Ohayo gozaimasu~!
Witam was w ten cudowny dzień, dokładnie na tydzień przed Pyrkonem, który stał się całym moim życiem i mam nadzieję, że wszyscy mają równie przyjemny humor, co ja. ;33 Dziś kolejna część Komara, którego mam już prawie całkiem zbetowanego więc pojawiać się będzie regularnie~... No i jeszcze rzeczy z głosowania, też będą się musiały pojawić. X3 No to ja już tylko życzę miłego dnia~.... Czy raczej wieczora.
Enjoy~!
Witam was w ten cudowny dzień, dokładnie na tydzień przed Pyrkonem, który stał się całym moim życiem i mam nadzieję, że wszyscy mają równie przyjemny humor, co ja. ;33 Dziś kolejna część Komara, którego mam już prawie całkiem zbetowanego więc pojawiać się będzie regularnie~... No i jeszcze rzeczy z głosowania, też będą się musiały pojawić. X3 No to ja już tylko życzę miłego dnia~.... Czy raczej wieczora.
Enjoy~!
Konbanwa~...
Zanim zapomnę proszę o kliknięcie w banerek pusta miska i nakarmienie psiaków ^^
A no i bardzo się cieszę, ze w ankiecie królują PsyVi i Urlop~! bo szczerze też bardzo czekam na drugą część PsyVi >w< Spełniacie moje marzenia~!
Enjoy~...
Izaya bardzo chętnie pozwalał się głaskać. Nadstawiał główkę
i mruczał zadowolony. W tej formie był widać bardzo podatny na pieszczoty.
- Tak to możesz zawsze~ ... - przyznał.
- Tak to możesz zawsze~ ... - przyznał.
- Ale się z ciebie pieszczoch zrobił maluchu... - mruknął,
rozbawiony i wydmuchnął dym z fajki daleko w stronę okiennicy. Po chwili
usłyszał krzyki na korytarzu. - Oho. Ktoś się obudził bez włosów. - parsknął i wziął
Izayę do kieszeni płaszcza, wyjmując z niej pismo święte. Zebrał szybko
zwęglone resztki z podłogi i podsunął do kątów. Tak nikt nie rozpozna popiołów.
Izaya pisnął uczepiając się kieszeni i kuląc nogi tak, by nie
dotknąć przypadkiem biblii. Poczekał aż Shizuo ją wyjmie i dopiero wtedy
bezpiecznie opadł do kieszeni.
- Shizu-chan musimy znaleźć dla mnie jakąś kieszeń w której nic mnie nie zabije. - poskarżył się. - Może w koszuli?
- Shizu-chan musimy znaleźć dla mnie jakąś kieszeń w której nic mnie nie zabije. - poskarżył się. - Może w koszuli?
- Jak wcześniej...? Jak wolisz. - mruknął i wyjął go, by
zaraz wsunąć do kieszeni w koszuli. Złapał za swój krzyż i otworzył drzwi zanim
jeszcze ktoś zaczął się do niego dobijać.
- Heiwajima Shizuo, przełożony cię wzywa.
- I po co od razu taka formalność... - mruknął, wygaszając i
odkładając fajkę na blat, a zaraz potem wyszedł do przełożonego z krzyżem na
ramieniu.
Izaya schował się cały do kieszeni gdy Shizuo otworzył drzwi
i tak też został w ukryciu przez całą
drogę. Nie chciał jednak przegapić rozmowy egzorcysty z przełożonym, zrobił więc użytek ze swoich kiełków i wyciął w koszuli dwie malutkie dziurki na swoje
ślepka.
- Kto tam? - odezwał się głos zza drzwi słysząc pukanie.
- Heiwajima Shizuo.
- Który?
- Jest tylko jeden, nie sądzę, by przez czas mojej misji
jakiś przybył...
- WEJŚĆ! - warknął przełożony. Najwidoczniej wściekły... No
i na to Shizuo ten krzyż. Wszedł więc do środka.
Izaya zachichotał cichutko widząc czerwonego ze złości
księdza.
- Bez peruki wygląda jak świnia gotowa na ubój, ne Shizzy? - zauważył.
- Bez peruki wygląda jak świnia gotowa na ubój, ne Shizzy? - zauważył.
Blondyn ledwo
powstrzymał śmiech, choć niestety w jego oczach pozostała iskra rozbawienia.
- Co cię tak śmieszy?! - zagrzmiał przełożony. - Pozbyłeś
się tego wampira, że już wróciłeś?
- Owszem... Inaczej nie byłbym tak wesół, co więcej, nie
byłoby mnie tutaj.
- Niektórzy obibocy mówią to samo...
- Czy ja kiedykolwiek się obijałem? - spytał, tym razem
groźniej, stukając krzyżem o podłogę.
- Nie kłam Shizzy~ Obibok z ciebie. - przypomniał mu Izaya. - A kto to śpi po gospodach do dwunastej, a potem jeszcze sobie urządza poobiednie drzemki
w sadach co? Nie wiesz jak nudne jest śledzenie ciebie w takich momentach~... -
Izaya westchnął cicho poruszając się w kieszeni.
- Na pewno? - spytał przełożony.
- Hę...? Nie! - burknął Shizuo, zasłuchany w Izayę, ale
zaraz się poprawił. - Kto jak kto, ale ja ciężko pracuję jak dostaję misję... -
Był bliski warknięcia. Szturchnął kieszeń, niby to sięgając po krzyż drugą
ręką. Oparł się na nim, patrząc na przełożonego. - Czy to wszystko?
- Nie, w zasadzie przejdźmy do sprawy właściwej... Widziałeś
moje włosy? - spytał wprost. Shizuo zachował kamienną minę, jak to nauczony był
przy przełożonym.
- Ostatnio na głowie ojca, a w tej chwili... Nadal tam są,
choć jest ich jakby mniej... - starał się nie okazywać rozbawienia.
Izaya natomiast nie był tak dobrze wychowany i roześmiał się
w najlepsze.
- Ne Shizu-chan, a widziałeś moje właściwe rozmiary? Bo też ostatnio jakby mnie mniej~...
- Ne Shizu-chan, a widziałeś moje właściwe rozmiary? Bo też ostatnio jakby mnie mniej~...
- Grunt, że jakieś w ogóle są, prawda? - dodał, choć
bardziej do Izayi, niż przełożonego. Mężczyzna z kolei popatrzył na niego morderczym
wzrokiem.
- Jeśli nie znajdzie się winny... Będę wyciągał
konsekwencje.
- Wobec niewinnych. Jak ojciec chce.
- Pamiętaj... - mruknął ten i machnął dłonią, by Shizuo
wyszedł. Więc wyszedł, a widząc, że na korytarzu czeka kolejny oskarżony,
skinął mu głową i odszedł do siebie.
- Ne Shizu-chan może lepiej było zostawić perukę w spokoju?
A co jak w ramach kary zarządzą sprawdzenie twojego pokoju? Obronisz mnie, jak
nas odkryją Shizzy? - Shizuo mógł poczuć jak drobne ciałko Izayi przytula się
do niego przez materiał koszuli.
- A myślisz, że ktokolwiek będzie mnie dokładnie sprawdzał? –
Stuknął krzyżem o posadzkę, odkładając go w róg pokoju. - Jak ktoś ma te włosy,
to ich nie odda i się nie przyzna, a jak to byłem ja, tym lepiej nie sprawdzać
niepotrzebnie, taka ich logika. Więc spokojnie. - Sięgnął do kieszeni i kciukiem poczochrał mu znów łepek.
Ech... Co on wyprawiał? Przecież to Izaya. Z drugiej strony... Ciężko w to było
uwierzyć. Ani nie śmierdział, ani nie był złośliwy - no więc czy to naprawdę w
ogóle mógł być prawdziwy Izaya? Może nazywać go będzie komarem i potraktuje
jako oddzielny byt? Nie będzie miał wyrzutów potem...
- Nie rozumiem... - przyznał łapiąc się łapkami krawędzi
kieszonki i wystawił z niej główkę. -
Ale jeśli jesteś pewien, że jestem tu bezpieczny to ci zaufam~... - zgodził
się. - Swoją drogą jesteś dla mnie bardzo miły ostatnio~... Czemu wcześniej tak
nie mogłeś? - rzucił z wyrzutem.
- Ha? - Popatrzył na niego z niedowierzaniem i pretensją w
oczach. Czemu wcześniej nie mógł??? - Jak niby miałem być miły dla kogoś, kto śmierdział
wampirem i do tego wkurwiał mnie i zachowaniem i słowami? Może miałem cię
czochrać po włosach za żarty z mojej osoby? Nie żartuj. - prychnął. No co jak
co, ale Izaya do przykładów dobrego wychowania wcześniej nie należał. Teraz
tylko tyle, że zmienił się w tego głupiego małego komara z tym swoim malutkim
uśmieszkiem, który nawet nie wyglądał groźnie a śmiesznie. Choćby go próbował
pokąsać to by się chyba prędzej zmachał i padł z wyczerpania nim Shizuo w ogóle by to poczuł. I to też było zabawne. Na takie stworzenie
dużo ciężej było się gniewać, poza tym pomagał mu zamiast głupio żartować, więc
nawet go w tej formie polubił...
- Chciałem tylko żebyś się uśmiechał... - przyznał. - Jakbyś
się postarał to normalnie też bym się tak zachowywał. Ale pewnie jakbym tylko
przyszedł zostałbym nadziany na krzyż. Jak miałeś w takim czasie poznać moją
słodką, puchatą i przyjazną stronę?
- Chyba raczej wściekał. - wypomniał mu. Nawet gdy robił coś
miłego i Shizuo zaczynał w to wierzyć, na początku, to Izaya i tak twierdził zaraz,
że jest głupi że się nabrał. I niby jak miał mu uwierzyć? - Jesteś pewien, że
miałeś wcześniej tę stronę? Bo ja jej ani razu nie widziałem. - zapewnił i
postawił go tym razem na biurku, siadając przed nim na krześle.
- Jestem pewien - potwierdził przysiadając sobie na jednej z
książek, z której zaraz jednak z piskiem zeskoczył masując sobie zadek. - Musisz
mieć tu wszędzie porozkładane świętości? Dobrze! ale apokryfy mogłeś sobie
darować! - fuknął. Znalazł sobie inną książkę, tym razem dokładnie ją obejrzał i
stwierdzając, że to dziennik blondyna pozwolił sobie na nim usiąść.
- To nie moja wina, że nie patrzysz, gdzie siadasz... -
parsknął, kręcąc głową. Przyjrzał mu się uważnie, zastanawiając się nad tym, jaki
Izaya był wcześniej. Nadal nie zauważał w tym tej dobrej strony Izayi. - Tak
czy inaczej ta strona twojej natury musiała być nieźle schowana, skoro wyszła dopiero teraz... - Podłożył dłonie
pod głowę i rozciągnął się.
- Ona nigdy nie była schowana - fuknął zakładając ręce i
nadymając policzki. - Zapraszałem cię do poznania jej wiele razy, ale zawsze
odmawiałeś. - westchnął. - A teraz mówisz, że to niby moja wina...
- Że niby jak odmawiałem? - Uniósł brew i wpatrzył się w
niego uważnie. No nie pamiętał, żeby coś mu o tym mówił, jakoś w ogóle nie odebrał
tego sygnału... - I niby tak mnie zapraszałeś, bo nie załapałem? - Podpalił
znów fajkę, zaraz wydychając dym w stronę okna.
- "Shizu-chan może pójdziemy coś jeść" "Ne
Shizzy powinieneś częściej przebywać z ludźmi, na przykład ze mną, jesteś
strasznym ponurakiem" "Shizu-chan chcesz wypróbować tego
potwora?" "Shizuś a może dziś prześpimy się razem? Będzie
cieplej". - mówił jedną frazę za drugą coraz mocniej wpatrując się w
egzorcystę. Raczył go przecież takimi tekstami na każdym spotkaniu więc jak
mógł nie zauważyć? Powitania brzmiące jak propozycje, żarty, będące perswazją
Izayi, odnośnie spędzania razem czasu, wciskane między zboczone żarty frazy...
Naprawdę Shizuo mógł być tak niedomyślny?
- I chcesz mi powiedzieć, że to nie były złośliwości? -
spytał już nie niedowierzająco, a poważnie. W tym kontekście dla niego to
brzmiało jak żarty... Od czego mogło się zacząć takie myślenie? Może od tego, że
nie wierzył, by wampir proponował cokolwiek takiego egzorcyście? No zdecydowanie
nadal ciężko mu było uwierzyć w coś takiego. Popatrzył na
niego, marszcząc lekko brwi i zaciągnął się tytoniem. - Ale
nie patrz na mnie jak na idiotę, poważnie pytam... Niby czemu miałbyś mi proponować
coś takiego? - Wzruszył ramionami. - Nie było powodu to nie wierzyłem.
- Wiesz, że przyjacielskie ze mnie stworzonko. - mruknął
Izaya kuląc się lekko, mimo to uśmiechał się niepewnie. - Złościłeś się na mnie za to, a to też było zabawne. Myślałem że po prostu nie masz na to ochoty, ale
pamiętaj ja się nie poddaję!
- Przyjacielskie... - powtórzył i pokręcił głową, zaraz z
zaskoczenia sięgając do niego dłonią i głaszcząc go po plecach. Śmieszne stworzonko...
- Jak wolisz. Tylko uprzedzam, że jak wrócisz do normalności i spróbujesz mnie
wkurzać, dalej będę próbował zdzielić cię krzyżem. - Przynajmniej uprzedził,
nie? No to nie powinno być nieporozumień.
- Dobrze, będę nadal próbował. - obiecał układając się na
ręce blondyna. Zamrugał sennymi oczkami i powstrzymał się od ziewnięcia. - Co
teraz masz w planach Shizu-chan~? Jakaś modlitwa, masz celibat, post... Nie
wiem co tam jeszcze robicie...
- Teoretycznie to teraz się modlę... - Wydmuchnął dym w
stronę okna i popatrzył na niego. - Potem pewnie trafi mi się praca przy zwierzętach...
Nie spodziewali się, że wrócę dziś, ale nie zwalnia mnie to z obowiązków. Jak
karmienie świń, czy coś takiego... Wiesz, swojej służby nie mamy. W
ostateczności dadzą mnie do kuchni. - Wzruszył ramionami. - Będziesz siedział
tutaj, czy pójdziesz ze mną?
- Bardzo dobry sposób na kontemplację. - pochwalił blondyna, obserwując ulatniający się dym. - Oczywiście pójdę z tobą, czegokolwiek byś nie
robił... No z kilkoma wyjątkami... Ale uważam, że jako egzorcysta nie
powinieneś tak harować. - mruknął, rozkładając się wygodniej na dłoni. -
Właśnie... Ne Shizu-chan umiesz szyć?
- Ja nawet nie haruję... Mam całkiem łatwo w porównaniu do
zakonników, którzy nie są egzorcystami. - Wzruszył ramionami. - A co to za wyjątki,
tak swoją drogą? Miałem wrażenie, że pójdziesz za mną wszędzie, skoro dziś
nawet załatwić się w spokoju nie mogłem...
- Na egzorcyzm, rytuał święcenia wody, święcenie ludzi wodą...
- wyliczał na paluszkach jak małe dziecko. - I to chyba tyle... No chyba, że coś
mi się przypomni. - Wzruszył drobnymi ramionkami. - Wiesz... Wbrew pozorom
klasztor to najgorsze miejsce dla wampira. - przyznał. - Tyle tu świętości... -
Zatrząsł się.
- Hmm, tak... To przed jedzeniem będę cię zostawiał w
pokoju... Grupowa modlitwa przed posiłkiem to raczej nie raj dla ciebie. - Skończył
palić i odłożył fajkę na blat.
- Przepraszam Shizu-chan... - burknął. - Możesz mnie tam
zabierać, nic mi się raczej nie powinno stać... Chyba, że dotknę krzyża, albo
Pisma Świętego... Albo wody święconej. Oczywiście jeśli nie chcesz mnie nosić
to wcale nie musisz. - Zamachał rączkami starając się pokazać, że nic mu nie
będzie. - Jak nie chcesz mnie gdzieś zabierać to po prostu powiedz, dobra?
- Nie no... Jak ci to nie zaszkodzi i nie staniesz się od
tego nietoperzem, to z chęcią cię zabiorę. - Podniósł go na ręce bliżej swoich
oczu. - A tak swoją drogą... - zaczął, ale przerwało mu pukanie do drzwi.
Popatrzył na nie i schował go do kieszeni bluzki, po czym otworzył. - Tak?
- Ym... Rewizja na polecenie przełożonego... - Jego
rówieśnik rozejrzał się po korytarzu i spojrzał na niego. - Mogę?
- Właź. - mruknął i wskazał mu stołek, zamykając drzwi. -
Ale za pięć minut wychodzisz, nie?
- Tak. - Z westchnieniem mężczyzna rozsiadł się już
swobodnie. - Wiesz, kto je zabrał? - spytał, zaciekawiony.
- Kto wie... Ale tak mu nawet lepiej. Ktokolwiek to zrobił
wyrządził nam przysługę, nie trzeba powstrzymywać śmiechu.
- Mówiłem, że będzie rewizja. - burknął zawiedziony wampir, chowając się w kieszeni. Szkoda, że akurat w tym momencie... Teraz to pewnie
nie dowie się co chciał powiedzieć blondyn.
- Oczywiście rewizji nie będzie. - stwierdził, nie zapytał,
informując tym samym Izayę. - Przynajmniej nie tutaj. Szukanie włosów... Uśmiałbym się, jakby skończyły jako peruka jakiejś świni.
- Taaa, byłoby zabawnie! - prychnął jego znajomy z zakonu,
nie podejrzewając nawet obecności wampirka. - Tylko ciekawe, co by ojciec wymyślił...
- Ech? Karę. Wybyłoby się na misję i spokój.
Zaczynał się
dziwnie niecierpliwić, aż to 5 minut minie...
- A tak w ogóle po rewizji masz iść do koni.
- Koni? Może jeszcze mam słomę przerzucać...?
Odpowiedziało mu
wymowne milczenie.
- Mówiłem że egzorcyści nie powinni robić takich rzeczy. Od
tego są chłopi! - Stwierdził Izaya testując wytrzymałość kieszeni opierając się
na niej, czy też może kładąc nawet na materiale. Nudziło mu się takie czekanie.
Chciał usłyszeć co miał do powiedzenia blondyn.
- Chłopi są od podatków... - mruknął pod nosem, odpowiadając
Izayi. - Tym się żywimy...
- Hę? - Chłopak z krzesła popatrzył na niego zdziwiony. - Co
mruczysz?
- Przerwałeś mi modlitwę, więc kończę zanim będę musiał iść.
- Aha. To już chyba mogę iść... Nie będę ci przeszkadzać. –
Uśmiechnął się lekko do Shizuo.
- W porządku. - Otworzył mu drzwi. - A nie mówiłem że nic tu
nie mam? - warknął pokazowo.
- To był mój obowiązek. - odparł tamten, wychodząc. - Z
Bogiem.
- Z Bogiem. - odparł i zamknął drzwi. - W końcu...
- Żywicie się końmi?- Zdziwił się. - No to musicie mieć
końskie zdrowie. - zachichotał i poruszył sugestywnie brwiami gdy Shizuo
wyciągał go z kieszeni. - Ale lubię zwierzęta, więc idę tam z tobą~!
- Nie, to akurat na wyjazdy... Ale ja nie biorę koni, nawet
mi nie zależy... - Pokręcił głową i postawił go na łóżku, a sam zdjął płaszcz i
koszulę, by ubrać się w coś, w czym mógłby przerzucać siano. Inni tak na to nie
naciskali, ale on na misję ubierał się inaczej niż do siana i tyle...
- Jednak dobrze się stało, ze jestem malutki. - Uśmiechnął się
patrząc na prężącego się przed nim blondyna. - Normalnie musiałem polować na
takie widoki, a teraz? - Rozłożył się wygodnie- Shizu-chan sam się przede mną
rozbiera~... Pełen luksus! - Pokazał Shizuo okejkę.
- Nie ciesz się za bardzo, bo jeszcze szybko się to skończy.
- zauważył i naciągnął na siebie biedniejszą koszulę, a na to brązowy płaszcz.
No i nowe spodnie... To by było na tyle. - Zresztą mówi to ktoś, kto sam się
przede mną obnażał... - Wyciągnął rękę do niego. - No chodź tu komarku. Chyba, że jednak zostajesz?
- Ja to co innego. - Przewrócił oczyma. - Jakbyś mnie o to
poprosił to pewnie nawet w normalnej formie dałbym ci się rozebrać i pewnie
cieszyłbym się jak głupi, że się do mnie odezwałeś nie wyzywając mnie i nie
chcąc zabić. - przyznał. - I nie nazywaj mnie komarem! Jestem wampirem!
- Jasne, jasne... Jesteś teraz komarem, bo w tej formie
pijawa ci nie pasuje i koniec. - Złapał go sam i wsadził do kieszeni. -
Nie żeby coś, nadal nie widzę powodu, czemu miałbyś to robić. A teraz... Idziemy,
nim dadzą mi gorszą robotę. - stwierdził w końcu i skierował się do wyjścia.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńjakoś tak wyszło, że wczoraj mi czasu brakło xD więc komencika walnę teraz. Uwielbiam ich w tych "wcieleniach" się znaczy wampira Izayii i egzorcysty Shizuo. Coś mi podpowiada, że pokochałabym każde opowiadanie o nieśmiertelnym, ale jedno jest pewne - wasze podbijają moje serce za każdym razem, nie ważne ile razy je czytam. Będę czekać na resztę wszystkich Waszych opowiadań i tych zaczętych i tych, o których na chwilkę zapomniałyście :D weny drogie Panie, weny i dużo wolnego bo tego potrzebuje każdy.
UsuńPozdrawiam Wasza Haru-chan :*
Druga! xD
OdpowiedzUsuńDopiero dotarłam na tego bloga, nie wiem jakim cudem, skoro jest tak wspaniały. o3o
Idę czytać resztę! :D
A tym czasem, zapraszam do mnie. .-.
http://nakuizumi.blogspot.com/
Trzecia! Jeeeeeejku ^^ jak zwykle świetnie napisane. Kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lin-chan
Świetne! Takie kawaiii :) podoba mo się, że tak jakoś szybko doszli do porozumienia. Ach... I to wyznanie Izayi "jakbyś poprosił to nawet w normalnej formie dałbym Ci się rozebrać"... KOCHAM! Puźno już trochę i kleją mi się oczka jak komarowi dlatego weny, czasu i humoru ;) ~Midnight
OdpowiedzUsuńOmg ta akcja z włosami, nie mogę!.Niech ktoś podniesie mnie z podłogi..
OdpowiedzUsuńA ogółem świetny rozdział!
Wchodzenie na ten blog stało się nałogiem. ;)
Hahaha^^ Shizu-chan mistrz zła XD eh, ta akcja z włosami była cudowna! Normalnie chyba mi się będzie po nocach śnić :P
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest takie urocze, naprawdę. Lukier leje się po ścianach i cukier pada z nieba :3 ale to dobrze, bo czasami potrzeba takiego porządnego docukrzenia się.
Reakcje Izayi i to jak się przyznał do prowokowania swojego potworka jak był jeszcze normalnym wampirem, po prostu urocze! W ogóle odkąd zmienił formę jest taki słodziutki xD
Ciekawa jestem jak będą się zachowywać kiedy już Izaś wróci do swojej normalnej postaci
Pozdrawiam i ściskam mocno~!
Ojej... najlepiej tu wstawię koma ^^
OdpowiedzUsuńKOCHAM WAS I TEGO BLOGA XD
Znalazłam go szukając swojej ukochanej Shizaji, i się oczarowałam, że tak powiem...
Przeczytałam u was dosłownie wszystko, a niektóre nawet po kilka razy.. Spędziłam tutaj kilka dobrych nocy, a nawet czytałam na lekcjach w szkole xD Ogarnięcie wszystkiego zajęło mi... nooo tak w sumie kilka dni, nie oszukujmy się, w końcu czasami jeść iwgl trzeba było..
Dobra...mniejsza... ^^
Spokojny ze mnie człowiek, skromny iwgl, ale przyznam, że wśród obserwowanych przeze mnie blogów, ten jest zdecydowanie na pierwszym miejscu...
Heh..kupiłyście mnie, nie ma co...
Czekam na dalsze opowiadania <3
Słodkieeeeeeeeeee jejku wampirek jest taki rozkoszny, takie maleństwo co się tylko po główce chce smyrać~ Tak tak, Shizu-chan nie może się oprzeć.
OdpowiedzUsuńTa cała afera z włosami mnie śmieszy x3 i to jak Izaya gada do Shizusia a on mu odpowiada rozmawiając w tym samym czasie też z kimś innym i takie "wtf" .w.
OCH, urocze to wygrywanie dziurek w kieszonce, ale czy Shizuś kiedykolwiek to zauważy i się wkurzy na malucha~? Oj chyba nie =w=
Weny~!!!