Hejo~...
Dzisiaj zgodnie z rozpiską dodajemy ostatni rozdział komarka :3 Później czeka nas jeszcze tylko króciutki epilog i opowiadanie możemy uznać, za zakończone. Mam nadzieję, że nie zatonęliście jeszcze pod toną słodyczy wyciekającą z tego role-playa ^^""
To ja jeszcze dodam, że klikając w banerek po prawej możecie nakarmić psiaki i polecam wam zrobienie tego już teraz :3
Enjoy~!
Dobry~...
Na początek chciałam bardzo podziękować za życzenia. :3 Ta jedna rzecz nigdy się nie nudzi~...
Co do słów Kiasarin-san, ja mam z kolei nadzieję, że nie zatonęliście pod rp w ogóle. X3" Ja wiem. Tyle się obiecało, ale naprawdę niewiarygodne, jak dużo jest teraz do nauki. Konia z rzędem temu, kto odrobi za mnie lekcje i pouczy się na 6.10. Te nauczycielskie plany są po prostu przerażające. X3"""
Ale o czym ja truję! Kochani~! :3 Oto OSTATNI rozdział Komarka~! Słodyczy nie ma co szukać, skutecznie zasłodzi was na następne godziny~!!! X3
Czekajcie jeszcze na Epilog. One w wampirkach są najlepsze.
Enjoy~...
Gdy wreszcie
Shizuo się przebudził pierwsze, co poczuł, to smyrający go ogonek. Zaśmiał się
ochryple, zakaszlał, zakrywając usta dłonią i sięgnął do swojej szyi, gładząc skórzaste
skrzydełko. Kto by pomyślał, że Izaya potrafi być taki troskliwy...
- Już ci lepiej? - zapytał wampirek czując głaskanie. Ciepła
ręka na skrzydle była na tyle miła, że aż zamruczał. - Co ty ze mną robisz... -
westchnął i pokręcił głową. Gdy blondyn był przy nim Izaya zawsze wyprawiał
głupstwa i składał dziwne propozycje, a potem gdy przez chwilę mógł pomyśleć
dochodził do wniosku, że powinien być zupełnie inny, ale gdy Shizuo już zaczynał
z nim coś robić zawsze tracił głowę. To było denerwujące... Właśnie dlatego
Izaya zawsze pierwszy wyprowadzał go z równowagi.
- Mmm... Już lepiej... - Przesunął palcami i między jego
skrzydełka i na ogonek, głaszcząc, i drapiąc lekko w nagrodę za to, że tak
dobrze się nim zajmuje w chorobie. W końcu za to mu się jak najbardziej należało...
I leżał mu na szyi, on, wampir, a go nie pogryzł... Zdecydowanie zasłużył. - A co, co ja robię...?
Izaya sapnął zadowolony lekko się kurcząc i drżąc z
przyjemności.
- Nic... Ważnego... - wysapał. - Jesteś... I mnie drapiesz... - jęknął mu cichutko do ucha. - To w zupełności wystarczy... Shizzy.
- Nic... Ważnego... - wysapał. - Jesteś... I mnie drapiesz... - jęknął mu cichutko do ucha. - To w zupełności wystarczy... Shizzy.
Jakoś dziwnie
zamiast przeszkadzać, Heiwajimie podobało się, że temu jest przyjemnie. W końcu
za przyjemność chciał mu oddać to samo. A o tej myśli Izaya wiedzieć nie
musiał... Wystarczyło, że mu się podobało.
- Shizu-chan... - zajęczał. - Dlaczego to robisz? Teraz
zasłużyłem? - Spojrzał na niego roziskrzonym wzrokiem. Uwielbiał głaskanie, jak
nic innego na świecie.
- Mhm, teraz tak...
Po prostu się ciesz, w porządku? Nie pytaj. - mruknął, przesuwając palec na
jego łepek i tam go głaszcząc, a potem całą dłonią po jego ciałku.
Izaya wyginał się i podążał wiernie za ręką blondyna chcąc
tylko, by ta nie przestawała się poruszać po jego ciele. A chwilę temu myślał,
żeby już nie dawać blondynowi więcej siebie i przestać być chętnym, bo w końcu
Shizuo go wyrzuci, a on teraz potrzebował bardziej niż kiedykolwiek. Brunet
niefortunnie wygiął się i postawił łapkę na fałdzie koszuli z której ześliznął
się i sturlał na brzuch blondyna. Usiadł skołowany i podrapał się po łepku.
Kolejna karuzela?
Shizuo mimowolnie
wybuchnął śmiechem, widząc jego dezorientację. Przerwało mu jednak pukanie do
drzwi. Słysząc je zgarnął Izayę, położył na swoim posłaniu i zakrył kocem.
Przyłożył palec do ust, by był cicho i wstał, podchodząc do drzwi.
- Kto tam?
- Otwieraj. - odezwał się zza drzwi głos jego przełożonego.
Otworzył więc. - Tak? - Pomijając nosowy głos i bladą cerę chyba nie było widać
po nim zbytnio choroby.
- Co to ma być?! - Wyższy stopniem duchowny popatrzył na
niego groźnie, co normalnie by go rozbawiło, ale teraz tylko wkurzało. - Żadnej
misji i znów lenisz się w swojej celi?!
- Siedzę, bo choruję.
- Grzeczniej! Guzik mnie to obchodzi! Nie ma kto pomóc w
stajni!
- Nie będę przerzucać łajna w tym stanie!
- Będziesz i to już! - Mężczyzna zrobił się już czerwony.
Izaya spojrzał wściekle z pod koca. Miał za złe Shizuo, że go
schował, ale bardziej miał mu za złe to, że go zmniejszył. Gdyby nie to teraz
mógłby zabić tego wrednego człowieka który przerwał im taką przyjemną zabawę. A
przerwania głaskania Izaya nie miał zamiaru wybaczyć nikomu! No chyba, że
Shizuo... A kara musiała być wyjątkowo krwawa! Mimo to zagryzł zęby na kocu i
słuchał dalej. Wypluł niesmaczny materiał i zaczął czołgać się na przeciwległy
kraniec łóżka tak żeby w cieniu, niezauważony, podlecieć do tego czerwonego z
tupecikiem. Nie daruje mu!
Tymczasem oni
kontynuowali "rozmowę".
- Nigdzie nie idę, zamierzam tu zostać.
- A kto twoim zdaniem pójdzie do pracy?! Mamy cię wywalić z
zakonu? Chcesz zostać obłożony klątwą lub hańbą?!
- Spróbuj! - odezwał się już bezpośrednio, nie panując nad
sobą. - Pozbędziesz się najlepszego egzorcysty?!
- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób!!! Potrafisz tylko
niszczyć wszystko co się nawinie, wampiry trafiając czystym przypadkiem, o ile w
ogóle istnieją te fikcyjne stwory!
Tego już brunet nie mógł wytrzymać.
- Wampiry istnieją! Ja jestem wampirem! - wrzasnął zły, choć
słyszał to tylko Shizuo.
Zdenerwowany wampir przeleciał w cieniu i z niezwykłą
szybkością znalazł się na ramieniu tego brata od siedmiu boleści. Wgryzł się w
niego i pił, pił, pił i jeszcze raz pił. Pił ile tylko mógł, nie wracając
uwagi, że miał już pełen brzuch, albo że zaczyna być coraz grubszy. Chciał
tylko by on poczuł, że wampiry istnieją.
- Oczywiście, że istnieją! - warknął Shizuo. Swojej pracy
nie da lekceważyć... Widząc jednak Izayę przestał się skupiać na opryskliwości
przełożonego. Nie zatrzymywał nawet małego. Zerknął na niego, a zaraz na
mężczyznę... Jednak ignorował jego słowa. No, aż do momentu, gdy ten się skrzywił i trzepnął Izayę, aż ten
poleciał w słomę leżącą w kącie.
- Tsk... Te komary gryzą jak głupie... O, też masz ich
ugryzienia, na ręce... No, w każdym razie. - Otarł krew ze swojej szyi. -
Dobrze, że zyskałeś trochę pokory... Oby tak dalej. Potem zgłosisz się do mojej
celi dla...
Shizuo pokiwał
głową i zatrzasnął mu drzwi przed nosem, a potem zakluczył.
- Później! - warknął i podszedł do słomy. Żadną siłą tego
nie wyważą, zdemolowałby klasztor, a na jego śmierć zareagowałoby sporo ludzi, których
ocalił od wampirów... I niektórzy duchowni... - Oi, Izaya...? - spytał cicho i
wygrzebał go ze sztywnych źdźbeł. - Izaya? W porządku?
Izaya z pomocą blondyna usiadł jako tako prosto. Kręciło mu
się w głowie i nie do końca kontaktował, ale uśmiechał się głupio. Starł łapką
krew z policzka. - Będzie miał zawroty głowy. - powiedział dumny z siebie. - I
czasowy niedowład prawej ręki. - Uśmiechnął się głupio i dopiero teraz blondyn
mógł zobaczyć, że oczy miał zasnute mgiełką.
- Dobrze, dobrze... A ty? - Zrobił koszyczek z rąk i podniósł
go. Pogłaskał go jednym palcem po pleckach. - Jestem z ciebie
dumny... Ale jak ty się po tym czujesz? - W końcu wyglądał tak sobie...
Znaczy... Jakoś nieobecnie. Shizuo usiadł z nim na łóżku, a w końcu położył dłonie
na swoich udach, siadając pod ścianą. - Może się położymy póki co, przetrawisz
trochę, hm?
- Jak chcesz... - przyznał kładąc się na ciepłej ręce i
pojękując, gdy ta go głaskała w co przyjemniejszych miejscach. Było mu teraz
bardzo dobrze i ciepło.
Shizuo położył
się na sianie i ułożył go sobie na brzuchu, głaszcząc lekko. Minęło trochę
czasu, a on sam przestał go głaskać, bo zasnął. Wiadomo, jak to w chorobie,
nawet nie odnotował kiedy, a był już cały rozluźniony i zadowolony spał w
najlepsze, choć sen miał lekki.
Izaya przymknął oczy, gdy głaskanie zaczęło się na dobre, a
otworzył dopiero gdy jego kolana uderzyły o posadzkę, choć głowa nadal była
na brzuchu Shizuo. Urósł, tak po prostu. Bez dymu czy jakiejś pompy. Może przez
tak obfite napicie się krwi? Spojrzał na Shizuo. Blondyn najwyraźniej spał.
- Wypada ci się odwdzięczyć za to co dla mnie zrobiłeś co? - westchnął, wstając na nogi, a następnie przyklękując na wysokości pasa blondyna,
na łóżku. - Po~każ mi jak wy~gląda mię~ciutka podu~sze~czka na której spałe~m~... - zanucił wesoło już na głos, nie w myślach i zabrał się za zdejmowanie spodni z
blondyna. Odpiął mu pasek, lekko dzwoniąc klamerką i uśmiechnął się po swojemu, czyli ironicznie. Uniósł jeden kącik ust, pokazując przy tym kiełka.
Shizuo przez
plecy przebiegł dreszcz. Zwykły sen przerodził się w całkiem przyjemny... A
nawet zbyt przyjemny, bo każdy ruch Izayi przechodził w coś satysfakcjonującego
we śnie. Przez te częste ostatnie wyobrażenia z Izayą oczywiście brunet grał
tam drugą główną rolę...
- Izaya... - mruknął z zadowoleniem przez sen.
- Ho? - Izaya spojrzał na niego. Nadal spał, czyżby... - A to niespodzianka Shizzy... - Uśmiechnął się szerzej. - No, ale teraz zaczniemy na poważnie. - zapewnił, wyjmując męskość blondyna z bielizny. - Ho~o? Spora była ta moja poduszeczka. - zaśmiał się po swojemu-czyli obrzydliwie. - No to zaczynamy. - westchnął, przesuwając nosem wzdłuż przyrodzenia. - Wampiry mają czuły węch wiesz? Teraz wytropię i na końcu świata kiedy robiłeś sobie dobrze~! Ale wiesz co wampiry mają jeszcze lepszego?... Język. Zaraz się przekonasz Shizzy! - To powiedziawszy przejechał językiem po całej długości przyrodzenia swojej ofiary.
- Ho? - Izaya spojrzał na niego. Nadal spał, czyżby... - A to niespodzianka Shizzy... - Uśmiechnął się szerzej. - No, ale teraz zaczniemy na poważnie. - zapewnił, wyjmując męskość blondyna z bielizny. - Ho~o? Spora była ta moja poduszeczka. - zaśmiał się po swojemu-czyli obrzydliwie. - No to zaczynamy. - westchnął, przesuwając nosem wzdłuż przyrodzenia. - Wampiry mają czuły węch wiesz? Teraz wytropię i na końcu świata kiedy robiłeś sobie dobrze~! Ale wiesz co wampiry mają jeszcze lepszego?... Język. Zaraz się przekonasz Shizzy! - To powiedziawszy przejechał językiem po całej długości przyrodzenia swojej ofiary.
Blondyn sapnął na
ten gest, zadowolony. Jego "lekki" sen okazał się być twardszy, niż
można się było spodziewać, gdy wkroczył na tak zboczone ścieżki. Duma Heiwajimy
zaczęła twardnieć, a on sam spiął się, jakby oczekując więcej. We śnie wpatrywał się w wesołego, jednak tak
słodko wesołego Izayę, głaszcząc go po głowie.
- I to mi się podoba~... - wymruczał brunet. Nie wiadomo czy
chodziło mu o reagowanie na jego pieszczoty, czy też może w odpowiedzi na
głaskanie. Rękę przesunął tak, by masować jądra Shizuo, a czubek penisa wepchnął
sobie do ust, kilka razy okrążając go języczkiem. Był ciekaw kiedy blondyn się
obudzi i jak mu się spodoba pożegnalny prezent.
Egzorcysta
jęko-mruknął coś pod nosem, wypychając odrobinę biodra przez sen. W tamtym jego
świecie Izaya wyglądał naprawdę kusząco i sam się zaczynał pobudzać na jego
oczach, na co Shizuo wcale nie narzekał. W odpowiedzi na własne wizje i to, co
wyczyniał Izaya zrobił się już cały twardy. Zaskakująco szybko...
- U-hu-hu spragniony. -
Izaya oblizał się widząc to i wziął głębiej blondyna pozwalając mu się zanurzyć
aż do gardła. Ścisnął usta a następnie rozluźnił je i pomału zaczął poruszać
się w przód i w tył... coraz szybciej i szybciej, wydając przy tym
charakterystyczne mokre odgłosy.
Ten zareagował na
jego ruchy dość gwałtownie, sapiąc cicho. Aż wyrwało go to nagle z jego snu.
Rozbudził się, dziwnie zaskoczony, że przyjemność nie ustaje, a się pogłębia.
Spojrzał w dół sapiąc głośniej i mimowolnie znów trochę wysuwając biodra.
Powinien się opanować, ale przy tym cholernie podniecającym widoku, odczuciu, a
nawet przez te dźwięki nie mógł choćby wydusić z siebie słowa. Poddał się
temu wmawiając sobie, że to dalszy sen.
Wampir uśmiechnął się oczami, bo usta miał dość zajęte. Wyciągnął z ust twarde i sztywno stojące już podniecenie blondyna mocząc je przy okazji obficie śliną.
- Powiedz mi jak lubisz Shizzy~... - wymruczał, zaczynając od jąder zlizywać ślinę ściekającą po męskości blondyna.
Wampir uśmiechnął się oczami, bo usta miał dość zajęte. Wyciągnął z ust twarde i sztywno stojące już podniecenie blondyna mocząc je przy okazji obficie śliną.
- Powiedz mi jak lubisz Shizzy~... - wymruczał, zaczynając od jąder zlizywać ślinę ściekającą po męskości blondyna.
- ... - Już otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zaraz
zamknął. Czego on oczekiwał...? Że teraz się odezwie...? I że co mu powie...?
Podparł się na ramieniu, unosząc nieco tułów. Jego podniecenie zaczynało pulsować
od nadmiaru przyjemności. - Obojętnie. - mruknął w końcu ochryple, nie bardzo nawet wierząc, że coś faktycznie
powiedział.
Izaya usłyszał te wyszeptane słowa, ale mimo to przewrócił
tylko oczyma. Doszedł liźnięciami już do czubka.
- Ne Shizzy, tak się nie bawimy. - zacmokał lekko zirytowany. - Powiedz mi jak lubisz najbardziej? - Uśmiechnął się słodko zaczynając delikatnie poruszać ręką po męskości blondyna, nie na tyle gwałtownie jednak żeby doszedł. - Ne Shizzy, mamy mało czasu... - Niecierpliwił się trochę, w końcu on też był podniecony. Zadowalanie blondyna to jedno, ale on też chciał!
- Ne Shizzy, tak się nie bawimy. - zacmokał lekko zirytowany. - Powiedz mi jak lubisz najbardziej? - Uśmiechnął się słodko zaczynając delikatnie poruszać ręką po męskości blondyna, nie na tyle gwałtownie jednak żeby doszedł. - Ne Shizzy, mamy mało czasu... - Niecierpliwił się trochę, w końcu on też był podniecony. Zadowalanie blondyna to jedno, ale on też chciał!
Shizuo zmarszczył
brwi, patrząc na niego. Czego on, do cholery, wymagał... Takich luksusów dotąd
nie miał, więc nawet się zbytnio nie znał, ale przecież tego nie przyzna...
Zrobiło mu się gorąco.
- Chciałbym... - Odchrząknął, bo mówił wciąż z chrypką. -
Chciałbym, żebyś to połknął. - Czy to już była gorączka...? Efekt gorączki?
Tylko dlaczego jego męskość pobolewała...? Przez gorączkę by tak nie było. Ale
było gorąco...
Izaya uśmiechnął się tryumfalnie błyskając krótko białymi
ząbkami.
- Załatwione~! - zapewnił, pochylając się i znów biorąc blondyna do ust. Pokręcił kilka kółek wokół czubka ręka nadal poruszając po trzonku. Z zaciekawieniem spojrzał w górę zasysając się jak najmocniej.
- Załatwione~! - zapewnił, pochylając się i znów biorąc blondyna do ust. Pokręcił kilka kółek wokół czubka ręka nadal poruszając po trzonku. Z zaciekawieniem spojrzał w górę zasysając się jak najmocniej.
Bojąc się, że
będzie zaciskać dłoń na jego włosach opuścił ją bezwładnie, oglądając bruneta.
Nachylił się nieco do przodu z wyraźnym grymasem przyjemności na twarzy.
Westchnął głośno, czując tak mocne pieszczoty. A przecież tyle się zapierał...
Ale to było tak przyjemne...
Brunet poczuł jak ciepła ciecz wlewa mu się do ust. Złapał
wszystko jeszcze spijając resztę. Mając już wszystko podniósł się z kucek i spojrzał
na blondyna. W oczach Izayi czaiły się zadziorne chochliki. Przemieszał
nasienie w ustach. - Połknąć? - zdawały się mówić jego oczy, gdy przeniósł
wszystko do jednego z policzków. - Czy wypluć? - Przesunął wszystko na drugą
stronę. Ostatecznie znów przemieścił ciecz do pierwszego i spoglądając Shizuo w
oczy połknął wszystko. Oblizał się i uśmiechnął błogo.
- Wypada go wyczyścić nie? - mruknął znów się schylając i zlizując resztki nasienia które zostały na członku blondyna.
- Wypada go wyczyścić nie? - mruknął znów się schylając i zlizując resztki nasienia które zostały na członku blondyna.
Oblizał lekko
spierzchnięte usta, patrząc, jak ten zabiera się do roboty. Podniecenie niby
opadło, lecz wciąż pozostawał w tym stanie otumanienia. Teraz naprawdę go
kusił, ale jakoś nie umiał patrzeć na niego jak na zło. Z zamyślenia wyrwał go
dopiero dzwonek, a dokładniej dzwon, specjalny sygnał obecności wampira.
- Izaya, wykryli cię. - Faktycznie śmierdział jak wampir,
ale w takiej chwili nie skupiał się na tym, że jego zapach wrócił. – Wszczęli alarm...
Musisz uciekać, zanim tu wpadną. - stwierdził już zdecydowanie. Czy on go
chronił...? No, ale zasłużył sobie...
- Huh? - Izaya spojrzał na niego i po raz ostatni dokładnie
oblizał skórę pod żołędziem. - Yare yare, nie dadzą nam się pobawić
Shizzy~... A jestem taki podniecony... Niedobrze... - mruknął, wchodząc na
blondyna i obojętnym wzrokiem sięgając na szafkę za nim. Zabrał stamtąd swoje
rzeczy. - Jakie szczęście, że ciuchy urosły ze mną~... Nie muszę się przebrać. -
Uśmiechnął się, cmokając zdziwionego blondyna w policzek. - Ale nie byłoby fajnie,
gdyby znaleźli u ciebie ubranie wampira nie? - Wampir założył sobie swoją pelerynę
i zszedł z blondyna. Podszedł do okna i usiadł w ramie, machając mu na do
widzenia. - Jeszcze się spotkamy, czekam na drugą rundę Shizzy~! - Pokazał
blondynowi dwa palce i... wyskoczył przez okno gdy słychać było już tupot butów
na schodach.
Shizuo
odprowadził go spojrzeniem, a gdy ten zniknął nieświadomie nawet przytaknął.
Pozostało mu jednak się ogarnąć. Wsunął swoją męskość pod bieliznę, mimowolnie
przypominając sobie przyjemne rzeczy. Zaraz jednak odwrócił swoją uwagę
zbliżającymi się krokami. Zgarnął krzyże, różańce i temu podobne z szafki i z
powrotem porozrzucał je po różnych miejscach w pokoju. Że też naprawdę miał ochotę
teraz na drugą rundę... Musiał się ogarnąć, żeby przestało go kusić. Kto wie,
kiedy go spotka...?
- Shizuo! - Walenie do drzwi. - Heiwajima Shizuo! Wampir!
- Już. - warknął ochryple, naciągając pelerynę. Wszystko
dopięte na ostatni guzik, pozostała lekka dezorientacja, ale to zwali na
chorobę. Złapał za krzyż i wypadł przez drzwi. - Dokąd??? - warknął, zaciągając
się powietrzem. Śmierdziało na kilometr Izayą... Na szczęście okno miał
otwarte. Teraz tylko ich zmylić i wrócić do... codzienności. Bez Izayi. Żeby
więcej go nie kusił.
Zdecydowaaniee... Duży Izaya jest zaaajebisty <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Ize i Shizo jako vampir i egzorcysta! Czekam.z niecierpliwością ;3
OdpowiedzUsuńOstatni rozdział? Zdecydowanie za szybko minęło i ciężko rozstać się z komarkiem. Będę z niecierpliwością wyglądać epilogu :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń