Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

niedziela, 22 lutego 2015

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 13

Yahoooo~!
Cokolwiek to znaczy, miało być powitaniem. X3 Witajcie w ten przemiły (umownie) dzień~! Czyli urodziny mojego (i Shizusia) Kasuki~... Miałam dać KasuShizu, które piszę od lipca, ale coś nie pykło~... Po 2 sezonie Drr!! muszę tam nanosić poprawki zanim dokończę pisanie. T^T
Tymczasem~! Ucieszycie się mam nadzieję, gdyż nowy Wampirek nadszedł~!
X3 Tym razem dłuższy i dobrze skopiowany~!
Także co mi pozostaje powiedzieć~...
Enjoy~! ;3

Hej~~ Wiecie, że jesteśmy dwa Role-play'e opowiadania do przodu? Zakończone kopiują się lub betują pełen luksus :3 Choć oba są krótsze od wampirka~~
Hm... przypominam że za tydzień znika ankieta, więc fajnie by było gdybyście zagłosowali... a no i proszę nakarmcie psiaki klikając w banerek po prawej
Enjoy~!



     Izaya po dziesięciu minutach ciągłego przerywania czytania książki aby powąchać koszulę doszedł do wniosku, że lepiej zrobi ubierając ją na siebie. Tak też zrobił i otoczony już cudownym zapachem kontynuował lekturę.
     Shizuo w końcu ocknął się z głębokiego snu. Rozejrzał się, wyszedł z wody i stwierdził, że jest już strasznie zimno. Wytarł się szybko i założył na siebie bieliznę, a potem spodnie. Koszuli nie było... A tak, rzucił nią w Izayę i ten ją zabrał. Niechętnie więc wyszedł z łazienki i poszedł go poszukać. Dobrze czuł jego charakterystyczny zapach, więc poszedł tym tropem. Trochę się zdziwił, widząc go ubranego w coś, co wcześniej miał na sobie... Ale po paru sekundach już uspokoił się na tyle, by zdziwienia nie było po nim widać.
- Izaya, mógłbyś mi może w końcu oddać moje ubranie? - mruknął zmęczonym głosem.
- Nie-e~... - burknął, spoglądając na blondyna znad książki. - W ten sposób mam wrażenie jakbym cały czas się do ciebie tulił~... Poza tym świetnie wyglądasz bez koszuli, możesz tak chodzić zawsze~! - zachichotał, oglądając blondyna badawczym spojrzeniem.
- Więc wolisz, żebym się przeziębił? - postanowił trochę go zaszantażować. - Jak wolisz, to mogę tak iść... Muszę wylać wodę, pewnie dobrze mi zrobi takie wyjście na zewnątrz. - Wzruszył ramionami niby to obojętnie i odwrócił się, zaczynając iść w stronę łazienki.
- Mogę ci ją oddać... - powiedział lekko się wahając. - Ale ponieważ pilnowałem jej ładnie przez ten dość długi czas chcę jakiejś zapłaty~! - zażądał wesoło.
- No teraz lepiej... - mruknął i przystanął. - Jakiej konkretnie? - spytał, jeszcze się nie odwracając. Chyba lepiej negocjował, kiedy nie było widać jego zdenerwowania, więc na wypadek, gdyby się wkurzył...
- Po pierwsze odwróć się w moją stronę! - zażądał. - Jak mam rozmawiać z twoim tyłkiem to... chyba jednak nie, nie rozmawiałbym z nim tylko robił coś przyjemniejszego~... - zamruczał i wyciągnął rękę chcąc szczypnąć blondyna w tyłek.
     Shizuo odwrócił się szybko i odsunął o krok, zauważając jego wysuwającą się dłoń. Założył ręce na piersi.
- Ekem... Nie pozwalaj sobie. - skwitował chłodno. - No, więc co byś chciał w zamian?
- Pomacać cię po tyłku~? - odparł natychmiast, uśmiechając się przy tym figlarnie. Oczywiście, że to był żart, Shizuo w życiu by się na coś takiego nie zgodził, ale próbować zawsze warto.
- Co...? - spytał tępo. - Nie. - Pokręcił powoli głową. - Mój tyłek nie bierze udziału w negocjacjach, wymyśl coś innego. - Tego się nie spodziewał... Naprawdę nie wpadłby na to, że Izaya mógłby poprosić o coś takiego.
- Hm... Dobrze~... - westchnął udając, że naprawdę mu szkoda. - W takim razie usiądź na nim żeby mnie nie kusił. - postanowił robiąc blondynowi miejsce na kanapie.
     A miałem nadzieję, że już się położę... - westchnął w myślach, ale usiadł obok Izayi i oparł się na kanapie.
- Ty coś zdecydowanie knujesz... - mruknął, niemal prześwietlając go wzrokiem.
- Oczywiście, jak zawsze~! - potwierdził siadając blondynowi na kolanach. - No więc czego takiego mógłbym sobie od ciebie zażyczyć Shizu-chan~?
- Mam się bać twojego życzenia...? - Mimowolnie uniósł kąciki ust i odruchowo objął go w pasie. Nawet o tym nie myślał. - Mógłbyś sobie zażyczyć prawie wszystkiego... - dodał, nieprzekonany co do wspominania o tym, ile może. - Ale nie muszę sie zgadzać. - zastrzegł.
- Czyli nie moge prawie nic~... - westchnął. - Co byś ty zaproponował~? Co jest warte twojej wspaniałej koszuli~...
- Prawie nic? - zdziwił się. Do niedawna nie mógł prawie nic, ale teraz miał raczej dość szeroki wybór... - Wiesz, ja ci nie będę podpowiadał, bo wiele nie wynegocjujesz... Wolałbym się dowiedzieć, czego ty byś chciał, na miarę moich możliwości.
- Hę~? No cóż~... Jesli tak wolisz~! - Uśmiechnął się odrobinę przerażająco. - Chcę żebyś mnie pocałował, ale nie tak zwyczajnie, jestem ciekaw czy potrafiłbyś to zrobić tak długo i dobrze że aż stracę dech~! Wtedy oddam ci koszulę, umowa stoi~? - Uśmiechnął się, nie wiedział czy Shizuo się zgodzi, nie był pewien i właśnie to było takie ciekawe.
- Sądzisz, że nie dam rady? - Uniósł brew i uśmiechnął się lekko. Chyba widać było, że podjął wyzwanie...
     Nachylił się i przyciągnął go do siebie, chwytając za podbródek. Zaczął delikatnie, ale to był tylko początek. Szybko pogłębił pocałunek, dokładnie badając wnętrze jego ust. Zetknął się z nim torsem, obejmując go w talii. Drugą dłonią otulił jego policzek. Dosłownie go otaczał.
     Co jak co, ale nie mógł nie podjąć takiego wyzwania.
     Izaya na początku zdziwiony był zgodą blondyna. Delikatność pocałunku również była niezwykła, jednak powoli zaczynał od się robić coraz odważniejszy i bardziej namiętny. Brunet zamruczał z aprobatą przytulajac się mocniej do nagiego torsu blondyna. Otarł się o niego kilka razy.
     Shizuo powoli się nakręcał. Dłoń z talii bruneta powędrowała pod jego koszulkę. Zaczął delikatnie głaskać i drapać go po plecach, nie przestając go całować. Mruknął cicho. Powstrzymywał się przed czymś więcej jedynie siłą woli. Jednak jego myśli płynęły wolno. Niestety, był tylko człowiekiem... I wyobrażał sobie trochę więcej, całkiem nad tym nie panując.
     Izaya ucieszył się z poczynań blondyna. Nie sądził, że Shizuo może się aż tak nakręcić, ale nie narzekał. W końcu jemu też było bardzo przyjemnie~... Przysunął się najbliżej blondyna jak to tylko możliwe, przy okazji znów się o niego ocierając.
     Zjechał dłonią z pleców bruneta na jego bok, najpierw przesuwając po nim palcami, potem jeżdżąc całą dłonią. Za bardzo dał się pochłonąć swoim myślom... Dłonią z jego policzka odnalazł jego dłoń, splatając z nim palce. Trochę brakowało mu powietrza, ale kontynuował, próbując dalej oddychając przez nos. Obejmując jego bok, zjechał nieco i kciukiem musnął jego sutek. Odruchowo...
     Izaya jęknął cicho, co stłumiły całujące go usta blondyna. Rozochocony brunet zaczął ocierać się o Shizuo mocniej, chcąc sprawić by blondyn jeszcze trochę go po rozpieszczał dotykiem, a może nawet coś więcej?
     Blondyn zaczął oddychać odrobinę ciężej. Ciężko mu było przerwać. Musiał sobie w pełni uświadomić, że jest na prostej drodze do zrobienia "tego" z Izayą, by, zaskoczony, przerwał pocałunek i przytrzymał bruneta, by ten się nie ocierał już bardziej. Przez chwilę zwiesił głowę, oddychając ciężko i ukrywając za włosami swoją zaskoczoną minę.
     Co on właśnie zrobił...?
     Czuł wyraźnie, że się podniecił. Nie mógł zaprzeczyć, że było blisko... Niesamowicie blisko popełnienia takiego błędu!
- Dosyć... - stwierdził cicho, ale już z dozą dawnej stanowczości. - Wystarczy na dzisiaj. - Uniósł głowę. Mimo tego, że był porażony własną głupotą, nie pokazywał tego po sobie. Wydawał się być spokojny.
- Hę...? Ale co się stało? - Spojrzał na niego zdziwiony. - Przecież było dobrze, nie?
- Tak... Dobrze... - Przesunął go tak, by nie wyczuł przypadkiem jego podniecenia. - Ale wystarczy już. Trochę przekroczyłem granicę. - Skrzywił się lekko, niemal niewidocznie.
- Niepotrzebnie prosiłem cię o coś niewykonalnego~... - westchnął zaczynając rozpinać koszulę.
- Nie niewykonalnego. - Wkurzył się, co starał się wcześniej ukryć. Na siebie, swój brak opanowania i Izayę wymagającego od niego nagłej samokontroli. Po tym, jak tak długo nikogo nie dotykał nie mógł tak po prostu ze stoickim spokojem doprowadzić go do szaleństwa! Jeszcze chwila i sam by pękł!!! - Zatrzymaj koszulę. - westchnął, czepijąc się resztek samokontroli. Odstawił go na siedzenie obok. - Nie spełniłem warunku, więc nie musisz mi jej teraz oddawać. - Wstał i odwrócił się, idąc do łazienki. Teraz musiał coś zrobić, żeby się uspokoić...
- Ale Shizuś~... - jęknął i złapał oddalającego się blondyna za nadgarstek. - Nie odchodź tylko popatrz~! Zadanie było niewykonalne. - Przyłożył rękę blondyna do swoich ust i nosa. I czekał aż Shizuo zrozumie, że wampiry nie muszą wydychać ani wdychać powietrza, no chyba, że mówią.
     Kiedy to zrozumiał, jego oczy powiększyły się w szoku.
- Ty... Wydawało mi się, że... Cały czas oddychałeś... - Zmarszczył brwi. Nie pamiętał, żeby Izaya NIE oddychał... Czyli, że od początku był skazany na porażkę...?
     Izaya uśmiechnął się niepewnie.
- Oddycham tylko jak mówię~... Ale i tak oddam ci koszulę~!- Uśmiechnął się ponawiając rozpinanie guzików.
- No to... Tak czy inaczej nie mogłem wygrać... Zatrzymaj ją, i tak idę spać. - zadecydował i znów odwrócił się, by odejść. Wyleje wodę i pójdzie się położyć... Tak, to plan idealny.
- Ale mieliśmy spać razem~... - westchnął przyglądając się, jak Shizuo sobie idzie. Izaya zadawał sobie w myślach pytanie "co też zrobiłem źle" i jakoś nie mógł znaleźć na nie satysfakcjonującej odpowiedzi.
- No to idź już do łóżka i czekaj. - rzucił przez ramię. Wiedział, jak to brzmi... Ale nie o to chodziło. Miał zamiar jeszcze wylać tę wodę i do niego dołączy. - Przecież ci nie zabraniałem... - westchnął pod nosem.
- Nie skomentuję jak to zabrzmiało, bo pewnie jesteś nadal zły o to ocieranie się~! - Uśmiechnął się wesoło schodząc z kanapy. - Ale zapamiętam sobie~!
- Nie jestem... - burknął cicho, ale już nie dyskutował. Wziął balię i poszedł wylać wodę, nie zwracając na Izayę większej uwagi.
- Na pewno~... - sarknął, idąc do pokoju. - A może zrobimy z ciebie pidżamę? - zastanowił się, patrząc na koszulę blondyna.
     Wylał wodę, zamknął drzwi i z ulgą odstawił balię na miejsce. Tyle kilometrów dziś zrobił na odcinku kuchnia-łazienka, że aż sam w to nie wierzył...
     W końcu ochłonął, nalał kotom - gdziekolwiek teraz były - mleka, sam się napił i poszedł do sypialni. Do tej bruneta, bo było bliżej. O dziwo tam właśnie czekał Izaya.
- Tobie też nie chciało się iść dalej...?
- Em... - Izaya szybko zamknął szafę w której chwilę wcześniej czegoś szukał. - Nie?... Chciałem tylko znaleźć książkę żeby poczytać przed snem. - zmyślił na poczekaniu.
- Książkę? O czym? - Podszedł bliżej. Prawie nic nie widział. - Co czytasz? - spytał, zainteresowany. W sumie to nie wiedział, co Izaya lubi czytać...
- Nic takiego... W sumie wszystko~! - Zaśmiał się nerwowo. - Przypomniałem sobie, że zostawiłem ją w salonie~... Chodźmy~! - Pociągnął blondyna starając się wyciągnąć go z pokoju i odejść jak najdalej.
- Izaya...? Zachowujesz się, jakbyś miał tam trupa. - Uniósł brew, oczywiście nie dając się wyciągnąć. - O co chodzi?
- O nic takiego~... Trupów na stanie brak~! - odważył się zażartować. - A teraz chodź~!!! - Znów bezskutecznie pociągnął go w stronę drzwi.
- Nie... - Uśmiechnął się. Chyba raz zrobi wyjątek od zasady... Izaya zachowywał się tak nienaturalnie, że musiał to sprawdzić, nie? - Co ty tam masz takiego strasznego? - Dotknął drzwiczek szafki i otworzył je jednym, płynnym ruchem.
- Shizuś~...- jęknął ciągnąc go. Gdy blondyn wyrwał rękę z jego uścisku i otworzył drzwi Izaya zamarł przerażony oczekując reakcji blondyna.
- Patrzysz, jakbym odkrył coś strasznego... - Zmarszczył brwi i zerknął raz jeszcze do szafy. No cóż... Książki... Jakieś ciuchy, których nie rozróżniał, bo było za ciemno... Ogółem mało widział. Wyciągnął jedną książkę i przystawił ją sobie przed oczy. - "Dojrzewanie wampirów"... - Odchrząknął, żeby się nie zaśmiać. - To jakiś biały kruk? Na szkoleniu egzorcystów tego nie mieliśmy... - Odłożył i wziął drugą. To już nie przeczytał tytułu na głos. Poruszył tylko ustami bez wydawania dźwięków. - To coś w rodzaju...- Zamilkł. Zerknął do środka. Tak jak myślał. - Poziom twojego zboczenia jest wyższy, niż myślałem. - Nie wytrzymał i parsknął szczerym śmiechem. Że też Izaya czerpał wiedzę z książek... na tematy czysto fizyczne.
- Tak... pośmiej się pośmiej. - westchnął, czekając aż blondyn umilknie. - Ciesz się, że nie jestem jak inne wampiry, bo byś już nie żył... - burknął. Nie jego wina, że potrzebował tych książek... Normalnie gdy kogoś zmieniano w wampira jego "mistrz" czyli wampir który kogoś przemienił wyjaśniał wszystko nowicjuszowi. Izaya nawet nie wiedział kto i jak go przemienił... Nie wiedział co jest drugą książka toteż spojrzał przez ramię blondyna. Zaczerwienił się delikatnie, czego nie widać było we wszechogarniającym ich mroku. - Oddawaj! - Zabrał mu książkę. - Jak kiedyś się rozochocisz to może wypróbujemy...
- Gdybyś był zwyczajnym wampirem, TY byś nie żył. - poprawił go z uśmiechem. - Jak się rozochocę, to mnie zgaś. - Puknął go lekko w nos. - Aż tyle... Khem... - chrząknął, wyraźnie rozbawiony. - Aż tyle tego potrzebujesz? Nie sądzisz, że to wiedza dla zaawansowanych? - Mimowolnie wyszczerzył się wesołkowato. Tak rozbawiony nie był od dawien dawna... - Co my tu mamy... - Sięgnął po kolejną książkę. Chyba nic nie zaskoczy go bardziej?
- Myślisz, że trzymam to w zamkniętej szafie w moim pokoju żebyś akurat ty to przeglądał? - westchnął, ale pozwolił mu patrzeć dalej. Shizuo był wyraźnie zadowolony oglądając to więc... Izaya nie miał serca mu tego zabierać. - Może i dla zaawansowanych, ale kiedyś się przyda... Jak chcesz możesz coś sobie wziąć i poczytać w łóżku~! - zachichotał. - Widać, że ci się podoba.
- A, no tak... - Z tego wszystkiego zapomniał, że to szafka Izayi. Odłożył książkę, tę drugą zostawiając w rękach bruneta i się odsunął, choć niechętnie. - Nie tyle podoba, co bawi. Dzięki, wolę sam... - W porę, albo i chwilę po niej ugryzł się w język. - Ymm, no więc idę do łóżka. - Ruszył do drzwi, ale zatrzymał się przy nich, tknięty nagłym przeczuciem. - Izaya? A po co TERAZ tu zaglądałeś...?
- Powiem ci jak ty mi powiesz "Dzięki wolę sam..." co miałeś wtedy zamiar dodać~? - zaciekawił się.
- Hmm... Dobra, ale obowiązkowo masz mi powiedzieć. - Gdy Izaya potaknął, kontynuował. - Miałem na myśli, że wolę sam wymyślać i sprawdzać w praktyce. - Zerknął na jego reakcję. Nie chciał tego mówić, bo znał tego następstwa, ale zbyt był ciekawy... - Więc, po co patrzyłeś tu teraz...?
- To nawet lepiej~! - Wyszczerzył się, zadowolony. - Dobrze sobie chłopaka wybrałem~! Choć jesteś zbyt oporny w tej kwestii~... - westchnął, ale uśmiechał się cały czas. - Am... Ale nie śmiej się dobra? Chciałem się uspokoić... Po pocałunku i wiesz... - westchnął. - Jak patrzę na to wszystko uświadamiam sobie, że to co mi tam zrobiłeś to było prawie nic~... Ale i tak było cudownie~!
     Uśmiechnął się kącikami ust, ale szybko przestał i spojrzał na bruneta poważnie. Cóż, jak dotąd myślał tylko o tym, że sam się podniecił. A jednak nie tylko on miał ten problem. Ale Izaya zrobił to na własne życzenie...
- Będę oporny jak długo się da. - zapewnił. - Dobrze, że masz chociaż jakiś sposób na uspokojenie. - Odwrócił się. - To ja już pójdę spać...
- Ty mnie wcale nie kochasz~... - jęknął w żartach. - Tak męczyć ukochaną osobę, no wiesz~... -Pokręcił głową z politowaniem. - Ale dobrze~! Przynajmniej możemy razem spać~! - Ucieszył się i zamknął książki na kluczyk.
- Dziwne jak łatwo cię uszczęśliwić. - mruknął tylko i poszedł do sypialni jego rodziców, a brunet poszedł za nim. Wszedł pod mięciutką kołdrę, od razu czując, że jest jeszcze bardziej senny. Ułożył głowę na poduszce. Teraz już tylko chciał spać...
- Oczywiście~! - Wyszczerzył się wesoło, idąc za blondynem. - Muszę umieć cieszyć się z małych rzeczy~! - Wykorzystał okazję i wsunął się pod kołdrę pod ramieniem blondyna od razu wygodnie układając się na jego klatce piersiowej. - Jak to~!
- Dobrze... Mm, dobrze, że się cieszysz. - stwierdził cicho i zaczął odpływać, zamknąwszy powieki. Dużo czasu nie było po mu trzeba.
     Najwidoczniej był chory, skoro tak szybko robił się przemęczony...
- Dobrze, odpocznij sobie. - Pogłaskał blondyna po włosach. - To był dla ciebie ciężki dzień~... - westchnął, przymykając oczy. - Tyle wody mój Shizuś się nanosił~...
- Hnn... - mruknął tylko półprzytomnie i zasnął. W końcu błogi odpoczynek... We śnie czuł dużo bardziej, że całe ciało go boli z niewiadomych przyczyn, że w gardle drapie...
     Izaya zaczynał się martwić. Blondyn przez sen chrypiał co jakiś czas, był też trochę zbyt gorący, nawet jak na blondyna.
- No tak, pan "Ja przecież nie choruję" jednak się przeziębił~... - fuknął z wyrzutem na śpiącego chłopaka.
     Blondyn odkaszlnął przez sen. Co dziwne, dotąd jeszcze się tak nie przeziębiał, a przynajmniej rzadko. Jednak mimo to otworzył usta i chrapał w najlepsze aż do rana.
     Wrażliwe uszy Izayi cierpiały niezmiernie podczas tej hałaśliwej nocy. Brunet próbował ukryć głowę pod poduszką, jednak gdy to nie przyniosło efektów a denerwujące dźwięki wciąż napływały postanowił przypuścić desperacki atak i uderzył blondyna poduszką w głowę.
- Khh... - Shizuo wydał z siebie nieartykuowany dźwięk jakby się krztusił i kaszlnął, zasłaniając usta ręką. Otworzył powieki i spojrzał na bruneta mętnym wzrokiem, zbyt zmęczony, by coś zrozumieć.
- Co? - wykrztusił przez zaschnięte gardło i zmarszczył brwi. Co jest...?
- Chrapiesz... - Chciał krzyknąć, ale widząc stan blondyna stłumił złość i spojrzał na niego niepewny. - Chcesz wody? - Nie wiedział co innego mogłoby teraz pomóc. (Penicyliny jeszcze nie wynaleziono o jakimś ibuprofenie nie mówiąc... - dop. Kiasarin)
- Od kiedy ja chrapię... - mruknął do siebie i zakaszlał. - Ta... Jakbyś mógł... - mruknął. No pięknie, teraz będzie mu trudniej zrobić cokolwiek... Zaczynało mu być zimno, każdy powiew na nagim torsie był odczuwalny jak podmuch prawdziwego zimna. Przykrył się bardziej.
- Proszę~ ! Przyniosłem też koc. - Uśmiechnął się wesoło, podając Shizuo szklankę. Rozwinął koc i okrył nim blondyna. - Lepiej...?
- Mhmm... - mruknął, pijąc. - Masz jakąś chustkę...? - spytał, nadal lekko zachrypniętym głosem. Czuł, że nie może oddychać, a od chrapania ma niemiłosiernie zdarte gardło... Okropne uczucie. - Szlag by trafił choroby...
- Mhm... Zaraz przyniosę~... Może potrzebujesz jeszcze coś~?
- Nie. - zaprzeczył i skrzywił się na swój stłumiony głos. Co za upierdliwa choroba... Naprawdę... Gdyby był na to jakiś sposób, nie ważne jaki, pewnie by się zgodził. On NIE chorował no... Zresztą. Co za różnica. I tak zaraz wstanie i będzie coś robił, jak zawsze.
- Dobrze, to ja już przyniosę,  ty sobie po leż i odpocznij~... - pogłaskał blondyna po spoconej czuprynie. - Naprawdę masz gorączkę. - westchnął. - Słabo pamiętam jak się choruje, ale przyjaciel mi kiedyś mówił, że nie powinieneś się ruszać z łóżka... A ja przygotuję ci coś smacznego~! - uśmiechnął się, pocieszając blondyna i poszedł po chustkę. Podał ją Shizuo. Wyszedl szybko z pokoju zaabsorbowany nowym pomysłem. Przypomniał sobie, co może pomóc blondynowi i zamierzał to zrobić nie zwracając uwagi na deszcz.
- Jakie nie ruszaj się z łóżka... - warknął, co zabrzmiało bardziej jak niezrozumiałe mruczenie. - I tak pójdę... - Wydmuchał nos, od czego zakręciło mu się w głowie. - No, zaraz... - Przecież nie będzie tak bezczynnie leżał...
     Izaya już go nie słuchał. Wybiegl z domu tak jak stał zakładając tylko buty i pobiegł do obory. -  Matylda sytuacja kryzysowa~!!! - obudził krowę.
     Blondyn poleżał jeszcze chwilę, po czym wstał z łóżka i przebrał się w suchsze rzeczy. Obiecał sobie zrobić pranie, jak tylko będzie to możliwe i zszedł na dół. Sam weźmie sobie coś do picia, a potem... A potem to się pomyśli.
     Izaya uspokoiwszy przestraszoną nagłym zbudzeniem Matyldę i wyjaśniwszy jej całą sytuację wziął od niej trochę mleka. Z wiaderkiem wrócił do domu, znalazł miód i postawił mleko żeby się zagotowało. - Mówili, że to dobre na gardło~... - Podrapał się w głowę i zdjął gotujące się mleko. Dodał miodu i szczęśliwy z całym kubkiem poszedł na górę. Ale łóżko okazało się puste.
- Shizu-chan...? Gdzie jesteś?
     Heiwajima za ten czas zdążył przejść do łazienki. Czuł się bezużyteczny w tym stanie... Postanowił więc chociaż wyprać swoje przepocone ciuchy. Tak żeby zrobić cokolwiek. Znalazł balię i poszedł z powrotem do kuchni, tym razem, żeby zagotować trochę wody na pranie. Zauważył ciepłe mleko.
- Izaya...? - spróbował zawołać, ale nie bardzo się udało. Jednak miał nadzieję, że Orihara go usłyszał i się nie martwi.
     Izaya chyba tylko dzięki nadludzkiemu słuchowi usłyszał pseudo krzyk blondyna. Wrócił szybko do kuchni i widząc tam Shizuo, do tego z balią zmarszczył brwi. Szybko połączył fakty i...
- Zostaw ją. - powiedział ostro. - I wracaj do łóżka... Masz mleko z miodem na gardło, ale masz wypoczywać, jak chcesz wrócić do zdrowa?
- Mam leżeć tak cały dzień? - Zmarszczył gniewnie brwi. - I absolutnie nic nie robić? Zanudzę się na śmierć. - Kaszlnął, zakrywając usta dłonią. - To samo minie... - zaoponował, patrząc na bruneta ze stanowczością we wzroku. Co mu nagle odbiło, że zrobił się taki stanowczy...? Przecież Shizuo wiedział lepiej, kiedy nie może się ruszać, a kiedy może. Dotąd robił co jego i w takim stanie i nic mu się nie stało...
- Szybciej minie jak się położysz. - odparł z naciskiem. - Bierz mleko i do łóżka. - rozkazał. - Jeśli się nudzisz mogę ci pożyczyć książkę~! - Uśmiechnął się delikatnie chcąc zachęcić go do takiej formy rozrywki.
- Te twoje? - Uśmiechnął się niemal złośliwie, ale szybko jego uśmiech zgasł. - Dobra... - Odłożył balię tam, gdzie stał. - Potem to zabiorę... - Nie przyznawał się, ale na razie to było dla niego nieco ciężkie... Tym bardziej go to denerwowało. - Dzięki za mleko. - mruknął, idąc do sypialni.
- No i takie zachowanie mi się podoba~! - Uśmiechnął się wesoło idąc za Shizuo z drugim kubkiem. Przewidywał, że blondyn na jednym nie poprzestanie, na dwóch... być może. - Nom, a czyje inne? - Spojrzał na niego zdziwiony. Chwilę zajęło mu zrozumienie że mówiąc "twoje" Shizuo miał na myśli "te" książki bo przecież innych nie widywał. - No oczywiście~! - Wyszczerzył się wrednie. - W końcu przyda ci się świadomość jak mnie zaspokoić, nie~? - Zachichotał. - A tak naprawdę to mam też takie normalne książki~...
- To wolałbym te normalne. - Nawet nie chciało mu się śmiać. Dopił mleko, odłożył kubek na stolik i położył się do łóżka. Przyjął od Izayi następny kubek... Nie spodziewał się, że dostanie więcej. Izaya już dobrze go znał... - Dzięki. To o czym jeszcze masz książki...?
- O wszystkim~! Ojciec kochał czytać, roztrwonił pół majątku na samych książkach~... - zachichotał. - Podaj jakiś tytuł znajdę ci go~... - zapewnił. Po śmierci ojca Izaya sam zapełniał półki nowszymi książkami jednocześnie dbając, by majątek się nie skończył. Nie było to trudne dla wampira o ile nie doskwierał głód.
- Może nie tytuł... Daj cokolwiek z poezji, przynajmniej może zasnę... - prychnął. Już humor pogorszył mu się do tego stopnia, że zaczynał być zgorzkniały. Nie cierpiał bezczynności... - A może lepiej ty mi coś opowiesz?
- Hahahahahahahahahahha...! - Izaya wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Zgiął się w pół i przykucnął na ziemi jednak mimo wszystko z trudem tłumił chichot. - Prze-przepraszam~... - westchnął wycierając łezkę z kącika oka. - Po prostu Shizuś i poezja do siebie nie pasują~! - Odkaszlnął próbując przywrócić sobie powagę. - A co miałbym ci opowiedzieć~?
- No, nie pasują, nie pasują, ale skutecznie mnie to usypia. - Uśmiechnął się ironicznie na zaledwie chwilę. - Nie wiem, opowiedz mi cokolwiek... Może coś z twojego życia? A jak nie, to jakąś historię, którą znasz... - Nie miał pojęcia, szczerze mówiąc... Wypił pół kubka mleka z miodem i przymknął powieki.
- Um... A co byś wolał? Jeśli poezja cię uspokaja i tego własnie chcesz, to nie ma sensu żebym zanudzał cię historyjkami z mojego życia... więc?
- Zanudza mnie na śmierć. A przynajmniej już wolę spać, niż ją czytać. Historie z twojego życia są o wiele ciekawsze, więc jeśli się zgadzasz opowiedzieć mi jakąś, będzie mi dużo lepiej.
- Dobrze~! - Izaya, którego połechtane ego było z siebie bardzo dumne położył się koło blondyna. - Nie jest ci za zimno?
- Niezależnie od tego, czy mnie przykryjesz, i tak będzie zimno. - westchnął. Jaki ten stan był upierdliwy... Upił łyk mleka na uspokojenie. Dobre póki ciepłe... - Więc, wiesz już o czym chciałbyś mi opowiedzieć? - spytał. Chociaż to jedno jeszcze go interesowało...
- I ty chciałeś w tym stanie prać... w zimnej wodzie? - popatrzył na niego karcąco. - Um... A o czymś konkretnym chciałbyś posłuchać~?
- Nie, w gorącej... - Uśmiechnął się blado, widząc jego karcący wzrok. W końcu miał prawo robić co chciał... - To zależy, co pamiętasz... Jestem ciekaw, jak odnalazłeś inne wampiry i jak właściwie wkręciłeś się w ich społeczność. W dodatku urządzasz bale haloween'owe u siebie, nie? Jakim cudem wszyscy dali się namówić? I jeszcze żaden z nich nie pożywił się mieszkańcami tamtej wioski? - Jak tak się zastanawiał, miał dużo pytań...
- Dobrze~! - Uśmiechnął się wesoło. Ponoć ludzie są ciekawi świata jak zdrowieją. - Znasz takie powiedzenie "swój do swego ciągnie"~? Miałem jakieś takie dziwne przeczucie, że tam znajdę innych, poszedłem i bum, jestem, znalazłem~... Jak opowiedziałem swoją "historię" albo w sumie jej brak~... - zachichotał. - Jakoś tak wszyscy mnie przyjęli i chcieli mi pomóc... Ale się nie zgodziłem~! Miałem inne przeczucie, takie że od tej ich pomocy będzie mnie bolał tyłek. - Puścił Shizuo oczko. - Mimo to oni nadal się starają, nie ma problemu z organizacją balu, wszyscy chętni zawsze przyjdą~! Choć oczywiście nie wszyscy byli tak bardzo... chętni na mnie? Niektórzy po prostu mnie lubią~! - Uspokoił Shizuo... a raczej miał nadzieję, że to zrobił. -  Z tego samego powodu też nie jedzą ludzi z wioski~... Cała wioska pachnie mną, a wampir zabierający "posiłek" innemu wampirowi to jak wypowiedzenie wojny~... Kto poza tobą chciałby walczyć z ukochaną osobą~?
- Walczyć z ukochaną osobą? - powtórzył, wpatrując się w skupieniu w swoje mleko. Czyli, że oni byli w Izayi zakochani? Czy tylko chcieli jego tyłka? - Więc są na ciebie chętni, czy któryś się w tobie zakochał? - spytał możliwie mało zainteresowanym głosem. U niego niestety to zwiastowało kłopoty, ale Izaya nie musiał o tym wiedzieć... To nie tak, że się denerwował... No, może trochę. Chętnie czy niechętnie, już nie wyobrażał sobie Izayi inaczej, niż jako swojej własności. I o ile Izaya nie mógł go tak nazywać, bo dla blondyna wypowiedzenie tego było to jak ograniczenie wolności, to sam o Oriharze myślał dokładnie w ten sposób. Był jego. Mógł mu pozwalać na wszystko, ale innym na tykanie Izayi już nie.
- Nie sądzę by to była miłość~... - uspokoił go. - Wampiry trochę inaczej postrzegają rzeczywistość, jak pewnie zdążyłeś już zauważyć~! Miłość wampira do wampira jest możliwa, ale na pewno nie jest często spotykana... Jak mówią Shizu-chan nie będzie z tego dzieci~... - zachichotał i wtulił się bardziej... Shizuo był rozpalony. - Nie mam nawet jak sprawdzić ci temperatury~... - westchnął.
- To dobrze. - Mimowolnie w myślach odetchnął z ulgą. - Ponadprzeciętnie gorąco, tylko tyle. - Miał opuchnięte gardło albo i zatkany nos, do tego wysoką temperaturę. Jednak jeszcze mógł mówić, więc było dobrze. - Opowiedz mi coś jeszcze. - poprosił. - Czego jeszcze o tobie nie wiem - W sumie wiedział, że takich rzeczy jest sporo...
- Hmm... - zastanowił się. - Mam znamię w kształcicie krzyżyka, a poza tym wiesz chyba wszystko~! - Uśmiechnął się.
- Krzyżyka? - Uśmiechnął się niedowierzająco. Wampir ze znamieniem w kształcie krzyżyka... - Gdzie?
- Pod szyją... - Izaya odpiął koszulę i pokazał bielsze miejsce na piersi. - Widzisz, miałem krzyżyk gdy byłem człowiekiem. Pamiętam jak był przy tym "wypadku", gdy się potem obudziłem miałem to znamię... Widać wypaliło mi się podczas zmiany w wampira~... - westchnął.
- Rozumiem... - Zmarszczył brwi i dotknął wypalonego śladu. Gdyby wierzył, że istnieje więcej wampirów, uznałby, że to niesprawiedliwe, że krzyże tak na nie działają... Niestety Izaya był inny niż wszystkie wampiry. - Szkoda... Chociaż, nie sądzisz, że to jak oznaczenie? Zupełnie jak znak, że ty masz w sobie więcej podobieństwa do Boga niż do Szatana. - mruknął. Tak mu się nasunęło... - Izaya... Przez te wszystkie lata żyłeś w tej samej posiadłości i robiłeś wciąż to samo? Nie znudziło ci się? - zmienił temat.
- Słodki jesteś~! Ja nie mam w sobie nic z boga~... - Westchnął wesoło, rozkładając się wygodniej na łóżku. -  Nie~... Nie sądzę, by mnie to znudziło~! Dużo podróżowałem, czasem bywałem w wiosce, albo w mieście... Na targu kupiłem Hibiyę i Psyche~.... Odratowałem Stefana i Matyldę~! Było mi z nimi wesoło~! I nadal jest, ale teraz jest jeszcze lepiej~! Bo mam tu ciebie~!
- Masz, bo nie jesteś zły. - zaprzeczył. Ciężko to było wytłumaczyć. Po prostu tak czuł. - Z tym podróżowaniem, myślałem, że takie wypady jak ten do Francji nie zdarzają ci się za często... - Wziął głębszy wdech. Jak strasznie gorąco... - Ja mimo wszystko nie jestem zbyt ciekawym okazem w tym domu, nie? Za dużo nie robię... Jak tylko zdarzy się okazja musimy gdzieś wyjść. To na pewno dla ciebie ciekawsze, niż ciągłe siedzenie ze mną w domu.
- Miło, że tak dbasz o mój komfort~... Ale ważniejsze żebyś wyzdrowiał~! Nie potrzebujesz czegoś~? Może zimny okład... Albo zrobić ci zupy warzywnej... A może... Aaaa~ Nie wiem... - jęknął zasmucony. - Tak dawno nie chorowałem, ani nikt się mną nie zajmował, wybacz Shizuś nie wiem co jeszcze mogę zrobić~...
- Nie chcę jeść. - prawie jęknął, zniechęcony. Skrzywił się. - Zimny okład... Ta, może być zimny okład... - westchnął. Nawet nie wiedział, czego by chciał. Zwykle po prostu wykonywał swoją pracę, ewentualnie łatwiej się wściekał i zdarzyło mu się kogoś pobić...
- Dobrze już przynoszę~!- Wyśliznął się z łózka starając się zachować przy Shizuo jak najwięcej ciepła. Wrócił ze szmatką i wiaderkiem zimnej wody. W drugiej ręce miał książkę. - To w razie czego~... - wyjaśnił. - W końcu mogę cię nudzić, prawda~? - Uśmiechnął się, odłożył książkę na stolik, namoczył szmatkę i przyłożył ją do czoła blondyna. - Lepiej?
- Cholera, jakie to zimne... - Wzdrygnął się, ale nie zdjął ścierki z głowy. Przez chwilę miał wrażenie, że jego głowa zamarza... - Ta, lepiej... - Zmarszczył czoło z niezadowolonym wyrazem twarzy. Za co ta choroba Boże, no za co...? Może to jakiś grzech całować osobę, którą się lubi? Bo to wampir? Nie, bo inaczej ci inni zakonnicy... - Cholera. - Pokręcił głową. - Potrzebuję zająć myśli... - westchnął. Popatrzył na Izayę. Niech chociaż coś mu jeszcze opowie... - Położysz się już obok?
- A chcesz? - zdziwił się trochę, choć pozytywnie, i położył obok blondyna. - Dobrze~... To może ty też coś mi opowiesz~? Jestem ciekaw jak to było z tymi bestiami-zakonnikami~...
- Zabawne, że wyciągnąłeś akurat ten temat... - burknął, zdenerwowany. Jak o nich myślał, chciał coś rozwalić... - Co konkretnie chcesz wiedzieć? - spytał jednak. Nie był to może przyjemny temat, ale skoro Izaya chciał wiedzieć, to nic nie stało mu na przeszkodzie, nie? Mógł opowiadać...
- Wszytko~... - Popatrzył z czułością na blondyna. Poprawił mu kompres i odgarnął włosy z czoła. -  Ale jeśli nie chcesz nie musisz mówić. - zapewnił go. - Ważniejsze żebyś się dobrze czuł~... - mruknął uśmiechając się lekko.
- Jak chcesz, mogę ci powiedzieć. - Wzruszył obojętnie ramionami. - Zaczynając od znęcania się nad dzieciakami, przez wykorzystywanie wiernych do kontrolowania wszystkich wokoło, przez gwałty na wszystkim co się rusza i na skrajnym egoizmie kończąc. Ale chyba jednak słuchanie o tym jest dość wstrząsające, gdy się w tym nie wychowywało. - skwitował. Dla niego to była codzienność, z którą sobie radził. Dla większości nie, a już zwłaszcza nie dla osób postronnych.
- Że też nigdy nie słyszałem żeby jakiś duchowny gwałcił wampira... Albo na odwrót... - Pokręcił głową z politowaniem. - Pomijając zapach obu byłoby im dobrze~... A skoro jedynym warunkiem jest ruszanie się to nie byłoby problemu~! - zażartował sobie chcąc, by Shizuo trochę się rozluźnił. Był zbyt spięty. - No mów dalej~!
- Dobry pomysł. - parsknął Shizuo. - Jak już łamią wszelkie zasady, to te wstrętne kreatury mogłyby się... Między sobą... - Pokręcił głową z politowaniem. - Problem w tym, że żaden duchowny nie chce mieć kontaktów z wampirami. Boją się was. - Uśmiechnął się z satysfakcją. - Mnie też się boją. Chociaż tego nie przyznają. W końcu mam coś więcej, niż zwykłe egzorcyzmy, żeby pokonać wampira. - Rozkaszlał się, co na chwilę przerwało jego wypowiedź.
- Tak tak. - Poklepał go delikatnie po plecach. - W chwili obecnej czterdziestostopniową gorączkę, kaszel, zatkane zatoki i wampira na karku~... - westchnął. - Ale dobrze... Skoro się ciebie boją, może nie będą nas nachodzić~... - Miał taką złudną nadzieję, mimo, że wiedział jak się myli.
- Ty to potrafisz zgasić człowieka. - mruknął i szturchnął go lekko palcem pod żebra. - Mówię o tym, że potrafię zabijać lepiej niż ktokolwiek, kogo mają na składzie. - westchnął. - Ale mimo to do tej pory próbowali mnie sobie podporządkować, więc tak łatwo nie zrezygnują. Zwłaszcza, że ty pewnie prędzej byś został zabity niż zabił... - Zastanowił się. - Izaya? - spytał zmienionym głosem, bynajmniej nie przez zatkany nos. - Zabiłbyś dla mnie? - spytał nagle bardzo poważnie.
- Tylko się nie złość... - mruknął. Dobrze znał odpowiedź, obawiał się tylko, że Shizuo może oczekiwać od niego innej. Nie miał pomysłu na inne wybrnięcie z sytuacji, zwłaszcza słysząc poważny ton blondyna. - Jeśli zagrożony byłbyś ty i nie byłoby innego sposobu zabiłbym~...
- Dobrze. - skwitował tylko. Poniekąd mu ulżyło... - Nie zrozum mnie źle. Nie chodzi mi o niewinnych ludzi. Ale na pewno gdyby nas odnaleźli i zorientowali się, że stanowisz mój słaby punkt... Musisz być gotowy by zabić, nie ważne jakiego egzorcystę przyślą. Jeśli ja nie mógłbym cię ochronić, musiałbyś poradzić sobie sam. Dlatego wolałbym, byś był tego świadomy. Jak nie chcesz zabijać, zawsze możesz kazać mi odejść. - Wzruszył ramionami. Wolał dać mu wybór.
- Masz wyższą gorączkę niż sądziłem~... - westchnął słysząc ostatnie stwierdzenie. - Jak bardzo trzeba być chorym żeby chcieć odejść z własnego domu... Prędzej sam bym stąd poszedł. - zapewnił go. W końcu po śmierci Izayi zamek jest Shizuo. - Hej mam pomysł~! -  rozpromienił się. - W chwili mojej śmierci, nie ważne jak zginę zamek przejdzie na twoją własność, więc jeśli coś się stanie po prostu mnie zabij~!
- To nie jest mój dom. - Słysząc ostatnie zdanie spojrzał na niego nie tyle przytomnie, co bardzo karcąco. - Powiedz coś takiego jeszcze raz, a wyjdę. - ostrzegł poważnie. - Gdybym cię zabił dla własnych korzyści, musiałbym zaraz potem zabić siebie. Poza tym... - Odwrócił głowę. - Nie bądź idiotą. Teraz jesteś moim chłopakiem, więc mam jeszcze mniej powodów, by cię krzywdzić. Dopóki nie zabijesz niewinnej istoty, nie musisz czuć się zagrożony z mojej strony. A na zabijanie duchownych masz moje pozwolenie. - Wzruszył ramionami. Lekko, ale zawsze. - Jeśli tylko będą próbowali cię zaatakować.
     Izaya usłyszawszy słowo "chłopak" w połączeniu z "mój" spuścił wzrok, a jego policzki lekko się zarumieniły.
- Dobrze Shizu-chan~... Zapamiętam... - zapewnił. - Jeśli cokolwiek ci zrobią będę wiedział, że pozwalasz mi ich zabić~...- Uśmiechnął się, jednak wzrok miał dalej opuszczony. Czuł, że ma ciepłe i czerwone policzki.
- Nie mnie. - Machnął ręką, jakby odganiał natrętną muchę, po czym nachylił się lekko i zerknął na Izayę. Dopiero zauważył, że te rumieńce... tak całkiem mu się podobają. Odgonił tę myśl na tyle, na ile mógł. - Jak zaatakują ciebie, jasne? Ja sobie poradzę... - Westchnął. - Co jest, czemu się tak rumienisz...? - Uniósł jego głowę lekko do góry, żeby na niego spojrzał.
- Ale czemu? Zabijając wampira wykonają swoją pracę... Nie rozumiem czemu miałbym ich zabijać~... - mruknął nadal uparcie trzymając spuszczoną głowę. Shizuo chyba to zauważył, bo pociągnął go do góry za podbródek zmuszając by brunet na niego spojrzał. - Nazwałeś mnie swoim chłopakiem... - mruknął, spuszczając znów wzrok. - To miłe~... - dodał niepewnie. A może Shizuo nie chce o tym wspominać? A może tak tylko mu się powiedziało?
     Shizuo popatrzył na niego, mocno rozeźlony. Ale nie wzmianką o chłopaku.
- Jakie "wykonują swoją pracę"??? Ich pracą jest zabijanie szkodliwych stworzeń. Powinni powybijać się nawzajem. Jeśli któryś cię dotknie, nogi z tyłka powyrywam. - zagroził. - Jednak wolałbym, żeby to się stało, zanim ktoś cię ukatrupi, więc się nie dawaj, jasne??? - Odetchnął, żeby się uspokoić, a jego spojrzenie odrobinę złagodniało, ale nadal miało w sobie jakieś ostrzeżenie. - Jasne, że tak cię nazwałem... Bo nim jesteś, nie? I dlatego masz o siebie dbać. Jak mam się zgadzać na związek z kimś, komu nie zależy nawet na życiu?
- Jasne Shizu-chan~... Tylko ty możesz mnie dotykać~! - zapewnił. - Mimo wszystko postaram się żeby nie zginęli~... Chyba, że to byłoby nieuniknione~... - mruknął, przytulając go bardziej i tym samym pokazując swoją radość z tego, że "mój chłopak" nie było przypadkowym i nic nie znaczącym stwierdzeniem. - Um... Co tam z twoją gorączką? Lepiej się czujesz~?
     I tak powinno być. - skomentował w myślach, ale nie powiedział tego głośno. Tylko skinął głową.
- Nie, tak jak było. - Wzruszył ramionami, jakby było mu to obojętne. Bo poniekąd było. Gdyby nie utrudniało mu życia i gdyby nie musiał siedzieć przez to w łóżku, byłoby mu obojętne.
- Ne a może chciałbyś się przespać? - zaproponował smutny, że gorączka nie spadła... Aż tak okropnie się nim opiekuje? - Ugotowałbym ci zupy na obiad co?
- Chce ci się gotować? - Uśmiechnął się lekko i szybko przestał. - Jakbyś mógł, to chętnie bym coś zjadł... Poleżę sobie i poczekam... No chyba, że jednak mogę iść do kuchni? - Spojrzał na niego pytająco.
- Dla ciebie wszystko~! - Uśmiechnął się wesoło. - Um... Nie wiem czy możesz... Jeśli naprawdę źle się czujesz powinieneś leżeć... chyba... - Podrapał się po głowie. Nie wiedział czy dobrze myśli... Poza tym nie chciał też ograniczać blondyna.
- Jak na chwilę wyjdę to mi nie zaszkodzi. - zaoponował w miarę spokojnie, żeby nie wyglądało to na porywcze wstawanie. Czuł się jak dzieciak, musząc się usprawiedliwiać. - Pójdę z tobą, przynajmniej nie będę musiał tu ciągle leżeć... - Zaczął wygrzebywać się spod kołdry. Nie chciał wciąż leżeć i się nudzić...
- Jesteś pewny? - Popatrzył na niego trzymając róg kołdry w łapkach.
- Jasne. - Lekko zakręciło mu się w głowie, ale wstał i zdjął już gorący kompres z czoła. - Możesz to na razie zabrać? - Podał mu go. - Nie będzie potrzebe... - Tak przynajmniej sądził...
- Shizuo! - Popatrzył na niego zły. - Nie, zmieniam zdanie do łóżka ale już! I więcej mnie nie okłamuj. - fuknął na niego. - Kompres jest gorący, przekręcasz słowa do tego jeszcze widać jak ci pociemniało przed oczami... Żadne do kuchni, marsz do łóżka!
- Tsh... - Prychnął, bo zabrakło mu słów. - No chyba żartujesz... - mruknął zniesmaczony. - Poradzę sobie. Nie jest aż tak źle... Nie muszę leżeć jak jakaś kłoda cały dzień.
- Nie! Do łózka, jesteś chory! - podniósł głos. Miał tego nie robić, ale Shizuo go sprowokował. - Jak można być takim idiotą żeby bardziej się narażać!? I to jeszcze zupełnie niepotrzebnie...
- Idiotą?! - Teraz to on podniósł głos. - Masz pojęcie, jakie to głupie uczucie, nagle być całkiem ograniczonym??? Nie móc się ruszyć??? Nikt dotąd nie opiekował się mną w chorobie, wykonywałem swoje obowiązki normalnie! Więc nie widzę powodu, dla którego nie miałbym przejść głupich parunastu kroków do kuchni! - Zacisnął dłonie w pięści. Miał ochotę gdzieś wyjść.
- Ale ja widzę!... Chcę żebyś jak najszybciej wrócił do zdrowia. A zrobisz to leżąc, tego jednego jestem pewien. Zrobię wszystko za ciebie i dla ciebie. Tylko powiedz co jest tak ważne że musisz sobie psuć zdrowie żeby to zrobić...
- Nie psuję sobie zdrowia. - Gdyby nie był tak uparty, to by usiadł. Krzyk go zmęczył. - Robię to, co zawsze. Nie lubię bezczynności jak mało czego... - westchnął. Po prostu nie chciał leżeć. - Dobra, dobra, wiem, dbasz o moje zdrowie. - dodał ciężko. - Wybacz, że krzyczałem. - Usiadł.
     Izaya uśmiechnięty podszedł do siedzącego blondyna. Objął jego szyję rękoma i cmoknął go w policzek
- Wiem, wybacz po prostu nie chce by coś ci się stało. Jeśli się nudzisz mogę ci dać jakieś zajęcie~! A jeśli nie chcesz przyniosłem ci kilka książek, może któraś cię zainteresuje~!
- Dzięki... - Spojrzał na kołdrę, czując, że z bólu głowy, który pojawił się przed chwilą, pozostaje tylko tępe pulsowanie. - Wolałbym jakąś robotę. Książki to nie do końca moje hobby.
- Szkoda~... - westchnął. - Mamy ich sporo, więc miałbyś co robić~! Ale skoro nie chcesz~... Dochowasz tajemnicy nie? - Puścił mu oczko. - Więc możesz posegregować listy~! Jest ich sporo wiec na pewno wypełni ci to czas~! - zapewnił.
- Listy? - spytał, nie okazując tłumionego zdziwienia, jakie to wyrażenie w nim wywołało. Chwilę zajęło mu domyślenie się. - Listy od wampirów, nie? - Wykrzywił kąciki ust, nie będąc do końca zadowolonym. Nijak nie chciał ich tykać. Jeszcze by jakiś otworzył albo podarł. No i śmierdziały wampirami zapewne. - Nie masz innej pracy...? - spytał, próbując nie okazywać nadziei.
- Niezbyt wiem co by ci dać~... - Podrapał się znów po głowie. - Myślałem, że z chęcią poniszczysz większość z nich~... - westchnął. - Ale skoro nie... - Wzruszył ramionami. - To co chciałbyś robić~?
- Poniszczę? - Wbił w niego uważne spojrzenie i podrapał się w kark. - Właśnie myślałem, że chodzi o nie zniszczenie ich, więc wolałem nie... - mruknął. - Dobra. W niszczeniu jestem raczej dobry. - Parsknął krótkim śmiechem. - To daj je i mów, co mam robić.
- Dobrze~! To jest łatwe~... Zniszcz wszystkie które nie są czysto formalne~! Tylko najpierw policz w ilu z nich mnie gdzieś zapraszano i zostaw te koperty~! Muszę im wysłać odmowę~! - Uśmiechnął się i przyciągnął do blondyna dwa wiklinowe kosze-jeden pełen listów, drugi całkowicie pusty. - A na koperty~... - podrapał się z zastanowieniem w głowę. - A koperty odłóż na stoliczek, dobrze~?
- Dobra... Czyli, że mam je otwierać...? - spytał, zaskoczony. O tym nie pomyślał... - Będę czytał tylko początki. - westchnął. Wolał być uczciwy. Sięgnął po pierwszy list i odłożył go do pustego koszyka zaraz po zobaczeniu paru pierwszych zdań. - Dobra, poradzę sobie. - zapewnił pewnie.
- Nie ważne~! Nie musisz być taki dyskretny~! W żadnym z tych listów nie ma nic ważnego~... - zapewnił. - Dobrze, to ja zrobię zupy~! - Uśmiechnął się ostatni raz, cmoknął blondyna w czoło i poszedł do kuchni. Zawiązał sobie fartuszek i wesoło nucąc zabrał się za szykowanie obiadu.

6 komentarzy:

  1. I na to czekałam cały tudzień <3 Biedny Shizuo się pochorował... Ale za to jaką ma opiekunkę! *.* aż sama mam się ochotę rozchorować :D I jeszcze ten pocałunek taki mrrraśny! Jak to czytałam to cały czas szczerzyłam się do telefonu jak głupia... No i tak ogólnie to już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, wchodzę tu do was codziennie i sprawdzam czy nie ma czegoś nowego. Nabijam wam wejścia xd (chyba się uzależniłam? o.O). Tak na koniec to życzę wam duuużo weny i czasu :) ~ Midnight

    OdpowiedzUsuń
  2. aww.. zawstydzony Izuś, piękne~! no ale każdy musi się jakoś uczyć, nie ważne, że on akurat z książek;P za to Shizuś idzie po całości - bada, odkrywa, poznaje..ahh, nie, dobra nic już nie mówię;P ale ja na prawdę ubóstwiam to opowiadanie~! XD
    niesamowicie mnie ciekawi co blondasek znajdzie w tych listach i czy będzie zazdrosny [evil smile]
    niecierpliwie czekam na next'a:D
    weny życzę~!! bye bye bi~!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham wasze opowiadanie po prostu kocham <3 To jest taaakie słodkie *-* Czekam na następny rozdział *-*
    Uzależniłam się. Bardzo. Czekam na następny <3
    Arisu-chan
    Weeny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, przepraszam , przepraszam. Wiem dawno nie komentowałam, ale błagam nie zabierajcie mi tego cudeńka. Tak już byłam pod nową notką i widziałam groźbę. Zawiało chłodem, normalnie coś po niżej pasa. Dawno nie dawałam znaków życia bo mi komputer odpierdolił sabotaż i umarł całkiem i wg. A zanim na teliku wyklikam komenta to mi 40 minut schodzi i po prostu brak mi czasu bo co chwilę mnie ktoś po coś woła więc rozdziały na raty czytam i zamiast szybciutko i przyjemnie to ogarniam je przez dwie godziny. Wygralyscie będę zarywac dla was noce, ale błagam nie zabierajcie goooooooo!!!!!!! Wampirek cudowny i że o ja cię po takim czasie normalnie mocarz, ale mam wrażenie że jakiś taki krótszy od poprzedników. Ale tak czy siak mogę go hurtem pochłaniać :-) a właśnie puki pamiętam, bo podobno ma wejść jakaś blokada na neta w kwestii treści +18 nie wiem kiedy i czy wogóle i czy tyczyc będzie ona także blogow, ale gdyby jednak (błagam nie !) To gdzie was szukać bo obawiam się że zacznę mordować w takim "celibacie" czytelinczym. Pozdrawiam wasza Haru-chan :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Shizuo chory, biedaczysko znam twój ból.
    Czytając to mam tak samo, no na szczęście oprócz gorączki, bo inaczej bym pewnie umierała ;-;
    A co do Izayi to już się do takiego p[przyzwyczaiłam i jest naprawdę mega słodki i do zaakceptowania!
    Tylko momentami za bardzo ogranicza naszą bestyjkę, która przecież musi się wyszaleć, a nie leżeć w łóżku.

    OdpowiedzUsuń