Witajcie~! :3 Powracam z nowym rozdziałem, zapewne dość mało wciągającym, za co najmocniej przepraszam, (tej treści naprawdę nie mogłam pominąć) ale przynajmniej historia poszła dalej~! Jeszcze jakiś czas niewiele się będzie dziać, bo chciałam, żeby napięcie Izayi wam się troszkę udzieliło. ^^" Mam nadzieję, że czytelnicy mi to wybaczą~?
Więc, nie będę dłużej przynudzać (chyba mało kto lubi wstępy odautorskie tak jak ja~?), tylko szybko dodam rozdział 2 i zajmę się pisaniem trzeciego~.
Ach, i jeszcze dziękuję wszystkim, którzy skusili się chociaż na pierwszy rozdział, niezależnie czy komentowali, czy też nie~. ;3
Więc, nie będę dłużej przynudzać (chyba mało kto lubi wstępy odautorskie tak jak ja~?), tylko szybko dodam rozdział 2 i zajmę się pisaniem trzeciego~.
Ach, i jeszcze dziękuję wszystkim, którzy skusili się chociaż na pierwszy rozdział, niezależnie czy komentowali, czy też nie~. ;3
Tak więc, tym razem już naprawdę nie przedłużając, serdecznie zapraszam~! :3
Enjoy~.
Po drodze nikt
zbytnio nie kwapił się do rozmowy. Doktor był zbyt zajęty prowadzeniem, i tylko
od czasu do czasu prosił Izayę o raport na temat zdrowia blondyna, a sam
informator prócz tych raportów nie mówił też zupełnie nic. Nie upewniał się,
czy z Shizuo będzie wszystko w porządku. Nie szukał pocieszenia. Nie próbował
szukać potwierdzeń wymyślnych rozwiązań przywracania ofiary do zdrowia. Nie
oferował pomocy. Nie próbował się usprawiedliwiać, mimo że jasnym było, iż ten
wypadek był jego sprawką. On po prostu się zamyślił. Nie odrywając wzroku od
swojego wroga, stojąc cały czas na nogach, mimo widocznego wyczerpania,
intensywnie nad czymś rozmyślał. To było tak prawdziwą i nienaturalną reakcją,
że Shinrze wydawało się aż nieludzkie. Ale z drugiej strony, kto widział, żeby
Orihara Izaya zachowywał się kiedykolwiek jak przeciętny człowiek?
Okularnik dotarł
do swojego najbliżej położonego, tajnego gabinetu, w przeciągu kilku napiętych
i niespokojnych minut. Zaparkował z piskiem opon, ale na tyle ostrożnie, żeby
pasażerowie nie rozpłaszczyli się na ścianach. Wybiegł zza kierownicy i
pociągnął nosze z Shizuo aż do sali operacyjnej w niepozornym domku w środku
miasta. Izaya pomógł mu, z zawziętą miną upierając się, że będzie obecny przy
wszystkim, czy Shinra tego chce, czy nie.
Dotarli do
dźwiękoszczelnego pomieszczenia, oświetlonego ostrym światłem mocnych żarówek
operacyjnych. W pokoju nie było też okien, więc lekarz mógł na tyle spokojnie
na ile pozwalała sytuacja, wziąć się do pracy bez zbędnych przygotowań.
Tylko czym na ten
czas zająć Izayę, żeby nie przeszkadzał i, co więcej, nie wyrządził żadnej
szkody?
Izaya:
Informator stanął
przy drzwiach, właściwie nie wiedząc, co powinien zrobić. Nie znał się zbytnio
na medycynie, przynajmniej nie aż do tego stopnia, jaki był w tej chwili
potrzebny, żeby coś zdziałać. Postanowił, że zrobi wszystko, co w jego mocy,
żeby uratować osobę, bez której jego życie ziałoby nudą i pustką, jednak nie
wiedział, w czym mógłby pomóc. Przyglądał się od progu działaniom lekarza –
myciu rąk, szybkiej zmianie fartucha, zdejmowaniu koszuli z umięśnionego torsu
blondyna i pospiesznym badaniom.
Do pokoju wpadła
Celty, bez zbędnych ceregieli podstawiając okularnikowi telefon pod nos.
- Tak Celty, przygotuj mi narzędzia. Zgubiłaś ich? – Shinra
właśnie sprawdzał, w jak przytomnym stanie znajdował się Shizuo. Blondyn
najwidoczniej całkowicie odpłynął, ale nadal żył. Lekarz wstrzyknął mu jakiś
płyn, prawdopodobnie znieczulenie.
Ze strony
kobiety-cienia padła niema odpowiedź, po czym podjechał też stolik z
narzędziami.
- Dziękuję. Zaczynam.
Shinra w końcu
chwycił za skalpel. Przedmiot zalśnił niebezpiecznie w ostrym świetle żarówek,
przypominając ostrze mające zadać śmiertelny cios, żeby biedna ofiara nie
musiała się zbyt długo męczyć.
Izayę ogarnęły
mdłości i jakaś gwałtowna fala paniki, wywołująca pieczenie całego ciała i szum
w głowie. Bał się, że Shizu-chan’owi zaraz coś się stanie. Że zaraz obudzi się
z krzykiem, skalpel przebije mu jakiś organ i ten po prostu wykrwawi się na
śmierć. Albo, że operacją się nie powiedzie. Albo, że mimo sprawnej operacji
okaże się, że blondyn i tak jest nie do odratowania. Albo jeszcze gorzej, nie
da się operować bez poświęcenia czegoś i Shizu-chan zostanie inwalidą do końca
życia. Albo nawet, że on już nie żyje, tylko Shinra jeszcze tego nie zauważył.
Dotąd mogło stać się właściwie wszystko.
Izaya zamknął
oczy i kolorem twarzy dopasował się do śnieżnobiałych ścian.
Jeśli chce, żeby
Shizu-chan żył, musi pomóc. Jeśli chce, żeby ta irytująca bestia normalnie
funkcjonowała, musi wziąć się w garść. Shizuo był przecież dla Orihary, tak
jakby, mimo wszelkich sprzeczności i nieporozumień, jego najlepszą i
najcenniejszą zabawką. Bez niego życie bruneta byłoby ciągłym przedstawieniem,
wiecznym siedzeniem przed ekranem laptopa, z każdym dniem bardziej nużącą zabawą,
polegającą na ingerowaniu w życiu innych, o czym oni nie mieli nawet zielonego
pojęcia. Shizu-chan był inny. Pod każdym względem inny. Nie miał ludzkich
odruchów, zachowań, ani żadnego takiego badziewia. Nie bał się, zawsze był
gotów przeciwstawić się losowi i postawić na swoim. Ludzie bali się go, ale nie
miał problemów z nawiązywaniem szczerych więzi przyjaźni. Izaya mógł powiedzieć
mu, co myśli, mógł zdradzić jakie okropieństwa wplótł w jego życie, mógł nawet
próbować go zabić, ale Shizu-chan okazywał się silny, silniejszy niż on sam i
zawsze na swój sposób stawiał na swoim, zostawiając brunetowi jedynie kontrolę
nad sytuacją, dzięki czemu jeszcze żył. Bez niego życie informatora byłoby
jednak irytujące i stresujące. Bez niego życie nie byłoby takie samo.
Całkowicie by się zmieniło, straciłoby dotychczasowy sens. Izaya przemyślał to
już w furgonetce. Nie był gotów pozwolić Shizusiowi umrzeć. To zburzyłoby cały
jego plan. Teraz jego obowiązkiem było podejść tam i pomóc na ile się da.
- Shinra, ja... – Zaczął, ale głos mu zadrżał. Co się z nim
działo?!
Doktor rzucił mu
tylko szybkie spojrzenie. Nie był zbyt zadowolony z jego stanu, to mało powiedziane.
- Izaya! Potrzebny mi ktoś z głową, osoby które ją tracą
stanowią tylko przeszkodę! – Pouczył go surowo.
Celty wyrzuciła z
siebie silniejszy obłok dymu i podstawiła Shinrze ekran pod sam nos.
- Ależ nie Celty! – Okularnik rozweselił się i przez chwilkę
wyglądał na zakłopotanego. – Nie chodziło mi o dosłowne tracenie głowy, ty
jesteś tutaj niezastąpiona! To była przenośnia, żeby Izaya w końcu się stąd
ruszył i się uspokoił, może przespał... Absolutnie nic do ciebie nie mam,
najdroższa. – Uśmiechał się jeszcze przez chwilkę, a potem spoważniał. –
Potrzebne mi sączki i jeszcze... – Resztę słów zagłuszył pisk w głowie Orihary.
Był tak nieznośnie głośny, że brunet nie był w stanie się skupić. Dotarło do
niego tylko to, jak zsuwa się po ścianie. Podciągnął kolana pod brodę i wpatrzył
się w punkt przed sobą, zastygając tak na jakiś czas.
To tylko krew. Nic
mu się nie może stać. Oczywiście, że nie może. On jest odporny na obrażenia,
jego ciało regeneruje się kilkanaście razy szybciej niż przeciętnego człowieka...
Ach~! Co ze mnie za idiota! Martwię się o tę kreaturę, a jestem przez to
zupełnie bezużyteczny... Ha~! Przecież jestem Orihara Izaya, jestem bogiem tego
miasta~! Co ja wyprawiam... Mogę pomóc, oczywiście, że mogę. Nie jestem słaby,
nawet jeśli chwilowo dałem się ponieść, zupełnie jakbym był jakimś PRZECIĘTNYM
człowiekiem... Też jestem silny. Nie zostawię go tam samego, w ciemnościach,
nie pozwolę mu umrzeć bez mojej zgody.
W miarę jak Izaya
odzyskiwał swoją zwyczajową pewność siebie i przypominał sobie, że jest
niepokonany, pisk w uszach zanikał. Po kilkunastu, albo nawet tylko kilku
minutach, Izaya podniósł się czując, że znów jest dawnym Izayą. W każdej chwili
gotowy na rozlew krwi.
- Już dobrze. – Zapewnił, widząc spojrzenie lekarza. – Chcę
pomóc w czymkolwiek. Proszę, – dodał, uśmiechając się lekko i rozkładając ręce
– chyba jest coś, przy czym mogę się przydać?
Celty podała mu
nasączone czymś waciki i pokazała tekst wstukany pospiesznie w telefonie.
- ”Twarz Shizuo. Trzeba odkazić otarcia. Masz tu wodę
utlenioną i wszystko, co może się przydać. To podstawy pierwszej pomocy, tyle
na pewno potrafisz, prawda? Wygląda gorzej niż jest w rzeczywistości, głowa
zawsze bardziej krwawi. Na pewno dasz radę, Izaya???”
- Oczywiście~! – Brunet uśmiechnął się, zadowolony. Nie było
miesiąca, w którym nie musiałby opatrywać swoich zadrapań po spotkaniu z
Shizu-chan’em. – Już się za to biorę.
Shinra nawet na
niego nie spojrzał. Był zajęty operacją, na którą Izaya wolałby nie spoglądać
zbyt często.
Kiedy informator
otarł już bardzo powoli całą twarz Shizuo z krwi, okazało się, że nie było aż
tak źle. Tak naprawdę największe szkody wyrządził on sam, bo jego nacięcia były
gorsze niż stłuczenia od wypadków. Gdyby nie uprzednie nacięcia zresztą,
blondyn pewnie nie miałby tej strasznej opuchlizny. Jednak teraz nie można było
wiele na to poradzić. Jedyne, co on sam mógł teraz zrobić, to obiecać sobie, że
od teraz będzie łagodniejszy i nie pozwoli, żeby jego zabawka się o tym
dowiedziała. To zaburzyłoby przecież jego codzienne wybuchy złości, prawda? A
tego by nie chcieli...
Celty:
Po dłuższym czasie ciężkiego zmagania się z krwawieniem i
nastawianiem żeber, czasie w którym Izaya oczyszczał twarz Shizuo, a potem
bawił się skalpelem, podając od czasu do czasu potrzebne narzędzia, Shinra w
końcu przerwał wręcz nieznośną ciszę.
- Izaya, bądź tak miły i podaj mi wodę. Tą do picia, zaschło
mi w gardle. – Wychrypiał doktorek.
- Proszę~! – Zawołał śpiewnie brunet, przystawiając mu
butelkę do ust. – Oo, Shinra, kończysz już~? – Ucieszył się, robiąc przy tym
tak niewinną minkę, że Celty, gdyby miała głowę, uniosłaby obie brwi. Przecież jeszcze
niedawno wyglądał na przybitego... On chyba rzeczywiście nie mógł żyć, nie
czując się panem sytuacji.
- Jeszcze chwila i będę mógł go zaszyć. – Westchnął jej
ukochany, robiąc równie dziecinną, nieporadną minkę. Widać przepełniała go
ulga, bo stan Shizuo stał się stabilny. Największy problem z pewnością był już
z głowy, skoro on sam pozwalał sobie na mniej poważne zachowanie. – Potem
jeszcze tylko ręka, noga... Do nastawienia, bo oczywiście ta druga... Izaya,
czy ty celowałeś w tętnicę udową? – Okularnik przeszył Izayę wzrokiem na wylot.
- Shinra~... – Mruknął informator, szczerząc się radośnie i
równie niewinnie, co przedtem. – Cokolwiek odpowiem, nie uwierzysz mi, prawda~?
- Racja. – Skinął głową w odpowiedzi. – Zostawmy to na
później, kiedy już wszystko będzie zależało od czasu, zamiast od mojego
spokoju.
- ”Też mu nie wierzę.” – Podstawiła ekran przed okulary
doktora. – ”Sądzisz, że to bezpieczne, żeby tutaj był? Jakby nie było to on
najbardziej chciałby zabić Shizuo.”
- Wiem. Ale nie pozwoli się wyrzucić, a poza tym mógł
pozwolić mu się wykrwawić, a zamiast tego zadzwonił do mnie. Nie wiem co się
dzieje, ale myślę, że na razie możemy mu zaufać. – Szepnął ledwie dosłyszalne
Shinra, obserwując Izayę stojącego po drugiej stronie pomieszczenia.
- ”Niech będzie. Ale ja wolę mieć go na oku.”
Oo, Izaya się zaangażował;D To nie w porządku, że nikt mu tak nie ufa, ale jak się głębiej zastanowić to sam jest sobie winien:P a nikt poza nim samym nie zna jego prawdziwych intencji:) niemniej jednak podobało mi się jak bardzo chciał się na coś przydać w pomocy dla Shizusia (chociaż sam go tak urządził);)
OdpowiedzUsuńCholernie mnie ciekawi dalszy rozwój wydarzeń;) czekam zatem i weeny;P
Mój wen się na mnie niestety obraził, ale jakoś współpracuje, (między innymi dlatego że wie, że czekasz na jego pracę ;3) dlatego obiecuję, że następny rozdział pojawi się w przeciągu 5 dni~. ;3 Nie jest do końca taki jak miał wyjść~... Ale jest~! A raczej będzie~...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jeszcze cię nie zraziłam brakiem jakiejś konkretnej akcji~. X3 Niestety ten stan może trochę potrwać, wstępy u mnie często są przydługie~... Może pomyślę nad częstszym dodawaniem notek~? Przynajmniej tych parę nudniejszych. Jeszcze nie wiem, ale zobaczę, jeśli tylko uda mi się dużo napisać~! X3
Wybacz, że nie będę się rozpisywać, ale przez wzgląd na późną godzinę chyba powinnam pójść już spać;) Mimo to nie mogę sobie odpuścić komentarza tak więc - Cholernie dobre to Twoje opowiadanie! :D Czytałam jeszcze poprzednie, ale już niewiele widzę, więc przepraszam, ale nic już dzisiaj nie naskrobię... Ale nawiązując do Izuo, aż mnie ciarki przechodzą;D Jeszcze nie miałam okazji czytać opowiadania z takim obrotem sytuacji. Tym bardziej, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:D Lubię niespodzianki, a Twoja jest genialna;D
OdpowiedzUsuńPodzielam pomysł na częstsze wstawianie rozdziałów:D Byłoby super!
Yay, naprawdę mi miło~! X3 Okazuje się, że jednak jestem nastawiona strasznie pesymistycznie do swoich opowiadań~... Bo wcale nie czuję tego swojego geniuszu. XD (Może to dlatego że wiem, jak przeciętnie może być potem~...) Ale jeśli wam się podoba to naprawdę będę się starać jak tylko się da~!!! *macha ogonkiem ze szczęścia* X3 Jestem trochę do przodu z pracą, więc prawdopodobnie jednak się skuszę na częstsze dodawanie notek. Tylko żeby nie kolidować z notkami Kiasarin-chan~. ;3
OdpowiedzUsuńDziękuję za te cudowne komentarze, motywują mnie jak nic innego~. :3
Świetne. Nie sądziłam, że Izaya tak się przejmie Shizu-chan'em....no dobra. Za pierwszy razem tak nie sadziłam, ponieważ gdyż czytam to opowiadanie po raz drugi i po raz drugi, twierdzę, że jest świetne. Podoba mi się wasz...powtarzam WASZ, a raczej WASZE style pisania mi się podobają, bo przecież nie są identyczne, a i tak, oba mi się podobają. ;-;
OdpowiedzUsuńTak jak wcześniej ostrzegłam Kiasarin...nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, więc naprawdę gomen. ;-; Postaram się choć w jakimś tak stopniu wyrazić swoje zdanie. ;-;
Pozdrawiam