Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

środa, 25 czerwca 2014

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 3

Hejo~! Szczerze mówiąc to jestem zdziwiona w ciągu mniej niż tygodnia przybyło nam 4 obserwatorów.... i przekroczyliśmy magiczną liczbę 50~! Bardzo wam za to dziękujemy *hug* właśnie... przepraszam, że nie było miniaturki na dzień przytulania, bo to była moja działka, ale nie potrafię nic napisać... jakaś taka przedwakacyjna blokada chyba~...
Um a właśnie prezent na 50 obserwatora pojawi się, ale musicie dać nam trochę czasu~....

Komban-wa~!
Tak, prezent się pojawi jak tylko go skończymy, póki co to spoczywa w łapkach nas obu. X33 A na razie~! Cieszę się, że " Inny niż wszystkie" tak zyskał na popularności i że aż doszło tylu obserwatorów i ogólem to jesteście kochani, a blog się rozrasta i... I... O rany, ta presja. X33 W końcu chcę, żebyście byli zadowolonymi czytelnikami~! ;3 To ja popracuję nad pisaniem, skoro już zaczynają się wakacje~... X33
No a teraz nie przedłużając! 
Enjoy~! :33



- Shizu-chan, Shizu-chan! Shizuo!!! - Izaya wrzeszczał potrząsając blondynem. Koty zdziwione wpatrywały się w niego, ale to nie było ważne. Shizuo... Izaya zbyt się o niego martwił.‏
- Hmm...? - mruknął, krzywiąc się. - Spać... - szepnął, po czym ziewnął lekko. Głowa opadła mu na bok. Naprawdę potrzebował spać...‏
- Dobrze... odpoczywaj. - zgodził się, głaszcząc blondyna po włosach. Ruchem ręki przywołał koty i kazał im się położyć na Shizuo. - Tak będzie ci cieplej~! - Sam się do niego przytulił, choć miał świadomość, że jest zimny.‏
- Mhm... - Faktycznie było mu zimno, najchętniej otuliłby się kołdrą i zasnął, jednak... Takie warunki mu się przecież zdarzały, zaśnie i tak.
     Zadrżał, gdy powiał lekki wiatr, ale i tak powoli odpływał.‏
- Przyniosę ci koc...- stwierdził cicho Izaya, szybko podnosząc się z blondyna. Pobiegł do domu po chwili wracając z poduszką i dwoma kocami. Jeden pościelił pod Shizuo drugim go przykrył. Poduszkę wepchnął mu pod głowę. - Tak bardzo przepraszam... - Pogłaskał go po policzku.‏
     Heiwaima tylko przysunął głowę bliżej poduszki i z błogością zapadł w sen. Teraz już było mu cieplej, słońce miło przygrzewało i ocieplało go bardziej, ogółem było w sam raz... Po chwili już wciągał powietrze między lekko otwartymi ustami. Regenerował się...‏
     Izaya przutulił się do niego, czekając aż blondyn wypocznie dostatecznie, by przynajmniej przenieść go do łóżka. Miał sobie za złe, że wypił jego krew, że się zgodził... Przez niego Shizuo omal nie... Nie, nawet nie chciał o tym myśleć. - Widzisz idioto, było mnie zabić jak miałeś okazję, sprawiam ci same problemy... - mruknął cicho.‏
     Nie odezwał się, tylko spał dalej. Dopiero po dobrej godzinie tego wypoczynku otworzył lekko oczy.
- Hnnn... Izaya? - mruknął zachrypniętym głosem. Czuł go obok... - Co ja tu robię...? - mruknął mało przytomnie. Nie pamiętał...‏
- Obudziłeś się~!!! - krzyknął uradowany, płosząc przy tym kota. Rzucił mu się na szyję. Tak bardzo się cieszył... - Nic ci nie jest... Jak dobrze~! - Tulił się do niego nie powstrzymując wielkiego uśmiechu jaki wykwitł na jego mordce, tak bardzo się cieszył.‏
- A co by mi miało... Aaa... - jęknął, przypominając sobie. Szyja go bolała... - Naprawdę nie macie w tym umiaru, nie...? Cholera, nawet cię trzepnąć nie mogłem... - Przeczesał włosy palcami. Niby wiedział, że on nie zrobił tego celowo, ale jednak go tym zdenerwował... - Mi z reguły nic nie jest, ale tobie by mogli dodać do tego wampiryzmu jakiś licznik wypitej krwi, czy coś...‏
- Prze-przepraszam... - wyjąkał, odsuwając się od niego. Gdy Shizuo spał Izaya przytargał pod drzewo miecz i teraz wręczył go Shizuo wraz z karteczką. - Tam jest napisane że po mojej śmierci wszystko co mam będzie twoje. - wyjaśnił. - Będziesz mógł wrócić do zakonu albo się "wykupić" i będziesz bogaty~! - Uśmiechnął się, klękając. - Teraz chcesz mnie zabić, prawda? W końcu jestem podłym krwiopijcą - uśmiechnął się cierpko - który nie zna umiaru.‏
- Oszalałeś. - prychnął. - Ja się tymi kotami nie będę zajmował po twojej śmierci, więc niestety musisz to zrobić za mnie. Z czego wynika, że będziesz żył. - Poklepał go po głowie i wstał, podpierając się drzewa. Nadal był osłabiony, nogi się pod nim uginały. - Mógłbyś zabrać te rzeczy do zamku? Nie dam rady ich zanieść. - przyznał niechętnie. Naprawdę nie chciał go zabijać, czy ten głupek jeszcze tego nie zauważył, czy jak...?‏
- Dobrze Shizu-chan~...! - Uśmiechnął się, Shizuo nie zabił go już poraz któryś... i to dawało Izayi tę złudną nadzieję, że może jednak go lubi. - ...Dziękuję. - dodał po namyśle. Chwycił i rozłożył jeden koc, włożył do niego drugi i poduszkę chcąc zrobić prowizoryczny worek. - Miecz też zabrać? - Spojrzał niepewnie na broń.‏
- Przecież go nie zostawię... - westchnął. - A co, za ciężko ci z nim? - mruknął. Wolałby go jednak nie zostawiać...‏
- Nie, nie już biorę~! - Uśmiechnął się i go zabrał. Gdy chwycił broń za rękojeść, mina mu zrzedła i syknął cicho, zaciskając zęby. Zapomniał, żeby nie dotykać go bez osłony dłoni. Szybko odrzucił miecz na koc i zawinął szczelnie. Miecz był poświęcony, bolała go cała dłoń... Pewnie była poparzona... Później się tym zajmie. Zabrał tobołek i podszedł do Shizuo. - Idziemy~~?‏
- Poparzyłeś się, nie? - mruknął niechętnie. I po co on się tykał tego miecza... Przecież to oczywiste, że to była broń na wampiry... - Idź, idź przede mną i zajmij się tą ręką... Ja spokojnie przyjdę później. - Nie chciał,żeby Izaya widział go tak słabego, mimo wszystko...‏
- E tam, to nic~! - Machnął lekceważąco zdrową ręką. - Nie trzeba, zaraz zniknie... Shizu-chan pomogę ci... Pozwolisz mi? - Zapytał, niepewnie do niego podchodząc. Skąd miał wiedzieć, czy Shizuo po prostu się nad nim nie zlitował, ale tak naprawdę ma go dość... Cóż, każdy by miał... Przecież go wykorzystał...‏
- Nie potrzebuję pomocy. - mruknął mało przyjaźnie. Nie był słaby, nie potrzebował tego... Nie dał się przecież AŻ TAK osłabić wampirowi! Poza tym gdyby pokazał jak go to osłabiło Izaya nigdy więcej nie wziąłby od niego krwi nawet w przypadku umierania z głodu... A w takim wypadku jednak wolał, żeby się tego nie bał. Nie rozumiał do końca, bo to powinno mu przeszkadzać, a on się dalej martwił... No ale tak było i już. - Idź i to opatrz, jasne??? - Denerwowały go te cholerne zawroty głowy...‏
- Shizu-chan nie zostawię cię prze... - zaczął tłumaczyć. Miał już w głowie piękną przemowę odnośnie tego, że musi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i powinien teraz pomóc Shizuo, ale widział, że to i tak nic nie da. Wpadł na o wiele lepszy pomysł. - Ne Shizu-chan, a może urządzimy sobie piknik~? - zapytał wesoło. - Poczekaj tu na mnie, usiądź sobie, rozściel kocyk a ja zaraz wrócę z jedzeniem, co~? - Tak, to był idealny plan. Shizuo nigdy by nie pokazał, że jest słaby, a tak będzie mógł jeszcze trochę odpocząć i Izaya wmusi w niego trochę jedzenia, będzie dobrze. Wyjął drugi koc z prowizorycznego worka znów sycząc z bólu gdy dotknął miecza. - Trzymaj~!!! - Uśmiechnął się wesoło jakby jego ręka właśnie nie paliła żywym ogniem.‏
- Nie jestem głodny. - burknął, łapiąc jego rękę zamiast koca. Przyciągnął go do siebie i zabrał mu jego "worek". Wyciągnął miecz, choć był ciężki, i wbił go w ziemię. - A ty jesteś już najedzony, tak przypuszczam. Idź i to opatrz. - uparł się. No przecież oparzył się dość mocno, teraz musi cośkolwiek z tym zrobić, nie?‏
- Nie. - stwierdził po prostu popychając Shizuo na najbliższe drzewo, a później zmuszając go do tego, by pod nim usiadł. - Poczekaj tu, rozłóż koc, przyniosę drugie śniadanie. - powtórzył z naciskiem. Odwrócił się i zabrał "worek". Ruszył w stronę wejścia do zamku. Teraz najważniejszy był Shizuo, jego rana i tak zaraz zniknie. - Psyche-chan pilnuj go. - Kot miałknął w odpowiedzi. - Jak tu zostanie dostaniecie w nagrodę mleka.‏
- Tsh, stanowczy się zrobił. - warknął pod nosem i popatrzył podejrzliwie na kota. No chyba mu nic nie zrobi? Zresztą, to tylko kot. Z kotem poradziłby sobie nawet w tym stanie. - Serio zaczynam wierzyć, że rozumiecie, co on do was mówi. - prychnął. - Jak jakieś majaki. Nie zostanę tu i koniec. Chcę do łóżka. - oznajmił pewnie. - Mogę się z wami podzielić jak ja jutro dostanę mleka. Ale nie waż się za mną iść. Ty i ten drugi. - Podniósł się, zabrał miecz i zaczął iść do zamku‏
     Kot zagrodził mu drogę i zaczął na niego syczeć. Może i był tylko białą, futrzastą kulką, ale białą futrzastą kulką walczącą o dodatkowy przydział MLEKA, nie odpuści tak łatwo nawet jeśli blondyn by go kopnął.‏
- No bez jaj. - jęknął Shizuo, patrząc na kota jakby ten nagle zaczął przed nim sambę tańczyć. - Serio oddam ci swoje mleko jutro, tylko weź mnie przepuść... Nie dam się uziemić, je jestem kurde niepełnosprawny i co ważniejsze nie chcę jeść, jasne? - Gadał z kotem, a raczej do kota, do czego to doszło...‏
     Izaya krzątał się jak tylko mógł żeby zdążyć, wiedział, że Shizuo pewnie nie ma zamiaru czekać. Zabrał wszystko i wybiegł z kuchni, przebiegł korytarzem, po schodach, otworzył drzwi i był na zewnątrz... Widząc dość osobliwą rzecz jaką był Shizuo kłócący się z kotem.
- Miauuu~!!! - zamiauczał głośno, zwracając tym uwagę wygrzewającego się obok na trawie czarnego kota. Ten gdy zrozumiał, że musi pomóc "służbie", żeby dostać przysmak, prychnął wyniośle, niechętnie wstał i przeciągnął się. Podszedł do blondyna, usiadł i pokazał łapką żeby blondyn zrobił to samo.‏
- No chyba żartujesz! - warknął blondyn, z niedowierzaniem dotykajać swojego czoła. Miał gorączkę...? Tak to wyglądało. - Nie siądę, tylko sobie pójdę. A spróbujcie mi przeszkadzać to naprawdę się wkurzę. - prychnął i zaczął iść przed siebie. On ich nawet nie lubił, po co jeszcze dyskutował...? Właściwie to o czym on mówił, to były KOTY! Z kotami się nie gada i już!‏
- Shizuo siadaj, jesteś osłabiony nasz się nie ruszać i wypocząć co ci szkodzi? - zapytał Izaya. Tym razem on zagrodził drogę blondynowi. Koty przyjęły to z uspokajającym miauknięciem podobnym do "uff~...". Chyba zrozumiały, że dostaną mleko.‏
- To, że czuję się lepiej. - burknął. - Dotrę do domu i wtedy najwyżej jeszcze chwilę się zdrzemnę czy coś, jak będę potrzebował. Ale nie potrzebuję, więc równie dobrze mogę się przejść. - dodał. Nie chciał tu siedzieć, bo ktoś mu tak kazał, po prostu nie i już...‏
- Shizu-chan... Proszę... - mruknął cicho, patrząc na niego z miną zbitego psa. - Po prostu się martwię, nie mógłbyś mi zrobić tej przyjemności i chwilę ze mną posiedzieć na dworze? Przecież jest taki piękny dzień~! - Uśmiechnął się, chcąc złapać Shizuo za rękę. Koty grzecznie przysiadły się przy jego nogach czekając na rozwój wydarzeń.‏
- Tsh... - prychnął i popatrzył na niego podejrzliwie. - Serio tak wygląda twoja codzienność?‏
- Nie, niecodziennie krzywdzę osobę którą kocham. - mruknął tylko, zaczynając rozścielać koc na trawie. - Co w tym złego, że się martwię, to moja wina, muszę wziąć za to odpowiedzialność. - A jednak jego piękna przemowa o odpowiedzialności się przyda, jeśli Shizuo dalej będzie się zapierał.‏
- Powstrzymałeś się, więc jest okey. Nie narzekaj tyle. - prychnął i usiadł w końcu. I tak pewnie nigdzie by go nie puścił, miał tego dosyć... Czuł się jak ubezwłasnowolniony. Nie mógł nawet iść przed siebie, kiedy tego chciał. Kompletna klapa...‏
- Dziękuję Shizu-chan~! - Uśmiechnął się widząc, że blondyn usiadł. Szybko rozłożył jedzenie. Usiadł po boku Shizuo, przytulił go i cmoknął policzek. - Tylko się o ciebie martwię...‏
- Niepotrzebnie. - dopowiedział. - Przecież mówiłem, że nic mi nie jest. No... Chce mi się spać, co najwyżej. - dodał po namyśle. - Ale nic poza tym. W końcu mogę nawet chodzić.‏
- To możesz się przespać~!!! - Uśmiechnął się, puszczając go. Shizuo nie wrzasnął na niego za ten pocałunek... Może naprawdę nie był aż tak zły o to ugryzienie... - Mam wygodne kolana~! - zachichotał. - O i możesz się napić mleczka~! Koty już dostały swój przydział. - Spiorunował wzrokiem miauczącego o dokładkę Hibiyę. Oczywiście miałczącego "Dawaj, ja chcę." a nie "Proszę Izaya-san daj mleczka słodkiemu kotkowi.".‏
- Przy tym pchlarzu to ja nie zasnę. - parsknął niemalże śmiechem. Mimo wszystko... Skorzystałby chyba... Znów zamykały mu się oczy.‏
- Tak, tak Shizu-chan~! Hibi-chan będzie cicho~... - obiecał, pomagając blondynowi się położyć. - Śpij sobie smacznie~! - dodał głaskając go po włoskach‏.
     Miał zamiar powiedzieć mu, by przestał się tak spoufalać, bo przecież nie są parą, ale darował sobie. Mimo, że mąciło mu to myśli to też dziwnie uspokajało. Po chwili pozwolił sobie na rozluźnienie się i jeszcze jedną drzemkę. Był naprawdę zmęczony w tym stanie...‏
     Pod drugą ręką Izayi przysiadł się Psyche, domagając się głaskania. Szantażował miauczeniem, więc aby nie obudzić Shizu-chana Izaya zaczął go głaskać, drugą ręką przesuwając po złotych włosach blondyna. Porównywał z nimi futerko kota i doszedł do wniosku, że są bardziej sztywne ale i w jakiś dziwny sposób milsze w dotyku.‏
- Mleka, tępoto... - wyrwało się Shizusiowi przez sen, po czym mruknął coś jeszcze niezrozumiale i obrócił głowę, marszcząc nos z niezadowoleniem. Spało mu się wyjątkowo dobrze, nie licząc tego głupiego snu...‏
     Izaya zdziwił się i spojrzał na Shizuo... Naprawdę prosił o mleko? Ale nie, miał zamknięte oczy... Nadal spał. Izaya uśmiechnął się do siebie i zarumienił lekko czując jak blondyn przekręca głowę i wtula nos w jego uda. Odetchnął głęboko ponawiając głaskanie, które przerwał gdy blondyn się kręcił i spojrzał w niebo. Słonko świeciło, a on, wampir, się opalał... Jak dobrze, że tylko zabobonni ludzie myślą, że wampiry mają światłowstręt, inaczej Izaya nie mógłby ich obserwować.‏
     Minęło jeszcze sporo czasu, nim Shizuo się obudził. Dokładniej coś koło kolejnej godziny. Odetchnął głęboko i przetarł oczy. Położył dłoń na swojej dziwnie miękkiej ale i twardej poduszce, uśmiechając się delikatnie. Zwykle za poduszkę robiły mu ciuchy, co to mogło być...? Właściwie to nie chciało mu się otwierać oczu, by się upewnić...‏
     Izaya uśmiechnął się bardziej widząc, że Shizuo się obudził, jednak nie blondyn nie otwierał oczu... Może to tylko chwilowe przebudzenie i jeszcze będzie chciał trochę pospać? Izaya pogłaskał go jeszcze chwilę po głowie po czym mruknął cicho tak by niż zburzyć atmosfery.
- Jak chcesz to sobie jeszcze śpij Shizuś~...
- Hmm...? - Zmarszczył brwi. Dlaczego słyszał Izayę...? A taak... Nie, zaraz!!! - Co? - Wstał gwałtownie i poczekał chwilę, aż miną mu zawroty głowy. - Ychh... - stęknął, patrząc na swoją "poduszkę" z przed chwili. Uda Izayi... Co mu odbiło, żeby na nich spać...? - Zasnąłem...? Tak, zasnąłem. - odpowiedział sam sobie. - Już mi lepiej, możemy iść. - oznajmił, próbując wstać na tyle szybko, by wyglądać poważnie ale i na tyle wolno, by nie kręciło mu się w głowie.‏
- Shizuś no~... - jęknął, łapiąc go za rękę. - Poczekaj trochę~... - prosił dalej - Co ci odbiło, wcześniej było dobrze, chodź usiądź...‏
- Po co... Przecież lepiej się czuję, co mam tutaj robić...? - spytał, zdezorientowany. Co prawda, jeszcze się do końca nie obudził...‏
- Zjeść drugie śniadanie... Pogłaskać kota.... Musisz odpoczywać... Zakręci ci się w głowie od takiego pośpiechu~! Ne Shizu-chan czy tu nie jest ładnie~? - Pokazał sad naokoło.‏
- Nie jestem stworzony do kontemplowania natury, zdajesz sobie sprawę? - Nie mógł tak siedzieć cały dzień, zwykle coś robił, miał jakiś cel, zajęcia... To po prostu nie było dla niego. Mimo to usiadł niechętnie. - Mogę się napić mleka, jak już. Jeśli masz jeszcze.- dodał. Z kotami się nie podzieli, o nie, wredne pchlarze...‏
- Jasne że zostało, proszę~! - nalał mu do kubka.- smacznego~! - Uśmiechnął się chwytając go pod ramię. Oparł też o nie głowę uśmiechając się lekko. On dla odmiany bardzo lubił patrzeć, jak nie na ludzi to na zwierzęta. Uczył się ich wzorców zachowań, a później je rozumiał. Tym razem patrzył na goniącego za motylkiem Psyche.‏
- Coś się bardzo do mnie kleisz dzisiaj. - zauważył jakby nigdy nic. Zastanawiało go po prostu, skąd ta nagła śmiałość i poufałość u niego...‏
- Wczoraj też się kleiłem... I w nocy~... - mruknął zadowolony. - Możesz mnie częściej przytulać, może za tysiąc lat mi się znudzi~! - zachichotał.‏
- Mhm. A czy ja przypadkiem jeszcze się na nic nie zgodziłem? - burknął. Naprawdę uważał go za jakąś przytulankę? A potem jeszcze się przywiąże i bedzie czegoś oczekiwał... Nie, na nic takiego się przecież nie zgadzał. Nic mu nie mówił. Nie chciał nikogo mieć i koniec.‏
- Zgodziłeś się ze mną zamieszkać, to wystarczy żebym się cieszył~! - Uśmiechnął się do niego wesoło. - Ne Shizu-chan powiedz~... Poznałeś już Matyldę, Psyche, Hibię... A z żadnym z nich normalnie nie rozmawiałeś... No poza Matyldą ale i tak sądzę, że to było po to żeby mnie zdenerwować! - naburmuszył się, ale zaraz znów rozpromienił. - ...No więc czy to znaczy że Shizu-chan nie lubi zwierząt~?‏
- Lubię... Co nie znaczy, że będę rozmawiał ze stworzeniami, które mi przecież nie odpowiedzą. - Spojrzał w niebo. Coś czuł, że zbiera się na deszcz... Jeszcze daleko, ale się zbierało. - Poza tym zmieniasz temat. Tulisz się do mnie, nawet pocałowałeś mnie w policzek... Nie zgadzam się na bycie parą, czy coś takiego. - Uznał, że lepiej powiedzieć to od razu, prosto mostu. W końcu miał swoje powody... - Nie znasz mnie nawet dość dobrze. - Wzruszył lekko ramionami.‏
- Nie szkodzi Shizu-chan~! Wystarczy mi, że będziesz obok~!!! - powtórzył z uporem maniaka, uśmiechając się do słońca. - Poza tym ty też zmieniasz temat... Dobrze, nie lubisz moich zwierząt, nie winię cię~! - stwierdził wesoło. - Ne Shizu-chan mówisz, że nie znam cię dobrze... To może opowiesz mi coś o sobie, co~? - zaproponował wesoło.‏
- Krowa była całkiem w porządku. - mruknął, patrząc gdzieś w dal. Miał mu o sobie opowiadać...? Niby co dokładnie? - Dość dużo nieciekawych rzeczy możnaby opowiedzieć. Moje życie ogółem nie było ciekawe. Co konkretnie chciałbyś wiedzieć? - Nie obchodziło go, czy Izaya pozna parę faktów z jego życia. I tak nie miał co ukrywać.‏
- Coś żebym mógł cię poznać, to chyba jasne~!!! Nie przejmuj się, dla mnie nie ma czegoś takiego jak "nieistotne fakty", możesz powiedzieć cokolwiek ci przyjdzie na myśl a ja i tak będę się cieszył~!!! Na przykład... - zamyslił się, pukając palcem w brodę. - Ile masz guzików w płaszczu, co nosisz w tej wypchanej prawej kieszeni, ile razy dziennie polerujesz ten swój mieczyk żeby tak błyszczał... Jak ty utrzymujesz to wielkie stalowe coś, to w ogóle jest wygodne~?‏
- Serio, takie błache rzeczy? - parsknął mimowolnie. Spodziewał się pytań z grubej rury, jakie zawsze zadawali ludzie... - Guzików nie liczyłem, ale ponad dziesięć, w kieszeni noszę mniejszy poświęcony krzyż i parę kamyków z miejsc, które chciałem jeszcze odwiedzić, żeby o nich nie zapomnieć, a miecza nie trzeba polerować... Przynajmniej nie codziennie, bo nie korzystam z niego aż tak często. I dla mnie to jest wygodne, już się przyzwyczaiłem do jego dotyku i wagi. Stał się przedłużeniem mojej ręki, to chyba najważniejsze. Następny zestaw pytań?‏
- Ooo... - Izayi zaświeciły się oczy. - Zapamiętam, żeby nie dotykać prawej kieszeni~! - Uśmiechnął się. - Pokażesz mi kiedyś kamyki Shizu-chan~? I oczywiście opowiesz skąd są~! - dodał, no bo przecież... Same kamyki nie chciały mówić. - Jeszcze nie rozgryzłem jak mogę zrozumieć kamyki, ale może dzięki tobie mi się uda~! - zachichotał.‏
- One tym bardziej nie mówią. - parsknął, rozbawiony. - Krzyżyk jest zawinięty w bodajże pięć chusteczek, więc nawet gdybyś dotknął ich przez przypadek, nic ci się nie powinno stać. A co do kamieni... Mój dom, kryjówka koło szkoły klasztornej, pewna karczma, w której spotkałem się po długim czasie z moim bratem i jedna łąka, na którą uciekłem po rozwaleniu sali w klasztorze. Brakuje mi kamyka z domu mojego brata, ale o tym miejscu nic nie musi mi przypominać. Teraz moje pytanie. Ty nie masz miejsc, do których chciałbyś wracać?‏
- Do czego miałbym wracać Shizu-chan~? - Zdziwiony spojrzał na blondyna. - Ale ty masz sporo takich miejsc... Ummm... - Izaya rozejrzał się po trawie. - Jest~! - Uśmiechnął się i chwycił leżący niedaleko nich kamyczek. - Ne Shizu-chan, chcę, żeby coś ci przypominało o mnie, więc proszę~!!! - Podał mu kamyczek. - Może dołączyć do kolekcji~? - Uśmiechnął się radośnie.‏
- Jak na osobę, która żyje tak długo, powinieneś mieć chyba jakieś miejsca wiążące sięz przyjemnymi wspomnieniami, nie? - Odebrał od niego kamyczek i obejrzał go uważnie, zamyślony. Czy chciałby tu wrócić...? Nie był tego do końca pewien. Jeszcze wszystko mogło pójść nie tak, a ich znajomość lec w gruzach. Ale póki co... Mimo całej tej irytacji i niezręczności, było coś takiego co sprawiało, że nie myślał o odejściu stąd... - A tego nie potrzebuję. - Odłożył kamień spokojnie obok siebie. - Jeszcze nigdzie stąd nie idę, nie? Nie zapraszałeś mnie przypadkiem na stałe?‏
- Oczywiście że na stałe~! Ale czy kamyczek nie mógłby ci przypominać o MNIE? - zapytał trochę smutno. - Wybacz Shizu-chan, nie jestem sentymentalną osobą, ty najwyraźniej tak... Pamiętam osoby które poznałem, z którymi rozmawiałem... Miejsca, w których to się działo... Gdybym miał z każdego zabierać kamyk miałbym drugi zameczek tylko żeby gdzieś wpychać te kamyki~! - zachichotał. Taaak rozmawiał z ogromną ilością ludzi...‏
- Ale ty też jesteś obok... - Mimo wszystko podniósł znów kamyczek i wepchnął go szybko do kieszeni. No cóż... Skoro to miało mu sprawić przyjemność... Tylko dlatego, prawda?‏
- Ale mogę nie być~! Mogę na przykład wybrać się do miasta po nową koszulę dla ciebie... - zamyślił się. - Nie, chociaż nie, przydasz mi się, w końcu ktoś ją musiałby zmierzyć... Ale... Jeszcze nie teraz, pewnie zaczęli cię szukać, bo nie wróciłeś. - mruknął, wtulając głowę w Shizuo. Przejechał ręką po prawej kieszeni blondyna, uśmiechając się lekko. Tam był jego kamyczek, Shizuo naprawdę go wziął, czyli że... - Shizu-chan lubisz mnie~?‏
- Jeszcze mnie pewnie nie szukają. Nadal mógłbym na ciebie polować. Mam czas... - Słysząc drugie pytanie zamilkł. Czy go lubił...? Nie wiedział... - Na pewno w jakiś sposób wolę, kiedy się cieszysz, niż smucisz. I nie chcę cię zabić. Nie nielubię cię, to na pewno, ale czy lubię... Hmm. Tego do końca nie wiem. - odparł wymijająco. Nie umiał określić swoich uczuć. - Wciąż nie jestem pewien...‏
     Izaya uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile to możliwe, i zalśniły mu oczy.
- Dzięki Shizu-chan~!!! - Przytulił go mocniej. Gdy się trochę opamiętał puścił go i odchrząknął. - No to ten... - Był lekko rumiany. - Następne pytanie~?‏
- Ale... Za co ty mi dziękujesz...? - niemal jęknął, podłamany. Nie wiedział, co do niego czuje, a ten się nakręcał. Może i go nie nielubił, ale lubił też nie do końca... - Taa, uznaj to za następne pytanie... - mruknął.‏
- Dziękuję, że mnie nie nie lubisz~! Za to że mnie tolerujesz, to miłe Shizu-chan~!- Uśmiechnął się wesoło. - Ne Shizu-chan, a to następne pytanie może być trochę bardziej osobiste, czy wolisz żeby było jak te poprzednie~? Nie chcę cie do niczego zmuszać, wiesz~!‏
- Nie uważaj tego za coś szczególnego... - mruknął. Chociaż prawdą było, że sporej ilości osób nie lubił. - Może być. Ale to by oznaczało, że ja też mogę pytać cię o osobiste rzeczy, pamiętaj. - zastrzegł.‏
- Dobrze więc... Chcę się tylko upewnić, masz brata Shizu-chan, nie~? Kim on jest? Zawsze mnie ciekawiło, bo nikt nie znał osoby podobnej do ciebie, a jako bracia powinniście być podobni, prawda~? - zapytał, chwytając za dłoń blondyna. Obejrzał ją... Miała paskudną szramę... Czyli to stąd wczoraj Shizuo dał mu się napić krwi. - Boli? - zapytał, dotykając obok nacięcia. Wszystko ładnie wylizał więc raczej nie wdało się zakażenie, ale... Nie może być tego taki pewny.‏
- Mam brata... Występuje w teatrze. Nie jesteśmy do siebie podobni, on jest młodszy i kompletnie różny ode mnie. - Zerknął na swoją dłoń. Dziwne, przyjemny był dotyk jego chłodnych palców... - Nie czuję bólu tak jak inni. To dla mnie nic poważnego. - Wzruszył ramionami. - A ty miałeś jakieś rodzeństwo? - wrócił do tematu.‏
- W teatrze... - zamyślił się... Nie chadzał często do teatrów i nie znał aktora nazwiskiem Heiwajima. - Ne Shizu-chan, ty też masz talent aktorski~? - zaciekawił się. - Dobrze, że nie boli. - Przyłożył swoją dłoń do Shizusiowego odpowiednika. - Um... Nie, jestem jedynakiem... Moi rodzice bardzo starali się o dziecko, ale przez długie lata im to nie wychodziło, w konsekwencji czego gdy wreszcie się pojawiłem cały czas na mnie dmuchali...‏
- Nie mam. Jestem całkiem inny. Wolę mówić wszystko wprost, teatr nie jest dla mnie. A wracając do twojej rodziny... Więc byłeś dziedzicem? Wychowywanym tak, by przejąć spadek, tak? I nie miałeś narzeczonej? Dzieci?‏
     Izaya się zaśmiał... Nie chciał wyśmiewać pytania, ale po prostu zabawne, że o to pytał.
- Wiesz Shizu-chan... Nie gustuję w dziewczynach więc odrzucałem wszystkie kandydatki~! - Uśmiechnął się wesoło. - Liczyłem, że zostanę kawalerem... Ale coś poszło nie tak~! - westchnął. - Chociaż ojciec pewnie się cieszy... I ja też nie powinienem narzekać... Ostatecznie nie mam żony i nigdy nie miałem, zostałem kawalerem tak jak chciałem~! Rodzice mówili, że jak nikogo nie znajdę to nie przedłużę linii rodu i zostanę wiecznym kawalerem~! Nie wierzyłem im... Nie sądziłem że aż tak dosłownie "wiecznym", rozumiesz~? - zachichotał. Ojciec narzekał, że Izaya nie utrzyma linii rodu bez dziedzica, podczas gdy on "wieczny" kawaler nadal trzymał w garści majątek... choć nie zarządzał nim tak jak ojciec.‏
- Więc... Jak to się stało, że zostałeś wampirem? - Wiedział, że w sumie pyta być może również o sam rytuał zostania wampirem, ale to również bardzo go ciekawiło... Choć bardziej sama historia tego zdarzenia u Izayi.
- Tajemnica Shizu-chan~! - zachichotał, uśmiechając się tajemniczo. Jeśli Shizuo będzie drążył temat odpowie, jak nie to nie. - Jestem wampirem, chyba muszę mieć swoje tajemnice, nie~?‏
- Taa... Ale historię tego, jak to się stało mógłbyś mi opowiedzieć. W końcu nie zdradzam tajemnic. - Wzruszył ramionami. Jak nie o rytuale, to chociaż o tym chciał się dowiedzieć... Naprawdę chciał.‏
- Do-brze Shizu-chan~! Chętnie bym ci powiedział, ale... nie pamiętam. - westchnął. - Po prostu któregoś dnia obudziłem się w pustym dworku, poszedłem do łazienki, spojrzałem w lustro i pomyślałem "po co ja to robię, przecież jestem wampirem, nie odbijam się w lustrze" i tyle~! - Wzruszył ramionami. - Pewnie sądziłeś, że to będzie jakaś bardziej porywajaca opowieść... wybacz.‏
- Huh? Serio? - zaskoczony, zamilkł na chwilę. - Zupełnie nic?‏
- Zupełnie... - przyznał, spuszczając wzrok. - Może ktoś kto mnie zmienił w wampira wymazał mi pamięć... Nie wiem.‏
- To wy możecie wymazywać pamięć? - O tym jeszcze nie wiedział... Przydatna informacja po tylu latach, nie ma co. - A wiesz, jak zmienić kogoś w wampira? - zamyślił się.‏
- Mhm... Bardzo stary i doświadczony wampir nie miałby z tym problemu. - potwierdził wymazywanie pamięci. - Nie martw się nic ci nie zrobię~!!! - Od razu zaczął machać rękoma, chcąc uspokoić, i tak spokojnego, blondyna. - Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił... Obiecuję... Naprawdę...‏
- Tyle to wiem. - westchnął. - I tak nie zrobiłbyś tego bez mojej zgody. Tak mnie tylko zastanawia... Dlaczego ktoś to zrobił z tobą. Przecież z ciebie nawet typowy wampir nie jest... - Zamknął się, zauważając, że powiedział być może trochę za dużo. W końcu to, co o nim myślał, wiązało się właśnie z tym, że Izaya nie był jak typowy wampir.‏
- Może po prostu przemiana w wampira nie przebiegła pomyślnie, bo nie stałem się bezwolnym krwiopijcą. - zastanowił się. - Tak mi się wydaje... Może ten ktoś stwierdził, że wstyd nie potrafił nawet zmienić dzieciaka w wampira i mnie zostawił wymazawszy wspomnienia. - Wzruszył ramionami. - Ale czy tak nie jest lepiej~? - Przytulił się do ramienia blondyna.‏
- Mmm... Mhm. - mruknął. Co miał mu powiedzieć? Że cieszy się, że jest normalny? Że właśnie za to w jakiś sposób go lubi? Czy mógł powiedzieć coś więcej? Nie wiedział, w jakim stopniu go lubi, a po wyznaniu bruneta nie chciał dawać mu choćby cienia nadziei, gdyby nie lubił go jednak naprawdę tak bardzo. To wszystko było zagmatwane... Może gdyby stąd odszedł byłoby lepiej... Ale też nie chciał, żeby ktoś go skrzywdził, a jak on tego nie zrobi, przyślą kolejnego egzorcystę... Shizuo zamyślił się nad tym, kompletnie odpływając. No bo w końcu co miał zrobić...? Nie wiedział. Zostać i pozostać obojętnym...? Chyba nie do końca tak potrafił...‏
     Izaya widząc, że blondyn kompletnie odpłynął pogrążając się w rozmyślaniach postanowił skorzystać z okazji i położył głowę na jego kolanach. Milej by było gdybym mógł na nich usiąść, ale... Jeszcze mnie zrzuci i na mnie nakrzyczy... tak jest lepiej - stwierdził w myślach. Puknął kilka razy delikatnie w ziemię, przywołując Psyche. Chciał coś robić, nawet jeśli byłoby to tylko głaskanie kota‏
     Blondyn zaczął coś nucić, byle tylko zająć myśli. Natrętne opcje nie dawały mu spokoju, ale też żadna nie zadowalała... Może jednak powinien chociaż udawać obojętność... W końcu był w tym dobry? Ale Izaya wolał jego zainteresowanie, nawet bez zobowiązań... Nie, przecież każdy cierpiałby przez to dwa razy bardziej, neimożliwe, żeby wolał to... Ale obojętność też mogła go zranić...
- Izaya, czego tak właściwie byś chciał? - spytał w końcu, nie przestając wpatrywać sie gdzieś w przestrzeń. Musiał mieć jakiś punkt oparcia w rozmyślaniu... Jego zdanie.‏
- Hę? - spojrzał na niego zdziwiony dalej głaskając kota. - Chciałbym żebyś tu był...? Tak mi się wydaje... Nie musisz nic do mnie czuć ale chciałbym, żebyś był przy mnie... Zrozumiem jeśli będziesz potrzebował odreagować bez zobowiązań, więc... Po prostu zostań, dobrze? - poprosił, usilnie się w niego wpatrując. Bał się, że źle odpowiedział i niezadowolony Shizuo go zostawi, ale... Powiedział to co myślał, więc chyba powinno być dobrze...‏
- Mhm... Rozumiem. - Skinął głową, wpatrując się nieruchomo w jakiś punkt w przestrzeni. Więc Izayi zależało po prostu, żeby był... Miał więc zamiar zostać... Skoro mu nie przeszkadzało, nawet gdyby "odreagowywał"... Czego nie miał zamiaru robić... To nie mógł być obojętny... Ale też nie miał zamiaru się zbliżać, bo to zawsze kończyło się źle... Przynajmniej takie miał wrażenie. A może zwyczajnie bał się, że coś pójdzie nie tak... Tyle, że tego by nie przyznał.‏
- Ne, ne Shizu-chan... Dobrze odpowiedziałem~? - Odwrócił się na plecy. - O czym tak myślisz?‏
- Czy dobrze? - Otrząsnął się i zwrócil na niego wzrok. Cóż, chyba pora przywyknąć, że brunet tak się do neigo klei... Czemu by nie? To jak test ile wytrzyma... A oczywiście, że mógł tak długo i jeszcze dłużej. -Dlaczego pytasz o dobrą odpowiedź, skoro prosiłem o twoją prawdziwą opinię... Tak sobie myślałem o tym, co będę robił w przyszłości, zaczynając od dziś. - stwierdził obojętnie.‏
- Po prostu... zostaniesz tu, prawda? - spytał, wtulając się w blondyna. - Jeśli tak, to była to dobra odpowiedź. - stwierdził pewnie.‏
- Mhm, wygląda na to, że zostanę. - Pokiwał głową. - A można wiedzieć, dlaczego tak bardzo się do mnie dziś kleisz? Bardziej nawet, niż wcześnej... - Może i miał zamiar to znosić, ale dziwnie by wyglądało, gdyby nagle zaczął to akceptować...‏
- Tak po prostu... To mi sprawia przyjemność~. - Uśmiechnął się, obracając znów na plecy i wpatrując w niebo. Odetchnął świeżym powietrzem. - Przez te wszystkie lata nauczyłem się, że jeśli nie będę robił tego co chcę, potem będę tylko żałował~!‏
- Patrz, ja z reguły mam na odwrót. - prychnął na tyle cicho, by nie dało się tego dosłyszeć będąc zwykłym człowiekiem. Położył się na trawie. Takie chwile odpoczynku, kiedy nie musiał się niczym martwić, zdarzały się niezwykle rzadko...‏
- Jak to na odwrót~? - Zdziwił się, przesuwając na klatkę piersiową blondyna. Bądź co bądź kiedy Shizuo się położył Izaya zjechał na... dość intymne rejony, a nie chciał żeby blondynowi było bardziej niekomfortowo. - Tak będzie dobrze? - mruknął opierając głowę na rękach.‏
- Mhm, rób co chcesz... - westchnął. Zastanowił się chwilę... Jak miał mu to wytłumaczyć? - Normalnie na odwrót. Jeśli robię to, co chcę, z reguły może mi to przynieść więcej kłopotów niż pożytku. - Podłożył ręce pod głowę. - Dlatego zanim coś zrobię muszę znaleźć najlepszą opcję. - Powiedział być może za dużo, ale i tak Izaya nie miał jak się domyślić, o co chodziło tym razem...
- Najlepszą opcją będzie zostanie przy mnie i spróbowanie poczuć tego samego co ja. - Udał, że jest naburmuszony. - To chyba oczywiste, Shizu-chan~...‏
- A jak tego nie poczuję? - spytał. - Czysto retorycznie, gdybym cię wykorzystał tylko tak, bo miałbym taką zachciankę, a potem odszedł lub cię zabił?‏
- I tak byłbym bardzo szczęśliwy~! - Uśmiechnął się szczerze do blondyna. - W końcu sprawiłbym, że Shizu-chan miał chociaż chwilę przyjemności~!!! - wyszczerzył się głupio. Chociaż mówił prawdę, nie przeszkadzałoby mu to, byłby szczęśliwy. - I tak miałem przecież umrzeć, prawda~? - przypomniał mu.‏
- Jezu, czy ty nie masz choć odrobiny, ODROBINY szacunku do siebie??? - warknął, wkurzony. Wykorzystałby go, ograbił i zabił, a ten jeszcze by się cieszył?! Chyba naprawdę nie wiedział, co mówi!!! - Naprawdę mam ci to uświadamiać? Nie powinieneś umrzeć, ani tym bardziej dawać się tak wykorzystywać! Pomyśl trochę! - Ile razy miał to powtarzać, ile razy miał mu to uświadamiać, jak, żeby do niego dotarło...?‏
- A co mi zostało? Jestem wampirem, osoba którą kocham mnie nienawidzi, jeśli mogę zrobić cokolwiek żeby sprawić jej radość zrobię to! Musisz tylko powiedzieć czego chcesz! - wrzasnął, podrywając się z blondyna. Usiadł tyłem do niego. - Wszystko... Wszystko... Tylko powiedz, czego byś chciał.‏
- Żebyś w końcu zaczął dostrzegć swoją wartość. - odezwał się, przymykając oczy. Poza tym nawet się nie ruszył. - To wkurzające, kiedy mówisz o sobie tak, jak teraz.‏
- Dobrze... - Nachylił się nad nim i cmoknął go w usta. - Teraz możesz przez pół godziny robić ze mną wszystko... Nie widzę powodu, dla którego miałbym się cenić wyżej. - westchnął.‏
- Pomagasz ludziom, dbasz o zwierzęta, masz opory przed piciem ludzkiej krwi a nawet zwierząt, które polubiłeś... Mimo, że jesteś wampirem. A jeszcze masz problem z własną wartością? - westchnął. Naprawdę go nie rozumiał... - Mogę robić z tobą wszystko? Świetnie. - Zamknął oczy. Słońce grzało tak przyjemnie, że jego siły od razu wracały... - To połóż się obok.‏
     Izaya trochę się zarumienił, ale z uśmiechem spełnił prośbę blondyna. Wtulił się delikatnie w jego ramię i odetchnął tym przyjemnym zapachem jaki zawsze było czuć od blondyna. Zamruczał cichutko z aprobatą... To po prostu było zbyt przyjemne‏
- Mamy pół godziny na robienie czegoś razem, tak? Więc poleżymy sobie w słońcu. - oznajmił i uśmiechnął się lekko w myślach, nie otwierając oczu. - Przyjemne, nie? - Uwielbiał to uczucie. Ciepłe promienie głaszczące skórę... Wręcz upał. A od trawy wilgotny chłód...‏
- Mhym~... - westchnął, zadowolony. - Dobrze, że wampiry nie boją się słońca i to tylko przesąd.‏
- Za pierwszym razem to mnie nawet dziwiło... - mruknął, ledwo otwierając usta. - Ale tak jest przyjemniej.‏
- Taak... Mnie chyba też~! - zachichotał.‏
     Heiwajima zamknął usta, nie odzywając się. Spytałby jeszcze o powód, dla którego Izaya uważa, że ma tak małą wartość, ale się nie odezwał. Nie było sensu drążyć tematu... Zamiast tego po prostu leżał, skupiajac się na ogarniającym go cieple.‏
     Psyche wskoczył na Izayę, znów domagając się pieszczot.
- A ty dla odmiany jesteś niewyżyty... - fuknął na kota, zaczynając go drapać za uchem.‏
- Co? - Shizuo otworzył oczy, a widząc kota aż mimowolnie się uśmiechnął. - Złe miejsce wybrałeś na zrobienie pikniku i tyle. - zauważył ze śmiechem.‏
- Nie zrobiłbym pikniku gdybym... Wcześniej się nie najadł... Przepraszam Shizu-chan. - mruknął, dalej drapiąc kota. - Naprawdę nie chciałem tyle wypić...‏
- Daj mi już z tym spokój. Pozwoliłem, to mam za swoje. - westchnął. Izaya męczył ten temat niepotrzebnie... - Grunt, że ci starczy na najbliższy czas, nie? - podsumował, omijając już wyjaśnienia, dlaczego dał mu się napić. Tak do końca sam nie wiedział.‏
- Wystarczy. - potwierdził. - Może... Potrzebujesz czegoś Shizu-chan~? Głupio mi tak brać sobie twoją krew i nic ci nie dać w w zamian...‏
- Nie. Nudzi mi się tylko. Normalnie ciągle miałem coś do roboty, a tu nie mam zajęć... Chociażby budowa, czy coś... No nic, chyba będę musiał to przeżyć. - westchnął. Tak, nuda była dla niego najgorsza... Nie miał gdzie zużyć nowo zregenerowanych sił.‏
- Ne Shizu-chan, a może jutro pojedziemy do wioski, co~? Dawno tam nie byłem przez... No wiesz... A mam sporo przetworów do oddania... Co ty na to~?‏
- Dopiero jutro... - westchnął. - Dobra. Mogę ci pomóc, choć na ogół odstraszam ludzi. Właśnie... Masz pomysł, w co mógłbym się przebrać? - Właśnie zdał sobie sprawę, że w stroju egzorcysty nie powinien się raczej pojawiać wśród ludzi, zwłaszcza z wampirem...‏
- Hmm... Masz rację, ludzie z tej wioski nie lubią księży... Shizu-chan mam pomysł~!!! - Zaklaskał w ręce. - Chodź~! - Wstał i pociągnął blondyna za rękę. - Przebierzemy cię w coś fajnego~!‏
- Lubią wampira nie lubią księży... Ciekawe dlaczego ja się nie dziwię... - westchnął. Przemilczał kwestię "jego pół godziny" i wstał, idąc za nim. Był już na tyle silny, że mógł iść sam. - Coś fajnego czyli? - spytał podejrzliwie.‏
- Nie wiedzą, że jestem wampirem~! Bali by się mnie wiec im nie powiedziałem~... - Uśmiechnął się wesoło, idąc w stronę zamku. - Nie wiem w co, ale na pewno będzie fajne~! Mam całą szafę kostiumów~!!!‏
- Zamiast kostiumów wolałbym zwykłą koszulę i płaszcz, ewentualnie nowe spodnie... - westchnął, idąc za nim do zameczku, aż do garderoby.‏
- To też się znajdzie~! - zapewnił go, otwierając drzwi. Na wieszaku wisiał wielki, fioletowy kapelusz z zielonymi piórami i czerwona chusta. Izaya chwycił kapelusz ubrał go i spojrzał w lustro. - I tak wyglądam Shizu-chan~? - zachichotał.‏
- Jak błazen. - parsknął. - Z jakiegoś karnawału, czy jak?‏
- Moja rodzina uwielbiała karnawał~! Kiedyś z tej okazji była tu zabawa na cały tydzień~! Zjeżdżali się wszyscy z całej okolicy i przebierali w kostiumy~! Na pewno znajdziesz coś dla siebie Shizu-chan~!‏
- Byle normalnego... - Zagłębił się w stroje. W końcu skompletował jakąś koszulę, kamizelkę, granatową pelerynę i proste, czarne spodnie, które cudem na niego pasowały. - Dobra, mam! - oznajmił w końcu, z niemałym triumfem w oczach. No i poniekąd z ulgą. - Mogę się przebrać tutaj, nie?‏
- Jasne~!!! - Uśmiechnął się Izaya w kobiecym czepku na głowie i jakiejś dziwnie wystawnej francuskiej koszuli. Podszedł do blondyna, nucąc coś wesoło i założył mu na twarz fioletową maskę. - Teraz strój jest kompletny~!‏
- Nigdy nie uczestniczyłem w zabawie karnawałowej i zapewne nie będę. - prychnął i ściągnął maskę. - Nie lubię masek. Nie potrafię tańczyć. Nie lubię przechadzać się w towarzystwie. - wymienił spokojnie. - Myślę, że same ciuchy wystarczą mi na odwiedzenie tej wioski. Daj mi się tylko przebrać, żebym zobaczył, czy to faktycznie będzie na mnie pasować. - Odłożył maskę i ciuchy i zaczął rozpinać koszulę.‏
     Izaya usiadł na pobliskiej skrzyni i zastanowił się chwilkę.
- Mogę nauczyć cię tańczyć~! - Uśmiechnął się wesoło, patrząc na blondyna. Miał prawo! Czekał na odpowiedź. To nie tak, że podoba mu się tors Shizuo...‏
- A skąd wytrzaśniesz muzykę? Poza tym... Nie ma takiej potrzeby. Mówiłem już, że nie mam zamiaru uczestniczyć w zabawach. - Wzruszył ramionami. Położył bluzkę na wcześniej zdjętej pelerynie i zaczął rozpinać spodnie. Dziwnie mu było ze świadomością, że Izaya patrzy...‏
- Muzykę załatwię bez problemu~! - Puścił mu oczko. - Poza tym i tak najpierw trzeba to przećwiczyć "na sucho"~!!! Najwyżej będziesz tańczył z miotłą a ja będę grał~! W trzecim saloniku jest fortepian... - Uśmiechnął się wesoło.‏
- Naprawdę nie mam zamiaru tańczyć. - Pokręcił głową i rozwiązał buty, po czym je ściągnął. Izaya go rozkojarzał... Ściągnął spodnie i chwycił za nowe ciuchy jakby nigdy nic.‏
- Szkoda~! Jestem ciekaw jak to by było zatańczyć z tobą~! - Uśmiechał się wesoło, machając nogami.‏
- Nogi by cię rozbolały. - skwitował. Do skoordynowanych w tańcu to on nie należał. Próbował dwa razy... Nie, to naprawdę nie był dobry pomysł... Zaczął się ubierać, próbując nie przypominać sobie wcześniejszych prób.‏
- No jak wolisz... - w końcu się poddał. - Jak chcesz jakąś pracę to musisz mi pomóc jeszcze załadować wszystkie rzeczy na wózek... - zastanowił się. Zawsze męczył się z tym cały dzień, ale z siłą blondyna nie powinno być problemu.‏
- Nie ma sprawy. - zgodził się od razu. Zdążył już zapiąć spodnie i założyć bluzkę. Założył jeszcze kamizelkę i pelerynę... - Jak to wygląda? - mruknął, oglądając się. Nie było takie złe, dość wygodne...‏
- Ubierz jeszcze maskę i bierz szpadę~! - Wyjął ją ze stojaka i rzucił w kierunku blondyna. - Będziesz bardzo ładnym muszkieterem~! - zachichotał.‏
- Mówię ci, że nie lubię przebieranek. - Mimo to wziął maskę i przyłożył do twarzy, po czym uniósł szpadę i skrzywił się lekko. - To jest tak lekkie, że nie idzie tego wyczuć... - Zamachnął się szpadą, rozcinając powietrze.‏
- Hahaha Shizu-chan szpadą się nie tnie~! Nią się kłuje... Daj pokarzę ci~! - Zeskoczył z kuferka i podszedł do blondyna. Wziął do ręki broń. Podrzucił ją kilka razy, sprawdzając ciężar. - Gotowy~? - Stanął w lekkim rozkroku, jedna noga z przodu, druga z tyłu. Jedną rękę trzymał za plecami. Drugą miał z przodu trzymając szpadę. - Wypad~! - Przesunął rękę w przód, kłując blondyna końcem broni. - I powrót~! - zachichotał, wracając do poprzedniej pozycji.‏
- Och, serio? Tym się nawet nie zabija? - Popatrzył na swój tors. - W sumie to nic emocjonującego. - Popatrzył na niego z lekkim wyzwaniem. - Ale i tak bym cię pokonał.‏
- Bo to jest broń francuskiej szlachty, oni walczą nimi dla zabawy, nie żeby się pozabijać~... - westchnął. - Poza tym pokazałem ci tylko najbardziej podstawowy ruch żebyś miał pojęcie jak to wygląda... Zresztą byliśmy we Francji... Czy też może raczej wytropiłeś mnie kiedyś we Francji, nie widziałeś tego~?‏
- Ale w tej ich zabawie też liczy się wygrana, prawda? - Ściągnął pelerynę, żeby znów się rozebrać do poprzedniego stroju. - Choć nudna gra, to i tak ciekawsza, niż nie robienie nic.‏
- Dobrze, możemy spróbować~! - zachichotał, odkładając na bok szpadę. - Gdzieś tu była druga... O jest~! Ne Shizu-chan ale nie chcesz się przebierać jak oni prawda? - Miał trochę czerwone policzki. - Ja nie ubiorę czegoś takiego... - Pokazał mu białe rajtuzy. - I ty chyba też nie, prawda? Chociaż... - Uśmiechnął się diabolicznie. - Byłoby zabawnie, nie~? - A tym razem wesoło.‏
- Bez przesady. Francuska szlachta już dawno powinna zginąć z taką bronią i w tych strojach. - prychnął. Odebrał od niego drugą szpadę i ustawił się. - Co nieco jeszcze z tego pamiętam... Zaczynaj.‏
- A jeśli chcesz powalczyć to przejdźmy gdzieś, gdzie jest więcej miejsca~! - zaproponował wesoło, chwytając drugą szpadę. - Daj spokój, przecież nie walczą tym~! - Z niesmakiem spojrzał na broń. - Mają miecze i armaty i strzelby, puf puf~!!! - Złożył ręce w pistolet i udawał, że strzela w blondyna.‏
- Ee tam, pistolet... - mruknął i posłusznie wyszedł z pokoju. - To gdzie właściwie mamy walczyć?‏
- Tutaj jest... - Otworzył jedne z drzwi. - Sala taneczna, ale myślę, że się nada, prawda~? - Uśmiechał się wesoło, kłaniając się przed blondynem jak odźwierny. - Zapraszam pana~!

9 komentarzy:

  1. Kocham to opowiadanie ♡
    Gratuluję Wam dziewczyny tak świetnego pomysłu na opowiadanie @.@
    Nie mogę znieść, że Izuś tak nisko się ceni. To jak ma zaniżone poczucie własnej wartości jest straszne...
    Fajnie, że Shizu-chan tak każe mu się zacząć docenić :3
    Uwielbiam tą historię ♡
    Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały tego cudeńka^^
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie ♡
    Jest po prostu boskie :*
    Nigdy wcześniej nie czytałam czegokolwiek choćby trochę zbliżonego do tego :$
    Wasze opko jest całkowicie unikatowe ♡
    Kocham to jak Shizu-chan troszczy się o Izu-Izu :3 to jest takie kochane @.@
    Sam Izaya jest urzekający w tej swojej nieśmiałości <3
    Całkowicie się zgadzam z Shizuo, że Izuś nie docenia się. Powinien mu pokazać ile dla niego znaczy, ale to raczej w dalszych rozdziałach :D
    Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały tej perełki :$
    Na serio warto poświęcić trochę czasu na przeczytanie tego :*
    ~Desire

    PS. Jeśli jesteście zainteresowane to zapraszam do poczytania mojego bloga. Znajdziecie tam nie tylko Shizaye i Izuo, alw także opowiadania z innymi paringami :D
    opowiadania-slash-desire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaklepuję.
    Jak mnie tutaj dawno nie było, skandal jakiś... Q.Q

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, dawno mnie tu mnie było. Aż wstydzę się komentować... ;=;
    No, ale cóż.
    Rozdział świetny, jak zresztą cały blog. Strasznie mi się spodobał.
    Tylko... [przyczepiacz mołd on] Kiedy to się dzieje? Bo na początku słordy, klasztory, dziki, wioski i okoliczne tereny zielone, a teraz pif-pafki. Łat? [przyczepiacz mołd off]
    Ale rozdział zajebiaszczy i tego się trzymajmy :33
    PS: Słodki kotek, tylko tak mruga ciągle i to troszku dekoncentruje •○•"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie ma się czego wstydzić XD cieszymy się z każdego komentarza ;3
      jakie pif-pafki *rozgląda się zdezorientowana* w którym miejscu była jakaś broń (nie biała)? Ale ogólny czas akcji to bliżej nieokreślone średniowiecze (raczej późne średniowiecze)
      Haha no bo widzisz ten kotek mruga specjalnie ;) on ćwiczy waszą koncentracje ^^

      Usuń
    2. Here c: "Złożył ręce w pistolet i udawał, że strzela w blondyna."

      Usuń
    3. Właśnie przypadkiem ustaliłyśmy czas akcji będzie w XVII - w 1549 do Japonii docierają arkebuzy wykonane w Europie. Nowość ale to w końcu Japonia nie? XD początkowo "pistolety" niesprawdzany się w walce więc służyły bardziej za ozdobę poza tym były kosztowne w wykonaniu- ale istniały! Teraz chyba nie będzie nieścisłości mam nadzieję ^^ Poza tym Arkebuzy zaczęto wytwarzać w latach 30 XV wieku a od tego czasu na pewno pojawiła się broń krótsza, choć nie wiem jaka nie interesuję się militariami. Arkebuzy znam tylko stad, że odegrały swoją role podczas jednej z ważniejszych bitew w historii Japonii XDDD i ze mają boska nazwę to zapamiętałam XD
      A i jeszcze Arkebuzy to nie były pistolety tylko "długa ręczna broń gładko-lufowa o kalibrze ok. 10-20 mm" ale jakbym miała napisać "Złożył ręce w Arkebuza i udawał ze strzela do blondyna" to pewnie w czasie bety Inu-chan zmieniłaby mi to w "arbuza" a jak nawet nie to ciężko sobie wyobrazić żeby Izaya tak wygiął ręce żeby zrobił się z tego Arkebuz XDDD to tak dla uproszczenia.

      Usuń
  5. Tak w sumie przeczytałam ten rozdział na wyjeździe, bo akurat wifi dało znak życia. Ale niestety nie miałam już jak skomentować ;-;
    Izaya chyba chce, aby Shizuo stracił cierpliwość. Trochę się dziwię, że jeszcze nie stracił .-. czo ten Shizuo taki spokojny? *o*
    Ten Izaya jest taki... Uroczy. Jakoś z reguły nie umiem się przyzwyczaić do innego charakteru Izayi, a tu tak strasznie mi się podoba. Baaardzo ;-;
    Shizuo gadający z kotem XD Za każdym razem, gdy próbowałam to sobie wyobrazić, to chciało mi się śmiać. Do tego stopnia, że koleżanki z pokoju pytały się czy wszystko ze mną w porządku XD A to: "- No bez jaj. - jęknął Shizuo, patrząc na kota jakby ten nagle zaczął przed nim sambę tańczyć. " po prostu powala XD
    Izaya nieugięty i dobrze, niech pokaże Shizuo, że mu serio zależy.
    Podoba mi się ten rozdział :3
    Pozdrawiam i życzę weny~!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziwnie mi sie to czyta, tyle dobroci, różu i słodkości, że aż wymiotuję tenczą.
    Ale to te dobre wymioty, takie nie istnieją, ale ciii...
    Podoba mi się i tyle ><

    OdpowiedzUsuń