Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Zabawa w wywoływanie duchów 3

Ohayo kochani~!  :33

W-wybaczcie, że tak długo~... >.> Ale jest~! Jeszcze przed nowym rokiem~!!! :33 Sukces~! :33
Tak więc~...
OSTATNIA część "Zabawy w wywoływanie duchów"~... :33

Chciałabym ją zadedykować Heroine-chan~... Gdyby nie ona, to pewnie pojawiłoby się za kolejny miesiąc~... ;3 Chociaż miała pojawić się na jej urodziny, w listopadzie, ale ćśś~... X33
Dziękuję za pomoc z analizą zachowań Izayi~... Za przywrócenie mi jego "Shizayowatej" logiki~... Nie wiem, jak to nazwać. X3 Za przywrócenie mi wiary w niego~!!! :33
(Swoją drogą, ona też pisze bloga yaoi i pojawiają się tam dzieła zarówno z Shizayi jak i Kuroko no Basket, i to moim zdaniem bardzo dobre~! Więc Wam go polecam~!
 http://fuck-yeah-yaoi.blogspot.com/ :33)

Poza tym mam jeszcze jedną sprawę, bo koniecznie musiałam wspomnieć, a ostatnio nie mam dość czasu by odpisać chociażby na wasze przecudowne komentarze~... (Przy których się wzruszam, tak swoją drogą~... Q.Q)
Guitarist, ogromnie się cieszę, że wróciłaś~! :33 Nie ważne, czy komentujesz, chciałam tylko, żebyś chociaż to wszystko czytała~... :33


I to na razie wszystkie sprawy~... Zawczasu życzymy Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku~! :33
Wiecie, wybuchów, smacznego szampana i świetnej zabawy~... ;33

Enjoy~! <3




     Izaya zamknął za sobą drzwi i na tyle szybko, na ile pozwalał mu bolący przy każdym kroku tyłek, pokonał dystans dzielący go od linii drzew.
     Co to wszystko miało znaczyć...?
     To niemożliwe. Po prostu niemożliwe.
     Fakt, że za pierwszym razem udawał tak bezbronnego i nieświadomego obecności ducha, by wywołać w prawdziwym Shizuo jakieś emocje i sprawdzić tym samym, czy w takiej sytuacji będzie w stanie przejąć władzę nad swoim ciałem. To wszystko było planem, przeprowadzonym od początku do końca tak, jak miało być. Jednak jego zachowanie teraz... NIE! Nie tak miało być! Fakt, bolało go, cholernie bolało, ale od kiedy to on pokazuje swoje słabe punkty!? Niech szlag trafi tego ducha! A właściwie... Oczywiście, że trafi. Dzięki niemu. Porządnie odpłaci mu się za całe to upokorzenie... Żeby nawet jego największy wróg się nad nim litował! Jak żałośnie musiał wyglądać???
     A co z jego bestią...? Co to miało być? Shizu-chan, wytłumacz mi, co to było za traktowanie~? Nie jestem twoim kochankiem. Nie okazuj słabości, szczególnie wobec wroga! Zapomniałeś już~? Chociaż z drugiej strony, w porównaniu do tego przebrzydłego, podłego sadysty jego dotyk był... Tak inny, delikatny, czuły... Dlaczego to takie przyjemne? Dlaczego nie mógł mu się oprzeć? Jak ten potwór zdołał wywołać w nim tę niemoc??? Skąd... ON czuł się podniecony? Przez... tego potwora? Tę nieludzką bestię?! Wróć! Właśnie, to przecież tylko bestia! Zwierzę, nie człowiek! Oczywiście, że to wyłącznie potwór! Jednak... Nie pomijając żadnych faktów, bardziej ludzki niż ten przebrzydły duch. Czy to się liczy? Nie jest lepszy od ludzi, ale od martwych jak najbardziej. Nie jest człowiekiem, jest... Jaki? Ciekawszy, zabawniejszy, delikatniejszy... Tak, delikatniejszy... Hahaha~!!! Bestia delikatniejsza od ludzi~! Co za ironia~!
     Shizu-chan... Poważnie, dlaczego tak się zachowujesz? Przecież to zupełnie do ciebie niepodobne... Nie możesz być osobą, która tak na mnie działa... To zmieniłoby wszystko...
     Wszedł między drzewa i schował się za jednym z licznych krzaków. Wyjął telefon. Na całe szczęście był zasięg.
- Moshi moshi~? - odezwał się spokojnym, nieco rozbawionym tonem głosu. Tak naprawdę ta sytuacja go przytłaczała. Denerwowało go, że nie ma żadnych argumentów, którymi można by teraz logicznie wyjaśnić, że wcale mu się nie podobało i wcale nic nie poczuł. To wszystko całkowicie odbiegało od jego planów! Ale czego mógł się spodziewać? W końcu to był plan dotyczący Shizuo...
- Orihara-san? - odezwał się podirytowany kobiecy głos. - Słucham?
- Hai~! Boku desu~! Masz już wszystko~?
- Tak, ale nadal nie rozumiem, po co mi...
- Oya, nie udawaj~! Niewiniątkiem jesteś do czasu, gdy ja tego chcę. Twoja demoniczna natura może się pokazać w każdej chwili~... - rzucił chłodno, czym najwyraźniej tylko ją bardziej zestresował. W słuchawce słychać było jej głośny, pełen gniewu oddech. - Więc~! Masz już wszystko, czas najwyższy to wykorzystać...
- Co mam zrobić? - mruknęła niechętnie.
- Na początek, zbierz jak najwięcej danych, upewnij się, że wiesz, co robisz. Będziemy w kontakcie. - Rozłączył się, nie czekając na odpowiedź. Co jak co, ale drażnienie ludzi poprawiało mu nastrój. Jeszcze lepiej po chwili do nich zadzwonić i nasłuchiwać wybuchów wściekłości~... Jednak teraz nie miał na to czasu. Shizuo już zapewne zaraz uwolni tego ducha, a wówczas wypadałoby zniknąć. W końcu nie chciał powtórki z rozrywki...
- Moshi moshi. Coś się stało, Izaya???
- Shinra, schowaj dla mnie trochę jedzenia, co?
- Co planujesz? Dlaczego nie przyszedłeś na obiad???
- Byłem zajęty. - zbył go krótko. - Schowaj jedzenie i pozwól, że zacznę poważnie pracować.
- Ale dlaczego nie w domku...?
- Bo ON tam jest. Jeszcze wrócę, tylko najpierw skończę załatwiać swoje sprawy~! Gia na~! - Rozłączył się, pozostawiając Shinrę osłupiałego po drugiej stronie słuchawki. Wyciszył telefon.
     Zupełnie tak, jak się tego spodziewał, spory kawałek dalej ktoś przedzierał się przez las. Najprawdopodobniej jeszcze go nie widział, co dawało Oriharze przewagę.
     Druga rzecz, której się spodziewał, jego telefon zawibrował słabo. Niestety osoba w ciele Shizusia chyba wyczuła ten odgłos, bo ostrożnie przyspieszył kroku. Izaya zaklął w myślach i dzwonienie ustało. Korzystając z ułamka sekundy, póki mógł sobie na to pozwolić, wyłączył telefon. Następnie szybko i zwinnie wdrapał się na pobliskie drzewo.  Na szczęście konary były dość blisko, mógł więc przechodzić z jednego drzewa na drugie bez większego problemu. Jedynym kłopotem był hałas szeleszczących liści, jaki przy tym wywoływał. Jednak teraz nie mógł wybrzydzać - nie chciał dać się złapać. Był wykończony, poza tym miał mętlik w głowie, a kto wie, do jakiego stopnia byłby skatowany po kolejnej napaści Takumy.
     Orihara nienawidził duchów, zjaw i upiorów. Zdecydowanie nienawidził takich stworzeń. Wredne, wstrętne, podstępne, niemające nic do stracenia. Nie skutkują gierki psychologiczne. Zupełnie nie ma ich czym szantażować.
     No, chyba, że odesłaniem w zaświaty. A to miał zamiar zrobić~... Maszyna ruszyła, on musiał tylko poczekać, starając się nie dać za bardzo uszkodzić.
     Takuma rzucał soczyste wiązanki pod jego adresem, szukając go. Orihara przykucnął na jednym z konarów, tylko go obserwując i próbując nawet nie oddychać za głośno. Zastanawiał się, dlaczego jeszcze nie wyrywa drzew, lub chociaż nimi nie potrząsa, jak zrobiłby to Shizuś. Zapewne wcale nie był przyzwyczajony do tej siły, więc nawet nie próbował jej używać. Cóż, jego wybór. I jego strata.
     Brunet niemal bezszelestnie zwiesił nogi z gałęzi i oparł głowę o pień drzewa. Dało się tak przysnąć, zwłaszcza, że miał lekki sen i na wypadek spadania zawsze mógł się w ostatniej sekundzie uratować.
     Przymknął oczy. Powoli odpływał i budził się po niecałej minucie. Nie był to sen, ale regenerował siły na tyle, by móc funkcjonować, lub w razie potrzeby zauważyć lecące w jego stronę meble, czy inne takie.
     Intrygowało go tylko jedno - dlaczego, skoro Shizuo zawsze powtarzał, że śmierdzi, Takuma wcale nie zwracał na to uwagi, będąc w jego ciele? Czyżby Shizuo jako jedyny reagował na jego zapach?

     Takuma chodził po lesie w tę i z powrotem, ignorując ogarniające go zmęczenie. Ciało Shizuo reagowało na wyczerpanie całkiem inaczej, niż większość organizmów. Zmęczenie ogarniało go dość często, szczególnie po dużym wysiłku, ale nie poddawało mu się całkowicie. Produkowało adrenalinę bądź mimo sennego nastroju funkcjonowało dalej, bez konieczności pójścia spać. Było naprawdę wytrzymałe nawet w tym przypadku.
     Mógłby tak szukać Orihary choćby w nieskończoność. Chciał zrobić cokolwiek, wyładować jakoś wściekłość za to, że Shizuo sprzeciwił się jego planom i zachciankom. Ale nie był na tyle głupi, żeby sądzić, że brunet da się znaleźć. Mimo, że kilka razy już go namierzył, teraz zapadła całkowita cisza i tylko nieliczne zwierzęta biegały po leśnej ściółce, kompletnie ignorując jego obecność.
     Rzucił jeszcze jedną wiązanką przekleństw, pogroził bardziej drzewom niż Izayi i odwrócił się na pięcie, po czym wrócił do domku.

     Izaya przysnął na trochę dłużej i obudził go dopiero ptak przelatujący mu koło głowy. Otworzył oczy, przetarł je i przez chwilę nasłuchiwał. Droga była wolna. Włączył z powrotem telefon i sprawdził nieodebrane. Odrzucone połączenie od Shinry, dwie wiadomości od Ao... Czyli od jego kontaktu zajmującego się sprawą Takumy. Ciekawe...
     Otworzył pierwszą wiadomość. "Załatwione. Teraz podaj mi adres." "Gdzie ty się podziewasz?! Potrzebuję tego adresu, już teraz! Mam wszystkie dowody, chcę zacząć jak najprędzej."
     Uśmiechnął się pod nosem, wstukując potrzebny Ao adres. Wszystko szło tak, jak tego oczekiwał. Pozostało mu poczekać co najwyżej parę dni... Jeszcze tyle mógł przeczekać.
     W końcu się nie bał. Był tylko ostrożny.

     Po pewnym czasie Izaya wrócił do domu. Już najedzony, dzięki jedzeniu schowanemu przez Shinrę i już po załatwieniu paru spraw z Ao. Przekroczył próg drzwi i pierwsze co, napotkał groźne spojrzenie oczu Shizusia.
     Jednak to wciąż nie były oczy Shizuo. Szkoda.
- Co jest, duszku~? Chciałbyś się na mnie rzucić, ale nie możesz~? - zapytał, szczerząc się kpiąco. Właściwie, dlaczego by nie mógł? Oczywiście, że mógł. Nikogo poza nimi nie było w domku... - Gdzie Shinra i Dota-chin~? - Spytał, rozglądając się głupkowato.
- Nie ma. Musieli wziąć zastępstwo, bo jakimś cudem ci, którzy powinni robić dziś kolację, jutro śniadanie i obiad, nie mogli wypełnić swoich obowiązków...
- Hee~? Kiedy? Jak widziałem Shinrę to nic mi o tym nie mówił~!
- Pff, a co ja jestem, informacja publiczna? - prychnął Takuma po czym zaczął się do niego zbliżać. Brunet w jednej ręce trzymał klamkę, a w drugiej swój nieśmiertelny nożyk, choć na Takumie pewnie nie robiło to wielkiego wrażenia.
- Nie, to było pytanie retoryczne półgłówku. - rzucił Orihara kpiąco, po czym otworzył drzwi i odsunął się, przez co Takuma, który właśnie próbował go złapać wpadł na pustkę. Izaya wykorzystał ten moment dezorientacji, by zacząć uciekać. I to nie tak, że gnał co sił, jak przy Shizusiu. Takuma miał może jego ciało i poniekąd umiejętności, ale jak informator zdążył się zorientować, kompletnie nie potrafił z nich korzystać. Był równie ludzki jak wszyscy inni. A zatem Izaya musiał z nim wygrać. Innej opcji nie było.
     Wspiął się po cichu na jeden z najbliższych dachów i rozłożył się wygodnie. Tu nie było tak cicho jak w lesie, nie mógł go więc wyśledzić głosem, nie było też tak pusto, więc jakby coś mieli świadków - co w skrajnym przypadku mogło się przysłużyć do zamknięcia ciała Shizusia w areszcie, a poza tym... Tylko ktoś jego postury mógłby się tam wspiąć~!
     Poczuł wibracje w kieszeni. Znów sms. "PIERWSZY CEL ZAKOŃCZONY SUKCESEM." Uśmiechnął się, zadowolony, odłożył telefon i przymknął oczy. Miał nadzieję na jeszcze trochę odpoczynku.

     Takuma pochodził chwilę po placu, zerkając na wszystko i wszystkich mocno zirytowanym wzrokiem, na co ludzie reagowali przyspieszeniem kroku lub po prostu schodzeniem mu z drogi. Pokrążył tak chwilę, by wszędzie dotarła wiadomość, że zirytowany Heiwajima szuka Izayi, po czym wrócił do domku.
     Coś tak czuł, że ten brunet na zbyt wiele sobie pozwalał. Stanowczo zbyt wiele. Trzeba było z tym skończyć i to jak najszybciej. Nie używał zbyt wiele potęgi tego silnego ciała, ale skoro to było konieczne...
     Czekał. Oczywiście, że czekał. A potem wyszedł. Akurat była pora zbiórki, ale to żadna nowość, że oni nie stosowali się do reguł i na nią nie szli. Zaczął przechadzać się po wyjątkowo pustym polu. Musiało być słychać choćby szmer.
     Początkowo nie słyszał nic. Ale przy którymś domku z kolei dobiegło go ciche posapywanie i zduszony jęk. Uniósł kącik ut w górę. Przyjrzał się domkowi. Wysoki, naprawdę ciężko byłoby się wdrapać... Ale z tą siłą? Wystarczyłoby wyłamać zamek... Ale nie po to był przez epizod swojego życia włamywaczem, żeby teraz robić huk.
     Jesteś już mój.
     Uspokój się, idioto! To wcale nie musi być on! A nawet jeśli, nic ci do tego! Dość mam tej twojej samowolki.
     MOJEJ samowolki?! To TY popsułeś mi plany!!! Może jeszcze mi powiesz, że to, ze się z nim peprzyłeś nic dla ciebie nie znaczy??? Nie chrzań. Ale mam gdzieś wasze relacje. Ja go jeszcze dziś nie przeleciałem, a mam ochotę, więc się zamknij.
     TY SIĘ ZAMKNIJ!!! Nic do niego nie czuję!!! Nienawidzę tej mendy! Tyle tylko, że jesteś dla nas obu wrogiem, nic więcej.
     Och, ależ skąd. - Syknął Takuma przesłodzonym głosem. - Ty tylko chciałeś "zapewnić mu dobre wspomnienia", prawda~? - Jego ton zmienił się na drwiący. - Tyyle cukru, uważaj, bo cukrzycy dostaniesz. - Prychnął.
     Zamknij się, idioto! Jesteś kompletnym popaprańcem. Nie chcę cię słyszeć. Nie chcę cię tu widzieć. Wynoś się!!!
     Było mnie nie wpuszczać~... - zadrwił Takuma.
     Otworzył drzwi i szybko wspiął się po schodkach, a potem przez okienko na dach. Ze wspomnień Shizuo już wiedział, że z tej wysokości może nawet spaść i pewnie nic poważnego by mu się nie stało.
     Rozejrzał się. Faktycznie na górze leżał Izaya. Takuma uśmiechnął się z zadowoleniem i wspiął się na dach. Izaya nie otwierał oczu. Wziął go na ręce i zeskoczył z dachu na ziemię. O dziwo brunet wciąż się nie budził. A ponoć miał lekki sen... Musiał więc być bardzo zmęczony.
     Jednak co go to obchodziło? Interesowało go tylko jego ciało, bo tylko w nim miał jakiś interes.
     Zaniósł go do domku. Niestety, na ściółce w lesie byłoby niewygodnie, a do plaży zbyt daleko i zbyt widocznie. Musiał skorzystać z tak przewidywalnego miejsca.
     Otworzył drzwi i pierwszym, co zauważył, była kartka pozostawiona przez Shinrę, że mają się zgłosić na zbiórkę, zajęcia lub do kuchni, bo oni już ich szukają, a za godzinę zaangażują w to całą grupę.
     Zerknął na dopisaną godzinę i na zegarek. Zostało mu około 41 minut. Zdąży~...
     Położył Izayę na łóżku. Brunet złapał go za rękaw, szepcząc "Shizuo!", na co duch tylko zdusił śmiech. Czyżby już zaczynały mu się koszmary? Szybko... Większości jego ofiar przytrafiało się to po dłuższym czasie...
     Odczepił jego rękę i poszedł zamknąć drzwi na klucz. Prawdziwą zabawę czas zacząć. I lepiej, żeby ten blond idiota nie przeszkadzał...
     Sam jesteś idiotą! Przestań, to chore! On śpi do jasnej cholery!!!
     I co mnie to obchodzi?
     Powoli rozpiął spodnie Izayi i ściągnął je z niego. Orihara pokręcił głową i podkurczył nogi, ale Takuma i tak zdołał zdjąć z niego bieliznę. Izaya westchnął przez sen. Wyglądał na wyjątkowo rozluźnionego... Cóż, już niedługo.
     Duch rozpiął też spodnie Shizuo i opuścił szybko bieliznę.
     NIE!!! - Warknął Shizuo, czując znów przypływ wściekłości. Ledwo co go przed tym obronił... Cholera, Izaya miał sam teraz dbać o swoje bezpieczeństwo i nie dać się złapać!!! Czy ta głupia pchła nie mogła zadbać o siebie, jak zawsze?! Dlaczego zamiast dbać o siebie, nagle jego celem stało się odzyskanie ciała Shizuo dla jego właściciela??? Dlaczego w trakcie swojego planu zapomniał o sobie??? I co najważniejsze, dlaczego to Shizuo musiał się teraz o niego troszczyć?!
     DOSYĆ!!! - Był zły na Izayę, zły na swój natłok myśli i zły na siebie.
     Jakimś cudem znów stał się sobą.
- Mógłbyś chociaż pilnować swojego tyłka... - Warknął niechętnie, naciągając na siebie bieliznę i zapinając spodnie. - I co z tobą zrobić, mendo? Wygląda na to, że muszę cię chronić, tak? - Znów zawarczał, jednak zaraz westchnął ciężko, zamieniając złość na irytację.
     Przykrył bruneta kołdrą, a ciuchy położył na podłodze tuż obok. Nie miał czasu ani ochoty go ubierać. Podszedł do stolika i na kartce Shinry nabazgrał szybko "Kleszcz musi się wyspać. A ja postaram się odejść jak najdalej, żeby ten cholerny umarlak wracał tu jak najdłużej. Liczę, że macie plan."
     Ścisnął długopis tak mocno, że przez przypadek połamał go na maleńkie kawałeczki. Wyszedł z domku i zaczął biec, odnajdując coraz to nowe powody do złości, by utrzymać Takumę w ryzach i pobiec jak najdalej.
     No cóż, musiał się poświęcić. Teraz musiał robić wszystko, byle pozbyć się Takumy. I tylko na tym zadaniu się skupiał.

     Izaya przeciągnął się mocno. Nie chciał otwierać oczu, tak strasznie bolały go przemęczone gałki oczne. Jednak musiał wstać. Gdy był? Na dachu. Musiał stamtąd zejść, bo miał obowiązki i...
     Zacisnął dłoń na miękkim prześcieradle.
     Na... Dachu...? Gdzie on tak właściwie był?!
     Otworzył oczy i rozejrzał się szybko, oceniając sytuację. Był w swoim domku, sam. Leżał w łóżku. Nagi. Jednak nic nie bolało go bardziej niż wcześniej, biaława ciecz nie wypływała spomiędzy pośladków. Czuł się przemęczony i osłabiony, ale nic poza tym.
     Kto był w stanie znieść go z dachu? Szybko przeanalizował wszystkie możliwości. Nikt. Tylko Shizuo, jeśli już. Jeśli by go znalazł i się wspiął... Kto by go rozebrał? Tylko Takuma, jeśli już. Tylko dlaczego miałby zostawiać go w spokoju? W żadnym wypadku nie wydawał się być osobą, której wystarczyłby sam jego widok.
     Kto byłby w stanie powstrzymać Takumę? Tylko Shizuś. Ale z obserwacji Izayi wynikało, że udawało mu się to tylko wtedy, gdy naprawdę bardzo się zdenerwował...
     Czyżby Shizuo do tego stopnia zdenerwował się, że Takuma znów chce go zgwałcić?
     W dodatku nikogo nie było w pobliżu. Czyżby Shizuo próbował go... ochronić? Co za absurdalna myśl. Musiał mieć inny powód... Tylko jaki? Aktualnie brunetowi w ogóle nie przychodziło do głowy, dlaczego Shizuo miałby tak się zdenerwować, powstrzymując jednocześnie Takumę, a potem sobie wyjść? Izaya już chciał zapewnić się, że poprzednie wydarzenie było spowodowane tym, że jego bestyjka też była niewyżyta, choć miało to mało sensu, biorąc pod uwagę jego delikatność... A teraz ta teoria straciła sens całkowicie. Jedynym, najprostszym, najbardziej prawdopodobnym, a jednocześnie absurdalnym i irracjonalnym wyjaśnieniem było to, że Shizuo dbał o jego bezpieczeństwo. Jego dobro.
     Hahahahaha~!!! Dobre, potworku~! Uznałeś może, że skoro ja staram się wyciągnąć z ciebie tego ducha, to coś do ciebie czuję? Że ci pomagam i musisz się odwdzięczyć?! Dobrze! Odwdzięczaj się, spłacaj swój dług, właśnie tak powinno być!
     Choć jego wesołość była nieco wymuszona, wstał i tanecznym krokiem powędrował do szafy. Wyjął z niej trochę kosmetyków oraz ręcznik i na razie nie przejmując się niczym poszedł się odświeżyć.
     Wyszedł z łazienki w już dużo lepszym nastroju. Ubrał się w nowe ciuchy i chwycił za telefon. Znów nieodebrane wiadomości i połączenia. Westchnął cicho.
     od: Shinra: "GDZIE JESTEŚCIE?!"
     od: Shinra: "Widziałem kartkę od Shizuo. Na stoliku. Izaya, mam nadzieję, że jak się obudzisz skontaktujesz się ze mną i powiesz w końcu, na czym polega twój plan. >.<"
     od: Shinra: "Nie mamy pojęcia, gdzie jest Shizuo. Wychowawca myśli, że jest chory i leży w łóżku. Szukamy go."
     od: Ao: "Przekonałam ją. Będzie potrzebowała 3000$, moje wynagrodzenie już znasz. Teraz muszę załatwić część 3. Ty lepiej załatw pieniądze."
     Wziął się za odpisywanie. Gdy skończył, przeczytał list leżący na stoliku.
     Dziwne. Shizuo zauważył, że potrzebuje snu i specjalnie odszedł, by Takuma go nie skrzywdził? Ale... Po co? Przecież Izaya nie przestałby wcale realizować swojego planu... A no tak~! Z wdzięczności. Poczucia winy. Hahaha~! Kto by pomyślał, że ten potworek je ma~?!
     Izaya skrzywił się, zamiast uśmiechnąć. Nie, wcale nie było mu wesoło. Stracił zabawkę, był przemęczony... Wszystko się gmatwało i szło nie po jego myśli. To wcale nie było zabawne. Zamierzał być poważny. Już, od teraz, jeszcze kilka dni...
     Złapał za laptop i zatracił się w pracy. W końcu musiał teraz zdobyć pieniądze i ułatwić Ao zdobycie... TEJ rzeczy.

     Shinra chodził nerwowo w kółko po placu. Nie podobało mu się, że gra rolę poboczną i nie może nic zrobić, choć przecież chciałby jakoś pomóc. Denerwował się. Oczywiście, że Izaya wie, co robi. Oczywiście, że Shizuo pomaga im, jak może. Nawet poskromił na jakiś czas ducha! Więc dlaczego nie mógł zdominować go zupełnie i wyrzucić~? Czy to była jedynie naiwna nadzieja okularnika, czy może naprawdę dało się to zrobić??? Dlaczego Izaya nie chciał mu przekazać żadnych danych i kazał jemu i Kadocie zająć się kompletnie niepotrzebną pracą na marne? Czy miał ich za tak głupich, czy to część jego egoistycznego planu???
     Kadota przysiadł obok w trawie. On się po prostu martwił. Co się działo, czy Shizuo zupełnie już zwariował? A jeśli uciekł i duch w zemście nie wróci? Czy stracili przyjaciela na zawsze?
     Obaj zaczynali powoli wariować z niepokoju. Jedna głupia zabawa, a tak zmieniła ich życie...

     Takuma rozglądał się wściekle. Pamiętał drogę powrotną, a jakże. Jednak denerwowało go, że musi przebyć ją całą z powrotem. Dobrze, że w kieszeni miał jakieś pieniądze, inaczej pewnie zdechłby z głodu i pragnienia... Druga śmierć, tym razem nawet nie jego ciała. Uhh...
     Ruszył powoli przez ulice miasteczka w którym się znajdował. Wstąpił
do spożywczego, kupując jakieś przekąski, butlę wody i loda. Tego nie
dawali na obozie, już nie mówiąc o lodzie, którego jadł chyba z pół
roku przed śmiercią.
     Mimo całej przyjemności, przyspieszył kroku. W końcu wiedział, co to wyprowadzenie go w pole miało za cel. Trzymać go jak najdalej od Orihary. Głupi, niedoświadczony szczeniak coraz częściej przejmował nad nim władzę. Nie podobało mu się to. Musiał silniej go związać, żeby się tak nie wyrywał. Wbrew pozorom ta dwójka jakoś specjalnie się nie kochała, więc powinno być łatwo opanować emocje blondyna, żeby im nie przeszkadzał. Żeby nie przeszkadzał JEMU w zabawie.
     Chyba żartujesz!
     Nie, wcale. Będę robił na co mam ochotę.
     Nie, dopóki jesteś w moim ciele.
     Zakład~?
     Odwal się!
     To ty się odwal. Będę siedział w tym ciele ile chcę, robił co chcę i pieprzył kogo chcę. Nic na to nie poradzisz! Hahaha!
     Zakład? Już mam nad tobą władzę. Nie tkniesz NIKOGO, będąc w moim ciele. Koniec, kropka!
     W takim bądź razie szykuj się, bo twoja walka będzie ciężka~...

     Po wielu godzinach, już koło wieczora, dotarł z powrotem do obozu. Zapewnił nauczyciela, którego spotkał po drodze, że "tak, już wyszedł z choroby, czuje się lepiej" i po cichu wszedł do domku.
     Nikogo nie było.
     Czekał.
     W końcu Izaya wrócił - czy to z warty, czy z odwiedzin u kogoś, nieważne - wrócił sam.
     Takuma uśmiechnął się w mroku i zaszedł go od tyłu - skutek był natychmiastowy, nóż przy gardle i cichy chichot.
- Sądziłeś, że dam się zaskoczyć~?
- Nie, ani trochę. - Odepchnął go, tak po prostu, jednym, szybkim ruchem uderzając w brzuch. Brunet zgiął się w pół, a wówczas wykręcił mu rękę z nożem. - Sądziłem, że dasz się złapać. - Zmusił go do klęknięcia przed sobą. - Czekałem na to cały dzień. Nie każ mi czekać dłużej.
     W Shizuo wezbrała irytacja - nie tylko z powodu Takumy, Izayi także. Na co on czekał? Na prośbę, by zaczął się bronić???
- Izaya! - Westchnął z irytacją i uchylił się przed lecącym skalpelem. - Jest jakieś miejsce gdzie mógłbym przenocować, a ten idiotyczny duch by mi nie przeszkadzał???
     W ciemności nie było widać, lecz brunet wyszarpnął rękę z uścisku, otrzepał kolana i prawdopodobnie spojrzał na niego. Jak, tego już nie mógł stwierdzić...
- Znajdzie się. Chodź za mną, Shizu-chan~... Znajdę ci jakiś bezpieczny schowek na miotły. - Zachichotał.
- Nie pozwalaj sobie, mendo.

- Zostaw mnie! - Izaya szarpał się z ciałem Shizuo i duchem Takumy, ale niewiele to dawało. Został pozbawiony nożyków i nie zostało mu nic w zanadrzu...
- Hahahaha, uważaj, bo posłucham! - Takuma ściągnął z niego szybko spodnie i rozpiął swoje iście błyskawicznie. - Jesteś teraz mój, bo tak właśnie chcę. Więc bądź tak miły i się nie ruszaj.
- Nie!!! Nie chcę! - Zamachnął się i uderzył go. Na Takumie to jednak nie robiło wrażenia. Nie w tym ciele. Wszelkie bicie, kopanie... nic nie znaczyło.
     Złapał go za biodra i wszedł szybko w ciasne wnętrze.
     NIE SŁYSZAŁEŚ NIE?!
     Shizuo przejął władzę nad swoim ciałem. Popatrzył karcąco na Izayę i wyszedł.
- Tym razem to ty gdzieś zwiewaj.

- Chyba śnisz, jeśli sądzisz, że pozwolę ci tak po prostu zwiać! - warknął duch, rzucając nim o ziemię. Twardą, wilgotną ziemię pokrytą gałęziami.
- Odczep się w końcu! - Izaya zadrasnął jego policzek, jednak szybko został pozbawiony amunicji, podobnie jak ubrań.
     Chwilę później jego okrzyki bólu tamowały jedynie strzępy pozostałe po jego bluzce, które akurat miał w ustach.
     Dość tego, do jasnej cholery!!! Odwal się od niego, ty głupi, ohydny, zboczony...

- Przyniosę ci ubrania, Izaya. Leż tutaj.
- Odkąd to tak się o mnie troszczysz, Shizu-chan~?
- Od nigdy. A teraz leż tu, i nie daj się znów zgwałcić idioto. Pilnowałbyś lepiej swojego tyłka! Masochistą jesteś, czy co?! Rany... - Pokręcił głową, odchodząc w poszukiwaniu zapasowej koszulki dla Izayi.

- Bierz go mocniej! Ogłuchłeś?! - rozległo się nieprzyjemne plaśnięcie i Izaya legł na podłodze. Jego twarz zaczął szybko pokrywać siniak.
- WYSTARCZY!!! - Shizuo ryknął już na głos. Zaraz znalazł się przy Izayi. - Co ja ci mówiłem, debilu?! Żebyś zwiewał, czy nie tak?! Zidiociałeś do reszty?! ...Trzeba wezwać Shinrę.
- Shizu-chan... Ty głupia bestio... Jak mógł przejąć nad tobą kontrolę? - wybełkotał Izaya, nim stracił przytomność.
- SHINRAAA!!!

- Tch, jeśli jeszcze raz tkniesz Izayę...
- Dota-chin, chyba się nie rozumiemy. - Takuma zaśmiał mu się prosto w twarz. - Wy mnie tu sprowadziliście. I już nie możecie mnie odesłać. Będę robił co chcę. Nie czuję bólu i cierpienia, mogę przeżyć w tym ciele długie lata i na niczym mi nie zależy...
- Shizu-chan cię wygoni. - warknął brunet dla utrzymania pozorów.
- Ogłupieliście do reszty! - Duch zaśmiał się głośno. - Może zyskać sobie chwilę i koniec! Jest mój~!
- Nieprawda. Ty nigdy nie będziesz jak Shizu-chan. - O dziwo, Izaya w to wierzył.

- Shizu-chan! Shizu-chan, nie...!!!
- Jego tu nie ma. - parsknął Takuma głosem Shizusia, wbijając się w niego głęboko.
- Aaaaa! - Brunet wydał z siebie krzyk, o jaki sam by się nie podejrzewał. Był zmęczony, niewyspany, obolały w każdym miejscu. Zupełnie nie był sobą. Jeszcze nigdy nikt nie zburzył tak jego pewności siebie i nie zbliżył się do jego ciała tak bardzo. Ba, to nawet nie było zbliżenie! To był po prostu chamski gwałt, brutalne, szybkie rozpieprzanie wszystkiego wewnątrz niego. Nie tylko jeśli chodziło o ciało. Nawet jego pewność siebie została zachwiana... Choć wiedział, że musi to wytrzymać tylko do pewnego czasu, i tak miało to na niego wpływ.
     Wiedział, że Shizuo jest od niego silniejszy i nawet gdyby walczyli ostatecznie, Shizuo przetrwa wszystko i niczym ogromny głaz, nieuchronnie spadnie na niego, zgniatając choćby jakąś jego część. Miał nad nim przewagę. Zawsze.
     Ale ten pieprzony duch nie będzie miał! Może i miał ciało Shizuo i jego bezwzględność, ale był tylko zwykłym, słabym człowiekiem. Kiedyś nim był! I zarówno Shizuo jak i Izaya byli od niego silniejsi. Co dopiero w duecie! Razem z Shizuo mógł osiągnąć wszystko! Każdy swój cel! Nawet przewagę nad zjawiskami nadprzyrodzonymi! By to zrobić, brakowało mu tylko Shizuo...
- Izaya? Izaya, idioto, dlaczego ty się do diabła nie bronisz?! Miałeś o siebie dbać, ile razy mam ci to wypominać?! ZACZNIJ COŚ ROBIĆ, BEZNADZIEJNA PCHŁO!!!
- Shizu... Chan...! - Jęknął i skrzywił się z bólu. Znów nad tym nie panował. Z jego oka mimowolnie spłynęła łza i nie miał jak jej ukryć. - Proszę... Zrób to ze mną jeszcze raz...
- ODBIŁO CI DO RESZTY?! Jesteś cały poraniony... Znowu!
- Więc postaraj się chociaż nie być brutalny... Ale zrób to... Przypomnij mi, jak to jest normalnie... - westchnął, nadal leżąc bez ruchu pomimo, że blondyn uwolnił już jego nadgarstki.
     Shizuo mimo wszystko zastanowił się. Nienawidził go, szczerze go nienawidził. Gdyby nie był taką mendą, być może byłoby inaczej. Ale jak miał przestać go nienawidzić, gdy ten tak niszczył życia ludzi dookoła siebie? Choć fakt, gorszy od Takumy nie był. Był zły, nawet bardzo, pozbawiony skrupułów drań. A jednak miał swoją inną stronę. Tą, która właśnie prosiła go, by obszedł się z nią delikatnie i zrobił coś, co powinno łączyć wyłącznie dwójkę zakochanych ludzi. ...O czym on gadał? Sam jeszcze nigdy nie robił tego z miłości. Dawał przyjemność, starał się, ale nie zależało mu. Jak mógł truć komukolwiek o "szukaniu odpowiedniej osoby"?
- Dlaczego chcesz, żebym to zrobił?
- Jesteś osobą, której nie kocham. Nawet jeśli to zrobimy, nie uzależni mnie to od ciebie, ani nie zobowiąże żadnym uczuciem... To proste. - odpowiedział instynktownie.
     Naprawdę jest trochę inaczej. - Przez głowę Izayi przeszła myśl, której w życiu nie wypowiedziałby na głos. - Jesteś... delikatny. Nie wiem dlaczego, twój dotyk jest najdelikatniejszym, jaki znam. Odkąd się o tym dowiedziałem, nie mogę być pewnym, co o tobie sądzę. Chcę się tego w końcu dowiedzieć, zadecydować ostatecznie... I przy okazji, chcę poczuć to jeszcze raz. Nie mogę cię nienawidzić, nie znając wszystkich faktów, potworku. Chociaż chciałbym po prostu zapomnieć o tej sytuacji i walczyć z tobą tak jak zawsze~...
- Tylko tyle? - spytał Shizuś w skupieniu patrząc w jego oczy. Mierzyli się tak chwilę wzrokiem. - Wezmę odpowiedzialność za to, co ten duch wyprawia za pomocą mojego ciała, ale nie dziś. Dziś to będzie bolało. - stwierdził w końcu.
- Nie obchodzi mnie to. Aż tak delikatny nie jestem. - fuknął brunet. Wracał już do normalności, jakby ta chwila słabości nigdy się nie zdarzyła.
- Nie chcę sprawiać ci więcej bólu niż to konieczne.
- Shizu-chan! Jesteś potworem, więc dlaczego się tak zachowujesz??? - zirytował się Izaya.
- Mówiłem ci, że nim nie jestem! I mam imię, jakbyś nie wiedział! - Blondyn zdenerwował się jeszcze bardziej.
- Wiem o tym. Ale nie przestanę cię tak nazywać. Poza tym powiedziałem już, masz tylko zrobić to ze mną raz, tego oczekuję!
- Nie mam zamiaru robić tego, czego oczekujesz! - stwierdził jak coś oczywistego. - Mam zamiar robić tylko to, co uważam za bezpieczne!
- Aha, więc rzucanie automatami gdzie popadnie zaliczasz pod bezpieczne? - zakpił.
- To zupełnie co innego! - warknął.
- Nie krępuj się, tym razem nie uszkodzisz mnie tak, jak zrobiłbyś to automatem. - prychnął.
- Jesteś pewien, że jesteś na to gotów?
- Jak najbardziej. Po prostu to zrób, póki możesz.
- Nie martw się... Chwilowo jestem tak wkurzony, że mam kontrolę nad ciałem. - mruknął niechętnie.
- Śmiało Shizu chan~! - Izaya uśmiechnął się na swój irytujący, pewny siebie sposób. - Wyżyj się~! I tak uważam, że nie jesteś człowiekiem, to nic nie zmieni... - oznajmił, choć mijał się z prawdą. To miał być test. Test tego, jaki Shizuo jest naprawdę. W perspektywie wydarzeń ostatnich dni Izaya nie był pewien niczego, co dotyczyłoby tej bestii.
- Zamknij się, pchło. - warknął blondyn, podkładając mu swoje palce. - Jak wkurzysz mnie jeszcze bardziej, będzie bolało gorzej, niż z tym cholernym duchem. - Oczywiście skłamał. Jemu gwałty wcale nie sprawiały przyjemności... Gdyby go uszkodził to raczej tracąc nad sobą kontrolę, nieświadomie, jak podczas bójki.
- Oya, a czy nie na tym ci zależy, Shizu-chan~? - ujął jego nadgarstek swoimi smukłymi palcami i zaczął obśliniać dokładnie jego palce. Spojrzał mu przy tym w oczy i uśmiechnął się złośliwie. Chciał go sprowokować, a jednak był ciekaw, czy Shizuo wytrzyma jego prowokację i będzie tak delikatny jak przedtem.
     Po chwili poczuł w sobie wilgotny palec blondyna. Nie protestował, choć poranione wejście bolało. To był ból, do którego był już przyzwyczajony. Zaraz potem doszedł drugi palec. Mimo wszystko w jego uśmiechu pojawił się triumf. Ale nie dlatego, że jakoś "zapanował nad Shizusiem" - tego nigdy nie spodziewał się osiągnąć. Triumfował nad tym, że tym razem nawet jeśli Shizuo był wkurzony, obszedł się z nim delikatnie i tak naprawdę zaczęła się pojawiać tak długo oczekiwana przyjemność. Nie doczekał się nadal swojej odpowiedzi. Widział za to lekko karcący wzrok Shizuo. Ale też w jego wzroku widać było dominację i całkowite skupienie. To był naprawdę rzadki widok i Izaya przypatrywał mu się z równie wielką uwagą.
     Czyżby uważał, że ma władzę~?
     Obserwował dokładnie sposób, w jaki marszczy brwi, wykrzywia kąciki ust i w jaki błyszczą jego oczy. Nawet przyjrzał się dokładniej ich kolorowi. Z tej perspektywy wyglądały zupełnie inaczej... Z zaskoczeniem stwierdził, że tak dokładnie przygląda mu się pierwszy raz. I że pierwszy raz z własnej woli poprosił go, by to z nim zrobił. Choć to był tylko test, to uczucie było... Niezwykłe.
     Blondyn nie wszedł w niego od razu. Najpierw długo i dokładnie go rozciągał, nie przestając mu się przyglądać. On też obserwował dokładnie twarz Izayi. Nagle wydała mu się bledsza niż zwykle, oczy bardziej podkrążone. Wiedział, że nie powinien dostarczać materiałów do knowań Takumie, ale nie mógł się oprzeć, gnany czystą ciekawością. Okazało się, że Izaya, mimo maski opanowania, też zdradza pewne gesty świadczące o jego myślach. W tej chwili chyba się lekko zdziwił...
     Shizuś wyjął z niego palce i schylił się. Ale nie do sutków, czy innych, najwrażliwszych i przewidywalnych miejsc. Nachylił się tak, by gorącym oddechem muskać jego szyję. Dał się ponieść instynktowi - nie myślał już, że to Izaya, po prostu chciał sprawić mu jak najwięcej przyjemności. Drobny skurcz mięśni twarzy i już wiedział - Izayi się to podobało. Zbliżył się i powiódł końcówką języka po jego skórze, tworząc mu na szyi wilgotny wzorek. Z premedytacją chuchnął w to miejsce. Teraz już Izaya spojrzał na niego z ledwo krytym szokiem. Zaraz jednak zamienił to na kpiący uśmiech.
- Shizu-chan~... Potworku, miałeś się za mnie zabrać, a nie się bawić~... Nie jesteśmy kochankami~! - Roześmiał się. - To tylko seks~!
     Heiwajima prychnął, tym razem do złości dodając jeszcze lekkie zażenowanie. Jakby o tym zapomniał. Zwyczajnie dał się ponieść. Ale jemu też to sprawiało przyjemność. I chyba Orihara sam nie miał zamiaru pozbawiać się takiej przyjemności?
     Z zaskoczeniem blondyn odnotował jeszcze jedną rzecz - tak naprawdę Izaya lubił być delikatnie traktowanym.
- Ale podoba ci się, więc nie zrzędź. - mruknął nakazująco i znów się nad nim pochylił. Tym razem chciał coś sprawdzić. Przesunął ustami po jego wystającym obojczyku.
     Izaya otworzył usta ze zdziwienia i choć szybko się opanował, Shizuo to zauważył. Jednak swój triumfalny uśmiech ukrył dla siebie.
- No wejdź we mnie w końcu! - pufnął Izaya ze zniecierpliwieniem. W odpowiedzi Shizuo tylko się zaśmiał. Jednak postanowił spełnić jego prośbę. Przesunął już nieco stwardniałą męskością wokół jego wejścia i powoli zaczął się wsuwać do środka.
- Nnh... - stęknął brunet, skupiając się już wyłącznie na odczuwaniu tego, jak sporej wielkości męskość Shizuo ociera się o jego wejście i wypełnia go, stopniowo rozciągając jego ścianki. Bolało, jednak ból mieszał się z podnieceniem.
     Pod sam koniec Shizuś wykonał gwałtowne pchnięcie, wchodząc dokładnie do samego końca, przez co Orihara wygiął plecy w delikatny łuk i odchylił głowę. To było mimowolne... Po prostu zalała go nagła fala bólu i przyjemności.
- Nie cackaj się tak... Shizu-chan... Bierz mnie~! Całego...
     Jego usta zajęły inne usta, ciepłe, miękkie i spragnione. Przy okazji po chwili zajmował się też jego językiem. Nie wierzył, że to robi, czuł się, jakby całkowicie zapominał, gdzie jest i co robi. Nie lubił tego stanu, choć dziś tak wyjątkowo go kusił... Chciał czuć przyjemność, oderwać się na trochę od zmartwień. To chyba nie było tak wiele...
     Zadziwiająco ciepłe dłonie zaczęły gładzić jego brzuch, boki, plecy... Męskość ich właściciela wysunęła się z niego trochę i zaraz wróciła, co nagrodził cichym westchnieniem. Zamknął oczy. Mógł sobie
wyobrażać cokolwiek.
     Ruchy stały się szybsze, pocałunki namiętniejsze, a dłonie podjechały do jego nabrzmiałych już sutków, pocierając je samymi opuszkami palców.
  Wydał z siebie stłumione jęknięcie.
- Patrz na mnie, Izaya. - prawie nakazał mu Shizuś, ledwo co się od niego odrywając.
     Brunet otworzył oczy i napotkał jego wzrok tuż przy swojej twarzy. Już miał rzucić jakąś złośliwą uwagę, chociażby dla zasady, ale właśnie w tej chwili Heiwajima trafił w ten wyjątkowo unerwiony punkt. Przymknął oczy i jęknął. Przyłożył do ust nadgarstek i zagryzł lekko skórę, żeby więcej tego nie robić, jednak Shizuo zaraz złapał obie jego ręce i przytrzymał je po jego bokach.
- Shizu-chan, puść! - Spróbował je wyrwać, ale nic to nie dało. Shizuo jeszcze raz uderzył w jego magiczny punkt, przez co podkurczył nogi i jęknął przeciągle. Znów został obdarowany pocałunkiem, tym razem bardziej przeciągłym i bardziej pożądliwym. Zaciskał się mocniej, ale blondyn przestał się w nim poruszać. Sam poruszył biodrami, jednak niewiele mu to dało. Jęknął prosząco i przeklął się w myślach gdy poczuł, że Shizuo się uśmiecha. Zaraz jednak został nagrodzony kolejnym mocnym pchnięciem. Rozkosz na chwilę odebrała mu rozsądek. Zacisnął się, dochodząc i czując, jak Shizuo w nim dochodzi. Jego oddech stał się urywany. Usta Shizuo w końcu się od niego oderwały. On też wyglądał na spełnionego...
- Może być? - spytał blondyn, starając się ukryć uśmiech, choć kącik jego ust niemalże sam się unosił.
- Mm... Na pewno lepiej niż ten duch... - Brunet uśmiechnął się kpiąco, chowając za tym zadowolenie i tę dziwną radość, jaka go ogarnęła.
- To dobrze. W takim bądź razie teraz muszę chyba znów się trochę przejść... A potem, z łaski swojej, zacznij się w końcu bronić, jasne?
     Oriharę zdziwił jego spokojny ton głosu, ale nie skomentował tego. ...Odkąd Shizuo był spokojny...?
- Niestety, nie mogę, Shizu-chan. Też bywam zmęczony, wiesz~? A teraz to jestem wykończony~! - Poczekał, aż Shizuo z niego zejdzie, po czym wstał i złapał za ręcznik, który leżał na jego łóżku. - Jak ten obóz się skończy i będę z dala od ciebie, odetchnę~... - westchnął złośliwie i udał się do łazienki.
- A co z odganianiem tego ducha?! - prawie warknął, podirytowany. On też chciał od tego odpocząć...
- To nie moja sprawa~! Shizu-chan, kiedyś się go pozbędziesz~!
     Shizuo podświadomie dobrze wiedział, że to tylko po to, by Takuma się nie dowiedział, jednak nie chciał dopuścić tego do świadomości, więc zwyczajnie się wściekł.
- Jasne! A teraz uważaj, mam nadzieję, że wziąłeś ten swój nożyk, bo wycho... - Poziomu wściekłości i irytacji nie wystarczyło na dłuższe trzymanie Takumy w ryzach. Uwolnił się.
- Mam mój nożyk i nie zawaham się go użyć~! - zawołał wesoło, po czym dało się słyszeć głośny odgłos spadających kropel. Takuma czekał, choć dziś już nie miał szans, by go tknąć. Niedługo potem wrócili Shinra z Kadotą.

     Izaya wciąż zastanawiał się nad delikatnością Shizuo. Wyglądało na to, że był jednak najdelikatniejszą znaną mu osobą. Że jednak lubi jego dotyk. Że jednak... w jego ramionach czuł się bardziej sobą, niż gdziekolwiek indziej.
     Z kolei Shizuo wiedział już, że różnica między tym, co Izaya pokazuje i tym, co naprawdę czuje jest ogromna. Że jednak czuje jak człowiek i też dysponuje tak podstawowymi uczuciami jak strach, ból, przyjemność i zaskoczenie. Że jednak nie jest tylko mendą społeczną... Że potrafi być zwyczajnym człowiekiem. I że wtedy jakoś tak po prostu... Podoba mu się. Po prostu mu się podoba... Chciał odkryć tego więcej.

     Jeszcze kilka następnych dni obozu Shizuo bronił Izayi. I coraz częściej Izaya prosił go, by z nim był... To była taka irracjonalna potrzeba poczucia jego delikatności, dokładnego zaprzeczenia chamskiego i brutalnego traktowania Takumy. Z każdym dniem brunet przekonywał się, że Shizuo ma coś z człowieka... Więcej z człowieka, niż przeciętny człowiek... Że słowo "bestia" nie znaczyło już tego, co dawniej. Oznaczała stworzenie ponad ludzi... Stworzenia, które dawało mu ciepło i co najgorsze i najbardziej absurdalne - podobało mu się to. Miał słabość do tego potwora... Tylko co zrobi, gdy Takuma przestanie być wymówką? Będzie musiał być szczery i ze sobą i z Shizuo...
     Shizuś przestał już nawet krzyczeć, żeby Orihara zaczął się bronić. Po prostu coraz lepiej wychodziło mu tłumienie Takumy w takich chwilach. Izaya był tylko jego i nie zamierzał się nim dzielić nawet z tym czymś, co zamieszkiwało jego ciało. Tylko jego przywilejem było wywoływać coraz to nowe emocje na jego twarzy. Nigdy nie sądził, że obserwowanie czyichś odczuć może mu sprawić tyle przyjemności, a jednak. Kiedy chodziło o Izayę, z ogromnym zadowoleniem odkrywał, że jest tylko zwykłym, czującym człowiekiem. Im trudniej było, tym bardziej się starał. Coraz częściej powtarzał sobie, że taki Izaya nie jest wcale gorszy od Takumy i że tak naprawdę nie zrobiłby nic złego zwykłym ludziom, którzy na to nie zasłużyli. Przynajmniej nigdy tego nie widział. Szkolnym gangom, jakimś typkom z różnych miejsc... Ale nie zwykłym uczniom, prawda? Niechęć Heiwajimy powoli znikała, a zastępowała ją chęć poznania go lepiej. Chciał wiedzieć o nim więcej, chciał, by mu zaufał, chciał być przy nim, widzieć go słabym, a jednocześnie silniejszym niż jakikolwiek człowiek. Tak dumnym dla innych, a ufnym w jego ramionach. Czy to była miłość? Chyba nie mógł tego inaczej nazwać... Chciało mu się śmiać, gdy o tym myślał, ale faktycznie - zakochał się w swoim byłym największym wrogu. Tymczasowym sojuszniku. Co zrobi, jak wszystko wróci do normy?

  Rano, nim Takuma w ogóle zdążył wstać, Izaya już zerwał się z łóżka, założył na siebie jedne z ostatnich czystych ciuchów, jakie mu zostały i wyszedł z domku. Przeszedł ładnych parędziesiąt metrów, by dojść w umówione miejsce. Chciał się upewnić, że wszystko jest gotowe. Dopiero gdy to zrobił, wrócił do obozu. Pozostało poczekać, aż Takuma się obudzi... I choć to było najbardziej nieprzyjemną częścią, sprowokować Shizuo do tego, by się ujawnił.
- Hej, duchu! Dziś jestem pewien, że Shizu-chan cię pokona~!
- Pff, jasne, a teraz odwal się, przeszkadzasz.
- Ooo~? W czym~?
- W skupianiu się, idioto... - prychnął Takuma, wywracając oczami.
- I to niby ja jestem idiotą~? To ty potrzebujesz całkowitego spokoju, żeby w ogóle się skupić~! A miałem ci zaproponować grę o mój tyłek~... Jak już nie mam nic do stracenia~!
- Jak to - nie masz nic do stracenia? - warknął Takuma nieufnie. - Pieprzenie się z tobą to chyba najtrudniejsza rzecz w moim życiu po życiu, więc czego nagle wyskakujesz, że mogę cię wykorzystać ot, tak jak coś wygram, co?!
- Oya~... To Shizu-chan przejmuje nad tobą władzę, czy ja ostatnio mówiłem coś, że chcę, żeby to robił~? - uśmiechnął się nieco złośliwie. - Nie obchodzi mnie, czy z tobą czy z nim, chciałem to po prostu zrobić...
- Hahahahaha! - Takuma wybuchnął głośnym śmiechem, z tego wszystkiego wręcz trzymając się za brzuch. - Och poważnie?! - spytał, rozbawiony. - Żebyś ty słyszał jego niedowierzanie~! I ten zawód! Hahahaha! - Zwinął się ze śmiechu. - No to proszę~! Zabawmy się o twój tyłek! Przypuszczam, że tym razem nie przejmie nade mną kontroli... - Otarł łzę z oka.
     Niedowierzanie? Zawód? Nie żartuj sobie~... Shizu-chan w życiu nie odczułby czegoś takiego po zwykłym kłamstwie typu "wcale nie chcę, żebyś ze mną spał"... To po prostu nierealne!
- Zasady są proste~! Ja uciekam, a ty próbujesz mnie złapać~! Możesz rzucać czym popadnie, próbować sztuczek... Biec i korzystać z siły Shizusia~!  Meta znajduje się koło starego, zabytkowego młyna~... Kiedy tam dotrę, już nie masz szans mnie przelecieć, żeby to była dla ciebie motywacja~!
- Zgoda. - Wstał z łóżka. - Dam ci trochę forów, policzę do pięciu i startuję. Zaczynamy od teraz, tak?
- Hai~!
- W takim bądź razie jeden... - Takuma uśmiechnął się groźnie.
     Izaya wybiegł przez otwarte drzwi. Tej gonitwy mu brakowało... Choć pewnie nie będzie tak jak z Shizusiem, to jednak od teraz wszystko miało być czystą przyjemnością~! Gonitwa, adrenalina, plan~... Ten duch dał się nabrać jak dziecko~! Nie mógł go jednak nie doceniać~... Musiał przewidzieć każdy jego ruch i doprowadzić plan do końca, skoro byli już tak blisko...
- Nie złapiesz mnie, zobaczysz~! - zaśmiał się.
- Dwa, trzy, cztery, pięć. - niemal wyrecytował i wybiegł za nim.
     Miał w pamięci blondyna wszystkie ich gonitwy i wiedział, co dokładnie może zrobić, by go złapać, ale nie zabić przy okazji. A dokładniej, mógł zrobić wszystko... I rzucić w niego wszystkim... Grunt, to odpowiednio wcelować. Dlatego więc wyrwał jakieś młode drzewko z korzeniami, zamierzył się i rzucił. Brunet ominął je w biegu. Takuma przyspieszył więc, ale niewiele to dało. Rzucał już chyba wszystkim, co się nawinęło, włączając w to wielką kłodę, która mu się nawinęła. Izaya tylko ją przeskoczył, śmiejąc się niemal do rozpuku. Duch zaczynał się wściekać. Jednak nie na wiele się to zdało - w tym tempie już po chwili Orihara stał koło młyna. Oczywiście Takuma nie miał zamiaru grać fair i nawet gdy już podszedł, zwieszając ramiona jak człowiek przegrany, po chwili z morderczym błyskiem w oku spróbował go chwycić.
     Nie na wiele się to zdało. Izaya uchylił się, odskoczył i wycofał. Zza starego młyna wyszły dwie dziewczyny i stanęły koło niego. Jedna miała niebieskie, krótkie włosy jedynie z dłuższymi pasemkami grzywki po bokach, stalowoszare oczy i wyraz permanentnego znudzenia na twarzy. Ubrana była w jasne jeansy, białą bluzkę i szare, letnie bolerko. Wyglądała na może 20 lat... Druga najwyraźniej była europejką. Miała burzę rudych loków, związanych w koński ogon, ciemnozielone oczy i trochę piegów wokół nosa. Ubrana była w czarne jeansy i jasnoniebieską, nieco obcisłą bluzeczkę na krótki rękaw. Na jej twarzy malował się upór i zdecydowanie. Ona mimo wszystko wyglądała na jakieś niecałe trzydzieści lat...
     Takuma zatrzymał się jak wryty na ich widok. A dokładnie, patrząc na rudą.
- Ty... - wyszeptał, po czym zrobił nienawistną minę. - TY!
- Ooo~? Pamiętasz swoją byłą? Jak miło. - Uśmiechnęła się, a dokładniej kąciki jej ust uniosły się w górę na całą sekundę i opadły. - Dobra, przejdźmy do interesów, chcę wrócić do domu. - Westchnęła i wyciągnęła miecz z pochwy przypiętej do pasa, od razu celując w Takumę.
- COO?! Jakich interesów?! - duch był już całkiem nieźle wkurzony. Zaciskał pięści i rzucał jej mordercze spojrzenia, ale na niej to tak jakby nie robiło wrażenia. - Parę lat temu pozbawiłaś mnie życia, teraz zabijesz ciało, w które wszedłem?! A ty - zwrócił się do Izayi - pozwolisz jej na to?!
- Na dłuższą metę mogę się pozbyć ciebie i Shizusia~... Dlaczego by nie~? - Brunet uśmiechnął się asymetrycznie i znudzony, oparł się o pień pobliskiego drzewa. - I tak chciałem pozbyć się was obu~... Jestem znakomitym aktorem, prawda~? - Roześmiał się. - Oszukałem was obu~! Tina, możesz zaczynać~... W właściwie skończyć~! - Popatrzył Takumie/Shizuo prosto w oczy.
     Jak on... To wszystko... To nie mogło być kłamstwo... I teraz zginę? Przez niego i tego durnego ducha? Na tym polegał jego plan?! - W głowie Shizuo kotłowały się tysiące niedowierzających myśli. - To nie może być prawda. On zwyczajnie kłamie. Kłamie jak zawsze.
- Izayaaaa! - warknął, odzyskując kontrolę nad swoim ciałem. Podświadomie nie wierzył w jego słowa, jak zawsze. Jednak świadomie obawiał się tego... Obawiał się, że okazał się idiotą, który się zakochał. Jak ostatni imbecyl wierząc w jego uczucia. W to, że udało mu się pozbyć jego maski.
- Teraz! - Mina Orihary stała się poważna. Rudowłosa kobieta ruszyła, zatapiając miecz w ciele Shizuo po rękojeść. Koszulę blondyna naznaczyły mokre kropelki substancji, na którą nie chciał patrzeć. Jego ciało ogarnęło gorąco i zimno, naraz, jakby mieszając się wewnątrz niego i bijąc o dominację. Jednak szybko się to skończyło, zabierając też część jego sił. Był zmęczony, senny... - Shizuo, nie mdlej! - krzyknął Izaya, stając koło niego. - Tina, to już.
     Kobieta wyciągnęła miecz i odgarnęła zbłąkany kosmyk z twarzy. Wyglądała na zmęczoną.
- Żebym musiała go zabijać dwa razy, to jakaś przesada... - mruknęła i usiadła na trawie.
     Shizuo spojrzał na bruneta nieprzytomnie.
- No nie mdlej mi tu! Już po wszystkim, duch został zapieczętowany. - mruknął, marszcząc brwi i klepiąc go w policzek. - Teraz już nie będziesz musiał się z nim zmagać... - westchnął.
- Koniec? - mruknął. Zmobilizował jeszcze trochę sił i zerknął na swoją koszulę. Cała pokryta była jasnoniebieskimi plamkami. - Cholera... To koszula od Kasuki. - fuknął półprzytomnie.
- Hahaha, Shizu-chan~! Ty zawsze o tym samym... - Izayi trochę ulżyło. Plan się powiódł. No, musiał się powieść, skoro to on go przeprowadzał i nawet tak się poświęcił... Przez tego głupiego ducha tyle się zmieniło...
- Co to był za miecz? - Blondyn puścił mimo uszu jego uwagę i podciągnął koszulkę nieco do góry. Żadnego śladu.
- Zaklęty miecz. Między innymi dlatego dopiero teraz zapieczętowaliśmy Takumę... Wiesz, trzeba było znaleźć tego, kto go wcześniej zabił i jeszcze zyskać ten właśnie miecz~! Taka zabawka jest jedna na całym świecie, tak samo, jak Tina~!
- To jednak dość szybko sobie poradziłeś... - mruknął i przysiadł na trawie. Powoli wracała do niego całą stracona energia. - Jak ci się to udało?
- Kontakty, Shizu-chan, kontakty~... - Orihara nie wspomniał, ile go to kosztowało. Jakoś tak... Zrobił to dla siebie.
- Aha. - podsumował Shizuo, dziwiąc się, że rozmawiają, jakby nigdy nie byli wrogami. Sądził już, że Izaya będzie chciał wrócić do codzienności, ale jakoś do tej pory o tym nie wspomniał... - Wracamy już do obozu?
- Aha~! Pomóc ci wstać~? - Izaya też udał, że nie zauważa, że nagle zwracają się do siebie całkiem inaczej. I nawet wyciągnął do niego pomocna rękę, co przyprawiło Shizuo o niemały szok.
- Poradzę sobie... - wstał dość chwiejnie, a Izaya od razu chwycił go za ramię i przełożył sobie przez szyję. -Co ty...? A to przypadkiem nie było tak, że "robiłeś to ze mną, bo ja ci się napatoczyłem"? - spytał, ściszając głos.
- Hmm... Wiesz, Shizu-chan~? ...Wygląda na to, że sporo się zmieniło... Tak jakby~... - poraz pierwszy nie umiał znaleźć słów. Sytuacja była dość niezręczna...
- Zauważyłem. Ale na razie nie musimy o tym mówić. - zaproponował i jakby nigdy nic zaczął iść do obozu.
- Mhm... Ao! - Brunet odwrócił się na chwilę do obu kobiet. - Wracajcie z Tiną, jest już wolna... - odwrócił się, by pomóc blondynowi iść dalej i już go nie zatrzymywać. Łączyła ich więź, której nie rozumiał, ale której nie dało się ot, tak olać... Nie było już odwrotu. Nie patrzył na niego jak na bestię, która mu zagraża, ani wyłącznie jak na zabawkę. Teraz jakby... Coś ich łączyło. Tylko czy będą to ciągnąć dalej...? Chyba... Nie przeszkadzałoby mu to... Prawda?
- Jasne, jasne Orihara, jak zawsze skończyłeś co miałeś skończyć, a mnie się olewa... Lepiej, żeby zapłata była w terminie! - zawołała jeszcze za nim niebieskowłosa, pomagając wstać Tinie. Jednak już więcej mu nie przeszkadzała. W końcu jego życie to nie jej sprawa... Ważne, że dobrze płacił i dawał jej wolną rękę.
- Będzie na czas! - odkrzyknął i nie zwracając uwagi na zdziwienie blondyna, szedł dalej. Resztę drogi przebyli w ciszy.
     Gdy dotarli do domku, budząc przy okazji zainteresowanie całego obozu i zapewniając wychowawców, że to nic takiego, Izaya bezpiecznie posadził Shizuo na łóżku.
- Izaya! Shizuo!!! - Shinra wpadł do domku z całkowitym nieładem na głowie i w źle zapiętej bluzce. Kadota zaraz za nim, zaciskając pięści i przyglądając się blondynowi w napięciu.
- Cześć Shinra. Cześć Kadota... - mruknął Heiwajima, uśmiechając się szeroko mimo zmęczenia. - To ja.
- Ja - Takuma, czy ja - Shizuo? - spytał podejrzliwie Dota-chin. - I dlaczego jesteś taki zmęczony?
- Ja, Shizuo... I Izaya właściwie... Załatwił zapieczętowanie Takumy. Nie ma go. Już nie tutaj... Prawda? - Zerknął na bruneta.
- Nie~! Jest w~... Bezpiecznym miejscu~! - Izaya klasnął wesoło w ręce. - To kto się pakuje~? Jutro koniec wycieczki~!!!
- Naprawdę... Koniec? - Shinra uśmiechnął się szeroko, ale zaraz spochmurniał. - Shizuo, nawet nie miałeś szansy się pobawić na tej wycieczce... Przepraszam, to był mój głupi pomysł... - Zwiesił głowę.
- Nie ma sprawy. Wszyscy mamy nauczkę... - Zerknął na Izayę. - A może nawet wyszło nam to na dobre?
- Na dobre? - Kadota patrzył na nich obu, zdumiony, ale w końcu doszedł do wniosku, że lepiej nie pytać. Już po wszystkim...
- Tak, mamy nauczkę~! - Shinra podniósł głowę i skinął już weselej. Nie widział tego zerknięcia Shizuo... I nie miał się o nim nawet dowiedzieć. - To teraz czas na pakowanie! Chyba, że chcecie w coś jeszcze zagrać...?

     Nazajutrz wcześnie rano wszyscy wpakowywali swoje torby do autokaru. ...Zaraz, wszyscy? Nie! Shizuo i Izaya ukryli się przed wzrokiem ciekawskich na skraju lasu...
- Czego chciałeś, Shizu-chan~? - Na twarzy Izayi malował się lekko kpiący uśmiech, choć tak naprawdę dobrze wiedział, że może usłyszeć tylko dwie rzeczy. Teraz musieli to rozstrzygnąć...
- Izaya... Wygląda na to, że sporo razem przeżyliśmy na tym obozie, nie? - spytał Shizuo, jakby nigdy nic.
- Być może, Shizu-chan, być może~... Dla ciebie to sporo~? - zerknął na niego, nie dając poznać, że bada go spojrzeniem. Jednak Shizuo już rozgryzł jego mimikę... Poniekąd.
- Dla mnie to sporo. I dla ciebie też. - oznajmił pewnym siebie tonem. - Nie udawaj, bo widzę.
- Do czego zmierzasz, Shizu-chan~? - zmarszczył lekko brwi, opierając się nonszalancko o drzewo.
- Koniec z próbami zabicia się.
- Hęęę~? Ale ja tak to lubię~! - udał, że się dąsa.
- Nie wkurzaj mnie, kleszczu. - warknął.
- Dlaczego nie, Shizu-chan~? - zakpił. - Tupniesz nogą~?
- Tyyy... Poważnie mówię, więc raz bądź poważny! - zezłościł się. Stare nawyki brały górę...
- Jestem poważny, Shizu-chan~... - westchnął i zbliżył się do niego. - To co planujesz? Tylko bez unicestwiania gonitw, bo bardzo je lubię...
- Wygląda na to, że nasze stosunki do siebie się zmieniły, więc... Mogę czasem próbować cię zabić, ale skoro wiemy, że i tak nic z tego i będziesz żył dalej, to może przynajmniej spróbujmy się zakumplować?
- Tylko zakumplować, Shizu-chan? - zdziwił się, choć nie do końca było to po nim widać. - Myślałem, że polubiłeś mój tyłek~... - zaśmiał się.
- Co...? To wcale nie znaczy, że tylko na nim mi zależy! - stwierdził twardo, czym zaskoczył ich obu. Przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy, po czym Izaya zbliżył się i stanął na palcach, by go pocałować, a zaraz potem pociągnąć za sobą, tak że w końcu Shizuś całował go, przyciskając go do drzewa.
- To właściwie na co liczysz, Shizu-chan~? - mruknął z wyraźnie dosłyszalną satysfakcją w głosie.
- Kleszczu... Możemy robić to częściej?
- To jedyny warunek? - prawie się zaśmiał.
- Nie... Zostań moim chłopakiem. - zaproponował całkiem poważnie.
- To nie była prośba, to był rozkaz, prawda, Shizu-chan~? - teraz już naprawdę prawie zachichotał.
- Pytanie! - warknął.
- Więc tak~! - Znów przyciągnął go do pocałunku, tym razem krótkiego i delikatnego. - Ale tak masz mnie całować i dotykać jako mój chłopak, jasne~?
- Shizuo!!! Izaya!!!
- Shinra nas szuka~! Odpowiedz szybciej, Shizu-chan~! - Brunet jakby trochę się zniecierpliwił.
- Mhm... Skoro tak chcesz... - Shizuo nie wiedział, czy się uśmiechnąć, czy zachować obojętność, więc po prostu się odwrócił i pociągnął Izayę za sobą. - Ale tylko w łóżku. - zastrzegł i wyszedł zza linii drzew, puszczając jego rękaw. Nie chcieli wzbudzać zbytniej sensacji, prawda?




14 komentarzy:

  1. Zaklepuję miejsce i wrócę jutro~! ^////^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogę... Wybaczcie. Tak to jest jak się napisze komentarz, że "odpowie się na niego w ciągu jednego dnia" Heh, chyba będę komentować wszystko od razu, żeby później nie mieć zaległości. Tak więc witam w nowym roku i życzę jak najwięcej wenów, cukrów i tak dalej, głównie tego, żeby się wen nie fochał tak jak to jest w moim przypadku... Mam sobie matmę odrabiać, a tu mnie wen szarpie za rękę z tekstem "A może coś napiszesz? Olej to, dalej, pisz!" Wkurzające to jest jak nie wiem.
      Dobra. Tak wchodzę na tego bloga, patrzę, rozglądam się i stwierdzam, że nie poznaję tego miejsca. XD Ten wygląd... *Q* . . . Dobra, teraz koniec zachwytów wyglądem, bo trzeba skomentować. W końcu, eh...
      Wyrywanie drzew... Nie no, nie mogę. Dlaczego to mnie tak rozbawiło? XDDDDD
      Ten nastrój kiedy Shizuś go szukał, a raczej Takuma w jego ciele, awwww~
      Latające meble i od razu wyobraźnia podsyła mi obraz jak to latające krzesła z ćwiekami gonią Izayę. Tak, zdecydowanie za dużo przesiadywania na asku...
      Ten opis i to zakończenie QwQ Będę to jeszcze naprawdę długo przeżywać~ c:
      Cukrów~!

      Usuń
  2. Yay~! Bardzo sie ciesze, ze udalo Ci sie wstawic ostatnia czesc Wywolywania Duchow :)
    Bardzo fajne opowiadanie. Tylko ten Takuma... Ech, no niezbyt przyjemny typek. Dobdze, ze Iza-chan jak zawsze mial swietny plan! Too jest jedno z moich ulubionych opowiadan! Jest swietnie napisane.
    Uwielbiam ^_^
    Mam nadzieje, ze Twoj wen powrocil juz na dobre ;3
    ~Desire

    PS. Dziekuje Ci za wszystkie lkomentarze na moim blogu :33

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiediałam że Izaya i Shizuo będą razem! Inu-chan jesteś taka przewidywalana....hehe żartuje:P opko jest świetnie koniec chyba każdego zadowlił no po prostu cukier miód i malina (czy jak to tam sie mówi :D) dużo dużo wenny i.....yaoi w nowym roku
    wyjebista

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwwww *-*
    Czuję się po tym szczęśliwa. Cukier mi się uzupełnił, nie dobór opisów tak samo. <3
    Nie wiem czy najpierw mam Ci podziękować za dedykację, czy rozpisać się na temat notki... o.o"
    *po ciężkiej batalii wewnętrznej* To było genialne *^* Ale Takumy nie lubię. Niech spłonie. Awu, Shizu-chan zakochał się w Izayi *-* A Izaya w nim *-* I mają romans *-* Tyle szczęścia i miłości *-*
    Izaya jest sadomasochistą, ot co, Shizu-chan. x3
    Uczcijmy obalały tyłek Izy minutą ciszy. [*]


    Inu-sempai, już Ci dziękowałam, ale ćśśśs. Poczułam jakbym ponownie miała urodzinki, ba! To było nawet lepsze niż moje urodzinki. *o* Nawet nie wiem jak mam Ci za to podziękować, po prostu jestem szczęśliwa i nie umiem tego inaczej opisać. xd

    Za 25 minut nowy rok. Nie spijcie się nam tam za bardzo <333 Szczęśliwego. *tula*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesztem pijana więc komentarz będzie poźniej....

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww to bylo zajebiste~! Delikatnosc Shizusia, kiepskie ukrywanie emocji Izayi sa rozkoszne <3
    Boli mnie mozg wiec moze innym razem wiecej xd

    ~Szasta

    OdpowiedzUsuń
  7. aj, chwała wszystkim bogom, że dostąpiłam łaski i nie mam teraz kaca;P a co ja mówię ja nigdy nie mam, mogę pić ile chcę~!! yay~!! XD a jak u was~?:D
    notka przecudowna, Inu!! nawet nie wiesz jak się cieszę, że ten sk****syn przepadł < evil smile > , i tyłek Izusia nareszcie jest bezpieczny:D i przeznaczony tylko dla Shizusia;D
    podobały mi się te kawaii momenty@^_^@ obaj byli tacy cuudowni!:9
    wow, całe szczęście, że blondasek zdążył "wyjść":O zaklęty miecz? nieźle;D "W każdym razie, kiedy raz zaakceptujesz ich istnienie, nagle odkrywasz wiele z nich. Przeklęte ostrza, wróżki i takie tam";P
    PS: wybaczcie, że nie dotarłam jeszcze w starym roku:( ale teraz spóźnione - Wszystkiego Co Najlepsze w Nowym Roku Kochane!! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wow~! niesamowity jest ten nowy wygląd bloga!!;D świetna robota!! XD

      Usuń
  8. Taak~! Nareszcie znalazłam czas by to przeczytać. Hahaha Kocham. Jeju Jak czytałam tą część i trafiłam na moment zapieczętowania to myślałam że się popłaczę, ale końcówka jest boska.I już sobie wyobrażam minę Shizuo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Happy end <3
    Ale przydałaby się jakaś mocniejsza scenka na koniec. Fap, fap nigdy nie za wiele.
    No nic kolejne świetne opowiadanie, chociaż rozdziały bardzo długie, ja bym to rozmieściła na więcej, ale zawierające mnie treści. Ale tylko do tego się przyczepiam.
    No dobra jeszcze do tych gwałtów >< Biedny Izaya T.T
    Ogólnie jednak zajebiście <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej ! Zacznę od fragmentu którego totalnie nie zrozumiałam " W Shizuo wezbrała irytacja - nie tylko z powodu Takumy, Izayi także. Na co on czekał? Na prośbę, by zaczął się bronić???
    - Izaya! - Westchnął z irytacją i uchylił się przed lecącym skalpelem. - Jest jakieś miejsce gdzie mógłbym przenocować, a ten idiotyczny duch by mi nie przeszkadzał???
    W ciemności nie było widać, lecz brunet wyszarpnął rękę z uścisku, otrzepał kolana i prawdopodobnie spojrzał na niego. Jak, tego już nie mógł stwierdzić...
    - Znajdzie się. Chodź za mną, Shizu-chan~... Znajdę ci jakiś bezpieczny schowek na miotły. - Zachichotał.
    - Nie pozwalaj sobie, mendo.
    " A następnie mamy szarpanie się Izayi z duchem Takumy. Nie rozumiem... Shizuś wrócił do nas na chwilę? I kiedy odszedł a Takuma się pojawił znowu?
    Bardzo podobał mi się bohaterski czyn Shizusia ---> ucieczka do lasu ^.^ Miło też było poczytać o przyłożonym z miejsca nożykiem do gardła Takumy, oh taaak to jest mój Izaya <3 I przemyślenia z początku odnośnie Shizuo- jak najbardziej trafne, pozwoliły zrozumieć co czuje informator. Słowa o obronie mendy wypowiedziane przez Shizusia były słodziutki ♥ Zaniepokojony Shinra i Dotachin oraz fragment z smsami był jednym z tych które sprawiły, że opowiadanie szło bardzo płynnie i przypominało durarare w której wszystko pokazane jest z różnych perspektyw, czyli świetny efekt! Rozebrany Izaya, a później ogarnianie tego co się stało... Cudnee ♥.♥ Umm i wróce jeszcze do sceny gwałtu (jak to brzmi *.* ) , rozumiem, że raz władzę przejmował Takuma raz Shizuś ale podobno akcja działa sie w domku, skąd w nim gałęzie O.o a może już zdążyli wyjść, a ja o niczym nie wiem? Kolejna sprawa: krzyki Izayi, że "nie chce !!!" itd... eh... kompletnie sobie nie wyobrażam takiego słabego Izayi akurat w tym momencie gomenasai, ale chwile temu się śmiał do Shizusia, który odzyskał panowanie nad ciałem a za moment krzyczy jak ostatnia (PRZEPRASZAM ! >.< ) picka... ;_; Jezu gomen ale nic nie rozumiem od pewnego momentu... raz jest gwałcony za chwile gadają swobie z Dotachinem, który magicznie się pojawił "
    - Tch, jeśli jeszcze raz tkniesz Izayę...
    - Dota-chin, chyba się nie rozumiemy. - Takuma zaśmiał mu się prosto w twarz. " I zakładam, że to on mówi tą pierwszą kwestię ale wcześniej nie był w ogóle wspomniany i kurcze... nwm skąd się tu wziął nagle?! I czy on widzi jak Takuma wchodzi w dupe Izayi?! Nie czekaj Izaya przed momentem zemdlał o-odd ciosu i siniak m-mu się poj-ja-awiał @.@ I don't know anything .....
    " Ale ten pieprzony duch nie będzie miał! Może i miał ciało Shizuo i jego bezwzględność, ale był tylko zwykłym, słabym człowiekiem. Kiedyś nim był! I zarówno Shizuo jak i Izaya byli od niego silniejsi. Co dopiero w duecie! Razem z Shizuo mógł osiągnąć wszystko! Każdy swój cel! Nawet przewagę nad zjawiskami nadprzyrodzonymi! " OOoooo takkkk <3 RAZEM MOGĄ WSZYSKOOOO ♥
    "- Shizu... Chan...! - Jęknął i skrzywił się z bólu. Znów nad tym nie panował. Z jego oka mimowolnie spłynęła łza i nie miał jak jej ukryć. - Proszę... Zrób to ze mną jeszcze raz..." Jeeeeeeeeeeeej >.< Kochaneeeee takie urocze ... ^^ ... Ah i później ten fragment, gdy Izaya musiał PRZEKONYWAĆ Shizuo żeby ten go WZIĄŁ. Powiem szczerze, że było to dość zabawne, w tej całej szalonej sytuacji.
    "- Dlaczego chcesz, żebym to zrobił?
    - Jesteś osobą, której nie kocham. Nawet jeśli to zrobimy, nie uzależni mnie to od ciebie, ani nie zobowiąże żadnym uczuciem... To proste. - odpowiedział instynktownie."--->
    Doskonała odpowiedź! Byłam ciekawa jak z tego wybrniesz! Genialnie ! Naprawdę podziw !
    Scena z sexem.... jeeeeeeejjjj ///>.</// No nie mogę... tak pięknie to opisałaś... i ten moment, gdy Izaya miał spojrzeć na Shizuo... a później, gdy doszli razem, a Shizuś się uśmiechnął iiiiipppp!!!!!! ///*.*/// ~^^~ Kochana-świetne ! Ja zawsze opisuje te scenki tak sucho... nie da się w ogóle dostrzec uczuć bohaterów ... ;_; Ale twój opisik? Awww :3 Zakochałam się *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyłapałam błąd, który mi bardzo przeszkadzał (nwm czemu xD ) "Stworzenia"--->stworzenie, przecież Shizuś jest jeden xD
      "Tylko jego przywilejem było wywoływać coraz to nowe emocje na jego twarzy. " Ten fragment bardzo mi się podoba, ale ma błąd powinno być wywoływanie coraz to nowszych emocji >.< No i bardzo podobało mi się to, co zrobi Izaya, gdy Takuma przestanie być wymówką ^^~~ Ah i jeszcze jedno imię Takuma- bardzo łatwe do zapamiętania i takie pasujące... *pochwala i kiwa główką w geście uznania nod;nod*
      W pewnym fragmencie napisałaś, że Iza-iza nie zrobiłby nic złego niewinnym osobą i ucznią, cóż zgodzę się ponieważ to Izaya z czasów liceum i jeszcze niczego takiego może nie zrobił, w innym wypadku traktowałabym to jako błąd >.<
      " Chciał wiedzieć o nim więcej, chciał, by mu zaufał, chciał być przy nim, widzieć go słabym, a jednocześnie silniejszym niż jakikolwiek człowiek. Tak dumnym dla innych, a ufnym w jego ramionach." Boże... zakochałam się w tym cytacie... i chcę poinformować, że znajdzie się w cytatach na moim blogu (oczywiście jeżli masz wszelkie obiekcję wystarczy napisać w komentarzu a ja usunę zarówno cytat jak i komentarz i wszystko będzie ok) chodzi o to, że to jest tak świetne.... Boszzz no jest w pół do pierwszej, a ja pewnie nie zasnę do rana myśląc o tym cytaciku... z pewnością będzie moją inspiracją i paliwem do pisania Shizayi <3
      " Pieprzenie się z tobą to chyba najtrudniejsza rzecz w moim życiu po życiu, więc czego nagle wyskakujesz, że mogę cię wykorzystać ot, tak jak coś wygram, co?!" Hahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahahaha leżę, umieram a mój brzuch przeżywa wewnętrzną destrukcję *tarza się po podłodze i zalewa łzami*
      "- Żebyś ty słyszał jego niedowierzanie~! I ten zawód! Hahahaha!" Graaachhh!!!! Wkurzyłam się -.- Po co on zdradzał uczucia Shizusia Izayi no!!! Grrr biedny Shizuś zły zły zły Takuma !!! M.O.R.D. #.# (=_=)
      Uhh i ta końcóweczka z ustalaniem wszystkiego...Uff pięknie *,,* <-- jaka krowa hahahaha ale chodziło mi o jakąś zboczoną minę a ta się chyba najbardziej nadaje xD I ten fragment z "myslałem że polubiłeś mój tyłek" Ahahaha ojeejejejeje <3 ♥.♥ Cały rozdzialik ogólnie bardzo dobry, a ja się znowu rozpisałam właściwie o niczym -> gomeneee ;_; Pozdrawiam i życzę veny ~ Sasha-chan

      Usuń