Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Miłość ma słodko - gorzki smak

Komban-wa~...
Wiem, że dawno nic tu nie było i przepraszam za to. Nic nie było napisane i nie było co publikować... Podziękujcie koledze z mojej klasy (nawet go nie lubię, ale nieważne) za wyrobienie we mnie postanowienia do napisania czegoś oraz pewnej mandze za pomysł~... Inaczej nie wiem, kiedy coś by się pojawiło.
Również podziękowania dla pewnej gorzkiej czekolady, po której jest mi niedobrze.
Ogółem źle się czuję i ciemnieje mi przed oczyma (niskie ciśnienie) dlatego przepraszam, jeżeli znajdziecie tu jakieś błędy. Nie jestem w stanie myśleć.
Enjoy~!


     Za parę dni walentynki. Ludzie dookoła mnie chodzili swoimi drogami, jak zwykle nie zwracając uwagi na to, że śledzę każdy ich najmniejszy ruch. Każde potknięcie, każde puste, nierozważne słowo padające z ich ust. Mijali mnie, zajęci swoim zwyczajnym, szkolnym życiem...
     Jak zwykle niemal wszystkie dziewczyny i większość chłopaków była zaaferowana nachodzącym świętem. Oczywiście, jakby nie mieli co innego robić... Nic tylko czekoladki, wyznania... Ba, nawet parę dziewczyn szykowało czekoladki dla Shizu-chan'a. Przekonanie, że naprawdę jest tą okropną bestią, którą znam, chyba jeszcze do nich nie trafiło. Trudno... Doświadczą tego na własnej skórze, kiedy stwierdzi, że mu to niepotrzebne. No chyba, że znów mnie zaskoczy i jakieś przyjmie. To by dopiero było wydarzenie roku...
- Słyszałaś? Yuuki-chan z klasy drugiej B ma zamiar dać czekoladki temu uczniowi z wymiany!
- Hęę? Ale on jest oblegany...
- Idiotka. Nie ma szans.
- Moje będą lepsze.
- Coo?! Ja wygram, zobaczysz!
     Takie typowe kłótnie... Pełne pustki głowy tych idiotek bywały porażająco niesmaczne.  Ich myśli były wręcz obrzydliwe. Niech sobie tworzą fancluby, haremy... Gdyby tylko wiedziały...
- Hannah! Wróć!
- Nic z tego!
- No ej, mówiłem poważnie...
- Daj spokój stary, nie ma szans, żeby odpuściła.
- Ale... Jak ona może tak za nim szaleć... Mówiłem, że tylko się założył...
- Wróci z płaczem. Najwyżej ją pocieszysz i powiesz "a nie mówiłem"?
- Nie dopuszczę do tego! Nie dam jej płakać!
     Pobiegł za nią. Głupcy... Nie patrząc ze wszystkich stron, jak można uważać się za inteligentnego? Jak mogą sądzić, że przejrzeli czyjeś uczucia?
- Jaki smak będzie miała twoja czekolada, Ai-chan~?
- Będzie biała, czy ciemna?
- Ej, ej, a robisz ją z jakimś nadzieniem?
- Dajcie spokój...
- Chcemy wiedzieć!
- Proszę, naucz mnie przyrządzać słodycze!
- Ej... Nie, poważnie dziewczyny... - Dziewczyna przyłożyła jedną dłoń do serca. - Smak powinien wyrażać wasze uczucia. Przez niego trzeba zrozumieć, jakie emocje kierowały wami podczas przyrządzania jej... Smak to nie jest coś, co mogę zdradzić.
- Heee~? Ai-chan, okropna...!
- No daj spokój Maya-chan, to to, co do niego czuję~...
- Rozumiemy, rozumiemy... Ale i tak nas nauczysz, nie...?
- Spróbuję.
     Smak wyrażający uczucia... Ciekawe, jaki byłby mój...?
- Ej, KLESZCZU!
- Yare yare, Shizu-chan~... Przybiegłeś specjalnie, ponieważ...? Ma to jakiś związek ze złamaną ręką twojego brata~? - Uśmiechnąłem się kpiąco, odwracając do niego i idąc przez korytarz tyłem.
- Ręką...?
     Chyba kompletnie go wcięło, bo aż zbladł, przystając.
- To papaaaa~!!! - Machnąłem mu na pożegnanie i pognałem do wyjścia.
- TY... CZEKAJ NO, ZABIJĘ CIĘ!!!
    Co za głupek~... Jakbym naprawdę miał ochotę na śmierć z rąk takiej osoby... A nic, na co nie mam ochoty, nie ma prawa się stać. Tak, jak w chwili obecnej nie pasowałoby mi złamanie ręki Kasuki. Jesteś idiotą, Shizu-chan, wielkim idiotą~...
     Uciekłem na zewnątrz, a potem niemal po ścianie wspiąłem się na dach szkoły. Nie, żeby to było coś wyjątkowego z moją zwinnością. Ale dla Shizu-chan'a magicznie zniknąłem. Jak miło... Słodko wyglądał, tak rozglądając się za mną z mordem w oczach. Jakby za sprawą przeczucia zerknął w górę. Pomachałem mu.
- Cześć, Shizu-chaaan~! - zaśmiałem się.
- Zabiję cię, ROZUMIESZ?! - rzucił tym, co miał pod ręką. Znów rozwalił szkołę... A przynajmniej jej kawałek... Wygiął barierki, a ja już dawno odbiegłem od brzegu dachu. Musiałby zawalić cały budynek, by mnie zabić. I zrobiłby to, ale oczywiście nie chciał zabijać "biednych" ludzi w środku~... No cóż, on nie widział sensu w zabijaniu tych pustych pionków, by osiągnąć swój cel. Szkoda. Jeszcze się nie domyślił, że ja bez skrupułów wysadziłbym szkołę, gdyby zaszła taka potrzeba. Ze wszystkimi ludźmi w środku.
     No, ale w końcu to byli moi kochani ludzie. W pewien sposób to było nawet zabawne, oglądanie ich, słuchanie o ich "cichych" i "tajnych" tajemnicach. Sekretach, siedzących na dnie duszy... które tak łatwo wyjawiali swoim "przyjaciołom".
     Nie dość, że głupie, to jeszcze naiwne.
- A-ano... Izaya-sempai? - Jakaś zarumieniona nastolatka stanęła przy mnie, akurat gdy przechodziłem korytarzem na trzecim piętrze. Zastanawiało mnie, czy Shizu-chan już idzie na dach, czy zrobi coś nieprzewidywalnego... A może upewnia się teraz, czy jego brat jest cały i zdrowy?
- Słucham, Kiku-chan~? - spytałem z przymilnym uśmiechem. Zabierała mi czas. Jednak nie ma tego złego... W końcu była źródłem informacji, które potem mogły mi się przydać, nie ważne, jak głupie by były.
- Ano... Chciałam spytać... - Splotła dłonie przed sobą, schylając lekko głowę. W stosunku do ludzi trzeba być bardzo cierpliwym... Poświęcone im najmarniejsze sekundy sprawiają, że ich umysły i usta stają się otwarte. Można wyrwać z nich każdą informację... Manipulować ich sercami, słowami i zachowaniem. Wystarczy poczekać... Jednak ona trochę mi teraz przeszkadzała. - Wiesz, chodzi o pewnego chłopaka...
- Ooch~! Słucham~! Wiesz przecież, że możesz dowiedzieć się wszystkiego~! ...Za odpowiednią cenę, oczywiście. - Rozłożyłem ręce, w geście przyjaznej "bezradności".
- Wiem~! - prawie pisnęła. - Obiecuje, zapłacę, tylko... Wiesz, jaką czekoladę lubi Toshi-kun?
    Hmm... Chyba nie było sensu mówić jej, że najważniejsze dla niego będzie, jeśli przeleje w nią swoje uczucia. Jeśli coś nie wyjdzie, to będzie jej wina. A ja będę obserwował... Obserwował jak płacze, upada, jak pogrąża się w rozpaczy. Zakochane istoty są bardziej naiwne, niż cała reszta.
- Co dostanę w zamian~?
- Co tylko chcesz! - popatrzyła na mnie z nadzieją.
     Naiwna...
- Chcę całusa. - Uśmiechnąłem się odrobinę nieszczerze. - Już, teraz. - Nachyliłem się, by ją pocałować. Tak na środku korytarza... Co prawda była całkiem sparaliżowana, ale mnie to odpowiadało. Objąłem ją ramionami, wpijając się mocniej w jej wargi. Głośne kroki, które słyszałem przed chwilą przystanęły, a następnie zawróciły jeszcze szybciej, niż przyszły. Oderwałem się od niej. - Dziękuję~! - podziękowałem uroczo, odrywając się od czerwonej jak dojrzała truskawka i niedowierzającej dziewczyny. Odsuwałem się już powoli, idąc tyłem. - Truskawkowa i z całymi orzechami~! A najlepiej bułeczki z nadzieniem czekoladowym i orzechami. - Pomachałem jej wesoło i zniknąłem.
     Z Shizu-chan'em na dziś miałem spokój. Pewnie będzie się wyżywał jeszcze dłuższy czas. Och, jak on się troszczy o to biedactwo... No cóż, w końcu jeszcze cztery lata temu mu się podobała.
     I nie dostał nawet tyle, ile ja~...
     Bo jest potworem. Nikt nie lubi potworów. Już ja o to zadbam, by każdy wiedział, że on nim jest.

     Wróciłem do swego mieszkania. Przytulnego... Pustego jak zawsze. W tak młodym wieku mogłem sobie pozwolić na mieszkanie w apartamentowcu.
     Kto by się spodziewał po takim "dzieciaku" jak ja. Wzorowy uczeń, również z własnymi wielbicielkami, aktywny na lekcjach, pomagający samorządowi, mający wtyki u samego przewodniczącego... Trzymający pod butem samego dyrektora, jakby wyciągać, ile mi zawdzięczał.
     W końcu nie każdy zostaje nauczycielem, by pomagać uczniom. Wyciszenie pewnej sprawy sprawiało, że nawet, gdybym nie był tak "wzorowy" a byłbym delikwentem na równi z niebezpiecznym Shizu-chan'em, i tak zdawałbym bez problemów.
     Jednak bycie tak "kochanym" dla innych dawało mi więcej możliwości. Sprawiało, że nie rzucały się w oczy żadne moje wybryki... Nikt nie szukał nawet dowodów na mój prawdziwy charakter. A nawet, jeśli ktoś zapoznał się z nim bliżej, nie miał szans tego rozgłosić.
     W końcu wszyscy powinni mnie kochać, choćby dlatego, że ja kocham ich~!
     Zawędrowałem do kuchni. Nie, żebym był jakiś najlepszy w gotowaniu... Raczej przeciętny, albo i odrobinę ponadprzeciętny.
     Wyładowałem zakupy. Któż by się spodziewał czekolady w moim domu... Niesamowite, prawda~? Ja, który nie cierpię słodyczy. Nie cierpię słodkości w żadnym tego słowa znaczeniu.
     A jednak. Zabrałem się do pracy, nucąc wesołą muzyczkę obijającą mi się po głowie.

     Tego ranka w szkole był harmider, jakich mało. Dziewczyny biegały z czekoladkami, przekazywały je "potajemnie" - choć niektóre i tak miałem zamiar potem wydać ich wielbicielom, choćby żeby popatrzyć, jak ich wyznania są odrzucane. Nie każdy wiedział o tych "pociągających chłopcach" tyle, co ja... - swoim "ukochanym" albo samym obiektom westchnień, u których nie miały szans. Biegały do swoich chłopaków, padały coroczne "świeże" - ale jakże tandetne - wyznania miłosne... Wszystko śmierdziało czekoladą. Ohydną słodyczą.
- O-Orihara-sempai... - jakaś malinowowłosa, drobna dziewczyna stanęła przy mnie. Ich dzisiejsze rumieńce doprowadzały mnie do wewnętrznych wybuchów głośnego, szyderczego śmiechu. To zażenowanie... Tak urocze, że aż nie do wytrzymania. - J-ja... Chciałam powiedzieć, że bardzo mi się podobasz... To wszystko, nie musisz odpowiadać! - Wręcz wcisnęła mi czekoladki i uciekła.
     Ech, będzie jej niemiło, jak je tu wyrzucę, prawda~?
     Nie zdążyłem porządnie wejść po schodach, jak kątem oka zauważyłem kolejną "fankę". Ta nie była na tyle śmiała... Nie miałem zamiaru jej ułatwiać. Choć może... Później?
     Dotarłem pod klasę. Dość wyznań, to miejsce służy do nauki...
     I mojej zabawy.
     Czas zająć się tym, by do Shizu-chan'a nie dotarły wyznania jego fanek.

     Parę lekcji później, gdy korytarze nadal wypełniały niezdecydowane dziewczyny i - niektórzy zrozpaczeni - chłopacy lub tulące się pary - nowe i stare - postanowiłem, że to czas na mój ruch. Dotarłem pod drzwi klasy - dziś wyjątkowo spokojnego - Shizu-chan'a. Widok mnie sparaliżował. Za głośnymi uczniami, stał pod ścianą i rozmawiał z jakąś dziewczyną. Uśmiechnąłem się asymetrycznie do siebie. W moim posiadaniu nie były już żadne czekoladki, pozbyłem się ich... Zostały tylko moje własne. Świadomość ich posiadania paliła mnie teraz od środka. Wyciągnąłem je z torby i powoli rozwiązałem tasiemkę z opakowania. Otworzyłem... Szelest chyba zwrócił jego uwagę, ale nie podszedł. Nie chciał mnie zabić. Już nawet to go nie interesowało w tej chwili... Chyba zbyt nią był zaaferowany.
     Wyciągnąłem jedną czekoladkę i powoli ugryzłem. Była słodko-gorzka. Oba naraz. Jak moje uczucia do niego... Gorzki z subtelną słodyczą.
     Udało mi się - pomyślałem gorzko.
     Wsadziłem resztę do ust. Było mi wręcz niedobrze, mdliło od czekolady, której przecież szczerze nienawidziłem. Jednak sięgnąłem po drugą i odgryzłem połowę. Wtedy coś pociągnęło mnie za rękę, odsuwając ją od mojej twarzy. Shizu-chan przygwoździł mnie do ściany i powąchał dokładnie, jak pachniały moje usta.
     Nawet nie zauważyłem, że już był dzwonek i wszyscy rozeszli się do klas.
- To było dla mnie. - oznajmił, nawet nie wysilając się na pytanie. Złączył nasze usta, tak, że smakował czekoladę prosto z moich ust.
     Nie, nie płakałem. Ja nigdy nie płaczę. Nie byłem też zaskoczony. Nic nie miało prawa mnie zszokować. To nie było słodkie. On nigdy nie był słodki.
     Pociągnął mnie za sobą na dziedziniec, w najbezludniejsze miejsce, jakie dało się wynaleźć.
     Aha, więc to tu zwykle się chowasz. - zdążyłem pomyśleć, nim ułożył mnie na trawie.
- One były dla mnie. - powtórzył uparcie.
- Trzeba było wziąć je sobie od niej. - odezwałem się. Nie dałem po sobie znać, jaka gorycz mnie przepełnia.
- Nie ma żadnej "niej". - rzucił jak coś nieistotnego. - Ty jesteś tu dla mnie. Kochasz mnie.
     Mimo przepełniającej mnie goryczy, pojawiła się nuta subtelnej słodkości.
     W końcu nawet, gdybym zaprzeczał, to były moje uczucia do niego.



5 komentarzy:

  1. myślałam żę to sie źle i smutno skonczy.... naszczęście sie pomyliłam ! kochamy happy endy! dzięki za pamętanie o nas ! mimo złego samopoczucia coś napisałaś dziękujemy!
    wyjebista

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj specjalnie tego nie przeczytałam i dobrze bo teraz mam słodziachny początek dnia~! ~(*^*)~ Doskonale znam tą żenadę z walentynkami ; _______ ; To święto mnie zawsze dobija xDDD
    A i znam ten ból z niskim ciśnieniem ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to było kochane *~*
    Kocham tego shota XD
    czekam na kolejna notkę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To bylo mega slodkie, urocze, kochane i takie kawaiii <3
    Uwielbiam tego shota :*
    Licze, ze bedziesz ciagle pisac takie perelki ;3
    Sciskam i pozdrawiam
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
  5. Kawaii, kawaii, kawaii~!! XD
    W ogóle nie ma to jak opowiadanie o Walentynkach w kwietniu... Haha XD
    Przez cały czas miałam wyszczerz na twarzy, uwielbiam takie opowiadanka (≧∇≦)/
    Nie mam co tu dużo mówić, bo co za dużo pochwał to nie zdrowo ;>
    Pozdrawiam~ <3

    OdpowiedzUsuń