Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

niedziela, 26 stycznia 2014

Poznajmy się - część 2

Ciaossu~! ;33
Ogłaszam Wielki Powrót Inu~!!! Kto się cieszy~? :33
Ja wiem, wszyscy~! X33 (Ten wrodzony narcyzm~... ;33)
Ale bardziej niż na mój powrót, na pewno cieszycie się na tytuł tej notki~! ;33 Tak, w końcu się napisała~... =w= Tak strasznie się cieszę, koniec tego two-shot'a~! :33 (Chociaż mnie boli troszkę, że to TWO-shot~... Q.Q"" Nie pytajcie dlaczego~... Dla mnie takie zakończenie było takie~... Tajemnicze~... >3<" Więc kto chce może zostać przy tamtym, a kto chce, może doczytać sobie tę część~! Wasz wybór~! ;3)
Etto, co jeszcze~...
Niedługo będziemy miały ferie~! :33
Notki~... =w=
Ekhem, ok~! Ok~! Spokojnie~! X33 Przecież ja nic nie obiecuję~! X3"
To teraz w końcu~...

Enjoy~! ;33



     Po tym, jak Izaya odbiegł, Shizuo nie mógł ruszyć się z miejsca. Szok go sparaliżował.
     Więc Kanra... To wszystko to było kłamstwo...?
     Nie wierzył. Po prostu w to nie wierzył. Kanra była kompletnie inna od Izayi... Przecież ona nie mogła być nim...
     "Znam Shinrę." "Lubię grać na własnych zasadach." "Punkt informacyjny." - Wszystkie strzępki rozmów przewijały się przez jego głowę i odkrywały drugie dno.
     Zaraz, nie! Od kiedy od wierzy w jakiekolwiek słowo tej podłej mendy??? To musi być tylko żart, podła sztuczka... Te podobieństwa mogły być przypadkowe, a Izaya tak naprawdę zrobił coś Kanrze, by nie mogła przyjść... W najgorszym wypadku Kanra była jego zabawką, awatarem, na który miał się nabrać. Co za idiota z niego! Dał się tak po prostu nabrać...
     "Jedyne w czym skłamałem, jest Kanra. Wszystko inne było prawdą."
     "Nie osądzam nikogo po wyglądzie, kimkolwiek by nie była, znam przecież jej wnętrze."
     Nie. To nie było tak... Wszyscy, ale nie ta podła menda... To po prostu kolejny jego plan...
     Heiwajima rozejrzał się nieprzytomnie. Nikt nie zwrócił uwagi na ten incydent... A jemu on przewrócił świat do góry nogami... Tak w ułamku sekundy... Ponieważ będąc szczerym ze sobą przyznał, że prawdopodobnie jest zakochany w Kanrze...
     ...A Kanra okazała się być Izayą...
     To tak śmiesznie brzmi - śmiał się w myślach, ruszając się w końcu, żeby gdzieś pójść, gdziekolwiek... - Izaya jest osobą, w której się zakochałem. Śmieszne, prawda? Bardzo. Więc dlaczego ja się nie śmieję??? - krzyknęła jakaś jego bardziej agresywna cząstka. - Ni cholery mnie to nie śmieszy!!! Ten kleszcz wzbudził we mnie takie obrzydliwe uczucie do niego! Wszyscy, wszyscy, tylko nie on! Nie on i jego knowania! Jeśli sądzi, że jakoś to wykorzysta, to się myli. Będę cały czas zwarty i gotowy na wszelkie jego plany, nie dam się zaskoczyć...
     Szedł przed siebie otępiałym krokiem i biada człowiekowi, który by na niego wpadł.
     Głupi kleszcz i jego zabawy życiem innych. Jeszcze mu za to zapłaci. "Lubię przychodzić do Ikebukuro, tam zawsze tyle się dzieje", co?!
     "Ten gość, który mi się podoba też jest z Ikebukuro~!" "Nie uwierzyłbyś, bo to nadczłowiek. Aż nadzwierze, jeśli chodzi o pewne cechy >//<"
     Chyba nie poniżałby się do mówienia o nim w ten sposób, gdyby wiedział, że on, to on...?
     Co za idiotyzm! Nie ważne, co mówił, o kim i w jakich okolicznościach! To był Izaya! IZAYA, CZYLI PODŁY KLESZCZ I MENDA SPOŁECZNA!!! ...Tak, właśnie. Jego słów nie należało nawet rozważać. Tylko jak zawsze kierować się instynktem i mu nie wierzyć. To wystarczyło, żeby Shizuo tyle razy uniknął śmierci z jego rąk. Właśnie, czy potrzebował dowodu? Izaya tyle razy próbował go zabić!!! ...Co prawda nic mu się nie stało poza paroma... Parodziesięcioma złamaniami... Ale ta menda nie mogła tego wyliczyć. Chciał go zabić. ...Dlaczego on w ogóle o tym myśli?!
     Uniósł głowę i rozejrzał się w końcu przytomniej.
     Był pod wieżowcem Izayi w Shinjuku.
- No chyba nie, cholera jasna! - warknął, na co ci lepiej znający jego wybuchy ludzie przezornie usunęli się z drogi. Nie chciał wzbudzać sensacji, nie chciał, żeby Izaya wiedział, że tu był, dlatego czym prędzej się stamtąd oddalił, starając się wmieszać w szary tłum.
     Nie, nie da mu się tak łatwo podejść. Powinien o tym zapomnieć.
- Moshi moshi? Kasuka? Wiem, że chciałeś zadzwonić za jakiś czas. Mogę cię odwiedzić?
     Schował telefon i ruszył biegiem w stronę domu swojego brata.

- Cholera, znów wracam do tego tematu... - warknął Shizuo, wściekły na siebie. Jego brat patrzył na niego najwidoczniej oczekująco. - No co mam ci powiedzieć??? - Blondyn wstał i zaczął nerwowo krążyć w kółko, a brunet wodził za nim wzrokiem. - Poznałem ją, rozumiesz, JĄ ot, tak na czacie, przez przypadek, nudziło mi się... Zaczęliśmy gadać... Tak się jakoś kręciło, nawet nie rzucała rozmowy, ciągnęła ją naturalnie... Z taką... Dziecięcą wręcz radością...
- Jak wtedy oceniałeś jej charakter? - wtrącił mu się Kasuka.
- Bo ja wiem... Była miłą, szczerą, przyjazną i mądrą osobą... - Wzdrygnął się i złapał za głowę. - Boże, ja tak myślałem o Izayi!!! - wybuchnął. - No szlag by to!!!
- Spokojnie.
- Jak mam być spokojny?! Czy ty wiesz, co to znaczy, sądzić, że się zakochało i dowiedzieć się, że zamiast inteligentnej, miłej dziewczyny chodzi o twojego wroga, największą mendę społeczną, manipulatora i cholernego dzieciaka?! Gdzie w tym sens?! - z tego wszystkiego nawet nie zauważył kiedy zaczął krzyczeć. Przyspieszył kroku, chodząc od ściany do ściany aż do momentu, w którym Kasuka wstał i poszedł do kuchni. Blondyn usiadł i rozmasował skronie. Tego było za dużo...
- Przemyśl to jeszcze raz. Połącz te dwie osoby. - odezwał się brunet, wracając i stawiając przed nim szklankę z ciepłą melisą.
- Jak???
- Dzieciak. Radosna osoba potrafiąca zagadać. Manipulant. Inteligentna osoba zauważająca od razu cechy twojego charakteru. Kontynuuj. - zachęcił go.
- Yhh... Dobra... No więc... Miły, bo chciał zdobyć informacje... - mruknął niechętnie.
- Źle. - znów mu przerwał. - Otwarta osoba, bo w internecie. Zwierzająca ci się, bo nie znała twojej tożsamości. Nie wiedział w ogóle z kim rozmawia, prawda?
- Próbował mną manipulować, jak zawsze, Kasuka!
- Ale się zakochałeś. Więc co ci szkodzi sprawdzić? Masz nad nim przewagę, tak czy inaczej.
- Nie mam. To tylko ten idiota tak sądzi. Gdyby zastawił dobrą pułapkę, a ja bym mu zaufał, byłbym martwy. Dlatego próbuje zdobyć moje zaufanie.
- Ale jeszcze mu nie ufasz, dlatego byłbyś bezpieczny.
- Udawałby przyjaznego tak długo, aż bym się nabrał.
- Zauważyłbyś, gdyby coś było nie tak. W tych sprawach nawet uczucia cię nie zaślepiają. Jesteś ostrożny, zawsze.
- Ale TO uczucie może zaślepić! Jeśliby był gotów na wszystko to w końcu musiałbym uwierzyć!
- Ale jeśli nie jest zakochany, nie będzie gotów na wszystko.
- Nie znasz go.
- Prawda.
- Minąłeś się poniekąd z powołaniem. Byłbyś najlepszym psychologiem w Tokio, wiesz?
- Mówisz jak rodzice. - Kasuka popatrzył na niego z cieniem rozbawienia.
- Jestem dorosły, więc mogę. - prychnął, ale szczerze się uśmiechnął i wyciągnął papierosa. Kasuka w odpowiedzi wstał tylko otworzyć okno. - Chcesz mi powiedzieć coś jeszcze, prawda? Nad czym myślisz?
- Jeśli Kanra okazałaby się ukrytym prawdziwym charakterem Izayi, to byłbyś w stanie go zaakceptować?
- Nigdy. - odpowiedział bez zastanowienia, po czym upił łyk herbaty w ciszy, jaka zapadła. - Przejrzałeś mnie. Bardzo możliwe. Polubiłem ją... Ale to nigdy nie będzie Izaya. Musiałoby minąć naprawdę dużo czasu, zanim by mnie do siebie przekonał. A skoro to żart, nie będzie mu się chciało przekonywać mnie aż tyle.
- Myślenie o nim odbiera ci zdolność logicznego myślenia, braciszku... - westchnął Kasuka.
- Tak sądzisz? - ni to warknął, ni parsknął. - No, mniejsza z tym. I tak mi pomogłeś. - Zaciągnął się szkodliwym dymem z papierosa.
    W odpowiedzi Kasuka tylko popatrzył na niego nieco enigmatycznie, a jednak jakby mówiąc "jeszcze długa droga przed tobą". Odwrócił wzrok, nim Shizuo zdążył to zauważyć i po prostu włączył telewizor na jakiś kanał, na którym nie było jego samego.
     W końcu fakt, ile kilometrów wręcz przebył Shizuo, by to z siebie wyrzucić, mówił sam za siebie, jaki zawód musiał przeżyć i jak bardzo chciałby nie mieć uprzedzeń co do Kanry. Tylko Shizuo musiał jeszcze do tego dojść.

     Shizuo wrócił do domu późno w nocy. Całą drogę myślał nad otworzeniem laptopa i wejściu na czat. Ostatnio weszło mu to w nawyk, szczególnie późną nocą myślał o tym najwięcej... Nawyk. To był tylko nawyk. Oczywiście, że nie myślał o gadaniu... Z Kanrą? Izayą...?
     WŁAŚNIE!!! Dlaczego nie wpadł na to od razu?! Wejdzie na czat, sprawdzi, czy jest tam Kanra... Jeśli będzie, upewni się tylko, czy to Izaya... Czy może ta podła menda nabrała go tylko i był to plan mający na celu ich skłócić! Bo przecież gdyby odkrył ich rozmowę, a potem podszył się pod Kanrę, kiedy jej nie było... Umówił się z nim, powiedział, że jest Kanrą, żeby Shizuo więcej do niej nie pisał, a ona czułaby się przez niego zdradzona???
     Musiał tam wejść!
     Gdy doszedł do domu szybko otworzył drzwi, znalazł laptop, podłączył go i włączył internet, a w końcu wszedł na czat.

Pokoje:
"Ikebukuro"
"Harem"
"Let's play"
"..."

     Zero. Nie ma. Nie było ich pokoju...
     Może spała...?
     Shizuo klepnął się dłonią w czoło. Była naprawdę późna godzina. O czym on myślał...
     Ale właściwie... Wszystko idealnie się zgadzało, wszystko pasowało do Izayi... Co, jeśli wszedłby i dowiedział się, że to rzeczywiście był on...?
     Nie, to mógł być zbieg okoliczności. On i Kanra naprawdę byli skrajnie różni. Ona nie mogła być nim. Nie. Nie i już... A może jednak tylko się oszukiwał i to był on...? Ale co, jeśli to była Kanra...? Musiał zweryfikować tę informację, jak najszybciej...
     Ale nie było jej. Co więc miał zrobić? Mógł jedynie czekać... Mógł pójść spać, bo czuł się naprawdę zmęczony...
     Zatrzasnął klapkę laptopa i z cichym westchnieniem opadł na łóżko. Co mógł zrobić...? Nic nie mógł zrobić. Dowie się od Kanry, kim jest - Kanrą, czy planem Izayi. A potem pomyśli.
     Przymknął oczy. Po wyczerpującym dniu szybko zapadł w sen.

     Rano blondyn otworzył oczy i przeciągnął się solidnie. Zaczął zdejmować z siebie ciuchy, w których wczoraj zasnął i rzucił je na podłogę obok łóżka. Potem wstał i w samej bieliźnie udał się pod gorący prysznic. Zmyć z siebie brudy, które osiadły na nim od spotkania z tym kleszczem...
     Właśnie. Kleszcz. Musiał to sprawdzić...
     Ziewnął jeszcze raz, wychodząc z pod wody i załatwiając całą poranną toaletę.
     Nim przysiadł przed komputerem zdążył wyrzucić brudne ciuchy do prania, nastawić pralkę, ubrać się w czysty, wygodny dres, posprzątać z podłogi walające się tam śmieci... A nawet zrobić i zjeść śniadanie. Dopiero wtedy nieufnie otworzył klapkę laptopa, połączył się z internetem jeszcze raz i odświeżył stronę...

Pokoje:
"Hentai!"
"YAOI RP"
"ciekawa_rozmowa"
"wejdź na pogaduszki"
"Kafejka@"
"nudy~..."
"Yaoi SasuNaru"
"ff z Eriką'

     ...Wróć! Był jego pokój... Ich pokój...
     Zmarszczył brwi i niepewnie przyjrzał się nazwie oraz osobie w pokoju. "Kanra". Odetchnął głęboko i najechał na wejście do pokoju. Kliknął...
     "Wystąpił błąd. Dany pokój nie istnieje. Odśwież stronę."
     CO DO CHOLERY?!
     Odświeżył. Pokój zniknął.
     Ze złości walnął pięścią w łóżko. Sprężyna skrzypnęła jakby na znak protestu, ale nie obchodziło go to.
     JAK TO POKÓJ ZNIKNĄŁ?!
     Odetchnął parę razy głęboko i rzucił potężną wiązanką przekleństw w stronę sufitu. Gdyby nie zwlekał tyle... Gdyby tylko nie zwlekał! Ale przynajmniej wiedział, że z Kanrą wszystko w porządku... Że żyje i Izaya nic jej nie zrobił...
     Nie, koniec z tym. Z całą pewnością się okłamywał. To niemożliwe, żeby Kanra była prawdziwą Kanrą, zwykłą dziewczyną, gdy tyle łączy ją z Izayą, a sam Izaya przyznaje się do bycia nią...
     Ale... Może istnieje jakaś szansa, zbieg okoliczności...? Nie, był naiwny. Dał się zwieść. Zakochał się w kimś, kto okazał się po prostu jego największym wrogiem. Kto chciał go w ten sposób kolejny raz nabrać. Dla niego to była tylko zabawa. Zabawił się jego uczuciami... Musiał się teraz naprawdę świetnie bawić. Ale Shizuo nie da mu tej satysfakcji. Będzie żył jak zawsze, tylko na czat nie będzie wchodził, bo już nie miał po co.
     Zwyczajnie nie da po sobie znać, że dał się łudzić jak głupiec.
     Dzień spędził w domu, na telewizji, czytaniu wiadomości, graniu w gry, a nawet posprzątał dokładniej, dla zabicia czasu. Tak mu zleciał dzień.

     Następnego dnia blondyn wstał wcześnie rano do pracy. Oporządził się, spotkał z Tom'em, który zauważył, że jego ostatnio częste ożywienie zniknęło, co Heiwajima zbył tylko machnięciem ręki. Blondyn rozglądał się tylko ukradkiem, czy gdzieś niedaleko nie pałęta się ten kleszcz. To było odruchowe... Jednak nie, nie było go nigdzie. Nie pojawił się w ogóle. Za to w jego głowie często pojawiały się słowa Kanry. Tęsknił za tym... trochę. Ale to był czysty idiotyzm. Zaraz starał się o tym zapominać i iść dalej.
     Po skończonej pracy rozejrzał się raz jeszcze, z rezygnacją i niemal odruchowo, żegnając się ze swoim współpracownikiem, skierował kroki w stronę Russia sushi.
- Shi-zu-o! Jesteś przybity? Na przybicie dobre sushi!
- Dzięki Simon. Ja właśnie po to. - mruknął i zdeptał papierosa.
- Coś się stało? - spytał murzyn, robiąc zmartwioną minę. - Chodź, opowiesz przy sushi! - Otworzył drzwi i wszedł do środka, a blondyn za nim. Rosjanin na razie odłożył plik reklam i pozwolił swojemu przyjacielowi na złożenie zamówienia. - Zielona herbata na koszt firmy. - dodał, podchodząc za ladę i przygotowując napar. - Więc, co się stało?
- Nie chcę o tym gadać. - uciął. Naprawdę nie miał ochoty.
- Czy to wina Izayi? - Simon zniżył głos jeszcze bardziej, tak, że stał się mrukliwy. Wyglądał na strapionego.
- Hmm? Skąd wiesz? - spytał, odrobinę zaskoczony. Rosjanin potrafił go zaskoczyć... Czasami w najmniej odpowiednim momencie.
- Więc jednak. - westchnął, nic nie wyjaśniając. - Tych dwóch nie mogło żyć normalnie... - dodał do siebie po rosyjsku. Jego szef rzucił mu pytające spojrzenie, ale on tylko lekko pokręcił głową. Z kolei Shizuo wyglądał na zniecierpliwionego.
- Simon, skąd wiesz??? Potrzebuję tej informacji! - warknął. Nie wierzył, że warczy akurat na niego, ale tak to już nieraz bywało, gdy się złościł, czarnoskóry nie miał mu tego za złe.
- Domyśliłem się. - Simon rozłożył ręce w geście bezradności. Jego mina była ponura, ale też jakby naprawdę nic nie wiedział. - Jeśli są jakieś problemy, to zawsze przez Izayę, Shizuo, prawda?
- Prawda. - Blondyn przytaknął, przez to jedno zdanie znów odrywając się do swoich myśli.
     Wielki Rosjanin przygotował przez ten czas imbryczek z zieloną herbatą i postawił obok niego razem z czarką. Przecież mu nie powie, że Izaya był tu zaraz po ich spotkaniu i o wszystkim mu opowiedział... W końcu tylko Simon zauważył to na samym początku. To, jak z dnia na dzień prowokacje Izayi stawały się nieco inne od poprzednich... Że zbliżał się do blondyna coraz bardziej, czasem chcąc po prostu na niego popatrzeć. Nie bardzo był za miłością dwóch mężczyzn, ale miłość to miłość i zawsze była lepsza od kłótni... Jednak nie chciał mieszać się w ich sprawy. Niech załatwią to między sobą...
- Dzięki, Simon. - mruknął, nalewając sobie herbaty i chwytając pałeczkami podstawione mu sushi. - Itadakimasu.
     Jadł w spokoju, nie zagłuszanym przez żadną złośliwą mendę, przez najbliższe pół godziny. Następnie zapłacił, podziękował i w ciszy udał się do domu. Prawdę mówiąc, cisza zaczynała go odrobinę irytować. Przez nią za dużo rozmyślał o sprawach, o których nie chciał myśleć...
     Zabijał czas jak mógł. Wyszedł nawet na chwilę do sklepu, żeby uzupełnić zapas chipsów i całej reszty fast food'ów. Przede wszystkim lody. Miał ochotę na lody waniliowe...
     Pod wieczór zadzwonił do niego Kasuka. Aż dziwne, że to Shizuo nie wyczuł wcześniej, że on chce porozmawiać...
- Moshi moshi?
- Moshi moshi, Shizuo? - pytanie zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie.
- Co u ciebie?
- Żyję. Jak twoja praca?
- Jak zawsze. Przybity?
- Nie, przesadziłem z lodami. Sam?
- Tak, mam wolne. Niedobrze ci?
- Tylko jak myślę o tej mendzie. - wyrzucił z siebie. - Poza tym jest ok.
- A kiedy myślisz o nim?
- Nie jest dobrze. - burknął. Nie chciał o tym gadać.
- Rozumiem. Wiesz, że jutro premiera?
- Już jutro? - zerknął w kalendarz. - Rzeczywiście. Przyjdę drugiego dnia, jak mnie nie zadepczą.
- Zabieram cię ze sobą, będę mógł ci dokładniej opowiedzieć wpadki na planie.
- Nie robiłeś tego od trzeciej części...
- Wiem. - przerwał mu. - Ale uśmiejesz się z tego.
     Shizuo zrozumiał aluzję.
- Dzięki. - mruknął, uśmiechając się lekko. - Do jutra.
- Do jutra. - Kasuka się rozłączył.
     Heiwajima rozwalił się na łóżku i sięgnął po butelkę z wodą. Jeszcze trochę poleży i pójdzie się kąpać... Jeszcze tylko chwila...

     Następny dzień spędził w pracy i ze swoim bratem. Jeszcze następny w pracy i gadając z napotkanymi znajomymi. Potem minął kolejny... I z każdym następnym mimo usilnych prób niektórych osób, coraz więcej rozmyślał, zamiast skupiać się na otoczeniu.
     Brakowało mu tej towarzyskiej, szybkiej rozmowy z wiecznie wesołą Kanrą. Tego, jak wyobrażał sobie jej przemądrzały głosik, śmiech, minę... Teraz to wszystko nakładało się na obraz Izayi. Nie pasowało, więc jego umysł stopniowo dokonywał fuzji, wyobrażając sobie Izayę śmiejącego się przyjaźnie, uśmiechającego zadziornie, czy, o zgrozo, zarumienionego z zażenowania. Przy tym ostatnim jego umysł przebił sam siebie... Ta wizja była tak absurdalna, że momentami blondyn nie wierzył, że sam do niej doprowadził. Ale mimo wszystko... Izaya mógłby nie być taki, jaki się wydawał. Mógłby być trochę milszy, bardziej otwarty... Nie, zapędził się. Izaya nie mógłby się zmienić, nawet gdyby schował niektóre swoje cechy, one nadal by istniały... A może jednak dałby radę zaakceptować go takiego, jeśli jego wnętrze jest rzeczywiście Kanrą...? Nie, ZARAZ, o czym on chrzani?! To IZAYA!!! Jakiekolwiek ma wnętrze, na pewno nie miłe i przyjazne... Po prostu zbyt przywiązał się do "Kanry"... Musi dać sobie z tym spokój. Zdecydowanie. Nie zaakceptuje Izayi takim... Jakimkolwiek, nie zaakceptuje go! Bo to wciąż ta sama przebrzydła menda!!! On się nie zmienia, nie ukrywa drugiego "ja"!
     Tak mniej więcej przebiegały jego myśli. Ale cokolwiek by nie powiedział, nie mógł zmienić faktu, że brakowało mu rozmowy z kimś takim... Zbyt ją polubił, a fakt, że to Izaya, pogorszył i skomplikował sprawę, ale nie sprawił, że Shizuo zapomniał. Tym bardziej chciał mieć to, czego nie mógł dostać...

     Po kilku dniach Shizuo otworzył laptop, praz kolejny wchodząc na chat. Nie wytrzymał. Musiał to sprawdzić, porozmawiać... Zrobić cokolwiek.

Pokoje:

"RPG fans"
"Fantasy.."
"Tokio"
"Yaoi SI"
"WorldOfRainbow"
"Nudy~..."
"..."

     Kliknął tylko na odpowiednie "wejdź".

"Kanra zalogowany"
"Tsu zalogowany"

     Odczekał kilka chwil. Kanra nic nie napisała. Jakby jej tam nie było...

Tsu: /Ohayo, Kanra./
Kanra: /Ohayo, Tsu-chan~!/

     Przez chwilę uśmiechnął się. Może jednak Izaya kłamał...?

K: /Zakładam, że chcesz się tylko upewnić, czy Kanra to Izaya, prawda?/

     Jego uśmiech zgasł. Więc to wszystko... To jednak była prawda??? Jednak Kanra nie istniała... Jego ostatnia nadzieja została rozwiana.

T: /Więc to ty, kleszczu?/

     Izaya uśmiechnął się smutno do ekranu. Czekał tyle dni na takie powitanie... Ale przewidział to. Domyślał się, że Shizuo nie wróci z otwartymi ramionami i nie zaakceptuje tego, że jego osoba mogłaby mówić takie "miłe" rzeczy szczerze. Nie uwierzy, że Kanra to też jego część...

K: /Jakie niemiłe powitanie... Tsu-chan, naprawdę tak mnie nienawidzisz?/
T: /Tak. Jesteś podłą mendą społeczną. I nic tego nie zmieni./

     Shizuo czuł się rozczarowany i zirytowany coraz bardziej. Jak raz jego życie zaczynało... No, tak jakby się układać! Naprawdę sądził, że się układa!!! To okazało się, że to kolejny spisek tej mendy!!! Czy on się musiał tak mieszać w jego życie?! Czy jego życie musiało być jednym wielkim planem Izayi?! Czy on naprawdę nie rozumiał, że Shizuo ma gdzieś jego zachcianki i chce żyć po swojemu?!
     Izaya zaśmiał się, co było tak naprawdę tylko histeryczną reakcją na słowa blondyna. Bolały. Naprawdę go bolały. Cały czas czuł do niego coś silnego. Początkowo myślał, że to nienawiść, że chce go za swojego najlepszego wroga, zabawkę... Shizuo był zbyt ciekawy, by zostawić go w spokoju~! W końcu jednak zauważył... Chciał po prostu się do niego zbliżyć, obojętnie w jaki sposób... I los jakby postanowił ich połączyć. Natrafił na niego na czacie, zwierzył się, nie wytrzymując napięcia... I okazało się, że to jego Shizu-chan. Gorzka ironia losu. Nawet sam podał się za dziewczynę... Tak jak na początku on myślał, że "Shizu-chan" to dziewczyna.

T: /I nie mów mi już Tsu-chan./
K: /Dobrze... Shizu-chan, pamiętasz, jak się poznaliśmy~?/
T: /Mam imię, kleszczu./

     Dlaczego on w ogóle pisał z tą mendą...? Nawet nie umiał się powstrzymać. Gnała go przede wszystkim ciekawość... I chciał się dowiedzieć, dlaczego akurat Kanra. Ten raz chciał się dowiedzieć, po co mieszał się w jego życie jako osoba, jaką była Kanra.

K: /Wiesz, słyszałem o tobie jeszcze zanim ty dowiedziałeś się o mnie. Usłyszałem "Shizu-chan" i myślałem, że jesteś dz/
/dziewczyną. Ironia losu, nie? Ty też trafiłeś na mnie akurat jak przypadkiem udawałem dziewczynę./
T: /Myślisz, że ci uwierzę?/
K: /Ale naprawdę tak było~!/
T: /Nie wierzę, że podawałeś się za dziewczynę "przypadkiem./
K: /Shizu-chan... Mówiłem ci. Powiedziałem ci to wszystko zanim dowiedziałem się, że ty, to ty./
T: /Izaya, dlaczego miałbym wierzyć w jakiekolwiek twoje słowo?/
K: /Bo mówię prawdę?/

     Brunet uśmiechnął się, tym razem gorzko. Gdyby coś knuł naprawdę bardziej by się postarał... Teraz jego słowa były kompletnie niepoukładane i nie zaplanowane. To na dłuższą metę było denerwujące...

T: /Nie mam jak tego sprawdzić, więc nic mi to nie daje./
/Dlaczego właściwie wymyśliłeś Kanrę?/
K: /Po co pytasz, skoro mi nie wierzysz~?/
T: /Chcę znać odpowiedzi. Jestem ciekaw, co wymyślisz. Co nie znaczy, że muszę w to uwierzyć./
K: /W takim bądź razie nie ma sensu, żebym cokolwiek ci wyjaśniał, jak i tak mi nie wierzysz./
/Nie muszę ci nic wyjaśniać. Powiedziałem, co miałem powiedzieć. Ty się nad ty/
/nad tym zastanów./
/Do kiedyś, Tsu-chan./

-Kanra wylogowany-
-Tsu zostaje administratorem pokoju-

T: /Zastanawiałem się już dość!!!/

-Tsu wylogowany-

     Shizuo zamknął klapkę laptopa z trzaskiem i ledwo powstrzymał się, by nie wyjść i nie połamać jakiegoś mebla.
     Chciał wiedzieć, dlaczego był Kanrą. Dlaczego Izaya udawał kogoś takiego. To wszystko! Po prostu chciał się tego dowiedzieć i raz na zawsze zerwać z tymi myślami o Kanrze! Chciał zobaczyć na własne oczy, że "chciał się tylko zabawić", albo "tego wymagał plan" i przestać czuć ten dziwny ucisk w sercu. Jakby Izaya miał uczucia i jakby jego wyobrażenia o... zakochanym Izayi były prawdziwe.
     Przecież on zrobił to, by się zabawić. Nie było sensu wyobrażać sobie takich rzeczy. Rzeczy, które... Chciał, by były prawdą? Co za absurd! Zbyt wierzył w ludzi. Zbyt wierzył, że każdy potrafi mieć sumienie i się zmienić. Izaya nie należał do takich ludzi. Izaya się nie zmieniał. Izaya by się w nim nie zakochał, więc dlaczego on... Dlaczego myślał o takich rzeczach?
     Dlaczego czuł jeszcze to lekkie muśnięcie płatków róży, a potem jego warg na swoich ustach...?
     Zaraz!!! O czym on myślał... Czy już całkiem pomieszało mu się w głowie...? To była tylko zabawa. To tylko gra. Tylko cholerna gierka, pogrywająca z jego emocjami.
     Dość tego. - warknął na siebie w myślach. Ubrał buty, bluzę i wyszedł na miasto. Jeśli ON się tam pokaże, zabije.

     Na mieście nie zauważył absolutnie nikogo znajomego. Była cisza i spokój... Był tylko on i jego natrętne myśli. Cokolwiek chciałby wyrzucić z głowy, tylko wracało. Nie potrafił w ogóle wyjaśnić swojego zachowania. Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak dużo myśli o Kanrze... Dlaczego tak go do niej ciągnie, nawet jeśli okazała się całkowitą fikcją. Przywiązał się do niej, polubił ją, zwierzał się jej... To była osoba, przy której czuł się tak swobodnie... To wszystko. Ale skoro to był jego wróg... Co mógł zrobić...? Chciał więcej wyjaśnień...
     Tęsknił za nią. Naprawdę mu jej brakowało.
     Przysiadł na jakimś murku i zapalił.
     Naprawdę chciał, żeby istniała... Żeby mógł zrobić to wszystko, co przychodziło mu do głowy, gdy jeszcze w nią wierzył... Żeby mógł zobaczyć jej szczery uśmiech, pełen radości... Dotknąć jej policzka, musnąć usta... Przytulić do siebie jej ciepłe ciało i w ten sposób przetrwać kolejną noc... Już nie samotnie.
     Westchnął i zaśmiał się do siebie, schylając głowę. O czym on myślał...? To tylko Izaya... To tylko ta podła menda... A on miał nadzieję, że w końcu jego życie się ustabilizuje, będzie normalne... Że w końcu z samotnej "bestii" stanie się zwyczajnym mężczyzną, że będzie mógł założyć z kimś rodzinę... Choć to były dalekie i może odrobinę absurdalne plany...
     Marzył jak ostatni idiota.
     Był tylko planem Izayi.
     Ledwo powstrzymał się od pójścia do niego i wlania mu. Wrócił do domu, wziął gorący, rozluźniający prysznic i poszedł spać.
     Nie obyło się bez zerknięcia na laptop.
     Był idiotą. Ale czy to coś zmieniało...?

     Z rana wszedł na czat jeszcze raz. Izayi nie było.
     Po południu też.
     Wieczorem również. Blondyn przeklinał w myślach własną głupotę, że w ogóle sprawdza. Przeklinał swoją głupotę, że w ogóle chce z nim porozmawiać jeszcze raz...
     W nocy nie dał znaku życia. Shizuo poszedł spać, ignorując wiązankę przekleństw cisnących się na usta. Po co czekał tak długo, skoro to miała być tylko zwykła, oschła rozmowa...?

     Następnego ranka jak na złość samemu sobie nie sprawdził. W pracy nie mógł się skupić. Wrócił późno. Sprawdził. Nie było go. Rozwalił dwa kubki i talerz, nim się uspokoił. Po piętnastu minutach znalazł się u Shinry. Talerz się zemścił... Trzeba było trochę pozszywać mu dłoń.
     Ani po drodze, ani po powrocie nie miał kontaktu z Izayą.
     Około północy rzucił się na łóżko, całkiem wypompowany. Nie miał już na to sił... Chciał tylko dowiedzieć się jednej rzeczy... Czy naprawdę musiał iść do niego osobiście, żeby ten jeszcze prawdopodobnie go wyśmiał...? Przecież to tylko jego plan. Powinien o tym wiedzieć i traktować to jako fakt, a tak naprawdę zwyczajnie się tego bał... Dotarło do niego nawet, że byłby w stanie go zaakceptować, gdyby tylko to było naprawdę... Gdyby naprawdę był taki, jak Kanra... Gdyby wszystko poza tym było prawdą...
     "Ale nie ważne kim jesteś, jeśli to, o czym pisaliśmy, to prawda (a musi być prawdą, bo już dawno pogubiłbyś się w kłamstwach), to dlaczego miałabym zmieniać zdanie o tobie~? Wygląd nie zmienia charakteru, nie?" - To były słowa Kanry. Ona zawsze miała rację w takich kwestiach... Ona zawsze pisała to, co myśli... I on jak najbardziej się wtedy z nią zgodził... Lecz ta kwestia odnosiła się do zaakceptowania jego. Nie wiedział, że ona okaże się NIM i wszystko tak bardzo się skomplikuje... Że zapomni o tych słowach. Zapomni o swoich przekonaniach, o akceptowaniu wszystkich niezależnie od tego, kim są tylko dlatego, że będzie chodziło o NIEGO...
     "Osobą, w której się zakochałem, jesteś ty". Te słowa były prostą zagrywką... Nic nie znaczącą zagrywką... Ale teraz dawały mu tak wiele do myślenia... Gdyby były prawdą... Po prostu chciał w nie uwierzyć. Ale nie mógł. Nie mógł dać się do końca otumanić... Musiał być ostrożny, bo chodziło o NIEGO... O tę podłą mendę. Pasożyta, który chciał go zabić, zniszczyć... Pewnie teraz śmiał się z niego. Śmiał się z tego, że zakpił z jego uczuć względem Kanry. Co za podła, wstrętna i bezlitosna osoba...
     Zasnął, myśląc wciąż o dziewczynie, którą pokochał i chłopaku, którego nienawidził. Oni we dwójkę połączyli się w jedną postać... Jednak gdy wstał, już tej osoby nie pamiętał. Pamiętał tylko jej zarys... Kontur... Zamazaną postać, kompletnie poza jego zasięgiem.
     Obudził się, przetarł oczy i przez chwilę nie wiedział, gdzie jest. Gdy już sobie przypomniał, z cichym westchnieniem zwlókł się z łóżka, rozpamiętując mglisty sen. Swoim zwyczajem poszedł wziąć kąpiel, zrobił śniadanie, zjadł, kopnął wczorajsze ciuchy, których nie chciało mu się podnieść, tak żeby nie leżały na środku pokoju i sięgnął po telefon. Tylko jedna wiadomość, od Kasuki. Nic ważnego. Potem sprawdził komputer. Z przyzwyczajenia i pełen napięcia wszedł na czat. Z rozczarowaniem, znowu, stwierdził, że Kanry nie ma.
     Izayi nie ma. - poprawił się w myślach odruchowo, co w ogóle nie zrobiło na nim wrażenia. Jakby nagle to, że to Izaya, stało się dla niego całkiem normalne. Jakby w końcu pogodził się z tym faktem.
     Pooglądał telewizję, zjadł paczkę chipsów, wyszedł do pracy. Nie było za kim biegać, jak on spali te wszystkie słodycze i przekąski...? - przemknęła mu ironiczna myśl. Uśmiechnął się na chwilę i wyrwał drzewo, na którym siedział dłużnik.
     Nie spali. Nie było już osoby, za którą warto by było biegać, prawda?
     Zniknął...?
     Dziwnie byłoby, gdyby zniknął. - pomyślał, zaskoczony, strząsając faceta na ziemię i w ogóle się na tym nie skupiając. Chyba połamał mu przy tym rękę, ale nie obchodziło go to. W ogóle się na tym nie skupiał. - Gdyby Izaya zniknął... Nic nie byłoby takie samo jak... zawsze. Od tylu lat, był zawsze... Bez niego całe jego życie byłoby zupełnie inne. Niby wiedział o tym, ale... Dopiero teraz wyobraził to sobie jako coś możliwego. Bo przecież Izaya wracał. Zawsze wracał... Nie ważne, czy na następny dzień, czy po całym miesiącu. A co, gdyby tym razem nie wrócił? Gdyby nie pokazał się w Ikebukuro nigdy więcej?
     Czy tęskniłby za nim tak, jak za Kanrą, o której wiedział, że już nie wróci...?
- Shizuo! - Tom przywrócił go na ziemię, kładąc mu rękę na ramieniu. - Skończ potrząsać tym drzewem. On już raczej nie wstanie... Połamałeś mu coś. - powiadomił go i podszedł do mężczyzny, załatwić swoją sprawę, a potem zadzwonić po pogotowie.
     Blondyn położył drzewo. Tak będzie wygodniej je pociąć i sprzątnąć służbom porządkowym... Reszta nie była jego sprawą.
     Przeklinał się w myślach, że tak łatwo się ostatnio zamyślał. I żeby to jeszcze na jakiś normalny temat... Nie. Już dziś nie będzie o tym myślał. Do końca dnia o wszystkim, tylko nie o tym... Musiał od tego odpocząć... Bo mogło wykończyć go nerwowo.

     Wieczorem z rezygnacją rzucił się na łóżko. Laptop już tam leżał... Otworzył go i już bez większych nadziei włączył czat Dollars'ów. Gdyby nie on, nie miałby teraz tylu problemów...
     Zerknął na pokoje znużonym wzrokiem, sięgając instynktownie po cukierka leżącego na szafce nocnej. Wrzucił go do ust.

Pokoje:
"Tokio"
"Ikebukuro"
"Cooome in"
"SnK RPG"
"Ere-chan, gdzie jesteś?!"
"Heeentai"
"Yaoi"
"Yaoi RPG"
"..."
"nudy~..."

     Prawie zakrztusił się cukierkiem. Szybko usiadł i kliknął "wejdź". Udało się...

-Kanra zalogowany-
-Tsu zalogowany-

T: /Izaya?/
K: /Nani?/

     Odpowiedź pojawiła się tak szybko, jakby tylko czekał na jego pojawienie się. A może to tylko Shizuo tak to sobie wyobrażał...?

T: /Słuchaj no, kleszczu... Tak to mogłeś pojawiać się codziennie, a tak od kilku dni cię nie ma!!! Wyobrażasz sobie, że ile mam czasu na czekanie, żeby zadać ci jedno głupie, trywialne pytanie?!/

     Wkurzył się. Nawet nie zauważył przez to, że przyznał się do tego, jak często tu zaglądał... Co też Izaya odnotował od razu.

K: /Nie wyobrażam sobie, Shizu-chan. Czekałeś na mnie~? ^//^/
T: /Pff. Nie siedziałem tu dniami i nocami, jeśli o to ci chodzi. -.- Sprawdzanie dwa razy dziennie to nic wielkiego./
K: /Ale jednak ci zależało, skoro sprawdzałeś~... :3/
T: /Na czym mi niby zależało?! -.-/
K: /Na mnie~?/
T: /Ha! Chyba śnisz!!!/
K: /Więc co to za pytanie, Shizu-chan?/
T: /Dlaczego nie zostawisz mojego życia w spokoju??? Dlaczego nie możesz przestać wplątyw/
/wplątywać mnie w swoje idiotyczne plany???/
K: /O jakich planach konkretnie mówisz~?/
T: /Nie chrzań, mendo!!! Mówię o Kanrze! Jeśli jeszcze raz zrobisz coś takiego, naprawdę cię zabiję! ></
K: /Shizu-chan... Kanra nie została stworzona ze względu na ciebie. I mam takie samo pr/
/prawo uzewnętrzniać się w internecie, jak ty./
T: /Więc przynajmniej nie musiałeś kłamać! Zmarnowałem czas na te wszystkie twoje kłamstwa./
K: /Shizu-chan... Ja naprawdę cię kocham. Szkoda, że nie chcesz tego zrozumieć./
T: /Nie wylogowuj się!!!/ - Napisał od razu. Może tylko dlatego Izaya tam został. A może brunet chciał po prostu to zakończyć, zobaczyć jego ostateczną decyzję... I ewentualnie dać już sobie spokój... Jakkolwiek by to bolało.
K: /Czego jeszcze chcesz?/
T: /Izaya... Nie wierzę, że mówisz poważnie. Ty nigdy nie byłeś poważny./
K: /Wiesz, ile czasu poświęcają pasożyty, by nie zostać odczepione, Shizu-chan~?/
T: /Co mam przez to rozumieć???/
K: /Gdybym był zwykłym, nudnym chłopakiem, nic bym cię nie obchodził. Będąc pasożytem, sprawiłem, że mnie dostrzegałeś./
/Będąc twoim wrogiem, mogłem chociażby cię dotknąć./
/Nie mówię, że twoja krew czy zadawanie ci ran mi się nie podobało. ;3/
/Ale nie o to w tym wszystkim chodziło. Chodziło o pracę, jaką wkładałem, byś się mnie nie pozbył./
/Rozumiesz teraz?/

     Shizuo przez chwilę się nie odzywał. W jago klatce piersiowej, jakoś pod sercem, wszystko go uciskało. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje, choć to po prostu był ściśnięty przełyk. Czytał linijka po linijce, jeszcze raz, od nowa. Izaya nie napisałby takich rzeczy bez przyczyny. Czy chce go zabić, czy naprawdę go kocha... Choć Shizuo skłaniał się teraz odrobinę bardziej ku tej drugiej opcji... Po prostu miał nadzieję, że ta druga jest prawdziwa... Zwyczajnie chciał już, żeby okazała się prawdą. Przez lata uprzedzeń nie do końca wierzył w jego powody, ale fakt, miały sens. Chciał w nie wierzyć.
     Dlaczego nie miałby spróbować? Sprawdzić, na ile jego słowa są prawdą?
     Jeśli coś ma mu się stać... To po prostu przegra. Przegra ich odwieczny pojedynek. Ale jeśli słowa Izayi okażą się prawdą, to tak jakby wygra. Jego życie nigdy nie miało być normalne, tak jak to sobie wyobrażał. Bycie z chłopakiem, jego dotychczasowym największym wrogiem i podłą mendą było już choćby namiastką normalności. Ustaną ich walki, albo przynajmniej nie będą tak wyniszczały miasta od środka. Nie muszą
mieszkać razem i wchodzić sobie w drogę. Ale rozmawiać, być ze sobą... Po prostu poświęcać sobie czas i rozumieć się nawzajem. Dlaczego by nie? Czy nie mógłby po tym wszystkim rządać choć tyle od losu?
     "Gdyby Kanra była częścią Izayi, zaakceptowałbyś go?" "Przejrzałeś mnie. Pewnie tak."

T: /Jesteś w domu?/
K: /Dlaczego pytasz?/
T: /Jesteś?/
K: /Shizu-chan... Raz to ty mógłbyś mi coś wyjaśnić~.../
/Tak./

     Shizuo wstał, chwycił bluzę, klucze od domu, ubrał buty i wyszedł z mieszkania nawet się nie wylogowując. Wybiegł, mówiąc dosłowniej. Przez zimne powietrze, między ludźmi i ulicami, patrząc tylko przed siebie. Biada temu, kto by go zaczepił. Buzowała w nim czysta adrenalina. Biegł, rozwijając niesamowite prędkości.
     Przez kolejną ulicę, przez kolejną uliczkę, kolejny zakręt i kolejne światła. Wprost na niego jechał samochód.
     Między ludzi czekających na krawężniku, między budynkami...
     Aż do pewnego wieżowca...
     Chwila wytchnienia w windzie...
     Wyważone drzwi...
- Shizu...?
     Zdziwiony wzrok informatora, po chwili sekunda rozżalenia w jego oczach i złośliwy uśmiech.
- Shizu-chan, naprawdę chcesz mnie zabić za coś takiego~? Naprawdę, jesteś tylko...
     Blondyn podszedł błyskawicznie tych kilkanaście kroków, złapał go za koszulkę i pociągnął, zmuszając do wstania i pochylenia się nad biurkiem, po czym gwałtownie wpił się w jego usta, nie pozwalając mu skończyć. O dziwo, Izaya w ogóle się nie bronił. Nożyk, który trzymał, bezwładnie opadł na podłogę.
      Shizuo długo smakował jego usta. Izaya po dłuższej chwili odwzajemnił pieszczotę, przesuwając przy tym opuszkami palców po jego policzku. Tak długo czekał na ten moment... Teraz miał możliwość patrzenia na niego z bliska, dotknięcia go, bez żadnych konsekwencji...
     Oderwali się od siebie po dłuższej chwili. Izaya lekko zarumieniony, Shizuo z dogasającym już ogniem w oczach.
- Shizu-chan... - westchnął cicho, patrząc mu w oczy.
- Mam nadzieję, że mówiłeś prawdę, kleszczu. Teraz tak łatwo ci nie odpuszczę.


13 komentarzy:

  1. Moje~! *o*
    Takie info to ja mogę dostawać *w*
    Dobra, lecę czytać, zaraz Ci tutaj przepiękny komentarz z fangirlsem napiszę *____*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *tamuje krwotok po końcówce*
      Waaa... *-*
      *ekhem*
      No i to mi się podoba~! *w* Takie smutno-uroczo-romantyczno-angstowe dzieło zawsze spoko. X3
      O, Izayo... ile Ty problemów psychicznych ludziom narobisz. Shizuś przez Ciebie tak długo rozmyślał (bo Cie kochał) bo Cie nienawidził :c (*w*)
      Ejejej~. A może on Cie kochał od początku, ale o tym nie wiedział~?
      "Talerz się zemścił..." - Znowu poprawiłaś mi humor. Kocham ten kawałek, w sumie to nawet nie wiem dlaczego, w każdym razie wymiata XDDD
      Kanra~! *radość w oczach* Dżizas jak ja wielbię tego dupka >< ♡
      Widać, że się sporo nad tym natrudziłaś. Swoją pracą uzupełniłaś mi resztki cukrów i niedobór dobrego humoru. A~ri~ga~to~! ♡
      Wiesz co... Izaya już jest coraz to sobie częściej. Ty się na tym prawie popłakałaś, a mi wg nie było smutno~. Wręcz przeciwnie - śmiałam się. Q.Q"
      Shizuś wyszedł Ci co najmniej genialnie :3 Uwielbiam rozterki naszego potworka. ♡
      *-* *o* *^* *Q* *w* *3* *///* >3< >/////< *x* *u* *A* - Skończyły mi się minki ><

      ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
      Kiedy Poskromisz Bestię? ^^""
      Ta wcale a wcale nie widoczna aluzja
      Dobra, biegnę wywalczyć internet bo mi odłączyli i nie mam jak dodać tego komentarza ;A;"
      ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
      Pisz mi więcej takich cudeniek *w* ♡

      Usuń
  2. wstaje....wchodze na kompa....normalny poranek w ferie:P NIE! inu-chan napisała poznajmy sie 2!jeeeesteem taaaaaaka szczęśliwa:D notka super i.....super:) a inu-chann ty sie nie fochaj o to że twoi wierni fani zażyczyli sobie 2 części.... -,-
    wyjebista

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreeeeeeszcie <3 Jedno z moich ulubionych opowiadań dostało zakończenie <3
    Co tu dużo mówić.. To było świetne ^^ No po prostu nie mogłam się oderwać :3 Skąd Ty bierzesz takie genialne pomysły? ^^ No, to... życzę weny~! ~Val

    OdpowiedzUsuń
  4. Yey jak ja się cieszę~!

    Inu-chan powróciła~!

    Dobra, dobra każdy sie jara XD Notka super. Szczerze powiedziawszy na początku myślałam że to się inaczej skończy. Ach Inu jak zawsze mnie zaskoczyła. Kochana weny ci życzę

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww *.* Jakie to słodkie ;~; Z Shizusia takie bbs <3
    Cudownie ukazałaś sposób w jaki o wszystkim rozmyślał. ta niepewność, wszystkie 'za' i 'przeciw', w pewnym sensie drobny chaos. Dobrze wiedzieć, że Shizu-chan umie myśleć o czym innym niż budyń, mleko, czy zabicie mendy .3. W pewnych momentach robiło mi się trochę smutno ;~; Szczerze to bałam się jak zakończysz to opowiadanie, ale na szczęście żadna z moich obaw nie znalazła swojego poparcia ^^ Skończyłam, więc to czytać z miną typu =Q= Buzi z zaskoczenia są najlepsze~~ ;D Świetnie wszystko ci wyszło~~
    Czekam na twoje kolejne dzieła i weny życzę~^^

    OdpowiedzUsuń
  6. zgadzam się z wyjebistą, nie miej nam za złe, że wymusiliśmy na Tobie żeby to był two-shot;) bo ja to strasznie nie lubię tajemnic:/ no bo samo to słowo mówi mi, że o czymś nie wiem i wiedzieć nigdy nie będę, albo mogę się tylko domyślać, a to mnie doprowadza do szewskiej pasji..~!! grrr~!!.. no nie ważne.. ale napisałaś dla nas i za to bardzo dziękuję~! XD
    yaayy~! to było świetne!;D
    rodzice mieli racje, Kasuka naprawdę powinien iść na psychologa;P to tak jak mnie chcą do tego zaprząc [no chyba po moim trupie;P]
    ps: ale sobie ładną datę na komentarz wybrałam;D Wszystkiego Najlepszego Shizuś~!! XD
    czekam na next'y XD i podsyłam wena~!;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Yay~!
    Wracam ze szpitala i widzę, że mam już spore zaległości... Ale tak strasznie się cieszę, że napisałaś drugą część tego opowiadania <3
    Uwielbiam to :*
    Było słodko, uroczo i cieszę się, że nadal shounen-ai <333 Cudo~!
    Wrócę i nadrobię zaległości jak już się trochę ogarnę po tej cholernej śpiączce...
    Wszystkiego najlepszego Shizu-chan :*
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg to bylo takie slodziasne! <3
    Czy tylko ja nie pamietalam pierwszej czesci i musialam przyczytac ja jeszcze raz~?
    Shizuo zakochany w ''podrobie Izayi'' xD, Izaya mowiacy nie znajomym, moze nie tak w prost, o tym, ze kocha Shizuo.
    Normalnie so sweet <3

    Ps. Musze nadrobic notki T-T

    ~Szasta

    OdpowiedzUsuń
  9. Konbanwa~
    Jak ja uwielbiam takie opowiadania. Naprawdę je kocham...! Tylko, że... Jestem na siebie zły, bo nie potrafię w pełni opisać tego co przeżyłem czytając te świetne opowiadanie. Chyba będę musiał się jeszcze naprawdę dużo nauczyć, prawda? >////< Ale to przyjdzie z czasem. Po prostu wiedz, że bardzo mi się podobało.
    Mimo, że jestem tutaj od niedawna (5 dni) to zdążyłem przeczytać wszystkie Wasze opowiadania~! Szczerze mówiąc nigdy mnie nie zawiodłyście i chciałbym potrafić pisać tak jak Wy. >///< To co ja piszę w porównaniu do tego, co Wy piszecie to jak skala 1 do 1000. Jeśli mógłbym wiedzieć, to jak to robicie, że piszecie tak świetne opowiadania...?
    Czekam na kolejne części, a przy następnej notce postaram się już zostawić w miarę dobry komentarz, bo nie jestem zadowolony z tego bełkotu, który tutaj zostawiam... Po prostu próbowałem jakoś wyrazić swoje uczucia po tym, co właśnie przeczytałem, ale zwyczajnie nie potrafię... To jest zbyt dobre dla mnie *~*
    Czekam na kontynuacje kolejnych opowiadań i weny Wam życzę~! :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam krwoto z nosa i padaczke śmiech.... Jak ja mogłem sie tak zakochać w tej mendzie...
    Jak kazdy na codzień sprawdza rano kompa...
    Szkoda ze to nie jest dłuższe. Ale spoko.
    Słodkie to jest... I za ya-kun mam nadzieje że mnie nie okłamał...
    Licze na wiecej takich opowiastek, i bys dokończyła te zaczete...

    Pozdrawiam~Shizuo Heiwajima.

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu! Kya ~~ Tak! Jakie piękne zakończenie! <3 Chociaż nie, wróć! Nie było scenki seksu! Ale dlaczego no, urwane w taki momencie ;-; No, ale najważniejsze, że nasz Shizuo w końcu to zrozumiał, choć trochę trwało :3 Ale i tak genialne opowiadanie ~~
    Moje może nie powala, ale może z nudów zajrzycie, co? ^^
    _____________________________________________________________________
    http://opowiadaniayaoi-nany.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Kyaaaa*-* Nie jestem w stanie określić tego inaczej niż po prostu ARCYDZIEŁO! Ta dwupartówka jest genialna. Znalazłam waszego bloga jakoś niedawno i już przeczytałam wszystkie one i two shoty, a ten jest najlepszy z nich wszystkich ^~^ Szkoda że tak mało w tym yaoi, a tak dużo shonen ai ale jak chce seksy to moge przeczytać seksy, cnie? *-* AR-CY-DZ-IE-ŁO.
    ~Ritsu <3

    OdpowiedzUsuń