Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

środa, 4 grudnia 2013

Dzień z życia Shizuo i Izayi - Zboczona gorączka


Ohayo~! To już~... Kolejna miesięcznica bloga, była 3 dni temu, ale musicie mi wybaczyć, przez nawał pracy się nie wyrobiłam~...
Jednak w tej chwili mogę powiedzieć, że już skończone i Inu strasznie się z tego cieszy~! :33 A wy~? X3
...Jeśli tak, to pewnie zaraz troszkę zżedną wam miny~... Ekhem~! ...To Izuo. ( co nie zmienia faktu, że Izaya nada nie jest [typowym] seme XD)
Nie bijcie~! X3 Obiecałyśmy, że kiedyś w końcu pojawi się w tej serii Izuo i tak jest~! X3 Następnym razem będzie już zwykła Shizaya~... :3
Chciałam tylko dodać~... Wiem, że narzekałam na bycie seme, ale wiecie co~? Bycie uke to straszna sprawa. Zdecydowanie wolę być na górze~... >.< Jak się tylko leży to aż nie wiadomo, co robić~! ...To nie zmienia faktu, że będę narzekać, żeby Kiasarin-san współpracowała pisząc Shizayę, ale to już kompletnie inna historia~... X3
Umm, gadam bez sensu, nie~? To czas najwyższy oddać głos mojej pani~! :33

no tu mnie pocieszyłaś -.-"" od pół roku jej mówię, że jako uke nie ma co robić, ona się upierała, że jest... teraz sama zrozumiała ze nie ma... ale dalej będzie narzekać x.x pięknie
A co do innych spraw... jak pewnie większość was zdała już sobie dawno temu sprawę - w piątek są mikołajki~! i nie jestem pewna czy shot z ich okazji nie pojawi się w sobotę...wybaczcie.... :<
eto... miałam coś jeszcze powiedzieć.... no nic nie pamiętam, więc:
Miłego czytania~!
Enjoy~!






     Izaya pracował, tak już 5 godzinę nie odrywał wzroku od monitora. Wypił w tym czasie 6 kaw i prawdopodobnie zapomniał, jak się mruga. Dlatego jak zbawienie potraktował dzwonek do drzwi. Mimo wszystko trochę się zdziwił, za jakiś czas miał przyjść jego chłopak i był pewien, że kazał odwołać wszystkie spotkania, żeby nic się nie przeciągnęło i żeby nikt się nie dowiedział o ich związku.
- Namie, czy nie prosiłem cię, żebyś mi zrobiła dziś pusty grafik~?
- Zrobiłam, nikt teraz nie powinien przychodzić.
- Hm. Może to coś pilnego.
     Oby szybko się skończyło, bo Shizu-chan i czarne interesy to nie najlepsze połączenie... - Pomyślał jeszcze zanim otworzył drzwi.
     Tego dnia Shizuo cały dzień myślał o Izayi. Jakoś nie mógł przestać, to się działo samo z siebie. Mieli się dziś spotkać, więc właściwie nie było to nieuzasadnione. Choć właściwie, on jak to on, myślał o swoim chłopaku nie ważne czy mieli się spotkać, czy nie. Lubił roztrząsać powody, dla których są ze sobą, wspominać chwile, w których się przy nim nie denerwował...
     Pomyślałby kto, że z niego taki melancholik.
     Był zbyt zajęty pracą, a potem pomocą Celty, a potem jeszcze odwiedził Kasukę na planie i jeszcze w trakcie rozkojażały go myśli o Izayi. Więc czy to dziwne, że gdy zaczęła się zdrowa ulewa, kolejna w tym tygodniu, kolejny raz zignorował ją, idąc własnymi ścieżkami? Właściwie, normalny człowiek już dawno leżałby chory. Ale on? Nie, przecież Heiwajima Shizuo nie choruje. Nie z powodu głupiego deszczu.
     Gdy w końcu skończył swoje zadania na dziś, mimo, że był trochę przed czasem, udał się do Izayi. Zapukał do drzwi i czekał.
- Shi... Shizu-chan, wszysko ok? Jesteś cały mokry... Nie mów, że szedłeś w ten deszcz bez parasola. - Izaya w jakiś sposób się zmartwił. Czemu dokładne, sam nie wiedział, ale to w końcu był jego chłopak, chyba wypadałoby się o niego trochę troszczyć, prawda?
 - Daj spokój, robię tak od co najmniej tygodnia, nic mi nie jest... - Westchnął i przekroczył próg. Właściwie, to powinien ściągnąć buty czy coś, ale na dobry początek... Zamknął za sobą drzwi i podszedł, żeby objąć swojego chłopaka. Najwyżej zmieni ciuchy... - Iza... - Zdołał wyszeptać, nim poczuł, jak ciemnieje mu przed oczami. Musiał oprzeć się na Izayi, bo inaczej by upadł.
- Shizu-chan... Shizu-chan!!! No przygniatasz mnie, no obudź się, nie udawaj!!! - Zaczął krzyczeć, a gdy nie przyniosło to efektu zaniepokoił się. Normalnie Shizuo już by wybuchnął śmiechem, albo chociaż chichotał czy coś, a tu nic. - Shizuo, ty nie udajesz? - zapytał się, zmartwiony. Postarał się utrzymać w pionie Shizuo i sprzedał mu pięknego liścia w policzek. - Obudź się!!!!
- N... - Sapnął i złapał gwałtownie powietrze. Nie mógł utrzymać się w pionie. Nogi mu miękły, a utrzymanie się na nich było nie lada wyczynem. Wszystko się kręciło... - ie mog... ę... - Jęknął, prawie się wywalając. Nie mógł puścić Izayi. A właściwie to mógł, ale z całą pewnością udeżyłby głową gdzieś w ścianę czy podłogę, a wtedy i ściana i on mieliby przechlapane...
- Dobra, dobra wiś sobie na mnie, ale nie trać świadomości! - Izaya czuł, jak przyspieszył mu puls, a serce zaczyna mocniej bić. Czy to tak czuje się Shizuo, gdy go goni? To z całą pewnością tyło nieprzyjemne uczucie. Okropne, w dodatku Izaya rzadko kiedy się tak czuł. W sumie nigdy, od dziecka jego głowa była ustawiona na chłodną kakulację, był jej mistrzem, nigdy tak nie panikował... - Chodź, po pierwsze musisz się położyć. - Powiedział cicho. - NAMIE PRZYNIEŚ RĘCZNIKI I ROZŚCIEL NA KANAPIE!!! - Krzyknął zdenerwowany. Już nawet nie myślał o tym, co pomyśli jego pracownica widząc ich razem.
- No dobrze, dobrze, czego się drzesz... O rany. - Wymamrotała, widząc ledwie żywego blondyna. Szybko rozścieliła ręczniki.
- Nie komentuj, zapomnij, jak to zrobisz możesz wyjść. - Odparł chłodno brunet, a przynajmniej chciał tak brzmieć.
 - J-ja... - Kręciło mu się w głowie, nie mógł złapać dobrego widoku, wszystko się kręciło, nie mógł się skupić... Słowem, było okropnie. Nie pamiętał, żeby miał tak kiedykolwiek wcześniej. Kasuka też nic nigdy o tym nie wspominał, a przecież w takim wypadku na pewno byłby przy nim. Więc to był chyba pierwszy raz, kiedy tak się czuł. - I-idę... Pomóż... - Podparł się na Izayi, a jednak starał się iść sam. Nogi plątały mu się gorzej, niż jakby był nietrzeźwy. Ba, nawet się trzęsły! Cud, że nie upadł. Chciał tylko podejść do kanapy, czy gdziekolwiek... Położyć się... Mógł nawet tu... Dlaczego by nie tu? Podłoga wyglądała zachęcająco... O tyle, o ile jego świadomość łapała jej obraz.
- Tyko nie waż mi się zemdleć na podłodze, bo cię tam zostawię. - Warknął, pomagając mu iść. Nie mógł pojąć jak jego zabaweczka mogła sobie coś takiego zrobić, przecież ten potwór nie chorował, racja?
- ...Mhm... - Mruknął. Miał ochotę upaść. Każdy normalny człowiek by upadł. Ale Shizuo jak to Shizuo, trzymał się choćby samą siłą woli. Izaya kazał mu iść dalej, więc chyba powinien iść dalej. Powinien? A może lepiej jednak się położyć? Czy Izaya był zły? ...Naprawdę źle się czuł. Było tak gorąco... I zimno... Nogi się uginały... - Daleko...?
- Już~! - Zakomunikował wesoło, popychając blondyna na uprzednio rozłożoną przez Namie kanapę. - Dobra. - Westchnął i zaczął się zastanawiać, co w sumie powinien zrobić. - W sumie to chyba musisz się przebrać i przydałby ci się ciepły prysznic... Nie wiem, czy mamy jakieś odpowiednie tabletki, poza tym nie wiem ile dla ciebie to 1 dawka... Zadzwonić do Shinry? - Zapytał, kucając przy kanapie i przeczesując włosy blondyna. Były mokre w dotyku a jednak zaskakująco ciepłe. Zjechał ręką na czoło. - Shizuś, masz wysoką gorączkę. - Zakomunikował poważnie.
- Wody... - Jęknął. W ustach mu wyschło, umysł rozpaczliwie domagał się pić. Wody. Tylko orzeźwiającej, chłodnej wody. - Izaya... Gorąco mi... - Nie mógł myśleć o niczym innym. Nie chciał. Każda próba skupienia sprawiała, że nie mógł się skupić i tylko bardziej się irytował, w rezultacie czego głowa go bolała. Chciał tylko, żeby to się skończyło. No bo za co to? Dlaczego teraz? Przecież. On. Nie. Chorował!!!
- A tak, już. - Powiedział nieprzytomnie Izaya. Szybkim krokiem skierował się do kuchni, jednocześnie wybierając w telefonie numer Shinry. - Co jest, doktorku~? - Zaczął wesoło, nalewając wody do szklanki. - A nic, nie, u mnie też wspaniale~... A nie, tak się składa, że jeszcze nic sobie nie złamałem~! - Podał Shizuo wodę i patrzył, jak ten pije. - No wiesz, co ciekawe wpadłem dziś na Shizu-chan'a i tym razem to on ma problem~! Ale spokojnie, spokojnie, jeszcze nie umiera, sekcję możesz zawsze przeprowadzić później, póki co pofatyguj się do mnie ze wszystkim, co mogłoby pomóc na... obstawiam grypę. - Westchnął, wyjmując przyniesiony termometr i podając go blondynowi. - Dobra, dobra, jak przyjdziesz to ci powiem gdzie on jest. Tak, tak, wredny ja chcę, żeby się wykrwawił~! - Westchnął. Chciało mu się śmiać, Shinra posądzał go o chęć zabicia jego chłopaka, na dokładkę nie chciał przyjechać do niego i pomóc Shizuo... No ale Izaya jak to Izaya zawsze da radę. - Pa, pa~! - Uśmiechnął się i rozłączył. - Dobra Shizu-chan, ty masz sobie zmierzyć temperaturę, ja poszukam ci ciuchów na zmianę. Trochę potrwa zanim Shinra tu dotrze. - Westchnął. - Mamy godziny szczytu...
- Yfffhmmm... - Mruknął, przekręcając głowę na bok i odstawiając szklankę... Znaczy się, próbował postawić ją na podłodze, ale w trakcie stracił władzę w ręce i rąbnął nią o podłogę, aż szkło posypało się w każdą stronę. Shizuś odleciał, patrząc, jak z drobnych nacięć na jego dłoni sączy się rubinowa krew. Jego organizm nie zniósł już dłużej wyczerpania gorączką.
- Shizuś! - Pisnął Izaya, odskakując od rozbryzgującego się szkła. - Rany, aleś ty nieporadny w tej gorączce... - Westchnął. - I co, może mam teraz sprzątać, a potem cię jeszcze przebrać co? - Zapytał trochę zdenerwowany. - Czego to się nie robi dla chłopaka-potwora~... - Westchnął, idąc po zmiotkę. Szybko uprzątnął szkło, znalazł też jakąś za dużą bluzę i dresowe spodnie... - Przynajmniej są suche. - Chwycił jeszcze suszarkę i wrócił do salonu. Przebrał blondyna i ułożył go trochę wygodniej. Korzystajac z okazji wsadził mu termometr pod pachę. Usiadł na oparciu kanapy i włączył suszarkę, uprzednio podłączając ją do pobliskiego kontaktu, i zaczął suszyć blondynowi włosy. - Naprawdę, tak się dać zwykłej chorobie... - Westchnął. Włosy były już niemal suche, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. - Wejść, otwarte! - Krzyknął, wyłączając urządzenie.
- Izaya! - Krzyknął Shinra, wpakowując się do środka. - Co ty sobie wyobrażasz?! Gdzie jest Shizuo? - Był poważnie zaniepokojony. Zawsze się kłócili i zabijali, ale jeszcze nigdy Shizuo nie był tak blisko śmierci, a co jeśli teraz Izaya zrobił mu coś poważnego??? - Nie możesz tak! Jest wiele rzeczy które mogłeś mu zrobić, ale pozbawianie go życia to już przesada! Natychmiast mów, gdzie jest!
 - No na kanapie, tu gdzie ja. - Westchnął, słuchając tych wrzasków. - I jak nie chcesz, żeby mi tu zdechł, to daj mu coś na zbicie gorączki, bo ma... - Wyciągnął termometr. - Au... 42 stopnie.
- ...Co? - Shinra wszedł do środka i poprawił okulary z niewyraźną miną. Zaraz jednak profesjonalista wziął górę. - Gorączka? - Podszedł i złapal za termometr. Faktycznie. Dobrze, że Shizuo był odporny na wyższe temperatury niż przeciętny człowiek. - Ok... Potrzebny jest zimny okład. Leć po niego. Dobrze, gdybyś miał jakiś lód. Ja zajmę się lekami... Masz jakąś apteczkę to też przynieś. Gorączki się nie spodziewałem, o takim czymś mogłeś mi powiedzieć od razu... - Zabrał się za grzebanie w swojej torbie.
- Przecież mówiłem, że grypa. - Warknął, idąc z powrotem do kuchni. - Apteczka... Jest, okład, dobra... Shinra! Może być taki lód do drinków, nie? - Wydarł się, wchodząc do pokoju. A niech doktorek pocierpi za te wrzaski i kazania od samego wejścia.
- Mówiłeś...? Aha. - Zmarszczył brwi. Gdyby nie te żarty na temat wykrwawiającego się Shizusia, może faktycznie by tego nie pominął... A może nie pominął? Nie wiedział, pakował się jak w amoku. W końcu jego przyjaciel mógł umrzeć, no~! - Może być! ...A tak, faktycznie, pamiętam. O, jest~! - Uśmiechnął się, machając triumfalnie syropem na zbicie gorączki. - Ale trochę minie, nim zacznie działać... Na razie zajmiesz się nim, prawda? Pytania zostawię sobie na później. - Popatrzył na Izayę poważnie, starając się wykryć wszelki fałsz. Ale skoro się nim zajął... Zadzwonił po niego... I chyba go przebrał... Shinra zdecydowanie o czymś nie wiedział. Ale nie czas na to. Jego telefon zaczął dzwonić.
- Daj ten telefon. - Izaya wyciągnął rękę, olewając wszystkie pytania czy żarty lekarza. - No daj, nie zniszczę go, po prostu załatwię ci trochę czasu. - Westchnął, widząc minę Shinry.
- A co, jak to ważne wezwanie? - Zmarszczył brwi jeszcze bardziej, ale podał mu telefon i zajął się Shizusiem. Wiedział, jaką dawkę mu podać... - Bądź miły! Potrzebuję 10 minut! - Zastrzegł, nim Izaya odebrał.
- Poczeka. - Odparł i ruszył ku wyjściu z salonu. - Moshi moshi, nie kochanie, niestety Shinra nie przerobi ci teraz twarzyczki masz poczekać, czemu, to chyba oczywiste, że bóg jest najważniejszy~! Hahaha, aż tak źle to nie jest, Shizuś bardziej oberwał~! No ale pogadajmy o tobie, Kohei-kun~! Wiesz, że to się da załatwić szybciej i prościej niż operacja plastyczna~? Wąsy i broda, lewy paszport i wyjazd do meksyku~? No nie powiedziałem, że tańszy, ale lepszy~! No wiem, że nie będziesz miał brody ani wąsów, inaczej na lotnisku byliby zbyt podejrzliwi, to przecież oczywiste~! - Usiadł na krześle. - Poza tym w Meksyku słońce zbyt mocno grzeje, niezdrowe dla cery... Zwłaszcza takiej przeszczepionej, no to ty sobie wybierz jakąś inną twarzyczkę z katalogu i potem oddzwonisz, no to dobra, buziaczki~! - Roześmiał się jeszcze, zanim nacisnął czerwoną słuchawkę. Już sobie wyobrażał minę tego mafioza po 2 stronie~!
     Shinra pokręcił głową, ale nie miał czasu, by ochrzaniać swojego przyjaciela. Zaaplikował odpowiednią ilość syropu Shizusiowi i poprawił mu okład na czole. Napisał na recepcie ilość leku, jaką Izaya powinien mu podać i za jaki czas. Więcej nie mógł zrobić.
- Izaya, skończyłem! Zostawiam syrop i instrukcje... Ej, a to co? - Pochylił się nad dłonią Shizuo i pokręcił głową, wyjmując ze swojej torby watę i wodę utlenioną. No i oczywiście szczypce. Wyciągnął kilka pozostałych szkiełek z jego skóry i przemył skaleczenia wodą utlenioną. - Masz wszystko na stoliku. - Rzucił do Izayi. - Zaopiekuj się nim dobrze.
- No wiesz? - Westchnął, oglądając receptę. - Bazgrzesz gorzej od kury... i Simona.
- Jakbyś o tym nie wiedział po tym, jak pożyczałeś ode mnie notatki~... - Przewrócił oczami, ale się uśmiechnął. - Rozczytasz się. A teraz wybacz, ale muszę lecieć~! Też mam swoje sprawy. - Spakował swoją torbę i ruszył do wyjścia.
- Ta, mafioza, który panikuje czy lepiej wybrać buźkę nr 8 czy może 16... Lepiej byś się przyjacielem zajął, a nie mnie tu zalega. - Westchnął.
- Za to mi płacą... - Westchnął. - A Shizuo nic nie będzie. Musi tylko wypocząć. - Zirytował się odrobinę. - Izaya ja wiem, że się nienawidzicie, ale wybacz, nie mogę go przenieść. Masz się nim zająć, rozumiemy się? - Popatrzył na niego uważnie. W końcu po tylu latach tego, jak mu pomagał, Izaya mógłby raz się mu odwdzięczyć. Poza tym, skoro już zaczął pomagać Shizuo, dlaczego nie miałby dokończyć? Kto wie, może dzięki temu jakoś unormuje się sytuacja między nimi? ...No cóż, pomarzyć nie zaszkodzi.
- Ne Shizu-chan, raczej nie spowoduję uszczerbku na twoim zdrowiu jeśli wymaluję cię szminką Namie~? - Zapytał się w przestrzeń. Już nie interesowało go czy lekarz tu jest, albo raczej udawał, że go to nie interesuje. - Heh, może to jednak nie takie złe~! - Uśmiechnął się do siebie i pobiegł do biurka sekretarki. Bezceremonialnie zaczął w nim grzebać. - Wiedziałem... - Westchnął, wyjmując szufladę i wysypując na podłogę tony zdjęć. - No przecież mówiłem, że znikają mi zdjęcia jej brata...
- Eh... Nie pozabijajcie się. - Rzucił i odwrócił się, idąc do drzwi. Przystanął przy nich i uśmiechnął się. - Wiem, że udajesz. - Mruknął niedosłyszalnie i wyszedł. Nie wiedział, co się zmieniło~... Ale z pewnością zmieniło się na lepsze.
- Wyluzuj, to szminka, nie laser. - Westchnął, podchodząc do blondyna. - Ale będzie zabawnie jak się obudzisz~! - Westchnął i zaczął malować mu usta. - Swoją drogą... Tylko nie myśl sobie Shizu-chan, że to pośmiertny makijaż~! To wina Namie, że maluje się na takie grobowe kolory~!
- Izaya... - Westchnął Shizuo, obracając się na bok i kuląc się nieco. - Nie... Wody... - Jęknął.
- No ale... - Ze smutkiem popatrzył na szminkę. - Dobra. - Westchnął i poszedł, chwilę później wrócił z dzbankiem i 2 szklankami. - Tylko masz ich znów nie pobić. - Westchnął.
- Izaya... - Westchnął cicho. Oczywiście, że nie był przytomny. Nie wiedział nawet, co mówi, nie odróżniał jawy od tego, o czym myślał. Wszystko było jakby przez mgłę. Zdecydowanie nie był w pełni świadomości. - Gorąco mi... - Jęknął. - Gooorącooo...
- No przecież już ci daję. - Westchnął i spróbował jakoś posadzić Shizuo. - No ale masz usiąść, bo wylejesz i znów będziesz mokry, a ja się tyle namęczyłem żeby cię przebrać~!
- Rozbierz mnie... - Jęknął cicho, patrząc na Izayę oczami lśniącymi od gorączki. - Proszę... Gorąco mi... - Nie czuł swojego ciała, nie panował nad nim. Jego umysł zupełnie zgubił logikę. Słuchał wyłącznie tych dziwnych przeczuć, nie będąc ich nawet świadomym.
- No ale... - Zamyślił się. - Powinieneś leżeć w cieple, z drugiej strony nie powinieneś też mi się ugotować. - Westchnął. - Dobra, ale tylko bluzę. - Zdjął z blondyna część garderoby. - Teraz lepiej? - Zapytał, przykładając mu rękę do czoła. - Nadal gorące... Zrobię ci zimny okład.
- Nie... Całego... - Mruknął, sięgając niezdarnie do koszulki. Nie czuł, gdzie ma rękę, ale jakoś odwinął koszulkę z brzucha, odsłaniając tors. - Izaya... Całego... - Powtórzył. Było mu gorąco. Czuł, jak czerwone są jego policzki, czoło, klatka piersiowa, plecy, podbrzusze... Czuł tam jakiś dziwny ucisk. Jednak nie był w stanie tego zinterpretować, jego umysł nie był zdolny do tak ciężkiej pracy jaką jest myślenie.
- Brzmi jakbyś kazał mi zrobić coś całkiem innego~! - Zachichotał. - Zwłaszcza przez te policzki... No może... Shizuś, ale jak ci będzie chociaż trochę chłodniej to masz mówić, jasne? - Westchnął i zdjął z niego koszulkę i skarpetki (tak, wcześniej ubrał mu takie grube, zimowe) oraz zmienił okład.
 - Mhm... - Mruknął, po czym zamknął oczy. Chyba zrobiła mu się gęsia skórka, ale nie miał siły o tym mówić. Znów odpłynął.
- I co ja mam z tobą zrobić? - Izaya uklęknął na dywanie i położył głowę na brzuchu blondyna. Spojrzał na jego twarz. - Ale masz mi szybko wyzdrowieć. - Westchnął. Nie czuł się dobrze w tej roli, nie wiedział jak się zachować. Przecież on rzadko chorował, a Shizuo... do teraz prawdopodobnie też nie. W końcu Izaya nie miał tego w swoich informacjach. Orihara westchnął raz jeszcze i wstał. Potargał blondynowi włosy i poraz ostatni zmienił kompres. - Nie wiem jak to zrobiłeś, ale woda już jest ciepła... Poczekaj~! - Gadał do siebie, wiedział to ale... było mu tak jakoś raźniej, nie chciał z tego rezygnować.

     Otworzył oczy z dziwnym przeczuciem, że jest sam. Dookoła było jakoś pusto. Izaya stał kilka kroków dalej, ale jakby go przy nim nie było. Chciał, żeby był bliżej. Żeby siedział tuż obok, przytulił go, pocałował. Chciał go czuć całym sobą. Normalnie ta myśl wydałaby mu się surrealistyczna, albo chociaż jakoś by się opanował, ale teraz nie czuł nic takiego. To było naturalne i chciał tego. Dlaczego nie miałby dostać tego, czego chce?
- Izaya... - Zawołał go cicho. - Chodź tutaj...
- Hm? - Izaya wrócił do rzeczywistości. Chwilę temu zamyślił się i jakoś tak... odpłynął. Normalnie mu się to niż zdarzało, chyba że był sam, normalne się pilnował, ale przecież był przy swoim chłopaku, prawda? Nie trzeba było się pilnować. - Jasne~! - Podszedł i kucnął przy kanapie. - Więc... O co chodzi, Shizu-chan~? Chcesz jeszcze pić? A może ci niewygodnie?
- Pocałuj mnie... - Poprosił, zmuszając do ruchu lekko zdrętwiałe wargi.
- Ale... Po co? - Zdziwił się i przekrzywił głowę.
- No pocałuj... - Z siłą, o jaką by się nie podejrzewał w gorączce, przyciągnął go do siebie, jednak nie złączył ich ust. Czekał, aż Izaya to zrobi. - Izaya... - Jakiś dziwny dreszcz przeszedł mu po plecach. - Bądź ze mną... - Poprosił, patrząc na niego wyjątkowo rozognionym wzrokiem.
- Shizuo... Coś się stało? - Zapytał poważnie, przykładając mu rękę do czoła. Nie było cieplejsze niż wcześniej. - Wszystko gra? Dziwnie się zachowujesz. - Mruknął, patrząc na niego zmartwiony.
- Izaya, ja... - Zagryzł wargę. Powiedzieć, nie powiedzieć? Czy to ważne? Teraz. Liczy się tylko tu i teraz. Teraz chciał... - Izaya... Chcę cię w sobie. Proszę. - Popatrzył na niego na tyle poważnie na ile się dało, choć wciąż z tym dziwnym ogniem w oczach. - Teraz. - Dodał.
- ...Zwariowałeś, albo już masz omamy. - Skwitował chłodno. - Dzwonię po Shinrę. - Powiedział szybko i już chciał wstać, gdy uderzyła go jedna myśl. - Tylko jak ja mam mu to wyjaśnić żeby nie wiedział, że jesteśmy razem...
- Nie dzwoń! - Złapał go za nogawkę, żeby nie odszedł. - Izaya... Poważnie tego chcę. - Przełknął ślinę. Miał jakoś dziwnie sucho w ustach,  było mu gorąco, ale teraz to wszystko zeszło na drugi plan. - Zrób to ze mną... Proszę. - Powtórzył stanowczo.
- Ale Shizu-chan, to nie jest dla ciebie normalne, coś ci jest... Martwię się... Poza tym potem się na mnie wkurzysz i powiesz, że wykorzystałem sytuację, no weź... Wiesz, może chcesz jeszcze wody? Jesteś strasznie rozgrzany.
- Nie... Chcę tylko ciebie... - Jęknął. - Chcę tego. - Zapewnił. - Wykorzystaj sytuację... Wykorzystaj mnie. - Szepnął, zmieniając ton na zmysłowy. Gdyby był w pełni przytomny, pewnie wstydziłoby go własne zachowanie.
- Przepraszam za to co zrobię. - Westchnął i... spoliczkował blondyna. - Otrząśnij się, obudź, nie gadaj takich rzeczy, nigdy nie chciałeś... Mówiłeś że nigdy, no przypomnij sobie, powiedziałeś, że nie oddasz mi kontroli, co się z tobą dzieje!
- Ale ja chcę... - Westchnął, ignorując uczucie mrówek rozchodzących mu się po policzku. Musiał chyba zmienić taktykę. - Izaya, zmieniłem zdanie. - Uśmiechnął się lekko i popatrzył na niego przyjaźnie spod półprzymkniętych powiek. - Nie przeszkadza mi to. Chcę cię... - Wolną ręką zjechał na swoje spodnie i ściągnął lekko gumkę od nich w dół. - Tutaj... - Znów zmienił ton na proszący.
- Nadal nie jestem pewien, czy w twoim stanie powinniśmy... - Westchnął, rozpinając własne spodnie. - A jeśli coś się stanie? - Zapytał. Po raz pierwszy nie wiedział co robić, po raz pierwszy panikował, po raz pierwszy mu zależało, czemu akurat teraz musi być tak trudno?
- Co miałoby się stać? - Na jego twarzy pojawiło się niezrozumienie. Puścił jego spodnie widząc, że w końcu osiągnął efekt, o jaki mu chodziło. Chciał to z nim zrobić. Już, teraz, za wszelką cenę, po prostu to było coś, bez czego czuł, że w tej chwili nie wytrzyma. Taki odgórny nakaz jego organizmu. Nie skupiał się na tym, nie roztrząsał. Po prostu do tego doprowadzał.
- Nie wiem... Ale jak coś będzie nie tak masz mówić. - Poprosił. - To jak... Mam cię...? - Popatrzył wymownie w dół. - Czy chcesz od razu? - Głupie to było, on mu coś takiego proponował, normalnie wylądowałby... gdzieś, i nie miał nic do gadania, nie żeby mu to przeszkadzało...
- Dobrze. - Odpowiedział i uśmiechnął się, widząc lekką nieporadność Izayi. - Chcę cię od razu. - Mruknął i oblizał się prowokacyjnie. - Całego. - Dodał. Po plecach przeszedł mu przyjemny dreszcz, a policzki piekły od gorąca.
- Dobra- westchnął i podniósł tyłek z nóg blondyna. Zsunął spodnie wraz z bokserkami. Zagryzł wargę.     "Ciekawe jak bardzo będzie bolało tak bez przygotowania". Westchnął.
     Shizuś zamruczał i zabrał rękę ze swoich spodni.
- Rozbierz mnie. - Poprosił cicho.
 - Ale przecież... - Chciał zaprotestować, ale w sumie jak i tak jest rozpalony. Zdjął szybko spodnie blondyna i zsunął z niego bokserki. - Jak coś będzie nie tak, masz mówić. - Zaznaczył ostrzej. Nie chciał, żeby coś się wydarzyło, i tak był pewien, że nie powinni teraz tego robić.
- Co miałoby być nie tak? - Powtórzył spokojnie. - Chcę cię po prostu poczuć... Co w tym złego? - Zlustrował go pożądliwym wzrokiem. - Zrób to mocno. - Dodał szeptem i się uśmiechnął.
- Shi... Shizu-chan, co ty? - Zapytał niepewnie. - NIE, nie ma mowy, ubieraj się. - Momentalnie zrozumiał. Chciał z niego zejść i się ubrać, i najlepiej to na niego nakrzyczeć, że coś takiego wymyśla, ale to ostatnie mu raczej odpuści patrząc na to, że jest chory... i ma jakieś dziwaczne pomysły.
- Nie. - Zaprzeczył szybko. - Nie, Izaya, zrób to! - Jęknął. - Chcę cię, teraz, już, zrób to! - Potrząsnął rozpaczliwie głową, przymykając oczy. - Proszę... Proszę! Chcę tego! Bardzo. - Popatrzył mu prosto w oczy. - Nie odmawiaj mi. - Poprosił, łapiąc go za rękę.
- Ale Shizuś... Ugh weź mnie tak nie męcz, myślisz, że nie mam ochoty? Ale się zgodziłem, a ty tego nie chcesz, to przez gorączkę, nie wiem co ci się stało ale martwię się, naprawdę. - Pogłaskał go po policzku. - Proszę, zrozum, że tak... Po prostu nigdy tak nie chciałeś, potem będziesz żałował. - Pocałował go delikatnie w usta. - A teraz puść, muszę się ubrać.
- Chcę. - Zacieśnił nieco uścisk. - Chcę cię... Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył? - Popatrzył na niego spod półprzymkniętych powiek. Jak mógł mu nie wierzyć? Przecież to było właśnie to, czego w tej chwili potrzebował. Tego i niczego innego
 - Nic nie musisz robić. - Westchnął i znów go pocałował. - Słuchaj Shizuś, ja wiem, że to przez chorobę i że nad tym nie panujesz, czy coś. Ale... Nie miej mi za złe, że po prostu chcę... Cię... - Westchnął. - Nieważne, to i tak się nie stanie, nie przez głupią chorobę, puść mnie jak się ubiorę to coś ci do jedzenia zrobię. - Westchnął. Ciężko jest walczyć ze sobą, a teraz czuł, że przegrywa. Nic nie mógł poradzić, że chciał, ale przecież powinien być fair w stosunku do Shizuo... Chociaż tak chciał... NIE, nie wolno tak było myśleć. Pocałował blondyna po raz kolejny, tym razem trochę głębiej. "Proszę, przypomnij sobie, że wolisz na odwrót, bo ja nie wytrzymam i w końcu to zrobimy."
- Nie mam ci za złe. - Zapewnił spokojnie. - Proszę, Izaya. - Jęknął cicho. - Chociaż raz, naprawdę chcę cię w sobie poczuć. Całym sobą poczuć, jak szybko się we mnie zagłębiasz... - Mruknął kusząco. - Dlaczego nie możemy spróbować? Przecież tego chcę. Dlaczego miałbym się gniewać? Nie potrzebuję teraz jeść. Nie potrzebuję też pić czy się ubierać. Potrzebuję ciebie... - Przyciągnął jego dłoń do swoich ust i bez pytania, nadal patrząc mu prosto w oczy, wziął jego palec i zaczął stymulować go tak, jak by to robił z jego męskością.
     Niech to zadziała, niech to zadziała! - Krzyczały jego myśli. Całe ciało domagało się pieszczot.
- Możesz przestać? - Zapytał ze złością. Ale mimo wszystko on też był człowiekiem, też miał swoje pokusy, a Shizuo... Shizuo, no cóż, powiedział, że nic się nie stanie, prawda? - Lepiej weź dwa i pośliń, dokładnie, żebyś potem nie narzekał, że cię tyłek boli. - Westchnął i uśmiechnął się chytrze.
- Nie, nie mogę. I chcę od razu. - Mruknął niezadowolony, wyjmując palec z ust, ale wciąż trzymając jego dłoń. - No pospiesz się... - Poprosił.
- Ale.. Będzie boleć, bardzo. - Zastrzegł. - Chcę to zrobić dla twojego komfortu, i tak nie powinienem się na to zgadzać. - Westchnął.
- Nieważne. - Pokręcił głową. - Chcę już, Izaya, JUŻ! - Jęknął. - Szybko... Zrób to... Nie wytrzymam dłużej. - Popatrzył na niego rozgorączkowanym spojrzeniem, niemal błagalnie. Potrzebował tego, to było jedyne, czego domagał się jego umysł, jedyne, o czym myślał. Potrzebował tego jak wcześniej wody, tak po prostu, bo tak i już. Było mu gorąco. Tak strasznie gorąco... Ale to się nie liczyło tak, jak Izaya. Dlaczego tak to przeciągał?
     Izaya zacisnął zęby zamknął oczy i jednym szybkim ruchem wbił się w Shizuo.
- Rany, ale ty jesteś ciasny. - Wydyszał, całą siłę woli skupiając, żeby się jeszcze w nim nie poruszać.
- Haaaa... - Jęknął, instynktownie zaciskając się z bólu. Poczuł, jak coś spływa cienką stróżką między jego pośladkami, ale nic go to nie obchodziło. Puścił dłoń Izayi i popatrzył na niego zaszklonymi oczami. Jednak nie chciał przestawać. - Już... Już dobrze. - Skłamał gładko.
- Wcale nie. - Westchnął i pochylił się nad blondynem, znów go całując. - Nie kłam, Shizu-chan masz mówić prawdę, takie ustaliłeś zasady "nie kłamiemy i nie manipulujemy", pamiętasz to jeszcze?
- Ale to nie boli... - Mruknął cicho, zaraz jednak przestając zwracać na to uwagę. - Pocałuj mnie jeszcze... - Poprosił.
- Mhm. - Mruknął i znów połączył ich usta, jednak nadal się nie poruszył. Jedną ręką pogładził swojego chłopaka po brzuchu, jednak zaraz zjechał nią jeszcze niżej i zaczął sprawiać mu przyjemność.
- Mmmm! - Mruknął niewyraźnie, ruszając lekko biodrami z przyjemności. Przesunął się trochę i nabił do końca. - No już... Naprawdę możesz... - Poprosił, gdy Izaya się od niego oderwał.
- Dobra... - Westchnął i zaczął się poruszać, cały czas pobudzając Shizuo. - Dobrze ci? - Chciał się poraz kolejny upewnić.
- A... - Skrzywił się i jednocześnie wygiął plecy w delikatny łuk. - Nnn... Doobrze... - Potwierdził, zakładając dłonie na jego szyję i przyciągając go bliżej do pocałunku. Jednak nie przejął dominacji. Czekał, aż Izaya sam przejmie całą inicjatywę.
     Izaya cmoknął Shizuo w czoło
-Hm... Nadal gorące. - Westchnął, nie przestając się poruszać.
- Ha... Aaaaaa...! Izayaa... - Wyjęczał. Poranione wnętrze nadal bolało. Ból mieszał się z przyjemnością, tworząc dziwaczną mieszankę. Mimo to... Izaya wciąż był za daleko. Wciąż nie było tak, jak powinno być. - Nnh... - Stęknął, zamykając oczy. Oddychał płytko, skupiając się tylko na tym, że coś jest nie tak. Co to mogło być? Chciał go więcej... Bliżej. Było gorąco, a jednak chłodno. Co się z nim działo?
- Shizuo... Cii... Spokojnie... - Pogłaskał go po policzku, natychmiast przestając się ruszać. - No uspokój się Shizuś. - Pocałował go po raz n-ty.
- Izaya... Chcę cię więcej. - Szepnął. Już wiedział, co jest nie tak. Chciał, żeby się z nim kochał, ale... To było... Jakieś puste. - Wczuj się... Zapomnij, dobrze? Teraz ty jesteś na górze. - Włożył ręce pod jego koszulkę, opuszkami palców jeżdżąc po jego plecach, czekając, aż znów zacznie.
- Przestań, to niełatwe. - Westchnął i wbił się w Shizuo do końca.- Postaram się... - Westchnął i zaczął się poruszać, cały czas całując blondyna. Jedną rękę wplótł mu we włosy, a drugą cały czas go podniecał.
- Aaach... - Jęknął, czując, że teraz jest mu naprawdę dobrze. Odchylił głowę do tyłu, wstrzymując powietrze. Wypychał lekko biodra i wbijał paznokcie w jego plecy, każdy ruch Izayi nagradzając cichym jękiem czy westchnięciem. Dziwne, że dotąd tego nie próbował. Przecież było mu tak dobrze...
- Mhm~! - Izaya mruknął, znów przyciągając go do pocałunku. Nie przestawał się w nim poruszać. Sprawiało mu to przyjemność, ogromną, ale nadal miał coś na kształt wyrzutów sumienia. Dziwne, wcześniej nigdy by się nie podejrzewał o jakiekolwiek tego typu odruchy.
     Shizuś poddał się jego pocałunkowi, jednocześnie jęcząc mu w usta. Przymknął oczy, żeby czuć to wszystko wyraźniej. Oplótł go nogami, chcąc, żeby wchodził do samego końca. Bolało, ale tym się teraz nie przejmował.
- AAAAA~! - Wydarł się nieprzytomnie czując, jak jego chłopak uderza w jakiś niesamowicie przyjemny punkt. - Więcej! Proszę, więcej!
- Mhm~! - Mruknął, również szczęśliwy, znów uderzając w ten cudowny splot nerwów. Uśmiechnął się błogo, sam czuł, że zaraz dojdzie, ale póki co jeszcze się powstrzymywał.
- A... Ach! - Czuł, że zaraz dojdzie. Spiął się, zaciskając na Izayi. Wiedział, że długo tak nie wytrzyma.
- Nie sądziłem... Że może... Być jeszcze... Ciaśniej. - Wydyszał, dalej się poruszając. Usłyszał jęk blondyna sygnalizujący, że ten dochodzi, po czym uderzył jeszcze kilka razy w jego prostatę, ubarwiając mu tym samym orgazm i sam doszedł z cichym pomruko-westchnieniem.
     Blondyn opadł na kanapę, starając się oddychać głęboko. Miał wrażenie, że nogi mu się trzęsą. Kiedy Izaya wyszedł, poczuł się dziwnie pusty. Jednocześnie dopadł go ten osławiony ból tyłka. Każdy ruch mocno podrażnił jego wnętrze, przez co teraz zapewne nie mógłby wstać, o siadaniu nie mówiąc. Mruknął cicho, tym razem z bólu. Czuł się wykończony i głowa mu pękała, ale potrzeba poczucia Izayi w sobie w końcu choć częściowo zniknęła. Było wspaniale.
- Izaya?
- Hm?- Zapytał mało przytonie, jednak chwilę później wrócił do rzeczywistości. - Potrzebujesz czegoś? - Zapytał z troską. - Co jest Shizu-chan, lepiej ci? Gorzej? Potrzebujesz czegoś? - Spytał, zatroskany.
- Ja... Dobrze mi. - Skinął lekko głową. - Wiesz... Kocham cię. - Uśmiechnął się i uniósł rękę, żeby pogładzić go po policzku.
- To dobrze~! - Westchnął i go przytulił. - Wiesz, skoro ci już trochę lepiej, to możesz się umyć~! No już Shizu-chan, wstajemy i bierzemy gorący prysznic a potem marsz do łóżka~! - Zarządził wesoło.
- Prysznic...? - Mruknął, krzywiąc się lekko, ale zaraz udając, że nic się nie stało. Pokaleczone wnętrze bolało niemiłosiernie i czuł, że wypływa z niego coś więcej, niż to, co zostawił po sobie jego chłopak. Ale oczywiście, to nie było ważne. Po prostu nie chciał dać po sobie poznać, że coś go boli, inaczej Izaya pewnie zacząłby narzekać, że "po co to zrobił". A przecież było tak wspaniale. Nie chciał słyszeć absolutnie żadnych narzekań na ten temat, nie od niego. To tak, jakby jako uke był do bani. - Nie wstanę... - Mruknął cicho. - Zmęczyłem się trochę.
- No tak... - Izaya zamilkł, domyślając się, o co może chodzić. - Przepraszam, nie pomyślałem, że nie przywykłeś... To może chcesz coś przeciwbólowego? Albo... Bo ja wiem, poduszkę pod tyłek?
- Nie, nie trzeba. - Zaprzeczył szybko. - Nie boli. - Odetchnął głęboko. - Po prostu sobie poleżę. - Gorączka go otumaniała. Nie chciało mu się myśleć więcej, niż to było konieczne. Całę jego ciało płonęło i każdy podmuch wzięty nie wiadomo skąd powodował gęsią skórkę, jednak o tym też nie miał siły myśleć. Zagapił się tępo na ścianę gdzieś obok Izayi. - Nie masz nic przeciwko? - Rzucił w przestrzeń.
- No dobra. - Usiadł przy nim i pogładził go po włosach. - Ale jak coś jest nie tak, to masz od razu powiedzieć, dobrze?
- Mhm... - Mruknął, przymykając oczy. Zamruczał cicho. - Izaya... Położysz się obok mnie?
- Jeśli ci zależy. - Wzruszył ramionami. - No to posuń się odrobinkę Shizu-chan~! A jak mnie zarazisz to będziesz mnie osobiście pielęgnował... A wiesz, jak choruję to przez tydzień jestem nieznośny~! ...No, bardziej niż zwykle~!
- Dobrze. - Przytaknął i spróbował się przesunąć. Syknął cicho i opadł kawałek dalej z mroczkami w oczach, ale udało się. Poczekał, aż Izaya ułoży się obok i wtulił się w niego. Było mu zimno, ale nie chciał już otwierać ust. Miał ochotę na dużo więcej, ale brakowało mu energii.
     Izaya bez słowa chwycił leżący niedaleko koc. Przyniósł go, żeby przykryć blondyna, więc... Czemu by nie teraz? Okrył ich obu.
- Co ci dzisiaj jest, Shizu-chan? - Zapytał cicho, wtulając nos w jego włosy.
- Hmm? Co ma być? - Szepnął, obejmując go lekko jedną ręką. W końcu było ciepło. Odetchnął z ulgą.
- Nieważne, śpij. - Uśmiechnął się.
- Nie, chcę wiedzieć... - Wysilił się na nieskładne wyartukuowanie tych paru słów. Oddech mu przyspieszył. Było gorąco. Czuł jakiś irracjonalny strach, który nie pozwalał mu zasnąć. A może właśnie zasypiał?
- Już ci mówiłem, nie będę znów tego wyciągał, stało się. - Uśmiechnął się i zaczął bawić włosami blondyna. - Wiesz Shizu-chan, jesteś nawet słodki jak się postarasz. - Zachichotał.
- Mmmm... - Chciał potwierdzić, ale zamiast tego po prostu obrócił się na bok i wtulił w bruneta. Dłonią zaczął lekko głaskać jego plecy. Troszkę go to uspokajało. - Nie zostawisz mnie, nie? - Mruknął niewyraźnie.
- Jasne, że nie, Shinra by mnie chyba zabił~! - Zachichotał. - Ale wiesz... Muszę wykonać szybki telefon. - Westchnął, sięgając do kieszeni. - Nie przeszkadzaj sobie.
- ... - Westchnął szybko i jego oddech zaczął się uspokajać. Serce jednak nadal szybko biło. - Mhm. - Przygryzł wargę i zamknął oczy, starając się odpłynąć.
- Spokojnie, przecież tu jestem. - Uśmiechnął się i odgarnął mu włosy za ucho. - Nie martw się. - Spojrzał na telefon i ostatecznie zamiast do kogokolwiek dzwonić napisał tylko SMS do Namie, żeby odwołała wszystko co było na dziś zaplanowane i że dopóki do niej nie zadzwoni ma wolne. - Nikt nieproszony nam już nie będzie przeszkadzał Shizu-chan, śpij sobie spokojnie~!
     Słysząc zapewnienie Izayi uspokoił się na dobre. Uśmiechnął się lekko, po czym w końcu jego serce spowolniło bieg i zasnął.
     Nie pamiętał, co mu się śniło. Wiedział tylko, że obudził się trochę bardziej pobudzony. W ustach miał sucho jakby trzymał tam piasek, a błowa bolała i wciąż była gorąca. Bał się, że Izaya sobie poszedł, ale na szczęście leżał tuż obok, więc Shizuś jeszcze przez chwilę postanowił nie otwierać oczu.
     Izaya przeciągnął się delikatnie.
- Hej Shizu-chan, obudziłeś się już, nie? Pozwolisz, że wyjde na chwilę, przyniosę ci wody... Albo herbaty, co ty na to~?
- Coś zimnego... - Poprosił. - Jest za gorąco... - Wychrypiał. Zerknął na bruneta nieprzytomnie.
- A, Shi-Shizu-chan, podwyższyła ci się temperatura??? - Poderwał się i położył mu rękę na czole. - Zaraz ci coś przyniosę! - Krzyknął, wyskakując spod koca i biegnąc do kuchni. - Em... Wiesz może gdzie położyłem termometr?!
- Nie wiem... - Mruknął. Gardło go bolało. Przez tę temperaturę czuł się odwodniony. - Wróć szybko...
- Brzmisz jak zakochana panienka żegnająca ukochanego, który ma wyjechać na misję wojskową. - Burknął brunet, przynosząc wodę i sporo przeróżnych tabletek. - Znalazłem drugi termometr, masz. - Podał mu. - Herbata się zaraz zrobi, tu masz wodę, tabletek na razie nie jedz, muszę poczytać co jest kiedy i po co, a no i... Jesteś może głodny, bo chyba nie powinienem ci dawać leków na pusty żołądek...
     Sięgnął po szklankę z wodą i z trudem uniósł obolałą głowę, żeby się napić. Jedna szklanka to wciąż było za mało...
- Nie jestem głodny... - Skrzywił się. - Dzięki... Nie mogę na pusty żołądek? Jeszcze nigdy nic mi się od tego nie stało... Daj tylko wody... - Tę wzmiankę o zakochanej dziewczynie puścił mimo uszu. W końcu był zakochany, a to z żegnaniem miał nadzieję uznać za żart. Co do panienki... To tylko przenośnia, nie? Więc co za różnica? I po co to roztrząsać, skoro tak strasznie boli go głowa?
- A sądzisz, że dzisiaj jest normalnie? Coś się stało, nigdy nie chorujesz, nie wiem, nie powinienem... Może ci chociaż kanapkę zrobię? Albo jakiegoś ryżu, czy coś?
- Dziś... Normalnie. Nie przeciętnie, ale normalnie. - Uśmiechnął się mimo wszystko. - Dokończ, czego nie powinieneś? Inaczej nie powiem, co jestem w stanie zjeść. - Mruknął.
     Izaya popatrzył na blondyna nie rozumnym wzrokiem, jednak po chwili go olśniło.
- Nie powinienem ci dawać leków na pusty żołądek, a ty co sobie pomyslałeś~? - Szturchnął go delikatnie w ramię, uśmiechając się.
- Nic, byłem ciekawy. - Wzruszył lekko ramionami. - Podasz mi jakieś owoce?
- Mhm... Przynajmniej tyle. - Burknął cicho. - Co chcesz, jabłka, gruszki, pomarańcze, banany... Może kiwi, albo truskawkę~?
- Pomarańcze, truskawki... Ewentualnie banany... Czekaj, banany są najlepsze. - Uśmiechnął się lekko, patrząc mu prosto w oczy.
- Aż się boję o czym ty myślisz, że się tak podniecasz... Chociaż nie~! - Uśmiechnął się wrednie. - Ne Shizu-chan~! Jaki to pomysł chodzi po twojej główce~? - Zapytał zaciekawiony, siadając przy chłopaku.
- Hmmm... Żaden. - Uśmiechnął się łobuzersko. - Podasz to jedzenie? I wodę? - Spytał jakby nigdy nic.
- Tak, tak, znam cię zbyt długo by nie wiedzieć, że ten uśmieszek coś znaczy~! - Uśmiechnął się. - Ale dobrze, że wraca ci humor, może to znak, że zdrowiejesz~! - Uśmiechnął się i poszedł do kuchni, chwilę potem wracając. - Trzymaj Shizu-chan, tyle bananów ile tylko było~! - Zachichotał.
 - Nakarm mnie. - Bardziej oświadczył niż poprosił. Przeczesał dłonią włosy. Już nie wiedział, czy mu zimno, czy gorąco. Przede wszystkim było mu nudno i chciał to zmienić.
 - Shizuo. - Izayi opadły ręce. - Znów się wygłupiasz, no naprawdę. - Fuknął, wciskając mu do ust termometr. - Albo jestreś chory i majaczysz albo rozpiera cię energia i masz ochotę na głupie żarty, zdecyduj się, bo nie uwierzę, że nawet taki potwór jak ty jest w stanie oszukać termometr.
- Ne majaszę! - Mruknął, niezadowolony, że jego zabawa skończyła się zanim się jeszcze zaczęła. - Chociaż gorąco mi... Ale jestem pszytomy! - Jeszcze termometr mu przeszkadzał. Zmarszczył brwi, patrząc na swojego chłopaka. Byli razem, a on i tak miał opory przed czymś tak niewinnym jak nakarmienie go? No naprawdę... - Ty tylko durny owoc... Co masz przeciwko?
- Nic, jasne że nic, ale nie mam zamiaru wysyłać cię do szpitala. Nie wiem czemu, ale jesteś dziś jakiś inny. Po prostu się martwię, więc z łaski swojej nie gryź tak tego termometru, bo jak przegryziesz to mówiąc kolokwianie zginiesz, jakbyś nie wiedział rtęć jest trująca.- Fuknął. - Jak będziesz grzeczny to cię nakarmię, dobra~?
- Mhm... - Westchnął cicho. - Obiecujesz? Poza tym szpital nic mi nie pomoże. Nie lubię szpitali. - Dodał po krotkim namyśle.
- No właśnie, ja też, zabraliby mojego Shizusia i nie oddali przez jakiś tydzień. - Izaya pogładził go po policzku. -Tak, obiecuję, jeszcze 2 minuty.
- Tydzień. - Niemal syknął. - W życiu. - Położył dłoń na jego dłoni. - Nie masz żadnych planów na dziś, nie?
- Namie wszstko odwołała, nie dam jakiejś mafi wejść mi do domu i pewnie rozwalić na dodatek drzwi, bo jeszcze mi zmarzniesz. - Westchnął. - Jeszcze minutka, wytrzymaj.
- Dobrze. - Westchnął i przymknął oczy na chwilę. Najchętniej wyplułby ten termometr. Miał dość, serdecznie dość tego bezczynnego leżenia i durnego bólu głowy. Chciał spędzić czas z Izayą na czymś przyjemniejszym niż spieranie się o jego chorobę...
- Już~! - Oznajmił triumfalnie, zabierając termometr. - Hmm... Nadal 38.7, niedobrze... - Westchnął. - Trochę spadło, ale za mało. Shizu-chan, no to może usiądź, nie jedz na leżąco~! - Uśmiechnął się do blondyna, obierając jednego banana.
- Nie... Wolę leżeć. - Stwierdził po prostu, otwierając oczy i patrząc na niego oczekująco.
- Zakrztusisz się. - Izaya przerwał, czekając. - Wiem, że cię boli tyłek, ale... Jak chcesz dam ci poduszkę~!
- Poduszkę? - Uniósł brew, ale końcowo tylko westchnął. - Nie trzeba. Tylko pomóż mi się podnieść. - Wyciągnął rękę, łapiąc go za ramię i starając się unieść plecy. Taka nieporadność była niesamowicie krępująca.
- jasne~!- Izaya uśmiechnął się i z chęcią mu pomógł. To było niezwykłe, że blondyn oczekiwał od niego pomocy. - A teraz otwórz buzię~! - Zachichotał i podsunął mu jeden kawałek.
- ... - Otworzył usta i wziął banana do ust, po czym powoli odgryzł końcówkę. Przeżuwał powoli, nie odwracając wzroku od oczu Izayi. Miały taki fajny, brązowy odcień... Po prostu typowy dla niego.
- Mhm~! Dobre~? - Zapytał zaciekawiony, odrywając końcówkę owocu i wsadzając do ust.
- Słodkie. Dobre. - Nachylił się i ignorując nagły impuls bólu w pewnym miejscu, znów wziął kawałek owocu.
- Dobra, to zrobimy tak~! - Zachichotał, biorąc do ust kolejny kawałek i przyciągając do siebie Shizusia. - Rozumiesz~?
- Aha. - Uśmiechnął się, chwytając za drugą końcówkę. No, Izaya w końcu dołączył do zabawy! Zrobiło się dużo ciekawiej...
     Izaya usadowł się bliżej blondyna i połączył ich usta.
     Blondyn starał się pogodzić przełknięcie większego kawałka z całowaniem i jakimś cudem mu się to udało. Przyciągnął do siebie Izayę, opierając się plecami o coś twardego i pozwalając, by Izaya zawisł nad nim. Musnął językiem jego usta. One też były słodkie. Nie pozwolił sobie na więcej, czekał, aż to Izaya pogłębi pocałunek.
     Co oczywiście brunet zaraz uczynił. Starał się, by Shizuo się nie zadławił, bo w końcu to w niego wmuszał posiłek. Rozsunął delikatnie jego wagi językiem i wkradł się do środka.
     Otworzył usta odrobinę szerzej, pozwalając Izayi stopniowo przejmować inicjatywę. Podobało mu się to. Po jego ciele zaczęło rozchodzić się ciepło i bynajmniej nie było ono takie jak te pochodzące z gorączki - było naprawdę przyjemne i pobudzało zmysły.
     Powoli położył dłoń na jego dłoni i nakierował ją na swój tors. W miejcu, w którym go dotknął, poczuł jakby delikatne dreszcze.
     Izaya był niesamowity.
     Informator zamruczał z przyjemności. To było całkem ciekawe, zawsze to Shizuo dominował a teraz... Nie mógł zaprzeczyć, że owe uczucie było całkiem przyjemne. A ponieważ uwielbiał kontrolę, zaczął się w nim stopniowo zatracać.
     Słysząc pomruk pełen aprobaty Shizuś uśmiechnął się tak minimalnie jak potrafił. Na jego policzki wpełzało gorąco, możliwe nawet, że się zarumienił. Ale uważał, że to tylko lepiej. Izaya chyba chciał dominować, a to naprawdę dobrze, bo on wciąż chciał jeszcze być na dole. Jęknął cicho, po pierwsze dlatego, że było mu przyjemnie, a po drugie, by jeszcze trochę sprowokować swojego chłopaka. Miał nadzieję, że ten przejmie inicjatywę już całkowicie.
     Izaya przysunął ręką po torsie blondyna, zatracając się prawie zupełnie. Kolejne jęki blondyna jedynie powiększały u niego ten stan. Chciał jeszcze i jeszcze. Oczywiście dalej uważał, żeby Shizuo nic sobie nie zrobił i jeśli tylko widziałby, że coś jest nie tak, natychmiast by przestał... No, starał się przestać. Jednak póki co wszystko było dobrze, ba, świetnie.
     Shizusiowi brakowało już troszkę oddechu i lekko kręciło mu się w głowie. Ten stan był otumaniający, ale póki co przyjemny. Nie robił nic ponad uległe przyzwolenia i wydawanie z siebie jęków od czasu do czasu, po prostu nie chciał w żaden sposób przerywać bruneta, ani robić nic takiego, by ten czuł się zdominowany.
     Po chwili brak tlenu jednak stał się trochę uciążliwy, więc po prostu przesunął się trochę i opadł na kanapę, oddychając szybko. Oblizał usta i popatrzył na Izayę spod półprzymkniętych powiek. Miał nadzieję, że ten szybko zorientuje się, że liczy na kontynuację.
- Chyba troszkę przesadziłem, co~? - Zaśmiał się. Również był rumiany i ciężko oddychał, jednak nie chciał by to się kończyło. Choć jeśli Shizuo musiał odpocząć nie zamieżał go zmuszać do kontynuowania. - Nic ci się nie stało~? Dyszysz jak parowóz. - Zażartował.
- N-nie... Nie przesadziłeś, j-jest dobrze. - Zapewnił, szybko wyrównując oddech. - To n-nie koniec, prawda? - Miał nadzieję, że nie. Chyba znów zaczął się podniecać.
-N-nie, jeśli nie masz nic przeciwko~! - Uśmiechnął się. - Poczekaj, przyniosę bitej śmietany do tych truskawek~! - Uśmiechnął się raz jeszcze i poszedł do kuchni. Musiał szybko zebrać myśli, wmówić sobie, że potem wszystko będzie jak dawniej, że to tylko jeden raz gdy Shizuo ma taką dziwną potrzebę. W końcu było miło i gdyby coś się zaczęło dziać, Shinra powinien być pod telefonem, prawda? Tylko, że... Na razie nic złego się nie działo. Wyjął smietanę z lodówki. I znów ruszył do pokoju.
- Jasne, że nie mam! - Zawołał za nim, uśmiechając się. Uspokoił oddech, w trakcie, gdy Izaya przebywał w kuchni. Mimo wszystko oczekiwanie nie ostudziło jego zapału, wręcz przeciwnie - nie mógł się doczekać jeszcze bardziej. - Mmm... - Mruknął na widok bitej śmietany. Kolejne słodkości. Czy mogło być lepiej? Hmmm, tak, mogło i chyba zaraz miało być.
     Izaya uśmiechnął się wrednie i nałożył bitej śmietany na nos blondyna.
- Wyglądasz przekomicznie~! - Zaśmiał się wesoło. - Zrobimy ci zdjęcie, Shizu-chan wersja deserowa~!
- Chyba nie. - Zdjął śmietanę z nosa i zlizał ją z palca. Uśmiechnął się znów łobuzersko. - Wymyśl coś innego.
- Za późno, zrobiłem~! - Zaśmiał się, nakładając kolejną porcję śmietany na truskawkę. - Ale skoro chcesz inaczej, to może~...? - Zlizał mu z nosa pozotałości śmietany. - Spróbujesz tego~? - Podstawił mu truskawkę pod nos czekając, aż otworzy buzię.
     Shizuo chciał zrobić skwaszoną minę, ale szybko zrezygnował i otworzył usta czekając, aż brunet go nakarmi.
- No nie bądź taki skwaszony. - Westchnął i nakarmił go truskawką. Poczekał, aż ją przeżuje i pocałował blondyna po raz kolejny. - Teraz lepiej~? - Zapytał, odrywając się na chwilke i znów wracając do przerwanej czynności.
- Mhmmnn... - Spróbował potwierdzić, choć nie był pewien, czy sens tego "stwierdzenia" dotarł do jego chłopaka. Objął go lekko, zaplatając ręce na jego plecach.
- Czyli się podoba~! - Uśmiechnął się, znów przerywając. - Ne Shizu-chan, na pewno dobrze się czujesz? Poza tym, - westchnął, starając się wyplątać rękę z uścisku. - musisz wziąć tę tabletkę.
- Dobrze... Już dużo lepiej, Izaya, nie idź, mogę wziąć ją później... - Zaczął marudzić. Tak dobrze się bawił, a ten znów musiał przerywać...
- Ale są na stoliku, nawet się nie ruszę z miejsca, tylko daj mi obrócić rękę... No Shizu-chan, bądź grzecznym potworkiem~! Potem się będziemy dalej bawić. - Zapewnił. - Chyba, że nie chcesz.
- Chcę. - Puścił jego rękę i po prostu leżał na kanapie czekając, aż brunet coś zrobi. I tak był pewien, że teraz Izaya może zrobić wszystko. Już wiedział, co jest takiego okropnego w byciu uke. Nie ma się praktycznie rzadnego wyboru...
- No ale nie smuć się tak~! To dla twojego dobra. - Uśmiechnął się i podał mu tabletki. - Ale usiądź, bo się zadławisz...
     Shizuś podparł się rękami i spróbował unieść. Ciężko było, zachwiał się parę razy, ból w głowie był nie do wytrzymania. Ale przynajmniej się podniósł, nie leżał.
- No, szybko... - Jęknął, zamykając oczy.
     Szybko podał mu tabletkę i szklankę wody.
- Aż tak boli? - Zapytał, zmartwiony. - To czemu nie mówiłeś, dałbym ci wcześniej...
     Przełknął i szybko opadł na kanapę. Trochę go mdliło, ale szybko przeszło.
- Nieważne... Jest dobrze, tylko czasem tak boli... - Westchnął i otworzył oczy. Położył dłonie na jego koszulce, podwijając ją nieco w górę i jeżdżąc po jego torsie. - Możesz zapomnieć o tej przerwie? - Poprosił.
- Mhm~! - Uśmiechnął się i wrócił do poprzedniego zajęcia. - Ale jak będzie coś nie tak masz mówić, proszę, bo się martwię...
- Jasne. - Mruknął, poddając mu się całkowicie. Były też plusy tej uległości. Trafiało mu się najwięcej przyjemnośći i to Izaya musiał zadbać, żeby nie czuł się źle. Chociaż obchodzenie się z nim jak z jajkiem też było trochę... dziwne? Właściwie mało go to teraz obchodziło.
- Ej Shizuś, ale nie odpływaj mi tu teraz~! - Zaśmiał się, ponownie go całując.
- Mmm... - Chciał powiedzieć, że "nie odpływa", ale czyjeś usta skutecznie mu to utrudniały. Zamiast tego oderwał jedną rękę od jego torsu, znów kierując jego dłoń na swoją klatkę piersiową. W tym tempie gotów był sam zrobić coś, co nie przystoi uke, wolał już, żeby Izaya szybciej się nim zajął. No chyba, że chciał się droczyć?
- Shizu-chan czego ty właściwie chcesz~? Głowa cię boli, tyłek cię boli, a zachowujesz się jakbyś chciał jeszcze raz... - Westchnął, znów przerywając. Dla niego to też było frustrujące, ale przecież musiał pamiętać o zdrowiu blondyna, bo ten sam o to nie zadba przekonany, że wszystko będzie dobrze - jak zwykle.
- Głowa tylko trochę, a tyłek powoli przestaje. - Mruknął niechętnie. - Chcę jeszcze... Jeśli chcesz, nie musisz się hamować. I przestań się w końcu martwić, nie jestem z cukru ani porcelany. - Fuknął.
- Nie chcę. - Warknął i szybko wstał. - Zrobię ci coś na obiad. - Westchnął i zniknął w kuchni. Widział, że Shizuo nadal nie ma dość, a to niebezpieczne, co jeśli coś się stanie? Blondyn jest przyzwyczajony że nikt i nic go nigdy nie złamie, ale przecież... Jeśli za bardzo osłabi jego organizm to może się stać coś bardzo złego, w końcu skoro Shizuo nigdy nie chorował to jego organizm nie stworzył żadnych przeciwciał, a system immunologiczny pewnie sobie smacznie śpi nie zdając sobie sprawy z zagrożenia. - Przynajmniej ma gorączkę. - Westchnął, wyjmując garnek. Gorączka oznaczała, że organizm walczył z chorobą. Nie mógł go osłabiać, nie mógł go męczyć, i tak przegiął robiąc to poraz pierwszy. Nie może znów tak postąpić, musi postarać się, żeby wrócił do zdrowia, a nie wykorzystywać sytuację.
     Shizuo westchnął i ręce mu opadły. Izaya zmył się szybciej, niż był w stanie go złapać - przynajmniej mając taką gorączkę.
     Obrócił głowę w drugą stronę. Było mu niedobrze, gorąco i wszystko bolało. Fakt, nie najlepiej się czuł. Ale nie zmieniało to faktu, że miał ochotę i Izaya powinien się nim zająć.
- Do bani. - Mruknął, czując, że znów wszystko rozgrzewa się w nim do granic. Nie mógł dłużej myśleć. Wszystko zakrywało się mgłą. Wywrócił oczami i nagle stracił świadomość.
     Izaya zaczął gotrować ryż, pokroił warzywa, wrzucił na patelnię, zalał wodą i zaczął dusić.
- Może mu to się nie podobać, i nie smakować, ale ma mi wyzdrowieć. - Westchnął. Wziął miskę, napełnił ją wodą, chwycił ręcznik i mieszając jeszcze w obu garnkach poszedł do salonu. - Shizuo, musimy ci zbić gorączkę. - Westchnął. - Shizu-chan?... Shizu-chan, Shizuo... - Strzelił mu z liścia. - Obudź mi się, nie zasypiaj... No rany...
     Jakims cudem do jego świadomości dotarło to uderzenie. Skrzywił się, ale nie miał sił, by otworzyć oczy. Mruknął coś niezrozumiałego i leżał dalej. Nie chciał wstawać. Głowa go bolała, tak strasznie, impulsy bólu były nieznośne...
     Izaya odetchnął z ulgą.
- Przynajmniej żyjesz i reagujesz na bodźce. - Westchnął. Wykręcił szmatkę i zrobił mu zimny okład. Kolejny raz wsadził mu do ust termometr. Usiadł obok i zaczął gładzić go po włosach, czekając, aż urządzenie zmierzy temperaturę.
     Czuł wszystko, co się z nim działo. Czuł dłoń Izayi na swoich włosach i chciał się uśmiechnąć. W sumie to jeszcze nie myślał nad tym, jakie to przyjemne. Dziwne, że takie przemyślenia przychodzą do głowy przy jakichś 39 stopniach gorączki. Zaczął odlatywać i zaraz wracał, to na dłuższą metę było męczące. Choroba kompletnie go wykańczała, ale kto mógł wiedzieć, kiedy te tortury się skończą?
- Shizu-chan, jak się obudzisz to dam ci drugą tabletkę i obiad, ale musisz jeszcze trochę poczekać. - Zdjął mu kompres, pocałował w czoło, namoczył ręcznik znów w zimnej wodzie i położył na jego czole. Poszedł do kuchni sprawdzić co z owym obiadem. Nie było Namie, nie było komu pilnować tak prozaicznych rzeczy, a Izaya jakoś nigdy nie zaprzątał sobie głowy gotowaniem. Nie że nie umiał, ale z drugiej strony nigdy nie był w tej sferze wybitny, bo nigdy jakoś specjalnie go to nie interesowało.
     Blondyn zmusił się do delikatnego skinięcia głową, które pewnie i tak nie zostało zauważone. Otworzył trochę usta, czując, że jego płuca łapią stanowczo za mało powietrza. Jego umysł był zdecydowanie przemęczony. Nie mógł się jakoś specjalnie powstrzymywać, zresztą, może tak było dla niego zdrowiej? Po prostu zasnął.
     Izaya zaraz wrócił słysząc... niecodnienne odgłosy.
- Shizu-chan~! - Uśmiechnął się widząc blondyna chrapiącego na kanapie. - Naprawdę musisz być przemęczony, co~? Dobrze, to sobie śpij~! - Uśmiechnął się, w końcu sen był o wiele lepszą wiadomością niż jakieś omdlenie.
     Śnił mu się Izaya. Blondyn nie był już chory, jakimś cudem siedzieli na wielkim murze chińskim, machając nogami i popijając mleko. W pewnym momencie brunet się uśmiechnął.
- Powinieneś pofrunąć.
     Pofrunąć? Co za niedorzeczny pomysł. On wolał się położyć...
     Oparł się na murze i pił dalej, leżąc. W pewnym momencie powiał wiart i zaczął spadać...
     Szarpnął nogami i poczuł, że rzeczywiście spadł na coś twardego. Nie, żeby go specjalnie bolało, mięśnie w tym miejscu zdrętwiały.
- Ałłł... - Jęknął tylko.
- Shizu-chan, ty nawet spać jak człowiek nie potrafisz. - Westchnął, klękając przy nim. - Wszystko gra~?
- Mhm. - Mruknął, starając się podeprzeć i wrócić choćby na kanapę. W sumie to chciałby już się umyć i może ubrać. Czuł się trochę lepiej. Tylko nie wiedział, czy byłby w stanie wstać i normalnie się poruszać... - Pomożesz mi się umyć?
- Jasne~! Am... Poczekaj chwilkę. - Pomógł mu usiąść na kanapie i pobiegł do kuchni wyłączyć obiad, po czym wrócił. - Dobra, to wstajemy Shizu-chan~!
- Mhm. Pomóż. - Skrzywił się i chwycił go za rękę, starając się oprzeć na nim tylko część swojego ciężaru.
- No przecież pomagam~! - Uśmiechnął się, pozwalając blondynowi się na sobie oprzeć. - Chyba wsadzimy cię do wanny, bo pod prysznicem mi nie ustoisz. - Uśmiechnął się, holując blondyna w stronę łazienki.
- Może być. - Mruknął, opierając się trochę na nim, a trochę kołysząc się o własnych siłach. - Dzięki... - W końcu dotarli do łazienki. Był już rozebrany, więc teraz problemem było tylko wgramolenie się do wanny. - Wchodzisz ze mną? - Popatrzył na swojego chłopaka niepewnie.
- Pewnie~! - Zaśmiał się, zdejmując bluzkę. - Jeszcze byś mi zemdlał w tej wodzie, nie ma Shizu-chan, od teraz postanawiam cię pilnować~!
 - To dobrze. - Uśmiechnął się lekko, opierając o brzeg wanny. Była naprawdę chłodna. Zastanawiał się, czy Izaya naleje wody, czy będą tak stali nago, aż ją włączy i się naleje. W sumie, to nie miałby nic przeciwko, więc nie zwrócił mu na to uwagi. Może poświęci mu za ten czas jeszcze nieco uwagi?
 - Shizu-chan co ty, nie gap się tak, nalałbyś wody, a nie. - Fuknął udając, że się speszył. W sumie to dawno nie udwał takich emocji... Chyba czas to zmienić.
     Blondyn popatrzył na niego z niezrozumieniem. Skąd to speszenie? Wyglądało dziwnie, jeśli miał być na górze... A może był zły, że tak na niego patrzy? Właściwie, to nie wiedział. W tej chwili nie miał do tego głowy.
- Przeszkadza ci, że patrzę? - Sięgnął do kurka i odkręcił gorącą. Najwyżej później doleje się zimnej.
     Izaya na początku się zawiesił nie rozumiejąc zdziwienia blondyna.
- No co ty, często tak robiłem, pamiętasz? Nie przeszkadza mi... Ale zawsze się smiałeś, uśmiechnij się, a nie. - Fuknął, przytulając go delikatnie.
     Blondyn odruchowo też go przytulił i zaczął delikatnie głaskać go po włosach. Zaraz skrzywił się lekko. W końcu, czy to nie jemu Izaya miał poświęcać uwagę, a nie na odwrót? Dlaczego to zawsze on miał być seme? Chociaż coś w głębi umysłu podpowiadało mu, że nie powinno mu się tak podobać pod opieką Izayi. Że tak naprawdę lubi się nim opiekować. Próbował jakoś się na tym skupić i przeanalizować, co tak właściwie woli, ale coś mu w tym przeszkadzało. A mianowicie ciało Izayi tuż obok i szum wody, na razie zbyt gorącej, do której powinien dodać zimną. No i wciąż nie czuł się najlepiej.
- Ne Shizu-chan, wchodź, a nie tak stoisz jak kołek~! - Izaya uśmiechnął się, podciągając blondyna bliżej wanny. - I dolej zimnej wody. - Zarządził widząc, w jakich ilościach unosi się para wodna.
- Już... - Westchnął słabo, rozkręcając zimną wodę na full. Nie zastanawiając się nad tym nawet, włożył rękę w ten wrzątek, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie ochłodziło się dostatecznie.
- Shizuo!!! - Pisnął brunet, wyciągając czym prędzej jego rękę z wrzątku. - Zwariowałeś? - Westchnął, wsadzając ją pod zimną wodę lecącą z kranu. - Boli?
- Nie. - Mruknął tylko, przyglądając się jego zatroskanej twarzy. Właściwie to nie czuł tej ręki, więc jak miała boleć? - To jak chcesz sprawdzić temperaturę? - Zainteresował się.
 - Jak już musisz, to wsadź delikatnie palec, a nie pchasz całą rękę. - Fuknął na niego. - Dobra. - Puścił jego rękę. - Na pewno nic sobie nie zrobiłeś?
- Nie, wszystko okej. Tylko musisz sprawdzać temperaturę, bo mi już zdrętwiała dłoń. - Poruszył palcami. Dało się. Czyli, że jest dobrze.
- Przepraszam... Ale mogłeś jej nie pchać we wrzątek! - Zaprotestował, jakoby była to tylko jego wina. Delikatnie wsadził palec do wody. - Um... Już dobra.
- Nie szkodzi. To dobrze. - Zakręcił zimną. - Wchodzisz? - Spytał z uśmiechem.
- Najpierw Shizu-chan, ja też mogę sobie popatrzeć~! - Zachichotał.
- Popatrzeć na co? - Spytał, ale posłusznie zaczął się pakować do wanny, uważając, żeby się nie poślizgnąć i nie wywalić. W tym stanie to naprawdę było jak gimnastyka. Woda wydawała mu się dość chłodna, ale może to dlatego, że sam miał gorączkę...
- Nie za chłodna dla ciebie? ...Wiesz~! Popatrzeć na Shizusia~! Ty sobie możesz a ja nie, a gdzie sprawiedliwość? - Uśmiechnął się, zdejmując spodnie, skarpetki i bokserki. - No to... Skoczyłbym "na bombę ", ale to nie basen~! - Uśmiechnął się, wchodząc.
- Trochę chłodna. - Potwierdził. - A ja nie mogę sobie aż tyle popatrzyć na ciebie, więc jest sprawiedliwość. - Zaczął się rozglądać za jakimś odpowiednim płynem.
- Mhm. - Skwitował Izaya, podkręcając wodę na trochę cieplejszą. - Lepiej?
- Trochę... - Poczekał, aż naleje się dość. - Wystarczy. Nalejesz jakiegoś płynu?
- Mhm... Jaki chcesz~? Jabłkowy, różany... Shizusiowy...
- Jak to "Shizusiowy"? - Zdziwił się. - Takich nie produkują. - Mruknął inteligentnie.
- Ta, inteligentne stwierdzenie - sarknął - ale chodzi mi o ten, którego zawsze używasz, pachnie tobą więc jest Shizusiowy, to chyba oczywiste, prawda~?
- Aha... To daj ten. - Stwierdził, opierając głowę o brzeg wanny. Nie bardzo chciało mu się myśleć, a nawet nie mógł. Skupił się na ślizgających się stopach Izayi. Ciekawe, czy on w ogóle zdawał sobie sprawę, że ciągle go tyka. A może robił to celowo? Nie, wtedy miałby chociaż minę świadczącą o tym, że ma coś konkretnego na myśli. Ciekawe, czy będą tak siedzieć cały czas, czy się przesiądzie. O ile prędzej nie zaśnie, pewnie się przekona...
- Shizu-chan, Shizu-chan! Nie odpływaj mi tu, ja wiem, że jesteś zmęczony, ale bez przesady. - Westchnął, podając mu butelkę. - Trzymaj.
- Ciężko mi... - Westchnął, nie podnosząc głowy. Zabrał butelkę i wylał trochę płynu na dłoń. - W sumie to może ty mnie umyjesz, co?
- Mogłem się tego spodziewać. - Westchnął uśmiechnięty, przysuwając się baaardzo blisko. - W takim razie odpręż się, ale nie zasypiaj... bo cię zostawię w tej wannie, rozumiemy się~?- Uśmiechnął się i wylał trochę płynu na dłoń. Zaczął wodzić nią po torsie, barkach, ramiona etc. blondyna namydlając go dokładnie.
 - Rozumiemy. - Uśmiechnął się, czując Izayę tak blisko. Poczekał, aż dokładnie go namydli i jakoś odruchowo objął go ramionami, sadzając sobie na kolanach. Też wylał trochę płynu na ręce i zaczął myć swojego chłopaka. Klatka piersiowa, ramiona, szyja... To naprawdę było odruchowe. I kiedy coś robił, chciało mu się spać trochę mniej. Poza tym... Tak było fajnie.
- Coś za bardzo podoba ci się ta kąpiel~! - Zachichotał, pozwalając się namydlić. No bo co, na razie nie robili nic złego, prawda...? Inna sprawa, że gdyby Shinra przyszedł teraz z niezapowiedzianą wizytą to chyba padłby im w progu na zawał. - A no właśnie Shizu-chan, zamknęliśmy my drzwi od łazienki~?- Zapytał zaciekawiony, czy taka sytuacja może się zdarzyć.
- Chyba raczej tak. Robisz to odruchowo, zawsze. - Położył głowę na jego ramieniu. Tak było nawet jeszcze wygodniej. - I oczywiście, że podoba mi się ta kąpiel. Rzadko kiedy mamy czas usiąść razem w wannie. - Zamruczał mu do ucha. Ręką zjechał na podbrzusze, a potem płynnym ruchem zaczął gładzić wewnętrzną część jego uda. Tak się tylko bezmyślnie droczył.
- Wiesz, że statystyczny Japończyk spędza od 1 do 2 godzin w wannie, codziennie~? I ty mi mówisz, że nie ma czasu~! - Zachichotał. - Ej Shizuś, miałeś się zachowywać. - Fuknął, czując rękę blondyna na jego intymnych partiach ciała.
- Ale ty nie jesteś przeciętnym japończykiem i z tobą nie ma na to czasu... Poza tym, przecież się zachowuję. - Uśmiechnął się lekko, zbliżając się coraz bardziej do tego najczulszego punktu. - Byle jak, ale się zachowuję. Nie podoba ci się?
- Może i racja, typowy na pewno nie jestem, ale czy bóg może być "typowy"~? - Zamyślił się. - No wzorowo, wzrorwo, bardzo bym się cieszył, ale jak nie jesteś chory. Miło, że interesuje cię ciało twojego kochanka, ale Shizuo teraz nie możesz. - Czuł się, jakby tłumaczył dziecku, w sumie... Odwrócił się do niego i pogroził palcem. - Nie wolno, Shizu-chan rozumiesz~?
- Tylko się droczę. - Zabrał rękę. - Jesteś bardzo nietypowy i to jest takie ciekawe. - Stwierdził po prostu, ochlapując go trochę wodą. Jak na złość zaburczało mu w brzuchu. - Nie jestem głodny. - Zastrzegł.
- Albo to, albo masz biegunkę, wybierz co lepsze~! - Zachichotał.
- Nie... To jakby z głodu, ale nie czuję głodu. - Wyjaśnił. - Poza tym, musisz mnie opłukać. - Uśmiechnął się lekko kącikiem ust.
- Tak tak, dostaniesz obiad jak wyjdziemy. - Zapewnił go, cały czas mając w pamięci, że ugotowany ryż stoi na kuchence. - Więc teraz, Shizu-chan~! Jak chcesz, żebym cię opłukał to~...! - Chwycił za prysznic i szybko właczył go, oblewając blondyna strumieniem wody.
     Heiwajima parsknął wodą i otrząsnął włosy. Po chwili wstał i zabrał mu natrysk, oblewając też jego.
- Nie spiesz się tak. - Przytrzymał się ściany, bo lekko zakręciło mu się w glowie. - Jak wyjdziemy chyba się prześpię... - Mruknął cicho do siebie
- Hej, Shizu no, to moja zabawa~! - Śmiał się, zakrywając przed wodą. - Bo w łazience będzie potop~! - Dalej chichotał, aż do momentu w którym Shizuo nie podparł się ściany. - Stało się coś?... Shizu-chan, na pewno wszystko jest ok?
- Ta... Jest ok. - Zachwiał się lekko. - Khym, muszę wyjść. - Złapał się krawędzi wanny, omal jej nie miażdżąc. Zaczął się gramolić z wody.
- Shizuo, co jest? - Podtrzymał blondyna, pomagając mu. - Może... Dać ci... coś? - Kompletnie nie miał pomysłu, co mogłoby pomóc.
- Poradzę sobie. - Uparł się. - Daj tylko ręcznik... Może jakieś ciuchy? - Skupił się nad wyjęciem drugiej nogi. Już szło łatwiej.
- Już, już. - Szybko podał mu ręcznik i spodnie. - Koszulę też chcesz~? Shizu-chan, zrobiło ci się słabo, czy niedobrze?
- Tylko... - Wytarł się jako-tako i założył spodnie nie zwracając uwagi, że robią się wilgotne. - Trochę słabo. Dam radę, jest lepiej... - Mówił, żeby Izaya miał pewność, że nic zlego się nie dzieje i wciąż ma siły. - Jakąś koszulę, jak masz taką na mnie.
- Przypominam, mam mnóstwo twoich rzeczy. - Westchnął, szybko się wycierając i biegnąc po koszulę. Ledwie wyrobił na jednym z zakrętów, ale ostatecznie udało się i wrócił z białą koszulą. - To może się położysz~? - Zaproponował.
- No, taki mam zamiar. - Mruknął, zakładając koszulę bez unoszenia głowy. Taki półpochylony zaczął powoli iść w stronę drzwi. Przystanął na chwilę, łapiąc się framugi i ruszył dalej. Przymknął oczy. Że też jego chłopak musiał mieć taki duży dom... - Na tej kanapie wciąż leży koc, nie? - Nawet mu do głowy nie przyszło, żeby przejść się i położyć gdzieś indziej, teraz chciał już tylko na tą kanapę.
- O nie nie, nie ma, marsz do sypialni. - Izaya zablokował drzwi do salonu. - Ale już! - Rozkazał. - Pomogę ci, ale masz tam dojść, jasne~? - Zapytał, podchodząc bliżej z łagodnym uśmiechem.
- Znów sprawiam kłopot. - Westchnął, odwrócił się i zaczął się wlec w drugą stronę. Pewnie gdyby był sobą denerwowałoby go to tępo staruszka, ale teraz skupiał się tylko na dojściu do celu. - Może przygotuj to jedzenie za ten czas, czy coś... Tylko nie wiem, ile zjem... - Starał się odwrócić uwagę Izayi. W końcu zbyt się o niego troszczył.
- Później, najważniejsze, żebyś się położył. - Westchnął, dalej mu pomagając. - I nie kłam, wiem, że chcesz tylko odwrócić moją uwagę od swojego stanu. Nie pamiętasz, że jestem mistrzem manipulacji~? A ta była wyjątkowo słaba. - Westchnął, otwierając drzwi sypialni. Na szczęście zamknął rano okno, więc w pokoju nie było zbyt chłodno.
- Czy ty nie możesz raz się nabrać? - Westchnął, ale nie protestował dalej. Może nie odzyskał pełnej jasności myślenia, ale czuł się dużo lepiej, jakby lada chwila miał znów być jak dawniej i myśleć całkiem jasno. - Dobra, już prawie... - Walnął się na łóżko i jęknął cicho przez ból głowy. - To położysz się obok? - Westchnął, nie otwierając oczu.
- A nie chciałeś przypadkiem jeść~? - Westchnął wesoło. - Przynieść ci spodnie na zmianę? Bo te są mokre~!
- Nie... Nie chce mi się ruszać... Wysuszysz później prześcieradło, nie? ...Wybacz za kłopot. - Ułożył policzek na kołdrze, wtulając się w nią.
- To ja cię przebiorę~! - Zachichotał. - Ale dobrze, jak wolisz tak, to chociaż się przykryj~! - Westchnął.
- ... - Nie miał nawet siły odpowiadać. Westchnął przez nos i zaczął odpływać.
     Izaya przyłożył policzek do nosa blondyna i poczuł spokojny, miarowy oddech.
- Na szczęście śpisz, a nie mdlejesz. - Westchnął, przykrywając go kołdrą i kocem. - Dobrze~! To ja może zrobię ci ten obiad~!
     Shizuś zasnął, czując przyjemne ciepło rozchodzące się po całym jego ciele. Uśmiechnął się jeszcze, nim zapadł w sen.
     Po jakimś czasie obudził go zapach gotowanych warzyw. Powoli otworzył jedno oko i rozejrzał się dookoła. Izaya przygotował dla niego jedzenie. Więcej nie mógł stwierdzić
 - Fajnie by było jakbyś się jakoś teraz obudził Shizu-chan, bo właśnie jest obiad. - Westchnął, wchodząc do pokoju z tacką pełną miseczek. W dwóch największych był ryż, w pozostałych warzywa, ryba, sos sojowy, ocet ryżowy i jeszcze kilka innych przypraw, jak również dwa kubki z zieloną herbatą. Odstawił tackę na szafkę i przysiadł koło blondyna. Sprawdził mu temperaturę. - No jakby trochę spadła...
- Mhm... - Mruknął, zwalczając pokusę powtórnego zamknięcia oczu. - Dzięki... - Mruknął, podnosząc się na rękach. - Zrobiłeś to wszystko sam?
- Nie, kupiłem. - Sarknął. - No przecież jasne że sam, nie wyszedłbym w taki deszcz... Tylko ty jesteś tak nierozsądny. - Pogłaskał go po głowie. - No ale się nie przejmuj, jedz, nie wsypałem tam trucizny~!
- Kiedy to zasugerowałeś, zaczynam coś podejrzewać. - Uśmiechnął się lekko, siadając już normalnie jak do jedzenia. - Żartowałem. I nie jestem nierozsądny, po prostu to mi nie powinno zaszkodzić... - Wziął pałeczki, ale wyleciały mu z ręki, za bardzo się trzęsła. Zmarszczył brwi i w skupieniu złapał je jeszcze raz. Jako-tako dało się je trzymać. - Podasz mi ryż?
- Wiesz, może ja cię nakarmię~! - Zachichotał, widząc pałeczkowe próby blondyna. - Co ty na to~? - Zabrał trochę ryżu i podsunął go pod usta blondyna. - Więc~!
- Hmmm... Poradzę sobie przecież... - Puścił pałeczki przez nieuwagę. - Dobra. - Burknął i otworzył usta. - Aaa... - Mruknął, chociaż czuł się przez to poniżony. Przecież on to wszystko mógł sam!
     Izaya uśmiechnął się... Może nie z wyższością, ale dumnie. Był szczęśliwy, że nauczył Shizusia mówić "aaa~!" nawet kiedy go o to nie poprosi, to było słodkie. Zaczął go karmić, zmieniając co jakiś czas ryż na warzywa lub rybę. Zastanawiał się tylko, co się stanie, gdy Shizuo uprze się, że sam się napije...
- Nie mogę sam spróbować? Traktujesz mnie jak dziecko... - Mruknął, czując, jak jeszcze lekko pieką go policzki. W końcu gorączka nie wybiera... Chyba.
     Niby dlaczego Izaya miałby mu odmawiać? W końcu czuł się już lepiej, chyba brunet to widział, nie?
- Powiedzmy że taki mój mały fetysz~! - Zaśmiał się pogodnie. - Lubię cię karmić~! Ale jeśli naprawdę chcesz... - Zrobił najbardziej smutną minke jaką potrafił. - No dobrze. - Niechętnie wystawił przed siebie pałeczki.
- ... - Popatrzył na jego smutną minkę. Niby wiedział, że jest udawana, a z drugiej strony nadal nie chciał go zasmucać. To było dziwne i nielogiczne, więc już najprościej było... - Dobrze, skoro tak to lubisz... Kontynuuj. - Zdecydował w końcu.
- Dzięki, Shizu-chan~! - Uśmiechnął się radośnie i szybko cmoknął blondyna w usta. - Więc otwórz buzię i ładnie powiedz aaa~! - uśmiechnął się nabierajac kolejną porcję
- ... - Zawahał się, ale zaraz otworzył usta, po prostu poddając się woli swojego chłopaka. - Aaa... - Czekał, aż jedzenie wyląduje w jego ustach.
- Już mówiłem, że cię kocham~? - Zapytał, w skupieniu nadal transportując jedzenie z miseczki do ust blondyna, oczywiście za pośrednictwem pałeczek.
- Mmm... Mhm? - Przekrzywił lekko głowę, starając się dać do zrozumienia, że zastanawia się, skąd to nagłe pytanie.
- To dobrze. - Ziewnął. - Mam nadzieję, że wkrótce przejdzie ci ta gorączka i będziemy mogli się normalnie pobawić. - Uśmiechnął się, odkładając jedzenie i przytulając się do blondyna.
- Mhm... - Przełknął. - O to chodzi? Możemy się pobawić już teraz, jeśli chcesz... Właściwie co według ciebie znaczy "normalnie pobawić"? - Spytał bardziej zaciekawiony niż zły.
- Poganiać po mieście. - Zachichotał. - Nudziło mi się cały dzień, ale teraz jest fajnie~! Szkoda tylko, że jesteś chory... Może czegoś jeszcze potrzebujesz? - Zapytał, przerywając temat.
- No, na to faktycznie nie mam siły. - Uśmiechnął się lekko, ale szybko przestał. - Wykąpałem się, wyspałem, najadłem... Co jeszcze zalicza się do podstawowych potrzeb? - Zapytał bruneta czekając, aż ten sam się domyśli. Zostały już chyba tylko dwie rzeczy.
- Masz katar? - Zapytał udając, że nie rozumie.
- A katar to istotny element funkcjonowania? - Przekrzywił lekko głowę. - Nie, coś innego.
- No jasne, że nie~! Ale myślałem, że masz katar... No wiesz, zatkany nos i nie możesz oddychać. A dla normalnych ludzi, potworku, oddychanie jest bardziej potrzebne nawet od jedzenia~! - Zachichotał.
- Można oddychać przez nos. I nie zmieniaj tematu. Ostatnia próba - czego potrzebuję?
- No ale jak oddychasz przez nos i masz katar to nie oddychasz. - Poprawił go, chichocząc.
- Przez usta, przejęzyczyłem się. - Przewrócił oczami. - Nie chcesz zgadnąć, prawda?
- Nie. - Odpowiedział, uśmiechnięty. - Wiem, że ci źle, ale nie pozwolę ci się bardziej męczyć. - Westchnął, przytulając go. - Rozumiesz, prawda?
- Izaya, czyżbyś miał brudne myśli~? - Mruknął, uśmiechając się nieznacznie. Już czuł się na siłach, więc w sumie nie potrzebował jego pomocy, żeby tam dojść... - Potrzebuję do toalety. - Zachichotał. Naprawdę musiało mu się nudzić, kiedy spał... Swoją drogą, Shizuo pamiętał, że wszedł do jego domu i jakoś dowlókł się do kanapy, ale jak on się znalazł w sypialni...? Czuł, że coś mu umyka, ale nie wiedział, co. Nie wiedział nawet, która była godzina. I dopiero zaczął się skupiać na tym, co mówi. Czyżby przed chwilą spał? A może to był kolejny sen? Co by dał, żeby zrozumiec swoje rozmyte wspomnienia...
- Może być i toaleta~! - Zachichotał. - To... Ja sobie poczekam...
- Mhm. - Wstał, zachwiał się lekko i poszedł dalej, w trakcie czały czas starając się przypomnieć sobie, co mu się śniło. Jednakże im bardziej się skupiał, tym mocniej wszystko się rozmywało. W dodatku pęcherz mogl tyle nie wytrzymać...
     W końcu odnalazł toaletę. Zamknął drzwi, wiadomo, opuścił spodnie i... coś sobie uświadomił. Tyłek go piekł. I to... w taki... inny sposób. Jednak najpierw zrobił co miał zrobić, nim sprawdził, czy to rzeczywiście to, o czym myśli.
     Jego umysł zalała fala wspomnień.
- I... IZAYAAAAAA!!!
- Co się stało Shizu-chan, czyżbyś znalazł pająka i się przestraszył~? - Izaya uśmiechnięty wpadł do łazienki, przyglądając się zdenerwowanemu blondynowi.
     Czy to możliwe, że to wszystko to tylko sen?! W końcu dlaczego miałby się tak zachowywać? PROSIĆ O TO?! ON?! I że niby... na dole...?!
- Czy to był sen??? - Zacisnął pięści, starając się głęboko oddychać. 10... 9... 8... 7... Nie rozwalić niczego...
- Em... Zależy co~! - Uśmiechnął się głupkowato, rozumiejąc, co się właśnie stało.
- Czy. To. Co. Mi. Się. Wydaje. Że. Zrobiliśmy. To. TYLKO SEN??? - Zapytał dosadnie, widząc, że za tą głupkowatą miną coś się kryje. I chyba niekoniecznie chciał wiedzieć, co.
- Ale się nie złość. - Popatrzył na niego przepraszająco. - Dobrze~?
- JAK mam się nie złościć?! - Rozejrzał się za czymś, co mógłby rozwalić. Rzeczy było pełno, tylko niekoniecznie do rozwalenia. Chociaż za to, co mu zrobił... Shizuo na dobry początek chwycił za mydło, spokojnie miażdżąc je w ręce, formując w kulkę i znów miażdżąc. Wcale nie pomogło. - MÓW!
     Izaya popatrzył na zezłoszczonego blondyna i swoje ulubione różowe mydełko, które poniosło karę za "grzechy" boga. Posmutniał, podszedł do blondyna i mocno go przytulił.
- Chodź do łóżka. - Poprosił cicho.
- Z tobą już nigdy w życiu! - Zacisnął pięści, przez co mydło utworzyło papkę na podłodze. Jednak nie odepchnął Izayi. Zaczynał czuć się poniekąd winny. W końcu tego wtedy wydawało mu się, że potrzebował... A Izaya powstrzymywał się od początku ich związku, nawet dziś tyle się zapierał... To on chciał go zmusić...
     Izaya odsunął się od blondyna i skulił w sobie.
- Potrzebujesz czegoś? - Zapytał cicho, nie chcąc się już narażać. W końcu Shizuo był naprawdę zły i o ile normalnie mu to nie przeszkadzało, bo denerwował Heiwajimę dla zabawy i obu im było wesoło, to teraz widział, jak Shizuo jest zły.
- Eh... - Odetchnął głęboko. Gniew zaczął gasnąć. Teraz był zły wyłącznie na siebie. Nie dość, że go sprowokował, że Izaya spełnił jego prośby, to teraz na niego krzyczy... A przecież jego kochankowi naprawdę było przykro. Jak mógł mu to robić? Chyba naprawdę był potworem. Nie potrafił nawet nad sobą panować. - Wybacz. Niecodziennie odkrywam, że mój pierwszy raz jako uke zdarzył się, kiedy nawet nie byłem w pełni świadomy. Powinienem dawać ci więcej dominacji od czasu do czasu, co? - Westchnął raz jeszcze i zbliżył się, przyciągając Izayę do siebie. - Przepraszam. Nie jestem na ciebie zły.
- Nie musisz przepraszać. - Uśmiechnął się trochę, znów się do niego przytulając. - Mogę być na dole, ale się już nie złość ani na mnie, ani na siebie... Dobra~?
- Dobra... - Oparł się na nim troszkę. Przez to wszystko rozbolała go głowa. - A ty się złościsz? - Szepnął mu do ucha.
- Ale o co~? - Spytał, nie do końca rozumiejąc. - To chodź połóż się, przyniosę ci tabletkę... Albo 3, normalna dawka to chyba dla ciebie za mało, co~?
- O to, że tak krzyczałem. - Nawet go nie puścił. Czekał na odpowiedź.
- Jasne że nie jestem~! Krzyczysz na mnie cały czas~! - Zachichotał.
- Ale tym razem to było poważne, to nie to samo, co zwykle. - Westchnął, ale zaraz lekko się uśmiechnął. - Cieszę się, że się nie złościsz. - Chociaż nadal nie pogodził się do końca z sytuacją, odpuścił sobie rozmowę na ten temat. Zamiast tego po prostu odszukał usta Izayi i wpił się w nie jeszcze bardziej zaborczo niż zwykle.
- Mm... Mmmm... Mhm... - Wymruczał brunet w odpowiedzi.
- Mm. - Skwitował niezrozumiałą odpowiedź i pogłębił pocałunek. Minęła dłuższa chwila, nim się od niego oderwał. Popatrzył na niego uważnie. Chciał zobaczyć lekko zamglony wzrok, rumieńce. Cokolwiek, co upewniłoby go, że ten uroczy, ukesiowaty Izaya nadal tam jest.
     Izaya uśmiechnął się słodko i pociągnął blondyna za rękaw.
- No chodź Shizu-chan, nie jesteś jeszcze zdrowy musisz wypocząć~!
- Mhm, idę. - Skinął głową i dał się pociągnąć. - Właściwie dlaczego sądzisz, że nie jestem zdrowy Wypocząłem, o ile można tak to nazwać i odzyskałem świadomość, to chyba jestem zdrowy, nie? - Zmarszczył brwi, zastanawiając się.
- Bo mówiłeś, że cię boli głowa... Poza tym... Dzisiaj jak do mnie przyszedłeś wyglądałeś jak kupka nieszczęścia, nie wmówisz mi, że nagle w przeciągu kilku godzin magicznie ozdrowiałeś. - Fuknął, dalej go ciągnąc.
- Dlaczego nie? - Uśmiechnął się. - Przecież jestem potworem, mam rację? Poza tym jeszcze nigdy nie chorowałem, no chyba, że... - Coś do niego dotarło. Jeśli mógł zapomnieć o tym co się wtedy działo i nigdy nie odzyskać pamięci... I jeśli jego gorączki zawsze takie były... A przecież opiekował się nim...! - Muszę zadzwonić! - Oznajmił nagle, zatrzymując się. - Gdzie mój telefon?! - Zaczął przeszukiwać kieszenie, ale tam go nie było.
- Przecież zmieniłeś spodnie. - Westchnął tylko. - Ze 2 albo 3 razy już dzisiaj... Zaczekaj, zaraz ci podam. - Powiedział, ruszając w stronę kanapy. Jeśli dobrze pamiętał tam pierwszy raz przebierał blondyna i to na szafce obok owego mebla znajdował się telefon.
- Jest?! - Spróbował szybko tam podejść, ale otumanił go ból głowy. Złapał się za nią i podszedł, ignorując ukłucia bólu. - Masz go?
- Tak, tak, proszę. - Westchnął, pokazując telefon. Zamachał nim i zabrał tuż z przed nosa blondyna. - Najpierw się połóż, potem dostaniesz... Ukochana ci nie ucieknie~! - Zażartował sobie, wiedząc, że Shizuo będzie dzwonił do brata. To było zbyt oczywiste.
- Nie żadna ukochana, Izaya to ważne! - Spróbował zabrać mu telefon, ale ten zbyt szybko go zabrał. - Daj go! - Rzucił coś pomiędzy rozkazem a prośbą. Musiał wiedzieć... Bo co, jeśli zachowywał się tak samo przy swoim bracie?! Co wtedy?! - Muszę wiedzieć, czy kiedyś już coś takiego mi się zdarzyło! - Jęknął.
- No dobrze, więc połóż się i dostaniesz telefon~! No nie daj się prosić, Shizu-chan~! - Uśmiechnął się prosząco licząc, że go przebłaga, a gdyby to nie zadziałało... - Gdybyś się tak nie kłócił już byś leżał w łóżku z telefonem. - Dodał, uśmiechając się chytrze.
- Dobra, mogę na kanapie? - Warknął, już na niej siadając. - Nawet chwilowo, po prostu daj mi zadzwonić.
- No... Już dobrze. - Uśmiechnął się oddając telefon i nakrywając go kocem. Był pewien, że blondyn nie skończy tak szybko, jak zapowiadał... Skoro już dzwonił do brata to musiał się też nagadać prawda? Usiadł wesoło na krześle i zaczął przeglądać jakieś dokumenty.
- Dzięki. - Wybrał numer (oczywiście przyciskiem szybkiego wybierania, Kasuka zawsze był pod 1) i niecierpliwie czekał, aż jego brat się odezwie.
- Moshi moshi? - odezwał się bebarwny głos jego brata. - Shizuo, wszystko w porządku? Gorączka już ci minęła?
- Kasuka! - Zacisnął powieki i prawie warknął do telefonu: - Wiesz o wszystkim, prawda?!
- Onii-san? O czym mówisz? - Mimo, że głos miał jak zwykle spokojny, Shizuo znał go zbyt dobrze. Wyczuwał jakieś kłamstwo.
- Moja gorączka nie jest normalna! Wiesz o tym, nie udawaj!
- Nawet jeśli, co złego w tym, że wiem?
     Blondyn poczuł się całkowicie rozbity. Co złego, jeśli wie...? Więc to już się zdarzało. Więc jego gorączki zawsze były zboczone. Więc... Co on mógł mu zrobić?!
- Co złego!? Zrobiłem ci coś??? - Spytał, spanikowany. Jak zwykle zapomniał nawet o tym, że Izaya siedzi obok i być może słyszy odpowiedzi Kasuki. A jeśli coś... Wolał, żeby chociaż jego chłopak nie wiedział, czy coś zrobił.
- Onii-san, nie martw się tak. - Aktor westchnął cicho. - Pamiętasz, że mój pokój zamykany był na klucz?
- Do czego zmierzasz?
- Pamiętasz?
- Pamiętam! I co z tego???
- Jak stawałeś się zbyt dziwny, zamykałem cię tam. Nikomu nic się nie działo.
- ... - Shizuo zaniemówił. Lepiej było teraz czuć ulgę, wstyd, czy co...? Wkońcu parsknął histerycznym śmiechem.
- Shizuo? Co cię tak śmieszy? - W słuchawce odezwał się monotonny głos.
- Nic, nic ważnego. Dzięki, Kasuka.
- Nie ma za co. Zrobiłbyś dla mnie to samo.
- Mhm. Pewnie tak. - Usłyszał jakieś szmery po drugiej stronie.
- Do zobaczenia, Shizuo. - Jego brat rozłączył się, a on sam odłożył telefon na szafkę i wpatrzył w materiał kołdry. Co za głupia sytuacja... Nie miał zamiaru już nigdy się przeziębiać. I co jeszcze ważniejsze, nie przypominać sobie, co działo się, gdy miał gorączkę w dzieciństwie. NIGDY.
- Już? Uspokojony jesteś Shizu-chan~? - Zapytał wesoło, zeskakując z fotela i przytulając się do blondyna.
- Tak, uspokojony... Poniekąd. - Odetchnął i złapał Izayę w pasie, sadzając go sobie na kolanach i opierając głowę na jego ramieniu.
- Co jest Shizuś, głupio ci, czy zebrało ci się na pieszczoty~? Bo wiesz, ja nadal jestem za pójściem do łóżka~!
- Teraz to brzmi dość podtekstowo, wiesz? - Cmoknął go w policzek. - Hmm, w takim bądź razie mogę iść... - Mruknął, patrząc na niego z dwuznacznym uśmiechem.
- Naprawdę? - Spytał, zdziwiony. - Jeszcze ci mało~...? Ale jak pójdziesz i się grzecznie położysz... to się zastanowię~! - Cmoknął go w nos i wyplątał się z uścisku, schodząc z kanapy.
- Tylko zastanowisz? - Postanowił troszkę pomarudzić. - Jasne, że mi mało... - Uśmiechnął się lekko. - Mi zawsze jest mało, nie pamiętasz? - Ruszył w stronę łóżka, trochę krzywiąc się z bólu głowy. W końcu dotarł na miejsce. - Więc, przemyślałeś to?
- Tak, przemyślałem, przyniosę ci tabletkę. - Zakomunikował i zniknął w kuchni.
- Ech... - Westchnął tylko, przykrywając się i rozkłądając wygodnie. Odzyskał siłę i świadomość, ale jeśli będzie musiał... Posunie się nawet do podstępu, żeby Izaya położył się chociaż obok. W końcu to miała być randka, nie wieczór opieki nad jego osłabionym ciałem.
- Trzymaj~!- Uśmiechnął się, wchodząc do pokoju z herbatą i pudełkiem tabletek.
- Hmm~? To daj. - Wyciągnął rękę, uśmiechając się lekko i nie spuszczając z niego wzroku.
     Izaya uśmiechnłą się, wdrapał na łóżko i uklęknął koło blondyna.
- No ale usiądź trochę normalniej~! - Zachichotał, widząc półleżącego blondyna.
- Już, już... - Usiadł normalnie i z westchnięciem postanowił czekać, aż to brunet poda mu leki. Tak jak myślał, taka bierność była nudna... Co on w tym widział, nawet w chorobie???
     Izaya podał mu kubek z ciepłą herbatą i wyjął z opakowania tabletkę.
- Shizu-chan, normalna dla ciebie dawka to 1 czy 2 tabletki~? - Popatrzył niepewnie na opakowanie.
 - Ee... - podrapał się po głowie, mrużąc oczy. - Normalnie to Shinra mi je podaje, albo Kasuka, a ja tylko połykam... Daj dwie, nic się nie stanie, jak będzie trochę więcej. A jak będzie za mało, kolejną godzinę będę się męczył. - Wzruszył ramionami.
- Na pewno? - Popatrzył na opakowanie. - Nie rozumiem, połykasz je od lat i nie rozróżniasz czy pod językiem masz 1 czy 2??? - Spytał zdziwiony, wyjmując 2 tabletkę. W końcu Shizuo był dorosły, czasem zachowywał się jak dziecko ale był dorosły, więc skoro decyduje się wziąć 2 to niech będą 2.
- Nie bardzo. Są gorzkie, więc połykam je od razu. - Wzruszył ramionami. - Poza tym jak sądzisz, jak często JA biorę leki, skoro dotąd nie zdarzyło mi się chorować? Co najwyżej coś sobie złamać, ale chorób nie pamiętam... - I niech tak zostanie - dodał w myślach. - To wszystko? - Zabrał tabletki, połknął i popił.
- W sumie... Mógłbym ci przynieść koc... Albo może w coś zagramy Shizu-chan~! - Zaproponował wesoło, rozglądając się, gdzie ukrył karty.
- Hmm... Rozbierany poker? - Zaproponował niewinnie. Musiał się tylko pilnować, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Taak... Łatwizna...
- Dobra~! - Zachichotał, wiedząc już, że skończy w samych bokserkach... Teraz dodatkowo nie pozwoliłby Shizuo przegrać, blondyn miał się wygrzać, a nie rozbierać.
      Shizuś nie sądził, że Izaya się zgodzi, ale w tej chwili sądził, że to tylko lepiej. Nie miał zamiaru przegrywać.
- Dobra! To dawaj karty. - Uśmiechnął się szeroko i chyba nawet oczy zabłysły mu entuzjazmem. Uwielbiał takie zabawy.
     Izaya widząc taki przypływ szczęścia u blondyna tylko uśmiechnął się mocniej i wyjął z szuflady karty.
- Dobrze, że kupiłem nowe. - Westchnął. Poprzednie spalił w przypływie "boskiego" nastroju.
- A co ze starymi? - Zastanowił się na głos, ale zaraz tylko machnął ręką. - Nieważne... Rozdaję. - Zastrzegł.
- Dobrze~! - Uśmiechnął się, rozsiadając wygodniej. - Podziel się kołdrą~! - Fuknął, wchodząc pod pierzynę po 2 stronie łóżka.
      Shizuś uśmiechnął się niemal niezauważalnie. Nawet nie musiał prosić, Izaya sam wpakował się do łóżka. Widocznie za ten niefart bycia uke los postanowił mu odpłacić. Dobrze.
- Dobra, gramy. - Skończył tasować i rozdał karty.

 - Wiedziałem~! - Zaśmiał się Izaya, rozpinając pasek i zdejmując spodnie. - Czy ty zawsze musisz w to wygrywać? - Udał, że się dąsa, ale uśmiechnął się szerzej i zrzucił spodnie na podłogę. - Ne, Shizu-chan, zostały mi tylko skarpetki. - Zakomunikował, subtelnie pomijając, że bieliznę też ma na sobie.
- Skarpetki skarpetkami, ale jeszcze cię całego nie rozebrałem. - Uśmiechnął się wesoło. Po którejś rundzie z kolei wiedział już, że Izaya celowo przegrywa, żeby on nie musiał się rozbierać. Kto by pomyślał, że nawet on robi oczywiste rzeczy? Niemniej Shizusiowi było to na rękę. Nie chciał go już później wypuszczać z łóżka, co to, to nie. - Sprawdzam.
- Grrr... - Zawarczał, zdejmując skarpetkę. - Zobaczysz, kiedyś obudzisz się z flamastrowym napisem "GŁUPEK" na czole. - Udawał, że mu grozi.
- Zrobiłbyś to? - Przekrzywił lekko głowę, przypatrując mu się. Nachylił się, by patrzeć mu prosto w oczy. - Za to, że wygrałem?
- Hmm... Nie~! Prędzej za to, że mnie molestujesz~! - Zakomunikował wesoło, dobierając kartę.
- Ale tym razem pozwoliłeś. - Wyprostował się i z uśmiechem zamienił dwie karty. Słabe... - Sprawdzam.
- Nooo~! - Jęknął, pozbawiając się drugiej skarpetki. - Może i pozwoliłem, ale kto ci pozwolił to tak perfidnie wykorzystywać~? - Zapytał. - Ne Shizu-chan, co zamierzasz zrobić jak już mnie rozbierzesz~?- Zapytał ciekaw, czy będzie go bolał jutro tyłek. 
- Hmm, pomyślmy... - Udał, że się zastanawia. - Pewnie pójdę na żywioł. - Uśmiechnął się złośliwie, wiedząc, że w sumie to nie odpowiedział na pytanie. Przetasował karty i rozdał jeszcze raz.
- Mogłem się spodziewać~! - Zaczął się zastanawiać, czy nie wykręcić się jakoś z tej partyjki... Jednak był pewien, że w obecnej sytuacji Shizuo na to nie pozwoli.
- W końcu zawsze tak robię... - Zerknąl na karty. Świetne, za pierwszym rozdaniem! No, Izaya się nie wykręci. - Więc sprawdzam. - Zerknął mu w karty, po czym przekręcił nieco głowę i pocałował go delikatnie. - Ściągaj to z siebie. - Rzucił triumfalnie, uśmiechając się.
- A może sam to zrobisz~? - Zapytał słodko, chcąc zdobyć jakieś "punkty" u blondyna.
- Mogę to zrobić... Jeśli naprawdę jesteś pewien, że chcesz, żebym to zrobił. - Popatrzył na niego uważnie. Ciężko było się oprzeć pokusie. Ale kto wie, czy by się kontrolował?
     Izaya pokiwał głową uśmiechnięty i przeszedł pod kołdrą, siadając na kolana blondynowi.
- Chcesz tego Shizu-chan, prawda~? - Zaśmiał się, widząc ten wygłodniały wzrok.
     Shizuś z lekkim wahaniem sięgnął rękami pod kołdrę.
- Mam nadzieję, że wiesz, na co się zgadzasz. - Włożył kciuki za materiał i zaczął go powoli z niego ściągać. W końcu rzucił jego bieliznę gdzieś pod łóżko i objął go w pasie, wtulając się w jego plecy. Pocałował go lekko w łopatkę i w kark. Teraz było tak, jak chciał.
- Na co się zgadzam~? - Zapytał głupio. - Na przytulanie mnie, jasne, możesz i 24 na dobę~!
- A kiedy będziesz jadł, pił i chodził do toalety? - Zaśmiał się. Przesunął dłonią po jego torsie. Tak po prostu. Bo miał na to ochotę.
- Hmm... No tak, jeść mogę z tobą, pić też... Z toaletą faktycznie byłby problem - zachichotał - i pewnie jakby przyszedł do mnie jakiś mafiozo czy ktoś, też by się na nas dziwnie patrzył~! - Zachichotał, już sobie wyobrażając poobijanego szefa yakuzy, a wszystko przez to, że krzywo spojrzał na jego chłopaka~!
- Spróbowałby. - Mruknął poważnie, po czym parsknął cichym śmiechem. - Ale dziś mogę, nie? - Położył się i Izayę obok siebie. Objął go ramieniem i zaczął wodzić dłonią po jego ciele, przypatrując się każdemu skrawkowi nieokrytej niczym skóry. Uspokajające zajęcie.
- Mhm, dzisiaj mam odwołane wszystkie wizyty~! - Zapewnił. Poczuł ciepłe palce blondyna muskające jego skórę, czuł też na sobie ten nadal rozpalony wzrok. - Zrób zdjęcie, starczy na dłużej. - Fuknął czując, że się rumieni.
- Zdjęcia sobie nie podotykam. - Prychnął, zsuwając dłoń na jego udo. - A skoro nie masz co robić, mamy na to jeszcze dużo czasu, nie? - Uśmiechnął się, przez chwilę zwracając wzrok na jego zarumienioną twarz. Takim go lubił. Naprawdę tak czuł się najlepiej. - Ne, Izaya? Powiedz, tylko szczerze, nie będę się złościł. Wolisz, jak jest tak, czy kiedy jesteś na górze? - Wrócił do śledzenia swojej dłoni na jego ciele. - Jak ci jest lepiej? Szczerze. - Powtórzył.
- Jest materialne, możesz go dotknąć. - Zauważył, ale dał spokój temu tematowi, gdy usłyszał 2 pytanie.
- Wolę, jak jesteś na górze. - Westchnął niechętnie. - Sam czuję się... dziwnie. Ne, Shizu-chan nie rób mi więcej takich dziwnych akcji, dobrze~? Marwiłem się. - Westchnął, przytulając do niego. Jak szczerość to szczerość, prawda?
- Wolisz, żebym w takim stanie błąkał się gdzieś po ulicach? - Uśmiechnął się, lekko zażenowany. - Wybacz. Nie sądziłem, że coś takiego się ze mną dzieje jak mam gorączkę. Nie sądziłem, że w ogóle miewam gorączki. - Westchnął, otaczając bruneta ramionami. - Co cię tak zmartwiło? I dlaczego czułeś się dziwnie? Sądziłem, że chciałbyś być czasem na górze...
- Nie... Masz rację, już lepiej bądź tu za zamkniętymi drzwiami~! - Uśmiechnął się. - Jak to czemu wolę być na dole? To chyba oczywiste~! Bo wtedy Shizuś całą swoją uwagę przelewa na mnie~!
- Jak jesteś na górze uwierz, że też nie da się skupić na niczym innym. - Mruknął niemal niezrozumiale. - Ale cieszę się, że ta sytuacja ci nie przeszkadza. - Pocałował go krótko, przyciskając jego ciało ciaśniej do siebie. - A co cię tak zmartwiło? - Ponowił pytanie.
- Bo Shizu-chan się zachowywał jak nie on... I gdybym nie wyrzucił Namie z mieszkania to jeszcze byś mi się na nią rzucił~!- Zachichotał.
- Nie, na kobiety się raczej nie rzucam. - Zaśmiał się. - Nawet w takim stanie myślałem tylko o tobie, jeśli to coś dla ciebie znaczy. - Zaśmiał się. - To opisz mi może, czym się różniło to moje zachowanie od tego zwyczajnego? - W sumie sam potrafił określić różnice, ale był ciekaw, jak widział to jego chłopak.
- Byłeś nachalny i mdlałeś mi w ramionach. - Palnął brunet bez zastanowienia.
- Więc zazwyczaj nie jestem nachalny? - Izaya zaskoczył go i jednocześnie rozbawił. Zawsze twierdzi, że bierze sobie co chce, a teraz nagle to w chorobie był nachalny? Więc kiedy nie jest?
- Może i zawsze jesteś, ale wtedy nie dawałeś wręcz spokou, teraz jakbym się martwił że mi... powiedzmy japońska agencja antykorupcyjna wpadnie do mieszkania to prawdopodobnie dałbyś mi w spokoju pomyśleć, a nie marudził, że ty chcesz być na dole.
     Blondyn uśmiechnął się jeszcze raz, zażenowany i zajął się całowaniem jego obojczyków. Zawsze lepiej czymś się zająć, żeby nie roztrząsać niemiłych zdarzeń. Chociażnie był sobą, tej historii nie dało się wymazać i zostanie z nimi już zawsze. Chyba musiał się z tym pogodzić...
- Skończmy ten temat. - Mruknął, odsuwając się trochę i pozwalając mu już swobodnie leżeć. Obejmował go tylko ramieniem.
- Sam go zacząłeś~!- Zachichotał. - Ne Shizu-chan, jeszcze boli cię głowa? - Chciał się upewnić, że z jego chłopakiem wszystko jest w porządku.
- I właśnie skończyłem. I tak, nadal boli, tylko trochę mniej, może tabletki jeszcze nie zaczęły działać. - Wzruszył ramionami. - Shinra dzwonił?
- Nie, ale chyba nie chcesz teraz do niego dzwonić co? - Nie chciało mu się ruszać, koło blondyna było miło i cieplutko, a znając Shinrę pewnie kazałby mu się oddalić od blondyna by go zbadać.
- Nie, wolę się zająć tobą. - Mruknął, kładąc głowę na poduszce niedaleko Izayi. - Na co miałbyś ochotę?
- Na Shizusia~! - Odpowiedział trochę sennie, wtulając się w tors blondyna. - A ty~?
- Na ciebie. - Mruknął wesoło. - Nie wiem tylko, w jakim sensie masz na mnie ochotę. - Jego uśmiech stał się nieco dwuznaczny
- W każdym jaki sobie wymarzysz~!- Zachichotał, wtulając się w blondyna tak, że teraz prawie na nim leżał.
- Na pewno? - Mruknął leniwie, jeżdżąc dłonią po jego boku i zjeżdżając na pośladki. Właściwie już dziś nie miał zamiaru "tego" robić, po prostu chciał przez kilka chwil móc tak z nim poleżeć i pobawić się bez powodu.
- Mhm~! - Zapewnił go cicho, mrucząć z przyjemności.
     Shizuś przejechał dla odmiany po jego torsie, podbrzuszu i pobawił się chwilę sutkami, od czasu do czasu całując go lekko. Cały czas cieszył się z tego, że to właśnie on jest na pozycji czynnej. Mimo, że to przyjemne, ciężko jest tak po prostu leżeć i biernie przyjmować pieszczoty. Przynajmniej dla niego. Nie był do tego w żaden sposób przyzwyczajony i wcale nie chciał się przyzwyczajać. Tak było mu najlepiej.
Zjechał na podbrzusze jeszcze raz i popatrzył Izayi w oczy. Chciał czegoś więcej, czy na tym miał skończyć? Wyglądał, jakby był trochę śpiący...
- co się stało Shizu-chan~? - Ziewnął, zakrywając usta dłonią. - Co tak się wpatrujesz?
     Czyli jednak wystarczy. - Pomyślał i westchnął w myślach.
- O nic, o nic. - Potargał mu trochę włosy. - Idź spać, Izaya. Miłych snów.
- A nie chciałeś jeszcze czegoś zrobić~?- Zapytał, powstrzymując się przed kolejnym ziewnięciem. - Miałeś ochotę, prawda?
- Żebyś zasnął w trakcie? - Przewrócił oczami, jakby faktycznie miał taki zamiar od początku. - Jesteś zmęczony. Odpocznij.
- Na pewno?- Był zmęczony, nawet bardzo, ale mimo wszystko przecież powinien jakoś odpłacić swojemu chłopakowi, prawda? - Przypomnij, to zrobimy to rano. - Ziewnął, wtulając się w niego bardziej.
- Na pewno, na pewno. - Pogłaskał go jeszcze, dziwiąc się przez chwilę, jak dobrze opanował swoją siłę, odkąd nie próbował zabić bruneta. - Nie zmuszaj się. Dobranoc. - Pozwolił mu zasnąć. Sam jeszcze nie czuł się dość zmęczony, ale to mogło się zmienić w każdej chwili...
- Branoc. - Westchnął i zasnął, wtulając się jeszcze bardziej w blondyna.
     Shizuś skupił się na cieple koło siebie. To był niesamowicie dziwny dzień. Ale właśnie się kończył... Tak, w końcu się kończył.
     Ziewnął i zamknął oczy, rozluźniając się. Ogarnęła go niespodziewana fala zmęczenia. Czas najwyższy iść spać...




18 komentarzy:

  1. Moje~! *-*
    Wroce tu jak oddadza mi kompa, wybaczcie ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Wejście smoka* Oddali mi neta~! *uradowana wbiegła do pseudo pokoju, którego nie ma.* Mogę komentować~! ^-^
      A więc. Strasznie Wam dziękuję, tak, sprawiłyście mi prezent imieninowy~! <33
      Wspaniałe Izuo. Na co dzień nie przepadam za tym paringiem ale ten shoot był na prawdę świetny :3 Kawał dobrej roboty.
      Oby więcej 'tego typu' dzieł. Weny, weny i jeszcze raz weny *-*

      Usuń
  2. Hahaha... cudo! Więcej napiszę jak już wrócę ze szkoły. Oni nie torturują takimi godziami ;)
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie mi się spodobało! Ja jestem jedną z mniej licznych zwolenniczek Izuo, chociaż Wasze opowiadania wszystkie są wyjątkowe i bardzo dobrze napisane. Ach, uwielbiam tą serie. Szczerze myślę, że to najlepsze opowiadania są właśnie z tej serii <3
    Niecierpliwie czekam na inne Wasze prace :3

    OdpowiedzUsuń
  4. To było cuuuuuudowne.......hmm i co by tu jeszcze dodać??no to było cuudowne....chyba się powtarzam :) ta notka jest tak genialna że nie moge napisać komentarza co ma rence i nogi:D
    wyjebista

    OdpowiedzUsuń
  5. Nyah! Słodkie jak cukiereczek i takie kochaneeee <33333333

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudne! *w* Uwielbiam Wasze opowiadania, Dzien z zycia Shizuo i Izayi to juz w szczegolnosci <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Boziu święty. *Q*
    Sam pomysł zrobienia Izuo jest nawet fajny, tylko ja jakoś nigdy nie mogę sobie wyobrazić Shizusia jako uke przez ten jego wygląd... Uke musi wyglądać jak uke, no~! ^^ *zakrywa paczałki rękoma i kręci głową*
    No~! ^^ Więc niestety, albo i stety, mój móżdżek z powodu, że gdy czytam ma wszystkie obrazy w głowie to oczywiście Shizu-chan wyglądał na takiego maleńkiego i drobniutkiego, ale nie o tym, noooo~! xD
    Opowiadanie było wręcz przewspaniałe! *Q* Aż krew poleciała z nosa. =3= Ale nie tak dosłownie! Prędzej bym tu zemdlała... ;A;
    W ogóle to kocham czytać te wasze opowiadanka. ^^ Są takie wspaniałe! Jako wy jedyne ze wszystkich pisarek, które znam potraficie wywołać na mnie wszystkie istniejące emocje! A jak dobrze pamiętam był taki jeden smutny... A ja nigdy nie plączę (no chyba, że z bólu zewnętrznego), a dzięki tamtemu opowiadaniu lada chwila i bym się rozpłakała! To było takie wspaniałe! ^^
    To opowiadanie też jest rewelacyjne!
    Ale jak już wspominałam ,nie przepadam za Izuo... T^T Jakoś tak nie potrafię wyobrazić sobie Shizusia jako uke... Nie. ._. Nie przejdzie. ._.
    ;A; Dobra, zaraz ten komentarz będzie na pół strony... (/.T)
    Więc życzę miłych i słodkich snów wszystkim~! ^^
    PS. Niach~! Niach~! Jem sobie teraz czekoladę, kogoś poczęstować~? xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Och...! Chociaż Izuo to nie jest jeden z moich ulubionych paringów, to muszę powiedzieć, że to było rewelacyjne! Uwielbiam całą tą serię!^^
    To było mega! Shizuś jak nie on no i Izaya, który się opierał w TAKIEJ sytuacji. To było coś pięknego! Oczywiście teraz czekam na obiecany prezent mikołajkowy, co tam, że po czasie! Ważne, żeby był, ne?

    PS. Mam nadzieję, że wszystko u Was w porządku. Już prawie tydzień się nie odzywacie. Może nie było by to nic nadzwyczajnego, gdyby nie ten obiecany na sobotę shot, a jak do tej pory nie znikałyście tak, więc się troszkę martwię :*
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, naprawdę najmocniej przepraszam za tę ciszę~! >.< Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że to tak długo~... Dziękuję za uświadomienie, Psychedelic smiles~! :3
      Więc tak~... U nas można powiedzieć, że "wszystko w porządku", tyle tylko, że ja wykańczam się poprawami, a Kiasarin-san~... Nawet nie wiem, bo nie mamy zbyt wiele czasu nawet na rozmowę. Q.Q Poza tym na przykład dziś ja mam szlaban na komputer, dlatego nie mogę nawet porządnie odpowiedzieć na komentarze~... Ale uwierzcie mi kochani, że dla mnie znaczą ogromnie wiele i naprawdę podnoszą mnie na duchu niemal każdego dnia~! ;3
      Co do tego, co ma się teraz pojawić~... Staram się pisać "Zabawę w wywoływanie duchów", aczkolwiek mój wen uciekł i wrócił dopiero wczoraj. Za to Kiasarin-san napisała shot'a, może nie mikołajkowego, ale jest, już od wczoraj~... Jak skończy się mój szlaban (jutro), zbetuję go i od razu wstawię, obiecuję~! >.<
      A na razie~... Żegnam się~... I nie martw się, będzie wielki powrót~! ;3

      Usuń
  9. Bu. * udaje, że jest groźny. *
    Wpadłem na twojego bloga przypadkowo, znalazłem link na twoim asku.
    I nie żałuję, że tu zajrzałem. Przeczytałem całe opowiadanie i jestem pod wrażeniem.
    Izuo, Shizaya, już sam nie wiem jak nazywa się ta para. Kgh, nie ważne.
    Widać, że jesteś uzależniona od pisania ' ~ ' Skończ z tym.
    Czasem można dodać to ale bez przesady. Czytałem i po prostu mnie to denerwowało. Możesz sobie pisać to tak o, ale nie pisz w opowiadaniach...To zraża czytelnika, przynajmniej ja mam takie zdanie.
    Błędów ortograficznych nie znalazłem, było kilka interpunkcyjnych.
    Sam pomysł mi się podoba i gratuluję.
    Przeczytam resztę twoich opowiadań i będę wpadać częściej.
    pozdrawiam, Nezu-kun~


    zapraszam do siebie.
    http://yaoimyloves.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten znak '~' pokazuje melodyjność głosu Izayi. Bez tego byłoby 'sucho', że tak to ujmę. Cóż, szkoda, że Cię to zraża. Mi pomaga wczuć się w klimat i bardzo mi się to podoba :)
      Rozumiem, że każdy może mieć swoje zdanie na ten temat, ale żeby tak od razu kazać zmieniać swój styl... no, bywa ^_~
      ~Psy'

      Usuń
    2. Rowniez popieram Psy. To jest Izaya. On tak musi. Bez tego.. Nie bylby Izaya. Tak bylo, jest, i ma pozostac...

      Usuń
    3. Ale z cb stara zrzenda rad sadico.......
      wyjebista

      Usuń
  10. Nie no nie moge sie zabrac za przeczytanie tego T-T hanba mi !!
    Jakos sama nwm co mi w tym przeszkadza, nie bijcie mnie xd
    Potrzebuje czasu na zabranie sie za to kolejne swietne ' chociaz nie czytalam mam pewnosc, ze swietne' opowiadanie, ale bez obaw ' chyba..' przeczytam to I pozostawie kolejnego kamcia~!

    ~Szasta

    OdpowiedzUsuń
  11. OMFG O.O Shizuo jako uke- srsly? Shizuo, który jest chory- srsly? Shizuo, który PROSI (raczej BŁAGA) Iza-chan, żeby go...no ten tego...-srsly? Aż mnie zachęciło do przeczytania ,,Poskromić bestię" (zaraz zacznę czytać), bo tak mi jakoś nie podchodził Iza-chan w roli seme, a Shizu-chan- uke. Przeczytałem (tak, ja, chłopak, miło poznać) to jakiś czas temu, ale tak mnie dzisiaj wzięło, żeby skomentować ;) Mój komentarz pewnie wiele nie wniesie, ale cóż...
    Ogólnie mówiąc to cholernie podoba mi się Wasz styl pisania. Fajne dialogi, nie przynudzacie opisami (a TE- chyba wiecie o co mi chodzi, nie? XD- opisy są jednym słowem- zajebiste). I to ,,~" przy wypowiedziach Iza-chan! Psy, Kimiko- macie stuprocentową rację, a Wam, autorki gratuluję pomysłu ;) Co do Waszej twórczości, to może zdarzają się jakieś błędy ortograficzne i stylistyczne, ale tak rzadko, że w żadnym stopniu nie zrażają do czytania ;)
    Tak na zakończenie: duuuuuuuuużżooooooooooooo weny, szczęśliwego nowego roku, kasy, yaoi, Shizayi i takie tam randomowe życzenia ;)
    ~Kaoru Takashi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, i jeszcze jedno- myślałyście może o napisaniu czegoś o alterach? A najlepiej Hachimenroppi x Tsukishima (chwilowo mój ulubiony paring) ;)
      ~Kaoru Takashi

      Usuń
  12. Awww :3
    Kocham po prostu ^^
    Shizuo tutaj taki kawaii *^*

    OdpowiedzUsuń