Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

niedziela, 30 marca 2014

AoKise - Beksa

Ohayo ohayo~!
...Nie wiem, czy można powiedzieć, że kanion minął. ._." Niemniej strasznie motywujące jest to, jak bardzo troszczycie się o to, żebym wciąż tu była i żeby wen mnie w końcu odwiedził~... Dziękuję, jesteście tak bardzo, bardzo kochane~! <333 Naprawdę poczułam się wręcz kochana i to tak strasznie mnie zmotywowało~! X3
Macie szczeniakowe uściski ode mnie~... QwQ
Ta notka, jak widać, nie jest Shizayą, co może was trochę zadziwić~... Ja wiem, że dotąd pojawiała się tylko Shizaya/Izuo, ewentualnie altery i raz sam Izaya~... Ale to nie tak, że ten blog przewiduje tylko opowiadania z tą parką. X3"
Tak więc tym razem przedstawiam zamówienie/nagrodę Heroine-chan~! :33
Opowiadanie z paringiem AoKise z anime Kuroko no Basket~... Chociaż nie bazuje na historii z anime ani mangi, użyłam tylko postaci. :3 Hmm, mam nadzieję, że komuś się spodoba~! X3
A więc~! Z dedykacją dla mojej kochanej, wenotwórczej Heroine-chan~! :33
(To mój pierwszy samodzielny fick z KnB, więc proszę o łagodną ocenę~... X3
PS: Ja wiem, że ty wiedziałaś, że wybiorę AoKise~! =3=)

Enjoy~! :33






- Rany, Ryo-chan, znowu płaczesz? - Mała, blondwłosa dziewczynka podeszła do swojego braciszka i pogłaskała go po główce. Nie podziałało, więc chwyciła za rozsypane drewniane klocki. Z wielką starannością poskładała elementy i odtworzyła z pamięci cały zamek czterolatka. - Popatrz, popatrz, już jest cały~! - zawołała wesoło, zadowolona.
- N-n... - Prawie się zapowietrzył, łapiąc oddech w spazmatycznym płaczu.
- Noo, Ryouta, uspokój się... - westchnęła i odgarnęła mu grzywkę z czoła, po czym cmoknęła go w czółko. - Lepiej? Już wszystko dobrze~...
     Mały Kise przetarł oczka piąstkami i popatrzył na nią chwilę w skupieniu, po czym się uśmiechnął.
- Uhm, dobzie. - Potaknął energicznie główką, aż grzywka znów opadła mu na oczka. Chwycił za kolejny klocek i położył na samej górze, kończąc wieżyczkę.

***

- Ryouta, chodź no tu!
- Nieeeee~! - pisnął maluch, biegając po podwórku z kwiatkiem w dłoni.
- Daj babci tego kwiatka, no kochanie noo! - jęknęła jego mama, uśmiechając się z zażenowaniem. Jej synek był jak zwykle niesforny...
- Nie! - krzyknął i wystawił jej język.
- Bo nie pójdziesz jutro do Daiki'ego!
     Blondynek stanął jak na komendę i przybiegł do babci, uśmiechając się jak mały cherubinek swoim najbardziej zawadiackim uśmiechem.
- Proszę obaa-chan~!
     Kobieta roześmiała się i przyjęła kwiatka.
- Ależ ty się podlizujesz, urwisie... To tylko, żeby pójść do swojego przyjaciela, prawda? Nie kochasz babuni? - zrobiła sztucznie zbolałą minę.
     Blondyn wiedział, że niebezpiecznie jest odpowiadać takie pytania, bo one zawsze oznaczają jakiś podstęp dorosłych. Puścił więc swojej babci oczko, uśmiechając się i zbiegł z werandy, wbiegając do domu.
     Miał zamiar dorwać się do ciasta pierwszemu~! A co, nie zakażą mu, nie?

***

- Ryo-chan, co ty wyprawiasz? - Jego siostra stanęła w drzwiach pokoju mamy i popatrzyła na niego, zdumiona.
- Coo~? - spytał, równie zdziwiony, zastygając z różową szminką w połowie malowania dolnej wargi. I brody, przy okazji.
- Hahahaha, Ryo-chan, tak robią tylko chłopcy chorzy na głowę, słyszałam, Chi-chan mi mówiła~! - Jego siostrzyczka parsknęła śmiechem.
     W oczkach pięcioletniego blondynka zalśniły pierwsze łezki.
- N-nie jestem chory na główkę! - Tupnął nogą i ścisnął w małej piąstce metalowe opakowanie od szminki.
- No jasne, jasne, ale teraz odłóż to, to mamy...
- Nie jestem! - pisnął cienkim głosikiem, pewien, że jego siostra mu nie wierzy. Cisnął pomadką na podłogę i wyleciał z płaczem z pokoju.
- A-ale... - Dziewczynka patrzyła to na połamaną szminkę, to na drzwi. W końcu pobiegła za swoim bratem. Drzwi od jego pokoju były zamknięte. - No daj spokój Ryouta, przecież wiem, że nie jesteś, ja tylko mówiłam, żebyś nie...
- Co się stało? - Mama stanęła za nią, wycierając jeszcze wilgotne ręce w ręcznik. - Ryouta, co jest? - podniosła głos, zaniepokojona. Zza drzwi dobiegł ją tylko urywany szloch jej synka. - Ryouta, kochanie, otwórz drzwi, mama chce wiedzieć, co się stało...
- Mamo, ja tylko...
- Ćśś, wiem, chcę, żeby otworzył. - Mama przerwała jej szeptem. Po chwili szczęknął zamek i drzwi się otworzyły. Stanął w nich zapłakany Kise, z pomadką jeszcze bardziej roztartą na buźce. - Oj, kochanie... Nie musiałeś się malować, i tak ślicznie wyglądasz. - Uśmiechnęła się, próbując obrócić sytuację w żart. Jednak malcowi tylko zadrgały ramionka i spuścił głowę, płacząc dalej.
     Mama uklęknęła koło niego i przytuliła go, po chwili całując go lekko w czółko.
- Ryouta, ja nie chciałam, przecież wiem, że z tobą wszystko w porządku... - mruknęła jego siostra i też na pocieszenie cmoknęła go w czółko.
     Malec popatrzył na nie obie i pociągnął nosem, a potem się uśmiechnął.
- Ale jak mamusia się maluje, to tata mówi, że jest śliczna i ja też chciałem, bo dzisiaj...
- I tak jesteś śliczny, Ryo-chan, nie przejmuj się. - Mama poczochrała mu włoski. - No a teraz zmyjemy ci tę szminkę, zanim przyjdzie Daiki, dobrze? Chyba nie chcesz mu się tak pokazać~?

***

- Aominecchi, pobawimy się~? - Kise wyciągnął przed siebie dużego pluszaka-pandę, uśmiechając się wesoło.
- Nie będę się bawił maskotkami. - prychnął granatowowłosy.
- No weeeź~! - jęknął zawiedziony blondynek. - Proszę, raz~!
- Nie.
- Buu~! - Nadął policzki, zawiedziony. Reszta dzieci w przedszkolu też nie zwracała uwagi na jego pandę. Nie okazali ani grama zaciekawienia...
- No nie fochaj się, może wyjmiemy samochodziki? - Daiki uśmiechnął się i złośliwie puknął palcami wskazującymi w jego nadęte policzki, momentalnie sprawiając, że wyleciało z nich powietrze.
- Jasn...
- Ryouta~! - Przerwało mu wołanie jego siostry.
- Hęęę~? Onee-chan, jeszcze chwila~! - zawołał do swojej siostry.
- Nie, zaraz mam zajęcia dodatkowe, muszę cię szybko odprowadzić do domu. - ucięła stanowczo.
- Ale...
- Nie ma ale! Ryo-chan, nie mogę się spóźnić, przebieraj kapcie i się pospiesz!
- Ale nee-chaaan! - jęknął wręcz błagalnie.
- Nie.
- Ty... Ty... - Prychnął, a w oczkach zgromadziły mu się łezki. - Chcę zostaaać~! Dlaczego nie dasz mi zostać, mogę sam wrócić... - chlipnął.
- No nie płacz, ja naprawdę muszę...
- Jesteś okropna... - jęknął i głos mu się załamał. Z oczu spłynęły łezki.
- Och... No Ryo-chan, nie przesadzaj... Zaprosimy Aomine na kolację, dobrze?
     Kise nie odpowiedział, za to jego policzki zaczęły robić się czerwone, a jego naburmuszona minka i coraz więcej łezek spływających po policzkach mówiły same za siebie.
- Ryouta... - westchnęła, podchodząc. Cmoknęła go w czółko, na co popatrzył na nią jak zahipnotyzowany. Łezki powoli przestawały spływać, choć wciąż pociągał nosem. - Aomine też przyjdzie, jeszcze dzisiaj. A teraz się zbieraj, bo mamy mało czasu. - Kiedy to nie poskutkowało, popchnęła go lekko w stronę szatni. Pomachał dzieciom, przedszkolance i przede wszystkim swojemu przyjacielowi, po czym poszedł.
     Daiki patrzył za nim w ciszy. Jak jej się udało go tak szybko uspokoić...? Normalnie ta beksa mogła wyć godzinami...

***

- Ryouta, STÓJ! - krzyknęła mama blondyna, gdy chłopiec rozpędził się wprost na ulicę. Złapała go za kołnierzyk koszuli, ale ten przez to tylko się zdezorientował. Nogi się pod nim ugięły i zwyczajnie upadł, zdzierając sobie kolano. Rozejrzał się, wyprostował nóżkę i zaczął płakać, widząc lecącą krew. - Oj, kochanie... Spokojnie, to tylko małe rozcięcie... Co mama mówiła o takim wybieganiu na ulicę~?
     Chłopiec nie odpowiedział, tylko rozbeczał się na dobre. Jego twarzyczka stała się jeszcze bledsza, za to policzki poczerwieniały. Był teraz głównym problemem swojej mamy, która mogła albo postawić papierową torbę z jedzeniem na chodniku, albo podnieść go jedną ręką i kazać mu iść.
     Najwidoczniej oboje zapomnieli o Daiki'm, który czekał po drugiej stronie ulicy. Chłopiec pokręcił głową, poczekał na zielone i zwyczajnie przeszedł. Sam podszedł do Kise.
- Oi, bekso, nie mogłeś zaczekać na światłach?
     Kise nie zwrócił na niego uwagi, tylko beczał w najlepsze. Aomine skrzywił się nieznacznie, okazując swoje niezadowolenie. No bo jak on mógł go tak ignorować, no...?!
- Oj, Daiki, przeszedłeś tak przez ulicę sam? Umm... No tak, jesteś już samodzielnym chłopcem, zapomniałam. - Uśmiechnęła się przepraszająco i popatrzyła na swojego synka, zatroskana. - Kochanie, no nie płacz... Zaraz założymy plasterek i będzie dobrze, a teraz wstań. - nakazała delikatnie, acz stanowczo. Blondynek popatrzył na nią smutno, pociągając noskiem i szlochając cicho. - Oi, Ryo-chan... - westchnęła i nachyliła się jeszcze troszkę, całując go w czółko. - Nie płacz, jasne? Wstawaj. - Wyciągnęła do niego rękę, żeby pomóc mu wstać.
     Ryouta jak na komendę przestał płakać i otarł mokre policzki piąstkami, robiąc przy tym smutną minkę. Oblizał różowe usteczka i podał jej łapkę.
     Daiki patrzył na to z niedowierzaniem. Jakim cudem na Kise nie działały żadne argumenty, a magicznie zadziałał zwykły całus...? I tak było zawsze! Jak jakieś czary! Może mama blondyna była czarownicą i to było jedno z jej zaklęć...?

***

- Chcę tego kotka~! - Ryouta ścisnął futrzaka, ze szczęściem okręcając się wokół własnej osi. Zwierzak zareagował próbą wyszarpnięcia się.
- Puść, udusisz go! - zareagowała jego siostra.
- Nieee~! - Chcąc okazać mu swoją miłość, przytulił go jeszcze mocniej.
- Oi, Kise, uważ... - Reakcja Daiki'ego była zbyt wolna. Kocur drapnął chłopca w policzek i uciekł.
- Nie, nie, Ryo-chan, tylko nie płacz... - Jego siostra zamachała gwałtownie rękami, chcąc go uspokoić. jednak sześciolatek chwycił się za policzek i zacisnął powieki, wyginając usta w podkówkę.
- Oi, oi, bekso, nie wyj, przecież to tylko...
- NIE JESTEM BEKSĄ, AOMINECCHI!!! - krzyknął piskliwie i odbiegł ze łzami w oczach.
     Nikt go nie kochał, nikt go nie szanował, nawet głupi kot go nie lubił, chociaż on go tak bardzo polubił i chciał się tylko zaprzyjaźnić... Nawet Aominecchi miał go za beksę, chociaż Ryouta starał się być dzielny i tym razem się przy nim nie popłakać!!!
- Ej, nie to miałem...! - Zdenerwowany pobiegł za nim. Po drodze jednak wyprzedziła go siostra Kise. Nie dlatego, że była szybsza, miała po prostu dłuższe nogi, bo była parę lat starsza... Normalnie nie dałby się wyprzedzić dziewczynie...!
     Blondynka dobiegła do swojego braciszka i złapała go, upadając razem z nim na trawę, amortyzując jednak upadek małego Kise.
- Zostaw mnie, zostaw, nie lubię cię, nie lubię was w ogóle, jak wy mnie nie lubicie to ja też was będę nie lubił...! - Ryouta próbował się wyrwać, ale po chwili poddał się i rozbeczał na dobre, ukrywając twarz w łapkach.
     Dziewczynka pogłaskała go po łepku i cmoknęła w czółko. Powoli zaczął się uspokajać. Gdy uniósł wzrok, napotkał jej rozczulone i rozbawione spojrzenie.
- Wcale nie płakałem. - burknął, wstając i otrzepując się.
- Nadal jesteś beksą. - prychnął Daiki, pochodząc i czochrając mu włosy. Jednak oczywiście nie chciał doprowadzać do kolejnego wybuchu, więc uśmiechnął się szeroko i dodał: - Ale oczywiście bardzo fajną beksą!

***

     W przedszkolu trwał czas na zabawę. Każdy zajmował się czymś innym. Większość chłopców bawiła się samochodzikami, lepiła z plasteliny, rysowała albo układała klocki. Aomine zajęty był rysowaniem kosza i piłki do koszykówki, z kolei budowla Ryouty z drewnianych klocków budziła zazdrość większości dzieci. Oczywiście dla niego to nie było nic niezwykłego. To było banalnie proste, by stworzyć budowlę, która się nie chwiała. Jego siostra zbudowała raz taką ogromną, z wszystkich klocków w domu i on zwyczajnie to zapamiętał.
     W pewnym momencie jakiś wyrośnięty chłopiec wstał od swej nieudolnej budowli, wściekły, bo właśnie cała się rozwaliła. Spojrzał z zawiścią na wieżę Kise. Zacisnął pięści z gniewu i podszedł, bez słowa rozwalając też jego budowlę. Blondynek podniósł na niego zdumiony i nierozumiejący wzrok swoich wielkich, złotych oczek.
     Chłopak schylił się i podniósł jeden z drewnianych klocków. Z wściekłością rzucił nim w Ryoutę, uderzając go w brzuch. Kise zaskoczony złapał się za obolałe miejsce, natychmiast zaczynając płakać.
     Daiki rozejrzał się czujnie, natychmiast lokalizując źródło dźwięku. Nie pomyliłby płaczu swojego przyjaciela z żadnym innym. Natychmiast zerwał się od stolika i podszedł do chłopaka stojącego nad Kise z wściekłością w oczach. Nieważne, że był wyższy od niego o pół głowy. Jego przyjaciel przez niego płakał i trzeba to było załatwić. Złapał go za czerwoną koszulkę z nadrukiem niebieskiego TIR'a i szarpnął nim wściekle, po czym wymierzył pierwszy cios. Wszystkie dzieci przerwały swoje zabawy i teraz wszyscy patrzyli na rozgrywającą się scenkę. Zaskoczony chłopiec został rzucony na podłogę i padł kolejny cios, nim przedszkolanka złapała go za rękę i odciągnęła od oszołomionego sześciolatka.
- Aomine-kun, co ty wyprawiasz?! - warknęła, zdenerwowana. Daiki często miewał takie napady agresji, głównie, kiedy chodziło o bezbronnego Kise. - Marsz do kąta, ale już! A ty, Kazuki? Co to miało znaczyć? Ty też siądziesz w kącie, zobaczymy, co powiedzą na to wasi rodzice. Do kąta na drugim końcu sali, ale już. - zawyrokowała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Daiki prychnął wściekle i rzucił wściekłe spojrzenie swojemu "przeciwnikowi", a podenerwowane zapłakanemu blondynkowi, trzymającemu się za brzuszek. Winny całego zajścia podniósł się z podłogi i popchnął go w drodze do kąta. Granatowowłosy tylko zacisnął dłonie w pięści, ale żeby dać kobiecie czas na zajęcie się Kise postanowił na razie nie wszczynać awantur.
     Zatroskana brunetka przyklęknęła przed płaczącym Ryoutą i pogłaskała go po głowie.
- No, Kise-chan, proszę, nie płacz... Usiądziesz sobie koło mnie i poczytam ci historyjkę, dobrze? - Podniosła go i przeniosła na krzesełko obok siebie. - Jaką chcesz książeczkę~? - spytała łagodnie., pokazując mu na cały stosik. - Oi, nie płaczemy, zaraz przestanie boleć, a jak będziesz tak płakał to tylko będą cię oczka bolały, no~...
     Jeszcze ze trzy minuty próbowała go uspokoić, ale ten nadal cichutko szlochał. Daiki przypatrywał im się z kąta. Wiedział, że maluch może tak jeszcze bardzo długo... W końcu znali się nie od dziś. Nie wiedział tylko, jak go uspokoić. Jednak mimo wszystko nie mógł patrzeć, jak Ryouta płacze, jakoś tak po prostu... Nie lubił tego. Od razu robił się nerwowy.
     Przewrócił oczami i nie czekając na zgodę, odszedł z kąta, podchodząc do Kise. Chwycił za jego włoski, odgarniając mu grzywkę z czoła. Skoro jego mama i siostra tak potrafiły, to może on też mógł go w ten sposób magicznie uspokoić...
     Zamknął oczka i cmoknął go szybko w czółko, odsuwając się szybko o krok. Nie chciał, żeby ktoś to widział, w końcu koledzy by go wyśmiali gdyby zobaczyli, że cmoknął swojego przyjaciela. A on nie miał zamiaru tracić na swojej męskości.
     Przedszkolanka patrzyła na niego, zaskoczona. Nawet nie zaoponowała, mając nadzieję, że działania małego Aomine dadzą jej chwilę wytchnienia od tego płaczu... Był nieznośny, chyba dostała migreny.
     Kise popatrzył na Aomine szeroko otwartymi oczkami, momentalnie zapominając o płaczu. Zamrugał szybko, zaskoczony. Jednak zaraz na jego zaczerwienionej twarzyczce zagościł szeroki uśmiech. Zsunął się z krzesła i objął Aominecchi'ego na wysokości szyi, nie przejmując się świadkami.
- No ej, Kise... Weź, nie rób mi tak... - burknął Daiki, delikatnie popychając go rączkami, żeby się odsunął. Jeszcze ktoś by się spojrzał...!
     Ryouta odsunął się i wyszczerzył raz jeszcze niesamowicie białe ząbki.
- Aominecchi jednak mnie lubi, prawda~? - spytał wesoło, po czym nie czekając na odpowiedź, skupił się na czym innym. - Chcesz się bawić~? - zapytał, podekscytowany.
- Mhm... Chodź, ułożymy tę wieżę jeszcze raz. - Daiki też się wyszczerzył i pociągnął go za nadgarstek do klocków.
     Kobieta popatrzyła za nimi bez słowa. Powinna odesłać Daiki'ego z powrotem do kąta, ale z drugiej strony wolała już mu darować, przynajmniej dziś. W końcu uspokoił Kise, jakiejkolwiek magii do tego użył. Choć gdyby miała się wypowiadać na ten temat, stwierdziłaby, że Ryoutę uspokoiła sama obecność jego przyjaciela.



6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. MUJBORZEAOKISE.
      AOKISE FOR ME BY YOU.
      TYLE SZCZĘŚCIA.
      TYLE MIŁOŚCI.
      TYLE FANGERLU.
      TYLKO OTP W JEDNYM SŁOWIE.

      Dobra, ogarniam się już.
      MUJBORZEAOKISE.
      "- Aominecchi, pobawimy się~? " TAAAAAAAAK. *nadziera japę na całe osiedle* TAAAAAAAAAAAAAAAAK. *pompony w rękach* *barwy myłości* RY-OU-TA! RY-OU-TA! RY-OU-TA!
      aha... pluszakami... no spoko... przecież ja wcale nie jestem zawiedziona... to właśnie o nie mi chodziło...
      "Nie będę się bawił maskotkami" JEST NADZIEJA.
      *dźwięk uciekającej nadziei niczym powietrze z balonika*
      "Jakim cudem na Kise nie działały żadne argumenty, a magicznie zadziałał zwykły całus...?" This is come is maaagiiiic~! Magic. MAAAGIIIIC~!
      No cm'on Daiki. Użyj swojej różdżki.
      " Chcę tego kotka~! " - Czuję z nim mentalną więź. Też tak zawsze robiłam. Jak byłam w jego wieku i mieszkaliśmy w blokach to darłam mordę do mamy na drugim piętrze "CHCEEEE GOOOO!". :')
      "nawet głupi kot go nie lubił, chociaż on go tak bardzo polubił i chciał się tylko zaprzyjaźnić..." Miałam tak z chomikiem kuzynki. Szczyl narobił mi na ulubioną bluzkę. Fuck u fucking hamster go kill yourself.

      ...nie mam jakiego przycisku wcisnąć.
      Nie wcisnę Ci fajne, bo to za mało.
      Zaśliniłam sobie klawiaturę.
      Ogółem się rozpływam.
      I TY TWIERDZISZ, ŻE NIE POTRAFISZ PISAĆ FICKÓW Z KNB.
      Nie no, potrafisz but only for me and with me. c: <333
      To było takie kochane, awwwww ;__; <333
      Nie wiem co napisać. Zbyt piękne, zbyt kochane, ogółem "zbyt".
      Dawajta mi tu przycisk "KOCHAM NIEPRZYTOMNIE" bo inaczej nici z guziczków.
      A teraz spam serduszek wyrażających moją dozgonną miłość.
      ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ - Dobra starczy. Musi mi coś zostać prywatnie, nie?
      Ps: MUJBORZEAOKISE. TWOJEAOKISEBORZE. *n*

      Mówiłam, że masz nie liczyć na ogarnięte komentarze ._.""

      Usuń
    2. Dostałam swój przycisk~
      Ta siła perswazji c:

      Usuń
  2. Słooodkie i mega urocze ^^ Cudne~! Wspaniałe~! *nie umie napisać konstruktywnego komentarza*
    Blog czytam od dawna, ale anonimowo :D Aż do teraz~! Kocham to co tutaj piszecie i czekam na więcej~!
    Wybacz, nie mam talentu do komentowania, ale postaram się to robić regularnie ^^
    Życzę weny i pozdrawiam :D
    ~Misa

    OdpowiedzUsuń
  3. Roztapiam się tyle słodyczy *.*
    Dawaj mi tu przycisk ''WSPANIAŁE''~!
    Natychmiast.

    OdpowiedzUsuń
  4. aww to było taaakiee słooodkie....tyle cukru i miłość :D
    wyjebista

    OdpowiedzUsuń