Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

sobota, 1 lutego 2014

Dzień z życia Shizuo i Izayi - Yuki Gassen: Zaspy kontratakują


 Hejo ludzie~! To już kolejna blogowa miesięcznica co za tym idzie nowy "Dzień z życia Shizayi"~! Korzystając z okazji witamy nowych obserwatorów~!!! ^^ A i małe wyjaśnienie Inu-chan tak się spodobał motyw "zboczonej gorączki" że naciskała żeby to tak napisać... no cóż cieszcie się xD

Zboczone gorączki są świetne. =3=
A tak w ogóle to konnichiwa minna-san~! ;3
Ettoo~... O czym to ja miałam~... A tak~! Chciałam podziękować Wam za kolejny miesiąc spędzony z nami~... Naprawdę miło się robi, gdy widzi się tyle wejść (ostatnio odnotowałam około 350 jednego dnia X33"" JAK~?!) i komentarzy (od początku nastawiałam się na najwyżej jeden, a teraz jest ich tak dużo~! <3)~!!! :33
Korzystając z okazji~... Chciałam wam strasznie podziękować za ostatnie komentarze pod "Poznajmy się 2"~! X33 Jednak opłacało się trochę z tym pomęczyć i napisać~... <3 Wszystkie były cudowne i bardzo motywujące~! <33
I Makoto-chan (Mogę tak~? Proszę, proszę, pozwól mi tak do siebie pisać~! X33) my nie robimy nic szczególnego, żeby pisać w taki a nie inny sposób~... Znaczy nie wiem, jak Kiasarin-san, ale ja po prostu czytam dużo książek i staram się naśladować ich styl~! (Oraz styl mojego Sensei'a, oczywiście. X3") Moim zdaniem już piszesz dobrze~! :3 Tylko skomentuję, jak będę w stanie~...
Właśnie, przepraszam Was wszystkich, że nadal nie komentuję, ale nie do końca czuję się na siłach~... Muszę odzyskać siły po ostatnich stresach. >.>"" Strasznie dużo się działo~...
Ale się rozpisałam! >.<"""" Ogromne GOMENNASAI~! >.<
To teraz w końcu...
Enjoy~!


     Izaya starannie ułożył już ostatnią śnieżkę na stosiku. Rozejrzał się naokoło, wydychając przy tym obłoczek pary. Był cudny, styczniowy dzień, a całe Tokio tak ośnieżone, jak jeszcze nigdy. Oczywiście służby drogowe zadbały o to, by ulice były czarne i przejezdne, jednak na balkonach, skwerach, dachach, wszędzie było mnóstwo białego puchu. Izaya postanowił, że to właśnie on do spółki z Shizusiem zapewnią mu rozrywkę. Przygotował już mnóstwo stosików w różnych częściach miasta. Ten, który właśnie układał, był ostatni. I bardzo dobrze. Spojrzał na komórkę - wybiła 13.00, a on zadbał specjalnie, by Shizuo dziś własnie o tej skończył pracę. Chwycił w rękawiczki olbrzymią hałdę śniegu i zaczął formować kulę.
- Pierwsza ma go zdenerwować - mruczał pod nosem - druga zwalić z nóg~! A miliony kolejnych skutecznie ostudzić zapał~! - Mimo że był na dworze od kilku godzin przygotowując zabawę wcale nie zmarzł, szczęście i ekscytacja skutecznie go ogrzewały... Choć może ciepła kurtka, kaptur, szalik i kilka par rękawic w tym jedne wodoodporne też miały w tym udział.
    Shizuo od paru godzin męczył się z dłużnikami. Przez tę kurtkę nie widać było jego stroju barmana, więc i mniej z nich oddawało pieniądze bez protestu. Mimo wszystko paru z nich odpadło, bo wpłacili pieniądze wcześniej. Dlatego też tego dnia skończył równo o 13. Pożegnał się z Tom'em i w spokoju zapalił papierosa. Rozejrzał się. Nie cierpiał odśnieżonych dróg. Wyglądały tak... szaro. Mimo to musiały być przejezdne, a więc funkcjonalność nad wyglądem. Lubił za to patrzyć na daszki, samochody i balkony, na których śnieg pozostawał nietknięty. Wyglądały tak... Sam nie potrafił tego określić. Ładnie? A może raczej zimowo... Lubił zimę. Lubił biały kolor. Lubił w niej... chyba wszystko. A już zwłaszcza to, że w kurtce nie mógł zmarznąć.
     Ruszył chodnikiem prosto do domu. Teraz chciał tylko zjeść coś porządnego i walnąć się na łózko... Najlepiej z Izayą...
     Izaya przebiegł po dachach i zsunął się po jednym z daszków, usadawiając się w małej szczelince. Na kolanach miał śnieżkę... No cóż, większą od swojej głowy. Zaśmiał się szczęśliwy i rzucił ją w dół. Nie był wysoko, więc był pewien, że nie zrobi mu krzywdy. Tak się cieszył, zabawa będzie świetna, do tego blondyn nie ubrał kaptura~! Usłyszał głośne plask i wystawił głowę, by zobaczyć swojego wkurzonego chłopaka. Och jak on uwielbiał go denerwować, to zawsze było takie ekscytujące~!
- Ne Shizu-chan~? Nadal tak kochasz śnieg~? - zaśmiał się. Parę dni temu stoczyli zażartą dyskusję o sens zimy i o to, czy jest fajna... Swoje odmienne zdanie czyli "zima jest fajna tylko przez okno, z kawunią w ręku" przypłacił... a jakżeby inaczej, bolącym tyłkiem. Ale odkrył jedną, bardzo miłą właściwość śniegu - mianowicie świetnie łagodzi ból.
     Jego spokojny spacer skończył się w momencie, w którym spadła mu na głowę ogromna śnieżka. Oczywiście nie zrobiła mu krzywdy, jedynie... Zgasiła papierosa i oblepiła szalik. Tylko jedna osoba mogła być za to odpowiedzialna, z sobie znanych pobudek... Które nawet on prawdopodobnie znał...
- IIIZAAAAYAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - wykrzyczał gdzieś w przestrzeń. W końcu zerknął w górę. Bingo. - ZŁAŹ Z TAMTĄD KLESZCZU!!! MUSZĘ CI SIĘ PIĘKNIE ODPŁACIĆ!!! - Rzucił zgaszonego papierosa na ziemię i zadeptał butem. Oj, teraz ma przerąbane...
- SHIZU-CHAAAAAN~!!! - wydarł się podobnie do blondyna, z tą jednak różnicą, że jego głos przepełniała radość, nie irytacja. - Mam taką fajną propozycję~!!! Pobawisz się ze mną, prawda~??? - śmiał się, przechadzając po krawędzi niskiego dachu, na którym właśnie stał. Był taki ciekaw jak Shizuo zareaguje, w końcu z nim niczego być pewnym nie można...
- Jak coś proponujesz, to zrób to jak normalny człowiek, nie atakując mnie ogromną śnieżką!!! Teraz złaź tu, żebym dał ci nauczkę! Zabawimy się, ale po mojemu, co ty na to?! - Pokazał zęby w jakiejś dziwacznej parodii uśmiechu.
- No ale przecież na tym polega zabawa~! - Zrobił smutną minkę. - Shizu-chan~... Pierwotniaku... Pomyśl trochę, ja wiem, że to może być dla ciebie wysiłek, ale zrób to~... Dla mnie~? - Przekrzywił niepewnie główkę licząc, że to poruszy szare komórki jego chłopaka. Liczył, że pomyśli, jeśli zrozumie korzyści płynące z takiej zabawy... Czy też może z wygranej w takiej zabawie.
- Na próbie zabicia mnie śnieżką?! - fuknął, jednak teraz już nieco zaciekawiony. Do bycia "pierwotniakiem" już się przyzwyczaił, więc tego nie skomentował... - No dawaj! W co chcesz się bawić? - warknął, udając niechęć. Mimo wszystko jednak... Chciał się dowiedzieć. - Tylko jak to coś... wiesz, to nie krzycz z dachu! - ostrzegł.
- Hahaha~! No wiesz Shizu-chan, o co ty mnie posądzasz, rzeczy "...wiesz" to twoja działka~! - Uśmiechnął się wrednie. Zebrał z dachu trochę śniegu i zaczął formować kulkę Tym razem o wiele mniejszą od poprzedniej. - A słyszałeś może o takiej zabawie jeszcze z epoki Edo~? - zapytał, podrzucając lekko białą kulkę. - Nazywała się Yuki Gassen~! - podpowiedział, widząc niezbyt rozumną minę blondyna.
- Yuki gassen? - powtórzył jak echo, marszcząc brwi. - A to nie było na drużyny? Skąd chcesz wziąć więcej osób? Z czego zrobisz śniegowe fortece? I dlaczego akurat zabawa w zabieranie flagi??? - obrzucił go pytaniami i czekał na odpowiedź. Skąd mu to przyszło do głowy...?
- Matko Shizuś, więcej wyobraźni~! - westchnął, zeskakując na niższy garaż, by po chwili znaleźć się na ziemi. - Możemy zagrać jeden na jednego~! Co do flagi~... - Podszedł do niego i uśmiechnął się, przypatrując dokładnie jego twarzy. Wyczuł moment zdezorientowania blondyna i szybko go pocałował. - Tu masz swoją flagę, a nagrody chyba już się domyślasz~! - Uśmiechnął się raz jeszcze i schylił się, unikając ręki blondyna. Odwrócił się szybko i odbiegł w stronę parku.
     Próbował go chwycić i zakończyć zabawę nim się jeszcze zaczęła, jednak się nie udało. Izaya zrobił unik i odbiegł... Niech to.
- Izayaaaa! Czekaj no! A śnieg skąd mam wytrzasnąć?! - Wbiegł do parku i rozejrzał się. Prawie przyłożył sam sobie za niedomyślność. Na trawie było tego sporo, jakby potrząsnąć drzewami pewnie też dużo by spadło... Jednak znając Izayę teren nie ograniczał się do parku. Jak zatem miał go zatrzymać w innych miejscach? Jak go złapać...? Skoro przez tyle lat mu się nie udawało? Poza tym... Znając tego kleszcza z pewnością już cały dzień się na to przygotowywał i pułapki będą wszędzie. Jednak skoro ta gra miała polegać na złapaniu Izayi i odebraniu swojej nagrody... Izaya nie przewidywał przypadkiem jego wygranej? O swojej nagrodzie nic nie powiedział...
     Zrobił naprędce kilka śnieżek i rzucił daleeeko za Izayą. Nie trafił. Spróbował się zbliżyć i strząsnąć na niego śnieg z drzewa... Jednak czy uda mu się go dogonić?
- Hahaha, Shizu-chan no baka~!!! Naprawdę, jak możesz się nie domyślać~? - zaśmiał się, biegnąc dalej. Zatrzymał się dopiero przy jednym z drzew i czekał. Gdy Shizuo był już w takiej odległości w jakiej potrzebował, chwycił na ukryty dotychczas sznurek i pociągnął. - Zobacz, śnieg jest dosłownie wszędzie, pojawia się znikąd~! - zaśmiał się, gdy śnieżki gradem poleciały w stronę blondyna. Napracował się trochę nad tą pułapką i ludzie się dziwnie patrzyli gdy ją zakładał... Ale cóż, opłaciło się~! A znak "uwaga pułapka na potwory" który postawił niedaleko skutecznie odpędził ciekawskich... Oby tylko Shizu mu nie przyłożył owym znakiem... Nie, przecież jego potworek nie zna się na ironii...
- Izaya, ty kleszczu! - warknął i zaczął biec jeszcze szybciej, po drodze otrzepując się ze śniegu. Zauważył znak kątem oka. - Nie jestem potworem! - ryknął i skręcił, uderzając w pobliskie drzewo na tyle mocno, by spadł śnieg... Prosto na Izayę. Jednak ten zdążył zwiać. Podszedł do kupy śniegu i zaczął toczyć śnieżkę. Wpadł na lepszy pomysł... Przecież nie będzie za nim biegł i wpadał w każdą pułapkę. Zatrzyma się tu... Izaya będzie się musiał wrócić, by rzucać w niego śnieżkami i wtedy zaatakuje.
     Bitwa na śnieżki. Jak dzieci. - przeszło mu przez myśl, ale zignorował to. Nagroda była tego warta...
- No ej Shizu-chan... Już się zmęczyłeś~?- zasmucił się widząc, jak blondyn wstaje. - A rozumiem, liczysz że jak grzeczny uke podejdę, żeby sprawdzić, czy z tobą wszystko w porządku... No cóż przeliczyłeś się, potworku~! - zachichotał i odbiegł, znikając za zakrętem.
- Szlag by to. - zaklął pod nosem. Zebrał jednak jeszcze parę śnieżek i ułożył je na jednym ramieniu. Drugą ręką mógł nimi rzucać. Ruszył w stronę, w którą odszedł Izaya, tym razem spokojnie, rozglądając się i szukając wszelkich pułapek. - Iizaaayaaa, gdzie jesteś...? - mruczał pod nosem.
- Zawsze tam gdzie potrzeba, Shizuś~! - zaśmiał się, skopując z dachu kolejną pokaźną kulę. Liczył, że Shizuo jej uniknie, ba on był pewien, że jej uniknie i to właśnie sprawiało, że przygotował kolejną pułapkę z kilkudziesięcioma śnieżkami. - Ne Shizu-chan, tak sobie myślę, może ci co nieco ułatwię~? - chichotał dalej.
- Nie potrzebuję ułatwień! - warknął, unikając śnieżki. Aż dziwne, że tylko tyle, czyżby Izaya się tylko rozkręcał...? - Wygram to i tak... Jesteś na to gotowy, prawda???
     W tym właśnie momencie Izaya postanowił wziąć sprawy we własne ręce, wycelował i rzucił jedną śnieżką. Trafił idealnie... w otwarte usta blondyna. Wiedział, że sobie grabi, oj wiedział, ale nie mógł przepuścić takiej świetnej zabawy, poza tym musiał przyznać, choć niechętnie, wcale nie planował zatykać mu ust tą śnieżką. - Hahaha mam lepszego cela niż myślałem~! No ale niestety liczy się tylko ustami, śnieżką nie~! - Chichotał jak opętany, widząc blondyna. Wyglądał z tą śnieżką w buzi jak prosiaczek z jabłkiem.
     Ze złością wypluł śnieżkę daleeeko od siebie. Był czerwony już nie tylko z zimna, ale i ze złości.
- Smakowała jakby była z ŻÓŁTEGO śniegu, masz pojęcie?! - warknął i zamierzył się śnieżką, którą wcześniej trzymał na ramieniu. Strzelał jedną po drugiej, starając się chociaż go trafić. Najlepiej, żeby spadł z tego dachu, a on go złapał... Byłoby najprościej.
- Ej, to niemożliwe~! - krzyknął, zwinnie unikając śnieżki. - Zabrałem śnieg z dachu, niby jak tu mógł wejść pies~? - zapytał się, unikając kolejnej. Zachwiał się ledwie widocznie na krawędzi dachu, ale póki co nie spadł. - Widzisz, dbam o ciebie potworku~!!! A to, że miasto tonie w smogu to już nie moja wina, że śnieg ohydnie smakuje~!!!
- Było uważać, jak rzucasz! - Rzucił resztę śnieżek i zaczął lepić dużą kulę z tego, co nazbierało się koło bloku. Brudny... Ale nie miał innego wyboru. Innej amunicji nie miał. - Uwaga! - ostrzegł jeszcze i rzucił ogromną, szarą kulą.
- Po co ostrzegasz~? - zapytał zaciekawiony i schylił się tak, że śniegowa kula przeleciała nad nim. - Ach, ale brudny, w ogóle nie dbasz o mój komfort Shizu-chan... - westchnął. - No ale cóż, powinienem cię chyba za to ukarać~! - Uśmiechnął się, zarzucając go gradem śnieżek.
- Ostrzegam właśnie dlatego, że bru... Jak to ukarać?! - krzyknął i zaraz zaczął się osłaniać przed gradem śnieżek. Stanął tuż pod ścianą budynku, nie dając się zasypać do końca. W międzyczasie lepił ogromną śnieżkę z tego, co już spadło. Gdy cała lawina przeleciała, wyszedł szybko ze swojej kryjówki i rzucił niesamowicie wielką kulą w Izayę. Dla kogoś zapewne byłaby ciężka, ale nie dla niego... Czekał, aż kula trafi w Izayę z zaskoczenia i ten spadnie na usypaną przez siebie zaspę śniegową w dole...
- Ne Shizu-chan, co powiesz na taka karę~! - zaśmiał się, gdy tylko skończyły mu się śnieżki. Chciał już zmienić kryjówkę, w tej skończyła się amunicja. Ale najpierw musiał, po prostu musiał zobaczyć jak wygląda jego chłopak. Toteż wychylił się na krawędź dachu i w tym samym momencie nie wiadomo skąd nadleciała wielka kula śnieżnego puchu. Uderzyła go prosto w brzuch. Zabolało. Odruchowo skulił się, co sprawiło, że zachwiał się jeszcze bardziej, a po chwili już spadał w dół. Chciał się czegoś złapać, balkonu, okna, rynny ale nic takiego nie było. Liczył tylko, że coś zamortyzuje mu upadek. Zamknął oczy.
    Shizuo nie zareagował, bo ogromna ilość śnieżnych kul stworzyła zaspę, przez którą upadek nie mógł być zbyt bolesny, szczególnie nie z tak małej wysokości. Zatem brunet spadł w ogromną śniegową zaspę, niemal w niej tonąc. Dopiero wtedy podszedł i zaczął go odkopywać... Nieźle zatonął. Ale w końcu dość szybko go odnalazł... Od razu całując w usta.
- Wygrałem. A teraz chodź, jesteś cały przemoczony... - mruknął, podnosząc go.
- W-w-wred-dota... - wyjąkał, trzęsąc się z zimna. Miał śnieg dosłownie wszędzie... Czuł, że chyba nawet w bokserkach go ma, okropność. - Z-zimno... P-przy-przytul. - Wyciągnął trzęsące się ręce i objął go za szyję, tym samym wrzucając mu śnieg za kaptur. - Zobacz jak to miło, Shizu-chan. - powiedział już trochę normalniej. Choć nadal cały się trząsł, starał się panować nad głosem.
- Uhh... - Zatrząsł się, wytrząsając przynajmniej część śniegu zza kurtki. Reszta szybko się rozpuściła. Było mu gorąco... - Wystarczy zabawy. Sam niepotrzebnie się wychylałeś... - Otoczył go ramionami i roztarł trochę plecy, po czym go puścił. - No dobra, chodź szybciej. Przejdziemy skrótem koło Russia sushi, ok? To tylko kilka minut.
     Izaya pokiwał głową i powoli ruszył za blondynem. Wszędzie miał wodę, wszystko było mokre i jak na złość im bardziej próbował się opleść ramionami, tym bardziej woda i zimny wiatr dawały mu się we znaki. Trząsł się, ale szedł dalej. Nawet nie prosił Shizuo, żeby go zaniósł... Shizuo nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli o ich związku... Więc w życiu go nie zaniesie. Westchnął, idąc dalej. Z jego ust wydobył się mały, biały obłoczek... Było naprawdę zimno. Spojrzał na niebo.Chmury były szare i wisiały naprawdę nisko. - ...Na pewno zaraz zacznie padać - nie dokończył, bo na jego nos spadła pierwsza biała gwiazdka - śnieg. - mruknął niepocieszony.
- No jasne, w końcu to zima... - Przewrócił oczami. - Czego się spodziewałeś, bawiąc się w bitwę na śnieżki? - mruknął ciszej. Wprowadził go w kolejny zakręt. Jeszcze jeden i mieli dojść do Simona... Może tam by się zatrzymać? ...Ale nie, przecież wtedy brunet tylko by się rozgrzał i zaraz z powrotem wyszedłby na padający śnieg. - Pospiesz się... - Przyspieszył kroku.
     Izaya skulił się bardziej w sobie i schował nos w mokrą kurtkę... No cóż, więcej zrobić nie mógł... Mruknął coś niewyraźnie pod nosem i przyspieszył trochę kroku. Nadal było mu przeraźliwe zimno, ręce się trzęsły, nogi zesztywniały...
- A żeby cię głupia zaspo pies obsikał. - fuknął w przestrzeń.
- Hahahaha! - Shizuo zaczął się serdecznie śmiać. Jasne, głupia zaspa... - Dobra, już prawie zakręt. Chcesz zahaczyć o Russia sushi, czy wolisz szybko do domu? - spytał trochę złośliwie. Jasne, że wolałby się zapewne ogrzać...
- Do... Do domu, byle by dalej od tych zasp. - Spojrzał z obrzydzeniem na jedną, którą właśnie mijali i  szturchnął ja butem. I tak był mokry, co miał do stracenia? - Ale możesz wstąpić dla mnie po ootoro~! - Uśmiechnął się szerzej. - Czy tego też nie możesz zrobić, skoro dla ludzi nie jesteśmy parą? - zapytał, wcale nie z wyrzutem, tak po prostu. Nadal się nie przyzwyczaił, co mu wolno a co nie... I które to z tych zakazanych rzeczy bardziej zdenerwują blondyna.
- Mogę wstąpić, mogę... - westchnął i skręcił do baru. Pozdrowił Simona stojącego przy wejściu i wszedł do środka, zamawiając od razu ootoro. Chciał jak najszybciej wrócić do domu... Miał nagrodę do odebrania, nie?
- Shizu-chan chodź że tu szybko!!! - wydarł się po krótkiej pogawędce z Rosjaninem. Trzeba mu było dać nauczkę, nie będzie się tak bezkarnie naśmiewał z zamarzającego Izayi.
     Blondyn odebrał paczuszkę z ootoro i wyszedł akurat, by usłyszeć krzyk Izayi...
- Nie drzyj się tak... - mruknął. - O co chodzi?
- Weź tę zaspę. - polecił, wskazując na jedną z leżących obok. - Oboje z-zapłacą mi za jednym razem... - Zatrząsł się. - I rzuć taką kulę jak we mnie to w Simona. - Skulił się w sobie jeszcze bardziej. Było naprawdę coraz gorzej... I śnieg mocniej padał.
- Aha... A za co? - Zaczął lepić kulę z zaspy. Wyszła mu naprawdę spora... Zastanawiało go tylko, za co Izaya chciał się tak mścić. I czy nie było mu dość zimno, by nie chcieć teraz stać w tym zimnie?
- Shizuo, ty się uspokoić! - Rosjanin zaczął w panice machać rękoma widząc co się święci. - Ja starać się być miły, ja nic złego! - krzyczał.
- Nic złego, nic złego! - fuknął Izaya. - A kto to stwierdził, że ta zima jest jakaś wyjątkowo ciepła??? A kto powiedział, że letnie kimono dziś wystarczy i kto jeszcze rzucił we zmarzniętego mnie śnieżką na dobry humor!? - W Izayi wrzała złość, co niestety wcale nie sprawiło, że było mu cieplej. Wręcz przeciwnie, przez kolejną śnieżkę jego włosy były jeszcze bardziej mokre. On miał dość zimy i dość śniegu, ale ta zaspa mu za to zapłaci i Simon też.
- Hahaha! Dobra, zobaczmy, jaka jest ciepła! Wybacz, Simon! - zawołał jeszcze i rzucił w niego kulą. - Już się zemściłeś, Izaya? - Przewrócił oczami, patrząc na zaśnieżony brzuch czarnoskórego Rosjanina. - Wybacz Simon jeszcze raz, ale musimy już iść... Izaya wpadł w zaspę śnieżną i teraz jest cały mokry... Ten raz mu pomogę... - westchnął dobrodusznie i ruszył do domu, nawet się nie oglądając na swojego chłopaka, jakby go nie obchodził. No cóż, wyższa konieczność... Nie wszystko mogło się zmienić, nawet, jeśli byli razem. - Idziesz? - rzucił do niego.
- Idę, idę, przecież na dobroć od potwora w postaci poniesienia mnie liczyć nie mogę. - westchnął, idąc dalej. Przechodząc koło Rosjanina uśmiechnął się wrednie. - Jak nadal ci za ciepło to zrób tak jak Szwedzi, do sauny na 15 minut, a potem wytarzaj się w śniegu. - mruknął idąc dalej. Cały czas się trząsł... Miał wrażenie, że coraz bardziej, na jego mokrych nogawkach znów widać było śnieg. Do tego cała kurtka mu przemokła, teraz była nieprzyjemnie ciężka i lepka, a dokładkę nawet nie mógł zarzucić na głowę kaptura, nie dość że był mokry, to jeszcze ośnieżony. Mimo to pewnie posuwał się naprzód, brnąc przez te wredne zaspy do domu... Liczył, że do domu Shizusia, bo było bliżej.
- Nie możesz, bo nic by to nie zmieniło... I tak szedłbyś równie powoli. - Wzruszył ramionami. Ściągnął z siebie szalik, otrzepał go jako-tako z resztek śniegu i obwiązał wokół szyi Izayi. - Trochę wilgotny i niewiele ci to pomoże... Ale chociaż trochę w szyję będzie ci cieplej... - Skrzywił się lekko i odwrócił znów w stronę domu. - Trzymaj się kleszczu, już niedaleko...
- To mi wielka pomoc. - fuknął. - Tak samo mokre jak reszta... Ale... Dzięki. - burknął, przyspieszając kroku. Czyli idą do Shizusia, czyli już blisko. Prawie że wbiegł na klatkę schodową... Było tu cieplej i nie wiało... I nie padało, ale on nadal cały się trząsł.
- Nie masz klucza, więc poczekaj. - mruknął, dobiegając za nim i szybko otwierając drzwi. Niemal wpadli do tego mieszkania. - Dobra Izaya, rozbieraj się! I natychmiast pod ciepły prysznic! - zatrzasnął drzwi i zamknął na zamek. Ściągnął kurtkę i podszedł do Izayi, chcąc mu pomóc w rozbieraniu się.
- Jakiś ty miły jak tylko nikt nie patrzy. - fuknął urażony, ale zaczął zdejmować kurtkę. - Odkręciłbyś kaloryfery, a nie tak sępisz za ogrzewanie. - burknął.
- Za zimno ci? - burknął i przestawił kaloryfer o stopień wyżej. Już grzały prawie na full... - Nie sępię... I wydawało mi się, że ponoć ci to nie przeszkadza? - Podszedł do niego i objął go ramionami, odpinając zamek od jego spodni. - Powoli ci idzie. - wyjaśnił z uśmiechem.
- Tak, dlatego jako taki kochany chłopak postanowiłeś zacząć mnie rozbierać od tego, na co chcesz sobie popatrzeć, a nie od tego co najbardziej mokre. - westchnął, ale nie kłócił się, w sumie było mu wszystko jedno, spodnie też były mokre... Bokserki też. Zdjął z siebie sweter i podkoszulek.
- Przyjemne z pożytecznym. - podsumował, ściągając też jego bokserki. - A teraz idziemy pod prysznic. - zarządził, uśmiechając się lekko. Nagroda z ociepleniem go. Dlaczego by nie?
     Objął go zmuszając, by Shizuo go zaniósł. Było mu tak zimno, że zgodziły się na wszystko byleby przestać się trząść. A trząsł się okropnie, jeszcze gorzej niż na dworze Wcale nie czuł różnicy... No teraz był tylko lżejszy i nie spowalniały go ciężkie ciuchy... Ale nadal było mu potwornie zimno.
    Shizuś podniósł go, jedną ręką oplatając w pasie, drugą podtrzymując tyłek. Zaniósł go pod prysznic, w międzyczasie otaczając tak szczelnie jak się dało, by troszkę się rozgrzał. Jednak niewiele to dawało.
W końcu postawił go pod prysznicem, a sam zaczął się rozbierać.
- Odkręć już sobie wodę, co?
- M-myślisz, że co t-takiego robię? - wydukał, starając się skostniałymi palcami odkręcić wodę. Potem szybko jej uniknął, bo na początku okazała się lodowata. Cały dygocząc czekał, aż się trochę rozgrzeje.
- Że stoisz w kabinie i się trzęsiesz. - Ściągnął szybko jeszcze bokserki i chwycił za drzwiczki od prysznica.
- Wyłącz na chwilę, to wejdę. Albo odwróć strumień wody...
- C-co mam niby odwrócić, już jest u-ustawiona ciepła. - fuknął, obejmując ręce ramionami. Zimno...
- Dobra, jak wolisz. - Otworzył drzwiczki, puszczając strumień wody na podłogę. Wszedł do środka i dopiero je zamknął. Cieplej?
- N-nie, nadal leci zimna. - fuknął.
- Tak często mnie odwiedzasz... - westchnął i przestawił na zimną. Poleciała ciepła. - U mnie ktoś źle zamontował, jest na odwrót. - westchnął.
- Z-zawsze ustawiam na środek. - fuknął, przytulając się do blondyna. - Skąd miałem wiedzieć, nie lubię gorącej wody. - mruknął.
- Ale teraz musi być trochę za ciepła, żebyś się rozgrzał... - wyjaśnił cierpliwie. Zacieśnił uścisk wokół jego bioder. Dobra, mógł powiedzieć, że NA RAZIE nie miał ochoty go wykorzystywać... o dziwo. - A potem położysz się do łóżka i będziesz leżał pod kocem, jasne?
- Cokolwiek chcesz. - mruknął cicho. Nadal było mu zimno, w ogóle nie czuł, żeby woda coś dawała, Shizuo jakby nagle przestał być grzejnikiem. Izaya jakoś dziwnie się czuł, miał ciężką głowę, choć do tej pory zwalał to na parę, i zatkany nos i takie dziwne specyficzne uczucie gdzieś w sobie, że jest mu źle. Jakoś nigdy nie potrafił tego zdefiniować, ale czuł się tak gdy... Rozszerzył w szoku oczy. - Będę chory. - burknął cicho licząc, że szum wody go zagłuszy. Shizuo pewnie nie potrzebował kolejnego problemu na głowie, a takim stanowczo był chorujący Orihara.
- Co? Chory? Przecież byłeś tam chwilę... - Zerknął na niego... Nie kłamał. Widać było, że mu gorzej... - JUŻ chory? - Opuścił bezradnie ręce. Jeszcze dotąd nie opiekował się chorym Izayą... Ale skoro tak... - No dobra... Tym bardziej teraz wytrzeć się i do łóżka pod koc! - zarządził zdecydowanie. Wyłączył wodę i sięgnął po ręcznik, zaczynając wycieranie Izayi. - Tak się skończyły zabawy w śniegu... - westchnął.
- Przepraszam. - burknął cicho, pozwalając się wytrzeć. - Jak chcesz, to sobie pójdę. - dodał.
- I jeszcze czego! - prychnął, kończąc go wycierać. Siebie otarł "na szybko", po prostu na tyle, by nie być mokrym. - Myślisz, że puszczę cię do domu w takim stanie, żebyś zemdlał w pierwszej lepszej zaspie? - Pokręcił głową nad jego niedomyślnością. Cmoknął go w czoło. Było nieco cieplejsze, niż zwykle... - Będziesz tu leżał, aż się wykurujesz.
- Pożyczysz mi jakąś suchą koszulę i bieliznę i jakoś dotrę do tego domu. - mruknął, chwiejnie wychodząc z pod prysznica. - Shizu pewnie nie ma ochoty się mną opiekować, nie będę się narzucał. - mruczał do siebie, starając się utrzymać w miarę w pionie, w miarę prosto i w miarę nie wpaść na ścianę. - Jeszcze czego, żadna zaspa już mnie nie dorwie~! - uśmiechnął się szerzej i wyprostował, słysząc o swoim zimowym wrogu nr 2-zaspach. Jednak niestety jego brawura poszła na nic, chwilę później zakręciło mu się w głowie tak, że musiał się oprzeć o ścianę, żeby nie upaść.
- Zwariowałeś, tak? - fuknął na niego, wychodząc z łazienki. Bez pytania chwycił go i podniósł, niosąc jak pannę młodą do łóżka. Bynajmniej nie po coś przyjemnego... - Już do reszty ci odbiło. Zostajesz I NIE WAŻ SIĘ stąd ruszać. Nawet jakbyś chciał do toalety, masz wołać. - zastrzegł. Położył go i opatulił kołdrą tak szczelniej, jak się dało. - Trzeba zmierzyć ci temperaturę.
- Na pewno mnie chcesz? - spytał, pozwalając się opatulić. - Nawet jeśli będę nieznośny~? - Wyszczerzył się po swojemu, jednak ból głowy szybko sprowadził go do ponownej uległej postawy. Jak on nie cierpiał chorować, nie dość, że był na czyjejś łasce, to jeszcze nie mógł nic zrobić. Głowa bolała go tak, że nie mógł nawet szukać informacji... A jedyna dostępna przyjemność- telewizor -oferowała tylko rozrywkę dla mas, którą osobiście Izaya uważał za świetny sposób na robienie ludziom papki z mózgu.
- Nawet, jeśli będziesz nieznośny. Jesteś moim chłopakiem, Izaya. I kochankiem. Muszę o ciebie dbać, to chyba logiczne, prawda? - odparł i wyszedł po termometr. Wrócił szybko i wetknął mu go pod pachę, czekając na wyniki.
     Izaya uśmiechnął się kącikiem ust.
- To miło. - mruknął. - Zrobisz mi kawki~?
- Mogę ci zrobić herbaty, jak już. - Zaczął niecierpliwie przebierać palcami w powietrzu, w oczekiwaniu na jego temperaturę. - Poczekaj tutaj, ja zagotuję wodę. - Wyszedł, nie mogąc czekać tak bezczynnie. Wstawił spokojnie wodę na gaz, przygotował kubki i zaczął robić kanapki, by było co przegryzać.
- Może być. - mruknął widząc, jak blondyn wychodzi z pokoju. Leżał chwilę czując, jak robi mu się coraz gorzej. - Shizuś to coś zaczęło pipkać!!! - krzyknął, gdy z zamyślenia wyrwał go wnerwiający i powodujący jeszcze większy ból głowy pisk... Piszczenie... Cokolwiek, co wydaje termometr.
- Już idę. - westchnął. Podszedł i wyjął termometr. Tak jak myślał, brakowało dziesiątych części stopnia do gorączki... Pogarszało się. - Muszę ci zrobić okład. - Wyszedł i po chwili wrócił z chłodnym, wilgotnym ręcznikiem. - Powiedz, jak coś ci będzie nie tak, dobrze? - Przyjrzał mu się uważnie.
- Dobrze. - mruknął i od niechcenia spojrzał na dłonie blondyna. Gdy zobaczył ręcznik naciągnął na siebie kołdrę aż pod sam nos. - Nie chcę. - Pokręcił głową. - Zimne. - Popatrzył z nadzieją na blondyna.
- Izaya, przestań zachowywać się jak dziecko. - parsknął i chwycił za kołdrę, by ją odciągnąć. - Ma być zimne, ma ci obniżyć temperaturę, rozumiesz?
- Ale ręcznik się kładzie jak ktoś ma ponad 42 stopnie, bo wtedy istnieje ryzyko ścięcia się nieodwracalnie białek w mózgu, przy niższych temperaturach nie wskazane jest wychładzanie organizmu. - Popatrzył na niego licząc, że go przekona. Jednak te wszystkie nudne rozmowy z Shinrą na coś się przydały... - Zadzwoń do Shinry, potwierdzi ci. - dodał, żeby być wiarygodniejszym.
- Mam to gdzieś, szczerze mówiąc. - odparł spokojnie, krzywiąc się. Opuścił ręce. Nie chciał, to nie... - Więc skoro nic ci nie grozi, siedź sobie z gorączką. Proszę bardzo... - Odwrócił się od niego i zwyczajnie wyszedł. Czajnik zaczynał fukać, jakby zaraz miała się gotować woda.
- Shizuo? - zdziwił się trochę, nawet bardzo, no ale... Cóż, postawił na swoim, było mu trochę cieplej~! Westchnął, zamykając oczy i nawet nie wiedział w którym momencie jego świszczący oddech zastąpiło miarowe pochrapywanie.
    Blondyn odłożył ręcznik, wyłączył gwiżdżący czajnik, zalał herbaty gorącą, a po chwili dolał zimnej wody... W końcu zabrał picie i kanapki, i zaniósł do sypialni. Jednak Izaya... spał. Postawił więc to wszystko na małym stoliku, chwycił niedokończoną książkę i położył się obok niego. Mógł sobie poczekać, aż się obudzi... A póki co zdrowiej dla bruneta było spać.

     Izaya mimowolnie przez sen przysunął się do źródła ciepła i wtulił w nie. Spał dalej nieświadom, że właśnie tuli się do swojego chłopaka.
    Shizuo nie odrywając wzroku od książki zaczął głaskać Izayę po głowie. W sumie teraz nie mógł wstać po herbatę ani kanapki... Ale co tam. Lubił czuć koło siebie jego ciepło, lubił, gdy Izaya pokazywał swoją ufność chociażby przez sen... Po prostu to było... Miłe. Ale też nigdy by się nie przyznał, że to lubi. Mimo, że byli razem...
     Brunet czując głaskanie, może świadomie a może nie, ustawił głowę tak, by można go było głaskać bardziej. Zamruczał nawet cichutko. Przytulił się troszkę bardziej mrucząc coś przez sen.
     Blondyn uśmiechnął się, głaszcząc go dalej. Zjechał na policzek i nachylił się, by cmoknąć go w usta. Czy to się zaliczało pod wykorzystywanie śpiącego? Pewnie tak, ale miał na to ochotę i już... Swoją drogą szkoda mu było, że już dziś nie odbierze swojej nagrody za wygraną. Ale czego się nie robi...
     Przystopował z rozmyślaniem i wrócił do książki.
     Izaya czując jawne molestowanie swoich warg zaczął się wybudzać. Mruknął coś raz jeszcze i spojrzał na blondyna z pod półprzymkniętych powiek. Wydawało mu się że go całuje, a on spokojnie czytał książkę... Do tego czemu się przytulają i czemu w ogóle Shizuo leży w łóżku!!! Miał się ruszyć po jego herbatę. Chwileczkę! Coś właśnie do niego dotarło. Przesunął swoją ręką ręką po... kompletnie odkrytym torsie blondyna.
- Ty perwersie, nawet się nie waż zabierać sobie teraz nagrody!!! - wydarł się przerażony taka wizją... W końcu jak będą TO robić to go odkryje... i znów będzie zimno.
- Gorzej ci, Izaya??? - warknął, odrywając się od książki. - Jesteś cały zakatarzony, nie za bardzo uśmiecha mi się teraz zarażać, wiesz? - Uśmiechnął się nieco dwuznacznie. - Izaya, o czym ty myślisz wstając? Otwierasz oczy, macasz mnie, a zaraz potem mi zabraniasz? - prychnął i nachylił się nad nim, jakby miał zamiar zaraz zacząć go całować... Jednak tylko pocałował go w czoło i opadł znów na poduszki. - Dalej masz gorączkę. Pogarsza ci się. - zauważył, zerkając na zaczerwienionego od gorąca Izayę.
- W-wcale, że nie myślę... - burknął, rumieniąc się jeszcze bardziej. - Tylko... Siedzisz nago w łóżku... Myślałem... - Spuścił głowę, patrząc na swoje palce. Czuł jak pulsuje mu krew... Głowa też go bolała coraz mocniej... Prawie jakby ocierała się o czaszkę. Zaczynało mu się robić coraz gorącej i to gorąco wcale nie było spowodowane rumieńcami... No może trochę, ale i tak zaczynał się pocić.
- Nie myślisz, a myślałeś, huh...? - westchnął i w końcu odłożył książkę. Zapach Izayi stawał się intensywniejszy, zaczynał się pocić... Shizuo czuł też, że puls mu przyspiesza-tak po prostu, instynktownie, a może i dlatego, że leżał tuż obok. - Izaya... Może jednak weźmiesz tę ścierkę, co? - spytał, marszcząc brwi. - Wyglądasz, jakby ci porządnie skoczyła temperatura...
- Nie chcę tej ścierki! - pisnął. - Wiesz, mam lepszy pomysł, ubierz się i zaraz przestanie mi być tak gorąco. - palnął, opadając na poduszki. Dopiero po chwili jego bolący i przytępiony mózg przeanalizował wypowiedź. - Znaczy nie że...! - wykrzyknął podrywając się i spoglądając zmieszany na blondyna.
- Tak, tak, na pewno o to nie chodziło, co? - prawie parsknął śmiechem. - Dobra, i tak mnie nie nabierzesz, przeze mnie temperatura mogłaby ci skoczyć o pół stopnia, stopień, ale nie żeby od razu gorączka... Poza tym nie chce mi się ubierać. - westchnął. - Wziąłbyś tę ścierkę i nie dyskutował, zrobiłoby ci się lepiej...
- Phi, nie myśl sobie za dużo, na pewno aż tak na mnie nie działasz~!!! - powiedział pewny swego. W końcu to Shizuo, od dawna są razem a nigdy nic takiego się nie działo... Ale to chyba znaczy, że blondyn ma rację i jednak podskoczyła mu gorączka... - Podziel się kołdrą. - fuknął i pociągnął za materiał, kładąc się jak najdalej od blondyna. - Nie będę ryzykował leżeniem koło takiego zboczeńca...
- Pff, ja zboczeniec? A kto się do mnie tulił przez sen? - westchnął i zrezygnowany nieco wstał z łóżka. Pogrzebał chwilę w szafie i wyjął spodnie od dresu. Naciągnął je na siebie, olewając szukanie bielizny. Nawet mu się nie chciało... - Jakbyś chciał pić czy jeść to jest na stoliku. - wskazał machnięciem stolik i skierował się do wyjścia. - Pójdę pooglądać jakiś film... - rzucił jeszcze na odchodnym.
- To było urocze, nie zboczone. - mruknął i odwrócił się, nie chcąc patrzeć, jak Shizuo się przebiera... Jeszcze by go wyśmiał... Poza tym Izaya... Sam nie wiedział, ale bał się to oglądać w swoim obecnym stanie. Przypomniało mu się, jak kiedyś ktoś stwierdził, że podczas choroby jest dziwny i nieobliczalny... Ciekawe w jakim sensie. Usłyszał, że blondyn chce wyjść i nadal miał mieszane uczucia... Dla kogo był nieobliczalny? Dla otoczenia to lepiej żeby blondyn wyszedł, ale jeśli coś zrobiłby sobie... - Shizuo... Nie możesz przytaszczyć tego telewizora tu? Też bym chętnie pooglądał. - mruknął, obracając się na drugi bok, by lepiej widzieć blondyna... No w tej chwili zainteresował go jego kształtny tyłek, aż się niekontrolowanie oblizał. Oczywiście zanim zorientował się co robi!
- Przytachać tu telewizor? - Odwrócił się i spojrzał na niego jak na wariata. - Może od razu razem z kablem od kablówki, co? - prychnął. - Jak chcesz pooglądać to mogę ciebie przenieść... Razem z kołdrą, może być? Ewentualnie załatwię ci jeszcze jakieś spodnie i bluzę, jak ci zimno... Ale przeniesienie telewizora raczej nie miałoby sensu. Więc? - Zatrzymał się, czekając na jego decyzję.
- No to przenieś mnie. - skapitulował. - Automaty podnosisz, a jeden telewizor to już problem... - burknął, pozwalając się podnieść. - Ha, łapiesz mnie za tyłek, mówiłem że jesteś zboczeńcem~!!! - chichotał. Mimo tak wielkiej gorączki i bolącej głowy zachciało mu się żartować i było mu całkiem wesoło.
- Problem dlatego, że nie podciągnąłbym do niego kabla... - westchnął. - Poza tym... - Lekko ścisnął jego pośladek. - Czyżbyś nie wiedział już od dawna, że przy tobie faktycznie staję się zboczeńcem? - spytał półserio. A co, jak już mieli żartować...
- Gorzej gdy dobierasz się do bezbronnego. - mruknął i westchnął z przyjemności, czując ściśnięcie pośladka. Szybko zakrył usta dłonią, przerażony swoim zachowaniem.
- Bezbronnemu się podoba, co? - Uśmiechnął się i posadził go na kanapie. - Poczekaj, przyniosę jedzenie, picie i jakieś ciuchy dla ciebie... - Odszedł w stronę sypialni. - A ty włącz jakiś program! - powiedział jeszcze, w myślach decydując się na przeniesienie całego stolika.
- Mhm. - burknął, chwytając za pilota. Włączył telewizor i zaczął skakać po kanałach, zamyślając się. Nawet nie zauważył, że palec ześliznął mu się z guzika. Zastanawiał się nad swoją reakcją i nad tym dziwnym ciepłem... To nie mogła być tylko gorączka. Powrócił do rzeczywistości gdy Shizuo postawił przed nim stolik. Machinalnie spojrzał na telewizor i zarumienił się jeszcze bardziej. - Shizuś to nie tak jak myślisz!!! - Szybko przełączył kanał. Że też akurat musiało trafić na powtórkę filmu +18 i to jeszcze na TEN moment. On to jednak miał dzisiaj pecha... TA ZASPA RZUCIŁA NA NIEGO UROK!!!
- Nie tak, jak myślę? - Zerknął na niego, unosząc brew. - Izaya... - Uśmiechnął się niedwuznacznie. - Wygląda na to, że ktoś tu ma dziś większą chcicę ode mnie, co? - Zdjął ze stolika ciuchy przygotowane dla Izayi. - Chciałem ci je dać, żebyś się ubrał, ale może... Bardziej pasowałoby ci, gdybym się tobą zajął, co? - Zmrużył lekko oczy, uśmiechając się. Oczywiście żartował, choć prawdopodobnie dla Izayi nie wyglądało to jak żart.
     Izaya już trochę przestraszony spojrzał na blondyna i odruchowo zacisnął nogi. Czuł, że coś się dzieje pod jego bokserkami i wcale nie był z tego zadowolony, czemu teraz!!! Całe szczęście, że kołdra była gruba...
- No co, chciałbyś? - Pochylił się nad nim, złapał za podbródek i oblizał wargi, patrząc mu prosto w oczy. Ten przestraszony wzrok naprawdę go bawił. Choć postanowił, że już ostatni raz go prowokuje. Potem zostawi go w spokoju...
     Izaya przełknął ślinę. Ręka blondyna była tak blisko jego męskości...
- C-chyba... - Pokiwał niepewnie głową, zdając sobie sprawę, że gdy Shizuo zacznie go ubierać i tak to zobaczy.
- Poważnie? - zdziwił się. Normalnie Izaya w najlepszym wypadku zwyzywałby go od zboczeńców... - Eh... Ale chorujesz... - przypomniał, ściągając z niego kołdrę. - Choć, chociaż cię ubiorę... - Przez przypadek zerknął na jego męskość i go zamurowało. - Izaya... Serio już się podnieciłeś?
- To nie tak! - pisnął. - To samo, ja nic... - zaczął się tłumaczyć, za bardzo nie wiedząc, co powiedzieć. On tego nie chciał, to ta głupia gorączka... - Nie dotykaj. - burknął.
- Hmm...? - Popatrzył mu w oczy. Rzeczywiście dziwne... - Dobrze, skoro tak wolisz... - westchnął i podał mu ciuchy, po czym po prostu usiadł obok. - Sam się sobą zajmiesz? - Zaczął przerzucać kanały, kątem oka jednak patrząc na niego.
- Przestań, to zabrzmiało dwuznacznie. - fuknął. - Ubierz mnie, ale... Nie, ubierz mnie. - zadecydował szybko.
-Miało tak zabrzmieć... - westchnął, ściszył i przerzucił jeszcze parę kanałów. No cóż, może był perfidny, że wrzucił taki, a nie inny kanał... Ale chciał zobaczyć reakcję Izayi. Z nudów właściwie mógłby zrobić wszystko... Chwycił za spodenki dla Izayi i zaczął go ubierać.
- Shizu-chan~... - jęknął cicho, czując jak blondyn się z nim drażni. I chyba nawet celowo go tyka przez bokserki. Westchnął i spróbował przestać o tym myśleć. Spojrzał na ekran. - Jesteś wredny, wiesz? - warknął, widząc kanał jaki włączył blondyn. - Czemu tak się mną bawisz? Jestem biedny, cierpiący, a ty się nade mną pastwisz~! - wyrzucił mu, choć na tyle wesoło, by blondyn się nie obraził.
- Ja się nie bawię... - mruknął, chwytając koszulkę. Skąd, wcale nie celowo jeździł dłońmi po jego skórze, zresztą to było przelotne... - Dlaczego tak uważasz? Sam kazałeś mi cię ubrać. - stwierdził, udając, że mówi całkiem serio. No przecież nie będzie go tak długo męczył... - To nie jest pastwienie się, nie? - Przykrył go kołdrą.
- Już nie wiem, co lepsze. - westchnął. Z jednej strony chciał tego z drugiej... był przecież chory. - Ne Shizu-chan, gorąco mi... - westchnął. Odkrył się całkowicie. - Nadal za gorąco... - mruczał do siebie.
- Ale teraz musisz leżeć w cieple. - westchnął i znów nakrył go kołdrą. W trakcie zmienił program na jakiś thriller. - Może zrobić ci nowej herbaty, co? Powinieneś pić ciepłe rzeczy... - zastanawiał się na głos.
- Nie. - zaprotestował. - Daj zimnej i odkryj mnie. I daj tą szmatkę, chyba zaraz się ugotuję~... - westchnął, znów zdejmując z siebie kołdrę. Źle się czuł, było za gorąco i to nie tylko w taki normalny sposób. Zagryzł wargę. Przecież mu nie powie, że chce żeby go wziął, nie gdy tyle się zapierał...
- Jeszcze jakieś życzenia? - Uśmiechnął się, żeby załagodzić jakoś szorstki ton. Tylko się droczył... Tak naprawdę cieszył się, że w końcu Izaya zgodził się na tę szmatkę. Przynajmniej mógł być spokojny... - Ale masz być zakryty, jak już. - zarządził, nakrywając go szczelnie kołdrą, zostawiając tylko wolną rękę i wręczając mu herbatę. Wstał, żeby zrobić mu okład. - Zaraz wrócę.
- Mhm... - Izaya szybko wypił zimną już herbatę. Tak przyjemnie chłodziła rozgrzany przełyk i żołądek... Odstawił kubek na stolik i odkrył się. Zaraz się przykryje... Zaraz. Opadł na poduszki walcząc z gorącem i obrazem coraz bardziej podniecającego go Shizusia. Nie chciał tego... Ale to coś chciało, żeby on chciał... Ach, on już sam nie ogarniał swoich myśli. - Źle ze mną. - mruknął, rozpinając trochę koszulę.
- Dobra, mam okład... Izaya! - Stanął nad nim z groźną miną. - Miałeś się przykryć... Tak to ty nigdy nie wyzdrowiejesz, jasne? - Przykrył go dokładniej, dając już spokój chociażby koszuli. Położył mu chłodną ściereczkę na czoło. - Musisz tak wytrzymać. - oznajmił, widząc skrzywioną minę bruneta.
     Oczy Izayi lśniły od gorączki, a może nie tylko od niej. Spojrzał rozpalonym wzrokiem na Shizuo.
- Shizuś, proszę~! - jęknął.
- O co? - mruknął trochę niechętnie. Już chciał oglądać ten film... Izaya w gorączce to jednak nie jest coś, co łatwo przechodzi...
- Wejdź we mnie. - Usiadł na kanapie i przysunął się bliżej blondyna.
- ...CO? - Z zaskoczenia aż się trochę odsunął. O czym ten kleszcz gadał?! W dodatku z tym rozpalonym gorączką wzrokiem... Shizuo przeszedł po plecach jakiś dreszcz. - Izaya, o czym ty gadasz?! Miałeś się kurować, jesteś chory, osłabiony i masz gorączkę... - Zmarszczył brwi.
     Izaya klęknął na kanapie i oparł się rękoma po obu stronach blondyna.
- Po pierwsze jestem twoją nagrodą~! - Uśmiechnął się perswazyjnie. - I powinieneś ze mnie skorzystać gdy sam ci się oferuję, nie licz ze zrobię to później, więc~?
- Nie każ mi robić tego, na co mam ochotę. - odparł spokojnie, popychając go lekko żeby usiadł na kanapie, zakrywając kołdrą i kładąc mu znów ścierkę na czoło. - Bo jeszcze zacznę, rozmyślę się i nie skończę i wtedy będziesz poszkodowany.
- Ale... Skoro ty masz ochotę i ja mam ochotę, to czy nie lepiej byłoby ci te ochotę zaspokoić od razu~? - zapytał, pozwalając się położyć. Jednak przytrzymał blondyna przy sobie, gdy ten chciał się oddalić. Teraz zwisał tuz nad Izayą. Wystarczyłaby chwilka w której przestałby nad sobą panować i...
- Nie, nie byłoby lepiej. - Przerwał mu. - Ty z gorączką i ja z gorączką, to złe połączenie. - zauważył i odczepił jego ręce, tak by puścił jego szyję. Ciężko było się opanować, ale dla dobra ogółu... - Izaya, co ci? Jeszcze nigdy się tak nie zachowywałeś...
-Shizu... - mruknął, niechętnie go puszczając. Spojrzał na niego raz jeszcze. Miał rozpalony wzrok i rumieńce, wiedział to po prostu wiedział, do tego rozpalone ciało, jakim cudem ten potwór się jeszcze opierał? - Nie wiem, gorączka. - mruknął cicho. Starał się sobie samemu przywrócić jasność myślenia. Niestety gorączka zbyt go otumaniała. Czuł się jakby jakiś inny duch władał jego ciałem i chciał tylko jednego-Shizuo.
- Mhm... Tylko tyle? - Postanowił coś sprawdzić. Włożył dłoń pod kołdrę, odszukał guziki jego bluzki, rozpiął kilka i po prostu dotknął jego sutka. Okrążył go palcem tylko raz i zabrał rękę. Czy Izaya udawał, czy mówił prawdę? A jeśli to prawda, to co mogło być przyczyną?
- Shizu-chan~!!! - jęknął, odruchowo rozszerzając nogi i wypychając tors w górę. - Jeszcze... - sapnął.
- Izaya... - uniósł brwi w zaskoczeniu. - Serio... Ty tak serio? - Zdjął z niego wilgotną szmatkę. Była ciepła. - Hmm... Pójdę ją ochłodzić. - mruknął i wyszedł do zlewu w kuchni. Musiał to przemyśleć. Chciał go, ale nie sądził, by wykorzystywanie go teraz wyszło któremukolwiek z nich na dobre. Musiał poczekać... - Sądzisz, że to tylko przez tę gorączkę? - spytał, wchodząc do salonu.
     Zresztą... Oglądanie go w takim stanie jest ciekawe. - dodał w myślach.
- Nie zostawiaj mnie~... - jęknął widząc, jak Shizuo go porzuca na kanapie... Na szczęście już po chwili wrócił. - Nie wiem Shizu-chan, zrób to ze mną, co ci szkodzi~? - namawiał dalej widząc, że blondyn nie jest przekonany, a on tego chciał, naprawdę chciał i pierwszy raz się do tego tak otwarcie przyznawał.
- Szkodzi... Nie widziałeś jak choruję, prawda? I dobrze, nie chciałbyś. - westchnął, kładąc mu zimny okład na głowie. - Chodzę wkurzony i zapewne gdybym nie miał wolnego, rozwaliłbym pół miasta. Nie będę przez to przechodził, jasne? - Może troszkę przesadził... Nie wychodził z domu i co najwyżej wyginał sztućce. Jeszcze nie miał ochoty rozwalić miasto... Skutecznie zniechęcała go wizja rachunków za to. - Izaya... Wytrzymaj no... - Nie wierzył, że to mówi. - Równie dobrze możesz to zrobić sam, jak już nie wytrzymujesz...
- Ale Shizuś - odwrócił wzrok - ja chcę żebyś to ty wszedł we mnie, rozumiesz, tylko o to, żebyś był we mnie... - mruknął. - Nie musisz mnie całować, nie załapiesz przeziębienia... - mruczał dalej. Nie chciał tego mówić, naprawdę, jako Izaya nigdy by tego nie powiedział, więc... co się z nim działo??? Co to za dziwna gorączka???
- Ech... - Położył głowę na jego torsie, słysząc dokładnie bicie jego serca. Dudniło mu w uszach... - Izaya... Nie powinniśmy teraz... - zamruczał. - A jak będą z tego dzieci? - zażartował, żeby jakoś się rozluźnić. Ciężko było mu odmawiać, jak tak prosił...
- Myślisz, że by się udało stworzyć nam takiego małego Shizu-chan'a~? - zapytał rozmarzony. - Byłoby fajnie~! - zachichotał. - Choć dostawałbym pewnie dwa razy częściej~! Ale Shizuo nie mógłby się już mnie wypierać na mieście~...
- Mhmm... - mruknął, nagle czując jakąś dziwną pustkę. Chciałby mieć dziecko... Ale to nigdy nie miało być możliwe. W końcu... Obaj byli facetami, a poza tym... To maleństwo któregoś dnia zniszczyłoby świat. Jednak... Byłoby fajnie... - Sądzisz, że Shinra dałby radę coś wykombinować, żebyś mógł zajść w ciążę będąc chłopakiem? - spytał, nim zdążył ugryźć się w język. Boże, co za głupstwo... Przecież nie powinien myśleć o takich rzeczach. Chociaż może tymczasowo odciągnął jego uwagę... Zawsze tym można było uzasadnić zadanie tego pytania.
- Hahaha, nawet jeśli~... Wolałbym, żebym nie miał przez 9 miesięcy gigantycznego brzucha~! - westchnął. - Jak miałbym zdobywać informacje co chwila chcąc jeść jakieś dziwne rzeczy~... Poza tym nie mógłbym skakać po dachach... Jak tak chcesz dziecko to poproś, żeby je stworzył od początku do końca~! - westchnął, wyobrażając sobie siebie z wielkim brzuchem. - A i tak nie wiem, jak miałbyś zamiar je karmić.
- No wiesz? - mruknął i korzystając z tego, że Izaya nie trzymał go już tak mocno, wstał i odsunął się trochę. - Shinra nie zrobiłby nam jakiegoś syntetycznego płodu... Poza tym nawet jeśli, już mi to niestety tłumaczył, potrzebowałby twojej komórki jajowej, a tego... Nie posiadasz. - westchnął. - Chcesz może ciepłego kakao, czy coś?
- Chwila.... Po co gadałeś o tym z Shinrą~???- zapytał zaciekawiony.
- Nie, to Shinra opowiadał mi o tworzeniu dzieci z probówek... Przełożyłem ci to na nasz przykład. - wzruszył ramionami. - Nadal ci gorąco? Może ścierka jest już ciepła?
- To nie syntetycznych a in vitro Shizu-chan, to się mimo wszystko od siebie różni~... - westchnął. - Pierwotniaku~... A chciałbyś mieć ze mna dziecko? - zapytał zaciekawiony, siadając na kanapie. Nie przejął się tym, że ściereczka spadła mu z czoła... I tak już była ciepła.
 - Mhm... No, chciałbym. - mruknął. - Ale nie będziemy się o nie teraz starać. To i tak by się nie udało, nie? - prychnął. - I nazwa akurat mnie nie obchodzi. - dodał, podchodząc i zabierając ściereczkę. Ciepła. Musiał iść ją namoczyć...
- Czemu~? Zawsze można poprosić Shinrę~? A jak nie jego to... W dzisiejszych czasach za kasę zrobią wszystko, nie sądzę, żeby takie dziecko to był problem. Wiesz, są dzieciaki które mają trójkę biologicznych rodziców, a komórki serca hodujemy z komórek skóry, nie sądzę żeby nie dało się... Chyba tylko do teraz nikt nie próbował~! - Uśmiechnął się słabo, znów się kładąc. W głowie zaczynało mu się kręcić. - Możesz mi coś do picia zrobić~? Byle zimne... - mruknął, nakrywając ucho kołdrą.
- Nie chcę takiego syntetycznego dziecka, już mówiłem. - mruknął, przewracając oczami. - Wolę takie na zasadzie "zrobimy, urodzisz, jest", ale to niemożliwe, więc go nie będzie. Tak też może być. - Poszedł namoczyć ściereczkę i zaraz wrócił. Położył ją na jego czole. - Nie dam ci nic zimnego do picia, co najwyżej letnie... Może być woda?
- Może być~! - Uśmiechnął się, jednak złapał go w pasie i nie chciał puścić. - Ale nie gniewasz się, nie~? Nie wolałbyś być z kobietą? - Zasmucony wtulił policzek w plecy blondyna.
- Izaya... - westchnął, po czym zatrząsł się ze śmiechu. - Miałbym się gniewać, że jesteś facetem? Bez przesady! - Odwrócił się i poczochrał mu włosy. - Jesteś słodki, wiesz? Wolę być z tobą. - Dopiero po chwili dotarło do niego, co powiedział. Odwrócił głowę. Powiedział mu, że jest słodki?! Wyrwało mu się...
     Izaya nadal go przytulał, a po usłyszeniu ostatniej wypowiedzi blondyna wręcz wczepił się w niego z desperacją. Był pewien, że jest czerwony, na pewno to nie było normalne, Shizuo nigdy by mu czegoś takiego nie powiedział... Czyżby się przesłyszał? Aż tak z nim źle przez to głupie przeziębienie?
- Shizu-chan... Możesz powtórzyć? Chyba źle usłyszałem~... - mruknął, wtulając twarz w koszulę blondyna.
- Ee... - Miał powtórzyć, czy lepiej nie...? Czy w takim stanie Izaya powinien słyszeć takie rzeczy...? - Mówiłem, że wolę być z tobą, niż z jakąś kobietą. - odpowiedział spokojnie. Nie powiedziałby czegoś takiego dwa razy... - Miałem ci chyba przynieść wody, czy coś? Puść, jeszcze tu wrócę...
- Nie to... Dalej~... - mruknął, trochę się odsuwając, ale wciąż go trzymając. Nie puści go, nie teraz.
- No mówiłem... Że nie gniewam się, że jesteś facetem... Że to przesada... Lubię cię i dlatego wolę być z tobą... - To ostatnie wręcz wymruczał pod nosem. Nie odwracał się... Głupio mu było. Powtórzyłby, ale nie mówił mu takich rzeczy, nie w takiej chwili, nie póki Izaya był tak dziwnie rozpalony...
- Mhm... - mruknął. Już prawie był skłonny uwierzyć, że się przesłyszał. - No to... - Puścił blondyna. - Wracaj szybko~!
- Ok... - westchnął i wyszedł do kuchni. Sam wypił ze trzy szklanki wody, nim nalał jej dla Izayi i mu zaniósł. - Proszę. Jak się czujesz?
- Lepiej jeśli położysz się przy mnie~! - wyszczerzył się po swojemu, przesuwając w bok i robiąc mu miejsce.
- Hmm... Tylko położę? - Popatrzył na niego uważnie. Uśmiechał się po swojemu, więc chyba raczej było bezpiecznie... - Dobrze. - Położył się obok. Było ciasno, ale się zmieścili.
- Ciasno... - pisnął Izaya, trochę się wiercąc. Ale uśmiechnął się do siebie. To przecież nie był problem, to dawało miliony możliwości, jak wszystko na tym wspaniałym świecie~! - Poczekaj~! - Uśmiechnął się szczerze i położył na brzuchu blondyna. - Lepiej, co~?
- Mhm... Lepiej... Nie tak ciasno. - mruknął. Czy on coś knuł...? W sumie to Shizusiowi już zaczynało trochę skakać libido... To było niebezpieczne... Jednak...
- Cieszę się. - Uśmiechnął się i ledwie zauważalnie zatrząsł. - Wciąż mi zimno Shizuś~! - poskarżył się, przybliżając twarz do Shizusiowego odpowiednika. - Rozgrzejesz mnie trochę~? - zapytał niewinnie.
- Izaya... Jesteś chory... Jak chcesz, to ci doniosę koc, co ty na to? - Zerknął gdzieś w bok. Ale tak ciężko było się oprzeć...
- A po co jakiś tam koc~! - prychnął, przysuwając się jeszcze bliżej. - Sam nie dasz sobie rady~?
- Izaya... - westchnął cicho, czując już na sobie jego rozgrzany oddech. - Nie prowokuj... Mówiłem, TYLKO się tu położę... - Niemal wbrew sile swojej woli zbliżył się do niego. W ostatniej chwili wyciągnął szyję i cmoknął go tylko w policzek. - No, wystarczy tego.
- Nie pomogło~! - poskarżył się jak dziecko. - Chcę czegoś więcej i ty pewnie też~! - Uśmiechnął się kącikami ust i powędrował dłonią do męskości blondyna. Przejechał palcami po wybrzuszeniu. - Mówiłem~! - mruknął triumfalnie i pocałował blondyna w usta. Od razu pogłębił pocałunek, bo nie liczył, że blondyn wykaże inicjatywę, przynajmniej w początkowej fazie.
     Otworzył usta instynktownie, nawet o tym nie myśląc. Dopiero po chwili zrozumiał, co robi... Odsunął od siebie bruneta i popatrzył mu w oczy.
- Izaya... Nie sugeruj się, jasne??? Nie myślisz chyba logicznie, więc nie mam zamiaru poddawać się twoim zachciankom. Ja sobie poczekam na swoją nagrodę, nie ma sprawy. A ty się uspokój. Jasne?
- A co ci szkodzi wziąć nagrodę kiedy ja też tego chcę~??? - zapytał, znów się przybliżając. - Nie widzisz Shizuś? Usycham~! - jęknął błagalnie i znów chciał go pocałować.
     Przekręcił się na bok, kładąc tym samym obok siebie bruneta. Nadal go przytrzymywał, by nie mógł się zbytnio zbliżyć. Przyglądał mu się uważnie. Pomyślałby kto, że powinien być przyzwyczajony i móc mu normalnie odmówić... Ale to nie było takie proste...
- No co, przecież chcesz, ja też mam potrzebę, co jest w tym złego? - zapytał trochę rozdrażniony, nie rozumiał o co chodzi Shizuo... Poza tym... On teraz nie myślał logicznie, nie myślał mózgiem tylko tym szczególnym organem, który w tej chwili był tak straszliwie pobudzony.
- Izaya... Jak możesz być aż tak pobudzony... Gorączką...? - westchnął w końcu. Przyciągnął go do siebie, co na tak małej przestrzeni nie było trudne i pochylił się, zaczynając robić malinkę na jego szyi. Musiał czymś zająć usta... Włożył dłoń pod jego koszulkę, bawiąc się jego sutkiem. No co...? Jak się myśli ręce też dobrze zająć... Tak to sobie tłumaczył...
     Izaya zamruczał zadowolony,  że dostał to, czego chciał Westchnął, czując usta na swoim barku i rękę pod koszulką.
- Ne Shizu zająć się tobą~? - spytał, zaciekawiony. W sumie to chciałby już, żeby w niego wszedł jak najszybciej... No ale cóż, trzeba było się zadowolić tym, co się miało.
- Mmm... - mruknął niepewnie. Może lepiej nie...? A co tam! I tak go nie przekona, nie teraz, nie słowami... Jak miał się zarazić to już to zrobi, jak nie, to im to nie zaszkodzi... - Nie, na razie nie... - zaczął go pieścić przez materiał spodni. - Poczekam trochę... - Zaczął go całować, krótko, parę razy, nim pogłębił pocałunek. Przymknął oczy. Jak to możliwe, że nagle Izaya był taki rozpalony...? I czy to mu nie zaszkodzi...?
-  Jak wolisz. - westchnął z rozkoszy i odchylił głowę. Kto wie, może Shizuo zrobi mu jeszcze kilka malinek? Zabawnie było patrzeć, jak później stawali obaj na głowach by wyjaśnić jakim cudem Izaya ma "siniaki" w takich miejscach. Jęknął cicho, gdy poczuł co Shizuo robi z jego członkiem. - Poczekaj~... - mruknął i rozpiął spodnie, chcąc je zsunąć. Podniósł się nieznacznie i zsunął je do kolan. - Tak będzie wygodniej~!
- No jasne... Izaya, nie za gorąco ci...? - spytał, zsuwając też jego bieliznę. Zaczął szybko go podniecać, oglądając jego reakcje. No i czekając na odpowiedź...
- Dobrze~! - jęknął. Zaczął się nieznacznie wiercić, żeby było mu jeszcze przyjemniej. To nie było zależne od niego, po prostu w takiej chwili nie mógł leżeć spokojnie... - Ne Shizu-chan... Rozbierz się, albo daj mnie to zrobić. - poprosił w przerwie miedzy jęknięcio-sapnięciami.
- Dobrze... Rozbierz mnie... Ale jakby było ci niedobrze czy coś, to mów, jasne? - Odsunął mu włosy z twarzy. Przestał mu zwalać, za to chwycił go trochę inaczej, kciukiem masując sam czubek. Drugą ręką uniósł jego koszulkę i zaczął go całować pod obojczykami.
     Izaya uśmiechnął się z poczuciem zwycięstwa wymalowanym na mordce i zaczął rozpinać koszulę blondyna, badając fakturę mięśni... Może i mu się spieszyło, ale tego widoku nie miał dość nigdy. Shizuo był po prostu zbyt dobrze zbudowany, by sobie tego odmawiać.
     Uśmiechnął się widząc, jak Izaya pochłania go wzrokiem. Ciekawe jak teraz będzie zdolny się skupić...
Przyssał się do jego sutka, zwiększając intensywność pieszczot. Nie chciał go zbytnio męczyć, więc i nie próbował na razie nic szczególnego... Ale może później zdoła go na coś namówić... Kto wie, co mu przyjdzie na mysl? Nawet on sam tego nie wiedział...
     Izaya skończył wreszcie rozpinać koszulę i zajął się spodniami. Ściągnął je wraz z bokserkami, w których tak nawiasem mówiąc było już naprawdę ciasno. Mruknął z zadowolenia, czując kolejną pieszczotę. Shizuo zawsze wiedział jak sprawić mu przyjemność, nawet jeśli nie było to coś niezwykłego.
- To może teraz mam ci pomóc z twoim małym kolegą~? - To mówiąc szturchnął palcami jego męskość. - Przyznaj się Shizu-chan, już nie możesz się doczekać, prawda~?
- Mm... Trochę... - westchnął, zaczynając tworzyć mokre szlaczki na jego torsie. Drugą dłonią zaczął ugniatać jego pośladek. Właściwie, to najchętniej już by w niego wszedł... Chciał tego ciepła i ciasnoty, takiej jaką mógł mu dać tylko Izaya... - Możesz się nim zająć... Tak w ogóle - coś do niego dotarło - to wcale nie jest mały! - warknął. - Tyle ci nie wystarczy...? - spytał spokojniej, przestając na chwilę. - Możemy tego nie robić...
- Hahaha, no dobrze, zgodzę się może i on nie jest mały, ale twój móżdżek chyba za to mikroskopijny, skoro dopiero załapałeś żart~! - Wyszczerzył się, zdejmując z blondyna bokserki i zaczynając mu robić dobrze dłonią. - Nawet jeśli bym chciał nie powstrzymasz się w takiej chwili~! - Wyszczerzył się zwycięsko i zsunął niżej by po chwili wziąć członka chłopaka do ust.
- Hmm... Żebyś się nie zdziwił... - mruknął. Czując, jak Izaya zsuwa się niżej, przestał mu dogadzać i poczekał, aż ten zrobi to, co ma w planach. Wyrwało mu się głośne westchnięcie, gdy jego męskość znalazła się w ustach bruneta. Było mu tak dobrze... Wplótł palce w jego włosy, jednak nie przyciągał go bliżej, po prostu chciał mu pokazać, że mu tak dobrze. - Izaya... Nie rób tego zbyt długo... Chcę być w tobie, jak dojdę... - określił jasno.
     Izaya odmruknął coś w odpowiedzi i zaczął poruszać głową w górę i w dół licząc na choć jeszcze jedno zadowolone mruknięcie blondyna
     Shizuo zamruczał, po czym wyplątał palce i po prostu położył mu dłoń na głowie, jakby go chciał pogłaskać. Odetchnął głębiej. Ciężko było stłumić odgłosy przyjemności...
- Już... - mruknął z trudem. Lubił to, tak cholernie to lubił, ale dziś chciał inaczej... Jeszcze będą okazje. - Wystarczy Izaya, teraz ty...
- Co ja? - zapytał mało przytomnie, odrywając się od chłopaka.
- No ty... Po prostu chodź tutaj! - prawie mu nakazał, przyciągając go do góry, przy czym ciało bruneta mimowolnie się o niego otarło. Jęknął cicho. Żenujące... Miał nadzieję, że Izaya tego nie zauważył. - Chcę już. - oznajmił jak zwykle, ośliniając palce i przykładając do jego wejścia.
- No to mnie zachęciłeś~! - uśmiechnął się i przybliżył jeszcze bardziej, znów się o niego ocierając. - Czemu ty nie chcesz mi sprawić przyjemności i pojęczeć trochę częściej~?
    Zmarszczył brwi, tłumiąc westchnięcie.
- Nie będę jęczał... To twoja rola, a ty też czasem nie chcesz jęczeć... - mruknął.
- A jak obiecam, że będę, to ty też~? - spojrzał na niego niewinnie, nabijając się delikatnie na palce blondyna. W końcu on naprawdę potrzebował...
     Wepchnął od razu dwa palce, trochę głęboko, poruszając nimi na razie delikatnie.
- Po co mam jęczeć? - burknął, zbliżając się do jego ust. - Chcę cię słyszeć, jak zawsze, ale dlaczego ty chcesz słyszeć mnie...?
- Bo to słodkie~! A niby czemu ty chcesz mnie słuchać?
- Słodkie? - prychnął, odsuwając się trochę. Przyłożył trzeci palec, przymierzając się do włożenia go w niego. Oczywiście, że trochę zbyt wcześnie... Ale... No, chciał już! - Chcę cię słyszeć, bo to przyjemne. Bo dzięki temu wiem, że ci dobrze. - Po każdym zdaniu cmokał go w kącik ust, w szyję, w obojczyki... - Bo to wspaniały akompaniament do tego, jak robi się coraz ciaśniej. Bo wyglądasz cudownie, gdy jesteś zarumieniony i nie możesz powstrzymać swoich odruchów. Bo to cholernie podniecające, gdy z każdym pchnięciem jęczysz coraz głośniej... Potrzebujesz więcej powodów? - Zaczął wkładać trzeci palec
- A myślałem, że to człowiek w gorączce gada jakieś rzeczy, których normalnie by nie mówił, ale żeby osoby spędzające z nim czas? - mruknął, udając zdziwionego i zachichotał cicho. - Ale dobrze, jeśli tak wolisz mogę pojęczeć~! - Uśmiechnął się, obejmując go - Tylko się pospiesz~! - jęknął z pretensją.
- Mogę się pospieszyć, ale zaboli. - Wyciągnął palce. - Tak tylko ostrzegam. Już możesz jęczeć... - Otarł się o niego, nakierował i wszedł jednym, płynnym ruchem. Było tak ciepło, ciasno i wygodnie... Uwielbiał to uczucie... - A tak poza tym, normalnie też bym ci to powiedział, tylko nigdy nie pytałeś. - westchnął, pochylając się nad nim, by zaraz zacząć molestować jego usta swoimi.
     Izaya wstrzymał oddech i zagryzł wargę, gdy blondyn w niego wchodził. Może i bolało, ale tylko troszkę, poza tym było im i tak o niebo lepiej, niż przed chwilą. Brunet głośno westchnął.
- Miałeś problem żeby powiedzieć, że jestem słodki, nie powiedziałbyś. - Postanowił obstawać przy swoim, jednak jego protesty zostały zignorowane i za chwilę uciszone przez żarliwe pocałunki Shizuo.
     Litościwie dał mu chwilę na przyzwyczajenie się, jednak długo nie mógł się powstrzymywać. Nie przestając go całować, zaczął się poruszać. Powoli, a potem szybciej, wbijając się poraz pierwszy. Westchnął z ulgą i lekko zadrżał z przyjemności. Wpił się w jego usta jeszcze namiętniej niż przed chwilą, pogłębiając pocałunek. Dłońmi jeździł po jego bokach, plecach, biodrach... Chciał ogarnąć całe jego rozgrzane ciało, nauczyć się go jeszcze raz na pamięć. Nigdy nie skupiał się na nim tak bardzo jak w takich chwilach. Poruszając się w nim pochylił się tak, by jednocześnie ocierać się o jego męskość brzuchem. Chciał, by czuł się tak dobrze, jak on sam...
- Aaaaaaaa Shizu-chaaaaaaaan dooobrzeeee miiiiii~!!! - jęknął, zadowolony z poczynań blondyna. W tym samym czasie zadzwonił jego telefon. Oczywiście będąc w obecnym stanie nie miał zamiaru odbierać. Niestety jako że mu NIGDY nie chciało się odbierać telefonu w biurze Namie się zdenerwowała i ustawiła, że jeśli nie obierzesz to zadziała automatyczna sekretarka, którą i tak będzie słychać w pokoju. Izaya dostrzegł w tym szansę na zabawę, więc nagrał swoją wiadomość, co teraz obaj usłyszeli "Izaya w obecnej chwili jest nieosiągalny, proszę zadzwoń później, chwilowo wyłączył myślenie z powodu przezywanej rozkoszy i nie jest w stanie odpowiedzieć", a zaraz potem sygnał obwieszczający początek czasu nagrywania wiadomości.
- Izaya, kurwa. - warknął facet w telefonie. Izaya nie dosłyszał niestety co było dalej, bo zaczął się śmiać jak wariat.
- Co do cholery?! - warknął Shizuo,wściekły, że przerwano mu w takiej chwili. Nosz... Kurwa! Tak to nie ma! Teraz był czas na jego nagrodę, nie na jakieś pierniczenie o interesach Izayi!!! I czego on się śmieje?! - Izaya, gdzie jest ten cholerny telefon?! - warknął groźnie. Teraz go rozwali w drobny mak, a co, to za przeszkadzanie!!!
- Haha, co? A na biurku, haha Shizu nie odbieraj, jak nagra wiadomość to przestanie~! - Chichotał cicho, ale przysunął się bliżej blondyna. - Dobra, dobra, już mi lepiej, kontynuuj~! - Uśmiechnął się, obejmując go.
- Teraz akurat nie mam zamiaru czekać, aż się nagra. - warknął, wychodząc z niego. - Bardzo jesteś przywiązany do tego telefonu? Bo mam zamiar tam iść i go rozwalić. - uprzedził uczciwie.
- Przestań Shizuś, naprawdę? Teraz musisz? - zapytał, starając się go zatrzymać. - No chyba mnie nie zostawisz w takim momencie!!! - oburzył się.
- Ech... - Objął go tylko i wtulił się głową w jego tors. Był tak cholernie podniecony... Czy ten ktoś naprawdę musiał to tak niszczyć!? - Izaya... Obiecaj mi, że potem mi za to zapłaci. Obojętnie jak, ja chcę zemsty. - Odsunął głowę i znów w niego wszedł, tym razem mocniej, zaczynając od głębokich, powolnych ruchów. - A teraz nie skupiajmy się na nim, dobrze...? - zaproponował, uśmiechając się i zaraz pochylając się nad nim, jednak nie zaczynając pocałunku. To na razie mu wystarczyło...
- No wreszcie mówisz jak człowiek... Potwór~! - uśmiechnął się.
- Izaya jak z tobą skończę to przez tydzień nie usiądziesz gwarantuję ci!!! - wydzierał się dalej gościu w słuchawce.
- No... Ej!!! - wrzasnął, słysząc nagrany fragment. Tego było za wiele! - Nosz kurwa, co to ma być za groźba?! Twój tyłek należy do mnie, niech tylko spróbuje czegokolwiek, żeby go uszkodzić... Żeby mi ciebie uszkodzić!!! Izaya, daj mi dwie minuty! - warknął. - Dwie minuty i faktycznie zajmę się tobą tak, że przez tydzień nie usiądziesz, ale to dopiero po przyjemności, dobra?! - Olał całkowicie, że miał nie przejmować się nagraniem. Grożenie tyłkowi jego kochanka to był OGROMNY błąd, być może jego ostatni. Jak go dorwie... Ugh!
- Oi... - westchnął, widząc już tylko plecy chłopaka mknącego do telefonu. - I co zrobisz, rozwalisz telefon?! Też mi nauczka!!! - wrzasnął zdenerwowany, że mu przeszkadzają i że Shizuo się tym przejął... Przecież w tej chwili NIC nie powinno go obchodzić bardziej niż Izaya, a już na pewno nie jakiś głupi telefon!!!
- Nie! - odkrzyknął tylko i złapał za telefon. Odebrał, przerywając monolog faceta. - CZY TY GROZIŁEŚ TYŁKOWI IZAYI?! - ryknął w słuchawkę tak, że gdyby gość przed nim stał nie tylko by się cofnął, ale dla własnego bezpieczeństwa powinien zacząć uciekać.
- Hahahaha Shizu-chan jak ty coś powiesz~!!! - zachichotał brunet, podchodząc do chłopaka i uwieszając się mu na plecach tak, żeby w słuchawce też było go słychać. - Ach, ten telefon przerwał nam taką miłą chwilę, szkoda...
     Shizuo uśmiechnął się i odezwał z pełną świadomością tego, że facet zamilkł, ale wcale się nie rozłączył. Widać był zbyt ciekawski...
- Jak już ktoś ma sprawiać, żebyś nie mógł usiąść, to tylko ja. - warknął jakby z lekką pretensją. - Jak gościa znajdę, wyrwę mu flaki za takie groźby... - Olewając włączony telefon przyciągnął Izayę tak, by stał przed nim. Nagi, zaczerwieniony przez gorączkę, uśmiechnięty na ten swój oryginalny sposób... Taki, jakiego uwielbiał... - Chodź tu. - mruknął mu do ucha niższym tonem i oblizał się lekko, kładąc go na papierach na biurku. Nie dbał o to. Na pewno gdzieś tam i tak były kopie.
- O ho ho, Shizu-chan zrobił się odważniejszy~! - uśmiechnął się i pozwolił usadzić na papierach. Jak je zniszczą to nie będzie musiał ich przeglądać~! A Namie będzie miała więcej roboty z szukaniem ich kopii, bo wszyscy wiedzieli, że gdzieś są, tylko że nikt nie wiedział gdzie konkretnie. - No to kontynuujesz Shizu-chan~? - zapytał się, rozkładając nogi.
- No jak tak mnie zapraszasz... - mruknął, pochylając się nad nim i wchodząc po raz kolejny, tym razem przy okazji bawiąc się jego przyrodzeniem. Telefon leżał sobie gdzieś obok, i Shizuś miał świadomość, że jeśli ten gość jeszcze się nie wyłączył, to robią mu darmowe porno... - Ale tylko ja mam prawo cię słuchać. - mruknął niby to gniewnie, naciskając czerwoną słuchawkę. Teraz mógł poświęcić mu całą swoją uwagę...
- Hahaha no wiesz i tak plotka się rozniesie~! - mruknął usatysfakcjonowany i chwilę później jęknął czując, jak Shizuo się w nim porusza.
- Plotka to nie to samo co fakty, na które ma się potwierdzenie. - odpowiedział spokojnie, większą uwagę poświęcając coraz szybszemu zagłębianiu sięw nim. - I to, że teraz odebrałem wcale nie znaczy, że nie chcę zemsty. Przerwał nam. Poza tym... Powinieneś leżeć w łóżku. Nadal jesteś rozpalony. - wymruczał, przytykając usta do jego czoła. Musieli szybko skoczyć, żeby nie pogorszyć jego choroby...
- Nie przejmuj się tym aż tak~! - jęknął głośno i opadł na papiery, choć jeszcze nie doszedł. - I tak ten człowiek zginie. - mruknął jakby mówiąc o pogodzie i znów skupił się na jęczeniu, w końcu tego chciał Shizuo, nie?
- Jak to - zginie? Masz na myśli w ogóle, czy coś konkretnego...? - zmarszczył brwi, ale jednocześnie sapnął z przyjemności. W ogóle, co on robił...? Co go to obchodziło? Teraz był czas na przyjemność, nie dyskusje... A jednak go to ciekawiło.
- No zwyczajnie~! - jęknął. - Niedługo zginie. - westchnął po raz kolejny. Chyba był coraz bliżej szczytu, bo oddychało mu się co raz ciężej.
- Ale... Dlaczego? - Nie wiadomo dlaczego kontynuował tę rozmowę, choć większą uwagę przywiązywał do tego, że był już bardzo twardy i teraz ledwo się powstrzymywał, by nie poruszać się zbyt szybko. Nie uszkodzić swojego kochanka. Tylko sprawić przyjemność im obu... Dojść... Wbił się głębiej. Głośno wypuścił powietrze. Chyba był już blisko...
- Bo jest na niego zlecenie, wie za dużo i odszedł z gangu, chcą go sprzątnąć, czy to nie oczywiste Shizu-chan? - zdenerwował się trochę. - Co cię obchodzi jakiś marny człowiek?! - fuknął. W końcu... Miał jego, po co mu inni ludzie?
- Bo to człowiek... - wyjaśnił mało składnie. Niezbyt skupiał się na słowach Izayi. W tej chwili jego ciało było ważniejsze, niestety. Zaczął mocniej pobudzać go ręką, licząc na to, że dojdzie przed nim. W końcu głupio byłoby spełnić się pierwszemu...
- Shizuś przestań~! - jakoś wyjęczał, przytrzymując jego rękę poruszającą się na jego męskości. - Bo zaraz dojdę... - mruknął, czerwieniąc się trochę i odwracając wzrok. Głupio mu było o tym mówić.
- To dojdź... - wymruczał, znów zaczynając poruszać ręką. - Dlaczego nie...?
- Bo... Nie chcę pierwszy. - westchnął, czerwieniąc się chyba jeszcze bardziej.
- Ale ja chcę, żebyś był... - Zadrżał nerwowo, spinając się. Już długo tak nie mógł... - Zróbmy to razem. - zaproponował.
     Izaya westchnął, niemo zgadzając się, jednak był pewien ze ten pierwotniak tego nie zrozumiał, więc... - Niech ci będzie, zgoda, poruszaj szybciej~... - mruknął, tłumiąc kolejne jęki.
- Tylko się nie hamuj... - mruknął, przyspieszając już do granic swoich możliwości. Nie wytrzymał w końcu. Doszedł, z niepowstrzymanym jękiem na ustach.
     Izaya tez doszedł dokładnie w tym samym momencie. Zaciśnięte ścianki bruneta prawdopodobnie pogłębiły orgazm Shizuo. Ciężko oddychając brunet położył się na stole.
- Dzięki, już mi lepiej. - mruknął, zastanawiając się jak wyjaśnić jutro Namie, czemu dokumenty zniknęły... A może lepiej jej to pokazać? Choć pewnie jeszcze dziwniejsze będą wytłumaczenia jakim cudem pojawiła się na nich sperma.
- Mhm... Powiedzmy, że to była moja nagroda... - westchnął, wychodząc z niego i opierając przez chwilę głowę o jego tors. - Libido już ci tak nie dokucza? - spytał z uśmiechem, poniekąd chcąc się podroczyć.
- Tak, już mi lepiej, jak wyzdrowieję znów będziesz jedyną osobą, której ono tak strasznie skacze, nie martw się~! Twojej pozycji w księdze zboczeńców nigdy nie dogonię~! - chichotał dalej, uspokajając się.
- Nie jestem zboczeńcem... - zamruczał. - Ani perwersem... To, że zwykle mam na ciebie ochotę i nie obchodzi mnie gdzie jesteśmy o niczym nie świadczy... - zaśmiał się. - Jak tak to możesz sobie chorować, tak przyjemnego zajmowania się kimś w chorobie jeszcze nie przeżyłem. - Wziął go na ręce i zaniósł na kanapę, znów pod kołdrę. - Teraz powinienem pójść po drugi okład... Poczekaj chwilę. - Skierował się do kuchni.
- Nie, wcale o niczym nie świadczy. - zironizował, ale pozwolił się zanieść i nawet za bardzo nie narzekał, że mu gorąco. Poczekał, aż Shizuo zniknie w kuchni i się odkrył. Westchnął z ulgą.
- Zakryj się, ale już. - Wyjrzał z kuchni. Już chyba wręcz przewidywał, że Izaya to zrobi... Wrócił do wkładania lodu w ściereczkę i wrócił do pokoju. Położył mu okład na czole. - Postaraj się, żeby nie spadł.
- Oi, a co za różnica czy mam na czole lód czy jestem odkryty i to przyjemne chłodzi, i to~... - mruknął niepocieszony, zakrywając się znów. - Ne Shizu-chan, pocałuj mnie~!
- Ale jedno chłodzi głowę, drugie wychładza ci organizm... - mruknął. - I nadal niewyżyty, jak widać... - Pochylił się i cmoknął go krótko w usta. - Teraz musi ci wystarczyć do wyzdrowienia. - Uśmiechnął się. - Może zadzwonię po Shinrę...? Nie rzucisz się na niego, nie?
- Nie wiem, nie wiem~... - Uśmiechnął się chytrze. - Albo zaryzykujesz albo opiekujesz się mną SAM~!!!
- No ej... Nie zrobiłbyś tego. - Popatrzył na niego badawczo. - Nie zrobiłbyś, nie? Poza tym, dlaczego akurat mam się tobą opiekować "SAM"?
- Bo przy innych ktosiach Shizu-chan mógłby starać się wprowadzić między nami jakąś granicę, a ja wolę jak traktujesz mnie jak teraz~!!! A poza tym nie mógłbyś odebrać swojej nagrody, więc czy nie lepiej nam tylko we dwójkę~!
- Ale przydałoby ci się jakieś badanie... Przepisanie lekarstw... Tak szybciej wyzdrowiejesz. - westchnął, zmęczony.
- Wszystko będzie dobrze jak Shizuś będzie obok~! - Uśmiechnął się. - A teraz chodź tu usiądź~! - Poklepał poduszkę. - Twoje kolana są wygodniejsze.
- Nie, moja obecność wcale dużo nie zmienia... - westchnął, ale usiadł i pozwolił mu położyć głowę na swoich kolanach. Wiesz co...? - Wyciągnął telefon. - Na razie siedź cicho, dobra? - Wybrał numer do Shinry i czekał na połączenie.
- NO EJ!!! - wrzasnął na cały głos. Jak Shizuo śmiał do kogoś dzwonić, przecież mieli być sami, a sami w trójkę być nie mogą prawda?
- Ćśś, nie zapraszam nikogo tylko dzwonię, nie? ...Moshi moshi? Shinra? Chciałem cię o coś spytać... Bo się założyłem... No nie ważne z kim, potrzebuję informacji! Czy istnieją zboczone gorączki???
- Em.... Shizuo? - Lekarz był wybitnie zdziwiony takim pytaniem, zwłaszcza w TYM konkretnym momencie. - Nie wiem, słuchaj nie mogę gadać, jajka mi się przypalają a chciałem zrobić Celty kolację~... - mruknął zasmucony, biegnąc z prędkością światła do kuchni i... po drodze wywracając się na wykładzinie w przedpokoju.
- Dobrze wiesz, w końcu jesteś leka... - Usłyszał głośne "łup" i jęk w słuchawce. - Shinra, czy ty znowu się wywaliłeś?! - krzyknął, pacając się dłonią w czoło. - No serio... Połamałeś coś sobie? Żyjesz tak w ogóle???
- Tak, tak, jak sobie coś połamałem to dam radę, w końcu jak mówiłeś jestem lekarzem. - Wypiął dumnie pierś, choć nie było tego pewnie słychać przez telefon. - JAJKA!!! - Wstał szybko i znów zaczął biec.
Słysząc ostatnią wypowiedź lekarza Izaya lezący głową na kolanach blondyna zaczął się głośno śmiać, w końcu nie codziennie lekarz tak się zachowuje... Nie, tylko co tydzień, gdy jest jego pora przyrządzania kolacji.
- ZARAZ WALNIESZ W DRZWI! - krzyknął wkurzony Shizuo. - W ogóle co za pomysł, robić jajka i wyjść z kuchni?! Jak się gotują to się tak nie spiesz, jak smażą... Dlaczego nie stałeś obok...? - westchnął. Zaraz, nie o tym miała być rozmowa...
- No właśnie smażą~... - jęknął niepocieszony, ostatecznie lądując na drzwiach. - Shizuo, ktokolwiek ci dał taką karę za przegranie zakładu śmieje się teraz bardzo głośno. - skwitował, słysząc znajomy rechot w słuchawce. - Czy to aby nie Izaya?
- Słuchaj no... - mruknął, zatykając Izayi usta dłonią. - Po pierwsze wywal te jajka i usmaż nowe, tym razem stojąc przy nich... Po drugie przestań się obijać o wszystko... Po trzecie to NIE Izaya! A po czwarte... To istnieją czy nie??? I co się zwykle robi, żeby przeszła gorączka???
- No ale ja się tyle namęczyłem z tymi jajkami... - westchnął nieszczęśliwy, patrząc na patelnię. - Na pewno nie da się ich odratować... - mruknął smętnie, jakby zupełnie ignorując dalszą część wypowiedzi. - Poza tym jestem i tak pewny, że to był śmiech Izayi. - mruknął nie mogąc się powstrzymać, to MUSIAŁ być Izaya, nikt inny nie ma takiego śmiechu!
- Mmm kmaght tkowaaammga! - powiedział Izaya.
- Cicho mi tam... - szepnął do Izayi i zwrócił się do Shinry. - Dlaczego tak cię ciekawi ten śmiech? No i... Odpowiedz w końcu, bo mi się spieszy!!! Czy istnieją zboczone gorączki i jak się ich pozbyć???
- Istnieje moja kochana Celty, więc dopuszczam również istnienie innych z pozoru niemożliwych rzeczy. - mruknął. Westchnął i wywalił jajka do śmieci. - A ja jestem PEWIEN, że to był śmiech Izayi, jestem tylko ciekaw czemu się z nim zakładasz o takie dziwne rzeczy...
- O nic się z nim nie zakładam! - warknął. - No to jak istnieją, to jak się takiej chorej choroby pozbyć!?
- Shizuo nie wiem czy wiesz, ale zmieniasz się w dziewczynę. - mruknął, wbijając nowe jajka.
-  ...Co do cholery? - mruknął, zupełnie nie rozumiejąc wypowiedzi lekarza. - Dlaczego w dziewczynę???
- Bo powiedziałeś "o nic się z nim nie zakładałAm"~! - mruknął. - Zła forma Shizuo, taki żart~!
- Mówiłem "zakładam", Shinra... Ten upadek coś ci zrobił ze słuchem. - fuknął. - Unikasz odpowiedzi, wiesz? Pomijając żarty, jak się pozbyć zboczonej gorączki? - spytał poważnie. Jak teraz nie dostanie odpowiedzi, szlag go trafi...
- To może spróbuj go zaspokoić. - mruknął.
- CZEMU ZAKŁADASZ, ŻE "GO"?! - Spiął się cały. Czy on o czymś wiedział...? - To równie dobrze może być dziewczyna... Poza tym, to... Teoretycznie... - Przełknął ślinę. - Czysto teoretycznie... - podkreślił. - A jak ta osoba jest już... Eem, zaspokojona?
- Serio już się przespałeś z Izayą??? - zdziwił się porządnie. - Szybko. I co, nie pomogło? - zapytał, przewracając jajko na drugą stronę. - Myślisz, że Celty wolałaby jajka z mięsem, czy raczej z przyprawami...? A może z warzywami?
- Dlaczego sądzisz że ja i dlaczego akurat z tą mendą?! - warknął. Chociaż, czy miał siłę utrzymywać sekret przed najlepszym przyjacielem...? - I sądzę, że Celty nie chce żadnych, nie ma jak jeść, nie ma głowy, Shinra...
- No przecież to nie dla niej tylko dla mnie, mamy taką umowę że raz w tygodniu robię kolację dla "nas" co w praktyce oznacza, że ma być zdrowa i mam dzięki niej dłużej żyć. - mruknął, patrząc na jajka. - Dodam przypraw. - mruknął i przemieścił się do szafki wyjmując z niej majeranek, bazylię itp. cały czas przy tym nucąc. - A pytałeś się skąd wiem, że się przespaliście, to proste~! Tylko Izaya, z osób które znasz ma taką dziwaczną gorączkę~! Normalny człowiek ledwie przytomnie mruczałby na kanapie i umierał męczarniach, a ten ma ochotę na... No wiesz... - Nie dokończył, lekko się rumieniąc. - Poza tym przysięgam ci, że go słyszałem.... Ne, czemu nie powiedzieliście mi że jesteście razem~? - Zrobił smutną minkę, czego Shizuo prawdopodobnie tez nie widział.
- A upierałeś się, że nic nie wiesz o zboczonej gorączce... - westchnął. - No dobra, jak tak to się przyznaję... Tylko NIE rozgłaszaj tego nikomu... EJ, skąd wiesz, co on robi w gorączce?! - wzdrygnął się. Dopiero to do niego dotarło. - Poza tym skoro o tym wiesz, to wiesz też, w jaki sposób ją zakończyć, nie??? - Dotarła do niego druga ważna prawda. Ach, ten zapłon...
- Wiem, bo przecież przez te wszystkie lata kazał mi do siebie przychodzić i dawać lekarstwa żeby to coś zwalczyć... Ale ja nie wiem co z tym zrobić, zawsze prędzej czy później się poddawałem i zamykałem go w pokoju z lekami i piciem i jedzeniem... No i oczywiście co jakiś czas tam zaglądałem i uzupełnianiem jak czegoś ubyło!!! - zarzekł się, że dobrze opiekował się jego chłopakiem. - Nie mam pojęcia jak to skończyć, myślałem, że jak się prześpicie to to pomoże... - westchnął. - Myślisz, że jajka smażone w tłuszczu to na pewno dobry pomysł na zdrową kolację? - spytał powątpiewająco. - Bo zaczynam mieć pewne obawy...
- Zrób sałatkę. - mruknął. - Czyli że teoretycznie to samo przechodziło...? No cóż... Dzięki. - Rozłączył się. - Ewentualnie będziemy to robić aż ci minie. - Wyszczerzył się wesoło i odsłonił Izayi usta.
- Hm... Teraz to sobie możesz! - fuknął, odwracając głowę i kierując wzrok w stronę jego krocza... Nie, tym razem nie miał żadnych zbereźnych myśli... Może już mu minęło? Uśmiechnął się szczęśliwy.
- Co jest? - spytał, widząc jego uśmiech. - Z czego tak się cieszysz? - Zmarszczył brwi. Jak Izaya się cieszy, to oznacza problemy na większą lub mniejszą skalę...
- Nie mam ochoty robić ci loda~! - zakomunikował wesoło, spoglądając raz to w oczy Shizuo, to raz na jego krocze... Liczył, że blondyn sam zrozumie.
- Eem... - mruknął tępo, unosząc brew. - No chyba się nie obrazisz, jak ja się nie ucieszę? - prychnął. - Cholera, akurat chciałem jeszcze raz... - westchnął i opadł na kanapę. - To co, zmierzymy ci gorączkę, tak...?
- Matko Shizu-chan, ale z ciebie pierwotniak, zero mózgu, naprawdę zero. - westchnął. - Nie mam nieodpartej ochoty żeby to zrobić, rozumiesz? Przeszło mi.... Mimo wszystko to twoja nagroda jakbyś mi kazał to bym zrobił, to chyba oczywiste. - westchnął. Mówił wszystko bardzo powoli, żeby do Shizuo aby na pewno dotarło.
- Przecież wiem! - fuknął. - Wiem, że ci przeszło, właśnie chciałem zauważyć, że ja miałem ochotę, a tobie przeszło... No ale nic. Zmierzymy ci gorączkę, a potem się grzecznie ubierzesz, tak? I już sobie normalnie posiedzimy w domu jak zawsze... No może ja bym się jeszcze przeszedł...
- Gdzie~?
- Papierosy mi się kończą. - westchnął. - No i bym przy okazji zapalił... Ewentualnie zjadł coś na mieście... Zrobił cokolwiek. - wzruszył ramionami. - A ty zająłbyś się sobą. Co ty na to? Takie plany mogą być, nie?
- Nie, nie masz prawa stąd wychodzić, a tym bardziej zostawiać mnie i jeść sobie na mieście, jesteś moim chłopakiem czy nie? Jak już się zaspokoiłeś to wychodzisz? Wredota! - fuknął.
- No przecież... Izaya, czy ja przychodzę tylko się zaspokoić, czy siedzę z tobą czasem całymi dniami? Zastanów się. - mruknął groźnie. - Chciałem zapalić, nie możesz mi zabronić. Poza tym, masz lepsze plany? - mruknął zaczepnie.
- Zrób mi obiad... A zapalić możesz przecież w domu... Znaczy się na balkonie. - mruknął, dalej fochnięty za takie potraktowanie go.
- Nie mogę, bo nie mam fajek. - mruknął i wstał, zdejmując sobie najpierw jego głowę z kolan. Rozprostował kości. - Na co masz ochotę? - spytał już spokojnie. W końcu nie miał się o co obrazić...
- Obojętnie. - mruknął, obracając się tyłem do chłopaka. Nie będzie go tak traktował, o nie Izaya mu na to nie pozwoli.
- No weź... O co ten foch, Izaya? - spytał, podirytowany jego zachowaniem. Jak baba przed okresem normalnie!
- Bo potraktowałeś mnie jak zwykłą dziwkę, mam prawo być zdenerwowany! - fuknął.
- Co...? Jak to ja cię tak potraktowałem?! Niby w którym momencie?! - Zacisnął pięści. Wkurzył się...
- Bo stwierdziłeś, że jak nie chcę drugi raz to sobie idziesz...
     Znów pacnął się dłonią w czoło. No naprawdę...
- Serio? Izaya... Nie o to mi chodziło... - westchnął. - Jak nie masz ochoty i wyzdrowiałeś, to mogę cię bezpiecznie zostawić na tyle, żeby pójść do sklepu, nie? Ewentualnie coś zjeść, ale nie o to chodzi. Nie idę dlatego, że ci się nie chce, tylko dlatego, że już wiem, że będziesz bezpieczny i nie trzeba się tobą opiekować, więc sobie poradzisz. ...No rozumiesz chyba, tak? - Nigdy nie był najlepszy w tłumaczeniu swoich myśli...
- Nie... Zabierz mnie ze sobą~! - poprosił cicho. W sumie on nigdy nie prosił, ale nie chciał sam zostawać w domu, to było zbyt... nu-dne~! A Orihara nudy ścierpieć nie mógł.
- Ech... - westchnął. - To obiad na mieście, tak? - westchnął i wyszedł do sypialni. W końcu musiał mu znaleźć ciuchy...
- Mhm~! - zgodził się, wstając z kanapy i nie przejmując się swoją golizną ruszył na poszukiwanie schowka na narzędzia... O ile Shizuo jakiś miał. - Ne Shizu-chan, gdzie masz łopatę do śniegu~? - wrzasnął zdesperowany. Już przeszukał wszystko, co było w mieszkaniu... Zostało mu tylko wyjść na klatkę schodową a potem do piwnicy i tam poszukać... Choć w tym stanie blondyn go raczej nie puści.
- Łopatę do śniegu? - powtórzył tępo, wychylając się z bluzą Izayi w ręce. - Po co ci łopata do śniegu? Idziemy na zakupy, nie odśnieżanie, Izaya. Zresztą wszystko odśnieżone, nie zauważyłeś? Sam nazbierałeś śniegu z dachów, bo gdzie indziej był tylko ten zgarnięty. - przypomniał mu. Naprawdę, co ten kleszcz znów wymyślił???
- Oczywiście i po to mi łopata. - powiedział dumnie. - To ona sprawiła, że te głupie zaspy powstały, więc ona też sprawi, że znikną~! I wszędzie biedzie leżała piękna 5 centymetrowa biała warstewka, a nie to to... To COŚ!
- Hahaha! - roześmiał się głośno. - Już zasp nie rozbijesz na warstwy śniegu, poza tym za dużo ich, a ty dopiero co wyzdrowiałeś. Musiałbyś użyć jakiejś maszyny raczej... I co najwyżej zagarnąć je w jeszcze większą zaspę, inaczej tego nie załatwisz. - Wzruszył ramionami i podał mu ciuchy. - A teraz się ubierz.
- ...Maszynę, mówisz~? - Uśmiechnął się diabelsko i chwycił za komórkę. Nie, nawet nie zabrał od Heiwajimy ciuchów. - Ne Hisaki-kun, załatwisz mi buldożer... Albo walec drogowy, no tak na za 20 min... Przydałby się jeszcze oddział ludzi z miotaczami ognia. - mruknął. - Nie, nie nie każę ci ich załatwiać... Tylko buldożer, o ludzi poproszę Shiki'ego. - mruknął go telefonu. - No to do za 20 minut~!
- A ty Shizu-chan~? - zwrócił się do blondyna. - Czemu mnie nie ubrałeś, tylko stoisz jak kołek~?
- ...Eee? Jak to - ubrać cię? - Zmarszczył brwi. - Nie jestem twoim służącym. - fuknął i wręczył mu ciuchy. - Sam się ubierz. - Poszedł do kuchni. Nie chciał mieć nic wspólnego z jego interesami... Absolutnie nic. - Kontaktów od cholery, ile on im płaci, że są mu tacy posłuszni...? - burczał do siebie, robiąc sobie kanapkę. Już olać, że w salonie nadal stał talerz z kilkoma, musiał zająć ręce i był głodny.
- No ale co ci się stało~? Jak byś mnie ubierał i "przypadkiem" dotknął w tym wrażliwym miejscu pewnie robilibyśmy to jeszcze raz~! - starał się go zachęcić ale Shizuo miał go w dupie, ironicznie mówiąc.- Ne Shizuś, co się stało~? - zapytał, przychodząc do kuchni. - Przecież kanapki leżą w salonie....
- Zakład, że tylko byś na mnie fuknął? - Odgryzł kawałek kanapki i popatrzył na niego. - Wiem, że są, chciałem zająć ręce. I nic się nie stało... - Przegryzł połknął, tak samo jak kolejny kęs. Co jeszcze miał mu tłumaczyć...?
- Jaki zakład~?- zapytał zaciekawiony. - O co~?... Ale dobra to potem, mów co cię gryzie~! - poprosił wciąż go przytulając.
- Nic mnie nie gryzie. - powtórzył. - Zastanawiam się tylko, dlaczego masz tyle ludzi na zamówienie i od zaraz... Za co oni są tacy posłuszni? - spytał odrobinę zaciekawiony, a odrobinę zdenerwowany. Miał o to nie pytać, ale nie mógł się oprzeć...
- No jak to~? Jestem najlepszy~! - zachichotał. - Gdyby nie ja nie mieliby informacji, a wiesz, to jest czasem o wiele bardziej przydatne od siły~! - Uśmiechnął się. - Nie martw się, moje ciałko jest tylko dla ciebie, nikomu nic takiego nie dałem~! - Pogłaskał go i ruszył na przedpokój po swoje rzeczy. - Nigdy nie mogę zrozumieć czemu masz takie fajne miękkie ale jednocześnie sztywne włosy~... - mruknął. Tak zawsze się zastanawiał gdy dorwał się do włosów blondyna, to było dziwne i nienormalne....
- No mam nadzieję, że tylko dla mnie... - mruknął pod nosem. - A są takie, bo z takimi się urodziłem. - dodał głośniej i uśmiechnął się. Cały Izaya... Dziwić się takim rzeczom, gdy ktoś pyta o poważne tematy. Poniekąd współczuł ludziom, z którymi robił interesy... Albo raczej nie, nie współczuł, raczej chciało mu się śmiać. Ale chodziło o mafiozów, więc to chyba raczej nie wredne, nie? - zamyślił się.
- Nieprawda~! - Uśmiechnął się do siebie. - Urodziłeś się z brązowymi, ale na jednej wycieczce podmieniłem ci szampon na farbę do włosów~!
- Nie mówię o kolorze, tylko o tym, jakie są w dotyku! - zauważył ze śmiechem. Musiał się ubrać w coś cieplejszego... Ruszył do szafy w sypialni.
- No ale włosy po farbowaniu powinny być sztywne i niemiłe w dotyku, a twoje są taaakie fajniutkie~! - poszedł za nim. - Ne Shizu-chan, masz może jakieś ciepłe ciuchy dla mnie~?
- Przecież ci podawałem... W przedpokoju są... Chyba, że w tych ci będzie za zimno? Chcesz jakąś drugą bluzę? - Otworzył szafę i wyjął pierwsze-lepsze ciepłe ciuchy dla siebie. I nawet pasowały do siebie...
- Mhm... Albo... Shizu-chan mnie schowa w swojej kurteczce~? Tak nawet będzie lepiej~! - Uśmiechnął się, wychodząc z sypialni i chwytając za pozostałe mu do ubrania ciuchy... Czyli w sumie tylko bluzkę.
- A ty nie miałeś kierować jakimś buldożerem? - spytał zaczepnie. - To chyba trochę utrudniłoby ci pracę? Poza tym, wyglądałbyś mało poważnie, moszcząc się w mojej kurtce razem ze mną... Nie? - Przekrzywił lekko głowę i ściągnął spodnie, żeby założyć te cieplejsze.
- No to ty będziesz go prowadził~! Oczywiście ze mną w twojej kurtce~!
- Rękawy są tylko dwa. - odparował, naciągając drugą nogawkę i zapinając je. Jeszcze bluza... Kurtka i buty i koniec. - Coś ty tak sobie upodobał akurat moją kurtkę?
- Pomyśl, to naprawdę logiczne rozwiązanie~! Twoja kurtka jest duża i ciepła, zmieścimy się obaj, a jak się do ciebie przytulę to nie zmarznę i znów nie zachoruję, po co mi rękawy~?
- Innymi słowy mam cię nosić i jeszcze ogrzewać, a do tego prowadzić za ciebie. - podsumował, uśmiechając się mimowolnie. - Nie za dobrze ci? - Ruszył do przedpokoju ubrać buty.
- Nie~! - Uśmiechnął się wrednie, zakładając szybko bluzę i buty. Jak dobrze, że zdążyły już wyschnąć.
- Ciekawe, jak mogłoby być lepiej... - mruknął, zakładając jeszcze kurtkę. - To gdzie ten buldożer?
- Czyli się zgadzasz~? - Zaklaskał w dłonie i wskoczył na Shizuo. Opatulił go rękoma za szyję a nogami w pasie. - Zapinaj~!
- Nic takiego nie mówiłem. - zauważył. Poczekał chwilę, aż Izaya z niego zejdzie. - Nie odpuścisz, nie?
- Nie~! No zapinaj i możemy iść~!
- Jasne... - westchnął ciężko i zapiął suwak. - Jesteś najbardziej upierdliwą pijawką, jaką znam. - mruknął i wyszedł, zamykając dom.
- Gdybym nie był taki upierdliwy to byś mnie tak nie kochał~! A już na pewno tak byś tego nie okazywał~! - Uśmiechnął się szczerze. - Buldożer... Znaczy walec jest na parkingu~!
- Zwał jak zwał. - burknął. - Dlaczego zakładasz, że bym tego nie okazywał? Może właśnie wtedy tak? - wyszedł po chwili na chłodne powietrze. Musiał przyznać, że przez Izayę było mu wręcz gorąco... - Tak w ogóle można by cię zakładać zamiast swetra. - wyrwało mu się.
- Nie starczyłoby mnie dla wszystkich~! - zaśmiał się. - Nie lepiej jeśli jestem twoim osobistym sweterkiem~?
- Dużo lepiej. - Objął go. - Parking... No... Widzę. - Podszedł do walca drogowego. - I co z nim zrobisz?
- Karzę... To jest poproszę, żebyś wsiadł odpalił i ugniótł na płasko wszystkie zaspy.
     Muahahahahaha~!!!
- Za to "karzę" ja cię powinienem ukarać. Ale to jak wrócimy. - stwierdził jak najbardziej poważnie. - Izaya, przestań się śmiać i powiedz mi, jak twoim zdaniem mam przejechać całe Tokio walcem drogowym żeby nie zamarznąć i nie stracić na tym całego życia? I jeszcze jedno - po co właściwie mam to robić? - zirytował się nieco. Wyciąga go z domu po coś tak absurdalnego...?
- Nie całe... Tylko Shinjuku i Ikebukuro~! - Uśmiechnął się wrednie. - Niech każda zaspa wie, że ze mną się nie zadziera~! A karę będziesz mógł mi jakąś wymyślić, jak wrócimy~!
- Rozumiem... - westchnął, aczkolwiek dość niechętnie. - Przygotuj się, bo następne pięć godzin będziemy miażdżyć zaspy... A potem czeka cię jeszcze dłuuuga noc... Po tym siedzeniu za karę zrobisz mi masaż całego ciała... - Wgramolił się jakoś za stery i zaznajomił się ze sterowaniem. - Ok... Dam radę.
- Masaż? - zdziwił się. - A nie wolisz czegoś innego~?
- Nie. Będę cały obolały, więc masaż mi się przyda. - wzruszył ramionami. - Gorąco mi z tobą pod kurtką. - napomknął i ruszył walcem przed siebie. Ciężko się tym sterowało... Dobrze, że dookoła było mało aut.
- Wiesz, ale mi jest cieplutko~! Chociaż... Jak chcesz możesz rozpiąć. - westchnął, usadawiając się wygodniej na blondynie. Gdy siedział było o niebo lepiej, przynajmniej nie musiał zwisać uczepiony go.
- Dzięki. - W końcu opanował poruszanie się i kierowanie maszyną, więc wyjechał na drogę. W trakcie rozpiął kurtkę. - Dużo lepiej... - westchnął z ulgą. - Odkąd zaczynamy? - spytał, opuszczając walec na drogę i kierując się w stronę mniej zaludnionych uliczek. W końcu jak by to wyglądało, jakby rozjechał człowieka...?
- Shizu-chan wszystkie, WSZYSTKIE rozumiesz~? Już jedną opuściłeś! - zasmucił się. Przez rozpiętą kurtkę było mu zimno w plecy ale gorąco w brzuch... No cóż, może nie będzie chory...
- Bo była na poboczu, nie narzekaj, nie dało się w nią wjechać... Obowiązują nas zasady ruchu drogowego, wiesz? - mruknął niechętnie. Co za nudna robota...
- Nieważne, masz niszczyć wszystkie, co mnie jakiś ruch drogowy! - fuknął. - Prawa jazdy na walec też przecież nie masz. - mruknął.
- Tym bardziej, jak mnie złapią to mam przekichane. - Przejechał jedną zaspę. - I co, mam wjechać tym walcem na chodnik??? - zirytował się, przystając obok zaspy na chodniku.
- Przecież cię nie zamkną! - fuknął. - O, o, wjedź tam~! - Pokazał mu uliczkę. - Tam jest ta wredna zaspa, przez którą byłem chory!!!
- Izaya... Takie są zasady... Z drogówką nie miałeś do czynienia??? - fuknął, podenerwowany. Nikogo nie było dookoła... Aż dziwne. - Poza tym, mam wjeżdżać tam w uliczkę? A może tę jedną zaspę lubię? - Uśmiechnął się lekko. Teraz to już się z nim droczył...
- Jeśli bardziej lubisz zaspę niż mnie to nie wjeżdżaj, ale wtedy mogę ci zagwarantować, że za 10 sekund zjawi się tu kordon policji.
- Pff. Szantaż, co? - Przyspieszył złośliwie i udał, że nie wcelował w zaspę. Walec skierowany był tuż obok... Zatem gwałtownie wyhamował tuż przy zaspie. Zatrzęsło nimi...
- Shizu co ty...! - Izaya gwałtownie się podniósł i walnął głową w sufit pojazdu. Zakręciło mu się w głowie i poleciał w prawo... Niestety ten akurat walec nie miał szyb w oknach...
- Izaya, co ty...?! - nie dokończył, nie zdążył go złapać, Izaya poleciał... Na dół i w zaspę. Shizuo szybko otworzył drzwi i wyszedł, żeby go z niej wyciągnąć. Przy okazji mimowolnie parsknął śmiechem. - Karma. Chciałeś ją zniszczyć to się zemściła. Wracamy do domu, jak rozumiem?
- Bardzo śmieszne! - fuknął i podniósł jedną rękę. - Pomóż mi wstać zanim... A-a-apsik~! - kichnął.
- Oho, zaczyna się. - Spróbował spoważnieć, ale zdradzały go dygoczące kąciki ust. - Chodź, wracamy. - Podniósł go i przytrzymał drzwi od walca.
     Izaya wtulił się w niego jak najszybciej.
- Proszę, tylko nie znowu to samo... - mruknął cicho, już wiedząc jak to się skończy. - Shizuo...
- No już, już, przecież tym razem się nie przeziębisz... To tylko pojedyncze kichnięcie. Może to uczulenie na śnieg. - Zażartował. - Wskakuj do środka, zaraz cię ogrzeję, bo jesteś cały mokry...
- No w-właśnie s-się boję, ż-że nie. - Zaczął się trząść i wtulać w chłopaka jeszcze mocniej. - Coś czuję, że ta twoja kara dla mnie będzie musiała nastąpić szybciej. - mruknął.
- Czemu szybciej? - spytał, nie rozumiejąc. Z racji tego, że Izaya nie chciał go puścić, zapiął kurtkę i podniósł go tak, by Orihara oplatał go nogami w pasie. - Trzymaj się. - Wszedł do walca, trzasnął drzwiami i czym prędzej wycofał, wracając do domu. Musiał uważać, żeby nic i nikogo nie przejechać... - Cieplej ci?
- Trochę... Shizuo... Ja znów chcę. - mruknął cicho. - Na pewno znów jestem chory....
- Izaya... No co ty... Tak szybko? To niemożliwe. - Zmarszczył brwi. Niemożliwe, prawda? Chyba, że poprzednia się nie doleczyła, tylko chwilowo została stłumiona... - Na razie jesteśmy w czyimś walcu drogowym, więc może poczekaj chociaż, aż dotrzemy do domu...?
- Ale... - chciał zaprotestować, ale to byłoby idiotyczne. - Dobra, szybko. - westchnął. - Czemu ja mam taką dziwną gorączkę....
- I sądzisz, że jak to zrobimy, to coś ci to da? - Shizuo uniósł brew, skupiając całą swoją uwagę na drodze. - Bo chyba przez to się nie doleczysz, nie...?
- Nie wiem ale znów chcę! - pisnął cicho i przytulił się jeszcze mocniej. Zaczął się o niego niekontrolowanie ocierać. - To wszystko przez gorączkę...
- No Izaya... - warknął, zaciskając uda. Jak miał się skupić na prowadzeniu tego olbrzyma w takich warunkach??? - Nie pozwalam ci na to, rozumiesz? Muszę się skupić na prowadzeniu. Powstrzymaj się jeszcze, do cholery... - Przyspieszył minimalnie. Jak tak dalej pójdzie albo umrą, albo zatrzyma się i zrobią to w walcu drogowym pozbawionym szyb, na środku drogi...
- Przepraszam! - pisnął i przytulił go mocniej, on naprawdę chciał... - Wiesz... Może usiądę obok?- zaproponował czując że nie wytrzyma, a wcześniej przytulanie się do blondyna wydawało mu się taką ciekawą opcją...
- Teraz to już siedź. - zarządził. - Siedź i ćwicz opanowanie. Masz swoją karę. - prychnął. Już byli tak blisko... Zaczął powoli zwalniać.
- To gorsze, niż się wydaje. - burknął.- Ale nie zwalniaj~!!!
- Niby jak mam zaparkować na pełnym gazie?! - burknął. Co za wymagania... Jakby jemu się nie chciało! - Mnie też się chce, ale się trzymam! Więc weź się spróbuj uspokoić.
- To jest walec, nie pojedzie szybciej niż 20 na godzinę. - mruknął bardziej, zwijając się w kulkę. - przestanę cię zmuszać do ćwiczenia opanowania, obiecuję, tylko się pospiesz!!!
- Hahahaha, ok, ok... - parsknął. Zazwyczaj tak oporny Izaya sam nie mógł wytrzymać... To po prostu było zaskakujące! - Spieszę się... - Wjechał na parking i zaparkował ostrożnie. Na wszelki wypadek wyjął kluczyki ze stacyjki po czym wyszedł, szybkim krokiem kierując się do domu. - Przynajmniej możesz zacząć... - westchnął, wyciągając już klucz od domu.
- Co mam zacząć? - spytał nieprzytomnie uczepiając się go z całej siły żeby nie spaść.
- Się zadowalać, Izaya, przecież nie każę ci czekać. - odparł niecierpliwie, otwierając drzwi. Pomyśleć tylko, że gdyby nie ten śnieg, a raczej jego resztki, nawet nie wiedziałby, że Izaya ma takie dziwne gorączki... Gdyby tylko Izayi nie zachciało się dziś bawić w yuki gassen...
     W końcu otworzył drzwi.
- No wiesz? - prychnął. - Aż tak poniżać się nie będę.
- Jak tak - westchnął, zamykając za nimi drzwi - to możemy w ogóle tego nie robić. Nie musisz się w ogóle poniżać... Bierz termometr i do łóżka. - W sumie ON mógł się powstrzymać. A Izaya niech radzi sobie sam... Jak jednak da sobie radę...
     Rozpiął kurtkę i postawił go na ziemi. Zajął się wieszaniem swojej kurtki w szafie, uśmiechając się niewidocznie.
- Ne Shizuś, nie wygłupiaj się, chodź do łóżka... - prosił. No co, on naprawdę chciał! - Przez cały rok nawet słowem nie trzeba wspominać, a jak raz tego potrzebuję to masz mnie gdzieś... Dzięki. - burknął i poszedł w stronę sypialni.
 - Ej, a rozebrać się? - parsknął śmiechem. No co, ta sytuacja naprawdę była komiczna... Poszedł za nim do sypialni i pierwsze co, przygwoździł go do ściany. Spoważniał nieco. - Nie rozebrałeś się... Muszę ci pomóc.
- No i to mi pasuje~! - uśmiechnął się z satysfakcją, zakładając mu ręce na szyję.


8 komentarzy:

  1. Wyobraźcie sobie takiego policjanta- podchodzi do walca:
    -Dzieńdobry, co pan robi??
    A Shizuś na to
    -Zaspy rozjeżdżam...
    Badum tsssss
    o-o

    OdpowiedzUsuń
  2. No heeeej~.
    Ja tu jeszcze wrócę, tymczasem nie podpierdzielać mi miejsca.
    I znowu jestem druga. #Rzal #Bul #Smuteg #Rospacz ; ;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tadaimaaaa~!!
      Czuję z Izayą więź mentalną. Stary, spoko, ja też nienawidzę zimy, też ciągle wpadam w zaspy, też kazałam je wszystkie eksterminować i też wracałam cała morka do domu.
      ...
      Mojej klasie należy się porządny wpierdziel C:"
      "Zaspa się zemściła" czy jakoś tak to leciało to jest najlepszy tekst ever. XD" Jużgo lubię, już go kocham i będę go używać gdy znowu spadnie ten biały kurdupel potocznie zwany śniegiem.
      Są seksy? Są seksy! W sumie to się nie dziwię, że pisałyście tą część notki tyle czasu, dobra robota. c: W każdym razie opis zarąbisty, lubię taki i jestem szczęśliwa.
      ..
      Jesteście moimi mini Bogami jeśli chodzi o ich opisy, ja tak nie umiem, lol zazdro. .. To chyba czas na famfary i jebutnięcie Wam jakiejś nagródki ale mnie nie stać, więc na razie odstawmy to w plany~.
      ...
      Izaya i buldożer. Nom. Na pewno nic się nikomu nie stanie, wszyscy wyjdą z tego cało, a Shizuś wcale go tam nie przeleci XD"
      A jednak D: Myślałam, że chociaż sąsiadkę rozjadą ;-; Pfff...
      Shinra wie D: On wie wszystko D:
      Ten mały hetero-skurczybyk mógł im przecież coś dosypać do drinków i tym samym ich spedalił.. Shinra jest dilerem tęczowym proszków!
      A' propos kontaktów Izayi... No, Shizuś, myślimy podobnie. Chociaż to raczej nie to :c
      A teraz jakieś ładne podsumowanie: Podobało mi się, piszcie mi tego więcej. Tak, wiem, później, ale i tak będę czekać aż te czasy miną i będzie kolejny Dzień Shizayi.
      Cukrów :3

      Usuń
  3. Kisarin-san *^* Ten shot był... *^* <3 <3 <3 no i nic dodać nic ująć, u mnie też się pojawił nowy jakbyś chciała przeczytać. Dawno obiecana Shizaya... przepraszam, że tak późno...

    OdpowiedzUsuń
  4. To było taaaaaakie kochane <333
    Uwielbiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki wam Inu-chan. i Kisarin -san....dzięki wam ostatni dzień ferii nie był taaaaki smuuutny....taaaa notka naprawde potrafi poprawić humor...wiem co pisze myślałam że przez koniec ferii bende miała depresje i nie pomaga wiadomość o tym że wielkanoc i przerwa pod koniec kwietnia!taaak późno......a tu jedna notka potrafi tak życie zmienić:)
    mam wrażenie że ten komentarz jest bez sensu ale nie chce mi sie pisać drugiego no i chce po sobie coś zostawiś :D
    wyebista

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha.. zabawnie jest czytać o czyjejś chorobie podczas gdy samemu jest się w niezbyt komfortowej sytuacji zdrowotnej;P ..apsik~!! ..no właśnie:/..
    ach jak ja uwielbiam tą serię~!;D
    motyw "zboczonej gorączki" naprawdę jest świetny, podzielam zdanie Inu;D [ale dobrze, że ja, w przeciwieństwie do Izayi nie muszę jej przeżywać;P]
    yay, no i Shinra się dowiedział:O no kto by pomyślał, że Shizuś tak łatwo się do tego przyzna:D [jeden z głowy, zostało całe miasto.. hahaha..] pewnie Izuś się ucieszył;D
    "zemsta zaspy" [muzyka z archiwum x]~! to było genialne XD ale przynajmniej Shizuś znów może odebrać swoją nagrodę;D i obaj zadowoleni~!!
    do następnego~! podsyłam wena~! XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Niezłe gorączki XD To wykombinowałyście XD Ale Shizuo to zapewne się podobało i to bardzo <3 A Izaya, no jeszcze o tak chętnym to nie czytałam >< Hehe ^^ A akcja z walcem, no tylko nasz informator mógł na to wpaść! ^^
    I jeszcze jedno, morał z opowiadania ;-;
    ZASPY to ZŁO!!! >< XDDD

    OdpowiedzUsuń