Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

środa, 10 września 2014

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 7

Tam-tararam~! *wyłania się z kolorowej mgły* Wiiitajcie~!
Okazało się, że całkiem nieświadomie skłamałam~! Miałam więcej zbetowanego, tylko nie było podzielone na rozdziały - i jeszcze jeden rozdział się dało z tego wygrzebać~! :3 Całe szczęście, bo nie miałybyśmy co dodać... A ostatnio jestem dość zarobionym szczeniakiem i nie mam komputera, by pracować~... :'33
No, więc~! Teraz ostatni ze zbetowanych rozdziałów naszego kochanego wampirka~... X3
Chcę wam także podziękować za ostatnie komentarze~!!! :33 Były tak, taaak~ kochane, że nie mogłam przestać się uśmiechać~... QwQ Aż mam ochotę dalej obrzucać was rozdziałami, także, ten~... Miłego czytania~! >w<
Hejo~...
tak w roli sprostowania co dodawać JEST choć zapasik topnieje ;-; ale jest! Tylko jest niezbetowane XDDD no więc, ten tego, wszyscy czekamy aż Inu będzie miała wolniejszą chwilę~... bo chyba nikt nie liczy na to, że Kiasarin nauczy się ortografii - nie wymagajcie niemożliwego X3
Enjoy~!!!
Enjoy~!!! ;33






     Wstał i poszedł do kuchni. Zabrał dzika, nabił go na ruszt i zaczął obracać. W przerwie poszedł jeszcze po sałatkę i spróbował trochę. Nawet nie była zła... Całkiem niezła... Ciekawe, gdzie on się uczył gotować, jak od tylu lat mieszkał sam i do tego pijać wyłącznie krew... A może gościł tu jeszcze kogoś? Może był tu ktoś jeszcze, kim się opiekował...? To by wiele wyjaśniało...‏
     Izaya znalazł Matyldę, przeprosił, że dziś z nią nie porozmawia, a gdy krowa pokiwała ze zrozumieniem głową i przyjęła wyjaśnienie o wyjeździe do wioski, poprosił o trochę mleka. Podziękował ładnie, gdy dostał pół wiaderka.
- Shizusiowi powinno wystarczyć~! - cieszył się, wracając do blondyna. Zatrzymał się... Tuż za rogiem pewnie był Shizuś... A co jeśli dalej rozmyśla i nie chce widzieć Izayi? Brunet postanowił po prostu postawić mu wiaderko i kubek i nie przeszkadzać. Tak też zrobił, gdy zobaczył zamyślonego blondyna. Uśmiechnął się do siebie lekko widząc, że jego Shizuś je jednak sałatkę. Uśmiechnął się smutno, stawiając swój kubek na stoliku i odszedł w kierunku schodów. Nie będzie go niepokoił... jeśli Shizuo ma mu za złe to poranne tulenie.‏
    Heiwajima zmarszczył brwi, w zamyśleniu przeżuwając soczystą sałatę. Kogoś już miał... Kimś się opiekował... A co, jak Izaya właśnie kogoś już miał i to dlatego? Czy go kochał czy nie, kogoś miał... Dziwnie mu z tym było. Jeśli tak było naprawdę, to... Jakoś dziwnie niszczyło mu to pogląd na tego wampira. A gdyby się okazało, że naprawdę był z kimś i że w sumie to dlatego wydaje się być tak... Jak to ująć... Niewyżyty, czy coś w ten deseń? Ale blondyn nie mógł potwierdzić jakoś swojej teorii... Musiał ją sprawdzić, żeby coś sobie udowodnić.
     Zerknął gdzieś w bok, odruchowo. Stało tam wiadro z mlekiem i kubek. Tego się nie spodziewał... Podszedł tam. Napił się nieco...
     Czyli, że on tu przed chwilą był...? Nawet go nie zauważył...‏
     Izaya usiadł sobie na ganku, wzdychając. Usłyszał to Psyche, a jako, że ten kotek zawsze niósł ze sobą radość, postanowił teraz przenieść ją na Izayę. Podszedł, zaczynając się przymilać. W końcu zmiękczył bruneta i teraz bawił się z Izayą długą trawką. Brunet nawet kilka razy się uśmiechnął, co kotek uznał za niemały sukces.‏
     Shizuo zostawił na chwilę ognisko razem ze swoją dziczyzną i postanowił się przejść, tak o przez kawałek podwórka. To mu pomagało myśleć... Zastanawiał się, jak właściwie chce to sobie udowodnić. W sensie udowodnić sobie, że Orihara kogoś miał. Że tak naprawdę jest tylko zastępstwem. Na pewno sposobów było wiele, musiał tylko wymyślić najlepszy... Dlatego chodził w kółko, od czasu do czasu obracając tylko ruszt.‏
- Dzięki Psy-chan~... Pocieszyłeś mnie. - Uśmiechnął się Izaya, gładząc kota po łepku. - Masz rację, muszę już się zbierać, w końcu chcę jeszcze trochę porozmawiać z ludźmi w wiosce... Um... Może... Sprawdzę jak Shizusiowi idzie z tym dzikiem~!!! - Uśmiechnął się uradowany. Mógł sobie do niego pójść, a Shizuo nie powinien się złościć.‏
     Usiadł na głazie, po czym wstał i znów zaczął chodzić. Nie mógł usiedzieć w miejscu. Najciężej było zacząć, potem miało być już tylko z górki...
     Widząc przybliżającego się wampira nic nie powiedział, tylko chodził dalej. Przesunął trochę ruszt i wrócił do chodzenia. Ot, tak, bo spacer... Oczywiście...‏
     Izaya zdziwiony zauważył, że blondyn chodzi w kółko. Zwolnił więc bieg i stanął koło blondyna.
- Shizu-chan, stało się coś~? - zmartwił się.‏
- Hmm? - Zerknął na niego, przystanął, przeszedł jeszcze parę kroków, zawrócił do rusztu i obrócił dziczyznę, żeby się nie spaliła. Dołożył do ognia. - Nic się nie stało. Dlaczego tak sądzisz? - spytał, jakby nigdy nic. Najtrudniej było zacząć, potem plan powinien iść z górki... Albo i niekoniecznie.‏
- Bo chodzisz w kółko i jesteś dziwnie milczący... Coś jest nie tak?- spytał. Zmartwił się porządnie. A może Shizuo tu nie odpowiada? A może nie wie jak to powiedzieć Izayi, ale jest to coś ważnego? - Wiesz, możesz się zapytać albo poprosić mnie o wszystko~! - zapewnił go.‏
- Nie, wszystko w porządku. - odparł po prostu. - Aha i dzięki za sałatkę. Jakoś zjadłem całą. - Wskazał puste naczynie. Oczywiście, że zmienił temat świadomie... - Izaya, ktoś cię tu w ogóle czasami odwiedza? No wiesz... Ktoś wie, jak trafić do tego dworku? Tak mnie zastanawiało, czy możemy spodziewać się gości.‏
- Cieszę się, że ci smakowało~! - rozweselił się. Pozostał uśmiechnięty, słysząc drugie pytanie. - Nie martw się, nikt nie wie jak tu trafić lub, że dworek jest nadal zamieszkiwany~! Nie musimy się obawiać wizyty zakonu~... - zapewnił go. Był pewien, że o to chodziło, w końcu nad czym innym Shizuo mógłby tak długo dumać jak nie nad swoim bezpieczeństwem~?‏
- Ale ktoś kiedyś musiał wiedzieć, jak tu dotrzeć, nie? To nie mógł być tak całkiem zapomniany teren. - Rozejrzał się. Oczywiście miał nadzieję, że Izaya nie domyśli się powodu, dla którego pyta... Tym bardziej, że powód był mało oczywisty.‏
- Oczywiście, że były~! Ale dwieście lat temu, nie martw się~! Wszyscy już dawno zabrali tę wiedzę do grobu~... No poza tobą. - Uśmiechnął się do blondyna.‏
- I ja zabiorę ją w to samo. - Wzruszył ramionami. W rzeczywistości zastanawiał się jednak nad czym innym. Jakieś dwieście lat... To dawno... Może sam Izaya nie pamiętał...? Bzdura, takich rzeczy się nie zapomina!‏
- No oczywiście kościół ma mapkę jak tu dojść z przed tych 250 lat ale... Nikt z nich nie wierzy, że można by tu mieszkać, więc jesteśmy bezpieczni~! - Pocieszał go dalej. - ...A w razie czego możemy polecieć do drugiego dworku... - dodał ciszej.‏
- Kościół...? - Dopiero po chwili załapał, że Izaya sądzi, że on się boi. No cóż, na razie nie musiał wyprowadzać go z błędu... Nie do końca. - Nie, tak się tylko zastanawiałem... Drugiego dworku? - podchwycił. Skoro nie do tego, to może... Może jednak... - Masz jeszcze jakiś dworek?‏
- Mhm~... Ale tam jest nudno... - jęknął niezadowolony. - W górach na północy... Tam jest zimno, nudno, wieje i wszystko co najgorsze... O wiele bardziej wolę "leśny pałacyk" od "górzystej fortecy"~...‏
- Tamtego miejsca też nikt nie znał? - spytał, lekko zaciekawiony.‏
- Nikt~! O tym drugim chyba nawet kościół nie wie... Jest bardzo odludne, wiesz~...‏
- Hmm... W sumie w górach to nawet nie dziwne. - podsumował. Wyglądało na to, że Izaya w ogóle nikogo nie wspominał, gdy o tym mówił... Albo faktycznie nie pamiętał, albo wyglądało na to, że faktycznie Shizuo tylko to sobie zmyślił... Ubzdurał... Jakby był zazdrosny. Co za głupota...‏
- Nom... Moglibyśmy tam kiedyś pojechać~! Mam takie przeczucie, że we dwójkę będzie tam fajniej~! - zaproponował. - A właśnie~... - Puknął się w głowę, przypominając coś sobie. - Przyszedłem tu powiedzieć ci, że gdy tylko dzik będzie gotowy powinniśmy wyjeżdżać do wioski~!‏
- Pewnie fajniej, niż w pojedynkę. - Zerknął na swoją pieczeń. - Na moje to już raczej gotowe. - Ściągnął ruszt znad ognia. - Ale i gorące. Mamy czym to przewieźć?‏
- Wozem? - zapytał zdziwiony... Shizuo nie pamiętał, co wczoraj robili tyle czasu? - Masz naprawdę słabą pamięć, jeśli nie pamiętasz dwóch godzin noszenia przetworów~!‏
- To pamiętam, ale czy to się tam jeszcze zmieści... - mruknął. - No dobra, zaniosę i sprawdzę. - zdecydował w końcu i ruszył do spiżarni wziąć drugiego dzika. Kawałek miał sobie zostawić, resztę mógł zawieźć...‏
- Dobrze~! Zabiorę Stefana i spotkamy się przy wozie~! - Uśmiechnął się, idąc w stronę pastwiska.‏
- Stefana. - Pokiwał głową. - Koń albo muł, prawda? - dodał ciszej i tak jak zamierzał, odciął sobie jeden udziec, a resztę wpakował do wozu. Pozostawało zaprząc jakieś zwierze pociągowe i dojechać...‏
- Koń~! - Odpowiedział mu, po czym nabrał powietrza do płuc i zagwizdał. Chwilę później obaj usłyszeli tętent kopyt.‏
- Szybki... Z nim mnie jeszcze nie poznawałeś. - Oparł się o obładowany wóz. Jak on niby chciał to zawieźć z jednym koniem... Ale może i mogło się udać... Najwyżej Shizuo będzie mu pomagał to wieźć, mówi się trudno. Ale to już był przykład awaryjny...‏
     Izaya nie wytrzymał się i zaśmiał widząc tak niecodzienną scenkę. Shizuo stojący obok wozu, wpatrzony w dal, a tuż za nim koń nie mogący się zdecydować, czy fuknąć na obcego czy też raczej patrzeć tam gdzie on.‏
- Co? - Blondyn odwrócił się i chyba poraz pierwszy w życiu tak go zaskoczył widok konia. - Boże, czy ty naprawdę musiałeś stanąć tak blisko...? - spytał konia, nie licząc na odpowiedź. Zbliżył się o krok i powoli uniósł rękę. Koń nie wydawał się spłoszony, więc spróbował poklepać go delikatnie po głowie. Cukru nie miał przy sobie, marchewki czy jabłka też nie... Zastanawiało go wciąż, jak to zwierzę to wszystko pociągnie, nie sapiąc przy tym jak biskup po maratonie wokół całego miasta. Nie żeby ten przykład był realny.‏
- No już... Spokojnie Stefan~!- Izaya podszedł beztrosko do przyjaciela i poklepał go po nosie. - Wiesz co trzeba zrobić, nie~? - zapytał, a gdy koń pokiwał głową, kontynuował. - Na pewno dasz radę? - upewniał się... Koń jednak tylko na niego prychnął, zatupał kopytami i ustawił się gotów do zapięcia. - Dobrze... Dzięki, jakby co to mów~... - Brunet uśmiechnął się i zaczął przypinać konikowi uprząż.‏
     Heiwajima nadal nie rozumiał, jak Izaya mógł gadać do konia czekając na odpowiedź, ale znał go choć na tyle, by nie pytać. Poczekał, aż ten zapnie zwierzę, lustrując wampira czujnym, ale i spokojnym spojrzeniem. Dopiero zauważył jego spokojne, pełne gracji ruchy, a przynajmniej dopiero zauważył je w pełni świadomie.
- To w którą stronę? - odezwał się, gdy Orihara skończył.‏
- Z górki, dlatego wystarczy tylko jeden taki siłacz jak Stefan. - połechtał ego konika i poklepał go po grzbiecie. - Żeby ten cały ogromny ładunek zwieźć do wioski~! - Uśmiechnął się jeszcze głaszcząc konia po grzywie. - Po powrocie dostaniesz pęczek marchewki... Albo nawet dwa za fatygę~...
- Rozumiem. To idziemy, nie? - spytał, czekając, aż Izaya z koniem się ruszą. Nadal nie znał drogi tak dokładnie, wiedział tylko ogólnie dokąd...‏
- Mhm~! - Izaya uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w stronę Shizuo. - Chodź~...‏
- Hmm... - mruknął, zerkając ze zmarszczonymi brwiami na jego dłoń. Przyjąć, nie przyjąć? Walczyły w nim dwie sprzeczne natury. Nie mógł się zdecydować...‏
- No Shizu-chan~... - Izaya zniecierpliwiony delikatnie poruszał ręką, a gdy i to nie przyniosło skutku, postanowił wziąć sprawy we własne ręce (dosłownie) i sam złapał za dłoń blondyna. - Jak nie będzie chciał to ciebie potrzymam za kopytko~! - szepnął Stefanowi do ucha na tyle głośno, by blondyn zrozumiał.‏
- Ciekawe jak będziesz trzymał idącego konia za kopyto... - mruknął, chcąc zmienić temat. Patrzył na ich złączone dłonie, czuł, że sam lekko ścisnął jego dłoń, a jednak nie wierzył...‏
- Szczegóły Shizu-chan~! - zachichotał, bardziej ściskając dłoń blondyna. Miał ją tak blisko siebie... - Shizu-chan nie czuję skaleczeń... Już się zagoiły? - zmienił temat, gdy nie wyczuł wczorajszej rany... Nie chciał, by Shizuo wiedział, jak wielką czerpie przyjemność z takiej zwykłej drogi.‏
- Ta. Mówiłem, że to nie potrwa długo. - Wzruszył lekko ramionami. Zmiana tematu mu pasowała. Nie chciał myśleć, broń Boże, o tym, że ten dotyk jego pozornie kruchej i delikatnej dłoni, tak niepodobnej od dłoni dorosłego mężczyzny, a w rzeczywistości silniejszej niż niejednego rycerza, jest przyjemny. W ogóle nie chciał. Skąd. Ale myślał.‏
     I na tym rozmowa się urwała. Po pięciu minutach ciszy podczas których zdaje się Shizuo zamyślił się na jakiś ważny temat Izaya zaczął się już trochę nudzić.
- Ne Shizu-chan nudzę się... Pogadajmy o czymś~... - jęknął. - Droga we dwójkę... Przepraszam, trójkę - poprawił się, słysząc prychnięcie konika - po cichu jest naprawdę monotonna~...‏
- O czym? - mruknął, wyrwany z zamyślenia. Zastanawiał się... - Jak reagują tam ludzie na twój widok? Sami biorą jedzenia ile im potrzeba, czy ty to musisz wypakować? - spytał, zaciekawiony. W końcu był ciekaw, jak to będzie przebiegało...‏
- Zobaczysz Shizu-chan~! - Uśmiechnął się tajemniczo. Lubił tę wioskę, bo ludzie go tam witali z otwartymi ramionami, nikt tam nawet nie domyślał się kim jest Izaya. Dla nich był dobroczyńcą pomagającym im w biedzie. Od... zawsze i nikt się nie zorientował~....
- Ej no, chciałeś pogadać to mi opowiedz... - burknął. W końcu on tylko zaspokajał ciekawość. - To powiedz chociaż, czy gdzieś będziemy nieśli te towary. - Wskazał na przetwory wiezione przez konia.‏
- Psujesz sobie niespodziankę~! - fuknął na niego. - Ale dobrze, opowiem~! No więc - Izayi zaświeciły się oczy - zawsze gdy przyjeżdżam wszyscy się cieszą, witają mnie, często urządzają jakieś tańce albo po prostu rozmawiamy przy obiedzie~... Są naprawdę bardzo mili. Musisz zobaczyć ich zespół tańca~! Dziewczyny są świetne, ślicznie się ruszają i... może nawet dla nas zatańczą~? Lubią się chwalić nowymi układami. - zachichotał. - A wszyscy w wiosce już je widzieli tylko ja jestem tak opóźniony w ich repertuarze~!‏
- Serio...? - mruknął. Więc aż do tego stopnia go lubili...? - To dlaczego nie odwiedzasz ich częściej?‏
- Nie mogę~... Nie chcę przychodzić z pustymi rękoma a wyhodowanie tego wszystkiego trochę trwa, poza tym... Mógłbym im coś zrobić. - powiedział prawie szeptem. - Po to ty mi jesteś~! - rozweselił się, ściskając dłoń blondyna. - Jeśli mi odbije w obecności tylu ludzi w wozie jest schowany twój miecz, więc wystarczy, że mnie zabijesz i po sprawie~! - Znów uśmiechał się radosny. - Dopilnuj, żebym nikogo nie skrzywdził, dobra~? - puścił Shizuo oczko.‏
- Chyba żartujesz. - Zabrał rękę z jego uścisku i popatrzył na niego karcąco. - Nie będę cię zabijał. Unieszkodliwić tak, ale zabicie cię nie wchodzi w rachubę, jasne??? Dotąd się opanowywałeś i teraz też powinieneś. Dlaczego miałoby być inaczej? - prychnął.‏
- Shizu-chan... - Popatrzył na niego smutno. - Wcześniej nawet gdy byłem tak głodny zawsze powstrzymywało mnie to, że nie chciałem pić ludzkiej krwi... Nigdy... Teraz już nic... mi nie przeszkadza. - Przełknął gulę w gardle. - Miecz jest pod siedzeniem woźnicy. - rzucił cicho, obejmując ramiona dłońmi. Shizuo pewnie teraz nie chce go znać.‏
- Czyli jednak trochę się zmieniłeś. - skwitował, jakby go to zupełnie nie ruszało. - W razie czego cię obezwładnię. - Nie bardzo wiedząc, co zrobić, poklepał go lekko po głowie. - Nie rób takiej miny, bo jeszcze pomyślą, że to ja ci coś zrobiłem... - mruknął pół żartem.‏
     Izaya spojrzał zdziwiony na blondyna. Naprawdę nie miał nic przeciwko? Brunet zatrzymał jego dłoń na swoich włosach i uśmiechnął się delikatnie. Shizuo głaszczący go, wampira, po głowie, tego jeszcze nie było.‏
     Heiwajima zabrał szybko rękę, odruchowo reagując tak na niespodziewany dotyk. Dobrze, że tylko tak, bo jeszcze wiedział, że to dotyk Izayi...
- Eeem... Daleko jeszcze? - zmienił temat, odwracając wzrok. No bo co miał zrobić, przeprosić? Mimo wszystko nie czułby się z tym do końca normalnie. Nic złego nie zrobił.‏
- Nie, to za tamtymi drzewami. - Izaya uśmiechnął się smutno czując, jak Shizuo zabiera rękę...‏
- To dobrze. - stwierdził, wpatrując się w drzewa. Nie chciał patrzeć na jakieś objawy niezadowolenia gdy zabrał rękę... To w końcu naprawdę nie było nic wielkiego.‏
     Może dla blondyna, Izaya niesamowicie cieszył się z każdej, nawet najkrótszej chwilki jaką spędzał przy Shizuo... Nawet, jeśli blondyn go zasmucał. - Stefan jak się trzymasz? - zapytał konia, nie chcąc bardziej denerwować blondyna. Czyżby ta ręka to znów była przesada?‏
     Koń lekko przyspieszył, co przyniosło małą ulgę Shizuo. Byli już blisko, tak...? Więc zaraz uwolni się od tych natrętnych rozmyślań. Był ciekaw, jak jego przyjmą, skoro przyszedł z Izayą... Chyba nie będą się go bali? Miał taką nadzieję. Jakoś obecność Izayi sprawiała, że zwierzęta się go nie bały, to może ludzie też nie będą.‏
- Dobra, ale nie przemęczaj się~... - poprosił przyjaciela. - Czujesz chyba, że dziś jest więcej niż zwykle, nie?‏
     Koń tylko parsknął, jakby się śmiał, po czym przeszedł przez dużą szparę między drzewami.
     Shizuo poszedł za nim, cofając się za wóz, żeby ten miał jak przejechać. Zresztą pasowało mu pójście z tyłu... Nie bał się, nie wstydził, ale też nie lubił psuć komuś, kto na niego zasłużył, radości, a prawdopodobnie wieśniacy będą się cieszyli na widok Izayi z tak dużym załadunkiem...‏
     I tak też się stało. Gdy przeszli przez krzaki Izaya przesłonił oczy od palącego słońca. Skończyły się drzewa, więc nic nie chroniło jego wrażliwych na światło oczu. Usłyszał jak ktoś dzwoni w dzwonek, a chwilę później odgłos kilkudziesięciu par biegnących butów. Uśmiechnął się do siebie i do ludzi, odsłaniając oczy. Jakaś dziewczyna od razu rzuciła mu się na szyję, witając go. Postanowił więc skorzystać z okazji i pokręcił nią w koło. Dopiero po chwili w jej śmiechu usłyszał małą dziewczynkę z którą bawił się w wiosce... 8 lat temu?‏
     Blondyn został przy drzewach. Nawet zawahał się, czy nie odsunąć się o krok... Jakoś... Dziwnie mu z tym było... Wiele razy czuł, że gdzieś nie pasuje, ale jeśli gdzieś nie pasował naprawdę, to właśnie tutaj.
Oparł się o szorstką korę, obserwując Izayę. Taka poufałość wobec wampira...? Czy oni wszyscy naprawdę nie zauważyli, że on się nie starzeje, że jest inny...? Że jest wampirem? Może i słońce go nie spalało, ale nim był. Powinni trzymać się trochę dalej... A przynajmniej on jakoś dziwnie wolał, żeby nie podchodzili tak blisko. Może to z natury egzorcysty? Chciał ich chronić i tyle.‏
- Ami-chan ale wyrosłaś~! - zaczął szczęśliwy Izaya, przytulając dziewczynę.‏
- Za to ty nie zmieniłeś się nic a nic Izaya-san! - Dziewczyna uśmiechnęła się, trochę różowa na policzkach.
- Ami... Ami... Ami przecież ustaliliśmy to kiedyś~... Jak się mówi? Izaya-kun, prawda~!
- T-Tak... I-Izaya-kun... - dodała niepewnie zarumieniona. Izaya zachichotał, uwielbiał tych wszystkich ludzi, a najzabawniej było jak dziewczyny się rumieniły, choć nie wiedział dlaczego.
- Ale po stroju widać, że spełniłaś swoje marzenie i dołączylaś do zespołu~... - zagadnął, chcąc ją trochę ośmielić.
- Hę... Tak... Niemożliwe, że to pamiętasz Izaya-sa... kun. - poprawiła się szybko.
- Więc może dla nas coś zatańczysz z przyjaciółkami?
- Dla NAS? - zdziwiła się.
- No tak... - Izaya obrócił się i nie zobaczył blondyna... Westchnął więc i wyciągnął go z za wozu, z pod drzewa pod którym stał. - Dla nas~! To mój k... - zawahał się... Jak im powie, że to jego kat, wyjdzie dziwnie, o słowo kochanek obraził by się Shizuo... - Kolega~!‏
     Przyglądał im się w milczeniu, marszcząc brwi. Nie podobał mu się ten rumieniec. Wyglądał, jakby była nim zauroczona, czy coś. Normalnie to już byłaby podstawa do zabicia ich obojga, ale chodziło o Izayę... Co nie zmieniało faktu, że wolałby, żeby się tak nie rumieniła... Izaya nie powinien jej się podobać.
- Witam. - odezwał się, niemal na siłę wyciągnięty przez Izayę. Nie chciał dołączać... - Nazywam się Heiwajima Shizuo. - przedstawił się i zerknął na Izayę. No i po co on go tu ciągnął...?‏
- Matko Shizuś ale ty jesteś formalny~... - westchnął Izaya. - To jest mój dobry stary przyjaciel, pomagał mi gdy byłem chory i to również dzięki niemu udało nam się to tu przywieść~! - Na wieść o tym Stefan prychnął. - A tak, największa jednak w tym jest zasługa Stefana. - Izaya z politowaniem pokręcił głową a koń uśmiechnął się dumny. W tym momencie chyba wszyscy na placu wybuchnęli radosnym śmiechem. Ktoś przyniósł koniu wody i natki marchewek, pietruszek z kuchni, kilku chłopaków rozsiodłało zadowolonego konika i zaczęli oglądać zapasy.
- A jeszcze jedno~! - Uśmiechnął się wesoło brunet i podbiegł do wozu i wyciągnął z niego wielki pęk róż. - Słyszałem, że miałyście występ w pobliskiej wiosce~! Przepraszam, że nie mogłem przyjechać, ale na pewno byłyście niesamowite. - Izaya skłonił się szarmancko po czym wręczył każdej dziewczynie z zespołu po jednym kwiatku.‏
     No to już była przesada... Shizuo w milczeniu obserwował wszystko. Wiedział, że spoczęły na nim ciekawskie spojrzenia, a nie lubił, kiedy ktoś za bardzo naruszał jakieś jego granice. Nie lubił też, kiedy gapiono się na niego jak na okaz w zoo... Do tego Izaya stanowczo przesadził z tymi kwiatami... Są jakieś granice pochlebstwa!
     Cicho wypuścił powietrze przez nos. Właściwie czemu on się denerwował... To były ich zwyczaje, może Izaya tak lubił i nic mu do tego.
- Mogę z tym pomóc. - zaoferował się widząc, że dzik jest najwidoczniej zbyt ciężki do przeniesienia. Gdy chłopak, który chciał go przenieść wraz z kolegą się zgodzili, zwyczajnie uniósł zwierzę jedną ręką i rozejrzał się. - To dokąd?
     Spora część ludzi osłupiała, patrząc na niego. No tak, momentami zapominał, że jego siła nie jest do końca ludzkim zjawiskiem... Jednak denerwowało go takie patrzenie na niego... Nie był małpą ani psem cyrkowym...‏
     Izaya postanowił jakoś ratować sytuację widząc, że w mniemaniu ludzi Shizuo jest bardziej nieludzki niż sam Izaya.
- Ja wiem, że lubisz się chwalić swoją siłą~... - westchnął kręcąc głową. - Ale przestań nią straszyć ludzi~! Nie wszyscy muszą być taką kupą mięśni jak ty~... Oni nie ćwiczą po 16 godzin dziennie tylko pracują....
- Izayaa... - warknął przez zaciśnięte zęby, czując, jak krucha jest jego kontrola. - Ja nie ćwiczę. Ja tak mam. Poza tym nikogo nie straszę, jasne? Chciałem tylko pomóc. - fuknął, jednak żyłka na jego stroni delikatnie zadrgała. Wytykanie mu, jak złym pomysłem była próba pomocy również nie była najlepszym pomysłem. - Więc, gdzie to zanieść? - zwrócił się do jednego z chłopaków, którym próbował pomóc.
- T-tam... - Ten wskazał mu jedną z chat i blondyn bez słowa już ruszył w tamtą stronę.‏
- Ech... - westchnął i pokręcił głową. - Chciałem pomóc~! - krzyknął za nim.‏
- Ja też chciałem. - prychnął cicho i doniósł wieprza do chaty. Położył go na wskazanym miejscu i zawrócił. Został jeszcze drugi, ale może sobie poradzą bez wzbudzania sensacji jego siłą...
- Mógłby pan zanieść też drugiego? - odezwał się błagalny głosik. To jakiś chłopczyk patrzył na niego z fascynacją... Gdzieś z poziomu jego kolan...
- Ta, mógłbym... Jak mi pozwolą... - mruknął bez przekonania.‏
     Izaya dalej był zajęty rozmową z mieszkańcami, żartowali sobie, śmiali i cieszyli w którymś momencie padła propozycja żeby urządzić tańce z okazji ich przyjazdu. W jakiś niezwykły sposób pięć minut po tym komunikacie wszyscy zostali już powiadomieni, instrumenty przyniesione a Izaya usadzony na honorowym miejscu.‏
     Po przeniesieniu kolejnego ciężaru, zadowolony, że miał cokolwiek do roboty, Shizuo wrócił do wozu. Jednak wszyscy już byli czymś zaaferowani i nikt nie raczył go poinformować, o co chodzi. Sam więc ruszył się od miejsca zamieszania i jedyne, co dostrzegł, to instrumenty i zadowolonego Izayę.
     Fajnie, że się bawi. - pomyślał z przekąsem, przystając sobie gdzieś z tyłu. Jedynie popatrzy, co tam się dzieje... Nie był zazdrosny, czy coś, jedynie trochę wkurzony, że nie dość, że tu nie pasował, to musiał czekać, aż wszyscy się nacieszą Izayą, nim wrócą do domu. Wyobrażał sobie raczej, że zostanie wciągnięty w wir jakiejś pracy, ale ludzie tutaj też najwidoczniej woleli rozrywkę... Nie dając mu nic więcej do roboty... Nudziło mu się, to wszystko.‏
     Podczas występu z niewiadomych przyczyn do Izayi przykleiło się kilka dziewczyn przytulając się do niego dyskretnie. Brunetowi to nie przeszkadzało, więc nie interweniował. Pozwalały mu przecież klaskać~! Po zakończonym występie jeszcze raz pogratuował dziewczętom i nawet został prez nie grupowo przytulony, choć nie wiedział, dlaczego.‏
     Shizuo dostawał niemal białej gorączki, widząc, jak intensywnie dziewczyny wtulają się w Izayę. Prawie coś w nim pękło. Prawie. Chyba w ostatniej chwili, niezauważony przez nikogo, bo wszyscy wgapiali się w dziewczyny i Izayę, zawrócił do lasu. Zacisnął dłonie w pięści, w zdenerwowaniu prawie uderzając w najbliższe drzewo. Końcowo jednak przykucnął tylko, by walnąć parę razy w miękką ziemię. To tak nie wyciszało, ale troszkę go uspokoiło. Dlaczego tak bardzo nie mógł przeżyć tego, jak się w niego wtulały? Nie, nie mógł przeżyć było zbyt mocne, bo mógł, tylko... Tylko denerwowało go to. Nie mógł mówić, że to instynkt ochronny, bo jakoś wolałby teraz ukatrupić je razem z Izayą. Ale może to tylko... Tylko... Ciężko mu było powiedzieć, co. Denerwowało go to i tyle! Brunet w ogóle nie zainteresował się, gdzie on był przez ten cały czas. Tak naprawdę kazał mu obiecać, że w razie czego obroni mieszkańców, a nie pilnował nawet, czy Shizuo go kontroluje! Nie obchodziło go to? A może Shizuo teraz sam poszedł... Zrobić coś, czego Izaya by nie chciał? A może wykorzystał ten czas, żeby sobie odejść? To byłaby nawet ciekawa perspektywa. Wrócić do zamku, zabrać swoje rzeczy i odejść. Nie był mu potrzebny, bo w końcu Izaya w razie czego miał siłę, miał obrońców, kogoś po swojej stronie i ludzi, którzy go uszczęśliwiali.
     Prychnął tylko, przystając pod drzewem. Tak czy inaczej, odpocznie tu chwilę, aż tańce, muzyka i inne takie się skończą, bo go denerwowały. A potem pójdzie do wozu i wrócą. Chociaż nie wiedział, po co.
Końcowo jednak odetchnął głęboko parę razy i wrócił wmieszać się w tłum. Jeśli znajdzie pretekst, to zniknie do końca występów. Tak sobie obiecał.‏
     Izaya rozmawiał z dziewczynami dyskretnie rozglądając się wokoło. Nigdzie nie było Shizuo... Co za pierwotniak! A jakby coś się stało? Poza tym... Może on chciał teraz odejść? Pójść dobie gdzieś daleko i olać sprawę z mieszkaniem u Izayi... Nie, tego brunet nie mógłby przeżyć. Pośmiał się chwilę z zespołem cały czas nerwowo rozglądając. W końcu zauważył blond czuprynę. Odetchnął z ulgą i popatrzył prosto w oczy blondyna. Uśmiechnął się lekko chcąc go tu zawołać, ale właśnie w tym momencie jedna z dziewczyn pocałowała go w policzek. To nie było nic wielkiego, ot zwykłe cmoknięcie... Przecież to nic takiego. Chyba że... Shizuo złości się, że wampir jest tak blisko ludzi... Może się martwi że Izaya coś zrobi mieszkańcom? A przynajmniej wampir tak to sobie tłumaczył.‏
     Już prawie podszedł, gdy zobaczył to cmoknięcie w policzek. Nic niezwykłego... Zwykłe, ZWYKŁE cmoknięcie... A mimo to, rzucił im tylko obojętne spojrzenie i poszedł dalej. Nie był zbyt towarzyskim typem, więc nie mieszał się w rozmawiające grupki czy też nie podchodził do samotnych osób. Ot, tak przeszedł, idąc wgłąb wioski. No chyba mu nie zabronią... Chociaż miał przemożną ochotę tam wrócić, szedł przed siebie. W głowie układał scenariusz tego, jak Izaya zabija dziewczynę, a on potem zabija jego. Tak, scenariusz idealny. Przestałby się w końcu nim przejmować... W ogóle myśleć o nim.
     Zacisnął zęby, rozglądając się. Było tu dziwnie pusto, zawiał świeży wiaterek. Przysiadł sobie na ziemi, mając nadzieję, że chłód rozluźni jego mocno rozgrzane z nadmiaru agresji ciało. Załagodzi ogniste dreszcze przesuwające mu się po plecach. I go uspokoi.‏
     Izaya przeprosił uprzejmie dziewczyny i pobiegł za‏ Shizuo. Bał się, że blondyn idzie po miecz i zechce go zabić w środku wioski... Na szczęście blondyn kierował się jak najdalej od świętujących ludzi. Izaya odetchnął z ulgą. - Dobrze, przynajmniej nie będzie świadków. - tłumaczył sobie zachowanie blondyna. Jednak to co zobaczył, Shizuo skulonego na ziemi, nie potrafił wytłumaczyć. Podszedł do niego od tyłu i objął za szyję przytulając się do niego.
- Miecz jest w wozie Shizuś. - mruknął tylko. Był pewien, że blondyn go nie zabrał. Wampiry zawsze wyczuwały święconą wodę, a miecz blondyna był jakby codziennie w niej kąpany, tak bardzo intensywny był jego zapach.‏
     Wzdrygnął się odruchowo, czując jego dotyk. Nie żeby go wcześniej nie wyczuł, przecież Izayę czuł na kilometry. Ale mimo to się wzdrygnął i zabrał jego ręce z siebie, niezbyt brutalnie, ale stanowczo.
- Już mi to mówiłeś. - zauważył. Sam nie wierzył, że udaje mu się utrzymać tak bezbarwny głos. Czy to była prowokacja, żeby go zabił??? Nie. To tak nie wyglądało. - Wracaj, bo zaraz będą cię szukać.‏
- To nie chcesz mnie zabić? - Przekrzywił głowę. - Przecież widzę, że jesteś zły~... Jak nie o to, że spoufalam się z ludźmi to o co~? Poza tym... Przecież wiedziałeś, że będę z nimi rozmawiał, nie boją się mnie... Nic bym im nie zrobił. - obiecał. - Nie musisz się złościć... - mruknął, opierając czoło o ramię blondyna.‏
     Tym sposobem jego idealna wizja Izayi zabijającego dziewczynę z zespołu na oczach wszystkich się rozpadła. Chociaż, jak to mówią, nie porzucaj nadziei... Nie, o czym on w ogóle myślał...
- Ta, wiem, że nic byś im nie zrobił. Więc idź i się baw, bo to przecież na twoją cześć, bez ciebie to pewnie nie ma sensu. Jak już skończą grać spotkamy się przy wozie. - Fakt, że zdenerwowanie mu nie minęło, ale wolał je przemilczeć. Poczeka tu, byleby brunet trzymał się z daleka...‏
- Nie~... - jęknął Izaya, ciągnąc blondyna do ludzi. - Jesteś człowiekiem, masz tę frajdę, że możesz przebywać z ludźmi ile chcesz, a sam udajesz samotnika. To nie fair Shizu... Musisz się uspołeczniać. - Dalej go ciągnął, choć nie używał nadludzkiej siły więc to bardziej on szurał butami po ziemi, ciągnięty przez blondyna.‏
- Nie będę się uspołeczniał. - warknął w końcu. Rzucił mu wściekłe spojrzenie. - Nie udaję samotnika. Po prostu nie chcę tam przebywać. Jasne??? - Nie miał zamiaru patrzeć, jak znów ktoś go obściskuje. Nie miał zamiaru rozwalać imprezy i być potem branym za potwora. Chociażby dlatego, że nie. Był wkurzony i naprawdę był w stanie to zrobić, czy on tego nie widział?! - Idź już. - pospieszył go, zabierając rękę z jego uścisku.‏
- Ale dlaczego tak się złościsz? - krzyknął za odchodzącym blondynem. - Co ci tak nie pasuje, przecież wszyscy starają się być dla ciebie mili... Tylko ty tego nie zauważasz i na nich warczysz, nic dziwnego, że trochę się boją... W końcu jesteś tutaj nowy! Przestań się złościć, co oni ci zrobili?‏
- Nic! - warknął do niego, idąc dalej. Może i by starał się być miły, ale jak do cholery miał się skupić, kiedy Izaya... Zresztą nieważne!!! Nie zamierzał poświęcać temu więcej czasu... Nie zamierzał być... - No cholera! - zaklął, odwracając się. Miał ochotę udowodnić sobie raz na zawsze, że wcale nie jest zazdrosny, że ma całkiem inne powody. - Stój! - zawołał do Izayi, a sam zaczął się do niego szybko zbliżać. Sam nie wiedział, co on do diabła samego robi, ale chyba w ten sposób mógł to raz na zawsze zakończyć, prawda???‏
     Izaya nawet nie drgnął po komendzie Shizuo. Wpatrywał się zdziwiony w zbliżającego się blondyna. O co mogło chodzić?‏
- Nie sądzisz, że są trochę za mili? - warknął, zbliżając się tak bardzo, że aż oparł się czołem o jego czoło. Jednak tego, co chciał zrobić, nie mógł zrobić tak po prostu... Przeklinał za to sam siebie. Cholerny brak zdecydowania, od kiedy on tak w ogóle ma...? - Nie dla mnie! Dla ciebie! - zastrzegł, zanim Izaya zdążył otworzyć usta. - To przekracza jakieś normy! Jesteś wampirem do cholery, nie!?‏
     Izaya patrzył na niego ze zdziwieniem w oczach.
- Od zawsze tacy byli... Wszyscy tacy są~... - wykrztusił w końcu. Delikatnie podniósł ręce i objął blondyna za szyję. Nie wiedział, co innego mógłby zrobić, a mimo wszystko chciał, żeby tak zostali. Żeby Shizuo nie odchodził... Jeszcze tylko mógłby się nie złościć i byłoby wspaniale.‏
- Nie ma "wszyscy". - warknął. Zdziwił się zachowaniem bruneta. Co mu, do cholery... - Wszyscy się tak do ciebie przymilają??? Wszyscy wręcz cię napastują dotykiem??? Wszyscy okazują ci "przyjaźń" pocałunkami w policzek??? A może coś więcej też??? Więc ja ci nie robię żadnej różnicy, nie??? - sarknął, po czym nie dając mu odpowiedzieć pokonał jeszcze tych parę centymetrów, zaczynając go całować. Agresywnie, zaborczo, właściwie bardziej ze złością niż jakimkolwiek innym uczuciem. Objął go, nie dając mu uciec, tak na wszelki wypadek. W końcu mógł, nie? Mógł z nim zrobić wszystko. Najwidoczniej tak samo, jak wszyscy inni. Ale on wcale nie chciał być jednym z tłumu, w tym sęk. Denerwowało go to bardziej, niż cokolwiek innego. W końcu to tylko on miał dostęp do Izayi, czy wszyscy???‏
     Izaya otworzył usta chcąc odpowiedzieć i w tym momencie poczuł jak Shizuo zaczyna go całować. Zmiękły mu nogi, przytulił się bardziej do blondyna, starając się jakoś uspokoić. Cały się trząsł, tak bardzo chciał żeby Shizuo to zrobił a teraz nie mógł wytrzymać z podniecenia. Jego Shizu-chan naprawdę się z nim całuje, tak po prostu. Nie chciał żeby blondyn przestawał, chciał, żeby to trwało jak najdłużej.‏
     Skończył dopiero, gdy jemu samemu zabrakło powietrza. Nie czuł się wiele bardziej uspokojony, ale mętlik w głowie miał tak niepoukładany i wymieszany, że chwilowo nie czuł problemu. No, może poza tym, że mu się podobało, ale nawet o tym w tej chwili nie myślał jak o problemie. Warknął, słysząc czyjeś kroki. To raczej była tylko jedna osoba i nadal dość daleko, ale miał wrażenie, że zaraz przyjdzie i ich nakryje.
- Teraz możesz iść do tych swoich kochanych ludzi. - prychnął, rozluźniając uścisk na jego talii.‏
- Shizu-chan... - zaczął smutno, przytulając się do blondyna. - Powiedz mi tylko... Mam o tym zapomnieć prawda? - Uśmiechnął się gorzko, patrząc blondynowi w oczy. Ale co miał zrobić... Obiecał Shizuo, że wystarczy jedno słowo a będzie udawał, że nic się nie stało. Pewnie teraz Shizuo będzie chciał z tego skorzystać, ukarał go, a teraz sobie pójdzie. Choć Izaya nie wiedział, za co jest "karany" i może nawet było to lepszym wyjściem, bo gdyby się dowiedział postarałby się o częstsze kary... na pewno.‏
- Rób co chcesz. - prychnął dość nerwowo. Odwrócił wzrok. Co on właśnie zrobił...? Nie bardzo rozumiał własne zachowanie. Jednak był zazdrosny...? To, co teraz czuł, chyba można było poniekąd tak nazwać. - I tak nie stanowi różnicy, że to byłem ja, nie? - wyrwało mu się. Wypowiedział to pod wpływem impulsu, nic takiego nie planował... Cholera. - Więc idź i baw się dobrze z kimkolwiek. Poczekam przy wozie. - mruknął na zakończenie. To nie jego wina, że nie panował nad sobą, prawda? Po prostu coś go paliło, nie dając spokoju. Może i później miał żałować, jednak teraz jakoś nie mógł.‏
- A kto inny? - zdziwił się. - Zawsze chciałem, żeby zrobił to Shizu-chan~! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę~... - Przytulił go szczęśliwy. - Naprawdę nie muszę udawać, że nic się nie stało? - upewnił się. - I zrobisz tak jeszcze kiedyś? - dodał ciszej.‏
- Więc czemu do cholery dajesz się obłapiać tym dziewczynom??? - warknął, odrobinę tylko ściszając głos, by nie krzyczeć. - Nie zrobię. Ale możesz sobie porównać z innymi. Pewnie i tak za dobrze nie całuję. - prychnął z ironicznym rozbawieniem. Naprawdę miał go dosyć. Tak samo jak całego tego dnia, a nawet tygodnia.‏
- Ale ja nikogo innego nie całuję~... - jęknął zdziwiony. - Po prostu ludzie mnie lubią... No Shizuś nie złość się, to nie tak, że użyłem mocy wampira żeby mnie lubili, nie zaczarowałem ich, po prostu są mili... Dobrze wiesz, że kocham ludzi~! - przyznał w końcu. - Ale ciebie kocham w inny sposób...
- Jasne. Przecież ja nic nie sugeruję. - prychnął oschle. - To, że one wręcz na ciebie włażą to też nic. Przecież mnie to nawet nie obchodzi. Możesz już iść. Mówię tylko, że cię nie trzymam. - skończył spokojnie. Już nad sobą względnie panował... A przynajmniej to stłumił.‏
- Jesteś pewien, że nie chcesz ze mną iść, że wolisz poczekać? - upewnił się jeszcze. Miał nadzieję, łudził się, że Shizuo zmieni zdanie i będą się razem dobrze bawić.‏
- Nie. Wolę poczekać w spokoju. - mruknął. Nie potrzebował więcej takich widoków. Już dostatecznie stracił nad sobą panowanie. Zepsuł cały ten cholerny dzień.‏
- Mhm... - Pokiwał głową i cmoknął blondyna w policzek. - Zaraz przyjdę. - obiecał, odbiegając w stronę przyjęcia. Chciał się szybko pożegnać z ludźmi i wmówić im, że mają coś ważnego do załatwienia... Jak mógł być tak głupi i sądzić, że Shizuo będzie chciał się bawić z innymi, nawet nie pomyślał, że blondyn może nie chcieć...‏
     Heiwajima popatrzył za nim, odetchnął i pokręcił głową. Co on narobił... Zepsuł mu całą zabawę, którą ten najwidoczniej mógł się cieszyć raz na bardzo długi czas, tylko dlatego, że coś mu odbiło... No po prostu świetnie...

8 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza? Jestem pierwsza!
    Wiec jako pierwsza, zebrawszy serducho, wytarwszy nosek, krzyknę "Danke!"
    Jejku jejku jakie to piękne. Wreszcie doczekali się pocałunku. Osobiście, czuję lekki zawód, bo spodziewałam się, że Shizuo np. pobije Izayę. Ale to ja. Ja nie jestem normalna, więc...
    Rety rety jakie cukry~!
    Shizuo ty zazdrośniku! Izaya zakochany kretynie! Eeeee! Ja chcę więcej!
    Nie umiem pisać komentarzy, tymbardziej pod lekkimi takimi opkami. Jest zajebiście.
    Weny *v*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, nareszcie~!
    Shizu się zakochał, Shizu się zakochał... xD
    Mam nadzieję, że następna notka z wampirkiem pojawi się szybko, bo nie mogę się już doczekać c;
    Życzę weny i duużo czasu c:
    ~Shade c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko... Tyyyylee cukru~ Shizu-chan wreszcie zrozumiał co czuje^ω^ Izaaaaayaaaa-kuuuuuun...! Jak ty możesz pozwalać tym dziewczynom tak się obłapiać na oczach Shizu?!?! Naraziles się na gniew Ayame *złowieszcza aura* Fangirling za 3... 2... 1... Awwwwww~~~!!! (^ω^)=(^ω^) Ten pocałunek~ *-* Tak trzymaj Shizu-chan~! Aż mama z drugiego pokoju zaczęła się dopytywać co ja takiego czytam ze co chwila słyszy ciche"awwwwww" i "kawaii" xD Ale wracając... Rozdzialik cudowny i czekam na nexta~!
    Ja ne~
    Tradycyjnie spóźniona Ayame~ xD

    OdpowiedzUsuń
  4. ale ze mnie pieprzony egoista.. ja bym już chciała nową notkę, ale jak przychodzi napisać komentarz to nie ma kiedy, nie? :/ aaa.. kurwa, niech mnie ktoś kopnie w tyłek!!
    rozdział przecudny [zresztą tak samo jak poprzednie, nie myślcie, że jak nie komentuję to nie jestem na bieżąco;P], scena zazdrości była zajebista;D i to co się z nim działo, no bo niby każdemu odpowiedź nasunęła by się sama, a reakcja Shizusia - "o co kuźwa chodzi?" [no bezcenne;P]
    będę chamska [dziś mi coś odwala, za co przepraszam] i powiem, że - Ja chcę już nowy rozdział~!! XD
    pozdrawiam i wybaczcie, bo zbyt często odwiedzam bloga incognito..

    OdpowiedzUsuń
  5. Spóźniłam się ;-;?
    Kawaii~~~~! *-* *-* *-* *-*
    Izaya idioto! Jak możesz pozwalać im się obłapiać na oczach Shizusia?!
    Shizuu-chaaaan~ w końcu sobie uświadomiłeś, że go kochasz~? Wiem, że nie xD ale mażenia mogę mieć co ne? Wiencej~!
    Inuu~ znajdz troszeczkę czasu na betowanie, co~? Ploose~*-* A jak nie znajdziesz to wstawcie bez bety~! W końcu nie może tam być aż tylu błedów, nie? Kiasarin chyba nie walisz wiencej błendów niż ja, co?
    Czasu na pisanie życzę, bo wena po tylu komentarzach on wszystkich z życzeniami "weny~!" powinna was bigdy nie opuszczać xD~!

    OdpowiedzUsuń
  6. To opowiadanie jest cudowne!
    Naprawdę uwielbiam tą parę. Oni są wprost dla siebie stworzeni!
    Bardzo podoba mi się jak opisałyście uczucia Shizu co do tej scenki przy ognisku. Widać, że biedaczek jest bardzo zazdrosny. Żal mi się robi Izayi kiedy tak ciągle myśli, że blondynek chce go zabić. Smutne
    Mam nadzieję, że szybko im się ułoży :3
    Już teraz niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały tego cudeńka^^

    PS. Zapraszam do mnie do przeczytania kolejnego rozdziału opowiadania : opowiadania-slash-desire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział jest jednym z moich ulubionych!
    Do Shizuo nareszcie dotarło, że jest zazdrosny o Izayę i może mu na nim zależy. Szkoda tylko, że tak późno. No i Shizu też jest strasznie sprzeczny ;-; Bo tu mu zależy, aby Izayi nie było smutno, a tu jednak coś tam robi, ze się smuci. Shizu jest strasznie rozdartym człowiekiem tutaj, a Izaya mu niczego nie ułatwia. Wredna menda ;-;
    Jak Shizzy zaczął wypominać Izayi, ze jakieś dziewczyny go przytulają i zaczął krzyczeć, że widocznie to, czy to on to zrobi, czy one, nie stanowi żadnej różnicy, to aż się dziwiłam, ze Izaya tego nie wykorzystał przeciwko niemu, mówiąc mu coś w stylu ''ha~! a jednak coś do mnie czujesz~!'' Chociaż co tam... Izaya pewnie bardziej był zaaferowany tym, że Shizuo go pocałował :D
    Kolejny świetny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Za każdym razem jak Izaya mówi, że Shizuo może go zabić, że wystarczy jedno słowo i o wszystkim zapomni i nawet będzie się z tego cieszył to zaczyna mnie coś boleć w środku nie serce, ani brzuch, ale coś boli na pewno. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale gratuluje bo to pierwszy raz jak coś takiego przydarza mi się podczas czytania.

    OdpowiedzUsuń