Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

czwartek, 1 maja 2014

Być "Bogiem" nie znaczy mieć władzę (część 1)

O-ohayo~... X33
*łudzi się, że zdążyła*
Nie wiecie nawet, jak ciężko było wziąć się do kupy z tym opowiadaniem~... Starałam się od paru miesięcy, ale potem stwierdziłam, że "to musi być idealne" i jakoś nie mogłam~... Skończyło się na dodawaniu koło północy. X3""" Mam nadzieję, że nie jesteście o to źli~... *robi szczenięce oczka*
Dziś jest, czy też był mój wielki dzień. Dokładnie ROK na tym blogu, rozumiecie to~? Tak długo już z wami jestem~! Strasznie mnie to cieszy, bo jesteście moją motywacją, by pisać dalej~... Do tej pory nie było tematyki, która nie znudziłaby mi się po roku. A jednak siedzę w tym dalej i nadal mam jakiś zapał~! A to wszystko dla was~! :3
Ta notka miała być specjalnym podziękowaniem dla mojego Sensei'a, który... Nawet o tym nie wie, ale jest dla mnie osobą niezastąpioną i wzorem, jeśli chodzi o pisanie. I mimo, iż o tym nie wie, chciałabym mu za to podziękować. <33
Poza tym specjalne podziękowania chciałabym przekazać Kiasarin-san (ona dobrze wie, za co), dark_doom oraz guitarist, która mimo, że się nie odzywa, (o co wcale nie mam żalu czy coś, żeby nie było~!) to mam nadzieję, że jeszcze to czyta. :33 Te osoby wspierały mnie od samiutkiego początku i dzięki nim nabrałam pewności siebie, by pisać dalej.
Dziękuję Wam wszystkim, za to, że chce wam się  czytać moje wypociny, a nawet komentować~!!! >w<

Wybaczcie przydługi wstęp, ale czekałam z nim cały rok, prawda~? ;3
To teraz~...

Enjoy~!



- Ano, Izaya-san, długo jeszcze? – Mężczyzna poraz kolejny zapukał do drzwi od łazienki Izayi, mając nadzieję, że tym go jakoś pospieszy. – Zaraz mam spotkanie! Muszę się szybko przygotować. – jęknął niepewnie. W towarzystwie tego człowieka jego tak podziwiana przez wszystkich „pewność siebie” nagle gdzieś się ulatniała.
- Już, już, Shogo. Daj się porządnie wytrzeć. – mruknął niechętnie głos zza drzwi.
- Dobrze już, ja po prostu muszę zdążyć...
- ...Bo jesteś nowy i wszyscy uważają, że dostałeś się na swoje stanowisko dzięki wpływom ojca, co oczywiście jest prawdą. – dokończył za niego brunet, otwierając drzwi i opierając się na framudze. – Tyle to akurat wiem. – sarknął i przepuścił go, wychodząc. – Nie nabrudź za bardzo, bo mi się sprzątaczka zbuntuje. – Dodał ze śmiechem i ruszył do kuchni. Miał zamiar poszukać czegoś, na co miałby ochotę. Potem poczekać na swojego „gościa” z kubkiem herbaty, oczywiście, że tylko dla siebie, a potem pożegnać go i iść na miasto... Albo może zrobić coś innego, jeszcze nie wiedział. W gruncie rzeczy ostatnio mocno się nudził.
- Skończyłem! – poinformował go młody, wchodząc do kuchni w samych spodniach, właśnie nakładając na siebie elegancką białą koszulę i zabierając ze stołka górę garnituru. – Izaya-san, widziałeś mój krawat? – Zapytał.
     Orihara zlustrował go wzrokiem. Młody mężczyzna, azjata, syn ważnego urzędnika, całkiem przystojny. W dzieciństwie wiele od niego wymagano, ale był także rozpieszczany przez matkę i od jakiegoś czasu niemal nie kontrolowany. Wynikiem tego była niepewna postawa, pragnienie bliskości innego człowieka, bycie homo i w końcu zgoda na zabawę z przypadkowo poznanym gościem, czyli Izayą. Ach, jakich ciekawych i żałośnie uzależnionych od innych ludzi można poznać, wychodząc do baru~!
- Rzuciłem go gdzieś koło łóżka. – Uśmiechnął się czarnowłosy, na co Shogo zrobił lekko zakłopotaną minę i poszedł szukać krawata bez słowa.
     Ach, jacy ci ludzie są wspaniali~! Tacy przewidywalni, tak łatwo uzyskać to, czego się chce~! Z odrobiną chęci można by teraz zmusić młodego urzędnika do wszystkiego~... Chociaż wyjątkowo mu się nie chciało. Izaya chciał tylko się zabawić, to nie było nic poza tym. Bawił się jak zawsze. Manipulował ludźmi, dostawał to, czego chciał, obserwował wszystkie te cudowne emocje, manipulował aż do znudzenia i porzucał. Może można by go nazwać egoistą, ale który bóg nie jest egoistyczny~? Gdziekolwiek nie spojrzeć i jakkolwiek by idealizować swoje bóstwa, zawsze, ale to ZAWSZE okazywały się egoistyczne. Czy wziąć za przykład surowych bogów Egiptu, rozwiązłe i zapatrzone w siebie bóstwa Grecji, czy może bóstwa hinduskie – pozornych „dobroczyńców”, potrafiących zmieść wszystko z powierzchni ziemi dla byle kaprysu. Ba, nawet chrześcijański Bóg miał coś z egoisty~! Mimo całego jego miłosierdzia, dobroci i niewiadomo czego jeszcze, on też nie interweniował, gdy działo się coś złego, czyż nie~? Zostawiał ludziom wybór i liczył na to, że tak słabe istoty oprą się pokusie same, zostając przykładnymi świętymi~! Hahaha~! Jakby to było możliwe~! Ale – Izaya i tak nie wierzył w te wszystkie bóstwa. W tym świecie wierzy się tylko w to co można zobaczyć, czego można dotknąć, co można poczuć – ostatni dotyk dłoni na swoich plecach, dłoni spychającej cię w dół... Tak, w tym świecie to Izaya był bogiem~! To on kierował tym wszystkim~! Potrafił zmienić świat, nagiąć go do swoich reguł, byle tylko wszystko biegło wyznaczonym przez niego torem.
     Jego rozmyślania przerwał wchodzący do kuchni Shogo. Uśmiechał się niepewnie. Na pierwszy rzut oka po jego postawie widać było, że czuje się zagubiony i niepewny. Nawet, jeśli próbował to ukryć, przed Izayą nie dało się ukryć niczego.
- Izaya-san... Już wychodzę.
- Dobrze. Tylko nie zostaw tu żadnej swojej rzeczy, dobrze~? - rzucił ze swoim zwykłym, lekko złośliwym uśmiechem. Oczywiście pozornie uprzejmie.
- Jak to... Dlaczego? - spytał mężczyzna niepewnie. To nie było jednoznaczne stwierdzenie...
- Nie przychodź więcej. - uciął obojętnie brunet.
- Ale... - zająknął się.
- Nie rozumiesz czegoś? - Izaya popatrzył na niego jakby z jakimś złośliwym błyskiem w oku. - Byłeś słaby. Więc to była tylko jedna taka przygoda. I tak powinieneś się cieszyć. - Machnął ręką. - A teraz wyjdź. - dodał pewnie i wbił w niego wzrok, spokojnie popijając swoją herbatę.
      Speszony Shogo otrząsnął się w końcu z szoku i pospiesznie wyszedł z kuchni. Parę chwil później trzasnęły drzwi.
      Jaki naiwny~... Naprawdę sądził, że te komplementy są po coś więcej, niż by zaciągnąć go do łóżka~? Biedaczek, przeliczył się. No cóż. Życie.
      Brunet wstał, przeciągnął się i westchnął. Czekał go kolejny dzień pełen wspaniałych wrażeń~! Nowych intryg, knowań i zagłębiania się w chorą, ludzką psychikę. Czyż to nie wspaniałe zajęcie~?
     ...
     Choć momentami nudne.

- IZAYAAAAA!!!
     Słysząc ten wkurzający głos, tylko okręcił się na pięcie i rzucił kpiący uśmieszek biegnącemu do niego blondynowi. Jak to się działo, że on go zawsze wyczuwał...? Przypadek? Gdziekolwiek Izaya nie poszedł, jeśli tylko było to Ikebukuro, on zaraz go znajdował. Jednak... dlaczego? Dlaczego choć raz nie mógł się odczepić, gdy jemu się spieszyło?
      Shizu-chan, czy ty już naprawdę sądzisz, że ja nie mam przed kim uciekać? - pomyślał z gorzkim rozbawieniem. Blondyn był tak pewien siebie, jakby w ogóle miał czas zwracać na niego teraz uwagę i z nim walczyć...
- Wybacz Shizu-chan, dziś nie mam dla ciebie czasu~! - zawołał wesoło, odwracając się znów zwinnym ruchem i biegnąc prędko przed siebie. Shizuo nie było tak prosto zgubić... Ale nawet Heiwajima nie znał wszystkich zaułków tej dzielnicy. Izaya znał. Znał zaułki Ikebukuro przypuszczalnie lepiej, niż ktokolwiek inny...
     Już niecałą godzinę później znajdował się na drugim końcu miasta, z dala od Shizuo. Znudzony, odbierał kolejne zlecenie. W tym mieście praca się nie kończyła. Nie ważne, czy to dzień, czy noc, politycy, gangsterzy, imigranci czy opuszczone budynki, wszędzie czaiła się tajemnica, wszędzie czaiła się przygoda~!
     I ludzie... Cudowni, nieprzewidywalni lecz przewidywalni na swój sposób...
- Dziękuję. - Mężczyzna skłonił się poraz kolejny z wdzięcznością.
- Tak, tak, nie ma sprawy~... - Brunet zasłonił zawiniątko dokładniej, po czym uśmiechnął się i również się ukłonił. - Przyjemność po mojej stronie.
     Po kolejnych trzech godzinach opadł na kanapę w swoim salonie, machając wesoło nogami wystającymi zza oparcia. Należała mu się chwila relaksu... Odpoczynku, bliższego poznania jakiejś osoby, choćby lekkiego zmanipulowania jej. Sprowokowania uśmiechu, śmiesznych zalotów, uroczego wdzięczenia się, które go po prostu śmieszyło, a w końcu łez, bólu, odrzucenia i zdeptania ego. Albo i innych emocji. A może i pobawiłby się dłużej? Nie, nie teraz, w końcu ostatnio był dość zajęty. Ale i tak wieczór miał wolny.
- Namie-san, masz wolne!
     Po około trzech kwadransach przygotowań był gotów. Ubrany w czarne, przylegające rurki z masą rozdarć, do tego przypiętymi srebrnymi łańcuchami, czerwoną bluzkę z głębszym dekoltem w serek, czarny, prosty bezrękawnik, do tego z jakimiś dwoma krótkimi naszyjnikami na szyi, paroma bansoletami na ręce i delikatnym makijażem był kompletnie nierozpoznawalny i wtapiał się w otoczenie, do którego miał zamiar wniknąć. Roztrzepał jeszcze lekko włosy i uśmiechnął się do swojego odbicia. Zupełnie, ale to zupełnie nierozpoznawalny.
     Po jego pustym mieszkaniu rozniósł się głośny, pełen kpiny śmiech. Chwilę potem już tylko spokojny głos zamawiający taksówkę. Jeszcze parę szurnięć jakichś przedmiotów po meblach, a w końcu trzask zamykanych drzwi i cichy dźwięk przekręcanego zamka.
     Brunet zjechał spokojnie windą, a następnie wyszedł z budynku i wsiadł w taksówkę, nakazując jechać do pierwszego lepszego klubu, jaki przyszedł mu na myśl. Był zaopatrzony w telefon posiadający jedynie podstawowe numery na sytuacje krytyczne, klucz od mieszkania i pieniądze. Swój nożyk sprężynkowy trzymał bezpiecznie schowany w wysokiej cholewce buta. Innymi słowy, był zdecydowany i gotowy na każdą ewentualność.
     Klub był głośny i tłoczny. Pełen ludzi... Pełen facetów. Tańczących, siedzących w swoich oddzielonych od reszty boksach, przy barze, zmierzających do darkroomów...
     Och, cała gromada najróżniejszych ciekawych osobistości zgromadzonych w jednym miejscu. Dokonywało się tu wiele więcej, niż można byłoby się spodziewać. Zarówno ciemne interesy, wymiany towarów, informacji, nieczyste zagrywki, jak i wypady kumpli na piwo, pierwsze wizyta na ośmielenie, zwyczajne poszukiwanie kogoś na dłużej, na jedną noc, poszukiwanie ofiar przez bardziej chore przypadki... Wszystko. Miejsce, w którym zderzało się tyle ciekawych odmian kulturowych, jednocześnie takich samych i tak bardzo różnych, że można by było usiąść i wyłącznie obserwować, a mimo tego być usatysfakcjonowanym.
     Jednak dziś Izaya chciał po prostu wmieszać się w tłum na parę chwil albo i dłużej. Potrzebował odrobiny dreszczyku w tę samotną noc. W końcu nawet on nie był z cementu i mimo, że był bogiem, miewał różne, całkiem ludzkie zachcianki.
     Usiadł spokojnie w jednym z boksów, obserwując towarzystwo. Od najmłodszych, którzy chyba wyrwali się dopiero spod rodzicielskiej ręki, po tych już starszych. Od obleśnych do całkiem przystojnych. Od dość grubych po umięśnionych. Od zbabiałych po nadmiernie pokazujących swoją męskość. Niektórzy byli wręcz odrzucający, ale to już były skrajne przypadki. Nie miał zamiaru zadawać się z takimi... Wypatrywał raczej kogoś, kto naprawdę byłby w stanie go zadowolić.
     W końcu z delikatnym, wrednym uśmieszkiem wyszedł na parkiet. Znalazł już odpowiednią osobę...

     Delikatne, lecz pełne ukrytego przekazu ruchy, ciała ocierające się o siebie co chwila. Gdyby nie to, że posiadł doskonałą samokontrolę, już dawno zaciągnąłby go w ustronniejsze miejsce. Jednak samokontrola była wyłącznie jego zaletą. Kontrolował wszystko. Dosłownie wszystko. Całą tę na pozór spontaniczną sytuację.
     Złapał go za biodra, delikatnie przyciągając go bliżej siebie i ocierając się o niego biodrami. W hałasie muzyki nie mógł tego usłyszeć, ale był pewien, że z ust jego partnera wydobyło się zadowolone westchnięcie.

     Był stanowczy, bo wiedział, czego chciał. Zawsze było po jego myśli. On był tym na górze i nie zamierzał tego nikomu oddać. Nigdy. W zamian za to mógł podarować osobie pod sobą nieco przyjemności. Tym razem nawet sporo, sądząc po podnieconych okrzykach i chrapliwych westchnięciach.
     Przynajmniej był pewien, że tej nocy zmęczy się dostatecznie, by zasnąć.
     Noce w które nie pracował też nie były nudne.

     Wstał dość wcześnie i swoim zwyczajem poszedł się wykąpać, ignorując całkowicie drugą osobę śpiącą w jego łóżku. Choć przez chwilę miał ochotę wrednie go obudzić i kazać spadać, oparł się temu. Chłopak był całkiem niezły, poza tym brunet miał o tyle dobry humor.
     Poszedł zrobić śniadanie. Tym razem padło na kanapki. Nie miał zamiaru się dzielić, ale jakoś musiał przeczekać, aż ten wstanie i łaskawie się ruszy. Dawał mu jeszcze dwadzieścia minut, potem musiał iść do pracy. W dzielnicy Toshima miało dojść do wymiany zakładników i musiał to nadzorować. W końcu za coś ludzie mu płacą...
     Chłopak wstał sam, poprosił o moment pod prysznicem i nawet grzecznie podziękował. Orihara obył się bez złośliwych uwag, ze względu na to, jak mało miał czasu. Rozstali się w pokoju, można by powiedzieć.
     Niecałą godzinę później Izaya był już w umówionej alejce. Przetarł nie do końca wypoczęte oczy i uśmiechnął się z irytacją, patrząc na zegarek. Pół minuty i uzna to za zasadzkę.
     Po dokładnie 12 sekundach nadjechała furgonetka. Wyszedł z niej mężczyzna, za nim jeszcze dwóch. Otworzyli drzwiczki z tyłu i wyciągnęli stamtąd potarganą i potłuczoną postać. Mimo spuchniętej prawej części twarzy, ściętych włosów i niepewnego kroku, był pewien, że to dziewczyna. Około szesnastu lat, dość drobna, otępiała. Tyle dało się stwierdzić z samego wyglądu. Ale Izaya przecież nie był głupi. Wiedział o niej znacznie więcej... Córka ministra do spraw publicznych, porwana trzy tygodnie temu, Dwukrotnie dzwoniono w sprawie "wymiany", przy czym raz w słuchawce słychać było jej głos. Żądano zamiany, w zamian za szefa pewnego gangu... Za zniesienie zarzutów i uniewinnienie. Sprawa potoczyła się szybko. Oraz za sprawą znajomości. Kto mówił, że wśród sędziów korupcja nie istnieje~?
     Kolejne niecałe pół minuty i druga furgonetka, nieoznakowana, wjechała w uliczkę na mały placyk, od drugiej strony. Ze środka wyciągnięto mężczyznę, młodego, ciemnowłosego, najwidoczniej dość otumanionego. O nim też Izaya wiedział więcej, jednak nie miał potrzeby odtwarzać tego w myślach.
     Prowadzący symbolicznie pokazali,że pozbawieni są broni i zaczęli się powoli zbliżać z zakładnikami...
     Gdzieś ledwie parę ulic dalej dało się słyszeć porządny huk i krzyki. Ludzie spłoszyli się, z kolei Izaya uśmiechnął, nie odwracając uwagi od ofiar wymiany. Oczywiście, wyczuł go... Byli w Ikebukuro, jakżeby miał go nie wyczuć~?
     Jednak wybrałeś złą porę, Shizuś.
     Brunet wziął do ręki telefon i nie odrywając wzroku od wymiany, wybrał numer. Odebrano już po pierwszym sygnale.
- Hai, Orihara-san?
- To zamieszanie robi Heiwajima Shizuo, prawda? Znacie jego rysopis i zachowanie. Macie pozwolenie, by strzelać. Kto go postrzeli dostaje 10 000 dolarów premii. - stwierdził po prostu i rozłączył się. Teraz powinni się postarać i zająć go na dość długo, nie~?
     Doszło do wymiany już bez żadnych przeszkód. Izaya nie stracił przy tym ani grosza, bo nikt zwyczajnie nie był w stanie udowodnić strzału... Mogli myśleć o tym wcześniej~!

     Tego wieczoru też nie miał co robić. Siedzenie na dachu i przyglądanie się ludziom w dole na dłuższą metę też bywało monotonne. Mógł z kimś popisać, ale ostatnio spowodował tyle samobójstw... To było zbyt proste. Chciał kogoś upokorzyć, zniszczyć od środka... Czemu nie? W końcu to on miał przewagę we wszelkich rozgrywkach umysłowych~!
     Tym razem nie poszedł ze swoją "zdobyczą" do domu. Ani nawet do darkroom'u. Zaprowadził mężczyznę do rabu hotel'u, gdzie było wszystko, czego potrzebował. Już po jakimś kwadransie przebywania w pokoju udało mu się przekonać swojego dzisiejszego kochanka, by przebrał się dla niego. I to nie w byle co...
- Tak jest dobrze...? - mruknął mężczyzna. Izaya musiał bardzo się postarać, by jego maska chłodnego opanowania nie pękła, pokazując szydercze rozbawienie. Facet miał na sobie pończochy... Pończochy! Tylko dlatego, że brunet tego chciał... i go namówił. Ach, wspaniale jest móc robić takie rzeczy~...
- Mhm... A teraz powoli... zatańcz dla mnie. - Uśmiechnął się kącikiem ust i włączył przygotowaną muzykę. Mężczyzna zdębiał, ale zaraz zaczął powoli się poruszać w rytm muzyki. W końcu widząc oczekujące spojrzenie bruneta, zaczął jeździć dłońmi po swoim ciele, pobudzając się powoli. Mimo błagalnych spojrzeń rzucanych Oriharze musiał kontynuować tak dalej, aż w końcu drżał pod własnym dotykiem. - Jesteś masochistą, co nie? - parsknął Izaya, rozchylając nogi. Co go tak śmieszyło...? Ten gość był jednym z mężczyzn przeprowadzających dzisiejszą wymianę... - No, weź go. Głęboko, inaczej czeka cię kara...

     Zniknął jeszcze zanim jego dzisiejszy partner wstał. Po prostu ubrał się i zostawił go razem z rachunkiem. No cóż... Ubawił się, to fakt. Ale nie obchodziło go, co potem. On tylko brał i wymagał, dając w zamian przyjemność, to chyba była równa wymiana, prawda? Znał wszystkie czułe miejsca ludzkiego ciała, potrafił sprawić, że ludzie oddawali mu się i psychicznie i cieleśnie. Był w końcu Bogiem, prawda? Nie można było trafić lepiej, niż na niego. Więc gdy miał lepszy dzień, można było zaznać nieziemskiej rozkoszy. Wystarczyło tylko mu się oddać... Nie prosił wcale o wiele, prawda~? Ryzykować można było tylko tym, że nieziemska przyjemność skończy się ciężkim załamaniem~...

     Skocznym krokiem wrócił do swojego domu. Wziął prysznic, ubrał się porządnie, dał parę zadań Namie i wyszedł pracować. Miał zamiar trochę namieszać w mieście, bo ostatnio było stanowczo zbyt spokojnie~!

     Tego wieczora brunet stanął na krawędzi dachu jednego z wieżowców. Przeciągnął się, uśmiechając się radośnie. Tego mu brakowało~! Wiatr we włosach, pełna swoboda, niepewność każdego następnego kroku... Ach tak, dokładnie tego mu teraz brakowało~!!! Odrobiny niepewności~! Ludzie byli zbyt przewidywalni, zbyt prości, zbyt ufni a nawet ustępliwi. Wystarczyło troszkę ich zmanipulować i robili jak im kazał, tańczyli jak im zagrał!
     Dosyć.
     Jego śmiech poniósł się po pustej przestrzeni, spadając zza krawędzi, lub też wzlatując potem w niebo. Położył się na chłodnym betonie.
     Miał władzę nad wszystkim. Pełną kontrolę. On zawsze dominował, on sterował. Co najwyżej Shizuo opierał się jego planom, ale jego też można było w pewnym stopniu oszukać czy zmanipulować. Tak, na pewno kiedyś nim zawładnie... Upokorzy go. Wykorzysta do własnych celów. A potem zdepcze i wyrzuci. A jeśli to się nie uda, wystawi go na śmierć. I będzie to robił tak długo, aż Shizuo umrze... Naprawdę, naprawdę umrze~! Nienawidził go, tak bardzo, bardzo go nienawidził~!!!
- Umrzesz, Shizu-chan. Albo mi ulegniesz, albo umrzesz~! - zaśmiał się znów.

     Minęło parę pełnych wrażeń dni. Izaya wywołał nowe potyczki dwóch głównych gangów w Shibuyi, wyciągnął skandal z udziałem ministra finansów, pomógł paru zwykłym nastolatkom zniszczyć sobie życie... Dla niego dzień jak codzień, dla reszty Tokio a nawet Japonii kolejne kryzysy, przestępstwa i plotki.
     Jednak każdy musi odpocząć. Każdy, bez wyjątku. Tak więc i wielki informator, Bóg Tokio, po tych paru dniach pełnych pracy postanowił się rozerwać.

     Ubrał dziś czerwone rurki z dość szorstkiego materiału, białą bluzkę, której ramiączko spadało trochę z ramienia, parę skórzanych rzemyków na ręce oraz niezbyt krzykliwy naszyjnik i roztrzepał włosy bardziej artystycznie. Do tego nałożył wyłącznie tyle makijażu, by nieco zmienić swoje rysy twarzy. Był gotów.
     Pierwszym miejscem, jakie wpadło mu tego dnia na myśl, był pewien bar w Ikebukuro. Dlaczego by nie? W końcu to była dzielnica pełna takich barów, jak by nie było. Z łatwością wtopi się w tłum...
     Wezwał taksówkę i dojechał na miejsce. Miał telefon, pieniądze... Wszystko było na miejscu. Uśmiechnięty wszedł do baru. Zaczął się zwyczajowy rytuał. Rozglądał się, poszukując odpowiedniej osoby, a w końcu podszedł. Wyszedł na parkiet i przybliżył się do niego w tańcu. Jednak gdzieś mu uciekł. Odetchnął ciężko. Aż tak mu nie zależało... Dziś niespecjalnie chciało mu się starać. Chciał tylko dobrze się bawić, wyłączyć na chwilę.
     Doszedł do baru. Po dwóch drinkach był zdecydowanie bardziej odprężony... Wyluzowany. Nawet jeśli nie stracił umiejętności realnego postrzegania sytuacji, po prostu łatwiej było mu wybrać kolejny cel.
     Wyszedł na parkiet, zaczynając tańczyć. W pewnej chwili jednak coś zwyczajnie skrępowało mu ręce i połaskotało jego policzek gorącym oddechem.
- Można wiedzieć, co robisz w mojej dzielnicy, kleszczu? - warknęło owo "coś" prosto do jego ucha.








~~~~~~~~*~~~~~~~
PS: Zainteresowanych odsyłam w to miejsce: (czyli nowo powstały blog Inu z fickami z KnB)
Jeśli to kogoś ciekawi~... X3""

14 komentarzy:

  1. Awwww <3
    kochany Izaya <3
    i do tego ten Shizuś na końcu <3
    Omnomm <3
    Czekam na kolejne<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Heroine-chan, przecież fuks to moje drugie imię~... Nie zauważyłaś jeszcze~? X3""" *kłamie ale się nie przyzna*
    Yume Mito - Dziękuję~... Potrzebuję kolejnych paru godzin, ale już jestem padnięta. Pewnie to się jeszcze pojawi w tym miesiącu, ale szczerze mówiąc to tylko niepewna improwizacja~... X3""

    OdpowiedzUsuń
  3. No skoro już jestem, a rano nie będzie mi się chciało... ;-; *leń*
    Izaya... Tak bez Shizu... Z kimś innym? ;-; Nie umiem tego pojąć, ale nie wszystko na raz *głęboki wdech*
    Tak bardzo... Izayowato!
    Huh, dlaczego izaya w takim przebraniu, w którym miał się wtapiać w tłum przypomina mi istny obrazek pierwszego lepszego j-rockowca w dniu wolnym? ;-; Ewew na jakieś trasie ;-;
    Izaya jako jrockowiec... mhm... ^.~
    O, Jezu, matko, wszystko...
    Izaya idealny. Świetnie go odwzorowałaś. Jego zachowanie. Pełne chamstwa, nienawiści. Izaya mający gdzieś wszystkich i wszystko. Takie niesamowite. Brak mi słów. Jego zachowanie strasznie mi się podoba... ;-;
    Przerwałaś też w takim momencie... Co tam robi Shizzy? I zobaczył Izayę ubranego w coś innego niż kurtka z futerkiem XD izaya się puuuszczaa~XD
    Cuudne to, czekam na kontynuację, życzę duuuuuużo weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadłaś~! X3" Tak bardzo chciałam opisać kogoś w stroju JRockowca, a Izaya mi podpasował~... X33 No, kamuflaż przecie~! ;33
      D-dziękuję~! >///< Pierwszy raz w życiu tak naturalnie mi się go pisało~... A tu taki pech, że już północ i ledwie zdążyłam dodać. >.>"" Q.Q To wszystko będzie w drugiej części, cierpliwości, błagam o nią i jej życzę~... X33"
      I dziękuję~! Aż chce mi się pisać dalej~... QwQ A już mi się ślepka zamykają~... X3"""

      Usuń
    2. Jrock ewriłer, ale mi to nie przeszkadza, jako wiecznej wyznawczyni tego gatunku muzycznego~~ Cieszę się, że zgadłam~~
      Ach, wyobraź sobie Izayę jako jrockowca~~ Tak cudnie :3
      Widać właśnie w tym rozdzialiku, że pisałaś to nie sztywno, rygorystycznie tylko z taką... lekkością, łatwością. Podoba mi się.
      Cierpliwość złotą rzeczą, nikt mnie nie goni, poczekam~

      "Mamo, jeszcze jeden szocik i idę spać~~" Ew. jakaś muzyczka na słuchaweczki~~
      Tak więc, oyasumi~~

      Usuń
  4. Noż przecież, on by się nadawał~... I to tak bardzo by się nadawał, że to aż straszne~! QwQ"
    Po postu nie myślałam, o czym piszę. X33 Mam nadzieję, że w drugiej części nie zawalę~... *ten stres tak spowalnia*
    Wyprowadziłam się z domu na jedną noc, żeby móc skończyć to na czas, szczerze mówiąc~... X3"" I w końcu mogłam sobie normalnie The GazettE puścić do pisania, to tak bardzo pomaga~! QwQ
    Oyasumi~... :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fanka Gazetto?~ No to stoimy po jednej stronie barykady~~
      Kilka ich piosenek wykorzystałam do songfików... W sumie songfiki mi się wygodniej pisze z jrockiem, om...
      Izaya? Izaya na gitarę! (zabrzmiało jak "Izaya na prezydenta''... Może lepiej nie... XD)
      I jakby miał być na gitarze... Jak Uru, czy Aoi właśnie. Hm, hm... :3
      Podoba mi się ta perspektywa c:
      Nie zawalisz, trzymam kciuki~ ♥

      Usuń
    2. Gazetto i nie tylko~... X3
      Ale nooo~! Robisz mi coraz większą ochotę na poczytanie czegoś twojego~... Gdzie jest twój blog, ja się pytam~? Q^Q Naprawdę nie wytrzymam, chcę zobaczyć coś twojego~! >w<
      Uhm, gitara by była w sam raz, chociaż~... Z tym wyglądem mógłby iść na wokalistę~! X33 *z niewiadomych powodów naprawdę widzi go na wokalu*
      Dziękuję za wiarę we mnie~... :3

      Usuń
    3. Huuhuuu~~ To tak jak i ja~~
      Miałam założyć... W zeszłe wakacje. XD Ale jakoś tak przekładałam, przekładałam i zostało mi wszystko na komputerze. ;-;
      Jak skończę korektę, to podeślę ci coś później, takiego o Izayi, a jeszcze potem jak skończę jeden z songfików, to też jak chcesz mogę pokazać~~
      Ja go właśnie widzę z gitarką, w takich koncertowych ruchach jak to np Aoi potrafi... Choć i na wokal... >D ja go chyba sobie jedynie nie wyobrażam na perkusji XD
      Nie ma za co, serio :3

      Usuń
  5. ahh..~! jakże mi miło@^__^@ bardzo dziękuję, że jestem warta specjalnych podziękowań;P nie no, ale naprawdę, bardzo dziękuję XD i przede wszystkim jestem bardzo szczęśliwa, że nas nie opuściłaś i nie zamierzasz:D wybacz mi, nie grzeszę punktualnością, choć szczerze tego nienawidzę:/ w tej sferze jeden grzech więcej przyjęłabym z pietyzmem;P
    opowiadanie faktycznie wyszło idealnie~! Izaya jest taki.. no.. moja koleżanka stwierdziła, że [pomijając jego przygody seksualne] jest tak wredny jak ja:P
    ah właśnie, chciała żebym przekazała pozdrowienia od niej dla was obu;D niestety twierdzi, że nie nadaje się do komentowania[jak można się nie nadawać?!], ale mogę was zapewnić, że wszystko czyta XD [i, kurna, chyba zawsze jest pierwsza:O]
    trochę mnie na początku wkurzyła rozwiązłość Izusia, ale końcówka mrrr.. ;L po tym jak to przeczytałam chyba porządnie skopię sobie tyłek i będę zaglądać codziennie szukając rozdziału nr2~!
    jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Yeah~ *w* Inu-chan, cudne~~. Jeszcze co prawda nie ma jakiegoś znaczącego rozwinięcia(a może jest, a ja go nie widzę? ;3;), więc nie mogę jakoś kreatywnie ocenić, ale podoba mi się. Podoba mi się twój Izaya, nie lubię tych przewijających się w tle OC, ale to nie jest ważne. Ważny jest ten świetnie ukazany podły informator. Po prostu mistrzostwo. Spotykałam się co prawda już z dokładnym odwzorowaniem jego charakteru, ale czy to ma umniejszać twój wyczyn? Mimo wszystko bycie nim jest trudne, a tobie wyszło perfekcyjnie. Widać, że się wczułaś~. No i co dodać~~? Zaciekawiłaś mnie, zwłaszcza zakończeniem~. Nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na ciąg dalszy~~.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooos spoko...
    Widać że masz dużo weny...tylko szkoda że trzeba tyle czasu czekać na nowe noty...
    Ooo shizuś ( ja) sie pojawił na końcu awww... Izaya - ciekawe jak sie z tego wymiga..
    :P. Super mini opowiadanko .widac ze izaya bardzo lubi zabawiać sie wieczorami...
    Pozdrawiam~Shizuo Heiwajima..
    Ps. Moze mi ktos napisac jak bedzie nowa nota ? Bo nei zawsze mam okazje wszystko posprawdzać..byłbym dzieczny...

    OdpowiedzUsuń