Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

poniedziałek, 22 września 2014

Marzenia

Ohayooou gozaimasu~!!! :33
Mam dla was coś takiego~... Ciężko to sprecyzować, aczkolwiek uwielbiam tego ficka, może dlatego, że Wen mi pomagał. X33 Tak więc bardzo, baaardzo się cieszę, że mogę to dziś dodać~! :33
Otóż, (a co, pochwalę się X3) mam dziś urodziny i chciałam, żebyście też mogli się czymś cieszyć tego dnia, choćby i krótko, tak jak ja~! >w<
No, to mam nadzieję, że was to choć trochę ucieszy, i tego, no~... QwQ Uśmiechnijcie się dla mnie, proooszę~!!! :33
PS: Mam nadzieję, że dostrzeżecie w tym ficku poniżej coś więcej, niż opisy. Bo chciałam przedstawić taką trochę bardziej... emocjonalną stronę Shizuo i Izayi? A ich wyrażanie uczuć do subtelnych nie zawsze należy.
No to już tyle, nie przedłużając~!
Enjoy~! >w<





     "Dziś u mnie."
     Shizuo złożył kartkę i, znużony, wrzucił ją do szafki na buty Izayi, po czym jakby nigdy nic poszedł do klasy.
     To trwało od dłuższego czasu. Izaya stwierdziłby dokładniej - od czterech miesięcy i sześciu dni. Od dnia, w którym zdarzyło im się to pierwszy raz, minęło dokładnie pięć miesięcy i piętnaście dni. Odkąd mieli ten układ tylko cztery i sześć dni. Shizuo mniej zważał na liczby. Bardziej skupiał się na tym, co robili, niż ile czasu. Od tamtej pory Orihara nie był aż tak złośliwy, a Heiwajima nie próbował aż tak zawzięcie go zabić. Wręcz było to bardziej na pokaz, a kończyło się gdzieś z dala od ludzi...
     Obracając ołówek w dłoni, blondyn odbiegał już myślami zupełnie gdzie indziej. W przeszłość... Przyszłość... Byle nie za daleko. Nie wiedział nic o swojej dalekiej przyszłości. Nie chciał myśleć o konsekwencjach.
     W końcu przy Izayi liczyła się chwila, nie?
     Tak... To, co robili, blondyn odbierał jako całkowite szaleństwo...

- Shizu-chan~! - Izaya pojawił się koło blondyna, machając wesoło karteczką. - Mam lepszy pomysł~! - Wziął go za rękę i omijając skonfundowane spojrzenia ludzi oraz warknięcie "Co ty wyprawiasz, kleszczu?" pociągnął go za sobą do wyjścia ze szkoły. Poczekał, aż Shizuo weźmie swój parasol i bezpardonowo też się pod niego wcisnął. - Nie mam swojego. A teraz, Shizu-chan, prosto~!
     Chcąc nie chcąc, został zaprowadzony w zupełnie nieznane sobie miejsce. Które okazało się... Rabu-hotelem.
- Tu ci powinno być dobrze, nie, Shizu-chan~? - Izaya uśmiechnął się prowokacyjnie i pociągnął go do środka. Choć powinno się wpuszczać jedynie pary damsko-męskie, jakoś nikt nie zwracał uwagi na dwóch uczniów płci męskiej z plecakami i właśnie złożoną, ociekającą parasolką, przechodzących koło recepcji.
- Może być. - zgodził się zdawkowo. Był tu pierwszy raz z Izayą, więc to była całkiem ciekawa niespodzianka...
     Tego dnia Izaya pozwalał mu na zadziwiająco wiele. Aż zaczął się zastanawiać, czy nie świętują przypadkiem jakiejś miesięcznicy, czy coś, za co mentalnie przyłożył sobie plaskacza.
     Łączyło ich tylko łóżko. Widocznie Izaya miał zwyczajnie większą chcicę, skoro dla zaspokojenia spełniał nawet jego fantazje.
     Po ponad godzinie obaj byli mocno zmęczeni. Blondyn ułożył się wygodnie na podświetlonym łóżku, z kolei Izaya przetarł oczy i przylgnął do niego, kładąc zgiętą nogę na jego biodrach. Na szczęście nie próbował pobudzać go jeszcze raz, bo tym razem to by już było na odwal się...
- Ciepło~... - Mruknął jak kot, wtulając się w niego i wcierając pozostałości po ich zabawie. Kto wie, czy nie celowo... Przesunął palcami po boku blondyna, układając głowę z wciąż zamkniętymi oczami na jego torsie.
     Ciekawe, o czym myślał... Albo i o kim...?
     Dziwnie nie spodobała mu się myśl, że brunet mógłby myśleć o kimś innym. Ich "związek" wcale tego nie zabraniał, chodziło w tym tylko o zaspokajanie się nawzajem... Jednak świadomość, że pozwalając się pieścić i dając mu dostęp do każdego, nawet najintymniejszego fragmentu jego ciała... Jęcząc o więcej... Myśli o kimś innym, była dziwnie... irytująca? Bo jakoś... on sam nie wyobrażał sobie nikogo innego. Dla niego to też było szokujące, ale uprawiając seks z Izayą myślał o Izayi i to jak o obiekcie swojego pożądania... Nie rozumiał tego... Po prostu nie chciał, by to odbywało się w ten sposób. By był jedyną naprawdę wczuwającą się stroną.
     Porzucił rozmyślania, by przeczesać mu włosy palcami. Naprawdę, nawet tam go uświnił... Będą musieli wziąć prysznic, a potem chyba odczekać, aż włosy mu wyschną. Chociaż nie... Później już nie mieli żadnego interesu w przebywaniu razem, więc musiał wyjść.
     Odetchnął głęboko, odnotowując przyjemny ciężar na swojej klatce piersiowej. Po lewej stronie... zupełnie tam, gdzie serce. Zabawne. Było mu ciężej na sercu przez Izayę. I to dosłownie...
     Prawie się roześmiał na tę myśl.
     Przymknął oczy, czując się całkiem odprężony...
- Oi, wstawaj, Shizu-chan! - Ktoś szturchnął go pod żebra, na co od razu złapał się za to miejsce i sapnął wściekle, siadając. Popatrzył na Izayę, wycierającego właśnie włosy różowym ręcznikiem.
- Co? - burknął, widząc już nie takie wesołe czy rozmarzone spojrzenie u bruneta, a chłodne i pełne rezerwy.
- Przespałeś godzinę, twoi rodzice właśnie dzwonili. - Podał mu jego telefon.
- Cholera... - warknął, od razu wybierając numer i patrząc na Izayę tak, jakby coś kombinował, by jego rodzice się dowiedzieli. Jednak ten nic nie zrobił, tylko zaczął się ubierać. Był już najwidoczniej po prysznicu... - Moshi moshi? Tak, tato? ...Tak. - potwierdził. - Nie, zostałem, Hana-chan poprosiła, żebym pomógł poprzenosić pudła... - Wysłuchał jeszcze kilku zdań i znów przytaknął. - Wracam już do domu. Przekażę mu. - I rozłączył się. Zerknął w stronę tyłu Izayi. - Zostajesz, żeby wysuszyć włosy? - spytał niemal obojętnym głosem.
- Interesuje cię to? - prychnął tylko Izaya. - Pokój jest wolny jeszcze pół godziny, potem wchodzi sprzątanie, więc się pospiesz. - Rzucił ręczniczek na łóżko i zapiął spodnie. - Wychodzę. Nie pal w pokoju. - rzucił, po czym bez słowa wyniósł się z pokoju.
- Taki milusi to tylko w łóżku... - prychnął, wstając i idąc pod prysznic. Wyszedł po dziesięciu minutach, wytarł się drugim ręcznikiem, złożył go i położył koło tego rzuconego przez Izayę, tak żeby widać było, że jest użyty. Ubrał się i również wyszedł, zastanawiając się, skąd u Izayi taki zły humor gdy wychodził.
     Chociaż właściwie, co go to obchodzi, skoro nie powinno...
     ...
     Ale obchodzi.

     Znudzony, postukiwał ołówkiem w kartkę, słuchając monotonnego głosu nauczyciela. Izaya nie miał w zwyczaju uczyć się od nauczycieli, prościej mu było już zapamiętać książkę, niż zawiłe wyjaśnienia jakiegoś staruszka klepiącego formułki z tyłka wzięte. Zresztą wcale go to nie interesowało. Miał już pracę i zarabiał lepiej, niż ten stary dureń, więc mógł sobie odpuścić i zająć myśli czymś pożyteczniejszym. Aktualnie po głowie chodziły mu jednak bardziej prywatne myśli, niż praca. Shizuo dziś nie zostawił karteczki. Nie chciał się spotkać, może wczoraj za bardzo go zmęczył... Zresztą nie zamierzał spotykać się z nim codziennie. Jego tyłek też miewał dość, nie potrzebował tego robić codziennie. To była tylko taka umowa... Nie tyle z potrzeby, jaką odczuwał co jakiś czas, ale dla zwyczajnego poprzytulania się do ciepłego, wyrzeźbionego ciała Heiwajimy, dla zobaczenia tego jego niebezpiecznego uśmiechu, gdy się nad nim nachylał, dla chwili, w którym jego ciepłe, miękkie usta dotykały jego własnych. Ciekawie było słyszeć jego ochrypły śmiech, mruczenie przy uchu, a czasem nawet troskę, gdy nie panował nad sobą i robił coś zbyt boleśnie... Takie ludzkie odruchy... Kto by pomyślał, że tak oziębła bestia jest do nich zdolna...
     Wyjął dodatkowy zeszyt, by zapisać przewijającą się myśl. "Gorąca czekolada. Z gęstą pianką.". Na chwilę rozciągnął w uśmiechu wąskie wargi i zamknął notatnik, odkładając go z powrotem do torby. Pomarzyć sobie można...
     Dotrwał do końca lekcji, po czym zarzucił torbę na ramię i poszedł zmienić buty. Karteczki dalej nie było... Zaskakujące. Może Shizu-chan dziś miał prawdziwą randkę z jakąś dziewczyną? Nie, już wiedziałby o tym od Shinry. A może z jakimś chłopakiem...? W końcu nawet przed Shinrą ukrywali swoje powiązania, więc może i taką randkę by ukrył? Cóż, miał zamiar się tego później dowiedzieć z kamer w mieście... Tak tylko, żeby wiedzieć. W końcu na wszelki wypadek wolał wiedzieć, kiedy przestanie dostawać karteczki i dlaczego.

     Blondyn wracał dziś sam do domu. Miał pomagać w pozbywaniu się gratów z garażu, dlatego był zdecydowanie zajęty cały dzień. No cóż, nie przypuszczał, by zdołał opróżnić umysł przy tym zajęciu, ale chociaż trochę się rozluźnić. I zarobić też, czemu nie.
    Nie mógł pozbyć się myśli o tym, co dotarło do niego wczoraj. Cały czas martwił się Izayą i jego złym humorem. Zwykle tak nie miewał, może coś się stało...? Może uświadomił sobie, że Shizuo nie jest tym, z kim chciał spędzić ten czas? No cóż, zmienić się w inną osobę nie mógł, niestety. Cóż mógł zrobić? Izaya i tak nic by mu nie powiedział. Bywał strasznie uparty, szczególnie jak chodziło o jego osobiste sprawy. Nie gadali za dużo, ale oglądał go cały czas i wiedział już o nim co nieco. Niekłamane gesty, jakimi raczył go od czasu do czasu wyraźnie pokazywały, że za pierwszym razem pozwolił mu się przelecieć z zaskoczenia, choć nie do końca pasowało mu, że to on. W ogóle ich wtedy poniosło... On sam był akurat po zakrapianej imprezie... Izayę spotkał przez przypadek. Wydawał się trzeźwy, z początku. Zaskoczony jego widokiem. Potem jednak okazało się, że język lekko mu się plącze, a on sam nie zachowuje się, jak zwykle... I wyszło tak spontanicznie... Może to było żałosne, ale reszta rozmywała mu się nieco, ile razy by nie próbował zyskać wyraźniejszych wspomnień.
     Westchnął ciężko, machając głową. Mieli o tym zapomnieć. A potem Izaya sam zaproponował taki układ... Cholera by go! Teraz nie wyobrażał sobie jakoś, by nagle mieli go zerwać. Chociaż wiedział, że to tylko znajomość dla obustronnej przyjemności, ale w którymś momencie chyba zatarła mu się granica. Boże... Chyba naprawdę chciał z nim być! Nie tylko żeby się pieprzyć i wysłuchiwać swoich jęków, też żeby naprawdę coś czuć...
     Naprawdę, o czym on myślał... To było zdecydowanie głupie... Coś mu się chyba pomyliło, jeśli naprawdę chciał być z Izayą. Brunet przecież zwyczajnie by go wyśmiał. Do tego miałby na niego haka, gdyby nagle zechciał wrócić do dokuczania mu. To zdecydowanie nie byłaby bezpieczna miłość.
     Chociaż czy zależało mu na bezpieczeństwie? Przecież to ten dreszcz emocji, który czuł wyłącznie przy Oriharze, zdziałał najwięcej. Świadomość, że w jednej chwili są w niesamowicie intymnej relacji, a w drugiej mogą ganiać się po mieście, próbując się zabić. Świadomość, że Izaya mógł go skompromitować na oczach wszystkich, a sam Shizuo mógł go zgnieść jednym uściskiem. A mimo to spotykali się, by im obu było dobrze. Chociaż czysto fizycznie... Izaya nie wyglądał na kogoś, kto potrzebowałby się przywiązywać. Nigdy nie widział, by oglądał się za kimkolwiek albo uśmiechał szczerze i wesoło na czyjś widok. Na widok Shizuo jego uśmiech wyglądał już niemal autentycznie, lecz też był z pewnością udawany. Orihara był mistrzem oszustwa...
     A może jego planem było rozkochać go w sobie i użyć jak pionka, by następnie wyrzucić? To byłoby przecież do niego podobne... To byłoby tak oczywiste, że aż ciężko było w to uwierzyć.
     Ale może była jakaś szansa, że Izaya mógłby choć spróbować z nim być? Co miał do stracenia...? Świetny seks kiedy tylko chciał? Cóż, może wiele osób myśląc o tym by się zawahała, ale nie on. Nie zależało mu aż tak na kimś, kogo mógł tylko przelecieć, jak na tym, by stworzyć związek z kimś, kto faktycznie w jakiś sposób go fascynował.
     Z tą myślą rzucił plecak w kąt pokoju i nawet się nad tym nie zastanawiając, poszedł pomagać w garażu.

     "Na przerwie obiadowej przyjdź na dach."
     Wyjątkowo rzadko się zdarzało, by to Izaya wychodził z inicjatywą spotkania się - blondyn zwykle uprzedzał go akurat tego samego dnia, jak nie wcześniej. Tym razem jednak zdążył zrobić to przed jego przyjściem do szkoły. Blondyn tylko schował karteczkę do spodni i zmienił buty, a potem poszedł do klasy.
     Spotkali się na umówionej przerwie. Gdy Heiwajima wszedł na dach, drzwi zostały szczelnie zamknięte na klucz, a czyjeś chłodne ciało wtuliło się w jego plecy. Wyjątkowo zimna dłoń wsunęła się pod jego koszulę, błądząc po jego podbrzuszu, podczas gdy druga już odpinała jego spodnie. Ta z podbrzusza zsunęła się niżej, wślizgując się pod bokserki.
     Nie minęło pięć minut, a Orihara już był przyparty do wejścia na dach, oplatając biodra Shizuo nogami. Fakt, że słyszeli zezłoszczone głosy po drugiej stronie drzwi, a od czasu do czasu przychodzący "ktoś" walił pięścią w drzwi tylko dodawał pikanterii temu aktowi. Wszystko to działo się mocno i szybko, nie było czasu na zastanawianie się nad tym, co robią i jakie będą tego konsekwencje. Do ich umysłów przez przyjemność ledwie przebijała się świadomość, że w każdej chwili może przyjść nauczyciel i zostaną nakryci. Blondyn starał się tłumić jęki Izayi i swoje stęknięcia swoimi ustami, jednak mimo to od czasu do czasu głośniejsze krzyki wydostawały się na zewnątrz, a hałas za drzwiami milkł i osoba, która próbwała się tam dostać, odchodziła.
     Nie trzeba było wiele czasu, by przez tę ekscytację doszli obaj. Potem pozostawało pozbyć się śladów. I rozejść się. Zupełnie, jakby nic ich nigdy nie łączyło.
     Kolejne zaspokojenie potrzeb, a po nim coraz większa pustka i chaos w umyśle blondyna.

- Shizu-chaaaan~! - Izaya machał mu z dala, na co przechodnie może i nie zwróciliby uwagi, gdyby nie to, że chodziło akurat o tę parkę. Świadomi niebezpieczeństwa usunęli się z drogi w popłochu, a nieświadomi zostali litościwie z niej ściągnięci bądź uciekli instynktownie. Po chwili drogą, wyjątkowo niecelnie, przeleciał znak przejścia dla pieszych. - Co jest~? Oczy nie te same, co kiedyś~? - zakpił brunet. - Beeerek~! - zaśmiał się wesoło, zrobił piruet, po czym podbiegł bliżej, ucałował jeden ze swoich nożyków i posłał go w jego stronę. Ostrze musnęło skórę na jego ramieniu wyjątkowo lekko, zamiast się w niego wbić, jak kiedyś. - Trafiony~! - Pomachał mu wesoło i odbiegł, chichocząc. Dla Shizuo to było nic, jednak mimo to wyrwał jakiś parkomat i rzucił w niego, rozsypując przy okazji drobne.
- WYNOŚ SIĘ STĄD! - warczał, rozglądając się. Mnóstwo ludzi dziś było na ulicach... Czemu wybrał sobie akurat taki dzień? Co to, kolejna pokręcona logika Orihary?
- Akuku~! - Zawołał Izaya, akurat gdy Shizuś stracił go z oczu. Wychynął zza stojącej kartonowej reklamy cosplayowej kawiarenki. Posłał w jego kierunku kolejny nożyk, uprzednio muskając go ustami. Tym razem Shizuo przechwycił go, nim trafił go w nogę. - Oho, złapałeś mojego buziaka Shizu-chan, wygrałeś, dogoń nagrodę~! - Zaczął uciekać z powrotem.
     Zatrzymali się w jakiejś mniej uczęszczanej uliczce. Shizuo złapał bruneta za kaptur i przyciągnął do siebie, od razu wpijając się w jego usta, a Orihara tym chętniej stanął na palcach, dając się całować.
     Znów dali się porwać euforii szaleństwa, tym razem widoczni dla każdego, kto akurat przechodziłby obok. Shizuo nie sprzeciwiłby się, by nie zostać nazwanym tchórzem. Z kolei Izaya po prostu miał swoje powody, by chcieć zostać zauważonym... I faktycznie ktoś ich zauważył. Jakiś starszy pan, zaczął krzyczeć i wyciągnął telefon, by wezwać policję. Adrenalina i parę ostatnich, głębokich ruchów sprawiły, że obaj doszli i zebrali się stamtąd szybko, podciągając spodnie. Tak szybko, że nim staruszek się dodzwonił, byli już kilka ulic dalej. Izaya śmiał się jeszcze długo, z kolei Heiwajima na przemian to śmiał się, to kręcił głową. Uspokoił się pierwszy i przyjrzał roześmianemu brunetowi. Wyglądało to na radosny śmiech, nie kpinę... A może sobie wmawiał? W każdym razie podobał mu się ten szczery uśmiech. Izaya wyglądał... zwyczajnie, choć nadal nie dało się zapomnieć, że ma charakterek.
     Zaprzestał gapienia się dopiero, gdy Izaya się uspokoił. Orzechowe tęczówki spojrzały na niego z jakby lekkim niedowierzaniem, ale to uczucie szybo zgasło, zastąpione przez wyćwiczoną już kpinę.
- Wracam do domu. - oznajmił brunet, odwracając się i machając mu niedbale przez ramię. - Policja nie przyjedzie, ale nie wracaj tamtędy. - dorzucił, po czym zniknął za zakrętem.
     Shizuo mechanicznie wyjął z kieszeni chusteczkę i wytarł zabrudzoną dłoń, gapiąc się nieobecnym wzrokiem w miejce, w którym zniknął.
     Po czym równie mechanicznie odwrócił się i odszedł.
     Najchętniej wywołałby taki uśmiech jeszcze raz... Gdyby tylko wiedział, jak.

     Izaya siedział na wyjątkowo wysokim murku, wymachując leniwie nogami. Uśmiechnął się lekko kącikiem ust, wspominając atak wesołości Shizuo. Lubił go obserwować poważnego, ale czasem...
     Przerwał rozmyślania, by wyjąć notatnik. Zapisawszy w nim coś, odłożył go na miejsce.
     Czasem Shizuś był zbyt poważny, a jego uśmiech wiele by złagodził. Chociaż co za dużo to też niezdrowo. Gdzie byłaby ta fascynująca bestia, gdyby Shizu-chan był uśmiechającym się, spokojnym typem? Na szczęście to mu nie groziło... Nadal był groźną, straszliwą bestią z Ikebukuro.
     Wskoczył na murek, zabrał swoją torbę i pomaszerował do swoich spraw. W końcu miał jeszcze inne, ważniejsze rzeczy na głowie.

     "Spotkajmy się na dłużej."
     Czyżby Shizu-chan ostatnio bywał niewyżyty? Chciał się spotkać na więcej seksu? Kto by się spodziewał, że dojrzewającym potworom tak skacze libido...
- Hej potworku. - parsknął, gdy blondyn najwidoczniej nie zauważył go stojącego przy wyjściu ze szkoły.
- Yo. - mruknął blondyn, wyjmując papierosa i zapalając, gdy tylko znalazł się za bramą. Nie zwrócił nawet uwagi na spojrzenia innych uczniów, którzy uważali to za okropny nawyk. A sami popalali po kątach, zapewne. Tak czy inaczej nikt nie miał odwagi nic mu powiedzieć... Ani iść po nauczyciela, bo był poza terenem szkoły... - Idziemy? - mruknął, tak by nikt inny nie usłyszał i ruszył jak najdalej od reszty uczniów. Brunet podążył za nim, choć w bezpiecznej odległości, by nikt nie skojarzył, że idą razem.
     Shizu-chan wydawał się dziś dziwnie przygaszony...
- Do ciebie? - Brunet wyprzedził go, od razu kierując się do domu Heiwajimy. Skoro zapraszał, to chyba jego rodziców nie było w domu...
- Mhm. - Ten tylko przytaknął, idąc za nim. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, gdy wchodzili do budynku.
      Bez pytania, gdy tylko weszli do jego pokoju, Izaya pociągnął Shizuo tak, by ten usiadł na łóżku. W kompletnej ciszy rozpiął jego spodnie i wyciągnął go z bokserek, nachylając się natychmiast.
- Cicho. - Orihara przyłożył palec do ust, pokazując mu, by tego nie komentował. Nie był uśmiechnięty ani ożywiony. Przez chwilę blondynowi zdawało się nawet, że chce go jak najszybciej zaspokoić, oszczędzając swój tyłek i wyjść. Tylko dlatego, że napisał, żeby się spotkali na dłużej. Jakby chciał go zmęczyć szybciej a potem oznajmić, że jednak dziś nie może, tak by nie protestował. To byłaby dobra i całkiem skuteczna taktyka. A może jak zwykle mieli się zaspokoić i rozejść, jakby nigdy nic między nimi się nie stało? Znów być jak obcy sobie niemal ludzie do następnego seksu? Nie chciał tego... Nawet, jeśli miał zaryzykować powrót do starej nienawiści, wolał choć spytać, niż tkwić w związku jedynie łóżkowej znajomości.
     Wyjął dłoń z jego włosów i przełknął nerwowo, czując tak cholernie podniecający język zsuwający się coraz niżej. Gorący oddech... Poraz ostatni, być może... Poraz ostatni chciał go poczuć, a potem zapyta...
     Nie trwało długo, nim przeszli do kolejnego etapu. Tym razem Izaya widział, że Shizuo nie był zadowolony. Nie tak, jak chciał, żeby był. Nawet nie tak, jak zwykle. Co to za przyjemność robienia tego z kimś, kto nawet nie wygląda na usatysfakcjonowanego? Jednak wyglądało na to, że Shizuo faktycznie był dziś napalony, tak jak się tego spodziewał po liściku. Trzymał go delikatnie, choć brał mocno. Było zupełnie inaczej, niż zwykle... Lepiej. Było w tym coś przyjemnego, ale i niepokojącego. Robił to tak, jakby to był ich ostatni raz... Brunet wyczuwał to instynktownie. Dlatego po prostu poddał się losowi, czerpiąc ile tylko się dało. Bo już wiedział, co będzie potem.
     Leżeli koło siebie, łapiąc oddech. Po tym wspaniałym czasie do nich obu musiało najpierw dotrzeć, że właśnie skończyli i teraz nadszedł czas, by się rozejść. Choć dla każdego z nich oznaczało to co innego.
- Izaya... - zaczął blondyn powoli.
      Brunet powstrzymał odruchowe nerwowe drgnięcie. Przymknął oczy, szykując się na te słowa. Resztki przyjemności i ciepła rozpływały się wraz z dreszczami po całym jego ciele. Leżał nieruchomo.
- Hmm, Shizu-chan? - mruknął leniwie.
- Wiesz... Chciałem ci coś powiedzieć...
- Tak...? - Podniósł się tylko po to, by naciągnąć na siebie koszulkę i zapatrzyć się na błękitne ściany jego pokoju.
- Ja... Nie chcę więcej seksu z tobą. - oznajmił ciszej. Tak postanowił zacząć. Bo czy to nie był odpowiedni wstęp? Nie chciał z nim seksu. Chciał móc go tulić, całować, poznać go lepiej. Dowiedzieć się o nim tak wielu rzeczy. To było ważniejsze od seksu.
- Rozumiem. - padło tylko od strony bruneta. Niezwykle spokojnie zszedł z łóżka i kocimi, zwinnymi ruchami zaczął zakładać na siebie ciuchy. Szykował się do wyjścia.
     Shizuo wpatrywał się w niego, oniemiały.
     Naprawdę wychodził? Nie zamierzał poczekać na resztę jego wyznania? Jednak naprawdę chciał tylko fizycznego związku... Naprawdę nie potrzebował jego uczuć. Nie chciał seksu - więc do widzenia? Tylko po to z nim był? Cóż... Wiedział to. Ale i tak bolało. Bo on jeden zdążył się w nim zakochać...
- Wychodzisz...? - spytał schrypniętym głosem. Niezwykle schrypniętym, jak na niego.
- Oczywiście. A co innego miałbym zrobić, Shizu-chan? - Popatrzył na niego kpiąco. Odrzucił go, więc co miał zrobić, jak nie ubrać się i wyjść? Naciągnął jeszcze drugą skarpetkę i zbliżył się do drzwi. - Po prostu o mnie zapomnij. - rzucił na pożegnanie i wyszedł, zamykając za sobą niemal bezdźwięcznie.
     Heiwajima przełknął bardzo powoli. Właściwie, miał wrażenie, że coś stanęło mu w gardle. Słowa, których nie wypowiedział. Nie zdążył ich nawet wypowiedzieć, a już zostały odrzucone! Jednak czego innego się spodziewał? Izaya z pewnością nie sądził, by było mu to potrzebne...
     Może on faktycznie nie był człowiekiem a jedynie zwykłą pijawką... Wysysającą uczucia, o których nie miało się pojęcia, że jest się do nich zdolnym...
     Sfrustrowany, położył się na łóżku. Miejsce obok wciąż miało w sobie odrobinę jego ciepła. ostry zapach spełnienia unosił się dookoła.
     Czy to naprawdę miał być ich ostatni raz...? Cóż, chyba był godny tego miana...
     Miał to tak po prostu zostawić...?
     Powiedział, że nie chce seksu, więc już nawet do tego nie wrócą. Powiedział to wprost. Nie będzie mógł nawet trzymać go w ramionach.
     Teraz, kiedy znał wynik, odmowny, wolał już cofnąć czas i nie mówić nic.

     Następnego dnia nie spotkał Izayi. Shinra napomknął tylko, że bruneta nie ma. Pewnie załatwiał jakieś swoje sprawy... Przynajmniej Shizuo miał czas, by się uspokoić. Nie bardzo wiedział, jak się zachowywać, czy wrócić do nienawiści i ganiania się po mieście, co w tej chwili wydawało mu się po prostu głupie, czy kompletnie go olać. To by dopiero było dziwne. Ale w gruncie rzeczy... Złamał nic nie znaczący układ. Nie powinien zachowywać się jak ktoś zraniony. Po prostu... powiedział mu, że nie chce z nim tego robić... A co, jeśli Izaya wcale nie czytał mu w myślach i wcale nie wiedział, co chciał później powiedzieć? Jeśli uznał to za zwykłe złamanie układu, nic nieznaczący "koniec seksu" i tylko tyle? Nawet nie zdołał powiedzieć mu o swoich uczuciach! Jak dotąd Orihara zachowywał się, jakby wiedział wszystko, ale tym razem wcale nie musiało tak być! Może i nie odwzajemniał jego uczuć, ale nie zdążył go nawet wyśmiać, co znaczy, że nie dał mu jednoznacznej odpowiedzi. Może i to było głupie, by narzucać mu się ze swoimi uczuciami... Zwłaszcza, że on wcale nie wyglądał, jakby czuł to samo, jednak... Mógł chociaż spróbować go w sobie rozkochać, prawda? Jakkolwiek miałby to zrobić.
     Shizuo przytaknął sobie samemu, olewając paplaninę nauczyciela. Nie na tym teraz się skupiał. Jak dotrzeć do Izayi...?

     Następnego dnia Orihara pojawił się w szkole. Tym razem jednak to blondyn unikał jego. Wciąż nie wymyślił sposobu. Bycie potulnym i podlizywanie się Izayi było najgorszą drogą. On nie był taki. Od początku tym, co ich łączyło była drapieżność i fakt, że żaden nie chciał się poddać. Od początku tym, co go intrygowało w Izayi było jego chamstwo i odwaga, brawurowa wręcz, lecz przemyślana jak u nikogo innego. Był inteligentnym potworem, jednocześnie potrafiąc go tak po prostu uwieść i kusić. Był tak cholernie niebezpieczny i pociągający, że nie sądził, by kiedykolwiek choćby spotkał drugiego takiego człowieka. Był niepowtarzalny. Jedyny taki na świecie. Dlatego nie mógł z niego zrezygnować. Dlatego tak ciężko było odkryć, czym mógłby go ująć.
     Nigdy wcześniej nie zastanawiał się tak intensywnie, co właściwie Izaya kryje w środku. O czym myśli, czy podobają mu się jedynie drapieżne zagrywki, czy może jednak jest typem osoby, która też lubi czasem wyluzować się i po prostu zrobić coś normalnego, choć całkiem spontanicznego. Rozważał te dwa typy. Bo tyle zdołał dowiedzieć się o nim tylko z nim sypiając - Izaya był łagodniejszy, niż wydawał się na codzień. Czasem też zdawał się był łagodny, a nawet, w nielicznych momentach, kruchy. Czasami też był tylko człowiekiem, nie polującą bestią. Tak samo jak on sam. Mimo niebezpiecznej powierzchowności miał uczucia, tyle tylko, że sztuką było je z niego wyciągnąć.
     Jak?
     Jak miał to zrobić?
     Jak miał odgadnąć, czym wydobyć prawdziwego Izayę? Sprawić, by się przed nim otworzył? To nie mogło być proste. Jedno zwyczajne wyznanie byłoby co najwyżej powodem do wyśmiania. Ważniejsze jest, co się robi PO wyznaniu. Gdy już go odtrąci, co zrobić?

- O, Izaya. Znów tu siedzisz? - Kishitani zwrócił na siebie uwagę Izayi. Ten odwrócił się do niego, lustrując go z pokerową miną. Popijał soczek z kartonika, siedząc na dachu. Tu zawsze było tak spokojnie, więc naprawdę lubił to miejsce... Obserwowanie tych wszystkich żywiołowych ludzi w dole. Niczym rój pracowitych mrówek, skupionych tylko na jednym celu - zrobić wszystko, by przeżyć. Zdobyć wiedzę, przyjaciół, doświadczenia, potem pójdą do pracy, założą rodziny, nastaną czasy rozpadów i zdrad, wszystko to, by odchować dzieci, zestarzeć się i umrzeć... Wszystko to tak bardzo przewidywalne... Nawet, jeśli myśleli, że są tacy rozrywkowi i robią tak wiele w swoim życiu, powtarzali tylko przetarte i nudne schematy... - Myślałem, że zastanę tu Shizuo. - Niedoszły doktorek znów przerwał jego rozmyślania.
- Shizu-chan powinien teraz siedzieć u pielęgniarki. - poinformował go bez wyraźniejszych emocji. Blondyn zrobił się ostatnio wyjątkowo wybuchowy, znów pobił jakichś uczniów... Jednak nie żeby oni się nie bronili...
- Kolejna bójka, co? Ale wy ostatnio jakoś mało się ganiacie... - zauważył szatyn jakby nigdy nic siadając obok. Dopiero zauważył, że brunet siedział tu ze swoją torbą. Ciekawe, co zamierzał...?
- Nie mogę być kontuzjowany. - Wzruszył ramionami. Znów spojrzał w dół. Tak bardzo przewidywalne... Tak bardzo nudne życie... Wszystko, na co patrzył, miało już swoją kontynuację w jego głowie. Znał przyszłość wszystkiego, co widział, każdego, kogo znał czy choćby zobaczył. Znał nawet swoją przyszłość. Potrzebował jakiejś rozrywki, choćby i chwilowej... Potrzebował zająć myśli czymkolwiek. Chyba powinien więcej skupiać się na sianiu zamieszania wśród ludzi. Szukać nowych wyzwań. Czy tak nie byłoby ciekawiej, zamiast skupiać się na sobie, jak to robił ostatnio?
- Jasne, jasne... Niedługo testy na wf'ie, nie?
- Ta. Biorę udział w biegach. - Pokiwał głową, nawet na niego nie patrząc. Ludzie nie dali rady zająć jego myśli na dość długo, znów zaczął się zastanawiać nad czymś innym...
- Pójdę już. Odwiedzę Shizuo. - pożegnał się okularnik, po czym zszedł z dachu.
     Ta, odwiedzi Shizuo... A on nie mógł nawet pójść go powkurzać. Znaczy... Pewnie by mógł. Jego umiejętności aktorskie pozwalały na stanie się "irytującą pchłą" kiedy tylko chciał. Tyle tylko, że teraz mu się nie chciało.
     Wystawił kartonik z soczkiem poza krawędź budynku i wylał resztę na głowy przechodzących tamtędy ludzi.

     Nadszedł czas zawodów wewnątrzszkolnych dla różnych drużyn sportowych. Odbywały się co dwa i pół miesiąca i tego dnia cała szkoła schodziła się na boisko. Jedni, by brać udział, drudzy by kibicować. Izaya akurat był z tych, którzy startowali. I mimo, że Shizuo był bardzo pożądany w wielu dyscyplinach sportowych, przez nieustanne zniszczenia w szkole został na trwałe zawieszony w prawach brania udziału w jakichkolwiek zawodach. Nie żeby to dla niego była wyjątkowo dotkliwa kara. Właściwie było mu wszystko jedno, drużyna zwykle strasznie go irytowała, nie ważne do której by przystąpił. Po prostu nie potrafił się z nimi zgrać.
     Tym razem więc również musiał siedzieć na trybunach i obserwować zmagania innych zawodników. Najpierw jednak musiał znaleźć Shinrę i się do niego dosiąść. Szum, jaki robiła jego klasa był tak nieznośny, że ciężko było go odszukać... Jednak dostrzegł błysk okularów i podążył w tamtym kierunku. Po kilku przepychankach znalazło się miejsce.
- Dlaczego do cholery oni się zwyczajnie nie skupią na tym, co tam się dzieje, zamiast jazgotać? - warknął, rzucając sobie plecak pod nogi i rozkładając wygodniej. Od razu przeczesał wzrokiem boisko. Izaya się rozgrzewał... Wyglądał na skupionego i pewnego siebie, zupełnie, jakby nie potrzebował tej rozgrzewki. Blondyn zmarszczył brwi. tak dawno się nie ganiali, ciekawe, czy wciąż biega tak samo szybko, czy brak praktyki coś zmieni...
- Są podekscytowani. - Kishitani poprawił okulary i rozejrzał się. Sam wyglądał na dziwnie nieskupionego. W końcu podskoczył i pomachał komuś. - Wybacz Shizuo, popilnujesz? - Wskazał dwa plecaki koło swoich nóg. Dziwne... Shinra ostatnio zmieniał torbę do szkoły, a on wciąż nie mógł spamiętać, jak ona wygląda, ale żeby dwie? Żadna nie wyglądała na starą...
- Jasne, jasne. - Wzruszył ramionami. Starczyło nie ruszać się z miejsca...
- Dzięki~! - Szatyn od razu przecisnął się przez tłum, biegnąc w tylko sobie znanym kierunku.
- Mhm... - Znów spojrzał na boisko. Izaya gdzieś zniknął... Jego klub w sumie miał występować jako piąty, wiec czemu on się dziwił. W chwili obecnej wystąpił klub kendo. Nastała względna cisza, ludzie teraz szeptali, nauczyciel ogłaszał coś przez megafon. Nadal była wrzawa, tylko w miarę opanowana. Shizuo westchnął i rozparł się na miejscu na tyle wygodnie, na ile mógł. Co za nudy...
     Po jakichś dziesięciu minutach jego telefon zaczął wibrować. Odebrał po kryjomu.
- Shizuo! - Shinra też mówił szeptem. - Proszę, zajrzyj do mojego plecaka. Jest tam taki czerwony zeszyt, dokładnie na środku powinien mieć napisany numer telefonu... Tylko jeden czerwony, proszę, pospiesz się!
     Marszcząc brwi, Heiwajima wybrał na chybił-trafił plecak. Przecież nie przyzna się, że nie wie który, prawda? Zaczął wertować w poszukiwaniu zeszytu. Czarny z dużym, czerwonym kwadratem na środku... Czy to mogło być to? Otworzył na pierwszej stronie i zaczął wertować. Trochę za daleko, jednak znalazł pismo... Z pewnością nie pismo Shinry... "Ganianie się z Shizu-chan'em".
     Szybko położył sobie zeszyt na kolanach i poszperał w drugim plecaku. Zeszyt był cały czerwony, większy i w miękkiej okładce. W środku miał numer, który szybko podyktował Shinrze, po czym się rozłączył. Delikatnie sięgnął po zeszyt na swoich kolanach i rozejrzał się czujnie. Nikt na niego nie patrzył... Mimo to fakt, że czuł się jakby zaglądał w czyjś pamiętnik wcale nie pomagał. A mimo to nie mógł przestać... To było pismo Izayi, był pewien... Kto by się nie skusił, by spojrzeć w sekrety Izayi...? Może to był pamiętnik, a może jeszcze co innego...?
     Otworzył pierwszą stronę. Nic. Przewertował kolejnych czternaście i dopiero wtedy znalazł jakieś jego zapiski.
     "Lista życzeń:
Zostać informatorem
Kupić Ao-chan ładną lalkę
Spać na dachu
Złapać kota sąsiadki i oddać do schroniska
Pocałować Shizu-chan'a
Mieć jedno WC w szkole dla siebie
Zjeść z nim na dachu
Raz zobaczyć go czułego
Nakleić folię na obręcz do kosza by piłka nie wpadała
Gorąca czekolada. Z gęstą pianką. (na randce)

Zrobić to na widoku, by ktoś się dowiedział

Zobaczyć jego radosny uśmiech
Przeżyć życie na swój własny sposób
Znaleźć spadającą gwiazdę i samemu zbadać

Nauczyć Mairu i Kururi jak się bronić

Zmusić yakuzę do współpracy na własnych warunkach
Usłyszeć, że on znów mnie chce"


     Od czytania oderwał go dopiero krzyk Shinry. Czując się jak przyłapany na gorącym uczynku, szybko zamknął zeszyt i odłożył go dokładnie tak, jak leżał wcześniej, pomiędzy te same książki. Dzięki Bogu, że pamiętał, bo Izaya chyba musiał dobrze zapamiętywać, jak ułożył tak ważną rzecz...
     Zastanawiało go tylko, czemu ukrył tak ważne rzeczy w zwykłym zeszycie. Dla niepoznaki...?
     Shizuo rozejrzał się bacznie. Shinra przyłapał go na gorącym uczynku...? Nie. Był dość daleko i chyba dopingował kogoś na stadionie... Zaraz, czemu Izaya już biegł...? Przegapił tyle czasu, wpatrując się w jego zapiski...? Nie, wyglądało na to, że klub siatkarski i judo jeszcze nie wystąpiły. Czyli przełożyli biegi... Na całe szczęście... Mógł w ostatniej chwili zostać nakryty...
     Z mocno bijącym sercem, czując, jak ogarnia go niesamowite gorąco, wpatrywał się w czarnowłosą postać, wyraźnie wysuwającą się przed wszystkie inne.
     Naprawdę nie sądził, że Izaya tyle o nim myślał... Że miał takie życzenia. Że naprawdę mógł chcieć od niego czegoś takiego jak... czułość? Czy to był jakiś podstęp mający na celu podłożenie mu fałszywej listy życzeń i skompromitowaniu go? Czy Izaya byłby w stanie zrobić coś takiego i naprawdę liczyć, że nie będzie wiedział, który to plecak Shinry i grzebać w jego plecaku? Niemożliwe. On zaplanowałby to bardziej precyzyjnie, bez tak wielkich niewiadomych. To był kompletny przypadek. Zostawił plecak pod nadzorem okularnika, by nikt w nim nie grzebał, tymczasem grzebał w nim właśnie Shizuo.
     I dowiedział się o jego prawdziwych pragnieniach.
     Ogarniało go nieme szczęście, a jednocześnie wstyd za to, że nie odłożył tego zeszytu wcześniej. W końcu to były jego sekrety, nie powinien ich znać... Powinien powiedzieć mu to samemu, nie wiedząc o takich szczegółach.
    Jednak już się stało, czasu nie mógł cofnąć, mógł za to spełnić jego marzenia. I swoje przy okazji.
- Shizuo? - kishitani przyglądał mu się uważnie z siedzenia obok. Biegi się skończyły, za to Shizuo siedział, wpatrzony w boisko i z lekkimi rumieńcami na policzkach.
- E? - Spojrzał na Shinrę tępo, po czym otrząsnął się i popatrzył na niego, jakby cała ta sytuacja wprawiła go w szok. - Muszę iść! - Zerwał się z siedzenia i nie bacząc na resztę uczniów ani nauczycieli, pobiegł gdzieś w tylko sobie znanym kierunku.
     Okularnik nie miał pojęcia, co się stało, ale miał dziwne przeczucie, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Wzruszył ramionami lekko. Takie przeczucia nie były dla niego w sumie niczym niezwykłym, jednak cieszył się nimi.

     Heiwajimie trochę zajęło dotarcie do domu i ogarnięcie się. Rodzice byli w pracy, Kasuka w szkole - nic nie mogło mu przeszkodzić. Potrzebował biec, więc najpierw pobiegł - sam nie wiedział dokąd, po czym zawrócił, wziął prysznic, otrząsnął się i dopiero po kubku melisy naprawdę był gotów do jakiejkolwiek rozmowy.
     Nie mógł spełnić wszystkich życzeń Izayi, jakkolwiek by chciał. Dostanie wszystkiego naraz nie satysfakcjonowałoby żadnego z nich. Obaj byli drapieżnikami, więc obaj chcieli móc zapolować na swoją ofiarę. A Shizuo wyjątkowo mocno chciał odnaleźć swoją ofiarę, usidlić ją, schwytać i sprawić, by już definitywnie należała tylko i wyłącznie do niego. Potrzebował tylko bodźca, który upewniłby go, że nie zostanie wyśmiany i odrzucony. Dostał nawet więcej - dostał instrukcję.
     Choć Izaya nie był typem ofiary, więc oczywistym było, że to wcale nie będzie tak proste, jak by się wydawało.
     Skubiąc nerwowo wargę, mimo ogarniającej go impulsywności powstrzymał instynkt i nakazał sobie zaczekać.
     Powoli.
     Powoli się do niego zbliżyć.
     Powoli realizować plan, podejść go i omotać najpierw, by później...
- A chrzanić to! - walnął kubkiem o stół i nie patrząc na rozchlapane resztki herbaty wybiegł z mieszkania. Dobrze, że w ogóle pamiętał zamknąć je na klucz.

     Łomot był ogłuszający. Izaya, zaintrygowany, odsunął się powoli od swojego biurka w małym mieszkaniu - biurze. Na razie nie stać go było na wiele, niestety. Nie miał nawet dostatecznie dobrych zabezpieczeń, by wiedzieć od razu, kto nadchodzi - albo to walili członkowie jakiegoś gangu, albo...
- Shizu-chan? - szepnął do siebie, zszokowany, patrząc na obraz z malej kamerki. Stukanie powtórzyło się. Z tego co widział, blondyn za drzwiami krzywił się, marszczył nos i przebierał nerwowo nogami, wyłamując palce. Wyglądał, jakby miał mu te drzwi od razu wyważyć. - Idę! - krzyknął, by zapobiec przykremu wypadkowi. Marszcząc lekko brwi, podszedł powoli do drzwi. Po co przyszedł...? Był tak napalony, że nie wytrzymywał...? Odwidziało mu się i chciał znów wrócić do relacji dla seksu? Nie wiedział, że on akurat miał jakąś godność i mimo, że chciał z nim być, nie miał zamiaru drugi raz pójść na taki układ...?
     Otworzył drzwi i nie zorientował się nawet kiedy, poczuł, jak ciepłe usta Shizuo napierają na jego własne, a umięśnione ramiona obejmują go w talii. Zaskoczony, próbował odciągnąć go od siebie, najpierw odpychając za ramiona, potem ciągnąć za włosy... jednak Heiwajima całował go z taką pasją, że w którymś momencie jego siła woli osłabła, a on sam poddał się i pozwolił się całować, a potem, coraz bardziej zamroczony, oddawać delikatnie pocałunek. Otrząsnął się dopiero, gdy gorący język zaczął rozwierać jego szczęki, by wtargnąć do środka. Otworzył oczy, stęknął i popchnął go na tyle mocno, by i Shizuo w końcu się otrząsnął i go puścił.
     Brunet buntowniczo otarł usta i popatrzył na niego jak na coś wstrętnego. Złapał za drzwi, chcąc zatrzasnąć mu je przed nosem. Nie ważne, czy je rozwali, po prostu liczył na to, że przekaz będzie jasny i się wyniesie. Orihara cenił się trochę wyżej niż jak zwykłą zabawkę do pieprzenia.
 - Poczekaj! - Blondyn wszedł do środka, kładąc dłoń na drzwiach i nie pozwalając tych samym ich zamknąć. Wyraz jego twarzy się zmienił. Wyglądał na zakłopotanego. Z kolei Izaya dalej patrzył na niego ze złością.
- Czego? - spytał niemiło. Przerwał mu w pracy, więc mógłby łaskawie sobie iść...
- Wybacz, poniosło mnie... - Westchnął ciężko i popatrzył na informatora tak zaskakująco szczerze, że nawet Izaya miał problem z zachowaniem złości. - Po prostu coś do mnie doszło... Nie wysłuchałeś wszystkiego, co miałem ci do powiedzenia. - Nie bacząc na to, że stoi w progu i wszyscy mogą to usłyszeć, nie patrząc nawet na to, jak nagłe i nie na miejscu mogło to być, wyprostował się i poważnie spojrzał mu w oczy. - Nie chcę seksu z tobą. - powtórzył powoli, jednak nie pozwolił sobie przerwać. - Chcę z tobą być. Chcę z tobą chodzić, móc usiąść spokojnie obok, pocałować się, pogadać. Poznać! Nie tylko twoje ciało, ciebie. Rozumiesz...? - Gestem dłoni powstrzymał go od mówienia. Nie miał zamiaru przerywać, zanim nie skończy. - Kiedy zacząłem, poszedłeś sobie, a ja, bojąc się odrzucenia myślałem, że po prostu wiesz, co chcę powiedzieć później i odrzuciłeś to, zanim zdążyłem powiedzieć choć słowo więcej. Teraz jednak doszło do mnie, że naprawdę nie mogłeś tego wiedzieć. Sam bym się po sobie kiedyś nie spodziewał, że będę chciał czegoś więcej. Jednak chcę i od ciebie zależy, czy pozwolisz mi na to, czy odmówisz i będziemy się zachowywali jak wcześniej... albo jakbyśmy się w ogóle nie znali. Zależało mi na powiedzeniu tego, zanim naprawdę mnie odrzucisz. - zakończył. Jego spojrzenie mówiło wyraźnie, że oczekuje na odpowiedź.
     Brunet przypatrywał mu się dobrą chwilę, oniemiały. Jego twarz zastygła bez żadnego wyrazu, nie licząc nieco szerzej otwartych oczu. Dłoń mocniej zacisnęła się na drzwiach.
- Niezły masz zapłon, Shizu-chan. - sarknął po krótkiej chwili, gdy w końcu się otrząsnął. Mimo to nie uśmiechnął się kpiąco, tak jak zwykle. Nie pokazywał tego dosadnie, ale był w szoku. Poraz pierwszy od niepamiętnych czasów... Był w szoku. Shizuo naprawdę... Tak nagle wyskoczył z tym, o czym nawet mu się nie śniło, a mógł tylko pomarzyć. - I co dalej? Mam się zgodzić? Czy może odmówić, żebyś miał czyste sumienie, że zapytałeś? Może to tylko wykręt, by udowodnić mi, że to nie ty mnie, tylko ja ciebie odrzuciłem? - Zatrzymał się, uświadomiwszy sobie, że w jego głosie ponad kpinę wybiła się pretensja. Ponadto zdradził za dużo...
- Nie odrzuciłem cię. I wcale nie chcę, żebyś mnie odrzucił, Izaya! - Heiwajima zmarszczył brwi, najwyraźniej denerwując się tym brakiem zrozumienia. - Mówię, że chcę, żebyś był moim chłopakiem! Co jeszcze mam ci powiedzieć?
     Pełne pretensji i błysków złości spojrzenie bruneta o czymś mu przypomniało. Uspokoił się nieco i nachylił nad nim nagle, zatrzymując się o jakieś dwa centymetry od jego ust, a patrząc mu prosto w oczy.
- Tak. Kocham cię. - mruknął cicho, ale głęboko i zanim te słowa zdążyły naprawdę rozbrzmieć i dotrzeć do Izayi, Shizuo już zaczął go całować. Delikatnie muskając wargi, potem całując lekko, coraz mocniej, bardziej zaborczo, jakby chciał powiedzieć "jesteś mój i koniec". Brunet przymknął oczy, rozchylając dla niego wargi i powoli zakładając ręce za jego szyję, by przyciągnąć go do siebie. Wciągnął go do środka, na kanapę, a tam zmusił, by nad nim zawisnął i pozwalał całować się dalej, nawet coraz bardziej chętnie oddawał pocałunki. W takiej chwili nie potrzebowali słów - byli tak blisko, że wyczuwali każde napięcie mięśni, słyszeli każdy podmuch wydmuchiwanego i wdychanego powietrza. Każdy gest zdradzał inne uczucie, a oni znali się na tyle dobrze, by móc przekazać sobie, co czują, właśnie w taki sposób.
- Shizu-chan... - wysapał Izaya, gdy się od siebie oderwali. Nie wiedział, co nim owładnęło. Może szczęście, może po prostu bliskość jego potworka po tylu dniach uderzyła mu do głowy... Zadziwiające, że nagle poddał się tak łatwo. Zupełnie, jakby nawet nad tym nie myślał... Co w sumie było prawdą. Liczyło się tylko wyznanie, w które w końcu uwierzył. Shizuo nie potrafiłby kłamać tak idealne. - Co mówiłeś?
- Że chcę, żebyś był moim chłopakiem. - powtórzył poważnie. - I że cię kocham. Chociaż to może ci się wydawać głu... - Wargi bruneta skutecznie zamknęły mu usta, całując namiętnie, chaotycznie, zupełnie jakby były całkiem nienasycone kolejnymi pocałunkami. - Ale twoja odpowiedź...? - upomniał się, gdy obaj odzyskiwali dech. Chciał usłyszeć to słownie.
- Jesteś głupi, Shizu-chan? Jasne, że tak~! - Uśmiechnął się złośliwie, ponownie przyciągając go do siebie. Mógł wykreślić jedno, bardzo ważne marzenie z listy.


     Shizuo i Izaya szli spokojnie ulicą. Jednak nie był to taki spacer, jakiego ktokolwiek poza nimi by się spodziewał. Dziś szli razem, ramię w ramię, jedną z głównych ulic. Nie Ikebukuro czy Shinjuku, co prawda... Byli z dala od swoich dzielnic, by podtrzymywać pozory, jednak szli razem i to było ważne. W pewnym momencie Shizuo zaczął pogwizdywać pod nosem, uśmiechając się wesoło i rozglądając, jakby nigdy nic. Jednak jego dłoń nagle napotkała dłoń bruneta i bez przeszkód splotła ich palce. Sam Heiwajima nie dawał po sobie poznać, że coś zauważył, choć jego uśmiech stałby się jakby lekko szerszy, gdy zerknął na Izayę.
     Po kilku chwilach otworzył przed nim drzwi i puścił jego dłoń, by mogli wejść normalnie do kawiarenki. Atmosfera była miła, poza tym urządzone to było idealnie, bo... każdy stolik był oddzielony zasłonką, dając prywatność! Izaya znalazł idealne dla nich miejsce...
     Zamówili po gorącej czekoladzie, do tego Shizuo kupił sobie dwa kawałki ciasta i zajęli stolik, zakrywając się zasłonką. Blondyn rozpiął kurtkę, a brunet swoją bluzę, pod którą miał długi rękaw i ciepły podkoszulek. Jesień była wyjątkowo mroźna...
     Heiwajima oparł głowę na dłoni, przypatrując mu się. Sytuacja była wyjątkowo irracjonalna dla nich sprzed jeszcze jakichś dwóch miesięcy. Teraz... Teraz była po prostu wyjątkowa. Wbrew wszelkiej logice z każdym dniem ich uczucia nie wygasły, a tylko się pogłębiły. Seks był nadal tak samo namiętny i szalony, choć w pewien sposób lepszy, bo mogli wczuć się w pełni. Codzienność była o wiele ciekawsza i mniej monotonna. Normalnie ukrywali się jak dawniej, tyle, że nie tylko ze swoim związkiem - ukrywali się przed wzrokiem innych, codziennie, to by zjeść razem na dachu, to by całować się w opuszczonym składziku, to by zaszyć się w jakiejś nieznanej części miasta z dala od wszystkich i pogadać na świeżym powietrzu. Teraz nie było znikania zaraz po rozładowaniu się w łóżku czy innym miejscu. Nie było chłodnego przebywania obok. Zawsze zdarzyło im się na siebie zerknąć w przelocie, rzucić jakąś dwuznaczną uwagą, umówić się na spontaniczny wypad gdzieś za miasto... Byli jak normalna para, tylko, że na swój sposób. Ich związek zaczął się zupełnie inaczej, niż u przeciętnych ludzi i rozwijał się powoli, jednak... Tak samo, a jednak tak inaczej, jak to określał Orihara. W końcu nie byli ludźmi, a "bestią" i "pchłą". Nie obowiązywały ich normy i ramki zwykłego, szarego tła.
     Kelnerka przyniosła ich zamówienie i odeszła, zostawiając ich samych. Heiwajima zerknął w swój kubek, zadowolony. Tak jak prosił, czekolada miała z wierzchu gęstą, białą piankę. Zerknął na bruneta. Zaskoczony...? Kącik ust mu zadrżał. Tak jak myślał, zadowolił go. W końcu powoli, sukcesywnie pomagał mu realizować wszystkie jego marzenia... Satysfakcją było wpraszać mu się do domu, a po wyczerpaniu sił ich obu udawać sen i nasłuchiwać, jak jego chłopak wymyka się z łóżka, by wyciągnąć zeszyt i wykreślić zamaszyście kolejne ze swoich życzeń. Wracał potem uśmiechnięty i wtulał się w niego, zupełnie jakby mu niemo dziękował nie wiedząc, że nie śpi.
- Podoba ci się? - zagadnął widząc, jak informator obejmuje kubek chłodnymi, bladymi dłońmi. - Randka.
- To pierwsze tak standardowe miejsce, Shizu-chan. - zauważył, zerkając na niego ze złośliwymi ognikami w oczach. - Planujesz osiąść na laurach i zachowywać się teraz jak standardowy chłopak~? - przeciągnął, rozciągając kącik ust w kpiącym uśmiechu.
- Zgłupiałeś? Następnym razem spróbuję zrzucić cię z dachu, żeby było śmieszniej. - prychnął, oczywiście żartując.
- Ach, jaki ostry~... Bo jeszcze mnie skaleczysz i kto ci będzie tyłka użyczał? - spytał cicho, nachylając się do niego.
- Weź się zakrztuś tą swoją czekoladą. - parsknął, po czym nachylił się i szybko cmoknął go w usta i wrócił do poprzedniej pozycji, jakby nigdy nic dmuchając lekko na swoje picie.
- Chciałbyś, mógłbyś mi zrobić usta-usta, co nie?
     Na usta blondyna wpełzł łobuzerski uśmiech, który jego chłopak odwzajemnił. Brunet pokręcił lekko głową, jednak nic już nie powiedział.
- Nie odpowiedziałeś. Podoba ci się? - nacisnął nieco Shizuo, przekrzywiając ciekawie głowę.
- Idealnie nie jest~...
     Słysząc to, blondyn wstał i bez słowa nachylił się, by go pocałować. Dość ryzykowne, bo mógł potrącić oba kubki, nie mówiąc o stłuczeniu talerzyka z ciastem... Jednak nie przejmował się tym, bardziej zajmujące były chłodne usta jego chłopaka.
- Chodź tu. - Pociągnął go do siebie, ściągając z krzesła i sadzając sobie na kolanach bokiem. W ten sposób mógł bardzo szybko rozgrzać nie tylko jego wargi, ale też jego całego...
     Tak przebiegła im cała randka. Na kolanach Shizusia, z pyszną, gorącą czekoladą, gorącymi pocałunkami i ich zwyczajowymi przekomarzankami~...
- Wiesz Izaya... Nie powiedziałeś mi jeszcze dotąd jednej rzeczy. - zagaił blondyn, gdy już przesiedzieli tak dobre półtora godziny.
- Hmmm~? Naprawdę, Shizu-chan~? - Uniósł głowę z jego ramienia. - Jeśli to coś tajnego, to i tak ci nie powiem. Na temat twojego brata też nie, nawet nie proś jak ostatnio.
- Nie, nie o to chodzi. - poprawił go spokojnie i jakby... poważniej? - W odpowiedzi na moje wyznanie. Powiedziałeś, że chcesz ze mną być, ale nie odpowiedziałeś na coś jeszcze. - naprowadził go.
- Naprawdę~? Mi się wydawało, że powiedziałem ci wszystko, co miałem powiedzieć... - Położył znów głowę na jego barku, ukrywając tym samym delikatny, leniwy uśmiech.
- Powiedziałem ci wtedy, że cię kocham. - przypomniał, nieco podenerwowany. - Ty nie powiedziałeś mi, co czujesz. - Do tej pory zdążył twierdzić, że to oczywiste, ale teraz targnęły nim wątpliwości. Co, jeśli nie kochał go, a uważał to za swego rodzaju zabawę, wyzwanie, czy coś takiego...?
     Czując jego podenerwowanie, Izaya wyprostował sie powoli i ułożył już ciepłe dłonie na jego policzkach, by patrzeć mu prosto w oczy.
- Jesteś głupi, Shizu-chan~? - spytał cicho, poważnie. - To chyba jasne jak słońce, nie zauważyłeś? Kocham cię. - stwierdził stanowczo wpijając się w jego wargi. Tym razem to on był niemal agresywny.




     "Lista życzeń:
Zostać informatorem
Kupić Ao-chan ładną lalkę
Spać na dachu
Złapać kota sąsiadki i oddać do schroniska
Pocałować Shizu-chan'a
Mieć jedno WC w szkole dla siebie
Zjeść z nim na dachu
Raz zobaczyć go czułego
Nakleić folię na obręcz do kosza by piłka nie wpadała
Gorąca czekolada. Z gęstą pianką. (na randce)
Zrobić to na widoku, by ktoś się dowiedział
Zobaczyć jego radosny uśmiech
Przeżyć życie na swój własny sposób - w toku!
Znaleźć spadającą gwiazdę i samemu zbadać
Nauczyć Mairu i Kururi jak się bronić
Zmusić yakuzę do współpracy na własnych warunkach
Usłyszeć, że on znów mnie chce
Być z Shizu-chan'em do końca świata!"

21 komentarzy:

  1. Nie chce wiedzieć nawet ile to czytałam, bo zaczęłam przed drugą lekcją o.o
    Takiego czegoś w tym fandomie mi brakowało~! Już po przeczytaniu pierwszych kilku linijek w mojej głowie pojawiła się lampka z napisem "to jest to." ^^
    W ogóle... Wow. Dawno nie czytałam shotów z relacją głównie opierającą się na seksie, a z Shizayi to chyba pierwszy raz czytam!
    Jeszcze sposób napisania... Mistrzowski. Dużo opisów uczuć i sytuacji co osobiście kocham ;-; Tyle emocji, ciary aż przechodzą.
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA JEDNEJ Z NAJWSPANIALSZYCH AUTOREK FICÓW O SHIZAYI, CZYLI INU-CHAN!
    Zapytałabym ile to już wiosen, ale kobiet o wiek się nie pyta xD
    Dużo uśmiechu, prezentów i innych tego rzeczy, powodzenia w życiu, Shizayi i weny życzy ci Brzoskwinia c:

    OdpowiedzUsuń
  2. BOSZE TO BYŁO IDEALNE~! \(°w°)/
    Tyle miłości i w ogóle...
    Kto by myślał, że Izayasz taki romantyczny x3
    A tak swoją drogą -
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO~!
    Życzę czasu i częstszych odwiedzin Wena c:

    OdpowiedzUsuń
  3. To było... idealne. ;)
    Cieszę się że to przeczytałam.
    Wszystkiego naj z okazji urodzin~!
    ~Psyche

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne!!! ^w^ Uwielbiam tego rodzaju Fanficki :D
    \(*@*)/
    P.S: Wszystkiego Najlepszego <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasny szlag, nie mam zbytnio czasu, aby skomentować notkę (zrobię to tylko jak przestanie mnie zasypywać ogrom pracy!), więc wpadłam, aby zająć miejsce i złożyć życzenia.
    Droga Inu, w dniu Twych urodzin chcę Ci życzyć zdrowia, szczęścia, weny, która niech Ci pomaga pisać coraz to lepsze notki. Aby Twoje marzenia się spełniły tak samo jak Izayi. Samych ciekawych wspomnień, wspaniałych przyjaciół, radości, pomysłowości, dobrych ocen i jak najmniej roboty. Aby wszystko co do tej pory robisz przynosiło ci jak najwięcej uciechy~!
    I czego sobie tylko życzysz :3

    Dodam tylko, że opowiadanie jest świetne i brak mi słów... Cholernie Ci dziękuję za pozytywne nastawienie mnie na wtorek. Tego potrzebowałam.
    A więcej napiszę, jak znajdę tylko czas. Czyli prawdopodobnie dopiero w środę :D
    Także... Jeszcze raz wszystkiego co najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, to teraz spróbuję wyrazić słowami swój zachwyt co do tego oneshota. Postaram się, bo nawet teraz, po pewnym czasie jest mi trudno zebrać myśli.
      Jeśli będzie baaaardzo chaotycznie to przepraszam. Zwyczajnie mnie to oczarowało.
      Uwielbiam Shizaye. To po pierwsze. Nigdy nie umiałam się przekonać do innego pairingu. Nigdy. Sądzę, że tylko ten ma tak szeroką paletę uczuć i emocji oraz swój dar przekonywania co do relacji. Maja całkowicie inny poziom zachowań, miłości, uczuć. Nie umiem się przestawić na inne, bo tylko ten jest taki... Namacalny? Prawdziwy? Czuć wszystko w opowiadaniach pisanych o Shizayi. Shizaya jest wręcz wieczna. To nie jest tylko zwykłe ''pieprzenie się'' co yaoistki potrafią tylko opisać w przypadku całej masy różnych, odmiennych pairingów. Tu musi być coś więcej, coś głębszego, coś czego nie da sie zbytnio pojąć umysłem. Coś czego nie da się pominąć samym nudnym opowiadaniem. Dlatego sądzę, że ta para jest najtrudniejszą parą do opisania kiedykolwiek. Po prostu trzeba mieć jakąś wiedzę, aby umieć coś z nich wyklecić. A ta parka daje duże pole do popisu. Szkoda tylko, ze tak mało osób dostrzega ile można z nimi zrobić i tak niewiele ludzi potrafi nie spieprzyć ich relacji wraz z kanonicznością. A to jest cholernie ważne.
      Wielkie pokłony dla Ciebie, bo udało Ci się chwycić za tę cząstkę, która jest prawie niewidoczna. Której na pierwszy rzut oka nie widać. Bo tak jak wszyscy widzą: tylko nienawiść. Dla tłumu nienawiść, a w zaułku, ukryte przed ludzki wzrokiem uczucia. Umiałaś wywlec na wierzch to, czego tak naprawdę nie widać.
      W pierwszych fragmentach, gdy Izaya leżał przy Shizuo, tak blisko serca. Dla Shizuo nawet Izaya mógł być jego sercem. Bo jest mu ciężko. Bo nie może go przytulić z miłości, bo nie może mu okazać głębszych uczuć. Więc niech się cieszy faktem, że chociaż na to Orihara mu zezwala. Lepsze to niż nic, czyż nie? Izaya natomiast widzę, że ma tu zmienny humor. Spowodowany blondynem zapewne. To jest takie śmieszne, że obydwoje do siebie czują to samo, kto wie, który mocniej, a żaden się nie przyzna. Bo się boi zmącić rzeczywistość. Bo będzie gorzej i będzie to koniec. Taka ostatnia deska ratunku i ostatnie chwycenie haustu powietrza przed utonięciem w tym toksycznym związku, prawda?
      Z początku zastanawiało mnie co takiego brunet notuje, że jest aż tak ważne zapamiętania. Wiesz, motyw notatnika i spisywanych marzeń jest świetny. Niby taki skurwiel, a ma tak przyziemne marzenia. Izaya szuka też pretekstu do spotkania się z Shizuo. Wie, że może ucierpieć po tych spotkaniach, ale i tak maniakalnie do niego brnie, bo może tęskni?
      Poza tym... Takie umowy są dość niebezpieczne. Obydwoje niemo sie na wszystko zgadzają bez żadnych sprzeciwów. Za mało dumy, aby pokazać się z uczuciami?
      Wychodzi tez na to, że wszystko jakby było przez Izayę zaplanowane. Na przykład to spotkanie publiczne, na oczach kogoś. Izaya zwyczajnie chciał tez spełnić marzenia, których dostęp ułatwiał mu Shizuo.
      Shizuo w tych zapisakach Izayi dostrzegł szanse dla siebie. A Izaya wczesniej źle go zrozumiał. Zastanawia mnie czemu Shizuo go nie zatrzymał? Z pewnością przeczuwał, że Izaya zwyczajnie mógł sobie znaleźć kogoś innego, a kto to był, czy on czy ktoś inny nie ma znaczenia. Co za myślenie.
      I teraz: Gdyby nie zeszyt Izayi, prawdopodobnie Shizuo nie zrobiłby tego kroku na przód. I nie pogłębił ich relacji. Zagmatwanych relacji. Bo ich relacje nigdy nie będą pewne. Podobno miłość i nienawiść dzieli cienka granica. ten pairing IDEALNIE to ukazuje.
      Poza tym. Izaya też jest człowiekiem. Dość skomplikowanym, ale jednak. Ludziom, którzy po raz pierwszy zetknęli się z Drrr!! uznali, ze Izaya jest ok, super fajny, bo skurwiel i menda, co rozpieprza ludzkie żywota. głupie gadanie. I odkładają go na półkę biszów do schrupania, bleh. Sądzę, że mało osób tak naprawdę potrafi wykrzesać coś z tej postaci. I zapominają, że pod maskami socjopaty jest coś... innego? To samo jest z Shizu. On nie jest tylko potworem. On może byc czuły bardziej niż ktokolwiek. I Izayi to udowodnił.

      Usuń
    2. Jezu, tak się rozpisałam, ze nie przyjęło mi całego komentarza, więc rozkładam na części XDDD
      ____________
      Druga sprawa: kanoniczności. To, ze Izaya w anime jest skurwielem nie znaczy, że przed Shizuo nie może być inny. I miec uczucia. Bo zdaje się, ze ta para otwiera nowe zachowania ich obydwojga.
      No i na koniec, wreszcie mogą być razem. Po tylu przeżyciach, wystawionych kartach, za i przeciw. Świetne jest również to, ze Shizuo postanowił spełnić marzenia Izayi.
      W wielu opowiadaniach czasem jestem sprzeczna sama ze sobą i zastanawiam się, który z nich tak serio drugiego kocha. Bo raz zdaje się, ze Izayi bardziej zależy na tym drugim, a Shizuo jest bo tak i ciągle się o byle co wścieka, oraz nie potrafi spełnić choć minimalnych próśb ze strony Orihary. A tu jest idelanie pokazane, że z obu stron jest to samo uczucie. W dodatku niezniszczalne.
      Czytając ostatnie zdanie z listy życzeń już na koniec opowiadania zwyczajnie sie rozpłakałam. Głupio mi o mówić, ale przez całe opowiadanie jakoś tak mnie coś powstrzymywało i nie zwracałam zbytnio uwagi na to, ze chce mi się płakać. Dopiero na końcu, gdy zobaczyłam to szczęśliwe zakończenie uznałam, ze czas najwyższy.
      Bo tak jak ich nienawiść mogła być wieczna to i miłość także.

      Ugh, jest mi cholernie głupio, bo nie umiem opisać uczuć kłębiących się we mnie po przeczytaniu tego shota. Nie umiem teraz nawet nazwać słowami tego, co myślę o zachowaniu ich obydwojga. To trudne.

      Wybacz mi, że się tak rozpisałam. Musiałam, chociaż doskonale wiem, ze to i tak nie do końca to co chciałam ci przekazać. Nie umiem po prostu uściślić swoich myśli.
      Podsumowując mogę Ci zdradzić, że wszystko co wyżej wymieniłam, czyli to, że tak trudno się to opisuje, że tak trudno wykorzystać ten pairing itp, itd - Tobie się to udało, za co gratuluję.
      Poza tym. to chyba pierwszy tak długi mój komentarz. Inaczej nie mogłam XD Aż go skopiowałam, bo chyba bym umarła, jakby się usunął XDD
      Tak w ogóle to chciałam wyrazić swój zachwyt tekstem jakieś piosenki, ale nie miałam siły nic szukać. Może ona by miała jakąś ''moc'' okazania tych emocji, które się mnie trzymały podczas czytania. Jedyne zdanie, które mogę ci zacytować z czegoś, a które mi się kojarzy to ''To jedność, która może wszystko."
      Btw. Inu-chan, jak kiedyś rzucisz pisanie (nie daj Boże!!!), albo chociaż o tym pomyślisz, to osobiście cię znajdę i uduszę? Rozumiemy się? >D
      Dobra, ciul, teraz wyjdzie, że jestem osobą, która strasznie często się rozczula. A to nieprawda D:
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
    3. Btw. Byłam strasznie źle nastawiona na ten tydzień, bo mam strasznie dużo roboty XD Odświeżenie przeczytania tego shota na potrzeby komentarza mi pomógł, dziękuję :D

      Usuń
  6. Ten one-shot był tak pełen emocji, że ciężko mi się teraz pozbierać. Naprawdę przeżywałam każdą z opisanych przez Ciebie emocji razem z bohaterami. Uwielbiam to w Twoich opowiadaniach.
    Od samego początku spodobała mi się ich relacja. Było to coś co się chyba pojawiło pierwszy raz na tym blogu. A mianowicie, chłopaki nie zaczęli od nienawiści, ale już byli ze sobą bliżej. Uwielbiam sposób w jaki doprowadziłaś to opowiadanie do końca. Wszystkie wątki były rozwinięte i to bardzo przypadło mi do gustu! :3
    Jeszcze raz wrócę do emocji, bo naprawdę kocham to w opowiadaniach. Opisałaś je tutaj mistrzowsko^^
    Mogę przyznać, że to jest jeden z moich ulubionych one-shotów na tym blogu ♡♥
    Niecierpliwie czekam na kolejne opowiadania :3


    PS. Zapraszam: opowiadania-slash-desire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chciałam dodać, że uśmiech teraz nie schodzi mi z twarzy. Dziękuję Inu-chan^^
      Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! ^q^
      Dużo szczęścia, wolnego czasu, Shizayi i żeby wen Ci już nigdy nie uciekał ♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡

      Usuń
  7. Miszcz.
    To było cudne~!!! *-*
    Tyle uczuć~ tyle emocji~ tyle miłości~ tyle seksu >///<
    Spóźniłam się z życzeniami na twoje urodzinki T^T ... Wybacz ;-;
    Wszystkiego najlepszego
    dużo czasu wolnego
    By Cię wenuś nie opuszczał
    i Izaya nie podpuszczał
    By się Shizu-chan nie złościł
    a każdy ludź na waszym blogu zagościł
    By Ci się wszystko ułożyło
    a pisanie nie znudziło~~

    Wiem że nie umiem pisać wierszyków XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Będę strasznie niegrzeczna.
    'To było BEZSPRZECZNIE NAJLEPSZE opowiadanie na tym blogu. Czytałam je 2 razy ;_____;
    Tylko nie rób kontynuacji bo jeszcze spartolisz xDD Nie, żebyś w ogóle to umiała, no ale wiesz..
    MÓWIŁAM, ŻE BĘDĘ NIEGRZECZNA! Q^Q

    OdpowiedzUsuń
  9. ajajaj.. nie było mnie tu w Twoje urodziny?! wybacz mi Inu~!! [tłucze głową w podłogę] ale za to jestem w pierwszy dzień jesieni;D[jakby to miało znaczenie..] Subete no besuto~!! XD spełnienia marzeń i dużo wena, i dużo yaoi, i dużo komentarzy[ode mnie też;P], i czego tylko byś chciała, bo, daruj mi, ale nie umiem składać życzeń, po prostu bym chciała, żeby marzenia solenizanta się spełniły;D
    opko było przepiękne<3 nawet nie wiem co powiedzieć.. ta jego lista życzeń.. cudnie pokazałaś, że Izuś też przecież ma uczucia i marzenia, które wbrew pozorom nie są łatwe do spełnienia.. ostatnie było naprawdę cudne [oczy jak pięć złotych i wyszczerz a'la kot z cheshire]
    i to jak Shizuś te marzenia chciał spełnić..ah, rozmarzyłam się@^_^@
    pozdrawiam i jeszcze raz WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE~!! XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybaczcie mi tak długą nieobecność!
    Ale teraz już robię come-back i zamierzam nadrobić wszystkie notki!
    Teraz kiedy już się obroniłam, wracam na poważnie do pisania i komentowania. mam nadzieję, że w najbliższym czasie wszystko nadrobię!
    Trzymajcie za mnie kciuki

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jest! Przeczytałam, chodź zaczynałam kilka razy!
    waaa *-* Jakie to uczuciowe. Super ukazałaś Izusia z tymi swoimi tajemnymi marzeniami, o Shizu nie wspominając. Chodź było sporo seksu, nie rzucał się on w ogóle w oczy. Pomysł zajebisty, chodź powiem że sama często wykorzystuję ten motyw -,- ale mi tak dobrze nigdy nie wyjdzie.
    Strasznie podobał nie się moment z "Nie chcę więcej seksu z tobą", to było świetne. Izusiowi musiało być przykro.
    ech.... wybacz nie mam weny na komenty.

    SPÓŹNIONEGO WSZYSTKIEGO NAJPEPSZEGO INU-CHAN !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakie to slodkie... Ciesze sie szczęściem mnie i izayi haha jak ja kocham tą pare..
    Shizu czan sie uśmiechający z radości. Lub calujący izaye Awwww *.* ^///^ zazdroszcze im ( serio)
    Życze im szczęścia i spelnienia marzeń ( także tych osd shizuo)...hahaha
    Dużo ma tych zyczeń ale są piekne i warte spełnienia...
    Kocham twoje opowiadania są cudne .. Jak zawsze je czytam ( lub se powtarzam) to robi mi sie tak cieplutko w cialku hahaha ...że aż miło..przynajmniej nie jest mi ziomno..
    Ide czytać dalej twoje dziela ( jeśli cos zostało do przeczytania)
    Licze na nowe noty i przygoty mnie w roli gluwnej z izayą...
    Ps....Czasem pisze jako shizuo wiec sie nie zdziwcie jak bedzie taka notka ok.?
    Pozdrawiam~Shizuo Heiwajima. Kocham Izaye <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak zwykle genialnie <3
    Nic dodać, nic ująć :3
    Powinni w anime albo mandze zastosować te wasze pomysły <3
    Ach szkoda, że w animu tego nie ma ;-;
    Yaoistki by szalały *^*

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja tam zycze takiego.zeszyciku marzen :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Awww i owww *^* Tak bardzo kawaii ^^
    Swietnie opracowane, pięknie napisane. Naprawdę wspaniale Ci to wyszlo <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudne po prostu świetne genialne uczuciowe urocze takie Shizayowe czy jak sie to pisze. No jednym słowem Idealne ❤❤❤��❤��❤��❤��❤��❤��❤����❤��❤��❤��❤��❤��❤��❤��������������❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń