Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

wtorek, 22 lipca 2014

Shizaya - Te same...

Ohayou~!!! Kiasarin powraca z wakacji i wraca do cywilizacji i internetu XD Wybłagałam zabranie mojego laptopa *w* przez co miałam worda i sobie coś tam skrobałam w czasie wolnym~...
Napisałam ogólnie 3 rzeczy które mam na mojej ogromnej liście planów i rzeczy do napisania XD
Ten oto tutaj pomysł to był *liczy* ogółem mój 14 pomysł na jakąkolwiek Shizayę, ale jakoś nigdy nie mogłam sie zabrać i tego napisać ^^"" no cóż wreszcie był czas~... mam nadzieję, że się wam spodoba~! A i tak perspektywa jest zmienna najpierw Izaya, potem Shizu-chan i na końcu znów Izaya ^^ są oddzieleni tylko pustym wierszem bo uznałam że pisanie "Pow. Izaya" trochę zepsuje klimat ^^""

A teraz już Enjoy~!





   Te same…
   Te same ręce, które jeszcze kilka godzin temu wyrywały znaki drogowe rzucając nimi we mnie. Jak? Jak mogą teraz tak czule mnie obejmować i sprawiać mi tyle przyjemności swoimi pieszczotami? Jak mogą z taką delikatnością dotykać moich najczulszych miejsc doprowadzając mnie do szału?
   Te same usta, które jeszcze kilka godzin temu wykrzykiwały na mnie najgorsze przekleństwa teraz szepczą czule mi do ucha. Całując po szyi, obojczykach, brzuchu…
   Zęby, przez które warczał na mnie, te same, które teraz przygryzają moją skórę zostawiając na niej malinki.
   To samo ciało, które tak niedawno drżało w szale widząc samą mą osobę. Teraz drży z oczekiwania na słodką rozkosz, która za chwilę wypełni nas obydwu.
   Te same oczy, w których na ulicy widziałem dziki błysk i iskry szaleństwa, są teraz takie rozbiegane, a jednocześnie skupiony na jednej rzeczy - mnie. Jak te same oczy mogą patrzeć na mnie z czułością i wściekłością? W końcu jestem tym samym Izayą, prawda?
   Jak możesz nadawać tym samym częściom siebie tak różne właściwości Shizu-chan?
   Jak te same oczy, które wkurwiały mnie swoimi złośliwymi iskierkami, mogą być tymi samymi które teraz patrzą z taką radością? Jak te same oczy mogą mieć tak kochany i tak znienawidzony wyraz?

   Te same usta, które tak nie dawno wypluwały z siebie kłamstwa zdolne omamić każdego, jak mogą teraz tak przyjemnie pode mną jęczeć? Jak te same usta, które splatały nici prawdy i kłamstwa karykaturalnie przekrzywiając rzeczywistość mogą nie być zdolne wymówić poprawnie jednego słowa, ogarnięte przyjemnością, którą ci sprawiam?
   Ręka, która jeszcze niedawno zaciskała się na ostrzu noża skierowanego w moją stronę teraz szarpie mnie za włosy prosząc o więcej. Jak może to być ta sama ręka?
   To samo ciało, wytrenowane i zawsze opanowane, potrafiące idealnie panować nad materią. Zdolne do skoków po budynkach i parkuru. Jak może być tym samym, które teraz drży pode mną niezdolne, by się wyrwać? Jedyne co jest w stanie zrobić to osiągnąć spełnienie wyginając się w łuk. Jak może to być to samo ciało?
   Jak ten poukładany, chłodny i szalony umysł, który potrafi zawsze widzieć siebie jako boga, który sprawia, że twoje plany w ogóle powstają, może być tym samym, który teraz wyłącza się niezdolny do wykonania żadnego ruchu, prosi tylko o przyjemność zupełnie ignorując zagrożenia?
   Jak twoja skóra, pokryta już kropelkami potu z wyczerpania, na której widać gęsią skórkę przy każdym moim ruchu, przy nawet sapnięciu ci w kark gdy po raz kolejny w ciebie wchodzę, może być tą samą, której włoski przenigdy nie stanęły dęba na mój widok czy samo brzmienie mojego groźnego „Izaya-kuun”?
   Jak twój zapach, ten sam zapach, który tak denerwuje mnie na ulicach może być jednocześnie tym samym, który teraz mnie tak podnieca w chwilach uniesienia?
   Jak możesz być tak różny? Jakby było was dwóch – pchła i Izaya. Choć jesteś przecież tylko jeden, kleszczu.
   Słyszę twój przyspieszony oddech, głośne jęki gdy uderzam w twój słodki punkt. Już zaraz to wszystko się skończy. Już zaraz przestaniesz być tą niezwykłą osobą, którą tak uwielbiam. Żal mi cię nienawidzić, choć wiem, że tak się zawsze dzieje. Całuję cię tej nocy ostatni raz zamykając tym samym w swoich ustach twój jęk spełnienia.
   Jesteś oszołomiony i zmęczony, gdy padasz na łóżko. Starasz się normować oddech. Twoje oczy znów błyszczą figlarnie zapraszając mnie do zabawy jakbyś jeszcze nie miał dość, ale przecież to już koniec. Zaraz znów musimy zacząć się nienawidzić.
   Ale jeszcze mamy trochę czasu.
   Z chwilą, w której zaczynam słyszeć twój miarowy oddech, kładę się obok ciebie i obejmuję najmocniej jak tylko mogę, by nic ci nie zrobić. Wtulam nos w te same włosy, wdycham ten sam zapach, który powinien mnie irytować… ale nadal go kocham.

   Czuję ciepło twojego ciała, mocny uścisk na swoim brzuchu. Te same ręce, które powinny chcieć mnie zabić, nadal czule mnie obejmują.
- Co jest potworku? To szaleństwo już się skończyło. Czas wracać do ról jakie przypisała nam historia, nie? - zagaduję, kudłając ci włosy. Śmieję się jak wariat, tak jak ode mnie oczekujesz.
- Musisz iść? - Twój zachrypnięty głos nadal wywołuje u mnie dreszcze przyjemności, mimo, że nie powinno tak już być. Jestem zdziwiony trzeźwością twojego głosu. Wcale nie spałeś.
- Przecież znasz odpowiedź~… - chichoczę, wyplątując się z twojego uścisku. Wstaję, rozciągając się. - Pamiętaj, że nie te same role stworzyło dla nas miasto… - wzdycham, uśmiechając się wesoło. Kłamię tak, jak zrobiłaby to "pchła".
   Zgarniam bluzę leżącą na ziemi i ubieram się szybko. W pełni ubrany przeglądam się w lustrze.
   Wspaniały informator z Shinjuku.
- Zostawię twoją kochaną dzielnicę pod twoją opieką przez dwa dni… - mruczę wychodząc i podnosząc rękę na pożegnanie.
- Za długo! – Słyszę twoje warknięcie i uśmiecham się szerzej.
- Wracaj do swojej roli "Shizu-chan". - szepczę jeszcze, nim zatrzasnę drzwi. Wsiadam do windy, terroryzując ruch naciskając wszystkie guziczki, dokładnie tak jak zrobiłby to "kleszcz".
   Słyszę jeszcze jak "bestia" uderza w ścianę.
   Te same ręce, które niedawno mnie obejmowały, znów stały się tymi, które chcą mnie zabić.
   Ten sam uśmiech, który widziałem podczas kochania się ze mną wykrzywił się, zmieniając w ironiczny, którego nienawidziłem.
   Coraz trudniej utrzymać nam te role… które przypisało nam miasto.


2 komentarze:

  1. Awww, Kiasarin-san, teraz już nie ma mowy żeby uśmiech zszedł mi z twarzy >w< Piękny dzień, a teraz jeszcze na jego zakończenie takie coś *w* Cudowne no ;3; Krótkie, czyli idealne na mój mózg, ale jakże urzekające =3= takie takie nooo ;3; Nie wiem jak to powiedzieć. Podoba mi się ta delikatność, a jednocześnie lecą jakieś iskierki ^W^
    Nie mam pojęcia czemu, ale nieco smutłam, jeżeli można tak nazwać to uczucie. W pewnym momencie zrobiło mi się tak dziwnie pusto, a po chwili bum i fangirlsuje =w= Ślicznie napisany fanfick :3 Nie mogę się doczekać reszty x3
    Pozdrawiam~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja...Chryste...Ja miałam palpitacje. Ten początek przyprawił mnie o gęsią skórkę i ucisk w klatce, to było coś pięknego...Naprawdę już dawno nic nie wywołało u mnie AŻ tak dużych pozytywnych emocji *^* Za ten wstęp należy ci się Oskar.
    A potem zakończenie, które najzwyczajniej dało mi w pysk xD Boże, takie zabawianie się emocjami człowieka xD
    Cieszę, się że zajrzałam na bloggera i zauważyłam ten shot bo on dosłownie "zrobił mi wieczór" xd
    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń