi. Jednak los podjął decyzję za niego. Po chwili takiego stania drzwi same się przed nim otworzyły. Ocknął się i wszedł, tamując wszelkie negatywne emocje. W końcu nie przyszedł tu wylewać swoich smutków, jedynie zdobyć informacje. Nie był zdradzonym kochankiem, tylko informatorem. Był bogiem tego miasta. Zachowywanie się jak słaby człowiek ciążyłoby mu do końca życia, nie dając spokoju, więc powstrzymywał się od tego, jak zawsze.
     Ominął go młody chłopak, mniej więcej w wieku tego, którego Shizuo sprowadził do swojego domu. Informator wszedł dalej, rozglądając się dookoła. Słońce zaszło już dość dawno temu, więc klub był pełen niemal po brzegi. Głównie przesiadywali tu młodzi ludzie. Nastolatkowie, trochę młodsi od Izayi, ludzie w jego wieku, nieco starsi, sporadycznie zdarzali się starsi może o dziesięć lat, czy coś koło tego.
     Brunet przemierzył większy kawałek sali, po czym podszedł do doskonale zamaskowanych drzwi od zaplecza. No, byłyby doskonale zamaskowane, gdyby nie stojący tam ochroniarze. Izaya nie miał zamiaru załatwiać niczego siłą, zatem podszedł do jednego z mięśniaków i spokojnie zapytał, czy któryś mógłby zawołać szefa. Obydwaj roześmiali się, słysząc jego wypowiedź i starali się przegonić go, trochę jak natrętną muchę przegania się ze stołu - czyli jednym, nie dość celnym uderzeniem. Jakie zdziwienie odmalowało się na obliczu atakującego, gdy jego ręka zaczęła krwawić, choć brunet nawet się zbytnio nie poruszył! Ochroniarz rzucił skonfundowane spojrzenie swojemu współpracownikowi, po czym wszedł za drzwi, żeby przemyć ranę. Chwilę później drugi strażnik siedział pod ścianą, ze spuszczoną głową, pogrążony we śnie pod wpływem środka nasennego z małej strzykawki w jego udzie. Dla informatora droga była wolna.
    Wszedł do środka bez pukania. Przemierzył korytarz cichym krokiem, aż dotarł do wyraźnie lepiej zabezpieczonych drzwi. Puknął dwa razy i wszedł, nie czekając na zgodę. W środku siedział mężczyzna, na oko mający ze 35 lat. Blond włosy zaczesał do tyłu, markowa koszula z eleganckim kołnierzykiem i cygaro zdradzały, że nie był wcale luzackim typem osoby. Jednak na specjalnie wyrachowanego Izayi nie wyglądał...
- Co cię tu sprowadza? - Zapytał spokojnie, jednak brunet widział wyraźnie, jak szuka czegoś pod stołem.
- Chciałem pana o coś zapytać. proszę nie męczyć się wyciąganiem pistoletu, to sprawa osobista, ale nie dotyczy niczego, co byłoby dla pana ważne. - Odezwał się dość arogancko Izaya.
- Pozwól, że ja ocenię, czy warto wyciągnąć broń. - Prychnął mężczyzna, celując w niego z poręcznego pistoletu małego kalibru.
- Dobrze... - Westchnął Izaya, niby od niechcenia. Uśmiechnął się jednak, utrzymując swój wyćwiczony styl bycia. - Więc najpierw się rozgoszczę, co pan na to? To sprawa osobista, nie mogę opowiadać z korytarza~! - Zamknął drzwi, nie czekając na odpowiedź. Następnie podszedł, nic sobie nie robiąc z wycelowanej w niego broni i usiadł nonszalancko na krześle, zakładając nogę na nogę i machając nią wesoło. - Więc~! Przejdźmy do rzeczy~!
     Izaya postanowił wyłożyć kilka kart na stół. Oczywiście nie prawdziwych kart. Udawał kogoś, kim nie był, używając do tego celu paru swoich kontaktów z przestępczego półświatka, ale opłaciło mu się. Zdobył nieco informacji, a także zapis z kamer, choć tylko na miejscu. Podczas gdy właściciel popijał nieco gin'u z kieliszka, przeglądał jakieś papiery, odprawiał ochroniarzy, dzwonił do różnych osób i załatwiał całą resztę swoich spraw, Izaya oglądał zapis z kamer. Majstrował przy nagraniach przez ponad godzinę, ale w końcu w przyspieszonym tempie przejrzał wszystkie wizyty Shizuo. Wyglądało na to, że przychodził, a następnie znikał, znów się pojawiał... Dokąd on ciągle chodził?
     ...A czy to nie oczywiste? - Podpowiadał natrętny głos w głowie Izayi. - Zgadnij, gdzie mógł chodzić? Kłamał, zdradzał cię... To takie oczywiste, Orihara... Dałeś się nabrać...
- Kim jest ten gość tutaj~? - Odwrócił ekran do właściciela i wskazał na obraz z kamery, pokazujący Shizuo w przybliżeniu.
- Zależy, co chcesz o nim wiedzieć. - Prychnął właściciel, dolewając sobie alkoholu. - Dla znajomego Yami'ego mogę wiele zrobić, ale nie powiem ci czegoś, czego sam nie wiem... - Westchnął, po czym podszedł do jednej z szafek i wyciągnął jedną z leżących tam teczek. - To tyle tego, co wiem. - Rzucił ją informatorowi pod nos.
     Brunet chwycił za teczkę opatrzoną imieniem "Kenji". Niemal prychnął. Czyżby Shizuo nauczył się czegoś od niego...? No to i tak słabo, bo akurat "Kenji" było imieniem pierwszej postaci granej przez Kasukę w filmie... To było aż zbyt oczywiste.
     Otworzył ją w skupieniu. Leżało tam zaledwie kilkanaście kartek. Przejrzał szybko pierwszą. Zmyślone dane. Dalej. Plany... przyjęcia? Co? Wczytał się dokładnie w tekst. Przyjęcie...  Utajnione...? Niespodzianka. Zamknąć lokal na czas dwóch dni... Temat "Rocznica"? ...RO... Rocznica?! MOMENT!!!
     Na obliczu bruneta musiało malować się niedowierzanie, bo szef lokalu zachichotał.
- Czyżby coś interesującego? - Pochylił się nad papierami. - Hmmm, ciekawe, to cię interesowało? - Parsknął śmiechem.
- Nie, zwyczajnie spodziewałem się po nim czegoś więcej~... - Informator uśmiechnął się i westchnął. - No cóż, mimo szczerych chęci, te informacje mi się nie przydadzą... Jednak dziękuję za udostępnienie, może jeszcze kiedyś tu wrócę. - Odłożył papiery, zamknął już bezużyteczną teczkę i zwrócił się do wyjścia. - Oczywiście, że opowiem Yami'emu o pańskiej życzliwości, nie musi się pan tym martwić~! - Uprzedził pytanie i wyszedł, nim jeszcze padła odpowiedź. Owszem, zachował się typowo ludzko. Ale nie miał teraz czasu na uprzejmości czy manipulacje. Skupiał się wyłącznie na tym, co przed chwilą przeczytał, reszta schodziła na dalszy plan.
      Przemierzył cały korytarz i otworzył drzwi. Oderzył go hałas muzyki i ludzkich krzyków. Na dobrą sprawę z tego miejsca nie było widać wyjścia, musiał więc przedżeć się przez zbitą masę ludzi, by zorientować się, gdzie jest. Jednak był tak otumaniony nowo zdobytą informacją, że wyjście było dla niego cięższe, niż mogłoby się zdawać. Ładnych kilka razy oberwał łokciem, nim w końcu dotarł choćby do baru, ale nie bronił się przed tym, ani nawet się tym nie przejął.
      Rozejrzał się wokół. Stał przy ladzie. Kilku gości gapiło się na niego, jakby już rozbierali go wzrokiem. Poczuł się nagi. Jakby każdy widział jego zagubienie i każdy mógł na tym skorzystać. Zdawał sobie sprawę, że w tym stanie prawdopodobnie nie obroniłby się dostatecznie.
      Kątem oka dostrzegł kogoś w stroju barmana. Zbliżał się. Shizu...? Żołądek Izayi fiknął koziołka, a serce podeszło do gardła. Nie chciał go widzieć. Nie tylko dlatego, że przypomniałoby mu to całe nagranie z dzisiaj. Też dlatego, że czuł się winny. Co za absurd, on winny? Ale tak. Miał swój powód, a nawet kilka powodów. Choć nawet nie był ich do końca pewien, sądził, że już wie, co to za rocznica. I zrobił tę szopkę z rozstaniem tylko dlatego, że Shizuo nie chciał mu powiedzieć. Jak mógłby spojrzeć mu teraz w oczy? Kiedykolwiek, byle nie teraz...
      Mężczyzna stanął w jego polu widzenia. To był tylko zwykły barman. To dość zrozumiałe, skoro stał przy barze. Odetchnął z ulgą, choć ucisk w brzuchu nie zmalał.
     Czy to wszystko było jego winą? Czy Shizuo naprawdę musiał go zdradzić, co formalnie nawt nie było zdradą, skoro już ze sobą nie byli, aby Izaya w końcu zrozumiał? Czy jego wyobraźnia nie zaszła za daleko? Zdarzało mu się to rzadko i głównie w przypadku Shizusia. A i tak ubzdurał sobie, że jego domysły, na które faktycznie nie miał bezpośrednich dowodów, są prawdą. Czuł się źle jako informator, a jeszcze gorzej jako były chłopak. Może Shizuo faktycznie go kochał? Może to wszystko było fantazją boga opętanego zazdrością?
     Opętany bóg. Jak to śmiesznie brzmi. Tak śmiesznie, że aż miał ochotę się rozpłakać.
     Poczuł, jak znowu pieką go oczy. Shizuo mówił, że wyobrażał sobie, że to z nim to robi, nie z tamtym chłopakiem. Gesty, których brunet wcale nie chciał pamiętać, lecz pamiętał dokładnie, wyraźnie o tym świadczyły. Mowa ciała też. Lecz może to było kłamstwo? Może już go nienawidził i to była tylko zemsta? By było mu z tym rozstaniem gorzej? Chwila, moment. Nie może znów wyciągać pochopnych wniosków. Muszą to sobie wyjaśnić. Jakkowiek Izaya tego nie chciał. Nawet jeśli miałoby to być ich ostatnie spotkanie. Musiał poznać odpowiedź.
      Zmusił się do odejścia od baru. Jak w transie zmierzał do drzwi, nie zwracając uwagi na szturchańce, ocierające się o niego ciała czy smród ludzkiego potu i parującego alkoholu.
      W końcu wyszedł na zewnątrz. Owionęło go zimne powietrze. Ulica była mu niedokładnie znana, jednak drogę do Shizuo znalazłby nawet na ślepo z każdego miejsca, więc po prostu ruszył przed siebie.
     Co mu powiedzieć? Co zrobi, gdy już znajdzie się przed jego drzwiami? Zapuka, tylko co wtedy? Może Shizuo będzie zły? Może popatrzy na niego z pogardą, myśląc, że przyszedł go pognębić, albo wygarnąć mu coś w stylu "miałem rację"? A może wcale nie otworzy? Może zamknie mu drzwi przed nosem? A może... Może otworzy mu tamten chłopak...? Nie, to by było za wiele.
     Ciałem informatora wstrząsnął dreszcz. I bynajmniej nie był on efektem zimna. Pierwszy raz w życiu Izaya aż tak się bał. W końcu, poniekąd, to była sprawa na którą nie miał wpływu, a decydowała o całym jego życiu.
     Nie, jego tam nie może być. A jeśli będzie... Jeśli będzie, odwrócę się i odejdę. I już więcej nie przekroczę granicy Ikebukuro. W końcu na tym zależało Shizusiowi, czyż nie? Ludzi jest wiele na tym świecie, ta jedna dzielnica robiła mi różnicę tylko dlatego, że on tam był. Nie chciałem przestać go widywać. Nie chciałem, by stał się spokojnym człowiekiem, jednym z wielu. Tworzyliśmy doskonałą parę... Bóg i bestia. Tak różni, a jednak idealnie do siebie dopasowani. Dlaczego to wszystko tak się pogmatwało? Dlaczego nie chciał mi zdradzić jednej, głupiej tajemnicy? Dlaczego przestałem mu ufać, choć tyle razy się zarzekał, że jestem tylko jego, a on tylko mój? Dlaczego trzymał to w sekrecie nawet w sytuacji, gdy jawnie go oskarżałem? Dlaczego z nim zerwałem, zamiast wcześniej wybrać się do tego klubu i zbadać sprawę porządnie? Dlaczego nie zdenerwował się słysząc, że to koniec? Zaraz, zdenerwował się. Tylko dlaczego musiałem mylnie to zinterpretować? Dlaczego mnie zdradził? Dlaczego kazałem mu czekać jak świętemu, dlaczego mimo rozstania go śledziłem? Skąd tyle pytań??? Jestem bogiem. Powinienem wiedzieć wszystko o wszystkim, kierować losem każdego, a już szczególnie swoim. A jednak mi się nie udało. Popełniłem tyle błędów, dałem się zaślepić emocjom... Jak zwykły, szary, przeciętny człowiek. Może ten związek był złym pomysłem. Może nie powinienem był wiązać swojego losu z potworem. Może i bym go olał, gdyby nie to, że nie mogę stłumić tego uczucia. Kto by pomyślał, że ten potwór obudzi we mnie człowieka? Czy to znaczy, że jest dla mnie kimś aż tak ważnym? Czy ja go... Kocham?
      Nie zorientował się nawet, kiedy dotarł pod drzwi Heiwajimy. Cała droga była dla niego czarną dziurą w pamięci. Dziwne. Jeszcze coś takiego mu się nie zdarzyło. Jednak teraz nie miał czasu ani chęci na myślenie o tym. Kierowanie się uczuciami zaczynało być irytujące. Teraz albo w końcu da sobie spokój, albo zapomni. Najważniejsze teraz, to przestać się tak czuć.
     Niepewnie wyciągnął przed siebie rękę. Zatrzymał ją tuż przed drzwiami. Mógł jeszcze zawrócić, ale chciał go zobaczyć. Nie czuł się gotów, choć przemyślał wszystko. Teraz chciał tylko móc jeszcze raz
spojrzeć w te złociste tęczówki. Wtedy mogło się z nim dziać wszystko.
     Zapukał i opuścił rękę. Wokół zrobiło się niesamowicie cicho. Izaya miał wrażenie, że słychać każde przyspieszone stuknięcie jego serca.
     Puk-puk. Puk-puk. Puk-puk.
     Czuł się, jakby stał tam całą wieczność. Chciał go zobaczyć, a jednocześnie się bał. Nie miał pojęcia, co zobaczy, widząc Shizusia. Swojego Shizu-chan'a? A może gościa, którego kochał, a który na jego oczach kochał się z kimś innym?
     Drzwi utworzyły się z cichym piskiem. Brunet niepewnie uniósł głowę. Spojrzał w jego oczy. Złociste tęczówki, przeszywające go niepewnym spojrzeniem. Jego serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Wiedział, że wygląda teraz aż nazbyt ludzko. Shizuo nie wyglądał lepiej. Miał lekko zarumienione policzki, pomiętą koszulę i zmęczone, podpuchnięte oczy. Patrząc na Izayę zacisnął nieco usta. Wyglądał, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić.
- Po co przyszedłeś? - Spytał cicho blondyn, odzywając się jako pierwszy.
- Shizu... Shizuo... - Wykrztusił brunet. Głos odmawiał mu posłuszeństwa. - J-ja... - Oczy go zapiekły. W jednej chwili zaczęły przelatywać mu przez myśl obrazy z kamery. Nie mógł się odezwać, wtedy na pewno by się rozpłakał. A ON nie płakał. To było stanowczo poniżej jego godności.
- ... - Shizuo nadal wyglądał, jakby nie wiedział, co powinien zrobić. Na przemian zaciskał i rozluźniał pięści, wbijając wzrok w twarz Izayi z jakimś dziwnym uporem. Po dłuższej chwili milczenia, w końcu otworzył usta. - Daj sobie spokój. Nie musisz się męczyć. Rozumiem sytuację. Dziś zakończyłem to ostatecznie. Widziałeś, nie? - Warknął, patrząc na niego z jeszcze większym ogniem niż wcześniej. Właściwie to wyglądał, jakby oszalał z gorączki.
- Widziałem... - Mruknął, starając się przybrać profesjonalniejszą minę i wciąż patrzyć Shizuo prosto w oczy. A więc to ludzie czują, gdy są zakłopotani...? - Shizu-chan... - Dodał, próbując nie myśleć o tym jak o zwrocie do ukochanej osoby, tylko zwykłym wyrażeniu, jakiego używał przez lata.
- Więc co ty tutaj robisz? - Spytał blondyn z jakąś... Rozpaczą? Zdenerwowaniem? - Przyszedłeś mi coś powiedzieć? A może jakoś mi to wypomnieć?! Nie trudź się, sam pamiętam doskonale. - Prychnął... Ze wstrętem? Ale do kogo? Dlaczego zachowywał się tak dziwnie? Dlaczego prowokował kolejne pytania?
- Nie, Shizu... Shizuo... - Westchnął. Jednak nie mógł się przemóc. Może Shizuo nie chciał już słyszeć tego zdrobnienia? - Chciałem zapytać cię o kilka rzeczy. Potem mogę odejść, jeśli chcesz. Już więcej nie pokażę ci się na oczy. - Czuł, jak na jego twarzy zastyga maska, sprawiając, że jego twarz była kompletnie pozbawiona emocji. Szkoda tylko, że głosu tak nie kontrolował...
- ... - Heiwajima popatrzył na niego dziwnie. Mimo, że dla Izayi zawsze miał być bestią, potworem, to teraz wyglądał wręcz nad wyraz ludzko. Zaciskał wargi, pięści, oddychał ciężko, a jego podpuchnięte oczy wyglądały, jakby nie pierwszy raz miały napełnić się łzami. Jak kupka nieszczęścia. Jak zwykły, szary człowiek. Dokładnie tak samo, jak Izaya, on też przejawiał więcej emocji niż kiedykowiek. - Izaya...
- Prawie szepnął. - Ja nie chcę, żebyś gdziekolwiek szedł. - Zagryzł dolną wargę, patrząc na niego już z jawną rozpaczą.
- ...Co? - Zapytał tępo Orihara. Zaczynał myśleć, że od nadmiaru wrażeń zaczyna mieć omamy. To wcale nie była miła perspektywa... - Co powiedziałeś, Shizuo?
- Że... Ja... Nie chcę, żebyś sobie szedł. - Powtórzył blondyn głośniej.
- Mam... Zo-stać? - Przełknął nerwowo ślinę. Nie chciał. Nie chciał zostawać tu na noc. Nie chciał być w żaden sposób wykorzystywany, ani potem cierpieć. Nie chciał chodzić po tych samych pokojach, w których tamten chłopak i Shizuo robili... "To"... Wolał sobie tego nie wyobrażać. Zresztą, nie musiał, cały czas miał to przed oczami. - Na noc? - Zapytał niepewnie.
- Nie o to mi chodziło. - Heiwajima wyraźnie się zmieszał. - Ja... Nie chcę, żebyś odchodził. - Popatrzył na niego, znów jakby miał gorączkę. Z tym dziwnym ogniem w oczach. - Chcę, żebyś ze mną został. - Nagle na jego twarz wstąpił jeszcze głębszy rumieniec, a usta wykrzywiły się w grymasie. - Próbuję zapomnieć, chociaż czuję, że to się nie uda. Nie powinieneś był przychodzić. Nie pomagasz. To tylko pogarsza obecny stan. Co to za pytania??? Chyba już wszystko jasne, nie? - Prawie warknął. - Zdradziłem cię. Widziałeś to wszystko. Powinieneś mieć mnie dość. Czego jeszcze nie rozumiesz???
- Shizu-chan... - Westchnął. Musiał to sobie poukładać. - Dlaczego nie powiedziałeś mi o przyjęciu, które urządzasz? Przecież wystarczyło, żebyś powiedział... - Dodał, zrezygnowany. Nie rozumiał.
- To była niespodzianka. - Odparł, jakby to wszystko wyjaśniało. - Miała być.
- Ale gdybyś powiedział, moje podejrzenia okazałyby się bezsensowne...
- Nigdy nie były sensowne. - Przerwał mu twardo. Zacisnął usta, jakby to wyrwało mu się przypadkiem, jednak zaraz postanowił kontynuować. - Mówiłem, że nie masz dowodów. Mówiłem, że jestem tylko twój. Ale nie chciałeś wierzyć. Wolałeś myśleć, że cię zdradzam. Potem zerwałeś. Myślałem, że to chwilowe, ale mijały tygodnie. Chciałem zapomnieć, wiesz? Sprawić, żebyśmy oboje zapomnieli. Znaleźć sobie kogoś, kto odwróciłby moją uwagę, a potem jakoś się odkochać. Dać ci spokój, pozwolić ci układać sobie życie według uznania. Ale nie umiem. - Przeczesał nerwowo włosy. - Nawet robiąc to z kimś innym myślałem o tobie. Pożegnałem się z tobą, żeby przypadkiem nie wparować ci kiedyś do domu. A ty się tak po prostu pojawiasz! Nie pomagasz mi w ten sposób, wiesz? - Skrzywił się. - Czy wszystko już dla ciebie jasne? Odejdź, póki możesz... - Westchnął ciężko, zamykając oczy.
- Shizu-chan... - Szepnął. Zamurowało go. Więc ta zdrada nie miała absolutnie nic... Więc... On to.... On zrobił to tylko przez niego? Dlatego, że zerwał? Podporządkował się pod niego? Przecież nigdy nie chciał robić tego, do czego Izaya próbował go zmusić... - Shizu-chan, ja... - Niepewnie wysunął nogę i zrobił kilka kroków. Czuł się oszołomiony. Wszystko nabierało nowego sensu. - Zostanę. Już cię nie opuszczę. - Obiecał. Objął go nieśmiało, ale na tyle mocno, by dokładnie poczuć jego ciało obok siebie. Głupio mu było czuć się tak... ludzko. Jednak dla Shizusia mógł teraz zrobić wszystko. - Pozwolisz mi wrócić?
- Izaya... - Shizuo położył dłonie na jego ramionach, dając znać, żeby się odsunął. Ale Izaya nie miał zamiaru go puszczać. Tęsknił... Teraz to sobie uświadomił. Tak potwornie tęsknił... - Izaya, daj spokój... Wiem, że teraz się mną brzydzisz. Po tym, co zrobiłem. Sam się siebie brzydzę. Nie musisz tego robić...
- Shizu-chan~! - Przytulił się do niego mocniej. - Nie puszczę cię. Jestem tylko twój, a ty tylko mój. Od teraz już o tym nie zapominajmy. - Odetchnął głęboko, szykując się na dużo poważniejsze słowa. - Zapomnij o swoim przedstawieniu. - Popatrzył mu w oczy poważnie i uśmiechnął się lekko. - Stare rany nigdy nie znikają. Ale nie możemy rozpamiętywać ich codziennie... Musimy zastąpić je przyjemniejszymi wspomnieniami. Zgadzasz się na to~?
- Chcesz... Izaya, chcesz zostać ze mną...? - Spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Obiecuję, że więcej cię nie zostawię, Shizu-chan. Nie oddam cię już nikomu. - Stanął na palcach i musnął jego usta. - Naprawdę.
- Ja ciebie też.


***

Ta dam~! Mam nadzieję, że się podobało~! Chociaż czuję, że ich charaktery trochę mi... Pozmieniało~...
Etto~... Więc, PB pojawi się jakoś w tygodniu~! I to tyle ogłoszeń~! ;3

8 komentarzy:

  1. Nawet mojemu kotu sie podobalo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to było słodkie *q* Aż normalnie brak mi słów, żeby to opisać ^^ (nie napiszę nic więcej, bo nie umiem ubrać swoje odczucia w słowa. wybacz ;-;) Wiedz, że mnie się podobało (jak zwykle i zawsze mi się będzie podobać, bo nie ma innej opcji) :D

    OdpowiedzUsuń
  3. nie szkodzi, że charaktery są trochę inne, w takiej sytuacji u każdego się zmieniają;D dziękuję Ci z całego serca~! XD to było piękne~!
    nie przejmuj się, że się trochę zdołowałam:) tak jak powiedziałaś - bez smutku nie ma radości:D a ja jestem teraz szczęśliwa~!
    > ociera łezkę < to naprawdę było przepiękne;D
    wybacz, nie jestem w stanie się teraz rozpisać;D jeszcze raz - dziękuję XD

    OdpowiedzUsuń
  4. YYEEEEYY!! *cieszy mordkę* zabieram się za to cudo, i jak tylko przeczytam to oczywiście skomentuję i może coś jeszcze napiszę ale to niespodzianka ;p xD

    OdpowiedzUsuń
  5. he-ej!
    Już dawno uznałam, że najwyższy czas przeczytać coś Twojego i wybacz, że czytam tylko to ale (chrząka) z Twoich dłuższych opowiadań jest Izuo... które nie oszukujmy się... cóż... hm... Osobiście w tym układzie jeśli chodzi o ten paring nie bardzo mi leży. Mam nadzieję, ze się za to na mnie nie pogniewasz.
    A teraz co do tego, co czytałam. Piszesz na prawdę dobrze, za kilka lat, jeśli nie porzucisz pisania, możesz być na prawdę genialna! Naprawdę.
    Nawet to, ze rzeczywiście charaktery postaci były lekko zmienione mi nie przeszkadzało. Czytało się lekko i przyjemnie, cóż... co prawda nie mam zielonego pojęcia o czym były zajęcia z etyki, ale to nie ważne, Twoje opowiadanie było ciekawsze!
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesu ale sie poryczałam ;_; Kocham *0*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaj moja kotka czytała ze mną widać że sie spodobało jej ...
    Jaki ja jestem.... Masakra... Kocham twoje opowiadania...są cudowne. Izaya Baka ale kocham go...ciesze sie ze znow jestesmy razem <3 haha jestem happy.
    Bardzo podobaja mi sie twoje wpisy.
    Pozdrawiam~Shizuo Heiwajima.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybaczam Shizuo, ale nie do końca. Nadal mnie serduszko boli ;-; Że zdradziłeś naszą pchełkę ;-; T.T Ale skoro ty też bardzooo żałujesz to wybaczam <3 Mamy happy end! <333

    OdpowiedzUsuń