Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

niedziela, 1 grudnia 2013

Shizaya : Spotkamy się w piekle

Hej~! Przedwczoraj dobiliśmy do magicznej liczby 30.000 odwiedzin~! Dzięki wam ;*
Z tej okazji mam dla was specjalnego one-shota~! Ma mniej-więcej 30.000 znaków~! Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo powiem szczerze chciałam go napisać przez tydzień i przez szkołę nie mogłam, ale się wzięłam i przedwczoraj napisałam~! Tyle, że potrzebowało bety... Więc jest dopiero dzisiaj, sorry, ale albo to, albo będą błędy w stylu "pujdę"czy "rywając" zamiast zrywając -.-"" Ja tak pisze a potem tego nie widzę, bo wiem o co chodzi... Więc sami rozumiecie. XD
Możecie potraktować to jako takiego mojego special'a na Halloween~! ( bardzo spóźnionego)
No i mam chyba jakąś jazdę na Shizayę w innych wersjach, bo najpierw Raira, teraz to... No cóż, musicie przecierpieć~! A tak, zapomniałabym: to jest specyficzny fick, więc nie liczcie na jakieś wielkie yaoi... To takie bardziej Shounen-ai~!
A tak poza tym, witamy nowych obserwatorów ^^ jeszcze 2 i będę musiała pisać coś na 20 OoO a myślałam że nigdy nie dobijemy nawet do 10 XD i ogłaszam że notka na miesięcznice pojawi się za jakieś 2/3 dni...  Nie przedłużając:
Zapraszam~!





- Izaya-san, Izaya-san popatrz, znalazłem!- uśmiechnięta buźka 8 latka wyłoniła się zza krzaka. Blondynek uśmiechał się słodko, pokazując otwarte rączki. Izaya podniósł się z kolan i uśmiechnął do chłopca. Podszedł i pogłaskał go po blondwłosej główce. Zaśmiał się wesoło.
- Dziękuję, Shizu-chan~! Musiałeś się trochę natrudzić, co? Gdzie był mój pierścionek~?- spytał zaciekawiony. Wiedział, że zgubił go w lesie, w tej okolicy, ale jego zmysły nie mogły wykryć tak małego obiektu.
- Pod krzakiem jeżyn. - Uśmiechnął się dumnie, oddając brunetowi jego własność.
- Teraz rozumiem. Musisz bardziej uważać Shizu-chan, podrapałeś sobie policzki. - Uśmiechnął się, ścierając krwawy ślad z policzka chłopca.
   Polizał swoją rękę. Jego oczy zabłysły dziką czerwienią, a uśmiech stał się bardziej drapieżny. Na sekundę wysunęły się kły.
   Blondyn nadal się uśmiechał, robiąc słodziutką minkę. Udawał, że w cale nie zauważył zmiany na obliczu bruneta. Intrygowało to go od dłuższego czasu. Czemu jego przyjaciel zmienia się tak, gdy tylko zobaczy lub poczuje zapach krwi? Zapytał się o to mamy, jak postąpiło by każde normalne dziecko. Oczywiście nie wspomniał, że spędza cale dnie w lesie z tajemniczym 21-letnim brunetem o intrygujących rubinowych oczach i niezwykłym ubiorze. Wspomniał tylko, że chodzi o znajomego. Kobieta wyjaśniła mu, że istnieją osoby bojące się krwi. Jednak ta informacja wcale Shizuo nie pomogła. Przecież Izaya wcale nie bał się krwi, on był przez nią... bardziej pobudzony? Gdy kiedyś zapytał o to Izayę, ten odpowiedział mu dość tajemniczo: "Każdy na jakiś nałóg Shizu-chan. Choć mój jest niezwykły, też staram się z nim walczyć.". Wtedy jeszcze nie rozumiał, o co chodzi. Jednak powoli do jego malutkiej główki przenikała wiadomość, że brunet nie jest zwykłym człowiekiem. Tym razem postanowił zapytać się go raz jeszcze o to dziwne zachowanie.
- Widzisz... - Zawsze gadatliwy i pewny siebie brunet nie wiedział, co powiedzieć. Starał się dokładnie dobierać słowa, by nie przestraszyć blondynka. - Na pewno słyszałeś od ludzi w wiosce, że na świecie żyje wiele niebezpiecznych istot, nie, Shizu-chan?
- Oczywiście. - odparł, pewny siebie. - Mama mówiła, że są dziki i niedźwiedzie, i żebym nie zagłębiał się w nieznane rejony lasu bo to... to...
- Sfera duchów, innego świata? - podpowiedział szybko Izaya.
- Właśnie, ale nadal nie rozumiem czemu się tak zachowujesz, Izaya-san.
- Nie do końca o takich zagrożeniach mówiłem. Na pewno ludzie w wiosce przestrzegali cię, żebyś tu nie chodził, bo w lesie żyją wilkołaki, wiedźmy, duchy i... wampiry.
- Izaya-san jest za miły na wampira. - zaprotestował szybko chłopczyk, z dziecinną ufnością wpatrując się w bruneta.
- Może i za miły, ale wiesz... Wampiryzm nie wybiera~! Wystarczy niedopełnienie jakiegoś obrządku, zwrócenie się przeciw bogu... Albo ugryzienie przez innego wampira. Choć dziś jest ich już niezwykle mało, nie musisz się tym ostatnim przejmować. - zapewnił szybko, widząc przerażone spojrzenie chłopczyka. - Większość z nich ludzie już zabili~!
- Jak to zabili? - Shizuo nerwowo przełknął ślinę, zadając pytanie. Bał się, naprawdę się bał. Ale nie o siebie, bo miał do bruneta pełne zaufanie. Bał się, że gdy ludzie z wioski dowiedzą się, że chodzi do wampira, będą chcieli zabić Izayę. Blondyn nie miał zamiaru na to pozwolić.
- Jak zwierzę, Shizu-chan. - Uśmiechnął się smutno. - Na wampiry poluje się jak na każde inne zwierzęta. Wbija się im w serce osikowy kolek, odrąbuje głowę, przybija do krzyża, polewa woda święconą... Sposobów jest sporo.
- A srebro, a światło słoneczne? Izaya-san, zawsze bawisz się ze mną w dzień, nie możesz być wampirem skoro nie boisz się słońca, prawda? - zapytał, podbiegając i przytulając się do nogi bruneta.
- Nie martw się, nic mi się nie stanie. - uspokoił go, głaszcząc po włosach. Odczekał, aż Shizuo puści jego nogę i ukucnął przed blondynem. - No już spokojnie, słońce nigdy nie szkodziło wampirom, nie martw się~! Jeśli chodzi o srebro... Wiesz, tylko to prawdziwe, czyste srebro jest szkodliwe.
- Izaya-san, a twoje pierścionki? - zapytał, chwytając go za rękę i oglądając palec wskazujący. Dopiero teraz zauważył, że skóra obok pierścionka jest jakby bardziej brązowa niż gdziekolwiek indziej.
- Nie martw się. - uspokoił go poraz kolejny. - To nie boli, tylko trochę łaskocze. To nie jest czyste srebro, rozumiesz?
- A ja ci nic nie zrobię? - zapytał z obawą chłopczyk.
- A czemu miałbyś? - zapytał zdziwiony brunet, puszczając delikatnie chłopca, który odsunął się od niego o krok. Izaya widział, że blondynek jest bliski płaczu. - Hej, Shizu-chan~! - powiedział ciepło, klękając na ziemi. - Co ci przyszło do głowy, jak mógłbyś mi coś zrobić~?
- Bo... Bo... Mama powiedziała, że jestem "żywym srebrem"! - wykrzyczał histerycznie, głos mu się trząsł. Starał się oddalić od bruneta jeszcze bardziej. Uderzył plecami w drzewo i syknął cicho.
   Izaya słysząc go wybuchnął śmiechem, a widząc nadąsaną minkę dzieciaka roześmiał się jeszcze bardziej. Podszedł do niego i przytulił. Wstał biorąc blondynka na barana- wiesz Shizu-chan~! żywe srebro i prawdziwe srebro to dwie zupełnie różne rzeczy~! - Zaczął mu tłumaczyć, że wcale nie jest niebezpieczny, bo przecież nigdy się nie zdarzyło, żeby Izayę piekło coś, gdy go przytulał. Później spróbował wyjaśniać co znaczy "żywe srebro", jednak przełożyć związek wyrazowy tak by zrozumiał go 8-latek i nie zapytał "czemu srebro? czemu nie złoto, byłbym cenniejszy~!" było po prostu niemożliwe. Izaya wesoło odpowiadał na pytania przez całą drogę.
   Z blondynem na plecach spacerowali sobie przez las. Korzystając z tego iż było późne lato a także z wysokości jaką dawały mu plecy Izayi, Shizuo udało się nazbierać śliwek, które teraz ze smakiem pałaszował. Oczywiście podzielił się ze swoją "drabiną". Śliwki były pyszne, soczyste i słodkie. Zanim zdążyli wejść na polanę ubyło 3/4 ich pokaźnego zapasu. Izaya posadził bruneta na jednej z niższych gałęzi rozłożystej wierzby, a sam usiadł obok niego.
- Izaya-san, kochałeś kiedyś kogoś? - zapytał nieśmiało blondyn. W jego wiosce znana dobrze była pogłoska, jakoby wampiry to okrutni mordercy nie żywiący do nikogo żadnych ciepłych uczyć. Ponoć kiedyś w lasach otaczających wioskę żył samotny wampir, który upodobał sobie wioskową znachorkę. Na początku nie budziło to żadnych zastrzeżeń. Mieszkańcy nie znając prawdziwej tożsamości mężczyzny szybko go zaakceptowali. Stał on się nawet jedną z ważniejszych osób w wiosce. Do czasu pamiętnej nocy październikowej, w której to dokonał rzezi na większości mieszkańców. Powiadali, że użył swoich diabelskich mocy, by zaprowadzić watahę wilków pod wioskę. Wilki rozbiły szereg walczących chłopów rozdzielając ich i wprowadzając zamęt. Później, gdy wszyscy byli zajęci walką ze zwierzyną, jeden po drugim wyciągał ich do lasu wysysając krew.  Po tych wydarzeniach ludzie w wiosce stali się bardzo podejrzliwi w stosunku do obcych i szczególnie mściwi jeśli odkryli, ze ktoś miał jakieś powiązania z czymkolwiek, co miało związek z ciemnymi mocami.
- Ciebie na przykład kocham~! - odpowiedział wesoło brunet, nie zdając sobie sprawy ze zmartwień chłopaka. - Co się stało, Shizu-chan~?
- Nie, po prostu... Mama mówiła, że jak się z kimś bierze ślub to ten ktoś dostaje obrączkę... Izaya-san miałeś 2 żony bo masz 2 obrączki? To dlatego jesteś wampirem, bo miałeś 2?
- Shizu-chan~! - westchnął, rozbawiony. - Obrączka jako symbol miłości jest wkładana na 4 palec lewej ręki. - Podniósł odpowiedni palec i pokazał dłoń blondynowi. - Ja mam obrączki na drugich palcach obydwu rąk. Wiec... Nigdy nie byłem żonaty, a pierścionki służą mi za ozdobę. Ale... - Zastanowił się, po czym ściągnął pierścionek z lewej ręki i przełożył go na swój serdeczny palec. Prawy też zdjął i chwycił rękę Shizuo. - Znalazłeś go, więc ci go daję~! - Uśmiechnął się, wkładając pierścionek na palec serdeczny małej rączki blondyna. Ten wpatrywał się w niego zdziwiony. Po czym zarumieniony burknął "dziękuję" i zaczął się bawić sporo za dużym pierścionkiem.
- Kiedyś do niego dorośniesz~! - zapewnił wesoło, wyjmując jeden z rzemyków ze swojego czarnego płaszcza. Przewinął go przez pierścionek i zawiesił na szyi blondyna. - Noś go, aż będzie ci pasował na palec~! - zachichotał, całując go w czółko.
   Spędzili resztę popołudnia rozmawiając o błahych rzeczach i pałaszując resztę śliwek.
- Izaya-san, zbliża się wieczór. - powiedział cicho blondynek. - Ni-nic się nie stanie po zmroku, prawda? - zadał niepewne pytanie. W końcu od zawsze mówiono mu, że las jest niebezpieczny, jednak chodzenie po nim w dzień było względnie bezpieczne, po zmroku  jednak to coś zupełnie innego.
- Nie martw się, Shizu-chan~! Zabiorę cię do domu, przy mnie nic ci nie grozi~! - Uśmiechnął się przyjaźnie, obejmując go ramieniem. - Chcesz już wracać, co~?
- Izaya-san, jesteś zły?- Zmartwiony wtulił się w chłopaka.
- Jasne, że nie, kochanie. - Pogłaskał go po głowie. - To normalne, że się boisz, las przecież jest bardzo niebezpieczny~! Chodź, pokażę ci coś po drodze~! - Odsunął od siebie blondynka, cały czas trzymając go za ramionka i uśmiechnął się pokrzepiająco. - To jak, chcesz zobaczyć~? Wiesz, nie zmuszam cię, to normalnie bać się wampira, nie będę zły~!- Uśmiechnął się raz jeszcze.
- Nie boję się. - Wypiął dumnie pierś, demonstrując, ile odwagi drzemie w jego drobnym ciałku. Skulił się jednak, słysząc wycie wilka. - W każdym razie nie boję się ciebie, Izaya-san~! - Popatrzył na niego przepraszająco. W odpowiedzi brunet cmoknął go w głowę i przytulił raz jeszcze.
- Dobrze~! - zakomunikował wesoło, odwracając blondyna w taki sposób, by plecy Shizuo przywarły do jego torsu. - Patrz uważnie, za kilka minut będziemy koło wioski~! - Zachichotał delikatnie i lekko odbił się od gałęzi, na której chwilę temu siedzieli. Wzniósł się wysoko ponad drzewa i spojrzał na chłopczyka.
- Możesz już otworzyć oczy, nic strasznego się nie stało~! - zaśmiał się pogodnie Izaya, widząc zaciskającego oczy blondynka. Ten powoli otworzył najpierw jedno, potem drugie oko, a po chwili otworzył je tak szeroko jak tylko potrafił i w tej samej chwili dołączyły do oczu rozdziawione usta.
- Izaya-san... - wyszeptał, oglądając poraz pierwszy okolicę z tak wysoka. Byli sporo powyżej najwyższych drzew. W oddali wdać było wierzę kościoła w wiosce blondyna. Shizuo był przekonany, że nawet gdyby wdrapał się na czubek tej najwyższej w okolicy budowli, nie osiągnąłby tak cudownego efektu jak teraz. Zaśmiał się wesoło i rozłożył ręce jak do lotu. - To jest cudowne, dla czegoś takiego można zostać wampirem~! - zaśmiał się wesoło, czując miły, wieczorny lekki wiaterek, przemieszany z zapachem lasu i kwiatów.
   Po kilku minutach, które Shizuo wydawały się najpiękniejszą chwilą w życiu, wylądowali na jednym z wyższych drzew nieopodal wioski.
- Czemu tak krótko~... - zapytał smutno blondynek, robiąc nadąsaną minkę. Izaya zachichotał i potargał mu włosy. Zeskoczył z drzewa i chwycił Shizuo, by i jego zdjąć.
- Bo gdyby zobaczyli, że wlatujesz do miasta z jakimś obcym człowiekiem, prawdopodobnie obu nas spaliliby na stosie, albo utopili w rzece, a tego nie chcemy, nie Shizu-chan~?
- NIE! - zaprotestował szybko, przytulając się do Izayi.
- Do wioski został jeszcze kawałek, podprowadzę cię, dobrze~? - Chwycił go za rączkę i pociągnął w odpowiednią stronę.
- Izaya-san nie boisz się sam chodzić po lesie? - zapytał, chwytając bruneta za rękę i dając się prowadzić.
- Shizu-chan, wiesz, chcąc nie chcąc należę do "stworzeń nocy", nie mogę się bać, nocny las to moje naturalne środowisko, rozumiesz~?
- Ale... Ale... Naturalnym środowiskiem ludzi jest wioska! - uparł się mniejszy.
- Oczywiście. - przytaknął zgodnie Izaya. - Tylko widzisz... Ja już nie jestem... do końca... Nie jestem człowiekiem. - odpowiedział w końcu.
- Ale Izaya-san jest milszy od wielu ludzi!- zaprotestował znów blondynek.
- Mimo wszystko nie jestem człowiekiem... Pamiętaj Shizu-chan, nie wszyscy ludzie są dobrzy, tak samo nie wszystkie wampiry to bezwzględni mordercy... Choć mimo wszystko większość jest właśnie taka~! - dodał wesoło. - Dobrze, jesteśmy prawie na miejscu, musisz tylko przejść przez te krzaki~!- Izaya ukucnął, uśmiechnął się do blondyna i wskazał kępę przed sobą.
- I...Izaya-san będziesz czekał tu na mnie jutro~? - zapytał niepewnie. Wciąż nie wiedział jak powinien się zachowywać w stosunku do bruneta, w końcu zwykle normalni ludzie nie zachowują się tak w stosunku do dzieci... Tyle, że Izaya nie był już człowiekiem...
- Oczywiście, co tylko chcesz Shizu-chan~! - zapewnił go, dalej będąc w kuckach. - No już, biegnij do braciszka~! - zachęcił go.
- Pokażesz mi jutro swój dom?- zapytał- bo... gdzieś mieszkać musisz prawda?
- Jasne Shizu-chan, choć nie jest to taki typowy domek... Zobaczysz~! - uśmiechnął się. - Dobranoc, słodkich snów Shizu-chan~!
- Dobranoc Izaya-san~! - Uśmiechnął się raz jeszcze, dostał buziaka w czoło od swojego... tymczasowego opiekuna i ruszył w stronę krzaków. Szybko się przez nie przedarł i wybiegł na wioskowy placyk. Teraz stał ledwie dwie uliczki od własnej chatki. Przez chwilę nie mógł uwierzyć, jak blisko ich wioski podszedł Izaya i to niezauważony. Zaczął się zastanawiać, czy wcześniej też był tak blisko i co ważniejsze, czy mógł w ten sposób w jakiś sposób pokazać, że jest wampirem. Oby nie, Shizuo bałby się, gdyby Izayi mogło się coś stać. Liczył jednak, że jego znajomy jest bardzo rozważną i rozsądną osobą i na pewno nie podszedłby tak blisko gdyby nie było to absolutnie bezpieczne. Szybko odgonił od siebie ponure mysli jakoby Izaya mógł zostać złapany i pobiegł szybko do domu.
   Po kolacji i solidnej burze za spóźnienia poszedł do pokoju, który dzielił z bratem, i przebrał się w koszulę do spania. Zdejmując swoje dzisiejsze ubranko zauważył, że obok krzyżyka, zawsze przypiętego na jego szyi, tym razem w wisiorek zaplątał się również drogocenny pierścionek bruneta. Zdjął go szybko i przytulił do piersi, uśmiechając się delikatnie. Powiesił go na honorowym kołku, by jutro nie zapomnieć go ubrać. Ułożył się wygodnie w łóżku, uprzednio modląc się tak, jak uczyła go mama. Oczywiście przemilczał fakt znajomości z wampirem czy tego jak bardzo go polubił. Już od dawna to ukrywał, jedna osoba, którą w mniemaniu blondyna był Bóg, nie zrobi wielkiej różnicy. Uśmiechnął się tak jak zazwyczaj robił to Izaya i wstał z kolan. Wrócił do łóżka. Zasnął uśmiechnięty fantazjując o niesowitym domku Izayi. Myślał o jakichś bulgoczących kotłach i księgach czarnej magi, jednak szybko odganiał dziwne myśli tłumacząc sobie że Izaya jest wampirem nie wiedźmą. Problem polegał nad tym że nigdy nie słyszał opowieści jakoby ktoś odwiedzał dom wampira, więc mógł polegać jedynie na swojej wyobraźni.

****

Rano obudził się wraz z kogutem. Ubrał się pospiesznie. Zwolnił na chwilę zdejmując z kołka wisiorek. Włożył go delikatnie przez głowę i szczelnie ukrył za koszulą, i kamizelką. Obudził również brata i razem zeszli na śniadanie. Pospiesznie zjedli trochę pieczywa z białym serem i oczywiście wypili po 2-3 kubki wczorajszego mleka.
- No chłopcy - westchnął Ojciec - musicie dziś znów wydoić krasule (nie wiem czy widać ale to jest liczba mnoga!), Matylda (jak się ostatnio dowiedziałam ulubiona krowa mojej prababki XD) jest teraz wyjątkowo mleczna. Trzeba korzystać, póki można.
- Właśnie, nadmiar mleka zawsze można wymienić, ser zrobić i przechowywać. - dodała matka. - Bo ze sprzedaży wołowiny i skór nie wyżyjemy.
   Ojciec Shizuo i Kasuki jako garbarz często sprzedawał krowią skórę mnichom z pobliskiego klasztoru. Jednak ci nieczęsto mieli zamówienia na księgi. A ich wioska, mimo, że całkiem spora, nie miała wielu zamożnych mieszkańców skłonnych kupować takie ilości wołowiny. Rodzina musiała prowadzić sprzedaż mleka, by się utrzymywać w miarę stabilnie. - Kasuka, dziś twoja kolej wyprowadzić bydło na pole. - dodał ojciec, odchodząc do swoich obowiązków.
   Shizuo pomógł bratu wydoić krasule. Dali jeść kurom i pozbierali jajka. Mijając matkę w warzywnym ogrodzie poszli wyprowadzić krowy. Słońce górowało już na niebie, gdy obaj rozłożyli się pod drzewem, oglądając stojące nieopodal i pasące się stado.
   Po chwili jednak Shizuo wstał, powiedział, że przyjdzie wieczorem pomóc zagonić zwierzęta i zostawiwszy brata na kilka godzin sam na sam z krowami, pobiegł w stronę wioski. Od razu skierował się do krzaczków, przez które przedzierał się wczoraj. Rozejrzał się po polance, jednak nikogo nie zobaczył. Zrozpaczony, że być może się spóźnił, rozejrzał się raz jeszcze, ale nadal nic.
   Usłyszał czyjś perlisty śmiech i od razu się rozpogodził, spoglądając w górę.
- Izaya-san!- wykrzyknął szczęśliwy, zadzierając głowę, by lepiej widzieć bruneta siedzącego na jednej z gałęzi.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz~! - uśmiechnął się Izaya, z gracją zeskakując z drzewa i bezszelestnie lądując na ziemi. - Gotów zobaczyć mój wspaniały dom~???
- Tak, naprawdę mi go pokażesz~? - zapytał, ciekawy, od razu chwytając rękę Izayi i pozwalając się prowadzić w głąb lasu.
- Oczywiście, obiecałem ci, prawda~? A ja zawsze dotrzymuję słowa~! - powiedział wesoło. - Ej Shizu-chan, masz ochotę jeszcze raz się przelecieć~? Mój dom jest dość daleko...
- Mogę~? - Izaya zobaczył uśmiechniętą, niemal rozanieloną buźkę blondyna. Zaśmiał się i potarmosił go za włosy.
   Chwycił go tak jak wcześniej i wzbił się w powietrze. Shizuo rozstawił ręce niczym ptak i oglądał swój cień na koronach drzew, nad którymi przelatywali. To było niesamowite uczucie. Leciał. On, człowiek, chłopiec, leciał, robił coś, czego nie potrafili nawet tak zbliżeni do boga mnisi. A przecież zawsze mówili, że Bóg może wszystko, a jednak przez tyle lat nie sprawił, żeby ludzie mogli wzbić się w powietrze. Dopiero Izaya pokazał mu, że to jest możliwe i to nie przy pomocy Boga, a występując przeciw niemu.
- Shizu-chan uważaj, zniżamy lot~! - szepnął mu do ucha Izaya. - Musimy polecieć naokoło i ominąć klasztor...
- Izaya-san, nigdy nie powiedziałeś mi czemu jesteś wampirem, więc... powiesz? - Izaya skręcił tak jak powiedział, jednak udawał, że nie usłyszał pytania. A może faktycznie go nie usłyszał przez pęd i wiatr szumiący mu w uszach?
   Wylądowali gdzieś w głębi lasu. Shizuo rozglądał się zdenerwowany i podekscytowany, nigdzie nie widząc żadnej chaty.
- Gotowy, Shizu-chan~? - zapytał Izaya, skupiając uwagę dzieciaka na swojej osobie. Odsłonił ręką gałąź, ukazując kawałek kamiennego muru. Przeszedł przez wielką trawę rosnącą w tym miejscu, a Shizuo ruszył w ślad za nim. Gdy udało mu się przedrzeć, zobaczył stary, opuszczony dawno temu dwór. Wszyscy o nim zapomnieli, a on stał sobie w głębi lasu, cały czas żyjąc własnym życiem. Mimo, iż budowla wyglądała na starą, była piękna i wspaniale zachowana. Rzeźbienia i płaskorzeźby pokazywały kunszt artystów tworzących to dzieło, zapewne dla jakiegoś bogatego pana. Dwór był zasłonięty dookoła przez las, a po jego murze pięły się w górę róże (ale rym XD), jednak nie stracił nic ze swojej dawnej świetności, nadal był piękny, a kwiaty (wciąż piękne i dorodne) tylko dodawały mu uroku.
- I jak ci się podoba Shizu-chan~? - szepnął Izaya, obejmując go od tyłu.
- J... Jest piękny. - wyszeptał blondyn. Nie wiedział, co mógłby dodać, widok zapierał dech. - Czy... Mógłbym wejść do środa...? - Przełknął ślinę i odważył się zapytać. Jeśli tak zameczek prezentował się od zewnątrz, to jak musi wyglądać jego wnętrze?
- Oczywiście~! - prychnął Izaya. - Przecież nie przelecieliśmy takiego kawałka drogi, by tylko popatrzeć na mur~! - Uśmiechnął się i pociągnął blondyna w stronę wejścia.
   Otworzył stare, zdobione, żelazne drzwi i poprowadził Shizuo do holu.
- Ne, Shizu-chan ale pamiętaj, nie możesz nikomu o tym powiedzieć, dobrze~? Ufam tylko tobie~! - zapewnił go głaszcząc po głowie i poprowadził do komnat. Na ścianach wisiały drogie gobeliny, podłogi zdobiły trochę już wytarte, ale nadal piękne, czerwone dywany. Meble stare, bukowe, bogato rzeźbione i przepiękne wielkie łoże w sypialni Izayi, którego nawet król mógłby mu pozazdrościć.
-M... Mieszkasz tu sam, Izaya-san? - zapytał niepewnie, oglądając rozmiary łóżka jak i sam mebel. Spokojnie pomieściłby się tu i to z rodzicami i Kasuką... Zastanawiał się nawet, czy nie dałoby się upchnąć do nich też Matyldy (krasuli), oczywiście czysto hipotetycznie.
- Oczywiście~! Shizu-chan cała moja rodzina już dawno nie żyje~! - uśmiechnął się smutno. - Ne, Shizu-chan, masz ochotę na drugie śniadanie~? - zapytał, zaciekawiony.
- Em... Izaya-san, co takiego wampiry jedzą?
- Nie martw się, nie jesteś w menu~! - zaśmiał się wesoło. - Co powiesz na owocowo-miodową sałatkę z orzechami~? - zapytał.
- Nigdy nie jadłem...
- No to spróbujesz~! - westchnął, podając mu jedną z miseczek.
- Izaya-san... Nie odpowiedziałeś mi już na drugie pytanie... Czemu? - zapytał niepewnie. Nie chciał mu się narażać, bo przecież uwielbiał spędzać czas z Izayą, ale to było... Niepodobne do bruneta.
- Em... "Co wampiry jedzą?" Więc... Piją krew tak jak w opowieściach, ale się nie martw - szybko zaznaczył, nie chcąc straszyć blondyna - może być krew zwierząt, niekoniecznie ludzi~! - Uśmiechnął się pogodnie, starając się wyjaśnić, że nie zje blondynka i żeby się nie martwił. - A co do drugiego pytania... Chyba nie mam tak dobrej pamięci jak myślałem, bo nie pamiętam, byś o coś jeszcze pytał~! - podrapał się ze śmiechem po głowie.
- Jak lecieliśmy... - podrzucił cicho blondyn, pałaszując sałatkę.
- Och... Wybacz Shizu-chan, nic nie słyszałem, wiatr mi świszczał w uszach. - Uśmiechnął się, tym razem przepraszająco. - Zapytaj raz jeszcze, obiecuję, że odpowiem~!
- Więc... Czemu zostałeś wampirem... Jak to się stało, jak można zostać wampirem!? - zapytał podekscytowany.
- Shizu-chan... - Izaya usiadł smutny koło blondynka i pogłaskał go po włosach. - Obiecaj mi, że nigdy nie będziesz tego próbował... Jest spora szansa, że nie przeżyjesz... Poza tym musisz znaleźć wampira, który ugryzie cię... w taki... specjalny sposób, nie może wypić ci krwi... I w tym samym czasie ty musisz wypić krew tego wampira, rozumiesz? Masz mi się tak nigdy nie narażać! - zastrzegł szybko.
- A jak ty zostałeś wampirem~? Ktoś cię ugryzł, tak? - upewniał się dalej.
- Nie... Em... Uznano mnie za wampira i pochowano tak, jak podchowuje się wampira. Wiesz, na rozstaju dróg, z głową między nogami, kołkiem w sercu i stalowej trumnie... Tyle że kapłan, mam nadzieję, że pomylił, a nie specjalnie napisał znaki które... Powinny mnie odesłać do krainy zmarłych, a one... - Shizuo otworzył szeroko oczy, niedowierzając.
- Przywróciły cię do życia... - bezszelestnie dokończył.
- Mhm. - Pogłaskał go po głowie. - Tego też masz nie robić. - zażądał. - Nikt nie wie, jakie symbole są tak potężne... Nie podejrzewam, by kapłani w ogóle je znali... Sądzę, że to bardziej magia... Druidów, albo... Słowiańskich szamanów... Może któryś niezadowolony z chrystianizacji chciał przez to uprzykrzyć życie paru ludziom... Nie wiem. No a teraz... Chcesz się pobawić, Shizu-chan~? - zapytał zaciekawiony, odbierając od blondyna pustą już miseczkę po sałatce.

*****

   Shizuo znów wrócił po zmroku, przepraszając brata, że nie pomógł mu ze stadem. Zbyt dobrze bawił się z Izayą i zapomniał o obowiązkach, przypomniały mu o tym dopiero księżyc i gwiazdy na granatowym niebie. Mimo, że Izaya leciał najszybciej jak potrafił, to czasu cofnąć nie mógł. Przeprosił wszystkich raz jeszcze i uparcie odmawiał wyjaśnienia, czemu ostatnio tak często znika. Zniknął szybko na strychu, rozebrał się i zdejmując z siebie nawet krzyżyk, położył się spać. Nie odmówił modlitwy, zostawił sobie tylko pierścionek Izayi. Przytulił się do wisiorka, a w myślach przypomniał sobie rozmowę o obrączkach i słowa Izayi "kiedyś do niej dorośniesz".  Na swój dziecięcy sposób pojmował miłość jako chęć bycia przy jakiejś osobie, przy rodzicach, przy bracie... Przy Izayi. Chciałby z nim zostać, uwielbiał go. Brunet zawsze go wspierał, rozmawiał z nim, wyjaśniał, po prostu był przy nim i Shizuo bardzo go polubił.

*****

   Przez następnych kilka tygodni spotykali się mniej regularnie. Żzniwa sprawiały, że Shizuo miał o wiele mniej czasu, jednak Izaya rozumiał i nie zmuszał go do niczego. Liście zdążyły zabarwić się na złoto i brąz, nim wszystko dobiegło końca. Przez cały ten czas Shizuo jeszcze bardziej zamknął się w sobie, przestał się modlić, znikał z kościoła, o ile nie szedł tam z rodziną, mimo, iż wcześniej nie było pod tym względem problemów. Nie powiedział o tym Izayi, nie chciał, by ten się martwił. Shizuo jednak uparł się, że zrobi wszystko by być bliżej Izayi, może wtedy zgodzi się uczynić go wampirem. Blondyn tak bardzo chciał znów latać, przejażdżki z Izayą przestały mu wystarczać jednak nie dopominał się o więcej, chcąc z nim również spędzać czas. Kilka razy próbował przekonywać bruneta by jednak pomógł mu się przemienić, jednak odpowiedź zawsze padała taka sama - NIE. Jednak Shizuo zauważył, że Izayi o wiele lepiej jest przebywać w jego otoczeniu gdy nie ma przy sobie krzyża i gdy nie jest oblany wodą święconą, więc starał się w jakiś sposób ograniczyć do minimum wszelkie świętości. Tak jak kiedyś nosił przy sobie krzyżyk, tak teraz zastąpił go pierścionek bruneta. Jednak był w tym pewien problem, Shizuo najzwyczajniej w świecie bał się, że coś mu się stanie skoro nie ma boskiej ochrony, lub ta osłabła znacznie. Więc chłopiec bał się po prostu wszystkiego, co pochodziło z "tamtego świata". W lesie trzymał się Izayi, ufał tylko jemu, tylko on był kochany, dobry i Shizuo nie mógł sobie wyobrazić, by było inaczej.
   Dziś była długo wyczekiwana przez blondyna noc w roku. Halloween. Pierwsza noc, podczas której Izaya niezauważony mógł wejść do wioski. Tej nocy miał towarzyszyć Shizuo. Obiecał mu, a Izaya zawsze dotrzymywał słowa. Blondyn kilka dni wcześniej zwierzył się mu, że boi się wszystkiego co może pojawić się tej nocy. Reakcja Izayi była natychmiastowa. Zaproponował, że mu będzie towarzyszył i w razie czego obroni. Uradowany Shizuo przygotował się skrupulatnie, przebierając podobnie do Izayi. Na szyję wyjątkowo ubrał również krzyż. Wiedział, że brunetowi może to przeszkadzać, jednak tego dnia do wioski przybywają mnisi z pobliskiego zakonu. Mają stać na straży ludzi w ten szczególny dzień.
   Gdy Shizuo wyszedł z pokoju było popołudnie. Musiał przyjść wraz z rodziną na "pogadankę" o zjawach nocy. Normalnie słuchałby jej bardzo uważnie, jednak tematem tegorocznej były wampiry.
   Shizuo nie mógł już słuchać tych bzdur. Jego Izaya był dobry, był kochający, był miły, był lepszy od karczmarki kradnącej drobiazgi przyjezdnym, kupca tak chciwego, że gotów sprzedać własną matkę za parę monet i nawet od ich proboszcza grubego, łasego na jedzenie wszelkiej maści człowieka, który wierzy w boga tylko dlatego, że ten napełnia jego brzuch. Był zły, aż trząsł się ze złości. Jego rodzina widziała to, jednak nie interweniowała przekonana, że blondyna po prostu ogarnął strach na myśl o stworzeniach tak bezwzględnych i okrutnych. Po pogadance chłopcy z wioski zaczęli rozmawiać w grupie. Rodzice widząc to sprowadzali i swoich synów, by dzieci porozmawiały razem.
   Chcąc nie chcąc, Shizuo również musiał dołączyć, jednak to, co usłyszał... To co oni mówili! Byli jeszcze gorsi! Izaya taki nie był, nie był taki zły, on był najwspanialszą osobą, jaką blondyn spotkał. Zdenerwowany do granic możliwości oddalił się. Słyszał pokrzykiwania znajomych, usłyszał że jest "maminsynkiem, boi dudkiem" i jeszcze wiele innych tego typu, jednak zniósł to, zaciskając ręce w pięści. Jak zwykle skierował się na ich polankę. Do Izayi, do bruneta, by ten wszystko wyjaśnił, uspokoił go. Wszedł między krzaki. Krew buzowała mu w żyłach, adrenalina skutecznie dawała o sobie znać. Usłyszał śmiechy i szydercze rozmowy dwójki chłopaków z wioski, przyszli za nim aż tu. Nie, tym razem nie obrażano go, obrażano Izayę. Wampiry. Tego Shizuo nie był w stanie już znieść. Umysł zaślepiła mu furia. Nie wiedział co robi, nie potrafił się opanować. Uderzał głową jednego z tych chłopaków o drzewo, drugi wykrwawiał się już na ziemi. Nie wiedział czemu, nigdy nie podejrzewałby się ani o taką wściekłość, ani o taką siłę. W końcu pobił kogoś do nieprzytomności. Puścił drugiego ciężko dysząc, a ten padł na ziemię. Z rozciętej wagi i rozbitej czaszki sączyła się krew, ręce były powyginane pod dziwnym kątem. Nie był pewien czy żyją, ale teraz to było nieważne, wściekłość jeszcze nie minęła.
- Shizu-chan~!!! - usłyszał za sobą wesoły głos bruneta. Powróciła świadomość, zobaczył, co zrobił. Oczy zaszły mu łzami. - Co się stało? Czuję krew... Jesteś ranny, Shizu-chan??? - spytał przestraszony, kucając za chłopczykiem. Ten obrócił się przerażony, miał dłonie jak i twarz całe we krwi. Z oczu płynęły łzy. Wampir spostrzegł dwóch zmasakrowanych chłopców. Przerażony, przygarnął do siebie blondyna. - Co się stało, nic ci nie jest, kto to zrobił? - zadawał ciche pytania, głaszcząc uspokajająco blondynka po plecach.
- Ja!!! - wydarł się, popadając wręcz w histerię. Nie panował, nie mógł, co on zrobił... - Izaya-san... - odważył się szepnąć, wtulając w niego mocniej. Płakał coraz mocniej, nie mógł, nie rozumiał, jak on mógł zrobić coś takiego. Wyczuł, jak jego Izaya bierze głęboki oddech i ze świstem wypuszcza powietrze.
- Puść mnie, Shizu-chan. - mówił pewnie, wstając. Shizuo natychmiast go puścił, odruchowo spoglądając w jego oczy. Były całe czerwone, szalały na widok krwi, wysunęły się kły. Jednak sam Izaya był niezwykle spokojny. Podszedł do obydwu chłopców, sprawdzając puls. - Nie żyją. - westchnął cicho, nachylając się nad szyją najpierw jednego, potem drugiego. Wysunął kły i delikatnie wbił je w kark dzieciaka. Nie pił krwi, zostawił tylko ślad, postąpił tak samo z drugim ciałem.
   Odwrócił się wpatrując nadal płonącymi oczyma w blondyna. Panował nad sobą, nie wypił ani kropli.
- Shizu-chan, naprawdę cię lubiłem. - westchnął. - Przepraszam za to, co zrobię. - westchnął i przytulił do siebie blondyna, wbijając zęby w jego szyję. Znów nie pił. Mimo, że krew pachniała tak pysznie, on nie wypił nawet kropelki. Wbił zęby i zaraz wyciągnął, jednak nawet to spowodowało okrzyk bólu u blondyna. - Przepraszam. - szepnął raz jeszcze, całując go delikatnie w usta. Pod powiekami Shizuo przemykały obrazy ich wspólnych chwil. Wszystkie zginęły, zastępowane okropna wizją zaczarowania blondyna i zrobienia z niego sługi, by przynieść wampirowi ofiarę. Nic więcej, tylko ból, tylko czary, żadnych uczuć, żadnej przyjaźni, nie zostało nic. Shizuo zmęczony opadł na ziemię. Izaya zostawił go pod drzewem, naprzeciwko chłopców i świadom tego, że krzyk blondyna ściągnie tu zaraz ludzi odleciał, jak najbardziej widowiskowo.

****15 lat później****

   Shizuo przechadzał się po lesie. Nieodłącznie ze swoim pismem świętym i wielkim krzyżem, miał też zapas wody święconej i srebrne kule. Podstawowa broń egzorcysty.
   Odkąd 15 lat temu opętał go wampir, pomógł mu zwabić dwie ofiary, omamił go samego, nawet zostawił ten ohydny ślad po kłach na jego szyi, nienawidził wampirów, a w szczególności tego. Ten jeden, który śnił mu się po nocach przez 15 lat, brunet o czerwonych tęczówkach, mieszkający w zameczku głęboko w lesie. Nie daruje mu, dorwie go, to wszystko przez niego. Przez niego oddalił się od rodziny, przez niego został wysłany na kurację dla opętanych, to on, to przez niego zginęło dwoje chłopców, wszystko wina tych okrutnych stworzeń. Nienawidził ich, a w szczególności jego.
- Dziś cię znajdę i zabiję Izaya. - warknął do księżyca. Pełnia, Halloween, ciemny las, on sam i wampir. Czy można wymarzyć sobie bardziej upiorny scenariusz? Wiedział, że on musi to zrobić. Przez 15 lat jego szkolenia, dzień w dzień  tylko on, żyje tylko po to, by go zabić. Widział już w oddali zamek.
   Nagle coś spadło na jego głowę. Rozejrzał się - śliwki. Miliony śliw dookoła pałacyku. Tego nie pamiętał ze snów, wyglądały na młode, miały może z... 15 lat? Nie zastanawiał się. Nienawidził śliwek, nienawidził tych owoców, kojarzyły mu się z Nim. Nie wiedział czemu, ale kojarzyły mu się. Ścisnął swój wisiorek. Nie, nie krzyżyk, ogromy krzyż to jego broń, którą ze swoją nadludzką siłą nosił bez problemu. Sam krzyż, krzyż jego grzechu, osobista krucjata, która jednak nie była dla niego wyzwaniem, po spotkaniu z wampirem uzyskał siłę o jakiej nie śniło się królom. Ujawniła się tego dnia, tego gdy uwolnił się spod uroku i zaczął krzyczeć. Przynajmniej tak interpretowali to mnisi, którzy go uczyli.
   Dotarł do zamku. Jednym kopnięciem wyważył drzwi. Teraz dopiero zauważył, były pogańskie, tak samo jak cała willa pełna symboli, bożków i innych innowierczych rzeczy. Powinien to spalić, zniszczyć, jednak wtedy istnieje prawdopodobieństwo, że On ucieknie. Wszedł do jego sypialni. Pusta, kuchnia tak samo.
- Noc, czas łowów, co? Już więcej nikogo tak nie omamisz. - warknął. - To ja dziś zapoluję na ciebie. - Chciał wyjść, zauważył ogród. Skorzystał, było bliżej do wyjścia. Spacerował ścieżką w świetle księżyca, oglądając niezwykłe kolory kwiatów dostających teraz niebieskawo-białą barwę.
   Zobaczył małą postać wpatrzoną w spokojną, czystą wodę w jeziorku. Podziwiała niebo odbijające się w tafli jeziora, czy nad czymś myślała? Shizuo nie wiedział, nawet nie był pewny czy to rzeźba, czy człowiek.
- Shizu-chan... - usłyszał cichy szept.
   To On, był pewien.
   Izaya, dzisiaj zginiesz - pomyślał, zrywając pierścień z rzemyka i wkładając go na 4 palec lewej ręki. Pasował idealnie. Nie wiedział czemu, chciał mieć obronę, więc ubrał srebro, to oczywiste, prawda?
- Izaya!!! - wydarł się, ściekły ciskając krzyżem w przeciwnika. Trafił, przybił go do drzewa, tak prosto... Podbiegł do niego, klękając naprzeciwko.
- Shizu-chan~! - usłyszał ten szczęśliwy głosik. Podniósł prawą rękę by zatkać mu usta. Nienawidził go, nienawidził tego głosu który go omamił. W połowie drogi do ust bruneta jego ręka zatrzymała się. Właściwie zamarła w bezruchu, gdy w jej palce wplątały się inne. Szczupłe, długie i przeraźliwie zimne. Spojrzał tam odruchowo. Pierścień, taki sam jak jego. Nie rozumiał, skąd, wampir i srebro, skąd? Przeniósł wzrok na bruneta. Ten mimo bólu uśmiechał się, szczerze. Przynajmniej tak wydawało się Shizuo. Nic już nie rozumiał. Wyraz twarzy wampira nawet nie drgnął, mimo kaszlnięcia i stróżki krwi wypływającej z jego ust. - Shizu-chan... - szepnął raz jeszcze, z trudem unosząc rękę do jego policzka. - Nie... pamiętasz...? - spytał, widząc jego wzrok i nie czekając na potwierdzenie przyciągnął twarz blondyna. Pocałował go, przywracając wspomnienia.
   Oczy Shizuo zakryły się łzami. Izaya... Jego Izaya... Tyle dla niego zrobił, a on... Zabił go... Zabił...
- Izaya-saan... - wychrypiał żałośnie, tuląc się do niego. Brunet odwzajemnił uścisk. - Przepraszam, Izaya-san...
- Nie szkodzi, i tak żyję zbyt długo. - Zdobył się na cichutki chichot. - Spotkamy się w piekle Shizu-chan~! - powiedział melodyjnie, nadal nie przerywając uścisku.
- Jestem duchownym, egzorcystą, pójdę do nieba. - warknął ochryple, tuląc go dalej. Miał go już nigdy nie zobaczyć?
- Zabiłeś człowieka, nawet dwóch, tego nic nie zmieni. - westchnął, zaczynając powoli słabnąć.
   Jego ciało zaczęło się rozpadać, zmieniając w białe płatki róży. Zawiał wiatr, zabierając ze sobą owe płatki. Izaya zdążył jeszcze wyszeptać:
- Do zobaczenia w piekle, Shizu-chan~!
   Zniknął. Nikogo już nie było. Tylko Shizuo, załamany, siedząc pod drzewem mamrotał pod nosem:
- Izaya-san.......Izaya-san.......Izaya-san.......Izaya-san........Izaya-san.......Izaya-san.......
   A w uszach wciąż brzmiało mu : Spotkamy się w piekle, Shizu-chan~! 













10 komentarzy:

  1. *.* / ;-; Jeju...smutne...ale zdjęcia cudne...ale smutne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Poryczałam się! Pierwszy raz w życiu poryczałam się czytając czyjeś opowiadanie (nie licząc książek rzecz jasna). To było takie słodkie i wzruszające i piękne, no po prostu arcydzieło! Mogę tylko powiedzieć: arigatou ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Spotkamy się w piekle" - już sam tytuł mnie urzekł. Bardzo, bardzo dobre dopasowanie do tekstu, cieszę się, że te słowa zostały w pewien sposób podkreślone, bo brzmią zajebiście xD
    Ta hm... pierwsza część, w której dokładnie widać całą historię przyjaźni Shizuo i Izayi jest niezwykle... niewinna. W tym sensie, że niby mamy chłopczyka z nieludzką siłą, który wyparł się boga oraz wampira, a jednak ich relacje są tak delikatne i zwyczajne, że aż trudno uwierzyć, do czego to mogło doprowadzić. Nie licząc oczywiście faktu, że zwiedzają sobie po nocy las xD Nie zmienia to jednak faktu, że ich kontakty na tamtym etapie były naprawdę spoko.
    Opętanie... co? Odnoszę lekkie wrażenie, że możliwym jest, jakoby Izaya (chociażby nieświadomie) jednak w jakiś tam sposób wpłynął na Shizusia. Biorąc pod uwagę, że są to czasy powiedzmy średniowiecza, to takie zachowanie, jak wyrzekniecie się boga już w tym wieku jest dosyć... duże i znaczące. Nawet jeśli chodzi o tak zwyczajne rzeczy, jak porzucenie krzyżyka i chodzenia do kościoła. Także, Izaya chcąc nie chcąc, przynajmniej w ten sposób lekko opętał Shizusia. Ale to nawet jest plusem ^^ Bo przynajmniej oddaje jego osobę, od której uzależnia się wielu, a i fajny motyw względem tamtych czasów.
    No a końcówka jest... niefortunna, no. Trochę mnie zdziwiło, że Izaya tak łatwo dał się podejść, ale nic. Bo nawiązując do ich hm... rozmowy, w ogóle dobry sposób na odzyskanie wspomnień - Izaya umiera, nie umiera, i tak musi pocałować Shizusia xD.
    ,,Jestem duchownym, egzorcystą, pójdę do nieba." - nie pójdziesz, Shizuś. Nie ma piekła, nie ma nieba, jest tylko dół 2 metru pod ziemią i robaki, które cię zjedzą xD
    Ale juztak na serio; żal mi Shizusia z jednej strony, że dopiero teraz, po tych 15 latach, gdy w końcu miał prawdziwy obraz sytuacji... wszystko się spieprzyło. I Izaya umarł. Ale z drugiej strony, taka miłość nigdy nie miałaby przyszłości. Już sam dzieciak i wampir, a co dopiero wampir i egzorcysta. Co nie zmienia faktu, że bardzo mi się podobał one shot, fajny klimat, dość znana tematyka, choć muszę przyznać ciekawe wykorzystanie jej. Bo ostatecznie Izuś umarł, a Shizu-chan i tak może skończyć w piekle. Smutno.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. To mnie po prostu BARDZO optymistycznie nastawiło na ten tydzień. BARDZO. Normalnie zaraz wezmę łopatę i sama się zakopię. UUUUU, FOCH, A GDZIE SZCZĘŚLIWE ZAKOŃCZENIE! ; . ; Ale ogólnie shocik bardzo fajny... Ubóstwiam doujinshi, wktórym jest ten właśnie moment z obrączkami! Yy... Teacher, please don't touch the students? Czy coś takiego... Tutaj też bardzo fajnie to wyszło, szczególnie, jak Shizuś sam nieświadomie założył tą obrączkę XD No i coś z prywatnych przemyśleń- czy tylko ja padłam ze śmiechu na ten tekst o dojeniu krasul?! XDD I wyobraźnia poszła w ruch, taki ojciec Shizusia w kraciastej koszuli, ogrodniczkach i kapeluszu ze słomy! Leżę i kwiczę XD A w ogole, to śmiesznie by było, jakby faktycznie zostali parą... Egzorcysta i wampir, to dopiero jest temat na dłuższe opowiadanko... :3
    Dużo weny, jak zwykle!!
    Hankei

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutne......(ryczy)
    wyjebista

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko jedyna! To bylo swietne~! Te emocje, uczucia to wszystko bylo wspaniale. A sam tytul po prostu niesamowity! 'Spotkamy sie w piekle'~ moja pierwsza mysla bylo : wszyscy pojdziemy do piekla xd Wiem moje mysli sa super. Ubustwiam to~!


    ~Szasta

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutne i piękne jednocześnie
    Ewa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie ważne ile razy to czytam - i tak beczę ;-;
    Piękne...

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń