Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

poniedziałek, 5 maja 2014

Roppi x Tsuki - Kocham cię takim, jakim jesteś

Hejo wam~!!! Coś nam ostatnio odwaliło z tymi Role-play'ami XDDD musicie się pomęczyć ;)
I jak zawsze nie możemy wymyślić tytułu.... ja nadal uważam że "Kibel zajęty" byłby lepszym ale ok.... XD
Um... miałam coś jeszcze powie... a tak wiem ^^ Inu-chan no Baaka!! Nie pochwaliła się wam że w rocznicę założyła nowego bloga XDD jest tam gdzieś w kartach po boku ~> Podpisany "Kuroko no basket" więc chyba się domyślacie z czego są opowiadanka nie XD 
A tak poza tym to poniżej jest nasz prywatny blogowy chat ^^ jak będziecie coś chcieli powiedzieć to po prostu napiszcie... nawet zwykłe hej jest miłe ^^

>3< Baka gia nai~!!! Kto czytał notę rocznicową ten widział, że pod spodem jest link, Kiasarin-san~!!! >3<
Uhm... No, to, tego~... A~! Tak jak moja kochana pchła mówiła, (To za to "baka"~! X33) mamy shoutbox'a, więc jak coś chcecie, czy to pogadać, czy to zadać jakieś pytanie, czy poprosić o przyspieszenie jakiegoś opka czy cokolwiek, to śmiało~! :3
A teraz co do noty~... Ogromne podziękowania dla Reivi-chan, uratowała naszego bloga tą betą~... Do tego tak szybką betą, że dobrych parę minut siedziałam w szoku~! X33
I fakt, coś nam odwaliło z role-play'ami, więc będzie tego sporo, bety będzie sporo, ogółem mam nadzieję, że pisania też będzie sporo, choć myślę nad urlopem, bo muszę się uczyć, inaczej nie zdam... Ale to się zobaczy~! Na razie~...
Enjoy~!

Edit: PS: Tak w ogóle jestem ciekawa, czy wiecie, kto pisał za kogo~... X33
Edit: PS2 : A ja będę wredna (dla Inu) i wam podpowiem, że Inu chan bardzo lubi Roppiego i chciała nim być za wszelką cenę i za między innymi to będę mieć od niej one-shota hahaha~!



     Brunet w ciszy przechadzał się pustymi alejkami. Nie lubił tłoku, nie lubił hałasu, nie lubił przebywania z ludźmi. Nienawidził tego. Ludzie to jedna wielka zmienna, prowadząca świat do upadku. Tak bardzo ich nienawidził.
     Niespiesznym krokiem wszedł w odpowiednią alejkę.
- Minęło dużo czasu... - zaczął ubrany w garnitur mężczyzna, jednak chłopak tylko sięgnął po swój ukryty nóż. Bez słowa zlustrował wzrokiem czyste ostrze. Krwistoczerwone tęczówki zdawały się błyszczeć w słońcu odbijanym przez stal.
- Pomyliłeś mnie z kimś.- rzucił niechętnie, po czym szybkim ruchem podszedł i wytrącił mężczyźnie pistolet z ręki, zatapiając srebrne ostrze w jego ciele.
     Po pustej alejce rozniósł się odgłos upadającego ciała.
     Roppi wyciągnął nóż, odwrócił się, nawet nie zabrudzony i zawrócił do domu. Transakcja Izayi nie odbędzie się.
     Tsuki zadowolony wracał właśnie do domu ze swojej pracy w antykwariacie. Nie mógł się doczekać, żeby pokazać swojemu chłopakowi... - zarumienił się na myśl o tym słowie i bardziej ukrył twarz w swoim szaliku - nie mógł się doczekać, żeby pokazać Roppiemu swoje nowe znaleziska. Choć nie był pewien czy te tytuły mu się spodobają. Sam nie czytywał kryminałów... Bał się ich, ale Roppi najwyraźniej je lubił gdyż zawsze czytał je jako pierwsze ze stosu książek przyniesionych przez Tsukishimę. Blondyn pospiesznie wbiegł po schodach, o mało nie przewracając się z ekscytacji. Przez kilka minut próbował znaleźć dobry klucz i już po chwili w końcu otworzył drzwi do mieszkania.
- R-Roppi-s-san jesteś?- zapytał cicho, wystawiając głowę go środka. Pusto. Spojrzał na szafę z ubraniami. Na haczyku nie wisiała ulubiona bluza Orihary... Najwyraźniej gdzieś wyszedł. Ciekawe dokąd?- zastanawiał się Tsuki, po czum uśmiechnął się do samego siebie. - Powinienem cieszyć się, że klimatyzuje się z ludźmi, a nie się martwić. Roppi jest mądry, na pewno da sobie radę. - mruknął do samego siebie i odstawił reklamówkę na stolik.
     Orihara powoli wdrapał się na schody i wybrał odpowiedni klucz. Otworzył drzwi, aby po chwili zlustrować znudzonym wzrokiem całe widoczne pomieszczenie. Tsuki już był.
- Wróciłem. - rzucił w przestrzeń, po czym zamknął drzwi, ściągnął buty i wszedł do środka, od razu udając się do łazienki. Musiał umyć nóż i schować go w skrytce, nim Tsuki by zauważył... W końcu on był jedynym, którego nie chciał skrzywdzić. Wręcz absurdalnie trzymał go z dala od swojego sekretnego życia. Miło było czasem zobaczyć jego uśmiech. Tylko tyle. Dlatego został nawet jego chłopakiem...
- W-witaj w do-domu!- Tsuki poderwał się z kanapy, na której właśnie siedział, pogrążając się w świat książkowej fikcji. Niestety tak zaczytany zapomniał o półce wmontowanej dość nisko i uderzył w nią głową.- A! Tatatata...- skulił się rozmasowując sobie obolałe miejsce. Czemu on musiał być taką gapą? Ostrożnie założył książkę zakładką i wstał, uważnie pilnując krawędzi półki.
- Ch-chcesz kawy?- zapytał, nalewając wody do czajnika w kuchni. Nie wiedział czym innym mógłby zając ręce, a... Przecież zawsze mógł sobie zrobić do książki zielonej herbaty, prawda?‏
- Tak. Takiej, jak zawsze.- odezwał się bezbarwnie i przeszedł do łazienki. Włączył wodę i namoczył ściereczkę. Wyjął nóż, po czym dokładnie go umył i wysuszył. Pochwę na nóż również umył i osuszył. W końcu schował oba przy sobie i poszedł do sypialni. Tam pod obluzowaną deską ukrył swój mały sekret. Dopiero wtedy wrócił do salonu i usiadł w fotelu Tsukiego, zabierając jego książkę żeby sprawdzić, co czyta. W ten sposób minęła chwila oczekiwania, aż blondyn wróci.
- P-proszę~....- przyniósł napój na tacce i postawił na niskim kawowym stoliku. Zarumienił się mocno widząc co brunet czyta. Książka okazała się bardzo wciągająca... ale miała pewne... Momenty i Tsukiemu przerwano akurat jeden z nich.
- R-roppi-san... Nie!- jęknął błagalnie zakrywając dłońmi twarz... Było mu zbyt wstyd, żeby patrzeć na swojego chłop... Roppiego.
    Brunet popatrzył na niego wzrokiem pozbawionym wyrazu. Mimo, że sam nie okazywał emocji i nie lubił ich u innych, lubił obserwować Tsukiego. Prowokować go...
-"Delikatnie pogłaskał ją po głowie i przytulił do siebie. - Nie płacz.- powiedział, głaszcząc ją po plecach.'' - Przerwał na chwilę, by raz jeszcze zerknąć na swojego chłopaka. Wiedział, że go to krępuje. Lubił to zażenowanie w jego wykonaniu. Wiedział też, że ten nie zabierze mu książki z rąk. Wrócił do czytania na głos. - "Wszystko będzie dobrze- obiecał, po czym delikatnie ucałował czubek jej głowy...''
- R-roppi-s-san nie cz-czytaj tego!- pisnął przerażony i cały czerwony na twarzy. Uklęknął koło kanapy, chcąc być na jednym poziomie ze swoim chłopakiem... Dziwnie mu było, gdy był tak wysoko.
- Nie czytaj...- szeptał błagalnie... Po co on zostawiał na wierzchu tę książkę... Gdyby ją położył na jednym z kilkudziesięciu pokaźnych stosików piętrzących się na podłodze... Pewnie Roppi nawet by nie zauważył.
- Dlaczego? - zapytał wprost. - Czy to cię zawstydza? - spytał, jakby tego nie widział. Usłyszenie tego było ciekawsze. - Przecież robiliśmy już inne rzeczy... - westchnął i odłożył książkę. - Masz może coś dla mnie? - litościwie postanowił zmienić temat, uwalniając go od uciążliwych odpowiedzi. Normalnie by tego nie zrobił...
-Tak, zawstydza, proszę przestań...- poprosił znów. Słysząc o "robieniu innych rzeczy" jego twarz buchnęła czerwienią. Było mu tak wstyd... Gdy usłyszał o książkach dla Roppiego uśmiechnął się.
- Roppi-san.- powiedział z nadzieją i ulgą w głosie. Szybko podniósł się z klęczek i podszedł do torby. Wyjął pięć książek, które ze sobą przyniósł.
- P-proszę... Ponoć są ciekawe, a-ale... - przełknął ślinę.- Są straszne! Tylu ludzi tam umiera~!- zatrząsł się. Nie rozumiał jak ktoś taki kruchy i delikatny jak Roppi może to czytać. To nie pasowało do kogoś takiego. Jego Roppi nie był taki, więc skąd ta fascynacja w jego oczach? Odwrócił wzrok rumieniąc się trochę, starał się tego nie zauważać.
- Dziękuję. - odezwał się z ledwo wyczuwalnym zadowoleniem. Jednak szybko jego ton zmienił się znów w całkiem bezbarwny, podobnie mimika. - Za kawę również. - Wstał i przesiadł się na inny fotel, zabierając po drodze swoją kawę. Otworzył pierwszą książkę. Brutalne zabójstwo w niewyjaśnionych okolicznościach. Dziewczyna podobno zmarła w trakcie gwałtu... Tsuki chyba naprawdę nie patrzył nawet, co wybiera. Zabawne, jak bardzo bał się takich rzeczy, które dla Roppiego były rzeczą powszednią. Na tym przegniłym świecie pełnym najgorszego robactwa, co innego mogło się dziać? Szczerze nie rozumiał wyimaginowanych, upiększonych historyjek, które czytał Tsukishima. Jednak poniekąd był zadowolony, że trzymało go to z dala od zakażenia się tą ludzką zarazą. Był inny. Należał bardziej do wyidealizowanych bohaterów, niż zwykłych ludzi.
     Pohamował fascynację, za to rozsiadł się wygodnie. Delikatnie kołysząc szklanką, wczytał się w swoją książkę.
- R-Roppi-s-san nie za straszne?- odezwał się nieśmiało, zamykając książkę, którą właśnie czytał. Spojrzał na zegarek... Minęło półtorej godziny, a jego ukochany nadal siedział z nosem w lekturze i nawet nie wypił kawy.... Naprawdę aż tak go to ciekawiło? Tsuki tego nie rozumiał. Książki powinny jeszcze bardziej upiększać świat, dawać nadzieję, że będzie lepiej, pokazywać drogę, jaką się miało pójść. Każda przekazywała jakąś niezwykłą historię, z której należało wyciągnąć wnioski, a podczas lektury przeżywać wzloty i upadki wraz z bohaterami. Blondyn nie rozumiał jak można czytać o "własnym zabójstwie". W końcu gdy postać umierała, to umierała także cząstka czytelnika.
- Nie. - odparł po prostu, czytając dalej. Zapomniał już o kawie, którą nawet przestał kołysać. Morderca był taki, jak większość, fabuła niezbyt zaskakiwała... No cóż, mogło być gorzej, ale mogło też być o wiele lepiej. Gdyby poprawić parę rzeczy... Bo działania zabójcy były przewidywalne. Nie wysilił się ani trochę, nie licząc zapewnienia sobie alibi. To musiał pisać jakiś debiutancki pisarz...
- A-aha...- mruknął cicho natychmiast chwytając inną książkę i chowając się za nią. Otworzył ją gdzieś w środku, nie zwracając nawet uwagi na tytuł. Z ciekawością zaczął czytać wybrany fragment. Po paru linijkach był czerwony jak pomidor i miał wrażenie, że z uszu leci mu para... Jak mógł się TAK pomylić... Tej książki w życiu by nie przeczytał. Zakrył się jeszcze szalikiem, odchrząknął i odłożył ją na stosik. Postanowił zrobić sobie nowej herbaty... Po prostu musiał ochłonąć! Wstał szybko z fotela oczywiście potykając się o wystającą nogę stolika. Z jękiem poleciał na ziemię. Czemu on musi być taką niezdarą‏?
- Tsuki? - spytał cicho, odwracając niechętnie głowę od książki. Przypomniał sobie nawet, że ma kawę w dłoni, więc upił łyk i mimowolnie się skrzywił. Nie była zła, ale... zimna. - Uważaj... Stało ci się coś?
- N-Nie!- pisnął, starając się szybko podnieść. Znów był cały czerwony. Zakrył się bardziej szalikiem... Może powinien zacząć nosić maskę. - I-idę zro-zrobić sobie he-herbaty... Chcesz?
- Coś się stało? - zapytał jakby nigdy nic. Fakt, że Tsuki czerwienił się z prawie niczego, ale zawsze musiał być choć mały bodziec. A Roppi zwykle był ciekawy, co było w stanie doprowadzić do tego stanu. Podniósł się więc i odłożył swoją książkę. Dokładnie pamiętał stronę. Podszedł za to do książki właśnie odłożonej przez Tsukiego. Blondyn, gdy się spieszył, czasem odkładał książki otwarte na ostatnio czytanej stronie. Tym razem też tak było. Podniósł ją więc i zaczął czytać, ciekaw, na co natrafił Heiwajima.
- N-Nic... dzię-dziękuję za troskę... Nie czytaj tego pro-proszę~!- pisnął... Nie chciał mu zabierać tej książki, bał się że coś mu zrobi... No, ale też nie chciał żeby to czytał. Nie chciał żeby jego idealny Roppi zobaczył taką gafę.... Nie wiedział, że ten romans nie będzie tak niewinny jak się zapowiadało... A to przecież miała być miła historyjka o rycerzu i księżniczce... Czy musieli tam dawać TAKIE sceny?
- Zostawiłeś to sobie na później? - pomachał książką, pokazując na odpowiedni fragment. Wiedział, że akurat on jest ostatnią osobą, którą można by posądzić o czytanie takich rzeczy, ale nudziło mu się, więc chciał sprowokować Tsukiego do jakichś nowych emocji.
- Ja wcale... Ja nie....- zaczął się tłumaczyć, starając się nie jąkać. Ostatecznie zakrył twarz łapkami, czekając aż Roppi zacznie się śmiać.- Ty-tylko się nie-nie śmiej!- pociągnął nosem. Nie miał zamiaru zaczynać płakać... Co to to nie... Po prostu nie chciał słyszeć szyderczego śmiechu... Nie od bruneta.
- Spokojnie. - odłożył książkę, zamykając ją. Podszedł do blondyna i pogłaskał go po włosach, żeby się uspokoił. Na jego ustach zamajaczył delikatny uśmiech. To było wręcz zabawne, jak bardzo Tsuki był nieświadomy zepsucia tego świata. Niewinny, zupełnie nie dotknięty całym tym plugastwem. Nawet on sam, Hachimenroppi, był zły. Zepsuty... Ale nie Tsuki. Jego to nie dotyczyło. Powinien być jak najdalej... Jak najdalej od wszystkich tych problemów.
- Żartowałem. - stanął na palcach, by krótko cmoknąć go w usta, po czym poszedł do kuchni. - Jakiej chcesz herbaty? - Zaczął wstawiać wodę.
- Z...z-ziel-zielo...zielonej.- wyjąkał opadając na kolana. Roppi go pocałował. Zakrył usta dłonią. Roppi go pocałował... Zarumienił się jeszcze bardziej. Jego Roppi postanowił go pocieszyć, całując go. Siedział rumiany na podłodze nie wierząc że to się zdarzyło.
  Brunet czekał w spokoju, aż woda się zagotuje. Słyszał łupnięcie w salonie, ale wiedział, że to nic. Po prostu Tsuki był pod wrażeniem... Za jakiś czas na pewno miał się pozbierać.
   Włożył herbatę do jednego kubka, a sam zajrzał do lodówki. Wyjątkowo czuł się trochę głodny... Jednak gdy spojrzał na jedzenie miał wrażenie, że wcale nie ma na nic ochoty, dlatego znów ją zamknął. Skrzywił się z niezadowoleniem. Pewnie dziś już nic nie zje. Nie żeby jemu to przeszkadzało, po prostu musiał oszukiwać Tsukiego, że je, choć w rzeczywistości nie miał najmniejszej ochoty ani jeść, ani kłamać.
     Czajnik zaczął gwizdać, więc zaparzył mu herbatę, po chwili dodając zimnej, by od razu można ją było wypić i wrócił do salonu.
-R-Roppi-s-san!- pisnął, odsuwając się pod samą ścianę, gdy brunet wrócił do pokoju. Było mu tak strasznie wstyd. Ale poza tym... Zastanawiał się czy Roppi nie chce się z nim... Zrobić tego co na pewno robią bohaterowie felernej książki na następnych stronach. Było mu tak strasznie wstyd, że choćby o tym pomyślał... Nie mógł mu teraz spojrzeć w oczy, po prostu nie mógł. Cały czerwony spuścił głowę wpatrując się w swoje zaciśnięte w pięści ręce. Po chwili je rozluźnił i znów zacisnął... Musiał się uspokoić
- Mówiłem przecież, spokojnie. - Postawił herbatę na stoliku i podszedł do niego. - Jesteś cały czerwony. To niezdrowe, wiesz? - Nachylił się lekko i wyciągnął do niego rękę. - No, wstawaj. Podłoga jest trochę niewygodna, prawda?
- Dzi-dziękuję Roppi-s-san...- mruknął widząc odstawianą herbatę. Słysząc następne słowa roześmiał się serdecznie i uśmiechnął.- M-masz rację.- wstał jednak nie przyjmując jego ręki. Jeszcze by ją przez przypadek zgniótł... Albo co gorsza przewrócił Roppiego, bo jest za ciężki...
     Bez słowa przypatrzył się jego uśmiechowi. Miło było popatrzeć na to, jaki jest szczęśliwy. Szkoda, że nie mógł prowokować go do uśmiechu częściej... Tylko go ograniczał i sprawiał, że się martwił.
- Wyjdę na chwilę. - oznajmił nagle. Coraz mocniej czuł, że jeszcze chwila przy Tsukim i zaraziłby go swoim pogarszającym się samopoczuciem. Rosnącą nienawiścią... Musiał ją wyładować, nim znów coś sobie zrobi. To nie była jego wina, że tak się zachowywał. To nie była jego wina, że swoją nienawiścią do siebie ranił Tsukiego. Naprawdę musiał wyjść na chwilę. Ochłonąć.
- D-Dobrze R-Roppi-s-san~...- uśmiechnął się.- Przy-przygotować ci ob-obiad? - zapytał, a zdziwiony swoją śmiałością natychmiast się zarumienił i ukrył w szaliku.- Mo-może nie be-będzie najlepszy, a-ale... Postaram się!- zapewnił entuzjastycznie kiwając głową.
- Dobrze. - zgodził się, czując mocniejszy ucisk w brzuchu. Chciało mu się wymiotować na myśl o jedzeniu. Było mu niedobrze na myśl o czymkolwiek. - Jestem pewien, że będzie dobry. Twoje obiady zawsze są dobre. - rzucił i udał się do sypialni, by zabrać swój nóż i pozostawioną tam bluzę. Chciał wyjść jak najszybciej.‏
- Dzię-dziękuję Roppi-ssan- Uśmiechnął się do niego odprowadzając go wzrokiem do sypialni. Poszedł do kuchni i ubrał fartuch. Założył też fikuśną czapkę kucharską... Trochę mu zjeżdżała z włosów, przez co wyglądał dość zabawnie. Wychylił się z kuchni słysząc kroki i pomachał swojemu chłopakowi cały czas się uśmiechając. Naprawdę się cieszył, że Roppi był z nim, a jego ostatnie słowa wprawiły go w bardzo dobry nastrój. Szkoda że musiał wyjść- mruknął do siebie.‏
     Brunet odmachał i wyszedł tak szybko,jak tylko mógł. Spokojnym krokiem przechodził ulica po ulicy, coraz dalej, lustrując bacznym spojrzeniem wszystkich dookoła. Brzydziło go ich chwilowe szczęście i smutek na pokaz. On nie ujawniał swoich emocji aż tak wyraźnie. Oni robili to tak, by oznajmić całemu światu, co aktualnie czują. Było dobrze, gdy były to prawdziwe emocje. Ale nie wierzył im. Ten uśmiech był udawany, aż nazbyt wyrazisty... Ten z kolei zbyt niepewny. Stereotypowe zachowania, których było pełno, standardowe formułki grzecznościowe, to wszystko sprawiało, że prawie się w nim gotowało. Prawdę mówiąc czuł się, jakby miał gorączkę. Brzuch go bolał, burczał, a mimo wszystko ściskał się tak, że jakkolwiek by chciał nie mógł wrócić na ten obiad, by uszczęśliwić Tsukishimę. Zwyczajnie nie mógł. Rozważał nawet, czy nie wrócić gdy blondyn zaśnie, ale tego byłoby trochę za wiele. Nie chciał jeszcze do tego wprawiać go w smutek.
     Dopiero po dwóch godzinach "spaceru" zawrócił do domu. Już nieco się wyładował, choć wciąż nie było dobrze. Kręciło mu się lekko w głowie i do tego było gorąco, jakby naprawdę miał gorączkę. Jednak wiedział, że to zwykłe osłabienie. Nic takiego. Poniekąd, to nawet nie było nieprzyjemne.‏
Blondyn przed dwie godziny zamartwiał się o chłopaka, już 10 min po jego wyjściu nie mógł wytrzymać. A co, jak coś się stało? A jak się zgubił? Było mnóstwo powodów. Jedzenie dawno wystygło, gdy wreszcie usłyszał tak wyczekiwany stukot butów. Wypadł na korytarz, znów się o mało nie przewracając i z rozmachem otworzył drzwi. Przeszczęśliwy podbiegł do Roppiego i przytulił go mocno. Odsunął się dopiero po kilku minutach.
Był cały zarumieniony i nieskładnie dukał jakieś przeprosiny i powitanie.‏
     Brunet oparł się o ścianę, zwieszając lekko głowę. Po tym powitaniu kompletnie tracił równowagę. Musiał jeszcze mimo to odnieść nóż, więc nie mógł upaść. Musiał się przytrzymać...
- Wróciłem. Wybacz, że tak długo. - mruknął i zaczął powoli zmierzać w stronę łazienki. Miał wrażenie, że całe jego ciało płonie, na policzki chyba wpełzają rumieńce, co na jego bladej twarzy było widać wyjątkowo mocno.‏
- R-Roppi-s-san?- zawahał się, coś chyba było nie tak.- W-wszytko w porzą-porządku? Ź-Źle się czu-czujesz?- chciał mu sprawdzić temperaturę... Zobaczyć czy nie jest chory. Złapał go za rękę i przysunął do siebie. Popatrzył mu głęboko w oczy... To nie były te same spokojne oczy, na które patrzył codziennie i które tak podziwiał. Ten wzrok był inny... Przerwał kontakt wzrokowy pesząc się trochę, ale przyłożył mu dłoń do czoła. Nie było za gorące... Ba, było chłodniejsze niż powinno! Przestraszył się. A jeśli Roppi jest osłabiony? A co jeśli to przez niego?‏
- W porządku. - westchnął i odsunął jego dłoń od swojego czoła. Przymknął na chwilę oczy, uspokajając się. - Przepraszam, że tak na ciebie spojrzałem. Nic się nie stało, dobrze się czuję. - spróbował go uspokoić. - Puścisz mnie? - spytał, zerkając na swój nadal przytrzymywany nadgarstek.‏
- D-Dobrze...- puścił go.- Ale z-zjedz o-obiad... Proszę.- dodał wracając pomału do domu. Co chwila spoglądał na bruneta... Był osłabiony, to było widać, a on nie chciał dać sobie pomóc.‏
     Orihara powolnym krokiem doszedł do łazienki i zamknął się w niej. Powoli zaczął oczyszczać nóż i pochwę noża z krwi. Następnie osuszył je i znów schował. Wpatrzył się w cienkie stróżki krwi spływające jeszcze po brzegach umywalki do odpływu na środku. Złapał go odruch wymiotny, ale ponieważ od wczoraj nic nie jadł, nie miał nawet czym wymiotować. W końcu otarł załzawione oczy i opłukał zlew. Umył ręce. Wszystko to było jakieś mechaniczne.
     Dotknął czoła. Wydawało mu się przyjemnie chłodne, ale mógł się mylić...
     Wyszedł do sypialni. Schował nóż, a po chwili spokojnie ułożył się na łóżku. Tak było trochę lepiej. Oczyścił świat z kolejnego niepotrzebnego człowieka i było lepiej. Ciekawe, co na to Izaya. Prawie się uśmiechnął, zadowolony.
- Było się nie umawiać z kimś tak beznadziejnym w interesach, kuzynku... - szepnął słabo i zmrużył oczy. Nie był w stanie zjeść obiadu. Jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia. Nie mógł sprawić radości Tsukishimie... Choćby tym.‏
- R-Roppi... zrobiłem ci ka-kawy... ale... powinieneś coś zjeść!- pisnął wystawiając przed sobą tackę z parującym obiadem. Podczas gdy brunet był w łazience postanowił mu go odgrzać. - Sta-stawaiam to t-tu...- burknął widząc, że brunet jest zamyślony i położył tackę na szafce.- N-nie będę przesz-przeszkadzał...- dodał i cicho zamknął drzwi od sypialni.‏
     Orihara nie poruszył się choćby odrobinę. Bez przerwy wpatrywał się w sufit, popadając w jakieś dziwne, martwe otępienie. Tak czuł się lepiej. Każda myśl o poruszeniu się wywoływała w nim ogromną niechęć. Nie mógł tego znieść. Nawet mruganie było ruchem wyłącznie nieświadomym. Czuł zapach jedzenia, ale przyprawiał go on o kolejne mdłości. Nie mógł go znieść. Jednak wiedział, że powinien. Inaczej Tsukiemu byłoby przykro... Jedynie ta myśl sprawiała, że nie popadł jeszcze w całkowite, wielogodzinne otępienie. Tylko leżał rozważając, czy w końcu wstać, bez jakiejkolwiek chęci zrobienia tego.‏
Tsuki natomiast wrócił do ich małej czytelni. Ostrożnie odłożył książki Roppiego na półeczkę układając je w idealnie równy stosik. Usiadł w fotelu i wziął do ręki felerną książkę o rycerzu... Skoro Roppi sobie myśli to on poczyta... I postara się ominąć dziwne fragmenty. Otworzył na pierwszej stronie i spojrzał na rysunek dwójki młodych ludzi. Przed oczami stanęła mu scena o której czytał. Nie ma mowy, nie da rady... To było zbyt intensywne... Nie będzie czytał jak ta dwójka się całuje! Wcześniej może jeszcze miał jakieś prawo, nie znał ich! A gdy przeczyta... Doczyta do tego momentu, to na pewno będą dla niego jak dobrzy przyjaciele! Nie ma mowy. Cały czerwony chwycił za inną książkę.‏
     Po sam nie wiedział jak długim czasie zwlekł się z łóżka. Bardzo powoli, jak w transie, podszedł do jedzenia. Już tak nie pachniało, było chłodne. Chłodne znaczyło gorsze w smaku, ale nie obchodziło go to. Tsuki chciał, żeby coś zjadł, więc ograniczył zmysł węchu i zaczął jeść. Przełykał z trudem, często popijając wodą. Nie zjadł wiele, żołądek miał zbyt ściśnięty. Ale jednak coś zjadł. Przesunął też jedzenie tak, by wyglądało, jakby było go optycznie mniej. Blondyn powinien być zadowolony.
     Wypił spory łyk wody, rzucił bluzę na podłogę i wczołgał się pod kołdrę. Zdecydowanie nie czuł się najlepiej. Do tego nudziło mu się już. Miał nadzieję, że jutro będzie lepiej...‏
Tsuki przerażony własnymi myślami o bohaterach książki wahał się przez ponad godzinę czy jej nie przeczytać. Ostatecznie wyszedł z pokoju, wyłączając światło. Chciał jeszcze zajść do Roppiego a potem już chyba pójdzie spać. Zapukał i wszedł cicho do pokoju. Westchnął patrząc na talerzyk. Czy jego chłopak jeszcze się nie nauczył, że widzi kiedy układa jedzenie tak, żeby było go mniej? Mimo wszystko cieszył się ze brunet zjadł cokolwiek.
- Ju-jutro przygo-gotuje coś lep-lepszego... - mruknął do ciebie zabierając tackę i niosąc ją do kuchni. Wrócił do pokoju i poskładał leżącą na podłodze bluzę.- Ro-Roppi-san śpisz?- zapytał cicho, nie chcąc go budzić‏
- Nie. - mruknął cicho. I tak był pewien, że doskonale go słychać. - Połóż się obok mnie, Tsuki. - poprosił. Przy nim czuł się gorszy, ale też lepszy. Ciężko to było opisać. Gorszy, widząc, jaką osobą jest jego chłopak. Co czasem potrafi mu zrobić. Lepszy, bo... To jego Tsuki wybrał. Choć bywały chwile, w których naprawdę wierzył, że to z litości.‏
     Tsuki zaczerwienił się słysząc te słowa, ale posłusznie, choć niepewnie, wsunął się od kołdrę. Dziękował losowi, że Roppi zdjął tylko bluzę... Chociaż powinien się przebrać do spania.
- R-Roppi-s-san...- zaczął cały czerwony. Chyba nawet w ciemności było to widać.- Mu-musi... Powine-nieneś się prze-prze...- zapowietrzył się nie mogąc skończyć‏.
- Nie chce mi się... - westchnął, ale ściągnął spodnie i rzucił je na ziemię. - Niech tam zostaną... - Przysunął się do niego. Nie chciał ściągać koszulki. Nie chciał pokazywać swoich rąk... - Ty też nie możesz spać w ubraniach, dlatego pomogę ci się rozebrać, dobrze? - mruknął, powoli rozpinając jego koszulkę. Mimo, że zapadł już zmrok, w świetle księżyca dobrze widział jego klatkę piersiową... Nie miał ochoty na nic więcej, chciał tylko pomóc mu się rozebrać. Widoki były dodatkową atrakcją.‏
- D-D-D-dob-rz-rze... - wyjąkał, zastygając jak posąg... nie sądził, że do tego dojdzie... Było mu wstyd. Roppi zdejmujący jego koszulę i do tego wpatrywał się tak nachalnie w jego klatkę piersiową... To było jeszcze bardziej zawstydzające niż ta książka!!!
- Spokojnie, Tsuki... - westchnął sennie, przesuwając dłonią po jego odsłoniętym brzuchu. - Ślicznie wyglądasz, mówiłem ci? - Zaczął rozpinać jego spodnie. - Ale nic ci nie zrobię. Nie martw się. Wiem, że cię to zawstydza. - Usiadł, by móc ściągnąć z niego zawadzający materiał.‏
- J-Jest dobrze! - zapewnił gwałtownie kiwając głową. - Je-jeśli... chc-chcesz... może-możemy zrobi-bić... to... - pisnął, zakrywając dłońmi oczy. Było mu głupio to prawda, ale powinien coś z tym zrobić. Roppiego przecież na pewno musiało denerwować, że nie może z nim normalnie pogadać... Albo nawet zrobić tego, co wszystkie pary... On... Powinien się nauczyć to kontrolować!‏
- Spokojnie. - powtórzył. - Ciężko mi się oprzeć, gdy się tak słodko rumienisz. - dodał po krótkim namyśle. Owszem, tak myślał... Choć rzadko ujawniał swoje myśli, to Tsuki'emu mógł, chociaż tyle... Opadł znów na łóżko, zakrywając ich obu. Przytulił się do blondyna, obejmując go. - Lubię, kiedy się rumienisz. - szepnął, przymykając oczy. Lubił tę jego niewinność... Tsuki był jedyną osobą na świecie, którą lubił.‏
- N-Naprawdę?- zapytał przytulając się do bruneta. Rumieńce nagle przestały mu zupełnie przeszkadzać. Skoro nie przeszkadzały Roppiemu, a co więcej lubił je to Tsuki też je lubił. Mruknął zadowolony przybliżając się jeszcze trochę do bruneta... Przesadzał i wiedział o tym,  ale jakoś tak nie mógł inaczej. - Lu-lubię jak jest-jesteś obok...- pisnął cicho zamykając oczy. Teraz Roppi go chyba nie odrzuci prawda?‏
- ... - Brunet nic nie odpowiedział. Udawał, że zasnął. Wychodziło mu to naturalnie, patrząc na to, jak często popadał w stany otępienia. Miał ogromną ochotę zapytać "dlaczego", ale wiedział, że musi się powstrzymać. Nie uważał siebie za kogoś godnego uwagi. Szczególnie uwagi Tsukishimy. Dlaczego lubił, jak był obok? Przecież tylko zmuszał go do różnych rzeczy i zawstydzał, a często stanowił kłopot. Z jakiej racji miałby go lubić? Jednak tym pytaniem mógłby go zranić. Krytykować jego wybór albo i sprowokować do zostawienia siebie samego. Nie chciał tego. Egoistycznie chciał Tsukiego tylko dla siebie.
- W-wiesz dl-dla czego? - zagadnął, nie doczekawszy się odpowiedzi. Myślał, że może brunet już śpi, ale mimo to chciał mu to powiedzieć. - Sam ni-nie wiem.- zachichotał cicho.- Prz-przy tobie je-jest zabawnie i, i... Lubi-lubię twój uśmie-uśmiech. - Sam się uśmiechnął i pogłaskał go po głowie.- A najba-najbardzej to że... że się stara-starasz... Zaw-zawsze sobie głu-głupio myślę ż-że to dl-dla mnie....- uśmiechnął się tuląc do niego.- Głup-głupota prawda?‏
     Hachimenroppi nadal leżał bez słowa. Z jakiegoś powodu zrobiło mu się trochę lepiej. Kiedyś mu powie, że jest głupkiem... Jak mógł sądzić, że to, co mu się zdaje, to głupota...? Przecież... Kochał go... Gdyby nie on, już dawno by umarł... A tak zajął się zwalczaniem śmieci z tego świata, zamiast po prostu zniknąć i nie musieć się tym przejmować.
- Ech... Zapo-zaponialem ci powiedzieć.... Jut-jutro mam ważny egzamin na uczelni.... Nie będz-będzie mnie do wieczora. -Zastanowił się.- Zosta-zostawię ci obia-obiad i kartkę.- postanowił w końcu.‏
     Brunet objął go nieco mocniej i ułożył głowę na jego ramieniu. Skoro miało go nie być, to chciał mieć go bliżej... Przez ten krótki czas. Nie wiedział, czy dziś zaśnie.
Blondyn uśmiechnął się czując, jak jest mocniej przytulany. W takich chwilach jego Roppi był jeszcze cudowniejszy.- Dobranoc~...- mruknął zamykając oczy.‏
     Westchnął cicho, próbując się rozluźnić. Zbyt źle się czuł, by zasnąć. Ale nie chciał męczyć tym blondyna, dlatego czekał, aż ten zaśnie.‏
- R-Roppi wszy-wszystko dobrze?- zmartwił się, gdy brunet westchnął i się zatrząsł... Może było mu zimno... Albo zdenerwował się na Tsukiego.‏
     Dalej udawał, że śpi. Może Tsuki uzna to za zwykły sen, koszmar, czy cokolwiek... I pójdzie spać.‏
- Pro-proszę powiedz... boj-boję się o cie-ciebie....‏
- Nie mówiłem, żebyś się uspokoił...? - westchnął, poddając się. W końcu ujawnił, że nie śpi... Ale Tsuki mógł też uważać, że dopiero się obudził. - Idź spać, wszystko w porządku...
     Było mu tak gorąco, że czuł, jakby mózg mu się ścinał. Chciał jak najszybciej wyjść, nie martwiąc swojego chłopaka.‏
- Na-na pewno?- wyjąkał spłoszony. Jakby Roppi chciał się go pozbyć... To nie było miłe uczucie, ale właśnie coś takiego słyszał w jego głosie. - Mę-męczę cię? M-Mam pój-pójść? - zapytał odsuwając się i chcąc wyjść spod kołdry. Jeśli Roppi nie chciał on naprawdę może spać na kanapie albo w pokoju dla gości.
- Nie... - jego głos złagodniał. Zacisnął powieki mocniej. Nie chciał przeszkadzać mu w wyspaniu się na jutrzejszy egzamin... Jego zdrowie nie było ważne. -  Chcę tylko, żebyś wyspał się przed jutrzejszym egzaminem. Nie martw się o mnie, bo nie zaśniesz, a wtedy będę czuł się winny, gdyby coś poszło nie tak. - wyjaśnił spokojnie. - Nigdzie nie idź, dobrze? - Cały ten czas trzymał go za nadgarstek. Gdyby sobie poszedł, to już na pewno w życiu by nie zasnął.‏
- R-r-ro-Roppi-s-san~!- przytulił się do niego. Tak bardzo się cieszył. - Dzię-dziekuję!
- Więc... - Skrzywił się i przerwał. Czuł się okropnie... Okropnie. Nie mógł otworzyć ust, wszystko się kręciło. Dobrze, że nie było tego widać, bo leżał. Czuł się bliski spadnięcia w jakąś czarną przepaść. Ciekawiła go, ale wiedział, że nie może. Musiał skończyć zdanie, żeby Tsuki się nie martwił. - Śpij. - powiedział nienaturalnie, jakby cieniej, ale powiedział. Mógł iść spać. Było dobrze... Musiało być... Gorąco...‏
- R-Roppi-s-san masz gorączkę! - przestraszył się, czując jego gorącą głowę... Przeziębił się czy co?- Szybko zapalił nocną lampkę, przyglądając się mętnemu wzrokowi i czerwonym policzkom bruneta... Jego usta były takie suche.- N-Nie rusz-ruszaj się! Przy-przyniosę wo-wody i termo-termometr!- powiedział, wyskakując z łóżka. Pobiegł szybko do kuchni ślizgając się na kafelkach.‏
     Ciekawe, jak mógłbym się ruszyć... - przeszło mu przez myśl. Było mu niedobrze, nie chciał nawet otwierać oczu. To okropne uczucie... Jakby spadał... Powoli odcinał się od swojego ciała, choć mózg nadal rejestrował, co działo się dookoła.‏
- R-Roppi-s-san!- wrzasnął pukając go w policzek. Zastał go prawie nieprzytomnego, a już na pewno nie kontaktującego ze światem, gdy wrócił z wodą.- R-Roppi pro-proszę nie!- Z oczu wyleciała mu jedna łezka. Nie chciał znów kogoś tracić, nie Roppiego....Czemu był takim idiotą i nie zauważył ze czuje się aż tak źle, czemu?!‏
     Odezwałby się, gdyby był w stanie. Jednak mógł co najwyżej uchylić usta i wziąć głębszy wdech. Nie chciał, żeby Tsuki płakał... Przecież mówił mu, żeby spał... Teraz jak się przejmie to zdecydowanie się nie wyśpi... To tylko bardziej denerwowało Roppiego. Wszystko przez niego, znów sprawiał mu problemy!‏
Wsadził mu termometr pod pachę i czekał na wyniki.... Co się mogło stać, jeszcze kilka godzin temu czuł się dobrze! Wyjął termometr gdy usłyszał pikanie; 41,2. Zaczął panikować. - Zro-zrobię ci zimn-zimny okład!- pobiegł do łazienki po szmatkę i miskę z zimną wodą... Musiał jakoś zbić tę gorączkę... Szybko!‏
     Jęknął cicho, przekręcając się lekko i kuląc się. Było coraz gorzej... I dlaczego Tsuki tak się przejmował...? Nadal tego nie rozumiał... To minie...‏
- No... R-Roppi d-daj!- spróbował jakoś delikatnie przekręcić go na plecy. Położył mu na głowę zimny kompres. Szybko się nagrzewał... Namoczył jeszcze raz w misce z wodą i znów przyłożył. Zdjął Roppiemu skarpetki i na stopy położył drugą szmatkę. Sprawdził czoło... już gorąca... znów ją zmienił‏.
- T-Tsuki... - wyszeptał. Przecież dałby sobie radę... Wytrzymałby. - Idź spać... - poprosił.‏
- C-co? Nie... nie ma mowy!- pomachał przecząco głową znów zmieniając kompres- Ju-już ci lep-lepiej... mówisz... Dam ra-radę!- znów zmienił kompres... nie był gorący ale już ciepławy... - Ch-chcesz się napi-napić wody?‏
- Mhm... - poddał się. W końcu jego chłopak by nie odpuścił... Głupek, przejmował się nim zamiast sobą... On nie był nikim ważnym. Jednak... Postanowił współpracować, żeby ten szybciej poszedł spać. - Leki...‏
- Ju-Już! - Podał mu szybko szklankę z zimną wodą i leki które znalazł w szafce... Były przeciwgorączkowe. Pewnie to te, które kupił na zimę gdyby któryś z nich się się przeziębił. Pomógł usiąść Roppiemu i znów mu zmienił kompres... Nie nagrzewały się tak szybko... Dobrze.‏
     Połknął, chociaż było mu trudno. Czuł się nieco lepiej.
     Objął blondyna i wtulił się w jego ramię, nie dbając o okład. Lepiej mu było siedzieć, niż leżeć w tej chwili.‏
- U-Uważaj kom-kompres.- poprawił mu go wcześniej płucząc w wodzie.- Tab-tabletki zbiją t-tą gorączkę.... poś-posiedzię z tobą. Jeś-Jeśli coś się stanie t-to mów... - mruknął głaszcząc go po czarnych włosach.‏
- Nie. Idź spać. - mruknął, po czym westchnął cicho. - Teraz już wszystko w porządku. Masz się wyspać na jutro. Mówiłem już, prawda? Inaczej będę czuł się winny. - Pociągnął go tak, by leżał i położył się obok, głaszcząc go delikatnie po boku. - Ze mną już lepiej...‏
- Głupek- uśmiechnął się i przytulił.- Prze-przecież gdybyś zachorował nie mógłbym s-spać! Tym bardziej pi-pisać egza-egzaminu.... Jak chce-chcesz pomóc to ni-nie choruj- uśmiechnął się do niego całując go w czoło. Tak już było chłodniejsze.- Spra-sprawdzę temperaturę.- zaproponował sięgając po leżący na stoliku termometr.- Mo-mogę?‏
     Brunet popatrzył na niego, a na jego twarzy odbiło się zdumienie. Czy on właśnie...?
- Tsuki?- Znów stał się obojętny. - Czy ty mnie właśnie pocałowałeś?- Mało go obchodziło mierzenie temperatury, ale to... To było do niego aż niepodobne.
- Prze-przepraszam!- pisnął znów cały czerwony. Zapomniał się to wydało mu się takie oczywiste w tamtej chwili. W dzieciństwie mama zawsze całowała go w czoło gdy miał gorączkę... Nie pomyślał.- Przepraszam....- powtórzył podając brunetowi termometr.- Ja... ja t-tak nie chcą-niechcący...- nie wiedział jak to wyjaśnić.‏
- Więc nie chciałeś mnie pocałować? - Popatrzył na niego przenikliwie. Tak, poza tym, jak bardzo blondyn się o niego troszczył, nadal był tym słodkim, gapowatym i wiecznie zawstydzonym Tsukim. Całkowicie pozbawionym zła. Chyba zbyt często Orihara wykorzystywał tę jego niewinność, ale nic nie mógł poradzić. Strasznie mu się wtedy podobał.
- To... n-nie tak...- chował oczy za dłońmi i odetchnął głęboko-P o-pozwól mi zmie-zmierzyć temperaturę- poprosił. I podniósł raz jeszcze termometr. Musiał się skupić na priorytetach.- I ta-tak będziemy cze-czekać na wynik... W-wtedy wyjaśnię.‏
- Nie trzeba, rozumiem. - Uśmiechnął się lekko, ale zaraz spoważniał. Naprawdę musiał go zmartwić, skoro nawet teraz potrafił zachować powagę. Zabrał od niego termometr i samemu włożył go pod pachę.‏
- Dobrze...- wypuścił powietrze ze szczęśliwym westchnieniem i uśmiechnął się do bruneta.- Tab-tabletki zaczną zar-zaraz działać pot-potrzebujesz czegoś?‏
- Bycia zdrowym... - mruknął, choć właściwie nie wiedział, w jakim celu. Znów robił się trochę rozdrażniony... Jak zwykle nie mógł dostać tego, czego chciał. - Ale poza tym chcę, żebyś dobrze zdał jutrzejszy egzamin. Powinieneś się wyspać... Już sobie poradzę. - zapewnił.‏
- Um...- podrapał się słodko po głowie i uśmiechnął zachęcająco.- Prze-przepraszam R-Roppi-san nie jes-jestem w stanie zro-zrobić żadnej z tych rze-rzeczy. Mo-mogę pomóc w pie-pierwszej....- dodał nieśmiało patrząc na niego niepewnie. Nie rozumiał czemu kazał mu spać. I tak nie zaśnie, bo martwi się o niego. Jak mógłby myśleć o śnie... albo egzaminie? Najwyżej jutro zostanie i będzie się nim opiekował... napisze w innym terminie...‏
- Nie jesteś w stanie zdać? - zapytał pustym głosem. To wszystko przez niego, gdyby nie zachorował tak nagle... - Mogę pomóc ci się zmęczyć, jeśli nadal nie zamierzasz spać. - Popatrzył na niego poważnie. - Spróbuj chociaż. Przecież mówię, że nic mi nie jest. Nie wierzysz mi?‏
- W-wierzę!- zapewnił szybko cały czerwony...- To ni-nie tak. - zaczął- Ma-martwię się, bo cię lu-lubię i... nie pot-potrafię zasnąć, choćbyś pro-prosił... nie zł-złość się...- jęknął bardziej go przytulając wciąż był cieplejszy niż normalnie.‏
     Roppi wyciągnął termometr, zerknął na niego i odłożył go na szafkę nocną.
- To nie tak, że się złoszczę...- Nie chciał mu mówić, gdy miał zły humor. Wolał to zataić, niż widzieć zezłoszczonego Tsukiego. Jeszcze zaraziłby go złym nastrojem... Może nie było na to wiele procent szansy, jednak nie chciał jakiegokolwiek ryzyka. - Nie chcę tylko, żebyś do końca psuł sobie życie przeze mnie. To ważne, żebyś wstał. A ja, jako twój chłopak, muszę dbać o to, byś się obudził. Zaśniesz, jeśli obiecam cię budzić, gdyby coś się działo?‏
- T-tak...- zgodził się cały czerwony. Jego Roppi nazwał go swoim chłopakiem. Tsuki nie posiadał się ze szczęścia.- A-ale tylko j-jeśli na-naprawdę mni-nie obudzisz cho-choćby to był zdrę-zdrętwiały palec...- burknął.- I powiesz i-ile miałeś sto-stopni.‏
- Czterdzieści... - westchnął. Nie wiedział, jakim cudem przy tej temperaturze udawało mu się myśleć... Możliwe, że to było trochę jak majaczenie... Ale naprawdę tak myślał... - Obiecuję, naprawdę obudzę, zaraz się polepszy.‏
- To dobrze~!- Ucieszył się blondyn- spadło o c-cały stopień!- uśmiechnął się pokrzepiająco i przytulił do Roppiego- Na-nadal jest ci t-tak gorąco?‏
- Obejmujesz mnie, więc tak... - Lubił to uczucie, ale dziś było wyjątkowo nieprzyjemne przy takiej gorączce. - Jutro będę mógł cię normalnie przytulić, jak tylko wrócisz, ale na razie nie ściskaj tak, dobrze...? - poprosił. Gorąco mu było... Strasznie gorąco...‏
- Prze-przepraszam... -odsunął się od niego troszkę- Mo-może zmienić je-jeszcze okład?- zastanowił się i dotknął jego czoła... szmatka była prawie sucha. Szybko zamoczył ją w zimnej wodzie i położył.- M a-masz mnie bu-budzić!- zaznaczył ostrzej.- I obudzić o trzeciej.- Postanowił jeszcze kładąc siebie i jego na poduszce.- A ni-nie chcesz jesz-jeszcze wody?- upewniał się.‏
- Zrobiłeś się stanowczy. - zauważył z uśmiechem. W tej temperaturze było mu właściwie obojętne, czy się uśmiecha, czy nic sobą nie pokazuje. Zaraz jednak spoważniał. - Nie... Jest obok, sięgnę... O trzeciej w nocy, tak? - upewnił się, przymykając oczy. Na jutro miał plany, musiał wyzdrowieć.‏
- A t-ty uśmiechnięty~!- odgryzł mu się ucieszony, że jego chłopak jednak już czuje się lepiej. Ba! Nawet się do niego uśmiechnął! - Mo-możesz uśmie-chać się cz-częściej. - zauważył niepewnie. - Ma-masz śli-śliczny uśmiech. - odczekał chwilę, cały czerwony. - O trzeciej. - mruknął i wyłączył lampkę. Oczywiście, że nie da rady zasnąć... Ale miło było sobie poleżeć w ciszy i w razie czego pomóc Roppi'emu. Choć nie wierzył, że przyda się na cokolwiek komuś tak wspaniałemu jak brunet. Może jednak jakoś da radę.‏
     Roppi już nic nie odpowiadał, chcąc tylko, by Tsuki zasnął. Leżał w ciszy, czekając, aż tabletki cokolwiek pomogą. Ze dwa razy sięgnął, by napić się wody. Odliczał czas na świecących cyferkach zegarka. Nie chciał go budzić, w razie, gdyby miał potem nie zasnąć... Ale obiecał, dlatego tylko to zrobił. O trzeciej, będąc pewnym, że Heiwajima już od dawna śpi, szturchnął go lekko.
- Tsuki... Jest trzecia.‏
- Hę... co?- potarł zaspane oczy. Piekły go. Ach jednak zasnął! A przecież sobie obiecał!!!
- Trze-trzecia?- upewnił się... Może tylko mu się przyśniło.‏
- Trzecia. Dobrze się czuję, pójdę już spać. Śpij smacznie. - Otulił go kołdrą, by szybciej wrócił do spania. Byłą już równo trzecia... nie miał wiele czasu.‏
- N-nie... - potarł jeszcze oczy, zdejmując z siebie kołdrę i usiadł w łóżku. Zapalił lampkę. Musiał poczekać chwilę przyzwyczajając się do światła. Później przysunął się do bruneta. Położył mu rękę na głowie. Nadal ciepła. Spojrzał na szklaneczkę; woda wypita. Podał mu termometr
- Masz z-zmierz tem-temperaturę. - polecił. Sam wstał i poszedł do kuchni. Wrócił z dzbankiem świeżej wody i tabletkami gdyby gorączka nie spadła.‏
     Naprawdę schlebiało mu, że blondyn przejmuje się kimś takim jak on, jednak... W tej chwili było mu to trochę nie na rękę. Chciał załatwić to jak najszybciej... W końcu dobrze się czuł. Włożył termometr pod pachę. Jednak gdy Tsuki wyszedł na chwilkę go wyjął, by aż tak się nie nagrzał.
- Widzisz? 37, jest w porządku.‏
- Niemożliwe!- zaprotestował. Zabrał termometr i sam sprawdził. - Wkładaj jeszcze raz. - mruknął. To było nienormalne, zgubić 4 stopnie gorączki w ciągu kilku godzin.‏
   Bez słowa włożył termometr pod pachę tak, by końcówka wystawała i nie nagrzewała się aż tak. Pod koszulką nie było tego widać. Jednak nie mógł zagwarantować identycznego wyniku. Po chwili "poprawił" go tak, by się normalnie nagrzewał. Wynik powinien być podobny... Nie chciał go tak oszukiwać, ale przecież musiał. Chciał go chronić przed całym zepsutym światem, w jakim sam żył... Nie chciał, by Tsuki go pilnował i wiedział, dokąd się wybiera. Nie było takiej opcji...‏
- Potrzymaj jesz-jeszcze trochę... - poprosił, nalewając mu wody do szklaneczki.‏
     Odwrócił głowę i zacisnął szczęki. Czy on naprawdę nie mógł sprawdzić go już teraz i spokojnie pójść spać?!
     Zaraz jednak wypuścił cicho powietrze i spróbował się podnieść. Mimo to opadł na poduszki. Udało mu się przestawić termometr tak, by znów się nie nagrzewał... Powinno być dobrze... Najwyżej zwali na to, że źle go włożył.
- Połóż się już, Tsukishima... - odezwał się spokojnie. - Miałeś wypoczywać. Mam wszystko pod ręką w razie potrzeby.‏
- Nie! - odparł hardo. - Do-dopóki nie bę-będę miał pew-pewności, że... znam t-twój stan... Jak-jakkolwiek dużą masz go-gorączkę. D-Dam ci tab-tabletki i idziemy s-spać‏.
- Dobrze. - odparł po prostu i wyciągnął termometr. Trochę długo go trzymał... - Nie jest tak źle. - Odłożył go na stolik. Wolał po prostu udać posłuszeństwo... A nawet w pewien sposób jego sprowokować do posłuszeństwa, niż się wykłócać... - Wybacz, po prostu chce mi się już spać... Jestem trochę zmęczony. - Przymknął oczy, by po chwili je zamknąć. Ułożył się wygodniej. Faktycznie był trochę senny... Ale nie mógł zasnąć, nie teraz.‏
- Do-dobrze... -mruknął, sprawdzając termometr. 38,5 i tak szybko spadała... - We-weź tabletki i idzie-idziemy spać. - mruknął, podając mu szklankę z wodą i kilka kapsułek... Wiedział, że nie powinien go tak faszerować lekami, ale co miał zrobić innego? Cóż, przynajmniej Roppi zjadł wczoraj trochę obiadu - to i tak był postęp‏.
- Mhm. - Wziął tabletki i znów się położył. Czekał tylko, aż jego chłopak zaśnie... Minęło całe pięć minut odkąd go obudził, to i tak dużo.‏
Tsukihima uśmiechnął się i pogłaskał go po włosach. Przykrył ich obu kocem znów się kładąc.- Budzik j-jest nastawiony na ó-ósmą po-postaram się cię ni-nie obudzić‏
- Dobrze. - mruknął cicho. Więc czasu miał dość dużo. To dobrze... - Miłych snów. - Obrócił się, by ucałować go w policzek i odsunął się, by go nie budzić, gdy będzie wychodził. Przynajmniej mógł się teraz wykręcić gorącem...‏
- Ro-Roppi-s-san... będziesz t-tu prawda? Ni-nie możesz wy-wychodzić w t-tym stanie... J-jak wyjdziesz to-to ci się pogo-pogorszy....- zaczął tłumaczyć. Bał się ze Roppi znów gdzieś pójdzie... w końcu często wychodził po nocy... w dzień też i Tsuki nigdy nie naciskał żeby mu powiedziano gdzie konkretnie chodzi jego chłopak. Ale teraz chodziło o jego zdrowie... Mógł go chociaż prosić.- Ja-jak będzi-bedziesz się źle cz-czuć- przejechał językiem po wargach, czuł się niepewnie i nie chciał go szantażować, a wydawało mu się ze tak to zabrzmi.- Zo-zostanę w do-domu i się będę ju-jutro tobą opiekował!- popatrzył na niego stanowczo.‏
- Źle się czuł, a miał gorączkę to drugie, prawda? Zaraziłbyś się się tylko. - Odwrócił się do niego plecami. Nie chciał go zarazić, tak w sumie... - Nigdzie nie pójdę, Tsuki. - skłamał całkowicie spokojnie. - Możesz spać spokojnie.‏
- Do-dobrze... - mruknął niepewnie i trochę smutno. - Pro-proszę zostań. - Położył się na poduszkę szybko zasypiając... naprawdę był zmęczony.‏
     Po około dziesięciu minutach odwrócił się i oparł głowę na dłoni, przyglądając się swojemu chłopakowi. Westchnął cicho i pogłaskał go po głowie, a potem ucałował w kącik ust. Tylko we śnie go to tak nie peszyło, co czasami zdarzało mu się wykorzystywać...
     Przepraszam, Tsuki. - miał ochotę powiedzieć, ale zamiast tego zszedł z łóżka i ubrał się powoli. Musiał zrobić tylko jedną rzecz, przecież wróci... Wyjął nóż i wyszedł szybko z domu, zabierając pieniądze na taksówkę. To było ważne, by wyszedł akurat teraz...‏
Tsuki spał dość twardo jednak jego podświadomość cały czas miała wrażenie, że czegoś mu tu brakuje. Próbował to wymacać ręką, ale nie znajdował nic takiego... zniechcęcony mruczał coś przez sen i przerwacał się z boku na bok. Nie wiedział jakim cudem wytrwał tak do rana‏.
     Roppi wrócił nad ranem. Nieprzespana noc nie była dla niego niczym niezwykłym, jednak przy tym stanie zdrowia dość mocno dała mu się we znaki. Z ledwością doczyścił nóż, przy okazji nacinając sobie rękę, gdy prawie przysnął nad umywalką. Jednak tylko to opatrzył, jak zwykle opłukał i osuszył wszystko, a potem schował swoje narzędzie zbrodni.
     Rozebrał się, wszystko odłożył tak, jak było przed wyjściem i wtulił się mocno w Heiwajimę. Nie miał zamiaru jeszcze iść spać. Chciał spędzić z nim chwilę, nim wyjdzie. Do pobudki nie musiał czekać długo. Zaraz zadzwonił budzik.‏
- Roppi-san! - Zerwał się przerażony z łóżka. Dopiero po chwili dotarło do niego, że małe ciałko jego chłopaka jest przytulone do jego ręki. Od razu się uspokoił. Ułożył się na wpół leżąco i pogłaskał go... Dziwne. Jego włosy były zimne... Jakby niedawno wrócił z dworu, a nie jak osoby z wysoką gorączką... Położył mu rękę na czole i aż podskoczył z przerażenia. Bardziej gorace niż wczoraj. Wyplątał się z jego uścisku szukając termometra.‏
- Hę? - spytał neprzytomnie. Znowu kręciło mu się w głowie... Śmieszne. - Ne, Tsuki... - Podniósł się, a jego głowa zakołysała się lekko.- Co robisz?‏
- Termometr!- siłą wepchnłą mu go pod pachę.- T-trzymaj tak i s-się nie w-wierć!- prawie krzyczał w panice. Źle się nim zajął! Roppiemu przez niego musało się coś stać. - Wracam z-za 5 min-minut... nie za t-trzy!- wyskoczył z łóżka biegnąc do kuchni. Wstawił wodę i przygotował gorącą herbatę, o mało nie zbijając w nerwach kubka. Wyjął lekarstwa i odłożył je obok. Roppi musiał coś zjeść nie ważne czy chce, czy nie... Najlepsza byłaby zupa, ale musi być na szybko.- zastanawiał się. Ostatecznie zdecydował zrobić kanapki. Skaleczył się nożem dwa razy, ale to nie było ważne, nawet tego nie poczuł. Postawił zalaną już herbatę na tacce obok kanapki i szybko wrócił do pokoju. Położył wszystko na stoliku widzącx stan Roppiego. Podbiegł do miski wykręcił leżącą w niej szmatkę i położył na czole bruneta.- N-Nie idę d-do szkoły!- postanowił od razu. Nie ważne, że były egzaminy, że jeśli komisja nie uzna tego powodu za ważny to nie przepuszczą go dalej na studiach. Roppi przecież był najważniejszy!‏
- Oi, Tsuki... Tsuki! - Mimowolnie krzyknął, a w jego oczach zamajaczyła nagana. - Spokojnie. - Odetchnął, próbując się uspokoić. W tym stanie mógł się na niego zdenerwować, a tego nie chciał. Byłoby mu tylko gorzej. - Wiem, że się martwisz, ale... - Nie chciał go zasmucać, ale jakoś musiał go zmusić do wyjścia na ten egzamin, a wiedział, że inaczej nie da rady. Musiał być okrutny... - Oi, Tsuki...? - Złapał go niesamowicie szybko za rękę, jak na kogoś z tak wysoką gorączką. - Co to jest? - Pokazał mu skaleczenia, które blondyn zrobił, robiąc kanapki. Teraz był już prawie zły. - Czy naprawdę nie rozumiesz, że mną nie warto się przejmować? - westchnął. - Będę leżał i nawet zjem, ale masz iść na ten egzamin, jasne?!‏
- To ty-tylko skaleczenia.- zbagatelizował. - Za to nie rozu-rozumiem jak k-ktoś z taką gor-gorączką i le-leżący całą no-noc w łóżku... mó-mógł się naba-bawić takiego roz-cięcia...- mruknął przytrzymując jego rękę. Widać było, że świeże, do tego nieopatrzone... Co takiego robił jego Roppi w nocy? - Z-Zostaję!- spojrzał na niego ostro. Nie puści go, nie teraz jeszcze coś sobie zrobi.‏
- To tylko skaleczenie. - Powtórzył za nim i zabrał rękę. - To właśnie przez gorączkę. Nic mi nie jest, dlatego po prostu idź i zdaj to jak najszybciej. Wtedy pozwolę ci się sobą zająć. - Uparcie siedział, choć chciał już się położyć. Chwiał się lekko, ale... Zawsze mógł się położyć. - Tsuki, jeśli nie pójdziesz, obiecuję, że nic dziś nie zjem i nie wezmę tabletek. Jeśli pójdziesz będę "grzeczny", ok? - spytał spokojnie. Musiał się zgodzić... Nie mógł przecież się z nim kłócić...‏
- R-Roppi!- łzy mu stanęły w oczach.- J-jak ja mam ci-cię zostawić?!- wychlipiał przytulając go lekko.- Bo-boję się, że z-znów coś so-sobie zrobisz...‏
- Obiecuję, nie zrobię. - Uśmiechnął się lekko. Nie miał na to ochoty, ale jeśli dzięki temu miał się uspokoić, to był w stanie grać. - Jeśli zostawisz mi tu dużo wody, poleżę i poczekam na ciebie. - Objął go za szyję i cmoknął policzek, a następnie oparł się czołem o jego czoło i spróbował skupić wzrok na jego oczach. - Idź i zdaj ten egzamin. Dla mnie. Dobrze? Jeśli dostaniesz dobry wynik, to dam ci nagrodę. Co ty na to? - spytał spokojnym, ale i pogodnym głosem. Sprawił, że na jego ustach znów zamajaczył uśmiech. - Prezent, który spodoba się nam obu. Jasne?‏
Tsuki zagryzł wargę i zacisnął dłonie. W końcu niechętnie się zgodził. Nie mógł inaczej ilekroć Roppi o coś prosił on zawsze ulegał, ale dziś był na siebie szczególnie zły.- Dobrze....- zasmucił się jak nigdy i poczłapał ku wyjściu z pokoju.- Najp-pierw jedzenie p-potem leki.
- Tsukishima... - westchnął, opadająć na poduszki i zamykając oczy. To miałbyć miły poranek. A on nawet teraz nie myślał. Nie mógł wymyślić, jak go pocieszyć... Pewnie musiałby najpierw wyzdrowieć. Szkoda mu było wykorzystywać Tsukiego i postępować wbrew jego woli. Zmuszać go. Jednak jaki miał wybór? Próbował zrobić coś, co by mu nie zaszkodziło na całe życie... Fakt, że Roppi mógłby zarabiać na nich obu, ale utrata pracy w antykwariacie byłaby czymś niewyobrażalnym dla Tsukishimy... Nie chciał, by to się stało przez niego. A mimo wszystko nienawidził się za zasmucenie go. Gdyby nie to, że pocięcie się tylko pogorszyłoby sprawę, ukarałby się za to...‏
- To... d-do popołudnia... bądź grze-grzeczny.- burczał zabierając torbę i wychodząc. Cały czas odpływał gdzieś myślami, przez co pomylił zeszyty i ubrał dwa różne buty... Nie mógł go zostawić nie chciał.
     Roppi pokręcił tylko głową, ale nie skomentował i dał mu wyjść. Leżał tak jakiś czas, aż mu się znudziło. Wyszedł tylko do salonu po niedokończony wczoraj kryminał i wrócił do łóżka. Czytał tak długo, aż zasnął, akurat na opisie kolejnego morderstwa. Były tak zwykłe, że aż go nudziły, ale nie zostawiał  nigdy książki bez doczytania, kiedy już zaczął.
     Przespał tak parę godzin, czekając wyłącznie na Tsukiego i regenerując siły po zabieganej nocy.‏
Tsuki dostał numerek i karteczkę, by po chwili usiąść sobie na krzesełku. Czekał. Chyba dość długo, ale nie wiedział ile, nawet nie myślał o tym gdzie jest. Gdy wyczytano jego nazwisko i numer mechanicznie wstał i poszedł do sali. W pierwszej chwili zapomniał się przedstawić i po prostu patrzył znudzonym wzrokiewm w przestrzeń. Myślał tylko o Roppim. Nauczyciel wyjaśnił egzaminatorowi, że chłopak jest roztrzepany, a do tego szargają nim nerwy i jeszcze parę bzdetów. Gdy dojedzie do siebie, Tsuki będzie mu wdzięczny. W piewszej chwili nie zrozumiał pytania, później mechanicznie odpowiedział wszystko co wiedział o zagadnieniu. Dostał świstek i wyszedł. Oddał go jakiejś pani, która kazała mu to zrobić i poszedł do domu. Nie miał pojęcia czy dobre odpowiedział, nie sprawdził, nie wiedział nawet jakie było egzaminacyjne pytanie i jakiej udzielił odpowiedzi, gdyby się nad tym zastanowić, nie wiedział nawet kto był egzaminatorem i w której to było sali. Szedł tak do domu miastem pełnym ludzi i nawet nie zastanawiając się nad drogą trafił... A przecież zawsze się gubił!‏
     Brunet obudził się jeszcze bardziej zmęczony, a jednak fizycznie wypoczęty. Chyba miał jakiś koszmar... Nie wiedział. Napił się trochę wody, popatrzył na kanapki i wrócił do czytania. Było jakoś krwawo, co tylko bardziej męczyło jego umysł. Nim znów zasnął zaczął myśleć, że to przeradza się bardziej w jakiś horror, niż kryminał. Jednak jakby nie patrzeć było mu to obojętne. Nadal zbyt nudne. Wykorzystał więc zmęczenie i spał. To był jeden z niewielu dni, w których spał tak długo. Na ogół nie mógł zasnąć w ogóle. To było mu na rękę, bo w kolejne dni miał być i tak dość zajęty.
     Tsuki wszedł cicho do domu i powędrował do sypialni, gdzie zastał śpiącego bruneta. - Przynajmniej tu jest. - pomyślał. Spojrzał w bok na nietknięte leki i kanapki. Szybko odwrócił się i wyszedł nieumyślnie trzaskając drzwiami... Nie chciał się na niego złosić ale naprawdę powinien jeść.
    Obudził go nagły trzask. Poderwał się i zaczął rozglądać. Nikogo nie było... Wystraszony i zdezorientowany, wyszedł po cichu z łóżka. Tsuki nie trzasnąłby tak czymkolwiek... Na wszelki wypadek wyciągnął nóż. Otworzył nagle drzwi od sypialni i wyszedł stamtąd, oczekując strzałów, lub czekogolwiek podobnego. Z pewnością to musiał być jakiś jego wróg...‏
     Tsuki schował się w salonie. Skulił się na kanapie, nakrywając się kocem... Wystawała tylko jego złota czupryna. Musiał się uspokoić, bo coś zrobi Roppiemu. Zawsze jak się denerwował to był jak taran... Na szczęście odziedziczył mniej wybuchowy charakter niż jego kuzyn Shizuo, ale i tak najbardziej zazdrościł Tsugaru. Ten ostatni był żywą definicją stoicyzmu.
     Nie chciał nic zrobić, ale był taki zły, że Roppi go nie posłuchał, że teraz może mu się coś stać. - Cud że drzwi nie wypadły z zawiasów. - pomyślał.‏
- Tsuki? - podszedł do kanapy, rozglądając się bacznie. Pułapka...? To by było bardzo w stylu Izayi... Zdjął z niego koc, od razu zasłaniając się nożem na wypadek ataku. Zmienił minę z wściekłej na zdziwioną, widząc, że to naprawdę Tsuki. Z wrażenia aż upuścił nóż.
- Tsukishima...? Co tak trzasnęło przed chwilą...?‏
- Drzwi. - odpowiedział beznamiętnie, nadal starając się opanować. Nie było sensu się tłumaczyć ani wymyślać jakichś niestworzonych historii. - Zjedz kanapki. - burknął, znów naciągając na siebie koc. Nie chciał mu się pokazywać, gdy był zły. Nie lubił w sobie tego.‏
- Kanapki...? - spytał, jeszcze bardziej zdziwiony. Niemożliwe... - Tsuki, to ty tak trzasnąłeś? - Usiadł obok, kłądąc nóż po swojej drugiej stronie. Chciał zrozumieć sytuację, chyba jego chłopak nie odmówiłby mu wyjaśnień.
- Kanapki. Zjedz. - burknął znów znikając pod kocem. Nie może z nim rozmawiać w tym stanie. Jeszcze coś mu zrobi... Nawet nieświadomie. Bał się swojej siły, Shizuo sobie jakoś z tym radził, ale on nie.‏
- ...Jesteś zły. - Bardziej stwierdził, niż zapytał. Tsuki był zły. Na niego. Przez niego. Jego głos stracił barwę. Wstał, zabierając ze sobą nóż. Normalnie po prostu by to olał lub się wkurzył. Ale... Olał starania swojego chłopaka. Choć obiecał coś zjeść. Co z tego, że zasnął i nawet nie miał czasu na jedzenie? Nie zdążył zgłodnieć? Przecież, że to jego wina...
     Idąc korytarzem wygiął lekko nadgarstek, przez "przypadek" nacinając rękę nożem. Rana była nierówna, ale grunt, że bolała. Nie upuścił ani kropelki krwi, po prostu pozwolił jej skapywać w tę i spowrotem po jego ręce. Odłożył nóż na miejsce, a potem zabrał talerz z kanapkami i chwiejnym krokiem udał się do łazienki. Zamknął się tam. Talerz postawił na pralce. Przysiadł na podłodze. Wziął jedną kanapkę, zaczynając żuć ją powoli. Obserwował, jak czerwone kropelki upadają na białe kafelki. Nie mógł się więcej ciąć, to był "przypadek". Nie liczył się. Poza tym to było fascynujące zajęcie. Pozwalało mu nie myśleć o tym, że je, choć nie był głodny. Choć w ogóle nie chciał jeść. Powinien.‏
     Tsuki wreszcie się otrząsnął i wyszedł spod koca. Dopiero coś do niego dotarło. Czy Roppi miał w ręku nóż..? A teraz go jeszcze zasmucił! Przerażony wbiegł do sypialni. Pusto, kanapek też nie było. Kuchnia, żadnych nowych talerzy do umycia... Czyli, że...
     Poleciał do łazienki i zaczął dobijać się do drzwi błagając, żeby Roppi otworzył. Nie chciał, aby jego chłopak coś sobie zrobił i to jeszcze przez niego. Nie, nie przez durne kanapki. Walił jeszcze mocniej nie zwracając na to, że drzwi zaczynają się wgniatać w miejscach, w których uderzał. Był coraz bardziej przerażony i wściekły.‏
     Rana nie była jakaś wielka, dlatego szybko przestawała krwawić. Dopiero, gdy Tsuki zaczął się do niego dobijać, wyginając drzwi, ogarnął go jakiś irracjonalny strach i krew zaczęła krążyć szybciej. Jeszcze kilka kropli wyleciało z rany.
- Oi, Tsuki... Tsuki, nic mi nie jest... - Przez walenie do drzwi nic nie dało się usłyszeć. Chciał podejść, ale gdyby akurat w tym momencie zostały wyważone, wolał nie stać na linii ognia. Zerknął na kafelki pokryte stróżką już zasychającej krwi. - Nie spodoba mu się to... - szepnął i oparł głowę o pralkę. Zdołał zjeść trzy kanapki, czy to łagodziło jego przewinienie...? Teraz pewnie nie da sobie nawet wmówić, że to był przypadek... Tak, to była jedna z tych nielicznych chwil, gdy w przypływie słabości czuł, że to Tsuki ma przewagę. Nienawidził tego, a jednocześnie nie widział wyjścia, w którym kiedyś przestałby tak reagować na nienawiść do siebie...
    Jego rozmyślania przerwał trzask wyrywanych drzwi. Aż podskoczył w miejscu, z resztką kanapki przy ustach.‏
     Tsuki nawet nie zauważył, że wyłamał drzwi, ani, że cisnął nimi o najbliższą ścianę. Podbiegł do Roppiego klękając przed nim i przytulając jak najmocniej potrafił, byle mu nic nie zrobić.
- Przepraszam. - łzy zaczęły płynąć mu po policzkach. - Przepraszam... - To była jego wina, to przez jego wybuch. - Przepraszam...‏
- Tsuki... - Upuścił resztkę kanapki, żeby pogłaskać go po miękkich blond włosach. Samo to go uspokajało... - Spokojnie, przecież nic mi nie jest... Mówiłem, ale nie słyszałeś, dobijając się tak do drzwi. Następnym razem zwyczajnie poczekaj, dobrze? - Przytulił jego głowę bardziej do siebie. Drugą rękę nadal trzymał opuszczoną. - I uważaj, bo się pobrudzisz... - westchnął. - Przez przypadek się skaleczyłem. Widzisz? - Pokazał mu dość małe jak na niego nacięcie.‏
- Przepraszam! - pisnął, widząc ogromną ranę na pół reki. Cud, że nie zemdlał na widok krwi tylko podjął męską decyzję i wyjął apteczkę... Dobrze, że mają ją w każdym pokoju, jeszcze z czasów, gdy samookalecznie dla Roppiego było formą rozrywki‏.
- Ale za co? - spytał, zmęczony. To było tylko płytkie nacięcie, dlugości góra dziewięć centymetrów!
- Nie martw się tak, już nie krwawi...
     Żałował tej gorączki coraz bardziej. Tsuki wyglądał tak słodko z tymi rumieńcami, a on nawet nie mógł go pocałować... Ciekawe, czy naturalna odporność blondyna zwalczyłaby zwykłe, przechodzące przeziębienie... - zastanawiał się, wpatrując się w zamyśleniu w jego usta, wyjątkowo nie zakryte przez szalik.‏
     Tsuki w ciszy opatrywał ranę. To była jego wina. Dudniło mu w uszach, nie chciał tego. To wszystko przez niego. Zakończył bandażowanie zawiązując oba końce na kokardkę jak to miał w zwyczaju i wziął Roppiego na ręce.
- I-Idziemy do łó-łóżka...‏
- No wiesz? Chcesz rannego i chorego wykorzystać do swoich celów? - zapytał, starając się go jakoś rozweselić, albo chociaż lekko zawstydzić, żeby nie było już tak niezręcznie. Nawet sam spróbował się uśmiechnąć, choć nie bardzo mu się to udawało. Wiedział, że Tsuki też potraktuje jego wypowiedź poważnie i zacznie się tłumaczyć, dlatego dodał: - Właściwie nie miałbym nic przeciwko...‏
- Nieprawda.- zaprzeczył szybko sadzając go na łóżku. Podał mu zabrane z łazienki resztki kanapek. - Jedz. Z-zrobię herbaty.- mruknął i wyszedł. Powinien chyba też ugotować obiad. Może zupę? Powinna być ciepła i postawić go na nogi.‏
- Zjadłem już trzy. - westchnął. Jak na niego to i tak było dużo. Więcej by w siebie nie wcisnął... I tak zrobił to tylko dla blondyna. Opadł znów na poduszki. Był wypoczęty, tylko głowa go trochę bolała... Nie chciało mu się nawet porządnie ubrać. Sięgnął po książkę, z zamiarem doczytania tego "czegoś" do końca i zabrania się za coś ciekawszego. Nudził go taki dzień. Ale po nocnej masakrze już się nieco uspokoił. Odrobinę...‏
     Tsuki kursował między kuchnią a pokojem pilnując, żeby Roppiemu nic nie zabrakło jak również dopatrując gotującej się zupy. Przyniósł brunetowi herbatę i zaraz znów zniknął za drzwiami. Bał się z nim porozmawiać. A co jak Roppi boi się go po tych wyłamanych drzwiach? Właśnie. Powinien je chyba naprawić, jeśli nie chce podglądać swojego chłopaka w łazience. Zarumienił się na tę myśl, upuszczając łyżkę do garnka z zupą, którą akurat mieszał.
     Brunet z cichym westchnieniem przewrócił stronę książki. Chyba nie było po co protestować, kiedy Tsuki się uparł... Nie rozumiał jednak, po co tak wokół niego biega. Przecież to nie było potrzebne, przez to czuł tylko, że go wykorzystuje... Jednak tak było zawsze.
- Coś się stało? - spytał na tyle głośno, by blondyn go usłyszał. Wiedział, że to był upadek czegoś małego, ale był ciekaw, czy to przez nieuwagę, czy może przez coś innego.‏
- N-Nic!- odkrzyknął starając się wyjąć łyżkę z gorącej zupy. Najpierw drugą łyżką a potem pomagając sobie widelcem jednak mu się nie udawało. W końcu wpadł na genialny pomysł. Wyłączył ugotowaną już zupę przelał ją do miseczek i w ten oto sposób łyżka została uwolniona... Choć musieli teraz we dwóch zjeść 6 misek zupy... W praktyce Roppi zje najwyżej połowę jednej, a on pozostałe 5,5. Wziął czystą łyżkę i miseczkę. Poszedł do pokoju i podał je brunetowi. Sam poszedł po swoje jedzenie.‏
     Roppi spojrzał na zupę zdenerwowanym wzrokiem, ale po chwili uspokoił się i nie pokazywał już żadnych emocji. Choć jego spokój pełen był napięcia. Jednak nie dawał nic po sobie zauważyć. Umoczył łyżkę w zupie i spróbował odrobinkę. Nie była zła. Jednak też nie miał ochoty. Szczególnie po ostatnich trzech kanapkach, które wcisnął na siłę. Do tego to jedzenie pachniało. Nie mógł wcisnąć w siebie więcej... Miał zamiar pokazać Tsukishimie, że je, jednak żywił wstręt do jedzenia, szczególnie w takim humorze.‏
- Je-jedz... Mu-musisz odzyskać siły. - mruknął, znów skupiając się na swojej na wpół opróżnionej już miseczce. Nic nie mógł poradzić na to, że zajadał stres. A teraz miał go wyjątkowo dużo. Bał się, że Roppi go znienawidził, że nie chce już z nim być. Nie zamierzał go prowokować, ani rozpoczynać tego tematu sam. Niech brunet go zacznie. On w końcu starał się tylko o niego troszczyć, najlepiej jak umiał, ale mimo to Roppi przecież może być zły, że na niego krzyczał, że był oschły, że ograniczał jego wolność... Ale on po prostu się martwił tak?‏
     Orihara wpatrzył się w zawartość miseczki, próbując wyłączyć węch. Nie działało, kanapki niemalże podchodziły mu do gardła. Zwykle nie jadł, dlatego dla niego to było bardzo dużo. Upił łyk wywaru, ale od razu zrobiło mu się niedobrze. Nie miał wyboru...
- Nie mogę. - Odłożył miseczkę na szafkę nocną i usiadł po turecku, patrząc na swojego chłopaka wzrokiem przenikającym umysł. Chciał wiedzieć, o czym on teraz myśli. - Zjadłem trzy kanapki i nie mam siły na nic więcej. Przepraszam, Tsuki. I bez tego mam mdłości. - Miał nadzieję, że tyle wystarczy. Zdenerwuje się znowu? Ale starał się jak mógł, temu nie mógł zaprzeczyć.‏
- D-dobrze...- spojrzał na niego smutny zabierając prawie pełną miseczkę. Jego była już pusta więc postanowił odnieść je do kuchni.- N-Nic nie szko-szkodzi...- mruknął wstając. Znieruchomiał na wiadomość o mdłościach... Czy to też było spowodowane chorobą? - Mo-może pój-pójdziemy d-do lek-lekarza?- bał się to zaproponować, więc jąkał się jeszcze bardziej. Roppi nie lubił lekarzy, ale przecież to mogło być coś poważnego. Wpatrzył się uważnie w bruneta. Już nie był tak przeraźliwie blady, choć nadal o wiele bledszy niż normalnie... Czyli wyglądał teraz jak kartka papieru. Martwił się, naprawdę i to przebijało się w jego oczach. Wiedział o tym, nigdy nie potrafił tego ukryć choć bardzo by chciał. Może Roppi sobie tego nie życzył, w końcu już wczoraj kazał mu spać, a nie się nim zajmować... Może chce mu powiedzieć, że go już nie chce?‏
- Nie chcę... - westchnął. Naprawdę nie cierpiał wizyt u lekarzy, ich przemądrzałego kiwania głową, nie cierpiał leków, które ponoć miały pomóc, a nie pomagały... - Przecież ty się już mną zajmujesz, prawda? - To dziwne, tyle jadł, do tego był zmęczony... - Ty mi wystarczysz... - Przypatrzył mu się uważnie. Denerwował się... Widział przecież, że Tsuki się denerwuje.‏
- Dzie-dziękuję. - odparł cały czerwony. - Po-po prostu s-się mart-martwię... O ci-ciebie... - wyjaśnił, podchodząc do bruneta i nakrywając go kołdrą. - O-odpoczywaj.‏
- Wiem, że się martwisz. - Wyciągnął ręce i objął jego szyję, nie chcąc go puścić. Nic tylko biegał koło niego, do tego szczęśliwy... Szczęśliwy, że pomagał takiemu śmieciowi jak on, nie mógł tego znieść... - Jednak nie chcę odpoczywać. Już się wyspałem. Tsuki, połóż się koło mnie... - poprosił, patrząc mu prosto w oczy. Wiedział, że mu nie odmówi... Mimo wszystko, Tsuki nie odmawiał mu nawet tego, nie ważne, jak go to krępowało.‏
Blondyn przełknął ślinę znów pozwalając rumieńcowi wykwitnąć na jego policzkach. Niepewnie zdjął kapcie i wszedł na łóżko. Obrucił się przodem do leżącego Orihary podkładając sobie rękę pod głowę. Wpatrywał się w niego czekając aż coś zrobi.‏
- Po prostu poleżysz tak ze mną, prawda? - Cmoknął go w usta, po czym zwyczajnie położył się obok. Im obu tyle wystarczyło...‏
- T-Tak- Tsuki w pierwszej chwili chciał się odsunąć i zacząć przepraszać. Był cały czerwony na twarzy i nie wiedział gdzie podziać wzrok. Ale przecież to Roppi go pocałował, jego Roppi. Ta myśl sprawiła że miał ochotę zakryć usta dłonią co też zaraz uczynił.‏
- Co robisz, Tsuki? - spytał, odrobinę rozbawiony. Jego zażenowanie było dla niego strasznie zabawne, nic nie mógł na to poradzić. Położył dłoń na jego policzku, przesuwając jego twarz tak, by musiał na niego patrzeć. - Dlaczego zasłoniłeś usta?‏
- J-ja.... n-nic.- mruknął, odsłaniając usta. Roppi ułożył twarz, ale Tsuki mógł też uciec samym wzrokiem co też uczynił. Roppi bardzo cenił swoją strefę osobistą i blondyn zawsze starał się ją szanować, a teraz Roppi sam z własnej woli, czy też może bardziej dla niego, Tsukiego, zmniejszył tę strefę tak bardzo.‏
- Nie chcesz, żebym cię całował? - Puścił go. Tsuki był jedyną osobą, którą tolerował tak blisko siebie. A nawet nie przeszkadzał mu.
- Nie, t-to nie tak.- zaprzeczył zbyt szybko, przerażony wpatrując się prosto w oczy swojego Roppiego. Przypomniał sobie jednak, że brunet nie lubi takiego kontaktu wzrokowego to też burknął. - Chcę... - i odwrócił wzrok wtulając policzek w ramię z niepewną miną.‏
- To dobrze. - mruknął, patrząc już w zupełnie inny punkt. Tego jednego nie znosił nawet u blondyna. Nie patrzenia w oczy... Jakby nagle rozszyfrowywał wszystkie jego myśli, mógł usłyszeć i zobaczyć wszystko. Przeniknąć duszę... Nie, nie mógł tak. Nie przy ilości tajemnic, jakie nosił. Nie przy tylu mrocznych sekretach... Przy byciu mordercą, czego jego chłopak był absolutnie i kompletnie nieświadomy...‏
- R-Roppi-s-san jesteś zmę-zmęczony?- zapytał po dłuższej chwili milczenia. Bał się zostawić tę rozmowę niedokończoną. Nie wiedział czemu, ale miał takie przeczucie że jego chłopak zaczyna myśleć o czymś czego on sam nie chciałby się o nim dowiedzieć. Czasem Roppi taki był, a blondyn dla własnej wygody usilnie ignorował pewne fakty, wmawiał sobie, że to dlatego żeby nie zrazić do siebie Roppiego, zęby go nie wystraszyć ale tak naprawdę sam też się bał i wstydził do tego przyznać. Był tchórzem do tego ciamajdą. Nie wiedział jak Roppi może go darzyć jakimkolwiek uczuciem, ale jeśli on tylko w jakiś sposób mógł pomóc brunetowi chętnie by to zrobił. Nie pytał się o jego sekrety bo... bał się go stracić... Ach, znów się okłamuje‏.
- Tak, chyba tak.- Odwrócił głowę i przykrył ich obu, nie patrząc na jego twarz. Gdyby dowidział się czegoś... Czegokolwiek... - Chyba już czuję się dobrze, nie mam zbytniej gorączki. Jutro wyjdę. - To ostatnie dodał bardziej do siebie, odrobinę nieobecny duchem. Jutro... Jutro. Jutro paru ludzi, przez których ten świat jest taki okropny, przestanie istnieć. Choć narodzi się parę tysięcy nowych, może zdoła zrobić choć trochę, by oczyścić świat z tego robactwa.‏
- Jak wo-wolisz Roppi-s-san...- zgodził się niechętnie. Wiedział, że brunet go nie posłucha... Miał ten dziwny błysk w oku i to specyficzne brzmienie głosu. Tsuki poznałby to wszędzie. To jedna ze spraw, o które miał nie pytać. Więc po prostu się zgodził, co z tego że się martwił...To dla Roppiego chyba nie było takie ważne, jeśli w ogóle.- N-Nie przemęczaj się.- dodał cicho.‏
- Postaram się. - obiecał, wracając do tu i teraz. - Nie pytałem jeszcze... Jak poszedł ci egzamin? - spytał, momentalnie już całkiem nad sobą panując.‏
- Nie m-mam pojęcia.- przyznał się cicho. - Za-za bardzo s-się spieszyłem....- przyznał cicho. Nie wiedział nawet jakie były pytania... Nic... Mógłby w sumie nawet nie iść na ten egzamin pewnie efekt byłby podobny.
- Jak to "spieszyłeś"? - spytał poważnie. Czyli, że jeszcze przez niego mógł zawalić ten egzamin...? No, ale czy miał prawo być na niego o to zły? Mógł winić jedynie siebie. - Mówiłem przecież, że będę spokojnie leżał, niczego mi nie brakowało... Po co się spieszyłeś? - spytał spokojnie, nie podnosząc głosu ani o ton.‏
- N-Nie wiem... To t-tak samo....- bronił się, chowając twarz za rozłożonymi rękoma... Może trochę kłamał. Spieszył się do Roppiego, ale... on wcale nie musiał o tym wiedzieć... Jeszcze potem by się martwił. - T-to n-nic ważnego...- mruknął w końcu odwracając wzrok w bok. To tylko egzamin... Zawsze może zdawać poprawkę.‏
- To był egzamin, Tsuki. Przecież wiem, że to ważne. Od tego zależą twoje studia, prawda? - Wpatrzył się nieruchomo w sufit. - Nie przejmuj się mną aż tak. Nic sobie nie zrobię, ale musisz mi obiecać, że skupisz się też na sobie.‏
- N-Nie ważne... j-jak się n-nie uda... z-zdam po-poprawkę...- przekonywał samego siebie. On naprawdę chciał studiować tylko, że.... to nie było aż tak niezbędne im do życia. Póki co ma pracę. A jakby się nie uczył zatrudniono by go pewnie na pełen etat. W antykwariacie twierdzili, że ma dobry wpływ na ludzi i szybko zaskarbia sobie ich sympatię, czego nie rozumiał, ale się z tego cieszył. Ludzie byli dla niego mili. Jakoś by ich utrzymał. Nawet nie chciał myśleć o tym, że Roppi ma pieniądze na koncie swoich zmarłych rodziców. To były jego pieniądze, nie ważne co się stanie Tsuki nie mógł ich zabrać nawet jeśli chodziłoby o dobro Roppiego. Uśmiechnął się do niego pewnie, oświadczając mu, że najwyżej nie pójdzie na studia, że nie szkodzi i że przecież Roppi jest najważniejszy.‏
- Chyba żartujesz. - stwierdził z lekką irytacją. ON najważniejszy?! - Nie myśl teraz o mnie, tylko o sobie, mówiłem przecież. Nie jestem ważny. Nie rzucisz dla mnie studiów. Prędzej zniknę, niż ci na to pozwolę.
Owszem, był gotów zniknąć, byle tylko Tsuki nie zaprzepaścił swojego życia. Nie przez niego.‏
- N-Nie!- wrzasnął odruchowo przytulając Roppiego jak najmocniej.- N-nie od-odchodź!- szepnął cicho cały czerwony od wcześniejszego wybuchu... Jednak mimo, że było to krępujące nie miał zamiaru go puścić. Bo Roppi jeszcze teraz odejdzie, a tego Tsuki już chyba nie przeżył.‏
- Musisz zacząć myśleć o sobie, Tsuki. - westchnął. Nie chciał sprawiać mu smutku... Ale gdyby kiedyś coś się nie udało i być może by umarł... - Wiem, że jestem twoim chłopakiem, ale nie jestem aż tak ważny. Nie waż się rzucać studiów. Obiecaj, proszę. - spuścił z poważnego tonu, wzdychając cicho.‏
- A... a obie-obiecasz.- przełknął nerwowo ślinę. Bał się o to prosić... Może Roppi naprawdę chciał to robić, ale... To było niebezpieczne! - Obiecasz ż-że... nie będziesz wy-wychodzić w no-nocy ii ... - nie chciał dokańczać, wiedział, że Roppi zrozumie o co chodzi, a on... Bał się tego słowa, mimo, że przywykł, iż Roppi coś przed nim ukrywa. A kilka razy widział krew w kranie albo nóż. Kiedyś nawet zakrwawiony. I jeszcze na uczelni wszyscy mówili o tajmeniczym nożowniku... Był prawie pewny, że to Roppi. Ale... nadal zbyt go kochał by od niego odejść, by go wydać, bo on się go nie bał.‏
- I co, Tsuki? - spytał spokojnie. Przecież on by się nie domyślił... Nie on, prawda? Nie jego niewinny Tsuki, który żył całkiem z dala od tego zepsutego świata... Który nie powinien wiedzieć, co on robi w nocy. Nigdy, przenigdy nie powinien się o tym dowiedzieć. Miał go przecież od tego chronić. - Co jeszcze?‏
- Ja...ja tylko... Ja nic.- zaczął się tłumaczyć. Wyczuł, że Roppi jest zły, albo chociaż zirytowany.- Prze-przepraszam... O-obiecuję że sko-skończę szkołę, że pó-pójdę na studia.- obiecał. Nie chciał Roppiego zmuszać on tylko się o niego martwił...Miał nadzieję, że jak skończą ten temat Roppiemu poprawi się humor... Jednak brunet dalej tylko badał go spojrzeniem, a może nad czymś myślał?- Pó-pójdę po ksi-książkę.- wpadł na pomysł i szybko odwrócił się, chcąc zejść z łóżka. Może da Roppiemu czas.
- Jak wolisz. - stwierdził cicho, patrząc za nim. Czyżby się domyślał...? Czy naprawdę mógł się domyślać? To go martwiło... Denerwowało. Nie chciał wplątywać w to Tsukishimy.
Na razie temat został zawieszony, ale jeszcze miał powrócić... A on musiał być ostrożniejszy.‏
- Pr-Proszę.- niepewnie podał książkę swojemu chłopakowi, po czym wraz ze swoją usiadł na fotelu koło łóżka. Jeśli Roppi jest zły to tak będzie lepiej. Nie chciał mu przeszkadzać, ani denerwować go bardziej. W końcu dziś odważy się zapytać go o te mord... dziwne znikanie ludzi i zakrwawiony nóż. I tak pewnie przesadził.
- Chciałeś, żebym nie wychodził w nocy i co jeszcze? - spytał, oglądając książkę. Nie mógł tak, musiał wiedzieć, ile blondyn wie.
- Spó-spójrz na ty-tytuł- mruknął. Bał się to powiedzieć ale... jedna z książek aż tak pasowała do sytuacji, że musiał ją wziąć do domu. Liczył, że może dzięki temu porozmawia z brunetem o "tym", bo przecież Tsuki się martwił. Nie miał daru mowy, nie umiał ani przemawiać ani nawet mówić bez jąkania się... Dlatego porozumiewał się językiem literatury. Gdy przyszedł wziąć dla siebie książkę, od razu w oczy rzuciła mu się t,a co do której miał plany. "Morderstwa w świetle księżyca" liczył ze dzięki temu porozmawia z brunetem...A nawet jeśli nie... Roppiemu powinna się spodobać.‏
- "Morderstwa w świetle księżyca". - powtórzył zamyślonym głosem. Więc... Wiedział. - Masz na myśli, że wychodzę w nocy zabijać ludzi? - spytał cicho, wpatrując się w okładkę. - Podejrzewasz mnie? - Utrzymywał swoje neutralne oblicze, starając się nie dać nic po sobie poznać.‏
- N-Nie!- krzyknął protestując. Choć nie wiedział dlaczego. Tak właśnie sądził... albo to, albo Roppi się tnie, ale... nie widział żadnych śladów. - J-ja po pro-prostu... ni-nie wiem... martwię s-się...- dukał niepewnie.‏
- Widzę to, Tsuki. - westchnął, zamykając książkę i odkładając ją na bok. - Dlaczego tak sądzisz? - Nie chciał patrzeć mu w oczy tym bardziej, dlatego wpatrzył się w książkę, którą trzymał Tsuki.‏
Tsuki wpatrywał się w swoją książkę. Spojrzał na tytuł, po czym uniósł ją do góry, pokazując Roppiemu okładkę samemu chowając za nią swoją głowę. "Po prostu... wiem to!"‏
     Gdyby nie był taki zdenerwowany, pewnie nawet rozbawiłaby go sytuacja porozumiewania się tytułami. Jednak musiał jakoś odeprzeć te podejrzenia.
- Tsuki. - Sięgnął po jego dłoń. Natura profesjonalisty, za którego się uważał, brała górę nad wstrętem do siebie za to, co robił. - Spora część tych zdarzeń miała miejsce nawet wtedy, gdy spałem. Byłem tu przecież z tobą, prawda? Zauważyłbyś, gdybym wracał ubabrany krwią, racja?‏
- N-nawet jak by-byłeś cho-chory... Wy-wyszedłeś t-to zrobić.- pisnął cicho, dalej chowając się za książką. Było mu wstyd że oskarża ukochanego, ale on tylko chciał go chronić, nic więcej. Jak Roppi przestanie to nikt go nie nakryje. Może jeszcze się uda.
-W i-widziałem... za-zakrwawiony nóż... i kosz-koszulkę któ-tórej nie wy-wyprałeś...‏
- Kiedy byłem chory? - spytał, niby zdziwiony. - Przecież byłem tu cały czas. Chyba nie wyobrażasz sobie zabijania groźnych ludzi z prawie czterdziestostopniową gorączką? Poza tym leżałem tu, budziłem cię o trzeciej, a potem budziłeś mnie z rana. Kiedy miałbym to zrobić? - Zmarszczył brwi, jakby nie rozumiał. - To chyba dowodzi mojej niewinności? Nóż i koszulka... - Przerwał na chwilę. - Nieważne. Ale to nie było morderstwo. - uparł się. Miał go chronić od takiej wizji siebie za wszelką cenę i tego chciał się trzymać.
- Dobrze... U-uznam t-tę wersję...- popatrzył na niego smutno. Aż tak bardzo chciał go przekonać? Dalej chciał to ukrywać? No cóż Roppi jest wolnym człowiekiem, a Tsuki nie chciał go powstrzymywać. Bał się, że wtedy Roppi może od niego odejść i nikt mu już nie pomoże z gorączką, nikt nie będzie mu robił jeść, że będzie zabijał ludzi samemu się wykańczając. Teraz Tsuki starał się go utrzymać przy życiu. Jak odejdzie, brunet nie będzie miał już nikogo. Wolał się zgodzić i dalej udawać, że nic nie widzi.‏
- Uznasz...? - Zaczynał być wściekły. Dlaczego Tsuki nie mógł żyć w błogiej nieświadomości? Czy ktoś na jego uniwersytecie o tym mówił? Na ulicy? W bibliotece? Zabiłby, gdyby wiedział, kto to. Zabiłby każdego, kto mu przeszkadza. Powoli ciął na kawałki, nie ważne, kto to. Przeszkadzał... Ludzie przeszkadzali... Dlaczego nie mogli po prostu zginąć? - To znaczy, że mi nie wierzysz, prawa? Boisz się mnie?‏
- Nie boję się ciebie. - Powiedział pewnie. I nawet się nie zająknął, co było sporym sukcesem. Popatrzył uspokajająco na Roppiego.- Bo-boję się t-tylko, ż-że mnie zostawisz. -posmutniał znów patrząc na książkę.- Je-jeśli tak ci wy-wygodnie będę u-udawał, że n-nic nie wiem.
- Bo naprawdę nie wiesz, Tsuki. - Popatrzył na niego, jednak unikając oczu. - I nie mam zamiaru cię zostawiać, chyba, że to byłoby konieczne dla twojego dobra. Dobrze, że się nie boisz. - Pogłaskał go po policzku. - Ale może powinieneś? - Zostawił pytanie, by zawisło w powietrzu, samemu chwytając znów za swoją książkę.‏
- N-nie... Nie bo-boję się.- powiedział poważnie. Wcześniejsza wypowiedź bruneta jasno świadczyła o tym, że ma udawać, że nic nie wie, więc tak zrobi. Postara się. Zaczął czytać książkę, jednak nie mógł się skupić. Cały czas wracał myślami do rozmowy z Roppim. - Wie-wiedziałem, że wy-wyszedłeś cho-chory... po trze-trzeciej... j-jak się obu-obudziłem mi-miałeś zimne w-włosy i u-ubranie... po-powinno być gorące... i spo-spocone p-przy gorączce...- nie mógł się powstrzymać wcześniej nie odpowiedział na to pytanie i nie mógł uznać rozmowy za zakończoną.
- Wyszedłem się przewietrzyć. Ale dlaczego to od razu ma świadczyć o tym, że kogoś zabiłem? - spytał cicho. - I dlaczego nie przeszkadza ci rozważanie mojego teoretycznego bycia nożownikiem?‏
- R-rana na nad-nadgarstku.- mruknął odkładając książkę na kolana. I tak nie mógł czytać.- Nie bo-boję się ciebie... Mo-możesz być no-nożownikiem, a-ale nie chcę ż-żeby c-cię złapali...
- Tsuki... - Odłożył książkę, nawet nie przejmując się stroną. Wplótł palce jednej dłoni w swoją grzywkę, zamykając oczy. Miał dziwną ochotę szarpnąć się za te włosy, byleby bolało... Musiał się uspokoić... - Skąd ty się tak właściwie wziąłeś...? Kim jesteś...? Gdybym był mordercą, powinieneś to zgłosić. - westchnął. Wstał, nie zabierając nawet książki. Musiał na chwilę... Wyjść. Choćby do toalety. Dla spokoju.‏
- Gdy-gdyby to b-był ktoś inny zgło-zgłosiłbym...- potwierdził. Naprawdę by tak zrobił, ale to przecież był Roppi, jego Roppi i on nie pozwoli go skrzywdzić... Ani tym bardziej wsadzić do więzienia. Więzienia są straszne, jeszcze by coś zrobili jego ukochanemu. On sobie poradzi, pomoże mu... Zrobi wszystko byleby Roppiemu nic się nie stało‏.
- Ale to ja. - szepnął, przystając przed toaletą. Drzwi były wyważone... Zapomniał. Więc GDZIE miał teraz iść?! Denerwowało go to. Bardzo. Chciałby tylko jakoś się wyładować... On też mógł być niebezpieczny. Ale kogo miał krzywdzić? Nawet dla siebie nie miał miejsca, a nóż był ukryty w sypialni, gdzie siedział Tsukishima.‏
Tsuki przełknął ślinę. Skoro już zaczął z nim rozmawiać na ten temat to...
Znalazł nóż... W końcu widział go nie raz podczas sprzątania domu i wyjął. Odetchnął głęboko patrząc na zimną stal i poszedł do łazienki... No tak musi naprawić drzwi. Ale dobrze, że je wyłamał, teraz nie musi robić tego znowu. Podał Roppiemu jego broń - P-Proszę. - Wsunął mu ja w dłoń i pokierował nią tak by dotykała jego szyi.‏
- Co ty wyprawiasz?! - niechcący podniósł głos i niemal natychmiast rzucił nożem tak, że ten odbił się od najbliższej ściany i poleciał po podłodze. Spojrzał na niego wściekły, ale zaraz złagodniał. Czuł wstręt do tego siebie, który trzymał nóż. Czuł wstręt do tego siebie, który spojrzał na blondyna w ten sposób. Heiwajima zasłużył na dobre traktowanie, a on... - Co chciałeś, żebym zrobił?! - spytał, wciąż z lekką irytacją. Tym razem na siebie.
- Widzisz...- zaczął podnosząc z ziemi nóż i znów wkładając go w rękę Roppiego.- N-nie boję s-się... Mo-możesz mnie za-zabić... N-nie mam n-nic przeciwko.- Dalej patrzył mu w oczy. Tym razem się nie ugnę, mimo że wiedział, że Roppiego to przeraża. A może bardziej denerwuje? Teraz to nie było ważne. Tsuki chciał mu coś pokazać.‏
- NIE CHCĘ cię zabić. - powtórzył, starając się nad sobą panować. Jednak gdy o Heiwajimę chodziło, nie potrafił... Tylko on jeden nie był mu obojętny.‏
- Dlaczego?- spytał poważnie, wciąż na niego patrząc.‏
- Ludzie są źli. Ale ty nie jesteś. - stwierdził cicho. - Ciebie to nie dotyczy... Jesteś wyjątkowy. Jesteś jedyną nie zepsutą istotą na tej ziemi, Tsuki. Jedyny taki... Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym zrobił ci krzywdę. - Ciężko mu było utrzymać spojrzenie prosto w jego oczy. W niewiadomy sposób miał wrażenie, że blondyn widzi teraz wszystkie morderstwa, których dokonał z zimną krwią. Że to go zepsuje. Że zmieni się... A kochał go. Kochał go niewinnego, nieuświadomionego... - Wolę, kiedy żyjesz w swoim świecie. Wolałbym cię podziwiać z daleka, ale zdecydowałem się chronić cię przed zepsuciem. Chciałem, żebyś pozostał taki, jaki byłeś zawsze. I miałbym cię zabić? To niewykonalne. Prędzej zabiłbym siebie. - stwierdził w pełni opanowanym głosem i w końcu odwrócił wzrok. Strasznie denerwował się tym, co Tsukihima mógł zobaczyć...‏
- Dzi-dzi-dzi-ę-dziękuję... - wyjąkał cały czerwony, nadal przysłuchując się monologowi bruneta. Chciał się wtrącić i zauważyć, że każdy człowiek jest wyjątkowy, ale gdy Roppi przeszedł do tematu: "Wolę zabić siebie niż ciebie" zbyt się przestraszył. - Nie!!!- krzyknął i zabrał mu szybko nóż, kalecząc się przy tym w palec. Syknął cicho chowając rękę za plecami.‏
- Głupek. - parsknął cicho, wręcz niedosłyszalnie i wyciągnął do niego rękę. - Oddaj go i pokaż no to skaleczenie. - Uśmiechnął się mimowolnie. Było mu jakoś odrobinę lżej... Nawet nie wiedział, że się uśmiecha. Sięgnął po jego rękę i delikatnie zabrał mu nóż, który zwyczajnie odrzucił na podłogę i kopnął za siebie. Nie miał do niego jakiegoś sentymentu... Za to przyciągnął dłoń Tsukiego i pogłaskał ją delikatnie, by rozluźnił pięść. - Pokaż mi to skaleczenie, Tsuki. - poprosił cicho, wpatrując się w jego dłoń. Tak dużą, a delikatną i pozbawioną blizn...‏
- D-Dobrze...- zgodził się niepewnie otwierając dłoń. Było na niej trochę krwi, ale nie było tam nic strasznego. - O-opa-patrzę t-to.- zaproponował chcąc zabrać rękę. Czuł się nieswojo gdy Roppi tak na nią patrzył. Chociaż uśmiechał się więc... Chyba już było dobrze. Blondyn nie mógł przestać wpatrywać się w jego radosne oczy. Czerwone jak zawsze ale nie były tak poważne i przygaszone jak zwykle... Były piękne.‏
- Nie. - Zacieśnił lekko uścisk, nie pozwalając mu zabrać dłoni. - Tego raczej nawet nie trzeba opatrywać... Pokażę ci, to niewielkie skaleczenie. - Podniósł jego dłoń i delikatnie, żeby go nie spłoszyć, umieścił opuszek jego palca w swoich ustach. Zaczął powolnymi ruchami języka oczyszczać malutką rankę z krwi. Chciał pokazać mu, że skaleczenie pod wypływającą nadal krwią wcale nie jest wielkie, ale w tym celu musiał ją oczyścić i poczekać, aż kropelki metalicznej cieczy przestaną płynąć. Nie trwało to wcale długo.‏
- R-Roppi-s-san!- wykrzyknął, a w pierwszym odruchu chciał zabrać rękę. W końcu jeszcze się brunet pobrudzi. Później jednak widząc co się dzieje przestał się szarpać. Na policzkach znów miał czerwone plamy. Było mu jakoś gorąco i... on nie chciał patrzeć na to co robi jego chłopak, ale... nie mógł oderwać wzroku... tak po prostu.‏
     Orihara zerknął na chwilę na jego twarz. Głębokie rumieńce i odruchowo skulone ramiona wyglądały w jego mniemaniu niezwykle uroczo. Z lekką przekorą zamknął w swoich ustach prawie cały jego palec, lekko ssąc i liżąc. Był ciekaw jego reakcji... Dlatego dał się na chwilę porwać i zrobił to odruchowo. Mimo, że krew już nie płynęła.‏
- R-Roppi prze-przestań...- jęknął wręcz błagalnie. To było krepujące, przecież... przecież to wcale nie tak! On sobie tylko wyobraża takie rzeczy. Brunet na pewno nie miał nic takiego na myśli... Na pewno... Na pewno nie jego Roppi.‏
- Hmm? Nie podoba ci się? - Wyjął jego palec z ust i pokazał mu. - Widzisz? To tylko malutka ranka. Jesteś pewien, że chcesz ją opatrzyć? - spytał, opanowany. Właściwie to nie chciał na tym poprzestawać, ale Tsuki wydawał się taki słodki w tej chwili... Nadal tak niewinnie i bezbronnie. Uwielbiał ten widok.‏
- J-Jest do-dobrze- zapewnił kiwając szybko głową. Musiał wyrzucić z niej ten obraz. Roppi nie mógł.. na pewno nie chciał... nie w takim kontekście.- Poczochrał sobie włosy próbując się uspokoić. Musiał pomyśleć, nie wiedział co robić.- T-To m-może zro-zrobię herbaty!- wpadł na genialną myśli i poderwał się od razu biegnąc do kuchni. Niestety swoim zwyczajem pośliznął się na dywanie i rozłożył jak długi w przedpokoju. - Awua... - mruknął coś niezrozumiale‏.
- Czy ty ode mnie uciekasz? - spytał, podchodząc do niego i kucając obok. Wyciągnął ręce, by pomóc mu wstać. - Wolałbym, żebyś posiedział ze mną. - oznajmił spokojnie. Nie wierzył, że po takich wyznaniach Tsuki nadal był... Tsukim. Nie zmieniło się kompletnie nic! Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów naprawdę czuł jakieś szczęście...‏
- N-Nie u-uciekam. P-po pro-prostu... - nie wiedział jak to wyjaśnić. - Napra-naprawdę mo-mogę z to-tobą posiedzieć?- upewnił się. W końcu mógł się przesłyszeć.‏
- Oczywiście. - Skinął głową. - Nawet wolałbym, żebyś zwyczajnie posiedział obok. Nie będzie ci przeszkadzało moje towarzystwo, skoro już wiesz, jaki naprawdę jestem? - spytał, z uwagą oczekując na odpowiedź.‏
- O-Oczywiście, ż-że nie.- Powiedział dumie siadając na ziemi.- Um. N-na pewno ni-nie chcesz he-herbaty? - upewnił się. Jemu już zaschło w gardle ze strachu, że Roppi mógłby zginąć. I z emocji przeżytych później, więc ten kompletnie zwyczajny pomysł chyba nie był jednak taki zły.‏
- Nie. - Cmoknął go całkiem spontanicznie w usta. - Ale jeśli chcesz, mogę ci zrobić coś do picia. - zaproponował. Wolał nawet udawać, że tej rozmowy nie było, skoro już Tsuki to akceptował.
Tsuki nie spodziewał się tego pocałunku. Siedział na środku korytarza cały czerwony i nie wiedział gdzie podziać oczy. Gdy Roppi się od niego odsunął szybko zakrył grzywką zaparowane już z gorąca okulary. Pokiwał szybko głową.- Po-poproszę!- wydukał.‏
- Dobrze. - Wstał i poszedł do kuchni, spokojnie wstawiając wodę. Nie wiedział dlaczego nagle postanowił zrobić coś spontanicznego. Może to dlatego, że czuł się tak lekko...? Naprawdę niezwykłe. Miał dobry humor. Jego samego to zaskakiwało... Na tyle bardzo, że chciał wyściskać Tsukiego ale to zachowanie było tylko jego ukrytą zachcianką i nijak się miało do jego rzeczywistych zachowań.
Czekał, opierając się o blat, w zamyśleniu obserwując czajnik. Nasłuchiwał tylko kroków blondyna... Nóż nadal tam leżał, był więc ciekaw, czy Heiwajima coś z nim zrobi... Czy może zwyczajnie go zostawi.‏
Tsuki powoli wstał z podłogi. Popatrzył na łazienkę i postanowił chociaż prowizorycznie założyć drzwi, żeby to jakoś wyglądało. Westchnął, dźwignął je i ustawił. Z jego siłą to nie był problem. Powinien teraz zrobić kartkę: "Uwaga nie wchodzić"? Żeby nikt się nie zapomniał? Chyba tak... Podreptał cicho do pokoju po jakąś kartkę i flamaster. Mijając kuchnię spojrzał na bruneta i od razu cały czerwony schował głowę. Przyspieszył kroku. Chciał zniknąć. Bardzo się teraz wstydził.‏
     Roppi zamaskował zdziwienie tym, że blondyn całkowicie nie przejął się nożem. Sam poszedł do przedpokoju i zabrał swoją własność z podłogi do kuchni. Nie kładł go na blacie, po prostu obracał w jednej ręce. Chyba powinien zanieść go do jego skrytki... Tak też zrobił, w zamyśleniu przypatrujac się błyszczącej stali.‏
- R-Roppi-s-san... Wy-wyglądasz j-jakbyś c-chciał zem-zemścić się na czajniku...- zauważył brunet wracając do przedpokoju z karteczką i taśmą. No teraz to może robić ostrzeżenie~!‏
- Hmm? Nie, nie myślę o czajniku. - mruknął i przeszedł obok. Zmiany jego nastroju były niesamowicie szybkie, dlatego sam ich nie ogarniał. Na razie w zamyśleniu złożył nóż w skrytce w sypialni. Po chwili klęczenia przy obluzowanej desce podłogi z zamyślenia wyrwał go pisk czajnika. Podniósł się niechętnie i powoli ruszył do kuchni. Nudziło mu się. A dziś już nie chciał wychodzić. Wyjątkowo nie chciał nigdzie iść. Ten raz spróbować posiedzieć z Tsukishimą na spokojnie i bez nagłych nerwów. Niemyślenie o przykrościach było jednak trudne.‏
Tsuki przykleił kartkę na drzwi i popatrzył z dumą na swoje lekko koślawe literki... Kartkę też przymocował nierówno. Westchnął i spróbował to poprawić. Jednak wyszło tylko gorzej. Ostatecznie przyjął pisk czajnika jako zbawienie i nadal z taśmą klejącą we włosach poszedł zalać herbatę.‏
- Tsuki? - Brunet stanął za nim i ze zdziwieniem popatrzył na taśmę klejącą w jego włosach. Jak on to zrobił...? To było w ogóle wykonalne...? No cóż, ze szczęściem Tsukishimy najwidoczniej tak...‏
- Hm? - Obrócił się zdziwiony nawet nie zauważając ze wylewa wrzątek na blat.... syknął czując ciepło na kapciu i natychmiast przywrócił czajnik do pionu. Natychmiast rzucił się do szmatki chcąc powycierać porozlewaną wodę.‏
- Oi, czekaj. Ja to wytrę. Ty zalej tylko herbatę i poczekaj. - poprosił. Wytarł podłogę, po czym podniósł się do pionu i spojrzał spokojnie na blondyna. - Nachyl się, dobrze? Co robiłeś z tą taśmą?‏
- Przy-przyklejałem ka-karteczkę... Ja-jaka taśma? - zapytał się, nachylając przed Roppim.‏
- Ta, którą masz we włosach... - odparł spokojnie, wyjmując jej kawałki. - Jaką karteczkę?‏
- N-Na drzwi łazi-zienki... że-żebyśmy i-ich przypadkiem na-na razie n-nie otwierali.- wyjaśnił cicho pozwalając delikatnym palcom bruneta zająć się swoimi posklejanymi włosami.‏
- A gdzie mam iść, gdybym musiał do toalety? - zapytał, pod zwyczajową obojętnością kryjąc lekki dreszcz rozbawienia. Przecież pamiętał, że drzwi są wyłamane. Zażartowałby nawet, ale to nie bardzo było w jego stylu, więc sobie darował. I tak pewnie nie byłoby śmiesznie.‏
- Um...- zastanowił się.- T-to tylko t-tak do-doraźnie... bę-będzie... Za-zaraz naprawimy...
- Dobrze. - Odsunął się trochę i wywalił do kosza skrawki taśmy. - Już skończone. - Wyciągnął jeszcze dłoń i spróbował ułożyć mu znów roztrzepane przed chwilą włosy. - Usiądziemy teraz? Weź swoją książkę, możemy poczy...
Jego wypowiedź przerwało pukanie do drzwi. Roppi momentalnie spochmurniał. Kto to był i czego mógł chcieć? Gdyby to był atak nikt by nie pukał, prawda...? Może i był przewrażliwiony na tym punkcie...‏
- Proszę otworzyć.... policja!- niepewnie powiedział drugi z funkcjonariuszy stojących za drzwiami. Nie był do końca przekonany co do najnowszych przepisów, przez które miał mówić głośno rozkazująco i trochę nieuprzejmie... Przecież obywatele mogli się przez to wzburzyć... Jednak przegrał w kamień papier i nożyce ze swoim kolegą i to on musiał krzyczeć a ten drugi tylko pukał.
- J-Już!- odkrzyknął przerażony blondyn w strachu wpychając Roppiego do sypialni i chwytając z półeczki przy łóżku okulary i książkę. Szybko założył je na nos i podbiegł do drzwi. Otworzył je i wystawił głowę - T-Tak?‏
- Dzień dobry. - zaczął na tyle oficjalnie, na ile mógł. - Więc... W okolicy ostatnio grasuje nożownik. Mamy za zadanie przeszukać dom, ewentualnie posłuchać zeznań obywateli. Dlatego też prosiłbym o jakieś informacje, jeśli pan o czymś wie. - dodał, mimo wszystko już uprzejmie. No bo ileż można być nieuprzejmym, prosząc o pomoc w tak ważnej sprawie? - Jeśli coś pan wie, a odmówi zeznań...‏
- Tsuki!- przerwał kolędze podchodząc do blondyna i kłaniając się na przywitanie. Zawsze tak robili, więc Tsuki odwzajemnił ukłon.
- D-Dzień dobry p-panie‏ Takegawa - przywitał się. - Um... Prze-przepraszam... N-nic nie wiem... - Przełknął ślinę.
- Oczywiście! - poparł go szybko policjant - Ty zawsze jesteś taki nieśmiały i strachliwy, nie mógłbyś nic wiedzieć. Przecież nie plączesz się po ciemnych uliczkach i nie znasz takich ludzi~! - Uśmiechnął się wesoło, widząc przerażenie w oczach blondyna. - Dobra Mori, to mieszkanie sobie odpuszczamy. - zadecydował. - Tsuki to mój dobry znajomy, nigdy nikogo nie okłamał, jeśli mówi, że nic nie wie to tak jest. - Uśmiechnął się raz jeszcze, odwracając i chcąc iść do mieszkania po drugiej stronie.‏
- Hmm... No dobra. - Jego przyjaciel wzruszył ramionami i poszedł za nim. - Do widzenia! - rzucił jeszcze.
Roppi wyszedł cały zza rogu i wbił w niego poważne, jednak pozbawione uczuć spojrzenie.
- Kryłeś mnie. - mruknął cicho. Nie wierzył, że Tsuki naprawdę zdolny jest do takiego czegoś... Dla niego.‏
Tsuki odmachał im na pożegnanie i słysząc kroki Roppiego szybko zamknął drzwi.
-Ciiiii~... - Przyłożył palec do ust i zaczął szeptać. - Bo jeszcze u-usłyszą i tu wrócą... N-nie jesteś tu zame-zameldowany, nie wi-wiedzą, że tu mi-mieszkasz... Nie spy-spytali... - wyjaśniał po cichu, podchodząc coraz bliżej bruneta. - T-o teraz... Za-zachowujemy się no-normalnie? - Spojrzał na Roppiego. W końcu on był ekspertem... On nie wiedział jak się trzeba zachować... Nigdy nie czytał nawet takiej książki... Bał się ich... Ale dla Roppiego był gotów zaryzykować‏
      Mimowolnie na ustach bruneta znów zamajaczył uśmiech. Tak, jego Tsuki nadal był jego Tsuki'm... Nie był w stanie go zmienić i to go tak strasznie cieszyło.
- Wyglądasz, jakbyśmy żyli według jakiegoś scenariusza. - zauważył, o dziwo dość pogodnym głosem. Podszedł i objął go, nie pozwalając się odsunąć.
     Tsuki w panice się w niego wtulił.
- T-Tak się ba-bałem... - szepnął. - Za-zawsze m-mi mówili ż-że nie wo-wolno kłamać... Ale... J-ja się ja-jakoś tym teraz n-nie przejąłem... Ba-bardziej ma-martwiłem się ż-że ci-cię zabiorą... Cz-czy t-teraz jestem j-jak ta re-reszta lu-ludzi których n-nienawidzisz? - wyjąkał, tuląc go mocniej. Bał się, że teraz Roppi tak pomyśli, bo... Okłamał kogoś.
- Ty - jak reszta? - spytał wręcz z nutą niedowierzania. Tak, tylko przy Tsuki'm potrafił ujawnić jakieś emocje i nawet nie było mu z tym źle... Było dobrze. Bo to był Tsuki. - Wszyscy inni by mnie wydali. Bo nic dla nich nie znaczę. Tak samo, jak te marne istoty nic nie znaczą dla mnie. Dla nich jestem mordercą... Ty akceptujesz mnie takim. - Spróbował się uśmiechnąć, specjalnie dla swojego chłopaka. Nawet, jeśli nie posiadał pozytywnych emocji, nawet, jeśli nienawidził ludzi i świata, na którym żył, dla Tsuki'ego był zawsze kimś innym. Tak już było i najwidoczniej miało pozostać. - Chodź, może tym razem spróbujesz mi trochę poczytać tej swojej książki. - zaproponował jakby nigdy nic, chwytając jego dłoń i prowadząc spokojnym krokiem do salonu.
- D-Dobrze... - zgodził się, uśmiechając wesoło. Roppi go nie odtrącił... Więc mu to nie przeszkadzało, że Tsuki skłamał... Ale tylko raz. Blondyn obiecał sobie, że więcej tego nie zrobi... bo to strasznie stresujące... chyba, że dla Roppiego.
     Ich życie toczyło się dalej, zwykłym rytmem. Nic nie mogło ulec zmianie. Im obu było dobrze tak, jak było teraz.‏‏..


9 komentarzy:

  1. Chyba będę pierwsza~~
    Tak miło mi się pisało korektę tego shota ♥ W ogóle co za uczucie. Chyba pierwsza z tłumu widziałam tego shocika ♥
    A i tak pisanie go w jeden dzień to strasznie długo~ Ale ciągle ktoś coś ode mnie chciał, a laptop leżał sobie z boku... ._.
    Strasznie mi się spodobał ten shot. Jest mega uroczy ♥
    To może tak od począteczku...
    Uwielbiam ten pairing. Idzie sobie zaraz za głównym Shizayowym (schizowym, omom.). Jest taki dość niewinny. Mimo ogólnego zachowania Roppiego, to jest on najbardziej delikatny. Bo charakter Roppiego w każdym shocie łagodzi spokojne zachowanie Tsukiego. I to się tak dopełnia~~
    Bałam się jedynie końcówki, że ktoś im przeszkodzi. Bałam się, że nagle ktoś ich rozdzieli i już nie będą razem. A zachowanie Roppiego było takie... Nieprzemyślane. Mimo to cieszę się, że Tsuki go akceptuje. ♥
    Btw., Izaya, mendo jedna, zdychaj, miałeś urodziny~ I jest tez z pod tego samego znaku zodiaku co ja~~

    No cóż, ja sobie jeszcze pofangirluję. Jeszcze raz nie ma za co i do usług~~ Jeśli coś, jakieś trudności, to mogę jeszcze pomóc.~~
    Pozdrawiam i weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww ~ to było takie słodkie ale troche mi smutno że nie wyznali sobie miłości i tyle spraw pozotało między nimi niewyjaśnionych miłości nie wyznali bo nie było tego KOCHAM CIE ! na które tyle czekalam i tak liczyłam :( ale było widać po ich zachowaniu i wypowiedziach że sie kochają więc przymkne na to oko :D notka jak zwylke cudowna cały wieczór ją czytałam i musze przyznać że takie spędzanie wieczorków to mi sie podoba :D
    wyjebista

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiec.... Rozdzial przeczytalam wczoraj, ale bylam tak padnieta, ze nic bym z siebie nie wycisnela :c wiec robie to teraz! :D
    Boziu! Jakie tp bylo slodkie <33 Musze przyznac dziewczyny, ze role playe ( chusteczka wie jak to sie pisze. xD) wychodza wam genialnie~~! Caly shocik byl przeslodki ( wiem powtarzam sie ) Tsuki i Roppi i te ich problemy. Jeden chce bronic drugiego przed zlem swiata. i nienawidzi siebieza to kim jest, a dugi zna prawde akceptuje to i boi. sie ze go zostawi. >< Kochane takie~! Tak samo jak Reivi balam sie pod koniec ze ktos przyjdzie i rozpierdzieli ta sielanke. To dobrze ze nic sie nie stalo bo inaczej serduszko by mi peklo :c.
    Pozdrawiam zycze weny i czekam na kolejne notki <333333
    ~ Meo

    OdpowiedzUsuń
  4. Ps Przepraszam za bledy, ale pisze.z telefonu
    ~ Meo

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm...teraz wiem dlaczego Kiasarin-san chciała nazwać opowiadanie "Kibel zajęty",co osobiście mnie rozwaliło xD Ach, ten Tsuki, taki gapowaty z niego słodziak~ <3 Uwielbiam go~! =>W<=
    Ogółem bardzo przyjemnie się czytało i nie mam się do czego przyczepić~~
    Paring z Roppim i Tsukim jest moim ulubionym(prócz oryginalnej Shizayi), więc daję Wam za to dużego plusa~ ^,*
    Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę~!
    ~Izu-chan~

    OdpowiedzUsuń
  6. .3. Zatkało mnie~~ </3 W sumie to nie wiem czemu, ale jestem niestabilna emocjonalnie, więc mogę wyolbrzymiać. Coraz bardziej lubię wasze wspólne prace. Shocik taki słodko-smutny, a przede wszystkim, interesujący. Nie wiem co dodać, od siebie, bo osoby wyżej właściwie już większość powychwalały~~. Zgadzam się z Reivi co do związku tej dwójki i tutaj zostało to świetnie ukazane~. Oj, rany~~. A kiedy wy coś źle prezentujecie~? Zawsze wychodzę z bloga zadowolona, szczęśliwa, lubię wasze style pisania, pomysły i ogółem zajebioza. O! *zdenerwowana na swoją dzisiejszą niemoc w pisaniu* ;3; No ładne. Żałuję, że Alexa "umarła", ale przynajmniej ma godnych następców w związku z tą parką.
    Pozdrawiam cieplutko i życzę powodzenia w szkole na koniec roku~
    Chwilowy koniec spamu
    Gomen *kłania się* Nie blokujcie mnie, proszę ;3;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiem nie zgodzić się z twoim stwierdzeniem, jakoby powyższy one shot był ,,godnym następcą" aczkolwiek jest to tylko moje, subiektywne zdanie.
      ~ wawdar

      Usuń
  7. Drogi anonimie, podpisany "wawdar". Byłabym szalenie wdzięczna, gdybyś znalazła sobie własny nick. Cieszę się, że zechciałaś podzielić się swoim zdaniem, ale w takim bądź razie podpisz go swoim imieniem. Nickiem. Cyfrą, cokolwiek. Tak się składa, że pod nickiem "wawdar" na blogu Alexy wypowiadałam się ja. Nie sądzisz może, że to niegrzeczne, gdy wypowiadasz się o Alexie kradnąc nick akurat jednej z jej fanek? Nie uwierzę w zbieg okoliczności.
    Wymyślenie swojej nazwy nie boli. A innym sprawia przykrość, gdy podpisujesz się ich dobrym, czy też nawet złym, ale ich imieniem.
    Na przyszłość proszę, byś nie używała go więcej, a twoje zdanie z pewnością będzie chętniej uwzględniane. Zapewniam, że nikt cię nie zlinczuje za podpisanie się jako ty bądź pozostanie anonimem.
    Z góry dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. "- Ale za co? - spytał, zmęczony. To było tylko płytkie nacięcie na góra dziewięć centymetrów!
    - Brzmi jak głębokość zmień liczbę albo kontekst!" Chyba się nie usunęło to zdanie przy edycji :) Nwm czy jeszcze zaglądacie do staroci, ale tak mi to wpadło w oko i po prostu musiałam napisać ;p
    Pozdrowionka!
    Dark Night

    OdpowiedzUsuń