Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

piątek, 13 grudnia 2013

Wampir i Egzorcysta

Hejo ludziska~! To może ja wszystko po kolei wyjaśnię: ( sporo tego będzie- sorry ;/)

1. Przepraszam, bardzo przepraszam ze nie było w sobotę ficka na mikołajki i ten tez nie jest mikołajkowy.... ale... ale.... no.... na początku nie miałam weny.... potem nie miałam neta ( ach cudny był ten Orkan nie~?) a na końcu, wreszcie coś miałam!!! Szkoda tylko ze to była grypa żołądkowa XD No  i po tym wszystkim szczerze mi się odechciało pisać coś słodkiego.... szczerze rzygać mi się od tego chciało XD no więc... ten tego, przepraszam, może kiedyś jeszcze napisze, ale nie obiecuję
2. Pod "Spotkamy się w piekle" był komentarz typu "szkoda że to się tak zakończyło no ale cóż wampir i egzorcysta? nie da się żeby zostali parą" No więc gdy to przeczytałam obudziło się we mnie typowo polskie uczucie czyli "Jak to nie da rady? ja nie dam rady? JA nie dam rady?!" i tak oto powstało to coś poniżej ^^ mam nadzieję że jako tako się wam spodoba....
3. Miałam tydzień spr... no jeszcze dzisiaj miałam 2 :/ a w następnym tyg. nie jest dużo lepiej... mam nadzieję że mi wybaczycie... ale w święta postaram się więcej dodawać.
4. Mogę wam zaręczyć ze do końca Grudnia pojawi się jeszcze jakiś one-shot i wasze opowiadanko... przynajmniej jeden rozdział- obiecuję
5. Ten punkt jest osobiście skierowany do pewnej osoby... przepraszam ze to tu pisze, ale czuję się w obowiązku to wyjaśnić. Mam nadzieję, że nie weźmiesz tego do siebie :) bo naprawdę nic do ciebie nie mam chce tylko wyjaśnić:  Rat Sadico/ Nezu-kun ( podpisałeś się dwa razy nie wiem jak się zwracać, sorry ^^") więc na blogu piszą 2 autorki ( tak ja jestem tę drugą) uwaga która skierowałeś do Inu-chan była w rzeczywistości bardziej skierowana do mnie więc ja odpowiadam: opowiadanie które czytałeś jest pisane przez nas dwie wiec wszystko co jest wypowiedziane przez Izayę jest napisane przez mnie. Rozumiem że może denerwować to ciągłe "~" ale to jest przypisane do tej akurat postaci... rozumiem że to może nie do wszystkich to przemawia, ale to narzuca kanon. Dzięki temu można (przepraszam Psy' ale cie zacytuję bo ujęłaś to wręcz bosko x3) " oddać melodyjność głosu Izayi" więc przepraszam nie zmienię tego bo mnie akurat się bardzo podoba ^^.... a i jeszcze taka drobna rada- napisałeś że przeczytasz też inne rzeczy jakie tu publikujemy, więc jeśli denerwuje Cię "~!" to nie polecam "God's Game" piszę to tylko ja i tam jest "~!" strasznie dużo tak więc nie polecam xD Mam nadzieję ze nie weźmiesz tego do siebie... nie chciałam anie robić ci wyrzutów ani nic... jeśli tak to odebrałeś to przepraszam...
6. Matko przepraszam że poprzedni punkt taki długi, to tak nie chcący....
7. Enjoy~! X3




     Czy ta cholerna pijawka nie mogła sobie wybrać bardziej dostępnego miejsca niż jakaś zabita dechami wiocha? - warknął mentalnie po raz n-ty tego dnia, przedzierając się przez las.
     Było zimno, padało i miało się za raz ściemnić. Warknął po raz koleiny, powstrzymując się przed wyrwaniem jakiegoś drzewa i utorowaniem sobie nim drogi. Szedł dalej, ślizgając się w błocie. Udało mu się wspiąć na niewielki pagórek, choć w obecnym grząskim, mokrym i gliniastym położeniu był to niemały wyczyn nawet dla kogoś takiego jak Shizuo. Jego radość jednak nie trwała długo, wystarczyło, że zobaczył jaki to krajobraz ma przed sobą. Jęknął zniechęcony, a wcześniejsza duma ulotniła się bardzo szybko, gdy zobaczył przed sobą... jeszcze więcej łysych drzew. Nie żeby liczył na jakąś znaczącą zmianę sytuacji. Kolory, zielone drzewa, słońce czy śpiewające ptaki - jednak nie wierzył, że gdziekolwiek na świecie może istnieć taka monotonia. Wszędzie jak okiem sięgnął tylko brązowa ziemia i ciemniejsze brunatne patyki, o tej porze roku tylko imitujące prawdziwe drzewa. Na pociemniałym niebie dało się dostrzec ciemne chmury. Wieczór, czy może bardziej zmierzch, okropna pora na samotną wędrówkę przez las...
     Shizuo odstawił swój wielki, żelazny krzyż i oparłszy go o jakieś drzewo wyprostował plecy. Rozmasował je, a kilka kręgów przyjemnie chrupnęło sprawiając, że mógł jako tako prosto stanąć. Rozejrzał się po okolicy. Zmrużył oczy, starając się dojrzeć coś we wszechogarniającej go szarości. Strugi deszczu trochę mu przeszkadzały, jednak po długim, usilnym wpatrywaniu się w jedno miejsce doszedł do wniosku, że tam musi być osada. Nie wiedział czemu, to było przeczucie, był pewien, że coś tam jest, że ON tam jest. Chwilę później rozbłysło światło, tylko utwierdzające go w tym przekonaniu. Przejechał palcami po mokrych włosach, strzepując tym samym z nich wodę i złapał za krzyż. Zarzucił go sobie na plecy jakby wcale nie był 40-kilogramowym żelastwem, a dziecięcą zabawką i zaczął schodzić z pagórka.
- Cholerna pogoda. - zaklął. - Czemu mnie tak pokarałeś Panie?! - wydarł się do nieba, przez co kilka kropel deszczu wpadło mu do ust. Przemyślał swoją wypowiedź, po czym zaśmiał się cicho. - Wspaniała pokuta... Tylko czemu jeszcze na ziemi... Chyba 40-kilogramowy nie wystarcza... może 50? - mówił do siebie, ostrożnie schodząc po błocie. - Chociaż skoro nic mi nie pomaga powinienem go wyrzucić. - Łypnął nieprzychylnie na mokry, śliski i niebywale ciążący mu w tym grząskim terenie krzyż. - Nie. - odrzucił szybko taką możliwość. - Przywykłem już do niego... Poza tym czym miałbym walczyć? Rycerze maja miecze, królowie armie, a ja egzorcysta, który walczy z najniebezpieczniejszymi istotami, dostałem tylko marną księgę i wodę, której teraz zsyłają mi aż nadmiar. - warknął raz jeszcze, przesuwając ręką po włosach.
Jakby na upomnienie niebo przecięła błyskawica, a głośny grzmot wprawił w drżenie powietrze.
- Dobra, dobra już nic nie mówię, książka jest w porządku, a woda? Genialna. Tylko poczekaj z tą ulewą aż dotrę do tej osady. - westchnął w przestrzeń.
     Nie wiedział od jak dawna rozmawiał w ten sposób ze swoim Panem. Wiedział, że każdy mnich potępiłby takie spoufalanie się i bezpośrednie zwroty, jednak... Shizuo nie potrafił inaczej. Przywykł do tego i na razie nie został jeszcze trafiony przez piorun, a to dobry znak. Zwłaszcza, że stał na pagórku z wielkim metalowym cholerstwem podczas burzy... cud prawie.
     Był zadowolony, że Bóg go jednak usłuchał i niebo milczało przez cały czas jego drogi. Wydawało mu się, że nawet deszcz przestaje padać, a wiatr, który do tej pory szumiał sobie bez celu w gałęziach drzew, jakby przycichł.
     Niestety tak cudowny stan rzeczy zmienił się gdy tylko przekroczył granice wioski. Niebo momentalnie pociemniało, deszcz zaczął padać ze zdwojoną siłą, wiatr wiać o wiele mocniej, a chmury blask rozjaśniał co chwila. W całej okolicy słychać było głośne grzmoty i groźne pomruki.
     Boże, jesteś mistrzem niemej ironii. - pomyślał jeszcze i rozejrzał się po twarzach ludzi. Wszystkie skierowane były w jego stronę. Widział strach, przerażenie. No cóż, nic dziwnego, przybył w asyście błyskawic i porywistego wichru, przy akompaniamencie grzmotów, ubrany w ciemny, długi płaszcz z wielkim, srebrnym krzyżem na ramionach. Można go było uznać albo za zbawiciela, albo za koniec świata... Cóż, prawdopodobnie większość ludności uznała go za to drugie. Biegali rozhisteryzowani po całej osadzie zbierając swoje rzeczy i dzieci. Zamykali się w domach, trzaskali okiennicami, cały czas krzycząc. Shizuo tylko westchnął idąc obojętnie obok nich. Ten sam widok spotykał go tak często, że nie zwracał już uwagi. Choć denerwowało go to, zwłaszcza, że bronił tych ludzi przed złem. Już jako taki przywykł do niewdzięcznej roli egzorcysty, na jaką się zdecydował, ale czasami to było po prostu niemiłe. Rozumiał, że ludzie boją się wszystkiego co złe, co ciemne i ma związek z szatanem, ale on był egzorcystą, przy nim wszyscy powinni czuć się bezpiecznie. Poza tym jest też duchownym, powinno się mu okazywać taki sam szacunek jak każdemu księdzu. Jasne, nie wyglądał jak ucieleśnienie dobra i mentor głoszący słowa Boga, ale też był uczony, też był wierzący, ba wierzył głębiej niż większość z tych uciekających teraz w popłochu ludzi.
     Przeszedł przez wioskę szukając pewnego miejsca. Nie zwracał uwagi na dzieciaki przebiegające mu pod nogami czy jakieś szepty, najprawdopodobniej oczerniające go. Chciał teraz tylko znaleźć ten budynek, wysuszyć się i pójść spać. Podszedł do budynku wyglądającego na gospodę. Przed wejściem stałą młoda dziewczyna, która wprost zamarła na jego widok.
- Ch-chce pan p-pokój? - zapytała niepewnie, przerażona niesamowita aurą, jaka towarzyszyła pojawieniu się blondyna.
- Tak. - westchnął, uśmiechając się z ulgą. Trafił za pierwszym razem, jak dobrze, że nie musi nikogo pytać o drogę, bo prawdopodobnie szybciej by czymś oberwał niż dostał odpowiedź. Naprawdę się cieszył, że znalazł kogoś kto zachował się tak... dojrzale... albo przynajmniej profesjonalnie, a nie wpadł w panikę i zaczął go okładać patelnią... albo wałkiem. Różne rzeczy bywały na tym świecie i różne kobiety. Ta akurat była młodą, zgrabną brunetką o niebieskich oczach. Zaprowadziła do go pokoju, wcześniej ustalając cenę i życzyła dobrej nocy. Choć starała się być miła i nie osądzać, blondyn słyszał jak cicho odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała, że zostaje tylko na dzisiejszą noc. Shizuo tylko westchnął i odłożył krzyż tak by zablokować drzwi. Wiedział, że i tak by mu nie przeszkadzano, jednak na wszelki wypadek...
     Podszedł do kominka, w którym wesoło buchał ogień. Tak przyjemna odmiana od lodowatego deszczu i ciemności. Roztarł ręce i potrzymał chwilę nad ogniem, aby odtajały. Zdjął buty i ustawił równo tuż przy ogniu. Przecież muszą wyschnąć do jutra. Przemoczony płaszcz odwiesił nieopodal kominka, tak samo zrobił ze spodniami i koszulą. W samej bieliźnie podszedł do okna i otworzył je. Nie, nie na oścież, nie chciał przecież, aby to przyjemne ciepło się ulotniło.
– Jak nie zostawię otwartego to znów będzie miał pretensje. – Uśmiechnął się do okna. Pozostawił je lekko uchylone i odsunął się w cieplejszy kąt pomieszczenia. Wygrzebał ze swojej torby świeżą bieliznę i przebrał się.
- No no Shizu-chan, już się dla mnie rozbierasz~? Milutko~! - Usłyszał ten denerwujący głos, którego właściciel właśnie zeskoczył z ramy okiennej i zamknął okno, po czym obrócił się w jego stronę i uśmiechnął wrednie.
- Musiałeś wybrać taką dziurę? Nie możesz się chować... bo ja wiem, w centrum Londynu? Najlepiej jeszcze w jakimś hotelu.
- Tak jasne, w zamku króla Hiszpanii może~? - sarknął, podchodząc bliżej i odpinając swoją pelerynę.
- Po dzisiejszej pogodzie zgadzam się choćby i na Sycylię. - burknął, spoglądając za okno, a następnie na swojego "gościa". - Jak to jest, że ja jestem przemoczony, a ty nawet nie masz na włosach kropli deszczu?- zapytał, przyciągając bruneta za włosy bliżej siebie.
- Złego licho nie bierze~! - uśmiechnął się raz jeszcze, pozwalając się przyciągnąć. - Zdejmij to - z obrzydzeniem dotknął palcem łańcuszka - tylko będzie przeszkadzać~!
- Aż taki wrażliwy? - zapytał zaciekawiony, specjalnie przysuwając krzyżyk bliżej Izayi.
- Nie~! - odparł wesoło, jednak jak najszerszym łukiem omijał wisior. - Po prostu nie sądzę, żeby twój Pan miał ochotę oglądać to, co się zaraz stanie~! Poza tym, chyba nie chcesz podpaść~? - Śmiał się cały czas. Nie widzieli się przecież od tygodnia. W skali wieczności to mało, a zwłaszcza dla wampira, jednak dla Izayi było to bardzo dużo czasu.
- Bardziej? - zapytał zdziwiony, przyciągając bruneta bardziej do ciebie i obejmując go od tyłu w pasie. Wgryzł się w jego szyję.
- I kto tu jest wampirem? - fuknął. - Ej, Shizu-chan, mnie nie pozwalasz~? - imitował smutny głos.
- Bo ty byś najchętniej wypił ze mnie całe 6 litrów, nie mogę ci zaufać. - warknął, dalej go trzymając.
     Izaya syknął, gdy poczuł jak srebrny krzyż dotyka jego pleców. Miał na sobie koszulę, a jednak czuł to tak dotkliwie.
- Shizuo, poważnie zdejmuj te błyskotkę i tak się narażam, przychodząc do tak obwieszonej boskościami osoby. - westchnął.
- Nadal ci to tak przeszkadza? - westchnął, puszczając go i zdejmując krzyżyk.
- Tak, przez tamto żelastwo i taki zapas wody święconej każdy wyczuje cię z odległości co najmniej dwóch kilometrów. Jak ja mam się uspokoić, jak wszędzie widzę potencjalne zagrożenie?
- To żebyś sobie nie pomyślał, że możesz więcej... - warknął. - Albo, że jesteś górą. Jeszcze coś ci przeszkadza? - zapytał łaskawie.
- Tak~! - Uśmiechnął się zadziornie.
- Co?! - warknął poirytowany, będąc pewnym, że Izaya wyskoczy z jakimś głupim komentarzem. 
- Twoja bielizna.
- Serio? A mnie to, że jeszcze nie jesteś nagi w łóżku, a jakoś nie narzekam. - warknął, chwytając bruneta za szyję i podnosząc go do góry. Spojrzał w jego krwistoczerwone oczy i z satysfakcją, wręcz pasją wymalowaną na twarzy cisnął nim w łóżko stojące z boku pokoju.
     Brunet z cichym westchnieniem i głuchym plaskiem wylądował na materacu. Uśmiechnął się kącikiem ust i podniósł do siadu.
- To twoja wina, mogłeś mnie rozebrać~!- zakomunikował wesoło. Na taką uwagę Shizuo mógł tylko westchnąć i podejść do wampira.
- Ach, wybacz, zaraz naprawię to straszne niedopatrzenie. - warknął rozeźlony i prawie zdarł z niego białą koszulę. - Naprawdę nie rozumiem, czemu biała. - westchnął. - Ani to praktyczne ani nie symbolizuje twojej czystości. - prychnął, zdejmując swój podkoszulek i rzucając go na podłogę.
- A skąd wiesz, że nie~? - zaśmiał się wesoło. - Przecież nie śmierdzę~!
- Jesteś WAMPIREM idioto, nie możesz być czysty, skoro zostałeś tym plugastwem znaczy, że zrobiłeś coś tak złego, że jesteś skazany na wieczną tułaczkę. - warknął na niego. - Niby jak możesz być czysty mordując ludzi by się wyżywić?
- Oi, oi no już Shizu-chan~! Tak mnie już ten twój kochany bóg stworzył, że muszę ją pić~!- westchnął, dotykając torsu blondyna. - Nadal się nie zagrzałeś. - stwierdził.
- Bez obaw, zaraz będę wręcz spocony. - mruknął z dzikim błyskiem w oczach, zabierając rękę bruneta i dołączywszy też drugą przytrzymał obie nad jego głową. Wolną ręką dobrał się do spodni wampira bez problemu je ściągając. - Ale masz być cicho. - warknął. - Jak będziesz się darł tak jak ostatnio możesz zapomnieć o jakichkolwiek czułościach, zrozumiano?
- To kiedykolwiek były czułości~? - zapytał z przekąsem. - A co, miałeś problemy po moich wrzaskach~?
- Jasne, patrzyli się jakbym ze skóry ludzi obdzierał i na ten krzyż - Wskazał głową wielkie, żelazne coś blokujące wejście do pokoju. – nabijał. Teraz to pewnie by mnie za wcielonego diabła uznali…
- A no tak, słyszałem, słyszałem, że miałeś wspaniałe wejście~!
- Jeśli to twoja sprawka - warknął, przyciskając kolanem jego krocze - mogę ci zagwarantować ból i to taki, jakiego nawet w swoim życiu po śmierci nie doświadczyłeś.- zagroził.
- Aż tak to nie mam ochoty. - westchnął. - Może i regeneruję się o wiele szybciej, ale ból jednak odczuwam. - westchnął.- No pospiesz się trochę~! Czuję jaką masz chcicę~!- zaśmiał się złośliwie widząc, że blondyn zmieszał się przez jego komentarz.
- Więc przestań paplać i bierz się do roboty.- warknął, zdejmując z niego bieliznę i podstawiając mu swoją rękę. - Wiesz co robić, to rób.
     W odpowiedzi Izaya tylko się uśmiechnął i wziął do buzi 3 palce, dokładnie pokrywając je śliną. Na chwilę przed tym, gdy Shizuo zdecydował się je zabrać brunet jak to wampir zrobił użytek ze swoich kłów i ugryzł delikatnie w palec pozwalając by kilka kropelek wspaniałej szkarłatnej krwi wymieszało się z jego śliną.
- Jak komar. - warknął, zabierając rękę. - A ja się zastanawiałem, czemu nigdy nie pozwalam ci zrobić mi dobrze ustami... - westchnął i wepchnął w bruneta pierwszy palec.
- No wiesz~? - fuknął niby urażony, choć w jego oczach zatańczyło rozbawienie. - Tam bym nie ugryzł…
- Z tobą to nigdy nic nie wiadomo... - westchnął, dokładając drugi.
- Tam chyba nie ma krwi~! - zaprotestował szybko.- Ik~! - pisnął, wyginając się, gdy poczuł w sobie kolejny palec i dziwne uczucie rozciągania.
- Mówiłem, że ma być cicho. - zagroził, jednak nie potrafił wyglądać tak przekonująco jak wcześniej, patrząc na wyprężone ciało pod nim.
- Mówiłeś też, że będą pieszczoty, puki co czuję to co zawsze. - powiedział, choć już z bardziej skruszoną miną. Na tę wiadomość Shizuo tylko przewrócił oczyma i powędrował dłonią do członka bruneta, uwalniając tym samym jego ręce.
     Izaya mruknął zadowolony z takiego obrotu spraw i objął rękoma szyję blondyna. Jedną z rąk wplątał w jego blond włosy i zaczął je przeczesywać. Dyszał lekko, gdy ruchy nabierały szybkości zyskując tym samym i na brutalności. Wampir przesunął głowę na bark blondyna i szepnął mu do ucha:
- No teraz to ja rozumiem~!- Po czym jęknął cichutko, czując dłoń zaciskającą się na jego męskości jak i palce drugiej ręki uderzające tym w tym samym momencie w bardzo przyjemny splot nerwów w jego wnętrzu.
- Jak mnie teraz dziabniesz to pożałujesz. - warknął jeszcze i zabrał ręce uznając, że brunet jest już gotowy, co Izaya przyjął z jękiem zawodu.- Nie jęcz, przecież wiesz, że zaraz będzie dobrze... - westchnął i oplótł sobie jego nogi wokół pasa. Przymierzył się i jednym celnym pchnięciem wszedł w bruneta, od razu podrażniając jego prostatę. Zadbał jednak o skuteczne stłumienie wrzasko-pisku jakim najpewniej uraczyłby go Izaya. Pocałował go mocno i brutalnie od razu przejmując kontrolę nad pieszczotą.
     Poruszał się szybko i celnie, całował zachłannie i mocno. Izaya czuł jak rozkosz z obydwu stron zalewa jego ciało. Dlatego tak uwielbiał to z nim robić. Zastanawiał się zawsze, gdy miał przyjść się z nim spotkać, po co, dlaczego - jednak gdy tylko dochodzili do tego momentu, a możne nawet już w tym, gdy tylko go zobaczył, wszystkie te obawy znikały, zastąpione szczęściem. Nie wiedział czemu, nie wiedział skąd pochodzi to uczucie, ale było jak olbrzymia, niepowstrzymana fala wlewająca się wprost do jego serca. 
Mimo, że tych kilka chwil to nic w skali życia wampira, to on już od kilku lat żył właśnie od jednej takiej chwili do drugiej. Już wtedy, gdy pierwszy raz go zobaczył, wiedział, że on będzie inny, choć nie spodziewał się, że ich relacja zmieni się w coś takiego. Pierwotnie miał się nim tylko pożywić. Jego krew pachniała przepysznie i smakowała tak wybornie, że ilekroć ją czuł musiał bardzo mocno nad sobą panować.
     Jęczał raz po raz, ciężko dysząc. Był już u szczytu, wiedział to. Jednak pocieszał się tym, że jego partner wydaje podobne dźwięki w postaci sapania. Nie wiedział tylko, czy wywołane tak długimi i brutalnymi pocałunkami, czy może zmęczeniem. Czuł jak jego skóra pokrywa się potem, jak staje się lepka, wiedział, że tak musi być, jednak wciąż do go to dziwiło. Jak ktoś kto nie żyje, kogo skóra nie jest ciepła, a serce jest tylko pustym, nic nieznaczącym słowem, martwą tkanką, która nie musi już podtrzymywać życia, jak taka osoba może się pocić? Skoro nie je, nie pije niczego poza posoką, czym się poci?
     Poczuł, że dłużej nie wytrzyma, doszedł spuszczając się pomiędzy ich brzuchy i z głośnym westchnieniem opadł na łóżko.
     Shizuo czując zaciskanie się ścianek bruneta również doszedł, jednak wykrzesał z siebie dość siły, by przesunąć się w bok i nie zgnieść wampira swoim ciężarem.
     Gdy uspokoił oddech usłyszał spokojny, miarowy oddech i ciche pochrapywanie obok siebie. Uśmiechnął się, obserwując osobliwy widok. Stworzenie nocy śpiące w czasie łowów. Westchnął i położył się obok. Nie będzie go budził ani wyganiał. Ta pchła i tak zrobi mu na przekór. Zasnął wpatrzony w spokojną twarz istoty, którą powinien był zabić, którą miał zabić już bardzo dawno temu, podczas ich pierwszego spotkania.

~~*~~*~~*~~*~~*~~

     Shizuo obudził się rano i przeciągnął. Od tygodnia nie spał tak dobrze. Spojrzał w stronę okna. Otwarte na oścież, a widać przez nie nowy, wspaniały i co najważniejsze słoneczny dzień. Spojrzał na łóżko obok siebie. Puste. Uśmiechnął się smutno, znajdując jedynie karteczkę.

"Nowy cel podróży... Pewnie się domyślasz, ne Shizu-chan~? Rozmawialiśmy o nim wczoraj, zanim straciłeś głowę do rozmowy... Pamiętaj, żeby się ładnie przywitać~!
No to "encontraremos allí*" Shizu-chan~!"

     Rozejrzał się po pokoju. Ani śladu po niczym, co miało miejsce w nocy. Westchnął i zaczął zbierać porozrzucane, swoje własne, rzeczy. Starając się zapakować w miarę szybko i zniknąć, nim jeszcze ludzie zaczną się zastanawiać z kim to się wczoraj wieczorem kłócił. Podszedł do stolika, na którym wcześniej położył wisiorek i popatrzył na niego niepewnie. Wisiorek zabłyszczał w świetle poranka, co blondyn odczytał jako złą wróżbę.
- Zabije mnie szybciej niż myślałem. - westchnął i założył na szyję krzyż. - Wampir i Egzorcysta. Coś ty miał w swoim planie, że połączyłeś nas w taki sposób? - westchnął raz jeszcze, spoglądając w górę.

---------------------------------------------------------------------------------------------------- 

* encontraremos allí - (hiszp.) spotkamy się tam.

8 komentarzy:

  1. *.* - poźno jest i nic innego z siebie nie wykrzeszę...zwłaszcza po EGZAMINIE PRÓBNYM T-T

    OdpowiedzUsuń
  2. To było super *-* Strasznie mi się podobało~ Szkoda tylko, że to one-shot ale jakoś to przeżyję x3
    Oi, Shizu-chan Pan Bóg Cie pokaże za te wybryki z Izayą~ Powinieneś go zabić a się z nim pieprzysz, no wiesz Ty co~? >3<"
    Nooo.. w Waszym przypadku to jednak "dobrze ustami" mogło by się źle zakończyć XDD A Iza by się na pewno o to postarał... X3
    W takim razie nie pozostaje mi już nic jak czekać na opowiadanie czytelników i życzyć duuuużej ilości weny <33
    Szerzmy gejozę~! x3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaklepuję i jeśli ktoś mi to miejsce zajmie to zadźgam nożyczkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że nie komentowałam, ale mam swoistą blokadę na komentarze. Gdzieś już chyba nawet to tłumaczyłam, ale teraz nie o mnie. Wybacz także, że w ogóle nie ma emotek, ale jestem w potwornym nastroju.
      Mnie jak zwykle się podobało, wszystko idealnie opisane. To samo się tyczy charakterów... Naprawdę nie wiem co więcej napisać...
      To jest właśnie ta blokada, nie mogę napisać dosłownie nic w komentarzu, ale będę jakoś próbowała komentować, bo może kiedyś to mi przejdzie. Na dzień dzisiejszy wątpię.
      Weny~

      Usuń
    2. Kanion na komentarze minął, więc przy następnej notce zostawię TAAAAAAAAAAAAAAAAAAKIEGO komentarza, żeby wynagrodzić cały tan okres, w którym nie komentowałam.

      Cukrów, cukrów i jeszcze raz cukrów z wenem i czegoś tam jeszcze~! *w*

      Usuń
  4. Zaczypiste jak zwykle z reszta xd weny zycze, chociaz wiem jakim to wen jest chamem I nie chce wspolpracowac >.<
    Milej nocki <3

    ~Szasta

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ ja liczyłam na takiego shota! Domyślałam się, że prędzej czy później taka wena na wampira i egzorcystę nadejdzie XD Fajne, fajne, czemu nie dłuższe?? Buuuuu....
    Hankei

    OdpowiedzUsuń
  6. Kyaa~! Takie podejście mi się podoba! "Ja nie dam rady? JA nie dam rady?!" Dałaś, dałaś~! Świetnie Ci to wyszło!
    Bardzo podobał mi się ten shot. A Izaya jako wampir bardzo mi pasuje. Jak pchła to pchła, ne~? Hahaha... ale tak na poważnie, to straaaasznie mi się podobało! Mam ochotę na więcej :)
    Yay~! Jestem zaszczycona, że zacytował mnie ktoś tak bardzo utalentowany jak Kisarin-san! Hihi... Obie jesteście niesamowite~!
    Niecierpliwie czekam na wszystkie Wasze opowiadania, one-shoty i short stories ^_^
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń