Blog poświęcony Anime Durarara!! Znajdziesz tu opowiadania yaoi (mężczyzna x mężczyzna) Shizaya (Shizuo x Izaya), Izuo (Izaya x Shizuo) i IzaKida/Kizaya (Izaya x Kida). Jeśli nie tego szukałeś i treści tu przedstawiane ci nie odpowiadają prosimy o opuszczenie tego bloga. Pozostałych zapraszamy do czytania.

czwartek, 28 stycznia 2016

Prezent à la Orihara 2

 Yo. 
Poczekajmy jeszcze za 2 lata może skończę to opowiadanko. Wszystkiego najlepszego Shizu-chan!
A wy pamiętajcie o kliknięciu w banerek~~
Enjoy~!



Rozdział 2

Izaya odetchnął zapachem Ikebukuro, przekraczając umowną granicę dzielnicy. Linia oddzielająca ją od innych istniała tylko na papierze. Był pewien, że tylko Shizuo wiedział, gdzie dokładnie przebiegała.
Przez chwilę rozważał nawet, czy nie wyświadczyć administracji przysługi i nie wyznaczyć granicy, powołując się na nos blondyna. W końcu drogówka nigdy nie robiła im problemów z powodu wyrwanych znaków czy automatów latających w najdziwniejszych miejscach.
Izaya pokręcił głową, rozbawiony. Jeden prezent naraz, panie Orihara. Czy nie jesteś zbyt szczodrym bogiem? Interweniować bez choćby prośby czy zapłaty? Tak nie postępuje bóg.
Przeszedł skocznym krokiem przez ulicę i obejrzał się, upewniając, że nic za nim nie leci. Był tutaj incognito, nie powinien więc pozwolić się wywęszyć Shizuo. Choć musiał przyznać, że wizja rozwścieczonego blondyna goniącego go była nader kusząca.
– Może powinienem mu kupić strój klauna. Dodałbym klakson, który mógłby naciskać, ostrzegając, że biegnie… Choć nie. To pewnie byłaby pierwsza rzecz, którą by we mnie rzucił – zażartował, przerywając na chwilę radosne podskoki, by zaraz podwoić ich liczbę.
Po drodze pomachał Celty, która minęła go z głośnym rżeniem silnika. Do goniącej ją drogówki tylko uśmiechnął się niewinnie i wskazał błędną drogę. Dali się nabrać.
– I znów dobry uczynek bez wyraźnej potrzeby… – westchnął, przemilczając fakt, że pokierował służby wbrew organizacji ruchu, wywołując tym samym efektowną kraksę.
Zaciekawiony popatrzył chwilę na panikujących ludzi, a następnie ruszył w swoją stronę.
Zdziwiona Dullahan obejrzała się za brunetem. „Będą kłopoty” – pomyślała, kierując się w stronę miejsca wymiany. Uśmiech Izayi zawsze oznaczał, że coś planuje.
Celty przyspieszyła, chcąc jak najszybciej znaleźć się u boku Shinry. Jej ukochany był chyba ostatnią osobą, która miała jakikolwiek wpływ na Oriharę. Niestety, nawet najlepsze intencje lekarza często podsuwały Izayi jeszcze bardziej destrukcyjne pomysły. Coś mówiło dziewczynie, że informator jeszcze dziś u nich zawita. Wzdrygnęła się na tę myśl.
Dziesięć minut później była już na podziemnym parkingu. Z założonymi rękami przyglądała się paczce stojącej w umówionym miejscu. Kask przechyliła lekko w lewo, zastanawiając się, czy to właśnie pudełko pełne serpentyn i wstążek miała stąd zabrać. Po co wzywać mrocznego jeźdźca do transportu tak zwyczajnej paczki?
Niepewnie podeszła do pakunku i cieniem uniosła wierzchnią warstwę ozdób. Co jeśli to tylko kamuflaż? Wtedy miałaby pewność, że zabiera odpowiednią rzecz. Intuicja jej nie zawiodła. Na dnie pudełka znajdowały się policyjne kajdanki, różowy sznur, knebel i buteleczka z przezroczystą substancją, owinięta w bawełnianą szmatkę.
Celty pokiwała kaskiem z uznaniem. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na zwykłe zakupy albo zapasy jednego z okolicznych sklepów.
Owinęła paczkę cienistym kokonem, zabezpieczając ją przed czynnikami zewnętrznymi. Następnie zapakowała osobliwy zestaw na swój motocykl i odjechała, prowadząc rumaka z rżeniem.
Jej jazdę widziało wielu ludzi, ale nikt nie zauważył, jak w parku zsiada z motoru ani jak przekazuje paczkę czekającemu tam licealiście. Miał wyjątkowo duże brązowe oczy, co nadawało mu niewinny wygląd. Gdyby tylko nie te pofarbowane na ciemnoniebiesko włosy…
Przez moment kobieta zwątpiła, czy rzeczywiście to on był odbiorcą przesyłki. Wyciągnęła PDA i szybko wystukała:
 [Cześć, jestem Celty. To dla ciebie mam paczkę?]
Chłopak przeczytał wiadomość, a potem podniósł wzrok i uśmiechnął się obrzydliwie. W jednej chwili stracił całą swoją niewinność. Przypominał jej teraz Izayę. Naturalnym ruchem podał białą kopertę, czekając, aż policzy zawartość.
Zdziwiona kobieta sprawdziła zapłatę i, upewniwszy się, że kwota się zgadza, wsiadła na czarny motor. Odjechała czym prędzej, chcąc znaleźć się jak najdalej od miejsca dostawy. Ten chłopak wzbudził jej obawy. Nie wyglądał na kogoś, kto zrobił coś złego. Nie posądziłaby go o nic niewłaściwego… dopóki się nie uśmiechnął.
Aoba grzecznie pomachał dostawczyni. Gdy kobieta zniknęła, usiadł na pobliskiej ławce. Wyjął telefon i napisał krótkiego SMS-a:
 [Paczka już na was czeka o(`ω´*)o ]
Kururi wyjęła z kieszeni wibrujący telefon. Otworzyła klapkę i po przeczytaniu wiadomości zamknęła ją z cichym trzaskiem. Spojrzała na siostrę kłócącą się właśnie ze sprzedawcą.
– Mówię panu, że potrzebujemy półtorametrowego sześciennego pudełka – oznajmiła Mairu, wspinając się na ladę, by patrzeć ekspedientowi prosto w oczy. Braciszek Izaya uczył ją, że to wzmacnia siłę perswazji. A gdyby udało jej się wejść jeszcze wyżej, mogłaby przekonać sprzedawcę, że jest ważniejsza i wie lepiej – choć to było mało prawdopodobne.
– Powtarzam od piętnastu minut, że takich nie produkujemy – odparł zirytowany pracownik. Wytarł chusteczką zroszone potem czoło. Nie spodziewał się podobnych problemów, kiedy zgodził się wziąć tę zmianę.
– Mairu-nee… – zaczęła cicho Kururi, poprawiając kaptur z psimi uszkami i zbyt ciasną już bluzę.
Ekspedient odruchowo zerknął na piersi dziewczyny. Ta krótka chwila wystarczyła, by Mairu dostrzegła jego słabość. W jej oku pojawił się błysk.
– Ne, ne, Kuru-nee~! – zaśmiała się. – Może zdejmiesz bluzę? Pan lolicon chętnie by sobie popatrzył… – zaproponowała. Zeskoczyła z lady i objęła siostrę pod biustem, podkreślając jego kształt.
Przerażony takimi oskarżeniami ekspedient skapitulował. Zgodził się zadzwonić i sprowadzić dla nich takie pudełko, jakiego tylko chciały.
Tymczasem Dullahan weszła do mieszkania, prowadząc motocykl. Już w przedpokoju usłyszała kłótnię. Zostawiła cienistego konia i podeszła do framugi drzwi, opierając się o nią lekko. Z zaciekawieniem obserwowała lekarza i informatora w salonie. Dyskutowali zawzięcie, co samo w sobie było dość niezwykłe. Izaya zwykle nie wdawał się w kłótnie – wyjątkiem był tylko Shizuo.
– Celty, moja kochana~! Jesteś wreszcie! – Shinra odetchnął z ulgą i podbiegł, by ją przytulić. Zamiast tego dostał łokciem w brzuch. – Proszę, kochanie, wyjaśnij mu – wskazał na Izayę – że zapomnieliśmy o urodzinach Shizuo~.
Celty szybko wyciągnęła PDA i wystukała:
 [Urodziny Shizuo? Faktycznie! Shinra, co teraz zrobimy? Powinnam pojechać po jakiś prezent! Tylko jaki?]
Izaya skrzywił się. Wyglądało na to, że naprawdę zapomnieli. Shinra nie kłamał. Ale skoro najlepszy przyjaciel Shizuo nic nie przygotował, czy on, jako wróg numer jeden, nie był przypadkiem zbyt… zaangażowany?
Zirytowany wyszedł z mieszkania. Przed blokiem sięgnął po telefon, ale kieszeń była pusta. Sprawdził drugą, a nawet spodnie – nic. To nie było w jego stylu. Czyżby był zbyt roztrzepany, żeby go zabrać? Ta myśl również mu się nie spodobała. Ruszył więc w stronę Shinjuku szybciej niż zwykle.
Choć Orihara zwykle przewidywał wszystkie możliwe scenariusze, kilka sytuacji pozostawało poza jego kontrolą. Radził sobie jednak z nimi po swojemu. Tak jak zawsze nosił scyzoryk na wypadek spotkania z Shizuo, tak i na brak telefonu miał rozwiązanie. Nadkładanie drogi nie było w jego stylu. Czas uciekał – nie powinien go marnować tylko po to, by odzyskać telefon. Mógł to przecież załatwić w inny sposób.
Z całą swoją nonszalancją i przesadną pewnością siebie stanął przed drzwiami jednego z biedniejszych mieszkań w Ikebukuro. Nie przejmując się ani godziną, ani ruchem ulicznym, wydobył z kieszeni wytrych. Szybko poradził sobie najpierw z jednym, potem z drugim zamkiem.
Drzwi ustąpiły z cichym kliknięciem, a informator wszedł do ciemnego przedpokoju. Rolety jak zwykle były zasunięte, a jedyne źródło światła w pomieszczeniu stanowił lekki poblask ekranu komputera w jednym z pokoi. Słyszał cichą rozmowę i widział dwa cienie poruszające się nerwowo na ścianie.
Izaya uśmiechnął się parszywie, złapał za klamkę drzwi wejściowych, przez które chwilę temu wszedł, i z hukiem je zatrzasnął.
– Yo, Mikado-kun~…

5 komentarzy:

  1. A kurfa, też bym zapomniała o jego urodzinach!! Zabijce mnie! Teraz tylko czekać na następne urodziny Shizusia po następną część. A co do opowiastki to jak zwykle zajebiaszcza. :D ~Weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy next? *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ne~! Dajta nam następną część!

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawie 10 lat ale moja nadzieja jeszcze nie umarła

    OdpowiedzUsuń