sobota, 31 stycznia 2015
dj - Wszyscy x Kuroko - (bez tytułu)
środa, 28 stycznia 2015
Prezent à la Orihara 1
Dziś mamy wielki dzień ^^ NAJLEPSZEGO SHIZU-CHAN i niestety polska blogosfera nieco mnie w tym dniu zawiodła ;_; JEDNA krótka miniaturka na WSZYSTKICH blogach Drr!! jakie znam... to boli...
Ale dziś jest wielki dzień również z innego powodu XD Staruję z jakimś takim niby to two-shot może 3 rozdziały wyjdą... krótkie to to i nie ma nazwy. Ale klimatycznie bo urodzinki bestyjki~!
Uprzedzam pytania, nie wiem kiedy część 2 T^T Żeby nie było, uprzedzam - postaram się tak zagmatwać tę historyjkę, żeby była choć trochę zaskakująca dla każdego ^^ zobaczymy jak mi wyjdzie
Enjoy~!
(Psssst....pssssst.... po waszej prawej stronie ekranu ukryty jest taki magiczny przycisk czyniący w schroniskach dobro :3)
Rozdział 1
Co roku Izaya samodzielnie wymyślał prezent na urodziny Shizuo, a następnie szczycił się nim przez okrągłe 365 dni. Był tak dumny ze swoich oryginalnych pomysłów, że przechwalał się nimi przy niemal każdym spotkaniu, z kimkolwiek. Na słuchaniu tego najbardziej cierpiały jego siostry.
W tym roku postanowiły wreszcie rzucić bratu wyzwanie.
– Zrobimy Shizu-tan lepszy prezent niż ty kiedykolwiek, Iza-nii!
Te przeklęte słowa, wraz z konspiracyjnymi pomrukami i kiwnięciami głowy, nie chciały opuścić myśli informatora. Od tygodnia nawiedzały go niczym dwa demony zatruwające umysł i uniemożliwiające skupienie się na pracy. Tym bardziej na wymyślaniu prezentu.
On – Wielki Informator z Shinjuku – znalazł się w impasie i musiał w końcu to przyznać. Normalnie, gdyby chciał zaskoczyć Shizuo, po prostu zrobiłby coś zwyczajnego. Blondyn tak bardzo przywykł do jego dziwactw, że niemożliwym było go czymkolwiek zaskoczyć. Tym razem jednak Izaya nie mógł sięgnąć po tę strategię – oznaczałoby to przegraną z bliźniaczkami, a on nie godził się na żadną porażkę! W końcu to on najlepiej zna Shizuo. Jak mógłby przegrać?
Nie mając lepszego pomysłu, po raz kolejny przeglądał folder z informacjami o Shizuo. Niczego nowego tam nie znalazł, ale przynajmniej zajmował czymś myśli i uspokajał nerwy.
– Jak tak dalej pójdzie, to zacznę siwieć w wieku dwudziestu jeden lat – mruknął do siebie.
Nie zwrócił uwagi ani na zdziwioną minę sekretarki.
– Kupię ci szampon do koloryzacji.
– Nie przejdzie… – westchnął. – W liceum zmieszałem mu rozjaśniacz z szamponem. Do teraz farbuje się na blond. Nie mogę się powtarzać.
Wiedział, że bliźniaczki na pewno nie próżnują. W końcu po co się zakładać, nie mając choćby zarysu planu wygranej? Izaya postanowił sprawdzić, co kombinują jego siostry, i ewentualnie udaremnić ich wysiłki. Bo jeśli on nie miał prezentu, to nikt nie powinien go mieć! Przez chwilę rozważał nawet, czy nie był na tyle zdesperowany, by im ten prezent ukraść.
Przeciągnął się na krześle, a potem zabrał do pracy.
Ku jego zdziwieniu Mairu nie wykupiła połowy cukierni dla Shizuo. Izaya niechętnie musiał przyznać, że i on miał kiedyś taki pomysł, choć uznał go za zbyt mało wredny jak na „pchłę”.
Obserwował teraz, jak jego siostra najzwyczajniej w świecie rozmawia wesoło z bestią z Ikebukuro na środku skrzyżowania. Skoro na twarzy Shizuo pojawił się cień uśmiechu, musiały wymyślić coś dobrego. A potem zobaczył jak twarz blondyna przybiera bardziej pretensjonalny wyraz.
„Nie, nie dam wam biletów na premierę mojego brata” – sparodiował głos byłego barmana, podkładając go idealnie pod obraz z kamery przemysłowej. W tych kwestiach Shizuo był przewidywalny, więc dlaczego zawsze psuł plany Izayi?
Chwilę później Izaya już wiedział. Shizuo – czerwony ze złości – odkrzykiwał coś jego siostrom. Wielki Informator nie był w stanie przewidzieć, co to było.
– Namie~ Szybkie pytanie. Co byś mi kupiła na urodziny? – Okręcił się na krześle, odchylając głowę w tył. To zdecydowanie było trudne: wymyślić najlepszy możliwy prezent dla nieprzewidywalnego blondyna, i to z pozycji Wroga Numer 1.
– A niby dlaczego miałabym ci coś kupować?
Izaya zirytowany przejechał palcami po włosach.
– Uznajmy, że musisz, więc? – Zamyślił się, patrząc w sufit. W głowie miał pustkę i nie sądził, aby tym razem Namie mu pomogła, choćby i nieświadomie. – Zapomnij. Potrzebuję speca od prezentów urodzinowych, a nie marną sekretarkę – stwierdził z ironicznym uśmiechem. – Czy może chcesz mnie wyprowadzić z błędu?
– Nie, wszystko w jak najlepszym porządku – odpowiedziała obojętnie. – Nie płacisz mi za słuchanie twoich chorych planów. – Podniosła jakąś kartkę i przyjrzała się jej uważnie.
Chwilę później usłyszała trzask drzwi. Odetchnęła z ulgą, bo skoro Izayi nie było, to…
– Seiji-kun~ Jestem teraz tylko twoja! – zapewniła, chwytając za zdjęcie stojące na biurku. Pogładziła chłopaka po włosach i palcem namalowała na szkle serduszko.
Westchnęła, wpatrując się w ramkę. Trzeba przyznać, że Izaya potrafił robić prezenty. Pamiętała, jak Shiki dostał od niego kiedyś ekskluzywny zestaw fana Ruri Hijiribe. Mafiozo zachowywał się wtedy niezwykle dziwnie – niepewnie zerkał na zestaw, trzymał go w rękach i nawet naturalnie się uśmiechnął, gdy zobaczył coś, co Izaya nazwał „dopingującym płaszczem”. W praktyce było to kimono bez obi i rękawów, na którego tyle wypisano specjalne hasło motywujące dla gwiazdki.
To jednak nie był jedyny udany prezent Izayi. Jej podarował ramkę z półnagim zdjęciem brata. Nic lepszego nie mogła sobie wymarzyć, choć nigdy by się do tego nie przyznała. W końcu to prezent od Izayi – a on na pewno chciałby czegoś w zamian. Podejrzewała jednak, że Orihara czerpie wystarczającą satysfakcję, dając ludziom kontrowersyjne prezenty, o których skrycie marzą, a których sami nigdy nie zdecydowaliby się kupić.
Stawiał ich pod ścianą: z jednej strony dawał wymarzoną rzecz, z drugiej zmuszał do ukrywania radości przed innymi. Takie prezenty były dokładnie w jego stylu.
Westchnęła raz jeszcze, uśmiechając się lekko. Czasami Izaya nie był taki zły. Miał tylko jedną wadę, o której boleśnie się przekonała chwilę później, gdy przerażona dźwiękiem telefonu spadła z krzesła. Jej pracodawca uwielbiał dziwne dzwonki i nigdy nie można było przewidzieć, co tym razem zabrzmi. Teraz było to „Vrom, vrom” – jak sam określał – czyli odgłos motocykla bezgłowego jeźdźca.
– Ten idiota zapomniał telefonu – warknęła, chwytając za urządzenie i sprawdzając, kto dzwoni. – „Dwa małe potworki”... – I to była kolejna wada jej szefa. Nigdy nie potrafił nazwać kontaktów normalnie, zawsze wymyślał jakieś głupie szyfry. Przed Wigilią miała zadzwonić do Akabayashiego i przez pół godziny szukała odpowiedniego numeru, by na końcu odkryć, że zapisał go jako „czerwona bombka choinkowa”. W tym samym czasie Shizuo figurował jako „ciasto świąteczne”. Cóż, nie wnikała.
Niepewnie odebrała telefon. Gdy usłyszała wesoły, dziewczęcy głosik trajkoczący „Iza-nii! Iza-nii!”, uśmiechnęła się z ulgą. W dobrym humorze odpowiedziała dziewczynkom, że ich brat wyszedł i prawdopodobnie nie będzie z nim kontaktu przez kilka godzin. Zapisała też na kartce wiadomość, jaką podyktowały, i nie zastanawiając się nad jej dziwną treścią, rozłączyła się. Całe rodzeństwo Orihara było pokręcone, więc nie zdziwiła się, że dziewczynki zostawiły bratu rebus.
„Iza-nii, Iza-nii~! Co jest wielkie, fioletowo-różowe i chce to mieć Shizu-chan?”
_____________________________Jak myślicie co jest rozwiązaniem zagadki? :P
wtorek, 27 stycznia 2015
AkaKuro - List - mini dj
piątek, 23 stycznia 2015
Drr!bble - Prezent na przeprosiny
Wiem, że miałam to dodać ze 2 albo 3 dni temu, ale... prawda jest taka, że miałam tyle wszystkiego, że nie miałam jak choćby dotknąć komputera T^T
Wiem, że to (pomysł) oklepane jak diabli, ale tak mnie naszło.... nie mam siły chyba pisać nic bardziej konstruktywnego.
To znów droubble równo 200 słówek (nie licząc tytułu)
Przypominam o możliwości kliknięcia w banerek po prawej stronie i nakarmienia psiaków :3
Prezent na przeprosiny
Shizuo nie był zbyt domyślną osobą, a przynajmniej tak twierdził Izaya. Na jakiej podstawie? Ilekroć się pokłócili, a więc przynajmniej raz na tydzień, blondyn się tym nie przejmował. Następnego dnia zachowywał się jak gdyby nigdy nic. Ta postawa niezmiernie irytowała informatora. W końcu nikt nie ma prawa olewać boga! Przy następnej zignorowanej przez ex-barmana kłótni Izaya nie wytrzymał.
- Idź i kup mi coś na przeprosiny! Inaczej nie mam zamiaru wpuszczać cię do domu!
Blondyn wzruszył ramionami i poszedł do sklepu. Wrócił po kilku chwilach podając Izayi reklamówkę.
- Co to? Ryż?
- Coś. Gdy powiedziałem ekspedientce, że chcę "coś" stwierdziła, że tego nigdy za wiele.
- Masz kupić coś co sprawi, że nie będę zły! - wrzasnął informator zatrzaskując drzwi.
Tym razem blondynowi znalezienie prezentu zajęło więcej czasu. Po około godzinie zapukał do drzwi wręczając brunetowi torbę z Russia Sushi. Izaya zatrzasnął mu drzwi przed nosem, ale ootoro zabrał.
- Kup coś czerwonego! Co się ZAWSZE daje na przeprosiny! W bukiecie! - Większej podpowiedzi dać mu nie mógł.
Tym razem Shizuo przyniósł… cały komplet znaków STOP’u.
- Daj już spokój! Zawsze ci to daję i jesteś przeszczęśliwy, co tym razem może być nie tak! - Shizuo wkurzył się i po prostu pchnął drzwi wchodząc do środka.
poniedziałek, 19 stycznia 2015
"Sprzęt" - miniaturka
- Dziś jest ten dzień, Kise-kun. - odezwał się jak zwykle poważnie Kuroko.
- Ech? Jaki dzień?
- Dzień, w którym nadszedł czas żebyś wreszcie go wyciągnął.
- EECH? Ale nie, Kurokkochi, czemu miałbym go wyciągać? Teraz?
- Obiecałeś, że mi go pokażesz.
- Ale... Ja wciąż nie jestem gotowy... I czemu mam to robić przy tobie?
- Dorośnij, Kise-kun.
- Ale... Ale to mój sprzęt, czemu ty masz go oglądać?
- Sam mówiłeś, że sobie z nim nie radzisz. Niedługo zmieni się w prawdziwy nieużywany staroć. Jeszcze nikomu go nie pokazywałeś?
- A czemu miałbym pokazywać??? - Kise spojrzał na Kuroko niedowierzająco. Ta rozmowa robiła się coraz dziwniejsza... - Nie przyznam się, że sobie z nim nie radzę! - niemal jęknął i zarumienił się lekko. Właśnie to przyznał...
- Dlatego pokaż, znam się na tym lepiej... - westchnął odrobinę zniecierpliwiony błękitnooki.
- Ech?! Ty, Kurokocchi~???
- Midorima-kun mi pokazał. Akashi-kun też zresztą dobrze się na tym zna. Nawet Aomine-kun i Murasakibara-kun coś o tym wiedzą.
- T-t-t-t... - Blondyn najwidoczniej się zaciął. W oczach stanęły mu łzy i zrobił żałosną minę. - Kurokocchi no baka! Mogłeś mi tego nie mówić... Zobacz, przez ciebie płaczę, charakteryzatorka mnie zabije~... - jęknął, ocierajac policzek.
- Nie bądź dzieckiem, Kise-kun. Pokaż go, nauczę cię, jak to się robi. - Widząc, że Ryouta się waha, dodał: - Będę delikatny.
- N-no dobra... - burknął ten w końcu, niezadowolony. Skoro był zmuszony... Dopóki to Kurokocchi, nie będzie tak źle. On go przynajmniej nie wyśmieje, że tego nie umie... - W moim pokoju. - oznajmił jakby zrezygnowany i wprowadził tam za sobą Kuroko. Nachylił się lekko przy szafie i wyciągnął z tamtąd błyszczący nowością przedmiot w czarnej obudowie.
- Kise-kun. Nie włączyłeś przełącznika. - Niższy chłopak przestawił coś na obudowie i podniósł klapkę. - Jesteś tak głupi, żeby nie umieć nawet włączyć laptopa?
- K-Kurokocchiii~!!! Miałeś być delikatny!!! - zawył Kise, chowając zarumienioną ze wstydu twarz w rękach. No przecież to nie jego wina, że dotąd pracował na sprzęcie stacjonarnym...
niedziela, 18 stycznia 2015
Tsuki x Roppi mini - dj Exception II
Dziś druga, i niestety ostatnia część mojego ukochanego mini-dj'a~.... Kończą mi się pomału tłumaczenia dla was "X3 A właśnie~~ gdyby ktoś nie wiedział - na Akai Tenshi pojawił się mini-dj AkaKuro ^^ to tak informacyjnie. Co tam jeszcze...a! ferie mamy jako ostatni w kraju~! *hip hip hurra! -.-""* więc na razie nie spodziewajcie się zastrzyku nowych motek XD
Proszę kliknijcie w banerek "PuistaMiska" i nakarmcie psiaki :3
środa, 14 stycznia 2015
14.01 - Dzień ukrytej miłości; osób nieśmiałych
Była piękna, bezgwiezdna noc. Krople deszczu siekącego bezustannie od długiego czasu bębniły nieznośnie o blaszany parapet za oknem. Nie w to jednak wsłuchiwał się brunet. Miał doskonałe pojęcie o tym, że bębnienie nie ustanie wraz z deszczem, mogło wynikać nawet z wywieszenia prania przez sąsiada z góry. Było bezwartościowe i męczące. On wsłuchiwał się z uwagą w ten cichy szmer gdzieś dalej, w krople opadające prawie bezgłośnie na mokrą już ziemię, rozpadające się w kałużach płynących stromymi ulicami niczym potoki.
Czasami to, co ciche i trudne do wychwycenia jest najcenniejsze. Zjawiska, które trudno zauważyć, rzeczy, na których nie skupiamy się, biegnąc przez życie, przy których się nie zatrzymujemy.
Kto, jeśli nie on, spojrzałby na drzewo rosnące na placu naprzeciwko okna, stwierdzając, że od ostatniego razu nieco urosło i zgrubiało? Kto przechodząc koło znajomych półek w bibliotece zauważyłby nowe przetarcia i wgniecenia na okładkach? Kto wsłuchałby się w ten szmer za oknem, ba, otworzyłby okno i trzęsąc się w zimnie słuchałby tej dziwnej, niewysłuchanej mowy?
Pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu... Nie, w zasadzie to było ładnych kilka lat temu. Gdyby ludzie nie mieli manii odmierzania czasu, nawet nie zauważyłby, że to aż tyle. Jeszcze tych kilka lat temu nie wpadłby nawet na to, by się w to wsłuchiwać, czy patrzeć na świat tymi oczami. Wtedy... Człowiek był jeszcze młody i głupi...
Hachimenroppi zamknął okno z cichym trzaskiem. Ostrożnie odwrócił się i unikając skrzypiących fragmentów podłogi podszedł do kanapy. Zabrał koc, by trochę się rozgrzać i skierował swoje kroki do sypialni. Tam, wciąż jeszcze lekko drżąc z zimna, przystanął nad łóżkiem.
Uwielbiał szum deszczu. Przypominał mu o tym, jak szczere bywają ciche słowa.
Zasłuchał się w cichy, lecz wyraźnie dosłyszalny w niemal niezmąconym spokoju, rytmiczny oddech.
Tsuki... Pamiętasz, jak to było? W tamtych latach, w liceum?
Brunet mimowolnie wrócił wspomnieniami do pewnego pamiętnego dnia.
---
Nie spodziewał się niczego niezwykłego. Ot, kolejny dzień, kolejna godzina szarej, nudnej, ponurej egzystencji. Widok z okna był ten sam - bury. Chlapowata pogoda także nie zapowiadała niczego miłego. Ale czego się spodziewać? Kolejny raz nie poszedł do szkoły, bo i kto mu zabroni. Ile to już było? Pół miesiąca? Cały? Ciekawe, kiedy zadzwonią do jego rodziców...
Ale po co miałby iść? Dla zakuwania nudnej wiedzy na nieinteresujące go tematy? Dla ludzi, którzy go zignorują, bądź znów będą obgadywać, patrząc na niego z ukosa? Czasem nawet w jego obecności... Wszystko słyszał. Nienawidził tych tępych, idiotycznych, bezlitosnych i egoistycznych, a momentami i egocentrycznych stworzeń. Zniszczyły go. Ludzie go zniszczyli. Dla nich dawno już umarł, a fakt, że był jeszcze na tym świecie ciałem wynikał jedynie z malejącego już strachu przed śmiercią. Na jego rękach krwiste strupy wyznaczały czas. Każda kreska oznaczała godzinę, dzień, przybliżała nieubłaganie do nadgarstków, gdzie jego czas miał zostać przerwany. Z każdą kreską topniał strach, a przybywała pewność, że jego zniknięcie nikomu nie zaszkodzi. Bo nie istniał już dla ludzi. Tak czy inaczej traktowali go jeśli nie jak zmarłego, to jak ducha.
Wątpliwości pojawiały się tylko czasami. Czasami kreski były płytsze, jakby niepewne, albo i nawet nie pojawiały się wcale, by potem stać się gorszymi. Poprawionymi. Pełnymi gorzkiej goryczy.
Tylko jedna osoba w ogóle się nim interesowała. Przynosiła mu notatki, parzyła i nalewała herbatę, skupiała się na nim, mówiąc do niego. Jednak gdyby wrócił do szkoły, zapewne całe to zainteresowanie by się skończyło... Nie chciał wracać. Bał się tego. Bał się, że go opuści... I to całe odliczanie, ostatnia oznaka strachu przed nieubłaganym końcem, zniknie.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, wyrywając go ze zwyczajowego otępienia. Wbrew swoim normalnym zachowaniom poderwał się, jednak musiał zaraz usiąść. Nie jadł... Od kiedy nie jadł? Chyba od dawna. Unormował oddech, uspokoił się i gdy mroczki zniknęły wstał powoli, słysząc niepewne pukanie. Kilka kroków i był w przedpokoju. Kilka kroków i stał przy drzwiach.
- D-dzień dobry R-R-Roppi-san... - Tsuki wyraźnie się zacinał, ale nie przeszkadzało mu to. Wpuścił go do środka, zadziwiająco uważnie jak na siebie nasłuchując jego słów.
- Dzień dobry, Tsuki.
Głos miał dość schrypnięty, bo i nie pił nic od dłuższego czasu. Nie czuł potrzeby, póki nie otwierał ust. Podobnie, jak nie czuł potrzeby się odzywać, póki nie miał do kogo.
- Z-zaparzę h-herbaty, dobrze? - Blondyn zarumienił się lekko i odwrócił wzrok, gdy Roppi tak stał, przyglądając mu się bez mrugania. To był nawyk... Nawykł do gapienia się na różne rzeczy. A na Tsuki'ego wyjątkowo przyjemnie się gapiło. Na tle szarych ścian nie tylko on zdawał się ciekawy, nawet ściany, jak się okazywało gdy przy nich stał, miały szarawy jedynie odcień błękitu.
Nie czekając na odpowiedź, która pewnie by długo nie nadeszła, Tsuki sam rozporządził się w kuchni. Wstawił wodę, nasypał zielonej herbaty do imbryka, postawił filiżanki. Odwrócił się znów do przedpokoju, gdzie czekał Roppi i dał się zaprowadzić do salonu. To była już niemal tradycja.
- R-Roppi-san... Skserowałem ci notatki.
Brunet usiadł naprzeciwko niego i zmarszczył lekko brwi. Skserował? Zwykle dawał mu je spisywać i zostawał tak długo, aż je przepisze, a Roppi przedłużał tę chwilę... Czyżby dziś przyszedł na bardzo krótko? Uważał, że jest żałosny z tym swoim trzymaniem go tutaj? Że jest głupi, siedząc w domu i unikając ludzi...? - T-tak sobie p-p-pomyślałem, ż-że dziś m-może ch-chciałbyś... Zresztą n-nieważne...! - Pokręcił głową, aż szalik, zwykle zakrywający aż jego rumiane policzki, nieco opadł. Tsuki poprawił go szybkim ruchem i jakby skulił się bardziej, wbijając wzrok w swoje kolana. Po chwili sięgnął szybko do teczki, wyjął papiery i podał je brunetowi zamaszystym ruchem, tak jakby go parzyły w palce. Gdy ich dłonie przez chwilę się musnęły przy odbieraniu ich, okularnik uniósł jeszcze ramiona i schował się w szaliku aż po oczy, schylając głowę.
- Dokończysz? - spytał wyraźnie Orihara, przeglądając kartki i zerkając na niego, jakby nie zauważył tego nagłego zawstydzenia. Nie rozumiał zresztą powodu... Chyba, że aż tak było mu wstyd, że dotknął kogoś takiego, jak on... Na krótką chwilę brunet nieświadomie zamarł, po czym sięgnął dłonią, chcąc przejechać po strupach na ręce paznokciami. ...Ach, tak. Założył bandaż, by blondyn nie patrzył na niego tak, jak ostatnio.
- B-bo... R-Roppi-san... Widziałeś, jak dziś ładnie za oknem? - Tsuki w końcu spojrzał na niego. Z kolei Roppi zamarł, pustym spojrzeniem patrząc na twarz jasnowłosego. Ładnie...? Czy dla niego ta chlapa, przez którą musiał przebrnąć, była ładna...? Ta breja koło chodników, szary śnieg przy kratkach kanalizacyjnych i krawężnikach, te z pewnością zimne krople spadające z ogołoconych drzew na głowy przechodniów, ten zimny wiatr, warczący przechodnie, samochody podtruwające wszystko spalinami...?
- Nie jest ładnie. - stwierdził prosto. To była jego opinia i tyle... Nie chciał nikogo obrazić. Tsuki jednak najwidoczniej przestraszył się jego słów, albo się zdziwił.
- J-jest ładnie, R-Roppi-san... - odważył się zaprzeczyć ciszej, niż dotychczas. - Ch-chodź. - poprosił, ponaglając go gestem ręki i podszedł do okna. Brunet niechętnie, lecz podążył za nim. Był ciekaw, co on w tym niby widzi pięknego... - Widzisz, R-Roppi-san...? - Na ustach okularnika wykwitł lekki uśmiech.
Orihara przyglądał się apatycznie widokowi za oknem. Bez cienia zrozumienia.
- Szaro. Brudno. Samochody trąbią. - podsumował.
- N-nie! - zaprzeczył gwałtownie Heiwajima, jednak zaraz ściszył głos, jakby wstydząc się własnego wybuchu. - Z-zobacz raz jeszcze, R-Roppi-san... - Wskazał bliżej niezidentyfikowany punkt za oknem. - Tamto d-drzewo. Na g-gałązce po p-prawej... wypuściło pierwszy p-pączek. T-tego stąd n-n-nie widać... - stwierdził jakby ze smutkiem.
- A t-tam k-koło sklepu wyrosły ma-małe kwiatki... - Pomiędzy jego brwiami pojawiła się lekka zmarszczka. - T-tam! Widzisz tę dzi-dziewczynk-kę R-Roppi-san...? T-tę w kaloszach. S-są kałuże, w-więc j-już może się bawić... I-i t-tam za tym drzewem... Ale też n-nie zobaczysz... O, a t-ta para... Oj! N-nie patrz, R-Roppi-san... - Tsuki sam odwrócił wzrok, zarumieniony, co już wywołało lekkie rozbawienie na obliczu Hachimenroppi'ego. Co prawda nic nie rozumiał z tego, co mu objaśniał jasnowłosy, ale jego zaangażowanie sprawiło, że przez tę krótką chwilę sam chciał zobaczyć pierwszy pączek na gałązce po prawej. - R-Roppi-san... - Heiwajima znów na niego patrzył, tym razem z dziwnym zaangażowaniem. - W-wyjdź ze mną! - poprosił i ukłonił się lekko, zamykając oczy, zapewne z zażenowania. W końcu takim był typem człowieka...
- Nigdzie nie wyjdę. - Mimo, że chciał powiedzieć coś innego, słowa same wyszły z jego ust. Roppi gwałtownie pokręcił głową, odsuwając się o krok. Nie wyjdzie... Czuł, że jego krew krąży szybciej. Czajnik zaczął piszczeć, więc szybko skierował się do kuchni. Tsuki podążył zaraz za nim, wyprzedził go, wyłączył czajnik, a brunet automatycznie zawrócił. Zakręciło mu się w głowie, więc się zachwiał przy obrocie. Tsuki automatycznie złapał go za przedramię, by nie upadł.
- R-Roppi-san!
Orihara momentalnie syknął z bólu i zabrał rękę z jego uścisku, osuwając się pod chłodną ścianę i tak przystanął, łapiąc się za bandaż.
- B-boli cię...? A! - Jakby nagle na coś wpadł, tym razem delikatnie sięgnął po jego rękę. Brunet nie opierał się. Patrzył bez emocji, jak blondyn odkrywa jego tajemnicę. Chociaż było mu trochę szkoda... Nie lubił, gdy ON się temu przyglądał... - R-R-Ro-ppi-san... - wydukał blondyn, patrząc smutno na pięć nowych nacięć. Brunet czuł, jak trzymająca go dłoń zaczyna drżeć.
- Tsuki...? - Nawet on nie mógł powstrzymać zdziwienia, gdy poczuł, jak mokra kropelka spada na jego pokaleczone i częściowo zabliźnione przedramię. Uniósł głowę na tyle, by zobaczyć kolejną łzę, jak spływa po policzku jasnowłosego, który natychmiast ją otarł, jednak za nią pojawiła się zaraz kolejna, to samo po drugiej stronie... Brunet czym prędzej zabrał mu z ręki własną rękę i bandaż, by zawiązać go byle jak i byle prędzej to zasłonić.
Tsuki przez niego płakał. Płakał, widząc jego rany, a to była tylko jedna ręka... Zasmucił go tak, że aż płakał. Powinien był umrzeć zanim go tak zasmucił...
- R-Roppi... D-dlaczego...? - Heiwajima otarł mokre oczy i wpatrzył się w niego. Nie słysząc odpowiedzi zza przygryzionych, zaciśniętych warg przestał płakać, zamiast tego zmarszczył brwi, jakby nad czyś się zastanawiał i po chwili złapał go prawie za ramię, ciągnąc za sobą do pokoju Roppi'ego. - M-musimy w-wyjść. - wydukał, jakby to było coś, co nie podlega żadnym prawom dyskusji. Otworzył jego szafę, znalazł kurtkę i mimo lekkiego oporu bruneta ubrał go najpierw w bluzę, potem w kurtkę. W końcu zaprowadził go do drzwi. Tam Orihara się wyszarpnął, w nerwowym odruchu, ale zaraz został posadzony z pomocą chyba nadludzkiej siły i na jego nogi zostały naciągnięte buty. Patrzył, otępiały, jak Tsuki je sznuruje. Potem założył własne i kurtkę i postawił go na nogi, a w końcu zabierając klucz wyciągnął go za drzwi i zakluczył zamek.
Brunet przełknął nerwowo, nie do końca w to wierząc. Miał wyjść z domu? Znowu? Nie planował już wyjść...
- R-Roppi-san... Chodź, pro-proszę... - Blondyn był już o stopień niżej i wyciągał do niego nieśmiało rękę, chowając policzki w szaliku. Zapewne były karmazynowe... Niemal mimowolnie sięgnął po tę rękę, chwytając ją swoimi szczupłymi, bladymi palcami. Była przyjemnie ciepła... Tsuki przez chwilę patrzył tak, jakby miał spanikować, ale w końcu uśmiechnął się jakoś radośniej i nieśmiało. Pociągnął go lekko w stronę schodów. W ten sposób przeszli całą drogę w dół. Blondyn otworzył drzwi i wskazał szerokim gestem otoczenie, po czym ukrył się jakby w szaliku.
- Za-zacznijmy... - odezwał się, prowadząc go naprzód. Najpierw na pobliski trawnik, gdzie kucnął i popatrzył na niego, by zrobił tak samo. Więc Roppi też kucnął. Tyłem do widowni, patrząc na miejsce, które wskazywał blondyn. - Wi-widzisz, R-Roppi-san...? T-trawa już zaczyna r-rosnąć... T-ta jest ca-całkiem młoda... - Dotknął szczeciniastej i sztywnej młodej trawy, po czym wstał. Wyglądał na lekko podekscytowanego. Pociągnął go lekko, nie puszczając jego dłoni. Zawstydził się tym, ale zaraz wrócił na właściwy tor. Pociągnął go koło sklepu. Tu już było brunetowi bardziej niezręcznie... ale kucnął. Heiwajima wskazał mu kolejne miejsce. - A t-tutaj są m-małe kwia-kwiatki... W-widzisz? B-będą śliczne jak podrosną. I-i jeszcze... - Ponownie wstał i pociągnął go dalej. Przez ulicę, na mały placyk. Na ścianie ślizgawki ktoś namazał grafitti, o ile można to nazwać mazaniem. Malunek przedstawiał pajacyka w zimowej kurtce machającego z czapką w ręce. - M-macha odchodzącej zi-zimie. - stwierdził z przekonaniem jasnowłosy. Nagle nachylił się do murka otaczającego placyk i wziął coś, co weszło mu na palec. Pokazał Roppi'emu małego robaczka. - J-jeszcze wieje, a-ale n-niedługo będzie cie-ciepło, skoro już wy-wyszły... - Odłożył stworzonko na murek i popatrzył znów na Oriharę. Uśmiechnął się lekko widząc, że ten przypatruje się owadowi. - A t-teraz moje naj-największe odkry-odkrycie! - stwierdził, podekscytowany. Nie musiał ciągnąć bruneta, by ten poszedł za nim. Tym razem bez namów skierował się do drzewa, gdzie Tsuki chwilę szukał, aż w końcu znalazł. Zaśmiał się cicho, gdy zimna kropla wody spadła mu na nos. Złapał za odpowiednią gałąź i przyciągnął ją pod oczy Hachimenroppi'ego, zadowolony z siebie. Na wydawałoby się suchej, ciemnej i małej gałązce wydać było dość mały, zielony pączek. Oriharę zastanawiało, ile czasu musiał stać tutaj, by wypatrzeć tę ledwie widoczną kropkę... A może to był przypadek...? Spojrzał na Tsukishimę i tak zastygł, zdziwiony nagłą powagą w jego wzroku, utkwionym w tym pączku. Heiwajima odłożył gałąź na miejscu i ścisnął odrobinę mocniej jego dłoń, spoglądając mu w oczy. - Roppi-san. - odezwał się, w końcu bez zająknięcia wypowiadając jego skrócone imię. - W-wiesz... Uważam, ż-że jesteś jak to drze-drzewo. - oznajmił niby spokojnie i zarumienił się lekko. - J-jak cała na-natura teraz... B-bo m-można by po-pomyśleć, ż-że wszystko już u-uma-umarło. - Z widoczną trudnością powiedział ostatnie słowo i spuścił wzrok, widocznie nie będąc w stanie patrzeć na niego podczas tej mowy. Dłoni jednak nie puszczał. - A-ale j-ja widzę. T-ty tak jak to drze-drzewo, R-Roppi-san... B-bo... - Schował się w szaliku, przez co jego słowa stały się nieco niewyraźne, chociaż wciąż zrozumiałe. - J-ja wiem, że mo-możesz znowu ro-rozkwitnąć. N-nie chcę... - Zamknął mocno powieki, wyciągając usta zza szalika, tak by go było lepiej słychać. - N-nie chcę, że-żebyś umierał! - Złapał go mocniej za dłoń, nie robiąc mu jednak krzywdy. - B-bo zakochałem się w to-tobie, Roppi-san. - stwierdził nagle cicho, ale na tyle wyraźnie, że słowa te zdawały się rozbrzmiewać echem. Już całkiem czerwony otworzył oczy, by znienacka puścić jego dłoń i schylić się odrobinę, by móc go objąć.
Roppi przez chwilę stał nieruchomo, jakby skonfundowany. Te ciche słowa poruszyły go bardziej, niż jakikolwiek krzyk byłby w stanie go poruszyć. Cichy głos Tsuki'ego wołał go najmocniej. Powoli, jakby nieśmiało, uniósł ręce i też go objął.
---
Hachimenroppi uśmiechnął się delikatnie na to wspomnienie, odruchowo gładząc stare blizny na swoim przedramieniu. Pamiątka po jego głupocie. Po chwili takiego stania zrzucił z siebie koc, wiedząc, że jego chłopak będzie się z rana zastanawiał, skąd on się wziął na podłodze.
Wsunął się pod kołdrę, od razu przytulając się do ciepłego torsu Tsuki'ego. Miękka skóra pod jego palcami, ten delikatny zapach mogący należeć tylko do jednej osoby - woń książek, zielonej herbaty i nuta czegoś jeszcze, co chyba zależało od jego płynu do kąpieli - oraz powolny, spokojny oddech i odruchowo otaczające go ciepłe, silne ramiona. Wszystko to były pozornie małe, zwykłe już rzeczy, na które zwykły człowiek nie zwróciłby może uwagi. A jednak Tsuki codziennie uczył go, jak bardzo można się nimi zachwycić.
wtorek, 13 stycznia 2015
Mini dj - Akashi x shota!Kuroko (bez tytułu)
niedziela, 11 stycznia 2015
Tsuki x Roppi mini-dj Exception I
Okej no to startujemy z tłumaczeniem na które czekałam od chyba 2 lat i teraz pośrednio dzięki mnie jest już po polsku <3 Ogólnie najpierw dostałam drugą część od Desire, a gdy skończyłam ją edytować... Kanra-chan przesłała mi tłumaczenie obu części XD No więc wybaczcie, ale ten 2-rozdziałowy mini-dj ma aż dwie tłumaczki i obu dziękuję za włożony wysiłek <3
Wstawiłabym następną część za 3 dni, ale tak cię składa że na 14 Inu-chan ma dla was kartkę z kalendarza~.... więc dodam część II później.
Przepraszam, za ucinanie w dziwnych miejscach i kawałki tego samego na 2 'kartkach' całego mini-dj'a ale... coś mi wtedy szwankował program.
czwartek, 8 stycznia 2015
Chat: BONUS
Proszę was bardzo przed czytaniem kliknijcie w banerek po boku i nakarmcie głodnego psiaka :3
A w sobotę/niedzielę mogę wam dodać albo kolejnego mini-dj'a albo jakiegoś Drr!bbla co wolicie?
A teraz przepraszam za krótkość i enjoy ^^
BONUS:
Shizuo: Izaya robisz to dla mnie?
Izaya: zw
Shizuo: Ok.
Shizuo: ...
Shizuo: ...
Shizuo: ...
niedziela, 4 stycznia 2015
mini-dj Shizaya - Pewnego deszczowego dnia w Raijin
Chwilowo nie jestem zdolna do napisania czegoś wesołego (jeśli chodzi o notki) a Sakurayą i Shitsuo to już rwę sobie włosy z głowy, ale po prostu nie mogę Q.Q
Wiecie co jeszcze znalazłam jak przekopywałam robocze? Bonus który jest protoplastą "Chat"u XD dodam wam go pewnie za 3/4 dni (nie obiecuję)
Tytuły ja wymyślam - żeby nie było. Dj go nie miał T^T więc go nazwałam~~