Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 1 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 7 - Wkurzający Komar

Hej, hej~... pomału zbliżamy się do końca tego uroczego opowiadanka, co nieco mnie smuci T^T bo naprawdę polubiłam komarka :3
Cóż... ze spraw organizacyjnych chyba nie mamy nic...
No więc poprosę was tylko o kliknięcie banerka po prawej i nakarmienie psiaków
Oraz Enjoy~....

<< tu powinien być wstęp Inu-chan, ale bawi się gdzieś dobrze beze mnie... i zapomniała go napisać to też NIE MA >>



- Shizu-chan nie patrz tak na mnie~! - Powiedział lekko wciąż wpatrując się w sufit. - Dobrze słyszę twoje myśli tak czy siak~... Nie ważne co powiesz. Ale ja też ci coś powiem. Dobrze wiem, że nic z tego się nie spełni, ale jeślibym tak myślał ciągle chodziłbym smutny, a tego nie chcę więc... wolę po udawać. Tak samo jak te wszystkie żarty o twojej impotencji... i teraz i kiedyś. Wcale nie zamierzam nic z tobą robić, po prostu... Zabawnie na to reagujesz więc nie przejmuj się tym tak, dobra? - Usiadł puszczając mu oczko. - Choć jesteś bardzo słodki martwiąc się o wroga~...
- No to wyjdź mi z głowy jak masz słuchać i się smucić. - prychnął, odwracając wzrok. Żeby nie mieć prywatności we własnej głowie! W końcu nie chciał go smucić, a właśnie zostawić to w spokoju, ale nie, on musiał słuchać... Zresztą jakie zabawne reakcje...? Na pewno nie robił tego teraz dla jego reakcji, bo jego reakcjami było zaprzeczanie, przez co sam stwierdził, że się smuci, więc to nie zabawne... A jakby zostawił myśli o nim, tylko dał sobie spokój, to by się w końcu z tym oswoił i przestał się zadręczać, bo wcale nie mógł go jakoś specjalnie... lubić... skoro Shizuo praktycznie nigdy nie był dla niego miły... Wszystko proste i logiczne... Nie licząc może tego, że serio pomyślał o całej tej umowie, którą proponował Izaya. Jak coś do niego niby czuje, co zresztą było widać, to tym bardziej nigdy się na coś takiego by nie mógł zgodzić... No i dlaczego do cholery nie zostawił go w pokoju? Blondyn oparł ciężko głowę na ręce, wgapiając się gdzieś w przestrzeń karczmy. Spać mu się chciało. Może to przez tę butelkę wina...?
- Nie miej tak zawiłych myśli, bo nic nie rozumiem! - Zaprotestował, wpatrując się w blondyna lekko baranim wzrokiem. - I nie roztrząsaj tak tego, bo nie wiem co ci odpowiedzieć. - zachichotał. - Ale to głupie~! Shizzy sprawia, że JA nie wiem co powiedzieć. Niezwykłe~! - Puścił mu oczko. - Dlatego tak właśnie lubię ciebie i twoje reakcje, nie ważne co ci powiem, albo jak się zachowam i tak ciebie nie zrozumiem~... Mimo wszystko nie sądziłem, że wziąłeś mnie na serio z tę propozycją. Tak nisko się nie cenię, no i nie jestem na tyle chętny by zginąć dla przyjemności. Jeszcze go sobie poświęcisz przed włożeniem. - Uśmiechnął się perfidnie, zaraz po tym jednak zmieniając wyraz twarzy na niewinną. - Ups...
     W odpowiedzi Shizuo popatrzył na niego tylko wzrokiem mordercy.
- Masz mnie za idiotę...? Wyjdź mi z głowy albo nie ręczę za siebie...
     Może i w tej postaci ciężej byłoby go dorwać, ale dorwałby go na pewno... Lub tak zmęczył, że ten sam by musiał przysiąść i by go zabił... Zapewne rozkwasiłby jakimś konarem w lesie. Najpierw mówi jakieś rzeczy jak najbardziej serio, a potem twierdzi, że wcale nie i nie jest tak głupi... Przecież jakby te propozycje nie brzmiały aż tak serio nawet by w nie nie uwierzył... A jaki był sens w składaniu tak realnych propozycji, skoro zamierzał go potem wyśmiać...? Ćwiczył sobie? Nigdy nie było pewności. Potrząsnął głową, odwracając znów wzrok. Przysnąłby nawet na leśnej ściółce, byle nie wracać ponownie do klasztoru. Bo co mu zrobią...? Zwolnią go. Najwyżej, wywalą, ekskomunikują. No i co... Znajdzie inną robotę, a wampiry będzie zabijał hobbystycznie... Ciekawe, czy z ekskomuniką to działa tak samo...
- Nie zadziała. Twoja ekskomunika byłaby mi bardzo na rękę~... - Izaya nadal uśmiechając się wrednie pokazał blondynowi język. - Chyba nie sądziłeś, że zawsze będę taki grzeczny? Chociaż... Mogę spróbować jeśli tego chcesz~...
- Skąd. - sarknął, nawet na niego nie patrząc. - Proszę bardzo, bądź sobie jak do tej pory i mąć mi dalej. Albo nie wiem, polataj sobie po ludziach, opij się dobrze i rośnij szybko. - Miał już dosyć ciągłego śledzenia i komentowania jego myśli, a ponad to wszystko mącenia w nich. Raz jest wkurwiającym wampirem, raz zrobiłby wszystko dla niego i jest całkiem zabawny, raz znów wkurza, ale wciąż trzyma się obok, raz namawia go do idiotycznego łamania swoich własnych zakazów, a w końcu zaprzecza i stwierdza, że tylko go sprawdzał! Gdyby faktycznie chciał takiego czegoś, wyrwałby sobie jakąś zakonnicę albo i zwykłą dziewkę. I i tak byłoby mniej mącenia. I on twierdził, że mógłby być "grzeczny"? I to gdyby Shizuo tego chciał? Ta, jasne! Nie dałby nawet rady... To nie leżało w jego naturze... Widząc pytające spojrzenie karczmarza pokręcił głową, że nic więcej nie chce.
- Dałbym radę! - uparł się jak dzieciak, podnosząc do góry piąstkę. - Musisz tylko powiedzieć proszę~! - Uśmiechnął się wesoło przekrzywiając główkę, a na jego policzki wypełzł dziecięcy rumieniec.
- ...Proszę. - odezwał się bez większego przekonania. W końcu specjalnych wymagań co do wypowiedzi nie było, więc swoją część wypełnił. A Izaya i tak i tak nie da rady. Jakoś mógłby się o to nawet założyć... Ale niech mu będzie, niech sobie próbuje.
- Yatta!- Brunet zaklaskał w dłonie i wstał ze stołu. Otrzepał sobie tyłek z niewidzialnego kurzu i podszedł do blondyna. Do ust przyłożył sobie piąstkę, jakby nad czymś się zastanawiał po czym pokiwał do siebie poważnie główkę i odważył się szarpnąć blondyna za rękaw. - Ne, ne Shizuś... A o co ty mnie w ogóle prosiłeś? - Uśmiechnął się rozbrajająco.
- Prosiłem, bo powiedziałeś, że jak to powiem, to będziesz grzeczny. - mruknął odrobinę niewyraźnym głosem, patrząc na niego z oczekiwaniem. - Więc?
- Hai~!!!- Wykrzyknął wesoło zaraz później siadając naprzeciw blondyna. Podciągnął sobie kolana pod brodę i objął nogi rękoma. Wpatrywał się w blondyna z miną potulnego i grzecznego ucznia. Czekał aż ten znów coś powie, by odpowiedzieć i zacząć jakąś normalną rozmowę.
- E...? - Przekrzywił głowę, przypatrując mu się. To teraz będzie tak siedział...? - To będziesz tak cicho i nie będziesz się oddalał? - upewnił się. W końcu każdy ma swoją definicję grzeczności...
- A co mam zrobić?- Zapytał wesoło. - Mam być grzeczny, więc pilnuję się mojego opiekuna, uśmiecham się i liczę, że nagrodzi mnie głaskaniem... Czy to źle?
- Aaa... - mruknął i zerknął na butelkę. Pusta. Na kurczaka. Już chłodny, zapewne... No i na Izayę. Wyciągnął dłoń, a w końcu wystawił palec, by zacząć go powoli głaskać po łepku. Oparł znów głowę na drugiej ręce, przyglądając mu się. No i tak było najlepiej... Jak go nie wkurzał i nie musiał się z nim sprzeczać.
     Izaya lekko zarumieniony chętnie ustawiał główkę tak, by Shizuo mógł go głaskać jeszcze przyjemniej. Od czasu do czasu pomrukiwał i wzdychał zadowolony. Tak to on będzie grzeczny zawsze gdy Shizuo sobie tego zachce. Taka słabość jego małej wersji. Uwielbiał głaskanie.
     Tak to Shizuo mógł siedzieć... Przymrużył lekko oczy, zadowolony z ciszy i jedynie mruczenia w swojej głowie. Jak tak, to mógł go nawet polubić... Tę jego słodką wersję... Jednak Izaya to Izaya, a nie ten komar, którym sądził, że jest.
- Shizu-chan... - zamruczał, nadal poddając się jego pieszczotom. - Daj mi się o coś oprzeć... - poprosił, mrugając zaspanymi ślepkami. Ziewnął, zakrywając małe usteczka piąstką i przeciągnął się.
- Mhm... - mruknął równie zaspanym głosem i zgarnął go na dłoń, opatulając go nią. Głaskał go teraz kciukiem lekko. Wstał, odparł karczmarzowi że i owszem, wychodzi, po czym wyszedł i udał się do lasu, wciąż głaszcząc lekko Izayę i trzymając go przy sobie.
- Gdzie mnie zabierasz Shizzy? - zapytał zaspanym głosem. Samoistnie tulił się do ręki jak do ogromnej, ciepłej poduszeczki. - Nie chciałeś iść do zakonu... Więc gdzie?
- W zasadzie powinienem tam wrócić... Ale idziemy się przejść. - Wsunął dłoń do kieszeni razem z Izayą, by było mu cieplej. No i ruszył w las, bo gdzież by indziej...
- Ale gdzie? - zapytał zdziwiony. Czyżby Shizuo miał jakąś tajną chatkę? Albo coś? - A ty nie jesteś zmęczony? - ziewnął.
- Kryjówka. - mruknął krótko. Rozgarnął krzaki, wchodząc głębiej w las. Gdzieś na prawo, potem prosto, koło starego drzewa... Oko wodne... - Jestem dziwnie zmęczony, ale najpierw dotrę na miejsce.
- To nie przeze mnie. Wcale tak dużo nie wypiłem. - bronił się, tuląc nadal do ręki. Nie chciał jej oddawać. Nie chciał sam zostać w zimnej kieszeni.
- Za to ja dużo wypiłem... - mruknął, postanawiając nie zabierać ręki, a rozgarniał wszystko tylko jedną ręką. Wszedł w gęstwinę w której, o dziwo, okazało się, że w środku jest pusto. Znaczy o dziwo dla tych, którzy tej "gęstwiny" nie budowali. Shizuo stworzył sobie coś w rodzaju namiotu z gałęzi i krzaków, wykorzystując naturalny teren.
- Gdybym mógł być wredny powiedziałbym, że to tu Shizuo przyprowadza i wykorzystuje wszystkie panienki. - Izaya wyjrzał z kieszeni oglądając prowizoryczny namiot. Shizuo jakimś inżynierem nie był, ale trzeba było mu przyznać, że konstrukcja była solidna. - Chcesz spędzić tu ze mną noc?
- A co, chcesz wracać do zakonu? Bo mnie się nie spieszy... - mruknął i przysiadł przy kupce zerwanej trawy i liści. Oparł się o nie, znów odruchowo poniekąd gładząc Izayę po łepku. - Przy okazji, nikt tu nie trafia prócz mnie i sądzę, że tak pozostanie. - Specjalnie prowadził go dość okrężną drogą...
- Teraz ja tu trafię... - mruknął, przymykając ślepka. - Nie masz nic przeciwko?
- Trafiłeś, ale drugi raz nie trafisz... - mruknął i przymknął oczy, za chwilę je zamykając. Drzemkę sobie utnie, w końcu... I tak pewnie nie pośpi tyle, ile trzeba... - A jak ci się uda drugi... To powodzenia...
- Trafię~... - zapewnił go wesoło. Wypełzł z kieszeni i stanął na ramieniu blondyna. Rozejrzał się dookoła. Drzewa, drzewa i trochę krzaczków. No cóż... Znajdzie to po zapachu, jak to wampir. Widząc, że Shizuo zasnął uśmiechnął się wesoło i przeszedł na klatkę piersiową blondyna. Wsunął się pod jego koszulę układając głowę w zagłębieniu jego szyi i wpatrywał się w niebo.
     Heiwajima momentalnie odpłynął, sam nie wiedział kiedy. Obrócił głowę wygodniej na kupce liści. Przydługa już grzywka opadła mu na oczy, a szyja, całkiem blada, stała się jeszcze bledsza, gdy wyeksponował ją w świetle zachodzącego późno słońca prześwitującego przez gałęzie nad nimi. Wciągnął głośniej powietrze nosem, a rysy jego twarzy się wygładziły, gdy powoli się odprężał.
     Izaya przesunął się bardziej na mostek blondyna i przekręcił się na brzuch, oglądając słodko pochrapującego blondyna.
- Tak to ja mogę leżeć... - westchnął, rozmarzony. - Mógłbym tak zasypiać już zawsze. - rozmarzył się. - Wtulony w to ciepłe ciało. A gdybym był dużym wampirem odgarnąłbym ci jeszcze listek z grzywki Shizuś~... - zachichotał cichutko.
     Blondyn, całkowicie tego nieświadomy, otworzył lekko usta, zaczynając pochrapywać od czasu do czasu. Po dłuższym czasie zaczął śnić i wtedy już ułożył dłoń na brzuchu, poruszając czasem ustami, jakby coś mówił.
     Izaya przypatrywał mu się z fascynacją. Wbrew wszystkiemu, dla niego Shizuo wyglądał słodko. Naprawdę słodko. Dlatego nadstawiał uszu jak tylko mógł, by usłyszeć, co też takiego egzorcysta mówi.
     Heiwajima wydawał z siebie jedynie niesłyszalne dla ludzkiego ucha dźwięki przypominające słowa. Pokręcił na coś nosem i przestał, a potem zaczął od nowa.
- Miodu... - mruknął cicho, po chwili się zamykając. Minęła kolejna dłuższa chwila, nim dało się rozpoznać słowa. - Ale nie idę... - Chrapnął cicho i zamilkł, jakby nie zamierzając mówić już nic więcej. Wyjątkowa szczerość w tym śnie, tyle tylko, że nie mówił wszystkiego.
- Dobrze~... - odetchnął Izaya, wtulając się w niego mocniej. - Nie odprawiasz nade mną egzorcyzmów to mogę spać spokojnie. - stwierdził.
     Po jeszcze kilku niewyraźnych pomrukiwaniach Shizuo zasnął na dobre i zamilkł na następne godziny. Słońce dawno zaszło, gwiazdy świeciły na niebie, a on dalej spał...
     Izaya kołysał się na piersi blondyna z każdym jego oddechem unosząc się to w górę, to w dół. Obserwował przy tym gwiazdy i słuchał cichego pochrapywania blondyna.
     W końcu Shizuo obudził się gdzieś w środku nocy. W ustach sucho, oczy go nieco bolały, jakby za dużo nimi ruszał... Głowa też trochę pobolewała, ale to od zimna. Roztarł skronie i rozejrzał się, po czym usiadł prosto, krzyżując nogi. Ach, jego kryjówka... To teraz po jakąś wodę...
- Ła! - Izaya pisnął, koziołkując w dół torsu blondyna gdy ten się podniósł. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewał. Liczył jednak, że Shizuo go zauważy, albo chociaż poczuje że coś sturlało mu się na krocze.
- Hę? - mruknął i podniósł Izayę, przyglądając mu się. - A wybacz, zapomniałem... - mruknął i wsunął go do kieszeni. Zaraz jednak zmarszczył brwi. - Ej, a ty nie siedziałeś wcześniej w kieszeni...? - spytał mocno zachrypniętym głosem.
- Siedziałem. - przyznał się od razu. - Ale istniało realne zagrożenie zgniecenia mnie, dlatego przeniosłem się tu~...- Uśmiechnął się, wskazując jego klatkę piersiową. - Nie pomyślałem, że budząc się zafundujesz mi przejażdżkę z takim finałem~...
- Tak, tak... Przejażdżkę... Zgnieść cię? Jakoś nie sądzę... - Ziewnął w dłoń i wstał z nim w kieszeni. - Dobra... - Ruszył się do wyjścia i szukać wody. Przystanął dopiero jak coś go tknęło. - Ej... Izaya, czy ty mogłeś widzieć moje sny...? - Zmarszczył brwi. No w końcu dotyczyły polowania więc... Hm...
- Mógłbym widzieć sny, mógłbym nawet się w nich pojawić albo je zmienić. Ale wyraźnie prosiłeś mnie bym tego nie robił, to nie robiłem. - Uśmiechnął się, nadstawiając głowę do głaskania. - Ale jedna rzecz mnie nurtuje... O co chodziło z tym miodem?
- Aha. - mruknął, zerkając na niego. Czyli to tak... No to całkiem dobrze... I co on się tak nastawiał? Ach, tak, nagroda. Shizuo mimowolnie się uśmiechnął. No, jak był grzeczny... Wsunął dłoń do kieszeni, głaszcząc go palcem po głowie. Słysząc o miodzie jednak na chwilę przestał. - A o miodzie skąd wiesz? - Zresztą sam żadnego miodu nie pamiętał... A jak nie wiedział, o co z nim chodziło, to ciężko powiedzieć. Zależy, co z nim zrobił...
- Mówiłeś przez sen, ale co ci się mogło śnić o miodzie? - Mruczał, czując palce na głowie. - Powiesz mi?
- A... Jak tak, to pewnie miód pitny. Znaczy się takie coś rozgrzewające... No. - Dokładniej nie chciał mu tłumaczyć. Zresztą Izaya i tak pewnie niestety wiedział... Jak akcja działa się najpierw w karczmie, a przynajmniej z tego co pamiętał, to miało sens. - No to tylko taki miód. - Podszedł w końcu do źródełka i upił wody z wierzchu. Chłodna... A jak przyjemnie w gardle...
     Izaya podrapał się zdziwiony po głowie.
- miałeś pijacki sen o piciu? Cóż to za dziwne kłamstwo? - Zmarszczył brewki, a usta wygiął w podkówkę. - Czemu nie powiesz prawdy?
- Nie no, miód był naprawdę miodem, a czym miał być? - spytał już normalniejszym, mocniejszym głosem. Obmył jeszcze zmęczoną twarz. Tak zdecydowanie lepiej... - A śniło mi się ogółem co innego, ale przecież to nie ma nic wspólnego z miodem...
- Nie złość się... Jestem tylko ciekaw. - wyjaśnił, kuląc się niepewnie. Zatrząsł skrzydełkami. - To może... Opowiedz mi o swoim śnie, dobrze?
- Nie złoszczę się... Gardło mnie w końcu nie boli to mówię głośniej. Jakoś je wypróbować trzeba. - Otarł oczy rękawem i ruszył w stronę klasztoru. Patyki chrzęściły mu pod stopami, po czym wyraźnie dało się poznać, że idzie ktoś nieostrożny. - A co do opowiadania snu, to może lepiej nie... Za to ty możesz mi opowiedzieć co robiłeś, jak spałem.
- Ja? - jęknął, zawiedziony. - Nic aż tak ciekawego... Patrzyłem się w gwiazdy... Trochę na ciebie. Śmiałem się z listka w twoich włosach i to chyba tyle~... Twój sen na pewno był ciekawszy.
- Nie był wiele ciekawszy... - Wyjął z włosów liście, gdy Izaya mu o tym przypomniał. A przynajmniej jako-tako wytrzepał je z włosów... I dalej szedł przez las.
- Ale trochę ciekawszy był? No to opowiedz mi. Szybciej minie nam droga nie uważasz? - zaproponował, wychodząc z kieszeni i wdrapując się po płaszczu na ramię egzorcysty.
- Nic ciekawego... Najpierw karczma, miód, a potem urządziłem polowanie... Taki zwykły dzień. - Nie dodawał, że w karczmie było pełno pań, a polowanie było na wampiry i że śniło mu się, że szybko zabił oba i miał święty spokój.
- Smutno mi, że nie mówisz wszystkiego. - westchnął, siadając mu na ramieniu niczym papuga u pirata. - Czemu tak mi nie ufasz? To chyba nie było nic strasznego, prawda? Czemu nie chcesz powiedzieć? - Narzekał jak dzieciak, marudząc i od czasu do czasu siąpiąc nosem.
- No kiedy mówię, że zwyczajny dzień. Nudno to opowiadać... - mruknął, wychodząc zza drzew na polanę, z której już tylko kawałek do klasztoru. Ciemno, wiał chłodny wiatr, aż ciężko było oddychać. Okrył się dokładniej płaszczem. - Nic szczególnego, można powiedzieć, że wszystko ci już powiedziałem. Wy naprawdę nigdy nie śpicie? - zmienił temat. - Miałem wrażenie, że raz kiedyś jednak wam się zdarza...
- Zdarza.... W dzień... Raz na kilka dni. - mruknął, łapiąc się mocniej płaszcza by go nie wywiało od blondyna. - O właśnie, nie przestrasz się jak któregoś dnia zastaniesz mnie zimnego, nie oddychającego i nie ruszającego się... Zacząć się martwić możesz po hmm… Jakichś 15 godzinach... Choć nie wiem jak będzie to wyglądało w tej formie. - mruknął, zaraz później coś sobie przypominając. - Tylko nikomu nie mów tego co ci powiedziałem! - zastrzegł.
- Raczej nie widzę powodu do dzielenia się swoimi informacjami. Ale... Czemu zimny, nie oddychający i nie ruszający się? Tak śpisz? – mruknął do niego. Rozejrzał się. Nikogo na horyzoncie... Bo była noc, pewnie było dość mało straży... - Swoją drogą, śpisz do piętnastu godzin? Co jeśli dłużej?
- Shizzy jestem wampirem, nigdy nie widziałeś śpiącego wampira? - zdziwił się tym nieco. - Śpi w trumnie z prostego powodu~... Wygląda wtedy jak trup wiesz? W sumie nawet nie wiem czy technicznie nie jest wtedy trupem. - zachichotał. - Wiem, że wampiry śpią cały dzień, od wschodu do zachodu słońca, czasem mniej, więc około 15 godzin nie?
- Może i... Jakoś nigdy nie widziałem śpiącego wampira, to szczęście mnie ominęło. Słabo się was wyczuwa w takich chwilach. – Wzruszył ramionami i użył ukrytego wejścia, by trafić na swój korytarz przez długi tunel. - Szkoda, byłoby... - "Prościej" dodał w myślach, ale nic nie powiedział.
- I bardzo dobrze. - prychnął. - Zresztą wampiry zawsze się chowają gdy już muszą się wyspać... - mruknął. - To niebezpieczne, niestety... I Shizuś przypominam ci tylko, że urywanie sentencji wcale nie sprawia, że nie domyślam się co chcesz powiedzieć...
- No i co? Myśli nie zmienię, można się co najwyżej cieszyć, że ich nie kończę. - mruknął niechętnie. Przynajmniej nie skończył ze względu na niego, a że się domyśla to już wina Izayi... - Dobrze dla was, że się chowacie, bo szybko byście wymarli. - dodał dla samego faktu.
- Wiem o tym. A ciebie ostrzegam, żebyś nie uznał ze jestem jak stara, zdechła rybka i żebyś mnie nie wyrzucił do jakiegoś wozu z nieczystościami... - mruknął. W końcu u Shizuo wszystko jest możliwe.
- No wiesz? - Uniósł brew niedowierzająco. On go o coś takiego posądzał...? - ...Pogrzebałbym cię jak na chrześcijanina przystało. Tylko może bym nie poświęcił, bo a nóż kiedyś ożyjesz i mógłbym cię zabić sam. - burknął. Tak, tak zapewne by było... Choć pewnie by odczekał, czy się obudzi...
- Tak bardzo mądrze, - pochwalił go. - Wbij krzyż przed grobem wampira i co, może jeszcze czekaj aż sam się wykopie? - fuknął na niego.
- Oj no... Pogrzebałbym cię w ziemi w jakiejś skrzynce na nie poświęconej ziemi i tyle, no. Przecież, że nie odkopywałbym cię codziennie... Ale nie martw się, jest zwyczaj czekania trzech dni z pochówkiem, do tego czasu chyba byś się ocknął, nie? - zauważył.
- No o tyle dobrze. - mruknął. - Nie zabiłbym cię w szale, a to się najbardziej liczy... - westchnął, wtulając się w niego mocniej. - To wielkie coś to klasztor? To WSZYSTKO to klasztor?
- Zabić mnie? Jak to sobie wyobrażasz...? I czemu w szale? - W końcu na krzyże w jego pokoju tak nie reagował... No to ciekawe, skąd u wampira szał. Popatrzył na budowlę klasztoru, mury i całą resztę, po czym popatrzył na niego. - No, klasztor, razem ze stajniami, chlewem i takimi tam... Całe, a co?
- Wieeeeelki~... - mruknął, oglądając go z ramienia blondyna. - Wcześniej wydawał się taki jakiś mniejszy... - przyznał. - Albo to ja byłem większy... - zachichotał. - A ten "szał" to sam nie do końca rozumiem, wybacz. - Podrapał się po łepku, uśmiechając głupio. - Coś takiego po prostu jest. Jak pochowasz wampira w zwykłym grobie z krzyżem, ten obudzi się, przeniknie ziemię i zacznie mordować wszystko na swojej drodze dopóki się nie zaspokoi... Nigdy nie słyszałeś takich legend?
- No, raczej byłeś większy... Od mojej dłoni chociażby, a to dużo zmienia... A co do tych legend. Najpierw, komarze, weź urośnij, a potem możesz się brać za mordowanie. ...Przynajmniej będę miał... No, ale legendy słyszałem. Właśnie dlatego was się powinno grzebać z osikowym kołkiem, nie inaczej... Chociaż liczyłem, że jak w tej formie położę cię pod ziemią to nie będzie kłopotów. – Po raz wtóry wzruszył ramionami. Po paru chwilach jakoś "przeniknął" do swojej celi i zamknął się w niej. Nikt go nie przyłapał... Po kłopocie. Raczej chyba nikt nie spyta, gdzie był.
- No... Mordować w tej formie nie umiem. - zgodził się. - Ale mierzylibyście się z największą plagą komarów od stuleci! Wolelibyście już umrzeć niż tak się drapać! - wygrażał się w żartach. - Shizzy jesteś zmęczony czy nie? - zapytał zaciekawiony.
- Pff, jakbyś się tak wszystkim wgryzał w tyłki to faktycznie dla obu stron byłoby już przyjemniej umrzeć. - parsknął, po chwili wybuchając śmiechem. Choć powinien zachować ciszę, więc stłumił go jak mógł. Legł na swoim posłaniu i popatrzył na bruneta. - Średnio zmęczony, czemu pytasz?
- Bo chciałbym pogadać... - powiedział, wchodząc na blondyna i usiadł mu po turecku na klatce piersiowej. - Wiesz... trochę mi się znudziło patrzenie na ciebie i czekanie. Nudno tak gdy nic nie robisz...
- Wyobraź sobie, że mam tak co noc. - dodał, przymykając powieki. - Musisz się przyzwyczaić. A jak ci nie pasuje, wywalę cię na noc za okno, żebyś się wyszalał, chcesz? - zaproponował całkiem poważnie. Zawsze to sposób... - Każdy człowiek potrzebuje snu, ty też kiedyś potrzebowałeś, nie?
- NIE! - krzyknął autentycznie przerażony, mocno łapiąc za guzki przy koszuli blondyna. Nie zamierzał go puszczać. - Kiedyś tak, teraz też... Choć rzadziej... - Popatrzył na niego nieufnie, nadal ściskając guziczek.
- Co "nie"? - Otworzył trochę szerzej oczy, przyglądając mu się. – Nie wywalać cię za okno? To nie narzekaj, że sypiam... No, jak tobie też się zdarza tym bardziej... Właśnie, co ile gdzieś tak zdarza ci się spać? - spytał, prawdziwie zainteresowany tym faktem, choć tego nie okazywał.
- Nie wywalaj... - poprosił niepewnie puszczając guziczek. - Nie wiem, różnie to jest... - zaczął się nieskładnie tłumaczyć. - Nie mogę powiedzieć... - przyznał w końcu. - To jest trochę... Zbyt niebezpieczne...
- Niebezpieczne, że powiesz, czy że zaśniesz? - W sumie niebezpieczne były oba... Nie, no zaraz, wcale nie było niebezpieczne jakby mu teraz powiedział co ile śpi. W końcu i tak nie wiedział, gdzie. Chociaż może i bezpieczniej dla niego byłoby mu nie mówić... Gdyby Shizuo dowiedział się od niego możliwe, że nie skorzystałby z forów.
- Wredny! - fuknął na niego, obrażony. Założył ręce i spojrzał główką w bok. - Powinieneś mnie zapewniać, że tej wiedzy nie wykorzystasz, a nie. - powiedział, robiąc naburmuszony dzióbek. - I tak ci za dużo już powiedziałem...
- Jestem ciekaw, więc pytam. Jeśli nie chcesz mówić to cię przecież nie zmuszę. - zadeklarował. - Czemu miałbym kłamać, żebyś mi powiedział? - Jak już zdobywał informacje to uczciwie... Inaczej by z nich nie korzystał.
     Izaya popatrzył na niego naburmuszony i zły.
- Shizuś no baaakaaa! - wrzasnął mu w głowie, po czym "hmpknął" niezadowolony.
- Czyli boisz się, że je wykorzystam. - parsknął i puknął go lekko w łepek palcem wskazującym. - Mam rację? - Był przekonany, że ma rację. No i że Izaya chciałby, żeby mu nic nie zrobił... Ale przecież nie mógł obiecać, że jak będzie dużym wampirem i coś zrobi to da mu spokój.

2 komentarze:

  1. Helo , czytam bloga od dawna ale dopiero teraz sie ujawniam :3 Wkurzajacy komar to jedno z kilku najlepszych opowiadan jakie czytam *.* Smieszne , slodkie , i oryginalna fabula :) parring Shizaya to moj ulubiony parring yaoi na swiecie :) Izaya jako...komaro-vampir taki slodki i wkurzajacy *.* Shizuo jak ty wytrzymujesz xD
    Inu-chan , Kisarin , swietnie piszecie , mi by sie nie chcialo xD len ;-;
    Pozdrawiam Aleksis ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Za komarka postawie wam ołtarzyk i będę oddawać cześć. * przybiera postawę członka drużyny pierścienia * macie moje serce.

    OdpowiedzUsuń