Hej, hej~... pomału zbliżamy się do końca tego uroczego opowiadanka, co nieco mnie smuci T^T bo naprawdę polubiłam komarka :3
Cóż... ze spraw organizacyjnych chyba nie mamy nic...
No więc poprosę was tylko o kliknięcie banerka po prawej i nakarmienie psiaków
Oraz Enjoy~....
<< tu powinien być wstęp Inu-chan, ale bawi się gdzieś dobrze beze mnie... i zapomniała go napisać to też NIE MA >>
- Shizu-chan nie patrz tak na mnie~! - Powiedział lekko wciąż
wpatrując się w sufit. - Dobrze słyszę twoje myśli tak czy siak~... Nie ważne co
powiesz. Ale ja też ci coś powiem. Dobrze wiem, że nic z tego się nie spełni,
ale jeślibym tak myślał ciągle chodziłbym smutny, a tego nie chcę więc... wolę
po udawać. Tak samo jak te wszystkie żarty o twojej impotencji... i teraz i
kiedyś. Wcale nie zamierzam nic z tobą robić, po prostu... Zabawnie na to
reagujesz więc nie przejmuj się tym tak, dobra? - Usiadł puszczając mu oczko. -
Choć jesteś bardzo słodki martwiąc się o wroga~...
- No to wyjdź mi z głowy jak masz słuchać i się smucić. -
prychnął, odwracając wzrok. Żeby nie mieć prywatności we własnej głowie! W
końcu nie chciał go smucić, a właśnie zostawić to w spokoju, ale nie, on musiał
słuchać... Zresztą jakie zabawne reakcje...? Na pewno nie robił tego teraz dla
jego reakcji, bo jego reakcjami było zaprzeczanie, przez co sam stwierdził, że
się smuci, więc to nie zabawne... A jakby zostawił myśli o nim, tylko dał sobie
spokój, to by się w końcu z tym oswoił i przestał się zadręczać, bo wcale nie
mógł go jakoś specjalnie... lubić... skoro Shizuo praktycznie nigdy nie był dla
niego miły... Wszystko proste i logiczne... Nie licząc może tego, że serio
pomyślał o całej tej umowie, którą proponował Izaya. Jak coś do niego niby
czuje, co zresztą było widać, to tym bardziej nigdy się na coś takiego by nie
mógł zgodzić... No i dlaczego do cholery nie zostawił go w pokoju? Blondyn
oparł ciężko głowę na ręce, wgapiając się gdzieś w przestrzeń karczmy. Spać mu się chciało. Może
to przez tę butelkę wina...?
- Nie miej tak zawiłych myśli, bo nic nie rozumiem! - Zaprotestował, wpatrując się w blondyna lekko baranim wzrokiem. - I nie roztrząsaj
tak tego, bo nie wiem co ci odpowiedzieć. - zachichotał. - Ale to głupie~! Shizzy
sprawia, że JA nie wiem co powiedzieć. Niezwykłe~! - Puścił mu oczko. - Dlatego
tak właśnie lubię ciebie i twoje reakcje, nie ważne co ci powiem, albo jak się
zachowam i tak ciebie nie zrozumiem~... Mimo wszystko nie sądziłem, że wziąłeś
mnie na serio z tę propozycją. Tak nisko się nie cenię, no i nie jestem na tyle
chętny by zginąć dla przyjemności. Jeszcze go sobie poświęcisz przed włożeniem. -
Uśmiechnął się perfidnie, zaraz po tym jednak zmieniając wyraz twarzy na
niewinną. - Ups...
W odpowiedzi
Shizuo popatrzył na niego tylko wzrokiem mordercy.
- Masz mnie za idiotę...? Wyjdź mi z głowy albo nie ręczę za
siebie...
Może i w tej
postaci ciężej byłoby go dorwać, ale dorwałby go na pewno... Lub tak zmęczył,
że ten sam by musiał przysiąść i by go zabił... Zapewne rozkwasiłby jakimś
konarem w lesie. Najpierw mówi jakieś rzeczy jak najbardziej serio, a potem
twierdzi, że wcale nie i nie jest tak głupi... Przecież jakby te propozycje nie
brzmiały aż tak serio nawet by w nie nie uwierzył... A jaki był sens w
składaniu tak realnych propozycji, skoro zamierzał go potem wyśmiać...? Ćwiczył
sobie? Nigdy nie było pewności. Potrząsnął głową, odwracając znów wzrok.
Przysnąłby nawet na leśnej ściółce, byle nie wracać ponownie do klasztoru. Bo
co mu zrobią...? Zwolnią go. Najwyżej, wywalą, ekskomunikują. No i co...
Znajdzie inną robotę, a wampiry będzie zabijał hobbystycznie... Ciekawe, czy z
ekskomuniką to działa tak samo...
- Nie zadziała. Twoja ekskomunika byłaby mi bardzo na
rękę~... - Izaya nadal uśmiechając się wrednie pokazał blondynowi język. - Chyba
nie sądziłeś, że zawsze będę taki grzeczny? Chociaż... Mogę spróbować jeśli
tego chcesz~...
- Skąd. - sarknął, nawet na niego nie patrząc. - Proszę
bardzo, bądź sobie jak do tej pory i mąć mi dalej. Albo nie wiem, polataj sobie
po ludziach, opij się dobrze i rośnij szybko. - Miał już dosyć ciągłego śledzenia
i komentowania jego myśli, a ponad to wszystko mącenia w nich. Raz jest
wkurwiającym wampirem, raz zrobiłby wszystko dla niego i jest całkiem zabawny,
raz znów wkurza, ale wciąż trzyma się obok, raz namawia go do idiotycznego
łamania swoich własnych zakazów, a w końcu zaprzecza i stwierdza, że tylko go
sprawdzał! Gdyby faktycznie chciał takiego czegoś, wyrwałby sobie jakąś
zakonnicę albo i zwykłą dziewkę. I i tak byłoby mniej mącenia. I on twierdził,
że mógłby być "grzeczny"? I to gdyby Shizuo tego chciał? Ta, jasne!
Nie dałby nawet rady... To nie leżało w jego naturze... Widząc pytające
spojrzenie karczmarza pokręcił głową, że nic więcej nie chce.
- Dałbym radę! - uparł się jak dzieciak, podnosząc do góry
piąstkę. - Musisz tylko powiedzieć proszę~! - Uśmiechnął się wesoło przekrzywiając
główkę, a na jego policzki wypełzł dziecięcy rumieniec.
- ...Proszę. - odezwał się bez większego przekonania. W
końcu specjalnych wymagań co do wypowiedzi nie było, więc swoją część wypełnił.
A Izaya i tak i tak nie da rady. Jakoś mógłby się o to nawet założyć... Ale
niech mu będzie, niech sobie próbuje.
- Yatta!- Brunet zaklaskał w dłonie i wstał ze stołu.
Otrzepał sobie tyłek z niewidzialnego kurzu i podszedł do blondyna. Do ust
przyłożył sobie piąstkę, jakby nad czymś się zastanawiał po czym pokiwał do
siebie poważnie główkę i odważył się szarpnąć blondyna za rękaw. - Ne, ne
Shizuś... A o co ty mnie w ogóle prosiłeś? - Uśmiechnął się rozbrajająco.
- Prosiłem, bo powiedziałeś, że jak to powiem, to będziesz
grzeczny. - mruknął odrobinę niewyraźnym głosem, patrząc na niego z
oczekiwaniem. - Więc?
- Hai~!!!- Wykrzyknął wesoło zaraz później siadając naprzeciw blondyna. Podciągnął sobie kolana pod brodę i objął nogi rękoma.
Wpatrywał się w blondyna z miną potulnego i grzecznego ucznia. Czekał aż ten
znów coś powie, by odpowiedzieć i zacząć jakąś normalną rozmowę.
- E...? - Przekrzywił głowę, przypatrując mu się. To teraz
będzie tak siedział...? - To będziesz tak cicho i nie będziesz się oddalał? - upewnił
się. W końcu każdy ma swoją definicję grzeczności...
- A co mam zrobić?- Zapytał wesoło. - Mam być grzeczny, więc
pilnuję się mojego opiekuna, uśmiecham się i liczę, że nagrodzi mnie
głaskaniem... Czy to źle?
- Aaa... - mruknął i zerknął na butelkę. Pusta. Na kurczaka.
Już chłodny, zapewne... No i na Izayę. Wyciągnął dłoń, a w końcu wystawił palec,
by zacząć go powoli głaskać po łepku. Oparł znów głowę na drugiej ręce,
przyglądając mu się. No i tak było najlepiej... Jak go nie wkurzał i nie musiał
się z nim sprzeczać.
Izaya lekko zarumieniony chętnie ustawiał główkę tak, by
Shizuo mógł go głaskać jeszcze przyjemniej. Od czasu do czasu pomrukiwał i
wzdychał zadowolony. Tak to on będzie grzeczny zawsze gdy Shizuo sobie tego
zachce. Taka słabość jego małej wersji. Uwielbiał głaskanie.
Tak to Shizuo
mógł siedzieć... Przymrużył lekko oczy, zadowolony z ciszy i jedynie mruczenia
w swojej głowie. Jak tak, to mógł go nawet polubić... Tę jego słodką wersję...
Jednak Izaya to Izaya, a nie ten komar, którym sądził, że jest.
- Shizu-chan... - zamruczał, nadal poddając się jego
pieszczotom. - Daj mi się o coś oprzeć... - poprosił, mrugając zaspanymi ślepkami.
Ziewnął, zakrywając małe usteczka piąstką i przeciągnął się.
- Mhm... - mruknął równie zaspanym głosem i zgarnął go na
dłoń, opatulając go nią. Głaskał go teraz kciukiem lekko. Wstał, odparł karczmarzowi
że i owszem, wychodzi, po czym wyszedł i udał się do lasu, wciąż głaszcząc
lekko Izayę i trzymając go przy sobie.
- Gdzie mnie zabierasz Shizzy? - zapytał zaspanym głosem.
Samoistnie tulił się do ręki jak do ogromnej, ciepłej poduszeczki. - Nie chciałeś
iść do zakonu... Więc gdzie?
- W zasadzie powinienem tam wrócić... Ale idziemy się
przejść. - Wsunął dłoń do kieszeni razem z Izayą, by było mu cieplej.
No i ruszył w las, bo gdzież by indziej...
- Ale gdzie? - zapytał zdziwiony. Czyżby Shizuo miał jakąś
tajną chatkę? Albo coś? - A ty nie jesteś zmęczony? - ziewnął.
- Kryjówka. - mruknął krótko. Rozgarnął krzaki, wchodząc
głębiej w las. Gdzieś na prawo, potem prosto, koło starego drzewa... Oko wodne...
- Jestem dziwnie zmęczony, ale najpierw dotrę na miejsce.
- To nie przeze mnie. Wcale tak dużo nie wypiłem. - bronił się,
tuląc nadal do ręki. Nie chciał jej oddawać. Nie chciał sam zostać w zimnej
kieszeni.
- Za to ja dużo wypiłem... - mruknął, postanawiając nie
zabierać ręki, a rozgarniał wszystko tylko jedną ręką. Wszedł w gęstwinę w
której, o dziwo, okazało się, że w środku jest pusto. Znaczy o dziwo dla tych,
którzy tej "gęstwiny" nie budowali. Shizuo stworzył sobie coś w
rodzaju namiotu z gałęzi i krzaków, wykorzystując naturalny teren.
- Gdybym mógł być wredny powiedziałbym, że to tu Shizuo
przyprowadza i wykorzystuje wszystkie panienki. - Izaya wyjrzał z kieszeni
oglądając prowizoryczny namiot. Shizuo jakimś inżynierem nie był, ale trzeba
było mu przyznać, że konstrukcja była solidna. - Chcesz spędzić tu ze mną noc?
- A co, chcesz wracać do zakonu? Bo mnie się nie spieszy...
- mruknął i przysiadł przy kupce zerwanej trawy i liści. Oparł się o nie, znów
odruchowo poniekąd gładząc Izayę po łepku. - Przy okazji, nikt tu nie trafia
prócz mnie i sądzę, że tak pozostanie. - Specjalnie prowadził go dość okrężną
drogą...
- Teraz ja tu trafię... - mruknął, przymykając ślepka. - Nie
masz nic przeciwko?
- Trafiłeś, ale drugi raz nie trafisz... - mruknął i przymknął
oczy, za chwilę je zamykając. Drzemkę sobie utnie, w końcu... I tak pewnie nie
pośpi tyle, ile trzeba... - A jak ci się uda drugi... To powodzenia...
- Trafię~... - zapewnił go wesoło. Wypełzł z kieszeni i
stanął na ramieniu blondyna. Rozejrzał się dookoła. Drzewa, drzewa i trochę
krzaczków. No cóż... Znajdzie to po zapachu, jak to wampir. Widząc, że Shizuo
zasnął uśmiechnął się wesoło i przeszedł na klatkę piersiową blondyna. Wsunął
się pod jego koszulę układając głowę w zagłębieniu jego szyi i wpatrywał się w
niebo.
Heiwajima
momentalnie odpłynął, sam nie wiedział kiedy. Obrócił głowę wygodniej na kupce
liści. Przydługa już grzywka opadła mu na oczy, a szyja, całkiem blada, stała
się jeszcze bledsza, gdy wyeksponował ją w świetle zachodzącego późno słońca
prześwitującego przez gałęzie nad nimi. Wciągnął głośniej powietrze nosem, a
rysy jego twarzy się wygładziły, gdy powoli się odprężał.
Izaya przesunął się bardziej na mostek blondyna i przekręcił
się na brzuch, oglądając słodko pochrapującego blondyna.
- Tak to ja mogę leżeć... - westchnął, rozmarzony. - Mógłbym tak zasypiać już zawsze. - rozmarzył się. - Wtulony w to ciepłe ciało. A gdybym był dużym wampirem odgarnąłbym ci jeszcze listek z grzywki Shizuś~... - zachichotał cichutko.
- Tak to ja mogę leżeć... - westchnął, rozmarzony. - Mógłbym tak zasypiać już zawsze. - rozmarzył się. - Wtulony w to ciepłe ciało. A gdybym był dużym wampirem odgarnąłbym ci jeszcze listek z grzywki Shizuś~... - zachichotał cichutko.
Blondyn,
całkowicie tego nieświadomy, otworzył lekko usta, zaczynając pochrapywać od
czasu do czasu. Po dłuższym czasie zaczął śnić i wtedy już ułożył dłoń na
brzuchu, poruszając czasem ustami, jakby coś mówił.
Izaya przypatrywał mu się z fascynacją. Wbrew wszystkiemu,
dla niego Shizuo wyglądał słodko. Naprawdę słodko. Dlatego nadstawiał uszu jak
tylko mógł, by usłyszeć, co też takiego egzorcysta mówi.
Heiwajima wydawał
z siebie jedynie niesłyszalne dla ludzkiego ucha dźwięki przypominające słowa.
Pokręcił na coś nosem i przestał, a potem zaczął od nowa.
- Miodu... - mruknął cicho, po chwili się zamykając. Minęła
kolejna dłuższa chwila, nim dało się rozpoznać słowa. - Ale nie idę... -
Chrapnął cicho i zamilkł, jakby nie zamierzając mówić już nic więcej. Wyjątkowa
szczerość w tym śnie, tyle tylko, że nie mówił wszystkiego.
- Dobrze~... - odetchnął Izaya, wtulając się w niego mocniej. -
Nie odprawiasz nade mną egzorcyzmów to mogę spać spokojnie. - stwierdził.
Po jeszcze kilku
niewyraźnych pomrukiwaniach Shizuo zasnął na dobre i zamilkł na następne
godziny. Słońce dawno zaszło, gwiazdy świeciły na niebie, a on dalej spał...
Izaya kołysał się na piersi blondyna z każdym jego oddechem
unosząc się to w górę, to w dół. Obserwował przy tym gwiazdy i słuchał cichego
pochrapywania blondyna.
W końcu Shizuo
obudził się gdzieś w środku nocy. W ustach sucho, oczy go nieco bolały, jakby
za dużo nimi ruszał... Głowa też trochę pobolewała, ale to od zimna. Roztarł
skronie i rozejrzał się, po czym usiadł prosto, krzyżując nogi. Ach, jego
kryjówka... To teraz po jakąś wodę...
- Ła! - Izaya pisnął, koziołkując w dół torsu blondyna gdy ten
się podniósł. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewał. Liczył jednak, że
Shizuo go zauważy, albo chociaż poczuje że coś sturlało mu się na krocze.
- Hę? - mruknął i podniósł Izayę, przyglądając mu się. - A
wybacz, zapomniałem... - mruknął i wsunął go do kieszeni. Zaraz jednak
zmarszczył brwi. - Ej, a ty nie siedziałeś wcześniej w kieszeni...? - spytał
mocno zachrypniętym głosem.
- Siedziałem. - przyznał się od razu. - Ale istniało realne
zagrożenie zgniecenia mnie, dlatego przeniosłem się tu~...- Uśmiechnął się,
wskazując jego klatkę piersiową. - Nie pomyślałem, że budząc się zafundujesz mi
przejażdżkę z takim finałem~...
- Tak, tak... Przejażdżkę... Zgnieść cię? Jakoś nie sądzę...
- Ziewnął w dłoń i wstał z nim w kieszeni. - Dobra... - Ruszył się do wyjścia i
szukać wody. Przystanął dopiero jak coś go tknęło. - Ej... Izaya, czy ty mogłeś
widzieć moje sny...? - Zmarszczył brwi. No w końcu dotyczyły polowania więc...
Hm...
- Mógłbym widzieć sny, mógłbym nawet się w nich pojawić albo
je zmienić. Ale wyraźnie prosiłeś mnie bym tego nie robił, to nie robiłem. -
Uśmiechnął się, nadstawiając głowę do głaskania. - Ale jedna rzecz mnie nurtuje... O co chodziło z tym miodem?
- Aha. - mruknął, zerkając na niego. Czyli to tak... No to
całkiem dobrze... I co on się tak nastawiał? Ach, tak, nagroda. Shizuo mimowolnie
się uśmiechnął. No, jak był grzeczny... Wsunął dłoń do kieszeni, głaszcząc go
palcem po głowie. Słysząc o miodzie jednak na chwilę przestał. - A o miodzie skąd wiesz? - Zresztą sam
żadnego miodu nie pamiętał... A jak nie wiedział, o co z nim chodziło, to
ciężko powiedzieć. Zależy, co z nim zrobił...
- Mówiłeś przez sen, ale co ci się mogło śnić o miodzie? - Mruczał, czując palce na głowie. - Powiesz mi?
- A... Jak tak, to pewnie miód pitny. Znaczy się takie coś rozgrzewające...
No. - Dokładniej nie chciał mu tłumaczyć. Zresztą Izaya i tak pewnie niestety
wiedział... Jak akcja działa się najpierw w karczmie, a przynajmniej z tego co
pamiętał, to miało sens. - No to tylko taki miód. - Podszedł w końcu do
źródełka i upił wody z wierzchu. Chłodna... A jak przyjemnie w gardle...
Izaya podrapał się zdziwiony po głowie.
- miałeś pijacki sen o piciu? Cóż to za dziwne kłamstwo? - Zmarszczył brewki, a usta wygiął w podkówkę. - Czemu nie powiesz prawdy?
Izaya podrapał się zdziwiony po głowie.
- miałeś pijacki sen o piciu? Cóż to za dziwne kłamstwo? - Zmarszczył brewki, a usta wygiął w podkówkę. - Czemu nie powiesz prawdy?
- Nie no, miód był naprawdę miodem, a czym miał być? -
spytał już normalniejszym, mocniejszym głosem. Obmył jeszcze zmęczoną twarz.
Tak zdecydowanie lepiej... - A śniło mi się ogółem co innego, ale przecież to
nie ma nic wspólnego z miodem...
- Nie złość się... Jestem tylko ciekaw. - wyjaśnił, kuląc się
niepewnie. Zatrząsł skrzydełkami. - To może... Opowiedz mi o swoim śnie, dobrze?
- Nie złoszczę się... Gardło mnie w końcu nie boli to mówię
głośniej. Jakoś je wypróbować trzeba. - Otarł oczy rękawem i ruszył w stronę klasztoru.
Patyki chrzęściły mu pod stopami, po czym wyraźnie dało się poznać, że idzie
ktoś nieostrożny. - A co do opowiadania snu, to może lepiej nie... Za to ty
możesz mi opowiedzieć co robiłeś, jak spałem.
- Ja? - jęknął, zawiedziony. - Nic aż tak ciekawego... Patrzyłem się w gwiazdy... Trochę na ciebie. Śmiałem się z listka w twoich
włosach i to chyba tyle~... Twój sen na pewno był ciekawszy.
- Nie był wiele ciekawszy... - Wyjął z włosów liście, gdy
Izaya mu o tym przypomniał. A przynajmniej jako-tako wytrzepał je z włosów... I
dalej szedł przez las.
- Ale trochę ciekawszy był?
No to opowiedz mi. Szybciej minie
nam droga nie uważasz? - zaproponował,
wychodząc z kieszeni i wdrapując się po płaszczu na ramię egzorcysty.
- Nic ciekawego... Najpierw karczma, miód, a potem
urządziłem polowanie... Taki zwykły dzień. - Nie dodawał, że w karczmie było pełno
pań, a polowanie było na wampiry i że śniło mu się, że szybko zabił oba i miał
święty spokój.
- Smutno mi, że nie mówisz wszystkiego. - westchnął, siadając mu
na ramieniu niczym papuga u pirata. - Czemu tak mi nie ufasz? To chyba nie było
nic strasznego, prawda? Czemu nie chcesz powiedzieć? - Narzekał jak dzieciak,
marudząc i od czasu do czasu siąpiąc nosem.
- No kiedy mówię, że zwyczajny dzień. Nudno to opowiadać...
- mruknął, wychodząc zza drzew na polanę, z której już tylko kawałek do klasztoru.
Ciemno, wiał chłodny wiatr, aż ciężko było oddychać. Okrył się dokładniej
płaszczem. - Nic szczególnego, można powiedzieć, że wszystko ci już
powiedziałem. Wy naprawdę nigdy nie śpicie? - zmienił temat. - Miałem wrażenie, że raz kiedyś jednak wam się
zdarza...
- Zdarza.... W dzień... Raz na kilka dni. - mruknął, łapiąc
się mocniej płaszcza by go nie wywiało od blondyna. - O właśnie, nie przestrasz się
jak któregoś dnia zastaniesz mnie zimnego, nie oddychającego i nie ruszającego
się... Zacząć się martwić możesz po hmm… Jakichś 15 godzinach... Choć nie wiem
jak będzie to wyglądało w tej formie. - mruknął, zaraz później coś sobie
przypominając. - Tylko nikomu nie mów tego co ci powiedziałem! - zastrzegł.
- Raczej nie widzę powodu do dzielenia się swoimi
informacjami. Ale... Czemu zimny, nie oddychający i nie ruszający się? Tak
śpisz? – mruknął do niego. Rozejrzał się. Nikogo na horyzoncie... Bo była noc,
pewnie było dość mało straży... - Swoją drogą, śpisz do piętnastu godzin? Co jeśli
dłużej?
- Shizzy jestem wampirem, nigdy nie widziałeś śpiącego
wampira? - zdziwił się tym nieco. - Śpi w trumnie z prostego powodu~... Wygląda
wtedy jak trup wiesz? W sumie nawet nie wiem czy technicznie nie jest wtedy
trupem. - zachichotał. - Wiem, że wampiry śpią cały dzień, od wschodu do zachodu
słońca, czasem mniej, więc około 15 godzin nie?
- Może i... Jakoś nigdy nie widziałem śpiącego wampira, to
szczęście mnie ominęło. Słabo się was wyczuwa w takich chwilach. – Wzruszył ramionami
i użył ukrytego wejścia, by trafić na swój korytarz przez długi tunel. -
Szkoda, byłoby... - "Prościej" dodał w myślach, ale nic nie powiedział.
- I bardzo dobrze. - prychnął. - Zresztą wampiry zawsze się
chowają gdy już muszą się wyspać... - mruknął. - To niebezpieczne, niestety... I
Shizuś przypominam ci tylko, że urywanie sentencji wcale nie sprawia, że nie
domyślam się co chcesz powiedzieć...
- No i co? Myśli nie zmienię, można się co najwyżej cieszyć,
że ich nie kończę. - mruknął niechętnie. Przynajmniej nie skończył ze względu na
niego, a że się domyśla to już wina Izayi... - Dobrze dla was, że się chowacie,
bo szybko byście wymarli. - dodał dla samego faktu.
- Wiem o tym. A ciebie ostrzegam, żebyś nie uznał ze jestem
jak stara, zdechła rybka i żebyś mnie nie wyrzucił do jakiegoś wozu z
nieczystościami... - mruknął. W końcu u Shizuo wszystko jest możliwe.
- No wiesz? - Uniósł brew niedowierzająco. On go o coś
takiego posądzał...? - ...Pogrzebałbym cię jak na chrześcijanina przystało. Tylko
może bym nie poświęcił, bo a nóż kiedyś ożyjesz i mógłbym cię zabić sam. -
burknął. Tak, tak zapewne by było... Choć pewnie by odczekał, czy się obudzi...
- Tak bardzo mądrze, - pochwalił go. - Wbij krzyż przed grobem
wampira i co, może jeszcze czekaj aż sam się wykopie? - fuknął na niego.
- Oj no... Pogrzebałbym cię w ziemi w jakiejś skrzynce na nie
poświęconej ziemi i tyle, no. Przecież, że nie odkopywałbym cię codziennie...
Ale nie martw się, jest zwyczaj czekania trzech dni z pochówkiem, do tego czasu
chyba byś się ocknął, nie? - zauważył.
- No o tyle dobrze. - mruknął. - Nie zabiłbym cię w szale, a to
się najbardziej liczy... - westchnął, wtulając się w niego mocniej. - To wielkie
coś to klasztor? To WSZYSTKO to klasztor?
- Zabić mnie? Jak to sobie wyobrażasz...? I czemu w szale? -
W końcu na krzyże w jego pokoju tak nie reagował... No to ciekawe, skąd u wampira
szał. Popatrzył na budowlę klasztoru, mury i całą resztę, po czym popatrzył na
niego. - No, klasztor, razem ze stajniami, chlewem i takimi tam... Całe, a co?
- Wieeeeelki~... - mruknął, oglądając go z ramienia blondyna. -
Wcześniej wydawał się taki jakiś mniejszy... - przyznał. - Albo to ja byłem
większy... - zachichotał. - A ten "szał" to sam nie do końca rozumiem,
wybacz. - Podrapał się po łepku, uśmiechając głupio. - Coś takiego po prostu jest.
Jak pochowasz wampira w zwykłym grobie z krzyżem, ten obudzi się, przeniknie
ziemię i zacznie mordować wszystko na swojej drodze dopóki się nie zaspokoi... Nigdy nie słyszałeś takich legend?
- No, raczej byłeś większy... Od mojej dłoni chociażby, a to
dużo zmienia... A co do tych legend. Najpierw, komarze, weź urośnij, a potem możesz
się brać za mordowanie. ...Przynajmniej będę miał... No, ale legendy słyszałem.
Właśnie dlatego was się powinno grzebać z osikowym kołkiem, nie inaczej...
Chociaż liczyłem, że jak w tej formie położę cię pod ziemią to nie będzie kłopotów. – Po raz wtóry
wzruszył ramionami. Po paru chwilach jakoś "przeniknął" do swojej celi i zamknął się
w niej. Nikt go nie przyłapał... Po kłopocie. Raczej chyba nikt nie spyta,
gdzie był.
- No... Mordować w tej formie nie umiem. - zgodził się. - Ale
mierzylibyście się z największą plagą komarów od stuleci! Wolelibyście już
umrzeć niż tak się drapać! - wygrażał się w żartach. - Shizzy jesteś zmęczony
czy nie? - zapytał zaciekawiony.
- Pff, jakbyś się tak wszystkim wgryzał w tyłki to
faktycznie dla obu stron byłoby już przyjemniej umrzeć. - parsknął, po chwili
wybuchając śmiechem. Choć powinien zachować ciszę, więc stłumił go jak mógł.
Legł na swoim posłaniu i popatrzył na bruneta. - Średnio zmęczony, czemu pytasz?
- Bo chciałbym pogadać... - powiedział, wchodząc na blondyna i
usiadł mu po turecku na klatce piersiowej. - Wiesz... trochę mi się znudziło
patrzenie na ciebie i czekanie. Nudno tak gdy nic nie robisz...
- Wyobraź sobie, że mam tak co noc. - dodał, przymykając
powieki. - Musisz się przyzwyczaić. A jak ci nie pasuje, wywalę cię na noc za okno,
żebyś się wyszalał, chcesz? - zaproponował całkiem poważnie. Zawsze to
sposób... - Każdy człowiek potrzebuje snu, ty też kiedyś potrzebowałeś, nie?
- NIE! - krzyknął autentycznie przerażony, mocno łapiąc za
guzki przy koszuli blondyna. Nie zamierzał go puszczać. - Kiedyś tak, teraz
też... Choć rzadziej... - Popatrzył na niego nieufnie, nadal ściskając guziczek.
- Co "nie"? - Otworzył trochę szerzej oczy,
przyglądając mu się. – Nie wywalać cię za okno? To nie narzekaj, że sypiam...
No, jak tobie też się zdarza tym bardziej... Właśnie, co ile gdzieś tak zdarza
ci się spać? - spytał, prawdziwie zainteresowany tym faktem, choć tego nie okazywał.
- Nie wywalaj... - poprosił niepewnie puszczając guziczek. - Nie wiem, różnie to jest... - zaczął się nieskładnie tłumaczyć. - Nie mogę
powiedzieć... - przyznał w końcu. - To jest trochę... Zbyt niebezpieczne...
- Niebezpieczne, że powiesz, czy że zaśniesz? - W sumie
niebezpieczne były oba... Nie, no zaraz, wcale nie było niebezpieczne jakby mu
teraz powiedział co ile śpi. W końcu i tak nie wiedział, gdzie. Chociaż może i
bezpieczniej dla niego byłoby mu nie mówić... Gdyby Shizuo dowiedział się od niego możliwe, że nie skorzystałby z
forów.
- Wredny! - fuknął na niego, obrażony. Założył ręce i spojrzał
główką w bok. - Powinieneś mnie zapewniać, że tej wiedzy nie wykorzystasz, a nie.
- powiedział, robiąc naburmuszony dzióbek. - I tak ci za dużo już
powiedziałem...
- Jestem ciekaw, więc pytam. Jeśli nie chcesz mówić to cię
przecież nie zmuszę. - zadeklarował. - Czemu miałbym kłamać, żebyś mi powiedział?
- Jak już zdobywał informacje to uczciwie... Inaczej by z nich nie korzystał.
Izaya popatrzył na niego naburmuszony i zły.
- Shizuś no baaakaaa! - wrzasnął mu w głowie, po czym "hmpknął" niezadowolony.
- Shizuś no baaakaaa! - wrzasnął mu w głowie, po czym "hmpknął" niezadowolony.
- Czyli boisz się, że je wykorzystam. - parsknął i puknął go
lekko w łepek palcem wskazującym. - Mam rację? - Był przekonany, że ma rację. No
i że Izaya chciałby, żeby mu nic nie zrobił... Ale przecież nie mógł obiecać,
że jak będzie dużym wampirem i coś zrobi to da mu spokój.
Helo , czytam bloga od dawna ale dopiero teraz sie ujawniam :3 Wkurzajacy komar to jedno z kilku najlepszych opowiadan jakie czytam *.* Smieszne , slodkie , i oryginalna fabula :) parring Shizaya to moj ulubiony parring yaoi na swiecie :) Izaya jako...komaro-vampir taki slodki i wkurzajacy *.* Shizuo jak ty wytrzymujesz xD
OdpowiedzUsuńInu-chan , Kisarin , swietnie piszecie , mi by sie nie chcialo xD len ;-;
Pozdrawiam Aleksis ;*
Za komarka postawie wam ołtarzyk i będę oddawać cześć. * przybiera postawę członka drużyny pierścienia * macie moje serce.
OdpowiedzUsuń