Ups... zapomniało nam się, że 15 już dzisiaj ^^"" wybaczcie notkowe opóźnienia.
Przypomnę o nakarmieniu psiaków i grzecznie usunę się w cień żebyście mnie nie zjedli...
Enjoy~...
Bry~...
Zjadanie jest zabronione. Dziękuję za przypomnienie, bo pamiętałam wczoraj, a dziś... Dziś nie... Może to zasługa tej całej szkolnej adrenaliny~... Siedzenie/stanie przed klasą na większości lekcji i popisywanie się "umiejętnościami" to głęboka trauma prowadząca do zaników pamięci. u.u A przynajmniej tak się będę tłumaczyć~... ;3
Dziś krótko, miłego czytania...
Enjoy~!
Bry~...
Zjadanie jest zabronione. Dziękuję za przypomnienie, bo pamiętałam wczoraj, a dziś... Dziś nie... Może to zasługa tej całej szkolnej adrenaliny~... Siedzenie/stanie przed klasą na większości lekcji i popisywanie się "umiejętnościami" to głęboka trauma prowadząca do zaników pamięci. u.u A przynajmniej tak się będę tłumaczyć~... ;3
Dziś krótko, miłego czytania...
Enjoy~!
- Dziękuję... - mruknął i szybko się wysmarkał w chusteczkę.
Popatrzył na Izayę. - Co ty tak dociekasz, co...? Byłbym złośliwy, po prostu. A
tego chyba nie chcesz?
- Może nie chcę, może chcę. Jestem po prostu ciekaw... -
mruknął, majstrując przy drugiej chusteczce. Zarzucił ją sobie na plecy niczym
pelerynkę i westchnął głośno. - Tego mi brakowało~... Ale naprawdę jestem ciekaw,
co to było. - przyznał. Shizuo wypadła z ręki jedna karta, więc wampirek podszedł
i podniósł ją do pionu. - Ne Shizzy? Będziesz dla mnie domek budował? Jeśli tak
to jedna talia ci nie wystarczy~...
- Ryzykujesz dowiadywanie się na własny rachunek. Ale lepiej
nie wiedzieć. - Miał przez to na myśli, że żeby się dowiedzieć, musiałby
sprawdzić... Odebrał kartę i złapał za brzeg jego pelerynki, zarzucając mu ją
na głowę. - Nie, to nie na domek... - Zaczął układać pasjansa. Grał w to tak
często gdy się lenił, że to aż było nudne...
Izaya pomachał chwilę łapkami starając się zdjąć z twarzy
chusteczkę. W końcu mu się to udało. Wygładził materiał i "hmpknął" na blondyna. - I masz zamiar tak grać cały dzień? - zdziwił się, układając na brzuchu koło Shizuo.
Podparł głowę na rękach i patrzył. - To nie jest nudnawe?
- Jest, jak cholera. - stwierdził całkowicie szczerze,
odwracając karty. - Ale co mam robić? Nie wyjdę teraz na dwór, bo mnie przyłapią, że jestem i zagonią do czegoś... Zresztą nie
czuję się najlepiej. – Fakt faktem, było mu trochę niedobrze. Dobrze, że najadł
się jeszcze przed tym...
- Wiedziałem~! - Zaklaskał, obracając się na plecy. - No to... Może zrób coś, żeby chociaż mnie było przyjemnie? Możesz też opowiedzieć coś fajnego~... Też ci coś mogę opowiedzieć, ale muszę wiedzieć co~!
- Opowiedz mi, jak to jest być takim komarem, co? - mruknął
i oderwał wzrok od kart na rzecz posłania mu lekkiego uśmiechu. - Świat taki wielki,
a komar taki mały... - Poklepał go po głowie.
- Gdybyś przestał mnie nazywać komarem i chciał przelecieć
byłoby idealnie. - westchnął, znów podpierając się rękoma. - Ale tak też jest nawet
przyjemnie~... Choć wolałbym być głaskany. - przyznał, falując delikatnie
ogonkiem. - Znalazłeś moje czułe punkty to teraz cierp... - mruknął jeszcze.
- I że jak miałbym cię przelecieć jak mój mały palec jest
mniej-więcej jak twoja ręka, co? - mruknął i szturchnął go w bok. - Wiesz,
trochę nierealne. Chyba, że jakąś wykałaczką. Jak jesteś takiej wielkości to jak
niby miałbym cię nazywać, hmm...?
- Możemy z tym poczekać aż urosnę~... - zapewnił, wyciągając
się i ziewając jak kot. Nawet ząbki miał teraz podobne! - Ale jeśli koniecznie
chcesz wykałaczką... - Przewrócił oczyma. - Musisz spiłować ostrą końcówkę i owinąć
całość w jakąś miękką szmatkę, a i skombinować coś tłustego żeby nie było
problemów. - Postawił swoje warunki, wyglądając nader poważnie. - A tytułować
możesz mnie "Izaya", żądam abyś zaczął szanować mój gatunek,
przynajmniej na tyle by nie nazywać mnie komarem, pijawką, pchłą czy czymkolwiek
innym... Ale komar jest najgorsze. .- zastrzegł. Wybitnie mu to nie odpowiadało.
Blondyn wysłuchał
jego słów, w pewnym momencie czując, że po prostu opadają mu ramiona.
Wykałaczką...? Miękkie, coś tłustego...? Ale, że on tak poważnie? Mimowolnie ta
wizja przeszła mu przez głowę, co podłamało go jeszcze bardziej.
- To miało być złośliwe... - zauważył. No bo skąd...
Oczywiście, że bardzo by go cieszyło pieprzenie Izayi wielkości jego dłoni
wykałaczką owiniętą w natłuszczony materiał... No ŻE CO? Przecież to było tak niedorzeczne...
Po co mu była ta instrukcja...? - I będę cię nazywał jak chcę. Dla mnie jesteś pijawą, w chwili obecnej komarem.
Pasuje, więc się nie kłóć. - zastrzegł zawczasu. Nie zamierzał zmieniać nazewnictwa.
Izaya podniósł wysoko palec i otworzył usta, by po chwili je
zamknąć, palec spuścić, a samemu zmienić roześmianą mordkę w smutny grymas.
Właśnie spotkało go coś, w co wprost nie mógł uwierzyć, nigdy ale to nigdy nawet
w tak absurdalnej kłótni... nie zabrakło mu argumentów! - Wiem, że złośliwie... -
przyznał niechętnie. - To miało cię wkurzyć, jasne, że nie cieszyłbym się
gdybyś mi to zrobił... - fuknął na niego. - Wolę ciebie od wykałaczki! Z nią ten
stosunek byłby.... drewniany. - stwierdził po chwili z rozbawieniem.
- No tak... Raczej drewniany. - Pokręcił głową. - I jak
chciałeś mnie tym wkurzyć...? - Dla niego taka wizja mogła tylko
rozwalać... sam nie wiedział co. Wyobraźnię. Taki wybuch, po którym jego
wyobraźnia w strzępkach ściekała po ścianach umysłu. Czy coś takiego. Jakby
ktoś ją posypał prochem i podpalił. Swoją drogą ciekawe, czy to dałoby właśnie taki
efekt... - Raczej zabrakło mi komentarza... Urośnij, znajdź sobie jakiegoś
fajnego człowieka, którego nie zabijesz i powinno ci się uspokoić. - mruknął. A
tam gadanie, że chce jego... A jakby już urósł, Shizuo pójdzie sobie na kolejną
misję... Nudziło mu się w zakonie. Po raz któryś smarknął w chustę.
- Już znalazłam takiego człowieka! - fuknął na niego. - Tylko
jak na złość nie mogę urosnąć... A on mnie nie lubi. - zasmucił się. - No... Lubi
tylko jak jestem mały... - westchnął zniechęcony. Podszedł do blondyna i wlazł
mu na nogę. Złapał równowagę na tej dziwnej lekko chwiejnej powierzchni.
Rozłożył łapki na boli i pomału, niczym po linie, przeszedł aż na udo blondyna.
Przeszedł mu po napiętych spodniach w kroczu. Blondyn siedząc po turecku
nie dawał mu innego miejsca.
- Tak, tak... Ale stąd złaź. - nakazał stanowczo, przenosząc
go ponownie na łóżko obok. - Chyba, że wolisz do kieszeni, ale na tym konkretnym
miejscu mi nie siadać, jasne? - Popatrzył na niego surowo. Przecież dobrze
wiedział, gdzie się znalazł... Zresztą. Nie krępowało go w ogóle siedzenie na
tym...?
- Czemu...?- jęknął zdziwiony. Znów go skądś wyrzuca? -
Przecież nic ci tam nie stanęło... A jakby nawet najwyżej podjechałbym trochę
do góry. - przewrócił oczyma. Znów wstał, rozpoczynając mozolną wędrówkę. -
Przynajmniej nie masz obiekcji przy tym, że jesteś człowiekiem którego nie zjem
i nie masz zamiaru protestować kiedy będę duży i będę chciał z tobą
"tego".
- Ani trochę nie widzi mi się, żebyś mnie tam dotykał. Jasne
i zrozumiałe, tak? A co do moich obiekcji... Powtarzałem to tyle razy, że
myślałem, że więcej nie muszę... Nie zamierzam tego z tobą robić, odczep się,
bo cię zgniotę. - Pora na argumenty siłowe, skoro żadne inne nie zadziałały.
Izaya potrafił być naprawdę uparty, dokuczliwy i denerwujący, jak chciał...
- Ale gdzie ja mam usiąść tam jest najlepsze miejsce... -
marudził. - Poza tym powiedziałeś, że jeśli nie zjem tej osoby to mogę to
zrobić. Obiecuję cię nie zjeść, więc? Mogę to zrobić, tak powiedziałeś, teraz mi
się nie wymigasz~! - Cieszył się nic sobie nie robiąc z groźby zgniecenia. W
końcu jest wampirem! A nie jakimś komarem którego można zabić ręką.
- Niby czemu najlepsze miejsce? - obruszył się. Nie sądził,
żeby akurat jego męskość była wygodnym miejscem do przesiadywania, nawet dla
takiego kurdupla jakim teraz był brunet. - Poza tym powiedziałem "fajnego
człowieka", a ty sam cały czas twierdziłeś, że nie jestem człowiekiem. Sam mnie wykluczyłeś. Trudno. - Wzruszył
ramionami. Uważał też za oczywiste, że ten ktoś powinien się zgodzić, ale Izaya
chyba wolał łapać go za słowa.
- Bo wtedy na mnie patrzysz jest wygodnie, miękko, ciepło... -
wymieniał, nadal zmierzając ku swojemu wymarzonemu siedzeniu. Słysząc o
człowieku zamarł na chwilkę, po czym uśmiechnął się po swojemu i prychnął. - A kto
uznałby cię za człowieka skoro nie chcesz takiego seksownego wampirka w swoim
łóżku? Bestia nie człowiek jak nic. - fuknął. - Ale twoja krew jest jednak w 100%
ludzka, więc myślę, że technicznie jesteś człowiekiem
- Technicznie mógłbym cię też teraz zabić, bo jesteś
wampirem, a ja egzorcystą, ale to też zamierzasz dostosować do swojego
widzimisię, tak? - Popatrzył na niego, unosząc lekko brew. - I nadal uważam, że
tu nie wolno siadać, więc nie rób tak. - Miał tego dosyć, ale najwyraźniej póki mu twardo nie odmówi, ten dalej będzie
robił takie rzeczy... A jakoś specjalnie jeszcze, JESZCZE go nie wkurzył, tak
żeby miał go doprowadzać do gorszego stanu.
Izaya burknął na niego zezłoszczony, choć bardziej
zabrzmiało to jak chrobot. Zsunął się z nóg blondyna tak by być po wewnętrznej
stronie jego uda. Podszedł do niego i z całą premedytacją poleciał w tył i
oparł się konkretnie na 'tym' strategicznym miejscu. Później udając, że nie jest
tak wygodnie jak gdy siedział na nim i zaczął owe kluczowe dla blondyna miejsce
uklepywać i ugniatać niczym poduszkę marudząc przy ty, że blondyn powinien się
odprężyć i się zabawić i że przecież to grzech marnować takie okazje.
- Oi, KOMARZE. - zaakcentował, patrząc na niego wręcz
palącym wzrokiem. Złośliwość za złośliwość... Ale tym razem pokaże, że go to nie
podnieca i niech lepiej sam da sobie spokój, nim go strzepnie... - Odsuń się
lepiej i skończ, nim naprawdę się wkurzę... - A że był chory było na to nawet większe prawdopodobieństwo...
Izaya w tym momencie znalazł sobie wygodną pozycję. Założył
sobie ręce za głowę a ją samą wygiął w tył patrząc na blondyna. Uśmiechnął się
głupio - Oi Shizzy mam wieeelką poduchę~... Pozwolisz mi ją zobaczyć w pełnej
okazałości? Może być w formie wałka. - zapewnił rozbawiony. - Tylko pamiętaj, że
masz zdjąć poszewkę (czytaj spodnie i bieliznę).
- Wielką, bo sam jesteś kurdupel, a teraz odsuń się
wreszcie, póki ostrzegam, jasne??? - Już go zaczął denerwować... Poduszkę
sobie, kurna, znalazł! I co jeszcze?!
- No więc jak będę duży pozwól mi dokładnie sprawdzić jak
wygląda i sprawuje się to co teraz mam za wielką ciepłą lekko twardniejącą
poduszkę. - mruknął, wtulając się w nią policzkiem. Nie bał się blondyna i jego
gróźb, w końcu był na to zbyt uroczy.
- NIE. - warknął stanowczo i złapał go, odciągając od
"lekko twardniejącej poduszki". Przegiął... Shizuo wstał i postawił
go na biurku, a sam wrócił do łóżka, obrócił się leżąc i zakrył kocem. - Żadnych
umów nie będzie. Daj mi spać. - warknął spod koca i wysmarkał się ponownie w chustę. Przydałaby się inna...
- No Shizzy no... - jęknął niezadowolony, pomachał
skrzydełkami i już po chwili był na głowie blondyna. Zobaczył go skulonego i
bawiącego się ręka pod kocem. - No ale jak już robisz sobie dobrze to chociaż daj
popatrzeć... - jęknął zeskakując na materac, a następnie podszedł i podniósł koc
z zaciekawieniem zaglądając co też blondyn wyrabia.
- Odwal się... - warknął, wyciągając go spod koca. -
Szukałem, czy nie zostawiłeś tu gdzieś drugiej chustki... Z nosa mi leci, jak
da się zauważyć. - prychnął, czując, że faktycznie, nos ma tak zapchany, że sam
nie wie czy leci, czy jeszcze nie. Choroba... Idiotyczna ludzka słabość...
- Aaaa... - jęknął zasmucony. Podleciał Shizuo pod twarz i
zdjął swoją chusteczkową pelerynkę. - To proszę~! - Uśmiechnął się jak dzieciak. -
Przynieść ci więcej?
- Nie trzeba... Po prostu posiedź gdzieś i daj pospać. -
Miał wrażenie chwilowo opuchniętego gardła i podpuchniętych oczu. Czyli w sumie
to na pewno przeziębił się od zimna... Wysmarkał się raz jeszcze i z chustką w
ręce popatrzył na Izayę. - Rób co chcesz poza hałasem i budzeniem mnie, ok?
Izaya westchnął już nie komentując, co chciałby zrobić.
Przytulił się do szyi blondyna robiąc za malutki szaliczek i tak został.
Czując, że Izaya
go nie gryzie a przyjemnie ogrzewa, przez co ból się zmniejsza, mruknął cicho i
nie obracał się, a zadowolony zasnął po paru minutach.
Izaya uśmiechnął się widząc, że blondyn mu zaufał. Też się
odprężył nadal zawinięty wokół jego szyi.
Śpiąc blondyn
przewrócił się tak, by Izaya leżał na jego szyi, a nie na niej wisiał. Średnio
się oddychało, zwłaszcza, że oddychał teraz przez usta i pochrapywał, ale
udusić się nie udusił... Spał tak jeszcze dobre dwie godziny.
Izaya wstał i przykrył blondyna kołdrą pod samą szyję.
Wrócił na swoje miejsce rozłożył skrzydełka by mocniej ogrzać blondyna i znów
się w niego wtulił. Ogonkiem sprawdzał w którym miejscu blondyn ma jeszcze
zimną skórę.
Pierwsza!!!
OdpowiedzUsuń"Byłbym złośliwy, po prostu. A tego chyba nie chcesz?"- jakbym siebie słyszała ^^
Usuń"- Opowiedz mi, jak to jest być takim komarem, co?"- nie wcale, a wcale nie jesteśmy złośliwi to jakieś pomówienia są!
" - Świat taki wielki, a komar taki mały... - Poklepał go po głowie." - hahaha no przecież mówię, że to pomówienia xD genialne, normalnie genialne.
"- I że jak miałbym cię przelecieć jak mój mały palec jest mniej-więcej jak twoja ręka, co?"- ktoś tu się czepia, przecież nie od dziś wiadomo, że dal chcącego nic trudnego :D
"Wykałaczką...? Miękkie, coś tłustego...? Ale, że on tak poważnie?"- no comento
" Mimowolnie ta wizja przeszła mu przez głowę, co podłamało go jeszcze bardziej." - i mnie zresztą też, nie załamuj się nie jesteś sam!!!
" Poza tym powiedziałeś, że jeśli nie zjem tej osoby to mogę to zrobić. Obiecuję cię nie zjeść, więc?" - argument na miarę moich możliwości!! Też bym go użyła xD
" Poduszkę sobie, kurna, znalazł! I co jeszcze?!" - yyyy mogę nie dopowiadać???
" Ogonkiem sprawdzał w którym miejscu blondyn ma jeszcze zimną skórę.
" - kupcie mi takiego!!!! Jeny jaki on jet słodki ten nasz Iza-chan!!
Bardzo mi się podobało i czekam na ciąg dalszy wszystkiego
Pozdrawiam i weny życzę
Wasza Haru-chan :*
Och jak słodko ;3; Czekam na dalsze rozdziały <3
OdpowiedzUsuń