Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 15 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 8 - Wkurzający Komar

Dobry~...
Ostatnio mam wrażenie, że od notki do notki mija dzień lub dwa, więc nawet nie wiem o czym opowiadać~... Nadal mamy upały, nadal czas szkolny zbliża się nieubłaganie, ponadto odliczam czas do trzech różnych wydarzeń, co go jeszcze przyspiesza~... Wakacje to czas odpoczywania w napięciu przed kolejnym rokiem szkolnym. Też tak czujecie~?
No dobrze, ale truję nie o tym~... Ostatnio beta Wampirka całkiem ładnie mi poszła, wiec możecie się spodziewać urozmaiceń w dodawaniu rozdziałów. Mam nadzieję, że reszta opowiadań też ruszy, bo na razie wszystko stoi. Opka stoją~... Powietrze stoi~... ...A patelnia mi stoi na gazie. Zapomniałabym!
Enjoy!

Hej hej~... jakąś godzinę temu spadł u mnie deszcz i jestem jak nowo narodzona <3 
Przy okazji dodawania notki zauważyłam pewną zabawną rzecz, mianowicie w dzień publikacji ostatniej notki na bloga było aż 829 osób! Niesamowite, nie? Czyli jednak wam się podoba ^^ martwiłam się, że może nie przez małą ilość wejść w samą notkę i komentarzy. Ale mnie podbudowaliście XD
Cóż... pamiętajcie żeby nakarmić psiaki klikając w banerek po prawej.
i Enjoy~!






- No masz. - przyznał. - Jestem twoim zwierzakiem... Po tym jak urosnę też będę~?
- Czemu akurat zwierzakiem...? - Popatrzył na niego z autentycznym zaciekawieniem. Mówił coś kiedyś o zwierzaku...? Owady to chyba nie zwierzaki? - Prędzej pasożytem, Izaya. Czy to komar, czy pijawka, wiecznie pozostaniesz tym samym krwiopijcą. Niekoniecznie tylko będę cię lubił. Nie wiem. - przyznał. Nie miał zielonego pojęcia, czy wtedy też będzie z nim tak rozmawiał, czy może jednak nie.
     Izaya w odpowiedzi poruszył skrzydełkami i ogonkiem. Czy dzięki temu Shizuo mógłby go zakwalifikować jako swojego zwierzaczka?
- Komary nie mają ogonków, pijawki skrzydeł... To wystarczy?
- A co ci tak spieszno do awansowania na zwierzę, jak jesteś owadem i nic tego nie zmieni? - Nie rozumiał go za bardzo. - Po co ci akurat ten tytuł...? - Bo w końcu był krwiopijcą i tego nie zmieni, tak samo jak tytułu. Mimo to był ciekaw.
- Bo wtedy mógłbym się chwalić w caaałym wampirzym świecie że jestem tylko i wyłącznie twój? - zapytał rozbawiony. - A tak naprawdę chcę żebyś mnie jeszcze pogłaskał, a zwierzak w przeciwieństwie do komara może się łasic... - przyznał.
- ...No właśnie coś tak wątpiłem w tę twoją wersję... - mruknął i ponownie zaczął go głaskać. Monotonne zajęcie, ale jeśli mu się podobało... To niech sobie ma... - A łasić się możesz i bez bycia zwierzakiem, tylko nie wiem po co... Starczy powiedzieć. - dodał odrobinę sennie.
- W takim razie nie przestawaj. - poprosił, przytrzymując łapkami jego palec na swojej głowie. - Nie przestawaj nawet jak się już zmienię... - dodał ciszej, pomrukując od czasu do czasu z przyjemności.
- ... - "Jakbym mógł coś obiecać..." westchnął w myślach, ale na głos nic nie powiedział. Potargał mu nieco włosy przez to, że go przytrzymywał, ale kto by się tam przejmował... Zamknął oczy, głaszcząc go już wolniej, spokojnie, sennie...
     Izaya naprawdę lubił ciepłe palce blondyna. Przez to przestawał czuć zimno, które dotychczas nie odstępowało go na krok. Taka to już dola wampira...
- Shizzy miałeś nie spać...
- Nic nie obiecywałem. - mruknął zmęczonym głosem. W końcu specjalnie wiele nie spał, do tego na zimnie... Czuł się trochę chory... - Jeszcze trochę pośpię, bo potem będą mnie budzić tuż po świcie...
- Wredota... - burknął Izaya. Przytrzymał sobie na głowie palce blondyna. Sam przeszedł kilka kroczków, aż do dekoltu koszuli egzorcysty i wsunął się pod nią szukając ciepła.
- Branoc... - Powiódł dłonią za Izayą i położył ją w miejscu, w którym brunet się schował, ogrzewając go niczym podgrzewana kołdra. Obrócił głowę i odetchnął, po czym zaczął zapadać w sen.
- Tylko się nie wierć... - zaznaczył Izaya, przytulając się mocniej do ręki. - A no i nie drap, bo nie przeżyję do rana... - mruknął, lekko rozbawiony tą wizją. - Słodkich snów kochanie. - dodał, gdy oddech blondyna stał się już miarowy i spokojny.
     Blondyn nie zwrócił już uwagi na więcej jego słów, odpływając. Spał spokojnie, sam nie pamiętał, co mu się śniło. Musiał otworzyć usta, bo miał całkiem zatkany nos. Kto by pomyślał, że będzie tak podatny na chorobę, jak zwykły człowiek... Gdy po jakichś dwóch godzinach zaczęło się dzwonienie i pukanie do drzwi ledwo otworzył oczy.
- Shizzy! Shizu! Shii-zzy! Szuu~u~!!! - Izaya szarpał blondyna za koszulkę. Mimo, że nie dawało to niczego, on nadal próbował. - Wyłącz ich! Wyłącz! Słyszysz! Nie dają poleżeć w spokoju! Tylko krzyczą!!! Shizzy a co jak wejdą i nas zobaczą~!!!
- Yyych... - warknął coś pod nosem. - Zamknij się! - warknął nie wiadomo na kogo. Zbudzili chorego potwora...
- Wyłaź! Mamy śniadanie!
- Zostawcie mnie w spokoju! Źle się czuję. - odezwał się nosowym głosem.
- Jak wolisz, miłego głodowania!
- Dobry brat by coś przyniósł... Tacy to bracia w zakonie. – prychnął i obrócił się na bok. - Kasuka by mi coś dobrego przyniósł i zarządził wzmożoną pracę w kuchni. - burknął, zamykając znów oczy.
     Izaya podrapał się po głowie, starając się przywyknąć do tego świata w którym się obudził. Było ciemno i głośno, wampiry nie śpią ale... On chyba nie jest już tak do końca wampirem. Potarł oczka niwelując mroczki. Nie spał... Po prostu leżał, tracąc poczucie czasu. W końcu kilka godzin to ledwie chwilka.
- Gdybym był duży, coś bym przyniósł... - Podrapał się po głowie. - Ne Shizuś, czego potrzebujesz?
- Cokolwiek... Chleba z serem albo coś takiego... - wyburczał z twarzą wtuloną w posłanie z siana. Nie miał wielkich wymagań odkąd tu żył... - Choć miską leguminy bym nie pogardził... - nieświadomie stwierdził na głos.
     Izaya kiwnął głową i poleciał. Jakoś przecisnął się przez szparę w drzwiach i rozpoczął poszukiwanie. Znalazł samotnego księdza i podleciał do niego. Spojrzał mu prosto w oczy hipnotyzując go. Schował się pod jego habitem i nakazał iść do stołówki. Później zabrać pełną tacę najlepszego jedzenia, leguminę o którą prosił blondyn i chusteczki, i dzbanek ciepłego mleka. Kierując duchownym wszedł do pokoju blondyna. - Tadaima~! - krzyknął rozradowany wampirek. Duchownemu kazał postawić tackę na stoliku.
     Gdy Shizuo otworzył oczy pierwsze co, definitywnie stwierdził, że śpi.
- Aha. - podsumował inteligentnie, patrząc na księdza wpatrzonego tępo w jego okno. Co więcej w rzeczy, które mu przyniósł. Położył z powrotem głowę na sianie. - Wiem. - Podniósł ją na powrót. – To halucynacja. - stwierdził odkrywczo i popatrzył na brata zakonnego. - Aha, to możesz już iść.
- Coooo? Wyganiasz mnie Shizzy? Jesteś okrutny! - siąknął nosem, udając smutek. - A ja ci ciepłe mleczko przyniosłem! - mruknął, obracając duchownego i karząc mu wyjść zapominając o wszystkim z dzisiejszego poranka. Sam natomiast sfrunął, lądując w pustej filiżance. - Głoooodddnnnnyyyy~... - jęknął żałośnie.
     Shizuo odwrócił znów głowę od łóżka i widząc Izayę odetchnął. Czyli jeszcze halucynacji nie miał... Zwlekł się z łóżka i zamknął drzwi na klucz, po czym podszedł do biurka. Siadł na stołku, zabierając się za szybkie pochłanianie pyszności, które przerwało głośne burczenie wampirzego brzuszka.
- Shizzy zlituj się, załatwiłem to dla ciebie... Potrzebuję pić. - jęknął. Czy Shizuo naprawdę nie zauważał, ile energii kosztowało go to wszystko?
- A nie płoblem, fe jeftem choły? - mruknął zza chleba. Wyciągnął do niego ramię, zsuwając z niego zaraz rękaw. - Masz, jak chcesz, należy ci się. - Podsunął mu rękę. Może mu ludzkie choroby niestraszne, to niech się napije... Za taką wyżerkę porządnie... - A w sumie czemu się tym mnichem nie opiłeś?
- Zapomniałem. - przyznał, choć tak naprawdę chciał się napić krwi blondyna, była o wiele smaczniejsza. - Nie... Chyba to nie problem... Jak w krwi będą wirusy ja to i tak zjadam... Nigdy nie słyszałem o chorym wampirze... Tym bardziej chorym od krwi...
- To dobra, to pij, pij... - wymruczał i sięgnął po leguminę. – Byle szybko, bo potrzebuję drugiej ręki, głupio się je jedną. - Złapał za leguminę i zaczął powoli jeść.
     Izaya złapał mocniej za blondyna, gdyby ten chciał mu się wyrwać. Co to to nie! Teraz pije do oporu. Musi jakoś zgromadzić nieco sił, a dla Shizuo to żaden ubytek krwi.
     Blondyn popatrzył na niego kątem oka, uśmiechając się lekko. Był już cięty mieczem, pochlastany przez durne pijawki, stosowano na nim terapię pijawkową, a ten go trzymał, jakby miał uciec...
- Czyżby to miał być mocny uchwyt? - spytał z rozbawieniem. – Nie wysilaj się... - W końcu podnosił już nie lada ciężary, a ten myślał, że w razie czego go nie strzepnie...
- Ahato o fomma ha nebebe ma fachał fa! - odpowiedział Izaya nadal pijąc. Miało to znaczyć coś w stylu "i tak nie puszczę, nawet jeśli będziesz mną szarpał" i przytrzymał się go mocniej.
- Ne łozu... Khm. Nie rozumiem, ale nieważne, jedz. - mruknął, wracając do swojej leguminy. Chwilę potem z radością przypatrzył się ciepłemu mleku i upił długi łyk, przez który kilka kropel spłynęło mu po brodzie. - Aaa, pycha! - niemal jęknął z radości. Wczoraj pił wino, a tak naprawdę wolał mleko...
     Izaya uśmiechnął się pijąc. Dość długo obserwował blondyna, by znać jego zachcianki i przyzwyczajenia, mimo to cieszył się bardzo, że Shizuo smakuje śniadanie.
     Teraz już w świetnym nastroju, mimo choroby, Shizuo otarł białe krople z brody i kącików ust, spoglądając nawet życzliwie na Izayę. No w końcu gdyby nie on jeszcze by teraz go wołali do pracy bez jedzenia... A tak był wręcz pełny... A uwielbiał tak dobrze się najeść.
     Izaya napotykając życzliwe spojrzenie blondyna przerwał picie i puścił jego rękę. Otarł szybko brodę i uśmiechnął się do niego pokazując czyste ząbki. Podszedł i przytulił się do koszuli blondyna.
- No, tak to możesz częściej... - Złapał go i zaniósł na swoje posłanie. Tam ułożył się wygodnie, a jego na swoim brzuchu. Przyjemnie... Teraz było naprawdę przyjemnie... Mógł dalej iść spać.
- Przytulam się cały czas~... Jak mógłbym częściej? - zdziwił się, ale jeśli Shizuo poda mu sposób to z chęcią to zrobi. - A pić mi częściej nie dajesz... Zresztą nie wydaje mi się żeby to było dla ciebie przyjemne...
- Nie... Tak z jedzeniem... Tak jest dobrze. - mruknął i z wymalowanym na twarzy błogim zadowoleniem zamknął oczy. - Tak możesz częściej... A co do picia to pij sobie, póki jesteś mały, to jak ukąszenia komara.
- Mogę ci przynosić, jeśli będziesz mnie karmił... I jeśli to nie problem by jeden mnich miał zaniki pamięci... albo problemy z nią. - mruknął. Taki efekt uboczny kontroli umysłu.
- Nie no... Nie będę komuś niszczył życia tylko z powodu jedzenia... A żywić cię muszę chyba tak czy inaczej, skoro masz urosnąć. Dużo ci jeszcze brak sił? - mruknął, zaczynając już odruchowo go głaskać, tym razem także po pleckach.
- Nie wiem Shizzy... Nie mam żadnego wampiro-licznika nasycenia w ciele... Nie wiem nawet po jakim czasie nie jedzenia stałbym się małą wersją. Po prostu musimy czekać. - westchnął, wtulając się w blondyna.
- Szkoda... - Ziewnął, zakrywając usta dłonią. Nawet nikt na razie nie pukał do drzwi... Dobrze, bo nie wiedział jeszcze, gdzie ukryje te całe naczynia. Patrząc na to, że należało mu się łóżko i cała reszta za bycie egzorcystą i każdy się go trochę bał, to w sumie nie powinien ich nawet chować... Ale na razie się nie wyłamywał, prócz wagarowania od zwyczajnej pracy. Po co...
- A co chciałbyś już puścić w obroty dużego mnie? Nie ładnie to tak wykorzystywać gości~... - mruknął posuwając się lekko w górę. A nóż Shizuo pogłaszcze go po tyłku i będzie miał powód do kolejnego żartu z niego?
- Chciałbyś... Ale tak dobrze to nie ma... Pogłaskał go od głowy po kość ogonową, bo mniej nie obejmował palcami. Zresztą nawet nie poczuł różnicy... Po prostu go głaskał, nie? - Robienie tego ze mną to taki zaszczyt, że nikt go nie dostąpi, jeśli takie wyjaśnienie ci pasuje...
- Zapamiętam to sobie. - Oblizał się chciwie. Cóż, nie obiecał, że się do tego zastosuje... I przyjmie to bez żadnego ale. - Shizzy a możesz mnie tam podrapać? - jęknął.
- Mhmm... A tam to gdzie? - mruknął, nawet nie patrząc. Nadal miał zamknięte oczy... Co za przyjemny poranek... Aż zapolowałby na wampira... Tylko o dziwo Izaya się teraz pod pojęcie wampira nie zaliczał. No i nic złego nie robił, a nawet dobre rzeczy... Raczej na takiego złego wampira by zapolował...
- Za uszami i na tyłku. - mruknął, nadstawiając się. Shizuo powinien częściej go rozpieszczać... W sumie powinien nigdy nie przestawać tego robić, skoro tak im obu było dobrze.
- Na tyłku to sam się podrap... Jeszcze ci go przypadkiem uszkodzę. - prychnął i wsunął palec między jego uszy, drapiąc go lekko za jednym i potem za drugim. Oczywiście lekko jak na niego, więc dla Izayi musiało być wystarczająco...
     Izaya nie mogąc się powstrzymać leżał plackiem i mruczał coraz głośniej.
- Nie po tyłku, na ogonku... - zdołał jeszcze powiedzieć.
- A no chyba... - Zsunął dłoń na jego ogonek. - Tutaj? - wymruczał, próbując go tam podrapać odpowiednio. Miał śmiesznie mały ogonek... Jak taki frędzelek od dywanu...
- Taaak~! TAM~!!! - jęknął wyginając się w łuk. Nic nie mógł poradzić, że uwielbiał być tam głaskany. - Na przyszłość... - wysapał między jęknięciami. - Wiesz co masz mi robić - jęknął przeciągle - żebym ja zrobił ci wszystko...
- Nie obiecuj takich rzeczy w takiej formie... I nie jęcz tak, dobra...? - mruknął, drapiąc go dalej tak, jak chciał. Aż będzie miał dość... No chyba, że prędzej sam nie wytrzyma i go z siebie zwali zakopując się w słomie, ale to tylko jak będzie jęczał...
      Izaya popatrzył na niego roziskrzonymi oczkami dopiero po chwili jakby składając słowa blondyna w całość. Delikatnie kiwnął główką. Zacisnął łapki w piąstki na koszuli blondyna starając się powstrzymać, a gdy to nie pomogło wgryzł się w nią też zębami.
     Czując jak jego koszulka jest szarpana przez małego bruneta Heiwajima uśmiechnął się lekko i zostawił jego ogonek w spokoju.
- Co za dużo to nie zdrowo. - stwierdził, uprzedzając pytania, czemu przestał i na powrót zamknął oczy.
- Co? - Izaya jęknął niepocieszony, puszczając koszulę. Podszedł do spokojnie leżącej dłoni blondyna i zaczął nią szarpać. - Może jeszcze troszkę co~... No... Chociaż sam ogonek... - Prosił raz to ciągnąc raz to głaskając dłoń.
     Blondyn mimowolnie uniósł kąciki ust, poza tym na razie nie dając znaku, że nie śpi. Dopiero kiedy napastowanie jego dłoni przestało być tak bardzo znośne otworzył usta.
- Nie no... Za dobrze ci ze mną jak będę tak robił...
- Ale ja chcę żeby mi było dobrze... - poskarżył się, chwytając blondyna za palec wskazujący i zaczynając przesuwać ustami po jego długości cały czas patrząc na blondyna proszącym wzrokiem. Ogonek owinął się wokoło kciuka.
     Blondyn zerknął na niego kątem oka bez wyraźnych emocji i westchnął cicho.
- No już puść. - odezwał się wreszcie z rezygnacją. - Niech ci będzie, podrapię cię po tym ogonie... Tylko skończ...
     Brunet uradowany zaklaskał w dłonie i usiadł na dłoni blondyna. Jego ogonek zafalował wesoło.
- Cze~kam~!
     Zsunął go znów na swoją bluzkę, przesuwając palce na jego ogonek i zaczynając go tam drapać. Jedyne co to pocieszał się myślą, że jak już wstanie, znów popije mleka. Jeszcze powinno być tak samo ciepłe... Przyjemnie ciepłe...
     Ogonek figlarnie raz to uciekał raz to przysuwał się do pieszczących go palców, a sam brunet otumaniony przyjemnością leżał plackiem na blondynie pomrukując od czasu do czasu.
- Uważaj na paznokcie, bo mi futerko wyrwiesz...
- Nie zamierzam... - mruknął. Całkiem zabawnie grzał kawałek jego odkrytego torsu. Shizuo sięgnął po koc i przykrył ich obu, wracając zaraz do już bardziej głaskania niż drapania jego ogonka.
     Izaya jęknął niekontrolowanie z przyjemności. Chętnie wtulił się w ciepły tors i z pomrukiem zadowolenia przyjął kocyk. Układał się i wyginał żeby tylko ciepła ręka blondyna bardziej go głaskała.
- Shizzy... - sapnął. - A możesz jeszcze... między skrzydełkami?
- Chyba to lepsze, niż żebyś miał się tak dalej wyginać biodrami... - mruknął i przeniósł palce na jego plecy, przesuwając palcami między jego skrzydełkami. Śmieszne, skórzane... wypierdki. Parsknął cichym śmiechem, aż całe jego ciało zadrżało. Zwykle okazałe skórzane skrzydła, teraz... Stan jak widać...
- Haa!!! Z czego się tak śmiejesz Shizzy? O czym niby sobie pomyślałeś co? - mruknął udając rozdrażnionego. - To, że kręcę dobrze biodrami to atut... Przynajmniej wiesz, że są sprawne i mogą zrobić sporo całkiem fajnych rzeczy~...
- Tak, tak, a ja jeszcze więcej nie bojąc się, że cię połamię, tak? - mruknął, nadal rozbawiony. - Nie bądź taki tyłkocentryczny, myślałem o czymś innym... - Podrapał lekko brzeg między jego skrzydełkiem a plecami.
- O! Tam tam~!!! - Nadstawił się zapominając na chwile o całej rozmowie. - Hę? ...O czym mówiliśmy Shizuś? O jak mi dooo~brze~! - westchnął z lubością, delikatnie i mimowolnie zaczynając machać nogą, jakby był psem. - O czym myślałeś jak nie o moim seksownym tyle?
- O tych malutkich skrzydełkach. - mruknął i dalej tam drapał, zaraz to samo robiąc koło drugiego skrzydła. No fetyszu skrzydełek nie miał na pewno, nawet ich nie lubił... Jak Izaya był duży przynajmniej.
- Ładne są prawda?- Uśmiechnął się machając nimi delikatnie - Też je bardzo lubię~... Co prawda fajniej w nich wyglądam gdy jestem normalnych rozmiarów, ale tak też jest nieźle~! Dodają mi troszkę tajemniczości i charyzmy, ne Shizzy, też tak uważasz~?
- Nie... Moje zdanie jest trochę inne. - odparł jedynie naginając prawdę. No bo nie trochę, a diametralnie inne. Ale po co mu burzyć radość... Że te skrzydła są śmieszne, a duże wkurwiające i najbardziej przypominają demona...
- Hę~? - zdziwił się, lekko nimi ruszając. - Ale uważasz, że są fajne, nie? - dopytywał się, przewracając na plecy. - Teraz po brzuchu~... - poprosił, wesoło się przy tym śmiejąc. Złapał palec blondyna i pociągnął lekko za opuszek.
- Te tak... - Znów nagiął prawdę, by nie niszczyć mu radości. Bo po co mieliby znów się kłócić... Póki nie czytał mu w myślach było ok. Ba, było całkiem dobrze... Dał się pociągnąć jego łapkom i zaczął głaskać jego brzuszek.
     Izaya zamruczał nadstawiając brzuszek i uśmiechając się uroczo.
- Uwielbiam jak to robisz~... - wymruczał. Chciałby się jakoś odwdzięczyć, ale niestety w tym momencie jego małe futerkowe sumienie było zbyt rozproszone przez blondyna. - Myślałeś o zostaniu wampirzym drapaczem? Albo masażystą~... Chociaż nie~... bo wtedy nie miałbym cię tylko dla siebie.
- Nie ma takiej szansy, i tak bym nie skorzystał... - mruknął kręcąc głową, jednak nie przestał głaskać jego brzuszka. Śmieszny w dotyku... Taka malutka klatka i miękkie ciałko. Nigdy tak sobie nie wyobrażał wampira, nawet Izayi...
- Powiedziałbym teraz coś zboczonego, ale wtedy przestaniesz mnie drapać. - westchnął z lubością oddając się przyjemności. W pewnym momencie podkurczył jedną nogę i zaczął nią kręcić jak pies. Nie mógł się powstrzymać. Było mu za dobrze.- W życiu nikt mnie tak nie drapał~... Jak dobrze!
- Coś zboczonego? Co w tej sytuacji można powiedzieć zboczonego...? - Albo jego wyobraźnia nie działała, albo Izaya miał jakieś naprawdę dziwne skojarzenia... - Tak cię na pewno nikt nie drapał, o ile nie byłeś wcześniej w takiej formie... - dodał, przenosząc palec tak, by przy okazji głaskać go pod brodą. Aż prawie się zaśmiał...
     Izaya prawie rozpuścił się pod wpływem przyjemności. Miał wrażenie, że zaraz zmieni się w plamę, plamę która jedynie będzie chcieć, by głaskano ją mocniej, częściej i więcej. Shizuo poraz pierwszy wywoływał w mim takie emocje, wcześniej po prostu lubił go denerwować i wkurzać, czasem urozmaicając to zażenowaniem.
- Naprawdę sporo. - zdołał wymruczeć. - Że masz cudowne palce i potrafisz zdziałać nimi cuda, że nigdy jeszcze mnie tak nikt nie pieścił i że mógłbyś zjechać nieco niżej tymi słodkimi paluszkami a kwiczałbym z radości... Tak, jestem pewien, że chciałem powiedzieć ci to ostatnie. - stwierdził nagle bardzo skuszony tą wizją. - A no i że powinieneś się cieszyć, że ta mała forma nie ma brodawek bo sutki by mi już od dawna stały. - dodał uśmiechając się najwredniej jak tylko mógł w tej chwili... Co wyszło blado na tle jego wszystkich uśmieszków. - Ale nie przestawaj! - poprosił, mając na myśli głaskanie.
- Bardzo ciekawe. - sarknął i złośliwie przejechał palcem po całym jego ciałku, a potem znów wrócił do gładzenia go pod szyją. Do tej pory nie miał okazji być dla niego na tyle złośliwym, by go zdenerwować i samemu się śmiać, dopiero w tej formie Izayi nadarzały mu się takie okazje... Czemu by ich czasem nie wykorzystać? Chociaż wizje, które mu podłożył były naprawdę złośliwe, to aż miał ochotę je sprawdzić, żeby zobaczyć, z jakim szokiem by zareagował.
     Izaya zatrząsł się z przyjemności i westchnął przeciągle. Shizuo ustawiał go jak chciał... I będzie ustawiał nadal, od kiedy poznał mały wampirzy sekrecik. Mimo to w obecnej chwili Izaya martwił się trochę tym co może się wydarzyć gdy Shizuo znów przejedzie ręką po jego całym ciele. A konkretniej martwił się tym, że w małych wampirzych spodenkach powstanie mały typowo ludzki problem... Albo nawet wytryśnie i blondyn będzie musiał to prać! A wtedy to już na pewno go więcej nie będzie głaskał!
     Blondyn pogłaskał go jeszcze po głowie i zostawił w spokoju. No teraz to już zdecydowanie starczyło mu przyjemności, bo jeszcze rozpuści malucha...
- No, starczy, starczy... Nie za dobrze ci? - spytał, rozbawiony, widząc rozmarzoną minkę Izayi.
     Izaya rozejrzał się, lekko zdezorientowany. Czemu to przyjemne się skończyło? Pozbierał się szybko i podszedł do blondyna na czworakach zaraz zaczynając się ocierać o jego rękę. Właził pod nią i tulił do niej głowę.
- Dobrze, ale nie ZA dobrze... - mruknął, nadal nie zaprzestając starań.
- A co, mam ci zrobić ZA dobrze? - mruknął i uniósł sugestywnie brew. No chyba lepiej nie i chyba lepiej, jakby sobie tego nawet nie wyobrażał... Bo to nierealne... Przygwoździł go dłonią do swojego torsu. - No już się tak nie łaś, to nic nie da...
     Izaya na początku jęknął niezadowolony, ale zaraz począł się wtulać w ciepłe ciało smyrając po nim łapkami i policzkiem.
- Tak też jest nieźle... - mruknął jakby przekonując samego siebie. - Chciałbym żebyś mi jeszcze kiedyś zrobił dobrze... - przyznał. To było naprawdę przyjemne jakkolwiek by na to nie patrzeć.
- Jeszcze kiedyś zrobił dobrze? - powtórzył. - Nie robiłem ci dobrze, tylko cię głaskałem... I to bo byłeś grzeczny, nie zapominaj... Jasne? - burknął. Złapał go i wstał, drugą ręką chwytając za dzbanek i pijąc wciąż ciepłe, przepyszne mleko. Uzależniające...
- To znaczy, że teraz mnie nie głaszczesz bo zrobiłem się niegrzeczny? To powiedz... Co robiłem będąc grzecznym... Mogę to znowu zrobić, ile chcesz. - zapewniał. - Ale pogłaskaj jeszcze...
- No nie byłeś... Mmm... - Ponownie upił łyk mleka i oblizał usta ze smakowitej cieczy. - Co ja mówiłem...? Aha. Nie byłeś, ale przecież nie będę cię głaskał cały czas, jeszcze ci spowszednieje i co wtedy...? Chwila przerwy. - mruknął i kucnął przy jednej z szafek. Coś ciekawego by się przydało, żeby sobie dzień zapełnić...
- Nie spowszednieje.  - obiecał, nadal przyklejony do torsu blondyna. - Pierwszy raz mnie ktoś tak głaskał... Nie chcę żeby ostatni! - jęknął żałośnie. Pierwszy raz od dawna nie udawał, niczego, a po prostu mówił. I to prawdę! Miał nadzieję, że blondyn to doceni.
- Nie ostatni, nie ostatni... Mówię przerwa a nie koniec, jeszcze kiedyś cię pogłaszczę, więc już cicho... Chyba, że chcesz naprawdę niemiłych zagrań z mojej strony, to powodzenia, próbuj dalej...
- Yatta! Shizzy mnie jeszcze pogłaska! - Uradowany wtulił się w niego mocniej. - Ne, a jakie byłby te "niemiłe zagrania"? I czy twoja obietnica "jeszcze pogłaskam" obowiązuje też jak będę duży? Bo mam takie jedno miejsce między skrzydłami...
- Nie. - odparł od razu i w końcu wyciągnął karty, przenosząc się z nimi na posłanie. Smarknął i otworzył lekko usta, oddychając przez nie. - Jak będziesz duży to mnie nie obowiązuje... Obowiązuje póki jesteś mały. A co do tego, co to by były za zagrywki, to byłyby po prostu niemiłe... Dlatego nie narażaj się na nie na razie, o. - Posadził go obok siebie na słomie i zakrył plecy kocem, tasując karty.
     Izaya pacnął się łapką w łepek i pokręcił nim chwilkę, po czym pomachał skrzydełkami i podleciał do śniadania przyniesionego przez mnicha. Zabrał chusteczki które wcześniej kazał tu położyć i przyniósł dwie blondynowi.
- Teraz powiedz mi, jakie niemiłe rzeczy... - mruknął uśmiechając się i podając mu chusteczkę.

5 komentarzy:

  1. Awawawawawawaw :3 Tak chyba w praktyce wyglądała moja reakcja xd Mizianie i te teksty Izayi, rozpływam się i cierpię na brak insuliny.
    Izaya wierzę, że ci się uda. Bo kim jesteś? Jesteś zwycięzcą. No kim jesteś? Jesteś zwycięzcą ! Zaciągnij Shizusia w krzaczkową kryjówkę, a jak będzie się opierać to zawsze zostaje sprawdzona metoda w postaci chusteczki i chloroformu, prawie jak podryw na chemika " hej mała, czy ta chusteczka nie pachnie ci chloroformem? "
    Pozdrawiam i weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam wyłączenia! Zwyczajnie nie mam czasu żeby komentować! Cudem staram się wszystko czytać, ale staram się!
    Pozdrawiam i weny życzę!
    Wasza Haru-chan :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczenia miło być zamiast wyłączenia, głupi słownik w telefonie robi co chce

      Usuń
  3. Jest 15.09 gdzie kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń