Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 27 lipca 2013

Poskromić bestię - rozdział 11

Wróciłam~! ;3 Witajcie wszyscy~!
Wiem, wiem, rozdział powinien być już bardzo dawno temu~... Wybaczycie mi to okropne opóźnienie~? :c Wen miał problemy i nie mógł porządnie zabrać się do roboty, potem mnie zabrakło czasu i pewności siebie~... I tak rozdział rodził się w bólach i wątpliwościach~. Jednak jest~! I już postaram się pisać i dodawać normalnie, więc nie bijcie~... ;3
Wiem, że jak zawsze miałam o czymś napisać, ale nie mogę sobie przypomnieć~... X3" Więc najwyżej wspomnę kiedy indziej~. ;3
Aha~! I jeszcze mam do was dwie prośby~! :3
Jeśli macie pomysł na jakieś imię dla Japońskiej dziewczyny, to chętnie bym ujrzała wasze propozycje~... Zawsze mam problem z wyborem, więc wasza pomoc byłaby bardzo mile widziana~. ;3
I druga~! :3 Ostatnio zauważyłam, że wszystkie moje ulubione piosenki znam na pamięć i jeśli będę ich słuchać bez przerwy, to mi się znudzą~... :c Dlatego jeśli macie coś ciekawego, czego mogłabym słuchać przy pisaniu (najlepiej po Japońsku~... X3) to proszę, proszę podzielcie się~! :33

No, tyle mojego szczekania~... (Z tego wychodzi kolejny rozdział~... >.< Gomen~!)
To teraz już~... Enjoy~!



Izaya:

     Informator w czasie ich rozmowy powolnym krokiem przemierzał ulice i uliczki Ikebukuro. Rozmyślał, śmiał się do samego siebie i okręcał wokół słupów, by po chwili tanecznym krokiem ruszyć dalej.
     W tej chwili wykonywał właśnie skoczny piruet. Chwycił się znaku drogowego i krzyknął do grupki stojącej w pobliskich ciemnościach:
- Ohayoo ludzie~! – Pomachał im, chodź nie mogli go raczej zobaczyć. Do jego uszu dotarły złośliwe komentarze i kilka(naście, a nawet dziesiąt) przekleństw.
     Oho~! Panowie nie panują nad złością, skoro muszą przeklinać, by się rozładować~! Wyśmienity wybór~...
     Postacie niemal na oślep spróbowały się do niego zbliżyć. Rozproszyli się nawet, by ułatwić sobie poszukiwania idioty, który odważył się przerwać im naradę. Nie, żeby to były szczególnie ważne sprawy. Naradzali się co do tego, do którego baru teraz ruszyć. Jednak każda okazje jest dobra, żeby wklepać jakiemuś szczylowi, nie?
     Brunet postanowił nieco pomóc im w poszukiwaniach. Skoro tak im zależało~...
- Tuutaj kochani~! – Zawołał, wspinając się na najbliższy murek z kocią gracją. Dźwięk niósł się czysto po prostej, niemal pustej uliczce.
     Gdyby był tu Shizu-chan, nie bardzo miałby czym rzucać~... – Przemknęła mu przez głowę ponura myśl. – Ach, nie, teraz niczym by nie rzucił...
     Rozmyślania przerwał mu pierwszy gość, który ni z tego ni z owego znalazł się tuż pod murkiem i złapał go za nogę tak, że prawie spadł. Jednak Orihara szybko zareagował. Szarpnął nogą, kopiąc gościa w twarz (W końcu sam się ustawił naprzeciwko, nie~?) i oparł uwolnioną stopę na jego twarzy. Szybko oparł na nim cały ciężar i zeskoczył, przewracając go. Na szczęście owego gościa zabrał nogę, nim tamten upadł na twardy beton. Inaczej już na 100% rozbiłby mu czaszkę.
     Następni dwaj znaleźli go chwilę potem. Ledwo zdążył wyciągnąć swój nożyk. W końcu nawet w ciemności trzeba zadbać o teatralną oprawę, a to trochę trwa~! Włożył ręce do kieszeni i wyciągnął jedną z nich na całą długość. Gdy wyprostował już całą, równie płynnym ruchem otworzył ostrze, aż zalśniło w świetle dość odległej latarni. Wysuwając je, trafił od razu w ramię pierwszego przeciwnika. Ten syknął, łapiąc się za rozciętą skórę. Brunet wykorzystał tę chwilową dezorientację, by zrobić piękne rozcięcie na brzuchu tego drugiego. Nie było jakieś szczególnie głębokie. Ostatnio nie miał ochoty na widok wylatujących flaków. Pierwszy przeciwnik za to ocknął się i zamachnął na niego, nieskutecznie. Reszta ich koleżków też ich znalazła. Dali o sobie znać głośnymi nawoływaniami, przekleństwami, szczękiem metalu i kilkoma jakże miłymi wyzwiskami pod jego adresem. Niestety, nie było to tak satysfakcjonujące jak chciał, by było. W żadnym wypadku nie umywało się nawet do walk z jego najlepszą zabaweczką. To były tylko kolejne nic niewarte płotki. Jak nudno.
- Ooch~? Wszyscy macie na mnie ochotę~? – Zachichotał jak zawstydzona panienka, nieco ich rozpraszając.
- TY *****, ZA KOGO NAS MASZ?!
- Za moich kochanych poddanych~! – Uśmiechnął się, opadając na ręce i kopiąc krzyczącego w podbródek. Ach, pamiętał jeszcze, jak uczył tego kopnięcia swoją siostrzyczkę~...
- Yao?! Ty ***, co mu zrobiłeś?! Chodź tu, to ci...
- Też was kocham~! – Zawołał wesoło Izaya, robiąc kolejny wykop, tym razem w miejsce na brzuchu napastnika, przez które fala uderzenia przeszła prosto w żołądek. Ten gość jeszcze dłuższy czas miał pozbywać się kolacji, a nawet resztek obiadu...
     Informator nie marnował czasu czekając, aż któryś trafi. Pozostałych trzech pozbył się szybko za pomocą nożyka i kilku sprytnych ciosów.
- Kim ty, do cholery, jesteś?! – Wychrypiał jeden z powalonych.
     Izaya podszedł i pochylił się nad nim, cmokając cicho.
- Twoim bogiem. – Szepnął. Po chwili jego śmiech rozniósł się po całej uliczce, a on sam ruszył dalej, zostawiając ich na pastwę losu. Nie byli dla niego nikim ważnym. Nie byli Shizuo, który był dla niego niezastąpioną Bestią z Ikebukuro. Ich dało się zastąpić. W gruncie rzeczy takich ludzi były całe tysiące, setki tysięcy. Kilku nie zrobi nikomu różnicy.
     Wyszedł z ciemnej uliczki. Tutaj zaczynały się latarnie, billboardy i różne neony reklamujące bary, do których wchodzili dresiarze, szarzy ludzie, biznesmeni po pracy, laski uczepione jakichś kolesi i gapiące się na nich maślanym wzrokiem, poważne panie potrzebujące rozluźnienia... Każdy nierozważny człowiek, o jakim można pomyśleć.
     Izaya wolał unikać takich miejsc. Wpadł tam tylko kilka razy, by podrażnić Shizusia bądź załatwić jakiś interes. Wbrew pozorom w natłoku ludzi sprawy załatwia się dyskretniej, niż w pustych uliczkach.
     Teraz też przeszedł obok obojętnie. Jego cel był gdzie indziej. A dokładniej, między 35 a 36 w ‘bukuro. Walka zaraz miała się zacząć. Orihara był ciekaw, jak będzie przebiegać. W końcu zatrudniali takich młodych chłopców, żądnych krwi i wrażeń, tylko po to, by wygrać. Musiał nimi dowodzić ktoś bezwzględny. Z drugiej strony walczyli jednak doświadczeni członkowie gangów. Ich problem polegał na tym, że było ich dużo mniej. Więc, kto dostanie nauczkę~?
     Informator dotarł na miejsce. Okazało się, że koło skrzyżowania stoi jakiś budynek z drabinką przeciwpożarową. Wspaniała okazja, którą brunet skwapliwie wykorzystał. Wdrapał się na dach i tam ukucnął, przyglądając się pustemu, póki co, polu bitwy.
     Jak zwykle siedzę w domu zatracając się w strumieniu informacji, choć przecież wokół dzieje się tyle wspaniałych rzeczy~! Czasem trzeba się obudzić i zabawić~! Gdybym był zwykłym, spokojnym człowiekiem, jak mógłbym być najlepszym informatorem w całym Tokio~??? Fakt, że to przez moją zabaweczkę ostatnio byłem wyłączony z życia, nie zmienia faktu, że brakowało mi tego~... Tych ludzi, tego powietrza, adrenaliny, zaskakujących potyczek na ulicach~! O, już są~!
     Zauważył skradających się między budynkami ludzi. Byli ubrani na różne sposoby, ale łączyły ich pewne rzeczy – ci bardziej z lewej, na dachach, mieli srebrne chusty bądź opaski na włosach, a ci głównie z prawej, na ulicy - czarne koszulki.
     Ooo~? A więc jednak kolorowe gangi wciąż istnieją~... Hamashima-san miał rację. Ech, cóż za oryginalni ludzie~... Niby każda grupa różni się kolorem i jest to najlepszy sposób na odróżnienie swoich, ale przecież to jak odgrzewana zupa miso~... Monotonne. Nudne. Wszyscy są tacy sami. Hmmm~... A może i nie~? W końcu w każdej grupie musi znajdować się jakiś odmieniec, który jest albo najsłabszym ogniwem, albo bohaterem~... Ciekawe, czy uda mi się go odróżnić~? A może sam się ujawni~?
     Grupa czarnych koszul, czyli nowych nabytków, właściwie dzieciaków, wyszła na światło dziwnie pustego i odludnego skrzyżowania. Zabrali się za przeszukiwanie uliczek dookoła, by znaleźć wrogów. Słychać było groźne pomrukiwania. Nawet z tej odległości informator czuł napięcie w powietrzu. Dolatywał do niego nawet ostry zapach strachu. Dzieciaki rwały się do akcji, starsi posępnie wpatrywali się w przeciwników z góry, do tej pory niedostrzeżeni. Walka mogła zacząć się w każdej chwili.
- Już! - Nagle z góry zaczęli spadać ludzie od srebrnych opasek. Bez zbędnych ceregieli zabrali się za walkę z czarnymi koszulami. Widać było, że przez zaskoczenie wiele z tych młodzików było teraz, łagodnie mówiąc, "niedysponowanych".
- Jak zginąć to tylko w walce!!! – Wrzasnął jakiś młodzik, najwidoczniej chcąc dodać swoim towarzyszom nowych sił do walki.
     O, ciekawe~! Jeśli to jego maksyma życiowa, a sądząc po zapale to tak, to będę musiał to sprawdzić~! Ciekawe, jak sobie poradzi~... Jeśli tylko nie zginie, będę się mógł zabawić~! Cudnie~!
     W dole toczyła się prawdziwa walka. Wszyscy nacierali ze wszystkich stron, bez litości czy współczucia starając się pokonać jak największą ilość wrogów. Niektórzy byli wręcz zadeptywani przez nadciągające grupy. Słychać było agonalne krzyki, odgłosy walki, nawoływania i nieprzyjemne chrzęsty, najprawdopodobniej łamanych kości.
     Obrzydliwe~... I takie ludzkie~! Wspaniała rzeź niewiniątek~! Ten zapał, ta wola przetrwania, wszyscy są tacy ohydni i fascynujący~! Gdyby nie to, że obiecałem Shizusiowi, że wrócę od razu jak tylko Shinra wyjdzie, pewnie siedziałbym tu do rana patrząc, jak sprzątają... Swoją drogą ciekawe, jak udało im się załatwić zablokowanie dróg i odwrócenie uwagi policji... Pewnie jak zwykle „ktoś podłożył bombę” pod pobliskie centrum handlowe, albo wysłali wabiki na banki dzielnicę dalej, albo jeszcze temu podobne... Ach, gdyby przedstawiciele prawa wiedzieli, co w takich momentach dzieje się dzielnicę dalej~! Niemal zawsze ktoś ginie, a na końcu po prostu sprząta się zwłoki i krew, a całe Tokio funkcjonuje jak dawniej i nikt o niczym nie wie~! Czy to nie genialne~? A ja, jako informator mam zawsze zapewniony wspaniały punkt widokowy i ochronę~... Ach, nie ma to jak sterować tym cudownym miastem~! Zrobię tylko to, co będzie dla mnie wygodne~! Jeśli zechcę, będzie pokój, a jeśli będę chciał poobserwować walkę, sprawię, że wybuchnie kolejna wojna~! Mogę naprowadzać policję na każdy trop, a oni zawsze mi uwierzą~! Mogę porozmawiać z „przyjacielem” z przestępczego półświatka, a on zrobi dla mnie, co tylko może~! Tak, więc jestem jak bóg. Nie ma dla mnie rzeczy niewygodnych. Nie stanie się nic wbrew mojej woli. Więc jak inaczej można mnie nazwać~? To nie tak, że chcę, by jawnie oddawano mi cześć~... Nie będę ogłaszał swego tytułu na billboardach~... Ja tylko stwierdzam fakt~! Prawda~?
     Tylko skoro mogę wszystko, dlaczego poświęcam czas temu głupiemu potworowi~? Ach, tak, to moja zabawka~... Wychodząc na świat, tak łatwo zapomnieć o każdej jednostce~... Zapomnieć? Nie, nie zapomniałem o tobie, Shizu-chan. Myślę o tobie bez przerwy. Nawet teraz! Dlaczego jestem do ciebie aż tak przywiązany~? Nie mogę zrezygnować z okazji zdobycia informacji o tobie~? Bzdury. Wiem o tobie wszystko. Wszystko, prawda~? Ale w takim bądź razie, dlaczego nie potrafię przewidzieć ani jednego twojego kroku~? Jesteś taki nieprzewidywalny~! Fascynujący~! Potrafię przewidzieć każdego, po pewnym czasie dam radę przejrzeć każdego na wylot, poznać każdy gest, który go zdradza. A ciebie nie~... Ty jesteś inny. Jesteś jedyną zagadką, którą mogę wykorzystać, gdy mi się nudzi. Zmieniasz się, a jednak wciąż jesteś taki sam. Jak ty to robisz, Shizu-chan~?! Jakim sposobem wywołujesz we mnie to uczucie, przez które chcę, byś był tylko moją zabawką, przez cały ten czas~?! Bez ciebie byłoby nudno. Tak, bez ciebie umarłbym z nudów~... Świat jest tak zaskakujący swoją przewidywalnością. Wszystko ma swój początek i koniec, wszystko ma powód, przyczynę i skutek. Ty wściekasz się bez powodu i jesteś spokojny, gdy masz powody do zdenerwowania. Działasz inaczej. Byłeś błędem w fabryce ludzi, więc zostałeś potworem. Ale tylko moim potworem. I pod każdą postacią, jakkolwiek się zmienisz, nawet gdy straciłeś pamięć, nadal jesteś tym potworem, którego znam i tak uwielbiam~! Och, zobacz, tak bardzo zaprzątasz moje myśli, że zapomniałem, co powinienem robić~... Walka powoli się krystalizuje~... Tyle osób zginęło! Ach, ale nasz młodociany „bohater” wciąż żyje~! Dobrze~! Mogę go sprawdzić~... Jego grupa przegrywa, szef zaraz umrze~... A nie mówiłem~?! Odwrót, dzieci~! Orihara Izaya wkracza do akcji~!
     Zeskoczył z dachu i wylądował na ziemi. Zbyt mu się spieszyło, by znów miał schodzić po drabince. Rozejrzał się czujnie. Miał szczęście. Przebiegł przez jedną uliczkę, oddalając się od miejsca walki. Zielonowłosy chłopiec w czarnej koszulce wpadł prosto na niego. Odsunął się o krok i wbił w niego dziki wzrok. Dyszał ciężko. Szukał srebrnej opaski w wyglądzie informatora, ale jej nie znalazł. Nogi najwidoczniej prawie się pod nim uginały, ale wyciągnął  przed siebie matowy nóż z ostrzem długości około 15 centymetrów. Zamierzał się bronić, bądź atakować. Biorąc pod uwagę jego zmęczenie, Izaya stawiał na tę pierwszą opcję. Jednak nie to było ważne. Chłopak był gotów do walki. Gotów na swój życiowy sprawdzian przydatności. Orihara także wyciągnął swój nóż. Widząc to małe ostrze chłopak aż się uśmiechnął, pewien swojej wygranej.
     Nie lekceważ przeciwnika, mały~! Walczysz teraz o życie~! – Zauważył w myślach brunet. Jednak nie powiedział tego na głos. To miał być sprawdzian, nie nauka.
 - Sądzisz, że wygrasz czymś takim~? – Zakpił zielonowłosy, zaczynając go okrążać. – Lepiej mnie przepuść, bo nie gwarantuję, że nie skończysz martwy! – Uśmiechnął się z wyższością.
     Błąd. To ja tu jestem górą. Ale próbujesz mnie zdezorientować i obniżyć morale, brawo~!
- Niestety~... Troszkę mi się nudzi, więc jednak sobie powalczymy~! – Izaya stał w pozycji absolutnie nie bojowej. Rozłożył nawet ręce i uśmiechnął się wesoło. Jak duże dziecko, nieświadome zagrożenia. Tyle osób dało się już na to nabrać~!
- No to giń! – Zawołał bojowo chłopak, nacierając na niego.
     Izaya w jednej chwili wykonał skoczny piruet, bez zastanowienia kopiąc napastnika w odsłonięte podbrzusze. Słaba obrona. Chłopak upadł, ale mimo zmęczenia szybko się pozbierał. Niedbale otarł krew skapującą z dłoni – właśnie wywrócił się na jakieś szkło, które mu ją rozcięło. Stanął w pozycji bojowej, tym razem zakrywając się lepiej. Spiął się. Miał już świadomość, że nie będzie tak łatwo. Przyszykował się.
- Ładnie to tak bić młodszych? – Warknął, zmuszając się do kolejnego uśmiechu. Jego oczy miotały iskry. Zaczepka była mocno niedopracowana. Chyba się zdenerwował~...
- Hę~? Sam zacząłeś~! – Izaya udał naburmuszonego. Znów opuścił ramiona. Ciekaw był ile razy chłopak się na to nabierze.
     Nie nabrał się. Zwyczajnie zrobił kilka kroków w bok, rozejrzał się i spróbował przejść obok.
- I ja skończę. – Odpowiedział spokojnie.
- Hahahahahahaha~!!! – Orihara zaczął się śmiać. Brzmiało to może nieco psychopatycznie, ale było mu tak wesoło, że nie mógł się powstrzymać. – Ty – wskazał na niego ostrzem noża. W mgnieniu oka zgiął ramię, wycelował i rzucił. Dokładnie w swój cel. – naprawdę sądzisz, że dam ci przejść bez walki~? – Uśmiechnął się i podszedł do siedzącego na ulicy chłopca. Syczał z bólu, ściskając rękę. A przecież ledwie go drasnął~... Rozcinając skórę na dość długiej linii ramienia, to fakt, ale jeśli ktoś szybko by go zszył, mógłby przeżyć~! – Naprawdę uważasz – Przeszedł obok i chwycił swój nożyk. Zawrócił i ukucnął za nim, przystawiając mu nóż do gardła. – że zginąć można tylko w walce~? – Szepnął mu prosto do ucha. Zielonowłosy zadrżał. – Tam na polu walki krzyczałeś, że w inny sposób nie dasz się zabić. – Głos informatora stawał się coraz bardziej mrożący krew w żyłach. – A tutaj zobacz, jaka niespodzianka~! Wykrwawiasz się i albo pozwolę ci pomóc, albo zabiję cię bez twojego sprzeciwu~! Nie umrzesz w walce. Umrzesz jako przegrany. – Uśmiechnął się szeroko. – Było nie upuszczać noża, kiedy cię zraniłem. – Dodał, widząc nieskuteczne „dyskretne” próby odnalezienia leżącej gdzieś zguby.
- Ty... – Zaczął dzieciak, lecz czyjś wysoki głos mu przerwał.
- Yuuki-chan! – Krzyknęła jakaś poddenerwowana, sądząc po głosie, dziewczyna. Izaya dobrze znał ten głos. Sądząc po natychmiastowej zmianie wyrazu twarzy chłopaka, on też dobrze ją znał. Był nie tyle zdezorientowany, co zaskoczony. – Yuuki ty głupku! – Krzyknęła dziewczyna, podchodząc do nich kawałek, jak gdyby nigdy nic. – Ile czasu mam cię szukać? – Nadąsała się jak mała dziewczynka i też taki ton głosu przybrała. – Miałeś mi dziś pomóc w robieniu ciasta dla papy! A zamiast tego ty uciekasz z domu! Wiesz, jak się martwiłam??? – Tupnęła szpilką w ulicę. Aż cud, że but jej się nie połamał.
     Och, i nici ze sprawdzianu~...
- Ryuu-chan... – Jęknął rozpaczliwie chłopak. Hahaha, miał minę, jakby nie wiedział, czy zapaść się pod ziemię, czy krzyczeć, żeby uciekała~! Absurd sytuacji chyba go przytłoczył. Jego niedoszły zabójca wciąż trzymał mu nóż przy gardle, a dziewczyna awanturowała się, że ucieka z domu, zupełnie jakby nie widziała jego sytuacji. A przecież cała ta scena była doskonale widoczna. Tylko Izaya wiedział, dlaczego dziewczyna nie martwi się o chłopca. W końcu doskonale się znali, a jemu nie zależało na zabiciu swojej ofiary aż tak, by psuć sobie z nią układy. – Ryuu, ja zaraz zginę, właśnie przegrałem walkę... Uciekaj lepiej, a nie denerwujesz się o ciasto!!! – Krzyknął.
- Orihara-sama... – Jęknęła Ryuu, patrząc na niego wzrokiem małej, smutnej dziewczynki. Jej drobne rysy sprawiały, że pewnie większość męskich serc zmiękłaby w tej chwili. Choć nie serce informatora, jeśli w ogóle takowe posiadał. Nie był aż tak głupi, zdawał sobie sprawę z jej prawdziwej osobowości. – Mógłbyś wypuścić Yuuki’ego? Naprawdę nie chcę robić tego ciasta sama! Przedwczoraj robiłam manikiur, jak on mi nie pomoże to go sobie zepsuję... – Jęknęła jeszcze bardziej zrozpaczona.
     Brunet ledwo powstrzymał śmiech. Mrugnął do niej, tak żeby zielonowłosy tego nie widział.
- Wypuścić, mówisz~? Hmmm~... – Przycisnął ostrze trochę mocniej. – Miałbym zostawić zabawę tak po prostu~?
- Papcio zadba, żeby dostała mu się porządna kara. – Uśmiechnęła się szeroko. – Nagram to dla pana, dobrze~? Tyle wystarczy?
- Phi. – Prychnął, puszczając swoją mocno zdezorientowaną ofiarę i odsuwając się trochę. – Zadbaj, żeby wyszedł z domu przebrany za dziewczynę, w jakiejś ładnej cosplayowej sukience, to tym razem go oszczędzę~! – Zaproponował wesoło.
- Jasne~! – Dziewczynie wręcz zaświeciły się oczy. Zaklaskała w ręce z dziecinnej uciechy. – Mam taką śliczną żółtą sukienkę sprzed kilku lat! Do tego mogę dać mu moją starą perukę z balu i ładnie go pomalować... Wtedy nikt go nie pozna, więc papcio nie będzie miał nic przeciwko! – Ucieszyła się.
- Ryuu, o czym wy do cholery mówicie!!! To jakiś twój głupi żart, czy jak?! – Ryknął chłopak. – Ja się tu wykrwawiam, więc niedługo nie dożyję tej głupiej sukienki, w którą, nawiasem mówiąc nie dam się wcisnąć!
- Musisz. – Podeszła bliżej, nachyliła się i chwyciła go za ucho. – Wstawaj, naraziłeś się naszemu sojusznikowi, więc musisz pocierpieć~! – Pociągnęła go za to ucho tak, że aż udało mu się wstać.  Zarzuciła sobie jego rękę na ramię, brudząc się przy okazji krwią. Teraz popatrzyła na niego poważnie i z naganą. – Byłeś samolubny i lekkomyślny. Nie powiem ojcu, ale sama sprawię ci tyle upokorzeń, że na długo zapomnisz o bójkach ulicznych i gangach. Nie po to trafiłeś do Ikebukuro! – Zganiła go. Następnie odwróciła się do bruneta i znów przybrała postać uroczej dziewczynki. – Dziękuję, Orihara-sama. Gdyby to nie pan go znalazł, ten urwis pewnie już dawno leżałby martwy. – Uśmiechnęła się nieśmiało i ruszyła przed siebie. Trzeba jej było przyznać, że jak na osobę w krótkich szpilkach, nieźle radziła sobie z podpieraniem swojego krewnego. – Aha! I jeszcze jedno. Obiecuję, że od teraz mój kuzyn naprawdę więcej się panu nie narazi.
     Co za interesująca osoba~! Nawet nie spytała, po czyjej stronie leżała wina, tylko dyplomatycznie przeprosiła za zachowanie tego młodego~... Ach, będzie z niej wspaniała sojuszniczka, gdy już przejmie interes po swoim ojcu~! Może by tak~...
     Rozmyślania przerwał mu dźwięk telefonu. Odebrał w mgnieniu oka.
- Moshi moshi~? Komban wa, Shinra~!
- Izaya? Skończyliśmy już.
- Wspaniale~! – Ucieszył się. Zdążył się nawet trochę zabawić przed powrotem, teraz mógł spokojnie przespacerować się, by wrócić do Shizusia~...
- Więc możesz wracać, a ja za ten czas pomogę Shizuo z kąpielą. Chyba ostatnio zapomniałeś...
- Nie! – Stanowczo przerwał mu brunet. – To moja robota, Shinra! Nie dotykaj go, albo śmiertelnie się na ciebie obrażę! – Ryuu i Yuuki aż odwrócili się, by zobaczyć, dlaczego tak krzyczy. – Będę tam za góra piętnaście minut i przejmę go od ciebie. – Rozłączył się szybko, nie słuchając nawet argumentów lekarza. Pomachał dziewczynie i swojej niedoszłej ofierze na pożegnanie i puścił się biegiem, jakby gonił go sam Shizuo. Z tą różnicą, że nikt go nie gonił, a on biegł właśnie do Shizusia.

5 komentarzy:

  1. "pomogę Shizuo z kąpielą. Chyba ostatnio zapomniałeś...
    - Nie! – Stanowczo przerwał mu brunet. – To moja robota, Shinra! Nie dotykaj go, albo śmiertelnie się na ciebie obrażę! " rozwaliło mnie to... Izaya ty zboczeńcu ty!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak miło przeczytać o tym, jak to Izaya kogoś bije, a nie ktoś jego xD
    Ach, jaka ja lubię takie opisy wszechobecnej walki, dynamicznych wydarzeń i ogólnego niezorganizowania. Fajnie się to wyobraża.
    Hahahaah - wszędzie walki, biją się, krew leci strumieniami, szczęk metalu o metal, krzyki, śmierć, a... CIASTO?! Kocham tę dziewczynę xD Co tam walki uliczne, gangi... najważniejsze jest ciasto! Leżałam na tym fragmencie.
    Wgl. ej panie ,,bohaterze'' nie przesadzaj, rozcięcie w ramię zabić cię raczej nie zabije. Wiem, bo sama miałam rozcięte kolano do krwotoku, którego ledwo dało radę zatamować, a po rozwaleniu go jeszcze z 0.5 h chodziłam na spontanie xD Ale mniejsza z tym.
    Jak ja lubię Izaya, którego wszystko ekscytuje, Izayę jako Boga, który wszystko wie i ten tekst: ,,Za moich kochanych poddanych'' - ładne ^^
    Orihara, zboczeńcu! My wiemy, że ty pragniesz nagiego Shizusia, ale uwierz, całe miasto wiedzieć nie musi xD
    Generalnie bardzo mi się podobało i jestem cholernie ciekawa, jak będzie wyglądać ta kąpiel xD Mam tylko jedno zastrzeżenie, a właściwie pytanie: czemu cenzurujesz przekleństwa? One tak pięknie oddają koloryt opowiadania xD
    Pozdrawiam i czekam na 12 ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ach, no i powrót do przeszłości, żegnajcie moje ukochane góry:'( ale przynajmniej teraz już (mam nadzieję;D) będę się u was pojawiać bez spóźnień XD
    no nie mogę się nie zgodzić z przedmówcami;D Izaya ty masz jakieś zboczone fantazje dotyczące Shizusia;P ale nie mówię, bo było to słodkie XD
    podzielam fascynację Alexy scenami walki:D ach Izuś wraca do akcji;D brutalna wszechobecna zabawa XD wspaniale;D
    ciekawe czy Shizuś słyszał ten krzyk? a jeśli, to jak zareagował? jak tak nad tym pomyślę to jedyna jego mina w moim mniemaniu wygląda tak - O_O!
    hahaha..
    już nie wspominając o Shinrze:P
    aach, czekam, czekam na więęcej XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Casjel - Tak, Izaya ma to po mnie~! ;33 Cieszę się, że się podobało~. X3
    Anonimowy - Dziękuję~! :3
    Alexa - Bo biedy Izaya zawsze zostaje pobity, musiał się kiedyś zrewanżować~! ;3 I miło mi, że odrobina (Żeby tylko~! X3) absurdu, jaki wnosi Ryuu się podoba~. X3 Bez tego ciasta nie mogłam się obejść~... ;3 Co do tego "bohatera" wiem, że nie wyszedł taki bohaterski~... Nie wiem, o czym myślałam, kiedy to pisałam~. X3" A zresztą, on się sam pisał, jego wina~! X3
    Cenzuruję przekleństwa~... A jakoś tak samo z siebie, czasem po prostu nie potrafię wymyślić odpowiedniego~. :3 Nie wiem, dlaczego tak mam, naprawdę~... Może dlatego, że ja ogółem nie przeklinam, przynajmniej po polsku, bo zawsze wszyscy patrzą na mnie jakbym co najmniej czary uprawiała~! X3 Ponoć to "nie w moim stylu", jestem zbyt grzecznym szczeniakiem~. ;3 Ale nie ma sprawy, mogę się postarać zdjąć tę cenzurę, jeśli tak się lepiej czyta~! :33
    dark_doom - Zboczone fantazje~... Nieee, skąd, on tylko nie chce, żeby ktoś inny dotykał jego zabawki~... X3 Ach, kogo ja oszukuję~. ;33 Też się nie mogę doczekać tej kąpieli~! Co do walki~... To była tylko taka odskocznia i tworzyłam ją tak długo, bo moim zdaniem nie umiem jej tworzyć~... Ale skoro jakoś wyszło i się wam podobało, to ogromnie się cieszę~! :33

    OdpowiedzUsuń