Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 18 maja 2013

Shizaya - "Może "bóg" potrafi zachować rozum w miłości?" - rozdział 6

Ludzie skończyłam wcześniej więc dodaję dziś ten rozdział.
Tu poniżej macie ostatnie zdanko z poprzedniego rozdziału żeby było wiadomo na czym skończyło się ostatnio.
 
Cały czas mając przed oczami ten przeklęty napis stanąłem przed drzwiami "kwatery głównej" tych idiotów którzy porwali moją ukochaną zabaweczkę.

PERSPEKTYWA IZAYI
Westchnąłem cierpiętniczo, próbując tym równocześnie przywrócić sobie dawną pewność siebie. Udało się. Przykleiłem na twarz mój firmowy uśmieszek i popchnąłem mocno drzwi. Zaskrzypiały ale otworzyły się bez problemu. Strażnicy nie próżnowali, no przynajmniej wtedy. Gdy próbowali mnie jakoś zatrzymać wbiłem każdemu z nich strzykawkę ze środkiem uspokajającym. Teraz śpią jak dzieci. No nie moja wina, że mam przy sobie tylko dawki odpowiednie dla Shizu-chan'a. Wychodząc z domu chwytałem co miałem pod ręką. Co było szczytem bezmyślności z mojej strony, bo mam  jeszcze tylko jakieś tabletki niwelujące w znacznym stopniu odczuwanie bólu, pigułki odtruwające (jak by mi ktoś wstrzyknął jakąś truciznę czy nawet środek nasenny) i mój ukochany nożyk. Trochę za mało, ale co poradzić. Jakiegoś wybitnego i genialnego planu też nie mam. Co prawda wpadło mi w biegu coś do głowy ale jest niedopracowane. Czyli idziemy na żywioł i stosujemy prosty i banalny plan. No w końcu ktoś kiedyś powiedział, że proste pułapki są najefektywniejsze. I oby miał rację, bo inaczej dorwę i "okażę mu swoją miłość" w taki sam sposób jak tym wszystkim samobójcom. No chyba, że ten człowiek już nie żyje, w takim wypadku będę musiał poczekać aż Shirna wymyśli coś co wskrzesi zmarłych i wtedy się z nim rozprawię. Wszedłem do budynku, który swój okres świetności przeżył jakieś 10 lat temu. Zajrzałem do jednego pokoju - nic, drugi - dalej nic, trzeci był pokojem "gościnnym". Następny i za razem ostatni na parterze był prowizoryczną salą tortur (słabą muszę dodać). Pozwoliłem sobie jeszcze zwiedzić kuchnię zanim ruszę na poszukiwanie Shizusia. No i tu wreszcie było coś ciekawszego. Jakieś bulgoczące różnokolorowe cosie w buteleczkach, menzurkach i szklanych kolbach. Zajrzałem do lodówki - trutki, trucizny, środki nasenne, eksperymentalna broń biologiczna (przynajmniej tak to podpisali). Zamknąłem ją, ziewając znudzony. Mają tu niezły stos chemikaliów, ale to bardziej zainteresuje Shinrę niż mnie. Ciekawe które świństwo podali Shizusiowi żeby za nimi grzecznie poszedł. Znalazłem też zakrwawione noże. Krew już zdążyła zaschnąć, więc nie była to prawdopodobnie krew Shizu-chan'a. Odetchnąłem z ulgą. Jeszcze tego mi brakowało żeby moja zabaweczka się zepsuła. Ona ma być zawsze gotowa do działania, a nie leczyć rany. Wszedłem na górę po skrzypiących schodach. Usłyszałem kłótnię, darli się tak głośno że pewnie nawet nie zauważyli, że ktoś jest w środku. Nastraszę ich. Uśmiechnąłem się chytrze i z całej siły popchnąłem drzwi prowadzące do ich "sali obrad".
- No hej, hej słyszałem, że zaopiekowaliście się moją zabaweczką gdy zajmowałem się rządzeniem Tokio, ale to już nie potrzebne~! - Odparłem wesoło jak zawsze, z dumą rejestrując jak nerwowe ruchy moich przeciwników. Ich zdziwienie było takie cudowne~... Czułem się jak Bóg. A ta zawiść i złość gdy wspomniałem o rządzeniu miastem, no po prostu coś pięknego. Kocham ludzi właśnie za takie cudowne reakcje, są wspaniali ~<3 Rozsiadłem się pańsko na jednej z kanap, ręce ułożyłem pod głową, a nogi oparłem na stole. Może trochę zniszczyłem tym ich cudowne papierowe plany, nad którymi właśnie obradowali, ale sami są sobie winni. Papier to przeżytek.
- Izaya!!! - Wrzasnęli równo. Niby było głośno, niby tak samo, a jednak to nawet nie przypominało krzyku Shizu-chan'a. - A ty po coś tu przylazł mały popaprańcu?!?!?!?
- Tylko nie mały - odparłem jakby to mnie najbardziej uraziło w ich wypowiedzi. - Przyszedłem po Shizu-chan'a, nudno w Ikebukuro bez niego. Automaty nie fruwają, drogowcy nie mają gdzie stawiać nowych znaków, bo nikt nie wyrywa starych... - Zrobiłem naprawdę smutną minkę i zacząłem opowiadać o tym jak to ci ludzie są biedni bez blondynka.
- Ty kłamliwa gnido, nie wymyślaj, ludzie są nam wdzięczni, że pozbyliśmy się problemu.
- Nie, nie sądzę. - Odpowiedziałem uśmiechnięty. Wiedziałem jak przez to się wspaniale wkurzą. - Ikebukuro straciło ten dreszczyk. Co z tego, że są tam kolorowe gangi, jeździec bez głowy, czy nawet nożownik? Bez Bestii z Ikebukuro to nie to samo. A tak w ogóle to jak wam tam idą interesy~? - Wyciągnąłem nóż i zacząłem się nim bawić, tak z nudów. - Słyszałem, że nie za dobrze. Ponoć nikt nie ufa nowym gangom, przez co trudniej się przebić. No takie czasy, jedni płaczą a inni mają. - Wstałem z fotela gotów by odejść. Wiedziałem, że zrozumieją aluzję. Ja mam, a oni płaczą - czyż to nie piękne~? Słabości są takie wspaniałe, stanowią klucz do manipulacji. Uśmiechnąłem się radośnie i pomachałem skołowanemu gangsterowi, który właśnie zagrodził mi drogę do wyjścia. Za plecami usłyszałem głosy przywódcy i szczęk metalu. "Oi, już wychodzisz Orihara? Zostań na dłużej, bynajmniej nie jako gość."
- Eh...~ Niestety nie mogę, świat na mnie czeka, bywajcie. - Uśmiechnąłem się cwaniacko i wtedy właśnie poczułem pięść na własnej twarzy. Zrobiłbym unik, ale to jest część planu. Tylko czy on zadział... Chwilę, to mój plan - na pewno zadziała. Przewróciłem się na ziemię. Szybko zostałem podniesiony i rzucono mną o ścianę. Prawie jak zabawa z Shizusiem, aczkolwiek lżejsza. Uśmiechnąłem się chytrze i starłem krew z rozciętej wargi. Przy okazji połknąłem tabletki łagodzące odczuwanie bólu. (Dziękuję Shinra :*)

PERSPEKTYWA SHIZUO
Słyszałem głośne głosy, w sumie krzyki. Od tych durnych prochów, którymi mnie nafaszerowali, bolała mnie głowa, a jeszcze na domiar złego zaczęli się wydzierać i rzucać czymś po całym pokoju. Czy oni nie pomyśleli, że wykończony człowiek siedzi w sąsiednim pokoju i próbuje spać? Co z tego że mnie złapali, więźniowie też mają jakieś prawa. Gdyby nie to, że nie mam siły nawet wstać - a gdybym jakimś cudem jednak zdołał to nie ustał bym na nogach i znowu przywitał się z ziemią - dostali by za swoje. Tak więc póki nie przejdzie ten upierdliwy ból głowy i dzwonienie w uszach, nie mam co marzyć o wolności. Westchnąłem próbując się jakoś w ten sposób uspokoić. Nie podziałało, więc postanowiłem coś zrobić ze źródłem hałasu. Miałem zakute ręce i nie mogłem ich uwolnić w moim obecnym stanie, więc pozostawało mi krzyczeć i liczyć, że usłyszą. "CICHO TAM, LUDZIE PRÓBUJĄ SPAĆ!!!" Otworzyły się drzwi mojej celi, wrzucono do środka "coś" i natychmiast ponownie je zamknięto. Nie dziwię się, w końcu gdyby mi się tak cholernie nie kręciło w głowie to próbowałbym stąd zwiać. Owe coś szybko podniosło się z ziemi i ruszyło w moim kierunku. Spojrzałem zdezorientowany na zbliżającą się postać. Jej krwawe tęczówki błyszczały w mroku, coś błysnęło na wysokości ręki tajemniczego ktosia. Gdy usłyszałem szczęśliwe, ale jakby i złowieszcze "Shiiizzu-chaan~" byłem pewien kto mnie odwiedził. Zastanawiałem się, czy to Izaya wszystko zaplanował, czy może tylko wykorzystał tę sytuację by zabawić się moim kosztem. Zobaczyłem twarz wygiętą w sadystycznym uśmiechu i oniemiałem. Jakoś nie mogłem uwierzyć, że to Izaya. Wiedziałem to, ale jakoś nie docierało to do mnie. Mimo tego wszystkiego co mi zrobił, mimo tego jak mnie niedawno potraktował i tak nie potrafiłem, po prostu nie potrafiłem zachowywać się tak jak dawniej.
- To co, Shizu-chan, zabawimy się~? - spytał na powrót radośnie, przybliżając się do mnie. Nie widziałem w jego rękach noża, a przecież coś wyraźnie błyszczało gdy do mnie podchodził.
- To wszystko twoja sprawka kleszczu? - zapytałem może trochę smutnym, ale na pewno zbolałym głosem. Nie potrafiłem ukryć jak bardzo mnie ranił. Pewnie przez to będzie miał tylko większą radochę.
- Oi, Shizu-chan, to nie ładnie posądzać mnie o wszystkie okropności świata. - Westchnął teatralnie, jednocześnie klękając między moimi nogami (Tak, ludzie którzy porwali Shizusia byli tak mili i dali mu krzesło na którym w tej chwili blondynek siedzi - dop. Kiasarin). - Czy nie możesz uwierzyć, że na świecie poza mną też istnieje zło?
- I-Izaya co ty?.. - Nie wiedziałem co powiedzieć. Izaya tak cholernie mi się podobał. Jego postawa, jego styl bycia, barwa głosu, to w jaki sposób mówił i się poruszał - ogólnie wszystko. A najgorsze były takie dwuznaczne, albo w sumie jednoznaczne pozy, bo wiesz, że on tylko żartuje ale i tak nie możesz opanować podniecenia wywołanego jego dotykiem. Westchnąłem mentalnie gdy poczułem dłoń informatora na moim udzie. Co on sobie myśli!!!
- Otóż istnieje, przecież jeden bóg to za mało na każdą złośliwość na tym świecie. - Dalej nie przejęty moim pytaniem kontynuował swój monolog. Przysunął się jeszcze bliżej, tak że teraz prawie kładł policzek na moim pasku od spodni. No jak tak dalej pójdzie to zobaczy coś czego wcale nie powinien. Choć nie, zobaczyć nie zobaczy, za ciemno jest, ale poczuje, a to wcale nie brzmi lepiej.
- Myślałem, że byłem twoją zabaweczką tylko na jedną noc, więc co tu jeszcze robisz? Mało ci pchło? - Warknąłem.
- Pracuję, a cóż innego mogę robić w tej zatęchłej norze, Shizu-chan? - Odparł nadal rozbawiony. Poczułem jak uścisk na moich nadgarstkach zelżał, a następnie poczwórnie wzmacniane metalowe kajdany z brzękiem upadły na ziemię. Popatrzyłem z niezrozumieniem na bruneta. On tylko pamachał mi srebrnym kluczem przed oczyma.
- Jeszcze się nie nauczyłeś, że większość rzeczy które mówię to kłamstwa? Aleś ty naiwny i prostoduszny Shizu-chan~! - Uśmiechnął się chytrze, a widząc moje nieme pytanie o klucz wyjaśnił - Zakosiłem gdy mnie tu eskortowali, w końcu nie liczyłbym na to, że będzie leżała gdzieś tu piłka do metalu, a tak silny by rozerwać te kajdany nie jestem, to twoja działka.
- A czy wtedy też kłamałeś? - Zaschło mi w gardle od tego pytania, dodatkowo musiałem włożyć sporo wysiłku by głos nie drżał mi podczas wypowiadania tych kilku słów. Ale udało się.
- Domyśl się Shizu-chan~! Chyba nie liczyłeś, że podam ci rozwiązanie na tacy, musisz się trochę pomęczyć. - Uśmiechnął się chytrze i zbliżył, by pstryknąć mnie w nos. To była moja szansa. Chwyciłem go za nadgarstek i pociągnąłem do siebie. Usłyszałem syk bólu. Zaniepokoiło mnie to, przecież Izayi nie da się zranić. Wiem, bo próbowałem całe lata.
- No weź Shizu-chan, ja wiedziałem ze jesteś niewyżyty, ale żeby aż tak? - Puściłem mimo uszu jego kąśliwe uwagi i chwyciłem go za nadgarstek dokładnie obserwując jego twarz. Ledwie zauważalnie się skrzywił. - No co? - Zapytał zbity z tropu.
Podciągnąłem rękaw jego swetra w górę i zobaczyłem, że ma posiniaczoną całą rękę. Co on wyrabiał? Boksował się ze ścianą? Podciągnąłem mu do góry bluzkę przy akompaniamencie jego złośliwego śmiechu i ponownej uwadze o tym, że jestem niewyżyty. Cały brzuch miał w sińcach. Wyglądał jak by ktoś mu porządnie przyłożył i tym razem to nie byłem ja. Plecy pewnie wyglądają podobnie. Tylko nie mówicie mi, że te odgłosy walki z przed chwili to Izaya. Po co on się narażał i tu pakował!!! Jak mógł być tak głupi!!! Co się stało z tym jego genialnym mózgiem!!! Popatrzyłem na niego wściekły, a on tylko usmiechnął się ciepło.
- Ach to~... Nie ważnie, wypadki się zdarzają. - Odparł beztrosko, zakrywając szybko swoje ciało swetrem.
- Kłamiesz. - Osądziłem go. Po mojej uwadze jego uśmiech jeszcze się powiększył.
- Bingo Shizu-chan~! - Oznajmił mi z radością.
Aż krew mnie zalewała. Jak ci podrzędni mafiozi śmiali mu zrobić takie coś?! To tylko i wyłącznie moje prawo. Cały Izaya to wyłącznie moja własność. Nie pozwolę na takie traktowanie czegoś co należy do mnie. Już ja im pokażę. Zginą, zginą, zginą jeszcze dzisiejszego dnia. Już ja im pokażę jak to jest zadrzeć z bestią. Adrenalina przejęła kontrolę nad moim mózgiem, dzięki niej od razu wróciłem do normy. Nie byłem otumaniony, rzygać mi się nie chciało i nie miałem wrażenia że świat wiruje. Wreszcie normalnie stanąłem na nogi. Uczciłem to triumfalnie rozwalając ścianę na drobne kawałeczki (Bo drzwi są dla plebsu, szlachta wchodzi przez ścianę - dop. Kiasarin. Wybaczcie nie mogłam się powstrzymać, ten demotywator tak strasznie mi się tu kojarzy.) Strzyknąłem kostkami w dłoniach, gotów by zrównać z ziemią cały ten budynek, jak nie całą dzielnicę.


No to tak, ciąg dalszy nastąpi, wkrótce, nie wiem dokładnie kiedy. Ale, o ile nic się nie wydarzy, to wkrótce będzie w następną niedzielę czyli  26 maja. Teraz mogę z cała pewnością powiedzieć, że następna notka to tak zwany wielki finał. No niestety :c Myślę jeszcze nad dodaniem epilogu albo czegoś w tym stylu, ale nie wiem jak z tym będzie. Wiecie wszystko zależy od chęci. A z tymi u mnie różnie. No to by było na tyle :)

8 komentarzy:

  1. Awww czytam już całego bloga z 5 raz xD Mrah cudooo xd opowiadania są super EKSTRA XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, nie sądziłam ze komukolwiek się to spodoba, a już na pewno nie tak bardzo ze będzie czytał to kilka razy :)

      Usuń
    2. Nie masz się co dziwić, Ty i Inu-chan to dwa geniusze;D Wiele bym dała za wasze opowiadania w postaci książki:D tak sobie myślę - może pewnego dnia sobie podrukuję i zrobię taką wspaniałą książkę, a potem postawię na honorowym miejscu;) mogę? będzie super:D!
      A więc jednak go nie wrabiali. ale czad Shizuś rozwalił ścianę:D Biedny Izaya najbardziej oberwał, dobrze, że miał te tabletki:)
      Szkoda, że zbliża się nieunikniony koniec:'( ale z pisaniem nie kończysz, prawda:O!

      Usuń
    3. Dzięki, bardzo nam miło :) Chcesz to drukować? serio? jak masz taki kaprys to proszę XD
      Z pisaniem nie kończę. Skoro ludziom się spodobało to będę pisać dalej :) Mam już parę pomysłów na opowiadania. Inu-chan świadkiem, że jest ich za dużo, bo nie wiem który konkretnie wybrać. Ale jakoś wybiorę i napiszę :) ( pewnie kolejną Shizayę)

      Usuń
  2. Czytałam przy akompaniamencie moich własnych westchnień (z częstotliwością jakąś 4 na 15 sec)
    Nie wiem co tu więcej napisać. Izaya ratujący swego ukochanego jest MEGA! A Shizuś taki troskliwy, gdy się okazało, że pobili jego chłopaka :)
    Błagam o więcej

    OdpowiedzUsuń
  3. Urocze *.* Izaya jest moim bohaterem xD hahahahaha xD drzwi są dla plepsu szlachta wychodzi przez scenę xD zapamiętam sobie ;D rozdzialik cudowny :'3 nawet dobrze, że mam takie opóźnienie.. Przynajmniej mam dużo do czytania xD lecę do następnego :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiście urocze *.* I takie aww~! No dobra, a ten demotywator...świetny. Jak go pierwszy raz przeczytałam, postanowiłam go wypróbować. :3 No, bo ja szlachtą jestę :3 bo w końcu Izaya :*
    Rozdział genialny ;-; ja też chcę tak pisać ;-; *płacze z własnej głupoty*
    O właśnie :) a ja odkryłam, że jestę największą ofermą na świecie :P wielka miska, na normalnie pół segmentu.
    Mama: Wsyp proszku do pieczenia do piski.
    Ja: *wali sie w czoło* Jpr!
    Mama: jak ty się wyrażasz?!
    Ja: No, bo zobacz *pokazuję na wysypany obok miski proszek do pieczenia i robie typowy facepal* jak można nie trafić do tak wielkiej miski -.-
    Koniec~! :) I to by było na tyle :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo drzwi są dla plebsu, szlachta wchodzi przez ścianę <3
    Ten dopisek aww XD
    Genialnie przetoczona akcja.
    W ogóle sam pomysł i tak dalej tylko czytać i czytać :3

    OdpowiedzUsuń