Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 4 maja 2013

One-shot - "Jeden dzień w roku, gdy wszyscy świetują"

Hejka, dziś 4 maja - jutro światowy dzień budyniu i z tego powodu ( wcale nie z powodu urodzinek Izayi) zapraszam na oneshota, co prawda trochę przydługiego ale grunt, że jest.
Cały jest pisany z perspektywy Izayi i raczej nie ma on swojego normalnego charakteru a jego relacje z Shizuo są całkowicie inne, ale mam nadzieję że wam się spodoba :)

UWAGA LUDZIE DZIŚ Z RACJI TEGO ZE SĄ 2 AUTORKI POJAWIAJĄ SIĘ 2 ONE-SHOTY a więc pod tą jest jeszcze jedna nowa notka.

Kiedy człowiek po całym dniu ciężkiej pracy i łażenia po mieście, pada wreszcie z uśmiechem na łóżko, kiedy zakopuje się w pachnącej pościeli i pozwala umysłowi odpłynąć do krainy morfeusza z pewnością nie marzy by budził go wnerwiający pisk budzika. Niestety ja nie pomyślałam o tym jakże denerwującym dźwięku i też zmuszony byłem odkleić się od gorącego Shizusia, wywlec się z ciepłego łóżeczka i ruszyć na poszukiwanie swojej komórki. Gdy ją wreszcie odnalazłem, pod stertą naszych ubrań, i spojrzałem na wyświetlacz omal nie zakląłem ze złości. To nie był nawet budzik, szybko nacisnąłem czerwoną słuchawkę by zablokować przychodzącą rozmowę. Już gramoliłem się z powrotem na łóżko gdy denerwująca melodyjka rozbrzmiała znowu, tym razem już nie odrzuciłem rozmowy, wiedziałem, że to nic nie da. A z racji tego, że tej melodyjki nie da się na dłuższą metę ścierpieć (specjalnie wybrałem tak wkurzającą by obserwować zachowanie ludzi) łaskawie odebrałem telefon. Po rozmawiałem chwilę, rzuciłem kilka złośliwych uwag i zanotowałem w pamięci by "pięknie" odwdzięczyć się rozmówcy za "wymarzoną" pobudkę. Popatrzyłem jeszcze tęsknie w stronę łóżka obserwując wciąż śpiącego blondyna. Przynajmniej sadziłem że nadal jest w sennym świecie dopóki nie podszedłem bliżej i nie usłyszałem jego oddechu. Był spokojny i miarowy, jednak wydawał mi się zbyt szybki jak na śpiącą osobę. Wiem co mówię to nie pierwszy raz gdy słyszę jak śpi, a tym razem z pewnością jest przytomny i rozbudzony. Uśmiechnąłem się na swój sposób i wgramoliłem na łóżko. Usiadłem okrakiem na "śpiącym" Shizu-chan'ie i cmoknąłem go w delikatnie rozchylony usta. Od razu poczułem jego ciepłe ręce przyciągające mnie do siebie.Nie przerywał pocałunku, co więcej wykorzystał swoją siłę i wepchnął mi do buzi swój język. Po dobrych kilku minutach wreszcie oderwaliśmy się od siebie.
- Co tak krótko? - jęknął udając nie zadowolenie, ale naprawdę będąc szczęśliwym z takiej pobudki, nie to co ja i telefon.
- Wybacz Shizuś ale mam zlecenie, odbijesz sobie dziś około 16:00 - odparłem z zadziornym uśmieszkiem i ruszyłem w stronę szafy alby znaleźć jakieś czyste ubrania. Gdy zastanawiałem się czy ubrać czarny sweter wycięty w setek i równie czarne rurki, czy może dla odmiany zaszaleć i założyć czarne rurki i sweter wycięty w serek w tym samym kolorze, usłyszałem głos tuż przy moim uchu.
- A czemu nie mogę sobie wziąć tego teraz? - jak małe dziecko, pomyślałem i odwróciłem się przodem do blondyna.
- Czy to nie oczywiste - Westchnąłem z rozbawieniem - bo mam zadanie, a ja pracę traktuję poważnie - Odparłem nadal uśmiechnięty i cmoknąłem blondyna w policzek. Korzystając z chwili jego nieuwagi prześliznąłem się pod ramieniem i tanecznym krokiem ruszyłem do drzwi. - To było na do widzenia - Rzuciłem jeszcze na odchodnym i zniknąłem za drzwiami.
 ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Mimo niemiłej pobudki dzień układał mi się względnie dobrze.Właśnie przechadzałem się po mieście jak zwykle w podskokach i nucąc skoczną melodyjkę. Machałem z szerokim uśmiechem do wszystkiego i wszystkich. Ale było tam coś dziwnego, ludzie zachowywali się jakoś inaczej, nie sprawiali problemów, nie starali się ze mną pogrywać - nic nie potrafiło dać mi rozrywki. Normalnie w takiej chwili poszedł bym do Ikebukuro by podroczyć się trochę z Shizusiem, ale niestety blondyn ma wolne i pewnie nadal przesiaduje w moim domu. Poza tym musiałem teraz ustalić coś bardzo ważnego, mianowicie dlaczego moi kochani ludzi zachowują się inaczej? Od razu mogę odrzucić pierwszą sugestię jaką byście mi zaproponowali - nie NIE oszalałem/ zwariowałem/ jestem przemęczony. Nic tragicznego w skutkach ostatnio też się nie działo, no bo przecież nic nie planowałem. Wypłynął jakiś mój sekrecik? też nie jak by było to coś błahego to by się tym wszyscy nie przejmowali. Jak coś ważnego? To raczej nie było by ich teraz na mieście tylko chowali by się pod łóżkami ze strachu albo wyjeżdżali w pośpiechu z miasta. Na sam taki pomysł uśmiechnąłem się szerzej, może nieco zbyt diabolicznie, bo ludzie w promieniu 5 metrów każdą stronę odskoczyli od mnie jak bym był tykającą bombą. Auć to trochę zabolało - nie żartowałem, ani trochę. Stanąłem na rogu Russia Sushi czekając aż Simon mnie jak zwykle zaczepi proponując sushi, ale nic takiego się nie stało. Czy ja się rozpłynąłem w powietrzu *patrzy na swoje ręce* nie ja siebie widzę. Trochę zbity z tropu ruszyłem dalej do Shizu-chan'a. Mam nadzieję, że  przydał się na coś i chociaż obiad ugotował. Nie żebym sądził aby jego "dania" były zdatne do jedzenia, choć w sumie nigdy nie jadłem zrobionego przez niego obiadu. Oby i tym razem nie robił tego co przypuszczam, niech obiad będzie na stole i niech będzie zjadliwy. Jeszcze trochę i zamiast do bogów, którzy nie istnieją, będę się modlił do Shizu-chan'a o jakąś kanapkę. To że wyszedłem bez śniadania, a wczoraj położyłem się bez kolacji nie odbije się najlepiej na moim zdrowiu, o formie nie wspominając. Nadal w podskokach i ignorując burczenie wydobywające się z wnętrza wspaniałego mnie wkroczyłem do swojego bloku. Na szczęście nie musiałem czekać na windę  Zrezygnowałem nawet ze swojej codziennej ceremonii wciskania wielu guziczków i wygrywania na nich melodyjki - co też głód potrafi zrobić z człowiekiem. Gdy już wjechałem na najwyższe piętro, i odnalazłem w swych przepastnych kieszeniach klucz do drzwi. Poczułem się jeszcze bardziej głodny niż byłem na parterze. Po całym pietrze roznosił się cudowny zapach obiadu. Podążając głównie za węchem (i nie kłopocząc się otwieraniem oczu które zamknąłem w windzie wizualizując sobie Shizusia z wielką kanapką w łąpce) dotarłem do źródła cudnej woni, którą okazały się moje własne drzwi. Czyli jednak Shizuś umie gotować, muszę to sobie zanotować.
 ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
-Shizu-chan padam z głodu~ ~ - jęknąłem przeciągle odrzucając klucze na szafkę a samemu wieszając się na szyi zdziwionego blondyna. - Co tam masz dobrego???
- Obiad - Odparł mi bardzo elokwentnie - jak chcesz to sobie weź.
- Buu~~ ale ja jestem taki głodny, nie mam siły iść do kuchni, to jest tak daleko - Zacząłem marudzić. Stałem, a w sumie wisiałem na Shizu-chan'ie ze smutną minką do czasu aż ten nie westchnął cierpiętniczo i nie odwrócił się w stronę kuchni. Natychmiast do puściłem i ze swoim firmowym uśmieszkiem opadłem na kanapę. Chwilę potem dostałem miskę parującego ryżu z jakimiś warzywami i mięsem wszystko polane jakimś brązowawym sosem ( nie sojowym ) oraz szklankę soku. Zacząłem jeść. Teraz liczyłem sie tylko ja i miska przede mną.
- Co się stało że tak szybko wróciłeś? - Shizuś zawsze zaczynał rozmowę od tego pytania, choć czasem pojawiało się w innej wersji czyli "czemu tak późno wróciłeś?". Normalnie zdenerwował bym się ponieważ odbieram to pytanie jako próbę kontroli, jednak w końcu zrozumiałem, że to tylko neutralny sposób na zagadanie do mnie. 
- Kemt szblo skonył i na miezie ne bylo nik abanego - wyjaśniłem, co znaczyło tyle, że szybko skończyłem zbieranie informacji o które mnie proszono, a na mieście nie działo się nic ciekawego. Oczywiście nie wspomniałem o dziwnym zachowanu ludzi w stosunku do mnie, bo usłyszał bym że zaczynam świrować, albo że powinienem iść do psychiatryka, ewentualnie uraczył by mnie sarkastycznym "Dopiero za uwarzyłeś?" albo równie bezczelnym "No wreszcie cię przejrzeli kleszczu". Tak Shizu-chan pozostawał Shizu-chan'em nie ważne jakie uczucia do mnie żywił. Z reszta i mnie to za bardzo nie zajmowało, puki nie mam z tego powodu problemów, nie ma potrzeby by cokolwiek zmieniać. 
- Aha, czyli normalnie zanim się do mnie pofatygujesz musisz odwiedzić wszystkich swoich "ukochanych" ludzi? - to on zrozumiał co powiedziałem??? Nie no podziwiam jego zdolności w rozumieniu mnie. Pokiwałem głowa, na znak zgody z tym co powiedział, czym wywołałem u niego zdenerwowane. Żyłka na skroni ( którą pieszczotliwie nazywam Steve) poruszała się machając mi na powitanie ( choć Shizuo twierdził, że ona mówi "lepiej wiej bo cię zabije" ale ja mu tam nie wierzę, ona ewidentnie macha na powitanie) Ale blondyn powstrzymał się od jakiś silniejszych ciosów, dostałem tylko w głowę poduszką. Na szczęście wpadł na to by nią rzucać dopiero po połknięciu prze mnie ryżu. Oczywiście odwdzięczyłem mu się. Niestety przez mój mały odwet musiałem ruszyć się do kuchni po nowy sok. Poprzedni został poświęcony w szczytnym celu (czyt. zmuszenia Shizusia do ściągnięcia poplamionej koszulki)
 ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Po trzeciej misce ryżu i czwartej szklance soku wreszcie ruszyłem się z kanapy i udałem w stronę mojego gabinetu. Przesiedziałem tam kilka godzin. Jednak kręcący się po drugim pokoju blondyn skutecznie przeszkadzał mi w skupieniu się na pracy. Ciągle gdzieś chodził, coś przenosił i wynosił, a ja mam bardzo wyczulony słuch. Co jest moim wielkim atutem jako informatora, ale niestety zdradza mnie w sytuacjach takich jak ta. Wreszcie po czterech godzinach stukania, pukania i człapania usłyszałem skrzypnięcie drzwi wejściowych do mojego biura. Obróciłem się na swoim krześle tak by być przodem do rozmówcy, oczywiście był to Shizu-chan, no bo któż by inny się tu pojawił i nie zszedł na zawał na widok spokojnie krzątającej się po moim domku bestii z Ikebukuro. To co zobaczyłem w oczach Shizu-chan nie napawało mnie optymizmem. Złowróżbny błysk czaił się gdzieś pod niebieskimi okularami. dodatkowo czarna opaska na oczy w jego dłoni dodawała tylko dramatyzmu. Normalny człowiek widząc taki obrazek rzucił by się z najbliższego okna. Na szczęście nie jestem zwyczajny, poza tym bardzo cenię swoje życie i nie mam wielkiej ochoty zostać kolejną czerwoną plamą na ulicach miasta. Przełknąłem głośno ślinę i z niezadowoleniem stwierdziłem że blondyn tylko szerzej się uśmiechnął. Czy ja powinienem uciekać? nie jeszcze czego, nie boje się go, nie ważne czego chce.
-Izzaayyaa-kuun - Shizuś przeciągnął moje imię jak to miał w zwyczaju - mam dla ciebie niespodziankę.
- O Shizu-chan a jaką??? Chcesz mnie zaduśić tym śmiesznym kawałkiem materiału??? - Prychnąłem nadal uśmiechnięty -  Proszę, stać cię na więcej.
- Nie, chcę ci coś pokazać, a to - Wskazał na czarne coś - żebyś nie podglądał  - Mówił jakby był uśmiechnięty i zadowolony z tego co zrobił. Oby tylko tylko nie było coś w stylu strzelnicy znakami gdzie celem jest moja kochana kurteczka. A ja główną nagrodą. Jeszcze mam siniaki po ostatnim.
- Em... a co jak ci powiem, że nie lubię niespodzianek? - Zapytałem, już bez swojego zwyczajowego uśmieszku, bo zadałem sobie sprawę jak dziwnie to brzmi. Ja w prost kocham niespodzianki i przez to również Shizusia który zawsze robi inaczej niż chcę.
- Nie rozśmieszaj mnie Izaya - Powiedział podchodząc bardzo blisko mnie i nagle coś przysłoniło mi pole widzenia. Ta pozwoliłem zawiązać sobie tę opaskę tylko po to by wiedzieć o co mu chodzi.
- Ale nie zrzucisz mnie teraz z dachu, co nie??? - Zapytałem po raz kolejny, siląc się na słaby śmiech.
-Hmmm... - Zamyślił się - To kusząca perspektywa, ale nie. - To mnie pocieszył nie ma co.
 ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Poczułem powiew chłodnego, wieczornego wiatru. Ale nie schodziliśmy na ulicę, nie droga była za krótka. Winda na pewno jechała w górę. Czyli że naprawdę jesteśmy na dachu??? Nie mówcie że wykrakałem, albo gorzej sam podsunąłem Shizusiowi pomysł na moją śmierć - przynajmniej będzie widowiskowa, skok z dachu jednego z wieżowców i to na główną ulicę. Ciekawe ilu ludzi jest teraz pode mną, ilu się przestraszy, ilu zmieni swoje zachowanie, ilu pod wpływem impulsu odsunie się gdy będę leciał a ilu będzie stać i zrobi mi przez to miększe lądowanie. W powietrzu unosił się zapach prochu. No co ty Shizu-chan, armatę wytrzasnąłeś czy co? Zachichotałem, śmiałem się z własnych absurdalnych pomysłów. Poczułem ręce blondyna gdzieś z tyłu mojej głowy, wreszcie rozwiązuje tę przeklętą przepaskę. Zamrugałem kilkakrotnie, ale nie by przyzwyczaić oczy do światła, bo przecież było już ciemno. Po prostu musiałem się upewnić czy to co widzę to na pewno nie jakaś fatamorgana. Faktycznie byliśmy na moim dachu. Widok był przepiękny. Miliony świateł i neonów, budynki, radosna wrzawa, nawet dźwięk klaksonów samochodowych sprawiał mi radość. Moje kochane miasto, moi kochani ludzie. Ale tym razem wyjątkowo pomyślałem, że najwspanialszy byt, wyróżniający się z tej szarej masy hen w dole, jest teraz obok mnie. Shizu-chan pociągnął mnie i oboje opadliśmy na koce i poduszki. A więc to wnosił aż na dach i stąd te stukoty. Co za szczęście a ja już myślałem, że wciągał armatę
- Shizu-chan co ty? - pytam zdziwiony, ale nie kontynuuję, liczę że sam mi to wyjaśni i tym jednym jedynym razem udaje mi się go przewidzieć.
- Zaraz zobaczysz -Odpowiada tajemniczo. Oczy mu błyszczą z podniecenia. Radosne iskierki są teraz jaśniejsze niż neony pod nami i piękniejsze niż te tysiące gwiazd nad nami. Nagle Shizu-chan przyciąga mnie do siebie i łączy nasze usta. W tym samym momencie słyszę huk, zdziwiony szerzej otwieram oczy. Błyski przecinają nocne niebo i rozmazują się na niebie w postaci złotych i czerwonych girland. Po chwili do pierwszego huku dołączają kolejne. Kilka sekund później całe niebo lśni czerwienią i złotem. Słyszę szczęśliwy głos Shizu-chan'a.
- Podoba ci się prezent? - Kiwam głową, nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Dopiero po chwili mój zdrowy rozsądek zaczyna bić na alarm. Czemu ja nic nie wiedziałem o tych fajerwerkach?
Strzelają bezustannie już od 20 mniut. Widać że to już końcówka, nie wiem ile petard na to poszło, ale efekt był niesamowity. Ja sam nie zaplanował bym niczego lepszego - no może jak bym się postarał, ale nie będę psuł tej chwili. W okół nas robi się coraz ciszej, wreszcie możemy spokojnie porozmawiać ( nie ważne jak to idiotycznie brzmi gdy mówimy o mnie i Shizuo)
- Ne, Shizu-chan skąd wiedziałeś że dziś mam urodzinki ~! - zapytałem nadal się uśmiechając
- Całe Tokio panikowało na wieść o tym dniu - odparł nadal rozbawiony przyciągając moją głowę do swojego ramienia. A co mi tam niech się cieszy.
- O aż tak mnie lubią~ - Udałem zaskoczenie. Odpowiedział mi jedynie życzliwy śmiech mojego byłego wroga.
- Nie, bali się jak bardzo krwawo będziesz obchodził swoje święto. - Powiedział nadal się uśmiechając. Chyba tylko on jeden nie boi się moich gierek.
- I z tego powodu puszczali fajerwerki? - Zapytałem udając totalnego przygłupa, w końcu trzeba dowartościować Shizusia i pokazać mu jaki to on jest mądry.
- To na znak, że przeżyli - odparł rozbawiony, pewnie moją głupią minką - O właśnie a propos znaków - przypomniał coś sobie i sięgnął po jedną z rzeczy którą wcześniej tu przyniósł. Chwilę potem poczułem coś lepkiego na swojej twarzy. Słodko pachniało i to raczej na pewno była budyniowa polewa i truskawki? Przetarłem swoje oczka i zdziwiony popatrzyłem na ręce Shizuo. Zrobił ciasto w kształcie wielkiego znaku STOP i to właśnie nim przed chwilą dostałem.
- Czy ty mi musisz przywalić znakiem nawet w urodziny - zrobiłem nieszczęśliwą minkę, próbując wymusić na nim skruchę, ale na co ja liczę on nie jest jak człowiek.
- Tak -Odparł mi z figlarnym uśmieszkiem po czym przybliżył się i polizał mnie po policzku. - Mmm~~ dobre - skwitował moje zdziwienie zebraniem kremu z drugiego  z policzków.
-Serio? - zapytałem niby to niewinnie i się do niego przybliżyłem. Wpiłem się w jego usta odbierając swoją własność (czyt. mój tort urodzinowy) - Faktycznie, nie sądziłem ze tak dobrze gotujesz, Shizu-chan. Ale wiesz co? - zapytałem się podnosząc z ziemi ciasto jak i swoją zacną osobę. Zrzuciłem resztę zawartości blaszki na zdziwioną twarz blondyna - To będzie pierwszy raz gdy to ty dostałeś znakiem, moje pierwsze i najlepsze urodziny~! - I zacząłem się śmiać. Widząc zdenerwowanego Shizu-chan'a z żółtą bezkształtną masa na głowie i czerwonym czymś spływającym na koszulę, każdy wybuchnął by śmiechem. Oczywiście zdenerwowany Shizuś pobiegł za już uciekającym mną roznosząc ciasto, krem i bitą śmietanę po całej klatce schodowej jak i moim (choć chyba lepiej powiedzieć naszym) mieszkaniu. A co się działo potem chyba nie muszę opisywać :)

( tak wiem perfidne to zakończenie, ale nie mogłam się zdecydować co dalej. Bo pomysłów miałam od groma mogli np. urządzić sobie bitwę na ciasta, mogła kanapa wylecieć z okna i zabić kilku świętujących, ze przeżyli ludzi, może musieli sprzątać klatkę schodową , bo jakaś babcia na nich nakrzyczała. Oczywiście mogli sobie również urządzić wspólną kąpiel i wiele wiele innych, ale uznałam, że każdy może dokończyć to tak jak chce. O właśnie jakby ktoś miał fajny pomysł na końcówkę to niech napisze w komentarzu, ciekawa jestem na co wy wpadliście :)

3 komentarze:

  1. ja to swoich pomysłów poddawać nie będę - za bardzo zboczona jestem;P ale idea kontynuacji bardzo mi się podoba, szczególnie z tą ostatnią opcją;) awww, Shizuo się nieźle postarał z tym prezentem, sama bym chciała dostać tort w kształcie znaku STOP'u:D niestety urodziny już miałam:( ale zażyczę sobie taki w przyszłym roku;D
    dobrze, że nie zrzucił solenizanta z dachu:P a kolory fajerwerków odzwierciedlają ich oczy, no nie? woooow! super! już się nie mogę doczekać co wykombinujesz na urodziny Shizuo;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, genialne to było xD Ludzie zrobili sobie sylwestra, bo przeżyli... :3 Jak dla mnie, to powinni zostać na tym dachu... po coś tam chyba Shizuś wnosił te koce, nie? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne...jak ja uwielbiam, kiedy tekst jest w narracji Izayasza. :3 Iza-Iza wie jak rozkręcić imprezę~!! *O* Hahaha~!! Strzelali, gratulując sobie, że przeżyli dzień urodzinek Izayi <3 Bezcenne. Niech ktoś mi upiecze taki tort. o.o BŁAGAM~;-;
    Ja uważam, że oni poszli sobie do mieszkanka...zrobili co nieco, a w środku nocy zorientowali się, że nie posprzątali koców z dachu i Shizuś chciał po nie iść, ale Iza stwierdził, że zrobią to rano i oboje poszli spać. :3 Taki wspaniały scenariusz. ;-; Zrobię do tego inscenizację i wstawię na youtube xp Ale skąd wziąć tort. ;-; Dobra...bo zaczynam coś świrować...o.o
    Pozdrawiam, weny i takie tam. :*

    OdpowiedzUsuń