Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

piątek, 13 czerwca 2014

Shizaya- Egzorcysta x Wampir "Inny niż wszystkie" rozdział 2

Ohayo gozaimasu~! ...Czy cośtam takiego. X33
Wybaczcie słabą jakość powitań, słabo się znam, a po roku wyczerpałam chyba wszystkie, jakie znałam~... Mmm, może następnym razem spróbuję z "szanowne panie i panowie", co~? X33
No, ale do sedna~... Wybaczcie, nota później niż po zwyczajowych 4 dniach, ale chyba i tak macie dobrze, nie~? Miałyśmy zawiesić działalność do końca roku, a tu tyyyle not~! =3= I to mimo mojej kompletnej blokady na pisanie~...
No, ta notka by się nie pojawiła oczywiście bez pomocy Reivi-chan~! :33 Któregoś dnia się za to odwdzięczę~... Mam nadzieję~... Q3Q
Dobrze, nie wiem, co więcej dodać, więc przekazuję głos mojej pani~! >w<

A ja standardowo- Hejo ludzie~!
Inu-chan jeszcze nie próbowałaś 'lejdis end dźentelmens'
Tak bardzo dziękujemy Reivi i życzymy miłej wycieczki ^w^ 
Też nie wiem co pisać... wybaczcie miałam jakoś dodać "Dzien zdeptanych na śmierć podczas tańca" i naprawdę chciałam Q.Q ale okazało się ze tu mi przesunęli kartkówkę tam poprawę i miałam w środę 3 sprawdziany :c (dowiedziałam się o 2 z nich we wtorek więc czasu na pisanie jakby nie było X.x)
No to chyba tyle... "Inny niż wszystkie" robi się meeeega długo XD Ale to chyba dobrze, nie?
Enjoy~!





     Heiwajima szybko zapadł w sen. Po jakichś parunastu minutach odruchowo obrócił się i wtulił w już cieplejsze ciało obok siebie. Zazwyczaj ściskał swój tobołek, śpiąc w karczmie, więc już z przyzwyczajenia trzymał go, nie chcąc puścić. Rozchylił lekko wargi, zapadając w coraz głębszy sen. Mimo tego, że miał się tylko "zdrzemnąć", to mogło jednak to potrwać nieco dłużej.
     Izaya zdziwił się czując, że jest przyciągany, jednak poddał się. Pozwolił się w siebie wtulić, samemu zadowalając się przytulaniem blondyna. Spojrzał na lekko otwarte usta Shizusia.
- Nie obudzi się...? - mruknął niepewnie, przybliżając się do nich. To był tylko niewinny całus, nie dowie się. Cmoknął lekko jego wargi. Nic więcej.
     Westchnął lekko przez sen, jednak nie obudził się. Nadal śnił. I tak jeszcze długi czas, nie puszczając bruneta.
     Izaya uśmiechnął się, gdy w odpowiedzi na pocałunek został przytulony trochę mocniej. Było całkiem miło. Wplątał rękę w złote kosmyki i zaczął się nimi bawić.
     Shizuś był niezwykły. Nie bał się spać koło głodnego wampira, nawet go przytulał... Mimo to Izaya musiał zginąć... Wiedział o tym. Zakon prędzej czy później ich znajdzie. Może jak Shizuo odpocznie, to w końcu zrozumie.
     Ale Izaya wcale nie chciał, aby to co się dzisiaj zaczęło skończyło się tak szybko... W końcu miał przy sobie blondyna, a on nie chciał niczego więcej. Gotów byłby nawet oddać zameczek, gdyby tylko Shizuo z nim został, ale... Nie mógł i to z kilku ważnych powodów.
     Powinien się chyba trochę zdrzemnąć, zaoszczędzić siły. Wtulił się jeszcze bardziej w blondyna, zasypiając.
     Shizuo otworzył oczy dopiero rano, czując promień słońca perfidnie padający mu na powieki. Schylił się i zasłonił czymś miękkim.
     Dopiero po chwili dotarło do niego, że to "coś miękkiego" to właściwie Izaya. I że on go z własnej inicjatywy tuli.
     Puścił go i zabrał ręce. Miał nadzieję, że zrobił to kiedy brunet spał i ten nie był niczego świadom. Tak byłoby najlepiej. Bo mimo wszystko gdyby okazało się, że go lubi... Albo kocha... Izaya tym bardziej chciałby dla niego zginąć. Czy coś takiego. Ale on nawet nie był pewien swoich uczuć! Nie mógł tak po prostu leżeć z nim, jakby byli już parą po ślubie. To było... Dziwne.
     Przeciągnął się i ziewnął. Był głodny. Zdecydowanie. Musiał wyjąć chociaż trochę czerstwego chleba ze swojego tobołka.
- Shizu-chan... Czemu puściłeś? Było przyjemnie... Tak ciepło... - mruczał Izaya, wyrwany ze słodkiego letargu. Rozejrzał się stwierdzając poranek, przetarł oczy i ziewnął.
- Hmm...? - mruknął, odwracając wzrok od swojego właśnie rozwiązywanego tobołka. - Ty... Eem... Spałem. Wybacz użycie cię jako przytulanki. Śpij sobie dalej, ja tylko zjem... - wymruczał, wyciągając kawałek chleba i resztkę zakorkowanego wina. Pewnie smak miało już nie taki, ale zmiękczało chleb, co najważniejsze.
- Nieee~... - ziewnął raz jeszcze, podnosząc ręce. - Bycie twoją przytulanką jest przyjemne, Shizu-chan~! - Uśmiechnął się wesoło, spoglądając na blondyna. - Musisz się lepiej odżywiać Shizu-chan.. .- Uklęknął na łóżku mierzwiąc mu włosy, po czym oparł się łokciami na jego ramionach, a podbródkiem na głowie. - Powinieneś jeść więcej warzyw~...
- Mhm. - mruknął tylko niemrawo w odpowiedzi. - Upoluję sobie coś po drodze... Odżywiam się zdrowo, tylko teraz nie mam pod ręką karczmy. - wzruszył lekko ramionami. Niewygodnie było, ale w sumie to brunet nawet mało ważył. - A jak kończą mi się pieniądze to żywię się tym, co znajdę w lesie, więc nie zasłabnę. - dodał obojętnie, pochłaniając kolejny kęs chleba i w zamyśleniu popijając alkoholem.
- A warzywa, Shizu-chan~? Powinieneś naprawdę teraz się postarać... Zwłaszcza, że przeze mnie straciłeś trochę krwi... - napomniał, chowając nos w jego włosach. Chciał jakoś przeprosić za to blondyna, ale niezbyt wiedział jak. - Mogę ci zrobić jakieś śniadanie~! - zaproponował wesoło. - No na pewno będzie lepsze niż czerstwy chleb jedzony w łóżku, co ty na to~?
- Nie kruszę ci w łóżku. - odparował szybko. - A taka utrata krwi to nic. - prychnął. - Zdarzało mi się naprawdę wiele obrażeń, jestem przyzwyczajony. To jak dla ciebie zadrapanie. Nie musisz się fatygować ze śniadaniem, poradzę sobie.
     Przecież nie chciał wyjadać mu zapasów, nawet jeśli Izaya sam by ich nie zjadł. Po prostu... Czuł się z tym nie fair. Skąd on nagle taki miły? Zawsze droczył się jak dzieciak, ale teraz?
- Chcę ci po prostu podziękować~ Shizu-chan... Wiesz, że i tak je zrobię~! - zachichotał, schodząc z łóżka. - Przyjdź zaraz do jadalni, dobrze? - mruknął wesoło, schodząc już po schodach. - Co by mu to zrobić, co by mu tu zrobić... - mruczał do siebie.
- No... Dobra. - poddał się z westchnieniem. W końcu co innego mógł zrobić? Ubrał się i skończył kawałek chleba oraz dopił wino. Dopiero wtedy zszedł na dół. - W czymś ci pomóc? - spytał na tyle głośno, by go usłyszał, gdziekolwiek był.
- Nie trzeba~! Usiądź sobie~! - Cieszył się dzisiaj i to nawet bardzo.
     Przyszedł chwilę później z kubkiem ciepłego mleka, kluskami na mleku, chciał mu jeszcze zrobić kanapki, ale to zaraz.
- Słyszałem, że lubisz mleko, smacznego~! Zaraz wracam~! - I znów zniknął w kuchni.
- Mhm... Skąd mleko? - Przekrzywił lekko głowę, ale nie mógł się oprzeć i szybko zaczął jeść. Było pyszne... Od tak dawna nie pił zwykłego mleka i nie jadł klusek na mleku, smakowały pysznie... Szybko też zniknęły z talerza. Nie wiedział w sumie skąd to mleko, ale nie mógł się powstrzymać na jego widok.
- O, szybko zjadłeś~! - Uśmiechnął się, przynosząc mu świeży chleb, biały ser, żółty i warzywa. Nie wiedział na co Shizuo ma ochotę, więc przyniósł mu wszystko. - Chciesz jeszcze mleka~?- zapytał, patrząc w pustą miseczkę.
- Mmm... Nie trzeba... Skąd to wszystko masz? - zmarszczył brwi. W końcu... Izaya był wampirem, nie jadł takich rzeczy, no nie? Popatrzył na niego pytająco. Chciał się dowiedzieć. Jakoś tak z czystej ciekawości.
- Matylda jest na łące~! - Uśmiechnął się wesoło. - Wiesz, od niedawna jest mleczna, więc... Powiedzmy, że dzisiaj zabrałeś kotom śniadanie~! - zachichotał.
- Matylda...? - Popatrzył na niego, ledwo hamując większe zdziwienie. - Myślałem, że zwierzęta potrzebne ci są tylko do pożywiania się... Ale krwią. Po co ci mleczna koza? - zadał najbardziej nurtujące go pytanie. No bo... Naprawdę tego nie rozumiał. Do niedawna Izaya prawie umierał z głodu, a tu koza na podwórku i... nic?
- Krowa. - poprawił go. - Nie chcę jej jeść. Przywiązałem się... - usiadł przy stole. Trochę posmutniał, ale zaraz wrócił mu humorek. - Ona się mnie nie boi i nawet mnie lubi~! Nie mógłbym jej po prostu zjeść...
- Ale sam umierałeś z głodu... - westchnął, jednak zaraz zatkał się kawałkiem chleba z serem. To było zdecydowanie przepyszne... Szczególnie w porównaniu z tym, co jadł do niedawna. Mimo to nie czuł się fair, jedząc jego zapasy... Tylko nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jest głodny i nie mógł się powstrzymać, to był problem.
- Ale bym jej nie zjadł! - Postanowił to już dawno, znał te zwierzęta od kilku lat, nie mógłby ich... Tak po prostu... - Jedz spokojnie Shizu-chan~. Mam tego jeszcze sporo... Hej, chciałbyś później poznać Matyldę~?
- Dlaczego miałbym poznawać krowę? - spytał, zaskoczony. Zaraz jednak widząc minę bruneta zreflektował się. - Hmm, w sumie, to skoro tak ci na niej zależy, to chyba nawet chciałbym ją zobaczyć... - Ugryzł kawałek sera. A potem jakieś warzywo, nawet nie patrzył, jakie. Właściwie dlaczego tak uważał, żeby go nie zranić? Naprawdę zachowywał się, jakby coś do niego czuł, ale przecież nawet dobrze się nie znali...
- Cieszę się Shizu-chan~! - Uśmiechnął się, opierając ręce na stole. Nogami wesoło majtał patrząc na blondyna. - Mógłbym cię oprowadzić po okolicy, co ty na to~? Zobaczysz, tu jest naprawdę ładnie~...
- Powinienem chyba jak najprędzej znaleźć pracę. - odpowiedział rzeczowo. - Poza tym, nie przeszkadza ci, że zajmuję ci dom? W końcu nie znasz mnie nawet dobrze. Nie wiesz, co mógłbym zrobić. Jaki jestem. - czynił aluzje, mając nadzieję, że dowie się, co tak konkretnie sprawiło, że brunet lubi go aż tak bardzo.
- Nie szukaj pracy~. Po prostu tu ze mną zostań, co~? - Uśmiechnął się zapraszająco. Shizuo mu nie przeszkadzał, nie ważne co by robił, Izaya cieszył się, że ktoś w tym domu w końcu mieszka, żyje. - Nie będziesz mi wcale przeszkadzał~!
- Jak wolisz, ale mimo wszystko nie mam w zwyczaju pasożytować na innych. Zamierzam pracować i płacić za siebie. Nowe ciuchy, jedzenie i tak dalej jednak kosztuje, więc muszę mieć skądś pieniądze. - westchnął, podpierając głowę na ręce. - Powiedz mi jeszcze tylko... Dlaczego właściwie chcesz, abym z tobą został? - Wbił w niego uważne spojrzenie. Musiał wiedzieć, zrozumieć, poukładać sobie w końcu ten mętlik w głowie... I w końcu znaleźć odpowiedź na pytanie, czy on też go lubi. Nie chciał nigdy robić komuś złudnych nadziei, nie ważne, czy to kobieta, czy mężczyzna.
- Wolałbym żebyś mnie zabił... - przyznał smutno. - Nie mam pewności, że znów nie oszaleję i cię nie zaatakuję, dlatego... Lepiej dla ciebie... Byłoby... Gdybyś... No wiesz. - Wymusił uśmiech. - Byłbyś wtedy bezpieczny, Shizu-chan~! - Miał wrażenie, że przekonuje go na próżno, ale nie zamierzał przestać próbować. - Nigdy nie sądziłem, że chciałbyś ze mną zostać, nie ważne co musiałbym zrobić. Jeśli już mam żyć, to chcę żebyś ty był tutaj przy mnie. O nic więcej nie proszę... Zgodzisz się Shizu-chan? - Popatrzył na niego prosząco. - Nie musisz nic robić, mam pieniądze, nie potrzeba żebyś pracował, albo jakkolwiek się narażał... Boję się, że cię znajdą. - Uśmiechnął się krzywo, zbierając puste talerze i idąc do kuchni. Wiedział, że nie odpowiedział na drugie pytanie... Albo raczej odpowiedział wymijająco, ale on naprawdę nie wiedział dlaczego tak chce. Po prostu go kochał, czy to nie wystarczało?
- Jestem bezpieczny tak czy inaczej. - warknął. Czy do niego naprawdę nie docierało, że nie musi się dla niego poświęcać? Ile jeszcze miał to powtórzyć? - Poczekaj. - Wstał i podszedł, zatrzymując go. - Nadal uważam, że lepiej byłoby, gdybym zarabiał na siebie... Jesteś dziwny. - wyrzucił w końcu, zwieszając głowę. - Dlaczego ja w ogóle nie uważam cię za niebezpiecznego? To takie zagmatwane, cholera! - warknął. Mimo wszystko musiał dokończyć to, co zaczął. - Jesteś wampirem, ale w jakiś sposób nawet... Znaczy... Nie przeszkadzasz mi. Ale chcę być samodzielny w jakiś sposób. Nie jestem już związany z kościołem, muszę znaleźć dom i nową drogę w życiu. Powiedzmy, że tu zostanę. Ale musisz mi dać robotę, bo w końcu wybuchnę i wszystko rozwalę. Jasne? Zostanę. Na pewno tego chcesz? - chciał się upewnić. Izaya chyba nawet nie wiedział, w co się pakuje... - Jestem wybuchowy i nieprzewidywalny, pamiętaj i przemyśl to jeszcze. - odwrócił się, puścił go i wrócił do stołu.
     Izaya odstawił miski na pierwsza lepszą szafkę jaką znalazł i szybko przytulił się do Shizuo od tyłu.
- Jasne Shizu-chan~! Tak się cieszę, że zostajesz~! A co chciałbyś robić~? - uśmiechał się wesoło. Shizuo się zgodził, jego blondynek zgodził się na tak szaloną propozycję. Nie zamierzał go puszczać, jeszcze nie... A skoro Shizuo chciał pracować to... Zostanie osobistą przytulanką. Chyba też zalicza się do pracy, prawda~?
- Nie wiem... - westchnął. Nadal nie wiedział, jakim cudem dotyk Izayi go nie odrzuca. Zwykły człowiek nie miał prawa go dotknąć, a on? - Cokolwiek. Przypuszczam, że nawet gotować bym potrafił, jakbyś mnie nauczył. Swoją drogą, co ty się dziś tak tulisz? - zagadnął jak gdyby nigdy nic.
- Pierwszy raz pozwalasz mi się przytulić, myślisz, że nie skorzystam~?- spytał zdziwiony. - W nocy dobitnie mi pokazałeś, że tego chcesz... Albo przynajmniej, że ci to nie przeszkadza, więc~... Mogę się tym nacieszyć~! - uśmiechnął się wesoło.
     Odsunął się od Shizuo, chwytając znów za brudne talerze.
- Dokończ śniadanie i przedstawię cię Matyldzie~! Musisz poznać wszystkich "domowników"~!
- Domowników... Z bydłem się wychował. - parsknął, mimo to jednak uśmiechnął się lekko. Naprawdę mimowolnie... - Poza tym nic nie mówiłem, że tego chcę! To w nocy to było przyzwyczajenie! - zawołał. W końcu nie da się podejrzewać o coś takiego... Jeszcze by się okazało, że Izaya uważa jego uczucia za odwzajemnione, a okazałoby się, że nie...
- Dobrze~. A słyszałeś, że przyzwyczajenia trzeba pielęgnować~? Więc od dziś śpimy razem~! - zachichotał szczęśliwy.Wiedział, że to głupi pomysł, ale... No przecież mogliby spać razem?
- Na to się nie zgadzałem. - odparł poważnie. Nie da mu złudnej nadziei, przecież nie był taki. Nie będzie się zbliżał cieleśnie, nawet śpiąc znów razem, dopóki go nie pozna. - Poza tym, tak teraz myślę... Ty serio sypiasz w nocy?
- Jak jestem wycieńczony. Śpiąc mogę oszczędzić trochę energii~!- Uśmiechnął się wesoło. - A co jeśli dałbym ci pracę mojej prywatnej przytulanki, co~? - zagadnął zaciekawiony. Może to by odpowiadało Shizuo... Bo Izayi bardzo.
- Nie istnieje taki typ pracy. No chyba, że... wśród kobiet. Ale na to się nie zgadzam. - mruknął, nadal poważny. - Mogę pomagać w ogrodzie, kuchni, czy coś. Bycie przytulanką to żadna praca. Ja nawet nie nadaję się na przytulankę. - prychnął. - Dlaczego tak ci na tym zależy? Nadal uważam, że nie znamy się dość dobrze.
- Dlaczego~... Jak do tej pory spisałeś się świetnie~! - zapewnił go. - Rozumiem, że nigdy mnie nie pokochasz Shizu-chan i nie martw się, wcale tego od ciebie nie oczekuję... Po prostu pozwól mi się cieszyć tym, że jesteś, dobrze~?- zaproponował. Umył talerze i otworzył drzwi na ogród. - No to chodź, pokażę ci okolicę~! - zaproponował.
- Czekaj no. - złapał go za łokieć i przyciągnął do siebie. Musiał mu coś udowodnić... Niemożliwe, żeby Izaya tak po prostu godził się na to, że on nie odwzajemnia jego uczuć. To było niemożliwe i już. Nawet, jeśli tym miał go zasmucić, to tyle musiał mu pokazać. - Naprawdę nie przeszkadzałoby ci, gdybym na przykład znów cię pocałował? - spytał, patrząc mu prosto w oczy. - Nie oczekiwałbyś niczego? Tak po prostu mam być obok i nic do ciebie nie czuć i to z pewnością ci wystarczy, tak?
- Wystarczy~ .- potwierdził, kiwając głową. - To i tak więcej niż to, o czym marzyłem~! Ale jakbyś chciał mnie kiedykolwiek pocałować, nie krępuj się~! Byłbym przeszczęśliwy, nawet jeśli nic by to nie znaczyło~! - Uśmiechnął się wesoło, ciągnąc blondyna na dwór. - Zobacz jak jest pięknie, słonko świeci, ptaszki śpiewają, a Shizu-chan zgodził się ze mną zamieszkać, czy może być lepiej~? - zachichotał, gdy motyl wylądował mu na nosie. Jakoś to tak dziwnie było, że niektóre zwierzęta się go nie bały, nie przeszkadzało im to, że jest wampirem i właśnie to lubił najbardziej.
- Nie przeszkadzałoby ci, gdybym cię wykorzystał dla własnej zachcianki... - westchnął, rozmasowując skroń. - Chyba w życiu tego nie zrozumiem. - pokręcił głową. Popatrzył na motylka, a ten od razu odleciał. No tak, jakoś wampira to się nie bał, a on tylko na niego spojrzał... W sumie to nawet było uzasadnione, nie miał co się dziwić.
- Miałbyś ochotę mnie wykorzystać? - Spojrzał na niego zdziwiony. Motylek odleciał... szkoda. Podszedł do blondyna uśmiechając się niepewnie... chyba był trochę rumiany... ale tak tylko troszeczkę! - Um... Jeśli naprawdę miałbyś ochotę to nie mam z tym problemu. - przyznał. - Wystarczy, że powiesz "to nic nie znaczyło" i będę się zachowywał jakby nic się nie stało~! - Uśmiechnął się do niego uspokajająco. - Chodź Shizu-chan Matylda jest za górką~!
- Jesteś nienormalny. - burknął. Naprawdę nie wytrzymywał... On... On tak po prostu godził się na wszystkie jego zachcianki! I jeszcze twierdził, że da mu spokój jakby co i będzie jakby nigdy nic! Jakby to było możliwe! - Idę, idę... Duża ta twoja krowa? - mruknął, próbując nieudolnie zmienić temat.
     Izaya zachichotał. Shizuo zawsze twierdził, że jest nienormalny, ale to po prostu było zabawne.- A jak wampir mógłby być normalny Shizu-chan~?- zagadnął. - Krowa jak krowa.- wzruszył ramionami - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Matylda jest gruba? To kobieta, jeszcze się obrazi~! - Izaya fuknął na niego.
- Ta, krowa się nie obrazi, bo nie zrozumie... - burknął. On naprawdę nie rozumiał, czy żartował sobie z niego. - Izaya, czy ty rozumiesz, że mówisz, że mogę cię wykorzystać i niczego nie będziesz chciał w zamian?! Że mogę robić co zechcę, a ty jeszcze będziesz robił dla mnie wszystko?! A co gdybym stwierdził, że naprawdę tak zrobię?! - nie wytrzymywał, po prostu nie wytrzymywał, przecież tak nie można, a gdyby to był ktoś, kto naprawdę by go tak chamsko wykorzystał?!
- Wolisz teraz czy zaczekasz z tym do wieczora Shizu-chan~? - Uśmiechnął się zapraszająco. Jeśli Shizuo naprawdę miał na to ochotę Izaya był szczęśliwy, że może mu w ten sposób pomóc, jakkolwiek i tak niedługo umrze... Albo Shizuo go zabije gdy zechce skrócić swoje małe "wakacje" i wrócić do zakonu. Izaya nie miał nic przeciwko czemuś takiemu. Nawet jeśli trochę by go to bolało. - Szybko decyduj Shizu-chan bo przy Matyldzie tego nie zrobię~!- zastrzegł.
      Blondyn przez chwilę myślał, że zaraz trafi go grom z jasnego nieba. Naprawdę... Jak on... Mógł... Tak po prostu...
     Odetchnął głęboko dwa razy i bez słowa przyciągnął go, całując władczo. Tym razem w ramach nauczki nie dawał mu ani trochę swobody, po prostu całował zachłannie, Otaczając go rękoma, sunąc po plecach, zjeżdżając na pośladki i szybko wkładając dłonie pod jego koszulę. Był pewien, że brunet sam to przerwie, albo chociaż jakoś sprawi tym, że Izayi zrobi się przykro i będzie wiedział, o czym Shizuo mówił... Jakkolwiek, Shizuo był tak wkurzony, że wystarczyłoby mu, gdyby jakkolwiek osiągnął swój cel. Jednak nie naruszając granic przyzwoitości.
     Izaya zadrżał czując pocałunki. Drżał na całym ciele, ale wcale nie ze strachu. Tak się cieszył, że sprawi Shizuo trochę radości~! Jęknął, gdy tylko miał szansę na chwilę oderwać się od jego ust. Objął go za szyję ramionami i gdyby Shizuo nie bawił się jego pośladkami, najpewniej nogami owinąłby go teraz w pasie. Mógłby zrobić wszystko byle blondynowi było choć troszkę lepiej.
      Po plecach Heiwajimy przeszedł dreszcz na dźwięk jego jęku. Zatrzymał się natychmiast, zszokowany. Jeszcze nigdy... NIGDY nie odczuł czegoś takiego. To było niebezpieczne... Mógł mu coś zrobić. Naprawdę mógł mu coś zrobić...
     Puścił go, zwieszając ręce wzdłuż boków.
- I co? - mruknął, nieomal wzdychając ciężko. - Naprawdę nie chcesz odrobiny uczucia w tym...? Nie przeszkadza ci, że tak po prostu robię co chcę?
     Izaya spojrzał na niego zaszokowany. Puścił go? Nie chciał przypadkiem...?
- Jeśli sprawia ci to jakąkolwiek przyjemność to i tak będzie warto~! - Uśmiechnął się wesoło. - Chciałeś mi tylko dać nauczkę czy chcesz dokończyć~? - mruknął ocierając się o jego rękę. W sumie mógł mu pokazać okolicę później, jeśli tylko tak właśnie wolał Shizuo.
     Heiwajima znów poczuł lekki dreszcz na plecach. Zabrał szybko rękę. Gdyby go skrzywdził... Ten chłopak mimo tylu przeżytych lat wydawał się bardziej niewinny niż niejedno dziecko. To było wkurzające... Naprawdę wkurzające. Teraz nawet, gdyby chciał, nie potrafiłby mu nic zrobić.
- Naprawdę, nie masz poczucia własnej wartości, czy jak...? Co z ciebie za wampir? - Pokręcił głową, zrezygnowany i niedowierzający. Nie mógł w to uwierzyć... Zwyczajnie nie mógł. On tak po prostu by mu się oddał? I jakby to nie było dość, to... Czuł, że chciał go, co było już kompletnym absurdem! - Chodź dalej... - westchnął w końcu. - Matylda na nas czeka, nie?
- I tak masz mnie za śmiecia, ale jeśli bym ci się oddał, przez chwile byłbyś szczęśliwy~! I jak na to nie spojrzeć to ja bym sprawił, że jest ci przyjemnie~!- Uśmiechnął się wesoło, puszczając go i idąc kilka kroków do przodu. Już widział pasącą się na łące krowę. - Matylda~! - Pomachał jej radośnie ręką, a krowa w odpowiedzi podniosła łeb znad mleczy i kiwnęła nim.- Widzisz, rozumie, dlatego jej nie obrażaj... - fuknął na blondyna. Przecież mówił, że jest gruba, mogła usłyszeć, mogła się obrazić, a blondyn jeszcze chwile temu ze smakiem pił jej mleczko.
- Dzieciak. - rzucił, kręcąc znów głową. - Żadnego śmiecia. I nie pouczaj mnie. - rzucił, roztrzepując mu włosy i przechodząc obok. No cóż... Jedna krowa przed nim nie uciekła. Sukces. - Witaj. - stanął przed nią i pogłaskał ją lekko po łbie, a potem przeszedł na kark i kawałek grzbietu. Nie mówił nic więcej, chociaż gdyby był pewien, że naprawę go rozumie, może i by się odezwał... Ale to była tylko krowa. Mniej zwariowana, niż jej właściciel.
- Ne, Matylda. Może go nie znasz, ale to Shizu-chan~! Opowiadałem ci o nim pamiętasz? - upewnił się, a gdy krowa ze zrozumieniem pokiwała łbem, kontynuował.- No więc Shizu-chan od dziś będzie z nami mieszkał i po dzisiejszym poranku będzie stałym odbiorcom twojego mleczka~!- zachichotał.- Bardzo mu posmakowało, chociaż wstydzi się to powiedzieć~!- Puścił krowie oczko.- To głaskanie to taki jego sposób na powiedzenie "dziękuję było pyszne", wiesz~? Oj, no nie dziw się tak~! - żachnął się, gdy krowa spojrzała na niego ze zdziwieniem.- Trochę go już znam, to nie jest typ osoby wyrażającej uczucia~! Albo musisz je u niego zobaczyć albo...~ Samemu jakoś wyczuć. Ale ty jesteś mądrą krówką, na pewno sama dobrze to widzisz, nie~? - Pogłaskał zwierzę po mordzie.
- Wiesz co, obgadywanie mnie przy mnie to całkiem ciekawy sposób na dowiedzenie się, co o mnie myślisz. - stwierdził ironicznie, głaszcząc krowę po grzbiecie. Lubił zwierzęta, nawet jeśli większość nie lubiła jego. Mimo to nie miał zamiaru do niej gadać. Co to, to nie... Dlatego siedział cicho.
- Przecież mówię prawdę~! - zrobił niewinną minkę. - Matylda też ma prawo wiedzieć co zaobserwowałem~! - zachichotał, głaskając ją po nosie. Lubił tę krowę, zżył się z nią przez te dwa, może trzy lata...
- No nie wiem, czy ona rozumie... - Nachylił się do jej ucha, patrząc na niego z rozbawieniem, jakby coś knuł. Zasłonił dłonią usta, tak żeby Izaya nie usłyszał. - On naprawdę jest wielkim głupkiem. Ale wygląda na to, że jest miły, nie? - mruknął. Izaya nie mógł usłyszeć... Mówił to ledwie dosłyszalnym szeptem. - No, więc. - odsunął się i odezwał już normalnie. - Może pokażesz mi jeszcze inne zakątki twojej posiadłości? - spytał, jakby nigdy nic.
- Co jej powiedziałeś? - Izaya nadstawił ucho czekając na odpowiedź.- Ne, Shizu powiedz mi, o co chodzi... Ona się uśmiechnęła i przytaknęła, więc coś powiedział? Noo~~?
- Uśmiechnęła? - Spojrzał na krowę. Dla niego wyglądała tak samo. - No cóż... To moja i jej tajemnica. - Wzruszył ramionami i chwycił go za łokieć, ciągnąc dalej. - Do jutra! - zawołał jeszcze na złość Izayi do krowy i pociągnął go dalej. - Prowadź. - Puścił go w końcu, czekając, aż ten zaprowadzi go do następnego punktu wycieczki.
- Czyli jednak się przekonałeś~? - Uśmiechnął się obejmując ramię blondyna. tak było bardzo przyjemnie. Wtulił się policzkiem w jego rękę. - To... Może poznasz teraz koty, co~? Zobaczysz z kim walczysz o mleko Matyldy~! - zachichotał.
- Nie przekonałem... - mruknął. Jak miał to wyjaśnić, nie raniąc jakoś jego szczęścia? W ogóle dało się go zranić? Chyba zaczynał w to wątpić. - Koty mnie pewnie nie polubią. Ale chodź. - I tak było mu to obojętne.
- Shizu-chan jak nie chcesz ze mną przebywać, albo wolisz porobić coś innego to po prostu powiedz dobra? - Popatrzył na niego prosząco. Nie chciał, żeby Shizuo czuł się przy nim źle. - Na pewno cię polubią... A przynajmniej jeden~! - zachichotał. Tak, jego koty miały dwa zupełnie inne charaktery. Jeden z nich to ciągła przylepa, lubiąca wszystkich i wszystko łasząca się i domagająca pieszczot. A drugi to uwielbiające prychać oraz wyniośle siedzieć, małe książątko łaskawie pozwalające się od czasu do czasu pogłaskać. Ale Izaya i tak go lubił. Zawsze miał dzięki nim trochę zabawy. Drugi z kotków czasem starając się być oziębły i wyniosły chodził po krawędziach płotów i po napełnianej deszczówką bali, nie raz do niej wpadając gdy była pełna wody. Był po prostu zabawny. Izaya mimowolnie uśmiechał się na to wspomnienie... Ileż on się potem natrudził żeby wysuszyć kota...
- Przecież nie mówię, że mi źle, nie? - westchnął. - Tylko zupełnie nie wiem, co ja mam robić, jak przy tobie jestem. Jesteś zupełnie jak nie człowiek... Ani tym bardziej nie wampir. - zagryzł wargę na ułamek sekundy. - Po prostu chodź poznać te koty. - zadecydował. - Może zwierzęta masz tutaj normalniejsze... A przynajmniej przeciętne, co? - spytał, znów próbując zmienić temat.
- A wolałbyś żebym był typowym wampirem~? Mnie jest dobrze tak jak jest~! - uśmiechnął się wesoło, zaczynając nucić jakoś melodyjkę.- Nie powiedziałbym, aby były przeciętne~! Moje koty są kochane~!- Uśmiechał się wesoło.- Lubią się wylegiwać w sadzie, więc tam ich poszukamy~!- zaproponował.
- Jesteś naiwny. - skrzywił się lekko. - Zupełnie nie traktujesz się, jakbyś miał jakąś wartość... Jak możesz tak po prostu poddawać się mnie? Nie rozumiem tego. - oznajmił w końcu. - Zupełnie tego nie rozumiem. - ciągle go to męczyło.
- A co to ma wspólnego z charakterem moich kotów~? - zdziwił się.- No dobrze, Shizu-chan... Posłuchaj. Ja już nie żyję... Mogłeś mnie zabić... Nadal możesz. Zrozum, nie potrzebuję żyć, jeśli to przysparza ci problemów, a jeśli już się zdecydowałeś, że mnie nie uśmiercisz, pozostaje mi tylko sprawić ci choć trochę przyjemności jako podziękowanie... Za to, że tu ze mną jesteś... I za krew z wczoraj...- to ostatnie dodał niechętnie. Wstyd mu było, że nie zagrał na tyle dobrze, że chciał tej jego krwi, że się poddał... Tak Shizuo nie miałby problemów z kościołem.
- Karmisz mnie, dajesz spać we własnym domu i każesz się zabić, żebym nie miał kłopotów i jeszcze chcesz dziękować za to? - popatrzył na niego jak na wariata. - Izaya, posłuchaj sam siebie. Do tego w jaki sposób chcesz dziękować! Naprawdę uważasz, że jestem osobą, która mogłaby cię tak po prostu, bez skrupułów wykorzystać i jeszcze żyć na twój koszt? Ta krew to była zapłata za informacje. Nic nie jesteś mi winien. A jak będziesz się upierał, że jesteś, to sobie pójdę w cholerę i mnie nie znajdziesz. - dodał twardo. Naprawdę... Za kogo on go brał, pozwalając mu na wszystko? Może najpierw by go poznał zanim posądziłby go o bycie dobrym?
- NIE! - krzyknął przerażony. - Nie odejdziesz, prawda? - popatrzył na niego błagalnie. Jego Shizuo miałby odejść? Teraz, gdy wreszcie miał go obok?
- Dobrze, dobrze. - podniósł ręce pokazując, że się poddaje. - Rozumiem, nie będę mówił, że jestem ci to winien. Ale i tak uważam, że możesz tu mieszkać i nic nie robić~! Lubię cię, tylko tyle, dobrze~? - uśmiechnął się wrednie i pstryknął blondyna w nos.- Wiem, że byś mnie nie wykorzystał i nie zostawił, jesteś na to zbyt dobrą osobą Shizu-chan~! Ja ci tylko komunikuję, że możesz tak zrobić~! A teraz wypatruj białej pędzącej na nas kulki~!
- No i to rozumiem. - odetchnął w końcu. Więc jednak groźba była najlepszą metodą perswazji... - Jak to białej pędzącej kul...? - Nie zdążył skończyć, kiedy coś wczepiło się w jego koszulę na brzuchu z rozpędu. - C-co do...? - przytrzymał, cudem nie zgniótł, wiszącego na nim kota. - Boże i wszyscy święci, mogłem cię zgnieść, głupku! - fuknął odruchowo na kota.
- Haha, Psy-chan~! Poprawiłeś swój czas~!- chichotał, odczepiając kota od koszuli. Wziął go na ręce przytulając. - I co stęskniłeś się za mną~?- chichotał czując jak futerko go łaskocze.
- Ta... I naddarł mi koszulę... - mruknął. A tak o nią dbał... I jeden kot mu ją naddarł, no to trzeba mieć "szczęście"... - A nie mówiłeś o "kotach" na samym początku? W liczbie mnogiej?
- Oj kupię ci nową, zgoda~?- zachichotał. Usiadł na ziemi zaczynając bawić się z kotem trochę go podrapał za uchem, pogłaskał i teraz grał w "łapki" cały czas się uśmiechając lub chichocząc.- A tak, bo jest jeszcze Hibi-chan~! - obaj usłyszeli zezłoszczone miałknięcie.- Przepraszam...- Izaya z uśmiechem przewrócił oczyma.- To znaczy... Chciałbym ci bardzo serdecznie przedstawić, oto wspaniały i cudowny Hibiya-sama~!- na końcu nie wytrzymał i znów się roześmiał, mina blondyna była bezcenna.
- Czy żaden twój kot nie może być normaln... - nie skończył, bo coś zleciało mu na głowę. I to "coś" okazało się być kotem. Skończyło się na śladzie zadrapania na jego policzku... - Czy te koty naprawdę... Nie mogą... Być normalne? - wywarczał, patrząc z wściekłością na kota. Ten najeżył się jeszcze, przez co miał ochotę czymś go walnąć. Chyba jedyne, co go powstrzymywało to Izaya obok. - Dobra, leć, pókim dobry. - postawił kota na ziemi. Jak się nie odczepi to go trzepnie... Poważnie.
- Hibiya-sama~...- Brunet złożył ręce jak do modlitwy i uśmiechnął się zamykając jedno oko.- Wybacz mu, dobrze~? Shizu-chan jest nowy i jeszcze nie zrozumiał obyczajów panujących na twoim dworze~!- kot najwyraźniej uznał to za dobrą odpowiedź, bo uśmiechnął się z satysfakcją i usiadł na środku podwórka powoli zaczynając wylizywać sobie łapkę. Jakby była wybrudzona od kontaktu ze Shizuo. Izaya zachichotał, podchodząc do blondyna. Uśmiechnął się wesoło i starł odrobinę krwi z rozciętego policzka. Zlizał ją szybko z palca.- Powinienem spiłować mu pazurki, ale on na to nie pozwoli~.- wyjaśnił blondynowi.
- Taa... - mruknął blondyn. Zdecydowanie nie miał zamiaru płaszczyć się przed kotem... Co to był w ogóle za głupi pomysł?! Co on wyprawiał...? Coś czuł, że szczerze nienawidzi tego futrzaka. - Czyżby zasmakowała ci moja krew? - spytał, żeby przestać myśleć o kocurze. Jeszcze się z nim policzy, jak będą mieli czas.
     Izaya zarumienił się nieznacznie i odwrócił wzrok na wzmiankę o krwi. Oczywiście, że mu smakowała, to była najlepsza rzecz jaką jadł na świecie.
- To mój Hibi-chan~... Od zawsze taki był. - mruknął, chcąc zejść z niewygodnego tematu.
- Pytałem o krew. - puknął go lekko w głowę. - A tego kota jeszcze nie zadusiłem, bo jest twój, więc w sumie powiedzmy, że mało mnie obchodzi, czy to jakaś trauma czy był taki zawsze, po prostu niech sobie będzie. Więc? Odpowiesz w końcu na moje pytanie? - spytał, zainteresowany.
- Boje się na nie odpowiedzieć... - burknął, znów kucając i miziając Psyche za uchem... Ten kot tam bardzo lubił pieszczoty... A Izayi pozwalało się to przynajmniej odstresować... Chociaż trochę. Naprawdę nie chciał odpowiadać. A co jak Shizuo zezłości się, bo mu smakowało, jak uzna go za zwykłego krwiopijcę i odejdzie?
- Czyli smakowało. - wzruszył ramionami i otarł skaleczenie. Śmiesznie teraz musiał wyglądać, po tym drapnięciu...
- Przepraszam Shizu-chan....- mruknął, gdy tylko minął pierwszy szok. Shizuo się nie zezłościł? Tak spokojnie to stwierdził? To było co najmniej niespodziewane.
- Hmm? Za co? - Popatrzył na niego niedowierzająco. On go jeszcze przepraszał... Bo co, bo dał mu spróbować swojej krwi?
- Że mi smakowało... Nie bój się, nie będę prosił o więcej.... - jak na zawołanie zaburczało mu w brzuchu. - Ani nic ci nie zrobię~!- dodał wesoło. Przecież... To nie tak miało być... Shizuo miał nie wiedzieć, jak bardzo chce znów spróbować jego krwi... To musiało być dla niego okropne... Posmakował wampirowi, u którego mieszka. A co jak będzie chciał się jak najprędzej wynieść?
- Tak, tak, wiem. - przewrócił oczami i podstawił mu rękę. - Powiedzmy, że to część mojej zapłaty i będziemy kwita, tak? - nie wiedział, czemu nagle zmartwił się tak tym, że brunet znów mógłby zasłabnąć... Po prostu. Martwił się o niego od początku, a teraz tym bardziej... - Daję ci ją dobrowolnie, więc korzystaj. Nie chce mi się znów nacinać, więc musisz ugryźć.
Izaya spojrzał na niego przerażony i szybko pokręcił głową.
- Nic mi nie będzie... Nie musisz... Nie chcę... Coś ci zrobię.- próbował się wytłumaczyć, dalej uparcie kręcąc głową. Co z tego, że był głodny? Zdrowie Shizuo było o wiele ważniejsze.
-Oj, daj spokój. - warknął niemalże. - Póki daję to bierz. Jak będę próbował cię zabić, uciekaj. Tyle w temacie. Dwie reguły. Jasne?! A teraz pij. - jeszcze raz wyciągnął rękę. - Jak będzie coś nie tak to zwyczajnie cię odepchnę, więc po prostu pij. - nakazał stanowczo.
- Um... Dziękuję za posiłek Shizu-chan~!- uśmiechnął się niepewnie nakłuwając kiełkiem jeden z opuszków palców blondyna. Nacisnął poniżej i czekał aż wypłynie kropelka krwi. Zlizał ją ze smakiem.
- No ty chyba... - nie wiedział, czy się roześmiać, czy płakać nad jego głupotą. - Izaya... Proszę cię... Ugryź jak wampir moją rękę, dobrze? - prawie parsknął śmiechem. Nie, tego się nie spodziewał, to było tak niespodziewane, że aż głupie...
- Nie śmiej się~...- fuknął.- Jak ugryzę cię w rękę i wkłuję się w żyłę, a na pewno to zrobię, i za dużo wypiję możesz stracić rękę... Nie chcę tego... Dlatego wampiry gryzą ludzi w kark... Tam jest tak duża żyła, że jeśli upiłbym troszeczkę nie powinieneś stracić żadnej kończyny~.- znów nacisnął na palec czekając, aż pojawi się kropelka. Co innego miał zrobić? Nie chciał żeby Shizuo coś się stało... A ręka to ważna rzecz. Jak inaczej trzymałby swój miecz?
- No to zajmij się tym karkiem, przecież ja nie wiem, gdzie jest się najlepiej wkłuwać... - skrzywił się. Do tej pory nie myślał nawet o tym, że miałby komukolwiek dać się jakkolwiek skaleczyć... Co on z nim robił...
- Na pewno?- Izaya podniósł się z ziemi i stanął za Shizuo. Ponieważ blondyn klęknął dając mu rękę teraz Izaya mógł bez problemu objąć ramionami jego szyję, co też zaraz uczynił. Cmoknął lekko miejsce na karku blondyna - Tu będzie dobrze, prawda? - upewnił się. Nigdy nie używał tych kłów żeby gryźć ludzi. Trochę się bał, że zrobi Shizuo krzywdę.
- Ty mi to powiedz. - westchnął, próbując się rozluźnić. Wiedział niby, że Izaya nie jest typowym wampirem i nie chce mu nic zrobić, ale taki instynkt... - No gryź już, napij się raz a porządnie i spróbuj mnie nie zabić. - prychnął. Robił się taki ironiczny, bo się stresował, ale tego nie przyznałby na głos.
- Mhm...- przytaknął.- W razie czego mnie uderz~. - dodał jeszcze i wgryzł się w jego szyję. Pił, pił jak najwięcej. Krew pachniała tak słodko, tak zachęcająco a on był taki głodny... Nie mógł się prawie opanować. Najchętniej wypiłby wszystko co do kropelki... Ale to był Shizuś! Przerażony stwierdził, że już dosyć. Sporo wypił. Może nawet za dużo. Oderwał się od blondyna.- Shizuś nic ci nie jest?- upewnił się. Blondyn był jakby bledszy, ale chyba nic mu nie było?
- M-m... - pokręcił głową. Fakt, że uczucie było... Dziwne? Co najmniej. I chyba gdzieś po drodze odpłynął, nie mogąc go nawet uderzyć. Jednak... Żył, tak? No i tyle dobrego...
- Za dużo, stanowczo za dużo.- przerażony, pokręcił głową. Przesunął blondyna pod drzewo i dokładnie wylizał ranę, z której wciąż płynęła krew. Gdy w końcu przestała, Izaya odetchnął z ulgą. Przytulił blondyna. Był jakiś chłodniejszy niż w nocy... Naprawdę sporo musiał wypić... Dobrze, że na dworze było ciepło.
     Shizuo przymknął oczy, bo były jakieś ciężkie. Właściwie, to nie chciało mu się podnosić tych powiek... Więc po prostu zostawił je zamknięte. Powoli odpływał. To było tak błogie uczucie, jakby miał zasnąć... Dobrze. Było naprawdę dobrze.

8 komentarzy:

  1. Okaeri~!
    Cudowne~! Poprostu idealne opowiadanie dla mnie! *-*
    Uwielbiam ta parke ^_^
    Pomysl z Matylda i kociakami byl swietny~ Padlam jak to przeczytalam! Boskie... Hehe~! Luv luv LUV <3 <3 <3 ~
    Juz nie moge sie doczekac dalszych czesci! Oby pojawily sie jak najszybciej~! @.@
    Sciskam~
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
  2. chce wiencej tego opowiadania
    !!! ono jest cudowne!! i przerrywć w takim momencie!! jak możecie?! nie wstyd wam?! :D
    wyjebista

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to słodkie \*p*/ Wczoraj nie zdążyłam tego przeczytać i w nocy myślałam jak to będzie z tą krową xDD
    Też chcę takiego kociaka jak Psyche ~(*^*)~

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, kocham, kocham, kocham, kocham~! Możecie tak mniej więcej określić kiedy pojawi się kolejna część? Bo chciałabym wiedzieć, żeby móc odliczać dni~ c:
    Opowiadanie jest coraz to ciekasze i nie mogę doczekać się kontynuacji c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Po raz kolejny nie ma za co ;////; Serio... Cholera... ;///////;''
    Aw, na pewno będzie miła, jak wrócę w jednym kawałku... :D Dziękuję >D
    Nie wiem czy pisałam to w poprzednim rozdziale, ale bardzo mi się podoba ten sposób zachowania Izayi. Mimo, że brakuje mi troszeczkę jego chorego charakterku, to ten jest niesamowicie... Ciekawy. Chociaż to takie dziwne... Izaya, który zgadza się dosłownie na wszystko... Jakby mu mózg wyprali XD
    Ale to słodziutkie i mimo, że odstępuje od przyjętych norm Izayi zapchlonej mendy, to odstępuje w bardzo przystępny i dobrze skonstruowany sposób. Nie przekombinowany. Taki nowy, odmienny. Taki, że niby nie jak Izaya, ale nawet... Pasujący. Bo czasem jest tak, że robią z Izayi takiego słodziutkiego dzieciaka rodem z Psyche. A to lekka przesada... ;-; A tu... Wielki plus (y)
    Choleeera, nie umiem się dzisiaj wysłowić. Ani ubrać swoich myśli w słowa. ;-; Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. >.<
    Za to Shizzy...
    Shizzy... Zachowuj się. On jest dla ciebie miły, a ty nawet nie wiesz co do niego czujesz?
    Pobudka, obudź swoje szare komórki i się nad tym zastanów, bo zdarzyła ci się okazja .-.
    Tylko nic mu nie zrób ;____________;
    Aw, jak wrócę w tym jednym kawałku to mogę wam dalej jeszcze pomóc w korekcie. Na razie to mój ostatni przed wyjazdem komentarz~ ;-;
    Weny życzę~~~.

    OdpowiedzUsuń
  6. Supcio *-*
    Tak w ogóle to jest to pierwsze opowiadanie, w którym jest wampir i je czytam. O dziwo bardzo mi się podoba c: .
    Hmmm, a to nie jest tak, że jak cię wampir ugryzie to też się nim stajesz...? No nic, idę czy... o_O a no tak ... -.-" Chciałam napisać, że idę czytać kolejny rozdział i się zorientowałam, że nie ma -.-" . Ta spostrzegawczość *sarkazm* ...
    No więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdzialik, choć pewnie i tak nie przeczytam go w ten dzień, w którym go dodacie... ale cóż~~
    Weny życzę~!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć dopiero co trafiłam na tego bloga ale opowiadania są cudne. Muszę teraz szybko czytać resztę opowiadań ale to jedno szczególnie mi się podoba. A kotek słodziutki ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Izaya tak się poświęca, ale jest też takim dziwnym wampirem...
    Kota zawsze najlepsze, bo przecież to KOTY!
    Istne szatany w słodkich skórach ><
    Shizuo, sama nie wiem o o nim myśleć, ale jest zabawnie i ciekawie :3
    Kolejne boskie opowiadanie od was do kolekcji.

    OdpowiedzUsuń