Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Egzorcysta x Wampir - "Inny niż wszystkie" - rozdział 16

Hej, hej~... Właśnie sobie uświadomiłam, że został już tylko tydzień wakacji, a ja nic jeszcze nie zrobiłam T^T Nie żebym coś miała zrobić i w sumie dorwałam w czwartek w antykwariacie opowiadania Kinga więc mój plan na ten tydzień ( a raczej na samo jutro) to przeczytanie tego. 
Nawet nie czuję, że coś upłynęło... co za straszny stan. Też tak macie? Na pocieszenie dodajemy wam słodkiego wampirka :3
Enjoy~... i nie zapomnijcie nakarmić psiaków klikając w banerek po prawej ;)

Ohayo ohayo~! >w<
Cieszmy się ostatnim umiarkowanie szczęśliwym okresem, tak, pewnie~~ Ja tam mam książkę Nesbo, także mnie i tak nie ma dla świata. Szczeniak znik do wtorku! I pojawia się tylko żeby dodać rozdział! A jaki rozdział~! Otóż proszę pań(stwa) mamy tu do czynienia z jednym z nowo zbetowanych rozdziałów wampirka i śmiem sądzić, że się ucieszycie. Bo i owszem, mam ich jeszcze kilka w zapasie. =w= I są fajne. x3 *bo przecież opinie autorek o ich dziełach wcale nie są naciągane, nie*
...No przynajmniej ja się cieszę~! >w<
Etto~... To ja już nie szczekam od rzeczy~!
Enjoy!






     Shizuo przyciągnął go do siebie i objął ramionami, zasypiając po chwili. Jeszcze potrafił się kontrolować, więc mu to nie przeszkadzało. Zresztą, teraz miał zamiar bardziej panować nad swoimi czynami, zamiast znajdować wymówki, by co chwila pozwalać sobie na więcej...
- Ech~... - Izaya westchnął na tyle cicho, by nie obudzić blondyna i rozłożył się wygodniej. Wpatrzył się w sufit nie wiedząc, co innego mógłby robić. - Ludzie marnują 1/3 swojego życia na sen~... To takie nudne... Czemu Shizuś też nie możesz być wampirem... Wtedy bawilibyśmy się przez okrągłą dobę~...
     Shizuo spał cały ten czas niewzruszenie. Niespecjalnie lubił bezczynność, ale uczucia wypoczęcia za nic by się nie pozbył...
     Izaya westchnął i wtulił się w blondyna zaciągając się jego zapachem.
- Tak, to chyba jedyna dobra strona nocy~... - mruknął. Podniósł kołdrę i spojrzał w ciemność. - No może dwie~! - zachichotał cicho i wtulił się bez skrępowania w nagi tors.
     Heiwajimy nic nie było w stanie obudzić - czy to hałas, czy ruch. Za to obudził się wcześnie rano, razem ze słońcem wstającym zza horyzontu...
- Dzień dobry~... - zamruczał wesoło nadal wtulony w blondyna. - Jak się spało mojemu Shizusiowi~?
- Hmm? Dobry... - mruknął i się przeciągnął. - Nie pamiętam nawet, kiedy zasnąłem. Leżałeś tu całą noc...? Nie nudziło ci się? - Uśmiechnął się sennie.
- Przy Shizusiu nigdy nie jest nudno~... Choć przyznaję twoje świszczenie nosem koło trzeciej nad ranem było dość przerażające~! - zagadnął wesoło, nadal leżąc na blondynie. - No popatrz, a wczoraj byłeś taki skrępowany wizją leżenia tu nago~...
- Skoro tak mówisz... - mruknął wymijająco. Nadal był nieco skrępowany i starał się jak mógł kontrolować, gdzie go dotyka, ale Izaya nie musiał o tym wiedzieć. - A gdzie moje śniadanie do łóżka? - zażartował, już niemal rozbudzony.
- No właśnie miałem zapytać się o to samo~! - zażartował. - No ale masz rację, powinniśmy już wstać~... Zaraz wybije dziesiąta...
- Już tak późno? - Zmarszczył brwi, puścił go i wstał. Podszedł do kupki swoich ubrań, zdecydowanie nie pierwszej świeżości, ale dało się w nich chodzić. - Dobra, nie ma czasu, wyjdźmy zanim zrobi się za duży tłok, co ty na to? - zerknął na niego przez ramię.
- Shizuś jaki tłok? - zachichotał. - mieszkamy tu tylko we dwóch, kto według ciebie robiłby tłok~...  Koty? Lepiej wypierz ubranie. - poradził mu.
- W mieście. Idziemy dziś do miasta, nie? - to było bardziej stwierdzenie, niż pytanie. Tak bardzo chciał w końcu pójść do kupca, uzupełnić broń, napić się w karczmie... Po paru dniach spokojnego życia nieco mu brakowało kłótni, szczerze mówiąc. A na targowisku mógł się wykłócać do woli, to jedno było plusem. Słysząc uwagę Izayi obwąchał dokładnie koszulę. No może faktycznie nie była w najlepszym stanie, ale nie śmierdziała za bardzo... Ujdzie w tłoku. Gorzej, jakby założył tą z wczoraj... A'propos, musiał posprzątać po wczorajszym wieczorze. - Wypiorę, jak wczorajsza już zostanie wyprana i wyschnie. - Wzruszył ramionami. - Przecież nie będę szedł nago. A na razie nie ma czasu na pranie.
- Shizu-chan... powiedz - Podszedł i przytulił się do blondyna. - co tak właściwie się wczoraj zdarzyło? - Miał nadzieję, że Shizuo zrozumie. Jeśli teraz zaprzeczy Izaya zapomni o tym, tak jak obiecał, ale to była ostatnia szansa dla Shizuo. - Tak, jedziemy do miasta, ale tam zawsze jest tłum~...
- Co...? Jak to co się zdarzyło...? - nie rozumiał. Nie bardzo chciało mu się mówić to głośno... Przecież Izaya musiał pamiętać... Właśnie. Pamiętać. Może to było bardziej pytanie o to, czy ma pamiętać...? - Ej, chyba nie zapomniałeś o takiej rzeczy, co? - Przekrzywił głowę, patrząc na niego poważnie. - Nawet się nie waż zapominać. - Puknął go lekko palcem w czoło. Dla niego samego wczoraj to było coś w rodzaju przełomu. Gdyby Izaya zapomniał, sam by nie wiedział, jak ma się zachować...
     Izayi zrobiło się jakoś cieplej w miejscu gdzie człowiek ma serce, gdy Shizuo puknął go w czoło.
- To dobrze~... Będę pamiętał, a teraz chodź, czas nakarmić zwierzaki~... I ciebie, ale zaliczasz się do tego pierwszego~! - zażartował wesoło chwytając Shizuo za rękę.
- No fajnie fajnie, ledwo odświeżyłem ci pamięć i już jestem zwierzakiem. - Pokręcił głową, bardziej rozbawiony, niż obrażony. Jak tak mu się przed chwilą przypatrzył, to uśmiech Izayi był jakiś inny niż zwykle... Bardziej mu się podobał. - Tylko uwińmy się z tym śniadaniem szybko... - poprosił, idąc za nim. - Powiedz, czym mam się zająć, żeby pomóc, co?
- Um... Nie jesteś zły? - zdziwił się, zabawnie przekręcając głowę w bok. - Ale jeśli chcesz pomóc... Pomyszkuj w kuchni i daj jeść kotom... I może sobie co? Pójdę po mleko dla ciebie i nakarmić Stefana~! Tylko najpierw obudzę tego śpiocha~... - Pokręcił z udawaną rezygnacją głową.
- Nie, dlaczego miałbym? - parsknął. - Dobra, to ja się rozejrzę, a ty idź. - Skierował się do spiżarki. W sumie przydałoby się wkrótce coś upolować, bo życie na warzywach niezbyt mu odpowiadało... Ale to wkrótce, teraz planował raczej znaleźć coś, co odpowiadałoby i jemu i kotom.
     Izaya uradowany chwycił wiaderko i już chciał wyjść gdy przypomniał sobie jedną dość ważną rzecz. Stał goły jak go pan bóg stworzył i właśnie chciał wyjść do Matyldy, może i krowy, ale jednak kobiety... To nie wypada. Wrócił sie więc szybko do pokoju i przebrał w wygodne rzeczy. Wrócił do wiaderka, zabrał je i poszedł na łąkę. Po drodze wstąpił do stajni, dając śniadanie i wypuszczając konia na łąkę.
     Blondyn zaśmiał się cicho, słysząc jak Izaya zawraca. Stłumił jednak niepożądanie głośny odgłos i znalazł jakiś ryż i trochę zerwanych najwidoczniej wczoraj warzyw. Nadal brakowało mu w tym mięsa, jednak nie narzekał. Zabrał się za gotowanie, zastanawiając się, czy koty będą chciały to zjeść.
- Nie śmiej się! - fuknął zanim jeszcze wyszedł i powąchał co też Shizuo gotuje. Ryż z warzywami... No cóż, mogło być lepiej, mogło być gorzej. U Matyldy nie zabawił długo tłumacząc się, że jadą po prezenty i wrócił do domu szczęśliwy z połową wiaderka mleka. - Wybacz Shizu-chan musicie zadowolić się tym~... Matylda jest wyczerpana dawaniem wam codziennie tak dużej ilości mleka~... - Podał Shizuo wiadro. - Stefan szykuje się do drogi. A i co myślisz Shizu-chan żeby kupić jeszcze kury~? Nigdy o tym nie myślałem, ale w końcu mam tu stary kurnik co~? Potrzebujesz zdrowej diety a jajka są bardzo zdrowe~!
- A co myślisz o tym - mruknął, odcedzając powoli ryż - że wydałbyś za dużo ze względu na mnie? Nie trzeba, zadowolę się tym, co jest. - Wzruszył ramionami. Co prawda podobała mu się wizja założenia czegoś w rodzaju farmy, ale przecież to wszystko by się marnowało, skoro tylko on miał jeść, ewentualnie koty... - I dzięki za mleko. Matylda powinna odpocząć, może moja obecność i żywienie mnie ją męczy... - dodał niezrozumiałym mruknięciem pod nosem.
- Nie martw się~! Dostanie przyjaciółkę odciążymy ją~! - Puścił blondynowi oczko. - I nie sądzę żeby kupno kokoszki i kilku kur aż tak obciążało budżet~... I zawsze można by nadmiar oddać albo sprzedać, co~? A i koguta skoro tak przeraziłeś się, że zaspaliśmy~! - dodał wesoło, przytulając blondyna od tyłu. Położył mu brodę na ramieniu. - Muszę dbać o twoje zdrowie~!
- Z tego będą kurczaki. - mruknął w zamyśleniu. W sumie pewnie na sprzedaży kurczaków można by odrobić kupno kur. Ale też potrzebowaliby karmy dla nich. Nie dużo się znał na handlu, ale pewnie i tak zdołałby mu zwrócić te pieniądze w ten sposób. Nie podobało mu się, ile Izaya chciał na niego wydawać, dlatego wolał jakoś to odrobić... Choć jeszcze nie wiedział, jak dokładnie. Sposobów było wiele. - Ej, przecież umiem o siebie dbać. - Sięgnął za siebie i poczochrał mu włosy tak, że grzywka przysłoniła Izayi czoło sięgając niemal oczu. - Dam sobie radę tak czy inaczej. Nie musisz od razu zaopatrywać całej posiadłości w zwierzęta, nie dla mnie, rozumiesz? - spytał spokojnie, mając nadzieję, że brunet w końcu zrozumie, że on nie chce, by wydawał tyle na niego za nic.
- Ale ja zawsze chciałem mieć dużo zwierząt~! - skłamał niezauważalnie. - Tylko nie miałem kogo karmić, a teraz mam ciebie, mogę więc kilka kur kupić~! Skoro ze mną zamieszkałeś może wreszcie zameczek zacznie jako tako prosperować~!
- Prosperować? - spytał bez zrozumienia. - Zamierzasz prowadzić jakiś handel? - spytał jak gdyby nigdy nic. Gdyby to Izayi miało przynosić dochody, to byłoby już bardziej zrozumiałe i nie miałby nic do gadania... Bo chodziłoby o interesy Orihary, nie jego wyżywienie.
- Niekoniecznie tu~... Bardziej na targu. - Uśmiechnął się widząc, że Shizuo dał się nabrać. - Poza tym to by ci dało trochę pracy na ktrórej brak się uskarżasz~... A czego kompletnie nie rozumiem, nie musisz nic robić to po co chcesz pracować?
- Z przyzwyczajenia. - odparł, jakby to było oczywiste. - Żeby mieć zajęcie i się nie nudzić. Żeby jakoś odpłacić za to, że tu mieszkam i pozbawiam cię zapasów. - Jeden kącik ust mimowolnie uniósł w górę. Tak, nadal nie skończył z tym tematem. Nie chciał pasożytować na Izayi nic nie robiąc w zamian. - Skoro to sprawa twojego handlu, to możemy kupić... W końcu to nie moja decyzja. Będę się nimi tylko zajmował. - stwierdził, zadowolony, że w końcu będzie i dla niego jakieś codzienne zajęcie. Coś, do czego będzie mógł się przyzwyczaić.
- Ale ja bardzo chętnie przyjmę cię tu za darmo~! A zapasy to nie problem, ja i tak nie jem~! - zapewnił. - Poza tym odpłacasz się i to niemało, jak już mówiłem... Ale jak chcesz możesz się ty nimi zajmować~... - "poddał się". - No a teraz śniadanko, koty i jedziemy~!
- Nie ma nic za darmo. - uciął krótko, ale względnie spokojnie. - I tak cieszę się, że mogę jakoś pomóc. - Odstawił garnek  z właśnie odcedzonymi, ugotowanymi warzywami. - To teraz podaj miskę, nałożę jedzenia kotom i będziemy mogli zaraz iść.
- A ty nie jesz?- zdziwił się, ale posłusznie podał miskę. - Shizuo już ci mówiłem, musisz się dobrze odżywiać~...
- Dobra, dobra, zjem. - Zaczął nakładać ryż i warzywa do miski. - Po prostu nie jestem głodny... Ale cośtam zjem. - obiecał. - Czemu tak cię martwi moje odżywianie? Bywało, że w ogóle nie jadłem, to nie jest żaden problem...
- Dobrze, zjedz~! - Cmoknął go w policzek. - Zależy mi na tym bardzo, bardzo, bardzo~! - przyznał przytulając blondyna mocniej w pasie. - To chyba oczywiste. - Cmoknął go po szyi. - Chcę żeby krew lepiej smakowała~! - skłamał.
- Może i bym uwierzył, gdyby nie to, że mam do czynienia z tobą, a nie przeciętnym wampirem. - stwierdził z uśmiechem. "A gdybym ja nie był sobą, zakładałbym, że chodzi o to, żebym miał więcej sił wieczorem", sarknął w myślach. - Spokojna twoja rozczochrana, zjem... - Zerknął na niego. - Choć może najpierw musiałbyś mnie puścić, w przeciwnym bądź razie nie wiem, jak miałbym usiąść. - zaśmiał się.
- Zmienimy się miejscami~! - zaproponował. Przeszedł pod ramieniem Shizuo i stanął przed nim opierając się o jego tors. - I co, dobry pomysł~?
- Tak będzie wygodniej, jak najpierw usiądziemy. - pouczył go. Nałożył też sobie jedzenie, jedną ręką podniósł miskę z widelcem, drugą chwycił Izayę pod miednicą i oparł go o swoje biodro, tak by nie spadł, gdy go niósł. Już dawno tak nikogo nie nosił, to było zabawne uczucie... - Dobra, teraz siadaj. - Postawił go koło stołu, a talerz na stole i usiadł na krześle, nawet odrobinę nie zmęczony.
- Nie sądziłem że zrobisz się taki odważny~! - zachichotał. - Żeby mnie łapać w takim miejscu? No wiesz~... - mruknął siadając mu na kolanach. - Zboczeniec~... - dodał cicho z satysfakcją.
- Ja zboczeniec? - spytał, po czym wpadł na coś. Stłumił satysfakcję i okazał jedynie obojętność. - Dobra. Jak mam być zboczeńcem, mogę cię tam nie dotykać nigdy więcej. - Nawet go nie objął, tylko zajął się jedzeniem, wolną rękę zwiesiwszy luźno wzdłuż tułowia.
- No cóż~... Nigdy nie powiedziałem że nie lubię zboczeńców~! - Uśmiechnął się z satysfakcją. - Poza tym nawet jeśli ty mnie nie dotykasz~... - zamruczał przesuwając rękę w tył - to ja nadal mogę~! - Nacisnął w tym strategicznym dla blondyna miejscu, akurat w chwili gdy ten jadł sałatkę.
     Shizuo zakrztusił się z wrażenia. Zaczął kaszleć i gwałtownie łapać powietrze. Minęła chwila, nim się uspokoił i otarł łzy pozostałe w kącikach oczu po próbie złapania oddechu. Najchętniej przyłożyłby brunetowi i to tak zdrowo, żeby raz na zawsze nauczył się nie robić mu takich rzeczy podczas jedzenia.
     Ledwie się powstrzymał i tylko spojrzał na niego ze złością, po czym bez słowa wrócił do jedzenia. Gdyby spróbował się odezwać albo go dotknąć, zapewne cały chwilowo wezbrany gniew by się z niego uwolnił, więc wolał tego nie robić.
     Wampirek spojrzał na blondyna wzrokiem zbitego szczeniaczka proszącego o uwagę. Nie mógł wymyślić nic innego, co zwróciłoby uwagę Shizuo, a ten pomysł wydawał się być nawet dobry.
     Blondyn nadal nie reagował. Był na niego zły i jeszcze się uspokajał. - Za wcześnie, by się odezwać. Poza tym ten wzrok Izayi na niego nie działał... No jak on mógł tak z zaskoczenia go tam tykać???
     Izayi coraz bardziej podobało się to granie pieska. Jako, że Shizuo nie odpowiadał, brunet położył głowę na jego ramieniu i zaczął się o nie ocierać skomląc cicho.
     Zerknął na niego, ale szybko się odwrócił i kontynuował jedzenie. Nie da się tak ubłagać, niech Izaya ma nauczkę... Jeszcze chwilę, tak by na przyszłość pamiętał, by tego nie robić...
- Shizu-chan~... - westchnął widząc, że nic nie wskóra. - Bo cię ugryzę! - zagroził chcąc zmienić to w żart. Dopiero gdy wypowiedział te słowa dotarło do niego, że jako wampir może nie brzmieć zbyt śmiesznie mówiąc o gryzieniu. - Znaczy obsikam! - poprawił się. Psy a zwłaszcza szczeniaki załatwiają się gdzie popadnie prawda?
     Na gryzienie nie zareagował, ale na wiadomość o tym, że miałby zostać "obsikany" popatrzył na Izayę, jakby ten nagle oświadczył, że jest aniołem. Innymi słowy jak na wariata.
- No, spróbuj. Nie ręczę za siebie ani przedmioty dookoła. - zagroził. Nie było mu do śmiechu, choć aż tak zły już nie był. - Więcej mnie tak nie tykaj, jak jem, jasne? - Objął go jedną ręką w pasie, powoli wciąż się uspokajając. Kończył jedzenie.
- Dobrze~... Jak wolisz, chciałem tylko cię trochę rozluźnić~! A i tak na przyszłość wampiry nie potrafią... Wiesz~...
- Ale nie jak jem. - powtórzył, żeby brunet dobrze zapamiętał. - Nie potrafią...? Aha. - Ukrył zaskoczenie. No takich faktów o wampirach zdecydowanie nie znał...
     Postawił Izayę na ziemi i wziął pustą już miskę, po czym zaniósł ją do misy z wodą, gdzie umył ją razem z wczorajszym talerzem. Już był prawie gotów do drogi. I złość prawie mu przeszła.
- Nadal jesteś zły~? Przecież to tylko niewinne szczypnięcie~... - westchnął. - Wczoraj nie przeszkadzało ci gdy robiłem o wiele bardziej... Mmm... - Zrobił pauzę chcąc zastanowić się nad odpowiednim doborem słów. -  Zawstydzające...? - Nie, to słowo mu nie pasowało, ale innego nie mógł znaleźć. - rzeczy.
- Problem w tym, że jak będziesz tak robił, to sytuacja z wczoraj będzie się powtarzała... dość często. - Uśmiechnął się sarkastycznie. Skończył mycie i odwrócił się do Izayi. - Wybacz. Nie jestem zły. - odezwał się już spokojnie. Po prostu nie chciał stracić nad sobą panowania tak szybko...
- Nie szkodzi~! Mówiłem ci przecież, możemy to robić tak często jak masz na to ochotę~... - zapewnił wesoło, podchodząc do blondyna i znów się przytulając. - Cieszę się, że nie jesteś zły, ale moja propozycja jest na poważnie, wiesz o tym, nie?
- Tak, tak, wiem. - westchnął. - Ale i tak nie będę robił tego cały czas jakbym był... No... Nieważne zresztą. Spieszy nam się do miasta, żeby wrócić przed jutrem i wszystko załatwić, nie? - przypomniał mu. Cmoknął go w kącik ust, tak żeby jakoś mu wynagrodzić swoją złość. Może i trwała za długo...
- Pamiętaj tylko, że mogę to z tobą robić tak często jak tylko masz na to ochotę~... - zaręczył gdy tylko Shizuo go cmoknął. - Dzięki~! Mhm... To idziemy?
- Pamiętam. - zapewnił. - Ta, idziemy... To ty zawołaj Stefana, a ja jeszcze coś załatwię, ok? - Puścił go i ruszył w stronę sypialni. Odwiedzi toaletę, weźmie mieszek z pieniędzmi i zaraz go dogoni...
- Eh jak wolisz~... - mruknął, pomachał na pożegnanie i wyszedł przed dom. Zagwizdał wołając konika i ruszył do stajni będąc pewnym, że zwierzak już tam jest. Przyczepił mu wóz i czekał...
     Blondyn przyszedł po chwili i oparł się o wóz.
- To idziemy już? - spytał weselej.
- Mhm, wskakuj~! Stefan wie gdzie jechać~! - zaproponował siadając na miejscu woźnicy. - Chyba, że masz ochotę robić w drodze coś ciekawego~...?
- Nie, raczej nie miałem żadnych planów. - Wsiadł do wozu i usiadł po turecku. - Po prostu tam dojedźmy. - Spodziewał się, że będą szli pieszo, może głównie z przyzwyczajenia... No cóż, jednak koń będzie się musiał trochę pomęczyć z ciągnięciem go. Chociaż w drodze powrotnej powinien mieć lżej.
- Szkoda~... - zachichotał. - Wiesz, będziemy sami w lesie~! No ale jak nie to nie. - Wzruszył ramionami. - No Stefan, wio. - mruknął do konia i uśmiechnął się wesoło. Zwierzak natychmiast tuszył. Nie trzeba było nim nawet kierować, uprzedził go gdzie jadą więc teraz Stefan zajmował się tym, by dojechali jak najszybciej i jak najwygodniej.
- Nie kuś, bo jeszcze przypadkiem skorzystam. - zażartował. W sumie niewygodnie mu było tak siedzieć sztywno, więc położył się na pustym wozie, podkładając sobie ręce pod głowę. Przymknął oczy, wystawiając twarz do słońca. Tak, brakowało mu tego... Ciszy, zapachu lasu i słońca... Chociaż zapach Izayi nieustannie przypominał mu, gdzie jest i co tak właściwie robi, ale mimo to starał się wyluzować i zapomnieć o całym świecie.
- Eh... - westchnął kręcąc głową. Nie wierzył, że Shizuo nadal nie rozumie, że właśnie tego chciał Izaya, rozrywki, zabawy i Shizuo, tylko tyle. - Jesteś nudny~... - jęknął. - Zagrajmy w coś, pobawmy się~!
- Ale w co? - mruknął, nie otwierając nawet oczu. Na chwilę wrócił do świętego spokoju, a ten znów coś wymyślił... Nie znał się na zabawie, przecież cały czas mu to powtarzał. Nie wiedział, w co mogliby się "bawić". Zresztą nie był dzieckiem, co za zabawa...?
- Nie wiem~... - westchnął obracając się i przewieszając nogi przez oparcie siedzenia woźnicy. Uśmiechnął się głupkowato do blondyna. - Ale czy to przeszkadza w jakiejkolwiek zabawie~?
- Gałąź za tobą. - ostrzegł, ledwo otwierając oczy. Gdy Izaya się uchylił, sam też się wyszczerzył. - Żartowałem. Nie mam pojęcia, w co mielibyśmy się bawić, jadąc przez las do miasta, siedząc na wozie... - zaznaczył. Raczej wszelkie zabawy dotyczące poruszania się odpadały. Coś na myślenie...? Ledwo o tym pomyślał, już wydało mu się to dość głupie. Kojarzyło się tylko z zabawami, jakie napotkał w zakonie i na dworze, gdy był mały... Głównie bawili się w cytowanie książek. To raczej nie jego bajka. Podobnie w teatrze u Kasuki, tylko, że oni odgrywali różne role. Aktorem to on chyba raczej nie był.
- Takie żarty są nie miłe...! - poskarżył się. Jako, że żadna gałąź nie nadlatywała wychylił się z wozu i zerwał kilka listków z drzewka. Ułożył je sobie na kolanach zaczynając zginać jeden z nich w połowę. - Nie wiem ale to jeszcze nikomu nie przeszkadzało w zabawie~! - mruknął wystawiając delikatnie na bok język chcąc złożyć listek perfekcyjnie. - Na pewno jakąś zabawę znasz~! - zapewnił.
- Wolę gry typu strzelanie z łuku, szermierka, coś takiego... W takiej chwili można bawić się co najwyżej słowami. Kasuka to lubi, wczuwanie się w różne role. To właśnie chyba coś w stylu zabawy na takie okazje. Ale nie jestem w tym najlepszy. - ostrzegł. Jak już mieli coś robić, to lepiej to niż coś innego...
- To nie, tamto nie, ale wybrzydzasz~... Chyba muszę się za ciebie wziąć~! - Puścił mu oczko i odłożył złożony listek. Wziął świeży. - Popatrz, bawić można się zawsze. - Przyłożył listek odpowiednio do ust i dmuchnął wydając dziwny, niski dźwięk podobny nieco do dźwięku rogu, tylko cichszy i jakby... Trochę rozklekotany?
- Zakłócasz ciszę. - stwierdził z wrednym uśmiechem. - Rozumiem, rozumiem... Po prostu ja zwykle się nie bawię. Polowałem, jak nie na wampiry to na zwierzęta, modliłem się, pracowałem tam gdzie mi kazali dla zakonu, szlajałem się po mieście albo leżałem gdzieś na łonie natury. Widzisz? Zero zabawy.
- Nu~dne. - westchnął jęcząc i kładąc się na siedzeniu. - Wygląda na to, że muszę nauczyć cię jak się bawi~! - postanowił wstając i przeskakując z miejsca woźnicy do wozu. - Zróbmy tak~! - zaczął schylając się i wyjmując z pod siedzenia blondyna niewielki nóż. Podał go blondynowi. Później znów polował na jakieś przejeżdżające nieopodal drzewko. Gdy takie sobie upatrzył zerwał kilka patyków.- Nie lubisz gier słownych, ale ponoć umiesz strzelać, więc sprawdzimy to~! - Położył mu patyczki na kolanach. - Zrób strzałki co~? Tylko ostre~!!!
- No, nie lubię... To po prostu nie mój styl. Mhmm... Aha, zaciekawiłeś mnie. - mruknął, szybko i sprawnie ostrząc patyki. - Proszę. - Podał mu je. - I co dalej?
     Izaya oddał patyczki blondynowi i uśmiechnięty wrócił po pozostawione listki. Zabrał jeden i podniósł dobie nad głowę.
- Bawiłeś się może w Wilhelma Tell'a~? To polega na tym samym, traf w środek listka~!
- Na jadącym wozie? - Wymierzył jednym patyczkiem i uśmiechnął się z ironią. - Nie boisz się, że przypadkiem trafię na przykład w twoje oko...? - spytał, zastanawiając się, czy Izaya faktycznie nie ma żadnych wątpliwości.
- Odrośnie~! - zbagatelizował. - Bardziej martwiłbym się o ciebie~... - zachichotał.
- Oko odrośnie. - Skrzywił się. Nie cierpiał widoku regenerujących się wampirów. Między innymi dlatego, że nie mogły zginąć jak już chciał je zabić... Ale zranienie go też nie bardzo mu odpowiadało. - Dlaczego o mnie? - spytał, opuszczając patyk. To Izaya był bardziej zagrożony niż on...
- Bo jak tylko uda ci się przebić listek próbuję ja~! Mylisz, że będę wiernym stojakiem podczas całej podróży? - Popatrzył na niego zdziwiony i zacmokał z dezaprobatą. - Mylisz się!
- Oj tak, bo ty na peeewno nie masz cela... - parsknął. Wymierzył i patyk przeciął listek. - Mam wstać, tak? - I tak był pewien, że Izaya trafi... Bo jak to wampir miałby nie trafić w cel? To byłoby aż dziwne.
- A widziałeś mnie kiedyś strzelającego z czegokolwiek~? Nawet jeśli uważasz, że wampiry po prostu dobrze rzucają, pamiętaj, że sam nazwałeś mnie "innym". - mruknął tajemniczo. - Możesz siedzieć~!
- Ale umiejętności macie te same. - stwierdził pewnie. Usiadł i ustawił sobie listek nad głową. - Tak dobrze? To rzucaj.
- Nieprawda~... Umiejętności wampira zwiększają się z wiekiem, ilością wypitej krwi, pochodzeniem i naturalnymi predyspozycjami... A biorąc pod uwagę, że jestem młody i piłem mało krwi spudłuję jeśli nie mam dobrego pochodzenia i predyspozycji, co ty na to~? Oczywiście dla mnie pudło to nie problem. - Rozłożył teatralnie ręce. - W końcu wycieknie z ciebie trochę krwi a ja jestem nienasycony. - Przymierzył patyczkiem. - I co, boisz się~?
- Nie. Gdybyś sądził, że możesz mi coś zrobić, nie celowałbyś. - stwierdził z pewnym siebie uśmiechem i wyprostował plecy. - Poza tym moim zdaniem pochodzenie i naturalne predyspozycje masz bardzo dobre. No i bardzo się postarasz, to też zakładam. Rzucaj. - zachęcił go. Sam był ciekawy, jak trafi.
     Izaya z uśmiechem pokręcił głową.
- Nie oszukam cię tak łatwo co~? Szkoda~... - mruknął i rzucił przebijając listek dokładnie po środku. - W ogóle nie czuję strachu... Boisz się czegoś? - zagadnął, ustawiając drugą liściastą tarczę przed swoją twarzą.
- Hmm... Nie. - Skłamał, ale nie miał zamiaru tak łatwo ujawniać, czego się boi. W końcu to nie jest informacja, o której ktokolwiek powinien wiedzieć... Kasuka wiedział, ale on w ogóle wiedział więcej, niż przeciętny człowiek czy jakiekolwiek inne stworzenie. Przynajmniej na jego temat. - Podnieś ten listek wyżej. - poprosił.
- Czuję, że kłamiesz. - ostrzegł go wesoło. - I nie, nie podniosę go wyżej~! Tak ci będzie trudniej~... Drugi etap~! - zachichotał. - I jak, dasz radę?
- Każdy się czegoś boi, nie? A czego ty się boisz? - odbił pytanie. Wcelował patyk, starając się użyć mało siły. Akurat z tym miał problem...
- Chyba żyję zbyt długo żeby się bać~! - zachichotał. - A tak na poważnie... - Nawet nie skrzywił się, gdy patyczek zatrzymał się w listku około dwóch centymetrów od twarzy Izayi. - Może tylko tego, że mi znikniesz~...
- Nie wiem, co w tym strasznego. - mruknął, odwracając wzrok na kolejny listek. Przytrzymał go sobie przed twarzą, jednocześnie zasłaniając swoje oczy. Niepotrzebnie kontynuował temat.
- To proste~! - Izaya wyczuł, że Shizuo jest bardziej zdenerwowany niż chwilę wcześniej, więc chwyciwszy zaostrzoną gałązkę wstał i bezszelestnie podszedł do blondyna chowającego się za listkiem. Uśmiechnął się i schylił delikatnie, z bliska przebijając gałązkę. Jego głowa znalazła się tuż koło tej blondyna. - Jeśli cię stracę to już cię nie będzie, co może być gorszego~?
- To tylko ja. - zerknął na niego i zatrzymał na nim wzrok na dłużej. - Nawet jeśli zniknę, raczej nie będzie powodów do płaczu. - stwierdził obojętnie. Jako egzorcysta był przygotowany na śmierć w każdej chwili, więc nie uważał swojego zniknięcia za nic niezwykłego. - Dlatego gdyby coś, nie powinieneś tak się do mnie przywiązywać. Nie chcę, żeby coś ci się stało tylko dlatego, że mi coś by się stało. To jedno musisz mi obiecać, jasne? - stwierdził niezwykle poważnie.
- To tylko ja. - prychnął w odpowiedzi, parodiując słowa blondyna. - Ja to jeszcze mam wytłumaczenie, chcę cię chronić, nic ci się nie stanie, nie pozwolę na to. - zagroził mu. - Nawet jeśli usuniesz mnie ze swojego życia, najważniejsze żebyś żył~! A poza tym masz rację. - Uśmiechnął się gorzko. - Śmierć ukochanej osoby wcale nie jest powodem do płaczu.
- Za co ty mnie tak kochasz... - Przyciągnął go do siebie, posadził go sobie na kolanach i przeczesał mu włosy palcami. - Nie chcę, żebyś kiedykolwiek smucił się z mojego powodu. Czy to źle, że tak mi się marzy? Chyba to rozumiesz, nie? - Nie chciał powiedzieć, przyznać głośno, co to prawdopodobnie oznacza, nadal nie był pewien. Jednak miał nadzieję, że Izaya zrozumie, co ma na myśli.
- Za to też cię kocham~... - Wtulił się w niego szczęśliwy. - Ale to nielogiczne Shizu-chan. - zwrócił mu uwagę. - Martwisz się o nieśmiertelnego wampira~... Nie musisz, naprawdę, lepiej zadbajmy o ciebie, dzięki temu i ja i ty będziemy szczęśliwi, a ja będę smutny dopiero za sto lat~! No chyba, że jakimś magicznym sposobem zatrzymamy upływ twojego czasu~...
- Martwię się o wampira, który bez mrugnięcia okiem zaczął mnie błagać, żebym go zabił. Teraz widzisz logikę? - W zamyśleniu zaczął go głaskać po głowie, mierzwiąc mu włosy. - Nie zatrzymasz czasu. Kiedyś muszę umrzeć i tyle. - stwierdził w zadumie. Teoretycznie mógłby zostać wampirem, bo wiedział, że o tym brunet mówi. Ale w praktyce, to było tak nierealne, jak zmiana w żabiego księcia.
- Realne, ale musisz chcieć. - Upierał się. - Ale rozumiem, nie masz ochoty~... - westchnął, mrucząc z zadowoleniem. - Gdybym był kotem byłbym w niebie. - mruknął czując, jak palce blondyna delikatnie go głaszczą. - A chciałem żebyś mnie zabił, bo to było najbezpieczniejsze wyjście~...
- Nie bezpieczne. Jak dla kogo. - parsknął nerwowo. - Dla ciebie nie było bezpieczne. A gdybym cię wtedy zabił? Nie przeżyłbyś tego, co przeżyłeś potem. W ogóle by cię nie było, a dla mnie nie stanowiłeś niebezpieczeństwa. I można cię było zostawić przy życiu, a jednak się opierałeś. Nie rób takich rzeczy pochopnie, jasne? Masz żyć. I masz mnie przeżyć. - Żeby Izaya nie oponował jeszcze przez chwilę, zamknął mu usta pocałunkiem. Po prostu nie chciał słyszeć o tym, że brunet miałby umrzeć. Był wampirem, nie mógł... Poza tym Shizuo już zdążył się do niego przywiązać.
- Nieważne, byłbyś bezpieczny. - Wydyszał odrywając się od blondyna. - Teraz masz przez mnie na karku cały kościół, a tak zdobyłbyś bogactwo i może pozycję~! Mimo to zgoda... Postaram się ciebie przeżyć~! - zapewnił. - Choć tylko o kilka sekund. - dodał tak chicho, że prawie nie wydał przy tym dźwięku.
- Egzorcyści nie zdobywają pozycji, za to są doskonałymi prawymi rękami kogoś ważniejszego. Większość. Widzisz mnie w tej roli? - Puknął go lekko w głowę. - Zresztą ważni ludzie nigdy nie są bezpieczni. Więc w sumie to bardziej mnie ochraniasz, niż sprawiasz kłopot. - uciął. - Do tego to mój wybór, gdzie jestem i co robię. - Nachylił się do jego ucha i dodał ciszej: - I widzę, że coś dodałeś do swojej obietnicy. Może jednak mi powiesz?
- Nie powiem... Złościłbyś się... - mruknął patrząc w bok. - Lepiej wróćmy do zabawy~... Albo... Chcesz zrobić coś innego? - zapytał, przesuwając usta do warg blondyna.
- Nie. Chcę wiedzieć, co dodałeś do swojej obietnicy. Chciałem, żebyś przyrzekł, że będziesz żył, a ty coś kręcisz. - Odsunął nieco głowę. - Więc? Powiedz, o co chodzi. Proszę. - dodał, mając nadzieję, że to przekona Izayę.
- Obiecałem ci żyć i przeżyć ciebie~! Nic nie kręcę~... - No cóż, to była prawda, pominął tylko jeden mały nic nie znaczący szczegół.
- Już rozumiem. - oświadczył. W końcu zrozumiał, co Izaya dopowiedział... - I zamierzasz żyć tylko do momentu przeżycia mnie, tak? - spytał spokojnie, choć jednak dość bezbarwnie.
     Izaya skupił się odrobinę.
- Złościsz się?
- Nie. - odparł po chwili namysłu. - Przypuszczam, że też nie chciałbym tak żyć, gdyby chodziło o ukochaną osobę... Taką naprawdę ukochaną osobę. - Zmarszczył brwi, na chwilkę odlatując myślami w inną stronę, jednak szybko się pozbierał. - Poza tym po śmierci już nie będę mógł temu zapobiec. Jednak pomyśl. Co twoim zdaniem tak naprawdę czeka nas po śmierci? - Popatrzył na niego poważnie.
- Mnie na pewno piekło~! - Uśmiechnął się wesoło. Shizuś się na niego nie zezłościł i tak się przez to cieszył. - Co do ciebie pewnie niebo~... A skoro nigdy się nie spotkamy, dlatego tak cieszę się, że jesteś tu teraz ze mną~! - Wtulił się w niego jeszcze bardziej.
- Przemyśl to raz jeszcze. - poprosił, przymykając oczy. - Jeśli ja miałbym trafić do nieba, a ty teoretycznie do piekła, to po co chcesz umierać? I tak byśmy się nie spotkali. - zauważył.
- Bo ja nie chcę żyć bez Shizu-chan'a~... - jęknął żałośnie, wtulając się w blondyna. -  Na co mi takie życie? Jest nudne! Jak wszystko inne! W piekle może przynajmniej coś by się działo, nie byłoby tak okropnie monotonnie... A poza tym - Uśmiechnął się wrednie. - zawsze możesz przecież bardzo mocno zgrzeszyć i pójść tam ze mną~!
- Monotonnie na pewno nie. Ale też musiałbyś bezwzględnie słuchać Szatana i znosić piekielne męki. - pouczył go. - Poza tym sądzę, że niebo zależy od czynów, a nie od tego, kim się jest. Mógłbym ci zrobić cały wykład, ale to skrócę. Nie zabronię ci po mojej śmierci się zabić. Sądzę też, że powinieneś raczej trafić do nieba, bo jesteś lepszy od wielu przeciętnych ludzi i niczym sobie na to piekło nie zasłużyłeś. Chyba, że o czymś nie wiem. Jednak gdybym się mylił, nie chcę, żebyś trafił gdzieś w te odmęty grzeszników. Już lepiej, gdybyś żył w monotonii, niż gdybyś miał resztę wieczności cierpieć. Rozumiesz, o co mi chodzi? - Objął go ciaśniej, opierając się pokusie zrobienia czegokolwiek więcej, jak na przykład pocałunek. Chciał w tej chwili mieć go blisko i chronić, jakkolwiek dziwna mogła się wydawać ta myśl, szczególnie osobie postronnej. Egzorcysta chroniący wampira.
- A co mi Szatan może zrobić? - prychnął, nadymając policzki jak dziecko. - Już byłbym w piekle, z definicji najgorsze miejsce, więc nic gorszego nie będzie~! Mogę się buntować ile chcę~!!! - postanowił. - A ty zrobiłeś się straszną przylepą~... Cieszy mnie to, nawet bardzo. - mruknął kładąc swoje ręce na rękach blondyna.
- Zachowujesz się jak dzieciak. - Pokręcił głową. - Kiedyś ci to lepiej wyjaśnię. - postanowił. - I twoje szczęście, że dodałeś, że cię to cieszy. Jakby ci przeszkadzało, mogę zawsze przestać. - przypomniał. Przecież nie musiał go dotykać w żaden sposób, jeśli Izaya nie chciał. Może i byłoby po tym jakieś uczucie straty, ale i tak mógł się powstrzymywać. Jak zawsze zresztą.
- No wiesz~... - cmoknął zadowolony. - Mógłbyś robić dla mnie też inne przyjemne rzeczy, a ja chętnie bym się odwdzięczał, ale... tulenie też jest bardzo miłe~! Przestawanie nie wchodzi w grę~! Możesz tylko zwiększać intensywność~...
- Ty mnie nie kuś, bo jeszcze coś ci zrobię. - parsknął śmiechem. - Tak swoją drogą. Daleko jeszcze? - Spojrzał na przód, ale jedyne co zobaczył, to na razie sama droga przed nimi. Spory kawałek do tego miasta, długo już jechali...
- Jeszcze troszkę~! Akurat tyle czasu żebyś zdążył spełnić swoją prośbę i "coś" mi zrobić~! - Uśmiechnął się wymownie. Shizuo nadal starał się go tak podpuszczać, a przecież na wampira to nie działało.
- I wjedziemy tacy pobrudzeni do miasta. - przytaknął ironicznie. - Nadal jestem zdania, że powinieneś trochę bardziej się tym martwić, niż z tego cieszyć. - oznajmił, kręcąc głową z udawanym rozczarowaniem. - Wierzysz w moje możliwości bardziej, niż ja sam... - zamruczał.
- No przecież do czasu przyjazdu zdążysz mnie już wymęczyć~! - Uśmiechnął się okazując kiełki. - A wierzę w nie, bo dałeś mi już dwie małe pokazówki i jestem pewien, że będziesz świetny~!
- Wymęczyć pewnie bym zdążył, ale zdecydowanie nie wyczyścić. - Podniósł jakiegoś żuczka, który właśnie spadł na udo Izayi i zaczął mu się przyglądać. - Dwie pokazówki? Przypominam sobie jedną. - Zastanowił się. W pamięci z tego, co można by uznać za "pokazówkę" zostało mu tylko to, co się stało przy fortepianie...
- Były dwie~... Ale podoba mi się twój tok rozumowania~! - Puścił mu oczko i zaczął przyglądać się żuczkowi próbującemu uwolnić się i uciec od zagłady.
     Shizuo zaśmiał się głośno i odstawił żuczka na wóz, żeby mógł odejść.
- Wybacz, wybacz... Nie, to nie była propozycja. - parsknął raz jeszcze. Nawet by nie pomyślał o proponowaniu czegokolwiek w taki sposób. - Poza tym, to już chyba miasto, nie mamy na to czasu. - Wskazał bramy miasta za Izayą.
- Zawsze możemy pojechać naokoło... - wymądrzał się wesoło. - Ale skoro tak bardzo chcesz mi uniemożliwić nienormalne zachowanie to dobrze, możemy tam jechać prosto~... - Izaya miał świadomość, że w mieście będą musieli zachowywać dystans... a nawet zaraz przestaną się przytulać, ale póki co...
- Nie, po prostu zmienimy monotonię w jarmarczne kłótnie na kilka godzin. Chyba ci to nie przeszkadza? - Uniósł brew. - Przyczepiłeś się, jakbyś mnie wypuszczał na wojnę... - Nie wytrzymał i się zaśmiał.
- Bo tak jest! - Uparł się. - A co jak ci się tak spodoba że ze mną nie wrócisz? Pytałem się czy chcesz zamieszkać w mieście i powiedziałeś, że nie... Ale cały czas cię tam ciągnie... Nie chcesz żebym tam był ja? Nie szkodzi kupię ci domek, wszystko co chcesz ale... Shizuś, proszę~...
     Shizuo popatrzył na niego zdziwiony, po czym znów krótko się zaśmiał.
- Głupek. Po prostu cieszę się, że w końcu mogę coś zrobić i nie będę bezużyteczny, przecież już ci mówiłem. - Poklepał go lekko po głowie. Już go nie trzymał. - Tłum szybko mi się nudzi, życie w takich miejscach tym bardziej. Za to wykonywanie jakiejś roboty nie. Możesz mnie spokojnie puścić, wcale tam nie zostanę. - zapewnił.
- Obyś nie był kłamczuchem Shizu-chan~... - zastrzegł. - Chociaż może... Gdybyś nim był poszedłbyś do piekła i byśmy się spotkali~! - Ucieszył się i zeskoczył z wozu. Chwycił Stefana za lejce. - Dobrze, to gdzie chcemy najpierw iść~?
- Najpierw... Myślę, że najpierw najlepiej by było pójść po przedmioty, które są nam potrzebne, a dopiero potem po zwierzęta. Co o tym myślisz? - Nie przystanął, zaraz po zejściu z wozu szedł dalej. Zaraz mieli przekroczyć bramę miasta, minąć wartowników i znaleźć się w hałasie, który słychać było już tu...
- No to raczej oczywiste~! Pytam się czy najpierw do krawca... Choć może zbyt subtelnie jak dla ciebie~... - Pokręcił głową z rozbawieniem i ruszył za nim ze Stefanem. Przed bramą ktoś do nich machał. Izaya zauważając znajomą twarz wesoło odmachał. Chwilę później brama rozsunęła się i wpuściła przybyszów do środka, choć najpierw powinni ich sprawdzić, ale w końcu Izayę każdy znał.
- Tak, najpierw do krawca... - Zerknął za siebie. Chyba naprawdę wszędzie znali Izayę. Ile on musiał zrobić dla ludzi, w dodatku tylu, że pozwolili mu wejść nawet bez pytania...?
- Co tak się patrzysz~... Jakbyś przychodził tu od czasu do czasu przez dwieście lat też by cię zapamiętali~... - westchnął. - No to masz wybór, mamy trzech krawców... - Izaya stanął patrząc na trzy sklepiki obok siebie. - To co, który...? - Podrapał się po głowie.
- Rozumiem, rozumiem... - zapewnił. - To może... Którego najlepiej znasz? - Wzruszył ramionami. Jemu było obojętnie.
     Izaya zaśmiał się.
- A co liczysz na zniżkę~? Ale jeśli chcesz wiedzieć~... Ten po lewej~! - Pociągnął go do wskazanego zakładu.
- Nie, na to nigdy nie liczę. - parsknął i wszedł za nim do sklepiku.



9 komentarzy:

  1. Jeju rozdział cudowny, obyscie częściej dodawaly wampirka *^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nierealne jak zmiana w żabiego księcia? No to Shizzy, szykuj się na szczęśliwy żywot krwiopijcy u boku Izayasza xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Shizzy no baaaka~! >_< Nie możesz umrzeć. No jak to tak ;^;
    Oby Izayasz nauczył się zamieniania ludzi w wampiry.. W sumie, to chyba jakiś rytuał. NIEWAŻNE XD
    Tak bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział. Długo na niego czekałam, ale się opłacało! *^* Jak ja kocham to opowiadanie c:
    Czekam na kolejny rozdział (i rozdział Komara :3).

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham "Inny niż wszystkie". Kocham każdy po kolei rozdział, więc ten również. <3
    Kiedy zobaczyłam, że niedługo ma wyjść rozdział nie mogłam się doczekać i tak samo pewnie będzie z kolejnym rozdziałem. :D
    Lubię tutaj tego słodkiego Izaye i w żaden sposób mi on nie przeszkadza ~
    W ogóle to komentuję pierwszy raz, a czytam was tak długo.. Postaram się to zmienić. :3
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. KOBIETO WEŹ TY DOKOŃCZ PISAĆ "POSKROMIĆ BESTIĘ", BO BĘDZIESZ MIEĆ ZARAZ MOJĄ DUSZĘ NA SUMIENIU!!!!!!!!!

    TO BYŁO BEZ WAHANIA NAJLEPSZE OPOWIADANIE W ŻYCIU JAKIE CZYTAŁAM I NIE POTRAFIĘ SOBIE WYPBRAZIĆ, ŻE NIE JEST SKOŃCZONE!!!!!!!!!!

    KOBIETO NO JA CIĘ BŁAGAM!!!!!! ZRÓB TO DLA TYCH, KTÓRZY TO CZYTALI, ALE NIE MOGŁO SKOŃCZYĆ, BO KOŃCA OPOWIADANIA NIE MA!!!!!!!!!!!!!!!

    PROSZĘ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P-p-p-p-przepraszam... Q.Q *drży pod kołdrą udając, że jej nie ma* Um... Cz-czemu tyle wykrzykników. Q.Q Przepraszam, j-ja nie chciałam nikogo zabijać~... ;;;;;;;; P-poprawię się... Myślę nad tym całe wakacje, ale co próbuję sobie przypomnieć o czym było wcześniej to mi brzy... dło... *chowa się bardziej i tylko piszczy cienko spod kołdry* G-gomennasai! Ja to napiszę!!! ;;

      Usuń
    2. Wybacz, trochę mnie poniosło XD
      Jestem niczym Shizuo, gdy się zdenerwuję XD

      Nie zauważyłam, że opowiadanie jest nie skończone i głupia ja zaczęłam czytać.. W ciągu 2 dni przeczytałam wszystko, mecząc ludzi, tym, że znalazłam coś naprawdę super...

      Nie przeczytałam w swoim życiu zbyt wielu opowiadań, ale z około 20 opowiadań, to było zdecydowanie najlepsze..
      I to do tego stopnia, że chciałam przeczytać jeszcze raz wszystko od początku i przez to opowiadanie zarywałam noce.

      Spamiłam nawet kilku ludziom, że znajdę cię kiedyś i przyszpilę do ściany, grożąc scyzorykiem. Nie martw się - nie zrobię tego (chyba).. XD

      Już trochę się uspokoiłam, ale wiec, że nie daruję ci, jeśli nie skończysz tego opowiadania XD

      Usuń
    3. Widzę, widzę. x3 Ale to nie źle~ Przeciwnie, zrozumiałam jak się czuje Iza-chan kochany przez Shizuo. ;;;; Niesamowite. Teraz nie wiem, czy mam się bać, czy cieszyć z tak ogromnego komplementu, ale chyba wybiorę to drugie. .////. Dziękuję~... *wystawia ogonek spod kołderki i macha nim oznajmiając szczęście* Z takim dopingiem musi się udać nawet takiemu leniowi jak ja. ;;;;;; To strasznie kochane, dziękuję. ;;

      Usuń
    4. Ja tu nadal czekam na "Poskromić bestię" XDDD

      Usuń